Maksio szuka domu
Czytaj inne książki Holly Webb: Biedna, mała Luna Czaruś, mały uciekinier Figa tęskni za domem Fred się zubił! Gdzie jest Rudek? Gwiazdko, gdzie jesteś? Kora jest samotna Kto pokocha Psotkę? Ktoś ukradł Prążka! Łezka, przerażona kotka Maksio szuka domu Mały Rubi w tarapatach Mgiełka, porzucona kotka Na ratunek Rufiemu! Pusia, zagubiona kotka Samotne święta Oskara Smyk, uprowadzony szczeniak Wąsik, niechciany kotek W poszukiwaniu domu Wróć, Alfiku! Zagubiona w śniegu
Maksio szuka domu Holly Webb Ilustracje: Sophy Williams Przekład: Jacek Drewnowski
Dla Rosie Tytuł oryginału: Max the Missing Puppy Przekład: Jacek Drewnowski Redaktor prowadząca: Sylwia Burdek Korekta: Teresa Lachowska Typografia: Stefan Łaskawiec Skład i łamanie: Bernard Ptaszyński Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Zielona Sowa, Warszawa 2013 Wszystkie prawa zastrzeżone. Text copyright Holly Webb, 2008 Illustration copyright Sophy Williams, 2008 ISBN Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o. 00-807 Warszawa, Al. Jerozolimskie 96 tel. 22 576 25 50, fax 22 576 25 51 www.zielonasowa.pl wydawnictwo@zielonasowa.pl Książkę wydrukowano na papierze Ecco Book Lux 90 g/m 2 wol. 1.8 dostarczonym przez firmę.
Rozdział pierwszy Marta otworzyła furtkę i stała, niecierpliwie czekając, aż rodzice ją dogonią. To tutaj! zawołała. Numer czterdzieści dwa! Była pewna, że z wnętrza domu dobiegają piski i szczekanie i nie mogła się już doczekać, kiedy tam wejdzie. Rodzice znaleźli się wreszcie przy niej. 5
No to śmiało, zadzwoń do drzwi. Marta usłyszała, jak w środku rozległ się dźwięk dzwonka, po którym nastąpił wybuch głośnego szczekania. Potem słychać było tupot łap i stukot pazurów, aż w końcu coś uderzyło o drzwi. Dziew - czynka odskoczyła, zaskoczona. Dżoker, odejdź! Jak mam otworzyć drzwi, kiedy je tarasujesz? głos nie był rozgniewany, sprawiał raczej wrażenie, że właścicielka psa próbuje się nie roześmiać. A wy też wcale nie pomagacie! Do donośnego szczekania dołączył chór podekscytowanych pisków. Drzwi otworzyły się i sympatyczna kobieta próbowała powstrzymać istną falę biało-czarnych szczeniąt, które tłoczyły się u jej stóp. Obok niej siedział ogromny szary, kudłaty pies. 6
O, dobrze, że zamknęli państwo furtkę. Szczenięta są ciekawskie i bardzo chcą wyjść, aby zwiedzać okolicę. Jestem Sylwia Kowal, rozmawialiśmy przez telefon. Zapraszam do środka! Jacek Marciniak przedstawił się tata Marty, podnosząc szczeniaka, który zdołał wdrapać się na stopę gospodyni. Rozmawiała pani z moją żoną Klarą, a to nasza córka Marta. Ona zupełnie zwariowała na punkcie psów! Weszli do domu w ślad za szalejącymi szczeniętami. Marta patrzyła na nie, oszołomiona. Pani Kowal powiedziała jej mamie, że szczeniąt jest sześć, ale tutaj na pewno było ich więcej. Wy - dawało się, że są wszędzie! Kobieta zaprowadziła ich do kuchni i włączyła czajnik. Duża suka drzemała 8
wyciągnięta na wygodnej poduszce w kącie. Marta była niemal pewna, że słyszy jej skomlenie, gdy szczenięta wbieg ły do środka i rzuciły się na nią. Pani Kowal się uśmiechnęła. Biedna Saba! Chyba nie może się doczekać, aż szczenięta już sobie pójdą. Jest wspaniałą matką, ale one ją wykańczają! postawiła filiżanki z kawą przed rodzicami Marty, a dziewczynce nalała szklankę soku. Marta upiła łyk i przycupnęła na skraju krzesła, choć bardzo chciała bawić się ze szczeniakami, które ciągle skakały po swojej mamie. Pani Kowal dostrzegła błysk w jej oczach i rozpromieniła się. Możesz się z nimi pobawić! Tylko uważaj na Dżokera, tatę szczeniaków. 9
Jest wyjątkowo przyjazny, ale też bardzo duży i jeśli zechce przyłączyć się do zabawy, może cię przewrócić. Marta uklękła na podłodze i szczenięta popatrzyły na nią z zainteresowaniem. Najodważniejsze zaczęło powoli pełznąć w jej stronę, delikatnie machając ogonem. Z nadzieją wyciągnęła dłoń, a piesek trącił ją kudłatym łebkiem, po czym się cofnął. Marta miała wrażenie, że wygląda tak, jakby chichotał! Proszę pani, przepraszam za - gad nęła, rozglądając się. Dlaczego szczenięta nie są takie same jak Dżoker i Saba? Mają krótką sierść i są czarno- -białe, chociaż mają szarych rodziców. Tak to jest u owczarków staroangielskich wyjaśniła kobieta. Rodzą się z krótką, czarno-białą sierścią, a do - 10
piero kiedy zwierzę rośnie, staje się ona o wiele jaśniejsza. Tata patrzył z namysłem na Sabę, mia - ła długą sierść, lśniącą i gładką, rozrzuconą na poduszce. Będzie sporo roboty z czesaniem. Pani Kowal z powagą pokiwała głową. Tak, to prawda. Trzeba dopilnować, żeby sierść była czysta i żeby nie kryły się pod nią żadne rany i zadrapania. Takie psy potrzebują też dużo ruchu. Owczarki staroangielskie to wielka odpowiedzialność. To znaczy, zajmowanie się każdym psem nie jest łatwe, ale ta rasa wymaga szczególnej opieki. Marta podniosła wzrok na rodziców. Brzmiało to trochę strasznie, ale i tak 11
chciała zabrać jedno z tych szczeniąt do domu! Twarz mamy wyrażała powątpiewanie. Może to nie jest zbyt dobry pomysł? Nigdy dotąd nie mieliśmy psa. Może lepszy byłby jakiś mniejszy? Najodważniejszy szczeniak, który miał niemal całkiem biały pyszczek, urocze czarne uszka i łatkę na oku,
która nadawała mu wygląd pirata, znowu podkradał się do Marty. Tym razem podskoczył tak, że jego łapki znalazły się na jej kolanach, i szybko liznął jej buzię. Dziewczynka westchnęła z zachwytem. Słuchała, co mówi mama, i nawet go nie zauważyła. Podrapała go teraz pod brodą. Nie przeszkadza mi, że to ciężka praca powiedziała z zapałem. Inny szczeniak, o podobnym uroczym pirackim wyglądzie, podbiegł i wskoczył jej na kolana. Potem usiadł z wywieszonym językiem, najwyraźniej zadowolony z siebie. Pani Kowal uśmiechnęła się. To nie tylko praca. Te psy są niezwykle czułe, skore do zabawy i łagod- 13
ne dla dzieci. Państwa córka na pewno zyska wiernego przyjaciela przykucnęła obok Marty. Te dwa to samce, prawdziwe urwisy, wszystko je interesuje. Suczki są trochę bardziej nieśmiałe. Ale skoro ich bracia dowiedli już, że dziewczynka nie jest groźna, inne szczenięta zaczęły tłoczyć się wokół niej, także domagając się głaskania i pieszczot. Wkrótce Martę otoczył skłębiony, czarno-biały okrąg szczeniąt. Dziewczynka zauważyła, że Saba obserwuje ją dużym, ciemnym okiem spoglądającym zza długiego kosmyka. Olbrzy mia suka westchnęła z radością, wyraźnie zadowolona, że przynajmniej raz psiaki wdrapują się na kogoś innego. Rodzice Marty po cichu rozmawiali. Dziewczynka próbowała nasłuchiwać, 14
ale szczenięta lizały ją po uszach, czym bardzo utrudniały jej to zadanie. Tak bardzo liczyła, że nie zmienili zdania! Gdy w gazecie znaleźli ogłoszenie o szcze niętach na sprzedaż i zobaczyli, że znajdują się tylko o pół godziny jazdy od nich, sytuacja wydawała się idealna. Marta bardzo długo przekonywała ro - dziców, że jest wystarczająco duża, aby mieć psa. Latami powtarzali jej: jak będziesz starsza!. Pomyślała, że nie zniesie dłuższego oczekiwania. Te szcze - nięta były takie śliczne! Dżoker i Saba też wyglądały wspaniale! Marta już sobie wyobrażała, jak codziennie po szkole biega po plaży z dużym, srebrnym psem, podobnym do Dżokera. W końcu tata podszedł do nich i też usiadł obok szczeniąt. Szczeniaki po - 15
patrzyły na niego z powagą. Potem jeden z rozbrykanych psiaków podszedł bliżej i szturchnął go łebkiem w ramię, patrząc na niego lśniącymi, ciemnymi oczkami. Tata delikatnie podniósł szczeniaka i uśmiechnął się do Marty. Myślisz, że będziesz potrafiła za - pewnić dużo ruchu jednemu z tych małych urwisów? spytał. Marta westchnęła z zachwytem. To znaczy, że się zgadzacie? Możemy wziąć jednego? złapała drugiego pieska, który próbował wleźć jej pod sweter. Tak. Ale musisz się dobrze opiekować szczeniakiem. Zresztą długo tym szczeniakiem nie będzie. Wkrótce będzie olbrzymim psem wielkości Saby 16
i Dżokera tata podrapał pieska, który nadstawiał się z zadowoleniem. Potem spojrzał na szczenięta tłoczące się wszędzie wokół. Teraz musimy tylko wybrać jednego Jednego! Marta wiedziała, że powinna być w siódmym niebie, że w ogóle będzie mieć psa, ale nie miała pojęcia, jak trudno będzie wybrać tylko jednego. Te szczenięta były takie słodkie, że chciała zabrać je wszystkie! Jak miała się zdecydować na jednego, skoro oznaczało to rezygnację z pozostałych? Dwa najśmielsze pieski zmagały się teraz o zabawkę do gryzienia, przeciągając ją to w jedną, to w drugą stronę, zabawnie przy tym warcząc. Walka wyglądała tym śmieszniej, że były do 17
siebie bardzo podobne miały tę samą wielkość i niemal identyczne ciapki. Jedyną zauważalną różnicą była łatka na oku u jednego na lewym, u drugiego na prawym, więc gdy siedziały obok siebie, wyglądały jak swoje lustrzane odbicia. Podobają ci się te dwa, prawda? spytała mama, która patrzyła na nie i parsknęła śmiechem, gdy jeden ze szczeniaków puścił zabawkę, a jego braciszek przewrócił się na zadek, cią- 18
gle trzymając ją w zębach. Weź - miemy jednego z nich? O tak, są bardzo słodkie. Ale obydwa, mamo. Jak wybrać tylko jednego? Marta wyciągnęła palce do psiaków, które natychmiast podeszły, by je obwąchać i polizać. Podrapała je za uszkami i uściskała, gdy wdrapały jej się na kolana. Moglibyśmy Tylko jednego! powiedziała mama z naciskiem. Jeden pies to wystarczająco dużo obowiązków. Tata też przytaknął skinieniem głowy, więc dziewczynka westchnęła i znowu spojrzała na szczeniaki. W tej właśnie chwili piesek z łatką na prawym oku ześliznął się niezgrabnie z jej kolan i postanowił dołączyć do sióstr, które na przemian ciągnęły za uszy swoją mamę. 19