Protokół przesłuchania świadka 118

Podobne dokumenty
Protokół przesłuchania świadka 195

Rozdział II. Wraz z jego pojawieniem się w moim życiu coś umarło, radość i poczucie, że idę naprzód.

Protokół przesłuchania świadka 81

Magdalena Bladocha. Marzenie... Gimnazjum im. Jana Pawła II w Mochach

Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej r r. Dzień I r.

Protokół przesłuchania świadka 241

Biblia dla Dzieci. przedstawia. Kobieta Przy Studni

Biblia dla Dzieci przedstawia. Kobieta Przy Studni

Protokół przesłuchania świadka 216

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

Nazywam się Maria i chciałabym ci opowiedzieć, jak moja historia i Święta Wielkanocne ze sobą się łączą

Izabella Mastalerz siostra, III kl. S.P. Nr. 156 BAJKA O WARTOŚCIACH. Dawno, dawno temu, w dalekim kraju istniały następujące osady,

HISTORIA WIĘZIENNEGO STRAŻNIKA

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy?

"Nigdy niczego takiego nie widziałam". Mord i pożoga

Protokół przesłuchania świadka 497

Protokół przesłuchania świadka 392

Na skraju nocy & Jarosław Bloch Rok udostępnienia: 1994

Protokół przesłuchania świadka 115

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

Przedstawienie. Kochany Tato, za tydzień Dzień Ojca. W szkole wystawiamy przedstawienie. Pani dała mi główną rolę. Będą występowa-

Dowód osobisty. Dowód osobisty mówi, kim jesteś, jakie masz imię i nazwisko, gdzie mieszkasz. Dowód osobisty mówi, że jesteś obywatelem Polski.

Stenogram Nr 10 VN :22 6:38:30 MAMA SYLWIA KINGA TATA

BEZPIECZNY MALUCH NA DRODZE Grażyna Małkowska

Copyright by Andrzej Graca & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Andrzej Graca ISBN Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

Protokół przesłuchania świadka 196

Stary Testament, Gedeon 21. GEDEON

Chłopcy i dziewczynki

TRYB ROZKAZUJĄCY A2 / B1 (wersja dla studenta)

Czy na pewno jesteś szczęśliwy?

Zaimki wskazujące - ćwiczenia

MAŁGORZATA PAMUŁA-BEHRENS, MARTA SZYMAŃSKA. W szpitalu

JEZUS DOBRYM PASTERZEM

Protokół przesłuchania świadka 75

MAŁGORZATA PAMUŁA-BEHRENS, MARTA SZYMAŃSKA. Bo to było tak

Proszę bardzo! ...książka z przesłaniem!

WAŻNE Kiedy widzisz, że ktoś się przewrócił i nie wstaje, powinieneś zawsze zapytać, czy możesz jakoś pomóc. WAŻNE

Trzebinia - Moja mała ojczyzna Szczepan Matan

WEDŁUG WYPOWIEDZI PODOPIECZNYCH ŚRODOWISKOWEGO DOMU SAMOPOMOCY PRZY PSOUU KOŁO W NOWYM TARGU

MAŁGORZATA PAMUŁA-BEHRENS, MARTA SZYMAŃSKA. A. Awantura

Kto chce niech wierzy

70. rocznica zakończenia II Wojny Światowej

MISJE PRZYSZŁOŚCIĄ KOŚCIOŁA

Kurs online JAK ZOSTAĆ MAMĄ MOCY

BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH

Biblia dla Dzieci. przedstawia. Mała Armia Gedeona

Karta pracy 3. Wspólne sprzątanie

Spacer? uśmiechnął się zając. Mógłbyś używać nóg do bardziej pożytecznych rzeczy.

STARY TESTAMENT. ŻONA DLA IZAAKA 8. ŻONA DLA IZAAKA

Ewangelia wg św. Jana Rozdział VIII

VIII TO JUŻ WIESZ! ĆWICZENIA GRAMATYCZNE I NIE TYLKO

Moje pierwsze wrażenia z Wielkiej Brytanii

Mojżesz i plagi egipskie (część 1) Ks. Wyjścia, rozdziały 7-9

Operacja KRAINA MARZEN

zdrowia Zaangażuj się

Pouczenie o przysługujących prawach

Umiesz Liczyć Licz Kalorie

Podróże Zakwaterowanie

i na matematycznej wyspie materiały dla ucznia, klasa III, pakiet 3, s. 1 KARTA:... Z KLASY:...

Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

Pewien młody człowiek popadł w wielki kłopot. Pożyczył 10 tyś. dolarów i przegrał je na wyścigach konnych.

Bóg a prawda... ustanawiana czy odkrywana?

Protokół przesłuchania świadka 99

SP Klasa V, Temat 17

JĘZYK. Materiał szkoleniowy CENTRUM PSR. Wyłącznie do użytku prywatnego przez osoby spoza Centrum PSR

0. Planowaliśmy wypad za miasto.. x..ale musieliśmy go przełożyć.

dla najmłodszych. 8. polska wersja: naukapoprzezzabawe.wordpress.com

dla najmłodszych. 8. polska wersja: naukapoprzezzabawe.wordpress.com

Ilustrował Marek Nawrocki. Nasza Księgarnia

Copyright 2015 Monika Górska

Protokół przesłuchania świadka 188

Ankieta. Instrukcja i Pytania Ankiety dla młodzieży.

Poznańskie Zakłady Nawozów Fosforowych

Moja przygoda w CzechachKarolina. Zaleńska

Osoby starsze o sprawowaniu opieki nieformalnej nad seniorem w Polsce

Jestem pewny, że Szymon i Jola. premię. (dostać) (ja) parasol, chyba będzie padać. (wziąć) Czy (ty).. mi pomalować mieszkanie?

Protokół przesłuchania świadka 27

Najciekawsze gry i zabawy podczas przerw w szkole - opis zapomnianych gier

To już umiesz! Lekcja Proszę rozwiązać krzyżówkę. 2. Proszę odnaleźć 8 słów.

Uprzejmie prosimy o podanie źródła i autorów w razie cytowania.

TEKSTY PISMA ŚW. DO PRACY W GRUPACH ZAWARTOŚĆ KOPERTY NR 2

Streszczenie. Streszczenie MIKOŁAJEK I JEGO KOLEDZY

Grupa1. Wypiszcie, jakie cechy posiadał Piotr. Grupa 2

WYCISZAMY PLANETĘ CO ROBI CZŁOWIEK STROSKANY, KIEDY NIE MOŻE WYTRZYMAĆ? TRZYMA KARABIN!

Najczęściej o modlitwie Jezusa pisze ewangelista Łukasz. Najwięcej tekstów Chrystusowej modlitwy podaje Jan.

mówili, że ci ze Wzgórza wszystko przejadają; mam kozę, więc będę miała mleko i ser, i samą kozę. Wpuść tu tę kozę, mój kochany!

CHODZIĆ IŚĆ / PÓJŚĆ, PRZYCHODZIĆ / PRZYJŚĆ (A2) (wersja dla studentów)

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca.

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

WYBÓR SIEDMIU DIAKONÓW

Skrajne ubóstwo rodzin włączonych do projektu. 33% z nich to rodziny dotknięte chorobą. żyje w skrajnym ubóstwie. bądź niepełnosprawnością.

Copyright SBM Sp. z o.o., Warszawa 2015 Copyright for the illustrations by SBM Sp. z o.o., Warszawa 2015

JEZUS W GETSEMANE. Ew. Mateusza 26,36-46; Ew. Marka 14,32-42

ANKIETA ADOPCYJNA. Prosimy o szczere, wyczerpujące odpowiedzi na zawarte w ankiecie pytania.

Promienie miłości Bożej. Pomóż mi rozsiewać Twoją woń, o Jezu. Wszędzie tam, dokąd pójdę, napełnij moją duszę. Twoim Duchem i Twoim życiem.

Biblia dla Dzieci przedstawia. Bóg sprawdza miłość Abrahama

ANKIETA ADOPCYJNA. Prosimy o szczere, wyczerpujące odpowiedzi na zawarte w ankiecie pytania.

II Miejski Konkurs Wiedzy Biblijnej A Słowo stało się Ciałem Ewangelia św. Mateusza ETAP MIĘDZYSZKOLNY 15 kwietnia 2015 r.

Transkrypt:

Krystyna Karier przyjmujący protokół asystent Instytutu Doverstorp, dnia 13.I 1946 r. przepisany Protokół przesłuchania świadka 118 Staje Pani Parzych Helena urodzona 18.III.1891 w Kurpieskie [sic, Kurpiewskie] pow. Ostrołęka, zawód w gospodarce wyznanie rzymsk.-kat., imiona rodziców Jan, Rozalia ostatnie miejsce zamieszkania w Polsce Dąbrówka pow. Ostrołęka obecne miejsce zamieszkania narazie [sic] Doverstorp pouczony o ważności prawdziwych zeznań, oraz o odpowiedzialności i skutkach fałszywych zeznań, oświadcza, co następuje: przebywałem w obozie koncentracyjnym w Ravensbrück w czasie od 7.III 1942 r. do sierpnia 44 r. jako więzień polityczny pod numerem 9747 i nosiłem trójkąt koloru czerwonego z literą P następnie przebywałem w fabryce amunicji [dopisek nad skreśleniem] masek gazowych [/dopisek] w Hamburgu od sierpnia 1944 r. do kwietnia 1945 r. pod numerem 6406 następnie w innym obozie około Hamburga. P [sic] Na pytanie, czy w związku z pobytem, względnie pracą moją w obozie koncentracyjnym mam jakieś szczególne wiadomości w przedmiocie organizacji obozu koncentracyjnego, trybu życia i warunków pracy więźniów, postępowania z więźniami, pomocy lekarskiej i duchowej oraz warunków hygienicznych w obozie, oraz szczególnych wydarzeń, tudzież wszelkiego rodzaju przejawów życia więźniów w obozie, podaję, co następuje: Parzich [sic] Zeznania obejmują 14 1/2 stron i zawierają: 1) Moment aresztowania i przyczyna udzielenie pomocy głodnemu, nieznajomemu człowiekowi. 2) Przesłuchiwania w żandarmerii w miejscowości Kurpieskie i w gestapo w Ostrołęce bicie. 3) Więzienie w Ostrołęce: choroba świadka, wywołana ciężką pracą, wykonywaną następnego dnia po biciu w Gestapo. 4) Próba Ucieczka 8 więźniów i konsekwencje dla pozostałych więźniów tej celi publiczna egzekucja rozstrzelania pozostałych. 5) Podróż do Ravensbrück etapami postoje w więzieniach Kindsberg [sic, Königsberg?], Berlin, Szczecin. [znak verte ] BLOMS BOKTRYCKERI, LUND 1945

6) Przybycie do obozu w Ravensbrück 4 dni pobytu w bunkrze, apele i kary. 7) Praca w warsztacie bicia. 8) Choroba, pobyt w Revierze i operacja; transport chorych. 9) Dobrowolne przyłączenie się do transportu roboczego w obawie przed wywiezieniem w nieznane. 10) Praca w fabryce masek gazowych życie pod ciągłą groźbą śmierci; wypadek podczas nalotu. 11) Publiczne powieszenie Rosjanki-więźniarki za sabotaż wykonanie wyroku przez sprowadzonych z obozu męskiego więźniów, którzy nie wiedzieli, poco [sic] zostali sprowadzeni reakcje więźniarek i cywilnych Niemców. 12) Wystawienie na widok publiczny zwłok więźniarki Polki (która zdradzała objawy obłąkania), zabitej za rzekomą ucieczkę. 13) Znęcanie się nad inną więźniarką Polką (nienormalną na skutek bicia i dręczenia przez komendanta) za próbę ucieczki. 14) Częste ucieczki z obozu, świadczące o pomocy z zewnątrz stójki więźniarek pozostałych charakterystyka Polek, wydawana przez Niemców. 15) Charakterystyka 2 komendantów tego obozu (przy fabryce masek gazowych w Hamburgu) i aufseherek pomoc udzielana więźniarkom przez aufseherki. Usuwanie z funkcji aufseherek, które były dobre. 16) Zniszczenie obozu męskiego przez Niemców informacja od cywilnych Niemców, pracujących w fabryce. 17) Praca przy kopaniu rowów, przenoszeniu kamieni w związku z brakiem materiałów do w fabryce. Wyżywienie, brud, wszy odwszawianie. Premie. Możliwość urządzenia jasełki [sic] za I-ego komendanta. Warunki mieszkaniowe. 18) Transport 150 kobiet starszych do małego obozu tak jakby z drugiej strony Hamburga. Przybycie następnego transportu z fabryki do tego obozu. Praca w mieście dożywianie więźniarek przez Niemców, mieszkańców Hamburga surowymi jarzynami. Zdobywanie surowego zielska i kartofli i przygotowywanie sobie pożywienia. 19) Przybycie 500 kobiet z kopalni soli opowiadania tych kobiet [dopisek nad skreśleniem] Polek [/dopisek] o strasznym traktowaniu w tej kopalni i podczas drogi. Straszliwe wyczerpanie tych kobiet śmiertelność. 20) Ewakuacja [dopisek nad tekstem] Polek z [/dopisek] obozu przejęcie przez Czerwony Krzyż. Podróż. [stempel]

[stempel] Zeznania p. Parzych Heleny, ur. 18.III.1891 w Kurpieskie pow. Ostrołęka: Zostałam aresztowana dn. 1.XII.1941. Sąsiad przyprowadził do mnie jakiegoś cywila, prosząc, abym go nakarmiła, bo żony nie ma w domu, i on nie może pomóc temu człowiekowi, który jest głodny i szuka pracy. Ponieważ miałam właśnie ciepłą kawę, nakarmiłam go i w momencie, gdy przybyły zdjął na chwilę buty, aby ogrzać nogi i miałam zaraz iść dalej przyszli żandarmi z gminy Niemcy i zabrali mnie i tego przybyłego. Po przybyciu do gminy człowieka tego zaczęto bić, a ja zaczęłam płakać; wtedy mnie zamknięto w celi, zapowiadając: jutro rozprawimy się z tobą. Słyszałam z celi, jak go bili. Na drugi dzień wpuszczono tego człowieka, którego nawet nazwiska nie znam, do mnie do celi i dano nam razem jeść. Żandarm powiedział, że teraz możemy się namówić, co i jak mamy mówić. Pilnowali nas przy jedzeniu, otrzymaliśmy zupę, która była wodą i listeczek chleba. Komendant policji zaczął spisywać protokuł [sic], pytając tego człowieka, kiedy do mnie przyszedł, skąd jest zajechała potem furmanka i zawieziono nas do Ostrołęki na Gestapo. Żandarmi oddając nas powiedzieli proszę się z nimi rozprawić, bo on nie mówi prawdy, ani ona też. Wtedy wzięli go bić każdy po kolei z gestapowców bił go po twarzy i głowie i wołali, że ma mówić prawdę; jeśli nie powie prawdy tu będzie twoja śmierć. Kazali mu się rozbierać i kiedy zaczął się rozbierać na koszuli zobaczyli numer pułku do którego należał, prawdopodobnie należał do pułku wojska rosyjskiego. Mógł być Polakiem, ale był pod Ruskiem. Mówił trochę po polsku i trochę [dopisek nad tekstem] po [/dopisek] rosyjsku. Kiedy zobaczyli ten numer rzucili się na niego i zaczęli strasznie bić. Ja zaczęłam drżeć i płakać dostałam jakiejś choroby i wyprowadzono mnie do drugiego pokoju. A jego bili ile chcieli. Może za jakieś 1/2 godziny, albo godzinę przeprowadzono mnie spowrotem [sic] na tę salę on wtedy stał z rękoma związanymi, twarzą do ściany. Mnie zaczęto badać. Mów prawdę, bo jeśli nie będziesz mówiła, to dostaniesz tyle, ile on. Ja odpowiedziałam, że nie mogę inaczej mówić, jak on, bo to jest prawda i powtarzam te same słowa, które mówiłam w gminie; inaczej nie mogę mówić, bo on tak do mnie mówił. Na to gestapowiec powiedział, że to jest nie-

prawda, bo ten człowiek zeznał już, że pracował u mnie z miesiąc. Na to odezwał się stojący pod ścianą, zbity człowiek i powiedział, że to jest nieprawda, że on tego nie mówił, a ja zeznaję prawdę. Ona tak prawdę mówi jak i Ty, że nie byłeś żołnierzem powiedział gestapowiec i wtedy na moje oświadczenie powtórne, że choćbyście mnie zabili nie mogę nic innego powiedzieć uderzył mnie trzy razy w twarz i głowę; a kiedy się przewróciłam kopnął mnie jeszcze. Inny gestapowiec uderzył mnie jeszcze trzy razy gumą. A tego człowieka wyprowadzono w tej chwili, wsadzono na auto i wywieźli nie wiem gdzie. Nigdy potem go nie widziałam. A każdy z 7 gestapowców dołożył mi jeszcze swoje uderzenie. Przy pisaniu protokułu powiedziałam znowu to samo co przedtem, wtedy gestapowiec powiedział o ja wiem, że to był Polak i dlatego ty go chronisz, wy Polacy to tak razem, ale on już pojechał, a z tobą zobaczysz co będzie. Ja odpowiedziałam: to trudno, zobaczę, ale nic innego nie mogę powiedzieć. Obiecywał mnie, że jeszcze mogę być bita, pytał mnie, czy ja byłam w organizacji. Kiedy odpowiedziałam niech Pan wytłumaczy, co to jest organizacja, bo ja nie rozumiem, uderzył mnie i powiedział, że tamten przyznał się, że był kierownikiem w organizacji. Odpowiedziałam, co on mówił, to ja nie wiem wiem tylko to, co do mnie mówiłam. Jak [dopisek nad tekstem] wyście uznali, że [/dopisek] był żołnierzem [dopisek nad tekstem] rosyjskim [/dopisek] to jak mógł był [sic] w organizacji. Potem zmiękł kazał mi usiąść, pytał czy jestem głodna i wreszcie również przez tłumacza zapytał, czy ja myślę, że Polska będzie wolna. Wtedy odpowiedziałam, że myślę dlaczego nie ma być wolna. Ona powiedział, że w takim razie wrócę wtedy, jak będzie Polska wolna, a tymczasem powiedział jeszcze, że powinnam wiedzieć, że nieznane osoby nie przyjmuje się do domu. Na moją odpowiedź, że w Polsce był tak zwyczaj, że wolno było i nakarmić i przyjąć do domu każdego głodnego, czy znajomy, czy nie a więc czy przyjęłabyś mnie też?[ ] ja odpowiedziałam, że dla mnie każdy jest człowiekiem. Odwieźli mnie wtedy do więzienia. Cały dzień nic nie dostałam do jedzenia, z bólu nie mogłam przewrócić się na łóżku. W celi było nas 30 osób każda miała swoje łóżko. Na drugi

dzień wzięto mnie do noszenia wody ze studni z gospodarstwa, sąsiadującego z więzieniem. Po biciu byłam tak słaba, a kotły do wody nazywane barachy, do których mieściło się 4 wiadra wody (niosłyśmy po dwie około 1/2 km) były tak ciężkie, miałam uczucie jakby mi pękło coś w boku. Po południu dostałam strasznych boleści i takiego krwotoku, że przeleciało przez siennik i była kałuża na kamiennej podłodze. Jakby kto chluslał [sic] szklanką nie mogłam poruszać nawet ręką. Przyszedł lekarz Niemiec, zbadał mi puls, kazał mi robić zimne okłady na brzuch i pić zimną wodę, głowę położono mi niżej. Tak przeleżałam w tej celi 9 dni, przez cały czas przy najmniejszym poruszeniu krwotok powtarzał się, a przez okres 1 miesiąca, kiedy zaczęłam wstawać, trzymając się ściany, krwawiłam. W wilię Nowego Roku więźniowie jednej celi, gdzie było 30 mężczyzn, związało strażnika, który przyszedł o 5 rano otworzyć celę na śniadanie. Więźniowie zamknęli strażnika, a sami wydostali się na podwórze. 8-iu z nich uciekło, zrobił się krzyk i resztę, którą złapali, wybili: o godz. 7-ej rano wyprowadzono wszystkich więźniów i więźniarki na podwórze i kazano nam poklękać na śniegu. Dwóch młodych więźniów z tych złapanych stało pod murem a naprzeciw stało 2 SS-manów z karabinami gotowymi do strzału. W przeciągu jakiś [sic] 2 minut ci młodzi ludzie widać było że się pomodlili, wznosząc na moment oczy w niebo. Potem ich rozstrzelano. My musiałyśmy patrzeć jak która płakała, to SS-man doleciał i bił, aby nie płakać. Trzęsłyśmy się z wrażenia, strachu i zimna. Potem kazano nam wrócić biegiem do cel. Przepuszczono nas między murem a szpalerem żołnierzy, którzy nas bili, okładali pałkami. Która niedostatecznie szybko biegła, oberwała kilkanaście razów. Żołnierzy było ze 20-u. Potem przeszli tą samą drogą mężczyźni. Za jakieś dwie godziny przyszła oddziałowa Niemka która mówiła trochę po polsku. Powiedziała nam, że będziemy musiały znowu wyjść, bo przyjechało generalne gestapo mamy się nie bać, ale należy szybko wychodzić, bo będzie mniejsza kara. Słyszałyśmy, że mężczyźni już schodzą kobiety mdlały w celach. Za parę minut przychodzi SS-man i zaczął nas wypędzać krzykiem los, los. Więźniarka, która szła ze mną,

upadła na korytarzu; kiedy chciałam ją podnieść i dać wody, SS-man uderzył mnie i kazał zostawić tamtą ze słowami Scheise [sic]. Jak wariatki wylatywały kobiety z cel, łapiąc łachy. Kiedy wybiegłyśmy na podwórze, mężczyźni leżeli pod murem na brzuchu z łokciami opartymi o ziemię, a głowa musiała być oparta o ręce wszyscy musieli patrzeć na tych, którzy mieli być rozstrzelani. Nam kazano położyć się w tej samej pozycji w rzędzie przed mężczyznami. Modliłyśmy się myślałyśmy, że wszyscy będziemy rozstrzelani. Wtenczas SSman jeden wywoływał tych na rozstrzał byli to ci, którzy pozostali z celi, z której uciekło tych 8-iu. Wielu z nich tłumaczyło i prosiło, że już tylko mają tydzień, lub dzień do końca kary, już jutro lub za tydzień mają wyjść, poza tym wołali, że mają dzieci 5-ro w domu nic nie pomagało, bili Niemcy ich, wołając los, los i pędzili pod mur. Pouciekali przeważnie ci, którzy byli starymi więźniami i cwanymi, a zostali tacy, którzy nie byli cwanymi. Ci którzy szli na rozstrzał, nie chcieli stanąć pod murem, tylko klęknęli tyłem do nas i do strzelających. Było ich 20. Do każdego z nich strzelał jeden z żołnierzy. Nas pilnowali również inni żołnierze, aby nie płakać. Kiedy rozległy się strzały, zdawało się że ziemia się trzęsie każdy z rozstrzeliwanych dostawał 5 6 kul, a czasem nawet 10. Nam zdawało się, że po nich przyjdzie nasza kolej. Po tej egzekucji przepędzono nas znowu kobiety naprzód, między murem a szpalerem bijących nas żołnierzy. Bili jeszcze gorzej byli rożrzarci [sic]. Mężczyznom kazali wstać i wpadli na nich bijąc gdzie popadło. Biegli jedni po drugich; kiedy po tygodniu czasu wypuszczono ich po raz pierwszy na spacer, nie mogłyśmy ich poznać. Byli zmienieni straszliwie, posiniaczeni, popuchnięci. Przy końcu stycznia wywieziono mnie z 11 mężczyznami. 4 km szliśmy na piechotę do stacji. Byliśmy skuci po 2-je. Ponieważ nie mogłam iść szybko byłam tak osłabiona, że padałam wtedy bito mnie i kopano. Wreszcie odpięto kajdany i ja szłam wolniej, pilnowana przez jednego żołnierza. Załadowano nas do wagonu osobowego i kiedy dojechaliśmy do Kindsbergu, mężczyzn oddzie- [stempel] Parzich

[stempel] (Dalszy ciąg zeznań p. Parzych Heleny, ur. 18.III.1891 w Kurpieskie pow. Ostrołęka) lono, a mnie przetransportowano do więzienia w Kindsbergu. Były tam Rosjanki, Polki: więźniarki przeważnie dziewczęta za pracę. Dostawały co 3-ci dzień trochę gotowanej zupy, a przez 2 dni tylko trochę chleba i kawy. Tam byłam 6 dni. Potem wysłano 4 Niemki i mnie do więzienia do Berlina. Był tak samo głód otrzymywałyśmy choć potrochu [sic], ale codziennie trochę gotowanego. Stamtąd, z Berlina wszystkie 5 pojechałyśmy do Szczecina byłam znowu w tym więzieniu 5 dni. W Szczecinie uzbierano nas 50 kobiet i wysłano do obozu w Ravensbrück. Jak wysiadłyśmy z pociągu dn. 7.III.42 r. przyszły po nas aufsehrki z psami a biły nas tak, że każda jedna dostała. Na jedną z nas aufsehrka poszczuła psa, który skaleczył jej rękę i podarł ubranie. Wszystkie przeraziłyśmy się okropnie; zachowywały się jak djabły [sic], upychały nas bijąc do samochodu więziennego, małego, nie mogłyśmy się zmieścić zupełnie. Zamknęły wreszcie drzwi, tak że o mało nie podusiłyśmy się. Wszystkie płakały z przerażenia i od bicia. Jak przybyłyśmy do obozu, wyszło jeszcze więcej aufsehrek i stałyśmy pod ich strażą 2 godziny na mrozie przed kąpielowym. W kąpieli wszystkim 50-ciu obcięto włosy i dano pasiaki i zaprowadzono nas do bunkra. Kiedy wchodziłyśmy do celi bili nas przy wejściu każdą z osobna. Leżałyśmy zbite na siennikach, leżących na kamiennej posadzce. Przez szparę w drzwiach podawano nam trochę jedzenia. Po 4-ch dniach wypuszczono nas wreszcie na blok. Po dwóch tygodniach otrzymałam numer 9747 i winkiel czerwony z literą P. Po podróży dostałam krwotoku byłam w Revierze, dostałam jakieś krople ale kazano mi wrócić na blok. Na bloku nie można było leżeć, ani wejść do sypialni. Stałam na apelu mokra do połowy, bielizna obmarzała na mnie, od mokra od krwi, lub po wypraniu. Blokowa i sztubowa Niemka były strasznie niedobre, krzyczały na mnie, że śmierdzę. W Revierze był doktór, który, jeśli która mu się podobała, to jeszcze coś dawał, a która nie, to otrzymywała zamiast pomocy kopniaka. Tak męczyłam się, krwawiąc przez dwa lata tylko 3 razy po miesiącu miałam przerwę. I trzy razy przez 2 lata po 1 tygodniu leżałam

w Rewierze. Podczas tych dwu tygodniach stałyśmy b. długo na apelu 2 razy dziennie było bardzo zimno nasz blok stał poza tym po apelu 2 razy po 2 godz. i 2 niedziele nie dostał obiadu. Była to kara, nałożona jeszcze przed naszym przybyciem na mieszkanki bloku. Po tych 2 tygodniach poszłam do pracy do szwalni. Pracowałyśmy 2 tygodnie nocki i 2 tygodnie dzionki. Trzeba było spieszyć się bardzo podczas pracy i pilnować się, aby nie usnąć. A jakby która usnęła SS-man Binder chodził pod oknami, otwierał okna i patrzył, czy ktoś śpi. Raz jeden wpadł jak antychryst i tak zbił i skopał jedną z kobiet, że odniesiono ją do Revieru. Kolonka również dostała, za to, że nie pilnuje. Myśmy tak się poprzestraszały, że płakałyśmy. Ja miałam dalej krwotoki kiedy zgłosiłam się do Revieru dostałam tylko taką ulgę, że lekarz dał mi kartkę zwolnienia z nocy na 10 dni; miałam wtedy nocną zmianę; ale po tych 10 dniach musiałam znowu wrócić na nocki. Męczyłam się tak do grudnia 1943 r. Przed Bożym Narodzeniem po nowym krwotoku zostałam zoperowana w Revierze w tym czasie był już lekarz, który był lepszy dla więźniów. Powiedział, że muszę być zoperowana, bo jeśli jeszcze jeden raz powtórzy się taki krwotok, to spłynie ze mnie wszystka krew i ja usnę na zawsze. Pytał się, czy się zgadzam na operację. Zgodziłam się kiedy dostałam narkozę, nie mogłam się obudzić. Operacja odbyła się o godz. 4-ej po południu, a obudziłam się na drugi dzień rano na syrenę. Dopokąd była lekarka Maria Rosjanka-więźniarka, to było nam dobrze, opiekowała się nami, kiedy ją wzięto do bunkra, Niemki-więźniarki posługaczki dokuczały nam bardzo, nie chcąc nam usługiwać, zmuszając nas do samodzielnego wstawania, np na opatrunki. W lutym 1944 r. wyjeżdżał z obozu transport chorych. Zabierano chore z takimi samymi pokrajanymi brzuchami jak ja jeszcze z niezagojonymi ranami. Mnie szczęśliwie zostawiono i przeleżałam 4 tygodnie jeszcze tak chora, że nie mogłam nic jeść wiedziałam tylko, że chodzą koło mnie, ale nie wiedziałam dobrze co się dzieje. Od czasu do czasu ktoś z kobiet, które znały mnie

z Revieru przynosiły mnie coś do zjedzenia z paczek. Nic innego nie mogłam jeść. Po wyjeździe transportu chorych, Niemki jakby się powściekały, tak dokuczały i mściły się na ludziach. W szpitalu leżałam do pierwszych dni kwietnia. Dostałam na miesiąc innendienst. Wzięłam się do strickowania. W tym czasie pękła mi rana ponieważ mówiło się, że wywożono gdzieś kobiety możliwe, że na stracenie i rzeczywiście ciągle wybierano po blokach, bałam się pójść do Revieru. Jedna z dziewcząt, pracujących w Revierze, przynosiła mnie jakieś lekarstwa i opatrywała mnie ranę, aż się zagoiło. Bojąc się wywiezienia gdzieś w nieznane, zgłosiłam się w sierpniu do transportu, który wiedziałam, że idzie do pracy do Hamburga. Wyjechało nas z obozu Ravensbrück 150 kobiet jechałyśmy w takich śmierdzących i brudnych wagonach z gnojem i brudem, tak że te czyste sukienki, które dostałyśmy przed wyjazdem, wybrudziłyśmy w wagonie. Wejście do tego wagonu było b. wysoko. Jedna z kobiet podała mi rękę przy wchodzeniu ja mimo to spadłam i tak stłukłam kolano, że momentalnie spuchło mi jak bania aż do stopy. Przez 3 miesiące po przybyciu do obozu (miejscowości nie pamiętam), w którym mieszkałyśmy, nie mogłam spuścić nogi z łóżka. Po 3-ch miesiącach, kiedy zaczęłam chodzić, komendant kazał mi sprzątać w Revierze. Klęczałam na jednej nodze i myłam podłogę. Lekarka skarżyła się, że jestem niezdatna do pracy, więc po 2 tygodniach komendant zabrał mnie do fabryki do pracy. Fabryka leżała na przedmieściu Hamburga była to fabryka masek gazowych siedziałam i wycinałam z gumy krążki, potrzebne do masek. Pracowałyśmy tam [dopisek nad tekstem] około [/dopisek] 500 kobiet różnej narodowości żyłyśmy pod stałą grozą, że przyjechałyśmy na gorszą śmierć niż w Ravensbrücku. Ciągle bombardowano fabrykę, która była chroniona przez działa przeciw samolotom. Bomby leciały wylatywały szyby w blokach, tłukły się lampy, kobiety rzucały się na ziemię i dostawały spazmów. Pewnego razu podczas nalotu, kiedy schodziłyśmy do piwnicy było zapchane wejście przez inne kobiety. Czekając na swoją kolejkę, aby wejść do schronu, zostałam uderzona belką żelazem, które oberwało się spod dachu (już sufitu nie

było został zbombardowany wcześniej, zostały tylko wiszące jakieś wiązania i taki kawał spadł mi teraz na głowę). Przewróciłam się i przeleżałam przez czas bombardowania. Znalazła mnie później oberaufsehrka, która była b. dobra, ale bała się pomagać więcej więźniarkom, bo one wszystkie aufsehrki bały się jedna drugiej. Zaniesiono mnie do Revieru miałam olbrzymi guz na głowie i nity od tego żelaza skaleczyły mi głowę w dwóch miejscach. Zemdloną zaniesiono mnie do Revieru, gdzie przeleżałam 3 miesiące na tę głowę. Pewna Rosjanka, która pracowała przy wycinaniu tych masek, robiła zadużo [sic] Ausschußu majster krzyczał na nią. Gdy jedna z koleżanek Rosjanka powiedziała jej, że jeśli będzie tak dalej robiła, to ją wyrzucą, ona odpowiedziała, że to wszystko jedno, ona nie może inaczej robić, zresztą i tak Hitler wojny nie wygra. Wtedy koleżanka ta powtórzyła to Niemcom, więźniarkę tę wzięto do piwnicy na 2 dni, bito ją i męczono i wreszcie zabrano ją na 2 dni do Berlina, na sąd. Potem przywieziono ją do obozu. W tym dniu przywieziono również trumnę i 2 więźniów Polaków, którzy nie wiedzieli poco [sic] przyjechali. Za blokami, na placu apelowym postawiono szubienicę i kazano nam wszystkim wyjść na plac i ustawić się tak jak do apelu. Trzeba było ustawić się dokoła szubienicy, aby wszystkie dobrze widziały. Dużo było ze 20 aufsehrek, oberynka, która powiedziała, że jak która nie będzie chciała pracować, to wszystkie tak pójdziemy. Wyprowadzono wreszcie tę Rosjankę z piwnicy; kiedy weszła na stołek [dopisek nad tekstem] pod szubienicą [/dopisek] rozejrzała się po wszystkich. Oberynka wezwała tę, która oskarżała. Kiedy tamta wyszła przed szeregi tamta stojąca pod szubienicą, zrobiła ręką znak, że nie chce jej widzieć. Wtedy ktoś z SS pewnie sędzia odczytał wyrok. Obok niego stał komendant obozu. Obok szubienicy stała trumna. Wtedy Polak-więzałzień widocznie na dany znak założył jej pętle [sic] na szyję, wzniósł oczy w niebo i ze złożonymi rękoma powiedział: Boże daruj mi, bo ja jestem niewinien, że ja to robię. Wybuchł okropny krzyk i płacz wśród kobiet leciałyśmy jak wariatki krzycząc wiele popadało na ziemię, dostając jakiegoś histerycznego płaczu. Aufsehrki ratowały kilka kobiet, które przynajmniej przez godzinę nie mogły się podnieść w jakimś ataku. Nasz obóz był ogrodzony drutem i poza drutami stały Parzich [stempel]

[stempel] (Dalszy ciąg zeznań p. Parzych Heleny ur. 18.III.1891 w Kurpieskie pow. Ostrołęka) domy cywilne ludzie słysząc ten straszny krzyk, powychodzili z domów, patrząc co się dzieje. Już do wieczora nie poszłyśmy do pracy nie mogli nas zabrać tak byłyśmy zdenerwowane, chodziłyśmy jak wariatki. W obozie: pracowałyśmy w fabryce była także kolumna, która pracowała poza obozem, kopała gdzieś w ogródku, używana była do różnych prac. W tej kolumnie była młoda dziewczyna Polka nie miała chyba 19 lat była tak jak obłąkana, chodziła brudna, obdarta, opuszczona; była niezdrowa, ciągle bita i popychana, mało mówiła. Pewnego razu dziewczyna ta ostała się gdzieś, zabłąkała się i kiedy ta kolumna wróciła do obozu, jej nie było. W nocy słyszałyśmy 3 strzały odrazu [sic] domyślałyśmy [dopisek nad tekstem] się [/dopisek], że ją znaleziono. Rano leżała przy bramie na sienniku już nieżywa. Kolumny, wychodzące do pracy musiały przechodzić koło niej i przypatrywać się. Objaśniali Niemcy, że to spotkało się ją za ucieczkę i spotka to każdą, która będzie uciekała. Leżała tak 2 dni. Za dwa tygodnie mniej więcej próbowała ucieczki inna więźniarka Polka, kobieta 37-letnia. Była również nienormalna ciągle była dręczona przez komendanta (bił ją często podczas apelów nie mogłyśmy już patrzeć), bita i kopana, głodzona, była jak cień, często nie dostawała obiadu. Komendant ten musiał mieć zawsze jakąś ofiarę, nad którą się znęcał jedna ginęła, znalazł sobie drugą. I wyszła kiedyś za druty z bunkra i przedostała się pod drutami w czasie, gdy ludzie wracali na obiad z fabryki. Więźniarka ta często pokazywała na niebo i mówiła, że za to, że tak męczą ludzi, to spotka ich kara. Wyszedłszy za druty szła w kierunku wsi, padając zresztą często, była tak słaba. Komendant oberynka i aufsehrki pobiegły za nią i rzucili się na nią, bijąc i kopiąc; rzucili ją w wodę i deptali ją, wdeptywali ją do ziemi. Ludzie cywilni Niemcy krzyczeli do aufsehrek, że zabijcie odrazu, a nie znęcajcie się nad nią, przecież to człowiek. Przywlekli ją wtedy do obozu i tak leżącą na ziemi prawie bez ducha zastrzelił ją jak mówiła nam już o tym blokowa komendant. Ucieczki z tego obozu były częste mówiono w obozie, że

podjeżdża czasem samochód i pomaga, wywozi nawet zupełnie nieznajome. Cywilni Niemcy b. się z tego cieszyli. Myśmy stałyśmy [sic] zawsze potym [sic] karę, czasem po apelu 2, albo 3 dni z rzędu. Szczęście miałyśmy kiedy był nalot pogasły światła i mogłyśmy wtedy przerwać karę. Pewnego razu podczas nalotu jedna z więźniarek, również Polka ukradła pelerynę aufsehrce, wyszła przez bramkę dla cywilnych Niemców i podrzuciwszy pelerynę gdzieś pod krzakiem uciekła. Nie znaleziono jej. Na drugi dzień aufsehrka miała wielkie nieprzyjemności (ucieczka miała miejsce podczas nocnej zmiany) stała karę bez peleryny. Potem zwolniono ją z aufsehrki. Więźniarki inne znalazły kartkę przybitą na ścianie, na której było napisane nazwisko tej co uciekła: Zofia Kawka uciekła z peleryną aufsehrki i już nikt jej nie znajdzie. Myśmy podczas stójek modliły się ciągle, by nie znaleziono tych, co uciekły. Niemcy mówili, że Polacy to są tacy, że można ich krajać w kawałki, a oni i tak trzymają się razem. Były różne aufsehrki i komendanci. Pierwszy komendant tego obozu był starszym człowiekiem podobno podczas I wojny światowej wojował w Polsce, mówił trochę po polsku i do niego można było się ze wszystkim zwrócić. Czasem żartował nawet z nami. Następny komendant był ten straszny, który nas tak męczył, szukając coraz nowej ofiary. Była również aufsehrka, która była b. dobra przenosiła i wysyłała pocztą listy więźniarek. Podobno pewnego razu zgubiła list, wydało się wszystko i wtedy ją aresztowano. Musiał być jakiś kontakt z wolnością, bo pewnego razu na apelu podała oberynka (ona wydawała nam listy) oficjalny cenzurowany list jednej Jugosłowiance. Ta zaczęła się cieszyć jak szalona na drugi [dopisek nad tekstem] lub trzeci [/dopisek] dzień poszła do pracy i z pracy wyszła z sali tak jakby do ubikacji. Koleżanki wiedziały, że dość długo jej nie ma, ale nic nie mówiły. Było jeszcze ciemno, wychodziłyśmy do pracy o godz. 5 rano. Kiedy majster zapytał, gdzie jest ta, której krzesło stoi, powiedziały, że wyszła w tej chwili, do ubikacji. Zaczęto jej szukać, a ona zginęła. Musiała mieć kilka słów umówionych w tym oficjalnym liście, bo się tak cieszyła, widocznie

ucieczka ta była umówiona. Nie znaleziono jej. W obozie pozostawały tylko aufsehrki, które były najgorsze dla więźniarek. Biły nas, wyciągając wcześniej rano z łóżka. Tylko te się utrzymywały. Przy naszym obozie w odległości jakieś 1/2 km (widać było z góry od fabryki, z miejsca, gdzie wynosiłyśmy Ausschuß) jeden obóz męski. Drugi był w odległości około 3 km. Mężczyźni w tym pierwszym obozie i drugim dostawali jeszcze mniej jedzenia, niż my. Chodzili jak cienie kiedy kiedyś nasze kobiety poszły tam z jakąś kolumną roboczą nie mogły po powrocie jeść z wrażenia i ze zdenerwowania. Albo przy końcu marca 1945, albo w pierwszych dniach czerwca [dopisek nad skreśleniem] kwietnia [/dopisek] kobiety te, które pracowały w fabryce słyszały jakiś huk zaraz z wieczora. Nalotu wtedy nie było. Na drugi dzień rozeszła się wiadomość opowiadali sami cywile, że został zniszczony ten drugi obóz męski. Podobno zniszczyli go sami Niemcy to mówili też cywile. Trzech mężczyzn, którzy byli w tym czasie poza obozem, ocaleli. Reszta a było dużo mężczyzn zginęła w tym obozie. Wyżywienie: najpierw było znośne, potem było coraz gorzej. W ostatnich czasach, gdy fabryka była częściowo zbombardowana, a do fabryki nie dostarczano materiału musiałyśmy pracować, kopiąc rowy, przenosząc kamienie. Maltretowano nas w straszliwy sposób te, które pracowały ciężej przy kopaniu dostawały pierwsze jedzenie, trochę zupy, reszta dostawała resztki. Poza tym dostawałyśmy wszystkie plasterek chleba za cały dzień. Z głodu mogłyśmy płakać, męczyły nas wszy, brud. Odwszawianie odbywało się okropnie kazano nam złożyć wszystko do odwszawiania, myśmy zostawały nago, przynajmniej 1 1/2 godziny. Potem nazwoziły Niemek, które były zawszone strasznie zawszyły nas. Dopokąd byłyśmy same jeszcze jakoś było, prałyśmy sobie bieliznę, a na apel wychodziłyśmy w kocach. Za to bito nas strasznie. Bito nas również za posiadanie wszy, a pędzili nas tak ciągle, że nie było można zadbać o siebie. Raz na miesiąc otrzymywałyśmy kawałek mydła-gliny. A przy końcu nie dostawałyśmy również i tego. Za wykonanie większej ilości pracy otrzymywałyśmy premie, za którą można było kupić jakiś buraczków. Niektóre brały,

niektóre nie. Mówiłyśmy, że nie chcemy tych premii, tylko wolimy, aby nam dano więcej jeść. Później nie było tych premii mówili Niemcy, że przekazali to do kuchni, ale jedzenie się nie poprawiło. Jak był pierwszy komendant i oberynka, to pozwolili nam w okresie Bożego Narodzenia pozwolono nam urządzić jasełkę i sami przypatrywali się temu. Więźniarki poprzebierały się, pozwolono im wziąć jakiś jedwab z fabryki były ładnie poubierane. Przyszły również aufsehrki; w fabryce była również urządzona ładna choinka. Później wraz z drugim komendantem wszystko zmieniło się. Śmiertelność za moich czasów umarło dwie. Które były bardzo chore odwożono do Ravensbrück. Jak przyjechałam do tego obozu spałyśmy po jednej, w każdym [dopisek nad tekstem] łóżku [/dopisek]; później przybywało coraz więcej, spałyśmy po 2 i po 3. Przykrywałyśmy się najpierw kocem potem bywało, że był jeden koc na 4 osoby na podwójnym łóżku. Woda leciała na nas, miałyśmy poodmrażane nosy i uszy podczas nocy nie mogłyśmy sypiać z zimna. Spałyśmy jak bydlęta, przykrywając się czasem siennikami, które blokowa ukryła, aby zużyć je w tym celu do przykrycia. W kwietniu wybrano około jakichś 150 kobiet, starszych. Ciągle tak mieszano jedne przyjeżdżały do obozu, inne wyjeżdżały. Przepędzono nas od godz. 4-ej po poł. a na miejscu byłyśmy o godz. 11 w nocy. Przybyłyśmy do jakiegoś pustego niedużego obozu, tak jakby z drugiej strony Hamburga. Była tam mała kuchnia w bloku. Gdzie byli ci ludzie z tego lagru nie wiem. Kiedy przybyłyśmy tam, reflektory oświetlały ponad obozem było tak straszne wrażenie, kiedy tam przyszłyśmy i kiedy jeszcze szłyśmy w bok od miasta przez las, myślałyśmy, że lada moment nas wykończą. Komendant przyszedł i kazał nam iść po koce. Dostałyśmy każda po kocu. W nocy prawie że nie spałyśmy, jak już trzeba było wstawać na apel. Dostałyśmy sznitkę chleba i kawy. Cały dzień stałyśmy potem, bo nas spisywali. Na drugi dzień przybyły nasze koleżanki z fabryki około 200 osób. Około 50 osób wychodziło do miasta do pracy [stempel] Parzich

[stempel] (Dalszy ciąg zeznań p. Parzych Helena ur. 18.III 1891 w Kurpieskie pow. Ostrołęka) chodziły tylko młodsze, chciały chodzić, bo dostawały więcej jedzenia. Jadły o godz. 5 po poł. Poza tym cywile Niemcy podrzucali buraki, brukiew surową. Jeśli były lepsze aufsehrki można było to zabrać i pożywić się. Cywile podkładali na kupki surową jarzynę w ukryciu jeśli były złe aufsehrki i pokazywali to miejsce. Stamtąd kobiety wybierały. Rwały poza tym pokrzywy drobne i szczawik rozmaite trawki, kroiłyśmy to i zaparzałyśmy wodą było to bardzo dobre jedzenie. A kiedy miałyśmy sól byłyśmy szczęśliwe. Kiedy ukradłyśmy np. 2 dwa [sic] kartofle było wielkie co (a jak aufsehrka złapała, nabiła; nie zjadła tych kartofli, bo jej zabrała aufsehrka i jeszcze musiała stać pod słupem na polu przez 1/2 dnia marznąc) scierałyśmy [sic] te kartofle, zalewałyśmy wodą i jadłyśmy szczęśliwe. W drugim tygodniu mego pobytu przybył transport 500 kobiet pracowały w kopalni soli (nazwy nie pamiętam). Były tam Polki, Niemki i Cyganki. Polki które były z powstania opowiadały, że przeszły straszną drogę Niemki i Cyganki męczyły je strasznie nazywając je bandytkami. Rzucały się na nie i dusiły. Cyganka np. mówiła, że ma rozkaz zamordowania kogoś rzucała się na Polkę np. przykrywała kocem i dusiła. Inne Polki broniły. Opowiadały również, że przeszły straszne rzeczy w tej kopalni. Przez cały czas podróży, która trwała 4 5 dni nie dostały nic do jedzenia, ani do picia. Niemki przyszły na nasz blok i okradały nas z jedzenia nie mogłyśmy wtedy otrzymać naszej porcji. Transport ten przybył o 11-ej w nocy. Ja przygotowywałam z jedną z policjantek lagrowych łóżka dla tego transportu przed jego przybyciem. Na drugi dzień jeszcze przed apelem zawołała mnie ta policjantka do pomocy kiedy przyszłam na ten blok zostałam do łazienki znalazłam 35 trupów. Były jak szkielety. Na podwórzu sprzątałam było wszędzie zarobione, pełno brudów, przyjechały kobiety chore. Dwie z nich urodziły tej nocy dzieci. Z drugiej nocy było 15 trupów. Inne więźniarki kładły te trupy nagie na wózek jedna na drugą i wywożono za bramę.

Dn. 30 kwietnia komendant wydał rozkaz wyjścia tak jak na apel. Pozwolono nam zabrać z sobą wszystko, tak jak na transport. Polki miały rozkaz ustawić się osobno. Po przeliczeniu kazano nam wejść spowrotem na blok. Dostawałyśmy wtedy śniadanie, obiad razem. Na drugi dzień znowu Polki miały ustawić się osobno i komendant powiedział, że zabiera nas Czerwony Krzyż. Tylko Polki. Cygańskie Polki płakały i prosiły go, aby ich też zaliczył. On powiedział, że tylko Polki. Myśmy jeszcze nie wierzyły, dziwiąc się że Niemki zostają, pewnie nas wykończą poza lagrem. Do dwunastej musiałyśmy zostać w bloku kiedy miał zadzwonić dzwonek, miałyśmy ustawić się. Komendant ten był od 4-ch dni w obozie. Był rozwścieczony bił jak któraś jedna do drugiej przemówiła dał jej pożegnanie, aby pamiętała raz na zawsze. Dostałyśmy sznitkę chleba na drogę i aufsehrki wyprowadziły nas za obóz szłyśmy około 4 km piechotą do stacji. Było nas około 200 Polek kiedy przyszłyśmy na stację załadowano nas do wagonów towarowych. Były brudne. Po 50 do jednego wagonu w każdym było 2-ch Niemców. Jedzenie chleb dostałyśmy dopiero na drugi dzień chleb na 4 części. Już na drugi dzień spotkały nas siostry Duńskiego Czerwonego Krzyża. Z początku nie wierzyłyśmy widząc jakiś obcych żołnierzy, którzy do nas mówili, ale nie rozumiałyśmy nic. Siostry rzucały 4 5 paczek z sucharami do wagonu myśmy się dzieliły. Dziewczęta młode w moim wagonie śpiewały. Jeszcze nie wierzyłam i radziłam, aby się powstrzymały. Kiedy wreszcie dostałyśmy suchary zrozumiałyśmy. Wybuchł śpiew. Posteni niemieccy złożyli broń i radzili nam zostawić w wagonie brudne łachy i pozrywać winkle i numery, bo już nas przejmuje Czerwony Krzyż. W fabryce miałam ostatnio numer 6406 Niemcy ostatnio pozmieniali nam (miałam inny), ponieważ w związku z ucieczkami myśleli, że na wolności są nasze numery i pomoc jest udzielana w/g numerów. Myśmy nie chciały zrywać numerów chciałyśmy, aby nas tak zobaczono. Młodzi duńscy żołnierze brali nas w ramiona i znosili nas z wagonów i prosili abyśmy się ustawiały w 3-ki.

Jedna z kobiet zwarjowała [sic] z radości. Policzoną 50-kę wprowadzano do czystego wagonu, osobowego. Zrozumiałyśmy wreszcie, że jesteśmy wreszcie wolne. Zdaleka [sic] było jeszcze słychać strzały i widać było ogień. Nakarmiono nas, otrzymałyśmy gorące mleko wagonami tymi dojechaliśmy do morza. Ludność i żołnierze żegnali nas serdecznie. Okrętem przybyłyśmy do Kopenhagi, a potem znowu pociągiem i wreszcie po raz drugi okrętem i 3.V przybyłyśmy do Malmö. Po przeczytaniu podpisano: Parzich Helena Zeznania p. Parzych Heleny zasługują bezwzględnie na wiarę uderzają bezpośredniością i wszechstronnością obserwacji. Ta prosta zupełnie kobieta mimo choroby swej, przeżywała żywo wszystkie okropności, głęboko odczuwając niedolę innych. Krystyna Karier Lund, dnia 27.I.46 r. Objaśnienie: Kopalnia soli o której wspomina świadek to prawdopodobnie Bendorf w/g protokułów [sic] nr 98 i 99 więźniarki z Bendorf zostały przewiezione pod Hamburg. Lund, dnia 29.III.46 r. Kr. Karier [stempel]