Wszem i wobec wiadomo, że Zielonogórskie Zagłębie Kabaretowe jest znane i lubiane. Jednak nikt nie przypuszczał, że talenty aktorskie kabareciarzy przeniosły się znacząco na zielonogórzan i nie tylko. Skąd to wiem? Otóż byłam świadkiem nie lada wydarzenia, jakim stała się promocja albumu Zielona Góra. Kocham to miasto. 14 listopada 2013 roku Lubuski Teatr wypełniły głównie osoby, których nazwiska i krótkie dossier wraz z fotografią zamieszczono na kartach upowszechnianej publikacji. Tymczasem na scenę wkroczyły kabaretowe postaci z serialu Spadkobiercy, który jest parodią na żywo tego, co na telewizyjnych ekranach. Joanna Kołaczkowska jako Dorin Owens córka, która czternaście lat spędziła poza domem wśród porywaczy, potem w domu dziecka, a fakty te odcisnęły piętno na jej stronie emocjonalnej. Janusz Rewers w roli Franka Dealeya - czarnego charakteru do momentu pojawienia się agentki FBI Harriet Fergusson (w tej roli Agnieszka Litwin-Sobańska), która miała wpływ na zmianę jego życia uczuciowego, a także Wojciech Kamiński jako Ken Heighly, z pochodzenia Czech. Występ kabaretowej ferajny poprzedził monolog (głosem nie znoszącym sprzeciwu) wygłoszony przez zastępcę prezydenta Wioletę Haręźlak - o tym, jak zapadały decyzje o powstaniu kolejnych tomów: Zielona Góra Winem i Miodem Płynąca, Zielona Góra. Zabytki oraz Zielona Góra. Kocham to miasto. Zaczęło się to od momentu, kiedy prezydent Janusz Kubicki w 2009 roku stwierdził autorytatywnie - To miasto pachnie winem i miodem! Wtedy też zaczęła się współpraca z wydawnictwem Magrafsen z Bydgoszczy, na czele którego stoi Maria Senska. Po takiej energetycznej inauguracji Dariusz Kamys rozpoczął kolejny odcinek Spadkobierców, improwizowany przez kabareciarzy (którzy jednak uzgodnili swoje role) z gościnnym udziałem bohaterów albumu, którzy nie mieli zielonego pojęcia w jakich rolach przyjdzie im zagrać. Moderator nazwał ich komandosami scenicznymi. Co do miejsca akcji, zmieniało się ono, jak w kalejdoskopie. W końcu nie wiedzieliśmy czy jesteśmy na zielonogórskich winnicach czy może gdzieś gdzie wzrok nie sięga. Dyrektor Filharmonii Zielonogórskiej Czesław Grabowski był ordynatorem oddziału położniczego i sprytnie od porodu poprzez opiekę nad niemowlęciem przeszedł do swojego ulubionego tematu skrzypiec, bębnów i trąb. Zbigniew Izdebski - znany seksuolog - okazał się świetnym trenerem fitness, szczególny nacisk kładąc na ćwiczenie mięśni prawej ręki przy piciu zielonogórskiego wina. Właścicielka winnicy Kinga Koziarska poddała terapii na kozetce Janusza Rewersa, robiąc mu okład zwany grzywką z winogron i wkładając w jego ręce inne owoce. Natomiast Maria Senska jako chirurg plastyczny w kilka sekund wykonała dwa zabiegi (w tym jeden za szafą), po których panowie poczuli się jak skowronki. Nie sposób jednak w tak krótkim tekście wymienić wszystkich gagów, jakie zaistniały na scenie. Tym bardziej, że do finałowej zabawy niespodziewanie wciągnięto prezydenta Janusza Kubickiego (jako ojca Dorin) i wiceprezydent Wioletę Haręźlak (jako Baronową). Okazało się, że włodarze naszego miasta potrafią być świetnymi aktorami i doskonale bawić się w kabaret. strona 1 / 5
(fot. Ewa Duma) Czesław Grabowski w roli ordynatora (fot. Ewa Duma) Maria Senska w roli chirurga plastycznego strona 2 / 5
(fot. Ewa Duma) Zbigniew Izdebski jako trener fitness (fot. Ewa Duma) Janusz Rewers strona 3 / 5
(fot. Ewa Duma) Kinga Koziarska i Janusz Rewers strona 4 / 5
(fot. Ewa Duma) Wiceprezydent Wioleta Haręźlak (Baronowa) w towarzystwie pań: Joanny Kołaczkowskiej i Agnieszki Litwin-Sobańskiej strona 5 / 5 Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)