Historia 2 MPS 2. Morski Pułk Strzelców Dziennikiem Rozkazów Kierownictwa Marynarki Wojennej nr 9/TJ. z dnia 1 maja 1937 r. dotychczasowy Batalion Morski w Wejherowie przemianowany został na 1. Batalion Morski. Natomiast na podstawie zarządzenia Ministra Spraw Wojskowych Departamentu Dowodzenia Ogólnego L.TJ.1797/Org. z dnia 17 czerwca 1937 r. utworzony został 2. Batalion Morski w Gdyni. Zarządzeniem L.dz. 6123/Or./Tj./38 z dnia 19 stycznia 1938 r. Minister Spraw Wojskowych zmienił nazwę 2 Batalionu Morskiego na 2 Morski Batalion Strzelców oraz ustalił, że odznakami formacji będą kotwice noszone na patkach kołnierza munduru i płaszcza, a na naramiennikach numeracja batalionu. Okres do wybuchu II Wojny Światowej w głównej mierze przeznaczony był na rozwój Batalionu, ukompletowanie oficerami i podoficerami, niejednokrotnie z istniejących już pułków piechoty, ćwiczenia, szkolenie, udział w przeglądach i defiladach. Wiosna 1938 roku była okresem rozrostu batalionu do stanu pełnego etatu. Przybyło 12 nowych oficerów, min: z-ca dowódcy batalionu - mjr Witold SKWARCZYŃSKI z 82 pp Brześć n. Bugiem, lekarz batalionu - por. lek. med. Włodzimierz TOMANKIEWICZ z 68 pp Września oraz 7 podoficerów. Ponadto w skład baonu weszła kompania ckm w pełnym składzie - z kadrą i poborowymi, zesprzętem, bronią i końmi, przesunięta z 1 mbs pod dowództwem por. Antoniego KOWRYGO. Nowy pobór nastąpił na początku maja, ponieważ dopiero w tym terminie batalion otrzymał pomieszczenia po poborowych Marynarki Wojennej, którzy po wstępnym przeszkoleniu przeszli z Kadry do Szkoły Specjalistów Morskich. Nastąpiło zorganizowanie 3. kompanii strzeleckiej, plutonu pionierów i plutonu łączności oraz rozpoczęła się organizacja plutonu artylerii. Na początku czerwca batalion przeszedł na kwatery do obozu w Redłowie. W połowie czerwca odbyła się uroczysta przysięga poborowych, w obecności Dowódcy Obrony Wybrzeża kmdr. dypl. Stefana Frankowskiego i Komisarza Rządu dla m. Gdyni mgr. Franciszka Sokoła. W końcu lipca baon wyruszył transportem kolejowym do obozu ćwiczeń w Grupie k. Grudziądza, gdzie odbył strzelanie szkolno-bojowe i ćwiczenia, a pod koniec sierpnia, wraz z jednostkami 16. DP wziął udział w manewrach w rejonie Grudziądz - Łasin - Jabłonowo - Wąbrzeźno. Ćwiczenia wykazały dobry poziom wyszkolenia batalionu. Po powrocie z manewrów społeczeństwo Gdyni serdecznie witało swoich żołnierzy na Skwerze Kościuszki. Pod koniec października batalion został rozkazem MSWojsk. częściowo zmobilizowany i oddany do dyspozycji dowódcy Samodzielnej Grupy Operacyjnej "Śląsk" gen. dyw. Władysława BORTNOWSKIEGO. 31 października batalion wyruszył koleją do Cieszyna Zachodniego, skąd przemaszerował na kwatery do Żukowa Dolnego (3 km od Cieszyna). W tym czasie akcja zajęcia Zaolzia była już zakończona. Batalion miał zluzować jednostkę, która brała udział w tej akcji od początku. 11 listopada batalion brał udział w uroczystej Mszy św. polowej i defiladzie przed Prezydentem RP prof. Ignacym MOŚCICKIM, Ministrem Spraw Wojskowych gen. dyw. Tadeuszem KASPRZYCKIM i dowódcą SGO "Śląsk" gen. dyw. Władysławem BORTNOWSKIM. Zarówno wygląd zewnętrzny jak i pierwszorzędne wykonanie musztry i defilady przyniosły batalionowi wyrazy uznania ze strony wyższych dowódców. W drugiej połowie listopada gen. BORTNOWSKI dokonał inspekcji batalionu. Generałowi towarzyszyli: szef sztabu płk dypl. IZDEBSKI i jako przewodnik drugi adiutant batalionu. Po zakończeniu akcji na Zaolziu batalion powrócił do Gdyni 5 grudnia i zakwaterował się już w nowych koszarach w Redłowie. Koszary były budowane przy znacznym udziale społeczeństwa Gdyni, które reprezentował utworzony Kaszubski Komitet Obywatelski. Budynki były już gotowe, trwały jeszcze roboty przy drogach wewnętrznych i budynku gospodarczym oraz wykańczanie kasyna. W koszarach nie było pomieszczeń dla taboru, który został ulokowany w folwarku Redłowo. Strona 1
Na początku 1939 r. po zakończeniu zakwaterowania w solidnie zbudowanych, funkcjonalnych i pięknie położonych koszarach, baon rozpoczął normalne życie garnizonowe, szkoląc poborowych na pobliskich pagórkach Redłowa oraz oddanej do dyspozycji na wysokości płn. skraju Orłowa, na zachód od toru kolejowego Gdynia - Sopot, szkolnej strzelnicy. W dniach 18-19 marca batalion wziął udział w dwustronnych ćwiczeniach zorganizowanych przez Dowództwo Obrony Wybrzeża w rejonie Krokowa - Żarnowiec - Puszcza Darżlubska. Na początku sierpnia została zorganizowana pod dowództwem kpt. Antoniego KOWRYGO Szkoła Podoficerska w składzie dwóch plutonów, jednakże pracowała niepełne trzy tygodnie, gdyż z chwilą ogłoszenia mobilizacji została rozwiązana. Rano 24 sierpnia o godz. 4.00 oficer służbowy ppor. Stanisław BAŁAMUCKI odebrał z Dowództwa Floty telefoniczny rozkaz: "Formowanie jednostek koloru zielonego - zarządzenie". Oznaczenie na płachcie mobilizacyjnej wg. planu "W"- M, ziel, Z+24 (oznacza pełna gotowość po 24 godzinach od ogłoszenia mobilizacji). Oznaczało to pełną mobilizację 2. mbs, która miała doprowadzić do powstania dwubatalionowego 2. Morskiego Pułku Strzelców. W trakcie mobilizacji do pułku został włączony I batalion rezerwowy, zmobilizowany przez 2 mps jako III batalion pułku. Morskie bataliony strzelców były batalionami samodzielnymi z plutonami specjalnymi, jak w pułkach piechoty, co pozwalało na wypadek mobilizacji rozbudować batalion do stanu pułku. W lipcu, na odprawie w Dowództwie Lądowej Obrony Wybrzeża, gen. dyw. Władysław BORTNOWSKI przedstawił szczegółowo zadania obrony Gdyni od południa i zachodu z tym, że zadania Dowódcy Armii wymagały utrzymania stanowisk przez dwie doby, gdyż tyle czasu przewidywano na zajęcie Gdańska przez grupę operacyjną gen. bryg. Stanisława SKWARCZYŃSKIEGO w ramach Planu Interwencyjnego. Wobec coraz bardziej pogarszającej się sytuacji politycznej, 27 sierpnia 2. Morski Pułk Strzelców wymaszerował z koszar na odcinek i zajął stanowiska obronne, które od czerwca 1939 r. były przygotowane. Ogólny zarys odcinka i zasadnicza koncepcja obrony zostały zaakceptowane przez inspektora Armii, gen. dyw. BORTNOWSKIEGO, podczas jego dwukrotnego pobytu w Gdyni. Zadaniem pułku (ok. 3000 żołnierzy) było zorganizowanie obrony stałej Gdyni od strony Gdańska, na płd. stokach Redłowa i płd. skraju Lasu Witomińskiego, od plaży w Orłowie do m. Chwarzno włącznie. Była to pozycja o szerokości ok. 8 km, dwukrotnie szersza od przewidzianej regulaminem dla pułku piechoty. 2. Morski Pułk Strzelców uczestniczył we wrześniowych walkach 19 dni. 1 wrzesnia 1939 r. o godz. 4.45 Niemcy rozpoczęli działania wojenne ostrzeliwując ogniem oddziałów gen. Eberhardta i pancernika Schleswig Holstein" pozycje obronne II batalionu, koszary i placówkę Nr 2 w Kolibkach. Pułk poniósł pierwsze straty: na placówce zginęło trzech żołnierzy, a kilku zostało rannych, zniszczony został ckm, przerwana została łączność telefoniczna. Ponadto zlikwidowana została obsada wysuniętego punktu obserwacyjnego plutonu artylerii: pchor. SZAŃB, kpr. FLORCZAK i dwóch strzelców. Ich los do dziś pozostał nieznany. 2 września, we wczesnych godzinach rannych, nawała ogniowa z pancernika Schleswig-Holstein na mp. dowództwa pułku i stanowiska ogniowe artylerii na Witominie, spowodowała znaczne straty. Kilku żołnierzy zostało rannych. 3 września została wzmocniona obsada wzgórza 133,0 przez zorganizowanie na nim punktu oporu w sile 9. kompanii, plutonu ckm, moździerza, działka ppanc. pod dowództwem por. Albina WNUKA. O posiadanie tego wzgórza, ważnego dla obu stron, walka toczyła się bez przerwy. Było wielu zabitych i rannych. Walczono z pełnym poświęceniem. Przykładem może być szef kompanii, plut. GARGAS, który ranny w ramię, z tkwiącym w nim odłamkiem i z ręką na temblaku walczył przez kilka dni. Wzorem dla wszystkich był dowódca kompanii por. Albin WNUK, zawsze obecny w pierwszej linii w najtrudniejszych chwilach obrony. Rano 8 września został ciężko rany, a 10 września zmarł. Od 4 do 8 września na odcinku II batalionu cały czas trwały krwawe walki. Na odcinku III batalionu Strona 2
natężenie walk wzmogło się. Zaczęła się walka o wzgórza 205,8 i 133,0. 9 września w walce wręcz zginął kapitan żeglugi wielkiej, por. Janusz GARBOWIECKI, który 24 sierpnia otrzymawszy polecenie odprowadzenia swego statku do Anglii, zlecił to swemu zastępcy, a sam zgłosił się do pułku jako ochotnik, zostając dowódcą plutonu w 7. kompanii. 10 września I batalion, bez jednej kompanii, odszedł do dyspozycji Dowódcy Lądowej Obrony Wybrzeża w rejon Janowa. Nazajutrz wziął udział w nieudanym wypadzie na Łężyce i poniósł tam duże straty. 11 września niebezpieczne włamanie nieprzyjaciela w pozycję obronną 7. kompanii zlikwidowała 9. kompania, która po zluzowaniu jej ze wzgórza 133,0 znajdowała się w obwodzie batalionu. 12 września w godzinach rannych część III batalionu, pod dowództwem kpt. POCHWAŁOWSKIEGO, została przeznaczona do udziału w natarciu trzech batalionów na Redę, z zadaniem odrzucenia nieprzyjaciela w głąb lasów Zagórze - Reda i zlikwidowanie nieprzyjaciela działającego w kierunku Reda - Kazimierz. W walkach tych ciężko ranny został dowódca baonu kpt. POCHWAŁOWSKI (zmarł w szpitalu 23 września). Dowództwo batalionu przejął dowódca 8. kompanii por. Marian KUJAWA, któremu udało się wyprowadzić z okrążenia 259 żołnierzy biorących udział w natarciu. Żołnierze ci zostali przydzieleni na Kępie Oksywskiej do oddziałów potrzebujących uzupełnień. III batalion przestał istnieć. 13 września II batalion w kilka godzin po przybyciu na stanowiska bojowe, już o godz. 4.00, wyruszył do natarcia z zadaniem odbicia Mostów i Mechelinek. Natarcie rozwijało się sprawnie, wspierane przez dwa działa i pluton moździerzy oraz przy bliższym podejściu towarzyszące im ckm. Niemcy nie wytrzymali nerwowo. W odległości około 400 m od nacierających zaczęli gwałtownie wycofywać się, wręcz uciekać. Mosty i Mechelinki zostały opanowane. W natarciu poległ ppor. Franciszek KRUSZEWSKI - dowódca plutonu ckm., a w 6. kompanii zostało czterech zabitych i siedmiu rannych strzelców. Nieprzyjaciel stracił natomiast w zabitych i rannych dwunastu żołnierzy, a ośmiu dostało się do niewoli. Zdobyto wiele broni i sprzętu. Zadanie ubezpieczenia pułku od strony zachodniej otrzymała od dowódcy pułku 2. kompania. W czasie wykonywania tego samego zadania zginął jej dowódca, por. Józef BIENIASZ. 14 września zauważono, że kierunek Mechelinki stwarzał bezpośrednie zagrożenie na Babi Dół, gdzie mieściły się mp. Dowódcy Lądowej Obrony Wybrzeża i dowódcy 2 mps. Stąd, tak dla dowództwa LOW jak i 2. mps, ważnym zadaniem było zabezpieczenie tego kierunku przed działaniami nieprzyjaciela. Wobec tego dowódca pułku zdecydował się na ponowne opanowanie Mostów i Mechelinek. Do tego zadania wyznaczył 6. kompanię wzmocnioną 3. kompanią z I batalionu ON i plutonem ckm. 15 września, tuż po północy, nowo zorganizowany batalion otrzymał rozkaz do zajęcia podstawy wyjściowej do natarcia dwiema kompaniami (1. i 2.) i kompanią ckm na odcinek pomiędzy Kosakowem a Dębogórzem. 3. kompania pozostała w Babim Dole organizując obronę przeciwdesantową od strony morza. Po nocnym marszu, poprzez ostrzeliwane przez artylerię Kosakowo, obie kompanie baonu zajęły wyznaczoną podstawę. 16 września wobec bezpośredniego zagrożenia lewego skrzydła obrony II batalionu 2. mps i nieudanego wypadu I batalionu ON, dowódca pułku nakazał o świcie oderwać się od nieprzyjaciela na kierunku Mosty - Mechelinki i zorganizować dwiema kompaniami nową linię obrony na wysokości wzgórza 43,0 i m. Pustki Pierwoszyńskie, przy czym 6. kompania kpt. KOWRYGI miała jak najszybciej przejść do Kosakowa, z zadaniem zorganizowania obrony w rejonie wzgórza 48,0, zajmowanego dotychczas przez resztkę 3. kompanii por. STEFANIAKA. Nieutrzymanie tych pozycji groziło dalszym wdarciem się nieprzyjaciela w głąb pozycji pułku. Przy zajmowaniu stanowisk wzgórze 48,0 zostało zasypane lawiną ognia, która z większym lub mniejszym natężeniem trwała przez cały dzień. W ogniu tym kompania musiała zająć stanowisko i okopać się. O dzielności żołnierzy 6. kompanii z wielkim uznaniem w swej relacji (Kępa Oksywska 1939) wyraził się kpt. Michał PAKUŁA: Mój wzrok zatrzymał się na naszym oddziale, który pod ogniem artylerii nieprzyjaciela w rozczłonkowaniu wykonał marsz zbliżania do opuszczonych stanowisk. Plutony i drużyny w największej karności - jak na pokazowych ćwiczeniach - maszerowały do przodu. Pomimo niepowodzenia własnego oddziału widok tego karnego oddziału ucieszył mnie bardzo. Była to 6. kompania kpt. Kowrygi z 2 MPS. Strona 3
17 września przed świtem 4. kompania z plutonem ckm zmieniła 3. kompanię I batalionu ON na wzgórzu 43,0., zaś 5. kompania zmieniła oddział kpt. GOŁĘBIOWSKIEGO. Zluzowane oddziały odeszły do Babiego Dołu w celu reorganizacji. Dowódca 6. kompanii, kpt. KOWRYGO, otrzymał rozkaz przekazania dowództwa kompanii kpt. FABICKIEMU, sam zaś miał zająć się sformowaniem nowego batalionu z resztek rozbitych oddziałów. 18 września na odcinku 4. i 5. kompanii nastąpiły próby wdarcia się nieprzyjaciela w głąb obrony. Obie kompanie utrzymały swoje pozycje pomimo dużych strat. Napłynęły meldunki o postępach nieprzyjaciela na innych odcinkach obrony. Na odcinku zachodnim nieprzyjaciel w godzinach rannych zdobył Suchy Dwór, a pod wieczór podszedł pod Młyn Kaina, na odcinku południowym zaś zdobył wzgórze 63,2. Około godz. 18.00 dowódca nowo zorganizowanego batalionu, kpt. KOWRYGO, otrzymał rozkaz przeprowadzenia wypadu nocnego z zadaniem wyrzucenia nieprzyjaciela z rejonu Młyn Kaina i zdobycia Suchego Dworu, a następnie uderzenia na tyły nieprzyjaciela znajdującego się w rejonie Podgórza. Był to rozkaz daleko przekraczający możliwości słabego batalionu zorganizowanego z rozbitków, niezgranego i niedostatecznie uzbrojonego. Zgodnie z rozkazem, o godz. 20.30 batalion wyruszył, znalazł się na oświetlonym flarami przedpolu Suchego Dworu, w zmasowanym ogniu artylerii i broni maszynowej, który zatrzymał posuwające się w tyralierach kompanie. Wszędzie było słychać wołanie rannych o pomoc. Wezwania dowódcy batalionu do kontynuowania natarcia nie odnosiły skutku. Wówczas kpt. KOWRYGO wydał rozkaz do wycofania się na podstawę wyjściową. Straty były duże. Między innymi ranny został dowódca 3. kompanii por. Wacław SZYSZKO i ppor. Jan BIAŁKOWSKI. Po wycofaniu się batalion zajął stanowiska obronne w rejonie strzelnicy. 19 września od świtu nieprzyjaciel ostrzeliwał wszystkie odcinki obronne. Bez przerwy trwał ogień artylerii niemieckiej. Stanowiska pułku nieustannie bombardowano. Około godz. 6.30 zbliżyło się do brzegów, w rejon Babiego Dołu, kilka niszczycieli, które rozpoczęły ostrzeliwanie mp. dowództwa Lądowej Obrony Wybrzeża i 2 mps oraz szpitala w Babim Dole. Zginął tam lekarz II batalionu por. Włodzimierz TOMANKIEWICZ, który nie zważając na walące się ściany szpitala, operował rannego żołnierza. Po kilku godzinach nawały ogniowej nieprzyjaciel rozpoczął koncentryczne natarcie na poszczególne odcinki obrony. Od tej chwili przestrzeń zajmowana przez polskie oddziały zmniejszała się z każdą godziną. Utrzymał się jedynie odcinek północny, broniony twardo przez 4. i 5. kompanię. Pole walki stało się typowym kotłem, część oddziałów dostała się do niewoli, nieliczne grupki wycofały się do Babiego Dołu. Żołnierze byli już niezdolni do walki. Większość z nich brała udział w walkach, bez przerwy, od 1 września. III batalion kpt. KOWRYGI bronił się w rejonie Strzelnicy do godz. 14.00, jednak natarciem nieprzyjaciela został zlikwidowany. Natarcie nieprzyjaciela posuwało się na Babi Dół, gdzie 6. kompania będąca w obwodzie dowódcy 2. mps, nie mając już żadnych możliwości oporu, po południu zakończyła walkę. Na północnym, zalesionym stoku Babiego Dołu, jeszcze krótki czas bronił się Dowódca Lądowej Obrony Wybrzeża z kilkunastoma oficerami i strzelcami. W pewnej chwili, gdy opór broniącej się grupki zaczął słabnąć, płk. DĄBEK wydał rozkaz ppłk. SZPUNAROWI, aby w wypadku jego śmierci zaprzestał dalszej walki. W kilka minut potem strzałem z pistoletu odebrał sobie życie. Po zajęciu Babiego Dołu nieprzyjaciel uderzył na Stefanowo, mp. dowódcy II batalionu oraz w kierunku wzgórza 43,0, gdzie broniły się resztki 4. kompanii por. WOŹNIAKA i 5. kompanii por. MATUSZAKA. Mp. dowódcy II batalionu broniła garstka żołnierzy; ogniem ckm kierował adiutant baonu ppor. Stanisław PALISZ. O godz. 16.00 opór broniących się żołnierzy został zlikwidowany przez nieprzyjaciela. Do godz. 16.30 broniły się jeszcze kompanie 4 i 5. Ostatnie strzały w bezpośredniej obronie Gdyni zostały oddane przez oficera 2. mps, ppor. Z. CYWIŃSKIEGO. Ostatnim bohaterem pułku został lekarz pułku por. Włodzimierz TOMANKIEWICZ, który pod ogniem artylerii podjął się operacji rannego żołnierza, mogącej mu ocalić życie. Zginął wraz z operowanym i pielęgniarką. Bohaterami pułku było bardzo wielu żołnierzy, którzy w patriotycznym uniesieniu, wielkim poczuciu obowiązku wobec Ojczyzny i wobec społeczeństwa Gdyni, walcząc nieraz dłużej niż nakazywał rozkaz, poświęcało swoje młode życie. Po 19 dniach walk 2. Morski Pułk Strzelców przestał istnieć, wykonując do ostatka swój twardy Strona 4
żołnierski obowiązek. Za czyny wyjątkowego męstwa okazane w kampanii wrześniowej 1939 roku - Naczelny Wódz odznaczył 2. Morski Pułk Strzelców Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari. Strona 5