Ryszard Moździerz. Jak przeŝyłem STAN WOJENNY

Wielkość: px
Rozpocząć pokaz od strony:

Download "Ryszard Moździerz. Jak przeŝyłem STAN WOJENNY"

Transkrypt

1 Ryszard Moździerz Jak przeŝyłem STAN WOJENNY

2 Wspomnienia te poświęcam wszystkim tym, którzy starali się pomóc mi, w powrocie do Polski. A przede wszystkim: Marcie Gąsiorowskiej Józefowi Gruszce Henrykowi Niedźwieckiemu Bolesławowi Marciniszynowi Helenie Stefanickiej + Wiesławowi Szelestowi Stanisławowi Walczakowi Zygmuntowi Wałęsie Zbigniewowi Werwińskiemu Józefowi Zalasowi Mirosławie i Józefowi Ziemlewiczom Ryszard Moździerz 1

3 Wstęp Z Świdnicą związany byłem od 1972 roku na stałe, kiedy podjąłem pracę w Zakładach Elektrotechniki Motoryzacyjnej. W Świdnicy załoŝyłem rodzinę, tam równieŝ ukończyłem Technikum Mechaniczne im. M. Kopernika, przez co musiałem przerwać pracę w ZEM-ie i pracować na budowach. Po ukończeniu szkoły, w lipcu 1974 roku, przez miesiąc pracowałem w Świdnickiej Fabryce Urządzeń Przemysłowych jako mistrz. Po miesiącu zwolniono mnie, gdyŝ nie mogłem być dobrym wychowawcą pracowników. Wróciłem do ZEM-u i podjąłem pracę w Dziale Głównego Technologa. W 1976 o mało tej pracy nie straciłem, gdyŝ zaprotestowałem jedyny w zakładzie, przeciwko urządzanym spędom po wydarzeniach w Radomiu i Ursusie na stadionie świdnickim. Później przyszedł rok 1980 i protesty. Budowałem od początku NSZZ SOLIDARNOŚĆ w ZEM, a później struktury związkowe w mieście jak i w Regionie Dolny Śląsk. Byłem Delegatem na I Krajowy Zjazd NSZZ Solidarność. Po Zjeździe zostałem członkiem Zarządu Regionu. Od 16 grudnia 1981 roku internowany do 23 marca 1982 roku. W lipcu 1982 roku emigrowałem do RFN. Ryszard Moździerz 2

4 Od wczoraj jestem na nogach. Całą noc drukowałem "Biuletyn Informacyjny Ziemi Świdnickiej". Zaraz przyjdą pierwsi po odbiór, zwłaszcza Ci, którzy równieŝ w sobotę muszą pójść do pracy. Jest 12 grudnia 1981 r. Na godzinę 9-tą muszę być w Wałbrzychu. W Górniczym Domu Kultury Kopalni "Wałbrzych, ma być spotkanie Delegatów poszczególnych zakładów pracy z całego województwa. Na spotkanie ma przybyć A. Łabuda - członek Zarządu Regionu "Dolny Śląsk". Z Markiem Kowalskim musimy zabrać prasę z Oddziału Zarządu Regionu. Wiesiek Modzelewski zostaje na dyŝurze. Spotkanie w Wałbrzychu przebiega w miarę spokojnie. Nacisk ludzi by zmusić regionalne władze do polepszenia zaopatrzenia. Przemawiają poszczególni Delegaci. Temperatura podnosi się z kaŝdą chwilą. Pada propozycja by podjąć uchwałę popierającą Komisję Krajową za Uchwały z Radomia. Wychodzimy z Markiem i jedziemy do Oddziału Regionu. Krystyna Czachor pokazuje mi nadchodzące teleksy z róŝnych stron Polski, podają, Ŝe oddziały MO i ZOMO jadą w kierunku Gdańska. Chcę zabrać teleksy i wrócić do sali GDK-u. Tam jeszcze są ludzie, warto to im przeczytać. Wszyscy w Oddziale mnie powstrzymują: "... nie rób szumu". W Gdańsku juŝ obraduje Krajówka. Polecam Krystynie przesłać teleksy do Międzyzakładowej Komisji Koordynacyjnej w Świdnicy, gdzie jedziemy z Markiem. Do godziny 16-tej teleksów nie otrzymuję, moŝe przyjdą później. Na dyŝurze zostaje Staszek Walczak i dwóch ludzi od "Rolników", którzy w tym czasie strajkują w Świdnicy. Jestem juŝ bardzo zmęczony, jadę do domu. Jutro od rana dyŝur i przygotowanie następnego numeru biuletynu. Około 21-ej kładę się spać. 13 grudnia 1981 r. Makabryczny dzwonek do drzwi. Godz Kto to? Za drzwiami dyŝurujący Staszek Walczak. Przyjechał taksówką. Pokazuje mi teleks, niedokończony serwis z ZR "Dolny Śląsk" i dopisek "...do nas weszły gliny, k". Twierdzi równieŝ, Ŝe telefon jest głuchy, bez sygnału, kompletna cisza. Ubieram się pośpiesznie - jedziemy. Wszystko się potwierdza. Staszek oznajmia mi, Ŝe przez teleks rozmawiał z Oddziałem ZR w Wałbrzychu, kazał zawiadomić Jurka Szulca. Dziewczyny dyŝurujące przy teleksie boją się wyjść z bloku, a telefon u nich teŝ milczy. W międzyczasie teleks teŝ zamilkł. 3

5 Postanawiamy zawiadomić pozostałych kolegów, bo coś tu w powietrzu śmierdzi. Idziemy na postój, Ŝadnej taxi, natomiast grupa młodych ludzi, powracająca z dancingu w kolejce. W MKK pozostali trzej rolnicy, na wypadek akcji ze strony milicji, mają uruchomić syrenę. Jest cicha grudniowa, mroźna noc, syrenę powinni słyszeć wszyscy mieszkańcy śródmieścia, my równieŝ. Nareszcie podjeŝdŝa taxi. Podchodzimy do kierowcy i mówimy, Ŝe coś śmierdzi w powietrzu i dlatego musimy ściągnąć ludzi. PodjeŜdŜa następny. Kierowca naszej taksówki, wysyła go do Heńka Niedźwiedzkiego, szefa taksówkarzy. My jedziemy na "Osiedle Młodych". Przynajmniej dobrze, Ŝe większość mieszka na tym osiedlu. Decydujemy, Ŝe pierwszy to Marek Kowalski, który ma samochód. Pod bramą Marka stoi biały Fiat 125p z rejestracją MOS. Jedziemy z drugiej strony bloku. Marek mieszka na parterze, jeŝeli przyjechali po niego, moŝe wyskoczy przez okno. W oknach jednak ciemno. Biały Fiat odjeŝdŝa. Staszek idzie do Wieśka Modzelewskiego, ja idę sprawdzić co u Marka. Wchodzę ostroŝnie do bramy. Pali się światło. U Marka drzwi wywalone stoją w przedpokoju. Wychodzi Ewa z płaczem: "skutego go zabrali". Staram się ją uspokoić, ale juŝ wiem, Ŝe władza ludowa znowu podniosła rękę na robotników. Nie ma chwili czasu do stracenia. Biegnę do Janka Pełki, po drodze Staszek zabiera mnie. Wiesiek nie otwiera pewnie jest u teścia. Janek otwiera, szybko przekazuję mu fakty. Umawiamy się w okolicy MKK, zabraniam mu jednak wchodzić do środka, po drodze ma zawiadomić tych, kogo zna adres. Jedziemy do Dominika. RównieŜ otwiera, kaŝę mu zawiadomić Bolesława Marciniszyna i Wacka Sulińskiego oraz innych, o ile zna ich adresy. Jedziemy do Heńka Niedźwiedzkiego, gdyŝ w tej sytuacji potrzebujemy duŝo samochodów. Następnie jedziemy do Jadwigi Kowalskiej, nie ma jej w domu, wyjechała do Warszawy, po materiały dotyczące WSN-u. PodjeŜdŜamy do Rynku. Pod MKK stoi milicyjna Nysa, w bramie trzech milicjantów lub ZOMO-wców, wszyscy w mundurach moro. Wysiadamy po drugiej stronie Rynku, kierowca nie bierze ani jednej złotówki. Idziemy do Ludwika Tobiasza, Staszek idzie na górę i puka do drzwi. OŜywienie koło Nyski, pewnie słyszą to walenie. Nikt nie otwiera. Idziemy wobec tego do Heleny Stefanickiej, otwiera, polecam się ukryć, podaje gdzie będzie. Nie robi jednak tego, w dwie godziny później zabierają ją z domu. Jest juŝ 4-ta rano, musimy wydrukować komunikat. Idziemy do mojego zakładu, po 4

6 drodze chcemy zabrać Janka Pełkę, który powinien być w pobliŝu MKK. Janka nigdzie nie ma. Stwierdzamy Ŝe MKK od ulicy Równej teŝ pilnują. Dlaczego nie wyła syrena? Musimy jeszcze sprawdzić co z rolnikami i jeszcze raz zabiera nas Taxi. PodjeŜdŜamy pod Wojewódzki Związek Kółek Rolniczych, gdzie okupacyjnie strajkują rolnicy. Ulica Sikorskiego zablokowana, stoją "suki" (wozy cięŝarowe uŝywane do przewoŝenia więźniów) w koło milicja. Jedziemy do Zakładów Elektrotechniki Motoryzacyjnej. StraŜnik StraŜy Przemysłowej, zaskoczony moim przybyciem w niedzielę o poranku. Mówię co się stało. Twierdzi, Ŝe nie zabrano im broni i mówi: "Panie Ryśku, moŝemy uzbroić robotników z ruchu ciągłego". Odrzucamy propozycję, prosimy Ŝeby nikomu nie powtarzał, Ŝe jest broń w zakładzie. Siadam do maszyny i piszę matrycę: Komunikat Nr 1 MKS "ZIEMI ŚWIDNICKIEJ Władza jeszcze raz wyciągnęła rękę przeciwko robotnikom. Aresztują naszych kolegów. Prosimy o zachowanie spokoju i udanie się do zakładów pracy. Nie moŝemy pozwolić, by milicja i SB bezprawnie wdzierała się do naszych mieszkań i siedzib Związku. Za MKS "Ziemi Świdnickiej" (-) Ryszard Moździerz (-) Stanisław Walczak Zacytowałem sens tego komunikatu, dokładnej treści nie pamiętam. Na powielaczu drukuję około 1000 sztuk egzemplarzy. Przychodzi Dominik, nie zdąŝył ostrzec ani Wacka Sulińskiego ani Bolesława Marciniszyna. Twierdzi, Ŝe kiedy wszedł do Wacka, moment za nim przyszli SB-cy. Ukrył się na balkonie, Wacek otworzył drzwi i został zabrany. Kiedy wychodził z bramy Wacka, widział równieŝ, Ŝe zabrali Bolka Marciniszyna. Wysłałem go do sąsiedniego zakładu by z telefonu wewnętrznego zadzwonił do Mariana Dziwniela. Telefony wewnętrzne działają. Wraca, 5

7 twierdząc, Ŝe Marian został zabrany. Postanawiamy, Ŝe ulotki z treścią komunikatu, rozdajemy w kościele. Dominik udaje się do tzw. "Małego kościoła", ma prosić księŝy o odczytanie tej ulotki w komunikatach. My ze Staszkiem idziemy do "Katedry". Na pierwszej Mszy Św. o 6-tej rano, ksiądz odczytuje "Komunikat Nr 1 MKS". Dowiadujemy się, Ŝe generał Jaruzelski o 6-tej rano, ogłosił stan wojenny w Polsce. Ludzie zaczynają śpiewać w kościele "...od głodu, ognia i wojny, wybaw nas Panie". Śpiewają z przejęciem, nie wiedząc jeszcze, Ŝe została faktycznie ogłoszona wojna. Po Mszy Św. zawiadamiamy o tym proboszcza, wysłuchujemy wspólnie przemówienia z radia tranzystorowego. Kilka osób zbiera się wokół nas. O godzinie 17-tej wyznaczamy, spotkanie w domu przyjaciół, którzy są poza podejrzeniami. Kto tylko zna adresy prywatne Przewodniczących Komisji Zakładowych, prosimy by ich zawiadomił. Udajemy się pod wskazany adres. Wiemy, Ŝe ci którzy go otrzymali, nie sypną nas po tym co się stało. Przychodzi wreszcie Janek Pełka, był równieŝ u mnie w domu. śona moja powiedziała mu, Ŝe 10 minut po moim wyjściu, przyjechali po mnie. Nie wpuściła ich od razu. Zagroziła im, Ŝe będzie krzyczeć wraz z dziećmi przez okno. Około 5-tej weszli wraz z sąsiadem, który ich uprzednio wylegitymował. Nie odwaŝyli się wyłamać drzwi, tak jak to grozili. Pewnie za wąski korytarz i drzwi masywniejsze niŝ na osiedlu. O 17-tej zebranie MKS, w bardzo uszczuplonym składzie. Wiemy juŝ przynajmniej kogo zabrali. Wiemy równieŝ, kogo wypuścili po podpisaniu glejtu lojalności. Aresztowani to: Marian Dziwniel Marek Kowalski Marek SzeląŜek Franciszek Gostomczyk Andrzej Kalbara Andrzej Patejczuk nie była to jednak pełna lista. Postanawiamy, Ŝe od dnia 14 grudnia 1981 r. zakłady Świdnicy przystępują do strajku. Nie zdajemy sobie jeszcze za bardzo sprawy z tego, Ŝe środki masowego ogłupiania, przez całą niedzielę, bębniąc o dekrecie wojennym zastraszą społeczeństwo. Na dwóch maszynach do pisania wraz z Tadeuszem Romanowskim piszemy ulotki. Następny komunikat oraz dostarczoną ulotkę z RKS "Dolny Śląsk" staramy się w jak 6

8 największej ilości napisać. Rano zabierają je łącznicy do zakładów pracy. Przedstawiciele z mojego zakładu zabraniają mi iść do zakładu. Twierdzą, Ŝe sami sobie poradzą, ktoś musi koordynować akcję w całej Świdnicy. Piszemy do rana. 14 grudnia 1981 r. Łącznicy się spóźniają. Punktualność w czasie wojny to rzecz bezwzględna. Wreszcie są: Zakłady Elektromechaniki Motoryzacyjnej - stoją Świdnickie Zakłady Aparatury Technicznej - stoją Z Świdnickiej Fabryki Urządzeń Przemysłowych, przychodzi wiadomość, Ŝe pod ich zakładem aresztowano Tadeusza Romanowskiego i Janka Pełkę. DuŜa strata dla MKS-u. Zakłady Wytwórcze Aparatury Precyzyjnej - nie stanęły Świdnicka Fabryka Wagonów - nie stanęła Świdnicka Fabryka Urządzeń Przemysłowych - nie stanęła Magnezyty - nie stanęły Rękawiczki - nie stanęły dlaczego nie stanęły? Najbardziej operatywni łącznicy Jacek i Zdzichu starają się ustalić powody. Coraz więcej ludzi nas odwiedza. Gospodarz mieszkania, zaczyna się denerwować. Staszek chodzi zdenerwowany, jego zakład nie stoi. O 17-tej zbiera się moja Komisja Zakładowa tylko Ci, którzy "pracowali" na pierwszej zmianie w czasie strajku. Jestem przeraŝony, tak ich mało, a jednak ludzie stali. Nie było Komitetu Strajkowego członkowie Komisji Zakładowej byli pilnowani. Nadzorowali, jednak ten strajk w sposób lotny. Ludzie to rozumieli. Jutro będą równieŝ stali. W pozostałych Zakładach, są zastraszeni - brak przywództwa. Do listy aresztowanych dopisujemy Ludwika Tobiasza z Fabryki Wagonów Świdnica. Wiemy juŝ, Ŝe został aresztowany jeszcze jeden członek Komisji Zakładowej z ŚFUP, nie znamy jeszcze nazwiska. Wreszcie ustalamy, Ŝe w ŚFUP aresztowano 5 ludzi. Oglądamy z ciekawości dziennik w TV. Występują "Michałki", oczywiście w mundurach, na zmianę czytając "dekret stanu wojennego". Kładziemy się spać wcześniej. Nie spałem poprzednie 7

9 trzy noce, sen jednak nie przychodzi. Zabroniłem mojej Ŝonie podawać mój obecny adres. Kto wie co SB-cy wymyślą, moŝe się załamać i poda im adres. Wiem od Zdzicha, Ŝe jak byli u mnie w domu, to szukali mnie nawet w wersalkach. Po kolejnych odwiedzinach, wręczyli córce wezwanie, z nakazaniem by mi je wręczyła osobiście, jeŝeli nie chce mieć kłopotów. Córka nie zdając sobie sprawy z tego, podpisała im to wezwanie.. Myślę o Januszu i Tadeuszu, czy zrobią im sprawę, ale za co, Ŝe poszli pod zakład pracy - nie do wiary. Władza wypowiada wojnę społeczeństwu. Nazwa państwa to PRL, co więc oznacza ta ostatnia litera. Jestem naiwny, nie jedna nazwa, nie odzwierciedla tego co mówi. To wszystko, to fasady pod którymi, czerwoni kryją swoje oblicze. W kraju w którym Ŝyjesz, są dwie kategorie ludzi - ci u steru, którzy nie cofną się przed niczym, co mogło by im odebrać dobra, do których przywykli oraz Ci którzy powinni pracować w pocie czoła aby te dobra pomnaŝać. Trafny był wiersz o dwóch obrazach, jakie poeta kreślił w sierpniu '80 roku. Ten drugi, to był okrętowy cieśla. Jeśli jutro nie staną wszyscy, co robić dalej. PrzecieŜ przy kaŝdym człowieku nie postawią Ŝołnierza z karabinem, a nawet jak postawią, to wystarczy siedzieć i nic nie robić. Zaczną pewnie zwalniać. Nikt na to nie powinien reagować, wszystkich nie zwolnią, bo kto będzie na nich pracował. Ciekawe co z Leszkiem Szubką, jak na to zareagował. Zawsze oportunista, teraz go wśród nas nie ma. Pora spać. 15 grudnia 1981 r. Parę minut po 6-tej budzi nas "Gospodarz", przyjechał Jacek jadąc do swojego zakładu pracy. Nowe informacje FWŚ pewnie nie stanie, członkowie Komisji Zakładowej dostali przymusowe urlopy. SZAT stał w strajku okupacyjnym, w nocy zakład został zaatakowany przez ZOMO. Zwolniono z pracy Przewodniczącego Komisji Zakładowej Moora. Jest z nami Jadwiga Kowalska, mamy informacje z Warszawy. Tymczasem ZEM ruszył, aresztowano Wacka Sulińskiego i mgr inŝ. Bolesława Marciniszyna. Stoi "Renifer". Zaczyna się szarpanina. Jedni strajkują inni zaczynają pracować, do czego to dojdzie Postanawiamy utworzyć Komitet 8

10 Samopomocy Społecznej. Trzeba pomagać rodzinom aresztowanych. W skład Komitetu wchodzi dwie kobiety i trzech męŝczyzn. Są to, Julita i Jadwiga oraz Jacek "Gospodarz" i Zdzichu. Aresztowali Helenę Stefanicką, pewnie dlatego, Ŝe stanął "Renifer", ale ona była odizolowana. Dlaczego się nie ukryła? Ktoś przestrzega "Gospodarza", Ŝe w pobliŝu są SB-cy. Mogli za kimś iść. Mogą wejść w kaŝdej chwili. Nakazy rewizji ponoć nie obowiązują. Jacek twierdzi, Ŝe od jutra wszyscy będą pracować. Piątka z KSS-u ma się nie naraŝać. Muszą być poza wszystkimi podejrzeniami. Pomoc dla aresztowanych jest w tej chwili sprawą najwaŝniejszą. JeŜeli jutro wszyscy ruszą, ujawniamy się. Burzliwą rozmowę przeprowadzamy z Jadwigą. Sens ukrywania się bez kontaktów? Nie wiem po co. OskarŜyć nas mogą z swojego dekretu, Ŝe nie stawiliśmy się do pracy. Bzdura wymyślę jakąś bajeczkę. Być moŝe, Ŝe nie uwierzą. Będę wśród swoich. Do czego ta wojna zmierza. PrzecieŜ to nie moŝe trwać długo. Pierwszy raz widzę przez okno idący, w czasie godziny milicyjnej, patrol mieszany. Idzie ich cała grupa, trudno odróŝnić kto milicjant a kto wojskowy, wszyscy uzbrojeni po zęby. Rozpoznaję tylko trzy sylwetki po długich wojskowych płaszczach - wiadomo Ruscy. Nie jestem tym widokiem zaskoczony. Mieszkamy w tym mieście wspólnie. Wydaje mi się, Ŝe wystarczyło by ich do pilnowania nie jednego miejsca w tą grudniową noc. Jestem Polakiem i nie wolno mi wyjść na ulicę. Obcy Ŝołnierze, mają prawo po niej chodzić. W tym Kraju chcą złamać wszystko, chcą zaszczuć człowieka. Strach przed tymi głosicielami walki o pokój na świecie, widziałem na twarzach ludzi w swoim zakładzie, kiedy załoga miała brać udział w strajku ogólnopolskim od godz. 11-tej, a od godz. 7-mej rano zaczęły jechać czołgi pod zakładem. W biurach ludzie przestali pracować, patrząc przez okna, widziałem strach na ich twarzach, a jednak stanęli na Apel Krajówki. Dzisiaj nie jeden spodziewa się widząc, ten patrol mieszany, Ŝe przecieŝ mogą strzelać, to przecieŝ dla nich jest obojętne, czy przed lufą będzie Polak czy Afgańczyk. Myśli tłuką się po głowie, jak pomóc tym ludziom w zakładach przełamać strach? Czy mam prawo wymagać od tych ludzi potrzebę strajkowania? JeŜeli sami tej potrzeby nie odczuwają, to znaczy - NALEśY ZACZĄĆ PRACĘ OD PODSTAW! Jutro rano przyjdzie Jacek, musimy zmienić siedzibę. Czy jestem jeszcze potrzebny tym ludziom, którzy mnie wybrali? Mam kontakt tylko z garstką z nich, inni nie mogą albo teŝ nie chcą mieć tego kontaktu. 9

11 Co przyniesie jutro? Za duŝo tych pytań, czas spać. Przyjaciele juŝ śpią. 16 grudnia 1981 r. Przyjechał Jacek, wszyscy pracują. Wsiadamy do samochodu, podaję Jackowi kierunek - mój dom. Tak muszę się ujawnić. Postanawiam, Ŝe pójdę z wezwaniem pozostawionym córce. Będzie przynajmniej Ona miała spokój. Około 10-tej przyjeŝdŝa moja Mama. Jest szczęśliwa, Ŝe jestem i za chwilę płacze, gdy dowiaduje się, Ŝe mam zamiar zgłosić się. Biorę ze sobą większy zapas papierosów. Wiem, Ŝe juŝ do nich nie wrócę. Słyszę, gdzieś przez radio, gra trębacz hejnał. Idę w paszczę rzekomego lwa. Wchodzę do budynku KM MO i zgłaszam się u dyŝurnego. śąda dowodu osobistego, podaję mu. Dzwoni. Podaje moje nazwisko. Po chwili otwiera zamkiem elektrycznym kratę, lecz nie oddaje mi dowodu. Słyszę biegnie ktoś po schodach. Są to dwaj SB-cy Miśkiewicz i Ogrodnik - uśmiechnięte twarze. Moment wcześniej, wyprowadzają Staszka Walczaka. Gdzieś go powieźli. SB-cy są uśmiechnięci, w tej chwili uświadamiam sobie, Ŝe popełniłem błąd. Zbyt duŝo sprawiam im radości. Zostaję odprowadzony do Komendanta KM MO, który oświadcza mi, głosem nienawidzącym mnie, Ŝe zostaję internowany. Trafiam na KW MO w Wałbrzychu, jestem więc aresztowany. Celowo uŝywam tego słowa "aresztowany", gdyŝ zostaję osadzony w areszcie śledczym KW MO. Tego dnia około godziny 20-tej, przewoŝą mnie wraz z innymi kolegami do Aresztu Śledczego w Świdnicy. Pobierają nam z obu rąk odciski palców, pomimo protestów. Akcję, nadzoruje SB-ek Oblak. 17 grudnia 1981 r Pobudka. Następny koszmar się rozpoczyna. Budzi nas walenie kluczami w drzwi, w czasie otwierania cel. Jak zachować się w odniesieniu do "klawiszy"? Niedawno dostarczyłem im materiały "Solidarności". Mieli chęć stworzyć, swój NiezaleŜny Samorządny Związek Zawodowy Funkcjonariuszy SłuŜby Więziennej. Sprzeciw był jednak, ze strony Ministerstwa Sprawiedliwości. Zbyt mało było 10

12 odwaŝnych ludzi w ich środowisku, by wymusić ten Związek na władzy. Jak się teraz zachowają? UŜywają zwrotu "Wy" - denerwuje nas ten zwrot, jednak pełniący dyŝur "klawisz" wyczuwa to i celowo, jak najczęściej uŝywa tego zwrotu. Postanawiamy w celi, Ŝe po kaŝdym takim zwrocie, oglądamy się za siebie udając, Ŝe nie wiemy do kogo ten zwrot się odnosi. Skutkuje teraz "klawisz" wpada w wściekłość. śądamy regulaminu internowanych, powinien posiadać rozdział o sposobie zwracania się do internowanych. My Ŝądamy formy per "Pan". śądam, doprowadzenia mnie do kierownika Działu Ochrony. W odpowiedzi "klawisz" przyprowadza nam, tymczasowo aresztowanego aby pokazał nam w jaki sposób ściele się według Regulaminu Aresztu Śledczego łóŝka. Czekamy cierpliwie aŝ zostanie pościelone łóŝko w tzw. "szyny". Po czym Staszek Walczak stwierdza, Ŝe sposób ścielenia nam zaproponowany jest nie do przyjęcia, bo "szyny" obciągnięte białym prześcieradłem będą się nadmiernie brudzić, gdyŝ łóŝko będzie wykorzystywane do leŝenia w porze dziennej. Zbyt mało miejsca jest w celi. Na taką argumentację "klawisz" robi się purpurowy. Z wrzaskiem oznajmia nam, Ŝe regulamin zabrania wylegiwania się w łóŝku w porze dziennej.. Wkraczam z argumentacją aby nam ten regulamin udostępnił. Otrzymuję "Regulamin dla tymczasowo aresztowanych". Proszę go w sposób spokojny aby dostarczono mi do tego regulaminu "sankcję prokuratorską", Ŝe jesteśmy tymczasowo aresztowani. Nie posiadamy, Ŝadnego dokumentu, Ŝadnego świstka papieru, który by stwierdzał, na jakiej podstawie zaszczyciliśmy ten przybytek. Stwierdzono, Ŝe jesteśmy internowani a jest to nowe słowo w dzisiejszym czasie. Słowo to kojarzyło mi się z historią II Wojny Światowej. Według tamtej terminologii, oznaczało np. internowanie oficerów Wojska Polskiego, aby wyeliminować ich z gry, zostawiając im godność i odnosząc się do nich z szacunkiem. W tym obecnym "internowaniu" WRONA zapomniała widać o tym, Ŝe będzie internować ludzi o wyjątkowym poczuciu honoru. Obecne "internowanie" przez rodzimą władzę, widocznie ma na celu złamanie człowieka. Pozbycie go szacunku w oczach innych internowanych. Przepuszczam jednak, Ŝe w tym wypadku się pomylili. Doprowadzają mnie wreszcie do Kierownika Ochrony. O dziwo zwraca się do mnie per "Pan". Wyłuszczam nasze Ŝądania, Ŝądając by równieŝ inni funkcjonariusze zwracali się do nas w podobny sposób, jak On. Musimy otrzymać zezwolenie na zakup papierosów i 11

13 przyborów toaletowych oraz materiałów piśmiennych. śądam równieŝ pouczenia funkcjonariuszy co do sposobu wykorzystywania łóŝek w porze dziennej. Wysłuchany zostałem w milczeniu, po czym zapewnił mnie, Ŝe lada moment powinni otrzymać regulamin dla internowanych, wówczas sytuacja ulegnie zmianie. Oni ściśle go będą przestrzegać oraz tego samego oczekują od nas. Stwierdziłem, Ŝe po przeczytaniu wypowiemy się na ten temat, gdyŝ w obecnej chwili kwestionujemy wprowadzenie, bezprawne przez Huntę stanu wojennego. Konstytucja zezwala na wprowadzenie takiego stanu w wypadku zagroŝenia państwa z zewnątrz. Łamanie Konstytucji przez władze, musi nas nastawić przeciwko wszystkiemu co ta władza dla nas wymyśli. Do tej pory nie wiem z jakich powodów osadzono nas w Areszcie Śledczym. Wracam do celi i od tej chwili do 27 grudnia wszystko jest, prawie takie same. Codzienne utarczki z "klawiszami". Codzienna wojna nerwów. Przerwy następują tylko w czasie posiłków i snu. 22 grudnia odwiedza nas ks. Andrzej Białecki tutejszy kapelan. Natomiast ks. Augustyn Oleksy odwiedza w tym czasie czterech głodujących - na znak protestu, przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego i wypowiedzeniu wojny własnemu społeczeństwu. Głodują w tym czasie: Tadeusz Romanowski Teofil Frankowski Janusz Romaniszyn Andrzej Kalbara Korzystamy ze spowiedzi i Komunii Św.. Ksiądz zapowiada swoją wizytę w Wigilię BoŜego Narodzenia, by móc podzielić się opłatkiem. Zaprzestaję pisać relację dzień po dniu, gdyŝ chciałbym uniknąć pomyłki. Pamięć ludzka jest zawodna, a tam spędzony kaŝdy dzień, podobny jest do siebie. Poprzestanę na podawaniu najwaŝniejszych faktów. Do Wigilii przygotowujemy się starannie. Przychodzi ksiądz, łamiemy się opłatkiem. Składamy sobie nawzajem Ŝyczenia. Pierwszym jest, jak najszybsze zakończenie tego idiotycznego stanu wojennego i jak najszybsze powrócenie do najbliŝszych i oczywiście do pracy w Związku. W radio słuchamy, jak władza okłamuje społeczeństwo. Urban podaje, Ŝe internowani znajdują się w ośrodkach odosobnienia. Są to ośrodki w obiektach wczasowych. Tu 12

14 równieŝ zostaje wymieniona cała lista dobrodziejstw ze strony władzy, która przeciwników ustroju socjalistycznego niańczy a tym czasem państwa zachodnie protestują nie wiadomo dlaczego. W ten wieczór Wigilijny jest nam bardzo cięŝko. Po drugiej stronie krat, zostały nasze rodziny. Oni równieŝ, siadają do stołu z łzą w oku. Nawet "klawisze" są dzisiaj całkiem inni. Wydaje się, Ŝe rozumieją powstałą sytuację. Odwiedza mnie znajomy funkcjonariusz, jeden z tych, którzy próbowali załoŝyć swój Związek. Mówi: "Rysiek nie przejmujcie się, jesteście polityczni, gówno wam mogą zrobić". Dobrze, Ŝe są wśród nich ludzie, którzy potrafią tak myśleć. Takie stanowisko, nas równieŝ podbudowuje. Tą wojnę WRONA wygrać nie moŝe, wszędzie widać sprzeciw. Najbardziej widać to po oficerach. Starają się załatwić wszystko o co się do nich zwracamy. Są jednak niekiedy bezradni i oświadczają, Ŝe leŝy to tylko w kompetencjach funkcjonariuszy SB, którzy są do naszych spraw oddelegowani. Kieruje tą grupą por. Oblak - wyjątkowa świnia. Codziennie wzywają na tzw. "rozmowy". Jak dotrzeć do wszystkich, którzy się z tą sytuacją spotykają po raz pierwszy. Wiadomo, Ŝe chcą od nich wyciągnąć, jak najwięcej informacji. Nie wolno z nimi rozmawiać o Związku, ani o Kolegach, którzy w nim pracowali. Najczęstsze są stwierdzenia SB-ków: "My do Pana pretensji nie mamy, ale byli wśród Was tacy, którzy popierali KOR i chcieli obalić rząd". Przy tym odpowiednia argumentacja i stwierdzenie, Ŝe wystarczy podpisać glejt lojalności a droga do domu stanie się otwarta. Naiwni łapią się na to. Dyskutują. Łapią przynętę, którą SB-ek podrzucił. Oni byli w porządku, to inni są winni. Później autograf na glejcie i powrót do celi. Być moŝe w następnej rozmowie powie więcej. KaŜdy z typu naiwnych przeŝywał swą następną gehennę. Podpisał a nie wypuszczają. Ta istna tortura, złamie człowieka. Zawierzył i został oszukany. Jeden z pośród internowanych, Janek z Kłodzka, powiedział mi, Ŝe podpisał takich glejtów cztery. Nadal przebywa z nami. Był tylko szeregowym członkiem Związku. Wypowiedział się kiedyś, negatywnie o dyrektorze na jednym z zebrań i to wystarczyło, Ŝeby go internować. 13

15 27 grudnia 1981 r. Minęły święta. Ten dzień szczególnie utkwił mi w pamięci. Z samego rana przeprowadzka do innej celi. Dotychczas siedziałem na parterze Oddział I A w celi nr 3. Teraz przerzucony zostałem na Oddz. II B do celi 25, siedzę na piętrze, mam widok na ul. RóŜaną. Wreszcie widzę ludzi na ulicy, ciągle spieszących się. Piętro wyŝej, siedzi sam w celi Tadeusz Romanowski, nadal głoduje. Wołają mnie. Prowadzą na dół. Pewnie na rozmowę? Okazuje się, Ŝe na "widzenie". Wreszcie widzę Ŝonę. Okazuje się, Ŝe dotychczas nie chciano jej udzielić widzenia ze mną. Osławiony por. Oblak rzucił o ziemię, przed świętami, dowodem osobistym Ŝony, stwierdzając przy tym, Ŝe nienawidzi tego nazwiska. Dzisiaj widocznie zmienił zdanie, bo wreszcie jesteśmy obok siebie. Kłopoty rodzinne, wymiana poglądów na obecny stan rzeczy i koniec widzenia. śona wie juŝ, Ŝe moŝemy się widzieć codziennie. Ja w oknie, ona stojąc na ulicy. Dowiedziałem się, Ŝe na pytanie syna: "dlaczego zamknęli tatusia w więzieniu"? Oblak odpowiedział: "Ojciec przygotowywał zamach Stanu". Syn miał 8 lat. Nie rozumiał pojęcia "zamach Stanu". Obecnie jestem codziennie odwiedzany przez Ŝonę. Inne Ŝony teŝ przychodzą. 29 grudnia 1981 r. Jedna z Ŝon krzyczy pod oknem: "Podpisuj i wychodź". To znów odpowiednie manipulowanie rodzinami przez SB-ków. Kiedy przychodzą i czekają na widzenie, SB-cy wyjaśniają: "Nie musi Pani tu przychodzić, wystarczy, Ŝeby mąŝ podpisał oświadczenie a wróci natychmiast do domu". Tego samego dnia moja Ŝona doświadczyła podobnego szkolenia przez SB-ków. Przyszła zaraz pod okno i woła: "Rysiek nie podpisuj nic, bo inaczej nie chciała bym cię znać". Huragan oklasków z sąsiednich okien. W takiej atmosferze Ŝyjemy. Kolegę z celi "Kolejarza" SB-cy wzywają na rozmowę ale o dziwo nie rozmawiają z nim o Związku. Dociekliwie pytają o pobycie w partyzantce w okolicach Wilna oraz późniejszego zesłania na Sybir. Co dziwniejsze, Ŝe "Kolejarz" w momencie aresztowania nie był juŝ działaczem Związku, gdyŝ przeszedł na emeryturę. 14

16 Teraz dopiero dowiadujemy się, co się stało na Górnym Śląsku. A więc są trupy. Na rozkaz WRONY i partii robotniczej strzela się do robotników. Historia lubi się powtarzać. Ile to juŝ razy czerwoni pod płaszczykiem PZPR, kierują broń przeciwko robotnikom. Co na to powiedzą górnicy? Co na to powie pozostałe społeczeństwo? Jak długo pozwolą kierować lufy w swoje piersi? Jak długo ci szeregowi członkowie partii, będą utrzymywać tą stęchłą czapę, która pozwala na ludobójstwo? Która zmusza Polaka by strzelał do Polaka! Ciśnie się masa pytań. KaŜde z nich choć pozostaje bez odpowiedzi, potęguje u nas jeszcze większy opór przeciwko tej rządzącej HUNCIE. KaŜda wrona, siadająca na murze więziennym nazywana jest "jaruzelką". 30 grudnia 1981 r. Zostałem wezwany na pierwszą rozmowę. Inni koledzy, byli juŝ wielokrotnie wzywani. Ja idę pierwszy raz. Zaczyna się podobnie, jak z uprzednich opowiadań kolegów. SB-ek wyjaśnia, Ŝe jest z wydziału przestępstw gospodarczych, w czasie wojny zmuszony został do prowadzenia z nami rozmów. Postawił pytanie: "Jak Pan uwaŝa, jak będzie wyglądał w przyszłości ruch związkowy, krótko mówiąc w jaki sposób będzie wyglądała Solidarność po reaktywowaniu Związku?". Odpowiedziałem pytaniem na pytanie: Czy naleŝał Pan do NSZZ FMO?"Nie, my nie mogliśmy naleŝeć". Jak to, byłem Delegatem na I Krajowy Zjazd NSZZ Solidarność, na którym popieraliśmy Wasz ruch związkowy. PoniewaŜ nie naleŝał Pan do niezaleŝnego Związku, nie mogę z Panem rozmawiać na temat mojego Związku. Mój Związek został zawieszony, był Związkiem legalnym i ponownie musi zostać przywrócony zgodnie ze swoim Statutem. "Nie chce Pan ze mną rozmawiać?" Nie. No i powrót do celi. Jest to proste, moŝna z nimi nie rozmawiać. 31 grudnia 1981 r. Ciekawe jak będzie wyglądała dzisiejsza noc. Czy ludzie zdobędą się na to, Ŝeby się bawić? Parę dni temu zginęli ludzie. Oczekujemy północy. Słuchamy. W pobliŝu nie słychać muzyki, ani Ŝadnej 15

17 zabawy sylwestrowej. Odcisnęła wojna piętno swoje, na postępowaniu społeczeństwa. Jest północ, słychać wystrzały i blask od spadających rakiet. To wojska okupacyjne, witają Nowy 1982 Rok. Co ten rok, przyniesie naszemu społeczeństwu? Zbyt wiele wątpliwości. Ten stan potrwa długo. W czasie spotkania ze swoją Komisją Zakładową w pierwszych dniach wojny, przypominam sobie, Ŝe powiedziałem:...jeŝeli teraz robotników ta władza rzuci na kolana, będzie trzeba długiego okresu, Ŝeby się z tych kolan podnieść. Chyba miałem rację. 5 stycznia 1982 r. Zaraz po pobudce wywołuje mnie przez okno Tadeusz Romanowski. Ze śmiechem, mówi: "Wyobraź sobie, zostałem w nocy aresztowany w kryminale". Pytam, jak to? " W nocy około drugiej weszli do celi i wręczyli mi sankcję prokuratorską". Jest w trakcie kontynuowania głodówki a jednak potrafi jeszcze Ŝartować. CięŜko będzie Huncie złamać takich ludzi. Jest to dobry prognostyk. Ilu tak potrafi postępować? Oby wszyscy Polacy potrafili w podobny sposób postępować. Jest sam w celi. Bezbronny. Potrafi zachować spokój. W kaŝdej chwili mogą wejść do celi, by zgodnie z historycznymi faktami z 1976 roku, wyciągnąć go z celi i przepuścić przez "ścieŝkę zdrowia". Wszystkiego, moŝna się spodziewać. Otwierają się drzwi. Wyczytują nazwiska i "klawisz" wręcza, kaŝdemu z nas decyzję o internowaniu. Nikt nie Ŝąda pokwitowania. Wiedzą, Ŝe większość odmówi swojego autografu, na takim dokumencie. Otrzymałem decyzję nr 93 z dnia 12 grudnia 1981r. poprawioną odręcznie na 13 grudnia. A oto treść uzasadnienia internowania: "Nawoływał do niepokojów społecznych". Dokument ten nas rozśmiesza. Woła mnie znów Tadeusz Romanowski do okna. "Rysiek oni pewnie powariowali, w nocy mnie aresztowali a przed chwilą wręczyli mi decyzję o internowaniu". Tak mają bałagan ale ten bałagan z kolei, nam nie wróŝy nic dobrego. Znowu idę na widzenie z Ŝoną. Zaczął się nowy miesiąc. Widzenie przysługuje raz w miesiącu. Na korytarzu spotykam Tadeusza Romanowskiego, prowadzą go równieŝ na widzenie z Ŝoną. W czasie głodówki nie zezwalają na widzenie, ale w tym przypadku Ŝona Tadeusza zobowiązała się SB-kom, Ŝe namówi Tadeusza do 16

18 przerwania głodówki. Widzenie Tadeusz otrzymuje w pomieszczeniu administracyjnym pod nadzorem SB-ka. Nam równieŝ w kaŝdym widzeniu towarzyszy przynajmniej jeden SB-ek. Obserwują reakcje nasze i naszych rodzin. Prosimy rodziny aby nie pokazywały po sobie wzruszenia. Powinni się uśmiechać. Nam potrzebny jest uśmiech a nie łzy. Ich teŝ bierze cholera, kiedy widzą uśmiech na naszych twarzach. Chyba zdają sobie sprawę z tego, Ŝe słuŝą sprawie przegranej. Przy rodzinach obłudnie się uśmiechają. Jest to uśmiech judaszowski, mówiący - my tylko zmuszeni jesteśmy wykonywać swoją wstrętną pracę, ale sami jesteśmy takimi samymi ludźmi jak Wy. Okropna jest ta obłuda. 7 stycznia 1982 r. Przy śniadaniu "klawisz" wyczytuje trzy nasze nazwiska i kaŝe się spakować. Po chwili wraca i oświadcza, Ŝe czwarty kolega z celi ma równieŝ się spakować. Wreszcie jest przeciek, idzie transport. Dokąd? Nerwowa atmosfera. Pytamy przez okno, co w innych celach - teŝ się pakują. Podajemy przyjaciołom przez okno, Ŝe jedziemy w transport niech spróbują ustalić, gdzie? Jadąc za nami samochodem. Idziemy do magazynu, pobieramy bieliznę, którą nam zabrano. Wsadzają nas do suki. Siedmiu z listy zostaje. Pojadą w innym kierunku. Stwierdzamy, Ŝe są to sami starsi męŝczyźni po 50-tce. Jest następny przeciek, ponoć jedziemy do Kamiennej Góry. Suka rusza zaczynamy śpiewać: "Jeszcze Polska nie zginęła..." a następnie "BoŜe coś Polskę...". Konwojenci zamykają okno umieszczone w dachu. Teraz w kaŝdej miejscowości, przez którą przejeŝdŝamy, śpiewamy niech ludzie słyszą. Zatrzymujemy się. Wysiadamy, jest nas 25-ciu. Powitanie przez "klawiszy". Zwracają się do nas przez per Pan. Zostaliśmy przywiezieni do Kamiennej Góry. Z sąsiedniego bloku nr 6 witają nas członkowie Regionu jeleniogórskiego NSZZ Solidarność. Wchodzimy do bloku nr 7. Zamykają cały transport w ogromnej celi, jest zupełnie pusta. Pojedynczo wychodzimy wywoływani na dyŝurkę, gdzie porucznik słuŝby więziennej od nowa wypełnia druki związane z przyjęciem nas na stan. Karol Błaszczyk jest Przewodnikiem Sudeckim PTTK. Ja Przodownikiem Narciarskim PTTK na Sudety, obaj znamy ten teren. 17

19 Na kursach dość dobrze zapoznano nas z miejscami, w których znajdowały się byłe obozy hitlerowskie. Wiemy obydwaj bardzo dobrze, Ŝe znajdujemy się w filii obozu Großrosen. Pozostali dowiadują się o tym dopiero, gdy z bloku nr 6 otrzymują kartki z pamiątkowymi pieczątkami, wykonanymi zręcznie przez kolegów z jeleniogórskiego. Podają nam nr cel i ilość łóŝek, pozwalając się dobrać. Idziemy do celi nr 6 w składzie: Zbyszek Figiel PKS Kłodzko Józef Golis PKS DzierŜoniów Marek Kowalski ŚFUP Świdnica Marian Dziwniel ŚFUP Świdnica Grzegorz Małocha Telex ZR "Dolny Śląsk" Oddział Wałbrzych Ryszard Moździerz Członek ZR "Dolny Śląsk" Oddział Wałbrzych Stan celi jest opłakany. Dwa okienka pod sufitem, trzy, piętrowe łóŝka, stół oraz ława i taboret, jak równieŝ w rogu urządzenie sanitarne tzw. "kibel", zwykły kubeł przykryty deklem. Pod sufitem nad drzwiami, za gęstą siatką w otworze Ŝarówka, której światło stwarza półmrok w celi. W porównaniu z warunkami Aresztu Śledczego w Świdnicy, to jak z raju wstąpił do piekieł. Widzę przeraŝenie na twarzach przyjaciół. Otrzymujemy wyposaŝenie: dwa prześcieradła, dwie derki - zwane tutaj kocami i poszewkę typu "jasiek", talerz, miskę, kubek 0,5 l oraz łyŝkę wszystko z aluminium. Jemy kolację z zapasów świdnickich i szykujemy się do spania. Przed spaniem apel, na którym oficer słuŝby więziennej zamiast spodziewanego meldunku zastaje martwą ciszę lub jedynie słowa "dobry wieczór". Przy kaŝdej celi słychać pouczenie, w jaki sposób naleŝy meldować stan podczas apelu. Widocznie pouczano niezbyt przekonywająco, bo nigdy typowego meldunku nikt z więzionych nie przekazał. Spać kładziemy się w ubraniach. Jest potwornie zimno, ponoć centralne ogrzewanie wysiadło. Mnie, który śpię między dwoma oknami, wydaje się, Ŝe ten blok nie był ogrzewany od początku zimy. Sprawiał wraŝenie nie zamieszkałego. JuŜ o północy czuję, Ŝe zamarzają mi nozdrza. Nakrywam się z głową, nic nie pomaga, jest ciągle potwornie zimno. Być moŝe zaprawiają nas przed wysłaniem na większe mrozy. Dziwne, ale wśród nas w większości, jest przekonanie, Ŝe tą władzę stać nawet na to, aby pozbyć się przeciwników. Gotowi są wysłać nas do wypróbowanych przyjaciół. 18

20 14 stycznia 1982 r. Prawie cały dzień spędzamy na urządzaniu celi. Przede wszystkim wyciągamy na zewnątrz Ŝarówkę i przy okazji montujemy gniazdko wtykowe. Organizujemy Ŝyletki i montujemy grzałkę. Około godz. 11-tej zamykają cele, otwarte do tej pory, od pobudki. Zaczyna się koncert, kto co ma pod ręką tłucze tym po drzwiach. Pora obiadowa, nikt nie przyjmuje posiłku. Warunek przyjęcia posiłku - otworzyć ponownie cele. Okazuje się, Ŝe skutkuje, Około powtórnie cele zostają otwarte. Około 17-tej przyjeŝdŝa następna tura ze Świdnicy. Pech chce, Ŝe naszych przyjaciół ze Świdnicy zamykają w celi nr 18, w której nie ma światła. Są przeraŝeni. Kiedy "klawisz" otwiera ich celę, Staszek Walczak oddaje mi w ramiona Marka SzeląŜka, który płacze jak małe dziecko. Blok kamiennogórski przeraził go zupełnie. Pocieszamy go jak umiemy i jak tylko moŝemy, zapraszamy go na herbatę do naszej 6-tki. Jest wśród swoich i to go uspokaja. Potrafię go zrozumieć. 13 grudnia, gdy zabierano go z domu, minęło zaledwie trzy miesiące, od zawarcia przez niego związku małŝeńskiego z Krystyną Bieńko z mojej Komisji Zakładowej. Bardzo się kochali i zaledwie trzy miesiące i juŝ musieli się rozstać. Stasiu Walczak próbuje go pocieszyć, Ŝe on w pierwszy dzień Świąt BoŜego Narodzenia miał równieŝ zawrzeć związek małŝeński i WRONA nie dopuściła do tego. Wobec tego załatwia ślub w kryminale. Wchodzi Karol Błaszczyk i rozładowuje napięcie, podaje nam tekst piosenki, która powstała tu w Kamiennej Górze zapisujemy: KRACIANE TANGO Trzynastego grudnia niech to trafi szlag, Kołowali do południa, kładąc nas na wznak. Tak powstało to więzienne tango, Kraciane tango dni, KW MO, ZK. Kwiaty, kraty i rabaty - generalski szlif Demokratów wzięto w baty, znikaj pókiś Ŝyw. Tak powstało to więzienne tango, Kraciane tango dni, KW MO, ZK 19

21 Nawet Jacek przedszkola czek wie co znaczy WRON, Mama płacze, tata w pace, w telewizji MON. Solidarność w celi tańczy tango. Kraciane tango dni KW MO, ZK, SB Znamy melodię i zaczynamy śpiewać półgłosem, by utrwalić słowa. Następnemu transportowi zaśpiewamy na korytarzu. Do ciszy nocnej pomagamy się ulokować Staszkowi Walczakowi i Markowi SzeląŜkowi w celi nr stycznia 1982 r. Zaraz rano dostajemy po dodatkowym nowym kocu, mamy równieŝ otrzymać nowe materace. Widać, Ŝe słuŝba więzienna stara się zagospodarować nasz blok w miarę posiadanych moŝliwości. Organizują sprzęt do świetlicy. Ustawiają stół do tenisa oraz telewizor. Tym razem o 16-tej przywieziono resztę ze Świdnicy, jesteśmy wszyscy ogółem 72 osoby z Regionu "Dolny Śląsk" Oddział Wałbrzych. Witamy przybyszy, ostatniego transportu "Kracianym tangiem". W zamian za śpiew, zamykają nas w celach. Znów koncert, tłuczenia w drzwi. Powstają próby zorganizowania Ŝycia, kaŝde wspólne spotkanie na którym powstają propozycje, zostaje rozgonione przez "klawiszy". Nie wolno nam gromadzić się i podejmować Ŝadnych wspólnych decyzji. Na nasze protesty, kierownictwo Zakładu Karnego spotyka się z przedstawicielami poszczególnych cel. MoŜemy spotykać się wspólnie w świetlicy tylko pod nadzorem. Zakaz śpiewu. w odpowiedzi zapisujemy nową piosenkę: DLA SYNKA Kolczasty drut, potęŝny mur, obozu z dawnych lat, I celi chłód, i nuda w krąg, i okna pełne krat. To jest nasz walczyk - na miesiąc, na dwa, na trzy Grudniowy walczyk, z glinami u mych drzwi. Zapadła noc i cisza w krąg, mój mały synek śpi. Być moŝe ktoś z rozkazu WRON, znów stuka do twych drzwi. Nie bój się mały, najdroŝsze serduszko me Internowanie, juŝ wkrótce skończy się 20

22 JuŜ wstaje dzień, juŝ kwitnie bez, wokoło pachnie maj Za oknem Twym, od szykan, łez - juŝ wolny jest nasz Kraj Nie długo mały, WRONY odlecą na Wschód, A Orzeł Biały, strzec będzie polskich wrót! Ponownie zaprzestaję, zapisywać dzień po dniu. Obecnie przeŝyty koszmar zlewa się, trudno odgrzebać w pamięci daty. PrzeŜywam pierwsze widzenie z dziećmi. Przywiózł ich taksówkarz ze Świdnicy, Heniek Niedźwiecki. Zrobił to bezpłatnie. Idąc wraz z innymi kolegami na widzenie, w czasie rewizji tracimy znaczki Solidarności. Wpadają w ręce SB-ków. Proszę na widzeniu Ŝonę o przywiezienie mi wełny lub włóczki, obojętnie jakiej ale koniecznie trochę białej i czerwonej oraz druty. Będę robił sweter z oryginalnym napisem znaczka. Umawiam się równieŝ, Ŝe Ŝona wymieni z kimś nasze radio na mały odbiornik tranzystorowy, łatwy do przemycenia w naszych warunkach. Na drugi dzień po widzeniu, wychodzi Wacek Suliński z mojego zakładu pracy. Odwołuje mnie na bok i twierdzi, Ŝe podpisał glejt lojalności oraz oświadczenie odcinające się od działalności politycznej w Związku. Teraz wiem, Ŝe ludzie chodzący obok, którzy wydawali się silni i pewni siebie, mogą tej psychozie SBckiej nie sprostać. Ilu nas pozostanie czas pokaŝe. Zabierają w transport do Nysy lub Grodkowa Jacka Pilchowskiego, Janka Bacę oraz Kazia Bieńkowskiego szefa "Solidarności RI" z województwa wałbrzyskiego. Na ich miejsce przywoŝą, redaktorów z "NiezaleŜnego Słowa". Mirka Sośnickiego i Antka Matuszewskiego, którzy uczestniczyli w ostatniej Krajówce i zostali zabrani i internowani, z Grand Hotelu w Sopocie, następnie przewiezieni do Trze bielinka. Mamy zatem nowe wiadomości, sposoby protestu przez Krajówkę itd. Mirek podaje nam słowa Hymnu internowanych, przyjętego z okresu okupacji hitlerowskiej po oddziałach AK. Zapisujemy: HYMN INTERNOWANYCH O Panie, który jesteś w niebie, Wyciągnij sprawiedliwą dłoń, Wołamy z wszystkich stron do Ciebie, O polskie orły, polską broń. 21

23 Ref: O BoŜe skrusz ten miecz co siecze Kraj, Do wolnej Polski nam powrócić daj, By stał się źródłem naszej siły, Nasz dom, nasz Kraj. O Panie, usłysz skargi nasze, O usłysz nasz tułaczy śpiew, Z nad Wisły, Warty, Sanu, Bugu, Męczeńska do Ciebie woła krew. Ten Hymn śpiewamy codziennie o godz. 19-tej, a później zmieniamy na Przez radiowęzeł transmitowane jest przemówienie Jaruzelskiego w Sejmie. Dowiadujemy się z niego, Ŝe moŝemy wyjechać z rodzinami na Zachód. Odrzucam tą myśl od siebie. Adam Michnik, Jan Lityński, Jacek Kuroń na pewno nie wyjadą. Pragnę coś zrobić aby zagłuszyć ten entuzjazm emigracyjny. Robię sweter. Dzielnie mi pomaga w rysowaniu znaczka Józek Golis. Robię pod dyktando. Wieczorem nasłuch "Radio Wolna Europa" i "Głos Ameryki". Robię notatki, by na drugi dzień Karol Błaszczyk, mógł odczytać najnowsze wiadomości w kaŝdej celi.. Zbudowani jesteśmy, restrykcjami jakie Zachód nakłada na HUNTĘ i Wielkiego Brata. Ten reŝim, nie moŝe tego wytrzymać, oby tylko Zachód potrafił solidarnie, współpracując ze sobą restrykcje te odpowiednio długo utrzymać. Znamy przecieŝ dobrze sytuację w naszych zakładach pracy. Cała technologia oparta jest na surowcach importowanych. Dowiadujemy się, Ŝe dzień 31 stycznia, jest ogłoszony dniem solidarności z Polską na całym Zachodzie. Proklamujemy na ten dzień głodówkę, która ma trwać do 3-ciego lutego. Z głodówki zwolnieni są tylko chorzy. Drugiego lutego, moje urodziny i zarazem ostatni dzień głodówki. W międzyczasie Karol Błaszczyk podaje nam nowe słowa do "Mazura internowanych". Zapisujemy: MAZUR INTERNOWANYCH Do mazura stań wesoło, buntownicza wiaro suń wesoło dalej w koło Warszawo i Karo WRON ma dla nas kajdan duŝo ma teŝ duŝo turem my weseli bo kajdany dzwonią nam mazurem 22

24 W bluzach polskich robotników wolne serce bije, z nas nie zrobią niewolników, póki Polska Ŝyje. Nie płacz Matko - Naród cały, ku wolności zmierza, a komuna z generała nie zrobi PapieŜa. Co dzień ekipa pod dowództwem por. Oblaka prowadzi tzw. rozmowy. Co dziennie równieŝ zaczynają zwalniać, po jednym lub dwóch. Rzucamy hasło "nie rozmawiamy z SB-kami". Codziennie wieszamy, hasła lub Ŝarciki z karykaturami. Pewnego dnia Oblak kaŝe zerwać funkcjonariuszowi więziennemu powieszone hasła. Ten odmawia. Twierdzi, Ŝe tablica jest nasza. Zrywa wówczas, zawartość tablicy sam Oblak. Spada przy tym tablica. Na drugi dzień wieszamy "instrukcję dla Oblaka". Jest to kawałek białej kartki papieru z zakreślonymi trójkątami u dołu w rogach i strzałki z napisem "tu ciągnij" oraz "Odezwę do SB-ka" o treści "Rozpinaj umysł tak często jak rozporek". Rewizja w celach. Zabierają radio. Po wejściu do celi "klawisz" idzie prosto do miejsca, gdzie zostało schowane radio. Ciekawe. Musimy uwaŝać. śona obiecała przynieść następne. Na kaŝdym widzeniu otrzymujemy kwiaty oraz ukazujące się w Świdnicy "Biuletyn Informacyjny" oraz "Wiadomości Świdnickie". Wiemy równieŝ, Ŝe ukazujące się pisma, są robione przez garstkę odwaŝnych ludzi. Zbyt mało osób, angaŝuje się w pracę konspiracyjną. Ludzi po prostu opanował strach. Represje są równieŝ okropne. Edytor "Wiadomości Ziemi Świdnickiej" został ujęty. Sąd Śląskiego Okręgu Wojskowego skazał Roberta Bietkę na trzy lata więzienia za druk materiałów zakazanych. Zabrano w czasie rewizji ramkę i wałek, który mu przekazałem oraz spirytusowy powielacz.. Ostatni numer ukazał się 8-go lutego. Brak przeszkolonych ludzi. Trzeba coś zrobić. Rozrzucanie ulotek z metodami powielania i konstrukcją ramki nie wielu osobom pomogła. Odwiedzają nas przedstawiciele Episkopatu Polski w osobach Maja Komorowska i Olgierd Burchard. Nie zostają jednak wpuszczeni na teren ośrodka. Podstępnie, zostają wezwani Janusz Romaniszyn - lekarz z Lądka Zdroju oraz Ryszard Modzelewski z PKS Wałbrzych do Komendanta. Tam przedstawieni zostają jako 23

25 Delegaci internowanych i dwie minuty rozmowy, z której wynika, Ŝe przywieźli nam Ŝywność i ciepłą bieliznę. Po tej informacji zostają wyproszeni, nie mogli nawet złoŝyć podziękowania. Swoisty sposób umoŝliwienia róŝnym Komisjom odwiedzania internowanych. Następni przedstawiciele to R.Kukołowicz, były doradca z ramienia Prymasa Polski oraz Jezuita oo. Klemens z Niepokalanowa oni jako jedni mogli wejść i spotkać się z nami na świetlicy. Przy poŝegnaniu zaczynamy śpiewać Hymn Internowanych, są przeraŝeni, Ŝe narazimy się na represje. Nam jest wszystko jedno. Chodzę codziennie na spacerze w zrobionym swetrze. Krew zalewa SB-ków ale dekret stanu wojennego, nie przewidział tego w co obywatele jeńcy mają się ubierać. Jest początek marca. Na kolejnym widzeniu, dowiaduję się, Ŝe są tarcia pomiędzy działaczami. O co chodzi? śona prosi mnie, bym zdecydował się na emigrację, ciągle obawia się o los naszych dzieci. 8-go marca na widzeniu, podchodzi do mnie Jacek Sługocki. Powinienem podjąć decyzję o emigracji. Gdyby mnie nawet wypuścili wcześniej, to zaraz po wyjściu zamkną mnie ponownie, jeŝeli wdam się w jakąś konspirę. KSS świdnicki nie będzie wówczas w stanie zabezpieczyć egzystencji mojej rodziny. Brak pieniędzy. Oprócz tego, niektórzy koledzy rozpowszechniają pogłoski, jakoby moja Ŝona była przyczyną ich zmartwień. Zbyt śmiało wypowiada się a to moŝe doprowadzić do kolejnych aresztowań. 15-go marca 1982 r. decyduję się, piszę pismo do Komendanta Wojewódzkiego MO w Wałbrzychu tej treści: Wnoszę o cofnięcie decyzji z dnia 13 grudnia 1981 r. nr 93 wobec mojej osoby, gdyŝ pragnę załatwiać sprawy paszportowe w celu opuszczenia Kraju. W osiem dni później, bo 23 marca opuszczam Kamienną Górę. Wychodzę po ścisłej rewizji, na zewnątrz. Pozostaje w bloku nr 7, jeszcze 15-tu kolegów. Mam nakaz zameldowania się na KM MO w Świdnicy dnia r. o godz. 10-tej. Kiedy zgłaszam się na KM MO w Świdnicy, SB-ka Ogrodnika interesuje jedynie, kiedy mam zamiar złoŝyć wniosek o paszport. Składam go 30 marca 1982 r. Od pierwszego dnia po opuszczeniu murów więziennych, nawiązuję kontakt z przyjaciółmi, o których wiem, Ŝe parają się tą 24

26 niebezpieczną, na te czasy zabawą. Proszą mnie abym się nie naraŝał. Bezczynność zabija mnie. Zaczynam udzielać instruktaŝu powielania. Tworzymy Tymczasową Komisję Koordynacyjną, brak jednak konkretnego działania. Działa czynnie kilka osób, reszta klakierzy. Koledzy z okresu legalnego działania Związku spotkani na ulicy, uciekają, boją się przystanąć na chwilę i porozmawiać. W swoim zakładzie zachowuję się naturalnie, chodzę w swoim swetrze z napisem Solidarność, ale ciągle jestem sam. Na spotkaniu załoŝycielskim OKON-u zabieram głos, Ŝe nie potrzebni są nam przedstawiciele wybrani pod przymusem, wystarczy odwiesić Związek, są oklaski lecz po chwili pomimo większości wstrzymujących się od głosowania ludzi, zostają wybrani przedstawiciele Działu TT do OKON-u. Dlaczego Ci ludzie godzą się na takie ich traktowanie. 13 kwietnia 1982 r. jedno godzinny strajk, zostaje zamieniony na 15-to minutowy. Stoją tylko działy montaŝowe i nieliczne sekcje pionu technicznego. 29 kwietnia. Rewizja w domu o godz. 19-tej. Nic nie znajdują. Pod hasłem budujemy kościół 1maja, spotykamy się na placu kościelnym przy budowie kościoła. Pochód nieudany. Na początku czerwca aresztowany zostaje Włodek Wądołowski. Zarzut, drukowanie "Biuletynu Informacyjnego". Organizuję pomoc rodzinie. Załatwiam wraz z Jankiem Pełką adwokata. 3 lipca 1982 r. Spotykamy się z przyjaciółmi po raz ostatni. Jest nas strasznie mało. Jutro wyjeŝdŝam na Zachód, oni pozostają. Jak długo potrafią ciągnąć to brzemię. Wśród rewizji i ciągłych wezwań, z których nie wiadomo czy wróci się do domu. 4 lipca 1982 r. Heniek Niedźwiecki taksówkarz odwozi mnie wraz z rodziną na dworzec we Wrocławiu. Dla mnie koniec wojny w PRL. Przede mną zaczyna się nowa walka o zrozumienie na Zachodzie, Ŝe robotnik polski strajkował nie dlatego, Ŝe chce tylko lepiej Ŝyć, ale równieŝ 25

27 dlatego, Ŝe chce być człowiekiem wolnym i Ŝyć w Kraju, w którym nikt obcy nie będzie mógł mu dyktować, co dla niego jest lepsze. Wolność, Sprawiedliwość, Niepodległość to są te trzy hasła, które powinny przyświecać, kaŝdemu Polakowi, niezaleŝnie gdzie Ŝyje. To jest mój przyszły drogowskaz, któremu chcę poświęcić moją dalszą drogę wśród obcych. Czy mi się to uda? Zobaczymy. Jestem optymistą. Ryszard Moździerz Bolesław Marciniszyn przewodniczył Wyborom w ZEM 26

28 r. Wybory w ZEM 27

29 CZĘŚĆ II - w RFN Pisząc pierwszą część tego pamiętnika, nie spodziewałem się, Ŝe przystąpię do pisania części drugiej. We wrześniu 1982 roku trudno było przewidzieć, jak potoczy się historia. Pierwszą część pisałem na konkurs RWE i KULTURY paryskiej. Kończyłem go, momentem wyjazdu z PRL. Wytyczając sobie kierunek, mojego pobytu w RFN. Realizacja tego pobytu była dla mnie sprawą najwaŝniejszą. Na ostatnim spotkaniu z przyjaciółmi, zapewniłem ich, Ŝe dołoŝę wszelkich starań, by idea, która nam przyświecała, Ŝyła. Czy dotrzymałem słowa, moŝecie przekonać się sami czytając drugą część tego pamiętnika. 4 Lipca 1982 r. Przekraczamy granicę. WjeŜdŜamy do DDR. Görlitz, po odprawie paszportowej przy naszym przydziale stoi na korytarzu facet, który wszystkich pasaŝerów, chcących się dostać do naszego przedziału, kieruje do przydziałów innych. Na początku nie zdajemy sobie sprawy z tego. Później jednak, kiedy pociąg względnie się zapełnia, domyślamy się, Ŝe jest to "anioł stróŝ". Nie znamy języka niemieckiego, więc trudno domyśleć się o czym jest mowa, na kaŝdej kolejnej stacji. Wiemy jednak na pewno, Ŝe ktoś się nami opiekuje. Dzieci mają wspaniałe warunki podróŝy. Do samej granicy RFN, sytuacja się nie zmienia. Dopiero w Bebrze po odprawie paszportowej, sytuacja ulega zmianie i pierwsi podróŝni, wchodzą do naszego przydziału. Spokojnie juŝ dojeŝdŝamy do Fuldy. Tu przesiadka. Nieznajomość języka, daje mi pierwszą lekcję. Szukam po wywieszonych na peronach rozkładach jazdy, pociągu, którym przyjechaliśmy. Znalazłem, wiem teraz, Ŝe tan drugi wiszący rozkład jazdy, to odjazdy. Szukam połączenia z Siegen, okazuje się, Ŝe czeka nas jeszcze jedna przesiadka w Gießen. Mamy jednak tylko bilet do Siegen, a powinniśmy dojechać do miejscowości Altenkirchen. W Polsce pracownica ORBIS-u nie mogła znaleźć tej miejscowości w swoim rozkładzie jazdy. Teraz powstaje problem jak dogadać się w kasie i kupić bilet do Altenkirchen. Ja zostaję na peronie z dziećmi, Ŝona idzie do budynku dworcowego, z myślą, Ŝe zdobędzie informację. Jak się okazało, dojazd do Altenkirchen, wymaga jeszcze jednej przesiadki. Dzieci są u skraju wytrzymałości, szczególnie 16-to letnia Beata. Do dzisiaj, śmiejemy się ze sposobu, w jaki Ŝona dogadała się z taksówkarzem. Taksówką, udajemy się do Altenkirchen. PodjeŜdŜamy pod dom, gdzie zamieszkuje osiadły na 28

30 stałe, chrzestny naszej Agnieszki, Marek Hain. Nie zastajemy jednak nikogo w domu. Jest nas pięć osób, mamy pięć walizek, stoimy na ulicy. Nie wiemy co zrobić. Jakaś Niemka, otwiera na pierwszym piętrze okno, mówi coś do nas. My nie wiemy, co. Pierwsze przeraŝenie. W jaki sposób porozumiewać się z Niemcami. Po około godzinie zjawia się Ula z Krystianem, Ŝona Marka. Oddychamy z ulgą. Tym razem jednak Ona jest przeraŝona, gdyŝ niespodziewanie zjawiło się pięć osób. Kiedy wyjaśniamy, Ŝe to pan Konsul z Ambasady RFN polecił nam się u nich zgłosić, następuje lekkie odpręŝenie. Czekamy na powrót Marka ze szkoły, gdzie uczy się języka niemieckiego. Pierwszą noc w wolnym świecie spędzamy u Hainów. Następnego dnia udajemy się do Kreiswaltungu (Urząd Powiatowy), w celu zgłoszenia naszego przyjazdu w Ausländeramt (Policja dla Obcokrajowców). Tu równieŝ, następuje scena wynikająca z braku znajomości języka, wreszcie udaje się Markowi dogadać z pracownikami tegoŝ biura i następuje pierwsze olśnienie, w jaki sposób potrafią urzędnicy załatwiać sprawy, które do nich naleŝą. Przyjmują mój wniosek o azyl polityczny, Ŝonie w tym czasie, kaŝą iść do domu Marka. Po około godzinie, otrzymuję klucze do naszego pierwszego mieszkania. Mam iść do banku, załoŝyć konto, następnie udać się do Sozialamtu (Urząd Pomocy Społecznej), podać im to konto, gdzie teŝ otrzymuję od nich list wartościowy na sumę 100 DM, na pierwsze najpotrzebniejsze zakupy Ŝywności. Mieszkanie jest wyposaŝone we wszystko. Są to dwa apartamenty obok Szpitala Powiatowego w Altenkirchen. Jeden zajmujemy my z Krzysztofem, drugi Agnieszka z Beatą. We wszystkim pomaga mi Marek. Potrzebuję, tylko radia z falami krótkimi. Organizuje to Marek. Mamy więc juŝ moŝliwość słuchania RWE. Nadchodzi pora zakupów. Dzieci nie mogą się nadziwić, Ŝe w sklepach jest wszystko a przede wszystkim duŝo czekolady, na którą niepotrzebne są kartki. Są po prostu oszołomione. Spędzamy pierwszą noc w nowym mieszkaniu, słuchamy do późna radia. Pojawiają się pierwsze łzy w oczach. MoŜemy upuścić trochę nerwów, dzieci juŝ śpią. Ta nowa sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy jest z pewnością dla dzieci rajem. My jednak, zdajemy sobie sprawę z tego, Ŝe tam pozostali w Polsce nasi bliscy, nasi przyjaciele. Nam jest w tą pierwszą noc bardzo cięŝko. Zadajemy sobie pytanie, kiedy będziemy mogli ich zobaczyć? 29

31 Po lewej Marek Kozłowski Nie chcę jednak robić kariery politycznej i unikam rozgłosu w czym pomaga mi zapewne moje zamieszkanie w niewielkiej, chociaŝ powiatowej miejscowości. Liczy się tylko, sprawa dla której postanowiłem emigrować. Wśród tu przebywających ludzi jest niewielka garstka, która stara się niemieckiej opinii publicznej, uświadomić co naprawdę stało się w PRL-u. Opinie na ten temat, jak się przekonuję, są zasadniczo róŝne. Potwierdza się, stwierdzenie red. Tadeusza Podgórskiego, Ŝe tylko nieliczne organizacje na terenie RFN, które przetrwały i odcięły się od komuny, w sposób zdecydowany to PPS i ZPU. Według jego opinii, najbardziej skuteczną w działaniu jest PPS, z władzami w Londynie, która popiera LEGALIZM POLSKI tzn. Rząd II Rzeczypospolitej na Wychodźstwie w Londynie. A by mnie o tym przekonać, zostaję zaproszony na VIII Zjazd PPS, który odbywa się w Köln. Tam teŝ w Hotelu Berlin, spotykam wielu interesujących ludzi, z którymi później nawiązuję kontakty. Spotykam się tam teŝ z Mirkiem Chojeckim, który specjalnie na ten Zjazd przyjeŝdŝa z ParyŜa. Uczestnicy Zjazdu przyjechali z całego świata. 31

32 Spotykam tam prof. Jerzego Lerskiego, jednego z trzech kurierów z okresu II wojny, członka w tym czasie władz naczelnych PPS. Prof. Jerzy Lerski stoi Z lewej Janusz Łątka, po prawej Bogdan śurek Kilku ministrów Rządu II Rzeczpospolitej w Londynie oraz Panią Lidię Ciołkosz. Po obradach, którym się pilnie przysłuchujemy, udajemy się do Lidii Andrzejewskiej, u której rozpoczynają się przyjacielskie Polaków, nocne rozmowy. Tam spotykam Bogdana śurka z Gdańska oraz Janusza Łątkę z Köln. Nawiązujemy ścisłe kontakty. Z Altenkirchen przeprowadzamy się do małej miejscowości Hamm Poprzez Janusza poznaję następnie państwa Ewę i Tadeusza Folek, najbardziej zaangaŝowanych, w pracę na rzecz Polski. Tadeusz Folek pracuje w tym czasie, w rozgłośni Deutsche Welle i prowadzi cykl audycji na tematy polskie. Od tego czasu postanawiamy, jak najbardziej zacisnąć kontakt z państwem Folek. Wspólnie uczestniczymy we wszystkich manifestacjach. Pikietujemy przewaŝnie pod Ambasadą PRL i pod POLORBISEM w Köln. Zbieramy podpisy pod petycjami o uwolnienie więźniów politycznych w PRL 32

33 Z inicjatywy Państwa Folków powołany zostaje Komitet Dokumentacji Zbrodni Komunistów w PRL. Wszystkie prace, wykonywane są pod patronatem PPS. W tym czasie zawiązuje się ponownie Koło PPS w Kolonii. Tadeusz Folek wita się z Lidią Ciołkosz Napływa duŝa grupa ludzi, która się stara o uzyskanie azylu politycznego w RFN. Nie mają przekonywujących dowodów swojej działalności w PRL-u. Chcą więc w ten sposób udowodnić swoje zaangaŝowanie. Niektórym się to udaje. Otrzymują azyl i zapominają o jakiejkolwiek działalności. Otrzymuję Azyl Polityczny w RFN, zostaję posiadaczem "Paszportu dla uznanych azylantów". Mam wreszcie moŝliwość poruszania się po całym świecie, za wyjątkiem krajów socjalistycznych. Jest to o tyle waŝne, Ŝe do tej pory zgodnie z tutejszym prawem, oczekujący na azyl polityczny, ma ograniczenie poruszania się poza granice Kreisu (czytaj powiatu). Ja jeden byłem z tego ograniczenia zwolniony, jak równieŝ posiadałem prawo do samochodu, będąc na zasiłku socjalnym. Jestem wolnym człowiekiem. Zaczynam naukę języka niemieckiego, w ośrodku dla przesiedleńców w Waldbröl. WiąŜą się z tym równieŝ problemy, jestem jedynym uznanym azylantem wśród kilkudziesięciu prze- 33

34 siedleńców z ZSRR, PRL i CSRS. Wśród grona tych ludzi, nie ma zbyt dobrej opinii o SOLIDARNOŚCI, tylko kilku ludzi, którzy wstępują do "Grupy Roboczej "Solidarność"", próbuje tą opinię poprawić. Nie wiem dlaczego ludzie Ci, starają się przedstawiać nasz Naród w złym świetle. Są bardziej niemieccy od Niemców. Kosztuje mnie bardzo duŝo wysiłku, aby prezentowany przez nich obraz zmieniać. Przy okazji dowiaduję się, Ŝe to właśnie SB-cja umoŝliwia wyjazd, w czasie trwania "stanu wojennego" niektórym przesiedleńcom za to, Ŝe zobowiązują się głosić, jak najgorsze opinie na temat "Solidarności". 34

35 Mam dopiero teraz moŝliwość podjęcia pracy. Po ukończeniu kursu językowego, mój przyjaciel Niemiec Robert Schultz, pomaga mi znaleźć pracę. Pracuję, jako brukarz w małej firmie. Następnie zostaję przyjęty do firmy "Textar" na okres urlopowy, gdzie z 56 ludzi w ten sam sposób zatrudnionych na trzy miesiące, otrzymuję umowę o pracę na okres stały. Sytuacja nasza, materialnie ulega znacznej poprawie. Mogę teraz zwielokrotnić swoją działalność. Po prostu teraz zaczyna stać mnie na to, abym mógł częściej udać się do Monachium i do Calsbergu. Mam moŝliwość, równieŝ uczestniczyć w Witen w Mszy Św. za Ojczyznę. Jeździmy tam systematycznie. Bierzemy teŝ coroczny udział w spotkaniach dla uczczenia pamięci "13 grudnia 1981r., które organizuje Bogusław Załuski Prezes IV Okręgu Zjednoczenia Polskich Uchodźców w Dortmund. Jest to bardzo waŝna rocznica, na którą przybywają politycy niemieccy i publicznie w swoich przemówieniach wyraŝają słowa poparcia z narodem polskim zniewolonym przez komunistów. To te właśnie akcje, spowodowały między innymi tak wielką pomoc dla ludzi, Ŝyjących w PRL-u. KrzyŜ układany w centrum Dortmundu 13 grudnia 35

36 Zostaję zaproszony do Londynu, gdzie mam przemawiać w obecności Prezydenta RP na spotkaniu z emigracją polityczną Wielkiej Brytanii z okazji 1 Maja. Ten wyjazd spowodował wielką rozterkę w mojej duszy. W tym samym bowiem czasie mój syn Krzysztof miał przystąpić do I Komunii Świętej. Miałem do wyboru, uczestniczenie w uroczystości rodzinnej lub angaŝowanie się w działalność polityczną. Wybrałem z cięŝkim sercem, wyjazd do Londynu, musiałem jednak, jako naoczny świadek wydarzeń, przekazać tym ludziom, czego oczekują od nich ich rodacy w PRL. Znowu poznaję wielu wspaniałych ludzi. Przez 5 dni pobytu same spotkania. Z panem Premierem Sabattem, gdzie na drugi dzień córka pana Premiera, słuŝy mi za przewodnika po Londynie. Spotykam się po raz drugi z panią Lidią Ciołkosz. Następnie pod opiekę, bierze nas, bo w podróŝy towarzyszyli mi, późniejsi małŝonkowie Ania i Janusz Łątka, Minister Rządu RP d/s emigracji Zbigniew Scholz. Ten wyjazd, przekonał mnie o słusznej decyzji jaką podjąłem. Po powrocie z Londynu, staram się jak najwięcej nawiązywać kontaktów z Niemcami, gdyŝ tylko przez nich mogę gromadzić sprzęt poligraficzny, który tak bardzo potrzebny jest w PRL-u. Mam stały kontakt telefoniczny z przyjacielem ks. Augustynem Oleksym. Ks. Augustyn jest pierwszą osobą z Kraju, który mnie odwiedza. Dowiaduję się o wszystkich problemach, jakie mają. Jestem równieŝ poinformowany, jakie tarcia są wśród działaczy. Tym razem, jeszcze raz potwierdza się, obawa moich kolegów przed moją Ŝoną. Przed przekazaniem jakichkolwiek informacji, ks. Augustyn prosi mnie abyśmy udali się do innego pomieszczenia i porozmawiali na osobności. W tym czasie duŝo wiem, kto był kim. Kto wierzył w ideę "Solidarności", a kto ją wykorzystywał tylko do swoich prywatnych celów. Byli wśród nas równieŝ tacy, którzy pod płaszczykiem działalności, wspomagali drugą stronę. Nawet wśród tych, którzy wyemigrowali, znaleźli się tacy. Tych jednak łatwo moŝna rozpoznać, gdyŝ po wyjeździe z Kraju z "paszportem w jedną stronę", szybko postarali się o "Paszporty Konsularne", dając tym samym świadectwo, kim byli naprawdę. Prawdziwych działaczy naszego Związku, w chwilach załamań, komuniści stawiali przed kamerami i pokazywali w TV, a później kiedy uznawali, Ŝe są nieszkodliwi, wydawano dokument podróŝy na powrót do Kraju lub "paszport Konsularny". Pseudo działacze otrzymywali ten dokument bez problemu. Piszę o tym, gdyŝ była to bardzo istotna sprawa, dla 36

37 tych którzy otrzymywali azyl polityczny na Zachodzie. Miałem sam, taki przypadek, kiedy Marian Dziwniel, którego odwiedziłem we Francji, nakłaniał mnie, do nawiązania kontaktu z Markiem Kowalskim, który był posiadaczem takiego paszportu. Pisał do mnie, kilka razy lecz ja nie mogłem podjąć kontaktów z kimś, kto był posiadaczem "Paszportu Konsularnego" a przy tym odsłonił swoją twarz juŝ w czasie internowania. W czasie naszej legalnej działalności, byłem z nim bardzo związany. Często odwiedzałem go w jego domu, często równieŝ, omawialiśmy strategię poczynań związkowych w jego mieszkaniu, w obecności jego teścia. W trakcie internowania dowiedziałem się dopiero, Ŝe mój kolega, który siedzi w sąsiedniej celi, jest zięciem oficera Obrony Cywilnej, która przejęła w naszym mieście dowodzenie w czasie stanu wojennego i przez okno więzienne, prosi Jadwigę Kowalską aby udała się do jego teścia i spowodowała wyciągnięcie go z więzienia. Nie, nie było konfliktu rodzinnego. Pozostał jednak smród. Takich przykładów mógłbym mnoŝyć duŝo, nie to jest jednak, moim zadaniem. Chciałem tylko na tym jednym przykładzie otworzyć oczy i uświadomić, jakie problemy zaczęły pojawiać się wśród nas. Nabierałem doświadczenia w prowadzeniu działalności politycznej. Gromadziłem sprzęt i przy kaŝdej nadarzającej się okazji, przekazywałem do Kraju. Całe moje działanie, poświęciłem temu celowi. Nie waŝne było, kto do jakiej grupy naleŝał i z jakiego "Regionu" pochodził. WaŜne było tylko zaangaŝowanie we wspólną sprawę. Do sprzętu poligraficznego, dochodzi w tym czasie równieŝ potrzeba przekazania do Kraju magnetowidów. Powstają bowiem w tym okresie, w Duszpasterstwach Ludzi Pracy, spotkania na których z magnetowidów moŝna wyświetlać filmy, dokumentujące stan poczynań Związku oraz historię Polski, do tej pory zatajaną przed społeczeństwem. SB-cja stara się utrudniać te spotkania. Andrzej Piesiak jest kilkakrotnie karany za tą działalność. Po takiej informacji, przekazuję trzy magnetowidy do Kraju, swoim znajomym przyjaciołom, by mogli organizować takie spotkania u siebie. Z tego co wiem filmy odpowiednie są osiągalne, dzięki Mirkowi Chojeckiemu i jego paryskiej firmie "KONTAKT". Do dzisiaj jednak nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, czy takie projekcje były przeprowadzane w Świdnicy. Tam bowiem trafiły dwa magnetowidy. Jeden otrzymał w tym celu Jacek Sługocki, drugi Konrad Grabowski. Sprzęt ten był kupiony za moje własne 37

38 pieniądze. Miał słuŝyć do przełamywania kłamstw, jakimi byliśmy pojeni przez propagandę komunistyczną. Czy było to prawidłowe działanie, moŝecie ocenić sami. Kupuję kamerę video i staram się dokumentować zaistniałe wydarzenia w Niemczech. W tym, celu jedziemy z Ewą i Tadeuszem Folek do Zjednoczenia Polskich Uchodźców Koło Dortmund, aby utrwalić na taśmie, wykład pana Tadeusza na temat Legalizmu. Wykład ten odbywa się w Klubie Polskim ZPU w dniu rocznicy 3 Maja. Spotykam tam znowu Zofię i Bogusława Załuskich, którzy temu Kołu ZPU przywodzą. 3 Maja w Klubie Polskim ZPU w Dortmundzie Są to jedni z nielicznych, którzy wiedzą co robią, aby pobudzić Polaków zamieszkujących w Dortmundzie, do wysiłku, na rzecz prezentowania społeczeństwu niemieckiemu, to co się stało w PRL. Na kaŝdym kroku pokazują prawdziwe oblicze PRL i jego władz. Ta robota, jest niewdzięcznym i kosztownym zadaniem. Nikt na to, nie chce łoŝyć pieniędzy. Wszystko odbywa się kosztem naszych rodzin. Pocieszamy się tylko tym, Ŝe na Ŝywym obrazie, będą mogli nas 38

39 zobaczyć nasi znajomi w Kraju, a przy okazji wyrobić sobie opinię na temat potrzeby naszej działalności wśród obcych. Następnym wspólnym z państwem Folek wyjazdem, jest Calsberg, gdzie rezyduje ks. prof. Franciszek Blachnicki, słynny twórca Ruchu Oazowego w PRL. Tu prowadzi ośrodek Oazowy "Światło śycie". Jedziemy na sympozjum zatytułowane "Być Polakiem". Filmuję całe sympozjum. Uczestniczymy teŝ w Calsbergu, w Marszu Narodów Ujarzmionych. Specjalna impreza, skupiająca duŝą ilość ludzi i wywierająca na Niemcach, równieŝ duŝe wraŝenie. Marsz, zawsze kończy się na zamku Hambach, gdzie między innymi zawiązywała się przeciw hitlerowska opozycja. Wszyscy Politycy demokratycznych krajów odwiedzają ten zamek. Ostatnim gościem przed marszem Narodów Ujarzmionych, był Prezydent USA Regan. Sympozjum w zamku Hambach po marszu W jednym z tych marszy uczestniczył równieŝ Konrad Grabowski z ŚFW, który mnie w tym okresie odwiedził. W tym marszu brał równieŝ udział ks. Augustyn Oleksy. Odprawiając 39

40 przed nim Mszę Św. w Clsbergu. W naszym domu gościmy równieŝ dwóch braci Budzyńskich, którzy nawiązali z nami kontakt będąc w RFN. Potrzebowali pomocy, którą jak myślę otrzymali. W tym domu, kaŝdy Polak mógł liczyć na pomoc. Nad drzwiami wisiało zawsze godło Polski, które kaŝdemu mówiło, Ŝe w tym domu Ŝyją Polacy. U nas odbywały się równieŝ spotkania, które były organizowane dla Polaków zamieszkałych w RFN i przyjeŝdŝających z Kraju. Janina i Jacek Sługoccy, moja Ŝona i ks. Augustyn Oleksy oraz pies Sługockich Kacper u nas przed domem W tym czasie otrzymuję list z Berlina. Przysyła go Krzysztof Jagielski, były członek Zarządu Regionu Pomorza Zachodniego, któremu zrodził się pomysł załoŝenia "Emigracyjnego Klubu Solidarności", opisany pomysł, spodobał mi się. Piszę do niego, Ŝe mogę zorganizować zjazd przyszłych członków "Klubu", mam ku temu odpowiednie warunki i kontakty, które pozwolą uniknąć zbyt wysokich kosztów, związanych z salą obrad, jak równieŝ noclegowych. Krzysztof powiadamia osoby zainteresowane, jak równieŝ Biuro Solidarności w Brukseli, gdyŝ nie mamy zamiaru robić jakiejkolwiek konkurencji istniejącym strukturom Solidarności, a wręcz, chcemy tym strukturom pomagać. Dostajemy ze wszystkich stron błogosławieństwo, nawet od Lecha Wałęsy. Ustalamy termin spotkania. PrzyjeŜdŜa kilka osób: 40

41 Bogacz Ryszard były członek Prezydium Komisji Krajowej Budzyński Stanisław były członek Zarządu Regionu Wielkopolska Jagielski Krzysztof były członek Zarządu Regionu Pomorza Zachodniego Kamiński Andrzej były Delegat na Zjazd Regionu Pomorza Zachodniego Kątny Paweł były Przew. KZ Budopol Poznań Region Wielkopolska Moździerz Ryszard były członek Zarządu Regionu "Dolny Śląsk" Pacala Aleksander były członek Krajowej Komisji. Przem. Poligraficznego Szopiński Jerzy były pracownik Biura Informacji Z.R. Wielkopolska Szopińska Maria była Księgowa w Kom. Koor. Reg. Zw. Spół. Inwalidzkiej Otwieram jako gospodarz spotkanie i oddaję głos Krzysztofowi Jagielskiemu. Czyta nam spłodzone przez siebie wystąpienie, które ma na celu jedynie potępienie emigracji politycznej z okresu II wojny a w szczególności Legalizmu polskiego. Razem z Ryszardem Bogaczem, staramy się nie przywiązywać do tego wystąpienia szczególnej roli, zaleŝy nam na konstruktywnym przystąpieniu do stworzenia "Emigracyjnego Klubu Solidarność". Zabiera głos Ryszard Bogacz, który proponuje, zastanowienie się w jaki sposób moŝna legalnie prowadzić działalność "Klubu" na terenie Niemiec, mając przy tym członków z innych państw. śeby siedzibę "Klubu" umieścić na terenie innego państwa, nie wchodzi w rachubę, gdyŝ z Niemiec jest najbliŝej do PRL. Krzysztof widzi siedzibę "Klubu" w Zachodnim Berlinie. Propozycja jest nie do przyjęcia, gdyŝ kaŝdy przyjazd do Zachodniego Berlina jest moŝliwy, dla uznanych azylantów politycznych, tylko drogą lotniczą. W końcu zabieram głos i proponuję, aby na nasze spotkanie zaprosić państwa Folków, gdyŝ Tadeusz Folek, jest prawnikiem i moŝe nam doradzić, jakie formalności musimy spełnić, aby "zrodzone dziecko w umyśle Krzysztofa" mogło ujrzeć światło dzienne. Wszyscy wyraŝają na tą propozycję, zgodę. Dzwonię do pana Tadeusza, który natychmiast przyjeŝdŝa. Wyjaśnia, jakie warunki musimy spełnić według prawa niemieckiego. Musi przede wszystkim powstać Statut 41

42 "Emigracyjnego Klubu Solidarność", następnie "Protokół z zebrania załoŝycielskiego" z podaniem "Prezydium Klubu", który bierze na siebie odpowiedzialność za działanie "Klubu" zgodnie ze Statutem. Następnie załoŝyciele, muszą złoŝyć podpis pod dokumentem, potwierdzonym przez notariusza i złoŝyć go w Sądzie, który jest władny, do rejestracji według rejonu w którym jest siedziba "Klubu". Pan Tadeusz zobowiązuje się przygotować odpowiedni Statut i dokument, który muszą później podpisać wszyscy załoŝyciele "Klubu" i uwierzytelnić u notariusza. Przyjmujemy tą propozycję i ustalamy, Ŝe koszty notarialne, poniesie kaŝdy z załoŝycieli "Klubu". Pada propozycja Ryszarda Bogacza aby wybrać "Prezydium Klubu" i podać ją panu Tadeuszowi, przy tym równieŝ podać jakie załoŝenia działalności powinien umieścić w przyszłym Statucie. Odwiedza nas w tym czasie Ksiądz z parafii Św. Brygidy z Gdańska, nie potrafię jednak powiedzieć, czy była to kontrola skierowana z Gdańska, czy teŝ przypadek. Z przyczyn zupełnie technicznych powodowanych rejestracją w Sądzie, ustalamy na wniosek Ryszarda Bogacza, Ŝe "Przewodniczącym Emigracyjnego Klubu Solidarność" zostaje Ryszard Moździerz, Sekretarzem Krzysztof Jagielski. Na tym kończymy spotkanie. Urządzamy grzybobranie. Następnego dnia, wszyscy się rozjeŝdŝają, do swoich domów. Po otrzymaniu potrzebnych dokumentów od pana Tadeusza, wysłać mam je do Krzysztofa Jagielskiego do Berlina, a on następnie prześle do następnego i tak dalej, aŝ po ostatni podpis, dokumenty te przyjdą do mnie i ja złoŝę je w Sądzie w celu rejestracji "Klubu". Pan Tadeusz Folek, wykonał wszystkie prace do których się zobowiązał. Wysłałem przesyłkę do Berlina. I w kilka dni później, otrzymałem pismo, od Krzysztofa Jagielskiego, Ŝe on nie wyraŝa zgody, abym mu ukradł dziecko, które poczęło się w jego głowie. A co się z tym wiąŝe, "Emigracyjnego Klubu Solidarność" nie będzie. Zmuszony byłem odpisać mu, Ŝe nie wiedziałem, Ŝe jest nawiedzony. Niepotrzebnie naraŝał mnie i moją rodzinę na niepotrzebne koszty. Sprawa zamknięta, musiałem jednak podać tą informację, gdyŝ "Kultura" paryska, podała ją w "Kronice niemieckiej" i podano równieŝ moje nazwisko. Aspiracje ludzkie i chęć być kimś są większe od wszystkich poczynań i idei, o tym przekonałem się niejednokrotnie. To jest nasz największy, grzech narodowy. Mnie osobiście zaszczyty nie interesują, jestem w tym czasie w Radzie Narodowej, odpowiednik Sejmu przy legalnym Rządzie 42

43 Emigracyjnym to jest jedyna rzecz, która potwierdza moje angaŝowanie się na rzecz Polski. Staram się, bez powodzenia, aby Rząd II RP wydał "Paszporty RP" dla wszystkich emigrantów politycznych, zaczynając od płatników na rzecz "Skarbu Narodowego". Są z tym kłopoty, gdyŝ Rząd na Emigracji nie posiada uznania międzynarodowego. 43

44 W środku Pełnomocnik Rządu RP na RFN mec. Broniwój-Orliński Po tym wydarzeniu, uaktywnili się SB-cy w PRL. Odwiedzili moją matkę i zaproponowali odwiedzenie mnie, pod warunkiem, Ŝe przekona mnie, bym wreszcie dał sobie spokój z rozrabianiem przeciwko PRL-owi. Wyraziła zgodę. Paszport otrzymała w ciągu jednego dnia. Cieszymy się bardzo z przyjazdu matki, w trakcie jednak rozmowy, okazuje się, Ŝe podjęła zobowiązania wobec SB-cji. Szczególnie zaleŝy im na zaprzestaniu udzielania wywiadów red. Tadeuszowi Podgórskiemu. Kiedy oświadczam, Ŝe tego nie zrobię, chce natychmiast wracać do Wałbrzycha. WyjeŜdŜa, ja natomiast o tej całej sprawie zawiadamiam red. Podgórskiego, prosząc aby umoŝliwił mi wystąpienie na antenie, natychmiast po powrocie mojej mamy. Nie jest to, jak się okazuje, trudne. W dwa dni potem udzielam tego wywiadu, gdyŝ muszę udowodnić SB-cji, Ŝe ich wysiłki nie przyniosły oczekiwanego skutku. 44

45 Po kolejnej demonstracji w Bonn, organizowanej między innymi przez Tadeusza Folka, z udziałem przedstawicieli innych Krajów Zniewolonych przez komunistów a przede wszystkim Rumunów, biorę udział w konferencji prasowej, stronę polską reprezentuje Tadeusz Folek. Powinni przyjść dziennikarze. Ta konferencja jest zorganizowana po to, by z kaŝdego Kraju Zniewolonego przedstawiciel tego Kraju, mógł podać obecny stan danego kraju, jak równieŝ udokumentować zbrodnie, popełnione przez komunistów. Konferencja prasowa w której uczestniczył Golis wraz z Ŝoną w czasie odwiedzin u nas Dwaj lekarze rumuńscy, przywoŝą bardzo duŝo materiałów w postaci fotografii z gułagów, w których przebywali. Filmuję tą konferencję, brak jednak dziennikarzy poczytnych pism. Ludzie, jednak zebrani na tej sali konferencyjnej w hotelu bońskim, są zaskoczeni pokazywanymi materiałami. Jest to przeraŝające świadectwo, do jakiego okrucieństwa zdolni byli komuniści się posunąć, wobec ludzi, których osadzili w tych obozach. Nie wystarczyło im, pozbawienie tych ludzi wolności, trzeba było przez nieludzką pracę, powoli ale systematycznie mordować, przedstawicieli zbuntowanych narodowości. Dla mnie była to duŝa lekcja historii. Coraz trudniej Polakom przebywającym w RFN lub przyjeŝdŝającym, starać się o uzyskanie azylu politycznego. Jest to podyktowane tym, Ŝe nie potrafią udokumentować swojej działalności na terenie PRL, za którą byli prześladowani. Tylko taka 45

46 droga prowadzi do przyznania azylu politycznego w Niemczech. Tadeusz Folek wydaje nową aktualną ksiąŝkę "Prawo Azylu w RFN", ksiąŝka ta równieŝ zawiera "Prawo do uzyskania pochodzenia niemieckiego". KaŜdy uwaŝny czytelnik tej lektury ma wielkie szansę na uzyskanie tegoŝ azylu. Niewielu jednak z tej szansy potrafi skorzystać. Coraz częściej pojawiają się sygnały o wyrzucaniu Polaków z RFN. Na moim terenie mieszka duŝa ilość Polaków, którzy są tym zagroŝeniem objęci. Mała ilość osób teŝ angaŝuje się, prawidłowo w tą sprawę. Przedkładają pracę na "czarno" nad próbą budowania swojej przyszłości w Niemczech. Wynikają z tego powodu kłopoty. Większość z nich Ŝyje dniem dzisiejszym, nie troszcząc się o jutro. Nie wiem skąd bierze się mniemanie, Ŝe Niemcy mają obowiązek pomagać im, za grzechy przeszłości. Mało kiedy, chcą przyjąć do wiadomości, Ŝe są goszczeni w tym Kraju, tylko dlatego, Ŝe demokracja tego Państwa pozwala na pomoc tym, którzy przybyli z obozu socjalistycznego a ten znany jest w państwach demokratycznych z ujarzmiania swych obywateli. Bardzo często równieŝ odnoszę wraŝenie, Ŝe ciągle mamy w swojej podświadomości, Ŝe Polak jest człowiekiem uprzywilejowanym i skoro Polska dała temu światu PapieŜa, to tym samym potwierdza się, Ŝe jesteśmy "pępkiem świata". Większości przypadków chcemy wszystko dostawać, nic w zamian nie dając. Oburza nas kaŝda decyzja, która jest nam nie na rękę. Doznałem tego uczucia, kiedy zgłaszano się do mnie po porady, wystarczyło tylko wskazać jakieś trudności a natychmiast uruchomiany był instynkt samozachowawczy i szukano kogoś kto kreślił tą sprawę w kolorach. Najczęściej kończyło się to wydalaniem z Niemiec i rozpaczą. Postanawiamy z Ŝoną zorganizować Parafię Polską, zdobywamy kontakt z księdzem z Polski, który wyraŝa zgodę na odprawianie Mszy Św. w języku polskim. Ks. śejmło załatwia wszystkie formalności ze swoimi zwierzchnikami, pracuje na Parafii niemieckiej i w jego Parafii Brachbach, mamy moŝliwość uczestniczenia w Mszy Św. w języku polskim. Fundujemy z Ŝoną obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, który z kalendarza polskiego kopiuje nasz znajomy, Edward Bartusz. Stolarz z firmy "Paul" wykonuje ramę. I obraz zostaje w czasie Mszy Św. poświęcony. Nie moŝe jednak wisieć w kościele i kaŝdorazowo po Mszy Św. musi być zabierany na plebanię. W związku z tym, pojawia się nowy problem. Biskup wymusza na księdzu odprawianie Mszy Św. w 46

47 dwóch językach równocześnie, polskim i niemieckim. Powodem tego jest to, Ŝe w polskiej Mszy Św. brali równieŝ udział Niemcy. Po kaŝdej Mszy Św. odbywały się spotkania na których wyświetlane były filmy, przy pomocy magnetowidów, takie jak "Kalendarz Wojny", "Armia Andearsa" czy teŝ "Lekcja historii, 3Maja w Dortmundzie". Sprzęt video przywoziłem ze sobą, kobiety z Parafii niemieckiej przynosiły kawę i ciasto. Spotkania po Mszy Św. w salce parafialnej Spotkania te miały na celu, integrować ludzi i przy okazji pomagać im w ich problemach. Na spotkania te równieŝ przyjeŝdŝał Tadeusz Folek, by nieść pomoc prawną związaną z otrzymaniem azylu lub pochodzenia niemieckiego. Koło PPS w Kolonii jest coraz liczniejsze, Tadeusz Folek wydaje "Wiadomości Kolońskie" organ prasowy PPS, koszty pokrywa z własnej kieszeni. Ja przewodniczę temu Kołu. Jestem, równieŝ członkiem Komitetu Głównego PPS w Niemczech. Nigdy nie podpisywałem deklaracji o wstąpieniu do PPS a znalazłem się w jej władzach. By móc prowadzić działalność polityczną na terenie tego Kraju, od przedstawicieli najwyŝszych władz PPS tj. od Przewodniczącej Rady Naczelnej PPS Lidii Ciołkosz staram się uzyskać Statut partii. Okazuje się to nie do zrealizowania. Otrzymuję jedynie Program PPS. Data jego jest z okresu przed II wojną. Rozmawiamy o tym z Tadeuszem Folkiem. Program ten powinien być napisany na nowo, z uwzględnieniem realii teraźniejszych. PPS istniejący na emigracji, jest podzielony na dwa odłamy. My jesteśmy 47

48 skupieni w frakcji "Ciołkoszowców", druga to frakcja "Wąsika". Obydwie frakcje zwalczają się na polu międzynarodówki socjalistycznej. Jak doprowadzić, do zjednoczenia ruchu PPS. Wydaje się nam, Ŝe ogniwem łączącym moŝe zostać nowy program, który obydwie strony zaakceptują.. Tego samego zdania jest Tadeusz Folek, który poświęca bardzo duŝo zdrowia, by przygotować "Projekt Programu PPS" wraz z mało co robiącą "Komisją Programową". Była by to platforma do dyskusji. W realizacji tego zadania nieoczekiwanie pomaga nam wiadomość z PRL-u, Ŝe Jan Józef Lipski powołuje do Ŝycia PPS. W kołach emigracyjnych PPS powstaje chęć wsparcia tego działania lecz muszą ustosunkować się do Apelu PPS z Kraju o połączenie w jedną całość ruchu socjalistycznego. Trwają nerwowe rozmowy na ten temat. Wreszcie zapada decyzja o Zjeździe Scaleniowym PPS. Ja równieŝ biorę udział w tym Zjeździe. Tadeusz Folek przedstawia "Projekt Programu PPS" w którym są wszystkie aktualne problemy, zarówno związane z emigracją, jak równieŝ z Krajem. Wybucha gwałtowna dyskusja spowodowana tym, Ŝe w "Projekcie Programu" odchodzi się od zwrotu partyjnego "towarzysz" zastępując go słowem "Kolega". Staramy się wytłumaczyć zgromadzonym, Ŝe określenie "towarzysz" nie przejdzie przez usta Ŝadnemu z nowych emigrantów. Myśmy dotarli do nich z PRL-u, gdzie komuniści uŝywali go na co dzień. Ruch odrodzony PPS powinien uwzględniać realia, które są podyktowane obecną rzeczywistością. Wystąpienie w sprawie Programu PPS na Zjeździe 48

49 Zjazd nie uchwala Programu, jedynie w protokole Zjazdu umieszczone jest zdanie, Ŝe Zjazd upowaŝnia Radę Naczelną do przyjęcia Programu PPS, którego "wiodącym piórem", będzie Tadeusz Folek. Po takim zapisie wywołuję Tadeusza Folka z sali obrad i stwierdzam, Ŝe Ci ludzie nie dopuszczą do stworzenia nowego programu. Cała praca była na marne. Próbujemy, wymusić rozmowę o tym w naszym Kole i dlatego "Wiadomości Kolońskie" publikują w całości "Projekt Programu PPS", chcemy przez to osiągnąć dyskusję nad tym projektem, nie tylko w naszym Kole PPS ale równieŝ w innych Kołach, które tą gazetkę kupują. Bardzo szybko następuje reakcja nowo wybranej "Rady Naczelnej" i "Centralnego Komitetu Zagranicznego PPS". Jako Przewodniczący Koła PPS w Kolonii, otrzymuję pismo partyjne podpisane przez sekretarza "Centralnego Komitetu Zagranicznego PPS" Janusza Zawadzkiego. Słownictwo, jak równieŝ treść pisma, powoduje moją natychmiastową reakcję. Do momentu Scaleniowego Zjazdu grupa Wąsika do której naleŝał równieŝ Janusz Zawadzki, była tą grupą, która nie popierała "Legalizmu polskiego", stąd teŝ w powyŝszym piśmie określenie siedziby Rządu II RP "zamek". Jak równieŝ, uŝywanie nagminne słowa "towarzysz", miało na celu pozbyć się, niewygodnych ludzi z szeregów scalonych kręgów ówczesnego PPS. Polemiki na temat tego pisma nie podejmuję. Przekonany jestem, Ŝe PPS będzie kroczył na drogę, nie tylko scalenia się z strukturami krajowymi ale równieŝ, będzie dąŝył do połączenia się z komunistami w swej walce o cele Marksa. Rezygnuję więc z przynaleŝności do PPS. W moje ślady podąŝają inni zaangaŝowani w PPS na terenie Niemiec. Odkrycie swojej twarzy, przez przedwojennych działaczy tego ruchu, powoduje naszą reakcję. My nie chcemy ulepszać ustroju lecz go zmienić. Znam z autopsji naprawiaczy ustroju panującego w PRL-u i wiem dobrze jakie były ich prawdziwe cele. Walka o władzę a po zdobyciu jej, narzucenie znowu swojej woli w myśl powiedzenia My najlepiej wiemy, co ludziom potrzeba. Dziękując za taką propozycję odchodzę. 49

50 50

51 W krótkim okresie po tym, podpisujemy wspólne oświadczenie o wystąpieniu z PPS, a oto treść oświadczenia: 51

52 By móc jednak dalej prowadzić działalność, nawiązuję ściślejszą współpracę z Bogusławem Załuskim z ZPU Dortmund. On namawia mnie do załoŝenia Koła ZPU na moim terenie. Czynię takie przygotowania i zakładamy wspólnie z kilkoma znajomymi takie koło, w mojej miejscowości. Podlegamy pod IV Okręg Zjednoczenia Polskich Uchodźców z siedzibą w Dortmundzie, którego Prezesem jest Bogusław Załuski. On teŝ namawia mnie do załoŝenia, własnego Okręgu ZPU w Palatynacie. Potrzeba do tego celu, 5 Ognisk. JeŜdŜę więc po naszym Landzie i gdzie się tylko da, docieram do skupisk Polaków, by zakładać Ogniska ZPU. Zarząd Główny ZPU w Monachium, stara się w tym pomóc i wylewa "dziecko z kąpielą", stwarzając nową strukturę podziału na Okręgi według kodów pocztowych. To powoduje bunt wśród działaczy Zjednoczenia. Kosztuje teŝ wiele niepotrzebnych emocji. Zarząd Główny ZPU, udziela mi pełnomocnictwa do tworzenia V Okręgu ZPU, który swoim zasięgiem obejmuje część Nadreni-Westfalii. Mówiąc, krótko przydzielone zostają do V Okręgu ZPU, Ogniska naleŝące uprzednio do IV Okręgu. Powstaje konflikt z Bogusławem Załuskim. Bardzo mi zaleŝy na wspólnej współpracy, która zaczyna się pogarszać. śadne argumenty nie docierają do dwóch stron konfliktu. Cierpi na tym nasza polska sprawa. 52

53 Decyduję się na Zjazd V Okręgu ZPU, który odbywa się w Hamm. Zostaje wybrany Zarząd V Okręgu ZPU. 53

54 W tym samym czasie nasila się wydalanie Polaków z Niemiec. Decydujemy się na napisanie "Listu otwartego do Kanclerza RFN". Rozsyłamy ten "List" do wszystkich cenionych tu czasopism jak równieŝ do stacji telewizyjnych. A oto treść listu: L. Dz. 12/V/90 Pan Dr Helmut Kohl Bundeskanclerz Bundeskanzleramt 5300 Bonn 1 Szanowny Panie Kanclerzu! LIST OTWARTY Zmuszeni jesteśmy do napisania tego listu przez sytuację, jaką stworzył rząd niemiecki pod Pana kierownictwem. Pobyt Pana w Polsce uwaŝaliśmy za krok, który miał na celu poczynienie starań do poprawy stosunków między dwoma narodami, a nie tylko rządami dwóch sąsiednich krajów. 54

55 Porozumienie zawarte na temat mniejszości niemieckiej w Polsce powinno naszym zdaniem działać w dwie strony. Czyli wyjaśnić równieŝ sytuację Polaków przebywających na terenie RFN. Z obserwacji naszej obecnie wynika, Ŝe mniejszość niemiecka w Polsce uzyskuje w wyniku tego porozumienia swoje prawa na terenie naszego Kraju, natomiast Polacy przebywający na terenie RFN, zaczynają być traktowani w sposób zaostrzony. Takie postępowanie władz niemieckich trudno nazwać budowaniem wzajemnego zaufania dwóch narodów, które są obciąŝone historycznymi przejściami. WzmoŜona akcja wydalania Polaków z terenu RFN jest naszym zdaniem dowodem w jak wielkim stopniu istnieje jeszcze ognisko nieufności i nienawiści w aparacie urzędników podległym Pańskiemu ministerstwu wewnętrznemu. Sposób w jaki są wydalani Polacy z RFN moŝemy określić tylko jako dowód nienawiści do naszego Narodu. W tym samym czasie władze polskie zastanawiają się czy dopuścić do kandydowania na miejsce ś.p. Pana Edmunda Osmańczyka osoby, która w polskim parlamencie reprezentowałaby mniejszość niemiecką. Panie Kanclerzu, czy tylko ten jeden skromny przykład nie jest bardziej wymowny niŝ całe postępowanie strony polskiej. Budowanie zaufania dwóch narodów po tak cięŝkich przeŝyciach jest kosztowne, lecz odrobina sympatii ze strony Pańskich urzędników mogłaby zdziałać więcej niŝ publiczne zapewniania o dobrych stosunkach między Bonn i Warszawą. Nie mamy absolutnie nic przeciwko wydalaniu z terenu RFN ludzi, którzy naruszają prawo obowiązujące w Waszym państwie. UwaŜamy, Ŝe w stosunku do przestępców, którzy popełniają czyny kryminalne powinno następować natychmiastowe wydalanie. Natomiast w stosunku do ludzi, którzy zachowują się poprawnie na terenie RFN, administracja Pańska powinna zmienić sposób postępowania. W naszym rozumieniu ustalenie daty na dzień jako tej w wyniku której nastąpiło Pana porozumienie z Premierem Tadeuszem Mazowieckim, jako daty po której w RFN nie będą przyjmowane wnioski azylowe od Polaków byłoby najbardziej uczciwe. W stosunku do tej grupy osób, które znalazły się na terenie RFN przed tą datą, naleŝałoby poczynić starania na umoŝliwienie takŝe takich warunków by mogli bez trwogi budować własną przyszłość i egzystencję tu w Waszym Kraju. 55

56 Panie Kanclerzu, tylko tak pojęta moŝe być droga do budowania zaufania między dwoma sąsiadującymi narodami. Przychodzenie do ludzi nad ranem i dawanie im 20 minut na spakowanie rzeczy i skutych kajdankami dostarczanie na lotnisko, powoduje tylko budowanie nienawiści. Nienawiść ta potęguje się po powrocie do Kraju, gdyŝ kaŝdy z tych wydalonych posiada iluś tam członków rodziny, która równieŝ nie ma podstaw do tego, by darzyć zaufaniem Niemców. Brak zaufania tego wśród nielicznej tylko grupy Polaków moŝe okazać się zbyt wielką przeszkodą w sprawie, która tak bardzo leŝy Panu na sercu, czyli sprawie połączenia Niemiec. Biorąc pod uwagę równieŝ sposób obecnie stosowany w NRD w sprawie sprzedaŝy artykułów pierwszej potrzeby z napisami "tylko dla Niemców" na kaŝdym sklepie, stwarza niestety bardzo wątpliwą zapowiedź lepszych stosunków w przyszłości między sąsiadami. Jest to po prostu kwestia zaufania. Pragniemy być po prostu dobrze zrozumiani, nikt nie potrafi zaufać tym, którzy go w kajdankach jak kryminalistę wyrzucili ze swego Kraju. KaŜdy będzie miał prawo z tych ludzi powiedzieć, Ŝe po zjednoczeniu Niemiec pod wpływem skrajnej prawicy, /a tych w Ŝadnym kraju nie brakuje/, polityka Rządu niemieckiego moŝe zmienić się w sposób radykalny. Dlatego bardziej pozytywnym zjawiskiem jest moŝliwość pokazania, Ŝe polityka niemiecka, jest ugruntowana na polityce wzajemnego zaufania narodów czego dowodem jest Ŝycie Polaków na terenie RFN w sposób godny i wolny. Jeszcze raz prosimy Pana, Panie Kanclerzu o przemyślenie tych argumentów, przez nas podanych. Nie chcemy doprowadzić do sytuacji by w naszym Kraju Polsce, miały powstawać równieŝ organizacje typu "wysiedlonych z RFN", a co za tym idzie, tworzenie źródeł, które będą miały na celu zaognianie sytuacji. Dlatego uznanie naszych argumentów uwaŝamy za słuszne, gdyŝ koszty obydwóch stron będą duŝo mniejsze niŝ w przypadku polityki dotychczas stosowanej przez stronę niemiecką. Z powaŝaniem Prezes V Okręgu ZPU Ryszard Moździerz Wysłana była oczywiście wersja niemiecka. Obydwie wersje otrzymało jedynie Radio RWE. Otrzymałem równieŝ podziękowanie od Dyrektora Sekcji Polskiej RWE. 56

57 ZbliŜają się wybory do Zarządu Głównego ZPU. Komisja wyborcza przygotowuje kandydatury do nowych władz. Ku mojemu zaskoczeniu Jerzy Arłamowski zwraca się do mnie z pytaniem, czy zgodzę się kandydować na Prezesa Zarządu Głównego ZPU. Zaskoczony tym, odmawiam. Staje się wtedy rzecz trudna do uwierzenia. Jerzy Arłamowski dzwoni do mnie o godz. 17-tej i stara się mnie przekonać róŝnymi argumentami do wyraŝenia zgody na kandydowanie, rozmowa kończy się o godz. 5-tej rano. Była to w moim Ŝyciu najdłuŝsza i najbardziej cięŝka rozmowa, zwaŝywszy, Ŝe Jerzy Arłamowski jest znanym na całym świecie szachistą. Sposób argumentacji jest niezwykły, wywodzi się ze ścisłego umysłu. Wreszcie, przekonuje mnie, wyraŝam swoją zgodę. Omawiam tą sprawę z Bogusławem Załuskim, jest oburzony. Zaczyna się korespondencja między Okręgami. Personalne sprawy biorą górę, nad potrzebą wspólnego działania w obronie spraw socjalnych naszych rodaków. Zjazd odbywa się Mannheim, nie biorę udziału w tym Zjeździe. Był przykrą sceną ale jak dobrze 57

58 odzwierciedlał naszą polską mentalność, wiedzą tylko uczestnicy tego Zjazdu. Ten Zjazd spowodował śmierć Zjednoczenia Polskich Uchodźców. Wybrane przypadkowo osoby, do władz Zjednoczenia w chwili zmiany politycznej w Polsce nie zareagowały w odpowiedni sposób na zaistniałą sytuację, dopuszczając do głosu dawniejsze prokomunistyczne organizacje. W Ambasadzie RP, zmieniono co prawda kilka osób, niemniej jednak duŝa część ekipy pozostała, która zadbała o interesy tych, którzy przez cały okres PRL, byli lojalnymi organizacjami. Zaczęto wydawać bankiety i zapraszać na nie, tych którzy przetrwali tą burzę historii nie zawsze po odpowiedniej stronie. Oczywiście, znowu znaleźli tam miejsce równieŝ Ci, którzy demonstrowali z nami przeciwko komunistom. Ale teraz juŝ zbratani z polonijnymi organizacjami typu "Zgoda" i "Rodło". Nowy MSZ nie przykładał do tego uwagi, a w naszym odczuciu było to podyktowane skutkami, za które był odpowiedzialny "okrągły stół". Takie postępowanie spowodowało, Ŝe część ludzi stanowiąca trzon uchodźców politycznych, wycofała swoje zaangaŝowanie w działalność społeczną. Skorzystali znów na tym Ci, którzy dbali o to, by ich nazwisko wzniesione było na wyŝyny chwały. Była to jednak bardzo mizerna reprezentacja. Poznałem ich, kiedy zasiadali w Komisji Wyborczej. Niektórym wręczano paszporty RP nie zwracając uwagi na status ich pobytu. Nie spotkałem się nigdy ze słowem podziękowania, skierowanym do Zjednoczenia Polskich Uchodźców w Niemczech. Ambasada RP w Köln znajdowała się na moim obszarze działania V Okręgu ZPU. W Köln Ewa i Tadeusz Folkowie powołują na wzór Monachium "Klub Dyskusyjny im. Józefa Mackiewicza", który ma na celu edukację ludzi a równieŝ podczas dyskusji, moŝliwość wygłaszania swoich poglądów. Pierwszym tematem wykładu "Państwo", spojrzenie na ten temat, wykład prowadzi Tadeusz Folek, dyskusja schodzi na temat obecnej rzeczywistości, z tej dyskusji wynikają równieŝ moŝliwości poznania ludzi i ich poglądów. Po kolejnym wykładzie "Legalizm", który jest na czasie, dyskusja jest szczególnie burzliwa, uwydatnia to poglądy dyskutantów. Popadam w rozterkę. Mało kto wyciąga właściwe wnioski z odbytej lekcji historii. Wszyscy widzą inaczej to co dzieje się wokół "okrągłego stołu". Dla nikogo nie jest waŝny "Legalizm", waŝne jest tylko jak szybko będzie moŝna swobodnie pojechać do Kraju. 58

59 Obok mnie z brodą Bogusław Załuski. Na pierwszym planie Marek Poliwski (Marek Lee). Po prawej stronie pod oknem p. Ewa Folek. Zdecydowałem się na napisanie artykułu do prasy polonijnej, który powinien być traktowany, jako głos w dyskusji na temat naszego stanowiska, o powtórnym porozumieniu się z komunistami. Wydrukował ten artykuł jedynie edytor "Nasze Forum", zaznaczając pod nim, Ŝe nie odpowiada za poglądy autora. Głos w dyskusji Jako były działacz "Solidarności" uwaŝam, Ŝe mam prawo zabrać głos w obecnie toczącej się dyskusji, na temat spraw, które obecnie toczą się w Kraju. 59

60 Jestem przeraŝony, sposobem myślenia niektórych działaczy. JeŜeli chcą popychać, sprawę "Solidarności" do jeszcze jednego porozumienia i uwaŝają, Ŝe takie porozumienie jest moŝliwe, to mam pytanie - dlaczego powstają oddolne komórki związkowe w poszczególnych zakładach pracy? Komórki te zakładają ponownie Komitety ZałoŜycielskie NSZZ "SOLIDARNOŚĆ" i zgłaszają na podstawie nowych Statutów, wnioski rejestracyjne do poszczególnych sądów. Ja osobiście uwaŝam, Ŝe jest pewna niekonsekwencja, w tym działaniu. Bo albo NSZZ "SOLIDARNOŚĆ" Ŝyła i prowadziła działalność, która doprowadziła do obecnej sytuacji i chce obecnie ponownego "porozumienia z władzą", to, to porozumienie o reaktywowanie działalności Związku, leŝy w rękach tejŝe władzy. JeŜeli chce porozumienia, to tą samą metodą, jaką przez uchwałę sejmu pozbawiła moŝliwości jawnego działania Związku, teraz ponowną uchwałą tegoŝ sejmu, powinna ponownie przewrócić legalną moŝliwość działania Związku. Tak przeprowadzona organizacja tego głównego postulatu, była by najbardziej uczciwą, moŝliwością, zaspokojenia bez Ŝadnych dodatkowych i w obecnej chwili, nieprzewidzianych okoliczności, jaki ten nowy - bo skoro od nowa zaczynający się rejestrować związek zawodowy, będzie miał moŝliwość działania i co w gruncie rzeczy będzie miał do powiedzenia, jako poszczególny odłam, jedynie z tą samą winietą w tytule i tylko na szczeblu swojego zakładu pracy. Ja nie naleŝę do ludzi uczonych, byłem działaczem tego Związku, przez cały okres jego trwania. Wierzyłem głęboko, Ŝe działalność tego Związku jest słuszna. Z drugiej strony nie wierzyłem nigdy komunistom, Ŝe dotrzymają porozumienia. Dzisiaj, gdy słyszę o porozumieniu, przeraŝa mnie odwaga tych ludzi, którzy w to wierzą. Zakładam, Ŝe są tacy, którzy uwaŝają, Ŝe tym razem komuniści, jeŝeli przystąpią do porozumienia, to dotrzymają jego warunków. Dlaczego, wobec tego zakładać nowe komórki związkowe? Czy dlatego, Ŝe uznajemy, Ŝe poprzedni NSZZ "SOLIDARNOŚĆ" był Związkiem, nie takim jakim powinien być. Teraz jeŝeli reaktywowany, to teŝ niewłaściwy? Tylko od nowa zarejestrowany przez poszczególne zakłady pracy, będzie tym z prawdziwego zdarzenia związkiem. 60

61 Wobec tego, pierwsza strona tego porozumienia traci jedyny argument, jakim jest Przewodniczący NSZZ "SOLIDARNOŚĆ". W nowo zarejestrowanym związku, nie moŝe przecieŝ pełnić tej funkcji, gdyŝ dopiero w przyszłości o ile "władza" wyrazi na to zgodę, moŝe być na tą funkcję wybrany. Jakie gwarancje ma druga strona, Ŝe tym razem ten nowy, jeszcze nie określony związek, nie będzie uprawiał tzw. "polowań na czarownice" i bawił się w "łapać złodzieja", biorąc pod uwagę, od roku 1981 podział w społeczeństwie nastąpił dodatkowo. Moim skromnym zdaniem albo ponowne, w dawnym stylu działanie, NSZZ "SOLIDARNOŚĆ" zostanie reaktywowana na podstawie waŝnego Statutu, z przyznaniem przez komunistów, Ŝe wprowadzenie stanu wojennego, było pomyłką obecnej ekipy i zostanie uznana przez Związek, jako taka pomyłka. Związek stanie na stanowisku, nie rozgrzewania opinii publicznej i powstrzymanie swoich członków przed zapędami, ponownych rozliczeń z decydentami w poszczególnych Regionach. Do takiego zobowiązania ma Wałęsa prawo, w imieniu NSZZ "SOLIDARNOŚĆ", jako Przewodniczący. Szykowanie się do nowego rejestrowania, odbiera Wałęsie prawo, Ŝe reprezentuje istniejący Związek. Przeciwnie stawia go, w sytuacji walczącego o pozwolenie na budowanie nowego związku. Wtedy, nie jako Przewodniczący Związku, ale jako działacz, który stara się o zezwolenie na rejestrowanie nowych związków. W tym wypadku nie moŝe niczego obiecywać, gdyŝ nie wiadomo, jak potoczy się sprawa rejestracyjna i czy nastąpi zespolenie tych struktur, w jedną strukturę krajową. A co najwaŝniejsze, czy na czele jej stanie Lech Wałęsa. Mam nadzieję, Ŝe wyraŝam się prosto i potrafi moje rozumowanie prostego człowieka, który część swojego Ŝycia oddał tej sprawie, zrozumieć kaŝdy, kto w sposób uczciwy bez zbytnich emocji, przeanalizuje zaistniałą sytuację. PrzecieŜ, to piękne słowo w nazwie naszego Związku "Solidarność", miało i ma na celu, wyŝszą formę współdziałania między ludźmi, niŝ wszystkie formy dotychczas proponowane przez komunistów. To słowo przeszło juŝ do historii, nie wolno więc nikomu pozwolić na zniszczenie tej idei. Byli tacy, którzy poświęcili dla niej swoje Ŝycie. Więc albo podnosimy jeszcze wyŝej jego wartość, gwarantując komunistom, Ŝe nie naleŝymy do ludzi, którzy są spragnieni, widoku ich w obozach internowania, jako tych, którzy ponoszą winę za zniszczenie naszej Ojczyzny. Lecz, po ludzku, bierzemy na siebie odpowiedzialność za 61

62 losy Kraju i jeŝeli pozwalamy im rządzić, to tylko pod ścisłą kontrolą społeczną. By zapobiec, ponownej moŝliwości, złamania porozumienia, muszą natychmiast być wprowadzone takie przepisy prawa, których bez udziału faktycznych przedstawicieli społeczeństwa, nie będzie mogła rządząca partia wykorzystać do własnych celów. W innym przypadku, to porozumienie przerodzi się w wielkie nieporozumienie na szczeblu zakładów pracy. Podzieli to faktycznie jeszcze więcej ludzi. Gwarantem prawdziwego porozumienia, jest NSZZ "SOLIDARNOŚĆ", taka jaka była. Doświadczenie jakie zdobyli poszczególni działacze, powinno owocować w postaci dojrzałego rozumowania, w sprawach jakie stawia sobie Związek, decydując się na porozumienie. Bez takiego spojrzenia na sprawę, nie widzę moŝliwości porozumienia, aby było skuteczne w działaniu a przede wszystkim uczciwe. Jak zaznaczyłem na początku, nie wierzę w porozumienie z komunistami, ale przecieŝ nie mam prawa bronić komukolwiek dąŝenia do takiego porozumienia. Mam natomiast prawo, jako jeden z Delegatów na I Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ "SOLIDARNOŚĆ", Ŝądać aby społeczeństwo, było w porę informowane, co zamierza czynić Związek w kwestii porozumienia. Stawianie swoich członków, przed faktami dokonanymi, uwaŝam za nie uczciwe, nawet wtedy, kiedy robi to jeden z tych, którzy są juŝ symbolem tego Związku. Pragnę wiedzieć, bardzo dokładnie, jaki to ma być, ten nowy związek, który będzie się nazywał "NSZZ SOLIDARNOŚĆ", jeŝeli oparty na strukturze podobnej do DBG to z góry dziękuję. Struktura DGB odpowiada całkowicie strukturze CRZZ, którą to Polacy zdecydowali się zmienić na NSZZ "SOLIDARNOŚĆ". DuŜo wątpliwości związanych w tym porozumieniu na pewno ma wielu. Dlatego uwaŝam, Ŝe powinniśmy na ten temat dyskutować w sposób szczery i bez zahamowań. Ryszard Moździerz Obserwuję "Okrągły stół" i ustalenia przy nim, jeszcze raz przekonany jestem o słuszności moich argumentów w wyŝej zamieszczonym artykule. Przychodzą wybory, biorę w nich udział. 62

63 Pierwszy raz udajemy się z Ŝoną do Ambasady RP w Köln. Drugi raz aby załatwić sobie wizę blankietową do Paszportu Azylanckiego "Trawel Dokument", wizę otrzymujemy, ponosząc opłatę w wysokości 300 DM. Jesteśmy zaskoczeni tym, Ŝe Polacy aby wjechać do Polski muszą posiadać wizę. Po powrocie piszę list do pana Ambasadora. Ryszard Moździerz Hamm/Sieg, dnia r. Huthsweg Hamm/Sieg Ambasador Rzeczypospolitej Polski Janusz Rajter Lindenalle Köln 40 Szanowny Panie Ambasadorze Rzeczypospolitej Polski Ośmielam się do Pana napisać, gdyŝ słyszałem duŝo o Pana pracy na terenie Niemiec, która odbiega od dotychczasowych schematów, stosowanych przez Pana poprzedników. Zainteresowanie moje polega na sprawie, która do tej pory nie została pewnie poruszona, a jest jak mi się wydaje, równie waŝna jak wiele innych. Chodzi mianowicie o stosunek placówki, którą Pan kieruje, do sprawy dotychczasowych azylantów. Szczególnie o tych, którzy azyl w RFN otrzymali i posiadają go przez wiele juŝ lat. Po przemianach, jakie zaszły w naszej wspólnej Ojczyźnie, sprawa ta nabiera szczególnego znaczenia. Uznany azylant wg prawa niemieckiego, nie moŝe zrezygnować z azylu politycznego, przyznanego mu przez Niemcy, gdyŝ w takim przypadku zostaje pozbawiony praw jakie nabył jako azylant. Dodatkowo grozi mu wszczęcie postępowania wydalającego, przez władze niemieckie. Co więc mogę uczynić, bym mógł zatrzymać obywatelstwo polskie a zarazem nie była blokowana, moŝliwość wyjazdu do Polski. Chodzi mi o prawne postępowanie w tej sprawie. Obecna sytuacja wygląda w ten sposób, Ŝe uznany azylant, jakim osobiście jestem, który przy- 63

64 jechał z paszportem PRL w jedną stronę, musiał się w PRL-u rozliczyć i po otrzymaniu obiegówki, zostałem w gruncie rzeczy bez moŝliwości powrotu, gdyŝ wszystko co posiadałem straciłem. Do tego jest jeszcze sprawa dzieci, które tutaj pobierają naukę w niemieckiej szkole. Po ewentualnym powrocie do Polski musiały by zacząć naukę od początku, tylko nie wiadomo, gdzie mieszkać i gdzie w moim i Ŝony wieku, znaleźć pracę. Chcę odwiedzać w Polsce moją starą Matkę ale jak się okazuje mógłbym to uczynić tylko pod warunkiem, zrzeczenia się obywatelstwa polskiego i przyjęcie obywatelstwa niemieckiego, co w naszym przypadku nie wchodzi w rachubę. Jakie więc moŝe być wyjście z tej sytuacji, by nie ulec przymusowemu germanizowaniu. PrzyjeŜdŜając tu nie nastawialiśmy się na robienie pieniędzy, lecz cały wolny czas poświęcaliśmy działalności społecznej, która miała między innymi doprowadzić do przemian w naszej Ojczyźnie. Obecnie czujemy się, jakby zapomniani. Nie chcemy iść drogą kombinacji łamiąc prawo tego państwa, które nam udzieliło schronienia. Lecz w chwili obecnej uznając przemiany w Polsce uwaŝamy, Ŝe powinniśmy mieć prawo odwiedzania naszych rodzin i wspólnych znajomych bez naraŝania się na szykany ze strony niemieckiej. Mój ojciec przebywał, za ukrywanie śydów w czasie wojny w obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie, a pomimo to postanowiliśmy prosić o azyl polityczny w RFN. Zawsze stałem na stanowisku pojednania między tymi dwoma narodami. Dzisiaj jednak, wydaje mi się, Ŝe do tego jeszcze bardzo daleko. W kaŝdym przemówieniu okolicznościowym słyszymy o roli jaką Polska odegrała w sprawie zjednoczenia Niemiec, a ciągle jednak nie widać momentu w którym stosunki między naszymi krajami, miały przynajmniej przyzwoite równouprawnienie. Mam nadzieję, Ŝe Pan potrafi nam pomóc w przełamaniu tego błędnego koła, w którym się znaleźliśmy. Oczekując na odpowiedź, ślę wyrazy szacunku i powaŝania. Ryszard Moździerz Załączniki: 1x Oświadczenie (podbite przez Komitet śydowski w Gliwicach) 2x Potwierdzenie pobytu w obozie pod nr

65 Wiza blankietowa W skutek tego listu, zostaję poinformowany, Ŝe następnym razem nie będzie pobierana opłata. Tak teŝ się stało. Do końca nigdy nie zmieniono tych wiz blankietowych, które wg prawa niemieckiego były tylko wybiegiem. Pisałem w tej sprawie równieŝ do Sejmu RP, do odpowiedniej Komisji Sejmowej, jak się okazało wszystko na nic Nikt nie jest zainteresowany tą sprawą. Następny Przewodniczący Komisji Sejmowej pan poseł Bronisław Geremek, nie odpowiedział, jak zapewniano mnie w piśmie ze Sejmu na mój list. Nawał pracy a moŝe tylko brak zainteresowania sprawami ludzkimi. Pewne jest, Ŝe został Ministrem Spraw Zagranicznych. W tym przypadku odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu. Następca w sejmowej komisji p. Andrzej Zakrzewski równieŝ widocznie nie natknął się na tę sprawę. Wydaje się więc mało waŝna. PrzecieŜ nikt nie ma czasu na zajmowanie się sprawami tylko ludzkimi. WaŜna jest polityka i odpowiednie usta wianie spraw, które przynoszą zysk. 65

66 66

67 W międzyczasie następuje kolejny krok. Wizy pomiędzy Polską a Niemcami zostają zniesione. Grupa uznanych azylantów, którzy posiadają obywatelstwo polskie w dalszym ciągu przekraczać moŝe granicę, tylko na podstawie tzw. "wizy blankietowej". Na nikogo w Polsce, taki sposób przyjazdu nie jest zrozumiany. Prowadzę na ten temat dyskusję prawie z kaŝdym członkiem rodziny, prowadzę równieŝ rozmowy z przyjaciółmi. Nikt tego, nie potrafi zrozumieć. Ja równieŝ. Cała koncentracja "Komisji Łączności z Polakami za Granicą" w Sejmie RP, koncentruje się w kierunku wschodnim. Jest pogląd, Ŝe Polakom przebywającym na Zachodzie, Ŝadna pomoc nie jest pilnie potrzebna. To wiąŝe się z tym, co powyŝej juŝ pisałem. Nawiązanie łączności z tymi, w Ambasadach RP, którzy posiadali "Paszporty Konsularne" oraz z tymi, którzy nie byli przedstawicielami uchodźców politycznych. KaŜdy dbał tylko o własny interes. WaŜne było tylko to, Ŝe On mógł udać się do Polski. Pojawili się więc w Polsce ludzie, którzy przedstawiali obraz "bogatych wujków", robiąc to na pokaz, a zarazem wypaczali obraz, tych którzy swoją cięŝką pracą, wspomagali to, co stało się w tej części Europy. Wszystko według przysłowia: "Murzyn zrobił swoje, Murzyn moŝe odejść". Pierwszy nasz pobyt w Polsce był bardzo krótki, ze względu na to, Ŝe wybraliśmy się sami nic nie mówiąc dzieciom, gdzie jedziemy. Musieliśmy ustalić, jak wygląda przekraczanie granicy. Nie było teŝ wiadomo, jakie są moŝliwości przekraczania granicy dla posiadaczy "Frendenpass" a taki dokument posiadał Krzysztof i Agnieszka. Nie chcieliśmy dopuścić do tego aby nasze dzieci musiały wyrabiać sobie "Paszporty Konsularne". Okazało się jednak, Ŝe w tym czasie nie było innej moŝliwości udania się dzieci do Polski. Te pierwsze parę dni, spędziliśmy w Świdnicy u naszego przyjaciela Jacka Sługockiego. Odwiedziliśmy równieŝ ks. Augustyna Oleksego w Jeleniej Górze (Maciejowej), gdzie jest proboszczem. Ten pierwszy nasz pobyt, długo będę pamiętał. Zostaliśmy osaczeni przez Jacka. Utrudniał nam spotkanie się z kimkolwiek. Wyglądało to jak zazdrość. Mówił: "przecieŝ jak byliśmy w Niemczech to tylko odwiedzał nas i jak był u nas to, równieŝ do nikogo nie chodził". Cała rzecz w tym, Ŝe poza nami nikogo innego nie znał. Nie mniej jednak staraliśmy się o to by poznał naszych przyjaciół w Niemczech. Obraził się na samą myśl, kiedy oświadczyłem mu, Ŝe chcę spotkać się ze Stanisławem Walczakiem. 67

68 A przecieŝ na tym samym "Osiedlu Młodych" w Świdnicy mieszkało wielu naszych znajomych i przyjaciół. Jacek Sługocki po wyjściu z więzienia w pielgrzymce do Częstochowy Drugim razem na Św. BoŜego Narodzenia pojechaliśmy juŝ z dziećmi, na dłuŝej. Ze wszystkimi, z którymi rozmawiałem, miałem uczucie, Ŝe są niezadowoleni z zaistniałej sytuacji. Szczególnie chodzi o tych, którzy część swego Ŝycia poświęcili pracując w Związku, kiedy istniał legalnie, a później naraŝając się pracowali w tym Związku w strukturach nielegalnych. Jacek Sługocki, za swoją działalność, najpierw internowany a następnie skazany w okresie "stanu wojennego" na karę więzienia. To samo dotyczy Helenę Stefanicką. Walczyli o sprawę, która wyślizgnęła się z pod kontroli. 68

69 Jacek Sługocki w więzieniu Nysa Oddział II cela 334 decyzja 518 Kiedy juŝ było wolno, wypłynęli na powierzchnię Ci, którzy potrafili znowu głośno krzyczeć. W okresie poprzedzającym nie robili tego, gdyŝ nie było wolno. Teraz przykrość poniesionej poraŝki. Liczy się sprawa, powie ktoś. W kaŝdym działaniu, liczą się teŝ ambicje. KaŜde działanie, chce być przez innych doceniane, kaŝde poświęcenie sprawie, w przyzwoity sposób zauwaŝalne. Dam temu swoisty przykład. Stanisław Walczak, który ze mną tworzył w Świdnicy Międzyzakładowy Komitet Strajkowy nie spotkał się z potraktowaniem takim samym jak Ludwik Tobiasz. Po Walczaka nie wychodzono z orkiestrą zakładową na powitanie, kiedy wracał do pracy w Fabryce Wagonów Świdnica. Stanisław Walczak szukał, gdzie indziej zatrudnienia. W tym miejscu wrócę do pierwszej części mojego pamiętnika z okresu internowania i przed wyjazdem do Niemiec. Pisałem w nim w sierpniu i wrześniu 1982 roku, na Konkurs ogłoszony przez RWE i Kulturę, o czasie natychmiast po opuszczeniu Kamiennej Góry, kiedy to od- 69

70 twarzaliśmy struktury MKK w Świdnicy. Idąc na zebranie MKK, po drodze spotkałem Ludwika Tobiasza, widząc Ŝe idzie w przeciwnym kierunku, spytałem dokąd się udaje, bo przecieŝ za chwilę odbędzie się zebranie MKK. Odpowiedź brzmiała: "mam duŝo pracy na działce". Przy tak pojętym poczuciu odpowiedzialności za Związek, trudno mi było uwierzyć, Ŝe powrót do FWŚ Przewodniczącego Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" odbył się z dekoracją orkiestry. Wiele przykładów dało by się jeszcze przytaczać na podobne okoliczności. Będąc w RFN cały czas, śledziłem co dzieje się na podwórku świdnickim. Szczególnie interesował mnie, mój zakład ZEM. Wiedziałem, Ŝe są w moim byłym zakładzie, wybory do "nowej Solidarności". Następnego dnia zadzwoniłem do przyjaciela, który kiedyś był moim zwierzchnikiem, Zbyszka Werwińskiego. Podał mi nazwiska Prezydium KZ NSZZ "Solidarność" w Zakładach Elektrotechniki Motoryzacyjnej w Świdnicy. Słuchając, oniemiałem. Drugi przypadek, w którym kieruję czytelnika tegoŝ pamiętnika do okresu z czasu "stanu wojennego". Teraz juŝ nic nie moŝna zrobić. Ludzie pokroju wyŝej wymienionych, do nich oczywiście dołącza, Wacław Suliński, Przewodniczący KZ NSZZ "Solidarność" w ZEM potrafili skorzystać z okazji, by znów stanąć na podium. Na taką bezsilność zareagowałem, w sposób spontaniczny. Dzisiaj wiem, Ŝe ta reakcja była mało przemyślana. Nie potrafię jednak mówić o problemach i czekać, Ŝe rozwiąŝe je ktoś inny. Podejmowałem zawsze rękawicę rzucaną mi sam, nie wyręczając się innymi. W tym przypadku było równieŝ tak samo. Narzekać kaŝdy potrafi ale trzeba próbować sytuację zmienić. Byłem pełen energii, zaangaŝowany w polskie sprawy na co dzień. Widziałem przez te lata na obczyźnie obraz Polski w jakiej ja sam chciałbym Ŝyć. Nie pora więc prawić kazania innym, trzeba zakasać rękawy i wspólnie próbować tą wymarzoną Polskę stworzyć. Po burzliwej rozmowie z Ŝoną, postanawiam wracać do Kraju. Musimy, gdzieś mieszkać. PrzyjeŜdŜam, wobec tego do Świdnicy i składam wniosek o przydział mieszkania. 70

71 Ryszard Moździerz Świdnica, dnia r. Huthsweg Hamm=Sieg Prezydent Miasta Świdnica ul. 1 Maja Świdnica Dotyczy: Przydziału mieszkania. P o d a n i e Zwracam się z prośbą o przydzielenie mi mieszkania, w którym zamierzam zamieszkać wraz z moją Ŝoną i dwojgiem dzieci. Dzieci są w wieku: syn Krzysztof lat 17, córka Agnieszka lat 12. U z a s a d n i e n i e W roku lipca wyjechałem z Polski na emigrację pod wpływem szykan stosowanych przez SB w stosunku do mojej rodziny. Otrzymałem w RFN azyl polityczny. Obecnie po zmianach zaistniałych w naszej Ojczyźnie, postanowiłem wraz z rodziną wracać. WyjeŜdŜając z Kraju zmuszeni byliśmy do rozliczenia się z mieszkania jak i innych rzeczy i po oddaniu obiegówki, otrzymałem wraz z rodziną paszporty z prawem przekroczenia granicy w jedną stronę. Wobec obecnej polityki władz niemieckich do obcokrajowców po zjednoczeniu Niemiec oraz apelem Prezydenta RP, Ŝe kaŝdy ma prawo powrotu, chcemy ten krok uczynić. Nie stać nas jednak na kupienie mieszkania. Wyjazd mój nie przewidywał robienia pieniędzy za granicą a jedynie prowadzenie w dalszym ciągu działalności politycznej w celu doprowadzenia naszego Kraju do wolności. UwaŜam, Ŝe zadanie to zostało w obecnej chwili spełnione i wobec tego mam prawo, do Ŝycia w swojej Ojczyźnie. Z góry dziękuję za pozytywne załatwienie mojego podania. Z powaŝaniem Ryszard Moździerz 71

72 72

73 Załączam: "Wyciąg z protokołu Nr 43/92 posiedzenia Zarządu Miasta Świdnicy z dnia 07 czerwca 1991r 3. Prezydenta Miasta, p. Jacek Drobny przedstawił pismo Naczelnik Wydziału Spraw Lokalowych, p.e. Dębiec dot. Decyzji dopisania p.moździerza do listy zwerbowanych do pracy na terenie Miasta. Zarząd zwraca się z zapytaniem, kto był głównym najemcą lokalu, w którym był zameldowany p.moździerz. Dalszych wyjaśnień dokona, na polecenie Zarządu miasta osobiście p. Prezydent J. Drobny. Sporządziła: A. Urbańska-Makuch Na takie postawienie sprawy nie liczyłem. Powiadomił mnie o tym Radny Henryk Niedźwiecki. Natychmiast przyjeŝdŝam do Świdnicy i składam wyjaśnienie w tej sprawie: 73

74 KOPIA Ryszard Moździerz Świdnica, dnia r. Huthsweg Hamm DO Prezydenta Miasta Świdnica ul. 1 Maja Świdnica Dotyczy: podania z dnia r. o przydział mieszkania. Wyjaśnienie dotyczące rozliczenia się obiegówką W celu wyjazdu za granicę z paszportem określającym prawo przekroczenia granicy w jedną stronę, stosowana była zasada, Ŝe kaŝdy otrzymujący paszport z tym wpisem zobowiązany był do podpisania obiegówki we wszystkich instytucjach, które mogły rościć sobie prawo do ściągnięcia ewentualnych zadłuŝeń od udającego się na wymuszoną emigrację. Jednym z takich urzędów był Urząd Miejski w Świdnicy Wydział d.s. Lokalowych. Zamieszkiwałem wówczas w lokalu kwaterunkowym przy ul. Głównej nr 18 m.1. Przydział na ten lokal zajmowany przez moją rodzinę, posiadała moja teściowa Antonina Kubiak, która w okresie mojego wyjazdu juŝ od przeszło 5-ciu lat zamieszkiwała pod adresem ul. Kopernika 48 m. 13, gdzie była równieŝ zameldowana. Faktycznie więc ja jako jedyny w tym czasie Ŝywiciel rodziny byłem najemcą tego lokalu. W trakcie wyjazdu w mieszkaniu tym pozostały dwie nasze córki (z pierwszego małŝeństwa mojej Ŝony) oraz zięć i ich syn. Po naszym wyjeździe głównymi najemcami tego lokalu zostały córki, które w tym czasie były juŝ pełnoletnie. Wydanie im przydziału na to mieszkanie wiązało się równieŝ z tym, Ŝe Urząd Miejski podbił nam obiegówkę, co równoznaczne było z rozliczeniem się z mieszkania, gdyŝ w innym przypadku nie otrzymalibyśmy paszportu z tym wpisem. Doszukiwanie się w tym stanie faktycznym jakichś uchybień z mojej strony wskazuje na to, Ŝe prawo lokalowe nie przewidziało moŝliwości powrotu emigranta do kraju i nie zabezpieczyło jego interesów. 74

75 W obecnej sytuacji zmienia się tło polityczne w Kraju i przypadki takie będą się powtarzać w skali całej Polski. Dlatego uwaŝam, Ŝe z braku odpowiednich przepisów prawa nie powinno naginać się sytuacji danego człowieka do litery prawa lecz wręcz przeciwnie stosować się do wymogów etycznych i moralnych wynikających z Karty Praw Człowieka, które Rzeczpospolita Polska zobowiązała się przestrzegać. Biorąc powyŝsze pod uwagę proszę po raz wtóry Pana Prezydenta o jak najbardziej ludzkie traktowanie tej sprawy, która powoli zaczyna być w skutkach dla mojej rodziny, sprawą nie cierpiącą zwłoki. Rodzina moja nie moŝe Ŝyć w rozbiciu jak to się dzieje w obecnej chwili. WyjeŜdŜając z Kraju miałem dach nad głową. Powracając do Kraju o innym tle politycznym, o które równieŝ walczyłem mam nadzieję, Ŝe równieŝ otrzymam dach nad głową. W moim przypadku sprawa jest juŝ nie cierpiąca zwłoki, proszę więc o jak najszybsze podjęcie decyzji o przydzieleniu mnie mieszkania. Z powaŝaniem Ryszard Moździerz W tym czasie równieŝ udostępniam do druku swój pamiętnik "Jak przeŝyłem stan wojenny" drukują go "Wiadomości Świdnickie". Mieszkanie mogę otrzymać tylko w przypadku werbunku do pracy, istnieje jeszcze PRL-ski przepis w Urzędzie Miasta Świdnica. Ja pamiętam ten przepis z przed wyjazdu. Najczęściej, dotyczył róŝnego rodzaju sekretarzy partii jak teŝ dyrektorów z nomenklatury. Nie chcę być obecnie w nowej Polsce wrzucony do tego samego koszyka, dno tego koszyka jest śmierdzące. Następnego dnia piszę pismo do Komisji Koordynacyjnej "Solidarność" w Świdnicy tej treści: Zwracam się z prośbą o podanie załączonego pisma do wiadomości poszczególnym Komisjom Zakładowym NSZZ "Solidarność" w celu uzyskania od nich poparcia, w celu mego powrotu do Kraju. Z powaŝaniem 75

76 Załączniki : 10x pismo dla KZ NSZZ "Solidarność Ryszard Moździerz SZANOWNI PRZYJACIELE! Zmuszony jestem zwrócić się do Was z prośbą o interwencję. Przed dziesięcioma laty wyemigrowałem z rodziną do RFN ale nie w celu dorabiania się lecz w celu dalszej działalności na rzecz NSZZ "SOLIDARNOŚĆ". Wydaje mi się, Ŝe cel ten osiągnąłem. Dzisiaj pragnę wrócić i na mojej drodze powrotu stanęły przeszkody, które nie jestem w stanie sam pokonać. WyjeŜdŜając przekonany byłem, Ŝe robię to w celu ulŝenia działalności moim przyjaciołom, którzy uwaŝali wówczas, Ŝe decyzja moja jest im na rękę, dlatego Ŝe zbyt mocno związany byłem z tą ideą. Nie mogłem zaprzestać działalności, a działając naraŝałem się na aresztowanie a co się z tym wiąŝe zmuszałem moich przyjaciół do niesienia pomocy mojej rodzinie, a była ona liczna. Pieniędzy zaś w kasie Związku było coraz mniej. Znając mnie uwaŝali, Ŝe powinienem zdecydować się na emigrację, prowadząc tam dalej działalność, którą prowadziłem w Kraju. Uczyniłem to i cel ten zrealizowałem. Obecnie podjąłem decyzję powrotu do Kraju. Przemiany, które nastąpiły i które mam nadzieję następować będą dalej, przekonują mnie o słuszności tego kroku. Nawiasem mówiąc, równieŝ obecny Prezydent RP Lech Wałęsa rzucił hasło do powrotu. Nikt nie moŝe zarzucić mi, Ŝe emigracja moja podyktowana była strachem przed represjami. 16 grudnia pamiętnego 1981 r. mogłem się ukrywać dalej ale wybrałem więzienie, gdzie przybywali moi Przyjaciele, wtedy równieŝ uwaŝałem, Ŝe bardziej przydatny będę w więzieniu niŝ w ukryciu. Zakłady zaprzestały protestu na terenie Świdnicy, dzisiaj nikt nikogo z tego nie rozgrzesza. Na pierwszym Zjeździe Delegatów Ziemi Świdnickiej zapadła decyzja nie nawiązywania kontaktów z tymi, którzy Was wtedy pozostawili w trudnej sytuacji. Wszyscy zostali wzięci pod jeden mianownik "zdrajcy". 76

77 Pytam się wobec tego czy nie ma wśród Was ludzi uczciwych, którzy potrafią zaprotestować przeciwko krzywdzie, którą być moŝe nieświadomie uczyniliście nam, nam to znaczy tym dla których idea Solidarności była droŝsza od chęci wzbogacania się. Prawdą jest, Ŝe gdybym nie odbierał moim dzieciom wiele przyjemności, pokrywając koszty działalności politycznej na Zachodzie, mógłbym z powodzeniem dzisiaj powrócić do Kraju, kupując dom i mając gdzie mieszkać. Nie wiem tylko czy mógłbym dzisiaj Wam spojrzeć prosto w oczy. Aby nie być gołosłownym podam Wam do wiadomości co robiłem: byłem w stałym kontakcie z Krajem. Jak wiecie dobrze to moja interwencja, przyczyniła się do podania przez RWE o aresztowaniu wielu osób ze Świdnicy, między innymi Heleny Stefanickiej, Julity Kureywy, Marka Bombla, Zdzisława Kruczyńskiego i Jacka Sługockiego. To przez moje ręce przechodziły informacje od rolników dla RWE. Byłem w RFN członkiem Rady Narodowej RP, jako działacz Solidarności. Byłem równieŝ Prezesem V Okręgu Zjednoczenia Polskich Uchodźców w Niemczech. Z tą organizacją od początku prowadziliśmy pikiety pod Ambasadą PRL w Kolonii, jak równieŝ w innych miejscach. Organizowaliśmy demonstracje i informowaliśmy społeczeństwa zachodnie o tym w jakiej sytuacji znajdujecie się Wy w Kraju. Nie dostawaliśmy Ŝadnej dotacji na ten cel, kaŝda impreza kosztowała, kaŝdego uczestnika nie bagatelne sumy, jak zacznie się je przeliczać z DM na złotówki. Wierzyliśmy we wspólne zwycięstwo. Podział zysków z tego zwycięstwa dzisiaj przeraŝa mnie. W czyim imieniu występowaliście na swoim Zjeździe. Dlaczego nie potraficie zrzucić z siebie nawyków komunistycznych o wspólnej odpowiedzialności. KaŜdy powinien odpowiadać za swoje postępowanie. Według tego postępowania powinien być oceniany. Czy tylko wykładnia pieniądza jest wykładnią uczciwości, czy teŝ sposób postępowania? Spójrzcie wokół siebie a ocenicie moje słowa. Mam nadzieję, Ŝe słowa które tu napisałem, zmuszą Was do myślenia. Mam równieŝ nadzieję, Ŝe pomoŝecie mi w otrzymaniu mieszkania w Świdnicy, bym mógł w przyszłości razem z Wami realizować ideę, którą była SOLIDARNOŚĆ. Z powaŝaniem Wasz Przyjaciel 77

78 Ryszard Moździerz Staram się o powrót do mojego byłego zakładu. Nie ma o czym mówić, odmowa. Staram się wobec tego, otrzymać "Dowód osobisty" nie ma mowy, brak miejsca zamieszkania. śeby otrzymać pracę, potrzebuję "dowodu osobistego", koło się zamyka. Sprawą zajmuje się śp. Helena Stefanicka, która stara się tą sprawę poprzez przedstawiciela MKK wnieść na forum obrad Rady Miejskiej. Spotykamy się w MKK, podaję list przeze mnie napisany do wszystkich KZ NSZZ "Solidarność". List odczytuje Wacław Suliński, poprzedzając odczytanie, krótką wzmianką, Ŝe pisząc go, byłem rozgoryczony. Sprawa tak jak to chciała Helena Stefanicka ma być poparta przez MKK. W czasie obrad, w których biorę udział jako wolny słuchacz, wraz Ŝoną i córką, zgłasza wniosek Radny Henryk Niedźwiecki prosząc o wystąpienie Przewodniczącego MKK NSZZ "Solidarność" Kazimierza Pająkowskiego. Po udzieleniu mu głosu oświadcza, Ŝe MKK jest przeciwne co do załatwienia tej sprawy w trybie nadzwyczajnym. Popiera stanowisko Prezydenta Miasta Jacka Drobnego, który się równieŝ opowiada za werbunkiem do pracy, nie biorąc pod uwagę zaklętego koła, Ŝe bez dowodu nie ma mieszkania a bez mieszkania nie ma pracy. Po tej Radzie Miejskiej udajemy się do Heleny Stefanickiej, jest oburzona. Widząc jak respektowane są ustalenia podjęte w mojej obecności w MKK, postanawiam jak najszybciej wracać do Niemiec i szybko odkręcać wszystkie sprawy związane z moim powrotem do Polski. Wszystko załatwiam w ciągu jednego dnia. Pobyt, pracę. Nie mogłem pozwolić sobie, by zostać bez środków do Ŝycia. Piszę list do Ministra Spraw Wewnętrznych Palatynatu o zezwolenie na zatrzymanie pobytu stałego w Niemczech w Paszporcie RP. WyraŜa zgodę, bez Ŝadnych problemów. Po tym przyzwoleniu wyrabiam paszport w Ambasadzie RP w Köln, do którego wklejone zostaje pozwolenie pobytu na stałe. Mogę więc mieszkać na stałe w Niemczech, mam prawo pracy i umowę o pracę do r. Ja jednak za wszelką cenę mam zamiar wrócić do Polski. Z uporem maniaka przeprowadzam wszelkie poczynania z tym związane. Teraz postanawiamy załatwiać sprawy w Polsce powoli ale konsekwentnie. W tym czasie Helena Stefanicka bez porozumienia ze mną, zanosi do Urzędu Miasta odpowiednie pismo podpisane 78

79 przez Prezesa "Renifera", Ŝe zostałem zwerbowany do pracy w "Reniferze". Ma to miejscowej lokalówce umoŝliwić przydzielenie mieszkania. Wyciąg z protokołu tej sesji, juŝ w późniejszym czasie dostarczył mi Radny Henryk Niedźwiecki. A oto jego kopia: 79

80 W dniu r. Wysyłam następne pismo do Prezydenta Miasta Świdnica. Ryszard Moździerz Hamm, dnia r. Huthsweg Hamm/Sieg RFN PREZYDENT MIASTA ŚWIDNICA Ul. 1 M AJA ŚWIDNICA Dotyczy: Interwencji na poprzednie pismo z dnia r. w sprawie przydziału mieszkania. SZANOWNY PANIE PREZYDENCIE! W dniu r. złoŝyłem na ręce uprzedniego Prezydenta Miasta Pana Jacka Drobnego podanie o przydzielenie mi mieszkania. UwaŜam, Ŝe podanie moje wystarczająco uzasadniłem, pisząc w dniu r. dodatkowe wyjaśnienie, które teŝ zostało złoŝone w sekretariacie ówczesnego prezydenta Miasta Świdnica. Do dnia dzisiejszego nie otrzymałem odpowiedzi na moje podanie, jak równieŝ Ŝadnej informacji na piśmie o sposobie załatwienie tegoŝ podania. Wypowiedzi ustne pracowników Urzędu Miasta są według mnie mało wiąŝące, gdyŝ w kaŝdej chwili moŝe dojść do zaprzeczenia byłej wypowiedzi. Sugerowano mi mianowicie, Ŝe tylko na werbunek z jakiegoś świdnickiego zakładu pracy mogę otrzymać natychmiastowo mieszkanie. Nie wyraŝam na to zgody uwaŝając, Ŝe w moim przypadku naprawienie krzywdy, jaką doznałem, leŝy w interesie obecnego ustroju jaki panuje w Rzeczypospolitej. Tłumaczenie się przepisami prawnymi w tym przypadku uznaję jako dalsze szykanowanie mnie przez władze Miasta Świdnica. Wyemigrowałem ze Świdnicy na prośbę moich przyjaciół, którzy obawiali się, Ŝe nie będą w stanie zabezpieczyć bytu mojej licznej rodzinie w okresie mojej działalności w Związku NSZZ SOLIDARNOŚĆ, która to działalność była wówczas uwaŝana za nielegalną. Po zmianie ustroju uwaŝam, Ŝe mam prawo powrotu do 80

81 swego miasta i nie moŝe to być uwarunkowywane Ŝadnymi zobowiązaniami w stosunku do mojej rodziny. UwaŜam, Ŝe w tym przypadku Pan Panie Prezydencie nie naruszy Ŝadnego prawa. Gdyby jednak istniała i obecnie taka obawa uwaŝam, Ŝe moŝna w tej sprawie zwrócić się do Radnych Rady Narodowej Miasta Świdnica, którzy mogą podjąć w tym przypadku odpowiednią Uchwałę. Oczekując na szybką odpowiedź w mojej sprawie, ślę wyrazy szacunku. Z powaŝaniem Ryszard Moździerz Kopię tego pisma przesyłam Henrykowi Niedźwieckiemu, aby czuwał nad przebiegiem tej sprawy. 10 grudnia 1992 r. otrzymuję pismo w sprawie ponaglenia. Dalej mowa o werbunku, nie dociera do nikogo, Ŝe ja nie chcę być przez nikogo zwerbowany a co się z tym wiąŝe, nie chcę Ŝadnej protekcji. KaŜdego rodzaju protekcja w Polsce, wymusza zobowiązania. Kiedy przyjeŝdŝam ponownie, angaŝujemy adwokata Wiesława Szelesta do prowadzenia sprawy związanej z wyrobieniem "Dowodu osobistego". Udaję się wraz z adwokatem do Vice Prezydenta Miasta, który w tym czasie pełni rolę Prezydenta i ten w ciągu niespełna godziny załatwia tak trudną sprawę. Otrzymuję przydział na mieszkanie i przy tym równocześnie "Dowód osobisty" z meldunkiem na to mieszkanie. Fikcja z werbunkiem była nie do przeskoczenia. Wszyscy powołują się na odpowiednie prawa ale tak naprawdę nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, Ŝe prawa ustalone w tamtym czasie były, tylko po to aby uzaleŝniać człowieka od sprawujących władzę. Fikcja poskutkowała. Wiem jednak, Ŝe upłynie jeszcze wiele wody, zanim w Polsce będzie moŝna załatwić jakąś sprawę bez znajomości. W prosty sposób, by Urząd był dla petenta a nie odwrotnie. Tak samo załatwiane są sprawy w Konsulatach RP, tam dochodzi do tego jeszcze sprawa zarabiania pieniędzy. Zdaję sobie sprawę, Ŝe placówki dyplomatyczne są drogie w utrzymaniu ale wiem równieŝ dobrze, Ŝe nie powinni słuŝyć jako przedsiębiorstwa zarobkowe. Konsulaty mają nieść pomoc ludziom danego państwa, którzy znajdują się na obczyźnie. Ułatwiać im Ŝycie a nie utrudniać. Daję swoisty przykład. Dziecko, które wyjechało przed wielu laty z PRL-u, dzisiaj jako dorosły człowiek chcąc przyjąć obywatelstwo kraju w którym mieszka, zmuszone jest 81

82 dostarczać dokumenty i wypełniać wniosek z pytaniami dającymi duŝo do myślenia. Jest to zgodne z Ustawą z dnia 15 lutego 1962 r. o obywatelstwie polskim (D.U. 1962, nr 10, poz.49 ). Ustawa PRLowska. Do wniosku dołączony jest kwestionariusz sporządzony pewnie przez SB, bo w pkt. 19 do wypełnienia jest: Adres krewnych i znajomych w Polsce. Do informacji dołączona jest uwaga: Osoby, które wyjechały z Polski jako małoletnie, a obecnie są dorosłe, wraz z wnioskiem o wyraŝenie zgody na zmianę obywatelstwa polskiego składają równieŝ zaświadczenia dot. punktu 9 i 11 z bieŝącego roku. 9. Zaświadczenie o wymeldowaniu z miejsca stałego pobytu w Polsce, z bieŝącego roku. (Wymeldowanie się z pobytu stałego nie ogranicza praw, wynikających z własności mieszkania, domu lub nieruchomości), 11. Zaświadczenie właściwego dla ostatniego miejsca zamieszkania w Polsce urzędu skarbowego o braku zobowiązań podatkowych oraz innych obciąŝeń finansowych z bieŝącego roku. Sprawy mieszkaniowe w Polsce są tak znakomite, Ŝe dzieci posiadały przydziały na mieszkania i były opodatkowane. Mam pytanie w tym momencie, czy ukarane przez SB-cję moje dzieci, które równieŝ otrzymały paszporty w jedną stronę a po przejściach jakie opisałem, będą chciały przyjąć obywatelstwo niemieckie, muszą załatwiać te bzdurne zaświadczenia. WyjeŜdŜając z rodzicami rozliczone zostały w PRL-u, co potwierdza otrzymanie paszportu. Udawanie, Ŝe o tym się nie chce wiedzieć stwarza podstawy, by wnioskować, Ŝe Ustawa zrobiona była pod ściąganie pieniędzy od rodaków. Władze niemieckie wymagają dokumentu o zrzeczeniu się z obywatelstwa polskiego. Władze polskie wydają zgodę na przyjęcie obywatelstwa niemieckiego. Obydwa kraje są, krajami nie wyraŝającymi zgody na podwójne obywatelstwo. Przesiedleńcom wydawano dowody osobiste niemieckie bez potrzeby zrzekania się z obywatelstwa polskiego, bo twierdzono, Ŝe im jako Niemcom, Polacy narzucili obywatelstwo polskie. Polak lub Polka zakładając rodzinę w Niemczech naraŝeni są na koszty. I tym razem Niemcy są narodem uprzywilejowanym, poniewaŝ potrafią zadbać o interesy swoich obywateli. Koszty związane z taką operacją zmiany obywatelstwa szacowane są na około 1100 DM. Zyskowna operacja zliczywszy do tego wymienione inne dokumenty, które naleŝy załatwić w Polsce, firma przynosząca duŝe zyski. Wiadomo na 82

83 Zachodzie, pieniądze leŝą na ulicy. Polak moŝe liczyć na placówkę konsularną za granicą tylko wtedy, gdy z Polski przyjdzie potwierdzenie o zabezpieczeniu kosztów pomocy przez rodzinę lub znajomych. W jakimkolwiek zapytaniu, wszystkich wrzuca się do jednego worka, wysyła się wydruk z komputera i sprawa załatwiona. Pytam, kiedy będzie się w Polsce tworzyć ustawy, mające na celu dobro człowieka? Same głoszenie z trybun o trosce państwa o rodzinę nie jest niczym innym, jak nabijanie Polaków w butelkę. Od dłuŝszego czasu obserwuję tworzenie ustaw w RP, nawet gdy jest tworzona na wzór jakiegoś państwa europejskiego, to zaraz musi być ulepszona i tak skonstruowana, by stała się kulą u nogi obywatela. Zamiast pomagać rodzinie, jako podstawowej komórce społecznej utrudnia Ŝycie a czasami doprowadza do zniszczenia rodziny. Moją rodzinę te ogłupiałe przepisy zniszczyły. Przestrzegam zastanówcie się nad moimi słowami. Naprawianie wyrządzonych krzywd po latach daje bardzo mizerne rezultaty. KaŜdy urząd powinien obywatelom swojego państwa pomagać, niezaleŝnie czy w Polsce, czy poza jej granicami. Biorąc przykłady z Europy, błagam bierzcie te pozytywne, nie psujcie to co lata wykazały, Ŝe funkcjonuje dobrze, ulepszając i przez to psując. Mam bardzo mało czasu wymeldowuję się z przydzielonego mi mieszkania przy pomocy mojego pełnomocnika Wiesława Szelesta, który następnie przesyła dowód mojej mamie i ta melduje mnie w Wałbrzychu, w mieszkaniu w którym się wychowałem od dziecka. Nie mogę przecieŝ oszukiwać sam siebie, gdyŝ werbunek był fikcją. Czuję się jak błędny rycerz, który walczy z wiatrakami. W Polsce bez kombinacji lub oszustwa, Ŝyć trudno. Kto tego nie pojmuje, powinien się leczyć. Kiedy wydaje się, Ŝe trudy zostały pokonane i moŝemy przenosić się do Kraju, Mama decyduje się na operację. Po operacji umiera. Grozi mi eksmisja z mieszkania. Znowu nie mamy miejsca, do którego moŝemy wrócić. Zaczynam starania o uzyskanie przydziału na mieszkanie. Dopiero sprawa sądowa umoŝliwia uzyskanie tego przydziału. Trwa to jednak bardzo długo, Ŝyjemy na walizkach. W międzyczasie Agnieszka oświadcza nam, Ŝe nie ma zamiaru wracać z nami do Polski. Nowa przeszkoda staramy się z nią rozmawiać argumentuje, Ŝe skoro tata tyle robił dla Polski i Polaków a teraz ma takie problemy, to jakie problemy ją czekają. Nie zna na tyle języka, 83

84 szkoły kończyła w Niemczech. A to co widziała i słyszała na obradach Rady Miejskiej w Świdnicy wystarczy jej za przykład, Ŝe jesteśmy tam niepotrzebni. Okazuje się teŝ, Ŝe uzyskanie pracy w Wałbrzychu jest prawie niemoŝliwe. Próbuję jeszcze raz otrzymać pracę w Zakładach Elektrotechniki Motoryzacyjnej w Świdnicy, w dziale którym kieruje Zbigniew Werwiński. Potrzebuje pilnie kogoś ze znajomością języka niemieckiego. UwaŜa, Ŝe mógłbym być przydatny w tym dziale. Nic z tego Zarząd nie wyraŝa na to zgody. Szukam innych rozwiązań. Decyduję się więc, Ŝe załoŝę własną firmę. Robię to. Nie mogę się jednak przenieść na dobre, bo samochód jaki posiadam, nie da się przerejestrować, jako mienie przesiedleńcze. Pobrałem juŝ raz zaświadczenie o przesiedleniu, którego nie mogłem wykorzystać, bo nie otrzymałem mieszkania. MoŜna oczywiście kombinować, jak doradzają mi koledzy, nie chcę tego robić. KaŜdy kogo spotykam i mówię o powrocie do Kraju uwaŝa mnie za wariata. Nie jest łatwo wejść na rynek z firmą, której właściciel, rzekomo Polak a jeździ samochodem na niemieckich rejestracjach. Staje się to podejrzane. Piszę pismo do Urzędu Celnego w Wałbrzychu naświetlając sytuację w której się znalazłem i proszę o informację. Otrzymuję odpowiedź suchą, naszpikowaną paragrafami i nie odpowiadającą na mój, w tym wypadku szczególny przypadek lecz podająca przepis, który jest nie do ominięcia. Muszę przedstawić z Ambasady RP w Köln zaświadczenie. Pierwsze zaświadczenie kosztowało mnie 89 DM, teraz wzrosło do wysokości około 500 DM, dodając do tego koszty przejazdu, ubezpieczenie i tablice celne, staje się dla mnie nie do osiągnięcia, mój upragniony cel. Wymeldowuję firmę, liczenie bowiem na pomoc przyjaciół, w tej sprawie okazuje się równieŝ zawodem. JuŜ w tym momencie, kiedy pierwszy raz, pomyślałem o powrocie do Kraju, zacząłem tracić byłych przyjaciół. Kiedy mieszkałem za granicą i potrafiłem organizować potrzebne im rzeczy, byłem potrzebny, kiedy postanowiłem wrócić do Polski, stałem się kamieniem u nogi. Tak "Przyjaciół poznaje się w biedzie". Doświadczyłem wielu rozczarowań. Nie potrafię jednak zrozumieć jednego, dlaczego w tym Kraju, tylko pieniądz się liczy. MoŜna zrobić wiele świństw, moŝna zachować się niegodnie. MoŜna było tak jak ja wyjechać z Polski, na Zachodzie robić tylko pieniądze, wrócić i jest się ogólnie szanowanym, bo stać mnie na więcej niŝ innych. Jak długo trwać będzie ta obłuda. Od samego początku, zaraz po "okrągłym stole" na pierwszym Zjeździe 84

85 Delegatów Ziemi Świdnickiej jak mnie poinformowano podano wniosek o napisanie listu do wszystkich tych, którzy wyjechali na Zachód. Sprzeciw był dla składającego wniosek Bolesława Marciniszyna wielkim zaskoczeniem. Po tym co sam doświadczyłem po swoim przyjeździe, staram się w jakiś sposób uzasadnić. Łatwo jest przebaczać WAM, przestępstwa popełnione przez komunistów lecz nie sposób zrozumieć swoich byłych kolegów, nie uciekając się nawet do przyczyn w których zdecydowali się na wyjazd. Nie interesuje mnie w tej chwili, czy powodem wyjazdu był strach przed więzieniem i szykanami ze strony komunistów, czy teŝ poprawienie sobie warunków Ŝycia. Nie, nie to jest waŝne. Mam prawo postawić to pytanie, gdyŝ uwaŝam, Ŝe niektórzy z naszych kolegów, mieli równieŝ wtedy prawo zapytać, gdzie byliście Wy, którzy teraz dajecie sobie prawo do osądzania wszystkich, wrzucając ich do wspólnego worka. Stawiam to pytanie szczególnie do "pseudo działaczy", wielkich bojowników o sprawę, którzy gdy doszło do tragedii "stanu wojennego", albo oświadczali, Ŝe mają małe dzieci albo twierdzą, Ŝe ukrywali się "nic nie robiąc". Pytanie kieruję do, jak się okazuje największego działacza w Świdnicy, jak to podaje "Rocznik Świdnicki 1995" Wiesława Modzelewskiego. Na stronie 92 w akapicie : "13 grudnia 1981 roku komuniści z W. Jaruzelskim na czele wprowadzili na terenie całego kraju stan wojenny. W dniu tym, w Świdnicy internowani zostali działacze związkowi: Ludwik Tobiasz ŚFW (prawda), Stanisław Walczak ŚFW (nieprawda), Ryszard Moździerz ZEM (nieprawda), Wądołowski Bronisław ZEM(powinno być Włodzimierz nieprawda), Bolesław Marciniszyn ZEM (nieprawda)..." W dalszej części tego wersetu są równieŝ przekłamania. CzyŜby ze wstydu, Ŝe się w tym nie uczestniczyło ukrywa się prawdę. Nie ma czego się wstydzić, strach przed więzieniem jest rzeczą ludzką. W zarysie historycznym nie powinno zabraknąć takiej informacji jak ta, Ŝe 2 grudnia 1981 r. odbył się Zjazd Delegatów Ziemi Świdnickiej, na którym został wybrany nowy skład MKK w Świdnicy i po tym zjeździe ustalono, Ŝe nie będzie Przewodniczącego MKK, wszyscy są równouprawnionymi Członkami Zarządu Regionu "Dolny Śląsk". Podawanie informacji, Ŝe "Przewodniczący MKK Wiesław Modzelewski nie został internowany, poniewaŝ w tym czasie ukrywał się. Jest kłamstwem. Z zakładu ZWAP w tą noc nie internowano Ŝadnego z 85

86 działaczy, gdyŝ jak później nam było wiadomo było to zasługą SBka Ogrodnika, który w ZWAP-ie był opiekunem i jak sam mi oświadczył miał dobre kontakty z tamtejszymi działaczami, nikt go za drzwi z Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" nie wyrzucał. W trakcie strajków początku stanu wojennego Mieczysław Sajko wie dobrze co powiedział naszemu łącznikowi. Chcemy budować III RP, a nie mówimy ludziom prawdę. Czytałem całą część "Rysu historycznego NSZZ "Solidarność" w Świdnicy w latach " autorstwa Wiesława Modzelewskiego. Pisząc podobną rzecz naleŝy liczyć się z tym, Ŝe ktoś przeczyta to uwaŝnie, bo przecieŝ jest to historia, w której duŝo ludzi brało udział. Zaczepiając o historię naleŝy posługiwać się prawdziwymi dokumentami, nie utajniać faktów, które miały miejsce. Jak równieŝ nie wyolbrzymiać swojej osoby. Ma się do tego prawo tylko wtedy, gdy faktycznie było się tą osobą za którą się podaje. Chciałbym więc wiedzieć, gdzie znajdował się "Przewodniczący MKK" w chwili, gdy powstał w Świdnicy MKS. Normalni związkowcy umieli do niego znaleźć drogę, tylko "Przewodniczący" tej drogi nie umiał znaleźć. Konspiracja dzisiaj jest nie potrzebna. o swoich faktycznych zasługach mówić wolno. Gdy jednak ktoś chce nam te zasługi odebrać i sam podszywać się pod płaszczyk bohatera, powinniśmy protestować i odsłaniać prawdziwe oblicze. Być moŝe tych kilka przykładów jakie podałem, nie były waŝne dla "Rysu historycznego autora", dla mnie natomiast strajk 14 grudnia i w dniach następnych na terenie Świdnicy, był bardzo waŝnym wydarzeniem. Dwóch ludzi zagroŝonych więzieniem po zakończeniu akcji strajkowej idzie z podniesionym czołem do ówczesnych oprawców. To nie jest waŝne, ukrywać się i nic nie robić, to jest waŝne. Ja znam równieŝ inne zdarzenia, kiedy Janusz Bitkułow z ZEM Świdnica podchodzi do Wiesława Modzelewskiego by wręczyć mu ulotkę o przygotowywanej demonstracji, słyszy słowa "..tylko bez prowokacji". Tak jest, moŝna było chodzić po Rynku i pokazywać przygotowaną szczoteczkę do zębów i zapasowe skarpetki, czekając na internowanie. Szkoda, Ŝe nie moŝna wiarogodnie udowodnić co się naprawdę robiło. Na stronie 96 w przedruku znajduje się fragment odezwy Z. Janasa "Do wszystkich działaczy NSZZ "Solidarność":...przypominam wszystkim działaczom, Ŝe zostali wybrani w demokratycznych wyborach na dwuletnią kadencję. Wyrazili na to zgodę i nikt ani nic nie moŝe ich zwolnić od pełnienia słuŝebnej roli wobec swoich wyborców. Pamiętajcie, Ŝe 86

87 nie będzie się moŝna bronić niewiedzą, nie tylko wtedy, kiedy było łatwiej, ale równieŝ wtedy, kiedy trzeba było ryzykować stratę pracy, a nawet wolności". Podając do przedruku te słowa trzeba było je przemyśleć, bo były na czasie. Nie wystarczy tylko napisać: "Z konieczności zarys powyŝszy posiada szereg niedoskonałości (powinno być wiadomości nieprawdziwych), z których zdajemy sobie sprawę. Celem naszym było zachowanie w pamięci, szczególnie młodego pokolenia, faktów i wydarzeń, które tworzyły nie tylko historię NiezaleŜnego Samorządnego Związku Zawodowego "Solidarność", ale równieŝ historię współczesnej Polski". JeŜeli wolno "robić sobie nazwisko pisząc nieprawdę", to uwaŝam, Ŝe wolno mi, domagać się prawdy i przynajmniej usłyszeć od jednej osoby słowo "dziękuję". Nie stać było na to słowo nikogo z "Nowego NSZZ "Solidarność"". Być moŝe, Ci młodzi, którzy do tego ruchu weszli, będą bardziej dociekliwi w dochodzeniu do prawdy historycznej. I wyciągną naleŝyte wnioski, Ŝe to całe kombatanctwo ich działaczy to tylko kurtyna za którą ukrywa się chęć bycia kimś, i zarabiać trochę więcej od innych. Zaraz po moim pierwszym pobycie w Polsce, chciałem zorganizować spotkanie z mieszkańcami Świdnicy, na którym mogłem odpowiadać na wszystkie pytania. Chodziło tylko o rozpropagowanie tego w zakładach pracy, sprawa odpłatności lokalu była na mojej głowie. Niestety odmówiono mi tej przyjemności. Wspomniany list czytany w MKK, był równieŝ skierowany do członków NSZZ "Solidarność", których Oni w MKK reprezentują, czy był przeczytany przynajmniej w jednym zakładzie. Na pewno nie. Decydują decydenci, nie załoga. A więc cofamy się. Tak koledzy, nawet kraty i wspólna walka z komuną nie potrafiła nas złączyć w jedną rodzinę wokół idei "SOLIDARNOŚĆ", dlaczego udajecie katolików a nie chcecie nimi być naprawdę. PrzecieŜ to nauka kościoła mówi : "P R A W D Ą, Z Ł O Z W Y C I Ę ś A J". Powie ktoś, Ŝe pisząc te słowa jestem rozgoryczony. Tak to prawda. Nie zaliczam się w tej chwili do ludzi, którzy po takim traktowaniu, powinni udawać szczęśliwych. Jestem rozgoryczony tym, Ŝe starałem się, o wygranie wspólnej walki, stanąć na wysokości zadania, jak widzę poniosłem druzgocącą poraŝkę. Tej poraŝki nie potrafi naprawić nikt. Straciłem zaufanie do tych, którzy postanowili ideą "Solidarności" kupczyć. Wiem, Ŝe dźwignąć się z tej poraŝki będzie mi bardzo trudno. Przegrałem wiarę w idee. 87

88 Przegrałem, bo straciłem dawnych przyjaciół. Przegrałem, bo zostałem sam, tylko z moją rodziną, bez pracy. Zawiodłem się na kilku przyjaźniach. Wiem teraz, Ŝe trudno mi będzie w Ŝyciu, stworzyć inny ideał, który tak długo pozwalał mi na walkę z komuną. Przestałem po prostu wierzyć w ideę "Solidarności". Zdaję sobie sprawę, Ŝe skrzywdziłem swoją rodzinę, poświęcając czas na działanie. Mam nadzieję, Ŝe oni mi to wybaczą. Z dalekiej emigracji, kieruję te słowa do czytelników tego pamiętnika, moŝe choć w jednym obudzi się poczucie zrozumienia mnie. Z góry za to dziękuję. Delegaci Regionu "Dolny Śląsk" na I Krajowym Zjeździe Delegatów Tu rodzi się pytanie ilu z tych ludzi moŝe dzisiaj powiedzieć, Ŝe dotrzymało wierności sprawie "SOLIDARNOŚCI"? śyją wśród Was lub równieŝ wyemigrowali. Czy poświęcili wszystko tylko tej jednej sprawie? Czy potrafią udowodnić ile bezinteresownie zrobili dla wspólnej sprawy? Wiem dobrze o tym, Ŝe wielu z Nich poparło drugą stronę. Rozglądnijcie się wokół siebie a stwierdzicie sami, Ŝe mam rację. Na 88

89 koniec dobrałem pewną ilość zdjęć, która ma Wam uzmysłowić to co powyŝej napisałem. Zamiast uŝywać na Zachodzie wolności i myśleć tylko o swojej rodzinie, ja swoją rodzinę ciągnąłem z jednej manifestacji na drugą. Pierwszą sprawą było, by opinia Zachodu powodowała nacisk na komunistów w sprawie uwolnienia "więźniów sumienia". UwaŜam, Ŝe w tej sprawie włoŝyłem duŝy wkład. Nie byłem nigdy zwolennikiem Lecha Wałęsy ale potrafiłem domagać się o uwolnienie jego. Patrząc na dzisiejszą sytuację w Polsce widzę tylko jedno, Ŝe druga strona, byli komuniści są bardziej solidarni niŝ byli "Solidarnościowcy". Dlaczego tak jest, musicie juŝ odpowiedzieć sobie sami. Tadeusz Folek w Monachium, siedzi w okularach p. Töplitz członek 89

90 SPD, który udowodnił światu, Ŝe polscy Ŝołnierze zdobywając Monte Casino nie mordowali jeńców i zakonników. Krzysiek patrzy jak mama podpisuje protest w sprawie uwolnienia więźniów sumienia 90

91 A tak wyglądała pikieta pod ambasadą PRL w Köln Nocny marsz ulicami Köln z pochodniami 91

92 Finał marszu pod ambasadą PRL w Köln 92

93 Marsz narodów ujarzmionych w Calsbergu, organizowany przez ks. prof. Franciszka Blachnickiego Beata w czasie marszu na zamek Hambach 93

94 Kolejny protest w Köln. Budowa demonstracji W rocznicę Jałty protest w Osnabrück. Ognisko ZPU z Hamm 94

95 Marsz Narodów ujarzmionych pod komunizmem w Bonn z udziałem Golisów, którzy przyjechali z Francji 95

96 KaŜda rocznica była przez nas wykorzystywana do demonstracji i przypominaniu o tym zachodnim społeczeństwom. Pilnowanie tych spraw powodowało bezinteresowną pomoc dla naszego Kraju. Spotkanie z Marianem Jurczykiem tuŝ po okrągłym stole Dowody są najlepszą moŝliwością wskazywania prawdy. Macie więc moŝliwość osądzania. Mam teŝ świadomość tego, Ŝe kto pokusi się i zaglądnie do mapy i zobaczy odległości miejscowości tutaj podawa-nych, będzie mógł w przeliczeniu na pieniądze powiedzieć, czy miałem rację mówiąc, o okradaniu mojej rodziny. Dzisiaj usprawiedliwiam moje postępowanie tylko tym, Ŝe chociaŝ nie przysięgałem na sztandary, obowiązek, którego się podjąłem, spełniłem. Jest mi jedynie przykro, Ŝe znalazłem się w jednym worku z tymi, których nazywacie zdrajcami "Solidarnościowej sprawy". Ryszard Moździerz 96

KAśDY INNY, WSZYSCY RÓWNI...

KAśDY INNY, WSZYSCY RÓWNI... gazetka szkolna II LO im. Romualda Traugutta w Częstochowie ul. Kilińskiego 62 tel. (034) 361 25 68 e-mail: agnieszka.henel@vp.pl Wszelkie uwagi na temat gazetki proszę pisać na Forum Traugutta w kategorii

Bardziej szczegółowo

Nowy lider Solidarności

Nowy lider Solidarności 166 delegatów poparło Piotra Dudę w głosowaniu na szefa Komisji Krajowej NSZZ Solidarność. WIĘCEJ» STRONA 3 Nr 43 2010 KATOWICE 27.10.2010 Zarząd Regionu Śląsko-Dąbrowskiego Tygodnik bezpłatny ISSN 1732-3940

Bardziej szczegółowo

Czas utraconego dzieciństwa (fragmenty)

Czas utraconego dzieciństwa (fragmenty) Henryk Włodzimierz Klimek Czas utraconego dzieciństwa (fragmenty) Matce za Życie, Miłość i Chleb w imieniu sześciorga Jej dzieci Słowo wstępne Sześć lat miałem w 1939 roku, kiedy z symboliczną trupią czaszką

Bardziej szczegółowo

Popękane lustra Widzenia punkt inny

Popękane lustra Widzenia punkt inny Popękane lustra Widzenia punkt inny Kolegium Redakcyjne: Anna M., Christina, K., Kasia Kaśka Katarzyna, Kicia351, Lilianna M., Luna, meg, Michael oraz Agnieszka Czechowska i Magdalena Orczykowska Oprawa

Bardziej szczegółowo

Oliwia Włoch TYLKO JEDEN RAZ

Oliwia Włoch TYLKO JEDEN RAZ Oliwia Włoch TYLKO JEDEN RAZ OSOBY: - główna bohaterka, siedemnastoletnia uczennica liceum ogólnokształcącego. Pochodzi z tak zwanego dobrego domu. Jej rodzice rozwodzą się. Nie potrafi odnaleźć się w

Bardziej szczegółowo

Remizy mogą działać uczciwie, a strażacy nic na tym nie tracą. Piszemy, jak jest! GAZETA BEZPŁATNA. www.rzgowskaprawda.pl

Remizy mogą działać uczciwie, a strażacy nic na tym nie tracą. Piszemy, jak jest! GAZETA BEZPŁATNA. www.rzgowskaprawda.pl Nr 5, MAJ/CZERWIEC 2014 Piszemy, jak jest! RZGOWSKA PRAWDA 1 GAZETA BEZPŁATNA ISSN 2353-2130 www.rzgowskaprawda.pl Podejrzane karty pojazdów i rachunki telefoniczne Kto bardzie skorzystał na funduszach

Bardziej szczegółowo

Od Augustwalde do Wielgowa Polscy, niemieccy i radzieccy mieszkańcy w latach 1939 1949

Od Augustwalde do Wielgowa Polscy, niemieccy i radzieccy mieszkańcy w latach 1939 1949 Uniwersytet Szczeciński Instytut Historii i Stosunków Międzynarodowych Katarzyna Teresa Marciszewska nr albumu: 42839 Od Augustwalde do Wielgowa Polscy, niemieccy i radzieccy mieszkańcy w latach 1939 1949

Bardziej szczegółowo

Praca bez barier Jak POMÓC znaleźć pracę?

Praca bez barier Jak POMÓC znaleźć pracę? Tomasz przybysz-przybyszewski Praca bez barier Jak POMÓC znaleźć pracę? Publikacja wydana w ramach projektu Wsparcie osób niepełnosprawnych ruchowo na rynku pracy jest współfinansowana ze środków Unii

Bardziej szczegółowo

Rozdział I OSTATNIA POTYCZKA I W SOŁDATY

Rozdział I OSTATNIA POTYCZKA I W SOŁDATY Wspomnienia Waldemara Galczaka,wnuczka Jana-piekarza z Miłej Cz.II Stachurscy Rozdział I OSTATNIA POTYCZKA I W SOŁDATY Należałoby zadać sobie trud poszukiwań w archiwach akt dawnych i księgach parafialnych

Bardziej szczegółowo

Poznaj siebie i swój związek

Poznaj siebie i swój związek Poznaj siebie i swój związek Poznaj siebie i swój związek poradnik psychologiczny dla kobiet Jak się uwolnić z krzywdzącego związku Wa r s z a w a 2 0 0 6 Centrum Praw Kobiet ul. Wilcza 60/ 19 00 679 Warszawa

Bardziej szczegółowo

DZIEDZICTWA PLANETY LORIEN KSIĘGA DRUGA

DZIEDZICTWA PLANETY LORIEN KSIĘGA DRUGA THE POWER OF SIX DZIEDZICTWA PLANETY LORIEN KSIĘGA DRUGA PITTACUS LORE Polują na nas. Będziemy walczyć. Mamy moc sześciu. Wydarzenia opisane w tej książce są prawdziwe. Imiona i miejsca zostały zmienione,

Bardziej szczegółowo

Barbara Przybylska Związek Biur Porad Obywatelskich. Alina Wasilewska, Fundacja Batorego, program Obywatele dla Demokracji.

Barbara Przybylska Związek Biur Porad Obywatelskich. Alina Wasilewska, Fundacja Batorego, program Obywatele dla Demokracji. Zapis sesji "Rola poradnictwa prawnego i obywatelskiego w rozwoju społeczeństwa obywatelskiego w Polsce". VII Ogólnopolskie Forum Inicjatyw Pozarządowych, Warszawa, 15 września 2014 r Dzień dobry Państwu,

Bardziej szczegółowo

Ocenianie kształtujące: Dzielmy się tym, co wiemy! Zeszyt trzeci: Informacja zwrotna

Ocenianie kształtujące: Dzielmy się tym, co wiemy! Zeszyt trzeci: Informacja zwrotna Ocenianie kształtujące: Dzielmy się tym, co wiemy! Zeszyt trzeci: Informacja zwrotna Autorzy: Agnieszka Arkusińska Ewa Borgosz Aleksandra Cupok Bernadetta Czerkawska Krystyna Dudak Justyna Franczak Joanna

Bardziej szczegółowo

M AT E R I A Ł Y P O M O C N I C Z E D L A U C Z N I Ó W

M AT E R I A Ł Y P O M O C N I C Z E D L A U C Z N I Ó W M AT E R I A Ł Y P O M O C N I C Z E D L A U C Z N I Ó W m ł o d z i o b y w a t e l e d z i a ł a j ą Publikacja finansowana ze środków Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu Warszawa 2004 03 06 06

Bardziej szczegółowo

Miliony na osuwiska!

Miliony na osuwiska! Nr 9 (1209) 27 lutego 2015 r. Cena detaliczna 2,50 zł w tym VAT 5% Dołącz do nas na facebook.com/tygodnik.sanocki www.tygodniksanocki.eu nr indeksu 338907 ISSN 1232-6534 PKWiU 58.14.11.0 Nakład 4000 egz.

Bardziej szczegółowo

MOC BOŻEGO SŁOWA. od redakcji. duchowość komunii. świadkowie. doświadcrenia. nowe horyronty. słownik. dodatek

MOC BOŻEGO SŁOWA. od redakcji. duchowość komunii. świadkowie. doświadcrenia. nowe horyronty. słownik. dodatek MOC BOŻEGO SŁOWA od redakcji duchowość komunii Carlos Garcia Andrade CMF: KU TEOLOGII SŁOWA 3 świadkowie Camillo Bianchin OFM: DO ZOBACZENIA, PADRE NOVO! 12 doświadcrenia Róża Wilczek: PANIE, DO KOGÓŻ

Bardziej szczegółowo

Mariusz Kapusta. Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-użycie niekomercyjne-bez utworów zależnych 3.0 Unported.

Mariusz Kapusta. Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-użycie niekomercyjne-bez utworów zależnych 3.0 Unported. Mariusz Kapusta Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-użycie niekomercyjne-bez utworów zależnych 3.0 Unported. Jak zacząć działać i nie przestać. Spis treści Proaktywnie.pl

Bardziej szczegółowo

Boskie objawienie piekła - czas dobiega końca - Kathryn Mary Baxter

Boskie objawienie piekła - czas dobiega końca - Kathryn Mary Baxter Boskie objawienie piekła - czas dobiega końca - Kathryn Mary Baxter KsiąŜka ta dedykowana jest dla chwały Boga Ojca, Boga Syna, oraz Boga Ducha Świętego Wprowadzenie Zdaję sobie sprawę, Ŝe bez ponadnaturalnej

Bardziej szczegółowo

Bohater tygodnia: Roman Mucha BEZPŁATNY TYSKI TYGODNIK MIEJSKI. www.tychy.pl. nr 07/93 luty 2009 Tyski Informator Samorządowy Wygrali spokój

Bohater tygodnia: Roman Mucha BEZPŁATNY TYSKI TYGODNIK MIEJSKI. www.tychy.pl. nr 07/93 luty 2009 Tyski Informator Samorządowy Wygrali spokój Flirtach? godziny. Tychy. autobusami MZK na terenie innych miast niż Tychy. Być może takie rozwiązanie zostanie dopuszczone w przyszłości. Główny Inżynier PKP Przewozy Regionalne sp. z o.o. Śląski Zakład

Bardziej szczegółowo

STAN KATASTROFY. Po katastrofie smoleńskiej byliśmy świadkami rytuałów żałoby, powrotu wspólnoty cierpienia i symboli romantycznych,

STAN KATASTROFY. Po katastrofie smoleńskiej byliśmy świadkami rytuałów żałoby, powrotu wspólnoty cierpienia i symboli romantycznych, STAN KATASTROFY Po katastrofie smoleńskiej byliśmy świadkami rytuałów żałoby, powrotu wspólnoty cierpienia i symboli romantycznych, a także innych zjawisk, włącznie z mnogością spiskowych interpretacji.

Bardziej szczegółowo

INNY A JEDNAK TAKI SAM Program zajęć biblioterapeutycznych

INNY A JEDNAK TAKI SAM Program zajęć biblioterapeutycznych Urszula Kamińska Miejska Biblioteka Publiczna w Środzie Wlkp. kurs biblioterapii III/2008 I. Cele ogólne programu INNY A JEDNAK TAKI SAM Program zajęć biblioterapeutycznych ZałoŜeniem tego programu jest

Bardziej szczegółowo

URATUJ MIŁOŚĆ. Dziecko czeka Rozmowa z Anną Szolc Kowalską, dyrektorem Archidiecezjalnego Ośrodka Adopcyjno Opiekuńczego w Łodzi

URATUJ MIŁOŚĆ. Dziecko czeka Rozmowa z Anną Szolc Kowalską, dyrektorem Archidiecezjalnego Ośrodka Adopcyjno Opiekuńczego w Łodzi w Łodzi www.csr.org.pl www.aborcja.info.pl FENIKS URATUJ MIŁOŚĆ Jak zostać rodzicem zastępczym? Po podjęciu decyzji o chęci zostania rodzicem zastępczym pierwsze kroki najlepiej skierować do instytucji,

Bardziej szczegółowo

Archiwalia i pamiątki stanu wojennego w Archiwum Państwowym w Kielcach

Archiwalia i pamiątki stanu wojennego w Archiwum Państwowym w Kielcach Archiwalia i pamiątki stanu wojennego w Archiwum Państwowym w Kielcach Kielce 2012 2 Archiwum Państwowe w Kielcach Archiwalia i pamiątki stanu wojennego w Archiwum Państwowym w Kielcach Projekt zrealizowany

Bardziej szczegółowo

Trzeba działać szybko, nie tracąc

Trzeba działać szybko, nie tracąc www.dk.com.ua Śladami bestialstwa totalitaryzmu (str. 5) Nr 2 (489) styczeń-luty 2015 Tytuł istnieje od roku 1906 Pismo społeczne, ekonomiczne i literackie Amerykański ekspert Putin to żaden mistrz Rosja

Bardziej szczegółowo

POMOC OFIERZE PRZEMOCY I AGRESJI SZKOLNEJ

POMOC OFIERZE PRZEMOCY I AGRESJI SZKOLNEJ Ewa Czemierowska-Koruba Hubert Czemierowski POMOC OFIERZE PRZEMOCY I AGRESJI SZKOLNEJ PROGRAM SPOŁECZNY SZKOŁA BEZ PRZEMOCY V EDYCJA WARSZTATY MAKROREGIONALNE AGRESJA I PRZEMOC Agresję definiuje się najczęściej

Bardziej szczegółowo

Bajki różne; Opowieści biblijne; Rozmowy z diabłem

Bajki różne; Opowieści biblijne; Rozmowy z diabłem LESZEK KOŁAKOWSKI Bajki różne Opowieści biblijne Rozmowy z diabłem Projekt okładki, strony tytułowej i ilustracje: Andrzej Dudziński Bajki różne; Opowieści biblijne; Rozmowy z diabłem (Stones for Children;

Bardziej szczegółowo

PRZYKŁADOWY TEST Z JĘZYKA POLSKIEGO JAKO OBCEGO POZIOM PODSTAWOWY

PRZYKŁADOWY TEST Z JĘZYKA POLSKIEGO JAKO OBCEGO POZIOM PODSTAWOWY PRZYKŁADOWY TEST Z JĘZYKA POLSKIEGO JAKO OBCEGO POZIOM PODSTAWOWY B1 Państwowa Komisja Poświadczania Znajomości Języka Polskiego jako Obcego Państwowa Komisja Poświadczania Znajomości Języka Polskiego

Bardziej szczegółowo

Z ŻYCIA POLESIA Kwartalnik Stowarzyszenia LGD Polesie

Z ŻYCIA POLESIA Kwartalnik Stowarzyszenia LGD Polesie Z ŻYCIA POLESIA Kwartalnik Stowarzyszenia LGD Polesie Numer 12 styczeń-marzec 2013 ISSN 2081-9137 Nakład: 5000 egz. Egzemplarz bezpłatny WITAMY Zapraszamy do lektury XII już numeru naszego kwartalnika.

Bardziej szczegółowo