2 marca 2013 Toruń Warszawa - Budapeszt 3 marca 2013 Budapeszt 4 marca 2013 Budapeszt Tel Aviv Tyberiada



Podobne dokumenty
Cuda Bliskiego Wschodu - Ziemia Święta

PIELGRZYMKA DO ZIEMI ŚWIĘTEJ I JORDANII

Wylot dnia roku z Wrocławia o godz. 21:05. przez Warszawę do Telavivu i powrót do Wrocławia roku o 17:20.

Z pewnością będzie to niezwykła przygoda!

Przejazd na Górę Karmel. Warszawa Poznań

Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej r r. Dzień I r.

Z pewnością będzie to niezwykła przygoda!

Wspomnienia z Grecji. Natalia Kucharczyk klasa VI

Przewielebny Księże Proboszczu!

Odkrywam Muzeum- Zamek w Łańcucie. Przewodnik dla osób ze spektrum autyzmu

Dobry nocleg w Iławie Villa Port

Wycieczka do Torunia. Wpisany przez Administrator środa, 12 czerwca :29

XI ARCHIDECEZJALNA PIELGRZYMKA DO ZIEMI ŚWIĘTEJ

Friedrichshafen Wjazd pełen miłych niespodzianek

Comenius wyjazd do Włoch. Jagoda Kazana 6a Alicja Rotter 6a

Z pewnością będzie to niezwykła przygoda!

Kurs metodyczny we Florencji, maj Katarzyna Konik, Iwona Mochocka

Izrael + Morze Martwe i Morze Śródziemne

WYJAZD DO TURCJI W RAMACH PROJEKTU COMENIUS EURO VILLAGES

Moja przygoda w CzechachKarolina. Zaleńska

Przed-przewodnik dla osób ze spektrum autyzmu

Towarzystwo Oświatowe Edukacja - Beskidy klas szóstych. Dzień 1

Przewodnik po Muzeum nad Wisłą Muzeum Sztuki Nowoczesnej

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca.

Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości

Pielgrzymka do Ziemi Świętej 6 13 października 2013

PONIEDZIAŁEK, 11 marca 2013

Przewodnik po Muzeum nad Wisłą Muzeum Sztuki Nowoczesnej

Nadszedł wreszcie upragniony czas wycieczki. Wszyscy nie mogliśmy się doczekać. Agnieszka Kaj i Arek Grześkowiak ciągle odliczali dni do wyjazdu.

UKRAINA - GRUZJA- ARMENIA Kaukaz dla Ambitnych

Sprawozdania z wycieczki po Szlaku Piastowskim

FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1)

Cienków Niżny, ujście Białej Wisełki i Wylęgarnia Przemysław Borys, , 9:30-13:30

10 dni: 28 kwietnia - 7 maja 2017 Cena: zł USD + bilet lotniczy

SPRAWOZDANIE Z POBYTU W HISZPANII (PROGRAMU ERASMUS+)

Wspomnienie z białostockiej pielgrzymki na kanonizację Jana Pawła II i Jana XXIII


TRZECIOKLASIŚCI W WARSZAWIE!!!

1. Ziemia Święta. 2. Warunki Uczestnictwa. 3. Karta uczestnika ZIEMIA ŚWIĘTA. Śladami Odkupiciela PIELGRZYMKI PARAFIALNE W ROKU 2015

W dniach r. w Sankt Petersburgu odbył się I Światowy

Sprawozdanie z wyjazdu na studia semestralne w ramach programu Erasmus+ studenta Macieja Kurek (WIBP)

Ekspresowo na Mazury? Tak, ale tylko z GigaBusem!

Smażalnia Wicher. Smażalnia Ryb Wicher

Podróże Zakwaterowanie

I się zaczęło! Mapka "Dusiołka Górskiego" 19 Maja 2012 oraz zdjęcie grupowe uczestników.

Podopieczni Fundacji Dziecięca Fantazja, Szymon i Natalia, spotkali się z Papieżem na Placu Św. Piotra w Rzymie RELACJA Z PODRÓŻY

ZIEMIA ŚWIĘTA JAK SPRZEDAĆ PIELGRZYMKĘ/WYCIECZKĘ

IZRAEL + JORDANIA wycieczka objazdowa WYLOT Z KATOWIC 07, 14 KWIECIEŃ 2015 CENA od 3469 zł (7+7) SHARM EL SHEIKH - AKABA - WADI RUM - PETRA - MADABA-

Uwaga, niebezpieczeństwo w sieci!

Pomysł na weekend: Success Trip we Lwowie

EKSTREMALNA DROGA KRZYŻOWA RZESZÓW - OPIS TRASY BŁĘKITNEJ- SĘDZISZÓW MŁP. -

Wylot w piątek z Naszego lotniska Lublinek był w piątek o 17:15.

Autor: Małgorzata Osica

Czy znacie kogoś kto potrafi opowiadać piękne historie? Ja znam jedną osobę, która opowiada nam bardzo piękne, czasem radosne, a czasem smutne

Jak trafić. Nasz adres: ul. Leśna 10 (wejście od ul. Żelaznej na dzwonek!) Chorzów Batory. tel skype: thermasilesia. Jak trafić!

Nasz ośrodek

Magdalena Bladocha. Marzenie... Gimnazjum im. Jana Pawła II w Mochach

Program Motywacyjny. IZRAEL Ten, który walczy z Bogiem

Moje pierwsze wrażenia z Wielkiej Brytanii

Zaczynamy drugi rok projektu!

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

P A Ń S T W O - U C Z E L N I A Grecja University of Patras

Jestem pewny, że Szymon i Jola. premię. (dostać) (ja) parasol, chyba będzie padać. (wziąć) Czy (ty).. mi pomalować mieszkanie?

Propozycja tras rowerowych z Rzeszowa do CTiR w Kielnarowej. opracowanie: mgr Łukasz Stokłosa Katedra Turystyki i Rekreacji

Wyloty i ceny w podanych terminach:

Wyloty i ceny w podanych terminach:

VIII Międzyświetlicowy Konkurs Literacki Mały Pisarz

Wyloty i ceny w podanych terminach:

FlixBus Zielony przewoźnik z Niemiec.

Czy na pewno jesteś szczęśliwy?

Wybory Prezydenckie - 24 maja 2015 r.

Wyloty i ceny w podanych terminach:

Przed wyjazdem do Bergamo spędziłam dość sporo czasu czytając różne blogi i przewodniki po Sirmione. Znalazłam wiele potrzebnych informacji na temat

Niektórym z nas konieczna okazała się pomoc. Dzieci z naszej grupy dorównują sprawnością starszakom. Brawo!

Zobaczyliśmy tam wiele cudów techniki z przeszłych stuleci jak i współczesne modele samochodów. Podczas zwiedzania wszyscy byli zachwyceni.

W trzy godziny dookoła świata

ZWIEDZAMY MAJOWY IZRAEL Kąpiemy się w Morzu Śródziemnym i w Morzu Martwym. Płyniemy łodzią po Jeziorze Galilejskim

Wymiana uczniów w ramach projektu unijnego COMENIUS Część 2 wyjazd do Finlandii

Relacja z pobytu na Majorce

Obóz odbywał się od 6 do 28 lipca i z naszej szkoły pojechały na niego dwie uczennice r. (wtorek)

Leśnicka Łucja Kołodziej Alicja Kościelniak Stefania Bryniarski Wojciech

Opis trasy EDK Głogówek

Przewodnik po Wrocławiu

Poznańskie Zakłady Nawozów Fosforowych

SPRAWOZDANIE Z PRAKTYKI

SP Klasa IV, Temat 28. Morze Śródziemne. Nazaret. Jerycho. Jerozolima Ain Karim Betlejem. Jordan. Morze Martwe

WYCIECZKA DO ZOO. 1. Tata 2. Mama 3. Witek 4. Jacek 5. Zosia 6. Azor 7. Słoń

ROZPACZLIWIE SZUKAJĄC COPYWRITERA. autor Maciej Wojtas

VII ODPOCZYWAM PRZY DOMU POD DRZEWEM NA TRAWIE PRZYIMEK

Dolomity Do Canazei wjeżdżamy około po 13 godzinach jazdy. Szukamy Campingu Marmolada, na którym zamierzamy nocować.

Erasmus Portugalia Viana do Castelo 2013/2014. Przyjazd do Portugalii

Trasa św. Franciszka z Asyżu.

Biuro Turystyczno Pielgrzymkowe FRATER Adam Zielinski WYCIECZKA PARAFII

Wycieczka do Karpacza

WINEBOOK TRAVEL CENTRUM WINA & GOFORWORLD.COM. WŁOCHY 8 13 czerwca 2019

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy?

Anna Kraszewska ( nauczyciel religii) Katarzyna Nurkowska ( nauczyciel języka polskiego) Publiczne Gimnazjum nr 5 w Białymstoku SCENARIUSZ JASEŁEK

MAJÓWKA NA BESKIDZKIM SZLAKU PIELGRZYMKOWYM

Izrael i Jordania. Plan wycieczki. Dzień 1

Część I Konwersacja Przeprowadź z egzaminatorem trzy rozmowy na zaproponowane przez niego tematy.

Transkrypt:

Ziemia Święta 2 marca 2013 Toruń Warszawa - Budapeszt Aga R: Początek podróży dość nieoczekiwany. Rano po kawie odebrałam telefon od Emu Agnieszki Kornackiej z pytaniem gdzie jestem, bo ona właśnie dojechała do Warszawy. Była 9.40. Byłam w domu, święcie przekonana, że jutro, w niedzielę 3 marca wyruszę o 6-tej do Warszawy i dopiero wtedy dalej do Budapesztu. Okazało się jednak, że tkwiłam w błędnym przekonaniu, i że swoja podróż powinnam zacząć kilka godzin wcześniej. Pakowanie zajęło mi 10 minut. Poza tym, ze nie wzięłam ręcznika było nieźle. Podróż z Tomkiem do Warszawy 3 godziny. Radość, że zdążyliśmy bezcenna Na lotnisku czekały Eurydyka i Emu i poleciałyśmy Eura: Z lotniska w Budapeszcie najtaniej i całkiem sprawnie można dostać się do miasta autobusem E200 (jeździ do 23.00), który dojeżdża do metra. Bilety: jednorazowy 350 forintów, kupując u kierowcy 400, bloczek 10-cio biletowy 3000. Wszystkie potrzebne informacje można znaleźć na stronie lotniska: http://www.bud.hu/english. Noclegi miałyśmy zarezerwowane w hostelu Guru, ale raczej go nie polecamy. Na plus liczy się lokalizacja, w centrum miasta i dobry dojazd metrem, zabytkowa kamienica i bardzo zabytkowa winda oraz sympatyczna obsługa ale w pokojach nie ma gdzie położyć czy powiesić rzeczy, nasz pokój znajdował się koło recepcji/salonu i było w nim słychać wszystkie prowadzone tam rozmowy, szczególnie o drugiej w nocy kiedy to inni goście rozmawiali przez telefon pod naszymi drzwiami. Wieczorem wybrałyśmy się na spacer po mieście, widziałyśmy bazylikę Istvana i Dunaj nocą ale było okropnie zimno i nie miałyśmy motywacji na nic więcej. Kolację zjadłyśmy we włoskiej knajpie: zupa krem z dyni, pizza i herbata, a w naszym hostelowym pokoju testowałyśmy Tokaj ale jakoś nie przypadł nam do gustu 3 marca 2013 Budapeszt Aga R: Jak zachwyca skoro nie zachwyca monumentalny Parlament msza po węgiersku (bazylika Istvana) góra Gelerta cytadela wzgórze zamkowe starówka zupa węgierska, gulaszowa w diabelskiej restauracji baszty i kościół Macieja cukiernia Budavar Ruszwurm most łańcuchowy nocą 4 marca 2013 Budapeszt Tel Aviv Tyberiada Aga R: Budapeszt zgodnie z przewidywaniem Eury udało się zwiedzić w jeden dzień. Poranek przed odlotem spędziłyśmy w parku, gdzie znajduje się muzeum w zamczysku i termy w

budynku dość charakterystycznym dla Budapesztu wielkim neoklasycystycznym. Po drodze na lotnisko jeszcze zakupy w piekarni i kawa. Eura: Na lotnisku, dla wprowadzenia w klimat, pojawiła się grupa ortodoksyjnych Żydów, na widok których wszyscy się uśmiechali, a my wiedziałyśmy, że właśnie w taki klimat za chwilę się przeniesiemy Lot do Tel Avivu około 3 godziny. W samolocie atmosfera jak na szkolnej wycieczce albo na straganie w dzień targowy. Po wylądowaniu bardzo sprawnie udało nam się odbyć wszystkie formalności i udałyśmy się pociągiem do stacji Ha Hagana w Tel Avivie. Z moich informacji wynikało, że mamy jechać około 20 minut wiec się rozsiadłyśmy wygodnie i po około 10 minutach zapytałyśmy panie z sąsiedniego siedzenia jak daleko do naszej stacji one na to, że to następna, no to wysiadłyśmy ale okazało się, że było już o jedna stację za daleko ale bez większych problemów, przeniosłyśmy się na drugą stronę i na tym samym bilecie dotarłyśmy do celu. (Bilet 15NIS/osoba). Ze stacji kolejkowej dotarłyśmy na dworzec autobusowy, skąd z 7 piętra odjechał nasz autobus do Tyberiady. Podsumowując z lotniska Ben Gurion w Tel Avivie należy jeden przystanek pojechać kolejką na stację Ha Hagana, wysiąść, wyjść z dworca, skręcić w lewo i jakieś 5-10 minut iść prosto, aż dojdzie się na dworzec autobusowy. Na dworcu najlepiej zapytać pana, który kontroluje wchodzących, gdzie się udać w celu znalezienia właści wego autobusu Dworzec w Tel Avivie i okolica dziwny trochę jakby w jakiejś murzyńskiej dzielnicy w stanach, brudno, głośno ale co tam w końcu to Tel Aviv. Dziwne było również to, że nasz autobus odjeżdżał z 7 piętra. I naprawde udaliśmy sie na 7-me i tam dokładnie podjechał nasz autobus Tutaj pierwsza lekcja funkcjonowania w Izraelu wszystkie obrotowe drzwi i bramki funkcjonują jakby symetrycznie, bo oni czytają od prawej strony więc obracają również więc jak myślisz, że nie da się wyjść/wejść to spróbuj pokręcić w drugą stronę. Druga lekcja polegała na tym, że gy chciałyśmy wejść do auobusu, to byłyśmy same. Tak nam się wydawało, dopuki naglenie wyrośli spod ziemi mężczyżni i wszyscy jednomyślnie wepchali się przed nas. Pokazując tym samym gdzie wg nich jest nasze miejsce... Do Tyberiady dotarłyśmy bez problemu około 23 (wyjechałyśmy o 21, bilety 40/NIS/osoba). W autobusie siedział przede mną Żyd w jarmułce, która mu spadła jak spał na moją stronę. W lekkiej panice podniosłam ją i położyłam na oparciu fotela. Pan zorientował się, że ją zgubił, zaczął jej szukać w popłochu, a zanim odnalazł nałożył kapelusz chyba nie może mieć odkrytej głowy a ciekawe czy ja mogłam jej dotykać W Tyberiadzie po chwili poszukiwania odnalazłyśmy nasz hostel Aviv, nie dostałyśmy najładniejszego pokoju, który pan recepcjonista miał dla nas przygotowany bo w ostatniej chwili jakoś zapodział klucz do niego, ale pokój który dostałyśmy też był ok. Z łazienką, balkonem (z widokiem na jezioro), czajnikiem, lodówką, telewizorem i wi-fi, no i trochę zdezelowanymi kocykami (Hostel Aviv 240$/3 dni/3 osoby) Noc upłynęła bez większych problemów, no może trochę było zimno ale może to dlatego, że miałam tylko jeden kocyk 5 marca 2013 Tyberiada Cana Nazaret Tyberiada Eura: Po śniadaniu w hotelu poszłyśmy wypożyczyć samochód. Różni ludzie pomagali nam trafić do wypożyczalni i nawet w końcu się udało. Dostałyśmy białego fiata pandę na trzy dni (342 NIS) Na kierowcę zgłosiła się Agnieszka, a ja z marszu zostałam kierowca również bo jedyna miałam kartę kredytową. Po próbnej jeździe do hotelu i pojechałyśmy do Cany (Kafr Kana) gdzie widziałyśmy konkurujące ze sobą o miano dokonania się w nich cudu miejsca: grecką prawosławną kaplicę św. Bartłomieja oraz kościół franciszkański. Prawosławna cerkiew położona w bardzo klimatycznym ogrodzie, a we franciszkańskim kościele jakaś azjatycka para odnawiała śluby małżeńskie. Po spożyciu naszego pierwszego soku z granatów i po zakupieniu wina pojechałyśmy do Nazaretu. Trochę to trwało zanim namierzyłyśmy bazylikę i znalazłyśmy miejsce do zaparkowania ale udało się. (parking 15NIS/cały dzień). Najpierw wymieniłyśmy pieniądze, a potem zjadłyśmy nasze pierwsze falafelki w picie. Bardzo dobre i sycące. (14NIS/porcja). Potem obejrzałyśmy bazylikę Zwiastowania Pańskiego z grotą zwiastowania, wybrałyśmy swoje ulubione Maryje, zwiedziłyśmy kościół św. Józefa, synagogę w której nauczał 12-letni Jezus i po pewnych trudnościach znalazłyśmy też cerkiew św. Archanioła Gabriela, ze studnią Marii gdzie rozpadał się deszcz. Właściwie to była całkiem niezła ulewa trochę to nas wybiło z rytmu, nieco zmoknięte wróciłyśmy do samochodu (nabywając po drodze mieszankę ciepłych, prażonych, solonych orzechów i migdałów) i

wróciłyśmy do hostelu. Po drodze znowu się rozpadało ale dla Agnieszki nic nie jest problemem, ani deszcz, ani dziwne zwyczaje panujące na drogach w arabskich miastach, ani ogólne zagubienie jeśli chodzi o to gdzie mamy jechać, ani brak odpowiedniej mapy, ani brak oznakowań na drogach, ani samochód kosiarka, dowiozła nas na miejsce bez oznak zdenerwowania nawet. Ja jestem pełna podziwu Wieczorem udałyśmy się jeszcze na spacer nad jezioro, gdzie okazało się, że wino z Cany jest naprawdę bardzo dobre, a ceny w Izraelu są zupełnie umowne i bardzo wysokie. Wróciłyśmy do hostelu i poszłyśmy spać no przynajmniej niektóre z nas 6 marca 2013 Tyberiada Jardenit Góra Tabor Góra Błogosławieństw Kafarnaum Tyberiada Emu: Środek nocy, otwieram oczy a tu ktoś wychodzi z torbą, otwieram szerzej oczy to Eura, patrzę na zegar 3:00. To się nazywa podniecić się podróżą tak, ze spać nie można Poszła posiedzieć na schodach. Nie spała do rana więc poszła po zakupy. Obudziła nas przed 8, zjadłyśmy śniadanko i wyruszyłyśmy naszą kosiarką do Kefar Nahum. Tu warto przytoczyć plan a plan przedstawia się tak: Kafarnaum, góra Tabor i potem jak starczy czasu Jardenit. Plan planem, a po kilkunastu kilometrach okazało się, ze trzy baby pojechały w odwrotnym kierunku. Oprzytomniały jak zobaczyły nazwę Jardenit. No skoro tak miało być to ok. Zaczynamy od końca. I jak się okazało bardzo dobrze bo Jardenit to miejsce nad rzeką Jordan, gdzie odbywają się chrzty. Kiedy trafiłyśmy na miejsce okazało się, że jest grupa prawosławna przy jednym zejściu, natomiast przy kolejnym babtyści i cała gromada czarnych śpiewająca swoje radosne pieśni, które nastroiły nas pozytywnie na cały dzień. Warto przytoczyć cały rytuał. Ludzie wypożyczali białe szaty, wchodzili kolejno do wody, gdzie czarna kobieta odprawiała nabożeństwo i zamaczała ich całych poprzez odchylenie głowy do tyłu. Taki chrześcijański PLASK. Napełnione czarną muzyką pojechałyśmy na górę Tabor. Tutaj trzeba pochwalić Agę, która dzielnie prowadzi nasza kosiarkę i tylko czasami podbiega do samochodu i sprawdza czy nie ma żadnej rysy. Po drodze zabieramy dwoje Stapowiczów, dziewczynę i chłopaka, którzy wyglądają jakby ze szkoły uciekli. Idą na treking. Dojeżdżamy na miejsce czyli na koniec wioski. Postanowiłyśmy powspinać się na górę i nie wjeżdżać asfaltem na sam szczyt. Zostawiamy samochód w wiosce i idziemy szlakiem zielonym i niebieskim. Po dojściu na górę widzimy mur i żadnego wejścia. Poszłyśmy kawałek w jedną stronę, kawałek w druga w końcu Aga postanowiła przerzucić nas przez płot. Najpierw Eurę, potem mnie, a następnie sama przeszła i tak w dwie minuty znalazłyśmy się pod wrotami klasztoru prawosławnego, przeszłyśmy przez bramę i wrota się zatrzasnęły. Fuks? Czy Bóg zlitował się nad nami, że nie zdążymy? ( Muszę pomóc dziewuchom bo mi nie zdążą ). Pomodliłyśmy się w cerkwi (grecka cerkiew św. Eliasza) i poszłyśmy do franciszkańskiej bazyliki Przemienienia Pańskiego. Oczywiście nie może być przejścia z jednego do drugiego klasztoru. Trzeba go obejść dookoła. Eura nas pospiesza, jest przygotowana na tip top Przerwa w bazylice od 12 do 14. My wchodzimy 11.25 pomodlić się, porobić fotki, pozdrowić innych Polaków i wyjść. Za plecami zamykają nam drzwi jest 12.00. Z Eurą jak z zegarkiem. Za murami robimy przerwę na obiad pieczywo arabskie z kiełbasą i banany. Schodzimy droga asfaltową ponieważ wspinałyśmy się gliniasta drogą i obuwie mamy średnie do zejścia. Piękne widoki i serpentyny. Godzina i jesteśmy na dole. Pyk i jesteśmy w drodze na górę Błogosławieństw. Miejsce to jest przepięknie usytuowane, z pięknym ogrodem i widokiem na Jezioro Genezaret. Wjazd samochodem kosztował 10 NIS, kawa 10 NIS. Kościół mi przypominał bardziej sauny tureckie niż świątynię. Był to ośmiokąt równoboczny, nad ołtarzem na każdej ścianie wypisane zostało jedno z ośmiu błogosławieństw. Stąd udajemy się do Kefar Nahum. Tam zwiedzamy miasteczko w którym żył Jezus, nauczał w synagodze. (3NIS/osoba) Widać ruiny, robią wrażenie. Nowy kościół wzniesiony w miejscu domu św. Piotra przypomina raczej statek kosmiczny niż statek morski, ale trzeba przyznać, że tak wykombinowali, żeby nie przesłaniał wykopalisk czyli wisi nad ziemią oparty na kilku palach. W okolicy Kafarnaum zwiedza się jeszcze Kościół Rozmnożenia (kościół chleba i ryb) oraz położony obok kościół Prymatu św. Piotra. Duże wrażenie zrobiło na mnie właśnie to miejsce. Przyszła grupa prawosławna, ich pop skoczył na skałę i zaśpiewał Ewangelię. Jego sylwetka na tle jeziora Genezaret, na skale, na tle tego miejsca zrobiły na nas duże wrażenie. Na całym terenie było kilka miejsc do odprawiania mszy świętej. Widać, że są przygotowani na turystów, ale teraz,

w marcu nie ma ich za wielu. Wychodząc mijamy grupę Polaków, która miała Eucharystię. Jakże inny był to śpiew od tego porannego nad Jordanem szkoda Po Kafarnaum jedziemy na plażę, siadamy nad jeziorem, dojadamy bułki i banany. Teraz jedziemy do hostelu. Jest jakaś 18. Wypijamy herbatę i idziemy na miasto. Kupujemy falafelki, ja sok z wyciśniętych pomarańczy. Wracamy do hostelu. Około 20 idę pogadać z Sebą i siostrą na facebooka. Mam nadzieję, że dziś Eura będzie mogła spać. 7 marca 2013 Tyberiada Morze Martwe Jerozolima Eura: Planowałyśmy wyjechać o 7, a wyszło 7.40 czy jakoś tak. Na śniadanie tego dnia coś tradycyjnego: humus i pity. Tym razem udało się nam od razu ruszyć w dobrą stronę i po zatankowaniu i pysznej kawie w Cafe Cafe byłyśmy już na trasie ku morzu. Krajobraz zmieniał się skokowo. Najpierw śliczne mechate górki, potem mechate ogolone i w końcu zupełne skały pustynne. Granicę z Autonomią Palestyńską (jechałyśmy drogą nr 90) przekroczyłyśmy bez problemu. Podjechałyśmy ostrożnie i patrzymy na panią strażnik w napięciu- a Pani do nas rozbawiona have a nice day Nad Morzem Martwym najpierw zjechałyśmy do Ein Geni ale jakoś nic się tam nie działo i w ogóle mało atrakcyjnie to wyglądało wiec pojechałyśmy dalej. Po drodze zdecydowałyśmy się zobaczyć Masadę. Wjechałyśmy tam kolejką a schodziłyśmy wężową ścieżką. (57NIS/osoba) Masada robi ogromne wrażenie, szczególnie widoki, z jednej strony Morze Martwe i pustynia w całej okazałości, a z drugiej góry spalone słońcem. Sam szczyt Masady też warto zobaczyć - duży, płaski teren z ruinami fortecy żydowskiej. Po zejściu ze szczytu, w trakcie którego nogi zaczęły się nam już trochę buntować pojechałyśmy wykapać się w Morzu Martwym w Ein Bokek. Morze Martwe jest super! To niezwykłe doświadczenie się tam wykąpać. Próby płynięcia czy przekręcenia się w wodzie mogą skończyć się niespodzianką niezbyt miłą. Siła wyparcia jest tak duża, że wydaje się to niemożliwe. Niestety woda smakuje okropnie i jak dostanie się do oka albo do ust trzeba natychmiast to spłukać. Woda jest tak słona, że aż gorzka. Plaże są bardzo dobrze przygotowane: prysznice, przebieralnie wszystko jest. Oczywiście są tez promenady nadmorskie ze sklepami pełnymi kosmetyków z minerałami z Morza Martwego, nie wiedzieć dlaczego skierowanymi głównie do rosyjskich turystów. Po zjedzeniu na schodach falafeli i humusu oraz nabyciu mydeł, kremów i takich tam ruszyłyśmy do Jerozolimy. Na granicy z Palestyną znowu nic się nie działo To był moment, którego się obawiałam najbardziej jak my się tam połapiemy w tym ogromnym mieście i jak znajdziemy ta wypożyczalnię, w której trzeba oddać samochód (???) Ale zostałyśmy zaprowadzone jak po sznurku i podjechałyśmy pod wypożyczalnię 17.55, a samochód można było oddać do 18 Musiałyśmy jeszcze zatankować, na szczęście stacja benzynowa była po drugiej stronie ulicy. I oczywiście w Polsce hasło: po drugiej stronie ulicy nie wzbudziłoby żadnych podejrzeń, ale w Jerozolimie przejechanie jednej ruchliwej ulicy w poprzek, bez sygnalizacji świetlnej, nie jest takie łatwe No ale Agnieszka poradziła sobie znakomicie. Oddałyśmy samochód i ruszyłyśmy na nasze pierwsze spotkanie ze Świętym Miastem. Już z zewnątrz podświetlone, olbrzymie mury starego miasta zrobiły na nas wielkie wrażenie. Przez bramę Jaffy, ulicą Davida, a potem św. Marka dotarłyśmy do naszego hostelu (Cytadela 56$+8$ zaliczki/noc/3 osoby). Hostel bardzo klimatyczny, kamienne ściany i łukowate sklepienia, kamienne ławy do siedzenia rozsiane po całym budynku i najważniejsze wspaniały widok z tarasu na dachu. Do kuchni szło się dwie minuty, bo z naszego pokoju z 1 p. trzeba było zejść na parter, pokonać dwa korytarze minąć recepcję, wejść na 2. P. No i proszę można gotować wodę, A jak chcesz na dach to jeszcze dwa pięterka wyżej. Także mialyśmy mały spacerek dla kondycji i wprawienia się, bo szybko się przekonałyśmy, że kondycja jest potrzebna w Jerozolimie ze wzgledu na jej górski charakter. Zostawiłyśmy rzeczy i poszłyśmy w miasto czyli do ściany płaczu. Po zjedzeniu ciastek na straganie, wróciłyśmy do pokoju i poszłyśmy spać. 8 marca 2013 Jerozolima Wcześnie rano ja i Emu postanowiłyśmy wykorzystać możliwości naszego hotelu i zrobiłyśmy sesję zdjęciową pt. Jerozolima o wschodzie słońca Potem zebrałyśmy się dosyć sprawnie i przeniosłyśmy się do Sióstr Elżbietanek, gdzie ku naszemu zaskoczeniu czekało na nas śniadanie. Dom polskich Sióstr piękny, zadbany, spokojny, ma kilka tarasów. Prosty ale

ciepły, domowy klimat. Siostry bardzo gościnne i miłe, ale nieco zakręcone. Po szybkim rozpakowaniu pojechałyśmy na Górę Oliwną. I tu niespodzianka okazuje się, że do autobusu można spokojnie wsiadać na rondzie to nie stanowi problemu (autobus nr 75, bilet 5,20/osoba, wsiada się gdzieś na ulicy przed Brama Damasceńską) Dojechałyśmy do luterańskiego kościoła (5(?)NIS/osoba) (przy szpitalu) z wierzą, z której rozciąga się widok na całe miasto i okolicę. Następnie poszłyśmy do Kopuły Wniebowstąpienia (5NIS/osoba), gdzie znajduje się ostatni ślad Jezusa na ziemi., potem Pater Noster, w którym było kilka polskich grup więc miałyśmy okazję posłuchać przewodników. Po znalezieniu tablicy z Ojcze Nasz po kaszubsku ruszyłyśmy dalej. Niestety było już chwilę przed 12 wiec nie zdążyłyśmy zobaczyć Ogrodu Getsemani (czynny 8-12 i 14-17). Weszłyśmy do cerkwi św. Marii Magdaleny, z której po chwili wyrzuciła nas zakonnica, ale zanim nas wyrzuciła pozwolła Eure kupić świeczki, pozwliła wbić je, ale zapalić już nie pozwoliła, mówiąc no serwice, wiec Eura zabrała śweczki. Jak no service, to my sobie service gdieś indziej znajdziemy. Następnie weszłyśmy jeszcze do Grobu Najświętszej Marii Panny, który też zaraz zamykano. Potem spacerkiem przez dolinę Cedronu i cmentarz weszłyśmy na Stare Miasto przez bramę Gnojną i znalazłyśmy się pod Ścianą Płaczu. Udałyśmy się w poszukiwaniu jedzenia i wylądowałyśmy w knajpce, w której jedli miejscowi i zachwalali humus. Zdecydowałyśmy się na humus, falafelki i dostałyśmy do tego pity i ogórki, papryczki, pomidorki. (40 NIS/całość) Potem poszłyśmy na Drogę Krzyżową prowadzona przez franciszkanów. Dużo ludzi, stacje i modlitwy czytane w kilku językach, w tym po polsku. Była okazja, żeby zobaczyć kapliczki przy poszczególnych stacja bo na co dzień są zamknięte. Klimat na pozór bardzo chaotyczny, mało kontemplacyjny ale właściwa Droga Krzyżowa też pewnie wyglądała podobnie przecież nikt nie klęczał kiedy Jezus niósł swój krzyż, wtedy pewnie było podobnie, ktoś coś kupował, ktoś cos jadł, ktoś był zły, że nie można przejść normalnie ulicą, ktoś może płakał, ktoś się ukrywał w tłumie Droga Krzyżowa ostatnie stacje ma w Bazylice Grobu Pańskiego więc miałyśmy nasze pierwsze spotkanie z tym niesamowitym miejscem. Było bardzo dużo ludzi ale trudno się dziwić: piątek, Wielki Post, godzina popołudniowa wiec wszyscy w tym czasie chcieli być właśnie tam. Zostałyśmy w Bazylice do zamknięcia (19.30) i widziałyśmy całą ta scenę z zamykaniem. Jakiś koleś w sportowej kurtce zamyka jedno skrzydło drzwi, stawia drabinę, zamyka drugie skrzydło, wtedy otwiera się mały otwór w drzwiach, ktoś coś krzyczy i nie wiadomo o co chodzi przez jakiś czas, a na koniec przez otwór w drzwiach podaje drabinę do wnętrza Bazyliki. Jacyś wybrańcy mogą zostać na noc w Bazylice. Okazuje się, że chrześcijanie nie mogąc się dogadać między sobą poierzyli klucze wybranej rodzinie muzułmanskiej i tylko oni mogą otwierać i zamykać naszą Bazylikę...ciekawe i smutne... Następnie poszłyśmy jeszcze pod Ścianę Płaczu-tam widziałyśmy jak Żydzi modlą się w swoje święto. Na mnie wrażenie robi ich wolność i ekspresja ruchów i zachowania na modlitwie. Wróciłyśmy do Domu Sióstr, a tu okazało się, że Emu nie ma przejściówki do naładowania baterii do aparatu. Po kilkukrotnym przeszukaniu walizki Agnieszki postanowiły wrócić do hostelu, w którym poprzednio nocowałyśmy i sprawdzić czy przejściówka nie tkwi w jakiejś ścianie tkwiła całe szczęście 9 marca 2013 Jerozolima Betlejem - Jerozolima Jak wiadomo ja na wyjazdach nie sypiam więc i tym razem od 2 w nocy nie mogłam już spać. Pomyślałam sobie, że pójdę na mszę do Grobu. Kiedy już prawie wychodziłam obudziła się Agnieszka R. i mówi, że idzie ze mną, na co obudziła się Agnieszka K. i też mówi, że idzie więc zupełnie poza planem byłyśmy na mszy św. w Bazylice Grobu o 5.30 rano. Msza po łacinie, odprawiana przez franciszkanów. Wróciłyśmy na śniadanie do Sióstr i szybko poszłyśmy łapać autobus do Betlejem (nr 21, bilet 7,30 NIS/osoba, przystanek na dworcu arabskim przy bramie Damasceńskiej). Ten autobus jedzie do samego Betlejem. Był jakiś posterunek graniczny, ale przejechaliśmy bez zatrzymywania się. Do Bazyliki Narodzenia Pańskiego dotarłyśmy dosyć sprawnie, po drodze wypiłyśmy kawę z kardamonem i herbatę miętową od pana, który na tacy zaczepionej na sznurkach ma kilka kubków i to jest taka przenośna mini kawiarnia Kawa i herbata pycha (3NIS/kubeczek). W bazylice udałyśmy się od razu w kierunku Groty Narodzenia, a tu niespodzianka Ormianie odprawiali nabożeństwo i nie można było wejść do środka. Drzwi do bazyliki są tak malutkie, że aby wejść trzeba się schylić, Tak oto zmuszono wszystkich zwiedzających i modlących sie, nawet tych nie wierzących do oddania poklonu dziecięciu Jak już weszłyśmy, to najpierw trochę poszwędałyśmy się po kościele, a potem zajęłyśmy strategiczne miejsce na

schodach do wejścia do groty. Myślałyśmy, że to potrwa chwilę, ale trwało jakąś godzinę. Po tym jak nabożeństwo się skończyło, jakiś pan zgonił wszystkich ze schodów i postanowił pozamiatać oraz umyć wszystko w grocie. Nasze oczekiwanie zostało w końcu docenione bo rzuciłyśmy się pędem jak tylko pan dał sygnał, ze można i przez chwilę (jakieś 3 sekundy) byłyśmy w grocie same. Potem zwiedzałyśmy jeszcze kościół św. Katarzyny i śliczny dziedziniec. Wracając przez bazylikę zobaczyłyśmy jeszcze, że w tym czasie kiedy my czekałyśmy na schodach zebrały się dziki tłum, który stał w kolejce do wejścia. Ciekawe ile czasu Ci ludzie musieli odstać Potem poszłyśmy Drogą Mleczną do kościoła Groty Mlecznej, a potem zakupy. Grota mleczna, ponieważ jest w niej biała skała, rzekomo od mleka Maryi. Tak tak, biznes jest biznes...w końcu jak Aga chciała mężowi kupić w Tyberadzie różaniec na palec, to powiedzieli, że nie mają ale może chce kupić piękną gwiazdę dawida? W Betlejem jest dużo taniej niż w Jerozolimie więc kupiłyśmy prawie wszystkie pamiątki, które miałyśmy w planach, ogromną ich część stanowiły krzyże w różnej postaci. W drodze powrotnej kupiłyśmy jeszcze słodycze i zaszłyśmy na obiad do prawdziwej arabskiej knajpki, z arabska toaletą i klejącymi się krzesłami. Zjadłyśmy szoarmę w arabskim chlebie czyli takim naleśniku (12NIS/sztuka) Jedzenie było bardzo dobre. Wróciłyśmy do Jerozolimy tym samym autobusem tym razem na przejściu granicznym wszyscy musieli wysiąść i sprawdzane były paszporty. Nami się nikt nie interesował ale kilku młodych facetów było sprawdzanych bardziej dokładnie. Zaniosłyśmy do domu zakupy i szybkim tempem udałyśmy się na wycieczkę po murach miasta. Chciałyśmy wejść przy bramie Damasceńskiej ale okazało się, że wejście jest przy bramie Jaffy więc musiałyśmy przeprawić się przez całą starówkę, a tłum był tego dnia tak wielki, że na ulicy tworzył się korek. Murami z bramy Jaffy dotarłyśmy do bramy Lwów i dalej trasa się kończyła więc zjadłyśmy na górze miejscowe ciastka zakupione w Betlejem (słodkie bardzo), zeszłyśmy zobaczyć Złotą Bramę od zewnątrz, a następnie przeszłyśmy wszystkie stacje Drogi Krzyżowej. Dzień zakończyłyśmy tak jak zaczęłyśmy w Bazylice Grobu. Wróciłyśmy do Sióstr, wypiłyśmy herbatkę i jeszcze ja z Agnieszką poszłyśmy na wieczorny spacer po mieście. 10 marca 2013 Jerozolima Dzień rozpoczął się wcześnie rano chciałyśmy iść na mszę do Grobu, okazało się, że drzwi wejściowe u Sióstr są zamknięte. Emu zadziałała i znalazła gdzieś Siostrę, obudziła, no i udało się wyjść. Poszłyśmy na Mszę, a potem zwiedzałyśmy Bazylikę: z przewodnikiem, dokładnie, metodycznie. Miałyśmy szczęście bo z okazji niedzieli otworzyli Katholikon. Potem śniadanie u Sióstr, gdzie z okazji niedzieli zapewne były miejscowe bułki z sezamem neutralne w smaku. Przy okazji warto dodać, że Siostry maja bardzo dobry dżem własnej roboty z kawałkami owoców jakichś miejscowych. Po śniadaniu szybko udałyśmy się na Górę Oliwną, tradycyjnie wsiadłyśmy do autobusu na przystanku na rondzie. Chciałyśmy zobaczyć cerkiew Wniebowstąpienia Pańskiego (Wieża Rosyjska), ale okazło się, że to kościół widmo widać, ale nie wiadomo jak tam trafić Odpuściłyśmy sobie. Miałyśmy nieco szczęścia bo to co zwiedziłyśmy poprzednio tym razem było zamknięte Pater Noster i cerkiew św. Marii Magdaleny (może z powodu niedzieli). Byłyśmy w kościele Dominus Flevit, w Ogrodzie Oliwnym, kościele Wszystkich Narodów (Konania). Potem Drogą Królów doliną Cedronu, podziwiając nagrobki małe i duże, trafiłyśmy do sadzawki Siloe, weszłyśmy do tunelu (będącego zabytkiem sztuki hydrotechnicznej) (20 kilka NIS/osoba), wyszłyśmy przy wykopaliskach (skomplikowany system wiaderkowy). Potem poszłyśmy do Miasta Dawida i na górę Syjon, gdzie widziałyśmy grób Dawida, wieczernik i kościół Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny. Trzeba uważać, bo tam zaciągaja do kanciapy, każą się wpisywać na listę gości a potem proszą o datki. Kościół św. Piotra in Galicantu był zamknięty bo niedziela. Poszłyśmy szukać jedzenia ale kupiłyśmy sandały więc trzeba było zanieść je do domu. Poszłyśmy znowu szukać jedzenia ale Agnieszka kupiła koszulki. W końcu kupiłyśmy bułki na takim straganie zewnętrznym i zjadłyśmy je na ławce pod Jaffa Gate. Poszłyśmy jeszcze raz do domu zostawić koszulki i się ubrać cieplej i ruszyłyśmy na zwiedzanie Mea Szearim. Początkowo zgodnie z radami przewodnika szłyśmy obrzeżami ale nic się nie działo więc weszłyśmy w sam środek ulicę Mea Szearim i tam to już się działo. Jest to dzielnica zamieszkana przez ortodoksyjnych Żydów. Wyglądają jak z innego świata. Wszyscy na czarno, kapelusze, płaszcze, rajstopki (faceci), peruki (kobiety). W innych częściach miasta też można ich spotkać, ale tylko przez nie przemykają, zakrywając się ręką, a tu żyją normalnie, wolno i strasznie ich dużo. Nie za bardzo zwracali na nas uwagę, może dlatego,

że nie wyciągałyśmy aparatu. Po powrocie do Sióstr wypiłyśmy wino i zjadłyśmy zupkę zagryzając strzelającymi sezamkami, na tarasie widokowym Sióstr zawinięte w kocyki. Miałyśmy widok na kopuły Bazyliki Grobu. A z tym winem to było tak, że zaszłyśmy do sklepiku takiego zupełnie nie dla turystów. Stałyśmy przed półką z winem i się zastanawiałyśmy jak to otworzymy. Podszedł do nas sprzedawca, doradził które tańsze i powiedział, że nam otworzy i włoży do reklamówki i tak też uczynił Tego dnia udało się nam również namierzyć wejście na dachy. I zdaje się, że również tego dnia miałyśmy propozycję zagrania w filmie. Już nawet się zgodziłyśmy ale okazało się, że musimy się przebrać (ciekawe w co?) i, że cała ta impreza trochę potrwa więc zrezygnowałyśmy Ale ten koleś od filmu nas zapamiętał bo spotkałyśmy go później jeszcze raz i robił nam wyrzuty, gdzie byłyśmy - przecież miałyśmy zagrać w filmie 11 marca 2013 Jerozolima Tel Aviv Budapeszt Ostatni dzień w Świętym Mieście postanowiłyśmy rozpocząć jak zwykle czyli na Mszy w Grobie. Tylko Emu zbojkotowała ten pomysł. Tym razem cała msza odbywała się naprawdę w Grobie. Jakaś włoska (?) grupa cała zmieściła się we wnętrzu kaplicy. Po powrocie do Sióstr śniadanie, pakowanie i szybki spacer po atrakcjach, które nam jeszcze zostały do zobaczenia: Wzgórze Świątynne (po drodze oczywiście jak zawsze przyciągająca i fascynująca Ściana Płaczu) i później kościół św. Piotra na Syjonie. Po drodze kupiłyśmy falafelki+humus+pity+ogórki w knajpce w której już jadłyśmy wcześniej i tu ciekawostka. Zapłaciłyśmy 25NIS za większą porcję niż poprzednio, a tamta kosztowała 40. Pan nas skojarzył więc może dlatego (?). Po drodze wypiłyśmy jeszcze herbatkę miętową na schodach przy śmietniku jak zwykle znakomita. Zaszłyśmy do Sióstr po walizki, pożegnałyśmy się i na piechotę udałyśmy się na ortodoksyjny targ Mahane Jehuda, głównie po chałwę. Chałwa faktycznie pyszna i w wielu odmianach smakowych ale lekko przerosła nasze nastawienie co do ceny kawowa około 120NIS/kg, zwykła 70. Po nabyciu chałwy (w ilościach mniejszych niż planowane), truskawek i bananów ruszyłyśmy dalej na dworzec. Tutaj szybko złapałyśmy autobus do Tel Avivu (bilety 18NIS/osoba ale jak się kupuje kilka to jest jakaś zniżka) i w autobusie wypełnionym po brzegi dojechałyśmy do stacji którą już znałyśmy z pierwszego dnia w Izraelu. Autobusem tym jechało przynajmniej dwóch kolesi (bez mundurów) z wielkimi karabinami. Na dworcu próbowałyśmy kupić lody, ale sprzedawca rozmawiał se przez telefon zupełnie nas ignorując więc lody kupiłyśmy w sklepie po drodze na stację kolejkową. Kolejką dojechałyśmy na lotnisko, tu zrobiłyśmy sobie piknik i udałyśmy się do odprawy. Okazało się, że najpierw trzeba było przejechać autobusem lotniskowym na jakiś inny terminal przez całe miasto, tu odbyła się rozmowa z panią która pytała nas o powody wizyty oraz o wcześniejsze podróże do Maroka i Egiptu. Wybrała sobie Agnieszkę do dokładniejszej kontroli bagażu najpierw prześwietlanie, a potem demonstracja słodyczy, które to zainteresowały pana strażnika najbardziej. Wymacał dokładnie słodkości i pozwolił iść dalej a dalej kontrola paszportowa i znowu dokładna kontrola bagażu tym razem nasz wszystkich. To dlatego, że miałyśmy przyklejone żółte kartki na bagażu i paszporcie to taki znak/sygnał. No i na tej kontroli zabrali mi mydło z minerałami z Morza Martwego w kostce bo powiedzieli, że to jak płyn (?!?). Nawet próbowałam coś z nimi negocjować ale się wkurzyli tylko i tyle mojego Dziewczyny tez oczywiście miały mydła ale ich widocznie nie było jak płyn.agnieszka się trochę wywinęła od dokładnej rewizji bo powiedziała, że już ją sprawdzali, a u Emu zainteresowali się głównie przyprawami. I tak oto przez te wszystkie bramki przeniosłyśmy truskawki, humus i słodycze, ale mydła nie W końcu nas puścili i tu okazało się, że znowu musimy jechać autobusem na ten terminal na którym byłyśmy na początku. Dobrze, że byłyśmy dużo wcześniej (3 godziny przed odlotem) bo robiło się już trochę nerwowo. Przed wejściem do samolotu napiłyśmy się jeszcze Izraelskiej kawy i lemoniady i odleciałyśmy W Budapeszcie byłyśmy w nocy, do hotelu dostałyśmy się lotniskowym busem, który zawiózł nas pod sam hotel. (hotel Chesscom 23euro/noc/3 osoby, bus 4000 forintów za nas trzy). Hotel całkiem wygodny i jest dobrym rozwiązaniem jeśli pobyt w Budapeszcie jest tylko przerwą w podróży. W recepcji dostałyśmy wrzątek, zjadłyśmy zupkę i poszłyśmy spać. 12 marca 2013 Budapeszt W arszawa Gdańsk/Toruń/Suwałki Po 9 opuściłyśmy hotel, poszłyśmy do pobliskiego centrum handlowego zrobić ostatnie zakupy i napić się kawy. Brakowało nam jednego biletu, żeby dojechać na lotnisko ale żeby go kupić zabrakło nam 25 forintów (równowartość około 40 groszy), więc Agnieszka

postanowiła odzyskać nasze pieniądze za kubek do kawy na wynos, którego pani jednak nie użyła ale kasę wzięła udało się Na lotnisko dotarłyśmy autobusem E200 i bez problemów doleciałyśmy do zaśnieżonej Warszawy. Tutaj wsiadłyśmy w SKM-kę (bilety można kupić w kolejce) ja i Agnieszka wysiadłyśmy w Warszawie Zachodniej, a Emu pojechała dalej. Miałam jakieś 3 minuty, żeby złapać autobus do Suwałk. Po wejściu na dworzec zobaczyłyśmy jak autobus odjeżdża sobie ale przed samym wyjazdem do miasta zatrzymał się, więc Agnieszka pobiegła go zatrzymać i udało się kierowca zabrał mnie prawie na rondzie no i wszystkie szczęśliwie dotarłyśmy do swojej rzeczywistości KONIEC