Aleksander Gręda 5c, opowiadanie powstało 2 lata emu Złota strzała Pewnego ciepłego dnia w starej indiańskiej wiosce wódz czerwonoskórych Sokoli Pazur doczekał się syna. Wódz nadał mu imię Złota Strzała, ponieważ w chwili jego narodzin promienie słońca oświetliły kołczan ze strzałami, które wyglądały jak ze złota. Mijały lata, aż w końcu Złota Strzała miał 10 lat. Jego najlepszym przyjacielem był Czerwony Kojot, który nazywał kolegę Strzałek. Wymyślali fajne zabawy i marzyli o wielkiej przygodzie. Niestety nad szczęśliwą wioską zawisły czarne chmury. Obserwował ich zły kowboj -Connor. Z wioski ginęły różne cenne rzeczy i znikali Indianie. Wódz poszedł do szamana aby dowiedzieć się dlaczego giną ludzie. - Drogi szamanie, dlaczego ludzie i rzeczy z naszej wioski tak nagle znikają? - Biały człowiek imieniem Connor przybył, aby wioskę zniszczyć. Wódz martwił się usłyszanymi słowami. szamana, zobaczył ją bardzo zasmuconą. Kiedy chciał opowiedzieć żonie o swojej wizycie u - Co się stało? spytał przerażony - Złota Strzała, on zniknął. odparła żona Całą wioskę ogarnęło przerażenie. Czerwony Kojot postanowił odnaleźć Strzałka. W nocy, kiedy wszyscy spali, wymknął się z namiotu, aby znaleźć jakieś ślady. Za wioską zobaczył na drzewie mały kawałek ubrania Złotej Strzały. Syn wodza wiedział, że ktoś będzie go szukał - więc zostawiał ślady. Podczas drogi Kojot zauważył mały domek. Wszedł z ciekawości ( zawsze wszystko go ciekawiło) i zobaczył starą panią. - Wiem kogo szukasz Złotej Strzały syna wodza Indian powiedziała weź te strzały, każdy kogo nimi trafisz stanie się dobry. Czerwony kojot wziął więc stare strzały i wyszedł. Nad ranem dotarł do obozu Connora. Zobaczył Strzałka przywiązanego do słupa razem z innymi Indianami. Usłyszał też głos z tyłu obozu, zakradł się i zobaczył Connora. Strzelił w niego strzałą i stało się to, co powiedział mu stara pani. Connor stał się dobry. Skradzione rzeczy wróciły do wioski razem z Indianami i wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Do czasu pojawienia się bizona mutanta.
Złota strzała 2 W indiańskiej wiosce odbywał się wielki dzień. Złota Strzała obchodził 14 urodziny. Obok wioski był las - ten sam, w którym obóz miał Connor cztery lata temu. Wybrali się tam, gdyż Strzałek uznał je za dobre miejsce na urodziny. Był konkurs strzelania z łuku, wspinania się na drzewa i różne inne konkursy i zabawy. Kiedy wrócili do wioski, wesołe nastroje zastąpił smutek i zdziwienie. Cała wioska była zniszczona. W wigwamie Strzałka łóżko było tylko kocem i drzazgami. Części łuku Sokolego Pazura walały się dookoła jego wigwamu. Namiot Connora był rozdarty na dwie części, a podtrzymujące słupy wyglądały jak po przejechaniu przez szesnaście bizonów. - O, nie!! Nasza wioska! Sępie Oko został, aby przypilnować. Czemu mu pozwoliłem?- mówił wódz. - Nnic mi nie jest! spod skały wyszedł Indianin. - Co tu się stało?- spytała żona wodza. - Wioskę zaatakował bizon mutant.- Odparł Sępie Oko - Co?!- krzyknął Czerwony kojot - Zniszczył wszystko. Całą wioskę ogarnęło przerażenie jakiego dotąd nie znała. Złota Strzała był dobry w tropieniu, więc postanowił dowiedzieć się skąd wziął się bizon. - Co się stało?- spytał Czerwony Kojot, kiedy został obudzony przez syna wodza w nocy. - Musimy wytropić tego bizona. - Strzałek, trzeba było tak od razu- obudził się Kojot i wybiegł z namiotu. Szybko dostrzegli ślady bizona, szli za tropem aż do lasu gdy - Tutaj ślady się kończą stwierdził Strzałek. - JJa chyba wwiem czemu. Uciekaj! wrzasnął Czerwony Kojot i uciekł. Złota Strzała szybko zobaczył o co chodziło przyjacielowi. Przed nim stał bizon mutant. Był o głowę większy od najwyższego jakiego dotąd widzieli. Miał takie mięśnie, że pokonałby każdego. Oczy miał
czerwone. Strzałek zamiast do wioski uciekł w las. Wiedział że będzie go ścigać bestia. Na szczęście bizon nie był szybki i zgubił Indianina - Oszalałeś!?- Czerwony Kojot nie mógł uwierzyć kiedy Strzałek znowu chciał wyruszyć. - Nie. Teraz wiemy jak wygląda, więc wiemy na co uważać, musimy się dowiedzieć o co chodziwyjaśnił Złota Strzała. - Ja nie idę! - Lepiej czekać aż znowu zaatakuje?... mądre posunięcie. - Tam też nas zaatakuje. - Jak go powstrzymamy tam - nie zaatakuje innych. Kojot rozważał to i w końcu uległ. - No dobra- powiedział. W lesie czekali z 70 minut, dopiero potem dostrzegli bizona. Z krzaków śledzili go, aż dotarł na drugi koniec lasu. Przed mutantem stała zakapturzona postać. - Indian nie ma w lesie? Z wyjątkiem mnie, oczywiście- spytała tajemnicza postać. Bizon pokręcił łbem. - To dobrze, wykryliby, że to ja zaatakowałem wioskę- odparł kapturnik. Kojot poznał ten głos i krzyknął zdradzając swoją kryjówkę: -Sępie Oko!? Chwilę później on i Złota Strzała wisieli w powietrzu trzymani przez bizona. Postać zdjęła kaptur. Czerwony Kojot dobrze zidentyfikował głos- To był chudy czarnowłosy Indianin o oczach ptaka- Sępie Oko. - Czemu?- spytał Strzałek. - Byłem wysyłany na każdą niebezpieczną misję. zaczął Sępie Oko Czułem się kimś ważnym. Potem, odebrano mi to i stałem się kimś od pilnowania wioski. Wiecie więc czemu stworzyłem bizona, ale na pewno chcecie wiedzieć jak. W tym lesie jest pewien dom. Mieszka w nim czarownica,
posiada ciekawe przedmioty. Wykradłem widzicie. magiczne zioła. Wystarczy dać je komuś i efekt sami (Czerwony Kojot miał jeden z tajemniczych przedmiotów- magiczne strzały, jednak zostały zniszczone.) Twórcy bizona wypadł z kieszeni mały nożyk. Właściciel tego nie dostrzegł, jednak Strzałek i Kojot owszem. Sępie Oko rozkazał mutantowi przywiązać Indian do drzewa. Było to- to samo drzewo przy którym zgubił nóż. Dwaj antagoniści odeszli zostawiając przyjaciół. Złota Strzała dosięgnął noża i rozciął sznur. Zakradli się i zobaczyli bizona mutanta i jego stwórcę. Wszyscy nagle usłyszeli jakiś hałas. -Sprawdź to!- krzyknął Sępie Oko. Bizon poszedł w las. Po chwili usłyszeli dziwny odgłos. Sępie Oko podbiegł, mniejsi się zakradli. Zobaczyli starą panią - znajomą Czerwonego Kojota, oraz bizona normalnej wielkości. - Myślałeś że się nie dowiem?!- krzyknęła kobieta. - Zapłacisz mi za to!- Sępie Oko podbiegł, jednak czarownica była szybka i uciekła. - Wróć do wioski i porozmawiaj z moim tatą.- Złota Strzała wynurzył się z krzaków. - Nigdy!- Oko podbiegł do Strzałka i próbował mu wyrwać nóż z ręki. Czerwony Kojot chciał interweniować, ale upadł odepchnięty. Strzałek przegrał walkę, ale jego przeciwnik nie przewidział działania od tyłu i bizon na niego zaszarżował. Strzałek podniósł się i powiedział: Wróć do wioski, proszę Sępie Oko posłuchał rady i wszyscy wrócili do domu. Porozmawiał szczerze z wodzem i wszystko się ułożyło. Sępie Oko usłyszał od wodza, że ten uważał że zrobił dość dobrego dla wioski i zasłużył już na spokojne życie. Wódz był przekonany że robi dobrze, nie wiedział, że Sępie Oko chce inaczej że chce żyć jak zawsze. Po szczerej rozmowie wróciło dawne życie Sępiego Oka. Był szczęśliwy i w wiosce zapanował spokój. Dopiero po czterech latach zdarzyło się coś nieoczekiwanego. Złota Strzała i Czerwony Kojot byli na polowaniu, w pewnym momencie zobaczyli w lesie kilka postaci nerwowo o czymś rozmawiających. Gdy się zbliżyli zobaczyli, że jest ich siedmiu. Usłyszeli rozmowę:
- Connor miał wyruszyć do wioski Indian i zabrać najlepsze przedmioty i ludzi. Mówił, że zajmie mu to najwyżej rok. Tymczasem od ośmiu lat się nie odzywa.- powiedziała pierwsza osoba. - Być może do nich dołączył.- zasugerowała druga osoba. - Nie znasz Connora? Wolałby się nie urodzić!!- odparła trzecia osoba. - W tym rejonie wszystko jest możliwe...kiedyś widziano tu olbrzymiego bizona...- odpowiedziała druga osoba. - Wiem Jack i właśnie dlatego potrzeba nam towarów z tej wioski - Connor by nam się przydał - powiedział Jack - Zrobimy to i bez niego. Damy radę!! Kojot i Strzałek pobiegli do wioski i opowiedzieli o wszystkim. - Jesteście pewni?- spytał ojciec Strzałka - Oczywiście- padła odpowiedź Przez dwa dni był spokój. Trzeciego Indianie zauważyli kręcących się ludzi w pobliżu wioski. Sępie Oko poszedł rozmówić się z jednym z nich. - Możesz mi powiedzieć co tu robicie? - Jestem Jack Danielson. Dawno temu zaginął tu mój kolega staram się go odszukać. - Nazywam się Sępie Oko. Kim był twój znajomy? - Nazywał się Connor. - Nie kojarzę.- Sępiemu Oku nie przypadł do gustu obcy. Ludzie kręcili się jeszcze długo. Wybudowali sobie nawet obóz. Kilkakrotnie przychodzili do wioski. Connor jednak zawsze przebywał w tym czasie na polowaniu. Pewnego dnia wybrali jednak dobrą porę i w końcu się spotkali. Connor próbował powiedzieć dawnym przyjaciołom, że to co robią jest złe i że, się zmienił. Oni jednak nie rozumieli jego postępowania. Kłótnię było słychać w całej wiosce. Mimo namowy dawnych kumpli - Connor pozostał w osadzie. Już następnego dnia z wioski skradziono cenne rzeczy. Wszyscy myśleli że to obcy stoją za tymi kradzieżami, bo przecież ostrzegali żeby Indianie mieli się na baczności.
Straszyli, że niedługo zaczną się kradzieże. Gdy dowiedzieli się że już się zaczęły sami byli w szoku kto ich uprzedził. Wódź jednak nie nabrał się na ich zaskoczenie. Był pewien, że to oni. Pewnego dnia do wioski przyjechał gruby handlarz. Złota Strzała wyszedł mu na spotkanie. Handlarz przygładził wąsy i opowiedział o swoim towarze: - Tutaj mam rewolwer samego Jesse Jamesa. Tutaj jest kieł tygrysa. Tutaj jest - Dziękuję, ale ciekawi mnie ta buteleczka.- Złota Strzała wskazał na mały flakonik. - To środek hipnotyczny. Tutaj masz dym w butelce. Ale może to ci się spodoba.- Handlarz pokazał mu naszyjnik z czerwono czarnych koralików. - Skąd to masz?- zapytał Złota Strzała - Tajemnica.- odparł wąsacz - To należy do mojej matki! - Na pewno takich naszyjników jest dużo. Złota Strzała zakończył rozmowę. W nocy wciąż myślał o handlarzu. Usłyszał kroki i wyjrzał na zewnątrz. Zobaczył postać wybiegającą z namiotu Czerwonego Kojota. Pognał za nią. Tajemnicza postać go zobaczyła i po chwili wszędzie było pełno dymu. Czerwony Kojot wybiegł zdziwiony z namiotu. Strzałek o wszystkim mu opowiedział. Gdy dokładnie przeanalizowali kradzieże, doszli do wniosku, że złodziej nigdy nie odwiedził namiotu Connora. Gdy nocą zbliżyli się do jego wigwamu, zobaczyli go jak ucieka do lasu. Zanim Strzałek powstrzymał Kojota - ten pognał za nim i przygwoździł kowboja do ziemi. - Czemu myślałem że - To źle myślałeś!!- odparł Connor W oczach kowboja było cos dziwnego. Były jakby wygasłe. Zaprowadzili go do domu starej czarodziejki mieszkającej w lesie. Po godzinie okazało się że Connor był zahipnotyzowany. Nie pamiętał jednak przez kogo. Gdy następnego dnia poszedł do miasta zobaczył wąsatego handlarza. Poznał w nim hipnotyzera. Handlarz zahipnotyzował kowboja i dał mu do dyspozycji dym w butelce. Chciał zdobyć i drogo sprzedać indiańskie towary. Connor przekonał przyjaciół by się zmienili i zamieszkali razem w wiosce. Skradzione towary wróciły do wioski i wszyscy żyli długo i szczęśliwie.