związani na tyle mocno, że rozstanie spowodowałoby jakiś trwały uraz psychiczny, którego efektem byłoby odłożone w czasie zabójstwo.

Podobne dokumenty
Foto.- autor nie znany - Bieszczady 1994 rok Anna i Robert w charakterystycznych białych czapeczkach z logo czerwonego jabłka

Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej r r. Dzień I r.

Sprawozdanie z wyjazdu HORSENS DANIA

Friedrichshafen Wjazd pełen miłych niespodzianek

Czy na pewno jesteś szczęśliwy?

ERASMUS COVILHA, PORTUGALIA

4. Rozmawiasz z pracodawcą odnośnie Twojej pracy wakacyjnej. Omów: - wynagrodzenie - obowiązki - godziny pracy - umiejętności

CZYTANIE B1/B2 W małym europejskim domku (wersja dla studenta) Wywiad z Moniką Richardson ( Świat kobiety nr????, rozmawia Monika Gołąb)

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

ul. Morska 1/ Gdynia PESEL: WNIOSEK O USTALENIE KONTAKTÓW Z MAŁOLETNIM DZIECKIEM WRAZ Z WNIOSKIEM O ZABEZPIECZENIE

mnw.org.pl/orientujsie

I się zaczęło! Mapka "Dusiołka Górskiego" 19 Maja 2012 oraz zdjęcie grupowe uczestników.

Gościmy gimnazjalistów ze Społecznego Gimnazjum STO nr 8 w Krakowie. Augustów, września 2014

Zapoznaj się z opisem trzech sytuacji. Twoim zadaniem będzie odegranie wskazanych ról.

Transkrypcja wywiadu z: p. Przemysławem Namsołkiem

Raport cząstkowy - Migracje z województwa lubelskiego

ALPEJSKA OAZA SPOKOJU

Sprawdzian kompetencji trzecioklasisty 2014

Karta pracy 8. Przed imprezą

SPRAWOZDANIE Z PRAKTYKI

Dni wolne od pracy, ale czy dla rolników?

Zmieniaj świat słowami karta pracy grupa 1/A

Zapoznaj się z opisem trzech sytuacji. Twoim zadaniem będzie odegranie wskazanych ról.

Wyjazd na Erasmusa polecam każdemu. Moim zdaniem wynikają z niego same korzyści zaczynając od udowodnienia samemu sobie na ile nas stać, nauczenia

MAŁGORZATA PAMUŁA-BEHRENS, MARTA SZYMAŃSKA. Kim będę?

Sprawozdania z wycieczki po Szlaku Piastowskim

i na matematycznej wyspie materiały dla ucznia, pakiet 159, s. 1 KARTA:... Z KLASY:...

WZAJEMNY SZACUNEK DLA WSZYSTKICH CZŁONKÓW RODZINY JAKO FUNDAMENT TOLERANCJI WOBEC INNYCH

W ten dzień prowadziłem lekcję w dwóch klasach pierwszych.

Powody niechęci dziecka do przedszkola można podzielić na kilka grup...

Wymiana uczniów w ramach projektu unijnego COMENIUS Część 2 wyjazd do Finlandii

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

Literatura z elementami biblioterapii dla młodzieży w wieku lat 15 +

Pierwszy tydzień ferii za nami! Zapraszamy do krótkiego sprawozdania z pierwszego tygodnia ferii w fotograficznym skrócie.


5. To, jak Ci idzie w szkole jest dla Twoich rodziców (opiekunów): A niezbyt ważne B ważne C bardzo ważne 1 ANKIETA DLA UCZNIÓW GIMNAZJUM

Nasze wrażenia z Finlandii

NASZA WIZYTA W PRACOWNI LITERACKIEJ ARKADEGO FIEDLERA

Część I Konwersacja Przeprowadź z egzaminatorem trzy rozmowy na zaproponowane przez niego tematy.

Jak bezrobotny może wyjechać na Wolontariat Europejski? Prześledźmy to na przykładzie:

MATURA Z JĘZYKA ANGIELSKIEGO KRÓTKA FORMA UŻYTKOWA

Hektor i tajemnice zycia

czyli życie po przejściu

Moje pierwsze wrażenia z Wielkiej Brytanii

POLSKIE TOWARZYSTWO TURYSTYCZNO KRAJOZNAWCZE. II OGÓLNOPOLSKI RAJD AKADEMICKI Tykocin maja 2011 r.

Uniwersytet Rzeszowski

Co obiecali sobie mieszkańcy Gliwic w nowym, 2016 roku? Sprawdziliśmy

i na matematycznej wyspie materiały dla ucznia, klasa III, pakiet 3, s. 1 KARTA:... Z KLASY:...

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

PONIEDZIAŁEK, 11 marca 2013

26 maja 2018 r., w sobotę, zapraszamy na wiosenną wycieczkę podczas której:

SPRAWOZDANIE Z POBYTU NA WYMIANIE STUDENCKIEJ W RAMACH PROGRAMU ERASMUS UNIVERSIDAD DE MURCIA 2013/2014 Maria Malec

III. Temat: Pakujemy plecak na pielgrzymkę. ks. Marek Studenski

PODRÓŻE - SŁUCHANIE A2

Zaimki wskazujące - ćwiczenia

Irena Sidor-Rangełow. Mnożenie i dzielenie do 100: Tabliczka mnożenia w jednym palcu

Dzień dobry panie Adamie, proszę usiąść. No, to proszę dać mi ten wynik.

Uwaga, niebezpieczeństwo w sieci!

SzPŻ 2014 eliminacje zakończone

Są rodziny, w których życie kwitnie.

5. W jaki sposób dostałaś/eś się na studia? (Sposób rekrutacji) 6. Czy studia odpowiadają twoim wyobrażeniom o nich? (zadowolenie czy rozczarowanie?

Nasza wielka katalońska przygoda, czyli wizyta w szkole Joan Sanpera i Torras w Les Franquesses.

WYJAZD DO TURCJI W RAMACH PROJEKTU COMENIUS EURO VILLAGES

04 marca Inna rzeczywistość

VII ODPOCZYWAM PRZY DOMU POD DRZEWEM NA TRAWIE PRZYIMEK

ZDANIA ZŁOŻONE PODRZĘDNIE PRZYDAWKOWE A2/B1. Odmiana zaimka który. męski żeński nijaki męskoosobowy

Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa uporczywego nękania (stalkingu) wzór

Spersonalizowany Plan Biznesowy

Jestem pewny, że Szymon i Jola. premię. (dostać) (ja) parasol, chyba będzie padać. (wziąć) Czy (ty).. mi pomalować mieszkanie?

FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1)

ROZDZIAŁ 7. Nie tylko miłość, czyli związek nasz powszedni

Sprawozdanie z wyjazdu Erasmus- Igor

SKALA ZDOLNOŚCI SPECJALNYCH W WERSJI DLA GIMNAZJUM (SZS-G) SZS-G Edyta Charzyńska, Ewa Wysocka, 2015

Rozmowa z Maciejem Kuleszą, menedżerem w firmie Brento organizującej Men Expert Survival Race 1

Dzień 2: Czy można przygotować dziecko do przedszkola?

Joanna Charms. Domek Niespodzianka

Piaski, r. Witajcie!

uczą się / uczyli się / będą się uczyli + czasownik w 3 osobie liczby mnogiej ( ONI )

Spotkanie z Jaśkiem Melą

Centrum Promocji i Informacji Turystycznej w Giżycku RAPORT

Warszawa, styczeń 2012 BS/8/2012 ROLA DZIADKÓW W NASZYM ŻYCIU

CBOS CENTRUM BADANIA OPINII SPOŁECZNEJ SYLWESTER 2003 MARZENIA NA NOWY ROK BS/200/2003 KOMUNIKAT Z BADAŃ WARSZAWA, GRUDZIEŃ 2003

Oddział Wojskowy PTTK przy Klubie SOW we Wrocławiu Klub Imprez na Orientację ORIENTOP. zaprasza na OGÓLNOPOLSKI GÓRSKI MARATON NA ORIENTACJĘ

ŁOWYŃ JGZ i 36 JGZ

10 najlepszych zawodów właściciel szkoły tańca

LearnIT project PL/08/LLP-LdV/TOI/140001

CZŁOWIEK. Rozmowę zaczyna egzaminujący.

Agroturystyka szansą dla mniejszych gospodarstw

JAK BYĆ SELF - ADWOKATEM

Zapis stenograficzny (259) 25. posiedzenie Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej w dniu 7 czerwca 2006 r.

GÓRY BYSTRZYCKIE 2011

RAPORT. Centrum Promocji i Informacji Turystycznej w Giżycku

MISTRZÓW. Niezwykłe spotkanie

Bal Geodety 2011 Rajd Geodety 2011

CENTRUM BADANIA OPINII SPOŁECZNEJ

Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej.

RAMOWY PROGRAM OBOZU LETNIEGO WODNA PRZYGODA W AUGUSTOWIE SZEKLA - PORT ul. Nadrzeczna 70A termin:

Królowa zwierząt. Dawno, dawno temu, przed wiekami w leśnej krainie stał. Klara Mikicka 5a

Transkrypt:

1 ROZDZIAŁ VIII Nasze, w miarę dyskretne, działania operacyjne mające w sobie wiele cech wywiadu wiktymologicznego, pozwoliły na ustalenie, że w życiu Anny Kembrowskiej i Roberta Odżgi nie zdarzyło się nic, co mogłoby sugerować czyjeś działania podyktowane chęcią zemsty. W ich wyniku przyjęliśmy, że zanim się poznali, w ich życiu nie było żadnych innych osób, z którymi byliby związani na tyle mocno, że rozstanie spowodowałoby jakiś trwały uraz psychiczny, którego efektem byłoby odłożone w czasie zabójstwo. Zresztą nie tylko wiarołomnej ukochanej osoby, ale też jej aktualnego życiowego partnera, co wymagałoby na pewno szczegółowego zaplanowania, zorganizowania i przeprowadzenia na pewno ze sporym nakładem sił i środków tak zbrodniczego zamiaru. Nie wyobrażam sobie, aby taka osoba mogła umknąć naszej uwadze, a już szczególnie osobom z najbliższego ich otoczenia, z których wiedzy dotyczącej ich osobistego życia korzystaliśmy. Ponadto trudno byłoby wytłumaczyć, dlaczego do takiego aktu zemsty miałoby dojść po upływie kilku lat od dnia rozstania, kiedy w tym czasie Anna i Robert wspólnie przemierzali znaczne połacie naszego kraju, a z planami tych wędrówek nigdy się nie kryli, więc niewątpliwie wiedziało o nich bardzo wiele osób z ich środowiska. Dlaczego ktoś, kto planował zemstę, nie wybrał takiego momentu w okresie ich wędrówek, w którym nikt na nich w żadnym punkcie włóczęgi nie oczekiwał, przez co ujawnienie ich zniknięcia nastąpiłoby dopiero po kilkunastu, a nie kilku dniach? Nie bez znaczenia było i to, że na przykład ukrycie zwłok w bieszczadzkich ostępach byłoby o wiele łatwiejsze niż na terenie Parku Narodowego Gór Stołowych. - Chyba, że chęć zemsty byłaby efektem zdarzeń mających miejsce od zakończenia ostatniej takiej wędrówki, do momentu podjęcia decyzji o organizacji obozu naukowego w Karłowie zastanawiałem się głośno, kiedy któregoś wieczora, a w zasadzie już nocy, siedzieliśmy w kawiarni Domu Wypoczynkowego SG w Dusznikach. - Myślę, że jest to mało prawdopodobne, bo jak na razie wszystko to, co o nich wiemy, nie daje podstaw do snucia takich rozważań rzucił któryś z chłopaków więc nie sądzę, aby w tak krótkim okresie nagle się im charaktery pozmieniały i komuś za mocno nastąpili na odciski. - Też tak sądzę, ale dla porządku rzeczy ten ich ostatni rozdział musimy sprawdzić bardziej pod kątem przestępczej zemsty, wynikającej z ewentualnych związków z handlarzami narkotyków lub fałszerzami. W życiu różnie bywa i nigdy nic nie jest koniecznie takim, jak to sobie wyobrażamy zakończyłem moim ulubionym powiedzeniem, które zawsze przywoływałem, nie chcąc rozwodzić się nad sprawami dla mnie zbyt oczywistymi. Jednak okazało się, że w wyniku naprawdę wytężonej pracy, nie znaleźliśmy nic takiego, co mogłoby sugerować zemstę z powodu porachunków na tle osobistym, uczuciowym, jak i też z ewentualnych kontaktów ze światem przestępczym.

2 Zdaliśmy więc sobie sprawę, że w zasadzie nie mieliśmy niczego, co mogłoby jednoznacznie wskazywać na motywy działania ich zabójców, a więc nie w tych rejonach powinniśmy ich poszukiwać. Pozostało więc pytanie dlaczego?, na które do dziś nikt nie znalazł jednoznacznej odpowiedzi. Z wielu różnych bardziej lub mniej szczegółowych informacji, jakie udawało się nam pozyskać, wynikało, że Robert w czasie nauki w średniej szkole muzycznej w Bystrzycy Kłodzkiej poznał uczennicę tejże szkoły, Beatę S., w której, według jego ówczesnych kolegów, wyraźnie się podkochiwał. Spędzali ze sobą sporo wolnego czasu, ale nic z tego nie wyszło, ponieważ dziewczyna znajomość traktowała wyłącznie jako szkolne koleżeństwo, co swego czasu wyartykułowała jasno i zdecydowanie. Nie pamiętam już, czy ustaliliśmy, aby po wyjeździe do Wrocławia utrzymywał z nią dalszy kontakt. Jednakże fakt, że nie została przesłuchana świadczyć może o tym, iż nie znalazła się w kręgu osób objętym naszym zainteresowaniem, czyli po operacyjnym ustaleniu braku kontaktów z Robertem, a także braku jakiegokolwiek symptomu wskazującego, że miała do niego jakiś żal z powodów uczuciowych, została z tego kręgu definitywnie wyeliminowana. W październiku 1992 roku rozpoczął studia na Politechnice Wrocławskiej, ale po pierwszym roku studiów (październik 1993) przeniósł się na Wydział Geodezji i Kartografii Akademii Rolniczej i wówczas poznał drugą w swym życiu kobietę, z którą utrzymywał bliższe niż z innymi kontakty. Była nią Violetta K., z którą wspólnie nadrabiał materiał z matematyki, co powodowało, że spędzali ze sobą wiele czasu. Jednakże i ta znajomość nie opierała się na jakimś związku uczuciowym, bo tak jak i ta poprzednia, miała jedynie charakter koleżanki. Mieszkali wtedy w Domu Studenckim Arka, a ich wspólnym znajomym był Tadeusz N. I to właśnie w ich towarzystwie Robert spędzał wolny od nauki czas, między innymi organizując wspólne wypady na różnego rodzaju imprezy kulturalno-towarzyskie oraz wędrówki górskie. Najdłuższym i najdalszym ich wspólnym wypadem był wyjazd pociągiem do Barda, skąd następnie poprzez Góry Bardzkie dotarli do Kłodzka, a stamtąd tym samym środkiem lokomocji wrócili do Wrocławia. Violetta była też razem z nim na kilku dwu lub trzydniowych wypadach w Góry Stołowe, organizowanych przez studentów z koła naukowego na Wydziale Geodezji, w którym Robert był bardzo aktywnym członkiem. Violetta będąc na II roku nadal mieszkała w Arce, ale Robert był już wtedy zafascynowany nowo poznaną dziewczyną o imieniu Ania. I kiedy dziewczyna ta rozpoczęła studia, kontakty pomiędzy Violettą a Robertem zaczęły się szybko rozluźniać, przez co spotykali się już jedynie na terenie uczelni. Dla nikogo nie było tajemnicą, że zmianę charakteru ich znajomości przyjęła ze spokojem i zrozumieniem, jako naturalną kolej rzeczy. Bardzo go lubiła, ale nic ponadto ich nie łączyło, a Robert nadal pozostawał dla niej wspaniałym chłopakiem, kochającym góry, o których mógł godzinami i niezmiernie

3 ciekawie opowiadać. Trochę zamknięty w sobie i niezbyt skłonny do zwierzeń. Na zawsze razem fotografia ze zbiorów rodzinnych Będąc na I roku Politechniki Wrocławskiej, mieszkał w akademiku T-15, gdzie w listopadzie 1992 roku poznał się z pochodzącego z Jastrzębia Zdrój Bogdana Łabaza, mieszkającego w pokoju obok. W 1993 roku razem z pewnym artystą malarzem, kolegą Bogdana, wyprawili się na jednodniowy wypad w masyw Śnieżnika, bo ich wspólną pasją były piesze wędrówki górskie, które stały się podstawą rodzącej się przyjaźni. Bogdan Łabaz, który w Jastrzębiu Zdroju kolegował się z bratem Anny Kembrowskiej, Sebastianem i zaprosił go do Wrocławia na sylwestrową imprezę 1992/1993, która miała mieć miejsce na wrocławskim Rynku. I jak się później okazało, to właśnie zdarzenie było jakby początkiem związku pomiędzy Anną i Robertem, która 31 grudnia 1992 roku wraz z bratem, Przemysławem B. oraz kilkoma innymi osobami przyjechała do Wrocławia, aby w uczestniczyć tej sylwestrowej zabawie. Właśnie wtedy doszło do przypadkowego spotkania całej tej grupy z Robertem, który na Rynku był wraz ze swoim studenckim towarzystwem i już do końca imprezy wszyscy bawili się razem. To pierwsze ich spotkanie nie stało się jednak nowym etapem w ich życiu, ale na pewno w jakiś sposób do tego się przyczyniło. Momentem, od którego można mówić, że ich znajomość stała się bardziej bliska, był kolejny wspólnie spędzony w Bieszczadach Sylwester w grudniu 1993 roku. Wyjazd ten zorganizowali Robert Odżga, Bogdan Łabaz i Przemek B., a do udziału w tej eskapadzie zaprosili Annę i Mariolę B., jedną z

4 jej ówczesnych przyjaciółek zamieszkałą w Zawierciu. Jednakże i to spotkanie nie było jeszcze początkiem ich związku, chociaż po powrocie do domu, Anna wszystkim swoim przyjaciółkom bez przerwy opowiadała o Robercie, co wówczas było dla nich dowodem, że Anna jest tym chłopakiem oczarowana, a nawet wręcz zafascynowana. Warto w tym miejscu podkreślić, że od tej pory ich wszystkie imprezy sylwestrowe miały miejsce w górskich miejscowościach, co na pewno tłumaczy przekonanie Marianny Odżga i Bogdana Łabaza, że wizyta Roberta i Anny w hotelu Traper w Dusznikach 16 sierpnia 1997 roku, mogła być związana z chęcią uzyskania informacji o warunkach tam panujących, z uwagi na planowany na grudzień sylwestrowy pobyt w tym kurorcie. Jakiś czas po tym Sylwestrze, w styczniu 1994 roku, Anna z Mariolą B., na zaproszenie Roberta, pojechały na zorganizowany przez studentów Politechniki tygodniowy wypad w Bieszczady, gdzie zamieszkiwali w schronisku w Roztokach. To wtedy stali się parą, określaną przez wiele najbliższych im osób, jako papużki nierozłączki, a ich losy połączyły się już na zawsze. Bieszczady styczeń 1994 rok Anna i Robert w charakterystycznych białych czapeczkach z wizerunkiem czerwonego jabłka - fotografia ze zbiorów rodzinnych Wtedy właśnie, w bliżej nie znanych mi okolicznościach Anna i Robert weszli w posiadanie reklamowych czapeczek firmy Baritpol z Nowego Sącza. Były to białe płócienne czapki z daszkiem, z umieszczonym na przodzie

5 logo w postaci czerwonego jabłka z napisem koloru czarnego BARITPOL PPH Nowy Sącz. Jak się później okazało, czapeczki te stały się stałym elementem ich wyposażenia we wszystkich ich wyprawach, a więc także tej dotyczącej obozu naukowego w Karłowie, a po zabójstwie ślad po nich zaginął. Bieszczady - styczeń 1994 fotografia ze zbiorów rodzinnych Zanim się to jednak zaczęło dziać, Anna żyła intensywnym życiem nastolatki w otoczeniu szkolnych koleżanek i kolegów. W tym czasie do grona jej najbliższych przyjaciółek należały Monika D. i Katarzyna M., na którą wszyscy wołali Miećka oraz wspomniana już Mariola B. z Zawiercia, z którą poznała się na jakimś szkoleniu PCK. Monika D. i Miećka mieszkały na tej samej, co Anna, ulicy i ich znajomość wywodziła się z lat dziecięcych, a następnie szkolnych.

6 W okresie licealnym utrzymywała dosyć bliski kontakt z Markiem M. zwanym Muminem, którego poznała w 1991 roku na obozie konnym, zorganizowanym przez Kopalnię Węgla Kamiennego Pniówek, gdzie pracował jej ojciec i rodzice Mumina. Po tym obozie spotykała się z nim prawie przez cały rok, bo łączyło ich zamiłowanie do jazdy konnej oraz wspólne zainteresowanie przyrodą i turystyką górską. Z opowiadań ich znajomych z Jastrzębia wynikało, że po obozie konnym Mumin wyraźnie się w Annie podkochiwał, ale ona w pewnym momencie dała mu do zrozumienia, że ich znajomość traktuje tylko jako bliskie koleżeństwo, co Mumin zaakceptował. Natomiast z relacji innych osób, to ich chodzenie wyglądało jednak inaczej, bo to zachowanie Anny wskazywało, że mogła traktować Mumina jako swego chłopaka, jednakże on tak nie uważał i kiedyś na jej pytanie, czy ich spotkania ma traktować jako chodzenie ze sobą, odpowiedział, że traktuje ją jedynie jako dobrą koleżankę, a w zasadzie kumpla. Od tego czasu częstotliwość ich spotkań uległa radykalnemu ograniczeniu, choć nadal pozostawali w tak zwanych kumpelskich relacjach i kolegowali się dalej, również na Akademii Rolniczej, gdzie Mumin studiował na tym samym wydziale co Robert. W sierpniu 1993 roku, na zaproszenie kolegi o imieniu Grzegorz, którego poznała na wspomnianym obozie konnym, wraz z Miećką wyjechała do Augustowa na rejs jachtem wypożyczonym przez Grzegorza w ośrodku kopalni Sośnica w miejscowości Ryn. Jachtem typu Nash dowodził Grzegorz, mocno zbudowany blondyn o wzroście około 175 cm. Na jeziorze Dargin, kiedy cumowali przy brzegu, poznali załogę innego jachtu, składającą się z Macieja K., 35-letniego wówczas leśnika z Warszawy i jego kolegi Adama K., mieszkającego w tym samym mieście. Po zapoznaniu się obydwie załogi żeglowały wspólnie, ale kiedy byli w Węgorzewie, na jachcie Grzegorza doszło do jakiegoś nieporozumienia i Anna z Miećką podjęły decyzję, że przenoszą się na pokład nowo poznanych żeglarzy z Warszawy. Wówczas Grzegorz postanowił płynąć do Rynu, aby zdać jednostkę i ze swoimi znajomymi wrócić do domu. Druga załoga z Anną i Miećką na pokładzie po kilku dniach żeglowania dopłynęła do Mikołajek, gdzie Maciej K. przekazał jacht innej obsadzie, po czym wszyscy pojechali jego samochodem do Nowogrodu. Tam doszło do rozstania się i Andrzej K. z Miećką pojechali samochodem Macieja do Warszawy, skąd z Dworca Centralnego Miećka odjechała do Jastrzębia. Anna została z Maciejem, albowiem jego znajomi mieli swym jachtem przypłynąć do Nowogrodu, a stamtąd do Warszawy i on zaproponował jej udział w tym rzecznym rejsie. Po całym dniu bezskutecznego oczekiwania udali się autobusem PKS do Warszawy, ponieważ Maciej zaprosił ją do siebie. W jego mieszkaniu spędziła trzy dni, a następnie pociągiem powróciła do Jastrzębia Zdroju. W trakcie tego pobytu nawiązała się między nimi dosyć wyraźna nić sympatii, oparta ze strony Anny nie tylko na wspólnych przyrodniczych zaintereso-

7 waniach, ale taż zapewne na jej współczuciu dla tego człowieka, który szczerze jej wyznał, że po rozwodzie popadł w alkoholizm i opowiadał o tym, jak mu się z tego udało wydobyć. Na pewno na jakiś emocjonalny stosunek Anny do Macieja miało też i to, że jej pobytu nie wykorzystał do nawiązania bardziej intymnego związku, a stało się tak po tym, gdy Anna wyznała mu, że nigdy jeszcze nie miała kontaktu fizycznego z mężczyzną i chciałaby, aby nastąpiło to dopiero po jej ślubie. I Maciej to uszanował, zdając sobie sprawę z dzielącej ich różnicy wieku. Muszę przyznać, że niektórzy moi koledzy z grupy bardzo w taki przebieg tego warszawskiego epizodu wątpili, ale fakt, że Anna do chwili śmierci była dziewicą, potwierdziła jej bardzo bliska koleżanka Beata Sz. 1, której tuż przed Wigilią w 1996 roku Anna zwierzyła się, że jeszcze nigdy nie współżyła z żadnym mężczyzną, a więc też i z Robertem, z którym przecież już od dłuższego czasu razem mieszkała. Oni obydwoje kwestię współżycia świadomie odłożyli na czas po zawarciu związku małżeńskiego, co miało nastąpić po ukończeniu studiów przez Roberta. Decyzję taką podjęli ponieważ pochodzili z bardzo religijnych rodzin i w takim duchu zostali wychowani. Do aktu tego już się intensywnie przygotowywali, uczęszczając na kościelne nauki przedślubne. Dlatego też nie widziałem żadnego powodu, aby nie wierzyć Maciejowi K., który w czasie przesłuchania twierdził, że uszanował poglądy dziewczyny dotyczące jej światopoglądu wpływającego na charakter jej kontaktów z mężczyznami, skutkiem czego ich znajomość przez cały czas trwania, była tylko i wyłącznie coraz bardziej zażyłym koleżeństwem. Jednocześnie jednak dawało się zauważyć, że być może niewłaściwie odczytał postawę i intencje Anny, ponieważ w trakcie przesłuchania padło też z jego strony i takie stwierdzenie, iż z pierwszych jej listów wynikało, że jest ona we mnie zakochana. Natomiast jej matka Janina Kembrowska była przekonana, że pewne zauroczenie osobą Macieja było efektem tego, że Anna w tamtym okresie szukała autorytetów, a także akceptacji i miłości. Oczywiście nie chodziło o miłość w sensie fizycznym, a jedynie silnego uczucia w rodzaju związku dusz. Po powrocie do domu zaczęła utrzymywać z nim dosyć intensywny kontakt korespondencyjny, czym Janina Kembrowska była zresztą mocno zaniepokojona i dlatego na ten temat długo i szczerze wiele razy z nią rozmawiała. Ponadto w sposób dyskretny korespondencję tę kontrolowała, co pozwoliło jej utwierdzić się w przekonaniu, że jedyną podstawą tej znajomości była wspólna fascynacja przyrodą i zbliżonymi poglądami na życie. Lektura tych listów wyrobiła w niej przekonanie, że człowiek ten udzielał Annie wielu słusznych porad życiowych, co świadczyło o tym, że jej córka bardzo mu ufała i zwracała się do niego z różnymi życiowymi wątpliwościami. Z jego listów wynikało też, że w przeszłości miał problemy z alkoholizmem, 1 Wówczas narzeczona Bogdana Łabaza, która na przełomie lipca i sierpnia 1997 roku była z Bogda nem, Robertem i Anną na spływie kajakowym na Pojezierzu Augustowskim.

8 jednak potrafił je samodzielnie rozwiązać i od dłuższego już czasu pozostawał w abstynencji. Nie wiedziała jednak, że poza korespondencją, od jesieni do zimy 1993 roku, doszło do dwóch lub trzech ich spotkań, które miały miejsce w Rybniku, o czym jedynie wiedziała jej najbliższa przyjaciółka Monika D. Praktycznie korespondencja z Maciejem zakończyła się w okresie studniówki 1994 roku, a więc wtedy, kiedy w jej życiu najważniejsze miejsce zajął Robert Odżga. Od tego czasu Anna ograniczyła się do wysyłania Maciejowi pocztówek z krótkimi pozdrowieniami z miejsc, w jakich była, kiedy wspólnie z Robertem wędrowali po kraju. Również on sporadycznie wysyłał jej kartki pocztowe oraz zdjęcia z miejsc, w których przebywał, a jedna z takich fotografii, chyba ostatnia, jaką do niej wysłał, przedstawiała go na tle Wieży Eiffla w Paryżu. Anna Kembrowska i Maciej K.2 - lato 1994. Foto. Robert Odżga Trzeba przyznać, że zachowała się bardzo lojalnie i powiadomiła Macieja o tym, co czuje do poznanego niedawno Roberta, a Roberta o swej znajomości z Maciejem oraz o tym, kiedy i w jaki sposób do tego doszło. Latem 1994 roku, kiedy razem z Robertem podróżowali autostopem i wpadli na trzy dni do Warszawy, odwiedzili Macieja i przez ten czas korzystali z jego mieszkania. To wówczas powstała jedyna fotografia przedstawiająca Annę i Macieja, której autorem był Robert. Po tej wizycie przerwa w korespondencji Anny trwała aż do sierpnia 1997 roku, kiedy wysłała mu kartkę z pozdrowieniami ze spływu kajakowego w rejonie Czarnej Hańczy, z tym 2 Opaska na oczach Macieja K. jest efektem tego, że nie udało mi się nawiązać z nim kontaktu, przez co nie wiem, czy chciałby, aby jego twarz była rozpoznawalna.

9 jednak, że kartka ta została nadana dopiero 12 sierpnia w Jastrzębiu Zdroju, a więc już po powrocie ze spływu. Widokówka ta została włączona do akt śledztwa. Po tym, gdy postanowili być ze sobą na stałe, praktycznie nie rozstawali się za wyjątkiem sytuacji, kiedy nie mieli innego wyjścia. Po maturze w 1994 roku Anna razem z Moniką D. dostały się na studia w Akademii Rolniczej i przez pierwszy rok mieszkały w jednym pokoju w akademiku Arka. Na wybór tego akademika mocno naciskała Anna, ponieważ właśnie tam mieszkał Robert. Po pomyślnie ukończonym pierwszym semestrze, w 1995 roku Anna przeniosła się na Wydział Rolniczy kierunek Ochrona Środowiska, a w maju tego roku postanowili mieszkać razem i wynajęli pokój w suterenie przy ul. Ślicznej. Oczywiście postąpili tak po tym, jak uzyskali zgodę swoich rodziców, których zapoznali ze sobą latem 1995 roku. Nastąpiło to w Międzylesiu, do którego rodzice Anny przyjechali wraz z synem Sebastianem i jego dziewczyną. Zaraz po tym Robert razem z Bogdanem Łabazem wyjechali do pracy w Niemczech. Wówczas Anna nie pojechała razem z nimi, ponieważ nie udało się znaleźć pracy dla dziewczyny, ale już następnego roku w sierpniu do pracy na terenie Niemiec wyjechali razem i przebywali tam cały miesiąc. W maju 1996 roku opuścili dotychczas wynajmowaną suterenę i przenieśli się na stancję przy ul. Kossaka. W lipcu 1996 wyruszyli na pieszą górską wędrówkę, którą rozpoczęli od Beskidu Żywieckiego, a zakończyli w Bieszczadach i następnie autostopem wrócili do Międzylesia. Tu przez 10 dni Anna odbywała praktykę u jednego miejscowego gospodarza, którą po znajomości załatwił jej Edward Odżga. W trakcie tej nieodpłatnej praktyki wykonywała wszystkie czynności gospodarskie, a więc doiła krowy, przewracała siano, obrządzała inwentarz, a wszystkie te gospodarskie zajęcia wykonywała z wielką przyjemnością i zaangażowaniem, zwłaszcza że w pracach tych towarzyszył jej przez cały czas Robert. Następnie wyjechali na miesiąc do pracy w Niemczech, a zaraz po powrocie do kraju Robert wyjechał na obóz naukowy w Karłowie, zorganizowany przez studentów z Wydziału Geodezji i Kartografii AR z bazą noclegową w byłej leśniczówce zwanej popularnie Goździkówką, a więc w dokładnie tym samym miejscu, co w sierpniu 1997. Zatem okolice te znał bardzo dobrze i zapewne miał w planach pokazanie Annie wielu miejsc, które na pewno by ją zafascynowały. Kiedy w październiku 1996 roku powrócili do Wrocławia, ponownie zamieszkali w akademiku Arka, początkowo w oddzielnych pokojach, bo w semestrze zimowym 1996/1997 Anna mieszkała razem z dziewczyną o imieniu Beata z Wydz. Inżynierii Środowiska, która była od niej rok wyżej. W kolejnym semestrze mieszkali już razem w pokoju nr 311. W grudniu tego samego roku z inicjatywy Anny powstało koło naukowe, którego została przewodniczącą i do którego również zapisał się Robert.

10 Gdzieś w górach rozbity obok zrujnowanej chałupy namiot jest tym, który został zrabowany 17 sierpnia 1997 na Narożniku. Foto. Anna Kembrowska Zadaniem koła było między innymi pogłębianie wiedzy oraz zbieranie materiałów do prac naukowych. Jedną z jego form działalności były też weekendowe wyjazdy w góry o charakterze rekreacyjno-poznawczym. Zorganizowanie obozu naukowego w Karłowie nie było dziełem przypadku, ponieważ uczelnia ta od lat współpracowała z dyrekcją Parku Narodowego Góry Stołowe, dzięki czemu członkowie zorganizowanego przez Annę obozu mieli darmowe noclegi w Gwoździówce. Kolejnego wspólnego i - jak się niestety okazało - ostatniego w ich życiu Sylwestra, spędzili w Karpaczu razem z ich kolegą o przezwisku Łysy. Nie można wykluczyć, a raczej przyjąć należy za pewnik, że następny Nowy Rok mieli zamiar spędzić również w jakiejś górskiej miejscowości, a więc w rachubę mogły wchodzić Duszniki albo Kudowa Zdrój, lub być może i sam Karłów, czyli okolice, w których latem na praktykach przebywał Robert. W czerwcu obydwoje zaliczyli egzamin z kursu strażników ochrony przyrody w wyniku czego uzyskali legitymacje i uprawnienia Strażników Ochrony Przyrody. Kurs ten, odbywający się na uczelni od 1996 roku, Anna zorganizowała sama, ale przy wydatnym wsparciu Wojewódzkiego Zarządu Ligii Ochrony Przyrody i życzliwym poparciu ze strony władz uczelni. Kiedy w 1997 roku rozpoczęły się wakacje, Robert wyjechał do Międzylesia, a następnie pod koniec czerwca zameldował się na obozie naukowym w Jaskini Niedźwiedziej w Kletnie, na której razem z nim było też kilku znajomych Anny z tego samego, co i ona, roku. W trakcie pobytu w liczącym wówczas około 40 mieszkańców Kletnie, korzystał z każdej okazji, aby za-

11 dzwonić do Anny, która w tym czasie (czerwiec/lipiec) miała praktykę w Oczyszczalni Ścieków w Jastrzębiu. 2 lipca przyjechali do Wrocławia na imprezę imieninową Bogdana Łabaza, z którym oraz jego narzeczoną Beatą Sz. umówili się na spotkanie 2 sierpnia w Augustowie, skąd mieli rozpocząć 10-dniowy kajakowy spływ Czarną Hańczą. Z zeznań Marianny Odżgi, która od 12 lipca do 12 sierpnia pracowała wraz z mężem w Niemczech, wynikało, że 15 sierpnia, bezpośrednio przed ich wyjściem na szlak, Robert opowiedział jej o zamiarze biwakowania w okolicy Spalonej i na polu namiotowym w Dusznikach Zdroju. Natomiast Janina Kembrowska zeznała, że tuż przed wyjazdem córki na Mazury dała jej czek z wypisaną kwotą 200 zł, którego jednak Anna nie zrealizowała i po powrocie z Mazur zwróciła go matce. To jedno zdanie matki wskazuje, jak Anna oszczędnie gospodarowała się posiadanymi pieniędzmi, co miało dla nas spore znaczenie przy próbie określenia, jaką kwotą dysponowali w momencie, kiedy wyruszali do Karłowa. Z bardzo ogólnych informacji wynikało, że pod koniec lipca udali się autostopem do Leśnej Podlaskiej, - w ówczesnym województwie bialskopodlaskim - gdzie zamieszkiwali dziadkowie Roberta. W trakcie tego pobytu pomagali im przy remoncie domu, a Anna w wolnych chwilach zajmowała się tym, co lubiła najbardziej, czyli fotografowaniem otaczającej ją przyrody. Przebywali u nich tylko kilka dni, a następnie 31 lipca, ponownie autostopem, wybrali się do Augustowa na umówione spotkanie z Bogdanem Łabazem i Beatą Sz. W sobotę 2 sierpnia, zgodnie z wcześniejszym planem, dotarli na miejsce spotkania, skąd dwoma kajakami popłynęli Czarną Hańczą przez Puszczę Augustowską. 5 sierpnia, czyli w czasie trzeciego dnia spływu zdarzyła im się zabawna historia. Otóż Anna postanowiła zrobić Bogdanowi i Beacie, którzy płynęli znacznie wolniej, psikusa i ukryli się w szuwarach. Kiedy zniknęli im z oczu, Bogdan znacznie przyspieszył, co jednak na nic się nie zdało i nigdzie Anny i Roberta już nie dostrzegli. Po chwili oczekiwania postanowili płynąć dalej z nadzieją, że spotkają się na jakimś biwaku. W tym czasie Anna z Robertem wypłynęli z kryjówki w szuwarach i kiedy nie zauważyli przyjaciół, będąc przekonani, że odpłacili się im podobnym kawałem, postanowili na nich poczekać. W ten sposób zgubili się na tyle skutecznie, że nie widzieli się przez dwa dni. Wówczas telefony komórkowe nie były tak powszechnie dostępne, więc i zgubić się zarówno w lesie, jak i na wodzie, było stosunkowo łatwo. Podczas jednego postoju w jakiejś stanicy wodnej Anna jak to miała w zwyczaju zadzwoniła do domu, aby poinformować rodziców gdzie są, co robią i co im się przydarzyło. W trakcie rozmowy poprosiła mamę, żeby gdyby im się nie udało wrócić do 11 sierpnia, zadzwoniła do dr Anny Karczewskiej z Akademii Rolniczej, aby potwierdzić, że ona, Beata i Robert na pewno będą na obozie w Karłowie.

12 Zdjęcie z 1997 roku wykonane podczas pomocy w remoncie domu dziadków Roberta w Leśnej Podlaskiej. Foto. Anna Kembrowska Na Czarnej Hańczy sierpień 1997 rok. Foto. Anna Kembrowska

13 Przez kolejne dwa dni po tym jak się pogubili, pływali bez żadnego towarzystwa i już stracili nadzieję, że przed dopłynięciem do Augustowa jeszcze zdążą się odszukać. W Augustowskiej Puszczy sierpień 1997. Fot. Anna Kembrowska Robert 7 sierpnia wieczorem rozbili biwak na jakiejś niespecjalnie wielkiej wyspie na niewielkim jeziorku i kiedy rano wypłynęli z zamiarem dotarcia do do Augustowa, gdzie mieli zakończyć spływ, ku swojemu zdumieniu zauważyli na kajak z Beatą i Bogdanem. Okazało się, że biwakowali oni na tej samej wysepce tylko po jej drugiej stronie. Po tym szczęśliwym spotkaniu już razem i bez przygód oraz przeszkód dopłynęli do Augustowa, a stamtąd pociągiem pojechali do Katowic, dokąd dotarli 10 sierpnia. Na dworcu w Ka-

14 towicach Anna z Robertem o godz. 06.00 przesiedli się na pociąg do Żor, gdzie oczekiwać na nich jej ojciec, który swoim samochodem zawiózł ich do domu w Jastrzębiu Zdroju. Biwak nad jeziorami od lewej: Bogdan, Beata, Robert sierpień 1997 Foto. Anna Kembrowska W mieszkaniu rodziców Anny przebywali przez 3 dni i 13 sierpnia pociągiem wyjechali do Międzylesia, skąd 15 sierpnia wyruszyli z Różanki niebieskim szlakiem do Karłowa. Dzień wcześniej, 12 sierpnia, przygotowując się do wyjazdu na obóz, Anna przypomniała sobie, że zapomniała wysłać Maciejowi K. widokówkę z pozdrowieniami z Mazur, więc postanowiła to naprawić i wysłała ją z Jastrzębia jeszcze tego samego dnia. Przed wyjazdem otrzymała od matki 220 zł, lecz nie udało się nam ustalić, czy poza tą kwotą dysponowała jeszcze jakimiś pieniędzmi, bo tak naprawdę nie wiedzieliśmy, ile ich zabrała ze sobą jadąc na Mazury. Również nie zdołaliśmy uzyskać konkretnych informacji na temat, jaką kwotą dysponował wówczas Robert, ale ilość pieniędzy jakie ze sobą zabrali musiała gwarantować im przeżycie zarówno w Karłowie, jak i Robertowi na obozie naukowym wydziału Kartografii zorganizowanym w Bolesławowie, leżącym w Masywie Śnieżnika. Na obóz ten Robert miał się przenieść po kilku dniach pobytu w Karłowie, albowiem bardzo był zainteresowany prowadzanymi tam badaniami, związanymi z tematyką jego pracy magisterskiej. Zakładaliśmy, że nie musiały to być wielkie kwoty, albowiem z Gwoź-

15 dziówki uczestnicy obozu korzystali nieodpłatnie w ramach współpracy uczelni z dyrekcją Parku Narodowego. Natomiast kwestia wyżywienia leżała w gestii każdego uczestnika i dlatego pewnikiem było, że każdy z nich wyjeżdżając z domu, zaopatrzył się w odpowiednią ilość prowiantu, zwłaszcza, że w Karłowie nie mogli liczyć na jakieś tanie jedzenie, a liczba sklepów spożywczych ograniczała się do jednego. Tym bardziej symptomatyczne jest to, że wśród rzeczy znalezionych przy rozciętych plecakach, nie było żadnych artykułów spożywczych poza herbatą ekspresową. Można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że artykuły te zostały zabrane przez sprawców, ponieważ wykluczyliśmy, aby znajdujące się miejscu zabójstwa otwarte puszki po konserwach oraz wycięte z nich wieczka, mogły stanowić resztki zapasów Anny i Roberta, chociażby tylko z tego względu, że ich stan wskazywał na to, iż znajdowały się tam dłużej niż leżące ciała ofiar. Ustaliliśmy, że ten teren był miejscem prowadzonej wycinki lasu i zapewne puszki te pozostawili pracujący tam robotnicy leśni. Nie mniej jednak 28 sierpnia zostały one poddane badaniom daktyloskopijnym, lecz nie ujawniono na nich śladów nadających się do identyfikacji. Przed wakacjami Anna uzgodniła z dr Anną Karczewską, że na obóz zabierze kronikę koła naukowego Gleboznawców, zawierającą fotografie ze wspólnych wyjazdów w teren (Masyw Śnieżnika, Rudawy, Góry Janowickie) oraz seminariów. Było tego około 60 stron z wklejonymi zdjęciami oraz różnego rodzaju opisami związanymi z prowadzonymi badaniami, jak też z przebiegu weekendowych wypadów w teren. Podczas pobytu w Karłowie miała ona być uzupełniona o wyniki prowadzonych tam prac i fotografie je dokumentujące oraz przedstawiające obozowe życie. Ponieważ w mieszkaniu nie znaleziono ani tej kroniki, ani też jej pamiętnika, rzeczą oczywistą dla nas było, że wyjeżdżając na obóz zabrała je ze sobą. Później okazało się, że kroniki i pamiętnika nie było też wśród odnalezionych przy plecakach rzeczach, co wskazywało bez wątpliwości, że kronikę i pamiętnik zabrał ktoś, kto miał bezpośredni związek z opróżnieniem plecaków, a więc według naszych założeń, któryś ze sprawców zbrodni. Do Międzylesia przyjechali swoim zwyczajem, autostopem - 13 sierpnia 1997 około godz. 19.00, zaraz po tym kiedy z Niemiec powrócili rodzice Roberta. W dniu następnym pojechali jego samochodem Edwarda Odżgi do tak zwanego szmateksu w Nowej Wsi, gdzie Robert kupił używane, ale w dobrym stanie dżinsy, z których matka lub siostra zrobiła krótkie spodenki, obcinając w nich nogawki. W spodenkach tych 15 sierpnia wyruszył wraz z Anną na szlak. W piątek 15 sierpnia rana udali się z całą rodziną do miejscowego kościoła na mszę, a ponieważ przed południem spadł dosyć ulewny deszcz, Robert Odżga zaproponował im, że odwiezie ich do Różanki, leżącej 5 kilometrów od Międzylesia. O godzinie 13.40 w tej miejscowości pożegnali się z nim i ruszyli niebieskim szlakiem w stronę Dusznik. Prawdopodobnie, zgodnie z planem Roberta, nocowali pod namiotem

16 gdzieś w okolicy Spalonej i następnie 16 sierpnia dotarli do Dusznik, gdzie przed godziną 13.00 widziani byli w hotelu Traper, a następnie pomiędzy 14.00 a 15.00 w schronisku Muflon, gdzie zjedli jakiś posiłek. Z naszych ustaleń aczkolwiek procesowo nie potwierdzonych wynikało, że kolejną noc spędzili na polu namiotowym PTTK w Dusznikach, a 17 sierpnia około godziny 10.00 Anna z bliżej nieustalonego telefonu zadzwoniła do Jastrzębia Zdroju. Przyznam się, że obecnie ze zdziwieniem, ale też i zaskoczeniem skonstatowałem, iż w aktach procesowych nie ma żadnego dokumentu wskazującego na lokalizację telefonu, z którego Anna dzwoniła. Wygląda na to, że nikt z kryminalnych, dochodzeniowców, ani też nadzorujący śledztwo prokurator, nie wystąpił o bilingi połączeń wchodzących na numer telefonu państwa Kembrowskich w Jastrzębiu Zdroju. Wydaje mi się to wprost nieprawdopodobne i dlatego jestem przekonany, że wspomniane billingi znajdują się w aktach operacyjnych, do których jak wiadomo dostępu z powodów oczywistych mieć nie mogłem. Ostatnimi osobami, które około godziny 15.00 w okolicy szczytu Narożnika widziały Annę i Roberta, była Janina N. i jej dziesięcioletni wówczas syn Adrian. Później pomiędzy 16.55-16.57 słychać było już tylko trzy strzały i przeraźliwy krzyk kobiety po pierwszym i drugim wystrzale. Janusz Bartek Bartkiewicz Wszelkie prawa zastrzeżone. Jakikolwiek sposób wykorzystania bez zgody autora całości lub fragmentów niniejszego tekstu, będzie traktowane jako naruszenie praw autorskich, ze wszystkimi tego konsekwencjami.