Nowy Jork Świat w pigułce. Kraków Główny. Podróże. Sylwia Grzeszczak Kobieta-orkiestra. Zimowe osłabienie? Zrób sobie zastrzyk energii!



Podobne dokumenty
W drodze do Petersburga

SSW1.1, HFW Fry #20, Zeno #25 Benchmark: Qtr.1. Fry #65, Zeno #67. like

Zdecyduj: Czy to jest rzeczywiście prześladowanie? Czasem coś WYDAJE SIĘ złośliwe, ale wcale takie nie jest.

Tychy, plan miasta: Skala 1: (Polish Edition)

Karpacz, plan miasta 1:10 000: Panorama Karkonoszy, mapa szlakow turystycznych (Polish Edition)

Ł AZIENKI K RÓLEWSKIE

Singapur. Singapur był końcowym portem naszego rejsu z Hongkongu, statkiem Sapphire Princess

Wojewodztwo Koszalinskie: Obiekty i walory krajoznawcze (Inwentaryzacja krajoznawcza Polski) (Polish Edition)

PONIEDZIAŁEK, 11 marca 2013

WYJAZD DO TURCJI W RAMACH PROJEKTU COMENIUS EURO VILLAGES

Działanie nr 7 - druga wymiana.

Wycieczka do Wrocławia

FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1)

Raport z wycieczki do Muzem Powstań Śląskich

Konsorcjum Śląskich Uczelni Publicznych

Dobry nocleg w Iławie Villa Port

Odpowiedzi do zadań zamieszczonych w arkuszu egzaminu ósmoklasisty z języka angielskiego 17 KWIETNIA 2019 opracowane przez ekspertów Nowej Ery

Podróżnik zaprasza. Świdnica stolica księstwa świdnickiego

Jak zasada Pareto może pomóc Ci w nauce języków obcych?

Oferta. Niezale ne wyjazdy. Nie marnuj czasu. Podró uj tak, jak chcesz.

SPRAWOZDANIE Z POBYTU W HISZPANII (PROGRAMU ERASMUS+)

Warszawa Śródmieście, ul. Mokotowska

Publikacje dostępne w Powiatowym Centrum Informacji Turystycznej, Rynek 14, Gniezno

W góry, na Mazury i nad morze - wakacyjna oferta PKP Intercity

Serdecznie zapraszamy do odwiedzenia pięknego hotelu Pałac Lucja w Zakrzowie (

REACTIONS - REAKCJE JĘZYKOWE

Cena : od 206 zł/os*

PODRÓŻE - SŁUCHANIE A2

Nasza wielka katalońska przygoda, czyli wizyta w szkole Joan Sanpera i Torras w Les Franquesses.

Hotel Am Brunnenberg odpoczynek wśród zieleni

Jutro też się przejedziemy? Noc Muzeów po ursynowsku

1 dzień Wylot z Polski do Delhi z przesiadką w jednym z azjatyckich portów.

Angielski bezpłatne ćwiczenia - gramatyka i słownictwo. Ćwiczenie 7

Pięciodniowa wycieczka do Berlina i Tropikalną Wyspę za jedyne 999 zł!!!

MaPlan Sp. z O.O. Click here if your download doesn"t start automatically

Egzamin maturalny z języka angielskiego na poziomie dwujęzycznym Rozmowa wstępna (wyłącznie dla egzaminującego)

Warszawa Mokotów, ul. Puławska

Hotel-Cafe-Pension Lender Praktyka zawodowa w Niemczech

Transylwania śladami Vlada Draculi

fot. J. Ciepliński Tężnia Solankowa i Pijalnia Wód Mineralnych w Parku Zdrojowym

Londyn, Londyn, Londyn

Przed podróŝą na Litwę

Wojewodztwo Koszalinskie: Obiekty i walory krajoznawcze (Inwentaryzacja krajoznawcza Polski) (Polish Edition)

Kuba Cayo Coco Hotel Melia All Inclusive

Kursy języka angielskiego, Londyn Centrum, od 16 lat (WBL02) Miejscowość. Szkoła w Londynie. Opis Kursów. Rodzaje Kursów. Zajęcia Pozalekcyjne

Ośrodek Szkoleniowo - Wypoczynkowy Ministerstwa Sprawiedliwości Albrechtówka. Albrechtówka

Nominative mianownik KTO? CO? męski. żeński. nijaki. Instrumental narzędnik KIM? CZYM?

Co można robić w Krakowie?

UKRAINA - GRUZJA- ARMENIA Kaukaz dla Ambitnych

Sprawozdanie z wyjazdu na studia semestralne w ramach programu Erasmus+ studenta Macieja Kurek (WIBP)

EGZAMIN MATURALNY 2011 JĘZYK ANGIELSKI

GRA MIEJSKA ŚLADAMi LubLinA

Hektor i tajemnice zycia

S C.F.

Struktura egzaminu ustnego z języków obcych (bez określania poziomu)

Equity Point London JULITA JÓŹWIAK - RAJ DLA TURYSTY W SAMYM SERCU LONDYNU

NATALIA STRZELCZYK MARCELINA BURCHARD. Projekt realizowany według programu Erasmus+ Dobry zawód otwiera drzwi do Europy PL01-KA

ZIMA BEZDROŻA LAPONII

free mini przewodnik ciekawe miejsca w okolicy Gminny Ośrodek Szkoleniowo-Wypoczynkowy

Polska na urlop oraz Polska Pełna Przygód to nasze wakacyjne propozycje dla Was

Szczecin. 10. Spotkanie z grupą niepełnosprawnych (osoby poruszające się na wózkach inwalidzkich).

TROPEM LUBELSKICH LEGEND I OPOWIEŚCI - klasa 4a

Stargard Szczecinski i okolice (Polish Edition)

Kurs języka angielskiego w Londynie, Wielka Brytania (WBL 16) Wielka Brytania - idealne miejsce na zagraniczne kursy językowe

S C.F.

Uzupełnij: Vorname:..

Test sprawdzający znajomość języka angielskiego

Centrum Nauki Kopernik. Jazda na rowerze praca mięśni i szkieletu

PĘTLA STRONIE-BYSTRZYCA 78,9 km

Kursy języka angielskiego, Londyn Hampstead, od 16 lat (WBL02b) Miejscowość. Szkoła w Londynie. Opis Kursów. Angielski w Londynie

Angielski bezpłatne ćwiczenia - gramatyka i słownictwo. Ćwiczenie 6

LIPIEC w PARKU WILANOWSKIM warsztaty przyrodnicze

Partnerski Projekt Szkół Comenius: Pilzno i Praga, Podsumowanie ewaluacji - wszystkie szkoły partnerskie

Lekcja 1 Przedstawianie się

TURCJA - ALANYA. Turecki; można także porozumiewać się po angielsku, coraz częściej po polsku. 1 lira turecka; 1 EUR = 2,4 liry.

Bardzo udany majowy weekend w Świętokrzyskiem

Wille i pałace na sprzedaż - wyspa Korcula

Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej r r. Dzień I r.

Uwaga, niebezpieczeństwo w sieci!

Wieczór Albański. Butrintit i Zamek Lekursi

PROGRAM WYCIECZEK PO ŁODZI Z EDUKACJĄ O REGIONIE DLA UCZESTNIKÓW PROJEKTU ZABIERAMY DZIECI Z BRAMY! W ROKU 2016

W krainie Liczyrzepy. Wielkość grupy i cena. Dolny Śląsk osoby 737 zł

Pomysł na weekend: Success Trip we Lwowie

W MOJEJ RODZINIE WYWIAD Z OPĄ!!!

KRAKÓW W OCZACH SENIORÓW. Seniora

ZIELONA SZKOŁA KLAS IV SZLAK PIASTOWSKI

Odkrywam Muzeum- Zamek w Łańcucie. Przewodnik dla osób ze spektrum autyzmu

Zakopane, plan miasta: Skala ok. 1: = City map (Polish Edition)

Towarzystwo Oświatowe Edukacja - Beskidy klas szóstych. Dzień 1

Comenius wyjazd do Włoch. Jagoda Kazana 6a Alicja Rotter 6a

Ilość dni: 3 lub 5. Obszar geograficzny: Mazury Zachodnie. Pory roku: wiosna, lato, jesień, zima JAK MAZURY TO TYLKO ZACHODNIE!

KĄCIK JĘZYKA ANGIELSKIEGO

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

Dla Seniora Zebrzydowice

Możesz miksować jak SAM chcesz!

Angielski bezpłatne ćwiczenia - gramatyka i słownictwo. Ćwiczenie 8

To już umiesz! Lekcja Proszę rozwiązać krzyżówkę. 2. Proszę odnaleźć 8 słów.

Praca dla fizjoterapeutów we Francji

Koperta 2 Grupa A. Szukanie śladów w dawnej twierdzy Kostrzyn Widzieć, czytać i opowiadać historię

PRESENT TENSES IN ENGLISH by

Transkrypt:

wp drózy styczeń/luty Jesteśmy tam, gdzie są podróżni ISsN: 1897-970x Wywiad Sylwia Grzeszczak Kobieta-orkiestra styl życia Zimowe osłabienie? Zrób sobie zastrzyk energii! Alfabet dworcowy Kraków Główny Rewolucja dla pasażerów, ewolucja dla dworca Podróże Nowy Jork Świat w pigułce Where to spend winter holiday? TOP 10 most popular Polish destinations page 22

spis treści SKM z unijnym wsparciem www.skm.warszawa.pl Podróże 6 Karabach państwo, które nie istnieje Szybka Kolej Miejska podpisała 20 listopada 2013 roku z Centrum Unijnych Projektów Transportowych umowę o dofinansowanie w wysokości 106,5 mln zł. Będą to środki na 10 elektrycznych zespołów trakcyjnych pozyskanych w ramach leasingów finansowych. Jest to realizacja projektu (POIS.07.03.00-00-028/13) pod tytułem Zwiększenie możliwości przewozowych Szybkiej Kolei Miejskiej Sp. z o.o. w ruchu aglomeracyjnym Warszawy na istniejących i planowanych liniach. Całkowita wartość projektu wynosi 224 316 150 zł, dofinansowanie z Funduszu Spójności Unii Europejskiej to 59 procent wartości (czyli 106 497 360 zł). Projekt przewiduje pozyskanie 10 elektrycznych zespołów trakcyjnych w ramach dwóch leasingów finansowych. Warto dodać, że zarówno pociągi kupione w 2010 roku, jak i te nabyte dwa lata później, jeżdżą na linii S1 (Pruszków Otwock) oraz linii S9 (Warszawa Zachodnia peron 8 Legionowo/Wieliszew). Efektem projektu jest zwiększenie udziału przyjaznego środowisku transportu publicznego w obsłudze mieszkańców Warszawy i warszawskiego obszaru metropolitalnego, jak również zagwarantowanie dostępu do transportu kolejowego dla osób niepełnosprawnych oraz zapewnienie mieszkańcom obszaru aglomeracji taboru kolejowego o wysokim standardzie bezpieczeństwa. Tabor o wartości 224,3 mln zł składa się z: 10 Czas karnawału 12 Ulica kocha ławeczki 12 Leżeć na wodzie i czytać gazetę 13 Kamienne serca na plaży 14 Ryga na skrzyżowaniu kultur 20 Świat w pigułce 22 Winter top notch/hity na zimę 26 Szkoła na wyjeździe 6 Nabycie pierwszych czterech EZT typu 19 WE miało miejsce pomiędzy 7 kwietnia a 18 czerwca 2010 roku. Dostawcą pojazdów była firma Newag S.A. z Nowego Sącza, a finansującym ING Lease (Polska) Sp. z o.o. Dostawcą kolejnych sześciu pojazdów typu 35 WE był także Newag S.A., a finansującym Millennium Leasing Sp. z o.o. Pojazdy zostały przekazane spółce pomiędzy 12 czerwca a 17 sierpnia ub.r. 4 elektrycznych zespołów trakcyjnych typu 19 WE jednoprzestrzennych, czteroczłonowych wagonów, mogących pomieścić 702 pasażerów (posiadają 182 miejsca siedzące i 520 miejsc stojących), 6 elektrycznych zespołów trakcyjnych typu 35 WE jednoprzestrzennych, sześcioczłonowych wagonów, mogących pomieścić 903 pasażerów (posiadają 288 miejsc siedzących i 615 miejsc stojących). 28 Gliwice i okolice 32 Skalny labirynt 32 Rajd dla twardzieli 33 Cyfrowy szus 14 Szybka Kolej Miejska w Warszawie jest prekursorem pozyskiwania dofinansowania z Unii Europejskiej dla projektów finansowanych leasingiem. 33 Na romańskim szlaku 33 W oczekiwaniu na symbol 34 Warto mieć! 36 Psie wojaże 38 Sushi na kaca, bliny na szczęście 40 Tożsamość na talerzu 44 Nie umiem się nudzić 48 Kraków Główny podziemna rewolucja 50 Dworzec miejsce spotkań 56 Intercity 52 Co nowego w IC? 53 Z Intercity na Harendę 54 Intercity bez barier 56 Tak (po)biliśmy rekord 58 Teatr w drodze 3

Partnerzy pisma: spis treści 70 82 Styl życia 60 Szara strefa moralności 64 Sezonowy splin 66 Zrób zastrzyk energii! 68 Uważajmy, nadciśnienie tętnicze nie boli, ale... 70 Królowa śniegu 72 Warto mieć! 74 Wzór na zimę 76 Po prostu robię swoje 78 Lód i wiatr 78 Legia rządzi 79 Skok z Antypodów 79 Po medale 80 Lubuski kibic fair play 82 Na mormyszkę, błystki i spławik 84 Nadjeżdża nowe Kultura 86 Fotografuję rutynę 90 Nowości wydawnicze, premiery filmowe i teatralne 92 Łapię każdą chwilę Partnerzy działów: wp drózy Wydawca: KOW media&marketing sp. z o.o. Al. Jerozolimskie 140 02-305 Warszawa tel. 22 474 30 33 www.wpodrozy.eu wpodrozy@kow.com.pl Redaktor naczelny: Agnieszka Pietrzak Redakcja stron PKP Intercity S.A.: Andrzej Skwarek Reklama: Marlena Karbowniak Dyrektor działu marketingu i sprzedaży tel. 512 278 937 22 474 30 28 marlena.karbowniak@kow.com.pl Kierownik studia multimedialnego: Łukasz Rosiński Skład i łamanie: Maria chyczewska Wiktor Kuc Korekta: Weronika Walasek-Jordan foto na okładce: Istockphoto Znajdziesz nas na: www.facebook.com/ wpodrozy Redakcja nie odpowiada za treść reklam i nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo do dokonywania skrótów, adiustacji i zmian w nadesłanych tekstach oraz do przedruku artykułów ze wskazaniem ich źródła.

Podróże świat Podróże świat Karabach W Gandzasarze, dawnej siedzibie ormiańskich katolikosów z X wieku, są relikwie św. Zachariasza, ojca Jana Chrzciciela. państwo, które nie istnieje Chociaż nie ma go na mapie politycznej świata, uważa się za autonomiczną republikę ma własny rząd, prezydenta, flagę, godło, hymn, wizy i wolny rynek. Jest tajemniczy, magiczny, budzi niepokój. Zwą go górskim czarnym ogrodem. tekst: Błażej Torański Do Górskiego Karabachu wjedziemy tylko od strony Armenii, najlepiej wynajętym samochodem z Erywania przez Goris do Stepanakertu. Sama jazda zajmuje około pięciu godzin. Można też dojechać marszrutką (minibusem) lub taksówką z Goris. KAUKASKIE KLIMATY Azerbejdżan od 5749 zł REKLAMA 6 7

Podróże świat Podróże świat Pośród traw i łanów zbóż rdzewieją czołgi, transportery i kabiny aut. Na metalowej tablicy napis: Rozminowano. Wojny nie ma już od 20 lat, ale na granicy nadal dochodzi do napięć i incydentów. Górski Karabach to ormiańska enklawa, kraj niezgody między Azerbejdżanem i Armenią, kontrolowany przez tę ostatnią. Przed odwiedzeniem Górskiego Karabachu ostrzegają oficjalne strony ministerstw spraw zagranicznych. Piszą, że jest niebezpiecznie i wykluczają interwencję dyplomatyczną w razie problemów. Na portalach podróżniczych relacje odmienne bez zagrożeń, pięknie, życzliwi ludzie, smaczne jedzenie, dzika przyroda, malownicze góry i cenne zabytki. Miasto duchów Jedziemy autem po wijącej się serpentynami asfaltowej drodze z Goris do stolicy Karabachu Stepanakertu wraz z Ashotem, archeologiem z Erywania, i Przemkiem, lekarzem z Łodzi. Góry pokryte soczystą zielenią. Widoki zapierające dech. Na granicy z Armenią dokładnie wertują paszporty. Spisują dane. Wizy z kartą rejestracyjną wykluczającą pobyt w pobliżu linii frontu kupujemy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w Stepanakercie. Urzędniczka pyta, czy wkleić je do paszportów. Wie, że nigdy nie wpuszczono by nas potem do Azerbejdżanu, dlatego wkładamy je luzem. Wjechaliśmy do krainy, w której nie ma już Azerów (a jeszcze ćwierć wieku temu był nim prawie co czwarty mieszkaniec). Niegdyś było to 150-tysięczne, tętniące życiem miasto. W czasie wojny ostrzeliwane przez artylerię i szabrowane przypomina teraz Warszawę po wyzwoleniu. Kikuty murów, zamiast okien oczodoły opuszczonych domów, okopy, wałęsające się po pustych Sztukaterie katedry Chrystusa Króla w Szuszy przypominają o latach jej świetności. ulicach koty i psy. Dziko rosnące, dawno niezrywane z drzew granaty. Wymarłe miasto. Cmentarzysko. Czy kraina z krajobrazem naznaczonym wojną może być atrakcyjna turystycznie? Pytanie retoryczne. Silna ciekawość miesza się z napięciem, adrenaliną, tajemnicą. Zresztą wojny przetaczały się tam przez wieki. Ziemia starożytnego królestwa Arcach jednego z najstarszych na świecie, gdzie w epoce kamiennej żył człowiek rozszarpywana była przez Arabów, Turków, Persów, Armię Czerwoną, Azerów i Ormian. Perły architektury Warto zobaczyć klasztor Gandzasar, dawną siedzibę ormiańskich katolikosów, zbudowany w X wieku. Są tam relikwie św. Zachariasza, ojca Jana Chrzciciela. Ruiny Tigranakertu przypominają natomiast o dawnej świetności Wielkiej Armenii. W I wieku p.n.e. była to stolica, siedziba potężnego króla Tigranesa II, zwanego Wielkim. Rządził terytorium rozciągającym się od Morza Kaspijskiego po Morze Śródziemne! Ale najważniejszym celem w Górskim Karabachu jest Dadivank, klasztor wzniesiony między IX a XII wiekiem na zalesionym wzgórzu na wysokości 1100 metrów. Jest stary kościół z klasztorem, Bazylika Mniejsza, kolegiata, dzwonnica i zadaszony taras kaplicy z chaczkarami, kamiennymi krzyżami wyrzeźbionymi jak najdelikatniejsze koronki. Słoneczny, piaskowy kolor monastyru lśni wśród drzew. Wokół panuje bezgraniczna cisza. Nie ma ludzi, poza jednym, opiekującym się murami, smutnym mężczyzną. Nie ma gwaru turystów, którzy rzadko tam docierają. Jest tylko echo minionego zgiełku. W zamian wiele tajemnic i zakamarków. W piwnicach magnetyczne kamienie, które zdobią ściany, niczym magnesy z dalekich podróży przyklejone do lodówki. Próbuję przystawić kamyk. Odpada. Za drugim razem grzęźnie w wilgotnej zaprawie. Świat przygody XVII-wieczne miasteczko Susza, poza odnowioną katedrą Chrystusa Zbawiciela, jest zaniedbane, nosi ślady niedawnych wojen. Minaret przypomina Klasztor Dadivank wzniesiono na zalesionym wzgórzu na wysokości 1100 metrów. o obecności Azerów. Między typowo postradzieckimi blokami na sznurach suszy się bielizna. W swoim domu Gajane i Simon starsi już ludzie, dla których przywieźliśmy kawę, kaszę, mąkę i cukier przyjmują nas serdecznie w swojej licznej, trzypokoleniowej rodzinie. Wykładają na stół ser, chleb, powidła. Proponują nocleg. Wieczorem gramy w nardy, popularnego tryktraka, rzucamy kostką i przesuwamy na planszy piony. Jest dostęp do Internetu, ale toaleta to sławojka w ogrodzie. Za to rynek w Stiepanakercie rozbrzmiewa gwarem i pachnie ziołami. Kilkanaście rodzajów ziół dodaje się do przepysznych placków. Wyczuwam smak szpinaku, pietruszki, kolendry. Jeden kosztuje w przeliczeniu 3 złote. Kawa w filiżance-naparstku 40 groszy. Karabach to szansa na własne odkrycia, niespodzianki, nowe szlaki. Każdy zakręt, zmiana planu lub trasy mogą stać się początkiem przygody i pierwszą stroną przewodnika po świecie, którego oficjalnie nie ma, ale w rzeczywistości istnieje i zachwyca... Językiem urzędowym Republiki Górskiego Karabachu jest ormiański. Mieszkańcy kraju mówią jednak w niezrozumiałym nawet przez Ormian dialekcie. Najlepiej porozumiewać się po rosyjsku. Dziad i baba pomnik-symbol Republiki Górskiego Karabachu będący godłem tego kraju. fot. Alaexis/Wikipedia, B. Torański fotolia, istockphoto Karabach nie ma swojej waluty, płaci się dramami armeńskimi (AMD). W kraju są bankomaty, ale najlepiej płacić gotówką. Hotel w Stepanakercie w pokoju trzyosobowym 5 tys. AMD od osoby. Za szaszłyk wieprzowy z lawaszem (ormiańskim chlebem) i sałatką dla trzech osób zapłaciliśmy 7,6 tys. AMD (57 złotych). 8 9

podróże świat podróże świat Tropikalne słońce nawet szare miejsca pobudza do życia. Małe i niepozorne rośliny lśnią żywą zielenią, błyszczą domy pomalowane na niebiesko, na straganach piętrzą się promiennie żółte banany, stosy mandarynek i pomarańczy, arbuzy, mango, papaje, kolorowa papryka i czerwone pomidory. W telewizji brazylijskiej od rana mówiono o karnawałowej paradzie w Rio de Janeiro. Kto był, co pokazał, która szkoła samby zaprezentowała się najlepiej, kto siedział wśród publiczności. Zielone wyspy dżungli, kobiety-kwiaty, szalone krasnale wyskakujące z czerwonych muchomorów, lśniące brokatem mitologiczne postaci ze wszystkich zakątków świata, były nawet żywe czekoladowe torty z wisienkami, które na własnych nogach tańczyły w rytm samby. A ja siedziałam w portowym barze nad Rio Negro w Manaus. Piłam sok z melona z dodatkiem guarany. To specjalność Amazonii, proszek robiony z owoców pnącza rosnącego w dżungli. Było gorąco, wilgotno i trochę dziwnie, bo czułam, że ktoś mi się przygląda. Brazylijczyk w koszuli z podwiniętymi rękawami. Jadł rybę z fasolą, ale co chwilę zerkał na mnie, tak jakby sprawdzał, czy wciąż tu jestem. Schyliłam się, żeby sięgnąć do plecaka po pieniądze, Czas karnawału a kiedy się wyprostowałam, aż podskoczyłam ze zdumienia. Hello! odezwał się ten dziwny gość tuż obok mnie. Hello odrzekłam z pewnym wahaniem. Skąd jesteś? zapytał od razu. Z Polski. A co tu robisz? A co, jest pan prywatnym detektywem wynajętym przez... miałam ochotę powiedzieć, tylko przez kogo wynajętym? Ja chyba nie mam wrogów. Zamiast tego odrzekłam zgodnie z prawdą: Podróżuję sobie. Zwiedzasz? domyślił się. Zwiedzam. A wiesz, co to jest Bloco das Piranhas? Dzielnica Piranii? Nie mam pojęcia. Powinnaś tam dzisiaj być oświadczył Brazylijczyk i wstał. Być tam? Dzisiaj? Tylko raz w roku mężczyźni mają odwagę pokazać swoją prawdziwą twarz. Przebierają się za kobiety i wychodzą na ulice. Za kobiety?... Tylko raz w roku pokiwał głową. Tylko dzisiaj. I tylko tam. Znalazłam autobus do Dzielnicy Piranii. Dojechałam do wielkiego betonowego skrzyżowania, kierowca powiedział, że to tutaj. Ruszyłam w stronę głośnej muzyki. Po obu stronach ulicy ustawiali się sprzedawcy napojów i przekąsek. Ktoś smażył kurczaka, przygotowywał grilla z szaszłykami, chłodził piwo w styropianowych kartonach z lodem. Zapowiadała się długa noc. I nagle stanęłam jak wryta. O rety, to było rzeczywiście tutaj!!! A te trzy laski w miniówkach i z torebeczkami to wcale nie są laski, tylko od ucha do ucha uśmiechnięci faceci! Z wahaniem wyjęłam aparat fotograficzny. Zdjęcie, zdjęcie! zawołali faceci w miniówkach. Nie trzeba mnie było namawiać. Tylko na to czekałam. Nam też, nam też! wołali goście w różowych sukienkach na ramiączkach, prężąc owłosione nogi w minispódniczkach. Śmiałam się na cały głos i fotografowałam płaskiego jak deska faceta z czarnymi warkoczami, muskularnego gościa w biustonoszu i chłopaka w trampkach, ale z makijażem i kwiatkiem we włosach. Byli tak śmieszni, a przy tym zwyczajnie wesoło zadowoleni z siebie i ze świata, że ulica kipiała radością. I co chwilę pojawiali się następni mężczyźni-kobiety albo kobiety-mężczyźni i nie byłabym w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy to jest żart, czy naprawdę tylko raz w roku każdy ma odwagę pokazać kim jest w rzeczywistości. Odrzucić maski i role grane na potrzeby innych ludzi i po prostu być sobą. Beata Pawlikowska pisarka, podróżniczka, autorka ponad czterdziestu książek. Prowadzi audycję Świat według Blondynki w Radiu ZET. Organizuje egzotyczne wyprawy i jest ich przewodnikiem. www.beatapawlikowska.com oraz facebook.com/beatapawlikowska fot. istockphoto, b. Pawlikowska Trening szczęścia czwarty tom bestsellerowej serii W dżungli podświadomości. Na podstawie własnych doświadczeń autorka radzi, co zrobić, żeby być bardziej szczęśliwym człowiekiem. 10 11

podróże w skrócie Ulica kocha ławeczki tekst: Błażej Torański Przed kawiarnią Rue de Paris na Saskiej Kępie w Warszawie siedzi Agnieszka Osiecka. Włosy związane, spódnica, buty na obcasach. Na stoliku w bezładzie leżą kartki z tekstami piosenek. Przechodnie kładą na blacie świeże kwiaty. Zadumana poetka patrzy przed siebie. Za jej życia nie było tam kawiarni tylko drogeria. Osiecka bywała w pobliżu w Saxie przy Francuskiej oraz w Cafe Sułtan przy ulicy Obrońców. Julian Tuwim ze spiżu, w kapeluszu i w płaszczu przysiadł na ławeczce przy ulicy Piotrkowskiej w swojej rodzinnej Łodzi. Rzeźba jest jedną z wielu w Galerii Wielkich Łodzian. Tuwimowi błyszczy nos od pocierania przez przechodniów, którzy wierzą, że przyniesie im to szczęście. Przysiadają, robią zdjęcia z autorem Kwiatów polskich. Pomniki-ławeczki pokryły masowo ulice polskich miast. Hanka Bielicka ma swoją ławeczkę z brązu w Łomży, gdzie spędziła dzieciństwo i młodość. W Żarach obok ratusza zasiadł kompozytor baroku Georg Philipp Telemann, w Gorlicach Ignacy Łukasiewicz, a Sanok ma dobrego wojaka Szwejka. Na zakopiańskich Krupówkach anonimowy góral czyta Tygodnik Podhalański. Profesjonalni artyści oceniają te rzeźby skrajnie. Ulica, przechodnie i turyści je uwielbiają. Kamienne serca na plaży Zimą często śnią mi się plaże. Przeszywające zimno sprawia, że tęsknię za słońcem... W słynnym kurorcie Varadero, przez lata zamkniętym dla zwykłych Kubańczyków, najpiękniejsze plaże są na półwyspie Hicaco. Piasek jest czysty, drobny jak mąka. Rozleniwieni turyści popijają kawę Cubita, rum lub drinki: cuba libre, mojito, daiquiri. Z oddali docierają rytmy salsy. W obrębie hoteli kelnerzy serwują pyszne ryby, homary, krewetki i langusty. Aktywni mają wiele okazji do pływania na desce i nurkowania. Inną propozycją jest wizyta w delfinarium. Złocisty piasek pokrywa jedne z najpiękniejszych plaż na świecie Goa na zachodnim wybrzeżu Indii. Najbardziej nietypową plażę widziałem jednak w Neapolu wielkie betonowe płyty ułożone bezładnie, niczym rozrzucone bierki. Do najbliższej plaży z piaskiem w Zatoce Neapolitańskiej trzeba dopłynąć na wyspę Capri, gdzie podobno Odyseusz uległ śpiewom syren i z tego powodu droga do domu mu się wydłużyła. Nie brakuje też na Capri plaż kamienistych, betonowych i ciasnych. Na plażach cypryjskiego Pafos turyści wypatrują kamieni w kształcie serc. W pobliżu wedle mitologii greckiej narodziła się z piany morskiej Afrodyta, bogini miłości. Powiadają, że znalezienie kamiennego serca i podarowanie go ukochanej gwarantuje odwzajemnienie uczucia. Plaża gruzińskiego Batumi z kolei pokryta jest kamieniami owalnymi. Niektóre przypominają kształtem jajka KARNAWAŁOWE KLIMATY Brazylia od 10189 zł 12 Leżeć na wodzie i czytać gazetę W Morzu Martwym nie sposób utonąć. Ciepła woda jest tak bardzo gęsta od soli, że można leżeć na plecach jak na materacu i czytać gazetę. Ale sól zabija życie, stąd nazwa jałowego morza bez roślin i ryb. Żyją tam tylko niektóre bakterie. Wiele radości mają za to turyści, gdyż wzdłuż brzegów jest bogate w minerały błoto. Kąpiele błotne i mineralne, masaże, relaks. Wszyscy oblepiają się od twarzy po stopy błotem. Morze Martwe na pograniczu Izraela i Jordanii jest tak naprawdę jeziorem położonym najniżej na świecie. Ponad czterysta metrów poniżej poziomu morza. fot. P. Gryko, T. Rudzki, HuBar/Wikipedia, B. Torański, istockphoto W słynnym kurorcie Varadero, przez lata zamkniętym dla zwykłych Kubańczyków, najpiękniejsze plaże są na półwyspie Hicaco. Piasek jest czysty, drobny jak mąka. REKLAMA CALL CENTER 801 310 801 Z KOMÓRKI 42 680 38 51 NAJBLIŻSZE BIURO PODRÓŻY: www.rainbowtours.pl/biura

podróże świat podróże świat Ryga na skrzyżowaniu kultur Mało kto pamięta, że przez kilka dekad na przełomie XVI i XVII wieku Ryga znajdowała się pod polskim panowaniem. Wprawdzie pamiątek po tamtych czasach nie zostało wiele, ale i tak warto zwiedzić to miasto. Zwłaszcza w 2014 roku, kiedy stolica Łotwy jest również Europejską Stolicą Kultury. tekst: Bartosz Król Mały Paryż Licząca dziś 800 tysięcy mieszkańców Ryga z racji intensywnego życia kulturalnego w dwudziestoleciu międzywojennym doczekała się przydomka mały Paryż. Obecnie określenie to można odnieść dodatkowo do konstrukcji przypominającej z daleka słynną wieżę Eiffla. Na jednej z wysp na Dźwinie wznosi się bowiem licząca blisko 370 metrów wieża radiowo-telewizyjna, która jest najwyższym obiektem na Łotwie i zarazem najwyższą wieżą w całej Unii Europejskiej (a trzecią w Europie po moskiewskiej i kijowskiej). Litwa jest bardziej słowiańska, Estonia bardziej skandynawska, a my jesteśmy pośrodku mówią o sobie Łotysze. 14 15

podróże świat podróże świat Litwa jest bardziej słowiańska, Estonia bardziej skandynawska, a my jesteśmy pośrodku mówią o sobie Łotysze. Gdy weźmiemy jeszcze pod uwagę fakt, że na przestrzeni wieków Łotwa znajdowała się w strefie wpływów niemieckich, polskich, szwedzkich i rosyjskich, wiemy już skąd bierze się wyjątkowa atmosfera panująca w Rydze z różnorodności i wielokulturowości. Hanzeatyckie korzenie Od stuleci łotewska stolica to także bardzo ważny w tej części Europy ośrodek portowy, do którego przybywali handlowcy z różnych stron świata. Pamiątką po czasach średniowiecznej świetności, kiedy miasto należało do Ligi Hanzeatyckiej, są choćby okazałe budynki dwóch gildii kupieckich, które znajdują się na Placu Liwskim. Wielka Gildia zrzeszała najbogatszych kupców, a obecnie jej gmach stanowi siedzibę Filharmonii Łotewskiej. Mała Gildia skupiała drobnych kupców oraz rzemieślników, natomiast aktualnie mieści się w niej centrum kulturalne. Wizytówką dawnej Rygi jest także Dom Bractwa Czarnogłowych, który wznosi się na Placu Ratuszowym. Fasadę odnowionej kilkanaście lat temu budowli zdobią rekonstrukcje figur z XIX wieku oraz XVII-wiecznego zegara astronomicznego. Perła secesji O dawnej potędze handlowej Rygi świadczą też liczne budynki secesyjne na czele z wpisaną na listę UNESCO całą dzielnicą w stylu art nouveau. Spacer po słynnej ulicy Alberta może przyprawić o zawrót głowy. Po obu stronach roi się od efektownie udekorowanych aż po dach kamienic. Nawet mniej wprawne oko dostrzeże fantazyjne wieżyczki, liczne motywy roślinne i zwierzęce, a także odniesienia do mitologii greckiej. Efekt dopełnia wizyta w Muzeum Secesji, gdzie łatwo ulec złudzeniu, że czas zatrzymał się na początku XX wieku. Zarówno bowiem meble, ozdoby ścienne, jak i domowe sprzęty wyglądają W murach Domu Bractwa Czarnogłowych (zwanym dawniej Dworem Artusa) podpisano w 1921 roku traktat ryski, który zakończył wojnę polsko-bolszewicką. dokładnie tak samo jak w pierwszej fazie ubiegłego stulecia. Secesyjnych perełek nie brakuje też na terenie historycznego centrum miasta, również wpisanego na listę UNESCO. Przykładem jest choćby Koci Dom. Nietrudno go rozpoznać po dwóch wieżyczkach z rzeźbami kotów o charakterystycznie wygiętych grzbietach z uniesionymi ogonami. Batory na placu Ratuszowym Osobliwością starego miasta (zwanego także Starą Rygą) są również Trzej Bracia, czyli kompleks trzech średniowiecznych domów mieszkalnych. Nazwę zawdzięczają one podobnym bu- dynkom w Tallinnie, które noszą nazwę Trzech Sióstr. Na Placu Ratuszowym warto jeszcze zwrócić uwagę na miejsce, w którym w 1510 roku stanęła w okresie przedświątecznym pierwsza na świecie miejska choinka. Znajduje się ono mniej więcej między pomnikiem Rolanda a Muzeum Okupacji (z powodu przebudowy zamkniętym tymczasowo część poruszającej ekspozycji można oglądać w dawnej ambasadzie amerykańskiej). Obok wejścia do samego ratusza wzrok przyciąga gablota z gigantycznym kluczem do miasta, który został wytopiony z kluczy mieszkańców oraz turystów. Należy dodać, że na wspomnianym placu w 1582 roku polski król Stefan Batory odebrał hołd od mieszczan ryskich. Art nouveau to w głównej mierze projekt czołowego przedstawiciela rosyjskiej secesji Michaiła Osipowicza Eisensteina. Cud nad Dźwiną Po zachodniej stronie Starej Rygi, nieopodal brzegu Dźwiny, sporą atrakcję turystyczną stanowił do niedawna były zamek krzyżacki. Od rozpadu ZSRR w 1991 roku w twierdzy urzędował prezydent kraju, a także mieściło się kilka muzeów. Niestety podczas ubiegłorocznego pożaru znaczna część obiektu spłonęła i jest on wyłączony z użytku. Co roku 11 listopada wokół murów Europejska Stolica Kultury 2014 Największymi imprezami, które do tej pory odbywały się w Rydze, były finały mistrzostw świata w hokeju na lodzie (narodowego sportu na Łotwie) oraz finał Eurowizji. Wydarzenia związane z tytułem ESK2014 to jednak sprawa zupełnie innego kalibru i nad Dźwiną doskonale zdają sobie sprawę, że lepsza okazja do promocji miasta może się szybko nie powtórzyć. Dlatego program na najbliższe miesiące jest równie bogaty, co zróżnicowany (m.in. Światowe Dni Chórów, wystawa Książka. 1514-2014 w Bibliotece Narodowej, Karnawał Ryski, Survival Kit święto rzemiosła, Festiwal Światła Staro Rīga ). Na okoliczność bycia Europejską Stolicą Kultury powstały też dwie opery: Valentina (o Valentinie Freimane, cenionej na Łotwie historyk filmu) i Michaił z Michaiłem grają w szachy (o Michaile Talu, szachowym mistrzu świata). BAŁTYCKIE KLIMATY Łotwa od 1049 zł REKLAMA 16 17

podróże świat zamku mieszkańcy Rygi obchodzą Dzień Lāčplēsisa, czyli Cudu nad Dźwiną. Tego właśnie dnia 1919 roku nieliczna i słabo uzbrojona armia łotewska obroniła stolicę przed atakiem dużo silniejszej tzw. Armii Zachodniorosyjskiej. Na pamiątkę uratowania niepodległości ryżanie całymi rodzinami obstawiają mur zapalonymi zniczami. Także 18 listopada w Święto Niepodległości znicze palą się pod Pomnikiem Wolności. Wznosi się on z drugiej strony starówki i symbolizuje zjednoczenie się krain historycznych: Kurlandii, Liwonii i Łatgalii. Pałac bliźniak Więcej na temat wszystkich łotewskich krain (wspomnianych trzech oraz Semigalii) można się dowiedzieć po wizycie w skansenie lub, jak kto woli, Muzeum Etnograficznym usytuowanym na przedmieściach nad jeziorem Juglas. Ciekawych miejsc poza ścisłym centrum jest zresztą dużo więcej. Od położonego w Meżaparku ogrodu zoologicznego przez Muzeum Motoryzacji (pełne różnego typu pojazdów na czele z rolls-roycem rozbitym przez Leonida Breżniewa) po Pałac Kultury i Nauki. Zbieżność nazw nie jest przypadkowa, bo 21-piętrowy budynek do złudzenia przypomina warszawski wysokościowiec z Placu Defilad. Przy dobrej pogodzie z tarasu widokowego rozciąga się piękna panorama miasta. Z góry doskonale widać okazałe ryskie obiekty sakralne (swoje świątynie mają przedstawiciele pięciu wyznań) i hale targowe, które zanim zaczęto wykorzystywać do celów handlowych służyły jako hangary dla sterowców. W każdym z olbrzymich pięciu pawilonów sprzedawane są inne produkty spożywcze: ryby, owoce i warzywa, mięso czy nabiał. Balsam na wszystko Jednym z eksportowych produktów stolicy Łotwy jest Czarny Balsam Ryski, czyli likier ziołowy o zawartości alkoholu 45 procent. Jego recepturę opracował w 1752 roku miejscowy farmaceuta Abraham Kunze, ale o trunku tak naprawdę zrobiło się głośno dopiero 37 lat później, kiedy ponoć pomógł on carycy Katarzynie II wyleczyć się z niestrawności. Od tego czasu jest on chętnie pijany przez kolejnych władców na Kremlu oraz przywódców innych państw (jego zwolennikiem był m.in. Charles de Gaulle, a z obecnie żyjących Elżbieta II). Receptura napoju pozostaje tajemnicą. Wiadomo tylko, że jest robiony z 24 składników, wśród których są: zioła, kwiaty, owoce, korzenie i miód. Po wytworzeniu balsam jest przechowywany w dębowych beczkach, a do sprzedaży trafia w ceramicznych butelkach, które chronią zawartość przed promieniami słonecznymi i wysoką temperaturą. Jak zapewniają Łotysze, nie ma lepszego lekarstwa na wszelkie dolegliwości. Może on być spożywany w czystej postaci oraz jako dodatek do wódki, herbaty, kawy czy innych napojów. W sprzedaży dostępne są jego słabsze wersje: 30-procentowa z dodatkiem soku z czarnej porzeczki oraz 17-procentowa ze śmietankowymi, waniliowymi i karmelowymi dodatkami. Balsam stanowi także składnik wielu słodyczy. Wypoczynek w Jurmali Wystarczy pół godziny jazdy pociągiem z Rygi, by dotrzeć do Jurmali piątego największego miasta Łotwy. W praktyce jest to kompleks kilkunastu miasteczek (m.in. Lelupa, Majori czy Kemeri) położonych wzdłuż wybrzeża Morza Bałtyckiego (w granicach administracyjnych Jurmali znajduje się aż 14 stacji kolejowych, na których przejechanie pociąg potrzebuje ok. 45 minut). Większość miejscowości ma charakter uzdrowiskowo-wypoczynkowy. Można tam spędzić urlop zarówno w luksusowym pięciogwiazdkowym hotelu, jak i w prywatnych pensjonatach, które mieszczą się w typowych dla okolicy drewnianych domach. Miejscowe piaszczyste plaże w sezonie chętnie odwiedzają Rosjanie, a w weekendy ryżanie. fot. istockphoto. b. król REKLAMA 18

podróże raj na ziemi Świat w pigułce Od 15 lat mieszkam w Warszawie, ale urodziłem się i wychowałem w przepięknym Wrocławiu, który zachwyca mnie od zawsze. Wracam tam, aby odświeżyć umysł, zresetować się. Z przyjaciółmi zwykle kierujemy się na rynek, gdzie koncentruje się życie towarzyskie miasta, by jak to często mówimy sprawdzić, czy ratusz jeszcze stoi. Niezależnie od pory dnia jest tam tłoczno. I zawsze spotyka się znajome twarze, wymienia się ukłony albo siada przy kawie w jednej z wielu kawiarni, prowadzi luźne rozmowy lub załatwia wiele interesów i innych poważnych spraw. Moi rodzice mają dom na Oporowie, a w pobliżu jest Park Grabiszyński niegdyś cmentarz niemiecki, teraz już prawie las gdzie spaceruję, zapominam o problemach, wyciszam się i odnajduję energię. Nie interesuje mnie jednak na stałe życie w lesie czy na wsi. Zawsze mieszkałem w centrum miasta. Najlepiej się czuję, kiedy za oknem słyszę uliczny gwar, hałas samochodów, autobusów, tramwajów. Moi dziadkowie całe moje dzieciństwo mieszkali we Wrocławiu, dokładnie naprzeciwko dworca PKP, w kamienicy z neonem Dobry wieczór we Wrocławiu. Jeszcze nie tak dawno był tam też dworzec PKS. Będąc dzieckiem, znałem na pamięć rozkłady jazdy autobusów i pociągów. W Warszawie najczęściej poruszam się między placami Trzech Krzyży a Zbawiciela. Na Mokotowskiej, Koszykowej, Żurawiej czy Chopina czuję korzenie stolicy. I nie ma to nic wspólnego z obecną modą na te okolice. Wydaje mi się, że nie mógłbym już mieszkać w Polsce w innym mieście, bo czułbym się, jakbym zrobił krok wstecz. Stolica daje wiele możliwości, szczególnie dla przedstawicieli wolnych zawodów. Kolejnym etapem w poszukiwaniu mojego raju na ziemi być może będzie Berlin, gdzie realizuję teraz międzynarodowy projekt teatralny. Znajduję tam energię, która pcha mnie do przodu. Świetni ludzie i możliwości rozwoju. Wschodnia część Berlina bardzo przypomina mi Wrocław. Podobna architektura, nawet takie same blokowiska. Berlin jest wielokulturowy. Znajomi mówią, że można się w nim zakochać, dopóki się w nim nie zamieszka, ale nie wykluczamy z żoną, że kiedyś zwiążemy się z tym miastem. A co dalej, jak nam się Berlin znudzi? Oczywiście Nowy Jork! Jestem nim zachwycony. To świat w pigułce. Są Włochy, Chiny, a nawet mała Korea! Czasami trudno się porozumieć po angielsku. Prawdziwa Wieża Babel. Wspaniałe galerie sztuki, teatry, kina, kuchnia. To jest takie miejsce na ziemi, w którym rozumiem, co znaczy być obywatelem świata. Może właśnie tam odnajdę swój raj? Oprac. Błażej Torański ZABIERZEMY CIĘ W TAKIE KLIMATY, JAKIE NAJBARDZIEJ LUBISZ Łotwa od 1049 zł Azerbejdżan od 5749 zł Michał Lesień-Głowacki aktor, producent teatralny Nowy Jork jestem nim zachwycony. To świat w pigułce. Są Włochy, Chiny, a nawet mała Korea! Czasami trudno się porozumieć po angielsku. Prawdziwa Wieża Babel. fot. istockphoto, Z. Zyburtowicz/East News REKLAMA Brazylia od 10189 zł CALL CENTER 801 310 801 Z KOMÓRKI 42 680 38 51 20 NAJBLIŻSZE BIURO PODRÓŻY: www.rainbowtours.pl/biura

Travel Poland Travel Poland Winter top notch 1 Quite a lot of people would definitely prefer hibernation. However, winter season is perfect for both visiting familiar places, covered in snow for a change, as well as getting to know new ones. changed for over 300 years. Since Polish-Czech border runs exactly through the peak of Mount Śnieżka merely a few steps away there is yet another attraction: a post office of the highest location in the whole of the Czech Republic. The Czech side is the one from which it is much easier to get to the top of Śnieżka. In Pec pod Snezkou, which is an important skiing centre, there is a large car park from where you just take the chairlift. 4. Some more peace and quiet can be found in the Bieszczady Mountains. One can find chairlifts and skiing slopes there too (among other locations in Ustrzyki Dolne), as well as tracks prepared 2 for the cross-country skiing. One of the attractions for the fans of the latter might be a track between Przysłupie and Wetlina which runs on the tracks of Bieszczady narrowgauge railway. And the reward for those who remembered to take snowshoes with them will definitely be huge areas of absolutely trackless snow. 5. The fact that winter has come does not mean you have to give up sailing, still of course you had better call it iceboating. Mazury Lake District, once the lakes are covered with ice, is a fantastic spot to taste this sport which has not become that popular in Poland yet. Mikołajki or Giżycko are destinations 3 where you can easily find an iceboating school, an instructor or simply rent the gear. A classic iceboat has already got its own competition to be found also in Mazury, namely: an iceboard (or ice windsurfing board). Again it is worth taking your skis with you. There is a number of chairlifts, among REKLAMA by Robert Makowski 1.The title of Polish winter capital has always belonged to Zakopane. If you do not want to lose your street cred you got to be there when winter comes. Crowds of tourists tend to annoy still it is the part of local charm, since one never comes to Zakopane to enjoy peace and quiet. It is a bit easier to find the latter in the nearby villages. Luckily, the crowd of three million tourists visiting this 30-thousand-dweller place yearly, frequents it in more or less equal numbers every part of the year. The height of the season here simply never ends. Zakopane lives for and off tourists. Winter is about all possible winter sports in the first place of course. For those who do not enjoy these, there is an aquapark, walks (to such destinations as the Tatra Mountains Museum, Morskie Oko lake, Pęksowe Brzysko cemetery, and the Tatra Mountains caves) as well as cafes offering among other drinks mulled wine. 2. Karkonosze is another mountain range that has been successfully attracting winter visitors for years now. Szrenica and Jakuszyce are paradise destinations for all sorts of skiers from absolute beginners to the olympic games class ones. Szklarska Poręba does not leave a chance to get bored either. Among the main attractions are Szklarki Waterfalls, Chybotek, and glassworks, to name but a few. The neighbourhood is also interesting. In the nearby Kowary there used to be a uranium mine. The area that used to be top secret is nowadays available for tourists. In the nearby area you can try to find gold (it used to be a common gold-digging place) as well as the Mountain Ghost, known under such names as Karkonosz or Liczyrzepa. 3. The characteristic building of Obserwatorium Wysokogórskie (alpine observatory) on Mount Śnieżka, resembling 3 discs, when under snow is probably one of the most picturesque views from Karkonosze. Apart from the 1970s observatory building (the bottom disc holds a restaurant) on the peak one can also find the chapel of Lawrence of Rome in the shape that has not been 22 4 One can find chairlifts and skiing slopes in the Bieszczady mountains and a reward for those who remembered to take snowshoes with them will definitely be huge areas of absolutely trackless snow.

Travel Poland Travel Poland 5 6 others: on Góra Czterech Wiatrów in Mrągowo, in Okrągłe by Orzysz, and on Dylewska Góra, the highest peak of Mazury. 6. Despite the fact that the lowest temperatures ever in Poland were registered in 1929 in Olecko (-42,2 C), and in 1941 in Siedlce (-41 C), still it is Suwałki, that for years has been named Polish cold pole. Due to masses of arctic and continental air winters here tend to be extremely cold (e.g. in February 2013 temperature of -27,3 C was reported). Less than 30 kilometres to the north there is another candidate to the Polish cold pole title - Wiżajny, where winter is said to be in full swing even after early spring has come to Suwałki. Not only nature makes this region worth visiting in winter, but also the unique viaducts in Stańczyki. 7. Tarnów is said to be the Polish warm pole. Even the town s promotional slogan refers to it. This of course is an offer for those who do not 8 find it easy to deal with Polish winter. They have even decided to try and establish precisely in which part of the town the pole is exactly located according to this it is near the Pałac Sanguszków. Indeed the long term observations prove that Tarnów has the highest average yearly air temperature (8-9 C). In terms of temperature summer (days with temperature over 15 C) lasts here for 114 days. The region also has the longest vegetation (days with temperature of over 5 C) lasting between 225 and 230 days. It seems that the weather should not prevent anyone from visiting general s Józef Bem Mausoleum, situated in the middle of a park pond or taking a stroll along the charming streets of a town, probably even more Galician than Kraków. 8. Carski Trakt, also called Carska Droga is a causeway with a road leading through Biebrzański Park Narodowy. Every season is good to pay a visit here. From spring till fall one can admire local nature endless swamps and flocks of birds. Winter is unique because of elks coming onto the road. According to the local guides the reason they do that is to lick the salt spread on the road. People tend to like these biggest animals in Poland a lot, especially for their friendly face. Among predators only wolves are able to pose a threat to elks. They seem not to be afraid of anything else. The road is not a problem for them either, they cross it or lie 9 down on it. It is said that if one does not come cross an elk on this road it is rarely bad luck. 9. Take a sled and a pair or two pairs of huskies or Alaskan Malamutes. Now imagine their happy faces and howling, they are already harnessed and can t wait to start running through empty, completely white areas or a path in the woods covered in snow. Breeders of these dogs are all over Poland even close to big cities. If you take a closer look around you ll find a chance to take a ride on a sled dog team. Just a few minutes to learn how to harness the dogs, a few technical tips regarding steering and off we go! Unforgettable experience indeed! 10. And how about the seaside? Although most of the winter tourists go for southbound destinations, more and more people discover that sea can be really beautiful in December, January or February. We do not experience winters that would make the Baltic frozen stiff anymore, when one could take a sledge to Sweden and on the way there eat and drink in the inns set up on the ice (sounds pretty nice, even if it is only a legend). Depending on the temperature the Baltic either freezes up to the horizon line or gets covered with floes. Ones compare winter landscape to moon s surface and others to the Arctic. On the one hand, it is dangerous, and on the other purely romantic. To experience the view of a winter storm, when the wave crests freeze is just something nobody will ever forget. And after the storm the conditions are perfect for seeking amber all you need is just a bit of luck. 10 REKLAMA People tend to like these biggest animals in Poland a lot, especially for their friendly face. Among predators only wolves are able to pose a threat to elks. They seem not to be afraid of anything else. fot. Istock, fotolia, B. Małyska 24

podróże języki obce Szkoła na wyjeździe Nadszedł czas ferii i zimowych urlopów. Może warto go poświęcić na naukę języka obcego? Za granicą, za mniejsze niż latem pieniądze, bez męczących upałów i tłumów turystów? Oto kilka rad, jak wybrać dobry kurs wyjazdowy. tekst: Niko Bilska Kurs językowy za granicą jest zazwyczaj prowadzony przez rdzennych lektorów i bardzo często połączony ze zwiedzaniem kraju. Taki sposób nauki języka jest najszybszy i najbar- dziej efektywny! Łatwiej przełamać wewnętrzny opór i zacząć mówić. Przy okazji można poznać kraj, jego kulturę, mieszkańców, zawrzeć nowe międzynarodowe znajomości i zyskać niezapomniane wspomnienia. Szkoły oferują kursy o różnych stopniach zaawansowania, a także kursy specjalistyczne biznesowe, medyczne czy prawnicze. Jak to wygląda? Kurs językowy zazwyczaj rozpoczyna się testem weryfikującym poziom zaawansowania uczestnika. Na jego podstawie zostaje on przy- REKLAMA Upewnij się, czy... zajęcia językowe w docelowym kraju prowadzą native speakerzy, inni kursanci będą twoimi rówieśnikami, organizowany jest czas wolny, wycieczki, zwiedzanie itd. (dodatkowo płatne czy w cenie wyjazdu), podczas pobytu zapewnione będzie wyżywienie, agencja oferuje ubezpieczenie, kurs kończy się egzaminem i wydaniem certyfikatu, na miejscu będzie rezydent przedstawiciel agencji, do którego możesz się zwrócić w razie potrzeby. pisany do odpowiedniej grupy. Do uczestnika wyjazdu natomiast należy wybór stopnia intensywności kursu oraz tryb nauki (tj. liczba godzin dziennie). Trzeba jednak wziąć pod uwagę to, że za granicą uczymy się języka właściwie wszędzie i przez cały czas codzienne zajęcia z nauczycielem są ważne, ale może nie warto kupować najintensywniejszego kursu i siedzieć w klasie całymi dniami, gdy poza szkołą również czeka mnóstwo okazji do nauki. Szukać samemu czy skorzystać z usług agencji? Jeśli niezbyt dobrze orientujemy się w realiach kraju docelowego, lepiej nie ryzykować i poszukać agencji w Polsce, która zorganizuje wyjazd. Takie biura dzięki regularnej współpracy często oferują zniżki. Formalności również załatwia agencja (dobrze żeby miała rekomendacje czy certyfikaty uznanych instytutów i organizacji edukacyjnych, np. Instytutu Goethego, British Council, Włoskiego Instytutu Kultury, English UK, Gesellschaft für deutsche Sprache, FELTOM, FLE, ICOS, MEI / RELSA, Instytutu Cervantesa, Eduespaña, FIYTO, IALC, ASILS). Jeśli zaś czujemy się pewnie, możemy poszukać samodzielnie. Zapisanie się na kurs bezpośrednio w zagranicznej szkole językowej często pozwala zaoszczędzić czas i pieniądze. Przed wyborem kursu warto poszperać w Internecie i zebrać jak najwięcej informacji. Popytać także wśród studentów, na uczelniach, w środowisku lektorów danego języka, w instytutach oni orientują się najlepiej. Co po kursie? Pamiętajmy jeśli nie używamy języka obcego, bardzo szybko go zapominamy. Po powrocie warto więc zadbać o dalszy kontakt z językiem, najlepiej podczas zajęć z native speakerem. Coraz popularniejsze są lekcje przez Skype a często tańsze niż tradycyjne i dużo przyjemniejsze, ponieważ nie trzeba ruszać się z domu i tracić czasu na dojazdy. Można również skorzystać ze stron, gdzie kontaktują się ludzie, by wzajemnie uczyć się swoich języków, np. www.conversationexchange.com. Sprachcaffe to międzynarodowa sieć szkół językowych, prowadzi kursy 7 języków w 30 szkołach na całym świecie. Najpopularniejsze kierunki to Anglia, Malta i kraje UE, choć w ofercie są i dalsze kierunki. Firma oferuje wyjazdy dla młodzieży i dorosłych, dobierając odpowiednio intensywność kursu, rodzaj zakwaterowania i termin do potrzeb. To najbardziej efektywna forma spędzenia wakacji, w 3 tygodnie nauczysz się tyle, co w rok! Wyjazdy do szkół Sprachcaffe zarezerwujesz w wybranych biurach turystycznych i językowych w całej Polsce. www.sprachcaffe.pl fot. fotolia Koszty wyjazdu Zależą od kraju i kontynentu. Dobre agencje mają na swoich stronach internetowych kalkulatory, za pomocą których można obliczyć cenę końcową. Przykładowo: wyjazd w lutym 2014 roku na dwutygodniowy, standardowy kurs językowy (ok. 20 lekcji tygodniowo) w Rzymie czy w Londynie, pobyt z wyżywieniem, pokój dwuosobowy przy rodzinie lub w bursie to koszt od 3500 do 5000 złotych. REKLAMA 26

Podróże Polska podróże Polska Gliwice i okolice Miasto zwykłe i niezwykłe zarazem. Pod względem obszaru 17. w kraju, 18. jeśli chodzi o mieszkańców, których liczba wciąż maleje, bo zbyt rzadko rodzą się nowi, a młodzi wyjeżdżają za pracą za granicę. Dziś jest ich niewiele ponad 180 tysięcy. Miały za to Gliwice dobry klimat genetyczny, jeśli można tak powiedzieć. Wywodzi się stamtąd wielu wyjątkowych ludzi. Mieszkali tu i tworzyli Tadeusz Różewicz i Adam Zagajewski, tu uczył się i wykładał Jerzy Buzek, tu spędzili młodość Wojciech Pszoniak i Stanisław Soyka, ale Gliwice mają też swoich dawniejszych znakomitych obywateli. Któż nie słyszał o Hucie Baildon? Ale mało kto wie, skąd wywodzi się jej nazwa. Otóż w roku 1793 przybył na Górny Śląsk młody Szkot John Baildon, aby objąć stanowisko doradcy technicznego w Królewskiej Odlewni Żeliwa w Gliwicach. To właśnie Herb miasta Fasada Poczty Głównej jednego z najpiękniejszych budynków w Gliwicach. on zaprojektował pierwszy na kontynencie europejskim piec hutniczy opalany koksem. Ku chwale miasta Z Królewską Odlewnią, gdzie odlewano przede wszystkim broń (także najwyższe niemieckie odznaczenie wojskowe Żelazny Krzyż), związany był rzeźbiarz Theodor Erdmann Kalide, twórca między innymi znanych gliwickich lwów usytuowanych przed Palmiarnią i Willą Caro. Z usług tejże odlewni korzystają do dzisiaj polscy rzeźbiarze, a wśrod nich mój przyjaciel Gustaw Zemła, który wielce ją sobie chwali (tu powstał m.in. jego znakomity pomnik Powstańców Śląskich). Dzisiaj odlewnia nosi mało poetycką nazwę Gliwickie Zakłady Urządzeń Technicznych. Wciąż jednakże ku chwale miasta zajmuje się nie tylko odlewnictwem przemysłowym, ale i artystycznym. Odlewnictwo artystyczne ma nawet swój osobny muzealny oddział zorganizowany w dawnej maszynowni Kopalni Węgla Kamiennego Gliwice. To multimedialna ekspozycja, bardzo ją polecam, zwłaszcza, że przy okazji można zobaczyć zrewitalizowane budynki kopalni o modernistycznej architekturze. Dziś to także siedziba Centrum Edukacji i Biznesu. Król kremu Nivea Być może najbardziej znanym gliwiczaninem powinien być Oskar Troplowitz, gdyby nadał swemu wynalazkowi miano wywodzące się od jego nazwiska, a nie... Nivea. On to bowiem był Sławne lwy przed Palmiarnią twórcą najbardziej popularnego do dzisiaj kremu. Wywodził się z zamożnej rodziny. Jego dziadek Salomon, handlarz winami węgierskimi, był pierwszym żydowskim radnym w mieście. W radzie zasiadał też jego ojciec Louis. Oskar chciał być historykiem sztuki i filozofem, ale zostal farmaceutą i kosmetologiem. Już w Hamburgu ale przecie wywodził się z Gliwic wyprodukował pierwszy plaster samoprzylepny, wkrótce pastę do zębów, która zastąpiła używany dotychczas proszek, i wreszcie, w 1911 roku, wprowadził na rynek wielki przebój w kosmetyce właśnie krem Nivea. Stolica husytów Oficjalne dzieje Gliwic sięgają 1276 roku, kiedy to uzyskały prawa miejskie. Należały zrazu do rozbitej dzielnicowo Polski, kolejno do Czech, Habsburgów, Prus, Niemiec. W 1921 roku po Traktacie Wersalskim zorganizowano plebiscyt, który zadecydował o pozostaniu Gliwic w Rzeszy. Głosowali za nim głównie mieszkańcy miasta, podczas gdy ludność okolicznych wsi chciała należeć do Polski. Stało się to dopiero po II wojnie światowej. To historia w największym skrócie. Były w niej jednak fragmenty szczególnie ciekawe. Oto w roku 1430 miasto zajęły wojska husyckie, a na ich czele stał Zygmunt Korybutowicz. Książę litewski, nieomal król czeski, bratanek Władysława Jagiełły, urzeczony teologią kościoła skromnego, propagowaną przez ideowych spadkobierców Jana Husa. Otoczył miasto murem, z którego niewielki tylko fragment zachował się do dzisiaj. Stąd czynił wypady na sąsiednie włości i zgromadził w Gliwicach wielkie ponoć skarby. Niedługo się nimi cieszył, bowiem gdy raz udał się na dysputę religijną do Krakowa, wykorzystał jego nieobecność książę oleśnicki Konrad IV, opanował zbrojnie miasto i skarby zawłaszczył. Zniszczył też Zamek Elżbieta dzikowska Historyk sztuki, sinolog, reżyser i operator filmów dokumentalnych, autorka m.in. popularnej serii książek podróżniczych i albumów. Wraz z mężem tonym Halikiem nagrała ok. 300 filmów z serii Pieprz i wanilia. Gliwice Palmiarnia gliwicka egzotyka Już od 1880 roku istniała tu prywatna oranżeria. W roku 1925 powstał nowy gmach, a w nim tropikalna i pustynna (sukulenty) ciekawa kolekcja, także dział roślin użytkowych i historycznych. Jest pachnąco, kolorowo, egzotycznie, a wszystko to w parku im. Fryderyka Chopina. 28 29

Kościół drewniany pw. Wniebowzięcia NMP na starokozielskim cmentarzu Zamek Piastowski Piastowski. Korybutowicz do Gliwic nie miał już po co wracać. Ledwie uszedł z życiem. Nieudana prowokacja Kiedy w roku 1626 miasto było oblegane przez protestanckie wojsko duńskie, katolickie mieszczanki broniły Gliwic wylewając na głowy agresorów garnki gorącej kaszy, co dokumentuje rzeźba przy ulicy Plebańskiej. A teraz nie legenda, ale prawdziwa historia gliwickiej radiostacji, która miała być rzekomym źródłem polskich prowokacji i doprowadzić do rozpoczęcia II wojny światowej, a tym samym zniechęcić naszych sojuszników do dotrzymania swoich zobowiązań wobec Polski. Radiostacja, obecnie Oddział Muzeum w Gliwicach, to najwyższa na naszym kontynecie (111 metrów) wieża drewniana. Wiedzie na jej szczyt aż 365 schodów, tyle ile dni w roku, a modrzewiowe elementy konstrukcji zostały połączone przez ponad 16 tysięcy mosiężnych śrub. I to bez jednego stalowego gwoździa. Jednym słowem szacowny zabytek, ale także świadek dramatycznych wydarzeń, które otrzymały nazwę prowokacji gliwickiej. Jej wykonanie Hitler zlecił szefowi nazistowskiej służby bezpieczeństwa Reinhardowi Heydrichowi, który uruchomił akcję hasłem Babcia umarła. 31 sierpnia 1939 roku Himmler rozkazał usunąć ochronę niemieckiej radiostacji w Gliwicach i wtargnęło do niej siedmiu niemieckich napastników, rzekomo powstańców śląskich, którzy aresztowali pracowników. Być może prowokacja by się udała, gdyby Niemcy wiedzieli, że mikrofony znajdują się cztery kilometry dalej, w starej radiostacji. Tutaj odnalazł się jedynie zwykły mikrofon radiowy używany w czasie burzy, z którego udało się wyemitować zamiast kilkuminutowej odezwy ledwie słowa Uwaga, tu Gliwice, radiostacja znajduje się w rękach polskich. I mikrofon zamilkł. Ofiarą prowokacji padł jednakże autentyczny śląski powstaniec Franciszek Haniok, którego aresztowano, ubrano w powstańczy mundur i zastrzelono w radiostacji, aby stanowił dowód polskiej dywersji. Zachwycająca secesja Wojna obeszła się łaskawie z Gliwicami, przecie były niemieckie, więc po co je niszczyć. Za to ogromne szkody przyniosło radzieckie wyzwolenie. Ale to, co ocalało, pozostaje nadal chlubą miasta. Wystarczy się przejść główną arterią, czyli ulicą Zwycięzców, żeby zachwycić się pięknie odrestaurowanymi kamienicami z końca XIX i początku XX wieku, więc głównie w stylu secesji. Zaprojektowane z fantazją elewacje, bujna dekoracja, inkrustacje białą lub kolorową glazurą, wyrafinowane obramowania okien i balkony, baniaste dachy to świadectwa historii i zamożności miasta. Szkoda, że w gorszym stanie znajdują się kamienice na ulicy Krzywej uważane za klejnot gliwickiej secesji, z najpiękniejszymi chyba na całym Śląsku kratami w drzwiach. Gliwickie zabytki Zacznę od tego, co mieni się dziś Zamkiem Piastowskim, ale gdzie był zamek prawdziwy dokładnie nie wiadomo. Ten ma wprawdzie godną gotycką metrykę, bo sięgającą XIV wieku (wtedy połączono ścianą kurtynową dwie baszty murów obronnych), ale wielokrotnie przebudowywany do 1945 roku funkcjonował jako Dwór Czertycza, od nazwiska XVI-wiecznego dzierżawcy miasta. Tak czy inaczej dzisiaj nosi nazwę Piastowski i jest godną odwiedzenia siedzibą Muzeum w Gliwicach z ciekawą kolekcją archeologiczną, historyczną i etnograficzną. Dzieje miasta uzupełniają zbiory eleganckiej Willi Caro, wzniesionej w latach 80. XIX wieku przez Oscara Caro, gliwickiego przemysłowca, właściciela huty Hermina w Łabędach. Willa, aczkolwiek z czasem przerabiana przez kolejnych właścicieli, zachowała wdzięk rezydencji palladiańskich, a także oryginalne, bogato zdobione stropy, boazerię, parkiety. Znalazły się tu też zbiory etnograficzne, kolekcja fotografii, bywa i sztuka współczesna, dla której publicznej siedziby mówiąc między nami brak w Gliwicach, choć stara się tę lukę uzupełnić pełna pomysłów Stacja Artystyczna Rynek wspierana energią Wiesławy Barańskiej. Nie sposób nie wspomnieć też gliwickiego ratusza. Przed kilku laty miałam na nim wystawę Uśmiech świata, tym bardziej jestem więc zobowiązana. Jego przodek stał tu już podobno w XIII wieku, obecny ma rodowód XIV-wieczny, ale klasyczną formę uzyskał już w wieku XX. Dziś to siedziba Pałacu Ślubów, ale i rajców miejskich. Wstąp do kościoła! Wierzysz, nie wierzysz wstąp, bo gliwickie świątynie to też pomniki historii. Ujęła mnie najbardziej architektura starego kościoła św. Bartłomieja, a jest także nowy pod tym samym wezwaniem. Stary wygląda na jeszcze starszy niż jest, wydał mi się romański, powstał w XV wieku. On ma po prostu duszę, której wydaje się brakować neogotyckiemu następcy. Na szczęście, mimo XX-wiecznej renowacji, tradycyjny klimat przetrwał też w kościele pw. Wszystkich Świętych z XV stulecia. Z tego też czasu zachowały się w nim resztki gotyckiej polichromii, wspaniałe sklepienia gwiaździste i sieciowe, a wczesnobarokowe wyposażenie wnętrza, w tym piękny ołtarz główny, też są porządnej klasy. Drewniane cudeńka architektury Kościół pw. Wniebowzięcia NMP zbudowano w końcu XV wieku, ale nie w Gliwicach tylko w Zębowicach. Podczas III powstania śląskiego przeszył go pocisk artyleryjski. W 1925 roku kościółek zakupiły Gliwice i przeniosły na cmentarz starokozielski. Konsekrowany w 2000 roku pełni funkcję parafii (barokowy ołtarz, XVIII-wieczne polichromie). Warto zobaczyć też drewniany kościółek w Żernicy nieopodal Gliwic. To prawdziwa perła śląskiego szlaku architektury drewnianej. Zachowało się w nim co nieco gotyku, ale wystrój jest przede wszystkim wczesnobarokowy piękny ołtarz główny, wspaniała ambona, pokrywająca prawie całe wnętrze polichromia. fot. fotolia, E. dzikowska Wśród eksponatów Willi Caro można zobaczyć historyczne zbroje samurajów. REKLAMA 30

podróże Polska Jak powstały te fantastyczne skalne kształty? Odwiedzający to miejsce turyści od geologicznych wyjaśnień wolą zdecydowanie raczyć się opowieściami okolicznych mieszkańców o zaklętym w kamieniu mieście lub wędrowcach, którzy zmarli z głodu, błądząc w skalnym labiryncie. Na romańskim szlaku Dolny Śląsk, Wielkopolska i Małopolska to trzon szlaku, na którym znajdują się obiekty architektoniczne sztuki romańskiej. A jest co zwiedzać! Na przemierzających blisko 450 kilometrów miłośników polskiej historii czekają zamki, opactwa i katedry. Skalny labirynt Będąc w okolicach Gór Stołowych, nie sposób pominąć Błędnych Skał. To prawdziwy cud natury, który otacza aura tajemniczości. tekst: Bartosz Wiśniewski Błędne Skały obejmują 22-hektarowy kompleks leżący na terenie Parku Narodowego Gór Stołowych. To labirynt szczelin i zaułków, czasem tak wąskich, że turyści muszą dosłownie wciągnąć brzuch przejścia między niektórymi skałami mają zaledwie kilkadziesiąt centymetrów szerokości! Wiele z tych głazów posiada własne nazwy, które często biorą się od ich fantastycznych kształtów Skalne Siodło, Kuchnia, Tunel czy Kurza Stopka. Dawniej Błędne Skały były pilnie strzeżonym punktem między hrabstwem kłodzkim a Królestwem Czech. Do tej pory na głazach można dostrzec daty, które rzekomo miały upamiętniać przyłapanych przemytników. Najstarszy wpis pochodzi z 1616 roku. Miejsce to upodobali sobie także filmowcy. Tu kręcono między innymi Opowieści z Narnii: Książę Kaspian i Przyjaciela wesołego diabła. Ze znajdującego się na terenie rezerwatu punktu widokowego przy dobrej pogodzie można dostrzec nawet Karkonosze. Cyfrowy szus Zanim wyruszymy w polskie góry, warto usiąść przed komputerem i odwiedzić stronę Polskich Kolei Linowych. Wprowadzona w tym roku nowa oferta dla narciarzy i snowboardzistów pozwala uniknąć kolejek i problemów z zakupem skipassów. Zmiany dotyczą przede wszystkim tych narciarzy, którzy upodobali sobie szusowanie po trasach Kasprowego Wierchu. Dzięki specjalnym bramkom wejściowym posiadacze skipassów ominą kolejkę do kasy kolei linowych w Kuźnicach, Dolinie Goryczkowej i Gąsienicowej. Jak zatem stać się posiadaczem skipassu? Najprościej będzie jeszcze w domu odwiedzić stronę www.pkl.pl i zamówić kartę z dostawą kurierską. Można ją nabyć także po przyjeździe do Zakopanego w kasach PKL nie tylko w Kuźnicach, ale także na Krupówkach. Kosztuje 15 zł. Jej doładowanie jest możliwe przez Internet. Wystarczy dostęp do sieci i karta kredytowa lub konto bankowe online transakcję można przeprowadzić np. w drodze z hotelu lub pensjonatu na stok. To znacznie ułatwi dostosowanie planów do warunków atmosferycznych. Dostępne będą też jednorazowe skipassy w postaci papierowych biletów z czipem, tych jednak nie da się już doładować. Narciarze zaopatrzeni w karty lub bilety z czipem nie będą musieli nawet wyciągać ich z kieszeni. Czytniki same znajdą je pod warstwami odzieży. Całodzienny skipass pozwala bez ograniczeń korzystać z kolei na szczyt Kasprowego Wierchu oraz kolejek na Hali Gąsienicowej i Goryczkowej. Myśląc o zabytkach związanych ze sztuką romańską, bez wahania można wskazać Poznań czy Gniezno. To tutaj między XI a XIII wiekiem powstawały budowle inspirowane niemiecką, włoską i francuską sztuką. Na uwagę zasługuje też między innymi Zamek Piastowski w Legnicy czy opactwo cystersów z XII wieku w Lubiążu. Warto odwiedzić to drugie miejsce przede wszystkim dlatego, że jest to największe opactwo cysterskie na świecie i zaraz po hiszpańskim Escorialu drugi co do wielkości obiekt sakralny na globie. Będąc na romańskim szlaku, nie można pominąć kolegiaty w Tumie, która jest jednym z najbardziej monumentalnych obiektów romańskich w Polsce oraz Płocka. Tutaj zobaczymy katedrę z XII wieku, kopię drzwi płockich z tego samego okresu oraz palatium i rotundę z przełomu X i XI wieku, a na koniec podróży zajrzeć do położonego na wapiennym wzgórzu opactwa benedyktyńskiego w Tyńcu pięknie usytuowane przez wieki nie zmieniło swego przeznaczenia. Nadal mieszkają w nim zakonnicy. Rajd dla twardzieli Już w lutym miłośników ekstremalnych przeżyć czeka nie lada wyzwanie Zimowy Rajd 360 Stopni odbywający się na Mazurach. To kilkudziesięciogodzinne zmagania w jednym z najpiękniejszych regionów Polski. Imprezę zaplanowano w dniach 4-9 lutego, a bazą zawodów będzie folwark Łękuk w Puszczy Boreckiej. Do wyboru są trzy trasy 350 km, 110 km oraz 40 km. Najdłuższy dystans pokonują czteroosobowe zespoły, w których choć jeden uczestnik musi być płci przeciwnej niż pozostali zawodnicy. Na pozostałych trasach drużyny są dwuosobowe, dowolnej płci. Zmagania odbywają się bez przerwy, a pokonanie najdłuższego dystansu zajmuje około 80 godzin mówi Igor Błachut, szef zawodów. Uczestnicy (w zależności od wyboru trasy) oprócz biegu na orientację będą musieli pokonać odcinek trasy na rowerach górskich oraz psim zaprzęgiem. Planowany jest także odcinek łyżwiarski. Oprócz wysiłku fizycznego i owianych tajemnicą zadań specjalnych zawodnicy zmierzą się również z zadaniami logicznymi. Dołączyć może każdy, kto nie boi się fizycznego wysiłku i marzy o zimowej nocy spędzonej pod rozgwieżdżonym, mazurskim niebem w środku puszczy. Więcej informacji na www.zima_2014.team360.pl. fot. fotolia, istockphoto W oczekiwaniu na symbol Poznań ma swoje koziołki, Podlasie żubra, Wrocław krasnale, a Mazowsze? Już niedługo dowiemy się, jaka maskotka stanie się symbolem Mazowsza Zachodniego. Autora zwycięskiego projektu wyłoni Lokalna Organizacja Turystyczna. Maskotka Mazowsza Zachodniego ma być symbolem, który na pierwszy rzut oka będzie kojarzył się z tym regionem i jednocześnie łączył jego tradycję, kulturę i klimat. Zadanie wydaje się być niełatwe, a organizatorzy konkursu, zastrzegając, że nie ma być to zwykły pluszak, jeszcze bardziej podnoszą poprzeczkę. Symbol maskotki będzie wykorzystywany w przyszłości w promocji Mazowsza Zachodniego, a tym samym poszczególnych gmin. Planujemy w oparciu o niego stworzyć pamiątkę turystyczną oraz nieoznakowany szlak turystyczny z zagadkami informuje Dagmara Fiszer, dyrektor Biura Lokalnej Organizacji Turystycznej Mazowsza Zachodniego. A więc twórcy ołówki, pędzle, dłuta w dłoń i do dzieła! 32 33

podróże warto mieć! APTECZKA FIRST AID KIT SKITOURING SALEWA Apteczka turystyczna o kompletnym wyposażeniu dedykowana narciarzom, znacznie zwiększająca ich bezpieczeństwo na szlaku. Została stworzona przy wsparciu środowisk skitourowych i doświadczonych ratowników wysokogórskich. Wykonano ją z wytrzymałego, odpornego na uszkodzenia materiału. First Aid Kit Skitouring jest zamykana na zamek, co skutecznie chroni ją przed przypadkowym otwarciem. Przemyślany sposób zapakowania apteczki pozwala szybko znaleźć potrzebną rzecz. Atutem jest bogate wyposażenie przy stosunkowo niskiej wadze 174 gramy. NANO MOSKITIERA Z PERMETHRINEM SEA TO SUMMIT Bardzo lekka, wykonana z najnowocześniejszych materiałów, dwuosobowa moskitiera, nasączona środkiem odstraszającym owady. To specjalna wersja popularnej wśród turystów-podróżników moskitiery Mosquito Nets Double z Permethrinem, tyle że lżejsza od niej o 60 procent i ważąca zaledwie 137 gramów. Jest wyposażona m.in. w elastyczne brzegi, które pozwalają lepiej zamocować ją do materaca i elastyczny sznurek do podwieszania (ułatwia regulację wysokości), a asymetryczny kształt zapewnia więcej przestrzeni na głowę. Zastosowano w niej czarną siateczkę poliestrową 15D Ultra- -Vis o drobnych oczkach (ok. 80 na cm 2 ), która jest barierą nie do przebycia dla większości owadów. Co ważne, mimo drobnych oczek i czarnego koloru, siateczka nie pogarsza widoczności, będąc komfortowym rozwiązaniem nie tylko podczas dalekich eskapad, ale też i na przykład nad biebrzańskimi bagnami. Moskitiera jest nasączona syntetycznym środkiem o nazwie permethrin substancją odstraszającą insekty, całkowicie bezpieczną dla ludzi. Ulega naturalnej biodegradacji i nie pozostawia toksycznych odpadów. CZOŁÓWKA TIKKA RXP PETZL W latarce czołowej TIKKA RXP zastosowano technologię reactive lighting, co oznacza, że jest wyposażona w specjalny czujnik, który dostosowuje kształt wiązki światła i jej moc do panujących warunków. Dzieje się to automatycznie. Czołówka jest mocowana na elastycznej i mocnej opasce, z dwuczęściową konstrukcją z tyłu głowy, dzięki czemu stabilnie i mocno trzyma się nawet przy dużej dynamice ruchu. Jej obsługa jest intuicyjna jednym przyciskiem wybiera się tryb pracy latarki, drugim jeden z trzech poziomów oświetlenia. By uniknąć przypadkowego włączenia się latarki, zastosowano funkcję lock. Zasila ją litowo-jonowy akumulator, który ładuje się przez USB. Master Class Project Zaprasza na kursy dla dekoratorów i architektów wnętrz w Warszawie Zajęcia odbywają się przy ul. Słomińskiego 5 w pobliżu stacji metra Dworzec Gdański oraz Galerii Handlowej Arkadia KURS DLA DEKORATORÓW 120 godzin dydaktycznych trzy razy w tygodniu (poniedziałek, środa, piątek, g. 16:30 20:30) koszt 990 zł brutto CZAPKA POCHŁANIAJĄCA UDERZENIA RIBCAP Szwajcarska firma Ribcap proponuje oryginalne rozwiązanie, które łączy troskę o bezpieczeństwo z ochroną przed zimnem to stylowe połączenie kasku ochronnego i ciepłej, wełnianej czapki. Jest polecana szczególnie osobom lubiącym czynny wypoczynek, np. jazdę na rowerze, łyżwach lub na nartach, ale można też w niej pójść na zwykły spacer i czuć się po prostu bezpiecznie i komfortowo. Czapka jest wyposażona w elastyczne pochłaniacze uderzeń SAF, utwardzane w niskich temperaturach. Regulowany z obu stron pasek pozwala na dopasowanie jej do głowy, zabezpieczając jednocześnie przed ześlizgnięciem się z głowy podczas wypadku. fot. mat. prasowe SPODNIE MĘSKIE DOWN TROUSERS No. 1 FJÄLLRÄVEN Uniwersalne spodnie trekkingowe z odpinanymi puchowymi szortami wymyślono specjalnie dla miłośników wypadów w plener przy bardzo niskich temperaturach. Po odpięciu puchowych szortów spodnie mogą być używane w łagodniejszych temperaturach. Są uszyte z wiatro- i wodoodpornej tkaniny G-1000 Eco i organicznej bawełny, wzmocnione na kolanach i zakończeniach nogawek, których szerokość można regulować. Zewnętrzne spodnie mają m.in. kieszenie na mapy z patkami, z których jedna ma wewnętrzną kieszonkę na telefon. Brak szwów w kroku i na wewnętrznej stronie ud zapobiega otarciom. Oprac. Ewa Nowaczyk-Przybylak REKLAMA KURS DLA ARCHITEKTÓW 120 godzin dydaktycznych dwa razy w tygodniu (czwartek, niedziela, g. 16:30 20:30) koszt 1 450 zł brutto www.masterclassproject.edu.pl +48 787 45 85 58 15% zniżki dla osób, które zapiszą się na dowolny kurs do 15 lutego 34

Podróże na cztery łapy Podróże na cztery łapy Psie wojaże Pies w zagranicznej podróży? Jak najbardziej. Trzeba tylko pamiętać, że taki wyjazd wymaga nieco więcej przygotowań niż krajowy. tekst: Katarzyna Świerczyńska Pierwszą zagraniczną podróżą mojej Flicki był wyjazd do Niemiec, a dokładnie kilkudniowy wypad do Berlina. Co trzeba koniecznie załatwić przed taką podróżą? Przede wszystkim wyrobić zwierzakowi paszport oraz go zaczipować. Nie są to skomplikowane procedury można je praktycznie załatwić od ręki u uprawnionego weterynarza. Pamiętaj o apteczce Więcej czasu niż na załatwianiu formalności spędziłam na studiowaniu miejscowych przepisów, cenników i regulaminów dotyczących przewożenia zwierząt komunikacją miejską i pociągami chciałam uniknąć jakichkolwiek niespodzianek po przyjeździe. Czy coś nas zaskoczyło? W zasadzie tak. Cena... rivanolu, czyli środka dezynfekującego. Jeszcze w Polsce Flicka otarła sobie brzuch o gałęzie, ale w przedwyjazdowym zamieszaniu nie zdążyłam kupić specyfiku. Podczas gdy w polskich aptekach kosztuje on kilka złotych, w Berlinie trzeba było wydać aż 6 euro. To nauczka, żeby na drugi raz podstawowy zestaw apteczny dla zwierzaka mieć po prostu ze sobą. Czip, tatuaż, szczepienie Generalnie podróżowanie po krajach Unii Europejskiej ze zwierzętami towarzyszącymi niesie ze sobą dwa obowiązki: posiadanie paszportu i czipa. Tu ważna uwaga przepisy w tej kwestii zmieniły się 3 lipca 2011 roku. Pies z paszportem Koszt wyrobienia paszportu to 51 złotych (taki paszport zastępuje książeczkę zdrowia można w niego wpisywać wizyty, wszystkie szczepienia, odrobaczenia, profilaktykę przeciwkleszczową jeśli więc zakładamy podróżowanie z czworonogiem poza granice Polski, warto od razu taki paszport wyrobić). Przed tą datą dopuszczalnym sposobem identyfikacji psa czy kota był tatuaż. Teraz musi to być czip (obowiązek ten nie dotyczy zwierząt tatuowanych przed wymienioną datą). Warunkiem wydania paszportu jest też aktualne szczepienie przeciwko wściekliźnie. Trzeba jednak pamiętać, że data szczepienia nie może być wcześniejsza niż data zaczipowania (w naszym przypadku oznaczało to powtórne szczepienie Flicki mimo ważności poprzedniego). Adresówka Jest bardzo ważna także podczas wyjazdów zagranicznych. Trzeba jednak zadbać, aby zapisany na niej numer telefonu posiadał odpowiedni prefiks (a sam telefon był czynny podczas podróży). Jeśli zwierzę jest szczepione po raz pierwszy nim przekroczy granice, muszą minąć minimum trzy tygodnie. Sprawdź w kilku źródłach Sprawa nieco bardziej się komplikuje, gdy wyjeżdżamy poza granice Unii Europejskiej. Tu wymagania bardzo różnią się w zależności od kraju, do którego jedziemy (w niektórych zwierzę musi przejść kwarantannę). I obowiązują też inne przepisy, jeśli z takiego wyjazdu wracamy (bo wtedy według fachowej terminologii wwozimy zwierzę na teren Unii Europejskiej z krajów trzecich). Trzeba mieć ze sobą na przykład badanie krwi na obecność przeciwciał wścieklizny. Zrobienie go w Polsce nie jest drogie i skomplikowane, za granicą może okazać się i kosztowne, i przede wszystkim czasochłonne. Ambasada i dobra rada Gdzie szukać informacji o wyjeździe do poszczególnych krajów? Część przepisów opisano na stronie Głównego Inspektoratu Weterynarii jednak lista krajów jest niepełna i mocno okrojona. Warto więc dowiedzieć się szczegółów w stosownej ambasadzie. Tu jednak uczulam na jedną rzecz nauczona doświadczeniami podróżników, którzy zabierali swoje psy do Indii. Rzetelną informację i dokumenty otrzymali nie w Polsce, a dopiero po kontakcie z miejscowymi Lokalne przepisy Zawsze trzeba je dokładnie sprawdzić przed wyjazdem. Na przykład do Danii nie można wjechać z psem rasy pit bull terrier, a w belgijskim regionie Quaregnon zakazane są rottweilery. Szczegółowa wiedza pozwoli uniknąć przykrych niespodzianek. służbami weterynarii. Jeśli więc wybieramy się w podróż do dalekiego, egzotycznego kraju, trzeba sprawdzić wszystko ze szczególną dokładnością. To, co polecam zawsze to znalezienie ludzi, którzy już przed nami taką podróż odbyli i mają w tej kwestii doświadczenie. www.wetgiw.gov.pl tu znajdziesz informacje dotyczące podróżowania za granicę ze zwierzętami. Katarzyna Świerczyńska Jest dziennikarką, blogerką, właścicielką suki Flicki (wytrawnej podróżniczki) oraz kotów Hertulka i Bundesi (prawdziwych domatorów). O podróżowaniu z psem pisze na www.podrozezpsem.pl. fot. istockphoto, Arch. pryw. Oskar psi globtroter Ten pocieszny kundelek był chyba najbardziej znanym psim podróżnikiem. Jego historia zaczęła się przed dziewięcioma laty. Wtedy niejaka Joanne Lefson uratowała psa przed uśpieniem w schronisku w Kapsztadzie. Kilka lat temu wpadła na szalony pomysł podróżowania z Oskarem po całym świecie i promowania adopcji bezdomnych zwierząt. Byli razem w ponad 30 krajach, na pięciu kontynentach, pokonali dystans 150 tysięcy kilometrów. I choć Oskar zginął rok temu potrącony przez samochód, jego misja jest nadal aktualna. Więcej o Oskarze można poczytać na stronie www.worldwooftour.com. 36 37

podróże ze smakiem Sushi na kaca, bliny na szczęście znaniu. Nie dziwię się, choć sam jestem zdania, że najlepszą przyrządza moja mama. W Chicago dla odmiany pojechaliśmy na sushi. Sam nie jadłem, bo nie mogłem się przełamać, aby zjeść coś, co jeszcze przed chwilą pływało w restauracyjnym akwarium. Zamówiłem kurczaka w sosie teriyaki. Na kolegów patrzyłem jak na troglodytów. I dopiero rok później na totalnym kacu poszedłem z moją dziewczyną na sushi naprzeciwko Teatru Wielkiego w Warszawie. Zadziałało na mnie jak najlepsze lekarstwo. Niczym kobieta w ciąży nie wiedziałem, dlaczego akurat Mateusz Damięcki, aktor Sztandarowe dania rosyjskie to: bliny drożdżowe naleśniki, żulieny grzyby ze śmietaną i serem opieczone w piekarniku, pielmieni rodzaj pierogów z mięsnym farszem, barszcz i płow papka ryżowa z warzywami i mięsem. Jadłem już bliny z kawiorem, wyrabiane według najstarszych receptur. fot. A. Jankowski/Reporter /East News, istockphoto Kilka ciekawych przygód kulinarnych przeżyłem z Filipem Bajonem, reżyserem Przedwiośnia. Powiada on, że w każdym miejscu na ziemi musi spróbować kaczki. Przez kilka lat jeździliśmy z filmem po świecie, biorąc udział w różnych festiwalach, i za każdym razem chodziliśmy właśnie na kaczkę. Filip zawsze jednak twierdził, że najlepsza kaczka jest jego mamy w Poten smak był mi najbardziej potrzebny. Zamknąłem oczy i po raz pierwszy poczułem, że jedzenie może sprawiać taką przyjemność, przenosić w inny wymiar. Doznałem olśnienia, niesamowitej radości z bycia tu i teraz. Przeniosłem się do innego świata. Jestem zakochany w Rosji, jej kulturze i kuchni. Sztandarowe dania rosyjskie to: bliny drożdżowe naleśniki, żulieny grzyby ze śmietaną i serem opieczone w piekarniku, pielmieni rodzaj pierogów z mięsnym farszem, barszcz i płow papka ryżowa z warzywami i mięsem. Jadłem już bliny z kawiorem, wyrabiane według najstarszych receptur. Były pyszne. Jadłem żulieny na salonach i popijałem je rosyjskimi trunkami z najwyższej półki. Ale podstawowe pytanie było takie: dobrze zjeść, czy poczuć klimat? Tego ostatniego nie doznamy w drogiej restauracji. Jadąc z Magadanu do Warszawy wraz z ekipą wyprawy, zatrzymywaliśmy się na uczty nie tyle dla smaku, co dla obserwacji. Chcieliśmy poczuć prawdziwy klimat Rosji i poznać jej mieszkańców. Jedzenie w barach z drewnianych desek nie było wyszukane, ale za to będę je pamiętał do końca życia. Tak, jak restaurację w środku stepu, jeszcze po europejskiej stronie Uralu, którą kilkanaście lat wcześniej odwiedziłem z członkami ekipy filmowej Ruskiego buntu czarującą, klimatyczną, która mieściła się w metalowej, aluminiowej cysternie z wyciętym w niej wejściem. Wszędzie w Rosji próbuję w różnych postaciach pielmieni. Tych malutkich (wielkości małego paznokcia) i wielkich (chociażby gruzińskich, wielkości kajzerki). Są to kołduno-pierogi, zalepione placki-kółka ze zbitym w środku mięsem, baraniną, wieprzowiną. Są mocno doprawione czosnkiem i pieprzem. Przed gotowaniem koniecznie trzeba je zamrozić, po wyjęciu z wody najlepiej dodać do nich kwaśniej, zastygłej śmietany. Często podaje się je w bulionie. Uwielbiam to danie, choć czasami z powodu przypraw nie najlepiej się po nim czuję. Pamiętam, jak kiedyś z Jankiem Aleksandrowiczem pojechaliśmy pod Petersburg do jego rodziny na daczę. Po imprezie, podczas której graliśmy w ping-ponga i piliśmy piwo, wracaliśmy o trzeciej nad ranem, skradając się przez płot, aby nie obudzić domowników. W drewnianej chałupie podłoga skrzypiała po każdym stąpnięciu. Zamiast iść spać, otworzyliśmy zamrażalnik, wyjęliśmy głęboko zamrożone bliny, wrzuciliśmy je do gara z gorącą wodą. Janek dołożył do nich śmietanę z wielkiego słoja. Byliśmy pijani szczęściem, bardziej niż piwem. Oprac. Błażej Torański REKLAMA Niecodzienne rarytasy z Kredensu Krakowski Kredens Tradycja Galicyjska słynie z wysokiej jakości wędlin. Wśród nich znajdują się i takie, które trudno odnaleźć na sklepowych półkach. Wyjątkowy przysmak stanowi Półgęsek Radziwiłłowski iście królewski specjał z piersi gęsich. Zaletą gęsiny jest jej smak i zawartość tłuszczów jedno- i wielonienasyconych, zwanych niezbędnymi (NNKT), gdyż nie są wytwarzane w organizmie i muszą być dostarczane w pokarmie. Gęsina zawiera także wiele cennych witamin, takich jak witaminy A, E oraz witaminy z grupy B, a zwłaszcza niacynę. Mięso z gęsi to źródło składników mineralnych: potasu, fosforu, magnezu, żelaza i cynku. Półgęsek nie zawiera glutaminianu monosodowego, a swój wyborny smak zawdzięcza procesowi wędzenia. Niegdyś spożywany przez elity, również dziś półgęsek zapewni odrobinę luksusu w monotonnym jadłospisie. 38