I 1. Głodnych nakarmić: Julia Hartwig Piosenka kloszardów Nie jesteśmy żebrakami my którzy pragniemy pożywienia my ptaki które nie sieją i nie orzą my towarzysze lilii której nikt nie odziewa Daj nam chleba Panteonie wieżo Eiffla i ty kopuło Instytutu i ty moście Beaux Arts bo kochamy was a zadaniem miłości jest żywić Niech nas przytuli ławka w parku i niech ogrzeje krata metra na chodniku kiedy dni coraz chłodniejsze i powietrze bodzie nas ostrymi kantami kryształu w których odbija się jesienne słońce Postanowiliśmy żyć nie oglądając się na wasze troski krzepiąc się najtańszym winem i odpadkami którymi gardzi miasto my zarośnięci i niedomyci my staruszki grzebiące w wiadrach na śmieci my którym nie brak czasu na rozmowy my podróżni bez bagażu wyzbyci ambicji i przyszłości którzy nie chcemy kupować ani posiadać którzy przykrywamy się gazetami nieciekawi ich treści i przewiązujemy buty sznurkiem my którzy patrzymy spod zapuchniętych powiek kiedy biegniecie rankiem do biur i sklepów ciągnąc za sobą chmurę lawendowej wody zawsze spieszący się zawsze spóźnieni. Julia Hartwig, Piosenka kloszardów [w:] Wiersze wybrane, Kraków: Wydawnictwo a5. 2010, ISBN 978-83-61298-23-6, s. 225. 2. Spragnionych napoić: Jan Twardowski Pytania Gdzie się prawda zaczyna a gdzie rozum kończy gdzie miłość między nami a gdzie już cierpienie czy łza czy na nosie ciepło zimnej wody dokąd razem idziemy by umrzeć osobno czy słowo jeszcze słowem czy nagle milczeniem czy ciało wciąż oddala czy tylko zasłania w którym miejscu odchodzi Pan Bóg oficjalny i nie patrzy w przepisy bo już jest prawdziwy Antologia tekstów na konkurs Strona 1
o święty krzyżu pytań jak niewiele ważysz gdy małe głupie szczęście liże nas po twarzy Jan Twardowski, Pytania [w:] Nie przyszedłem pana nawracać, Warszawa: Wydawnictwo Archidiecezji Warszawskiej, 1986. ISBN 83-85015-05-1, s. 245. 3. Nagich przyodziać: Wisława Szymborska Jacyś ludzie Jacyś ludzie w ucieczce przed jakimiś ludźmi. W jakimś kraju pod słońcem i niektórymi chmurami. Zostawiają za sobą jakieś swoje wszystko, obsiane pola, jakieś kury, psy, lusterka, w których właśnie przegląda się ogień. Mają na plecach dzbanki i tobołki, im bardziej puste, tym z dnia na dzień cięższe. Odbywa się po cichu czyjeś ustawanie, a w zgiełku czyjeś komuś chleba wydzieranie i czyjeś martwym dzieckiem potrząsanie. Przed nimi jakaś wciąż nie tędy droga, nie ten, co trzeba most nad rzeką dziwnie różową. Dokoła jakieś strzały, raz bliżej, raz dalej, w górze samolot trochę kołujący. Przydałaby się jakaś niewidzialność, jakaś bura kamienność, a jeszcze lepiej niebyłość na pewien krótki czas albo i długi. Coś jeszcze się wydarzy, tylko gdzie i co. Ktoś wyjdzie im naprzeciw, tylko kiedy, kto, w ilu postaciach i w jakich zamiarach. Jeśli będzie miał wybór, może nie zechce być wrogiem i pozostawi ich przy jakimś życiu. Wisława Szymborska, Jacyś ludzie [w:] Chwila, Kraków: Znak, 2002. ISBN82-240-0227-8, s.33. Antologia tekstów na konkurs Strona 2
4. Podróżnych w dom przyjąć: Adam Zagajewski Uchodźcy Zgarbieni pod ciężarem, który niekiedy jest widoczny, a niekiedy nie, brną w błocie albo w piasku pustyni, pochyleni, głodni, małomówni mężczyźni w grubych kaftanach, ubrani na wszystkie cztery pory roku, stare kobiety o pomiętych twarzach, niosące coś, co jest niemowlęciem, lampą pamiątkową albo ostatnim bochenkiem chleba. To może być Bośnia, dzisiaj, Polska we wrześniu 39, Francja osiem miesięcy później, Turyngia w 45, Somalia lub Afganistan, Egipt. Zawsze jest wóz, albo przynajmniej wózek, wypełniony skarbami (pierzyna, srebrny kubek i szybko ulatniający się zapach domu), samochód bez benzyny, porzucony w rowie, koń (będzie zdradzony), śnieg, dużo śniegu, za dużo śniegu, za dużo słońca, za dużo deszczu, i to charakterystyczne pochylenie, jakby w stronę innej, lepszej planety, mającej mniej ambitnych generałów, mniej armat, mniej śniegu, mniej wiatru, mniej Historii (niestety, takiej planety nie ma, jest tylko pochylenie). Powłócząc nogami, idą powoli, bardzo powoli do kraju nigdzie, do miasta nikt nad rzeką nigdy. Adam Zagajewski, Uchodźcy[w:]Wiersze wybrane, Kraków: Wydawnictwo a5, 2010. ISBN 978-83- 61298-17-5, s.152. Antologia tekstów na konkurs Strona 3
5. Więźniów pocieszać: Roman Brandtstaetter Apostrofa do świętej Weroniki Weroniko, która nigdy nie istniałaś, Ale powinnaś istnieć, Weroniko, ocierająca chustą Skrwawione czoło Pana, Patronko wszystkiego, Co nie było, Ale co powinno być, Co się nie stało, Ale co powinno się stać, Ucieleśnij się w naszych dziejach, Służebna niewiasto, Miłosierna wyobraźni ludzka, Ocierająca chustą Czoło samotnego Boga. Roman Brandtstaetter, Apostrofa do świętej Weroniki [w:] Księga modlitw, Poznań: Wydawnictwo W drodze, 1985. ISBN 83-85008-09-8, s.32. 6. Chorych nawiedzać: Adam Zagajewski Teraz, kiedy straciłeś pamięć Ojcu Teraz, kiedy straciłeś pamięć i możesz się już tylko bezradnie uśmiechać, chciałbym ci pomóc przecież kiedyś to ty, jak demiurg, otworzyłeś moją wyobraźnię. Wspominam nasze wyprawy, wełniane obłoki płynące nisko nad wilgotnym lasem w górach (w tym lesie znałeś każdą ścieżkę), i także letni dzień, kiedy wspięliśmy się na szczyt wysokiej latarni morskiej nad Bałtykiem i długo patrzyliśmy na nieskończone falowanie morza, jego białe ściegi postrzępione jak nitki fastrygi. Nie zapomnę tej chwili, myślę, że i ty byłeś wtedy wzruszony wydawało się, że widzimy cały świat, bezgraniczny, oddychający spokojnie, niebieski, doskonały, wyraźny i mglisty zarazem, bliski i daleki; czuliśmy kolistość tej planety, słyszeliśmy mewy, które bawiły się nieśpiesznym szybowaniem w ciepłych i chłodnych prądach powietrza. Nie potrafię ci pomóc, mam tylko jedną pamięć. Adam Zagajewski, Teraz, kiedy straciłeś pamięć [w:]wiersze wybrane, Kraków: Wydawnictwo a5, 2010. ISBN 978-83-61298-17-5, s. 282. Antologia tekstów na konkurs Strona 4
7. Umarłych pogrzebać: Jan Twardowski Śpieszmy się Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą zostaną po nich buty i telefon głuchy tylko co nieważne jak krowa się wlecze najważniejsze tak prędkie że nagle się staje potem cisza normalna więc całkiem nieznośna jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy kiedy myślimy o kimś zostając bez niego Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście przychodzi jednocześnie jak patos i humor jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon żeby widzieć naprawdę zamykają oczy chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć kochamy wciąż za mało i stale za późno Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą Jan Twardowski, Śpieszmy się [w:] Nie przyszedłem pana nawracać, Warszawa: Wydawnictwo Archidiecezji Warszawskiej, 1986. ISBN 83-85015-05-1, s. 249. Antologia tekstów na konkurs Strona 5
II 1. Grzeszących upominać: Zbigniew Herbert, Przesłanie Pana Cogito Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę idź wyprostowany wśród tych co na kolanach wśród odwróconych plecami i obalonych w proch ocalałeś nie po to aby żyć masz mało czasu trzeba dać świadectwo bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę a kornik napisze twój uładzony życiorys [ ] strzeż się jednak dumy niepotrzebnej oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz powtarzaj: zostałem powołany - czyż nie było lepszych strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy światło na murze splendor nieba one nie potrzebują twego ciepłego oddechu są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszy czuwaj - kiedy światło na górach daje znak - wstań i idź dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów Antologia tekstów na konkurs Strona 6
Bądź wierny Idź Zbigniew Herbert, Przesłanie Pana Cogito[w:] Wiersze wybrane, Kraków: Wydawnictwo a5, 2004. ISBN 83-85568-71-9, s.229. 2. Nieumiejących pouczać: Jan Twardowski Przez mikroskop Co ty głuptasie wyrabiasz najlepszego patrzysz przez mikroskop na śmierć i miłość jednakowo ciemne przykładasz ucho szukasz ręką chroboczesz klamką żeby otworzyć choć serce wie co teraz a nie wie co potem stajesz na głowie żeby udowodnić zapalasz światło wąchasz teologię a trzeba nie widzieć nie słyszeć nie dotykać nie wiedzieć i dopiero wtedy uwierzyć Jan Twardowski, Przez mikroskop[w:] Nie przyszedłem pana nawracać, Warszawa: Wydawnictwo Archidiecezji Warszawskiej, 1986. ISBN 83-85015-05-1, s.273. 3. Wątpiącym dobrze radzić: Jan Twardowski Zaufałem drodze Zaufałem drodze wąskiej takiej na łeb na szyję z dziurami po kolana takiej nie w porę jak w listopadzie spóźnione buraki i wyszedłem na łąkę stała święta Agnieszka - nareszcie - powiedziała - martwiłam się już że poszedłeś inaczej prościej po asfalcie autostradą do nieba - z nagrodą od ministra i że cię diabli wzięli Antologia tekstów na konkurs Strona 7
Jan Twardowski, Zaufałem drodze[w:] Nie przyszedłem pana nawracać, Warszawa: Wydawnictwo Archidiecezji Warszawskiej, 1986. ISBN 83-85015-05-1, s. 374. 4. Strapionych pocieszać: Wisława Szymborska Identyfikacja Dobrze, że przyszłaś - mówi. Słyszałaś, że we czwartek rozbił się samolot? No więc właśnie w tej sprawie przyjechali po mnie. Podobno był na liście pasażerów. No i co z tego, może się rozmyślił. Dali mi jakiś proszek, żebym nie upadła. Potem mi pokazali kogoś, nie wiem kogo. Cały czarny, spalony oprócz jednej ręki. Strzępek koszuli, zegarek, obrączka. Wpadłam w gniew, bo to na pewno nie on. Nie zrobiłby mi tego, żeby tak wyglądać. A takich koszul pełno jest po sklepach. A ten zegarek to zwykły zegarek. A te nasze imiona na jego obrączce to są imiona bardzo pospolite. Dobrze, że przyszłaś. Usiądź tu koło mnie. On rzeczywiście miał wrócić we czwartek. Ale ile tych czwartków mamy jeszcze w roku. Zaraz nastawię czajnik na herbatę. Umyję głowę, a potem, co potem, spróbuję wyspać się z tego wszystkiego. Dobrze, że przyszłaś, bo tam było zimno, a on tylko w tym takim gumowym śpiworze, on, to znaczy ten tamten nieszczęśliwy człowiek. Zaraz nastawię czwartek, umyję herbatę, bo te nasze imiona przecież pospolite Wisława Szymborska, Identyfikacja[w:]Chwila, Kraków: Znak, 2009. ISBN 978-83-240-1123-0, s.26. Antologia tekstów na konkurs Strona 8
5. Krzywdy cierpliwie znosić: Roman Brandtstaetter Wyznanie Szymona z Cyreny Nie z własnej woli dźwigałem Twój krzyż, Panie. Kazali. Wracałem z pola do domu Po ciężkiej pracy I byłem bardzo zmęczony. Gdy szedłem u podnóża Golgoty, Ujrzałem oddział żołnierzy I Ciebie, Padającego pod ciężarem krzyża. Chciałem Cię ominąć - Nie lubię takiego widowiska Ale centurion chwycił mnie za ramię I krzyknął: Ponieś ten krzyż! Cóż miałem robić? Musiałem. Kazali. A potem A potem, gdy zmartwychwstałeś, Zrozumiałem, Że dostąpiłem łaski niezasłużonej, Dźwigając Twój krzyż na ramionach. I cóż?... Jaka moja zasługa? Pył unoszony wiatrem. A słowa moje? Pustynia jałowa. Czy jest możliwe, Aby łaska niezasłużona Antologia tekstów na konkurs Strona 9
Spoczęła Na pyle unoszonym wiatrem I na pustyni jałowej? Oto pytanie grzesznika, Który Cię pragnął ominąć. Roman Brandtstaetter, Wyznanie Szymona z Cyreny [w:] Księga modlitw, Poznań: Wydawnictwo W drodze, 1985. ISBN 83-85008-09-8, s. 30. 6. Urazy chętnie darować: Czesław Miłosz Bez powodu Niech spłynie błogosławieństwo Na życie połamane Żeby została radość Tam gdzie nie ma powodu. Pięknością przejęty żywą Wieczną wiosną w zenicie Ulatuję nad siebie Zrozpaczonego. Jaka to cierpka siła Ile dzięków czynienia Za to że otrzymane Wtedy kiedy stracone. Czesław Miłosz, Bez powodu [w:] Wiersze. Tom II, Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1987, ISBN 83-08-00846-1, s. 317. 7. Modlić się za żywych i umarłych: Krzysztof Baczyński Gdy broń dymiącą Gdy broń dymiącą z dłoni wyjmę i grzbiet jak pręt rozgrzany stygnie, niech mi nie kładą gwiazd na skronie i pomnik niech nie staje przy mnie. Bo przecież trzeba znów pokochać. Palce mam - każdy czarną lufą, co zabić umie. - Teraz nimi grać trzeba, i to grać do słuchu. Bo przecież trzeba znów miłować. Oczy - granaty pełne śmierci, a tu by trzeba w ludzi spojrzeć Antologia tekstów na konkurs Strona 10
i tak, by Boga dojrzeć w piersi. Bo przecież trzeba czas przemienić, a tutaj ciemna we mnie siła, i trzeba blaskiem kazać ziemi, by z sercem razem jak krew biła. Wrócę, rzemieślnik skamieniały, pod dach rozległy jasnych pogód, do rzeźb swych - tych, co już się stały, i tych, co stać się jeszcze mogą. [ ] I pośród nich jakże ja stanę z garścią, co tylko strzelać umie, z wiarą, co śmiercią przeorana, z sercem, co nic już nie rozumie? Ale jeżelim spalił młodość, jak palą kraje w wielkim hymnie, to nie zapomni czas narodu, a Bóg jak płomień stanie przy mnie. I wtedy, wtedy liść mi każdy albo mi wróbel z nieba sfrunie i jego głos - już głosem prawdy, i poznam głos, poczuję: umiem. I szmer ptaszęcy mi przypomni, że znałem miłość, i obudzi zdrętwiałe dłonie - jak łodygi, i pocznę kwiaty, gwiazdy, ludzi, i ziemię w morza szum przemienię, i drzewa w zwierząt linie miękkie, i wtedy spadnie mi na rękę w pieśni odrosła - wierna ziemia. Krzysztof Baczyński, Gdy broń dymiącą[w:] Spojrzenie, Warszawa: Iskry, 1985, ISBN 83-207-0705-6, s.145. Antologia tekstów na konkurs Strona 11