Opowieść o Karliku i Annie Narrator: -W pewnym mieście, niedaleko każdego z nas w przeddzień wigilii, w jednym z domów na Śląsku. AKT I Anna: -Jak tam praca Karliku? Widzę, że już zacząłeś robić niebo. O! a tam nowa gwiazda. Przyniosłam ci, jak chciałeś sznurek, trochę sianka i to krzesło dla Maryi. Wiem, wiem nic nie mówię, bo chcesz, żebym już przestała gadać i sobie poszła. Lubię gadać, ale już sobie idę, już idę. Wiesz, mam nadzieję, że kiedyś spełni się Twoje życzenie i zrobisz szopkę jak żywą. Oby Ci się udało. Karlik: -O, tu powinny stać Aniołowie, tu Maryja a tutaj Józef. Tam przyczepię gwiazdę no a tu ustawię pasterzy. Maryja; -Józefie popatrz Karlik zasnął zmęczony. Staruszek każdego roku tyle sił wkłada w tę szopkę. -A gdyby tak spełnić jego życzenie, gdyby tak szopka ożyła? Co ty na to Maryjo? -Wiesz Maryjo podoba mi się Twój pomysł. Sprawmy, by spełniło się Jego marzenie.
AKT II Anioł : -Bądź pozdrowiona, nie bój się Maryjo, oto poczniesz i porodzisz Syna. Na imię dasz Mu Jezus. -Urodzić Boga? czym zasłużyłam? czemu ja sama ze wszystkich niewiast w świecie wybrana? Anioł: -On wybrał Ciebie. Przyjmij nowinę do serca swego stań się Matką Boga naszego. -Pokornie słucham Pana mojego. Gdy tak zarządził, niech się tak stanie na chwałę Bożą na wieki amen. -Bóg dał mi w opiekę Pannę Maryję, a ona biedna już ledwo żyje. -Kto się tam po nocy włóczy? Zamknę drzwi na siedem kluczy. -Przyjmijcie Pannę Maryję, dajcie nocleg choćby w sieni. Jesteśmy bardzo strudzeni. Z Nazaretu daleka droga, otwórzcie nam w imię Boga. -Tu nie zajazd, nie gospoda. Idźcie stąd, bo czasu szkoda! -Ja gdziekolwiek, ale Ona Bóg mi oddał Ją w opiekę. Jest zziębnieta i strudzona idziemy z daleka.
-Nie pomoże święty Boże. Drzwi włóczęgom nie otworzę. Jeszcze czego! Co za ludzie! A prześpijcie się w psiej budzie. -Odmówili? Żeby chociaż łyżka strawy, żeby chociaż garstka słomy. Patrz! tam są jeszcze inne domy -Słyszysz? grają, jeszcze nie śpią. -Powiedż im, że jesteś cieślą, że odwdzięczysz się jak trzeba za ten kąt i kawałek chleba, że zapłacisz swoja pracą. -Hej otwórzcie gospodarze! -Kto tam przyszedł? Jakiś człowiek? Jakiś obcy u drzwi stoi, a w tym domu sami swoi! Gości w domu bardzo wiele, bo w tym domu jest wesele. -Nie przychodzę na wesele -No i słusznie przyjacielu, trza być w butach na weselu. -Nie wpuścili nas bogacze -Tylko wiatr nad nami płacze, tylko wiatr i nikt już więcej. Żeby tylko ogrzać ręce. Tak nie wiele nam potrzeba. Ostrożnie babciu, tu są kamienie.
Babcia: -A wy skąd tutaj? -Z dalekiej drogi. :Babcia: -I pewnie bardzo bolą was nogi. Głodni, zmarznięci a wicher wieje macie wy kogo tutaj w Betlejem? Nie? No to więcej już się nie trapcie, boście w Betlejem znaleźli babcię. Dam wam schronienie w tę noc grudniową. Mam tu stajenkę, jest dach nad głową. AKT III Pasterz I -Pali się! O rety pożar! Trwoga na Boga! Chłopaki w nogi, niebo goreje, palą się stogi! Pasterz II: -Gdzie? Co się pali? Może stodoła? Pasterz III: -Jaka stodoła? Wstańcie pasterze widzę Anioła! Anioł I: -Pastuszkowie mili, pójdźcie do stajenki, bo się nam narodził Jezus malusieńki. Sercem powitajmy Pana i Maryję, razem z Aniołami śpiewajcie Gloryję. Pokłońcie się nisko w progu. Wielka chwała Panu Bogu. Anioł II: -Podążamy zatem z rozśpiewaną rzeszą, tych co za gwiazdą Betlejemską śpieszą. Anioł III: -Gwiazda błyszczy nad stajenką, drogę światłem znaczy. Każdy człowiek dobrej woli, dziś Boga zobaczy.
Pasterz I: -Aniołowie drogę nam wskazali, gwiazda świeciła na niebie, abyśmy Dzieciątku dary złożyli jak trzeba. Pasterz II: -Ja przyniosłem jabłuszka słodkie i rumiane. Pasterz III: -A ja przyniosłem kilka pieluszek i barani kożuszek. Król Kacper: -W moim kraju, stąd daleko słyszałem o Tobie. Witam Ciebie Królu Dziecię położony w żłobie. Gwiazda mnie do Ciebie prosto prowadziła. Złoto w darze Ci przyniosłem, dziecineczko miła. Król Melchior: -Ja przyniosłem Ci kadzidło wonne i pachnące, by Cię uczcić Boże Dziecię na sianku leżące. Król Baltazar: -A ode mnie wonna mira, dla Ciebie zebrana, boś z wielkiego nieba przyszedł, aby cierpieć za nas. Akt IV Karlik: -Panno święta, jeżeś to Ty! -Nie bój się Karliku, nie bój! Chcemy dziś podziękować ci za Twój trud i Twoje dobre serce. Pięknie zrobiłeś i tym razem piękną betlejkę Anna: -O coś słyszałam i uszom nie wierzę. Panno święta!
-Tak poczciwa Anno. Tobie też chcę podziękować za Twe dobre serce, pełne miłości. Anioł: -Jesteś dobra Anno. Wiem ile wysiłku wkładasz w przygotowania do świąt. Okna już pomyte, dom lśni czystością. Biały obrus już wyprasowany na stole w kuchni. Anna: -O kuchni to już sama opowiem Wigilia to: zupa z grzybami, karp, kartofle, kapusta kiszona z grzybami, makówka i moczka, kompot z suszonych śliwek, jabłka i gruszki a choinkę to ubierze Karlik. -Ale, gdzie nasz Karlik? Karlik: -Panie Jezu, Panno Święta i Ty Józefie i wy Aniołowie! Od gołdanioł jest moja Anna, a joł zamiast gołdać wum zaśpiewom.