Karczemna awantura o Karczewskiego, bazarek i pętlę. "Korupcja" czy "Kampania"? data aktualizacji: 2018.02.15 Ogromne emocje na sesji rady dzielnicy poświęconej bazarkowi i likwidacji pętli autobusowej. Padły zarzuty o korupcję polityczną i blokowanie budowy Południowej Obwodnicy Warszawy. Były też oskarżenia o uprawianie kampanii wyborczej. Po czterech godzinach ostrej wymiany zdań, ani jedna ze stron nie cofnęła się nawet o krok. Jesteśmy dokładnie w tym samym miejscu, co wcześniej. Z minorowymi nastrojami wychodzili z sesji rady dzielnicy zarówno mieszkańcy ul. Polaka, jak i kupcy z targowiska Na Dołku. Konflikt pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami przenosin giełdy na drugą stronę alei KEN wciąż nie gaśnie. Za to politycy urządzili sobie przedwyborcze show. Sprawa bazarku i likwidacji pętli autobusowej Natolin Płn. stanęła w porządku obrad na wniosek radnych opozycji, w tym stowarzyszenia "Otwarty Ursynów", które oskarża władze miasta i dzielnicy o łamanie procedur dotyczących dzierżawy terenu byłej pętli pod targowisko. Najpierw ZTM miał złamać prawo, ogłaszając konkurs na dzierżawę pętli. Później błędy proceduralne miały popełniać Biuro Mienia oraz Zarząd Mienia M. St. Warszawy. Burmistrz odczytał informację wiceprezydenta stolicy, z której wynikało, że "o nadużyciach nie ma mowy". Wcześniej, na konferencji prasowej, "Otwarty Ursynów" przedstawił kolejne dokumenty i odpowiedzi z urzędów, potwierdzające własne racje. Skarżył się też na utrudnianie dostępu do informacji publicznej. Na sesji trwał prawdziwy polityczny ping-pong.
- Pan jako radny dzielnicy Ursynów załatwił sobie interes. I to jest clou. To jest zadanie ZTM likwidacja pętli i wydzierżawianie gruntu na targowisko? To jest kpina! - mówił radny miejski Piotr Guział z "Naszego Ursynowa". Zapowiedział, że CBA, policja i prokuratura "tylko czekają 'na kropkę na i' - czyli podpisanie umowy z kupcami przez miasto". Władzom dzielnicy z Platformy Obywatelskiej zarzucał zaś nadużywanie władzy.
- Tu chodzi o to, czy pan chce pomóc partyjnemu koledze kosztem interesu publicznego w osiągnięciu korzyści, czy pan nie chce? - zwrócił się Guział do burmistrza, otrzymując brawa ze strony mieszkańców ul. Polaka. Platformę Obywatelską oskarżał o opóźnianie budowy POW. Domagał się, by miasto stworzyło własne targowisko miejskie, takie jak w Będzinie, gdzie Guział był członkiem rady nadzorczej jednego z największych tego typu obiektów w kraju. Burmistrz Robert Kempa nie pozostawał mu dłużny. - Mieszkańcy Ursynowa w gremialnej większości chcą lokalizacji bazarku na pętli. Świadczy o tym 5 tys. złożonych podpisów czy wyniki ankiet. Petycje kierowane do miasta wysłało mailem 500 zwolenników i ok. 100 osób przeciwnych tej lokalizacji. Wola mieszkańców Ursynowa jest dla mnie najwyższym prawem! - odpowiadał na zarzuty Kempa. - Ile lat Karczewski jest prezesem stowarzyszenia? 12 lat na to, by doprowadzić do tego, byśmy nie byli dziś w sytuacji niepewności! Ostatnie cztery lata były spektaklem Brońmy bazarku po to, by radny Karczewski w tegorocznych wyborach mógł się przedstawić znów jako obrońca bazarku mówiła Katarzyna Polak z PiS. I po chwili dodawała: - Temat bazarku nigdy nie stanął w sposób normalny na tej radzie. Czy mieliśmy szansę poznać stanowisko samych kupców? Nie! Wszystko się działo w ramach politycznych konszachtów! Kupcy: "To jedna, wielka kampania wyborcza!" Na sesji pojawili się także kupcy z bazarku "Na dołku", którzy nie mogą się doczekać przeprowadzki na pętlę. Argumentowali, że dla nich to sprawa "życia i śmierci". Byli zniecierpliwieni wystąpieniami polityków, podobnie jak licznie zgromadzeni mieszkańcy okolic zlikwidowanej pętli.
- To jedna wielka kampania wyborcza i nic więcej! Robicie to, ponieważ nie zaistnieliście w inny sposób! - zwracał się do "Otwartego Ursynowa" i "Naszego Ursynowa" kupiec Włodzimierz GrzendaŚwierczewski. - Nie dociera do nikogo to, co mówi burmistrz. Przecież na to wszystko są papiery! Dajcie nam spokojnie prowadzić działalność gospodarczą. My nie chcemy pętli nawet na trzy lata, my chcemy na pół roku! I chcemy wrócić! - mówił właściciel pawilonu na targowisku.
Artur Waczko, mieszkaniec Polaka i członek Rady Nadzorczej spółdzielni "Na Skraju" (a do niedawna jej prezes) apelował do burmistrza: - Cztery miesiące czekałem na mediacje. Niech Pan rozmawia z mieszkańcami, nie ze stowarzyszeniami czy radnymi, ale z mieszkańcami! Bo to oni poniosą koszty bazarku pod swoimi oknami. Nie chodzi o szczury, o klatkę schodową, tylko żeby ich uszanować, wysłuchać i poszukać rozwiązania. Chodzi o zachowanie standardów, które nie zostały zachowane! - mówił Waczko. I pytał o parking miejski P&R Stokłosy, który od czasu wybudowania nie jest zbyt chętnie uczęszczany przez kierowców. - Dlaczego tam kupcy nie mogą wjechać i się rozstawić? - pytał. Odpowiedziała mu Agnieszka Kurek z bazarku: - Tam zainwestowała Unia Europejska ogromne pieniądze, gdybyśmy coś tam zmienili, trzeba oddać środki - mówiła. I zwracała się do mieszkańców Polaka: - Mówicie, że bazarek to interes Karczewskiego. To jest interes 500 kupców, dla których jest to miejsce pracy oraz interes kilku tysięcy osób, które przychodzą na bazarek. Mieszkańcy Polaka to nie jest cały Ursynów! Każdy chce mieć oczyszczalnię ścieków, bazar, ale nie pod swoim nosem. Nie ma gdzie nas przenieść! - dodawała właścicielka pawilonu na popularnym "Dołku". Mieszkańcy: "Karczewski słupem do czyichś interesów" Najbardziej zauważalną grupą na sesji byli mieszkańcy ul. Polaka i okolic - przeciwni, by pod ich oknami wyrósł nowy bazar. Skarżyli się na trudności w dotarciu do przystanków po likwidacji pętli autobusowej. Przedstawiali swoje obawy - o hałas, brud i trudności z parkowaniem. Oskarżali burmistrza o to, że jest głuchy na ich apele i prośby.
- Protestujemy... Dwukrotnie zwracamy się do burmistrza... Jak to jest? Kupcy zwracają się do miasta i dostają wszystko, kupców popiera burmistrz. To jakaś odwrotna logika. Mam wrażenie, że Karczewski jest słupem do czyichś wyższych interesów. Przyjdzie deweloper i zepchnie kupców w 24 godziny! - mówiła Iwona Wesołowska z Komitetu Obrony Terenów Zielonych przy ul. Benedykta Polaka. - To jest miejski teren i nie pójdzie w prywatne ręce! - dodawała i przypomniała, że w czerwcu szef zarządu Ursynowa wysłał do wiceprezydent miasta list "z gorącą prośbą o wsparcie przenosin bazarku na pętlę".
- Mieszkańcy Polaka są manipulowani. Zapraszałam Komitet, mówiłam: zostawmy polityków, Karczewskiego, Skubiszewskiego, PO i PiS. Spotkajmy się, ja Pani pokażę jakie mamy plany. Spotkajmy się bez polityków. Porozmawiamy jak Polak z Polakiem. I była odpowiedź: Ale my nie chcemy bazarku na Polaka! W związku z tym wszelkie dyskusje zostały ucięte - odpowiadała Małgorzata Siarkiewicz ze stowarzyszenia kupców. Piotr Skubiszewski z "Otwartego Ursynowa" przypominał genezę konfliktu. - Zarząd w 2016 roku wydał decyzję o warunkach zabudowy na terenie przy Arenie Ursynów. Tam można było przenieść bazarek. To rozwiązałoby konflikt społeczny - mówił. Wg burmistrza ta lokalizacja jest niemożliwa ze względu na brak miejsc parkingowych. Inne lokalizacje to albo teren pod budowę POW, albo problemy z roszczeniami. Szef "Otwartego Ursynowa" zwracał uwagę na to, że ZTM nie miał prawa ogłosić w lipcu konkursu na dzierżawę pętli na cele handlu, bo posiadał ten grunt w tzw. trwałym zarządzie, co wyklucza taką możliwość. - Miasto zorientowało się dopiero, gdy strona społeczna zwróciła na to uwagę. Przez pół roku prowadziło korespondencję w tej sprawie. (...) Złożyliśmy wniosek o kontrolę i zgłosiliśmy sprawę do prokuratury - zapowiadał Skubiszewski, po czym wyciągnął kartkę z napisem "Stop korupcji politycznej". Burmistrz nie pozostawił tego bez odpowiedzi. - Wasze tezy zmieniają się co kilka miesięcy. Kilka miesięcy temu mówiliście, że urząd łamie prawo, wydając decyzje o warunkach zabudowy dla bazarku. A organ niezależny, jakim jest Samorządowe Kolegium Odwoławcze stwierdził co innego. Panu się coś wydaje, a fakty tego nie potwierdzają! - mówił Kempa. - To wielka polityczna hucpa pewnej grupy działaczy, którzy nie mają się czym wykazać - dodawał i
na potwierdzenie swych słów porównał skalę inwestycji w obecnej i poprzedniej kadencji. Radni i większość obserwatorów byli już zmęczeni przeciągającą się pyskówką. - Czy po trzech godzinach jesteśmy dalej? To jest szopka. Ludzie przemawiają płomiennie i nic z tego nie wynika. Po co siedzicie tutaj 3 godziny? Dojdźmy do tego, by to spotkanie się czymś zakończyło, by padły deklaracje. By burmistrz cokolwiek zadeklarował - mówiła radna Goretta Szymańska. - Usiądźmy i porozmawiajmy. Spróbujmy rozwiać Państwa obawy co do tej lokalizacji i ja taką chęć podtrzymuję - deklarował Kempa. Ale dyskusja nie kończyła się. Ze strony mieszkańców padały kolejne zarzuty wobec władz Ursynowa. Niektórzy - ze względu na przedłużające się wypowiedzi polityków - nie zostali dopuszczeni do głosu. - Patrzę na przedstawicieli mieszkańców i widzę, że nas nie słuchają. Jestem tym przerażona mówiła Danuta Kobos-Kazimierska, która przyznała, że sama głosowała na PO, i "to był chyba błąd". - Stoi KEN, stoi Rosoła, zaraz będzie zablokowane rondo przy Stryjeńskich. Płaskowickiej stoi, bo autobusy się na niej nie mieszczą. Nie możemy dojść do przystanków, pojechać do przychodni. Odwróciliście się od nas, od sąsiadów. Widziałam plan jakiejś hali, i od tego czasu nie widziałam nic nowego. Nie wierzę w tymczasowość tego bazarku - mówiła mieszkanka do kupców.
- Bazarek pod naszymi oknami to jedno wielkie nieporozumienie, likwidacja pętli to nieporozumienie. Co ta sesja wniesie? Oczekujemy konkretnych decyzji - dodawała Danuta Turkiewicz z ul. Polaka. Konkretów jednak nie usłyszeli. Radny PiS Paweł Bogdan celnie za to skwitował długą i powtarzalną wymianę zdań. - Przez 4,5 godz. główny bohater radny Piotr Karczewski nie miał Państwu nic do powiedzenia. To bardzo symptomatyczne - stwierdził. Bo rzeczywiście, szef bazarku ani razu nie przemówił, choć jego nazwisko podczas debaty padało wielokrotnie. Burmistrz na koniec tłumaczył i przekonywał: - W swoich działaniach nie złamałem prawa, mnie analiza dokumentów przez prokuraturę bardzo cieszy, bo naprawdę nie mam nic do ukrycia. I o zarzucaną mu korupcję polityczną oskarżył działaczy "Otwartego Ursynowa" i "Naszego Ursynowa" (wówczas jednego ugrupowania), którzy na początku kadencji, na kandydata na wiceburmistrza wystawili szwagra radnego, który postanowił poprzeć koalicję na czele z Piotrem Skubiszewskim jako burmistrzem. Ten plan wówczas spalił na panewce, bo większość zdobyła koalicja utworzona przez PO dzięki poparciu Teresy Jurczyńskiej-Owczarek. W czwartek stowarzyszenie "Nasz Ursynów" ma zgłosić wniosek do wiceprezydent Warszawy o wydzierżawienie mu pętli autobusowej naprzeciwko SGGW przy alei Rodowicza "Anody". - Chcemy przeznaczyć ten teren pod handel zdrowymi płodami rolnymi, we współpracy z SGGW. Deklarujemy, że ze środków własnych pokryjemy funkcjonowanie tego targowiska, a miastu będziemy płacić. Mam nadzieję, że tak jak w przypadku radnego Karczewskiego, miasto będzie pomagać w utworzeniu prywatnego handlu w miejscu pętli autobusowej - zapowiedział jeszcze przed sesją radny Piotr Guział. I do podobnego kroku zachęcał każdego radnego w mieście stołecznym Warszawa.
Źródło: https://haloursynow.pl/artykuly/karczemna-awantura-o-karczewskiego-bazarek-i-petle-korupcja-czy-kampania,9183.htm