Immanuel Kant [Imperatyw kategoryczny i rodzaje obowiązków]

Podobne dokumenty
Immanuel Kant: Fragmenty dzieł Uzasadnienie metafizyki moralności

IMMANUEL KANT ETYKA DEONTOLOGICZNA

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

Część 4. Wyrażanie uczuć.

Istotą naszego powołania jest tak całkowite oddanie się Bogu, byśmy byli jego ślepym narzędziem do wszystkiego, do czego tylko Bóg nas zechce użyć.

Chcę poznać Boga i duszę. Filozofowie o Absolucie

Kto chce niech wierzy

Immanuel Kant ( )

nego wysiłku w rozwiązywaniu dalszych niewiadomych. To, co dzisiaj jest jeszcze okryte tajemnicą, jutro może nią już nie być. Poszukiwanie nowych

Izabella Mastalerz siostra, III kl. S.P. Nr. 156 BAJKA O WARTOŚCIACH. Dawno, dawno temu, w dalekim kraju istniały następujące osady,

Mimo, że wszyscy oczekują, że przestanę pić i źle się czuję z tą presją to całkowicie akceptuje siebie i swoje decyzje

Bóg Ojciec kocha każdego człowieka

Zatem może wyjaśnijmy sobie na czym polega różnica między człowiekiem świadomym, a Świadomym.

SPIS TREŚCI. Część pierwsza KRYTYKA ESTETYCZNEJ WŁADZY SĄDZENIA

Ankieta. Instrukcja i Pytania Ankiety dla młodzieży.

Kurs online JAK ZOSTAĆ MAMĄ MOCY

Modlitwa ciągła nieustająca dopomaga do działania we wszystkim w imieniu Pana Jezusa, a wtenczas wszystkie zwroty na siebie ustają.

Żyj mądrze. czyli o tym co dzieci zapominają, albo czego nie zostały nauczone

Nowenna do Najświętszego Serca Jezusowego. Wpisany przez Administrator piątek, 11 kwietnia :32 - DZIEŃ 1

I Komunia Święta. Parafia pw. Bł. Jana Pawła II w Gdańsku

MODLITWY. Autorka: Anna Młodawska (Leonette)

Liceum/technikum Literatura: praca z tekstem - Platon "Obrona Sokratesa" (fragmenty)

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

ALLELUJA. Ref. Alleluja, alleluja, alleluja, alleluja. Alleluja, alleluja, alleluja, alleluja.

Na skraju nocy & Jarosław Bloch Rok udostępnienia: 1994

20 Kiedy bowiem byliście. niewolnikami grzechu, byliście wolni od służby sprawiedliwości.

Odzyskajcie kontrolę nad swoim losem

Ewangelizacja O co w tym chodzi?

1. Bóg mnie kocha i ma wobec mnie wspaniały plan.

Wyniki ankiety przeprowadzonej w klasie ID 6 października 2017 roku. Ankieta była anonimowa, zdiagnozowano 29 uczniów.

WERSJA: C NKIETER: JEŚLI RESPONDENT JEST MĘŻCZYZNĄ, ZADAĆ GF1. JEŚLI RESPONDENT JEST KOBIETĄ, ZADAĆ GF2.

To stało się moją misją.

Czy świat istnieje w umyśle?

WERSJA: B ANKIETER: JEŚLI RESPONDENT JEST MĘŻCZYZNĄ, ZADAĆ GF1. JEŚLI RESPONDENT JEST KOBIETĄ, ZADAĆ GF2.

WERSJA: A ANKIETER: JEŚLI RESPONDENT JEST MĘŻCZYZNĄ, ZADAĆ GF1. JEŚLI RESPONDENT JEST KOBIETĄ, ZADAĆ GF2.

116. Czy są Duchy, które wiecznie pozostaną na niższych stopniach rozwoju?

9 STYCZNIA Większej miłości nikt nie ma nad tę, jak gdy kto życie swoje kładzie za przyjaciół swoich. J,15,13 10 STYCZNIA Już Was nie nazywam

TEST OSOBOWOŚCI. Przekonaj się, jak jest z Tobą

Konspekt szkółki niedzielnej propozycja Niedziela przedpostna Estomihi

Podziękowania dla Rodziców

ASERTYWNOŚĆ W RODZINIE JAK ODMAWIAĆ RODZICOM?

Dodaj odpowiednią liczbę liter i przeczytaj dwie nazwy miejsca modlitwy Jezusa.

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

Proszę bardzo! ...książka z przesłaniem!

JAK KOMUNIKOWAĆ SIĘ SŁUCHAĆ I BYĆ WYSŁUCHANYM

Zazdrość, zaborczość jak sobie radzić?

JĘZYK. Materiał szkoleniowy CENTRUM PSR. Wyłącznie do użytku prywatnego przez osoby spoza Centrum PSR

PROJEKT NAUKOWEJ ETYKI ETYKA OSIEMNASTEGO WIEKU

3 dzień: Poznaj siebie, czyli współmałżonek lustrem

Krystyna Wajda Horodko. Opowieści spod złocistej. Kraina Wodospadów. Moim dorosłym już dzieciom: Natalii, Filipkowi i Jakubowi

AUDIO B1 KONFLIKT POKOLEŃ (wersja dla studenta)

Spis treści. Od Petki Serca

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy?

ZACZNIJ ŻYĆ ŻYCIEM, KTÓRE KOCHASZ!

W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego

Promienie miłości Bożej. Pomóż mi rozsiewać Twoją woń, o Jezu. Wszędzie tam, dokąd pójdę, napełnij moją duszę. Twoim Duchem i Twoim życiem.

Czy świat istnieje w umyśle?

Konspekt szkółki niedzielnej

JAK ZAZNACZAĆ ODPOWIEDZI? DLACZEGO ROBIĘ RÓŻNE RZECZY? Dlaczego sprzątam w moim pokoju?

(na podstawie książki Elżbiety Sujak Małżeństwo pielęgnowane )

zdecydowanie tak do większości zajęć do wszystkich zajęć zdecydowanie tak do większości do wszystkich do wszystkich do większości zdecydowanie tak

J. J. : Spotykam rodziców czternasto- i siedemnastolatków,

TIMETABLE MÓJ ROZKŁAD JAZDY

Rodzicu! Czy wiesz jak chronić dziecko w Internecie?

Najpiękniejszy dar. Miłość jest najpiękniejszym darem, jaki Bóg wlał w nasze serca

POLITYKA SŁUCHANIE I PISANIE (A2) Oto opinie kilku osób na temat polityki i obecnej sytuacji politycznej:

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

TOTUS TUUS Cały twój

Jak skutecznie podnieść sprzedaż w 97 dni? WARSZTATY

Bł. Pier Giorgio Frassati

Nowenna do św. Charbela

mnw.org.pl/orientujsie

Co to jest miłość - Jonasz Kofta

ROZDZIAŁ 7. Nie tylko miłość, czyli związek nasz powszedni

KOCHAM CIĘ-NIEPRZYTOMNIE WIEM, ŻE TY- MNIE PODOBNIE NA CÓŻ WIĘC CZEKAĆ MAMY OBOJE? Z NASZYM SPOTKANIEM WSPÓLNYM? MNIE- SZKODA NA TO CZASU TOBIE-

TEKSTY PISMA ŚW. DO PRACY W GRUPACH ZAWARTOŚĆ KOPERTY NR 2

NASTOLETNIA DEPRESJA PORADNIK

Kazanie na uroczystość ustanowienia nowych animatorów. i przyjęcia kandydatów do tej posługi.

Biblia dla Dzieci przedstawia. Bóg sprawdza miłość Abrahama

KIDSCREEN-52. Kwestionariusz zdrowotny dla dzieci i młodych ludzi. Wersja dla dzieci i młodzieży 8 do 18 lat

Bóg a prawda... ustanawiana czy odkrywana?

Olaf Tumski: Tomkowe historie 3. Copyright by Olaf Tumski & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Zbigniew Borusiewicz ISBN

Biblia dla Dzieci. przedstawia. Kobieta Przy Studni

Biblia dla Dzieci przedstawia. Kobieta Przy Studni

HISTORIA WIĘZIENNEGO STRAŻNIKA

Zasady Byłoby bardzo pomocne, gdyby kwestionariusz został wypełniony przed 3 czerwca 2011 roku.

Oto kilka rad ode mnie:

SEMINARIUM ODNOWY W DUCHU ŚWIĘTYM

1 Ojcostwo na co dzień. Czyli czego dziecko potrzebuje od ojca Krzysztof Pilch

Sytuacja zawodowa pracujących osób niepełnosprawnych

Copyright 2015 Monika Górska

Ryszard Sadaj. O kaczce, która chciała dostać się do encyklopedii. Ilustrował Piotr Olszówka. Wydawnictwo Skrzat

dla najmłodszych. 8. polska wersja: naukapoprzezzabawe.wordpress.com

dla najmłodszych. 8. polska wersja: naukapoprzezzabawe.wordpress.com

Copyright by Andrzej Graca & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Andrzej Graca ISBN Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

Jak postrzegasz samą siebie?

Droga Krzyżowa STACJA

Transkrypt:

Immanuel Kant [Imperatyw kategoryczny i rodzaje obowiązków] Nigdzie w świecie, ani nawet w ogóle poza jego obrębem, niepodobna sobie pomyśleć żadnej rzeczy, którą bez ograniczenia można by uważać za dobrą, oprócz jedynie dobrej woli. Rozsądek, dowcip, władza sądzenia i jak tam się jeszcze mogą nazywać talenty umysłu, albo odwaga, stanowczość, stałość w postanowieniu, jako przymioty temperamentu, są bez wątpienia pod niejednym względem dobre i pożądane, mogą jednak stać się także nadzwyczaj złe i szkodliwe, jeżeli nie jest dobrą wola, która ma z tych darów przyrody robić użytek i której właściwa istota zwie się przeto charakterem. Tak samo rzecz się ma z darami szczęścia. Władza, bogactwo, dobre imię, nawet zdrowie i cała pomyślność i zadowolenie ze swego stanu pod nazwą szczęśliwości wytwarzają śmiałość, a przez to często także zuchwalstwo, jeżeli nie ma dobrej woli, która ich wpływ na umysł (Gemüt), a stąd także całą zasadę postępowania, prostuje i robi ogólnie celową; nie mówiąc o tym, że rozumnemu i bezstronnemu widzowi nie może nigdy podobać się nawet widok ustawicznego dobrego powodzenia istoty, której nie zdobi żaden rys czystej i dobrej woli. Zdaje się więc, że dobra wola stanowi nawet warunek tego, by [człowiek] był godny szczęścia. [...] Każda rzecz w przyrodzie działa podług praw. Tylko istota rozumna posiada władzę działania według przedstawienia praw, tj. według zasad, czyli posiada wolę. Ponieważ do wyprowadzenia czynów z praw potrzebny jest rozum, przeto wola nie jest niczym innym jak praktycznym rozumem. Jeżeli rozum skłania wolę nieodparcie, to czyny takiej istoty, poznane jako obiektywnie konieczne, są także konieczne subiektywnie, tzn. wola jest władzą wybierania tego tylko, co rozum poznaje niezależnie od skłonności jako praktycznie konieczne, tj. jako dobre. Jeżeli zaś rozum sam przez się skłania wolę w niedostatecznej mierze, jeżeli podlega ona jeszcze subiektywnym warunkom (pewnym pobudkom), które nie zawsze zgadzają się z obiektywnymi; jednym słowem, jeżeli wola sama w sobie nie zgadza się w pełni z rozumem (co u człowieka rzeczywiście zachodzi), to czyny, poznane obiektywnie jako konieczne, są subiektywnie przypadkowe, a skłanianie takiej woli według praw obiektywnych jest przymusem; tj. stosunek praw obiektywnych do woli niezupełnie dobrej przedstawiamy sobie jako skłanianie woli istoty rozumnej wprawdzie przez racje rozumowe, którym jednakże wola ta z natury swej niekoniecznie jest posłuszna. Przedstawienie obiektywnej zasady, o ile ona wolę zmusza, nazywa się nakazem (rozumu), a formuła nakazu zwie się imperatywem. [...]

Wszelkie imperatywy nakazują albo hipotetycznie albo kategorycznie. W pierwszym wypadku przedstawiają praktyczną konieczność możliwego czynu jako środka prowadzącego do czegoś innego, czego chcemy (albo przynajmniej możemy chcieć). Kategoryczny byłby imperatyw, który przedstawiałby czyn jako sam w sobie, bez względu na inny cel, jako obiektywnie konieczny. [ ] Nie tyczy się on materii czynu i tego, co z niego ma wynikać, lecz formy i zasady, z której czyn sam wynika, a istotna dobroć tego czynu polega na przekonaniach i usposobieniu, jakikolwiek byłby jego wynik. Ten imperatyw nazwiemy imperatywem moralności. [ ] Kategoryczny imperatyw jest więc tylko jeden i brzmi następująco: postępuj tylko według takiej maksymy, dzięki której możesz zarazem chcieć, żeby stała się powszechnym prawem. Jeżeli wszystkie imperatywy obowiązku możemy wyprowadzić z tego jedynego imperatywu jako z ich zasady, to chociaż pozostawiamy jeszcze nierozstrzygnięte, czy to, co nazywamy obowiązkiem, nie jest w ogóle pustym pojęciem, to jednak będziemy mogli przynajmniej zaznaczyć, co przez to myślimy i co to pojęcie ma znaczyć. Ponieważ powszechność prawa, według którego dokonują się skutki, stanowi to, co właściwie w najogólniejszym znaczeniu (ze względu na formę) nazywamy przyrodą, tj. bytem rzeczy, o ile jest on określony według powszechnych praw, przeto ogólny imperatyw obowiązku mógłby także brzmieć następująco: postępuj tak, jak gdyby maksyma twojego postępowania przez wolę twą miała się stać ogólnym prawem przyrody. Chcę teraz wymienić niektóre obowiązki według zwykłego ich podziału na obowiązki względem siebie i względem drugich, na obowiązki zupełne i niezupełne. l. Ktoś, komu życie sprzykrzyło się wskutek szeregu nieszczęść, które wzmogły się aż do beznadziejności, posiada jeszcze na tyle rozumu, że może się siebie zapytać, czy odebranie sobie życia nie sprzeciwia się obowiązkowi wobec siebie. Próbuje wtedy, czy też maksyma jego czynu może się stać ogólnym prawem przyrody. Maksyma jego brzmi zaś: Z miłości własnej biorę sobie za zasadę skrócić sobie życie, jeżeli w razie swego dłuższego trwania bardziej grozi ono cierpieniami, niż obiecuje przyjemności. Zachodzi tylko jeszcze pytanie, czy ta zasada miłości własnej może stać się ogólnym prawem przyrody. Ale tutaj widzimy wnet, że przyroda, której prawem byłoby niszczenie samego życia przez to samo uczucie, którego celem jest pobudzanie do popierania życia, popadałaby sama z sobą w

sprzeczność, a więc nie mogłaby istnieć jako przyroda, że zatem owa maksyma żadną miarą nie może być ogólnym prawem przyrody i dlatego całkowicie się sprzeciwia najwyższej zasadzie wszelkiego obowiązku. 2. Kogoś innego bieda zmusza do pożyczenia pieniędzy. Wie on dobrze, że nie będzie mógł ich oddać, widzi jednak także, że nikt mu nie udzieli pożyczki, jeżeli solennie nie przyrzeknie, iż w oznaczonym czasie ją zwróci. Ma ochotę dać takie przyrzeczenie, ma jednak jeszcze tyle sumienia, że pyta się siebie: czy nie jest niedozwolone i czy nie sprzeciwia się obowiązkowi w taki sposób wydobywać się z biedy? Dajmy na to, że postanowi jednak tak [postąpić]; wówczas jego maksyma czynu brzmiałaby następująco: jeżeli uważam, że jestem w potrzebie, to chcę pożyczyć pieniędzy i obiecać oddać je, chociaż wiem, że to nigdy nie nastąpi. Ta zasada miłości własnej lub własnej korzyści da się może dobrze pogodzić z całym moim przyszłym powodzeniem, jednakże nasuwa się pytanie, czy takie postępowanie jest słuszne. Zamieniam więc wymaganie miłości własnej na ogólne prawo i stawiam pytanie w ten sposób: jak miałaby się rzecz wtedy, gdyby moja maksyma stała się ogólnym prawem? Wówczas widzę zaraz, że nie może ona mieć znaczenia ogólnego prawa przyrody i sama z sobą się zgadzać, lecz musi koniecznie sobie zaprzeczać. Albowiem ogólność prawa, że każdy, czując się w biedzie, może obiecywać, co mu przyjdzie na myśl, w zamiarze niedotrzymania obietnicy, uniemożliwiałaby samo przyrzeczenie i cel, w jakim je dajemy, ponieważ nikt nie wierzyłby, że mu coś [naprawdę] obiecano, lecz śmiałby się z wszystkich takich oświadczeń jako z pustych zmyśleń. 3. Ktoś trzeci odkrywa w sobie talent, który przy pewnym wykształceniu mógłby go zrobić człowiekiem pod wieloma względami użytecznym. Znajduje się jednak w dogodnych warunkach i woli raczej oddawać się przyjemnościom niż starać się o rozszerzenie i poprawienie swych szczęśliwych zdolności przyrodzonych. Jeszcze pyta się jednak, czy jego maksyma zaniedbywania darów przyrodzonych, prócz swej zgodności z jego pociągiem do uciech, zgadza się także z tym, co nazywamy obowiązkiem. Wtedy przekonywa się, że przyroda mogłaby wprawdzie przy takim ogólnym prawie zawsze jeszcze istnieć, chociażby człowiek (tak jak mieszkańcy wysp Morza Południowego) pozwolił rdzewieć swemu talentowi i starał się życie swe obrócić tylko na próżniactwo, rozkosz, rozmnażanie się, słowem na uciechy; atoli nie może on żadną miarą chcieć, żeby stało się to ogólnym prawem przyrody, albo żeby zostało wszczepione w nas jako takie przez przyrodzony instynkt. Albowiem jako rozumna istota chce on koniecznie, żeby się w nim rozwinęły wszystkie władze, ponieważ są mu one przecież użyteczne i dane do rozmaitych możliwych celów.

4. Na koniec ktoś czwarty, komu dobrze się wiedzie, widząc, że inni (którym mógłby przecież dopomóc) muszą walczyć z wielkimi trudnościami, myśli sobie: co mnie to obchodzi? niech każdy będzie tak szczęśliwy, jak Bóg zechce, albo jak sam potrafi; niczego mu nie odbiorę ani nawet niczego nie będę mu zazdrościł, nie mam tylko żadnej chęci przyczyniać się do jego powodzenia lub wspomagać go w biedzie! W istocie, gdyby taki sposób myślenia stal się ogólnym prawem przyrody, mógłby ród ludzki bardzo dobrze istnieć, a nawet bez wątpienia jeszcze lepiej, aniżeli wtedy, kiedy każdy plecie o współczuciu i życzliwości, a nawet przy okazji usiłuje pełnić coś podobnego, natomiast, gdzie tylko może, oszukuje, prawa ludzi sprzedaje lub je w inny jakiś sposób narusza. Atoli chociaż jest możliwe, że według owej maksymy ogólne prawo przyrody mogłoby istnieć, to jednak nie jest możliwe chcieć, żeby taka zasada posiadała wszędzie znaczenie prawa przyrody. Albowiem wola postanawiająca to sprzeciwiałaby się sama sobie, ponieważ może się przecież zdarzyć niejeden taki wypadek, w którym człowiek ten potrzebuje miłości i współczucia drugich, a w którym przez takie prawo, wynikające z własnej jego woli, pozbawiłby sam siebie wszelkiej nadziei pomocy, której sobie życzy. Oto niektóre spomiędzy wielu rzeczywistych, a przynajmniej przez nas za takie uważanych obowiązków, których wyprowadzenie z jednej jedynej wymienionej zasady narzuca się jasno. Trzeba móc chcieć, żeby maksyma naszego czynu stała się prawem ogólnym: oto kanon normujący moralną ocenę czynu w ogóle. Niektóre czyny są tego rodzaju, że maksyma ich nie da się bez sprzeczności nawet pomyśleć jako ogólne prawo przyrody; cóż dopiero, żebyśmy mogli jeszcze chcieć, iżby ono miało się stać takim [scil. ogólnym prawem]. Przy innych [czynach] nie znajdujemy wprawdzie tej wewnętrznej niemożliwości, ale niemożliwą rzeczą jest chcieć, żeby maksyma ich była wyniesiona do ogólności prawa przyrody, ponieważ wola taka zaprzeczałaby sama w sobie. (Immanuel Kant, Uzasadnienie metafizyki moralności, tłum. M. Wartenberg, fragmenty)

INSPIRACJE FILOZOFICZNE W LITERATURZE Fiodor Dostojewski Biesy (fragment) Kiriłłow nagle zamilkł i znowu zaczął chodzić po pokoju. Nie będę odkładał. Teraz właśnie chcę się zabić: wszyscy są podli! To racja! Oczywiście, wszyscy są podli, i ponieważ porządny człowiek nie może się czuć dobrze na tej ziemi, więc... Głupcze! Sam jestem równie podły jak ty, jak wszyscy. Wcale nie jestem porządny. Porządnego człowieka jeszcze nie było. Domyślił się wreszcie! Czyż pan, panie Kiriłłow, przy pańskim rozumie, nie wiedział dotychczas, że wszyscy są jednakowi, nie ma lepszych i gorszych, a tylko mądrzejsi i głupsi? A jeżeli wszyscy są podli (co zresztą jest tylko frazesem), to świadczyłoby, że nie powinno być ludzi niepodłych. A! Czy ty naprawdę nie kpisz? powtórzył Kiriłłow z pewnym zdziwieniem. Mówisz tak gorąco i po prostu... Czyż tacy ludzie jak ty mogą mieć przekonania? Nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego pan chce odebrać sobie życie! Wiem tylko, że z głębokiego przekonania, z najgłębszego... Jeżeli jednak czuje pan potrzebę, że tak powiem, wylania uczuć, to służę panu... Trzeba jednak liczyć się z czasem... Która godzina? Oho, już druga powiedział Piotr Stiepanowicz patrząc na zegarek. Zapalił papierosa. Zdaje się pomyślał że można się jeszcze z nim dogadać. Nie mam o czym z tobą mówić powiedział Kiriłłow. Pamiętani, że było tam coś o Bogu... Już mi pan kiedyś to tłumaczył. Nawet dwa razy. Jeżeli się pan zastrzeli, to stanie się Bogiem? Zdaje się, że tak? Tak, stanę się Bogiem. Piotr Stiepanowicz nie uśmiechnął się wcale. Czekał. Kiriłłow spojrzał na niego przenikliwie. Pan jest szarlatanem, intrygantem politycznym. Chce pan teraz skierować mnie ku filozofii, pogodzić się ze mną na tym tle, rozwiać mój gniew, a wtedy wyprosić ode mnie oświadczenie na piśmie, że zabiłem Szatowa.

Dobrze! odpowiedział Piotr Stiepanowicz z naturalną prostotą niech i tak będzie. Lecz czy panu w ostatniej chwili nie wszystko jedno? O co właściwie my się kłócimy, niech pan powie? Pan jest takim człowiekiem, a ja takim. O cóż chodzi? W dodatku obaj jesteśmy... Podli. Może i tak. Wie pan przecie, że to tylko frazesy. Przez całe życie chodziło mi o to, aby to nie był frazes. Po to tylko żyłem. I teraz chcę, aby nie było pustych słów. Cóż! Każdy urządza się, jak mu wygodnie. Ryba na przykład... Każdy szuka własnego komfortu, i tyle. To wszystko rzeczy dawno znane. Powiedziałeś: komfortu? Mniejsza o słowa. Nie, to dobrze powiedziałeś. Niech będzie komfort. Bóg jest niezbędny i dlatego musi istnieć. Świetnie! Lecz wiem, że Boga nie ma i być nie może. To słuszniejsze. Czy nie rozumiesz, że człowiek żyjąc nie może pogodzić tych dwu myśli? Więc co? Ma się zastrzelić? Czy nie rozumiesz, że to wystarcza, aby się zastrzelić? Czy nie rozumiesz, że może znaleźć się człowiek, jeden na tysiąc waszych milionów, który nie zechce i nie zniesie tego?! Rozumiem jedynie, że pan najwidoczniej się waha... To bardzo źle. Kiriłłow, chodząc po pokoju, nie zwrócił uwagi na słowa Piotra Stiepanowicza. Snuł dalej swoje myśli: Stawrogina także zjadła idea... Co? zainteresował się Wierchowieński. Jaka idea? Czy mówił o tym z panem? Nie, domyśliłem się sam. Jeżeli Stawrogin wierzy, to sam nie wierzy, że wierzy. A jeżeli nie wierzy, to także sam nie wierzy, że nie wierzy. No, Stawrogina trapią i inne myśli, może trochę mądrzejsze... gderliwie odezwał się Piotr Stiepanowicz. Niepokoił go kierunek rozmowy, niepokoił go także blady Kiriłłow. Do diabła, nie zastrzeli się myślał zawsze przeczuwałem. To tylko spekulacje mózgowe i wykręty. Nic więcej. Co za mali ludzie! Raptem Kiriłłow zmienił ton.

Jesteś ostatnim człowiekiem, z którym rozmawiam. Nie chciałbym źle rozstawać się z tobą. Piotr Stiepanowicz nie odpowiadał na razie. Co to takiego? Co to znaczy, u diabła? pomyślał znowu. Niech mi pan wierzy, panie Kiriłłow, że nigdy nie miałem nic przeciwko panu osobiście i zawsze... Jesteś podły i fałszywy. Ale ja nie jestem lepszy. I ja się zastrzelę, a ty zostaniesz przy życiu. Chce pan powiedzieć, że jestem taki nikczemny, że zechcę zostać przy życiu? Nie wiedział jeszcze sam, czy korzystnie jest teraz podtrzymywać tego rodzaju rozmowę. Postanowił poddać się biegowi wydarzeń. Lecz ton wyższości i nie maskowanej jak zwykle pogardy, z jaką traktował go Kiriłłow, drażnił go zawsze, teraz zaś więcej niż kiedykolwiek. Może dlatego, że Kiriłłow, który miał umrzeć za godzinę (Piotr Stiepanowicz nie zapomniał o tym), wydawał mu się już czymś prawie nie istniejącym, jakąś półistotą, która nie ma prawa do zarozumiałości. To są chyba przechwałki, że pan się zastrzeli. Kiriłłow nie dosłyszał nawet tej uwagi. Dziwiło mnie zawsze, że wszyscy obstają przy życiu. Hm! W tym tkwi jakaś myśl, lecz... Powtarzasz za mną jak małpa, byle mnie zdobyć. Milcz, nic nie rozumiesz. Jeżeli nie ma Boga, to ja jestem bogiem. Nigdy właśnie nie mogłem zrozumieć tego pańskiego punktu widzenia: dlaczego pan jest bogiem? Jeżeli Bóg jest, to cała wola należy do Niego i wyjść poza tę wolę nie mogę. Jeżeli Go nie ma, to wola jest moja i mam obowiązek ją wypełnić. Wypełnić? Dlaczego? Bo cała wola jest moja. Czyż nikt na ziemi, skończywszy z Bogiem i uwierzywszy w wolność własnej woli, nie odważy się okazać jej w najistotniejszej sprawie? To tak, jak gdyby nędzarz otrzymał spadek i przestraszył się, i bał się podejść do worka, uważając, że brak mu sił, by zawładnąć spadkiem. Pragnę okazać wolną wolę. Choćbym tylko był jeden, ale uczynię to. Proszę bardzo. Muszę się zastrzelić, bo najwyższe osiągnięcie mojej wolnej woli to zabić samego siebie.

Ależ nie tylko pan to robi: tylu jest samobójców. Ci mają powody. A bez żadnego powodu, jedynie dla spełnienia własnej wolnej woli tylko ja. Piotr Stiepanowicz znowu pomyślał: Nie zastrzeli się. Wie pan powiedział rozdrażniony na pańskim miejscu, chcąc spełnić akt wolnej woli, zabiłbym kogo innego, nie siebie. Mógłby pan stać się użyteczny. Wskazałbym panu, kogo należy zabić, o ile pan nie stchórzy. Jeżeli tak, mógłby pan nawet nie odbierać sobie dziś życia. Moglibyśmy dojść do porozumienia. Zabicie kogo innego byłoby najniższą formą ziszczenia mojej woli. Całego ciebie widzę w tej propozycji. Nie jestem tobą: szukam najwyższej formy i zabiję siebie. Doszedł wreszcie do tego złowrogo mruknął Piotr Stiepanowicz. Kiriłłow wciąż chodził po pokoju. Mam obowiązek złożyć świadectwo niewierze. Nie ma dla mnie wyższej idei jak to, że Boga nie ma. Opieram się na całej historii ludzkości. Człowiek nic innego nie robił, tylko wciąż wymyślał Boga, aby żyć nie pozbawiając się życia. W tym są zawarte dotychczasowe dzieje ludzkości. Ja pierwszy w historii świata nie chciałem wymyślić Boga. Niech się wszyscy dowiedzą o tym raz na zawsze. Nie zastrzeli się myślał z trwogą Piotr Stiepanowicz. Kto ma się o tym dowiedzieć? drażnił Kiriłłowa. Tu nie ma nikogo oprócz nas dwóch. Może Liputin ma się dowiedzieć? Wszyscy powinni się dowiedzieć, wszyscy się dowiedzą. Nie ma przecież nic ukrytego, co by nieśmiało być wyjawione. Tak powiedział On. Z gorączkowym zachwytem wskazał obraz Zbawiciela, przed którym paliła się lampka. Piotr Stiepanowicz zirytował się już do reszty. Więc w Niego nie przestał pan wierzyć? Nawet lampka się pali. Może to na wszelki wypadek? Kiriłłow nie odpowiedział. Wie pan? Mam wrażenie, że wierzy pan głębiej od niejednego popa. W kogo? W Niego? Posłuchaj! zawołał Kiriłłow zatrzymując się i wpatrując w przestrzeń fanatycznym, obłąkanym wzrokiem. Posłuchaj wielkiej myśli. Był jeden taki dzień, że pośrodku ziemi stały trzy krzyże. A jeden z ukrzyżowanych tak wierzył, że rzekł do drugiego: Dziś będziesz ze mną w raju. Dzień ów się skończył, umarli obaj, odeszli i nie znaleźli ani raju, ani zmartwychwstania. Nie wypełniło się to, co było powiedziane. Słuchaj! Ów człowiek był największy na świecie. Stwarzał to, dla czego ludzie mieli żyć. Cała nasza planeta, ze wszystkim, co na niej jest, bez tego człowieka byłaby czymś obłąkańczym. Ani

przedtem, ani potem nie było nikogo, kto by mu dorównał nigdy, aż to wygląda na cud. W tym jest cud, że nigdy nie było i nie będzie równego Jemu. Jeśli zaś tak, jeśli prawa przyrody nie oszczędziły nawet i Jego, jeśli nie pożałowały nawet własnego cudu, a zmusiły i Jego, by żył wśród kłamstwa i umarł z powodu kłamstwa widocznie cała nasza planeta jest kłamstwem, na kłamstwie się opiera i na głupim szyderstwie. To znaczy, że prawa naszej planety są kłamstwem i szatańską farsą. Po cóż więc żyć? Powiedz, jeżeli jesteś człowiekiem. To zupełnie inne postawienie kwestii. Mam wrażenie, że plącze pan dwie odrębne przyczyny. A to nie wzbudza zaufania. Lecz niech pan pozwoli. A jeżeli pan jest bogiem? A jeżeli skończyło się kłamstwo i domyślił się pan, że całe kłamstwo pochodziło od dawnego Boga? Zrozumiałeś wreszcie! zawołał Kiriłłow z zachwytem. A więc można było zrozumieć, jeżeli zrozumiał nawet taki człowiek jak ty! Czy rozumiesz teraz, że zbawienie wszystkich jest w zrozumieniu tej myśli? Kto ją wyjaśni? Ja! Nie rozumiem, jak mogli dotychczas ateiści wiedzieć, że nie ma Boga i żyć dalej! Uświadomić sobie, że nie ma Boga, i nie uświadomić sobie jednocześnie, że się samemu jest bogiem to nonsens. Inaczej bowiem trzeba koniecznie zabić siebie. Gdy to już będzie uświadomione, samobójstwa staną się niepotrzebne, gdyż zacznie się życie w największej chwale. Lecz ten jeden, ten pierwszy, musi koniecznie zabić siebie. Któż bowiem zacznie? Kto złoży dowód? To ja właśnie zabiję się, zabiję koniecznie, aby zacząć i udowodnić. Jestem tymczasem bogiem pomimo woli i jestem nieszczęśliwy, gdyż mam obowiązek okazać wolną wolę. Wszyscy są nieszczęśliwi dlatego, że boją się okazać wolną wolę. Człowiek dlatego był dotychczas tak biedny, tak nieszczęśliwy, że bał się okazać wolę jako rzecz najważniejszą; okazywał ją w sprawach nieważnych, jak sztubak. Jestem bardzo nieszczęśliwy, gdyż bardzo się boję. Strach jest klątwą człowieka... Lecz okażę moją wolę. Muszę uwierzyć, że nie wierzę. Zacznę i skończę, i otworzę wrota. I zbawię. To jedno zbawi wszystkich ludzi i w przyszłym pokoleniu przerodzi ich fizycznie. Bo w dzisiejszym kształcie fizycznym, o ile się przekonałem, człowiek nie może żadną miarą obejść się bez dawnego Boga. Trzy lata szukałem atrybutu mojej boskości i znalazłem. Jest nim wolna wola! Bo dzięki niej mogę w najważniejszej rzeczy zaprzeczyć pokorze i wykazać nową, straszną moją wolność. Ona jest straszna. Zabijam siebie, aby się zaprzeć pokory i wykazać straszną moją wolność. (Fiodor Dostojewski, Biesy, tłum. T. Zagórski i Z. Podgórzec, w: Dzieła wybrane, t. III, Warszawa 1984, s. 607 613)

Wisława Szymborska Szkielet jaszczura Kochani Bracia, widzimy tutaj przykład złych proporcji: oto szkielet jaszczura piętrzy się przed nami Drodzy Przyjaciele, na lewo ogon w jedną nieskończoność, na prawo szyja w drugą Szanowni Towarzysze, pośrodku cztery łapy, co ugrzęzły w mule pod pagórem tułowia Łaskawi Obywatele, przyroda się nie myli, ale lubi żarty: proszę zwrócić uwagę na tę śmieszną główkę Panie, Panowie, taka główka niczego nie mogła przewidzieć i dlatego jest główką wymarłego gada Czcigodni Zgromadzeni, za mało mózgu, za duży apetyt, więcej głupiego snu niż mądrej trwogi Dostojni Goście, pod tym względem jesteśmy w dużo lepszej formie, życie jest piękne i ziemia jest nasza Wyborni Delegaci, Niebo gwiaździste nad myślącą trzciną, Prawo moralne w niej

Prześwietna Komisjo, udało się raz i może tylko pod jednym słońcem Naczelna Rado, jakie zręczne ręce, jakie wymowne usta, ile głowy na karku Najwyższa Instancjo, cóż za odpowiedzialność na miejsce ogona (Z tomu Wszelki wypadek; Wisława Szymborska, Wiersze wybrane, Kraków 2000, s. 176 177)