Wielka przygoda Rozdział 1 To dopiero początek Moja historia zaczęła się bardzo dawno temu, gdy wszystko było inne. Domy były inne zwierzęta i ludzie też. Ja osobiście byłem inny niż wszyscy. Ciągle bujałem w obłokach, koty mówiły, że: jestem dziwny, nudny i tak dalej. Ale nie wiedzą, że dawniej byłem naprawdę znanym kotem! Ale w końcu dopadła mnie starość. I nie mogłem kontynuować swej przygody. Przeszedłem na emeryturę i dziś chcę wam opowiedzieć moją historię. O tym, co przeżyłem i czułem podczas moich przygód. Myślę, że chętnie posłuchacie mej historii i przygód, które przeżyłem, a przeżyłem ich naprawdę wiele. Opowiedziałem wam już wiele o mnie i nie tylko. Zaczynam opowiadać. A było to tak... Rozdział 2 Od zwykłego do nadzwyczajnego Urodziłem się siódmego maja 1955 roku w czasach króla Łapy V, ale nie w pałacu, tylko w małym domku nad rzeczką blisko straganu z owocami i warzywami. Nie byłem żółty ani biały tylko szary, moi rodzice nadali mi imię Czester. Gdy byłem prawie dorosły zacząłem studiować medycynę. Ale szybko mnie to znudziło, naprawdę marzyłem o tym, żeby zostać pierwszym kotem na księżycu! Ale nie wiedziałem, jak tam się dostać, pociągiem, nie wozem, na nogach to na pewno nie dojdę. Czym mogę się tam dostać! A balon! Nie. Pewnej nocy przyśnił mi się dziwny sen. Zobaczyłem maszynę, którą można dolecieć na księżyc! Wyskoczyłem z łóżka i zabrałem się do rysowania mojej maszyny. Gdy rysowanie dobiegło końca nazwałem to rakieta. Nie za ciekawa nazwa wiem. A wyglądało to tak.
Po kilku dniach poszedłem kupić: sporą ilość metalu,okrągłą szybę, dwadzieścia sześć śrubek i mocne metalowe drzwi. Gdy spotkałem się z moim kolegą Zenkiem i jego bratem Łatkiem, opowiedziałem mu o swoim planie a on myślał, że to żart i się zaśmiał! -To nie jest żart powiedziałem z powagą. -A skąd weźmiesz specjalną maszynę odpowiedział mi Zenek. -A ja wiem jak taką zbudować! pochwaliłem się. -No co ty żartujesz powiedział zaskoczony Zenek. -A zabierzesz mnie ze sobą? zapytał mnie. -A jak nazwałeś tą maszynę? spytał. - Rakieta powiedziałem z powagą. -O nie, już trzecia! wykrzyknąłem. Szybko pobiegłem do domu. A gdy wróciłem spojrzałem na nasze wspólne zdjęcie. I pomyślałem: ale byłem niski!
Bardzo lubię mojego kolegę Zenka! Rozdział 3 Konstruowanie rakiety. Gdy skończyłem budować rakietę, już czułem się ważny, no bo przecież dokonałem czegoś wielkiego! Gdy zaczynałem budować a raczej konstruować rakietę, do garażu weszła mama i powiedziała: -Co ty robisz synu? -Buduję rakietę odpowiedziałem. -Co? Rakietę? powiedziała zdziwiona mama. -Ty się lepiej bierz do nauki! powiedziała mama i szybko wyszła z garażu. Zapomniałem wam powiedzieć, że mam jeszcze dziewiętnaście lat! Jaki ze mnie głuptas. Po kilku godzinach a dokładnie po dziewięciu rakietę była gotowa, ale z poleceniem na księżyc musiałem czekać aż do wakacji! Czyli aż cztery miesiące. I tak czekałem, czekałem i czekałem,
a gdy czekanie dobiegło końca, byłem bardzo szczęśliwy. Tylko rodzice nie chcieli, żebym leciał na księżyc. -Synu, co ty znowu wymyśliłeś? zapytał mnie tata. -Ty myślisz, że tym dolecisz na księżyc? dodała mama. -Synku nie bądź głupi powiedział tata. A ja krzyknąłem: -Jesteście okropni! I jeszcze w tę samą noc uciekłem z domu z rakietą. A z wozu taty wziąłem silnik. Rozdział 4 A co było dalej? Gdy odpaliłem silnik i już miałem wejść do rakiety usłyszałem znajomy głos. - To Zenek! wykrzyknąłem. -Stój, czekaj krzyczał do mnie. -Zenek, co ty tu robisz? krzyknąłem do niego. -Zabierz mnie ze sobą powiedział błagalnym głosem Zenek. A ja mu odpowiedziałem: -No dobrze zabiorę cię ze sobą. I gdy już byliśmy w rakiecie zaczęło się odliczanie: 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1,0! Rakieta ruszyła a ja i Zenek podziwialiśmy świat z góry. -Ale super! krzyknął Zenek. -Tak bardzo fajnie! Gdy dolecieliśmy na księżyc i popatrzyliśmy na ziemię, wydawała się mała. Po kilku minutach zabawy zrobiliśmy sobie zdjęcia i nakręciliśmy film. Po dziewięciu godzinach czasu kociego ;-) wróciliśmy na ziemię. Następnego dnia otrzymaliśmy złote medale. I król miasta do nas powiedział: -Za wybitną naukę i kosmicznie wielkie odkrycia wręczam wam te medale, i od dziś macie miano Nadwornych naukowców i odkrywców a to dla ciebie złoty puchar z napisem: Za zbudowanie rakiety i zostanie pierwszym kotem na księżycu. Gratulacje powiedział na koniec król miasta.
Rozdział 5 Służenie dla króla. Pojechałem do domu się pakować. Rodzice mnie przepraszali i gratulowali sukcesu. -Synu przepraszam Cię powiedział tata. -Gratulujemy Ci dodała mama. -Ja też was przepraszam powiedziałem. -No to do widzenia! krzyknąłem do nich na koniec. Do widzenia, odwiedź nas kiedyś! krzyczeli rodzice. Gdy już dojechałem na miejsce i spotkałem się z Zenkiem, byłem bardzo szczęśliwy. Po kilku minutach poszliśmy zobaczyć nasze pokoje były tam: złote łóżka, piękny obraz, jedwabna kołdra i poduszki. W pierwszym dniu czułem się dziwnie, bo nie byłem przyzwyczajony do tego, że ktoś sprząta mi w pokoju. Dzisiejszy dzień był inny niż w domu. Gdy otworzyłem drzwi do laboratorium zobaczyłem tak dużo przyrządów, że nie mogłem ich policzyć! Pierwszy dzień szybko minął. -Dziś ostatni dzień pracy- powiedziałem do mojego kolegi. Wciąż mi się zdaje, że wczoraj przyszliśmy pierwszy raz do pracy. Pierwszy miesiąc wakacji ja i Zenek spędziliśmy w swoich domach a drugi na plaży. Na plaży mieli różne przygody a jakie zobaczycie! CIĄG DALSZY NASTĄPI... EMILIA STOPKA