Fot. Jakub Łoginow / Port Europa Na trzy tygodnie przed wyborami parlamentarnymi pewne jest tylko jedno: najwięcej głosów otrzyma rządzący Smer Socjalna Demokracja premiera Roberta Ficy. Prawdopodobnie nie powtórzy on jednak świetnego wyniku sprzed czterech lat, który zagwarantował mu samodzielne rządy. Do dalej? Możliwości jest mnóstwo: od koalicji Smeru z nacjonalistami, przez (mało realne) odsunięcie socjalistów od władzy, aż po koalicję Ficy z partią mniejszości węgierskiej. // Wielki powrót nacjonalistów 1 / 6
Według ostatnich sondaży Smer może liczyć na około 35% poparcia i raczej trudno mu będzie uzyskać wynik, pozwalający na samodzielne rządy. Nie jest to jednak niemożliwe i zależy głównie od tego, ilu partiom rozdrobnionej centroprawicy uda się przekroczyć pięcioprocentowy próg. Na jego granicy balansuje kilka partii, m. in. Olano-Nova kontrowersyjnego biznesmena Igora Matovicza (taki słowacki Palikot, tylko bardziej na prawo), liberałowie z SaS Richarda Sulika, radykalna partia mniejszości węgierskiej SMK, czy legendarne SDKU, które raczej do parlamentu nie wejdzie. Ta ostatnia partia odegrała ogromną rolę w słowackiej transformacji, należeli do niej m. in. słynni reformatorzy byli premierzy Mikulasz Dzurinda i Iveta Radiczova czy były minister finansów, a obecnie doradca rządu Ukrainy Ivan Miklosz (trzymając się porównania z Polską, to taki słowacki Balcerowicz ). SDKU jest partią równie zasłużoną, co skompromitowaną wskutek skandali korupcyjnych (m. in. afera Gorila ), do tego stopnia, że opuścili ją niemal wszyscy liderzy, włącznie z wymienionymi. Prowadzone od kilkunastu miesięcy rozpaczliwe próby odświeżenia wizerunku raczej spełzną na niczym, sondaże dają SDKU ok. 3% poparcia, w efekcie Słowacka Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna skończy podobnie, jak polska Unia Wolności. Do triumfalnego powrotu szykują się natomiast nacjonaliści z SNS (Słowackiej Partii Narodowej). Odesłani w niebyt na poprzednich wyborach, pozbyli się kontrowersyjnego lidera Jana Sloty ( słowacki Żyrinowski ) i odświeżyli wizerunek, prezentując się jako partia bardziej umiarkowana i mniej obciachowa. Nowy lider Andrej Danko to zdecydowanie polityk innej klasy, niż wulgarny Slota, ale co do zasady charakter partii niewiele się zmienił. SNS nadal żongluje hasłami panslawizmu i braterstwa z Rosją, przeciwstawia się Ameryce, Zachodowi i NATO, a jej aktywiści i publicyści krytykują Polskę za wspieranie proeuropejskich dążeń Ukrainy i wysuwają pretensje terytorialne do zajętych przez nasz kraj skrawków Spisza i Orawy, które przed I wojną światową należały do Królestwa Węgier (mowa m. in. o Jabłonce czy Niedzicy). Przy tym SNS jest partią mieszczącą się w granicach normalnego demokratycznego dyskursu, czego nie można powiedzieć o bardziej radykalnych partiach i organizacjach nacjonalistycznych czy wręcz faszyzujących, jak np. LSNS Mariana Kotleby które jednak do parlamentu nie wejdą. Obecnie sondaże dają SNS aż 7 do 10% poparcia, co może oznaczać, że nacjonaliści będą trzecią siłą (po Smerze i Sieci) w słowackim parlamencie. Uniemożliwi to powtórzenie sytuacji z lat 2010-2012, kiedy mimo zdecydowanego zwycięstwa Smeru, rząd Ivety Radiczovej utworzyły cztery partie centroprawicy (SDKU, SaS, Most-Hid i KDH), a Fico znalazł się w opozycji. Trudno sobie wyobrazić rząd, w którym znajdą się nacjonaliści oraz partia mniejszości węgierskiej. Koalicji z SNS nie wykluczają jedynie Smer oraz chadeckie KDH. Poparcie dla nacjonalistów rośnie głównie na fali antyimigranckich nastrojów, podsycanych m. in. przez premiera Ficę. 2 / 6
Premier Prochazka? Raczej nie teraz Na drugim miejscu w sondażach tradycyjnie trzyma się Siet (Sieć) Radoslava Prochazki byłego polityka KDH, który opuścił chadeków i jako kandydat niezależny ( nowa jakość słowackiej opozycji ) zdobył nadzwyczajnie dobry wynik w wyborach prezydenckich z 2014 roku. Prochazka otrzymał 21% głosów, zaledwie o 3 punkty procentowe mniej, niż Andrej Kiska. Polityk postanowił wykorzystać potencjał zaufania z wyborów prezydenckich i wiosną 2014 roku założył Sieć, która miał stać się nową nadzieją słowackiej polityki, przeciwwagą dla Smeru, a zarazem alternatywą dla skompromitowanej w aferach korupcyjnych opozycji. Jeszcze w połowie 2014 roku media i analitycy całkiem poważnie mówili o Prochazce jako o przyszłym premierze. Obecnie jest to raczej mało realne, a mit Prochazki jako nowego, nieskompromitowanego lidera prysł późną wiosną 2015 roku po tym, jak inny lider opozycji polityk-biznesmen Igor Matovicz opublikował kompromitujące Prochazkę nagrania z ich rozmowy. Z nagrań wynika, że Rado Prochazka chętnie uniknie zapłacenia podatku VAT od politycznej reklamy w mediach regionalnych należących do Matovicza. I choć chodziło o niewielką kwotę (kilka tysięcy euro), a do transakcji w końcu nie doszło, czar prysł: Prochazka miał być przecież tym uczciwym księciem na białym koniu, który wyróżnia się z tłumu polityków, umoczonych po uszy w korupcję i nepotyzm. Okazało się, że Prochazka i jego Sieć nie są żadną trzecią drogą, ale po prostu kolejnym politykiem i kolejną partią opozycyjną, na którą może i warto oddać głos, ale niekoniecznie oczekując od niej jakichś radykalnie odmiennych standardów. Od tego czasu Radoslav Prochazka może tylko pomarzyć o tym, by jego partia zbliżyła się w sondażach do jego osobistego wyniku z wyborów prezydenckich na co polityk liczył, zakładając nowy ruch polityczny. Dodajmy, że liczył na to nie tylko on Sieć powstawała trochę jako takie pospolite ruszenie, do którego gromadnie i z entuzjazmem wstępowali młodzi ludzie czy aktywiści, wcześniej nieobecni w polityce, kierując się zasadą - jeśli nie my to kto, jeśli nie teraz to kiedy. Ten potencjał jeszcze nie do końca zmarnowano, a mimo wielu rozczarowań, Sieć może liczyć na 13-15% poparcia, zajmując niekwestionowane drugie miejsce. Wielu komentatorów zwraca przy tym uwagę na fakt, że w rzeczywistości głosów może być więcej, gdyż na Sieć jako na największą partię opozycyjną w ostatniej chwili zagłosują niezdecydowani wyborcy. W przeszłości taką partią ostatniej szansy, liderem wśród opozycji był wspomniany wcześniej SDKU Mikulasza Dzurindy i Ivety Radiczovej. Jak więc ostatecznie będzie wyglądać wyborczy wynik, trudno przewidywać, gdyż słowaccy wyborcy już wielokrotnie zaskakiwali w 2010 roku Smer również pewnie szedł po władzę, a ostatecznie rząd sformowała Iveta Radiczova. Smer traci, Smer zyskuje 3 / 6
Z tego, że nic nie jest przesądzone, doskonale zdaje sobie sprawę Robert Fico. W jednym z wywiadów premier stwierdził, że jest pełen pokory dla wyniku wyborów, wszystko się może zdarzyć, a on sam jest gotowy nawet na przejście do opozycji. Smerowi wyraźnie pomaga dobra koniunktura w gospodarce wzrost PKB osiągnął 3,5%, udało się skonsolidować finanse publiczne, a na 2018 rok przewiduje się pierwszy w historii Słowacji budżet bez deficytu i nie są to jedynie czcze obiecanki. Bezrobocie na Słowacji osiąga najniższy poziom od czasu sprzed globalnego kryzysu, kraj cieszy się zaufaniem zagranicznych inwestorów (i nie tylko za sprawą Jaguara), pensje rosną, a prognozy ekonomiczne przewidują, że około 2020 roku Słowacja pod względem PKB na mieszkańca wyprzedzi Czechy (Węgry już wyprzedziła w 2006 roku) i stanie się najbogatszym krajem V4. Popularności Smerowi dodają populistyczne gesty, takie jak bezpłatne pociągi dla studentów i emerytów, czy obniżenie VAT z 20% do 10% na kilka wybranych produktów spożywczych (co samo w sobie jest logiczne, ale w przypadku Słowacji oznacza rozwalenie systemu jednolitego VAT na wszystko przy czym obniżona stawka ma dotyczyć zaledwie kilku pozycji, jak chleb, mleko i świeże mięso, ale już przetworzone nie). I wreszcie, Smer korzysta także na podsycaniu antyimigracyjnej histerii, stąd hasło wyborcze socjalistów obronimy Słowację. Choć w rzeczywistości to wyimaginowany problem, bo uchodźcy-imigranci z Syrii omijają Słowację szerokim łukiem, mimo iż główny szlak migracyjny przechodził zaledwie kilkanaście kilometrów od słowackich granic. Równocześnie jednak Słowacy są coraz bardziej wnerwieni powszechną korupcją, tzw. ośmiornicą przeżerającą najważniejsze sfery państwa a przede wszystkim służbę zdrowia, prokuraturę i sądownictwo. W tym pierwszym przypadku czarnym bohaterem relacji medialnych jest grupa finansowa Penta, która, nomen omen, kupiła niedawno najbardziej wpływowy słowacki dziennik SME. Wywołało to zresztą powszechne oburzenie w społeczeństwie, a wielu opiniotwórczych dziennikarzy w proteście odeszło z dziennika i założyło własny Dziennik N. Nawiasem mówiąc, obecnie każdy artykuł w SME, w którym wspomniana jest wywołująca wiele emocji Penta jest opatrzony adnotacją, iż grupa Penta jest większościowym akcjonariuszem wydawnictwa Petit Press, które wydaje SME. Rzecz w polskich realiach nie do pomyślenia o podobnych adnotacjach w polskich gazetach (np. dotyczących powiązań prawicowych mediów ze SKOKami), można tylko pomarzyć. Możliwe koalicje W ostatnim czasie Smer stracił dodatkowo ok. 2-4 punkty procentowe poparcia wskutek 4 / 6
protestu pielęgniarek i lekarzy. Przy czym społeczeństwo coraz bardziej zaczyna sobie uświadamiać fakt, iż istnieje bezpośredni związek między korupcją w eszelonach władzy, a głodowymi pensjami nauczycieli (niższymi niż w Polsce) czy tym, że ktoś z nas lub naszych bliskich nie może zostać wyleczony z ciężkiej choroby, bo w systemie zabrakło środków. To nowość, wcześniej bowiem korupcja zdawała się wielu Słowakom czymś wysoce abstrakcyjnym, bez związku z ich codzienną sytuacją życiową ( politycy Smeru czy SDKU kradną, no i co z tego, to nie przeszkoda by na nich głosować ). Czego więc możemy oczekiwać po 5 marca? Pierwszym rozstrzygającym będzie Smer, który będzie miał komfort wyboru partnera do koalicji. Czy dojdzie do powtórzenia sytuacji z lat 2006-2010, kiedy Smer rządził wraz z SNS i mecziarowcami (którzy odeszli już ostatecznie w polityczny niebyt)? To logiczne rozwiązanie i SNS z pewnością z takiej możliwości skorzysta, a i Fico nie będzie mieć oporów zwłaszcza, że rządził już z o wiele bardziej obciachowym Janem Slotą. Sam Fico nie ukrywa jednak, że wolałby bardziej cywilizowanego partnera. W grę wchodzi któraś z partii centroprawicy, które oficjalnie jak ognia unikają przyznania się do tego, że byliby gotowi rządzić ze Smerem a w nieoficjalnych rozmowach mówią co innego. W tym kontekście wymienia się przede wszystkim najsilniejsze partie opozycji, czyli Sieć, KDH i Most-Hid (partię reprezentującą w umiarkowany sposób mniejszość węgierską nie mylić z bardziej radykalną partią mniejszości węgierskiej SMK). Fico będzie rządzić z antywęgiersko nastawionymi nacjonalistami, o prorosyjskich ciągotach, krytykujących NATO, UE i obecne władze na Ukrainie (SNS) albo z partią mniejszości węgierskiej, o liberalnym, prozachodnim, propolskim i proukraińskim charakterze (Most-Hid). Albo jeszcze z kim innym. Albo będzie w opozycji. Już samo to pokazuje, jak bardzo nieprzewidywalne będą zbliżające się wybory choć nieprzewidywalność to w słowackiej polityce chleb powszedni. Jakub Łoginow Polub stronę Polska Słowacja: www.facebook.com/polskaslowacja Czytaj też: Fico kontra niefico Zmiana na górze. Zmiany na dole? Słowacja po wyborach 5 / 6
prezydenckich 6 / 6