ane alow m Z! j e j O Kilka słów o żółtym kocie Czaruś jest jednym z tych kotów, które interesują się całym światem i często mają własne zdanie. Jest również jednym z tych kotów, które rozczulają serca swoim dźwięcznym mramrotaniem. Tak, tak, Czaruś uważa, że jest znakomity w mramrotaniu. Jego szmaciane futerko przypomina w dotyku dywan, bo jest trochę szorstkie. I to żółty dywan, bo Czaruś jest żółty jak słonecznik. Tato Loli znalazł Czarusia podczas porządków na strychu, kiedy wprowadzali się do zielonego domu. Wyprał go i podarował dwuletniej wtedy córce. Od tamtej pory życie gałgankowego kota bardzo się zmieniło. Nabrało kolorów i zapachów po nudnych latach spędzonych na zakurzonym strychu.
1 Czaruś od rana czuł, że to idealny dzień na zabawę w pracownię malarską. Zaplanował wszystko ze szczegółami już wczoraj, obserwując Lolę malującą laurkę dla babci. Najpierw śniadanie, potem malowanie, potem drugie śniadanie i malowanie, wreszcie obiad i malowanie wyliczał zadowolony, sadowiąc się przy stole w kuchni. Przy trzeciej łyżce płatków kukurydzianych z orzechami, przyszła mu jednak do głowy niepokojąca myśl: Żeby coś namalować, trzeba wiedzieć, co to ma być stwierdził drapiąc się końcem łyżki po lewym uchu. A ja nie wiem. Czaruś myślał nad tym czymś z całych sił, ale nic ciekawego nie przyszło mu do głowy. Doszedł więc do wniosku, że po prostu namaluje swoje śniadanie. Płatki z ciepłym mlekiem, w mojej ulubionej misce, będą się dobrze prezentowały na obrazie zdecydował i zaczął jeść szybciej. Gdy zjadł już całe śniadanie i był bardzo, ale to bardzo gotowy do malowania jakoś tak zupełnie i natychmiast zapomniał, jak wyglądają płatki kukurydziane z orzechami. Za to przypomniał sobie, że zazwyczaj zapomina o większości rzeczy. Ojej! zmartwił się. Malowanie pustej miski jest bez sensu. Za każdym razem gdy na nią spojrzę, zrobię się głodny. Nie ma rady. Trzeba zacząć rozmyślania o tym czymś zupełnie od nowa.
2 Rozejrzyjmy się powiedział wchodząc do pokoju Loli. Stały tu sztalugi, a na podłodze leżały kolorowe farby i kubek z wodą. Mimo braku pomysłu, Czaruś złapał ochoczo za pędzel, namoczył w wodzie i zanurzył w czarnej farbie. Szast-prast i dwie zielone kreski pojawiły się na białej kartce. Ojej! Malowanie jest bardzo przyjemne powiedział do siebie Czaruś i już prawie nic a nic się nie przejmował brakiem pomysłu. Jak skończę i spojrzę z daleka, na pewno będę wiedział, co namalowałem pomyślał, zamaszyście machając pędzlem. Był niemal pewien, że tak właśnie robią prawdziwi malarze. Czarusiowi wydawało się, że zarówno pędzel jak i farbki, są bardzo zadowolone z tego całego malowania. Gdyby farby mogły mówić, pewnie zielony wołałby cicho: Wybierz mnie!. A brązowy by go przekrzykiwał swoim skrzeczącym: Właśnie, że mnie! mamrotał kotek pod nosem, tworząc swoje dzieło. W pewnym momencie poczuł, że skończył malowanie, choć wciąż nie był pewien czy to co namalował było tym czymś co chciał namalować. Postanowił, że odejdzie kawałek do tyłu jak to pewnie robią prawdziwi malarze przygryzie końcówkę pędzla, zmruży oczy i przyjrzy się swojemu dziełu. Bardzo chciał się dowiedzieć, co takiego stworzył? Odliczył ostrożnie pięć kroków. Jeden, dwa, trzy, cztery pięć i zamarł, intensywnie wpatrując się w obraz. Jeszcze nie był pewien, co się na nim znajduje, jednak był przekonany, że jest to coś w y j ą t k o w e g o.
3 Całą kartkę pokrywały plamy i kleksy, które jakoś tak niechcący stworzyły się podczas malowania. Dwie maźnięte na samym początku brązowe kreski wyłaniały się spod innych kolorów. Jedna plama w rogu mogłaby przypominać słońce. Była o d r o b i n k ę podobna do koła i jak się jej dokładniej przyjrzeć, dało się zauważyć kilka promyków. Tak, to na pewno słońce stanowczo stwierdził Czaruś. W takim razie, te dwie brązowe kreski są łodygami kwiatów rosnących na łące dodał niemal jednym tchem. Wprawdzie płatki kwiatów były trochę rozmazane i nikt na całym świecie z pewnością nie potrafiłby podać ich nazwy, jednak Czarusiowi w niczym to nie przeszkadzało. I tak był z nich bardzo dumny. Zatem łąka! wykrzyknął uradowany. Gdy tylko to powiedział, dostrzegł na tej łące kolorowego motyla. Motyl był pomarańczowy i wyglądał zupełnie jakby miał na imię Filip. Czaruś był szczęśliwy, że udało mu się namalować wiosenną łąkę z prawdziwym słońcem, kwiatami i motylem Filipem. Ojej! zachwycił się i ukłonił pięknie motylowi. Mnie również miło cię poznać, Filipie. Nie mogę się doczekać aż pokażę ten obraz pozostałym zabawkom dodał. Po czym odwrócił się w stronę regału i zawołał najlepszą przyjaciółkę, lalkę Zośkę. Jej pierwszej chciał pokazać łąkę.
4 Zośka, tak samo jak on, była gałgankowa. Czaruś wiedział, że lubi kwiaty, kropki oraz cukierki. Mieli ze sobą wiele wspólnego. Pewnie dlatego niemal zawsze się zgadzali we wszystkich ważnych sprawach. Jakie piękne wesołe miasteczko! Krzyknęła z zachwytem, gdy tylko spojrzała na obraz. Jak to wesołe miasteczko? zdziwił się Czaruś i nawet odrobinę nadąsał. Gdzie ty tu widzisz wesołe miasteczko? Nooo zaczęła nieco speszona lalka. Te kolorowe to baloniki, zielone to przecież mini golf. Tam na górze wygłupia się klaun, a obok jest rozpędzona karuzela. Przecież to łąka z trawą, kwiatami, słońcem i motylem Filipem! wyjaśnił zirytowany artysta. Naprawdę? zdziwiona Zośka zamilkła na chwilę przyglądając się obrazowi długo, po czym niepewnie stwierdziła: Faktycznie trochę j a k b y widzę tę łąkę. Ale czy ty nie widzisz wesołego miasteczka? Czaruś ze skupieniem popatrzył na obraz. Patrzył, patrzył i patrzył, i coraz bardziej nie dowierzał własnym oczom. Im dłużej patrzył tym bardziej widział wesołe miasteczko. Ojej! To chyba jakieś czary wyszeptał zdumiony. Jak to możliwe, że najpierw nie wiedziałem co maluję, potem zobaczyłem łąkę, ty zobaczyłaś wesołe miasteczko, a teraz zamieniliśmy się naszymi zobaczeniami? Rozważając zagadkę kotek drapał się mocno pędzlem po łebku licząc, że dzięki temu przypomni sobie gdzie i kiedy nauczył się t a k czarować? Zapytajmy miśka Ryśka zaproponowała Zośka. Jeśli zobaczy na obrazie łąkę, to znaczy, że b a r d z i e j namalowałeś łąkę, a jeśli wesołe miasteczko, to jednak b a r d z i e j udało ci się wesołe miasteczko. Co ty na to? Znakomity pomysł podchwycił Czaruś i razem zawołali. Ryyyysiek!
5 Misiek Rysiek lubił wierzyć, że jest bardzo groźnym (pluszowym) wilkiem morskim. Czasem też lubił udawać, że wie nieco więcej niż naprawdę wiedział. A już najbardziej lubił udawać, że odwiedził nieco więcej krajów niż naprawdę odwiedził. Do tej pory był jednak tylko w Londynie na jednodniowej wycieczce, której zresztą większość spędził w plecaku Loli. Ale i tak był bardzo dumny z tej wyprawy. Wystarczyło, że rzucił okiem na dzieło Czarusia i od razu wykrzyknął pirackim głosem: Ahoj, kamracie! Namalowałeś całkiem niezłą dżunglę. Co takiego? spytali chórem kot i lalka. Widzę wyraźnie ciągnął zachwycony Rysiek słońce, palmę, małpę i mnóstwo krzaczorów. Jak to w dżungli. Widziałem kiedyś taką w książce Loli, stąd dobrze wiem, jak wygląda prawdziwa dżungla. Tak, zdecydowanie uchwyciłeś wszystkie najważniejsze elementy. Czaruś zamilkł i z całych sił próbował zrozumieć, jak to możliwe, że każde z nich widzi coś zupełnie innego.
6 Myślał o tym już do końca dnia, przy obiedzie, przed popołudniową drzemką, kiedy Lola odrabiała lekcje, przy kolacji, podczas kąpieli i kiedy tata czytał bajkę na dobranoc. Po prostu nie dawało mu to spokoju. Lolu wyszeptał wreszcie. Jak to możliwe, że każdy widział co innego na moim obrazie? Zapytał i opowiedział całą historię. Nie jestem pewna odpowiedziała szczerze Lola. Ale ze sztuką tak to już bywa, że każdy widzi coś innego. Kiedyś poszłam z rodzicami do galerii rzeźb. Wszyscy zachwycali się jakimiś formami i elementami, a ja tam tylko widziałam dziwnie poukładane kamienie, posklejane puszki i inne takie... właściwie śmieci ciągnęła opowieść dziewczynka. Dorośli mówili, że to wielka sztuka, a ja wyobraziłam sobie, że kamienie to zaklęte trolle, puszki to kosmiczne roboty, a śmieci to szczątki dinozaurów. I wtedy dopiero ta cała sztuka od razu zaczęła mi się bardziej podobać. Ojej odpowiedział ziewając Czaruś. Czyli nie ma wątpliwości, że stworzyłem dziś najprawdziwszą sztukę stwierdził z dumą, jednak po dwóch ziewnięciach jeszcze dodał lub Twoje farby są zaczarowane. Dobranoc, Czarusiu uśmiechnęła się Lola. Dobranoc, Lolu wymramrotał Czaruś.