To jest nasza szkoła piątek, 05 październik 2007 Najpierw wybrałam uczelnię w Warszawie. Gdy dowiedziałam się, że mamy polskie studia u siebie, od razu się przeniosłam. Zostałam w domu, z rodziną mówi Elżbieta Bogdan, Polka mieszkająca w Wilnie. Od pierwszego października jest studentką ekonomii w filii białostockiego uniwersytetu w Wilnie. Skończyłam polską szkołę podstawową i gimnazjum. Nadal chciałam kształcić się w języku ojczystym. Oczywiście, planowałam studia w wileńskiej filii, ale wszystko było tak niepewne, że złożyłam papiery do Warszawy i zostałam przyjęta. Ale zrezygnowałam, gdy tylko okazało się, że mogę studiować na polskiej uczelni, tu, u siebie. Nie musiałam zostawiać rodziny, przyjaciół, a to jest dla mnie bardzo ważne zapewnia Elżbieta Bogdan. Daniel Stankiewicz, jej kolega z roku, od początku założył sobie: albo studia na polskiej uczelni w Wilnie, albo nigdzie. O wyjeździe do Polski nie myślałem wcale. Gdyby filia nie ruszyła, poczekałbym jeszcze rok. Bo w końcu władze litewskie musiałyby się otworzyć. W końcu wszyscy jesteśmy we wspólnej Europie dodaje. To nasz dzień Dziś obydwoje przyjdą na pierwszą uroczystą inaugurację roku akademickiego w filii UwB w Wilnie. Będą wszyscy nasi studenci i wykładowcy. To wielkie święto nie ma wątpliwości Alina Grynia, prodziekan wydziału ekonomicznoinformatycznego UwB w Wilnie. Uroczystość rozpocznie się o godz. 13 czasu litewskiego w auli Domu Kultury Polskiej, w którym studenci będą mieć także zajęcia. Na inaugurację przyjadą z Białegostoku władze uczelni. Ale tak naprawdę będziemy tylko gośćmi. Chcę, żeby to władze naszej filii poczuły się gospodarzami mówi Jerzy Nikitorowicz, rektor Uniwersytetu w Białymstoku.
Zaproszenia dotarły też do władz litewskich uczelni i Ministerstwa Nauki. Zostały potwierdzone, ale potwierdzenie nie oznacza obecności. Jesteśmy jednak pełni nadziei dodaje Nikitorowicz. Ale aula pustkami świecić nie będzie. Na uroczystość tłumnie wybierają się Polacy mieszkający na Litwie. Do wielu naszych organizacji wysłaliśmy oczywiście zaproszenia. Ale inauguracja jest otwarta. Przyjść może każdy zapewnia Alina Grynia. Bo nie może nas tam nie być. Przez kilkanaście lat czekaliśmy na tę chwilę. Mamy dziesiątki polskich szkół i brakowało nam tylko uczelni. Po wielu trudnościach nasze dzieci mogą zdobywać wyższe wykształcenie w ojczystym języku mówi Regina Markiewicz, kierownik polskiego wydziału oświaty w Solecznikach. Anna Niewidomska przyjdzie do Domu Kultury Polskiej z mężem i córką. Nasze dziecko tu nie studiuje, ale od zawsze mieszkamy w Wilnie, jesteśmy Polakami. I jest to dla nas ważne wydarzenie. Po zamknięciu Uniwersytetu Stefana Batorego będzie to pierwsza na Litwie prawdziwie polska uczelnia. Choć trzeba przyznać, że kilka osób robiło wszystko, żeby do tego nie dopuścić. Ale się udało podkreśla kobieta. Lata starań Bo to właśnie Polacy mieszkający na Litwie pierwsi zaczęli starać się o szkołę wyższą w Wilnie. Już kilkanaście lat temu rozpoczęli rozmowy o polskiej uczelni, ale głównie z politykami. Wskazywali, że są na Litwie polskie szkoły każdego typu, ale nie ma wyższej mówi Jerzy Nikitorowicz. Chociaż niedawno zorientowałem się, że były przed nami polskie uczelnie, które próbowały otworzyć na Litwie swoje filie, na przykład Szkoła Główna Handlowa. Ale ich plany nie powiodły się dodaje. Dlaczego na Litwę postanowił wkroczyć białostocki uniwersytet? Bo to do nas zwrócili się polscy naukowcy mieszkający na Litwie. Na pewno liczyło się tu nasze strategiczne położenie. A takim pośrednim powodem mogło być zamieszanie z dyplomami obywateli Litwy, którzy studiowali u nas. Ich kraj tych dokumentów po prostu nie uznawał. Wtedy padła propozycja, która miała to zmienić: otwórzcie polską uczelnię na Litwie odpowiada rektor.
W 2004 roku nasza uczelnia oficjalnie rozpoczęła starania o swoją filię w Wilnie. Pomogła Unia Europejska i nowe prawo o szkolnictwie wyższym, które zezwalało na tworzenie filii poza granicami Polski. Pełni optymizmu zwróciliśmy się do władz litewskich o pozwolenie. Od razu przedstawiliśmy nasze propozycje: dwa kierunki, ekonomia i informatyka, bo na nie było największe zapotrzebowanie. Oczywiście w języku polskim. Wszystko wydawało się takie proste opowiada Jerzy Nikitorowicz. Ale byliśmy pierwsi. Pojawiły się przeszkody, których się nie spodziewaliśmy. Chyba tylko przez swój życiowy optymizm i duże wsparcie Polaków tam mieszkających do końca wierzyłem, że ta filia powstanie dodaje. Komu przeszkadza polska szkoła? Nie wszyscy mieli w sobie tyle nadziei. Bo aż tak dużych trudności chyba nikt się nie spodziewał. Szybko pojawiło się na Litwie antypolskie ognisko, które skutecznie zaczęło blokować nasze starania. W mediach zaczęły pojawiać się materiały, że białostocki uniwersytet to jedna z najgorszych uczelni. Jestem pewien, że zagraniczna uczelnia z każdego innego kraju nie miałaby takich problemów mówi jeden z białostockich wykładowców. Do głosu doszły zaszłości historyczne. Wielu Litwinów nadal ma żal do Polaków za Wilno, za przedwojenne relacje przypomina Robert Mickiewicz z "Kuriera Wileńskiego. Ale o tym nikt nie mówił wprost. Przez wiele miesięcy pojawiały się tylko przeszkody formalne. Kiedy ich pytaliśmy, co musi spełniać uczelnia na Litwie, urzędnicy odpowiadali, że powierzchnię, liczbę książek, miejsc w czytelni mamy ustalać na zdrowy rozsądek. Potem wszystko kwestionowali wspomina prodziekan Alina Grynia. W dodatku w kwietniu tego roku Litewska Rada do spraw Oceny Instytucji Naukowych i Jakości Studiów powiedziała "nie polskiej filii. Oficjalny powód? Brak odpowiedniej bazy materialnej. Komisji nie podobało się, że nasza szkoła nie jest w pełni wyposażona. A gdzie są meble, komputery, krzesła? pytali. A jak mogliśmy przywieźć wyposażenie bez pewności, że filia ruszy? dodaje pani prodziekan. Problemem był też język wykładowy. Dlaczego nie chcecie kształcić po litewsku, przecież u nas jest taki wymóg przypominali nam litewscy urzędnicy. Długo musieliśmy ich przekonywać,
że chcemy uczyć przede wszystkim Polaków mieszkających na Litwie. Są tu jedną z najgorzej wykształconych narodowości. W tych ciężkich rozmowach na pewno pomógł nam rząd litewski, który w czerwcu wydał zgodę na naszą filię dodaje Jerzy Nikitorowicz. Ale nie oznaczało to, że filia ruszy jesienią tego roku. Przez kilkanaście tygodni uniwersytet musiał czekać na licencję od Ministerstwa Nauki i wpis w Krajowym Rejestrze Podmiotów Prawnych na Litwie. Z tygodnia na tydzień rekrutacja była odwlekana. Udało się Dopiero w dniu 9 sierpnia 2007 roku zostały ostatecznie zakończone procedury związane z powołaniem pierwszej polskiej uczelni za granicą. Dzień później ruszyła rekrutacja. Termin nie był najszczęśliwszy. Dwa tygodnie wcześniej zakończyło się przyjmowanie studentów na uczelnie litewskie. Baliśmy się, że do nas nie będzie chętnych mówi prof. Jarosław Wołkonowski, dziekan filii w Wilnie. Wiele osób, decydując się na jakiś kierunek, woli złożyć dokumenty tam, gdzie będzie miał pewność, że studia ruszą. W sprawie polskiej filii nic nie było pewne. A gdybyśmy informowali wcześniej, że będzie rekrutacja, że warto tam składać papiery, zostalibyśmy oskarżeni o łamanie prawa dodaje Robert Mickiewicz z "Kuriera Wileńskiego. Ale się udało. Do 19 sierpnia zgłosiło się 90 kandydatów. W drugim terminie rekrutacyjnym przyszli następni mówi dziekan Jarosław Wołkonowski. Będzie rozwój? Od poniedziałku 124 osoby studiują na ekonomii, 45 na informatyce. Są to studia licencjackie i częściowo płatne. Każdy z naszych studentów będzie musiał zapłacić 500 litów rocznie, czyli jakieś 600 zł. To nie jest duża kwota, ale bardzo potrzebna. To czesne przeznaczymy na czynsz mówi Alina Grynia. W wileńskiej filii wykłada około czterdziestu wykładowców. Większość z nich to pracownicy białostockiego uniwersytetu. Uczelnia nawiązała też współpracę z kilkoma wykładowcami z Litwy.
W przyszłości będziemy starać się o otworzenie studiów niestacjonarnych. Myślimy też o nowych kierunkach: stosunkach międzynarodowych i europeistyce. Może nawet ten ostatni będziemy wykładać po polsku i angielsku mówi prodziekan Alina Grynia. Czy się uda? Będzie to zależeć od współpracy z władzami Litwy. Ale nie ma wątpliwości, że taki rozwój jest potrzebny. Nie można wypłukiwać tych polskich środowisk na Litwie i proponować im stypendium rządu polskiego. Wówczas oni zostawiają swoją prywatną ojczyznę i ona obumiera uważa rektor Jerzy Nikitorowicz. Źródło: