Fragment darmowy udostępniony przez Wydawnictwo w celach promocyjnych. EGZEMPLARZ NIE DO SPRZEDAŻY! Wszelkie prawa należą do: Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o. Warszawa 2013 www.zielonasowa.pl
Tytuł oryginału: The Snow Bear Przekład: Jacek Drewnowski Redaktor prowadząca: Sylwia Burdek Redakcja: Teresa Lachowska Korekta: Marzena Kwietniewska-Talarczyk Skład i łamanie: Bernard Ptaszyński Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Zielona Sowa, Warszawa 2013 Wszystkie prawa zastrzeżone. Text copyright Holly Webb, 2012 Illustrations copyright Artul Doodlers, 2012 Cover illustration copyright Simon Mendez, 1012 ISBN 978-83-7895-545-0 Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o. 00-807 Warszawa, Al. Jerozolimskie 96 tel. 22 576 25 50, fax 22 576 25 51 www.zielonasowa.pl wydawnictwo@zielonasowa.pl
NIEDZWIEDZ POLARNY - srodek - korekta_layout 1 13-07-31 14:02 Strona 3 Niedźwiadek polarny Holly Webb Ilustracje: Artul Doodlers Przekład: Jacek Drewnowski
Dla Toma, Robina i Williama oraz dla Phoebe, która uwielbia niedźwiedzie polarne ~ HOLLY WEBB
Zobacz, dziadku, śnieg pada! Sara wyjrzała przez okno, patrząc na pierwsze płatki opadające leniwą spiralą. Dziadek podniósł wzrok znad sterty starych czarno-białych zdjęć, które przeglądał, i pokiwał głową. Rzeczywiście. W wiadomościach zapowiadali, że może prószyć. Sara zmarszczyła brwi. Myślisz, że u mnie w domu też pada? Możliwe. Ale tutaj może być gorzej. Jesteśmy dalej na północ. A wiatr znad morza dodatkowo wszystko ochładza. Wstał, podszedł do Sary i usiadł obok niej na szerokim parapecie. Dlaczego jesteś taka niespokojna? Przecież uwielbiasz śnieg! Sara kiwnęła potakująco głową. Rzeczywiście, część jej najlepszych wspo- 8
mnień z zimowych wyjazdów do domu dziadka wiązała się z zabawą na śniegu. Ale wtedy byli tu też jej rodzice. Przecież nie mogła sama w siebie rzucać śnieżkami. Mam nadzieję, że u nas nie ma śniegu mruknęła, opierając się o ramię dziadka. A jeśli dziecko zacznie się rodzić, a mama i tata nie będą mogli dojechać do szpitala? Termin porodu jest dopiero po świętach pocieszył ją. A zresztą zadzwoniliby po karetkę. Karetka bez problemu przewiozłaby ich do szpitala. Jej załoga jest przygotowana na takie sytuacje. No, chyba tak Sara się otrząsnęła. Nie było sensu się martwić. Po prostu kiedy tata później zadzwoni, przypomni mu, żeby włożył do bagażnika łopatę i już. 9
Śniegu przybywa! powiedziała do dziadka, obserwując spadające coraz szybciej płatki. Zostawały teraz na zewnętrznym parapecie, a nie topniały, gdy tylko go dotknęły. Podeszła bliżej do szyby i patrzyła na wirujące śnieżynki. Zrobiło się ciemniej, niebo nabrało
dziwnej szarożółtej barwy, jakby było w nim jeszcze dużo śniegu. Mhm. Na to wygląda zgodził się dziadek. Myślę, że wystarczy nam już pracy na dzisiejsze popołudnie. Pójdziemy poszukać czegoś na kolację? Ze śmiechem pocałował ją w czubek głowy. Nie martw się. W kuchni też są okna, więc będziesz mogła patrzeć na śnieg. Jeśli się utrzyma, jutro możesz wyjść i się na nim pobawić. Ale teraz już za późno, ściemnia się. Sara zsunęła się z parapetu z cichym westchnieniem. Kochała dziadka i jego niezwykły stary dom. Zbudowano go z kamienia ponad dwieście lat temu. Znajdował się w nim ogromny kominek oraz głębokie okna, idealne, by siadać na wewnętrznym parapecie. Na piętrach 11
trzeszczały podłogi i schody, kiedy się po nich chodziło, znajdowało się tu też wiele dziwnych kryjówek i zakamarków. Gdyby była we własnym domu, mogłaby wyjść na śnieg ze wszystkimi swoimi przyjaciółkami mieszkającymi w pobliżu. Poszłyby do parku lepić bałwany i obrzucać się śnieżkami, a potem wróciłyby do domu którejś z nich, by się ogrzać. Ale nie pociągała jej perspektywa samotnego lepienia bałwana, a nawet z dziadkiem to nie będzie to samo. Sara i jej rodzice zawsze przyjeżdżali do domu dziadka na początku ferii świątecznych. To była tradycja. Zostawali kilka dni, potem wracali do domu na Boże Narodzenie, a dziadek razem z nimi. Lecz w tym roku mama i tata postanowili, że będzie lepiej, jeśli Sara pojedzie 12
do dziadka sama. Tata ją przywiózł, zjadł u dziadka szybki obiad, po czym wrócił do domu. Mama nie nadawała się do dalekich podróży parę tygodni po świętach miała urodzić małego braciszka Sary i nie chciała godzinami siedzieć w samochodzie. Poza tym nie powinna przebywać w starym kamiennym domu na nadmorskim klifie, do którego dojeżdżało się krętą, wyboistą drogą, wiele kilometrów od wsi, nie mówiąc już o szpitalu. Sara miała poczucie, że w domu dziadka znajduje się z dala od wszystkiego. Ten dom przypominał bezpieczne gniazdko na wzgórzu, niczym gniazdo morskich ptaków, które pokazał jej, gdy byli tutaj latem. Musiała jednak przyznać, że w tej chwili nie jest to odpowiednie miejsce dla mamy. 13
Czy na północy Kanady też pada taki śnieg? spytała dziadka, wychodząc za nim z jego gabinetu na słabo oświetlony korytarz prowadzący do kuchni. Dziadek zapalił światło, ale i tak panował tu półmrok. W Arktyce, gdzie byłeś z pradziadkiem? Czy tam śnieg wygląda tak samo? Dziadek odwrócił się od drzwi lodówki. Śnieg to śnieg. Ale kilka razy widzieliśmy tam naprawdę wielką śnieżycę. Raz jedna trwała trzy dni i dopadła nas, kiedy odwiedziliśmy pewną rodzinę Inuitów. Mój tata i ja mieliśmy w domu zapasy gulasz w puszkach i tego typu rzeczy ale ci ludzie jedli swoje tradycyjne potrawy. Dziadek przerwał i popatrzył na Sarę z nadzieją, czekając na jej pytanie. Dziewczynka nie miała nic przeciwko temu. Bardzo lubiła jego opowieści. 14
Co wtedy jedliście? Suszone focze mięso odpowiedział z triumfem, wyciągając z szafki paczkę spaghetti. Pomachał przed wnuczką słoikiem sosu pomidorowego do makaronu. Nic z takich rzeczy. Nie było jednego dnia makaronu, a następnego jakiegoś smażonego chińskiego dania. I pieczonego
kurczaka w niedzielę. Inuici jedzą zimą głównie focze mięso, i to zazwyczaj na surowo. Do tego trochę ryb. Latem mięso karibu. Wielorybie mięso i sadło też, ma się rozumieć. Sarę przeszedł dreszcz. Sadło to czysty tłuszcz i skóra jej cierpła na samą myśl, że miałaby je jeść. Wycinała tłuszcz ze swoich porcji mięsa i z tego powodu dziadek stroił sobie z niej żarty. Mówił, że nie nadawałaby się do zimnego klimatu. Naprawdę jedliście sadło? Musieliśmy. Dziadek pokiwał głową. Śnieżyca trwała kilka dni. Nie było nic innego, a nam doskwierał głód. Poza tym niegrzecznie byłoby odmówić. Inuici dzielili się z nami jedzeniem. Jak mogliśmy powiedzieć, że go nie chcemy, skoro było takie cenne? 16
W kuchni zrobiło się nagle zimniej i Sara zadrżała. Śnieg gromadził się wokół rogów okna przy zlewie. Wolała sobie nie wyobrażać, że na dworze szaleje śnieżyca, a ona jest odcięta od świata, nawet w tym przytulnym domu. Byliście w igloo? Tak, w dużym igloo, które przetrwało całą zimę. Ale i tak nie było wiele wyższe od twojego pradziadka. Prawie całe miejsce zajmowała w nim platforma do spania. A było nas tam sześcioro. Przez trzy dni mruknęła Sara. Igloo nie mogło być większe niż jej pokój w domu. Musieliście być bardzo rozdrażnieni, że siedzicie tam wszyscy razem. Dziadek uśmiechnął się. 17
To mi pomogło w nauce języka. Przez tych parę dni Inuici opowiedzieli bardzo wiele historii. Takich jak te, które zapisujesz? spytała Sara. Dziadek pisał książkę o podaniach ludowych Inuitów. Fascynowały go od czasu, gdy mieszkał w Kanadzie i był ledwie kilka lat starszy od Sary. Jego ojciec, pradziadek Sary, pojechał tam prowadzić badania nad ludem Inuitów i zabrał z sobą syna. Dom przodków Sary był pełen niesamowitych przedmiotów przywiezionych przez pradziadka, a także przez dziadka, który po latach wrócił do kanadyjskiej Arktyki. Dziadek przytaknął. To właśnie te trzy dni spowodowały, że się nimi zainteresowałem. Kiedy śnieżyca wreszcie ustała i wyszliśmy z igloo, 18
miałem wrażenie, że wszystkie myśli wirują mi w głowie. Niektórych nie rozumiałem. Inuici mają wiele języków i nawet twój pradziadek ich nie poznał. Ja do dziś się wszystkich nie nauczyłem. Wychwyciłem tylko fragmenty tych historii. Krótkie urywki. O ludziach, którzy zmieniali się w niedźwiedzie polarne. O dziwnych bogach i boginiach. Niezwykłe rzeczy Sara uśmiechnęła się do niego. Opowiesz mi historię o niedźwiedziu polarnym, kiedy będziesz gotował kolację? Tę o tobie i twoim przyjacielu. Proszę. Znowu tę samą? roześmiał się dziadek. Jesteś taka jak twój tata. On też zawsze najbardziej lubił tę historię. Sara skinęła głową. Wyobrażała sobie, jak dziadek opowiada to tacie. Była to 19
historia rodzinna należała do niej, do taty i dziadka. A także do pradziadka. Była wyjątkowa. Szkoda, że nie mogę tam pojechać i tego wszystkiego zobaczyć wyszeptała. Igloo, foki, niedźwiedzie polarne Dziadek pokręcił głową. Nie sądzę, żebyś teraz zobaczyła igloo. Większość Inuitów mieszka dzisiaj w domach. Nawet w czasach, gdy byłem tam z twoim pradziadkiem, budowle ze śniegu były już bardzo rzadkie. Dlatego tam pojechaliśmy. Chcieliśmy to wszystko zarejestrować, zanim zniknie na zawsze. Na zawsze? powtórzyła Sara. Tak sądzę odrzekł dziadek z westchnieniem. Świat się zmienia. Ale czasami na lepsze.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez Wydawnictwo Zielona Sowa. Zabronione są jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody Wydawnictwa Zielona Sowa. Serdecznie dziękujemy za pobranie fragmentu książki! Mamy nadzieję, iż przypadł Państwu do gustu! Już dziś zapraszamy do zakupu książki w naszym sklepie www.zielonasowa.pl