MAGICZNE SKARPETKI Hanna Wereska kl. 7B
1 S t r o n a
Zadzwonił ostatni tego dnia dzwonek. Naraz z klas wybiegł tłum uczniów. Jedynie jeden chłopiec, jak zwykle przygnębiony i jak zwykle ostatni wyszedł z sali. Był to Jasiek. Smutny powlókł się do szatni. Wszyscy jego koledzy i koleżanki wesoło rozmawiali o świętach i o tym, co dostaną pod choinkę. No tak, dzisiaj był czwartek, a w niedzielę jest wigilia. Chłopiec dowiedział się, że Kacper dostanie nowego laptopa, Amelia najnowszy telefon, a Bartek - konsolę z najfajniejszymi grami. A on co najwyżej mógł liczyć na czekoladę. Jasiek pochodził z ubogiej rodziny. Jego tata zmarł parę lat wcześniej, a mama z trudem utrzymywała siebie i dzieci. Chłopiec był odrzucony przez swoich kolegów z powodu ubóstwa. Nie miał najnowszych gier komputerowych jak inni chłopcy w jego wieku. Bardzo źle się z tym czuł, ale wiedział, że jego mama robi wszystko, żeby jemu i jego siostrze Basi było jak najlepiej. Chłopiec samotnie wracał do domu. Nagle jego uwagę przykuło coś, co wystawało z kontenera na odzież używaną. Tym czymś była para wełnianych skarpetek w białoczerwone paski. Jasiek poczuł, że musi je wziąć. Pomyślał o swoich wiecznie zimnych stopach, rozejrzał się dookoła, czy nikt nie widzi i szybko schował skarpety do kieszeni. Wróciwszy do domu, Jasiek przypomniał sobie, że dziś po szkole miał zrobić pranie. Wkładając ubrania do pralki, wrzucił jeszcze skarpety. Nastawił pralkę i zabrał się za odrabianie lekcji. Już przy pierwszym zadaniu spotkało go rozczarowanie. Wykonaj prezentację o tym, do czego najczęściej wykorzystujesz komputer i ile przeznaczasz na to czasu - czytając polecenie, posmutniał. Gdyby nie zajęcia komputerowe w szkole, nigdy nie miałby kontaktu z komputerem. Zrezygnowany zamknął książkę. Długo wsłuchiwał się 2 S t r o n a
w głośne buczenie pralki. Gdy ucichło, Jasiek rozwiesił pranie. Tylko skarpetki były suche. Chłopiec popatrzył na nie i przełknął ślinę. Schował je pod kołdrę na swoim łóżku. Rozległ się dźwięk klucza w drzwiach. - Wróciłam!- powiedziała jego mama - Jak tam w szkole? Basiu, umyj rączki! - Dobrze - odparł pochmurno Jasiek. - Czemu jesteś taki smutny? - Sama zobacz - Jasiek wręczył mamie książkę z zadaniem domowym. Kobieta przepraszająco spojrzała na syna, lecz nie odezwała się ani słowem. Zapadł zmrok. Dzieci umyły się. Basia poszła już spać, Jasiek jeszcze nie. Przyglądał się skarpetkom. Założył je i poczuł, że nareszcie nie jest mu zimno w stopy. Zgasił światło i poszedł spać. Nigdy jeszcze nie zasnął tak szybko. Po jakimś czasie ocknął się i uświadomił sobie, że otacza go coś miękkiego i puszystego. Po chwili dotarło do niego, że leży na śniegu. Nie było mu jednak zimno. Podniósł się z ziemi i rozejrzał dookoła. W oddali zobaczył światła i dym wydobywający się z komina. Zaczął biec w tamtą stronę. Po chwili dostrzegł małą chatkę, a za nią coś, co przypominało wielkie hale produkcyjne. Chłopiec stanął przed drewnianymi drzwiami. Policzył po cichu do trzech i zapukał. Z domku rozległ się głos: - Ile razy mam powtarzać, że wejście do fabryki jest z drugiej strony?! Drzwi otworzyły się. Stanęła w nich starsza kobieta o groźnym spojrzeniu. Bacznie przyglądała się chłopcu. Kiedy jej wzrok wylądował na skarpetkach, wyraz twarzy się zmienił. Teraz wyglądała jak miła, poczciwa babcia. 3 S t r o n a
- Ach To ty?! Proszę, wejdź! Jasiek usiadł w fotelu. Miła pani podała mu filiżankę z gorącą herbatą. - Przepraszam za to niecodzienne powitanie. Myślałam, że przybędziesz nieco później. - Dobrze, ale O co tutaj chodzi? Pani się mnie spodziewała? Dlaczego? Czy ktoś mi to wytłumaczy? - pytał niepewnie chłopak. - Oj, najmocniej przepraszam! Nawet się nie przedstawiłam! Jestem Maria Claus, znana również jako Pani Mikołajowa - uśmiechnięta kobieta podała Jaśkowi dłoń. Chłopiec zdziwił się bardzo, bo zawsze myślał, że żona Mikołaja chodzi ubrana w strój podobny do Mikołaja. Tymczasem miała na sobie zwykły, szary, trochę przyduży dres, a na nogach wełniane, grube, czerwone bambosze. - Mój mąż ma tyle zajęć! - kontynuowała kobieta. Wypij proszę herbatę i zaraz Cię do niego zaprowadzę. On Ci wszystko wyjaśni. Przeszli razem przez korytarz. Nagle wszystko zmieniło się nie do poznania. Trafili do wielkiego pomieszczenia pełnego zabawek, wstążek i ozdobnego papieru, w którym trwało wielkie pakowanie prezentów. Z daleka było widać postać ubraną w czerwony płaszcz. Pani Mikołajowa zawołała męża i obok chłopca stanął najprawdziwszy Święty Mikołaj. - Cześć Jasiu! Co słychać? - Naprawdę jesteś Mikołajem? - Ho, Ho! Święty Mikołaj we własnej osobie! Zgaduję, że chciałbyś się dowiedzieć, w jaki sposób i dlaczego się tu dostałeś? Przyprowadziły cię tu one - mężczyzna wskazał na skarpetki. - Aha. A czy ja śpię, czy może...? - Można powiedzieć, że się tu teleportowałeś. W Twoim łóżku cię nie ma. Nie martw się, ani mama, ani siostra się o niczym nie dowiedzą. Obie smacznie śpią. - Dlaczego właściwie tu jestem? - zmieszany chłopiec niecierpliwił się coraz bardziej. - Spokojnie, właśnie zamierzałem Ci to wytłumaczyć. A więc, wiem że w twojej rodzinie nie zawsze na wszystko wystarcza. Wiem też, że z tego powodu nie masz za dużo przyjaciół. Pragnę ci pomóc. - Jak? Sprawisz, że mama dostanie lepszą pracę? Że wygramy na loterii? - Nie, ale postaram się znaleźć inne, lepsze rozwiązanie odpowiedział Mikołaj. - Czemu innym dzieciom przywozisz takie wspaniałe zabawki, a mojej siostrze i mnie dajesz tylko czekoladę? - przerwał mu Jasiek. - A napisaliście list? 4 S t r o n a
- Nooo - Chłopiec się zaczerwienił.- Obiecuję, że w następnym roku i za dwa lata, i już zawsze będziemy pisać listy! - Mam nadzieję, że dotrzymasz słowa. A wracając do pomocy, powiedz, co chciałbyś dostać? Chciałbym chociaż w święta zapomnieć o biedzie - pomyślał chłopiec. - Dobrze! Załatwione! Wracaj do domu i czekaj! - rzekł Mikołaj. Mam tylko do Ciebie jeszcze jedną prośbę. Jutro, kiedy będziesz szedł do szkoły, zostaw skarpetki tam, gdzie je znalazłeś. Ktoś inny też ich potrzebuje - mrugnął porozumiewawczo. Wtem na ścianie obok otworzył się portal. Jasiek zrozumiał, że musi do niego wejść. - Zobaczymy się jeszcze kiedyś? - zapytał błagalnym głosem chłopiec. - Kto wie, drogi chłopcze, kto wie? - zamyślił się Mikołaj. Chłopiec podbiegł do niego i mocno się przytulił, a następnie ostrożnie wkroczył do portalu. Obudził się w swoim łóżku. Wciąż czuł smak herbaty pitej w chatce Mikołaja. W drodze do szkoły, zgodnie z obietnicą, wrzucił skarpetki do pojemnika na odzież używaną. Uśmiechnął się sam do siebie. Odwrócił się i popędził do szkoły. *** W dniu Wigilii rodzinę obudził dzwonek do drzwi. Dzieci pędem poderwały się z łóżek. Bardzo się zdziwiły, gdy zobaczyły, że na wycieraczce stoi wielki prezent. Z wielkim trudem mama z Jaśkiem wnieśli go do mieszkania. W środku znajdowało się mnóstwo jedzenia, w tym sporo przeznaczonego na wigilijny stół, dwa duże opakowania ozdób choinkowych i prezenty dla każdego członka rodziny. Wszyscy wspólnie przygotowali kolację, udekorowali pierniczki i ubrali choinkę. Gdy zabłysła pierwsza gwiazdka, uśmiechnięci zasiedli do najwspanialszej od kilku lat wigilijnej kolacji. Po tradycyjnym śpiewaniu kolęd przyszedł czas na rozpakowanie prezentów. Dzieci ze zdziwieniem zobaczyły, że oprócz czekolady, w pudełku są również wełniane skarpety. Te dla Basi - w różowe renifery, a dla Jaśka - w Mikołaje. Chłopiec wziął je do ręki, przyjrzał im się uważnie i na jego buzi pojawił się uśmiech. Może to nie był tylko sen? pomyślał. To były najlepsze i najbardziej radosne święta od czasu śmierci taty, a skarpetki pozostały wspaniałą pamiątką tamtych magicznych chwil. 5 S t r o n a