Sześciopak Alpejski czyli cztery dni w Alpach Walijskich Pod tym nieco kulturystycznym tytułem kryje się krótka relacja z naszego kolejnego wyjazdu, którego celem były czterotysięczniki Alp Walijskich. Uczestnikami wyjazdu byli: Siergiej Duriagin, Krzysztof Krzyżostaniak, Remigiusz Rajewski i Radosław Sołtykowski. Jako cel zasadniczy (który mieliśmy zrealizować w II-im etapie wyjazdu) określiliśmy wejście na Matterhorn (4478 m) granią południowo-zachodnią (grań Lion). W pierwszej fazie wyjazdu zaplanowaliśmy 2 dni na wejścia aklimatyzacyjne łatwiejszymi drogami na 2-4 szczytów czterotysięcznych położonych w centralnej części głównego łańcucha Alp Walijskich. Bazą dla I-go etapu było schronisko Rifugio Guide del Cervinio położone na Plateau Rosa (3480 m), znane nam z poprzednich wypadów. Następnie plan zakładał zejście na dół (do Cervinio, 2008 m) i dzień restowy, po którym zaplanowaliśmy podejście do schroniska Carrel (3829 m), stanowiącego idealny punkt wyjściowy dla wspinaczki na Matterhorn granią Lion. W przypadku złych warunków na Matterhornie, lokalnego pogorszenia pogody lub braku spręża jako plan B (w ramach II-go etapu) planujemy wejście na odległe o kilkadziesiąt kilometrów Gran Paradiso (4061 m). Na zrealizowanie naszych zamierzeń zarezerwowaliśmy 7 dni co przy założeniu utrzymania się dobrej pogody rokowało osiągnięcie zaplanowanych celów. Wyruszyliśmy z Poznania w czwartek wieczorem 08.09.2016 i po około 14,5 godzinnej podroży (trasą przez Bazyleę i Martigny) dotarliśmy do Cervinio (2008 m). Pogoda na miejscu była zgodna z prognozami znaczy lampa. Szybkie espresso w położonym blisko kościoła barze Whymper (na szczęście jeszcze otwartym-gdyż o tej porze jest w Cervinio totalnie po sezonie i praktycznie wszystkie przybytki są pozamykane aż do 21-go października) i w drogę. Oczywiście z buta, bowiem wszystkie kolejki chodzą tylko do 4-go września włącznie (o czym wiedzieliśmy wcześniej). Podejście wzdłuż ciągu nartostrad (szlak nr 15) zajęło nam przewodnikowe 5 godzin. Około godziny 17-ej zameldowaliśmy się w schronisku. Następnego dnia pobudka (zaplanowana na 4:00, przesunięta na 6:00 z powodu pewnych nocnych sensacji), śniadanie (wyjątkowo smaczne jak na standard śniadań w alpejskich schroniskach) i o 6:50 wyruszyliśmy do góry. Około godz. 8:00 dotarliśmy do stacji kolejki Klein Matterhorn (3884 m), stamtąd kierując się na wschód (już związani liną w zespoły dwójkowe) przez Breithornpass i dalej lodowcem Gr.Verra w kierunku podstawy Roccia Nera (4075 m), najbardziej na wschód wysuniętego i zarazem najniższego wierzchołka grani Breithornów. Po łatwym podejściu polem śnieżnym o godz. 11:00 meldujemy się na szczycie.
Na szczycie Roccia Nera Fotki, krótki odpoczynek i dalej w drogę, tym razem na zachód na następny szczyt grani Breithornów. Nieco więcej wspinania, eksponowane,ale łatwe (I-II ) odcinki skalne przeplatane granią śnieżną i tuż po południu osiągamy Wschodni Breithornzwilling (4106 m).
Kilka zjazdów na grani północno-zachodniej (stałe punkty, konieczne 2 liny 30 m czego nie podaje Goedeke w swoim przewodniku), znowu łatwa grań śnieżno-lodowa i nieco trudniejsza niż poprzednio (II-III) krótka grań skalna. O godz. 14:15 jesteśmy na szczycie Zachodniego Breithornzwillinga (4139 m). Na grani Breithornzwillingów Krótka dzisiaj narada i rezygnujemy z dalszego pokonywania grani, kolejne 2 szczyty zostawiamy na jutro, chcemy wrócić wcześniej i porządnie się wyspać. Schodzimy, trochę ekwilibrystyki przy pokonaniu szczeliny brzeżnej i długi marsz po rozmiękłym o tej porze dnia lodowcu.w schronisku jesteśmy o godz. 18:05. Doskonała kolacja (w końcu to włoskie schronisko) i wczesny, zasłużony sen. Kolejny dzień rozpoczynamy wcześniej. Śniadanie o 4:30, o 5:30 maszerujemy już po lodowcu w kierunku Klein Matterhorn. W trójkę, Krzysztof nie jest dzisiaj w pełni dysponowany (wysokość), podejmuje decyzję o pozostaniu w schronie. Pogoda lampa. Na Breihornpass rozdzielamy się. Siergiej idzie samotnie w kierunku Breithornu (4165 m) i Breithornu Srodkowego (4159 m) teren na to pozwala, o tej porze dnia jest bezpiecznie, Remi i ja kierujemy się na wschodni kraniec doliny w kierunku Polluxa (4092 m). Długie podejście i około 1 godziny łatwego wspinania granią południowo-zachodnią początkową skalną (uwaga na korki!!!), w końcówce śnieżną. Panorama ze szczytu Polluxa na południe i wschód (w centrum Castor, na lewo od niego Lyskammy, oraz na drugim planie szczyty grupy Monte Rosa).
Korek na płycie płd.-zach. grani Polluxa O godz. 11 15. jesteśmy na szczycie Polluxa. Picie, jedzenie, picie Dłuuuuugie zejście kruchą skalną granią (do góry było jakby łatwiej i po bardziej litej skale, ciekawe ). I jeszcze dłuższa droga powrotna po lodowcu. Słońce pali niemiłosiernie, rozmiękły śnieg z każdym krokiem wydaje się bardziej grząski, mijamy szczeliny, których rano nie dostrzegaliśmy. Trzeba bardzo uważać na nadwątlone mostki śnieżne, na które wiodą nas nasze poranne ślady. Tempo wyraźnie spadło, na szczęście około godz. 14:00 słońce zakrywają pierwsze chmury. Nasze modlitwy o cień zostały wysłuchane. Około 15-stej jesteśmy znowu na Breithornpass. Krótka narada nie chcemy jeszcze wracać. Zostawiamy plecaki u podnóża środkowego wierzchołka Breithorn i bez liny, na lekko, uzbrojeni tylko w czekany sprawnie maszerujemy do góry. Po godzinie jesteśmy na środkowym wierzchołku Breithornu (4159 m), po następnych 45 min., po przejściu wąskiej i bardzo eksponowanej grani śnieżnej (k, dlaczego nie zabraliśmy liny!) osiągamy wierzchołek zachodni, najwyższy w całej grani Breithornów (4164 m). Robimy zdjęcia i schodzimy szybko na dół. O godz. 18:30 siadamy przy stole w schronisku. 2 dni, 6x4000, jesteśmy zadowoleni. Taki mały sześciopak w ramach aklimatyzacji. Następny poranek pobudka kulturalnie o 7 rano. Niestety, błękitne dotychczas niebo bardzo szybko blednie, szarzeje i kiedy żegnamy gościnne schronisko około 9-ej ewolucja pogody podąża zatrważająco szybko w niechcianym przez nas kierunku. Gdy po 3 godzinach docieramy do samochodu na bezpłatny parking przy Tourist Office w Cervinio spadają pierwsze krople deszczu. Powyżej 2500 m wszystko tonie w gęstych, ołowiano-szarych chmurach. Narada, gorączkowa analiza wszelkich dostępnych prognoz i koniec marzeń o grani Lion. Ma padać przez najbliższe 3 dni, początkowo deszcz, później śnieg.
Nawet na Gran Paradiso nie lepiej, spadnie do 60 cm śniegu Wycof czyli wracamy do domu. Z lekkim niedosytem Matterhorn poczeka. Może w przyszłym sezonie. Wykaz wejść: 10.09.2016: 1.Roccia Nera (4075 m), PD (Sołtykowski/Rajewski, Duriagin/Krzyżostaniak) 2.Breithornzwilling Wschodni (4106 m), PD+ (Sołtykowski/Rajewski, Duriagin/Krzyżostaniak) 3.Breithornzwilling Zachodni (4139 m), PD (Sołtykowski/Rajewski, Duriagin/Krzyzostaniak) 11.09.2016: 1.Breithorn Środkowy (4159 m), F+ (Duriagin, Sołtykowski, Rajewski) 2.Breithorn (4164 m), F+ (Duriagin, Sołtykowski, Rajewski) 3.Pollux (4092 m), PD, II (Sołtykowski/Rajewski). Radosław Sołtykowski & Krzysztof Krzyzostaniak Relacja filmowa: https://www.youtube.com/watch?v=tb7lgw5wlmk