Sabine Städing z Petronela Jabloniowego Sadu Lato pełne grozy
Sabine Städing Petronela z Jabłoniowego Sadu Lato pełne grozy Z ilustracjami SaBine Büchner Przekład z języka niemieckiego Urszula Pawlik
Tytuł oryginału: Petronella Apfelmus. Zauberhut und Bienenstich Boje Verlag in the Bastei Lübbe AG 2016 by Bastei Lübbe AG, Köln, Germany Okładka: Kirstin Osenau Ilustracja na okładce: SaBine Büchner ISBN 978-3-414-82454-7 Wszelkie prawa zastrzeżone, zwłaszcza prawo do przedruku i tłumaczenia na inne języki. Żadna z części tej książki nie może być w jakiejkolwiek formie publikowana bez uprzedniej pisemnej zgody Wydawnictwa. Copyright for the Polish edition by Edra Urban & Partner, Wrocław 2019 Copyright for the Polish translation by Urszula Pawlik, 2019 Przekład z języka niemieckiego: Urszula Pawlik Prezes Zarządu: Giorgio Albonetti Dyrektor Wydawniczy: lek. med. Edyta Błażejewska Redaktor tekstu: Marzena Kwietniewska-Talarczyk Redaktor prowadzący: Renata Wręczycka The translation of this work was supported by a grant from the Goethe-Institut. ISBN 978-83-66310-02-5 Edra Urban & Partner ul. Kościuszki 29, 50-011 Wrocław tel. +48 71 726 38 35 biuro@edraurban.pl www.esteri.pl Skład: Barbara Włodarczyk Druk i oprawa:
Feralny dzień Jabłoniowa czarownica Petronela siedziała pod krzakiem agrestu dobrze ukryta w listowiu i obserwowała z rosnącym oburzeniem pana Kuchniopożarskiego, zrywającego na potęgę śliwki z jednego z jej drzew. W zasadzie wszystko było w porządku i nie miała czego się czepiać, gdyż ma się rozumieć, Petronela gotowa była dzielić się plonami ze swego sadu z Kuchniopożarskimi. Ale bez przesady! Obecnie z trzech śliw dwie zostały już ogołocone do ostatniego owocu. A teraz wyglądało na to, że również trzecie drzewo podzieli los pozostałych i padnie ofiarą ludzkiej zachłanności. I to ponownie za sprawą pana Kuchniopożarskiego, który stał na drabinie, pogwizdując wesoło. Przez ramię miał przewieszony wielki wiklinowy koszyk, do którego szybkimi ruchami wkładał zerwane śliwki. Jabłoniowa czarownica zastanawiała się właśnie, jak najskuteczniej powstrzymać cukiernika od dalszego pustoszenia jej ukochanego sadu, gdy wtem dostrzegła Ogórczastego Kapelusznika wyglądającego zza sękatego pnia pobliskiej jabłoni. Ogórczasty Kapelusznik był przywódcą niewielkiego stadka jabczastych sznuraków, które podobnie jak Petronela pielęgnowały z ogromną troską i wielkim oddaniem drzewa w ogrodzie młynarza. 5
Uff, ależ upał! I to od samego rana stęknął. Czy nie mogłabyś namówić swoich sióstr, żeby przysłały nam parę płatków śniegu albo przynajmniej załatwiły jakieś porządne oberwanie chmury? W końcu są przecież czarownicami pogodowymi! Już próbowałam westchnęła Petronela z rezygnacją. Niestety, nie udało mi się z nimi skontaktować. 6
Być może surfują właśnie na Hawajach albo poleciały do amazońskiej puszczy, by zobaczyć, co się tam dzieje. Wiesz przecież doskonale, że Merlina uwielbia wszelkiego rodzaju eskapady i nie potrafi usiedzieć na miejscu. Choć był to już schyłek lata, w ogrodzie wokół starego młyna było gorąco niczym na rozgrzanej patelni. Upał sprawiał, że jabczaste sznuraki nie nadążały z nawadnianiem drzew owocowych. W takim razie koniecznie musisz coś wymyślić stwierdził zafrasowany Ogórczasty Kapelusznik, pocierając podbródek. Z każdym dniem ubywa wody w stawie młynarza. Tak dalej być nie może. Ryby nie mają już czym oddychać i żeby nabrać choć trochę powietrza, zmuszone są wypływać na powierzchnię wody. Pompon twierdzi, że jeśli dalej będą takie upały, to już w przyszłym tygodniu staw zamieni się w błotną kałużę. Przesadza jak zwykle! burknęła jabłoniowa czarownica, ponownie kierując spojrzenie w stronę pana Kuchniopożarskiego, w dalszym ciągu pogwizdującego w najlepsze na drabinie. Ale trzeba przyznać, że Ogórczasty Kapelusznik miał niestety rację. Jeśli do tego doszło, że ryby wypływały na powierzchnię, by zaczerpnąć powietrza, oznaczało to, że w wodzie brakowało tlenu. Trzeba było zatem jakoś temu zaradzić. I to szybko. 7
Zaraz się tym zajmę obiecała Petronela. Po czym opuściła swoje stanowisko obserwacyjne pod krzakiem agrestu. Co zamierzasz? spytał zaciekawiony Ogórczasty Kapelusznik, próbując nadążyć za czarownicą. Najpierw zajrzę do magicznej księgi, żeby poszukać w niej odpowiedniego zaklęcia. W takim grubym tomisku zawsze można znaleźć coś, co da się wykorzystać. Petronela podeszła do czarodziejskiej drabinki, po której zaczęła się energicznie wspinać, żeby jak najszybciej znaleźć się w jabłkowym domku. Im wyżej wchodziła, tym stawała się mniejsza i mniejsza. Gdy wreszcie znalazła się na górze, pomaszerowała prosto do jabłka, w którym mieszkała. Wchodząc do środka, omal nie zderzyła się z Lucjuszem, chrząszczem jelonkiem rogaczem, swoim współmieszkańcem i zarazem najlepszym przyjacielem. Ejże! Co ty! Przerażony Lucjusz natychmiast przywarł do ściany, wciągając przy tym na wszelki wypadek swój ogromny brzuch. Wybacz przeprosiła go Petronela, przepychając się, by wejść do saloniku. Czy przypadkiem nie widziałeś gdzieś mojej magicznej księgi? zapytała, rozglądając się wokół. 8
Nie czekając na odpowiedź, pobiegła do sypialni, gdzie zamaszystym ruchem wyciągnęła spod łóżka skrzynię, w której przechowywała swoje najcenniejsze skarby najprzeróżniejsze amulety, kryształowe kule, plujące żaby i zamknięte w puszce mgielne duchy. Wszystko to leżało teraz porozrzucane po całej podłodze. Do wszystkich wściekle grzmiących piorunów! zaklęła, rozglądając się bezradnie po pokoju. Gdzie do licha mogłam ją położyć? mruczała do siebie coraz bardziej zdenerwowana. Czy przypadkiem tego szukasz? Lucjusz stanął w drzwiach z magiczną księgą w ręce. Hopla-siopla! Gdzie ją znalazłeś?! zawołała uradowana jabłoniowa czarownica, szybko podnosząc się z podłogi. Na muszli klozetowej wyjaśnił chrząszcz. Gdzie? Na eeee muszli klozetowej? Ojej Zażenowana Petronela zaczerwieniła się jak burak. Miałam Był problem z odpływem Coś się zatkało jąkała zmieszana. Szybkim ruchem złapała księgę i pomknęła do kuchni, gdzie położyła ją przed sobą na stole. Czy mogę zapytać, czego szukasz? zaciekawił się Lucjusz. 9
Jakiegoś wodnego zaklęcia mruknęła. Z powodu tych straszliwych upałów w stawie młynarza z każdym dniem ubywa wody. Doszło już do tego, że ryby muszą wypływać na powierzchnię, żeby zaczerpnąć powietrza. Biedactwa! zaburczał wyraźnie zmartwiony Lucjusz, rzucając spojrzenie znad ramienia czarownicy. Co sądzisz o tym? Chrząszcz wskazał na rozdział 10
Gwałtowne przepływy, kaskady oraz wszelkie tańczące fontanny i wodotryski. Do niczego. Petronela stanowczo potrząsnęła głową. Nie możemy przecież zamienić stawu młynarza w rwący strumień! dodała oburzona. Chyba nie chcesz, żeby porwało nam wszystkie ryby?! Ponownie pochyliła się nad magiczną księgą i zaczęła kolejny raz wertować ją od początku do końca i od końca do początku. Mam! Co sądzisz o źródlanym zaklęciu? Zachwycona czarownica spojrzała na przyjaciela z błyskiem w oku. Nigdy o czymś takim nie słyszałem. Cóż to znowu takiego? burknął chrząszcz, wciąż jeszcze lekko urażony szorstkim potraktowaniem go przez Petronelę. Coś bardzo prostego, co sprawi, że woda w stawie młynarza będzie silnie bulgotać wyjaśniła zadowolona czarownica. Wyczaruję na dnie obficie tryskające źródło, które zasili to bajoro świeżą wodą i równocześnie zaopatrzy w potrzebny rybom tlen. No cóż, jeśli sądzisz, że to zagra. Lucjusz wzruszył ramionami bez przekonania. Oczywiście, że zagra! zapewniła przeświadczona o swojej racji Petronela, po czym głośno odczytała zaklęcie. 11
Hokus-pokus, ropuszy król, śmigłe rusałki, wodne duchy, szary klajster, koci pazur i leniwe pasibrzuchy, żółte żaby, wściekły pies oraz wścibskie sroki dwie, niechaj natychmiast w stawie młynarza na dnie źródło świeżej wody pojawi się! ene-mene, hopsa-husz i źródełko bije już! To wcale nie takie znowu trudne. Z pewnością mi się uda! ucieszyła się Petronela. Jeśli tylko zapamiętasz zaklęcie i niczego nie pokręcisz mruknął ciągle obrażony Lucjusz. Ma się rozumieć, że wszystko zapamiętam i niczego nie pokręcę! Mówiąc te słowa, czarownica wypadła z domu jak burza. Już po chwili szybko schodziła po magicznej drabince, rosnąc z każdym stopniem, na którym postawiła stopę. Im niżej się opuszczała, tym stawała się większa. Śpiesząc ku ziemi, przez cały czas powtarzała cicho słowa zaklęcia. Co tak mamroczesz? zdziwił się Ogórczasty Kapelusznik, który wciąż tkwił u stóp jabłoni, czekając na czarownicę. Wcale nie mamroczę! Oburzona Petronela szybko przywołała do porządku jabczastego sznuraka. Po- 12
Upalne lato powoli miało się ku końcowi. Jednak dla jabłoniowej czarownicy Petroneli pogodne dni wcale nie były łatwe ani tym bardziej beztroskie. Kłopoty i zmartwienia mnożyły się niczym grzyby po deszczu. Gdziekolwiek się obejrzeć, tam ktoś wzywał pomocy. Jabłoniowa czarownica dwoiła się i troiła, żeby sprostać każdemu wyzwaniu. Do tego wszystkiego w jabłoniowym sadzie pojawił się dawny pracodawca pana Kuchniopożarskiego z zamiarem kupienia domu młynarza i przejęcia coraz lepiej rozwijającej się kawiarni Czarodziejski Młyn. W tej sytuacji Petronela z pomocą wiernego Lucjusza oraz jabczastych sznuraków musiała wkroczyć do akcji, by pozbyć się bezwzględnego intruza i uratować rodzinę przed utratą domu. Czwarta część pełnych grozy przygód bystrej i sprytnej czarownicy oraz sympatycznych bliźniaków Lilki i Leona. Z licznymi, pełnymi wdzięku i uroku ilustracjami SaBine Büchner. cena 39 zł (w tym 5% VAT) ISBN 978-83-66310-02-5 www.esteri.pl