Art Color Ballet. KONKURS dla Czytelników MIASTA KOBIET: Ubrani w kolor. str. 28 NAGRODY



Podobne dokumenty
Andrzej Dobber - jestem spełniony i szczęśliwy

Sfera Muzyki : Stanisław Soyka Sonety Shakespeare - koncert w Planetarium w EC1

Adres strony internetowej:

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

Moja Pasja: Anna Pecka

10 SEKRETÓW NAJLEPSZYCH OJCÓW 1. OKAZUJ SZACUNEK MATCE SWOICH DZIECI 2. DAJ DZIECIOM SWÓJ CZAS

Copyright 2015 Monika Górska

Opinie o polskim filmie

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik!

VIII Przegląd Gimnazjalnych Teatrów Szkolnych TEATRALNE SPOTKANIA Z MITOLOGIĄ

Ania Karwan - koncert w Teatrze DOM na Piotrkowskiej

AUTYZM DIAGNOZUJE SIĘ JUŻ U 1 NA 100 DZIECI.

Copyright 2015 Monika Górska

Państwowy Zespół Ludowy Pieśni i Tańca Mazowsze"

2. Zdefiniuj pojęcie mitu. Na wybranych przykładach omów jego znaczenie i funkcjonowanie w kulturze.

8 Ogólnopolski Przegląd Teatrów Studenckich i Niszowych EPIZOD NR 8

PREFERENCJE MUZYCZNE UCZNIÓW III KLAS GIMNAZJUM

Gra pod batutą Przemysława Drabczyka. Powstała z jego inicjatywy wiosną 2014 roku. Działa przy Ośrodku Kultury, Sportu i Rekreacji Gminy Oświęcim.

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

potrzebuje do szczęścia

mnw.org.pl/orientujsie

SKALA ZDOLNOŚCI SPECJALNYCH W WERSJI DLA GIMNAZJUM (SZS-G) SZS-G Edyta Charzyńska, Ewa Wysocka, 2015

Polska na urlop oraz Polska Pełna Przygód to nasze wakacyjne propozycje dla Was

Krzysztof Wójcik: Nasz cel? Rozwój młodych talentów

Festiwale muzyczne w Polsce

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy?

Już w najbliższą niedzielę - 18 marca poznamy tegorocznych laureatów konkursu na Podlaską Markę Roku.

Chopinowskie inspiracje w muzyce, plastyce i teatrze

Teatralna premiera dla najmłodszych

PODRÓŻE - SŁUCHANIE A2

Z JASKINI DO GWIAZD! WSPOMNIENIA Z WYJAZDÓW NA WYSTAWY

OBŁAWA. krzysztof trzaska Centrum Promocji Kultur y w Dzielnicy Praga Południe m. st. Warszaw y

Mocne uderzenie. Quebec w Polsce.

Fasolki - legenda muzyki dziecięcej zagra na Bródnie

Piotr Elsner odebrał nagrody w Pałacu Prezydenckim

Test mocny stron. 1. Lubię myśleć o tym, jak można coś zmienić, ulepszyć. Ani pasuje, ani nie pasuje

Zbigniew Lutomski. Grafika

10 najlepszych zawodów właściciel szkoły tańca

Rok Korczakowski w Młodzieżowym Domu Kultury im. Króla Maciusia Pierwszego w Płocku 1. Wizyta Pani Prezydentowej Anny Komorowskiej

MUZYKA. szczegółowe warunki i sposób oceniania wewnątrzszkolnego, wymagania edukacyjne niezbędne do uzyskania poszczególnych

Diva For Rent. Recenzje. Twórcy i wykonawcy. Alicja Węgorzewska. mezzosopran

PRZYSZŁOŚĆ ZALEŻY OD KOBIET

MŁODZI raport. Badanie potrzeb kulturalnych młodzieży powiatu przasnyskiego oraz atrakcyjności potencjalnych ofert kulturalnych.

O międzyszkolnym projekcie artystycznym współfinansowanym ze środków Ministerstwa Edukacji Narodowej w ramach zadania ŻyjMy z Pasją.

Nikt nigdy nie był ze mnie dumny... Klaudia Zielińska z Iławy szczerze o swoim udziale w programie TVN Projekt Lady [ZDJĘCIA]

Skala Postaw Twórczych i Odtwórczych dla gimnazjum

TEATR BLIŻEJ DZIECKA

TEST TKK TWÓJ KAPITAŁ KARIERY

Na zakupy przy dźwiękach gitar

Kielce, Drogi Mikołaju!

Opowieści nocy reż. Michel Ocelot

Nadchodzi czas Wiedźmina w Teatrze Muzycznym

Cud albo Krakowiaki i Górale w Teatrze Muzycznym

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

ALMANACH LITERACKI NR 31

W ramach projektu Kulinarna Francja - początkiem drogi zawodowej

Miłosz Łuczyński. Miejsca Miłosza. instalacja immersive

PIOTR KUCIA FOTOGRAF MODY / ASP

PALIĆ CZY NIE PALIĆ OTO JEST PYTANIE. SZKOLNY KONKURS ANTYNIKOTYNOWY.

MAŁA AKADEMIA TEATRALNA

Polskie kino w opinii Internautów. wyniki badań bezpośrednich

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

str. 1 Data złożenia oferty w Kancelarii Magistratu Sygnatura oferty w ewidencji Wydziału Kultury i Dziedzictwa Narodowego UMK

Józef Tischner, Boski młyn, Kraków Konkurs Recytatorski

Do życzeń dołączył się także Wojtek Urban, który z kolei ukołysał publiczność kolędą Lulajże Jezuniu

Pieszo. Obsada. Sławomir Mrożek. Premiera: 05 czerwca Duża Scena Czas trwania: 1 godzina 15 minut (bez przerw)

Pieszo. Obsada. Sławomir Mrożek. Premiera: 05 czerwca Duża Scena Czas trwania: 1 godzina 15 minut (bez przerw)

Relacja z premiery płyty Muzyka sakralna w Świątyni Opatrzności Bożej

FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1)

- uczęszcza na dodatkowe zajęcia muzyczne (np. chór, nauka gry na instrumencie, zespól wokalny itp.);

Co obiecali sobie mieszkańcy Gliwic w nowym, 2016 roku? Sprawdziliśmy

Kobiety teatru. Konkurs Zwyczajne i nadzwyczajne kobiety w historii Polski

1 Ojcostwo na co dzień. Czyli czego dziecko potrzebuje od ojca Krzysztof Pilch

PODRĘCZNIK Gra muzyka! J. Oleszkiewicz Nowa Era. Przedmiot ma na celu zdobywanie wiedzy i umiejętności z zakresu sztuki muzycznej.

Ewa Warta-Śmietana artystka śpiewaczka, prezes fundacji

przy Szkole Podstawowej nr 2 w Tuszynie

Wizyta w Gazecie Krakowskiej

WYWIAD Z ŚW. STANISŁAWEM KOSTKĄ

PRZEDMIOTOWY SYSTEM OCENIANIA Z MUZYKI

POLSKI ZWIĄZEK EMERYTÓW, RENCISTÓW I INWALIDÓW ODDZIAŁ REJONOWY WARSZAWA TARGÓWEK 10 lat naszych kół Koło nr 11

KOVALCZYK album koncepcyjny AUX [PREMIERA: ]

VII Liceum Ogólnokształcące im. Józefa Wybickiego w Gdańsku. Klasa medialno-lingwistyczna

IV wyjazd ArtBUS do ESK Wrocław 2016

To My! W numerze: Wydanie majowe! Redakcja gazetki: Lektury - czy warto je czytać Wiosna - czas na zabawę Strona patrona Dzień MAMY Święta Krzyżówka

PODSUMOWANIE ROKU 2015

Jutro też się przejedziemy? Noc Muzeów po ursynowsku

Praktyczny poradnik po kreatywnych zabawach z dziećmi

Koncertowo ratują Sławka Łubę

X PRZEGLĄD TWÓRCZOŚCI DZIECIĘCEJ RAZEM

Tworząc Przegląd pragniemy wzmacniać pozycję klasycznego malarstwa w świadomości odbiorców i na rynku sztuki.

PROJEKT refresz ODŚWIEŻ SWÓJ BLOK!

Orkiestra Wieniawa to 45 muzyków amatorów, którzy grają utwory na najwyższym - profesjonalnym poziomie. Wieniawa to my - 45 młodych, ambitnych ludzi,

Za Niebieskimi drzwiami - materiał dla nauczycieli i pedagogów:

Czy aby na pewno dobrze w Nowej Hucie?)

2

Ponad 250 tys. łodzian bawiło się na 594. Urodzinach Łodzi

Płocka edycja Biesiady Kasztelańskiej w strugach deszczu [FOTO]

GNIAZDO. 40 lat. Wystawa Czesława Wasiłowskiego

Program Coachingu dla młodych osób

Transkrypt:

6 W domu wolę muzykę rozmowa z Zofią Gołubiew (Anna Laszczka) 8 Majowe święto fotografii (Bogna Szymańska) 10 Dama w operze (Karolina Siudeja) 12 Soyka po trzydziestce rozmowa ze Stanisławem Soyką (Paweł Gzyl) 13 Recenzje muzyczne (Paweł Gzyl) 14 Zaglądając w siebie rozmowa z Piotrem Roguckim z zespołu Coma (Paweł Gzyl) 16 Z wizytą w mieście nowości w kinie (Kamil Śmiałkowski) 16 Wydarzenia 17 Żeby skorupka nasiąkła nowości książkowe (Łucja Kucia) 28 Ubrani w kolor Art Color Ballet (Aleksandra Soboń-Smyk) fot. Wacław Wantuch 24 Nowe miejsca (Ola Przegorzalska) 26 Nie-przystanek Kraków (Andrzej Politowicz) 30 Berlin, miasto otwarte (Agnieszka Kozak) 32 Moda news 33 W kwestii spodni (Matylda Stanowska) 40 Projektantki (fot.: Anna Ciupryk, tekst: Aneta Pondo) 44 Gavroche (fot. Anna Ciupryk, Kamil Zacharski) 50 Testujemy siłownie (Matylda Stanowska, Agnieszka Kozak, Maks Rokatański) 56 Londyn Kraków (Aneta Pondo) 58 Aminokwasy w pigułce 68 Uroda news Ubrani w kolor Art Color Ballet str. 28 18 Z widokiem na piaskownicę (Klaudia Maślanka) 64 Sprawa Edukacji S. (Karolina Siudeja) 66 Mamą będę później (Karolina Kelman) 73 Niedokończona historia (Anna Laszczka)... Kolejny numer ukaże się 11 lipca, zamówienia na reklamy przyjmujemy do 25 czerwca Okładka: fot. Kamil Zacharski, kolekcja Gavroche, sukienka zaprojektowana przez Peggy Pawłowski, modelka Paulina Grabacka, więcej na str. 44 Całostronicowe reklamy i materiały promocyjne znajdują się na stronach: 3, 5, 7, 9, 11, 21, 22, 23, 25, 34, 48, 49, 52, 55, 63, 75 oraz na II, III i IV stronie okładki. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam. KONKURS dla Czytelników MIASTA KOBIET: Krakowskie firmy ufundowały dla Czytelniczek i Czytelników Miasta Kobiet nagrody: pachnące, smakowite, użyteczne, cenne... Każdy sms to szansa na wygranie jednej z nich. Wybierz nagrodę, wyślij sms na numer 7101 i czekaj. Koszt sms-a 1,22 zł (z VAT) Rozstrzygnięcie konkursu 20 czerwca Zwycięzców poinformujemy sms-em. Nagrody będą do odbioru w redakcji, pl. Na Stawach 1/ 411. Poszerzonych informacji o nagrodach i ich fundatorach szukaj na www.miastokobiet.pl, zakładka KONKURSY Wydawca: Agencja Etna, Kraków 30-107, plac Na Stawach 1 (pokój 411), tel. 012/ 294 11 82, tel./fax 012 / 294 11 80; redaktor naczelny: Aneta Pondo, anetapondo@miastokobiet.pl; sekretarz redakcji: Andrzej Politowicz, redakcja@miastokobiet.pl; skład i opracowanie graficzne: Eliza Luty; współpraca: Blanka Antoniewicz-Goraj, Justyna Dziegieć, Emilia Fajkowska, Paweł Gzyl, Karolina Kelman, Zyta Kowalska, Agnieszka Kozak, Małgorzata Krajewska, Łucja Kucia, Anna Laszczka, Klaudia Maślanka, Ola Przegorzalska, Karolina Siudeja, Aleksandra Soboń-Smyk, Matylda Stanowska, Kamil M. Śmiałkowski; ilustracje: Agnieszka Kucia, Eliza Luty, Aurelia Milach; reklama: Barbara Fijał (tel. 698 901 255) Ludmiła Mentlewicz (tel. 609 817 533) Renata Stós-Pacut (tel. 601 998 170); Druk: Leyko, ul. Romanowicza 11, Naklad: 11 tys. egz. Miasto Kobiet bezpłatny dwumiesięcznik, dostępny w kawiarniach, klubach i restauracjach, salonach kosmetycznych i fryzjerskich, ośrodkach SPA, sklepach, przychodniach, klubach fitness, itp. Chcesz się podzielić z nami swoimi uwagami na temat Miasta Kobiet i poruszanych w nim tematów? Zapraszamy do pisania listów do redakcji: redakcja@miastokobiet.pl NAGRODY zabieg stomatologiczny pełna higienizacja jamy ustnej (wartość 500 zł) Stomatologia Cichoń, ul. Borelowskiego-Lelewela 13, sms o treści: MKA stomatologia imie i nazwisko 3 pary okularów przeciwsłonecznych Excite (każda o wartości 145 zł) Mozart Optyk, Rynek Główny 13 (Pasaż 13) sms o treści: MKA okulary imie i nazwisko 2 podwójne zaproszenia na kolację w restauracji il Fresco w Hotelu Niebieskim (każde o wartości 120 zł), ul. Flisacka 3 sms o treści: MKA kolacja imie i nazwisko 1 zabieg mikrodermabrazji z zabiegiem na twarz ColdMarine (wartość 230 zł) Daphne, ul. Ludwika Węgierskiego 4 sms o treści: MKA mikrodermabrazja imie i nazwisko 3 karnety na usługi fryzjerskie (każdy o wartości 75 zł), Trendy, ul. Starowiślna 47, Świętokrzyska 8, Karmelicka 33, sms o treści: MKA fryzjer imie i nazwisko 2 zaproszenia na zakupy (każde o wartości 100 zł) AB Kreacja, ul. św. Agnieszki 3 sms o treści: MKA zakupy imie i nazwisko 1 różany zestaw prezentowy do kąpieli (o wartości 120 zł) Mydlarnia u Franciszka, ul. Krakowska 5, ul. Starowiślna 40 sms o treści: MKA mydlarnia imie i nazwisko 5 opakowań błonnika w kapsułkach (każde o wartości 12 zł), Fabryka Stylu, ul. Garbarska 4 sms o treści: MKA błonnik imie i nazwisko

{ twarze miasta} W domu wolę muzykę Została Pani przez krakowskie Soroptymistki wybrana Krakowianką Roku. Jak samopoczucie w nowej roli? Wspaniale! Bardzo się cieszę z tej nagrody nie tylko dla siebie, ale i dla muzeum. To dla mnie ważne także i dlatego, że urodziłam się w tym mieście. Jestem dziesiątą krakowianką uhonorowaną tym tytułem, a grono dziewięciu moich poprzedniczek jest naprawdę wyjątkowe. Znalezienie się w grupie takich kobiet to rzeczywisty honor. W tej zacnej kompanii znalazła się Pani niewątpliwie zasłużenie i z wielu powodów. Czy powód główny to śmiałe działania podejmowane w Muzeum Narodowym? Jestem przekonana, że tytuł otrzymałam przede wszystkim za działalność muzealną, zresztą w samym uzasadnieniu czarno na białym jest napisane: za odwagę i konsekwencję w przekształcaniu muzeum w nowoczesną instytucję. Dostrzeżono mnie więc jako dyrektora, ale być może i wieloletniego pracownika. Myślę, że na każdym szczeblu swojej kariery zawodowej starałam się coś modernizować i unowocześniać. Zaczynałam od redakcji wydawnictw, którą właściwie zbudowałam od podstaw. Potem objęłam stanowisko kierownika jednego z najważniejszych i największych naszych działów, czyli nowoczesnego polskiego malarstwa i rzeźby. Naturalnie nie wolno zapominać, że moje plany udają się i udawały dzięki całemu zespołowi pracowników, ale jako szef zawsze miałam jasną koncepcję, do realizacji której konsekwentnie dążyłam. Kiedy zostałam wicedyrektorem, wprowadziłam bardzo wiele nowych elementów promocję, która nie istniała, i edukację, wcześniej w wymiarze niemal szczątkowym. Kiedy zmiany przynoszą dobre efekty, szybko uznajemy, że tak było od dawna. Nie wiem czy ktoś mi dziś uwierzy, że przed 1996 rokiem żadna z naszych dwunastu galerii nie miała drukowanego przewodnika. Powiedziała Pani, że przyznając jej tytuł Krakowianki Roku doceniono jej odwagę. Co uznałaby Pani za swój najodważniejszy projekt? Wydaje mi się, że remont Sukiennic. Po sześćdziesięciu latach Galeria Sztuki Polskiej XIX wieku była już w stanie, mówiąc delikatnie, zapyziałym. Trącąca myszką estetyka, a przede wszystkim brak jakichkolwiek profesjonalnych rozwiązań technicznych, m.in. klimatyzacji, oświetlenia czy ogrzewania. W zimie zwiedzający chodzili w płaszczach, latem po kilku minutach koncertu czy spotkania wszyscy spływali potem. Nie wspomnę o tym, jak te warunki wpływały na zgromadzone tam obrazy. Byłoby mi wygodniej zostawić to, nie ruszać, podeprzeć się tradycją, ale ja co chwila chcę rozpoczynać coś nowego. W tym muzeum ukryty jest tak ROZMOWA Z ZOFIĄ GOŁUBIEW, DYREKTOREM MUZEUM NARODOWEGO W KRAKOWIE Zofia Gołubiew, fot. MMK niesamowity potencjał, że grzechem zaniedbania byłoby go nie wykorzystać. Czy w miejscu takim jak Kraków muzealnictwo jest trudniejsze? Czy krakowski tradycjonalizm przeszkadza? Chyba nie, choć słyszę, że Wrocław szybciej przyswaja sobie nowoczesność, a w Poznaniu jest większa zgoda. Kraków ma coś innego. Tu wszyscy z góry wiedzą, że coś się nie uda, narzekają, wieszczą klęskę. Bardzo trudno jest skoordynować pracę, bo na każde działanie potrzeba wielu zgód, a każdy zaczyna od zdania: to na pewno będzie źle. Uodporniłam się na takie marudzenie, bo wiem, że kiedy już się kogoś zjedna i przekona, wszystko się udaje. Przykład? Noc Muzeów w tym roku odbędzie się już po raz piąty. A jak się zaczęło? W Warszawie, w Ministerstwie, powiedziano mi, że dobrze byłoby zrobić coś takiego, bo w Europie i na świecie pomysł się przyjął. Chodziłam, przekonywałam i ciągle słyszałam to krakowskie marudzenie. W końcu jednak udało się, a sukces przerósł nasze oczekiwania. Dzisiaj Noc Muzeów ma wielu ojców, co więcej do ojcostwa przyznają się też i ówczesne marudy. A tradycjonalizm Krakowa nie przeszkadza mi, bo w tradycji jest wiele nauk na przyszłość i nie wolno jej bezkarnie niszczyć, gdzieś wstydliwie chować. Trzeba nauczyć się z niej czerpać, a także unowocześniać możliwości obcowania z nią. Zofia Gołubiew, dyrektor Muzeum Narodowego, jest odważna, stanowcza i uparcie dąży do celu. A jaka jest jako kobieta? Szczerze mówiąc, nie wiem. Mój pierwszy mąż, Stanisław Gołubiew, miał takie powiedzenie: nie bawi mnie praca pozorna. To chyba sedno. Nie jest dobrze, gdy praca przeradza się w pracoholizm, a ze mną właśnie tak było, i zapłaciłam zawałem i prawie rocznym pobytem w szpitalu. Lubię, żeby coś się działo, lubię zmieniać, ulepszać, pracować. To jedna z moich dominujących cech. Druga, negatywna, ale chyba bardzo kobieca: jest mi bardzo trudno o dystans do pewnych spraw. Mężczyzna potrafi zachować zdrowy stosunek do pracy zawodowej: zamyka biurko, wychodzi, idzie z przyjaciółmi na piwo. Ja nie umiem spowodować, żeby muzealne problemy odczepiły się ode mnie w tak zwanym wolnym czasie. Myślę, że to wada. Mimo że panie tak bardzo pędzą ku karierze, z własnego doświadczenia radzę, aby zanim się podejmą kolejnych funkcji rozpoznały siebie pod tym względem. Cena jaką się płaci, jest bardzo wysoka, a mówię to jako jedyny w historii Muzeum Narodowego w Polsce dyrektor-kobieta. A tak zwane babskie zajęcia? Z powodów wymienionych wcześniej babskie sprawy zostały trochę zaniedbane. Odrobinę zaniedbuję męża i córkę, mam nadzieję, że oboje mi to wybaczyli. Zwłaszcza córka miała trudności z pogodzeniem się z faktem, że nie jestem tradycyjną babcią piastującą wnuczęta. Jeśli chodzi o zajęcia, które mnie relaksują, to uwielbiam świat kulinariów. Największą moją pasją jest jednak działka. Mamy letni domek i kiedy tylko mam czas, upiększam ogródek. Lubię też wycieczki, las, grzybobranie... Niestety nie mogę polecić żadnych zabiegów kosmetycznych. Rzadko chodzę do fryzjera, żyję bez manicure u i pedicure u, nie mam zaufanej krawcowej. Pod tym względem jest ze mną kiepsko. Czy zawodowe nasycenie sztuką pozwala Pani mieć pośród artystów własne sympatie? Tak! I nie jestem w tym oryginalna. To wiecznie na nowo odkrywany Wyspiański, Boznańska, Makowski. Od kilku lat przeżywam taką wewnętrzną modę na XXlecie. Czasem chodzę po Krakowie i z zachwytem odkrywam pochodzące z tego okresu płaskorzeźby umieszczone nad bramami kamienic. Polecam taką zabawę jest wspaniała i pokazuje, jak bardzo jesteśmy nieuważni i jak mało obcujemy ze swoim otoczeniem. Natomiast w domu wolę muzykę, staram się także jak najczęściej chodzić do teatru, do kina. To są dla mnie te przestrzenie sztuki, w których nic nie muszę. Rozmawiała Anna Laszczka 6 Miasto Kobiet 2008

{sztuka} Majowe święto fotografii MAJ W KRAKOWIE TO JAK ZWYKLE CZAS FOTOGRAFII. TYM RAZEM ORGANIZATORZY MIESIĄCA FOTOGRAFII W KRAKOWIE 2008 POSTANOWILI PODBIĆ MIASTO NIE TYLKO CZTERDZIES- TOMA EKSPOZYCJAMI, LECZ RÓWNIEŻ WYSTAWAMI PLENEROWYMI I PROJEKCJAMI W ZASKA- KUJĄCYCH PUNKTACH MIASTA. PRZYGOTUJCIE SIĘ: CZEKA NAS INWAZJA OBRAZÓW......i to obrazów polskich. Kuratorzy związani z imprezą postanowili w tym roku zaprosić w charakterze gościa specjalnego kraj, którego dorobek fotograficzny nie jest doceniany Polskę. Dzięki temu będziemy mieli szansę obejrzeć poważne wystawy przekrojowe choćby Fotografię Polską XX wieku i Zapis socjologiczny Zofii Rydet (pozycje obowiązkowe), a także lżejsze multimedialną prezentację fotografików polskich tworzących po 2000 roku (w Kinie Światowid) oraz Wenus 2008. Ta ostatnia, prezentowana w dawnym schronisku Brata Alberta, nawiązuje do słynnego cyklu z lat 70., którego celem było pokazanie kobiecego ciała pod szyldem artystycznej fotografii. Adamowi Mazurowi z CSW udało się jednak przystosować Wenus do obecnych czasów. Kobiece ciało, seks, erotyka istnieją tu w kontekście zmian obyczajowych, feminizmu, ruchów genderowych i przede wszystkim tworzących artystek. Skoro mowa o kobietach fotografkach, trudno nie wspomnieć o niezwykłej wystawie prac Stefanii Gurdowej. Odkryta przez Andrzeja Kramarza Gurdowa (1888-1968) to odkrycie na skalę światową. Artystka po- 1. zostawała do tej pory absolutnie nieznana, choć dokonała rzeczy niemal niemożliwej. W latach 1923-37, w czasach, kiedy kobietom w Polsce dopiero udało się uzyskać prawa wyborcze, prowadziła w Dębicy pod Tarnowem samodzielny zakład fotograficzny i zatrudniała wybitnych specjalistów, wśród nich Feliksa Adama Czelnego, który przez jakiś czas był nawet jej zięciem, a po latach zasłynął jako kronikarz powojennego Wrocławia mówi Agnieszka Sabor, która wraz z Andrzejem Kramarzem jest kuratorką projektu. Intrygująco będą wyglądały fotografie Gurdowej w kontekście choćby tych prezentowanych na wystawie RealPhoto. Na wystawie tej Mikołaj Długosz 2. na zdjęciach: 1. fot. Stefania Gurdowa, wystawa: Klisze przechowuje się, Synagoga Kupa, ul. Warschauera 8 2. fot. Zofia Rydet, wystawa: Zapis socjologiczny 1978-1990, Galeria Starmach, ul. Węgierska 5 3. fot. Karen Brutt, wystawa: The Myth of Sexual Loss (Mit utraconej seksualności), Krypta u Pijarów, ul. Pijarska 2 4. fot. Ewa Łowżył, wystawa: Wenus 2008, dawna Kuchnia Brata Alberta, ul. Estery 12 zaprezentował wybór zdjęć z aukcji internetowych. Te zdjęcia jednorazowego użytku wyrwane zostały z pierwotnego kontekstu. Zabieg ten sprawia, że przyciągają w nich uwagę treści, których nie dostrzegali ich autorzy i które pomijają profesjonalni fotografowie mówi Karol Hordziej, dyrektor artystyczny festiwalu. Wystawa Długosza splata dwa główne tematy Miesiąca Fotografii 2008 Polskę i Młodość. Ta ostatnia jest tematem przewodnim drugiej, kuratorskiej części festiwalu. Zostaną tu pokazane projekty na temat dążeń techniki i medycyny do maksymalnego przedłużenia życia człowieka, co sprawia, że okres jego aktywności, przypadający na młodość właśnie, trwa relatywnie krótko. Ekspozycje Glena E. Friedmana, Maggie Cardelius, Marty i Mikołaja Zasępów czy Michaela Janga to tylko niektóre z osiemnastu wystaw tej części festiwalu. Młodość to nie tylko tematyka przedstawionych zdjęć mówi Hordziej. Do młodego pokolenia należą także sami autorzy prezentowanych wystaw. Do fotografii podchodzą z charakterystycznym dla swego wieku niepokojem coraz częściej wychodzą zarówno poza czyste medium fotografii, jak i poza bezpieczną przestrzeń galerii, czego dobrym przykładem może być zaangażowany charakter prac takich artystów jak JR. Takie działania przywracają fotografii interwencyjny charakter, jaki miała na przełomie XIX i XX wieku, a który na długi czas zatraciła na skutek zawłaszczenia przez media. Jak co roku kuratorskie bloki tematyczne uzupełni prezentacja OFF. Fotografie nadesłane przez artystów z całego świata zawisną w krakowskich kawiarniach, klubach i pubach, a także takich miejscach jak kazimierski Okrąglak. W ramach OFF-u będzie też prezentować swoje wideo... Monika Brodka. Krakowski festiwal z roku na rok podnosi swój poziom. Tegoroczna edycja najważniejszego święta fotografii w Europie Środkowo-Wschodniej może stać się wydarzeniem na skalę przodującego dotąd w Europie festiwalu w Arles. Nie wolno więc go przegapić. Bogna Szymańska 3. 4. 8 Miasto Kobiet 2008 Miesiąc Fotografii w Krakowie 2008, 6-31 maja, www.photomonth.com

{ opera} Dama w operze 6 I 7 KWIETNIA, PIERWSZY RAZ PO 42-LETNIEJ PRZERWIE, NA DESKACH OPERY KRAKOWSKIEJ MIELIŚMY OKAZJĘ ZOBACZYĆ DAMĘ PIKOWĄ PIOTRA CZAJKOWSKIEGO. TĘ HISTORIĘ O MIŁOŚCI, PRAGNIENIU WŁADZY, HAZARDZIE, NAMIĘTNOŚCIACH I TĘSKNOCIE ZA MŁODOŚCIĄ WARTO USŁYSZEĆ, ALE I WARTO ZOBACZYĆ, BO SCENOGRAFIA I KOS- TIUMY TWORZĄ WRAZ Z MUZYKĄ PIĘKNE WIDOWISKO. zwłaszcza dziś, gdy w mediach panuje kult młodości, a starość spychana jest na margines dodaje. Bożena Zawiślak-Dolny (Hrabina), fot. Jacek Wrzesiński / MAI Emocje wzięły górę Odtwórcami głównych ról w Damie Pikowej są ludzkie emocje. Nie postaci aktorów ani nawet nie muzyka, ale przeżycia i namiętności. Zwracają na to uwagę wszyscy twórcy widowiska. Tym razem orkiestra ma jedynie komentować i uzupełniać emocje bohaterów, ma być ich tłem, nie zaś pierwszym planem wyjaśnia Iwona Sowińska, dyrygent i kierownik muzyczny Damy Pikowej. Podobną rolę pełni piękna, choć minimalistyczna, scenografia autorstwa Marka Chowańca. Kobiecy punkt widzenia O uczuciach bohaterów dużo mówią także soliści. Hrabina to postać, którą zagrałam specjalnie dla kobiet, zwłaszcza tych starszych, bo tylko one będą potrafiły ją zrozumieć powiedziała Miastu Kobiet Bożena Zawiślak- Dolny, krakowska artystka operowa grająca w Damie Pikowej rolę tytułową (drugą odtwórczynią Hrabiny jest Alicja Węgorzewska-Whiskerd). Dama Pikowa jest starą, niedołężna kobietą. Ubolewa nad swym losem, zwłaszcza że kiedyś, gdy była młoda, brylowała na francuskich salonach i rozkochiwała w sobie mężczyzn. Jednak mimo żalu i bólu, w towarzystwie nadal potrafi trzymać klasę i nie pokazuje po sobie, jak strasznie cierpi. Jest prawdziwą damą. Temat ten zdaje się być aktualny Psychologia kostiumu Ponadczasowość ludzkich przeżyć w Damie Pikowej podkreśla również Krzysztof Nazar, reżyser spektaklu. Istnieją dzieła, które niezależnie od tego, czy mają sto, dwieście czy trzysta lat nadal mówią o tym, z czym się borykamy. A libretto do Damy Pikowej jest jednym z najlepszych literacko i psychologicznie dzieł spośród utworów operowych. Na uwagę widza zasługują też Scena zbiorowa, fot. Jacek Wrzesiński / MAI stroje. Ich projektantka, Zofia de Ines, znana z rozmachu, z jakim tworzy kostiumy, podkreślała, że to nie one są w tej operze najważniejsze. Starałam się powściągnąć wodze mojej wyobraźni. Mimo, że akcja Damy Pikowej rozgrywa się w carskiej Rosji, postanowiłam zastosować proste, współczesne rozwiązania, ale z nutą namiętności mówiła przed premierą. Bogusław Nowak, dyrektor Krakowskiej Opery, ripostował: To nieprawda, że pani Zofia powściągnęła swoją fantazję. Widzę przecież, jak wysokie rachunki spływają do opery za tkaniny na suknie... To będzie piękne wydarzenie. Karolina Siudeja... Najbliższe spotkanie z Dama Pikową w Krakowskiej Operze już 18 i 19 maja o godz. 18.30.... 10 Miasto Kobiet 2008

{ muzyka} Soyka po trzydziestce Stanisław Soyka, fot. Andrzej Tyszko Niedawno ukazała się płyta DVD zawierająca zapis Pana solowego występu Soyka Solo Recital. Co Pana skłoniło do podjęcia takiego pojedynku z samym sobą? To nie pierwszy raz. Przecież w 1978 roku, gdy dałem swój pierwszy solowy recital w Filharmonii Narodowej, właśnie w taki sposób zaczynałem się wdzierać na scenę. Było to możliwe, ponieważ Jarek Śmietana odstąpił mi połowę swego czasu na scenie. A że od tamtego momentu minęło 30 lat, postanowiłem to uczcić wydaniem DVD. Jakie emocje towarzyszą solowym koncertom? To ogromne wyzwanie, które daje wiele satysfakcji, oczywiście tylko wtedy, kiedy uda się przykuć uwagę widowni. Te występy są dla mnie pożyteczne również z innego względu sprawdzam podczas nich nowe utwory. Jeśli jakaś kompozycja broni się wykonana z samym fortepianem czy gitarą oznacza to, że jest dobra. Jeśli nie to nawet nie warto nad nią dalej pracować. Kiedy widzi się Pana na scenie, wydaje się, że czuje się Pan na niej jak ryba w wodzie. Nigdy nie widać po Panu tremy. Czy tak jest w rzeczywistości? Tremy nie powinno być widać. To byłoby niepożądane. Ale często trema jest mylona z lękiem. Trema to raczej dotkliwe skupienie, kumulowanie wewnętrznej energii przed występem. Kiedy mam świadomość, że wieczorem jest koncert, o niczym innym nie myślę, jestem wręcz nieobecny, koncentruję energię, którą będę potem musiał oddać publiczności. I taką tremę odczuwam z biegiem lat coraz dotkliwiej. Wiele Pana płyt zostało nagranych na żywo. Czy to znaczy, że woli Pan koncerty niż pracę w studiu? Nie. Lubię pracę w studiu. Szczególnie teraz, u siebie. Ale koncerty i nagrywanie to dwie różne dyscypliny. Dużo występuję. Choć dokładnie nie liczę, mogę powiedzieć, że dałem tysiące koncertów. A spora część mojej publiczności woli płyty koncertowe. Dlatego często decyduję się na ich wydawanie. Poza tym jestem z natury jazzmanem, myślę jazzowo, co znaczy, że podczas występów utwory znane z płyt za każdym razem wypadają inaczej. 12 Miasto Kobiet 2008 ROZMOWA Z PIOSENKARZEM I MUZYKIEM STANISŁAWEM SOYKĄ LUBIĘ ŚPIEWAĆ ZARÓWNO DO MODLITWY, JAK I DO TAŃCA Ostatnio poświęca się Pan poważnym projektom sonetom Szekspira, Tryptykowi rzymskiemu czy pieśniom wielkopostnym. Czy to znaczy, że znudziła się Panu formuła piosenki pop? Nie. Jako kompozytor idę za wyzwaniami, które się pojawiają na bieżąco w konkretnych zamówieniach czy w zwykłych rozmowach z przyjaciółmi. Jako wykonawca lubię śpiewać zarówno do modlitwy, jak i do tańca. Wszystko ma swój czas jest czas skupienia i czas zabawy. Nie obrażam się więc na piosenkę pop, sam lubię jej posłuchać, a nawet czasem potańczyć. Ostatnia Pana studyjna płyta Soyka Sings Love Songs była ciekawą przygodą z nowoczesną elektroniką. Zamierza Pan kontynuować ten wątek w swej twórczości? To cały czas się dzieje. Soyka Sings Love Songs był interesującym romansem z grupą Agressiva 69. Zaciekawiło mnie, jak młodzi ludzie słyszą klasykę piosenki. Niedawno nagrałem z Piotrem Krakowskim dwie piosenki w stylu reggae. Są całkiem udane, ukażą się więc niebawem na singlu. Do współpracy zapraszają mnie również warszawskie sound systemy specjalizujące się w jamajskich brzmieniach. Cieszy mnie to, że młodzi muzycy ciągle chcą ze mną współpracować. Początkowo był Pan mocno związany z czarną muzyką jazzem, soulem czy funkiem. Dziś jest Pan jakby mniej zainteresowany tymi brzmieniami. Fundacja Kultury im. Ignacego Jana Paderewskiego zaprasza na koncerty w ramach IV Festiwalu Ogrody Muzyką Malowane: 25 maja, Grupa MoCarta, Auditorium Maximum UJ, ul. Krupnicza 35, g. 18 15 czerwca, Stanisław Sojka z Zespołem, Filharmonia im. K. Szymanowskiego, ul. Zwierzyniecka 1, g.18 Bilety: biuro Fundacji przy Placu Szczepańskim 8/205 (II p.), Filmotechnika, PIM, portal www.ticketportal.pl oraz przed koncertami w w w. p a d e r e w s k i. k r a k o w. p l Miasto Kobiet jest patronem medialnym koncertów Kiedy gdzieś w połowie lat 80. zaczynałem szukać swego języka muzycznego, sięgnąłem do swych korzeni do tego, na czym się wychowałem, a więc śląskiej pieśni ludowej, góralszczyzny, średniowiecza, baroku, Bartoka. Czarna muzyka została gdzieś z tyłu głowy. Na pierwszy plan wyszła polska tradycja ludowa i klasyczna. W końcu jako dziecko przez siedem lat śpiewałem w kościelnym chórze. Dzięki temu poznałem muzykę, której nie miałbym okazji słuchać czy wykonywać w innych warunkach. To wszystko ukształtowało mój muzyczny język, którym do dzisiaj się posługuję. W swojej twórczości często sięga Pan po piosenki innych artystów. Co musi mieć taki utwór, by Pan się nim zainteresował? Powinien mieć to coś, co stanowiłoby zaczyn do identyfikacji z nim. W końcu jestem też melomanem, mam swoich ulubionych wykonawców. Jednym z nich jest Bob Dylan. Choć niektórzy twierdzą, że nie umie śpiewać, to w połączeniu z poetyckim tekstem tworzy on taką wartość, od której nie mogę się oderwać. Ponieważ Dylan skończył niedawno 60 lat, pomyślałem, że to dobra okazja, by przerobić z zespołem kilka jego piosenek. Pięknych pieśni jest wiele wystarczy dla wszystkich. Przecież one są po to, aby je śpiewać. Ale warto to robić tylko wtedy, kiedy do danego utworu można dodać coś od siebie. Tak jak Krystian Zimmerman, który odczytał z partytur Chopina coś, czego inni nie potrafili odczytać przez sto lat. Dlatego obecnie pracuję nad monografią Czesława Niemena. Chciałbym nagrać płytę z jego piosenkami. Mierzę się z tym projektem już od dwunastu lat. Jak Pan wspomniał, w tym roku obchodzi Pan trzydziestolecie rozpoczęcia swej kariery artystycznej. Na pewno w 1978 roku miał Pan swoje młodzieńcze marzenia. Czy z dzisiejszej perspektywy może Pan uznać, że się spełniły? Powiem więcej nawet przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Chciałem wtedy być dobrym muzykiem, ciągle doskonalącym się, akceptowanym przez publiczność i mogącym utrzymać się z muzyki. I udało się. Nadal się rozwijam, podejmuję nowe działania, mam swoją grupę wiernych słuchaczy. Czego chcieć więcej? Rozmawiał Paweł Gzyl

redaguje Paweł Gzyl muza news {recenzje} Traincha The Look Of Love The Burt Bacharach Songbook Być może są wśród czytelników Miasta Kobiet tacy, którzy pamiętają występ tej holenderskiej piosenkarki na festiwalu w Sopocie w 1997 roku, nagrodzony przez widzów Bursztynowym Słowikiem. Na swej najnowszej płycie Traincha sięga po nieśmiertelne klasyki muzyki rozrywkowej, napisane przez Burta Bacharacha. Jego piosenki śpiewały największe gwiazdy: Aretha Franklin, Tom Jones, Stevie Wonder czy Elton John. Traincha podchodzi do tych słynnych utworów z wielkim szacunkiem. Wykonuje je w tradycyjnym stylu z towarzyszeniem orkiestry, zachowując ducha oryginału i nawiązując do wcześniejszych wykonań tych kompozycji. Stąd część nagrań utrzymana jest w lekko swingującym klimacie, a inna w bardziej filmowej tonacji zdominowanej przez soundtrackowe partie smyczków. Ciekawostką dla polskich fanów Trainchy jest jej duet z Grzegorzem Turnauem. Wykonana przezeń romantyczna piosenka (They Long To Be) Close To You jest jednym z mocniejszych punktów albumu. [EMI Music Poland] Öszibarack Plim Plum Plam Kto choć raz usłyszał wokal Patrycji Hefczyńskiej, rozpozna go później nawet obudzony w środku nocy. Pochodząca z Wrocławia wokalistka i didżejka dysponuje bowiem głosem niezwykłym i potrafi go używać w fascynujący sposób. Przykładem jej udział w dwóch projektach Husky i Öszibarack. Ten ostatni wydał właśnie nowy album, który powinien mu otworzyć wrota do wielkiej kariery (oczywiście w normalnym showbiznesie, czyli nie u nas). Z jednej strony mamy tu bowiem finezyjną produkcję Agima Dzeljelilji (różnorodne podkłady rytmiczne, orkiestrowe smaczki, soundtrackowe aranżacje), a z drugiej wokalne popisy Patrycji, które łączą samoświadomość własnych możliwości głosowych z uroczą, dziewczęcą bezpretensjonalnością. Co najciekawsze, mimo efektownego (nie efekciarskiego) charakteru tych nagrań, zachowują one prostotę klasycznych przebojów pop. Wszystko to sprawia, że nową płytę Öszibaracka można z powodzeniem postawić w jednym rzędzie z najlepszymi płytami zachodnich gwiazd elektronicznego popu jak choćby Roisin Murphy. [2-47 Records] Waglewski Fisz Emade Męska muzyka Niewykluczone, że po tej płycie zgłosi się do Wojtka Waglewskiego jakiś wydawca z propozycją napisania poradnika Jak wychować dzieci, aby być z nich dumnym?. Bo jak tu nie cieszyć się z takich synów, jak Fisz i Emade? Nie dość, że sami tworzą wysokiej próby hip hop, to jeszcze nagrywają z ojcem wspólną płytę, zaskakując wszystkich jej zawartością. Bo mimo liczebnej przewagi młodzieży w tym trio, Męskiej muzyce zdecydowanie najbliżej do autorskiej twórczości Waglewskiego seniora. Mamy tu bowiem zarówno siarczysty rock n roll, jak i knajpiany blues, nostalgiczny folk i surowe country. Wszystko to zostało jednak podrasowane nowoczesną produkcją Emade i uzupełnione (po raz pierwszy śpiewającym, a nie rymującym) wokalem Fisza. Rzadko zdarza się, by rodzinne granie owocowało tak smakowitą muzyką. [Agora] www.miastokobiet.pl 13

{ muzyka} Zaglądając w siebie W ciągu ostatnich miesięcy Coma zagrała aż trzy razy w Krakowie. Skąd ta sympatia do naszego miasta? Sympatia jest obustronna. Często zaprasza się nas do Krakowa, a my chętnie przyjeżdżamy, szczególnie ja, bo przecież studiowałem na PWST właśnie w Krakowie. I okazuje się, że na nasze występy przychodzi ponad tysiąc osób. Wiemy, że to ludzie, którzy nie tylko będą tańczyli, ale też słuchali. W ten sposób stawiają nam wysoko poprzeczkę. Za każdym razem musimy na nowo zdobywać krakowską publiczność i jest to dla nas ekscytujące wyzwanie. Dzisiaj jesteś gwiazdą rocka, ale swoją karierę muzyczną zaczynałeś od poezji śpiewanej. To prawda. W 1997 r. zacząłem startować na przeglądach i konkursach piosenki poetyckiej. Zbierałem doświadczenia i nagrody. Największymi sukcesami okazały się występy na Studenckim Festiwalu Piosenki w Krakowie, Spotkaniach Zamkowych Śpiewajmy poezję w Olsztynie i FAMIE w Świnoujściu. Myślę, że zdobyłem wszystkie ważniejsze wyróżnienia, jakie może otrzymać wykonawca tego gatunku. Czy zauważasz jakieś punkty styczne między rockiem a poezją śpiewaną? Nie sposób się całkowicie odciąć od tego, na czym się wychowałem. Tak nasiąkłem piosenką literacką, że kiedy zacząłem śpiewać z Comą, postanowiłem dostosowywać poetycki tekst do rockowej energii. Łączenie poezji z rockiem ma tyle samo zwolenników, co przeciwników. Moje teksty nie są czystą poezją. To po prostu upoetycznione słowa do piosenek. Zawsze piszę do gotowej muzyki. To ona determinuje przekaz, a nie na odwrót. Wielu ludzi przekonało się dzięki nam do takiej formy. Fani dziękują nam w swoich mailach za to, że traktujemy ich poważnie, proponując coś wartościowego i wyjątkowego. Dzięki takiemu podejściu do rocka muzyka Comy może być atrakcyjna nie tylko dla studenta, ale też dla jego profesora. Twoje teksty zaskakują przede wszystkim swym dramatycznym tonem. Czy są one odbiciem wewnętrznych przeżyć czy raczej śladem po przeczytanych książkach i obejrzanych filmach? Kiedy pisałem słowa do piosenek na pierwszą płytę, miałem osiemnaście lat i dopiero zaczynałem poznawać świat, poezję, literaturę. Moimi mistrzami byli wtedy T.S. Eliot, Bolesław Leśmian, Marcel Proust czy Hermann Hesse. Starałem się szukać inspiracji w ich twórczości. Gdy zabieraliśmy się za drugi album, rozsmakowałem się w pismach Nietzschego. Tak mnie zachwycił, że dziś szukam poezji przede wszystkim u... filozofów choćby Nietzschego czy Hegla, bo do Schopenhauera na razie nie dorastam. ROZMOWA Z PIOTREM ROGUCKIM WOKALISTĄ ZESPOŁU COMA Zrobiło się o Tobie głośno, kiedy w ramach 25. Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu za wykonanie utworu Sto tysięcy jednakowych miast otrzymałeś aż trzy nagrody: główną w konkursie interpretacji piosenki, im. Agnieszki Osieckiej i dziennikarzy... Kiedy stanąłem na scenie, aby wykonać konkursową piosenkę, poczułem, że tracę głos. Wcześniejsze próby niczego nie zapowiadały. Z trudem opanowałem przerażenie. Nie wiem, jak udało mi się wyśpiewać te wszystkie nagrody. Później dowiedziałem się, że to ostre zapalenie krtani. Mimo kłopotów z głosem zrobiłeś na jury i widowni ogromne wrażenie. Myślę, że konkursu nie wygrał wtedy Piotr Rogucki, ale świadome przełamanie pewnej konwencji kojarzonej z festiwalem piosenki aktorskiej. Występy z różą w zębach i pistoletem w dłoni to już przeżytek. Organizatorzy przeglądu, zapraszając na pozakonkursowe koncerty takich artystów jak Nick Cave czy Diamanda Galas, od dawna dawali środowisku do zrozumienia, że interesuje ich twórczość wykraczająca daleko poza obowiązujący u nas schemat piosenki poetyckiej. Zespołowi Coma udało się pojawić w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie. Stąd ten sukces. Choć jury PPA nagrodziło Ciebie, to przecież występowałeś we Wrocławiu jako wokalista zespołu Coma. Jak do niego trafiłeś? Chodziłem z jego założycielem i gitarzystą, Dominikiem Witczakiem, do tej samej klasy w łódzkim Technikum Elektrycznym. Początkowo śpiewaliśmy wspólnie poezję, ale z czasem nasze drogi się rozeszły. On zszedł na psy, jak wówczas uważałem, bo zaczął grać na elektrycznej gitarze rocka, ja skoncentrowałem się na występach solowych z piosenką literacką. W pewnym momencie zaproponował mi współpracę z zespołem De Ja Vi, którego trzon stanowiły trzy śpiewające dziewczyny. Zgodziłem się i wykonywaliśmy razem piosenki turystyczne. Kiedy zmęczone dziewczyny odpoczywały na próbach, chłopcy tworzący zespół chwytali za gitary i grzmocili rockowe numery. W pewnym momencie złapałem za mikrofon i zaśpiewałem z nimi. Wyszło całkiem fajnie, co zaskoczyło zarówno ich, jak i mnie. Wymyśliliśmy więc sobie nazwę i zaczęliśmy grać. Muzyka Comy to mocny rock, w którym mieszają się różne wpływy. Wpisujemy w nasze kompozycje odległe od siebie brzmienia. W ten sposób nabierają one totalnego, wręcz kosmicznego wymiaru. Wasza muzyka kojarzy mi się z twórczością amerykańskiego zespołu Tool. Nie zgadzam się. Poetyka ich tekstów jest skrajnie fizjologiczna wręcz obrzydliwa dla mnie. My jesteśmy Piotr Rogucki (pierwszy od prawej) z zespołem, fot. Sony BMG 14 Miasto Kobiet 2008

{ muzyka} od tego dalecy. Zmagania ze złem, jakie opisuję, są utrzymane w romantycznej otoczce. Ale muzycznie jesteście blisko matematycznego rocka w wykonaniu Toola wasze kompozycje są monumentalne i rozbudowane. Ciągle się zmieniamy. Nie boimy się eksperymentować. Ale rzeczywiście na drugiej płycie postawiliśmy na bardziej skomplikowane formy muzyczne. Po wydaniu debiutanckiej płyty Pierwsze wyjście z mroku zagraliście niezliczoną liczbę koncertów. Jak one wpłynęły na kształt drugiego albumu Comy Zaprzepaszczenie siły wielkiej armii świętych znaków? Bardzo. Odkryliśmy w sobie większą energię. Dlatego na drugim krążku znalazło się więcej mocniejszych utworów. Również mój głos, dzięki wypalonym papierosom i wypitemu alkoholowi, zyskał nowe tony. Okazało się, że potrafię ostro zaśpiewać. Poszło to aż za daleko po pewnym czasie miałem problemy ze śpiewaniem normalnym głosem. Dopiero podczas pracy w studio powoli opanowałem technikę wykorzystywania delikatniejszych rejestrów mojego głosu. Druga płyta Comy była bardziej spójna od debiutu pod względem muzycznym i tekstowym. Bo taki mieliśmy plan. Ponieważ Pierwsze wyjście z mroku było zbieraniną naszych różnych piosenek, postanowiliśmy następnym razem nagrać concept -album. Jego tematykę wyznaczyło tytułowe nagranie Zaprzepaszczone siły wielkiej armii świętych znaków. Postanowiłem przyjrzeć się w tekstach ciemnej stronie mocy. Dlatego pokusiłem się o analizę różnych przejawów zła w naszej rzeczywistości strachu, gniewu, złości. Spojrzałem również w głąb siebie i zobaczyłem tam wiele mroku. Wydobyłem go na światło dzienne i uczyniłem tematem utworów na płytę. Skąd zwrot ku takiej tematyce? Z dwóch powodów wiele złego dzieje się dzisiaj na świecie. Nie sposób tego nie zauważyć. Ja sam również w ostatnich latach przeszedłem okres głębokiej transformacji wydostałem się z rodzinnego domu, podjąłem pracę, przeżyłem wiele trudnych doświadczeń. Odczułem trwogę istnienia, podjąłem wewnętrzny dialog z Bogiem. Sięgnąłem po nowe lektury przede wszystkim wspomnianego Nietzschego. Odkryłem w nich przerażająco piękne obszary ludzkiej myśli, którym nie sposób było się bliżej nie przyjrzeć. Aby się z tego wszystkiego oczyścić postanowiłem wyrzucić z siebie refleksje w formie tekstów piosenek. To było takie moje prywatne katharsis. W zeszłym roku zagraliście przed Pearl Jam na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Czy to najbardziej pamiętny koncert Comy w jej historii? Na pewno wyjątkowy będziemy go sobie mogli wpisać do C.V. Ale przyznam szczerze, że nasze oczekiwania były większe niż sam efekt. Zostaliśmy potraktowani jako support i dostaliśmy zaledwie piętnaście minut na próbę. Choć realizatorzy bardzo się starali, było mnóstwo niedoboru dźwięku na scenie. Cieszył nas jednak widok przybywających z każdą minutą ludzi. Ostatnich dwóch piosenek wysłuchał już prawie cały stadion. I zostaliśmy świetnie przyjęci, choć wśród widzów byli nie tylko Polacy. W ogólnym rozrachunku warto więc było się tam pojawić. Jesteś aktorem. Czy wykorzystujesz teatralne doświadczenia podczas koncertów Comy i na odwrót rockową energię na deskach teatru? Energia jest jedna. Objawia się tylko w różnych formach. Ja mam to szczęście, że zostałem obdarowany talentem do jej przekazywania w trakcie spektaklu teatralnego i koncertu rockowego. Za każdym razem korzystam z tej energii, by stworzyć niepowtarzalne święto, coś, co zostanie w ludzkiej pamięci. Oba rodzaje sztuki, które uprawiam, mocno się ze sobą łączą. Nawet gdy piszę teksty jestem trochę aktorem, bo przybieram różne maski i pozy. Kiedy przygotowujemy trasę, opracowujemy odpowiednią scenografię, światła, wprowadzamy do występów elementy performance u kosztuje nas to sporo, ale nie żałujemy wysiłków, bo chcemy żeby uczestnictwo w naszych koncertach było dla odbiorców czymś wyjątkowym. Czy widząc na występach Comy tłumy fanów czujesz się ich idolem? Od początku naszej działalności staramy się zmniejszyć dystans między nami a widownią. Często powtarzam podczas koncertów, że Coma liczy sześciu członków nas pięciu i publiczność. I zawsze dostaję za to ogromne oklaski. Ale to prawda nie istnielibyśmy bez naszych fanów. Kiedy zaczynaliśmy grać, występowaliśmy za przysłowiowe piwo. W ciągu pięciu lat działalności w Łodzi zdobyliśmy wierno grono odbiorców, gotowych pomagać nam przed każdym koncertem w ustawianiu scenografii czy podłączaniu światła, aby koncert stał się swego rodzaju rockową mszą. To sprawiło, że mieliśmy niesamowity związek z naszą publicznością. Kiedy przedstawiciele wytwórni płytowych przyjechali na występ Comy i zobaczyli nieznaną im kapelę grającą dla tysiąca szalejących fanów, od razu zaproponowali nam kontrakt. Zaistnieliśmy więc dzięki publiczności. I dlatego dziś, chociaż tworzymy dla siebie, zawsze myślimy o naszych odbiorcach. Jaki będzie trzeci album Comy? To będzie również płyta spójna treściowo. Nie lubię wyrażać się w kilku oderwanych od siebie utworach. Dlatego wszystkie nagrania połączy wspólna idea. Chcę przyjrzeć się człowiekowi, który jest zakochany w swoim życiu. Będzie więc radośnie, ale smutno bo przecież kiedyś będzie się musiał z tym życiem pożegnać. Spróbuję spojrzeć na ten temat z różnych punktów widzenia. Rozmawiał Paweł Gzyl www.miastokobiet.pl 15

wydarzenia KRAKÓW maj czerwiec {film} z wizytą w mieście WIZYTA TRZECIA festiwale 06-30.05, Miesiąc Fotografii w Krakowie, patrz str. 8 17-18.05, Festiwal Wnętrz, Centrum Targowe Chemobudowa, patrz str. 72 17-18.05, Międzynarodowy Kongres Kosmetyczny LNE&spa, NCK, al. J. Pawła II 232, patrz str. 70 24.05, Międzynarodowy Festiwal Zupy, Kazimierz, Pl. Nowy, g. 11 29.05-31.05, I Festiwal Muzyki Filmowej, patrz str. 11 29.05-31.06, Święto Miasta Krakowa, www.krakow2000.pl 07-08.06, Wielka Parada Smoków, ul. Dominikańska, Grodzka, Rynek Gł., Bulwary Wiślane 13/14.06, Noc Teatrów, www.krakow2000.pl 15.06-11.07, Letni Festiwal Operowy, www.opera.krakow.pl koncerty 18.05, Rykarda Parasol, Alchemia, ul. Estery 5, g. 20 18.05, Ludzie Estrady - Iga Cembrzyńska, Teatr Groteska, ul. Skarbowa 2, g. 19 19.05, Aga Zaryan, Rotunda, ul. Oleandry 1, g. 20 20.05, Natalia Lesz, Klub Studio, ul. Budryka 4, g. 20 20.05, Edyta Geppert & Kroke, Alchemia, ul. Estery 5, g. 20 23.05, Zbigniew Raj, Piwnica Pod Baranami, Rynek Gł. 27, g. 20 24.05, Gendos - solo, Alchemia, ul. Estery 5, g. 21 25.05, Grupa MoCarta, Audytorium Maximum, ul. Krupnicza 33, g. 18 25.05, Agnieszka Chrzanowska, Tylko dla kobiet, Teatr Piosenki w Centrum, Kawiarnia Krzysztofory, ul. Szczepańska 2, g. 20 25.05, Katarzyna Maksymowicz-Tokajuk, Loch Camelot, ul. św. Tomasza 17, g. 19 26.05, Janusz Radek, Królowa Nocy, Alchemia, ul. Estery 5, g. 20 26.05, Piotr Kubowicz, Piwnica Pod Baranami, Rynek Gł. 27, g. 20 27.05, Wolna Grupa Bukowina, Kino Kijów, al. Krasińskiego 34 28.05, Oleś Brothers Duo, Alchemia, ul. Estery 5, g. 20 30.05, Tamara Kalinowska, Piwnica Pod Baranami, Rynek Gł. 27, g. 20 31.05, Jaga Wrońska, Na wyspie Kraków, Loch Camelot, ul. św. Tomasza 17, g. 20 04.06, Luc&Rahim, Klub Studio, ul. Budryka 4, g. 20 06.06, GusGus, Klub Studio, ul. Budryka 4, g. 20 07.06, Iwona Konieczkowska, Piosenki Marleny Dietrich, Loch Camelot, ul. św. Tomasza 17, g. 20 07.06, Pro-Pain, Lochness, ul. Warszawska 15 13.06, Zbigniew Raj, Piwnica Pod Baranami, Rynek Gł. 27, g. 20 13.06, Tadeusz Zięba, piosenki Yvesa Montanda, Scena przy Pompie, pl. św. Ducha 4, g. 20 14.06, piosenki Jana Kantego Pawluśkiewicza, Scena przy Pompie, pl. św. Ducha 4, g. 20.30 15.06, Basia Stępniak-Wilk, Scena przy Pompie, pl. św. Ducha 4, g. 20.30 15.06, Stanisław Sojka z zespołem, Filharmonia Krakowska, ul. Zwierzyniecka 1, g. 18, patrz str. 12 21.06, Escale Dedale (Francja), Scena przy Pompie, pl. św. Ducha 4, g. 20.30 22.06, Grzegorz Turnau, Sowie piosenki, Scena przy Pompie, pl. św. Ducha 4, g. 20.30 22.06, Ludzie Estrady Michał Bajor, Teatr Groteska, ul. Skarbowa 2, g. 19 28.06, May B Kraków Muzyczne wydarzenie Krakowa: Celine Dion, Błonia 28.06, Wróć do Lwowa, Loch Camelot, ul. św. Tomasza 17, g. 20 29.06, Maja i Andrzej Sikorowscy, Scena przy Pompie, pl. św. Ducha 4, g. 20.30 inne 05.06, Marcin Daniec, NCK, ul. Jana Pawła II 232, g.19.30 21.06, Wianki, Bulwary Wiślane Wiosna atakuje w sposób coraz bardziej zdecydowany (że pozwolę sobie na tak mało odkrywcze rozpoczęcie dzisiejszej wizyty). W sumie zawsze najbezpieczniej rozpocząć rozmowę od pogody. Czasem poza nią trudno znaleźć jakiś inny temat, ale nie tym razem, bo maj i czerwiec zapowiadają się w kinach zupełnie smacznie, więc mam o czym opowiadać. Przedpole przygotowane (żona u fryzjera, dzieci zneutralizowane przy pomocy kanału Minimini), więc przystąpmy do przeglądu zapowiedzi. Maj od pierwszych dni zapowiada się świetnie. Najpierw niebanalny dramat Alpha Dog o rozgrywce pomiędzy drobnymi handlarzami narkotyków, która kończy się tragicznie dla niewinnego nastolatka. Jeśli obejrzycie ten film, przekonacie się, podobnie jak ja, że o dziwo Justin Timberlake jest zupełnie niezłym aktorem, Sharon Stone potrafi zaszokować wizualnie nie tylko rozbierając się przy każdej okazji, a Nick Cassavetes radzi sobie w Hollywood równie dobrze jak ojciec. Tydzień później w kinach pojawi się W dolinie Elah najnowszy film Paula Haggisa, twórcy oscarowego Miasta gniewu. Tym razem jest to smutny i przejmujący dramat o ojcu, który prowadzi prywatne śledztwo w sprawie zaginięcia syna. A zaginął on tuż po powrocie jego jednostki z Iraku. Tommy Lee Jones za główną rolę w tym filmie był nominowany do Oscara. Sierociniec zapowiadałem już poprzednim razem, ale dystrybutor przesunął premierę na maj. Przypominam więc tylko, że ten nastrojowy, niespieszny hiszpański horror to jeden z najlepszych filmów, jakie widziałem w zeszłym roku (a widziałem naprawdę sporo). Ale oczywiście nie samą powagą człowiek żyje fani i fanki komedii romantycznych też mają w maju na co czekać. Najpierw Co się zdarzyło w Las Vegas z Cameron Diaz i Ashtonem Kutcherem, potem Nawiedzona narzeczona z Paulem Ruddem i duchem (acz mocno złośliwym) Evy Longorii, wreszcie 2 dni w Paryżu z Julie Delpy i Adamem Goldbergiem. I jeszcze jedna majowa premiera. Nie wiem czy akurat na tych łamach warto ten film wspominać, ale tak się nań cieszę, że wymieniam go wszędzie. W końcu to wielki powrót jednego z największych idoli mojego dzieciństwa oto nadciąga Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki. Cieszę się jak dziecko. Przyznajcie się Wy też! Czerwiec zaczyna się równie ciekawie, acz uprzedzam, że przenosimy się do nowości w kinie... krainy spekulacji, bo teraz będę pisał o filmach, których nie miałem jeszcze okazji zobaczyć. Ale z pewnością zobaczę. Np. takie Kochanice króla dramat historyczny ze Scarlett Johansson i Natalie Portman w rolach sióstr Boleyn walczących o względy Henryka VIII. Czy 21 opowieść o studentach, którzy ogrywali amerykańskie kasyna. I z pewnością wybiorę się na najnowszy film braci Wachowskich Speed Racer. To ekranizacja popularnej japońskiej mangi o futurystycznych wyścigach samochodowych, pełna jaskrawych kolorów i spektakularnych efektów specjalnych. Ta charakterystyka to najlepszy dowód, że Hollywood już w czerwcu wkracza z butami w coroczny sezon wielkich wakacyjnych blockbusterów. Wiem, że rzadko który może być tu wart wzmianki, ale pojawi się u nas np. najnowszy film M. Night Shyamalana Zdarzenie, o którym tradycyjnie prawie nic nie wiadomo (ten to umie zaskakiwać) i kolejna ekranizacja superbohaterskiego komiksu Hulk (wspominam o nim, bo gdy Hulk nie jest wielki i zielony, to w jego postać wciela się Edward Norton, a to nie dość, że wielki aktor, to jeszcze zupełnie przystojny jak twierdzi wiele moich znajomych). Ale wakacyjny sezon w Hollywood to nie tylko fantastyka i komiksowi herosi (choć oczywiście te gatunki występują tam w zdecydowanej przewadze). Oto pod koniec czerwca zobaczymy w kinach coś, na co miliony kobiet na całym świecie czekały od czterech lat. Wtedy to bowiem zakończono serial Seks w wielkim mieście i od tylu lat obiecywano jego wersję kinową. Wreszcie się udało, zebrano całą oryginalną obsadę i już za kilka tygodni zobaczymy jak Carrie Bradshaw, jej przyjaciółki i ukochany Mr Big czują się po tak długiej przerwie. Ja bym stawiał na to, że czują się świetnie, ale oczywiście trzeba to obowiązkowo sprawdzić na własne oczy. No a potem można już na wakacje. Ale o tym następnym razem. Kamil Śmiałkowski / www.slowem.pl Kamil Śmiałkowski

{ książki} Żeby skorupka nasiąkła Znacie? To posłuchajcie. Za górami, za lasami mieszkali Król z Królową i Mały Potwór. Kiedy nadszedł Dzień Królewskiego Dziecka, królewscy rodzice bardzo dumni z siebie, bo prezent sprowadzili zza siedmiu gór i zza siedmiu rzek wręczyli paczkę Małemu Potworowi. Ten z błyskiem w oku pożarł opakowanie i wydał z siebie jęk rozpaczy, aż było go słychać w sąsiednim królestwie: Książkaaaaa! Jak to książka? zaprotestowali oburzeni królewscy rodzice. Nie jakaś-tam-książka! To arcydzieło literatury dla Małych Potworów! Niestety, naszego Potwora nic nie mogło przekonać Dawanie książek w prezencie to kolejny dowód bezmyślności i wyjątkowego okrucieństwa dorosłych! Cóż było robić? Król posłał heroldów, aby w całym królestwie szukali wiadomej lalki (z zestawem), kuriozalnego różowego zwierzęcia w pantoflach na obcasach oraz zestawu monstrów z popularnej kreskówki. Deficyt budżetowy królestwa rósł, Mały Potwór skakał z radości i wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Znacie? Znacie, znacie Nie będę więc nikogo namawiać do zakupu książki w prezencie na Dzień Dziecka nie w charakterze prezentu głównego. Ale będę się upierać, że przy każdej okazji to świetny prezent na przystawkę albo deser. W ten sposób, nawet jeśli łamiemy swoje najświętsze zasady i kupujemy zabawkę, która napawa nas wstrętem, ocalimy resztki godności. A najlepiej kupować książki bez okazji. Oczywiście samo wręczenie prezentu sprawy nie rozwiązuje i najczęściej musimy jeszcze zaangażować się w udowadnianie, że wybrana przez nas lektura jest ósmym cudem świata. Urządzamy więc przedstawienie ze wzdychaniem, głaskaniem okładki, podziwianiem ilustracji, itp. Nie ulega więc wątpliwości, że wybór takiego prezentu musi być wyjątkowo przemyślany nie każdy z nas jest utalentowanym aktorem, żeby przekonująco mlaskać nad byle czym. W myśl zasady inżyniera Mamonia zwykle podobają się nam książki, które już czytaliśmy. I to jest słuszna koncepcja. Nie wszystkie lektury naszego dzieciństwa przetrwały próbę czasu, ale i tak możliwości mamy w bród. Dzięki wydawnictwu Dwie Siostry o niektóre rarytasy nie musimy już walczyć na aukcjach internetowych. Seria Mistrzowie Ilustracji to reedycje klasycznych hitów literatury dla dzieci. Zasadą wydawnictwa jest wybieranie książek w ten sposób, by przypomnieć świetnych polskich ilustratorów, ale by jednocześnie treść dorównywała mistrzowskiej grafice. To przede wszystkim tekst ma porwać czytelnika. Do tej pory ukazały się m.in. Babcia na jabłoni Miry Lobe z ilustracjami Mirosława Pokory, Gałka od łóżka Mary Norton (ilustr. Jan Marcin Szancer), Klementyna lubi kolor czerwony Krystyny Boglar (ilustr. Bohdan Butelko), a ostatnio Latający detektyw Åke Holmberga z rysunkami Anny Kołakowskiej. Obserwując powszechne zamiłowanie do seriali pamiętajmy, że dzieci też przywiązują się do ulubionych bohaterów i nie ma w tym niczego złego. Do bohaterów przywiązują się też autorzy stąd wszelkie kontynuacje i cykle powieściowe. Niedawno nakładem wydawnictwa Videograf II ukazała się już trzecia książka z serii o Miki Molu, sympatycznym molu książkowym zamieszkującym Filobiblonię (to kolejna lektura nostalgiczna, trzydziestolatkowie nie powinni mieć kłopotów z przypomnieniem sobie tej postaci). Warto odnotować również fakt publikacji Kronik Spiderwick spółki autorskiej Tony DiTerlizzi i Holly Black, które cieszą się dużym wzięciem (zwłaszcza teraz, po wejściu na ekrany adaptacji filmowej). Sekret powodzenia serii z pewnością tkwi w jej tematyce istoty magiczne bardzo rozpalają wyobraźnię dzieci. Cykl składa się m.in. z pięciu zgrabnych tomików przygód trojga rodzeństwa i Przewodnika terenowego po fantastycznym świecie wokół nas, takiego samego jak ten, który został odnaleziony przez dzieci i wokół którego zawiązuje się dość skomplikowana intryga. Atutem Kronik jest to, że inspirują młodego czytelnika do zabawy w przeżywanie własnych przygód, np. z Notatnikiem terenowym do fantastycznych obserwacji pod pachą. Warto zainteresować się Bajkami dla Idy (Znak) Mikołaja Łozińskiego. Tytułowe bajki to na wskroś nowoczesne baśnie, które za bohaterów mają np. hodowanego w klatce anarchizującego gwarka czy buntowniczo dojrzewającą muchę. Jak wszystkie szanujące się baśnie, te też mają działanie terapeutyczne. Dziś może nawet łatwiej nam identyfikować się z ich bohaterami niż z tymi klasycznymi. Nie ma tu nudnawych księżniczek, których jedynym celem jest znalezienie dobrej partii. Książka robi wrażenie również za przyczyną niezrównanych ilustracji Ewy Stiasny. Wyzwaniem dla wielbicieli baśni będzie powieść Lyn Gardner Wiejemy do lasu (Nasza Księgarnia), która jest swego rodzaju grą, spacerem po baśniowym labiryncie motywów literatury dziecięcej. Może słowo spacer nie jest tu zbyt szczęśliwym określeniem. Przygody trzech sióstr, które nagle w obliczu ogromnego niebezpieczeństwa zostały same, jeżą włos na głowie. W okolicy znów pojawił się okrutny Szczurołap, który szczególnie groźny jest dla dziewczynek, bo z ich rodziną łączą go tajemnicze więzy. Już po raz siódmy początek czerwca został ogłoszony Ogólnopolskim Tygodniem Czytania Dzieciom. Oczywiście byłoby najlepiej, gdyby cała Polska czytała dzieciom tak po prostu, bez akcji, ale faktom przeczyć się nie da. Czytajmy więc Małym Potworom, nawet jeśli na widok książki teatralnie ziewają. Jeśli będziemy dość cierpliwi i przekonujący, to skorupki na pewno nasiąkną. Łucja Kucia www.miastokobiet.pl 17

{ obyczaje} z widokiem na piaskownicę ilustracja: Agnieszka Kucia WSPÓŁCZESNA OBSESJA I KULT MŁODOŚCI SPOWODOWAŁY, ŻE DOROŚLI TĘSKNIĄ ZA BEZTROSKIM DZIECIŃSTWEM. WRACAJĄ DO NIEGO CORAZ AKTYWNIEJ, KUPUJĄC KOLO- ROWE GADŻETY, UBIERAJĄC KOSZULKI Z MYSZKĄ MIKI, CZY TEŻ JEDZĄC WATĘ CUKROWĄ. CECHUJE ICH SPOSÓB BYCIA NASTOLATKA I WYPŁACALNOŚĆ DOROSŁEGO. CZYŻBYŚMY WCHODZILI W EPOKĘ MASOWEGO ZDZIECINNIENIA? Witaj w świecie Kidultów Piątkowy wieczór. Duże mieszkanie typu studio w centrum Krakowa. Pluszowa różowa kanapa wypełniona szóstką rozbawionych ludzi. Miękki, landrynkowy dywan sięgający kostek, w którym tonie dwanaście stóp: Pianka, Bombel, Lolitka, Dziubas, Barbie i Misiek. Wyglądem i stylem bycia przypominają kilkulatków, podczas gdy przekroczyli już trzydziestkę. Są samodzielni, dobrze sytuowani i bez wyrzutów sumienia sprawiają sobie frajdę przyjemnościami. Wpadli w pętlę czasu i cofnęli się do dzieciństwa. Pianka (38). Brunetka z misą owoców na kolanach. Miłośniczka plastikowej biżuterii, słodkich błyszczyków i torebek ze sztucznego futerka. Prowadzi butik z ciuchami dla nastolatek, które sama namiętnie nosi. Moja ulubiona pora dnia? Wieczorna kąpiel z kaczuszką w wannie pełnej piany o zapachu truskawek mówi jedząc maliny, które wcześniej ponatykała na palce. Bombel (35). Prawnik z zegarkiem w neonowych kolorach. Uwielbiam ten moment, kiedy po całym dniu paradowania w garniturze zakładam T-shirt ze Snoopy ym i relaksuję się przy konsoli do gier Play Station. Potrafię tak siedzieć godzinami, najczęściej z lizakiem chupa chups w ustach. Nie boję się obciachu. Korzystam z doświadczeń dorosłości, jednocześnie uciekając od jej powagi. Przyznaję, że jestem dzieckiem mediów, uzależnionym od mangi i gier komputerowych. Nie założyłem rodziny, jeszcze nie jestem na to gotowy. Lolitka (30). Nauczycielka języka angielskiego ze spineczką misiem we włosach. Jej śmiech rozbraja każdego. Nie jest w stanie trafić widelcem w ptysia, więc otwiera go i palcami wydłubuje różowy krem. Wiecie, jaki jest mój ulubiony drink?... Następny. SĄ SAMO- DZIELNI, DOBRZE SYTUOWANI I BEZ WYRZUTÓW SUMIENIA SPRAWIAJĄ SOBIE FRAJDĘ PRZYJEMNO- ŚCIAMI Dziubas (37). Właściciel knajpki na Kazimierzu, z długimi włosami zebranymi w kucyk. Dusza towarzystwa. Przyznaje się do tego, że chodzi do McDonalda dla zabawek z zestawu Happy Meal. Jestem typowym singlem i dobrze mi z tym. Nie muszę brać na siebie odpowiedzialności za drugiego człowieka, niczego poświęcać, z niczego rezygnować. Przyzwyczaiłem się do wygodnego życia i ciężko byłoby mi teraz pójść na kompromis. Może z lenistwa, a może z tchórzostwa. Odpowiada mi taki stan, kiedy nie muszę pracować nad związkiem. Dlatego otaczam się kobietami radosnymi, roztrzepanymi, spragnionymi życia i lekko nieodpowiedzialnymi. Lubię komiksy, fioletową Milkę i Red Bulla, z którego czerpię energię. Ja po prostu funkcjonuję lepiej jako singiel. Co chwilę sięga po telefon komórkowy dzwoniący melodyjką z filmu Reksio. Barbie (34). 47 kg rozciągnięte do wysokości 165 cm. Zmiksowana Paris Hilton i Doda, w opinającej ciało różowej sukieneczce w stylu Miss Playboy z 1960 roku i klapeczkach obszytych futerkiem. Właścicielka mieszkania niczym z teledysku Lucky Britney Spears. Pluszowa różowa kanapa, obrazy Marilyn Monroe, zdjęcia we włochatych ramkach... To właśnie u niej najczęściej spotyka się paczka znajomych, których łączy przede wszystkim pociąg do niebanalnej zabawy. Po części oficjalnej (wspólne odpakowywanie jajek z niespodzianką), urządzamy towarzyskie seanse dla celebrowania ulubionych bajek. Z wypiekami na twarzy oglądamy kreskówki, przenosząc się jakby w inną rzeczywistość, zapominając o problemach dnia codziennego. Rzucamy się przy tym popcornem, żujemy różowe balonówki i śmiejemy się, gdy wielkie balony pękają nam na twarzy. Często puszczamy bańki mydlane i generalnie zachowujemy się 18 Miasto Kobiet 2008

{ obyczaje} jak grupka dzieciaków opowiada sącząc koktajl, który nazwała Napojem Shreka, bo barwą przypomina płyn do mycia naczyń Ludwik. Misiek (35). Pracownik salonu samochodowego, w podartych dżinsach. Kolekcjonuje miniaturowe samochodziki i właściwie wszystko, co jest związane z czterema kółkami. Marzy mu się Ford Ka, Audi TT albo Mini Cooper, bo choć wyglądają jak przerośnięte gadżety należące do kultury młodzieżowej, przeznaczone są dla dorosłych mających zasobniejsze portfele. Uwielbiam lody, szaleństwa w lunaparku, breloczki i magnesy na lodówkę z motywem samochodzików oraz mojego kochanego Kubusia Puchatka. Tak, jestem kidultem. Z jednej strony chciałbym już się usamodzielnić, nie spowiadać się mamusi, o której wrócę, ale z drugiej wiadomo, że rano będzie śniadanie i czyste skarpetki. Nie chcę brać na siebie żadnych zobowiązań. Nie chcę przysięgać przed ołtarzem. Nie chcę mieć dzieci, bo sam się czuję małolatem. Wolę pobawić się w paintball, popływać na jachcie lub połazić z kumplami po klubach. A mama robi najlepsze naleśniki na świecie. Mamo, ja nie chcę dorosnąć! Badanie przeprowadzone w 2002 roku w Wielkiej Brytanii pokazało, że niemal co trzeci mężczyzna w wieku od 20 do 35 lat żyje z rodzicami. Kiedyś niezależność była warta obniżenia standardu życia. Teraz bardziej atrakcyjne jest wydawanie pieniędzy na gadżety, podróże, ubrania lub rozrywkę, niż na oddzielne mieszkanie i rachunki. Z badań CBOS, OBOP i Raportu Durexa wynika, że prawie 5mln Polaków to 30-latkowie. Większość żyje w miastach. Statystyczny 30-latek zakłada dom i rodzinę coraz później. Oto pokolenie singli, których nikt nie nazywa już starymi pannami czy kawalerami. Kidult to angielskie słowo, które powstało z połączenia dwóch innych: kid (dziecko) i adult (dorosły). Choć pojawiło się w amerykańskiej prasie już ponad dwadzieścia lat temu, teraz nabiera prawdziwych kolorów. Bo kultura popularna coraz bezwzględniej lansuje dobre samopoczucie i beztroskę. Dlatego średnie pokolenie tak chętnie sięga po atrybuty młodszych. Kidulci to idealni konsumenci, produkt popkultury i globalizmu stwierdza pedagog Danuta Gajda. Marketingowcy dostrzegli, że bezdzietni, dobrze zarabiający 30-latkowie żywo reagują na nowe trendy i wydają sporą część dochodów na przyjemności. Trzydziestka często zaskakuje, wywraca życie do góry nogami. Kiedyś nazywano ten moment kryzysem wieku średniego. Nowe czasy zdają się należeć do kidultów osób w średnim wieku, ale wciąż uczestniczących w kulturze młodych. Ich specyfika polega m.in. na tym, że w swoich nawykach konsumenckich i sposobach spędzania wolnego czasu przypominają nastolatków. W sportowych ciuchach, z plecakiem na ramieniu i komiksem pod pachą uwielbiają tracić czas szalejąc na rolkach czy snowboardzie. Czerpią z życia i nie są specjalnie skrępowani sztucznymi nakazami i obyczajami. Jak dzieci chcą mieć wszystko, co im się podoba, a sprzedawcy i kultura konsumpcji uwielbiają ich rozpieszczać i zaspokajać dziecinne grymasy. Wystarczy zajrzeć do kuchni czy łazienki kolorowe gadżety przypominają przedmioty z pokoju dziecinnego. Włoska firma Alessi już lata temu zaczęła produkować luksusowe wyposażenie kuchni: dzbanki do kawy, korkociągi czy wyciskarki do owoców kosztujące nierzadko kilkaset złotych, a wyglądające jak dziecięce zabawki. Rekordy popularności biją marki o dziecięcej estetyce, jak japońska ikona popkultury Hello Kitty. Młodość kojarzy nam się z radością i zabawą, dorosłość z nudą i stagnacją. Osoby, które nie chcą dorosnąć, uciekają od odpowiedzialności i chcą przedłużyć swoją młodość. Zabawa stała się celem mówi informatyk Hubert Gąsiorowski. Dla ludzi showbiznesu moda na kidult jest okazją do kreowania ciekawego wizerunku. Taką ikoną medialną w Polsce jest niewątpliwie Kuba Wojewódzki. Czasu jednak nie można cofnąć, a ucieczka w ciuchy i dziecinne zachowanie nic nie da, mało tego taka postawa jest śmieszna, a niekiedy groteskowa. Lepiej chyba zaakceptować siebie w całości niż pajacować i wystawiać się na ośmieszenie twierdzi dziennikarz Michał Rosner. Niektórzy socjologowie biją na alarm, doszukując się w zjawisku kidultu ucieczki od odpowiedzialności. Są jednak i tacy, którzy uważają, że całe to zjawisko pozwala utrzymać dystans wobec świata i zachować w sobie pierwiastek spontaniczności. Przyznam szczerze, że bawią mnie dorośli faceci, którzy za wszelką cenę poszukują w sobie małego, niegrzecznego łobuziaka mówi dziennikarz Bartosz Łabęcki. Jednak ci faceci myślą o życiu bardzo serio, chyba nawet bardziej niż ci, którzy noszą skórzane teczki i dobrze skrojone garnitury. Wiem coś o tym, bo mam na nogach skarpetki z kotem Feliksem, a moja ulubiona czapka to ta z nadrukiem diabła tasmańskiego. W inwazji młodości nie chodzi tylko o ciągłe przedłużanie okresu zabawy. U wielu polskich kidultów to także rodzaj rekompensaty dzieci szarego PRL-u próbują odnaleźć smak dzieciństwa. To, co kiedyś można było znaleźć w niewielkim wyborze w Peweksie, teraz jest dostępne w każdym sklepie. Polacy mają więcej pieniędzy, a gdy podstawowe potrzeby są zaspokojone, można zacząć zaspokajać potrzebę przyjemności. Dlatego kidulci kupują produkty, o których, gdy byli dziećmi, mogli tylko pomarzyć, np. ręczniki z Krecikiem czy kubki z Muminkami. Just kidding! Klaudia Maślanka www.miastokobiet.pl 19