REDAKTOR NACZELNY: Marek Ścieszek. OJCIEC REDAKTOR: Krzysztof Baranowski. KOORDYNATOR: Aleksander Kusz



Podobne dokumenty
Kto chce niech wierzy

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

Joanna Charms. Domek Niespodzianka

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości

Olaf Tumski: Tomkowe historie 3. Copyright by Olaf Tumski & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Zbigniew Borusiewicz ISBN

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca.

Copyright 2015 Monika Górska

Copyright 2015 Monika Górska

Wiersz Horrorek państwowy nr 3 Ania Juryta

BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH

Zuźka D. Zołzik idzie do zerówki

BEZPIECZNY MALUCH NA DRODZE Grażyna Małkowska

Chłopcy i dziewczynki

Na skraju nocy & Jarosław Bloch Rok udostępnienia: 1994

Opowiedziałem wam już wiele o mnie i nie tylko. Zaczynam opowiadać. A było to tak...

Magiczne słowa. o! o! wszystko to co mam C a D F tylko tobie dam wszystko to co mam

Izabella Mastalerz siostra, III kl. S.P. Nr. 156 BAJKA O WARTOŚCIACH. Dawno, dawno temu, w dalekim kraju istniały następujące osady,

Tłumaczenia: Love Me Like You, Grown, Hair, The End i Black Magic. Love Me Like You. Wszystkie: Sha-la-la-la. Sha-la-la-la. Sha-la-la-la.

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

to myśli o tym co teraz robisz i co ja z Tobą

VIII Międzyświetlicowy Konkurs Literacki Mały Pisarz

BEZPIECZNY PIERWSZAK

Lokomotywa 2. Czytam i piszę. Część 5

Spacer? uśmiechnął się zając. Mógłbyś używać nóg do bardziej pożytecznych rzeczy.

Rozdział II. Wraz z jego pojawieniem się w moim życiu coś umarło, radość i poczucie, że idę naprzód.

Tak prezentują się laurki i duży obrazek z życzeniami. Juz jesteśmy bardzo blisko.

POLITYKA SŁUCHANIE I PISANIE (A2) Oto opinie kilku osób na temat polityki i obecnej sytuacji politycznej:

DOROTA WIECZOREK DOTYK MROKU

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik!

Punkt 2: Stwórz listę Twoich celów finansowych na kolejne 12 miesięcy

i na matematycznej wyspie materiały dla ucznia, klasa III, pakiet 109, s. 1 KARTA:... Z KLASY:...

MAŁGORZATA PAMUŁA-BEHRENS, MARTA SZYMAŃSKA. W szpitalu

Codziennie jestem bezpieczny

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy?

PODRÓŻE - SŁUCHANIE A2

Katarzyna Michalec. Jacek antyterrorysta

Wolontariat. Igor Jaszczuk kl. IV

Anioł Nakręcany. - Dla Blanki - Tekst: Maciej Trawnicki Rysunki: Róża Trawnicka

VIII TO JUŻ WIESZ! ĆWICZENIA GRAMATYCZNE I NIE TYLKO

Dowód osobisty. Dowód osobisty mówi, kim jesteś, jakie masz imię i nazwisko, gdzie mieszkasz. Dowód osobisty mówi, że jesteś obywatelem Polski.

Taniec pogrzebowy. Autor: Mariusz Palarczyk. Cmentarz. Nadjeżdża karawan. Wysiadają 2 osoby: WOJTEK(19 lat) i ANDRZEJ,(55 lat) który pali papierosa

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

ROZPACZLIWIE SZUKAJĄC COPYWRITERA. autor Maciej Wojtas

,,Bezpieczny świat dziecka

Nagrodzone prace

"PRZYGODA Z POTĘGĄ KOSMICZNA POTĘGA"

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

Drogi Doktorze! Drogi Doktorze!

I Komunia Święta. Parafia pw. Bł. Jana Pawła II w Gdańsku

Uprzejmie prosimy o podanie źródła i autorów w razie cytowania.

Czy na pewno jesteś szczęśliwy?

Piaski, r. Witajcie!

Poniżej znajdziemy podsumowanie najważniejszych kwestii

Ankieta. Instrukcja i Pytania Ankiety dla młodzieży.

Copyright 2017 Monika Górska

Gra planszowa dla 2 5 graczy w wieku powyżej 4 lat

Każdy patron. to wzór do naśladowania. Takim wzorem była dla mnie. Pani Ania. Mądra, dobra. i zawsze wyrozumiała. W ciszy serca

FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1)

Kurs online JAK ZOSTAĆ MAMĄ MOCY

Część 9. Jak się relaksować.

Część 11. Rozwiązywanie problemów.

Paulina Grzelak MAGICZNY ŚWIAT BAJEK

Czyli w co bawili się nasi rodzice i dziadkowie

Oto kilka rad ode mnie:

ZASADY BEZPIECZNEGO ZACHOWANIA DLA NAJMŁODSZYCH, cz. 2.

W MOJEJ RODZINIE WYWIAD Z OPĄ!!!

WYZWANIA EDUKACYJNE EDUKACJA DLA KAŻDEGO PORADY MAŁEJ EWUNI DUŻEJ EWIE. Dziecko jest mądrzejsze niż myślisz. Ewa Danuta Białek


Hektor i tajemnice zycia

Nasza Kosmiczna Grosikowa Drużyna liczy 77 małych astronautów i aż 8 kapitanów. PYTANIE DLACZEGO? Jesteśmy szkołą wyróżniającą się tym, że w klasach

Spis treści. Od Petki Serca

Jak używać poziomów wsparcia i oporu w handlu

Witajcie dzieci! Powodzenia! Czekam na Was na końcu trasy!

Przewodnik po Muzeum nad Wisłą Muzeum Sztuki Nowoczesnej

Bezpieczeństwo moje i innych na drogach.

Ilustracje. Kasia Ko odziej. Nasza Księgarnia

Jezus Wspaniałym Nauczycielem

Jak odczuwać gramatykę

Demokracja co to znaczy?

Najciekawsze gry i zabawy podczas przerw w szkole - opis zapomnianych gier

Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie

Nieoficjalny opis przejścia GRY-OnLine do gry. Myst III: Exile. autor: Bolesław Void Wójtowicz

Przedstawienie. Kochany Tato, za tydzień Dzień Ojca. W szkole wystawiamy przedstawienie. Pani dała mi główną rolę. Będą występowa-

Mojżesz i plagi egipskie (część 1) Ks. Wyjścia, rozdziały 7-9

SMOKING GIVING UP DURING PREGNANCY

Sprawdzian kompetencji trzecioklasisty 2014

MAŁGORZATA PAMUŁA-BEHRENS, MARTA SZYMAŃSKA. A. Awantura

Jezus Wspaniałym Nauczycielem. Biblia dla Dzieci przedstawia

Liczą się proste rozwiązania wizyta w warsztacie

i na matematycznej wyspie materiały dla ucznia, klasa III, pakiet 3, s. 1 KARTA:... Z KLASY:...

Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej r r. Dzień I r.

Jestem pewny, że Szymon i Jola. premię. (dostać) (ja) parasol, chyba będzie padać. (wziąć) Czy (ty).. mi pomalować mieszkanie?

Nazywam się Maria i chciałabym ci opowiedzieć, jak moja historia i Święta Wielkanocne ze sobą się łączą

Kocham Cię 70 sekund na minutę, 100 minut na godzinę, 40 godzin na dobę, 500 dni w roku...

Żegnajcie wakacje witaj trzecia klaso!

KONSPEKT ZAJĘĆ Z JĘZYKA POLSKIEGO ZŁOTA KACZKA

Transkrypt:

Redakcja REDAKTOR NACZELNY: Marek Ścieszek OJCIEC REDAKTOR: Krzysztof Baranowski KOORDYNATOR: Aleksander Kusz DZIAŁ LITERATURY POLSKIEJ: Koordynator działu: Marek Ścieszek Ekipa: Aleksandra Brożek-Sala, Anna Klimasara, Robert Rusik, Rafał Sala, Jadwiga Skrzypacz Kopaszewska, Marek Ścieszek, Istvan Vizvary, Marta Komornicka, Karol Mitka, Kinga Żebryk Korekta: Kinga Żebryk, Dagmara Adwentowska, Anna Klimasara DZIAŁ PUBLICYSTYCZNY: Koordynator działu: Hubert Przybylski Recenzje: Hubert Przybylski, Bartłomiej Cembaluk, Maciej Rybicki, Marek Adamkiewicz, Aleksandra Brożek-Sala, Rafał Sala, Laura Papierzańska, Olga Sienkiewicz, Marta Kładź-Kocot, Hubert Stelmach, Anna Klimasara, Dawid Wiktorski, Aleksander Kusz, Katarzyna Lizak, Justyna Chwiedczenia, Jacek Horęzga, Justyna Czerniawska, Milena Zaremba, Paulina Kuchta, Magdalena Golec. DZIAŁ LITERATURY ZAGRANICZNEJ: Koordynator działu: Dawid Wiktorski Tłumaczenie: Anna Klimasara, Joanna Baron, Aleksandra Brożek-Sala, Monika Olasek, Dagmara Bożek-Andryszczak, Karolina Małkiewicz, Damian Olszewski, Katarzyna Koćma, Magdalena Małek, Łukasz Jezierski, Patryk Kajtoch Korekta oraz redakcja: Anna Klimasara, Matylda Zatorska, Dawid Wiktorski, Olga Sienkiewicz DZIAŁ GRAFICZNY: Koordynator działu: Milena Zaremba Ilustracje: Maciej Kaźmierczak, Milena Zaremba, Małgorzata Lewandowska, Paulina Wołoszyn, Małgorzata Brzozowska, Sylwia Ostapiuk, Ewa Kiniorska, Agnieszka Wróblewska, Katarzyna Olbromska, Krystyna Rataj, Katarzyna Serafin, Olga Koc, Piotr Kolanko, Marta Pijanowska, Piotr A. Kaczmarczyk DTP: Andrzej Puzyński OPRACOWANIE GRAFICZNE Natalia Maszczyszyn PROMOCJA Milena Zaremba, Aleksander Kowarz, Olga Sienkiewicz OKŁADKA: Milena Zaremba WYDAWCA: Aleksander Kusz ul. Gliwicka 35, Tarnowskie Góry 42-600 Tarnowskie Góry Email: redakcja@szortal.com 3

Nastał rok, o którym na samym starcie możemy już więcej powiedzieć, niż dwanaście miesięcy temu o tym minionym. Z grubsza wiemy, jak to będzie wyglądało. Do powszechnego użytku wejdą deskolotki prototypy już stworzono. Samochody wzniosą się w powietrze odbierając wreszcie monopol dużo większym i droższym w eksploatacji samolotom. Trójwymiarowe hologramy zastąpią zwykłe staroświeckie billboardy. Odzież wyposażona zostanie w funkcję autoosuszania, zaś obuwie samodzielnego zawiązywania się. Pana wyprowadzającego czworonoga na spacer zastąpi elektroniczna smycz. Video gogle, tablety, Videokonferencje, czy multimedialna telewizja od dawna nie są niczym nowym. To już znamy, orientujemy się też, jak już zostało powiedziane, czego trzeba się będzie spodziewać. Dopiero teraz jednak będziemy mogli zobaczyć na własne oczy świat takim jakim widział go Marty McFly w drugiej części Powrotu do przyszłości. Będzie to również rok kontynuacji projektu, z którym Szortal wystartował niespełna miesiąc temu. Odsłona druga Szortal Na Wynos Wydanie Specjalne powinna się pojawić na wiosnę i będzie zawierać opowiadania dotąd niepublikowane. Szorty, drabble, ale również, czego do tej pory nie było, teksty przekraczające pięć tysięcy znaków. Znowu postaramy się wszystkich zaskoczyć nazwiskami. Mile, rzecz oczywista. Będzie to dobry rok. Lepszy od poprzedniego. Tego wszystkim życzę. Marek terebka Ścieszek 4

Baranek mówi.... 4 ZAGRANICZNIAK Badania terenowe Holly Schofield... 7 Hypoch Andrea B. York... 10 Błogosławieni cisi G. C. Edmondson... 12 SZORTOWNIA Subtelność Aleksandra Brożek-Sala... 17 Gra w kości Antoni Nowakowski... 19 By żyło się lepiej Jacek Jarecki... 21 Opowieści Zofii Olga Sienkiewicz... 23 Wariacja z powtórzeniem Konrad Jaskólski... 25 Grill girl Jacek Jarecki... 28 Ślady Anna Bichalska... 30 STUSŁÓWKA Donica Sylwia Błach... 33 Nareszcie wolny Jerzy Wiśniewski... 34 Epidemia Aleksandra Brożek-Sala... 35 Zdolność widzenia Błażej Jaworski... 36 Jesień Małgorzata Lewandowska... 37 Gdzie oni są? Jerzy Wiśniewski... 38 Obietnica Małgorzata Lewandowska... 39 Szara zima Małgorzata Lewandowska... 40 Ostatnia rata Maciej Zawadzki... 41 7 PYTAŃ DO... CZYLI GDZIE DIABEŁ NIE MOŻE, TAM SZORTAL POŚLE Michał Gołkowski... 44 Piotr Kulpa... 47 SUBIEKTYWNIE Michael Jordan Maciej Rybicki... 52 Kątem oka Justyna Chwiedczenia... 54 Pozaświatowcy. Świat bez bohaterów Laura Visenna Papierzańska... 56 Lata pożogi Hubert Przybylski... 58 Transplantacja Dawid Fenrir Wiktorski... 60 Zobaczyć Paryż i...zagrać? Olga Issay Sienkiewicz... 62 Samotny krzyżowiec. Mirosław Gołuński... 64 W drodze do domu Katarzyna Lizak... 66 Chór zapomnianych głosów Marta Kładź-Kocot.... 68 Jak Hitler ocalił Europę Olga Issay Sienkiewicz... 70 Nie tylko dla koneserów Anna Klimasara... 72 Tramwaj zwany przemijaniem Jacek Franco Horęzga... 74 Literacka wprawka Bartłomiej Cembaluk.... 77 Miejska magia Magdalena Golec.... 80 Sodoma Marek Adamkiewicz... 82 Kryminalne fantasy Magdalena Golec... 84 Dziwy, panie dziejku Hubert Przybylski... 86 Tani drań. Anna Klimasara... 88 Kiedy dostajesz Kinga w puszce, wiedz, że coś się dzieje! Aleksandra Brożek-Sala.... 90 Baśnie braci Grimm dla młodzieży i dorosłych. Bez cenzury Rafał Sala... 92 Wiedźmin: Dom ze szkła Maciej Rybicki... 94 5

Zagraniczniak

BADANIA TERENOWE Holly Schofield Zjechałem na pobocze autostrady nr 16 i otworzyłem drzwi autostopowiczowi. Gdy je zamykał, po twarzy spływał mu pot, za który odpowiadał letni upał. Jego brudne dżinsy były niedbale wepchnięte do cuchnących łajnem gumowców. Właśnie takiej osoby szukałem. Muszę tylko dotrzeć do Township Road 255. Zostawiłem tam kombajn na polu. Mam nadzieję, że zbiorę cały dzisiejszy plon powiedział po tym, jak już podziękował i usadowił się na rozprutym fotelu pasażera. Wrzuciłem bieg starej impali i wjechałem z powrotem na autostradę. Cieszę się, że mogę cię podwieźć. To pewnie jedyna okazja, by zamienić dziś z kimkolwiek kilka słów powiedziałem, co miało zabrzmieć równocześnie spontanicznie i głupkowato. Nieznajomy ściągnął czapkę firmy Viterra Feed i podrapał się w czoło tam, gdzie kończyła się charakterystyczna dla rolników opalenizna. Jestem Rick, miło mi. Miał około trzydziestu lat. Wokół oczu pojawiły mu się już pierwsze zmarszczki, a jego zaczerwieniona od wiatru skóra kontrastowała z krótkimi blond włosami i jednodniowym zarostem. Stanowił uosobienie stereotypu rolnika z Saskatchewan. Wątpliwości zostawiłem dla siebie. Widziałem, jak przygląda się mojemu kucykowi, brodzie, dżinsom i tatuażowi z Nietzschem. Być może troszeczkę przegiąłem z wizerunkiem typowego magistranta. Powiedziałem mu, że jestem studentem z Ameryki Południowej na wymianie i piszę pracę z socjologii na temat Kanadyjczyków ukraińskiego pochodzenia, a obecnie jadę do Reginy spotkać się z przyjacielem. Było w tym nawet sporo prawdy. Nie wydawało się, by przeszkadzały mu moje zdawkowe pytania dotyczące religii, diety, związków czy poziomu technologicznego maszyn rolniczych. Udzielał standardowych odpowiedzi. Nawet kiedy rozmawialiśmy o odmianach pszenicy, dzielił się tylko taką ilością wiedzy, jaka była konieczna. Podczas gdy ja prowadziłem, przeliterował swoje nazwisko i nabazgrał je, upewniając się, że napisał odpowiednią liczbę Y. Pośmialiśmy się razem z jego głównego źródła dochodu. Myślę, że subwencje rządowe na rolnictwo bawią farmerów praktycznie wszędzie. Odwróciliśmy się równocześnie, kiedy myszołów rdzawosterny zanurkował w targanej przez wiatr trawie przy autostradzie. Biedna mysz odezwałem się, testując Ricka. Celny atak odparł jak typowy rolnik, który na co dzień spotyka się z pomniejszymi zgonami. Możliwe, że też wzruszył ramionami, ale moją uwagę rozproszyła mijająca nas ciężarówka, pierwszy pojazd od godziny. Township 255 była wąską, żwirową drogą, przy której rosły topole lombardzkie. Tuż za nami ciągnął się pióropusz kurzu. Jeszcze tylko jakiś kilos tą drogą poinformował. Mam nadzieję, że to nie problem. Dzięki wielkie powiedział Rick, zamykając drzwi samochodu z odpowiednim wysiłkiem i właściwym użyciem mięśni. Zawróciłem na trzy, a Rick w tym czasie skierował się w stronę dużego, zielonego kombajnu firmy John Deere, którego każde koło było wysokości człowieka. Za nim lśniła w polu niesko- *** 7

Ilustracja: Małgorzata Lewandowska szona jeszcze sucha trawa. Wspiął się po drabince na siedzenie kierowcy, machnął mi na pożegnanie i zajął się swoją pracą. Zaparkowałem samochód za następnym niewielkim wzniesieniem. Topole, wysokie i gęste latem, stanowiły dobrą kryjówkę. Rozprostowałem mierzący ponad dwa i pół metra szkielet, dotąd skompresowany do ludzkich rozmiarów i odgiąłem drugie uszy. Kurczę, co za wspaniałe uczucie. Bezszelestnie i szybko dałem kilka susów za topole. Rick wysiadł już z kombajnu i mocował się z piastą koła. Ponieważ piasta otworzyła się, odsłaniając śluzę powietrzną, potrząsnąłem triumfalnie ręką, zupełnie jak człowiek. Cholera, miałem do nich nosa, czy jak! Już czwarty dzisiaj! Rick wszedł do środka i otworzył następny zamek. Zanim zamknął za sobą śluzę, zobaczyłem przelotnie tablicę rozdzielczą statku kosmicznego klasy piątej. Glisyjczyk z galaktyki Andromedy, bez wątpienia. Jego jedynym błędem było łapanie okazji z dala od jakiegokolwiek gospodarstwa. Siedzenie impali nagrzało się od słońca. Skompresowałem się ponownie i wyregulowałem mój wewnętrzny termostat. Po uruchomieniu samochodu i powrocie na autostradę westchną- 8

łem z zadowoleniem. Jeszcze tylko kilku autostopowiczów i będę miał wystarczającą ilość danych do mojej pracy. Uniwersytet Socjologii Galaktycznej (kampus Wegi) zatwierdził już mój temat: Miejscowy napływ obcych: badania modeli akulturacji oraz zdolności adaptacyjnych pozaziemskich badaczy upraw na wiejskich terenach Kanady na planecie Ziemi. Przełożyła Aleksandra Brożek-Sala Tekst pierwotnie opublikowany na stronie: AE-The Canadian Science Fiction Review, lipiec 2013, pod tytułem Off Campus Housing. 9

HYPOCH ANDREA B. York Andrea nigdy wcześniej nie musiała zmyć krwi z dłoni. Gdy starannie obmywała palce dużą dawką wody utlenionej, szkarłatny płyn uciekał do zbiornika z odpadami przeznaczonymi do recyklingu. Pot spływał jej z czoła i policzków, ale nie docierał do ust, ponieważ wcześniej założyła maskę tlenową. Dlatego chrapliwy, zniekształcony przez urządzenie dźwięk jej oddechu odbijał się echem w wyłożonym niebieskimi kafelkami pomieszczeniu. Zawzięcie myła ręce, aż cała krew zniknęła. Następnie pociągnięciem otworzyła plastikowe opakowanie. Wyjęła ręcznik i do sucha wytarła nim dłonie. Wtedy ekran łączności w jej łazience ożył. Na początku były tylko zakłócenia, ale później czyjaś głowa pojawiła się na wyświetlaczu. Panno Nickels, Konsorcjum Zdrowia przyjęło pani niedawną pomoc w ich sprawie. Czy przyniosła pani zdobycz? Ciągle dysząc, Andrea sięgnęła do wnętrza worka próżniowego. Wyjęła z niego zakrwawioną licencję. Kiedy trzymała ją w stronę obrazu głowa przechyliła się i przyjrzała się jej. Proszę umieścić przedmiot do przeskanowania w skrytce dekontaminacyjnej. Otworzyła małą, szarą szufladę poniżej ekranu, wsunęła tam licencję i zatrzasnęła ją. Potem patrzyła jak zielone światło zmienia barwę na czerwoną, usłyszała też syczący odgłos dochodzący z urządzenia. Ponownie spojrzała na komunikator i kiedy zadała pytanie, maska zniekształciła jej głos. Ilustracja: Małgorzata Lewandowska 10

Kiedy będę mogła oddychać świeżym powietrzem? Gdy skanowanie się skończy, będziemy mogli pozwolić na wprowadzenie czystego, wolnego od wirusów powietrza do pani kwater. Czekając, przypominała sobie o nożu, którego użyła w kuchni. Musi go zabrać i wyrzucić. Nie może pozwolić, żeby zanieczyszczona krew oraz cząsteczki pyłu trafiły do przefiltrowanego powietrza. Cena była za wysoka by do tego dopuścić. Czy policja będzie mnie ścigać? Denerwowała się coraz bardziej i wiedziała, że jej rozmówca to wyczuł. Andreo, nasze usługi są stuprocentowo bezpieczne. Część naszych funduszy przelaliśmy na rządowe konto. Twoje działania zostały uznane za całkowicie legalne według Aktu o Samoobronie dla Zdrowego Życia. W tym momencie czerwona lampka zmieniła kolor na zielony, a zza ściany dobiegło ciche kliknięcie. Andrea poczuła powiew świeżego powietrza wlatującego do mieszkania, więc od razu szarpnęła maskę. Zdjęła ją, pozwalając szyi odpocząć. Odetchnęła głęboko, potem zaśmiała się głośno i zaczęła kręcić się w kółko, zupełnie jak energiczne dziecko w trakcie letniego deszczu. Konsorcjum Zdrowia przesyła podziękowania za pani usługi i ma nadzieję, że ucieszy się pani z trzech miesiący czystego tlenu. Prześlemy również darmowy katalog zakażeń, które można złapać na pani terenie. Twarz zniknęła, a ekran się wyłączył, ale Andrea ciągle rozkoszowała się absolutnie świeżą atmosferą. Jednak kiedy zniknęły zakłócenia na monitorze, podeszła, by ponownie umyć twarz. Krople wody spłynęły po jej dłoniach i zniknęły w ręczniku. Uśmiechała się, dopóki nie dotknęła nim twarzy. Wtedy zaczęła martwić się o wodę. Przełożył Patryk Kajtoch Tekst pierwotnie opublikowany na stronie: http://365tomorrows.com/04/20/hypoch-andrea/ 11

BŁOGOSŁAWIENI CISI G. C. Edmondson Każda siła jest słabością, a każda słabość siłą. I kiedy Silny zaczyna miażdżyć cudzą siłę, Słaby może tak dla odmiany okazać się Mądrym. Obcy wylądowali tuż przed świtem, paląc przy tym ponad li ziemi. Ich maszyny zaczęły już pieczołowicie przekopywać wierzchnią warstwę gleby. Starszy przyglądał się temu, mrużąc oczy w porannym blasku słońca. Westchnął, związał swoje szafranowe szaty i ruszył w kierunku obcych. Griffin odwrócił się, nawet nie próbując ukryć ekscytacji. Jesteś językoznawcą, sprawdź, co uda ci się z niego wyciągnąć. Mógłbym stwierdził kwaśno Kung Su gdybyś umieścił zioło w przewodzie wentylacyjnym czy coś. To będzie wystarczająco trudne nawet bez tłumu ograniczających mnie gapiów, którzy na dodatek przerażają Starego Piernika niemal na śmierć. Rozumiem, co masz na myśli odpowiedział Griffin. Odwrócił się i wrócił do wykopów. Daj znać, jeśli uda ci się ustalić coś nowego na temat miejscowego języka. Przestał gwizdać, zmagając się ze sobą, by przejąć kontrolę nad beztroską lekkością swojego kroku. Na pewno jest tu mniejsze ciążenie i więcej tlenu, pomyślał. Od trzydziestu lat nie zdarzyło mi się tak podskakiwać. Niezłe miejsce, żeby się osiedlić, o ile jakiś deweloper nie zrobi z niego domu starców. Westchnął i zerknął na wykopy. Ściany z ubitej gliny były już niemal starte z powierzchni ziemi. Nic straconego, pomyślał. Mamy wszystko nagrane i nie widać, żeby różnili się pod jakimkolwiek względem od tysięcy innych. *** Griffin otworzył drzwi przezroczystej bańki, z której Albañez zarządzał kopaczami. Cokolwiek? zapytał. Jak dotąd nie zaraportował Albañez. Jakieś wyniki? Nie było mnie na odprawie. Swoją drogą, co znaleźliście na III? Jak zawsze, skorupy garnków i zwykłe śmieci. Jeśli już raz je widziałeś, widziałeś wszystkie. No dobrze zaczął Griffin wygląda na to, że mamy tu do czynienia z tym samym. Całkiem nieźle pokryliśmy cały system i wiesz, jak to wygląda. Ściany z ubitej ziemi tu i tam, skorupy garnków, krzesiwa, brąz, żelazne przedmioty i to wszystko. Na wszystkich planetach osiągnęli epokę żelaza i wyparowali. Jak przypuszczam, wszystkie przedmioty zostały stworzone na potrzeby humanoidów. Ciekawe, czy byli wystarczająco podobni do ludzi, by się z nami krzyżować. Nie mam pojęcia stwierdził sucho Griffin. Patrząc na Starego Piernika wątpię, czy kiedykolwiek udałoby nam się znaleźć ludzką kobietę o wystarczająco skrzywionym guście, byśmy mogli to sprawdzić. Kim jest Stary Piernik? Dzisiaj rano zszedł ze wzgórza i wszedł do obozu. To znaczy, że wreszcie znaleźliście żywego humanoida? 12

Na wszystko przychodzi ten pierwszy raz. Griffin otworzył drzwi i ruszył w górę wzgórza w kierunku Kung Su i Starego Piernika. *** Udało ci się wreszcie wyjść poza fazę ja Charlie? zagaił Griffin na śniadaniu dwa dni później. Kung Su obdarzył go swoim nieodgadnionym uśmiechem ze wschodniego Los Angeles. W zasadzie jestem już troszkę dalej. Joe wykazuje niezwykłą chęć do współpracy. Joe? Przeliteruj to jako Chou, jeśli chcesz, żeby brzmiało bardziej egzotycznie. Nadal jednak wymawia się to jako Joe i tak właśnie ma na imię. To język monosylabiczny i tonalny. Tak się składa, że znam podobny. Twierdzisz, że ten humanoid mówi po chińsku? Griffin nigdy nie był pewien, czy Kung go nie wkręca. Nie po chińsku. Słownictwo się różni, ale składnia i fonetyka są niemal identyczne. W przyszłym tygodniu będę się biegle posługiwać tym językiem. To tylko kwestia zapamiętania dwóch albo trzech tysięcy nowych słów. Tak się składa, że Joe chce wiedzieć, dlaczego przekopujecie jego ziemię. Był już przygotowany na to, żeby dzisiaj ją zalać. Tylko mi nie mów, że sadzi ryż wykrzyknął Griffin. Raczej nie chodzi o ryż, ale i tak wymaga zalania. Zapytaj go, ilu humanoidów żyje na tej planecie. Jestem już kilka długości przed tobą, Griffin. Twierdzi, że zostało ich już tylko kilka tysięcy. Reszta zginęła w wojnie z barbarzyńcami. Barbarzyńcami? Wyginęli. Ile tu było ras? Dojdę do tego, jeśli przestaniesz przerywać odparł cierpko Kung. Joe twierdzi, że są tylko dwa rodzaje ludzi ten, do którego należy on sam, o ciemnej skórze i prostych włosach, oraz barbarzyńcy. Mają kręcone włosy, białą skórę i okrągłe oczy. Według Joe wychodziłoby na to, że jesteś barbarzyńcą, tylko że nie masz włosów. Chciałby się dowiedzieć, co się dzieje na innych planetach. Przypuszczam, że to dla mnie znak do oblania się zimnym potem i otwarcia na przeczucie nadchodzącej porażki. Griffin spróbował się uśmiechnąć i prawie mu się to udało. Niekoniecznie, ale wygląda na to, że nasz człowiek z epoki żelaza jest całkiem nieźle poinformowany w kwestiach pozaplanetarnych. Chyba najlepiej będzie, jak zacznę się uczyć języka. *** Dzięki przeprowadzonym przez Kung Su w trakcie opracowywania hipno nagrań pracom przygotowawczym, Griffin posiadał praktyczną wiedzę na temat języka Racjonalnych Ludzi już jedenaście dni później, kiedy wraz z Joem i innymi Starszymi zasiadł w niskim, drewnianym budynku, by napić się gorącej wody z ziołami. Dookoła znajdowała się wioska zamieszkiwana przez dwustu humanoidów. Wiercił się pomiędzy kolejnymi niekończącymi się rytualnymi filiżankami gorącej wody. W końcu Joe schował dłonie w rękawach szaty i odwrócił się z wyrazem uprzejmego zaciekawienia na twarzy. Teraz przechodzimy do rzeczy, pomyślał Griffin. Joe, teraz już wiesz, dlaczego wykopujemy twoją ziemię. Jakoś ci to zrekompensujemy. Może tymczasem podzieliłbyś się ze mną odrobiną miejscowej historii? 13

Joe uśmiechnął się jak najedzony Bodhisattwa. Mniej więcej jak daleko w przeszłość mam się cofnąć z opowieścią? Do samego początku. Ile trwa rok na waszej planecie? spytał Joe. Wasz rok jest dłuższy o osiem i pół dnia. Nasz dzień jest dłuższy od waszego o trzysta uderzeń serca. Joe kiwnął głową w podziękowaniu. Więcej wody? Griffin odmówił, powstrzymując dreszcz. Pięć milionów lat temu byliśmy ograniczeni do jednej planety zaczął Joe. Nadworny astronom miał wizję naszego świata w ogniu. Można powiedzieć, że nasze słońce miało w krótkim czasie przekształcić się w supernową. Zaniepokojona cesarzowa zarządziła zgromadzenie wieszczy. Jeden z nich medytował bardzo długo i zobaczył odpowiedź. Tak jak przewidział umierający wieszcz, z nieba zstąpił Syn Niebios z ziejącymi ogniem smokami. Zabrał najpiękniejsze z naszych dziewcząt i najsilniejszych z naszych młodzieńców, aby usługiwali jego wojownikom. Służyliśmy im wiernie i z oddaniem. Tysiąc lat później ich imperium upadło, pozostawiając nas rozrzuconych po całym wszechświecie. Trzy tysiące lat później nowa rasa barbarzyńców podbiła nasze planety. Naturalnie poddaliśmy się i już wkrótce służyliśmy nowym panom. Minęło pięćset lat i sami doprowadzili do swojej zagłady. Od tamtej pory właśnie tak wygląda wzór naszego istnienia. Twierdzisz, że od pięciu milionów lat jesteście niewolnikami? Griffin był pełen niedowierzania. Służba zawsze była schronieniem dla nauki i filozofii. Ale jaki jest sens takiego życia? Dlaczego wciąż prowadzicie taką egzystencję? Jaki jest sens jakiegokolwiek rodzaju życia? Nieprzerwana egzystencja. Nieśmiertelność jednostki nie jest ani pożądana, ani możliwa. Osiedliliśmy się, żeby rasa mogła przetrwać. A co z samozaparciem? Znacie się na astronomii na tyle, by zrozumieć proces powstawania supernowej. Na pewno zdajecie sobie sprawę, że to może się powtórzyć. Co możecie zrobić bez technologii umożliwiającej budowanie statków kosmicznych? W całej naszej historii wiele gwiazd stało się supernowymi. Zazwyczaj barbarzyńcy przybywali na czas. Kiedy nie... Tak naprawdę was to nie obchodzi? Wcześniej czy później wszyscy barbarzyńcy zadają to pytanie. Czasami, zbliżając się do nieuchronnego końca, oskarżają nas nawet o doprowadzenie do ich upadku. To nie my. Każda technologia nosi w sobie ziarno własnej zagłady. Gwiazdy są starsze od odkrywających je maszyn. Używaliście technologii, by przemieszczać się między systemami. Korzystaliśmy z niej, ale nigdy nie byliśmy jej częścią. Kiedy maszyny zawodzą, ich ludzie umierają. Nie mamy maszyn. Co byście zrobili, gdyby słońce miało zamienić się w supernową? Możemy wam służyć. Nie jesteśmy pozbawieni inteligencji. Chcecie zapracować sobie na dalszą drogę przez galaktykę, hm? A co, gdybyśmy odmówili zabrania was? Rasa istniałaby dalej. Kung Su mówi, że na planetach tego układu nie ma życia, ale jest w innych systemach. Czcze gadanie zadrwił Griffin. Skąd wiesz, że którykolwiek z Racjonalnych Ludzi przeżyje? Jak daleko wstecz sięga wasza historia? spytał Joe. Trudno to dokładnie określić odpowiedział Griffin. Najstarsze źródła pisane datuje się na jakieś siedem tysięcy lat. 14

Wszyscy należycie do tej samej rasy? Nie, być może zauważyłeś, że King Su lekko się od nas różni. Tak, Griffin, zauważyłem. Kiedy wrócisz, poproś Kung Su, żeby opowiedział ci legendę o stworzeniu. Jeszcze gorącej wody? Joe zamieszał w wodzie i Griffin domyślił się, że rozmowa dobiegła końca. Wypił kolejną rytualną filiżankę, pożegnał się i zamyślony ruszył spacerem z powrotem do obozu. *** Kung zagaił Griffin następnego popołudnia przy kawie jak dobrze znasz chińską mitologię? Hm, chyba dobrze. To nie moja działka, ale pamiętam niektóre opowieści, które dawniej opowiadał mi dziadek. Jak brzmi wasza legenda o stworzeniu? nalegał Griffin. Jest trochę pokręcona, ale pamiętam coś o Synu Niebios przynoszącym na grzbiecie swojego ziejącego ogniem smoka pierwszych osadników z kraju o dwóch księżycach. Smok zachorował i padł, więc nie mogli już nigdy wrócić do nieba. Jest tam też pełno fragmentów o demonach. Co z tymi demonami? Kiepsko to pamiętam, ale według legendy miały robić ludziom, a nawet ich nienarodzonym dzieciom okropne rzeczy, jeśli tylko dali się złapać. Ale musiały być dosyć głupie, bo nie umiały skręcać. W sklepie mojego dziadka we wszystkich drzwiach były ekrany przeciw demonom należało skręcić, żeby wejść. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem przednie przegrody przy drzwiach komory reaktora statku, poczułem się jak w domu. Swoją drogą, dzisiaj kręcili się tu jacyś młodzi ludzie z wioski. Chcą sobie zapracować na podróż na następną planetę. Co o tym myślisz? Griffin milczał przez dłuższą chwilę. No, co ty na to? Przydałoby się kilka dodatkowych par rąk do kopania. Przydzielimy ich do tego? Czemu nie odparł Griffin. Tramwaj i tak odjeżdża co millenium. Co masz na myśli? I tak nie zrozumiesz. Sprzedałeś swoje przyrodzone prawo barbarzyńcom. Przełożyła Joanna Triss Baron 15

Szortownia

SUBTELNOŚĆ Aleksandra Brożek-Sala Siwiutka kobieta zażywająca relaksu na ławce przed chatą patrzyła na mnie ze spokojem. Jak zwykle moją uwagę w pierwszej kolejności przykuły jej lekko uniesione kąciki ust. Uśmiech Mona Lisy, pomyślałam. Spracowane dłonie wystające z rękawów znoszonego sweterka spoczywały na kolanach. Obok babuleńki siedział mężczyzna. Był tak mały i pokurczony, że dałabym mu co najmniej sto dwadzieścia lat. Można było odnieść wrażenie, że lada chwila się rozsypie. Lubelskie typy widniało pod zdjęciem. Od przeprowadzki, czyli od ponad dwóch tygodni, widziałam wiekową fotografię co najmniej dwa razy dziennie. Wystarczyło wyjść z windy, otworzyć drzwi do zabudowy i przejść kilka kroków w stronę mojego nowego mieszkania, by stanąć oko w oko z sędziwą parą. Staruszkowie ze ściany mogli być pradziadkami jednego z sąsiadów. Tacy mili ludzie. Dobrze by było poznać ich potomków, pomyślałam. Fotografia miała swoisty magnetyzm. Szczególnie upodobałam sobie kobietę. Była piękna. Liczne zmarszczki nie psuły szlachetnych rysów, wręcz przeciwnie, nadawały twarzy wyraz powagi. Głęboko osadzone, mądre oczy patrzyły w obiektyw z zadumą, a zarazem lekkim rozbawieniem. Przyszło mi do głowy, że w każdej kobiecie, bez względu na wiek, kolor włosów i oczu, figurę czy rysy twarzy, drzemie piękno. Każda białogłowa ma urok, subtelność, nawet powiedziałabym pewne takie... dostojeństwo. Drzwi są do zamykania! usłyszałam zza pleców, od strony windy. Słucham? Odwróciłam się, by zobaczyć przysadzistą blondynkę. Drzwi są do zamykania! powtórzyła, po czym zatrzasnęła prowadzące na korytarz drzwi. Witam panią zaczęłam pogodnie. Zdaje się, że jesteśmy sąsiadkami? Otworzyła usta i zamarła na chwilę, po czym zamknęła je z powrotem. Nie zamknęłam? zapytałam. Musiałam się zamyślić, zawsze, gdy wchodzę na korytarz, zerkam na to... Proszę zamykać drzwi!... zdjęcie. W porządku. W zasadzie zwykle o tym pamiętam, tylko czasem... Drzwi są do zamykania! Nie musi mi pani tyle razy tego powtarzać, mówiłam, że... Proszę zamykać drzwi! powtórzyła mimo wszystko i, donośnie stukając obcasami, ruszyła w moim kierunku. Dobrze, będę, będę sapnęłam zniecierpliwiona i odwróciłam się do niej tyłkiem, grzebiąc nerwowo w torebce. Gdy mnie mijała, poszukiwane od kilku chwil klucze upadły z brzękiem na ziemię, a już po chwili zostały kopnięte czubkiem masywnego kozaka. Proszę uważać! zawołałam. Komediantka. Wariatka! Głupia franca! Plask! Nieczęsto bijam po twarzy, zwłaszcza kobiety, ale tym razem musiałam uczynić w pełni uzasadniony wyjątek. Blondi szybko otrząsnęła się z szoku i zacisnęła dłonie na mojej szyi. 17

Zareagowałam instynktownie. Szybki koślawy cios w żołądek, który w zamyśle miał być prawym sierpowym, załatwił sprawę. Lasencja opierała się o ścianę, dysząc ciężko. Zabiję cię wysyczała. Uważaj, bo poprawię! ostrzegłam poważnie rozeźlona. Nieznajoma milczała, więc schyliłam się, by podnieść z podłogi klucze. Nim się spostrzegłam, coś ciężkiego spadło mi na plecy, a moje zęby znalazły się niebezpiecznie blisko podłogi. Ty flą... flądro wybełkotała mi do ucha. Znów próbowała złapać mnie za szyję, ale tym razem byłam szybsza. Zrzuciłam ją z siebie, przygniotłam całym ciężarem mojego dziewięćdziesięciodziewięciokilogramowego ciała, a na koniec z całej siły ugryzłam. W gardło. Ughrrrr... To zabawne, pomyślałam, luzując uścisk. Byłam pewna, że ten dźwięk to tylko twór nieudolnych autorów tanich komiksów. Dziwko... przyślę do ciebie mojego Kubusia... Zobaczysz... Nie obchodziło mnie już, czy pomyliła mnie z dawną koleżanką z liceum, czy najzwyczajniej w świecie miała fisia. Wbiłam jej klucz w oko, a potem dźgałam na oślep, aż twarz agresorki zmieniła się w krwawą miazgę. No więc rozwaliłam tę sukę. Na dobre. Z właściwą sobie subtelnością. Zapadła grobowa cisza, po czym rozległ się cichutki szmer, który zmieniał się w coraz głośniejszy charkot. Jak gdyby ktoś się... krztusił? Jeszcze raz zerknęłam na zmasakrowaną twarz wielkomiejskiej Barbie. Nie, to nie ona. Rechot narastał. Podniosłam głowę, by zobaczyć, że staruszek ze zdjęcia chichocze w zapamiętaniu. Trząsł się jak galareta i poruszał ustami, ale nie był w stanie wydusić ani słowa. Babcia zaczęła śmiać się chwilę po nim, ale za to głośno i szczerze. W pewnym momencie klepnęła męża w ramię: Waldorf! Ten, targany atakiem śmiechu, nie odpowiadał. Waldorfie! krzyknęła głośniej, tłukąc go dłonią w tył głowy. Co? wyjęczał. Podobał mi się ten ostatni numer. Co ci się w nim podobało? Był ostatni! 18

GRA W KOŚCI Antoni Nowakowski Ustalmy stawkę Cavendish oblizał wargi. Rozstrzygnijmy też, czy znowu gramy w kości. Zapewne zgodzisz się, że na partię szachów jest zdecydowanie za gorąco. Z widoczną na twarzy satysfakcją pociągnął łyk zimnej whisky ze szklaneczki. Wybierając się rankiem na plażę, on i Masterson zabierali metalowy kufereczek pełen lodu. W środku pojemnika, oprócz napojów chłodzących, tkwiła butelka Johnny ego Walkera. Cavendish dolał sobie alkoholu. Nagle rzucił z niespodziewanie brzmiącą w głosie irytacją: George, przestań gapić się w morze! Chłopcze, przypływ jest sprawą najzwyklejszą w świecie nic nadzwyczajnego. Potem następuje odpływ. Jego kochanek i towarzysz życia, George Masterson, wygodniej wyciągnął się na leżaku. Koncentrował swoją uwagę na wpatrywaniu w brzeg złocistej plaży. Niekiedy odwracał wzrok i przyglądał się paznokciom stóp. Wczoraj wieczorem dokładnie je opiłował i pomalował karminowym lakierem. John Cavendish, trzy lata starszy od Mastersona, często zachowywał się jak opiekun nieopierzonego młokosa. George zbywał te próby śmiechem, przypominając, że nauczyciel fizyki nie może pouczać jego, znanego maklera giełdowego i świetnego pokerzystę. A także oszusta w grze w kości, posługującego się perfekcyjnie przygotowanymi kostkami, z przemyślnie wtopionymi w środku grudkami ołowiu. Latami wypracowywane ułożenie dłoni powodowało, że zawsze uzyskiwał taką ilość oczek, jaką chciał. John niekiedy straszył kochanka, że ktoś kiedyś pogruchocze mu palce młotem kowalskim. W szachy grają stare pryki, jeśli kutas już im nie staje bez wahania odpowiedział Masterson. Możemy powalczyć o to, kto dzisiaj przygotuje obiad. Użyjemy niefałszowanych kości zabrałem je. Cztery rzuty. Najwyższa uzyskana ilość oczek wygrywa, pokonany szykuje ucztę. Przegrasz nie masz szczęścia w grze... Potem możemy rzucać o to, kto dziś w nocy będzie aktywny. Zęby znanego maklera błysnęły w uśmiechu. Przyglądam się palikom, bo chcę sprawdzić, dokąd dojdzie przypływ dodał niepodziewanie poważnym tonem. Zdaje się, że za każdym razem jest większy. Sięga coraz dalej i dalej Dziwne. Przypuszczasz, że w końcu nas zaleje? Cavendish pokręcił głową z wyraźnym niesmakiem. Pewnie obserwujesz dalekie echo jakiegoś tsunami. Za parę dni wszystko wróci do normy. Niepotrzebnie fatygowałeś się z wbijaniem tych zakichanych tyczek. Starannie przeczesał długie włosy. Wczoraj ufarbował je na żółto, starając się uzyskać taką barwę, jaką osiągnął Van Gogh, malując Słoneczniki. Masterson i Cavendish poznali się dawno temu i szaleńczo w sobie zakochali. Każdego roku spędzali urlop na małej wyspie Morza Karaibskiego, w niewielkiej willi, wynajmowanej przez agencję turystyczną osobom, pragnącym samotności. Nigdy nie kryli, że są gejami, ale tutaj mogli zrzucić maski przejętego swoją pracą nauczyciela i ciągle głodnego sukcesów byznesmena. Raz w roku ubierali się tak, jak pragnęli, i zachowywali, jak chcieli. Bez przerwy oddawali się temu, co stanowiło esencję ich życia wzajemnej miłości. Wynajdywali nowe sposoby kochania, smakowali je, a potem o nich dyskutowali. Przez miesiąc czuli się naprawdę wolni. Wyjątkowo wielkiego tsunami George pomachał palcem wskazującym lewej dłoni. Ten gest oznaczał namysł. Nie zauważyłeś, ale ciągle dodaję 19

nowe paliki. Pierwsze dawno zalała już woda chyba na stałe. Wiesz, że nie działają nasze telefony? Zniknęły też mewy. Dzieje się coś dziwnego Anomalia magnetyczna spowodowała brak zasięgu. Cavendish wzruszył ramionami. Nie sądzę, żeby w naszej samotni dopadł nas niespodziewany koniec świata Bzdura. Jednakże możemy o to zagrać czy mamy do czynienia z końcem świata, czy nie. Chłopcze, obstawiam, że tak. Doskonale. George uśmiechnął się szeroko. Jeden rzut. Zagramy niefałszowanymi kośćmi. Nie zostawiłeś mi wyboru twierdzę, że narastające fale są zjawiskiem naturalnym. Dłonią o pięknym palcach potrząsnął kubkiem z kostkami. Te palce każdej nocy przyprawiały Cavendisha o spazm rozkoszy. Dwie szóstki i piątka. Masterson zatarł dłonie. Nie wygrasz. Nigdy nie wygrywasz. Cavendish pogardliwie prychnął. Kości ponownie potoczyły się po blacie stolika. Trzy szóstki W głosie George a zabrzmiało zdziwienie. Odkąd się znamy, pierwszy raz zwyciężyłeś. Spróbujmy ponownie. Nie czekając na odpowiedź, rzucił kości. Chryste, trzy jedynki! Masterson pokręcił głową. Jeszcze raz! Rzucali raz za razem, ciągle uzyskując ten sam wynik: trzy jedynki i trzy szóstki. Ciekawe, czy ktoś gdzieś indziej też nie zagrał w kości, a potem o czymś zadecydował. Twarz Johna stężała w grymasie zastanowienia. Teraz pokazuje nam, że wynik jest już ustalony... George, może dzisiaj zrobię obiad nieco wcześniej. Tak, bo dzieje się coś dziwnego. Masterson otarł pot z czoła. Graliśmy fałszowanymi kośćmi. Ruszyli do willi, po drodze namiętnie się całując. Nie odwracali głów i nie widzieli, że fala przypływu minęła ostatni palik i niepowstrzymanie prze naprzód. 30 września 2014 r. Antoni Nowakowski E-mail: fortcox99@outlok.com 20