NIECH SIĘ POLSKA PRZYŚNI TOBIE Marta Romanowska Szkoła Podstawowa nr 115 im. Wandy Turowskiej w Warszawie klasa IVb
pij kolego w ciemnym grobie, Ś niech się Polska przyśni tobie usłyszałam niedawno na pogrzebie mojego Dziadka. Ostatnie pożegnanie Dziadka odbyło się na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie. Było wyjątkowo uroczyste, była obecna wojskowa asysta honorowa, były przemówienia, wspomnienia, prezentacje na poduszkach odznak orderów i odznaczeń. Była też salwa honorowa. Wszystko to razem zrobiło na mnie ogromne Jerzy Romanowski w mundurze harcerskim, Drohiczyn, 1945 r. wrażenie, ale najważniejsze dla mnie było to, żeby dowiedzieć się w końcu, co mój Dziadek robił w czasie wojny, jak wyglądało wówczas jego życie. Gdy pytałam o to Dziadka, jak jeszcze żył, to mówił, że są to smutne i trudne historie, że jeszcze trochę muszę podrosnąć. Tata powtarzał to samo, co Dziadek, żeby jeszcze trochę poczekać... Teraz już nie chciałam czekać, musiałam wiedzieć dlaczego podczas pogrzebu Dziadka było tyle patriotycznych symboli, dlaczego Dziadek jest pochowany w Panteonie Żołnierzy Wyklętych, dlaczego Dziadkowi miała się w grobie przyśnić Polska? Teraz już Tacie nie mogłam odpuścić, musiał mi wszystko o Dziadku opowiedzieć. I opowiedział. Jak wybuchła II wojna światowa Dziadek miał 12 lat. Był aktywnym harcerzem, jednak już podczas nauki w gimnazjum w Drohiczynie nad Bugiem, jak większość jego rówieśników, działał czynnie w konspiracji. Do Armii Krajowej Dziadek wstąpił w sierpniu 1943 r. Przyjął wówczas pseudonim Brzoza. Po powstaniu zrzeszenia Wolność i Niezawisłość w 1945 r. Dziadek znalazł się również w jego strukturach. Drużyna WiN, która powstała również w gimnazjum Dziadka została wcielona do V Brygady Wileńskiej AK, której głównym dowódcą był sam Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka". Dziadek starał się razem ze swoimi kolegami z konspiracji stawić możliwie najskuteczniejszy opór sowieckiemu okupantowi i w konsekwencji doprowadzić do odzyskania przez Polskę praw- Ostatnia droga śp. Jerzego Romanowskiego ps. Brzoza, Cmentarz Wojskowy na Powązkach, Warszawa, 22 października 2015 r. Drużyna harcerska w drodze do Siemiatycz, 1939 r.; drugi siedzący z prawej w pierwszym rzędzie to Jerzy Romanowski; pierwszy stojący z lewej brat Henryk, w środku trzymający się za bok brat Roman. 2
Po sztuce Obrona Warszawy; Drohiczyn 1946 r.; pierwszy stojący z lewej to Jerzy Romanowski, za nim brat Henryk. Łukasiukiem ps. Młot podlaskim komendantem VI Brygady Wileńskiej AK. Do konspiracji należeli też dwaj bracia Dziadka Janek ps. Jawor i Henryk ps. Miłek. Dwóch innych braci oddało życie w czasie okupacji Roman zginął w czasie działań wojennych w 1941 r., a Marian zmarł w 1944 r. Natomiast siostra Teodozja, która czynnie zaangażowała się w pomoc aresztowanym w 1946 r. przez władze komunistyczne braciom, zmarła w 1947 r. na zapalenie płuc. dziwej niepodległości. Uczestniczył aktywnie w akcjach szkoleniowych, dywersyjnych i zbrojnych. Chłopcy roznosili meldunki, gromadzili broń, wytwarzali materiały wybuchowe. Dowódcą oddziału Dziadka był Teodor Śmiałowski ps. Szumny / Grzmot, komendant placówki Związku Walki Zbrojnej, a później Armii Krajowej w Drohiczynie. Oddział Dziadka współpracował też czynnie z Władysławem W październiku 1946 r., najprawdopodobniej w wyniku zdrady jednego z członków organizacji i dokonanej przez niego prowokacji Jerzy Romanowski, Drohiczyn, 1945 r. (podrzucenie broni palnej i amunicji do domu Dziadka) miała w Drohiczynie miejsce brutalna akcja Urzędu Bezpieczeństwa. Dziadek oraz jego młodszy brat Janek zostali aresztowani i przewiezieni do aresztu śledczego w Siedlcach. Aresztowanych zostało też ich dwóch starszych kolegów z konspiracji Ludwik Tararuj i Edmund Markiewicz. Drugiemu bratu Dziadka Henrykowi udało się uniknąć aresztowania. Wszyscy aresztowani w czasie śledztwa byli bestialsko bici, poniżani i zastraszani. Dziadkowi przystawiano pistolet do głowy, grożąc zastrzeleniem. Większość funkcjonariuszy podczas przesłuchań było pijanych i nieobliczalnych. Dla miejscowego UB aresztowania te były wielkim sukcesem i powodem do dumy. Szczycili się oni, że udało się im pojmać bardzo groźnych dla ówczesnej władzy wrogów. Brutalne śledztwo w Siedlcach trwało trzy tygodnie. Później Dziadek został przewieziony do aresztu UB w Bielsku Podlaskim, gdzie do ubeckich funkcjonariuszy dołączyli oprawcy z NKWD. Dla aresztowanych oznaczało to nasilenie się okrutnych metod śledczych. Wycinki z prasy podlaskiej dotyczące procesu Dziadka i jego kolegów z konspiracji Jednak, ani mój Dziadek, ani jego brat i pozostali koledzy nie dali się złamać. Pozostali wierni zasadom 3
konspiracji, Bogu, a w konsekwencji ojczyźnie. Przyszło im za to zapłacić bardzo wysoką cenę. 23 listopada 1946 r. był szczególnym dniem w życiu 19-letniego wówczas Dziadka, jego rodziny, przyjaciół i całej społeczności drohiczyńskiej. Tego dnia odbył się pokazowy proces, na potrzeby którego wykorzystano salę gimnastyczną gimnazjum, do którego uczęszczał mój Dziadek. Na widownię przemocą spędzono kolegów i koleżanki z gimnazjum, nauczycieli, księdza prefekta, a także wielu mieszkańców Drohiczyna. W sumie około 600 osób uczestniczyło w tym wydarzeniu. Niewiele wcześniej, przed podobną widownią, Dziadek występował w teatrzyku szkolnym. Tego dnia teatrzyk wyreżyserowało UB. Prokurator Wyrok Wojskowego Sądu Rejonowego w Białymstoku z dnia 23 listopada 1946 r. 4 domagał się dla wszystkich oskarżonych kary śmierci jako odpowiedniej za przynależność do nielegalnej organizacji i posiadanie broni (brat Dziadka Janek ps. Jawor sądzony był zaocznie jego stan prawdopodobnie nie pozwalał na publiczny występ, pozostał w areszcie). Parodia procesu zakończyła się odczytaniem wyroku przez przewodniczącego Centralne Więzienie Karne w Rawiczu sądu, zasłużonego na Białostocczyźnie majora Włodzimierza Ostapowicza. Starsi koledzy dziadka: Ludwik Tararuj i Edmund Markiewicz zostali skazani na karę śmierci (karę wykonano), Dziadek został skazany na 15 lat więzienia. Taki sam wyrok otrzymał jego 17-letni brat Janek. Po procesie Dziadek został przewieziony do więzienia karno-śledczego w Białymstoku. Przebywał tam około pół roku. Wiosną 1947 r. trafił do Centralnego Więzienia Karnego w Rawiczu, gdzie spędził następne 5 lat swojego życia. Do jesieni 1947 r. Dziadek przebywał w celi jednoosobowej, w białym pawilonie na czwartym piętrze, później został przeniesiony na trzecie piętro do celi trzyosobowej, w której faktycznie przebywało sześciu więźniów. Postępowanie z więźniami politycznymi było tam szczególnie okrutne. Nie dość, że mieli dużo mniej praw niż List Dziadka do Rodziny z więzienia w Rawiczu, 1951 r.
Podanie do najwyższych władz państwowych napisane przez p. Piotrowskiego, męża Teodozji, siostry Dziadka, w sprawie darowania kary braciom Romanowskim. więźnia kierował go na pobyt w karcerze. Tak też się stało z moim Dziadkiem. Gdy zezwolono mu w końcu na wizytę u lekarza, co bardzo dziadka zaskoczyło, ten nic nie mówiąc na temat zdrowia kazał mu wrócić do celi. Po apelu wieczornym Dziadkowi nie pozwolono wrócić do celi, musiał zostać na korytarzu. Po jakimś czasie, w samej bieliźnie został przez strażników zaprowadzony do części piwnicznej więzienia, gdzie mieściły się karcery. Tam strażnik kazał mu wejść do pomieszczenia bez okna, przedzielonego w połowie żelazną kratą. Był to właśnie karcer. W pierwszej części karceru Dziadek musiał się do reszty rozebrać, a następnie przejść do części za kratą, gdzie dookoła był tylko zimny beton. Było już po apelu wieczornym, więc strażnik kazał dziadkowi się położyć i spać (nago, na zimnym betonie). Na pytanie Dziadka, dlaczego tu trafił, usłyszał, że taka była decyzja lekarza. Dziadek znalazł się w ciemnej, zimnej i betonowej norze. Żeby się rozgrzać intensywnie się gimnastykował. Wykorzystywał do tego też metalową kratę. Musiał jednak uważać na kontrolę strażnika, który więźniowie kryminalni, to był też odgórny nakaz by ich szczególnie nieludzko traktować. Uważano bowiem, że nie ma szans na ich powtórne wprowadzenie do życia w ówczesnej, rządzonej przez okupanta Polsce. Dziadek nie miał żadnych szans by opuścić to miejsce wcześniej, nie pomagały też starania mamy Dziadka, nawet u najwyższych władz, o skrócenie kary dla jej synów. Jej prośby nie odnosiły żadnych skutków. Więźniowie raz na dwa miesiące mogli napisać list do rodziny, jednak nie wszystkie listy dostarczano. Rodzina mogła wysyłać paczki do więźniów, ale rzadko te paczki do nich docierały. Jak już dotarły, to niewiele w nich było. Warunki życia w Rawiczu były bardzo ciężkie, najgorzej jednak było, gdy ktoś się rozchorował (o co nie było trudno). Strażnik więzienny powiedział Dziadkowi, że lekarza wezwie dopiero jak więzień padnie na twarz i zaleje się krwią. Gdy już komuś udało się dostać do lekarza więziennego, to ten w celu wyleczenia skarżącego się na dolegliwości 5 List Teodozji Piotrowskiej, siostry Dziadka, do ks. Prałata Wiktora Glińskiego w sprawie więzionych braci.
wymagał, żeby więzień leżał całą noc na betonie. Słysząc jego kroki, Dziadek kładł się na betonowym podwyższeniu, które pełniło rolę łóżka i udawał, że śpi. W końcu umęczony tą całą sytuacją zasnął naprawdę. Obudził się potwornie zmarznięty, z bólem w klatce piersiowej i plecach. W karcerze spędził całą dobę. Do lekarza, mimo coraz większych dolegliwości, już się nie starał dostać. Prawdopodobnie wtedy zaczęły się problemy Dziadka z płucami, które towarzyszyły mu już przez całe życie. Życie w więzieniu było ponure i monotonne. Jednak towarzystwo więźniów politycznych, z jakimi przebywał Dziadek, ludzi wartościowych, wierzących i cały czas kochających Polskę, pomagało mu przetrwać każdy kolejny dzień odsiadki. Mimo trudnej sytuacji, w jakiej się znajdował, był przekonany, że znalazł się po właściwej Więzienie w Rawiczu; wejście do karceru. stronie. Życie w celi więźniowie starali się sobie w różny sposób urozmaicać, np. z chleba ulepili figury szachowe i rozgrywali zawody, uczyli też tych, którzy nie umieli grać. Z opowiadań Taty wiem, że Dziadek był doskonałym szachistą. Na pewno w Rawiczu dużo się nauczył, miał tam tak dużo czasu. Oprócz szachów było też nauczanie języków obcych. W więzieniu Dziadek zaczął się uczyć języka angielskiego. Lekcje dawali starsi koledzy z celi, którzy dobrze władali tym językiem. Więźniowie polityczni to była szczególna grupa ludzi. Mieli świadomość pewnej porażki, ale nie tracili wiary, że dobro w końcu zwycięży zło, tylko musi to trochę dłużej potrwać (okazało się, że mieli rację). Ta wiara pozwalała im znosić codzienne trudy. Nie wszyscy jednak przeżyli Rawicz. Niektórych zdrowie nie wytrzymało, niektórym pomagali umrzeć więzienni funkcjonariusze. Tak było np. z Kazimierzem Pużakiem, jednym z przywódców Polskiego Państwa Podziemnego, który zmarł w więzieniu w Rawiczu w kwietniu 1950 r. w wyniku pęknięcia aorty po zepchnięciu go ze schodów. Umierał kilka dni, nie otrzymawszy opieki medycznej. Został pochowany potajemnie na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie (kw. 188, rz. 3). Dziadek podobno często Kamieniołomy w Strzelcach Opolskich, lata 50. XX w. wspominał to wydarzenie. Pan Pużak cieszył się wśród więźniów politycznych dużym autorytetem, był bardzo zasłużony w walce o niepodległość Polski. Po prawie 5 latach spędzonych w Rawiczu przewieziono Dziadka do Centralnego Więzienia Karnego w Strzelcach Opolskich. Tam jakiś czas pracował w wytwórni obuwia, znajdującej się 6
Odsłonięcie pomnika Żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego; Dziadek z bratem Janem; Drohiczyn 1 września 2000 r. na terenie więzienia. W 1953 r. Dziadek trafił na krótko do więzienia Sosnowiec Radocha. Miał być tam zatrudniony w kopalni węgla, ale w końcu odesłali go z powrotem do Strzelec Opolskich, tym razem do ciężkiej pracy w kamieniołomach. Dziadek musiał rozbijać skały ciężkim młotem. Wytrzymał i to. Warto było wytrzymać. W grudniu 1953 r. Dziadek został warunkowo zwolniony do domu. Była wtedy amnestia dla więźniów politycznych. Wrócił na krótko do rodzinnego Drohiczyna. Na początku 1954 r. przeniósł się na stałe do Warszawy. Ze względu na swoją przeszłość musiał się jednak regularnie meldować na milicji. Rzeczywistość do jakiej wrócił po 7 latach odosobnienia nie była dla Dziadka łatwa. Jednak powoli, przy pomocy życzliwych ludzi, mógł zacząć pracować, zdobyć zawód. Po jakimś czasie Dziadek ożenił się z moją Babcią Krysią. Pojawiły się też dzieci. Najpierw mój wujek Marian, a po dwóch latach mój Tata Grzegorz. Dla mojego Dziadka wartości, jakie wyniósł z domu, czyli miłość do ojczyzny, wierność ideom niepodległościowym, prawy charakter, były zawsze na pierwszym miejscu. Przeżycia z młodości nie pozostały jednak bez śladu. Dziadek przez wiele lat był w Polsce jakby obywatelem drugiej kategorii. Taki był los byłych więźniów politycznych. Byli oni nawet po wyjściu z więzienia w jakiś sposób represjonowani. Byli jednak dzielni. Jakby na złość komunistom przetrwali, by w końcu nam opowiedzieć jak było naprawdę. Takie same problemy po wyjściu z więzienia miał brat Dziadka Janek ps. Jawor został zwolniony kilka miesięcy wcześniej niż Dziadek. Po powrocie w rodzinne strony założył rodzinę. Doczekał się córki i dwóch synów. Zmarł w czasie, gdy pisałam ten pamiętnik 31 marca 2017 r. W 1990 r. Sąd Najwyższy uniewinnił Dziadka oraz wszystkich innych oskarżonych od zarzutów postawionych im w pamiętnym procesie w 1946 r. Na sprawiedliwość trzeba było poczekać prawie 50 lat. Po jakimś czasie Dziadek Jurek został awansowany do stopnia porucznika. Otrzymał też wiele odznaczeń za działalność w partyzantce, niezłomność, a zwłaszcza za przetrwanie jako więzień polityczny bardzo trudnego w dziejach Polski okresu terroru stalinowskiego. Tata zawsze był dumny z Dziadka Jurka. Dziadek do ostatnich swoich dni był wierny swoim ideałom. Nigdy nie splamił się jakąkolwiek współpracą z komunistami. Żył skromnie, ale za to z czystym sumieniem i w zgodzie ze swoimi przekona- 7 Dziadek z orderami i odznaczeniami; Warszawa, październik 2000 r.
niami. W wolnych chwilach lubił zagrać w szachy z Babcią Krysią, albo z którymś ze swoich synów. Lubił długie spacery, pasjonował się fotografią. Uwielbiał czytać książki. Był człowiekiem raczej milczącym, zamkniętym w sobie, o swoich przeżyciach nie opowiadał nawet najbliższym. Mój Tata i jego brat dowiedzieli się o jego historii dopiero jako nastoletni chłopcy. Prawdopodobnie Dziadek nie chciał ich narażać na szykany ze strony innych. W czasach komuny tacy jak Dziadek nazywani byli bandytami i wrogami państwa. Dziadek próbował spisać historię swoich przeżyć, ale stan zdrowia nie pozwolił mu na dokończenie tego zamiaru. Pozostało po nim kilkadziesiąt stron zapisków, dzięki którym najbliżsi mogli poznać szczegóły tamtych dni. Dni, o których chyba myślał najczęściej Przy grobie Dziadka, Panteon Żołnierzy Wyklętych, Boże Narodzenie 2016 r. Wspominał je na pewno na spotkaniach z kolegami ze Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, Związku Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego, do których to organizacji należał. Dziadek bywał też na spotkaniach Klubu Drohiczyniaków w Warszawie, którego działalność pozwoliła w dużej mierze, by przetrwała pamięć o tamtych tragicznych wydarzeniach. Teraz na te spotkania chodzi Babcia Krysia. W 2009 r. podczas obchodów 90-lecia szkoły w Drohiczynie absolwenci tej placówki ufundowali, tablicę pamiątkową z napisem: Pamięci członków AK i WIN Jana i Jerzego Romanowskich, uczniów gimnazjum w Drohiczynie, Ludwika Tararuja, Edmunda Markiewicza, Michała Lipińskiego, skazanych w 1946 r. w pokazowym procesie w szkole w Drohiczynie na długoletnie więzienie i karę śmierci". Poświęcenia tablicy pamiątkowej dokonał biskup Diecezji Drohiczyńskiej, Jego Ekscelencja Antoni Pacyfik Dydycz. Dziadek już nie żyje, kiedy tylko mogę odwiedzam go na Powązkach. Teraz, gdy już poznałam dokładnie jego historię, kocham go jeszcze bardziej i jeszcze bardziej jestem z niego dumna. Myślę, że jego życie, pełne cierpienia, upokorzeń i osamotnienia miało jednak wielki sens dla nas wszystkich. I mam nadzieję, że Dziadek też o tym wie. Pielgrzymka kombatantów na Jasną Górę, 14 września 1980 r. 8