Wstêp Bądź pozdrowiony, Poeto, za twoją czułość w nieczułości świata, za niepewność wśród jego pewności. To słowa, które usłużna pamięć podsunęła mi po lekturze wierszy Mirosława Welza składających się na tom Żyje się. Żyje się i nie wie, że to zapewne na bieszczadzkich kamieniach rodzą się tak utalentowani poeci, jak Zbigniew Jara (ur. 1918 2008 ), Janusz Szuber (ur. 1947) czy Mirosław Welz (ur. 1966), o którym jeszcze z pewnością usłyszymy nie raz, gdyż pomny słów Michała Anioła Buonarroti, iż Kto za kim postępuje, ten nikogo nie wyprzedzi, idzie drogą własną, zupełnie niepodobną do innych dróg na mapie polskiej poezji współczesnej. I ta oryginalność, najważniejsza kategoria w sztuce, już wydaje owoce. Gotowa byłabym zaryzykować twierdzenie, iż Mirosław Welz to najciekawszy poeta średniego pokolenia, który wyłania się (na szczęście!) z bieszczadzkiej mgły i idzie ku Czytelnikom. Jego wiersze są jak kapliczki architektonicznie różnorodne, a ich wnętrze zawsze kryje głębię i bogactwo 5
duchowe. Lektura wierszy z tego tomu to niczym przesuwane w dłoniach paciorki różańca. To wiersze-modlitwy, niemal w każdym z nich drzemie ukryty skarb, przesłonięty mgiełką tajemnicy. Z zadziwienia i snu, z milczenia i zachwytu rodzi się poezja. W wielu wierszach Mirosława Welza padają pytania, na które od wieków uczeni, filozofowie i artyści poszukują odpowiedzi: Czym jest Czas? Byt? Dlaczego nie sposób zmienić biegu losu? Mirosław Welz nie boi się żadnego tematu. Każda sytuacja i każda rzecz są inspirujące dla wyobraźni artysty, który dostarcza w tym tomie wielu dowodów na to, iż nawet najbardziej banalny temat mocą poetyckiej wyobraźni może być podniesiony do rangi sztuki. Poeta jest mistrzem w kreowaniu sytuacji lirycznych z elementów zwykłej codzienności. Wiersz za wierszem otwiera Czytelnikowi oczy na niewysłowione piękno świata, który nas otacza. Tom zaczyna się od słów piszę do ciebie, a w jednym z końcowych wierszy tego zbioru pojawia się tytułowe żyje się. I Mirosław Welz pisze właśnie o życiu, o różnych jego przejawach i postaciach, pokazując nam, że każda najzwyklejsza nawet rzecz, ma swój głęboko ukryty 6
sens i godna jest podziwu i zachwytu. Pisze do Czytelnika poetycki list o ludziach, krajobrazach i zdarzeniach, o drogach losu i ścieżkach przeznaczenia, o trwaniu i ulotności chwili, o chlebie, bez którego nie możemy żyć i o dzwonnicy, której wyrwano serce. Pisze o tym wszystkim, co niesie życie każdego dnia w szarym nurcie rwącej rzeki. Po prostu żyje się i w każdej chwili chłonie piękno świata wszelkimi zmysłami. Wiele wierszy to przypowiastki moralne (bez moralizowania), czasem o zaskakujących puentach: piszę do ciebie, pytanie o wiarę, pytanie o dobro, o szczęściu, o dwu brzozach. Oddając się wnikliwej lekturze tych wierszy uświadamiamy sobie nagle tę prostą prawdę o względności ocen i niezbadanych wyrokach boskich, a przede wszystkim zaś to, iż mimo usilnych starań, z ziemskiej perspektywy nie widzimy rzeczy takimi, jakimi są naprawdę. Ilu z nas pomyśli, iż nosząc w portfelu fotografie osób naszemu sercu bliskich nie jesteśmy w ten sposób sami? Poeta, jako symbiotyczna osobowość kulturowego pogranicza, myśli archetypami, co w połączeniu z niezwykle plastyczną wyobraźnią daje efekty zaskakujące, by przywołać tu chociażby piękny wiersz nocne niebo (Ojciec, Kosmos i jego elementy niebo, gwiazdy), oryginalny 7
zarówno w inwencji, jak i w jej artystycznej realizacji. Syn patrzy na ojca z ziemskiej perspektywy tymi samymi oczami, którymi spogląda na syna ojciec spacerujący gdzieś w gwiazdach. Między niebem a ziemią spotykają się spojrzenia ojca i syna. I płyną do siebie ponad wieczność. Kilkunastu wierszy w tym tomie nie powstydziliby się najwytrawniejsi poeci (m.in. Madonna z sękiem, kapliczki cmentarne, kapliczka pamięci, apokalipsa, samotny wieczór, Bieszczady, śnieżyczka, przemijanie, pytania, żyje się). Są one niczym nanizane na nić perełki. Są wśród nich i takie, które mają charakter autotematyczny, odnoszą się do niezbadanych i nieprzeniknionych tajników procesu twórczego. Mirosław Welz zdaje sobie sprawę z potęgi słowa i podchodzi do niego z należną pokorą. Dobrze wie, że poeta, aby być słyszanym, musi przemawiać szeptem. I zmusza nas do rozmowy, którą poprzez wiersz możemy prowadzić z nami samymi. Nie daje nam łatwej obietnicy zbawienia świata, ale zdaje się sugerować, iż jedynym ratunkiem jest ukojenie, które niesie piękno. Wsłuchajmy się zatem w ten głos poety, byśmy z czołem opartym o szybę nie liczyli umierających minut. Uczyńmy nasze życie twórczym, póki...żyje się. 8
W tomie prezentowanym dziś Czytelnikowi Mirosław Welz zaprezentował bogactwo swych możliwości twórczych, od wierszy pełnych metafizycznej głębi poprzez plastyczno-muzyczne wiersze rodzajowe (m.in. poświęcone Bieszczadom, które są dla poety wszystkim modlitwą, ikoną, życiem) do intelektualnego żartu ogłoszenie 1. Sposób obrazowania, metafizyka, plastyczność widzenia, zdradzają wrażliwość i oko także artysty fotografika i człowieka gór. Mirosław Welz jest poetą-magiem, niemożliwe czyni możliwym. Zaklina słowem codzienność a zwykłość zamienia w najpiękniejszą baśń. Każdy Czytelnik znajdzie w tej lekturze przyjemność. Teresa Zaniewska