Ewangelia i rozważania 6-8 maja 2019 r.
Poniedziałek, 6 maja - św. Filipa i Jakuba J 14,6-14 Jezus powiedział do Tomasza: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca. Ale teraz już Go znacie i zobaczyliście. Rzekł do Niego Filip: Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy. Odpowiedział mu Jezus: Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: Pokaż nam Ojca? Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie. Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie - wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca. A o cokolwiek prosić będziecie w imię moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. O cokolwiek prosić mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię.
Rozważanie Scena przedstawiona w dzisiejszej Ewangelii ma miejsce w Wieczerniku, zaraz po tym jak Tomasz stwierdza, że nie wie jaką drogą zmierza jego Mistrz. Jezus odpowiada, że jest drogą, prawdą i życiem. Odpowiedź rodzi następne pytania i okazuje się, że nawet najbliżsi uczniowie Jezusa nie rozumieją w pełni Jego nauki. Zdawałoby się, że po trzech latach chodzenia z Jezusem po Galilei powinni już co nieco wiedzieć. Z perspektywy dzisiejszych czasów, możemy uśmiechnąć się niewinnie widząc ich brak zrozumienia, gdy proszą Go by pokazał im Ojca. Po tylu latach badania Pisma Świętego może wydawać się, że wiemy teraz znacznie więcej niż oni wtedy. Wydaje się, że filozofia i nauka o Bogu i Piśmie Świętym stoją na wyższym poziomie niż w czasach Jezusa. Obecnie, gdyby Chrystus zaczął tłumaczyć nam tę samą prawdę o Jego relacji z Ojcem pewnie moglibyśmy mu mądrze odpowiedzieć. Z drugiej strony, czy mamy przygotowane odpowiedzi na pytania Jezusa odnośnie do naszego życia? Nawet jeśli świetnie znam to co było, to czy próbuje wnioski z posiadanej wiedzy włączyć w teraźniejszość oraz najbliższa przyszłość, która nie jest przecież znana z góry? Patrząc z tej strony na dzisiejszą Ewangelię, czy zdarzyło mi się wykazać niezrozumieniem tego co Jezus do mnie mówi? Może mam wszystko poukładane po swojemu, ale niekoniecznie zgodnie z nauką Mistrza? Przedstawionej sytuacji można się przyjrzeć także od strony Jezusa. Chrystus tłumaczy swoim uczniom trudne prawdy wiary, opisuje rzeczywistość nieba ludziom, którzy znają jedynie świat po grzechu pierworodnym. Robi to z ogromną cierpliwością i zachwycającą mądrością, bo przecież jak wyrazić Boga najpełniej za pomocą ograniczonego ludzkiego języka? Wydaje się to bardzo trudne. Na szczęście człowiek został uzdolniony przez Boga, aby mógł uwierzyć, nawet jeśli nie do końca pojmuje Boże sprawy. Tak jak tę prawdę, że Jezus jest o Ojcu, a Ojciec w Nim. Aby łatwiej było nam uwierzyć w głębię
relacji między Ojcem i Synem, Chrystus czyni wiele cudów. Jako, że zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga także my możemy czynić cuda żyjąc w przyjaźni z Bogiem. W związku z tym jakie cuda dzieją się za moją przyczyną? Jak świadczy to o mojej wierze? Jezus może czerpać z pełni, którą otrzymał od Ojca. Jest doskonałym i jedynym pośrednikiem miedzy Bogiem i ludźmi. Właśnie dlatego może nam dać wszystko o co Go poprosimy. Czy korzystam z tego, że mój Mistrz, który nazwał mnie przyjacielem może mi udzielać tego o co proszę? Czy odkrywam pragnienia mego serca, aby wiedzieć o co prosić?
wtorek, 7 maja J 6,30-35 W Kafarnaum lud powiedział do Jezusa: Jakiego dokonasz znaku, abyśmy go widzieli i Tobie uwierzyli? Cóż zdziałasz? Ojcowie nasi jedli mannę na pustyni, jak napisano: Dał im do jedzenia chleb z nieba. Rzekł do nich Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój da wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu. Rzekli więc do Niego: Panie, dawaj nam zawsze tego chleba! Odpowiedział im Jezus: Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie.
Rozważanie Cuda, które Jezus czynił były po to, aby umocnić wiarę tych, do których został posłany. Dziś Żydzi domagają się znaku od Jezusa, aby mogli uwierzyć Jego słowom. Czyżby Jezus żądał od ludzi, aby uwierzyli w niego bez żadnego znaku? Wydaje się, że może być to bardzo trudne. Warto jednak przypomnieć, że w dniu poprzedzającym opisywany dialog Jezusa z tłumem, miał miejsce cud rozmnożenia chleba. Znak został uczyniony zanim Żydzi zdążyli poprosić. Jednak w obecnej sytuacji prośba synów Abrahama o cud jest bardziej podobna do próby dobicia targu z Jezusem: wiara w zamian za znak. Tego typu handel, pomimo deklaracji, nie gwarantuje pełnego oddania wierzących. Wręcz przeciwnie, pokazuje, że z Jezusem można się jakoś dogadać. Tłum nie pojmuje, że Jezus rzeczywiście jest chlebem z nieba dającym życie wieczne. A czy ja traktuję Jezusa zgodnie z tym co objawił o sobie samym? Czy może traktuję go jak automat spełniający życzenia? Wystarczy tylko spełnić szereg warunków opisanych w Dekalogu, może jeszcze wypełnić formularz i nie ma wyjścia, musi spełnić to o co prosimy. Z drugiej strony nie jest niczym złym prosić Jezusa o wiele, ale należy przy tym pamiętać, że do każdej prośby dodawać bądź wola Twoja. W rozważanym fragmencie w trakcie dialogu Jezusa z tłumem widać, że Izraelici pragną chleba, o którym mówi Jezus. Niestety otrzymawszy od Niego odpowiedź, odrzucają ją. Nie tak to sobie wyobrażali, oczekiwali innej odpowiedzi. Zapał, który wzbudziły w nich słowa Jezusa został zgaszony przez ich oczekiwanie tego jak Bóg powinien do nich przyjść. Jak ja przyjmuję słowa Jezusa? Czy wymagam aby spełniały moje oczekiwania? Czy staram się poznać ich głębsze znaczenie?
Środa, 8 maja - św. Stanisława J 10,11-16 Jezus powiedział do faryzeuszów: Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, którego owce nie są własnością, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza; najemnik ucieka dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach. Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. życie moje oddaję za owce. Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz.
Rozważanie Jezus jest dobrym pasterzem, który kocha swoje owce. Słowo Boże wskazuje dziś trzy cechy tej miłości. Pierwszą z nich jest oddanie. Dobry pasterz to taki, który nie waha się oddać życia za swoje owce. Jest to najszlachetniejszy i najdoskonalszy wyraz miłości. Takiej postawy nie można kupić za żadne pieniądze. Nie można nikogo zmusić czy zapłacić mu, aby nas pokochał, bo przymuszony tylko pozorowałby prawdziwą miłość. Miłość to decyzja i trwanie przy niej pomimo przeciwności. Trwała miłość może pochodzić tylko z głębi serca człowieka. Jeśli jest powierzchowna to prędzej czy później wyjdzie to na światło dzienne, tak jak w przypadku najemnika, który uciekł na widok wilka. Nie zawsze wymagana jest od nas najwyższa forma miłości - oddanie życia - nieraz wystarczy po prostu zrezygnować z czegoś na rzecz drugiej osoby. Dobrym przykładem jest rezygnacja z własnej racji w trakcie kłótni. Powstrzymanie się od złośliwości sprawia, że umiera nasza grzeszność i egoizm. Taki był też cel męki i śmierci Jezusa, aby razem z nim umarły też nasze grzechy. To jest właściwy kontekst, który należy wprowadzić przy rozważaniu słów Jezusa o tym, że daje swoje życie za owce. Co jest budulcem relacji miłości? Co sprawia, że kochamy? Jednym z najważniejszych elementów jest poznanie. Dobry pasterz zna swoje owce. Wie jakie są naprawdę, zna ich wady i zalety. Jak wyglądałaby miłość i na czym miałaby polegać gdyby kochać tylko kawałek człowieka, pewien wycinek, który najbardziej nam się w nim podoba? Po lepszym poznaniu czekałaby nas seria rozczarowań, bo on wcale nie byłby taki jaki chcemy żeby był. Piękno miłości i poznania w prawdzie polega na tym, że możemy kochać się wzajemnie tacy jacy jesteśmy, ponieważ jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga. Mówi się również, że kochać to znaczy widzieć w drugim rzeczy dla innych niewidoczne. A jak je zobaczyć jeśli się nie poznało? Co prawda jako ludzie nie jesteśmy w stanie poznać w pełni, ale możemy się
starać poznawać naszych braci i siostry coraz lepiej, upodabniając się przy tym do Chrystusa. Trzecią cechą miłości jest to, że jednoczy. Dobry pasterz chce, aby wszystkie jego owce należały do jednej owczarni, bo wszystkie kocha tak samo mocno, pod tym względem wszystkie owce się między sobą równe. Wiedząc, że owcami jesteśmy tak naprawdę my sami może pojawić się pytanie czy owce wytrzymają ze sobą nawzajem w jednej owczarni? Tak, ze względu na to, że miłość dobrego pasterza będzie dla nich wzorem do naśladowania przy budowaniu wzajemnych stosunków. Choć wydaje się to trochę naiwne na pierwszy rzut oka, tak to rzeczywiście działa. Ten kto został umiłowany jest uzdolniony do miłości względem innych. Na tym polega spajająca moc miłości.