Duchu Święty prosimy, abyś przyszedł do naszych serc, które są złaknione Ciebie, spragnione Słowa Bożego, głodne Boga. Przyjdź Duchu Święty przez wstawiennictwo naszych aniołów stróżów, przez wstawiennictwo przede wszystkim Maryi, która wydała na świat Zbawiciela, która wydała na świat Tego, który stał się chlebem życia wiecznego dla nas. Przyjdź teraz, abyśmy byli oświeceni tym dzisiejszym światłem, które płynie ze Słowa Bożego, które tyle mówi o świetle płynącym od Boga i że Bóg jest światłem. Przyjdź Duchu Świętym, abyśmy byli oświeceni tym światłem teraz i nigdy nie żyli w ciemności. Niech ta homilia będzie ku większej Twojej chwale dla naszego uświęcenia, odnowienia naszej wiary. Przyjdź, abyśmy też cieszyli się z tego, że znamy Boga i coraz bardziej Go poznajemy. Przyjdź teraz. Święty Paweł, w drugim czytaniu w Liście do Koryntian, mówi takie słowa, które moglibyśmy uznać za słowa, słowami przesadzonymi, bo święty Paweł często używała takich słów, które były pewną przesadnią, które były pełnym wyolbrzymieniem danej sprawy. I tutaj również mówi słowa, które właśnie są takie przesadzone, że jest pełen lęku głosi ewangelię, że jest człowiekiem, który drży, trzęsie się kiedy ma mówić o Bogu, bo jest niegodny, aby zajmować się głoszeniem Jezusa, że jest człowiekiem, który nie ma zdolności nawet do tego, żeby to czynić i mówi, że pragnie głosić Jezusa, nie w sposób ludzki, to znaczy nie pięknymi, mądrymi słowami, nie po to żeby ludziom się przypodobać, żeby zyskać opinię bardzo zdolnego mówcy, człowieka mądrego, ale chce głosić Chrystusa w taki sposób żeby Ci, którzy Go usłyszą mogli przyjąć Bożą miłość i miłosierdzie, że głoszenie Jezusa, to nie technika, to nie metoda, to nie jakaś manipulacja religijna, która ma, w jakiś sposób ludzi omotać, ogłupić sprawami religijnymi, ale głoszenie Jezusa to ma być jak najbardziej proste, pokorne, jasne. I tak samo i dzisiaj pragnę mówić do was w taki sposób żebyście wszyscy, nawet dzieci, które tutaj są mogły zrozumieć, że chodzi nam o Jezusa Chrystusa, o nic więcej, każdego tygodnia, w niedzielę, nie usłyszycie o jakimś guru, nie usłyszycie o jakimś Salibabie, jakimś takim, który zresztą nie żyje, za którym tysiące nawet Polaków, chodziło i szukało u niego porady, głosić zawsze będziemy w kościele Jezusa. To jest nasze życie i szczęście i skarb. To jest Ktoś, dzięki Któremu istniejemy i Który zapewni nam wieczność szczęśliwą, a tutaj jesteśmy po to, żeby kolejne dni naszego życia poświęcić Bogu i ten dzień. Zaczyna się nowy tydzień, dzień Pański, rozpoczyna go niedziela i dzisiaj Pan Jezus mówi o tym, co wielu z nas już dobrze zna, nic nowego można powiedzieć nie słyszymy, ale słyszymy w nowy sposób to co jest już kiedyś nam głoszone, było głoszone. I Jezus 1
przypomina nam o tym, że jest światłem tego mrocznego świata, że daje światło duszy każdego człowieka i że ten, który należy do Jezusa będzie tym światłem przeniknięty, będzie żył w świetle, nie będzie człowiekiem mrocznym, ciemnym. Nie będzie człowiekiem, który będzie innych krzywdził i przyczyniał się do ich bólu, ale będzie człowiekiem niosącym światło, pokój, przebaczenie, nadzieję. Takim człowiekiem był święty Ojciec Pio. Słyszałem z ust pewnej osoby takie autentyczne świadectwo mówiące o świętym Ojcu Pio, który żył we Włoszech w San diovani Rotundo, do tej pory wiele Polaków też i wiele ludzi jeździ do tego sanktuarium świętego ojca Pio, gdzie żył, gdzie pracował, gdzie modlił się, gdzie spowiadał, gdzie dokonywało się wiele cudów za jego wstawiennictwem, gdzie wiele ludzi się jednało z Bogiem, również przez jego posługę, jego miłość. I był takim członkiem pełnym światła. Bóg był w nim obecny, Bóg w nim promieniował można powiedzieć, miłością i miłosierdziem, dobrocią. To była wcielona łagodność, że czasami też wymagał i był niekiedy surowy, ale ta surowość też wynikała z miłości. I tak kobieta opowiadała, że ona nie zna Ojca Pio osobiście, no bo jest dosyć młodą kobietą, ale zna Ojca Pio z doświadczenia jego obecności w swoim życiu. Pracuje teraz obecnie w San diovani rotundo, oprowadza ludzi po tym sanktuarium. I opowiadała historię też dotyczącą jej spotkania z ojcem Pio właśnie z tym człowiekiem światła. Opowiadała, że za nim stała się tą przewodniczką to przez wiele lat, kiedy wyszła za mąż, nie mogła począć i jechała do, jeździła do najlepszych specjalistów we Włoszech, w Rzymie nawet, którzy jej powiedzieli, że nie ma najmniejszych szans na to, żeby kiedykolwiek mieli dzieci, tym bardziej, że jej mąż też był o wiele od niej starszy. Ona jednak nie traciła nadziei. Mieszkała w San diovani Rotonduo, mówiła, że to miasto, kiedy mieszkała tam, nie za bardzo lubiła, nie za bardzo lubiła tych pielgrzymów, nie za bardzo lubiła ten hałas wokół Ojca Pio i specjalnie też Ojca Pio nie czciła, ale któregoś dnia poczuła wielkie pragnienie, aby pomodlić się do Boga za wstawiennictwem świętego Ojca Pio, że były taki przypadki wielu uzdrowień, których ona nawet nie tylko słyszała, ale widziała tych ludzi, którzy byli w cudowny sposób przez Ojca Pio uzdrowieni i cała do niego chodzić. Zaczęła do niego chodzić do tego sanktuarium, które wcześniej za bardzo tak nie odwiedzała. Zaczęła błagać, prosić Boga żeby za wstawiennictwem tego świętego udzielił jej łaski poczęcia, a to jeszcze były lata 70-te kończył się proces beatyfikacyjny Ojca Świętego i była również beatyfikacja na placu świętego Piotra w 1999 roku Ojca Pio i ona w tym czasie, kiedy była beatyfikacja, zaczęła się jeszcze goręcej modlić, prosząc Boga żeby otrzymać tą łaskę poczęcia, bo wielu jej kapłanów mówiło, żeby w tym czasie się modliła do ojca Pio, że 2
kiedy jest beatyfikacja, kanonizacja jakieś osoby w kościele to wiele łask spływa na ludzi tego dnia. I nawiasem mówiąc, kiedy będzie kanonizacja ojca świętego w święto Bożego Miłosierdzia, w drugą niedzielę Wielkanocą, 27 kwietnia to zachęcam żebyście się dużo w tym czasie modlili za wstawiennictwem Jana Pawła II. Przygotowali się może przez jakąś prywatną nowennę, żeby właśnie też prosić Boga za wstawiennictwem tego, wielkiego, naszego Jana Pawła II. I zapewniam was, że wielu z was, prosząc z wiarą otrzyma wiele, wiele łask dla siebie o dla tych, za którymi się wstawia. Ale wróćmy do Ojca Pio i do jej osoby, do te, która w cudowny sposób została uzdrowiona i tego dnia, kiedy była beatyfikacja, ona się gorąco modliła, kiedy była msza święta beatyfikacyjna i poczuła, że została wysłuchana. Później, miała po beatyfikacji sen i ukazał jej się ojciec Pio i mówił żeby się nie bała, że wszystko będzie dobrze, że pocznie dziecko i niedługo potem, rzeczywiście poczęła syna. Nadała mu imię Franciszek, a kilka lat później poczęła drugie dziecko, córkę Klarę. Lekarze, szczególnie ci, którzy znali ją i którzy byli specjalistami w tych sprawach poczęcia, mówili, że to rzeczywiście może być tylko cud świętego Ojca Pio. Jak ta osoba opowiadała potem zmieniło się całkowicie jej życie, zatrudniła się tam, w sanktuarium świętego Ojca Pio jako przewodniczka dla Polaków, może niektórzy z was pojadą tam, to też ją osobiście poznają. I ona mówi, że teraz moje życie jest zupełnie inne, dzięki też Ojcu Pio, dzięki też temu człowiekowi pełnemu światła, pełnemu Boga, który dał jej taką łaską, oczywiście od Boga pochodzącą. Także i my również nie bójmy się, że są sytuacje bez wyjścia. Nie lękajmy się, kiedy nam się wydaje, że jest jakaś sytuacja twojego życia, która się wydaje beznadziejna, rodzinna, może zawodowa. Może też tak, jak ta kobieta, jesteś tutaj i prosisz Boga o dar poczęcia. Proś, choćby za wstawiennictwem Ojca Pio, czy Jana Pawła, czy innego świętego, a szczególnie, kiedy jak właśnie powiedziałem będzie kanonizacja Jana Pawła. Proś, a otrzymasz, ale także uważam, nie wyolbrzymiając też, że to miejsce sobie Pana Bóg wybrał, taki mały skrawek, powiedziałby też szczególnego działania Pana Boga, wybrał sobie takie miejsce, w którym objawia tutaj też, swoją miłość, swoje serce, swoją dobroć. Wielu ludzi tutaj wysłuchał, mimo, że to jest właśnie takie zwykłe miejsce, nie jest to żadne sanktuarium i tutaj Jezus objawia się jako ten, który jest naszym Panem, naszym Światłem, który oświeca nasze serca. Także teraz i po tej eucharystii wyjdziemy pełni światła, będziemy pełni światła, które pochodzi od Boga, światło, która daje nam życie, szczęście. Światłem, którym jest Bóg, bo kiedy pójdziemy do Boga to będziemy oglądali Boga jako światłość. Będziemy wpatrywać się w Boga jako wieczyste słońce miłości, miłosierdzia. To będzie wspaniały widok taki, jak 3
się patrzy na wschodzące Słońce, jeszcze ono nie jest taki rażące, nie jest takie mocne. Z przyjemnością się patrzy na to słońce i szczególnie kiedy jest ciepło, latem, to człowiek się cieszy tak naturalnie tym, że będzie piękny dzień dzisiaj, że dzisiaj będzie piękny dzień, że będzie można wiele dobrych rzeczy zrobić i tak samo jest kiedy z Bogiem jesteśmy, tutaj, nic nam nie grozi, tylko otrzymamy tyle łask ile potrzebujemy, aby też ten najbliższy tydzień przeżyć z Bogiem, w łasce, a miłości. I na końcu wyrzeknijmy się wszelkich uczynków ciemności, zrobiliśmy to też na początku mszy świętej. Każdy grzech jest ciemnością, wprowadzą mrok w nasze życie i nie dziwne, że niektóre domy, no niestety biedni są ci nasi bracia alkoholicy, którzy no niestety czasami gnębią swoje rodziny, no to nie dziwne, że przez nich przychodzi ciemność po prostu, że są domy, w których jest dużo mroków, ciemności, bólu, gdzie jest wiele zła. Na to lekarstwem jest Jezus, życie blisko Niego, wzywanie Go żeby przyszedł. I świadectwo też słyszałem takiego jednego, z takich misjonarzy, którzy mają prawdzie powołanie, który jest w środkowej republice Afryki, gdzie teraz jest, wiele jest zamieszek. Są różne grupy Muzułmanów, którzy prześladują chrześcijan, grabią, zabiją, bezkarni są. I proponowano temu ojcu i innym współbraciom żeby wrócili do Polski, żeby nie narażali się, to nie ma sensu, przecież życie jest najważniejsze. A oni mówią, że nie przyszli tutaj żeby ratować swoje życie, bo mogli by w Polsce pozostać i spokojnie sobie żyć, ale przyszli tutaj żeby tym ludziom służyć, bo ich kochają, nie mogą ich zostawić, jaki to były pasterz, to były najemnik, gdyby zostawił swoje owce, swój lud, bo grozi mu niebezpieczeństwo, a owce by zostawił na pastwę tych wilków, które by ich zabijały. To lepiej żeby tam nie przyjeżdżał taki ktoś, a ten ojciec mówi, przyjechałem do tego kraju, żeby oddać życie jak trzeba z miłości do tych ludzi. Nie opuszczę tego kraju, bo chcę być wierny tym ludziom, którzy liczą też na mnie- nie mogę ich zawieść. I starajmy się, może to też jest takie banalne, ale czynić po prostu dobro, jak najwięcej dobra, każdego dnia żebyś nie mógł, można powiedzieć, drogi bracie i siostro, spokojnie zasnąć, jeżeli byś nawet jakiegoś najmniejszego dobra tego dnia nie uczynił, a jeżeli uczyniłeś jakieś zło, uczynek ciemności, to przeproś, żałuj za niego. Niech będzie jak najwięcej uczynków dobrych w twoim życiu, żeby ludzie chwalili, nie ciebie, ale Boga, który objawia się przez twoje dobre uczynki i twoją miłość w ich życiu. Bądź dobry jak chleb, jak mówi święty brat Albert, który leży na stole, do którego każdy może podejść i sobie kawałek ukroić i nakarmić. Bądź takim człowiekiem, który daje z miłości za nic, nawet bez, nie czekając na nagrodę, bez oczekiwania na wdzięczność. Po prostu taka jest miłość, bądź takim 4
człowiekiem, a twoja nagroda będzie wielka i będziesz światłem w tym świecie, właściwie Jezus będzie światłem, a ty lampą. 5