Dalej od Europy Osiem lat temu na Kijów zwrócone były oczy całego świata. Pomarańczowa rewolucja zmieniła wiele stereotypów na temat naszych wschodnich sąsiadów. Dziś Ukraina znowu trafiła na czołówki gazet. Niestety z zupełnie innych względów. Łukasz Kołtuniak W 2004 roku Wiktor Janukowycz był wielkim przegranym w ukraińskiej polityce. Kandydat obozu władzy podjął próbę sfałszowania wyborów prezydenckich, która zakończyła się pomarańczową rewolucją. Uchodził wówczas za człowieka skompromitowanego, a jego kariera polityczna wydawała się skończona. Jednak już w 2007 roku został po raz drugi w swojej karierze premierem (poprzednio sprawował ten urząd w końcówce kadencji Leonida Kuczmy). W 2010 roku wziął rewanż na pomarańczowych pokonując w drugiej turze wyborów prezydenckich księżniczkę pomarańczowej rewolucji Julię Tymoszenko. W czasie kampanii starał się kreować swój wizerunek, jako polityka proeuropejskiego, który przemyślał swoje początkowe błędy. Jednak obecnie, mimo że administracja Janukowycza ma pewne sukcesy na płaszczyźnie gospodarczej, cieniem na jej rządy kładzie się łamanie praw człowieka. Sprawa Julii Tymoszenko elektryzuje nie tylko ukraińską opinię publiczną. Była premier została aresztowana za rzekome nadużycie władzy przy zawieraniu umowy gazowej z Rosją. Kijowski sąd skazał ją na karę siedmiu lat pozbawienia wolności. Jej zwolennicy twierdzą, że po pierwsze w takiej sytuacji w normalnym kraju europejskim groziłby jej co najwyżej Trybunał Stanu, po drugie zaś umowy gazowe z Rosją były podpisywane w pewnej szczególnej sytuacji, pod presją nie tylko opinii ukraińskiej, ale też rządów europejskich. Bojkotować? Sprawa bojkotu pojawiła się po raz pierwszy w wypowiedziach polityków niemieckich, potem została podchwycona także przez rządy innych państw. Jej bezpośrednim katalizatorem stała się sprawa rzekomego pobicia Julii Tymoszenko w kijowskiej kolonii karnej. Spróbujmy prześledzić pokrótce argumenty, jakie wysuwają zwolennicy i przeciwnicy bojkotu. Zwolennicy bojkotu twierdzą, że byłby on skutecznym narzędziem nacisku na administrację prezydenta Janukowycza. Euro jest bowiem jego oczkiem w głowie, podobnie zresztą jak dla premiera Tuska. Tymczasem pozbawienie Ukrainy tej imprezy, bądź jej bojkot przez polityków, mogłoby bardzo podważyć zaufanie do obecnej 1
administracji. Skuteczność przy realizacji przygotowań Euro to jeden nielicznych sukcesów Partii Regionów. Przeciwnicy bojkotu podnoszą przeciwko tej tezie kontrargumenty. Uważają, że rozwiązanie takie uderzyłoby tylko w zwykłych Ukraińców. Dowodem na to, że władza byłaby odporna na bojkot ma być milczenie w jego kwestii prezydenta Janukowycza. Tak więc bojkotując Euro uderzylibyśmy tylko w ukraińskie społeczeństwo, które bardzo liczy na trzy tygodnie wspaniałej zabawy, a nie we władze, które by sobie poradziły. Jednak zwolennicy bojkotu dodają jeszcze jeden argument, a mianowicie ukraińskich oligarchów, którzy zainwestowali w Euro naprawdę duże pieniądze. Oligarchowie za Wschodu kraju stanowią zaplecze prezydenta Janukowycza mogliby mu nie wybaczyć tak łatwo wyrzuconych w błoto pieniędzy. Warto dodać, że w wielu miastach to głównie oligarchowie finansowali budowę, przede wszystkim stadionów. Wystarczy wspomnieć choćby o zbudowanym za pieniądze najbogatszego Ukraińca Rinata Ahmetowa, stadionie w Doniecku. Przeciwnicy bojkotu kontrargumentują jednak, że nawet gdyby bojkot Euro miał się okazać bolesny dla Janukowycza nie zmusi on jednak władzy do zmiany stanowiska w kwestii Julii Tymoszenko. Albowiem motyw osobistej zemsty na politycznej rywalce, jest dla obecnego prezydenta ważniejszy. Kolejnym koronnym argumentem zwolenników bojkotu jest konieczność dbania o zasady w sporcie. Ich zdaniem powinno się dbać o to by takie wydarzenia powierzać krajom, w których podstawowe prawa człowieka są przestrzegane. Jednak tu także przeciwnicy bojkotu mają swoje kontrargumenty. Twierdzą, że mówienie o wartościach demokratycznych w sporcie jest hipokryzją. W 2008 roku olimpiada w Pekinie odbywała się tuż po krwawej pacyfikacji Tybetu, a świat głośno nie protestował. W 2014 roku olimpiada odbędzie się w Soczi, w kraju, który łamie demokratyczne standardy bardziej niż Ukraina. I także nikt nie protestuje. Przeciwnicy uważają więc, że należy skończyć z hipokryzją i różnej maści reżimy traktować w jednakowy sposób. Przedstawiliśmy już najważniejsze argumenty zwolenników bojkotu, należy w tym miejscu wspomnieć o jeszcze kilku argumentach jego przeciwników. Otóż Euro miało być dla Ukrainy okazją do kontaktu z Zachodem, do otwarcia się na świat. Miało dać ukraińskiemu społeczeństwu szansę na wyrwanie się z postsowieckiej siermiężności. Tymczasem bojkot pozbawiłby Ukraińców imprezy na którą podobnie jak my, czekali od pięciu lat, a przy okazji zabrałbym im szansą poczucia się pełnowartościowym członkiem europejskiej społeczności. 2
W tym miejscu trzeba zaznaczyć różnicę miedzy dwoma rodzajami bojkotu. Chodzi o odróżnienie bojkotu sportowego, od politycznego. Tak naprawdę niewielu było zwolenników bojkotu sportowego, w większości chodziło o bojkot polityczny. Przedstawione wyżej argumenty dotyczyły bojkotu sportowego. Tymczasem polityczny miałby polegać na tym by europejscy politycy nie brali udziału w wydarzeniach związanych z ukraińską częścią imprezy. Ten typ bojkotu miał zdecydowanie więcej zwolenników. Chodzi w nim o przysłowiowe utarcie nosa prezydentowi Janukowyczowi. Bojkot ten zapowiedziany przez wielu europejskich polityków w tym Angelę Merkel, miałby pokazać, że europejscy politycy nie akceptują standardów obowiązujących obecnie na Ukrainie. Jednak ten typ bojkotu także ma swoich przeciwników. Ich zdaniem bez względu na to czy politycy wezmą udział czy nie, kibice i tak będą się świetnie bawić. Wnioski Wydaje się, że bojkot sportowy byłby delikatnie mówiąc niepoważny. Przede wszystkim ze względów praktycznych. Bojkot Euro na Ukrainie oznaczałby przypuszczalnie, że impreza w ogóle by się nie odbyła. Głosy o rozegraniu całego Euro w Polsce, albo przeniesieniu jego części do Niemiec wydają się pozbawione sensu, ponieważ takiego przedsięwzięcie jakim jest choćby pojedynczy mecz mistrzostw nie można zorganizować w ciągu miesiąca. Wydaje się jednak, że gdyby do imprezy zostały na przykład dwa lata taki scenariusz należałoby rozważać bardziej na serio. Kraj organizujący taką imprezę powinien spełniać pewne standardy. Może jest to założenie idealistyczne, ale przecież opieramy wspólnotę międzynarodową na pewnych standardach. Takie międzynarodowe święto jakim są igrzyska, albo mistrzostw piłkarskie nie powinny być okazją do wzrostu notowań różnych dyktatorów. A historia pokazuje, że różnej maści dyktatorzy potrafili udanie dyskontować sukcesy w sporcie. Poza tym można też dodać właśnie argument idealistyczny, jeżeli wierzymy, ze ciągle istnieje coś takiego jak duch sportu, nie powinien on służyć umacnianiu różnej maści satrapii. Argumenty dowodzące tego, iż imprezy sportowe odbywały się w krajach rządzonych przez dużo gorsze reżimy niż ukraiński jest na pierwszy rzut oka trafny. Czy jednak to, że inne reżimy są gorsze świadczy, że powinniśmy patrzeć przychylniej na te mniejsze? Czy może na te gorsze patrzeć równie surowo jak na mniejsze? Oczywiście w polityce konieczna jest pewna doza realizmu. Ale są momenty gdy dyktatorów należy przywołać do porządku. Bojkot ich oczka w głowie byłby dobrą okazją. Tak więc wydaje się, że to nie państwa mniej autokratyczne powinno się traktować równie łagodnie jak np. Chiny, ale zmienić sposób patrzenia na te dyktatorskie mocarstwa. W tym miejscu trzeba jednak poczynić jedno zastrzeżenie. 3
Otóż świat, w którym żyjemy przestał być jednobiegunowy. Ukraina odepchnięta przez Zachód mogłaby łatwo wpaść w objęcia Rosji bądź Chin. Te państwa też mają jej dużo do zaoferowania, a nikt nie będzie pytał Kijowa, w Pekinie, czy Moskwie o prawa człowieka (choć na marginesie Rosja protestowała przeciwko skazaniu Julii Tymoszenko i nawet Władimir Putin zaproponował jej azyl). Dlatego należy szukać złotego środka między walką o prawa człowieka a politycznym realizmem. Jest to trudne, ale chyba jednak możliwe. Jednak skoro bojkot sportowy byłby słuszny, ale niewykonalny ze względów praktycznych, jakie rozwiązanie należy zastosować? Wydaje się, że chyba jedynym sensownym jest bojkot polityczny. Przy czym będzie on chyba jedynie szlachetną demonstracją, a nie wpłynie realnie na sytuację Julii Tymoszenko i przestrzeganie praw człowieka na Ukrainie. Może on jednak przy odpowiednim nagłośnieniu zwrócić uwagę światowej opinii publicznej, że Ukraina nie jest już państwem demokratycznym. Wydaje się niemożliwe, aby poprawił on sytuację Julii Tymoszenko, ale będzie to swego rodzaju policzek dla rządzących w Kijowie. Janukowycz na pewno nie zgodzi się przez to na uwolnienie przeciwnika politycznego, którego po prostu śmiertelnie się obawia. Ale jest szansa, że gdy okaże się, że rządząca na Ukrainie Partia Regionów czyni z Ukrainy pariasa społeczności międzynarodowej, jeszcze bardziej zmaleje i tak już niska popularność tej partii w ukraińskim społeczeństwie. A co z nami? A jak w tej sytuacji powinna zachować się Polska? Naszą sytuacja utrudnia zdecydowanie współorganizowanie przez nas Euro 2012. Nie możemy więc tej imprezy bojkotować. Zbyt dużo włożyliśmy w nią wysiłku, energii, zbyt duże nadzieje społeczne są z nią związane, by teraz to wszystko zaprzepaścić. Powinniśmy jednak zdecydowanie bardziej wykorzystywać nasze wpływy w Kijowie. Do tej pory Polska ewidentnie przymykała oczy na łamanie na Ukrainie praw człowieka. A chodzi nie tylko o sprawę Julii Tymoszenko, ale też np. wolności mediów, czy niezależności sądownictwa. Nie powinniśmy odwracać się plecami do Kijowa, ale wykorzystując swoje wpływy starać się pokazywać ukraińskim władzą marchewkę w postaci korzyści z europejskiego wyboru. Nie możemy zerwać współpracy z obecną administracją, ale wykazać więcej inicjatywy i kiedy trzeba ostro upominać partnerów. Są oni oczywiście niezależni, ale droga europejska, o której mówi Janukowycz wymaga spełnienia pewnych warunków. Tymczasem tak naprawdę sprawa Julii Tymoszenko zainteresowała opinię europejską za sprawą rządu niemieckiego. Polska wciąż ma możliwości nacisku i perswazji wobec władz ukraińskich, tymczasem od kilku lat polski rząd jakby umywa ręce w jej sprawie. 4
Pamiętne słowa Giedrojcia wciąż pozostają aktualne. Przyjacielskie relacje z Ukraina są niezwykle istotne, z tym, że przyjaźń polega także na umiejętności zwrócenia uwagi na błędy partnera. Wszystkich naszych spraw nie rozwiążemy w Moskwie i Berlinie. Musimy pamiętać, że jesteśmy państwem środkowo-europejskim. praktyce. Pozostaje więc liczyć, że w jego takcie Janukowycz nie będzie miał możliwości fotografowania się z najbardziej znanymi osobistościami w europejskiej polityce. Natomiast Polska, choć faktycznie nie może bojkotować imprezy, którą sama organizuje, powinna prowadzić zdecydowanie bardziej aktywną politykę wschodnią. Widzimy więc, że bojkot Euro choć być może słuszny w założeniach, jest trudny do realizacji w Klub Jagielloński to jedna z najstarszych w Polsce organizacji pozarządowych. Stowarzyszenie od ponad 20 lat aktywne działa w przestrzeni publicznej zarówno na szczeblu lokalnym, jak i ogólnopolskim. Ambicją Klubu jest m.in. merytoryczny wkład do debaty publicznej i tym samym profesjonalizacja polityki poprzez dostarczanie idei i wiedzy. Dlatego jednym z trzech filarów aktywności naszego stowarzyszenia jest działalność ekspercka, która koncentruje się na badanich naukowych w ważnych obszarach życia publicznego. Mamy w swoim dorobku znaczące raporty, analizy oraz projekty badawcze w obszarze stosunków międzynarodowych, polityki zagranicznej, samorządu terytorialnego, rozwoju regionalnego, ekonomii oraz zagadnień ustrojowych. Zespół Ekspertów Klubu Jagiellońskiego powstał w 2012 roku jako eksperckie zaplecze stowarzyszenia. Jest to instytucja typu think-tank, która prowadzi działalność badawczą i naukową. W jej skład wchodzą przede wszystkim pracownicy naukowi Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, a także pracownicy administracji publicznej, mający doświadczenie w realizacji projektów badawczych. Eksperci są jednocześnie szefami katedr tematycznych w Klubie Jagiellońskim, które mają charakter edukacyjno-formacyjny. Pełnią więc funkcję dydaktyczną stanowiąc bezpośrednie wsparcie dla członków Klubu Jagiellońskiego głównie studentów i doktorantów. 5