Szykuje się nowe Amber Gold?



Podobne dokumenty
Co, gdzie i kiedy? Obchody Narodowego Święta Niepodległości

Apel do mieszkańców stolicy

70. rocznica zakończenia II Wojny Światowej

Skwer przed kinem Muranów - startujemy

Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej.

W MOJEJ RODZINIE WYWIAD Z OPĄ!!!

POWSTANIE WARSZAWSKIE

Podczas uroczystości przypomniano, że Legionowo było jedynym miastem w województwie mazowieckim, w którym wybuchło Powstanie Warszawskie.

Dziś Francja-elegancja, a kiedyś... baraki! Jak to z ratuszem na Ursynowie było...

KRP II MOKOTÓW, URSYNÓW, WILANÓW SZTANDAR JEST JUŻ W NASZYCH RĘKACH

czystości, podkreślił, że robotnicy, którzy strajkowali na Lubelszczyźnie w roku, byli kontynuatorami polskich tradycji

Mieszkańcy Chmielenia w proteście zablokowali drogę krajową

98. rocznica bitwy pod Zadwórzem uroczystości ku czci bohaterów 18 sierpnia 2018

Niech śmierć tak nieludzka nie powtórzy się więcej ". 74 rocznica spalenia więźniów Radogoszcza

Cześć ich pamięci! Rocznica spalenia więźniów Radogoszcza i zakończenia okupacji niemieckiej w Łodzi

Nie tylko Legiony Czyn zbrojny czwarta debata historyków w Belwederze 19 czerwca 2017

O BEZPIECZEŃSTWIE W PIERWSZY DZIEŃ WIOSNY

Warszawa, kwiecień 2013 BS/45/2013 CZY POLACY SKORZYSTAJĄ Z ODPISU PODATKOWEGO NA KOŚCIÓŁ?

2014 rok Rok Pamięci Narodowej

mnw.org.pl/orientujsie

DZIEŃ FLAGI RP ORAZ DZIEŃ POLONII I POLAKÓW ZA GRANICĄ

Plan obchodów rocznic, dziedzictwa, tradycji i pamięci narodowej na rok 2012 na terenie miasta Katowice

Gryfów Śląski: 100. Rocznica Odzyskania Niepodległości

BIULETYN INFORMACYJNY NR 292/2018 za okres od r. od godz do r. do godz. 7.00

SKĄD MAMY PIENIĄDZE I NA CO JE WYDAJEMY?

, , INTERNET:

Źródło: Wygenerowano: Piątek, 9 lutego 2018, 12:00

Obchody Święta Wojska Polskiego i 96. rocznicy obrony Płocka [FOTO]

Wśród ankietowanych aż 73,5% stanowiły kobiety. Świadczyć to może o większym zainteresowaniu niezależną modą i dizajnem wśród kobiet.

POLITYKA SŁUCHANIE I PISANIE (A2) Oto opinie kilku osób na temat polityki i obecnej sytuacji politycznej:

GENERAŁ WŁADYSŁAW EUGENIUSZ SIKORSKI

Sytuacja zawodowa pracujących osób niepełnosprawnych

Centrum Edukacyjne IPN Przystanek Historia w Kielcach ul. Warszawska 5 tel

Polacy zdecydowanie za dalszym członkostwem w UE

Gdynia upamiętniła ofiary katastrofy smoleńskiej

UROCZYSTOŚCI UPAMIĘTNIAJĄCE 7. ROCZNICĘ KATASTROFY SMOLEŃSKIEJ

Ł AZIENKI K RÓLEWSKIE

ZAPROSZENIE. Tel

Kapitan Warszawa ratuje stolicę! 20 wydarzeń rodzinnych w każdej dzielnicy Warszawy - propozycja współpracy przy wyjątkowym warszawskim projekcie!

Kilka słów o autorze. Józef Mackiewicz (ur r., zm. 31 stycznia 1985) polski pisarz i publicysta.

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

Ośrodek Nowy Świat. w Legnicy

Droga Czytelniczko! Drogi Czytelniku!

Izabella Mastalerz siostra, III kl. S.P. Nr. 156 BAJKA O WARTOŚCIACH. Dawno, dawno temu, w dalekim kraju istniały następujące osady,

JAK CZYTAĆ WYKRESY I DANE STATYSTYCZNE PRZYKŁADY ZADAŃ

dla Mariusza Krótka historia o z łosiem w tle.

Wolność kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem. 35 lat NSZZ Solidarność i 34 rocznica ogłoszenia stanu wojennego

Szkoły imienia Jacka Kuronia

Stowarzyszenie "Rodzina Policyjna 1939 r.", Szkoła Policji w Katowicach, Konferencja naukowa z okazji 70 rocznicy ujawnienia Zbrodni Katyńskiej

Żołnierze Wyklęci Źródło: Wygenerowano: Piątek, 8 stycznia 2016, 02:46

Projekt Edukacyjny Gimnazjum Specjalne w Warlubiu. Kto ty jesteś Polak mały

Podziękowania naszych podopiecznych:

Liczą się proste rozwiązania wizyta w warsztacie

Zrób sobie najlepszy prezent

WYKAZ UROCZYSTOŚCI PATRIOTYCZNYCH W 2018 ROKU

DYNAMIKA NASTROJÓW POLITYCZNYCH POLAKÓW

PRZEGLĄD PRASY 19 kwietnia 2013 roku

ZDANIA ZŁOŻONE PODRZĘDNIE PRZYDAWKOWE A2/B1. Odmiana zaimka który. męski żeński nijaki męskoosobowy

Brzeg Praski; 1909; fot. Józef B. Ćwikiel; źródło Warszawa w Starej Fotografii, wyd. Bosz, str. 12. Narrator:

Apel do premiera w sprawie podwyżek cen energii

Czy warto przygotować kampanię wyborczą w mediach społecznościowych i jak to zrobić?

ERASMUS COVILHA, PORTUGALIA

UCHWAŁA NR XXI/261/2016 RADY MIEJSKIEJ KALISZA z dnia 31 marca 2016 r.

100-LECIE ODZYSKANIA NIEPODLEGŁOŚCI specjalna oferta edukacyjna

CBOS CENTRUM BADANIA OPINII SPOŁECZNEJ SPADEK POPARCIA DLA OBECNOŚCI POLSKICH ŻOŁNIERZY W IRAKU BS/86/2004 KOMUNIKAT Z BADAŃ WARSZAWA, MAJ 2004

Obchody 800-lecia Lwówka Śląskiego przeszły do historii

Obchody 73. rocznicy Powstania Warszawskiego.

Warszawa, wrzesień 2011 BS/106/2011 FREKWENCJA WYBORCZA: DEKLARACJE A RZECZYWISTOŚĆ

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

BIULETYN INFORMACYJNY NR 138/2018 za okres od r. od godz do r. do godz. 7.00

Dlaczego Cele Zrównoważonego Rozwoju są ważne dla młodych ludzi?

W Gminie Ełk uczczono 225. rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja - ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ

Ekspozycje w Galerii Plenerowej Łazienek Królewskich (ogrodzenie od Alei Ujazdowskich) dostępne będą do 30 września 2018 roku. ***

Miasto Stołeczne Warszawa dziedzictwo kulturowe. Warszawa, listopad 2007

Śladami naszych przodków

KATOWICE GOSPODARZEM SZCZYTU KLIMATYCZNEGO ONZ W POLSCE. Wpisany przez Administrator2 czwartek, 01 czerwca :29

Wyższa frekwencja w drugiej turze?

Fot. 1 Stacja Radegast obecnie oddział Muzeum Tradycji Niepodległościowych

SP 20 I GIM 14 WSPARŁY AKCJĘ DZIĘKUJEMY ZA WASZE WIELKIE SERCA!!!

Ku czci Zygmunta Lechosława Szadkowskiego

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy?

Stołeczny klient kocha eko

HARMONOGRAM obchodów świąt państwowych i lokalnych w 2014 roku

Instytut Pamięci Narodowej - Poznań

AKCJA SPOŁECZNO-EDUKACYJNA ŻONKILE 19 IV 1943 ROCZNICA POWSTANIA W GETCIE WARSZAWSKIM

Od początku okupacji przygotowywano się do wybuchu powstania Zdawano sobie sprawę z planów Stalina dotyczących Polski 27 października 1943 r. gen.

Krótka historia Mariusza Kowalczyka

Eko Holding w liczbach. Co przejmuje Eurocash?

BIULETYN INFORMACYJNY NR 188/2018 za okres od r. od godz do r. do godz. 7.00

Konflikt na Ukrainie osłabił bezpieczeństwo Litwinów :21:15

"Żył w świecie, który nie był gotowy na jego pomysły". T estament Kościuszki

Kilka dni Mnóstwo możliwości Świętujmy razem przyłącz się!

Zarządzenie nr 3/2016 Prezydenta Miasta Starachowice z dnia 4 I 2016 r. w sprawie organizowania obchodów rocznic, uroczystości i świąt państwowych.

Surowsze kary dla piratów drogowych i pijanych kierowców

Dr Ihar Melnikau: Władze bały się, że popsujemy im rocznicę 17 września

HARMONOGRAM obchodów świąt państwowych i lokalnych w 2010roku

Nowe osiedla, centra biznesowe i hotel. Trasa WZ na nowo

ZAPROSZENIE. Tel

BIULETYN INFORMACYJNY NR 348/2016. Najważniejsze zdarzenia z minionej doby. ZESTAWIENIE DANYCH STATYSTYCZNYCH za okres: r.

Gdynia uczciła pamięć ofiar zbrodni katyńskiej

Transkrypt:

Nie będziemy już dopłacać do Tęczy Kontrowersyjna Tęcza, która pochłaniała ogromną ilość publicznych pieniędzy, zniknie wreszcie z warszawskiego placu Zbawiciela. Tylko w 2014 r. ratusz na remont instalacji przeznaczył aż 190 tys. zł. Czytaj na stronie 4 Jak prezydent RP pomógł dziewczynce z Gruzji W 2008 r. prezydent RP na zawsze odmienił życie kilkuset gruzińskich dzieci. Dziś odczuwają one ogromną wdzięczność dla naszych rodaków i uważają Polskę za drugą ojczyznę. Opisujemy nieznany epizod prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Czytaj na stronie 5 Telegraf 24 sierpień 2015 nr 21 www.telegraf24.pl egzemplarz bezpłatny ukazuje się w Warszawie i Kielcach Zniszczą dom bohatera Bitwy Warszawskiej? XIX-wieczna warszawska kamienica, w której urodził się polski bohater, ma zostać wyburzona. Czytaj na stronie 7 Wiaty za pół miliona Legendarne już wiaty przystankowe w Kielcach kosztowały ponad 30 mln zł. Możnaa się pod nimi ugotować. Czytaj na stronie 10 Możemy odzyskać Polskę fot. M. Opasiński/cc by-sa 3.0 fot. PP/Telegraf24 Władza woli galerie i dyskonty Tak niszczą warszawski handel Z początkiem stycznia 2016 r. zlikwidowana zostanie w Warszawie opłata targowa, co niewątpliwie przysłuży się zarówno kupcom, jak i warszawiakom. Niestety - w ciągu ostatniej dekady robiono wszystko, by tradycyjny handel w stolicy zepchnąć na margines. Czytaj na stronie 3 Czy nadchodzące referendum to jedno z najważniejszych głosowań po 1989 r.? Rozmowa z przedstawicielem komitetu Kukiz 15 Czytaj na stronie 12 fot. PP/Telegraf24 fot. Adrian Grycuk/cc by-sa 3.0 OGŁOSZENIE dysponująca wieloletnim doświadczeniem i kadrą specjalistów oferuje Wspólnotom Mieszkaniowym usługi w zakresie zarządzania i gospodarowania nieruchomościami Zainteresowanych prosimy o kontakt pod numerem telefonu (22) 673 08 01 lub wizytę w naszej siedzibie przy ulicy Kobielskiej 1 Szykuje się nowe Amber Gold? Sztabki czystego złota, mamienie gigantycznymi zyskami, spółka z adresem w Londynie, ludzie działający w różnych zakątkach świata. Telegraf24 zebrał informacje o firmie, która może okazać się kolejną piramidą finansową Czytaj na stronie 13 fot. arch. Ślubny trunek prezydenta Mościckiego Smakoszem tego trunku był August II Mocny, który wykorzystywał go do swoich podbojów miłosnych. Prezydent Ignacy Mościcki na swoim ślubie w 1933 r. wznosił nim toast. Mowa o najsłynniejszym węgierskim winie. Czytaj na stronie 14 fot. beresbor.hu

Aktualności Głosujmy 6 września! 6 września odbędzie się referendum w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych, finansowania partii z budżetu państwa, wreszcie polityki fiskusa wobec obywateli. Wynik referendum ma znaczenie kluczowe. Wprowadzenie JOW wywróciłoby niemal do góry nogami polską scenę polityczną. Jednocześnie sprawiłoby, że docelowo system polityczny w Polsce stałby się dwupartyjny, jak w Stanach Zjednoczonych. Sprawa finansowania partii z budżetu to problem bardziej złożony. Całkowita likwidacja finansowania mogłaby dać pole do powstania potężnej oligarchii i wzrostu korupcji. Jednak obecny model, w którym z naszych podatków finansuje się partyjną biurokracje, jest chory. Należy go zmodyfikować. Wreszcie trzeci temat, czyli polityka fiskusa. O działaniach urzędów, skarbówek, niszczeniu polskich firm pisaliśmy wręcz do znudzenia. Teraz, mamy za pomocą kartki wyborczej możliwość dokonania zmiany. A przede wszystkim niezależnie od tego, czy chcemy JOW, czy też nie, jak zagłosujemy w danych kwestiach idźmy na referendum. Niech nikt za nas nie decyduje. (MK) Tytułem wstępu Nasze zobowiązanie Telegraf24 to pismo warszawskie, ukazujące się jednak także w województwie świętokrzyskim. Bieżący numer trafi do czytelników zarówno Warszawy, jak i Kielc. Co ciekawe w obu miastach, choć rządzą zdecydowanie zdawałoby się odmienne opcje polityczne, arogancja władzy, głupota polityków i urzędników są na zbliżonym poziomie. I tak w rządzonej przez Platformę Obywatelską stolicy miasto wydało wojnę kupcom, promowane są kolejne sieci dyskontowe, zabijające rodzimy handel. Zagrożone wyburzeniem są zabytkowe kamienice, w tym ta, w której urodził się i mieszkał ksiądz Ignacy Skorupka. Miasto wydaje kupę kasy na pilnowanie obrażającej uczucia chrześcijan tęczy na pl. Zbawiciela. A jednocześnie nie było w stanie zadbać o monitoring mostu Łazienkowskiego, który sobie spłonął. Z kolei w rządzonych przez prawicowego, współpracującego z Prawem i Sprawiedliwością prezydenta Kielcach, śródmieście miasta się wyludnia, ponieważ władze zafundowały mieszkańcom galerie handlowe niemal w ścisłym centrum. A także super wypasione wiaty przystankowe, za bagatela pół miliona złotych jedna (sic!). Telegraf24 jest pismem jednoznacznie konserwatywnym, bliższym prawej stronie sceny politycznej. Jesteśmy przeciwni związkom partnerskim, zabijaniu nienarodzonych, bliskie są nam wartości chrześcijańskie, tradycyjny model rodziny. Jednak politykom i urzędnikom należy patrzeć na ręce zawsze. Niezależnie od tego, jaką opcję polityczną reprezentują. Zarówno w rządzonej przez PO Warszawie, jak i PiS-owskich Kielcach patologie władzy mają miejsce. I w obu miastach niezbędne jest powstanie społeczeństwa obywatelskiego. A już najbliższe wydanie naszej gazety będzie wyjątkowe ukaże się w nakładzie 100 tysięcy egzemplarzy, z czego połowa trafi do mieszkańców Warszawy, a połowa do mieszkańców Kielc. Budując niezależne, lokalne, a w przyszłości regionalne media, w choć maleńkim stopniu staramy się do budowy mechanizmów kontrolujących władzę się przyczynić. To nasze zobowiązanie. Przemysław Harczuk fot. Filip Bramorski/cc by-sa 2.0 Sierpień miesiąc pamięci Sierpień to miesiąc dla Polaków i warszawiaków wyjątkowy. Zaczyna się rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego. Bohaterskiego zrywu mieskańców stolicy, którzy podjęli heroiczną walkę z okupantem. Przez 63 dni Powstańcy nie doczekali się pomocy. Stojąca po drugiej stronie Wisły Armia Czerwona patrząc na śmierć mordowanego miasta ma de facto współudział w znisczeniu i wymordowaniu miasta. W tym roku, podczas obchodów 71 rocznicy Godziny W. doszło do przykrego zgrzytu. W kilku dzielnicach stolicy, m.in. na Woli i Pradze 1 sierpnia o 17.00 nie zawyły syreny. Miejmy nadzieję, że ten skandal się nie powtórzy. Jest też z sierpniem związana data radosna. W tym roku (15 sierpnia) obchodzimy 95 rocznicę Bitwy Warszawskiej, w której udało się zatrzymać najazd bolszewickich barbarzyńców. I wreszcie 31 sierpnia rocznica Porozumień Sierpniowych. Wprawdzie mamy dziś wolność, jednak wydaje się, że ideały sierpnia 80. są wciąż aktualne. Podobnie jak konieczność pamięci o historii oraz obrony naszej cywilizacji i wartości. (maks) Wspomnienie z Powstania. Minireportaż warszawski Wciąż budzę się z krzykiem w środku nocy Pamiętam okropny smród. Ścisk ludzi. Strach, przerażenie. Płacząca matka. I najgorsza ta niepewność. Co z nami zrobią?. Cywilnym ofiarom Powstania. Miała 21, może 22 lata. Była w zaawansowanej ciąży. Przyjaźniła się z moimi rodzicami. Imienia nie pamiętam. Pewnego dnia ją i jej całą rodzinę wyprowadzili z kościoła. Usłyszeliśmy huk wystrzałów. Ta i kilka innych rodzin zginęły wspomina pan Wiesław K. (nazwisko do wiadomości redakcji). W czasie rzezi Woli miał 7 lat. Kościół świętego Wojciecha od początku powstania stanowił przejściowy obóz dla cywilnej ludności stolicy. Wokół niego dokonywano też jednak egzekucji. Głównie mężczyzn z Woli, ale też sanitariuszek z powstania, osób, które podejrzewano o pochodzenie żydowskie. Pamiętam okropny smród. Ścisk ludzi. Strach, przerażenie. Płacząca matka. I najgorsza ta niepewność. Co z nami zrobią? Potem kazali nam wyjść, pędzili w nieznanym kierunku. Po drodze spalone domy, huk wystrzałów, straszny widok zabitych rodzin, w tym dzieci. Góry ciał. Droga, kolejne godziny strachu. Pamiętam jak dziś, że ściskałem rękę mojej mamy. Pędzili nas gdzieś. Ojciec, wtedy chyba już nie żył. Najprawdopodobniej zginął w pierwszych dniach Powstania. W końcu był koniec wędrówki. Trafiłem do obozu w Pruszkowie. Miałem szczęście. W przeciwieństwie do zaprzyjaźnionej z sąsiadami rodziny, ocalałem mówi pan Wiesław. W trakcie rzezi Woli w pierwszych dniach sierpnia Niemcy i ich rosyjskojęzyczni kolaboranci dokonywali zbrodni w sposób chaotyczny, dziki, bestialski. Dość powiedzieć, że domy polskich mieszkańców Woli podpalano, a uciekających ludzi mordowano seriami z karabinów maszynowych. Inną rozrywką oprawców było Zamordowani mieszkańcy Woli. Rozrywką oprawców było wrzucanie granatów do piwnic domów, a także gwałcenie i mordowanie kobiet oraz roztrzaskiwanie główek niemowląt o ściany budynków wrzucanie granatów do piwnic domów, a także gwałcenie i mordowanie kobiet oraz roztrzaskiwanie główek niemowląt o ściany budynków. Potem rzeź nabrała już bardziej zorganizowanego charakteru. Ludność cywilną pędzono w miejsca koncentracji, takie jak warsztaty kolejowe, skąd potem w mniejszych grupach przeprowadzano na miejsce egzekucji. Tylko to jedno miejsce koncentracji pochłonęło życie 12 tysięcy ludzi. Około 7 tysięcy ludzi straciło życie na terenie fabryki Ursus. Wśród ofiar znalazła się Wanda fot. public domain Lurie. Kobieta będąca w zaawansowanej ciąży, wraz z trójką dzieci została rozstrzelana. Straciła dzieci, lecz sama przeżyła, choć ranna trafiła do kościoła św. Wojciecha, następnie do Pruszkowa. 20 sierpnia urodziła kolejne dziecko, syna Mścisława. Określa się ją jako polską Niobe. Zmarła w 1989 roku. Ogółem, w dniach 5-7 sierpnia w rzezi Woli zginęło ok. 65 tysięcy ludzi. To wciąż we mnie siedzi. Wciąż budzę się z krzykiem w nocy mówi pan Wiesław. Nie jest jedyny. Syn Wandy Lurie, Mścisław w wywiadzie jakiego udzielił Polsce the Times stwierdził, że do dziś boi się ciemności, i panikuje na widok munduru. Po latach świadomość na temat samej walki i losów powstańców weszła na stałe do świadomości Polaków. Powstańcom (słusznie!) oddajemy swój hołd. Warto jednak wspomnieć ofiary cywilne: dzieci, kobiety, starszych ludzi. Którzy nie biorąc udziału w walkach, ponieśli straszliwą cenę niemieckiego okrucieństwa i sowieckiej bezczynności. (Telegraf24) magazyn portalu internetowego www.telegraf24.pl Wydawca: Artur Szczepanik - Ulubiona; redaktor naczelny: Przemysław Harczuk; z-ca redaktora naczelnego: Grzegorz Wierzchołowski; Zespół: KInga Harczuk, Łucja Czechowska, Andrzej Maksymowicz, DTP i grafika: Paweł Pawluszek; Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania tekstów. Publikujemy też teksty autorów, z którymi się nie zgadzamy. Niezamówionych materiałów redakcja nie zwraca. Partner wydania: Port Lotniczy Radom 2 SIERPIEŃ 2015

Temat numeru Jak w Warszawie niszczy się tradycyjny handel Bazary? Władza woli galerie i dyskonty Z początkiem stycznia 2016 r. zlikwidowana zostanie w Warszawie opłata targowa, co niewątpliwie przysłuży się zarówno kupcom, jak i warszawiakom. Niestety - w ciągu ostatniej dekady robiono wszystko, by tradycyjny handel w stolicy zepchnąć na margines. - Zależy nam na utrzymaniu i rozwoju handlu targowiskowego jako formy działalności rodzimej czy lokalnej. Targowiska to nie tylko miejsca handlu, ale też spotkań mieszkańców. Mają dużą rolę prospołeczną i proprzedsiębiorczą. Dlatego mam nadzieję, że zniesienie opłaty targowej będzie mieć wpływ na aktywizację tej formy działalności mówiła Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezydent Warszawy, ogłaszając likwidację opłaty targowej. Decyzja o likwidacji jednego z najbardziej uciążliwych haraczów jest oczywiście jak najbardziej godna pochwały. Szkoda tylko, że władze w Warszawie nie wpadły na pomysł wsparcia rodzimych kupców wcześniej - zanim kosztem uciskanych handlowców rozpanoszyły się w stolicy zagraniczne sieci. Już niedługo słynne warszawskie bazary mogą zostać zastąpione zagranicznymi galeriami handlowymi Modernizacja czy likwidacja? Z badań przeprowadzonych w 2014 r. wynika, że mieszkańcy Warszawy chętnie robią zakupy na lokalnych bazarach oraz widzą potrzebę rozwoju takiej właśnie działalności handlowej - aż 71 proc. badanych stwierdziło, że robi zakupy na targowiskach, a 85 proc. chętnie skorzystałoby w przyszłości z takiej formy zakupów. Mimo takiego nastawienia ludzi mieszkających w stolicy ratusz i władze dzielnic nie były - delikatnie mówiąc - litościwe dla kupców. Przykład pierwszy z brzegu: legendarny Bazar Różyckiego, którego początki sięgają XIX w. Targ ten przetrwał I i II wojną światową, a także czasy komunizmu - choć najpierw Komisja Specjalna do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym (w latach 50.), a później ekipa Władysława Gomułki, próbowała zlikwidować tę oazę wolności ekonomicznej. Po 1989 r. historia bazaru to ciąg sporów prawnych między kupcami a miastem - magistrat wciąż robił handlowcom problemy z umową dotyczącą przedłużenia dzierżawy terenu targowiska. Jeszcze niedawno Stowarzyszenie Kupców Bazaru Różyckiego alarmowało: Od 1 maja 2004 r. do chwili obecnej [...] sprawy dalej toczą się przed Sądami, pomimo wniosków Stowarzyszenia o podpisanie nowej umowy i dokonywania rozliczeń finansowych za korzystanie z terenu. Pytanie, jakie pojawia się w tym wszystkim, to gdzie podział się zdrowy rozsądek, komunikacja między ludźmi i chęci do rozwiązywania problemów, by żyło się nam lepiej w naszej stolicy. Pod koniec 2014 r. podjęto decyzję o remoncie i rewitalizacji Bazaru Różyckiego. Projekt ten wzbudza jednak ogromne kontrowersje, gdyż mające wiele lat tradycji targowisko ma być przekształcone w... centrum handlowe. Pseudonowoczesna forma architektoniczna, znane z tzw. galerii handlowych strefy dla dzieci, Centrum Kreatywności, wreszcie dziwaczne, postmodernistyczne symbole (rzeźba dwóch dłoni, z których jedna drugiej coś daje) - te wszystkie elementy planowanej rewitalizacji mogą sprawić, że kupujący - zamiast dobrze znanego im od lat targowiska przekształconego w karykaturalne centrum handlowe - wybiorą po prostu zwykłą zagraniczną galerię. Zenon Jędra, prezes Stowarzyszenia Kupców Bazaru Różyckiego, powiedział wprost: Ten projekt nie pasuje do zabudowy Pragi, a przecież ktoś za niego zapłacił z publicznych pieniędzy. Trzeba czuć duszę tego miejsca, a pani Wasilkowska [architekt i autorka koncepcji rewitalizacji Różyca], jak widać, jej nie czuje. Podobny los może czekać wkrótce Bazar na Szembeka, jedno z najstarszych stołecznych warszawskich targowisk. Po rozbudowie i modernizacji bazaru przez miasto - polegającej na wzniesieniu szkaradnego, betonowego pawilonu - handel na tym słynnym targowisku powoli zamiera. Pod koniec 2014 r. kupcy z Szembeka pisali w dramatycznym liście do lokalnych mediów: Nie przypuszczaliśmy, że tzw. modernizacja, która u swego początku była także naszym pomysłem i zamierzeniem, wybrzmi tak gorzko, przybierając z dnia na dzień kształt najzwyklejszej likwidacji. Likwidacji naszych miejsc pracy, na koszt biur i butików, a być może, jak dochodzą nas słuchy, także sklepów wielkopowierzchniowych. Pod dyktando zagranicznych sieci Zupełnie inaczej władza podchodziła do zagranicznych sieci. Jak sprawdziliśmy - w Warszawie jest już niemal 100 Biedronek, czyli sklepów kontrolowanych przez portugalski koncern Jeronimo Martins! Dwa miesiące temu portal wp.pl opisywał dane zebrane przez dr Magdalenę Fuhrmann z Zakładu Geografii Miast i Organizacji Przestrzennej UW: Prawdziwy biedronkowy boom nastąpił po 2010 r. W ciągu czterech kolejnych lat powstawało w Warszawie średnio 15 sklepów rocznie. Zdaniem specjalistki można mówić o prawdziwej «biedronkizacji» przestrzeni miejskiej. Hanna Gronkiewicz-Waltz - prezydent Warszawy z PO - była tak życzliwa wobec Portugalczyków, że pozwoliła nawet, by wbrew ogromnym protestom Biedronka powstała w miejscu legendarnego, istniejącego od 1938 r. kina Femina. Podczas ostatniego seansu w tej nieistniejącej już dziś placówce, we wrześniu 2014 r., przed kinem zgromadziła się ponad setka warszawiaków - część z nich przebrana była za biedronki. Po co nam jeszcze jedna Biedronka w okolicy? pytali, a współorganizator protestu, varsawianista Daniel Echaust, stwierdził oburzony: Prezydent Hanna Gronkiewicz- fot. PP/Telegraf24 -Waltz to najgorszy prezydent w historii Warszawy. Warto też przypomnieć głośny szturm na Kupieckie Domy Towarowe w Warszawie w 2009 r., gdy wynajęci przez stołeczny magistrat ochroniarze z agencji Zubrzycki przy biernej postawie policji i straży miejskiej wyrzucili z KDT handlowców. Kupcy pozbawieni zostali możliwości zarobkowania, mimo że chcieli wybudować za własne pieniądze ładne i nowoczesne centrum handlowe najpierw na placu Defilad (w pobliżu Pałacu Kultury), potem nieco dalej, przy ul. Okopowej 78. Wcześniej powołali spółkę, której udało się zebrać na ten cel ok. 50 mln zł, zapłacili też kilka milionów złotych za projekt architektoniczny. Hanna Gronkiewicz-Waltz (PO), prezydent Warszawy, była jednak nieugięta; bez skrupułów zlikwidowała parę tysięcy miejsc pracy, rezygnując przy tym z 70 mln zł dochodu, jaki KDT co roku przynosiło miastu w formie podatków i opłat. Budowa polskiego centrum handlowego w środku stolicy była dla Hanny Gronkiewicz- -Waltz czymś nie do pomyślenia. Ale czym innym jest galeria polska czym innym: holenderska. Cofnijmy się tu do lutego 2007 r. W Warszawie trwa właśnie olbrzymia feta. Pani prezydent wraz z George em Jautze, prezesem spółki ING Real Estate, dokonuje uroczystej inauguracji Złotych Tarasów. Otwarcia wielkich centrów handlowych w Warszawie zawsze były ważnymi wydarzeniami. Warszawiacy zapewne tłumnie stawią się tu już za dwie godziny, gdy centrum zostanie oficjalnie otwarte. I będą odwiedzać centrum przez długi czas. A gdyby stawiali się zbyt tłumnie, miasto zadba, by udrażniać komunikację wokół mówi uśmiechnięta Gronkiewicz-Waltz. I dodaje, że najważniejsze jest, iż centrum handlowe da ponad dwa tysiące nowych miejsc pracy. Ciekawostka: to właśnie holenderskie ING kupiło w 1994 r. po zaskakująco niskiej cenie jedną z najważniejszych polskich instytucji finansowych Bank Śląski (BŚ). Druga ciekawostka: Hanna Gronkiewicz-Waltz odmówiła w 2007 r. stawienia się przed sejmową komisję śledczą ds. banków i złożenia wyjaśnień w sprawie tej dziwnej prywatyzacji. Działaczka PO w latach 1992-2001 prezes NBP miała m.in. wyjaśnić, dlaczego przed sesją giełdową, na której po raz pierwszy notowane były walory BŚ, nie potwierdzono wszystkich świadectw udziałowych akcjonariuszy indywidualnych. Likwidacja KDT ucieszyła też zapewne właścicieli Galerii Centrum, ulokowanej ledwie 100 m od Kupieckich Domów Towarowych. Galeria Centrum miała wówczas powiązania korporacyjne zarówno z holenderskim ING, jak i ze spółką należącą do banku Pekao SA, którego prezesem był wówczas... kolega Hanny Gronkiewicz-Waltz - Jan Krzysztof Bielecki. A w radzie nadzorczej Pekao zasiadali wtedy m.in. prof. Jerzy Woźnicki (były działacz KLD i UW, członek Rady Programowej PO) oraz Krzysztof Pawłowski (współtwórca Business Centre Club, członek honorowego komitetu poparcia ówczesnego szefa PO w wyborach 2005 r.). Grzegorz Wierzchołowski fot. Adrian Grycuk/cc by-sa 3.0 SIERPIEŃ 2015 3

Warszawa Kontrowersyjna instalacja znika z Placu Zbawiciela Nie będziemy już dopłacać do Tęczy Tęcza - pseudoartystyczna instalacja Julity Wójcik - po trzech latach ostatecznie zniknie z warszawskiego placu Zbawiciela. Początkowo mówiło się o tym, że pozostanie na dotychczasowym miejscu do końca 2015 roku. Demontaż instalacji rozpocznie się już jednak z końcem sierpnia. Umowa między autorką instalacji a miastem kończy się pod koniec tego roku. Przeniesienie tęczy postanowiono jednak przyspieszyć. Instalacja mierząca ponad 9 m wysokości waży ponad 8 ton. Znajduje się na niej 20 tys. sztucznych kwiatków. Podpalana była 7 razy, a miasto na jej naprawę wydało krocie. Koszt jej ostatniego remontu wyniósł aż 70 tys. zł. Jaka będzie nowa lokalizacja tęczy? Mówi się o skwerze przed Zamkiem Ujazdowskim, a nawet o Wawelu. Żadne decyzje jednak jeszcze nie zapadły. Jak oblężona twierdza Tęcza od samego początku wywołała kontrowersje wśród mieszkańców Warszawy. Chodziło zarówno o względy ideologiczne - praca promowała według jej przeciwników homoseksualizm - jak i estetyczne. Kiczowata konstrukcja ze sztucznych kwiatów ustawiona została bowiem na zabytkowym Placu Zbawiciela, naruszając kompozycję architektoniczną miejsca. Instalacja powstała w ramach obchodów polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej na zlecenie Instytutu Adama Mickiewicza. Portal tej placówki tak opisywał Tęczę : Wójcik odwołuje się do długiej tradycji pozytywnych skojarzeń wiązanych z tęczą jako uniwersalnym symbolem przymierza, miłości, pokoju, nadziei, ale też we współczesnym świecie ruchów emancypacji mniejszości seksualnych. Sama autorka także wskazywała na inspirację ideologią ruchów LGBT. Po jednym z podpaleń konstrukcji oświadczyła: Najlepszą datą na powrót Tęczy jest dzień 17 maja, który jest Międzynarodowym Dniem Walki z Homofobią. Wcześniej stwierdziła zaś: Wspólną pracą przy odbudowie Tęczy pokażmy, że jesteśmy przeciw nienawiści i nietolerancji. Że jesteśmy za zapewnieniem równości wobec prawa osobom LGBTQ. Tęczę podpalano aż siedem razy. Za każdym razem instalacja była odbudowywana. Do 11 listopada 2014. Policjanci ochraniający Tęczę najsłynniejszego i najbardziej spektakularnego podpalenia doszło podczas Marszu Niepodległości organizowanego przez środowiska nacjonalistyczne. Po tym zdarzeniu środek Placu Zbawiciela został przekształcony w swoistą twierdzę. Zaczęło się od tego, że celebryci (m.in. Edyta Górniak) oraz zagraniczni dyplomaci (np. ambasador Szwecji w Polsce Staffan Herrström) zaczęli wczepiać w szkielet spalonej konstrukcji kwiaty. Akcję nagłośnioną przez Gazetę Wyborczą wsparli niektórzy warszawiacy. Gdy wreszcie - wiosną 2014 r. - Tęczę zrekonstruowano, na polecenie prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz do jej ochrony delegowano nadzwyczajne siły porządkowe. Instalacja całą dobę była strzeżona przez patrole straży miejskiej i radiowozy policyjne, a teren wokół Tęczy objęto ścisłym monitoringiem. Jakby tego było mało - na pracy zamontowano kosztowną instalację zraszającą, mającą zapobiec dalszym podpaleniom. To jednak nie wszystko. Jednostki straży miejskiej i policji mające chronić konstrukcję bardzo gorliwie - momentami agresywnie - pilnowały obszaru wokoło niej. Dochodziło do przypadków, w których osoby podchodzące do Tęczy, aby np. zrobić jej zdjęcie, były karane mandatami. Za co? Najczęściej jako pretekstu używano zarzutu stworzenia zagrożenia w ruchu drogowym. Do najbardziej kuriozalnej sytuacji doszło jednak 11 listopada 2014 r., w rok po spaleniu Tęczy przez nacjonalistów. Choć Marsz Niepodległości 2014 przechodził zupełnie inną trasę niż w poprzednim roku - omijając Plac Zbawiciela - okolice tego miejsca przypominały oblężoną twierdzę. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że instalacja była chroniona jak najwyższej klasy zabytek, bo na Placu Zbawiciela i w prowadzących do niego ulicach stały setki uzbrojonych po uszy funkcjonariuszy policji, liczne jednostki prewencji, armatki wodne, a także kilkanaście radiowozów, policjanci w cywilu i straż miejska. I właśnie wtedy - nie tylko w środowiskach prawicowych - zaczęto zadawać pytania o zasadność wydawania tak ogromnych środków na konserwację i ochronę kontrowersyjnej instalacji. Ile to wszystko kosztowało Gdyby instytucje publiczne wydawały na każdą warszawską kamienicę tyle, ile kosztowało utrzymanie, odbudowy i ochrona Tęczy, stolica Polski przypominałaby najlepiej utrzymane miasteczka Szwajcarii i Austrii. Pierwszą rekonstrukcję instalacji sfinansował Instytut Adama Mickiewicza, polska agenda rządowa - pieniądze pochodziły więc z pieniędzy wszystkich podatników. Drugą odbudowę sfinansowało już miasto Warszawa - kosztowało to stołeczny budżet aż 64 tys. zł. W sumie do sierpnia 2014 r. renowacje konstrukcji pochłonęły 150 tys. zł, nie licząc pieniędzy wydanych przez rządowy Instytut Adama Mickiewicza. Na tym koszty się kończą, bo w 2014 r. ratusz na remont instalacji przeznaczył aż 190 tys. zł. Warszawski radny Marcin Gugulski po ogłoszeniu tych kwot pisał: Rachunek jest prosty: albo prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz, PO i SLD postawią na swoim i wyremontują spaloną tęczę, albo za te same pieniądze władze stolicy mogą ufundować obiady dla 8 tysięcy dzieci z najuboższych rodzin. Oczywiście środki wydane na Tęczę to nie tylko jej odbudowa. To także wydatki na specjalne patrole straży miejskiej, zabezpieczenie policyjne oraz monitoring. Ile wyniosły te wydatki? Niestety, ratusz nie chciał tego ujawnić mimo pism kierowanych przez organizacje społeczne. Stwierdzono jedynie, że bezpośrednie wydatki na Tęczę poniesione przez Zarząd Oczyszczania Miasta w roku 2014 wyniosły ok. 60 tys. zł. Sprawa jest o tyle istotna, że kierując na Plac Zbawiciela nadzwyczajne siły porządkowe i obejmując ten teren specjalnym monitoringiem, podobnej ochrony zaniechano w przypadku innych, dalece ważniejszych obiektów. Najbardziej jaskrawym przykładem jest tu Most Łazienkowski, który w tajemniczych okolicznościach - prawdopodobnie w wyniku podpalenia - spłonął 14 lutego 2015 r. Choć most był strategiczną komunikacyjnie przeprawą (według danych Zarządu Dróg Miejskich fot. Adrian Grycuk/cc by-sa 3.0 w 2014 r. przez Most Łazienkowski przejeżdżało średnio ok. 95 tysięcy aut dziennie, co stanowiło 17 18 proc. ruchu samochodowego na wszystkich warszawskich mostach), na której - jak wyszło na jaw po zniszczeniu - były zamontowane łącza Ministerstwa Obrony Narodowej, władze miasta nie uznały za stosowne objęcia go ochroną. Obiektu nie strzegły więc ani patrole policyjne, ani kamery monitoringu. Ta, delikatnie mówiąc, niefrasobliwość władz - które wolały opiekować się za pieniądze podatników wątpliwej jakości ideologiczną instalacją - odbiła się na kieszeniach mieszkańców stolicy. I nie były już to setki tysięcy złotych wydane na odbudowę tęczy, lecz miliony. Bo koszt prac związanych ze zdemontowaniem zniszczonej konstrukcji Mostu Łazienkowskiego i postawieniem nowej oszacowano wstępnie na... 100-130 mln zł. Jeśli doliczymy do tego 80 mln zł, które pochłonie rozbiórka i odbudowa wiaduktów dojazdowych do przeprawy, otrzymamy kwotę ponad 200 mln zł! Wychodzi więc na to, że gdyby miasto zajmowało się chronieniem kluczowych dla Warszawy obiektów, a nie instalacji ze sztucznych kwiatów, budżet miasta byłby bogatszy o wiele dziesiątek milionów złotych. Pieniądze te można byłoby przeznaczyć na wiele potrzeb: na cele społeczne, konserwację zabytków i zieleni miejskiej, wreszcie na odbudowę Pałacu Saskiego, który według planów prezydenta Lecha Kaczyńskiego miał stanąć w Warszawie najpóźniej w setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Hanna Gronkiewicz-Waltz uznała jednak, że 200 mln zł na odbudowę legendarnego zabytku to za duży wydatek. W 2018 r. będziemy się zatem cieszyć z odbudowy za 200 mln zł Mostu Łazienkowskiego. A Tęcza? Niezależnie od tego, czy nam się podobała, czy nie, i od tego, czy zasadne było jej traktowanie jako symbol zepsucia, jedno jest pewne: teraz nie będziemy musieli do niej dopłacać setek tysięcy złotych. A jeżeli władze Warszawy uświadomią sobie wreszcie, że od ochrony takich konstrukcji istotniejszy jest nadzór nad naprawdę ważnymi obiektami, to stolica może zaoszczędzić jeszcze więcej. Czesław Skok 4 SIERPIEŃ 2015

Warszawa Nieznany epizod prezydentury Lecha Kaczyńskiego Jak polski prezydent pomógł dziewczynce z Gruzji W 2008 r. prezydent Lech Kaczyński na zawsze odmienił życie kilkuset gruzińskich dzieci. Dziś odczuwają one ogromną wdzięczność dla naszych rodaków i uważają Polskę za drugą ojczyznę. Zwłaszcza jedno z nich - Eka Beruaszwili. Eredwi to niewielka gruzińska wioska w Osetii Południowej, okupowanej dziś de facto przez Rosję. 5 sierpnia 2008 r. nikt jednak nawet nie myślał, że w najbliższych tygodniach zjawią się tu wojska najeźdźców. 14-letnia Eka Beruaszwili, widząc na ulicy uzbrojonych gruzińskich żołnierzy, tym bardziej nie mogła sobie tego wyobrażać. A jednak... Dwa dni później na uliczki Eredwi spadały już bomby i pociski, a dzieci, starcy i kobiety - jedyne osoby, które pozostały w miejscowości - skrywały się w piwnicach. Także Eka, która na każdy dźwięk eksplozji tuliła się do matki. 8 sierpnia dziewczynki nie było już w rodzinnej wsi. Wraz z matką i resztą rodziny uciekła do Gori. Eredwi znajdowało się już w tym czasie pod kontrolą Osetyjczyków i Rosjan. Ale wkrótce i Gori dostało się w ręce Kremla. Opuściliśmy Gori 8 sierpnia - relacjonowała Eka dziennikarzowi georgianjournal.ge. - Wyglądałam z okna, wiedząc, że w każdej chwili może na nas spaść bomba. Później dowiedziałam się, że mój dom został zmieciony z powierzchni ziemi. fot. Zbyszek Kaczmarek/GP Rodzina Beruaszwili schroniła się w stolicy Gruzji - Tbilisi. Zakwaterowano nas w akademiku uniwersytetu medycznego. Pod koniec sierpnia powiedziano nam, że polski rząd zaprosił do Warszawy dzieci gruzińskich uchodźców, na rehabilitację. Byłam jednym z 300 dzieci, które w ten sposób trafiły do Polski - opowiada Eka. W Warszawie każde dziecko poddano standardowym procedurom medycznym. Niespodziewanie u Eki wykryto wadę serca - na tyle poważną, że nieunikniona była natychmiastowa operacja. I tu pojawia się nazwisko Lecha Kaczyńskiego... Okazało się, że polski prezydent osobiście interesował się losem każdego z przywiezionych do Polski dzieci. Gdy dowiedział się o zabiegu czekającym 14-letnią dziewczynkę z Gruzji, nakazał, by przywieźć samolotem z Tbilisi jej matkę. Chodziło o to, bym nie czuła się samotna w czasie operacji. Będę mu za to wdzięczna do końca życia - wspomina dziś Eka Beruaszwili. Jej matka, Makwala, opowiada: Eka wyjechała z Gruzji, a po kilku dniach skontaktowała się ze mną ambasada. Powiedziano mi, że moja córka musi przejść operację serca. Tego samego dnia odezwał się do mnie ambasador Gruzji w Polsce, Kote Kawtaradze. Przekazał mi, że podczas operacji będę u boku Eki. I faktycznie: następnego dnia do Tbilisi przybyła prezydenckim samolotem pani Małgorzata Gosiewska, opiekująca się całym projektem, i zabrała mnie do Warszawy. Dziś Eka Beruaszwili ma 21 lat. Jest studentką drugiego roku na kierunku stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Warszawskim studiuje stosunki międzynarodowe państwa. Mam teraz dwie ojczyzny: Gruzję i Polskę - deklaruje. Jej rodzina jak relikwię przechowuje zaś w swoim domu wieczne pióro z wygrawerowanym podpisem Lecha Kaczyńskiego, które prezydent dał w prezencie Makwali Beruaszwili. Ten przedmiot wiele dla mnie znaczy. Teraz, kiedy tylko jestem w Krakowie, składam kwiaty na grobie prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Poznałam też jego brata, Jarosława Kaczyńskiego, który dał w mi w prezencie swoją książkę. My, Gruzini, nigdy nie powinniśmy zapomnieć zasług Lecha Kaczyńskiego oraz wsparcia, jakiego w 2008 r. udzielił naszemu krajowi - mówi Eka Beruaszwili. (cs, na podstawie artykułu Tornike Kadżriszwili opublikowanego na georgianjournal.ge) ABW, Chiny i włoscy hakerzy Warszawa miejscem operacji szpiegowskiej Wiosną 2015 r. w Warszawie rozgrywały się sceny jak z filmu szpiegowskiego. W stołecznych hotelach włoscy hakerzy prezentowali przedstawicielom polskich służb specjalnych oprogramowanie do szpiegowania Polaków. A w negocjacjach pośredniczył biznesmen z firmy, której prezes jest skarbnikiem stowarzyszenia polsko-chińskiego. Z e-maili wykradzionych włoskiej firmie Hacking Team i opublikowanych na portalu WikiLeaks wynika, że między marcem a czerwcem 2015 r. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Centralne Biuro Śledcze ubiegały się o zakup supernowoczesnego oprogramowania Remote Control System (RCS) służącego do inwigilacji obywateli. Służby te kontaktowały się z Hacking Team za pośrednictwem przedstawiciela warszawskiej spółki informatycznej Matic. Pierwsze maile skierowane przez Aleksandra Goszczyckiego, wiceprezesa Matic, do Hacking Team pochodzą z 16 marca 2015 r. Zwraca się on do Włochów, wyrażając chęć zaoferowania ich produktu do zdalnej kontroli CBŚ. W połowie kwietnia 2015 r. obie strony dogadują się już co daty i formuły prezentacji produktu w Warszawie. 5 maja Goszczycki z firmy Matic zawiadamia włoskich hakerów, że pierwsze spotkanie rozpocznie się 12 maja o godz. 12. Klientem ma być CBŚ. W dalszej części e-maila Goszczycki pisze: Przygotowuję drugie spotkanie na 13 maja rano, z ABW - wciąż czekam na ostateczne potwierdzenie z ich strony. Włosi i Polacy ustalają, że spotkają się w hotelu Mercure przy ul. Złotej, a prezentacja odbędzie się w biurze firmy Matic. Do wymiany kolejnych e-maili dochodzi już po spotkaniach w Warszawie, które były - jak wynika z korespondencji - bardzo owocne. 27 maja Goszczycki pisze do Włochów: Wierzę, że udało nam się C przygo- M tować grunt pod interes. Spotkam się dziś Y z jednym klientem, a w następnym tygodniu - z kolejnym. Czekam na odpowiedzi CM z ABW [...]. Massimiliano Luppi z Hacking MY Team pisze z kolei: Pozwól mi jeszcze raz CY podziękować za waszą sympatię i gościn- CMY ność podczas naszego pobytu w Warszawie [...] W odniesieniu do dwóch spotkań, jakie K mieliśmy z CBŚ i ABW, bardzo się cieszę z ich zainteresowania naszym produktem. Ostatnie maile pochodzą z czerwca 2015 r. Co ciekawe - prezesem firmy Matic, która negocjowała zakup szpiegowskiego oprogramowania dla ABW i CBŚ, jest Adam Chromiński. Biznesmen ten jest równocześnie od 14 lat członkiem zarządu i skarbnikiem... Stowarzyszenia Polsko-Chińskiego Promocji i Współpracy Gospodarczej i Kulturalnej Lan-Yang. Jak sama nazwa wskazuje - stowarzyszenie to promuje współpracę z rządzonymi przez komunistów Chinami. Polskie służby znalazły więc sobie interesującego pośrednika. Grzegorz Wierzchołowski REKLAMA NASZ NAJBLIŻSZY WRÓG Kampania informacyjno - edukacyjna Komitetu Ochrony Praw Dziecka NIE ZWLEKAJ, WYJDŹ PO POMOC www.kopd.pl Więcej informacji o możliwości uzyskania wsparcia oraz organizacjach współpracujących z KOPD na www.kopd.pl, tel. 22/626 94 19 Projekt współfinansuje m.st. Warszawa Organizator SIERPIEŃ 2015 5

REKLAMA Uwaga! Dobry sklep z żywnością! Zawsze świeże i smaczne produkty! Sklep w Warszawie, w którym kupisz fantastyczne ser i masło ze Strzałkowa! Najlepsze śledzie w dzielnicy! Nabiał, pieczywo, artykuły spożywcze. Sklep spożywczy, czynny od poniedziałku do piątku w godzinach od 7 19, w soboty od 7 15. Bazar Gocław Pętla, Pawilon 38/39 ul. Bora-Komorowskiego 2. Przyjdź na pewno nie pożałujesz! SKLEP i BISTRO PARYSKA 7 Lunch Zupa, II danie i deser, już od 18.00 złotych kuchnia polska, wegetariańska i wegańska, desery, ciasta, obiady, jedzenie na miejscu i na wynos, przetwory naturalne, tanie lunche dla firm, cateringi, przyjęcia okolicznościowe. Smaczne, zdrowe jedzenie. Nasze potrawy wykonywane są w oparciu o zdrowe, ekologiczne i naturalne produkty. Saska Kępa, ul. Paryska 7, 03-954 Warszawa, nr tel. 0 533 938 351 e-mail: sklepikbistroparyska@gmail.com Czynne do ostatniego klienta! SKLEP PARYSKA 8 NAJWIĘKSZY w okolicy WYBÓR PIW REGIONALNYCH I ZAGRANICZNYCH w lodówkach, w najlepszych cenach. Tylko u nas! Paryska 8 SKLEP u EWY Sklep oferuje produkty w dobrej jakości: chemia polska, chemia niemiecka, pasmanteria, gospodarstwo domowe, meble, usługi kurierskie Zaprasza Ewa Szydłowska! Saska Kępa, ul. Paryska 7 03-9 54 Warszawa, tel. kom. 0 513 164 844 partner wydania

Niezrozumiała decyzja konserwatora zabytków Ludzie Zniszczą dom bohatera Bitwy Warszawskiej? Cmentarz sowieckich żołnierzy i stalinowski Pałac Kultury zostały wpisane do rejestru zabytków, ale XIX-wieczna warszawska kamienica, w której urodził się polski bohater, ma zostać wyburzona. Przeciwko skandalicznej decyzji konserwatora protestują obrońcy zabytków i środowiska patriotyczne. W połowie sierpnia odbył się w Warszawie protest przeciwko planom zburzenia liczącego niemal 150 lat budynku. Kamienica przy ul. Ciepłej 3 powstała w 1881 r., a dwanaście lat później przyszedł w niej na świat ks. Ignacy Skorupka - słynny kapelan Wojska Polskiego i prefekt szkół warszawskich. Kapłan ten walczył jako ochotnik w wojnie polsko- -bolszewickiej i poległ w bitwie pod Ossowem na przedpolach Warszawy. Już w latach międzywojnia traktowany był jako bohater narodowy. Kamienica przetrwała II wojną światową bez zniszczeń, co w Warszawie jest rzadkością (na ul. Ciepłej po 1945 r. zachowały się jedynie dwa budynki). Jej stan pogorszył się w czasach komunizmu, niezbyt łaskawych dla XIX- -wiecznej architektury. Komuniści oszpecili m.in. elewację budynku, co oczywiście nie powinno dziś przeszkadzać w odtworzeniu jej pierwotnego wyglądu. Po 1989 r. kamienicy nie wpisano do rejestru zabytków, choć w tym czasie trafiły do niego m.in. cmentarz żołnierzy sowieckich w Bolęcinie k. Płońska czy stalinowski Pałac Kultury. Główną przyczyną, dla której konserwatorzy wstrzymywali się z przyznaniem domowi ks. Skorupki statusu zabytku, jest oczywiście jego położenie. Ul. Ciepła 3 to miejsce tuż przy Rondzie ONZ, wokół którego w błyskawicznym tempie wyrastają kolejne biurowce i apartamentowce. Deweloper, który kupiłby kamienicę wraz z przyległym terenem i uzyskałby zgodę na jej wyburzenie, mógłby postawić w tym miejscu następny wieżowiec. Nie ma się więc co dziwić, że mazowiecki konserwator Rafał Nadolny dwukrotnie odmówił ochrony budynku, choć to właśnie on wpisał do rejestru zabytków bezwartościowy architektonicznie cmentarz okupantów sowieckich w Bolęcinie, gdzie znajduje się obelisk z napisem: Bohaterskim żołnierzom Armii Radzieckiej, oswobodzicielom Polski poległym w walce z hitlerowskim okupantem, wdzięczni mieszkańcy powiatu płońskiego, ciechanowskiego, działdowskiego, mławskiego i płockiego. Środowiska patriotyczne i obrońcy zabytków nie ustają jednak w staraniach, by uratować Ksiądz Skorupka bohater spod Ossowa Jego śmierć stała się symbolem Bitwy Warszawskiej historycy nie mają wątpliwości. Szczegóły życiorysu księdza Ignacego Jana Skorupki zatarły się jednak w ludzkiej pamięci. Dlatego, nawet przy okazji oburzającej decyzji warszawskich urzędników, warto przypomnieć kim był bohaterski ksiądz. Urodził się 31 lipca 1893 w Warszawie, jego rodzina pochodziła ze szlachty z Podlasia. Był najstarszym synem Adama Skorupki, urzędnika towarzystwa ubezpieczeniowego w Warszawie i Eleonory z Pomińskich, córki powstańca z 1863 roku. W 1909 roku Ignacy Skorupka wstąpił do wstąpił do Warszawskiego Seminarium Duchownego, a na początku 1916 roku został wyświęcony na kapłana. W lipcu 1920 r. ksiądz Ignacy został kapelanem wojskowym, z kolei 13 sierpnia wymaszerował z 1. Batalionem 236. pułku piechoty Armii Ochotniczej na front. To co się wydarzyło w najważniejszych momentach czytamy na stronie bitwawarszawska.pl: Wieczorem batalion dotarł do wsi Ossów (powiat wołomiński), leżącej na linii frontu. 14 sierpnia 1920 roku zginął w walkach z bolszewikami. Komunikat Sztabu Generalnego WP z 16 sierpnia podkreśla bohaterską śmierć ks. kapelana Ignacego Skorupki [...], który w stule i z krzyżem w ręku przodował atakującym oddziałom. Dowódca batalionu ppor. Mieczysław Słowikowski w swych wspomnieniach pisał, że wyraził zgodę na wzięcie udziału ks. Skorupki w ataku i że widział moment upadku księdza. Ciało ks. Ignacego Skorupki przewieziono do Warszawy, gdzie 17 sierpnia odbyły się uroczystości pogrzebowe w kościele Garnizonowym przy ul. Długiej, a następnie na Powązkach z udziałem najwyższego duchowieństwa oraz przedstawicieli rządu i generalicji. Gen. Józef Haller udekorował trumnę ks. Skorupki nadanym pośmiertnie Krzyżem Virtuti Militari V kl. Inna wersja opisu jego śmierci brzmi, że poległ udzielając ostatniego namaszczenia żołnierzowi rannemu podczas ataku. kamienicę ks. Ignacego Skorupki. Pod petycją w obronie budynku podpisało się już ponad tysiąc osób. Na razie jedynym efektem jest odłożenie decyzji o wpisaniu lub niewpisaniu domu do rejestru zabytków do 31 października 2015 r. Polska stolica od lat niedomaga, jeśli chodzi o właściwą ochronę konserwatorką zabytków. W ostatnich latach deweloperzy wyburzyli zabytkowe koszary w okolicach Łazienek Królewskich, zbudowane w 1900 r. dla Pułku Huzarów Grodzieńskich. Po I wojnie światowej swoją siedzibę miał tutaj Oddział Przyboczny Prezydenta RP, później 1 Dywizja Artylerii Konnej im. gen. Bema, mieszkali tu też żołnierze marszałka Józefa Piłsudskiego. W ostatnich miesiącach opinię publiczną zbulwersowało wybudowanie przy Zamku Królewskim w Warszawie szpetnego biurowca. Wzniesieniem konstrukcji zaniepokojenie wyraziło nawet UNE- SCO, które chroni warszawskie Stare Miasto jako obiekt światowego dziedzictwa kulturowego. Czesław Skok Kamienica przy ul. Ciepłej 3 na warszawskim Mirowie, w której urodził się ks. Ignacy Skorupka Sąd umorzył proces dwóch nastolatków, bo Oblanie farbą komunistycznych pomników: to czyn patriotyczny Ten proces od początku wzbudzał emocje, ale takiego finału chyba nikt się nie spodziewał. Ze względu na znikomą szkodliwość społeczną sąd umorzył sprawę oblania czerwoną farbą dwóch komunistycznych pomników z Warszawy. Szczególnie ważne było jednak nie tyle orzeczenie, a jego uzasadnienie, w którym podkreślono, że namalowanie napisu czerwona zaraza na m.in. pomniku czterech śpiących należy traktować jako czyn patriotyczny. Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi Płn wydał wyrok, w którym umorzył postępowanie w sprawie znieważenia pomnika Czterech Śpiących. Daniel i Wojtek zdaniem sądu dokonali czynu patriotycznego pisząc na tym pomniku napis czerwona zaraza. Sąd podkreślił również, że pomnik czterech śpiących i wdzięczności armii radzieckiej gloryfikują komunizm i tym samym powinny być usunięte! - poinformował na Twitterze mecenas Krzysztof Wąsowski, obrońca oskarżonych. Przypomnijmy: przed czterema laty dokładnie w nocy 17 września 2011 roku, czyli w rocznicę napaści Sowietów na Polskę - dwaj 19-latkowie wylali czerwoną farbę na pomniki tzw. czterech śpiących oraz Wdzięczności Armii Radzieckiej w Parku Skaryszewskim. Napisali również czerwona zaraza. Sprawą zajęła się policja, a Daniel L. z Wojciechem B. zostali zatrzymani. Od początku jasne były motywy ich działania. Jak zeznali, zrobili to z pobudek ideologicznych wspominał serwis tvp.info Daniel L. i Wojciech B. usłyszeli zarzut znieważenie monumentów. Pierwszy proces był w trybie nakazowym, nastolatków skazano na kary 10 miesięcy ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania nieodpłatnej kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 20 godzin. To orzeczenie zostało zaskarżone. Teraz zapadł kolejny wyrok. W ustnym uzasadnieniu sąd tłumaczył, że pomniki gloryfikują komunizm, więc oblanie ich farbą należy traktować raczej jako czyn patriotyczny o znikomej szkodliwości społecznej. Pomnik Braterstwa Broni stanął na Placu Wileński na warszawskiej Pradze w listopadzie 1945 roku. Miał być hołdem dla setek tysięcy żołnierzy, którzy zginęli na ziemiach polskich podczas II wojny światowej. Stał się jednak symbolem sowieckiej okupacji. Od dawna różne środowiska domagały się jego usunięcia, obecne władze miasta ignorowały apele, wprawdzie w listopadzie 2011 r. postument znikł, ale tylko z powodu budowy stacji metra. Dopiero w lutym tego roku zdecydowano, że pomnik nazywany przez warszawiaków czterech śpiących nie stanie ponownie na Pradze. Jacek Wiktorowski fot. Mateusz Opasiński/cc by-sa 3.0 SIERPIEŃ 2015 7

REKLAMA

REKLAMA

Z Polski Wiaty za pół miliona. W polskim mieście klimat jak u Barei Ochódzki nawiedził Lubawskiego Legendarne już wiaty przystankowe w Kielcach kosztowały ponad 30 milionów złotych (400 tysięcy za jedną). Miały być wyposażone między innymi w szyby nieprzepuszczające promieni słonecznych. Jest wręcz przeciwnie, stojąc na przystanku można się wręcz ugotować. Wypasione, mega drogie przystanki to nie jedyny absurd w stolicy województwa świętokrzyskiego. Kielce miały mieć Port Lotniczy. Mieszkańcy latać będą z Radomia, bo w podkieleckich Obicach zamiast lotniska powstała kopalnia. Krótko działało też naziemne metro. Już go nie ma, bo ktoś zapomniał o wyremontowaniu kolejowych przystanków ludzie nie bardzo mieli skąd jeździć. Zapraszamy na wycieczkę do miasta pięknego, o bogatej historii. Przez fatalnego prezydenta przemienionego w krainę obciachu i absurdu. O Kielcach stało się ostatnio w Polsce głośno. Nie za sprawą sukcesów ekonomicznych czy mądrych decyzji władz. Te doprowadziły na razie do stopniowego wyludniania się miasta, przemienienia Śródmieścia w pustynię. Ale za sprawą najbardziej wypasionych, czytaj najdroższych, wiat przystankowych. Za czterysta tysięcy złotych jedna. Zacznijmy jednak od początku. Na cholerę nam wypas, jak wszyscy stąd wyjadą? Czerwiec 2015 roku, jedna z kieleckich ulic. Rozkopany chodnik, Ludzie nie bardzo mają jak iść. Panie, z dzieckiem to tu naprawdę się nie da chodzić mówi młoda matka, która, idąc z wózkiem dziecinnym mozolnie usiłuje się przedrzeć na drugi koniec ulicy. Władze postanowiły postawić wypasione wiaty przystankowe. Podobno za kasę z Unii Europejskiej. Kosztują miliony. Mają być tam jakieś perony, wyświetlacze godzin odjazdów, szyby nieprzepuszczające światła. Kto wie, gdybym tu miała mieszkać, może i byłabym dumna z takich przystanków. Problem w tym, że teraz tylko odwiedziłam rodziców. Mieszkam w Krakowie. Nie mam po co tu zostawać. To miasto emerytów i urzędników. Te przystanki pozostaną puste żali się młoda mama. Stojący nieopodal starszy mężczyzna jest zdecydowanie bardziej optymistycznie nastawiony. Zmieniają się te Kielce, zmieniają. Przed Wojtkiem nie było tu nic. Teraz mamy odnowione ulice, dworce, będą przystanki. To miasto zmienia się na lepsze dodaje. Takich opinii w stolicy województwa nie brakuje. Prezydent Wojciech Lubawski dzięki szumnym inwestycjom, remontom, stał się dla mieszkańców idolem. To znaczy idolem tych, którzy zostali. Większość młodych, przedsiębiorczych, wyjeżdża za chlebem. Do Warszawy, Krakowa, Katowic. Czasem za granicę. W mieście mieszkają przede wszystkim robotnicy i pracownicy sfery budżetowej. Liczba ludności w ciągu ostatnich dwóch dekad spadła z 214 tysięc do 198 tysięcy. I ta tendencja będzie się nasilać. Wróćmy do wspomnianych wiat. Pierwsze zostały oddane w lipcu. Ich koszt szokuje. I to nie tylko mieszkańców Kielc. Bareizm w czystej postaci. Przystanek autobusowy za pół miliona złotych Drogie, w dodatku badziewne Wiaty powstały ze środków Unii Europejskiej, pewnym usprawiedliwieniem dla władz Kielc jest fakt, że środki te musiały albo wydać, albo po prostu oddać. Pozostaje jednak pytanie, dlaczego kilkadziesiąt milionów władowano akurat w te wiaty? Oraz dlaczego te przystanki nie spełniają funkcji, jakie rzekomo miały pełnić. Jak się bowiem okazało, szyby przeciwsłoneczne, za jakie zapłacone, wcale przeciwsłoneczne nie są. Tu naprawdę można się ugotować. Nie radzę stawać upale mówi Adam, student Politechniki Świętokrzyskiej. Nie rozumiem tej kwoty. 400 tysięcy za jedną wiatę? Autobusy ekologiczne można było kupić. W dodatku są one po prostu brzydkie i niewygodne dodaje. Faktycznie wiaty urodą nie grzeszą. W dodatku, jak podał fecabookowy funpage Scyzoryk się otwiera koszt jednej, ale dużo ładniejszej, w secesyjnym stylu wiaty postawionej w Łodzi, wyniósł 3,5 tysiąca złotych. W Kielcach 400 tysięcy. Z kolei sołtys wsi Kruczka sam wybudował wiatę, w dodatku, z oknem, które myje jego żona. W Kielcach koszt jednej wiaty wyniósł 400 tysięcy. W dodatku samopoczucie prezydentowi Wojciechowi Lubawskiemu wciąż dopisuje. Nie dziwota. To nie Patrząc na politykę Lubawskiego i jego ekipy można odnieść wrażenie, że rządzi nami prezes Ochódzki z kultowego Misia Barei. Tylko, że do śmiechu jest tu chyba tylko tym z urzędu mówi bezrobotna mieszkanka Kielc pierwszy absurd w jego mieście. A wybory i tak, co cztery lata wygrywa... My przypomnijmy kilka (na wszystkie gazety by nie starczyło) absurdów w mieście wąsatego przywódcy. Lotniska nie będzie, Lubawski ma plan Pamiętacie jeszcze? Rok 2006. Na plakacie wyborczym wąsaty prezydent Kielc, a w tle samolot. I zapowiedź powstania portu lotniczego w Obicach. Minęło dziewięć lat. I port lotniczy niedaleko powstał. Ale nie w Obicach, a w zantagonizowanym historycznie z Kielcami Radomiu. Co z projektem Obice? Właściciele pobliskich gruntów zostali na mocy specustawy wywłaszczeni. Po czym okazało się, że port nie może powstać, bo w miejscu nań przewidzianym znajduje się... góra. Wojciech Lubawski miał jednak rozwiązanie. Górę należy zniwelować, na jej miejscu powstanie kopalnia. Komercyjny projekt, jakim jest kopalnia zastąpił więc projekt użyteczności publicznej, czyli lotnisko. Ciekawe tylko, czy wywłaszczeni na mocy specustawy właściciele zgodziliby się na narzucone im zaniżone ceny, gdyby wiedzieli, że zamiast samolotów na ich działkach wyląduje sprzęt wydobywczy? Portu na pewno w najbliższych latach nie będzie. A czy będzie za lat kilkadziesiąt nie sposób przewidzieć, bo po budowie obiektu w Radomiu powstanie dwóch lotnisk pasażerskich obok siebie może być mało sensowne ekonomicznie. Kielce miało metro. Ale bez stacji!!! Mało kto pewnie pamięta, że Kielce miały już w swojej historii... metro. Nie, nie, nie kolej podziemną, jak Warszawa, czy Berlin, ale metro naziemne, czyli kielecki odpowiednik szybkiej kolei miejskiej. Kariera nowego środka transportu zakończyła się równie szybko, jak rozpoczęła. Powód? Kielczanie niechętnie z niego korzystali. Oburzonych na krnąbrnych kielczan czytelników śpieszymy poinformować, że nie było w ich działaniu żadnej winy. Po prostu powstanie szybkiej kolei miejskiej nie poszło w parze z remontem kieleckich dworców. Wizja ludzi, tłumnie i radośnie idących na stacje przez chaszcze, krzaki, rozbite szkła, na zdewastowane perony była dość absurdalna. Ale nie dla urzędników, którzy takowe metro postanowili kielczanom zafundować. Patrząc na politykę Lubawskiego i jego ekipy można odnieść wrażenie, że rządzi nami prezes Ochódzki z kultowego Misia Barei. Tylko, że do śmiechu jest tu chyba tylko tym z urzędu mówi Barbara P., bezrobotna mieszkanka Kielc (nazwisko do wiadomości redakcji). Kamienna pustynia Sierpniowy wieczór, ulica Sienkiewicza. Przed laty tętniąca życiem, radością, gwarem. Dziś cicha, smutna. Po części dawnych kafejek, knajp, kultowych miejsc, nie został nawet ślad. Inne ledwo wiążą koniec z końcem. Gdzieniegdzie starsi ludzie, spieszący do banku po emeryturę. Tam jakiś menel w bramie załatwia potrzebę fizjologiczną. Miasto się wyludnia, perspektyw tu nie ma. Ale przecież mamy wiaty za pół miliona każda. Takie wypasione i nowoczesne. Po co komu ten miś? Bez obaw. Młodzi wyjechali, przedsiębiorcy zarżnięci, nie ma obawy, że ktoś zapyta... (Telegraf24) fot. PP/Telegraf24 10 SIERPIEŃ 2015

REKLAMA

Opinie Z Arkadiuszem Czakiem rozmawia Andrzej Maksymowicz Możemy odzyskać Polskę Rozmowa z Arkadiuszem Czakiem, przedstawicielem grupy koordynującej komitety referendalne na Mazowszu. O referendum 6 września i ruchu Kukiz15 T24: Do referendum zostało niewiele czasu. Tymczasem media o głosowaniu 6 września nie mówią prawie nic. Skoro nie jest tak ważne, czemu angażuje się pan w kampanię referendalną? Arkadiusz Czak: Jest dokładnie odwrotnie. To głosowanie z rzędu tych najważniejszych po 1989 roku. Porównywalne może z referendum konstytucyjnym. Bo od odpowiedzi na pytania o jednomandatowe okręgi wyborcze, finansowanie partii z budżetu państwa, czy to, jak urzędnicy skarbowi będą traktować obywateli, zależy czy będziemy gospodarzami w swoim domu, czy też będziemy pionkami w toczonej przez partyjne sitwy batalii. fot. PP/Telegraf24 Przeciętny obywatel, jeśli zapytać go na ulicy, powie, że nie wie co to JOW, finansowanie partii może go wkurzać, ale nie wpływa na jego życie, a pytanie o fiskusa, jeśli ktoś osobiście nie doświadczył skandalicznych działań skarbówek, jest abstrakcją. Ludzi raczej interesuje micha, nie systemy polityczne i podatkowe. Dlatego Paweł Kukiz zdecydowanie popierał pomysł, by do referendum dopisać kolejne trzy pytania: o wiek emerytalny, posyłanie sześciolatków do szkół oraz pozostawienie Lasów Państwowych w polskich rękach. To tematy społecznie nośne i ważne, które przyczyniłyby się do zwiększenia frekwencji w głosowaniu. Nie mogę jednak zgodzić się z opinią, jakoby JOW, czy finansowanie partii z budżetu nie dotyczyły ludzi. Przeciwnie jeśli polityk wybrany zostanie w JOW, będzie kontrolowany przez obywateli, którzy patrzeć mu będą na ręce. Będą mogli wymuszać na nim politykę prospołeczną, odpowiednie głosowanie w sprawach takich, jak to, czy sześciolatków posyłać do szkół, czy też nie. Dlatego właśnie tak ważne jest głosowanie w referendum. Razem możemy odzyskać Polskę. Media nie bardzo nagłaśniają tę sprawę, a politycy wręcz wzywają do bojkotu. Dlaczego? Właśnie dlatego, że medialny mainstream i politycy wszystkich opcji poczuli się zagrożeni. Oni boją się świadomego społeczeństwa, obywatelskości. Prawdziwe procedury demokratyczne zmiotłyby obecną klasę polityczną z powierzchni ziemi. Dlatego ludzie władzy zrobią wszystko, by referendum obśmiać, względnie przemilczeć. Po referendum wybory parlamentarne. Pan jest związany z komitetem Kukiz 15. Lider, Paweł Kukiz w maju otrzymał aż 20 proc. poparcia w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Teraz okazuje się, że mocno idzie w dół. Czym spowodowany jest ten spadek? Nie przywiązywałbym się zbytnio do wyników sondaży wyborczych. Przed wyborami prezydenckimi zastanawiano się, czy Bronisław Komorowski zostanie prezydentem w pierwszej, czy może drugiej turze. Głową państwa jest teraz Andrzej Duda. Pawłowi Kukizowi, gdy wystartował w wyborach prezydenckich wieszczono, że nie zbierze podpisów. Potem, że sukcesem będzie zdobycie 5 proc. A skończyło się na 20. Nawet, jeśli jakiś spadek nastąpił, jestem przekonany, że możemy w wyborach uzyskać ok. 15 proc. Załóżmy, że tak by się stało. Z kim wejdziecie w koalicję? Nie ma sensu dziś o tym mówić. Kluczowa jest dla nas realizacja strategii zmian dla Polski. Paweł Kukiz wyraźnie zaznaczył, że będzie współpracował z każdym, komu dobro Ojczyzny leży na sercu. Dziękuję za rozmowę. Dzień Polski, czyli cudze chwalicie swego nie znacie Nieustannie zastanawia mnie czemu tak się dzieje, że każda zagraniczna nowinka, czy moda, a im głupsza tym bardziej, przyjmowane są u nas z największym zachwytem. W niedzielę, 12 lipca, po raz kolejny w Parku Skaryszewskim i na Saskiej Kępie z okazji narodowego święta Francji odbył się piknik rodzinny, na którym można było spotkać się z pracownikami francuskich firm inwestujących w Polsce i poznać ich działalność na ponad czterdziestu stoiskach. Bardzo udana impreza oferowała również cały szereg atrakcji poczynając od propozycji dla starszych mieszkańców którym przygotowano między innymi wystawę francuskich samochodów, a na młodszych kończąc dla których nie zabrakło całego szeregu gier, atrakcji i zabaw. Również miłośnicy zwierząt mogli znaleźć coś dla siebie na paradzie buldogów francuskich. Kilkoro spośród mieszkańców naszej dzielnicy zadało mi jednak przy tej okazji pytanie czy nie można byłoby zorganizować w naszej dzielnicy analogicznej imprezy poświęconej polskim firmom? W naszym kraju działają ich przecież miliony, wiele z nich również z sukcesami na rynkach międzynarodowych i z pewnością warto je pokazywać i promować. Gdzie jest nasz milion złotych? W 2014 r. Wojewoda Mazowiecki nałożył na dzielnicę Praga-Południe karę w astronomicznej wysokości 827 500 zł za zwłokę w wydaniu decyzji w postępowaniu budowlanym. Piszę o tej karze jako astronomicznej bo jest ona karą za 1655 dni zwłoki w działaniu urzędu. Sprawa jest o tyle bulwersująca, że dotyczy prostych jak się wydaje decyzji bo w przypadku opisywanej sprawy przez nonszalancję i niedbałość urzędnika i osób go nadzorujących dzielnica będzie zapewne musiał karę zapłacić. Co więcej, w istocie w kategoriach budżetu, kwota ta zostanie przełożona z kieszeni dzielnicy (czyli z naszej wspólnej) do kieszeni i budżetu Wojewody. Włosy stają dęba! W Warszawie to rzadkość. Owszem były kary w innych dzielnicach ale rzędu kilku lub kilkunastu tysięcy złotych. Rembertów dostał trzy kary na kwotę 21 tys. zł. Śródmieście zapłaciło ponad 14 tys zł. Rzecz nie idzie tylko o ponad 800 tys. zł jakie zabierze się nam w majestacie prawa, ale także o zasady, porządek i odpowiedzialność zarządzających dzielnicą. Wracamy więc do ważnego pytania o odpowiedzialność urzędników ale także i nadzorujących ich polityków. Nie chodzi tu tylko o przysłowiową kasę, ale o to czy ktoś w drugiej co do wielkości dzielnicy miasta stołecznego Warszawy dba o nasze wspólnej sprawy o dobro wspólne. Przedwojenna ustawa z 1921 r. o zwalczaniu przestępstw popełnianych przez urzędników była bardzo surowa. Katalog kar był szeroki i były one doniosłe. Dzisiaj, gdy brak jasnych reguł odpowiedzialności urzędnika, gdy Marek Piotr Borkowski Dariusz Lasocki politycy nie chcą brać odpowiedzialności za zatrudnianych przez siebie specjalistów, nie mamy tarczy aby obronić się przed drenażem naszych dzielnicowych kieszeni. W sprawie bulwersującej kary 827 500 zł nałożonej na Pragę- -Południe radni Prawa i Sprawiedliwości zawnioskowali aby rada dzielnicy wnikliwie przeanalizowała sprawę. Zastanawiające jest to, że w tak ważnej sprawie radni byli pomijani i władze dzielnicy Na pewno cały szereg z nich byłby zainteresowany promocją swoich towarów i usług np. w Parku Skaryszewskim, na terenie Saskiej Kępy czyli w bezpośredniej bliskości Stadionu bądź co bądź Narodowego. Sam zacząłem się nad tym zastanawiać i wystąpiłem już oczywiście do Burmistrza z taka propozycją, nie mam jednak złudzeń iż okaże się, że przejściowe problemy organizacyjne czy budżetowe uniemożliwią w naszej dzielnicy realizacje takiego przedsięwzięcia. Co innego gdyby to miał być piknik związany z jakimkolwiek innym krajem, czy inna kulturą, ach wtedy zapewne środki jak i możliwości znalazły by się natychmiast. Nieustannie zastanawia mnie czemu tak się właśnie dzieje, że każda nowinka, czy moda, a im głupsza tym lepsza przyjmowane są u nas z największym zachwytem. Jeśli chcemy zaś kogoś skrytykować, najlepiej użyć argumentu: co powie na to zagranica, będą się z nas śmiali w świecie itp. Przecież każdy z nas kto był zagranica doskonale wie, że ludzie tam maja własne problemy i przede wszystkim nimi się zajmują, a mało interesuje co my o nich czy oni o nas myślą. Oczywiście nie wyklucza to profesjonalnej promocji w świecie której u nas jak wielu pozytywnych rzeczy brakuje. Świat coraz bardziej robi się wymieszkany, nasi rodacy obecni są praktycznie w każdym punkcie globu, żyją pracują i tworzą większe społeczności w Anglii, Irlandii, Niemczech czy USA. Zapewniam, że nie wyróżniają się negatywnie, spośród wielu innych społeczności. Skąd więc ten swego rodzaju kompleks niższości? Szanujmy sami siebie i dbajmy o nasz kraj, a wtedy i inni nas docenią. Cóż nie bez kozery poeta i pisarz Stanisław Jachowicz jeszcze w XIX wieku napisał: Cudze chwalicie, Swego nie znacie, Sami nie wiecie, Co posiadacie. Marek Borkowski Radny Dzielnicy Praga Południe www.marekborkowski.pl nie przekazywały im żadnych informacji. To media spełniając swoją misję pierwsze poinformowały o tym postępowaniu. Postępowanie sądowe trwa nadal. W sprawie ma wypowiedzieć się Naczelny Sąd Administracyjny. Jako mieszkaniec dzielnicy i jako radny żywię nadzieję, że wygramy ten spór. To nasze lokalne pieniądze, które można wydać chociażby na remont kilkunastu pustostanów na Grochowie, zasadzenie drzew na Gocławiu czy poprawienie stanu chodników na Saskiej Kępie. Dariusz LASOCKI Radny Dzielnicy Praga Południe z GOCŁAWIA www.dariuszlasocki.pl dlasocki@dariuszlasocki.pl 12 SIERPIEŃ 2015

Z Polski Polowanie na naiwniaków Swissgolden, czyli czarowanie złotem Sztabki czystego złota, mamienie gigantycznymi zyskami, spółka z adresem w Londynie, ludzie działający w różnych zakątkach świata pozornie oferta Swissgolden brzmi bajecznie. Niestety, najprawdopodobniej jest to piramida finansowa. W Polsce jeszcze mało popularna, ale są już tacy, którzy dali się skusić wizją szybkiego i łatwego zarobku. Dlatego reporter Telegrafu24 zebrał informacje o firmie zarejestrowanej na Wyspach Dziewiczych, a nawet spotkał się z jednym z naganiaczy. Ileż to już razy media pisały o takich sytuacjach najpierw obietnica krociowych zysków, a później płacze i żale, że było się tak naiwnym, bo uwierzyło w ofertę parabanku, piramidy finansowej, wszelkiej maści oszustów. Najsłynniejsza historia ostatnich lat to oczywiście sprawa Amber Gold. Podejrzani o gigantyczny przekręt (ze złotem w tle) jeszcze nie zasiedli na ławie oskarżonych, ale awantura jaka wówczas wybuchła najwyraźniej nie wszystkich nauczyła ostrożności Biznes pocztą pantoflową O działalności w Polsce przedstawicieli Swissgolden dowiedzieliśmy się przez przypadek, bo firma nie prowadziła dotychczas większej kampanii marketingowo-reklamowej. Informacje z reguły krążą pocztą pantoflową, znajomy znajomemu przekazuje wiadomość, że jest interes do zrobienia. Powód prozaiczny - ofertę skierowano do ludzi z raczej zasobnym portfelem, bo konieczna jest inwestycja w wysokości kilkuset euro. I to na wejściu. Czym jest Swissgolden? W internecie znaleźliśmy sporo informacji, choć przede wszystkim na stronach zagranicznych. Schemat za to jest identyczny kusi zdjęcie sztabek żółtego metalu i wielką czcionką podany giełdowy kurs złota. Na Facebooku jednak można znaleźć interesujące dane również w naszym języku. Wprowadzamy do Polski program Swissgolden, który daje każdemu uczestnikowi możliwość zbudowania bardzo dobrego biznesu opartego o sztabki czystego złota czytamy na jednym z profili. Ostatni wpis został dokonany 30 czerwca 2014 roku, czyli ponad rok temu, zainteresowanie mizerne, ale podobnych zachęt może być znacznie więcej, trudno więc oszacować prawdziwą skalę problemu. Firma Swissgolden jest sklepem internetowym, który oprócz możliwości zakupu sztabek złota inwestycyjnego* bezpośrednio w sklepie online, oferuje co bardziej ambitnym członkom program bonusowy oraz program liderów w którym możemy uzyskać dodatkowe środki na zakup większej ilości czystego złota kusi autor notatki. Jest też adnotacja do zwrotu oznaczonego gwiazdką. Złotem inwestycyjnym nazywamy czyste złoto 24 karatowe wyrażone jakością 999.9. Brzmi nieźle. Już można biec do banku wypłacić zaskórniaki i stać się bogaczem? Moment, bez pazerności! Kasa liczona w euro Ile trzeba zainwestować w Swissgolden, aby zarobić cudzysłów jest tutaj konieczny, bo nawet organizatorzy nie ukrywają, że zysk jest kwestią bardzo umowną. Argument daje każdemu uczestnikowi możliwość zbudowania bardzo dobrego biznesu jest tak niejednoznaczny (co znaczy daje możliwość?!), że naprawdę trzeba mieć żyłkę hazardzisty, aby tak zaryzykować. No, jest też inne zastrzeżenie: W tym miejscu pragnę wyjaśnić, że Swissgolden nie jest programem finansowym do którego wkładamy pieniądze aby uzyskać jakiś ich wyższy procent, ponad włożony wkład. Jesteśmy klientami sklepu wchodzącymi w umowę marketingową czytamy na facebookowym profilu. Ups, czyli żadnej gwarancji. Pomimo, że podają konkretne liczby. Ten fragment skopiowaliśmy z oferty sprzed roku: Firma w programie bonusowym opartym o matryce 7-mio miejscowe wymaga do kwalifikacji i uzyskania bonusu, aby każda osoba zaprosiła min. 2-oje nowych ludzi jako klientów, którzy tak samo jak my złożą swoje zamówienie na sztabki złota, w matrycy - zamiennie zwanej stołami zamówienia. W programie bonusowym występują 4 rodzaje takich stołów. Stół wstępny, stół główny oraz opcjonalne stoły VIP oraz VIP PLUS. Koszt oraz uzyskane bonusy jednostek zamówienia kształtują się następująco: - stół wstępny 200 (nasze zamówienie) + 20 (aby zamówienie weszło na stół) - bonus 800 - stół główny 700 (nasze zamówienie) + 20 (aby zamówienie weszło na stół) - bonus 7000 - stół VIP 2750 (nasze zamówienie) + 50 (aby zamówienie weszło na stół) - bonus 27500 - stół VIP PLUS 9800 (nasze zamówienie) + 50 (aby zamówienie weszło na stół) - bonus 98000 Od każdego uzyskanego bonusu, firma potrąca 10%, jest to kwota, która zostaje przydzielona do wynagrodzeń w programie liderów. Tyle cytatu? Skomplikowane? Przeczytajcie jeszcze raz, a zorientujecie się, że to banalnie proste. Ale nie należy patrzeć na cyferki, bo to każdego może zwieść. Kluczowe jest zdanie: wymaga ( ), aby każda osoba zaprosiła min. 2-oje nowych ludzi jako klientów, którzy tak samo jak my złożą swoje zamówienie. Czyli jeśli byłeś naiwny i zrobiłeś przelew lub dałeś gotówkę, to teraz musisz znaleźć dwójkę równie naiwnych, aby cokolwiek skapnęło do twojego portfela. Jeśli w ogóle!!!! Od Sankt Petersburga do Ameryki Łacińskiej Adres biura administracyjnego Swissgolden znajduje się przy jednej z ulic Londynu, ale spółka została zarejestrowana na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych. Działa jednak na terenie całego świata. Bez żadnych barier geograficznych. Znaleźliśmy informacje o wydarzeniach związanych ze Swissgolden zarówno w Europie, Azji, czy drugiej stronie Atlantyku. Rosja jest ważna na mapie tego biznesu, tam działają bardzo aktywnie. Ale kluczowe wydarzenia miały miejsce w Kolumbii. La Superintendencia de Sociedades czyli instytucja w rodzaju naszego NIK-u uznał Swissgolden za piramidę finansową. W Polsce chyba nie ma oficjalnej placówki przynajmniej nam nie udało się jej znaleźć. To nie znaczy, że brakuje ludzi zaangażowanych w poszukiwania naiwnych. Ilu ich jest? W jakich miastach działają? Jak duże mają grono klientów? To pytania bez odpowiedzi. Przynajmniej na razie. Ale naszemu reporterowi udało się skontaktować z osobą, która namawia do inwestycji. Udając zainteresowanego spotkał się w hollu znanego hotelu w Poznaniu. Przyszła kobieta około 60-tki, skromnie, ale gustownie ubrana, uśmiechnięta, spokojnie przedstawiająca warunki, które powinni spełnić potencjalni klienci. Nazwiemy ją Teresa (znamy prawdziwe imię i nazwisko). Podczas trwającej ponad 20 minut rozmowy przedstawiała ofertę po jakimś czasie chyba fot. arch. zorientowała się, że naprzeciwko siebie ma dziennikarza (zbyt dużo szczegółowych pytań), ale zdążyła potwierdzić podejrzenia. Pochwaliła się też, że ma kilkudziesięciu podopiecznych i nie jest jedyną w Poznaniu, która się tym zajmuje. To już daje jakiś obraz zasięgu ich akcji. Co jednak zabawne oburzyła się na jakiekolwiek porównania z Amber Gold. Służby działają? Na razie nic nie wiedzą Po analizie informacji w internecie, a także spotkaniu w poznańskim hotelu, nie mamy wątpliwości, że program Swissgolden jest kolejną piramidą finansową. Zresztą Teresa przyznała (wielokrotnie dysponujemy nagraniem), że na jakiekolwiek zyski możemy liczyć nie monitorując kurs złota, globalne wydobycie kruszcu, wahnięcia na giełdzie surowców, ale po namówieniu innych do wyciągnięcia kilkuset euro. Wtedy dopiero awansujemy na kolejne stoły (patrz wyliczanka z facebookowego profilu). To chyba rozwiewa wszelkie wątpliwości z czym mamy do czynienia. Ponieważ Swissgolden zaczął działać w Polsce co najmniej kilkanaście miesięcy temu sądziliśmy, że temat pojawił się w instytucjach od rynków finansowych, a także przestrzegania prawa. Nasz reporter wykonał kilkanaście telefonów. Rozmówcom z Warszawy i Poznania (urzędnikom, prokuratorom, policjantom) zadawał to samo pytanie: czy znana jest Państwu działalność firmy Swissgolden. Wszyscy bez wyjątku byli zaskoczeni, udzielili odpowiedzi przeczącej. - To nie znaczy, że afera nie wybuchnie z hukiem, bo schemat z reguły jest ten sam. Najpierw ludzie wpłacają pieniądze, czekają tygodniami na zyski, a gdy ich nie ma, zaczynają się dopominać o pieniądze. Później są zwodzeni, aż dwóch-trzech ludzi, najbardziej wkurzonych, składa zawiadomienie o podejrzeniu oszustwa. Wtedy wybucha skandal i poznajemy jego skalę tłumaczy prokurator od lat zajmujący się zwalczaniem przestępczości gospodarczej. Wprawdzie Swissgolden dotychczas był mało aktywny w Polsce, to może wkrótce jednak zmienić się. Teresa przyznała bowiem, że podczas wakacji do Polski miał zawitać ktoś ważny z Niemiec, aby rozkręcić działalność. Jeśli spotkanie już się odbyło, to pewnie niedługo poznamy jego skutki SIERPIEŃ 2015 13

Rozmaitości Wino papieży, królów i artystów Ślubny trunek prezydenta Mościckiego Najsłynniejsze węgierskie wino od wieków gości na stołach wybitnych twórców i najznamienitszych dostojników. Żaden inny trunek nie stał się bohaterem tylu maksym, sentencji i literackich cytatów. Wino to pijali także polscy królowie i prezydenci. Wino królów, król win - tak władca Francji Ludwik XV zachwalał tokaj w rozmowie ze swoją faworytą, Madame Pompadour. To słodkie węgierskie wino trafiło na francuski dwór za czasów jego pradziadka Ludwika XIV. Jak tokaj znalazł drogę do Wersalu? W 1703 r. Franciszek II Rakoczy, magnat węgierski, przekazał w darze francuskiemu królowi kilka beczek tego wina. Ludwik XIV zachwycił się prezentem i od tego czasu Wersal regularnie zamawiał dostawy tokaju. Jeszcze ostatni francuski monarcha Napoleon III kupował z Węgier 30-40 beczek tego trunku rocznie. Od Piusa IV do Benedykta XVI Sława tokaju sięga jednak jeszcze bardziej zamierzchłych czasów, a dokładniej: soboru trydenckiego. To podczas obrad tego zgromadzenia papież Pius IV wygłosił swoje słynne słowa: To wino powinno znaleźć się na papieskim stole. Chwilę wcześniej skosztował właśnie tokaju, przywiezionego na sobór przez biskupa Zagrzebu Jerzego Draškovicia. Chorwacki hierarcha doskonale znał smak tego wina, bo wcześniej przez 6 lat zarządzał diecezją w Peczu, mieście w południowo-zachodnich Węgrzech. Życzenie Piusa IV zostało spełnione: tokaj pozostał na papieskim dworze do dziś, a do jego szczególnych miłośników należał Benedykt XIV, którego tym trunkiem hojnie obdarowywała Maria Teresa władczyni Austrii oraz królowa Czech i Węgier. Błogosławiony niech będzie kraj, w którym cię stworzono, błogosławiona niech będzie kobieta, która cię przysłała, błogosławiony jestem ja, który cię piję - dziękował papież monarchini. Tokajem Essencia, najsłodszym gatunkiem tego wina, raczył się m.in. Benedykt XVI. Tokaj podziwiali także inni dostojnicy. Król Szwecji Gustaw III po jego spróbowaniu nie chciał już pić żadnego innego wina... Prezydent USA Tomasz Jefferson nazywał tokaj wyśmienitym. Cesarz Franciszek Józef co roku wysyłał brytyjskiej królowej Wiktorii dwanaście butelek tego wina (po jednej na każdy miesiąc). A ponieważ królowa żyła i rządziła bardzo długo, zebrało się ich łącznie... 972. Fryderyk II Wielki, sławny pruski król, podejmował tokajem cenionego przez siebie filozofa Woltera. Za słodkim węgierskim winem przepadali też rosyjscy władcy: Piotr Wielki, Anna Iwanowna, Elżbieta Romanowa i Katarzyna Wielka. Ta ostatnia obstawiła nawet niektóre tokajskie winnice swoimi żołnierzami, by nic nie przerwało ciągłości dostaw trunku do Petersburga. Z kolei za czasów Elżbiety wydatki na tokaj stanowiły aż 10 proc. (!) kosztów utrzymania dworu. Wino, kobiety i śpiew Ale nie tylko nasi zaborcy zaopatrywali swe piwnice w tokaj. Beczki z tym winem sprowadzano także na polski dwór i to w takich ilościach, że po rozbiorach Polski produkcja tokaju na Węgrzech gwałtownie się załamała. Smakoszem napoju był m.in. August II Mocny, który wykorzystywał to wino do swoich podbojów miłosnych. Zamiłowanie polskich elit do węgierskiego wina przetrwało do czasów II Rzeczpospolitej: prezydent Ignacy Mościcki na swoim ślubie w 1933 r. wznosił toast właśnie 250-letnim tokajem. Żadne inne wino nie było przedmiotem uwielbienia tylu genialnych kompozytorów. Koneserami tokaju byli m.in. Ludwik van Beethoven, Franciszek Liszt, Wolfgang Amadeusz Mozart, Joachim Rossini, Franciszek Schubert, Jan Strauss (syn) oraz Józef Haydn, który w pewnym okresie swojego życia - na własne życzenie dostawał część pensji właśnie w butelkach z tym winem. Tokaj ceniony był również przez wielkich pisarzy m.in. Aleksandra Dumas, Henryka Heine, Fryderyka von Schillera, Abrahama Stokera (autora Drakuli ) czy fot. beresbor.hu wreszcie Jana Wolfganga Goethe, który wspomniał o nim w swoim Fauście. Różne odcienie słodyczy Na czym polega wyjątkowość tokaju? Są to białe słodkie wina wytwarzane z winogron, które tak długo pozostają niezebrane, że wytwarza się na nich szara pleśń, nazywana w tym przypadku szlachetną. Sprzyjają temu szczególne warunki klimatyczne i wilgotnościowe w tokajskim regionie winiarskim. Na półkach większości supermarketów spotykamy tokaje oznaczane jako Furmint lub Hárslevelű nie są to, niestety, szlachetne wina, lecz przeciętne trunki pochodzące z regionu Tokaj, przeważnie wytrawne, półwytrawne lub półsłodkie. Znacznie lepsze są tokaje Szamorodni (nazwę tę, w pierwotnej formie samorodny, nadali polscy kupcy w XIX w.) - to półszlachetne wina wytwarzane z winogron, których część uległa działaniu szlachetnej pleśni. W zależności od proporcji użytych winogron i techniki produkcji mogą być słodkie ( Édes ) lub wytrawne (Száraz). Prawdziwe, czyli szlachetne tokaje oznaczane są jako Aszú. Winogrona do tych likierowych win dobierane są wyjątkowo starannie, a jakość danej butelki określa liczba tzw. puttonyos, umieszczana na etykiecie. Może być ich od 3 do 6 czym więcej, tym wino słodsze i szlachetniejsze. Tokaje mające więcej niż 6 puttonyos nazywane są po prostu Eszencia ; przypominają gęsty nektar, a ich wyjątkowo słodki i bogaty w niuanse smak nie ma sobie równych. Rzecz jasna, Eszencia to najdroższy i najrzadszy z tokajów - trzeba za nią zapłacić kilkaset złotych. Grzegorz Wierzchołowski Nietypowa gitara na turystyczne wypady Gitara Washburn Rover RO10 z serii Travel to propozycja doprawdy nietypowa. Choć z wyglądu przypomina raczej większe ukulele, jej możliwości mogą zaskoczyć. Instrument posiada dziewiętnastoprogowy gryf, który umożliwia grę jak na tradycyjnej gitarze. Boki i tył gitary Rover RO10 wykonano z mahoniu, podczas gdy płyta wierzchnia jest z litego świerku (dostępna jest również wersja z płytą wierzchnią z cedru i bokami oraz tyłem z palisandru). Całości dopełnia palisandrowa podstrunnica i szeroka gama kolorystyczna. Ze względu na kształt gitara może się wydawać niepozorna, jednak o dziwo brzmi całkiem dobrze. W sprzedaży jest wersja akustyczna oraz droższa elektroakustyczna. Mimo niewielkich rozmiarów dźwięk jest donośny i idealnie sprawdzi się na biwaku lub przy ognisku. Sporym atutem są również dodawane do instrumentu akcesoria. W zestawie dostajemy m.in. Pasek, kostki do gry, płytę instruktażową oraz, co najważniejsze, usztywniany futerał pozwalający na bezpieczny transport gitary. Futerał jest tak zaprojektowany, że bez trudu zmieści się na półkę w pociągu czy miejsce za zagłówkami pasażerów przy tylnej szybie samochodu. Poza tym w zestawie znajdują się również specjalne paski pozwalające na łatwe przytroczenie instrumentu na przykład do plecaka. Cena od 659 zł. fot. mat. pras. 14 SIERPIEŃ 2015

Rozmaitości Jak przetrwać upały? Poradnik stylu na lato fot. mat. pras. Gdy nad Polskę nadciągnęły iście tropikalne upały, na ulicach miast można zobaczyć prawdziwą rewię wakacyjnej mody. Panie sięgają po przewiewne tuniki, sukienki, krótkie spódniczki, szorty, a czasem nawet... stroje kąpielowe. Panowie podwijają rękawy w koszulach, lub decydują się na wariant mocno wakacyjny i połączenie szortów z T-shirtem, a zamiast pantofli czy trampek sięgają po sandały i klapki. Jaka jest kondycja letniej mody? Co wypada, a czego nie wypada nosić na ulicach latem? Serwis fashionweb.pl przedstawia kilka pomysłów na intrygujący, a zarazem praktyczny wakacyjny look, oczywiście wszystko w granicach dobrego smaku. Oczywiście nie jest zaskoczeniem, że latem preferujemy sportowe, luźne, a co za tym idzie mniej formalne stroje. Ważne jednak, aby znaleźć złoty środek pomiędzy stylizacją, która sprawdzi się na plaży, a taką, która nie będzie budzić zgorszenia na ulicach miast czy w pracy (zwłaszcza jeśli obowiązuje nas dress code). Upały to zdecydowanie największe wyzwanie dla naszej garderoby, dlatego najlepszym rozwiązaniem jest sięgnąć po koszule z wysokiej jakości, naturalnych tkanin, które niezależnie od wybranego stylu będą wyglądały dobrze przy każdej okazji. Zacznijmy od kilku propozycji letnich stylizacji dla pań. Pierwsza opcja to sięgnięcie po kolory i luźne kroje, w których można się czuć komfortowo. Styliści polecają szczególne koszule w ciekawe, geometryczne wzory. Do tego szczególnie modne w tym sezonie jeansowe szorty i białe trampki oraz obowiązkowo żółte lub granatowe dodatki. Podczas, gdy pierwsza propozycja jest typowo miejska, osoby poszukujące bardziej eleganckiej stylizacji powinny sięgnąć raczej po przewiewne koszule w zdecydowanym, soczystym kolorze skontrastowanym z bielą lub czernią pozostałych elementów garderoby. Oczywiście w upalne dni zbyt duża ilość czerni, raczej się nie sprawdzi, dlatego najbezpieczniej jest dobierać ją przede wszystkim w dodatkach. Kontrast bieli, czerni i czerwieni to wprost idealne wakacyjne połączenie. Jeśli natomiast w grę wchodzi spotkanie biznesowe, styliści radzą sięgnąć po koszulę z koronką w połączeniu z plisowaną spódnicą midi. Do takiego zestawu idealnie pasować będą szpilki, które w razie potrzeby w każdej chwili można będzie zmienić na wygodne sandałki. Teraz czas na stylizacje męskie. Wydawać by się mogło, że jak mawiał Wieniawa-Długoszowski tu skończyły się żarty, a zaczęły się schody. Nic bardziej mylnego. Panom na letnie upały styliści proponują cztery pomysły na interesujące stylizacje. Pierwszą z nich jest dżins. Materiał niezwykle trwały, a przez swoje różne odmiany i kolory po prostu uniwersalny. Latem stawiamy raczej na jasny, błękitny odcień dżinsu. Absolutnie należy wystrzegać się za dużych, przetartych spodni dżinsowych. W tej stylizacji znacznie lepiej sprawdzą się klasyczne spodnie lub dżinsowe szorty. Na chłodniejsze wieczory warto pomyśleć o kurtce zwanej kataną. Kolejnym pomysłem na lato jest styl marynarski. Co prawda trend ten obowiązuje przez cały Komputer idealny czego od sprzętu oczekują Polacy? Wydajny, długo pracuje na baterii, szybko się uruchamia, a do tego jest lekki i estetycznie wykonany. Najlepiej jakby miał też dotykowy ekran tak w skrócie wyglądają preferencje Polaków jeśli chodzi o komputer marzeń. Czy takie oczekiwania oznaczają złotą erę producentów komputerów 2w1, które łączą w sobie te wszystkie cechy? Wyniki badań przeprowadzonych przez firmę Intel potwierdzają prognozy formułowane przez analityków rynkowych. Użytkownicy coraz chętniej sięgają po urządzenia oferujące więcej niż jedną funkcję. Okazuje się, że szturmujące jeszcze tak niedawno rynek tablety już ustępują miejsca phabletom lub smartfonom z ekranem o większej przekątnej, a na rynku komputerów PC coraz większym zainteresowaniem cieszą się urządzenia 2w1 łączące wydajność laptopa z wygodą i mobilnością tabletu. Z badania przeprowadzonego na zlecenie Intela przez Instytut Badań Rynkowych i Społecznych wynika, że jeśli chodzi o komputery, najważniejsze dla Polaków są: wydajność, czas pracy na baterii, szybkość uruchamiania się, niska waga oraz estetyka. Aż 85 proc. ankietowanych właśnie wydajność komputera uznało za kluczowy parametr. Ponad 80 proc. badanych wśród najważniejszych cech wymieniło także długi czas pracy na baterii, a trzy czwarte respondentów do tej listy dodało krótki czas uruchamiania się komputera. To, aby sprzęt był lekki, a do tego estetyczny było ważne dla odpowiednio: 62 i 51 proc. badanych. Ponadto aż 77 proc. respondentów sądzi, że laptop z odłączanym lub obracanym dotykowym ekranem może zastąpić w codziennym użytkowaniu tradycyjnego notebooka lub komputer stacjonarny. - Urządzenia 2w1 to stosunkowo młoda kategoria na rynku. Wszystko jednak wskazuje na to, że jej znaczenie będzie dynamicznie rosnąć. Jak wykazało przeprowadzone przez nas badanie, rośnie liczba użytkowników, którzy oczekują od komputerów wielofunkcyjności, jaką oferują właśnie komputery 2w1 tłumaczy Gabriela Maksymiuk z Intel Technology Polska. fot. mat. pras. rok, jednak w lecie sprawdza się idealnie. Stylizacja w skrócie? Przede wszystkim paski i wszelkie połączenia bieli i granatu. Mogą pojawić się również czerwone dodatki, które idealnie podkreślą całość. Ciekawą propozycją na lato jest również safari. Idealnie sprawdzą się tu elementy garderoby utrzymane w odcieniach pomarańczu, beżu, khaki oraz brązu i innych kolorów ziemi. W styl safari wpisuje się również moro, jednak nie należy z nim przesadzać, żeby w miejskiej dżungli nie wyglądać zbyt militarnie. Dla odważnych mężczyzn ciekawą alternatywą jest również styl flora, bazujący na różnego rodzaju motywach kwiatowych. W tym przypadku istotne będą odpowiednie proporcje. Redakcja fashionweb.pl Rubryka powstaje we współpracy z serwisem fashionweb.pl SIERPIEŃ 2015 15

Najtańszy i najlepszy alkohol w mieście Warszawa, ul. Nowy Świat 27 shot tylko 2 zł!