ANTONI GRAL MUNINA DAWNIEJ I DZIŚ

Wielkość: px
Rozpocząć pokaz od strony:

Download "ANTONI GRAL MUNINA DAWNIEJ I DZIŚ"

Transkrypt

1 ANTONI GRAL MUNINA DAWNIEJ I DZIŚ MUNINA

2 W R A Ż E N I A P O L E K T U R Z E Munina dawniej i dziś to pierwsze tak obszerne amatorskie opracowanie dziejów miejscowości o ciekawej i niespotykanej w innych rejonach Polski nazwie. Przy wszystkich uchybieniach związanych z trudną sztuką pisania tego typu pracy, których Autor zresztą jest świadomy, powstało opracowanie bardzo cenne, zwłaszcza dla obecnych i przyszłych mieszkańców Muniny. Podkreślić należy trud związany z kwerendą archiwalną, faktograficzną, która zaowocowała bogactwem wiadomości na temat wsi i jej mieszkańców z odległej i bliższej przeszłości, a także współczesności. Szczególnie wartościowe są z pewnością te wszystkie informacje, które udało się Autorowi uzyskać, a tym samym ocalić od zapomnienia, na podstawie rozmów z najstarszymi mieszkańcami Muniny, świadkami, czasem uczestnikami, mniej lub bardziej znanych epizodów z życia wsi. Zwracają uwagę często unikatowe, stare zdjęcia doskonale korespondujące z treścią tego uwzględniającego różne aspekty społeczne, religijne, kulturalne, oświatowe wiejskiej egzystencji opracowania. Antoni Gral pisząc, nieraz bardzo emocjonalnie, o historii swej rodzinnej miejscowości sam do niej wszedł, stał się jej cząstką. Mieszkanka Muniny dr Ewa Oronowicz - Kida 2

3 Cieszę się bardzo z opracowania Pana Antoniego Grala, które jest pierwszą monografią w pełni poświęconą wsi Munina. Napisanie historii tamtejszych mieszkańców, sięgającej nawet do XIX wiecznych przekazów, dokumentuje rzeczywistość odbieraną przez Autora i jemu podobnych. Przyznaję, że jestem zafascynowany życiem mieszkańców Muniny, szczególnie w okresie międzywojennym, gdzie budziła się świadomość niepodległej Polski, między innymi poprzez duże zaangażowanie tamtejszej społeczności lokalnej w organizację życia gospodarczo-kulturalnego, na co autor zwraca uwagę. Organizacja ówczesnej społeczności na przestrzeni czasu stanowi ważną formę w uzupełnianiu się kultur wiejsko - miejskich, czemu sprzyja ościenne położenie. Jestem wdzięczny Autorowi za trud włożony w opracowanie, które stanowić będzie (obok innych) ważną pozycję w dorobku naszej gminnej wspólnoty samorządowej. Wójt Gminy Jarosław mgr Roman Kałamarz 3

4 WSTĘP Niniejsze opracowanie, ze względu na znikomą ilość dostępnych materiałów archiwalnych, przedstawia dzieje Muniny w najogólniejszych zarysach. Munina, jak również okoliczne wioski, nie była osadą znamienitą. Jako osada służebna miasta Jarosławia nie odegrała znaczącej roli historycznej. Ziemie, na których leży Munina były od wieków przedmiotem sporów Polski i Rusi. W dawnych wiekach, to znaczy przed 981 rokiem, kiedy książę Rusi Włodzimierz Wielki zajął te ziemie, mieszkali tu obok siebie Polacy i Rusini. Ponadto usytuowanie grodu obronnego, jakim był w tamtych czasach Jarosław, oraz umiejscowienie go w punkcie skrzyżowania ważnych szlaków komunikacyjnych i handlowych pozwala sądzić, że osada ludzka na terenie dzisiejszej Muniny istniała już w czasach prehistorycznych. Historia Muniny jako wsi zaczyna się od 1448 roku, od wzmianki w dokumentach dotyczących sporu kapituły przemyskiej z plebanem jarosławskim o dziesięciny, w których jako świadek występuje, wójt Muniny Chwalisław, co pozwala sądzić, ze Munina już wtedy była wsią dobrze zorganizowaną. Dalsze dzieje Muniny starałem się opisać w miarę wiarygodnie w Rysie historycznym. Szkoda, że do czasu publikacji niniejszego opracowania nikt nie podjął się opisania wiadomości i wydarzeń związanych z historią wsi, choćby pochodzących z przekazu starszych pokoleń. Naprawdę jesteśmy tyle warci, ile pozostawiamy po sobie dobrego, nawet, jeśli są to tylko wspomnienia. Powinniśmy wiedzieć, kim byliśmy wcześniej, kim jesteśmy obecnie i zastanawiać się, jak nas ocenią przyszłe pokolenia. Zebrane informacje, mam nadzieję, zostaną zachowane dla potomnych. Pochodzą one z dostępnych źródeł historycznych i od żyjących jeszcze dzisiaj ludzi starszych, i w najbliższym czasie zostałyby bezpowrotnie zapomniane. Poznanie nowych źródeł informacji przez moich ewentualnych kontynuatorów pozwoli na korektę i uzupełnienie opisanych wydarzeń. Dziękuję mojemu koledze, panu Augustowi Gmyrkowi za udostępnienie informacji oraz materiałów archiwalnych dotyczących dawnej Muniny. Zdjęcia z samolotu wykonał pan Jerzy Kosiński z Tuczemp, zaś fotografie i fotokopie zdjęć archiwalnych wykonał autor opracowania. Dziękuję Wójtowi Gminy Jarosław panu mgr Romanowi Kałamarzowi za wsparcie mojej inicjatywy i pomoc finansową. Składam też podziękowania pani dr Ewie Oronowicz Kidzie za życzliwe uwagi. 4

5 Chciałbym przeprosić za niezamierzony osobisty stosunek do niektórych opisanych przeze mnie faktów i wydarzeń. Prawo do ocen i opinii kończy się tam, gdzie zaczynają się prawa innych. Dziękuję mojej rodzinie, a szczególnie córce Alinie, za pomoc i wsparcie w redagowaniu i edycji tekstów. Proszę czytelników o wyrozumiałość i łagodność w ocenie. Antoni Gral 5

6 MUNINA RYS HISTORYCZNY Munina, miejsce naszego urodzenia, naszego dzieciństwa, naszych trosk, radości i smutków, do którego zawsze chętnie wracamy, miejsce, które z nostalgią wspominamy, gdy los rzuci nas w daleki świat. Tu znajdują się groby naszych przodków. Zapomnieć o niej, to jakby zaprzeczyć własnym korzeniom. Na równinie o wysokości 203 m nad poziomem morza, przy szosie E 4 Kraków Przemyśl, leży Munina. Opasana od wschodu wstęgą Sanu, od południa nasypem kolei Munina Bełżec, zwanej dawniej koleją Sokalską, od zachodu torem kolei Kraków - Przemyśl, zaś od północy osiedlem Głęboka, które łączy Muninę z miastem Jarosław. Odkrycia archeologiczne dokonane i zbadane przez doktora Tadeusza Reymana z Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie, określają przybliżony czas istnienia osady na tym terenie na okres przed X wiekiem. Pierwsze wzmianki o Muninie ukazały się w XV wieku, w 1448 roku. Dokumenty z roku 1448 dotyczą sporu kapituły przemyskiej z plebanem jarosławskim, w którym jako świadek występuje wójt Muniny Chwalisław. 1 Początkowo wieś nosiła nazwę Koniuchy, 2 jako że jej mieszkańcy zajmowali się sprawowaniem opieki nad końmi. Istnieje wersja o pochodzeniu nazwy wsi od nazwiska walecznego rycerza, który nazywał się Munin, a który to rycerz za waleczność w obronie Jarosławia otrzymał wieś w posiadanie. Najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie nazwy podaje w kronice Tuczemp ksiądz Józef Kluz: Gdy w dawnych wiekach Jarosław był grodem warownym, w sąsiedniej Muninie istniały jakieś obwarowania, których ślady przetrwały do dni dzisiejszych i nazywane są szańcami tatarskimi. Po łacinie nazywano owe obwarowania munimina, co w potocznej mowie skrócono na Munina i tak powstała nazwa Munina. 3 O znaczeniu owych szańców dla obrony Jarosławia wspomina Gottfried, pierwsze najazdy tatarskie datują się na 1241 rok. 4 San omija wieś odległym zakolem, zaś z dawnych map geodezyjnych wynika, że płynął starym korytem obok wsi. Do dziś istnieją pozostałości dawnego koryta tzw. sanowiska, zarośnięte olchą i roślinami lubowodnymi. W zamierzchłej przeszłości Munina była położona na skarpie (naprzeciw dzisiejszych wodociągów), nad dawnym korytem Sanu. Potwierdzeniem tego są wykopaliska wykonane w 1930 roku w Muninie Wielkiej, zbadane w lipcu w 1931 roku przez kustosza Muzeum Archeologicznego Polskiej Akademii 1 Ks. F.Siarczyński, Wiadomość historyczna i statystyczna o mieście Jarosławiu, Lwów, 1826, załącznik nr1. 2 K.Gottfried, Ziemia Jarosławska, s Kronika Tuczemp, ks.j.kluz. 4 K.Gottfried, Jarosław i okolice, s.11. 6

7 Umiejętności w Krakowie. W miejscu odkrycia, na posesji pana Feliksa Dubanika, istniała ziemianka z piecem lub paleniskiem, co świadczy o tym, że już w czasach wczesnohistorycznych istniała w tym miejscu osada ludzka. Zabytki z Muniny znajdują się w Muzeum Archeologii Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie, numery inwentarzowe 4845, 4846 i Położenie wsi Munina wiąże się ściśle z miastem Jarosław. Już w XIV wieku odnowiła się prastara droga bałtycko czarnomorska, przechodząca niegdyś wzdłuż Sanu przez Jarosław, a tym samym przez Muninę. Droga ta miała połączenie z drugą trasą wiodącą ze Śląska przez Kraków nad Morze Czarne. 6 To położenie Jarosławia, niezwykle korzystne, na skrzyżowaniu dróg kupieckich, zdecydowało o rozwoju gospodarczym zarówno miasta, jak też okolic. Jarosław przed 1340 rokiem był ruską osadą należącą do Księstwa Kijowskiego. Według informacji źródłowych nazwa miasta wywodzi się od imienia ruskiego księcia, Jarosława. 7 Pierwsze wzmianki o przynależności tych ziem do Polski datowane są na dzień 18 lutego 1387 roku, kiedy to królowa Jadwiga stanęła kwaterą w Jarosławiu. Tytułując się Panią Rusi wydała dekret, w którym obiecała szlachcie przemyskiej nie odłączać ziem czerwieńskich od Królestwa Korony Polskiej. W nim też pozostały te ziemie, a więc Jarosław i Munina, do czasu pierwszego rozbioru Polski (1772 r.). 8 W dniu 27 listopada 1387 roku król Władysław Jagiełło nadaje Jarosław, a więc także okoliczne wsie Janowi z Tarnowa, zwanemu Spytkiem, który był potomkiem słynnego rodu Leliwitów. 9 Pod wodzą Spytka Tarnowskiego okoliczne rycerstwo brało udział w bitwie grunwaldzkiej w szeregach 39 chorągwi. Te dobra pozostały w posiadaniu Tarnowskiego do 1437 roku. Po śmierci Tarnowskiego dostały się jego rodzonym braciom - Rafałowi, Janowi i Spytkowi II z Jarosławia. Synowie Rafała Spytko III, Rafał i Jan, po bezpotomnej śmierci stryja Jana oraz Spytka II, odziedziczyli wszystkie dobra jarosławsko przeworskie. Do Jarosławia należały wówczas między innymi Munina, Ostrów, Tuczempy razem 31 wsi. Spytko III, wówczas podkomorzy przemyski i Rafał Przeworski - starosta lwowski, nie chcąc dopuścić do 5 S. Buratyński Światowit T.XVIII, Kraków 1946, patrz - załącznik nr3. 6 o. Albin Sroka, Świątynie Jarosławia, Jarosław 2005, s o. Albin Sroka, Świątynie Jarosławia, Jarosław 2005, s. 3. Nazwa Jarosław jest znacznie młodsza od samego grodu, istniała wcześniej, nawet przed 981 rokiem. 8 W 1981r szedł Włodzimierz ku Lachom i zajął grody ich, Przemyśl, Czerwień i inne grody, które są po dziś dzień pod Rusią. Początki Polski, tom V, Warszawa, 1973r, s.564. Zapis pochodzi z dziesięciowiecznego latopisu dworkiego. 9 Od 1387 roku Jarosław był prywatną własnością Jaśka z Tarnowa, z rodu Leliwitów Kodeks Dyplomatyczny Małopolski, T.IV, , Kraków 1905, s.18. 7

8 rozdrobnienia dóbr, ustanowili pierwszą w Polsce ordynację, zatwierdzoną w Piotrkowie przez Kazimierza Jagiellończyka 08 lutego 1470 roku, w której wśród wiosek wymieniona jest Munina. Spytko III z Jarosławia - wojewoda sandomierski i starosta ruski, zapisuje swojej żonie Jadwidze 1000 złotych węgierskich, jako wiano na wsiach swych dziedzicznych Tuczempach i Muninie. 10 Po bezpotomnej śmierci Rafała Przeworskiego w 1491 roku, całe dobra jarosławsko przeworskie przechodzą na kolejnego Spytka z Jarosławia wojewodę sandomierskiego, a następnie, po rozwiązaniu ordynacji, na syna Spytka Hieronima oraz jego córki, m.in. Magdalenę żonę wojewody bełzkiego, Mikołaja Pileckiego. W roku 1520 Magdalena oddaje swą część Stanisławowi Odrowążowi, który od 1531 roku posiadł całą jarosławszczyznę. Córka Odrowąża Zofia wyszła za mąż za Krzysztofa Tarnowskiego i dobra jarosławskie wróciły do rodu Tarnowskich. Po śmierci męża w 1569 r. Zofia Tarnowska wyszła ponownie za mąż za Jana Kostkę, kasztelana gdańskiego i w ten sposób Kostkowie stali się właścicielami wszystkich dóbr jarosławsko przeworskich, a więc i Muniny. W 1594 roku, w podziale dóbr po Kostkach, księżna Anna Ostrogska, córka Zofii Kostkowej, urodzona w 1575 roku, żona wojewody wołyńskiego, otrzymała część przypadającą jej siostrze Katarzynie Sieniawskiej i wtedy dostała się jej Munina z obowiązkiem służby lennej (wojskowej). 11 Dowody przynależności Muniny do księżnej Anny Ostrogskiej są następujące: 07 kwietnia 1607 r. księżna Anna Ostrogska, odnawiając przywilej uposażeniowy księżom jezuitom z Jarosławia, oddała im Muninę, Tuczempy oraz Łazy na Adamówce koło Sanu. W dzielnicy Głęboka jezuici wybudowali tak zwane Zamiejskie Kolegium Zakonne, w skład którego wchodziły - folwark z zabudowaniami gospodarczymi, dwiema piekarniami, spichlerzami oraz czworakiem dla służby. W 1625 roku, chcąc podnieść okazałość kościoła jarosławskiego, dała proboszczowi jarosławskiemu prawo do dziesięcin z folwarków Głęboka: Munina, Tuczempy, Wysock, zaś na uposażenie ojców wikarych, wyznaczyła meszne (daninę) z folwarków Wiązownica, Surochów i Tuczempy. 12 Społeczność Muniny w czasach księżny Anny, pod względem narodowościowym nie była jednolita. Szczególnie na przedmieściach Jarosławia, obok Polaków i Rusinów dwóch najliczniejszych grup narodowościowych mieszkali Węgrzy, żydzi i cyganie. Ci ostatni zamieszkiwali głównie dzielnicę Głęboka. Ta społeczność powiązana była ze sobą wieloma nićmi pokrewieństw i powinowactw. 10 Akta Ziemi Grodzkiej 6,213, T.Słaby, Antologia Tuczemp II, s A.Ostrogska otrzymała wsie w powiecie jarosławskim m.in. Muninę: K.Kiefferling: Jarosław w czasach A.Ostrogskiej ( ), PAN Kraków, Sygn. 255, 1c.36 IM. s J.Makara, Dzieje parafii Jarosławia, Jarosław 1936, s.124, s

9 Po śmierci księżnej Ostrogskiej 30 października 1635 r., Munina przekazywana była wraz z innymi miejscowościami sąsiadującymi, różnym rodom magnackim jak Lubomirscy, Chodkiewiczowie, Zamojscy, Czartoryscy, Koniecpolscy, Wiśniowieccy, Sobiescy, Sanguszkowie i Sieniawscy. Drogą dziedziczenia, w pierwszej połowie XVIII wieku, Jarosław stał się własnością Czartoryskich. książę August Aleksander Czartoryski ( ), herbu Pogoń Litewska poślubił jedną z najbogatszych panien tamtych czasów księżnę Marię Zofię Sieniawską, ostatnią latorośl słynnego rodu szlacheckiego, która wniosła mu w posagu ogromne dobra, między innymi Jarosław z okolicznymi wioskami, w tym również Muniną. 13 Książę August Czartoryski był dobrym gospodarzem. To za jego czasów obwarowano Jarosław murami obronnymi. Jedna z baszt tych murów była usytuowana w dzielnicy Głęboka, w okolicy dzisiejszego szpitala, zaś resztki murów, które rozebrali Austriacy znajdowały się na terenie obecnego klasztoru sióstr Niepokalanek. Książę August Czartoryski stał się też kandydatem do korony polskiej, czemu przeciwny był rząd rosyjski, ponieważ był zbyt bogaty i posiadał wiele talentów i doświadczenie polityczne. 14 Ważnym wydarzeniem z okresu, kiedy właścicielem Jarosławia był książę Czartoryski było ukoronowanie cudownej figury Matki Boskiej Bolesnej w 1755 roku, w klasztorze jezuitów (obecnie klasztor dominikanów) przez biskupa Sierakowskiego. Jarosław był w tym czasie drugim, po Lwowie, miastem w Galicji. 15 Po kasacie zakonu w 1773 roku, rząd austriacki zagarnął mienie jezuitów. W latach nastąpił podział dóbr Czartoryskich na dwie schedy: Pełkinską i Wysocką. Część Wysocką, wraz z Muniną, Tuczempami i Ostrowem, otrzymali Wuertenbergowie. Dowodem przynależności Muniny do księżnej Marii Wuertenberg jest jej rezolucja odnośnie dziesięciny należnej plebanowi jarosławskiemu z majątku Munina. 16 W latach Munina, jak też inne dobra jezuickie została sprzedana przez rząd austriacki, hrabiemu Siemieńskiemu. Córka hrabiego, wychodząc za mąż za hrabiego Tyszkiewicza, otrzymała w posagu dobra w Muninie. W roku 1883 Marcelina Dąbrowska utworzyła fundację i zakupiła od hrabiego Wilhelma Siemieńskiego, właściciela majątku, w obrębie którego znajdowała się Głęboka parcelę pod budowę zespołu klasztornego niepokalanek. W 1875 roku wybudowano klasztor, oraz kaplicę i już w roku szkolnym 1875/76 otwarta została bezpłatna szkoła 13 Zofia Sieniawska po śmierci męża wyszła za Augusta Aleksandra Czartoryskiego, J.Makara Dzieje Parafii Jarosławia, s PAN, Oddział/Lublin, Teka Komisji Historycznej, T.III, s.107, Lublin o. A.Sroka Świątynie Jarosławia, Jarosław Podział dóbr Czartoryskich ( ) na schedę pełkińską i Wysocką, tę ostatnią wraz z Muniną otrzymał Adam Czartoryski, a następnie Wuertenbergowie Akta Parafii Jarosławskiej, 8,5. 9

10 elementarna dla dziewcząt z okolicznych miejscowości. Szkoła ta przetrwała z przerwami do obecnych czasów. Z klasztorem sióstr niepokalanek graniczyły pozostałości dworu Tyszkiewiczów: drewniany pałac kryty gontem, duży ogród, budynki gospodarcze, stajnie, spichlerz, stodoły, gorzelnia oraz czworak dla służby folwarcznej. Areał rolny, będący własnością hrabiego Tyszkiewicza, z łąkami i wiklinami nad Sanem, wynosił prawie 1/3 areału Muniny. Drugi dwór hrabiego Tyszkiewicza znajdował się w Muninie Wielkiej, posiadał pałac drewniany kryty gontem, spichlerze zbożowe i budynki gospodarcze, stajnie i obory. Fot. Klasztor Sióstr Niepokalanek zbudowany na osiedlu Głęboka w 1825 roku, po kasacji dworu Jezuitów. Mieszkańcy Ziemi Czerwieńskiej, a więc i Muniny, przeżyli ciężką dolę. Częste wojny niszczyły grody oraz wsie, pozbawiając dobytku miejscową ludność. Tatarzy i Turcy często zapuszczali tutaj swe zagony w latach 1410, 1420, 1434 i W latach 1500 i 1502 spalili i zniszczyli Radymno, Jarosław i Rzeszów wraz z okolicznymi wioskami. Niepowodzenia oręża polskiego pod Cecorą spowodowały najazdy Tatarów w latach 1623 i Pochód Rakoczego w roku 1657 pod Kraków zniszczył całą Ruś Czerwoną. Potop Szwedzki w 1720 r. obrócił w perzynę całą jarosławszczyznę. Szwedzi mścili się na mieszkańcach tych ziem, chcąc zniszczyć hetmana Sieniawskiego. 17 Panująca w latach , 1678 i 1705 zaraza dziesiątkowała ludność. 18 Częste wylewy nieuregulowanego Sanu, plagi myszy, ostre zimy 17 W.Kochowski, Lata potopu , Warszawa 1966, s K.Gottfried, Dzieje miasta Jarosławia, epidemie chorób zakaźnych pojawiły się również na terenie jarosławszczyzny w latach , zaś w mniejszym stopniu w latach dwudziestych siedemnastego stulecia. 10

11 i inne klęski żywiołowe miały niekorzystny wpływ na życie mieszkańców tych ziem i powodowały biedę i niedostatek. Wszystkie te nieszczęścia powodowały również ofiary w ludziach, dlatego nieliczna i uboga musiała być ludność zamieszkująca te tereny. Była ona również uboga intelektualnie. O zaletach i wadach mieszkańców tych ziem pisał ksiądz Franciszek Siarczyński w Wiadomościach historycznych wydanych w 1826 r. we Lwowie, których oryginalny tekst przytaczam w załączniku nr Po pierwszym rozbiorze Polski Galicję podzielono na 18 cyrkułów. Munina trafiła wtedy do cyrkułu przemyskiego. W latach doszło do uwłaszczenia chłopów galicyjskich. Zniesiono sądownictwo dominalne (właściciela wsi) i powstał samorząd wiejski. W roku 1855 galicyjskie cyrkuły podzielono na powiaty, a jeden z nich utworzono w Jarosławiu. Powiat ten następnie, jeszcze przed uzyskaniem autonomii przez Galicję w roku 1867, przekształcony został w starostwo powiatowe. Wtedy też majątki ziemskie wyłączono spod jurysdykcji samorządów wiejskich, tworząc z nich posiadłości dworskie, zaś posiadłości chłopskie nazwane zostały włościańskimi, czyli jednowioskowymi gminami, pod nazwą Zwierzchności Gminnej. Taki stan utrzymał się do roku 1918, a gminy jednostkowe do roku Pierwsza Zwierzchność Gminna w Muninie powołana została w 1898 roku. Naczelnikiem gminy został Antoni Sobień z Muniny. Munina w tym czasie liczyła 1411 mieszkańców zamieszkałych w 224 domostwach F. Siarczyński, Wiadomości historyczne, Lwów Fot. Chłopi sprzedający płody rolne na targu. 20 A.Szczurowski, Skorowidz Pow. Jarosławskiego na rok 1902, s

12 W drugiej połowie XIX wieku Munina nabrała charakteru przemysłowego, do czego przyczyniło się zlokalizowanie zbudowanego w 1884 roku węzła kolejowego oraz toru kolejowego do Sokala. Wcześniej, bo w roku 1861, zbudowany został tor kolejowy Kraków Lwów. Linia ta nosiła nazwę Kolei Karola Ludwika. W tym czasie powstał też gościniec cesarski. 21 Budowa tych dwóch linii kolejowych i gościńca cesarskiego dała dobre źródło zarobków wielu mieszkańcom nie tylko Muniny, ale również sąsiednich miejscowości. Nie zaspokoiło to jednak wcale głodu pracy. Około 1900 roku zaczęła się wielka migracja na tzw. saksy (do Ameryki) oraz na roboty do Francji, Prus i Kanady. Po pierwszej wojnie światowej wyjeżdżano również na Sokalszczyznę, Podole oraz w poznańskie. W 1898 roku nasiliły się ruchy narodowe. Inicjowane przez generała Hallera Drużyny Bartoszowe miały na celu przygotowanie przodowników dla coraz bardziej tętniącej polskości. W tymże 1908 roku istniała w Muninie Drużyna Bartoszowa, której członkowie, przez działalność oświatową, głoszenie referatów na tematy patriotyczne oraz dyskusje, krzewili najbardziej szczytne idee polskości. 22 Jednym z inicjatorów założenia Drużyny Bartoszowej w Muninie był młody działacz ludowy Szymon Filipiak mówca i propagator. 23 Grupowała ona w swoich szeregach najbardziej czynnych polskich patriotów i zrzeszała pokaźną ilość członków. W roku 1905, przy głównej trasie E 4 postawiono krzyż dla uczczenia pamięci Wiśniewskiego i Kapuścińskiego, działaczy wolnościowych z 1847 roku. W 1906 roku rolnik z Muniny, Kasper Cetnar, wybudował na własny koszt przy drodze E 4 kapliczkę przydrożną z absydą,, będącą obecnie jednym z najstarszych obiektów sakralnych w Muninie. Zdjęcie kapliczki z tamtego okresu znajduje się w rozdziale Kaplice i krzyże wyrazem religijności mieszkańców Muniny. W latach powołano do wojska czterdziestu drużynników z Muniny. Walczyli oni dzielnie na frontach I wojny światowej. Członkowie Drużyny zorganizowali w 1910 r. obchody 500-letniej rocznicy bitwy pod Grunwaldem. Ufundowano na tę okoliczność pomnik grunwaldzki, który stanął w miejscu, gdzie obecnie stoi krzyż (naprzeciw plebanii stacja CPN). Pomnik uległ zniszczeniu w czasie działań wojennych I wojny światowej. Wojna ta przyniosła rozpad monarchii austrowęgierskiej, Polska odzyskała niepodległość cel Drużyny został osiągnięty. W 1906 roku założono w Muninie cmentarz gromadzki. Miejsce na cmentarz ofiarował pan K. Szlachcic z Muniny, zamieniając z hrabiną Zofią Siemieńską pole na działkę pod cmentarz. Na nowym cmentarzu jako pierwsza została pochowana Maria Brzezińska z Muniny Małej. Na cmentarzu w Muninie 21 A.Wanda, Szkice dziejów Jarosławia, tom I, s R.Kałamarz, W Gminie Jarosław, Krosno Gazeta Wyborcza, poniedziałek

13 znajduje się również murowany grób hrabiny Zofii Siemieńskiej, pochowanej w obrządku unickim w 1942 roku. W latach , ze składek mieszkańców Muniny, przy wsparciu hrabiny Z. Siemieńskiej, zbudowano kaplicę cmentarną, którą rozbudowano w latach Jednym z ofiarodawców funduszy na wyposażenie kaplicy był Grzegorz Jasiewicz, który był również fundatorem ochronki w Muninie. W testamencie ogłoszonym 18 czerwca 1910 r. zapisał na ten cel tysiąc koron. Pieniądze te, za pośrednictwem Kaspra Cetnara, otrzymał przewodniczący komitetu budowy kaplicy, wójt Muniny Kazimierz Gmyrek. 24 W roku 1912, w miejscu zburzonej rok wcześniej karczmy wykupionej przez społeczność Muniny, wybudowano Dom Ludowy, w którym skupiło się życie społeczne i kulturalne Muniny. Również w roku 1912 powstała zlewnia mleka, którą prowadził Błażej Frankiewicz i Antonina Zawora. Skupowano mleko od okolicznych rolników, wyrabiano masło, sery i inne produkty mleczarskie, które wysyłano nawet za granicę. Kolejnym dowodem prężnego działania mieszkańców Muniny było powołanie Spółdzielni Budowlanej tak zwanej betoniarni, produkującej pustaki żwirowo - cementowe oraz kręgi do budowy studni. Z pustaków produkowanych przez betoniarnię, z inicjatywy wójta gminy jednostkowej Antoniego Jasiewicza, wybudowano dom Kółka Rolniczego (obok plebanii), który istnieje do czasów obecnych. W piwnicach tego domu założono tzw. lodownię. Zimą zwożono lód z rozlewisk koryta starego Sanu, który sprzedawano w okresie letnim odbiorcom z Jarosławia. Wydobywano też w Muninie niskoprocentową rudę żelaza rudę darniową, którą za pośrednictwem kupca Żyda wywożono do Końskich, gdzie produkowano z niej farbę. Po odzyskaniu przez Polskę w 1918 roku upragnionej niepodległości powstało w Muninie Koło Młodzieży. Działalność Koła zapisała się chlubnie w dziejach Muniny. Aktywnym jego działaczem był Franciszek Blok, realizator wielu przedsięwzięć z tamtego okresu. W tym czasie w 1922 r. założono Kółko Rolnicze, Spółdzielnię Wikliniarsko Koszykarską, powołano Kasę Stefczyka, założono orkiestrę dętą, która przetrwała do lat pięćdziesiątych XX wieku. Ufundowano sztandar koła, który poświęcono w dniu 14 listopada 1928 r. 25 W roku 1922 ówczesny przewodniczący koła Antoni Sobień założył bibliotekę gromadzką. W 1922 roku Koło Młodzieży ufundowało pomnik Tadeusza Kościuszki. Pomnik stanął naprzeciw starej szkoły, obok remizy strażackiej rozebranej w latach sześćdziesiątych XX wieku. Pomnik zaś 24 Archiwum Główne S.S. Służebniczek w Starej Wsi, rozporządzenie ostatniej woli G. Jasiewicza. 25 Głos Jarosławski, , Nr 45, s.3. 13

14 przeniesiono w latach siedemdziesiątych na miejsce obok wybudowanej w roku 1937 nowej Szkoły Podstawowej. Fot. Franciszek Blok i Kunegunda Blok z rodziną. W 1928 roku zbudowano Strażnicę Pożarową i powołano Ochotniczą Straż Pożarną, którą wyposażono w nowy wóz strażacki z pompą ręczną oraz w beczkowóz. W XX wieku znaczący charakter Muniny bardzo się umocnił. Rozwinął się drobny przemysł i usługi, zaś w II połowie XX wieku powstały duże zakłady przemysłowe. W Muninie zlokalizowano gminę zbiorową, obejmującą podjarosławskie wsie. Gmina Munina utworzona w sierpniu 1934 roku w powiecie jarosławskim, w województwie lwowskim, przetrwała do dnia 24 września 1954 r., do czasu reformy wprowadzającej gromady. W czasach zaboru austriackiego, od roku 1866, obowiązywał w Galicji podział wsi na gminy jednowioskowe obejmujące obszar jednej wsi. Gmina jednostkowa Munina liczyła wówczas ponad 1120 mieszkańców przeważnie wyznania rzymskokatolickiego. We wsi funkcjonowała samodzielna jednoklasowa szkoła ludowa. 26 Na czele takiej gminy stał wójt wybierany przez mieszkańców wsi. Wójt miał pełną władzę w sprawach gminy, jako przedstawiciel administracji państwowej. Zarządzał majątkiem gminy, który, jak na ówczesne czasy, był dosyć znaczny, ustalał podatki, nakładał mandaty karne. Do gminy należały sprawy administracji szkolnej, policji, ustalania tzw. szarwarków, jednym słowem sprawy dotyczące budżetu gminy. Za członków gminy uznawano tych, którzy na terenie wsi byli właścicielami gospodarstw lub płacili gminie podatek bezpośredni. Wyborcy dzielili się w zależności od zamożności na trzy 26 Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego, Warszawa 1885, s

15 koła wyborcze: płacących podatki najwyższe, średnie i najniższe. Wójta wybierano na okres trzech lat, a później na okres lat sześciu. Pierwszym naczelnikiem Muniny (zwierzchnością gminną) został wybrany Antoni Sobień, który pełnił tę funkcję od 1898 do 1910 roku. W 1856 roku przeprowadzono rozdział gminy od gruntów dworskich. Za gminy uznano wsie, które były nimi w 1784 roku. Obszar dworski Muniny zamieszkiwało w tym czasie (1902 r.) 249 osób w trzynastu domach, tzw.czworakach. Przełożonym obszaru dworskiego był Julian Mokrzycki z Pawłosiowa. Gmina jednowioskowa Munina w 1902 roku liczyła 1441 mieszkańców, zajmujących 224 domy mieszkalne, zwane w tym czasie chałupami. Rada Gminy liczyła 18 członków oraz 9 zastępców. Wójtem, jak wspomniałem wcześniej, był Antoni Sobień. Zastępcą wójta gminy jednowioskowej był Tomasz Siwak, zaś funkcję oglądacza zwłok pełnił Stanisław Kostecki. Funkcję wiejskiego weterynarza, zwaną wtedy oglądaczem bydła, pełnili: Kazimierz Gmyrek oraz Tomasz Jakubik. Wójtami byli również: Kazimierz Gmyrek ( ), Władysław Brzeziński, Antoni Jasiewicz i Stanisław Wawrzyszko. Funkcję położnej akuszerki w Muninie i okolicy pełniła Aniela Kostecka. 27 Taki podział administracyjny utrzymał się do roku 1933, kiedy to przemianowano jednowioskowe gminy na gromady, z sołtysem na czele. Cechą wsi zorganizowanej na prawie magdeburskim było to, że rządził nią sołtys. W czasie międzywojennym sołtysami w Muninie byli Józef Sobień, Tomasz Jasiewicz, Józef Brzeziński, Józef Trubas, zaś po II wojnie światowej Ludwik Haliński, Józef Fiałek, Franciszek Sobień, Marian Kowalski (Fujara), Stanisław Sobień syn Antoniego, Zbigniew Walasz oraz Jan Wereszyński od roku 2000 do roku Obecnym sołtysem Muniny jest Łucja Stochmańska. W 1935 roku do Rady Powiatu w Jarosławiu z gminy Munina zostali wybrani Grzegorz Jasiewicz i K. Krzyształowicz. 28 W roku 1935 wprowadzono gminy zbiorowe z wójtem na czele. Powstała wtedy gmina zbiorowa Munina z siedzibą w Jarosławiu. Władza sołtysów została ograniczona do zadań informacyjnych i pomocniczych. Cała gospodarka finansowa gminy należała do zarządu gminy z wójtem, jako władzą wykonawczą na czele. Od 1948 roku gmina wypłacała pensje nauczycielom oraz wszystkim urzędnikom gminy, w tym również sołtysom. Gmina dysponowała wszystkimi funduszami na inwestycje, remonty i inne wydatki, ustalone przez radę gminy w budżecie na dany rok. W latach przemianowano Gminę Munina na Gminę Jarosław Wieś. W 1944 roku ponownie na Gminę Zbiorową Munina, zaś od roku 1975, na Gminę Jarosław. 27 Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego, Warszawa 1885, s Ekspres Jarosławski, , nr 20, s.4. 15

16 Do 1939 roku Munina podlegała pod posterunek policji w Surochowie, zaś od roku 1940 do 1944, pod posterunek policji ukraińskiej w Radymnie oraz posterunek niemiecki w Jarosławiu. W latach właściwą władzę policyjną sprawował sowiecki komendant wojenny w Muninie. W 1945 roku posterunek Milicji Obywatelskiej w Surochowie, z obawy przed bandami Ukraińskiej Powstańczej Armii przeniesiony został do Muniny, zaś od wiosny 1948 roku z powrotem do Surochowa. W latach powojennych Munina należała do komendy Milicji Obywatelskiej w Jarosławiu. Większość ludności Muniny, bo około 75%, było pochodzenia polskiego. Pozostała część, to Ukraińcy, Żydzi i inne mniejszości narodowe. W czasie II wojny światowej zaczęły się potęgować napięcia narodowościowe. Szczególnie ludność ukraińska zamieszkująca wioski zasańskie zaczęła współpracować z niemieckim okupantem, licząc na uzyskanie autonomii. Słynne było wówczas ukraińskie powiedzenie, że po wojnie Niemcy będą pracować w urzędach, Ukraińcy na roli, a Polaków się wsich wyryże. Zbrojne oddziały ukraińskich nacjonalistów pustoszyły w latach polskie wioski za Sanem, siejąc strach i zniszczenie wśród ludności. Ukraińska Powstańcza Armia zniszczyła 56 wsi paląc ponad 3200 gospodarstw. Łuny pożarów zasańskich wiosek, jak Wietlin, Surochów, Sobiecin oświetlały wieczorami Muninę tak, że można było znaleźć przysłowiową igłę na drodze. Polacy zamieszkujący te wioski uciekali z ruchomym dobytkiem do Muniny i sąsiednich wiosek, by ratować zagrożone życie. Po przegranej przez Niemcy wojnie prysły nadzieje Ukraińców na wolną Ukrainę po Rzeszów. Pamiętam, jak moi rodzice, pomimo ciasnoty mieszkaniowej (9 osób), przyjęli pod swój dach państwa Robaków z Wietlina, którzy w dowód wdzięczności, przez wiele lat po wojnie, przyjaźnili się z moją rodziną. Była to prawdziwa polska solidarność. Ówczesne władze nie radziły sobie z banderowcami, ewakuowano nawet z Surochowa do Muniny posterunek Milicji Obywatelskiej. Kres temu położyło wysiedlenie w ramach akcji Wisła ludności ukraińskiej do ZSRR i na polskie Ziemie Zachodnie. 29 Po rozpadzie Związku Radzieckiego antagonizmy nacjonalistyczne ustąpiły. Polska weszła do Unii Europejskiej, stała się też protektorem Ukrainy w sprawie zbliżenia do Zachodu. Losy Ukrainy splatały się w bardzo dużym stopniu z losami naszego narodu. Łączyły bas sojusze przyjaźni, a nawet jedności celów. Wiele też było sytuacji świadczących o bratobójczych walkach, nieufności i wygrywaniu przeciw sobie koniunktur politycznych. Obecnie waśnie i konflikty z przeszłości stały się cząstką historii obu tych słowiańskich narodów, do których warto podchodzić ze zrozumieniem specyfiki tamtych czasów i postaw, bez zacietrzewienia i nienawiści. 29 E.Misiło, Akcja Wisła, Układ z r o wymianie ludności podpisany przez N.S. Chruszczowa i Osóbkę-Morawskiego. 16

17 II wojna światowa tylko częściowo zniszczyła wieś. Niemcy wkroczyli do Muniny 9 września 1939 roku w godzinach popołudniowych. Wcześniej, bo około godziny czwartej nad ranem, cofające się oddziały Wojska Polskiego, wysadziły dwa przęsła mostu kolejowego na Sanie, unieruchamiając linię kolejową Munina Sokal. 24 pułk artylerii lekkiej ostrzelał z miejscowości Koniaczów Muninę. Zginęli wtedy Jan i Wiktoria Ziębowie oraz Antoni Fujara. Lotnictwo niemieckie bombardowało w tym czasie stację kolejową w Muninie. Pierwszym mieszkańcem Muniny, który zginął od bomb niemieckich był listonosz Józef Więconek. Bombardowania lotnictwa niemieckiego nie wyrządziły w Muninie wielkich szkód materialnych. Zbombardowano tory kolejowe pomiędzy Muniną i Ostrowem, co spowodowało unieruchomienie pociągów przewożących mienie uciekającej na wschód do Lwowa ludności polskiej. Doszło wtedy do rabunków mienia przez mieszkańców okolicznych wsi. Kradziono wszystko, co znajdowało się w wagonach cukier, smalec, mąkę, mundury wojskowe, papierosy itp. oraz mienie uciekającej ludności. Mieszkańcy Muniny uciekali do Morawska, Wietlina, Łowiec. Zbombardowano na stacji w Muninie nawet pociąg Czerwonego Krzyża. Wojna dotknęła także ludzi w postaci wywózki do pracy przymusowej w III Rzeszy. Wyznaczano limity wysyłki, które musiał realizować sołtys. Rolnicy z tytułu prowadzonego gospodarstwa, obciążeni byli kontyngentem na rzecz armii niemieckiej w postaci zboża i mięsa, za co otrzymywali kartki na wódkę i cukier. Za niewykonanie kontyngentu groziła nawet kara śmierci. Kontyngenty, po wyzwoleniu zwane obowiązkowymi dostawami, były również skutecznie kontynuowane przez władze stalinowskie. Za niewywiązanie się z obowiązkowych dostaw wsadzano gospodarzy do więzienia. Bieda ciągnąca się od czasu rozbiorów Polski oraz przez okres międzywojenny osiągnęła punkt kulminacyjny podczas okupacji w 1942 r. Nieurodzaj w latach spowodował głód zmuszając do racjonowania chleba pieczonego często z mąki, uzyskanej z niedojrzałego żyta zmielonego na żarnach. Kawę gotowano z buraków cukrowych, z nich też wyrabiano melasę, którą smarowano chleb. Chleb z melasą lub polany wodą i posypany cukrem, należał do przysmaków. Trudno było zdobyć odzież i buty, a zimy były ostre. Tak zwane drewniaki przydzielane na kartki, służyły zazwyczaj jednocześnie kilku osobom. Nauka odbywała się na tajnych kompletach, za co groziły surowe kary. W okresie okupacji rozwijał się ruch oporu. Organizacje konspiracyjne, jak Armia Krajowa, Bataliony Chłopskie, Armia Ludowa przeprowadzały akcje bojowo dywersyjne, które spotykały się z represjami okupanta. Uczestników tych organizacji nie jestem w stanie wymienić, ponieważ akta dotyczące ich działalności zostały utajnione, zaś Instytut Pamięci Narodowej w Rzeszowie udostępnia je tylko historykom. Czas oczekiwania na odtajnienie, nawet dla członków najbliższych rodzin, jest bardzo długi i trwa nawet kilka lat. 17

18 Dysponuję jedynie listą członków placówki nr 2 Armii Krajowej Munina oraz wykazem pseudonimów i funkcji, które pełnili: - podporucznik Ludwik Sobień komendant, pseudonim Jesion, - podporucznik rezerwy Mieczysław Oronowicz zastępca komendanta, pseudonim Zimny, - przodownik Stanisław Machura wywiad, pseudonim Vita - podchorąży rezerwy Ludwik Wawrzyszko kontrwywiad, pseudonim Lucia, - starszy sierżant Andrzej Korzeń WSOP, pseudonim Jędruś, - porucznik Wojciech Strzępek dowódca plutonu, - podporucznik rezerwy Benedykt Puchalski dowódca plutonu, pseudonim Benio, - plutonowy Piotr Siara dowódca plutonu, pseudonim Czaja, - Stanisław Żukiewicz dowódca plutonu, pseudonim Wilk, - Eugeniusz Oronowicz - dywersja kolejowa, pseudonim Pedant, - Władysław Pichitko pseudonim Kuczyńki, - podporucznik Mieczysław Kołacz nauczyciel szkoły podstawowej, propaganda, - Józef Fejło przewodnik przez San, pseudonim Gruby. 30 Oficer Wojska Polskiego Wojciech Strzępek przeszedł szlak bojowy 48 pułku piechoty w drugiej Karpackiej Dywizji Piechoty. Działał również w Związku Walki Zbrojnej pod pseudonimem Sokół, represjonowany w czasach PRL-u. Ludzie ci, przez pracę konspiracyjno dywersyjną, walczyli z okupantem przygotowując kadry wojskowe. Zadaniem ich było również tworzenie ośrodków tymczasowej władzy. Niewiele wiadomo na temat udziału członków AK z Muniny w akcjach sabotażowych. Należy podkreślić, że sama przynależność do tych organizacji w czasie okupacji hitlerowskiej była bardzo ryzykowna i groziła poważnymi konsekwencjami. W czasach stalinowskich przyznanie się do niej groziło represjami. Wybitną postacią walczącego z okupantem podziemia na terenie jarosławsczyzny był major Julian Szczepański. 31 Zeznając po wyzwoleniu przed prokuratorem wojewódzkim w Rzeszowie, opowiedział o zbrodniczej działalności urodzonego na Morawach mieszkańca Jarosławia, Franciszka Schmidta, zastępcy szefa jarosławskiego Gestapo. Franciszek Schmidt, kat Jarosławia i okolic z okresu okupacji niemieckiej, wielki okrutnik i sadysta, mordował bezlitośnie Polaków i Żydów na terenie klasztoru benedyktynek w Jarosławiu. Bił ludzi wszędzie w restauracjach, na dworcach i na ulicy. Major Szczepański opisał zdarzenie, jak Smidth idąc ulicą natknął się na granatowego policjanta prowadzącego chłopca narodowości żydowskiej. Wówczas Smidth zatrzymał idących, wyjął pistolet, wręczył go swemu synowi 30 Armia Krajowa Obwód Jarosław, kwartalnik nr2, Jarosław 1991, s Armia Krajowa Obwód Jarosław, kwartalnik nr2, Jarosław 1991, s

19 i kazał zastrzelić chłopca, co syn skwapliwie uczynił. Powyższy wypadek miał miejsce na ulicy Czarnieckiego w 1942 roku. 32 Sąd wojskowy Armii Krajowej wydał na Smidtha wyrok śmierci. Ostatecznie jednak wyroku nie wykonano z obawy przed krwawymi represjami wobec ludności cywilnej. Smidth zastrzelił osobiście na oczach świadków braci Prośbów oraz wspólnie z funkcjonariuszem Gestapo vel.malutkim, w lesie kidałowickim rozstrzelali działaczkę konspiracyjną Baśkę Puzon. Smidth uciekł wraz z wycofującymi się Niemcami i po przejściu przez amerykańskie obozy dla jeńców wojennych zamieszkał w Wupertalu. Dopiero 07 stycznia 1977 roku został aresztowany przez zachodnioniemieckie władze na wniosek Prokuratury Wojewódzkiej w Rzeszowie. Ze względu na zły stan zdrowia, zwapnienie mózgu i chorobę psychiczną, na podstawie opinii doktora Brikera, został jednak zwolniony z aresztu i uniknął odpowiedzialności. Żołnierze Armii Krajowej, pod dowództwem majora Szczepańskiego, przeprowadzili cały szereg akcji dywersyjnych, ale akta tych spraw zostały utajnione. 33 Wyzwolenie spod okupacji, które nadeszło 26 lipca 1944 r., mieszkańcy Muniny przyjęli z wielką radością. Fot. Zakłady Przetwórstwa Zbożowego PZZ, zbudowane w Muninie w latach 60-tych XX wieku, sprywatyzowane w latach Protokół z przesłuchania, Zespół Prokuratora Wojewódzkiego w Rzeszowie, karta D.Fudali, Franciszek Smidth przekleństwo miasta Jarosławia, Rocznik Stowarzyszenia Miłośników Jarosławia, t.16, s , Jarosław

20 Fot. Zakłady Przemysłu Dziewiarskiego Jarlan, oddane do użytku w 1973 roku, sprywatyzowany w latach 90-tych XX wieku. Fot. Huta Szkła Opakowaniowego sprywatyzowana w latach 90-tych, obecnie spółka z udziałem kapitału zagranicznego Illinois USA. Po wyzwoleniu, w latach 60-tych XX wieku, nastąpił napływ wielkiego przemysłu na teren wsi. W zachodniej części Muniny, obecnie włączonej do Jarosławia, zlokalizowane zostały duże zakłady przemysłowe. W 1961 roku rozpoczęto budowę Zakładów Przemysłu Zbożowo-Młynarskiego PZZ, w roku 1969 budowę Zakładów Przemysłu Dziewiarskiego Jarlan, zaś w roku 1972 budowę Huty Szkła Opakowaniowego. 20

21 Powstały również mniejsze zakłady, Centrala Nasienna, Przedsiębiorstwo Handlu Spożywczego, Zakłady Metalowe Romet, Zakłady Remontowe PZZ, Elektrociepłownia, Piekarnia PSS, Piekarnia Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska. Fot. Jeden z nowych domów wybudowanych w XX wieku w Muninie. Utworzono wiele instytucji dających pracę mieszkańcom nie tylko Muniny i sąsiednich wsi, ale też odległych miejscowości zza Sanu, jak Manasterz, Zapałów, Wólka Zapałowska i innych, z których pracownicy dowożeni byli do pracy zakładowymi środkami transportu. Fachowcy pochodzący z dalszych województw otrzymali mieszkania w blokach funkcyjnych lub w hotelach robotniczych. Wybudowano też wiele nowych, pięknych domów, co wpłynęło pozytywnie na wizerunek wsi. Po przemianach własnościowych lat 90-tych XX wieku wszystkie zakłady stanowiące własność państwa zostały sprywatyzowane, zaś powstałe podmioty gospodarcze dają mieszkańcom Muniny i okolic tylko szczątkowe zatrudnienie. Prywatyzacja spowodowała ogromny wzrost bezrobocia. Po prywatyzacji ocalała, dzięki kapitałowi zagranicznemu, Huta Szkła Opakowaniowego. Wprawdzie zrestrukturyzowana i odchudzona osobowo, jest obecnie jednym z największych pracodawców w okolicy. Zatrudnia około 1500 pracowników z Muniny i okolic. Nie rozwiązuje to jednak problemu bezrobocia. Bieda galicyjska z końca XIX wieku powróciła od roku Z pomocy społecznej Urzędu Gminy w Jarosławiu w 2008 roku korzystało

22 mieszkańców Muniny. Pomimo pięknych, nowych budynków mieszkalnych wybudowanych w drugiej połowie XX wieku, których koszty utrzymania ciągle rosną (szczególnie ogrzewanie i podatki), ludziom żyje się coraz trudniej. Jedną z przyczyn tego jest kryzys ogólnoświatowy duże bezrobocie, a w związku z tym coraz mniejsze możliwości pracy za granicą. W połowie lat sześćdziesiątych XX wieku odłączono od Muniny i przyłączono do Jarosławia Muninę Małą z osiedlem Głęboka oraz część Muniny Wielkiej. Mimo to Munina jest jedną z najliczniejszych wsi Gminy Jarosław, zamieszkuje ją około 2 tysięcy obywateli. Pod względem etnicznym większość mieszkańców trudno zaliczyć do jakichkolwiek charakterystycznych grup, ponieważ ich przodkowie przybyli z różnych regionów dawnej Polski, np. z Mazur, a w czasie II wojny światowej z Kresów Wschodnich. Mieszkańcy Muniny w przeważającej części są wyznania rzymskokatolickiego, zrzeszeni w parafii pod wezwaniem św. Józefa. Aktualnie proboszczem parafii jest ks. dr Janusz Trojnar. Wieś posiada sieć wodociągową, kanalizacyjną, telefonię światłowodową, szkołę podstawową, gimnazjum uczące młodzież z Muniny i sąsiednich wsi, drogi asfaltowe i inne ogólnie dostępne media. W budowie znajduje się hala sportowa z boiskiem do piłki ręcznej oraz stadion piłkarski. Fot. Prace przy budowie obwodnicy w Muninie. 22

23 Fot. Wiadukt nad szosą E 4 w Muninie przed przebudową. Budowana jest również obwodnica miasta Jarosławia, która przebiegać będzie od wschodniej strony Muniny i rozwiąże problemy komunikacyjne trwające od wielu lat. Budowa obwodnicy po raz kolejny zmieni dawną trasę gościńca cesarskiego, obecnie drogi międzynarodowej E 4 Kraków Medyka. We wsi zachowało się dużo drewnianych domów zbudowanych na początku XX wieku. Wśród ładnej, nowej zabudowy jest ich około trzydziestu, mają charakter zabytkowy. Obrazuje to załącznik Dawna Munina w fotografii. Wśród znaczących dla Muniny nazwisk jej mieszkańców należy zwrócić uwagę na nazwisko pierwszego wójta i posła na sejm z przełomu XIX i XX wieku Antoniego Sobienia działacza ludowego, noszącego pseudonim Muniniak. Miałem przyjemność znać osobiście jego syna Ludwika Sobienia, oficera Armii Polskiej z lat międzywojennych, żołnierza Armii Krajowej i działacza podziemia w okresie okupacji. Był to człowiek honoru, uczciwy, ambitny, szanujący wszystkich i przez wszystkich szanowany. Syn Ludwika Sobienia - Jerzy, doktor nauk medycznych, długoletni ordynator oddziału chirurgii urazowej Centrum Opieki Medycznej w Jarosławiu, jest również znaną postacią w Muninie. Również nazwisko Gmyrek w Muninie jest popularne. Osobiście mi znany August Gmyrek, to człowiek skromny, uczciwy, lubiany przez mieszkańców. August Gmyrek jest wszechnicą wiedzy historycznej o Muninie i mnóstwo informacji zawartych w niniejszym opracowaniu pochodzi właśnie od niego. Poza tym jest pasjonatem historii Muniny i kolekcjonerem starych przedmiotów, świadczących o naszej przeszłości. Powtarzają się również często inne nazwiska, jak Jasiewicz, Bajorski, Plęs, Wawrzyszko i cały szereg innych, 23

24 których nie wymienię, by nie urazić pozostałych, znaczących dla Muniny obywateli tej naszej małej ojczyzny. Liczę na ich artykuły, opracowania, opisy ciekawych przeżyć i wydarzeń z tamtych czasów. Fot. Obraz przedstawiający galicyjską biedę. 24

25 DZIAŁALNOŚĆ ORGANIZACJI LUDOWYCH SPRAWY SPOŁECZNO POLITYCZNE Zarówno początki działalności organizacji ludowych, jak też sprawy kulturalno oświatowe w Muninie są mało znane. Sprawy oświaty i kształcenia ludowego pozostawały do 1868 roku w gestii władz kościelnych, a nadzorcami szkół byli proboszczowie. Przy kościołach zakładano szkoły parafialne, w których uczyli bakałarze, pełniący również rolę organistów. Liczne krzyżyki zamiast podpisów w księgach metrykalnych XIX wieku świadczą o panującym analfabetyzmie, który z kolei był przyczyną niskiej świadomości społeczeństwa i braku wyrobienia narodowego. Historia ruchu ludowego na terenie Muniny ma swoje początki w 1908 roku, kiedy to oficjalnie zarejestrowano Drużynę Bartoszową. Inicjatorem jej założenia był student I Ogólnokształcącego Gimnazjum w Jarosławiu, Szymon Filipiak, działacz ludowy, agitator, namawiający do zmiany istniejącej wówczas sytuacji społeczno politycznej. 34 Angażował się w prace Polskiego Stronnictwa Ludowego, partii Wincentego Witosa. Współpracował z działaczami Ruchu Ludowego w powiatach jarosławskim i lubaczowskim, z doktorem Witoldem Jedlińskim oraz kapitanem rezerwy Janem Stachurskim. W czasie okupacji niemieckiej był organizatorem Ruchu Oporu. Fot. Szymon Filipiak, działacz ludowy z początku XX wieku. Aresztowany 01 marca 1940 roku, w czasie przeprowadzania grupy generała Michała Tokarzewskiego przez San do Lwowa, wpadł w ręce patrolu sowieckiego. Wywieziony z przemyskiego więzienia w głąb Rosji, nigdy nie powrócił do domu. Ostatnią wiadomością o nim jest notatka porucznika rezerwy 34 Gazeta Wyborcza, poniedziałek r. 25

26 Mariana Nowosada, którą opublikowała jego córka Sybiraczka. Wynika z niej, że 03 października 1941 roku wyjechał z Tomska pociąg, wypełniony udającymi się do Wojska Polskiego ochotnikami. Trasa wiodła przez Tiumeń do Samarkandy. Porucznik rezerwy Marian Nowosad dokonał spisu pasażerów w niektórych wagonach tego pociągu. Na tej liście, sygnowanej datą 23 października 1941 roku widnieje nazwisko Szymon Filipiak 189 plut. Z notatek Nowosada wynika, że pociąg dotarł do Samarkandy 28 października 1941 roku, ale nazwisko Szymona Filipiaka nie pojawiło się w ewidencji Armii Wojska Polskiego, nie ma go także w innych spisach poległych, czy zaginionych, co pozwala przypuszczać, że prawdopodobnie nie żyje. W latach społeczeństwo Muniny wykupiło od Żyda karczmę i zburzyło ją, a na jej miejscu zbudowało w 1912 roku Dom Ludowy. Z inicjatywy wspomnianej wyżej Drużyny Bartoszowej, w 1910 roku, to jest w roku obchodów pięćsetnej rocznicy bitwy pod Grunwaldem, zbudowano Pomnik Grunwaldzki, który został zburzony w czasie działań pierwszej wojny światowej. O aktywnej działalności członków Drużyny Bartoszowej świadczą również krzyże upamiętniające ważne wydarzenia historyczne, a to: - w dzielnicy Głęboka, na posesji kościoła Chrystusa Króla, stoi krzyż upamiętniający śmierć Wiśniewskiego i Kapuścińskiego, poległych w czasie walk wyzwoleńczych z zaborcą austriackim, - w miejscu zniszczonego działaniami pierwszej wojny światowej pomnika grunwaldzkiego (obecnie stacja CPN) postawiono krzyż, obok którego zakopano trzy głazy kamienne różnej wielkości, upamiętniające podział Muniny na Muninę Wielką, Muninę Małą oraz Zgodę. Fot. Pogrzeb Franciszka Bloka w 1935 r. W 1908 roku powstało w Muninie amatorskie kółko teatralne, które następnie przekształciło się w Koło Młodzieży. Pierwszym prezesem tego koła wybrany został Franciszek Blok, aktywny działacz społeczny, który wcześniej, 26

27 bo w roku 1912, założył Kasę Stefczyka, która udzielała wsparcia w postaci pożyczek mieszkańcom Muniny i po reorganizacjach, przetrwała do czasów obecnych. Był on również inicjatorem wielu przedsięwzięć. Jego pogrzeb był hołdem mieszkańców Muniny za pracę społeczną dla ich dobra. Koło Młodzieży było organizatorem wielu imprez kulturalno oświatowych. Pomimo trudnych początków, w szczególności braku lokalu, udało się przedstawić społeczności Muniny kilka sztuk teatralnych, wyreżyserowanych przez członków Koła. Pierwszy spektakl odbył się w żydowskiej karczmie, co pozwala sądzić, że wystawiono go przed rokiem 1911 (karczmę zburzono w tym roku). Świadczą o tym pozostawione zapiski i wypowiedzi osób pamiętających tamte czasy. Wynajęcie sali kosztowało wówczas 10 koron austriackich, ale właściciel karczmy, Żyd, udzielił początkującym aktorom, 50% rabatu. W pomieszczeniu nie było warunków do przedstawień teatralnych, ale pomysłowa ówczesna młodzież ułożyła deski na klepisku, kulisy zrobiono ze starych płacht na trawę oraz worków i scena była gotowa. W późniejszym okresie przedstawienia urządzano w starej szkole oraz w Domu Ludowym. Fot. Maria Bis w roli cyganki w sztuce Chata za Wsią. W 1912 roku w przybudówce Domu Ludowego powstała zlewnia mleka prowadzona przez Błażeja Frankiewicza i Antoninę Zaworę. Skupowano mleko 27

28 od okolicznych rolników, następnie wirowano je i produkowano z niego masło, sery i inne produkty mleczarskie. Masło z Muniny wysyłane było nawet za granicę w dwudziestokilogramowych beczkach. Beczki te wyrabiał w swojej stolarni Franciszek Guziewicz senior. Dowodem prężnego działania mieszkańców Muniny było powołanie spółdzielni budowlanej Betoniarni produkującej pierwsze na tym terenie pustaki żwirowo cementowe oraz kręgi służące do budowy studni. W latach , z inicjatywy wójta gminy jednowioskowej Antoniego Jasiewicza, wybudowany został dom Kółka Rolniczego, w którym miała lokum Spółdzielnia Wikliniarsko Koszykarska założona w 1922 roku. Spółdzielnia ta dawała zatrudnienie, a tym samym zarobek, wielu mieszkańcom Muniny. Budynek ten istnieje do obecnych czasów, swoje siedziby miało w nim wiele instytucji, między innymi poczta, biblioteka, Gromadzka Rada Narodowa i inne. Pracownicy Spółdzielni Wikliniarskiej wyrabiali z wikliny oraz rogożyny kosze plażowe, kołyski, fotele, stoły i meble gabinetowe. Wyroby tej spółdzielni sprzedawane były miejscowej ludności oraz Żydom z Jarosławia, mającym w mieście składy handlowe. W roku 1922 Koło Młodzieży ufundowało pomnik Tadeuszowi Kościuszce, wielkiemu patriocie, broniącemu interesów wsi polskiej, darzonemu wielkim szacunkiem przez młodzież Muniny do czasów obecnych. Fot. Antoni Jasiewicz, wójt gminy jednostkowej w Muninie w latach

29 W 1928 roku zbudowano remizę strażacką i powołano Ochotniczą Straż Pożarną, którą wyposażono w konny wóz strażacki z ręczną pompą oraz beczkowóz. Koło Młodzieży miało swoją orkiestrę dętą składającą się z 26 muzyków, którą prowadził kapelmistrz orkiestry wojskowej pan Inglot. Orkiestra ta brała udział w uroczystym otwarciu Domu Ludowego w roku W roku 1921 przewodniczącym Koła Młodzieży został wybrany Antoni Jasiewicz, z którego inicjatywy powstała biblioteka wiejska. Zakupiono z dochodów Koła pochodzących z organizowanych zabaw i imprez artystycznych ponad 300 dzieł przeważnie polskich pisarzy. W Muninie wydobywano też niskoprocentową rudę darniową, której pokłady znajdowały się na głębokości cm pod ziemią. Wydobytą rudę zwożono furmankami na stację kolejową w Muninie, gdzie była ważona i sprzedawana Żydowi, który wysyłał ją do Końskich. Tam produkowano z niej farbę ugier jasny, służącą do malowania mieszkań. W drugiej połowie lat trzydziestych XX wieku Koła Młodzieży przekształcały się w Koła Młodzieży Wiejskiej Wici. Naczelnym organem prasowym tej organizacji był tygodnik Wici, a programem odrodzenie wsi polskiej. Hasła które głoszono brzmiały: nie trzeba nam władzy, naszym prawem jest wspólnota, młoda wieś wiciowa niesie wyzwolenie z pęt dogmatyzmu, martwego nieba itp. Hasła te były obce duchowi polskiemu i chrześcijańskiemu i wydały takie owoce jak rozluźnienie obyczajów, zaniedbywanie praktyk religijnych, wolną miłość. Młodzież wiciowa kształciła swoich przedstawicieli na Uniwersytetach Ludowych w Gaci i Ujeznej. Ta pełna dynamizmu działalność Związku Młodzieży Wiejskiej nie podobała się władzom kościelnym, a szczególnie władzom sanacyjnym. W Muninie nie udało się założyć Koła Młodzieży Wiejskiej Wici, pomimo usilnych starań ówczesnego działacza młodzieżowego Mieczysława Oronowicza, ponieważ rodzice nie wyrazili zgody aby ich dzieci brały udział w komunistycznych zbiórkach. Organizacja ta działała prężnie w sąsiednich Tuczempach. W Muninie istniało założone przez Józefa Piłsudskiego koło Strzelcy. Zrzeszeni w tej organizacji chłopcy uczyli się przysposobienia obronnego, strzelania. Wypożyczano im mundury wojskowe, w których paradowali z okazji świąt państwowych lub ważnych wydarzeń, jak np. rocznica uchwalenia konstytucji 3-go Maja. Co roku w Jarosławiu odbywały się defilady oraz różnego rodzaju imprezy o charakterze patriotycznym. W imprezach tych uczestniczyli Strzelcy z Muniny. Maszerowali po uroczystościach odbywających się w Jarosławiu, w pochodzie z flagami narodowymi do Domu Ludowego w Muninie, gdzie wygłaszano przemówienia, a następnie udawano się pod pomnik Tadeusza Kościuszki, gdzie składano wieńce i kwiaty. Rażące popieranie Strzelca kosztem innych pożytecznych organizacji budziło sprzeciw i niezadowolenie postępowej części społeczności wiejskiej. Likwidowanie sławnych i zasłużonych ludzi jak Wincenty Witos, Władysław 29

30 Sikorski, Zagórski czy Tadeusz Rozwadowski i zamykanie ich w Berezie Kartuzkiej (Witos, Korfanty), dopełniło czary goryczy i niezadowolenia chłopstwa. W latach doszło do strajków chłopskich, które zostały przez granatową policję krwawo stłumione (te wydarzenia w Muninie opisałem odrębnie). W okresie międzywojennym ogromna większość mieszkańców Muniny żyła z rolnicwa, rzemiosła i drobnego handlu. Administracyjnie ziemie nad dolnym Sanem należały do województwa lwowskiego. Munina znana z krwawych walk chłopskich z roku 1937 była typową przeludnioną wsią podmiejską, której mieszkańcy zmuszeni byli szukać pracy na emigracji. Niezadowolenie mieszkańców wsi spowodowane galicyjską biedą i masowym bezrobociem spowodowało emigrację za chlebem. Na przełomie XIX i XX wieku wyemigrowało z Galicji ponad pół miliona ludności wiejskiej, co złagodziło nieco przeludnienie wsi i ograniczyło bezrobocie. Pieniądze zarobione na obczyźnie zostały przeznaczone na zakup ziemi folwarcznej. Spowodowało to między innymi zmniejszenie liczby rąk do pracy na rzecz właścicieli folwarków ziemskich, którzy zaczęli w latach tzw. parcelację początek reformy rolnej. Zaistniała sytuacja wymusiła na ziemiaństwie mechanizację niektórych prac rolnych, zaczęto wprowadzać maszyny rolnicze takie, jak młocarnie kieratowe, lokomobile parowe i inne. Praca nad odrodzeniem kraju, trwająca od 1873 roku, zmusiła zaborcę austriackiego, do utworzenia w Galicji autonomii, w wyniku której do Rady Państwa (Parlamentu Wiedeńskiego) wybrano z okręgu jarosławskiego i lubaczowskiego (w wyborach roku 1897) piętnastoosobową grupę posłów polskich, jako reprezentację Polaków zamieszkałych w Galicji. Opozycyjna działalność posłów z Galicji stanowiła znaczący wkład w walkę o niepodległość Polski. Chodziło przede wszystkim o złamanie dominacji konserwatywnego ziemiaństwa w rządach krajem oraz o demokratyzację życia społecznego i politycznego. Antagonizmy pomiędzy wsią a dworem, rozwój przemysłu, który powiększał liczbę robotników oraz budzenie się świadomości narodowej doprowadziły do powstania w Galicji masowych partii opozycyjnych, mających na celu demokratyzację kraju. Jedną z najliczniejszych stało się Stronnictwo Ludowe, które w latach 30-stych XX wieku skupiało w swoich szeregach wielu członków, przede wszystkim element niezadowolony z panujących stosunków społecznych. Od początku istnienia Polski chłop miał zawsze udział w samorządzie. W okresie piłsudczyzny (sanacji) stopniowo zaczęto odbierać chłopu głos, wskutek czego rosło niezadowolenie mieszkańców wsi. Sfery rządowe uznawały, że sami legioniści wywalczyli niepodległość Polski, dlatego im należą się najlepsze posady i stanowiska w samorządzie. Zaczęto je obsadzać swoimi, a więc ludźmi mającymi sanacyjne przekonania polityczne. Wielka niesprawiedliwość społeczna stała się przyczyną znienawidzenia kliki rządzącej 30

31 oraz walki politycznej. Obóz rządowy, to w opinii Ludowców same bankruty, a Strzelcy, to sami złodzieje. Stronnictwo Ludowe zajęło wrogie stanowisko wobec organizacji katolicko narodowych, doszło do wielu spięć i demonstracji. To właśnie Stronnictwo Ludowe, od początku procesów autonomicznych, w czasie których dążeniem rządzących było oderwanie chłopów od udziału w życiu politycznym, starało się uświadomić chłopów, że taka eliminacja z życia społecznego pociąga za sobą wzrost ucisku gospodarczego. By się przed tym obronić należało dobrze zorganizować polską wieś. Takim organizatorem okazał się ksiądz Stanisław Stojałowski. 35 Wydawał on dwa czasopisma poruszające problemy ówczesnej wsi: Pszczółkę oraz Wieniec Polski. Był za swoją działalność prześladowany przez administrację zaborcy austriackiego oraz przez władze kościelne. Wymienione wyżej czasopisma propagowały sprawę chłopską i włączały polską wieś do życia politycznego, co było nie na rękę możnym galicyjskim, żyjącym w kręgu poglądów feudalnych. Spowodowało to działania władz kościelnych i świeckich przeciwko niemu oraz ruchowi przez niego organizowanemu. W ciągu kilku lat doprowadzono go do ruiny majątkowej, odebrano probostwo oraz Kółka Rolnicze, które organizował. Potępiono i zakazano czytać redagowane przez niego gazety. Obłożono osobę księdza Stojałowskiego klątwami biskupów, a nawet klątwą papieską, a w końcu uwięziono. Uwięzienie księdza Stojałowskiego przez władze zaborcze spowodowało, że uznany został za ludowego bohatera. Świadczą o tym okrzyki: wiwat, niech żyje ksiądz Stojałowski, na wiecu w Radymnie, który odbył się 08 lutego 1890 r., a który prowadził Antoni Sobień, późniejszy wójt gminy jednostkowej w Muninie, używający pseudonimu Muniniak, działacz Polskiego Stronnictwa Ludowego. Poglądy i tradycje głoszone przez księdza Stojałowskiego przejęli Piastowscy, umiarkowani w swoich wystąpieniach, wyznający poglądy narodowo-katolickie. Przywódcą został wybrany Wincenty Witos nazywany królem chłopów. Żądał on przede wszystkim reformy rolnej i wzięcia władzy w ręce ludowców. W wyborach 1919 roku Piastowcy zdobyli na wsi ogromną przewagę, zaś Narodowa Demokracja poniosła druzgocącą klęskę. Przekształcili się wtedy w Stronnictwo Ludowe. Wincenty Witos objął władzę kierując ruchem ludowym do roku 1945, to jest do czasu śmierci. Jego pogrzeb był wielką manifestacją ludowców. Wóz żniwny z trumną swojego przywódcy ciągnęli chłopi. W czasie drugiej wojny światowej ustała działalność Stronnictwa Ludowego. Ważniejsza stała się walka z okupantem niemieckim w szeregach Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich, Armii Ludowej i innych organizacji podziemnych. Działalność Stronnictwa Ludowego ożyła w roku 1944, po wyzwoleniu. Prezesem Stronnictwa wybrany został gospodarz z Muniny Józef Król, zaś w czasach PRL-u Stronnictwo Ludowe reprezentowała w sejmie 35 Wieniec Polski, Cieszyn

32 Wiktoria Stasiak, zaś Józefa Jasiewicz z Muniny Wielkiej była radną Wojewódzkiej Rady Narodowej w Rzeszowie. W roku 1945 nastąpiło przekształcenie i przejście do dawnej nazwy Polskie Stronnictwo Ludowe ( ). Pisząc o Wincentym Witosie należy wspomnieć, że po wydarzeniach tragicznych w roku 1937, odwiedził on Muninę wspierając moralnie i dziękując mieszkańcom za zajęcie tak stanowczej postawy w czasie Wielkiego Strajku Chłopskiego. Jeżeli chodzi o udział mieszkańców Muniny w drugiej wojnie światowej, to nie sposób nie wspomnieć o Edwardzie Skirlińskim, sierżancie II korpusu Wojska Polskiego walczącego pod Monte Cassino, 36 mieszkańcu Muniny, urodzonym w 1898 r. W czasie I wojny światowej walczył jako Legionista, był wachmistrzem II Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich, był również uczestnikiem wojny bolszewickiej w 1920 r. W czasie bitwy o Monte Cassino wsławił się akcją, która miała na celu wyeliminowanie niemieckiego strzelca wyborowego, który zastrzelił kilku polskich żołnierzy z jego oddziału. To właśnie sierżant Skirliński ustalił na podstawie błysku promieni słonecznych odbitych od okularu lornety Niemca jego położenie, a następnie celnym strzałem zastrzelił snajpera. Pamiątką tego czynu jest zdemontowana przez jego żołnierzy luneta z karabinu Niemca, która znajduje się, jako pamiątka rodzinna w posiadaniu jego córki, mieszkającej obecnie w Lubaczowie. 37 Wielu mieszkańców Muniny brało udział w bitwach tej strasznej wojny między innymi Franciszek Jasiewicz (Westerplatte), Antoni Wojtuszko i Stanisław Żuk (Monte Cassino), Tadeusz Wawrzyszko, który przeszedł szlak bojowy II Armii Wojska Polskiego oraz inni. Wszystkich nie sposób wymienić, a o wielu nie wiemy ze względu na brak materiałów dokumentujących ich udział. Fot. Wnętrze chaty wiejskiej. 36 Monte Cassino szczyt wysokości 516m na skalistym masywie górskim środkowych Włoch, górujący nad doliną Liri i drogą nr6 Neapol Rzym, o zdobycie którego ciężkie walki w dniach maja 1944 roku toczył Drugi Korpus gen. Andersa. 37 Relacja córki Skirlińskiego z dnia roku, s.189, Opowieści Jarosławskiego Zasania, Jan Kuca. 32

33 STRAJK CHŁOPSKI W 1937 ROKU TRAGICZNE WYDARZENIA W MUNINIE W sierpniu 1937 roku doszło do wielkiego strajku chłopskiego. Był on wyrazem gniewu społeczności chłopskiej, która czuła się wykorzystywana, lekceważona i poniżana. Administracja rządowa, zamiast odpowiedzi na chłopskie postulaty, wysłała na wieś oddziały policji. Doszło do wielkiej manifestacji ponad 150 tysięcy chłopstwa w Nowosielcach koło Przeworska. Strajkujący chłopi domagali się Polski sprawiedliwej - takiej, w której nie będą musieli martwić się, jak zdobyć dla dzieci kawałek chleba. Zamiast spełnienia chłopskich postulatów, poczęstowano ich policyjnymi kulami. Już wcześniej, bo w latach , wybuchały strajki w folwarkach obszarniczych. Strajkom tym przewodziły koła Stronnictwa Ludowego, występujące oficjalnie w charakterze reprezentanta strajkujących. Główny ośrodek dyspozycyjny organizacji znajdował się we wsi Pawłosiów, gdzie była najliczniejsza organizacja Stronnictwa Ludowego, licząca 470 członków. Tam omawiano przygotowania do strajku. W dniu 15 sierpnia 1937 r. Stronnictwo Ludowe zorganizowało na jarosławskich błoniach wiec, w którym uczestniczyło około 20 tysięcy chłopów. Na wiecu ustalono, że rolnicy powiatu jarosławskiego podejmą strajk polegający na dawkowaniu dostaw żywności do miast. Strajkowały okoliczne wsie, między innymi Munina. W następnym dniu, 16 sierpnia powołano grupy strażników, którzy zawracali niesolidnych rolników - tzw. Łamistrajków, jadących z towarem do Jarosławia. Liczba strajkujących chłopów zwiększała się z godziny na godzinę. Wówczas sanacyjne władze podjęły decyzję o wysłaniu kilkunastu samochodów z uzbrojoną policją, aby rozpędzić tłum blokujący dostawę żywności do miasta. Do spotkania policji doszło przy torach kolejowych na trasie Munina Lubaczów. Policja wezwała tłum do rozejścia się, co nie poskutkowało, doszło do starcia. Obrzucono samochody policyjne kamieniami z nasypu kolejowego. Policja otworzyła ogień z karabinów. Pod groźbą ponownych strzałów strajkujący ustąpili. Podczas, gdy w Muninie miało miejsce powyższe zajście, do wioski Kidałowice wysłano ponoć łącznika, który przekazał wiadomość, że w Muninie policja morduje chłopów. Zgromadzona tam ludność z Kidałowic, Chłopic, Morawska i Rokietnicy ruszyła na odsiecz przez pola. Była to prawdopodobnie prowokacja policji, która chciała się rozprawić z buntem chłopów. Po dotarciu do szosy w Muninie, przy której budowano nową szkołę, zabarykadowano szosę kastrami na wapno, deskami, cegłami i innymi materiałami budowlanymi, odcinając odwrót policji. Powracające od strony Tuczemp samochody zatrzymały się, aby usunąć zaporę. W tym czasie chłopi uzbrojeni w widły, drewniane kołki i sztachety z płotów, rzucili się na wyładowane po brzegi policjantami samochody. Policja otworzyła ogień z karabinu maszynowego umieszczonego na samochodzie stojącym obok cmentarza w Muninie. 33

34 Tam zostało najwięcej zabitych, rannych i postrzelonych uczestników strajku. W trakcie tych zamieszek zginęło siedem osób: - Franciszek Bichajło z Muniny, - Jan Duda z Kidałowic, - Szymon Dupel z Morawska, - Jan Gilarski z Łowiec, - Antoni Lis z Kidałowic, - Franciszek Sęk z Tuczemp, - Franciszek Solak z Muniny. Ówczesne sanacyjne władze uważały chłopa za chama przeznaczonego do wideł i gnoju, który powinien całować w rękę księdza i nauczyciela, chylić pokornie głowę przed każdym przedstawicielem władzy. Uchwały, rezolucje, postulaty wręczone generałowi Rydzowi Śmigłemu w czasie wielkiej, bo liczącej około 150 tysięcy chłopów manifestacji w Nowosielcach, nie tylko nie zostały wykonane, ale nawet nie uzyskano na nie odpowiedzi. Generał Śmigły Rydz, ze strachu przed gniewem chłopstwa, uciekł z trybuny w Nowosielcach, jak zwykły tchórz. Uczynił to po raz drugi na początku września 1939 roku, pozostawiając walczącą Armię Polską i uciekając przez Zaleszczyki (obecnie Ukraina) do Rumunii. Odpowiedzią na słuszne postulaty chłopstwa były lochy więzienne, pacyfikacja, mandaty karne, a w szczególności nędza i niedostatek. Tak przedstawiała się sprawiedliwość Drugiej Rzeczypospolitej. Fot. Pomnik upamiętniający ofiary strajku chłopskiego z 1937roku. 34

35 W czasie strajku chłopskiego w dniach od 16 do 25 sierpnia 1937 roku, w Małopolsce zostało zabitych czterdzieści jeden osób i nikt nie poniósł za to odpowiedzialności. W 1938 roku, po strajku chłopskim i tragicznych wydarzeniach przybył do Muniny przywódca chłopów Wincenty Witos, który powołał koło Stronnictwa Ludowego. Ufundowano sztandar, na którego drzewcu znalazły się nazwiska zasłużonych uczestników strajku. Sztandar zaginął w czasie wojny, ale zachował się drzewiec, który obecnie jest własnością Szkoły Podstawowej im. Tadeusza Kościuszki w Muninie. Siedemdziesiątą rocznicę wielkiego strajku chłopskiego w Muninie obchodzono uroczyście. W uroczystościach uczestniczył prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego Waldemar Pawlak. Rocznica ta wywołała refleksję nad losem ludzi protestujących przeciwko niesprawiedliwości w państwie. W 2007 roku Polskie Stronnictwo Ludowe zgłosiło marszałkowi ówczesnego rządu tzw. Trzeciej Rzeczpospolitej Polskiej uchwałę w sprawie uczczenia tej tak ważnej rocznicy, jednak ugrupowania rządzące nie zgodziły się na wprowadzenie jej do porządku obrad. Ten sam scenariusz miał miejsce w 2006 roku, kiedy to Polskie Stronnictwo Ludowe zgłosiło uchwałę, aby uczcić ofiary zamachu majowego z roku 1926 i podobnie jak w sprawie strajku, marszałek sejmu odmówił. Taka wybiórcza pamięć historyczna, nawiązywanie do sanacji w dzisiejszych realiach może być zgubna, tak jak szkodliwe dla Polski okazały się autorytarne rządy po 1926 roku. W hołdzie poległym, władze Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej w dwudziestą rocznicę, postawiły w Muninie przy cmentarzu skromny obelisk, upamiętniający ofiarę życia poniesioną przez chłopów w walce o lepszą przyszłość polskiej wsi Opracowano na podstawie wspomnień uczestników strajku, Zielony Sztandar, Warszawa , oryginał w zbiorach autora. 35

36 Archiwalne zdjęcia z pobytu Wincentego Witosa w Muninie i Mościskach. Zdjęcia udostępnione przez Archiwum Wincentego Witosa w Wierzchosławicach. Fot. Przejazd Wincentego Witosa w asyście rowerzystów z Przeworska do Muniny, r. Fot. Powitanie Wincentego Witosa w Muninie dziewczynka wręcza kwiaty. 36

37 Fot. Witos w otoczeniu mieszkańców Muniny zgromadzonych w okolicy cmentarza, r. 37 Fot. Witos składa kwiaty na grobach pomordowanych chłopów cmentarz w Muninie, r.

38 Fot. Wincenty Witos wśród chłopów z Muniny i okolic. Fot. Witos w otoczeniu przedstawicieli władz i chłopów, Mościska r. 38

39 Fot. Powitanie Wincentego Witosa w Mościskach krótka rozmowa z chłopcem, r. Fot. Wincenty Witos w Mościskach. Z prawej Władysław Witek. 39

40 Fot. Witos rozmawia z przedstawicielami lokalnych władz oraz PSL Mościska r. Po prawej Władysław Witek, z tyłu Stanisław Mierzwa. Podróż Wincentego Witosa w dniach r. na trasie Przeworsk Mościska była wielkim wydarzeniem tamtego okresu i odbywała się w atmosferze owacji i wiwatów na jego cześć. Na granicy powiatów przeworskiego i jarosławskiego, we wsi Wierzbna ustawiono wspaniałą bramę z napisem Witaj nam Wodzu Chłopski r. Wincenty Witos przebywał w Muninie, gdzie na miejscowym cmentarzu złożył kwiaty na grobach chłopów pomordowanych w czasie Wielkiego Strajku Chłopskiego w 1937r. 40

41 OŚWIATA I EDUKACJA Trudno dzisiaj dociec jak wyglądały początki oświaty i kształcenia ludowego w Muninie. Wiadomo, że w 1881 roku istniała tu elementarna jednoklasowa szkoła ludowa. 39 Mieszkańcy Muniny związani z kościołem jarosławskim odbywali edukację w szkółkach parafialnych. Wiadomości na ten temat można znaleźć w piśmie biskupa przemyskiego, Franciszka Ksawerego, z dnia 1 grudnia 1854 r. Zwraca się on do proboszcza jarosławskiego o informacje dotyczące osiemnastu wiosek, które jeszcze nie mają szkół. Między tymi wioskami wymieniona jest Munina. Wprawdzie w roku 1875/76, przy klasztorze sióstr niepokalanek w dzielnicy Głęboka, została otwarta bezpłatna szkoła elementarna dla dziewcząt z okolicznych miejscowości, ale nie załatwiało to ówczesnych problemów oświatowych. Fot. Uczennice Szkoły Sióstr Niepokalanek, m.in. Janina Mrozowicz i Józefa Jasiewicz z Muniny. Trudno dziś ustalić datę zorganizowania jednoklasowej, a następnie trzyklasowej szkoły powszechnej w Muninie. Najbardziej prawdopodobne jest, że szkoła powstała po 1850 roku. Pierwszymi nauczycielkami były Teofila 39 Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego, Warszawa 1885, s

42 Radwan ( ), a następnie jej córka, Jadwiga Radwan ( ). Również inne nauczycielki - siostry: Kunegunda i Agnieszka Blokówny krzewiły wiedzę wśród mieszkańców Muniny i sąsiednich Tuczemp. Tutejsi ludzie byli żądni wiedzy, garnęli się do szkoły i walczyli o należyty jej poziom. Dlatego w 1933 roku powstał projekt budowy wspólnej szkoły dla Muniny i Tuczemp, który ze względu na odmienne stanowisko władz Gminy Tuczempy, nie doszedł do skutku. Wpływ na tę decyzję miały też argumenty osobiste kierownika szkoły w Tuczempach, pana Sorysa. Obawiał się utraty stanowiska kierownika szkoły. Społeczność Muniny doprowadziła w końcu do wybudowania nowej szkoły, którą oddano do użytku w roku szkolnym 1937/38. Wielu mieszkańców Muniny zawdzięcza swoją edukację jej nauczycielom. Jeżeli mowa o oświacie, to należy wspomnieć o istniejącej w okresie okupacji niemieckiej Szkole Przysposobienia Rolniczego, której kierownikiem był rządca hrabiego Tyszkiewicza Wojciech Walenty, zaś religii uczył proboszcz sąsiednich Tuczemp, ksiądz Józef Kluz. Nauka w szkole odbywała się dwa razy w tygodniu, uczono zaś przedmiotów związanych z uprawą roli. W okresie okupacji niemieckiej budynek szkoły w Muninie zajęty został przez wojsko niemieckie. Zlokalizowano w nim jednostkę straży granicznej. Granica z sowietami przebiegała wzdłuż rzeki San. Zajęcia szkolne przeniesiono do prywatnego budynku, który zwano krajoskówką. Połączono klasy pierwszą z drugą, trzecią z czwartą, piątą z szóstą. Zajęcia szkolne odbywały się po dwie godziny dziennie w każdym oddziale. W tym okresie była to szkoła sześcioklasowa. Obowiązującymi przedmiotami nauczania były: matematyka, język polski, przyroda, rysunki, religia oraz ćwiczenia gimnastyczne i koniecznie język niemiecki, który z czasem wycofano. Niemcy zorientowali się, że dzieci podsłuchują ich rozmowy i przekazują dorosłym różne informacje, a te następnie wykorzystywane są w akcjach dywersyjnych. W czasie okupacji nie uczono historii ze zrozumiałych względów. Po wyzwoleniu spod okupacji niemieckiej szkołę przemianowano na siedmioklasową szkołę podstawową. Zarówno w okresie międzywojennym, jak też po drugiej wojnie światowej istotną rolę w kształceniu odgrywało czytanie książek. W Muninie już od lat dwudziestych XX wieku istniała biblioteka wiejska, założona jeszcze przez wójta gminy Antoniego Jasiewicza, dlatego uczniowie z naszej wsi mieli łatwiejszy dostęp do słowa pisanego, niż uczniowie innych wiosek. Nieudana reforma szkolnictwa z lat trzydziestych obniżyła poziom nauczania, szczególnie na wsi. Kształcenie młodzieży utrudniano tłumacząc się nadwyżką inteligencji. Ludzi wykształconych, którzy nie byli lojalni wobec władz sanacyjnych, odsuwano od ważnych stanowisk, zatrudniając uległych władzy ludzi bez wykształcenia. Podręczniki szkolne redagowano na bardzo niskim poziomie. Nauczyciele i uczniowie korzystali często z podręczników austriackich, chociaż było to zabronione. Miarą wartości nauczyciela była przynależność do sanacyjnej partii politycznej. Władze nie inwestowały w oświatę uznając, że im mniej 42

43 wykształcone społeczeństwo, tym łatwiej nim rządzić. Sytuacja ta uległa radykalnej zmianie po wyzwoleniu. Fot. Dyrektor Szkoły Podstawowej w Muninie Ignacy Drzewicki z dziećmi przed budynkiem Krajoskówki w czasie okupacji niemieckiej. Młodzież robotniczo - chłopska otrzymała ułatwiony dostęp do szkół średnich oraz studiów wyższych. Od lat 1948/1949 zastosowano przymusowe nauczanie młodzieży, co w znacznym stopniu przyczyniło się do wyeliminowania analfabetyzmu, będącego spuścizną po rządach sanacyjnych. Kierownikami, a później dyrektorami szkoły podstawowej w Muninie, byli kolejno: Ignacy Drzewicki (jego żona Stefania była nauczycielką), Maria Bikówna, Irena Podgórska, Józef Podgórski, Władysław Brzyski oraz Barbara Piądłowska. Nie sposób nie wspomnieć o jednym z najbardziej profesjonalnych dyrektorów Szkoły Podstawowej w Muninie Ignacym Drzewickim, wieloletnim dyrektorze siedmioklasowej Szkoły Powszechnej w Muninie, świetnym pedagogu, surowym, ale sprawiedliwym, dobrym organizatorze, profesjonalnie wykonującym swój zawód. Po wielu latach solidnej pracy, na skutek intryg i donosów do kuratorium pisanych przez wdzięcznych mieszkańców Muniny, musiał opuścić szkołę. W 1999 roku, po reformie szkolnictwa, ranga szkoły w Muninie wzrosła. Zlokalizowano tu gimnazjum dla młodzieży kończącej VI klasę szkoły 43

44 podstawowej. Do dziś uczęszcza tu młodzież z Muniny, Tuczemp i Morawska. Dyrektorem gimnazjum jest pani Lucyna Świetlicka-Paprocka. Fot. Uczniowie Szkoły Przysposobienia Rolniczego w Muninie działającej w czasie okupacji niemieckiej. 44

45 KARCZMY W MUNINIE Dawniej, kiedy pojazdy konne były jedynymi środkami lokomocji, dla wygody i odpoczynku podróżnych budowano karczmy. Karczmy lokalizowano przeważnie przy głównych szlakach komunikacyjnych. W Muninie istniały trzy karczmy. Jedna w środku wsi, w miejscu gdzie znajduje się budynek Domu Ludowego wybudowany w roku 1912, obecnie sklep spożywczo - przemysłowy (własność prywatna). Druga karczma stała na posesji pana Adama Solaka, wcześniej pana Gmyrka. Była to karczma zajezdna, usytuowana obok gościńca cesarskiego. Istnieją pozostałości tego gościńca, którego trasę zmieniono w roku 1884, w czasie budowy linii kolejowej Munina Sokal. Trzecia karczma, zwana Słomianką, znajdowała się na osiedlu Głęboka. Mieszkańcy okolicznych wsi, a szczególnie Muniny i Tuczemp wracający z jarmarku lub z chrztów czy też ślubów z Jarosławia, mocno popiwszy, kupowali w karczmie na wynos dużo przeróżnego trunku. Dzisiaj po karczmach nie pozostało nawet wspomnienie. Fot. Kufel mosiężny z karczmy zajezdnej wyorany w latach 60-tych XX wieku na polu p.gmyrków. Karczmy były dawnymi hotelami, w których można było odpocząć, pożywić siebie i konie. Były one również zmorą ówczesnej wsi. Często wielkie fortuny pańskie, a także gospodarstwa chłopskie, przechodziły przez małe drzwi karczemne. Zrozumieć to można łatwiej jeśli uświadomimy sobie, że w karczmie skupiało się życie ludzi żyjących w tamtych czasach na wsi. Szlaki 45

46 handlowe, jak gościniec cesarski oraz droga wodna na Sanie sprawiały, że w karczmie gromadziły się rzesze podróżnych mówiących różnymi językami. Odpoczywali tu kupcy wiozący Sanem towar, zatrzymywały się furmanki jadące z towarem do Czech, Węgier, Niemiec i na Ruś. Zatrzymywały się wozy pocztowe. Do karczmy przychodziła cała wieś. Odprawiano w niej wesela, chrzciny, konsolacje po pogrzebie, zabawy wiejskie, a nawet przedstawienia amatorskie. Wielu ciągnęła pokusa napicia się trunku, dlatego karczma zawsze była pełna. Wypełniali ją panowie dziedzice, kupcy oraz obdarte, nieoświecone chłopstwo. Karczmy budowali przeważnie właściciele wsi między innymi po to, by sprzedawać produkowany przez ich gorzelnie alkohol i ogłupiać chłopstwo. Chłop wypijał pańską wódkę, oddając przez ręce karczmarza, którym z reguły był Żyd, zarobione pieniądze panu dziedzicowi. Właściciele ziemscy nie byli zainteresowani budową szkół i kształceniem dzieci chłopskich, ponieważ chłop traktowany był jako siła robocza, stworzona do wideł i gnoju. Wieś Munina nie miała kościoła ani szkoły, ale za to miała trzy karczmy, które ogłupiały mieszkańców dając zarobek Żydom i ziemskim właścicielom. Po zbudowaniu kolei karczmy straciły swoje znaczenie, ponieważ brakło podróżnych, a z czasem również poziom świadomości mieszkańców wsi wzrósł. Fot. Karczma w Tuczempach zburzona w czasie okupacji. 46

47 S P R A W Y W Y Z N A N I O W E PRZYNALEŻNOŚĆ MUNINY DO PARAFII JAROSŁAWSKICH Początki opieki duszpasterskiej mieszkańców Muniny wyznania rzymskokatolickiego są mało znane. Pierwsze wzmianki o opiece duszpasterskiej zapisane są w kronice parafialnej Łowiec. Kronikarz podaje, że w dolinie dolnego Sanu żyli ruscy bojarowie, którzy się ze sobą wiecznie wadzili wzywając na pomoc Tatarów, co zwykle kończyło się paleniem wiosek, a tym samym obiektów kultu religijnego. Ziemia Czerwieńska zmieniała często swoich panów, przechodziła z rąk polskich do ruskich i odwrotnie, a nawet do rąk tatarskich, węgierskich, czy też kozackich. Chrześcijaństwo w obrządku łacińskim przyszło tu prawdopodobnie za czasów Mieszka I. Ziemia Czerwieńska zabrana Polsce przez Włodzimierza Ruskiego, przez trzysta lat była pod wpływami ruskimi. Książęta ruscy tworzyli tu diecezje dla ludności obrządku wschodniego. W szybkim tempie następowało zruszczenie Polaków, ponieważ łacinnicy uczęszczali na nabożeństwa do cerkwi. Biskupi ruscy utrudniali Kazimierzowi Wielkiemu sprawę uregulowania stosunków kościelnych na Rusi Czerwonej. Dopiero w 1340 roku Kazimierz Wielki, uważając krzyż za najpewniejszy środek do umocnienia polskości, wyjednał u papieża ustanowienie w Przemyślu biskupstwa łacińskiego. Powstało ono w 1375 roku. Władysław Jagiełło natomiast, na zjeździe w Lubowli w 1412 roku orzekł stanowczo, że Ruś jest polska i odtąd sprawy wyznaniowe zaczęły się układać pomyślnie. Wpływ na to miało porzucenie przez ruską diecezję przemyską schizmy i połączenie jej z Rzymem. Cerkiew unicka, do której uczęszczali na nabożeństwa łacinnicy przetrwała w sąsiednich Tuczempach do lat 50-tych XX wieku i nie powodowało to antagonizmu etnicznego czy narodowościowego. Po zajęciu tych ziem przez Kazimierza Wielkiego, tj. przed rokiem 1342, sytuacja uległa stabilizacji. Właścicielem dziedzicem Łowiec był w tym czasie Marcin zwany Łowieckim, którego przodek był koniuszym na dworze Spytka Tarnowskiego z Jarosławia i za dostarczanie Spytkowi koni na wyprawy wojenne, otrzymał w posiadanie Łowce. Parafię w Łowcach założył w 1424 roku Spyko Tarnowski, podkomorzy przemyski. 40 Ród Marcina, nazywany Łowieckim, około roku 1600 sprzedał Łowce zakonowi jezuitów z Jarosławia, którzy przejęli opiekę duszpasterską nad ludem wyznania rzymskokatolickiego zamieszkującym okoliczne wioski. 41 Kronikarz pisze, że opieka plebanów z Łowiec była skuteczna i niezbyt uciążliwa, ponieważ wiernych było niewielu, 40 PAN, Kraków, sygn K.Kieferling, Jarosław w czasach Anny Ostrogskiej. 47

48 a obszar działania nie był rozległy i obejmował wioski: Łowce, Morawsko, Muninę, Zgodę i Dobkowice. Początki parafii łacińskiej w Jarosławiu sięgają roku i mają związek z pobytem na Rusi Włodzimierskiej, do której należały te ziemie, biskupa lubuskiego - Stefana, który fundował kościoły na tym terenie, konsekrował ołtarze, wyświęcał duchownych i obsadzał urzędy kościelne. Gdy w 1340 roku Kazimierz Wielki przyłączył na stałe Ruś do Polski, kościół łaciński był już zorganizowany, dlatego należy sądzić, że zapiski kronikarza z Łowiec są wiarygodne. Trudno jest ustalić jak długo jezuici sprawowali opiekę duszpasterską nad mieszkańcami Muniny. Pierwsza wzmianka o parafii jarosławskiej pochodzi z roku 1423 i ma związek z drewnianym kościołem św. Mikołaja, zbudowanym na miejscu, gdzie obecnie znajduje się Opactwo Benedyktynek. 42 Istnienie parafii potwierdza dokument księcia Opolczyka z roku 1347, mocą którego przeznacza dla kościoła parafialnego jeden łan roli (około 26 ha) w Jarosławiu. 43 Proboszczami, czyli plebanami jarosławskimi byli: Piotr, jego następcą był ksiądz Maciej, wymieniony w roku 1438, następnie Bartłomiej 1440 rok, ksiądz Mikołaj z Korczyna Nowego bakałarz Akademii Krakowskiej (1467), następnie ksiądz Tomasz kanonik z Drohobycza (1496), ksiądz Jakub z Kościana (1508), ksiądz Andrzej z Żydaczowa (1523), który został pierwszym proboszczem nowo wybudowanej kolegiaty Wszystkich Świętych w rynku, zaś przy opuszczonym kościele św. Mikołaja w roku 1611 księżna Anna Ostrogska, właścicielka Jarosławia, osadziła siostry Benedyktynki z Chełmna. 44 W następnych latach powstaje w zachodniej części rynku kolegiata pod wezwaniem Wszystkich Świętych, która jest kościołem parafialnym. Budowę tej świątyni rozpoczął Spytko z Tarnowa w 1473 roku. Była to budowla imponująca jak na ówczesne czasy, w stylu gotyckim - wysoki strzelisty kościół z wysoką wieżą, górującą nad panoramą Jarosławia. Kolegiatę strawił pożar w 1600 roku, a po raz drugi spłonęła w roku 1625, co spowodowało popękanie murów i groziło zawaleniem. 45 Do likwidacji tego kościoła przyczyniły się władze austriackie, kasując też inne kościoły jarosławskie. Brak jakichkolwiek zapisów kronikarza parafialnego z Łowiec o opiece duszpasterskiej plebanów parafii jarosławskich, o których napisałem pozwala sądzić, że do końca XVII wieku to jezuici jarosławscy pełnili tę opiekę nad wiernymi z okolicznych wsi. 42 A.Wanda, Szkice dziejów Jarsławia, t.1, s o.a.sroka, Świątynie Jarosławia. 44 W roku 1523 za kadencji proboszcza Andrzeja z Żydaczowa, jarosławski kościół farny podniesiony został do godności kolegiaty, F.Siarczyński, Wiadomość Historyczna o Mieście Jarosławiu, Lwów 1826, s Rok 1600 stał się dla Jarosławia pamiętny klęską pożaru, F.Siarczyński, Wiadomość Historyczna o mieście Jarosławiu, Lwów 1826, s

49 W roku 1606 w Jarosławiu, na wzgórzu za bramą Ruską w południowej części miasta, powstaje trzeci kościół parafialny pod wezwaniem świętego Jana Chrzciciela obecnie kolegiata Bożego Ciała, a przy niej kolegium jezuickie. Jezuici przybyli do Jarosławia w XVI wieku. Miało to związek z szerzącą się w tym czasie reformacją, zaś inicjatorką ich sprowadzenia była Zofia ze Sprowy, żona Krzysztofa Tarnowskiego. 46 Zaraz po przybyciu do Jarosławia przejęli od parafii prowadzenie szkoły parafialnej i opiekę duszpasterską, prawdopodobnie również nad okolicznymi wioskami. Pozwalają tak sądzić zapiski kronikarza o sprzedaży Łowiec jarosławskim jezuitom około 1600 roku. Jezuici wiedli zatem w tym czasie prym w życiu duszpasterskim w Jarosławiu i okolicy. Opieka duszpasterska nad mieszkańcami Muniny wiąże się również z podziałem majątku rodzinnego Ostrogskich. Księżna Anna, jak wspomniałem w rysie historycznym, otrzymała Muninę. W roku 1625, chcąc podnieść okazałość spalonego w czasie wielkiego pożaru miasta i kościoła jarosławskiego (kolegiaty), dała proboszczowi jarosławskiemu prawo do dziesięcin z folwarków Głęboka, Munina, Tuczempy, Wysock, zaś na uposażenie ojców wikarych wyznaczyła meszne z folwarków Wiązownica, Surochów, Tuczempy. Można zatem przypuszczać, że parafia jarosławska przejęła również opiekę duszpasterską nad wiernymi tych wsi. Należy zaznaczyć, że dziesięcina około 1600 roku była mała i wynosiła 38 groszy reńskich od katolików, 30 groszy od Rusinów, zaś meszne od chłopów wynosiło trzy korce żyta i trzy korce owsa. Po wybudowaniu drugiego klasztoru jezuitów w Jarosławiu, przy kościele Matki Bożej Bolesnej na Polu, wpływ nauki jezuitów na życie religijne i kulturalne ówczesnych mieszkańców był znaczny. O wielkości pracy misyjnej, jaką wykonali jezuici w Jarosławiu i okolicy świadczy około 100 trumien zakonników, które odkrył 200 lat później, przed pożarem 1862 roku, w krypcie kościoła Bożego Ciała (fary), ksiądz Antoni Żelazny. Od 1772 roku Munina weszła w skład parafii Jarosław. 47 W 1773 roku władze austriackie skasowały klasztory jezuickie, a majątek sprzedano na licytacji. W roku 1809, ogołocona ze wszystkich skarbów kolegiata pojezuicka, przejęta została przez parafię jarosławską. Prawdopodobnie od tego momentu zaczęła się opieka duszpasterska proboszczów kolegiaty nad Muniną. Proboszczem został ksiądz Antoni Żelazny ( ), zaś po jego śmierci ksiądz Tomasz Oleksiński ( ). Następnym proboszczem był ksiądz Stefan Fus ( ). Po księdzu Fusie proboszczem w latach był ksiądz Zygmunt Męski. W roku 1935 proboszczem został ( ) ksiądz Władysław Opaliński. 46 F.Siarczyński, Wiadomość Historyczna o Mieście Jarosławiu, Lwów 1826, s J.Makara, Dzieje Parafii Jarosław, Jarosław 1936, s

50 W 1881 roku społeczność Muniny podzieloną według wyznań stanowiło: 860 rzymskokatolików, 290 grekokatolików i 19 izraelitów. 48 W latach drugiej wojny światowej administratorem parafii był ksiądz Wojciech Lewkowicz, a dziekanem ksiądz Jakub Makara (historyk miasta). 49 Fot. Kolegiata Bożego Ciała w Jarosławiu parafia mieszkańców Muniny do roku roku powołana została samodzielna parafia rzymskokatolicka pod wezwaniem św. Józefa w Muninie, zaś pierwszym proboszczem został ksiądz Adam Ablewicz. 48 Słownik Geograficzny Królestwa polskiego, Warszawa 1885, s Chronologiczne zestawienie jarosławskich proboszczów i prepozytów Kolegiaty Wszystkich Świętych, o.a.sroka, Świątynie Jarosławia, Jarosław 2005, s.44,

51 PARAFIA RZYMSKOKATOLICKA W MUNINE PO ROKU 1945 Początki samodzielnej parafii rzymskokatolickiej pod wezwaniem św. Józefa w Muninie sięgają 1945 roku. Pierwszego sierpnia tegoż roku, ordynariusz przemyski ksiądz biskup Franciszek Barda, na prośbę mieszkańców utworzył w Muninie ekspozyturę parafii Jarosław Fara, którą 19 lutego 1948 roku podniósł do godności samodzielnej parafii. Miało to związek z rozbudową istniejącej od roku 1910 kaplicy cmentarnej, powiększonej w latach dla celów parafii. Pracę duszpasterską wśród mieszkańców Muniny pełnili: ksiądz Ludwik Wawrzyszko ekspozyt rzymskokatolickiej parafii Jarosław, ksiądz Marcin Myszak ekspozyt rzymskokatolickiej parafii Jarosław, ksiądz Adam Ablewicz proboszcz od 1946 do Za kadencji księdza Ablewicza, w roku 1946 została zbudowana plebania, z materiałów pochodzących z rozbiórki stajni przy dworze hrabiego Andrzeja Tyszkiewicza. Parcelę pod plebanię ofiarował Jan Bałanda, rolnik z Muniny. Następnym proboszczem, od roku 1965 do 1968 był ksiądz Adam Sudoł. Od 1968 roku do 1993 proboszczem był ksiądz Stanisław Sondej, inicjator budowy kościoła w Zgodzie oraz budowy ogrodzenia wokół cmentarza. Od roku 1993 do 2001 proboszczem był ksiądz Ryszard Ośmak, za którego kadencji podjęto inicjatywę budowy nowego kościoła. Od roku 2001 do 25 sierpnia 2006 funkcję proboszcza sprawował ksiądz Jan Woźniak, zaś od 26 sierpnia 2006 proboszczem parafii jest ksiądz dr Janusz Trojnar. Od kilku lat pracę duszpasterską w parafii Munina podejmują księża wikariusze: ksiądz Grzegorz Janowski, ksiądz Bogusław Czarniecki, ksiądz Jacek Rachwał i ksiądz Piotr Głazowski, a obecnie ksiądz Piotr Dziuk. Najdłużej w Muninie pracował, i owoce swej pracy kapłańskiej pozostawił, ksiądz kanonik Stanisław Sondej, który poświęcił 26 lat swojego życia i posługi kapłańskiej Muninie. Długie lata proboszczem był również ksiądz dziekan Adam Ablewicz, jednak żaden z wymienionych proboszczów, do czasu kadencji księdza Ryszarda Ośmaka, za wyjątkiem księdza Adama Ablewicza, nie podjął się budowy nowego kościoła. W czasie długoletniej pracy duszpasterskiej księdza kanonika Stanisława Sondeja zbudowany został kościół w Zgodzie, której mieszkańcy, do lat osiemdziesiątych XX wieku należeli do parafii w Muninie, i którzy pierwsi podjęli trud budowy własnego kościoła. Opiekunem, wydawałoby się przerastającego możliwości tak małej liczby mieszkańców Zgody przedsięwzięcia, był właśnie ksiądz Stanisław Sondej. Potrzeba budowy nowego kościoła w Muninie istniała już od dawna. Przez całe lata wierni tłoczyli się w małym kościółku, a część z nich uczestniczyła w mszach i nabożeństwach stojąc na zewnątrz kościoła nawet w zimie. Budowa kościoła w Zgodzie, zdaniem niektórych parafian mających decydujący głos w tej sprawie, powinna była odciążyć zatłoczony przez wiernych kościółek w Muninie. Okazało się jednak później, że miejsca nadal 51

52 było zbyt mało, w dalszym ciągu panowała ciasnota. Być może nie podjęto decyzji o budowie kościoła z powodu panujących w tym czasie warunków społeczno politycznych, ale przyczyn mogło być więcej. Skoro kościół w Zgodzie został oddany do użytku 15 sierpnia 1985 roku, czyli po odwilży stosunków państwo kościół i po stanie wojennym, można sądzić, że decyzję o budowie nowego kościoła w Muninie można było z powodzeniem podjąć wcześniej. Trudno jest dzisiaj oceniać pracę duszpasterzy mieszkańców Muniny. Wszyscy starali się pracować jak najlepiej, wypełniać polecenia swoich przełożonych, natomiast decyzje zwierzchności kościelnej uzależnione były ciągle od dobrej lub złej woli władz PRL-u. W Muninie prawie od 100 lat pracują siostry Służebniczki Starowiejskie. Siostry przybyły tutaj dzięki staraniom małżeństwa Jasiewiczów w 1910 roku i zamieszkały w ich domu. Objęły prace przy kościółku w Muninie i opiekę nad dziećmi przedszkolnymi. Na mocy testamentu i dekretu dziedzictwa po ś.p. Grzegorzu Jasiewiczu, dnia 07 grudnia 1911 roku Zgromadzenie otrzymało zapis: Ochronka dla małych dzieci im. Grzegorza Jasiewicza, z jego realności whl 86 wraz z całym obejściem i gruntem, z zastrzeżeniem dożywotniego używania tej realności przez jego żonę Agnieszkę. Dekret dziedzictwa znajduje się w dokumentach Zgromadzenia w Starej Wsi. Agnieszka Jasiewiczowa zapisała swoją realność whl 87, około dwa morgi, siostrze Teresie Wróbel na własność, zaś siostra Teresa, realność tę w 1926 roku przepisała na Zgromadzenie. W ten sposób siostry stały się użytkownikami 52

53 całego gruntu Jasiewiczów, dając im utrzymanie do śmierci. 50 Agnieszka Jasiewiczowa zmarła w klasztorze w Starej Wsi 19 marca 1917 r., została pochowana na tamtejszym cmentarzu. W 1950 roku najatrakcyjniejszą część gruntu znacjonalizowano, zaś resztę pozostawiono siostrom. Po długich staraniach przepisano pierwotne brzmienie zapisu z Ochronki dla małych dzieci na Zgromadzenie. Siostry mieszkały odtąd w domu po ś.p. Jasiewiczach. Latem gromadziły dzieci w ochronce i kilka razy w tygodniu w kościele na katechizację. Obsługiwały kościół, jedna z sióstr pełniła i nadal pełni obowiązek organistki. Siostry obsługiwały również chorych we wsi i prowadziły gospodarstwo rolne, które dostarczało im środki na utrzymanie. Praca sióstr, szczególnie w pierwszej połowie XX wieku, w czasie gdy przełożoną była siostra Aleksandra Klara Miś, nie tylko ograniczała się do posługi przy kościele. Siostry wykonywały również czynności medyczne, jak robienie zastrzyków, ziołolecznictwo, opatrunki itp. Fot. Dom zakonny sióstr Służebniczek wybudowany w 2009 roku, w budynku przedszkole prowadzone przez siostry. 50 AGSS teczka Prowincja Przemyska, sprawy majątkowe Munina , sygn. APPSII, 23, dok.50, rozporządzenie ostatniej woli Grzegorza Jasiewicza. AGGS teczka Prowincja Przemyska, sprawy majątkowe Munina sygn. APPSII, 23, dok.1 z dnia r. 53

54 Pierwotnie budynek ochronki był drewniany. Zmodernizowany został w latach siedemdziesiątych XX wieku na budynek murowany, zaś w roku 2009 został całkowicie rozebrany. W miejscu, w którym stał powstał parking dla samochodów osobowych przywożących i odwożących dzieci z ochronki. W 2001 roku rozpoczęto budowę nowego budynku dla przedszkola i pomieszczeń dla sióstr oraz kaplicy. Oddano go do użytku w 2009 roku. W 2010 roku Siostry Służebniczki obchodzą jubileusz stulecia pracy w Muninie. Ich zasług w ciągu stu lat pracy w Muninie nie sposób wycenić materialnie, dlatego społeczeństwo Muniny darzy siostry dużym szacunkiem i stara się wynagrodzić modlitwą. 54

55 BUDOWA NOWEGO KOŚCIOŁA Do zakończenia II wojny światowej, czyli do 1945 roku, Munina kanonicznie podlegała parafii Jarosław Fara. 01 sierpnia 1945 roku, na prośbę mieszkańców Muniny, ówczesny ordynariusz przemyski biskup Franciszek Barda utworzył tu ekspozyturę parafii Jarosław Fara, a w trzy lata później, 19 lutego 1948 roku tenże biskup podniósł ją do godności samodzielnej parafii. Pierwszą świątynię zbudowano w latach jako kaplicę cmentarną. Mieszkańcy Muniny potocznie nazywali ją kościółkiem. Parafianie w latach rozbudowali ją dla potrzeb kościoła parafialnego. Prezbiterium zostało przedłużone o 6 metrów, dobudowano też dwie zakrystie. Z czasem użytkowany przez wiernych kościół okazał się zbyt mały, jak na potrzeby rozwijającej się podmiejskiej wsi. Pisząc o początkach parafii rzymskokatolickiej w Muninie, nasuwa się pytanie: dlaczego decyzja o powołaniu samodzielnej parafii, spóźniona była o co najmniej pół wieku. Na przełomie wieków XIX i XX Munina liczyła około 1500 mieszkańców przeważnie wyznania rzymsko katolickiego. Co więc spowodowało, że zamiast budować duży kościół, zbudowano kaplicę cmentarną? Mieszkańcy sąsiednich Tuczemp, gdzie połowa ludności wyznawała religię grekokatolicką, i gdzie od wieków, jak pisze w antologii Tuczemp dr Tadeusz Słaby, istniała cerkiew, do której uczęszczali na nabożeństwa także mieszkańcy wyznania rzymskokatolickiego, zbudowali duży, piękny jak na tamte czasy kościół (1911 r.), zaś sąsiednia Munina tylko kaplicę cmentarną. Czyżby mieszkańcy Muniny polubili długie wędrówki do Jarosławia, który już w tamtych czasach był miastem kościołów. Dopiero w 1958 roku podjęto starania o pozwolenie na budowę większej świątyni. Przygotowano projekt, zgromadzono część materiałów budowlanych, jednak władze PRL-owskie, nie bez udziału rodaków z Muniny, pełniących wówczas funkcje samorządowe, nie zgodziły się na budowę kościoła. Sprzyjała temu panująca wówczas sytuacja społeczno polityczna. Szczytny projekt pozostał w sferze marzeń, a pamiątką po nim jest zachowana do dziś makieta świątyni. Dopiero w roku 1994, kiedy w Muninie będącej w latach sześćdziesiątych dzielnicą przemysłowo - magazynową Jarosławia, liczba mieszkańców wzrosła do około 2000 obywateli, metropolita przemyski abp Józef Michalik, w czasie wizytacji parafii, zwrócił uwagę na potrzebę budowy domu modlitwy. Od roku 1996, zgodnie z tym zaleceniem, ówczesny proboszcz parafii ks. Ryszard Ośmak wraz ze wspólnotą parafialną rozpoczął przygotowania do budowy, a plany te skonkretyzował ksiądz Jan Woźniak, który po nim objął funkcję proboszcza parafii. Od 1996 roku trwała więc systematyczna zbiórka środków finansowych przeznaczonych na budowę i wystrój świątyni. W ramach duchowych przygotowań parafii do realizacji tego historycznego dla Muniny przedsięwzięcia, proboszcz zorganizował w kwietniu 2002 roku pielgrzymkę na 55

56 Jasną Górę do Matki Bożej z prośbą o opiekę i wstawiennictwo. Tej pomocy i wstawiennictwa parafianie szukali i wciąż oczekują podczas cotygodniowej, odbywającej się w środy nowenny do swego patrona św. Józefa. Prace przy budowie nowej świątyni rozpoczęły się w kwietniu 2002 roku, zaś w kilka tygodni później, 9 maja, arcybiskup Józef Michalik dokonał uroczystego poświęcenia placu. Rozpoczęła się budowa świątyni, której projekt wykonał architekt Stanisław Babinetz. Kierownikiem budowy był mieszkaniec Muniny, technik budowlany, Mieczysław Czujko. Do końca 2002 roku wykonano fundamenty, wzniesiono część kościelnych murów i wylano strop nad ołtarzem. Podjęte dzieło realizowane było sprawnie dzięki udziałowi w robotach budowlanych większości parafian. Zaowocowało to tym, że jesienią zakończono główne prace budowlane i w związku z tym 19 listopada 2003 roku, roku Jubileuszu dwudziestopięciolecia Pontyfikatu Jana Pawła II, parafia przeżyła doniosłe wydarzenie, jakim było wmurowanie kamienia węgielnego. Uroczystości przewodniczył ks. arcybiskup Józef Michalik. Fot. Wmurowanie kamienia węgielnego pod budowę nowej świątyni. Radość została spotęgowana tym, że niedługo potem, podczas grudniowej peregrynacji kopii cudownego obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, wizerunek Czarnej Madonny mógł gościć w nowej świątyni. Wzniesiony w tak krótkim czasie kościół jest z pewnością wyrazem wiary i ofiarności parafian, wszak pokryli znaczącą część kosztów i większość prac wykonali bez pomocy z zewnątrz. 56

57 Nie należy pominąć ogromnego osobistego wkładu ówczesnego proboszcza parafii księdza Jana Woźniaka, który udoskonalił pierwotny projekt kościoła. Ponadto godny uznania jest udział członków Rady Parafialnej, często fachowców, którzy nie tylko radzili, ale osobiście wykonali szereg prac. Obniżyło to koszty budowy nowego kościoła. 26 sierpnia 2006 roku proboszczem parafii w Muninie zostaje ksiądz dr Janusz Trojnar. Podejmuje on z wielkim zapałem prace swojego poprzednika. Staje się inicjatorem prac związanych z wystrojem kościoła. W ciągu ostatnich dwóch lat pomalowane zostało wnętrze kościoła, a w prezbiterium i obu kaplicach położony został stiuk. Cały kościół został wyłożony posadzką granitową, a parapety marmurem. Zamontowano oświetlenie. Do istniejącego już ołtarza i ambony dorobiona została, marmurowa chrzcielnica w tym samym stylu oraz ołtarz jako podstawa tabernakulum. Bardzo ważnym wydarzeniem było zamontowanie w prezbiterium rzeźb autorstwa architekta Dariusza Jasiewicza. Parafianie z Muniny w tym czasie zaangażowali się też bardzo mocno w budowę zaplecza kościoła, które służy obecnie jako świetlica środowiskowa dla dzieci, a także jako miejsce spotkań różnych grup i wspólnot działających w parafii. Jest to bardzo ważne przedsięwzięcie w życiu parafii, gdyż chcąc budować jedność parafii, trzeba pamiętać o małych wspólnotach i każdym człowieku. W ramach prac wykończeniowych, w obejściu nowej świątyni, powstał parking, który wraz ze starszą jego częścią mieści około 100 samochodów osobowych. Poza tym wykonano chodniki przed frontem kościoła i dalsza część 57

58 chodnika na cmentarzu. W sumie położono około 1700 metrów kwadratowych kostki brukowej. Fot. Ołtarz główny kościoła parafialnego w Muninie. Fot. Nowy kościół parafialny w Muninie wybudowany w latach W kościele zainstalowane zostały stacje drogi krzyżowej, które sfinansowano z dobrowolnych ofiar członków Róż Różańcowych i innych 58

59 indywidualnych ofiarodawców. Nie bez udziału w tych szczytnych przedsięwzięciach są władze samorządowe, głównie wójt Gminy Jarosław, mgr Roman Kałamarz. Mieszkańcy Muniny nie zapominają także o tych, którzy już przeszli przez bramę życia doczesnego. Dlatego też podjęli się różnego rodzaju prac na cmentarzu i w jego obejściu. Dawny kościół parafialny, obecnie służący jako kaplica cmentarna, wyposażony został w chłodnię, w której można przechowywać ciała tych, którzy oczekują na pochówek. Kaplica cmentarna, sentymentalnie zwana przez większość parafian kościółkiem, zbliża się do jubileuszu stulecia istnienia. Kościółek ten, uświęcony modlitwą pokoleń mieszkańców Muniny, z okazji jubileuszu został gruntownie odnowiony tworząc piękną, harmonijną całość z nowym kościołem. Nowo wzniesiony kościół, to wyraz przywiązania do tradycji, którą przodkowie nasi kultywowali od zamierzchłych czasów. To również symbol, pomnik, z którym pragną kroczyć w nowym tysiącleciu. Dla parafian Muniny życie parafialne, to przede wszystkim troska o rozwój duchowy wiernych. Parafia to ludzie, którzy, aby żyć, potrzebują drugiego człowieka obok siebie, przez to stanowią wspólnoty, pomagające sobie wzajemnie. Do wspólnot istniejących w parafii Munina należą: - Rada Parafialna, która składa się z osiemnastu osób, w skład której wchodzi wielu fachowców udzielających się w konkretnych pracach; - Akcja Katolicka licząca dwunastu członków, zajmująca się obsługą liturgii Mszy Św. oraz pracą charytatywną; - Oaza Domowego Kościoła, obsługująca liturgię w czwartą niedzielę miesiąca oraz większe uroczystości kościelne; - Róże Żywego Różańca, których jest dziewiętnaście, szczególnie żeńskich; - ostatnio powołano do istnienia Stowarzyszenie Rycerstwa Niepokalanej. Wymienione wspólnoty, swoją pracą i modlitwą o rozwój duchowy parafian, umacniają ich wiarę w Boga bez zwątpień, na które choruje dzisiejszy świat Na podstawie tekstu powitalnego przemówienia księdza proboszcza Janusza Trojnara, z okazji 60-lecia parafii, opracował autor. 59

60 WAŻNIEJSZE ZWYCZAJE I OBRZĘDY LUDOWE Kultura ludowa charakteryzowała się na przełomie XIX i XX wieku dużą różnorodnością zwyczajów, obrzędów ludowych i religijnych. Niektóre zwyczaje zachowały się do dzisiejszych czasów nieznacznie zmienione, ale były też takie, które samoistnie zanikły. Obyczaje te miały związek przede wszystkim z porami roku oraz z niedzielnym wypoczynkiem. Do najważniejszych należą zwyczaje związane ze świętami kościelnymi. Przygotowanie do świąt było zawsze bardzo ważnym wydarzeniem dla mieszkańców wsi. Wielkanoc Do Świąt Wielkanocnych przygotowywano się od środy popielcowej. Każdy wierny szedł w tym dniu do kościoła, aby posypać głowę popiołem, co miało mu uświadomić, że z prochu powstał i w proch się obróci. W tym dniu obowiązywał post ścisły, ograniczający spożywanie posiłków bezmięsnych do trzech razy dziennie. Każdy mieszkaniec powinien dążyć do odnowy duchowej, ale należało też w związku ze zbliżającą się wiosną uporządkować gospodarstwo. W środku postu, tj. w czwartą niedzielę po środzie popielcowej, następowało oczyszczanie z pozostałości po zimie. Do połowy XX wieku topiono na tę okoliczność marzannę. W ostatnią niedzielę przed Świętami Wielkiej Nocy święcono palmy. Palmę robiono z gałązek wierzby o rozwiniętych baziach, a następnie ozdabiano ją jałowcem, tatarakiem i gałązkami bukszpanu. Z palmą, po jej poświęceniu, obchodzono trzykrotnie dom uderzając w węgły. Święcono także krzyżyki z kukuczki, które miały chronić ziemię, budynki i bydło przed wszelkim złem. W Wielki Czwartek wieszano Judasza. Kukłę wykonaną z worków lub starej odzieży uderzano kijami 30 razy, na pamiątkę tego, że za tyle srebrników Judasz wydał Jezusa Żydom. Następnie kukłę wieszano na najwyższym drzewie, przeważnie w okolicy karczmy. Od Wielkiego Czwartku obchodzi się w kościele triduum paschalne. W pierwszy dzień triduum - Wielki Czwartek wspominało się uroczystość ustanowienia kapłaństwa przez Jezusa. Wielki Piątek jest dniem żałoby, ponieważ w tym dniu złożono ciało Chrystusa do grobu. W Wielki Piątek obowiązuje ścisły post. Wielka Sobota to obyczaj święcenia wody i ognia na pamiątkę, że w noc z soboty na niedzielę światło ognistego słupa rozproszyło ciemności grzechu, a teraz ta noc uwalnia wierzących od zepsucia, grzechów, symbolizuje zwycięstwo Chrystusa nad śmiercią. Istnieje obyczaj strzeżenia grobu Chrystusa. Od Wielkiego Piątku młodzi chłopcy przebrani w różne mundury, hełmy na głowach, uzbrojeni w imitacje szabli wojskowych, stoją przy grobie na warcie, a w dzień zmartwychwstania towarzyszą księdzu w procesji wielkanocnej. Zwyczaj straży grobowych na terenie powiatu jarosławskiego wprowadziła w XVI wieku księżna Anna 60

61 Ostrogska. Po długim poście w święta wielkanocne musiało być dużo dobrego jedzenia. Święcono jajka, masło, pisanki, chrzan, sól, pieprz, obowiązkowo szynkę, kiełbasę oraz babkę wielkanocną, a także baranki z wosku lub z cukru. Na święta nie brakowało również alkoholu, szczególnie własnej produkcji. Wielka Niedziela, to święto radości, święto zmartwychwstania Chrystusa. W nocy po Wielkiej Niedzieli dla zabawy płatano różne figle, jak zdejmowanie z zawiasów i przenoszenie w inne miejsce bram i furtek, części wozów wyciągano na dachy. Kultywowano te obyczaje jeszcze pod koniec XX wieku. W czasie procesji rezurekcyjnej młodzież strzelała na wiwat, używając do tego materiałów wybuchowych, których dostarczyły dwie wojny światowe, a obecnie sklepy i stoiska sprzedające petardy i inne materiały pirotechniczne. Boże Narodzenie Gody Trzydziesty listopada andrzejki, to ostatni radosny dzień przed adwentem. Po tym dniu wszelkie rozrywki, zabawy i gry były zabronione aż do Bożego Narodzenia. Ludzie starali się być w tym czasie bardziej pobożni. Mszę roratnią odprawiano przed świtem. Ponieważ mieszkańcy Muniny należeli do parafii jarosławskiej, musieli bardzo wcześnie wstawać, by piechotą zdążyć przynajmniej na niedzielną mszę roratnią. Adwent był okresem modlitwy, skupienia i pokuty. W środy i piątki obowiązywał post. Wstrzymanie się od jedzenia pokarmów mięsnych obowiązywało również w Wigilię Bożego Narodzenia. W adwencie jadano potrawy bez tłuszczu, a były to głównie ziemniaki, kasza jaglana, groch, kapusta ze skwarkami bez tłuszczu. Potrawy kraszono jedynie olejem lnianym lub konopnym wyrabianym systemem gospodarczym. Pod koniec XX wieku złagodzono post. Spożywanie potraw mięsnych ograniczono do piątków oraz Wigilii Bożego Narodzenia. W czasie adwentu, kobiety i młode dziewczyny, wykonywały ozdoby choinkowe aniołki, pajace, ptaszki oraz łańcuchy z bibuły. Od św. Łucji 13 grudnia - obserwowano pogodę aż do Wigilii. Pogoda w każdym z tych 12 dni miała zapowiadać pogodę w poszczególnych 12 miesiącach roku. W wigilię Bożego Narodzenia przygotowywano wieczerzę. Była to uczta postna, a potrawy jakie jedzono, to kapusta z grzybami, barszcz czerwony, zupa z grzybów, pierogi z kapusty i ziemniaków, gołąbki z kaszy gryczanej, pączki smażone na oleju oraz pierniki i ciasta. Zwyczajem obowiązującym w każdym domu, który przetrwał do czasów obecnych, jest strojenie choinki. W dawnych czasach strojono choinkę słodyczami przynoszonymi przez św. Mikołaja, takimi jak kolorowe cukierki, figurki z piernika, pozłacane orzechy, czerwone jabłka itd. W drugiej połowie XX wieku dominowały ozdoby ze szkła. Ubrana choinka stała do święta Matki Boskiej Gromnicznej. Wieczerzę wigilijną rozpoczynano modlitwą, a następnie dzielono się opłatkiem, składając sobie życzenia. Zwyczaj dzielenia się opłatkiem oznacza poświęcenie się jednych dla drugich. Wigilia była tradycyjną domową uroczystością rodzinną. Na stole tradycyjnie stawiano jedno nakrycie dla wędrowca lub kogoś, kto nie 61

62 posiadał rodziny. Pod białym obrusem kładziono siano. W kącie izby stawiano snop zboża, z którego ziarno mieszano z ziarnem na siew, co miało zapewnić dobry urodzaj. Wieczerzę zaczynano z chwilą pojawienia się pierwszej gwiazdki na niebie, zwanej betlejemską. Nie zapominano w tym dniu również o zwierzętach. Zanoszono im do obory kolorowy opłatek, resztki jedzenia lub chleb. Przekaz tradycyjny głosił, ze w noc wigilijną zwierzęta mówią ludzkim głosem. O północy z 24 na 25 grudnia odprawiana była pasterka, która rozpoczynała się kolędą Wśród nocnej ciszy. Nazwa pasterka ma związek ze słowem pasterz, bo pasterze jako pierwsi oddali pokłon nowo narodzonemu Jezusowi. W dzień wigilijny starano się być wyjątkowo dobrym, bo wierzono, że jaki kto w Wigilię, taki będzie przez cały rok. Jeśli w dzień Wigilii pierwszą osobą, która odwiedziła dom, była kobieta, wróżyło to niepomyślność, zaś gdy mężczyzna dostatek. Dzień Bożego Narodzenia obchodzono bardzo uroczyście, w atmosferze powagi i miłości rodzinnej. Na Szczepana pojawiali się kolędnicy - chłopcy z Herodem lub turoniem. Kolędowały również dzieci, chodząc od domu do domu, były to tzw. szczodraki. Gospodarze dawali dzieciom jabłka, orzechy, cukierki, a najczęściej pieniądze. 26 grudnia przypomina się wiernym, że Św. Szczepan, pierwszy chrześcijański męczennik, został ukamienowany. W dniu tym święcono owies, aby służył zwierzętom za pokarm i lekarstwo. W czasie święcenia, gdy ksiądz odwrócił się w kierunku ołtarza, z chóru obrzucany był owsem. Czyniono to na pamiątkę ukamienowania św. Szczepana. Po tym święcie organizowano już zabawy taneczne, wesela i chrzciny. Przedłużeniem Świąt Bożego Narodzenia były uroczystości Nowego Roku oraz Trzech Króli, zaś w ostatni dzień roku, w dzień sylwestrowy, wszyscy szli do kościoła, by podziękować Bogu za otrzymane łaski oraz prosić o błogosławieństwo na nowy rok. W czasie uroczystości podziękowania proboszcz parafii przedstawiał wiernym sprawozdanie z całorocznej pracy parafii. W święto Trzech Króli święcono złoto, kadzidło i kredę, którą po przyjściu z kościoła, na drzwiach domu wypisywano litery K.M.B., co oznaczało, że w tym domu mieszka rodzina chrześcijańska, a kadzidłem okadzano dom. Zielone Świątki Przed świętem Zesłania Ducha Świętego istnieje do czasów obecnych zwyczaj przystrajania domów zielenią, która jest symbolem życia. Zwyczaj ten jest wyrazem radości z posiadania, od chwili chrztu, życia nadprzyrodzonego, jakie dał nam zesłany przez Jezusa Duch Święty. Uroczystość przypomina prawdziwe życie nadprzyrodzone, którym Duch Święty obdarzył kościół w chwili zstąpienia na apostołów w wieczerniku. 62

63 Boże Ciało Święto obchodzone w dziewiąty czwartek po wielkiej nocy. W tym dniu odbywają się procesje do czterech ołtarzy, zbudowanych przez wiernych i czytanie czterech ewangelii. Obecnie ołtarze buduje się poza placem kościelnym. Był zwyczaj, że po głównej mszy sumie, wierni zabierali z ołtarzy zielone gałązki, nieśli je w pole wtykając w zagony, aby uchronić je przed zarazą. Procesje powtarzane były i są przez osiem dni - przez oktawę Bożego Ciała. Uroczystość kończy błogosławieństwo dzieci. Bardzo pięknym zwyczajem jest sypanie kwiatów przez dzieci w czasie procesji. Święto Matki Boskiej Zielnej Uroczyście obchodzone jest to święto szczególnie w Bazylice Matki Boskiej Bolesnej w Jarosławiu. Wcześnie rano, by nie zwiędły, przygotowywane są wiązanki kwiatów, najczęściej astrów, do święcenia. Układa się je z miętą i innymi kwiatami, a następnie do bukietów dodaje się kłosy zbóż, czasami jabłka. Robiono też dawniej wianki z rozchodnika i macierzanki, a młode dziewczyny niosły je do kościoła. Poświęcone ziele przywiązywano w sieni lub pod strzechą domu. W dniu tym obchodzono zakończenie żniw, co wiązało się ze składaniem wieńca dożynkowego panu dziedzicowi, wójtowi lub sołtysowi, a ostatnio w kościele, jako symbol podziękowania za udane plony. Wcześniej święto kończyło się wiejską zabawą. Mieszkańcy Muniny od lat całymi rodzinami wyjeżdżali furmankami na odpust do Panny Marii, by uczestniczyć w uroczystej sumie. Chrzest Aby utrwalić jakieś ważne w życiu wydarzenie i nadać mu większe znaczenie, obchodzono określone tradycją obrzędy. W czasach kiedy Munina należała do parafii jarosławskiej, wożono niemowlęta do chrztu w kościele jarosławskim. Dziecko do chrztu trzymali kumowie - kobieta i mężczyzna. Po chrzcie, a kumów były dwie, a nawet trzy pary, składali matce dary w postaci płótna krzyżma i miodu, po czym następowała uczta. Kilka dni po chrzcie matka niosła swe dziecko na tak zwany wywód. Ofiarowała je Bogu prosząc o opiekę. Obecnie obyczaj ten zanikł. Dziecko do chrztu trzymają rodzice, którym towarzyszy jedna para rodziców chrzestnych. Wesele W dawniejszych czasach kawaler zapoznawał się z dziewczyną najczęściej przy przędzeniu lub w drodze do kościoła w Jarosławiu. Jeżeli chciał się żenić, sprawę powierzał swatce, która przeprowadzała wywiad, jakie panna otrzyma wiano. Przeprowadzano też wywiad w drugą stronę, by dowiedzieć się jakie zasoby posiada kawaler. Funkcję faktora spełniali również mężczyźni. Zgodę na ślub, po odpowiednich targach, wyrażali rodzice dziewczyny, przy czym pytano ją o zdanie. Zaloty następowały zwykle w czwartek, kawaler 63

64 udawał się z ojcem lub bratem, często z kolegą oraz z poważniejszym, szanowanym gospodarzem do domu dziewczyny, biorąc ze sobą ćwiartkę piwa, litr wódki i miodu. Po określonym rytuałem piciu wódki, młody prosił ojca o rękę córki. Ojciec pozostawiał ostateczną decyzję córce. Gdy dziewczyna wyraziła zgodę sprowadzano muzykantów, spraszano najbliższych krewnych i zaczynano zabawę. W sobotę młodzi szli do księdza do pacierza. Dziewczyna musiała się wykazać znajomością podstawowych zasad religii. Nie zawsze kończyło się to za pierwszym podejściem. Po pomyślnym załatwieniu odbywała się gościna, w czasie której zawierano umowę, wiano. Wiano przeważnie stanowiły dwie krowy, sukmany oraz skrzynia na odzież. Z reguły ziemi córkom nie dawano, pozostawała dla synów. W czasie zrękowin młodym wiązano ręce chustą i oznajmiano, że są zaręczeni. Po zrękowinach młoda nie musiała się wstydzić ludzi, mogła ze swoim narzeczonym pokazywać się publicznie. Wspólnie wyszukiwali sobie drużki i drużbów oraz starostwo weselne. Na tydzień przed weselem, panna młoda z drużkami szła po wsi prosić o błogosławieństwo, kłaniając się wszystkim i obdarowując ich szczęściem, tj. gałązką bukszpanu. Obowiązkiem obdarowanego było wsparcie, przeważnie datkiem pieniężnym, na zorganizowanie wesela. Na wesele proszono w ostatnią niedzielę przed ślubem. Wesela odbywały się przeważnie po żniwach. Starościny piekły chleb, huski, czyli zwyczajne bułki i korowaj. Huski rzucano widzom jadąc do kościoła. Korowaj, czyli placek zdobiony kwiatami i wstążkami dostawał po ślubie ksiądz lub pan dziedzic. Po wojnie korowaj zastąpiono tortem. Starosta weselny pełnił rolę gospodarza wesela, troszczył się o jadło i napitek, których zapasy oddawał domowemu na trzy dni przed weselem. Dawniej wesele było uroczystością całej wsi. Dlatego na wesele szedł na stół cały wół oraz sto ćwiartek piwa, które od najdawniejszych czasów musiało pochodzić z jarosławskich browarów. Całą tę masę jadła domowy musiał rozprowadzić na stoły tak, by wszyscy mieli wszystkiego do syta. Wesele zaczynało się od rana. Prosto z kościoła goście udawali się do domu młodej, dróżka wynosiła piwo i podawała je gościom, orkiestra grała marsza, za co goście jej płacili. Po obiedzie zaczynały się tańce i przyśpiewki, czasami złośliwe. W czasie tańców, świeżo upieczona żona uciekała mężowi, który musiał ją wykupić. Przed oczepinami, które odbywały się wieczorem lub przed północą, w czasie dorywczo układanych przyśpiewek, pani młoda musiała z gośćmi weselnymi obejść biało nakryty stolik, obok którego siedzieli starostowie weselni, częstujący każdego obchodzącego gościa szklaneczką trunku. W rewanżu, gość weselny składał pani młodej podarunek, przeważnie pieniądze. Zwyczaj ten nazywany był białym wieńcem. Po nim starościna zdejmowała wianek, sadzała młodą na dzieży, nakładała czepiec, co oznaczało przyjęcie jej do grona białogłów. Zdjęty wianek lub welon drużka rzucała za siebie. Dziewczyna, która pierwsza złapała lub podniosła welon, miała 64

65 najwcześniej wyjść za mąż. W czasie głównej uczty weselnej okadzano gościa, który pierwszy raz był starostą weselnym, a który musiał się wykupić butelką wódki. Obecnie wiele z tych zwyczajów poszło w niepamięć. Dawne uczty weselne, które trwały nawet trzy dni, skrócono do jednego dnia. Wesela odbywają się w restauracjach, a zamążpójście, które dawniej traktowano jako ubicie interesu w celu powiększenia majątku i przyjęcia nowego robotnika do rodziny, przeszło do historii. Problemy z wyposażeniem młodych, szczególnie sprawy mieszkaniowe, są często przyczyną rozwodów, o których dawniej nie słyszało się wcale. Czasem żona maltretowana przez męża uciekała do swoich rodziców, ale po perswazji i negocjacjach, wracała do męża. Pogrzeb Pogrzeb, obrzęd smutny, kończy ziemską wędrówkę człowieka. Zmarłego układało się w trumnie w domu, zaś znajomi i sąsiedzi przychodzili na nawiedzenie i odśpiewanie różańca. Przy wynoszeniu zmarłego z domu, bo dawniej nie było na wsi kaplic cmentarnych, żałobnicy opuszczali trumnę, która uderzała o próg domu trzykrotnie, był to symbol pożegnania zmarłego z domem. W drodze do kościoła i na cmentarz uczestnicy pogrzebu odśpiewywali różaniec oraz pieśni żałobne. Po skończonej mszy za duszę zmarłego żałobnicy zdejmowali trumnę z katafalku, orszak żałobny kierował się na cmentarz, by złożyć ciało do grobu. W dawnych czasach po pogrzebie żałobnicy wstępowali do karczmy na tak zwaną konsolację ukojenie żalu, co kończyło się zazwyczaj pijaństwem. Obecnie zwyczaj ten zanikł całkowicie tak w Muninie, jak i w okolicy. W niektórych regionach, np. w okolicach Radomska, urządza się na wsi tak zwaną stypę, spraszając uczestników pogrzebu na poczęstunek. Podobnie jak konsolacja w karczmie, stypa zwykle kończy się, nadużyciem alkoholu. Zabawy ludowe Sezon zabaw ludowych rozpoczynał się na wsi od Zielonych Świąt. Urządzane w okresie lata zabawy na wolnym powietrzu zwane były zabawami ogrodowymi. Teren, na którym układano podłogę do tańca oraz podwyższenie dla orkiestry, z reguły był ogrodzony, a uczestnicy zabawy musieli wykupić bilety wstępu. Atmosfera tych zabaw, pomimo biedy społeczeństwa, była wyjątkowa. Umiano się bawić i szanować. Zabawy takie, obok uczestników, gromadziły rzesze gapiów, którzy obserwowali zachowania bawiących się, by po zabawie mieć temat do rozmów, obmowy i plotek. Na publicznej zabawie przed wojną do 1939 roku nie wolno było tańczyć mężczyźnie w czapce lub z papierosem w ustach, zaś dziewczynie w chustce. Naruszenie tego zakazu powodowało utratę wstępu na kolejne trzy zabawy ludowe. Zimą zabawy organizowano w domu ludowym lub w szkole. W dniu Matki Boskiej Zielnej, tj. 15 sierpnia odbywała się zabawa ludowa zwana dożynkami, w czasie której 65

66 dziewczyny ubrane w stroje ludowe, wręczały wieniec dożynkowy wójtowi lub sołtysowi, zaś wcześniej dziedzicowi. Poza wymienionymi obrzędami ludowymi obchodzono również tzw. andrzejki. Na św. Andrzeja dojrzałe do zamążpójścia panny lały roztopiony wosk i wróżyły, która z nich w danym roku jako pierwsza wyjdzie za mąż. Wróżba odbywała się przy zamkniętych drzwiach i zasłoniętych oknach i oczywiście rzadko się sprawdzała. W święto Matki Boskiej Gromnicznej na głównej belce domu wypalano poświęconą uprzednio gromnicą znak krzyża, który miał chronić dom przed ogniem. Gromnicą opalano też kosmyk włosów nad czołem, na karku i przy uszach, co miało chronić przed bólem głowy. Obyczaje te w większości w obecnych czasach odeszły w niepamięć. 52 Fot. Dożynki na wsi. Fot. Kapela ludowa. 52 Opracowano na podstawie Wesela, chrzciny i pogrzeby w XVI-XVIII wieku kultura zgonu i śmierci pod red H.Suchojada, Warszawa

67 OSTATNI WŁAŚCICIELE MUNINY, REFORMA ROLNA W latach Munina, jak też i inne dobra kościelne, sprzedana została hrabiemu Siemieńskiemu, którego córka wychodząc za mąż za hrabiego Krzysztofa Marię Tyszkiewicza, otrzymała ją w posagu. Hrabia Krzysztof Maria Tyszkiewicz generał stał się więc właścicielem dwóch folwarków: w Muninie Małej oraz w Muninie Wielkiej i był nim aż do końca II wojny światowej, a ściślej mówiąc, do reformy rolnej, to jest do jesieni 1944 roku. 53 Tyszkiewiczowie, znany polski ród szlachecki herbu Leliwa, należący do najstarszych rodów litewskich, sprawowali ważne funkcje wojewodów, marszałków, biskupów, zaś na polu naukowym nieocenione zasługi położyli archeolodzy - Eustachy i Konstanty. Najmłodszą córką Krzysztofa Marii Tyszkiewicza, urodzoną w 1938 roku, jest znana polska aktorka - Beata Tyszkiewicz. Jest ona wnuczką hrabiny Zofii Siemieńskiej, która wspierała budowę kościółka w Muninie, zbudowanego w latach ze składek mieszkańców Muniny. Hrabina Siemieńska zmarła w 1942 roku. Pochowana została na cmentarzu w Muninie. Murowany grób wykonany przez Franciszka Stochmańskiego istnieje do dzisiejszego dnia. Pogrzeb został odprawiony w obrządku grekokatolickim przez popa z Surochowa. Obsługa pogrzebu otrzymała za swoje czynności po dużym worku zboża (około 100 kg), zaś dla kościoła w Muninie hrabia Tyszkiewicz ufundował ambonę ozdabiającą kościółek do dzisiaj. Fot. Drewniany pałac Tyszkiewiczów, obecnie budynek mieszkalny Munina Mała. 53 Dekret PKWN z r. o parcelacji wielkich majątków obszarniczych. 67

68 W skład folwarku hrabiego Tyszkiewicza w Muninie Wielkiej wchodziły: drewniany pałac kryty gontem, w którym mieszkała rodzina hrabiego, w pobliżu którego był staw oraz budynki gospodarcze spichrze zbożowe, stajnie, obory oraz czworaki dla służby folwarcznej. Do dzisiaj istnieją tylko dwa budynki spichlerz zbożowy i stajnia dla koni, w których znajdują się magazyny Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska. Po pozostałych budynkach zostało tylko wspomnienie w umysłach najstarszych mieszkańców Muniny. Budynki zlikwidowano podczas wprowadzania reformy rolnej przeprowadzonej jesienią 1944 roku. Po wyzwoleniu Muniny przez Armię Radziecką w dniu 26 lipca 1944 roku życie wsi zaczęło się stabilizować. W sierpniu tegoż roku przyjechali do Muniny przedstawiciele Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, w celu ustanowienia władz lokalnych. Utworzono posterunek Milicji Obywatelskiej, który miał utrzymywać porządek we wsi. Funkcjonariuszami Milicji zostali: Józef Haloszka, Józef Plęs, Tadeusz Ozorowski, Zenon Libicz, Antoni Plęs, Tadeusz Wojtuszko. Fot. Akt nadania ziemi z reformy rolnej, 1944r. Podziałem majątku hrabiego Tyszkiewicza zajmował się komitet do spraw parcelacji, wyznaczony przez pełnomocnika do spraw reformy rolnej na powiat jarosławski, Igora Zajczykowa. W skład komitetu wchodzili: Stanisław Wawrzyszko, ówczesny wójt gminy w Muninie, grupa miejscowych małorolnych chłopów i przedstawiciele służby folwarcznej. W ramach reformy rolnej nadano małorolnym mieszkańcom Muniny 450 ha ziemi. Z rozparcelowanego majątku Tyszkiewiczów przyznano na beneficjum, czyli 68

69 majątek parafialny dający dochody na utrzymanie księdza i służb kościelnej 5 ha ziemi, które w czasach stalinowskich zostały odebrane przez władze. 54 Oddział Ludowego Wojska Polskiego ochraniał członków komisji podczas wykonywania prac związanych z parcelacją. Po ogłoszeniu dekretu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego o reformie rolnej, wszystkie plony zebrane z pól folwarcznych zostały podzielone między najbiedniejszych mieszkańców Muniny. Pracownicy etatowi dworu mężczyźni - pełniący funkcje fornali, otrzymywali jako zadośćuczynienie za dotychczasowy wyzysk po jednym koniu, wozie oraz sprzęt do uprawy ziemi, której obszar wynosił dwa hektary, zaś kobiety pracujące we dworze przy hodowli świń i krów, otrzymywały po jednej krowie oraz po dwa hektary pola. Pozostałe grunty zostały podzielone pomiędzy małorolnych chłopów po hektarze na rodzinę. Place folwarczne wraz z zabudowaniami w Muninie Wielkiej przekazano Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska w Jarosławiu, zaś w Muninie Małej - Spółdzielni Produkcyjnej Jedność. Pałac w Muninie Małej oraz czworaki zasiedlono byłymi pracownikami folwarcznymi. Jako dowód własności, każdy obdarowany otrzymał akt nadania ziemi, za którą miał obowiązek wniesienia niewielkiej wpłaty na rzecz Skarbu Państwa. W ten oto sposób dwór Tyszkiewiczów w Muninie Wielkiej przestał istnieć. Pozostała po nim parowa lokomobila, jako dowód mechanizacji prac rolnych, która jeszcze długo służyła ludności Muniny jako młocarnia i była własnością Kółka Rolniczego. Budynki gospodarcze, spichlerze, stajnie, obory zostały zagospodarowane przez Gminną Spółdzielnię Chłopską Samopomoc Chłopska w Jarosławiu oraz Spółdzielnię Kółek Rolniczych w Muninie. 54 W.Budzisz, Słownik Geograficzny Miejscowości, s

70 SPORT W ŻYCIU MŁODZIEŻY MUNINY Zainteresowanie sportem młodzieży z Muniny w okresie międzywojennym obrazuje rekord w skoku o tyczce w województwie lwowskim, ustanowiony przez mieszkańca Muniny, Józefa Jasiewicza. Po II wojnie światowej, a właściwie w latach pięćdziesiątych XX wieku, nastąpiło ożywienie działalności sportowej. Powstał Ludowy Zespół Sportowy Munina z sekcjami piłki nożnej i piłki siatkowej. Największymi sukcesami zawodników grających w siatkówkę było wygranie kilku turniejów z liczącymi się wówczas zespołami i awans do II ligi krajowej. Sukcesy te zaowocowały opieką Wojewódzkiej Rady Ludowych Zespołów Sportowych, a tym samym wsparciem finansowym oraz wyposażeniem w sprzęt sportowy. Znaczącymi zawodnikami uprawiającymi siatkówkę byli: Zygmunt i Franciszek Podgórscy, Franciszek Wawrzyszko pseudonim Dziord, Józef Frankiewicz, Ludwik Wawrzyszko, Jan Szturm, Józef Bartoś, Jerzy i Zenon Mauthe oraz Kazimierz Kostka. Drużyna piłki nożnej uczestniczyła w rozgrywkach klas A, B, C, nie odnosząc znaczących sukcesów. Brakowało hali do treningów, szczególnie w okresie zimowym oraz boiska z prawdziwego zdarzenia. Zawodnikami grającymi w piłkę nożną byli Bolesław Gmyrek, Antoni, Kazimierz i Ludwik Plęsowie, Józef i Stanisław Kordiak, Wiktor i Zdzisław Bajorscy, Julian Frankiewicz, Franciszek Wawrzyszko, Edward Żukiewicz, Edward i Tadeusz Oronowicz i Tadeusz Wójtów. Fot. Budowa hali sportowej w Muninie, 2010 rok. 70

71 W latach siedemdziesiątych XX wieku wybudowano boisko sportowe oraz szatnię dla zawodników, co ożywiło zainteresowanie tym sportem. Sponsorem i opiekunem drużyny została Spółdzielnia Usług Wiejskich w Muninie, a następnie prywatne przedsiębiorstwo Delin z Muniny, od którego drużyna przyjęła nazwę Ludowy Zespól Sportowy Delin. Pisząc o zawodnikach amatorsko uprawiających sport należałoby wspomnieć o dwóch zapalonych kibicach, którzy bez względu na przeszkody uczestniczyli prawie w każdym meczu drużyny z Muniny, a byli to Kazimierz Sołtys, a w późniejszym okresie Edward Nakoneczny. Pełnili oni również funkcję prezesów klubu. Aktualnie w budowie znajduje się nowy stadion z zapleczem socjalnym. Wokół boiska ma być wybudowana bieżnia, parking dla samochodów oraz ławki dla kibiców. W budowie znajduje się również usytuowana obok gimnazjum nowoczesna hala sportowa, z pełnometrażowym boiskiem do piłki ręcznej. Będą z niej korzystać przede wszystkim uczniowie szkoły podstawowej i gimnazjum, co miejmy nadzieję, podniesie rangę sportu amatorskiego w Muninie. 71

72 Zmiany biegu koryta Sanu w okolicy Gminy i Miasta Jarosław XIX i XX wieku. Rzeźbotwórcza działalność rzek budzi od dawna zainteresowanie geografów, geologów, hydrologów i historyków. Ślady w postaci licznych form rzeźby terenu, przede wszystkim teras porozcinanych krętymi starorzeczami, stanowią klucz do poznania historii rozwoju koryta rzeki meandrującej, zmian jej przepływu na przestrzeni wieków. Badaniami zjawiska meandrowania rzek oraz związanych z tym procesem zmian poziomych koryt rzek meandrujących, w oparciu o archiwalne, szczegółowe mapy topograficzne, a w późniejszym okresie zdjęcia lotnicze w Polsce, zajmowali się geologowie (Falkowski , Szumański ). Do omawianego wyżej rodzaju rzek należy San, płynący w okolicy Tuczemp, Muniny, Sobiecina, Jarosławia, Szówska, którego koryto ulegało częstym zmianom. Niniejsze opracowanie jest próbą odtworzenia zmian koryta Sanu w ostatnich 200 latach, na podstawie dostępnych materiałów i przy wykorzystaniu szczegółowych map współczesnych i archiwalnych. Rzeka San jest szóstą pod względem długości, liczącą 443 kilometry rzeką Polski. Spośród wszystkich karpackich dopływów Wisły posiada największa zlewnię, liczącą kilometrów kwadratowych powierzchni, z czego 85% znajduje się w granicach Polski (Rocznik Geograficzny, 1995). San charakteryzuje się wysokimi wahaniami stanów wody, które od dawna sprzyjały częstym zmianom jej koryta, ścinaniu zakoli i powstawaniu koryt roztokowych. Obecnie, płynący w okolicy San, wprawdzie częściowo sztucznym, regulowanym korytem, należy zaliczyć do rzek krętych. Ewolucja doliny tej rzeki odbywała się poprzez przesuwanie się i ścinanie zakoli, czego śladem są zachowane do dziś skomplikowane układy dawnych koryt zwanych sanowiskami, pozwalające na odtworzenie zmian biegu koryta rzeki w przeszłości, co najmniej z okresu 200 lat. San w okolicy Jarosławia jest rzeką nizinną. Analiza zmian biegu jego koryta w ostatnim 200-leciu dotyczy terenu obejmującego granice administracyjne miasta i gminy Jarosław oraz gminy Wiązownica. W opracowaniu wykorzystano mapy archiwalne, jak mapa w skali 1:28800 sporządzona przez Kwatermistrzostwo Generalne Armii Austriackiej majorów Miega i Waldua. Prace nad opracowaniem tej mapy rozpoczęto w 1775, a zakończono w 1783 roku. Kopie tych map znajdują się w posiadaniu Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Przemyślu. Drugą mapą, a właściwie jej kopią wykonaną przez Kazimierza Bawoła Weissenberga w 1813 roku jest Mapa Urbanyalna Miasta Wolnego Królewskiego Jarosławia w Cyrkule Przemyskim z 1787 roku, znajdująca się w posiadaniu Muzeum w Jarosławiu. Dzięki tym mapom udało się panu Pawłowi Władowi odtworzenie orientacyjnego przebiegu 72

73 koryta Sanu około 1787 roku oraz dopasowanie biegu koryta do obecnej sytuacji topograficznej. Zmiany biegu koryta Sanu w okolicy Jarosławia od końca XVIII wieku obrazuje mapa umieszczona w załączniku nr1, opracowana przez Pawła Włada (Zeszyty Muzealne Muzeum w Jarosławiu poz.1448). Pod koniec XVIII i w pierwszej połowie XIX wieku San zmieniał swoje koryto wielokrotnie. Wcześniej, bo w XVI i XVII wieku, był rzeką żeglowną i stanowił ważną drogę handlową. Wraz z upadkiem ośrodków handlowych, jakimi w owym czasie były Jarosław i Przemyśl, zamierał transport na tej drodze wodnej. Jeszcze w XVII wieku w Jarosławiu, u stóp wzgórza św.mikołaja, naprzeciw Misztali był zlokalizowany mały port rzeczny, a obok niego spichlerze zbożowe. Obrazują to punkty zaznaczone na późniejszych mapach. Jednak w wyniku wycinki lasów w dorzeczu Sanu wzrastały wahania wodostanów, zwiększała się częstotliwość powodzi oraz zmieniało się koryto rzeki. Wylesienia zlewni Sanu powodowały zanikanie koryta, utrudniając żeglugę. Jeszcze w pierwszej połowie XVII wieku San był rzeką żeglowną. W XVIII wieku na Sanie ustała żegluga i zaczął on nabierać cech rzeki roztokowej. Świadczą o tym pozostałe pod koniec XVIII wieku dwa duże zakola, między osiedlem Głęboka i Garbarzami na południu, a przedmieściem Dolnoleżajskim i Misztalami na północy. Zakola te rozwijały się kosztem terenów nadrzecznych narażonych na wylewy Sanu (górna Pasieka). Równocześnie postępowało przesuwanie się zakoli w dół rzeki, powodując podcinanie terasy nadzalewowej, na której położona jest wieś Szówsko, szczególnie na odcinku między Tarnawcem a Misztalami. Do dziś możemy zobaczyć ślady starorzecza, tzw. Stary San, obecnie zarastający, zasypywany i meliorowany. W celu ochrony nadrzecznych użytków rolnych oraz wznowienia żeglugi, około 1870 roku przeprowadzono regulację rzeki. Wyprostowano i wydatnie skrócono koryto Sanu w okolicach Tuczemp, Muniny, Jarosławia i Szówska. Spowodowało to zwiększenie spadku rzeki z 0,22% do 0,36%, co poskutkowało obniżeniem stanów minimalnych lustra wody. Jednocześnie nastąpiło przemieszczenie nurtu wody przez erozję denną rzeki. W okolicach Jarosławia lustro wody obniżyło się o około 2 mery. Miało to wpływ na obniżenie wód gruntowych. W wyniku pogłębienia koryta Sanu zmniejszyło się niebezpieczeństwo powodzi oraz ograniczone zostały dalsze spontaniczne zmiany biegu jej koryta. Prawie całkowita eliminacja powodzi nastąpiła po wybudowaniu zapór w Solinie i Myczkowcach w latach 60-tych XX wieku. Jak już wcześniej wspomniałem, regulacja rzeki nastąpiła około 1870 roku. W czasie prac melioracyjnych wykopano sztuczne koryto od wsi Tuczempy (przysiółek Młyny) do osiedla Głęboka, a następnie przez terasę nadzalewową w okolicy Szówska aż do miejsca, gdzie znajdują się przyczółki 73

74 mostowe nieukończonej linii kolejowej, budowanej przez Niemców w czasie II wojny światowej. Odsunięto w ten sposób San od wsi Tuczempy, Munina, zaś jarosławska dzielnica Misztale znalazła się po lewej stronie rzeki. Tę zmianę biegu koryta Sanu uwidocznił na mapie zamieszczonej w załączniku nr2. Paweł Wład (Zeszyty Muzealne Muzeum w Jarosławiu, poz.1448). Obecnie starorzecza Sanu, zarówno w Tuczempach, Muninie, jak i w Jarosławiu to bagna zarastające olchą oraz roślinami lubowodnymi, jak też wyrobiska po żwirowniach (Stawki i Munina Mała) wypełnione wodą, które stały się terenami rekreacyjnymi dla mieszkańców Muniny i Jarosławia. Koryto Sanu jest dziś regulowane. Brzegi zostały umocnione, a dno pogłębione. Wybudowano obwałowania w Muninie (obok wodociągów). W przypadku wysokich stanów wody nie zabezpiecza to jednak przed przedostaniem się fali zalewowej w dawne koryto Starego Sanu (szczególnie w okolicy oczyszczalni ścieków obok filii Zakładów Mięsnych, niedaleko mostu na Sanie). Istnieje zatem niebezpieczeństwo powrotu Sanu do swojego naturalnego koryta sprzed regulacji, co spowodowałoby zniszczenie użytków rolnych i rozpoczęcie podcinania krawędzi lessowej, na której położone jest Przedmieście Górnoleżajskie z ulicą Pasieka. Można by temu zapobiec czyniąc odpowiednie inwestycje hydrologiczne, na które ciągle brakuje środków finansowych. Zająłem się tym tematem dlatego, że zainteresowały mnie skomplikowane układy dawnych koryt Sanu i szukałem odpowiedzi na pytanie jak i kiedy doszło do zmian. To opracowanie jest próbą odtworzenia zmian koryta Sanu, które nastąpiły w ciągu minionych ostatnich 200 lat w najbliższej nam okolicy. Na podstawie Zeszytów Muzealnych Nr2 Muzeum w Jarosławiu opracował Antoni Gral. Za udostępnienie Zeszytów Muzealnych dziękuję Pani mgr Elżbiecie Żurawskiej, dyrektorowi biblioteki Muzeum w Jarosławiu. Załączniki: Mapy: nr1 i nr2 obrazujące zmiany biegu koryta Sanu opracowane przez Pawła Włada. 74

75 75

76 76

77 W S P O M N I E N I A WOJNA I OKUPACJA oczami dziecka Jesień roku 1939 była ciepła i sucha. Kończyłem wówczas pięć lat. To, co napisałem poniżej pochodzi z przeżyć, które utkwiły w chłonnej, dziecięcej pamięci oraz z opowiadań rodziców oraz osób starszych. Wybuch II wojny światowej pamiętam dobrze jako wydarzenie wyjątkowe. Jako dziecko byłem ciekawy, z jakiego powodu ludzie są tak zdenerwowani. A na szosie panuje tak duży ruch. Z grającego radia, ustawionego na oknie mieszkającej w sąsiedztwie nauczycielki pani Jadwigi Radwan, płynęły słowa wielokrotnie powtarzanej piosenki - Nikt nam nie zrobi nic, bo z nami, z nami Śmigły Rydz. Ten właśnie eksmarszałek II Rzeczypospolitej, jak się później okazało, opuścił Armię Polską i jak największy tchórz, uciekł przez Zaleszczyki do Rumunii. Budzi to we mnie odrazę do dziś, szczególnie w kontekście patriotycznych gestów zwykłych obywateli. Oto jeden z nich. Tuż przed wybuchem wojny, wspomniana nauczycielka Radwanówna, ciężko zachorowała. Przekazała, za pośrednictwem swojej służącej Antoniny, złote precjoza i monety, które gromadziła w swoim długim życiu, Komitetowi Obrony Narodowej w Jarosławiu. Był to wyraz prawdziwego, wielkiego patriotyzmu i miłości do ojczyzny. Powszechna mobilizacja oraz ucieczka ludności z zachodniej Polski w kierunku Lwowa spowodowały chaos na kolei i na drogach. Około połowy września cofające się w nieładzie Wojsko Polskie oraz bombardujące samoloty niemieckie powodowały ogromne zamieszanie, strach i panikę. Wszyscy gdzieś uciekali. Mój ojciec zabrał rodzinę, to znaczy mamę, brata i mnie wraz z ruchomym dobytkiem na furmankę i uciekaliśmy, nie wiem dlaczego, za rzekę San do Wietlina. Przejeżdżaliśmy nocą przez bród na Sanie, w okolicy przysiółka Zgoda. Siedziałem w poduszkach na wozie, księżyc świecił srebrzyście, a jego światło odbijało się w nurcie rzeki. Zapamiętałem tę noc na całe życie. Decyzja o wyjeździe do Wietlina była niefortunna. Lepiej było uciekać w przeciwnym kierunku - do Morawska. Wróciliśmy więc do domu w Muninie, by się pożywić i zabrać zapasy żywności. Ojciec wyprzągł konia i wprowadził go do stajni, matka szykowała pożywienie i wtedy stało się nieszczęście. Uciekający żołnierz polski wpadł przez uchylone drzwi do stajni i ukradł konia uciekając na nim przez łąki za starym korytem Sanu, w kierunku Sobiecina. Ojciec gonił go bez skutku, jedyną zdobyczą tego pościgu był pięciokilogramowy worek cukru w kostkach, którym słodziliśmy sobie życie w czasie ucieczki do Morawska. W nieszczęściu tym z pomocą przyszedł rodzicom brat mamy, wujek Józef Sieczka, który poradził ojcu, by zabrał konia 77

78 z pozostawionych na posesji państwa Siwaków zaprzęgów, porzuconych przez cofające się w pośpiechu polskie wojsko. Wyjechaliśmy wraz z rodziną wujka do Morawska, by przeczekać ten trudny okres. Po powrocie z Morawska zaczął się okres okupacji niemieckiej. Żołnierze niemieccy zachowywali się raczej spokojnie i przyjaźnie, najgorsze były oddziały SS oraz kolaboranci. Szczególnym okrucieństwem wykazał się Ukrainiec o nazwisku Janusz, który był komendantem policji w Radymnie. Zastrzelił on wielu Polaków i Żydów. Okres okupacji był dla biedniejszych obywateli bardzo trudny. Niemcy zabierali żywność, a kontyngenty w zbożu i w zwierzętach rzeźnych powodowały, że żyło się im głodno i chłodno. Ojciec dorabiał jeżdżąc furmanką z Wincentym Bachtą, który handlował żywcem z Osiczkami z Jarosławia. Było to niebezpieczne, ale niemieccy okupanci byli przekupni, co miało dla nas - Polaków pozytywne znaczenie. Za przekroczenie obowiązujących nakazów, a w szczególności za pomoc ludności żydowskiej, groziła kara śmierci. Wszystkie artykuły przemysłowe jak węgiel, obuwie, były objęte reglamentacją. W roku 1941 zacząłem uczęszczać do Szkoły Podstawowej w Muninie. Dostałem z przydziału drewniaki, które w okresie śnieżnej zimy sprawiały mi trudność w chodzeniu. Do podeszwy przyczepiał się zbrylony śnieg, a zima tego roku była mroźna. Temperatury dochodziły do -30 C. Wiosnę roku 1941 zapamiętałem szczególnie, ponieważ nieobsiane pola, ze względu na rekwizycję zboża, nie dały plonów, co stało się przyczyną głodu. W maju i czerwcu 1942 roku żęto zielone kłosy żyta, ziarno mielono na żarnach i pieczono tzw. podpłomyki, które w normalnych warunkach byłyby niejadalne. Powodowały też dokuczliwe kłopoty żołądkowe. Cukier, czy herbata były artykułami luksusowymi, często nieosiągalnymi. Cukier zastępowano melasą z gotowanych buraków cukrowych, zaś herbatę kwiatami lipy. Chleb polany mlekiem i posypany cukrem był rarytasem, a mięso z kury jedliśmy wtedy, gdy zadusił ją koń. Trzeba było w tej twardej, trudnej okupacyjnej rzeczywistości żyć i nie poddawać się. Z okresu okupacji pamiętam ucieczkę Żydów za San, który był zieloną granicą z Sowietami. W okolicy Sobiecina granica była słabo strzeżona i łódką można było w nocy przeprawić się za rzekę. Przeprawy te organizowali moi wujowie Józef i Jan Sieczka. W trakcie jednej z nich zginął od kuli w nurtach Sanu brat mojej wujenki Franciszek Krupa. Prześladowanie Żydów nasiliło się szczególnie, gdy Niemcy zaczęli przegrywać wojnę na froncie wschodnim. Dużo pociągów z Żydami jechało przez Muninę do obozów zagłady w Bełżcu i Treblince. Jechali w zatłoczonych, zadrutowanych wagonach towarowych, bez wody i pożywienia. W maju 1942 roku z wagonu przez okno wyrzucono 5-6 letniego martwego chłopca, który zawisł na krzakach około 300 m od wiaduktu nad szosą, w kierunku mostu na Sanie. W miejscu, w którym upadł zakopał go p. Ludwik Cichowlas. Widziałem to zdarzenie i żal mi było chłopca, był niewiele młodszy ode mnie. 78

79 W czerwcu 1941 roku Niemcy przygotowywali się do napadu na Związek Radziecki. Żołnierze niemieccy stacjonowali w Jarosławiu, w Muninie i w Tuczempach. Dnia 22 czerwca 1941 roku o godzinie czwartej rano (niedziela), słychać było wystrzały armatnie oraz terkot karabinów maszynowych i nagle wszystko ucichło. Rosjanie zaczęli się błyskawicznie wycofywać. Niemcy do grudnia 1941 roku dotarli pod Moskwę i Leningrad. Przegrana przez Niemców bitwa Stalingradzka, stała się początkiem ich odwrotu. Nadchodzące wieści z frontu wschodniego dawały nadzieję na wyzwolenie spod okupacji hitlerowskiej. Oczekiwane wyzwolenie nadeszło w lipcu 1944 roku. Miałem wtedy prawie 10 lat. Front wschodni zbliżył się do Sanu. Wojska niemieckie stawiały zaciekły opór broniąc Jarosławia i przeprawy przez San. Musieliśmy znowu uciekać do Morawska i kiedy wydawało się, że front poszedł na zachód, wyjechaliśmy przez pola bocznymi drogami do Muniny. Powrót z Morawska okazał się dla nas niefortunnym pomysłem. Widząc niemieckie wojsko prowadzone pod lufami automatów żandarmerii w kierunku stacji kolejowej w Muninie zamiast zawrócić, pojechaliśmy za nimi, w sam środek bitwy o stację, ostrzeliwaną przez artylerię niemiecką od strony Jarosławia. Schroniliśmy się w piwnicy gospodarstwa państwa Szajnów, obserwując bitwę o stację w Muninie. W bitwie tej zginęli prawie wszyscy żołnierze niemieccy okrążeni od południa przez żołnierzy radzieckich. Szczególnie dużo trupów leżało na nasypie kolejowym, obok wiaduktu nad drogą do Morawska. Uratowało się tylko czterech. Jeden z nich ukrył się w stodole państwa Szajnów. Gospodarz, w obawie przed Sowietami, zgłosił to żołnierzowi radzieckiemu, który wszedł na podwórko z zapytaniem: Germańców u was niet? Zabrał jeńca i przypuszczalnie go zastrzelił, bo pojedynczych jeńców tak właśnie traktowały obydwie walczące strony. Przekonani, że front odszedł na zachód, wyjechaliśmy polnymi drogami w kierunku Muniny. Niedaleko, za wiaduktem kolejowym, napotkaliśmy nową przeszkodę. W poprzek polnej drogi, na wojskowej pałatce leżał ranny żołnierz niemiecki, zaś dwóch żołnierzy z karabinem maszynowym ustawionym do strzału, siedziało obok drogi w zbożu. Był to okres żniw. Strach, który nas sparaliżował był niepotrzebny. Niemcy zostawili nas w spokoju. Jeden z tych nie mających nic do stracenia żołnierzy słowem kom zawołał ojca, by pomógł mu usunąć rannego z drogi. Zauważył to radziecki zwiadowca siedzący na wieży kościółka w Muninie i poszły serie karabinu maszynowego nad naszymi głowami. Biegliśmy za wozem, a kule świstały za nami aż do szosy. W obawie przed dalszymi przygodami nie pojechaliśmy do domu, lecz zatrzymaliśmy się u pana Józefa Sobienia, mieszkającego obok pastwiska w Muninie. Ulokowano nas w betonowym silosie na paszę dla bydła. Ostrzał artylerii niemieckiej z Jarosławia trwał całą noc. Jako, że sytuacja była niepewna, bo w Jarosławiu broniły się zaciekle oddziały niemieckie, wyjechaliśmy bocznymi drogami do Adamówki przysiółka Tuczemp, gdzie u państwa Siemieniaków 79

80 spędziliśmy dwa dni, aż sytuacja unormowała się na tyle, by można było wrócić do domu. Po powrocie do domu cieszyliśmy się wolnością, bo wojna dla nas praktycznie się skończyła. Wolność ta okazała się pozorna, bo wraz z wojskiem radzieckim wkroczył oddział NKWD, który ulokował się w Domu Ludowym w Muninie. Komendant był postrachem miejscowej ludności. Fałszywe denuncjacje mogły każdego mieszkańca pozbawić życia. Ojca wezwano na tzw. forszpan, to znaczy świadczenie usług transportowych dla frontu, a było to w tamtych warunkach bardzo niebezpieczne. Odmówił i ukrył się. NKWD zabrało matkę wraz z małym dzieckiem moją siostrą Janiną, urodzoną w 1940 roku. Komendant zamknął je w jednym z pomieszczeń i oświadczył, że wypuści je po zgłoszeniu się ojca. Głodne i wystraszone przetrzymał do rana, a następnego dnia uwolnił. W czasie tej okrutnej wojny zginęło wielu żołnierzy. Leżeli tam, gdzie trafiła ich kula. Pamiętam, w sąsiedztwie, na polu państwa Gmyrków (obecnie posesja Janusza Wawrzyszki), leżał w zbożu żołnierz radziecki. Zakopał go do ziemi w lipcu 1944 roku pan Ludwik Cichowlas. Przez kilka lat zboże rosnące w miejscu jego spoczynku wyrastało wyżej i było bardziej zielone. Jego kości po latach, wykopał Janusz Wawrzyszko, w czasie budowy domu. Obok, pod wałem ochraniającym tory kolejowe do Lubaczowa, w pobliżu gospodarstwa pana Bisa, zginął żołnierz niemiecki. Jego kości spotkał podobny los, w latach sześćdziesiątych, kiedy to wał rozebrano podczas prostowania szosy E 4. Straty materialne, wynikłe dla wsi z działań wojennych, były niewielkie. Kilka budynków było uszkodzonych pociskami armatnimi, lub spalonych przez oddziały SS. Życie codzienne wracało do normy. Nie byliśmy wprawdzie wolni od różnych nieprzyjemnych zdarzeń, od zastraszania przez władze okresu stalinizmu, ale w porównaniu ze strachem i niedolą czasu okupacji, te czasy były bardzo spokojne. Dzisiaj niewielu o tym pamięta. Ludzie, którzy byli świadkami tych strasznych dni odeszli przeważnie tam, gdzie ci żołnierze, którzy zginęli w wojnie, wojnie, która poza ogromem cierpień ludzkich, morzem krwi i łez, milionami ofiar, nic ludzkości nie przyniosła. Antoni Gral, ur r, s. Franciszka i Zofii 80

81 WSPOMNIENIA Z MŁODOŚCI Nazywam się August Gmyrek, urodziłem się roku w wielodzietnej rodzinie w Muninie, jako dziesiąte dziecko. W Muninie mieszkam od osiemdziesięciu lat, tutaj chodziłem do Szkoły Podstawowej. Gdy wybuchła II wojna światowa, miałem 9 lat. O wybuchu wojny dowiedziałem się od mojej mamy. Jako dziecko wiadomość tę przyjąłem bez emocji, gdyż nie zdawałem sobie sprawy z tego, czym naprawdę jest wojna. Zauważyłem jednak, że wiadomość ta zaniepokoiła moich rodziców. Pamiętam, że Niemcy wkroczyli do Muniny r., a pierwszą ofiarą spadających na Muninę bomb był jej mieszkaniec listonosz, Józef Więconek. Wydarzenie to mocno utkwiło w mojej pamięci i sprawiło, że usilnie starałem się zrozumieć okrucieństwo wojny. Na początku okupacji uczęszczałem do sześcioklasowej Szkoły Powszechnej w Muninie. Nauka w szkole odbywała się normalnie, obowiązującymi przedmiotami nauczania były: język polski, rachunki, religia, rysunki, przyroda, ćwiczenia gimnastyczne i język niemiecki. Celowo nie uczono historii i geografii, zaś głównym zadaniem szkoły było uczenie czytania i pisania oraz opanowanie rachunków i tabliczki mnożenia. Nie było podręczników, obowiązywał tzw. Kwartalnik dotyczący całości programu nauczania. W trakcie roku szkolnego, każdy uczeń starszej klasy miał obowiązek zebrać i wysuszyć jeden kilogram dowolnie wybranych ziół np. skrzypu, kwiatu lipy, rumianku, podbiału, sporyszu. Jeżeli uczeń nie wywiązał się z zadania, nie otrzymywał świadectwa ukończenia klasy. Znamienne było wycofanie języka niemieckiego z nauczania w późniejszym okresie okupacji, ponieważ dzieci podsłuchiwały rozmowy Niemców i przekazywały różne informacje dorosłym, którzy wykorzystywali je w akcjach dywersyjnych. Niedługo po wybuchu wojny budynek szkoły zajęty został przez wojsko niemieckie. Zakwaterowano w szkole żołnierzy jednostki straży granicznej. Zajęcia szkolne przeniesiono do budynku państwa Krajewskich, który odtąd, od ich nazwiska, nazywano Krajoskówką. Nauka odbywała się po dwie godziny dziennie, klasy były łączone (po dwie). Kierownikiem szkoły był Ignacy Drzewicki, a nauczycielką jego żona Stefania. Sytuacja taka utrzymała się do dnia 1 września 1944 roku, do czasu wyzwolenia przez wojska radzieckie, które wkroczyły do Muniny 26 lipca 1944 roku. Od września tegoż roku zajęcia powróciły do budynku szkolnego. W czasie okupacji niemieckiej życie mieszkańców Muniny przebiegało według rygorów narzuconych przez władze okupacyjne. Wprowadzono godzinę policyjną, która zaczynała się o zmierzchu i czas jej trwania uzależniony był od pory roku. Wprowadzono obowiązkowe kontyngenty produktów rolnych jak zboże, żywiec, mleko, drób, za które płacono przede wszystkim wódką, mydłem, przedmiotami z żelaza potrzebnymi do prowadzenia gospodarstwa 81

82 domowego, cukrem, kaszą, sacharyną oraz butami na drewnianej podeszwie, zwanymi drewniakami, w których trudno było się poruszać, szczególnie zimą. Mieszkańców Muniny nie ominęła wywózka na roboty przymusowe do Niemiec. Wyznaczano limity osób, których listę ustalał sołtys, by wywiązać się z kontyngentu nałożonego na gminę. W latach wywieziono z Muniny 26 osób. Gromadzono ich również przez tak zwane łapanki. Moja siostra Antonina została wyznaczona przez sołtysa, jako osoba niezamężna, i wywieziona na południe Niemiec, blisko granicy francusko -niemieckiej. Na początku pracowała w zakładach chemicznych w Mulheim, a następnie we Freiburgu. Z jej zapisków, które zachowały się do czasów 82

83 obecnych wynika, że wyjechała z Polski 23 lutego 1943 roku, zaś przywieziona została przez aliantów do obozu w Mulheim 6 czerwca 1945 roku. Pierwsza strona książeczki dla obcokrajowców Arbeitsbuch fur auslander, z nazwiskiem siostry, dokumentuje jej pobyt na robotach przymusowych. Na przymusowych robotach w III Rzeszy był też mój brat Kazimierz. Wywieziony do Niemiec w 1943 roku, powrócił do Polski 13 kwietnia 1946 roku. Utkwiły mi też w pamięci przygotowania Niemców w dniach poprzedzających napad na Związek Radziecki w czerwcu 1941 r. W Muninie zamieszkało wtedy wielu niemieckich saperów przygotowujących inwazję. Mieszkali również w naszym domu i na pamiątkę po nich pozostał, do dzisiaj sprawny, porcelanowy młynek do kawy. O napadzie dowiedzieliśmy się w przeddzień jego rozpoczęcia. Pamiętam również, że na stacji kolejowej w Muninie Niemcy utworzyli obóz dla jeńców radzieckich, który otoczony był zasiekami z drutu kolczastego. Przywożono jeńców z frontu wschodniego i często ich rozstrzeliwano. Pewnego wieczoru rozległo się pukanie do drzwi naszego domu i wołanie po rosyjsku otwierat dwieri, co bardzo zaniepokoiło moich rodziców, tym bardziej, że wcześniej nasz dom opuścił żołnierz niemiecki. Po otwarciu drzwi okazało się, że przybyszem jest zupełnie nagi Rosjanin. Mama kazała nam - dzieciom szybko przejść do drugiej izby. Z relacji jeńca wynikało, że Niemcy rozstrzelali jeńców zakopując ich ciała w rowie, ale on miał wyjątkowe szczęście, ponieważ kula go nie trafiła i zakopano go żywcem. Udało mu się wygrzebać z ziemi i uciec z dołu śmierci. Po rozmowie i nakarmieniu jeńca, mama dała mu ubranie, chleb i mleko na drogę. Pomimo strachu przed denuncjacją i represjami niemieckimi pozwoliła mu przenocować na poddaszu domu, gdzie przechowywaliśmy siano. Następnego dnia starszy brat poszedł z rana sprawdzić, co dzieje się z jeńcem. Na stryszku nie zastał nikogo. Okazało się, że Rosjanin ukręcił powróz ze starej odzieży znajdującej się na stryszku, po którym zszedł przez okno na ziemię i odszedł w nieznanym kierunku. Pod koniec wojny ten sam Rosjanin przyjechał do nas gazikiem wojskowym, jako oficer Armii Radzieckiej w stopniu majora lub podpułkownika, by podziękować nam za ocalenie. Niestety, pomimo, że podał swoje nazwisko, nie zapamiętałem go. Szkoda, bo więcej już się z nami nie kontaktował. Nasza rodzina liczyła 13 osób i utrzymywała się z rolnictwa. W czasie okupacji hodowaliśmy świnie, z których połowę mogliśmy zatrzymać dla własnych potrzeb żywieniowych. Drugą połowę, za pośrednictwem sióstr Niepokalanek, przekazywaliśmy Niemcom. Siostry przekazywały Niemcom żywność w ramach podpisanego kontraktu może dlatego, że potrafiły prowadzić dokumentację rozliczeniową. W tamtych czasach mięso było towarem trudno dostępnym, reglamentowanym. Jedliśmy go przeważnie z okazji ważniejszych świąt. Na co dzień jadało się proste potrawy jak ziemniaki, chleb razowy, groch, mleko itp. Brakowało opału, węgiel był trudno dostępny. W czasie zimy palono przeważnie w kuchni wykorzystując ciepło podczas gotowania posiłków. 83

84 Jesienią suszono nawet łęty ziemniaczane tzw. chmielinę, której używano jako opału do ogrzewania mieszkań. Codzienną strawę gotowano czasem na maszynce spirytusowej, zwanej prymusem. Niemcy żywili ogromną niechęć do złodziei, których po złapaniu karali nawet śmiercią. Słyszałem o złodzieju z Koniaczowa, którego Niemcy spalili za to, że ukradł kurę. W czasie okupacji panowała bieda, ludzie nie mieli pieniędzy na zakup potrzebnych do życia towarów, dlatego radzono sobie stosując handel wymienny. Za różne towary przemysłowe płacono artykułami żywnościowymi ograniczając często ich spożycie własnym dzieciom. Sposoby i środki przymusu stosowane przez okupanta były różne. Opornym groziło więzienie, pozbawienie pracy, kartek żywnościowych, eksmisja, bicie i tortury. Złym nawykiem naszych rodaków było donosicielstwo. Niemcy utworzyli tzw. Volkslistę, co było przejawem rasistowskiej polityki III Rzeszy. Wspomnienia z tych czasów noszą znamiona grozy i strachu, przywodzą na myśl biedę i głód. Mimo, iż od tych przeżyć dzieli mnie tyle lat, ciągle są żywe w mojej pamięci, ciągle jeszcze budzą te same, intensywne emocje. Na podstawie relacji ustnej Augusta Gmyrka, opisał autor. Luty,

85 PRZYCZYNKI DO HISTORII MUNINY Wstęp Zadzwonił do mnie Antek Gral z niezwykłą propozycją. Antek jest moim przyjacielem od 70 lat (uff, jak ten czas leci). Spotykamy się co kilka lat, gdy odwiedzam moją macierzystą Muninę. W międzyczasie wymieniamy kartki świąteczne. Otóż tym razem powiadomił mnie o zamiarze napisania historii Muniny. Zamiar, któremu należy przyklasnąć i to z różnych względów. Przede wszystkim, chęć stworzenia czegoś, przejaw inwencji twórczej, co zawsze ceniłem u ludzi. Zamiast trwania, działanie. To należy cenić. Każdą oznakę inwencji twórczej. Co można powiedzieć o dziele, które ma być stworzone? Czy będzie to historia w ścisłym tego słowa znaczeniu? Czy raczej impresje ludzi żyjących w tym miejscu w przeszłości? Zdecydowanie opowiadam się za tym drugim wariantem. Trudno udawać fachowca historyka, którym nie jestem, nie mam w tym kierunku fachowego przygotowania. Ponadto nie mam dostępu do źródeł i niezbyt palę się do tego. W dodatku dzieje historyczne nie zawsze są łatwe w czytaniu. Natomiast w historii mojej macierzystej wsi widzę wiele elementów egzotycznych. Warto je wyeksponować. W dzisiejszych ciężkich czasach (tak się często mówi) ludzie nie wyobrażają sobie, co naprawdę znaczą ciężkie czasy. Egzotyką jest chociażby fakt, że w Muninie nie było prądu elektrycznego. Nie było telewizorów, komputerów i innych urządzeń naszego codziennego życia. Brak prądu to nie tylko brak możliwości oglądania telewizji. To brak pralki, odkurzacza, lodówki oraz bieżącej wody. Można sobie wyobrazić, że życie było trudniejsze i kosztowało wiele wysiłku, aby utrzymać czystość i zabezpieczyć żywność przed zepsuciem. Jeśli nie było telewizji, to życie młodzieży było nudne? Wcale tak nie było, bawiliśmy się znakomicie. Kilka lat temu politycy docinali sobie, na jakim podwórku się wychowywali. O zgrozo, wychowałem się na pastwisku. Ale jak fajnie tam było. Zabawy, gry, a też wspólne czytanie Trylogii. Mimo skąpych wiadomości ze świata, wcale nie należy tych ludzi oceniać jako ciemnych prostaków. Raczej tych chłopów bym oceniał wyżej pod względem umysłowym niż dzisiejszych polityków, zdrowy chłopski rozum zawsze górą. Tego rodzaju rozważania chcę umieścić w tym, co napiszę, ale ważne jest podzielenie się jeszcze pewnymi ważnymi uwagami. Przede wszystkim nie będzie to historia prawdziwa. Znam kilka książek, które w tytule mają prawdziwa historia. Było w nich wiele kłamstw. W dzisiejszych czasach bardziej zakłamuje się historię, niż za czasów realnego socjalizmu. Dlatego też nie będę przekonywał, że napiszę całkowitą prawdę. Napiszę to, co uważam za prawdę, po prostu będzie to subiektywne spojrzenie na to, co działo się w mojej wsi. 85

86 1. Dzieciństwo Urodziłem się jako najmłodszy w rodzinie, moi rodzice również byli najmłodsi, dlatego też nie miałem szczęścia poznać moich babć i moich dziadków. Wprawdzie na krótko poznałem matkę mojej mamy. Leżała w łóżku i wkrótce umarła. Była wtedy pod opieką cioci Stefci. W Muninie mieszkały wtedy dwie siostry mamy. Oprócz Stefanii była też Emilia. Stefania była żoną Michała Galiczyńskiego i mieli dwóch synów bliźniaków, Antoniego i Henryka, trochę starszych ode mnie i strasznych rozrabiaków. Podczas wizyty u niej, babcia chciała mnie obdarować złotówką, a dobrze nie widziała. Zapytała mnie, czy podany banknot to jeden złoty czy dwa. Kuzyni tłukli mnie po plecach i kazali mówić, że to jeden złoty, ale ja widziałem dwa złote i tak powiedziałem. Chciałem pochwalić się, że potrafię przeczytać cyfry, a ponadto nie mogłem okłamać babci. Wtedy i później dziwiłem się, jak rodzina i to liczna żyła w tym pomieszczeniu. Była tam jedna izba i jeszcze mniejsza kuchnia, a wszystkich dzieci około dziesięciu. Wprawdzie w różnym wieku, jedni zakładali już swoje rodziny, gdy inni się dopiero rodzili. Dziadek, ojciec mamy, był ważną figurą, był dróżnikiem. Nie ma się z czego śmiać. Podkreślam ponownie, że były to czasy egzotyczne dla współczesnych. Dostanie państwowej posady i przywileje z tym związane, to był wielki sukces. Wtedy kursowało powiedzenie, kto tylko sprząta na kolei, jest panem. Dlatego też rodzina mamy, rodzina Gulinów, mogła czuć się wyróżniona. Mało tego, siostra mamy, Aniela, została akuszerką. To znaczyło więcej, niż dzisiaj bycie lekarzem. Ciocia Aniela wyszła za mąż za Kaniowskiego i zamieszkali w Laszkach. Nie znałem wujka Kaniowskiego. Mówiono, że w czasie Pierwszej Wojny Światowej zdobył trzy krzyże, dwa za dzielność w służbie Jego Cesarskiej Mości, a trzeci na grobie. Rodzice mieli już dwóch synów, Mariana i Eugeniusza, gdy miałem się urodzić. Mama wymarzyła sobie, że tym razem będzie dziewczynka, było już przygotowane imię, Wanda. Gdy okazało się, że znowu syn, to chciała, aby został księdzem. W obu sprawach zawiodłem mamę. Mimo tego wiedziałem, że jestem kochany i rodzice pragnęli dla mnie wspaniałej kariery, a w ich pojęciu wspaniała kariera to zostanie księdzem lub ewentualnie urzędnikiem gminy. Pamiętam fragmenty ze wczesnego dzieciństwa, a to jak jakieś strachy zaglądały przez okno we śnie, a to śniło mi się, że za stodołą są wspaniałe zabawki i rozczarowanie ich brakiem. Pamiętam, jak prosto z podwórka, z nogami oblepionymi błotem, starałem się wejść na kolana mamy. Nikłe mam wiadomości o rodzinie Bajorskich, ale widać, jak duży pas ziemi należy do ludzi o tym nazwisku. Nawet nazywano ten pas ziemi Bajorskówką i chyba została podzielona na spadkobierców. Były jeszcze dwie rodziny w Muninie o tym nazwisku, ale mama zaprzeczała, że to jest rodzina. Było wyraźnie widać, że mama, Karolina rządzi w rodzinie. Tata, Jakub, był człowiekiem dobrym i pracowitym, dbał o dobro rodziny, ale to mama 86

87 wyznaczała kierunki działań. Z moich obserwacji z perspektywy dziecka wynikało, że w naszej rodzinie i w innych rodzinach, prym wiodły kobiety. Było to jakby na czasie, czasie bardzo trudnym, w którym kobiety wykazywały zmysł praktyczny, nawet geniusz, aby rodzinę wyżywić i odziać. Teraz nieznany jest termin przednówek, okres przed nowym zbiorem zbóż, gdy dojadało się resztki poprzednich żniw. Jakiś czas temu była moda na drewniaki. W czasach, które opisuję, drewniaki były koniecznością, bo zdobycie normalnych butów graniczyło z cudem. W lecie i ciepłych porach chodziło się na bosaka. W niedzielę, gdy szło się do kościoła, ubierało się buty w pobliżu kościoła. Rodzice niechętnie patrzyli na zabawy ze ślizganiem, buty nie zawsze wytrzymywały skutki zabawy. W lecie brało się kawałek drewna, obrabiało, przybijało gwoździami kawałki skóry i but gotowy. Na ubrania były potrzebne worki. Prało się worki, oczywiście nie w pralce automatycznej, a w balii, a wodę należało przynosić ze studni. Następnie worek należało pomalować i uszyć ubranie. Munina leży między miastami Jarosław i Radymno. Przechodzi przez nią droga, która kiedyś była szosą między Krakowem a Lwowem. Jeśli chodzi o drogę, to dziwiłem się jej wykrzywieniem w pewnym fragmencie. Prosta droga zamieniała się w drogę w kształcie litery U. Przypuszczalnie ktoś nie zgodził się, aby droga przebiegała przez jego pole. Jest to w tej części wsi, którą mieszkańcy Muniny nazywają Koniec. A więc Muninę tubylcy dzielą na Koniec, Środek i Górkę. Koniec Muniny ogranicza wieś Tuczempy. Za Górką jest Mała Munina. Do Muniny należy również Zgoda, wieś z drugiej strony Sanu. Jeszcze raz o granicach wsi. Od zachodu mamy Jarosław oraz Małą Muninę. Na wschodzie Tuczempy. Na południu linię kolejową, a dalej Kidałowice. Od północy mamy rzekę San. Tak to mi się wydaje. Pociągi z Jarosławia jechały do stacji Munina, a stamtąd podążały albo do Przemyśla przez Radymno albo przez most na Sanie w kierunku Lubaczowa. Dlatego mieszkańcy Muniny nie czuli się bezpiecznie w czasie działań wojennych i opuszczali wioskę, gdy zbliżał się front. W 1939 roku nasza rodzina przeniosła się do Laszek. Tak samo postąpiły rodziny Galiczyńskich i Buków. Buk to nazwisko cioci Emilii. Nie znałem wujka Buka. Zmarł zanim pojawiłem się na świecie. Rodzina ta zajmowała dom tuż przy domu Galiczyńskich. Emilia została sama z czwórką dzieci, a były to: Józefa, Marian, Gustaw, Wanda. Sam nie wiem, jak zdołała wyżywić czworo dzieci, ale o bohaterstwie kobiet już pisałem. Gdy wybuchła druga wojna światowa, miałem 5 lat. Nie pamiętam pewnych szczegółów. Nie pamiętam, czy do Laszek jechaliśmy przez most. Bo na pewno nie było mostu, gdy wracaliśmy do Muniny. Przypuszczalnie jechaliśmy wozem konnym. Tylko mój tata miał konia i wóz, co było sporym splendorem. Oprócz tego była krowa w gospodarstwie. Ponadto mieliśmy swoją własną studnię. Zostało to uznane za pewnego rodzaju ekstrawagancję. Studnia publiczna była niedaleko i zupełnie pozbawione jest sensu zajmować część podwórka studnią 87

88 dla jednego ogona. Pracowici rodzice starali się zapewnić rodzinie jak najlepsze warunki życia. Na polu taty wykryto odmianę węgla - limonit - i za jego zebranie rodzice dostali jakieś pieniądze. Jeśli chodzi o inwentarz żywy, to mam szczególny o tym obraz. Słyszałem wiele o znęcaniu się nad zwierzętami. W naszej rodzinie tego nie zauważyłem. Zwierzęta były traktowane jak pracownicy. Szczególnie widziałem to na Wigilii. Przed uroczystą kolacją, rodzice udawali się do stajni. Był to wyraz szacunku dla zwierzątek, one miały mieć również Wigilię. Wiele lat później, gdy brat Genek zajmował się gospodarstwem, nie oddał starego konia do rzeźni, jak to było w zwyczaju. Zasłużył sobie na emeryturę, powiedział. Zachwycałem się zwierzątkami, a to małymi kurczątkami, a to cielątkiem. Przeżyłem tragedię, gdy moja ulubiona kózka, przywiązana na podwórku, udusiła się, usiłując uwolnić się z powroza. Nie pamiętam podróży do Laszek, ale długo pamiętałem o tamtejszym jeziorze, którego nie było. Po latach znalazłem się w Laszkach, zapytałem o jezioro, ale nikt o takim nie słyszał. Po prostu staw urósł w oczach dziecka w jezioro. 2. Szkoła W okresie międzywojennym było wiele inwestycji w Muninie. Dom Kultury, mleczarnia, lodownia, szkoła. Moja mama chodziła jeszcze do starej czteroklasowej szkoły na Końcu. Potem na Środku, przy szosie, wybudowano nową szkołę. Można powiedzieć, że przed wojną wprowadzono właściwą reformę oświaty, z siedmioklasową szkołą powszechną. Kierownikiem szkoły był pan Ignacy Drzewicki. Nie wiem, czy dobrze zapamiętałem to nazwisko. Pamięć pamięcią, ale również we wsi nie zawsze nazywano ludzi zgodnie z prawdziwym nazwiskiem. Rodzinę o nazwisku Szturm nazywano Szczur, o nazwisku Sobolewski Cybulewski. Były też przezwiska: Szalone Szczęście, Od Bram Piekielnych. Wujek Galiczyński był nazywany Śliwką, od kształtu głowy. Dlatego też niech Czytelnik nie bierze mi za złe, jeśli nie podam rzetelnie nazwiska, może to być wynikiem tego, iż tak je słyszałem, a ponadto upływem czasu od wydarzeń z przeszłości. Pan Drzewicki mieszkał w budynku szkoły wraz z rodziną. Jego żona również była nauczycielką w tej szkole. Inne nauczycielki dojeżdżały z Jarosławia. Mimo ubóstwa wsi, wieś wspomagała biedę miasta. Przez pewien czas każdy uczeń innego dnia przynosił mleko dla nauczycielki. Pan Drzewicki był nauczycielem przedwojennego szlifu, co warto podkreślić jako pewnego rodzaju zaletę. Surowy, sprawiedliwy, dobrze sprawujący swoją nauczycielską misję. Bardzo chciałem iść do szkoły, ale również się tego obawiałem. Moje obawy nasiliły się po mojej pierwszej wizycie w budynku szkoły. Zabrał mnie tam brat. Była przerwa, a wiadomo, co dzieje się na przerwach. Tumult, hałas, bieganina, Stałem przerażony pod ścianą, bałem się ruszyć. Słyszałem, że kogoś 88

89 wyrzucili ze szkoły. Szkoła była piętrowa. A jak mnie wyrzucą z piętra? Mimo tego, chciałem chodzić do szkoły. Pamiętam taką scenę rodzinną. Piec grzeje, siedzę przy nim na stołku. Rodzice i bracia siedzą na krzesłach. Brat czyta Robinsona Cruzoe, jestem zasłuchany w jego słowa. Zazdrościłem braciom, że potrafią czytać, naprzykrzałem się, aby mi coś poczytali. Opędzali się ode mnie. Przyszedł czas zapisania mnie do szkoły. Poszedłem z mamą i pan kierownik wypytywał mnie o dane personalne. Mama była zadowolona, bo pan Drzewicki później powiedział do niej to dziecko będzie się dobrze uczyło, samo odpowiada na wszystkie pytania, a często bywa tak, że na pytania odpowiada tylko mama. Nauka na początku odbywała się w innym budynku, bo szkoła została zamieniona na koszary. Klasy były łączone, ponieważ dla całej szkoły były tylko dwa pokoje. Dostałem się pod opiekę moich kuzynów bliźniaków, z czego nie zawsze dobrze wychodziłem. Mieli piekielne pomysły. Jednym z problemów było zdobycie elementarza i to była poważna sprawa. Nie wiem skąd brat zdobył Robinsona Cruzoe. Jeśli chodzi o brata Mariana, to uzyskał on z gminy w 1939 roku stypendium na uczenie się w gimnazjum w Jarosławiu. Wtedy za naukę w szkole średniej płaciło się czesne i rodziców nie było na to stać. Jednak wojna pokrzyżowała jego plany. Dowiedziałem się, że ciocia Stefania ma elementarz. Nie dam ci, bo ty prześcigniesz moich synów, usłyszałem od niej. I tak prześcignąłem. Nie tylko z elementarzem były trudności w zdobyciu, ale w ogóle z książkami i z papierem. Wraz z kolegami zobaczyłem w sklepie książkę Baśnie z Tysiąca i Jednej Nocy, która służyła do pakowania towaru i musieliśmy nazbierać sporo papieru, aby dostać książkę. Czytaliśmy ją wspólnie przy pasieniu krów. Czytałem wszystko, co mi wpadło w ręce i co zachowało się na czyichś strychach, a było tego mało. Starszy kolega zaczął chodzić do szkoły w Jarosławiu i tam korzystał z prywatnej biblioteki. Pożyczał książkę, czytał, następnie ja czytałem i następnego dnia pożyczał nową książkę. W ten sposób przeczytałem chyba wszystko o Tarzanie. Tak było na początku. W czasie okupacji i tuż po wojnie. Później było już lepiej i nawet w Muninie powstała biblioteka publiczna. Z fascynacją słuchałem tego, co mówili nauczyciele. Byłem ciekawy wiedzy, słuchałem. Pamiętam taki dzień w zimie, gdy na dworze był siarczysty mróz. Mama nie chciała mnie puścić do szkoły, a ja uparłem się, że muszę iść, ale zastałem zamknięte drzwi szkoły. Wagary były dla mnie jak termin z nieznanego mi języka, mało zrozumiałym i bezsensownym. Po pierwsze, jeśli rodzice wiedzą, że jestem w szkole, to tam mam być. Po drugie, tyle ciekawego dzieje się w szkole, że szkoda ją opuszczać. Tak samo dziwi mnie, gdy w telewizji różni ludzie chwalą się odpisywaniem lub pisaniem ściągawek. Nie chodzi tu o solidność, ale o racjonalność. Powtarzam moim studentom, że najprostszym sposobem nauczenia się, jest po prostu nauczenie się. Człowiek potrafi unikać najprostszych rozwiązań. Tyle jest roboty z przygotowaniem ściągawki, później należy ją dobrze ukryć... Wiele niepotrzebnej pracy, a tak 89

90 łatwo nauczyć się i po sprawie. Kilka osób z Muniny miało przygodę z pobytem zagranicznym, a do tych należała żona kierownika szkoły (zapomniałem imienia). Znała język francuski i uczyła nas tego języka. Na zakończenie szkoły miałem z francuskiego najgorszy stopień, to znaczy dobry. Wiele wydarzeń pojawia się w umyśle i nie wiadomo, jak je uporządkować chronologicznie, które były wcześniej, a które później. To jednak siedem lat życia spędzone w szkole w Muninie. Przypomina mi się, jak nauczycielka opowiadała o smoku wawelskim. Każdą opowieść z ust nauczycielki przyjmowałem jako rzetelną prawdę. Trudno mi było zrozumieć, że można o czymś mówić, co nie jest prawdą. Wspomniałem o tym, że naukę zacząłem w klasach łączonych w innym budynku, niż szkoła. Jednak większość obrazów zachowanych w pamięci pochodzi z właściwego budynku szkoły. Zdaje się, iż nauka poza szkołą była krótkim epizodem. Chyba to się zgadza, naukę zacząłem w 1941 roku i w tym roku nastąpiła inwazja na Związek Radziecki. Wojsko niemieckie poszło na wschód i szkoła została szkołą. 3. Okupacja Jak już wspomniałem, w chwili wybuchu drugiej wojny światowej miałem pięć lat. Stąd wielu rzeczy mogę nie pamiętać. Z tą niepamięcią dziecka nie należy przesadzać, dziecko słucha i rozumie więcej, niż myślą o tym dorośli. Dużo widziałem i dużo dowiedziałem się z rozmów. Podróży do Laszek w 1939 nie pamiętam, ale pamiętam powrót do Muniny. Widocznie most na Sanie był zniszczony. Przeprawialiśmy się przez rzekę i pomagali nam żołnierze niemieccy. Wyprawa do Laszek i powrót, to musiał być wrzesień i październik, bo było jeszcze ciepło, a ponadto nastąpiły pewne wydarzenia, które musiały nastąpić przed naszym pobytem w Laszkach. Mój brat, Genek, szedł w kierunku naszego pola, które leżało w pobliżu linii kolejowej. Raptownie nad nim pojawił się samolot i zaczął rzucać bomby. Rzucił się na ziemię, a bomby spadały kilka metrów od niego, obsypując go ziemią. Być może ten sam samolot zbombardował pociąg i ludzi rzucili się w tym kierunku i zaczęli wynosić znajdujące się w nim produkty. Cennym towarem był cukier i noszono do domu całe worki cukru. Była to niezwykła zdobycz. Cukier był na wagę złota. Brat Marian również udał się na miejsce katastrofy, ale zamiast cukru, przyniósł książki. W naszym domu był kult książek. Ludzie bardzo przeżywali klęskę Polski, jak swoją własną. Wśród młodych snuły się mrzonki, jak tu wypędzić Niemców. Jednym z pomysłów było wyprodukowanie tak długich noży, aby nimi razić okupantów, a oni nic nie mogli na to poradzić. Kiedyś przyszedł do nas pewien osobnik, aby przepytać się o posiadanie broni, a najlepiej pytać o to dzieci. Od razu zwrócił się do mnie z pytaniem, czy w domu jest jakaś broń. Jest powiedziałem bez wahania. Widziałem wyraz 90

91 zaskoczenia na twarzach domowników i wyraz triumfu na twarzy szpicla, który od razu powiedział pokaż. Podszedłem do kredensu, wysunąłem szufladę i wyjąłem pistolet zabawkę. Odpowiedzią był śmiech. Nie sądzę, aby w naszym domu była broń. Moi rodzice trzymali się z daleka od polityki i nie brali udziału w jakichkolwiek działaniach, a jeżeli nawet coś robili, to mnie w to nie wtajemniczali. Takie rzeczy trzymało się w tajemnicy przed dziećmi, które i tak wiele wiedziały. Wiedziałem o tym, że u nas na strychu ukrywał się pan Serafin, znajomy mojego kuzyna Kaniowskiego, a obaj działali w AK. Później dowiedziałem się, że pan Serafin został zastrzelony przez Niemców, gdy wrócił do swoich rodzinnych Laszek. Przyjaźniłem się z Tolkiem Jasiewiczem. Gdy pewnego dnia chciałem odwiedzić kolegę, drzwi otworzył jego ojciec i powiedział, że dzisiaj nie mogę się z widzieć z kolegą. Niczego mi nie wyjaśnił, ale doskonale domyśliłem się ze śladów tłuszczu na twarzy, że tam odbywa się świniobicie, za co mogła grozić nawet kara śmierci. Różne były relacje ludności z Niemcami. Nie okazywało się jawnie niechęci, bo to nie miało sensu, a ponadto trzeba było jakoś żyć i były próby handlu, bo brakowało wiele produktów, którymi dysponowali Niemcy. Chciano kupić cukier. Próbowano więc różnych słów, aby uzmysłowić niemieckiemu żołnierzowi, że chodzi o cukier. W desperacji na końcu wypowiedzieli polską nazwę i wtedy żołnierz rozpromienił się z powodu zrozumienia, o co chodzi, bo wyraz ten pochodzi z języka niemieckiego. Oficer niemiecki mieszkał w domu mojego kolegi Tolka. Gdy ten pan dostawał paczkę z domu, zawsze przynosił słodycze dla dzieci domowników. Gdy przy takiej okazji znalazłem się u nich, to i dla mnie się coś znalazło. Kiedyś ten oficer wybawił mnie z kłopotu. Idę spokojnie ulicą, gdy nadjechali niemieccy żołnierze na koniach. Oparłem się plecami o płot, a oni nacierali na mnie końmi, śmiejąc się przy tym. Byłem przerażony i nie widziałem drogi ucieczki. Pojawił się na szczęście ów oficer i zbeształ żołnierzy. Odjechali speszeni. Tradycja Lanego Poniedziałku była przestrzegana w Muninie i kiedyś zaczęto oblewać wodą Niemców, którzy początkowo przyjęli to nieufnie, podejrzewając bunt, ale następnie spodobała im się ta zabawa. Na Sanie została ustanowiona granica, za Sanem był Związek Radziecki, a w nim Laszki. W jakiś sposób moja ciocia Aniela została przetransportowana do Jarosławia. Odwiedziłem ją tam z mamą i wtedy po raz pierwszy zetknąłem się z elektrycznością. Na stoliku stała lampka nocna i pstrykałem guzikiem, obserwując zapalanie się lampki i jej gaszenie. Nie tylko nie wolno było bić zwierząt domowych na własny użytek. Mięso i zboże szło na wojsko. Dlatego też w użyciu były żarna, dawno zapomniane w oborze. Przydały się w ciężkich czasach. Zboże i mięso oddawało się na potrzeby wojska w postaci tak zwanych kontyngentów i po domach poszukiwano produktów żywnościowych dla wojska. Nie było obfitości jedzenia i kobiety musiały kombinować, aby wyżywić rodzinę. Nawet niektóre kobiety nie dodawały do chleba soli, aby go 91

92 mniej zjadano. Od tamtych czasów przez wiele lat nie chciałem jeść buraczków, bo bywało podczas okupacji, że nie było ziemniaków, a były tylko buraczki. Miasto miało gorzej. Na wsi zawsze coś urośnie, a w mieście o to trudniej. Mamy z tego okresu wiele fotografii, bo pewien fotograf przyjeżdżał rowerem z Jarosławia i robił zdjęcia. W zamian dostawał kilka jajek, ziemniaków. Po przejściu frontu w 1944 roku, gdy opuściliśmy wieś, pan ten usprawiedliwiał się przed mamą, że był na naszym polu i wykopał kilka ziemniaków. Okazało się, że przestępstwo zostało popełnione na polu sąsiada. Przez 2 lata San stał się rzeką graniczną. Nie mogliśmy się w niej kąpać. Stąd kąpieliskiem zastępczym stał się Stary San, podobno tam kiedyś było główne koryto Sanu. Wtedy było już wyłącznie królestwem żab. Ciekawe, czy są teraz żaby w Muninie? W naszym domu byli zakwaterowani dwaj młodzi Rosjanie (a może Ukraińcy?). Nie wiem czy byli to jeńcy, czy dobrowolnie przeszli na stronę Niemców. Byli to bardzo sympatyczni chłopcy, pracowali na stacji kolejowej. W wielu książkach opisuje się starania wywiadów, aby dowiedzieć się o zamiarach wroga. Było wiadomo w Muninie, że w lecie 1941 roku Niemcy ruszą na wschód od Sanu. Widać to było po zgromadzeniu wojsk i po uwagach, jakie rzucali niektórzy z żołnierzy. Tak samo było wiadomo, że w roku 1944 zbliża się ofensywa ze wschodu. Pierwszą oznaką było zniknięcie pewnej mapy w Jarosławiu. Na mapie tej zaznaczano postępy armii niemieckiej w ekspansji na terenach Związku Radzieckiego. Już Niemcy byli prawie w Moskwie, aż pewnego dnia mapa zniknęła. Ludzie stąd wnioskowali, że sytuacja nie jest już tak dobra. Oczywiście, nie jest tak dobra dla Niemców. Ludzie nie zastanawiali się, kto nas wyzwoli. Byle wyzwolili, każdy wydawał się lepszy od Niemców. Akurat mieszkańcy Muniny nie doznali wielkich krzywd od Niemców, ale pragnęli uwolnienia od niechcianego sąsiedztwa. Uważano, że po wojnie po Polsce powinni obwozić Hitlera w klatce. Aby zasięgnąć informacji o sytuacji na froncie, mama żaliła się Rosjaninowi w służbie niemieckiej, że bardzo się boi tych ze wschodu, bo oni mordują. Rozmówca pocieszył mamę, że tamci mordują tylko młodych i jej nic się nie stanie. Gdy już było słychać odgłosy frontu, Munina opustoszała. Wszyscy sądzili, że front zatrzyma się na Sanie. Tym razem uciekliśmy na zachód, konkretnie do Kidałowic. Kwaterowaliśmy w jakiejś stodole. Byłem bardzo pilnowany w tym stopniu, w jakim można dziecko upilnować. W ciągu kilku dni wiele się zmieniło. Ucieczka Niemców, strzały armatnie, czekanie na Rosjan i obawy, co może się wydarzyć. Widziałem w sadzie przerażający widok, zabitego mężczyznę. Leżał z rozłożonymi ramionami, a w ręce trzymał wiśnie. Śmierć go zaskoczyła w chwili zrywania owoców z drzewa. Siedzieliśmy nad potokiem. Był tam pomost, drzewa zasłaniały widok, wydawało się tam bezpieczniej, niż w innych miejscach. W tym dniu mój tata został ranny. Odłamek trafił go w udo. Sprawa została zbagatelizowana. Nic to, drobna rana, można chodzić i nie ma co się przejmować. Po wojnie też się tym nie przejmowano, bo również 92

93 były małe na to możliwości. Mieszkańcy wsi nie byli ubezpieczeni, mogli udać się do lekarza prywatnie. Rentgen był dopiero w Przeworsku i wskutek tego tata chorował. Wracając jednak do Kidałowic, pojawili się pierwsi żołnierze radzieccy, byli to pojedynczy żołnierze, którzy wykrzykiwali gdzie są Germańcy. Młodzi witali ich butelkami wódki. Rodzice załadowali całe nasze mienie wraz ze mną i pojechaliśmy w kierunku Tuczemp, bo droga bezpośrednia do Muniny nie wydawała się bezpieczna. Wybrana droga również nie okazała się bezpieczna. Na odkrytym terenie zaczął nas ostrzeliwać oddział niemiecki. Widać było działko na wzgórzu, z którego wylatywały na nas pociski. Jakoś udało się nam dotrzeć do Tuczemp i tego wieczora najbardziej zapamiętałem posiłek wieczorny w postaci zupy mlecznej. Po prawie całodziennym poście, smakowała wyśmienicie. Następnego dnia kilku młodych udało się na zwiady do Muniny. Okazało się, że możemy wracać do domu. W Muninie tylko kilka domów zostało zniszczonych. Wbrew obawom, nie było oznak rabunku, a front przeszedł przez wieś błyskawicznie. 4. Parafia Moja pamięć nie sięga czasów, gdy do kościoła szło się do Jarosławia. W każdym razie moje życie wiązało się już z istnieniem kościółka i proboszczem, zawiadującym parafią i w tym kościółku zostałem ochrzczony. Kościół został postawiony w części wsi, zwanej Środkiem, przy szosie. Za czasów mojego dzieciństwa w Muninie nie było plebani. Ksiądz mieszkał u Bajorskiego, zwanego Bałamutem. Ludzie w Muninie byli religijni, bardzo związani z Kościołem. Byli również krytyczni wobec poczynań księży i wymagający. Mama była zadowolona, gdy zostałem ministrantem, jakby to był pierwszy krok do powołania do stanu duchownego. Nie było z jej strony nacisku, ale widziałem oczekiwanie. Czasami stwierdzała, że z powołaniem nie jest tak, jak z powołaniem do wojska, gdy dostaje się pismo. Wiedziałem o tym, ale nie odczułem żadnego powołania, a pociągał mnie świat kobiecy i jedno z drugim trudne jest do pogodzenia. Parafianie oceniali księży krytycznie. Szczególnie źle był oceniany ksiądz oryginał, którego nazwiska nie pamiętam i który krótko gościł w Muninie. Gdy odprawiał mszę, bardzo mu się spieszyło. Ministranci mogli mamrotać swoją kwestię, celebrujący nie zwracał na to uwagi, byle do przodu. Jedno wydarzenie utkwiło mi w głowie. Było to wieczorne nabożeństwo. Ksiądz proboszcz przybył w ostatniej chwili. Przybył po wędrówce po domach, chodził po kolędzie. Jest zwyczaj częstowania gości. A był to okres intensywnej produkcji bimbru, jak wieś długa i szeroka. Ksiądz wzbraniał się przed użyciem, ale jeden kieliszek nie zaszkodzi, tyle, że odwiedził wiele domów i reszty można się domyśleć. Ministranci zobaczyli księdza proboszcza nie tyle w stanie 93

94 wskazującym, ale swojego chłopa, który chce wszystkich przygarnąć i uszczęśliwić. Udzielał ślubu oficerowi i udzielił mu przyjacielskiej rady na osobności Panie, niech się pan przyjrzy dobrze panience. Czy to panu potrzebne? Może pan się jeszcze wycofać, potem będzie za późno. -Chłopcy to do nas nigdy się nie żeńcie, bo najlepiej być księdzem. Sytuacja zasadniczo się zmieniła po przybyciu do Muniny księdza Ablewicza. Cała rodzina była bardzo katolicka. Brat był biskupem pomocniczym w Przemyślu, a drugi brat wykładowcą na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Ksiądz Ablewicz był prawdziwym gospodarzem parafii. Zaskakiwał mieszkańców pomysłami, narzekano na niego, ale również patrzono z uznaniem na jego dokonania. -Kochani parafianie zaczął kazanie w niedzielę Wstyd, po prostu wstyd, taka bogata wieś, a kościół malutki, na cmentarzu zaczyna brakować miejsca, a przede wszystkim taka parafia nie ma plebani. Po prostu wstyd. -Jednak kontynuował po chwili ja o wszystkim pomyślałem. Należy poszerzyć kościół i zbudować plebanię. Mam cały plan dokładnie opracowany. Każdy gospodarz ma na rzecz inwestycji przepracować na budowie pewną ilość godzin. Potrzebne są również pieniądze. Na każde gospodarstwo wypada pewna kwota. Czy jest ktoś przeciwny? Pytanie retoryczne nikt nie był przeciwny. Owszem, ludzie byli przeciwni, jak zawsze, gdy trzeba ponosić koszty, narzekali, ale nie było jawnego oporu. W dodatku ksiądz proboszcz dokładnie się rozliczał. Prowadził rzetelnie księgowość, a tę księgowość każdy mógł sprawdzić. Ludziom się to podobało i podobało się, że coś nowego dzieje się we wsi. Podobało się również dzieciarni. Plebania była budowana blisko kościoła i szkoły, była też świetnym miejscem do zabaw. Nie raz byliśmy karceni przez księdza Ablewicza za uszkodzenia spowodowane na budowie. Władze państwowe w tamtym czasie nie były pomocne w przedsięwzięciach kościelnych, a może nawet przeciwne. Może to plotka, ale mówiono, że opóźnienia w elektryfikacji Muniny były spowodowane zaangażowaniem się w budowę plebani. Dlatego też, chociaż budowa była sprawą tylko parafian, ksiądz proboszcz pilnował, aby wszystko było zgodne z prawem budowlanym i finansowym. I zbytnio nie spieszył się. Trzeba było znaleźć taki termin zakończenia budowy, aby władze tam nie umieściły czegoś innego, np. poczty. Ksiądz Ablewicz nie wdawał się w walkę z władzami, a starannie wykorzystywał okoliczności we własnym i parafian interesie. Nie brał czynnego udziału w walce o krzyże. Pewnego dnia krzyże zniknęły z klas. Matki wielu uczniów podniosły raban. Przypuszczalnie władze oświatowe kazały kierownikowi zdjąć krzyże ze ścian szkoły, a wszystko skrupiło się na panu Drzewickim. 94

95 5. Gospodarstwo Może gospodarstwo to za wielkie słowo, sugerujące jakąś większą posiadłość. Kompromisowo można to nazwać gospodarstwem małorolnym. Zresztą tak w PRL funkcjonował podział mieszkańców wsi na chłopów małorolnych i kułaków. Do rzadkości należało, że ktoś pracował w mieście, a tylko mieszkał na wsi. Umówmy się więc, że będziemy to nazywać gospodarstwem. Mieliśmy dom połączony ze stajnią. Ponownie nazwa mogąca zmylić. Była to jednocześnie stajnia, obora, chlew, kurnik. Przebywał tam koń, krowa (czasami dwie), świnia, kury. Oczywiste, była przy tym gnojowica. Wywoziło się w pole gnojówkę jako nawóz naturalny. Od drogi oddzielała nas niewielka posiadłość, zajmowana przez ukraińską rodzinę. Nie wiem, w jaki sposób rodzina ta tam się znalazła, bo z ukształtowania terenu wynikało, że teren powinien należeć do naszego gospodarstwa. Dopiero po wojnie, gdy rodziny ukraińskie wywożono na Ziemie Odzyskane, posiadłość ta przypadła naszej rodzinie. Dom składał się z dwóch izb w zimie, a z trzech w lecie. Jedna mała izba w zimie nie była ogrzewana. A trzeba przypomnieć, że ogrzewanie było za pomocą drzewa, rzadko węgla. Ciepło dawały piece kaflowe, gdy doskwierały mrozy, paliło się w żelaznym piecyku, zwanym kozą. Pamiętam taki obrazek. Rodzice gdzieś pojechali, a pieczę nad domem i nade mną sprawowali starsi bracia. Siedzimy na podłodze, koza jest gorąca, a Marian trzyma w rękach widły do obrony domu. Nie było mowy o osobnym pokoju. Była jeszcze komora, a w niej zapasy żywności. Był jeszcze piec, w którym mama wypiekała chleb co kilka tygodni. W sklepie kupowało się jedynie sól, naftę (do oświetlenia), ale nie żywność. Całą żywność miało dostarczyć gospodarstwo, ziemia i zwierzęta. Opodal domu była stodoła, o studni już wspomniałem. Obok domu i stodoły był ogródek, w którym uprawiało się warzywa. Na jednej ścianie domu była drabina, na której pięły się winorośle. Na zimę tato zakopywał je w ziemi. Pewnej pięknej wiosny odkopał korzenie, przyszedł niespodziewanie mróz i skończyły się winogrona. Podziwiano piękny bez w naszym ogródku. Przychodzili znajomi z prośbą o zerwanie kilku kwiatów w związku z różnymi świętami. Był o ogródku orzech, agrest i morwa. A propos morwy, przed wojną propagowano hodowlę jedwabników, która miała zapewnić dobry zarobek. Około 300 metrów od domu było nasze pole, z którego zbierano swego czasu limonit, o którym już pisałem. Część tego pola była wydzielona jako ogród, bo na ogródku przy domu za mało można było posadzić warzyw. Resztę pola zasiewano różnymi zbożami. Pole kończyło się skarpą, z której schodziło się do tak zwanych krzaków. Płynął tam potok, a dalej była łąka. Łąka była wypasana przez konia, było to małe poletko. Graniczyła z cmentarzem dla zwierząt oraz pastwiskiem. Dalej były krzaki i stąd nazwa tej posiadłości. Często krzaki były terenem naszych zabaw, szczególnie po przeczytaniu książek o Indianach. Były tam jeszcze bagna jako pozostałości po starym korycie Sanu. 95

96 Następny kawałek naszego pola nazywał się pod koleją, ze względu na bliskość torów kolejowych. Była tam też łąka, większa niż w krzakach, ale znów nie taka duża. Pół wieku temu wieś rozciągała się wzdłuż szosy. Mało było domów blisko kolei. Następnie mieliśmy kawałek pola koło tarniny, rosły tam krzaki tarniny. Pole to było już na pograniczu Muniny, dalej rozciągały tereny należące do Kidałowic. Jeszcze jedno poletko należy zaliczyć do gospodarstwa. Było to wiano mamy, położone blisko kolei, ale bliżej końca. Areały pola wtedy liczono na morgi. Tego nie pamiętam dokładnie, ale tego wszystkiego było dwa lub trzy morgi. Doszedł do tego kawałek ziemi pochodzący z reformy rolnej, nazywany potocznie hektarem, bo tyle powierzchni wypadło na nasze gospodarstwo. W czasach mojego dzieciństwa nie było właściciela majątku w Muninie. Mama opowiadała, jak w czasie, gdy ona była dzieckiem, spłonął folwark, pozostały tylko zgliszcza oraz czworaki. W czasie wojny i po wojnie ziemia pana dziedzica stała odłogiem i nikt nie ośmielił się ją uprawiać. Bo to cudze, a w dodatku pańskie. Już ludzie słyszeli o reformie rolnej, już mieli rozdawać ziemię, a jeszcze się wahali. Nie kradnij, a wyglądało to na kradzież. Jednak ziemia stała odłogiem, a religia na wsi ukartowała zasadę pan Bóg kazał uprawiać ziemię i grzechem jest ją zaniedbywać. Szczególnie podkreślała to mama pan Bóg dał plony i grzechem jest, aby się one niszczyły. Mama bardzo wymagała, aby robota była dobrze wykonana. Pamiętało się to również po jej śmierci. Często czuje się obecność mamy w naszym życiu. Kiedyś robiono coś w polu, byli zmęczeni. Już mieli iść do domu, gdy jej wnuk powiedział a jak babka zobaczy? Dokończyli robotę. Rodzina szwagierki wyjeżdżała do Niemiec i mnie poprosili o pilnowanie domu. Nie musisz nic robić powiedziała szwagierka tylko bądź. Nie miałem zamiaru coś robić, a szczególnie dlatego, że bolał mnie kręgosłup. Jednak nie wytrzymałem, na drzewach pełno owoców, które się zmarnują. Pamiętając o przykazaniach mamy, zerwałem wszystko i umieściłem w zamrażarce. Straszono również konsekwencjami przyjęcia ziemi w ramach reformy rolnej. Niektórzy nawet mówili, że pan dziedzic jest już w Kidałowicach. Przyjedzie i wybatoży tych, którzy przejęli ziemię. Konserwatyzm chłopów był ich rzeczywistym bytem. Pan jest panem i nie wolno mu niczego zabierać. Chłop jest chłopem, ma pracować na swojej roli, nie sięgać po cudze, szanować pana i jego ziemię. Po wielu deliberacjach reforma została dokonana i dostaliśmy hektar ziemi uprawnej. Parafii dostało się kilka hektarów. Odtąd pole to nazywało się po prostu hektar. Pole było bardzo zaniedbane. Nic w tym dziwnego, przez wiele lat nie było używane. Wiem o tym doskonale, bo pomagałem ojcu w pracach nad przywróceniem ziemi odpowiedniej jakości. Przede wszystkim pole było zarośnięte ostem, który wyrywaliśmy z korzeniami, kładli na stos i palili, aby wiatr nie rozniósł nasion i chwast się nie odrodził. 96

97 To wyrywanie i palenie ostu charakteryzuje życie na wsi w tamtych czasach. Dziecko od najmłodszych lat było stopniowo wprowadzane w obowiązki gospodarskie. Najpierw było pasienie krów, co było połączone z zabawami i czytaniem książek. Były okresowe prace w gospodarstwie i w tych dniach nie liczyła się nawet szkoła. Takim okresem był początek jesieni, czyli czas wykopków, to znaczy zbioru ziemniaków. Zajęcia szkolne były zawieszone, dzieci również były potrzebne w polu. Ziemniaki rosły w równych rzędach. Najpierw trzeba było uwolnić ziemniaki od naci, można to było robić za pomocą motyki lub pługa z koniem. Gdy już wydawało się po wszystkim, można iść do domu, ale nic z tego, mama rusza na kontrolę. Przychodzi z zapomnianymi ziemniakami w wiaderku i mówi tego właśnie może nam zabraknąć. Jest grzechem zostawiać to na polu. Następnie byłem przygotowywany do żniw, jak posługiwać się sierpem. Jeszcze wtedy uważano, że posługiwanie się kosą jest fanaberią, bo część ziaren spada na ziemię, a nie ma tego przy żęciu sierpem. Długo nie żąłem, kosa zwyciężyła. Stałem się głównym kosiarzem w rodzinie. Bracia byli poza domem, ojciec coraz bardziej niedomagał. Ponadto mama mówiła, że ja koszę bardziej przy ziemi, a tato zostawia zbyt dużo słomy na ziemi. To mi nawet odpowiadało, bo nie lubiłem tak zwanego odbierania. Polegało to na kręceniu powrósła ze słomy i wiązaniu nim snopów zboża. Po tych czynnościach całe ciało piekło od drobnych ranek. Za to po posługiwaniu się kosą, bolały ręce i plecy. Od tych czasów lubię deszcz latem, bo wtedy nie musiało się iść w pole. W czasie żniw nie było taryfy ulgowej. Nie wolno było chorować. Nie było normalnych obiadów. Czasem wracaliśmy do domu na pospieszny obiad złożony z ziemniaków i kwaśnego mleka, a czasem robiliśmy przerwę na polu. Jako najmłodszy szedłem na stację kolejową. Była tam studnia. Najpierw ochlapałem ciało wodą, piłem zachłannie, a następnie przynosiłem wodę w naczyniu innym. Nie było mowy o toniku, oranżadzie i tym podobnym. Pracę w gospodarstwie traktowałem jako coś normalnego, jako swój obowiązek, tym bardziej że nikt inny nie mógł mnie zastąpić. Jak już chodziłem do gimnazjum, organizowano wyjazd na kolonie i mnie do tego namawiano. Gdy odmówiłem, dyrektor powiedział, że wolę być parobkiem ojca, niż jechać z kolegami na kolonie. Zupełnie, ale to zupełnie nie mogłem zrozumieć, o co chodzi panu dyrektorowi. Wiele czytałem książek i dowiedziałem się o koloniach w Afryce. Czy tam miałem jechać? Nie ma co się śmiać, kolonie dla dzieci, to było coś nowego, coś, o czym wieś nie wiedziała. Ponadto nie wyobrażałem sobie, abym mógł zostawić żniwa i inne zajęcia gospodarskie na głowie mamy i chorego taty. Nawet w czasie studiów było mi trudno znaleźć czas na wyprawy studenckie. Kiedyś chciałem jechać, chociaż żniwa się nie skończyły. Ojciec tylko spojrzał na mnie i to wszystko chcesz zostawić? A jedź. W tej sytuacji nie mogłem wyjechać. Nie byłem już potrzebny w gospodarstwie, gdy brat Gienek na stałe przeniósł się do naszego domu. Wiele lat później odwiedziłem rodziny dom, 97

98 a był to czas żniw, trzeba pomóc. Minął jeden dzień, drugi i w trzecim pytam brata to kiedy będą żniwa? Wczoraj były. Oto znak czasu. W Muninie nie tylko zajmowano się gospodarstwem, ale również kulturą i sportem. Co roku odbywały się jasełka, zabawy kilka razy do roku, a także przedstawienia teatralne, przy licznym udziale mieszkańców jako widzów. Widzowie mocno przeżywali wydarzenia na scenie. Kiedyś szła sztuka o konspirowaniu przeciwko niemieckiemu okupantowi. Jeden z aktorów grał rolę człowieka, który donosił Niemcom o spisku i o mało nie doszło do linczu na tym aktorze. Ludzie brali na serio wydarzenia na scenie. W Muninie został utworzony Związek Młodzieży Polskiej (ZMP) i Ludowy Związek Sportowy (LZS). Grało się w piłkę nożną i siatkówkę. W siatkówce miała Munina wielki sukces, zwyciężyła w mistrzostwach Polski LZS-ów. A wszyscy byli amatorami, czasami na mecze przychodzili prosto z pola, z motyką w rękach. Nie pamiętam nazwisk wszystkich ze zwycięskiej drużyny, proszę mi wybaczyć. Byli to: bracia Bajorscy (z innych Bajorskich), bracia Podgórscy. Wawrzyszko, Szturm, Kostka. 6. Gimnazjum Marzenia są ściśle związane z życiem człowieka. Chory marzy o chwili, gdy choroba opuści jego ciało. Biedny pragnie doczekać dnia względnej zamożności, aby spokojnie mógł zaspokoić swoje potrzeby życiowe, a nie martwić się o pożywienie na jutro. Młodzi o założeniu rodziny, o dobrej pracy. Starzy chcą cieszyć się zdrowiem oraz powodzeniem potomków. Chodząc po polach, przypominam sobie różne wydarzenia, które były obecne w tym i innym miejscu. Najczęściej odwiedzam cmentarz. Tam jest wiele do wspominania. Odpoczywają tam moi najbliżsi, a także koleżanki i koledzy. Mimo tego umiłowania wiedziałem od dawna, że Munina to nie jest to miejsce, w którym chciałbym spędzić życie. Nie było to moje miejsce do życia. Wykonywałem nakazane czynności, ale moją pasją było czytanie książek i nauka. Nie były to cechy pierwszoplanowe na wsi. Na czytanie książek jest czas, gdy robota zostanie skończona. Nawet nie chodzi o szukanie lżejszej pracy. Lekka praca ciężka praca. Są to pojęcia względne. Uczenie studentów wcale nie jest lekkie. Należy zdobyć wiedzę i umieć ją przekazać. Mniejsza o to. W każdym razie miałem świadomość tego, że będę mieszkał w innym miejscu i wykonywał inną pracę. Że nie dam się zakotwiczyć w tym miejscu. Palnąłem nawet, że będę studiował na uniwersytecie. Wywołało to śmiech. Na uniwersytet z Muniny, ale sobie chłopak wymyślił? W dodatku nie wiadomo, co to jest uniwersytet? Prawdę mówiąc, ja dokładnie też tego nie wiedziałem. O uniwersytetach dowiedziałem się z książek i martwiłem się, że program nie bardzo mi odpowiada. Tak było do czasu, aż zorientowałem się, że mam w rękach programy średniowiecznych uniwersytetów. 98

99 Do uniwersytetu droga była jeszcze daleka, najpierw trzeba skończyć szkołę powszechną i średnią. Zbliżał się termin wyboru, ostatnie kroki w szkole w Muninie, trzeba wybrać szkołę średnią w Jarosławiu. Kierownik szkoły zebrał w tym celu rodziców. Mama była zadowolona z tego, że pan kierownik powiedział, że ja mogę iść do szkoły, jakiej sobie zażyczę. Pan Drzewicki był doświadczonym pedagogiem. I dobrze poznał uczniów. Doświadczenie mówiło mu również, że z matkami nie jest łatwa przeprawa. Każda wyróżnia swoje dziecko i chce dla niego najlepszej przyszłości. A wydawało się, że najlepsza przyszłość to gimnazjum, a nie szkoła zawodowa. Zderzenie w szkole dwóch światów, wiejskiego i miejskiego, nie odbywało się zupełnie bez kłopotów. W każdym razie miasto było dla mnie miejscem nieznanym i ciekawym. Czasami wychodziłem wieczorem przed dom i spoglądałem w stronę Jarosławia. Tu wieś pogrążona w ciemności, a tam światła wielkiego miasta. Robiło to wrażenie. W szkole miałem kompleksy, że nie mówię ładnie, że mam mniej ładne ubranie, że nie mam pieniędzy na zakupy w sklepiku. Jak się później okazało, wymyśliłem sobie te niedostatki. U mnie w domu mało było rozmów o polityce. Jednak polityka dawała znać o sobie i sporo nasłuchałem się nowin. Niczego nie dowiedziałem się o pacyfikacji chłopów sprzed wojny. A pomnik na cmentarzu ku ich czci niewiele mi powiedział. Dorośli mówili o PSL, o Mikołajczyku, o głosowaniu trzy razy tak. W sprawach politycznych odznaczałem się naiwnością. Nie wiedziałem, że przynależność do ZMP koliduje z rolą ministranta. Wyproszono mnie z zakrystii. W gimnazjum dzień 3 maja nie był wolny od zajęć, ale lekcji nie było. Siedzieliśmy w klasach i koledzy wznosili różne okrzyki. Gdy wychowawca pojawił się i zapytał jakie to były okrzyki, powiedziałem nie żyje 3 maja. Koledzy mieli o to pretensje, a ja nie wiedziałem, o co chodzi. Któregoś dnia dyrektor zwołał wszystkich uczniów na schodach i wyjaśniał różne sprawy polityczne, między innymi, że Polska nie jest republiką radziecką. Witaliśmy delegację kołchoźników radzieckich. Jeden z uczniów powiedział do sąsiadów czy przyjadą tak obdarci, jak u siebie? Zrobiła się afera, na masówce w auli mówiono o skandalu. Winowajca uratował się od wyrzucenia ze szkoły, bo rozpłakał się i kajał. Represje dotknęły też moją rodzinę. Któregoś dnia wracam wieczorem do domu po zabawie z kolegami. Jak nigdy, mama mnie strofuje, że gdzieś się szwędam. Okazało się, że mój kuzyn Gustek Buk nie żyje. Oficjalna wersja głosiła, że złapano go na dworcu kolejowym na kradzieży walizki i w areszcie popełnił samobójstwo. Do dzisiaj sprawa nie została wyjaśniona, a prawdopodobnie został ujęty z powodu działalności przeciwko ówczesnej władzy i zginął podczas brutalnego przesłuchania. Natomiast jasna była sprawa kuzyna Staszka Kaniowskiego. Był w AK i w konspiracji po wojnie. Ożenił się i był ojcem dwóch małych synów. 99

100 Mieszkali w Jarosławiu w dzielnicy, która była w Muninie Głębokie albo Piekło. Była koło szpitala, przy drodze w kierunku Muniny. Pewnego dnia Staszek Kaniowski zobaczył zbliżających się do ich domu funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa na rowerach. Usiłował uciec, ale strzały dosięgły go, gdy wspinał się na płot. Uczestniczyłem w pogrzebie, wujek z Tywonii chciał wygłosić przemówienie, ale rodzina go odciągnęła, aby nie narazić krewnych na dodatkowe represje. Sprawa została osądzona dopiero w XXI wieku. Przeglądałem akta i nie czułem satysfakcji, osądzono starego człowieka, który do końca zapewniał, że to nie on dokonał aktu zabójstwa. Akta te oglądałem kilka lat temu u Józi Jasiewicz. Jest to moja kuzynka, z domu Buk, przyjaciółka mamy. Dla mnie jest jak siostra, zawsze serdecznie byłem goszczony w jej domu. Kilka lat temu nawet u niej mieszkałem około 10 dni. Józia była bardzo zaangażowana w działalność społeczną, w rodzinie była nazywana ciocią poseł. Z powodu oddalenia, nie znam szczegółów, a uczestniczyła w różnych gremiach działających na korzyść Muniny i okolicznych wsi. Warto tą postać opisać w historii Muniny. Moja wiedza jest niepełna. Po dwóch latach nauki w gimnazjum, nastąpiła swego rodzaju rewolucja. Uznano, że zbyt dużo młodzieży uczy się w gimnazjum, a zbyt mało w szkołach zawodowych, a państwo potrzebuje fachowców. Po drugie, zdecydowano połączyć dwa światy, męski i żeński, bo dotychczas były dwa gimnazja, męskie i żeńskie. Nie znam powodów tego kroku. Może jedno wynikało z drugiego, zmniejszaniu uczniów w gimnazjum towarzyszyła integracja płci. Konsekwencją miało być odejście części uczniów do szkół zawodowych. Było przy tym wiele sporów, kryteria odejścia lub pozostania w gimnazjum nie były jasne. Na ogół tych ze wsi przeznaczano do szkół zawodowych. Początkowo i ja byłem w tym gronie, co kolidowało z moimi zainteresowaniami i planami. W tej sprawie pomógł mi brat Marian, który znał dyrektora gimnazjum, a ten ostatni zdecydował o moim pozostaniu w gimnazjum. Znalazłem się więc w dziesiątej klasie gimnazjum w Jarosławiu wraz z kilkoma kolegami i gromadką dziewczyn, którym przypatrywaliśmy się ciekawie i z wzajemnością. Uważam to za udany eksperyment, zetknięcie się męskiego i żeńskiego żywiołu w okresie dojrzewania. Ponownie zwracam uwagę na inne warunki od obecnych. Z mojego domu do budynku gimnazjum było około czterech kilometrów. Autobusy nie jeździły, a w ogóle wtedy mało samochodów było na szosie. Do stacji kolejowej było dość daleko. Rower był rzadkim luksusem. Nie było innego sposobu, jak pokonywać dystans pieszo. Moja pozycja w szkole radykalnie się zmieniła. Grono pedagogiczne w szkole zmieniało się. Byli tam wybitni nauczyciele, stopniowo ich wymieniano na przeciętnych. Dla mnie najwybitniejszym nauczycielem był pan 100

101 profesor Stanisław Pagacz, wychowawca i nauczyciel matematyki. Był moim Mistrzem, ślepo wierzyłem w niego, słuchałem go w wyborze drogi życiowej. Przez lata nie rozumiałem skąd pochodzi fama on zagina profesora Pagacza. Na którymś ze zjazdów po maturze przypomniano mi fakt, który zupełnie nie trzymał się mojej pamięci. - Siedzimy i zapisujemy pilnie opowiadał jeden z kolegów, znany ze swojej swady to, co profesor Pagacz pisze na tablicy. A wiadomo, że jak profesor Pagacz mówi, to nie można mruknąć. Ale znalazł się taki idiota, to o tobie mowa, który przerywa panie profesorze, to nie tak, to zadanie należy rozwiązać inaczej. Zamarliśmy ze strachu, czegoś takiego jeszcze nie było w naszej szkole. Profesor uśmiechnął się i powiedział to pokaż. Podszedłeś do tablicy, starłeś to, co napisał Pagacz i w jednej linijce rozwiązałeś zadanie. Profesor popatrzył, zastanowił się i powiedział ba, można i tak. Właśnie po czymś takim można ocenić klasę nauczyciela i człowieka. Zamiast zgnoić szczeniaka, upokorzyć, ośmieszyć, pan Pagacz zaczął mnie faworyzować. Krzywił się, jeśli jakiś nauczyciel postawił mi złą ocenę. On umie matematykę, mówił, to znaczy umie wszystko, a złe oceny są wynikiem złej pracy nauczyciela. Byłem wpatrzony w mego Mistrza, jego słowa były święte. Tak było przy wyborze studiów na uniwersytecie, jak sobie wymarzyłem. - Co zamierzasz studiować? - Historię. - Nie, to nie jest poważne. - To może matematykę? - Matematykę traktujesz zbyt lekko, studiuj fizykę. - Ale ja nie umiem fizyki. - To się nauczysz. A z fizyką rzeczywiście nie było dobrze. Chciałem się czegoś dowiedzieć od nauczyciela, ale każde moje pytanie gasił siadaj, masz piątkę. 7. Studia Studiowanie w dalekim Wrocławiu wydaje się nie mieć nic wspólnego z historią Muniny. Może i tak, a może i nie. Przede wszystkim pobyt w dalekim mieście nie spowodował oderwania się od korzeni. Tam mieszkałem tymczasowo, a mój stały pobyt był w Muninie. Tu wracałem na ferie, wakacje, a w lecie żniwa nie mogły się odbyć bez mojego udziału. Ponadto dobrze jest oddać atmosferę sprzed pół wieku, o czym już nadmieniałem i na tym ma polegać uczenie historii, aby dało się zrozumieć przeszłość. Studia zacząłem w 1952 roku. Różnie można mówić o ustroju PRL, ale kto chciał i miał do tego predyspozycje, mógł studiować. Jednak musiał spełniać pewne warunki. Zdecydować się na ciężką pracę, na pokonanie wielu trudności. A do tego trzeba charakteru. Nic nie robi, tylko się uczy mówią, a uczenie się, 101

102 to ciężka praca. Łatwo jest machać łopatą lub wykonywać inne prace fizyczne, ale poznawać tajniki wiedzy, to jest autentyczna trudność. A ponadto utrzymać się na studiach przy bardzo skromnym budżecie. Niektórzy po szkole poszli do pracy i szpanowali własnymi pieniędzmi. Mama w domu zapewniała wikt i świat stawał otworem. Student natomiast był zdany na własne siły, a było to trudne, oj trudne. Kuzyn (ten od bliźniaków) powiedział kiedyś pogardliwie pod moim adresem student z głodnej kuchni. Pogarda do studentów i do inteligencji bierze się z kompleksów. Chcieliby, ale to nie dla wszystkich. Gdy zostały zorganizowane kursy przygotowawcze na studia, obaj kuzyni ochoczo zapisali się na nie. Głosili wszem i wobec, że będą studentami, ale nic z tego nie wyszło. Mój start na studiach był dodatkowo utrudniony wskutek pomyłki lub złośliwości w urzędzie gminy. Przyjechałem na studia, a tu okazało się, iż nie przyznano mi akademika ani stypendium, a to z tego powodu, że w zaświadczeniu o stanie majątkowym z gminy przesunięto przecinek. Zamiast 3,14 hektara, zostało napisane 31,4. Stąd mój ojciec był kułakiem i jego synowi nie należała się pomoc od państwa. Koledzy żartobliwie nazwali mnie kułakiem. Zanim sprawa się wyjaśniła, brat Marian znalazł mi lokum nieogrzewane u znajomych z Muniny i żyłem z pieniędzy otrzymanych od mamy, a nie było tego wiele. Dlaczego wybrałem Wrocław? Pociągało mnie miasto, które wróciło po wiekach do granic Polski. Był również problem, jaki mają młodzi ludzie - chcą się usamodzielnić. Dla nich jest nie do przyjęcia, aby ktoś z rodziny ich kontrolował, kierował ich poczynaniami. Gdy mama spytała mnie dlaczego wybieram się daleko, palnąłem aby daleko od domu. Głupia odpowiedź, mama mi to wypominała wiele razy, ale człowiek wiele głupich rzeczy robi w życiu. Dlatego jestem wyrozumiały, jeśli ktoś powie nieodpowiednie słowo. Pierwszy mój kontakt z Wrocławiem był przy wyjeździe na egzamin wstępny. Na dworcu kolejowym był punkt informacyjny. - Chcę dostać się na uniwersytet, Wydział matematyki i fizyki mówię. - Pojedziesz tramwajem numer 4 na politechnikę. - Ale ja chcę na uniwersytet. - Słyszeliśmy. Pojedziesz na politechnikę. Pojechałem więc po raz pierwszy w życiu tramwajem na politechnikę, tam dostałem przydział do akademika i do stołówki oraz informację o egzaminie wstępnym. Dopiero później dowiedziałem się, że wydziały matematyki i fizyki zajmowały pomieszczenia na politechnice. W akademiku mieszkałem z dwoma innymi kandydatami na studentów, a z samego egzaminu nie byłem zadowolony. Wraz z dwoma kolegami z akademika byliśmy pierwszą trójką na egzaminie. Tu chłopak ze wsi, a tam profesorowie z uniwersytetu. Trudno uwolnić się od 102

103 tremy, ale w końcu zacząłem prawidłowo operować językiem. Pomogło również to, że egzaminatorzy byli kulturalni i życzliwi. Po egzaminie dobiegły mnie dwie wiadomości. Pierwsza, że z pierwszej trójki tylko jeden kandydat zdał egzamin. Jednocześnie jeden z naszej trójki oznajmił zdecydowanie ja na pewno zdałem. Stąd wniosek, że ja nie zdałem. Ciężko wracać do domu po klęsce. Będą mówili na co on się porywa? Wymyślił sobie uniwersytet i nic z tego nie wyszło, za wysokie progi. Nie było tak źle, egzamin zdałem i zostałem przyjęty na studia na Uniwersytecie Wrocławskim, na Wydziale Matematyki i Fizyki. Zamiast drwin sąsiadów, raczej czułem uznanie, ale i zazdrość. Moja mama potrafiła wykazać się refleksem. Załatwia coś w gminie i narzeka, że tak ciężko się załatwia. - A pani syna państwo kształci mówi urzędnik, jakby to cokolwiek tłumaczyło. - A pana też wykształciło ogryza się mama. Urzędniczki prawie schowały się pod biurko, aby ukryć śmiech. To nie państwo mnie kształciło, sam się kształciłem. Wykonywałem ciężką pracę studenta, aż do zakończenia studiów. W roku 1958 uzyskałem dyplom magistra fizyki. Nie miałem zamiaru wracać do mojej rodzinnej wsi, na naszym gospodarstwie osiedlił się brat. Jak już o tym pisałem, chciałem robić to, co mi najbardziej odpowiadało, to znaczy zajmować się nauką i uczeniem. W czasie gdy kończyłem studia, władze uznały, że mamy za dużo naukowców. Dlatego też wszystkie etaty na uczelni zostały zablokowane, droga pracy na uczelni została zamknięta. Zostałem więc nauczycielem w szkole średniej. Założyłem rodzinę i postanowiłem nie ruszać się z wielkiego miasta, chociaż nie było łatwo. Po czterech latach zmieniło się, władze doszły do wniosku, iż brakuje pracowników naukowych i stworzyli możliwości w postaci studiów doktoranckich. Skorzystałem ochoczo z tej możliwości. Po pokonaniu różnych trudności, o których tu nie warto wspominać, zostałem doktorem nauk fizycznych ( teraz na emeryturze), któremu Politechnika Wrocławska zleca jeszcze wykłady z matematyki. Pracowałem jako nauczyciel na wszystkich szczeblach szkół, od podstawowej do wyższej. Pracowałem także w Libii na profesorskim etacie. Czy można powiedzieć, że osiągnąłem sukces w życiu? Zależy, jak na to spojrzeć. Nie ma mnie na ekranie telewizora lub w prasie. Nie jestem biznesmenem, u którego można dostać pracę lub wsparcie. Wprawdzie niektórzy szukają u mnie wsparcia, ale mogę udzielać jedynie wsparcia duchowego. Dla jednych jest to owocne, dla innych nic nie warte. Nie na tym polega sukces. Być sławnym, rozpoznawalnym byłoby dla mnie nie do zniesienia. Swego czasu byłem znaczącą osobą na Politechnice Wrocławskiej, teraz tylko dla moich studentów, nic ponadto. Dla mnie sukcesem jest to, że jestem szczęśliwym człowiekiem. A jestem szczęśliwy, bo robiłem i robię to, co lubię robić. Osiągnąłem sukces, bo ludzie mnie szanują i lubią, bo moje dzieci są również doktorami nauk. 103

104 Jest coś przekazywane potomkom. Zrobiłem duży skok, osiedlając się w dużym mieście i uprawiając zawód naukowca. Moje dzieci uczyniły następny skok, osiedlając się w USA i Niemczech. Moje wnuki wychowują się w innych warunkach. Jestem szczęśliwy również z tego powodu, że zwiedziłem różne części świata. Byłem w Afryce w charakterze profesora wykładowcy na uniwersytecie. Byłem w USA, Włoszech, Hiszpanii, Niemczech. Maj, 2010 Zygmunt Bajorski 104

105 Ona mi pierwszy pokazała księżyc I pierwszy śnieg na świerkach I pierwszy śnieg Konstanty Ildefons Gałczyński WSPOMNIENIA MOJEJ MAMY Moja mama Józefa Jasiewicz z domu Buk urodzona w 1922 r. w Muninie, córka Franciszka i Emilii Buk z domu Gulin. Mama była najstarszym dzieckiem w cztero-dzietnej rodzinie. Uczęszczała do Szkoły Sióstr Niepokalanek w Muninie na ulicy Głębokiej, ukończyła tam 7 klas. Od młodości była prawdziwą patriotką. Ojciec mamy, który pracował jak dróżnik drogowy zmarł w 1935 roku na skutek ran odniesionych na froncie I wojny światowej. Po jego śmierci zaczęła pomagać w opiece nad swoim rodzeństwem oraz w pracy w 2ha gospodarstwie rolnym. W czasie strajku chłopskiego w Muninie w 1937 roku mama nosiła w tzw. pudełku kamienie przez co pomagała tutejszym chłopom. Natomiast podczas okupacji przez krotki okres pracowała w szpitalu wojskowym w Przemyślu oraz w majątku dworskim niedaleko domu. W tych trudnych czasach, aby przeżyć handlowały wraz ze swoją mamą tytoniem. Po wojnie życie nie oszczędziło jej bólu. W 1948 straciła najmłodszego brata Gustawa, który pracował przy odbudowie mostów w okolicach Suchej Beskidzkiej. Za przynależność do AK został aresztowany przez UB i z tego też aresztu nigdy już nie wrócił. W 1946 mama wzięła ślub z moim ojcem Franciszkiem Jasiewiczem z Muniny, synem Błażeja i Honoraty z domu Plęs. Przed wojną tato jako ochotnik wstąpił do Marynarki Wojennej w Gdyni Oksywiu. Brał udział w wojnie z Niemcami na statku Pomorzanin a po zatopieniu statku w obronie Półwyspu Helskiego. Ojciec całą wojnę przebywał w niewoli niemieckiej na robotach przymusowych. Po powrocie do Muniny i zawarciu związku małżeńskiego z mamą otrzymał nakaz pracy w Braniewie gdzie mieszkał wraz z mamą. W Braniewie na świat przyszedł mój brat Edward i siostra Teresa. Mama bardzo tęskniła za rodzinną miejscowością, częste podróże do Muniny przysporzyły jej wielu kłopotów. Pewnego razu w czasie podróży z Muniny do Braniewa mama zapoznała się z bardzo miłym małżeństwem. Podczas dłuższej rozmowy okazało się, że są oni bezdzietni. W czasie przesiadki zaproponowali oni zmęczonej mamie, że przez chwilę zaopiekują się dziećmi. Pomoc ta okazała się okrutna ponieważ porwali oni dziecko i wsiedli do innego pociągu. Mama widząc co się dzieje z krzykiem zaczęła biec wzdłuż pociągu, zdążyła wskoczyć, zabrać dziecko i wyskoczyć z pociągu. Po tym zdarzeniu pojechała do Warszawy do prezydenta Bolesława Bieruta, którego ubłagała o przeniesienie męża z Braniewa do Jarosławia. 105

106 Ponownie zamieszkali więc w Muninie. Urodziło się tu dwoje dzieci : syn Zbigniew i córka Grażyna. W 1957 roku spalił się nasz rodzinny dom. Podczas pożaru, które jest moim pierwszym obrazem z dzieciństwa bardzo pomagali nam sąsiedzi, dzięki którym udało nam się uratować część dobytku. Pierwsze dni po pożarze spędziliśmy u naszej sąsiadki Marii Sołtys, żony Kazimierza. Pierwszego dnia po pożarze odwiedziła nas pani Maria Szturm z domu Fiałek, która uratowała z pożaru zł, które były pożyczką na rozpoczętą już budowę nowego domu. Po 4 miesiącach wprowadziliśmy się do nowego domu. Po odchowaniu dzieci, które były dla mamy priorytetem, mogła ona znaleźć czas na pracę społeczną. W 1960 roku wstąpiła do Koła Gospodyń Wiejskich w Muninie. Od 1966 do 1984 roku pełni tu funkcję przewodniczącej. W czasie tej pracy mama organizowała wiele kursów dla gospodyń m.in. kurs gotowania, haftu, szycia oraz spotkań z lekarzami różnych specjalizacji. Organizowane były również festyny, akademie z okazji dnia kobiet, zabawy. Dochód przeznaczony był na zakup sprzętów do gospodarstwa domowego. Mama organizowała dla kobiet również wiele wycieczek m.in. do Krakowa, Warszawy, Wieliczki, Bieszczad, Ojcowa, Oświęcimia, Częstochowy, Zakopanego. W czasie żniw mama organizowała tzw. zielone przedszkola, gdzie dzieci z Muniny miały zapewnioną opiekę. Z racji pełnienia funkcji przewodniczącej mama zapraszana była na wiele uroczystości w tutejszej Szkole Podstawowej m.in. na pasowanie ucznia. Józefa Jasiewicz rozmawia z dziećmi. 106

107 Mama pełniła również funkcje Terenowego Opiekuna Społecznego służąc pomocą biednym, samotnym ludziom oraz wielodzietnym i biednym rodzinom. Czynnie uczestniczyła w działalności związku Stronnictwa Ludowego. Była działaczką w Gminnej Spółdzielni Samopomocy Chłopskiej w Banku Spółdzielczym. Pracowała społecznie w Wojewódzkim Związku Kół i Organizacji Rolniczych. W latach z wielkim zaangażowaniem pełniła funkcję Radnej Wojewódzkiej Rady Narodowej w Rzeszowie. Podczas sesji zajmowała głos w sprawach ciężkich warunków życia kobiet na wsi, za co została odznaczona najpiękniejszym orderem jaki może otrzymać matka Orderem Serca Matkom Wsi. Order ten jest dla niej bardzo cenny. Będąc przewodniczącą Wojewódzkiej Rady Kół Gospodyń Wiejskich w 1981 została powołana do w skład komitetu budowy pierwszego chłopskiego sanatorium,,rolnik w Horyńcu. Sprzedając cegiełki przyczyniła się do budowy Szpitala Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Po zmianie terytorialnej województw za swoje zasługi oraz aktywną działalność w ZSL, radach narodowych i organizacjach spółdzielczych została wpisana do Księgi Zasłużonych Województwa Przemyskiego oraz wyróżniona okolicznościowym medalem. Za poświęcenie i całokształt pracy społecznej posiada odznaczenie narodowe nadane Uchwałą Rady Państwa Srebrny Krzyż zasługi oraz Krzyż kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Po śmierci męża w 1984r mama zaczęła udzielać się w Gminnym Kole Związku Kombatantów. Pomimo wielu obowiązków społecznych zawsze miała czas dla swojej rodziny. Pomagała w wychowaniu swoich wnuków i prawnuków, którym starała się pomagać przekazywać im wartości, którymi sama się kierowała: miłość, rodzina, uczciwość oraz dobro jednostki jako dobro ogółu. Życie mojej mamy nie oszczędziło jej trosk, bólu, żalu i łez. Zawsze była skromna, pracowita i uśmiechnięta. Zawsze mówiła:,, Kogo Pan Bóg kocha temu Krzyże daje i dzielnie te krzyże dźwiga mimo, iż dosięgła ją choroba wieku starczego. Mama moja była i jest wspaniałą kobietą. Cenię ją i będę zawsze cenić za to co zrobiła dla polskiej wsi oraz za ciepło domowego ogniska i miłość którą mi dała. Córka - Grażyna Siara, z domu Jasiewicz. 107

108 DAWNA MUNINA W FOTOGRAFII 108

109 Anna Ostrogska właścicielka Muniny od roku 1594 /foto rzeźby/. Stara mapa sytuacyjna osiedla Głęboka Munina po I rozbiorze Źródło: Karte der Koningrieluks Galizien Londomerien. Wiedeń. 109

110 Budynki starego dworu Jezuitów z XVII wieku osiedle Głęboka obecnie klasztor S. S. Niepokalanek. Budynek gospodarczy dawnego dworu Jezuitów osiedle Głęboka - obecnie własność Klasztoru Sióstr Niepokalanek. 110

111 Pozostałość dworu Hr. Tyszkiewiczów pałac drewniany dawniej kryty gontem obecnie budynek mieszkalny Munina Mała. Budynek drewniany starej jednoklasowej szkoły z końca XIX wieku. Na pierwszym planie lipa zwana Lipą Mickiewicza. 111

112 Franciszek Blok działacz społeczny z Muniny inicjator wielu przedsięwzięć gospodarczych przed i po pierwszej wojnie światowej. 112

113 Członkowie Orkiestry Dętej Koła Młodzieży Wiejskiej w Muninie założonej przez Franciszka Bloka przed pierwszą wojną światową. 1) W pierwszym rzędzie od lewej siedzą: Michał Sieczka, Stanisław Gmyrek, Krzysztof Kordiak, Jan Wróbel, Franciszek Blok, kapelmistrz Inglot, Antoni Jasiewicz wójt, Antoni Sobień, Dąbrowski, Michał Sobień, Edward Plęs. 2) W drugim rzędzie od lewej stoją: Stanisław Wawrzyszko, Walasz, Sobień, Franciszek Ozorowski, Józef Korzeniowski, Stanisław Łagocki, Franciszek Perenc, Józef Frankiewicz, Józef Gmyrek, Ignacy Solak, Franciszek Szturm, Franciszek Gral, Józef Wawrzyszko. 3) Obok perkusji siedzą: NN oraz Muszka. 113

114 Nauczycielka trzyklasowej szkoły podstawowej w Muninie Pani Kunegunda Blok. Nieistniejący budynek mieszkalny dla służby folwarcznej tak zwane czworaki od strony podwórka. 114

115 Członkowie Koła Młodzieży Wiejskiej założonego w roku 1918 przez działacza społecznego Franciszka Bloka. Uroczystość otwarcia Domu Ludowego w Muninie zbudowanego w roku

116 Most kolejowy na rzece San zbudowany w roku 1884 zniszczony przez cofające się Wojsko Polskie 9 września 1939r. Budynek dworca kolejowego węzła Munina Sokal zbudowany w roku

117 Budynek studni węzła kolejowego Munina Sokal /sztabili/ z wodowskazem, zbudowany w roku 1884 studnia zaopatrywała parowozy w wodę. Wiadukt nad torem kolejowym Munina Sokal zbudowany w roku 1884 pomiędzy miejscowościami Munina i Tuczempy. 117

118 Piła do cięcia niewiązanej słomy ze sterty, zabytek z XI wieku. Budynek ochronki w Muninie z początku XX wieku. 118

119 Budynek ochronki w Muninie w latach 90-tych XX wieku. Kościółek w Muninie zbudowany w latach , który został rozbudowany w roku Stoją od lewej: Franciszek Stochmański, Franciszek Krupa, Antoni Jasiewicz wójt i Grzegorz Jasiewicz bratanek fundatora ochronki. Zdjęcie z lat trzydziestych XX wieku. 119

120 Wnętrze kościółka parafialnego w Muninie zbudowanego w latach widok na chór i drzwi wejściowe. Pomnik Tadeusza Kościuszki zbudowany w roku 1922 obok budynek Remizy Strażackiej rozebranej w latach 60-siątych XX wieku. 120

121 Budynek nowej szkoły podstawowej siedmioklasowej w Muninie obiekt murowany piętrowy zbudowany w roku Dawny kościółek w Muninie rozbudowany do celów parafii rzymskokatolickiej w latach Obecnie kaplica cmentarna. 121

122 Plebania w Muninie wybudowana w roku 1946 dla celów parafii rzymsko katolickiej. Uroczystość Bożego Ciała w Muninie w roku

123 Odsłonięcie pomnika ku czci poległych w roku 1937 chłopów z Muniny i okolic w czasie wielkiego strajku chłopskiego. Budynek mieszkalny z początku XX wieku, własność p. Genowefy Jasiewicz. 123

124 Zabytkowy dom mieszkalny zbudowany w XIX wieku na osiedlu Głęboka obecnie ul. Słoneczna. Zabytkowy dom mieszkalny p. Trybulskich z końca XIX wieku. 124

125 Zabytkowy dom mieszkalny p. Solaków z początku XX wieku. Drewniany, zabytkowy dom z XIX wieku obok studni z żurawiem i wiadrem drewnianym własność Antoniego Gmyrka z Muniny. 125

126 Dom mieszkalny p. Kostków zbudowany na początki XX wieku. Wylew Sanu w Muninie wiosna 1941 rok. 126

127 Munina w 1967r. Młodzież przed Kościołem w Muninie, lata 40-ste. 127

128 Mieszkańcy Muniny przed domem Franciszka Bloka. 128

129 PROBOSZCZOWIE PARAFII ŚWIĘTEGO JÓZEFA W MUNINIE W FOTOGRAFII 129

130 Ksiądz Adam Ablewicz ( ), pierwszy proboszcz parafii Munina, w środku ks. Jerzy Ablewicz, biskup diecezji tarnowskiej. Ksiądz Adam Sudoł ( ), proboszcz parafii w Muninie. 130

131 Ksiądz Stanisław Sondej ( ), długoletni proboszcz parafii w Muninie (powitanie przez dzieci). Ksiądz Ryszard Ośmak ( ), proboszcz parafii w Muninie (z lewej) na pierwszym planie biskup Józef Michalik. 131

132 Ksiądz Jan Woźniak ( ), proboszcz parafii w Muninie, budowniczy nowego kościoła. Ksiądz Janusz Trojnar od 2006 roku, obecny proboszcz parafii w Muninie. 132

133 KAPLICE, KRZYŻE zewnętrznym wyrazem religijności mieszkańców Muniny 133

134 Krzyż drewniany upamiętniający działaczy patriotycznych z roku 1847 Wiśniewskiego i Kapuścińskiego, którzy zginęli od kul zaborcy austriackiego. Krzyż stoi obok kościoła Chrystusa Króla przy drodze E-4. Najstarsza kapliczka w Muninie, wybudowana w roku 1906 przez Kaspra Cetnara, tzw. domkowa wejście ujęte dwoma kolumnami z absydą. Stoi w pobliżu kościoła parafialnego przy drodze E

135 Kapliczka przydrożna murowana, czworoboczna, dwukondygnacyjna z wnękami. Kondygnacje oddzielone profilowanymi gzymsami. Stoi przy drodze do Muniny Małej ( obok Zakładów JARLAN ). Kapliczka przydrożna murowana domkowa. Stoi na posesji p. Dechtoń. Fundatorzy rodzina Dechtoniów. 135

136 Krzyż drewniany stojący obok stacji benzynowej w Muninie. Pod krzyżem trzy głazy upamiętniające podział Muniny na Wielką, Małą i Zgodę. Figura Najświętszej Marii Panny ustawiona na postumencie z granitowych elementów. Stoi obok plebanii w Muninie. 136

137 Kapliczka przydomowa, stalowa figura Najświętszej Marii Panny. Stoi na posesji p.bajorskich fundacji rodziny Bajorskich. Kapliczka przydomowa stalowa na postumencie betonowym figura Św. Józefa. Stoi na posesji domu zakonnego Sióstr Służebniczek w Muninie. 137

138 Kapliczka przydomowa stalowa: figura Najświętszej Marii Panny. Stoi na posesji p.pampuchów ufundowana przez właścicieli posesji /koniec Muniny/. Krzyż stalowy z wizerunkiem Chrystusa ufundowany przez Antoniego Grala w roku Stoi za wiaduktem, na rozwidleniu dróg Muniny i Tuczemp. Pod krzyżem kapliczka z figurą NMP fundacji okolicznych mieszkańców. 138

139 SPÓR O DZIESIĘCINY Z KAPITUŁĄ PRZEMYSKĄ ROZSTRZYGNIĘTY W 1448 ROKU załącznik nr1 strona 19 Wiadomość historyczna i statystyczna o mieście Jarosławiu przełożona przez Franciszka Siarczyńskiego, proboszcza kolegiaty jarosławskiej. Przed rokiem 1375, w całej Rusi czerwonej nad ludem chrześcijańskim obrządku łacińskiego władzę duchowną biskup lubuski sprawował. Oprócz znacznych włości, które posiadał, jako to opatów miasto z szesnastą wsiami sandomierskiem, Kazimierz miasto z 14 wsiami w Wielkopolszcze, i Borek włość rozległą z całym powiatem w Śląsku, przywłaszczał sobie prawo do dziesięcin, które kościołom miejscowym należały. Na żądanie Jana Tarnowskiego wojewody sandomierskiego, starosty generalnego Rusi, dóbr jarosławskich i przeworskich dziedzica Jan biskup lubuski z dozwoleniem swojej kapituły wszelkich dziesięcin do stołu swego należeć mniemanych, z wsiów w tych dobrach zawartych już osadzonych, lub osiadłemi bydź mogących, kościołom jarosławskiemu i przeworskiemu odstąpił, mocą urzędownego listu danego Furstenwald d. 28 kwietnia r Już to prawo przywłaszczenia tem mniej mogło bydź ważne, gdy djecezja przemyślska, od lat 18 już oddzielnych miała biskupów, z których Maciej Panina w tymże roku odstąpienie to utwierdził. Mimo tego podwójnego odstąpienia, urzędownie stwierdzonego, jakoby to do dziesięcin tylko z gromad ściągać się miało, spór jeszcze o dziesięciny z wójtostw, czyli z gruntów dworskich, między plebanem jarosławskim i innymi w powiatach Jarosławia i Przeworska, a kapitułą przemyślską z drugiej strony trwał długo. Nakoniec sprawa sporna z r rozstrzygnieniu sądu polubownego oddaną została; na roziemców Jan Elgoth, i Pweł z Zatora kanonicy krakowscy i nauczyciele prawa w akademii wezwani byli. Stanęli u sądu Butko z Jarosławia, Andrzej z Pawłosioła, Chojtko z Wierzbny, Chwalisław z Muniny, Nieczuja z Szówska, Piotr z Wiązownicy, Marcin z Manasterza, Alexy Czestków z Laszek, Mikołaj z Ostrowa itd. Wójtowie, którzy nie kapitule, ale kościołom swoim chęć oddawania i należność dziesięcin oświadczyli. Co sędziowie rozpoznawszy, słuszność ze strony kościołów farnych uznali, a kapitała od żądania odstąpiła. 139

140 załącznik nr2 CECHY CHARAKTERU MIESZKAŃCÓW JAROSŁAWIA Według Wiadomości historycznej i statystycznej o mieście Jarosławiu Opisana przez proboszcza kolegiaty jarosławskiej księdza Franciszka Siarczyńskiego. Lepsze były i w rzeczy samej ważniejsze są Jarosławianów niegdyś z obyczajów zalety. Pobożność gorliwa o chwałę bożą, bezstronna w sądach sprawiedliwość, ludzkość w ratunku potrzebnych, zgodność w krwi związkach, rzetelność w umowach. Czyliż są też same i teraz? Sąd późniejszemu dziejów miasta pisarzowi zostawiam. Były wprawdzie i błędy liczne, zdarzały się i przewinienia, lecz te po części błędami i przewinieniami są wieków. Tu zaś nie o jednym wieku mówiliśmy. Do tych należą uprzedzenia, które władały postępkami życia i sposobem myślenia, od których i nauki publiczne, i ustawy ludów i rządów, i wyroki sadowe wolnymi niebyły. Dwa tu przypadki wypiszę z księgi kościelnej, w których wydane przez magistra tutejszy mający prawo miecza, wyroki, wskazują ówczesnych urzędników sposób myślenia. W pierwszym powodowało zadawnione mniemanie, iż Żydzi potrzebują krwi chrześcijańskiej do swych zabobonnych obrządków; w drugim duch inkwizycyjny wyrok stanowił. R w dzień narodzenia najświętszej Panny, w domu na podzamczysku, gdy wszyscy powychodzili do kościoła, została tylko na straży dziewka. Tę napadłszy żydzi, zadanym ciosem zabili i krew z niej wytoczyli. Aby się zaś niezdawało, że krwi tylko pragnęli, zabrali wszystek sprzęt droższy. Tegoż dnia schwytani, na torturach przyznali się do zbrodni: jeden z nich, aby mąk uszedł, śmierć sobie zadał, drudzy wyrokiem sądu na śmierć skazani, szarpani byli na rynku kleszczami, potem wywiezieni pod szubienicę, po odjęciu rąk, nożem żywi przebici, poćwiartowani, a ćwierci ich na słupach przybite zostały. Zginęli w niedowiarstwie swojem. Kapłanom chcącym ich nawrócić, jeden rzekł: co waści do mojej duszy, choćby i w świnię wlazła, to nie waścina szkoda. Drugi zaś: jak waści gęba nie ustanie tak wiele gadać, kto waści na mnie namówił. R. 1743, pracowity Franciszek Koczaj, blizko 50 letni, czyli oczarowany, czyli opętany od złego ducha, nigdy niechciał wymówić tych słów: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus, owszem nie cierpiał, aby je drudzy mówili. Przed przyjazdem Sierakowkiego biskupa przemyślskiego do Jarosławia na wieś się schronił, ale na doniesienie uczynione biskupowi przyprowadzony, namawiany był, aby wyrzekł wspomnione słowa, lecz nie chciał. Kazano mu mówić pacierz, mówił, ale w składzie apostolskim, gdy przyszło do słów Jezusa Chrystusa, opuszczał je. Pytany dlaczegoby ich nie wymawiał: ej, dajcież mi pokój, co to potem? odesłany przez biskupa do miejskiego więzienia, gdy przez czas niejaki trwał w swym uporze, sądu jarosławskiego wyrokiem na spalenie był skazany i na gościńcu pruchnickim za miastem, na dródze rozstajnej na sto żywo wrzucony, spalony został. 140

141 141 załącznik nr3 STANISŁAW BURATYŃSKI WCZESNOHISTORYCZNE ZABYTKI Z MUNINY WIELKIEJ W POW. JAROSŁAWSKIM (QUELQUES TROUVAILLES DU HAUT MOYEN-AGE DE MUNINA WIELKA DISTR. JAROSŁAW) W jesieni 1930 r. w Muninie Wielkiej, gospodarz Feliks Dubanik, kopiąc dół na piwnicę i fundamenty pod dom, natrafił na głębokości około 1.50 m na duże skupisko materiałów wczesnohistorycznych, w postaci dużych i małych części naczyń glinianych, oraz kości. Jedne taczki materiałów, czyli większą ich część, znalazca wywiózł do ogrodu i tam głęboko zakopał. W połowie 1931 r. ks. Antoni Lorens z Wacławic w pow. przemyskim zawiadomił o tym odkryciu Polską Akademię Umiejętności i z ramienia jej wyjechał do Muniny Wielkiej ówczesny kustosz Muzeum Archeologicznego, dr Tadeusz Reyman. Gdy w lipcu dr Reyman przybył do Muniny, piwnica i dom były już wybudowane i badań na większą skalę nie można było prowadzić. Na dnie świeżo wybudowanej piwnicy to jest w miejscu, w którym zostały znalezione zabytki, zauważył dr Reyman zarys części ziemianki i zarys pieca względnie paleniska. Zarówno zarys jamy jak i pieca ciągnęły się dalej pod fundamenty, więc nie było możności ich zbadania, zatem dr Reyman musiał ograniczyć się tylko do zebrania pozostałych skorup i kości i przywiezienia ich do Muzeum Archeologicznego do Krakowa. Części zakopanych materiałów dr Reyman nie znalazł, gdyż p. Dubanik nie pamięta, w której części ogrodu względnie sadu je zakopał. Z przywiezionych materiałów udało się skleić trzy całe naczynia, a resztę stanowią fragmenty kilkunastu innych naczyń. W maju 1946 r. przeprowadziłem na miejscu odkrycia badania dodatkowe, robiąc przekop równoległy do południowo-wschodniej ściany domu, w odległości 1 m od fundamentów i około 2 m od miejsca, w którym znaleziono materiały poprzednio. Możliwości badań i tym jazem były bardzo ograniczone, gdyż w pobliżu miejsca odkrycia znajdują się zabudowania gospodarcze, podwórze oraz sad. Rów długości 5 m i szerokości 80 cm, w kierunku, na południowy - wschód, przekopałem do calca, który tu występuje na głębokości około 2 m. Do głębokości około 1 m występuje tu czarna próchnica, która poniżej tej głębokości na długości rowu od 0 do około 2 m jest bardzo czarna i zawiera dużą ilość kawałeczków węgla drzewnego i czerwonych grudek przepalanej gliny. Na głębokości od około 1m do 1.50m tej samej długości rowu widoczna jest zaokrąglona czarna plama. Przypuszczalnie jest to część jamy i pieca względnie paleniska, które przy kopaniu fundamentów uległy zniszczeniu. W tym.miejscu znalazłem kilkanaście części naczyń takich samych jak te, które

142 w 1931r zebrał dr Reyman (w tym jeden fragment brzegu naczynia, który stanowi dalszą część przedstawionego na ryc.5). Dalej znalazłem tu kilka sztuk połamanych kości oraz fragment żelaznego noża. Ryc.1 Munina Wielka, pow. Jarosław ½ w. n. Zabytki z Muniny Wielkiej znajdują się w Muzeum Archeologicznym Polskiej Akademii Umiejętności pod nr inw. 4845, 4846, Poniżej podaję opis ciekawszych zabytków, zebranych zarówno w 1931 jak i w 1946r. 1.Naczynie (ryc.1) największe i najładniejsze z trzech, które udało się skleić, o profilu esowatym. Szyjkę ma zwężoną, a brzeg wywinięty i ostro ścięty, z tym, że jego krawędź posiada wokół zaokrąglony, płytki rowek. Brzeg od strony górnej jest prawie poziomy i płaski, co jest cechą charakterystyczną wszystkich trzech sklejonych naczyń oraz części naczyń zachowanych tylko w fragmentach. Górna część naczynia, poczynając od około 16 cm jego wysokości, wykonana jest, zarówno od strony zewnętrznej jak i wewnętrznej, na kole garncarskim, a dolna ręcznie. Ornament w postaci głębszych lub płytszych rowków równoległych, wykonany patykiem lub grzebykiem, pokrywa całą górną część naczynia oprócz szyjki. Powierzchnia szorstka, a kolor szarawobrunatny z ciemniejszymi plamami, które być może powstały na skutek nierównego wypalenia. Glina średnio wyrobiona i gruzełkowata, z domieszką drobnego piasku, wypalenie dobre. Charakterystyczny jest tu stosunek wymiarów średnicy otworu i dna oraz wysokości, co daje rzadko spotykaną wysmukłość tego naczynia. Wysokość 35,5 cm, średnica otworu 26,5 cm średnica brzuśca 27 cm, a średnica dna 9cm. Załom brzuśca znajduje się w odległości 27 cm od podstawy, czyli na 3/4 wysokości naczynia. 142

Historia wsi Wólka Krosnowska

Historia wsi Wólka Krosnowska Historia wsi Wólka Krosnowska Wieś Wólka Krosnowska powstała przed 1579 rokiem brak jest źródła podającego dokładny rok powstania wsi. 1579 r. Wieś część Macieja 1 łan, część Mikołaja 1 łan. Razem 2 łany.

Bardziej szczegółowo

Rodzinny konkurs historyczny. Rzeplin, 23 września 2017 r.

Rodzinny konkurs historyczny. Rzeplin, 23 września 2017 r. Rodzinny konkurs historyczny Rzeplin, 23 września 2017 r. Zespół nr :. 1. Zdjęcie poniżej zrobiono w okresie I wojny światowej przed jednym z domów w Rzeplinie. Jak nazywał się właściciel tego domu? a.

Bardziej szczegółowo

Ogólnopolski Konkurs Aktywny zuch, harcerz i uczeń w szkole II edycja r r. KARTA PRACY nr 2b

Ogólnopolski Konkurs Aktywny zuch, harcerz i uczeń w szkole II edycja r r. KARTA PRACY nr 2b Ogólnopolski Konkurs Aktywny zuch, harcerz i uczeń w szkole II edycja 19.01. 2016 r. - 19.06. 2016 r. KARTA PRACY nr 2b ZADANIE 2 - Mapa pamięci o miejscach i bohaterach stworzenie mapki z zaznaczeniem

Bardziej szczegółowo

Małopolski Konkurs Tematyczny:

Małopolski Konkurs Tematyczny: Małopolski Konkurs Tematyczny: Na Polu Chwały... - Damy i Kawalerowie Virtuti Militari i Krzyża Walecznych w walce o niepodległość i granice II Rzeczypospolitej dla uczniów dotychczasowych gimnazjów i

Bardziej szczegółowo

Drużyna Gryfa z Zespołu Szkół nr 4 im. Armii Krajowej w Szczecinie w Pomorskiej Lidze Historycznej.

Drużyna Gryfa z Zespołu Szkół nr 4 im. Armii Krajowej w Szczecinie w Pomorskiej Lidze Historycznej. Drużyna Gryfa z Zespołu Szkół nr 4 im. Armii Krajowej w Szczecinie w Pomorskiej Lidze Historycznej. Na zdjęciu pracownicy Uniwersytetu Szczecińskiego oraz opiekun i uczniowie z ZS nr 4 Czym jest Pomorska

Bardziej szczegółowo

Historia wikliniarstwa w Rudniku nad Sanem

Historia wikliniarstwa w Rudniku nad Sanem Historia wikliniarstwa w Rudniku nad Sanem Plecionkarstwo towarzyszyło człowiekowi od najdawniejszych czasów. W miarę rozwoju kultury ludności rodziły się nowe potrzeby na przedmioty użytkowe, ozdobne,

Bardziej szczegółowo

GENERAŁ WŁADYSŁAW EUGENIUSZ SIKORSKI

GENERAŁ WŁADYSŁAW EUGENIUSZ SIKORSKI GENERAŁ WŁADYSŁAW EUGENIUSZ SIKORSKI 20 maja 1881 roku w Tuszowie Narodowym pod Mielcem urodził się Władysław Sikorski. Był trzecim dzieckiem Emilii i Tomasza Sikorskich. Wcześniej młoda para wyprowadziła

Bardziej szczegółowo

free mini przewodnik ciekawe miejsca w okolicy Gminny Ośrodek Szkoleniowo-Wypoczynkowy

free mini przewodnik ciekawe miejsca w okolicy Gminny Ośrodek Szkoleniowo-Wypoczynkowy mini przewodnik free ciekawe miejsca w okolicy Gminny Ośrodek Szkoleniowo-Wypoczynkowy 2 Na mapie: A Swoboda: Przydrożny krzyż We wsi Swoboda niedaleko Zgierza, na skraju lasu stoi stalowy krzyż. Z opowiadań

Bardziej szczegółowo

4. INWENTARYZACJA OBIEKTÓW HISTORYCZNYCH I KULTUROWYCH GMINY KOLONOWSKIE

4. INWENTARYZACJA OBIEKTÓW HISTORYCZNYCH I KULTUROWYCH GMINY KOLONOWSKIE 4. INWENTARYZACJA OBIEKTÓW HISTORYCZNYCH I KULTUROWYCH GMINY KOLONOWSKIE W skład gminy wchodzą miasto Kolonowskie osiedle Fosowskie i 3 sołectwa: Spórok, Staniszcze Małe, Staniszcze Wielkie 4.1. OGÓLNA

Bardziej szczegółowo

Komenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej w Limanowej

Komenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej w Limanowej Historia Grono poważnych mieszczan odczuło potrzebę założenia Straży Pożarnej celem ochrony obywateli od łuny pożaru, gdyż tylko wspólną i ochotną pracą można dojść do celu. Myśl tę jak notatki wskazują,

Bardziej szczegółowo

Mojemu synowi Michałowi

Mojemu synowi Michałowi Mojemu synowi Michałowi Redakcja i korekta: Dorota Kassjanowicz Projekt okładki: Katarzyna Juras Zdjęcie na pierwszej stronie okładki przedstawia gospodarza Izby Żywej Kultury, Stefana Romanyka, w zabytkowym

Bardziej szczegółowo

Instytut Pamięci Narodowej - Poznań

Instytut Pamięci Narodowej - Poznań Instytut Pamięci Narodowej - Poznań Źródło: http://poznan.ipn.gov.pl/pl7/edukacja/edukacja-poznan/spotkania-z-historia/37700,90-urodziny-pulkownika-jana-gorski ego-poznan-18-kwietnia-2012.html Wygenerowano:

Bardziej szczegółowo

11 listopada 1918 roku

11 listopada 1918 roku 11 listopada 1918 roku 92 lat temu Polska odzyskała niepodległość Europa w II połowie XVII wieku Dlaczego Polska zniknęła z mapy Europy? Władza szlachty demokracja szlachecka Wolna elekcja Wojny Rzeczpospolitej

Bardziej szczegółowo

UCHWAŁA NR XXV//18 RADY MIEJSKIEJ W LIPSKU. z dnia 28 marca 2018 r.

UCHWAŁA NR XXV//18 RADY MIEJSKIEJ W LIPSKU. z dnia 28 marca 2018 r. Projekt z dnia 22 marca 2018 r. Zatwierdzony przez... UCHWAŁA NR XXV//18 RADY MIEJSKIEJ W LIPSKU w sprawie wzniesienia pomnika w formie kamienia pamiątkowego upamiętniającego pchor. Stanisława Żłobikowskiego

Bardziej szczegółowo

GRA MIEJSKA ŚLADAMi LubLinA

GRA MIEJSKA ŚLADAMi LubLinA GRA MIEJSKA ŚLADAMi LubLinA Lublin Lublin od wieków stanowił polska bramę na wschód i przez cały okres swego istnienia wielokrotnie wpisywał się w polskie kroniki. Początki osadnictwa na wzgórzach, które

Bardziej szczegółowo

Wystawa plenerowa Powstała, by żyć w 100. rocznicę odzyskania niepodległości Warszawa, 29 maja 20 czerwca 2018

Wystawa plenerowa Powstała, by żyć w 100. rocznicę odzyskania niepodległości Warszawa, 29 maja 20 czerwca 2018 Moja Niepodległa https://mojaniepodlegla.pl/mn/aktualnosci/4234,wystawa-plenerowa-powstala-by-zyc-w-100-rocznice-odzyskania -niepodleglosci-warsz.html 2019-07-19, 23:16 żyć w 100. rocznicę odzyskania niepodległości

Bardziej szczegółowo

Uroczystość nadania szkole imienia Ignacego Mielżyńskiego.

Uroczystość nadania szkole imienia Ignacego Mielżyńskiego. Uroczystość nadania szkole imienia Ignacego Mielżyńskiego. Dnia 26. września 2009r. odbyła się uroczystość nadania naszej szkole imienia Ignacego Mielżyńskiego. Dzień ten był dla nas dniem szczególnym,

Bardziej szczegółowo

Królowa Jadwiga i Król Jagiełło

Królowa Jadwiga i Król Jagiełło Królowa Jadwiga i Król Jagiełło Informacje o królowej Jadwidze Urodzona między 3 październikiem 1373 r., a 18 lutego 1374 r. w Budzie. Najmłodsza z trzech córek Ludwika Węgierskiego i Elżbiety Bośniaczki.

Bardziej szczegółowo

134 Uczniowie szkoły powszechnej w Rejowcu. Rok Uczniowie i nauczyciele Szkoły Powszechnej. Dzień sadzenia drzewek. Rok 1922.

134 Uczniowie szkoły powszechnej w Rejowcu. Rok Uczniowie i nauczyciele Szkoły Powszechnej. Dzień sadzenia drzewek. Rok 1922. 134 134 Uczniowie szkoły powszechnej w Rejowcu. Rok 1919. 135 Uczniowie i nauczyciele Szkoły Powszechnej. Dzień sadzenia drzewek. Rok 1922. 135 62 136 136 Wystawa prac uczniów na zakończenie roku szkolnego

Bardziej szczegółowo

PO M N IK I ŚW IA D K A M I H ISTO R II

PO M N IK I ŚW IA D K A M I H ISTO R II PO M N IK I ŚW IA D K A M I H ISTO R II Krężnica Jara, jak tysiące innych miejscowości, ma swoje dowody tragicznej historii. Do nich należą krzyże, pomniki i groby poległych w walce o wolność Ojczyzny.

Bardziej szczegółowo

KOMENDANT NACZELNIK MARSZAŁEK

KOMENDANT NACZELNIK MARSZAŁEK Dał Polsce wolność, granice, moc i szacunek. Warsztaty historyczne KOMENDANT NACZELNIK MARSZAŁEK Śladami Józefa Piłsudskiego Część 2: DAŁ POLSCE WOLNOŚĆ, GRANICE, MOC SZACUNEK Podczas studiów Józef zaangażował

Bardziej szczegółowo

Fot 1. Por. Józef Dambek Fot 2. Por. Augustyn Wesphal Fot 3. Plut. pchor. Rudolf Bigus

Fot 1. Por. Józef Dambek Fot 2. Por. Augustyn Wesphal Fot 3. Plut. pchor. Rudolf Bigus Kamienica Królewska (gmina Sierakowice; powiat kartuski) W lipcu 1943 r., a być może wcześniej, bo już wiosną, miało tu miejsce spotkanie przedstawicieli TOW Gryf Pomorski, w której uczestniczyli (Józef

Bardziej szczegółowo

Niepodległa polska 100 lat

Niepodległa polska 100 lat Niepodległa polska 100 lat 1918-2018 UTRATA NIEPODLEGŁOŚCI Ostatni z trzech rozbiorów Polski przypieczętowała klęska powstania kościuszkowskiego w lipcu 1794 roku. W roku następnym 3 stycznia 1795 Rosja,

Bardziej szczegółowo

HARMONOGRAM obchodów świąt państwowych i lokalnych w 2017roku

HARMONOGRAM obchodów świąt państwowych i lokalnych w 2017roku HARMONOGRAM obchodów świąt państwowych i lokalnych w 2017roku Załącznik do Zarządzenia Nr 995/2016 Burmistrza Krotoszyna z dnia 13 grudnia 2016 r. DATA NAZWA ŚWIĘTA MIEJSCE UROCZYSTOŚCI 98 ROCZNICA WYBUCHU

Bardziej szczegółowo

na mocy uchwały Wojewódzkiej Rady Narodowej w Katowicach z dnia 6 grudnia 1972 r.

na mocy uchwały Wojewódzkiej Rady Narodowej w Katowicach z dnia 6 grudnia 1972 r. Historia Gminę Lipie utworzono 1 stycznia 1973r. na mocy uchwały Wojewódzkiej Rady Narodowej w Katowicach z dnia 6 grudnia 1972 r. Gmina skupia miejscowości o bogatej i pięknej przeszłości, które od dawna

Bardziej szczegółowo

Dworek-Siedziba 11 Listopada 139, Sulejówek, Tel: , Konto: PKO SA I Odział w Sulejówku

Dworek-Siedziba 11 Listopada 139, Sulejówek, Tel: , Konto: PKO SA I Odział w Sulejówku Któryś autor powiedział, że każdy człowiek ma w głębinach swego JA takie sanktuarium, do którego nie wpuszcza nikogo, a sam wchodzi tylko w ciszy zupełnej i samotności w młodości wcale, w wieku dojrzałym,

Bardziej szczegółowo

światowej na terenach Galicji. Wszyscy uczestnicy zapalili na cześć poległych bohaterów symboliczne znicze przy kaplicy cmentarnej.

światowej na terenach Galicji. Wszyscy uczestnicy zapalili na cześć poległych bohaterów symboliczne znicze przy kaplicy cmentarnej. Wycieczka klas 2 A i 2 D Gimnazjum Nr 2 im. Mikołaja Kopernika w Tarnowie w dniu 26 września 2014 roku - - Dąbrowa Tarnowska - cmentarz I wojny światowej nr 248 i Ośrodek Spotkania Kultur Park Historyczny

Bardziej szczegółowo

musimy zatem wiedzieć policzyć dokładnie zawołać po imieniu opatrzyć na drogę Zbigniew Herbert

musimy zatem wiedzieć policzyć dokładnie zawołać po imieniu opatrzyć na drogę Zbigniew Herbert IDEA Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego służy pogłębieniu refleksji nad polskim doświadczeniem konfrontacji z dwoma totalitaryzmami nazistowskim i komunistycznym. Został powołany

Bardziej szczegółowo

Nalot bombowy na Wieluń 1 września

Nalot bombowy na Wieluń 1 września Nr 7/2016 30 08 16 Nalot bombowy na Wieluń 1 września 1939 r. Autor: Bogumił Rudawski (IZ) We wczesnych godzinach porannych 1 września 1939 r. lotnictwo niemieckie przeprowadziło atak bombowy na Wieluń

Bardziej szczegółowo

Anna Wysocka Angelika Miezio Alicja Wysocka

Anna Wysocka Angelika Miezio Alicja Wysocka Anna Wysocka Angelika Miezio Alicja Wysocka MAPA WOJEWÓDZTWA DOLNOŚLĄSKIEGO Tu mieszkamy - Raszowa ZABUDOWANIA DOMY MIESZKALNE-57 ZABUDOWANIA GOSPODARCZE-42 NAJSTARSZA OSOBA URODZONA W RASZOWEJ ROZALIA

Bardziej szczegółowo

Projekt Edukacyjny Gimnazjum Specjalne w Warlubiu. Kto ty jesteś Polak mały

Projekt Edukacyjny Gimnazjum Specjalne w Warlubiu. Kto ty jesteś Polak mały Projekt Edukacyjny Gimnazjum Specjalne w Warlubiu Kto ty jesteś Polak mały Miejsca Pamięci Narodowej w okolicach Warlubia WARLUBIE- CMENTARZ PARAFIALNY mogiła żołnierzy W mogile pochowano 37 nieznanych

Bardziej szczegółowo

OBCHODY NARODOWEGO ŚWIĘTA NIEPODLEGŁOŚCI NA TERENIE GMINY MIELEC [FOTO] :16:23

OBCHODY NARODOWEGO ŚWIĘTA NIEPODLEGŁOŚCI NA TERENIE GMINY MIELEC [FOTO] :16:23 OBCHODY NARODOWEGO ŚWIĘTA NIEPODLEGŁOŚCI NA TERENIE GMINY MIELEC [FOTO] 2015-11-16 11:16:23 Listopada w Polskie Narodowe Święto Niepodległości, w Chorzelowie odbyły się uroczyści gminne dla uczczenia 97

Bardziej szczegółowo

LO: to be able to describe the historical background of the film To define terms: propaganda, współzawodnictwo pracy

LO: to be able to describe the historical background of the film To define terms: propaganda, współzawodnictwo pracy LO: to be able to describe the historical background of the film To define terms: propaganda, współzawodnictwo pracy Sytuacja polityczno-gospodarcza Polski w latach 50. Pierwsze wolne wybory w powojennej

Bardziej szczegółowo

Ziemie polskie w latach

Ziemie polskie w latach Ziemie polskie w latach1815-1830 1. Sprawa polska na kongresie wiedeńskim 1. Z części ziem Ks. Warszawskiego utworzono Królestwo Polskie związane unią personalną z Rosją 2. Z Krakowa i okolicznych ziem

Bardziej szczegółowo

Wtorek, 29 grudnia Gostwica. Gostwica

Wtorek, 29 grudnia Gostwica. Gostwica Wtorek, 29 grudnia 2015 Gostwica Gostwica Gostwica była początkowo wsią królewską, którą w 1257 roku otrzymała żona Bolesława Wstydliwego, św. Kinga. W 1280 roku została własnością klasztoru Klarysek.

Bardziej szczegółowo

RYS HISTORYCZNY WOJSKOWEJ KOMENDY UZUPEŁNIEŃ W CZESTOCHOWIE

RYS HISTORYCZNY WOJSKOWEJ KOMENDY UZUPEŁNIEŃ W CZESTOCHOWIE Historia RYS HISTORYCZNY WOJSKOWEJ KOMENDY UZUPEŁNIEŃ W CZESTOCHOWIE Instytucje zajmujące się administracją specjalną istniały na terenach polskich już podczas zaborów. Fakt ten stał się punktem wyjścia

Bardziej szczegółowo

Być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo, Zwyciężyć i spocząć na laurach to klęska. /Józef Piłsudski/

Być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo, Zwyciężyć i spocząć na laurach to klęska. /Józef Piłsudski/ Być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo, Zwyciężyć i spocząć na laurach to klęska. /Józef Piłsudski/ Ludzie, miejsca i wydarzenia na drodze ku Niepodległej. Konkurs wiedzy historycznej dla uczniów klas

Bardziej szczegółowo

Realizacja Programu Wieloletniego Niepodległa na lata w Szkole Podstawowej im. Marii Konopnickiej w Starym Zakrzewie

Realizacja Programu Wieloletniego Niepodległa na lata w Szkole Podstawowej im. Marii Konopnickiej w Starym Zakrzewie Realizacja Programu Wieloletniego Niepodległa na lata 2017-2021 w Szkole Podstawowej im. Marii Konopnickiej w Starym Zakrzewie W bieżącym roku szkolnym 2018/2019 szkoła realizowała Program Wieloletni Niepodległa

Bardziej szczegółowo

Cięcina dawniej i dziś

Cięcina dawniej i dziś Cięcina dawniej i dziś Projekt edukacyjny przygotowany przez uczniów klasy II a i II b Publicznego Gimnazjum im. ks. prof. Józefa Tischnera w Cięcinie Cięcina Krótka legenda o powstaniu Cięciny. Kilka

Bardziej szczegółowo

Spis treści. Wykaz skrótów... XIX Przedmowa... XXV. Część I. Administracja w okresie II Rzeczypospolitej

Spis treści. Wykaz skrótów... XIX Przedmowa... XXV. Część I. Administracja w okresie II Rzeczypospolitej Spis treści Wykaz skrótów... XIX Przedmowa... XXV Część I. Administracja w okresie II Rzeczypospolitej Rozdział I. Pojęcie oraz geneza II Rzeczypospolitej... 7 1 1. Problem tożsamości i ciągłości państwa

Bardziej szczegółowo

Wykaz zabytków nieruchomych ujętych w Gminnej Ewidencji Zabytków Gminy Pawłowice

Wykaz zabytków nieruchomych ujętych w Gminnej Ewidencji Zabytków Gminy Pawłowice Wykaz zabytków nieruchomych ujętych w Gminnej Ewidencji Zabytków Gminy Pawłowice OBIEKTY KUBATUROWE Załącznik nr 1 do Zarządzenia Nr OI.0050.0071.2017 Wójta Gminy Pawłowice z dnia 31 maja 2017 r. 1. 1

Bardziej szczegółowo

20 czerwca 2015 roku. Na czerwca zaplanowaliśmy rajd pieszy do Legionowa szlakiem Armii Krajowej.

20 czerwca 2015 roku. Na czerwca zaplanowaliśmy rajd pieszy do Legionowa szlakiem Armii Krajowej. 1 20 czerwca 2015 roku Na szlaku Polski Walczącej Na 19-20 czerwca zaplanowaliśmy rajd pieszy do Legionowa szlakiem Armii Krajowej. Biwakowaliśmy w Szkole Podstawowej im. AK w Jabłonnie, w której gościliśmy

Bardziej szczegółowo

BOHATEROWIE NIEPODLEGŁEJ POLSKI NA ZIEMI SIERPECKIEJ. Bracia Henryk, Edward i Felicjan Tułodzieccy

BOHATEROWIE NIEPODLEGŁEJ POLSKI NA ZIEMI SIERPECKIEJ. Bracia Henryk, Edward i Felicjan Tułodzieccy BOHATEROWIE NIEPODLEGŁEJ POLSKI NA ZIEMI SIERPECKIEJ Bracia Henryk, Edward i Felicjan Tułodzieccy W panteonie zasłużonych sierpczan poczesne miejsce zajmuje niezwykłe rodzeństwo - bracia Tułodzieccy. Rodzeństwa

Bardziej szczegółowo

Materiały wypracowane w ramach projektu Szkoła Dialogu - projektu edukacyjnego Fundacji Form

Materiały wypracowane w ramach projektu Szkoła Dialogu - projektu edukacyjnego Fundacji Form Materiały wypracowane w ramach projektu Szkoła Dialogu - projektu edukacyjnego Fundacji Form Nasze zajęcia w ramach Szkoły Dialogu odbyły się 27 i 28 kwietnia oraz 26 i 27 maja. Nauczyły nas one sporo

Bardziej szczegółowo

Szkoła Podstawowa nr 3 im. Armii Krajowej w Pcimiu

Szkoła Podstawowa nr 3 im. Armii Krajowej w Pcimiu Szkoła Podstawowa nr 3 im. Armii Krajowej w Pcimiu Cele działania: kultywowanie pamięci o żołnierzach Armii Krajowej walczących o wolność na terenie miejscowości Pcim i powiatu myślenickiego, rozwijanie

Bardziej szczegółowo

Prezentacja kandydata na patrona szkoły IGNACY WŁODZIMIERZ GARBOLEWSKI

Prezentacja kandydata na patrona szkoły IGNACY WŁODZIMIERZ GARBOLEWSKI IGNACY WŁODZIMIERZ GARBOLEWSKI Ignacy Włodzimierz Garbolewski (ur. 15 stycznia 1878 r. w Czerwonce, zm. 1 listopada 1933 r. w Sochaczewie). Właściciel dóbr czerwonkowskich. Od 14 listopada 1918 r. do 19

Bardziej szczegółowo

Aktywność zawodowa społeczności wiejskich Pomorza dawniej i dziś między indywidualistyczną konkurencją a wspólnotową kooperacją

Aktywność zawodowa społeczności wiejskich Pomorza dawniej i dziś między indywidualistyczną konkurencją a wspólnotową kooperacją Aktywność zawodowa społeczności wiejskich Pomorza dawniej i dziś między indywidualistyczną konkurencją a wspólnotową kooperacją Cezary Obracht-Prondzyński Reformy pruskie, czyli przejście systemowe od

Bardziej szczegółowo

Ukraińska partyzantka

Ukraińska partyzantka SGM WSOłODTM GRZEGORZ MOTYKA Ukraińska partyzantka 1942-1960 Działalność Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii ISP INSTYTUT STUDIÓW POLITYCZNYCH PAN OFICYNA WYDAWNICZA RYTM

Bardziej szczegółowo

Spis treści. Dział I Kształt terytorialno-administracyjny i ludność Polski. Do Czytelnika Przedmowa... 13

Spis treści. Dział I Kształt terytorialno-administracyjny i ludność Polski. Do Czytelnika Przedmowa... 13 Spis treści Do Czytelnika.............................................. 11 Przedmowa................................................ 13 Dział I Kształt terytorialno-administracyjny i ludność Polski Część

Bardziej szczegółowo

OFERTA EDUKACYJNA MUZEUM HISTORYCZNEGO MIASTA TARNOBRZEGA. dla szkół średnich

OFERTA EDUKACYJNA MUZEUM HISTORYCZNEGO MIASTA TARNOBRZEGA. dla szkół średnich OFERTA EDUKACYJNA MUZEUM HISTORYCZNEGO MIASTA TARNOBRZEGA dla szkół średnich Tarnobrzeg 2018 / 2019 SZKOŁY ŚREDNIE 1. Centralny Okręg Przemysłowy i jego inwestycje w Tarnobrzegu i okolicy Idea Centralnego

Bardziej szczegółowo

Piłsudski i Dmowski dwie wizje niepodległej Polski. Debata Lublin, 6 września 2018

Piłsudski i Dmowski dwie wizje niepodległej Polski. Debata Lublin, 6 września 2018 Moja Niepodległa https://mojaniepodlegla.pl/mn/konferencje-i-wyklady/6529,pilsudski-i-dmowski-dwie-wizje-niepodleglej-polski-d ebata-lublin-6-wrzesnia-2018.html 2019-05-24, 05:31 Piłsudski i Dmowski dwie

Bardziej szczegółowo

projekt Fundacji Zawsze Warto w ramach Programu Narodowego Instytutu Dziedzictwa Wolontariat dla dziedzictwa

projekt Fundacji Zawsze Warto w ramach Programu Narodowego Instytutu Dziedzictwa Wolontariat dla dziedzictwa KOLONIA JÓZEFA projekt Fundacji Zawsze Warto w ramach Programu Narodowego Instytutu Dziedzictwa Wolontariat dla dziedzictwa Dofinansowano w ramach Programu Narodowego Instytutu Dziedzictwa Wolontariat

Bardziej szczegółowo

Andrzej Jezierski. Cecylia Leszczyńska HISTORIA

Andrzej Jezierski. Cecylia Leszczyńska HISTORIA Andrzej Jezierski Cecylia Leszczyńska HISTORIA Wydawnictwo Key Text Warszawa 2003 Spis treści Od autorów 13 Rozdział 1 Polska w średniowieczu 1.1. Państwo 15 1.2. Ludność 19 1.2.1. Zaludnienie 19 1.2.2.

Bardziej szczegółowo

Małopolski Konkurs Tematyczny:

Małopolski Konkurs Tematyczny: Małopolski Konkurs Tematyczny: Umarli, abyśmy mogli żyć wolni. Miejsce Lwowa i jego obrońców w walce o niepodległość Polski - dla uczniów dotychczasowych gimnazjów i klas dotychczasowych gimnazjów prowadzonych

Bardziej szczegółowo

HISTORIA USTROJU POLSKI. Autor: Marian Kallas

HISTORIA USTROJU POLSKI. Autor: Marian Kallas HISTORIA USTROJU POLSKI Autor: Marian Kallas Dział I Kształt terytorialno-administracyjny i ludność Polski Część I Dawne państwo polskie (do 1795) Rozdział 1. Powstanie Polski i zmiany terytorialno-administracyjne

Bardziej szczegółowo

RODZINA JAKUBOWSKICH

RODZINA JAKUBOWSKICH RODZINA JAKUBOWSKICH Opowiada historię rodziny Jakubowskich ze wsi Skotniki Dolne uhonorowanych medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata Projekt IPN ma na celu przybliżenie uczniom i nauczycielom historii

Bardziej szczegółowo

Opole, dnia 7 marca 2014 r. Poz. 657 UCHWAŁA NR XXIX/249/2014 RADY GMINY W ŚWIERCZOWIE. z dnia 27 lutego 2014 r.

Opole, dnia 7 marca 2014 r. Poz. 657 UCHWAŁA NR XXIX/249/2014 RADY GMINY W ŚWIERCZOWIE. z dnia 27 lutego 2014 r. DZIENNIK URZĘDOWY WOJEWÓDZTWA OPOLSKIEGO Opole, dnia 7 marca 2014 r. Poz. 657 UCHWAŁA NR XXIX/249/2014 RADY GMINY W ŚWIERCZOWIE z dnia 27 lutego 2014 r. w sprawie zmiany uchwały Nr XVII/130/2012 Rady Gminy

Bardziej szczegółowo

HISTORIA MOJEJ MAŁEJ OJCZYZNY WSPOMNIENIA O ŻOŁNIERZACH SZP-ZWZ-AK INSPEKTORATU ZAMOŚĆ ORAZ ICH POWOJENNE LOSY

HISTORIA MOJEJ MAŁEJ OJCZYZNY WSPOMNIENIA O ŻOŁNIERZACH SZP-ZWZ-AK INSPEKTORATU ZAMOŚĆ ORAZ ICH POWOJENNE LOSY HISTORIA MOJEJ MAŁEJ OJCZYZNY WSPOMNIENIA O ŻOŁNIERZACH SZP-ZWZ-AK INSPEKTORATU ZAMOŚĆ ORAZ ICH POWOJENNE LOSY KLAUDIA SAK KLASA VI SZKOŁA PODSTAWOWA IM. ARMII KRAJOWEJ W KACZÓRKACH PRACA PISANA POD OPIEKĄ

Bardziej szczegółowo

Ewidencja dóbr kultury nie wpisanych do rejestru zabytków

Ewidencja dóbr kultury nie wpisanych do rejestru zabytków Ewidencja dóbr kultury nie wpisanych do rejestru zabytków Jabłonna 2015/2016 Jabłonna - Obelisk poświęcony pamięci Jana Pawła II i 25-lecia Solidarności (znajduje się naprzeciwko Gminnego Centrum Kultury

Bardziej szczegółowo

98. rocznica bitwy pod Zadwórzem uroczystości ku czci bohaterów 18 sierpnia 2018

98. rocznica bitwy pod Zadwórzem uroczystości ku czci bohaterów 18 sierpnia 2018 Moja Niepodległa https://mojaniepodlegla.pl/mn/aktualnosci/6370,98-rocznica-bitwy-pod-zadworzem-uroczystosci-ku-czci-bohater ow-18-sierpnia-2018.html 2019-05-15, 20:41 Zadwórzem uroczystości ku czci bohaterów

Bardziej szczegółowo

Księgarnia PWN: Wojciech Witkowski - Historia administracji w Polsce

Księgarnia PWN: Wojciech Witkowski - Historia administracji w Polsce Księgarnia PWN: Wojciech Witkowski - Historia administracji w Polsce 1764-1989 Spis treści Do Czytelnika..... 11 Przedmowa....... 13 Rozdział 1. Geneza i charakterystyka ustroju administracyjnego państw

Bardziej szczegółowo

o wpisie do rejestru zabytków GEZ A-279/78 z 27.02.1978 r. Piastowski XIV w., XIXXX w. 05.12.1986 r. rzymskokatolicki Parafii pw. WNMP urbanistyczny

o wpisie do rejestru zabytków GEZ A-279/78 z 27.02.1978 r. Piastowski XIV w., XIXXX w. 05.12.1986 r. rzymskokatolicki Parafii pw. WNMP urbanistyczny GMINNA EWIDENCJA ZABYTKÓW L.p Nr GEZ Obiekt Adres Fotografia - MIASTO OŚWIĘCIM Datowanie Informacje o wpisie do rejestru zabytków 1 1/32 Zamek Piastowski ul. Zamkowa 1 XIII/XIV w., XVI w., XX w. A-279/78

Bardziej szczegółowo

ZIEMIANIE W PORTRECIE I FOTOGRAFII

ZIEMIANIE W PORTRECIE I FOTOGRAFII ZIEMIANIE W PORTRECIE I FOTOGRAFII Zofia Zinserling MAJĄTEK MONIAKI ZEMBRZUSKICH W połowie XIX w. duży niegdyś majątek Moniaki stopniowo podupadał i kilkakrotnie zmieniał właścicieli, aż wreszcie w 1858

Bardziej szczegółowo

HARMONOGRAM obchodów świąt państwowych i lokalnych w 2018 roku

HARMONOGRAM obchodów świąt państwowych i lokalnych w 2018 roku HARMONOGRAM obchodów świąt państwowych i lokalnych w 2018 roku Załącznik do Zarządzenia Nr 1531/2017 Burmistrza Krotoszyna z dnia 20 grudnia 2017 r. DATA NAZWA ŚWIĘTA MIEJSCE UROCZYSTOŚCI 99 ROCZNICA WYBUCHU

Bardziej szczegółowo

Autor: Błażej Szyca kl.vii b.

Autor: Błażej Szyca kl.vii b. 1795 1918 Autor: Błażej Szyca kl.vii b. Pod koniec XVIII wieku Polska utraciła niepodległość. Wówczas Rosja, Prusy, Austria wykorzystując osłabienie naszego kraju podzielili ziemie Polski między siebie.

Bardziej szczegółowo

Załącznik nr 1 do Uchwały Nr... Rady Miasta Piekary Śląskie z dnia... r.

Załącznik nr 1 do Uchwały Nr... Rady Miasta Piekary Śląskie z dnia... r. Załącznik nr 1 do Uchwały Nr... Rady Miasta Piekary Śląskie z dnia... r. Wykaz obiektów ujętych w wykazie obiektów zabytkowych wyznaczonych przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Katowicach do ujęcia

Bardziej szczegółowo

Trasa wycieczki: Siemiatycze na Podlasiu. czas trwania: 3 godziny, typ: piesza, liczba miejsc: 8, stopień trudności: bardzo łatwa

Trasa wycieczki: Siemiatycze na Podlasiu. czas trwania: 3 godziny, typ: piesza, liczba miejsc: 8, stopień trudności: bardzo łatwa Trasa wycieczki: na Podlasiu czas trwania: 3 godziny, typ: piesza, liczba miejsc: 8, stopień trudności: bardzo łatwa Opis wycieczki Zapraszamy Państwa do Siemiatycz, miasta powiatowego na Podlasiu. Historię

Bardziej szczegółowo

HARMONOGRAM obchodów świąt państwowych i lokalnych w 2010roku

HARMONOGRAM obchodów świąt państwowych i lokalnych w 2010roku Załącznik do Zarządzenia Nr 1658/2009 Burmistrza Krotoszyna z dnia 17 grudnia 2009 r. HARMONOGRAM obchodów świąt państwowych i lokalnych w 2010roku DATA NAZWA ŚWIĘTA MIEJSCE UROCZYSTOŚCI ZAPROSZONE OSOBY,

Bardziej szczegółowo

Moja szkoła- Moje osiedle

Moja szkoła- Moje osiedle Projekt współfinansowany przez Unię Europejską w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego Moja szkoła- Moje osiedle Prezentację przygotowali uczniowie klasy IV Szkoły Podstawowej nr 6 w Rzeszowie Menu

Bardziej szczegółowo

Spis treści. Część I. Dawne państwo polskie (do 1795) Rozdział 1. Państwo patrymonialne (połowa X w. 1320)

Spis treści. Część I. Dawne państwo polskie (do 1795) Rozdział 1. Państwo patrymonialne (połowa X w. 1320) Spis treści Do Czytelnika 5 Część I Dawne państwo polskie (do 1795) Rozdział 1. Państwo patrymonialne (połowa X w. 1320) 1.1. Początki i rozwój państwa polskiego (do 1138). Rozbicie dzielnicowe i dążenia

Bardziej szczegółowo

Wykaz obiektów z Gminnej Ewidencji Zabytków Gminy Chrzanów

Wykaz obiektów z Gminnej Ewidencji Zabytków Gminy Chrzanów Wykaz obiektów z Gminnej Ewidencji Zabytków Gminy Chrzanów Nr 1. CHRZANÓW 1 kamienica mieszkalna 2. Aleja Henryka 2/4 kamienica mieszkalna 3. 3 kamienica mieszkalna 4. 5 kamienica mieszkalna 5. 6 dom mieszkalny

Bardziej szczegółowo

Punkt 12 W tym domu mieszkał i został aresztowany hm. Jan Bytnar ps. Rudy bohater Szarych Szeregów uwolniony z rąk Gestapo 26.III 1943 r.

Punkt 12 W tym domu mieszkał i został aresztowany hm. Jan Bytnar ps. Rudy bohater Szarych Szeregów uwolniony z rąk Gestapo 26.III 1943 r. Grupa I Punkt 23 Miejsce uświęcone krwią Polaków poległych za wolność Ojczyzny. W tym miejscu 2 sierpnia 1944 hitlerowcy rozstrzelali i spalili 40 Polaków. Tablica ta znajduje się na budynku parafii św.

Bardziej szczegółowo

Szanowni Państwo, 80-letnia historia Ochotniczej Straży Pożarnej Łódź Sikawa to pasmo sukcesów zarówno strażaków jak i osób nam pomagającym.

Szanowni Państwo, 80-letnia historia Ochotniczej Straży Pożarnej Łódź Sikawa to pasmo sukcesów zarówno strażaków jak i osób nam pomagającym. Szanowni Państwo, Mamy przyjemność zaproponować Państwu współpracę z jedną z najlepszych i najbardziej utytułowanych jednostek Ochotniczych Straży Pożarnych w Łodzi. Ochotnicza Straż Pożarna Łodź Sikawa,

Bardziej szczegółowo

HARMONOGRAM obchodów świąt państwowych i lokalnych w 2014 roku

HARMONOGRAM obchodów świąt państwowych i lokalnych w 2014 roku HARMONOGRAM obchodów świąt państwowych i lokalnych w 2014 roku Załącznik do Zarządzenia Nr1553/2013 Burmistrza Krotoszyna z dnia10 grudnia 2013 r. DATA NAZWA ŚWIĘTA MIEJSCE UROCZYSTOŚCI 95 ROCZNICA WYBUCHU

Bardziej szczegółowo

Podlasie to płótno, wypełnione jaskrawymi barwami. Jest to region wieloetniczny i wielokulturowy. Na tym terenie od stuleci współistnieje wiele

Podlasie to płótno, wypełnione jaskrawymi barwami. Jest to region wieloetniczny i wielokulturowy. Na tym terenie od stuleci współistnieje wiele Rozmaitość Podlasia Podlasie to płótno, wypełnione jaskrawymi barwami. Jest to region wieloetniczny i wielokulturowy. Na tym terenie od stuleci współistnieje wiele religii: katolicyzm, prawosławie, judaizm,

Bardziej szczegółowo

Realizacja II Etapu 2016/2017 Bohaterom Niepodległej

Realizacja II Etapu 2016/2017 Bohaterom Niepodległej Realizacja II Etapu 2016/2017 Bohaterom Niepodległej Miejski konkurs na projekt edukacyjny szkoły z zakresu wychowania patriotycznego: Tarnów i region w odzyskaniu niepodległości w 1918r. Zespół Szkół

Bardziej szczegółowo

Przedmiot: HISTORIA. Uczyć się z historii. Niepodległość historia i pamięć po 90 latach.

Przedmiot: HISTORIA. Uczyć się z historii. Niepodległość historia i pamięć po 90 latach. KLUCZ ODPOWIEDZI KONKURS PRZEDMIOTOWY DLA UCZNIÓW SZKÓŁ GIMNAZJALNYCH WOJEWÓDZTWA PODKARPACKIEGO Przedmiot: HISTORIA Uczyć się z historii. Niepodległość historia i pamięć po 90 latach. ETAP WOJEWÓDZKI

Bardziej szczegółowo

KARTA ADRESOWA ZABYTKU NIERUCHOMEGO

KARTA ADRESOWA ZABYTKU NIERUCHOMEGO A-1 ZESPÓŁ KOŚCIÓŁA PARAFIALNEGO p.w. św. Ap. Piotra i Pawła w Żyrzynie 1804 1892 r. Żyrzyn wschodnia część wsi pomiędzy ulicą Tysiąclecia, a płaską doliną rzeki Duży Pioter działka ewidencyjna Nr 529/1

Bardziej szczegółowo

Struktura narodowościowa ludności Polski, Wolnego Miasta Gdańska oraz wschodnich obszarów Niemiec w latach 1931-1939

Struktura narodowościowa ludności Polski, Wolnego Miasta Gdańska oraz wschodnich obszarów Niemiec w latach 1931-1939 Spis treści str. 10 str. 12.12 str. 20 sir. 21 Wprowadzenie Wstęp Struktura narodowościowa ludności Polski, Wolnego Miasta Gdańska oraz wschodnich obszarów Niemiec w latach 1931-1939 Struktura narodowościowa

Bardziej szczegółowo

Harcerski Krąg Seniorów i Starszyzny im. Szarych Szeregów w Piastowie, ul. 11- listopada 8

Harcerski Krąg Seniorów i Starszyzny im. Szarych Szeregów w Piastowie, ul. 11- listopada 8 Harcerski Krąg Seniorów i Starszyzny im. Szarych Szeregów w Piastowie, ul. 11- listopada 8 W roku 1973-im rozpoczęła się w Piastowie działalność Klubu Seniorów Harcerzy i Pożarników, od 1983-go roku po

Bardziej szczegółowo

Dowódcy Kawaleryjscy

Dowódcy Kawaleryjscy Zbigniew Dymitr Dunin-Wąsowicz ur. 14 października 1882 w Brzeżanach, poległ 13 czerwca 1915 prowadząc szarżę pod Rokitną) polski dowódca wojskowy, rotmistrz Legionów Polskich. Po ukończeniu korpusu kadetów

Bardziej szczegółowo

Z pamiętnika Wichulca

Z pamiętnika Wichulca Z pamiętnika Wichulca Prawdopodobnie nasza urokliwa miejscowość powstała w I poł, XV w. Wówczas jak podają niemieckojęzyczne źródła przyjęła ona nazwę Eichholz. Możliwe, że w XV w. stanowiła ona majątek

Bardziej szczegółowo

Kto jest kim w filmie Kurier

Kto jest kim w filmie Kurier Fot. Bartosz Mroziński Kto jest kim w filmie Kurier Historyczne postaci drugoplanowe Opracowanie: Rafał Brodacki, Paweł Brudek, Katarzyna Utracka, Michał Wójciuk, Andrzej Zawistowski Kto jest kim w filmie

Bardziej szczegółowo

HISTORIA ADMINISTRACJI W POLSCE Autor: Wojciech Witkowski

HISTORIA ADMINISTRACJI W POLSCE Autor: Wojciech Witkowski HISTORIA ADMINISTRACJI W POLSCE 1764-1989 Autor: Wojciech Witkowski Rozdział 1. Geneza i charakterystyka ustroju administracyjnego państw nowożytnej Europy 1.1. Pojęcie administracji i biurokracji 1.2.

Bardziej szczegółowo

Wiadomości. Sprawiedliwi uhonorowani w Bieczu

Wiadomości. Sprawiedliwi uhonorowani w Bieczu Wiadomości Piątek, 29 czerwca 2018 Sprawiedliwi uhonorowani w Bieczu Wczoraj (29.06) w sali bieckiego kina odbyła się wyjątkowa uroczystość podczas której uhonorowano tytułem Sprawiedliwy Wśród Narodów

Bardziej szczegółowo

UCHWAŁA NR LXXV/848/10 RADY MIASTA OŚWIĘCIM. z dnia 27 października 2010 r.

UCHWAŁA NR LXXV/848/10 RADY MIASTA OŚWIĘCIM. z dnia 27 października 2010 r. UCHWAŁA NR LXXV/848/10 RADY MIASTA OŚWIĘCIM z dnia 27 października 2010 r. w sprawie organizacji na terenie miasta Oświęcim obchodów świąt narodowych oraz innych rocznic i świąt. Na podstawie art. 18 ust.

Bardziej szczegółowo

1 marca Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Ponieważ żyli prawem wilka, historia o nich głucho milczy Zbigniew Herbert

1 marca Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Ponieważ żyli prawem wilka, historia o nich głucho milczy Zbigniew Herbert 1 marca Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych Ponieważ żyli prawem wilka, historia o nich głucho milczy Zbigniew Herbert Żołnierze Wyklęci żołnierze antykomunistycznego Podziemia stawiających opór

Bardziej szczegółowo

SZKOŁA PODSTAWOWA W OSIELSKU IM. POLSKICH OLIMPIJCZYKÓW

SZKOŁA PODSTAWOWA W OSIELSKU IM. POLSKICH OLIMPIJCZYKÓW SZKOŁA PODSTAWOWA W OSIELSKU IM. POLSKICH OLIMPIJCZYKÓW SZKOŁA PODSTAWOWA W OSIELSKU IM. POLSKICH OLIMPIJCZYKÓW WZÓR DO NAŚLADOWANIA SZKOŁA PODSTAWOWA IM. POLSKICH OLIMPIJCZYKÓW Polskich Olimpijczyków,

Bardziej szczegółowo

BIRCZA I JEJ DZIEJE - OBRAZY Z PRZESZŁOŚCI kl. VI-VII

BIRCZA I JEJ DZIEJE - OBRAZY Z PRZESZŁOŚCI kl. VI-VII BIRCZA I JEJ DZIEJE - OBRAZY Z PRZESZŁOŚCI kl. VI-VII 1. 4. 2. 5. 3. 6. 7. 10. 8. 11. 9. 12. 13. 16. 14. 17. 15. 18. 19. 22. 20. 23. 21. 24. BIRCZA I JEJ DZIEJE - OBRAZY Z PRZESZŁOŚCI (opis) 1. Współczesny

Bardziej szczegółowo

1 Bąkowice dom ul. Główna obok Nr

1 Bąkowice dom ul. Główna obok Nr UCHWAŁA NR XXIX/249/2014 RADY GMINY W ŚWIERCZOWIE Z DNIA 27 LUTEGO 2014 R. w sprawie zmiany uchwały Nr XVII/130/2012 Rady Gminy w Świerczowie z dnia 18 września 2012 roku, w sprawie przyjęcia Gminnego

Bardziej szczegółowo

Przed Wami znajduje się test złożony z 35 pytań. Do zdobycia jest 61 punktów. Na rozwiązanie macie 60 minut. POWODZENIA!!!

Przed Wami znajduje się test złożony z 35 pytań. Do zdobycia jest 61 punktów. Na rozwiązanie macie 60 minut. POWODZENIA!!! Przed Wami znajduje się test złożony z 35 pytań. Do zdobycia jest 61 punktów Na rozwiązanie macie 60 minut. POWODZENIA!!! 1 1. Podaj imię i nazwisko burmistrza Gostynia i starosty Powiatu Gostyńskiego.

Bardziej szczegółowo

Alwernia. Moja Mała Ojczyzna. Opracowała: Karolina Hojowska

Alwernia. Moja Mała Ojczyzna. Opracowała: Karolina Hojowska Alwernia Moja Mała Ojczyzna Opracowała: Karolina Hojowska Nazywam się Karolina Hojowska, mam trzynaście lat i mieszkam w Alwerni. Tutaj też chodzę do Szkoły Podstawowej, jestem uczennicą klasy szóstej.

Bardziej szczegółowo

Ryc. 1. Sianki. Cerkiew greckokatolicka z 1645 r., obecnie we wsi Kostrino (Ukraina). Budzyński S. 1993. Op. cit., s. 325. 2

Ryc. 1. Sianki. Cerkiew greckokatolicka z 1645 r., obecnie we wsi Kostrino (Ukraina). Budzyński S. 1993. Op. cit., s. 325. 2 Sianki Parafia greckokatolicka w miejscu, dekanat Wysoczański 1. Najstarsza wzmianka dotyczy cerkwi wykonanej w typie bojkowskim, zbudowanej w 1645 r. (ryc. 1). Cerkiew tą sprzedano w 1703 r. do wsi Kostrino

Bardziej szczegółowo

Album żołnierza niemieckiego

Album żołnierza niemieckiego Nr 18/2017 15 09 17 Album żołnierza niemieckiego Autor: Bogumił Rudawski (IZ) Przechowywany w zbiorach Instytutu Zachodniego album nieznanego żołnierza Wehrmachtu zawiera 76 podpisanych czarno-białych

Bardziej szczegółowo

3. Bestwiny Dom nr 31 l. 30. XX w. Brak opisu. 6. Dzielnik Kapliczka l. 20. XX w. Kapliczka zaliczana jest do grupy kapliczek kubaturowych murowanych

3. Bestwiny Dom nr 31 l. 30. XX w. Brak opisu. 6. Dzielnik Kapliczka l. 20. XX w. Kapliczka zaliczana jest do grupy kapliczek kubaturowych murowanych OBIEKTY ZAREJESTROWANE W GMINNNEJ EWIDENCJI ZABYTKÓW NIEWPISANE DO WOJEWÓDZKIEGO REJESTRU ZABYTKÓW, KTÓRYCH ZACHOWANIE LEŻY W INTERESIE SPOŁECZNYM ZE WZGLĘDU NA POSIADANĄ (W SKALI GMINY) WARTOŚĆ HISTORYCZNĄ,

Bardziej szczegółowo

POWSTANIE WARSZAWSKIE

POWSTANIE WARSZAWSKIE POWSTANIE WARSZAWSKIE Powstanie Warszawskie było największą akcją zbrojną w okupowanej przez Niemców Europie, zorganizowaną przez Armię Krajową w ramach akcji BURZA. Planowane na kilka dni, trwało ponad

Bardziej szczegółowo

Przeczytaj uważnie i uzupełnij:

Przeczytaj uważnie i uzupełnij: Przeczytaj uważnie i uzupełnij: 1. Lublin położony jest w krainie, która nazywa się.. 2. Lublin uzyskał prawa miejskie w...r., nadał mu je.... 3. Herb miasta przedstawia..., skaczącego na krzew..., który

Bardziej szczegółowo

Dane Podstawowe: Liczba mieszkańców: Powierzchnia: 26,88 km ²

Dane Podstawowe: Liczba mieszkańców: Powierzchnia: 26,88 km ² Miasto Bielsk Podlaski Dane Podstawowe: Liczba mieszkańców: 27 787 Powierzchnia: 26,88 km ² Adres Urzędu Miasta: Urząd Miasta Bielsk Podlaski ul. Kopernika 1 17-100 Bielsk Podlaski tel. 085-731-81-88 fax

Bardziej szczegółowo

Karpacki Oddział Straży Granicznej

Karpacki Oddział Straży Granicznej Karpacki Oddział Straży Granicznej Źródło: http://www.karpacki.strazgraniczna.pl/ko/komenda/izba-tradycji/17648,izba-tradycji.html Wygenerowano: Czwartek, 19 października 2017, 23:53 Izba Tradycji Autor:

Bardziej szczegółowo

Hubert Mącik Cmentarz przy ul. Walecznych w Lublinie dokument różnorodności kulturowej Lublina

Hubert Mącik Cmentarz przy ul. Walecznych w Lublinie dokument różnorodności kulturowej Lublina Hubert Mącik Cmentarz przy ul. Walecznych w Lublinie dokument różnorodności kulturowej Lublina Rocznik Lubelskiego Towarzystwa Genealogicznego 4, 273-276 2012 Rocznik Lubelskiego Towarzystwa Genealogicznego

Bardziej szczegółowo