VADE NOBISCUM MATERIAŁY STUDENCKIEGO KOŁA NAUKOWEGO HISTORYKÓW UNIWERSYTETU ŁÓDZKIEGO VOL. XI

Wielkość: px
Rozpocząć pokaz od strony:

Download "VADE NOBISCUM MATERIAŁY STUDENCKIEGO KOŁA NAUKOWEGO HISTORYKÓW UNIWERSYTETU ŁÓDZKIEGO VOL. XI"

Transkrypt

1 VADE NOBISCUM XI

2

3 VADE NOBISCUM MATERIAŁY STUDENCKIEGO KOŁA NAUKOWEGO HISTORYKÓW UNIWERSYTETU ŁÓDZKIEGO VOL. XI HISTORIA CODZIENNOŚCI MIĘDZY ORTODOKSJĄ A HEREZJĄ. RELIGIA I WOJNY RELIGIJNE W ŚREDNIOWIECZU TRZY KONTYNENTY, TRZY ŚWIATY. ZDERZENIE CYWILIZACJI EUROPEJSKIEJ Z AMERYKAŃSKIMI WSPÓLNA PRZESZŁOŚĆ, RÓŻNE HISTORIE ŁÓDŹ 2014

4 Copyright by Uniwersytet Łódzki, Łódź 2014 RECENZENCI NAUKOWI prof. dr hab. Stanisław Jankowiak (UAM) prof. dr hab. Witold Kłaczewski (UMCS) prof. dr hab. Krzysztof Kowalski (UG) prof. dr hab. Jolanta Marszalka (UKSW) prof. dr hab. Andrzej Rykała (UŁ) prof. dr hab. Krzysztof Rzepa(UAM) prof. dr hab. Jan Szymczak (UŁ) prof. dr hab. Krzysztof Wachowski (UWr) prof. dr hab. Andrzej Wyrwa (UAM) prof. nadzw. dr hab. Jolanta Daszyńska (UŁ) prof. nadzw. dr hab. Sylwia Kaczmarek (UŁ) prof. nadzw. dr hab. Joanna Kalaga (UW) prof. nadzw. dr hab. Jarosław Kita (UŁ) prof. nadzw. dr hab. Maciej Kokoszko (UŁ) prof. nadzw. dr hab. Rafał Kowalczyk (UŁ) prof. nadzw. dr hab. Mirosław Leszka (UŁ) prof. nadzw. dr hab. Maria Nartonowicz-Kot (UŁ) prof. nadzw. dr hab. Marta Sikorska-Kowalska (UŁ) prof. nadzw. dr hab. Przemysław Waingertner (UŁ) prof. nadzw. dr hab. Przemysław Wojciechowski (UMK) prof. nadzw. dr hab. Teresa Wolińska (UŁ) dr hab. Zbigniew Hojka (UŚ) dr hab. Tadeusz Kondracki (IH PAN) dr hab. Marek Zgórniak (UJ) dr Wiesław Bondyra (UMCS) dr Rafał Korczak (UŁ) dr Anna Kotłowska (UAM) dr Eryk Krasucki (USz) dr Wojciech Marciniak (UŁ) dr Paulina Matera (UŁ) dr Jacek Młynarczyk (UMK) dr Monika Piotrowska-Marchewa (UWr) dr Magdalena Pogońska-Pol (UŁ) dr Michał Tomaszek (UMCS) REDAKCJA TECHNICZNA Ewa Kacprzyk, Marcin Gawryszczak REDAKTORZY TOMU Ewa Kacprzyk, Marcin Gawryszczak WYDANIE I DRUK PIKTOR Szalski i Sobczak Spółka Jawna ul. Tomaszowska Łódź ISBN

5 SPIS TREŚCI Słowo wstępne 9 HISTORIA CODZIENNOŚCI Konrad Banaś Życie codzienne w Galii Merowingów na podstawie Historii Franków Grzegorza z Tours (wybrane aspekty) 13 Artur Bądkowski Życie codzienne opozycji w latach 70-tych i 80-tych w świetle materiałów operacyjnych SB 23 Monika Dobrzeniecka Stroje szlachty w epoce staropolskiej 33 Daria Domarańczyk Galicyjskie Czytelnie (Stowarzyszenia) dla Kobiet jako XIX wieczny przejaw aktywności przedstawicielek płci pięknej 39 Justyna Dworniak Sztuka kulinarna w średniowieczu. Krótka historia potraw i diet mieszkańców średniowiecznych miast 47 Marcin Gawryszczak Polska motoryzacja w XX-leciu międzywojennym. Wybrane aspekty 57 Weronika Grzesiak Początki mody na zdrowie i jej przejawy w drugiej połowie XIX i na początku XX w. (na podstawie wybranych przykładów z ziem polskich) 65 Artur Ryszard Jęcka Codzienność w cieniu cezarów, czyli zapomniane żony cesarzy julijsko-klaudyjskich 73 Jakub Józefiak Problem alkoholizmu u nieletnich na łamach prasy abstynenckiej na początku XX w. 81 Ewa Kacprzyk Moda kobieca w epoce rządów Edwarda Gierka zarys problemu 87 Łukasz Komorowski Okupacyjna rzeczywistość. Szkolnictwo na terenie miasta Buk w czasie okupacji hitlerowskiej 93 Łukasz Kosiński Życie codzienne w klasztorze na Ionie w VI i VII w. 107 Urszula Kowalczyk Dzień zaczynamy od śniadania i poczty. Niezwykła codzienność ekipy Instytutu Literackiego 111 5

6 Jakub Linetty Wizja egzystencji ludzi pierwotnych z epoki kamienia w nieznanych pracach Karola Libelta 111 Małgorzata Moskal, Ewelina Powroźnik Zaręczyny, zaślubiny, pokładziny o miłości staropolskiej 119 Kinga Janusiak, Joanna Nikel Lekarza dzień powszedni. O codzienności dziewiętnastowiecznej medycyny na przykładzie wybranych dolnośląskich szpitali oraz wspomnień praktyki zawodowej chirurgów J. Mikulicza-Radeckiego oraz H. St. Hartmanna 129 Magdalena Pasewicz-Rybacka Trykot, pyjama i shorty. Garderoba polskich letniczek w latach 30. XX wieku 135 Róża Paszkowska Kościane elementy stroju mieszkańca wczesnośredniowiecznego grodu w sąsiadce, pow. zamojski, woj. lubelskie 143 Piotr Płaczek Smak harcerskiej przygody. Codzienność drużyn harcerskich w okresie międzywojennym w świetle czasopisma Na tropie 151 Jan Ratuszniak Obraz życia codziennego radzieckich robotnic w twórczości literackiej Aleksandry Kołłontaj 159 Aleksandra Rybińska Zagadnienia zaopatrzenia i zaplecza terenowego 25 pułku Armii Krajowej czyli jak przetrwać trud konspiracyjnej codzienności 165 Zofia Rzeźnicka Charakterystyka najpopularniejszych gatunków kiełbas na podstawie źródeł 171 Marcin Smierz Sytuacja materialna robotników w górnośląskim przemyśle ciężkim w dobie wielkiego kryzysu gospodarczego lat trzydziestych XX wieku 175 Robert Stasiak Życie codzienne w wielkiej armii na podstawie pamiętników z lat Aneta Stawiszyńska Cukiernie jako element życia codziennego łódzkich elit w czasie I wojny światowej 187 Agata Świątkowska Ostatnia droga na wieczny spoczynek, czyli rzecz o staropolskich konduktach pogrzebowych 195 Katarzyna Wieczorek Samowola czy kontrola o handlu w średniowiecznym mieście na podstawie analizy znakowania późnośredniowiecznych odważników z ziem polskich 203 6

7 Piotr Wysocki Życie religijne Rosjan w guberni warszawskiej w latach na przykładzie Łowicza i Skierniewic 213 MIĘDZY ORTODOKSJĄ A HEREZJĄ. RELIGIA I WOJNY RELIGIJNE W ŚREDNIOWIECZU Konrad Szczepan Chwastek Cóż mają wspólnego Ateny i Jerozolima antyfilozofizm Tertuliana jako przykład różnic między wschodnim i zachodnim chrześcijaństwem 225 Paweł Lewandowski Beginki na średniowiecznym Śląsku 233 Michał Mazur Wybrane zagadnienia z chrystianizacji krajów Europy Środkowo-Wschodniej i Północnej w IX-XI wieku. Napięcia społeczne, przemoc i synkretyzm religijny 237 Marcin Męcina Katarzy dobrzy ludzie w średniowiecznej Francji 247 Aleksandra Radzyńska Rola Wilhelma de Nogaret w polityce religijnej Filipa IV Pięknego 253 Jan Mikołaj Wolski Teodozjusz Tyrnowski animator ruchu monastycznego w XIV-wiecznej Bułgarii 257 TRZY KONTYNENTY, TRZY ŚWIATY. ZDERZENIE CYWILIZACJI EUROPEJSKIEJ Z AMERYKAŃSKIMI Dawid Bujnowski Thomas Jefferson italofil? Wizerunek patrioty, polityka i plantatora w świetle korespondencji 265 Agnieszka Kita Rola i zadania piłki nożnej w kształtowaniu argentyńskiej tożsamości narodowej za rządów Juana Domingo Peróna w latach Andrzej Kozłowski NATO w stosunkach amerykańsko-francuskich w latach Bartosz Lewandowski Przyczyny oraz skutki likwidacji redukcji jezuickich na terenie Ameryki Południowej w II połowie XVIII wieku 291 WSPÓLNA PRZESZŁOŚĆ, RÓŻNE HISTORIE Damian Bębnowski Stanowisko Soboru Watykańskiego II wobec Żydów. Zarys problematyki 301 Armina Muszyńska Żydzi w Suboticy historia i współczesność 309 Grzegorz Trafalski Symbolika macew na przykładzie nagrobków z cmentarza żydowskiego w Łowiczu 321 7

8

9 SŁOWO WSTĘPNE W Państwa rękach znajduje się właśnie kolejny, XI już tom cyklicznej publikacji naukowej, wydawanej przez Studenckie Koło Naukowe Historyków Uniwersytetu Łódzkiego VADE NOBISCUM. Jest on poświęcony zagadnieniom, które były tematam obrad VI Łódzkiej Wiosny Młodych Historyków Konferencji Studencko-Doktoranckiej, Zorganizowanej przez Studenckie Koło Naukowe Historyków Uniwersytetu Łódzkiego we współpracy ze Studenckim Kołem Naukowym Mediewistów UŁ. Tom ten stanowi zbiór artykułów ze spotkania młodych adeptów nauk humanistycznych, wskazać bowiem należy, że do Łodzi przybyli nie tylko historycy ale przedstawiciele takich nauk jak: archeologia, socjologia, etnologia, historia sztuki, prawo, teologia i politologia. Spośród 160 uczestników, którzy zagościli w gmachu Instytutu Historii, aż 41 prezentuje swe badania w tej publikacji. Konferencja podzielona została na cztery panele tematyczne: Historia codzienności, Trzy kontynenty, trzy światy (zagadnienia związane ze zderzeniem cywilizacji europejskiej z cywilizacjami obu Ameryk), Wspólna przeszłość różne historie (referaty z tego obszaru nawiązywały do stosunków polsko-żydowskich na przestrzeni dziejów). Ostatni panel: Między ortodoksją a herezją, obejmował problemy religii w średniowieczu. Jak już zostało wspomniane na konferencję zgłosiło się aż 160 referantów, liczba ta spowodowała, że VI edycja wiosennych spotkań historyków w Łodzi była największą w historii. W dniach III 2013 r. gościliśmy młodych naukowców z wielu ośrodków akademickich w całym kraju, m.in.: z Warszawy, Krakowa, Lublina, Torunia, Szczecina, Opola, Poznania, Wrocławia, Katowic, Bydgoszczy, Gdańska, Kielc, Częstochowy, Rzeszowa. Warto dodać, że przybyli do Łodzi goście z Niemiec i Ukrainy. Spotkanie to było jednym z największych nie tylko pod względem uczestników i referatów na nim wygłoszonym ale również z racji na liczbę wydarzeń okołokonferencyjnych. Konferencję zainaugurował wykład prof. Rafała Stobieckiego a następnie dyskusja, której tematem przewodnim była wspólczesna interpretacja Holocaustu. Udział w dyskusji wzięli: dr hab. Anna Ziębińska-Witek, prof. UMCS, prof. dr hab. Paweł Samuś (UŁ), dr Sławomir Nowinowski (UŁ) a także Jerzy Giebułtowski (tłumacz dzieł Raula Hilberga). Kolejnym istotnym wydarzeniem było spotkanie 22 marca z przedstawicielem Ambasady Stanów Zjednoczonych, Kevinem Kabumoto. Poświecone ono zostało relacjom polsko-amerykańskim w XXI w. Kolejnym istotnym wydarzeniem, był wykład dr hab. Macieja Kokoszko prof. UŁ poświecony kuchni starożytnej połączony z degustacją potraw przyrządzonych według receptur bizantyńskich. To wydarzenie nie miałoby miejsca gdyby nie szereg instytucji i osób W tym miejscu w imieniu własnym jak i pozostałych organizatorów wyrazy wdzięczności dla Pana prof. Zbigniewa Górala, Prorektora UŁ ds. Sudenckich, za okazane wsparcie finansowe. Podziękowania dla Pani dr Joanny Żelazko z Instytutu Pamięci Narodowej oddział Łódź za wsparcie finansowe. Podziękowania dla władz Wydziału Filozoficzno-Historycznego UŁ i Dyrekcji Instytutu Historii UŁ oraz Marszałka Województwa Łódzkiego Pana Witolda Stępnia i Pani Predycent m. Łodzi Hanny Zdanowskiej. Nie sposób nie podziękować Przewodniczącej Komitetu Organizacyjnego Esterze Flieger, a także wszystkim członkom kół nakowych oraz ich opiekunom. To oni sprawili, że konferencja była tak szeroko zakrojona. mgr Ewa Kacprzyk mgr Marcin Gawryszczak 9

10

11 HISTORIA CODZIENNOŚCI 11

12

13 Konrad Banaś Uniwersytet Łódzki ŻYCIE CODZIENNE W GALII MEROWINGÓW NA PODSTAWIE HISTORII FRANKÓW GRZEGORZA Z TOURS (WYBRANE ASPEKTY) Źródła historyczne dotyczące wczesnego średniowiecza na Zachodzie są bardzo skromne. Mimo wszystko pozwalają one, przynajmniej w zarysie, odtworzyć historię polityczną poszczególnych państw. Sytuacja jest znacznie gorsza kiedy chcemy zbadać aspekty życia gospodarczego lub społecznego. Przekazy źródłowe dotyczące wymienionych problemów zawarte są w materiałach skupiających się na dziejach politycznych czy hagiografii. W zaistniałej sytuacji zmuszony jestem do swoistego wyławiania z tychże materiałów informacji dotyczących pracy i bytowania. Takimi źródłami są m.in.: Historia Franków oraz Miraculorum libri VIII, Grzegorza z Tours, Listy i wiersze Sydoniusza Apolinarisa, Vita s. Martini Turonensis Fortunata czy tzw. kompilacja Fredegara. Niestety tylko 2 pierwsze są przełożone na język polski i to do nich będę się odwoływał. Od III w.n.e. mamy do czynienia z kryzysem demograficznym w Cesarstwie. Szczególnie uwidocznił się on w jego zachodniej części, w tym w Galii. Doszło do zjawiska kurczenia się miast, zamierania handlu, zaniku wsi. Porzucone pola uprawne zamieniały się w ugór i porastały lasem. Zahamowaniu uległ proces romanizacji. Pod koniec okresu rzymskiego i w czasach Merowingów Galię porastały ogromne obszary leśne, które zajmowały ponad dwie trzecie powierzchni kraju 1, a osadnictwo było bardzo nierównomiernie rozlokowane. Grzegorz z Tours wspomina o ucieczce od barbarzyńców Attalusa, krewnego bp Langres i jego sługi Leona. W jej trakcie przez trzy noce nie napotkali żywej duszy 2. Świadczy to o pustkach demograficznych w ówczesnej Galii. Większość społeczeństwa merowińskiego zamieszkiwała wieś. Od napływu barbarzyńców następuje powolny upadek wielkich latyfundiów ziemskich. Ich posiadaczami była dawna arystokracja galo-rzymska oraz w mniejszym stopniu, możni plemienni. Grupa ta stanowiła najzamożniejszą część społeczeństwa merowińskiego. Możni gromadzili kosztowności, monety i wyroby z kruszcu tylko dla samego faktu ich posiadania, bez sprecyzowanego celu. W wielu przypadkach były to ogromne fortuny. Pewien dowódca wojskowy, Mummolus, pozostawił w spadku po sobie 250 talentów w srebrze i 30 w złocie czyli 6250 kg srebra i 750 kg złota! Andarchius wykształcony niewolnik, wmawiał pewnej arystokratce, że posiada 16 tys. solidów i pragnął poślubić jej córkę. Didier, biskup Auxerre, zapisał dla swojej katedry 140 kg złotych wyrobów liturgicznych 3. Nie inaczej było z arystokratkami. Sygnet na prawym kciuku kobiety symbolizował posiadanie przez nią osobistego majątku. Fredegunda, która nienawidziła swojej córki Rigunty, postanowiła zastawić na nią śmiertelną pułapkę: 1 M. R o u c h e, Wczesne średniowiecze w zachodniej Europie, [w:] Historia życia prywatnego, t. 1, red. P. V e y n e, Wrocław 2005, s G r z e g o r z z T o u r s, Historia Franków, tłum. T. R i c h t e r, K. L i m a n, wstęp, opracowanie i komentarz: D. A. S i k o r s k i, Kraków Tyniec 2002, III M. R o u c h e, op. cit., s

14 Zakradłszy się do skarbca, otwarła kufer pełen biżuterii i cennych ozdób. Kiedy już wyjęła zeń różne przedmioty, pokazując je stojącej obok córce powiedziała: «Osłabłam, włóż teraz ty rękę i wyjmij to, co tam znajdziesz». I kiedy córka wyjmowała przedmioty z kufra, matka chwyciwszy za wieko, spuściła je na kark 4. Fredegunda przyciskała wieko tak mocno, że Riguncie oczy omal nie wypłynęły 5. Ten fragment informuje nas o tym, że kobiety gromadziły bogactwa, że wszelkie kosztowności przechowywano w zamykanych kufrach, drogocenne ozdoby i biżuterię, zamiast nosić, bezcelowo trzymano w zamknięciu. Latyfundium składało się z dwóch poziomów: rezerwy, bezpośrednio eksploatowanej przez pana oraz reszty, podzielonej na małe zagrody, użytkowane przez ludność o różnym statusie prawno-cywilnym 6. W pochodzącym z VI w. testamencie Remigiusza biskupa Reims, mowa jest o niewolnikach, wyzwoleńcach, coloni czyli niewolnych oraz o ludziach całkowicie wolnych. Ian Wood twierdzi, że różnica pomiędzy niewolnikami, a coloni, mogła wynikać z nierównomierności obłożenia pracą obu grup 7. Trudno ustalić możliwości jakie posiadali ludzie niewolni i niewolnicy w poprawie swojego statusu. Wydaje się, że zależało to tylko od woli pana. Natomiast ludzie wolni liberti, musieli systematycznie opłacać daniny, aby nie popaść w niewolę 8. Warunki pracy wszystkich tych grup nie różniły się zbytnio od siebie. Praca skupiała się głównie na roli oraz przetwarzaniu jej produktów. Do uprawy ziemi używano: bron, motyki oraz pługa koleśnego (na północy) i bezkoleśnego (na południu). Do zbioru zboża posługiwano się sierpem i prymitywnymi kosami, które bardzo różniły się od tych znanych współcześnie. Do innych prac używano: siekier, noży, sztyletów, piłek, młotków 9. Z powodu braku żelaza, narzędzia metalowe były bardzo drogie. Za kradzież żelaznego pługa groziła grzywna w wysokości 15 solidów 10. Wszelkie narzędzia wytwarzano samemu. Mężczyźni wyrabiali i naprawiali narzędzia, kobiety zaś przędły wełnę, len i konopie. Każda willa 11 a później i zagroda, były samowystarczalne. Grunt im bardziej był żyzny, tym mniej razy go orano. Grzegorz z Tours, opisując Dijon, informuje, iż leży on na żyznej równinie, z glebą tak urodzajną, że daje ona wysoki plon po jednej orce 12. Na północy przeważał płodozmian 3-letni, na południu zaś 2-letni lub w ogóle go nie stosowano, wprowadzając gospodarkę dorywczą, tzn. porzucano co roku pole i przenoszono się na nowe 13. Przy żniwach pracowało mnóstwo ludzi. Grzegorz wspomina o majątku w Limagne, gdzie pracowało 70 chłopów 14. Praca szła powoli ze względu na sierpy, które były mało wydajne. Ścinano tylko górną część źdźbła, rżysko zaś wypalano. Snopy najpierw suszono na polu, potem zwożono a młócono zimą, 4 G r z e g o r z z To u r s, Historia, II Ibidem. 6 W. M o s z c z e ń s k a, Arystokracja w państwie Franków za dynastii Merowingów, Warszawa 1932, s I. W o o d, Królestwa Merowingów ( ). Władza społeczeństwo - kultura, Warszawa 2010, s Ibidem, s C. L e l o n g, Życie codzienne w Galii Merowingów, Warszawa 1967, s Lex Salica XXIX. 12, cyt. za: C. L e l o n g, op. cit., s Wiejskie siedziby bogatych obywateli. W skład willi wchodził dom obywatela, zabudowania dla służby i niewolników oraz obiekty gospodarcze. 12 G r z e g o r z z To u r s, Historia, III C. L e l o n g, op. cit., s G r z e g o r z z To u r s, De gloria Confessorum 1, cyt. za: C. L e l o n g, op. cit., s

15 stopniowo w miarę potrzeb. Ziarno mielono na prymitywnych żarnach w domu 15 lub w młynach wodnych 16. Oprócz zbóż, uprawiano również: bób, soczewicę, groch, rzepę. Prowadzono sady. Lokalizowano je w pobliżu domostw, aby latem stanowiły miejsce wypoczynku. Najpopularniejsze były grusze i jabłonie, które z zamiłowaniem szczepił sam król Childebert 17. Sadzono również czarny bez, z którego robiono wino 18 oraz śliwy 19 i brzoskwinie. Jednak znacznie ważniejsze od sadów były winnice. Winorośl uprawiano w Galii od czasów celtyckich. Wino, obok pszennego piwa, było podstawowym napojem dnia codziennego, nawet dla średnio zamożnego człowieka. Trudno sobie wyobrazić funkcjonowanie mieszkańców Galii bez tego napoju, dlatego winnice i praca w nich, odgrywały tak istotna rolę. Dochodziło także do zbrojnych walk o nie, pomiędzy arystokratami 20. Winnice lokowano na żyznych glebach, na zachodnich lub południowych stokach gór. Te czynniki miały wpływ na jakość wina. Mieszkańcy Dijon, jak pisze Grzegorz, produkowali tak szlachetne wino, że gardzili szalońskim 21. Prowadzenie winnicy wymagało znawstwa i umiejętności. Krzewy przycinano na Wielkanoc, aby nie zdziczały i wydały obfity plon. Przez cały sezon chłop wyrywał chwasty z winnicy, aby nie zagłuszyły winorośli. Kładł poświęcony wosk w czterech rogach winnicy, wierząc, że odpędzi to grad. W okresie dojrzewania winogron grał na kastanietach, aby odpędzić ptaki 22. Zabijał każde obce zwierzę, które wtargnęło do winnicy 23. Winobranie w czasach merowińskich nie różniło się zasadniczo od współczesnego. Chłopi ręcznie zrywali winogrona, tłoczyli je nogami w beczkach, a następnie wyciskali przez prymitywne prasy 24. Na wsi, poza rolnictwem, zajmowano się również hodowlą. Sprzyjały temu ogromne połacie łąk i nieużytków. Hodowano owce, które wypasano na stokach gór. Owcza wełna była podstawowym surowcem do wyrobu odzieży. Dzieci zajmowały się wypasaniem świń w lasach. Hodowano również rogaciznę, ale mięso bydła uważano za pospolite 25. Z przyczyn oczywistych dbano o hodowle koni, co było domeną najbogatszych 26. Ciężką plagą dla ludności były pomory zwierząt, które według Grzegorza były karą za grzechy i nikczemności ludzi. Wspomina, że w czasie walk króla Guntchramna z Chilperykiem, w rejonie Tours wybuchła zaraza i próżno było szukać nawet pojedynczej sztuki bydła 27. Ze wsi przenieśmy się do miasta. Proces kurczenia się miast galijskich, zapoczątkowany w III w. i pogłębiony przez barbarzyńskie najazdy w V w., utrzymał się w czasach Merowingów. Liczne wojny domowe prowadzone przez władców z tej dynastii, były powodem tworzenia wałów i murów obronnych 28. Od czasów świetności Cesarstwa 15 C. L e l o n g, op. cit., s G r z e g o r z z To u r s, Historia, III F o r t u n a t, Utwory poetyckie II. 9, cyt. za M. R o u c h e, op. cit., s G r z e g o r z z To u r s, Historia, IV Ibidem, III Ibidem, VIII Ibidem, III I d e m, De Miraculis s. Martini I. 34, cyt. za. C. L e l o n g, op. cit., s M. R o u c h e, op. cit., s C. L e l o n g, op. cit., s G r z e g o r z z To u r s, Passio s. Juliani 17, cyt. za C. L e l o n g, op. cit., s I d e m, Historia, III. 15, VIII Ibidem, VI Ibidem, III

16 powierzchnia oraz demografia miast, zmniejszyły się kilkakrotnie. Największe miasta, takie jak Paryż czy Tours, nie liczyły więcej niż 5 tys. mieszkańców Warunki bytowe w mieście nie przedstawiały się najlepiej. Grzegorz wspomina o sytuacji jaka spotkała posłów króla Childeberta, wysłanych na rozmowy do króla Guntchramna. Porozumienia nie zawarto, a zdenerwowany Guntchramn kazał obrzucić poselstwo gnojem końskim, zgniłymi wiórami, plewami, zbutwiałym sianem i błotem ulicznym 29. Świadczy to o tym co zalegało wówczas miejskie przestrzenie. W mieście nie było żadnych lampek. Król Guntchramn, gdy szedł nad ranem na mszę, drogę miał oświetlaną przez orszak, który niósł zapalone świece 30. Miejskie budynki, nawet świątynie, były drewniane 31. W mieście panował ciągły ruch. Od świątyni do świątyni przechodziły uroczyste procesje, a ich uczestnicy śpiewali psalmy 32. Procesje były okazją do zdobycia jałmużny przez ślepców, trędowatych, dzieci czy kaleki. Wszyscy oni mogli dostać w sanktuarium patrona przy kościele schronienie oraz posiłek. Dochody kościelne dzielone były na 4 części. Jedna na utrzymanie duchowieństwa, druga na budynki kościelnych, trzecia do dyspozycji biskupa i czwarta dla ubogich. Takie dobra, jak żywność i odzież, które biskup zyskiwał od wiernych w niedziele i święta, miał obowiązek rozdzielać ubogim oraz chorym 33. Dobrym przykładem może być Cezary, biskup Arles, który powtarzał swym sługom: Sprawdź czy jacyś ubodzy nie stoją na dworze 34. Utworzył również specjalny dom dla chorych. Podobne domy istniały przy wielu parafiach i klasztorach. Zachowało się ponad 20 parafialnych rejestrów osób chorych, nad którymi prowadzono opiekę 35. Nie tylko osoby duchowne zajmowały się działalnością charytatywną. Królowa Radegunda, żona króla Chlotara I, własnoręcznie obmywała chorych, w tym i trędowatych, pielęgnowała, karmiła oraz obdarowywała pieniędzmi 36. Sanktuarium spełniało również rolę miejsca azylu dla zbiegłych niewolników, porzuconych kobiet, a nawet morderców, którzy uciekali przed wymiarem sprawiedliwości 37. Oprócz tego Kościół był zobowiązany do opieki materialnej i moralnej nad więźniami oraz do wykupu jeńców 38. Wielkie poruszenie w mieście czynili pustelnicy, żyjący na co dzień w szałasach z gałęzi 39, poza murami miasta. Cieszyli się oni niepodważalnym autorytetem i wierzono w ich cudotwórcze zdolności. Grzegorz opisuje czyny pustelnika Hospicjusza spod Nicei, który przepowiedział jej mieszkańcom najazd Longobardów 40. Miasta były ośrodkami produkcji rzemieślniczej. Wyrabiano w nich przedmioty powszechnego użytku jak i luksusowe 41. Leudast, komes Tours przeglądał i kupował rozmaite towary na paryskim targu, do czasu aż nie został pojmany przez żołnierzy króla 29 Ibidem, X Ibidem, VIII Ibidem, V. 18, VIII Ibidem, V A. Ż u r e k, Działalność charytatywna Kościoła w Galii V-VI wieku, Vox Patrum, z , 1996, s Vita Caesarii Arelatensis I 59(45), PL 67, 1022C, cyt za A. Ż u r e k, op. cit., s A. Ż u r e k, op. cit., s G r z e g o r z z To u r s, Historia, IX M. R o u c h e, op. cit., s. 461; W. M o s z c z e ń s k a, op. cit., s A. Ż u r e k, op. cit., s M. R o u c h e, op. cit., s G r z e g o r z z To u r s, Historia, VI C. L e l o n g, op. cit., s

17 Childeberta 42. Wielkim wydarzeniem dla mieszczan był jarmark, organizowany z okazji dnia patrona miasta, np.: Św. Marcina w Orleanie. Handlowano wówczas wszelkimi towarami: żywnością, tanimi produktami rzemieślniczymi, luksusowymi, importowanymi ze Wschodu przez kupców żydowskich, syryjskich czy italijskich 43. Warunki mieszkaniowe ludności Galii zależały od statusu i zamożności. W czasach rzymskich najbogatsi mieszkali w murowanych willach, będących siedzibami ich latyfundium. Niestety, większość z tych willi uległa zniszczeniu w czasach barbarzyńskich najazdów. Pewna ich część zachowała się na południu od Loary 44. Posadzki willi wyłożone były czarno białym marmurem, ganki otaczały rzędy kolumn. Domostwo liczyło wiele pomieszczeń - osobne dla kobiet i mężczyzn, ponadto jadalnie, sypialnie, kuchnia czy łaźnie, ogrzewane gorącą parą 45. W czasach Sydoniusza Apollinarisa wiele domostw znaczniejszych ludzi wyposażonych było w ubikacje. Szczupłość środków finansowych spowodowała wypieranie kamienia i cegły przez drewno 46. Tylko najokazalsze świątynie i zamki, albo raczej same stołpy, budowano z kamienia. Przytłaczająca część zabudowy w czasach Merowingów była drewniana. Rzymskie wille były powoli zastępowane drewnianymi kompleksami mieszkaniowo gospodarczymi, otoczonymi palisadą z bramą zamykaną klinem 47. W skład kompleksu wchodziły domy właściciela, służby, niewolników oraz stajnie, stodoły, spichrze 48. Przeciętny chłop mieszkał w małej, jednoizbowej, drewnianej chacie, pokrytej gałęziami lub słomą 49. Miały one powierzchnię od 4 do 12 m 2, posiadały niewielka piwniczkę, a główna konstrukcja opierała się na 4-8 drewnianych słupach, wbitych w klepisko. Dach opadał do samej ziemi, co chroniło ściany przed nasiąkaniem wodą. W piwniczce bądź poza domostwem, przechowywano ziarno w wąskich, głębokich amforach, wkopanych w ziemię 50. W takich chatach mieszkała wielopokoleniowa rodzina chłopska, licząca nawet 12 osób 51. Często mieszkali oni razem ze swoimi zwierzętami. Obraz miejskich zabudowań nie różnił się wiele od wiejskich. Wielu mieszczan parało się rolnictwem. Grzegorz wymienia Lovolautrum, w obrębie którego uprawiano rolę i zbierano plony 52. Miejskie domy również były drewniane. Lepsze z nich miały ściany otynkowane gliną. Częściowo zachowały się również rzymskie kilkupiętrowe kamienice insula. Ich stan, w znacznej mierze, był krytyczny 53. Domy arystokracji wyposażone były w półki, kredensy, kufry z żelaza bądź drewniane z metalowym okuciem, ławy, na które narzucano dywany oraz stoliki, które rozkładano do posiłków i składano po nich 54. Frankowie zastępowali przedmioty służące wygodzie na te, które stanowiły tylko ozdobę. Stąd dywany i importowane, haftowane tkaniny, które 42 G r z e g o r z z To u r s, Historia, VI Ibidem, VIII M. R o u c h e, op. cit., s S y d o n i u s z A p o l l i n a r i s, Wiersze. Carm, [w:] Listy i wiersze, Kraków 2004, XVIII, XIX. 46 C. L e l o n g, op. cit., s G r z e g o r z z To u r s, Historia, III Ibidem, IV I d e m, De gloria Confessorum 98, cyt. za M. R o u c h e, op. cit., s M. R o u c h e, op. cit., s Ibidem, s G r z e g o r z z To u r s, Historia, III Ibidem,VIII Ibidem, IX. 34, IX. 35, X

18 narzucano na ławy 55. Podstawowymi meblami były kufry, gdzie przechowywano najcenniejsze przedmioty 56. Bogatsze domostwa oświetlano lampkami na oliwę z oliwek, natomiast biedniejsze tłuszczem zwierzęcym lub sosnowymi łuczywami. Zarówno tłuszcz jak i knoty, gdy się spalały, dawały wiele śmierdzącego dymu, co próbowano zagłuszyć zapachem ziół i kadzideł 57. Zimą bogatsze domy były ogrzewane przez kominki, natomiast w biedniejszych rozpalano ognisko na środku, a dym uchodził przez otwór w dachu. Najbogatsza arystokracja oraz członkowie dynastii Merowingów, korzystali z naczyń wykonanych ze złota lub srebra. Król Chilperyk chwalił się wielka misą ze złota i drogich kamieni, która ważyła 50 funtów 58. Ogół społeczeństwa merowińskiego używał jednak naczyń ceramicznych i drewnianych. Charakterystyczne dla Franków wazy mają kształt dwóch stożków, złączonych podstawami, z szyjką lekko odgiętą na zewnątrz. Ozdoby tych naczyń zostały ograniczone do rytych kresek, linii czy krzyżyków, w górnej części wazy. Ponadto odnajdywano w grobach kubki, kielichy, często szklane, ceramiczne czary i misy. Częstym znaleziskiem we frankijskich grobowcach były kociołki do gotowania o kolistym kształcie, wykonane najczęściej z żelaza, rzadziej z brązu 59. Od czasów barbarzyńskich najazdów, odzież mieszkańców Galii stanowiła jakby syntezę mody Franków i Galo-rzymian. Barbarzyńcy na powrót upowszechnili spodnie wśród mieszkańców Galii (przed rzymskim podbojem nosili je Celtowie), oczywiście tylko wśród mężczyzn. Górną część ich garderoby stanowiła lniana koszula do kolan, na która zakładano podobnej długości tunikę, z długim lub krótkim rękawem 60. Obuwie składało się ze skórzanych butów do kostek. Golenie dodatkowo obwiązywane były skórzanymi paskami, w sposób krzyżowy. Znacznie bardziej był złożony strój kobiecy. Na koszulę i tunikę zakładano suknię wełnianą do pięt. Na głowie nosiły kobiety chusty, spinane pod szyją szpilką. W chłodne dni narzucano na plecy płaszcz w kształcie prostokąta, spinany na piersi ozdobną fibulą. Długa suknia utrudniała bardzo stawianie kroków, dlatego z przodu, u dolnej krawędzi sukni, przyczepiony był łańcuszek, którym kobieta podnosiła częściowo suknię, kiedy się przemieszczała 61. Nie istniały w społeczeństwie merowińskim znaczne różnice w ubiorze. Im wyższy status, tym noszono więcej zdób z brązu, złota czy srebra. Wdowa przywdziewała strój czarny do końca życia, chyba, że powtórnie wyszła za mąż. Mniszki natomiast, zawsze nosiły białe habity 62. Biedni chłopi nosili odzież ze skór dzikich zwierząt 63. Butów latem nie nosili, bądź drewniane chodaki 64. Wbrew wyobrażeniom o czasach wczesnośredniowiecznych, tkaniny nie były tylko szare. Przeważały kolory: zielony, błękitny, szafirowy. Odzież była jednobarwna, bądź haftowana nićmi kilku kolorów 65. Ważne dla Franków były włosy. W czasach najazdów barbarzyńskich na Galię w V w., mężczyźni farbowali swoje włosy na rudo. Wiązali je w koński ogon na czubku głowy, 55 Narzuty ściągano, kiedy ktoś chciał usiąść, aby się nie zniszczyły. 56 G r z e g o r z z To u r s, Historia, II C. L e l o n g, op. cit., s G r z e g o r z z To u r s, Historia, VI C. L e l o n g, op. cit., s M. R o u c h e, op. cit., s Ibidem, s , C. L e l o n g, op. cit., s Ibidem, II Ibidem, V F o r t u n a t, Vita s. Martini Turonensis IV, cyt. za C. L e l o n g, op. cit., s S y d o n i u s z A p o l l i n a r i s, Listy, [w:] Listy i wiersze, IV

19 pozostawiając kark odsłonięty. Bardzo dbali o wąsy 66. Długość włosów odzwierciedlała status społeczny. Każdy wolny Frank nosił długie włosy. Wierzono, że we włosach zawarta była odwaga i męstwo 67. Szczególnie dotyczyło to władców. Grzegorz kilka razy podkreśla fakt noszenia długich włosów przez merowińskich królów 68. Obcięcie włosów władcy równało się z jego detronizacją. Tak postąpiono z ostatnim królem merowińskim Childerykiem III w 751 r. Niewolnicy posiadali krótkie włosy. Pewien arystokrata imieniem Droktulf, za spiskowanie przeciw królowi, został skazany za obcięcie włosów i niewolniczą pracę w winnicy 69. Najgorszą profanacją zwłok było wyrwanie włosów i brody. Tak postąpiono z Gundowaldem, rzekomym synem Chlotara I 70. Mnisi golili czubek głowy, pozostawiając krótkie włosy po bokach, co symbolizowało zależność od Chrystusa. Duchownym również zakazano noszenia brody. Niedopuszczalne było pozostawienie włosów i brody w nieładzie. Zarówno u kobiet, jak i mężczyzn, noszony był pas, do którego przyczepiano przyrządy służące pielęgnacji włosów. Były to grzebienie z kości, szpile lub nożyce sprężynowe. Synod w Agde z 506 r., wyznaczył 3-letni zakaz przystrzygania włosów i brody jako pokutę 71. Dzieciom ludzi wolnych również nie obcinano włosów. Prawo Salickie równało obcięcie włosów chłopcu z przekazaniem go do stanu duchownego lub uczynienie niewolnikiem. Za przymusowe obcięcie włosów chłopcu groziła grzywna 45 solidów. Za podobne przewinienie na dziewczynce, kara była wyższa bo 62, 5 solida 72. Kobieta bowiem nie mogła mieć obcinanych włosów. Taki uczynek był dla niej ogromną hańbą 73. Swe bardzo długie włosy płeć piękna upinała w różne fryzury, przy pomocy rozmaitych szpil. Frankom nie pozostawały obce łaźnie, istniejące w bogatszych domach i klasztorach. W czasach Merowingów nie miały jeszcze one takiego znaczenia jak za Karolingów. Zwykły mieszkaniec kąpał się w naturalnych zbiornikach i ciekach wodnych. Frankowie znani byli z zamiłowania do biesiad. Najobszerniejsze opisy uczt dotyczą arystokracji. Przed posiłkiem należało się obmyć, następnie podziękować Bogu za chleb 74. Frankowie jedli w pozycji siedzącej przy stole. Używano łyżki i noża, ale do niektórych potraw, głównie mięsnych, były one nieprzydatne, dlatego jedzono je rękoma. Stąd, w czasie posiłku, często je myto. Frankowie na rozpoczęcie posiłku, podawali bulion mięsny, w którym maczano kawałki chleba 75. Fortunat opisuje ucztę, w której sam brał udział. Na początku słudzy podali warzywa z miodem. Następnie serwowano kolejne dania: rozmaite mięsa w sosie i z warzywami, ryby z grochem i soczewicą 76. Biesiadnicy jednak najbardziej cenili przepiórki, młode zające, bażanty, dziki i jelenie, a wszystko mocno okraszone sosem 77. Sos sporządzano z mąki, wody, cebuli, czosnku oraz przypraw importowanych. Po tłustych posiłkach jedzono owoce: brzoskwinie, jabłka, gruszki, kasztany, aby ułatwić trawienie. 66 I d e m, Wiersze. Carm,, [w:] op. cit., V M. R o u c h e, op. cit., s G r z e g o r z z To u r s, Historia, II. 41, III. 18, VI. 24, VIII Ibidem, IX Ibidem, VIII C. L e l o n g, op. cit., s Lex Salica XXVI. 1, cyt. za C. L e l o n g, op. cit., s Ibidem, XXVI G r z e g o r z z To u r s, Historia, IV M. R o u c h e, op. cit., s F o r t u n a t, Utwory poetyckie XI. 9, cyt. za C. L e l o n g, op. cit., s Ibidem, X

20 Grzegorz opisuje spotkanie z królem Chilperykiem, który oddawał się pijaństwu, a Bogiem jego był brzuch. Król zaproponował biskupowi Tours kurczaka z grochem. Grzegorz jednak odmówił, co oznaczało dezaprobatę dla polityki króla 78. Na odchodne zjadł jednak trochę chleba i wypił wino 79. Kiedy biesiadnicy byli już najedzeni, zabierano stół i raczono się winem. Pierwszy pił najdostojniejszy gość, po czym oddawał puchar temu, kogo chciał wyróżnić 80. Potem pili już wszyscy goście, a kiedy byli już mocno podchmieleni, nawet i służba. Na uczcie zorganizowanej przez Fredegundę pijani słudzy posnęli po zakątkach domu i to tam, gdzie który z nich padł 81. Biesiada trwała do świtu, a nawet kilka dni, ale jak pokazuje przykład uczty u Fredegundy, część gości kończyła zabawę wcześniej 82. Naturalnie duża ilość alkoholu wpływa bardzo często na zachowanie. Flawiusz, biskup Chalons, tak nieprzyzwoicie się upijał, że kroku nie mógł zrobić 83. Inni z kolei nie chcieli kończyć swojego udziału w imprezie, mimo, że powinni byli to zrobić. Biskup Clermont, Kautyn, często tak się upijał, że ledwie czterech mężczyzn zdołało go od stołu udźwignąć. Od nadużywania wina cierpiał na padaczkę alkoholową 84. Nadużywanie alkoholu odbiło się również na biskupie Tours, Guntarze, który stał się głupi i nie rozpoznawał biesiadników, których znał oraz obrzucał ich wyzwiskami i zniewagami 85. Nadużywanie wina, oprócz niemożności wstania i problemów z krokami, powodowało i inne zachowania. Zarządca podatkowy króla Teodeberta Parteniusz, był bardzo łakomy i brał aloes na szybkie trawienie przez co wiatry puszczał publicznie bez jakiegokolwiek poszanowania obecnych 86. Grzegorzowi wydawało się to bulwersujące, jednak duże ilości pochłanianego mięsiwa, powodowały wzdęcia i odbijania, które objawiano możliwie jak najgłośniej. Była to oznaka zdrowia i wdzięczności dla gospodarza za pełny brzuch 87. Zdarzały się gorsze rzeczy. Na uczcie biskupów Saloniusza i Sagittariusza, nie brakowało kobiet, z którymi ci uprawiali nierząd 88. Pożywienie ubogich wyglądało inaczej. Głównym pożywieniem był chleb pszenny, wypiekany w domu. Powszechnie uprawiano warzywa, które uzupełniały dietę. Z mięs najpopularniejsze były drób i wieprzowina. Często polowano na dziczyznę. Studnie były rzadkością i wodę czerpano z pobliskiego strumyka bądź zbiornika wodnego. Dieta ta jednak nie była zrównoważona. Mimo dziennego spożycia ok. 4,5 tys. kcal, w posiłku przeważał chleb, a więc węglowodany, na niekorzyść białek i witamin, które są w mięsie oraz owocach i warzywach. Niedostateczna ilość mięsa oraz awitaminoza, prowadziły do: różnych chorób. Picie zanieczyszczonej wody powodowało chorobę Heinego-Medina, która paraliżuje i zniekształca członki. Miały miejsce również objawy chorób maniakalnodepresyjnych, które interpretowano jako opętanie 89. Wszystkie te czynniki wpływały na niską średnią wieku, która wynosiła dla mężczyzn 45 lat a dla kobiet Kobiety umierały często między 18 a 29 rokiem życia, w wyniku nieszczęśliwego porodu lub gorączki połogowej. Średnią dodatkowo zaniżała wysoka 78 M. R o u c h e, op. cit., s G r z e g o r z z To u r s, Historia, VI C. L e l o n g, op. cit., s G r z e g o r z z To u r s, Historia, X Ibidem, III. 15, V Ibidem, V Ibidem, IV Ibidem, X Ibidem, III M. R o u c h e, op. cit., s G r z e g o r z z To u r s, Historia, V M. R o u c h e, op. cit., s

21 śmiertelność niemowląt. Złe żywienie wpływało również na wzrost ówczesnych ludzi. Średnia dla mężczyzn wynosiła 1,67 m, dla kobiet 1,55 m 90, a wiec jest to przeciętna wzrostu współczesnych gimnazjalistów! Ważną rolę w życiu Franków odgrywały polowania. Zapewniały one nie tylko dziczyznę na stół, ale i stanowiły ulubioną ich rozrywkę. Zamożni polowali konno, z łukiem, rzadziej z siecią 91. Ludziom pomagały psy, sokoły i krogulce oraz oswajane jelenie 92. Najczęściej polowano na dzika, niedźwiedzia, bawoła 93. Panował zakaz polowań w lasach królewskich. Prawo Salickie mówiło o grzywnie 15 solidów za kradzież upolowanej zwierzyny lub tresowanego jelenia 94. W momencie niemożności ustalenia, który z podejrzanych był winny kłusownictwu, decydowano o ich pojedynku 95. Zwierzęta brały również udział w innych rozrywkach. Król Childebert przyglądał się zabawie, jak sfora psów osaczyła i szczuła zwierzę 96. Również uczta sama w sobie była rozrywką. Oprócz jedzenia i picia zdarzało się biesiadnikom śpiewać. Król Guntchramn rozkazał aby biskupi, których gościł na uczcie, zaśpiewali przed nim po jednym psalmie, a każdy jak mógł, zaśpiewał w obecności króla swój psalm 97. Sam Grzegorz zaś został poproszony przez króla Merowecha o głośne przeczytanie czegoś dla zbudowania duchowego 98. Zdarzał się również rozrywki, które dla normalnego człowieka nie są niczym śmiesznym. Chodzi tu o przejawy sadyzmu 99. Ograniczę się tylko do najskrajniejszego przypadku księcia Rauchinga, który tak się obchodził z poddanymi, że nie sposób było w nim dostrzec śladów jakiegoś człowieczeństwa. Zmuszał on na uczcie swego niewolnika, aby sobie przypalał udo zapaloną pochodnią, a gdy tamten [niewolnik K. B.] płakał, on nie posiadał się z radości. Kazał również zakopać żywcem małżeństwo niewolników, którzy się pobrali bez jego zgody 100. Tłum miał również uciechę z publicznych egzekucji, oraz skazańców, którym obcinano uczy, nos lub ręce i puszczano między ludzi 101. Mimo upadku rzymskiej władzy w Galii oraz opanowania jej przez Franków, kultura galo-rzymska nie zniknęła. Ulegała ona bardzo powoli procesowi barbaryzacji. Proces ten najszybciej przebiegał na dworach panujących, najwolniej zaś na prowincji, gdzie lud trzymał się języka i zwyczajów. Również geograficznie nie był on jednolity. Tereny północno-wschodnie najszybciej ulegały germanizacji, reszta Galii była znacznie bardziej zromanizowana, dlatego proces ten przebiegał dużo wolniej. Synteza obu tradycji dala początek kulturze francuskiej. 90 Ibidem, s C. L e l o n g, op. cit., s Miały zwabić dzikiego jelenia. 93 G r z e g o r z z To u r s, Historia, V Lex Salica I. 117, cyt. za C. L e l o n g, op. cit., s G r z e g o r z z To u r s, Historia., X Ibidem, VIII Ibidem, VIII Ibidem, V W. M o s z c z e ń s k a, op. cit., s G r z e g o r z z To u r s, Historia, V Ibidem, V

22

23 Artur Bądkowski Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu ŻYCIE CODZIENNE OPOZYCJI W LATACH 70. I 80. W ŚWIETLE MATERIAŁÓW OPERACYJNYCH SB Działalność w opozycji w PRL wiązała się z określonymi wyborami moralnymi ale również z podejmowaniem czasem bardzo prozaicznych czynności z tego wynikających, które determinowały codzienność dysydenta. Na początku chciałbym przedstawić uwagi wstępne. Oczywistym jest, że życie codzienne osób zależało od grupy w jakiej działały. Inaczej wyglądało życie osoby wywodzącej się ze środowiska robotniczego, a inaczej opozycjonisty na uniwersytecie. Trudno przedstawić jakiś model życia opozycjonisty. Można mówić o konkretnych ludziach w określonym czasie, którzy byli inwigilowani przez Służbę Bezpieczeństwa w ramach spraw operacyjnych. Należy jednak zwrócić uwagę, że opisane przykłady z życia codziennego opozycjonistów w pewien sposób są reprezentatywne. Wynika to z powiązań środowisk dysydenckich, z ich relacji towarzyskich. Można zatem spodziewać się, że codzienność opozycjonistów wywodzących się ze środowisk inteligenckich mogła wyglądać podobnie w całym kraju. Na pewien uniwersalny obraz, wpływ ma na pewno stosowanie podobnych metod przez SB. Pierwszą z tych osób jest Stanisław Barańczak. Jeden z najwybitniejszych współczesnych polskich poetów, kojarzony z Nową Falą grupą poetycką działającą od końca lat 60. do połowy 70. Znany jest on także jako krytyk literacki, historyk literatury i tłumacz. Działalność literacką łączył on z pracą naukową na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w latach i ponownie Było on też kierownikiem literackim studenckiego Teatru Ósmego Dnia. W 1981 r. wyjechał do USA, gdzie wykładał na Uniwersytecie Harvarda i pozostał na emigracji. Od połowy lat 70. należał do najbardziej aktywnych działaczy opozycyjnych w Poznaniu. Był jednym z sygnatariuszy Listu 59 przeciwko zmianom w konstytucji PRL, działał w KOR, którego był współzałożycielem. Później był aktywny w Komitecie Samoobrony Społecznej KOR. Brał udział w głodówce w kościele św. Marcina w Warszawie w obronie represjonowanych po Czerwcu 76. Wynikiem jego opozycyjnej działalności były wykłady w ramach Uniwersytetu Latającego w Poznaniu i Krakowie, a także w Towarzystwie Kursów Naukowych. Publikował on w prasie bezdebitowej, był też działaczem Solidarności. Aktywna postawa skutkowała dużym autorytetem w środowisku opozycyjnym Poznania 1. Służba Bezpieczeństwa rozpracowywała go w ramach SOR kryp. Gracze nr ewidencyjny 20949, która prowadzona była przez funkcjonariuszy Wydziału III KW MO/WUSW w Poznaniu od 1975 r. aż do 1989 r. 2 1 K. B i e d r z y c k i, Przedmowa, [w:] S. B a r a ń c z a k, Etyka i poetyka, Kraków 2009, s. 9-14; Indeks literatów, [w:] Twórczość obca nam klasowo. Aparat represji wobec środowiska literackiego , red. A. C h o j n o w s k i, S. L i g a r s k i, Warszawa 2009, s AIPN Po 08/1838, t. 1, Notatka informacyjna z opracowania pod względem ewidencyjno-operacyjnym i archiwalnym akt sprawy SOR krypt. Gracze nr archiwalny 12103/II, b.p. 23

24 Stanisław Barańczak miał duży wpływ na środowisko studentów kontestujących wadze komunistyczne. Jego duży autorytet wynikał z pracy naukowej na uniwersytecie. Był także znany jako młody i doceniany już twórca. Miał on na co dzień kontakt z młodzieżą akademicką podczas prowadzenia zajęć, oraz pełnienia opieki nad Teatrem Ósmego Dnia 3. Drugą analizowaną pod kątem życia codziennego opozycji jest Sprawa Operacyjnego Rozpracowania krypt. Nonet nr ewidencyjny Prowadzona była przez funkcjonariuszy Wydziału III KW MO w Poznaniu od 7 XII 1977 do 23 III 1983 r. 4 Podczas niej inwigilowano osoby działające w Studenckim Komitecie Solidarności w Poznaniu. Powstanie pierwszego SKS po śmierci Stanisława Pyjasa w Krakowie zapoczątkowało ich tworzenie w różnych ośrodkach akademickich. W Poznaniu jego najbardziej aktywnymi działaczami były osoby związane z Teatrem Ósmego Dnia, które zaangażowały się w akcję zbierania podpisów pod petycją w sprawie przywrócenia do pracy na Uniwersytecie S. Barańczaka. W obu przypadkach SB interesowała się środowiskiem akademickim, które miało powiązania i wspólnie działało. Należy pamiętać, że materiały operacyjne są specyficznym źródłem powstałym podczas działań policji politycznej, która miała określone zainteresowania związane ze ściganiem i śledzeniem nieprawomyślnej aktywności. W dużym stopniu zatem odtwarzany obraz dotyczy codzienności kreowanej przez funkcjonariuszy środowisku opozycyjnemu. Służba Bezpieczeństwa kierując się zapisami instrukcji operacyjnej w konkretny sposób starała się ukrócić bezprawne dla niej działania. Wpływała na codzienność osób rozpracowywanych poprzez wykorzystywanie osobowych źródeł informacji, w tzw. kombinacjach operacyjnych, działaniach w miejscach nauki i pracy, oddziaływaniach administracyjnych i związanych z całym aparatem wymiaru sprawiedliwości i przymusu. Analizując materiały operacyjne nie sposób nie zauważyć jak w wielu sytuacjach liczny zespół ludzi i środków wykorzystywany był wobec opozycji. Najogólniej można wyróżnić takie stosowane wobec dysydentów: - mniej lub bardziej profesjonalna obserwacja osób podejrzanych o wrogą działalność, mająca na celu ustalenie co dane osoby robiły i jakie są ich powiązania towarzyskie; - próba wpływania na młodych opozycjonistów poprzez ich rodziny; - przeprowadzanie rozmów ostrzegawczych ; - nękanie przez działania administracyjne np. ścisłe przestrzeganie spraw meldunkowych, zastrzeganie wyjazdów zagranicznych; - pociąganie do odpowiedzialności karnej za wykroczenia i przestępstwa; - wpływanie na podejmowaną przez dysydentów pracę zarobkową np. utrudnianie zatrudnienia w określonych miejscach, utrudnianie awansów; - działania dyscyplinujące na uczelniach np. wyrzucanie ze studiów za niedostateczne wyniki w nauce; - fingowane włamania, kradzieże mające na celu przejmowanie przez władze np. nielegalnych wydawnictw, nagrań itp.; - uniemożliwianie spotkań uznawanych za nielegalne np. odczytów, wykładów Uniwersytetu Latającego itp.; - działania dezintegrujące środowisko np. kompromitowanie osób poprzez sugerowanie ich współpracy z SB; 3 Ibidem, t. 1, Informacja dot. S. Barańczaka i R. Krynickiego z 18 IX 1975, podpisana przez naczelnika Wydziału III KW MO w Poznaniu kpt. J. Siejaka, k AIPN Po 08/1296/1-6, Akta sprawy SOR krypt. Nonet nr archiwalny 11004/II. 24

25 - polityka paszportowa. Takie metody SB traktowała jako wchodzące w zakres jej sposobów oddziaływania. Ciekawe, że często podejmowane przez nią kroki, mimo kardynalnej zasady tajności, miały być jawne dla osób, na które wpływano. Starano się pokazywać jak dolegliwe mogą być jej działania dla osób nieprawomyślnych. Miało to zniechęcać do podejmowania aktywności np. poprzez stosowanie kar grzywny, aresztu. Dawano odczuć, że trudności na uczelni czy w pracy są wynikiem działalności w opozycji. Prowadzono jawną obserwację, aby zniechęcać do utrzymywania kontaktów towarzyskich z figurantem. Aby jednak problematyka ta nie była potraktowana zbyt abstrakcyjnie i schematycznie warto przyjrzeć się konkretnym przykładom codzienności opozycjonistów w świetle materiałów zgromadzonych przez policję polityczną dokumentującą nielegalną działalność biorąc pod uwagę, że nie gromadziła ona tylko informacji, ale wpływała na zachowania ludzi podejmujących w jej mniemaniu aktywność antypaństwową. Osobny problem stanowi skuteczność wpływania na kroki podejmowane przez opozycjonistów rozpracowywanych w ramach tych dwóch spraw operacyjnych, jak ten zespół ludzi i środków był efektywny w walce z tymi środowiskami? Czy pojedynczy człowiek lub grupa miała szanse w tej walce? Mimo że jak na wstępie już podkreślono, obie sprawy dotyczyły środowiska akademickiego należy zwrócić uwagę, że siły i środki oddziaływania dostosowywane były do konkretnych osób. Inaczej oddziaływano na pracownika naukowego Uniwersytetu im. A. Mickiewicza jakim był S. Barańczak, którego matka najpierw została oskarżona o przestępstwo skarbowe 5. Poprzez osobowe źródła informacji dawano jej do zrozumienia, że problemy jej wynikają z postępowania syna 6. Później już sam poeta został oskarżony o próbę wręczenia łapówki za korzystną decyzję administracyjną dotyczącą próby zakupienia nieruchomości 7. Zarzut ten umożliwił jego dyscyplinarne zwolnienie z pracy na UAM. Krok okazał się dla władz raczej pyrrusowym zwycięstwem ponieważ pozbawiony zajęcia poeta-naukowiec miał więcej czasu na twórczość literacką i publikowanie w niezależnych, bezdebitowych pismach, a jego sprawa nagłośniona przez RWE jeszcze przysporzyła mu popularności. Jednym z najważniejszych zadań policji politycznej było szukanie powiązań towarzyskich osoby inwigilowanej. Nie inaczej było z Barańczakiem. Jako że miał on kontakty z poetami będącymi jak i on niepokornymi: Jackiem Berezinem, Ryszardem Krynickim, oraz innymi osobami ze środowisk opozycyjnych, poznańska SB koordynowała swe działania z terenowymi komendami, które zajmowały się ich rozpracowywaniem. Tego typu sytuację odnotować można w związku z przyjazdem do Poznania wspomnianego przed chwilą Krynickiego i jego przyszłej żony Krystyny na ślub. Każdy ich krok był obserwowany, a spotkanie było traktowane jako zjazd opozycjonistów. W tym przypadku podtestów politycznych się jednak nie dopatrzono 8. Inaczej było podczas spotkania na imieninach Restytuta Staniewicza. Odwiedzili go wówczas znani poznańscy opozycjoniści, ale też osoby z Bydgoszczy, Kalisza, Gorzowa Wielkopolskiego. Grupa Operacyjno-Śledcza wkroczyła wówczas do mieszkania i rozpędziła spotkanie, które pod pretekstem imienin miało zakamuflowany swój cel polityczny 9. Funkcjonariusze SB zarekwirowali wówczas nielegalne 5 AIPN Po, 08/1838, t. 1, Informacja dot. Zofii Barańczak, 23 IV 1976 r., sporządzona przez p. 6 Ibidem, t. 4, Meldunek operacyjny z 27 III 1976, k Ibidem, t. 5, Protokoły przesłuchania Zdzisławy Toczko z 11 XII i 15 XII 1976 r., k Ibidem, t. 2, Pismo z-cy naczelnika Wydziału III KW MO w Poznaniu kpt. A. Dudziaka do naczelnika Wydziału III KW MO w Krakowie w sprawie przyjazdu A. Zagajewskiego z żoną, 9 XI 1978 r., k Ibidem, t. 3, Notatka służbowa z przeszukania i zasadzki w dn. 27 V 1979, kpt. K. Stotko st. insp. Wydziału 25

26 wydawnictwa. Część uczestników odesłano pociągami do domów, część zatrzymano na Komendzie Wojewódzkiej. Sam S. Barańczak pozostał z zatrzymanymi jako świadek. Jednym z dowodów na antysocjalistyczną działalność było utrzymywanie kontaktów z opozycjonistami. Odnotowywano zatem relacje poety z Jackiem i Grażyną Kuroniami, Adamem Michnikiem, który w jego mieszkaniu świętował obronę pracy magisterskiej na UAM. Bywali także u niego przedstawiciele opozycyjnego krakowskiego studenckiego świata: Liliana Batko, Bronisław Wildstein i Lesław Maleszka. Osoby, które znalazły się w kręgu znajomych poznańskiego literata z miejsca były identyfikowane, dane ich dotyczące rozsyłano po Polsce i w ten sposób dokumentowano powiązania. Oficerowie operacyjni stali się kronikarzami opozycyjnej działalności, której jednym z najważniejszych przejawów było utrzymywanie kontaktów z szerokimi kręgami dysydenckimi w całym kraju. Służba Bezpieczeństwa blokowała też przez wiele lat jego próby wyjazdu na stypendium naukowe, a później na wykłady do USA. Podczas rozmowy w Wydziale Paszportów wprost zarzucono mu utrzymywanie kontaktów z zachodnimi dyplomatami, którzy byli kadrowymi oficerami amerykańskich służb specjalnych. Nie cofano się, przed uwłaczającym dla niego sugerowaniem podejmowania działalności szpiegowskiej 10. Poeta ostatecznie uzyskał paszport po powstaniu Solidarności 11. Wyjazd czasowy na kilka lat był jednak wstępem do jego pozostania na emigracji. Stanisław Barańczak był także zatrzymywany, przeszukiwano jego bagaże po powrocie z Warszawy ze spotkań z działaczami KOR i KSS KOR. Rekwirowano mu, w wyniku takich kontroli publikacje bezdebitowe. Służba Bezpieczeństwa stosowała też wobec niego kontrolę korespondencji i podsłuchy 12. Przed wyjazdem do USA próbował sobie zorganizować niezależne, niekontrolowane przez władze środki łączności z Polską. Miał świadomość, że oficjalnymi kanałami korespondencji nie otrzyma publikacji i listów z Polski 13. Barwniejszy obraz życia opozycyjnego zawiera SOR krypt. Nonet lepiej zachowana oraz dotycząca większej liczby osób, w tym pośrednio także samego Stanisława Barańczaka. Służba Bezpieczeństwa bardzo szybko, dzięki donosowi dowiedziała się o powstaniu Studenckiego Komitetu Solidarności i zaczęła ingerować w środowisko, które potencjalnie mogło się w jego działalność angażować 14. Część osób zniechęcono za pomocą działań operacyjno-politycznych. Pomysł powołania Komitetu miał być rozpropagowany za pomocą ulotek, które trafiły na uczelnie i do domów studenckich. Poznańskie środowisko miało się podjąć tego zadania po konsultacjach z A. Michnikiem, który przyjechał na zaproszenie S. Barańczaka. Konsultowano się także z działaczami SKS III KW MO w Poznaniu, 28 V 1979 r., k AIPN Po, 08/1838, t. 2, Raport z-cy naczelnika Wydziału III KW MO w Poznaniu kpt. K. Górnego dla naczelnika Wydziału IV Departamentu III MSW w Warszawie z rozmowy profilaktyczno-ostrzegawczej ze S. Barańczakiem, 23 II 1978 r., k Ibidem, t. 5, Meldunek operacyjny z 24 II 1981 r., k Ibidem, t. 3, Pismo naczelnika Wydziału III KW MO w Poznaniu do naczelnika Wydziału II KW MO w Poznaniu, 30 V 1980 r., k Ibidem, t. 3, Pismo naczelnika Wydziału II KW MO w Poznaniu ppłk R. Gorzyńskiego do naczelnika Wydziału III KW MO w Poznaniu w sprawie kontaktów S. Barańczaka z placówkami dyplomatycznymi USA, 20 III 1981, k. 4; Ibidem, Pismo naczelnika Wydziału III KW MO w Poznaniu mjr. K. Górnego do naczelnika Wydziału II KW MO w Poznaniu ppłk R. Gorzyńskiego w sprawie kontaktów S. Barańczaka z Konsulatem USA w Poznaniu, 27 III 1981 r., k. 3; Ibidem, Pismo naczelnika Wydziału II KW MO w Poznaniu ppłk R. Gorzyńskiego do naczelnika Wydziału III KW MO w Poznaniu w sprawie kontaktów S. Barańczaka z placówkami dyplomatycznymi USA, 20 III 1981, k AIPN Po, 08/1296, t. 1, Plan przedsięwzięć operacyjnych z 17 XII 1977, k

27 w Krakowie i Warszawie 15. Jak wcześniej wspomniałem, do powołania organizacji było zbieranie podpisów pod petycją w sprawie przywrócenia do pracy na UAM Barańczaka. Władze uczelni przeprowadzały wówczas z jej sygnatariuszami rozmowy wyjaśniające. Przeprowadzanie wspólnej akcji i występowanie wobec władz uczelni integrowało studentów-opozycjonistów. Jednym z pierwszych i podstawowych działań SKS-u było powiadomienie SZSP i władz uczelni o jego powstaniu 16. Było to więc niezależne, jawne, zorganizowane działanie co w rzeczywistości PRL budziło zaniepokojenie władz (SB). Zakładano, że organizacja będzie prowadzić cykliczną działalność wykładową Uniwersytetu Latającego. Spodziewano się, że studenci będą występować o dostęp do nielegalnej literatury zgromadzonej w bibliotekach, walczyć o wpływ na wybór władz akademickich i podejmą próbę publikacji nielegalnego regionalnego periodyku. Z taką inicjatywą bezpośrednio związana by była działalność wydawniczo-drukarska, którą oczywiście starano się kontrolować. Służba Bezpieczeństwa zakładała także, że gromadzone będą przez młodzież we własnym zakresie bezdebitowe wydawnictwa oraz będzie się ona włączać w akcje organizowane przez opozycję w całym kraju. Sposobem na zaistnienie na uczelniach SKS-u miał być udział jego działaczy w oficjalnych dyskusjach i spotkaniach, zadawanie prowokacyjnych pytań, formułowanie komentarzy. Niepokojącym było także zagrożenie oddziaływaniem przez studentów na uczniów klas maturalnych. Jednym ze sposobów uniknięcia represji miało być angażowanie dzieci aparatczyków czy funkcjonariuszy MO/SB, które mogły liczyć na pomoc rodziców dysponujących wpływami. Niewiadomą pozostawał zasięg oddziaływania Komitetu, który jak się spodziewano, zależny miał być od sytuacji politycznej oraz reakcji władz i SB, która miała stosować działania operacyjne, głównie o charakterze neutralizującym i dezintegracyjnym 17. Organy bezpieczeństwa miały zatem nie tylko odnotowywać działania opozycji, ale także bezpośrednio oddziaływać na nią, aby doprowadzić do likwidacji SKS-u. Jedną z najskuteczniejszych metod było wykorzystanie tajnych współpracowników. Wiedza jaką chciała dysponować SB dotycząca: działalności opozycji, powiązań towarzyskich, przywilejów, ulg, stypendiów itp. oraz ewentualnych nielegalnych sposobów ich uzyskania, informacje o zachowaniach, wadach, cechach charakterów, osobowościach, miała być wykorzystywana przeciwko osobom zaangażowanym w nielegalną działalność. Ciekawe, że SB w planowaniu swoich działań zakładała oddziaływanie polityczne na studentów, wpływanie poprzez Socjalistyczny Związek Studentów Polskich, inne organizacje młodzieżowe oraz władze uczelni. Było to związane z posiadaniem przez nią tam osobowych źródeł informacji. Cele te miały być osiągane także poprzez działania o charakterze ideologicznym oraz kładąc nacisk na dyscyplinę studiów. Starano się także żeby urządzenia poligraficzne, radiowęzły itp. nie zostały wykorzystane przez opozycję. Odstraszająco miały działać rozmowy ostrzegawcze i groźby zastosowania sankcji wobec studentów. Starano się także wpływać na nich poprzez rozmowy z ich ojcami, którym w odpowiednim świetle, zwracając uwagę na możliwe negatywne skutki, przedstawiano działalność ich dzieci. Wykorzystywano także, że niektórzy z nich (ojców) zajmowali eksponowane stanowiska, także polityczne. Naukowcy sympatyzujący z Komitetem mieli się spotykać z utrudnieniami w wyjazdach zagranicznych, odprawach celnych, blokowaniem awansów. Te dokuczliwości miały być stosowane tak by zdawali sobie sprawę, że stanowią 15 AIPN Po, 08/1296, t. 1, Plan przedsięwzięć operacyjnych z 17 XII 1977, k Ibidem, t. 1, k Ibidem, t. 1, k

28 represję i miały odwodzić od popierania opozycji 18. Rozpowszechnianie wrogich z punktu widzenia władz treści zawartych w wydawnictwach, na ulotkach, nagraniach miało być utrudniane poprzez działania tajnych współpracowników, władz uczelni, studentów będących w reżimowych organizacjach. Pretekstem do niweczenia takich akcji miało być też legitymowanie i przeprowadzanie przeszukań przez umundurowanych funkcjonariuszy MO. Brano pod uwagę możliwość przeprowadzania włamań, kradzieży. Zakładano także wykrywanie miejsc wytwarzania takich publikacji i ich składowania 19. Organizowane wykłady w ramach Uniwersytetu Latającego miały być udaremniane poprzez działania urzędnicze, pod sankcją otrzymania grzywny. Gdyby spotkania miały się odbywać na uczelniach to do ich rozbijania miał być wykorzystywany aktyw młodzieżowy. Środkiem represjonowania miało być niedopełnienia obowiązku meldunkowego, nadużywanie alkoholu i co za tym idzie kierowanie studentów do izby wytrzeźwień. Starano się także wykorzystywać zarzuty kryminalne. Osobną kategorię działań mających prowadzić do dezintegrowania środowisk opozycyjnych miały być działania specjalne. Rozsiewano plotki na temat współpracy niektórych osób z SB 20. W ramach działań prewencyjnych starano się już podczas rekrutacji nie przyjmować na studia osób podejrzanych. Już na tym etapie starano się werbować źródła informacji aby kontrolować nastroje. Sfera planów i zamierzeń nie zawsze musiała mieć pokrycie w rzeczywistości. Spotkania Uniwersytetu Latającego rozbijane były poprzez nacisk na właścicieli mieszkań 21. Gdy taka interwencja nie była skuteczna i tak starano się, przy wykorzystaniu tajnych współpracowników zdobywać informacje o ich przebiegu oraz kto w nich uczestniczył. Na ich podstawie kierowano wnioski do Kolegium ds. Wykroczeń. Środki te zastosowano przed wykładem S. Barańczaka 24 III 1978 w mieszkaniu, należącym do ojca Małgorzaty Bratek - studentki zaangażowanej w działalność SKS-u. Rozmowa zastępcy naczelnika Wydziału III KW MO w Poznaniu kpt. Aleksandra Dudziaka ze Stanisławem Bratkiem. Miała na celu zaprezentowanie wrogich działań córki, jak i wpłynąć na niewyrażenie jego zgody na planowane spotkanie. Udało się wcześniej podobnej uniknąć, gdyż wyszedł on po prostu z mieszkania namówiony przez córkę. Gdyby sytuacja się powtórzyła, funkcjonariusz miał rozmawiać ze studentką. Służba Bezpieczeństwa pokazywała zatem, nachodząc mieszańców, że zna plany spotkań grupy. W sprawę zaangażowany był dozorca bloku, który miał informować władze o tym co zaobserwował w mieszaniu Bratków. Mógł on być wykorzystany jako świadek w Kolegium ds. Wykroczeń. Oprócz obserwacji miejsca spotkania wykorzystywano także podsłuchy telefoniczne i pokojowe 22. Niestabilność codziennego życia opozycjonisty potęgowała także groźba zatrzymania na komisariacie na 48 godzin. Metodę tą zastosowano 24 IX 1978 r., aby nie dopuścić do udziału studentów z Poznania w ogólnopolskim spotkaniu działaczy SKS w Warszawie. Jednocześnie przeprowadzono w ich mieszkaniach przeszukania mające na celu wykrycie literatury bezdebitowej, ulotek i innych materiałów, które mogły być pretekstem do zatrzymania 23. Warto zwrócić uwagę, że w związku z zaistniałą sytuacją kontrolowano port lotniczy i dworzec kolejowy, aby w spotkaniu mogły wziąć udział jedynie osoby słabiej zaangażowane, które i tak podlegały obserwacji. 18 AIPN Po, 08/1296, t. 1, Plan przedsięwzięć operacyjnych z 17 XII 1977, k Ibidem, t. 1, k Ibidem, t. 1, k AIPN Po, 08/1296, t. 5, Notatka służbowa z 10 V 1978, k Ibidem, t. 1, Plan przedsięwzięć operacyjnych z 23 III 1978, k Ibidem, t. 1, Plan realizacji w sprawie krypt. Nonet z 22 IX 1978, k

29 W październiku 1978 r. był organizowany w Poznaniu finał VI Festiwalu Kultury Studentów PRL, który opozycja zaangażowana w SKS, KOR i Towarzystwo Kursów Naukowych chciała wykorzystać do prezentowania swoich działań i idei. Zaangażowany był również Teatr Ósmego Dnia. Pojawienie się tam dużej liczby osób dawało możliwość dotarcia do nich z ulotkami i publikacjami bezdebitowymi. Była także możliwość prowadzenia dyskusji, wykładów i spotkań oraz kontaktu i współdziałania różnych środowisk, które się zintegrują przy okazji Festiwalu. Władze spodziewały się wykorzystać studentów z SZSP do ewentualnych prób neutralizowania wystąpień antysocjalistycznych, uniemożliwienia wykorzystania nagłośnienia i urządzeń poligraficznych przez dysydentów 24. Skutecznym orężem w walce z inicjatywami opozycyjnymi byli działający w środowisku poznańskiego SKS tajni współpracownicy. Ich donosy uniemożliwiły kolportaż ulotek dotyczących szykanowania przez SZSP Małgorzaty Bratek, działającej w SKS 25. Przeświadczeniu, które panowało na uczelniach, że studentów-opozycjonistów władze nie biorą do wojska miało służyć skierowaniu na takowe trzech najbardziej aktywnych. Jednoczesnym pozytywnym dla SB skutkiem było osłabienie struktur opozycji 26. Była to praktyka znana w innych województwach. Chociaż przykład Leszka Budrewicza, który działał we Wrocławiu w SKS i został powołany do służby wojskowej wskazuje, że uzasadnione były obawy władz, że niepokorni rekruci mogą stwarzać problemy. Odmówił złożenia przysięgi wojskowej i kontaktował się ze środowiskami opozycyjnymi, a także próbował przekazać nielegalną literaturę odbywającym służbę wojskową 27. Słuzba Bezpieczeństwa starała się także manipulować osobami zaangażowanymi w opozycję poprzez kolegów z dzieciństwa służących w milicji, którzy mieli dezinformować o działaniach przeciwko nim podejmowanym. Przejawem presji psychologicznej miało być także uświadamianie, że funkcjonariusze znają wszystkie planowane zamierzenia opozycji 28. Młodzież akademicka podejmując działalność opozycyjną musiała się liczyć, że funkcjonariusze MO i SB będą przeprowadzali z nimi i ich ojcami liczne rozmowy. Zastraszano ojców, przekazując im, że w przypadku umożliwienia w mieszkaniach spotkań mogą być kierowane sprawy do Kolegium 29. Żeby presja była odczuwalna ze wszystkich stron rozmawiano nawet z sąsiadami szczególnie opornych. Niekiedy dialog był podejmowany, aby doprowadzić do werbunku i informowania władz 30. Na szeroką skalę przeprowadzano rozmowy operacyjne z osobami, które podpisywały różne petycje skierowane do władz. Wykorzystując zastraszenie starano się zniechęcać do podobnych 24 AIPN Po, 08/1296, t. 1, Plan operacyjnego zabezpieczenia finału VI Festiwalu Kultury Studentów PRL z 19 X 1978, k Ibidem, t. 6, Meldunek operacyjny z 21 IX 1979 r., k Ibidem, t. 5, Pismo naczelnika Wydziału III KWMO w Poznaniu kpt. J. Siejaka do naczelnika Wydziału III Departamentu III MSW, 24 I 1979, k Ibidem, t. 2, Pismo z dn. 15 VIII 1980 Szefa Oddziału WSW w Poznaniu ppłk. W. Skorupskiego do Naczelnika Wydziału III KW MO dotyczące Leszka Budrewicza, k. 48; Ibidem, Pismo mjr. J. Siejaka z 31 VIII 1880 r. na temat kontaktów L. Budrewicza, k Ibidem, t. 2, Notatka z 3 V 1977 r. vide: K. Ziomka w sprawie działań dezintegracyjnych dotyczących Teatru Ósmego Dnia, k Ibidem, t. 6, Meldunek operacyjny z dn r. dotyczący Tomasza Tórza, k. 142; Ibidem, Notatka służbowa z kwietnia 1978 r. z rozmowy z ojcem M. Bratek, k AIPN Po, 08/1296, t. 6, Notatka służbowa z 12 IV 1978 r. z rozmów z sąsiadami M. Bratek, k

30 akcji 31. Szczególny rodzaj rozmów zarezerwowany był dla najbardziej aktywnych działaczy, którzy wzywani byli na komisariaty aby składać wyjaśnienia dotyczące swoich działań 32. Działalność opozycyjna powodowała, że policja polityczna szukała wszelkich możliwości uderzenia w taką osobę. Gromadzono dowody popełnianych wykroczeń i wszelkich naruszeń prawa. Jednym z najpoważniejszych, a jednocześnie umożliwiającym najdotkliwsze represje było oskarżenie o popełnienie przestępstwa. Pretekstem do postawienia zarzutów była sprawa pobicia funkcjonariusza MO oraz kontrolera MZK podczas jazdy autobusem bez biletu w Warszawie przez aktorów Teatru Ósmego Dnia. W sprawie karnej przed sądem w Warszawie obrońcą był Władysław Siła-Nowicki 33. Postawienie zarzutów karnych wiązało się z problemami w pracy lub na uczelni. Można było mieć także w związku z tym zastrzeżenie wyjazdów zagranicznych. Opozycjonista musiał się też liczyć z przeszukaniami w mieszkaniu czy akademiku, co oczywiście wiązało się z konfiskatą tzw. bibuły, ulotek, urządzeń poligraficznych itp. Akcje takie mogły być powodowane doniesieniami tajnych współpracowników 34. Czasem też przeszukania miały charakter prewencyjny. Przy okazji finału Festiwalu Kultury Studenckiej w 1978 r. działacze poznańskiego SKS stracili powielacz, maszynę do pisania, kalki, papier, ulotki 35. Posiadanie obciążających materiałów stawało się powodem zatrzymań w areszcie i przesłuchań. Wpadki opozycjonistów miały miejsce także podczas rozdawania ulotek na ulicy. Takie działania miały na celu dotarcie do jak największej liczby osób z programem SKS. SB skrupulatnie w takim przypadku liczyła ile zdołano takich rozpowszechnić aby określić jaki może być jej zasięg oddziaływania. Zatrzymania i legitymowanie mogło zakończyć się na komisariacie. Zdarzały się w takich sytuacjach pobicia studentów przez funkcjonariuszy. Powodem zatrzymania mogło być przebywanie w okolicach miejsca, gdzie odbywały się np. wykłady Towarzystwa Kursów Naukowych. Później osoba taka mogła zostać wezwana na komisariat i następowało przesłuchanie dotyczące okoliczności i tematyki spotkania, osób, które w nich uczestniczyły 36. Była to jedna z form zniechęcania do zaangażowania w działania opozycyjne i tak te przesłuchania należy traktować biorąc pod uwagę, że SB miała doniesienia od TW będących na wykładach. Informacje uzyskane podczas takich przesłuchań mogły w jakimś stopniu służyć weryfikacji prawdziwości tych źródeł, jednak liczył się też ich efekt psychologiczny. Codzienne kontakty osób tworzących środowiska dysydenckie powodowały niekiedy sytuacje konfliktowe. Były to naturalne procesy będące konsekwencją sympatii i antypatii w grupie. Policja polityczna skrupulatnie takie fakty odnotowywała, a następnie przy wykorzystaniu tzw. kombinacji operacyjnych używała do dalszego skłócania i dezinformowania. Systematyczne, czasem subtelne działania o takim charakterze 31 Ibidem, t. 6, Notatki z rozmów z sygnatariuszami petycji w obronie S. Barańczaka, k Ibidem, t. 5, Protokół przesłuchania W. Fenrycha z dn. 18 II 1978 r., k ; Ibidem, Notatka służbowa z dn. 15 IV 1978 r. z rozmowy ostrzegawczej z W. Fenrychem, k Ibidem, t. 6, Notatka służbowa z dn. 30 IV 1978 r. dotycząca incydentu aktorów Teatru Ósmego Dnia, k ; Ibidem, Postanowienie o postawieniu zarzutów P. Jurdze z dn. 10 V 1978 r., k ; Ibidem, Akt oskarżenia przeciwko P. Jurdze, T. Stachowskiemu, J. Jurdze, R. Radomskiemu, B. Ziemskiej z dn. 22 VI 1978 r., k Ibidem, t. 5, Wyciąg z notatki służbowej z 28 V 1979 r. do sprawy krypt. Hazardziści, k Ibidem, t. 6, Meldunek operacyjny z dn. 12 V 1978 r., k ; Ibidem, Wyciąg z informacji z 28 IV 1979 r. od TW ps. Mirek, k ; Ibidem, t. 4, Wyciąg z informacji TW Justyna z 26 IV 1979 r., k. 253; Ibidem, Wyciąg z informacji od TW Mirek, k. 256; Ibidem, t. 3, Meldunek operacyjny z dn. 26 IV 1980 r., k AIPN Po, 08/1296, t. 6, Protokół przesłuchania świadka z 22 II 1978 r. T. Tórza, k ; Ibidem, t. 5, Protokół z przesłuchania W. Fenrycha z dn. 18 II 1979 r., k

31 powodowały pojawianie się nieufności, zazdrości itp. Jednym z takich szczególnych sposobów było stosowanie polityki paszportowej. Często wystarczyło jednej osobie zezwolić na wyjazd, a innej go zabronić żeby spowodować rozdźwięk i podejrzenia. Wydział Paszportów, który miał władzę umożliwić bądź zablokować wyjazd wpływał bezpośrednio na przyjaźnie i poczucie lojalności, które były wówczas poddawane próbie. Można wskazać na konkretne relacje Stanisława Barańczaka, któremu blokowano wyjazd do USA i Ryszarda Krynickiego, który otrzymał paszport umożliwiający podróż do Francji i Austrii. W środowisku studenckim tę metodę zastosowano także dla dodatkowego zakonspirowania tajnego współpracownika, który wyjechał na Zachód 37. Skutecznie także torpedowano za pomocą TW publikowanie czasopism podziemnych. Mieli oni inicjatorów zniechęcać mówiąc, że są one mało popularne i nie ma środków technicznych do ich wydania. Taka sytuacja miała miejsce, gdy Włodzimierz Fenrych chciał wydać kolejny numer Biuletynu Zachodniego, a dwaj jego koledzy, współpracujący z SB skutecznie zablokowali inicjatywę. Dalsze plany wydawnicze realizował on już na własną rękę 38. Atmosferę nieufności i podejrzliwości potęgowały plotki o infiltracji środowisk opozycyjnych. Naturalnym też było, że sytuacje codzienne powodowały, że domyślano się, że ta czy inna osoba donosi 39. Jak już wspomniano były to często elementy gry służb. Codzienność studiujących opozycjonistów determinowana była także przez działania władz uczelni i SB mających na celu tzw. dyscyplinę studiowania. Brak zaliczenia np. WF mógł być przyczyną wyrzucenia ze studiów. Relegowano też z uczelni za stawienie się na uczelni po 1 października. Dotkliwą represją było także pozbawianie stypendiów 40. Wobec tych działań studenci z SKS-u nie zachowywali biernej postawy. Planowano zwracać się do władz uczelni opisując szykany jakie ich spotykają. Nagłośnienie rewizji, rekwirowania literatury, pozbawianie nagród, zwolnień z pracy miało służyć obronie środowiska, które nie chciało tylko pokornie przyjmować represji 41. Próbowano także organizować nowe struktury pod auspicjami Kościoła. Jednym z najdotkliwszych sposobów mających odstręczyć od nieprawomyślnych działań było uderzanie w sferę bytową poprzez pozbawianie stypendiów. Przeprowadzano rozmowy z rodzicami, w których wręcz żądano, aby zaprzestawali finansowania swoim dzieciom pobytu na studiach do momentu zaniechania kontaktów z opozycją. Uniemożliwianie podjęcia pracy bądź spowodowanie jej utraty miało być również skutecznym sposobem perswazji. Absolwent mający przeszłość opozycyjną mógł się spodziewać, że pracodawca zostanie poinformowany o niej. Oczywiście zatrudniający mógł się spodziewać kłopotów z tym związanych. Z jednej strony nachodzenie przez funkcjonariuszy było kłopotliwe, a z drugiej taka osoba mogła być często zatrzymywana, więc nieobecna w pracy. Dla wielu najważniejsze było po prostu unikanie kłopotów 42. W sugestywny sposób życie opozycji można przedstawić na przykładzie jednej z najbardziej aktywnych osób poznańskiego SKS-u Małgorzaty Bratek. SB starała się utrudniać jej występy. Mimo to jej twórczość była nagradzana i spotykała się z uznaniem. Anegdotyczny jest wątek związany z próbą niedopuszczenia jej do występu w 1978 r. na olsztyńskich Spotkaniach Zamkowych Śpiewajmy poezję. 37 Ibidem, t. 5, Meldunek operacyjny z dn. 28 VII 1979 r., k Ibidem, t. 5, Meldunek operacyjny z 28 I 1981 r., k Ibidem, t. 5, Notatka ze spotkania z TW ps. Jacek 8 II 1980 r., k AIPN Po, 08/1296, t. 6, Informacja od TW ps. Mirek z 16 XII 1978 r., k Ibidem, t. 6, Informacja na podstawie relacji ustnej TW ps. Dalia z 7 III 1980 r., k Ibidem, t. 6, Notatka służbowa dotycząca Ewy Kubackiej i Macieja Szczerkowskiego z dn. 30 I 1979 r., k

32 Nie dość, że do występu doszło to jeszcze artystka otrzymała decyzją jury pierwszą nagrodę ufundowaną przez Ministerstwo Kultury i Sztuki oraz nagrodę publiczności. Po ukończeniu studiów muzykologicznych SB utrudniała jej także podjęcie pracy w szkole 43. Materiały operacyjne wytworzone przez Służbę Bezpieczeństwa w związku z jej działaniami wobec uznawanych za wrogie środowisk opozycyjnych stanowią specyficzne źródło informacji o ich codzienności. Wynika to z oczywistych, utylitarnych względów tej dokumentacji, która miała wartość użytkową dla ich wytwórców. W pierwszym względzie była ona zapisem działań aparatu represji wobec inwigilowanych osób. Były one zatem pośrednim obiektem zainteresowań. Niemniej obraz w nich zawarty stanowi mimowolną kronikę ich działań. Ważne, że opisy te powstawały na bieżąco co podnosi ich wiarygodność. Środowisko akademickie było kłopotliwe dla władz w PRL. Z jednej strony mając tradycyjny autorytet nie mogło być lekceważone. Z drugiej strony niezależność, swoboda myślenia, wypowiedzi, twórcza praca będąca częścią jego etosu musiały stanowić wyzwanie dla funkcjonariuszy SB, którzy mieli zwalczać wszelkie przejawy niezależności. W PRL nauka miała wbrew swoim tradycjom stanowić podporządkowaną partii rządzącej sferę. Szkoły wyższe były miejscem oddziaływania na młodzież akademicką, dlatego tak dużą wagę przykładano do tego, co było im przekazywane. Studenci jako grupa społeczna podatna na radykalne hasła, która jeszcze nie zajęła miejsca w drabinie społecznej, nie mająca wiele do stracenia podlegała szczególnej kontroli. Należy stwierdzić, że życie codzienne opozycjonistów było zależne od środowisk w jakich oni działali. Stanisław Barańczak, który był pracownikiem naukowym uniwersytetu i uznanym literatem. Młodzież działająca w Studenckim Komitecie Solidarności w dużym stopniu była związana właśnie ze Stanisławem Barańczakiem i Teatrem Ósmego Dnia. Jej życie codzienne w było zdeterminowane przez studia, działalność polityczno-kulturalną na uczelni. Decyzja o związaniu się ze środowiskiem opozycyjnym była bardzo istotna. W codzienność takich osób wkraczały wielkie idee, ryzykowne działania, brak stabilizacji, aparat represji, który niezależnie od zajmowanego miejsca w społeczeństwie starał się mniej lub bardziej uprzykrzyć życie. Należy zwrócić uwagę na sytuację ludzi, którzy narażali się na bardzo dotkliwe szykany. Ich działanie odciskało się nie tylko ich samych ale i najbliższych. Represje były dotkliwe; uderzyły one w najbardziej podstawową potrzebę jaką może mieć człowiek w potrzebę bezpieczeństwa. 43 Ibidem, t. 6, Dokumenty dotyczące M. Bratek, k

33 Monika Dobrzeniecka Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego STROJE SZLACHTY W EPOCE STAROPOLSKIEJ Problem ubiorów, barw i ich znaczenia w epoce staropolskiej po dziś nie został dokładnie opracowany. Jest to niezwykle szerokie zagadnienie, obejmujące stroje noszone przez przedstawicieli wszystkich warstw społecznych i przy różnych okazjach. Opracowując ten temat należy uwzględnić różnice pomiędzy strojem codziennym a świątecznym, między strojem dziecka, panny na wydaniu i człowieka w sile wieku. Trzeba wreszcie wziąć pod uwagę mody, wpływy zagraniczne i rodzime wynalazki. Barwę należy rozważać w kontekście symboliki, nie tylko w przypadku strojów duchownych 1. W dodatku trzeba pamiętać, iż epoka staropolska to czasy renesansu, baroku i oświecenia, a stroje i kolory dominujące w każdym z tych okresów odzwierciedlały ich prądy filozoficzne. Badania nad tym tematem prowadzone były już w XIX w. W tym miejscu watro wspomnieć o doskonałej pracy Łukasza Gołębiowskiego Ubiory w Polsce od najdawniejszych czasów aż do chwil obecnych, sposobem dykcjonarza ułożone i opisane oraz Encyklopedii staropolskiej Zygmunta Glogera. Kolejne wieki przyniosły nam szereg dobrych opracowań, zarówno tych dotyczących stricte ubiorów, jak również z pogranicza etnografii i socjologii. Trzeba więc wspomnieć o pracach Jana Stanisława Bystronia 2 i Janusza Tazbira 3. Przy opisie ubiorów szlachty niezwykle pomocne były opracowania Marii Gutowskiej-Rychlewskiej, Anny Sieradzkiej i Małgorzaty Możdżyńskiej- Nawotki. Niemałą rolę opracowywaniu tego tematu odegrały również rysunki Jana Matejki zebrane w dziele pt.: Ubiory w dawnej Polsce Oczywiście nie możemy zapominać o tekstach źródłowych. Do nich zaliczymy więc wspomnienia m.in. Jana 1 Prócz niezwykłej symboliki poszczególnych części stroju duchownych, używanych na co dzień i podczas nabożeństw, ogromną rolę odgrywały barwy. Szaty liturgiczne, zwane paramentami, od najdawniejszych czasów miały określone kolory o znaczeniu symbolicznym. Kolory liturgiczne były przez długi czas używane w dość dowolny sposób. Ujednolicenie kanonu zawdzięczamy dopiero pontyfikatowi Piusa V ( ) i doniosłej roli soboru trydenckiego ( ). Dziś obowiązuje następujący kanon: Biel symbolizuje światło, niewinność, radość. Białe szaty używane są podczas wszystkich uroczystości związanych z Chrystusem, z wyjątkiem Męki Pańskiej. Czerwień symbolizuje krew i ogień. Szaty tego koloru używane są podczas uroczystości Ducha Świętego i wszystkich męczenników. Zieleń symbol nadziei. Szaty zielone związane są z tzw. czasem zwykłym, tj. od Objawienia Pańskiego do Siedemdziesiątnicy i od Zielonych Świątek do I Niedzieli Adwentu. Fiolet (lub purpura) symbolizuje pokutę. Szaty w tym kolorze są zakładane w okresie Adwentu i Wielkiego Postu, z wyjątkiem trzeciej niedzieli Adwentu i czwartej niedzieli wielkiego Postu. Róż znak radości. Szaty różowe zakładane są w czasie trzeciej niedzieli Adwentu- zapowiadającej Boże Narodzenie i czwartej niedzieli Wielkiego Postu- zapowiadającej Zmartwychwstanie. Czerń symbol żałoby. Szaty te są używane w Wielki Piątek i podczas nabożeństw żałobnych. (przyp. autora) 2 J. S. B y s t r o ń, Dzieje obyczajów w dawnej Polsce. Wiek XVI-XVIII, Warszawa J. T a z b i r, Kultura szlachecka w Polsce. Rozkwit- upadek- relikty, Warszawa 1967; I d e m, Polska XVII wieku. Państwo- społeczeństwo- kultura, Warszawa

34 Chryzostoma Paska czy Jędrzeja Kitowicza, których autorzy barwnie opisują panujące ówcześnie mody. Trzeba wspomnieć, ważnym źródle, jakim jest malarstwo portretowe. W okresie staropolskim ubiór stanowił nie tylko ochronę przed warunkami atmosferycznymi, ale był także wyznacznikiem pozycji społecznej. Strój miał niejako przedstawiać właściciela, być świadectwem jego przynależności do stanu i grupy majątkowej. To krój i barwa wskazywały na pochodzenie, a nawet poglądy polityczne. Stany Rzeczpospolitej wyróżniały się między sobą nie tylko statusem prawnym, ale również strojem. Jednak pomimo istniejących w każdej grupie zróżnicowań majątkowych, wyodrębniły się typowe stroje noszone przez szlachtę, duchowieństwo, mieszczan i chłopów. Trzeba mieć na uwadze, że strój magnata różnił się od stroju szlachcica zagrodowego, tak jak strój członka patrycjatu miejskiego był wspanialszy od ubioru biedoty. Jednak to polski szlachcic miał prawo noszenia szabli - choćby i był uboższy od niejednego chłopa 4. Bogaci nosili jedwabie i aksamity, ale szyto też z lnu i wełny. Charakterystyczne dla naszej części Europy było wykorzystanie futer, czego dowodem są kołpaki przy czapkach, kołnierze delii, podbicia jupek 5. Omawiając stroje noszone przez szlachtę należy wskazać, iż była to najważniejsza grupa społeczna pod tym względem. O ile dwór królewski wpływał na gusta magnaterii, o tyle ogół szlachty kształtował w dużej mierze gusta chłopskie i mieszczańskie. Działo się to nie tylko przez naśladownictwo, ale również dzięki zwyczajowi darowania szat, które już znudziły się państwu. W ten sposób ze stroju szlacheckiego do chłopskiego przeszła na przełomie XVII i XVIII w. ferezja 6, a w późniejszym okresie czapka krakuska. W epoce renesansu przeważająca część szlachty pozostała wierna trendom średniowiecznym. Królowała skromność i prostota, zarówno w ubiorach męskich, jaki i kobiecych. Jedynie otoczenie króla zaczęło naśladować renesansową modę 7. Czasy Zygmunta Starego i królowej Bony to okres rozwoju humanizmu, w myśl którego strój powinien być odzwierciedleniem piękna ludzkiego ciała, podkreślać sprawność i tężyznę człowieka. Modne stały się cięcia poziome, watowania - w ten sposób sylwetka straciła średniowieczna smukłość, a zyskała wygląd bardziej horyzontalny. Dworzanie chętnie wkładali sajan, czyli krótki do kolan kaftan z kwadratowym dekoltem, ukazującym białą koszulę. W tym okresie koszula - zarówno damska, jak i męska - zyskuje na szlachetności. Szyto ją z delikatnych materiałów i ozdabiano haftem 8. Do sajanów mężczyźni nosili krótkie spodenki, pończochy i płaskie pantofle o tzw. kaczych noskach 9. Modnym dodatkiem był nacinany beret oraz szuba. Krótka szuba w stylu zachodnim była popularna 4 Aby zapobiec wynoszeniu się ponad stan mieszczan uchwalono szereg ustaw antyzbytkowych, początkowo przez patrycjat miejski, a następnie przez sejm. Ograniczały one mieszczaństwu możliwość korzystania z drogich materiałów. Poprzez ich wprowadzenie starano się narzucić mieszczaństwu mało wyszukany strój, właściwy dla ich stanu, co jednak spotykało się z oporem. 5 Wykorzystanie futra było związane z surowym klimatem, jaki dawniej panował w tej części Europy. Siarczyste mrozy wymuszały używanie najcieplejszych materiałów. W dodatku futro stanowiło wyznacznik społeczny- w sobole stroił się król i magnateria, z bobrowego futra szyto damskie czapki, a wiewiórcze skórki noszone były przez niższe warstwy społeczne. 6 Ferezja- długa szata męska, wzorowana na strojach tatarskich dostojników i bojarów ruskich, często ze zwisającymi rękawami, pozbawiona futrzanego kołnierza. A. S i e r a d z k a, Tysiąc lat ubiorów w Polsce, Warszawa 2003, s Ibidem, s Hafty te były przeważnie złote lub czarne, ale wśród warstwy chłopskiej haftowano głownie czerwienią. M. M o ż d ż y ń s k a - N a w o t k a, O modach i strojach, Wrocław 2002, s A. S i e r a d z k a, op. cit., s

35 jedynie w kręgach dworu, większość szlachty wolała szuby długie, z szerokimi rękawami. Ich cechą charakterystyczną było futrzane podbicie i okazały futrzany kołnierz. Kuse stroje były uznawane przez ogół za ubiór nieprzystojny, nielicujący z powagą szlachcica. Damy dworu nosiły się z włoska, korzystając z usług nadwornego krawca królowej Bony. Suknie te, szyte z brokatów i aksamitów, miały obcisłe staniki z kwadratowym dekoltem i nacinane rękawy, przez które widać było biel koszuli. Uzupełnieniem stroju były biżuteryjne paski. Do najmodniejszych ozdób należały kanak - czyli naszyjnik w formie obroży oraz złocista siatka na włosy, zwana crinale 10. Czasy pierwszych królów elekcyjnych to okres, w którym prym wiodły długie spodnie wpuszczone w buciki safianowe - żółte lub czerwone - z podkówkami na obcasach. Widać to dokładnie na portretach ówczesnych magnatów 11. Spodnie praktycznie ginęły pod żupanem, na który zarzucano delię. Całość stroju uzupełniała czapa z futrzanym otokiem - kołpak. Zazwyczaj zdobiła go szkofia, czyli ozdobna spinka z kitą piór, najczęściej czaplich lub bażancich 12. Żupan stał się nieodzownym elementem stroju narodowego już w połowie XVI w. Był on lekko rozkloszowany dołem, prawa strona zawsze zachodziła na lewą, a ciąg guziczków ciągnął się od pasa w górę. W połowie XVI w. żupan maił stójkę lekko podwyższoną tyłem, ale z czasem stała się ona równa. Kolejną cechą charakterystyczną były wąskie i długie rękawy. Z biegiem lat, gdy żupan stał się strojem spodnim, zmienił się krój rękawów. Były one wówczas szerokie do łokci, a dalej zwężane, zakończone tzw.: łapkami, czyli mankietami zachodzącymi na dłoń 13. Delia natomiast była okryciem wierzchnim - w odróżnieniu od kontusza nie była przepasywana. Najczęściej noszono ją narzuconą niczym opończę, co dokładnie widać na portrecie Stefana Batorego pędzla Marcina Kobera, czy wizerunku Władysława Wazy pochodzącego z warsztatu Rubensa 14. Długie, reprezentacyjne delie szyto z drogich aksamitów, podbijano futrami i opatrywano okazałym kołnierzem, natomiast krótszych, wełnianych, używano w dni powszednie 15. Kobiety w tym czasie na co dzień nosiły tzw. letnik - luźną suknię, najczęściej z długimi rękawami. Na ważne uroczystości zakładały tzw. kształt - suknię bez rękawów, układającą się w miękkie fałdy, dzięki noszonemu pod spodem fortugałowi- halce z drewnianymi obręczami 16. Krezy i kruszki (sztywne kołnierze i mankiety) nie przyjęły się w Polsce w takim stopniu, jak na Zachodzie. Chętnie jednak zdobiono głowy. Panny szlachcianki nosiły toczenice- sztywne i wysokie opaski obciągnięte złotogłowiem lub lamą i bogato wyszywane. Z boku dopinano wianuszek polnych kwiatów 17. Stateczne matrony natomiast, nosiły czepce, najchętniej z perłową bramką. Uzupełnieniem stroju był rańtuch - cienka, długa i sztywno wykrochmalona biała chusta nakładana na głowę. Rańtuch jest 10 Ibidem, s Dowodem na to jest m.in. Portret Sebastiana Lubomirskiego, pędzla nieznanego malarza, powstały przed 1600 i przechowywany w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie. 12 A. S i e r a d z k a, op. cit., s Ibidem, s W połowie XVII w. wytworzył się nowy krój delii- zapiętej na guzy i pętlice, z szalowym kołnierzem i rozcięciem na rękojeść szabli. Taki typ delii widzimy na portrecie Stanisława Tęczyńskiego, namalowanym przez Tomasza Dolabellę przed 1634 r. i przechowywanym obecnie w zbiorach Zamku Królewskiego na Wawelu. 15 A. S i e r a d z k a, op. cit., s Ibidem, s Suknię kształt, wraz z toczenicą, wiankiem i bogatą biżuterią widać dokładnie na Portrecie Krystyny Lubomirskiej, nieznanego malarza, stworzonym przed 1600 r. i należącym do zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie. 35

36 doskonale widoczny na portrecie królowej Anny Jagiellonki pędzla Marcina Kobera. Polskie szlachcianki nosiły mnóstwo biżuterii - po kilka naszyjników, bransolet i pierścieni. Nacinały nawet rękawiczki na palcach, by pierścionki były dobrze widoczne. Ogromną popularnością na przełomie wieków XVI i XVII cieszyły się bogato zdobione krzyże. Gdy myślimy o polskim stroju narodowym niezmiennie staje nam przed oczyma szlachcic w żupanie, kontuszu i przy karabeli. Aby jednak ten strój wykształcił się w pełni trzeba było wielu części składowych. Od zawsze nasi przodkowie żywili niechęć do tego co zachodnioeuropejskie, jednak z fascynacją odnosili się do wpływów wschodnich. Nie mówimy tu jednak o naśladownictwie! Wymiana handlowa, ale przede wszystkim wojny sprawiły, że stroje i broń przybywały na tereny Rzeczypospolitej jako łupy wojenne. Na przełomie XVI i XVII w. dało się zauważyć ogromny rozdźwięk w modzie męskiej pomiędzy strojami polskimi i zachodnioeuropejskimi 18. O ile na Zachodzie Europy królowały stroje krótkie i obcisłe, a więc wamsy i pludry, o ile noszono kapelusze, szarfy i płytkie pantofle, o ile wreszcie używano prostych szpad i rapierów, o tyle panowie polscy woleli zakrzywione szable, buty z wysokimi cholewami, futrzane czapy oraz długie delie i żupany. Widać już wpływy Orientu - wszechobecny przepych, intensywne barwy, strój niekrępujący ruchów. Wreszcie pojawia się kontusz- strój nie mający swego odpowiednika w modzie zachodnioeuropejskiej 19. Prawdopodobnie był to wynalazek rodzimy, którego cechą charakterystyczną było przejście pleców bez przecięcia w tzw. słup, do tego doszyte były rozkloszowane boki, a przód rozcinano po całej długości. Rękawy zwężały się ku dłoniom, a od poł. XVII w. były już całkowicie rozcięte. Kontusze nosili zarówno mieszczanie jak szlachta, ale dla jednych i drugich był to tylko strój świąteczny. Bardzo ważne były też kolory. Głęboki odcień czerwieni- karmazyn- był zarezerwowany jedynie dla stanu rycerskiego, tak też zwano panów chodzących w kontuszach tego koloru. Przeciwwagą byli mieszczanie noszący stroje koloru żółtego zwani łykami. Pod koniec XVII w. modne stały się kolory korzenne, pieprzowy, cynamonowy 20. Zarzucanie wylotów kontusza na plecy było przywilejem osób poważniejszych. Chłopcy, których strojono w kontusiki, mieli wyloty skrzyżowane i zatknięte na plecach pod pasem. W tym miejscu dochodzimy do pasów kontuszowych- nieodzownego i wielce wymownego elementu stroju narodowego. Zwyczaj opasywania się pasem przybył na ziemie polskie z Turcji 21. Pas osiągający nawet do 4 m miał około 40 cm szerokości i mógł być jedno -, dwu -, a nawet czterostronny. Najpiękniejsze i najdroższe pasy kontuszowe pochodziły z persjarni Radziwiłłów w Słucku koło Mińska, ale powodzeniem cieszyły się też te z Kobyłki i Lipków pod Warszawą. Testem jakości tkaniny było przeciągnięcie pasa przez pierścień. Pasem owijał się szlachcic kilka razy, a końce były misternie zakładane, by pas nie uległ pognieceniu. Pas wyrażał status społeczny i materialny właściciela, ale także niósł ze sobą inne istotne informacje. Pas złoty był symbolem pokoju, karmazynowy oznaczał stan wojny, a motyw czarno-srebrny był znakiem żałoby. Kolejnym istotnym detalem stroju męskiego były niezwykle ozdobne guzy, noszone pryz delii, kontuszu i żupanie. Do ich wyrobu używano złota, srebra lub cyny oraz kamieni szlachetnych. Często zdobiono je filigranem. Guzy te mogły być okrągłe, jajowate lub w kształcie gruszki 22. Żupan 18 M. M o ż d ż y ń s k a - N a w o t k a, op. cit., s A. S i e r a d z k a, op. cit., s Ibidem, s M. M o ż d ż y ń s k a - N a w o t ka, op. cit., s A. S i e r a d z k a, op. cit., s

37 i kontusz stały się więc strojem narodowym, noszonym zarówno przez szlachtę, jak i mieszczan. Nie zabraniały tego żadne ustawy, ograniczenia pojawiały się tylko w kwestii wykwintności samych materiałów. Zasadnicza różnica polegała na tym, iż szlachcic przewiązywał pas na kontuszu, zaś mieszczanin na żupanie. Podyktowane było to w dużej mierze zakazem noszenia broni przez mieszczan. Strój narodowy kojarzy nam się zawsze z ubiorem męskim. Mężczyźni pełnili funkcje publiczne i już samym wyglądem musieli manifestować swoją pozycję, kobiety natomiast pozostawały na niejakim uboczu. Strój polskiej szlachcianki z oczywistych względów nie mógł czerpać ze wzorców wschodnich, a i w stosunku do mody zachodnioeuropejskiej ubiory Polek były opóźnione. Szyto wprawdzie kontusiki damskie, podbijano je futramibardzo popularnym podbiciem były tzw. kunie pupki, ale strój kobiecy nie miał takiego wydźwięku jak męski. Głębokie dekolty nie przyjęły się u nas tak, jak na Zachodzie. Cały czas polskie szlachcianki obwieszały się biżuterią, podczas gdy reszta kontynentu stawiała na umiar. Wpływy francuskich królowych na gusta poddanych nie były przesadnie duże, ale w II poł. XVII w. do kanonu weszły koronkowe mankiety- angażanty, suknie wymagające noszenia sznurówki i koronkowe czepeczki. Pogłębieniu uległy też dekolty 23. Jednak prawdziwy rozkwit mody kobiecej nastąpił w czasach saskich. Wtedy najmodniejszą suknią była tzw. roba rozcięta z przodu ukazując pod suknią wierzchnią spódnicę innego koloru. Suknie te miały olbrzymie dekolty, częściowo przysłonięte koronkową wstawką bawetem. Były to stroje bardzo reprezentacyjne, ale i niewygodne, wymagające noszenia sznurówki i rogówki. Najmodniejszymi dodatkami były binda - koronkowa wstęga na szyi oraz kornet - wysoki czepiec, obficie zdobiony koronką, gazą i muślinem 24. Bardzo ważną rolę zaczęła odgrywać więc damska bielizna, a szczególnie gorset 25. Czasy Stanisława Augusta Poniatowskiego to schyłek epoki staropolskiej. Coraz więcej kobiet nosiło się z francuska i chociaż wciąż można było spotkać wielu szlachciców w tradycyjnych strojach, to jednak dandysi, na czele z samym królem, hołdowali modzie zachodniej. W 1776 r. ustawą sejmową wprowadzono mundury wojewódzkie, tj. żupany i kontusze określonego koloru, w których winni stawiać się szlachcice na sejmy. Ich cechą charakterystyczną były duże guziki na wyłogach. Z czasem zaniechano noszenia mundurów wojewódzkich, ale barwy przypisane poszczególnym ziemiom zostały. Noszono to w myśl zasady: jaki żupan- takie spodnie i kamizelka, jaki kontusz- taki surdut. Barwy odgrywały dużą rolę, gdyż poznawano po nich poczty szlacheckie i chorągwie panów. Bywało, że możnowładcy otaczali się młodzieżą szlachecką przybraną według jakiegoś wzorca. Przykładowo czeladź bpa płockiego, Piotra Myszkowskiego, chodziła ubrana w stroje aksamitne, haftowane srebrem. Stroje żałobne nie różniły się krojem od noszonych w dzień powszedni, jednak szyto je z czarnych materiałów. Kobiety powstrzymywały się też od noszenia biżuterii. Żałobę noszono po krewnych i przyjaciołach, ale też po królach, królowych i znaczniejszych osobistościach. Zygmunt Gloger w swojej Encyklopedii staropolskiej podaje, że cały naród przez ponad rok nosił żałobę po Zygmuncie Starym. Zauważa on również, że suknie żałobne winne mieć długie rękawy i wysokie kołnierze. Kolejną ciekawostką, którą podaje 23 M. M o ż d ż y ń s k a - N a w o t k a, op. cit., s Saskie suknie reprezentacyjne doskonale widać na portrecie Anny Orzelskiej, pędzla Antoine Pesne, powstałego ok. 1728r., przechowywanego w zbiorach Pałacu w Nieborowie oraz na portrecie Antonelli z Woronieckich Grabowskie, nieznanego malarza, powstałego ok r., znajdującego się w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie. 25 M. M o ż d ż y ń s k a - N a w o t k a, op. cit., s

38 Gloger jest opis żałobników na pogrzebie Zygmunta III Wazy. Otóż królewiczowie i senatorowie mieli na sobie sukienne czarne kapy z kapicami (kapturami) na głowach, tak długie, że po 3 łokcie wlekły się za nimi po ziemi. Czerń była kolorem ciężkiej żałoby, ale noszono też tzw. półżałobę po dalekich krewnych. Wtedy stosownymi kolorami sukien były odcienie szarości, fioletu, lila. Czasem ograniczano się do przepaski z czarnej krepy noszonej na ramieniu. Stroje weselne pary młodej nie różniły się właściwie od ubrań noszonych na co dzień, starano się jednak by były to ubrania nowe i bardziej strojne. Dziewicza biel sukni nie stanowiła kanonu, często panny młode zakładały zielone sukienki, gdyż kolor ten symbolizował miłość i nadzieję. Obowiązkowym elementem stroju panny młodej był jednak wianek na głowie. Jak widać szlachta przez długi czas pozostawała wierna wypracowanemu wzorcowi stroju narodowego. Nowinki, które docierały z Zachodu, nie były bezmyślnie kalkowane. Mimo pewnej powściągliwości w rozmiarach dekoltów, zarówno stroje kobiece jak i męskie były bardzo strojne i bogate. Miały na to wpływ materiały, kolory, futra i biżuteria. Wpływy tureckie i węgierskie były w Rzeczpospolitej silne, ale podlegały one swoistej obróbce do tego stopnia, że możemy mówić o prawdziwie oryginalnym stroju polskim. Powyżej zostały omówione stroje szlachty polskiej na przestrzeni trzech wieków. Dla współczesnego odbiorcy różnorodność dawnych strojów jest zadziwiająca. Niewątpliwie na tle innych narodów Rzeczpospolita wyróżniała się nie tylko ustrojem, ale również ubiorem swych mieszkańców. W powyższym tekście udowodniono, że stroje były nie tylko osłoną ciała, ale przede wszystkim stanowiły wizytówkę Polaków epoki staropolskiej. Patrząc na ubiór można było określić przynależność stanową, stan majątkowy, poglądy polityczne, czy miejsce zamieszkania. Dziś ten dress code jest dla większości niezrozumiały. Nie tylko dlatego, że dawne fasony odeszły do lamusa. Większym problemem jest brak znajomości symboliki, co może prowadzić do wypaczeń i błędów. O ile w przypadku szat liturgicznych kwestia symboli została dokładnie opisana, o tyle mało kto doszukuje się jej w ubiorach świeckich. Jednak, tak jak sekretny język wachlarzy, tak też tajemna mowa stroju, mogła wabić lub trzymać na dystans. Szczególną rolę w tej materii odgrywał kolor, o którym wielokrotnie wspominano. Epoka staropolska stanowiła niewątpliwie jeden z najciekawszych okresów naszej kultury. Prócz oczywistych osiągnięć na polu polityki, wojskowości, architektury, literatury czy nauki, watro zwrócić uwagę właśnie na stroje polskie. Te noszone przez chłopstwo odnajdujemy dziś w sztuce ludowej, tak bardzo zapomnianej, a przecież istotnej. A narodowy strój polski? Kontusz, żupan, broń przytroczona do boku. To dowód na oryginalność i dumę naszych przodków, którzy potrafili zaadoptować to, co najlepsze z obcych wzorców i przekształcić w zupełnie nową jakość. Historia pokazuje nam, że to, co wydawałoby się być sprawą marginalną, po dogłębnym zbadaniu staje się być czymś niezwykle istotnym. Czasy się zmieniły ludzie XXI w. nie przynależą tylko do jednej grupy społecznej, ale działają na wielu polach. Dzisiejszy strój może - ale nie musi - mówić o człowieku, który go nosi. W dawnych wiekach było to nie do pomyślenia. 38

39 Daria Domarańczyk Uniwersytet Łódzki GALICYJSKIE CZYTELNIE (STOWARZYSZENIA) DLA KOBIET JAKO XIX WIECZNY PRZEJAW AKTYWNOŚCI PRZEDSTAWICIELEK PŁCI PIĘKNEJ Tematem niniejszego tekstu będą 2 bardzo istotne dla historii europejskiego ruchu emancypacyjnego, organizacje kobiece Czytelnie dla Kobiet we Lwowie i Krakowie. Pierwsza z nich - Czytelnia dla Kobiet we Lwowie została założona w marcu 1886 r. z inicjatywy Kazimiery Bujwidowej, która odważnie już wtedy mówiła, że żeby walczyć trzeba się kształcić i być świadomym. Stąd też etymologia nazwy powołanego przez nią stowarzyszenia ( czytelnia a nie klub czy koło ). Pierwszą przewodniczącą zrzeszenia była Walentyna Horoszkiewicz, a zastąpiła ją później Stefania Wechslerowa 1. Organizacja za główny cel stawiała sobie pobudzić ruch umysłowy przedstawicielek płci pięknej oraz prowadzenie działalności patriotycznej. Towarzystwo podobnie jak to działające w Poznaniu organizowało liczne pogadanki, odczyty, wystawy oraz wystawiało mające wydźwięk moralizatorsko edukacyjny przedstawienia teatralne. Myśląc o najuboższych mieszkankach miasta, przede wszystkim o robotnicach planowano także organizować w ramach Czytelni bezpłatne wieczorki, na których w przystępny sposób przekazywana im była podstawowa wiedza z zakresu literatury, przedmiotów przyrodniczych oraz ścisłych. Zrzeszone w organizacji, głownie ziemianki i bogatsze mieszczanki prężnie działały w pomocy społecznej organizowały dla swoich potrzebujących koleżanek zbiórki pieniędzy, udzielały pożyczek bezprocentowych, organizowały wystawy wytwórczości kobiet, na których mogły zaprezentować szerszemu gronu swoje wyroby i znaleźć potencjalnych nabywców na nie 2. Relacjonowane na łamach Steru z kwietnia 1896 r. sprawozdanie z Walnego Zgromadzenia Czytelni otwierał napisany w bardzo podniosłym stylu początek: Stowarzyszenie, które ma za sobą dziesięciolecie z górą pożytecznej i wydatnej pracy dowodzi: że odpowiada ono jednej z potrzeb społeczeństwa, ma zadanie poważne do spełnienia. Takie stowarzyszenie rośnie w potęgującą się siłę żywotną, w miarę jak działalność jego coraz szersze kręgi zakreśla, coraz więcej ważnych i gorących spraw i zagadnień obejmuje 3. Podczas zebrania poruszono najpilniejszą ówcześnie sprawę, czyli kwestię szkolnictwa średniego dla kobiet. Wnoszona do Sejmu i Rady Państwa przez stowarzyszenie petycja w sprawie utworzenia żeńskich gimnazjów klasycznych, które kończyłyby się egzaminem 1 K. D o r m u s, Galicyjskie stowarzyszenia i organizacje kobiece doby autonomicznej jako wyraz kobiecych dążeń do samoorganizacji, [w:] Działaczki społeczne obywatelki i feministki. Samoorganizowanie się kobiet na ziemiach polskich do 1918 roku, Warszawa 2008, s Walentyna Horoszkiewicz ( ) poetka, publicystka, działaczka społeczna, w latach 50. XIX w. wydawała pismo dla panien Dzwonek : Stefania Wechslerowa jako pierwsza kobieta w Galicji została powołana na stanowisko egzaminatora w komisji przyznającej uprawnienia nauczycielskie. 2 Ibidem. 3 Walne Zgromadzenie Czytelni dla Kobiet we Lwowie, Ster 1896, nr 9, s

40 maturalnym niestety nie została pozytywnie rozpatrzona. Władze zadecydowały natomiast o tworzeniu 10-klasowych szkół wydziałowych żeńskich, które nie miały prawa przeprowadzać egzaminów dojrzałości. Nie należy się dziwić, że wzbudziło to ogromny sprzeciw środowisk emancypacyjnych. Nowa reforma szkolnictwa nie załatwiała przecież problemu zdawania matury przez kobiety. Nic więc dziwnego, że słowa Stefanii Wechslerowej cytowane były w większości ukazujących się na rynku prasowym Galicji i Królestwa Polskiego tytułów: Kobieta ma niezaprzeczone prawo do życia, ma zatem prawo do pracy, do wiedzy, i do rozwinięcia zdolności swoich w całej pełni. Ma prawo jak mówi Kraszewski stanąć tam, gdzie dojść będzie mogła i której dane będzie rozwinąć się w pełni swoje zdolności, zdoła służyć się wydatnio rodzinie i społeczeństwu, spełnia dokładnie najszczytniejsze i najświętsze powołanie swoje, tj. powołanie matki, a jeżeli los jej tego odmówi, jak to się w obecnych warunkach ekonomicznych często zdarza, wywiąże się dobrze z każdego posłannictwa, z każdej pracy zawodowej jakiej się poświęci, stojąc o własnych siłach 4. Podano także do wiadomości, że w 1896 r. do Czytelni należało 126 osób, z których 88 regularnie korzystało z działającej w ramach zrzeszenia wypożyczalni książek (liczyła wówczas 1530 tytułów). Były to przede wszystkim dzieła literackie, poświęcone historii, naukom przyrodniczo geograficznym, ścisłym oraz liczne słowniki, encyklopedie i poradniki. Na zakończenie zebrania podjęto decyzję o inauguracji przez stowarzyszenie kolejnej inicjatywy organizacji wieczorków muzycznych, na których przybliżane miały być utwory Fryderyka Chopina, Wolfganga Amadeusza Mozarta i innych 5. Kolejne informacje o działalności towarzystwa pochodzą ze sprawozdania Walnego Zebrania Czytelni, które odbyło się 29 VI 1897 r. Pierwszą niezwykle ważną sprawą podjętą na spotkaniu była debata nad nowatorskim projektem utworzenia sieci (federacji) czytelni dla kobiet z centralą we Lwowie. Powyższy pomysł miał być rozpatrzony pod kątem prawnym, a następnie przegłosowany na kolejnym walnym zebraniu trzy miesiące później. Ponadto zarząd towarzystwa zaapelował do jego członkiń o nawiązywanie kontaktów z innymi kobiecymi organizacjami działającymi w mniejszych miastach, gdzie mogłyby powstać kolejne filie Czytelni. Proponowano także wysyłanie delegatek stowarzyszenia na prowincję, gdzie miały na podstawie opracowanych wcześniej ankiet ustalić możliwości założenia a następnie funkcjonowania tam oddziału Czytelni. Jednak w skutek zbyt małego poparcia powyższy pomysł nie doczekał się realizacji. Zgodzono się natomiast na korespondencyjną formę nawiązania kontaktu z kobietami działającymi na prowincji. W pierwszej kolejności listy z propozycją rozpoczęcia współpracy miały trafić do Przemyśla, Tarnopola i Tarnobrzega 6. W dalszej części podsumowano kolejny rok działalności Czytelni (14 odczytów i pogadanek z zakresu biologii i psychologii) oraz nakreślono plan działania na najbliższy czas, m.in. dalsze starania o utworzenie żeńskiego gimnazjum we Lwowie. Ponadto przewodnicząca stowarzyszenia Stefania Wechslerowa przypomniała wszystkim zgromadzonym główne cele przyświecające organizacji. Czytamy więc: Czytelnia powinna: popierać dążenia kobiet do kształcenia się w różnych kierunkach, ogniskować ich różnorodne prace i usiłowania, a przez urządzania licznych zebrań ułatwiać im poznawanie się i współdziałania wzajemne. Jest to nader trafne odczucie potrzebnego przystosowania dalszej pracy dla rezultatów już otrzymanych. Gdy lat temu 12 ście Czytelnia ta założona została, trzeba było 4 Ibidem, s Ibidem. W 1894 r. w do Czytelni należało 112 członków. Na zebraniu uchwalono również uchwałę o zwiększenie ilości przeznaczanych środków na zakup nowości wydawniczych dla wypożyczalni. 6 Walne zebranie Czytelni dla Kobiet, Ster 1896, nr 13, s

41 zaczynać od wzniecenia ruchu umysłowego wśród kobiet dziś rozbudzone już zainteresowania i chęci należy szeregować i ogniskować prace ich dały istotne pożądane wyniki 7. Z dalszej części sprawozdania dowiedzieć się można było o wydatkach poniesionych przez stowarzyszenie na rzecz zakupu nowych książek, o rosnącej liczbie korzystających z wypożyczalni oraz o przypuszczalnym budżecie na przyszły rok. Przez aklamację przyjęto jako członka honorowego Czytelni wybitną polską pisarkę Marię Konopnicką nazwaną poetką pracy oraz rzeczniczką wszystkiego co szlachetne 8. Lwowska Czytelnia dla Kobiet była pierwszą tego typu organizacją na ziemiach polskich. Mimo że skupiała przede wszystkim przedstawicielki ziemiaństwa, inteligencji oraz bogatsze mieszczanki, to jej inicjatywy i cele skierowane były również do biedniejszych przedstawicielek płci pięknej. Stowarzyszenie wsparło także założony w 1911 r. przez Marię Dulębiankę pierwszy w historii Lwowa kobiecy komitet wyborczy, czym zaskarbiło sobie sympatię środowiska polskich emancypantek, w tym Związku Równouprawnienia Kobiet. Wymienione organizacje współpracowały ze sobą do wybuchu I wojny światowej 9 Druga z działających na terenie Galicji Czytelnia dla Kobiet z siedzibą w Krakowie utworzona została 1896 r. Mimo działających już dużo wcześniej na terenie miasta Czytelni kolejowej, Czytelni polskiej katolickiej młodzieży, czy Czytelni izraelickiej środowisko polskich kobiet wyraźnie dostrzegało potrzebę powołania takiej organizacji specjalnie dla nich. Inicjatorkami założenia towarzystwa były Kazimiera Bujwidowa oraz Maria Siedlecka. Wymienione kobiety były autorkami petycji do Namiestnika, w której przedstawiły swój projekt żeńskiej organizacji wzorowanej na działających już od dawna na przykład w Wiedniu klubach kobiecych. Po uzyskaniu zgody Urzędu Namiestnikowskiego we Lwowie, 27 I 1895 r. rozpoczęły więc pracę nad powołaniem nowoczesnej, oświatowo-kulturalnej placówki. Siedziba stowarzyszenia mieściła się w Krakowie w lokalu przy ulicy Poselskiej Jak podaje Iwona Dadej do Zarządu Głównego Czytelni w 1896 r. weszły Kazimiera Bujwidowa i Maria Siedlecka, które w ciągu dziesięciu lat na przemian pełniły funkcję przewodniczącej. Stojąca na czele stowarzyszenia nie tylko reprezentowała organizację na polu lokalnym, ale też międzynarodowym. Było to przede wszystkim podpisywanie petycji w imieniu organizacji kobiecych z Lwowa, Krakowa i Wiednia do parlamentu lwowskiego bądź też wiedeńskiego. Kierująca towarzystwem musiała również dbać o jego kontakty z prasą, w której często zamieszczano informacje z jego działalności. Poza przewodniczącej i jej zastępczyni w skład zarządu wchodziły również skarbniczka, sekretarka, bibliotekarka oraz kierowniczka lokalu. Struktura Stowarzyszenia w 1905 r. składała się z siedmiu sekcji (wydziałów): 1. Sekcja odczytowa (odpowiedzialna za odpowiedni poziom odczytów i referatów), 2. Sekcja spotkań towarzyskich, 3. Oddział biblioteczny, 4) Oddział wypożyczalni książek, 5) Sekcja pedagogiczna, 6) Sekcja opieki nad zaniedbanymi dziećmi oraz 7) 7 Ibidem. 8 Ibidem: Podano, że w ubiegłym roku biblioteka na zakup książek przeznaczyła 181 zł, 88 ct, a korzystający z niej 88 członków stowarzyszenia wypożyczyło 1520 tytułów. 9 K. D o r m u s, op. cit., s Ibidem, s. 336: Maria Joanna Siedlecka ( ) działaczka społeczna i oświatowa, publicystka i redaktorka naczelna czasopisma skierowanego do robotnic Przodownica, współzałożycielka Czytelni dla Kobiet w Krakowie (później im. Juliusza Słowackiego), w 1902 r. weszła w skład Zarządu Związku Pomocy Narodowej, w 1903 r. została prezesem Związku Polek, powołała również Towarzystwo Opieki nad Ubogą Młodzieżą Szkolną oraz Szkołę Gospodarstwa Kobiecego. Zmarła 8 III 1942 r. w Łagiewnikach pod Krakowem. 41

42 Sekcja pomocy Polakom w Królestwie Kongresowym. Sympatyzujący z towarzystwem mężczyźni wchodzili w skład Rady Nadzorczej, bądź otrzymywali status członka wspomagającego (na przykład Odo Bujwid) 11. W opublikowanej na łamach Steru w styczniu 1895 r. informacji o powstaniu nowej organizacji zostały przedstawione jej główne, statutowe zadania. Czytelnia miała więc kolejno: 1) Ułatwić kobietom pracę nad wykształceniem ich umysłowem, 2) Dostarczyć im sposobności do umysłowej rozrywki oraz: wzajemnej pomocy materyalnej, Cel ten osiągnąć zamierza przez: 1) Utrzymanie czytelni i biblioteki. 2) Założenie gimnazyum żeńskiego. 3) Odczyty i pogadanki. 4) Udzielanie bezprocentowych pożyczek członkom Stowarzyszenia 12. Postanowiono, że prezentowane podczas wieczorków w Czytelni referaty powinny zostać udostępnione szerszemu gronu odbiorcy. W tym celu postanowiono nawiązać współpracę z lokalną prasą. Jak podkreślono w artykule najważniejsze, z uwagi na ograniczoną liczbę wiadomości na ten temat, powinny zostać opublikowane teksty poświęcone higienie kobiet oraz dzieci. Inne ważne referaty miały dostarczać informacji z zakresu medycyny, wychowania, nauk przyrodniczo geograficznych, historii oraz literatury 13. Z numeru 8 Steru z marca 1896 r. można się dowiedzieć, że Czytelnia liczyła wówczas już 100 członków i posiadała ponad 500 książek w założonej pod jej kierunkiem wypożyczalni. Organizacja mogła się poszczycić prenumeratą znacznej liczby czasopism: według wyliczeń miała posiadać wszystkie tytuły polskie, sporo niemieckich i kilka francuskich. Z wypożyczalni mogły korzystać również kobiety nie będące członkiniami zrzeszenia, o ile wpłaciły na jego cel kwotę 10 ct 14. Prawdziwą akcję propagandową na rzecz popularyzacji działalności krakowskiej Czytelni można dostrzec od 1897 r. W specjalnie napisanej w tym celu odezwie zarząd stowarzyszenia stwierdzał: We wspólnem działaniu leży potęga, a w jedności siła, uczy przykład codzienny i doświadczenia dziejowe. Dla nas w szczególności ta łączność i trwałość potrzebna, bo ona tylko stanowi jedyną potęgę naszą i siłę. Taka łączność ducha i wspólność pracy zjednoczyć powinny kobiety nasze. Walcząc w imię postępu i wolności pracy, niech bronią zarazem i utrzymują ideały nasze i zużytkują w ten sposób bogaty zasób energii i wrodzony im popęd do szerszego działania 15. W artykule zaznaczono także, że Czytelnia chcąc zrealizować swoje wszystkie wytyczone cele musi starać się o napływ do niej nowych członków. Zarząd podkreślił również, że okazjonalnie występujące głosy niechętne działaniom stowarzyszenia są nieuniknione i naturalne, gdy burzone są obowiązujące dotychczas zasady. Wierzono, że wytrwałością i widocznymi efektami swojej pracy towarzystwo zaskarbi sobie jednak pełną akceptację mieszkańców Krakowa. Zaznaczono także: 11 I. D a d e j, Czytelnia dla Kobiet jako miejsce i przestrzeń krakowskiego ruchu kobiecego. Salon czy własny pokój? [w:] Krakowski Szlak Kobiet. Przewodniczka po Krakowie Emancypantek, red. E. F u r g a ł, Kraków 2009, s Z. Z g ó r k ó w n a, Stowarzyszenie Czytelni dla Kobiet w Krakowie, Ster 1896, nr 3, s Ibidem, s Czytelnia dla Kobiet w Krakowie, Ster 1896, nr 8, s M. S i e d l e c k a, Od Czytelni dla Kobiet w Krakowie, Ster 1897, nr 22, s

43 Program Stowarzyszenia obejmuje popieranie sprawy ogólno kobiecej z uwzględnieniem potrzeb kobiety nowej, a więc ułatwianie kształcenia się za pomocą doborowej biblioteki, czasopism, odczytów wykładów i dyskusyi naukowych: zakładanie kółek samokształcenia się, aby dostarczyć krajowi pożytecznych pracownic na polu wszelkich zawodów; udzielanie pomocy w formie wyjaśnień i rad kobietom zamieszkałym na prowincyi, lub przybyłym do Krakowa, które w naszem Stowarzyszeniu znajdą siostrzaną opiekę i żądną pomoc lub radę 16. Po raz kolejny zostało podkreślone jak wielkie musi być zaangażowanie kobiet dla ochrony ich praw. Zarząd Czytelni wyjaśniał, że wstąpienie do stowarzyszenia jest bardzo ważne, ale to dopiero początek. Kobiety powinny nauczyć się podejmować samodzielnie decyzje i kontynuować idee rozpoczęte przez zrzeszenie. Zaznaczono, że członkiniami zwykłymi towarzystwa mogą zostać wszystkie przedstawicielki płci pięknej, bez względu na ich pochodzenie. Organizacja gwarantować miała najuboższym z nich pomoc finansową w postaci bezzwrotnych zapomóg lub niskooprocentowanych pożyczek. Ofertą Czytelni skierowaną głównie właśnie do wymienionej grupy członkiń miało być założenie żeńskiej szkoły rzemiosła, gdzie poza zawodem nauczycielki i krawcowej mogły pobierać naukę także w innych profesjach. Chcąc dodatkowo przekonać kobiety do zapisywania się do organizacji przedstawiono plan działań stowarzyszenia na najbliższy czas. Od listopada miał się rozpocząć cykl wykładów znanego pisarza i krytyka literackiego Antoniego Potockiego, w których miał przybliżyć kobietom najnowsze dzieła literatury światowej oraz odczyty dr Anny Wyczółkowskiej na temat psychologii eksperymentalnej. W artykule podkreślono również, że członkinie Czytelni bądź uczennice za wszystkie 24 wykłady łącznie zapłacą jedynie 2 złr, podczas gdy pozostali muszą na to przeznaczyć już 5 złr. Całkowity dochód z wpłat przeznaczony miał być na wspomnianą już przeze mnie żeńską szkołę rzemieślniczą 17. Wielkim wydarzeniem nie tylko dla Czytelni, ale też dla całego krakowskiego środowiska ruchu emancypacyjnego miało być przyjęcie w poczet honorowych członkiń stowarzyszenia Elizy Orzeszkowej. Liczono na to, że wraz z objęciem przez tą wybitną polską pozytywistkę patronatu nad organizacją, zaczną napływać do niej rzesze urzeczonych jej twórczością kobiet. Czytamy więc: Piękny przykład daje najznakomitsza obecnie z kobiet polskich p. Eliza Orzeszkowa, która w liście z 21 marca przystępuje do naszego Stowarzyszenia i wedle słów lista sercem i umysłem łączy się z zacnemi dążeniami i pracami naszemi. Niech wszystkie niewiasty pójdą w śladem tej, którą nazwać można duchową matką nowego kobiecego pokolenia 18. Ostatnia wzmianka o Czytelni dla Kobiet na łamach Steru pochodziła z listopada 1897 r. W krótkim artykule przedstawiono obecnie realizowanie przedsięwzięcia i te zaplanowane działania do końca roku. Czytelnik mógł więc dowiedzieć się o trwającym w ramach stowarzyszenia kursie stenografii i proponowanej na grudzień profesjonalnej nauce podstaw rachunkowości. Ponadto organizacja pomagała przedstawicielkom płci pięknej chcącym przygotować się na egzaminy do seminarium nauczycielskiego, bądź 16 Ibidem. 17 Ibidem, s. 316: Antoni Potocki herbu Szeliga ( ) polski pisarz, krytyk literacki, społecznie udzielał się podczas pobytu na emigracji we Francji, działał m.in. w Komitecie Francusko Polskim, w Towarzystwie Polskim Literacko Artystycznym, w Towarzystwie Pracy Społeczno-Kulturalnej dla Wychodźstwa Polskiego we Francji. Był związany z obozem Narodowej Demokracji, zredagował i wydał zbiory studiów literackich poświęconych m.in. Stanisławowi Wyspiańskiemu i Marii Konopnickiej. Zmarł 5 X 1939 r. w Warszawie. 18 Ibidem. 43

44 gimnazjum żeńskiego znaleźć odpowiednią do tego korepetytorkę. Członkinie zrzeszenia udzielały także w przystępnych cenach lekcji muzyki oraz organizowały kurs języka francuskiego lub niemieckiego. Podkreślono, że dla zebrania wymaganej kwoty pieniędzy, żeby można było uruchomić planowaną żeńską szkołę rzemiosł, dalej odbywają się wykłady i pogadanki, wśród których największe zainteresowanie wzbudzają te dr Anny Wyczółkowskiej z psychologii eksperymentalnej 19. Z podanych przez Zarząd Czytelni danych można się dowiedzieć, że w 1897 r. dysponowała ona 2 tysiącami tytułów różnego rodzaju dzieł (w tym również liczone były podręczniki, słowniki, leksykony, poradniki oraz encyklopedie). Publikacje były dostępne w trzech językach: polskim, niemieckim oraz francuskim, co świadczyło zarówno o europejskich standardach towarzystwa, jak i o nacisku kładzionym przez zrzeszenie na naukę języków obcych 20. Na przestrzeni swojej niespełna dwudziestoletniej działalności Czytelnia zmieniała nie tylko swój program, priorytety, ale także i siedzibę. Początkowo jak już zaznaczyłam była to Poselska 8, po roku zaś przeniesiono się do kamienicy Pod Rakiem na Szpitalną 7 (jej właścicielką była Maria Siedlecka), ale do 1914 r. jeszcze parokrotnie zmieniano siedzibę. Podobnie było z samą biblioteką stowarzyszenia, która przenoszona była kilka razy, ale znajdowała się zawsze w pobliżu Rynku Głównego. Wśród przyczyn tak częstych przeprowadzek towarzystwa Iwona Dadej wymienia kłopoty finansowe zrzeszenia na samym początku jego działalności a następnie coraz większy rozszerzający się księgozbiór, który wraz z wypożyczalnią i czytelnią potrzebował znacznej powierzchni. Badaczka krakowskiego ruchu kobiecego sugeruje również, że profil działalności Czytelni mógł bulwersować konserwatywnych właścicieli kamienic, tak że ci wymawiali lokal emancypantkom po pewnym okresie czasu, nie chcąc być uznawanymi za sympatyków feminizmu, czy socjalizmu. Niezwykle kontrowersyjną postacią była przecież sama Bujwidowa i sympatyzujący z organizacją jej mąż, których w swym kuplecie w następujący sposób skomentował Tadeusz Boy Żeleński: ( ) jeszcze dotąd w Galilei taki doktor nie żył, co by leczył psią wściekliznę polityczną szerzył 21. Czytelnia poza działaniami lokalnymi, w obrębie Krakowa i jego najbliższych okolic angażowała się również w inicjatywy istotne dla Polek z wszystkich zaborów. Należała do nich m.in. kwestia przyjmowania kobiet na studia na Uniwersytet Jagielloński, która zakończyła się sukcesem przyjęciem trzech pierwszych studentek w 1894 r. Kazimiera Bujwidowa, a wraz z nią członkinie krakowskiej Czytelni były również jednymi z głównych organizatorek opisywanych już przeze mnie wcześniej dwóch trójzaborowych zjazdów kobiecych w 1899 r. w Zakopanem oraz w 1905 r. w Krakowie. Zaprezentowane na nich liczne odczyty, referaty i manifesty doprowadziły w znaczący sposób do sformułowania podstaw polskiego ruchu kobiecego. Wtedy również za priorytet uznano wywalczenie równych praw wyborczych dla przedstawicielek płci pięknej. Czytelnia wysłała ponadto swoje reprezentantki na międzynarodowe kongresy kobiece do Berlina w 1896 r. oraz do Wiednia w 1913 r., co wyraźnie zaznaczyło w świadomości tam zgromadzonych obecność rodzącego się ruchu emancypacyjnego na ziemiach polskich Czytelnia dla Kobiet w Krakowie, Ster 1897, nr 23, s Ibidem. 21 I. D a d e j, op. cit., s Ibidem, s

45 Na przełomie lat upatruje się stopniowy spadek znaczenia towarzystwa spowodowany przede wszystkim przez wewnętrzne spory między członkiniami. W 1910 r. Czytelnia dla Kobiet w Krakowie zmieniła nazwę na Stowarzyszenie Czytelnia dla Kobiet im. Juliusza Słowackiego i profil na bardziej zachowawczy. Bardziej przypominała już instytucję o charakterze oświatowo filantropijno kulturalnym, która skupiała przede wszystkim kobiety pochodzące z inteligencji. Ponadto dopuszczono do Zarządu w wyniku zmian w statucie organizacji także mężczyzn. Nic więc dziwnego, że z otwartą krytyką takich działań na łamach krakowskiej liberalnej prasy wystąpiła sama Bujwidowa pisząc: ( ) koła pań, które przelękły się, że ongiś kilka kroków naprzód postawiły, dla expiacyji postanowiły obecnie zrobić kilka kroczków wstecz 23. Krakowska Czytelnia dla Kobiet (Stowarzyszenie Czytelnia dla Kobiet im. Juliusza Słowackiego) podobnie jak większość organizacji tego okresu przetrwała do wybuchu I wojny światowej. Przez niespełna dwadzieścia lat swojej prężnej działalności skupiała środowisko polskich emancypantek z Krakowa i jego okolic. Omówione organizacje na przestrzeni lat swej aktywności wychowały nowe pokolenie świadomych swojej wartości Polek gotowych walczyć zarówno o swoje prawa polityczne, jak i te do szeroko rozumianej wolności. Jednak mimo swoich ogromnych zasług musiały zniknąć z mapy polskich stowarzyszeń wraz z nadchodzącym nowym społecznym ładem, gdyż Czytelnie były swego rodzaju znakiem (symbolem) czasów w których powstały. 23 Ibidem, s. 37. Kazimiera Bujwidowa opublikowała w 1913 r. broszurę O postępowym i niepostępowym ruchu kobiecym, w której jasno sformułowała swoje poglądy na temat odejścia Czytelni od radykalnego ruchu emancypacyjnego. 45

46

47 Justyna Dworniak Uniwersytet Łódzki SZTUKA KULINARNA W ŚREDNIOWIECZU. KRÓTKA HISTORIA POTRAW I DIET MIESZKAŃCÓW ŚREDNIOWIECZNYCH MIAST Średniowiecze to czas, w którym ówcześni ludzie nie znali jeszcze ziemniaków, pomidorów, czy kukurydzy, tak powszechnych w dzisiejszych czasach. Co zatem jadano? Jakie były popularne potrawy, przyprawy i trunki? Czym odżywiali się możni? Na te i inne pytania pragnę odpowiedzieć w przedstawionym referacie. Większość książek kucharskich, które przetrwały do naszych czasów pochodzą z końca XIV i XV w. i mówią niewiele o sposobie przygotowywania potraw w okresie wczesnego Średniowiecza. Ponadto, książki te były opracowywane i kopiowane dla członków elit duchowieństwa, szlachty i bogatej burżuazji, a co za tym idzie nie zawierały obszerniejszych informacji na temat pożywienia niższych klas, które składały się na większość średniowiecznego społeczeństwa. Prócz książek kucharskich, informacji dostarczają nam również inne źródła. Wśród nich znalazły się teksty literackie zawierające cenne przekazy dotyczące jedzenia na średniowiecznych stołach. Takim przykładem są legendy o Królu Arturze i Rycerzach Okrągłego Stołu czy teksty religijne, które przedstawiają zalecenia dietetyczne w celu uniknięcia grzechu obżarstwa. Wielu informacji dostarcza również dokumentacja historyczna, wśród której znajdują się kroniki szpitalne, kroniki miejskie czy księgi rachunkowe. Oprócz wymienionych zabytków, ważnym elementem poznania średniowiecznych sposobów odżywiania jest także archeologia, która może odpowiedzieć na pytanie jakie produkty jadali ludzie i w jakiej formie. Także wizualne reprezentacje, jak rysunki, obrazy, tkaniny, witraże, wraz z innymi formami kultury materialnej, jak meble, czy wyposażenie kuchenne pozwalają nam wyobrazić sobie jak mógł wyglądać posiłek w Średniowieczu. Niniejszy artykuł będzie opierał się na wszystkich tych źródłach. Udoskonalenia w rolnictwie, między innymi ulepszenie pługów, wprowadzenie chomąta dla koni i podkowy, doprowadziły do wzrostu populacji Europy w późnym Średniowieczu, tzn. między 1000 a 1300 r. W związku z tym, uprawiano więcej ziemi, a co za tym idzie zwiększył się handel, a miasteczka zaczęły się bogacić. Za sprawą kontaktów z Arabami, do Europy zaczęły napływać towary luksusowe jak nieznane dotąd środki spożywcze czy przyprawy. W XIV w., po szybkim wzroście liczby ludności nastąpił jednak równie szybki spadek populacji. Osłabionych głodem i niedożywieniem spowodowanym nieurodzajem na początku 1300 r. i często życiem w ciasnocie pozbawionym higieny, Europejczyków zdziesiątkowała epidemia, która nawiedziła kontynent w 1348 r. Od Mongolii przez Bliski Wschód przywędrował wirus, Yersina pestis, który był przenoszony przez pchły żywiące się krwią zakażonych szczurów. Wirus ten najpierw przybył do miast portowych obszaru basenu Morza Śródziemnego, a stamtąd rozprzestrzenił się wzdłuż szlaków handlowych zabijając od jednej trzeciej do połowy ludności Europy. Po epidemii paradoksalnie poprawiła się jakość życia mieszkańców. Ponieważ było mniej ludzi, ceny żywności zaczęły spadać. Wiele gruntów ornych leżało odłogiem lub były wykorzystywane jako pastwiska. 47

48 To z kolei oznaczało pojawienie się większej ilości dostępnego mięsa po cenach przystępnych dla przeciętnego konsumenta. Wszystkie te czynniki spowodowały wzrost popytu na różnorakie produkty, które na przestrzeni lat weszły w skład podstawowej diety średniowiecznych mieszkańców miast. W okresie średniowiecza, podobnie jak dzisiaj dostępny był szeroki wybór artykułów spożywczych. Oprócz rodzimych produktów, spożywano egzotyczne owoce i przyprawy, które zostały przywiezione przez arabskich kupców na rynki basenu Morza Śródziemnego, a stamtąd sprzedawane w całej Europie po specjalnych cenach. Podstawowe produkty spożywcze jak pieczywo, nabiał, tanie kawałki mięsa i zakonserwowane ryby były zazwyczaj dostępne dla ogółu ludności 1. W bogatszych gospodarstwach domowych artykuły spożywcze należały do bardziej wyszukanych. Poniższa lista przedstawicieli średniowiecznej kultury jedzenia została podzielona na kilka kategorii, które zostaną pokrótce omówione. Do najczęściej uprawianych ziaren w średniowieczu należały między innymi, pszenica, jęczmień, żyto, owies, proso i ryż. Pszenica pochodzi z zachodniej Azji i jest drugim najstarszym uprawianym zbożem po jęczmieniu. Znano kilka odmian pszenicy, wśród nich Triticum aestivum, pszenica durum, orkisz i pszenica płaskurka. Choć zboże to stanowiło składnik nadzienia, gęstych zup czy kiełbas, w większości przypadków ziarna tego używano do wyrobu chleba. Zarówno wtedy, tak jak i teraz chleb sprzedawany był w wielu odmianach. Najdroższy, biały chleb z najlepszej pszenicy był znany jako paindemaigne lub chleb Pański w średniowiecznej Anglii, który później zwano manchet. Kremowy kolor chleba powstał z przesianej mąki razowej, która nadal zawierała kiełki pszenicy. Ciemny chleb należał do tańszych wyrobów. Używano do jego produkcji ziaren mieszanych, które mielono na mąkę. Takie ziarno określano mianem maslin i było połączeniem żyta i pszenicy. Wśród klasy wyższej mąka i chleb były używane na różne sposoby. Ciasta, tarty, czy naleśniki, wszystkie zawierały mąkę pszenną. Bułka tarta była wykorzystywana jako zagęstnik do sosów i farszów 2. Grubsze i gęstsze chleby żytnie i jęczmienne były postrzegane jako gorsze i nadające się dla pracowników fizycznych. Jęczmień pochodzi z Bliskiego Wschodu i jego uprawę rozpoczęto już w VI tys. p.n.e. Jest najprawdopodobniej najstarszym uprawianym zbożem na świecie. W średniowiecznej Europie, w której preferowano pszenicę i żyto, chleb jęczmienny spożywany był głównie przez ludzi biednych, natomiast bogaci wykorzystywali go jako rodzaj talerza zwanego trencher, na którym podawano potrawy. Ryż uprawiany początkowo był w Azji, a z Indii rozprzestrzenił się na Bliski Wschód poprzez Afganistan i Persję między 300 a 200 r. p.n.e. W wyniku arabskiej ekspansji w Europie, ryż przywędrował z Północnej Afryki do Hiszpanii i na Sycylię w okresie wczesnego średniowiecza. W XIII w. był przedmiotem handlu jako towar luksusowy w całej Europie, natomiast w XV w. w rejonie północnych Włoch, zaczęto hodować go na dużą skalę. W Europie Środkowej sprzedawano 4 rodzaje ryżu, które nazwano od ich miejsca pochodzenia, był to ryż Ostiglia, Mantua, Verona i Milan. W późnośredniowiecznych książkach kucharskich ryż odgrywał dominującą rolę. Często w formie mąki ryżowej, był używany do farszów lub sosów. Najpopularniejsze danie 1 J. T r a g e r, The Food Chronology: A Food Lover s Compendium of Events and Anecdotes, from Prehistory to the Present, New York 1995, s Chleb był również popularnym środkiem barwiącym. W zależności od stopnia prażenia, uzyskiwano kolor od jasnego brązu do czerni. 48

49 ryżowe zwane biały daniem - blanc manger (kurczak bądź potrawa z ryby w słodkim, kremowym sosie), było podawane jak przystawka. Popularnym elementem żywienia średniowiecznych mieszkańców były rośliny strączkowe. Najpopularniejsze z nich to fasola, groszek, czy ciecierzyca. Bób i fasola fava były pozyskiwane w Europie, Afryce Północnej, i zachodniej Azji. W średniowiecznej Europie spożywano zarówno zielone strączki jak i fasolę wysuszoną. Elementem średniowiecznej diety były również warzywa. Jedne z najbardziej popularnych to czosnek, cebula, por, kapusta, sałata, rzepa, pasternak, marchew, buraki, rzodkiew, ogórki, bakłażany, szparagi czy szpinak. Na stołach znalazły się również grzyby. Cebula, czosnek i por należą do tej samej rodziny warzyw, które przywędrowały do Europy z Azji Środkowej przez Bliski Wschód. Warzywa te były uprawiane w Egipcie już 3200 lat p.n.e. Z powodu nieświeżego oddechu, który powodowały, tradycyjnie wiązano je z mieszkańcami klasy niższej, którzy jedli te produkty zarówno surowe jak i gotowane. W średniowieczu cebulę dodawano do różnych sosów, bulionów i farszów. Niektóre przepisy określają poszczególne rodzaje cebuli, np. szalotki. Ciekawym elementem kuchni średniowiecznej był pasternak, rosnący dziko w Europie i zachodniej Azji. Od początku średniowiecza niektórzy pisarze nie zawsze odróżniali pasternak od marchwi. Słodki, biały pasternak był używany w średniowieczu jako substytut miodu i cukru, które były znacznie droższe. Łatwo przechowywany zimą w chłodnym miejscu, lub pozostawiony w ziemi aż do użycia, był ważnym warzywem dla chłopów. Szparagi znali zarówno Grecy jak i Rzymianie. Po upadku Cesarstwa Rzymskiego, ich uprawą głównie zajmowano się w Syrii, Egipcie i Hiszpanii. Pod koniec średniowiecza były uprawiane we Francji, a od początku XVI w. również w Anglii. Zwykle spożywano je gotowane i przyprawione, czasami także oprószone w mące i smażone. Bakłażany pochodzą z Indii, a do średniowiecznej Europy zostały sprowadzone przez Arabów, ale poza Hiszpanią i Włochami nie znalazły szerszego uznania. W hiszpańskich recepturach są one zwykle obrane, wydrążone, nadziewane, lub posiekane. Mogą również być smażone, przyprawione i gotowane. Warto również wspomnieć o szpinaku. Uprawiany w Persji od IV w. n.e., szpinak stał się ulubioną rośliną Arabów, którzy przywieźli go do Hiszpanii w XI w. Szpinak był często gotowany wraz z innymi zielonymi warzywami, lub przyrządzany na parze i smażony. Sok ze szpinaku był również ulubionym barwnikiem w kuchni późnego średniowiecza. Omawiając kuchnię średniowiecza nie należy zapominać o ziołach i przyprawach. Do nich należy między innymi pochodzący z Levantu anyż, który znali już Grecy, a stosowali Rzymianie. W średniowieczu, anyż występował jako przyprawa w różnych potrawach, takich jak ryby i dania z kurczaka. Pokryty cukrem anyż był spożywany jako drażetki po zakończonym posiłku w celu osłodzenia oddechu i poprawy trawienia. Gorczyca zarówno biała, żółta i czarna należą do rodziny warzyw pochodzących z Europy. Według rzymskiej książki kucharskiej Apiciusa, musztarda była jednym z najpopularniejszych dodatków aromatyzujących, opisanych jako preparat złożony z gorczycy, octu, soli i miodu. Rzymianie wprowadzili gorczycę żółtą i białą na tereny Wielkiej Brytanii. Podobnie jak kminek, gorczyca rosła obficie w średniowiecznej Europie, a tym samym była dostępna i tańsza niż wyszukane, egzotyczne przyprawy. Do XI w. gorczyca i musztarda były dodatkiem spożywanym przez niższą klasę. Zarówno wtedy jak i teraz często przyprawiano nią spożywane mięsa i kiełbasy. W XIV w. pierwsza produkcja musztardy na szerszą skalę rozwinęła się w Dijon, we Francji. 49

50 Warto także wspomnieć o szafranie, pozyskiwanym z kwiatu krokusa. Jest to przyprawa zbierana ręcznie, suszona i sprzedawana w postaci nici lub zmielonego proszku. Przyprawa ta pochodzi z Persji. W X w. Arabowie uprawiali ją w Hiszpanii, w XIII w. krzyżowcy po powrocie z Azji Mniejszej przywieźli ją do innych części Europy. Spośród wszystkich średniowiecznych przypraw, szafran był najdroższy, ponieważ z 70 tys. kwiatów można otrzymać 0,5 kg suszonego szafranu. W europejskich książkach kucharskich z późnego średniowiecza, szafran był wszechobecny. Średnio co trzecia część potraw zawierała szafran, którego używano zarówno dla barwy jak i dla ucharakteryzowania smaku potrawy. Ryby i ptactwo, rośliny strączkowe i ciasta były wykonane z dodatkiem pyłku krokusa. Średniowieczni mieszkańcy miast, zarówno ci bogaci jak i biedni urozmaicali sobie dietę poprzez dodanie do niej owoców. Najpopularniejszymi z nich były jabłka i gruszki 3, ale także truskawki, śliwki czy wiśnie. W miarę napływu egzotycznych towarów chętnie sięgano także po daktyle, pigwę, granaty, czy cytryny z lemonkami. Kolejnym elementem średniowiecznej diety, który nie może zostać pominięty było mięso. Najbardziej rozpowszechniona była wieprzowina. Świnie w przeciwieństwie do bydła i owiec, jest wszystkożerna i żywi się odpadkami komunalnymi, co sprawia, że jest stosunkowo łatwa i tania w utrzymaniu. W średniowiecznej Europie świnie były jednym z najważniejszych źródeł mięsa i tłuszczu. Prócz świń jadano również wieprzowinę i cielęcinę 4. Wołowinę podawano często gotowaną, czasami pieczoną. W kuchni wyższej klasy nie znalazła uznania, ponieważ była najtańszym i najgrubszym mięsem. Obok wymienionych mięs znalazły się także baranina, jagnięcina, mięso z kurczaka i indyka, a także z gęsi i kaczki. Jako bardziej wyszukane mięsa należy wymienić mięso pawia, dzika, ogólnie pojętej dziczyzny, bażantów, kuropatw, gołębi, przepiórek czy żurawi. Na stołach arystokracji obecne były również łabędzie i czaple. Jakikolwiek posiłek nie mógł obyć się bez picia. Najczęściej była to woda, ale dla urozmaicenia pijano piwo, zazwyczaj wytwarzane ze słodu jęczmiennego, wody i drożdży. Dopiero w VI lub VII w. n.e. mnisi w północnych Włoszech zaczęli dodawać do piwa chmielu jako składnika warzenia. Podobnie jak dzisiaj chętnie pijano wino czyste bądź zmieszano z wodą 5. Kiedy w średniowiecznych wsiach i miastach doszła do głosu hierarchia, zaczęto zwracać uwagę na jakie produkty spożywcze można było sobie pozwolić, a co za tym idzie w jaki sposób można je przygotować. Najbardziej popularną formą przygotowania potraw było gotowanie żywności na otwartym ogniu. Większość członków klas niższych, jeśli mieli dach nad głową mieszkało w jednej izbie z kominkiem usytuowanym w centrum, który służył jako źródło ciepła, światła i miejsce do gotowania. Jeśli ścianki budynku nie były z drewna, tylko z kamienia, kominek często przenoszono z dala od centrum pod jedną ze ścian 6. Podstawowym sprzętem dla każdego średniowiecznego kucharza był kocioł 3 Jabłka pochodzą z Kaukazu. Już w czasach rzymskich, jabłka były składnikiem potraw mięsnych. Pokrojone w kostkę, plastry, lub starte na masę, jabłka pojawiają się nie tylko w różnych nadzieniach i plackach, ale także jako sos, czy danie wielkopostne. Gruszki podobnie jak jabłka pochodzą z Kaukazu. Hodowano je w większości średniowiecznych miast Europy, ale szczególnie były popularne we Włoszech i Francji. Kucharze używali gruszki w taki sam sposób, jak jabłka, do farszów, sosów i dań mięsnych. 4 Przepisy na przyrządzenie wieprzowiny i cielęciny można było znaleźć we Francji, Anglii, Niemczech, Włoszech czy Hiszpanii. 5 Obok piwa i wina napojem był również cydr wytwarzany ze sfermentowanych soków różnych owoców. Większa część produkcji tego napoju odbywała się w gospodarstwach domowych dlatego cydr uważany był za napój klas niższych. 6 B. A. H e n i s c h, Fast and Feast:Food in Medieval Society, Pennsylvania 1976, s

51 żeliwny, zwykle z trzema nogami, który stawiano na węglach. Gospodyni z reguły używała glinianych garnków, które umieszczała na gorącym popiele przy ogniu lub na gorących kamieniach. Do pieczenia mięsa i ryb, lub do opiekania chleba, używano rusztu, wykonanego z kutego żelaza lub patelnie o różnej grubości i wielkości, które wyglądały podobnie do tych, które mamy dzisiaj. Podczas smażenia, trzymano je bezpośrednio nad ogniem lub umieszczano je na nogach. Oprócz gotowania, duszenia, pieczenia i smażenia, niektóre potrawy wymagały pieczenia w piecu. Należy do nich m.in. chleb. Piec piekarniczy wbudowany był w mur z kominkiem, gdzie gotowano inne potrawy. By średniowieczna kuchnia działała bez zarzutu, należało mieć dobry sprzęt kuchenny. Do tego potrzebne były garnki, kotły i patelnie umieszczone w odpowiednim miejscu, aby dostęp do nich był łatwy. Kucharze i ich pracownicy, nosili długie fartuchy. Większość pracy wykonywali na stoliku, który był ich głównym blatem roboczym. W wyposażeniu kuchni znalazły się także łyżki, chochle, tarki, sita, szczypce, tasaki, i noże. We wczesnym średniowieczu palenisko było nadal w centrum izby. Nawet w bogatszych gospodarstwach domowych, kuchnia i jadalnia tworzyły jedną dużą salę. Stopniowo kuchnia stała się osobnym pomieszczeniem, lub w niektórych przypadkach osobnym budynkiem 7. Wielkie arystokratyczne i klasztorne kuchnie z późnego średniowiecza zazwyczaj miały kamienne mury i kamienne posadzki. Światło i blask z kominka były głównym źródłem światła, uzupełnione czasami świecami i pochodniami. Jedną z charakterystycznych metod przygotowania średniowiecznych posiłków było wielokrotne gotowanie. W szczególności postępowano tak z mięsem, które często było podgotowane zanim zostało naszpikowane i upieczone 8. Ważnym elementem w kuchni średniowiecznej były przyprawy, które nadawały smak potrawom. Przechowywano je najczęściej w postaci proszku. Na przyprawy mogły sobie pozwolić tylko klasy wyższe, natomiast biedniejsi mieszkańcy używali kwaśnych płynów by urozmaicić smak przyrządzanych potraw. Wino, ocet lub sfermentowany sok z niedojrzałych winogron tworzyły podstawę dla różnych potraw. W XV w. owoce cytrusowe takie jak cytryny, lemonki, gorzkie pomarańcze czy granaty stały się częścią repertuaru kwaśnych substancji. W przeciwieństwie do octu czy sfermentowanego soku, owoce te były artykułami obecnymi na stołach bogatych mieszkańców miast. Do wytwarzania sosów, które towarzyszyły pieczonemu mięsu, płyny pogłębiały walory smakowe w połączeniu ze sproszkowanymi przyprawami 9. W celu zrównoważenia kwaśnego smaku dodawano cukier, miód, i suszone owoce, dając potrawom pożądany słodko-kwaśny lub umiarkowanie słodki smak, który był cechą średniowiecznej europejskiej kuchni. Słonina była najpopularniejszą formą tłuszczu w średniowieczu. Oliwa z oliwek i orzechów oraz nasiona eteryczne były używane w sałatkach, ponieważ oleje te wykorzystywano jako substytuty tłuszczu wieprzowego. Masło odgrywało stosunkowo niewielką rolę w średniowiecznych książkach kucharskich. Znacznie bardziej rozpowszechnione niż masło z krowiego mleka było masło o smaku migdałów. Migdały stosowano na różne sposoby, w całości, rozgniecione, mielone, lub zamienione na olej migdałowy, mleko migdałowe lub masło migdałowe Ibidem, s M. W e i s s A d a m s o n, Daz buoch von guoter spîse: A Study, Edition, and English Translation of the Oldest German Cookbook, Medium Aevum Quotidianum 2000, s T. S c u l l y, The Art of Cookery in the Middle Ages, Woodbridge 1995, s Ibidem, s

52 Przy omówieniu średniowiecznej kuchni warto wspomnieć o kuchniach z różnych regionów Europy. Najbardziej udokumentowane są rejony Wielkiej Brytanii, Niemiec czy Francji. Choć występują różnice regionalne w różnych europejskich kuchniach, niektóre środki spożywcze, sposoby przygotowania i nazwy dań wydają się być uniwersalne. Typowe dla kuchni wyższej klasy było stosowanie przypraw takich jak pieprz, cynamon, imbir czy szafran 11. Migdały uprawiane w południowej Europie, były popularne na całym kontynencie, zwłaszcza w formie mleka migdałowego. Kurczaki i jajka jako uniwersalne produkty spożywcze, odegrały dominującą rolę we wszystkich europejskich kuchniach, podobnie jak mięso świni. Różne rodzaje serów, ryb, chlebów czy wina były obecne w niemal każdej regionalnej kuchni 12. Wśród dań, które pojawiały się prawie w każdej książce kucharskiej od Portugalii po Włochy można wymienić danie zwane blanc manger Jego podstawowym składnikiem było mięso kurczaka i ryż z mlekiem migdałowym. Brewets i civets są odmianami innego średniowiecznego dania, gęstej zupy 13 (rodzaj bulionu). Mógł być wykonany z sadzonych jajek w oleju, z mlekiem migdałowym i smażonych plasterków cebuli gotowanych razem w oleju. Dodawano do niego także mielony imbir, cynamon, goździki lub trochę szafranu. Prawie wszystkie książki kucharskie Wielkiej Brytanii zostały napisane między 1300 i 1500 r. i pochodzą ze zbiorów arystokracji, co nie pozwala na szersze przyjrzenie się dietom klas niższych. Poznanie upodobań żywieniowych Brytyjczyków dodatkowo utrudnia fakt, że po 1066 klasa rządząca była pochodzenia normańskiego a co za tym idzie zachowane książki kucharskie są anglonormańskie, a nie anglosaskie 14. Dworskie zapisy i księgi rachunkowe mówią, że jedzenie we dworach było bardzo zróżnicowane. Podawano tam wołowinę, śledzia, dorsza czy też chleb z żyta i pszenicy. Wśród owoców i orzechów dostępnych zarówno dla biedoty jak i możnych były wiśnie, jabłka, gruszki, śliwki, orzechy laskowe, orzechy włoskie i kasztany. Pietruszka i inne zioła, małe ptaki, króliki, niektóre słodkowodne ryby, również trafiały na stoły bogatych Anglików. Książki kucharskie w okresie późnego średniowiecza Anglii pokazują nam jak bardzo kuchnia klas wyższych była kosmopolityczna. Sposób przysadzania jak i sam rodzaj potraw, daleko wykraczał po za podstawową dietę anglosaską, która zawierała zupy, gulasz oraz chleb i piwo. W połączeniu z francuskimi, włoskimi i arabskimi składnikami kuchnia ta miała wiele wspaniałych potraw, które były ucztą zarówno dla oka, jak i dla podniebienia. Dieta niższych klas we Francji była nieco odmienna od tej z Wielkiej Brytanii. W Wielkiej Brytanii, piwo było napojem powszechnym, pitym przez mieszkańców zarówno klasy niższej jak i miejskiej klasy średniej, oraz nawet przez niższą szlachtę. We Francji, gdzie wiele gatunków wina było produkowanych lokalnie, czerwony napój był trunkiem dość tanim, na który mogła sobie pozwolić większa część ludności. Najbiedniejsi zarówno we Francji jak i w Wielkiej Brytanii nadal pili wodę. Dieta francuzów obfitowała w bardziej wyszukane produkty. W sklepach sprzedawano gęsi, kurczaki, kaczki, również króliki i zające. W bogatszych domach ryby trzymano w kuchni w specjalnych zbiornikach ze skóry, tak aby były zawsze świeże. Przyprawy takie jak szafran, imbir, gałka muszkatołowa, cynamon, goździki, kminek, i pieprz trzymano 11 T. S c u l l y, op. cit., s Ibidem, s Ibidem, s A. H a g e n, A Handbook of Anglo-Saxon Food: Processing and Consumption, Middlesex 1992, s

53 w zamkniętych szafkach. Do ziół uprawianych przez gospodynie domowe w mieście i na wsi należały bazylia, szałwia, cząber, majeranek, rozmaryn, tymianek, natka pietruszki, koperek, hyzop, kolendra, mięta, prawoślaz, rzepik, i jagoda. Do potraw dodawano również płatki kwiatów jak lilie, lawenda, piwonie, kaczeńce, fiołki, róże, i pierwiosnki. Przy omówieniu średniowiecznych sposobów żywienia należy wspomnieć o sposobie podawania posiłków. Średniowieczni mieszkańcy miast z reguły jedli dwa posiłki dziennie: obfity obiad około południa, oraz kolację w godzinach wieczornych. Wieczerza była zwykle prostym posiłkiem, składającym się z zupy lub gulaszu. Choć oficjalnie nie uznawano śniadania jako oficjalnego posiłku, chłopi i rzemieślnicy, którzy rozpoczynali pracę o świcie jadali śniadania. W XV w., szlachta poczęła zaczynać dzień od chleba, mięsa i piwa 15. W gospodarstwach domowych, dużych i małych od rana przygotowywano południowy obiad. We dworach kucharz i personel kuchni przyrządzał różne rodzaje mięsa, zupy, gulasz, pasztety, pasty, placki, sosy oraz galaretki 16. W mniejszych gospodarstwach gospodyni robiła poranne zakupy, a następnie zupę lub gulasz. Posiłki jadano głównie przy stole. Jednak ze względu na swoją nietrwałość wydaje się, że bardziej niż stół ważniejszy był obrus lub serweta. Śnieżnobiałe obrusy rozkładane były na całym stole. Stoły były zazwyczaj ułożone w kształcie litery U, a biesiadnicy zasiadali po zewnętrznej stronie stołu. Pan i pani domu, wraz z ich najbliższą rodziną i ważnymi gośćmi zajmowali podium, podniesioną platformę ustawioną na końcu sali z widokiem na nią i galerię muzyków. Siedzący najbliżej podium otrzymywali najlepszą zastawę, jedzenie i picie, co było spowodowane hierarchizacją społeczeństwa. Zastawa stołowa składała się zazwyczaj z serwetki, łyżki 17 i podstawy z chleba, na którym podawano potrawy. Noże nie były zazwyczaj dostarczane dla wszystkich uczestników kolacji, tylko dla pana i wyróżnionych gości. Pozostali przynosili własne sztućce. Innym ważnym elementem obiadu były naczynia do picia. Używano często drewnianych kubków i kielichów ze srebrnym pasmem wokół obręczy. Szkło było cenne w średniowiecza i rzadko stosowane na stołach. Ceramika była znacznie tańsza i bardziej wytrzymała przez co zyskała na popularności. Produkowano ją głównie w Maladze w Andaluzji, Walencji, Aragonii, przez wykwalifikowanych rzemieślników arabskich 18. Średniowieczne menu zazwyczaj składało się z dwóch dań głównych, a następnie deseru, który czasem był tylko dla specjalnych gości 19. W zależności od regionu i statusu społecznego zmieniała się liczba dań. Obiad składał się z różnych dań, w skład których wchodziło mięso, ryby i dwa lub więcej rodzaje deserów. W kuchni potrawy te ułożone były w specjalnej kolejności i umieszczane na talerzach, a następnie wysyłane do sali. Na zakończenie posiłku stoły sprzątano według pewnej reguły. Na początku zbierano łyżki, i pozostałości po bulionie i pieczonym mięsie. Owoce, ser i przyprawy zazwyczaj chowano później. Gdy deser został zjedzony sprzątano kubki, chleby, serwetki i solniczki. Ponieważ każdy zamożny gospodarz w średniowieczu miał jałmużnika, czyli osobę odpowiedzialną za jałmużnę, resztki żywności zbierano i wręczano jałmużnikowi 15 L. J. S a s s, To the King s Taste: Richard II s Book of Feasts and Recipes Adapted for Modern Cooking, New York 1975, s Ibidem, s Łyżki znalezione na średniowiecznych stołach były w przeważającej części prostymi łyżkami wykonanymi z drewna, lub z rogu, a bardziej luksusowa wersja była wykonana ze srebra. 18 B. S a n t i c h, The Evolution of Culinary Techniques in the Medieval Era, in Food in the Middle Ages: A Book of Essays, New York 1995, s M. W e i s s A d a m s o n, op. cit., s

54 by rozdzielił ją pomiędzy biednych. Po usunięciu wszelkich naczyń ze stołu odbywała się ceremonia mycia rąk, którą zaczynano również posiłek. Następnie gospodarz wstawał od stołu dając tym samym znak, że posiłek się skończył. Omawiając sposoby żywienia mieszkańców średniowiecznych miast nie należy zapominać o związku chrześcijaństwa z pożywieniem, który znany jest od samego początku istnienia tej religii. O ile posiadamy grono informacji na temat sposobów spożywania posiłków pod czas postu wśród chrześcijan, o tyle mało wiadomo nam na temat związku judaizmu z żywnością. Ten akapit zostanie poświęcony krótkiemu wprowadzeniu w obyczaje żywieniowe Żydów. W odróżnieniu od chrześcijan, Żydom zabrania się spożywania krwi, która uważana jest za symbol życia i siedzibę duszy. Oznacza to, że zwierzęta muszą być zabijane w sposób rytualny przez podcięcie gardła i umożliwienie upuszczenia jak największej ilości krwi. Duże zwierzęta są zabijane przez zawodowych rzeźników, którzy nie tylko są dobrzy w swoim fachu, ale również znają rabiniczne prawo. Ubój miał być bezbolesny, przeprowadzony jednym cięciem. Następnie człowiek odpowiedzialny za mięso określa, czy jest to mięso koszerne i czy zwierzę wykazuje oznaki choroby. Nie spożywa się tłuszczu z dołu brzucha zwierzęcia. W celu pozbycia się pozostałej krwi mięso moczy się w wodzie, a następnie pokrywa grubą warstwą soli i przemywa wodą. Nie tylko zwierzęta podlegają surowym przepisom. Na przykład owoce można zbierać z drzew, które ma więcej niż trzy lata 20. W odniesieniu do chleba i wina, ograniczenia dla Żydów w średniowieczu nie były tak rygorystyczne, jak w przypadku mięsa, z wyjątkiem jedzonego pod czas Paschy chleba, który musiał być na zakwasie. Przy przygotowaniu żywności koszernej, najważniejsze było to, aby mięso podawać oddzielnie z mlekiem. Czytamy w Biblii, aby nie ugotować dziecka w mleku matki, co oznaczało, że mięso i mleko nie może być częścią tego samego posiłku. Nawet przybory do mięsa i mleka musiały być oddzielne. Szabat był żydowskim odpowiednikiem chrześcijańskiej niedzieli. Zaczynał się w piątek o zachodzie słońca i kończył się w sobotę o zachodzie słońca. W tym czasie praca była zakazana dotyczyło to m.in. pracy w kuchni 21. Oznaczało to, że świąteczne posiłki przygotowywano w piątek wieczorem. Większość potraw zazwyczaj spożywano na zimno. W Rosz Haszana, czyli żydowski nowy rok jadano daktyle, figi, granaty i tradycyjnie ciastka z sezamem. Aby osiągnąć czystość, spożywa się białe pokarmy, złote, zabarwione szafranem, mają zapewnić szczęście. Ostatnim zagadnieniem, które zostanie omówione są dietetyczne zalecenia. Średniowieczne pomysły dotyczące żywienia były mocno zakorzenione w medycznych teoriach starożytności, które widziały ścisły związek między jedzeniem, a medycyną. Wraz z oddychaniem, ćwiczeniami, snem, seksem, higieną i zdrowiem emocjonalnym, dieta została uznana za integralną część dobrego samopoczucia. Dieta odgrywała bardzo ważną rolę w zapobieganiu i leczeniu chorób i była jednym z głównych obszarów badań średniowiecznej medycyny 22. Jedną z popularniejszych książek na temat diety jest Regimen Sanitatis (Schemat Zdrowia). Uważa się, że Regimen Sanitatis został napisany w XII lub XIII w. choć niektóre źródła szacują, że było to już w Prawdziwy autor jest nieznany, ale powszechnie autorstwo 20 T. S c u l l y, op. cit., s Ibidem, s P.W. H a m m o n d, Food and Feast in Medieval England, Stroud 1993, s

55 przypisuje się Janowi z Mediolanu. Dzieło to dotyczy praktyki lekarskiej, gdzie zaleca się codzienne zabiegi higieniczne i diety. Najpopularniejsze zalecenia dietetyczne średniowiecza zostały opracowane ok.1300 r. przez niemieckiego lekarza Konrada von Eichsätt 23. W skład zaleceń wchodzą m.in. ogólne sposoby żywienia i odpowiedniego czasy spożywania posiłków. Autor zaleca, by spożywać posiłek kiedy żołądek jest pusty, ale tak aby osoba nie czuła głodu zbyt długo. Jeden posiłek nie powinien wypełniać żołądka całkowicie. Należy przestać jeść kiedy nadal ma się chęć do jedzenia. Idealnie należy jeść jeden posiłek dziennie, dwa maksimum. Według Konrada Von Eichsätt rodzaj żywności powinien zmieniać się adekwatnie do pór roku. I tak, zimą jedzenie powinno być ciepłe i wzmacniające, takie jak wołowina, wieprzowina, dziczyzna. Latem natomiast powinno się jeść lekko, a potrawy winny być podawane na chłodno. Wiosną żywność należy podawać suchą, w umiarkowanych ilościach, a ciepłe jedzenie należy spożywać z umiarem. Schemat Konrada zawiera również porady jak spożywać wino, które było najbardziej popularnym napojem wśród bogatej i średniej klasy późnego średniowiecza Niemiec i reszty Europy. Autor wyjaśnia, że wino należy pić po posiłku i mieszać je z wodą. Ostrzega także przed piciem wina na pusty żołądek, po ćwiczeniach, kąpieli czy seksie. Średniowieczna kultura społeczeństwa i jego posiłków była hierarchiczna. Ograniczone zasoby chłopów oznaczały, że ich głównym posiłkiem były zupy i gulasze. Wyżej w drabinie społecznej potrawy należały do bardziej wyrafinowanych i zróżnicowanych zarówno pod względem rodzajów produktów jak i sposobu przygotowania. Kiedy patrzymy na jedzenie przygotowane w późnym średniowieczu, wyróżnia się ono upodobaniem do kolorów, kształtów i słodko-kwaśnego smaku. Przyprawy, bardziej egzotyczne i kosztowne były szeroko stosowane, zarówno dla ich smaku jak i koloru. Ważnym elementem średniowiecznej diety był cukier i migdały, dwa główne składniki marcepanu, popularnego w średniowieczu. W celu przeciwdziałania słodyczy, słodki smak niwelowano za pomocą wina, octu czy sfermentowanych soków owocowych. Średniowieczne jedzenie cechowała również dramaturgia i teatralność. Pawie, łabędzie, bażanty gotowane i pozostawione z ich naturalnym upierzeniem, ciasta wypełnione żywymi ptakami, lub głowy dzików w kolorze zieleni i złota, to wszystko miało służyć pokazaniu statusu i zasobności gospodarza. Największe innowacje w średniowiecznej kuchni pochodzą z kontaktów ze światem arabskim. Całe mnóstwo środków spożywczych, ze szpinakiem i pomarańczami, wprowadzono do Europy wraz z różnymi technikami ich podawania oraz naczyniami do ich przygotowania. Kiedy arabskie wpływy w europejskiej żywności i gastronomii zaczęły słabnąć w późnym średniowieczu, Krzysztof Kolumb wyruszył na poszukiwanie przypraw i przypadkowo odkrył Nowy Świat. Odkrywca zainicjował coroczne przeniesienie roślin i zwierząt z odkrytych terenów na tak wielką skalę, że historycy nadali temu nazwę: wymiany kolumbijskiej. To właśnie za jego sprawą dodano sos pomidorowy do włoskiego makaronu, ziemniaki do irlandzkiego gulaszu, i to właśnie on pomógł przekształcić średniowieczne jedzenie do w to, które znamy dzisiaj. 23 C. A n n e W i l s o n, From Medieval Great Hall to Country-house Dining-room: The Furniture and Setting of the Social Meal, [w:] The Appetite and the Eye : Visual Aspects of Food and Its Presentation within Their Historic, Edinburgh 1991, s

56

57 Marcin Gawryszczak Uniwersytet Łódzki POLSKA MOTORYZACJA W XX-LECIU MIĘDZYWOJENNYM. WYBRANE ASPEKTY Warunki polityczne i gospodarcze całkowicie uniemożliwiały powstanie i rozwój myśli motoryzacyjnej na ziemiach polskich w okresie, gdy samochód rodził się we Francji, Włoszech, Anglii i Niemczech. Jednak i wśród Polaków byli ludzie ogarnięci pasją zbudowania mechanicznego pojazdu. Jednym z nich był Stanisław Grodzki, prowadzący firmę zajmującą się dostarczaniem maszyn i narzędzi rolniczych, a także nasion zbóż i roślin pastewnych. Jego największym marzeniem był samochód i chciał zrobić wszystko, by to marzenie stało się rzeczywistością. Wyjechał na zachód i w imieniu swojej firmy nawiązał kontakty z przedstawicielami firm Peugeot i Benz, zapewniając swojej firmie reprezentację tych marek na terenie ziem polskich. Dzięki temu, w sierpniu 1896 r., do Warszawy przybyły pierwsze samochody 1. Dopiero po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. i po zakończeniu wojny polsko bolszewickiej rozpoczęły się prace nad mające na celu rozwój motoryzacji. Produkcję przemysłową rozpoczęto w fabryce silników i traktorów Ursus w 1922 r. Nie były to samochody, lecz ciągniki rolnicze, jednak wówczas krajowa wytwórczość motoryzacyjna stała się faktem. W 1923 r. dwaj warszawscy specjaliści samochodowi - Stefan Kozłowski i Antoni Frączkowski postanowili stworzyć pierwszą w kraju fabrykę małych samochodów pod nazwą SKAF mieszczącą się w Warszawie przy ul. Rakowieckiej Nazwa SKAF pochodziła od inicjałów twórców. Zakładali oni produkcję dwuosobowych, nieskomplikowanych technicznie pojazdów, jednak powstały tylko 3 prototypy, które ukazane publicznie nie wzbudziły większego zainteresowania 3. Kolejną próbę zbudowania polskiego samochodu osobowego podjął major wojsk samochodowych, inżynier Mikołaj Karpowskihz. W dniu 1 VI 1924 r. zaprezentował on publicznie prototypowy pojazd jego konstrukcji pod nazwą Polonia. Ocena automobilu wypadła bardzo dobrze. Główną myślą przy tworzeniu pojazdu było maksymalne uproszczenie naprawy oraz użytkowania auta. Inicjatywa spotkała się z dużym zainteresowaniem, kilka zagranicznych firm wyraziło chęć nabycia patentu, lecz inżynier M. Karpowski chciał sam rozpocząć seryjną produkcję pojazdu. Pomysł ten wkrótce upadł, a prototyp Polonii przez pewien czas stał w witrynie Fabryki Cukrów i Czekolady Franboli. Następnie samochód zakupiono jako główny fant na loterię dobroczynną i wkrótce ślad po nim zaginął 4. Interesującą próbę podjął też hrabia Stefan Tyszkiewicz, przebywający we Francji inżynier konstruktor. Pod Paryżem założył w 1924 r. fabrykę pod nazwą Automobiles 1 A. R o s t o c k i, J. T a r c z y ń s k i, Automobilizm w Warszawie do roku 1939, Warszawa 1988, s J. T a r c z y ń s k i, CWS. Samochody inż. Tańskiego, Warszawa 2009, s Ibidem. 4 A. R o s t o c k i, J. T a r c z y ń s k i, op. cit., s

58 Ralf-Stetysz, gdzie Ralf-Stetysz oznaczało Rolnicza-automobilowo-lotnicza fabryka Stefana Tyszkiewicza. Produkował w niej samochody, które miały być przystosowane do ciężkich warunków drogowych. Hrabia Tyszkiewicz zdecydował się przenieść produkcję aut do Polski, w 1927 r. Towarzystwo Przemysłu Metalowego K. Rudzki i Spółka SA przystąpi do budowy aut nazwanych Stetysz 5. Samochody te pokazywały się z bardzo dobrej strony na rajdach, osiągały jedne z lepszych rezultatów, jeszcze przed rozpoczęciem produkcji miały ugruntowaną pozycję. Niespodziewany pożar w fabryce, który miał miejsce 11 II 1929 r. zniszczył dalszą karierę Stetyszy. Spaleniu uległo 6 gotowych i 27 prawie ukończonych pojazdów, a S. Tyszkiewicz nie zdołał przekonać akcjonariuszy o celowości dalszych działań 6. W pierwszej połowie lat 20. nastąpiła zmiana w charakterze Centralnych Warsztatów Samochodowych. Z początkowo wyłącznie naprawczej jednostki, nabrały one cech warsztatów produkcyjnych. Wówczas również narodził się pomysł, by stworzyć samochód polskiej produkcji. Na czele grupy, mającej doprowadzić do tego celu stanął naczelnik CWS, mjr inż. Kazimierz Mayer, a jego najbliższymi współpracownikami zostali: Tadeusz Tański, Tadeusz Paszewski, Robert Gabeau i Władysław Mrajski 7. W końcu marca 1923 r. gotowy do próby był pierwszy, prototypowy silnik: Tego dnia, kiedy miała odbyć się próba uruchomienia pierwszego prototypowego silnika, w całych warsztatach panował stan podniecenia i zaciekawienia, panował nastrój jak pred jakimś bardzo ważnym wydarzeniem. Przyciszone rozmowy, nadsłuchiwanie, jakie to nadejdą wieści z hamowni. ( ) Silnik ustawiony na stanowisku probierczym prezentował się wspaniale ( ) Z otwartej rury wydechowej buchnął kłąb czarnego dymu, było słychać klepanie zaworów. ( ) Wzruszenie zebranych wokół stanowiska probierczego było duże. W oczach niektórych perliły się łzy 8. Po udanej konstrukcji silnika, należało dokonać zbudowania całego samochodu. Myślą przewodnią, podobnie jak w przypadku Polonii miało być maksymalne uproszczenie konstrukcji. Dzięki temu, powstały silnik, a także późniejszy samochód, można było rozebrać jednym kluczem płaskim oraz śrubokrętem. Wcześniej postanowiono przetestować silnik w warunkach drogowych. Wybrano podwozia samochodów Dodge, a utworzone w ten sposób 2 auta wzięły udział w rajdzie dookoła Polski w 1924 r. Oba samochody ukończyły trasę bez większych trudności. Ostatecznie przekonało to o możliwości produkcji samochodów. W przeciągu roku ukończono prace nad nadwoziem 9. W 1925 r., już z własnym, oryginalnym nadwoziem, pierwszy CWS przebył trasę rajdu Polski. Przygotowania do produkcji pierwszej serii pojazdów, z przyczyn niezależnych od fabryki, podjęto dopiero w końcu 1927 r. Potwierdzeniem uznania, jakim cieszyły się CWS polskiej produkcji był fakt, że jako jedno z pierwszych, wpłynęło zamówienie prezydenta Rzeczypospolitej, Ignacego Mościckiego 10. W 1928 r. przemianowano Centralne Warsztaty Samochodowe na Państwową Wytwórnię Samochodów (PWS), która weszła w skład Państwowych Zakładów Inżynierii. CWS wytwarzano w małych seriach, wykorzystywano jako samochód otwarty, zamknięty, kabriolet, a także jako auto sanitarne. 5 Ibidem, s Ibidem, s Ibidem, s J. C h a c i ń s k i, Krótki zarys konstrukcji i rozwoju samochodu osobowego CWS, Warszawa 1959, s A. R o s t o c k i, J. T a r c z y ń s k i, op. cit., s Ibidem, s

59 Dane techniczne CWS: Silnik: T-1 czterocyl. czterosuw. z zaworami w alumin. głowicy. Poj. skok: 3 litry. Moc silnika: 61 KM przy 3000 obr./min. Skrzynia biegów: 4 biegowa + wsteczny. Hamulce: mechaniczne na 4 koła. Wymiary: rozstaw osi: 3,4 m, rozstaw kół: 1,4 m, prześwit: 0,25 m Ogumienie: 860 x 160 mm Waga: 1800 kg model kareta, 1680 kg prototyp 11 Produkcja aut CWS trwała do 1930 r., kiedy to podjęto decyzję o zakończeniu ich wytwarzania. Nastąpiło to z dwóch głównych powodów: niewielkim zainteresowaniem prywatnych nabywców samochodem oraz niskim poziomem ich wytwarzania, co przesądziło o niemożliwości uzyskania pełnej zamienności wozu 12. Relacje określające, ile samochodów CWS powstało, mają w stosunku do siebie rozbieżności 13. Była to wielkość rzędu kilkuset sztuk, najczęściej przytaczaną liczbą jest ok. 300 egzemplarzy CWS. Jednym z użytkowników tych aut był gen. dyw. Juliusz Rómmel, który w liście do dyrekcji PWS tak zachwalał użytkowane przez siebie auto: Zakupione dla mnie w listopadzie auto CWS ( ) przebyło dotychczas [tj. 28 V 1930 r. M.G.] ponad km. W szczególnie trudnym terenie odbyłem podróż inspekcyjną KOP wzdłuż granicy ( ) w czasie największych roztopów. W kwietniu b.r. przebyłem okolice na Wołyniu po drogach niebitych, któreemi z trudnością poruszają się wozy chłopskie. Zimową porą przebywałęm drogi pełne zasp śnieżnych. Przez cały ten czas motor pracował bez zarzutu, a karoseria wytrzymała te próby doskonale 14. Kolejną interesującą próbą konstrukcji aut były działania Jana Łaskiego. W 1927 r. założył on w Warszawie Towarzystwo budowy Samochodów AS. W tym miejscu, aż do kryzysu gospodarczego produkowano tam, według projektu inż. Aleksandra Libermana samochody nazwane AS S-1 i AS S Były one najczęściej wykorzystywane przez warszawskich taksówkarzy, a wykonane w Szydłowieckiej Fabryce Powozów braci Węgrzeckich i spółki specjalnie w tym celu zaprojektowane nadwozie miało kilka interesujących cech: wygodne drzwi o szerokości 80 cm, rurę głosową łączącą oddzielne kabiny kierowcy i pasażera, dla tego ostatniego zainstalowano również inne udogodnienia jak np. popielniczkę, zapalniczkę, lusterko czy podłokietniki 16. W 1927 r. pomysł stworzenia krajowego samochodu, pozbawionego wad zagranicznych konstrukcji rzucił Tadeusz Paszewski (wówczas kierownik Centralnych Warsztatów Samochodowych). Zakładał on jednak nie tworzenie wielkiej grupy kapitałowej, a szerokiej współpracy już istniejących zakładów. Do działania zgłosiło się wielu przedsiębiorców. Sam T. Paszewski zaproponował zaprojektowanie samochodu, jednemu z współtwórców CWS, Władysławowi Mrajskiemu 17. Zakładano, że nowy samochód będzie trwały, tani, ekonomiczny w eksploatacji, wytrzymały czy łatwy w obsłudze i naprawie. 11 Dane techniczne za: J. T a r c z y ń s k i, op. cit., s J. T a r c z y ń s k i, W. J e l e ń, Początki polskiej motoryzacji. Samochody CWS, Warszawa 1991, s Szczegółowo ich wyliczenie i przedstawienie: J. T a r c z y ń s k i, op. cit., s Ibidem, s S. S z e l i c h o w s k i, Dzieje polskiej motoryzacji, Łódź 2012, s A. R o s t o c k i, J. T a r c z y ń s k i, op. cit., s A. R o s t o c k i, J. T a r c z y ń s k i, op. cit., s

60 Już rok później, tj. w październiku 1928 r. gotowy był prototyp nowego auta, od inicjałów konstruktora nazwano go WM. Był to mały samochód posiadający dwa miejsca z przodu oraz dwa z tyłu, jednak były one przeznaczone głównie dla dzieci. Pomimo pozytywnych ocen nie podjęto seryjnej produkcji aut tego typu, ze względu na kryzys ekonomiczny, a także na zawartą właśnie umowę z Fiatem 18. Wspomniana umowa z Fiatem została podpisana 21 IX 1931 r. w Warszawie. Dawała ona prawo wykonywania przez Państwowe Zakłady Inżynierii na okres 10 lat, tj. 1 I 1942 r. wyrobów Fiata. Umowa zobowiązywała włoską firmę m.in. do: opracowania projektu fabryki, mogącej wytwarzać 3000 aut rocznie, tj. 10 dziennie, dostarczenia do niej pełnego zaplecza technicznego, pełnej dokumentacji technologicznej 19. W Polsce miały być produkowane głównie dwa typy fiatów: osobowe Fiat 508 i ciężarowe Fiat 621. Przygotowania do produkcji rozpoczęto już na początku 1932 r., jednak potrzebny był czas na przygotowanie i rozruch fabryki. Dlatego też, pierwsze seryjnie produkowane fiaty ciężarowe zjechały z taśmy w marcu 1935 r., a w czerwcu tegoż roku fiat osobowe. Warto wspomnieć, iż dążono do tego, by maksymalna ilość części pochodziła z polskich fabryk. Dzięki temu w końcu 1938 r. ponad 95% części fiata 508 pochodziła z krajowej produkcji. Reklamowano go jako najoszczędniejszy z wygodnych, najwygodniejszy z oszczędnych. Według zapewnień reklamy, miał spalać 7-8 litrów benzyny na 100 km, osiągać prędkość do 90 km. Cena, ze tę czteroosobową karetę wynosiła 7200 zł 20. Warto dodać, że w kolejnych latach cena za ten model spadała, pomimo utrzymania dotychczasowej jakości. Podana cena 7200 zł obowiązywała w 1934 r., rok później spadła do 5400 zł, a po uruchomieniu seryjnej produkcji wynosiła 4900 zł. Od 1938 r. zaczęły również obowiązywać 20% ulga podatkowa, mająca zachęcić do kupna produkowanych w kraju pojazdów 21. W Polsce produkowano też w późniejszym czasie kolejny typ fiata. Umowa licencja przewidywała możliwość produkcji wszelkich nowości fabryki w Turynie. Stąd, gdy w wiosną 1933 r. we Włoszech pojawiła się wersja 518, już niespełna rok później w Warszawie rozpoczął się montaż pierwszego pojazdu tego typu. Produkcja seryjna ruszyła w 1937 r. (może ile powstało, itd.) Krótko zaprezentowałem najciekawsze konstrukcje, jakie powstawały w XX-leciu międzywojennym oraz ich dzieje. W tym miejscu chciałbym przedstawić jeszcze codzienność kierowcy. We wspomnieniach Witolda Rychtera znajduje się opis przedstawiający zachowanie na drogach uczestników ruchu: ( ) ale kto w owych czasach 22 szanował przepisy? Każdy chodził i jeździł, jak mu było wygodniej, byle tylko na prawej połowie drogi (choć i to nie zawsze). Trzeba było w tym bałaganie drogowym, powiększanym w istotny sposób przez wozy konne, umieć dawać sobie radę i unika nie tylko zderzenia z tramwajem lub innym pojazdem ale i najechania na przechodnia 23. W Warszawie rozporządzenie szczegółowo określające warunki ruchu wydał Komisariat Rządu 15 V 1925 r. 24 Przedstawię kilka z wprowadzonych wówczas przepisów: ograniczenie prędkości dla aut osobowych i motocykli 25 km/godz., dla ciężarówek i autobusów 12 km/godz. Za główne, tzn. mające pierwszeństwo przejazdu uznawano ulice posiadające 18 S. S z e l i c h o w s k i, op. cit., s J. T a r c z y ń s k i, T. S z c z e r b i n k i, Samochody osobowe polski fiat 508 i 518, Warszawa 2003, s Ibidem, s A. R o s t o c k i, J. T a r c z y ń s k i, op. cit., s Mowa o I poł. lat W. R y c h t e r, Moje dwa i cztery kółka, Warszawa 2003, s Dziennik Urzędowy Komisariatu Rządu na m. st. Warszawę, nr 36, 27 V 1925 r. 60

61 linie tramwajowe. Kierowanie pojazdów zabronione było osobom poniżej 18 roku życia, a także osobom, które z powodu wad umysłowych lub cielesnych oraz pijaństwa nie są zdatne do tego stale lub czasowo 25. Szkolenie kierowców również było organizowane przez cały okres II Rzeczypospolitej. Jak zawsze w takich warunkach istniały szkoły o bardzo różnym poziomie nauczania, oprócz tych prezentujących się solidnie działały też takie: Dochodzenie wykazało, że dwaj spryciarze zorganizowali szkołę, w której jeden wykładał teorię, czyli budowę samochodu, czytając na lekcjach podręcznik inż. Adama Tuszyńskiego, mając jako eksponaty korbę z pedałem od roweru dwa widelce i łyżkę. Jazdy uczył szofer, przy czym nauka ta ograniczała się do jakiej takiej praktyki w uruchamianiu silnika korbą, ruszaniu z miejsca i zatrzymaniu pojazdu. Resztę uczeń musiał dośpiewać sobie sam 26. Oczywiście należy pamiętać, że był to czas, kiedy dopiero powstawały wszelkie przepisy i regulacje dotyczące poruszania się po drogach. Był to proces przebiegający razem z rozwojem motoryzacji jako myśli technicznej, powstawaniem coraz to nowych modeli aut i rozwiązań technologicznych. Przez cały okres XX-lecia międzywojennego liczba aut w Rzeczpospolitej wzrastała, osiągając w 1939 r. ponad 40 tys. sztuk. 25 A. R o s t o c k i, J. T a r c z y ń s k i, op. cit., s W. R y c h t e r, op. cit., s

62

63 63

64

65 Weronika Grzesiak Uniwersytet Jagielloński POCZĄTKI MODY NA ZDROWIE I JEJ PRZEJAWY W DRUGIEJ POŁOWIE XIX I NA POCZĄTKU XX W. (NA PODSTAWIE WYBRANYCH PRZYKŁADÓW Z ZIEM POLSKICH) Problem skutecznego dbania o zdrowie, próby walki z chorobami i oddalenia śmierci zaprzątywały głowy medyków zapewne od zarania dziejów, w każdej epoce rozwoju cywilizacji. Jednakże w pewnym okresie, a mianowicie w drugiej poł. XIX w., kwestie związane ze zdrowym trybem życia, prawidłowym rozwojem fizjologicznym oraz higieną, przybrały wyraźnie określone kształty naukowo umotywowanego i filozoficznie popartego ruchu światopoglądowego. Zmiany, jakie wówczas się dokonały, miały niebagatelne znaczenie dla ugruntowanie się dzisiejszego postrzeganie tych zagadnień. Przed połową XIX w. sytuacja zdrowotno-sanitarna była trudna zarówno na wsiach, jak i w miastach ziem polskich. Higiena osobista ograniczała się najczęściej do mycia wyłącznie najbardziej wystawionych na zanieczyszczenia partii ciała, zresztą nie używając do tego mydła, ale gęstej mieszaniny popiołu z gorącą wodą, zaś ubrań praktycznie nie zmieniano wcale. Wyjątkowych obaw, ukształtowanych przez dawne przesądy, przysparzało mycie głowy, co zaowocowało niechlubną wizytówką polskiej higieny tego czasu słynnym kołtunem 1. Do zastanych problemów dołączyły dalsze, związane z szybkim powiększaniem się liczby ludności oraz rozrostem miast i osiedli przemysłowych: brak odpowiednich warunków zamieszkania i pracy oraz upowszechnienie się chorób zakaźnych i spowodowanych niewłaściwym odżywianiem się 2. Sporządzane w I połowie XX w. statystyki, oceniające przyczyny chorób i zgonów, udowodniły dużą zależność stanu zdrowia od warunków bytowych 3. Połowa XIX w. przyniosła pierwszy zwiastun nowej ery ery higieny, jakim był dokonujący się przełom w naukach przyrodniczych. Przede wszystkim należy wspomnieć o badaniach L. Pasteura ( ), które położyły fundamenty pod nową naukę bakteriologię. Studia, zapoczątkowane przez wybitnego naukowca, następnie rozwijali Koch, Miecznikow 4, a także Pettenkofer, który opracował naukowe podstawy higieny 5. Odkrycie przyczyny wywoływania chorób, tkwiącej w aktywności mikroorganizmów, stało się początkiem zaciekłej walki z drobnoustrojami. Uzbrojono się m.in. w mydło coraz bardziej upowszechniające się jako środek do mycia ciała, a nie, jak dotychczas, wyłącznie do prania, oraz wapno chlorowane, służące do odkażania wody i dezynfekcji miejsc 1 I. W o d z i ń s k a, W walce ze stereotypami. Zdrowie i higiena kobiet w kalendarzach Lucyny Ćwierczakiewiczowej. Artykuł wygłoszony na konferencji Brud i człowiek dzieje niechcianej przyjaźni w Krakowie w 2008 r. [za:] histmag.org/w-walce-ze-stereotypami.-zdrowie-i-higiena-kobiet-w-kalendarzach-lucyny-cwierczakiewiczowej [dostęp z dn. 4 V 2013]. 2 H. K i r s c h n e r, Wstęp, [w:] Higiena. Podstawy medycyny zapobiegawczej, red. H. K i r s c h n e r, Warszawa 1987, s M. K a c p r z a k, Wstęp, [w:] Higiena ogólna, red. M. K a c p r z a k, Warszawa 1961, s Ibidem, s. 37, I d e m, Uwagi wstępne o higienie, [w:] Higiena. Ochrona zdrowia, red. C. W. K o r c z a k, Warszawa 1967, s

66 szczególnie podatnych na rozwój mikrobów: latryn, ustępów, szpitali i kostnic, rzeźni czy bruków ulicznych 6. Popularyzują nową wiedzę naukową i zachęcają do niespotykanych dotąd praktyk organizowane w Europie wystawy higieniczne. Pierwsza tego typu wystawa, w dodatku o randze międzynarodowej, odbyła się w Brukseli w roku Następna miała miejsce w Berlinie w Doczekała się ona obszernego i bardzo szczegółowego sprawozdania w polskiej prasie, a dokładnie w krakowskim Czasopiśmie Technicznym 8. Warszawiacy wzięli przykład z Berlińczyków i już w roku 1887 urządzili pierwszą polską wystawę higieniczną. Inicjatorem przedsięwzięcia był komitet redakcyjny czasopisma Zdrowie, który uważał, iż: Jedno z najwybitniejszych miejsc zajmuje konieczność rozpowszechnienia pomiędzy ludnością zbawiennych prawideł higienicznych 9. W zamieszczonych w Tygodniku Ilustrowanym opisach tłumaczono, iż: Zamierzona wystawa nie będzie, bo być nie może popisem, lecz przeciwnie musi mieć cechę przeważnie dydaktyczną [ ] zakłada sobie cel: pokazać naocznie co jest, a co być powinno. Przez wystawienie właśnie owych, licznych niezawodnie braków, pragną inicjatorowie wpłynąć na całą ludność, okazać jej wyraźnie rażące niedostatki, pobudzić do szczerszego zajęcia się higieną i skutecznego działania w tym zakresie, w którym z ciężką szkodą dla ludności zaledwie pierwsze stawiamy kroki, a z którego inne narody olbrzymie już odnoszą korzyści 10. Wydaje się, iż wystawa ta, a także niewątpliwie inne podjęte działania propagandowe, istotnie mogła osiągnąć postawiony jej cel uwrażliwienia ludności na zagadnienia higieny i zdrowia. Przykładu większej dbałości o względy sanitarno-higieniczne dostarcza sprawozdanie z innej wystawy nie higienicznej i z innego zaboru, a mianowicie zorganizowanej we Lwowie w 1892 r. wystawy przemysłu budowlanego 11. Na wystawie tej zostały zaprezentowane firmy wraz z ich produktami, uporządkowane w działy pod kątem różnych aspektów budowlano-mieszkaniowych. Jednym z działów było urządzanie mieszkań, o którym autor sprawozdania zamieścił następującą opinię: W grupie tej spodziewaliśmy się widzieć urządzenie łazienek, wychodków, wodociągów, studni, ogrzewania, wentylacyi, oświetlenia, kanalizacji, wreszcie środki ochronne itd. Dział ten ze względu na nasze stosunki był nader ważny, a jeżeli nie odpowiedział na wystawie wymaganiom, to właśnie wskutek tych braków, stał się dobrą ilustracją tego, co nam potrzeba. [ ] przypominam, że Bogdanowicz wystawił klozety wodne, a inżynier Dzbański klozety torfowe własnego pomysłu. Widzieliśmy też kilka wanien, i na tem koniec. Ci, którzy spodziewali się czegoś więcej, doznali rozczarowania, dla ludzi znających stosunki miejscowe, ubóstwo to nie było wcale dziwnem. Nie należy zresztą mniemać, ażeby cel wystawy był dla tego chybiony, przeciwnie. Każdemu architekcie, obznajomionemu z krajem, z góry wiadomo, że słabą stroną naszych mieszkań, jest wzgląd na komfort i higienę. Wystawa potwierdziła to nasze ubóstwo, a braki wszelkich udogodnień w pomieszkaniach, jakie zaznaczyć było można na wystawie, powinny być bodźcem do dalszej pracy w tym kierunku 12. Przytoczone słowa potwierdzają szybkie upowszechnienie się teorii higienicznych i wzgląd na nie, jednak słabe jeszcze stosowanie ich w praktyce. Wiedziano już, czego 6 A. S t a c h o ń, Czystość i brud. Kilka uwag o higienie naszych przodków, Bochnia 2001, s Sprawozdanie z wystawy higienicznej w Berlinie w r. 1883, Czasopismo Techniczne [Kraków] 1884, nr 1, s Ibidem, nr 1, s. 1-6, nr 2, s Ł u c z k i e w i c z, Wystawa higieniczna w Warszawie, Tygodnik Ilustrowany 1887, nr 209, s Ibidem, s Echa z Wystawy przemysłu budowlanego i Powszechna Wystawa Krajowa we Lwowie, Czasopismo Techniczne [Lwów] 1893, nr 1, s Ibidem, s

67 potrzeba, jednak brakło jeszcze do to tego środków. Podsumowując relację z tego działu autor sprawozdania zwraca uwagę na pewien wyraźny kontrast w wyposażeniu ówczesnych domów: Jako nader charakterystyczny, zdaniem naszem szczegół, podnosimy ten fakt, że o ile ubogą była strona praktyczna, o tyle świetnie przedstawiła się część druga tego działu, a mianowicie dekoracya mieszkań. Wynika stąd, że większą wagę przywiązywano do dekoracji niż do higieny i komfortu. W owym napięciu są odzwierciedlone dwa zazębiające się wówczas nurty artystyczno-filozoficzne. Za dekoracyjnością kryją się echa myślenia historyzującego, z typowym dla niego postulatem fasadowości, zaś wzgląd na higienę i komfort, a więc funkcjonalność jako nadrzędny walor mieszkania, zdradza kiełkujące już idee modernizmu. W tym czasie i na tej wystawie zwycięstwo odniósł historyzm, lecz już wkrótce sytuacja ulegnie diametralnej zmianie. Przykład dostrzeżenia względów higienicznych na specjalistycznej wystawie nie higienicznej unaocznia, jak higiena jako nauka przestaje rozwijać się już tylko sama w sobie, lecz wpływa na postrzeganie innych sfer życia i działalności człowieka, przenika do całości życia społecznego. Wyodrębnienie się z medycyny zapewnia higienie pozycję osobnej, pełnowartościowej dziedziny naukowej i w szybkim czasie staje się ona jedną z głównych. Spełniają się słowa dra Łuczkiewicza: Nie ujmując bynajmniej doniosłości innym gałęziom wiedzy ludzkiej, możemy przecież śmiało powiedzieć, że nie masz w ich liczbie ważniejszej i pożyteczniejszej nad higienę, która wnikając w sam rdzeń życia jednostki i ogółu, zapewnia ludności zdrowie, siły fizyczne i umysłowe, dobrobyt i długie życie 13. Zgodnie z powyższym cytatem higiena jest silnie złączona ze zdrowiem i życiem. W latach kategoria życia w sensie filozoficznym zdominowała wszystkie inne, stając się razem ze zdrowiem czołowymi tematami filozoficznymi. Według Georga Simmla życie zajęło w wieku XX centralne miejsce, które w poprzednich epokach należało do bytu, przyrody, boga czy ja 14. Przyczyna zwrócenia się ku wartościom witalistycznym może się wiązać z otrzeźwieniem po euforii, wywołanej szybkim rozwojem przemysłu 15. Ukierunkowanie się ku temu, co pochodzi z przyrody, jest nieskrępowane i irracjonalne w swej naturze wyraziło sprzeciw wobec tego, co martwe i skostniałe, przeciw intelektualistycznej cywilizacji, która stała się wroga życiu, przeciwko kształceniu spętanemu konwencjami i oderwanemu od życia, w imię nowego poczucia życia, o «autentyczne przeżycia», w ogóle o «autentyczność», o dynamikę, kreatywność, bezpośredniość, młodość 16. Rozbudowanym metaforycznie oponentem życia w powyższym cytacie jest historyzm, zaś sprzymierzeńcem, dla dobra którego toczy się walka, nowy prąd modernizm. Ruchowi przeciwko historyzmowi utorował drogę Nietzsche, który dał wyraźne świadectwo wyłamania się z tradycji kształcenia historycznego, obowiązującego w Niemczech, w krótkim rozdziale O pożytkach i szkodliwości historii dla życia w Niewczesnych rozważaniach z 1876 r., choć już Schopenhauer, którego Nietzsche uważał za swego nauczyciela, jako pierwszy dał wyraz zdegustowaniu historią 17. Schopenhauer zdjął z historii koronę nauk, wyrażając swe 13 Ł u c z k i e w i c z, op. cit., s H. S c h n ä d e l b a c h, Filozofia w Niemczech , Warszawa 1992, s Serdecznie dziękuję za zwrócenie mojej uwagi na wątki filozoficzne Magdalenie Kunińskiej oraz udostępnienie mi swej nieopublikowanej pracy magisterskiej pt. Pierwokształt stylu. Teoria architektury w Polsce około 1900, napisanej w Instytucie Historii Sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego w 2004 r. 15 H. S c h n ä d e l b a c h, op. cit., s Ibidem, s Ibidem, s

68 zwątpienie wobec spekulacji historycznej i nazywaniu nauką jedynie wiedzy o jednostkowych faktach 18. Z kolei poglądy Nietzschego na historyzm i kształcenie historyczne były pierwszą krytyką przeprowadzoną z punktu widzenia już filozofii życia. Zdaniem Nietzschego dominacja wykształcenia historycznego tak opanowała umysł, że nie pozwala życiu na rozwijanie się w nowych formach, może jedynie spowalniać i prowadzi w ostateczności do marazmu 19. Nieztscheańska witalistyczna filozofia promowała ontologię zmiany, pozwoliła na przewartościowanie spojrzenia na historię i ostateczne zrzucenie jej z piedestału nauk, oddając palmę pierwszeństwa biologii. Wykrystalizowanie nowego światopoglądu było jednocześnie nowym nurtem w kulturze, który w niedługim czasie, poprzez narastające upowszechnienie, przeszedł w narodowo-socjalistyczne teorie rasowe 20. Herbert Schnädelbach snuje następujący wywód: W filozofii witalistycznej «życie» jawi się jako kryterium tego, co zdrowe, prawdziwe i dobre, podczas gdy to, co trzeba odrzucić, streszcza się na ogół w nadrzędnym pojęciu «tego, co chore». Filozofię życia można nawet zdefiniować tak oto, że w niej «zdrowie choroba» jest dominującą wszystko normatywną opozycją. Choć nie wszyscy filozofowie życia, ale przecież większość z nich skłonna jest apoteozować to, co zdrowe i silne, sławić moc i drapieżność człowieka, i wszystko to włącznie z «płową bestią» rozpoczyna się już u Nietzschego i należy do prehistorii faszyzmu 21. Wracając do czasów wcześniejszych warto prześledzić, jak ewoluowało znaczenie pojęcia higiena oraz przyjrzeć się praktykom higienicznym, które w następstwie ukonstytuowały modę na dbanie o zdrowie i zdrowy tryb życia. We Francji słowo higiena weszło do użytku jeszcze na początku XIX w. 22 Pierwotnie higiena (gr. hygieinos) oznaczała to, co jest zdrowe teraz obejmowała całokształt wiedzy na temat środków i umiejętności sprzyjających utrzymaniu zdrowia i zapobieganiu chorobom 23. Podręczniki na temat zdrowia zmieniają nazewnictwo obecnie wszystkie traktują o higienie i wskazują na nowe metody troski o ciało. Jak już wspominałam na początku, przełom zaczyna się od upowszechnienia się mydła. Jego działanie budzi pewne zastrzeżenia i opory, jednak z czasem, również jak i inne, dziś już tradycyjne narzędzia stosowane w kąpieli, jest stopniowo akceptowane. W zamożniejszych domach pojawiają się tzw. pomieszczenia toaletowe wyposażone w cynową, fajansową lub kamionkową misę i dzbanek z wodą. Wraz z mydłem i ręcznikiem stają się symbolem luksusu i świadectwem świadomości higienicznej wyższych warstw społecznych. Z czasem asortyment modnych środków znacząco się poszerza i do mieszkań są wprowadzane umywalki, wanny, bidety, naczynia do mycia nóg i papier toaletowy 24. Kolejnym, zupełnie nowym sposobem dbania o skórę, obok kąpieli tradycyjnych, są kąpiele słoneczne, które powoli zaczynają zdobywać sobie zwolenników także na ziemiach polskich. Jednym ze świadectw solarnej mody było założenie w Łodzi przed I wojną światową tzw. Kółka Miłośników Feba. Autorstwo tej inicjatywy należy do znanego polskiego sportowca zapaśnika, zamieszkałego w tymże mieście, Władysława 18 A. S c h o p e n h a u e r, Świat jako wola i przedstawienie, t. II, Warszawa 2009, s F. N i e t z s c h e, Niewczesne rozważania, Warszawa-Kraków MCMXII, tłum. L. S t a f f, s ; M. K u n i ń s k a, Pierwokształt stylu. Teoria architektury w Polsce około 1900, Kraków 2004, [niepubl.], s H. S c h n ä d e l b a c h, op. cit., s Ibidem, s G. V i g a r e l l o, Czystość i brud: higiena ciała od średniowiecza do XX wieku, Warszawa 1996, s M. K a c p r z a k, Uwagi wstępne o higienie, s G. V i g a r e l l o, op. cit., s

69 Pytlasińskiego 25. Miejsce zrodzenia się takiego pomysłu nie było zresztą przypadkowe. Łódź jako wielkie miasto przemysłowe już od lat miała trudną sytuację ekologiczną. Przede wszystkim borykała się z problemem braku stosownych miejsc do wypoczynku na łonie natury, o czym informowali łódzcy lekarze, wskazując ten fakt jako przyczynę złej kondycji mieszkańców. Sytuację dodatkowo zaostrzyła wojna i idąca za nią bieda, której wyjątkowo ostro doświadczyli zwłaszcza robotnicy fabryk, w przypadku których o wyjazdach do wód w celu poprawienia stanu zdrowia nie mogło być mowy. Za jedyny ratunek służyły zielone tereny miejskie. Pomimo pełnienia tak ważnej funkcji parki i lasy miejskie były w latach wojny zagrożone tak legalną wycinką prowadzoną przez władze miejskie, jak i nielegalną, wykonywaną przez mieszkańców w celu zdobycia drewna na opał 26. Co ciekawe, obecnie Łódź ma największy w Polsce zwarty kompleks leśny znajdujący się w granicach miasta Las Łagiewnicki, jednak była to inicjatywa późniejsza 27. W obliczu zastanych realiów Władysław Pytlasiński proponował pokrzepiać zdrowie poprzez ruch na świeżym powietrzu i oddawanie się kąpielom słonecznym. Na miejsce do tego odpowiednie wybrał park przy ówczesnej ulicy Pańskiej (dzisiejszy park im. ks. Poniatowskiego przy ul. Żeromskiego), którego część, a dokładnie pół morgi mniej zadrzewionego terenu, starał się wydzierżawić u władz miasta. Jednak próby te nie zdobyły przychylności magistratu, nie pomogły nawet zapewnienia, że kąpiele słoneczno-powietrzne miałyby się odbywać pod światłym okiem lekarskim. Jednak odmowa wcale nie zniechęciła słonecznych zapaleńców, którzy szybko znaleźli wyjście z sytuacji. Jak donosi Nowy Kurier Łódzki : Obecnie, choć dość późno, korzystając jednak z resztek sierpniowego słońca, garstka łodzian zrzeszyła się ( ) i zorganizowała kąpiele słoneczne, zbierając się w popołudniowych godzinach na placu znanego w świecie sportowym prof. P. Władysława Pytlasińskiego przy ul. Mikołajewskiej Z braku miejsca członkowie stowarzyszenia opalali się bezpośrednio na podwórku jego prezesa. W wieku XIX dostrzeżono jeszcze jeden składnik gwarancji zdrowego funkcjonowania człowieka prawidłowy rozwój mięśni. Doszło do odrodzenia antycznej kultury fizycznej i różnego rodzaju sportów. Sprzyjał temu zrodzony jeszcze na przełomie XVIII i XIX w. ruch gimnastyczny 29, a już stulecie później wychowanie fizyczne zostaje wprowadzane do programów polskich szkół 30. Oprócz tego szerzy się działalność różnego rodzaju pozaszkolnych instytucji i organizacji wychowania fizycznego, sprzyjającym rozwojowi ruchu sportowego i rekreacyjnego 31. Był to okres kształtowania się metodyki wychowania fizycznego, dążeń reformatorskich w tym zakresie i tworzenia podstaw teoretycznych, co znalazło wyraz w licznych wydawnictwach, rozprawach i publikacjach 32. Interesującym jest 25 A. S t a w i s z y ń s k a, Tyle słońca w całym mieście Rzecz o działalności Kółka Miłośników Feba, Ziemia Łódzka 2012, nr 12 (135), s Ibidem. 27 Wywiad A. Gronczewskiej z Jarosławem Białkiem, Łódź to zielone miasto, nie szare, Dziennik Łódzki, 26 VIII 2012, [dostęp z dn. 4 V 2013]. 28 A. S t a w i s z y ń s k a, op. cit., s M. R o t k i e w i c z, K. H ą d z e l e k, Powstanie i działalność polskich związków sportowych (I). Przełom wieku XIX i XX, Sport Wyczynowy 2007, nr 7-9, s Ibidem, s Ibidem, s Ibidem, s

70 fakt, że nawet podczas uprawiania sportu należało pamiętać o zasadach higieny, o czym dokładnie informowała książka Higiena sportu, wydana z okazji wystawy sportowej, urządzonej w Warszawie w 1903 r. 33 Jak piszą Maria Rotkiewicz i Kajetan Hądzelek, wiek XIX był wiekiem gimnastyki, wychowania fizycznego i higieny, a przełom XIX i XX stulecia zapoczątkował wiek sportu i turystyki 34. W okresie międzywojennym sporty staną się na tyle popularne, że ich temat zaczyna nawet przenikać do kultury i literatury, jako istotny indykator nowoczesnego stylu życia. W wierszu But w butonierce, uważanym za manifest polskiego futuryzmu, Bruno Jasieński wspomina o paniach grających w krokieta, a słynna gombrowiczowska łydka jest niczym innym jak symbolem zgrabnej, gibkiej i atrakcyjnej, a więc wysportowanej sylwetki, młodości i witalności, lecz przede wszystkim symbolem nowoczesnego, zdrowego stylu życia. Wracając do drugiej połowy XIX w. ważnym krokiem w obszarze praktyk zdrowotnych było propagowanie codziennej gimnastyki w warunkach domowych. Nie tylko specjalne towarzystwa gimnastyczno-sportowe miały dbać o dobry stan zdrowia swych członków, lecz każdy w swym domowym zaciszu był do tego wręcz zobowiązany. Ukazują się poradniki, uczące samodzielnego gimnastykowania się. Ćwiczenia są w nich ułożone według kategorii w zależności od predyspozycji wykonującego. A więc na przykład Gimnastyka domowa. Ćwiczenia gimnastyczne bez nauczyciela i przyrządów dla dzieci i dorosłych, dla zdrowych i chorych, wydana w Warszawie w roku 1905, proponowała wykaz ćwiczeń dla każdej partii ciała, lecz również miała gotowe zestawy zarówno dla zdrowych, jak i chorych. Ćwiczenia dla zdrowych były uporządkowane osobno dla dziewczynek i chłopców lat 10-15, osobno dla młodzieży żeńskiej i męskiej do lat 20, osobno dla dorosłych kobiet i mężczyzn oraz dla osób starszych. Druga część książki przeznaczona dla chorych przewidywała jako kryterium doboru ćwiczeń określoną dolegliwość 35. Osobną jeszcze rubryką, którą wzbogacone było to już trzecie wydanie Gimnastyki domowej, były ćwiczenia z piłką. Książka została bogato zilustrowana rysunkowymi wyobrażeniami ćwiczących osób, ze wskazanymi linią przerywaną trajektoriami ruchów poszczególnych, aktualnie ćwiczonych części ciała. Ilustracje te zdradzają brak wypracowanego, odpowiedniego stroju do ćwiczeń gimnastyczno-sportowych ćwicząca postać męska jest ubrana w marynarkę, pod którą ma dopiętą na ostatni guzik koszulę, raz z muszką, raz z krawatem, sięgające ziemi spodnie i buciki na płaskim obcasie albo też podkreślają, że ćwiczący wcale nie potrzebuje specjalnego ubioru czy przygotowania. Jeszcze jednym interesującym zdrowotnym aspektem na przełomie XIX i XX w. było prawidłowe odżywianie się. Przy tym temacie należy przywołać postać sławnego lekarza Apolinarego Tarnawskiego ( ), który był gorliwym propagatorem kuchni wegetariańskiej. Wydał on książkę Kosowska kuchnia jarska 36, gdzie dokładnie opisał pożytek płynący z diety bezmięsnej i zalecenia w spożywaniu warzyw i owoców, zaś dokładne przepisy potraw były autorstwa jego małżonki Romualdy. Lekarz weryfikował swe poglądy i rygorystycznie ich przestrzegał we własnym zakładzie przyrodoleczniczym, który stworzył 33 Higiena sportu, Warszawa M. R o t k i e w i c z, K. H ą d z e l e k, op. cit., s Zestawy składają się z ćwiczeń dla ogólnie osłabionych, cierpiących na niedokrwistość i blednicę ; dla osób z niedostatecznie rozwiniętymi organami oddechowymi (wąska klatka piersiowa), trudne trawienie i hemoroidy (osobne części dla mężczyzn i kobiet), ćwiczenia na otyłość (osobne), dla osób cierpiącym na przypływy krwi do głowy i piersi, na cierpienia astmatyczne, na trzymanie się pochyłe. Gimnastyka domowa. Ćwiczenia gimnastyczne bez nauczyciela i przyrządów dla dzieci i dorosłych, dla zdrowych i chorych, Warszawa A. T a r n a w s k i, R. T a r n a w s k a, Kosowska kuchnia jarska, Warszawa

71 na Pokuciu niedaleko Kosowa. Do trzech dawnych, wyłączonych z użytku warzelni soli dobudował tarasy do leżakowania, solaria, baseny i domki dla kuracjuszy, zamykając całość w rozległym parku. Apolinary Tarnawski, będąc obeznanym z modnymi w tym czasie naturalnymi i niekonwencjonalnymi metodami leczenia, stworzył swój własny system kuracji, na który składały się dwa splecione ze sobą programy: dla ciała i dla ducha 37. Pierwszy z nich wyraźnie czerpał z przyrodoleczniczych metod, opracowanych przez Vinzentza Priessnitza ( ) i Sebastiana Kneippa ( ). Priessnitz w założonym w 1841 r. zakładzie w Grafenbergu uzyskiwał efekty lecznicze oferując bogatym mieszczanom obcowanie z naturą i zabiegi hartujące swoich kuracjuszy budził skoro świt, pędził boso po zroszonej trawie, karmił prostym wiejskim pokarmem, polewał zimną wodą 38. Podobnie Kneipp kładł nacisk na zimne kąpiele, całościowe bądź częściowe, chodzenie po rosie, niewyszukany jadłospis i spartańskie warunki życia. Zwracał uwagę na szkodliwy wpływ na zdrowie cywilizacji oraz nawoływał do powrotu do prostego sposobu życia 39. Drugi składnik programu Tarnawskiego, oparty na podstawach psychologicznych, zakładał odmianę osobowości poprzez walkę z negatywnym myśleniem i hipochondrią. Pomimo ostrych zasad, które obowiązywały na terenie zakładu, jak wstawanie o świcie, bieganie boso po rosie, gimnastyka, praca w ogrodzie, jarska dieta, wykluczenie kawy, papierosów i alkoholu, zakład Tarnawskiego cieszył się olbrzymią popularnością. Jak pisze Maciej Demel: Z list kuracjuszy można by złożyć księgę śmietanki towarzyskiej II Rzeczypospolitej. Roiło się tu od polityków, artystów, przedstawicieli wolnych zawodów. Bywało, że gościło w Kosowie równocześnie kilku arcybiskupów, z unickim i ormiańskim ze Lwowa. Doktor, weredyk i autokrata strofował ich bez żenady, zwłaszcza przy stole. Rewanżowali się żartem, że doktora higienicznego ekstremistę trzeba będzie dobijać na sądzie ostatecznym, bo gotów żyć bez końca 40. Komu nie odpowiadała dyscyplina ekstrawaganckiego doktora, mógł się udać do innego, bardziej tradycyjnego uzdrowiska. Tak zwane wyjazdy do wód, czyli zdrojowisk mineralnych, do stacji klimatycznych, sanatoriów czy kąpielisk były ogromnie popularną formą odpoczynku letniego. Moda na zdrowie i rozwój turystyki zdecydowały o formach spędzania wolnego czasu. Przewodnik po uzdrowiskach, zdrojowiskach i miejscowościach klimatycznych Galicyi autorstwa Mieczysława Orłowicza, Stanisława Lewickiego i Tadeusza Praschila, wydany we Lwowie w 1912 r., był pierwszym przewodnikiem napisanym wspólnie przez krajoznawcę i lekarzy zdrojowych 41. Do najsłynniejszych polskich uzdrowisk należały Krynica, Żegiestów, Ciechocinek, Nałęczów, na kresach wschodnich Truskawiec, Morszyn, Zaleszczyki, uzdrowiska Huculszczyzny czy ulubione miejsce wypoczynku marszałka Piłsudskiego Druskienniki. Do zdrojowisk przyjeżdżano przede wszystkim pić zbawienną wodę. Andrzej Chciuk celnie opisał truskawiecki: Krajobraz porannych alejek, gdzie ze szklankami po mokrym od rosy piasku idą wolno rabini i księża, patrzą na siebie i patrzą nawzajem, kroczą godnie ze szklankami i szklanymi rurkami do źródeł Naftusi, Broni, Józi i Marysi, a za nimi idą w czarnych mantylach żony rabinów [ ] Księża żon nie mają, 37 M. D e m e l, Apolinary Tarnawski, Gazeta lekarska 2000, nr 6 (113), s T. B r z e z i ń s k i, Naturalne i niekonwencjonalne metody leczenia [w:] Historia medycyny, red. T. B r z e z i ń s k i, Warszawa 2000, s Ibidem, s M. D e m e l, op. cit., s S. L e w i c k i, M. O r ł o w i c z, T. P r a s c h i l, Przewodnik po uzdrowiskach, po zdrojowiskach i miejscowościach klimatycznych Galicyi, Lwów 1912, s

72 czytają «Głos Narodu» i «Gazetę Kościelną», idą wolno, leczą nerki, wątroby, kamienie żółciowe, potem idą starcy, co długo nie mogą spać, i młodzież, co nie musi długo spać 42. W uzdrowiskach oprócz picia wody można się było oddawać także innym aktywnościom zdrowotnym, do których należało już opisywane uprawianie sportów i opalanie się. Dla przykładu w Truskawcu była kręgielnia, korty tenisowe i place zabaw dla dzieci z urządzeniami gimnastycznymi 43. W Krynicy dla zażywania słońca był przewidziany specjalnie wydzielony teren 44, zaś w Truskawcu było sztuczne kąpielisko solankowe Pomiarki, gdzie jednocześnie przyjmowano oba typy kąpieli. Bardzo popularne stały się też w okresie międzywojennym wyjazdy nad polskie morze. W sezonie kurorty tętniły życiem towarzysko-kulturalnym, które tu właśnie się przenosiło z zakurzonych w lecie metropolii. Starano się zapewnić odwiedzającym godziwą ofertę kulturalnych rozrywek. Do uzdrowisk zjeżdżały teatry i kabarety z ziem całej przedrozbiorowej Polski 45, odbywały się koncerty i wieczorki z tańcami (tzw. reuniony). Do miejsc wymienionych w Truskawcu do spędzania wolnego czasu, ale właściwych z pewnością także innym uzdrowiskom, należały biblioteka i wypożyczalnia książek, znajdujące się w domu zdrojowym sale do gier (m.in. w karty i szachy), bilard czy sala fortepianowa. Działał także klub truskawiecki, który został scharakteryzowany przez lekarza zdrojowego Tadeusza Praschila w następujący sposób: Klub ten założony w r podtrzymuje życie towarzyskie w zakładzie, urządzając co roku liczne zabawy, wycieczki, obchody i zebrania towarzyskie na cele dobroczynności ogólnej i narodowej, a zgromadzając i łącząc w ten sposób kuracjuszy, przyczynia się niemało do uprzyjemnienia chorym pobytu w Truskawcu 46. W zależności od funduszy wyjazd mógł trwać dosyć długo, stąd były przewidziane różnego rodzaju udogodnienia, aby zapewnić miły i interesujący wypoczynek w uzdrowisku. W artykule starałam się ukazać cały zespół środków wpływających na upowszechnienie się tematu higieny i dbania o zdrowie w społeczeństwie polskim na przełomie XIX i XX w. Równocześnie nurty filozoficzne, rozwój nauk przyrodniczych, nowe wynalazki i praktyki wpływały korzystnie na konstytuowanie się swoistej mody, która określiła nawet formę spędzania wolnego czasu i sposoby wakacyjnego wypoczynku. 42 A. C h c i u k, Ziemia Księżycowa, Warszawa 2002, s T. P r a s c h i l, Truskawiec. Zakład zdrojowo-kąpielowy w Galicyi, Drohobycz 1909, s E. z C e r c h ó w G a j z l e r o w a, Tamta Krynica, tamten Kraków, Kraków 1995, s Ibidem, s T. P r a s c h i l, op. cit., s

73 Artur Ryszard Jęcka Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu CODZIENNOŚĆ W CIENIU CEZARÓW, CZYLI ZAPOMNIANE ŻONY CESARZY JULIJSKO-KLAUDYJSKICH Jedną z cech charakterystycznych zgłębiania dziejów dynastii julijsko-klaudyjskiej jest fakt, że na skutek takiego, a nie innego zachowania źródeł, nasza wiedza o poszczególnych jej przedstawicielach i przedstawicielkach jest wyjątkowo nierównomierna. Z grona kilkunastu kobiet, które poślubiły następców Oktawiana Augusta, nieśmiertelną sławę zyskały bowiem przede wszystkim Julia, Mesalina, Agrypina Młodsza, Oktawia i Poppea Sabina. Jednak bez wątpienia również pozostałe żony Tyberiusza, Klaudiusza i Nerona, a także 4 małżonki Kaliguli stanowiły postacie niezwykle interesujące. Pozycja kobiet z wyżyn społecznych wczesnego cesarstwa stanowiła pokłosie zmian społeczno-obyczajowych mających miejsce już u schyłku republiki. Podejmując temat wzrostu znaczenia przedstawicielek płci pięknej w tym okresie, Maria Jaczynowska zauważyła, że kobieta rzymska zawsze cieszyła się większym zakresem praw i silniejszą pozycją społeczną niż kobieta grecka 1. Jednak ich rola wzrosła wyraźnie w I w. p.n.e. Autorka przypominała takie postacie, jak chociażby Sempronia z rodu Grakchów, która odegrała poważną rolę w spisku Katyliny 2. Zdaniem Salustiusza (Con. Cat., 25) Sempronia była osobą inteligentną i świetnie orientowała się w sprawach politycznych. Miała ponadto znać dobrze literaturę grecką i rzymską, a także posiadać talent do tańca i gry na cytrze. Do rangi symbolu kobiety wyzwolonej urosła także Klodia, siostra znanego trybuna ludowego Publiusza Klodiusza i muza poety Katullusa, który poświęcił jej między innymi wiersz Odi et amo (Catull., 85). Zdaniem M. Jaczynowskiej do grona tego można zaliczyć również Serwillę, matkę Marka Brutusa i wieloletnią kochankę Juliusza Cezara, która przez pewien czas niemalże kierowała polityką swojej rodziny 3. W roku 44 p.n.e. brała nawet udział w naradzie spiskowców po zabójstwie dyktatora. Pojawiły się na niej zresztą także 2 inne wpływowe kobiety: żona Brutusa Porcja oraz małżonka Kasjusza Tertulla. Powyższą listę da się oczywiście znacznie rozbudować. Wystarczy wspomnieć w tym miejscu chociażby żonę Cycerona Terencję, kochankę Korneliusza Cetegusa Precję czy też Fulwię, która wychodziła kolejno za Publiusza Klodiusza, Skryboniusza Kuriona i Marka Antoniusza. Wszystkie one wbrew protestom środowisk konserwatywnych cieszyły się dużą niezależnością i umiejętnie wpływały na swoich partnerów. Ponadto były na ogół świetnie wykształcone, dzięki czemu w towarzystwie potrafiły górować intelektualnie nad wieloma gorzej wyedukowanymi od nich mężczyznami. Nic ma więc nic dziwnego w tym, że na zachowanych napisach grobowych coraz częściej pojawiały się takie określenia, jak docta czy artibus edocta 4. 1 M. J a c z y n o w s k a, Dzieje Imperium Romanum, Warszawa 1995, s P. G r i m a l, Miłość w Rzymie, Warszawa 1990, s M. J a c z y n o w s k a, op. cit., s O. J u r e w i c z, L. W i n n i c z u k, Starożytni Grecy i Rzymianie w życiu prywatnym i państwowym, Warszawa 1973, s

74 Tradycje te były w pełni kontynuowane przez kobiety z dynastii julijsko-klaudyjskiej. Wyśmienity przykład dała żona Oktawiana Augusta Liwia, a na pojawienie się kolejnych ambitnych niewiast nie trzeba było czekać zbyt długo. W realizacji swoich planów posługiwały się kobiecym wdziękiem, skomplikowanymi intrygami oraz pospolitą zbrodnią. Jak zauważyła Lidia Winniczuk, stosowały zarówno donosy, jak i trucizny, a nieobce było im także wynajmowanie płatnych zabójców 5. F. E. Adcock uznał wręcz, że Liwia zapoczątkowała całą linię niewiast, które w swoim postrzeganiu dobra i zła przypominały do złudzenia dawne królowe macedońskie 6. Natomiast H. G. Mullens zwracał uwagę na fakt, iż trwanie dynastii julijsko-klaudyjskiej i przekazywanie w jej obrębie władzy opierało się najczęściej na pozycji kobiet, która to z kolei w dużym stopniu bazowała na ich bliskim pokrewieństwie lub powinowactwie z Augustem 7. Tak więc Tyberiusz zawdzięczał swój pryncypat głownie temu, iż był synem Liwii, a mężem Julii, zaś Germanik doszedł do swoich zaszczytów jako syn Antonii Młodszej, a mąż Agrypiny Starszej. Dziedzictwo krwi Germanika podzielali jego syn Kaligula i brat Klaudiusz. Ten drugi miał zresztą pojąć za żonę Mesalinę, między innymi dlatego, iż była prawnuczką Antonii Starszej, zaś w Agrypinie Młodszej dostrzegał z kolei potomkinię Julii. Neron był natomiast prawnukiem zarówno siostry, jak i córki pierwszego cesarza. Tyberiusz wstąpił w dwa związki małżeńskie. Zostały one jednak zawarte, a nawet zakończyły się, jeszcze przed rozpoczęciem przez niego panowania. Trudno więc byłoby w tym przypadku mówić o realnym wpływie żon cesarza na sposób sprawowania przez niego władzy. Prawdopodobnie jedyną kobietą, która oddziaływała silnie na Tyberiusza i to także w okresie jego panowania była matka Liwia. Z zachowanych przekazów źródłowych wynika natomiast, iż z żon bardziej emocjonalny stosunek mógł mieć jedynie do Wipsanii Agrypiny. Z kolei związek z Julią od samego początku miał prawdopodobnie jedynie oficjalny charakter. Małżeństwo z córką Augusta stanowi jednak odrębny i wielokrotnie już omawiany temat. W jego cieniu pozostaje Vipsania Agrippina 8. W źródłach (Velleius, II 96; Suet., Aug., 63; Cass. Dio, LIV 31, 1-2) zachowały się podstawowe informacje na temat jej pochodzenia i zawartego małżeństwa 9. Wipsania była córką Marka Wipsaniusza Agrypy, jednego z najbliższych współpracowników Oktawiana Augusta. Jej dziadkiem od strony matki był natomiast Pomponiusz Attyk, człowiek słynący z wielkiego bogactwa, znany ponadto jako przyjaciel Cycerona i adresat wielu jego listów. Zaręczyny Tyberiusza i Agrypiny miały miejsce w roku 33 lub 32 p.n.e., kiedy chłopiec miał zaledwie 10 lat, a dziewczynka rok. Samo małżeństwo zawarto jednak dopiero szesnaście lat później. Związek ten przetrwał do roku 12 p.n.e., kiedy to zmarł Marek Agrypa pozostawiając we wdowieństwie córkę Augusta Julię. Uznano wówczas, iż Tyberiusz jako syn Liwii powinien pojąć za żonę potomkinię cesarza 10. Pomimo protestów zainteresowanego jego małżeństwo z Wipsanią zostało rozwiązane. Zdaniem Swetoniusza (Tib., 7), fakt ten bardzo negatywnie wpłynął na psychikę młodego mężczyzny. Kiedy pewnego razu natknął się na byłą żonę, w jego oczach dostrzeżono łzy. Po tym wydarzeniu na dworze dbano już zawsze, aby do podobnych incydentów więcej nie dochodziło. 5 L. W i n n i c z u k, Kobiety świata antycznego, Warszawa 1973, s F. E. A d c o c k, Women in Roman Life and Letters, Greece & Rome, XIV 1945, s H. G. M u l l e n s, The Women of The Caesars, Greece & Rome, XI 1942, s PIR V The Cambridge Ancient History, t. X, Cambridge 1952, s. 153; I. B i e ż u ń s k a-m a ł o w i s t, Kobiety antyku: talenty, ambicje, namiętności, Warszawa 1993, s. 210; M. G r a n t, Dwunastu cezarów, Warszawa 1997, s C. W e l l s, Cesarstwo rzymskie, Warszawa 2005, s

75 Wipsania dała Tyberiuszowi syna Druzusa Młodszego, którego tragiczne losy budziły spore zainteresowanie rzymskich historyków (Suet., Tib., 62; Cass. Dio, LVII 22, 1-4). Chłopiec urodził się w roku 15 p.n.e. w Akwileji., zaś mając 19 lat poślubił swoją kuzynkę Klaudię Julię Liwillę, córkę Druzusa Starszego i Antonii Młodszej. Kobieta ta powiła mu w roku 19 n.e. bliźnięta: Tyberiusza Klaudiusza Gemellusa i Klaudiusza Germanika. Urodziła mu także córkę Julię Helenę, która stała się później jedną z ofiar cesarzowej Mesaliny. Druzus Młodszy odniósł liczne sukcesy w walkach w Ilirii, za które w roku 20 n.e. został nagrodzony owacją. Zmarł trzy lata później, stając się prawdopodobnie ofiarą wolno działającej trucizny. W zbrodnię tę zamieszana mogła być jego własna żona, uwiedziona wcześniej przez Sejana. Sprawa ta była zresztą bardzo tajemnicza. Podanie specyfiku przypisywano także rzezańcowi o imieniu Ligdus, a nawet wprowadzonemu w błąd Tyberiuszowi (Tac., Ann., IV 8-11). Natomiast sama Wipsania Agrypina miała jeszcze jednego męża. Został nim senator Asyniusz Gallus, który z nową partnerką doczekał się aż 5 synów. Kobieta zmarła w czerwcu 20 roku n.e., kilka dni po wspomnianym już owacyjnym wjeździe Druzusa do Rzymu (Tac., Ann., III 19). Cesarz Kaligula wstąpił przynajmniej w 4 związki małżeńskie. Trudno bowiem ustalić jaki charakter miała jego zażyłość z siostrą Druzyllą. Paradoksalnie to jednak właśnie ona mogła mieć na niego największy wpływ. W trudnych relacjach z nieprzewidywalnym princepsem całkiem nieźle radziła sobie jednak także Milonia Cezonia, która doskonale wyczuwała potrzeby i preferencje swego męża. Dzięki temu, w przeciwieństwie do wielu innych ludzi, nie musiała żyć w ciągłym strachu przed młodym cesarzem. Pierwszą żoną Kaliguli była Iunia Claudilla 11. Wspominali o niej zarówno Tacyt (Ann., VI 20), jak i Swetoniusz (Cal., 12). Była córką konsula (suffectus) roku 15 n.e. Marka Juniusza Sylana. Małżeństwo z Gajuszem zostało zawarte w roku 33 n.e. w Antium. Stanowiło efekt realizacji przemyślanych planów Tyberiusza. Prawdopodobnie cesarz już wówczas widział w Kaliguli swego następcę, Sylana zaś darzył ogromnym zaufaniem. Chciał więc w ten sposób zapewnić Gajuszowi rozsądnego i oddanego doradcę, który byłby jednocześnie jego teściem 12. Zawarty związek przetrwał zaledwie dwa lata. Nie wiadomo dokładnie w jaki sposób dobiegł końca. Swetoniusz (Cal., 12) napisał tylko, iż Junia Klaudilla nie doczekała się przejęcia władzy przez swego męża i zmarła w roku 37 n.e. podczas porodu 13. Z kolei Kasjusz Dion (LIX 8, 7) odnotował, iż Kaligula odsunął swą dotychczasową żonę, aby móc poślubić Orestyllę. Kolejną wybranką Kaliguli została bowiem Cornelia Orestilla 14. Jak wynika z relacji Swetoniusza (Cal., 25), związek ten zawarty na przełomie 37 i 38 roku n.e., stanowił tylko barwny epizod w jego życiu 15. Cesarz miał bowiem początkowo być jedynie świadkiem na jej ślubie z Gajuszem Kalpurniuszem Pizonem. Postanowił jednak, że sam pojmie za żonę pannę młodą, a nawet zmusił Pizona do zostania swym świadkiem. Inna wersja podana przez tego samego autora zakłada, że dopiero na uczcie weselnej, kiedy Pizon przytulał się do Orestylli, cesarz upomniał go, aby nie ściskał zanadto jego żony. Następnie 11 PIR 2 I Cal., 23; R. A u g u e t, Kaligula czyli władza w ręku dwudziestolatka, Warszawa 1990, s. 59; M. G r a n t, op. cit., s W. H o u s t o n, Tiberius on Capri, Greece & Rome, XXXII 1985, s PIR 2 C Vide: A u g u e t, op. cit., s

76 chwalił się, że zawarł małżeństwo wzorem Romulusa i Augusta 16. Jednak zaledwie kilka dni później doszło do rozwodu. Kaligula nie dopuścił ponadto, aby jego była żona zeszła się ponownie z Pizonem i zakazał im utrzymywania jakichkolwiek kontaktów. Dwa lata później Orestylla i Pizon zostali skazani na wygnanie za rzekome złamanie powyższego zakazu. Każde z nich udało się w inne miejsce odosobnienia, oboje mogli jednak zabrać ze sobą pewną grupę niewolników (Cass. Dio, LIX 8, 7-8). Dalsze losy kobiety są nieznane. Więcej wiadomo natomiast o Pizonie, który w roku 65 n.e. przewodził spiskowi wymierzonemu w Nerona, lecz kiedy cała sprawa wyszła na jaw popełnił samobójstwo 17. Trzecią żoną Kaliguli została Lollia Paulina. Również ten związek, zawarty w 38 lub 39 roku n.e. okazał się krótkotrwały, był wspominany zarówno przez Swetoniusza (Cal., 25), jak i Kasjusza Diona (LIX 12, 1). Zgodnie z ich relacją, kobieta ta wywodziła się ze znakomitego rodu senatorskiego, była córką byłego konsula Marka Loliusza. Jej mężem został Memmiusz Regulus, namiestnik Mezji oraz Macedonii i Grecji. Niestety pewnego razu cesarz usłyszał opowieść o wielkiej urodzie babki Lolii, którą wnuczka miała rzekomo po niej odziedziczyć. W tej sytuacji nakazał Memmiuszowi, aby sprowadził swoją żonę do stolicy, a następnie wziął z nią rozwód. Na dodatek nieszczęsny mężczyzna musiał podczas zaślubin odgrywać rolę ojca panny młodej. Fascynacja Kaliguli nową partnerką nie trwała długo. Pretekstem do rychłego odsunięcia Lollii stała się jej rzekoma bezpłodność. Problemem małżeństwa Lollii Pauliny zajmował się między innymi James H. Oliver 18. Autor zwrócił uwagę na dość specyficzny charakter związku kobiety z Memmiuszem Regulusem. Wraz z ogromną fortuną, której była spadkobierczynią, została obiecana temu wybitnemu namiestnikowi przez cesarza Tyberiusza, niejako w charakterze nagrody za jego zasługi dla państwa. Na bazie zarówno źródeł literackich, jak i epigraficznych autor przypomniał jednak, że Lolia została pojęta za żonę według tradycji greckiej. Na dodatek, z uwagi na swój bardzo młody wiek, była raczej podopieczną niż partnerką Memmiusza. Mężczyzna przejął jej posag, ale samo małżeństwo nie zostało skonsumowane przed zmianą władzy w Rzymie. W tej skomplikowanej sytuacji legalizacja związku wymagała aprobaty Kaliguli, ten zaś postanowił zagarnąć kobietę dla siebie. Panowanie Klaudiusza przyniosło początkowo Lollii poprawę sytuacji. Po śmierci Mesaliny stała się nawet jedną z kandydatek na żonę kolejnego cesarza, a jej kandydaturę wspierał potężny przedstawiciel liberti Augusti Kallistus (Tac., Ann., XII 1-3; Suet., Claud., 26; Cass. Dio, LX 31, 6) 19. Przegrała jednak rywalizację z Agrypiną, a jej dalsze losy potoczyły się tragicznie. Czwarta żona Klaudiusza nienawidziła bowiem Lollii i postanowiła ostatecznie ją wyeliminować. W roku 49 n.e. podstawiony oskarżyciel zarzucił kobiecie, że zasięgała ona opinii Chaldejczyków, magów i posągu Apollina Klaryjskiego w sprawie zaślubin z cesarzem. Uznano, że plany Lollii są niebezpieczne dla państwa i aby pozbawić ją środków do ich realizacji, wygnano kobietę z Italii oraz skonfiskowano większą część jej majątku. Z ogromnej fortuny pozostało jej wówczas jedynie pięć milionów sestercji. Agrypina pragnęła jednak okrutniejszej zemsty. Do Lollii wysłano trybuna, który miał zmusić kobietę do odebrania sobie życia. Następnie cesarzowa kazała sprowadzić głowę ofiary, po czym dokładnie sprawdziła zęby, aby upewnić się że to na pewno ona. 16 Liv., I 9; Tac., Ann., V 1; Suet., Aug., 62; Tib., 4; Vide: C. Wells, op. cit., s Bardzo dokładny opis spisku Pizona oraz jego likwidacji znajduje się u Tacyta (Ann., XV 48-74). 18 J. H. O l i v e r, Lollia Paulina, Memmius Regulus and Caligula, Hesperia, XXXV 1966, s F. R. B. G o d o l p h i n, A note of The Marriage of Claudius and Agrypina, Classical Philology 1934, s ; S. I. O o s t, The Career of M. Antonius Pallas, The American Journal of Philology 1958, s ; J. H. O l i v e r, op. cit., s

77 Lolia przeszła do historii jeszcze z jednego powodu. Uchodziła bowiem za jedną z najbogatszych kobiet w całym Rzymie. Jak napisał Pliniusz Starszy (IX 117), na pewnym przyjęciu miała pojawić się w sukni zdobionej szmaragdami i perłami, wartości co najmniej 40 milionów sestercji. Na dodatek, aby udowodnić wartość swoich klejnotów, przedstawiła zgromadzonym biesiadnikom pokwitowania 20. Ostatnią żoną Kaliguli była Milonia Caesonia 21. Skandaliczne informacje na jej temat przekazał Swetoniusz (Cal., 25) 22. Według niego, kobieta ta nie odznaczała się wielką urodą, słynęła natomiast z rozpusty i umiłowania przepychu. Być może właśnie dlatego zwyrodniały cesarz miał ją kochać najbardziej spośród wszystkich swoich małżonek. To właśnie ona towarzyszyła mu, gdy stawał przed szeregami pretorian. Czasami jeździła konno, ubrana tylko w krótki płaszcz, z tarczą w dłoni i ze złoconym hełmem na głowie. Zdarzało się także, że Kaligula prezentował ją swemu otoczeniu całkowicie nagą. Początkowo Cezonia była jedynie konkubiną cesarza. Małżeństwo zawarto pod koniec 39 roku n.e. lub w roku następnym (Cass. Dio, LIX 23, 7). Miało to miejsce w dniu narodzenia Julii Druzylli, jedynego dziecka Kaliguli. Cesarz oszalał na punkcie dziewczynki, którą obnosił po wszystkich świątyniach. Posunął się nawet do położenia jej na kolanach posągu Minerwy i zażądania, aby bogini wykarmiła i wychowała mu dziecko. Kilka lat później pękał zaś z dumy, gdy dziewczynka raniła rówieśników wtykając paluszki w ich oczy i usta. Pewnego razu Kaligula stwierdził natomiast, że na skutek kolidowania obowiązków ojcowskich z państwowymi, stał się bardzo ubogi. Od tej pory przyjmował od obywateli dary na utrzymanie i posag dla swej jedynaczki (Suet., Cal., 42) 23. Do dnia dzisiejszego pozostaje zagadką, jakim sposobem Cezonia zdołała tak długo utrzymać się w łasce swego męża. Według Swetoniusza (Cal., 33), problem ten intrygował samego Kaligulę, który groził kobiecie, że wydrze z niej ów sekret torturami. Niektórzy sugerowali, że cesarzowa mogła posługiwać się lubczykiem. Afrodyzjak ten przyjmowany w nadmiernej ilości mógł z kolei przyczynić się do pogłębienia choroby umysłowej princepsa. Również Juwenalis (VI ) uważał, iż Cezonia mogła wywołać obłęd Kaliguli poprzez podawanie mu jakiegoś specyfiku: Chyba że zaczniesz szaleć tak jak stryj Nerona, Któremu dała popić wywar z źrebca żona Cezonia i tak samo zrobi każda pani. Płonąc, wszystko waliło się na dno otchłani, ( ) ( ) Ten napój targa człekiem, chwyta ognie, miecze, I rany senatorów miesza z krwią rycerzy. Tyle, tyle trucizny w płodzie klaczy leży! Zarówno Cezonia, jak i jej córka podzieliły los Kaliguli. Dnia 24 I 41 roku n.e. spiskowcy, którzy zgładzili cesarza, przeszyli jego żonę mieczem, natomiast córkę zabili uderzając jej główką o ścianę (Suet., Cal., 59). Małżeństwa cesarza Kaliguli dostarczają historykowi najwięcej problemów ze wszystkich związków przedstawicieli dynastii julijsko-klaudyjskiej. W zasadzie pewność co do 20 F.E. A d c o c k, op. cit., s. 9; O. J u r e w i c z, L. W i n n i c z u k, op. cit., s. 128; R. Syme, Princesses and Others in Tacitus, Greece & Rome, XXVIII 1981, s. 48; A. D e m a n d t, Prywatne życie cesarzy rzymskich, Gdynia 1997, s PIR 2 M Vide: R. A u g u e t, op. cit., s S. W o o d, Diva Drusilla Panthea and the Sisters of Caligula, American Journal of Archeology, XCIX 1995, s

78 autentyczności można mieć tylko w przypadku jego związków z Junią Klaudillą i Milonią Cezonią. Dwa pozostałe przypominają bowiem bardziej farsę niż realne związki. Natomiast relacje z Druzyllą są jedną wielką niewiadomą. Ciężko ocenić też ewentualny wpływ wybranek cesarza na sytuację panującą w państwie. Zwłaszcza, że przy osobie tak niestabilnej emocjonalnie jak Kaligula, nawet najbardziej utalentowanej kobiecie trudno byłoby na poważnie angażować się w sferę polityki. Zanim Klaudiusz poślubił Mesalinę i Agrypinę, jedne z najbardziej znanych kobiet starożytności, wstąpił w dwa inne związki małżeńskie. Poza tym od wczesnego dzieciństwa pozostawał pod silnym wpływem niewiast, zwłaszcza matki Antonii i babki Liwii. Chłopiec nie znalazł jednak uznania w oczach żadnej z nich, uważały go bowiem za poczwarę i tępaka (Suet., Claud., 3). Relacje z nimi mogły zaś w jakimś stopniu położyć się cieniem na jego przyszłych związkach z kobietami. Jeszcze przed poślubieniem Urgulanilli przyszły cesarz został dwukrotnie zaręczony 24. Plany te jednak nie doczekały się nigdy realizacji. Kobietą, którą jako pierwszą przeznaczono Klaudiuszowi była Emilia Lepida, córka konsula roku 1 n.e. Lucjusza Emiliusza Paulusa oraz Julii, wnuczki Oktawiana Augusta. Do małżeństwa nie doszło, bowiem rodzice dziewczynki zostali oskarżeni o udział w spisku. W roku 8 n.e. za czyn ten Paulusa skazano na śmierć, a jego żonę na wygnanie. Kolejną narzeczoną Klaudiusza została Liwia Medullina. Dziewczynkę zwano także Kamillą, jej ród pochodził bowiem od samego Kamillusa, dyktatora z czasów republiki. Również do tego małżeństwa nie doszło, Liwia zmarła bowiem nagle w dniu zaślubin. Pierwszą żoną Klaudiusza została w końcu Plautia Urgulanilla 25, przedstawicielka wyżyn rzymskiej arystokracji. Jej ojcem był Marek Plaucjusz Sylwan, który swego czasu pełnił konsulat razem z Augustem. Człowiek ten był namiestnikiem Azji, a do historii przeszedł jako pogromca powstańców z Panonii i Dalmacji. Babką Plaucji była z kolei Urgulania, przyjaciółka Liwii i osoba bardzo wpływowa na dworze. Małżeństwo Klaudiusza i Urgulanilli zostało zawarte w 10 r. n.e. i trwało ok. 15 lat. W jego końcowym okresie przyszły cesarz zarzucał żonie nieobyczajność, a nawet dopuszczenie się morderstwa. Urgulanilla dała Klaudiuszowi dwoje dzieci: syna Klaudiusza Druzusa i córkę Klaudię. W roku 20 n.e. chłopiec miał zostać zaręczony z córką Sejana Junią, zginął jednak w nieszczęśliwym wypadku, do którego doszło w Pompejach. Kiedy podrzucał gruszkę i chwytał ją zębami, owoc utkwił mu w tchawicy. Dziewczynkę natomiast uważał cesarz za dziecko wyzwoleńca Botera. Urodziła się 4 miesiące przed rozwodem rodziców i do tego czasu była wychowywana w domu cesarskim. Dopiero po rozstaniu Klaudiusz kazał położyć ją nagą na progu domu żony. Dalsze jej losy pozostają nieznane. Drugą żoną Klaudiusza została w roku 25 n.e. Aelia Paetina 26, wywodząca się z rodu Eliuszów Tuberonów, córka konsula roku 4 n.e. Eliusza Katusa i wnuczka wybitnego prawnika Eliusza Tuberona. Również to małżeństwo przetrwało kilkanaście lat, a przyczyną przeprowadzonego przed rokiem 39 n.e. rozwodu miały być drobne nieporozumienia. Elia Petyna dała Klaudiuszowi córkę Antonię, którą w roku 41 n.e. wydano za Gnejusza Pompejusza Wielkiego, potomka po kądzieli wybitnego wodza z czasów republiki (Cass. Dio, LX 5, 9). Początkowo cieszył się on sporym poparciem cesarza, jednak później został z jego rozkazu zasztyletowany (Suet., Claud., 29; Cass. Dio, LX 29, 6). Następnie wydano Antonię za Korneliusza Sullę Feliksa. Również w tym przypadku zbieżność imion nie była 24 I. B i e ż u ń s k a-ma ł o w i s t, op. cit., s. 211 i PIR 2 P PIR 2 A

79 przypadkowa. Korneliusz był bowiem potomkiem znanego dyktatora. Wiele lat później człowiek ten padł ofiarą Nerona, który na dodatek zapragnął poślubić Antonię. Kiedy kobieta odmówiła, oskarżono ją o udział w spisku Pizona i stracono (Suet., Nero, 35) 27. Ostatni przedstawiciel dynastii julijsko-klaudyjskiej wstąpił w 3 związki małżeńskie. Tak jak w przypadku Klaudiusza historiografia upamiętniła jego dwie ostatnie żony, tak w przypadku Nerona dostąpiły tego dwie pierwsze partnerki. Oktawia i Poppea Sabina były zresztą zmuszone odnaleźć się w niezwykle skomplikowanej sytuacji rodzinnej swego męża, a zwłaszcza rywalizować z silnymi wpływami, jakie na młodego cesarza wywierała jego matka. Jedynie ostatnie małżeństwo Nerona było bowiem całkowicie wolne od ingerencji potężnej przez lata, lecz nieżyjącej już wówczas Agrypiny. Trzecią żoną Nerona została Statylia Mesalina 28. Informacje o jej pochodzeniu przekazał Swetoniusz (Nero, 35) 29. Kobieta ta wywodziła się ze znakomitego rodu senatorskiego, jej prapradziadkiem był bowiem Tytus Statyliusz Taurus, dwukrotny konsul i tryumfator. Przed wyjściem za cesarza na początku roku 66 n.e. Statylia była żoną Attyka Westynusa, który przez pewien czas cieszył się przyjaźnią cesarza 30. Statylia Mesalina towarzyszyła Neronowi w jego podróży do Grecji, podczas której starał się zaprezentować Hellenom swój talent artystyczny. Występy na igrzyskach przyniosły mu zaszczyty, zaś sam cesarz był tak zadowolony z wyprawy, iż w Koryncie w dniu 28 XI 67 r. n.e. ogłosił wolność wszystkich miast greckich. W praktyce oznaczało to zwolnienie od rzymskich podatków, co było nie bez znaczenia dla tej biednej prowincji. Neron nawiązał tym samym do znanego wydarzenia z 196 r. p.n.e. Wówczas to Tytus Kwinkcjusz Flamininus ogłosił w Istmie Korynckim wolność Hellenów 31. Po śmierci Nerona w czerwcu roku 68 n.e., Statylia zachowała życie i majątek. Cesarz Othon zamierzał ją nawet poślubić, w roku 69 n.e. został jednak pokonany przez Witeliusza i popełnił samobójstwo. Przed śmiercią sporządził osobiście 2 listy na tabliczkach woskowych. Pierwszy do swej siostry, zaś drugi właśnie do Statylii. W nim to prosił ją o zachowanie go w pamięci i dopilnowanie godnego pochówku 32. Z jednej strony Statylia Mesalina wypada więc stosunkowo blado na tle swych poprzedniczek, z drugiej jednak niewiele brakowało, aby dwukrotnie została małżonką urzędującego cesarza. Już sam ten fakt, mógłby świadczy o tym, że była postacią niezwykłą. W tym miejscu należy jednak pamiętać, iż chęć poślubienia Statylii przez Othona wynikała zapewne w dużym stopniu z odczuwanej przez niego potrzeby ugruntowania władzy cesarskiej, co mógł uczynić poprzez małżeństwo z wdową po ostatnim przedstawicielu dynastii julijsko-klaudyjskiej. Wszystkie przytoczone powyżej relacje, podobnie jak analogiczne przekazy na temat bardziej znanych żon cesarzy julijsko-klaudyjskich, należy traktować z dużą dozą krytycyzmu. Historię wczesnego cesarstwa spisywali na ogół konserwatywni historycy związani z senatem, którzy często spoglądali niechętnie zarówno na cesarską dynastię, jak i na zbyt wyzwolone kobiety. Poza tym, dla uzyskania pełnego przekroju sytuacji warto spojrzeć na małżeństwa Tyberiusza, Kaliguli, Klaudiusza i Nerona przez pryzmat ogólnego kryzysu tej instytucji, mającego miejsce wśród rzymskich arystokratów za czasów późnej republiki i pryncypatu. Dopiero wówczas widać, że niestabilność związków nie była 27 H. G. M u l l e n s, op. cit., s PIR S Vide: R. Syme, op. cit., s (Tac., Ann., XV 68-69). 31 A. D e m a n d t, op. cit., s R. S y m e, op. cit., s

80 przypadłością jedynie panującej dynastii i wbrew zdaniu niektórych antycznych autorów wcale nie musiała budzić odrazy wśród współczesnych im ludzi. Maria Jaczynowska przypominała, że u schyłku republiki zdrady i rozwody stały się zjawiskiem pospolitym 33. Gnejusz Pompejusz Wielki i Gajusz Juliusz Cezar żenili się trzykrotnie, Lucjusz Korneliusz Sulla - czterokrotnie, a Marek Antoniusz - pięciokrotnie. Małżeństwo było obiektem przetargów politycznych, wiązało się z układami w obrębie factio. Już w II w. p.n.e. normą stało się podawanie błahych powodów do rozwodu. Zdarzało się, że pretekstem do rozstania stało się wyjście żony na ulicę z odsłoniętą twarzą. Myśl o rozwodzie nie musiała zresztą wcale pochodzić od męża. Wystarczyła decyzja opiekunów kobiety, a jeżeli nie posiadała już rodziców ani bliskich krewnych i zależała tylko od siebie, mogła wówczas samodzielnie wypowiedzieć odpowiednią formułę prawną 34. Kryzys instytucji małżeństwa wśród arystokracji prowadził częściowo także do kryzysu demograficznego. Fakt ten potwierdzają wyniki badań Keitha Hopkinsa przytoczone przez Wiesława Sudera 35. Wykazały one, że płodność rodzin arystokratycznych w okresie schyłku republiki i za pryncypatu zdecydowanie zmniejszyła się w stosunku do lat p.n.e. Tylko 34% konsulów posiadało wówczas synów dożywających wieku konsularnego. W jednej rodzinie rodziło się 3,2 dzieci, zaś przy ówczesnej umieralności minimum gwarantujące przetrwanie rodu wynosiło ok. 5-6 potomków. Wśród przyczyn spadku dzietności K. Hopkins wymieniał wzrost rywalizacji o status materialny, indywidualizację postaw życiowych, sekularyzację społeczeństwa i wzrost znaczenia kobiet. Dochodziły do tego także częste przypadki zatrucia ołowiem, które prowadziły do bezpłodności, poronień oraz ciąży pozamacicznych. Ponadto mężczyźni często żenili się z kobietami będącymi jedynaczkami, dziedziczącymi niską płodność swych rodziców. Kolejną badaczką, na którą powoływał się W. Suder, była Marie-Therese Raepsaet- Chalier 36. W przedstawionych przez nią tablicach genealogicznych pojawiło się 576 kobiet z rodzin senatorskich, które urodziły w sumie 759 dzieci czyli średnio 1,3. Dane te nie uwzględniały jednak potomstwa pozamałżeńskiego. Okazało się, że 66% kobiet urodziło jedno lub dwoje dzieci. Kobiety posiadające ich troje lub czworo były już nieliczne, zaś te majce ich pięcioro lub sześcioro, niemal nie występowały. Na dodatek, odsetek kobiet bezdzietnych wynosił 21,5%. Tak więc również pod względem płodności kobiety z dynastii julijsko-klaudyjskiej nie odbiegały drastycznie od ówczesnych norm swego środowiska. Warto zauważyć także, że przedstawicielki kolejnych pokoleń wpływowych Rzymianek pojawiały się w źródłach już znacznie rzadziej, niż ich poprzedniczki z I w. n.e. Zdaniem C. Wellsa wynikało to po części z faktu, iż z czasem w obyczajowości na powrót pożądana stała się pewna powściągliwość, a nawet ustatkowanie 37. Jeśli przyjąć jednak założenie, iż legendy żon cesarzy julijsko-klaudyjskich zostały stworzone głównie przez oczerniających je historyków, to trudno porównywać ich życiorysy z dziejami kobiet żyjących po śmierci Tacyta czy Swetoniusza. Poza tym tradycja budowania sobie silnej pozycji przez cesarzowe nie przepadła bynajmniej na zawsze. Znakomicie nawiązywały do niej przecież kobiety z dynastii Sewerów - cztery Julie: Domna, Meza, Mammea i Soemias. 33 M. J a c z y n o w s k a, op. cit., s O. J u r e w i c z, L. W i n n i c z u k, op. cit., s W. S u d e r, Kloto, Lachesis, Atropos: studia społeczno- demograficzne i medyczne z historii starożytnego Rzymu, Wrocław 1994, s Ibidem, s C. W e l l s, op. cit., s

81 Jakub Józefiak Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu PROBLEM ALKOHOLIZMU U NIELETNICH NA ŁAMACH PRASY ABSTYNENCKIEJ NA POCZĄTKU XX WIEKU Wydawany od grudnia 1903 r. w Pleszewie przez Związek Księży Abstynentów Miesięcznik dla popierania ruchu wstrzemięźliwości był periodykiem propagującym ruch abstynencki. Jego maksymalny nakład oscylował wokół ok. 1 tys. egzemplarzy. Było to jedyne czasopismo wydawane po polsku w Pleszewie w okresie zaboru niemieckiego. Miało zasięg ponadlokalny, rozprowadzane było na tereny wszystkich trzech zaborów oraz w środowiskach polonijnych. W 1907 r. pismo stało się organem Towarzystwa Zupełnej Wstrzemięźliwości od Napojów Alkoholowych Wyzwolenie i Związku Księży Abstynentów. W 1911 r. połączono go z redagowanym przez Józefa Kostrzewskiego (w późniejszych czasach znanego archeologa), pismem młodzieży abstynenckiej Świt. Od 1912 r. pełna nazwa brzmiała: Świt. Miesięcznik poświęcony walce z alkoholizmem. Fuzja doprowadziła do zwiększenia objętości pisma, a tym samym kosztów druku, co ostatecznie nie wpłynęło korzystnie na pismo. Wydawane było do 1939 r., choć z Pleszewem przestało mieć jakikolwiek związek w 1920 r. 1 Redaktorem tego pisma w latach i był ks. Prałat Kazimierz Niesiołowski. Pełnił on posługę duszpasterską w Pleszewie od 23 VI 1896 r. 3 a w 1901 r. został proboszczem pleszewskiej parafii pod wezwaniem Ścięcia św. Jana Chrzciciela. Sprawował swoją posługę do 1949 r. 4 Ks. Niesiołowski bardzo pozytywnie zapisał się w pamięci Pleszewian zarówno w sferze duszpasterskiej, jak i aktywnej działalności na niwie społecznej i oświatowej. Miał duże zasługi w zakresie walki o utrzymanie polskości. Autor jego biografii, dr hab. Andrzej Gulczyński, pisze o nim tak: W pierwszej połowie stulecia był ks. Niesiołowski postacią najbardziej znaczącą w historii Pleszewa, osobą cieszącą się największym autorytetem 5. Ks. Niesiołowski bardzo wiele czasu i energii poświęcał na walkę z alkoholizmem. Był założycielem Związku Księży Abstynentów 6. W swojej retoryce antyalkoholowej posługiwał się argumentami zarówno natury religijnej i moralnej, jak również medycznej, społecznej, a nawet patriotycznej. Propagował swoje abstynenckie poglądy w wielu publikacjach, jak w wydanej w 1905 r. broszurze Przyjaciel czy wróg, Książeczka dla ludu polskiego, gdzie możemy przeczytać: Napoje, w których znajduje się alkohol są dla ludzkości nieszczęściem, bo sprowadzają na nią ubóstwo, choroby, stają się przyczyną pijaństwa, a w ślad za tem 7 różnych zbrodni, niszczą w bardzo wielu wypadkach szczęście doczesne i wieczne 8. 1 A. G u l c z y ń s k i, Z dziejów prasy pleszewskiej w latach , Rocznik Kaliski 1987, s Ibidem, s H. S z y m i e c, W 60 rocznicę śmierci ks. Prałata Kazimierza Niesiołowksiego 6.II XI.1949, Rocznik Pleszewski 2010, s A. G u l c z y ń s k i, Ks. Prałat Kazimierz Niesiołowski , Pleszew 1995, s. 12, Ibidem, s H. S z y m i e c, op. cit., s Pisownia oryginalna. 8 K. N i e s i o ł o w s k i, Przyjaciel czy wróg, Książeczka dla ludu polskiego, [w:] K. N i e s i o ł o w s k i, Dzieła 81

82 Jego radykalne poglądy odcisnęły znaczące piętno na redagowanym przez niego Miesięczniku dla popierania ruchu wstrzemięźliwości. Zwracano w nim szczególną uwagę na zagrożenie dzieci alkoholizmem. Niniejszy artykuł ma przybliżyć, w jaki sposób przedstawiano alkoholizmu u nieletnich na łamach Miesięcznika... od pierwszego numeru do czasu fuzji z czasopismem Świt, czyli w latach Już w premierowym numerze pisma ukazał się pierwszy z cyklu artykułów poświęconych problemowi alkoholizmu u nieletnich 9. Interesujący jest artykuł z drugiego numeru pisma 10. Anonimowy autor publikacji 11 przedstawił w nim wyniki badań nad spożyciem alkoholu u polskich dzieci do 15 roku życia zamieszkujących Pleszew, aby jak deklarował ukazać ówczesnym czytelnikom skalę problemu. Jeśli chodzi o sposób zbierania danych przez autora, to zdawał sobie sprawę, że pozyskiwanie informacji bezpośrednio od dzieci poprzez nauczyciela lub katechetę jest zawodnym sposobem (gdyż zaufanie podopiecznych zależy od relacji w klasie). Postanowił zatem wziąć za wzór działalność związku nauczycieli abstynentów na państwo niemieckie i rozesłać anonimową ankietę wśród dzieci w Pleszewie. Autor nie przytoczył dokładnych danych uzyskanych przez niemiecki związek, stwierdzając iż: Rezultat ogólny był ten, ze przekonano się, iż bardzo źle się dzieje w Niemczech pod tym względem. Nietylko 12 znaczny procent dzieci używa stale napojów upajających, ale w wielu wypadkach dzieci przychodzą pijane do szkoły Ponieważ ta sprawa nas Polaków bliżej nie dotyczy, więc nie przytaczam odnośnie cyfr 13. Zdanie zapowiada pewien styl argumentacji, który będzie się przewijać stale na łamach Miesięcznika..., mianowicie traktowania walki z alkoholizmem u dzieci jako elementu kształtowania polskiej postawy patriotycznej. Podkreślają to dalsze słowa autora artykułu: Z góry musimy sobie powiedzieć, że my tutaj pod zaborem pruskim wobec stosunków, panujących obecnie, na pomoc nauczycieli w tej sprawie nie możemy liczyć. Dużo wszakże mogliby księża zdziałać 14. Ruch abstynencki jest zatem postrzegany przez autora jako element samoorganizowania się społeczeństwa polskiego celem podnoszenia poziomu cywilizacyjnego. Pleszew u progu XX w. liczył ok. 7 tys. mieszkańców, z czego 2/3, czyli ok to Polacy. W mieście rozdano 1308 kwestionariuszy. Ankiety wypełniały same dzieci, a jeśli nie umiały jeszcze pisać, to ich rodzice lub rodzeństwo. Wyraźnie zaznaczono, że mają być anonimowe. Na 1308 rozdanych kwestionariuszy oddano Oprócz tych 119 niewypełnionych, kwestionariuszy nie przyjęło 15 rodzin z ok. 50 dziećmi. Zatem nie przeankietowano ok. 170 z ok polskich dzieci w Pleszewie. W artykule opublikowano treść ankiety. Pytania kwestionariusza: 1. Wiek dziecka? 2. Czem 15 jest (był) ojciec? 3. Czy dziecko piło już kiedy piwo? 4. Ile razy mniejwięcej 16? 5. Czy wino? 6. Ile razy mniejwięcej 17? 7. Czy wódkę? 8. Ile razy mniejwięcej 18? 9. Czy jaki zebrane, Pleszew 2009, s Alkoholizm u dzieci, Miesięcznik dla popierania ruchu wstrzemięźliwości 1903, nr 1, s Ibidem, s Duża część artykułów publikowanych w tym periodyku miała anonimowe autorstwo. 12 Pisownia oryginalna. 13 Alkoholizm u dzieci, Miesięcznik dla popierania ruchu wstrzemięźliwości 1904, nr 1, s Ibidem. 15 Pisownia oryginalna. 16 Pisownia oryginalna. 17 Pisownia oryginalna. 82

83 inny napój upajający (likier, koniak, nalewkę, koniak i t. p.)? 10. Czy dziecko pije który z wyżej wymienionych napojów regularnie? 11. I który napój? 12. Czy dziecko kiedy się upiło? 13. Ile razy w życiu? Jeśli tak, to jak często Biorąc pod uwagę anonimowość ankiety oraz fakt rozprowadzenia jej u ok. 87,5% polskich dzieci w Pleszewie, można przyjąć jej wyniki za dosyć wiarygodne. Jednakże autor artykułu nie wykorzystał wszystkich zebranych danych. Choć pojawia się pytanie o obecność ojca, co sugeruje prawdopodobnie chęć znalezienia relacji między spożyciem alkoholu a sytuacją w rodzinie, to nie opublikowano odpowiedzi na to pytanie. Z uzyskanych wyników sporządzona tabelę grupującą dzieci między 1 a 15 rokiem życia wedle wieku, oraz osobną dla tych, których wieku nie podano. W każdej z nich podano ilość mających i nie mających kontakt z alkoholem, a także tych, które regularnie się upijały. Wiek dzieci używały częściej piwo i wino Liczba dzieci, które Ogółem było dzieci Liczba ogólna dzieci prócz tego inne napoje wyskokowe upiły się kilkakrotnie w życiu używających napoje alkoholowe Nie używających wcale 1 rok lata lata lata lat lat lat lat lat lat lat lat lat lat lat Nieznany wiek Razem Tab 1. Liczba i stosunek polskich dzieci spożywających alkohol w Pleszewie. 18 Pisownia oryginalna. 19 Ibidem, s

84 Podsumowując, 83% przenakietowanych dzieci piło alkohol. Największą ilość używających alkoholu znajdujemy wśród 10-latków, gdzie 93 na 104 ankietowanych (89%) piło. Nawet niemowlętom poniżej podawano alkohol w 37,5% przypadków. Uzyskane dane autor komentuje: ( ) cyfry podane przez dzieci są wiarygodne, wynika z niżej podanej statystyki samej. Im starsze bowiem dzieci, tem więcej wzmaga się proporcyonalnie 20 liczba używających napoje wyskokowe i upijających się, a odwrotnie zmniejsza się cyfra takich dzieci, które w ogóle nie używały alkoholu 21. U początku XX w. badania w zakresie spożycia alkoholu przeprowadzane przez członków bractw abstynenckich wśród różnych grup społecznych na terenach zamieszkałych przez Polaków były dosyć popularne. Rezultaty pleszewskiej ankiety nie odbiegały znacząco od wyników zbliżonych badań przeprowadzonych w Galicji i w zaborze rosyjskim. Podobne badania wśród uczniów szkół elementarnych w Łodzi wskazywały, że jedynie 21,3% z nich nie miało kontaktu z alkoholem 22. Problem miał zatem zasięg ogólnopolski i jego źródła doszukiwano się już w domach rodzinnych, gdzie od najmłodszych lat oswajało się potomków z alkoholem. Autor w taki sposób tłumaczy popularnośc napojów alkoholowych wśród niepełnoletnich: Tłumaczy się to tem, ze rodzice piwo i wino uważają za zdrowe i wzmacniające dzieci bez różnicy wieku. Już niemowlęta w pierwszym i drugim roku życia otrzymują piwo lub wino dosyć regularnie, w niektórych przypadkach nawet codzień 23. Później, gdy podrosną, otrzymują prócz tego wódkę i arak, zwłaszcza ten ostatni z herbatą 24. Autor jest zdania, iż źródłem takiej postawy jest niewiedza dorosłych co do bezwzględnej szkodliwości alkoholu dla dzieci 25. Wspomniany artykuł jest ważny, gdyż uświadamiał ówczesnemu czytelnikowi wagę problemu na poziomie lokalnym, a dla dzisiejszego badacza jest nieocenionym źródłem historycznym. Jednak większość artykułów poświęconych problemowi spożycia alkoholu przez dzieci, skupia się na jego zwalczaniu: [...] zapobiegać trzeba zawczasu, bronić dzieci, aby nigdy do alkoholu się w ogóle nie przywiązały 26. Jednym ze sposobów, mający wydźwięk religijnym, były bractwa wstrzemięźliwości. Polscy księża starali się propagować wśród dzieci przystępujących do pierwszej Komunii św. nawyk wstępowania do nich. Ich członkowie zobowiązywali się powstrzymywać od spożywania wysokoprocentowych alkoholi, a mniej wyskokowe napoje używać z umiarem. Na łamach Miesięcznika... oprócz umiarkowanego chwalenia bractw, pojawiają się też wątpliwości co do ich skuteczności. Po pierwsze, wskazywano iż słabsze alkohole też są szkodliwe dla dzieci. Po drugie podkreślono problem, czy dziecko potrafi określić, co to jest umiarkowane spożycie alkoholu, skoro często dorośli nie potrafią sobie z tym poradzić: Przytem 27 wiadomo, że można stać się nałogowym alkoholikiem, nie upijając się wcale 28. Za nie mniej ważny uważano fakt, iż w umyśle dziecka może pojawić się zamęt, 20 Pisownia oryginalna. 21 Ibidem, s I. K r a s i ń s k a, Polska prasa abstynencka z lat źródłem informacji na temat wychowania do życia w trzeźwości wśród dzieci i młodzieżym, [w:] Czasopiśmiennictwo XIX i początków XX wieku jako źródło do historii edukacji, red. I. M i c h a l s k a i G. M i c h a l s k i, Łódź 2010, s Pisownia oryginalna. 24 Alkoholizm u dzieci, Miesięcznik dla popierania ruchu wstrzemięźliwości 1904, nr 1, s Ibidem, s Alkoholizm u dzieci, Miesięcznik dla popierania ruchu wstrzemięźliwości 1903, nr 1, s Pisownia oryginalna. 28 Ibidem, s

85 gdyż z jednej strony lekarze mówią szkodliwości alkoholu w każdej postaci, zaś bractwa wstrzemięźliwości skierowane są tylko przeciw piciu wódki i innych wysokoprocentowych alkoholi 29. Na łamach Miesięcznika... panowało przekonanie, że bractwa powinny propagować całkowitą abstynencję. Co więcej, wspomniane bractwa przyjmują dzieci w wieku od 13 lat, a więc wtedy, gdy nawyk picia już jest ukształtowany. Źródła tego nawyku upatrywano w postawie rodziców: Znane są takie domy, gdzie rodzice gwałtem zmuszają dzieci do picia wódki, aby były tęgie do roboty i do picia 30. Już od najmłodszych lat przyzwala się na dzieciom na jego spożywanie w gronie dorosłych, zarówno w dni powszednie, jak i uroczystości. Zwracano uwagę, że alkohol jest traktowany w społeczeństwie jako panaceum na wszelkie dolegliwości zdrowotne we wszystkich warstwach społecznych 31. Taka sytuacja, zdaniem redaktorów Miesięcznika... jest przejawem zacofania społecznego, które należy przezwyciężyć: Narody potężne i bogate mogłyby sobie prędzej pozwolić na podobną obojętność w sprawie bardzo żywotnej nam tego nie wolno 32. Na łamach periodyku przekonywano, że walka z alkoholizmem u najmłodszych jest niezbędna do zachowania bytu narodowego: Tak dotąd i nadal naród wydawać będzie miliony po to tylko, by się alkoholem zatruwać, by się przyczyniać do naszej materyalnej 33 i moralnej ruiny i do wzbogacania wrogów, jeśli nam się nie uda wychować dzieci w innych zapatrywaniach, aniżeli wychowanem było starsze pokolenie 34. Tak więc kolejnym sposobem, który miał posłużyć w zwalczaniu alkoholizmu wśród nieletnich było odwoływanie się do uczuć narodowych. Wychowanie w trzeźwości miało być elementem wychowania polskiego patrioty. Jednocześnie potępiano niewłaściwe, zdaniem redaktorów periodyku, pojmowanie miłości do ojczyny. Przykładem tego było publikowanie wyznań nawróconego alkoholika, który rozpoczął swoją przygodę z alkoholem w wieku lat 16 przy okazji świętowania uchwalenia pierwszej polskiej konstytucji. Wspomina po latach tak: Na drugi dzień obok strasznego bólu głowy pieściłem w sobie dumę, że okazałem się dobrym synem Ojczyzny; ani mi przez myśl nie przyszło, że wraz z kolegami sprofanowałem pamiątkę narodową 35. Takie opaczne rozumienie patriotyzmu miało zaprowadzić go zarówno do choroby alkoholowej, jak i do szeregu niemoralnych, niezgodnych z prawem występków. Miesięcznik ks. Niesiołowskiego podkreślał zależność między spożyciem alkoholu przez nieletnich a wchodzeniem przez nich na drogę przestępstwa. Miały temu służyć publikowanie danych dotyczących wpływu alkoholizmu rodziców na przestępczość nieletnich. W latach w Pleszewie 119 nieletnich dokonało czynów przestępczych, głównie kradzieży. Ustalono, iż 72 z nich, czyli 60,5%, pochodziło z rodzin pijackich 36. Te liczby miały przekonywać, że walka z alkoholizmem u nieletnich jest niezbędna, jeśli chcemy polepszyć życie społeczne. Wskazywano proste kroki, które miały polepszyć sytuację w zakresie spożywania alkoholu przez dzieci, chociażby zaprzestanie posyłania ich po alkohol do szynkowni, w których przebywanie miało mieć zgubny wpływ na dzieci. Oprócz możliwości próbowania przez dzieci po drodze alkoholu, niosło to też ze sobą inne, negatywne 29 Alkoholizm u dzieci, Miesięcznik dla popierania ruchu wstrzemięźliwości, nr 9, 1904, s Ibidem, 1904, nr 2, s Ibidem, s Ibidem, s Pisownia oryginalna. 34 Ibidem, s Wspomnienie z czasów gimnazyalnych, Miesięcznik dla popierania ruchu wstrzemięźliwości 1904, nr 8, s W sprawie dzieci, Miesięcznik dla popierania ruchu wstrzemięźliwości 1904, nr 9, s

86 konsekwencje: Zawczasu przyzwyczajenie się do atmosfery przesiąkniętej wstrętnym zapachem wódki, zawczasu oswajają się z pijackiemi hasłami i bluźnierstwami, a brudne i wstrętne nory żydowskich destylacji, w skutek ciągłego przebywania w nich, przytępiają w dzieciach rychło wszelki umysł estetyczny 37. Zmiany miały następować w wyniku stałej pracy u podstaw, mającej zmienić swobodny stosunek dorosłych Polaków do podawania alkoholu swym dzieciom. Już niemowlętom dawano alkohol z następujących powodów: [...] częstokroć niemowlętom podaje się wódkę przez umaczany w niej smoczek, albo tez pocierając ją twarz dziecka w tym celu, ażeby uchronić matkę od niemiłego krzyku dziecka 38. Propagatorami nowego wychowania w trzeźwości mieli być przede wszystkim księża 39 i dalszej kolejności lekarze, uświadamiający, że alkohol jest dla dzieci przede wszystkim trucizną powodującą utratę czerstwości fizycznej i psychicznej, zaburzenia wzrostu, trudności z wymową, a nawet śmiertelne zatrucia 40. [...] potrzebna jest systematyczna, zorganizowana praca całego społeczeństwa [...] oto, co nas doprowadzić zdoła do pożądanego celu, do wpojenia dzieciom przekonania, że alkohol naprawdę jest dla nich trucizną. [...] Potrzeba dwóch rzeczy: Po pierwsze, aby wiedziano ogólnie, że jest u nas naprawdę źle się dzieje, że dzieci dużo używa alkoholu: powtóre potrzeba, aby nabrano przekonania, że alkohol dzieciom jest szkodliwy w każdej postaci. Staraniem Miesięcznika i organizacyi koło niego się skupiających będzie, z tą sprawą społeczeństwo bliżej zapoznać 41. Podsumowując sposób przedstawiania problemu alkoholizmu u nieletnich na łamach Miesięcznika dla popierania ruchu wstrzemięźliwości, należy wskazać, że walka z alkoholizmem była traktowana zarówno jako przejaw podnoszenia poziomu cywilizacyjnego, a także jako niezbędny element kształtowania polskiej postawy patriotycznej. Redaktorzy pisma, poprzez argumenty natury moralnej, religijnej, społecznej i patriotycznej dążyli do uświadomienia ówczesnym czytelnikom potrzebę zwalczania alkoholizmu u nieletnich. Opublikowane na łamach miesięcznika dane ukazujące liczbę polskich dzieci spożywających alkohol są dziś dla historyka nieocenionym źródłem informacji w zakresie historii codzienności. 37 W sprawie dzieci, Miesięcznik dla popierania ruchu wstrzemięźliwości, nr 9, 1904, s Czarnecki, Dlaczego nie poleca się podawanie dzieciom napojów alkoholicznych, Miesięcznik dla popierania ruchu wstrzemięźliwości, nr 3, 1905, s W sprawie dzieci, Miesięcznik dla popierania ruchu wstrzemięźliwości 1904, nr 9, s Alkoholizm u nieletnich, Miesięcznik dla popierania ruchu wstrzemięźliwości 1905, nr 4, s Alkoholizm u nieletnich, Miesięcznik dla popierania ruchu wstrzemięźliwości 1903, nr 1, s

87 Ewa Kacprzyk Uniwersytet Łódzki MODA KOBIECA W DEKADZIE RZĄDÓW EDWARDA GIERKA ZARYS PROBLEMU Życie codzienne epoki PRL kojarzy nam się dość negatywnie. Większość z nas ma przed oczami gigantyczne kolejki do sklepów spożywczych, bo coś rzucili, gromady robotników wychodzące z fabryk. Nie zastanawiamy się jak się ubierały kobiety w tamtej epoce, jak wyglądały ich sukienki, kto je projektował, kto był w stanie zakupić sukienki w Domach Handlowych na terenie całego kraju, a kto radził sobie w domowym zaciszu? A warto. W tym artykule zostanie przedstawiony zarys mody, jaka była dopuszczalna i niedopuszczalna w epoce Edwarda Gierka, w czasach o których większość mawia, jako o wielkim wzroście gospodarczym, o znacznym odprężeniu społecznym, o bogaceniu się Polaków 1. Od zakończenia II wojny światowej władze na wszelki możliwe sposoby próbowały wszczepić Polakom wszystko, aby bardziej wyglądali jak Ci ze Wschodu niż z Zachodu, a Polacy woleli wariant przeciwny! Podobnie było z ubiorem. Na przestrzeni PRL, moda zmieniała się dynamicznie, ale nie tak jak obecnie. Warto przyjrzeć modzie kobiecej w epoce Gierka, czyli w latach 70. XX w. Pytanie dlaczego ta epoka? Odpowiedź jest jasna, to czas wielkich zmian w kraju, wraz z nastaniem nowego, I Sekretarza. To z nim miało nastać nowe 2. Od tego też momentu władza dostrzegała fakt, że Polacy chcą wyglądać jak Europejczycy. Chciałam za sprawą swej wypowiedzi przybliżyć państwu obraz mody epoki gierkowskiej, mody kobiecej, z zastrzeżeniem, że w referacie nie zostanie zaprezentowany szczególny opis większości strojów tej epoki a ogólna charakterystyka ówczesnej mody, największe problemy, wzorce, zabiegania o zdobycie tego co modne na Zachodzie. Zadać należy sobie pytanie dlaczego moda kobieca? Odpowiedź może się wydawać dość zabawna, ale moda męska nie zmieniała się tak szybko jak kobieca w latach ubiór męski prawie się nie zmienił 3. Wskazać należy fakt, iż modę tylko przez młodzież, która identyfikowała się jako hipissi, czy punkowy. Moda prezentowała wyraz stanowiska społeczeństwa wobec władz. Może nie zawsze było to bezpośrednio widoczne, jednak było to jeden z rodzajów walki przeciwko władzy. Ten artykuł nie będzie prezentował tego problemu, jako głównego. Jego zadaniem będzie ukazanie traktuje się jako narzędzie wyzwolenia 4. Pozwala to stwierdzić, że moda analizowanego przeze mnie okresu stanowiła swoisty wyraz buntu i prezentacji własnego stanowiska, nie jednego z ważniejszych elementów życia polskich kobiet w dekadzie rządów E. Gierka, a mianowicie mody. Moda Polska, czyli państwowe przedsiębiorstwo założone w 1958 r., którego głównym zadaniem było promowanie zagranicznych trendów 1 A. F r i s z k e, Polska Gierka, Warszawa 1995, s G. M i e r n i k, Codzienne troski polaków w okresie Gierkowskiego dobrobytu w świetle listów do Warszawy, [w:] Życie codzienne w Polsce w PRL (46-89), red. S. P i ą t k o w s k i, G. M i e r n i k, Radom-Starachowice 2006, s F. Boucher, Historia mody. Dzieje ubioru od czasów prehistorycznych do końca XX wieku, Warszawa 2004, s Rozkoszna zaraza. O rządach mody i kulturze konsumpcji, red. T. S z l e n d a k, K. P i e t r o w i c z, Wrocław 2007, s

88 odzieżowych nie zawsze spełniało swoje zadania. Zwłaszcza w latach 60. pewnie zmiany nastąpiły gdy pracę w Modzie Polskiej podjął Jerzy Antkowiak 5. Moda Polska próbowała kreować to co modne, ale nie zawsze było to dostępne dla przeciętnej polskiej kobiety. Analiza materiału źródłowego w postaci prasy kobiecej ( Przekrój 6 ) wskazuje, że dekada rządów Edwarda Gierka nie była nudna i szara w kwestii mody. Lata 70. to niewątpliwie znakomity okres w historii ubioru, nastąpił znaczny rozwój. Fenomen tych czasów polegał na niebanalnym połączeniu elegancji i stylu hippie. Wyjątkowy styl lat 70. w swej początkowej fazie był kontynuacją trendów hippisowskich poprzedniej dekady. Przez pierwsze lata niezwykle popularne były farbowane, wielobarwne t-shirty oraz kultowe dżinsy dzwony, często bogato zdobione (powszechne były zwłaszcza frędzle i motywy kwiatowe). Wielkim powodzeniem cieszyły się również egzotyczne stroje charakterystyczne dla różnych kultur japońskie kimona, szydełkowe kamizelki i szale z Hiszpanii i wiele innych. Te lata uchodzą za najbardziej eklektyczną dekadę. Jednym słowem to mieszanka seksapilu i elegancji po schludnych latach 60. XX w. Must have tamtego okresu to: kwieciste tuniki, zwiewne sukienki, bluzki marszczone pod biustem, kopertówki. Nieodłącznym elementem wizerunku był tez precyzyjny makijaż na wzór Diany Ross 7. Charakterystycznym uzupełnieniem ubioru każdej elegantki była duża biżuteria, inspirowana etniczną modą późnych lat 60. Popularne było łączenie drewna z metalem oraz korale, paciorki, rzemyki na szyi oraz przegubach dłoni. Wśród nastolatek królowały ręcznie wyrabiane bransoletki przyjaźni, które były wykonywane z wszelkiego rodzaju włóczek, mulin, rzemyków i innych materiałów dostępnych w każdym gospodarstwie domowym cudownych lat 70. Wskazać trzeba, że kobiety bawiły się modą, a stroje dobierały stosownie do sytuacji. Jednego dnia potrafiły nosić wyblakłe, wytarte dżinsy, aby następnego zamienić je na szorty i długie podkolanówki podpatrzone u ulubionych gwiazd pop. Podobnie jak w innych okresach, moda była sposobem ekspresji własnych przekonań i formą wyrażania siebie. Po pierwsze trzeba podkreślić, że najczęstszym sposobem na zaspokojenie modowych zachcianek pań, była ich własnoręczna produkcja. Niestety na zakup w Domach Handlowych pozwolić mogły sobie nielicznie panie. Średnia płaca w prezentowanej dekadzie wynosiła 1,5 tys. 1,7 tys., a koszt zakupu płaszcza, sukienki czy też butów to ok. 900 zł-1,3 zł. Te informacje wyjaśniają przyczynę własnoręcznej produkcji. Wspominałam, że kobiety stroje robiły same. Dziergano, haftowano, własnoręcznie farbowano ubrania. Pomysłów na piękne stroje było wiele. Kobiety nie poprzestawały na wykonywaniu takich elementów garderoby jakimi są czapki, rękawiczki czy kapelusze, za pomocą szydełkowania, czy robienia na drutach wykonwano całe stroje 8. Królowały patchoworkowe ubrania 9. Sztandarowym przykładem na własnoręcznie wykonany strój była tzw. bananówa, czyli spódnica do kostek, której nie można było z zasady zakupić, a jedynie wykonywano ją w domu z długich kawałków materiałów, czasami nawet z dżinsu 10. Ten rodzaj garderoby był najczęściej noszony przez przedstawicielki mody maksi. Dziś niektórych przedstawicieli młodzieży nazywamy bananami, lecz mamy ku temu 5 Jerzy Antkowiak polski projektant mody i stylista. 6 Analizie poddane zostały wybrane numery. 7 Diana Ross amerykańska piosenkarka śpiewająca w stylu soul i pop. 8 Z wizytą u Grażyny, Perspektywy 1973, nr 14, s A. P e l k a, Teksas-land. Moda młodzieżowa w PRL, Warszawa 2007, s Ibidem. 88

89 zupełnie inne powody. Wtedy określenie bananówa nie przywoływało pejoratywnego skojarzenia dzisiejszej młodzieży, czyli córki bogatych rodziców. Taką spódnicę musiała mieć w szafie każda dziewczyna. Była to długa (choć z czasem długość była coraz mniejsza) spódnica uszyta z kilku kawałków materiału, zazwyczaj wykończona na dole falbaną. Nazwa wzięła się od tego, że owe podłużne kawałki tkaniny przypominały rozdzielającą sięskórkę banana. Była zazwyczaj bardzo kolorowa, czasem uszyta z dżinsu. Klasyczny model był połączeniem dwóch kolorów. Do bananówy nosiło się kapelusz z dużym rondem, najlepiej zrobiony z tego samego materiału, co spódnica. Chodziło się w tym może niezbyt wygodnie (zwłaszcza w wersji classic, czyli najdłuższej trzeba było dreptać jak gejsza), ale za to jak się wyglądało 11! Do tej spódnicy najczęściej kobiety same dziergały lub szyły kapelusz z wielkim rondem, który był uwieńczeniem całości stroju. Przez całą dekadę utrzymywały się tendencje do noszenia długich sukni. Wiele osób może kojarzyć ten strój z pięknymi suknami balowymi. Owszem, wiele takich strojów odpowiadało głównie kreacjom na wielkie przyjęcia, jednak nie te w wykonaniu Barbary Hoff 12. Polska projektantka pozwoliła na rewolucję to ona zdecydowała, że długa suknia jest odpowiednia też do pracy, na spacer, na lata i w zimie. Barbara Hoff nie bała się eksperymentów. Przewróciła ona modę do góry nogami. Każda jej kolekcja kończyła się tym samym - powybijanymi szybami w Domach Centrum i interwencją milicji. Gdy na półkach pojawiały się nowości to przed sklepem ustawiały się gigantyczne kolejki, ludzie trakowali się nawzajem po otwarciu sklepów. Najciekawsze było to, że zazwyczaj młode kobiety chwytały co popadnie, nie zastanawiając się czy jest to dla niej dobre. Jest na to oczywiście wytłumaczenie takie niepasujące stroje zawsze można było sprzedać albo przerobić własnoręcznie 13. Kiedy nieopatrznie Przekrój zapowiedział sprzedaż wysyłkową, został zasypany kopertami z dolarami. W magazynach czekało 200 aksamitnych sukienek z kołnierzykami z Koniakowa. Przyszło 7 tys. zamówień. Wskazywała na to aby się nie bać eksperymentów. Nakazywała łączenia i wykorzystanie sukienki czy też długiej spódnicy z kretonu 14, z innymi elementami stroju. Gdy kobiety wybierały długą spódnicę sugerowała odkryć plecy 15. Jak wynika z analizy materiałów źródłowych utrzymywały się w modzie również krótkie sukienki. Dla wspomnianej projektantki, można wnioskować po sposobie prezentacji tychże strojów, były one lekko przestarzałe i nie lubiła ich 16, co w dużej mierze poświadczają m.in. te słowa: A jednak! Nadal trzymają się w modzie krótkie sukienki. I nic ich zmóc nie może 17! Tym samym B. Hoff wskazywała, że są one najlepszym rozwiązaniem dla młodych kobiet i to w lecie. 11 Vide: Przekrój 1972, nr 1429, s W 1954 r., jeszcze jako studentka, podjęła stałą współpracę z tygodnikiem Przekrój, gdzie zatrudnił ją ówczesny redaktor naczelny, Marian Eile. W tygodniku, w którym pracowała do 2002 r., miała swoją rubrykę Moda", w której publikowała felietony oraz projekty. Przygotowywała felietony na temat mody dla radia i telewizji, pisała także teksty dla kabaretu "Pod Egidą".W latach 70. zaczęła projektować kolekcje odzieży, które były produkowane na masową skalę ( Chciałam nie tylko podpowiadać Polsce, jak się ma ubierać, ale sama tę Polskę ubierać ). Założyła firmę Hoffland, która na stałe współpracowała m.in. z Domami Towarowymi Centrum, późniejszą Galerią Centrum. W 1958 poślubiła Leopolda Tyrmanda. Świadkami na ich ślubie byli: przyjaciółka Barbary Maryna Kobzdejowa oraz Jacek Woźniakowski z Tygodnika Powszechnego. Rozwiedli się kontaktując się szybko, jedynie przez prawników. 13 Życie PRL. Praca, rozrywka, ludzie, słowo wstepne: J. F e d o r o w i c z, Warszawa 2011, s Kreton rodzaj tkaniny bawełnej o płóciennym splocie. 15 Vide: Przekrój 1972, nr , s. 12; ibidem 1974, nr 1678, s Vide: Przekrój 1972, nr 1489, s. 12; ibidem 1974, nr 1678, s Przekrój 1972, nr 1491, s

90 W prezentowanej dekadzie królowały 2 typy krótkich sukienek: szeroka zwykle marszczona na karczku oraz sukienka z wyraźnie zaznaczoną talią. Moda lat 70. to przede wszystkim jeszcze, jak już zostało wskazane era hipisów. Warto dodać, że władze były przeciwne tym strojom nie tylko z racji na negatywne nastawienie do hipisów, z racji na ich poglądy, ale z faktu na to, że stroje jakimi charakteryzowali się przedstawiciele tej subkultury były wykonane z dużej ilości materiału. Władze kraju, gdzie cały czas od zakończenia wojny zmagały się z niedoborami w każdej dziedzinie życia 18, wałczyły o wszystkie możliwe produkty, w każdy z możliwych sposobów. Brakowało w zasadzie wszystkiego. Władze poradziły sobie doskonale z tym problemem, od lat 60. XX w. zaczęto lansować u kobiet modę mini. Spódnice, sukienki były wykonywane z jak najmniejszej ilości materiału, zgodnie z myślą, że polska kobieta jest w stanie wyzbyć się wszelkich zbytków. Stroje Hoff były uwikłane w politykę. Z Komitetu Centralnego dostała pismo, w którym zabraniano jej pisania o modzie maksi. Powód? W magazynach zalegały tony niesprzedanych sukienek mini. Wtedy B. Hoff użyła podstępu, znalazła projekty z Moskwy i napisała o radzieckiej modzie maksi. Władza poddała się. - Hoffland to jedno z nielicznych miejsc, gdzie można było ładnie się ubrać. Dla marki jaką stworzyła B. Hoff szyły najlepsze zakłady w Polsce Odra i Cora, a dodać należy, że projektowała ok. 200 modeli rocznie 19. Obok hipisów kształtował się jednak inny ruch punk. Skrajnie różny. Jego zwolennicy nosili podziurawione jeansy, skórzane kurtki z przypinkami, a za biżuterię służyły im agrafki i łańcuchy. Posiadanie skórzanej kurtki przez młodą dziewczynę było rzadkością, niewiele kobiet mogło pozwolić sobie na zakup tego stroju. Niestety w kraju nad Wisłą jedynymi punktami sprzedaży, skórzanych kurtek były Peweksy, a zakup był możliwy jedynie za dewizy. To strój na punka stanowił początek kreacji antymody 20. Wskazując na najbardziej pożądane elementy kobiecej garderoby nie sposób nie wymienić kurtek budrysówek. Była to długa, gruba kurta z kapturem zapinana na skobelki. Największą popularnością cieszyły się te w kolorach jaskrawych. Niestety, wykonanie ich samemu w domu było trudnym zadaniem, a na zakup pozwolić mogły sobie jednostki. Opisując kurtki w prezentowanej dekadzie koniecznie trzeba uwzględnić te wykonane jeansu. (Oczywiście to spodnie dżinsowe królowały w tym czasie, im poświęcony zostanie odrębny fragment artykułu). Kurtki tego typu miały różne wersje, stanowiły bowiem jeden z ważniejszych elementów stroju, mogły być okryciem przed wiosennym i jesiennym chłodem, dodatkiem do spódnic, spodni i sukienek. Nadmienić należy, że wtedy Polskę zalały kurtki tego typu, bardzo często były one podbite białym futerkiem. Te kurtki spowodowały, że zwykłe płaszcze odeszły w zapomnienie na dość długi czas. Młode kobiety starały się wyzbywac nawyków chodzenia w długich płaszczach z jednego jasnego powodu z takimi strojami byli kojarzeni pracownicy SB. Spodnie wykonane z dżinsu, często określane mianem blues jeans, były i są niezwykle istotnym elementem stroju każdego z nas. Ich historia sięga do połowy XIX w. i związana jest z osobą Leviego Straussa, który zaproponował spodnie z dżinsu robotnikom w Coloma, gdzie natrafiono na złoża złota. Levi Strauss sprowadził z Genui mocne płótno 18 Oficjalnie nie mówiono wprost i głośno, że w kraju brakowało podstawowych produktów wykorzystywanych w życiu codziennym, jednak aby zatuszować całą sytuację mamiono społeczeństwem pięknymi stwierdzeniami o konieczności życia zgodnie z linią wyznaczoną przez władzę. 19 A. P e l k a, op. cit., s F. Boucher, op. cit., s

91 namiotowe i ufarbował je na niebiesko. Było to dobre rozwiązanie dla pracujących w kopalniach mężczyzn spodnie z takiego materiału były niezwykle wytrzymałe. Z czasem przyjęły się one wśród rolników. Z każdym rokiem zyskiwały wielu zwolenników. Jeszcze przed II wojną światową włożyły je kobiety. I to one sprawiły, że świat oszalał na ich punkcie. Po zakończeniu II wojny światowej zaczęła się ich masowa produkcja 21. Następnie ten strój zyskał liczne grono zwolenników wśród artystów. Wskazać należy tylko wybrane osoby, z racji na znaczną ilość takich osób: Marilyn Monroe, James Dean, Ronald Regan. Dodać trzeba, że w dużej mierze western przyczynił się do takiego zainteresowania tym strojem. W Polsce i w innych krajach demokracji ludowej dżinsy pełniły inną rolę. Był to strój z wolnego świata, w pewnym sensie niedostępny i zakazany 22. Spodnie z tego materiału pozwalały na pokazanie tęsknoty za wolnością, manifestowały brak zgody na szarość mody PRL-owskiej. Moda na dżinsy do Polski zawitała dość późno, dopiero w latach 50. XX w., jednak prawdziwe szczyty popularności zdobyły na początku lat 70. Zdaniem innej projektantki, Grażyny Hasse, dżinsy zawojowały polskie społeczeństwo na dobre w 1971 r., trochę za sprawą laicyzacji przepisów paszportowych 23, ułatwiło to wyjazdy zagraniczne a tym samym zdobywanie tego jakiże w tym czasie interesującego towaru. Prezentując dżinsy trzeba wskazać, że w latach 70. XX w., królowały dzwony i szwedy wzorowane oczywiście na modzie zachodniej. Były to obszerne spodnie, najczęściej wykonane z dżinsu, nogawki do dołu rozszerzały się, warto wskazać, że bardzo często dążono aby były one za długie. Zdaniem B. Hoff były one najlepszym strojem dla kobiet na wiele okazji, nie tylko do pracy. Projektantka sugerowała kobietom, aby nie bać się eksperymentować ze spodniami, nakazywała wręcz dobierać do nich bluzki i bluzy, nie unikać swetrów 24. Próbowała przekonać do nich kobiety starsze, nie tylko nastolatki, ale panie po 40. roku życia, wskazując na ich funkcjonalność. Istotnym elementem jest zwrócenie uwagi na materiały z jakich były wykonywane stroje. kobiet w latach 70. XX w. Niestety trzeba stwierdzić, że ta dekada obfitowała w stroje z włókien syntetycznych, z racji na niedobór tych naturalnych oraz ich cenę. Mimo że te tkaniny były lekkie i nie stanowiły problemu z czyszczeniem i konserwacją o tyle noszenie ich było doświadczeniem niemiłym. Były to tkaniny nie przewiewne. Najczęściej wykorzystywanym materiałem był tergal i jego pochodne, a następnie nylon i lycra. Barbara Hoff stawiała jednak na to co było pochodzenia naturalnego. Wskazywała na funkcjonalność. Hoff jako jedna z pierwszych polskich projektantek posłużyła w tworzeniu jednej ze swych licznych kolekcji nietypowym materiałem, który nijak nie kojarzy się z ubiorem papierem. Wywołała lawinę krytyki, ale nie poddała się i nadal eksperymentowała. W tym miejscu należy odnieść się do projektantów tamtej epoki. Zostały wymienione dwa nazwiska, B. Hoff i Grażyny Hase. Zaakcentować trzeba również osobę J. Antkowiaka. W zasadzie to te 3 nazwiska kreowały modę w dobie PRL. Ich działania bardzo często były powiązane, jednak charakter tym działaniom nadawała B. Hoff. Prezentując modę należy wskazać pierwsze modelki, które miały za zadanie uzmysłowić Polkom jak ważnym jest własny wygląd. Lata 70. nie były jeszcze czasem rozwoju na szeroką skalę zawodu modelki, najczęściej jako prezenterki mody występowały aktorki, które były wzorem dla większości. 21 Ibidem, s A. S z u b e r t - O l s z e w s k a, Alfabet mody, Pelplin 2006, s A. P a c z k o w s k i, Pół wieku dziejów Polski, Warszawa 2007, s Przekrój 1978, nr 2345, s

92 Nie oznacza to, że nie było w Polsce modelek, owszem były. A jako najsłynniejszą należy podać Małgorzatę Niemen 25, która zaliczana jest do tych najaktywniejszych modelek, które prezentowały modę w Przekroju. Warto też wskazać takie nazwiska jak Danuta Kowalska czy Halina Golanko. Te kobiety bardzo często były określanem mianem kociaków Eliegio 26 Zapomniane zostało, że bardzo często kolekcje prezentowali aktorzy, muzycy. Analizując materiał źródłowy należy zauważyć, że na pierwszych stronach Przekroju bardzo często pojawiały się takie osoby jak: Małgorzata Braunek, Maryla Rodowicz, Anna Jantar i wiele innych 27. Na zakończenie jeszcze raz warto podkreślić, że życie codzienne Polek w dekadzie rządów EdwardaGierka było barwne i kolorowe. Analizując materiał źródłowy łatwo można zauważyć, że kobiety tęskniły za czymś nowym, zwłaszcza w kwestii mody, chciały dorównać paniom z Zachodu. Moda wyrażała bunt, niezadowolenie, chęć odewania się od zniewolenia Wschodem, który dla większości był udręką. 25 Małgorzata Niemen, żona Czesława Niemena. Pracę modelki zaczęła wykonywać w latach 70. za sprawą G. Hase, która poprosiła ją o zaprezentowanie jednej z kolekcji. Szczytowy okres jej działalności to przełom lat 70. i Ł. M o d e l s k i, Fotobiografia PRL. Opowieści reporterów, Warszawa 2013, s Zdaniem Jacka Fedorowicza większość polskich artystów zostało wypromowanych na łamach Przekroju. Jest to dość ostre stwierdzenie, moim zdaniem początki kariery poszczególnych polskich artystów wiązały się z chęcią poznania ich przez fanów, dlatego tak często pojawiali się oni na kartach czasopisma, vide: Życie PRL, s

93 Łukasz Komorowski Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu OKUPACYJNA RZECZYWISTOŚĆ. SZKOLNICTWO NA TERENIE MIASTA BUK W CZASIE OKUPACJI HITLEROWSKIEJ Wskazać należy, że II wojna światowa toczona w latach była największa tragedią, jaka spotkała Polskę na przestrzeni jej jakże burzliwych dziejów. Hitlerowscy okupanci dopuszczali się wobec narodu polskiego licznych zbrodni, za swój cel obierając sobie szczególnie eksterminację warstwy inteligenckiej naszego społeczeństwa. Represje spotkały nie tylko wykładowców akademickich, ale także nauczycieli uczących w małych miasteczkach, których przykładem może być położony w Wielkopolsce - Buk. Zagadnienia szkolnictwa na terenie Buku w czasie okupacji hitlerowskiej nie było do tej pory podejmowane w polskiej historiografii, prezentowany artykuł będzie, więc pierwszą próbą całościowego ujęcia tego tematu. Napaść wojsk hitlerowskich na Polskę dnia 1 IX 1939 r. tak opisuje jedna z kronik szkolnych: Nieznacznie z wilgotnego wykradał się mroku świt bez rumieńca, wiodąc dzień bez światła w oku [A. Mickiewicz, Pan Tadeusz, ks. VI przyp. Ł. K.]. Taki wstawał pamiętny dzień 1 września 1939 roku, ranne mgły tulące śpiący Buk, jakby odwlec chciały moment przebudzenia się jego mieszkańców, oddalić od nich może jak najdłużej bombami, morzem łez i krwi pisane jutro wojny. Nikt jednak nie jest w stanie powstrzymać biegu wypadków i okropna gehenna, przez historię nam pisana, miała stać się faktem 1. Zajęcie miasta przez wojska niemieckie miało miejsce 10 września, jednak już pierwszego dnia wojny na miasto spadły bomby, które zabiły małą dziewczynkę oraz uszkodziły linię kolejową 2. Pierwszego dnia okupacji przystąpiono do rewizji oraz aresztowań, wprowadzono niemieckie prawo okupacyjne i mianowano nowe władze 3. Dnia 10 X 1939 r. dokonano pierwszego mordu na mieszkańcach Buku. Ofiarami byli Franciszek Górczak, powstaniec wielkopolski i poseł na sejm oraz piekarz Teofil Matyasik 4. Bukowianie byli prześladowani przez cały okres okupacji, podczas której trafiali do obozów koncentracyjnych, byli przesiedlani i wywożeni na przymusowe roboty oraz ginęli w masowych mordach. Dwóch mieszkańców miasta znalazło się natomiast wśród ofiar zbrodni katyńskiej. Nie obyło się także bez zabitych w walkach na terenie Generalnego Gubernatorstwa oraz na zachodzie Europy, gdzie mieszkańcy miasta ginęli w walce o wolność ojczyzny. Wśród osób, które znalazły się w obozach koncentracyjnych lub w więzieniach wymienić można bukowskich nauczycieli, którymi byli Bronisława i 1 Archiwum Szkoły Podstawowej im. Bohaterów Bukowskich w Buku (dalej ASPB), Kronika Szkolna za lata , br. sygn. 2 T. N o w a c k i, Kompendium wiadomości historycznych o Buku, jego bohaterach i szkole bukowskiej, Buk 1974, maszynopis w zbiorach Szkoły Podstawowej im. Bohaterów Bukowskich w Buku, s ; H. B l i m e l, Okupacyjne harce. Szare Szeregi w Buku w okresie okupacji ( ), Poznań 1991, s Archiwum Państwowe w Poznaniu (dalej APP), Starostwo Powiatowe Nowy Tomyśl, sygn H. B l i m e l, op. cit., s

94 Jakub Cetnerowie oraz Bronisław Iwicki. Liczbę osób poszkodowanych, których dane udało się ustalić przedstawia zamieszczona poniżej tabela 5. Tabela 1. Liczba bukowian zamordowanych, przesiedlonych i wywiezionych na przymusowe roboty. Rodzaj poniesionej szkody Liczba osób % Śmierć ,7 Przesiedlenie (w tym dzieci do lat 14) 98 41,5 Wywiezienie na przymusowe 16 6,8 roboty Razem Źródło: Ł. K o m o r o w s k i, Buk i bukowianie w latach wojny i okupacji, Przegląd Wielkopolski (w druku). W okresie dwudziestolecia międzywojennego szkolnictwo na terenie Buku było bardzo rozwinięte 6, a pierwsza szkoła na terenie miasta powstała już przed 1372 r. jako szkoła parafialna 7. W przeddzień wybuchu II wojny światowej w Buku działały następujące szkoły: 1. Szkoła Powszechna nr 1 (dla chłopców) której kierownikiem był Stefan Wróbel, z 7 nauczycielami, uczęszczało do niej 363 uczniów ; 2. Szkoła Powszechna nr 2 (dla dziewcząt) której kierownikiem był Ludwik Nadolny, z 6 nauczycielami, uczęszczały do niej 353 uczennice; 3. Szkoła dokształcająco-zawodowa której kierownikiem był Ludwik Nadolny, z 13 nauczycielami i mistrzami, uczęszczało do niej ok. 170 uczniów; Wojna przyniosła kres działalności bukowskich szkół, powodując kompletne rozproszenie ich kadry pedagogicznej 8. W kampanii wrześniowej 1939 r. walczyli, jako oficerowie rezerwy Ludwik Nadolny i Stefan Piasny oraz Jan Hanyż, którego powołano, jako podoficera do Obrony Narodowej. Ludwik Nadolny, przed wojną dyrektor Szkoły Powszechnej nr 2 oraz szkoły dokształcająco-zawodowej również brał udział w tych walkach. Następnie trafił on poprzez Węgry do Francji, gdzie brał udział w obronie tego kraju, a następnie do Anglii, biorąc później udział w inwazji na Normandię. Większość uczących w mieście nauczycieli została dnia 13 XII 1939 r. wysiedlona do Częstochowy. Stanisław Skórzewski, będący nauczycielem w Niepruszewie, opisuje to wydarzenie następująco: 5 Na temat okupacji hitlerowskiej w Buku i losów mieszkańców miasta oprócz przytoczonych w innych przypisach pozycji: A. K o w a l c z y k, Buk. Zarys dziejów miasta, Poznań 1989; Z dziejów harcerstwa bukowskiego , red. H. B l i m e l et al., Buk 1980; W. K r ó l, Polskie dywizjony lotnicze w Wielkiej Brytanii , Warszawa 1976; R. M a c y r a, Prasa konspiracyjna w Kraju Warty w latach , Poznań 2006; A. Z i ó ł k o w s k a, Obozy pracy przymusowej dla Żydów w Wielkopolsce w latach okupacji hitlerowskiej ( ), Poznań 2005; E. C i c h a, Krzyże i kapliczki przydrożne w gminie Buk, Buk Bardzo cenne w rekonstrukcji wojennej historii miasta i jego mieszkańców są także zbiory Izby Muzealnej Ziemi Bukowskiej oraz wspomnienia Elżbiety Cichej, pełniącej funkcję kustosza tego muzeum. 6 L. P a s i c i e l, Szkolnictwo na terenie miasta Buk w XX-leciu międzywojennym, Poznań 1992, maszynopis w zbiorach Izby Muzealnej Ziemi Bukowskiej, passim. 7 Dzieje Wielkopolski, red. J. To p o l s k i, t. I: do roku 1793, Poznań 1969, s T. N o w a c k i, op. cit., s

95 Wywieziono nas jak bydło i traktowano gorzej od bydła, nie dając w czasie podróży (która trwała od Grodziska Wlkp. do Częstochowy dwie noce i dwa dni, by na trzecią wyrzucić po prostu z wagonów na bruk, nie troszcząc się o dalsze nasze losy) ani kropli wody. W czasie postoju matki nieletnich dzieci i niemowląt wyskakiwały na tory z nieopalonych wagonów, a było to przecież w grudniu 1939 r. i zgarniały śnieg, brudny nawet aby ugasić pragnienie swych pociech. Mężczyźni tego uczynić nie mogli, gdyż jechali w bydlęcych wagonach zamkniętych na cztery spusty. Pamiętam, że gdy w Piotrkowie na stacji panie z Polskiego Czerwonego Krzyża chciały nam podać tylko herbatę zostały obite kolbami i skopane przez buty Volksdeutschóv 9. Na miejscu pozostali jedynie Leon Grabowski, jego żona Maria, Alfons Pluta, Irena Kublińska oraz Tomasz Nowacki. Stefan Wróbel ukrywał się natomiast w okolicach Warszawy. Polscy nauczyciele, którzy pozostali na terenie miasta zostali, dzięki znajomości języka niemieckiego, zatrudnieni przez Niemców do wykonywania innych prac. Irena Kublińska pracowała jako księgowa w jednej z firm stolarskich, a Leon Grabowski, Alfons Pluta i Tomasz Nowacki w prezydium miasta. Jeśli tylko było to możliwe, starali się oni pomagać swym rodakom, wykorzystując do tego pełnione funkcje. Zniszczeniu lub rekwizycji uległy dokumenty oraz pomoce i wyposażenie szkolne. Akta tych instytucji oraz czarna lista, na której Niemcy zanotowali nazwiska dzieci strajkujących w latach (podobny strajk miał miejsce w 1906 r.) 10 oraz biblioteka nauczycielska zostały wywiezione do Czerwonaka i spalone. Ławki szkolne zostały w większości wykorzystane na opał, a pomoce szkolne zostały przekazane działającej od 20 IV 1940 r. szkole niemieckiej przeznaczonej wyłącznie dla dzieci pochodzenia niemieckiego. Jej dyrektorem mianowano Alfreda Stengla, byłego polskiego nauczyciela z Mogilna, a zajęcia odbywały się w budynku dawnej szkoły nr 2 przy ul. Szkolnej 12 (obecnie budynek Szkoły Podstawowej im. Bohaterów Bukowskich w Buku). Uczęszczało do niej 150 uczniów w tym 74 chłopców i 76 dziewczynek, urodzonych w latach W szkole nr 1 utworzono natomiast szwalnię mundurów niemieckich. Dane statystyczne dotyczące uczniów szkoły niemieckiej przedstawiają poniższe tabele. Tabela 2. Liczba uczniów szkoły niemieckiej wraz z miejscem ich zamieszkania. Nazwa miasta lub Nazwa miasta lub wsi (w Liczba uczących się Liczba uczących się Razem wsi (w jęz. polskim) jęz. niemieckim) chłopców dziewczynek Buk Buchenstadt Wielka Wieś Grossdorf Dobieżyn Doberfeld Otusz Otusch, Wolfenweiler, Ottenhaus Wysoczka Grundlos Dobra Gutendorf Żegowo Freudenau Szewce Teichdorf Turkowo Falenfeld Nieustalone miejsce zamieszkania Razem Źródło: opracowanie własne na podstawie ASPB, Deutsche Volkschule Buk , br. sygn. 9 Archiwum Szkoły Podstawowej im. dr Wandy Błeńskiej w Niepruszewie, Kronika szkoły za lata , br. sygn. 10 Na temat strajków w bukowskich szkołach v.: L. G o m o l e c, W obronie mowy ojców, Poznań 1986; J. J. K u l c z y c k i, Strajki szkolne w zaborze pruskim : walka o dwujęzyczną oświatę, Poznań ASPB, Deutsche Volkschule Buk , br. sygn. 95

96 Z przedstawionej powyżej tabeli wynika, że zdecydowana większość niemieckich dzieci uczących się w opisywanej szkole mieszkała nie w Buku, lecz w okolicznych wsiach, w szczególności w Dobieżynie. Tabela nr 3 przedstawia natomiast wiek uczniów uczęszczających do utworzonej przez Niemców szkoły. Tabela 3. Wiek uczniów szkoły niemieckiej utworzonej na terenie Buku w czasie okupacji hitlerowskiej. Rok urodzenia Liczba chłopców Liczba dziewczynek Razem Razem Źródło: opracowanie własne na podstawie ASPB, Deutsche Volkschule Buk , br. sygn. Analizując przedstawioną tabelę zauważyć można, że najstarsze niemieckie dzieci w momencie utworzenia szkoły miały ukończone 15 lat, najmłodsze natomiast lat pięć. Najwięcej objętych obowiązkiem szkolnym uczniów znajdowało się jednak w przedziale wiekowym od 8 do 11 lat. Dla dzieci polskich okupant utworzył odrębne szkolnictwo. Najbliższa taka szkoła znajdowała się w oddalonej 10 km od Buku wsi Grzebienisko. Hieronim Łubiński swoją naukę w tej szkolę wspomina w następujący sposób: Podczas wojny dziadka mojego wysiedlono do Grzebieniska. Codziennie przyjeżdżał wozem konnym do bukowskiej mleczarni. Często jeździłem z nim. Jako dziesięciolatek, bardzo chciałem chodzić do szkoły. Zgłosiłem się więc do tej w Grzebienisku. Nie zawsze jednak odbywały się tam zajęcia dydaktyczne, które z liczną dziatwą prowadziła jedna Niemka. Często wpadał Niemiec i wybierał chłopców czy dziewczęta do różnych prac. W okresie żniw wszyscy byli przy pracach polowych zamiast w szkolnych ławach. Dlatego też Polacy niechętnie posyłali swoje dzieci do szkoły. Ja sam chodziłem do niej bardzo krótko 12. Dzieci w tej szkole były bite i szykanowane, wobec czego Polacy posyłali je niechętnie na zajęcia. Polskie dzieci, które próbowały wkupić się w łaski niemieckiej nauczycielki nie były tolerowane przez innych uczniów: Jedna z uczennic zaczęła podlizywać się nauczycielce Niemce i znosić różne drobiazgi jej córce, tego było za wiele. Kiedyś po lekcjach zaczekałyśmy na tą uczennicę koło szkoły no i wymierzyliśmy jej sprawiedliwość i przygroziłyśmy jej, aby nie ważyła się więcej spojrzeć na tą nauczycielkę i jej córkę poskutkowało Wywiad przeprowadzony przez Elżbietę Mankiewicz z Hieronimem Łubińskim (emerytowanym nauczycielem Szkoły Podstawowej nr 1 w Buku) dnia 15 XII 1997 r., cyt. za: E. M a n k i e w i c z, Edukacja domowa w rodzinie polskiej w okresie okupacji hitlerowskiej ( ) na terenie Buku, Poznań 1998, maszynopis w zbiorach Izby Muzealnej Ziemi Bukowskiej, s Instytut Zachodni Dok. II, Wspomnienia, ankiety, opracowania nauczycieli biorących udział w tajnym 96

97 Przez cały okres okupacji w Buku prowadzono konspiracyjną edukację domową 14. W tajne nauczanie zaangażowani byli Stefan Włodarczak, niewykwalifikowany jeszcze wtedy nauczyciel, Stanisława Cicha oraz Irena Nowaczykowa. Na naukę przeznaczano najczęściej sobotnie popołudnia i wieczory w dni powszednie, a zdarzało się, że nawet przerwę obiadową podczas pracy w niemieckich przedsiębiorstwach. Naukę prowadzono w małych grupach, pozorując podczas niej zabawę, aby w przypadku wykrycia nie wzbudzić podejrzeń. Dzieci uczono korzystając z przedwojennych podręczników, starając się realizować programy nauczania z tamtych czasów. Nauczano różnych przedmiotów, szczególną uwagę zwracając jednak na język ojczysty i historię. Tak prowadzone przez siebie tajne nauczanie wspomina Stanisława Cicha: W popołudniowe zimowe dni przychodziły dzieci na tajne nauczanie języka polskiego. Uczyłam wierszy patriotycznych, geografii i rachunków. Szczupłe grono uczniów liczyło 10 dzieci. Najwytrwalsze to były: Basia Korytowska, Stasia Korytowska, Zosia Korytowska, Kazia Korytowska, Lolek Laskowski i jego brat, Józio Piechowiak i Maryla Piechowiak, a także moje dwie córki [Anna i Elżbieta przyp. Ł. K.] 15. W konspiracyjne nauczanie zaangażowali się także bukowscy harcerze działający w ramach Szarych Szeregów, którzy utworzyli kółko dokształcające realizujące program szkoły średniej oraz wypożyczali zainteresowanym polskie książki, podejmując się jednocześnie niebezpiecznego zadania ich ratowania przed zniszczeniem. Harcerze organizowali również tajny ruch sportowy oraz potajemne seanse filmowe. Podczas okupacji hitlerowskiej prześladowano w Buku kościół katolicki, czego najbardziej wymownym przykładem jest zamordowanie w obozie koncentracyjnym w Dachau ówczesnego proboszcza, ks. Kornela Wierzbickiego 16. Polacy podjęli się więc organizacji tajnych nabożeństw, które odbywały się w prywatnych domach. Szczególne zasługi na tym polu mieli siostra Maria Zieleśkiewicz oraz dojeżdżający z Grodziska Wielkopolskiego ks. Czesław Tuszyński. Również na innych terenach, na których przebywali bukowscy nauczyciele starali się oni prowadzić konspiracyjne nauczanie. Łucja Wróbel, która wraz z mężem trafiła w okolice Warszawy, udzielała tam potajemnie prywatnych lekcji, a Maksymilian Jasiński przebywając w obozie polskim w Hanowerze uczył języka polskiego. Wyzwolenie miasta spod hitlerowskiego jarzma miało miejsce 26 I 1945 r. Straty materialne, jakie poniósł Buk podczas okupacji zostały wycenione na 26 mln zł, a najbardziej dotkliwe dla mieszkańców było zniszczenie kościoła farnego podpalonego przez uciekających z miasta Niemców, w którego pożarze spłonął cudowny obraz Matki Boskiej Literackiej 17. Nie wszystkim bukowskim nauczycielom było jednak dane powrócić do domu 18. Jakub Cetner, skatowany w więzieniu w Kościanie zmarł na skutek odniesionych ran 8 tygodni nauczaniu w okresie okupacji hitlerowskiej, Wspomnienie Aleksandry Ludwiczak nadesłane na konkurs, sygn. 12, rękopis. 14 E. M a n k i e w i c z, op. cit., s Wywiad przeprowadzony przez ks. Wilhelma Gaja-Piotrowskiego ze Stanisławą Cichą dnia 15 III 1963 r., cyt. za: Ibidem, s L. L a u f e r, Historia parafii pw. św. Stanisława B. M. w Buku w latach , Poznań 1984, maszynopis w zbiorach Archiwum Archidiecezjalnego w Poznaniu, s. 41, 76, 80, 83, APP, Starostwo Powiatowe Nowy Tomyśl, sygn. 43, 62; H. B l i m e l, op. cit., s T. N o w a c k i, op. cit., s ; M. W a l c z a k, Nauczyciele wielkopolscy w latach wojny i okupacji , Poznań 1974, s. 114, 125,

98 po zwolnieniu. Jego żona Bronisława oddała życie w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Bronisław Iwicki, powstaniec wielkopolski zostaje natomiast zastrzelony w marszu podczas ewakuacji tego obozu. Zarówno bukowscy nauczyciele jak i uczniowie zostali dotknięci w czasie okupacji hitlerowskiej w sposób szczególny. Dla dzieci i młodzieży wybuch wojny oznaczał nie tylko brak możliwości podjęcia nauki, ale także utratę szansy na normalne dzieciństwo. Nauczyciele w wyniku represji okupanta nie mogli kontynuować dotychczasowej misji kształcenia i wychowywania swych uczniów. Bukowscy nauczyciele walczyli jednak, nierzadko oddając przy tym życie, o wolność naszego kraju i o tożsamość narodową młodego pokolenia. Prowadząc tajną edukację domową ryzykowali życie, nie tylko swoje, ale także swojej rodziny. Za czyn ten zostali wielokrotnie odznaczeni, a ich największym sukcesem jest fakt, że uczniowie, których uczyli, po wojnie z powodzeniem kontynuowali swoją edukację. 98

99 Łukasz Kosiński Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie ŻYCIE CODZIENNE W KLASZTORZE NA IONIE W VI I VII WIEKU Święty Kolumba Starszy urodzony w 521 r. w Gartan w Donegal na terenie Irlandii do dziś pozostaje jednym z najważniejszych świętych kościoła iroszkockiego. W czasie swej działalności zasłynął jako założyciel wielu zgromadzeń w Irlandii, wielki znawca literatury, jak też rzekomy burzyciel porządku praw, które obowiązywały wtedy na Zielonej Wyspie. Kluczowe znaczenie dla jego dalszych misji, w których schrystianizować miał pogańskich Piktów, miało założenie klasztoru na wyspie Iona. Dlatego też w niniejszym tekście bliżej przyjrzymy się temu zgromadzeniu zakonnemu. Wygnanie świętego i jego przybycie na Hy Do dziś nie jest jasne, jaki charakter miała pierwsza wyprawa Kolumby do Szkocji. Dużo pewniej określić możemy, kiedy owa podróż miała miejsce. Roczniki z Ulsteru, Roczniki z Inisfallen oraz Chronicon Scotorum zgodnie podają pod rokiem 563, iż Kolumba w wieku 42 lat został wygnany 1. Ta data przyjmowana jest też najczęściej w historiografii. Nie wszystkie źródła rocznikarskie, mówiące o podróży Kolumby, ją jednak potwierdzają 2. Inaczej podchodził do tej kwestii Beda Czcigodny, zapisał on bowiem w swojej Historii Kościelnej Ludu Anglów, pod rokiem 565, iż Kolumba w tym roku założył klasztor na Ionie 3. W innym miejscu swojej pracy ten anglosaski mnich donosił także, iż z Irlandii przybył sławny ksiądz i opat nazywający się Kolumba 4. Niejako potwierdzając tą datę, Beda Czcigodny napisał, iż na Ionie od 150 lat stosowano inny (celtycki) system obliczania daty Wielkanocy, a zaprzestano tego w 715 r., co po prostej kalkulacji, określa nam datę założenia Iony, (według wyliczeń Bedy), na rok Wydaje się jednak, iż Beda datuje interesujące nas wydarzenie wiążąc je z przybyciem Kolumby do króla piktyjskiego Brude mac Maelchona, co jak wiadomo miało miejsce w 565 r., stąd bardziej prawdopodobne wydaje się, iż święty Kolumba wyruszył na Ionę w roku 563. Wiemy także, iż Kolumba, zgodnie z apostolskim charakterem jego misji, zabrał ze sobą 12 mnichów. Wyjątkowo znamy imiona wszystkich zakonników, którzy wyruszyli z Kolumbą do Szkocji. Byli to: Rus, Fechno, Scandal, Echoid, Rochonna, Cobthach, Grilaan 6, czy też Baithene, Oissene, Fingchan, Diormit i Erneme, którzy także są bohaterami Vita Sancti Columbae 7. Dwunastka wymienionych mnichów miała być 1 Annals of Ulster 563 (dalej AU); Annals of Innisfallen 563 (dalej AI); ChroniconScotorum 563 (dalej SC). 2 W Rocznikach z Tigernach znaleźć możemy tą informacje pod rokiem 562, a Rocznikach Czterech Mistrzów pod 557 rokiem. Vide: Annals of Tigernach 562 (Dalej AT); Annals of fourmasters 557 (Dalej AFM), gdzie zapisano, iż Kolumba wyruszył do Szkocji i założył kościół nazwany swoim imieniem. 3 Bede, Historia Ecclesiastica Gentis Anglorum V 24 (Dalej HEGA). 4 Bede, HEGA III 4. 5 N. E v a n s, The calculation of Columba s arrival in Britain in Bede s Ecclesiastical History and the pictish king-lists, The Scottish historical review 2008, vol. 87, no. 224 s L. M e n z i e s, Saint, Columba of Iona, a study of his life, his life, and his influence, Londyn 1920 s J. R y a n, Irish monasticism, origins and early development, Dublin 1992 s. 197; E. C. T r e m h o l m e, The story of Iona, Edynburgh 1909, s

100 spokrewniona z Kolumbą, co dobrze wyjaśnia fakt, dlaczego podążali z nim do końca swych dni 8. Dla przykładu podać można, iż Baithene był kuzynem, a zarazem wychowankiem świętego, Cobthach to natomiast brat Baithene, a Erneme, to prawdopodobnie wuj Kolumby 9. Wspomniany Rochonna ponoć bardzo chciał wyruszyć wraz z Kolumbą i na dowód tego powiedział miał, iż jego matką jest teraz Kościół, a kraj jest tam, gdzie może zebrać większy plon dla Chrystusa, dlatego przysięgał iść za człowiekiem, któremu zawdzięczał wyświęcenie 10. Zapewne podobne zdanie mieli także pozostali mnisi Kolumby. Wojciech Falarski podawał za Adamnanem, iż Kolumba zatrzymywał się na każdej napotkanej wyspie i gdy stwierdził, że nadal widać z niej Irlandię, płynął dalej 11. Wiemy, iż święty dotarł do Oronsay 12, a kolejną miała być Jura (Hinba), która należała do jego kuzyna Conalla 13. Święty zatrzymując się na jednej z wysp stwierdził, iż nadal widzi Irlandię, po czym ponoć ułożył wiersz, który wyrażał cały smutek i tęsknotę, jakie przepełniały wtedy Kolumbę 14. W ten sposób Kolumba wraz ze swymi towarzyszami, płynąc od wyspy do wyspy w końcu dotarli do Iony 15, która miała się stać ich domem na kolejne 30 lat. Po przybyciu na Ionę, pierwszą czynnością którą wykonał Kolumba było wejście na wzgórze w północno-zachodniej części wyspy (zapewne najwyższe na wyspie, bo z pewnością nie znajdowało się najbliżej Irlandii), na którym stwierdził, iż nie widać stamtąd Irlandii, dlatego mógł zaczął budować w tym miejscu chrześcijańską wspólnotę 16. Pierwszym krokiem do tego celu było zakopanie łodzi, którą przypłynęli na Ionę 17, co symbolicznie spowodowało, iż wyspa stała się ich nowym domem. U Adamnana nazwa wyspy podawana jest, jako Ioua, czy też Ioua Insula, a z racji, iż ówcześni skrybowie często zamieniali litery u oraz n, w późniejszych wersjach pojawia się zapis Iona 18. W czasie swojej długiej historii Iona zyskała także wiele innych nazw, jak Hi, po grecku zwano ją Peristera, po irlandzku I-Shona, czy też, jako Wyspa Druidów, Innis- Nan-Druidneach, bądź też wyspą rzeźbiarzy, a po śmierci świętego także Wyspą Kościoła Kolumby 19. O bezpośrednim związku ze świętym świadczy również fakt, iż Iona, według jednej z interpretacji, tłumaczy się jako gołąb, a niektórzy widzą także bezpośrednią zbieżność nazwy Iou(n)a i Columba 20. Świętość zgromadzeniu Kolumby na Ionie nadaje także fakt, iż nazywano ją Wyspą Błogosławioną L. M e n z i e s, op. cit., s Ibidem. 10 Ibidem. 11 W. F a l a r s k i, Podróże po Irlandii monastycznej, Poznań 2006, s C. D. M o n t a l e m b e r t, Saint Columba Apostle of Caledonia, New York 1868 s L. M e n z i e s, op. cit., s Ibidem. 15 J. S t r z e l c z y k, Iroszkoci, w kulturze średniowiecznej Europy, Warszawa 1987, s. 46; I d e m, Wyspa świętych i uczonych?, Świat celtycki i Irlandia we wczesnym średniowieczu, [w:] Narodziny średniowiecznej Europy, red. H. S a m s o n o w i c z, Warszawa 1999, s L. M e n z i e s, op. cit., s J. P r z y b y ł, Święty Kolumba. Misjonarz cudotwórca opat. W 1400 rocznicę śmierci, Rocznik Teologiczny 1999, T. 41, z. 1-2, s L. M e n z i e s, op. cit., s Ibidem. 20 J. P r z y b y ł, op. cit., s F.A. F o r b e s, Life of saint Columba, Apostle of Scotland, Manchester 1919, chap. VI. 100

101 W źródłach mówiących o świętym Kolumbie za każdym razem podawano informacje, od kogo święty otrzymywał ziemię, na której zakładał swe fundacje klasztorne. Nie inaczej jest w przypadku Iony. Adamnan podkreślał, iż Columcille otrzymał wyspę z rąk Connalla mac Comgalla 22, by założył tam klasztor 23. Potwierdzają to wszystkie roczniki irlandzkie sięgające VI w. Autorzy owych roczników zgodnie jednak łączą ten fakt z wiadomością o śmierci króla Connalla. W Rocznikach Ulsterskich pod rokiem 574 zapisano, iż po 16 latach panowania zmarł Connall, syn Comgalla, król Dalriady, który dał Ionę Kolumbie 24. Podobne zapisy znaleźć możemy w obrębie lat w innych rocznikach irlandzkich 25. Najpewniej, więc Kolumba otrzymał Ionę z rąk Connalla, gdy przebywał u niego po opuszczenia Irlandii 26. Przybycie Kolumby do Connalla mogło być także częścią większego planu politycznego władcy Dalriady, który polegał na chrystianizacji ludów piktyjskich, a przez to na podporządkowanie ich sobie przez władcę Dalriady 27. Dalsza historia Iony, jak również królestwa Dalriady, Piktów, czy następnie Szkocji dowodzi, iż rzeczywiście tak się stało. Powiązania świętego z Connallem mogły być zresztą znacznie silniejsze. Niektórzy badacze, powołując się na późniejszą tradycję sugerują, iż Kolumba, zanim jeszcze założył Ionę, otrzymał od tego władcy ziemie w Dalriadzie. Założył tam kościół w Cochcaolisport, który stał się pierwszym ośrodkiem utworzonym w Szkocji przez Kolumbę 28. Niezależnie od tego, jak się zdaje, Iona stanowiła w tym czasie północną granicę wpływów króla Connalla 29. Dlatego też wydaje się wysoce prawdopodobne, iż Iona została nadana Kolumbie, by rozszerzać wpływy chrześcijaństwa, a przez to i królestwa Dalriady na północ, na tereny zamieszkałe przez Piktów. Nie jest także jasne, w jaki sposób święty Kolumba otrzymał Ionę. Czy może rzeczywiście, była to tylko misja wysłana przez króla, który chciał zwiększyć swoje wpływy, dlatego wybrał Ionę dla świętego, czy też Kolumba miał wpływ na tę decyzję i dzięki swoim koneksjom rodowym i wpływom sam wybrał wyspę, na której chciał pełnić swoją posługę? 30. Od początku Iona miała, więc silne powiązania z lokalnymi władcami, co bardzo pomogło w jej dalszym rozwoju 31. Życie codzienne w klasztorze na Ionie Na czele każdego zgromadzenia zakonnego stał opat. Był on zarówno sędzią, ojcem, jak i łącznikiem z Bogiem dla mnichów. Dlatego też Adamnan wielokrotnie zaznacza, iż Kolumba to dobry ojciec, troszczącym się o swych zakonników. Gdy pewnego razu przybył do Diarmuita, który był wiernym sługą świętego, tenże leżał w łóżku. Diarmuit 22 Nie wszyscy jednak zgodni są z tym poglądem. Wojciech Lipoński pisał, iż Kolumba dostał Ionę od króla Piktów Brude Maelchona. Vide: W. L i p o ń s k i, Narodziny cywilizacji wysp brytyjskich, Poznań 2001, s Wydaje się to jednak mało prawdopodobne, gdyż Kolumba musiałby wtedy dotrzeć do tego pogańskiego władcy i otrzymać z jego rąk klasztor. Z interpretacją taką zgodzić się można czytając Vita Sancti Columbae i wierząc, że święty miał wielki wpływ na tego pogańskiego króla. Bardziej jednak prawdopodobne iż rozmawiał z nim jako opat silnego ośrodka monastycznego powiązanego z królem Dalriady. 23 Adomnan Vita Sancti Columbae I 7 (Dalej Adomnan), ed. by R. S h a r p e, London 1995, s AU AFM 572; AT 573; CS 574. R. Sharpe, na tej podstawie sugeruje, iż Connall dał Ionę Kolumbie już w 559 r., najpewniej jednak nastąpiło to, zgodnie ze zdaniem większości badaczy, w roku 563. Vide: Adomnan of Iona, ed. by R. S h a r p e, s L. M e n z i e s, op. cit., s J. S t r z e l c z y k, Iroszkoci, s W. F. S k e n e, op. cit., s T. M. C h a r l e s - E d w a r d s, Early Christian Ireland, Cambridge 2000, s A. R i t c h i e, Iona, Londyn 1997, s B. T. H u d s o n, Kings and Church in early Scotland, The Scottish Historical Review 1994, no. 196, s

102 zachorował wtedy i wydawało się, że niedługo umrze. Diarmuit modlił się, przywołując imię Chrystusa. Kolumba stwierdzić miał (niejako zwracając się wtedy do Boga), iż niewłaściwe jest, by chory umarł, gdy on będzie żył. Następnie wyraził wolę by Diarmuit zmarł wiele lat po śmierci świętego. Jak przekazuje dalej Adamnan, Diarmuit miał odzyskać wtedy pełnię sił, iż żył jeszcze długo po tym jak święty Kolumba odszedł do Pana 32. Przetrwałe do naszych czasów reguły iroszkockie, sugerują, iż w klasztorach irlandzkich we wczesnym średniowieczu, obowiązywały bardzo surowe zasady współżycia. Relacje między Kolumbą a jego mnichami, ukazują, iż był jednak bardzo wielbionym opatem. Mówi się często o duchu miłości, który panować miał między mnichami. Święty mówił ponoć do swych braci zakonnych moje dzieci, a także usunął przełożonego z Durrow, który zbyt surowo traktował mnichów 33. Kolumba jako duchowy przywódca swych braci, musiał posiadać także respekt wśród mnichów. Pewnego razu Kolumba poszedł modlić się w samotności. Nakazał też zakonnikom, by za nim nie szli. Jeden z braci nie posłuchał jednak słów swego opata i zobaczył dzięki temu, jak świętego otaczają aniołowie, rozmawiając z nim. Gdy jednak aniołowie spostrzegli ucznia, szybko się oddalili. Kolumba, po tym jak wrócił do wspólnoty, zawołał owego mnicha i nakazał mu, by nigdy nie wspominał o tym, co widział. Zakonnik ten dopiero po śmierci świętego wyjawił całą prawdę reszcie zgromadzenia 34. Iona stała się wtedy bardzo popularnym ośrodkiem monastycznym, do którego przybywali pielgrzymi z wielu lokalnych państw. Niektórzy z nich widząc potęgę opata, jak też wspaniałość zgromadzenia, chcieli pozostać w nim na dłużej, przywdziewając mnisi habit. Małe rozmiary wyspy 35 nie pozwalały jednak na przebywanie zbyt wielkiej liczby zakonników. Dlatego też Kolumba określił, iż na Ionie może przebywać maksymalnie 150 braci. Gdy natomiast było ich więcej, święty wysyłał ich w grupach po 13 mnichów (przywódca oraz jego dwunastu towarzyszy), by zakładali kolejne zgromadzenia. Mnichów zgromadzonych na Ionie nazywano towarzyszami Boga, czyli culdees 36. Uznaje się najczęściej, iż pierwszymi mnichami Kolumby byli Iroszkoci z Dalriady 37. Wiemy jednak, iż wśród braci zakonnych był także Pilu i Genereus, którzy pochodzili najpewniej z Bernicji, byli więc Anglosasami. Jak pisał Richard Sharpe, na Ionie przebywali także mnisi piktyjscy 38. Wśród nich wszystkich najwierniejszym sługą Kolumby miał być natomiast Diarmuit, który podążał za nim, aż do śmierci 39. Mimo tego to nie on został następcą świętego Kolumby Starszego na stanowisku opata Iony, lecz Baithene, który był kuzynem świętego. Przejmowanie funkcji opata w obrębie rodu uznać należy za charakterystyczne dla Kościoła iroszkockiego 40. Stąd pierwszych 9 opatów Iony (od Kolumby do Adamnana, a więc lata ), było członkami rodu północnych Ui Neill Adomnan II 30, ed. by R. S h a r p e, s Adomnan I 14, ed. by R. S h a r p e, s ; E. D e r d z i u k, Mnisi iroszkoccy, Święty Kolumban Młodszy - Ewangelizacja Europy, Lublin 1997, s W. F a l a r s k i, op. cit., s J. S t r z e l c z y k, Wyspa świętych, s Wyspa ma 3 km szerokości i 1,5 km długości. 36 T. C a h i l l, Jak Irlandczycy ocalili cywilizację, Poznań L. M e n z i e s, op. cit., s Adomnan of Iona, ed. by R. S h a r p e, s L. M e n z i e s, op. cit., s M. M c N a m a r a, Monastic schools in Ireland and Northumbria before A.D. 750, Milltown Studies 1990, vol. 25, s M. J. E n r i g h t, Royal succesion and abbatial prerogative in Adomnan s Vita Sancti Columbae, Peritia 1985, 102

103 W krótkim czasie Iona stała się miejscem nauki 42. Dlatego też nie dziwi fakt, iż bieżące życie na Ionie przepełnione było przepisywaniem i czytaniem ksiąg zgromadzonych w klasztorze 43. Adamnan w Vita Sancti Columbae wielokrotnie podkreśla wielkie zamiłowanie i zaangażowanie świętego Kolumby w kwestii przepisywania ksiąg 44. Równie często święty Kolumba Starszy ukazywany jest przy modlitwie 45. Całe życie zakonne jednak starannie zaplanowano, z odpowiednim podziałem czasu na pracę, modlitwę i odpoczynek. Cykl modlitw był natomiast regularny, tygodniowy 46. Zamiłowanie Kolumby do pisania znalazło swoje odzwierciedlenie także w twórczości literackiej, w postaci wiersza, który tradycyjnie przypisywany jest świętemu Kolumbie, i miał powstać na Ionie. W wierszu tym autor wyraża wielkie zaangażowanie w swoją pracę, wie, iż robi to dla przyszłych pokoleń i zdaje sobie sprawę, iż czynność ta jest Łaską Bożą 47. Podobne nastawienie świętego do jego misji dziejowej wypływa z kart dzieła Adamnana. Mnisi na Ionie, jak się zdaje, uczyli się głównie komputu kościelnego, studiowali literaturę, gramatykę i retorykę. Posługiwali się natomiast głównie łaciną i znali autorów klasycznych 48. Mimo wielkich predyspozycji literackich i atmosfery naukowej, jaka panowała na Ionie Kolumba nie zaniedbywał nawet najprostszych codziennych czynności, dając przykład swoim mnichom 49. Jeden z warunków odpowiedniego życia mniszego stanowiła ciągła pokora i powściągliwość we wszystkich kwestiach, także w przypadku jedzenia, które mnisi spożywali na Ionie. Pożywienie ich miało być skromne i proste w przygotowaniu, a składało się głównie z kaszy, owsianki i chleba, nieraz z dodatkiem jaj i ryb 50. Równie ważne było ciągle umartwianie się i znajdowanie sobie kolejnych wyzwań. Gdy Kolumba pewnego razu spotkał kobietę, która piła tylko wywar z pokrzyw, i nie posilała się w żaden inny sposób, spytał się jej dlaczego to robi. Kobieta odpowiedziała mu, iż ma tylko jedną krowę, która w tym czasie się cieliła, dlatego nie mogła pozwolić sobie na inny pokarm. vol. 4, s J. R y a n, Irish monasticism, s F. A. F o r b e s, op. cit., chap. VI; A. D. S. M a c d o n a l d, Aspects of the monastery and monastic life in the Adomnan s life of Columba, Peritia 1984, vol. 3, s. 285; R. S h a r p e, Some problems concerning, the organization of the church in early medieval Ireland, Peritia 1984, vol. 3, s Adomnan I 25, ed. by R. S h a r p e, s. 130; Adomnan I 43, s ; Adomnan II 16, s ; Adomnan II 25, s ; Adomnan II 29, s ; Adomnan III 15, s Vide: J. F r a s e r, From Caledonia to Pictland: Scotland to 795, Edynburgh 2009, s. 73; E. P o t k o w s k i, Książka w kręgu sacrum przykład Irlandii we wczesnym średniowieczu, Przegląd Humanistyczny 1996, T. 1, s. 229; P. R i c h e, Edukacja i kultura w Europie Zachodniej (VI VIII wiek), Warszawa 1995, s M. L o w, Celtic Christianity and nature. Early irish and Hebridean Traditions, Edynburgh 1996, s T. O L o u g h l i n, Celtic theology, Humanity world and God in early irish writings, London-New York 2000, s Moja ręka jest pisaniem umęczona, Stąd litera w manuskrypcie wychudzona, Moje pióro jak ptak dziobie w pergaminy, I zostawia w białych kartkach ślady sine, Niechaj płyną słowa mądre, trafne, prędkie, Przez me palce zaplamione atramentem, Niechaj ręka moja będzie umocniona, I litera każda łaską uświęcona, Niech to pióro, choć kapiące, słabowite, Stworzy księgi, które ludzie będą czytać, Niechaj jeszcze raz umocni piękne trwanie, Moja ręka umęczona jest pisaniem, tłum. E. B r y l l. Vide: E. B r y l l, M. G o r a j, Doire aniołów pełne, poezja staroirlandzka, Poznań 1998, s P. R i c h e, op. cit., s F. A. F o r b e s, op. cit., chap. VI. 50 L. M e n z i e s, op. cit., s. 63. Na temat pożywienia w klasztorach iroszkockich. J. R y a n, Irish monasticism, s ; D. Ó C r o i n i n, Irlandia średniowieczna ( ), Warszawa 2010, s

104 Święty nie mogąc uwierzyć w jej biedę, postanowił, iż od tego momentu, sam także będzie spożywał tylko wywar z pokrzyw, o co poprosił swego kucharza 51. Post stanowił ważny okres w życiu klasztoru. Pożywienie w tym okresie było jeszcze bardziej rygorystycznie reglamentowane, niż w czasie reszty roku. W ciągu roku poszczono w każdą środę i piątek, lecz post mnisi mogli złamać, gdy do klasztoru przybył gość 52. Wszystko wskazuje jednak na to, iż w ciągu roku pożywienie na Ionie nie mogło być tak surowe, jak sugerują to reguły zakonne. Dzięki badaniom archeologicznym wiemy bowiem, iż na Ionie hodowano świnie, krowy 53, owce oraz kozy 54. Zapewne przynajmniej część z nich spożywana była przez mnichów. Kości znalezione na Ionie jasno wskazują także, iż poza łowieniem ryb, mnisi polowali na jelenie i foki 55. Wiemy także, iż na Ionie 56, podobnie jak na Skellig Mnichil, znajdowały się ogródki, które zapewniać miał zgromadzeniu świeże owoce i warzywa, konieczne w codziennej diecie. Iona, choć skalista, bogata jest w torf, przez co świetnie nadaje się do uprawy roślin 57. Badania archeologiczne pozwalają nam także stwierdzić, iż na Ionie garncarstwo nie było popularne, co zresztą charakteryzowało zdaniem Ann Hamlin całe celtyckie chrześcijaństwo. Do naszych czasów pozostały za to liczne wyroby z drewna, które są wizytówką Iony. Mamy także wiele butów, a ciekawym faktem jest to, iż znaleźć możemy wyłącznie buty lewe, co jedna z badaczek zinterpretowała tym, że Iona była zapewne ostatnim miejscem, gdzie nie odróżniano lewego od prawego buta 58. Warto teraz bliżej przyjrzeć się zabudowaniom Iony w interesującym nas okresie. Na wyspie bez wątpienia wzniesiono dom Kolumby, kościół 59, refektarz, cele mnichów, dom dla gości, skryptorium i kuchnię 60. Domki mnichów, rozmieszczone wokół kościoła, były prostymi okrągłymi chatkami z wikliny przykrytymi strzechą. Mnisi, jak twierdził E. Derdziuk, mieszkali w nich po kilku. Tylko znaczniejsi wśród nich, i sam opat, mogli mieszkać w pojedynczych celach 61. Lucy Menzies pisała natomiast, iż cele mnichów na Ionie budowano z drewna, kawałków kładzionych na przemian (nie mogły być to deski drewniane, a więc najpewniej elementy naturalne, jak gałęzie), a od środka utwardzano wszystko błotem, czy też torfem, którego jak wyżej zaznaczono, na Ionie znajdowały się znaczne pokłady. Dzięki takiej konstrukcji do naszych czasów nie pozostało, niestety, wiele 51 L. G r e g o r y, O świętym Brendanie-Żeglarzu tudzież o innych świętych i bohaterach Irlandii, Kraków 1998, s E. B l a d o w s k a, Monastycyzm celtycki, Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego, Studia Religiologica 1987, nr 18, s L. M e n z i e s, op. cit., s A. R i t c h i e, op. cit., s A. H a m l i n, Iona: A view from Ireland, Proceedings of the Royal Society of Antiquaries of Scotland 1987, vol. 117, s A. R i t c h i e, op. cit., s Adomnan s Life of Columba, ed. by A. O. A n d e r s o n, M. O. A n d e r s o n, Edynburgh 1961, s. XXVI- XXVII. 58 A. H a m l i n, op. cit., s. 18; J.W. B a r b e r, Excavations on Iona 1979, Proceedings of the Royal Society of Antiquaries of Scotland 1981, vol. 111, s Dawniej nazywano to miejsce oratorium. Był on centralnym miejscem klasztoru i dlatego to tam odbywały się modlitwy wspólnoty. Kościół zbudowany był najczęściej z drewna dębowego. Dach wykonywano z trawy bądź trzciny, przy kościele znajdowała się zakrystia i teren wyznaczony na cmentarz. Vide: E. D e r d z i u k, op. cit., s L. M e n z i e s, op. cit., s E. D e r d z i u k, op. cit., s

105 z tych budowli, gdyż domki nie były trwałe 62. Pierwotnie zgromadzenie na Ionie składało się, więc z prostych budowli wykonanych z drewna 63, później zastąpione je konstrukcjami kamiennymi, które możemy podziwiać po dziś dzień. Kolumba, podobnie jak inni opaci, posiadał na Ionie dwa pomieszczenia przeznaczone wyłącznie dla niego. Był to niewielki domek, który służył mu za sypialnię, oraz miejsce gdzie w samotności mógł przepisywać święte księgi, można by powiedzieć jego prywatne skryptorium 64. Dom Kolumby znajdować się miał na wzgórzu (na które wszedł pierwszego dnia pobytu na Ionie), z którego widział cały klasztor i jego okolice. Mimo, iż wspólnota zakonna żyła w braterstwie, domek ten zamykano go na klucz 65. Wzgórze to nazywało się po gaelicku Tor ran Aba, czyli pagórkiem opata 66. Święty miał także ponoć na Ionie swoje miejsce, gdzie w spokoju i samotności mógł oddać się modlitwie, które zwano Wzgórzem Aniołów 67. Dzięki temu, iż wiele czynności, które Kolumba wykonywał codziennie, miały miejsce na wzgórzach, często dostrzegał gości płynących na Ionę, jak też braci, którzy powracali na wyspę 68. Najstarszą, jak się zdaje, zachowaną do dziś budowlę na Ionie stanowi kaplica poświęcona świętemu Oranowi 69. Niektórzy badacze skłonni są przyjmować, iż powstała ona jeszcze przed wielką plagą, która nawiedziła Irlandię w 549 r. 70 Kamienna konstrukcja budowli sugeruje jednak, iż jest ona znacznie późniejsza 71. Zakończenie Rozwój monastycyzmu w Irlandii, przypadający od końca wieku V po koniec wieku VIII, był najwspanialszym okresem w dziejach Kościoła w Irlandii. W tym czasie narodziło się wiele wybitnych postaci, które swym działaniem wpłynęły na losach całej Europy. W tym okresie działał święty Kolumba Młodszy, który schrystianizował, bądź umocnił w wierze niektóre ludy Europy Zachodniej. Nie mniejsze osiągnięcia na tym polu miał święty Kolumba Starszy. Kluczowe znaczenie dla jego misji ewangelizacyjnej stanowił klasztor na Ionie. W momencie podziału wpływów kościelnych w Irlandii, przez takie zgromadzenia jak Armagh, Kildare, czy Bangor, uznać należy, iż w latach , Iona była najważniejszym z celtyckich klasztorów. Zgromadzenie to stało się przykładem i klasztorem-matką dla wielu podobnym ośrodków zakładanych w państwie Dalriady, królestwie Piktów, czy Northumbrii, przez misje wysyłane z Hy. Dlatego też zgromadzenie to miało kluczowe znaczenie dla polityki i kościoła w tych państwach w czasie życia świętego Kolumby Starszego, jak też po jego śmierci. 62 L. M e n z i e s, op. cit., s M. H a r v i e, Scotland: a short history, New York 2002, s. 24; C.D. M o n t a l e m b e r t, op. cit., s A. R i t c h i e, op. cit., s L. M e n z i e s, op. cit., s W. F a l a r s k i, op. cit., s J. S m i t h, Saint Columba: Apostle of Highlands, Glasgow 1824, s L. M e n z i e s, op. cit., s A. R i t c h i e, op. cit., s A. M o f f a t, op. cit., s Najpewniej wybudowano ją w XII w. Vide: W. F a l a r s k i, op. cit., s Do synodu w Whitby. Przyniósł on kres chrześcijaństwu celtyckiemu w Northumbrii, przez co zdecydowanie osłabił cały Kościół iroszkocki. 105

106

107 Urszula Kowalczyk Instytut Historii Polskiej Akademii Nauk DZIEŃ ZACZYNAMY OD ŚNIADANIA I POCZTY. NIEZWYKŁA CODZIENNOŚĆ EKIPY INSTYTUTU LITERACKIEGO Jerzy Giedroyc krytycznie podchodził do panującego powszechnie pod koniec II wojny światowej przekonania o nieuniknionym ponownym światowym konflikcie zbrojnym między aliantami zachodnimi a Związkiem Sowieckim. Był pewien, że jest to myślenie nierealne, a emigracja nie będzie zjawiskiem przejściowym, lecz długotrwałym. W związku z tym zdaniem Giedroycia należało stworzyć instytucje, które zapobiegłyby wynarodowieniu mas żołnierskich i nie pozwoliłyby zapomnieć wolnemu światu o losie Europy Środkowo-Wschodniej zaanektowanej przez Związek Sowiecki. Taki sposób myślenia legł u podstaw powołania 11 II 1946 r. - Instytutu Literackiego. Instytut powstał nie jako firma prywatna, lecz jako agenda wojska. W jego skład wchodzili wówczas: Zofia i Zygmunt Hertzowie, Gustaw Herling-Grudziński, Władysław Wąchała 1, kierownik administracyjny, oraz docent Tadeusz Siuta 2, kierownik komitetu redakcyjnego. Ponadto w okresie rzymskim w Instytucie pracowali: Józef Fryd 3, który zajmował się kolportażem książek oraz major (mjr) Kazimierz Sikorski, do którego obowiązków należała kontrola gospodarki przedsiębiorstwa 4. W wewnętrznym podziale pracy, zgodnie z Regulaminem Zajęć w Instytucie Literackim w Rzymie, Jerzy Giedroyc decydował o polityce Instytutu i drukarni, rozstrzygał o planie wydawniczym po zaopiniowaniu książek czy rękopisów przez komitet redakcyjny, zawierał umowy w imieniu oficyny, a także ustalał kalkulację książek w porozumieniu z kierownikiem działu finansowego mjr K. Sikorskim. Gustaw Herling-Grudziński zaś w oficjalnej obsadzie personalnej figurował jako członek Komitetu Redakcyjnego. Z racji piastowanej funkcji zajmował się więc opiniowaniem książek i rękopisów przeznaczonych do druku, w wyjątkowych sytuacjach zaopatrywał je we wstęp, posłowie lub objaśnienia. Tłumaczył także z języków obcych pozycje proponowane do wydania. Ponadto odpowiadał za stronę graficzną wydawnictw i ich korektę oraz prowadził bibliotekę Instytutu. Ułożył też antologię noweli wojennej. Ważną stroną działalności Instytutu były sprawy gospodarczo kwaterunkowe. Zajmował się nimi Zygmunt Hertz, do którego obowiązków należało załatwianie spraw kwaterunkowych i zaopatrzeniowych, kolportowanie książek Instytutu i innych na terenie Włoch i ich ekspedycja za granicę. Sekretariat wydawnictwa prowadziła Zofia Hertz. W jej kompetencji było zatem prowadzenie spraw prawnych i ogólnych oficyny, rachunkowości, korespondencji, jak również adiustacja książek bądź rękopisów wydawanych przez Instytut oraz ich rewizja. O przeniesieniu Instytutu Literackiego do Paryża zdecydowało szereg przyczyn, wśród których na pierwszy plan wysunęły sie względy natury ekonomicznej. Przede wszystkim 1 Vide: I. C h r u ś l i ń s k a, Była raz Kultura, Warszawa 2003, s Vide: ibidem, s Vide: ibidem, s J. G i e d r o y c, Autobiografia na cztery ręce, Warszawa 2006, s

108 obawiano się zbyt silnej konkurencji, która mogłaby doprowadzić do ruiny wydawnictwa. Ponadto, pod koniec 1947 r. nastąpiła ewakuacja wojska polskiego z Włoch, co spowodowało, że Instytut zaczął tracić potencjalnych nabywców swych dzieł. Demobilizacja i wyjazd oficerów i żołnierzy Drugiego Korpusu z Włoch sprawił, iż w Rzymie nie mogło więc powstać znaczące środowisko kulturalno - polityczne emigracji powojennej 5. To we Francji właśnie istniała liczna emigracja, a także instytucje kulturalne, wokół których tradycyjnie skupiała się inteligencja. Po zakończeniu wojny znów zaczęli przyjeżdżać do Francji Polacy z kraju, naukowcy, artyści, młodzież 6. Przyjazd ekipy Instytutu Literackiego miał miejsce 13 X 1947 r., w dniu największego w historii Francji strajku generalnego. W swojej Autobiografii J. Giedroyc tak wspomina ten czas: Do Paryża przyjechaliśmy jako wojskowi. Dopiero znacznie później, w 1948 r., już chyba w ostatnim momencie, zdemobilizowaliśmy się w Calais. Staraliśmy się oddalić przejście do cywila jak najbardziej, gdyż bycie w wojsku dawało nie tylko żołd, ale i racje żywnościowe 7. Po podjęciu decyzji przeprowadzki do Paryża drogi pracowników Instytutu rozeszły się. Z Giedroyciem do Francji wyjechali tylko Zofia i Zygmunt Hertzowie. Tadeusz Siuta z żoną Igą oczekiwali na wyjazd do Argentyny, zaś W. Wąchała i J. Fryd postanowili pozostać we Włoszech 8. Do Paryża nie przybył również G. Herling-Grudziński, który wraz z żoną wyjechał do Anglii, gdzie pracował dla konkurencyjnych wobec Kultury Wiadomości Literackich Mieczysława Grydzewskiego. Pierwszą siedzibą paryskiej Kultury, do 1956 r., stał się dom przy avenue Corneille w Maisons-Laffitte, niewielkim miasteczku położonym na zachód od Paryża, znanym przede wszystkim z torów wyścigów konnych i pałacu bankiera Laffitte'a 9. Dom ten, zrujnowany przez Niemców, wynajmowany był przez biuro Drugiego Korpusu Józefa Czapskiego na magazyn książek i żywności z zapasów wojskowych. Po swoim przyjeździe do Maisons-Laffitte ekipa Instytutu Literackiego od razu wprowadziła sie do domu. Futryny z okien i drzwi były wyrwane. W salonie na podłodze poprzedni lokatorzy rozpalali ognisko. Wszędzie pełno było brudu i gruzu. Pierwszą noc - wspominała Zofia Hertz - spędziliśmy we trójkę, ja, Zygmunt i Jerzy, w kostiumach kąpielowych na szorowaniu domu. Nie mieliśmy ani gdzie spać ani gdzie postawić rzeczy. [...] Dopiero po kilku miesiącach odkryliśmy, że jest w tym domostwie kuchnia 10. Pomimo tych niedogodności posesja miała jedną, ważną zaletę - niewielki czynsz. O tej siedzibie Instytutu przy avenue Corneille mówiło się: na Korneju. Wacław Zbyszewski opisywał ją w następujących słowach: Stara rudera z wieżyczką, balkonem, tarasem i oszkloną werandą. Dokoła stary zapuszczony ogród, cienista aleja, pokrzywy, którymi porosły klomby i trawniki, gąszcz krzaków, cień zagajnika, odpadające tynki, przypominały polskie dwory. [...] W domu ubogim i próchniejącym znajdowała się na prawo 5 D. D a w i d, Księstwo w Maisons Laffitte. Rzeczywistość i legenda paryskiej Kultury, Kraków 2000, s A. S. K o w a l c z y k, Giedroyc i Kultura, Wrocław 1999, s. 85. Swoją decyzję przeprowadzki do Francji Giedroyc uzasadniał też następującym argumentem: Francja była dla nas najwygodniejsza. Francja jest po prostu bardzo dobrze położona pod względem geograficznym, zarówno jeśli chodzi o utrzymywanie kontaktów z krajem, jak i utrzymywanie kontaktów ze środowiskami emigracyjnymi. Włochy są przecież bardzo na boku. B. To r u ń c z y k, Rozmowy w Maisons- Laffitte, Warszawa 2006, s J. G i e d r o y c, op. cit., s I. C h r u ś l i ń s k a, op. cit., s Jerzy Stempowski tak opisywał historię tego miejsca: Pałac w XVII w. wzniósł znakomity Mansart dla markiza de Longueil. Gościł w nim Ludwik XIV, Voltaire chorował w nim na ospę. Po restauracji kupił go bankier Jacgues Laffitte. Zwycięskie mieszczaństwo zachowało pałac, lecz zniszczyło park, będący jednym z najpiękniejszych wyrazów manii wielkości w XVII w. A. S. K o w a l c z y k, op. cit., s I. C h r u s l i ń s k a, op. cit., s

109 od wejścia biblioteka; widok tych książek, pieczołowicie zebranych, ponumerowanych, pokatalogowanych, starannie odkurzonych, poukładanych na długich półkach aż po powałę - w tym domu, w którym nie było mebli, nie było opału, nie było nic jeszcze zwiększał poczucie wyzwania światu, epoce, życiu, jeszcze pogłębiał wrażenie bezsensowności, jeszcze wyostrzał wrażenie zaczarowanego domostwa 11. Z tym opisem polskiego domu na Korneju kontrastuje obraz mniej widmowy i bardziej konkretny, który pozostał w pamięci Z. Hertz: Na dole, w jednym z największych pokoi, urządziliśmy bibliotekę. [...] drugi pokój daliśmy Józiowi na jego atelier. Na dole też mieściło się biuro, na półpiętrze pokój Jerzego. Na drugim półpiętrze pokój Maryni Czapskiej (ona sprowadziła się do nas chyba w 1949 r.), a na ostatnim piętrze był pokój mój i Zygmunta oraz pokój gościnny. Potem takich pokoi gościnnych w miarę porządkowania domu zrobiło się więcej. Przecież ten dom był stale pełen ludzi 12. Tadeusz Kot Jeleński dom Kultury trafnie określił mianem falansteru. Rzeczywiście warunki wymagały od każdego całkowitego zaangażowania we wspólne przedsięwzięcie. Nie zważano na liczbę przepracowanych godzin, pensje były skromne, nie wyższe od płacy minimalnej we Francji. Paryski początek działalności Instytutu był znacznie trudniejszy od rzymskiego. Nacechowany był trudnościami finansowymi. Po demobilizacji ustał żołd, skończyły się więc zamówienia wojskowe a czytelnicy rozproszyli się po całym świecie. W takiej sytuacji publikowanie książek okazało się niemożliwe. Aby ratować byt Kultury należało dotrzeć do prenumeratorów i przekonać ich do abonowania nowego pisma 13. Problemy ekonomiczne Instytutu pogłębiła również konieczność opuszczenia dotychczasowej siedziby i znalezienia innego, tańszego, choć odpowiedniego dla prowadzenia działalności wydawniczej lokum. Takim miejscem stał się ostatecznie dom w miejscowości Mesnil le-roi, położonej na południowy-zachód od Maisons-Laffitte. Do nowej siedziby Redakcja paryskiego miesięcznika przeprowadziła się w 1956 r. Z rozmowy Barbary Toruńczyk z Z. Hertz, przeprowadzonej w 1981 r., wyłania się zapis codzienności mieszkańców Lafitu tyleż pasjonujący co uderzający swą prostotą i szarością. Zatem zwykły dzień rozpoczynał się od śniadania i przeglądania korespondencji, dostarczanej codziennie rano. Śniadanie było domeną J. Giedroycia. To on wstawał pierwszy i przygotowywał posiłek dla pozostałych domowników. Śniadania jadano raczej polskie jajka, szynkę, chleb, rzadko konfitury. Zamiast kawy pijano herbatę. W trakcie posiłku zjawiał się listonosz. Część korespondencji czytana była przy śniadaniu, zaś część listów zaadresowanych do Redaktora, czytał w swoim gabinecie. Po śniadaniu każdy rozpoczynał pracę zgodnie z przyjętym w Instytucie Literackim harmonogramem zajęć, który w zasadniczym kształcie przedstawiał się następująco. Stroną redakcyjną pisma zajmował się Giedroyc, obywając się przez dłuższy czas bez sekretarki. Recenzowaniem i wyborem tekstów do druku w Kulturze zajmował się natomiast G. Herling-Grudziński, Istnienie pisma nie byłoby możliwe, gdyby nie księgowość, która od początku była domeną Z. Hertz. Zajmowała się ponadto korektą, adjustacją oraz wysyłką bieżącej korespondencji. W 1980 r., po śmierci Z. Hetza, zatrudniono do pomocy adiustatorkę, której zadaniem było wykonywanie korekt i tłumaczeń. Swoją pracę, autorka wspomnianego wywiadu podsumowała w następujących słowach: Cała ta praca jest żmudna i zajmuje mi najwięcej czasu, zwłaszcza, że nikt poza mną nie potrafi tego zrobić 14. W 1952 r. do ekipy Instytutu Literackiego 11 A. S. K o w a l c z y k, op. cit., s I. C h r u ś l i ń s k a, op. cit., s A. S. K o w a l c z y k, op. cit., s B. To r u ń c z y k, op. cit., s

110 dołączył brat J. Giedroycia - Henryk. W jego zakresie obowiązków mieściły się natomiast sprawy administracyjne związane z kolportażem i prenumeratami Kultury i Zeszytów Historycznych oraz pozostałych wydawnictw Instytutu. W szczególności jego praca polegała na odnotowywaniu w księdze magazynowej wszelkich zamówień wpływających do oficyny, wysyłaniu monitów do czytelników, którym wygasła prenumerata. To jest gros jego pracy, bo w końcu co miesiąc musi sprawdzić kilka tysięcy fiszek, a osobno jeszcze co kwartał <<Zeszyty>>. No i na bieżąco prowadzi zamówienia książkowe 15 tak pracę brata Jerzego wspominała Z. Hertz. Wiele pracy wymagało pakowanie i ekspedycja setek paczek zeszytów pisma i książek. Przez lata przewoził je ręcznym wózkiem na stację kolejową Z. Hertz. Po jego śmierci zajmował się tym H. Giedroyc, a w późniejszym okresie osoby zatrudniane w Instytucie. Obiad jadano zwykle ok. godz Przygotowywała go Zofia Hertz przy pomocy gosposi, która obierała kartofle, wstawiała na rosół, myła sałatę 16. Po obiedzie wracano do pracy za wyjątkiem Redaktora, który spędzał wówczas krótką chwilę na odpoczynku. Kolacja spożywana była najczęściej ok. godz Wcześniej adiustatorka i maszynistka wracały do swoich domów w Paryżu, a domownicy Lafitu oglądali na ogół Dziennik Telewizyjny. Ów schemat dnia i podział obowiązków był umowny, zważywszy na fakt, iż, jak trafnie zauważyła bohaterka przytaczanego wywiadu, wszyscy robią wszystko 17. Zauważyć trzeba, że opisane czynności nie były jedynymi wykonywanymi w trakcie normalnego dnia pracy. Instytut Literacki był przecież instytucją, gdzie bezustannie dzwoniły telefony, przychodzili dziennikarze. Odpoczynkiem od tych intensywnych zajęć były wakacje, na które Z. i Z. Hertzowie wyjeżdżali od 1955 r. corocznie. Z wakacji korzystał również H. Giedroyc wraz z żoną Ledą. Z letniego wypoczynku bardzo rzadko korzystał natomiast J. Giedroyc. Jak wspomina Z. Hertz na wakacjach był on kilka razy na południu Francji, w Belgii. Za życia Juliusza Mieroszewskiego zdarzały mu się częste wyjazdy. W domu Kultury zwyczajem było również uroczyste obchodzenie imienin, urodzin, świąt. W pamięci cytowanej już Z. Hertz zachował się taki opis wydarzeń: Bywało wtedy sporo ludzi. No i robiło się jakieś lepsze jedzenie. Tym się zajmowałam ja i Zygmunt. On był zwłaszcza mistrzem od wszelkiego rodzaju sałatek. Poza tym na Wielkanoc czy Boże narodzenie robiliśmy «rybkę» na dwadzieścia parę osób ( ) 18. Ten swoisty kontrast miedzy wielkim przedsięwzięciem a codziennym, monotonnym życiem znakomicie ujął Czesław Miłosz, pisząc: Ci, którzy biorą do ręki roczniki <Kultury> i książki wydane przez Instytut Literacki, powinni pomyśleć chwilę o garnkach kuchennych, o przygotowywaniu śniadania, obiadu i kolacji przez te same trzy cztery osoby odpowiedzialne za redakcję, korektę i ekspedycję, o zmywaniu, o zakupach [...] i pomnożyć liczbę tych i podobnych domowych zajęć przez liczbę dni, miesięcy i lat. A także o sznurkach, papierze pakowym, o dźwiganiu, noszeniu, nadawaniu przesyłek na poczcie 19. Tożsamość warsztatu pracy i domu jak powiedział Andrzej Mencwel, krytyk literacki należy do najbardziej fascynujących cech przedsięwzięcia Kultury Ibidem, s Ibidem, s Ibidem, s Ibidem, s A. S. K o w a l c z y k, op. cit., s A. M e n c w e l, Przedwiośnie czy potop. Studium postaw polskich w XX wieku, Warszawa 1997, s

111 Jakub Linetty Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu WIZJA EGZYSTENCJI LUDZI PIERWOTNYCH Z EPOKI KAMIENIA W NIEZNANYCH PRACACH KAROLA LIBELTA Wstęp Druga połowa XIX w. była okresem rewolucyjnych przemian w postrzeganiu pochodzenia człowieka i początków ludzkiej kultury. Teoria ewolucji stwarzała wygodny model wyjaśniający genezę rodzaju ludzkiego i stanowiła dogodny punkt wyjścia do rekonstrukcji jego rodowodu. Jednakże ewolucjonizm rozpropagowany przez Karola Darwina w pracy O powstawaniu gatunków 1 z 1859 r. nie byłby możliwy do przyjęcia bez równoległych postępów w dziedzinie geologii i archeologii. Główną kwestią, którą należało rozstrzygnąć, aby przyjąć teorię ewolucji, był system chronologii, który w pełniejszy sposób, niż dotychczas, opisywałby minione zjawiska geologiczne. Rozwiązanie tego problemu zaproponował Charles Lyell w pracy Principles of Geology 2 z , w której autor dowodził, że zjawiska geologiczne z przeszłości można mierzyć za pomocą obserwacji współczesnych procesów. Posługując się tą metodą Lyell twierdził, że historia Ziemi sięga setek tysięcy, lub milionów lat. Osiągnięcie to stwarzało konieczną dla teorii ewolucji przestrzeń czasową w chronologii Ziemi, a także podstawy nowoczesnej geologii. Koncepcja długiej chronologii zwyciężyła również w odniesieniu do dziejów ludzkich. Stało się to za sprawą odkryć Jacquesa Bouchera de Perthesa w okolicach Abbeville nad Sommą, które zostały ostatecznie uznane w 1858 r. 3 De Perthes dowodził dalekiej starożytności człowieka i jego współwystępowania z kopalnymi, wygasłymi gatunkami ssaków, odkrywanymi w pokładach odległych epok geologicznych. Odkrycia Lyella i de Pethesa były ciosem w literalną interpretację biblijnej Księgi Rodzaju, przez co stały się (nie zawsze zgodnie z intencją odkrywców) elementem antyreligijnej propagandy. Nie należy chyba długo rozwodzić się nad tym jakie konsekwencje w rozwoju nauki sprawiły te rewolucyjne osiągnięcia i jakie kontrowersje wzbudziły i wzbudzają niekiedy do dziś. Problematyka ta stała się głównie przedmiotem sporów między naukowcami, przyczyniając się do ogromnych kontrowersji natury religijnej i moralnej, wywołanych głównie przez chęć uzyskania statusu wyjaśnienia ostatecznego przez teorię ewolucji, a także z powodu ideologicznego jej wykorzystania na rzecz rozmaitych doktryn, lub też przeciwko chrześcijaństwu. Ze strony niektórych ortodoksyjnych, lub też raczej fundamentalistycznych teologów objawiało się niezrozumienie założeń teorii Darwina, i rozróżnienia ich od postulatów jego zwolenników, lub też brak chęci zrozumienia. Unikałbym zresztą określenia tych teologów mianem ortodoksyjnych, gdyż często ich argumenty były zgoła 1 K. D a r w i n, O powstawaniu gatunków, Warszawa C. L y e l l, Principles of Geology, vol. 1, London 1830; vol. 2, London 1832; J. G ą g o t e k, Podstawowe założenia teoretyczne Principles of Geology ( ) Charlesa Lyella, Kwartalnik Historii Nauki i Techniki 2008, nr 3-4, s ; E a d e m, Geologiczne idee Charlesa Lyella i ich źródła, Kwartalnik Historii Nauki i Techniki 2005, nr 3, s ; G. D a n i e l, The idea of prehistory, London 1962, s A. A b r a m o w i c z, Rzeczy, idee i maski. Jacques Boucher de Perthes ( ), Warszawa 1997, s

112 heterodoksyjne, lub też objawiające nieznajomość podstaw własnej tradycji teologicznej. Kontrowersje i fundamentalne pytania o charakter człowieczeństwa, akt Stworzenia i miejsce Boga we wszechświecie, nie mogły być obojętne żadnemu uczonemu, a zwłaszcza filozofowi. Tym bardziej, gdy uczony ten był wierzącym katolikiem, pragnącym pogodzić nowoczesną naukę, zwłaszcza dorobek nauk szczegółowych z chrześcijaństwem. Takim uczonym był Karol Libelt. 1. Nieznane prace K. Libelta z zakresu paleontologii i archeologii prahistorycznej Nieznane dotychczas prace Karola Libelta, poświęcone kwestii pochodzenia człowieka i jego pierwotnej kulturze odkryto podczas kwerendy w Bibliotece Jagiellońskiej mającej na celu poszukiwanie materiałów po wykopaliskach prowadzonych w XIX w. w posiadłości filozofa w wielkopolskim Czeszewie na Pałukach. Owe teksty składają się z dwóch osobnych części. Jedna, nie posiadająca tytułu, poświęcona historii życia na Ziemi i kolejna Epoka kamienna poświęcona pierwotnej kulturze ludzi. Oba teksty zachowały się w autografie przechowywanym w zbiorze artykułów i notatek po Libelcie w Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie 4. Oba teksty stanowią fragmenty obszerniejszej całości, którą Libelt przygotowywał dla pisma Na dziś, redagowanego przez Adama Honorego Kirkora 5. Znaleziony autograf zawiera teksty, które udało się zidentyfikować za pomocą informacji zachowanych w korespondencji Karola Libelta z Adamem Kirkorem. W ich świetle, odkryty autograf zawiera pierwszą i trzecią część obszerniejszego tekstu, który Libelt określił mianem Rozprawy geologiczno antropologicznej 6. Środkowa część tej rozprawy ukazała się w trzecim tomie Na dziś jako odrębny artykuł zatytułowany Człowiek przedhistoryczny 7. Autograf tego artykułu znajduje się w zbiorach Biblioteki Narodowej w Warszawie. Zbiór wspomnianych tekstów, składających się na Rozprawę geologiczno antropologiczną Karola Libelta, przygotowywany jest do wydania w serii wydawniczej Biblioteki Studiów Lednickich. 2. Okoliczność powstania tekstu Zmiany w postrzeganiu pochodzenia człowieka w drugiej połowie XIX w. W początkach II poł. XIX w. w rewolucyjny sposób zmieniło się postrzeganie pochodzenia człowieka i początków jego kultury. Dokonania Georgesa Cuviera w dziedzinie geologii i paleontologii pozwoliły na rekonstrukcję kopalnych, dawno wyginionych gatunków zwierząt, dostarczając dowodów na zmienność form życia w dziejach. Jednocześnie Cuvier, nie znajdując form pośrednich przeciwstawiał się 4 Rkps. Biblioteka Jaielońska, 6009 IV, t. 2, k M. S t o l z m a n, Z działalności wydawniczej Adama Honorego Kirkora. Pismo zbiorowe Na dziś, Rocznik Historii Czasopiśmiennictwa Polskiego 1968, z. 1, s Libelt wspomniał o rozprawie w liście do Kirkora z 5 IV 1872 r.: Opracować począłem obszerną rozprawę geologiczno antropologiczną aby starczyła na parę numerów Na dziś. Ale gdy dowiaduję się, że II tom wydawnictwa Pańskiego już wychodzi w druku, aby się więc nie opóźnić z pracą moją, średnią jej tylko część Człowiek przedhistorycznym stanowiącą osobną całość, przesyłam Szanownej Redakcji, jeżeli ją uzna za stosowną do umieszczenia w trzecim poszycie Na dziś; K. L i b e l t, Listy, opr. Z. G r o t, Warszawa 1978, s Do tego tekstu odniósł się również Adam Kirkor w liście do Libelta z 9 stycznia 1873 roku, pisząc: Artykuł Wasz zjednał tu u uczonych powszechne uwielbienie (cytuję zdanie Majera 6, Kremera 6 i [ ]). Ale Wy moich pochwał nie potrzebujecie. Powiem raczej, że on ma początek i koniec, a nie ma środka, który bodaj wyrzuciliście dziś byłby bardzo na miejscu w dalszych tomach, jako dopełnienie, lub wyjaśnienie. Zostawiam to wszakże Waszej uwadze, zawsze w nadziei że nas obdarzyć raczycie dalszym ciągiem Człowieka przedhistorycznego, lub inną prac; Rkps. BJ 6004 t. III, k. 254v. Na podstawie przytoczonego fragmentu już w 1968 r. Małgorzata Stolzman przypuszczała, że artykuł Libelta został wydrukowany jedynie w części. M. S t o l z m a n, Z działalności wydawniczej, s. 96, przyp K. L i b e l t, Człowiek przedhistoryczny, [w:] Na dziś, red. A. K i r k o r, t. 3, 1872, s

113 ewolucjonizmowi proponowanemu już wcześniej przez Jean Baptiste Lamarcka 8. Różnice morfologiczne pomiędzy współczesnymi organizmami a kopalnymi wyjaśniał za pomocą teorii katastrof geologicznych, nawiązującej do biblijnego Potopu. Po globalnych katastrofach dzieło Stworzenia miało się rozpoczynać każdorazowo od nowa. Teoria Cuviera zdawała się wspierać literalną interpretację opisu Stworzenia Świata zawartego w Piśmie Świętym. Jednakże koncepcja aktualizmu geologicznego, rozwinięta przez Charlesa Lyella w latach , zakładająca możliwość obserwacji zmian, jakie zachodziły w skorupie ziemskiej przez wieloma milionami lat dzięki obserwacji tempa współczesnych zjawisk geologicznych, pozwoliła na odrzucenie teorii Cuviera. Tym samym podważono tradycyjną chronologię dziejów świata, opartą na biblijnej księdze Rodzaju. Prace Lyella, utrzymane w duchu ewolucjonizmu, stanowiły doskonałą podstawę pod teorię Charlesa Darwina, ogłoszoną w 1859 r. w książce O powstawaniu gatunków 10. Tym samym ówczesna nauka stanęła przed wyjaśnieniem kwestii pochodzenia człowieka i jego relacji ze światem przyrody, a zwłaszcza z królestwem zwierząt. Sam Darwin unikał jednoznacznego określenia własnego stanowiska aż do 1871 r., w którym wydał pracę O pochodzeniu człowieka 11. Jednakże jego radykalni zwolennicy już wcześniej głosili tezę, że człowiek pochodzi od małpy. Jednym z głównych jej orędowników był Karl Vogt, który rozwijał swoje poglądy w pracy Vorlesungen über den Menschen 12 z 1863 r. Niezwykle istotne dla przemian w spojrzeniu na kwestię pochodzenia człowieka, miały odkrycia archeologiczne, które odkrywszy głębię pradziejów dokonały, wraz z odkryciami geologicznymi, wyłomu w tradycyjnym ujmowaniu chronologii dziejów ludzkich, opartym na literalnej interpretacji Pisma Świętego. W pierwszym rzędzie należy tu wymienić system trzech epok ogłoszony przez Christiana Jurgensena Thomsena w 1836 roku, który nie podważał wprawdzie tradycyjnie przykmowanej chronologii biskupa Jamesa Usshera, opartej na Biblii, jednakże porządkowała pradzieje w oparciu o kryteria technologiczne odkrywanych narzędzi. Thomsen wiązał tym samym narzędzia kamienne z najstarszym horyzontem ludzkiej kultury 13. Prahistoryczną głębię ludzkich dziejów, a zarazem dłuższą perspektywę chronologiczną, niezbędną dla wyjaśnienia pochodzenia rodzaju ludzkiego w myśl teorii ewolucji, przyniosły dopiero badania Jacquesa Bouchera de Perthesa, które po latach ostracyzmu, przyjęły się w nauce niemal zbieżnie z ogłoszeniem teorii Darwina. De Perthes udowodnił starożytność rodzaju ludzkiego i występowanie ludzi pierwotnych z kopalnymi, wymarłymi ssakami. Podważało to chronologię biblijną i otwierało drogę do badań nad najdawniejszą ludzką prahistorią. Oprócz odkryć de Perthesa, niezwykle ważne były dla rozpoznania europejskiej prahistorii odkrycia Ferdynanda Kellera we wsi Meilen nad Jeziorem Zurychskim w Szwajcarii w 1853/54 r. Odkryto wówczas pale odsłonięte przez opadające wody jeziora, stanowiące pozostałości prahistorycznej osady nawodnej. Odkrycia Kellera dostarczyły ogromnej ilości materiałów organicznych, w tym antropologicznych, których analiza 8 Vide: K. P o p o w i c z, Lamarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji, Warszawa C. L y e l l, op. cit., 10 K. D a r w i n, op. cit. 11 I d e m, O pochodzeniu człowieka, Warszawa K. V o g t, Vorlesungen über den Menschen, Giessen A. A b r a m o w i c z, Thomsen zaleca De Perthesowi lekturę Nilssona, [w:] Archeologia w teorii i praktyce, red. A. B u k o, P. U r b a ń c z y k, Warszawa 2000, s ; C. R e n f r e w, P. B a h n, Archeologia, teorie, metody, praktyka, Warszawa 2002, s. 25.; G. D a n i e l, The idea, s

114 dostarczyła materiałów do rekonstrukcji poziomu cywilizacyjnego i egzystencji prahistorycznych osadników. Odkrycia Kellera spowodowały wysyp podobnych odkryć w całej Europie, które zelektryzowały ówczesne środowisko uczonych, które starało się rozwikłać kwestię ludzi pierwotnych. Burzliwe dyskusje o pochodzeniu człowieka i jego pierwotnej kulturze stały się głównym wątkiem pierwszych międzynarodowych kongresów archeologicznych i antropologicznych Badania archeologiczne Karola Libelta Badania archeologiczne Karola Libelta nad prahistorią i ludźmi pierwotnymi wiążą się z odkryciami w jego majątku w Czeszewie w powiecie wągrowieckim. W 1863 r. odkryto tu, wskutek obniżenia poziomu wody Jeziora Czeszewskiego, konstrukcje drewniane na wschodnim wybrzeżu, uznane za prahistoryczną osadę nawodną. Pozostałości osady, będące pierwszymi tego typu odkryciami na ziemiach polskich, zostały następnie zbadane w 1865 r. przez zięcia Libelta Józefa Łepkowskiego, archeologa z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Łepkowski podał opis odkryć w artykule O starożytnych mieszkalnych budowlach na palach wznoszonych wśród jezior i na rzekach 15, zamieszczonym w krakowskim Czasie. Kolejne eksploracje, podjęte przy konsultacjach Łepkowskiego, zostały podjęte przez Karola Libelta i jego syna Pantaleona w 1870 i 1871 r. Badania z 1870 r., z udziałem malarza Tytusa Maleszewskiego i Wacława Aleksandra Maciejowskiego, stały się okazją do opisu odkryć czeszewskich przez Karola Libelta w artykule Mieszkania nawodne przedhistoryczne 16, na łamach Tygodnika Wielkopolskiego. Zdaniem Libelta osada należała do najdawniejszego horyzontu ludzkiej kultury i do pierwotnych mieszkańców okolicy jeziora. Dowodem na taką chronologią stanowiska miały być zabytki kościane i narzędzia kamienne, jakie znajdowano podczas badań. Dokonując opisu odkryć czeszewskich, Libelt zaprezentował podobne odkrycia w Europie. Stały się one powodem wniosków Libelta, że tradycyjnie przyjmowana chronologia biblijna, powinna być odrzucona w świetle ustaleń ówczesnej nauki. Szczególnie kontrowersyjne okazały się słowa: Jak po liczbie pierścieni piennych poznajemy wiek drzewa, tak po warstwach pokładowych powierzchni ziemi naszej zgadujemy długość żywota planety naszego, odkąd zewnętrzne jego formacje dały możność rozwijania się wegetacji roślinnej, a następnie i organicznego żywota zwierząt i ludzi. A wiek ten wedle badania geologów i geognostów sięga nieskończenie dalej w starożytność, niżeli to nam księgi Mojżeszowe opowiadają. Najściślej z tymi badaniami połączone są dzieje ludzkie, niezawodnie późniejsze, niżeli dzieje zapadłych organizmów roślinnych i zwierzęcych, których ślady oskrywamy w warstwach podziemnych, ale sięgające daleko dalej niż 6000 lat, które liczymy od stworzenia świata i pierwszych rodziców Adama i Ewy 17. Stały się one powodem gwałtownej reakcji prasy ultrakatolickiej, z których za głównego krytyka Libelta należy wymienić ks. Stefana Pawlickiego 18. Pod wpływem badań archeologicznych w Czeszewie i sporów o chronologię mojżeszową, toczonych w prasie w 1871 r., Libelt postanowił pełniej przedstawić swoje 14 A. A b r a m o w i c z, Historia archeologii polskiej XIX i XX wiek, Warszawa-Łódź 1991, s. 50; F. K e l l e r, Pfahlbauten, Zürich 1860; I d e m, The Lake Dwellings of Switzerland and other parts of Europe, London J. Ł e p k o w s k i, O starożytnych mieszkalnych budowlach na palach wznoszonych wśród jezior i na rzekach, Czas, nr , s. 1-2; przedruk: Tygodnik Ilustrowany 1868, nr 330, s K. L i b e l t, Mieszkania nawodne przedhistoryczne, Tygodnik Wielkopolski, nr 1-5, s. 1-3, 13-14, 25-26, 37-38, 49-50, Ibidem, s S. P a w l i c k i, Antropologia przedhistoryczna i chronologia Mojżesza, Tygodnik Katolicki 1871, nr 12-14, s , ,

115 poglądy na kwestie związane z pochodzeniem życia na Ziemi, pochodzeniem człowieka i charakterem jego pierwotnej kultury. W takich okolicznościach w 1872 r. powstała omawiana Rozprawa geologiczno antropologiczna, którą należy traktować jako podsumowanie dociekań archeologicznych Libelta i pewnego rodzaju syntetyczne ujęcie najistotniejszych kwestii podejmowanych przez ówczesną prahistorię. 3. Charakterystyka ludzi pierwotnych i epoki kamienia w pismach Libelta W pierwszej części Rozprawy geologiczno antropologicznej Libelt przedstawił w skrócie historię życia na Ziemi w oparciu o teorię ewolucji i odkrycia paleontologiczne. Ten krótki zarys stanowi wstęp do kwestii pochodzenia człowieka ze świata zwierząt. Na poglądy Libelta w tej kwestii zasadniczy wpływ wywarły poglądy Teofila Mateckiego, autora pierwszego tekstu w polskim piśmiennictwie, poświęconego teorii Darwina 19. Matecki był jednocześnie szwagrem i jednym z najbliższych przyjaciół i współpracowników Libelta. Historia życia na Ziemi została przedstawiona w tej części tekstu Libelta w sposób uproszczony w stosunku do poziomu ówczesnej wiedzy geologicznej. Podział chronologiczny, którym się posłużył Libelt w zarysie geologicznych dziejów Ziemi został zaczerpnięty od Georgesa Cuviera, z tym zastrzeżeniem, że Libelt odrzucał jego teorię katastrof i przyjmował długą chronologię Charlesa Lyella. Już w tym fragmencie pracy Libelt uwzględniał pojawienie się rodzaju ludzkiego, który datował w przybliżeniu na koniec trzeciorzędu: W końcu tego periodu już nawet i człowiek się pokazuje, jeżeli go tak nazwać chcemy, bo czaszka jego jeszcze bardzo nierozwinieta, do małpiej podobna i zdaje się, że nie zdobył się jeszcze wówczas na głos artykułowany, stanowiący mowę ludzką. Resztki po żywności i surowych kamiennych narzędzi, których snać używał ten którego szkielet znaleziono, dowodem już przemysłu ludzkiego 20. Kolejną zaś epokę piąty period- czyli czwartorzęd określił: Jest to epoka rozmnażającej się ludzkości i ich kultury 21. Jednakże w charakterystyce opisał jedynie faunę i zmiany klimatyczne tej epoki, zwłaszcza ekspansję lodowców w Europie. W kolejnej części Rozprawy, zatytułowanej Człowiek przedhistoryczny, Libelt rozważał podobieństwa i różnice w relacjach rodzaju ludzkiego w stosunku do świata zwierzęcego. Uznając ewolucyjne pochodzenie człowieka, podkreślał zasadniczą różnicę człowiek posiada duszę pochodzącą od Boga w odróżnieniu od zwierząt, które posiadają jedynie psychikę. O aktualności jego rozważań może świadczyć fakt, że również 1872 r. Karol Darwin 22 opublikował książkę poświęconą tym zagadnieniom. W odróżnieniu jednak do Libelta uznał, że psychika i intelekt ludzki ma korzenie w świecie zwierząt i różni się jedynie stopniem rozwoju i zaawansowania. Główną osią rozważań w Człowieku przedhistorycznym jest istota człowieczeństwa i jego wyjątkowość, jaką jest posiadanie duszy. Dla Libelta dusza oznaczała coś co było empirycznie sprawdzalne, bo objawiało się w intelekcie i w jego wytworach. W artykule tym Libelt ustosunkował się również do najgłośniejszych znalezisk szczątków ludzi pierwotnych z najstarszych czasów epoki lodowej Engis i Neanderthal. Zazwyczaj należały one do innych form gatunkowych niż współczesny człowiek, z czego wówczas nie zdawano sobie jednak sprawy. Niemniej interesującym się wydaje to, że Libelt omawiając te czaszki zwrócił uwagę na ich prymitywizm i trudność w interpretacji gatunkowej owych szczątków. W przypadku czaszki z Neanderhalu pisał: Kości niezwykle 19 T. M a t e c k i, Teoria Darwina, Ziemianin 1864, nr 48, s Rkps. BJ 6009 t. 2 IV, k. 49v. 21 Ibidem, k K. D a r w i n, O wyrazie uczuć u człowieka i zwierząt, Warszawa

116 grube, we wszystkich stawach mocno rozwinięte, wskazywały na bieg więcej zwierzęcego niż ludzkiego żywota, to jest używającego sił ciała, nie umysłu 23. W przypadku człowieka z Cro Magnon pisał: Z tego wszystkiego wypada, że pierwotna rasa ludzka kształtem swoim zbliżoną była do zwierząt, a czaszka miała podobieństwo do czaszki małpiej. Choć z tego wcale jeszcze nie wypada, że rodzaj ludzki wylągł się z małp bezogonowych. Nie poznałoby się też na tem, że odnalezione szkielety i czaszki kopalne do ludzi a nie do małp należą, gdyby obok nich nie znaleziono zarazem wyroby rąk i przemysłu ludzkiego, broń, sprzęty i narzędzia kamienne 24. Libelt próbował również wskazać prawdopodobną kolebkę rodzaju ludzkiego. Tu widział głównie tereny Azji środkowej Uzbekistan, głównie powodowany względami historiograficznymi. Już w tej części Libelt zwrócił uwagę na podstawowe ograniczenia, fundamentalne dla egzystencji ludzi pierwotnych: Lecz geologia w dalekiej przedhistorycznej epoce przechowała nam ślady szkieletów i czaszek, z których widać, że pierwotne generacje ludzkie zwierzęce prowadzić musiały życie 25. Prymitywizm kultury pierwotnych ludzi kojarzyć się musiał z twardymi warunkami życia, determinowanymi przez siły natury. Libelt zauważył właściwie brak szczególnego przystosowania ówczesnych ludzi do kształtowania przyrody, przez co ich życie jawiło się filozofowi jako wpół zwierzęce. Dla charakterystyki egzystencji ludzi pierwotnych i ich kultury, najistotniejsze znaczenie posiada trzecia część Rozprawy Epoka kamienna. Epoka kamienia ma dla Libelta ogromne znaczenie bo jest pierwszym etapem rozejścia się świata zwierzęcego i ludzkiego. Jest: pierwotną epoką człowieczeństwa i jego nader niskiej kultury 26, a także na drabinie oświaty ludzkiej jest pierwszym jej szczeblem 27. Był to zatem szczególny okres ludzkich dziejów, który zaważył na dalszym rozwoju cywilizacji. Dlatego też szczególnie istotnym dla ówczesnej nauki było właściwe rozpoznanie cech pierwotnej kultury ludzkiej. Najstarszy etap ludzkiego rozwoju, związany z epoką lodową, scharakteryzował Libelt w kilku słowach: I to jest wielkie znaczenie epoki kamiennej, bo jest udokumentowaniem pierwszego, acz jeszcze bardzo niskiego rozwoju umysłu i ducha ludzkiego, a w tej małości i niskości duchowego działania, jest już wyodrębnieniem rodzaju człowieczego od całego zwierzęcego świata. Liczba ludzi w tej epoce nie musiała być mnoga. Wystawieni nagiem ciałem na wszystkie zmiany burze i dolegliwości powietrza zmierali gęsto w dziecinnym wieku. Dorośli, acz muskularnie silni, zręczni i pałką z gałęzi drzewa uzbrojeni, ulegali wczas w boju z drapieżnemi zwierzętami, przemagającemi wzrostem, siłą i żarłocznością. Niezdrowe schronienia po jamach, legowisko po ziemi, siedziby w mokradłach i bagniskach musiały rozwijać, zmiatające całe pokolenia 28. Fragment ten jest literackim wyobrażeniem warunków egzystencji ludzi pierwotnych z epoki lodowej i czasów wcześniejszych. Dopiero po ustąpieniu lodowców i naniesieniu przez nie obfitego materiału kamiennego, ludzkość poczęła się rozrastać i wspinać po drabinie rozwoju cywilizacyjnego. Opisując warunki egzystencji ludzi pierwotnych Libelt miał świadomość, że epoka kamienia jest zróżnicowana chronologicznie i starał się (choć nie zawsze konsekwentnie) uwzględniać owe różnice w charakterystyce ówczesnej kultury. Spośród różnych podziałów 23 K. L i b e l t, Człowiek przedhistoryczny, s Ibidem. 25 Ibidem, s Rkps. BJ 6009 t. 2 IV, k. 52v. 27 Ibidem, k. 52v. 28 Ibidem, k

117 periodyzacyjnych epoki kamienia, znany był Libeltowi również najpowszechniej dziś przyjmowany, zaproponowany przez Johna Lubbocka, wyróżniający paleolit i neolit 29. Jednakże z wcześniej przytoczonego fragmenty wnosić można, że Libelt miał również świadomość istotnych różnic pomiędzy środkowym i górnym paleolitem. Paleolit był dla Libelta okresem, w którym o wytwórczości ludzkiej decydował jedynie utylitarny charakter: Lud tego okresu stał jeszcze na bardzo niskiej stopie oświecenia, zdobywał się na konieczne do swojej obrony i swojej potrzeby wyroby kamienne, ale o upiększeniu ich nie miał żadnego wyobrażenia 30. Piękno dla Libelta ma bardzo istotny wymiar moralny jako zapowiedź znajomości dobra. Dlatego też znaleziska Henrego Christy i Edouarda Larteta z Perigord w Dordonii, gdzie odkryto ryty naskalne, kwalifikuje do kresu pośredniego pomiędzy paleolitem i neolitem.: Wyroby kamienne jeszcze nie mają tej ogłady, co w okresie neolitycznym; ale ludzie tych czasów mieli szczególny talent rysowania, zapewne ostrzem krzemienia, na kościach i płytkach łupkowych wizerunki zwierząt osaczonych i to z taką naturalnością, że je od razu rozpoznać można. Było to więc znowu inne pokolenie, które tu osiadło i już wyższą zdolnością odznaczało się, niż paleolitowie 31. Neolit dla Libelta to okres piękniejszej obróbki kamienia, z których największe wrażenie siekiery z gładzonego kamienia, znane mu z wykopalisk w Czeszewie. Szczególne wrażenie z tego okresu robią budowle megalityczne świadczące o pełniejszym pojęciu piękna a w efekcie wartości moralnych. W dalszej części pracy Libelt opisywał różnego rodzaju narzędzia kamienne zarówno paleolityczne, jak i neolityczne. Opis narzędzi został powiązany z dziedzinami egzystencji i potrzebami ówczesnych ludzi. Pierwszorzędną potrzebą w paleolicie było zdobywanie pożywienia. Libelt wiązał to z narzędziami do łowiectwa i połowu ryb: Z narzędzi z kamienia wyrabianych najpotrzebniejszymi człowiekowi ówczesnemu były narzędzia rybackie i myśliwskie, bo tu chodziło o jego i jego rodziny wyżywienie 32. Jak mogło wyglądać łowienie ryb? Do wyjaśnienia tej kwestii Libelt posługiwał się analogiami etnograficznymi: Dotąd dzicy wyspiarzy, płynąc w kanoach (czółnach) swoich rzucają harpuny na ryby z rodzaju fokaceów i cetaceów. Ryba raniona zanurza się, ale przywiązana do harpuny pęcherzyna wskazuje bieg ryby, która osłabiona upływem krwi, uchodzi znowu na wierch a w ten czas ją rybak łapie lub dobija. Jak dziś, kiedy ryby w marcu lub kwietniu ciągną pod wodą, ludzie ze wsi chwytają je, uderzają na nie ostrą ością, tak i przed wieki chwytano większe ryby, osobno na to urządzonemi chwytaczami 33. Kolejną istotną płaszczyzną ludzkiej egzystencji było zapewnienie bezpieczeństwa. Zdaniem Libelta w epoce kamienia nie znano broni w znaczeniu wojennym. W razie niebezpieczeństwa używano przedmiotów codziennego użytku: Krok jeden dalej, a siekiera jako narzędzie gospodarskie zamienia na broń tak zaczepną, jak odporną. Jak u nas włościanie zbroją się w kosy, tak jak starożytni zbroili się w siekiery 34. Wynikało to z przekonania Libelta o tym, że na pierwotnym etapie kultury ludzkość nie znała wojen, jednakże nie ze względu na szlachetność ówczesnych ludzi: Wojen i bitew zapewne wówczas nie było. Przed napadami potężniejszych siłą i kulturą, uciekali pierwotni mieszkańcy w góry i bory, jeżeli ich nie wymordowano na miejscu. Nie było więc powodu 29 J. Lubbock, The Pre historic times, London 1865; G. Daniel, The idea, s Rkps. BJ 6009 t. 2 IV, k. 55v. 31 Ibidem, k Ibidem, k Ibidem, k. 59v. 34 Ibidem, k

118 wynajdowania broni. W pojedynkowej obronie lub napaści wystarczało, co było pod ręką, młoty, siekiery, noże dzidy i strzały 35. W sprawie przekonań ówczesnych ludzi twierdził, że nie wiadomo, czy i jakie były obrzędy religijne w epoce kamienia. Zwrócił jednak uwagę na różne obrzędy z czasów historycznych, w których wykorzystywano narzędzia kamienne, uważając je za mogące być epigonalnymi względem epoki kamienia. Ponadto kształtowanie się podstaw moralności i religijności wiązała się ściśle z początkiem estetyki i rozróżnianiem piękna. Zatem dbanie o piękniejszy wygląd wyrobów kamiennych w neolicie, a także wcześniejsze malowidła naskalne, miały związek z początkiem rozumienia piękna, a zatem i dobra. Podsumowanie Libeltowski opis epoki kamienia, choć sporządzony bez znajomości periodyzacji szczegółowej oraz bez dokładnej wiedzy o chronologii poszczególnych wykopalisk, stanowi niezwykle interesującą pisarską charakterystykę tej epoki. Wartość tego tekstu wynika z tego, że stanowi jeden z najwcześniejszych w polskiej literaturze odniesień do teorii Darwina i odkryć europejskiej archeologii. Libelt dostrzegł bowiem jako jeden z pierwszych uczonych w Polsce niezwykła wagę kwestii pochodzenia człowieka i jego pierwostanu, czyli pierwotnej kultury jaką wyznaczała epoka kamienia. Ponadto, co szczególnie istotne, Libelt bazował na własnych doświadczeniach empirycznych, które wplótł do własnego systemu filozoficznego. Tekst ten stanowił efekt pionierskich badań archeologicznych Libelta, a także jego refleksji filozoficznej nad początkami ludzkości. Jednakże Rozprawa geologiczno antropologiczna posiada wartość nie tylko historyczną. U jej źródeł leżą walory literackie, niezwykle rzadkie w przypadku tak hermetycznej tematyki, a także niezwykła wręcz intuicja autora, którego przypuszczenia często były potwierdzane przez późniejsze badania archeologiczne. Warto zauważyć, że w podstawowych kwestiach, libeltowska charakterystyka epoki kamienia nie różni się znacząco od dzisiejszych ustaleń prehistoryków. Szczególnie atrakcyjny z punktu widzenia dzisiejszej nauki jest interpretacja znalezisk archeologicznych w kontekście filozofii i estetyki, która otwiera możliwość wniknięcia w świat wartości ludzi pierwotnych. 35 Ibidem, k

119 Małgorzata Moskal, Ewelina Powroźnik Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie ZARĘCZYNY, ZAŚLUBINY, POKŁADZINY O MIŁOŚCI STAROPOLSKIEJ Miłość stanowiła przedmiot wielu rozważań na przestrzeni dziejów, gdyż była i nadal pozostaje pojęciem trudnym do zdefiniowania. W różnych epokach, kulturach, grupach społecznych mogła reprezentować zupełnie inne wartości. Za najbardziej czystą i chwalebną od wieków uważano miłość rodzicielską. To przekonanie obecne jest do dzisiaj. W przedstawionym referacie podjęty zostanie temat miłości romantycznej. Czy jednakowoż zawsze była romantyczna i pełna porywów? Czy stanowiła efekt osobistego wyboru dwojga ludzi? Te pytania prowadzą do trudnych dociekań nad pobudkami, które wpływały na podejmowanie decyzji matrymonialnych w epoce staropolskiej, a także ich konsekwencji. Przystępując do rozważań w tej delikatnej sferze, należy zacząć od spojrzenia na moralność ludzi epoki staropolskiej. Niewątpliwie miała ona wówczas 2 oblicza. Pierwsze oficjalne, znane ze stanowisk kaznodziejów i drugie prawdziwe, codzienne, ale niezbyt chlubne i pomijane milczeniem w trosce o przyzwoitość. Aby ją zachować usilnie dążono do formalizowania związków, które przeważnie nie opierały się na uczuciach. Szczególnie wątpliwe stawało się to, gdy wybrankiem nastoletniej panny zostawał kawaler starszy od niej o kilkanaście lat 1, jak miało to miejsce w przypadku Barbary Radziwiłłówny wydanej za mąż w wieku niespełna 17 lat za wojewodę Stanisława Gasztołda, liczącego sobie lat 30 2, czy 14-letniej Elżbiety Paradowskiej zamężnej z 38- letnim wojakiem Stanisławem Druszkiewiczem 3. Ogólnie jednak można stwierdzić, że w okresie nowożytnym nastąpiło przesunięcie średniego wieku wstępowania w związek małżeński. Odstąpiono od średniowiecznych praktyk wydawania niespełna 12-letnich dziewcząt, a za odpowiedni wiek do zamążpójścia uważano przedział między 20 a 25 rokiem życia, zaś dla mężczyzn 25-29, choć często zdarzali się i starsi. W ich przypadku, o zdolności do wstąpienia w związek, decydowała w przeważającej mierze sytuacja ekonomiczna. Jako przyszła głowa domu, w silnie patriarchalnym społeczeństwie, musiał on posiadać zabezpieczenie finansowe, tak by utrzymać żonę i przyszłe potomstwo na odpowiednim poziomie. W powszechnym mniemaniu każda osoba, bez względu na przynależność warstwową czy płeć, była predestynowana do związku usankcjonowanego prawnie. Odchylenia od tej reguły w postaci jawnej niechęci wobec instytucji małżeństwa, nierzadko były przedmiotem kpin i napotykały na dezaprobatę ze strony społeczeństwa. Znany jest szyderczy komentarz pod adresem mężczyzny pozostającego w stanie kawalerskim: ( ) tyś nie kawaler, a raczej nie człowiek że się bez białogłowy obejść możesz. Tacy i żyć i ludźmi się zwać niegodni 4. Przeważająca większość przedstawicieli warstwy szlacheckiej, którzy w tej pracy 1 Obyczaje w Polsce. Od średniowiecza do czasów współczesnych, red. A. C h w a l b a, Warszawa 2004, s Z. K u c h o w i c z, Wizerunki niepospolitych niewiast staropolskich, Łódź 1972, s A. S a j k o w s k i, Staropolska miłość z dawnych listów i pamiętników, Poznań 1981, s A. Ż y d o w s k i, Gorzka wolność młodzieńska albo Odpowiedź na Złote jarzmo małżeńskie, b.m.w, 1784, s

120 zostaną przywołani, decydowała się więc na wstąpienie w związek, jeśli nie z przyczyn uczuciowych, to z wielu innych także istotnych dla nich samych lub ich rodziny jak np.: pomnożenie majątku, zyskanie znamienitego nazwiska czy kontaktów politycznych. Droga do uroczystości ślubnych była jednak długa i często wspomagana przez interwencję osób trzecich, tzw. dziewosłębów, czyli swatów specjalistów w dziedzinie kojarzenia par. Do drugiej poł. XVI w. ich rola była niezmiernie istotna, gdyż posiadali kompetencje, które pozwalały na stwierdzenie ważności małżeństwa bez obowiązku dopełnienia formy kościelnej. W. Abraham w następujący sposób przedstawia czynności wykonywane przez dziewosłębów: Badają więc przede wszystkim wolę stron przez odpowiednie zapytania, których formuła była zwyczajem uświęconą, czy chcesz tego ( ), czy przyrzekasz go zachować do śmierci, ( ) a następnie łączą dłonie nowożeńców i oddają wianek panny młodej panu młodemu, a jego pierścionek pannie młodej, albo zamieniają ich wianki lub okrycia głowy 5. Uprawnienia wspomnianych dziewosłębów uległy ograniczeniu po decyzjach soboru trydenckiego, który wprowadził obligatoryjność zawierania małżeństw przed kapłanem. Kompetencje swata ulegały w związku z tym przeobrażeniom. Od nowożytnego raja oczekiwano przede wszystkim elokwencji, tak aby potrafił przedstawić reprezentowanego przez siebie kandydata w jak najkorzystniejszym świetle - jako osobę pozbawioną wad i przywar. Swat musiał wykazać się także umiejętnością kreowania silnych kontrargumentów w sytuacji, gdy o rękę panny starało się kilku kawalerów, także reprezentowanych przez wynajętych pośredników. Przykład takiej konfrontacji przytacza w swoim Pamiętniku Jan Chryzostom Pasek, gdy opisuje bezpardonową walkę dwóch oponentów, próbujących za wszelką cenę skłonić go do własnej kandydatki, posuwając się nawet do oczerniania jej przeciwniczki: Obadwa tedy psowali mi do owych konkurencyj fantazyją. Śladkowski na tamtę powiadał, że matkę miała swawolna występnicę, żeby i sama taka w następstwie nie była; wojewoda zaś na Śladkowską powiedał tymi słowy: Cóż to, choć ma siedmdziesiąt tysięcy, kiedy sama panna ma niektóre wady, a zwłaszcza zła jako jaszczurka i bez mała nie podpija, a tobie trzeba upatrywać, żeby była z dobrymi obyczajami ( ) 6. Słowne potyczki miały swoje uzasadnienie w obiecanym swatom wynagrodzeniu, którego wysokość najczęściej była zależna od wartości wytargowanego posagu. W przypadku szlachty chodziło o pokaźne sumy, stąd głównymi negocjatorami pozostawali rodzice przyszłych państwa młodych, choć nie było to regułą. Matka Bony Sforzy zdecydowała się powierzyć trudną misję negocjowania warunków małżeństwa z Zygmuntem Starym Zygmuntowi Herbersteinowi, obiecując 1 tys. dukatów zapłaty za pomyślne zakończenie targów 7. Najczęstszym motywem towarzyszącym poszukiwaniu kandydata bądź kandydatki na partnera, były kwestie materialne. Stąd przed rozpoczęciem oficjalnych starań o rękę (inicjatywa w tym zakresie zawsze oficjalnie należała do rodziny młodzieńca), za pośrednictwem znajomych i przyjaciół domu dokonywano rekonesansu sytuacji majątkowej ewentualnej kandydatki. Obustronna aprobata dla dalszych działań była możliwa tylko w przypadku prezentowania podobnego poziomu zamożności. Już wówczas 5 W. A b r a h a m, Dziewosłęb. Studium z dziejów pierwotnego prawa małżeńskiego w Polsce, [w:] Studia nad Historią Prawa Polskiego, red. O. B a l z e r, Lwów 1922, t. VIII, z J. C h. P a s e k, Pamiętniki (wybór), Kraków 2006, s M. B o g u c k a, Bona Sforza, Wrocław Warszawa Kraków 1988, s

121 bowiem wiedziano, że: żyć z wielkimi panami zapewne jest rzeczą przyjemną, ale trzeba się z nimi równać majątkiem, inaczej patrzą z pogardą na tego, który w balowych trzewikach biega piechotą po bruku, kiedy by mógł, siedząc sobie na wsi, i jechać w niedzielę do kościoła, w starym może, ale dlatego wygodnym koczu 8. Nie wszyscy przestrzegali tych utartych konwenansów. Przykładem tego była tragiczna historia Gertrudy Komorowskiej zakochanej z wzajemnością w Stanisławie Szczęsnym Potockim. Mimo szlacheckich korzeni Gertrudy, przeszkodą stał się jej niski stan posiadania w porównaniu do magnackiej fortuny Potockich. Sekretny ślub nie był przeszkodą dla zdeterminowanych Potockich, z których inicjatywy doszło do zbrojnego napadu na dwór Komorowskich i zabójstwa ciężarnej już wówczas Gertrudy 9. Obustronna zgoda w kwestiach finansowych pozwalała na zawarcie tzw. umów przedmałżeńskich. Główną rolę przy ich formułowaniu odgrywali rodzice oraz wspomniani już swaci, pertraktujący wysokość posagu i wiana 10. Kwestie materialne budziły wówczas wielkie poruszenie, zwłaszcza w rodzinie panny, i powodowały, że targi między rodami trwały niejednokrotnie długie miesiące. Zdarzało się nawet, iż rozmowy nie dochodziły do skutku właśnie z powodów majątkowych 11. Nie można bowiem zapomnieć, że prócz posagu panna musiała zostać wyposażona w tzw. wyprawę, w skład której wchodziły głównie stroje i bielizna, ale także zastawa stołowa, obrusy, pościele i temu podobne wyposażenie gospodarstwa domowego. Rzeczy powinny być wykonane z najlepszych materiałów, bogato zdobione, gdyż miały służyć jak najdłużej, a nawet stanowić spuściznę dla następnego pokolenia 12. Obok kontraktów, istotnym elementem było pierwsze wrażenie jakie młodzi wywierali na sobie nawzajem. Zgodność finansowa nie zwalniała wszakże obu stron z zalotów i zadbania o przypodobanie się swojemu przyszłemu współmałżonkowi. Często zdarzało się, że przy pierwszym spotkaniu wzajemne wrażenie było pozytywne, ponieważ przedstawiciele warstwy szlacheckiej, a zwłaszcza kobiety, przywykły do akceptowania wyboru rodziców. Pozbawiano je w ten sposób kłopotliwej sytuacji, w której same musiałyby zabiegać o zainteresowanie u płci przeciwnej lub znosić bolesne odrzucenie w razie jego braku. Panny miały przy tym jasno sprecyzowane wymagania dotyczące kawalera. Spełnienie ich gwarantowało mu przychylność nie tylko rodziców, ale i samej kandydatki. Jak wspomina Z. Kuchowicz zwracały one uwagę na ogólny wygląd przyszłego partnera, ale także na jego umiejętność władania bronią czy ujeżdżania koni 13. Obdarzony takimi walorami młodzieniec stawał się pożądaną partią w każdym szlacheckim domu. Stąd droga do uroczystości weselnych stawała się już krótka. Jeśli jednak kryteria te nie zostały dopełnione, wówczas dochodziło do symbolicznej odmowy. Poza znaną z Pana 8 A. T a r c z e w s k a, Historia mojego życia, wspomnienia warszawianki, Warszawa 1967, s J. Ł o j e k, Dzieje zdrajcy, Katowice 1988, s Posag był majątkiem wnoszonym przez pannę do małżeństwa i stanowił część rodzinnego dorobku, po którego odebraniu panna zostawała wyłączona z prawa do spadku po rodzicach, natomiast wiano stanowiło zabezpieczenie finansowe ofiarowane pannie przez jej męża. A. L i s a k, Miłość staropolska, Warszawa 2007, s A. L i s a k, op. cit., s H. S z y m a n d e r s k a, Śluby polskie. Tradycje, zwyczaje, przepisy, Warszawa 2008, s Z. K u c h o w i c z, Miłość staropolska. Wzory uczuciowość obyczaje erotyczne XVI XVIII wieku, Łódź 1982, s

122 Tadeusza czarną polewką, czyli czerniną, znakiem rekuzy był także kawon, czy podrzucony kawalerowi do wozu wieniec grochowy 14. Brak wspomnianych sygnałów powodował przejście do kolejnego etapu, którym były zaręczyny, zwane też zmówinami lub zrękowinami, które najczęściej w domach szlacheckich przyjmowały postać wystawnej, kosztownej uczty, podobnie jak wcześniejsze etapy, nacechowanej wieloma symbolami. I tak, jeśli z przyszłym małżonkiem wypito wino, można było uznać, że jego oświadczyny zostały przyjęte nieodwołalnie 15. Kolejnym, zachowanym do dziś zwyczajem, było ofiarowanie pannie pierścienia na znak poczynionych wzajemnie zobowiązań. W tym miejscu warto wspomnieć, że spełnienie wymogów umowy przedślubnej sprawiało, że obie strony naciskały na jak najszybsze zorganizowanie ślubu. Wynikało to często z obawy przed zerwaniem kontraktu. Powodów dla takiej sytuacji mogło być wiele, np. ujawnienie niechlubnej przeszłości partnera lub, co gorsza, decyzja o wejściu w związek z inną osobą. Dlatego też często dochodziło do ślubów wręcz błyskawicznie po uzgodnieniu kwestii majątkowych i spisaniu znanej dziś powszechnie intercyzy. Z praktyką tą podjął walkę Kościół, nakładając wymóg co najmniej trzytygodniowych zapowiedzi, tak aby zagwarantować młodym choć odrobinę czasu, w którym mogliby się poznać. Poznanie to odbywało się podczas spotkań w domu rodzinnym panny młodej, przy obowiązkowym udziale przyzwoitki 16. Należy pamiętać, że istniały przypadki kiedy uzgodnione zaręczyny zrywano. Wówczas obowiązkiem osoby zrywającej układ było zwrócenie drugiej stronie poniesionych dotąd kosztów oraz podarunków. Sytuacje takie zdarzały się jednak niezwykle rzadko, ponieważ zachowanie takie uchodziło za nieobyczajne i okrywało całą rodzinę niesławą 17. W przypadku, gdy wykonano formalne czynności związane z podpisaniem przedmałżeńskiego kontraktu, a także odczekano stosowny czas, w którym ogłoszono zapowiedzi, przychodziła pora na oficjalne uprawomocnienie związku. W okresie staropolskim ceremonia zaślubin trwała kilka dni i składała się z kilku etapów spełniających wymogi tradycji. Kolejno następowały po sobie: wieczór dziewiczy, rozpleciny, wyjazd do kościoła, wesele, pokładziny, oczepiny i przenosiny. Ceremonię zaślubin inicjował wieczór dziewiczy, czyli obrzęd żegnania się panny młodej ze swymi niezamężnymi rówieśnicami. Choć wieczór dziewiczy stanowi odpowiednik dzisiejszego wieczoru panieńskiego, oba wydarzenia mają ze sobą niewiele wspólnego. Wieczór dziewiczy to spotkanie panny młodej z dziewczętami z najbliższej okolicy, odbywające się w domu rodzinnym przyszłej mężatki. Spotkanie to miało wymiar symboliczny, w związku z tym towarzyszyły mu specjalne rytuały i obrzędy 18. Dziewczęta poświęcały go na wicie wianków i rózgi weselnej, śpiewając przy tym smutne pieśni o pożegnaniu domu rodzinnego i przyszłym życiu. Do wicia wianków najczęściej wykorzystywano rutę ufając, że oprócz działania leczniczego jest także wyposażona we właściwości afrodyzyjne. Wianki były symbolem dziewictwa i stanu panieńskiego. Wszystko to odbywało się w podniosłej atmosferze, gdyż przyszłej pannie młodej nie wypadało okazywać radości w związku ze zbliżającymi się uroczystościami. Tradycja narzucała 14 A. C h w a l b a, op. cit., s Ibidem, s Ibidem, s T. C i o ł e k, J. O l ę d z k i, A. Z a d r o ż y ń s k a, Wyrzeczysko. O świętowaniu w Polsce, Warszawa 1976, s Ibidem, s

123 konieczność odbywania wieczoru dziewiczego w atmosferze żalu i lamentu. Idealną ilustrację stanowi XVII-wieczna pieśń: Żałośnie Kasinka płakała, Gdy za mąż nieboga iść miała, rozczesując włosy rozkoszne, te słowa mówiła żałosne 19. Zupełnie przeciwstawna atmosfera panowała na wieczorze kawalerskim, który w swoich założeniach był bardzo bliski obecnym zgromadzeniom tego typu. Istotnym elementem wieczoru dziewiczego, wspomnianego w pieśni, były tzw. rozpleciny, czyli rozplecenie warkoczy panny młodej. Obrzęd ten również miał znaczenie symboliczne, ponieważ potwierdzał zawartą wcześniej umowę przedmałżeńską i prawo pana młodego do wianka dziewiczego i warkocza narzeczonej. Błażej Szewc w następujący sposób opisuje obrzęd rozplecin: Drużba ( ) każe usiąść pannie młodej na stołku po środku chaty, przystępuje do jej warkocza i trzykrotnie zapytuje: Panie tatuniu kochany i pani mamuniu kochana, czy z wolą, czy nie z wolą tego warkocza rozpleść? Odpowiadają: Z wolą, z wolą! Wtenczas drużba rozwiązuje wstążki, wplecione w końce warkoczów, a brat panny młodej ( ) rozplata warkocze 20. Obrzęd rozplecin nie zawsze odbywał się podczas wieczoru dziewiczego. Pozbawianie dziewczyny symbolu panieństwa mogło mieć miejsce także w dniu uroczystości, ale zawsze przed pokładzinami 21, będącymi swoistym rytuałem przejścia, momentem porzucenia stanu panieńskiego i wejścia do grona statecznych mężatek. Kulminacyjne uroczystości rozpoczynały się nazajutrz. Śluby i wesela były doskonałą okazją do zamanifestowania dobrobytu i bogactwa. Rodzice dbali nie tylko o zorganizowanie wystawnego przyjęcia świadczącego o zamożności domu, ale też przywiązywali wagę do listy gości, wśród których najbardziej pożądanymi były osoby o odpowiednim statusie społecznym 22. Na wesele magnackie i szlacheckie zjeżdżali krewni, powinowaci i przyjaciele z całego kraju 23. Wstępem do obchodów weselnych było tradycyjne błogosławieństwo rodziców i pożegnanie panny z rodzinnym domem. Błogosławieństwo, zwane też wywodzeniem, było obrzędem niezmiernie ważnym, niemal tak samo jak ślub. Miało bowiem zapewnić przyszłym małżonkom pomyślność i wzajemne uczucie 24. Bezpośrednio po nim młodzi udawali się do kościoła. Towarzyszył im barwny korowód w postaci orszaku weselnego, który składał się z dwóch części drużyny rówieśniczej 25 i starszyzny weselnej. Jak wskazuje Z. Gloger: Wszyscy goście na polskim weselu składają hierarchię obrzędową i mają swoje nazwy urzędowe. Mężczyźni żonaci zowią się swatami, ich żony swachami i swacinami. Dziewosłąb zostaje starostą weselnym, a najpoważniejsza z gospodyń starościną. Młodzież dzieli się na drużbów i druhny pana młodego i panny młodej. Najrezolutniejszy z drużbów u pana młodego przewodzący jego orszakowi konnemu, zowie się ( ) marszałkiem lub chorążym K. B u d z y k, H. B u d z y k o w a, J. L e w i ń s k i, Literatura mieszczańska w Polsce od końca XVI do końca XVII w., t. II, Warszawa 1954, s B. S z e w c, Zwyczaje i obrzędy weselne we wsi Wielączy w pow. Zamojskim, Wisła 1902, t. XVI, z. III, s T. C i o ł e k, J. O l ę d z k i, A. Z a d r o ż y ń s k a, op. cit., s A. L i s a k, op. cit., s M. B o g u c k a, Staropolskie obyczaje w XVI XVIII wieku, Warszawa 1994, s H. S z y m a n d e r s k a, op. cit., s Drużyna rówieśnicza panny młodej składała się z sióstr, kuzynek, niezamężnych przyjaciółek i druhen, zaś pana młodego z braci, przyjaciół zwanych drużbami. Z kolei do starszyzny weselnej zaliczano wszystkich znajdujących się w związkach małżeńskich. H. S z y m a n d e r s k a, op. cit., s Ibidem, s

124 Drogę do świątyni odbywano najczęściej w pojazdach, przy czym prawo do zasiadania na wozach czy w karetach przysługiwało pannie młodej i jej drużkom oraz starszym gościom, natomiast pan młody w asyście drużby był zobligowany do podróży konno 27. Istotnym elementem orszaku była kapela, która zapewniała oprawę muzyczną w drodze do kościoła i zachęcała biesiadników do wspólnego śpiewu tematycznych piosenek. Samej ceremonii kościelnej towarzyszyły również liczne zwyczajowe zachowania. Przyszli małżonkowie odprowadzani byli do ołtarza przez swoje rodziny, natomiast po mszy pannie młodej towarzyszyła już rodzina jej męża 28. Mimo uczestnictwa w uroczystości religijnej, sankcjonowanej powagą Kościoła, goście nie pozostawali obojętni na magiczne znaki mające świadczyć o przyszłym pożyciu młodych. Wróżono choćby z palących się na ołtarzu świec 29. Jasny i równy płomień oznaczać miał długie i spokojne pożycie. Potwierdza to przykład z wesela miejskiego kiedy: Matka zapytuje się, czy świece na ołtarzu paliły się jasno, rozpłakała się z radości, gdy wszyscy upewnili, że tak jasno jak gwiazdy 30. Wyraźnie widać tu przywiązanie do pogańskich zabobonów, pomimo wielowiekowej już wówczas tradycji katolickiej. Jan S. Bystroń wskazuje, że podczas ślubu kapłan pouczał młodych o świętości małżeństwa i obowiązku czystego sumienia. Pytania stawiane młodym, podobnie jak dziś, miały na celu ustalenie, czy związek zawierany był z własnej woli i czy nie istnieją żadne przeciwwskazania. Sama przysięga małżeńska przebiegała według formuły obowiązującej także współcześnie młodzi podając sobie ręce powtarzali za kapłanem słowa ślubowania, a zewnętrzną oznaką zawartego związku były obrączki. Zwyczaj zakładania obrączek najwcześniej wykrystalizował się wśród szlachty, a decydowało o tym posiadanie, lub możliwość zakupu srebra czy złota, na co nie było stać uboższych warstw 31. Choć współcześnie największą wagę przy zawieraniu związku małżeńskiego kładzie się na uroczystości kościelne, w okresie staropolskim ślub odbywający się przy udziale kapłana był elementem luźno powiązanym z cała uroczystością. Najwcześniej tradycja zawierania związku małżeńskiego w kościele weszła do środowisk szlacheckich oraz mieszczańskich i wynikała z nacisku Kościoła. Mieszkańcy wsi natomiast długo nie byli skłonni do aprobaty ceremonii kościelnych, głównie ze względów praktycznych, związanych z brakiem pobliskich świątyń 32. W środowisku szlacheckim utarł się zwyczaj rzucania monet dla zgromadzonej przy bramie kościoła biedoty, co miało być wyrazem udzielonej jałmużny. Magnateria naśladowała w tym warstwy uboższe używające do obsypania młodych owsa jako symbolu płodności. W jej uznaniu monety były godniejsze ich pozycji społecznej niż uważane za prostackie ziarno, a ponadto miały świadczyć o hojności rodu. Powrót do domu rodzinnego panny rozpoczynał właściwą zabawę weselną. U progu, państwa młodych witała matka panny z chlebem i solą, co uznaje się za zwyczaj o pochodzeniu pogańskim 33. Później następowały krasomówcze popisy przedstawiciela rodziny młodej, stanowiące obrzęd tzw. oddawania mężowi. W mowie wychwalano 27 Z. K u c h o w i c z, Obyczaje staropolskie, Łódź 1975, s J. S. B y s t r o ń, Dzieje obyczajów w dawnej Polsce wiek XVI XVIII, t. II, Warszawa 1994, s Ibidem, s Ł. G o ł ę b i o w s k i, Lud polski, jego zwyczaje, zabobony, Warszawa 1830, s J. S. B y s t r o ń, Dzieje, s A. L i s a k, op. cit., s Z. G l o g e r, Obrzęd weselny polski z pieśniami i przemowami, Warszawa 1902, s. 65; M. B o g u c k a, Staropolskie, s

125 zalety dziewczyny, a rodzina pana młodego zobowiązana była dziękować za tak zacną wybrankę. Z. Kuchowicz zwraca uwagę, że często mowy te wypełniały pusto brzmiące frazesy, nie mające żadnego odbicia w rzeczywistości, a w konsekwencji stające się przyczyną uszczypliwości i żartów ze strony biesiadników 34. Po oracjach rozpoczynało się ucztowanie. Weselne menu znów było świetną okazją dla zaakcentowania bogactwa i zamożności domu. Dbano o to, aby zachwycić gości oryginalnością dań oraz różnorodnością potraw. Z czasem wystawność przyjęć weselnych stała się przysłowiową solą o oku dla postronnych. Doprowadziło to do wprowadzenia tzw. ustaw antyzbytkowych, które w sposób detaliczny określały błahe jakby się wydawało z punktu widzenia współczesnego człowieka sprawy, takie jak liczba talerzy, którymi można było nakryć stół 35. Niezależnie od zamożności domów młodych, na stole weselnym nie mogło zabraknąć kołacza, zwanego też chlebem życia. Szlachecki kołacz zgodnie z tradycją był ciastem twarożnym, u możnych przekładany kilkakroć migdałową masą 36. Kołacz dzielony był przez starostę weselnego, którego zobowiązywano do dokładnego wymierzenia porcji tak, aby mógł go skosztować każdy gość, a także osoby nie mogące dotrzeć osobiście na przyjęcie. Upodobania kulinarne gości w humorystyczny sposób opisuje Olbrycht Karmanowski w wierszu Wesele towarzyskie : Już po ślubie! ( ) A ty krajczy w przód mięso postaw do rosołu! Potem niechaj z korzeniem co ciepłego dają: Są kury, jest zwierzyna, i flaki być mają ( ) Niechaj drugie noszenie wydają co prędzej, Mało wam warzystego, pieczystego więcej! 37. Łatwo więc zauważyć, że na stole nie mogło zabraknąć królewskiego rosołu, a także licznych dań mięsnych bogato okraszonych przyprawami tu nazywanymi korzeniami. W miejscu tym warto zaznaczyć, że stanowiły one symbol zbytku stąd obowiązkowo dodawano ich do wszelkich serwowanych potraw. Uczta stanowiła bardzo ważny element wesela, jednak nie mogła zastąpić odbywających się równocześnie tańców. Wbrew pozorom taniec nie był jedynie dodatkiem, ale miał ściśle określone funkcje. Towarzyszył m.in. niezwykle istotnym obrzędom rozplecin czy oczepin. Przy tych ostatnich odbywał się kozak, czyli skakanie z czepkiem, ilustrujący przeobrażenie panny w gospodynię w nowej rodzinie. Oczepiny, jak już wspomniano, były szczególnym momentem dla panny młodej. Wraz z nimi stawała się ona pełnoprawną mężatką. Symbolem jej nowego stanu był owy czepiec, który nakładano na jej głowę po uprzednim zdjęciu panieńskiego wianka i obcięciu warkocza. Musiał być on wykonany, odpowiednio do stanu zamożności, z drogich materiałów pokrytych licznymi ozdobami. Opis takiego przytacza nam J. S. Bystroń: Czepek ten był to upominek pana młodego, umyślnie od pierwszej modniarki w Warszawie, ( ), sprowadzony. ( ) Był on z drogich koronek z różowymi wstążkami i kwiatami, a pod nim, podług ówczesnej mody, diadem diamentowy. Przybrana matka z kilką poważnymi damami oczepiły tym pysznym strojem panią młodą i do swojego grona zabrały 38. Przeważnie jednak czepek był prezentem od matki chrzestnej i jako atrybut małżeństwa towarzyszył kobiecie całe życie i wraz z jej ciałem po śmierci trafiał do trumny 39. Wskazuje 34 Z. K u c h o w i c z, Obyczaje staropolskie, s A. L i s a k, op. cit., s H. S z y m a n d e r s k a, op. cit., s Ibidem, J. S. B y s t r o ń, op. cit., s H. S z y m a n d e r s k a, op. cit., s

126 się, że rytuał oczepin stanowił jeden z kulminacyjnych momentów całych obchodów weselnych. Jednocześnie nie był dokładnie określony moment jego odbywania. Bywało, że miał miejsce przed pokładzinami, ale czasem także dopiero po nich, w drugim dniu wesela lub nawet dopiero po przenosinach, czyli wprowadzeniu na nowe gospodarstwo. Po odprawieniu oczepin pozostawał już ostatni punkt przewidziany na pierwszy dzień wesela, a były nim pokładziny. Rytuał ten miał stanowić potwierdzenie dla zawartego małżeństwa, ale także dla umów zawartych wcześniej przez obie rodziny. Młodzi do wspólnej sypialni odprowadzani byli przez weselną starszyznę tańcem zwanym poduszkowym lub świeczkowym (polonez). W alkowie czekała na nich tzw. cukrowa kolacja, zorganizowana przez pana młodego, której głównymi atrakcjami były wysokogatunkowe marcepany i wina. Panowała na niej wesoła atmosfera, wypełniona licznymi pieśniami, toastami i okrzykami na cześć nowożeńców 40. Przestrzeganie obyczaju pokładzin powodowało, że pierwsze zbliżenie fizyczne między małżonkami pozbawione było prywatności i intymności. Znany jest następujący opis: Gdy zbliża się godzina pokładzin panny młodej, zamężne krewniaczki pana młodego biorą ją ze sobą i prowadzą do jednej z komnat, gdzie zostaje ona rozebrana do naga. Dokładnie ją oglądają ze wszystkich stron ( ) baczą czy nie znajdzie się tam kropla krwi lub agrafka, albo też kawałek bawełny nasyconej czerwonym syropem. Gdyby coś takiego znaleziono, wesele niechybnie byłoby zakłócone ( ). Lecz jeśli niczego nie znajdą, wdziewają na pannę młodą piękną koszulę, całkiem białą i nową, po czym układają ją między dwoma prześcieradłami. Wówczas każą panu młodemu przyjść do rozebranej, by się z nią położył. ( ) Rodzice pana młodego pozostają na straży koło łoża ( ) by się ten zabawny obrządek spełnił i by dać pannie młodej świeżą koszulę, całkiem białą, jeśli na tej, którą jej zdejmują, znajdą ślady dziewiczości 41. Obecnie zachowanie takiego rytuału zapewne spotkałoby się z oburzeniem, jednak dla ówczesnych ludzi nie było w nim niczego gorszącego, a całą sytuację traktowano jako element niezbędny dla potwierdzenia prawomocności związku. Elementem wynagrodzenia za przeżycia panny był tzw. dar poranny ofiarowany jej przez męża jako podziękowanie za wspólną noc 42. Ostatnim etapem uroczystości były tzw. przenosiny, czyli przeprowadzanie młodej mężatki do siedziby męża. Przenosiny miały wymiar symboliczny, ponieważ potwierdzały zmianę stanu panny i przypisanie jej nowych ról żony i gospodyni domu 43. Wszystkie te czynności znów nosiły znamiona rytualnego obrzędu u progu domu witano nowożeńców chlebem i solą, kazano młodej mężatce dotykać stołu czy pieca, przez co łatwiej miała zaaprobować nowe miejsce zamieszkania 44. Od tego momentu stawała się pełnoprawną strażniczką nowopowstałego ogniska domowego. Po odprawieniu wszelkich rytuałów ślubnych, państwo młodzi zmuszeni byli rozpocząć życie w zupełnie nowych, nieznanych im dotąd warunkach. W okresie staropolskim funkcjonował model małżeństwa, w którym eksponowano dwa czynniki: dominację męża i uległość żony. Maria Bogucka przytacza fragment pochodzący z akt procesu mieszczan warszawskich z XVII w., w którym przedstawiony jest ogólnie obowiązujący schemat: Mąż 40 J. S. B y s t r o ń, op. cit., s Eryka Lasoty i Wilhelma Beauplana opis Ukrainy, red. Z. W ó j c i k, Warszawa 1972, s , za: Obyczaje w Polsce, pod red. A. C h w a l b y, Warszawa 2006, s A. L i s a k, op. cit., s M. B o g u c k a, Staropolskie, s J. S. B y s t r o ń, op. cit., s

127 jest głową żonie swej i ona nie jest sobie wolna, ale powinna żyć wedle woli jego 45. Kościół nie pozostawał obojętny na to zagadnienie. Zwracał uwagę na analogię relacji mąż żona z relacją Chrystus Kościół. Obrazowo zostało to przedstawione w przemowie wygłoszonej podczas uroczystości ślubnych Aleksandra Koniecpolskiego z Barbarą Zamoyską: Jak Kościół poddany jest we wszystkim Chrystusowi, tak białogłowy mężom swojem. Mężom zaś został przypisany obowiązek: mają tak się kochać w żonach jak Chrystus w Kościele 46. Można więc wysunąć tezę, że w Polsce XVI-XVIII w. małżeństwo dążyło do osiągnięcia charakteru partnerskiego, o czym świadczyła używana powszechnie na określenie współmałżonka terminologia: towarzysz miły, przyjaciel dożywotni. Dążenia te nie zawsze były udane. Na uwagę zasługuje jednak fakt, że w Europie zachodniej dominacja męża była zdecydowana i niepodważalna. Na pozycję kobiety w związku małżeńskim w Rzeczpospolitej wpływały różne czynniki, takie jak: wysokość wniesionego posagu, potęga rodu, z którego wywodziła się panna czy wreszcie sam charakter męża oraz determinacja kobiety do wypracowania sobie godnego miejsca przy boku partnera. W środowisku szlacheckim kultywowano jednakże zasadę poszanowania małżonki. Choć nie mogła równać się mężczyźnie w wielu kwestiach, przede wszystkim politycznych, to jednak zachowywała decydujący głos w sprawach rodzinnych, które pozostawały jej domeną 47. Działo się tak zarówno w związkach podpartych uczuciem, jak i tych zbudowanych na czysto materialnych pobudkach. Testamenty, mogą posłużyć za potwierdzenie dla tezy, że nawet kojarzone i niezbyt dobrane na pierwszy rzut oka pary, z czasem stawały się sobie prawdziwie oddane. Małżeństwa zawierane niejednokrotnie bez udziału uczuciowego zainteresowanych, potrafiły wypracować w toku trwania związku wzajemny szacunek, przywiązanie, troskę o los współmałżonka: stąd obopólne darowanie sobie majętności, zapisy mające zabezpieczyć interes zwłaszcza przyszłej wdowy, serdeczne słowa podzięki za wspólnie spędzone lata. Dobra moje ruchome te wszystkie daję, daruje i tym testamentem ostatniej woli mojej wiecznie zapisuje małżonce mojej [Agnieszce Morsztynowej] za jej miłość, codzienne prace i trudy około zdrowia mego czytamy w testamencie Aleksandra Morsztyna, wojewody wendeńskiego z 1660 r. 48 Podsumowując, Polska okresu nowożytnego była państwem pełnym konwenansów, rygorystycznych obyczajów i nieprzekraczalnych barier jeśli chodzi o życie uczuciowe. Wybory dokonywane w imieniu dzieci przez rodziców, często nietrafione, miały na celu zapewnienie im godnego życia pod względem materialnym, nie zwracając uwagi na sprawy uczuciowe, uznawane za drugorzędne. Matrymonialne kombinacje nie mogą być jednakże jednoznacznie potępione, gdyż w panujących warunkach stanowiły wyraz troski o przyszłość potomków. 45 M. B o g u c k a, Białogłowa w dawnej Polsce. Kobieta w społeczeństwie polskim XVI-XVIII wieku na tle porównawczym, Warszawa 1998, s Ibidem. 47 Z. K u c h o w i c z, Obyczaje i postacie Polski szlacheckiej XVI-XVIII wieku, Warszawa 1993, s M. B o g u c k a, Białogłowa, s

128

129 Kinga Janusiak, Joanna Nikel Uniwersytet Wrocławski LEKARZA DZIEŃ POWSZEDNI. O CODZIENNOŚCI DZIEWIĘTNASTOWIECZNEJ MEDYCYNY NA PRZYKŁADZIE WYBRANYCH DOLOŚLĄSKICH SZPITALI ORAZ WSPOMNIEŃ I PRAKTYKI ZAWODOWEJ CHIRURGÓW J. MIKULICZA- RADECKIEGO ORAZ H. ST. HARTMANNA Intencją niniejszego artykułu jest ukazanie realiów medycyny w XIX w. Codzienność tą można przybliżyć poprzez ukazanie wspomnień oraz doświadczeń dwóch chirurgów, którzy trwale zapisali się w historii medycyny. O tym, iż postęp wiedzy medycznej w decydujący sposób wpłynął na rozwój szpitalnictwa oraz architektury szpitalnej, poświadczą przedstawione przez nas przykłady wielkomiejskiego Wrocławia oraz prowincjonalnych Świebodzic. W opracowaniu artykułu pomocne były takie źródła jak wrocławska i dolnośląska prasa (między innymi Schlesische Zeitung), wspomnienia rodziny oraz współpracujących z Mikuliczem lekarzy, a także zbiory Muzeum Uniwersytetu Wrocławskiego (tzw. Mikulicziana ). Na przestrzeni wieków sposoby leczenia ran zmieniały się wraz z postępem wiedzy medycznej i choć bieg naukowej myśli lekarskiej trwa od wieków, to nie zakończył się do dnia dzisiejszego. Droga od całkowicie dziś już abstrakcyjnych metod jak zalewanie ran wrzącym olejem czy przyżeganie rozżarzonym żelazem, do współcześnie stosowanych metod leczniczych prowadzi przez wiele epok historycznych. Postęp mógł się dokonać dzięki spostrzeżeniom oraz osiągnięciom wielkich postaci medycyny i chirurgii. Jedną z nich był Jan Mikulicz-Radecki, jeden z pionierów antyseptyki i aseptyki, pomysłodawca nowych technik operacyjnych i narzędzi chirurgicznych. Urodzony w Czerniowcach w 1850 r., deklarujący się jako Polak, profesor chirurgii w Krakowie, Królewców i Wrocławiu, w którym to spędził większość swojego zawodowego życia, tworząc tu jedną z najnowocześniejszych w ówczesnej Europie klinik chirurgicznych. Drugi bohater niniejszego referatu, również chirurg z wykształcenia, a historyk medycyny z zamiłowania urodził się w 1826 r. w rodzinie niemieckich emigrantów w Bostonie. Zainspirowany odkryciem narkozy, którego to wydarzenia był świadkiem, zdecydował się spędzić swoje życie przemierzając wiele krajów i kontynentów śladami postępu chirurgii. Odwiedził niemal wszystkich chirurgów i naukowców, których imiona związane były z pionierskimi dokonaniami. Historia chirurgii jest historią ostatnich 100 lat. Rozpoczyna się ona w roku 1846 odkryciem narkozy, która stworzyła możliwość bezbolesnych operacji. Wszystko co było przedtem, jest tylko nocą niewiedzy, cierpienia i bezowocnego błądzenia w ciemności. U progu XIX w. zasadniczym hamulcem w rozwoju chirurgii pozostawał problem opanowania bólu oraz złe warunki higieniczne zarówno na salach operacyjnych, jak i w całych szpitalach. Aby zrozumieć ogrom wysiłku poczynionego w kierunku antyseptyki i aseptyki warto przedstawić panujące w początku XIX w. warunki operacyjne 129

130 w klinikach chirurgicznych, umiejscowionych w nieprzystosowanych do operacji, ciasnych i ciemnych budynkach. Odziały chirurgiczne w całej Europie, w tym także oddziały uniwersyteckie, mieściły się nadal w starych szpitalach, takich jak Hôtel-Dieu w Paryżu (ufundowany w 1231 r.) lub szpital Charité w Berlinie (powstały w 1710 r.), a także szpitalach prowincjonalnych pozbawionych podstawowych urządzeń sanitarnohigienicznych takich jak oświetlenie, ogrzewanie czy też wietrzenie. W takich warunkach na oddziałach chirurgicznych szerzyła się tzw. zgorzel szpitalna (gangraena nosocomialis), przechodząca z zakażeń przyrannych w zakażenia ogólne, kończące się zwykle śmiercią. Śmiertelność dochodziła do 75% 1. O ich rozpaczliwym położeniu poświadczyć mogą słowa napisane przez Mikulicza w chwili objęcia Krakowskiej Kliniki Chirurgicznej 2 : ( ) O wodociągach, oświetleniu gazowym i wentylacji ani śladu. Wychodki umieszczone pomiędzy salą mężczyzn i kobiet, urządzone w sposób jak najprostszy (zwykłe doły), zdradzają już w pokojach obok położonych swoje sąsiedztwo. Separatki dla chorych zaraźliwych i innych ubikacji brak ( ) urządzenie sali chorych zastałem jak najprymitywniejsze. W ubiegłym roku szkolnym zdarzyło mi się nieraz, że przez cały dzień nie miałem do użytku ani jednego czystego ręcznika lub kompresu. Umywalnie, które zastałem były tylko obliczone na homeopatyczne dawki wody i mydła 3. Znakomity obraz warunków sanitarnych panujących w dziewiętnastowiecznych szpitalach został przedstawiony w książce historyka medycyny Jürgena Thorwald pt.: Stulecia chirurgów: Według zapisków mojego dziadka chirurga H. St. Hartmanna 4, których fragmenty przytoczymy w dalszej części referatu. Podwaliny pod nową gałąź medycyny zajmującą się kwestią niszczenia drobnoustrojów przez odkażanie antyseptykę stworzył wiedeński położnik Ignacy Semmelweis ( ). Warto mieć na uwadze, iż jeszcze w połowie XIX w. myto ręce po operacji, a nie przed przystąpieniem do zabiegu. Jako materiału opatrunkowego używano tzw. szarpi 5. Materiał ten przed założeniem na ranę rzadko kiedy był prany, a po użyciu prawie nigdy nie zmieniany. Używane szarpie po zdjęciu rany płukano jedynie w zimnej wodzie a następnie zakładano je, przesiąknięte starą krwią, na ranę operacyjną innego chorego. Do podwiązania naczyń krwionośnych stosowano sznurek z bata, kupowanego w tym samym sklepie przez chirurga i furmana. Do zabiegów operacyjnych chirurdzy zakładali najstarsze a zarazem najgorsze ubrania. Stopień zabrudzenia ubioru krwią, ropą itp. odróżniał doświadczonych chirurgów od asystentów 6. Świadectwa dostarcza opis operacji dokonanej w Guys Hospital w Londynie 7, którego słynne wówczas sale wegetują dziś na kartach historii jako ciemne zapowietrzone nory: Warren (lekarz) założył mankiety swego surduta, nie umywszy, a nawet nie wytarłszy rąk i ujął skalpel, wniesiony jednocześnie z pacjentką na drewnianym stole, razem z innymi nożami, nożycami, 1 E. S i e ń k o w s k i, Chirurgia w XIX i XX wieku, [w:] Historia medycyny, red. T. B r z e z i ń s k i, s Jan Mikulicz- Radecki nie pozostawił po sobie żadnych dzienników ani wspomnień. Wynik swoich badań prezentował m.in. na łamach prasy medycznej oraz podczas odczytów naukowych. Prywatny charakter mają natomiast wspomnienia żony lekarza, Henriette, wydane w 1988 r., zawierające retrospekcje z pobytu w Krakowie, Królewcu i Wrocławia: H. M i k u l i c z - R a d e c k i, Erinnerungen an Wien, Krakau, Königsber und Breslau. Memorien der Frau des Chirurgen Johann von Mikulicz-Radecki, Dortmund W. B o n a, Zasługi Jana Mikulicza dla rozwoju chirurgii w Polsce ( ), cyt za: J. M i k u l i c z - R a d e c k i, Przyczynek do nauki o leczeniu ran, Przegląd Lekarski 1884, nr 1, s J. T h o r w a l d, Stulecia chirurgów: Według zapisków mojego dziadka chirurga H. St. Hartmanna, Kraków Jest to materiał składający się z szarpanych włókien z lnu. 6 W. K o z u s c h e k, Jan Mikulicz-Radecki Współtwórca nowoczesnej chirurgii, Wrocław 2005.,s Szpital ufundowany w 1721 r. przez Thomasa Guy a. 130

131 obcęgami, igłami, gąbkami, bandażami, trzema miskami z wodą i flaszką wódki. Instrumenty w najlepszym razie były do czysta wytarte. Szarpie do opatrunku przyniesiono z komórki, gdzie leżały spiętrzone na podłodze. Warren wypróbował ostrze na kciuku. Potem szybkimi ruchami rozciął skórę na chorej piersi, prowadząc cięcie aż do pachy. Gdy, mimo opium, chora wrzasnęła i zaczęła się miotać tak dziko, że obydwaj pielęgniarze musieli siłą przyciskać ją do stołu, Warren wyciął miejsce objęte obrzękiem ( ). Krew z przeciętych arterii tryskała na jego ręce i rękawy. Hayward, który asystował tym razem, uchwycił niektóre arterie hakami i związał je sznurkami ( ). Końce sznurków, którymi podwiązano grubsze naczynia, wystawały z boku rany, Warren kilkoma ściegami zszył tkankę łączną, a ranę na skórze zamknął plastrami. Gdy nakładał na nią kawałek płótna, znienacka rozluźnił się skurcz ciała operowanej i jej bezkrwista twarz opadła na bok. Hayward chwycił miskę z wodą i chlusnął na głowę chorej. Potem siłą otworzył jej usta i lał w nie wódkę tak długo, aż otwarła oczy i rozejrzała się błędnym wzrokiem 8. Wspomniany Semmelweis odkrył, że gorączkę połogową roznoszą lekarze i studenci, którzy nie myjąc rąk po sekcjach zwłok, przeprowadzali badania położnic. Stwierdził że jest to infekcja kontaktowa. Nakazał zatem odwiedzających oddział położniczy lekarzom i studentom staranne szorowanie rąk wodą z mydłem oraz dezynfekowanie ich chlorkiem wapnia przed rozpoczęciem obchodu i po każdym badaniu. W ciągu zaledwie kilku miesięcy śmiertelność spadła dziesięciokrotnie. Semmelweis nie wiedział co było prawdziwą przyczyną zakażeń, zjawisko to analizował kierując się głównie intuicją. Niestety opublikowane przez niego wyniki badań nie spotkały się ze zrozumieniem współczesnych mu lekarzy, a jego samego usunięto z Wydziału Lekarskiego w Wiedniu 9. W 1851 r. objął stanowisko honorowego ordynatora oddziału położniczego szpitala św. Rocha w Budapeszcie, którego krótki opis odnajdujemy we wspomnieniach Hartmanna: Mieści się on w starym brudnym budynku. Obejmuje pięć pokoi, z których tylko trzy mają po jednym małym oknie. Pod tymi pokojami znajduje się laboratorium chemiczne, którego trujące wyziewy przenikają do pomieszczeń dla położnic. Pokoje pełne są smrodu. Upał w lecie jest nieznośny. Pielęgniarki nie mają pojęcia o czystości 10. Kolejny krok w rozwiązaniu problemu zakażeń przyrannych postawili angielski chirurg Joseph Lister ( ) oraz francuski chemik i bakteriolog Ludwik Pasteur ( ). Przez wiele stuleci hołdowano galenowskim poglądom na temat pozytywnego zjawiska jakim miało być ropienie ran. Stosowano co prawda okłady z terpentyny lub wina, nie zdawano sobie jednak sprawy z ich właściwości antyseptycznych. W 1860 r. Thomas Anderson zwrócił uwagę Listera na odkrycie Pasteura, który stwierdził, iż przyczyną fermentacji i gnicia są drobnoustroje, które później zidentyfikował jako gronkowce i paciorkowce. Lister połączył ten fakt z ropieniem ran i zastosował (np. w złamaniach otwartych) kwas karbolowy jak i również zaczął go rozpylać na sali operacyjnej. Bez wątpienia należy jednak stwierdzić, że listerowska metoda antyseptyczna (obok narkozy) jest przełomowym wydarzeniem w rozwoju chirurgii, a zasługi Listera zaliczyć do największych osiągnięć medycyny 11. Antyseptyka (walka z zakażeniem) wprowadzona przez Listera otwarła drogę do rozwoju aseptyki (niedopuszczenie do zakażenia). Twórcą naukowej aseptyki był L. Pasteur, odkrywca bakterii ropotwórczych. Uznał on temperaturę pomiędzy 130 a 150 C 8 J. T h o r w a l d, op. cit., s W. W o j t k i e w i c z - R o k, Dzieje chirurgii w zarysie od czasów najdawniejszych do XIX wieku, [w:] 150. rocznica urodzin prof. Jana Mikulicza-Radeckiego. Materiały z sympozjum naukowego, red. W. W o j t k i e w i c z - R o k, s J. T h o r w a l d, op. cit., s E. S i e ń k o w s k i, op. cit., s

132 oraz parę wodną w temperaturze C za czynniki zabijające bakterie czyli wyjaławiające (1878). Berliński chirurg Ernst Bergmann ( ) oraz jego uczeń Kurt Schimmelbusch ( ) dokonali praktycznego wprowadzenia aseptyki do chirurgii poprzez zaopatrzenie sal operacyjnych w takie wyposażenie jak autoklawy i puszki do sterylizacji materiałów i narzędzi chirurgicznych (1890). Do aseptycznych rąk mytych już wówczas wodą z mydłem i płukanych w różnych płynach antyseptycznych Jan Mikulicz-Radecki w klinice we Wrocławiu zaczął używać wyjałowianych rękawiczek bawełnianych (1887), a w W.S. Halsted zastosował rękawiczki gumowe, które w Europie rozpropagował chirurg z Dorpatu, Werner Zoege Manteuffel ( ) 12. Jan Mikulicz - Radecki był również inicjatorem sterylnego stroju operacyjnego, złożonego z maski na twarz i głowę oraz fartucha. Przezwyciężanie bólu oraz postępowanie antyseptyczne i aseptyczne zadecydowało o niespotykanym w dotychczasowej historii rozwoju chirurgii, problemem jeszcze przez jakiś czas było opanowanie krwawienia podczas operacji. Pewien postęp w opanowaniu krwawienia stanowiły wynalezione przez Julesa Peana i Eugene Kolberlego w Strasburgu kleszczyki hemostatyczne z prostym urządzeniem zatrzaskowym. Szczegółowe badania nad składem krwi prowadzone m.in. przez Karla Landsteinera przy współudziale Ludwika Hirszfelda pozwoliło na określenie grup różnicujących krew ludzką i właściwe dobieranie jej do poszczególnych pacjentów. Wskazać trzeba, że XIX stulecie zostało zakończone nadzwyczajnymi operacjami prowadzonymi przez Theodora Billrotha ( ) w Wiedniu, Ludwika Rydygiera ( ) we Lwowie i Jana Mikulicza-Radeckiego ( ) we Wrocławiu. Wraz z przedstawionym powyżej rysem rozwoju medycyny narodziła się potrzeba nowoczesnego, dostosowanego do nowych potrzeb budownictwa szpitalnego. W epoce nowożytnej szpitale, podobnie jak w średniowieczu, pełniły bardziej rolę przytułków dla biednych, kalek i starców niż lecznicy. W końcu XVIII w. nastąpił przełom w architekturze szpitali europejskich, podyktowany nową koncepcją organizacji zakładów leczniczych w miastach. Impulsem do zreformowania szpitalnictwa stał się socjalny sposób myślenia reprezentowany przez oświeconych reformiści wychowania, między innymi: Jeana Jacquesa Rousseau i Johanna Heinricha Pestalozziego oraz nauczyciela higieny Franza Antona Maia i Johanna Petera Franka. Z kolei rozwój nauk przyrodniczych, odkrycie nowych praw fizycznych i poznanie procesów chemicznych, a także wprowadzenie eksperymentalnych metod badawczych spowodowało zastosowanie w medycynie obserwacji klinicznej, kontroli wyników i metody statystycznej. Pierwsze skuteczne starania o zreformowanie szpitalnictwa, które właściwie nie zmieniło się od czasów średniowiecza podjęto w Paryżu i Wiedniu, a nowe oblicze szpitala było wynikiem wspólnych działań panujących władców oraz lekarzy i architektów 13. Powyższą ewolucję chciałybyśmy przedstawić posługując się przykładami z dwóch miast dolnośląskich- Wrocławia oraz znacznie mniejszej, prowincjonalnej miejscowości Świebodzice, do których omawiany postęp również dotarł. Na przełomie lat 60. i 70. XIX w. w budownictwie szpitalnym na obszarze niemieckim dokonała się radykalna zmiana, wpływowi lekarze i architekci uznali wielopiętrową budowlę korytarzową za niehigieniczną, przypisując takiemu rozplanowaniu wzrastającą w tym czasie śmiertelność w wyniku gorączki przyrannej (główny zarzut dotyczył niewystarczających 12 Ibidem, s M. W ó j t o w i c z, op. cit., s

133 urządzeń wentylacyjnych). W przypadku większych założeń szpitalnych dotychczasową centralną budowlę korytarzową zastępowano najczęściej decentralnym systemem pawilonowym. W namiotach i barakach wojskowych w czasie wojny prusko-austriackiej (1866) i niemiecko-francuskiej ( ) chorzy znacznie szybciej wracali do zdrowia, podobne obserwacje poza Niemcami poczyniono już wcześniej, w czasie wojny krymskiej ( ) i wojny secesyjnej ( ). Proces ten dotyczy przede wszystkim szpitali w dużych ośrodkach miejskich, gdzie inicjatorami tego typu przedsięwzięć było przede wszystkim państwo. Sztandarowym przykładem tego typu budownictwa jest zespół klinik Uniwersytetu Wrocławskiego. Trzynaście neogotyckich obiektów głównych zrealizowano w latach według projektów wstępnych Ludwika Aleksandra von Tiedemanna i Georga Thüra z Ministerstwa Robót Publicznych w Berlinie, szczegółowo opracowanych przez wrocławski zespół architektów pod kierunkiem Josepha Waldhausena (kompleks wschodni) i Arthura Buchwalda (kompleks zachodni). Spośród ośmiu budynków klinki pięć miało tradycyjny układ korytarzowy, a trzy pawilonowy. Dla wszystkich przyjęto jednakową zasadę podziału funkcjonalnego: w korpusie głównym lub wydzielonym budynku frontowym mieściła się część naukowo-dydaktyczna (z salą wykładową i amfiteatralną salą operacyjną do wykładów praktycznych, laboratorium mikroskopowym, pracownią ze zbiorami specjalistycznymi, biblioteką) oraz przychodnia, a w skrzydłach bocznych lub pawilonach znajdowały się oddziały szpitalne. Warto w tym miejscu wyjaśnić dlaczego śledząc rozwój nowej szpitalnej koncepcji architektonicznej na dolnośląskiej prowincji zdecydowałyśmy się zaprezentować właśnie przykład Świebodzic. Badając życie profesora Mikulicza-Radeckiego, dotarłyśmy do informacji, iż w 1895 r. zakupił on w Pełcznicy (obecnie część Świebodzic) rezydencję, w której spędzał letnie miesiące z małżonką i sześciorgiem potomstwa. Obecność sławnego profesora nie stanowiła jednak asumptu do rozwoju nowoczesnego szpitalnictwa, albowiem chirurg nie prowadził w mieście praktyki lekarskiej, a czas spędzany w miejscowość dedykował przede wszystkim rodzinie. W miejscowości znajduje się również grób profesora 14. Inicjatorami tego typu budowli w Świebodzicach byli prywatni darczyńcy oraz gmina ewangelicka. Choć w przypadku prowincjonalnych Świebodzic nie może być mowy o tak nowatorskich przekształceniach jak we Wrocławiu, jednakże nowoczesne wymogi spełniał naszym zdaniem utworzony w 1893 r. kompleks Śląskiego Prowincjonalnego Zakładu Leczniczego (Schlesische Provinzial Heil und Pfelge Anstalt), będący jednym z trzech szpitali, które posiadała ta miejscowość w 1900 r. 15 Usytuowany był w południowo-zachodniej części miasta, na terenie koszar, które w 1891 r. wystawiono na sprzedaż. Rok później byłe obiekty wojskowe przejął wspomniany zakład. Teren powiększono jeszcze w 1894 r. i 1895 r. przez zakup prywatnych domów i gruntów przy Marienstrsasse (obecnie ul. J. Piłsudskiego). Właścicielem obiektów było Landarmenverband (Krajowy Związek ds. Ubogich). Hospitalizowano w nim osoby cierpiące na epilepsję, zaburzenia psychiczne, niewidomych oraz głuchych. Zakład leczniczy tworzył zespół zabudowań składający się z kilku obiektów o różnych funkcjach. Lecznicę tworzył m.in. budynek główny oraz dyrekcji. 14 Liczne wspomnienia o profesorze jak i również informacje o przebiegu pogrzebu w: Schlesische Zeitung, nr 412, 15 VI 1905; nr 415, 16 VI 1905; nr 418, 17 VI A. G u t t s t a d t, Krankenhaus-Lexikon für das Deutsche Reich; die Anstaltsfürsorge für Kranke und Gebrechliche und die hygienischen Einrichtungen der Deutschen Reich Städte im am Anfang des zwanzigsten Jahrhunderts, nach amtlichen Quellen, Berlin 1900, s

134 W 1898 r. wzniesiono nowy obiekt przeznaczony dla 100 chorych mężczyzn, mieszczący również kuchnię parową. Budynek wybudowano na planie zbliżonym do litery U. Skonstruowany był z czerwonej cegły, co było charakterystyczne dla wznoszonych w tym okresie budowli szpitalnych 16. Był to bardzo nowoczesny jak na ówczesne standardy szpital. Posiadał elektryczne oświetlenie, ogrzewanie, toalety, a także specjalny system wentylacji. W zakładzie funkcjonowały też specjalistyczne urządzenia do dezynfekcji 17. Wiek XIX przyjął zasadniczą zmianę funkcji szpitali europejskich z placówek opieki społecznej na placówki lecznicze. Wiązać należy to przede wszystkim z nieuchronnym postępem nauk medycznych, z coraz poważniejszą rolą lekarza, często jednak krępowanego przez własne zatwardziałe środowisko akademickie. Postęp medycyny wyznaczał także konieczność dzielenia chorych według kryteriów chorobowych, coraz większą specjalizację lecznictwa zamkniętego i nowy charakter architektury zewnętrznej i wewnętrznej szpitali, który miał tym potrzebą sprostać. Przeobrażenia ta nie były dokonaniami jednorazowymi, ale stanowiły proces, który mówi wiele zarówno o poziomie nauk medycznych, kulturze danego kraju, a także o jego możliwościach ekonomicznych i politycznych. Zasługi Mikulicza dla rozwoju nowoczesnej medycyny są nie do przecenienia. Wprowadził jako pierwszy na świecie używanie rękawiczek najpierw nicianych, następnie gumowych, masek chirurgicznych i sterylnych fartuchów, pracował nad ulepszaniem narkozy, był również autorem pierwszych udanych operacji na otwartej klatce piersiowej w podciśnieniu. Sława Mikulicza i jego wrocławskiej kliniki była ogromna, przypisuje się mu również miano ojca endoskopii. Jako pierwszy na świecie dokonał zszycia pękniętego wrzodu żołądka oraz plastykę odźwiernika, zwaną dzisiaj pyloroplastyką Heineke-Mikulicza. Wprowadził metodę śródoperacyjnego poszerzania zwężonego wpustu przełyku. Wprowadził metody wziernikowania przełyku i żołądka, zademonstrowane później na 11. Kongresie Chirurgów w Berlinie. Udoskonalił metodę dwuczasowej resekcji guzów jelita grubego z wyłonieniem (operacja Paula-Mikulicza). W ciągu swojego krótkiego życia zyskał sobie szacunek oraz autorytet zawodowy i pozazawodowy. Posiadał liczne kontakty międzynarodowe, był zapraszany na wykłady na USA, Wielkiej Brytanii, Rosji, Japonii. O jego światowej sławie i międzynarodowym uznaniu poświadczają m.in. dyplomy nadania tytułu honoris causa uniwersytetów w Glasgow i Filadelfii, znajdujące się obecnie w posiadaniu Muzeum Uniwersytetu Wrocławskiego jako Zbiór Mikulicziana. Hartmann, choć chirurg z wykształcenia, władał sprawniej piórem niżeli skalpelem. Podjęty przez niego wyzwanie podróżowania śladami rozwoju medycyny po dziewiętnastowiecznych państwach całego świata, zaowocowało powstaniem niezwykle wartościowych pism, dających obraz dziewiętnastowiecznej medycyny do której coraz intensywniej wkradał się postęp bez którego współczesna myśl medyczna nie mogłaby zaistnieć. 16 Świebodzice, red. K. M a t w i j o w s k i, Wrocław Świebodzice 2001, s Kronika miasta Świebodzice , s ; A. G u t t s t a d t, op. cit., s

135 Magdalena Pasewicz-Rybacka Uniwersytet Gdański TRYKOT, PYJAMA I SHORTY. GARDEROBA POLSKICH LETNICZEK NAD MORZEM W LATACH 30. XX WIEKU Odzyskanie niepodległości przez Polskę w 1918 r. nie oznaczało dla Polaków zakończenia działań zbrojnych. Jeszcze przez kilka kolejnych lat walczyli o swoje granice, by ostatecznie objąć terytorium o powierzchni ponad 388 tys. km 2. Na mocy traktatów międzynarodowych Polska uzyskała dostęp do morza; przyznany pas wybrzeża miał 147 km długości i sięgał od Dębek do Kolibek. Symboliczne zaślubiny z morzem odbyły się 10 II 1920 r. z udziałem gen. Józefa Hallera. Wybrzeże szybko stało się przedmiotem zainteresowania Referatu Turystyki przy Ministerstwie Robót Publicznych. Rozwój ruchu turystycznego miał spełniać 2 podstawowe cele: oświatowy zachęcanie rodaków do poznawania własnego kraju, oraz ekonomiczny stworzenie i rozwijanie rodzimego przemysłu turystycznego 1. W czasach zaborów wybrzeże, z wyjątkiem chętnie odwiedzanego Sopotu, stanowiło dla większości społeczeństwa obszar nieznany. W dwudziestoleciu międzywojennym zaczęły pojawiać się przewodniki, które nie tylko miały uzupełnić lukę w wiedzy o nadmorskich terenach, ale zachęcać do wycieczek 2. Opisywane w bedekerach rozwijające się kurorty w Gdyni, Helu czy Jastarni miały stanowić konkurencję dla popularnego Sopotu czy gdańskich kąpielisk. Czynnikiem sprzyjającym wyborowi polskiego wybrzeża na miejsce wypoczynku była konieczność przejścia przez nieprzyjemną rewizję celną na granicy Wolnego Miasta Gdańska, a od lat 30. XX w. dyskryminująca Polaków polityka miejscowych władz i antypolskie nastawienie niemieckiej części społeczeństwa 3. Wyjazdy nad polskie morze stały się szczególnie w tej dekadzie obowiązkiem patriotycznym. Spędzanie wakacji na rodzimym wybrzeżu miało zahamować odpływ pieniędzy za granicę, a tym samym wzmacniać krajową gospodarkę. Wypoczynek w coraz bardziej niegościnnym dla Polaków Wolnym Mieście postrzegany był jako niestosowny i wręcz naganny. Wszystkie zabiegi zachęcające do pobytu nad morzem czy to Referatu Turystyki, czy samych kurortów zaczęły przynosić w latach 30. efekty. Liczba letników, która w pierwszej powojennej dekadzie wynosiła kilkanaście tysięcy, wzrosła do kilkudziesięciu tysięcy na sezon 4. Wypoczynek nad morzem zyskiwał sobie większą popularność nie tylko wśród rodzin z dziećmi, ale też pośród młodych, samotnych kobiet, często studentek, które 1 D. P ł a z a - O p a c k a, Zobaczyć Gdynię i, [w:] E a d e m, T. S t e g n e r, E. S z t y k i e l, Po słońce i wodę. Polscy letnicy nad Bałtykiem w XIX i w pierwszej połowie XX wieku, Gdańsk 2004, s M. O r ł o w s k i, Ilustrowany przewodnik po województwie pomorskiem, Warszawa 1924; I d e m, Ilustrowany przewodnik po ziemi kaszubskiej: od Chojnic i Stargardu po morze, Lwów-Warszawa 1924; P. P a l i ń s k i, Przewodnik po polskiem Wybrzeżu Bałtyku i po Ziemi Kaszubskiej, Gdynia 1934; J. S m o l e ń s k i, Morze i Pomorze, Poznań 1928; J. S t a ś k o, Przewodnik po polskiem wybrzeżu, Warszawa-Poznań-Kraków, E. S z t y k i e l, Na plaży i w kasynie. Polscy letnicy w Wolnym Mieście Gdańsku , [w:] Po słońce i wodę, s. 113, T. S t e g n e r, Patriotyczny obowiązek. Polski turysta nad polskim morzem ( ), [w:] Po słońce i wodę, s

136 mogły brać udział w obozach czy koloniach. Zarówno dla jednych, jak i drugich w czasopismach kobiecych pojawiały się artykuły promujące tę formę wypoczynku oraz liczne kąciki z poradami dotyczącymi podróżowania czy mody plażowej. Czasopisma kobiece w dwudziestoleciu międzywojennym cieszyły się dużą popularnością. Różniły się od prasy ogólnej doborem treści oraz zamieszczaniem działów takich jak moda, porady domowe, robótki ręczne czy wychowanie dzieci. Wiele tytułów miało charakter efemeryczny 5 ; wyróżnić można jednak kilka czasopism, które odgrywały znaczącą rolę na rynku prasy: Moja Przyjaciółka, Bluszcz, Kobieta Współczesna czy Kobieta w Świecie i w Domu. Periodyki te, podobnie jak większa część prasy dwudziestolecia, poruszały na swoich łamach tematykę morską, co było związane nie tylko ze wspomnianym już postrzeganiem polskiego wybrzeża w kontekście patriotycznym, lecz także postępującym rozwojem gospodarczym tych terenów. W przypadku pozostałych tytułów skupiano się przede wszystkim na politycznym, strategicznym czy gospodarczym wymiarze dostępu do morza, zaś w pismach kobiecych objawiało się to poprzez zachęcanie do turystyki nadmorskiej i omówienie jej praktycznego aspektu. W roku 1937 korespondentka Kobiety w Świecie i w Domu pisała: Śmiało można powiedzieć, że urok polskiej wsi, cuda głosów żabich, przepiórczych i derkaczowych, nawet woń siennych pokosów, nikocjany, maciejki i widok księżycowego srebra poprzez kraty werandy polskiego dworku, przygasł wobec konieczności, zaspokojonej lub nie, wyjazdu do Gdyni, Orłowa, Jastarni, Jastrzębiej Góry i innych czarów pełnego morza i zatoki. Wiadomo nad polskim morzem jest drogo i trudno tam o owoce, i łatwo rozpadują się deszcze, mimo to jednak dopiero wakacje nad morzem dają szczęście i pełnię szczęścia 6. W tym samym czasie w Mojej Przyjaciółce przekonywano: Jest w Polsce takie miejsce, które oczyści nasze płuca, ożywi oczy, dzieciom wróci rumieńce, a wszystkim odświeży duszę i ciało. To polskie wybrzeże. To polskie morze. Ten ukochany pas ziemi to raj letni, szczególnie dla dzieci. To morze, którego dech potężny dosięga nas wszędzie woła nas! ( ) Pragniemy morza wszyscy. Kochamy je wszyscy i ślubowaliśmy mu wierność. I wszyscy chcemy je poznać, by kochać jeszcze mocniej. I życie nasze z tym morzem zespolić 7. Tematykę wypoczynku nad morzem czasopisma kobiece podejmowały na początku każdego okresu letniego i kontynuowały do końca sezonu. W tym kontekście pojawiały się zarówno artykuły zachęcające do podróży, jak i liczne kąciki z poradami. Wyjazd na letnisko, zwłaszcza w odleglejsze zakątki kraju i na dłuższy czas, wymagał starannych przygotowań od załatwienia spraw formalnych po pakowanie bagażu. Trudnością w ostatnim przypadku była nie tylko nieznajomość lokalnych warunków pogodowych, ale też ograniczenia finansowe. O tym, że Polki miały kłopot z doborem strojów nie tylko nad morze, świadczy uwaga zamieszczona w Mojej Przyjaciółce : skądinąd inteligentne niewiasty, wybierając się do górzystej małej miejscowości, zabierały przejrzyste suknie muślinowe i sandałki na wysokich obcasach 8. Aby uniknąć problemu nieodpowiedniego skompletowania garderoby i konieczności jej dokupowania na miejscu, kobiety sięgały do swoich ulubionych czasopism. Na ich łamach prosiły o rady lub szukały odpowiednich rubryk; także same korespondentki, dostrzegając ten problem, chętnie podejmowały temat. 5 K. Ł o z o w s k a - M a r c i n k o w s k a, Sprawy niewieście. Problematyka czasopism kobiecych Drugiej Rzeczpospolitej, Poznań 2010, s W. B o r u d z k a, Kraj nieba, sosen i morza, Kobieta w Świecie i w Domu 1937, nr 13, s K. G ł ę b o c k a, Morze woła nas, Moja Przyjaciółka 1937, nr 12, s Refleksje przed wyjazdem, Moja Przyjaciółka 1935, nr 14, s

137 Pakowanie bagażu nad morze proponowano rozpocząć od sporządzenia spisu potrzebnych rzeczy. Rodzaj wybranych strojów powinien być dopasowany do miejsca wyjazdu: inne potrzebne były w popularnym, chętnie odwiedzanym kurorcie, inne w cichej i spokojnej wiosce rybackiej, gdzie można było pozwolić sobie na większą swobodę w kompletowaniu garderoby. Nie zwalniało to jednak z podstawowego obowiązku ówczesnej mody dopasowania stroju do danej pory dnia. Mimo postępującej demokratyzacji w dziedzinie ubiorów kobiety w okresie dwudziestolecia nadal musiały posiadać toaletę poranną, przedpołudniową, popołudniową i wieczorową. Oprócz nich w walizce powinna znaleźć się odzież typowo plażowa, przeznaczona do kąpieli, opalania się czy spacerów. Przy pakowaniu tej całej garderoby należało jednak pamiętać, by nie obarczać się zbyt licznymi bagażami, trudnymi w transporcie i sprawiającymi kłopot w podróży. Za ilość wystarczającą na miesiąc urlopu przyjmowano ubrania mieszczące się w jednej walizce. Zwracano przy tym uwagę, by dobierać je w jednej gamie kolorystycznej, co pozwalało na tworzenie różnych kreacji jedynie przez zmianę dodatków 9. Pojawiały się też artykuły, w których radzono jak odpowiednio i umiejętnie pakować wakacyjną wyprawę, by uniknąć przykrego wygniatania się odzieży 10. Podstawowym elementem garderoby damskiej była suknia. Ta z lat 30. w niczym nie przypominała już prostej koszulki chłopczycy z poprzedniej dekady. Moda na nowo zaczęła akcentować kobiece kształty i promować smukłą, wysportowaną sylwetkę, co wiązało się ze zwężeniem i wydłużeniem ubioru, który sięgał cm od ziemi 11. Skrócenie nastąpiło dopiero ok r., jednak kuse sukienki były noszone latem, szczególnie przez młodsze i szczuplejsze kobiety, przez cały okres lat 30. Linia stanu, znaczenie obniżona w latach 20., wróciła na swoje właściwe miejsce. Stopniowo poszerzano ramiona oraz dół, dzięki czemu sylwetka kobiety upodobniła się do klepsydry. Coraz częściej pojawiającym się na tkaninach motywem były kwiaty. Ówczesną modę nazywano kolorową, ze względu na różnorodne zestawienia barw 12 ; jednokolorowa toaleta uważana była za monotonną i nieaktualną. Najpopularniejsze były sukienki tzw. sportowe, traktowane jako dzienne, noszone głównie przed południem na spacery i nieoficjalne spotkania ze znajomymi. Odznaczały się prostym krojem i niewielką ilością ozdób. Góra często była zapinana na szereg guziczków, a dół lekko poszerzany kilkoma fałdami. Wcięcie w talii podkreślano paskiem. Na letnie sukienki sportowe wykorzystywano lekkie materiały: pikę, len, kreton, cienką wełnę. Zwracano uwagę, by kolory były jasne, gdyż tkaniny szybko płowiały od morskiego powietrza i słońca 13. Inną opcją na przedpołudnie była jedwabna, biała bluzka o fasonie męskiej kamizelki, z krawatką pod szyją, połączona z płócienną spódnicą. Bardziej strojne sukienki obowiązywały po południu na proszone herbatki i tańce. Krój zasadniczo pozostawał ten sam, mógł się ewentualnie nieco wydłużyć. Na sukienki popołudniowe wybierano materiały wzorzyste i kolorowe oraz ozdabiano kokardami, plisami, zakładkami. Ich uzupełnieniem były krótkie, jednobarwne żakieciki. O ile te 2 typy sukienek wystarczały w czasie wypoczynku w ustronnej miejscowości, o tyle nie można się było do nich ograniczyć w modnym uzdrowisku. Zabawy taneczne, kasyno czy spotkanie przy brydżu wymagały włożenia bardziej wytwornej toalety, którą 9 W co się ubrać, Moja Przyjaciółka 1935, nr 14, s H. Ś w i ę c h - S t y p u ł k o w s k a, Sztuka pakowania, Moja Przyjaciółka 1937, nr 11, s A. D z i e k o ń s k a - K o z ł o w s k a, Moda kobieca XX wieku, Warszawa 1964, s Ibidem, s M. D o b r o w o l s k a, Co i gdzie zabrać, Bluszcz 1932, nr 25, s

138 stanowiła suknia wieczorowa. Letnia różniła się od zimowej materiałem, krojem i ozdobami. Odpowiednią tkaniną była organdyna, tafta, jedwab lub żorżeta we wzór kwiatowy, grochy lub kratę. Najmodniejszy fason lat 30. podawano w Mojej Przyjaciółce : Charakterystyczną cechą linji toalet wieczorowych jest to, że wszystkie poszerzenia kroju, falbany, cała >>ampleur<< sukni znajduje się ztyłu, przód natomiast jest gładki, podchodzi wysoko pod szyję, czasami tylko wycięcie >>carré<< odsłania lekko ramiona 14. Za ozdoby kreacji służyły falbany, kokardy i przede wszystkim kwiaty. Dopełnieniem sukni była krótka pelerynka lub płaszczyk, w bogatszej wersji obszyte futrem. Na skromniejszym wieczorze suknię mogła zastąpić popołudniowa spódnica zestawiona z ozdobnym, krótkim żakiecikiem. Pobyt nad morzem, w przeciwieństwie do wakacji na wsi czy w uzdrowisku, wymagał odpowiedniej garderoby plażowej. Minęły czasy, kiedy wytworne damy wchodziły do wody ubrane w sztywne, drelichowe kostiumy z falbanami, zaś natychmiast po kąpieli ponownie zakuwały się w gorset i suknię; ponieważ biała cera była oznaką elegancji, kobiety chowały się pod parasolkami. Sytuacja ta zmieniła się po wojnie, pojawiła się moda opaloną skórę. Kobiety z takim zapałem wystawiały się na działanie słońca, że rodowitą Polkę możnaby z powodzeniem wziąć za mieszkankę wysp archipelagu malajskiego, jeśli nie za przedstawicielkę jakiegoś murzyńskiego szczepu 15. Nowa moda wymagała stworzenia nowego typu ubioru, który zapewniałby łatwy dostęp słońca do skóry. Taką funkcję spełniał kostium plażowy, nazywany też słonecznym lub reprezentacyjnym. W latach 20. przybrał formę marszczonych spodenek sięgających połowy uda zestawionych z dłuższą, bardzo ozdobną koszulką. Powrót w latach 30. do podkreślania kobiecych kształtów nie ominął także mody plażowej. Kostiumy stawały się coraz bardziej skąpe i przylegające do ciała. Składały się z bluzeczki z niewielkim dekoltem z przodu oraz dużym wycięciem na plecach i krótkiej spódniczki lub spodenek (zwanych wówczas shortami lub shortsami). Około połowy dekady pojawił się dwuczęściowy typ odsłaniający brzuch. Tworzyły go shorty oraz skrzyżowana na plecach chusta. Kostium ten przyjmowany był przez niektóre poradniki mody z rezerwą, uważany za dosyć śmiały i za swobodny ; kobiety jednak bardzo szybko polubiły nowy fason, dający możliwość równomiernego i dokładnego opalenia się. W roku 1938 kostium składający się ze spodenek i staniczka na wąskich paskach bezsprzecznie uważano już za idealny strój na plażę. Ubiory plażowe szyto z cienkiej wełny, kretonu lub jedwabiu. Zazwyczaj łączono kontrastowe, jaskrawe kolory oraz tkaniny jednolite i wzorzyste. Kostium plażowy nie był jednak przeznaczony do wody. Kobiety chcące popływać musiały przebrać się w trykot kostium kąpielowy, który był jakby przejściem, łagodzącem kontrast pomiędzy modą «rozebraną a ubraną» 16. Trykot z początku lat 30. przypominał jeszcze stroje z poprzedniej dekady. Był jednoczęściowy, z małym dekoltem i o prostym kroju. Dominowały ciemne kolory czarny i granatowy, ożywione niewielkim, kolorowym motywem; oprócz nich popularne były modele pasiaste. Stopniowo powiększało się wycięcie na plecach, pojawiły się też kostiumy dwuczęściowe. Coraz modniejsze stawały się trykoty kolorowe zielone, wiśniowe, białe, brązowe, a także deseniowe w grochy, paski czy kratkę. Efekt changeant, czyli mienienia się, uzyskiwano dzięki przetykaniu stroju wełnianego nitką bawełnianą w innym kolorze. Jako przykład dziwactwa w modzie amerykańskiej, które uważano za mogące przywędrować do Polski, podawano kostiumy we 14 M. C., Letnie toalety wieczorowe, Moja Przyjaciółka 1934, nr 15, s D e w e, Kobieta na plaży, Moja Przyjaciółka 1934, nr 13, s V., Sezon kąpielowy, Kobieta w Świecie i w Domu, nr 11, 1931, s

139 wzór rybiej łuski oraz w cętki lamparcie 17. Za najbardziej eleganckie uchodziły trykoty ręcznie robione z wełny. Popularność zdobywały sobie też kostiumy z lastexu; była to gumowa nitka, okręcona wełną i jedwabiem, nadająca się do prania, absolutnie elastyczna 18. Kostiumy takie miały bardzo głębokie wycięcie na plecach, a całość podtrzymywały szelki. Nie wszyscy mogli sobie jednak pozwolić na taki nowoczesny strój, gdyż lastex był ówcześnie drogi. Kobietom, które dużo pływały, polecano pod trykot zakładać slipy czy też żeny z elastycznej tkaniny, które miały chronić mięśnie brzucha. Po wyjściu z wody należało okryć się płaszczem kąpielowym. W omawianej dekadzie płaszcze utraciły dawny, workowaty kształt i przekształciły się w czworokątne chusty z rękawami. Były szyte z płótna podszytego tkaniną frotté. Powinny mieć kolor kontrastujący lub harmonizujący z trykotem; chętnie wybierano też materiały wzorzyste i motywy marynistyczne. Płaszcz kąpielowy można było zastąpić krótszą i wygodniejszą pelerynką. W latach 30. oprócz kostiumów najpopularniejszymi ubiorami na plaży były pyjama (pijama, piżama) oraz suknia plażowa. W zależności od sezonu jedna bądź druga lansowana była przez czasopisma kobiece jako najmodniejsza, jednak w rzeczywistości można było spotkać oba typy przez cały okres. Pyjama składała się z obcisłej góry, najczęściej bez rękawów, znacznie odsłaniającej plecy oraz długich spodni. Ich nogawki były niejednokrotnie tak szerokie, że całość przypominała spódnicę. Szyto je z lekkich, przewiewnych materiałów: lnu, jedwabiu lub kretonów jednobarwnych bądź w duże wzory. Strój ten polecano szczególnie kobietom młodszym, szczuplejszym i o długich nogach. Paniom tęższym, starszym oraz tym, które źle czuły się w spodniach, proponowano suknię plażową. Do wyboru były 3 modele: zapinana z przodu od góry do dołu na guziki, rozcięta od pasa w dół lub tradycyjna, bez rozcięcia. Suknie plażowe najczęściej miały szelki i duże dekolty na plecach. Obowiązywała długość do ziemi lub połowy łydki. W przypadku sukni z dużym rozcięciem należało pod spód założyć shorty. Do ich uszycia wybierano len lub jedwab w jasnych kolorach, z kontrastującymi dodatkami, np. guzikami. Suknię plażową polecano także zakładać na mniej wytworne dancingi przystaniowe, gdzie nie wypadało pokazywać się jedwabnej kreacji; ta, zdaniem korespondentki Kobiety w Świecie i w Domu, pasowała do kasyna, ale na dancingu wyglądała wręcz śmiesznie. Zwracała natomiast uwagę, że ten nowy typ letniej i efektownej sukni wieczorowej, nałożonej na kostium kąpielowy ( ) stwarza ciekawą sylwetkę, nowy typ urody sukniowej, mającej nieograniczone możliwości 19. W tańcach na plaży można też było wziąć udział w samym stroju kąpielowym. Wśród takiej różnorodności strojów plażowych każda kobieta mogła wybrać coś odpowiedniego do swojej figury i wieku. Czasopisma kobiece podawały przykładowe zestawy wakacyjnej garderoby. Do modnej miejscowości nadmorskiej należało zabrać: jeden lub dwa kostiumy plażowe, jeden trykot, płaszcz kąpielowy, pyjamę albo suknię plażową z żakietem, płaszczyk z płótna do spaceru po plaży, gumowy czepek (w tym samym kolorze co kostium kąpielowy) i takież pantofelki do pływania. Koniecznymi dodatkami były też buty, nakrycie głowy, torba i okulary słoneczne. Najmodniejsze obuwie stanowiły rzymki na płaskiej podeszwie lub niewielkiej koturnie ze skrzyżowanymi paseczkami; takie sandałki można było zrobić samemu w domu z tektury, sznurka i pasków płótna. Jak zapewniano na łamach Mojej Przyjaciółki, pantofelek własnego pomysłu wzbudzi 17 Dziwactwa mody, Moja Przyjaciółka 1936, nr 14, s E. I. S., Wywczasy nad morzem, Moja Przyjaciółka 1937, nr 11, s Z u z a, Plaża w 1937 roku, Kobieta w Świecie i w Domu 1937, nr 10, s

140 na pewno szczery podziw 20. Wśród nakryć głowy królowały duże słomkowe lub płócienne kapelusze w stylu sombrero. Modne było też wiązanie chustek pod brodą, które nazywano Marusia. Konieczna była duża, płócienna torba, w której chowano książkę, robótkę szydełkową, chusteczki czy niewielki prowiant. Ciekawą propozycją uzupełnienia całości była parasolka, którą należało mieć przy sobie nie dla ochrony przed słońcem, ale dla kokieterii, gdyż promienie przeświecające przez materiał ciekawie oświetlały kobiecą postać. Do tego zestaw strojów dziennych: kilka prostych sukienek sportowych, dwie bluzki z płócienną spódnicą, jedna suknia popołudniowa oraz jedna wieczorowa, starannie zapakowana w bibułkę, by nie doznała uszkodzeń podczas podróży. Tutaj też obowiązywały dodatki: pantofelki sportowe na niewielkim obcasie, strojniejsze do toalety wieczorowej, odpowiednie nakrycie głowy i torebka na dzień mały kapelusik i duża torba sportowa, na wieczór odwrotnie, duży, strojny kapelusz i niewielka torebka. Oprócz tego komplet bielizny i pończoch, choć w cieplejsze dni można było z tych drugich zrezygnować; warunkiem było opalenie skóry na kolor, który wyklucza pojęcie o nagości 21. Nieco inny zestaw polecano zabrać na obóz. Przede wszystkim należało ograniczyć ilość strojnych ubiorów na rzecz wygodnej, sportowej odzieży. Trzeba było zupełnie zapomnieć o toaletach wieczorowych, falbaniastych bluzeczkach i pończochach. Wystarczała jedna sukienka sportowa na eleganckie śniadanie w lokalu oraz dwie popołudniowe na dancingi, które były atrakcją niemal każdego wieczoru. Proponowano też praktyczne, ciemne spodnie o męskim kroju, shorty i sportowe bluzki oraz komplet ubrań na plażę kostium kąpielowy, pyjamę, czepek, pantofelki gumowe, wygodne buty, kapelusz i torba na plażę. O biżuterii nie wspominano wcale. Było ku temu kilka powodów: prawdziwe klejnoty były zbyt drogie, aby ryzykować ich zgubienie czy kradzież podczas podróży lub na letnisku. Po drugie, biżuterii nie wypadało nosić przed południem; zresztą na plaży była całkowicie niepraktyczna, stanowiłaby jedynie kłopot podczas kąpieli i opalania się. Wreszcie po trzecie, lata 30. to w głównej mierze czas kryzysu, gdy przeciętnej Polki nie było stać na zakup biżuterii. W modzie letniej ceniono prostotę, uważając, że fason i ciekawy wzór na sukni są wystarczającą ozdobą; obwieszanie się biżuterią świadczyło o złym smaku kobiet. Można przypuszczać, że pojawiała się w kurortach tylko na najwytworniejszych wieczorach i balach. W czasopismach często zwracano uwagę na zimniejsze wieczory i poranki, a także konieczność liczenia się ze zmianą pogody. Polecano więc zabrać ciepły sweter, luźne wełniane palto oraz takiż kostium, czyli spódnicę z żakietem. Przykładowy komplet na wypadek deszczu podawano w Bluszczu : płaszcz nieprzemakalny płócienny, gumowy lub z podgumowanego jedwabiu. Beret albo czapeczkę na głowę, pończochy fil d ecossowe, starą sukienkę, grube, nieprzemakalne obuwie na gumowej podeszwie, parasol 22. Podczas przygotowań do wyjazdu należało też zadbać o odpowiedni ubiór podróżny. Najpopularniejszym tego typu strojem był tzw. kostium angielski wykonany z wełny. Składał się z prostej, lekko poszerzanej spódnicy oraz żakietu o kroju męskiej marynarki. Pod spód zakładano bluzkę z jedwabiu lub piki. Modne były też garsonki wełniane, proste sukienki zestawione z żakiecikiem z tego samego materiału. Dla ochrony przed kurzem i pyłem węglowym w czasie jazdy pociągiem należało zabrać przylegającą czapeczkę i ciemne rękawiczki. 20 Pantofelki plażowo-sportowe, Moja Przyjaciółka 1934, nr 10, s V., Dopóki czas, Kobieta w Świecie i w Domu 1933, nr 15, s M. D o b r o w o l s k a, Co i gdzie zabrać, s

141 Zmieniający się w dwudziestoleciu międzywojennym sposób postrzegania wypoczynku na plaży i obowiązującego tam stroju stanowiły z jednej strony przedmiot krytyki starszego pokolenia, z drugiej zainteresowania ówczesnych moralistów. Czasopisma kobiece zachęcały do takiej formy spędzania czasu wolnego również starsze panie, jednak one podchodziły do niej z rezerwą. Częściowo wynikało to z obawy przed narażeniem się na śmieszność, częściowo z zakorzenionych, dawnych przyzwyczajeń. Kobiety ze starszego pokolenia postrzegały plażę przez pryzmat przedwojenny: stanowiła dla nich miejsce wypoczynku pod parasolką nieprzepuszczającą słońca, pogawędek towarzyskich i leczniczych kąpieli, które polegały na rytmicznym zanurzaniu się w morskiej wodzie 23. Zderzenie tego typu zachowań z opalającymi się i pływającymi w skąpych kostiumach przedstawicielkami nowej epoki dobitnie podkreślało różnice pokoleniowe. Przedmiotem najsilniejszej krytyki był naturalnie strój plażowy. Kobiety w latach 30. zaczęły pokazywać publicznie więcej ciała niż kiedykolwiek przedtem, co budziło entuzjazm u jednych, a zgorszenie u drugich. W czasopismach kobiecych pojawiały się zalecenia, by kostium zarówno plażowy, jak i kąpielowy był modny, estetyczny oraz przede wszystkim moralny. Dotyczyło to szczególnie strojów dwuczęściowych, które nie powinny ukazywać zbyt wiele zalecano między innymi, by shorty sięgały do kolan, a góra nie była zbyt wycięta. Na łamach Mojej Przyjaciółki jedna z korespondentek pytała retorycznie: Czy rzeczywiście ładnie wygląda kobieta z głębokim dekoltem z przodu, zwłaszcza gdy się pochyli? 24. Podejście to stopniowo się demokratyzowało, a kobiet w kostiumach dwuczęściowych przybywało. Kryterium estetyki obowiązywało jednak nadal; przede wszystkim zwracano uwagę, by dobrać typ stroju do figury. Konstancja Hojnacka, autorka Kodeksu towarzyskiego z 1939 r. przestrzegała: Obcisłe kostiumy kąpielowe i rozmaite frywolne modele kostiumów mogą ubierać młode, smukłe sylwetki kobiece, ale osoby tęższe i dojrzalsze powinny się ich wystrzegać nie tylko dlatego, że są dla nich nieodpowiednie, ale że niemiłosiernie podkreślają najmniejszy błąd budowy. Pięknie zbudowanych ciał, takich, które mogą śmiało włożyć każdy kostium kąpielowy, jest bardzo mało, a kandydatek do nich tyle ile korzysta z plaży. Lustro powinno być krytycznym doradcą, ale zdaje się, że zamiast niego decyduje moda i etykieta prezentująca model, bo nabywczyni widzi w nim siebie samą 25. Kobietom tęższym polecano kostiumy jednoczęściowe, tuszujące wybujałości figury. Dla nich też odpowiednie były ciemniejsze kolory czarny, granatowy, wiśniowy, brązowy, które optycznie wyszczuplały sylwetkę. Ze strojami plażowymi wiązała się kwestia, gdzie można było się w nich pokazać. O ile suknia plażowa po narzuceniu żakietu mogła przeobrazić się w sukienkę dzienną, o tyle trykot był nie do przyjęcia podczas spaceru w mieście. Wspomniana K. Hojnacka pouczała: Wybryki w zakresie kostiumów kąpielowych i używania ich w ciągu dnia jako codziennego stroju, wchodzenie w nim do restauracyj nadbrzeżnych, do sklepów na zakupy wymaga zwrócenia paniom uwagi na niewłaściwość takiego zachowania. Usprawiedliwione okolicznościami wejście w kostiumie kąpielowym na chwilę do restauracji lub kawiarni położonej tuż przy kąpielisku nie wyłącza przecież okrycia się płaszczem. Ale na wałęsanie się całymi dniami, poza plażą, w trykocie kąpielowym nie pozwoli sobie żadna przyzwoita, starannie wychowana kobieta, która rządzi się we wszystkim umiarem i taktem M. G a w i n, Kobieta na plaży. Przemiany modelu seksualności kobiecej w latach międzywojennych, [w:] Kobieta i kultura czasu wolnego, red. A. Ż a r n o w s k a i A. S z w a r c, Warszawa 2001, s Pani na plaży. W słońcu i wodzie, Moja Przyjaciółka 1934, nr 11, s K. H o j n a c k a, Kodeks towarzyski, wydanie oparte na edycji A. Krzyckiego z 1939 r., s Ibidem, s

142 Przedmiotem krytyki były jednak nie tylko kostiumy słoneczne i kąpielowe. Jedna z korespondentek Mojej Przyjaciółki z niesmakiem opisywała modne rozpinane suknie plażowe, spod których widać było shorty: Doprawdy, pomysł to równie niezwykły jak perwersyjny. Niby skromna, długa suknia, a przecież ukazuje całe nogi i krojem przypomina owe wielkie kreacje div kabaretowych, które podziwiamy na scenie w czasie zimy 27. Co ciekawe, następny artykuł w tym samym numerze przedstawia zupełnie inną ocenę: Właściwie to muszę zdradzić Paniom, że tak naprawdę to szorty w połączeniu z suknią plażową są nawet w tym roku modniejsze od piżam. Należy zresztą przyznać, że suknia na plażę jest nie tylko ładniejsza, nie tylko powabniejsza, ale nawet praktyczniejsza. Dowcip zaś polega na tym, że pod nią znajduje się short 28. Jak widać, ocena moralności i estetyki strojów plażowych często zależała od osobistych zapatrywań publicystek na tę kwestię. Czytelniczki w zależności od własnych poglądów bardziej konserwatywnych lub nowoczesnych opowiadały się za jedną bądź drugą opinią. Garderobę plażową, jak każdą inną, należało umieć nosić, czyli dostosować ją do pory i okoliczności oraz odpowiednio zestawić poszczególne elementy. Zwracano uwagę, aby nie komponować wytwornych dodatków z prostymi sukniami i odwrotnie. Te same zasady obowiązywały przy wyborze kapelusza, torebki czy szala. Skutki nieumiejętnego skompletowania stroju przedstawiano na łamach Kobiety w Świecie i w Domu : Rozkoszne swą wygodną formą i niskim obcasem pantofelki sportowe lub sandałki, wyglądające ślicznie przy sukience sportowej ( ) staną się czemś zgoła niestosownem, a nieraz nawet dziwacznem, w przystosowaniu do powiewnej, asymetrycznej szatki, która przekształca Panią w barwnego motyla. Wygodne, to prawda, ale jakże demoralizujące! 29. Przegląd garderoby polskich letniczek z lat 30. XX w. pozwala prześledzić ewolucję, jaka dokonywała się w modzie plażowej. Zmieniająca się, coraz bardziej aktywna forma wypoczynku na plaży wymagała stworzenia nowego rodzaju odzieży, który nie krępowałby ruchów. Warunek ten spełniał skąpy kostium kąpielowy i plażowy. Początkowo przyjmowano je z powściągliwością, ale w miarę upływu czasu podejście do nich demokratyzowało się, a co za tym idzie coraz bardziej oddalano się od XIX-wiecznego modelu moralności. Przemiany wzorca obyczajowego odbywały się niejako oddolnie, spontanicznie, nie były zaś wyrazem ideowych manifestów 30. Kostiumy, jedno i dwuczęściowe, stały się nieodłącznym elementem wakacyjnej wyprawy każdej kobiety. Jedynym echem dawnych zasad pozostawały ściśle określone zasady, gdzie i kiedy można było pojawić się w stroju plażowym, choć i one stopniowo się zacierały. Moda plażowa podlegała ogólniejszym tendencjom eksponowania kobiecych kształtów poprzez odpowiedni krój ubioru. Stroje stawały się coraz bardziej obcisłe i modelujące. Różnorodność fasonów i barw przekształcała miejscowości letniskowe w prawdziwe rewie mody, zaś Pani ubrana zgodnie z nakazami mody dzisiejszej przypomina barwnego motyla, który przysiadł na złocistym piasku nadmorskiej plaży, aby za chwilę pójść z błękitną falą w zawody D. W e i s s, Pani w miejscowości kuracyjnej, Moja Przyjaciółka 1938, nr 14, s E. I. S., Trzeba dokompletować letnią garderobę, Moja Przyjaciółka 1938, nr 14, s Jeszcze o lecie, Kobieta w Świecie i w Domu 1930, nr 14, s M. G a w i n, op. cit., s V., Dopóki czas, s

143 Róża Paszkowska Uniwersytet Warszawski KOŚCIANE ELEMENTY STROJU MIESZKAŃCA WCZESNOŚREDNIOWIECZNEGO GRODU W SĄSIADCE, POW. ZAMOJSKI, WOJ. LUBELSKIE Z wczesnośredniowiecznego grodziska we wsi Sąsiadka, identyfikowanego z historycznym Sutiejskiem 1, pochodzi bogaty zbiór zabytków z surowców pochodzenia zwierzęcego. Stanowisko łączone jest z Grodami Czerwieńskimi, których losy, rekonstruowane na podstawie źródeł pisanych, wiązane są na przemian z formującymi się organizmami Polski i Rusi 2. Grodzisko położone jest w dolinie rzeki Por i Gorajec, w pow. zamojskim, woj. lubelskie (Ryc. 1). Jest to wyraźnie widoczne w terenie założenie, składające się z gródka o wysokich wałach i dwóch podgrodzi (Ryc. 2). Stanowisko badane było w latach 30., 40. i 50. XX w. 3, lecz materiał czekał na opracowanie ponad pół wieku. Interdyscyplinarne badania podjęte zostały w ostatnich latach przez zespół z różnych ośrodków i instytucji pod kierunkiem dr hab. Joanny Kalagi. Rozpoznanie przedmiotów z kości i poroża stało się jedną z przesłanek do interpretacji przynależności kulturowej stanowiska. Sugerowana na podstawie analizy źródeł pisanych zmienna przynależność grodziska winna była bowiem zostawić ślad w kulturze materialnej grodziska 4. Wykopaliska dostarczyły dużej ilości materiału zabytkowego. Oprócz ceramiki były to między innymi liczne przedmioty metalowe (militaria, elementy oporządzenia jeździeckiego, przedmioty codziennego użytku, elementy stroju), gliniane i kamienne przęśliki, piaskowcowe osełki, szklane paciorki czy zabytki z kości i poroża 5. W bogatym zbiorze przedmiotów z surowców pochodzenia zwierzęcego znalazło się m.in. kilka elementów stroju. Jest to zbiór niewielki, dostarczający pewnych informacji na temat przepływu impulsów kulturowych. W jego skład wchodzą: guzik, 2 hetki, 2 paciorki, amulet oraz okucie końcówki pasa. W zestawie tym znajdują się wyroby rękodzielnicze, o niewyszukanej 1 Z. W a r t o ł o w s k a, Gród Czerwieński Sutiejsk na pograniczu polsko-ruskim, Światowit 1958, t. XXII, s ; J. K u ś n i e r z, Znaleziska wczesnośredniowiecznych militariów w międzyrzeczu Wisły i Bugu jako materialne ślady konfliktów zbrojnych na pograniczu polsko-ruskim, [w:] Pogranicze polsko-ruskie we wczesnym średniowieczu na Lubelszczyźnie, red. E. B a n a s i e w i c z - S z y k u ł a, Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków, Lublin 2009, s. 139; J. P o l e s k i, Wczesnośredniowieczne grody w dorzeczu Dunajca, Kraków 2004, s Z. W a r t o ł o w s k a, op. cit., s ; M. F l o r e k, Topografia plemienna międzyrzecza Wieprza i Bugu na przełomie I i II tysiąclecia i zagadnienie Grodów Czerwieńskich w świetle źródeł pisanych i archeologicznych, [w:] Pogranicze polsko-ruskie, s Z. W a r t o ł o w s k a, op. cit., s J. K a l a g a, Co pozostało z wykopalisk na grodzisku w Sąsiadce, woj. lubelskie. Problemy badawcze po pięćdziesięciu latach od ich zakończenia, [w:] Spotkania Bytomskie, t. XIII, red. S. M o ź d z i o c h, Instytut Archeologii i Etnologii PAN, (2012, w druku). 5 J. K a l a g a, op. cit., (w druku). 143

144 formie i niezbyt wysokiej jakości wykonania, i przedmioty wyrzeźbione w sposób staranny, za pomocą specjalistycznych metod i narzędzi 6. Pierwsza grupa zabytków to przedmioty służące zapinaniu odzieży. Są to 2 hetki o różnej formie oraz okrągły, płasko-wypukły guzik. Pierwsza z hetek to dość powszechny wyrób we wczesnym średniowieczu (Ryc. 3). Przykłady takich zabytków pojawiają się na wielu stanowiskach: we Wrocławiu na Ostrowie Tumskim (24 sztuki), w Kruszwicy (44 sztuki), Gnieźnie i Opolu (130 sztuk), Płocku (2 sztuki), Gdańsku, Ostrowie Lednickim (16 sztuk) i Gieczu (11 sztuk) 7. Ze względu na prostą formę, łatwo dostępny surowiec (kość śródręcza lub śródstopia świni) oraz obróbkę (jedyną ingerencją człowieka jest nawiercenie dziurki), można przypuszczać, że był to przedmiot wykonany rękodzielniczo, na własne potrzeby, przez jednego z mieszkańców grodu. Tego typu zabytki bywają interpretowane także niekiedy jako instrumenty zwane wirującymi kostkami 8. Kostki okręcano wokół sznurka po czym wprawiano w ruch poprzez jego napinanie. W czasie ruchu instrumenty te miały cicho furkotać. Na ogół jednak hetki interpretowane są jako elementy stroju, przyszywane do materiału i służące do zapinania odzieży. Nie wykazują one zmienności w czasie. Ich forma nie jest także zależna od regionu. Drugim zabytkiem, który można uznać za swego rodzaju hetkę, jest rzeźbiony kołeczek (Ryc. 4). Przedmiot, podobnie jak hetka z kości metapodialnej świni, znany jest jedynie z dokumentacji. Nie ma zatem pewności czy wykonany został z kości lub poroża. Taki kołeczek można było wyrzeźbić również z drewna. Biorąc jednak pod uwagę, że stanowisko w Sąsiadce nie obfituje w zabytki z tego surowca, trzeba rozpatrzeć to znalezisko w kontekście wyrobów rogowniczych. Hetka ma kształt symetrycznego, profilowanego kołeczka. Zachowana jest w całości. Nie posiada dziurki, lecz mogła być przyszywana do odzieży za pomocą nici przechodzącej przez wyprofilowane zagłębienia. Z terenów Polski znane są zabytki, które mogły pełnić podobną funkcję. Przykład z Ostrowa Lednickiego w Wielkopolsce 9 posiada po środku przewężenie, przez które mogła przechodzić nić, przyszywająca go do odzieży. Prawie identyczny zabytek znany jest ze stanowiska Sarkel-Biała Wieża nad Donem (Ryc. 5) 10. Datowany jest na IX-X w. i wiązany z nawarstwieniami chazarskimi. Przedmioty takie znajdowane były na terenach Bułgarii Wołżańsko-Kamskiej, która podlegała wpływom chazarskim 11. Nieco węższy, ale podobny w stylu zabytek, znany jest z ruskiego grodziska Staraâ Râzan nad Oką (XII-XIII 6 R. P a s z k o w s k a, Zabytki z kości i poroża z wczesnośredniowiecznego stanowiska we wsi Sąsiadka, woj. lubelskie, [w:] Sutiejsk. Gród pogranicza polsko-ruskiego w X-XIII w. Studium interdyscyplinarne, red. J. K a l a g a (2013, w druku). 7 K. J a w o r s k i, Wyroby z kości i poroża w kulturze wczesnośredniowiecznego Ostrowa Tumskiego we Wrocławiu, Wrocław-Warszawa 1990, s ; A. W r z o s e k, Zabytki wczesnośredniowieczne z Ostrowa Lednickiego, pow. Gniezno, Fontem Archaeologici Posnanienses 1961, t. XII, s. 250, tabl. I: 9, 10, s O. A n t o n o w s k a - G o r ą c z n i a k, Zabawki i instrumenty muzyczne z najnowszych badań na Ostrowie Tumskim wpoznaniu (stanowisko 9 i 10), [w:] Poznań we wczesnym średniowieczu, t. V, red. H. K ó č k a - K r e n z, Poznań 2005, s. 210, ryc. 5, 11, 12, s. 207; V. H r u b y, Slovanskékostěnépředměty a jejichvýrobana Moravě, Památky Archeologické 1957, t. XLVIII, s. 178; A. M a c g r e g o r, A. M a i n m a n, S. H. R o g e r s, Craft, Industry and Everyday Life: Bone, Antler, Ivory and Horn from Anglo- Scandinavian and Medieval York, The Archaeology of York, vol. 17, TheSmall Finds, Fasc. 12, Bradford 1999, s , fig A. W r z o s e k, op. cit., s. 250, tabl. I: 9, s M. I. A r t a m o n o v, Trudy volgo-donskojarheologičeskojèkspedicii, t. I, Materialy i issledovaniâpo archeologii SSSR, t. 62, red. M. I. A r t a m o n o v, Moskva-Leningrad, 1958, s. 40, rys. 25: K. A. R u b e n k o, Bułgarskie i zdeliâiz kosti i roga, [w:] Drevnosti Povolž â: èpohasrednevekov â. Issledovaniâkul turnogonaslediâ Volžskoj Bulgarii i Zolotoj Ordy, Kazan 2005, s. 72, tabl. 18:

145 w.) 12. Hetka, stanowiąca bliską analogię do egzemplarza z Sąsiadki, o bardziej ozdobnej formie niż przywołane wyżej, znaleziona została w Czermnie 13. Stanowisko to identyfikowane jest z historycznym Czerwieniem, a zatem wiązane z hipotetycznymi Grodami Czerwieńskimi. Wydaje się, że taką formę hetki łączyć można z pograniczem słowiańsko-chazarskim, gdyż na tych właśnie terenach znaleziono największą kolekcję profilowanych kołeczków (Ryc. 6) 14. Zauważyć należy, że były one jednak wykonywane z brązu. W bogatym zbiorze znajdują się przedmioty analogiczne w formie zarówno do hetek z Ostrowa Lednickiego, Sarkela-Białej Wieży i Starej Rjazani, jak i bardziej ozdobne formy, odpowiadające znaleziskom z Sąsiadki i Czermna. Ostatni przedmiot, pełniący być może funkcję guzika, to płasko-wypukły krążek, wykonany z główki kości ramiennej świni (Ryc. 7). Ma on nawiercony otwór, a wypukła powierzchnia ozdobiona została płytko rytym wzorem. Tego typu zabytki interpretowane są również jako przęśliki. Duży zbiór takich przedmiotów (VII-XIII w.) pochodzi z terenów dzisiejszej Estonii 15, która we wczesnym średniowieczu zamieszkiwana była przez ugrofińskie plemię Wotów, ale ulegała również wpływom słowiańskim. Zabytki takie znane były również na terenie skandynawskiej Brytanii 16. Płasko-wypukłe guziki spotykane są także na stanowiskach ruskich (Brześć, Nowogród, Połock, Grodno, Nowogródek, Wyszogród czy Drohiczyn) 17 oraz koczowniczych (chazarskich i bułgarskich) (Ryc. 8, 9). Występowały na ziemiach zajmowanych przez ugrofiński lud Meria w międzyrzeczu Wołgi i Oki 18, który ulegał jednak wpływom zarówno chazarskim, jak i w późniejszych czasach słowiańskim oraz skandynawskim. Trudno zatem stwierdzić jednoznacznie z czyimi wpływami wiążą się płasko-wypukłe guziki znalezione pomiędzy Wołgą a Oką. Mniej informacji na temat przynależności kulturowej dostarcza kolejna grupa zabytków, to jest paciorki i amulet. Dwa paciorki wykonane zostały z surowca kostnego. Są one tak mocno obrobione, że zniknęły cechy pozwalające na rozróżnienie czy było to poroże czy kość. Jeden z nich ma niedokończoną dziurkę, jest w kształcie kulisty (Ryc. 10). Drugi, poprzez ścięcie dwóch płaszczyzn przy wylotach dziurek, uzyskał kształt beczułkowaty. Paciorki mogły stanowić elementy bardziej rozbudowanego naszyjnika. Takie kościane ozdoby stroju występowały w wielu rejonach i w różnych okresach historycznych A. L. M o n g a j t, StaraâRâzan, Materialy i issledovaniâ po archeologii SSSR 1955, t. 49, s , rys. 97: Zbiory Muzeum Zamojskiego w Zamościu, nr inw. MZ/163/A. 14 S. A. P l e t n e v a, Na slabâno-hazarskompogranič e. Dmitrievskijarheologičeskij kompleks, Moskva 1989, s. 107, rys H. L u i k, L. M a l d r e, Bone and antler artefacts from the settlement site and cemetery of Pada in North Estonia, [w:] From Hooves to Horns, from Mollusc to Mammoth. Manufacture and Use of Bone Artefacts from Prehistoric Times to the Present, red. H. L u i k, A. M. C h o y k e, C. E. B a t e y, L. L o u g e s, Tallinn 2005, s , fig. 7: 1-2, 16: A. M a c g r e g o r, A. M a i n m a n, S. H. R o g e r s, op. cit., s , fig P. F. L y s e n k o, Berest e, Minsk, 1985, s. 282, rys. 189: 1, 2; K. M u s i a n o w i c z, Drohiczyn we wczesnym średniowieczu, Materiały Wczesnośredniowieczne, t. VI, 1969, s E. I. G o r û n o v a, Ètničeskaâ istoriâ Volgo-Okskogo meždyreč â, Materialy i issledovaniâ po archeologii SSSR, t. 94, red. E. I. Gorûnova, Moskva, 1961, s. 103, rys. 44: 2; T. N a g r o d z k a - M a j c h r z y k, Chazarowie, [w:] Hunowie Europejscy, Protobułgarzy, Chazarowie, Pieczyngowie. Kultura Europy Wczesnośredniowiecznej, z. 4, red. E. T r y j a r s k i, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1975, s. 399; W. D u c z k o, Ruś Wikingów, Historia obecności Skandynawów we wczesnośredniowiecznej Europie Wschodniej, Warszawa 2007, s V. H r u b y, op. cit., s. 160, obr. 8: 3-5; J. K a v a n, O zpracování a výzdoběkosti u západníchslovanů v doběhradištní, [w:] Vznik a počátky Slovanů, t. 2, Praga, 1958, tabl. VIII 6; E.I. G o r û n o v a, op. cit., s. 103, rys. 13: 32; A. M a c g r e g o r, A. M a i n m a n, S. H. R o g e r s, op. cit., s , fig

146 Podobnie wygląda sytuacja w przypadku amuletu z zęba (Ryc. 11). Jest to kieł niedźwiedzia. Z wisiorkami czy też amuletami z zębów zwierzęcych spotykamy się licznie na stanowiskach wczesnośredniowiecznych. Kieł niedźwiedzia wykorzystano jako ozdobę stroju na przykład na Ostrowie Lednickim 20. Ostatni zabytek, który można uznać za element stroju, to prawdopodobnie okucie końcówki pasa (Ryc. 12). Znalezisko znane jest jedynie z dokumentacji. Jest to starannie wyrzeźbiony płaski przedmiot, w kształcie nieco przywodzącym na myśl grocik. Ozdobne okucie ma nawiercone 2 dziurki na osi podłużnej, które służyły zapewne do przymocowania do końcówki pasa lub innej części odzieży. Podobne w stylu jest okucie z chazarskiego Sarkela-Białej Wieży nad Donem, datowane na IX-X w. (Ryc. 13) 21. Na terenie międzyrzecza Wołgi i Donu 22 sprzączki takie znajdowane były w kurhanach przy pochówkach końskich, co sugeruje ich wykorzystanie do spinania elementów uprzęży koni. Znaleziska te bywają łączone z Chazarami (VII-VIII w.) lub Pieczyngami (IX-XI w.). Kolejne tego typu sprzączki pochodzą z terenów Bułgarii Wołżańsko-Kamskiej (XII w.). O możliwych powiązaniach świadczy podobna stylistyka wymienionych zabytków. Zabytek wydaje się być jednak przedmiotem drobniejszym, delikatniejszym, a więc być może służącym ozdobie jakiejś części garderoby. Elementy stroju wykonane z kości i poroża stanowią zaledwie drobne dodatki do ubioru mieszkańców grodu w dzisiejszej wsi Sąsiadka. Z pewnością nie pozwalają na jego rekonstrukcję, można jednak wyciągnąć z ich analizy kilka wniosków. Po pierwsze, surowiec pochodzenia zwierzęcego służył do produkcji drobnych elementów stroju i ozdób ludziom z różnych grup społecznych. Byli to nie tylko zwykli, biedniejsi mieszkańcy grodu, którzy mogli wykonać pewne przedmioty na własną rękę (paciorki, amulet, hetka z kości metapodialnej świni, guzik), wykorzystując najłatwiej dostępny materiał - kość pozostałą po konsumpcji mięsa. Elementy stroju ze wspomnianego rodzaju surowca nosili także z pewnością bogatsi, gdyż wykonanie rzeźbionego kołeczka-hetki czy okucia pasa należało do czynności skomplikowanych, pracochłonnych i wymagających specjalistycznych technik. Przedmioty te były zapewne dziełem wprawnego rzemieślnika, który chętniej wykorzystywał cenniejszy surowiec poroże (co zostało udowodnione na podstawie badań całego zbioru zabytków z Sąsiadki). Po drugie, drobne kościane dodatki do stroju wskazują na pewne zróżnicowanie etniczne lub też na istnienie oddziaływań kulturowych, znajdujących odzwierciedlenie w ubiorze mieszkańców grodu. Grodzisko, wykazujące w całokształcie silne powiązania z ruską kulturą materialną, dostarcza bowiem także pewnych odleglejszych analogii. Wspomnieć należy o niewątpliwych powiązaniach z ludami koczowniczymi. Prezentowane znaleziska znajdują analogie w zbiorach pochodzących z terenów Chazarów, Bułgarów Wołżańsko-Kamskich i Pieczyngów. Drugim istotnym kierunkiem są powiązania z Ugrofinami, a konkretnie Wotami oraz ludem Meria. Elementy stroju, wykonane z kości i poroża, odkryte w nawarstwieniach grodu na pograniczu Polski i Rusi, świadczyć mogą nie tylko o życiu codziennym mieszkańców, ale także o przepływie wzorców, gotowych wyrobów, ich wytwórców i posiadaczy. 20 A. W r z o s e k, op. cit., s. 250, tabl. III: 7, s M. I. A r t a m o n o v, op. cit., rys. 25: E. V. K r u g l o v, Zahoroneniekonâ v Volgo-Donskommeždureč e, [w:] Srednevekovye drevnosti Dona, Materialyiissledovaniâpoarheologii Dona, t. II, red., Û. K. G u g u e v, Moskva-Ierusalim 2007, s. 49, 51, rys. 1, 2,

147 Aneks Ryc. 1. Lokalizacja wsi Sąsiadka na mapie Polski (mapa pochodzi z serwisu Ryc. 2. Sąsiadka, pow. zamojski, woj. lubelskie. Rozplanowanie wałów. Rys. B. Guerquin. Ryc. 3. Hetka. Rysunek archiwalny. Autor nieznany. 147

148 Ryc. 4. Rzeźbiony kołeczek. Rysunek archiwalny. Autor nieznany. Ryc. 5. Hetka z twierdzy Sarkel-Biała Wieża, Rosja (Za M. I.Artamonov 1958, rys. 25: 8, s. 39). Ryc. 6. Guziki z pogranicza słowiańsko-chazarskiego (Za S. A. Pletneva 1989, rys. 56). Ryc. 7. Guzik/przęślik. Fot. R. Paszkowska. 148

149 Ryc. 8. Guzik z twierdzy Sarkel-Biała Wieża, Rosja (Za M. I. Artamonov 1958, rys. 49, s. 71). Ryc. 9. Guziki z Bułgarii Wołżańsko-Kamskiej (Za K. A. Rubenko 2005, tabl. 18: ). Ryc. 10. Niedokończony kulisty paciorek. Fot. R. Paszkowska. 149

150 Ryc. 11. Amulet z kła niedźwiedzia. Fot. R. Paszkowska. Ryc. 12. Ozdobne okucie. Fotografia archiwalna. Autor nieznany. Ryc. 13. Sprzączka z twierdzy Sarkel-Biała Wieża, Rosja (Za M. I. Artamonov 1958, rys. 25: 2, s. 39). 150

151 Piotr Płaczek Uniwersytet Szczeciński SMAK HARCERSKIEJ PRZYGODY. CODZIENNOŚĆ DRUŻYN HARCERSKICH W OKRESIE MIĘDZYWOJENNYM W ŚWIETLE CZASOPISMA NA TROPIE Polska odmiana skautingu zwana harcerstwem była ruchem, który w pejzażu organizacji młodzieżowych Polski międzywojennej był aktywny i autentyczny. Organizowane przez ZHP biwaki, obozy i zloty były kuźnią patriotycznych postaw wśród młodzieży. Forum wymiany myśli wychowawczej, poza konferencjami instruktorskimi i spotkaniami przy ogniskach, stanowiły czasopisma harcerskie powstające na ziemiach polskich od początku istnienia tego ruchu. Jednym z takich czasopism było wydawane od 1928 r. Na Tropie. Pismo młodzieży polskiej, wychodzące początkowo jako miesięcznik, a od 1931 r. dwutygodnik. Początkowo miało być pismem lokalnym, szybko jednak osiągnęło wymiar ogólnopolski. W 1933 r. podtytuł został zmieniony na Pismo młodzieży harcerskiej. Czasopismo pierwotnie wydawane było w Katowicach przez Zarząd Oddziału Śląskiego ZHP, następie przez Stowarzyszenie Na Tropie, a od 1938 r. w Warszawie przez Harcerskie Biuro Wydawnicze Na Tropie. Zawarte w piśmie propozycje zabaw i gier harcerskich, wskazówki dotyczące prowadzenia drużyny oraz porady dla zwykłych harcerzy stanowią dobre odzwierciedlenie form działalności wychowawczej drużyn harcerskich w okresie międzywojennym. Po przerwie wojennej czasopismo zostało wznowione w 1945 r. przez Harcerskie Biuro Wydawnicze, jego redaktorem naczelnym został Edward Poppek. Od 1 II 1949 r. pismo połączono ze Światem Przygód tworząc Świat Młodych. Ponownie zostaje wydawane w latach 80., jako Drużyna Na Tropie, czasopismo harcerzy starszych ZHP. Obecnie ukazuje się jedynie pod postacią miesięcznika internetowego jako czasopismo wędrowników 1. Czasopismo Na Tropie odegrało bardzo pozytywną rolę w historii harcerstwa. Wokół pisma skupili się młodzi, pełni zapału instruktorzy harcerscy, którzy zajęli później odpowiedzialne stanowiska w ZHP, a w czasie okupacji również w Szarych Szeregach 2. Na Tropie było organem, w którym zaczęli się wypowiadać i wymieniać doświadczeniami. Na łamach pisma znajdowała swe miejsce każda nowa dziedzina pracy ZHP, a samo czasopismo wywarło ogromny wpływ na młodzież harcerską, będąc dla niej skarbnicą wiedzy skautowej i kopalnią pomysłów wychowawczych. Rozwój liczebny ZHP miał związek z wieloma czynnikami, będąc często odzwierciedleniem ogólnej sytuacji politycznej, ekonomicznej i społeczno-demograficznej kraju. Już w momencie zjednoczenia się drużyn harcerskich wszystkich zaborów i powołania na zjeździe w Lublinie w 1918 r. ogólnopolskiego Związku Harcerstwa 1 Leksykon Harcerstwa, red. O. F i e t k i e w i c z, Warszawa 1988, s. 281; [dostęp z dn. 10 III 2013]. 2 Znajdowali się wśród nich m.in. Aleksander Kamiński, Florian Marciniak, Maria Kapiszewska, Ewa Grodecka. 151

152 Polskiego, organizacja ta liczyła ok. 30 tys. członków. Liczba znacznie wzrosła na przełomie lat 1920/21, kiedy to pod koniec 1921 r. ZHP zanotowało bardzo duży, bo ponad 60% wzrost liczebności w stosunku do stanu z poprzedniego roku i tym samym było w stanie wykazać w spisach ponad 48 tys. członków. Z kolei 1923 r. był najgorszym rokiem dla ZHP w okresie międzywojennym. Z organizacji odeszło wtedy 22% członków i jej liczebność spadła do 38 tys. Od 1925 r. do wybuchu II wojny światowej następował stały wzrost liczby członków tej organizacji z najbardziej dynamicznym okresem rozwoju w latach , kiedy to przyrost liczby członków w stosunku do poprzedniego roku wynosił od 20% do 46%. W przededniu wojny ZHP liczyło ponad 200 tys. członków 3. Obóz piłsudczykowski traktował ZHP jako istotny element wychowania obywatelskiego, mającego objąć jak najszersze rzesze młodzieży. W 1926 r. nastąpiła zmiana w modelu wychowawczym dotychczasowy utrzymany w duchu katolicyzmu i podkreślający polski charakter organizacji zastąpiono modelem wychowania otwartego na inne religie i narodowości 4. Nie znaczyło to jednak, iż harcerstwo miało zostać organizacją laicką - przejęcie władzy w ZHP przez sanację nie naruszyło wpływów Kościoła, ani księdza Jana Mauersbergera, będącego wiceprzewodniczącym Naczelnej Rady Harcerskiej. Na łamach prasy harcerskiej wskazywano, iż światopogląd chrześcijański ze względu na swój uniwersalizm może jedynie dać oparcie dla wszechstronnego rozwoju duchowego. Dbałość o postawę moralną harcerzy, wyrobienie w nich odpowiedzialności za własne słowa i czyny oraz wpojenie im odwagi cywilnej było jedną z podstaw pracy wychowawczej przedwojennego harcerstwa 5. Władzom państwowym zależało, aby młodzież wywodząca się z mniejszości narodowych była wychowywana w duchu poszanowania interesów państwa polskiego. W tym duchu ukazywały się również artykuły w prasie harcerskiej, w tym Na Tropie. Harcerzy namawiano do uczestnictwa w świętach państwowych, w tym do obchodzenia imienin i urodzin prezydenta Ignacego Mościckiego i Marszałka Józefa Piłsudskiego. Drużyny organizowały także akademie patriotyczne we współpracy ze szkołami i wojskiem 6. Podkreślano również udział przedstawicieli władz państwowych w imprezach harcerskich m.in. Jubileuszowy Zlot Harcerstwa Polskiego w Spale w 1935 r. odbył się pod Wysokim Protektoratem: w Komitecie Honorowym zasiadała wdowa po Józefie Piłsudskim i liczni dostojnicy państwowi 7. Szerokim echem w środowisku harcerskim odbiła się również śmierć Józefa Piłsudskiego wspomnieniom i uroczystościom żałobnym redakcja Na Tropie poświęciła specjalny numer pisma 8. Redakcja pozytywnie również 3 K. W a i s, Bariery rozwoju Związku Harcerstwa Polskiego w III Rzeczypospolitej, Polska i Jej Wschodni Sąsiedzi, t. 6, 2005, s. 162; O. F i e t k i e w i c z, op. cit., s Na temat sporów ideologicznych w ZHP doby międzywojennej: B. D o ł ę g o w s k a - W y s o c k a, Plamy na lilijce: spory światopoglądowe w harcerstwie w latach , Kraków Vide: K. B l u s z, Ewolucja modelu wychowania skautingu w harcerstwie: , Kraków 1988; F. W. A r a s z k i e w i c z, Ideały wychowawcze Drugiej Rzeczypospolitej, Warszawa Vide: m.in.: M. G r a ż y ń s k i, Pan Prezydent Rzeczypospolitej, Na Tropie 1933, nr 10, s. 109; Jadą ułani, Na Tropie 1933, nr 15, s. 169; Pani Prezydentowa Mościcka w harcerskiej gościnie, Na Tropie 1933, nr 18, s. 209; Harcerstwo w żałobie, Na Tropie 1935, nr 11, s ; Mocno przeżyj dzień święta państwowego, Na Tropie 1935, nr 18, s. 197; Na Jubileusz Pana Prezydenta R. P., Na Tropie 1936, nr 11, s. 121; W dniu imienin Pana Prezydenta, Na Tropie 1937, nr 2, s Jubileuszowy Zlot Harcerstwa Polskiego w Spale od lipca 1935r., Na Tropie 1935, nr 13, s Na Tropie 1935, nr 10, s

153 nastawiała harcerzy do wprowadzonej 24 IV 1935 r. konstytucji kwietniowej, stwierdzając, że konsoliduje ona i umacnia państwo, czyniąc je bardziej odpornym na trudności 9. Ton organizacji nadawała kadra, a zwłaszcza drużynowi, do przygotowania których przykładano wielką wagę. Z tego względu redakcja Na Tropie bardzo pozytywnie oceniała i relacjonowała działalność szkoły instruktorów w Buczu i szkoły instruktorów zuchowych w Nierodzimiu, której komendantem został Aleksander Kamiński 10. Poważnym problemem, z jakim borykało się ZHP w okresie międzywojennym, było zdobycie środków finansowych na prowadzenie działalności wychowawczej. Powstawały różnorodne fundusze, które miały na celu wspierać rozwój lub zabezpieczać funkcjonowanie organizacji w wybranych obszarach. Dużą część wpływów w budżetach władz naczelnych ZHP stanowiły również opłaty organizacyjne (rejestracyjne, składki i pogłówne), choć odsetek tych kwot w budżetach malał z czasem na korzyść dotacji państwowych. Trudności finansowe najbardziej dotykały szeregowych członków gromad zuchowych i drużyn harcerskich. Niektóre Komendy Chorągwi rezygnowały z należnej im części pogłównego, żeby ułatwić drużynom wywiązanie się z pozostałych opłat organizacyjnych. Również część drużyn nie zbierało składek ze względu na graniczącą z ubóstwem sytuację swoich członków. Mimo tego, na niektórych terenach bezrobocie powodowało brak środków nawet tak skromnych, jakich wymagał udział w drużynie harcerskiej. W celu wsparcia drużyn w walce z problemami finansowymi, na łamach Na Tropie wielokrotnie ukazywały się artykuły dotyczące możliwych w tamtych czasach sposobów zdobycia funduszy na bieżącą działalność. Proponowano między innymi: zakładanie ogródków warzywnych, kiermasze harcerskie, organizację festynów dla dzieci z okolicy, wytwórczość własną z przeznaczeniem na sprzedaż lub do użytku własnego, np. wyrób troków do plecaków oraz samych plecaków, szycie namiotów, wyrób noży fińskich, ozdób choinkowych czy lampioników na Zaduszki. Formy zarobkowania uprawiano również w szerszym gronie poza drużynami, m.in. warsztat Organizacji Harcerek w Warszawie produkował śpiwory. Zachęcano również do zakładania książeczek oszczędnościowych w Komunalnych Kasach Oszczędności. Samo czasopismo Na Tropie utrzymywało się z prenumerat oraz dochodu z reklam, gdyż zdarzały się sytuacje zalegania czytelników z opłatą za prenumeratę 11. Kolejnym czynnikiem wyróżniającym harcerzy i harcerki od reszty młodzieży szkolnej było umundurowanie, odmienne dla harcerek i dla harcerzy. Obowiązkiem członków ZHP była dbałość o stan umundurowania, jego czystość i schludność. Mundur harcerki składał się z całej sukienki mundurowej w kolorze szarym lub z bluzy mundurowej koloru szarego i szarej spódnicy mundurowej. Do tego dochodziły: pończochy w kolorze obuwia (brązowym albo czarnym) albo szarym jednolitym dla całej drużyny, skórzane trzewiki i nakrycie głowy (najczęściej kapelusz lub beret). Mundur męski był koloru khaki, składał 9 L. M., Nowa konstytucja, Na Tropie 1935, nr 7, s Vide: m.in.: Bucze, Na Tropie 1930, nr 5, s. 4; Buczowe koczowisko, Na Tropie 1932, nr 11, s. 6; Wieści z Bucza, Na Tropie 1932, nr 15, s. 11; Bucze w październiku, Na Tropie 1932, nr 16, s. 8; Wodzowie radzą, Na Tropie 1934, nr 9, s. 98; Bucze, Na Tropie 1934, nr 10, s ; M. K., W Harcerskim Ośrodku Górki Wielkie, Na Tropie 1937, nr 7, s Vide: m.in. Uszycie namiotu, Na Tropie 1932, nr 1, s. 10; Jak zarobić pieniądze na obóz, Na Tropie 1932, nr 2, s. 9; Jak zrobić plecak, Na Tropie 1932, nr 5, s. 9; Czeki, książeczki, konta, Na Tropie 1934, nr 10, s. 118; W. K u l e s z a, Jak samemu wykonać obozowy nóż, Na Tropie 1934, nr 11, s. 126; Na harcerskim gospodarstwie, Na Tropie 1937, nr 14, s. 164; K. W a i s, Związek Harcerstwa Polskiego na rynku pracy II RP, Studia Społeczno Polityczne, 2007, s

154 się z bluzy mundurowej, krótkich spodni do kolan, pasa harcerskiego, getrów koloru khaki, skórzanych trzewików i nakrycia głowy, zwykle w postaci czapki rogatywki. W ciepłe dni rękawy bluz mundurowych musiały być podwinięte. Dopełnieniem umundurowania były chusty harcerskie w kolorze jednolitym dla całej drużyny lub krajki. Na nakryciu głowy noszono lilijki harcerskie. Dopuszczalne było opuszczenie rękawów bluz oraz noszenie swetrów i spodni pumpów lub dłuższych spódnic (barwy khaki lub szarej) w razie chłodu oraz mundurów zimowych, kiedy to do munduru harcerskiego zakładano płaszcze jednolite dla całej drużyny (szare lub zielone) i zimowe buty. Na mundurze harcerskim wolno było nosić jedynie odznaki i oznaki organizacyjne i służbowe. Były to: Krzyż Harcerski noszony na lewej piersi 2 cm powyżej kieszeni po złożeniu Przyrzeczenia Harcerskiego, lilijka harcerska na nakryciu głowy (srebrna dla harcerzy i harcerek, złota dla instruktorów) i herb miasta naszyty pomiędzy łokciem a ramieniem na lewym rękawie. Na naramienniku noszono metalową, oksydowaną cyfrę arabską oznaczającą numer drużyny, ponadto na lewy naramiennik zakładano sznurek funkcyjny, którego drugi koniec z podczepionym gwizdkiem lub kompasem wkładano do kieszeni bluzy mundurowej. Kolory sznurów odpowiadały funkcji danej harcerki/harcerza w organizacji (brązowy zastępowa/y, zielony przyboczna/y, granatowy drużynowa/y). Instruktorzy nosili pod Krzyżem Harcerskim listki dębowe oznaczające liczbę lat służby instruktorskiej, gdzie srebrny listek oznaczał 3 lata, złoty 5 lat. W okresie międzywojennym używano systemu 5 stopni: młodzik, wywiadowca, ćwik, harcerz orli i harcerz Rzeczypospolitej. Harcerki zdobywały stopnie: ochotniczki, pionierki, samarytanki, przewodniczki (od 1936 r. wędrowniczki) i harcerki Rzeczypospolitej. Z systemem tym jest związany tradycyjny sposób oznaczania stopni na krzyżu harcerskim zdobycie pierwszego stopnia potwierdzane było dopuszczeniem do złożenia przyrzeczenia harcerskiego i wręczeniem Krzyża Harcerskiego. Kolejne stopnie oznaczano przez nabijanie na krzyżu srebrnych i złotych elementów: lilijki, kręgu i wieńca. Odznaki sprawności kółka płócienne z wyhaftowanym odpowiednim rysunkiem noszono na prawym rękawie. Wyjątek stanowiły sprawności ratownicze, ze względów praktycznych dla odróżnienia noszone na lewym rękawie, aby łatwiej można było znaleźć harcerskiego ratownika w sytuacji zagrożenia 12. Harcerze i harcerki ze środowisk lądowych mogli używać drewnianych lasek skautowych kijów o długości około 1,8 m, często bogato własnoręcznie zdobionych. Ze względu na ich praktyczność (dawały oparcie podczas wędrówek, kilka lasek mogło stanowić szkielet szałasu bądź namiotu z płachty brezentowej, mogły również przy połączeniu ich pasami lub sznurami tworzyć nosze) redakcja Na Tropie postulowała, aby wzorem pierwszych polskich skautów harcerze również swoje na wędrówki zabierali laski 13. Drużyny pracowały systemem małych grup w zastępach, składających się z 8-10 chłopców. Drużyny miały swój numer, nazwę oraz patrona, którego imię nosiły, zastępy zaś obowiązane były posiadać nazwę pochodząca od zwierząt, własny proporzec oraz okrzyk. W ciepłe miesiące zbiórki odbywały się w terenie, a jesienią i zimą o ile było to możliwe w izbach harcerskich. Na łamach Na Tropie zalecano, aby takie izby harcerskie, pełniące rolę domowego ogniska drużyny, były zaopatrzone w harcerskie i ludowe ozdoby oraz jak najbardziej przypominały normalne mieszkanie, żeby harcerzy 12 Strój i wyprawa harcerza, Na Tropie 1931, nr 5, s. 10; J. M. A., Mundur harcerski, Na Tropie 1931, nr 15, s. 8; Mundur harcerski, Na Tropie 1933, nr 13, s. 152; Mundur harcerki, Na Tropie 1933, nr 14, s. 163; Mundur zimowy, Na Tropie 1933, nr 18, s. 212; Harcerska elegancja, Na Tropie 1935, nr 17, s Z laską czy bez laski, Na Tropie 1934, nr 4, s. 43; Z laską harcerską w polu, Na Tropie 1934, nr 11, s

155 wdrażać do spełniania obowiązków domowych. Powinna była się w niej znajdować urządzona kuchnia, kilka stołów i krzeseł, skarbczyki zastępów, miejsce na sprzęt pionierski i namioty, a także łóżko gościnne zasłane kocem 14. Podpowiadano również, aby meble do izb harcerskich drużyna wykonała samodzielnie. W tym celu należało zaopatrzyć się w materiały na łóżka, szafy i stoły w tartaku, a na półki ścienne, skarbczyki, wieszaki na ubrania wykorzystać materiały znalezione w lesie oraz choinki bożonarodzeniowe wyrzucone w okresie poświątecznym. Zwracano przy tym uwagę, aby meble takie były nie tylko solidne i trwałe, ale również estetycznie wykończone. Dzięki temu harcerze w ciągu roku nabierali wprawy w posługiwaniu się narzędziami, co później było przydatne przy urządzaniu obozu letniego 15. Na zbiórkach harcerze uczyli się historii ZHP i skautingu, poznawali przyrodę, wytwarzali sprzęt obozowy, zdobywali fundusze na swoją działalność, konserwowali sprzęt pionierski, poznawali musztrę oraz techniki harcerskich: pionierkę (sposób urządzania obozów i wykonania urządzeń obozowych), terenoznawstwo ze szkicowaniem i podstawami kartografii, łączność, w tym znajomość budowy radia i telegrafu, wiązanie węzłów, samarytankę (podstaw ratownictwa medycznego). Harcerze uczyli się nowych rzeczy poprzez gry terenowe i logiczne, gry ruchowe, a także wspólną pracę i służbę. Na łamach Na Tropie w każdym niemal numerze pojawiały się pomysły na prowadzenie zajęć i gier, a także pomysły na tzw. majsterki m.in. projekty modeli szybowców, łuków indiańskich, modeli łódek i tratw, a nawet opraw oświetleniowych czy podstawowych elektrycznych urządzeń alarmowych działających na zasadzie zamkniętego obiegu 16. Odmiennie podobnych rzeczy, mniej zaawansowanych technicznie, uczono zuchy, czyli dzieci w wieku 8-11 lat. Ruch zuchowy, a ściślej oryginalna metoda zuchowa, opracowana została przez A. Kamińskiego oraz Jadwigę Zwolakowską w latach , którzy za podstawę metody przyjęli zabawę naśladowniczą. Nadał on ruchowi zuchowemu oryginalne narodowe piętno, stwarzając całościowy aktualny do dnia dzisiejszego metodyczny, programowy i pedagogiczny system wychowania dzieci w organizacji harcerskiej. Przemyślenia z czasów powstawania ruchu zuchowego, w tym pierwowzór podstawowej dla instruktorów zuchowych (zuchmistrzów) książki Antek Cwaniak drukowano na łamach Na Tropie w formie powieści w odcinkach 17. Redakcja Na Tropie zachęcała harcerzy do uprawiania sportów, zarówno zimowych, jak i letnich, publikując cykle artykułów o charakterze doradczym lub relacjonując zawody sportowe. Gorąco namawiano do uprawiania narciarstwa i jazdy na łyżwach, a także podpowiadano sposoby znalezienia funduszy na sprzęt sportowy 18. Trochę miejsca 14 Izba harcerska, Na Tropie 1928, nr 9-10, s Vide: m.in.: Kącik zastępu Orłów, Na Tropie 1935, nr 18, s. 202; Stojak na sztandar i patrolówki, Na Tropie 1936, nr 17, s. 198; Półki na książki, Na Tropie 1936, nr 18, s Vide: Pakowanie plecaka, Na Tropie 1931, nr 13, s. 8; Gry stare gry nowe, Na Tropie 1932, nr 16, s. 8; Międzynar. znaki ostrzegawcze na drogach i ulicach, Na Tropie 1932, nr 19, s. 6; Gry zastępu, Na Tropie 1934, nr 4, s. 42; Podchody, Na Tropie 1934, nr 10, s. 114; Założenie instalacji dzwonkowej w domu, Na Tropie 1934, nr 19, s. 222; Krótkofalowy odbiornik harcerski, Na Tropie 1935, nr 4, s. 43 i 48; Sygnalizacja świetlna, Na Tropie 1935, nr 19, s. 213; R. J., Skrzynka na listy, Na Tropie 1936, nr 16, s O. F i e t k i e w i c z, op. cit., s. 537; J. Z w o l a k o w s k a, W gromadzie zuchów, Warszawa 2001; A. K a m i ń s k i, Książka wodza Zuchów, Warszawa 1998; I d e m, Antek Cwaniak, Warszawa 1996; Ostatnia publikacja wychodziła na łamach Na Tropie pt. Jak Antek Cwaniak wilczków kształcił w latach Jak zorganizować bieg na przełaj, Na Tropie 1932, nr 15, s. 8; Krótki kurs gimnastyki codziennej, Na Tropie 1932, nr 18, s. 9; Boks, Na Tropie 1932, nr 19, s. 9; Hej! Na śnieg, na harce!, Na Tropie 1936, nr 1, s. 5; Łyżwy własnej roboty, Na Tropie 1936, nr 2, s

156 poświęcono również na problematykę rowerową, zaznajamiając harcerzy z typami rowerów, ich zaletami i wadami, sposobem konserwacji i napraw, a nawet zastosowaniem ich na obozie jako doraźna karetka pogotowia 19. Pierwsze większe wyprawy kajakowe harcerze zaczęli systematycznie organizować w drugiej poł. lat 20. Z czasem harcerze zaczęli wygrywać ogólnopolskie współzawodnictwo w turystyce kajakowej na największą ilość przebytych kilometrów. Sukcesy w turystyce kajakowej odnosiły także harcerki. 13 Żeglarska Drużyna Harcerek w Poznaniu zwana Żabami z Chorągwi Wielkopolskiej organizowała spływy kajakowe: Dunajem na międzynarodowy zlot skautów w Gödöllo na Węgrzech, Pilicą na Jubileuszowy Zlot Harcerstwa w Spale, jeziorami mazurskimi, Brdą, z Wołynia przez Polesie do Augustowa, z jez. Narocz do Wilna, a także spływ Dniestrem i Seretem do Zaleszczyk. Była ona jedną z pierwszych drużyn żeglarskich w Polsce 20. W 1934 r. harcerze zakupili statek, który nazwano Zawisza Czarny, który był drewnianym szkunerem szwedzkiej produkcji "Petrea", zbudowanym w 1901 r. Był to solidny żaglowiec, dostosowany do żeglugi podbiegunowej. Harcerzy zachęcano do udziału w rejsach, oraz do tworzenia drużyn wodnych 21. Komentowano również rejsy Władysława Wagnera, członka morskiej drużyny harcerskiej im. Jana III Sobieskiego, pierwszego Polaka, który opłynął kulę ziemską na jachcie żaglowym. Sam W. Wagner przysyłał do redakcji krótkie relacje telegraficzne oraz kartki pocztowe ze swoich wypraw na jachtach Zjawa i Zjawa II i Zjawa III 22. Bardzo popularną w okresie międzywojennym stała się specjalność lotnicza zwłaszcza szybownictwo i spadochroniarstwo 23. W 1932 r. przy Głównej Kwaterze Harcerzy ZHP powstał Referat Szybowcowy, a w 1933 r. harcerscy szybownicy reprezentowali ZHP na IV Jamboree w Gödöllo na Węgrzech 24. W marcu 1937 r. pierwszych 10 harcerzy wyszkolono na skoczków spadochronowych. Osiągnęli błyskawicznie wysoki poziom umiejętności, co udowodnili już w sierpniu 1937 r. w ramach Polskiej Wyprawy na V Jamboree w Holandii 25. Publikowano również wiele relacji z wycieczek i wyjazdów harcerskich, zdjęcia ciekawych turystycznie rejonów Polski, a także szeroko propagowano udział ZHP w międzynarodowych zlotach skautowych (Jamboree w czasie wydawania pisma odbyły się one w 1929 r. w Birkenhead w Wielkiej Brytanii, w 1933 r. w Gödöllő na Węgrzech i w 1937 r. w Vogelenzang-Bloemendaal w Holandii) oraz krajowych zlotów ZHP w Poznaniu w 1929 r. i Spale w 1935 r Stalowy rumak, Na Tropie 1935, nr 7, s. 80; Rower w harcerskiej służbie, Na Tropie 1935, nr 8, s ; Stalowy rumak (dok.), Na Tropie 1935, nr 9, s Wybór kajaka, Na Tropie 1931, nr 10, s. 4; Kurs budowy kajaków, Na Tropie 1932, nr 2, s. 7; Drużyny wodne członkami P. Z. K., Na Tropie 1932, nr 6, s. 9; Niewiasty na wodzie, Na Tropie 1933, nr 10, s. 113; [dostęp z dn, 16 III 2013]. 21 Mamy własny szkuner i ośrodek morski, Na Tropie 1934, nr 12, s. 138; Pierwszy rejs Zawiszy Czarnego, Na Tropie 1935, nr 17, s. 188; Harcerze na morze, Na Tropie 1937, nr 3, s. 30; Z dziennika jachtu harcerek Grażyna, Na Tropie 1937, nr 12, s. 139; Pod żaglami Grażyny, Na Tropie 1937, nr 13, s Zjawa II płynie dalej, Na Tropie 1935, nr 17, s. 188; Jachtem przez ocean, Na Tropie 1937, nr 13, s. 152; Zmagania z Oceanem, Na Tropie 1937, nr 18, s Harcerze szybownicy przy pracy, Na Tropie 1936, nr 2, s. 16; Szybowce nad Zakopanem, Na Tropie 1937, nr 18, s. 212; Odznaczenie harcerzy spadochroniarzy, Na Tropie 1937, nr 19, s Loty na szybowcu, Na Tropie 1932, nr 1, s. 5; Harcerze szybownicy w Gödöllo, Na Tropie 1933, nr 16, s Skoczkowie podniebni, Na Tropie 1937, nr 11, s Co słychać w harcerstwie, Na Tropie 1929, nr 7-8, s. 5; Szykujmy się do Gödöllo, Na Tropie 1933, nr 8, s. 93; Jamboree w Gödöllo, Na Tropie 1933, nr 10, s. 112; Kronika Dżemborowa, Na Tropie 1933, nr 12, s. 144; Zlot 156

157 Wyjazdowymi formami pracy były kilkudniowe biwaki i dłuższe, zazwyczaj trzytygodniowe obozy. Nad organizacją obozu letniego myślano już na przełomie stycznia i lutego danego roku w celu usprawnienia organizacji wyjazdu i pracy wychowawczej, a także zebrania środków finansowych. Sposób organizacji obozów harcerskich niewiele zmienił się do dnia dzisiejszego 27. Wyróżniano następujące rodzaje obozów harcerskich: 1. obozy stałe (najczęściej spotykane) takie obozy harcerskie organizowano w środku kompleksów leśnych, z daleka od miast i większych skupisk ludzkich, niekiedy w stałej bazie obozowej. Harcerze nocowali zwykle w namiotach, pod którymi samodzielnie budowali prycze (rodzaj łóżka), półki, szafki i inne meble z drewna; 2. zgrupowania obozów były większą formą obozu stałego, dla większej liczny uczestników, np. drużyn całego hufca; harcerze podzieleni byli na oddzielne podobozy, działające według własnego programu, zwykle podobóz taki wystawiała drużyna lub szczep; część wspólna zgrupowanie (z komendą zgrupowania), wypełniała zadania organizacyjno-gospodarcze (transport, zaopatrzenie, żywienie, służba zdrowia, kąpielisko itp.). Do tej grupy zaliczane są również zloty; 3. obozy wędrowne były organizowane dla harcerzy posiadających przygotowanie turystyczne i kondycyjne; noclegi odbywały się pod płachtami namiotowymi, lekkimi namiotami lub w schroniskach turystycznych; 4. obozy żeglarskie, spływy kajakowe, obozy narciarskie itp. dla harcerzy z przygotowaniem specjalistycznym. Harcerze zdobywali większość swej wiedzy i doświadczenia na obozie. Podkreślano, że otwarta, świeża atmosfera i koleżeństwo, wyrobione przez stałe ogniska dawały drużynowemu okazję lepszą, niż jakakolwiek inna do wywarcia na harcerzach osobistego wpływu instruktora, na którym opierała się praca harcerska. Wewnątrz obozu uczono harcerzy umiejętności współżycia społecznego w niedużej grupie ludzkiej, na zewnątrz poprzez zwiady terenowe na wsi i w najbliższej okolicy wyczulano harcerzy na pomoc potrzebującym. Z tego też względu harcerze często dodatkowo pomagali na obozie przy żniwach, organizowali zajęcia dla najmłodszych dzieci, a także zapraszali miejscową ludność do wspólnych ognisk i wieczornic 28. Namioty harcerskie nie były jednolite dla całej organizacji postulowano jedynie, aby przeznaczyć w nich na obozie stałym minimum 2 m 2 na osobę dla większej wygody ich mieszkańców. Ważnym kryterium przy wyborze namiotów był ich stan, cena oraz waga. Konsekwencją tego stanu rzeczy była namiotowa mozaika na zlotach krajowych, szczególnie lubiana m.in. przez skautów z Europy Zachodniej, przyzwyczajonych do namiotowej standaryzacji. Zwracano baczną uwagę, aby każdy namiot był przyzwoicie okopany i naciągnięty 29. Wśród harcerzy z Białegostoku można było również spotkać w Spale, Na Tropie 1935, nr 2, s. 27; Co słychać w Holandii, Na Tropie 1937, nr 10, s. 117; K. K o ź n i e w s k i, Byłem na Dżembo, Na Tropie 1937, nr 13, s. 151; Jeszcze o Dżembori, Na Tropie 1937, nr 15, s Jedziemy na obóz, Na Tropie 1937, nr 11, s. 130; Pod płóciennym dachem i na szlaku wędrówki, Na Tropie 1937, nr 13, s Porównania harcerskich akcji letnich w II i III RP dokonał K. W a i s, Akcja letnia Związku Harcerstwa Polskiego w II oraz III RP - próba porównania, Polska i Jej Wschodni Sąsiedzi 2007, t. 8, s Obozy szkołą zmysłu społecznego, Na Tropie 1932, nr 12, s V. M a s o n, Zlot Harcerek w oczach Angielki, Na Tropie 1928, nr 7, s. 15; Trzy tygodnie w Anglii, Na Tropie 1933, nr 17, s. 204; Nocleg w polu, Na Tropie 1936, nr 10, s. 115; Namiot na biwaku, Na Tropie 1937, nr 10, s

158 kombinacje łatwo montowanych szałasów ze ścianami z dykty i dachem z płachty namiotowej 30. Namioty, stołówki i świetlice obozowe oświetlano lampami naftowymi, a także świecami w przygotowanych do tego specjalnych świecznikach. Z tego powodu dużą uwagę zwracano na bezpieczeństwo przeciwpożarowe 31. Urządzenia obozowe sporządzano z drewna przy użyciu sprzętu pionierskiego znajdującego się na stanie drużyny. W większości numerów Na Tropie spotkać można było szkice i projekty podobnych sprzętów, ze skróconym opisem przeznaczenia i sposobu wykonania 32. Pionierka stanowiła także ważny element obrzędowości harcerze stawiali totemy zastępu, budowali chatki zastępu i drużyny, gdzie można było prowadzić zajęcia, uczyli się też układania wielu typów ognisk i rozpalania ich bez użycia zapałek 33. Harcerze mogli również znaleźć porady dotyczące sporządzania prostych potraw oraz budowy kuchni i urządzeń kuchennych łyżek, warząchwi, widelców z drutu itp. 34 Obraz harcerstwa polskiego doby dwudziestolecia międzywojennego wyłaniający się ze stronic czasopisma jest bardzo pozytywny. W ruchu harcerskim widoczny był duch pracy nad sobą, pomocy innym w potrzebie, a także chęć pozostawienia świata lepszym niż się go zastało, według ideałów głoszonych przez Baden-Powella 35. Mimo problemów finansowych, kadrowych i światopoglądowych ZHP chciał i umiał zachęcić młodzież do aktywnego, pożytecznego spędzania czasu w swoich szeregach. W drużynach harcerze uczyli się obowiązkowości, odpowiedzialności, karności i szacunku do siebie i innych. Kształtowane w nich patriotyczne wychowanie wydało wspaniałe owoce w czasie II wojny światowej, w czasie której zdecydowana większość harcerzy zaangażowała się w różne formy walki z niemieckich i sowieckim okupantem. 30 W obozie bez namiotów, Na Tropie 1935, nr 11, s J. M i k u ł a, Gwałtu, pali się!, Na Tropie 1932, nr 18, s. 5; Walka z ogniem, Na Tropie 1935, nr 9, s. 103; 32 Przed obozami, Na Tropie 1929, nr 3-4, s. 23; Ustępy w obozie, Na Tropie 1931, nr 10, s. 6; Łóżko obozowe, Na Tropie 1932, nr 8, s. 8; Telefon obozowy, Na Tropie 1932, nr 11, s. 5; Wygody w obozie, Na Tropie 1932, nr 12, s. 8; T. B., Jak urządzić obóz zimowy, Na Tropie 1932, nr 20, s. 8; C z. K u m a l a, Robimy godła i totemy, Na Tropie 1936, nr 3, s. 82; Jak zamieszkać na obozie, zdobnictwo obozowe, Na Tropie 1936, nr 12, s Przybory wycieczkowe i obozowe, Na Tropie 1931, nr 9, s. 8; Wygo, umiesz rozpalać ognisko?, Na Tropie 1933, nr 4, s. 45; Ogień bez zapałek, Na Tropie, 1933, nr 10, s Kuchnia obozowa, Na Tropie 1928, nr 6, s. 16; Spiżarnia obozowa, Na Tropie 1932, nr 11, s. 8; Pieczeń na biwaku, Na Tropie 1937, nr 8, s R. B a d e n - P o w e l l, Skauting dla chłopców, Warszawa 1998; S. S e d l a c z e k, Geneza skautingu i harcerstwa, Warszawa 1988; A. M a ł k o w s k i, Jak skauci pracują, Kraków

159 Jan Ratuszniak Uniwersytet Łódzki OBRAZ ŻYCIA CODZIENNEGO RADZIECKICH ROBOTNIC W TWÓRCZOŚCI LITERACKIEJ ALEKSANDRY KOŁŁONTAJ Aleksandra Kołłontaj kojarzona jest z działalności na polu dyplomacji, polityki, forum ruchu kobiecego. Twórczość socjalistycznej działaczki pozostaje raczej nieznana. Biografowie A. Kołłontaj tacy jak m.in. Cathy Porter, Zinaida Szejnis, Irina Itkina, Beatrice Farnsworth czy Claudio Fracassi w niewielkim stopniu analizowali teksty A. Kołłontaj należące do prozy 1. Niestety, w polskiej humanistyce żadna z uczonych, tj. Liliana Świątek i Karolina Alicja Kiełbasiewicz zajmujących się postacią Aleksandry Kołłontaj, nie analizowały twórczości literackiej lewicowej polityczki 2. Niniejszy artykuł ma na celu zapełnienie luki dotyczącej badań nad Aleksandrą Kołłontaj w polskiej humanistyce oraz włączenie się do dyskusji na temat pisarskiego dorobku lewicowej działaczki. Tekst został oparty na powieściach i opowiadaniach A. Kołłontaj opublikowanych w 1923 r. Wasylissie, Siostrach i Trzech pokoleniach oraz wspomnieniach bohaterki artykułu. Wykorzystano przedwojenne tłumaczenie Wasylissy na język polski pióra Marii Domosławskiej. Tłumacze pozostałych utworów nie są znani. Ukazały się one nakładem wydawnictw Lotos i Semafor 3. Aleksandra Kołłontaj od początku swojej działalności politycznej zajmowała się kwestią kobiecą i ideologią socjalistyczną. Wyrazem tego były liczne prace o charakterze publicystycznym oraz ideologicznym. Ich autorka publikowała od przełomu XIX i XX w. Pierwsze próby literackie kochanki Lwa Trockiego miały miejsce w 1915 r. podczas jej pobytu w USA. Socjalistyczna działaczka napisała wtedy opowiadanie Roman a Clef 4, ale przez lata ten utwór pozostawał nieznany 5. W pierwszej połowie lat 20. XX w. powstały wszystkie uznawane za istotne utwory literackie Aleksandry Kołłontaj, tworzące trylogię Miłość pszczół robotnic. W skład tego zbioru wchodziły utwory: Wasylissa, Miłość Trzech pokoleń oraz Siostry Niektórzy badacze podejrzewają również, iż komisarz ludowa ds. opieki społecznej napisała wspomnienia swojego męża z lat generała Armii Czerwonej Pawła Dybienki 6. 1 A. M. I t k i n a, Riewolucjonier, tribun, diplomat, Moskwa 1970; E a d e m, Aleksandra Kołłontaj, Moskwa 1964; Z. S z e j n i s, Put k wierszine, Moskwa 1984; B. F a r n s w o r t h, Aleksandra Kollontai: Socialism, Feminism, and the Bolshevik Revolution, Stanford 1980; C. P o r t e r, Alexandra Kollontai: The Lonely Struggle of the Woman Who Defied Lenin, New York 1980; C. F r a n c a s s i, Aleksandra Kollontaj e la rivoluzione sessuale: il dibattito sul rapporto uomo-donna nell URSS degli anni venti, Roma L. Ś w i ą t e k, Aleksandra Kołłontaj na placówce w Meksyku ( ), Acta Universitatis Lodziensis. Folia Historica, z. 76. Łódź 2003, s ; A. K. K i e ł b a s i e w i c z, Aleksandra Kołłontaj w Norwegii, Historia i Polityka 2009, nr 1, s A. K o ł ł o n t a j, Wasylisa, Lwów 1928; E a d e m, Miłość trzech pokoleń, Lwów Roman Clef został opublikowany po angielsku w 1929 r. w USA. Vide: S. R o w b o t h a m, Afterword, [w:] A. K o ł ł o n t a j, Love of Worker Bees, London 1977, s. 225; C. P o r t e r, op. cit., s C. P o r t e r, op. cit., s Paweł Dybienko ( ) jeden z dowódców Armii Czerwonej podczas wojny domowej. Podczas 159

160 W swoich utworach Aleksandra Kołłontaj poruszała kwestie związane z. prawami i emancypacją kobiet, kwestiami socjalnymi i wyzwoleniem seksualnym. Do lat 20. XX w. powstały liczne prace o charakterze publicystycznym i teoretycznym, jak np. Stosunki między płciami, a walka klas, Socjalnyje osnowy żenskogo woprosa 7. Jednak po przejęciu władzy przez bolszewików nastąpił zwrot. Pierwsza kobieta minister starała się przybliżyć swoje idee masom. Można wymienić kilka czynników, które na to wpłynęły. Jako Komisarz Ludowy do spraw społecznych do początku 1918 r. oraz szefowa urzędu do spraw kobiet Żenotdieł 8 w latach często spotykała się z przedstawicielkami niższych warstw społecznych. Postanowiła spisać ich problemy dotyczące kwestii relacji seksualnych i funkcjonowania w ZSRR, czego efektem była książka Trzy pokolenia. Dążyła do przedstawienia swoich koncepcji emancypacji kobiet. Należy zaznaczyć, iż lewicowa aktywistka była czynną zwolenniczką wolnej miłości, często zmieniała partnerów. Znalazło to odbicie w jej twórczości literackiej 9. W przyczynach podjęcia przez A. Kołłontaj działalności literackiej kryje się jednak drugie dno. Przynajmniej część twórczości powstała w początkowej fazie jej pracy w charakterze połpreda 10 w Norwegii w latach Lewicowa działaczka przed swoim wyjazdem na placówkę dyplomatyczną zaangażowała się w działalność tzw. Opozycji robotniczej, frakcji partii bolszewickiej. Członkowie tego stronnictwa krytykowali Lenina i jego otoczenie za sprzeniewierzenie się ideałom rewolucji. Odrzucali również przesadną biurokratyzację państwa. Według nich to nie urzędnicy, a proletariat powinien być najważniejszą grupą społeczną. Na czele ruchu stał przewodniczący związku pracowników przemysłu metalurgicznego, Aleksander Szlapownikow. Jednak Aleksandra Kołłontaj pełniła funkcję nieoficjalnego ideologa tej grupy. Obóz przeciwników Lenina przegrał jednak starcie z przywódcami partii komunistycznej w 1922 r. podczas XI Zjazdu Partii 11. Pomimo porażki koncepcje uprzywilejowania pracowników bądź budowy całkowicie bezklasowego społeczeństwa były widoczne w utworach Aleksandry Kołłontaj. W celu zobrazowania swoich idei przedstawiciel Związku Radzieckiego w Norwegii uczyniła wiele swoich bohaterek robotnicami. Starała się również odzwierciedlić na kartach I Wojny Światowej był marynarzem chłopskiego pochodzenia. Jeszcze przed rewolucją październikową 1917 r. poparł bolszewików. Prawdopodobnie ta decyzja wpłynęła na rozwój jego kariery wojskowej, chociaż nie miał talentu wojskowego. Zginął podczas wielkiej czystki. W.A. S a w i c z i e n k o, Narkom Dybienko, [w:] W.A. S a w i c z i e n k o, Awantiuristy grażdanskoj wojny, Moskwa 2000, s A. K o ł ł o n t a j, Stosunki między płciami, a walka klas, Warszawa 2007; E a d e m, Izbrannyje stati i rieczi, Moskwa Żenotdieł był utworzonym w 1919 r. przez Aleksandrę Kołłontaj i Inessę Armand urzędem do spraw kobiet. Podlegał Radzie Komisarzy Ludowych. Został zlikwidowany przez Stalina w 1930 r. R. S t i t e s, Zhendotel: Bolshevism and Russian Women , Russian History. Special Section Revolutionary Russian Women 1976, vol. 3, part 2, s B. E. C l e m e n t s, Bolshevik Feminist: The Life of Alexandra Kollontai, Indiana 1979, s. 124; Aleksandra Kołłontaj po rozstaniu z pierwszym mężem w 1898 r. do rewolucji październikowej 1917 r., często romansowała, nawet z kobietami. Była związana z m.in. z Lwem Trockim, Aleksandrem Szlapnikowem i przywódcą norweskich socjalistów, Arvidem Hansenem. A. W a k s b e r g, Alexandra Kollontai, Paris 1998, s Wł. Pełnomocznyj priedstawiciel, pełnomocny przedstawiciel Związku Radzieckiego, odpowiednik Ambasadora. 11 Aleksander Szlapownikow ( ) inżynier i działacz partii bolszewickiej. W 1918 r. był komisarzem pracy. Od 1919 r. do 1922 r. stał na czele Opozycji robotniczej. Zginął w okresie wielkich czystek. H. M c C l o s k y, J. E. T u r n e r, The Soviet Dictatorship, New York Toronto London 1960, s. 81; [dostęp z dn. 17 IV 2013]. 160

161 powieści ich życie codzienne. Warto jednak podkreślić, iż ten obraz był silnie stereotypowy, zaś przedstawicielki klasy robotniczej stworzone przez Kołłontaj zostały przeniesione do środowisk partyjnych bądź administracyjnych. W efekcie fabryczne kobiety pojawiały się na łamach jej dzieł okazjonalnie. Warto podkreślić, że powyższe motywy prawie w ogóle nie pojawiały się w mini powieści Siostry. Utwór ten miał przedstawić kwestie emancypacji seksualnej radzieckich kobiet. Powyższe zjawisko wynikało z kilku czynników. Aleksandra Kołłontaj na początku XX w. współpracowała ze związkami zawodowymi robotnic w Petersburgu. Spędzała w środowisku fabrycznych kobiet sporo czasu. Później podczas emigracji, w krajach zachodniej Europy również poznawała życie robotników. Po I Wojnie Światowej jako Komisarz Ludowy, działaczka polityczna i dyplomata jednak oddaliła się od opisywanych środowisk. Z przedstawicielkami proletariatu spotykała się podczas kongresów kobiet i zaaranżowanych spotkań 12. Aleksandra Kołłontaj zdawała sobie także sprawę z fatalnej sytuacji radzieckich kobiet pracujących w przemyśle. Niezwykle ostro występowała przeciwko ówczesnej polityce gospodarczej NEP, która według niej wpędzała robotnice w nędzę. Można jednak przyjąć, iż z powodu niedawnej przynależności do opozycji robotniczej wolała tonować swoją krytykę. Wydaje się, że wolała zrzucać winę za ciężką sytuację pracownic na błędy i wypaczenia oraz jednostki 13. Fabuła poszczególnych książek uwzględniała koncepcje A. Kołłontaj. Miłość trzech pokoleń składała się z historii kobiet pochodzących z różnych środowisk. Elementem je łączącym była sama komisarz ds. ludowych, które oprócz wysłuchania problemów radzieckich niewiast, próbowała też im pomóc 14. Natomiast najdłuższa powieść A. Kołłontaj, Wasylissa, opowiadała o rozpadzie małżeństwa tytułowej bohaterki. Odkryła ona nie tylko niewierność męża, Włodzimierza, ale również jego malwersacje państwowych pieniędzy czy prześladowania robotników. Najpierw odrzucała od siebie prawdę. Kiedy w końcu ją zrozumiała, zastanawiała się co zrobić z tym problemem. Komu prosta robotnica powinna okazać lojalność: partnerowi czy państwu? 15. W Siostrach, młoda robotnica zwracała się do A. Kołłontaj z prośbą o pomoc. Jej mąż okazał się alkoholikiem, a ona wskutek losowych wydarzeń straciła dziecko i dom. Nie miała nawet pracy 16. Chociaż Aleksandra Kołłontaj poświęciła niewiele miejsca życiu codziennemu robotnic w swojej twórczości literackie, zamieściła jednak pewne elementy bytu pracownic fizycznych. Można wyodrębnić pięć aspektów ich funkcjonowania w książkach kobiety ambasadora: Życie seksualne, warunki bytowe, ubiór, status społeczny proletariuszek i edukacja. Najwięcej miejsca A. Kołłontaj poświęciła na kwestie życia seksualnego robotnic. Główna linia fabularna, zarówno w Wasylissie jak i w Miłości trzech pokoleń dotyczy relacji damsko męskich. Socjalistyczna działaczka zauważyła istniejącą swobodę seksualną w fabrykach, jeszcze przed I Wojną Światową 48% pracownic petersburskiego przemysłu w wieku od 21 do 30 lat było niezamężnych. Odsetek samotnych mężczyzn był niewiele 12 A. M. I t k i n a, Rewolucjonier, Tribun, Dipłomat, Moskwa 1970 s ; A. K o ł ł o n t a j, Letopis mojej żyzni, Moskwa 2004, s B. F a r n s w o r t h, op. cit., s A. K o ł ł o n t a j, Miłość 15 E a d e m, Wasylisa 16 E a d e m, Siostry, [w:] E a d e m, Miłość, s

162 mniejszy. Dlatego bohaterki Kołłontaj mają przygodne miłostki w swoich zakładach pracy. Relacje z towarzyszami pracy nic dla nich nie znaczą, chodzi o przyjemność i rozładowanie napięcia seksualnego. Oczywiście dochodziło do nich z przyzwoleniem obu stron. Autorka Sióstr przeciwstawia takim relacjom, przemoc ze strony tradycyjnych mężczyzn. Władimir chciał zgwałcić jej kuzynkę, Sonię. Mąż bohaterki Sióstr znęcał się nad nią psychicznie 17. Aleksandra Kołłontaj krytykowała również mieszczańską mentalność wielu mężczyzn. Włodzimierz był złym partnerem dla Wasylissy nie tylko dlatego, że zdradzał ją z urzędniczką. Ten człowiek, przepojony amerykańskimi ideami, stał się personifikacją NEP-u. Bezwstydnie oszukiwał pracowników, wykorzystywał państwowe pieniądze dla swoich celów. Na końcu bohaterka zrozumiała, że aby być szczęśliwą musi odrzucić burżuazyjną moralność. Odeszła od męża, wróciła do moskiewskich robotnic. Następnie postanowiła, że wychowa swoje nienarodzone dziecko kolektywnie, z innymi robotnicami 18. Bohaterka Sióstr przez męża straciła dziecko. Dowiaduje się później, że również on molestował swoją pracownicę. Odnalazła się ona w życiu dzięki odrzuceniu dawnej moralności oraz opuszczeniu męża 19. Celem Aleksandry Kołłontaj w jej książkach było przedstawienie swoich poglądów dotyczących seksualności obywateli kraju rad. Zestawiła w bardzo prosty sposób dwa rodzaje związków. Tradycyjne okazały się siedliskiem patologii, zaś nowoczesne były ratunkiem dla kobiet. Według niej to robotnice są w awangardzie przemian, do których dążyła, czyli wolnych związków, nieskrępowanego seksu, redefinicji rodziny oraz kolektywnego wychowania dzieci. Według angielskiej badaczki Sheili Rowbotham obawiała się, że polityka NEP cofnie te przemiany, zwłaszcza przy konserwatywnym nastawieniu przywódców ZSRR 20. Autorka Sióstr dużo miejsca poświęciła warunkom bytowym robotnic. Wprowadziła jednocześnie do tego wątku elementy ideologiczne. Wasylissa zajmuje się domem komunistycznym w Moskwie, gdzie mieszkali lokatorzy bez podziału na zawody. Początkowo wszystko szło świetnie, jednak po jakimś czasie doszło do kryzysu: Przepisów nie przestrzegano, wszędzie panował bród. W kuchni kłócono się o garnki. A przy każdej kłótni i nieporozumieniu niezadowolenie zwracało się przeciwko Wasylissie, jakby to ona była przyczyną złego. Musiała wymierzać kary 21. Czynnikiem stabilizującym były robotnice, które urządzały zebrania w stołówce. Według Kołłontaj elementem, który wpływał negatywnie na społeczność domu, był brak żywności. Wasylissa miała problem z realizacją bonów żywnościowych. Sytuację pogorszyły jeszcze donosy byłych burżujów 22. Po przyjeździe do Włodzimierza, męża Wasylissy, który był dyrektorem przedsiębiorstwa na prowincji, zamieszkała w jego willi, chociaż wciąż współpracowała z robotniczym środowiskiem. Autorka powieści zestawiała warunki życia robotnic i urzędników. Oczywiście jej partner organizował pokazowe spotkania z pracownikami, mieszkającymi w barakach. Pytał ich jakie mają potrzeby, słyszał zaś odpowiedź: w raju nie mogłoby być lepiej. Dzięki waszym staraniom żyjemy, Włodzimierzu Iwanowiczu. Po spotkaniu, głowa 17 A. K o ł ł o n t a j, Wasylisa, s.; E a d e m, Miłość, s E a d e m, Wasylisa, S. R o w b o t h a m, op. cit., s A. K o ł ł o n t a j, Miłość 20 S. R o w b o t h a m, op. cit., s A. K o ł ł o n t a j, Wasylisa, s Ibidem, s. 8,

163 rodziny uspokajała żonę: Robotnicy nie żyją gorzej niż urzędnicy, wszyscy jednakowo. Na końcu pomyślałem o sobie 23. W aspekcie dotyczącym kwestii mieszkaniowych A. Kołłontaj poruszyła kilka istotnych kwestii. Przedstawiła idealny, komunistyczny dom, któremu jednak zagrażali od wewnątrz ukryci burżuje, wspomniała też o niedogodnościach, dotyczących mieszkańców. Należy zaznaczyć, iż autorka złagodziła obraz. Poziom życia zwykłych ludzi w ZSRR był w tym czasie tragiczny. Brakowało mieszkań. Nawet propagandowe osiedla cierpiały na liczne niedoróbki, a mieszkańcy nie mogli liczyć na dostawy wody. Mieszkańcy miast nie mieli problemów ze zdobyciem żywności, oni po prostu często głodowali 24. Najprawdopodobniej z powodu cenzury bądź nieznajomości życia społeczeństwa socjalistyczna działaczka nie pokazała pełnego obrazu, wpisującego się w jej krytykę ustroju. Jako członek reżimu bolszewików musiała starać się nie eskalować oskarżeń. Kolejną kwestią pojawiającą się w twórczości literackiej Aleksandry Kołłontaj dotyczącą życia codziennego robotnic był ich ubiór. Pracownice fabryk według autorki Sióstr chodziły ubrane skromnie, często nawet w obdartych sukniach. Do tego te stroje zostały wykonane z niewygodnych materiałów. Była Komisarz ludowa ds. społecznych pochwalała jednak te rozwiązania. Wassylisa otrzymała od męża materiał z jedwabiu oraz batyst na bieliznę. Jednak wizyta u krawcowej budzi w niej niechęć. Zdecydowanie woli ona swoje niewygodne ubrania wykonane z lichej tkaniny oraz barchanowe majtki Wygląd robotnic zostaje zestawiony z żoną urzędnika, która wyglądała jak dama. Aleksandra Kołłontaj próbowała w kwestii ubioru kobiet lansować prostotę i uzasadniać nędzne ubiory proletariatu rewolucyjną moralnością. Wykazała się w tym miejscu daleko posuniętą hipokryzją, gdyż uchodziła za jedną z najlepiej ubranych kobiet w Rosji, mogącą konkurować z nieformalną gwiazdą petersburskich salonów, poetką Zinaidą Gippius 25. Potwierdzają to również relacje osób mających z nią kontakt oraz materiał ikonograficzny przechowany przez przyjaciółkę radzieckiej ambasadorki, Ines De Palencję 26. Według A. Kołłontaj ubiór świadczył o niskim statusie robotnic w radzieckim społeczeństwie. Pracownice fabryk były narażone na konflikty z urzędnikami oraz NEP Manami, czyli biznesmenami bogacącymi się na NPG-ie. Lewicowa działaczka zauważyła, także, że upodabniają się do nich szefowie państwowych przedsiębiorstw. Groziło to według niej powrotem do wyzysku proletariatu. Tak opisała wizytę w urzędzie robotnic: Kilka robotnic, chudych z nędznymi twarzami, w obdartych sukniach żywo omawiało pewnie jakąś delegację. [ ] Nagle weszła pięknie odziana pani. Starała się zachowywać jak dama, rzeczywiście była żoną urzędnika sowieckiego. Nie należała do partii. [ ] Małpidama pomyślała Wasylissa Ibidem, s O. F i g e s, op. cit., s ; S. F i t z p a t r i c k, Życie codzienne pod rządami Stalina. Rosja Radziecka w latach trzydziestych XX wieku, Kraków 2012, s Zinaida Gippius ( ) rosyjska poetka, krytyk i powieściopisarka. W 1888 r. jej debiutanckie wiersze ukazały się w czasopiśmie Siewiernik Wiestnik. Żona pisarza Dymitra Mereżkowskiego. Założyła salon literacki, który pełnił ważną rolę na kulturalnej mapie stolicy. Po rewolucji październikowej Zinaida Gippius musiała wyjechać z Rosji razem z mężem. Najpierw zatrzymali się w Polsce, by stamtąd udać się do Paryża. Na uchodźstwie znana była z postawy antykomunistycznej. O. M a t i c h, Paradox in the Religious Poetry of Zinaida Gippius, Monachium 1972; Z. G i p p i u s, Dzienniki petersburskie. Dzienniki Warszawskie, Warszawa A. K o ł ł o n t a j, Wasylisa, s ; I. D e P a l e n c i a, Alexandra Kollontay, ambassadress from Russia, New York 1947, s. 38; K. I ł ł a k i e w i c z ó w n a, Tranzymeński zając. Reminescencje pani Kołłontaj, W drodze 1993, nr 2, s A. K o ł ł o n t a j, Wasylisa, s ; E a d e m, Miłość, s

164 Jednak robotnice nie odróżniały się tylko wyglądem od innych grup społecznych. Według A. Kołłontaj były niezwykle aktywne pod względem politycznym. Ich przedstawicielki jeździły na konferencje, upominały się o swoje prawa, co próbowali zablokować działacze partyjni. W ramach oporu próbowały nawet strajkować. Takie zachowania krytykowała autorka Miłości trzech pokoleń, postrzegając te działania jako spisek mienszewików. W tej ostatniej książce zwracała uwagę, iż w warunkach NEP proletariuszki nie mogą liczyć na osłony socjalne, a wielu z nim grozi bezrobocie. Oczywiście członkini Żenotdiełu zaznaczała, że w Moskwie takie działania są niedopuszczalne 28. W tym samym wątku A. Kołłontaj w najbardziej otwarty sposób skrytykowała NEP oraz politykę partii po odrzuceniu koncepcji Opozycji Robotniczej. Jak wskazywała w zawoalowany sposób to działania klasy urzędniczej prowadzą do prześladowania robotnic. Groziły również powrotem dawnego przedrewolucyjnego porządku 29. Kolejnym wątkiem poruszonym przez autorkę Wasylissy była kwestia wykształcenia robotnic, chociaż zajmuje on niewiele miejsca. Aleksandra Kołłontaj podkreślała, że zarówna Małagina jak i bezimienna bohaterka jednej z historii przedstawionej w Siostrach umieją czytać. Ta informacja została podana czytelnikom tak jakby była to niezwykła wśród robotnic umiejętność. Dowiadujemy się również, iż to ojciec nauczył Wasylissę liter i posługiwania się piórem. Pracownice zakładów tekstylnych należały do najgorzej wykształconych grup w przemyśle. Bohaterka powieści dzięki swojej umiejętności zapoznawała się z książkami klasyków rosyjskich, m.in. L. Tołstoja, co uświadomiło ją politycznie. Została pod jego wpływem pacyfistką. Nie było to charakterystyczne dla jej koleżanek na początku I Wojny Światowej. Warto podkreślić, iż sama A. Kołłontaj występowała przeciwko działaniom zbrojnym w tym czasie 30. Obraz życia codziennego rosyjskich i radzieckich robotnic w twórczości literackiej Aleksandry Kołłontaj nie był zbyt szczegółowy, chociaż same pracownice fabryczne stawały się często bohaterkami jej utworów, a akcja przenosiła się do ich środowiska. Można stwierdzić, iż mogło to wynikać z nieznajomości realiów życia opisywanej przez lewicową działaczkę społeczności. Bardziej prawdopodobna jest teza, że były one jedynie symbolem wykorzystanym do głoszenia idei członkini Żenotdiełu wśród społeczeństwa. Aleksandra Kołłontaj dążyła do krytyki NEP oraz w zawoalowany sposób przekazywała koncepcje Opozycji Robotniczej. Paradoksalnie konflikt z Leninem był zderzeniem socjalistycznego idealizmu lewicowej działaczki i politycznego pragmatyka, jakim stał się przywódca bolszewików. Teksty literackie miały ukazać społeczeństwu negatywne przemiany w ZSRR. Dlatego pokazywała, że za bolączki życia codziennego robotnic oraz ich problemy na gruncie politycznym odpowiadają urzędnicy. Chciała również przybliżyć pracownikom swoje wizje przemian życia seksualnego. Jednak jeszcze w trakcie powstawania opowiadań i powieści, Opozycja Robotnicza została rozbita. Utwory literackie A. Kołłontaj nie spełniły swojej roli, zresztą wkrótce ich autorka została zmuszona przez Stalina do zaniechania działalności politycznej. Pozostają jednak ciekawym świadectwem epoki. 28 E a d e m, Wasylisa, s. 113, S. R o w b o t h a m, op. cit., s Lew Tołstoj był ikoną ruchu pacyfistycznego. A. K o ł ł o n t a j, Wasylisa, s. 6; E a d e m, Miłość trzech pokoleń, s. 87; E a d e m, Letopis, s ; A. S e m c z u k, Lew Tołstoj, Warszawa 1987; S. A. S m i t h, Red Petrograd. Revolution in the Factories , Cambridge 2003, s

165 Aleksandra Rybińska Uniwersytet Łódzki ZAGADNIENIA ZAOPATRZENIA I ZAPLECZA TERENOWEGO 25 PUŁKU ARMII KRAJOWEJ - CZYLI JAK PRZETRWAĆ TRUD KONSPIRACYJNEJ CODZIENNOŚCI Głownym celem niniejszego referatu jest przedstawienie zaplecza terenowego 25 pułku Armii Krajowej. Na jego podstawie warto wyjaśnić, jakie znaczenie miało ono dla codziennego życia partyzantów i całej konspiracyjnej codzienności. Zalążek 25 pułku AK uformował się 15 IX 1943 r., kiedy to oddział Trojan, otrzymał tytuł I plutonu 25 pułku AK. Jednak przemianowany on został wkrótce (21 IX 1943 r.), wraz ze zmianą dowódcy, na Oddział Partyzancki Wicher, którego nazwa wzięła się od pseudonimu por. Witolda Kucharskiego. Kolejno do pułku przyłączane były nowo powstające, samodzielne oddziały partyzanckie, takie jak: Burza, Grom, Błyskawica. Powstawały one od grudnia 1943 do marca 1944 r. i przyjmowały nazwy niszczycieli polskiej floty. Wymienione powyższe cztery oddziały stanowiły trzon 25 pułku AK 1. Dochodziło do zrzeszania się samodzielnych oddziałów partyzanckich i tworzenia jednej militarnej bazy. Wynikało to z zadań i celów jakie posiadał Kedyw. Wszystkie Okręgi, Inspektoraty i oddziały Kedywu miały być gotowe na ogólnokrajową akcję Burza, czyli do ogólnonarodowego powstania po wkroczeniu wojsk ZSRR na ziemie polskie i wspólnego wypierania wroga wraz z Armia Czerwoną. Zadaniem Okręgów i lokalnych Kedywów było odtwarzanie oddziałów przedwojennych znajdujących się na danych terenach. Zatem m.in. odtworzeniem w przypadku Kedywu AK Łódź 25 Pułku Wojska Polskiego. Chodziło przede wszystkim o utworzenie bazy militarnej, ale także przygotowanie społeczeństwa na poparcie wystąpienia zbrojnego 2. Warto wskazać, że 25 pułk AK działał na ziemi piotrkowsko-opoczyńskiej. Były to tereny bardzo zalesione, idealnie nadające się do walk i działań konspiracyjnych. Bowiem warto nadmienić, iż walka partyzancka to nie tylko potyczki z pojedynczymi oddziałami wroga, czy też akcje mające na celu jego osłabienie. To przede wszystkim ogromny wysiłek logistyczny, mający zapewnić partyzantom: schronienie, kwatery, pożywienie, broń, leki, opiekę medyczną, łączność, ubiór. Na zaplecze terenowe pułku składała się przede wszystkim służba łącznościowa, kwatermistrzostwo oraz służba sanitarna. Zastępcą dowódcy pułku, a zarazem pełniącym funkcję kwatermistrza był kpt. Hilary Moraczewski ps. Morus. Pod jego dowództwem znajdowali się następująco: dowódca druż. gospodarczej pułku sierż. Marian Kaźmierski ps. Gryps, oficer oświatowy ppor. Władysław Rokowski ps. Sobota, oficer broni ppor. Stanisław Kamiński ps. Zygmunt, oficer żywnościowy ppor. Julian Domarus ps. Doparz, płatnik por. Kazimierz Roszkowski ps. Wujek, kancelaryjny sierż. NN ps. Sęp, odpowiedzialny 1 M. K o p a, A. A r k u s z y ń s k i, H. K ę p i ń s k a - B a z y l e w i c z, Dzieje 25 pułku Armii Krajowej, Piotrków Trybunalski 2009, s Ibidem, s

166 za łączność radiową plut. NN, ps. Hipolit, odpowiedzialny za zwiad konny ppor. Stanisław Hofmann ps. Łoś, odpowiedzialny za sanitariat pchor. Alfons Raiter ps. Wojtek i duszpasterz ks. kpt. Marian Skoczowski ps. Ksawery. Do najtrudniejszych zadań pułku należało zdobycie żywności, paszy dla koni, umundurowania, broni i amunicji. Na codziennie wyżywienie pułku potrzebna była ogromna ilość żywności: Około 200 kg mięsa, pół tony ziemniaków, kilkaset kilogramów pieczywa i dziesiątki kilogramów innych artykułów żywnościowych, jak kaszy, mąki i grochu 3. Żywność zdobywano z dnia na dzień, takie postępowanie wynikało nie tylko z trudu jej zdobycia, ale i problemu jej magazynowania. Produkty spożywcze pułk zakupywał od ludności wiejskiej, ale również w sklepach, ubojniach lub piekarniach. Zdarzało się, że organizowano akcje, mające na celu zrewidowanie magazynów niemieckich, a tym samym zdobycia pożywienia. Bardzo często okazywało się, że zasoby żywnościowe w miejscach postoju pułku były niewystarczające. Wysyłano wówczas patrole w celu ich poszukania. Były to tak zwane pościgówki. Zazwyczaj były organizowane w poszczególnych kompaniach. Oczywiście, zakupy wymagały sporej ilości gotówki, o które musiał często zabiegać dowódca w Inspektoracie. Każdy wydatek podlegał ścisłym rozliczeniom i kontroli. Należało sporządzać zestawienia i wystawiać rachunki. Zatem bardzo dbano by gospodarka polowa pułku była w należyty sposób zabezpieczona. Jeśli chodzi o kwestię ubioru, czyli zaopatrzenia pułku w mundury to leżała ona w gestii każdego dowódcy poszczególnej kompanii. Kadra oficerska nosiła mundury przedwojenne. Natomiast żołnierze, którzy wywodzili się z oddziałów partyzanckich byli umundurowani jednolicie a przynajmniej każdy z dowódców do tego dążył. I tak na przykład jednakowo ubrany był oddział partyzancki Henryk, który dokonał udanej akcji, opróżniając niemieckie magazyny w Opocznie, co pozwoliło jego żołnierzom ubrać się w jednakowe drelichowe mundury w kolorze zbliżonym do mundurów polskich. Natomiast por. Wicher dla ujednolicenia ubioru swoich ludzi zatrudniał krawców, w celu szycia mundurów na miarę. Nie można zapominać, także chyba o najważniejszym źródle zdobywanie elementów ubioru, a przede wszystkim butów czyli bezpośrednio po udanej akcji na zabitym wrogu 4. Każdy z dowódców zatem starał się własnymi sposobami, w jak najlepszy sposób wyposażać swoich żołnierzy. Zdobycie broni również nastręczało trudności. Na początku pułk liczył na zrzuty spadochronowe. Jednak w całej działalności było ich bardzo niewiele. Pewna ilość broni była ukryta po kampanii wrześniowej, zaś część zakupywano od Węgrów. Wiadomo jednak, iż była to niewystarczająca ilość. Zdecydowaną większość bo ponad 90% ogólnego stanu broni i amunicji zdobywano na wrogu 5. Łączność była bardzo ważnym elementem zaplecza terenowego. Funkcję łączników pełniły w 25 pułku AK głównie kobiety, ale również młodzi chłopcy. Wymienić tu można m.in. Tadeusza Bonieckiego ps. Szczerba, który był łącznikiem dowódcy Okręgu AK Łódź Adama Trybusa ps. Gaj oraz łącznika dowódcy OP Grom szesnastoletniego Mieczysława Arkuszyńskiego ps. Słowik 6. Na łączników wybierane były osoby wykazujące się sprytem i dobrą znajomością terenu. W zależności od trasy gońcy przebywali ją szybkim 3 Ibidem, s Ibidem, s Ibidem, s Ibidem, s

167 marszem, konno, a czasami rowerem 7. Łączność składała się na wewnętrzną, zewnętrzną i zagraniczną. Wewnętrzna dotyczyła kontaktów między poszczególnym jednostkami w samym pułku, zewnętrzna łączności przede wszystkim z Inspektoratem Piotrkowskim i placówkami terenowymi, a zagraniczna miała za zadanie utrzymywać stały nasłuch centrali londyńskiej. Duże znaczenie w łączności miały kwatery konspiracyjne. Zazwyczaj mieściły się one w mieszkaniach samych łączniczek. Jedną z pierwszych kwater było mieszkanie matki łączniczek Danuty i Marii Justynównych, ps. Danuta i ps. Mala. W nich przebywali często dowódcy Kedywu łódzkiego i Obwodu piotrkowskiego, ale także czasowe schronienie mogli uzyskać ranni żołnierze i spaleni konspiratorzy. W nich również prowadzono nasłuch radiowy. Oczywiście, w czasie działalności konspiracyjnej lokale często się zmieniały i były ich dziesiątki. Oprócz kwater mieszkalnych, budowano różnego rodzaju skrytki podziemnie, które rozsiane były po szlakach leśnych pułku. Były to tak zwane meliny. Do ich budowy wykorzystywano naturalne leje i doły 8. Służyły one nie tylko jako magazyny, ale często przechowywano w nich także ludzi. Każdy oddział partyzancki starał się mieć własną skrytkę i być w pewnym stopniu niezależnym. Uważam, że wynikało to z samodzielnej działalności oddziałów partyzanckich przed scaleniem ich do AK i później ich działalności po jej rozwiązaniu. Ostatnią służbą, którą zostanie omówiona będzie służba sanitarna, która była najbardziej rozbudowana z trzech wymienionych służb w 25 pułku AK. Po powstaniu pułku należało zorganizować podstawową pomoc lekarską, ale także kwatery w których zapewniano by fachową pomoc np. chirurgiczną. Na wstępie należy zaznaczyć, iż służba sanitarna Kedywu przynajmniej w 80% przeszła z chwilą powołania akcji Burza do struktur nowo organizowanego 25 pułku AK 9. Z początku działalności pułku jej szefem został pchor. Alfons Wojciech Raiter ps. Wojtek. Był on studentem Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Poznańskiego. To do jego zadań należało przeszkolenie sanitariuszy oddziału i zaopatrzenie ich w torby sanitarne. Funkcję zastępcy lekarza pułkowego pełnił wówczas, również student medycyny Władysław Młocki ps. Szczur, natomiast asystentem - sanitariuszem pchor. Alfonsa Wojciecha Raitera był Władysław Ciopiński ps. Gozdawa. W miarę rozwoju organizacyjnego pułku, rozwijała się także służba sanitarna. W skład poszczególnych kompanii wchodziły w zależności od jej wielkości jeden lub dwa patrole sanitarne. Patrol złożony był z podoficera sanitarnego i dwóch sanitariuszy. Izba chorych oraz punkt sanitarny został utworzony w Stefanowie. Była to lokalizacja dogodna dla 25 pułku 10, ale również dla stacjonującego w pobliżu 72 pułku AK. Mimo starannej opieki i wszelkich chęci, służba sanitarna pułku nie była w stanie zapewnić wystarczającej opieki lekarskiej żołnierzom. Wynikało to z braku obecności w pułku chirurga, który tak bardzo był potrzebny. Major ps. Roman w wielu meldunkach do Inspektoratu prosił o przysłanie lekarza. Został w końcu wytypowany chirurg z Warszawy, który miał pełnić służbę w 25 pułku AK. Nie zdążył on jednak podjąć służby, bowiem został aresztowany przez Gestapo i wywieziony do obozu. Natomiast, kolejny nowo skierowany do pułku lekarz, nie przewidział, iż praca w terenie będzie należała do tak ciężkich. Z powodu krytycznych warunków materialnych i bytowych zmuszony był on większość partyzantów 7 Ibidem, s Ibidem, s Ibidem, s pułk AK w lasach przysuskich stacjonował ok. 6 tygodni, dlatego na Izbę Chorych wybrano wieś Stefanów. 167

168 odsyłać do cywila w celu regeneracji sił. Pułk nie mógł pozwolić sobie na utratę ludzi. Zirytowany dowódca nie zaakceptował nowego lekarza. Zatem ponownie wszystko było na głowie pchor. Alfonsa W. Raitera. Dopiero pod koniec działalności pułku tzn. 25 X 1944 r. został przysłany lekarz wojskowy w stopniu podpułkownika doktor Józef Galler ps. Chudy. Po jego przybyciu stan organizacyjny służby sanitarnej uległ zmianie. Józef Galler został lekarzem pułkowym, natomiast lekarzami odpowiednio I, II i III batalionu zostali: ppor. Alfons W. Raiter ps. Wojtek, st. strz. Władysław Młocki ps. Szczur i plut. Antoni Banis ps. Kleszczyk. Lekarz pułkowy i poszczególni lekarze batalionowi kierowali patrolami sanitarnymi, o których już zostało wspomine. Patrole były przydzielane w razie potrzeb danej chwili. Wśród nich, znajdowały się także sanitariuszki. Każdy z lekarzy i podoficerów sanitarnych był wyposażony w torbę sanitarną. Torba szeregowego sanitariusza w plutonie zawierała opatrunki, środki dezynfekcyjne i podstawowe leki. Torba podoficera sanitarnego wyposażona była w: termometr, nożyczki, opatrunki, nóż do cięcia ubrania, aspirynę (10 tabletek), opium w tabletkach (10 szt.), opaski elastyczne, szyny druciane, 5 lub 10 opatrunków osobistych, latarkę elektryczną, dwie chustki trójkątne. Torba oficerska oprócz wyposażenia torby podficerskiej zawierała nóż ostrokanciasty, 2 kochery lub peany (zaciski), igłotrzymacz, igły do szycia (6 sztuk), strzykawkę 2 gramową, 6 igieł Rekord, 2 rolki jedwabiu do szycia, morfinę, kofeinę w amp. Po 6 sztuk, surowicę, wyjaławiacz, maszynkę spirytusową 11. Bardzo często w czasie bitwy i całego chaosu to kolega z pułku ratował postrzelonego. Partyzanci mieli przy sobie opatrunki osobiste i to oni opatrywali na początku rannego, później wołano sanitariusza, a dopiero po dostarczeniu rannego do punktu sanitarnego oglądał go lekarz. Sam transport odbywał się zazwyczaj na prowizorycznych noszach. W punktach opatrunkowych ranni byli układani na ziemi, na kocach lub płaszczach brezentowych. Lekarz wraz z zespołem sanitarnym oglądał poszkodowanych i decydował o dalszym leczeniu. Dokonywano tam wstrzykiwania środków przeciwbólowych, surowicy i unieruchamiania kończyn. Nie odbywały się tam zabiegi chirurgiczne, bowiem nie było do tego warunków sanitarnych. Poza tym chirurg nie był obecny w punkcie opatrunkowym. Po wstępnym opatrzeniu rannych kierowano ich do kwater sanitarnych umieszczonych w terenie lub do leczenia szpitalnego. Transport już do tych miejsc odbywał się furmankami. Jeden z prowizorycznych szpitalików polowych znajdował się we wsi Jasion koło Żarnowa. Mieszkanką wsi była Natalia Stępień ps. Zośka, która zmuszona była opuścić Łódź i powrócić do swojej rodzinnej wsi 12. Cała rodzina N. Stępień mimo, iż nie należała ona do AK, całym sercem ją wspomagała. Jej mąż, plutonowy Marian Stępień ps. Sokół właśnie w swej rodzinnej wiosce, we własnym domu założył prowizoryczny szpital dla partyzantów 25 pułku AK 13. Sokół w swoje relacji wspomina: Rannymi opiekował się doktor Songin wysiedlony z poznańskiego, a zamieszkały w Marcinkowie i sanitariuszka Leśniewska Bronisława ps. Sława i Nowakowska Janina ps. Wiktoria. W roku 1944 liczba rannych partyzantów była bardzo duża, gdyż po jednej tylko bitwie pod Białym Ługiem na terenie pow. Koneckiego stoczonej przez 25 pułk piechoty Ziemi Piotrkowskiej, starszy sierżant Nowakowski Jan ps. Upiór przywiózł na platformie dwudziestu ciężko rannych partyzantów do naszego lazaretu, z których trzech zmarło zaraz z odniesionych ran. Wspólnie z Upiorem zakopaliśmy ich w lasku przy każdym zakopując w butelce dane personalne. Pozostałych umieściliśmy w kilku chatach. U mnie leżało zawsze od ośmiu do dwunastu rannych, którymi opiekowała się moja żona, gdyż ja zawsze miałem pełne 11 M. K o p a, A. A r k u s z y ń s k i, H. K ę p i ń s k a - B a z y l e w i c z, op. cit., s Archiwum domowe: wywiad z Natalią Stępień. 13 Archiwum domowe: wywiad z Natalią Stępień. 168

169 ręce roboty. Do mnie należało przywiezienie doktora, lekarstwa, musiałem trzymać ubezpieczenie i stały zaprzęg konny w razie niebezpieczeństwa, aby przywieść rannych w bezpieczne miejsce ( ) 14. Do zadań N. Stpień należało opiekowanie się rannymi w lazarecie. Mimo iż miała tylko 19 lat i małe dziecko, dawała sobie radę przy pomocy sanitariuszki w pielęgnowaniu wszystkich rannych. Jak wspomina: Rannych układaliśmy w jednej izbie na podłodze, na słomie. Leki i bandaże dostarczano nam w miarę możliwości. Często bandaże gotowałam we wrzącej wodzie by nadawały się do ponownego użycia. Opiekowałam się rannymi: prałam im ubrania, przebierałam, myłam, gotowałam im posiłki, a czasem i karmiłam. Mając małe dwu letnie wówczas dziecko, bardzo ciężko było mi podołać tak licznym obowiązkom. Raz nawet zostałam poproszona o zaniesienie meldunku do Żarnowa czyli de facto potraktowano mnie jako łączniczkę 15. Oprócz ran odniesionych w czasie walki, partyzantom dolegały inne natarczywe choroby wynikające z niedożywienia i złych warunków, głównie były to: przeziębienia, szkorbut i choroby zębów. Problemem były także choroby wywołane nieprzestrzeganiem higieny osobistej. Pozostała jeszcze do omówienia sanitarna kwestia zaopatrzeniowa. Pewna ilość materiałów była dostarczana przez Komendę Główną AK oraz PCK. Jednak większość potrzebnych medykamentów i opatrunków kupowano. Kupno ich odbywało się poprzez stare znajomości przedwojenne głównie ze szpitali i aptek. Wieczorem 9 XI 1944 r. mjr Rudolf Majewski ps. Roman, nast. Leśniak zwołał odprawę oficerską. Na niej zapadła decyzja o rozformowaniu pułku. Głównie spowodowane było to zmniejszeniem się liczby żołnierzy 16. Moim zdaniem, jednak dowódcy uświadomili sobie, że znacznie łatwiej jest walczyć z przeciwnikiem w małych oddziałach. Gdy powstał pułk miał on na pewno większą rangę w nazwie była to prawdziwa jednostka wojskowa, mimo to zaczęła ona być mało skuteczna i ponosiła duże straty. Wspólnie postanowiono, że należy powrócić do walki z okupantem w samodzielnych oddziałach partyzanckich, które były mniejsze, bardziej mobilne i z tego czerpały swoja siłę. Rozpoczęły się migracje żołnierzy, którzy wstępowali do różnych oddziałów. Każdy z dowódców jednak starał się ograniczać liczbę partyzantów. Dowódcy samodzielnych oddziałów mieli się bezpośrednio kontaktować z mjr. Rudolf Majewskim i jemu podległymi. Tak zakończył się pewien etap w życiu partyzantów. Dla każdego oddziału zaczynał się nowy rozdział, zupełnie tak jak pierwszy, bardziej indywidualny, bez zwartej jednostki wojskowej jakim był 25 pułk AK 17. Podsumowując, działalność służb sanitarnych, kwatermistrzowskich i łącznościowych miały one kardynalne znaczenie dla gotowości bojowej i dowodzenia jednostek partyzanckich, a w konsekwencji całego pułku. Bez powyższych służb oraz bez zaplecza terenowego w postaci pomocy ludności cywilnej, działalność partyzancko konspiracyjna była by niemożliwa. Całe wioski były zaangażowane w pomoc partyzantom. Wielu dobrych i uczynnych ludzi nie należało do AK, a jednak całym sercem udzielało jej pomocy. 14 Archiwum domowe: Relacje i wspomnienia Mariana Stefana Stępnia ps. Sokół. 15 Archiwum domowe: wywiad z Natalią Stępień. 16 J. J. R u d z i s z, Oddział partyzancki Armii Krajowej Wicher, Warszawa Łódź 1996, s Na przykład Wicher i Dolina przyjęli liczbę ostateczną na ok. 60 ludzi - M. K o p a, A. A r k u s z y ń s k i, H. K ę p i ń s k a - B a z y l e w i c z, op. cit., s

170

171 Zofia Rzeźnicka Uniwersytet Łódzki CHARAKTERYSTYKA NAJPOPULARNIEJSZYCH GATUNKÓW KIEŁBAS NA PODSTAWIE ŹRÓDEŁ Produkcja kiełbas była powszechną formą obróbki mięsa, pozwalającą na wykorzystanie nawet najdrobniejszych jego skrawków. Ich wyrobem i sprzedażą zajmowali się kiełbaśnicy. Na podstawie zachowanych źródeł literackich możemy wnioskować, że osoby tej profesji często wywodziły się z najniższych warstw społecznych. Sugestywny, choć z pewnością przerysowany, portret człowieka pracującego w tej branży przedstawił w Rycerzach Arystofanes. Tenże bohater handlował przygotowywanymi przez siebie przekąskami przy bramach Aten, w miejscu, gdzie sprzedawane były solone ryby. Jego stoisko było jednocześnie warsztatem pracy, dlatego znajdowały się na nim stosowne sprzęty i półprodukty: ἔντερα (entera) i κοιλία (koilia) odpowiednio spreparowane zwierzęce jelita, które wypełniano farszem, składającym się z rozdrobnionego, posiekanego mięsa nazywanego ἰσίκια (isikia). Uformowane kiełbasy z tak przygotowanego, solonego surowca nazywano po łacinie salsa isicia, a prawdopodobnie przypominały one współczesne parówki lub frankfurterki. Połączone w jeden, długi sznur w Grecji znane były jako σειρὰ σαλσικίων (seira salsikion). Mimo że najpopularniejszym gatunkiem mięsa w świecie starożytnym była wieprzowina, opisywany produkt nie musiał być z niej przygotowany, Arystofanes wspomina na przykład o procederze dodawania do wyrobów wędliniarskich psiego i oślego mięsa. Możemy więc przypuszczać, że zarówno w starożytnej Grecji, Rzymie, jak i Bizancjum kiełbasy pełniły rolę taniej i popularnej przekąski, której cena zapewne uzależniona była od komponentów użytych w trakcie produkcji. Dodatkowym atutem opisywanych wędlin była miękkość, dzięki czemu z łatwością mogły być spożywane przez osoby mające problemy z uzębieniem. Starożytni znali kilkanaście gatunków kiełbas, których nazwy najczęściej pochodziły od rodzaju flaka wykorzystanego do ich produkcji. Wywodzić mogły się również od dodanych do poszczególnych wędlin przypraw lub określały cechy charakterystyczne kiełbasy. Jak dowodzą ustalenia Andrew Dalby'ego i Franka Frosta greckie wyroby często miały swoje rzymskie odpowiedniki. Część z nich została opisana w jedynej zachowanej w całości antycznej książce kucharskiej - De re coquinaria libri decem - dzięki czemu możemy bliżej przyjrzeć się metodom ich przyrządzania. W niniejszym tekście zaprezentowane zostaną wybrane gatunki wędlin, których przygotowanie, w większości, możemy zrekonstruować przy pomocy receptur zawartych we wspomnianym wyżej opusculum. Jedną z częściej wzmiankowanych, zarówno w leksykografii jak i w literaturze gastronomicznej, jest kiełbaska faszerowana, czyli farcimen. Warron wywodzi jej nazwę od wyrazu fartura oznaczającego napełnianie lub nadziewanie. Święty Izydor z Sewilli podaje, że bazą tego typu wyrobu jest rozdrobnione mięso z dodatkami. Prawdopodobnie omawiany wyrób wędliniarski był sporych rozmiarów, ponieważ autor jednego z przepisów zawartego w De re coquinaria zaleca pokrojenie dania przed podaniem. Najprostsza wersja 171

172 potrawy zakłada umieszczenie w jelicie utartych w moździerzu, zapewne wieprzowych, móżdżków z dodatkiem jaj, orzeszków piniowych, sosu ze sfermentowanych ryb i niewielkiej ilości asafetydy. Przed podaniem kiełbasę najpierw gotowano w wodzie, a następnie pieczono. Jak wynika z treści następnych dwóch przepisów oprócz mięsa i przypraw ważnym składnikiem dania mogła być kasza z orkiszu. Gotowano ją razem z sosem ze sfermentowanych wnętrzności ryb i drobno posiekaną białą częścią pora lub bez dodatków. Kolejno, łączono z posiekanym mięsem oraz pieprzem, sosem rybnym i orzeszkami piniowymi. Bogatsza wersja potrawy zakładała dołożenie do kaszy, oprócz mięsa, tłuszczu, który konserwował wyrób. Po wymieszaniu składników dodawano utarty pieprz, lubczyk ogrodowy, trzy jaja, a komponenty te łączono z rozdrobnionymi orzeszkami piniowymi, ziarenkami pieprzu i sosem rybnym. Napełnioną tak przygotowanym farszem kiszkę najpierw poddawano procesowi gotowania, czasem dodatkowo podpiekano z dodatkiem soli lub bez niej. Gotową potrawę można było podać na stół z gorczycą. Farcimina można było przyrządzić też wyłącznie z siekanego mięsa. Po napełnieniu jelita formowano je na kształt wianka i wędzono do momentu zarumienienia. Następnie kiełbasę podpiekano i podawano z oenogarum (używanym, jak podpowiada autor receptury, zazwyczaj do potraw z bażanta) z dodatkiem kminu rzymskiego. Innym gatunkiem wędliny była kiełbasa nazywana χορδή (chorde). Z treści zachowanych źródeł możemy wywnioskować, że wyglądem i rozmiarem przypominała ona wędlinę o nazwie ἀλλᾶς (allas). Wyroby te nie były jednak tożsame, gdyż w cytowanym przez Atenajosa fragmencie komedii Aksionikosa oba produkty zostały wymienione obok siebie. Z zamieszczonego w Uczcie Mędrców zwrotu χορδὴ αἰματῖτις (chorde aimatitis) możemy wnioskować, że, ten gatunek kiełbasy przygotowywany był z dodatkiem krwi. Prawdopodobnie wytwarzano wiele rodzajów chorde. Z definicji zamieszczonej w Liber Suda na przykład wynika, że jedną z odmian tej potrawy, tym razem przyrządzanej z wieprzowych lub zajęczych podrobów/wnętrzności, którymi nadziewano jelito bądź żołądek, mógł być smakołyk o nazwie καρύκη (karyke). Alternatywną nazwą tego delikatesu były określenia μιμάρης (mimares) i μονθυλευτή (monthyleute). Opisywany smakołyk Andrew Dalby identyfikuje z przyrządzaną w Italii wędliną nazywaną po łacinie tomaculum. Być może określenie to nawiązuje do sposobu serwowania kiełbasy pokrojonej w plastry. Z przekazu Petroniusza wiemy, że przed podaniem mogła zostać ona upieczona na ruszcie. Właśnie tymi wyrobami, wraz z kiełbasą o nazwie botulus nadziany był żołądek wieprza podanego biesiadnikom na uczcie wydanej przez Trymalchiona. Nie oznacza to jednak, że było to danie wykwintne. Przeciętny mieszkaniec Imperium Romanum mógł kupić je w przydrożnej popinie. Potrawa ta, przyrządzona ze szlachetniejszego gatunku mięsa, na gruncie rzymskim mogła mieć również zastosowanie sakralne. Juwenalis pisze na przykład o składanej bogom ofierze zawierającej zwierzęce wnętrzności i tomaculum przygotowanej z białej świni (tomacula candiduli porci). Inną kategorię wędlin, popularną zarówno we wschodniej i zachodniej części basenu Morza Śródziemnego, stanowiły tak zwane kiełbaski lukańskie, przygotowywane z wieprzowego lub wołowego mięsa. Ich łacińska nazwa, lucanica, jak tłumaczy Warron, wywodzi się od Lukanów, od których rzymscy żołnierze nauczyli się przyrządzać smakołyk. Lud ten zamieszkiwał obszar południowej Italii graniczący z Zatoką Tarencką i Morzem Tyrreńskim, którego wybrzeże było silnie skolonizowane przez Greków. Nie dziwi więc fakt, że danie to znane było również Hellenom, którzy nazwali je λουκάνικα 172

173 (lukanika). Mimo że w starożytności nie należało ono do najtańszych, wzmianki o wędlinie pochodzące z różnych epok i obszarów Cesarstwa Rzymskiego sugerują, iż, cieszyła się niesłabnącą popularnością zarówno w czasach Cycerona, jak i w pierwszych wiekach naszej ery (III - IV w.). Aby przyrządzić lucanica, należało połączyć ze sobą z dobrze ubitą, utartą masę mięsną z rozdrobnionym w moździerzu: pieprzem, kminem rzymskim, cząbrem ogrodowym, rutą, pietruszką, przyprawami korzennymi, jagodami lauru i sosem ze sfermentowanych ryb. Całość powtórnie ucierano, następnie dodawano sosu ze sfermentowanych ryb, ziarenek pieprzu, dużej ilości tłuszczu i orzeszków piniowych. Tak przygotowanym farszem napełniano długą, cienką kiszkę, którą następnie wędzono. Rodzaj przypraw stosowanych przy produkcji wędliny pozwala przypuszczać, że kiełbasy te charakteryzowały się pikantnym smakiem. Z epigramatu Marcjalisa dowiadujemy się, że tego rodzaju danie podawano z białą puls - gotowaną zbożową papką, która w starożytności była często jedzona jako substytut chleba. Starożytni jako rodzaj kiełbasy traktowali wieprzowe wymiona nazywane w języku greckim ο θατα (uthata), po łacinie sumen. Danie to uchodziło w świecie starożytnym za kosztowny przysmak podawany na stół podczas uczt mających charakter towarzyski, świąteczny i religijny. Za najlepsze uważano wymię świni zabitej dzień po wydaniu na świat potomstwa, pod warunkiem, że nie karmiła ona młodych. Gruczoły narządu wypełnione były wtedy mlekiem, które nadawało daniu słodki posmak. Sądzono, że potrawa tego typu, odpowiednio strawiona odżywia organizm w tym samym stopniu co mięso wieprzowe. Jeśli zaś proces ten nie przebiegł pomyślnie posiłek stawał się odpowiedzialny za produkcję flegmy. Orybazjusz, bizantyński lekarz żyjący w IV w. zaliczył wymię do kategorii pokarmów powodujących wydzielanie w organizmie dobrych i gęstych soków. Aby wędlina została dobrze przyswojona należało ją usmażyć lub ugotować, wymię mogło być podane na stół w słonej zalewie z tuńczyka. Smakołyk ten, zgodnie ze wskazówkami zawartymi w De re coquinaria najpierw gotowano w wodzie, następnie spięte szpikulcami i nasolone mięso pieczono w piecu lub na ruszcie. Podawano je z dodatkiem sosu przygotowanego z utartego pieprzu, lubczyku ogrodowego, garum, wina - czystego lub sporządzonego z rodzynek (passum), który zagęszczano skrobią. Przysmak mógł zawierać również farsz, który mógł składać się z solonego jeża morskiego przyprawionego utartym pieprzem i kminkiem zwyczajnym. Całość gotowano i podawano na stół z sosem rybnym i gorczycą. Technologia przygotowywania kiełbas opisana w De re coquinaria dowodzi, że pozostała ona niemal niezmieniona do dnia dzisiejszego. Część antycznych wyrobów wędliniarskich również współcześnie ma swoje odpowiedniki, a niektóre z nich zachowały nawet oryginalne nazwy. W starożytności, tak jak obecnie, mogły stanowić właściwa przekąskę lub być dodatkiem do innej potrawy. Odpowiednie składniki, jak na przykład kawałki tłuszczu, garum, pieprz, czy jagody mirtu, oraz stosowna obróbka termiczna (gotowanie, pieczenie) pozwalały wędlinom dłużej zachować świeżość. 173

174

175 Marcin Smierz Uniwersytet Śląski w Katowicach SYTUACJA MATERIALNA ROBOTNIKÓW W GÓRNOŚLĄSKIM PRZEMYŚLE CIĘŻKIM W DOBIE WIELKIEGO KRYZYSU GOSPODARCZEGO LAT TRZYDZIESTYCH XX WIEKU Górnośląski przemysł górniczo-hutniczy na tle wydarzeń wielkiego kryzysu gospodarczego lat trzydziestych Pierwsze symptomy zbliżającego się kryzysu gospodarczego w Polsce można było zauważyć już jesienią 1929 r., kiedy to ogólny wskaźnik produkcji przemysłowej zaczął spadać, zaś sytuacja monetarna stawała się coraz bardziej niestabilna. Głównymi przyczynami była nadprodukcja w rolnictwie spowodowana dobrymi zbiorami a tym samym spadkiem cen i brakiem możliwości zwiększenia eksportu tego typu towarów zagranicę. Ponadto, właśnie w nadprodukcji upatrywano główne przyczyn spowolnienia gospodarki, co z kolei przekładało się na wstrzymanie rządowych inwestycji 1. Drugą, oprócz rolnictwa gałęzią gospodarki, w której zauważalny był stopniowy spadek zbytu było hutnictwo żelaza. Jedną z jego przyczyn było znaczne zmniejszenie liczby zamówień rządowych oraz spadek produkcji artykułów konsumpcyjnych. Kolejne sanacyjne rządy (K. Świtalskiego, K. Bartla, W. Sławka czy A. Prystora), tłumaczyły regres jako zjawisko przejściowe. Jego stanowisko wynikało z praktykowania popularnej w tym czasie w całej Europie polityki liberalizmu gospodarczego, zwłaszcza w jego odmianie - leseferyzmu, czyli nieinterwencji państwa bezpośrednio w sprawy gospodarki, a oddziaływania na nią pośrednio (polityka celna, lokowanie zamówień rządowych, ulgi podatkowe, polityka stopy dyskontowej) 2. Wspomniana linia gospodarcza była realizowana przez wszystkie rządy obozu piłsudczykowsko sanacyjnego. Efektem była po okresie walki z hiperinflacją i kryzysem wywołanym wojna celną z Niemcami ( ), było osłabienie pozycji monetarnej złotego, co przełożyło się na bardzo dobrą koniunkturę w gospodarce w latach (w niektórych sektorach jeszcze w 1929 r.). W tym okresie powszechnie uważano, iż krajowa gospodarka uwolniła się od problemu nadprodukcji, poprzez eksport podstawowych produktów w postaci towarów rolniczych, nawozów, węgla czy cynku. W konsekwencji nie zostały przygotowane plany antykryzysowe. Przyczyną było przeświadczenie wyciągnięte z doświadczeń amerykańskich, gdzie kraje rozwinięte kryzys upatrywały we wspomnianej nadprodukcji. Rząd polski nie dostrzegał jednak różnicy w poziomie rozwoju gospodarki Zachodu i zacofanej Polski, gdzie wiele gałęzi przemysłu było niedoinwestowanych, a ewentualne wdrożenie planu 1 Główną przyczyną tego typu postępowania było stosowanie polityki deflacyjnej przez kierownika Ministerstwa Skarby Ignacego Matuszewskiego, który odrzucał projekty inwestycji produkcyjnych, upatrując w nich źródła pogłębiania kryzysu oraz starając się ograniczać wydatki przy zmniejszaniu się wpływów do budżetu. J. G o ł ę b i o w s k i, Sektor państwowy w gospodarce Polski międzywojennej, Warszawa-Kraków 1985, s Vide: J. S t o n e r, R. F r e e m a n, Kierowanie, Warszawa 2001; R. L e g u t k o, Spory o kapitalizm, Kraków

176 inwestycyjnego w okresie kryzysu ekonomicznego z powodzeniem, można było przeprowadzić 3. Z kolei na Górnym Śląsku, wielki kryzys gospodarczy miał różną skalę, w zależności od branży przemysłu. W górnictwie węglowym produkcja w stosunku do 1929 r. spadła o 46%, w hutnictwie żelaza o 59%, zaś w hutnictwie cynku o 54%. Należy zaznaczyć, iż spadki produkcji górnośląskiej były większe niż w skali całego kraju który odnotowano na poziomie 46% 4. Ponadto, kryzys dotknął przemysł górnośląski stosunkowo później niż w pozostałych regionach Rzeczypospolitej, jednak był on bardziej dotkliwy długotrwały, co przełożyło się na ogólną sytuację gospodarczą w kraju 5 (tab. 1). Tabela 1. Wskaźniki produkcji przemysłowej w polskiej części Górnego Śląska w latach (1928 r. = 100) Rok Węgiel kamienny Surówka żelaza Stal Cynk surowy Produkcja przemysłowa w Polsce Źródło: Mały Rocznik Statystyczny 1937, s Sytuacja socjalna górnośląskich robotników w okresie wielkiego kryzysu Lata wielkiego kryzysu gospodarczego, w sposób znaczący wpłynęły na zmianę polityki socjalnej pracodawców. Postępujące pogorszenie koniunktury i spadek zbytu węgla, wyrobów żelaznych czy innych surowców, wpłynął na gwałtowne w ciągu kilku lat zmniejszanie poziomu zatrudnienia oraz produkcji (tab 2-3). Tabela 2: Zatrudnienie w przemyśle ciężkim w latach Rok Zatrudnienie w tysiącach osób Górnictwo węglowe Hutnictwo żelaza Hutnictwo cynku ,0 37,4 12, ,4 42,6 11, ,5 41,2 10, ,6 36,0 6, ,0 26,8 4,5 3 J. G o ł ę b i o w s k i, Sektor państwowy, s Mały Rocznik Statystyczny 1937, s Mały Rocznik Statystyczny

177 ,1 20,9 4, ,1 31,9 4, ,9 33,4 4, ,7 37,4 4,4 Źródło: Mały rocznik statystyczny za lata ; Statystyka Przemysłu Węglowego w Państwie Polskim za rok 1936, s Tabela 3: Produkcja w przemyśle ciężkim w latach Rok Produkcja w tysiącach ton Węgiel Surówka Stal Cynk kamienny żelaza Źródło: Mały rocznik statystyczny za lata Z przedstawionej powyżej tabeli wynika, iż zarówno górnictwo węglowe jak i hutnictwo żelaza po pomyślnym okresie koniunktury w latach /9, nastąpił spadek produkcji na Górnym Śląsku: w górnictwie w najgorszym 1933 r., o 40,9%, w hutnictwie żelaza w 1932 r., o 71,8% w zakresie wytopu surówki i 60,8% w odlewie stali. Spadek produkcji odnotowano również w hutnictwie cynku; w 1932 r., Porównując te trzy gałęzie przemysłu ciężkiego można zauważyć, iż stosunkowo najmniejszy spadek odnotowano w górnictwie węglowym. Główną przyczyną było utrzymanie poziomu zbytu na porównywalnym poziomie wśród największych krajowych odbiorców kolei żelaznych i koksowni, a także pośredników. Z drugiej strony, głównym efektem spadku produkcji była polityka cięcia kosztów własnych, a przede wszystkim redukcja zatrudnienia. I tak, w hutnictwie cynku mimo, iż zatrudniano tylko kilkanaście tysięcy robotników, zanotowano największy spadek zatrudnienia 62,9% w 1932 r., w porównaniu do 1928 r. Z kolei w hutnictwie żelaza liczba zatrudnionych zmniejszyła się w 1933 r. w stosunku do roku 1929 r. o 51%. Najmniejszy, choć znaczący spadek w omawianym okresie, odnotowano w górnictwie węglowym 46,3%, przy czym w kolejnych latach mimo wychodzenia polskiej gospodarki z kryzysu nadal odnotowywano spadek zatrudnienia przy jednoczesnym wzroście wydajności pracy 6. Konieczność ograniczenia wydobycia (produkcji), a w efekcie redukcji zatrudnienia odbiła się w pierwszej kolejności na: osobach w starszym wieku, które nabyły uprawnienia rentowe, robotnikach o krótkim stażu pracy lub pochodzących z innych regionów Polski, oraz na nielicznych młodocianych pracownikach i kobietach. Oprócz zmniejszania 6 Spowodowane to było przeprowadzeniem w górnośląskim górnictwie węglowym, od poł. lat 30. XX w., szeroko zakrojonego procesu inwestycyjnego w zakresie mechanizacji wydobycia. 177

178 zatrudnienia dokonywano również oszczędności w postaci zmniejszania poborów robotników (tab. 4). Tabela 4: Średnie zarobki dniówkowe w górnictwie węglowym i hutnictwie żelaza w latach [w zł] Region Górnictwo węglowe Górny 9,87 10,47 10,41 9,77 9,26 8,84 8,71 Śląsk Zagłębie 8,59 9,02 8,86 8,03 7,49 6,95 6,94 Dąbrowskie Zagłębie Krakowskie 7,66 8,21 8,21 7,54 6,77 6,25 6,28 Hutnictwo żelaza Górny 11,40 11,68 12,00 11,20 11,04 10,98 10,92 Śląsk Zagłębie Kieleckie 7,41 7,34 7,36 6,96 6,80 6,53 6,62 Źródło: Mały rocznik statystyczny 1936, s Załączona tabela ma na celu przedstawienie zróżnicowania zarobków robotników tej samej branży, w różnych okręgach. Najlepiej opłacani byli górnicy i hutnicy na Górnym Śląsku, najgorzej zaś górnicy w najmniejszym Zagłębiu Krakowskim. Można zauważyć, przesunięcie pomiędzy kolejnymi fazami kryzysu a obniżaniem poborów 7. Spadek poborów w 1934 r. w porównaniu do wynagrodzeń z 1930 r. wahał się między 15,6% (Górny Śląsk), a 23% (Zagłębie Dąbrowskie) i 23,9% (Zagłębie Krakowskie). Znacznie mniejsze spadki wynagrodzeń mimo relatywnie znacznie większego załamania produkcji i zbytu odnotowano w hutnictwie żelaza. W tym przypadku płace w analogicznym okresie zmniejszyły się o 8,5% (Górny Śląsk) i 12% (Zagłębie Kieleckie). Podkreślić należy również, iż hutnictwo żelaza obok górnictwie węglowego i przemysłu poligraficznego było najlepiej opłacaną branżą zarówno w okresie kryzysu jak całego dwudziestolecia międzywojennego 8. Drugim powszechnym sposobem, obok masowych zwolnień oraz obniżania płac było stosowanie urlopów turnusowych (przymusowe kilkutygodniowe lub kilkumiesięczne bezpłatne urlopy dla części załogi zakładu przemysłowego) i tzw. świętówek. Powszechność tego zjawiska spowodowana była również m.in. wyraźnym osłabieniem pozycji związków zawodowych, oraz obawy samych robotników o utratę pracy za udział w akcjach protestacyjnych. Wyjątek stanowiła fala protestów w górnośląskich kopalniach 7 Rok 1929 w górnictwie węglowym był bardzo dobrym rokiem pod względem wzrostu wydobycia jak również eksportu, w efekcie, czego zwiększone były wypłaty dywidend dla akcjonariuszy spółek, jak również na wysokim poziomie otrzymywały się pobory pracownicze. Pierwsze poważniejsze obniżki można zaobserwować dopiero w 1931 r., Z tzw. dno kryzysu w górnictwie przesunęło się na rok 1934, m.in. ze względu na ogłoszenie Rozporządzenia Ministra Przemysłu i Handlu z dnia 18 marca 1933 r. o uregulowaniu cen węgla w sprzedaży z kopalń na rynek krajowy (Dz. U nr 18 poz. 125). 8 Z. L a n d a u, J. To m a s z e w s k i, Robotnicy przemysłowi w Polsce , Warszawa 1971, s. 412; Mały rocznik statystyczny 1937, s. 253, tabl

179 w 1933 i 1934 r. w obronie miejsc pracy oraz na skutek przeprowadzenia unifikacji polskich przepisów z zakresu prawa pracy i zabezpieczeń socjalnych w miejsce dotychczas obowiązujących i korzystniejszych przepisów pruskiego ustawodawstwa 9. Z drugiej jednak strony należy podkreślić, iż praca w górnictwie czy hutnictwie należała do stosunkowo stabilnych pod względem finansowym, co wcześniej podkreślono, oraz zapewniała znośne warunki socjalne. Dobrze była bowiem rozwinięta opieka społeczna w ramach działalności Górnośląskiej Spółki Brackiej z siedzibą w Tarnowskich Górach. Oprócz składek przekazywanych Spółce Brackiej, od lat 20. XX w., pracodawcy oraz sami robotnicy odprowadzali do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych składki na ubezpieczenie od bezrobocia. W przypadku utraty pracy robotnik uzyskiwał kilkumiesięczne świadczenia, które jednak ze względu na niskie kwoty odprowadzanych składek były bardzo skromne, a wobec wzrostu bezrobocia dodatkowo ograniczone szeregiem kryteriów. Znacznie gorzej przedstawiała się za to sytuacja mieszkaniowa robotników. Palącym problemem było odczuwanie braku mieszkań, bądź ich warunki bytowe były dalece niezadawalające przeludnienie w mieszkaniach, zły stan techniczny. Przykładowym obrazem warunków życia na Górnym Śląsku przyniosły badania ankietowe przeprowadzone w 1933 r. wśród 143 rodzin bezrobotnych górników, byłych pracowników rudzkiej kopalni Wolfgang-Walenty 10. Z tej liczby 47,5% (68 osób), utraciło pracę w 1930 r., a 24,5% (35 osób) w 1931 r., pozostali zaś w latach W rodzinach tych w analizowanym okresie było łącznie 543 dzieci (w tym 412 do lat 14), oraz 50 osób, powyżej 50 roku życia; statystycznie na jedną rodzinę przypadało 3,8 dziecka. Na tle innych regionów, górnośląskie rodziny górnicze były zdecydowanie liczniejsze, a co za tym idzie warunki mieszkaniowe były trudniejsze. Aż 82,7% ankietowanych górników (101 osób), mieszkało w jednoizbowych mieszkaniach, a pozostałe 17,3% (21 osób) w mieszkaniach dwuizbowych. Łącznie we wszystkich tych mieszkaniach, przebywało 837 osób, co daje przeciętny wynik 5,85 osoby na izbę. W tym okresie tylko 5 osób (3,5%), nie zalegało z opłatami czynszu, a 73 osoby (51%) nie płaciły go, co najmniej od roku. Oprócz tego zdecydowana większość respondentów (84%-120 osób), starała się dobrze gospodarować posiadanymi środkami finansowymi, oszczędzając na przykład na węglu, który zbierano na zwałowiskach, wydobywano w biedaszybach lub po prostu kradziono. Trudna sytuacja materialna oraz warunki życia zmusiły także dzieci bezrobotnych do podjęcia różnego rodzaju prac. Na 229 dzieci w wieku szkolnym, tylko 27 z nich (11,8%), bez przerwy uczęszczało na zajęcia lekcyjne 11. Wzrost bezrobocia spowodował obniżenie kwoty zasiłku dla osób zwolnionych z pracy. Dla przykładu w gminie Godula bezrobotny, posiadający na utrzymaniu żonę w 1931 r., otrzymywał miesięcznie 30 zł zasiłku, zaś 2 lata później w najgorszym okresie kryzysu, kwota ta zmniejszyła się do 16 zł. Podobnie było w przypadku bezrobotnych, żonatych mężczyzn z dziećmi. I tak, rodzina bezrobotnego z dwójką dzieci w 1931 r., otrzymywała 40 zł, a z czwórką dzieci - 50 zł. Dwa lata później kwoty te zmalały odpowiednio do 24 i 30 zł 12. Należy także podkreślić, iż poza drobnymi zasiłkami, wsparciem żywnościowym i 9 Zmniejszono m.in. wysokość dodatków za nadgodziny z 50% za pierwszą i 100% za następne godziny do odpowiednio 25% i 50%. Ujednolicono także przepisy z zakresu sądownictwa pracy oraz przepisy o urlopach Z. L a n d a u, J. To m a s z e w s k i, op. cit., s H. K r a h e l s k a, S. P r u s s, Życie bezrobotnych. Badania ankietowe, Warszawa 1933, s. 14, 17, 24, Ibidem. 12 Ibidem, s

180 opałowym ze strony lokalnych parafii, bezrobotni nie mogli liczyć na większą pomoc. W rezultacie dochodziło do frustracji społecznych (liczne samobójstwa), i częstych manifestacji inspirowanych głównie przez komunistów (np. w Rudzie, Nowym Bytomiu, Kochłowicach), zakończonych starciami z policją. Aby choć trochę poprawić swoją sytuację materialną, bezrobotni górnicy podejmowali nielegalną pracę przy zbieraniu węgla z przykopalnianych hałd lub wydobywali węgiel z tzw. biedaszybów. Ta ostatnia praca należała do niebezpiecznych, gdyż wydobywanie węgla w prowizorycznych szybikach prowadziło do licznych wypadków. Poważny wypadek (pożar) miał miejsce na hałdzie szybu Klara rudzkiej kopalni Wolfgang 22 IX 1934 r. W wyniku zapalenia się skały płonnej, po wysypaniu z wózka kopalnianego gorącej szlaki z procesu zgazowywania węgla w koksowni, ponad 30 zbierających tam węgiel bezrobotnych zostało poparzonych; z czego 7 osób zmarło w ciągu kilku dni. Ponadto dochodziło do starć między robotnikami eksploatującymi biedaszyby a policją, która na wniosek przemysłowców likwidowała te nielegalne wyrobiska konkurencję przy sprzedaży węgla. Lata kryzysu charakteryzowały się także spadkiem poziomu bezpieczeństwa pracy. Działo się to na skutek wdrożenia oszczędności w postaci zakupów tańszych narzędzi czy braku większych inwestycji w zakresie wymiany przestarzałych i zużytych urządzeń. Dodatkowym argumentem dla przemysłowców do utrzymywania tego stanu wobec protestów związków zawodowych i samych robotników o poprawę warunków pracy, była duża liczba bezrobotnych i możliwość wymiany opornych robotników na innych. Kolejne lata mimo deflacji, zatrzymania się kryzysu oraz pierwszych symptomów poprawy, były trudne dla górnictwa i hutnictwa żelaza. Na skutek dużej konkurencji ze strony Niemiec na rynkach zagranicznych zmniejszył się eksport w porównaniu z okresem przedkryzysem. W wyniku tego nadal utrzymywał się wysoki poziom bezrobocia i poszukiwano różnych sposobów jego obniżenia. W odpowiedzi w dniach XI 1935 r. pracownicy górnośląskich kopalni uczestniczyli w strajku, w którym żądano zmniejszenia dnia pracy do 6 godzin oraz obniżenia poborów. Realizacja tych postulatów miała umożliwić stworzenie nowych miejsc pracy dla bezrobotnych. Postulaty te mimo zatrzymania na kilka dni wydobycia i związanych z tym strat, nie zostały zrealizowane przez zarządy spółek, które argumentowały, iż jest nieopłacalne zatrudnianie robotników na część etatu; niskim zbytem i braku możliwości zwiększenia produkcji. Większość zakładów nadal wysyłała część zatrudnionych pracowników na bezpłatne urlopy. W drugiej połowie lat 30. nastąpiła poprawa koniunktury na węgiel i wzrosła jego produkcja. Wzrastała także wydajność pracy, która nie szła jednak w parze ze wzrostem płac. Wręcz przeciwnie, dochodziło do przypadków cofania dodatków za pracę w nadgodzinach czy przesunięć grup pracowników do niższych kategorii zaszeregowań (np. z rębaczy do cembrowaczy). Ponadto stałym procederem było zatrudnianie robotników na dłuższy okres jako pracowników tymczasowych oraz korzystanie przez kierownictwo zakładów ze świętówek, czyli przymusowych dni wolnych od pracy 13. Wszystkie te negatywne działania doprowadziły do dalszego wzrostu niezadowolenia pracowników Kopalnia Wawel, s Przykładem jest kilkudniowy strajk okupacyjny w kopalni Walenty-Wawel (10-17 VIII 1938 r.). 180

181 Robert Stasiak Uniwersytet Łódzki ŻYCIE CODZIENNE W WIELKIEJ ARMII NA PODSTAWIE WYBRANYCH PAMIĘTNIKÓW Z LAT Kampanie napoleońskie stanowiące esencję epoki I Cesarstwa Francuskiego byłyby znacznie mniej ciekawe bez ludzi tworzących armię Francuzów i ich sprzymierzeńców. Poszczególne korpusy Grande Armée 1 będące pod dowództwem Napoleona i jego marszałków, posiadały różnorodne składy narodowościowe i etniczne. Żołnierski tryb życia, jak i założenia organizacyjne jednostek, nie różniły się pomiędzy sobą do tego stopnia, by nie można było mówić o życiu codziennym Wielkiej Armii w kontekście jej całości. Korzystając z wybranych źródeł pamiętnikarskich zostaną naświetlone pewne aspekty życia codziennego wojska, mającego miejsce w obozie na biwaku, czyli w czasie, gdy wojsko nie prowadziło działań o charakterze ściśle militarnym. Mając na uwadze różnorodność i wielość relacji, a także czynności składających się na życie codzienne, położony został nacisk na ogólny rozkład dnia z uwzględnieniem miejsc obozowania, noclegu, pożywieniem, sprawami charakterystycznymi dla wojska. Wojsko francuskie słynące ze swojego braku dyscypliny nie różniło się od większości ówczesnych armii (z wyjątkiem armii pruskiej), w małym stopniu zdyscyplinowane, lecz niezwykle bitne, mające świadomość celu, za który walczą. Tak postrzegano żołnierzy z punktu widzenia bitewnego zgiełku, bowiem odnosząc szereg niebagatelnych sukcesów budował się stereotyp żołnierza pod komendą Napoleona. Dowódcy doskonale zdawali sobie sprawę, iż sukces armii zależy od prowadzenia się żołnierzy w równie dużym stopniu, jak od założeń taktycznych, ponieważ wpływało to na morale wojska. Stąd też oprócz wymaganej w czasie starcia dyscypliny, starano się, by długi dystans przemarszów wynagradzać żołnierzom: Często dawano bale w kasynie ( ) u kanoników bywały obiady i wieczory 2. Gry hazardowe były czymś powszechnym w wojsku, a świadczą o tym słowa generała Klemensa Kołaczkowskiego: Po obiedzie, jeżeliśmy nie byli w marszu, rozpoczynała się zwyczajnie gra hazardowa, w której większa część oficerów sztabu nietylko udział miała, lecz książę naczelny wódz sam stawiał na karty i do podkomendnych swoich po królewsku zwykł był przegrywać 3. Często formą rozrywki wymienianą przez pamiętnikarzy był także teatr i maskarady, które urządzano ku uciesze żołnierzy. Marcin Smarzewski, porucznik 8 pułku piechoty wspomina: Do rozrywek garnizonowych przyczynił się i teatr amatorski 4, natomiast inny żołnierz sierżant Adrian Jan Bourgogne wspomina podczas pobytu w Moskwie, iż: 1 W dniu 29 VIII 1805 r. w wyniku decyzji Napoleona Armia Wybrzeży Oceanu została przekształcona w Wielką Armię. Termin ten funkcjonował już w czasach przedrewolucyjnych, lecz oznaczał całość francuskich sił zbrojnych. Odtąd oznaczał armię pozostającą pod bezpośrednimi rozkazami Napoleona. Cf. Wielka Armia, [w:] R. B i e l e c k i, Encyklopedia wojen napoleońskich, Warszawa D. C h ł a p o w s k i, Pamiętniki , T. I, Poznań 1899, s K. K o ł a c z k o w s k i, Wspomnienia jenerała Klemensa Kołaczkowskiego, T. I, Kraków 1897, s R. B i e l e c k i, A. Ty s z k a, Dał nam przykład Bonaparte, T. II, Kraków 1984, s

182 Raz po obiedzie zaproponowano urządzenie balu kostiumowego ( ) Przygotowania do niego rozpoczęły się od przebrania Rosyanek w damy francuskie, to jest w margrabiny, a ponieważ nie wiedziały, jak się do tego wziąć, zmuszony byłem wraz z Flamantem pomagać im. Nasi dwaj krawcy przebrali się za Chińczyków, a ja za bojara rosyjskiego ( ) Gdy już przygotowanem zostało wszystko rozpoczęły się tańce ( ) Bawiąc się w ten sposób przesiedzieliśmy do 4-tej rano 5. Istotną rolę zarówno aprowizacyjną, jak i towarzyską stanowiły podążające za wojskiem markietanki. Handlowały one alkoholem, dokonywały napraw i prania żołnierskiego odzienia, a także sprawowały funkcję obozowych prostytutek, jak również towarzyszek wojskowych różnego szczebla. Mimo wielu kontrowersji stanowiły stały element armii 6. Innym aspektem żołnierskiego dnia było zwiedzanie miejsc, w których stacjonowano połączone z grabieżą. Według relacji sierż. Bourbogne a, będącego w Moskwie w 1812 r.: [Dzień przyp. R.S.] przeszedł nam na zwiększaniu zapasów, na śpiewach, śmiechu, piciu i paleniu 7. Dwa dni później wspomina: Skorzystałem ze sposobności i zwiedziłem wszystko, co zasługiwało na uwagę na Kremlinie, między innemi cerkiew św. Michała z grobami cesarzów rosyjskich. W tej cerkwi strzelcy I-go pułku gwardyi w pierwszym dniu naszego przybycia szukali skarbów ukrytych w piwnicach. Lecz się zawiedli, bo znaleźli tylko kamienne sarkofagi, ozdobione srebrnemi tablicami z napisami 8. Abstrahując od rozrywek, które wiązały się z prowadzeniem żołnierskiego życia, warto zwrócić uwagę na harmonogram dnia podczas stacjonowania przez dłuższy czas w jakimś miejscu. Zgodnie z regulaminem żołnierze wstawali w porze ciepłej o godz. 6.00, natomiast w porze zimowej o godz Potem odbywało się poranne sprawdzanie obecności, po którym żołnierze rozchodzili się do swoich miejsc noclegowania i czynili porządki. O godz dowódca pułku sprawdzał raport i wyznaczał dalszy rozkład dnia. O godz zaczynało się śniadanie. O miał miejsce kolejny apel, po którym rozpoczynano ćwiczenia, które trwały aż do wieczornego posiłku o godzinie Po kolacji odbywał się ostatni apel: Na apel bębna co wieczór na godzinę trzeba było łyżkę porzucać i ruszać na mustrę, a w rekreacye na manewra i rewie 10, po czym żołnierze udawali się do miejsca spoczynku 11. W dużym skrócie, tak przebiegał przeciętny dzień podczas stacjonowania, można było kontrolować czas przeznaczony na konkretne czynności czy zadania. Inaczej wyglądał dzień podczas wzmożonych działań, gdy niemożliwym było prowadzenie regularnego rozkładu dnia. Pierwszym problemem, z jakim musiała się uporać dana jednostka po marszu było znalezienie miejsca postoju dla wojska. Po całodniowym marszu było trzeba podjąć możliwie szybko i trafnie miejsce, w którym miano zatrzymać się na noc. Wspomina o tym gen. K. Kołaczkowski: Zrana pobudka, po zakąsce chleba i wódki wojsko pod bronią stawało; dywizya pierwsza wyruszała ze stanowiska swojego i rozciągała się na drodze, następnie wszystkie inne. To trwało dwie godziny przynajmniej 12. Dalej wspomina: Wśród marszu miały [dywizje przyp. R.S.] spoczynek, w czasie którego żołnierze jak niegdyś Gedeona, rzucali się do najbliższej wody dla ugaszenia pragnienia; potem dalej maszerowano aż do noclegu, gdzie rozkładano się w pozycyi jak przed nieprzyjacielem, z placówkami, wedetami i.t.d. Dopieroż budowanie szałasów, rozpalanie ognisk, posyłki za wodą, żywnością, drzewem, tak 5 M. B o u r g o g n e, Pamiętniki Sierżanta Bourgogne a o wyprawie do Rosyi w r. 1812, T. I, Warszawa 1899, s R. B i e l e c k i, Wielka Armia, Warszawa 1995, s M. B o u r g o g n e, op. cit., s Ibidem, s R. B i e l e c k i, op. cit., s K. B r o n i k o w s k i, Pamiętniki polskie, T. II, Przemyśl 1884, s Ibidem, s K. K o ł a c z k o w s k i, op. cit., s

183 że nawet w miesiącu czerwcu, gdzie dzień tak długi, żołnierz zgłodniały ledwie o godzinie 10 wieczorem doczekał się strawy; a najczęściej zmęczony rzucał się na ziemię 13. Najczęstszym miejscem wybieranym na postoje były wsie z oczywistych względów częstokroć były one gęsto rozsiane po danym terytorium i można było w dowolnym momencie zdecydować się na postój. Jednakże nawet, gdy zdecydowano się obozować w jakiejś wsi, to zazwyczaj było tam tylko kilka chałup, które były ciasne i ledwo mieściły ich właścicieli, jeśli jacyś żołnierze decydowali się na przenocowanie w wiejskiej chałupie i przeważnie w okresie, gdy doskwierało zimno, to byli to oficerowie, ze względu na swoje stanowisko. Reszta wojska musiała się zadowolić własnoręcznie zbudowanymi szałasami lub też spała pod gołym niebem, nawet zimą. W większości przypadków przybycie wojska nie spotykało się z nadmiernym entuzjazmem chłopów, a wręcz wrogością, a spowodowane to było rabunkiem płodów rolnych, które wieśniacy skrupulatnie starali się ukrywać przed niepożądanymi gośćmi. Jakież musiało być ich zdziwienie, gdy żołnierze wysyłani po żywność do chłopów odnajdywali ją w krótkim czasie, będąc od tego pewnego rodzaju specjalistami. Chłopi nie mieli wielu możliwości do ukrywania pożywienia, robili to bowiem albo w ziemi, albo na drzewach czy w chałupach 14. Jednak nie zawsze przychodziło wojsku mieć postój w plenerze, kapitan Antoni Białkowski wzmiankuje o tym, jak jego kampania otrzymała wieś na kwatery, dość obszerną, tak żeśmy oficerowie we dworze, a żołnierze wszyscy w jednej wsi się mieścili 15. Wraz z pochodem Wielkiej Armii w kierunku wschodnim, zwłaszcza podczas kampanii 1812 r., rozmieszczenie wsi było coraz większe i zaludnienie malało, co przyczyniało się do częstszych postojów na bezdrożach, co przy niesprzyjających warunkach atmosferycznych stwarzało przykre doświadczenia. W relatywnie dobrej sytuacji w stosunku do wojsk stacjonujących w plenerze były jednostki, które przebywały w mieście. Jednakże, infrastruktura militarna, tj. koszary, należała w tym okresie do rzadkości, rzecz jasna w dużych ośrodkach miejskich mogły funkcjonować, a jeśli istniały to pełniły funkcję raczej magazynów na sprzęt, niż pomieszczeń do zamieszkania, dlatego obowiązek kwaterunku spoczywał częstokroć na mieszkańcach, którzy musieli przyjmować pod swój dach żołnierzy 16. Oprócz kwatery byli także zobowiązani do wyżywienia powierzonego żołnierza, co spotykało się z dużą niechęcią ze strony mieszczan, gdyż było to bardzo uciążliwe pod względem finansowym, a także ze względu na atmosferę podejrzliwości w stosunku do przybysza, który mógł coś ukraść. Punktem docelowym dla żołnierzy rozlokowanych w mieście był zazwyczaj plac lub rynek, gdzie wzywani byli na apele. Podczas pobytu wojsk w mieście nie wszyscy mieszkańcy ponosili straty finansowe, m.in. liweranci, którzy trudnili się lukratywnymi dostawami dla wojska częstokroć pomnażali swoje dotychczasowe majątki zbywając towar. Zaopatrzenie wojska składało się z trzech elementów: umundurowania, wyżywienia i uposażenia pieniężnego 17. W Księstwie Warszawskim za umundurowanie i ekwipunek odpowiedzialne były rady gospodarcze, natomiast o zaopatrzenie wojska w żywność troszczyło się odpowiednia komisja podlegająca Ministerium Spraw Wewnętrznych lub Ministerium Wojny 18. Władze zezwalały na działalność liwerantów, którzy poprzez swoją 13 Ibidem, s R. B i e l e c k i, op. cit., s A. B i a ł k o w s k i, Wspomnienia starego żołnierza, Gdynia 2003, s R. B i e l e c k i, op. cit., s G. Z y c h, Armia Księstwa Warszawskiego, Warszawa 1961, s Ibidem, s

184 działalność ułatwiali gromadzenie potrzebnych towarów. Okoliczna ludność mogła sprzedawać lokalne wyroby wojsku podczas jarmarku czy targowiska. Mieszkańcy na ogół zyskiwali wtedy, gdy ich miasto było tylko przystankiem, po czym wojsko ruszało w dalszą drogę, tak więc dłuższe stacjonowanie w mieście odbijało się niekorzystnie dla jego mieszkańców, ze względu na duże potrzeby armii, która mogła dokonywać rekwizycji, a wręcz kradzieży większej ilości dóbr. Większość społeczeństwa na ziemiach polskich w początkowym okresie wkroczenia wojsk napoleońskich miała stosunkowo ciepły stosunek do przybyszów, wyłączając może wspomnianych wyżej chłopów czy drobnomieszczaństwo, które od samego początku obawiało się odebrania im dóbr. Głównymi kręgami zainteresowanymi bliższymi relacjami była grupa bogatej arystokracji, która goszcząc żołnierzy w swoich posiadłościach liczyła na profity, wydaje się jednak, iż Francuzi od samego początku korzystali z gościnności Polaków, chwaląc to sobie, przy jednoczesnym traktowaniu ziem polskich jak terenów podbitych 19 i bezlitosnym pobieraniu kontrybucji wojennych. Wojsko było zaopatrywane przez społeczeństwo w sposób dobrowolny lub w miarę rozeznania dopuszczano się rekwizycji mienia dla potrzeb armii 20. Nic więc dziwnego, że stosunek polskiego społeczeństwa był głęboko ambiwalentny w stosunku do żołnierzy napoleońskich. Z każdym rokiem pozytywne przyjęcie i entuzjazm do wojsk francuskich topniały, co wyraża się w zmniejszonej ilości relacji pamiętnikarskich dotyczących zagadnienia pobytu Wielkiej Armii w Księstwie Warszawskim. Od momentu przybycia byli w dużej mierze uważani za obcych przybyszów, nie mających ani zamiaru, ani szans na aklimatyzację. Ważna z punktu widzenia Wielkiej Armii była opieka medyczna i higiena, albowiem armia to skupisko ludzi, mało tego, ludzi w dużej mierze muszących być w dużej dyspozycji zdrowotnej, ponieważ długie marsze i liczne kampanie wymagały tego od żołnierzy, stąd też duża dbałość o zapewnienie podstawowych warunków w tych dziedzinach. W odniesieniu do ciągłego maszerowania pewne zabiegi koresponduje Dezydery Chłapowski, otóż: Główną rzeczą dla piechoty, jest utrzymać nogi zdrowe, dlatego wielce jest pomocnem smarować je wódką w wieczór przy odmienianiu obówia, bo to nie tylko od nabrzmienia, ale i skórę od obtarcia broni. Nasi ludzie lubią nogi tłuszczem smarować, zwłaszcza kiedy je zamiast szkarpetek, płótnem obwijają 21. Warunki higieny w koszarach nie należały do najlepszych ze względu na częsty brak zbiorników wodnych w okolicy, z których można by było korzystać, dlatego ograniczano się często do obmywania twarzy i golenia bród. Lepiej ta sytuacja mogła wyglądać w terenie, gdzie była możliwość skorzystania z wody. Raz na miesiąc odbywał się przegląd stanu bielizny i wyposażenia robiony przez kapitana, a raz na kwartał robiono inspekcję całego pułku 22. Ważną funkcję w tym przypadku pełniły obozowe praczki, które za drobne wynagrodzenie dbały o czystość części żołnierskiej garderoby, a po ewentualnej potyczce czy bitwie pełniły także rolę sanitariuszek. Każda dywizja miała posiadać w swoich szeregach określoną liczbę chirurgów, aptekarzy i farmaceutów, lecz ze względu na częste braki w liczbie wykwalifikowanych lekarzy stanowiska te nie były obsadzone całkowicie 23. Władze Księstwa Warszawskiego w trosce o wojsko rozwijały sieć szpitali i zakładów 19 Szczególnie złą opinię pod tym względem miał VI korpus Wielkiej Armii. M. O l c z a k, Kampania 1813, Warszawa G. Z y c h, op. cit., s D. C h ł a p o w s k i, op. cit., s R. B i e l e c k i, Wielka, s G. Z y c h, op. cit., s

185 leczniczych, która była systematycznie rozbudowywana, a sieć administracja związana z siecią szpitali obsadzana kadrą urzędniczą. Niestety, mimo tak gwałtownego rozwoju w czasie wojny, gdy przybywało do szpitali wielu rannych okazywało się, że zakłady te nie były w stanie sfinansować potrzebnych zasobów. Z powodu braku personelu w szpitalach dopuszczano ludzi wyznaczonych do pełnienia funkcji medycznych, niekoniecznie do tego przygotowanych. Jedną z takich osób był J. U. Niemcewicz, który wspomina: Wyznaczony dozorcą szpitala rannych w pałacu Jabłonowskich( ) dozierałem wygody i porządku między chorymi ( ) Staranie o chorych jest jak największe, żywność i usługa dostateczne, schodzi na biegłości i liczbie cyrulików. Ci co są, pierwsi z ochoty, drudzy za pieniądze, pilnowani by powinności swe pełnili. Obszedłem ich składy, spiżarnie, kuchnie, pralnie. Postanowiłem dozorcę nad tem wszystkim, bywam przy rozdawaniu żywności. Zdrowsi mają co dzień funt chleba, pół funta mięsa, dobry rosół, piwo, a który potrzebuje i wino. Słabsi zupę, chleb i śliwki 24. Tak więc, ze względu na potrzeby wojska rozwijały się ośrodki mające na celu leczenie rannych, ale także chorych, ofiar zaraz, mających częste miejsce w tymże okresie. Wdrożenie zasad higieny i rozwój sieci szpitali mógł być później wykorzystywany również dla potrzeb ludności cywilnej. Przytaczając słynne powiedzenie Napoleona jako, że żołnierze maszerują na żołądkach nie sposób pominąć tematu żywności w armii napoleońskiej, między innymi z tego względu, że to zagadnienie było otaczane przez samych żołnierzy szczególną troską, co wyraża się w ilości miejsca, które poświęcają pamiętnikarze w tej kwestii. Głównym dysponentem środków na żywność i dostawami jej, a także decydującym o przydziałach był dowódca jednostki lub jak wspomina w swoim pamiętniku Antoni Białkowski - specjalnie do tego przeznaczony kwatermistrz: Żywność dla kompanii rozdawano w mojej stancyi, a do jej odbioru i rozdawania był wyznaczony kwatermistrz kompanii, czyli tak zwany furyer ( ) Po każdej dystrybucyi zostawało czasem mięso, chleba kilkanaście bułek, kaszy kilka garncy, soli, itp. Ale były czasami takie zdarzenia, że po dystrybucyi powrócił żołnierz z lazaretu albo komendy. Wtedy zamiast ponownego zgłaszania się do magazynu pokrywaliśmy to z remanentu 25. Na żołnierskie wyżywienie składał się głównie czarny chleb, suchary, ziemniaki, groch, a również ryż i kasza, czasami z domieszką jakiegoś mięsa. Gotowano najczęściej zupę wrzucając do niej wszystko, co uważano za pożywne. Jedną z potraw była lemieszka z mąki razowej zasypanej na gorącą wodę i rozmieszanej bez soli i do tego kawałek chleba 26. Przyrządzano to co było łatwe do wykonania i pożywne. Zdarzało się tak, iż nie było osób, które trudniły się gotowaniem i żołnierze po zdobyciu jakiegoś pożywienia podgrzewali je tylko i zjadali. Białkowski relacjonuje swoje poczynania kulinarne: Niebawem wziąłem się do kucharstwa. Baranina nie była osolona, a mieliśmy soli, przeto wsadziliśmy ją po prostu na szpadę i podgarniając węgli osmalali raczej, niż piekli 27. W armii istnieli kucharze, którzy przed podjęciem służby wojskowej parali się kucharskim rzemiosłem. Posiadali oni uprzywilejowaną pozycję, gdyż zwłaszcza wśród prostych żołnierzy cieszyli się szacunkiem, jeśli dobrze wypełniali swe powinności i potrawy były smaczne. Generał Chłapowski wspomina o jednym woltyżerze, który pełnił z powodzeniem taką funkcję 28. Takich specjalistów było z całą 24 J. U. N i e m c e w i c z, Pamiętniki Juljana Ursyna Niemcewicz , T. I, Poznań 1871, s A. B i a ł k o w s k i, op. cit., s Ibidem, s Ibidem, s D. C h ł a p o w s k i, op. cit., s

186 pewnością więcej, a jeśli nie znalazł się nikt taki, wówczas zwykli żołnierze byli skazani na własne siły. Inaczej sprawa się miała w odniesieniu do kadry oficerskiej, ponieważ spożywała posiłki oddzielnie i posiadając własnych kucharzy nie musiała się martwić o pożywienie. Bardzo poważnym problemem dla Wielkiej Armii było wyżywienie, bowiem prowiant wystarczał na krótki okres, a niesprzyjających warunkach ciężko było o cokolwiek do jedzenia. W czasie gdy w szeregi wojska wkradał się głód szukano jedzenia na różne sposoby. Doskonałym przykładem tego może być odwrót Wielkiej Armii spod Moskwy w 1812 r., kiedy to dochodziło do walki o żywność 29. Podczas, gdy skończyły się zapasy żywności ubijano konie, jedząc ich mięso i pijąc ich krew, natomiast zdarzało się, iż sroga zima i napór wroga nie pozwalały na przyrządzenie posiłku i jedzono surowe mięso 30. Dochodziło wręcz do aktów kanibalizmu, w szczególności wśród prowadzonych ze sobą jeńców rosyjskich 31, dla których z oczywistych względów nie było przydziałów żywności. Reasumując, życie codzienne w Wielkiej Armii, poprzez polski czyn zbrojny i dążenia niepodległościowe wpisuje się także w historię Polaków, stąd wiele relacji polskich, a także francuskich oficerów, którzy prowadzili zapiski ze swoich wypraw. Życie w obozie wojsk napoleońskich nie było z całą pewnością usłane różami, było to życie w stanie niemal permanentnej walki o przetrwanie, posiadało jednak swój urok. Zwerbowanie tak dużej ilości wojska sprawiło, że zaistniała potrzeba dostosowania finansów i gospodarki dla jej potrzeb, a także innych wspomnianych wcześniej rozwiązań. Duża ilość wydanych na początku XIX w. pamiętników z tego okresu świadczy o tym, że ówcześni weterani wojen, mimo trudów i rozczarowań, jakie niosło ze sobą życie w Wielkiej Armii odczuwali sentyment do przeżytych przezeń przygód i postanowili opisać swoje wspomnienia dla pożytku przyszłych pokoleń. 29 K. K o ł a c z k o w s k i, op. cit., s M. B o u r g o g n e, op. cit., s Ibidem, s

187 Aneta Stawiszyńska Uniwersytet Łódzki CUKIERNIE JAKO ELEMENT ŻYCIA CODZIENNEGO ŁÓDZKICH ELIT W CZASIE I WOJNY ŚWIATOWEJ Była uliczka od Piotrkowskiej, Od tego rogu, gdzie Roszkowski, Co zwała się pasaż Majera 1 W XIX w. masowo w dużych, europejskich miastach zaczęły powstawać cukiernie i kawiarnie. Miejsca te szybko zdobywały popularność zwłaszcza wśród bogatszych sfer. Różnica między cukierniami a kawiarniami dotyczyła głównie oferowanego menu. W cukierniach oferowano wszelkiego rodzaju ciasta, słodycze oraz lody, a także napoje gorące typu herbata, kawa czy kakao. Dostępne były też alkohole. Cukiernie, które zwykle mogły pochwalić się komfortowo wykończonymi wnętrzami były odwiedzane głównie przez bogate mieszczaństwo. Nieco skromniejszy charakter miewały zwykle kawiarnie, które oprócz słodkich przysmaków serwowały też zestawy śniadaniowe składające się np. z gotowanych jajek z pieczywem 2. Funkcjonowanie cukierni, kawiarni czy też innych tego typu lokali utrudniał wybuch wojny, a także rozegrana jesienią 1914 r. bitwa łódzka. Obowiązująca w mieście godzina policyjna nakazywała zamykanie lokali o godz Ujemny wpływ na frekwencję w cukierniach miała też niewątpliwie bieda. W sytuacji gdy nawet bogatsze sfery zmuszone były do większej ostrożności w kwestii wydawania pieniędzy, ceny obowiązujące w najmodniejszych lokalach bywały zwyczajnie zbyt wysokie 4. Mimo to przez całą wojnę łódzkie cukiernie pełniły ważny element życia codziennego elit. Niewątpliwie najważniejszą łódzką cukiernią epoki Wielkiej Wojny była cukiernia Bolesława Gostomskiego mieszcząca się przy ul. Piotrkowskiej 76, przy Pasażu Majera 5. Historia lokalu sięgała 1883 r., kiedy to uruchomił go francuski cukiernik F.G. Reymond. W latach 90. XIX w. nabył ją Aleksander Roszkowski, który prowadził cukiernię do 1913 r. W tym czasie lokal przeżywał największy rozkwit. Sam właściciel posiadał tytuł mistrza cukierniczego a także solidne doświadczenie zawodowe zdobyte m.in. w firmie cukierniczej Bliklego 6. W 1913 r. A. Roszkowski odsprzedał cukiernię swojemu krewnemu, Bolesławowi Gostomskiemu a sam wyemigrował do Szwajcarii 7. Pomimo zmiany nazwy na Cukiernia Gostomskiego powszechnie używana była jednak nazwa U Roszkowskiego lub zdrobniale U Roszka. Wynikało to nie tylko z przywiązania łodzian do starej nazwy ale 1 J. T u w i m, Kwiaty polskie, Warszawa 1954, s B. B a r a n o w s k i, Polska karczma. Restauracja. Kawiarnia, Wrocław 1979, s W. B o r t n o w s k i, Ziemia łódzka w ogniu (1 VIII- 6 XII 1914), Łódź 1969, s Rozwój 28 X 1914, nr 245, s Dzisiejsza ul. Moniuszki. 6 Ł. G r z e j s z c z a k, Atelier- Salon- Kawiarnia. Artyści łódzcy we wnętrzach (Zarys problematyki), [w:] W fabryce, salonie, teatrze i kawiarni-łódzkie wnętrza XIX i XX wieku. Sztuka w Łodzi, cz. V, Łódź 2008, s M. P i e s t r z e n i e w i c z, Rozrywka łodzian na przełomie XIX i XX wieku, Łódź 2010, s

188 także z faktu, że nowy właściciel nie potrafił utrzymać dawnego poziomu. Nawet w reklamach prasowych zamieszczanych przez B. Gostomskiego powszechne było używanie sformułowania: cukiernia Gostomskiego dawniej Roszkowski 8. Cukiernia zajmowała pomieszczenia na parterze kamienicy a także 5 pokoi na piętrze, gdzie goście mieli do dyspozycji m.in. pokój szachistów ora czytelnie pism 9. Jednym ze stałych bywalców łódzkich cukierni U Roszka był młody poeta i początkujący autor utworów scenicznych, Julian Tuwim. To właśnie tam 10, literat wydawał honoraria za pierwsze wiersze czy też przekłady literatury obcej, w czym towarzyszyli mu zazwyczaj dwaj inni młodzi literaci, Stanisław Hurwicz oraz Andrzej Nullus 11. Julian Tuwim po latach, wielokrotnie wspominał cukiernię Roszkowskiego, chociażby w listach do znajomych mieszkających w Łodzi, np. do Marii Zarębińskiej-Broniewskiej 12. Nieodłącznym elementem cukierni u Roszka a także innych droższych lokali, była sprzedaż biletów na najważniejsze wydarzenia kulturalne w mieście 13. Można było nabyć bilety chociażby na przedstawienia Teatru Polskiego. Ich sprzedażą zajmowała się emerytowana aktorka, Karolina Tekslowa 14. Opis jej pracy znajdujemy chociażby w korespondencji. Julian Tuwima, który tak po latach wspominał: ( ) z lewej strony przy wejściu siedziała p. Tekslowa i sprzedawała bilety do teatru( ) 15. Dystrybucją biletów zajmowała się też cukiernia Komara przy ul. Piotrkowskiej 63, w której oferowano także wejściówki na wernisaże 16. Bilety teatralne można było nabyć także w cukierni Ulrychsa przy zbiegu ul. Piotrkowskiej i Zielonej. Oferowano tam bilety m.in. na spektakle Zrzeszenia Artystów Polskich 17. W tym samym lokalu można było nabywać bilety na przedstawienia organizowane przez amatorskie grupy takie jak np. Kółko Dramatyczne Kelnerów Łódzkich 18. Ważnym lokalem na towarzyskiej mapie Łodzi była kawiarnia Grand-Cafe znajdująca się w Grand Hotelu przy ul. Piotrkowskiej. W czasie wojny uchodziła za największą konkurentkę lokalu prowadzonego przez Gostomskiego. O ile w cukierni Gostomskiego gromadzili się ludzie związani z tutejszym światem artystycznym, to w Grand-Cafe spotkać 8 J. T u w i m, Ze wspomnień łodzianina. Fragment listu do Artura Szyka, [w:] Idem, Tam zostałem. Wspomnienia młodości, Warszawa M. P i e s t r z e n i e w i c z, op. cit., s A. K u l i g o w s k a - K o r z e n i o w s k a, Roch pekiński. W Różowym Słoniu-estradowe wystąpienia Juliana Tuwima w Łodzi podczas Wielkiej Wojny, [w:] Julian Tuwim. Biografia. Twórczość. Recepcja, red. K. R a t a j s k a i T. C i e ś l a k, Łódź 2007, s. 21. Autorka podaje błędną nazwę cukierni u Komara. 11 Andrzej Nullus (wł. Eliasz From, )-literat i dziennikarz Gazety Łódzkiej ; redaktor m.in. jednodniówki Życie łódzkie z 1914 r. J. Tuwim poświęcił mu wiersz Andrzej Nullus idzie wojować, A. K e m p a, M. S z u k a l a k, Żydzi łódzcy. Słownik biograficzny Żydów łódzkich i z Łodzią związanych, t. 2, Łódź 2002, s. 35; J. T u w i m, Juwenilia, t. 2, red. T. J a n u s z e w s k i i A. B a ł a k i e r, Warszawa 1990, s W 1914 r. Tuwim pisał w liście do niej: Miła Pani Marysiu! Niech Pani dużo o sobie napisze: o teatrze, o obu dziewczynkach (które ściskam i całuję), o Łodzi, o łodzianach, o cukierni Ziemiańskiej na rogu Piotrkowskiej i Chopina (dawniej Pasaż Meyera; właścicielem cukierni był Roszkowski), J. T u w i m, T. J a n u s z e w s k i, Listy do przyjaciół pisarzy, Warszawa Sprzedaż ta odbywała się też w latach przedwojennych, A. K u l i g o w s k a - K o r z e n i o w s k a, Scena obiecana. Teatr polski w Łodzi , Łódź 1995, s Karolina Tekslowa ( ) wdowa po były dyrektorze Teatru Polskiego, Józefie Tekslu; aktorka; od lat 90. XIX w. długoletnia kasjerka Teatru Polskiego; w kwietniu 1915 r. zorganizowano jubileusz 25-lecia jej pracy scenicznej, Nowy Kurier Łódzki 19 IV 1915, nr 106, s. 3; J. T u w i m, Ze wspomnień, s Ibidem, s Gazeta Łódzka 30 X 1915, nr 287, s Gazeta Łódzka 2 XII 1916, nr 333, s Gazeta Łódzka 22 IV 1916, nr 112, s

189 można było częściej łódzkich przemysłowców i przedstawicieli finansjery 19. Goście mogli korzystać tam m.in. z sal bilardowych, czytelni czasopism a także słuchać koncertów. W porze letniej bywalcy korzystali z ogrodu spacerowego urządzonego na tyłach hotelu. Grand Cafe bywała też miejscem wydarzeń artystycznych: benefisy łódzkich twórców. Jesienią 1915 r. odbył się tu benefis jednego z najbardziej cenionych łódzkich muzyków, Jerzego Łazarewa, współtwórcy kwartetu braci Łazarew. W czasie imprezy występował m.in. kabaret Bi-Ba-Bo 20. Podobne występy dawane były też w kawiarni Hotelu Savoy przy ul. Krótkiej W cukierni należącej do Barcza przy ul. Piotrkowskiej oferowano grę w szachy. Gra ta odbywała się codziennie pod okiem mistrza Hersza Rotlewiego 23. Elegantsze cukiernie (Grand Cafe) stosowały w tym czasie także tzw. żetony kelnerskie 24. Łódzkie cukiernie odwiedzał świat polityki. Tuż po wybuchu wojny, w lokalu U Roszka zjawiali się przedstawiciele Legionów Polskich, a także związani z nimi literaci i dziennikarze 25. Opis takich spotkań znajdujemy chociażby w pismach Józefa Grabca: ( ) Cała sztuka z Młodą Polską rozbiła się w Łodzi. Spotkałem Daniłowskiego, Żuławskiego, Solską, Adwentowicza ma przyjechać Kaden-Bandrowski. U Roszka rojno. Jowiszowa z Solską w mundurach strzeleckich królują wśród zastępu młodzieży( ) 26. Oprócz polityki, przy cukiernianych stolikach mówiło się też na różne inne tematy. Duże poruszenie wywołała wiadomość o domniemanej śmierci Karola Adwentowicza 27. Sensacja przykra. Adwentowicz, jeden z najpopularniejszych Belniaków, znany dobrze Łodzi, ze sceny, ranny śmiertelnie wskutek wypadku na koniu. U Roszka dziś o tem więcej mówią, niż o zbliżającej się bitwie.( ) 28. Niewątpliwym powodem, dla którego cukiernie cieszyły się popularnością była możliwość uzyskania najświeższych wiadomości, co pierwszych miesiącach wojny, kiedy to miejscowa prasa miała znaczne problemy z pozyskiwaniem informacji, a gazety z innych miast docierały nieregularnie, było niezwykle cenne. Czasowy brak nowych wieści powodował niekiedy znaczne osłabienia frekwencji tychże lokali co zanotował publicysta Rozwoju w październiku 1914 r. ( ) Poza tem poczta pantoflowa w ostatnich dniach osłabła, ustało więc odwiedzanie tych zakładów do zdobycia nowin( ) 29. Cukiernie odwiedzane były tłumnie także w czasie trwania bitwy łódzkiej. Wtedy to też odbywały się w nich najgorętsze dyskusje na temat przyszłości miasta. Jak zanotował znany łódzki dziennikarz Heinrich Zimmermann, niemal przy każdym stoliku pojawiały się inne poglądy w kwestii możliwość zajęcia miasta przez wojska niemieckie 30. Częstymi gośćmi cukierni, zwłaszcza tej U Roszka byli przedstawiciele miejscowej prasy, głównie popularny dziennikarz Feliks Halpern, który zwykł opowiadać tam 19 M. P i e s t r z e n i e w i c z, op. cit., s Gazeta Łódzka 23 X 1915, nr 280, s A. K i l i g o w s k a - K o r z e n i o w s k a, op. cit., s Wcześniej wspomniany lokal był własnością Szmagiera. 23 Hersz Rotlewi- członek Łódzkiego Towarzystwa Zwolenników Gry Szachowej, Mała encyklopedia sportu, t. 2, Warszawa 1987, s. 100, Gazeta Łódzka 18 XI 1915, nr 306, s S. B u l k i e w i c z, Monety zastępcze oraz znaki moneto podobne Łodzi i okolic, Łódź-Piła 1998, s. 69, E. A j n e n k i e l, Pierwsze oddziały Legionów Polskich w Łodzi X 1914., Łódź 1934, s J. G r a b i e c, Wojsko polskie w Łodzi, [w:] L. S t o l a r z e w i c z, Literatura Łodzi w ciągu jej istnienia. Szkic literacki i antologia, Łódź 1935, s Karol Adwentowicz zmarł w 1958 r. 28 J. G r a b i e c, op. cit., s Rozwój 28 X 1914, nr 245, s A. S t a w i s z y ń s k a, Bitwa łódzka okiem łodzianina i literata. Aus unvergesslichen Tagen. Tagebuchaufzeichnungen Heinricha Zimmermanna, Niemcy-Austria-Szwajcaria 2012, T. 5, s

190 anegdotki z życia elit kulturalnych miasta 31. Miejscowe cukiernie dawały sposobność do obserwacji łódzkich elit, z czego korzystali chociażby miejscowi dziennikarze, którzy jak może się wydawać często wplatali np. w swoje felietony sceny zaobserwowane czy to bezpośrednio w lokalu czy też te uliczne widziane zza cukiernianej witryny 32. Dla miejscowych elit towarzyskich ważnymi wydarzeniami były otwarcia nowych lokali. W okresie Wielkiej Wojny jednym z najgłośniejszych było uruchomienie cukierni położonej u zbiegu ul. Piotrkowskiej i Nawrot, będącej własnością producenta cukierków, Tadeusza Szanawiawskiego. W anonsach prasowych tak zapraszano gości na uroczyste otwarcie lokalu: Jeżeli nadmienimy, że kwiat świata towarzyskiego naszego miasta wybiera się na ten podwieczorek i że wszystkie urocze panie znajdą się w tych godzinach bezwarunkowo tam na kawie, to chyba wystarczy aby i ta druga połowa w dniu tym zmieniła swe zwykłe przyzwyczajenia i znalazła się na podwieczorku przy ul. Nawrot róg Piotrkowskiej( ). Właściciel zaznaczał też w reklamach, że w jego lokalu przestrzegane będą wszelkie warunki czystości i higieny 33. Uroczystego otwarcia dokonano 2 XII 1917 r. Tadeusz Szaniawski posiadał doświadczenie w tejże branży, gdyż przez wiele lat współpracował ze wspominamy wcześniej A. Roszkowskim. Nowy lokal został poświecony przez księdza Stefana Antosiewicza z pobliskiej parafii p.w. Podwyższenia Świętego Krzyża. Jak relacjonowała wydarzenie miejscowa prasa, na otwarcie przybyła cała łódzka śmietanka towarzyska. Lokal chwalono za gustowne wnętrza, głównie za meble w stylu angielskim zamówione w zakładzie Antoniego Tarkowskiego 34. Latem 1918 r. Szaniawski zwrócił się do Delegacji Budowlanej z prośbą o zezwolenie na utworzenie przed cukiernią werandy. Zgody takiej nie otrzymał, gdyż jak argumentował wspomniany urząd, rozwiązanie to mogłoby utrudniać ruch pieszy 35. Cukiernie pełniły często inne funkcje np. biura ogłoszeń. W marcu 1915 r. w jednym z anonsów prasowych informujących o poszukiwaniach prowizora farmaceutycznego do założenia apteki na prowincji podano, że dokładniejsze informacje można uzyskać w cukierni Gostomskiego 36. Cukiernie były miejscem spotkań osób, zwłaszcza pań angażujących się w przedsięwzięcia dobroczynne. Niekiedy osoby te pełniły specjalne dyżury podczas których przyjmowały datki na określony ce. W grudniu 1915 r. prasa wspominała o funkcjonowaniu tzw. cukierni bazarowej powołanej do życia w związku z organizowaną przedświąteczną kwestą na rzecz kupna trepków dla ubogich dzieci 37. Właściciele łódzkich cukierni włączali się w działania na rzecz Wielkiej Ogólnokrajowej Kwesty 31 We wspomnianej cukierni Halpern sam przyczyniał się do powstawania nowych anegdotek powtarzanych na mieście- kiedy po awarii wentylacji Halpern zaczął narzekać na nieprzyjemny zapach z ubikacji w cukierni, Gostomski polecił pracownikowi przyniesienie płynu o zapachu żywicy. Halpern pytany czy rozpylenie płynu poprawiło sytuację miał odpowiedzieć: Tak. Teraz jest zupełnie jakby kto rozdeptał g, w lesie, J. U r b a n k i e w i c z, Parchy, Szwaby, goje, Łódź 1995, s Publicysta GŁ ukrywający się pod pseudonimem Gamma zanotował w 1916 r.: W tem samem położeniu znajdujemy się niejednokrotnie i my, felietoniści. Za dobrą myśl chętnie płacimy- co prawda nie dziesiątkami rubli, ale czarną kawą w cukierni. Siedzę sobie któregoś dnia w oknie kawiarni i obojętnie spoglądam przez szybę na ulicę( ), Gazeta Łódzka 5 III 1916, nr 64, s Gazeta Łódzka 30 XI 1917, nr 330, s Firma A. Tarkowskiego mieściła się przy ul. Głównej 5, Gazeta Łódzka 2 XII 1917, nr 332, s APŁ, AmŁ, WT, sygn , k. 9, Protokół posiedzenia Delegacji Budowlanej z dn. 7 VI 1918 r. 36 Gazeta Łódzka 27 III 1915, nr 73, s Gazeta Łódzka 15 XII 1915, nr 333, s

191 Ratujcie Dzieci 38. Cukiernie, których waściciele byli członkami Sekcji Cukierników, postanowili przeznaczyć na ten cel 2% obrotu z dni kwesty. W ten sposób przekazano 282,71 rubla. Planowano też podniesienie ceny ciastek o 1 kop, która to miała zasilać kwestę. Ostatecznie zrezygnowano z tego pomysłu w obawie przed zniechęceniem części gości 39. Dodatkowe datki były zbierane m.in. za pośrednictwem kelnerów. W maju 1917 r. właściciele lokali oferowali np. rabaty dla osób wspierających kwestę 40. Panie zaangażowane w akcję dyżurowały w cukierni Gostomskiego, tam też można było nabywać losy na towarzyszącą kweście tombolę 41. W 1917 r. u Roszka, Komara oraz w Grand Cafe prowadzono zbiórkę datków przy okazji Dnia Znaczka na rzecz Koła Pomocy dla Legionistów Polskich i ich Rodzin 42. Cukiernie i kawiarnie bywały w tym czasie także miejscem spotkań biznesowych. Jak odnotował ten zwyczaj publicysta S. Gorski w Łodzi cukiernia jest giełdą, gdzie od rana do nocy mówi się o interesach( ) 43. Popularne było umawianie się przez przedstawicieli sfer bankowych z interesantami u Roszka gdzie określone stoliki były zwyczajowo zajmowane przez osoby tejże profesji. Zwyczaj jednak ten jak się wydaje stopniował zanikał w czasie wojny wraz z powszechnym ubożeniem społeczeństwa 44. Niekiedy w cukierniach odbywała się sprzedaż dóbr innych niż słodycze. Reklamy w prasie w 1915 r. informowały m.in. o możliwości nabycia machorki w cukierni przy ul. Piotrkowskiej 18. Sprzedaż ta miała zarówno charakter detaliczny jak i hurtowy 45. Właściciele cukierni w czasie Wielkiej Wojny musieli borykać się z licznymi problemami związanymi z toczącym się konfliktem. Właściciele lokali mieli obowiązek zgłaszania się po tzw. patenty przemysłowe 46. Znacznym był powszechny brak cukru. Właściciele cukierni musieli wcześniej zgłaszać stosowne zapotrzebowanie 47. Problemy potęgowały czasowe nakazy wstrzymania wydawania mąki dla cukierni 48. Pierwsze nakazy ograniczenia wypieku ciastek pojawiły się już w lutym 1915 r. 49 W czerwcu 1917 r. wydano rozporządzenie, które zabraniało wystawiania ciast i innych wypieków w taki sposób by były one widoczne z ulicy. To samo rozporządzenie zakazywało sprzedaży w cukierniach więcej niż 3 ciastek jednemu gościowi 50. W 1917 r. Cesarsko-Niemieckie Prezydium Policji zakazało wypieku ciast drożdżowych, zezwalając jedynie na wypiek deserowych 38 M. P r z e n i o s ł o, Organizacje samopomocy społecznej w Królestwie Polskim w latach I wojny światowej, Niepodległość i Pamięć 2011, s ; Sprawozdanie Kwesty Ratujcie Dzieci, Łódź 1916, s. 301, 314; A. S t a w i s z y ń s k a, To Była Orkiestra!, Ziemia Łódzka 2013, nr 1, s APŁ, TRR, sygn. 24, k.nlb, Protokół posiedzenia Sekcji Cukierników z dn. 8 VI 1916 r. 40 Gazeta Łódzka 6 V 1917, nr 123, s. 3; Ibidem 30 V 1917, nr 146, s Gazeta Łódzka 1 VI 1917, nr 148, s Gazeta Łódzka 28 IV 1917, nr 115, s K. B a d z i a k, L. O l e j n i k, B. P e ł k a, Grand Hotel w Łodzi , Łódź 1988, s Jeden z dziennikarzy Gazety Łódzkiej zanotował: ( )Jesteśmy stanowczo w dobie obecnej świadkami przeszacowania wszelkich wartości, jak realnych tak i idealnych. Utwierdzamy się w tym mniemaniu, obserwując chociażby pierwsza lepszą scenę z życia codziennego w cukierni U Roszka. Są tam jak wiadomo stoliki sfer bankowych Z jakimżeż to nabożeństwem zbliżał się dawniej przeciętny łodzian do takiego stolika, aby uścisnąć łaskawie wyciągniętą ku sobie dłoń pana z ulicy Ewangelickiej lub Piotrkowskiej( ) Gazeta Łódzka 27 II 1915, nr 45, s Gazeta Łódzka 8 II 1915, nr 26, s Gazeta Łódzka 17 I 1916, nr 16, s Gazeta Łódzka 2 XII 1915, nr 320, s APŁ, TRR, sygn.24, k. nlb, Protokół posiedzenia Sekcji Cukierników z dn. 8 VI 1916 r. 49 APŁ, GKO, sygn.76, k.26, Pismo GKO do SZM z dn. 25 II 1915 r. 50 Gazeta Łódzka 12 VI 1917, nr 159, s

192 zawierających mniej niż 10% mąki 51. Od lutego 1918 r. funkcjonowało rozporządzenie zabraniające wypieku wszelkich wyrobów z mąki żytniej i kartoflanej. Problemu nie rozwiązała interwencja Sekcji Cukierniczej u władz GGW, kiedy to proszono o zgodę na wypiek chociażby niewielkiej ilości ciastek. Uzyskano wtedy zgodę jedynie na produkcje z użyciem orzechów, migdałów itp. W 1917 r. Sekcja Cukiernicza zawarła z CNPP porozumienie w sprawie obniżenia cen napojów i ciastek o 50% w zamian za co zwiększyć miano wydawanie cukru po ustalonych wcześniej cenach. Odtąd podstawowe menu t.j. napoje i ciastka we wszystkich lokalach miały te same ceny. Przykładowo herbata kosztowała 35 fen, kawa biała 60 fen, a ciastko deserowe 30 fen 52. Funkcjonowanie cukierni i kawiarni utrudniały też przepisy regulujące dozwolony czas ich otwarcia. W październiku 1914 r. CKMO nakazało by wszelkiego rodzaju cukiernie i restauracje zamykać o 11 wieczorem 53. W 1916 r. nie mogły być one otwierane wcześniej niż o Rok później wydano zarządzenie nakazujące zamykanie lokali o godz W lipcu 1917 r. CNPP wprowadziło w związku z koniecznością oszczędzania elektryczności zakaz oświetlania okien wystawowych oraz stosowania reklam świetlnych 55. Wobec braku szczegółowych menu, trudno precyzyjnie określić jakie specjały były podawane w cukierniach. Zapewne każda z nich posiadała produkty charakterystyczne, mające odróżnić ją od konkurencji. Asortyment zmieniał się wraz z porami roku, świętami itp. Charakterystyczne zapachy roztaczały się nie tylko we wnętrzu cukierni, ale w ich pobliżu. Jak wspominała Irena Tuwim: ( ) Już od rogu, jako pierwsza zapowiedź zbliżających się świąt, buchnął nam w nozdrza goździkowo-miodowy, lukrowy zapach pierniczków z cukierni Ulrichsa.( ) 56. W czasie wojny w związku z faktem, że cukiernicy nieposiadali własnej organizacji pojawiały się tendencje zjednoczeniowe. W listopadzie 1915 r. powstało Żydowskie Stowarzyszenie Właścicieli Cukierni. Inicjatorem był p. Ganz, który został prezesem organizacji 57. W marcu 1916 r. przy tutejszej Resursie Rzemieślniczej zawiązała się Sekcja Cukierników z A. Sztrermem na czele. W zarządzie znaleźli się właściciele innych znanych cukierni B. Komar (zastępca), Krzyżanowski (skarbnik) oraz Barcz (sekretarz). Organizacja za cel postawiła sobie uregulowanie cen napojów i wyrobów cukierniczych, a także razem działać w sprawie zakupu cukru. Organizacja podzieliła też działające cukiernie na dwie kategorie: pierwszą obejmującą lokale przy ulicach pryncypalnych oraz drugą grupującą cukiernie usytuowane przy bocznych ulicach 58. Pomimo zabiegów czynionych przez organizacje w sprawie zwiększenia przydziałów cukru i mąki nie udało się niczego załatwić. Przydziały te wobec pogarszania się sytuacji zostały jeszcze dodatkowo zmniejszone Gazeta Łódzka 8 III 1917, nr 65, s APŁ, TRR, sygn. 24, k. nlb, Sprawa mąki; Ibidem, k. nlb, Protokół z posiedzenia Sekcji Cukierniczej z dn. 15 III 1917 r. 53 Rozwój 5 X 1914, nr 225, s Gazeta Łódzka 29 IV 1916, nr 117, s. 2; Ibidem 26 VII 1917, nr 203, s APŁ, Zbiór Druków i Pism Ulotnych, sygn. 358, k. 220, Rozporządzenie CNPP z dn. 24 VII 1917 r. 56 J. T u w i m, Łódzkie pory roku, Łódź 1958, s Zastępcą prezesa wybrano p. Weinberga. W zarządzie znaleźli się też Czerniakow, Krobel, Kornbrot, Suszek i Krel, GŁ 29 XI 1915, nr 317, s Gazeta Łódzka 26 III 1916, nr 85, s APŁ, TRR, sygn. 24, k. nlb, Protokół posiedzenia Sekcji Cukierniczej z dn. 27 IV 1916 r.; Ibidem, Protokół posiedzenia Sekcji Cukierniczej z dn. 4 V 1916 r. 192

193 Właściciele cukierni musieli zakupywać tym czasie droższy cukier holenderski 60. Wobec braku sukcesów zarząd organizacji zrzekł się mandatów w marcu 1917 r. 61 Cukiernie bywały nie tylko miejscem spotkań miejscowego high life u ale i półświatka przestępczego. W czasie wojny często notowano spotkania tzw. czarnej giełdy. Środowisko to składało się głównie z kupców, maklerów i wszelkiego rodzaju spekulantów, którzy zarówno w lokalach jak i bezpośredni na ulicach dokonywali zwykle nielegalnych transakcji. Owe nieuczciwe interesy dotyczące np. spekulacji żywnością były prowadzone także w czasie dramatycznych dni operacji łódzkiej 62. Stojące przed cukierniami grupki nie tylko tamowały ruch uliczny, ale zakłócały spokój notorycznymi awanturami. Czarna giełda odwiedzała jednak znacznie częściej podrzędne lokale 63. W czerwcu 1917 r. władze policyjne dokonały zamknięcia cukierni należącej do M. Barcza przy ul. Piotrkowskiej 28. Pomimo dwukrotnych upomnień właściciel nie podjął stosownych kroków aby ukrócić proceder chociażby spekulacji w cukierni 64. Często też sami pracownicy cukierni dokonywali pewnych oszustw. Jak donosiła prasa w lokalu należącym do niejakiego D. mieszczącej się przy ul. Przejazd, prowadzono nieprawidłowy kurs walut 65. W lipcu 1917 r. Cesarsko-Niemieckie Prezydium Policji w Łodzi wydało zakaz dokonywania transakcji w lokalach. W tym samym czasie aresztowano 200 osób ze wspomnianej wcześniej czarnej giełdy, co jednak zapewne nie zlikwidowało problemu 66. Okolice cukierni były też częstym miejscem pracy łódzkich żebraków. W pobliżu cukierni Gostomskiego pojawiała się stale grupka dzieci w wieku od 6 do 12 lat, która zaczepiała gości. Jak podawała prasa owe małe pijawki uzyskane pieniądze wydawały na słodycze oraz wizyty w kinie 67. Bywalcy kawiarń i cukierni lansowali nowe mody i zwyczaje. Niektóre z nich budziły ogólną wesołość. Jednym z wartych odnotowania była rezygnacja z podawania dłoni na przywitanie. Bywalcy kawiarni w Grand Hotelu motywując, że ten sposób witania jest niehigienicznych, wpinali sobie do klap plakietkę z napisem Witam i w przypadku spotkania znajomej osoby wskazywali na tenże napis palcem 68. Bywalcy cukierni w czasach wojny byli postrzegani jednoznacznie źle. Prasa dość często wypominała im, że nie jest rzeczą wskazaną prowadzić wystawne życie w ciężkich czasach wojny. Często podkreślano, że wykwintne spotkania towarzyskie w cukierniach były widoczne z ulicy dla najuboższych mieszkańców, których nierzadko nie stać było na chleb. W jednym z felietonów z 1917 r. czytamy: ( ) Cukiernie i restauracje, uczęszczane przez wybredniejszą publiczność, stają się widowiskami uczt i uroczystości, gdzie nasycona i rozbawiona publiczność w oczach rzesz słaniających się z głodu, bezmyślnie trwoni grosz tak dla ubogich pożądany( ) 69. Także miejscowi literaci przedstawiali czasem dwa różne świata, znajdujące 60 APŁ, TRR, sygn. 24, k.nlb, Protokół posiedzenia Sekcji Cukierników z dn. 4 V 1916 roku. 61 APŁ, TRR, sygn. 24, k.nlb, Protokół posiedzenia Sekcji Cukierniczej z dn. 15 III 1917 roku. 62 We wspomnieniach jednego z dziennikarzy czytamy: ( ) An einem anderen Tische wird aus dem Kriege Kapital geschlagen. Da sitzen die Spekulanten und treiben ihre Politik. Lebensmittel werden heimlich in Massen aufgekauft, und um die Preise in die Umlauf gesetzt. Je verwirken das Publikum desto höher sind die Preise und die Spekulanten verfolgen nur die eine Politik Verwirrung hervorzurufen( ), Neue Lodzer Zeitung 16 XI 1915, nr 318, s Gazeta Łódzka 10 VI 1916, nr 159, s Gazeta Łódzka 25 VI 1917, nr 172, s Gazeta Łódzka 27 III 1915, nr 73, s Gazeta Łódzka 9 VII 1917, nr 186, s Gazeta Łódzka 16 V 1916, nr 134, s Godzina Polski 6 III 1916, nr 67, s Gazeta Łódzka 29 III 1917, nr 86, s

194 się po dwóch stronach wystaw cukierni. Przykładem mógłby być chociażby opublikowany na łamach Gazety Łódzkiej wiersz A. Przybylskiego zatytułowany Dzieci ulicy, w którym autor przedstawił sytuację dziecka zazdrośnie obserwującego gości jednej z cukierni 70. Niekiedy zdarzały się jednak bardziej życzliwe bywalcom opisy, redagowane chociażby przez GKO, w których proszono jedynie by odwiedzający lokale nie zapominali o najuboższych potrzebujących wsparcia. Mamy do Was i drugą jeszcze prośbę. Na werandach przed cukierniami, w ogrodach, oraz w restauracjach itd. Jak zwykle tak i teraz zbiera się sporo osób na pogawędkach przy herbatce lub kawie z ciasteczkiem, cygarem itp. W oczach zgłodniałych zastępów widok ten właśnie wzbudza pewną niechęć i zgorszenie, głodni bowiem sądzą, że to jest używanie, a nawet nadużywanie ze strony tych, którzy i teraz snadź opływają w dostatki. Wiemy, że tak nie jest. Herbata lub kawa, jak niemniej wymiana myśli należy do codziennych a koniecznych potrzeb życia. Rzecz cała jednak przybrałaby zupełnie inny charakter, gdyby goście przy tej okazji zechcieli do wystawionych skarbonek z napisem Dla biednych i dla rodzin rezerwistów wkładać ofiarę pięciorublową. Dochód stąd osiągnięty byłby dość pokaźny, a głodni wiedzieliby, że o nich wszędzie i zawsze się pamięta( ) 71. Niezależnie od ciężkich czasów wojny i nieprzychylnych opinii, cukiernie wpisały się w życie miasta, stając się jego nieodłącznym elementem. Nie sposób pominąć też ich opiniotwórczej roli, kontynuowanej także w latach międzywojennych. 70 ( )Pod murem, nędzną owinięta chustą/patrząc w cukierni okna rozświetlone,/stoi dziewczynka mała, prawie dziecko- /Oczy niebieskie, blasku pozbawione,/patrzą ponuro, a usta zdradziecko( ) /Wyszło z cukierni liczne grono gości./idzie za niemi Ona także z czasem/bawić się będzie- za cenę miłości Gazeta Łódzka 27 V 1917, nr 144, s Rozwój 13 VIII 1914, nr 183, s

195 Agata Świątkowska Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie OSTATNIA DROGA NA WIECZNY SPOCZYNEK, CZYLI RZECZ O STAROPOLSKICH KONDUKTACH POGRZEBOWYCH Staropolski ceremoniał pogrzebowy, do którego bez wątpienia zaliczał się kondukt żałobny, bogaty był w liczne zwyczaje, a w niektórych grupach społecznych tworzył wręcz oryginalne i budzące ogromne zainteresowanie widowisko. Całe to przedsięwzięcie uwarunkowane było od statusu społecznego i zasobów materialnych mieszkańców dawnej Rzeczypospolitej. Traktowali oni śmierć jako przejście do innego, lepszego świata oraz czasową rozłąkę z najbliższymi osobami, dlatego tak ważne było odpowiednie przygotowanie się na godne zakończenie ziemskiego żywota, co znajdowało swój wyraz w dyspozycjach dotyczących własnego pochówku. Ogromną wagę przywiązywano do wystawności i przepychu pogrzebu, zwłaszcza w XVII w., kiedy to w państwie polskim zagościła, tzw. pompa funebris. Niekiedy stosowano w kwestii pochówku zasady ascezy, które zalecały skromność ceremonii. Proszono o pochowanie zmarłego w habicie lub tylko owiniętego w całun i złożenie ciała w prostej trumnie pod progiem kościoła bądź też pod ołtarzem. Natomiast niektórych przestępców, samobójców, niekiedy dzieci ochrzczone wyłącznie z wody grzebano w niepoświęconej ziemi, np. na polu, na rozstaju dróg, pod krzyżem lub przydrożną kapliczką 1. Taką dyspozycję o cichy pochówek w swym testamencie zamieścił np. Marcin Krasicki, wojewoda podolski, który: Rozkazuje i prosi wielce, aby ciało jego w tej, w której teraz jest koszuli, włożywszy nań habit karmelitański, było jak najprędzej ułożone w trumnę, którego pogrzebu u oo. karmelitów bosych przeznacza, który pogrzeb sine omni luxu, szkap nie wodząc ani niepotrzebnych ceremonii nie czyniąc, przystojnie odprawić 2. Jednakże taka skromność pogrzebu sprowadzała na rodzinę zmarłego posądzenie o skąpstwo, dlatego często takich próśb o niewystawny pochówek nie wypełniano. W opinii większości społeczeństwa pożegnanie zmarłego musiało być wystawne i wymagało często znacznych nakładów finansowych. Tak jak w kwestii kulinarnych zwyczajów dominowała zasada zastaw się, a postaw się, tak też było w uroczystościami pogrzebowymi, które pod względem poniesionych kosztów dorównywały staropolskim ucztom weselnym 3. Cechą chrześcijańskich obrzędów związanych ze śmiercią są pełne powagi procesje pogrzebowe, czyli eksportacje z domu do świątyni, czy też z kościoła na cmentarz lub do grobu umieszczonego w kościele. Zwyczaj ten występował zarówno wśród ludności chłopskiej, mieszczańskiej oraz szlacheckiej, jak również pośród osób koronowanych i przybierał różne formy. 1 M. B o g k u c a, Śmierć i pogrzeb w staropolskiej kulturze, Tygodnik Powszechny 1991, nr 44, s. 7; Z. K u c h o w i c z, Obyczaje i postacie Polski szlacheckiej XVI-XVIII wieku, Warszawa 1993, s W. Ł o z i ń s k i, Życie polskie w dawnych wiekach, Kraków 1978, s Obraz Polski pod koniec XVII wieku. Ze zbioru podróży, ogłoszonych w Hadze 1705 r., wyd. X. G o d e b s k i, Lwów 1869, s

196 Chłopi w kwestii odnoszącej się do pogrzebu przykładali znaczną wagę. Dbali, by to wydarzenie było wzniosłe i dostojne, mimo niewielkich zasobów pieniężnych. Spisując swe testamenty prosili, by pochować ich pod bracką chorągwią i odprawić odpowiedni ceremoniał 4. Wszyscy mieszkańcy poczuwali się do obowiązku towarzyszenia swemu bratu lub siostrze w tej ostatniej drodze, dlatego licznie przybywano na chłopskie pogrzeby. Wydawano niekiedy specjalne ustawy dla wsi, na mocy których stwierdzano, iż: Gdy gospodarz albo gospodyni umrze, każdy gospodarz, jeśli nie sam, powinien na pogrzeb posyłać jedno z domu swego, wyjąwszy czasu powietrza morowego. Kto nieposłuszny będzie, odłoży do gminu 5 sz., a także też, gdy dziecię gospodarskie umrze, czynić to ma pod tą winą. Przy tym, gdzie wieś jest bez kościoła, ma każdy gospodarz iść albo na konia wsiadłszy jechać za zmarłym aż do kierchowa albo cmentarza. Gdzie tego nie uczyni, ma odłożyć winy i librę wosku kościołowi. Jest to przykład takiej ustawy z 1637 r. dla jednej z warmińskich wsi 5. Silna była, jak na owe czasy, wspólnota ludności wiejskiej, a odczucie to potwierdzały mowy pogrzebowe wygłaszane przez któregoś z szanowanych gospodarzy. Przemowy te ukazywały zalety zmarłego i utrzymywane były w tonie wzniosłym, odpowiednim do powagi sytuacji. Warto również zwrócić uwagę na fakt, że wśród chłopstwa przy pogrzebowych uroczystościach praktykowano pewne zwyczaje przedchrześcijańskie (pogańskie), np. zmarłemu wkładano do ust monety, na grobach składano chleb, mięso, piwo; kobietom w ręce wkładano igłę i nici, a mężczyznom narzędzie. Duchowni starali się zwalczać ten rytuał, ale był on jeszcze wypełniany aż do schyłku baroku. Istotnym elementem zwieńczającym chłopskie pochówki były stypy, postrzegane jako uroczyste przyjęcia dla duszy zmarłego, na których śpiewano ludowe pieśni i zajadano się mięsem, chlebem oraz piwem. Poza kosztami przeznaczanymi na takie właśnie uczty, ponoszono opłaty dla księdza, dzwonnika czy też organisty. Chłopów grzebano w trumnach zbitych z desek lub wydrążonych w pniu drzewa i składano ciała na przykościelnych cmentarzach, które często przekopywano by zrobić miejsce dla kolejnych potrzebujących 6. W znacznym stopniu pogrzeby bogatych mieszczan starały się nawiązywać i dorównywać szlacheckiej pompie pogrzebowej. W mniejszych miasteczkach pochówki były podobne do tych chłopskich, ale za to w większych miastach porzucano niektóre pogańskie zwyczaje i wydarzenie to nabierało cech typowych dla obrządku chrześcijańskiego. Jeśli chodzi o sam kondukt żałobny to na jego czele niesiono krzyż, specjalne chorągwie, szli księża i zakonnicy 7. W uroczystościach tych uczestniczyła rodzina zmarłego, przyjaciele i członkowie cechu. Było to powinnością, dlatego też miejsce pochówki były tłumne i odprawiane w sposób podniosły. Z zachowanych rachunków znajdujących się w księgach miejskich wynika, że pogrzeb był kosztownym wydarzeniem, np. skromny pogrzeb w Krakowie kosztował 100 zł, a bogaty nawet 2 tys. zł i więcej. Poza tym warto wspomnieć, że osobno wynagradzano księży, funkcjonariuszy kościelnych, dodatkowo opłacano osoby niosące chorągiew i krzyż czy też przeznaczano pewne kwoty na rzecz cechów. Niemałą sumę stanowił zakup tzw. gzły, czyli śmiertelnej koszuli i oczywiście samej trumny-zazwyczaj drewnianej, a niekiedy zdobionej blachami lub obijanej tkaniną. Ubodzy biorący udział w pogrzebie otrzymywali jałmużnę, ale nie były 4 K. B o c k e n h e i m, Dworek, kontusz, karabela, Wrocław 2002, s. 188; Z. K u c h o w i c z, Człowiek polskiego baroku, Łódź 1992, s I d e m, Z dziejów obyczajów polskich wieku XVII i pierwszej połowie XVIII wieku, Warszawa 1957, s Obraz Polski, s ; Z. K u c h o w i c z, Z dziejów obyczajów, s I d e m, Obyczaje staropolskie XVII-XVIII wieku, Łódź 1975, s

197 to znaczne datki. Zamożniejszych mieszczan grzebano w podziemiach kościoła, natomiast biedniejszych na kościelnych cmentarzach 8. Aby lepiej zobrazować wystawny mieszczański pogrzeb zacytuję poniżej fragment z Dziennika podróży do Polski Karola Ogiera, dotyczący konduktu żałobnego gdańskiej mieszczanki z 1635 r. Naprzód idą w sukniach codziennych uczniowie ze swymi nauczycielami; chłopcy biedni i najniższego pochodzenia idą ostatni i śpiewają. Następnie ośmiu mężów zacniejszych niesie na ramionach mary, a w rękach wieńce ze srebrnych i złotych nici, takie jakie my umieszczamy na słupach nagrobków. Potem idą dwaj starsi synowie za nimi młodsi, bez kapeluszy i w długich płaszczach. Na końcu idzie małżonek, który fałdem płaszcza twarz zakrywa, a towarzyszą mu krewni wszyscy w żałobnych sukniach. Następnie kroczą patrycjusze i urzędnicy w długich żałobnych sukniach. W długim odstępie idą potem niewiasty, nasam przód córki, każda wsparta na niewieście służebnej, z obliczem osłonionym welonem, tak że zobaczyć ich nie można. Za nimi idą wszystkie inne niewiasty parami w czarnych szatach, co szczególnie głębokie czyni wrażenie; bardzo wiele z nich bowiem odznacza się doskonała postawą i wielką w twarzy i ruchach godnością. Dziewczęta są wykluczone z takich ceremonii. Potem jest w kościele kazanie i śpiewy. A chociaż kościół należy do luteranów, to niemniej grzebią bez nijakich wstrętów i kalwinów, którzy mają tam rodzinne grobowce 9. W kręgach protestanckich można zauważyć próby ograniczenia i powściągliwość w ceremoniale pogrzebowym, np. zmniejszano liczbę świec, zabraniano umieszczania kwiatów i dążono do skromności w wyglądzie katafalku. Jednakże jeszcze przed połową XVII w. zorganizowano wiele pogrzebów z należytym przepychem, np. pochówki Radziwiłłów czy królewny Anny Wazówny 10. Mieszczanie utrzymywali zwyczaj dotyczący organizowania stypy. Do domu zmarłego zapraszano krewnych i przyjaciół na ucztę bądź skromniejszy poczęstunek składający się z pierników i wódki. Czasami, jeśli były ku temu odpowiednie fundusze, przygotowywano obiad dla ubogich by, jak to odnotował w połowie XVIII w. pewien mieszczanin, ratować duszę zmarłego. Odprawiano również msze żałobne, w których udział brała rodzina oraz koledzy nieboszczyka, a na tzw. żałomsze zamawiane, np. co kwartał, przez cechy, ich członkowie przybywali ze swoimi małżonkami w ramach obowiązku. Najczęściej msze w intencji zmarłego sprawowano w rocznicę śmierci, a rodziny dodatkowo opłacały tzw. przypominki zmarłych 11. Ogólnie rzecz ujmując starano się by odprowadzenie ciała z domu do kościoła odbywało się w obecności przedstawicieli stanu duchownego, bractw, rodziny, znajomych, kolegów cechowych oraz licznych osób ubogich, którzy liczyli na otrzymanie jałmużny. Na pogrzebach szlacheckich, a szczególnie magnackich, bez wątpienia można zauważyć obecność mody na wystawne i tłumne pochówki. Szlachta, zwłaszcza w czasach baroku, była wierna zasadom pompy pogrzebowej, a uroczystości te były porównywane, jeśli chodzi o przepych i koszty, do ówczesnych wesel. Wyrazem tego są opisy pochówków osób z XVII w. Mimo to nieliczni przedstawiciele stanu szlacheckiego domagali się prostych i skromnych pogrzebów. Taką wolę w swym testamencie z 1733 r. wyraziła Franciszka z Łukowicy Różycka, stolnikowa podolska, prosząc aby jej ciało było pochowane u oo. reformatów w Krakowie bez wszelkiej pompy, w koszuli zgrzebnej, w habicie szarym, trumna czarna 8 I d e m, Z dziejów obyczajów, s K. O g i e r, Dziennik podróży do Polski , cz. I, Gdańsk 1950, s M. B o g u c k a, Staropolskie obyczaje w XVI-XVII wieku, Warszawa 1994, s. 60; J. A. C h r o ś c i c k i, Pompa Funebris. Z dziejów kultury staropolskiej, Warszawa 1974, s Z. K u c h o w i c z, Z dziejów obyczajów, s

198 malowana, krzyż biały, świec siedm przy trumnie, więcej światła aby nie było, jeno Mszy jako najwięcej 12. Hetman Stanisław Żółkiewski spisując swą ostatnią wolę upominał, by go pochowano w grobie ojcowskim, a bez pompy, bez owych koni, kirysów, a jeśli zakończyłby swe ziemskie życie na polu bitwy to miasto aksamitu czarnego, który znaczy żałobę, niech trumna przykryta będzie szkarłatem, na znak wylania krwi dla Rzeczypospolitej, a to nie dla chluby żadnej, lecz dla pamiątki i pobudki drugich do cnoty i nieszanowania się dla ojczyzny 13. Wolę niewystawnego pochówku wyraziła również matka Jana III Sobieskiego, ale ten chcąc równocześnie uszanować jej wolę i oddać należyty hołd, zorganizował dwa pogrzeby-pierwszy skromny, a kolejny wytworny. Dodatkowo na katafalku, tym uboższym, kazał napisać Sic mater voluit, a na okazałym umieszczono zdanie Sic filium decuit 14. Uroczystości pogrzebowe w okresie staropolskim często przypominały teatralne, pompatyczne widowiska. Doskonale wyraził to Juliusz Chrościcki pisząc, że: Pogrzeby szlacheckie gromadziły tłumy księży i gości. Wśród huku moździerzy, salw muszkietów, gromadzili się oni o oświetlonych tysiącami świec i pochodni kościele. Wystawność przyjęć i różnorodne atrakcje dla zaproszonych konkurowały z czołobitnością panegirycznych kazań i hołdami pamięci zmarłych 15. Jednakże w tym miejscu skoncentrujmy się na drodze jaką czasami musiało pokonać ciało zmarłego by uczestniczyć w kościelnych rytuałach pośmiertnych. Najczęściej orszak pogrzebowy ze zmarłym szlachcicem czy magnatem wędrował ze swego domu, pałacu czy rezydencji do kościoła, ale nie zawsze śmierć następowała w rodowym majątku i transportowano nieboszczyka do jego posiadłości by tam w parafialnym kościele lub własnej kaplicy pochować zacnego dziedzica. Przykładem dłuższej eksportacji ciała z miejsca, w którym nastąpił kres życia, do rodzinnego kościoła, był kondukt żałobny Jana Firleja - marszałka wielkiego koronnego i wojewody krakowskiego. Śmierć zastała Firleja podczas pobytu na zamku krakowskim w dniu 25 IV 1574 r. Postanowiono przewieźć ciało marszałka do Kocka - miasta zmarłego wojewody i tam go pochować. Kondukt żałobny wyruszył z Krakowa i zatrzymywał się początkowo m.in. w takich miejscowościach jak Birków czy Bejsce. Jednak bardziej szczegółowy opis tego pochodu podaje nam jego uczestnik, Henryk Wolf z Zurychu, podczas przeprowadzania pogrzebu przez Wiślicę w dniu 15 maja, z adnotację, że w ten oto sposób, w takim porządku opuszczali Kraków: Na przedzie jechał uzbrojony sługa trzymając ponad barkami rycerską kopię z zawieszona chorągwią. Za nim postępował pancerny rycerz trzymając w ręku obnażony miecz. Za nim jechał konno najznakomitszy z dworzan, ubrany w strój senatorski zmarłego wojewody. Dalej szli uczniowie w szeregu, po nich wielki orszak wiernych śpiewających psalmy. Następnie wieziono zwłoki na wozie, który ciągnęło sześć koni, nakrytych czarnym suknem. Wóz zaś był przykryty u spodu bardzo wytworną białą tkaniną, tak szeroką, że ze wszystkich stron była widoczna, na niej było czarne sukno, a na nim kosmaty jedwab tego samego koloru. Tak na koniach jak i na wozie ze wszystkich stron zawieszone były godła zmarłego przepięknie namalowane. Po obu bokach i z tyłu wszyscy słudzy zmarłego szli pieszo w szeregu trzymając sukno i jedwab, którymi wóz był nakryty, by nie zwisały ku ziemi. Na początek, o czym zapomniałem, ciągnęło przed wszystkimi 14 koni, każdy przykryty jedwabiem o różnych kolorach. Za pogrzebem szli najpierw dwaj młodsi synowie (Jan i Piotr), moi uczniowie, za nimi dwaj 12 Testamenty szlachty krakowskiej XVII-XVIII wieku, oprac. A. F a l n i o w s k a - G r a d o w s k a, Kraków 1997, s J. S. B y s t r o ń, Dzieje obyczajów w dawnej Polsce, wiek XVI-XVIII, t. 2, Warszawa 1976, s ; Pisma Stanisława Żółkiewskiego, kanclerza koronnego i hetmana z jego popiersiem, wyd. A. B i e l a w s k i, Lwów 1861, s ; Z. K u c h o w i c z, Człowiek, s Ibidem, s. 346; K. B o c k e n h e i m, op. cit., s J. A. C h r o ś c i c k i, op. cit., s

199 starsi (Mikołaj i Andrzej), po nich żona (Barbara z Mniszchów), córki, wiele służek, na końcu tłumnie przyjaciele 16. Po wyjechaniu z Wiślicy zatrzymano się na nocleg w Pacanowie, następnymi miejscowościami, które odwiedził orszak, były: Połaniec, Osiek, Sandomierz, Linów, Opole Lubelskie i Kębło. Tuż przed dotarciem do Kębła do pochodu dołączył brat zmarłego, Mikołaj Firlej kasztelan wiślicki wraz z przyjaciółmi. Kolejny etap podróży stanowiło miasto Rawa Lubartowska-własność wspomnianego wyżej brata Jana Firleja. Do Kocka, czyli celu podróży, żałobnicy dotarli 23 maja, ale najpierw musieli przejść na rzece Wieprz przez długi most, przez który pieszo z pogrzebem podążaliśmy do zamku. Gdy doszliśmy do bramy, tak wielka burza się rozpętała, że wiatr omal nas nie strącił z mostu, i ulewa całkiem nas nie zmoczyła. Most przy końcu po przejściu pogrzebu został zerwany - relacjonuje Henryk Wolf 17. Pogrzeb Jana Firleja, którego ciało przewożono z Krakowa do Kocka, odbył się 25 V 1574 r. Świadek tych wydarzeń, czyli wspomniany Henryk Wolf, tak opisał tę uroczystość: Pogrzeb prowadzono z zamku do kościoła miejskiego w ten sam sposób co poprzednio. Przed kościołem zdjęto trumnę z wozu, przeniesiono do kościoła i ustawiono przed grobem. Wygłoszono kazanie ku czci zmarłego, po czym trumna zawierająca zwłoki została spuszczona do grobu przygotowanego w kościele pod ziemia, zamiast w kaplicy, przez wykopane pochyłe wejście. Po jej spuszczeniu i złożeniu do grobu, stryj (młodych Firlejów) o godności wiślicki wziął hełm, najstarszy syn Mikołaj tarczę, najmłodszy kopię, z całej siły rzucili nimi o ziemię i rozgnietli. Ciężkozbrojny rycerz, który z rynsztunkiem wjechał konno do kościoła, osunął się z konia. Potem po wielu łzach wygłoszono mowy, których dosłyszeć nie mogłem z powodu ciżby, i powrócono do domu 18. W związku z takimi dłuższymi wędrówkami z nieboszczykiem wyznaczano księży wraz z asystą, którzy prowadzili procesję z ciałem, dbając o to, by w przydrożnych kościołach i kaplicach odprawiano uroczyste żałomsze. Kiedy docierano do miejscowości, w której zaplanowano pogrzeb, zmarłego witano w sposób uroczysty, np. biciem z dział, a dzwony lokalnych kościołów nie milkły przez jakiś czas. W takiej atmosferze przenoszono trumnę do świątyni i przystępowano do kolejnych punktów ceremoniału pożegnalnego 19. Innym przykładem orszaku żałobnego może być odprowadzenie ciała zmarłego Stanisława Koniecpolskiego, hetmana wielkiego koronnego i kasztelana krakowskiego, którego pogrzeb odbył się 30 IV 1646 r. w Brodach. Relację z uroczystości przekazuje w swym diariuszu Stanisław Oświęcim: Szły naprzód kompanie dragańskie i piesze z pochylonemi nad dół chorągwiami i muszkietami; za niemi cechy i procesye insze miejskie, kościelne i cerkiewne. Za temi sequebatur numerus infinitus zakonników różnych parami, z różnych klasztorów na ten akt zaproszonych, których agmen claudebat JM. Ksiądz Gębicki, Biskup Łucki, pontificaliter ubrany, cum toto clero. Prowadzono potym koni dwanaście, to jest po jednej stronie sześć koni, jeden za drugiem barzo kosztownie po żołnirsku w różne siedzenia ubrane, przy każdym z nich dwaj masztalerzów w lampartach i szyszakach pod piórmi żołnierskiem trybem; drugie sześć po drugiej stronie w kapach altembasowych, złoto głowowych i inszych kosztownych materyej, aż po ziemi się wlokących, lugubri more ubrane; prowadzili je tak, że po dwaj masztalerzów w takoweż kapy ustrojeni. Za temi jechało kilka konnych we zbrojach świetnych ubrani, z których jeden kopią grotem na dół, tuleją do góry obróconą niósł, drugi miecz 16 Polskie przypadki Henryka Wolfa z Zurychu. Dziennik podróży z lat , oprac. L. K i e n i e w i c z, Warszawa 1996, s Ibidem, s Ibidem, s J. A. C h r o ś c i c k i, op. cit., s. 50; M. B o g u c k a, Śmierć i pogrzeb, s

200 Poza biskupem łuckim w ceremonii tej uczestniczyło wielu zakonników i księży, dragoni w liczbie 200 trzymali muszkiety z lufami skierowanymi ku ziemi oraz 200 ubogich. Animuszu konduktowi pogrzebowemu dodawało prowadzenie 12 koni bogato przystrojonych 6 po dworsku i 6 po żołniersku, a kilku konnych podążało za orszakiem niosąc zbroję, miecz i kopię z grotem w dół 20. Na pogrzebach dostojników uroczyście niesiono oznaki władzy. Na trumnie Stanisława Koniecpolskiego złożono insygnia żołnierskie i hetmańskie, czyli buławę, szablę, karwasze i szyszak zdobiony diamentami. Za ciałem niesiono na koniu hetmańskie przymioty, a dokładnie magierkę z białymi piórami strusimi, wetkniętą na drzewce. Dla animuszu prowadzono bogato przystrojonego konia. Jeszcze w XVII w. za trumną jechał archimimus, to znaczy osoba ucharakteryzowana na zmarłego, najczęściej któryś z dworzan, co sprawiało wrażenie, że nieboszczyk sam siebie odprowadza do grobu. Na pogrzebie Koniecpolskiego w rolę sobowtóra hetmana wcielił się rotmistrz kozacki, Piotr Komorowski, który jechał konno w żupanie karmazynowym, atłasowym, sobolej ferezje z pętlicą diamentową, kitą z zaponą za kołpakiem, buławą turkusami sadzoną w ręku, na dzielnym i bogato przybranym koniu 21. Warto dodać, iż podczas pogrzebów hetmańskich miało miejsce tzw. kruszenie kopii. Wtedy to do kościoła wjeżdżał rycerz w zbroi, przed trumną łamał kopię i z teatralnością spadał z konia na posadzkę, a towarzyszył temu ogromny trzask. Niekiedy nie wszystko szło zgodnie z planem, gdyż na pogrzebie Koniecpolskiego nastąpiło zamieszanie w kościele, kiedy to w ciasnocie według zwyczaju rycerz na koniu chciał złamać swoją kopię; spłoszony koń wielu zranił kopytami, a wypadłszy a kościoła przebiegł całe miasto i dopiero wtedy go zatrzymano 22. Cały ten prawidłowo przebiegający spektakl miał nadawać podniosły charakter ceremonii oraz świadczyć o randze społecznej rodziny i jej dostojności. Tak jak po pogrzebach chłopskich i mieszczańskich, tak i po pochówku szlachetnie urodzonych urządzano stypy, które przeradzały się w okazały uczty, gdzie zamiast smutku i żalu po stracie krewnego i przyjaciela, dominowała radość z okazji towarzyskich spotkań. To nie śmierć członka rodziny, a tak okazałe pożegnalne przyjęcia stanowiły niejednokrotnie ruinę finansową gospodarstwa. Na dodatek z kwestią zbyt pijackich styp próbowano się uporać jeszcze w XVIII w., ale jak twierdzili żałobnicy za jego duszę upić się muszę tak też czynili 23. Warto jeszcze zwrócić uwagę na królewski orszak pogrzebowy. Opisy takie dotyczą, m.in. śmierci Zygmunta Starego, Zygmunta Augusta czy też Zygmunta III Wazy, ale tym razem przedstawmy ostatnią drogę małżonki królewskiej, Cecylii Renaty, żony Władysława IV Wazy. Zmarła ona 24 III 1644 r. w Wilnie, a została pochowana w katedrze wawelskiej. Eksportacją ciała zmarłej królowej zajęli się wyznaczeni przez monarchę: Trzej dygnitarze i jedna matrona i towarzyszyli (jej) aż do granic Litwy i Korony. W Knyszynie żałobny orszak przejął marszałek koronny, i ten po kilku dniach wprowadził go do stolicy w następującym porządku: Na czele konduktu szła piechota z opuszczonymi ku ziemi muszkietami i pikami, za nią kler. Bezpośrednio przed marami kroczył biskup wendeński, za trumną muzycy. Dalej kanclerz litewski z jabłkiem królewskim zmarłej, za nim kanclerz koronny z berłem, z kolei wojewoda bełski z koroną. Na końcu wojewoda sieradzki, marszałek zmarłej, niósł spuszczoną ku ziemi laskę. 20 Stanisława Oświęcima Dyaryusz , wyd. W. C z e r m a k, Kraków 1907, s ; K. B o c k e n h e i m, op. cit., s Ibidem.; J. S. B y s t r o ń, op. cit., s. 111; Stanisława Oświęcima, s. 127; W. Ł o z i ń s k i, op. cit., s A. S. R a d z i w i ł ł, Pamiętnik o dziejach w Polsce, t. 2, oprac. A. P r z y b o ś i R. Ż e l e w s k i, Warszawa 1980, s J. A. C h r o ś c i c k i, op. cit., s

201 Trumnę wieziono na wozie udrapowanym jedwabną materią i ciągnionym przez sześć koni okrytych kirem; wokół wozu 24 dworzan, z zapalonymi pochodniami. Król, niesiony na krześle, otoczony był przez senatorów, których małżonki wraz z fraucymerem królowej zamykały pochód. Tak doprowadzono zmarłą królową do Zamku, gdzie okrytą czarnym całunem trumnę umieszczono w izbie poselskiej na katafalku 24. Jak natomiast rzecz wyglądała z pochówkiem dzieci par królewskich? Przeważnie żegnano je bez żadnej pompy pogrzebowej-ciało umieszczano w trumnie i zawieszano w lektyce na mułach, a skromny orszak odprowadzał je do Krakowa. Od tej zasady zdarzały się wyjątki i do nich należały uroczystości pośmiertne syna Władysława IV i Cecylii Renaty Zygmunta Kazimierza, zmarłego 9 VIII 1647 r. w wieku 8 lat. Pochód żałobny: Otwierała piechota wojewody Stanisława Lubomirskiego i dragoni królewscy. Za nimi szli ubodzy, bractwa i cechy, kler świecki, Akademia Krakowska i kler katedralny, poprzedzający biskupów w białych kapach. Za biskupami szóstka koni biało nakrytych ciągnęła karawan, a wokół wozu kroczyło 30 studentów z najlepszych rodów szlacheckich, w białych kapach, jedną ręką trzymając kraj tkaniny zwisającej z wozu, w drugiej niosąc płonącą świecę. Za karawanem niesiono chorego wojewodę krakowskiego Stanisława Lubomirskiego w krześle, a dalej kroczyli senatorowie i wielka rzesza ludzi. W kościele św. Stanisława przygotowano biało-złocisty katafalk; tu dworzanie ustawili trumnę. Mszę śpiewaną odprawił biskup krakowski P. Gębicki 25. Warto dodać, że Władysław IV nie wziął udziału w pogrzebie jedynaka. W dawnej Rzeczypospolitej zwyczajem poprzedzającym wyprowadzenie zmarłego do kościoła lub na cmentarz były kazania żałobne. Przykładem takiej praktyki może być kazanie zatytułowane: Namiot zacnemu ciału Karola Koreckiego, kasztelana wołyńskiego, na wyprawę z Lublina do Korca przy wyprowadzeniu roztoczony przed Jaśnie Wielmożnym Trybunałem Koronnym i wiela inszych osób zacnych, autorstwa ks. Andrzeja Skibickiego. Orator porównuje życie ludzkie do namiotu pasterskiego, który nie może całego południa trwać na jednym miejscu. Ksiądz wyjaśnia to spostrzeżenie nawiązując do życiorysu zmarłego, wspominając jego zasługi dla ojczyzny, a także pełnione przez niego godności. Przypomina jaką Korecki przeszedł zmianę podczas pobytu w szwedzkim więzieniu i przez to trwając w odszczepieństwie religii greckiej wypełnił ślub złożony przed Bogiem, iż gdy go Pan wybawi to zjednoczy się z Kościołem katolickim 26. Na znak tego w swym dziedzicznym mieście zbudował kościół dla wszystkich poddanych. O zmarłym wyraża się pochlebnie nazywając go Ty drogi klejnocie Ojczyzny, Ty podporo Rzeczypospolitej, Ty filarze i okraso Jaśnie Oświeconej familiej Książąt Koreckich. Wspomina udział zmarłego w walkach przeciwko Turkom i otrzymanie przez niego zasłużonego urzędu senatorskiego. Ks. Skibicki również przestrzega, że: Nie jest tu albowiem żywot nasz tu na tym świecie owym a Izajasza Proroka namiotem wiecznym i nigdy nie ruchomym, na wiecznych sznurach i gwoździach rozbitym, ale namiotem jest na krótki bardzo czas, na mdłych bardzo sznurach i gwoździach roztoczonym. Wola albowiem ta jest naprzód Boska, abyśmy się tu bardzo nie rozgaszczali 27. Upomina również zabranych o nietrwałości ludzkiego żywota i dziękuje im za przybycie i towarzyszenie w wyprowadzeniu ciała kasztelana na jego ostatnią drogę do rodzinnego Korca. 24 B. F a b i a n i, Na dworze Wazów w Warszawie, Warszawa 1988, s Ibidem, s ; Stanisława Oświęcima, s Namiot zacnemu ciału Karola Koreckiego, kasztelana wołyńskiego, na wyprawę z Lublina do Korca przy wyprowadzeniu roztoczony przed Jaśnie Wielmożnym Trybunałem Koronnym i wiela inszych osób zacnych przez x. Andrzeja Skibickiego, Lublin 1633, s Ibidem, s

202 Również podczas eksportacji ciała Pawła Karola Sanguszki odbyły się cztery kazania przy lubelskich bramach miejskich i przed kościołem-mimo że synody starały się ograniczać liczbę egzort. Podczas pogrzebów trwających kilka dni, zazwyczaj od 2 do 4, wygłaszano kilka mów pożegnalnych w różnych kościołach w kilku miejscowościach. Wychwalano w tych przemowach zmarłego, potęgowano jego zasługi, nieraz podkreślano wyjątkowy rodowód rodziny, np. związany z antyczną czy słowiańską genealogią. Wszystko to uwarunkowane było pozycją społeczną i statusem materialnym rodu, z którego zmarły pochodził 28. Żałobna procesja w symboliczny sposób towarzysząca zmarłemu w jego ostatniej drodze na wieczny spoczynek nie posiadała uzasadnienia liturgicznego i jej początki sięgały czasów przedchrześcijańskich. Mimo to w okresie staropolskim kondukt żałobny stanowił punkt kulminacyjny ceremoniału pożegnalnego. Oczywiście orszaki te różniły się między sobą, a wynikało to głównie ze statusu społecznego nieboszczyka i jego rodziny. Jednakże zawsze w procesji, bardziej licznej i dostojniejszej czy też skromnej, kroczyła rodzina, przyjaciele i ubodzy, by uczcić pamięć zmarłego oraz modlić się o pokój jego duszy i wieczną radość w niebie. Starano się godnie przygotować do tej ostatniej drogi, dlatego zalecenia dotyczące pogrzebu spisywano w testamentach by uniknąć tego, czego obawiano się najbardziej, czyli nagłej śmierci oraz pogrzebu organizowanego w pośpiechu, bez stosownej oprawy, najbliższych i w samotności. 28 J. A. C h r o ś c i c k i, op. cit., s

203 Katarzyna Wieczorek Uniwersytet Wrocławski SAMOWOLA CZY KONTROLA - O HANDLU W ŚREDNIOWIECZNYM MIEŚCIE NA PODSTAWIE ANALIZY ZNAKOWANIA PÓŹNOŚREDNIOWIECZNYCH ODWAŻNIKÓW Z ZIEM POLSKICH Przełom XII i XIII w. uznawany jest za okres transformacji kultury średniowiecza, z którą mocno powiązany był rozwój ówczesnej gospodarki. Wzrost znaczenia rzemiosła i handlu był siłą napędową tworzenia się nowych szlaków tranzytowych, których kontrola dawała szansę na uzyskiwanie większych dochodów przez nadzorujące je władze. Kontrola towarów, a przede wszystkim handlarzy leżała w interesie królów, książąt, miejskich władz, którzy wyznaczali do tego zadania specjalnych kontrolerów i mistrzów wagowych 1. Także organizacja przestrzenna lokowanych miast, rola, jaką spełniały Miejskie Wagi, dostępność wzorców miar i wag, daje ogląd na nadzór oraz prewencję stosowaną przez władze nad mieszkańcami 2. Kontrolę możemy wyraźnie zaobserwować nie tylko studiując źródła pisane, jak choćby księgi handlowe 3, ale przede wszystkim analizując ruchome materiały archeologiczne, jak odważniki monetarne, kamienie oraz igły pobiercze, czy plomby towarowe 4. Przedmioty wiązane z kupiecką profesją, bądź bezpośrednio obiekty transakcji oznaczano znakami gwarancyjnymi. Gwarancje spotykane na szalkach wag przybierały zarówno formę sankcjonującego napisu, jak i puncy. Należy podkreślić, iż w każdy możliwy sposób zapobiegano fałszowaniu przedmiotów przeznaczonych do mierzenia i odważania, o czym poświadczenie daje m.in. dokument papieża, św. Grzegorza Wielkiego Przede wszystkim chcę, abyś zwracał pilną uwagę na to by, przy ściąganiu opłat nie używano fałszywych wag. A jeślibyś takie znalazł, niszcz je i wprowadź nowe i sprawiedliwe 5. Przy omawianiu oznaczeń nie sposób nie wspomnieć o stemplach na bochnie ołowiu z krakowskiego Rynku. Są one kolejnym wzorem oznaczeń zarówno gwarancyjnych, produkcyjnych jak i wagowych. Na omawianym bochnie wybita została stylizowana litera E, jaką sygnowano ołów z kopalni olkuskich, stemple z herbem Władysława Łokietka, koroną oraz jedenaście kresek oznaczających wagę 11 centarów 6. Podobną formą gwarancji było stosowanie towarowych plomb ołowianych na średniowiecznych suknach. Tutaj również spotykamy się z ikonografią oscylującą wokół herbów bądź gmerków. Wydaje się, że 1 S. K u t r z e b a, Finanse i handel średniowiecznego Krakowa, Kraków 2009, s. 386; G. M y ś l i w s k i, Wrocław w przestrzeni gospodarczej Europy (XII-XV wiek). Centrum czy peryferie?, Wrocław W. K u l a, Miary i ludzie, Warszawa 1970, s. 36, , tam dalsza lit. 3 S. K u t r z e b a, op. cit., s ; M. M i c h a ł o w s k i, Historia Powszechna. Średniowiecze, Warszawa 2011, s M. K. K o c i ń s k a, J. M a i k, Średniowieczne i nowożytne plomby tekstylne z wykopalisk w Gdańsku Acta Archeologia Lodziensia 2004, nr 50/2; B. B o b o w s k i, Plomby tekstylne z wykopalisk na terenie Dolnego Miasta w Gdańsku, Łódź 2009; K. W a c h o w s k i, Kultura kupiecka Wratislavia Antiqua, t. 11, red. J. P i e k a l s k i, K. W a c h o w s k i, Wrocław 2010, s , tam dalsza lit. 5 W. K u l a, op. cit., s C. B u ś k o, M. D e r e ń, A. G a r b a c z - K l e m p k a, Konfekcjonowanie ołowiu i miedzi w krakowskiej Wielkiej Wadze Archeologia Historica Polona, t. 18, Toruń 2009, s

204 kontrola jakości i jej gwarancja w przypadku płótna była najbardziej rozbudowana. Na jednym produkcie mogło znajdować się nawet kilka plomb z gmerkiem, ze znakiem rady miasta, z informacją o długości/szerokości płótna. Swoją plombę umieszczali także farbiarze oraz mistrzowie wzoru 7. Jak widać, elementy gwarancyjne oraz kontrolne były w późnośredniowiecznym obiegu handlowym zjawiskiem powszednim, stąd nie dziwi ich występowanie na późnośredniowiecznych odważnikach z terenów Polski. W niniejszym artykule zostanie zaprezentowana ich analiza, w celu ukazania elementów, dzięki którym możemy dostrzec ewidentną kontrolę handlu oraz przeprowadzanych transakcji, która była stosowana przez państwa, miasta, a także samych handlarzy. Późnośredniowieczne formy odważników We wspomnianym przeze mnie wyżej okresie transformacji kulturowej możemy wyróżnić trzy podstawowe modele przemian jakim podlegają artefakty. Mamy do czynienia z: 1) zanikiem, 2) kontynuacją (zmianie ulega jednak często surowiec, zdobnictwo bądź forma) oraz 3) pojawieniem się nowych rodzajów zabytków. W przypadku analizowanego materiału, którego największe nasycenie wystąpiło na ziemiach śląskich oraz w strefie hanzeatyckiej możemy wyróżnić model 2. oraz 3. W późnym średniowieczu zauważalne jest duże zróżnicowanie form, wyróżniamy bowiem odważniki: cylindryczne oraz stożkowate (obecne również we wczesnym średniowieczu); typu B- beczułkowate; typu G kubeczkowate, jednak tylko ostatnie dwie kategorie wykazują obecność elementów znakowań oraz punc, które świadczą o nadzorze handlu. Odważniki typu B podzielone zostały na formy beczułkowate (kulisto-spłaszczone) oraz dwustożkowate 8, które stanowią rozbudowaną kontynuację odważników wczesnośredniowiecznych. Koncepcja form kubeczkowatych 9, nazywanych niekiedy miseczkowatymi polega na stworzeniu zestawu, który składa się z kilku odważników przybierających kształt kubeczków, gdzie każdy kolejny waży o połowę mniej od poprzedniego 10. Jako najmniejszy, ostatni odważnik wewnętrzny zestawu, uznaje się pastylkę 11 (ang. disc), która niestety rzadko się zachowuje, bądź nie jest w prawidłowy sposób interpretowana. Cały zestaw zapakowany jest natomiast w największy, najczęściej zamykany, odważnik-opakowanie. Punca a właściciel Punce, występujące na odważnikach późnośredniowiecznych, wskazują często na zwierzchnika władz będącego jednocześnie gwarantem wprowadzanego w obieg 7 M. K. K o c i ń s k a, J. M a i k, op. cit., s , tam dalsza lit. 8 Szczególna rola w analizie tego typu odważników przypada H. Steuerowi oraz K. Wachowskiemu (H. S t e u e r Waagen und Gewichte aus dem mittelalterlichen Schleswig. Funde des 11. Bis 13. Jahrhunderts aus Europa als Quellen zur Handels- Und Währungsgeschichte, Köln 1997; K. W a c h o w s k i, System odważników w Polsce, [w:] Świat Słowian wczesnego średniowiecza, red. M. D w o r a c z y k (et al.), Szczecin-Wrocław 2006, s , K. W a c h o w s k i, Kultura..., s ). 9 Funkcję odważników kubeczkowatych wiąże się z odważaniem przez kupców i handlarzy małych przedmiotów, fragmentów szlachetnych metali oraz monet. Wykorzystanie zestawów odważników w profesji jubilerskiej znajduje swoje potwierdzenie na obrazach przedstawiających św. Eligiusza w swoim złotniczym warsztacie (vide: Manuel Niklaus, św. Eligiusz w warsztacie oraz Christus Petrus, św. Eligiusz w swoim warsztacie, 1449). Dzieła malarskie dają także świadectwo wykorzystywania zestawów w aptekarstwie. 10 K. W a c h o w s k i, System odważników, s. 362; I d e m, Kultura, s D. A l g a r, G. E g a n, Balances and weights [w:] Salisbury Museum Medieval Catalogue Part 3, red. P. S a u n d e r s, Salisbury 2001, s. 126; J. D o l e ž e l, Středověká miskovitá (lotová) zavaži v českych a moravských nálezech, [w:] Přehled výzkumů 49, red. P. Š k r d l a, Brno 2008, s

205 egzemplarza. Dzięki temu urzędowo legalizowano oraz gwarantowano jego odpowiednią wagę 12. Zyskiwano w ten sposób pewność, iż używane przy transakcjach handlowych odważniki zostały wykonane zgodnie z obowiązującymi w danym regionie normami. Egzemplarze tak oznakowane były używane wszędzie tam, gdzie wymagano pewności prawidłowo przeprowadzonej transakcji monetarnej czy handlowej, stąd wskazuje się na ich wykorzystywanie przez mincerzy podczas wymian pieniężnych, pobierania dziesięciny bądź rent feudalnych 13. Pośród rodzajów odważników z puncą gwarancyjną możemy wyróżnić odważniki wzorcowe, wykonywane w większości ze stopów miedzi, tzw. Normgewicht 14. Ich gwarantem był władca lub miasto, czego odwzorowaniem jest występowanie motywów heraldycznych na zabytkach. Punce te pojawiają się także na odważnikach nieprofesjonalnych i wiązane są z gwarantem indywidualnym, jakim mógł być np. szlachcic. Punca państwowa W zespole punc państwowych, znalazły się trzy egzemplarze odważników, w których rolę gwaranta pełniła Korona Królestwa Polskiego, Piastowie Śląscy oraz Zakon Krzyżacki. Krakowskie znaleziosko z 1985 r., pozyskane z zasypiska w zachodniej części Wawelu, okazało się być doskonałym przykładem polskiej puncy państwowej (kat.: 4). Na jednym z biegunów wybity został herb potwierdzający państwowość zabytku. Na gotyckiej tarczy umieszczono jagiellońskiego orła godło Królestwa Polskiego. Motyw z przeciwległego bieguna jest przykładem puncy miejskiej. Na analogicznej tarczy widnieje herb Krakowamur z otwartą bramą oraz trzema równej wysokości basztami zaopatrzonymi w pojedyncze okna 15. W polu herbowym puncy, jaka została wybita na jednym z biegunów wrocławskiego odważnika widoczny jest orzeł na wprost, z głową w lewo (kat.: 10). Detale przedstawienia nie są wyraźne, jednak motyw gwarancyjny można rozpoznać, jako orła Piastów Śląskich 16. Miedziany odważnik z ul. św. Marii Magdaleny we Wrocławiu jest przykładem puncy Państwa Krzyżackiego (kat.: 8). Na jednym z biegunów beczułkowatej formy B8 widoczny jest znak krzyża 17, który wiąże się z Zakonem. Motyw ten licznie pojawia się na terenach bezpośredniej dominacji, bądź kontroli krzyżackiej. Widać to zarówno w rozwoju mennictwa, jak i ewolucji motywów herbowych miast pruskich 18. Dodatkowo, zakonną proweniencję wrocławskiego zabytku potwierdza jego ciężar 47,25 g. Stanowi on bowiem wiardunek grzywny pruskiej/chełmińskiej. Obecność znaku Państwa Krzyżackiego 12 K. W a c h o w s k i, System wagowo-pieniężny i obrachunkowy na Dolnym Śląsku po reformie Henryka III Białego Wiadomości Numizmatyczne 2002, z. 1, s I d e m, System wagowo-pieniężny, s I d e m, System odważników, 280; Przybory kupieckie ze Starego Miasta we Wrocławiu Wratislavia Antiqua, t. 5, red. J. P i e k a l s k i, Wrocław 2000, s ; K. W a c h o w s k i, Kultura, s. 205; I d e m, J. W i t k o w s k i, Henryk IV Prawy homo oeconomicus czy homo ludens? Wratislavia Antiqua, t. 8, red. K. W a c h o w s k i, Wrocław 2005, s Z. P i e c h, Monety, pieczęcie i herby w systemie symboli władzy Jagiellonów, Warszawa 2003, s. 199 i nast.; Vide: Kraków europejskie miasto prawa magdeburskiego : katalog wystawy, red. G. L i c h o ń c z a k - N u r e k, Kraków 2007, s Informacja oraz zdjęcie zabytku udostępnione przez Prof. dr. hab. K. Wachowskiego. 17 We wcześniejszych publikacjach odważnik z ul. św. Marii Magdaleny we Wrocławiu opisywany był mylnie, jako reprezentant puncy - rozety (J. P i e k a l s k i, K. W a c h o w s k i, Mieszczański Wrocław w późnym średniowieczu, Archeologia Żywa 2006, nr 2 (36), s. 79; K. W a c h o w s k i, Kultura, s. 207). 18 B. Ś l i w i ń s k i, Najdawniejsze pieczęcie i herb miasta Gdańska nowe propozycje i interpretacje, [w:] Gdańsk średniowieczny w świetle najnowszych badań archeologicznych i historycznych, red. H. P a n e r, Gdańsk 1998, s. 216; B. P a s z k i e w i c z, Brakteaty: pieniądz średniowiecznych Prus, Wrocław 2009, tabl. VI. 205

206 na terenach Dolnego Śląska wiązać należy z zewnętrznymi kontaktami handlowymi prowadzonymi zarówno przez Zakon, jak i Wrocław. W obu ośrodkach potwierdzono związek i członkowstwo w Związku Hanzeatyckim 19. Stąd rola Zakonu, jako pośrednika między strefą nadbałtycką a Śląskiem była z pewnością znacząca 20. Mimo, iż zakres terytorialny artykułu ogranicza się do ziem polskich, wartym wymienienia przy kategorii punc państwowych jest odważnik z terenu Litwy. Na zabytku widoczny jest napis - ΓΡΗΒΝΑ ΚΝΑЖA, umieszczony w otoku, na podstawie odważnika 21. Potwierdzeniem związku z Wielkim Księstwem Litewskim jest, oprócz legendy na biegunie, wybita w centrum punca przedstawiająca Podwójny Krzyż. Na wydzielenie punc miejskich pozwalają podobnie, jak w przypadku punc państwowych, zarówno całe herby, jak i ich elementy- godła, które tym razem kojarzone są z konkretnym miastem. Pastylka, będąca częścią zestawu odważników kubeczkowatych, została oznaczona puncą z wyobrażeniem dwugłowego orła, umieszczonego w polu tarczy herbowej (kat.: 13). Jest to przedstawienie analogiczne do herbu, jaki pojawił się na pierwszej pieczęci miasta przy wrocławskim dokumencie z 1262 r. 22. Motyw ten obecny był także w Cesarstwie Bizantyjskim. Wybijanie herbu miasta na pastylkach spotykane jest także poza granicami Królestwa Polskiego 23. W strefie Pomorza również pojawiły się odważniki z puncą miejską w Kołobrzegu, w Elblągu oraz w Gdańsku. Egzemplarz kołobrzeski został wykonany z żelaznego rdzenia oraz pokryty brązową koszulką, co mocno nawiązuje do form wczesnośredniowiecznych 24 (kat.: 3). Na jednym z jego biegunów umieszczony został znak skrzyżowanych pastorałów, co interpretuje się, jako uproszczony motyw godła z kołobrzeskiego herbu 25. Znakowanie elbląskiego odważnika również klasyfikuje się pośród punc miejskich (kat.: 2). Umieszczone zostały na nim, oprócz punktów-oczek oraz naniesionego z pewnością później oznaczenia I/2, elementy herbu miasta 26. Dwa maltańskie krzyże, 19 K. W a c h o w s k i, Związki Wrocławia z hanzą w świetle źródeł archeologicznych, [w:] Memoriae amici et magistra. Studia historyczne poświęcone pamięci Wacława Korty ( ), red. M. D r e w i c h (et al.), Wrocław 2001, s M. B i s k u p, Miasta i handel w Państwie Krzyżackim XV w. ogólna sytuacja społeczno-ekonomiczna Prus, [w:] Dzieje zakonu Krzyżackiego w Prusach. Gospodarka-Społeczeństwo-Państwo-Ideologia, Gdańsk 1998, s Piniginiai lydiniai Stasio Žukausko kolekcijoje. Parodos katalogas, opr. D. Ž u k a u s k a s, Trakai 2011, s J. G i l e w s k a - D u b i s, Życie codzienne mieszczan w dobie średniowiecza, Wrocław 2000, s O obecności takowych pośród angielskiego inwentarza świadczy znalezisko z 2005 r. (finds.org.uk). Umieszczoną na pastylce tarczę, a w jej polu krzyż wiąże się bowiem z herbem Londynu. Podobny motyw puncy, na najmniejszym odważniku zestawu kubeczkowatego, nieidentyfikowany jednak przez autorów z żadnym konkretnym miastem, pojawił się w publikacji D. Algar a oraz G. Egan a (D. A l g a r, G. E g a n, op. cit., s. 126). 24 Z. P o l a k, Zabytki metalowe, [w:] Archeologia średniowiecznego Kołobrzegu, t. 1. Badania przy ul. Ratuszowej 9-13, red. M. R ę b k o w s k i, Kołobrzeg 1996, s Analogiczne przedstawienie pojawia się także na monetach, jak choćby na XV-wiecznym denarze ( Rozwój kołobrzeskiego herbu, nawiązującego do władzy biskupiej, widać również na przykładzie pieczęci sekretnych. Najstarsze kołobrzeskie egzemplarze pochodzą już z II poł. XIII w., gdzie ponad pastorałami krzyżującymi się nad morskimi falami umieszczana była infuła biskupia (K. B o b o w s k i, Symbolika religijna i kościelna w ikonografii pieczęci miast Pomorza Zachodniego, [w:] Najnowsze badania nad numizmatyką i sfragistyką Pomorza Zachodniego. Materiały z konferencji naukowej 50 lat Działu Numizmatycznego Muzeum Narodowego w Szczecinie września 2002 roku, red. G. H o r o s z k o, Szczecin 2004, s. 181). 26 B. M o ż e j k o, Najdawniejsze pieczęcie i herb miasta Elbląga, [w:] Z przeszłości Elbląga, red. A. G r o t h, Koszalin 1999, s. 60. Motyw podwójnych krzyży umieszczanych na oddzielnych polach pojawiał się na kolejnych pieczęciach zdobiąc m.in. bandery kog. W. W i t t y g, Pieczęcie miast dawnej Polski, Kraków-Warszawa 1905, s. 206

207 bo o nich tu mowa, widnieją na biegunie pomiędzy zagłębieniem, w którego centralnym polu znajdują się ułożone w kształt krzyża oczka 27. Informacje pozyskane dzięki uprzejmości T. Maćkowskiego pozwalają na potwierdzenie obecności w Gdańsku czterech odważników z identycznym motywem herbowym na biegunie każdego z nich. Punca przedstawia dwa krzyże ułożone w słup z koroną ponad nimi. Motyw dwóch krzyży obecny jest m.in. na pieczęciach miejskich już w początkach XIV w. Podobnie, jak ma to miejsce w przypadku Elbląga, wiąże się go z działalnością Zakonu Krzyżackiego 28. Korona w herbie Gdańska pojawiła się w 1457 r., na mocy jego ukoronowania, w dowód wdzięczności, przez Kazimierza Jagiellończyka, stąd odważniki datować można najwcześniej na drugą połowę XV w. Pośród odważników typu B w wielu przypadkach mamy do czynienia ze znakowaniem przybierającym kształt rozety. Liczne występowanie tego motywu w rejonie Wrocławia mogłoby sugerować jego korelację z tym ośrodkiem 29. Obecność takich odważników nie tylko w innych miastach Polski, ale również w Tallinie 30 pozostawia jednak interpretację rozety wciąż otwartą. Punca szlachecka Przykład puncy szlacheckiej możemy odnaleźć na kubeczkowatym odważniku odnalezionym na zamku w Inowłodzu 31 (kat.: 15). Przypuszczam, iż mamy do czynienia z pierwszym polskim odważnikiem, na którym wybito indywidualną puncę właścicielską 32. Herb obecny na odważniku z Inowłodza jest niezidentyfikowany. Na pokrywie, oprócz herbu widnieją jeszcze dwie punce korona oraz litera W. Ważne zaznaczenia jest także, iż mosiężny odważnik reprezentuje wysoką klasę wykonania. Obecność podwójnej, poziomej linii rytej na gładkiej powierzchni, a także uchwyt w formie podkowy, wskazują na jego późniejszą chronologię. Być może ma on związek z rodem Leżeńskich lub Drzewieckich, w których rękach w XV-XVI w. znajdował się Inowłódz. Stosowanie oznaczeń gwarancyjnych w postaci herbu na zestawach odważników potwierdza dodatkowo srebrny egzemplarz datowany na koniec XVI w. ze zbiorów Bildarchiv Foto Marburg, jak również egzemplarz z Uppsali datowany na XV w. 33 We Wrocławiu przy ul. Kiełbaśniczej odnaleziono odważnik, który swoją wagą zaklasyfikowany został do reprezentantów grzywny polskiej/krakowskiej/wrocławskiej (kat.: 14). Oprócz dekoracyjnego zdobienia ścianek, na jego biegunie wybita została punca przypominający lekko przekrzywiony krzyż. Mógłby przypominać on swoją formą typ maltański, bowiem dwa ramiona ulegają zwężeniu ku środkowi. Analizując kontekst znalezienia odważnika próbowano łączyć go z handlową działalnością parafii św. Elżbiety 63; M. G u m o w s k i, Pieczęcie i herby miast pomorskich, Toruń 1939, s. 37; B. Ś l i w i ń s k i, op. cit., s. 217; B. M o ż e j k o, op. cit., s M. M a r c i n k o w s k i, Wagi i odważniki kupieckie ze Starego Miasta Elbląga Kwartalnik Historii Kultury Materialnej 2002, nr 1, s B. Ś l i w i ń s k i, op. cit., s W przypadku dwóch odważników znakowanych rozetą potwierdzona została wartość grzywny polskiej/ krakowskiej/wrocławskiej. 30 Informacja pozyskana dzięki uprzejmości Prof. dr. hab. Borysa Paszkiewicza. 31 J. A u g u s t y n i a k, Zamek w Inowłodzu, Łódź 1992, ryc Do tej pory zaznaczano brak takiego okazu w naszych inwentarzach powołując się na istniejącą analogię z terenu Niemiec (K. W a c h o w s k i, System odważników, s. 362). Mowa tu o beczułkowatym odważniku hrabiego von Schauenburg, na którym widnieje jego herb. 33 J. A n u n d, Trade In Uppsala c , [w:] Lübecker Kolloquium zur Stadtarchäologie im Hanseraum II: Der Handel, red. R. D u n c k e l (et al.), Lübeck 1999, s

208 we Wrocławiu 34. Gdyby przyjąć tą wersję, okaz z ul. Kiełbaśniczej byłby pierwszym w Polsce odważnikiem znakowanym indywidualną puncą kościelną. Jednak z powodu braku analogii należy pozostawić tę kwestię dalszym badaniom. Kolejna punca została wybita na biegunie wrocławskiego odważnika, znalezionego podczas prac archeologicznych na placu Nowy Targ (kat.: 9). Na centralnie wybitej tarczy herbowej widoczne są cztery perełki ułożone w krzyż wokół niej cztery kolejne tarcze o analogicznym do opisanej wyglądzie. Mimo, iż tarcze wypełniono tylko czterema perełkami możemy powyższą puncę łączyć z próbą przedstawienia quinas - tarczy herbowej Królestwa Portugalii. Znakowanie a system wagowo-pieniężny Oprócz punc gwarancyjnych funkcję kontrolną spełniało także znakowanie, interpretowane jako wagowo-pieniężne. Miało ono na celu m.in. usprawnienie przeprowadzanej transakcji handlowej. Punkty na odważnikach miały pomóc handlarzowi w szybkim doborze odpowiedniego egzemplarza. Według J. Żurka funkcją znaków miała być kontrola. Upewniały one kupującego, iż towar przez niego nabywany jest odważany w prawidłowy sposób 35. Nie możemy bowiem zapominać, iż różnorodność rodzajów grzywien w Europie z pewnością nie ułatwiała kupcom codziennej pracy (zobacz Tabela 1). Potwierdzenie ciężaru odważanych towarów swoimi odważnikami usprawniało oraz kontrolowało przeliczenie wartości kupowanych bądź sprzedawanych dóbr. Przy oznaczaniu systemu wagowo-pieniężnego na odważnikach późnośredniowiecznych stosowano zarówno punkty, jak i nacięcia o kształcie rombów. O wyróżnieniu tych zabytków oraz przyporządkowaniu ich do powyższego systemu zadecydowały obliczenia oparte na dzieleniu bądź mnożeniu ciężaru odważników przez sumę znaków na nich umieszczonych. Warto nadmienić, iż punkty, które wybijano na odważnikach wczesnośredniowiecznych służyły do obliczania jednostki podstawowej poprzez dzielenie ciężaru egzemplarza przez liczbę znaków 36. W późnym średniowieczu, wyliczenia wykonane na podstawie sumowanej liczby punktów (z jednego bieguna) sprowadzały ciężary odważników do wartości skojca jednostki obrachunkowej. Na jednym z biegunów miedzianego odważnika z wrocławskiego Rynku (kat.: 6) widoczna jest punca rozety, na drugim natomiast, trzy punkty wypełnione białym metalem. Punkty pomagają przy wyliczeniu jednostki obrachunkowej. Ciężar odważnika równy 24,64 g stanowi uncję (1/8) grzywny polskiej/krakowskiej/wrocławskiej o wartości 197,12 g. Dzieląc masę odważnika przez sumę znaków na jego biegunie (3) otrzymujemy wartość skojca (1/24 grzywny), czyli 8,213 g 37. Podobny egzemplarz pojawił się na forum detektorystów 38. Na biegunie odważnika o ciężarze 22,30 g wybita została analogiczna rozetka, na drugim natomiast trzy punkty. Wartość skojca została także wyliczona w przypadku odważnika z Nowego Targu we Wrocławiu (kat.: 7). Egzemplarz o ciężarze 24,28 g (równy uncji grzywny o masie 194,24 g) został oznakowany na obu biegunach. Na jednym wybity został pojedynczy punkt, na drugim trzy. Podczas przeprowadzonej analizy, jedynie dzielenie masy odważnika przez sumę trzech znaków dało w rezultacie wynik równy skojcu grzywny, czyli 8,09 g. Zsumowanie wszystkich punktów nie wykazało 34 K. W a c h o w s k i, System wagowo-pieniężny, s. 60, tam dalsza lit. 35 J. Ż u r e k, Wczesnodziejowe systemy odważania na ziemiach polskich w świetle materiału wykopaliskowego i dokumentów Wiadomości Archeologiczne 1939, t. XVI, s Vide: K. W a c h o w s k i, System odważników, s K. W a c h o w s k i, Przybory, s

209 żadnego związku z systemem wagowo- pieniężnym. Wartym podkreślenia jest fakt, iż pośród odważników znakowanych punktami nie wszystkie wykazują znaczenie systemowe. Nacięcia w kształcie rombu, jakie pojawiły się na dwóch odważnikach z terenu Polski w Kamieniu Pomorskim oraz w Trzebnicy również należą do znakowania systemowegowagowo-pieniężnego. Pierwszy z zabytków, datowany dość szeroko na XI-XIII w., jest oznaczony na jednym z biegunów czterema nacięciami w kształcie rombów 39. Stanowią one proste znakowanie systemowe, mianowicie 4 znaki reprezentują ¼ grzywny, czyli wiardunek. Mnożąc liczbę nacięć przez ciężar beczułkowatego odważnika równy 42,56 g otrzymujemy wartość 170,24 g 40. Niestety nie da się jej dopasować do grzywien, jakie stosowano na terenie Polski. Podzielenie masy odważnika przez liczbę znaków, jak w przypadku innych analiz, nie daje wyniku, który dałoby się korelować z systemem. Odważnik z Trzebnicy był pierwszym odważnikiem zaliczonym do form zestawów kubeczkowatych, jaki został znaleziony na terenie Polski (kat.:5). Nacięcia widoczne zarówno na dnie, jak i przy krawędzi, dodatkowo zwiększyły jego znaczenie, co dało swój wyraz w literaturze przedmiotu 41. Aż 16 rombów, jakimi odważnik został oznaczony (8 na dnie oraz 8 przy krawędzi) stanowią w powyższym systemie dzielnik ciężaru kubeczka. Dzieląc 62 g (wiardunek grzywny o masie 248 g) przez 16 nacięć otrzymujemy wartość równą 3,87 g. Jest to wartość zbliżona do 1 grosza praskiego (3,898 g), który wprowadzony został po reformie Wacława II w 1300 r. Krzyż, jaki pojawił się na odważniku z Bytomia (kat.: 1)z Wrocławia, ul. Szewskiej (kat.: 11) oraz na placu Nowy Targ (kat.: 12) nie został przyporządkowany do sposobu ornamentacji, ani do znakowania systemu wagowo- pieniężnego. Nie przypomina on także motywów, które można by wiązać z gwarancją Kościoła bądź Zakonu Krzyżackiego. Zdają się być one nacięte bez większego wkładu pracy w ich wygląd i formę. Bliską analogię do wrocławskiego zabytku można znaleźć w przykładzie odważnika z Maamieskoulu w Finlandii. Funkcja, jaką można im przypisać decydowałaby o unieważnieniu ich funkcji odważania. Taką możliwości interpretacji wybitego na biegunach odważników krzyża zaznaczył K. Wachowski odnosząc się do wikińskich zabytków opisywanych przez H. Steuera 42. Funkcja usunięcia odważnika z obiegu została także zauważona przez Tomasza Maćkowskiego na odważniku z Gdańska. Wspomniany wyżej niemiecki archeolog, H. Steuer wskazuje w swojej pracy na wprowadzenie dużej zmiany w ciężarze, spowodowanej starannym wykonaniem znaków krzyża na biegunach bądź ścianach odważników. Poddaje on także w wątpliwość wycofywanie w ten sposób odważników z obiegu wskazując na brak centralnych możliwości kalibracji 43. Należy jednak pamiętać, iż H. Steuer analizował inwentarz wczesnośredniowieczny. Odważniki z terenu Polski wiązane są z późnym średniowieczem, kiedy kontrola miar i wag była na porządku 39 W. F i l i p o w i a k, Wolininie. Studium osadnicze cz. I Materiały, Szczecin 1962, s K. W a c h o w s k i, System odważników, s K. W a c h o w s k i, H. K a m i ń s k a, Średniowieczne przybory kupieckie z Trzebnicy. Przyczynek do dziejów wymiany w Europie XIII w., Kwartalnik Historii Kultury Materialnej 1993, nr 1, s ; K. W a c h o w s k i, System odważników, s ; I d e m, Przybory, s. 280; Arabski a karoliński system wagowo-pieniężny na ziemiach polskich [w:] Moneta mediaevalis; studia numizmatyczne i historyczne ofiarowane Profesorowi Stanisławowi Suchodolskiemu w 65. rocznicę urodzin, red. R. K i e r s n o w s k i (et al.), Warszawa 2002, s ; I d e m, System wagowopieniężny, s. 64; J. D o l e ž e l, op. cit., s H. S t e u e r, op. cit., s ; K. W a c h o w s k i, Kultura, s H. S t e u e r, op. cit., s

210 dziennym, co przemawia za poparciem teorii unieważnienia odważników znakowanych w ten sposób. Tabela 1: Zróżnicowanie wartości grzywien w późnym średniowieczu grzywna półgrzywna wiardunek uncja łut rodzaj grzywny funt 1 1/2 1/4 1/8 1/16 360g 180g 90g 45g 22,5g 11,25g pruska 380g 190g 95g 47,5g 23,75g 11,875g chełmińska 381,12g 190,56g 95,28g 47,64g 23,82g 11,91g polska/krakowska/w 394,24g 197,12g 98,56g 49,28g 24,64g 12,326g rocławska 392,5g 196,25g 98,125g 49,0625g 24,531g 12,2656g elbląska 430g 215g 107,5g 53,75g 26,875g 13,437g czeska królewska 442g 221g 110,5g 55,25g 27,625g 13,8125g marka kolońska 468,78g 234,39g 117,195g 58,597g 29,298g 14,649g kołobrzeska 480g 240g 120g 60g 30g 15g 496g 248g 124g 62g 31g 15,5g ciężka praska XIV w. 498g 249g 124,5g 62,25g 31,125g 15,5625g 31,6425 czeska XIII w. 506,28g 253,14g 126,57g 63,285g 15,821g g Zakończenie Analizowane w powyższej pracy odważniki rzuciły światło na różnorodność i rozwój handlu późnośredniowiecznego. Starano się wykazać, iż znaki gwarancyjne oraz kontrolne obecne w późnośredniowiecznym handlu były efektem dbania państw i władz miejskich o swoje interesy. Znaki gwarancyjne, jakie we wczesnym średniowieczu występowały niekiedy na szalkach wag, w kolejnych wiekach poświadczały zgodną z normami wagę odważników, zabezpieczały je przed fałszerstwami, znamionowały zwierzchnika władz. W ten sposób poświadczali oni jakość towarów, zarówno tych produkowanych u siebie, jak i importowanych, dopuszczonych w danym mieście do powszechnego obiegu. Wyznaczając wartości grzywien, miar i wag władze ujednolicały miejscowe rzemiosło oraz handel, a także czuwały nad zgodnym z prawem przeprowadzaniem transakcji. Każdy, kto ośmielił się zlekceważyć obowiązujące normy, ponosił prawne konsekwencje swojej samowoli i oszustwa. Analiza znakowania systemowego wskazuje na brak stałej zależności podczas przeliczania ciężaru odważnika przez sumę znaków, bowiem zarówno mnożąc jak i dzieląc otrzymujemy powiązania systemowe. Z pewnością przeprowadzonych analiz nie można uznać za wystarczające czy w pełni wyczerpujące temat kontroli handlu średniowiecznego. Warta podkreślenia jest potrzeba dalszych analiz znakowania punktowego. Nie ulega jednak wątpliwości, że przyrost materiałów, także tych niepublikowanych (z badań prowadzonych na terenie Wrocławia i Gdańska) pozwolił na potwierdzenie obecnych we wcześniejszej literaturze przedmiotu założeń. Umożliwił także rozszerzenie podziału typologicznego, postawienie hipotez w kwestii znakowania systemowego, które wymagają oczywiście dalszych badań oraz korekt. 210

211 Katalog: 1. Bytom, pow. bytomski; Lokalizacja: Plac Grunwaldzki; Typ: B8; Chron.: XIV-XV w.; Waga: 10,5g; Grzywna: 168g; Jednostka: łut; Punca: rozetka; Znakowanie: przekreślenie; Surowiec: stop miedzi; Lit.: D. P o d y m a, Wstępne wyniki badań archeologicznych średniowiecznych reliktów miejskich na Placu Grunwaldzkim w Bytomiu, województwo śląskie [w]: Badania archeologiczne na Górnym Śląsku i Ziemiach Pogranicznych w latach , red. E. T o m c z a k, Katowice 2006, s. 194, ryc. 3e; K. W a c h o w s k i, Kultura..., s. 205, 208, tab Elbląg, pow. elbląski; Typ: B7; Chron.: średniowiecze/nowożytność; Waga: 215g; Grzywna: 215g; Rodzaj grzywny: elbląska; Jednostka: grzywna; Punca: herb - dwa krzyże; Znakowanie:1/2; Ornament: punkt-oczko; Stan zachowania: dobry; Surowiec: stop miedzi; Lit.: M. M a r c i n k o w s k i, op. cit., s. 47, ryc. 3.2, s ; K. W a c h o w s k i, Kultura..., s. 205, 208, tab.6 3. Kołobrzeg, pow. kołobrzeski; Lokalizacja: Ratuszowa 9-13; Typ: B5; Chron.: 4 ćw. XIII w.; Waga: 240g; Grzywna: 240g; Rodzaj grzywny: kołobrzeska; Jednostka: grzywna; Punca: herb dwa krzyżujące się pastorały; Stan zachowania: dobry; Surowiec: żelazny rdzeń pokryty brązową koszulką; Lit.: Z. P o l a k, Zabytki metalowe [w]: Archeologia średniowiecznego Kołobrzegu, tom I Badania przy ul. Ratuszowej 9-13, red. M. R ę b k o w s k i, Kołobrzeg 1996, s. 239, tab. 90.2; K. W a c h o w s k i, Przybory, s. 285; System wagowopieniężny, s. 62 ryc. 2b, s. 63; System odważników ; Kultura..., s. 205, 208, tab.6 4. Kraków, pow. krakowski; Lokalizacja: zasypisko w zach. cz. Wawelu; Typ: B5; Chron.: Koniec XV w.; Waga: 792g; Grzywna: 199,5g; Jednostka: 2 funty; Punca: herb miasta Krakowa, Królestwa Polskiego; Wymiary: wys. 4cm, Ø5,9cm, Ø podstaw 4,7cm; Surowiec: stop miedzi i ołowiu; Lit.: Kraków europejskie miasto prawa magdeburskiego : katalog wystawy, red. G. L i c h o ń c z a k - N u r e k, Kraków 2007, s. 341, VI Trzebnica, pow. trzebnicki; Typ: G1; Chron.: 2 poł. XIII pocz. XIV w.; Waga: 62g; Grzywna: 248g; Rodzaj grzywny: ciężka grzywna praska; Jednostka: wiardunek; Ornament: punkty-oczka, 16 nacięć; Stan zachowania: dobry; Surowiec: stop miedzi; Lit.: K. W a c h o w s k i, H. K a m i ń s k a, op. cit., s. ryc. 4b; K. W a c h o w s k i, System wagowo-pieniężny, s.64; Przybory, s. 280, 182 ryc. 257; System odważników, s. 362, 363; Kultura..., s. 208 tabela 6; K. W a c h o w s k i, J. W i t k o w s k i, op. cit., s Wrocław, pow. wrocławski; Lokalizacja: Rynek, rejon Wielkiej Wagi; Typ: B8; Waga: 24,64g; Grzywna: 197,12g; Rodzaj grzywny: polska/krakowska/wrocławska; Jednostka: uncja; Punca: rozetka; Znakowanie: 3 punkty wypełnione białym metalem; Stan zachowania: dobry; Wymiary: Ø 19,3cm, Ø biegunów 15,2cm, wys. 1,2cm; Surowiec: stop miedzi; Lit.: K. W a c h o w s k i, Przybory, s. 278, 280, 285 ryc. 255e s. 281; Arabski, ryc. 1c; System odważników, s. 362; Kultura..., s. 208, tab.6 7. Wrocław, pow. wrocławski; Lokalizacja: plac Nowy Targ; Typ: B6; Waga: 24,28g; Grzywna: 194,24g; Rodzaj grzywny: polska/krakowska/wrocławska; Jednostka: uncja; Znakowanie: 3 punkty, na drugim biegunie 1 punkt; Stan zachowania: mocno zniszczona brązowa koszulka; Wymiary: wys. 1,14cm; szer. 2,1 cm; Ø 1,79cm; Surowiec: żelazo pokryte brązem; Lit.: niepublikowany 8. Wrocław, pow. wrocławski; Lokalizacja: Marii Magdaleny; Typ: B8; Waga: 47,25g; Grzywna: 189g; Rodzaj grzywny: pruska/chełmińska; Jednostka: wiardunek; Punca: krzyż; Stan zachowania: dobry; Surowiec: stop miedzi; Lit.: J. P i e k a l s k i, K. W a c h o w s k i, op. cit., s. 79, fot. 6, s. 82; K. W a c h o w s k i, Kultura..., s , tab.6 211

212 9. Wrocław, pow. wrocławski; Lokalizacja: plac Nowy Targ; Typ: B?; Waga: 12,29g; Grzywna: 196,64g; Rodzaj grzywny: polska/krakowska/wrocławska; Jednostka: łut; Znakowanie: quinas - centralnie umieszczona tarcza herbowa z czterema perełkami ułożonymi w krzyż, dookoła niej cztery kolejne tarcze z analogicznym motywem; Stan zachowania: dobry; Wymiary: wys. 0,96cm; szer. 1,89cm; Ø 1,23cm; Surowiec: ołów; Lit.: niepublikowany 10. Wrocław, pow. wrocławski; Lokalizacja: plac Nowy Targ; Typ: B7; Waga:8,946g; Grzywna:143,136g; Jednostka: łut; Punca: herb z orłem Piastów Śląskich; Znakowanie: 1 punkt; Stan zachowania: dobry; Surowiec: stop miedzi; Lit.: niepublikowany 11. Wrocław, pow. wrocławski; Lokalizacja: Szewska; Typ: B8; Waga: 6,99g; Grzywna: 111,84g; Jednostka: łut; Znakowanie: nacięcie w kształcie krzyża; Surowiec: ołów; Lit.: K. W a c h o w s k i, Kultura..., s , 208, ryc. 136:93, tab Wrocław, pow. wrocławski; Lokalizacja: plac Nowy Targ; Typ: B7; Waga: 13g; Grzywna: 208g; Jednostka: łut; Znakowanie: nacięcie w formie krzyża; Stan zachowania: dobry; Surowiec: stop miedzi; Lit.: niepublikowany 13. Wrocław, pow. wrocławski; Typ: pastylka; Waga: 4,2g; Punca: herb- dwugłowy orzeł; Stan zachowania: dobry; Lit.: niepublikowany 14.Wrocław, pow. wrocławski; Lokalizacja: Kiełbaśnicza 21/22; Typ: B6; Waga: 48,97g; Grzywna: 195,88g; Rodzaj grzywny: polska/krakowska/wrocławska; Jednostka: wiardunek; Punca: krzyż; Ornament: ściany zdobienie w formie skorupy żółwia; Stan zachowania: dobry; Surowiec: ołów; Lit.: K. W a c h o w s k i, Przybory, s.285; I d e m, Kultura..., s. 208, tab Inowłódz, pow. tomaszowski; Lokalizacja: zamek; Typ: G; Chron.: XIV w.- przed 1562 r.; Punca: herb; Ornament: punkty-oczka, litera W, korona; Stan zachowania: dobry; Wymiary: wys. z pokrywą 4 cm; Ø dna 3,7 cm; Ø pokrywy - 4,7cm; Surowiec: stop miedzi; Lit.: Augustyniak, op. cit, s , ryc

213 Piotr Wysocki Uniwersytet Łódzki ŻYCIE RELIGIJNE ROSJAN W GUBERNI WARSZAWSKIEJ W LATACH NA PRZYKŁADZIE ŁOWICZA I SKIERNIEWIC Klęska powstania styczniowego w 1864 r. ostatecznie przypieczętowała panowanie rosyjskie na ziemiach Królestwa Polskiego. W wyniku represji znacznie zwiększył się napływ Rosjan na tereny byłych ziem polskich. Gubernia warszawska, jako centralna gubernia Królestwa, także stała się miejscem docelowym przybywających z głębi cesarstwa gości. Proces ten trwał nieprzerwanie do wybuchu I wojny światowej w 1914 r., kiedy to pod naporem zbliżających się wojsk niemieckich Rosjanie ewakuowali się z Królestwa Polskiego. Lata stanowią zatem okres najliczniejszej obecności ludności rosyjskiej na terenie dzisiejszej Polski centralnej, a ówczesnej guberni warszawskiej. Nowoprzybyli Rosjanie najczęściej obejmowali posady urzędnicze (gubernatorów, naczelników powiatów, prezydentów i burmistrzów miast, urzędników poszczególnych resortów carskiej administracji). Dokładna liczba przybywających do Królestwa Rosjan trudna jest do oszacowania z powodu braku odpowiednich źródeł. Dodatkowo, w dostępnych spisach ludności rzadko stosuje się kryterium narodowościowe. Przeważają spisy sporządzone pod względem wyznaniowym. Korzystając z tego rodzaju źródeł, należy zatem zastosować uogólnienie i przyjąć, że Rosjanie byli z reguły wyznania prawosławnego. W niniejszym tekście takie uogólnienie zastosowano. Określenie religijności, życia religijnego Rosjan zamieszkujących obszar guberni warszawskiej w drugiej połowie XIX i na początku XX w. także nastręcza wielu trudności. Życie religijne, religijność w dzisiejszym rozumieniu tego słowa to odznaczanie się pobożnością, wiarą 1, a więc wypełnianie nakazów wiary oraz dawanie świadectwa swojej wiary. Dziewiętnastowieczne znaczenie tego terminu pokrywa się ze znaczeniem współczesnym 2. Jak jednak zbadać ową religijność? Pewnym wyznacznikiem religijnego życia jest uczestnictwo wiernych w nabożeństwach i przystępowanie do sakramentów. Aby jednak istniała taka możliwość, konieczne jest funkcjonowanie ośrodka religijnego, wokół którego wierni mogliby się gromadzić. Ośrodki takie cerkwie zaczynają w drugiej poł. XIX w. powstawać na terenie zaboru rosyjskiego. Proces ten wywołany jest zarówno polityką władz zaborczych, jak i potrzebami religijnymi samych Rosjan. Można zatem zaryzykować tezę, że wyznacznikiem pobożności Rosjan było budowanie cerkwi prawosławnych na terenie Królestwa Polskiego, a tym samym na terenie guberni warszawskiej. Rola cerkwi 3 i duchowieństwa prawosławnego na terenie Królestwa Polskiego była niezwykle ważne. Duchowni dbali nie tylko o zaspokajanie potrzeb religijnych wiernych, 1 Uniwersalny Słownik Języka Polskiego, red. S. D u b i s z, Warszawa 2008, T. 3, s religijność uczucie religijne, pobożność, bogobojność Słownik Języka Polskiego, wyd. M. O r g e l b r a n d a, Wilno 1861, T. 2, s ; religijny - pobożny, bogobojny Słownik Języka Polskiego, red. J. K a r ł o w i c z, A. K r y ń s k i, W. N i e d ź w i e d z k i, Warszawa 1912, T. 5, s cerkwie są wyobrażeniami niebiańskiego Jeruzalem. Cerkiew jest zapowiedzią przyszłego pokoju, nowego nieba i nowej 213

214 ale także o podtrzymywanie rosyjskich tradycji wśród Rosjan narażanych na spolonizowanie. Ich rolę dobrze ilustrują słowa Andrzeja Chwalby o duchowieństwie prawosławnym na ziemiach zabranych: Popi uprawiali prozelityzm, próbowali nawracać katolików na prawosławie. Czynili to ze względów ideologicznych i z pobudek materialnych. Za każde dziecko katolickie uczęszczające na naukę do szkoły cerkiewnej otrzymywali pieniężną nagrodę (1-2 ruble), za wpisanie katolika do metryki kwitowali 10 rubli, za dorosłego, który dokonały konwersji [ ] Cerkiew prawosławna występowała w roli duchownego ramienia władzy, upowszechniała boski wizerunek panującego. Dbała o interesy państwa niejednokrotnie z większym zaangażowaniem niż cywilni urzędnicy. Wśród ludu prawosławnego popi wzbudzali niechęć do Lachów i katolików 4. W niniejszym artykule przedstawię jeden z przejawów życia religijnego Rosjan na terenie guberni warszawskiej tworzenie cerkwi prawosławnych. Proces ten dobrze prześledzić można na przykładzie dwóch miast powiatowych guberni Łowicza i Skierniewic. Oba miasta w czasie I Rzeczypospolitej należały do dóbr arcybiskupów gnieźnieńskich. Po kongresie wiedeńskim w 1815 r. znalazły się pod panowaniem rosyjskim i weszły w skład dóbr rządowych, a później prywatnych rodziny cesarskiej. Łowicz i Skierniewice dobra rodziny cesarskiej W dniu 22 VI (4 VII) 1820 r. car Aleksander I nadał dobra łowickie wraz z Łowiczem Wielkiemu Księciu Konstantemu w oznakę zadowolenia z zasług położonych przez wielkiego ks. Konstantego w reorganizacji wojska polskiego [ ] 5. Tereny te nazywano Księstwem Łowickiem, a żona księcia Konstantego Joanna z Grudzińskich otrzymała tytuł księżnej łowickiej 6. Dodatkowo 20 V (1 VI) 1829 r. car Mikołaj I dołączył do dóbr Wielkiego Księcia Konstantego na jego własność prywatną ekonomię Skierniewice 7. W 1831 r., po śmierci Wielkiego Księcia i jego żony, ziemie te, na mocy testamentu księżnej Joanny Grudzińskiej, stały się własnością carów (jako królów Polski), bez prawa sprzedaży lub darowizny 8. Były one administrowane przez zarządców 9, ale carowie i tak dość często je odwiedzali. O wizytach carów Rosji i ich rodzin w Łowiczu tak pisał łowicki kronikarz Romuald Oczykowski: Ponieważ na przestrzeni pomiędzy Łowiczem, a Skierniewicami odbywały się manewra wojskowe, więc w Łowiczu co kilka lat bywali cesarze rosyjscy i wielcy książęta ze swemi świtami. Również i wskutek położenia miasta na drodze zagranicę bywali tutaj ci niemili goście. I tak: w r był cesarz Aleksander I, w r książę Konstanty; w r nocowała żona cesarza; w r w czasie jarmarku ziemi, gdzie wszystkie stworzenia zgromadzą się wokół swego Stwórcy. Na tym właśnie opiera się cała konstrukcja cerkwi i jej wystrój. [Cerkiew przyp. PW] ma swą własną naturę, która różni się od świata. Jeżeli nie pozostanie wierna swej odrębnej naturze, wierna sobie, nie będzie mogła osiągnąć swego celu. [ ] Jej sztuka w szczególności nie przypomina sztuki świata; wyraża prawdy innego porządku i dąży do innych celów L. U s p i e n s k i, Symbolika cerkwi, tłum. W. M i s i j u k, Białystok 2000, s A. C h w a l b a, Historia Polski , Kraków 2000, s W podobnym tonie o prawosławnych duchownych pisze Richard Pipes: Wyświęceni popi musieli składać ślubowanie, w którym przysięgali bronić z poświęceniem wszelkich uprawnień, praw i prerogatyw Jego Cesarskiej Wysokości oraz jego następców. [ ] Prócz tego [ ] popi musieli przysiąc, że ujawnią władzom wszelkie fakty mogące szkodzić interesom panującego i jego państwa, nawet jeśli dowiedzieli się o nich podczas spowiedzi. R. P i p e s, Rosja carów, Warszawa 2012, s Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, red. F. S u l i m i e r s k i, B. C h l e b o w s k i, W. W a l e w s k i, Warszawa 1884, T. V, s R. K o ł o d z i e j c z y k, Łowicz w dobie konstytucyjnego Królestwa Polskiego , [w:] Łowicz. Dzieje miasta, red. R. K o ł o d z i e j c z y k,warszawa 1986, s Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego, T. V, s J. J ó z e f e c k i, Dzieje Skierniewic , Warszawa 1988, s R. K o ł o d z i e j c z y k, op. cit., s

215 św. Mateusza Mikołaj I z namiestnikiem Królestwa i świtą; w r Mikołaj I ale tylko w towarzystwie dwóch adjutantów; [ ] w 1840 roku w przejeździe do Niemiec była córka cesarza; w tymże roku w powrocie z wód zagranicznych cesarzowa z cesarzewiczem; w r i 1850 był Mikołaj I, który odwiedził wojsko obozujące pod miastem; [ ] w r przyjmowano tu księcia Mikołaja Mikołajewicza, a w r Mikołaj II żegnał wojsko, idące na wojnę japońską 10. Powodem częstych przyjazdów carów na te tereny był także fakt, że Skierniewice pełniły wówczas rolę carskiej letniej rezydencji, którą urządzono w latach w byłym pałacu prymasowskim 11. Przebudową zajął się Adam Idźkowski budowniczy pałaców cesarskich. W 1841 r. na polecenie cara Mikołaja I na terenie parku zbudowano pałacyk myśliwski. Car wraz z rodziną przyjeżdżał do Skierniewic raz lub dwa razy do roku. W czasie wolnym chętnie polował w specjalnie zorganizowanym zwierzyńcu i bażantarni. Niezwykle ważnym dla Skierniewic okazał się rok Pałac cesarski stał się wówczas miejscem tzw. zjazdu trzech cesarzy: Rosji, Prus i Austrii 12. Rosjanie w liczbach Swego rodzaju wyjątkowość obu miast, które w 1867 r. stały się siedzibami powiatów, nie wpłynęła szczególnie na liczbę przybywających do nich Rosjan. Najwcześniejsze dane o Rosjanach (prawosławnych) w Łowiczu pochodzą z roku 1825 i mówią o 10 osobach na 3505 wszystkich mieszkańców (0,2%) 13. Kolejne informacje dotyczą roku Według nich w całym powiecie było prawosławnych 187 osób, w tym w mieście W roku 1880 na 7620 mieszkańców prawosławni stanowili 239 osób (3,1%), a w roku 1897 na mieszkańców Łowicza, ich liczba wynosiła 271 osób (2,6%) 15. W 1912 r. Списокъ населенныхъ пунктовъ Варшавской Губернiи podaje 341 prawosławnych na wszystkich obywateli (2,3%) 16. Liczba Rosjan w Łowiczu nie przekroczyła 4% ogółu mieszkańców. Liczba Rosjan zamieszkujących w Skierniewicach prezentuje się jeszcze skromniej. W 1847 r. na 2581 wszystkich mieszkańców wyznanie prawosławne zadeklarowały 2 osoby (0,07%). W roku 1860 wśród 3016 mieszkańców prawosławni liczyli 3 osoby (0,09%) 17. Spisy prawosławnych mieszkańców Skierniewic z lat 1898 i 1900 wymieniają odpowiednio 35 i 41 osób 18. W 1912 r. liczbę prawosławnych w Skierniewicach oszacowano na 22 osoby na wszystkich mieszkańców (0,2%) 19. Liczba ta wydaje się jednak nieprawidłowa, zważywszy na dane z lat 1898 i 1900 oraz na rok 1913, w którym prawosławnych, na 9630 ogółu mieszkańców, miało być 74 osoby (0,7%) 20. Pomijając rozbieżności dotyczące dokładnej liczby Rosjan w 1912 r., na podstawie powyższych danych, stwierdzić można, że odsetek mniejszości rosyjskiej nie przekroczył w Skierniewicach nawet 1% ogółu mieszkańców. 10 R. O c z y k o w s k i, Przechadzka po Łowiczu, wyd. IV, rep. Łowicz 2006, s J. J ó z e f e c k i, op. cit., s. 163.; M. Ś w i ą t k o w s k i, Ogrody rezydencji arcybiskupów gnieźnieńskich w Skierniewicach, Skierniewice 2007, s. 74.; Vide: Русские в Польше, Варшава 2009, s J. J ó z e f e c k i, op. cit., s J. W a r ę ż a k, Słownik historyczno-geograficzny Królestwa Polskiego, Wrocław 1961, cz. II, z. 1, s R. O c z y k o w s k i, op. cit., s. 141., Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego, T. V, s W. T a r c z y ń s k i, Łowicz. Wiadomości historyczne z dodaniem innych szczegółów, Łowicz 1899, s Dla porównania w guberni warszawskiej w 1897 r. prawosławni liczyli 5,4%. A. C h w a l b a, op. cit., s Списокъ населенныхъ пунктовъ Варшавской Губернiи, Варшава 1912, s J. J ó z e f e c k i, op. cit., s APŁ, ZP Skierniewice, sygn. 103, Списокъ населенныхъ пунктовъ Варшавской Губернiи, s J. J ó z e f e c k i, op. cit., s

216 Poza stałymi mieszkańcami oba miasta, podobnie jak większość miast powiatowych guberni, posiadały także garnizony wojskowe. Do nielicznych zatem Rosjan mieszkańców Łowicza, czy Skierniewic dodać należy stacjonujących w mieście żołnierzy, których liczba wynosiła przeciętnie około 2 tys. Odsetek Rosjan znacznie wówczas wzrasta. Przykładowo, w Łowiczu w 1897 r. załoga żołnierzy liczyła Samych więc żołnierzy było tego roku w mieście, w stosunku do ogółu ludności, czyli osób, aż 20%. Od klęski powstania styczniowego do wybuchu I wojny światowej w obu miastach, w różnych latach, stacjonowało kilka jednostek wojskowych. Najczęściej były to pułki piechoty. Wśród łowickich formacji wymienić należy: 37 Jekaterynburski Pułk Piechoty (1868 r.) 22, 40 Koływański Pułk Piechoty (lata ) 23, 14 Ołoniecki Pułk Piechoty (lata ) 24, 31 Alekspolski Pułk Piechoty (lata ) 25 oraz dwa najdłużej stacjonujące w mieście: 32 Kremenczugski Pułk Piechoty (lata ) 26 i 39 Tomski Pułk Piechoty ( ) 27. Wśród wojsk stacjonujących w Skierniewicach na uwagę zasługują następujące jednostki: 38 Tobolski Pułk Piechoty (stacjonował w Skierniewicach od 1892 do 1910 r.) 28, 181 Ostrołęcki Pułk Piechoty 29 (lata ) i 31 Aleksjejewski Pułk Piechoty ( ) 30. Obecność Rosjan i wojsk rosyjskich w miastach wiązała się koniecznością zorganizowania odpowiedniej infrastruktury. Poza niezbędnymi dla żołnierzy koszarami na plan pierwszy wysuwała się potrzeba utworzenia cerkwi prawosławnych, w których Rosjanie mogliby modlić się i sprawować niezbędne sakramenty. Cerkiew taka konsolidowałaby mniejszość prawosławną. Zarówno w Łowiczu, jak i w Skierniewicach cerkwie prawosławne powstały. Cerkwie w Łowiczu Już w 1836 r. utworzono w Łowiczu dwie cerkwie: cywilną dla prawosławnych mieszkańców i pułkową dla stacjonujących w mieście żołnierzy. Obie świątynie ulokowano w opuszczonych katolickich klasztorach. Swoim wyglądem nie przypominały one typowych cerkwi z cebulastymi kopułami, dlatego też nazywano je cerkwiami domowymi 31. Cerkiew pułkowa Cerkiew pułkowa od początku znajdowała się w byłym klasztorze oo. Dominikanów przy ulicy Podrzecznej. Wspomina o tym łowicki kronikarz R. Oczykowski w Przechadzce 21 W. T a r c z y ń s k i, op. cit., s APŁ, ASC Łowicz, 1868, sygn APŁ, ASC Łowicz, 1869, sygn. 7; 1875, sygn. 28.; L. M a d e j, Rosyjski Garnizon Wojskowy w Częstochowie, Kraków 2009, s APŁ, ASC Łowicz, 1872, sygn. 23; 1875, sygn APŁ, ASC Łowicz, 1876, sygn. 30; 1880, sygn. 38.; Адресъ-Календаръ губернiй Царства Польскаго на 1877 годъ, Варшава 1877, s APŁ, ASC Łowicz, 1883, sygn. 44.; APWOŁ, ASC Łowicz, 1890, sygn. 7.; Адресъ-Календаръ губернiй Царства Польскаго на 1881 годъ, Варшава 1880, s APWOŁ, ASC Łowicz, 1895, sygn. 23; 1896, sygn. 26.; USCŁ, ASC Łowicz, 1908.; Краткая хроника 39-го пехотного Томского его императорского высочества эрц-герцога австрийского Людвига-Виктора полка: Сост. по случаю исполнившегося 100-лет. юбилея, Лович: тип. К. Рыбацкого, 1896, s. 35., Kalendarz Ziemi Łowickiej na rok 1910, Łowicz 1910, s. 13.; Łowiczanin 1911, nr 1, s Памятка Тобольцу. Составлена к 200-летнему юбилею 38-го пехотного Тобольского ЕИВ ВК Сергия Александровича полка, Скверневицы 1904, s. 202.; J. J ó z e f e c k i, op. cit., s K. S o k o ł, A. S o s n a, Cerkwie w centralnej Polsce , Białystok 2011, s Ibidem, s Ibidem, s

217 po Łowiczu : W presbiterjum kościoła na parterze urządzili salę balową, w której odbywały się zabawy taneczne, koncerta i przedstawienia teatralne, a na piętrze od r mieli cerkiew pułkową 32. Świątynia mogła pomieścić 300 osób 33. W zależności od stacjonującego w Łowiczu pułku, cerkiew nosiła odpowiednie wezwanie. W latach w mieście stacjonowały: najpierw 32. Kremenczugski Pułk Piechoty, a od 1892 r. 39. Tomski Pułk Piechoty. Wówczas cerkiew pułkowa nosiła wezwanie Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny 34. Cerkiew parafialna Cerkiew parafialną początkowo ulokowano na drugim piętrze byłego klasztoru oo. Bernardynów (obecnie ul. Stanisławskiego), nad dawnym prezbiterium 35. Świątynia znajdowała się przy wojennym szpitalu i dlatego nazywano ją cerkwią wojenno-szpitalną. Od roku 1868 cerkiew przestała być przyszpitalną i stała się parafialną 36. Zarówno cerkiew wojenno-szpitalna jak i parafialna nosiły imię tego samego patrona św. Jana Chrzciciela. Wśród obsługujących cerkiew księży (swiaszczenników) najważniejszym był proboszcz (nastojatjel). Proboszczami łowickiej cerkwi byli: Aleksjej Abrjutin ( ) 37, Aleksandr Bratoliubow ( ) 38, Aleksandr Gołubcew ( ) 39, Wieniamin Skworcow ( ) 40, Andriej Sitkiewicz ( ) 41 i Siergiej Doroszewski ( ) 42. W latach łowicka parafia prawosławna obejmowała swym zasięgiem 7 z 13 powiatów guberni warszawskiej: łowicki, kutnowski, gostyniński, włocławski, nieszawski, sochaczewski i skierniewicki 43. Swym obszarem zajmowała bez mała połowę terytorium guberni. Niekorzystne położenie cerkwi parafialnej na drugim piętrze poklasztornego budynku oo. Bernardynów skłoniło łowickich Rosjan do zmiany tego stanu rzeczy. Zdaniem proboszcza o. Wieniamina Skworcowa obie łowickie cerkwie parafialna i pułkowa: Skrajnie nie odpowiadały potrzebom wiernych. Cerkiew parafialna była zbyt daleko oddalona od centrum miasta, znajdowała się na drugim piętrze, jej wnętrze było ubogie i na dodatek zagrzybione. Cerkiew pułkowa była natomiast zbyt ciasna 44. Skworcow zauważa, że w latach 80. XIX w. w Łowiczu, poza 150 prawosławnymi mieszkańcami miasta, znajdowała się także męska Szkoła Realna i żeńskie progimnazjum, które wraz z nauczycielami liczyły około 100 wiernych. Dodatkowo w mieście stacjonowało 32 R. O c z y k o w s k i, op. cit., s А. С и т к е в и ч ъ, Некрологи: священникъ Венiаминъ Ивановичъ Скворцовъ, Холмско-Варшавский Епархиальный Вестник, Варшава 1899, nr 51, s APWOŁ, Akta Stanu Cywilnego Parafii Prawosławnej przy Uspienskiej Cerkwi 32 Kremenczugskiego Pułku Piechoty, sygn. 1, R. O c z y k o w s k i, op. cit., s. 141.; W. T a r c z y ń s k i, op. cit., s APŁ, ASC Łowicz, 1868, sygn APŁ, ASC Łowicz, 1867, sygn. 5; 1871, sygn. 11.; Vide: G. S o s n a, A. T r o c - S o s n a, Hierarchia i kler Kościoła Prawosławnego w granicach II Rzeczypospolitej i Polski powojennej w XIX-XXI wieku, Ryboły 2012, s APŁ, ASC Łowicz, 1871, sygn. 11; 1876, sygn. 30.; Vide: G. S o s n a, A. T r o c - S o s n a, op. cit., s APŁ, ASC Łowicz, 1876, sygn. 30; 1877, sygn APŁ, ASC Łowicz, 1877, sygn. 33.; APWOŁ, ASC Łowicz, 1898, sygn. 31.; P. W y s o c k i, Przełożony łowickiej cerkwi, Łowiczanin. Kwartalnik Historyczny 2012, nr 2 (37).; G. S o s n a, A. T r o c - S o s n a, op. cit., s APWOŁ, ASC Łowicz, 1899, sygn. 34.; USCŁ, ASC Łowicz, 1907.; G. S o s n a, A. T r o c - S o s n a, op. cit., s USCŁ, ASC Łowicz, ; G. S o s n a, A. T r o c - S o s n a, op. cit., s APŁ, ASC Łowicz, 1872, sygn. 23; 1877, sygn В. С к в о р ц о в ъ, Освящение православной приходской церкви въ уездномъ г. Ловиче, Варшавской губернии, Холмско-Варшавский Епархиальный Вестник, Варшава 1886, nr 9, s

218 wojsko, co łącznie dawało około 2000 prawosławnych. Aby zaspokoić religijne potrzeby konieczne było pobudowanie w Łowiczu nowej cerkwi. Stosowny projekt złożono u Namiestnika Królestwa grafa Teodora Berga. Niestety z powodu jego śmierci w 1874 r., a także z powodu wojny turecko-rosyjskiej ( ), założenia tego nie zrealizowano. Gdy nowym generał-gubernatorem został Paweł Kotzebue, do Warszawy przybył także nowy arcybiskup prawosławny Leoncjusz. Do niego to prawosławni mieszkańcy Łowicza skierowali w 1879 r. prośbę o przekazanie na nową cerkiew rzymsko-katolickiej kaplicy, znajdującej się w budynku gimnazjum realnego. Generał-gubernator warszawski P. Kotzebue odrzucił jednak przedłożoną mu przez arcybiskupa petycję. Za lepsze uważał on pobudowanie w Łowiczu oddzielnej, nowej cerkwi. W 1880 r. z polecenia generałgubernatora podarowano nawet działkę pod budowę prawosławnej cerkwi w Łowiczu 45. Na tym jednak działania się zatrzymały. Cerkiew parafialna niszczała coraz bardziej i w końcu, z powodu zagrzybienia, podupadła do tego stopnia, że decyzją arcybiskupa 28 VI 1885 r. została zamknięta. W tej sytuacji około dwutysięcznej społeczności prawosławnych pozostała cerkiew pułkowa, mogąca pomieścić nie więcej niż 300 wiernych. Ta niekorzystna sytuacja wkrótce uległa jednak polepszeniu, o czym wspominał łowicki proboszcz W. Skworcow: Wszystkowidzące Oko nie śpi. Pan wysłuchał serdecznych modlitw prawosławnych, spojrzał na ich skruszone dusze. On posłał im Miłościwego Arcybiskupa, który zaraz po wydaniu decyzji o zamknięciu cerkwi poszedł kolejny raz z petycją do Warszawskiego Generał-Gubernatora, prosząc o przekazanie rzymsko-katolickiej kaplicy na prawosławną cerkiew. [ ] Kaplica ta, obszerna i wysoka, jakby przeznaczona była przez Opatrzność na prawosławną cerkiew 46. Tym razem wstawiennictwo arcybiskupa Leoncjusza zakończyło się sukcesem. Nową cerkiew ulokowano w kaplicy prymasowskiej św. Karola Boromeusza, znajdującej się w dawnym budynku oo. Misjonarzy (obecnie gmach Muzeum). Dnia 8 III 1886 r. zajęto kaplicę, a uczęszczającym do niej dotychczas uczniom Łowickiej Szkoły Realnej polecono jak podaje R. Oczykowski odtąd chodzić na nabożeństwa do kościoła popijarskiego 47. W dniu 6 IV 1886 r., proboszcz W. Skworcow, w obecności kapelana 32. Kremenczugskiego Pułku Piechoty ojca Teodora Nikolskiego i diakona warszawskiego katedralnego soboru Stefana Teodorowicza, pobłogosławił świątynię 48. Nie wszyscy jednak podzielali radość łowickich Rosjan. O zmianach w nowej cerkwi pisał także, nie kryjąc swego oburzenia, łowicki kronikarz R. Oczykowski: Dozór cerkiewny, zostawszy panem tak pięknej budowli, swobodnie w niej gospodarował, przerabiając lub usuwając to, co mu się nie podobało; więc zdjęto ze szczytu gmachu dwa wazony z blachy miedzianej i w r sprzedano je za 120 rs. Michałowi ks. Radziwiłłowi [ ] Tablicę erekcyjną z zewnątrz gmachu również usunięto [ ], nawet kompas zniweczono. Wewnątrz kaplicy zatarto piękny obraz, malowany al fresco na ścianie nad wielkim ołtarzem, a Wereszczagin, nauczyciel z Siennicy, w r namalował na nim chrzest Pana Jezusa 49. Cerkwie w Skierniewicach Skierniewice nie posiadały cerkwi parafialnej. Prawosławni mieszkańcy miasta korzystali głównie z cerkwi w Łowiczu i w Rawie 50 (czasem także w Łodzi i Warszawie). Księgi 45 Ibidem, s Ibidem. 47 R. O c z y k o w s k i, op. cit., s В. С к в о р ц о в ъ, op. cit., s R. O c z y k o w s k i, op. cit., s Варшавская Епархiя, Варшава: Типографiя Варшавского Учебного Округа, 1907, s

219 metrykalne Parafii Prawosławnej pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela w Łowiczu odnotowują obrzędy (chrzty, małżeństwa i pogrzeby) na terenie powiatu skierniewickiego w latach Cerkiew pułkowa W związku z obecnością w Skierniewicach 38. Tobolskiego Pułku Piechoty pojawiła się także potrzeba utworzenia cerkwi prawosławnej. Dowódca pułku pułkownik Ożarowski postanowił wznieść świątynią dla swoich żołnierzy, ale także, aby uczcić pamięć cara Aleksandra III, który zmarł w 1894 r. W mieście do tej pory znajdował się tylko katolicki kościół i synagoga. Jak wspomina Холмско-Варшавский Епархиальный Вестник : Jednej tylko prawosławnej cerkwi tu nie było widać. Były co prawda dwie kaplice, noszące huczne miano pułkowych cerkwi Ostrołęckiego i Tobolskiego pułku, jednak to tylko kaplice. Pierwsza z nich urządzona kilka lat temu w prywatnym domu, frontem zwróconym ku głównemu placowi miasta. Druga znajdująca się w jednej z jadalni koszar Tobolskiego pułku, w ciasnym podpiwniczeniu, z oknami leżącymi na horyzoncie ziemi, z niskim sufitem i z wiecznym mrokiem. Oczywiste, że w takiej cerkwi z trudnością wystarczało miejsca dla całego pułku piechoty, liczącego w swoich szeregach więcej niż ludzi 52. Taki stan rzeczy utrzymywał się do 20 X 1894 r., kiedy całą Rosję poraziła gromem wiadomość o przedwczesnej śmierci Wielkiego Sługi ziemi rosyjskiej, Cara Aleksandra III 53. Zgodnie z postanowieniem pułkownika Ożarowskiego 22 VII 1899 r. położono kamień węgielny pod budowę świątyni. Całkowity koszt budowy miał wynieść 138 tys. rubli. 38 tys. rubli otrzymano z Ministerstwa Wojny 54. Car Mikołaj II, podczas swego pobytu w Skierniewicach w 1899 r., przekazał z własnych funduszy 5 tys. rubli. Tytularny dowódca pułku Jego Imperatorska Wysokość Wielki Książę Siergiej Aleksandrowicz zamówił w Moskwie ikony do skierniewickiego ikonostasu. Święty Synod przekazał 4 tys. rubli. Wśród darczyńców znalazła się także wdowa Aleksandra Miedwiednikowa, która w testamencie zapisała na ten cel 10 tys. rubli oraz biskup riazański Meletij, który podarował 700 rubli 55. W dniu 23 IX 1901 r. odbyło się uroczyste wciągnięcie krzyży na nowo wybudowaną cerkiew 38 Tobolskiego Pułku Piechoty 56. Dwa lata później, 3 XII 1903 r., nastąpiła natomiast konsekracja świątyni. Odbyła się ona na 3 dni przed jubileuszem 200-lecia pułku. Uroczystości przewodniczył arcybiskup warszawski Hieronim. Wśród zaproszonych gości obecni byli m.in. naczelnik dywizji generał-lejtnant Szatiłow oraz były dowódca Tobolskiego pułku generał-major Ożarowski. Przybyli także oficerowie pułku z rodzinami oraz miejscowi urzędnicy. Uroczystość uświetnił występ chóru Lejb-Gwardyjskiego Litewskiego Pułku. Cerkiew w Skierniewicach nosiła wezwanie Narodzenia Pańskiego, a jej kapelanem był ojciec Jan Lebiediew 57. Kiedy w 1910 r. 38 Tobolski Pułk Piechoty 51 APŁ, ASC Łowicz, 1871, sygn. 11.; APWOŁ, ASC Łowicz, 1896, sygn. 26.; P. W y s o c k i, Rosjanie w Łowiczu w latach w świetle inskrypcji nagrobnych na cmentarzu prawosławnym, Białystok 2012, aneks, s. 10 Dodatek Historyczny nr 2, Biuletyn Informacyjny Bractwa św. Cyryla i Metodego w Białymstoku, 2012, nr 2 (56). 52 Поднятие крестовъ на вновь строящуюся православную церковъ въ гор. Скерневицахъ, Холмско-Варшавский Епархиальный Вестник Варшава 1901, nr 41, s Ibidem. 54 K. S o k o ł, A. S o s n a, op. cit., s Поднятие крестовъ на вновь строящуюся православную церковъ въ гор. Скерневицахъ, s Ibidem, s Освящение церкви 38 пехотнгао Тобольскаго полка въ г. Скерневицахъ, Холмско-Варшавский Епархиальный Вестник, Варшава 1903, nr 50, s

220 opuścił Skierniewice, a jego miejsce zajął 31 Aleksjejewski Pułk Piechoty, zmieniono także wezwanie świątyni na Przemienienia Pańskiego 58. Budowa cerkwi pułkowej w Skierniewicach była także okazją dla carskich urzędników do zamanifestowania swego udziału w życiu religijnym i politycznym powiatu i guberni. W 1902 r. w skład Komitetu Budowy Cerkwi w Skierniewicach weszli m.in. generał-major Paweł Maksymowicz Iwanow, naczelnik powiatu skierniewickiego Wiaczesław Wiaczesławowicz Wolnier, sędzia w Sądzie Pokoju Gieorgij Grabowskij, komendant Ostrołęckiego Pułku Ignatij Fiedorowicz Kouakiewicz, Naczelnik Ziemskiej Straży Wiktor Pietrow oraz burmistrz Skierniewic Aleksandr Fiedorowicz Zawarzin 59. Do tej prestiżowej grupy należeć chcieli także inni mieszańcy Skierniewic i okolic. Dnia 29 I 1903 r. Naczelnik Powiatu Skierniewickiego otrzymał pismo z Kancelarii Warszawskiego Gubernatora w sprawie urzędnika Księstwa Łowickiego Aleksandra Herco- Winogradskiego. Gubernator przychylił się do wcześniejszej prośby naczelnika i naznaczył Herco-Winogradskiego członkiem komitetu ds. budowy cerkwi w Skierniewicach 60. Podobnie rzecz się miała z opiekunem 7 Warszawskiego Akcyzowego Okręgu Dmitrijem Woronowem. W dniu 22 IV 1903 r. Kancelaria Gubernatora Warszawskiego poinformowała Naczelnika Powiatu Skierniewickiego o braku przeszkód na włączenie Woronowa w poczet członków komitetu ds. budowy cerkwi w Skierniewicach 61. Nie tylko mieszkańcy guberni warszawskiej aktywnie uczestniczyli w budowie cerkwi pułkowej w Skierniewicach. Dnia 8 X 1903 r. Kancelaria Gubernatora Warszawskiego przesłała Naczelnikowi Powiatu Skierniewickiego 12 rubli 87 kopiejek, które otrzymała od gubernatora czernichowskiego. Kwota ta została zebrana wśród mieszkańców borzieńskiego powiatu i była ona darem na budowę cerkwi w Skierniewicach 62. Możliwość uczestniczenia w tworzeniu nowej cerkwi w Skierniewicach dawała darczyńcom wielorakie korzyści: religijne dawanie świadectwa wiary prawosławnej, dbanie o rozwój religii na obszarze zdominowanym przez katolików; polityczne manifestowania swego przywiązania do polityki rusyfikacyjnej prowadzonej na byłych ziemiach polskich; prestiżowe cerkiew pułkowa w Skierniewicach należała, obok cerkwi pułkowej w Warszawie i Kielcach, do najbardziej reprezentacyjnych świątyń wojskowych na terenie Królestwa Polskiego 63. Cerkiew pałacowa W Skierniewicach, poza cerkwią pułkową, istniała jeszcze jedna świątynia prawosławna. Była to prywatna cerkiew carów, która znajdowała się w pałacu cesarskim i nosiła wezwanie św. Mikołaja. W dniu 27 VIII 1908 r. odwiedził ją arcybiskup warszawski Nikołaj, którego przed świątynią powitał kapelan Ostrołęckiego pułku piechoty ojciec Barsow. Podczas nabożeństwa, które swą obecnością uświetnił chór Ostrołęckiego pułku, arcybiskup Nikołaj skierował do zebranych, szczególnie do posługujących w pałacu, wymowne słowa, dotyczące poprawnego życia prawosławnych poddanych. Władyka powiedział: Każdy wierny syn ojczyzny powinien modlić się za Cara i stać zawsze na straży jego bezpieczeństwa; szczególnie zaś służący w pałacu powinni osłaniać go i w każdym calu zabiegać o jego spokój K. S o k o ł, A. S o s n a, op. cit., s APŁ, ZP Skierniewice, sygn. 216, k. 2, APŁ, ZP Skierniewice, sygn. 216, k APŁ, ZP Skierniewice, sygn., 216, k APŁ, ZP Skierniewice, sygn. 216, k K. S o k o ł, A. S o s n a, op. cit., s Посещение Высокопреосвященнейшимъ Архиепископомъ Николаемъ Скерневицъ, Влоцлавска, Александрова, 220

221 Prywatna cerkiew cesarska mieszcząca się w jednym z pomieszczeń pałacowych z czasem doczekała się znacznie okazalszych rozmiarów. Specjalne powołany Komitet Budowy Cerkwi w Skierniewicach doprowadził do uroczystego położenia kamienia węgielnego pod przyszłą świątynię. Wydarzenie to miało miejsce 5 X 1910 r. i przewodniczył mu arcybiskup warszawski Nikołaj. Władykę już na dworcu kolei żelaznej powitali: gubernator warszawski, dowódca pułku, naczelnik powiatu, przedstawiciele komitetu budowy cerkwi oraz liczni wierni. Z dworca arcybiskup udał się do cerkwi pułkowej, w której wspólnie z lokalnym duchowieństwem odprawił nabożeństwo. Kapelanem pułku był wówczas ojciec Ankirskij. Wśród zaproszonych gości, na modlitwach w cerkwi znaleźli się m.in. pomocnik Głównego Naczelnika kraju Anton Ottowicz von Essen oraz gubernator warszawski, mistrz jazdy konnej, baron Siemion Nikołajewicz Korf. Nie zabrakło także członków komitetu budowy cerkwi i przybyłych pielgrzymów. Po zakończonym nabożeństwie spod cerkwi pułkowej wyruszyła uroczysta procesja na czele z arcybiskupem, który przez około 3 wiorsty szedł pieszo na miejsce budowy nowej cerkwi. Warszawska prasa prawosławna, prezentując relację z tego wydarzenia, odnotowała: Dawno już mieszkańcy Skierniewic nie widzieli tak majestatycznego widoku duchownego święta, jaki pokazywała sobą owa procesja. Było to w istocie święto prawosławia. [ ] Miejsce na pobudowanie cerkwi wybrano bardzo dobrze lepszego w Skierniewicach nie można było znaleźć. W centrum miasta, na głównej ulicy, z dwóch stron otoczony pałacowym parkiem, przyszła świątynia znajdzie właściwe jej miejsce i będzie, w istocie, dumą wszystkich mieszkańców miasta Skierniewice 65. Cerkiew pałacowa była tworzona przy materialnym wsparciu ze strony Księżnej Imperatorowej Aleksandry Teodorówny. Terenem budowy był podarowany przez Imperatora kawałek ziemi przy cesarskim parku. Świątynię wznoszono wg projektu architekta Androsowa, w staropskowskim stylu 66. Budowę prowadziła skierniewicka firma majstra Ignacego Tyde 67. Koszt budowy cerkwi, nie licząc malowideł, miał wynieść około 40 tys. rubli. Wszystkie cerkiewne utensylia, bardzo kunsztownie wykonane w starobizantyjskim stylu, ofiarowane zostały przez Imperatora, a szaty liturgiczne, po zakupieniu przez cesarzową, przysłano z Imperatorskiego Gatczyńskiego pałacu. Komitet budowy, pod kierownictwem miejscowego komisarza asesora kolegialnego Koni, planował zakończenie budowy cerkwi na jesień 1912 r. Konsekracja miała odbyć się 5 października 68. Data była nieprzypadkowa. Świątynia nosiła wezwania Świętego Aleksego Metropolity Moskiewskiego i Cudotwórcy całej Rosji. W wezwaniu odwołano się do faktu, iż Metropolita Aleksy był nie tylko znanym świętym Cerkwi prawosławnej, ale także patronem carewicza Aleksego syna cara Mikołaja II 69. To właśnie 5 października obchodzono wspomnienie św. Aleksego i imieniny Jego Imperatorskiej Wysokości, Następcy tronu Carewicza Aleksego Nikołajewicza 70. Dzień ten był więc odpowiednim Цехоцинка и Ловича, Варшавскiй Епархiальный Листокъ, Варшава 1908, nr 19, s Освященiе закладки храма въ Скерневицахъ, Варшавскiй Епархiальный Листокъ, Варшава 1910, nr 20-21, s Новый храмъ въ гор. Скерневицахъ Варшавской губернiи, Варшавскiй Епархiальный Листокъ, Варшава 1912, nr 14, s J. J ó z e f e c k i, op. cit., s Новый храмъ въ гор. Скерневицахъ Варшавской губернiи. 69 Archiwum Państwowe m.st. Warszawy Oddział w Grodzisku Mazowieckim, Akta Miasta Skierniewice, sygn Новый храмъ въ гор. Скерневицахъ Варшавской губернiи. 221

222 na konsekrowanie nowej prawosławnej świątyni, którą jeszcze w trakcie budowy, w 1912 r., wizytował car Mikołaj II. Była to ostatnia wizyta monarchy w Skierniewicach. Wielka wojna zakończyła panowanie Romanowów na ziemiach polskich 71. Pomoc Jana Kronsztadzkiego w budowaniu cerkwi Dużą rolę w budowaniu nowych cerkwi na ziemiach Królestwa Polskiego odegrał czcigodny ojciec Jan Siergijew, którego częściej nazywano Janem Kronsztadzkim (żył w latach ). Był on mistykiem i wielkim autorytetem dla prawosławnych wiernych. Jedną z jego znanych przepowiedni było ogłoszenie upadku Soboru św. Aleksandra Newskiego w Warszawie, jeszcze przed jego powstaniem. Jan Kronsztadzki otrzymywał wiele darów pieniężnych od wiernych. Zgromadzonymi funduszami dzielił się z potrzebującymi, wspierał budowy cerkwi. Wsparł także cerkwie w Skierniewicach i w Łowiczu. Na budowę wartej 138 tys. rubli cerkwi 38 Tobolskiego Pułku Piechoty w Skierniewicach ojciec J. Kronsztadzki przeznaczył w 1901 r. 500 rubli 72. Przekazał także 100 rubli na budowę dzwonnicy przy parafialnej cerkwi pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela w Łowiczu. Dzwonnicę konsekrowano 6 X 1902 r. Koszt jej budowy wyniósł 865 rubli 73. Epilog Prawosławne społeczności Łowicza i Skierniewic wiodły spokojne życie do wybuchu I wojny światowej. Wówczas nastąpiła masowa ewakuacja Rosjan. W 1914 r., gdy Łowicz został po raz pierwszy zajęty przez Niemców, przestała istnieć cerkiew parafialna pw św. Jana Chrzciciela. Ostatni proboszcz ojciec Siergiej Doroszewski wraz z cerkiewną służbą ewakuował się na wschód. Początkowo budynek cerkwi zamknięto, później jednak oddano go katolikom 74. Cerkiew pułkowa przestała istnieć prawdopodobnie już około 1911 r. po opuszczeniu Łowicza przez żołnierzy 39 Tomskiego Pułku Piechoty. Początkowo budynki dawnego klasztoru oo. Dominikanów wystawiono na licytację, po wybuchu wojny zostały zajęte na koszary niemieckie 75. Cerkiew pułkowa w Skierniewicach po I wojnie światowej została przekształcona w katolicki kościół garnizonowy i taką funkcję pełni do dzđ 76. Cerkiew pałacowa natomiast została w okresie międzywojennym zburzona i nie zachował się po niej żaden ślad 77. Wszystkie cerkwie prawosławne, świadczące o pobożności Rosjan, żyjących kiedyś w Łowiczu i Skierniewicach dziś już nie istnieją. Pozostałością po tych dawnych mieszkańcach obu miast są nieliczne groby, znajdujące się na miejskich cmentarzach 78. Świadczą one również o przejawie religijności żyjących tu Rosjan, pokazują przywiązanie do religii i ściśle związane są z funkcjonowaniem lokalnych cerkwi prawosławnych. 71 K. S o k o ł, A. S o s n a, op. cit., s Поднятие крестовъ на вновь строящуюся православную церковъ въ гор. Скерневицахъ, s Г. Лович, Холмско-Варшавский Епархиальный Вестник, Варшава 1902, nr 42, s R. O c z y k o w s k i, op. cit., s Ibidem, s K. S o k o ł, A. S o s n a, op. cit., s Ibidem, s Groby Rosjan z Łowicza znajdują się na cmentarzu prawosławnym w Łowiczu vide: P. W y s o c k i, Rosjanie w Łowiczu w latach w świetle ; Kilkanaście grobów Rosjan ze Skierniewic znajduje się na Starym Cmentarzu w Skierniewicach. vide: J. C h a ń k o, Stary cmentarz w Skierniewicach, Warszawa Łódź

223 MIĘDZY ORTODOKSJĄ A HEREZJĄ. RELIGIA I WOJNY RELIGIJNE W ŚREDNIOWIECZU 223

224

225 Konrad Szczepan Chwastek Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu CÓŻ MAJĄ WSPÓLNEGO ATENY I JEROZOLIMA ANTYFILOZOFIZM TERTULIANA JAKO PRZYKŁAD RÓŻNIC MIĘDZY WSCHODNIM I ZACHODNIM CHRZEŚCIJAŃSTWEM Apologetyka wczesnochrześcijańska stanowi świadectwo niezwykłego konfliktu toczącego się w pierwszych wiekach istnienia Kościoła. Owa niezwykłość polegała w głównej mierze na jego swoistej złożoności i nieredukowalności. W tekstach tych apologii obserwujemy bowiem pierwszą próbę podsumowania dorobku cywilizacyjnego świata grecko-rzymskiego przez ludzi wywodzących się z kręgu kultury klasycznej, którzy przyjmując nową wiarę interpretowali ów świat w oparciu o nowy aksjomat aksjomat wiary chrześcijańskiej. Można ten konflikt nazwać wojną światów, albo raczej wojną dwóch odrębnych wizji świata. Na podstawie analizy zachowanych do dziś tekstów apologii badacze wyróżnili w nich cztery podstawowe obszary polemiki: obrona przed populistycznymi pomówieniami o przeróżne flagitia: kanibalizm, kazirodztwo, bezbożność (tzw. uczty tyestejskie, stosunki seksualne na wzór Edypa, ateizm), itp.; zapewnienie o lojalności obywatelskiej chrześcijan wobec Imperium i domaganie się zaprzestania prześladowań; krytyka politeizmu i filozofii greckiej; prezentacja racjonalności i wyższości wiary chrześcijańskiej 1. Spośród wyróżnionych obszarów tematycznych szczególnym zainteresowaniem apologetów cieszyło się zagadnienie relacji wiary i filozofii.filozofia wszak stanowiła integralny element antycznej kultury, z którą każdy z nich jako przedstawiciel elity intelektualnej miał styczność. Dość szybko wykształciły się zatem dwie grupy: zwolenników i przeciwników filozofii. Zauważono, iż wśród zwolenników filozofii przeważali chrześcijanie bądź pochodzenia greckiego, bądź pochodzący ze wschodniej części Imperium, piszący po grecku, a wśród jej przeciwników piszący po łacinie apologeci z zachodniej części Imperium. Najlepiej różnice między tymi dwoma stanowiskami obrazuje moim zdaniem ocena postaci Sokratesa obecnej niemal we wszystkich apologiach. Dlatego też pozwolę sobie poświęcić temu zagadnieniu chwile uwagi. Postać Sokratesa była znana i powszechnie ceniona w starożytności. Zdaniem wielu badaczy, w tym Wernera Jaegera nie tyle może za sprawą życia, czy głoszonych poglądów, co głównie dzięki śmierci za przekonania 2, a ściślej jej wyobrażeniu wykreowanemu 1 Pierwsi apologeci greccy, Kwadratus, Arystydes z Aten, Aryston z Pelli, Justyn Męczennik, Tacjan Syryjczyk, Milcjades, Apolinary z Hierapolis, Teofil z Antiochii, Hermiasz, z jęz. grec. przeł. wstępami i komentarzami opatrzył L. M i s i a r c z y k, Kraków 2004., s W. J a e g e r, Paideia, Warszawa 2001, s. 563, za: W. B e j d a, Apologetyczny wymiar męczeństwa Żydów w pismach Józefa Flawiusza, [w:] Sympozja Kazimierskie, Poświęcone kulturze świata późnego antyku i wczesnego chrześcijaństwa, T. IV, Męczennicy w świecie późnego antyku, red. B. I w a s z k i e w i c z - W r o n i k o w s k a, D. P r ó c h n i a k, Lublin 2004, s

226 w platońskiej Apologii. W zasadzie od momentu swego powstania, aż po dzień dzisiejszy, utwór ten cieszy się niegasnącą sławą, czyniąc z postaci Sokratesa jednego z czołowych bohaterów zachodniej cywilizacji 3. Niezwykle trafnie ujął to Ryszard Legutko: Apologia jest z pewnością najważniejszym i najsławniejszym tekstem budującym [...] obraz Sokratesa. To dzięki temu utworowi konflikt Sokratesa z Atenami, tak jak go zobaczył Platon, doczekał się nie tylko ogromnej liczby komentarzy, ale także stał się jednym z kluczowych wydarzeń symbolicznych w historii naszej kultury 4. Owa postawa heroizmu i niezłomności w obronie własnej doktryny, widoczna niemalże w każdym jej fragmencie, jak choćby tam, gdzie wypowiada słynną deklarację: Czy mnie wypuścicie, czy nie wypuścicie, ja nie będę postępował inaczej; nawet gdybym miał nie jeden, ale sto razy umrzeć 5, czyniła z postaci Sokratesa uniwersalny wzorzec etyczny, fundując równocześnie na niej etos filozofa. Owo wspomnienie męczeństwa 6 słynnego ateńczyka było źródłem jego popularności również w czasach apologetów. Postać syna Sofroniskosa obecna jest w literaturze stoickiej I i II w.n.e., w pismach Seneki i Epikteta, gdzie w ich spekulacjach etycznych funkcjonuje jako wzorzec stoickiej Apatheia 7. Z kolei żyjący na przełomie II i III w Diogenes Laertios w swoich Żywotach i poglądach słynnych filozofów w opisie ateńskiego mędrca podkreśla, iż to właśnie on był pierwszym filozofem, który rozprawiał o tym, jak najlepiej żyć i pierwszym filozofem, który został skazany na śmierć i poniósł śmierć z wyroku 8. Z nie innych względów osoba Sokratesa wkroczyła również na grunt chrześcijańskiej literatury apologetycznej. Nie dziwi to, gdyż jak już wspominałem utwory te w znakomitej większości były dziełem kształtującej się wówczas nowej grupy konwertytów, wywodzących się z pogańskich elit intelektualnych, reprezentujących formację kulturową opartą na wzorcach klasycznej Paidei, niekiedy będących nawet zawodowymi filozofami. Owi neofici pragnąc równie mocno sami zrozumieć istotę swojej wiary jak i zaprezentować ją Hellenom w sposób dla nich jasny, opisywali ją w znanych swojej kulturze kategoriach i pojęciach myślowych, bądź to poszukując punktów stycznych między chrześcijańskim objawieniem, a grecką filozofią 9, bądź paradoksalnie za jej pomocą postulując jej bezużyteczność i niemożność pogodzenia z tymże objawieniem 10. Tak w jednym, jak i drugim przypadku Sokrates był postacią szczególnie atrakcyjną, gdyż funkcjonując jako symbol jeden z archetypów kształtujących ich wyobrażenia o świecie, właśnie za sprawą swego męczeństwa mógł stać się równie dogodnym exemplum do wyłożenia Hellenom nauki Chrystusa. O wiele zgrabniej ujął to Eugeniusz Dąbrowski: Postać Sokratesa zbyt silny wpływ wywarła na losy filozofii greckiej, a pierwsi apologeci chrześcijaństwa zbyt wyraźnie ulegali tej filozofii, aby 3 P l a t o n, Obrona Sokratesa, Kraków 2007, s Ibidem, s P l a t o n, Obrona Sokratesa, 30 B-C (XVII), tłum. W. W i t w i c k i, Kęty 2008, s Termin Męczeństwo pochodzący od greckiego ἡ μαρτύρια, wywodzącego się od czasownika μαρτυρεῖν świadczyć, poświadczać, dawać świadectwo, jest tu umieszczony w cudzysłowie, ponieważ w starożytności w obecnym znaczeniu występował jedynie u pisarzy chrześcijańskich i odnosił się tylko do świadków Dobrej Nowiny. Jednakże patrząc z dzisiejszej perspektywy, zasadne wydaje się używanie tego terminu, także w odniesieniu do nie chrześcijan. Rzeczowo ten problem rozpatrywany: Sympozja Kazimierskie, T. IV, Męczennicy 7 W. B e j d a, op. cit., s D i o g e n e s L a e r t i o s, Żywoty i poglądy słynnych filozofów, tłum. I. Krońska, Warszawa 1982, s. 88, za: W. B e j d a, op. cit., s Pierwsi Apologeci Greccy, s A. H. A r m s t r o n g i R. A. M a r k u s, Wiara chrześcijańska, a filozofia grecka, Warszawa 1964, s

227 problemat stosunku mędrca ateńskiego do Chrystusa Pana nie narzucił się im z całą siłą. Podjęli go tedy, rzucając ciekawe refleksje i dając znamienne rozwiązania 11. W ten sposób wyróżniły się dwa modele postaw, nazwijmy je filo- i mizosokratejską. Najbardziej reprezentatywnym przykładem orientacji filosokratejskiej był święty Justyn Męczennik, nawrócony grecki filozof. Swoją drogę do chrześcijaństwa opisuje w Dialogu z Żydem Tryfonem, w rozdziałach 2-8 wspomina, jak szukając prawdy, nim znalazł ją ostatecznie w Chrześcijaństwie przechodził przez różne szkoły filozoficzne, począwszy od stoików, przez perypatetyków, pitagorejczyków, na akademikach skończywszy. O tej filozofii wypowiadał się też najcieplej, gdyż jego zdaniem spośród wszystkich, to właśnie szkoła platońska (a konkretniej medioplatońska) najbardziej zbliżała do poznania Boga 12. Z kolei w Mowie do Greków, pióra jego ucznia Tacjana, jak i w anonimowych Aktach męczeństwa św Justyna i jego towarzyszy, dowiadujemy się, że prowadził w II poł. II w. w Rzymie szkołę filozoficzną, w której wzorem pogańskich szkół filozoficznych, nauczał filozofii jedynie pewnej i pożytecznej chrześcijaństwa 13. On zatem jako pierwszy w swojej twórczości apologetycznej podjął się próby pogodzenia wiary chrześcijańskiej z grecką filozofią i jako pierwszy wprowadził do swoich rozważań postać słynnego filozofa 14. Efektem jego dążeń było stworzenie teorii Logosu, w której jednym z głównych elementów stała się właśnie osoba Sokratesa. Według tej teorii Boski Logos utożsamiany przez Justyna z Synem Bożym, przed wcieleniem działał zarówno wśród proroków Izraela, jak i greckich filozofów, zaszczepiając w nich nasiona bożego objawienia (τὰ σπέρματα τοῦλόγου), dzięki którym zdołali poznać część tej Bożej Prawdy, której pełnię objawił potem przez Swoje wcielenie 15. Justyn nie bał się twierdzić nawet, że wszystko bowiem, co kiedykolwiek filozofowie i prawodawcy dobrego odkryli lub wypowiedzieli, uczynili to dzięki temu, co częściowo znaleźli lub ujrzeli właśnie w Logosie 16. Najważniejszym zaś z greckich filozofów, który dostąpił tego zaszczytu był właśnie słynny ateńczyk, gdyż za pośrednictwem Sokratesa Logos objawił te rzeczy [ ] wśród Greków 17. Justyn dość specyficznie interpretował postać Sokratesa widząc w niej nie tyle filozofa, co raczej religijnego reformatora 18. Pisał on: Kiedyś w dawnych czasach złe demony, jawiąc się w widzialnej postaci cudzołożyły z kobietami, deprawowały dzieci i ukazywały ludziom straszne widziadła...[ludzie] nazywali [je] bogami i wzywali każdego tym imieniem, jakie sobie każdy z owych demonów nadał. Gdy potem Sokrates w sposób rozumowy i po dokładnym zbadaniu usiłował te rzeczy wyjaśnić i ludzi od czczenia demonów odwieść, same owe demony za pośrednictwem ludzi, którzy znajdowali upodobanie w złu, wydały go na śmierć jako ateistę i bezbożnika, utrzymując, że to właśnie on sam wprowadza nowe bóstwa.i teraz z nami czynią dokładnie to samo 19. Zarówno więc jego śmierć, jak prześladowania i śmierć chrześcijan miały tę samą przyczynę były efektem zemsty demonów. W ten sposób Justyn dowodził, że postawa chrześcijan stanowi jednocześnie kontynuację ideału hellenizmu ucieleśnionego 11 E. D ą b r o w s k i, Słowo wstępne, [w:] Chrystus Pan i Sokrates, T h. D e m a n, Warszawa 1953, s. III. 12 B. A l t a n e r, A. S t u i b e r, Patrologia, Życie, pisma i nauka Ojców Kościoła, Warszawa 1990, s Tacjan Syryjczyk, Mowa do Greków, 19.2, [w:] L. M i s i a r c z y k, op cit., s. 332.; Męczeństwo Świętych Męczenników Justyna, Charytona, Charyty, Euelpistosa, Hieraksa, Pajona i Liberiana, 3, 4, [w:] Męczennicy, red. E. W i p s z y c k a i M. S t a r o w i e j s k i, Warszawa 1991, s T h. D e m a n, op. cit., s J u s t y n, Apoligie 1 i 2, [w:] L. M i s i a r c z y k, op. cit.. 16 Ibidem, 2, Ibidem, Apologia 1, T h. D e m a n, op. cit., s J u s t y n, Apologia 1, 5.2, [w:] L. M i s i a r c z y k, op. cit., s

228 w Sokratesie jak też, że ów ideał swoje źródło ma w chrześcijaństwie widzianym nie jako religia dopiero co powstała, lecz prastara i preegzystująca, tak jak sam Logos. W konsekwencji tego Sokrates stał się dla niego anonimowym chrześcijaninem 20. Widać wyraźnie, że postawa Justyna wobec Sokratesa nie była zwyczajnie przychylna, ale stanowiła pewną formę zachwytu, czy wręcz uwielbienie. Inni apologeci o orientacji filosokratejskiej, choć w sposobie oceny mędrca bliscy Justynowi, byli jednak zdecydowanie bardziej powściągliwi. Stwierdzić wypada w tym miejscu również, że tak popularność, jak i przychylność wobec Sokratesa były w apologetyce greckiej II w. zjawiskiem dość częstym. Spośród siedmiu autorów greckich apologii z II w., których dzieła się zachowały 21, aż czterech Justyn, Tacjan, Atenagoras i Teofil, podejmuje temat słynnego mędrca i z wyjątkiem Teofila biskupa Antiochii 22 wszyscy wyrażają się o nim pochlebnie. Zaskakujące jest zwłaszcza to, że nawet tak krytycznie nastawiony wobec hellenizmu Tacjan, choć oszczędnie i jakby przy okazji, mówi o nim jednak z uznaniem 23. Jeżeli chodzi natomiast o postawę mizosokratejską, to poza Teofilem zajmowali ją przedstawiciele powstającej na przełomie II i III w., apologetyki łacińskiej Marek Minucjusz Feliks oraz najbardziej znany łaciński apologeta Kwintus SeptymiuszFlorens Tertulian. Obaj autorzy reprezentujący światopogląd odmienny od greckiego, w którym brak tak silnego, jak u Greków przywiązania do filozofii, krytykując ją otwarcie i bez ogródek, nie omieszkali również zaatakować Sokratesa. Wspólnie zarzucali mu, że był opętany przez demona, na swój sposób interpretując jego Daimonion. Tertulian pisze zatem: I my także twierdzimy, że są pewne duchowe istoty. Nawet imię nie jest nowe; znają demonów filozofowie, gdyż nawet sam Sokrates oczekiwał znaku woli ze strony swego demona. Dlaczegoby nie? Przecież od dzieciństwa miał w nim przebywać demon, daemonium, który powstrzymuje naturalnie przed dobrem 24. Tertulian dodatkowo powiększył zasób inwektyw w twórczy sposób interpretując także inne fakty z życia filozofa. Tak więc dowiadujemy się od niego, że poczciwy Sokrates kalał się stręczycielstwem wypożyczając swoją żonę, oraz dopuszczał się pederastii, bo przecież taki był prawdziwy sens oskarżenia o demoralizowanie młodzieży 25. Jedynym jego dobrym uczynkiem według niego, było odrzucenie przezeń kultu bogów olimpijskich, lecz i to straciło swą wartość, gdyż w obliczu śmierci nakazał złożyć ofiarę Asklepiosowi 26. Po tych paru fragmentach widać wyraźnie jak wielka była przepaść dzieląca oba obozy. Najjaskrawiej uwidacznia się to zwłaszcza w porównaniu postawy Justyna z postawą reprezentowaną przez Kwintusa Septymiusza Tertuliana. Jego poglądom na filozofię pragnę poświęcić pozostałą część mojego wystąpienia. Powszechnie jest on uważany za przedstawiciela i prekursora chrześcijańskiego antyfilozofizmu. Jego chwytliwe sentencje, jak choćby przytoczony w tytule mojego referatu fragment Preskrypcji przeciw heretykom: Cóż mają ze sobą wspólnego Ateny i Jerozolima, Akademia 20 L. M i s i a r c z y k, op. cit., s W kolejności chronologicznej: A r y s t y d e s Apologia, J u s t y n Apologia 1 i 2, T a c j a n S y r y j c z y k Mowa do Greków, A t e n a g o r a s z A t e n Prośba za Chrześcijanami i O zmartwychwstaniu umarłych, T e o f i l z A n t i o c h i i Do Autolika, List do Diogeneta autor anonimowy, H e r m i a s z Satyra na filozofów pogańskich. 22 T e o f i l z A n t i o c h i i, Do Autolika, III , [w:] L. M i s i a r c z y k, op. cit., s T a c j a n S y r y j c z y k, Mowa do Greków, 3.3, [w:] L. M i s i a r c z y k, op. cit., s M i n u c j u s z F e l i k s, Octavius, 26, 38, tłum. J. S a j d a k, Poznań 2000, s. 57, 79; Q. S. F. T e r t u l i a n, Apologetyk, 22, tłum. J. S a j d a k, Poznań 1947, s Q. S. F. T e r t u l i a n, op. cit., s. 22, 39, 46, 104, , Ibidem, 46, s

229 i Kościół, Herezja i Chrześcijaństwo? Czy przypisywane mu stwierdzenie: więżę ponieważ to absurd konstruują powierzchowny obraz zdeklarowanego irracjonalisty, fideisty i sceptyka. Gdy jednak osadzone zostaną w odpowiednim kontekście budują obraz spójnych poglądów. Ponieważ problematyka ta jest na tyle złożona, iż mogłaby stać się tematem osobnej pracy (ilość rozpraw na ten temat jest tego najlepszym dowodem), nie zamierzam dawać tu wyczerpującej odpowiedzi, ale jedynie zasygnalizować pewne problemy. Ograniczę się jedynie do tego, co twierdzi na temat filozofii w swym największym i jak się zdaje najważniejszym dziele Apologetyku. Znamienną rzeczą jest, że dyskurs z filozofią w tej apologii, nie tyle wiąże się z jej bezpośrednią krytyką, co raczej z postrzeganiem chrześcijaństwa przez pogan, jako pewnej szkoły filozoficznej. Tertulian pisze wszak: ( ) uważają religię naszą nie za dzieło boskie, ale raczej za rodzaj filozofii. Te same cnoty powiadają zalecają i głoszą filozofowie, mianowicie uczciwość, sprawiedliwość, cierpliwość, trzeźwość i wstydliwość 27. Większość swoich wysiłków koncentruje on zatem na wykazaniu istotnej różnicy między jego wiarą, a licznymi szkołami filozoficznymi. Pierwszym dowodem jest według niego odmienny sposób traktowania jednych i drugich: Któż bowiem zmusza filozofa, by składał ofiary, albo przysięgał, albo w samo południe bez celu przynosił świece? 28 Im Pozwala się obrażać religię i władców, całkiem jak dodaje słusznie, gdyż nie mają takiej mocy jak chrześcijanie: (...)mają bowiem przydomek filozofów, a nie chrześcijan. Imię filozof nie zmusza demonów do ucieczki 29. Wynika to z tego, że filozofowie znają jedynie cząstkę prawdy, zaś chrześcijanie są w posiadaniu jej pełni: Do tej prawdy, którą filozofowie jako kpiarze i fałszerze, mimo nieprzyjaźni do niej, a tylko żądzą sławy powodowani, starają się posiąść i sfałszować, do tej prawdy chrześcijanie z konieczności dążą i ją nieskażoną przekazują ( )Krezusowi, który pragnął czegoś o bóstwie się dowiedzieć, cóż pewnego odpowiedział Tales (...) U chrześcijan każdy pierwszy lepszy rzemieślnik Boga już znalazł i umie go okazać ( ) 30. Jako kolejnego argumentu wykazującego wyższość chrześcijaństwa, używa znanego toposu niemoralności filozofów. Kilkoma wyraźnymi, swoiście zinterpretowanymi przykładami, dowodzi, iż filozofowie co innego głoszą, a co innego czynią. Rozpustnikami byli zatem tak znani mędrcy, jak Diogenes, czy choćby Sokrates: ( ) przychodzi mi na pamięć część wyroku Ateńczyków na Sokratesa, gdzie podane jest, że on psuje młodzieńców. Tymczasem chrześcijanin nie odważy się na zmianę płci nawet w rodzaju żeńskim 31. Coś takiego jest nie do pomyślenia wśród jego braci, gdyż: Chrześcijanin tylko przy swojej żonie występuje jako mężczyzna 32 i nie muszą oni w tym celu wydłubywać sobie oczu, tak jak Demokryt: ( ) chrześcijanin ma oczy zdrowe, a kobiet nie widzi; w duchu na namiętność ślepy 33. Tak więc chrześcijan i filozofów nic ze sobą nie łączy, gdyż obaj należą do kompletnie różnych światów: Ale ostatecznie co mają wspólnego i podobnego między sobą filozof i chrześcijanin, wychowanek Grecji i uczeń nieba ( ) przyjaciel błędu i jego nieprzyjaciel, fałszerz prawdy a jej odnowiciel (...) 34. Dla wzmocnienia swoich słów stosuje topos kradzieży Greków i wykazuje, że wszystko 27 Ibidem, XLVI, 2-3, s Ibidem, XLVI, 4, s Ibidem, XLVI, 4-5, s Ibidem, XLVI, 7-9, Ibidem, XLVI, 10, s Ibidem, XLVI, 11, s Ibidem, XLVI, 12, s Ibidem, XLVI, 18, s

230 co wartościowe w kulturze Greków, zostało zapożyczone od proroków Izraela, jednak na skutek pychy Hellenów uległo deformacji: Czy jest taki poeta, czy jest taki filozof, który by w ogóle nie czerpał z proroków, tak jak ze źródła?( )Zabierali się do naszej nauki także ludzie dbający jedynie o sławę (...) i o ile w świętych pismach natrafili na coś odpowiedniego, to jakby na pokaz do własnych pism wcielali. Nie mieli jednak dostatecznej wiary, że to słowa boskie i nie wstrzymali się przed fałszowaniem ( ) 35. By tym bardziej ośmieszyć filozofów, stosuje kolejny topos kłótliwości Greków, która uniemożliwia im dojście do jakichkolwiek konstruktywnych wniosków, a przez to czyni ich dyskurs jałowym i bezużytecznym 36. Prawdziwi chrześcijanie nie chcą mieć zatem nic wspólnego z taką mądrością, gdyż jak pokazuje przez głupotę, pychę i pieniactwo filozofów w łonie wielu wspólnot Kościoła szerzą się herezje: Na podstawie ich [filozofów] posiewu niektórzy ludzie także naszą młodziutką naukę swoimi zapatrywaniami znieprawili na podobieństwo filozoficznych doktryn i z jednej bitej drogi wycieli wiele krzywych i krętych ścieżek 37. Analizę stosunku Tertuliana do filozofii i funkcji dyskursu dotyczącego jej wartości w Apologetyku należy rozpocząć moim zdaniem od zdefiniowania filozofii antycznej. Szczególnie pomocne w tym celu okazują się wyniki badań Pierre'a Hadota, który niezwykle mocno akcentuje iż współczesne pojmowanie filozofii starożytnej cechuje swoisty anachronizm odziedziczony jeszcze po scholastykach, wyrażający się w redukowaniu jej do samego dyskursu filozoficznego 38. Ów dyskurs, choć był istotny nie stanowił jedynego elementu składowego fenomenu greckiej filozofii 39. Jak wskazują jego badania, filozofia antyczna była określonym, przyjętym w wyniku świadomej decyzji, sposobem i stylem życia metodą doskonalenia wewnętrznego za pomocą różnego rodzaju ćwiczeń duchowych, a dyskurs filozoficzny był zjawiskiem wtórnym wypływał z tej praktyki życia, a nie ją determinował 40. Filozofię nazywa on wyborem egzystencjalnym, a w dyskursie filozoficznym upatruje sposobu objaśniania świata i uzasadniania dokonanego wyboru 41. Gdy weźmiemy pod uwagę jeszcze fakt, że każda szkoła filozoficzna formułowała pewną etykę, to z łatwością dostrzeżemy iż są to wszystkie elementy składowe światopoglądu. Jak wykazuje Józef Bocheński światopogląd jest rodzajem zbioru zdań wyjaśniających i usensowniającychświat zawierających trzy podstawowe elementy: 1. zbiór zdań wyjaśniających budowę świata, jego powstanie itp. 2. Odpowiedź na zagadnienia egzystencjalne dotyczące sensu życia, śmierci, cierpienia i 3. Systemu norm moralnych. Filozofie antyczne były zatem określonymi światopoglądami, wśród których pewne jak np. neoplatonizm nabiorą nawet cech systemów religijnych. Pośrednim dowodem takiego rozumienia filozofii jest choćby postać św. Justyna i historia jego duchowych poszukiwań. Niebagatelna jest też często spotykana u apologetów greckich definicja chrześcijaństwa, jako najwyższej, jedynej i prawdziwej filozofii. Skoro sami chrześcijanie rozumieli często swą wiarę jako filozofię, nie dziwi, iż myśleli i tak niektórzy poganie, jak choćby Galen z Pergamonu, który tak pisał o nowej wierze: 35 Ibidem, XLVII, 2-3, s Ibidem, XLVII, 5-8, s Ibidem, XLVII, 9-10, s Dla scholastyków filozofia stanowiła ancillatheologiae, vide: P. H a d o t, Czym jest filozofia starożytna?, Warszawa 2000, s Ibidem, s Ibidem, s Ibidem. 230

231 Postępują oni czasami jak prawdziwi filozofowie, bowiem mamy przed oczyma ich pogardę śmierci oraz to, że z powodu skromności powstrzymują się od życia płciowego. Są między nimi kobiety i mężczyźni, którzy przez całe życie wstrzymują się od życia małżeńskiego. Są pomiędzy nimi również i tacy, którzy postępują w ascezie duchowej i w surowej dyscyplinie wewnętrznej, że, zaiste, nie ustępują prawdziwym filozofom 42. Tertulian mniej przesiąknięty kulturą helleńską, zwłaszcza etosem filozofa, wykazywał więc większą intuicję ontologicznej różnicy między filozofią grecką, a wiarą chrześcijańską i z typowym dla siebie zapałem wykazywał tę odmienność. Temu w gruncie rzeczy podporządkowane są wszystkie argumenty podważające autorytet znanych filozofów i wartość jej samej. To wszystko co wskazuje, iż jest ona niedoskonała i niepewna, świadczyć ma o tym, że jest jedynie dziełem ludzkim, a przez to nie morze dać człowiekowi prawdziwego szczęścia i pełni poznania. Osobną kwestią jest natomiast stosunek apologety do wartości poznawczej dyskursu filozoficznego. Wydaje mi się, iż należy to stanowisko rozpatrywać na dwóch różnych płaszczyznach obecnych w mentalności Kartagińczyka: chrześcijańskiej i rzymskiej. Jeżeli chodzi zatem, o jego rzymski rys kulturowy, to widać wyraźnie, iż jego formacja filozoficzna, stanowiła przykład dominującej wówczas wśród rzymskich elit, specyficznej łacińskiej odmiany stoicyzmu. W wielu bowiem koncepcjach teologicznych Tertuliana uwidacznia się jej wpływ, choćby wtedy, gdy dostrzega w chrześcijanach ucieleśnienie ideału stoickiego życia 43. Wydaje się również, że przejęcie tego rzymskiego stoicyzmu, tłumaczy w pewnym sensie słynny antyfilozofizm Tertuliana. Podczas gdy stoicyzm Zenona i Chryzypa, zajmował się w równej mierze wszystkimi trzema działami antycznej filozofii: metafizyką, logiką i etyką, rzymski stoicyzm Cycerona i Seneki koncentrował się głównie na zagadnieniach etycznych. W tym zdaniem wielu przejawiał się, tak rzymski brak zrozumienia dla abstrakcyjnych spekulacji, jak i rzymska doktryna o konieczności praktycznego zastosowania wszelkiej wiedzy 44. Nie dziwi to, gdy weźmie się pod uwagę wykształcenie Tertuliana. Był jak wiadomo zawodowym mówcą.sztuka retoryczna stanowiła dla Rzymian rodzaj hiperdyscypliny, syntezującej w sobie inne dyscypliny szczegółowe, nadrzędnej wobec pozostałych, za sprawą faktu, iż była w gruncie rzeczy umiejętnością praktycznego zastosowania zgromadzonej wiedzy. Marek Tuliusz wspomina o tym wielokrotnie, ot choćby w słynnym traktacie De Oratore (O mówcy), w którym włączając się w spór filozofów z retorami, broni tych drugich 45. Jego postawa jest w pewnym sensie realizacją modnego na zachodzie odmiennego ideału mędrca nie filozofa, lecz retora. Jeżeli chodzi natomiast o płaszczyznę chrześcijańską, to wydaje się, że w przypadku Tertuliana nie mamy do czynienia z irracjonalizmem podważającym zdolności poznawcze ludzkiego rozumu in toto, co raczej antyfilozofizmem, rozumianym jako krytyka dotychczasowych osiągnięć filozoficznej spekulacji 46. Znamienny jest tu także kontekst historyczny wypowiedzianych słów. Gdy bowiem zwrócimy uwagę, na oskarżenie Kartagińczyka o to, że filozofia jest źródłem herezji, dostrzeżemy także nutę polemiki antygnostyckiej. Większość ówczesnych herezji gnostyckich, było efektem nie tyle 42 G a l e n z P e r g a m o n u, [w:] Piersi Świadkowie..., s J. D a n i e l o u, H. I. M a r r o u, op. cit., s W. T a t a r k i e w i c z, op. cit., s M. T. C y c e r o, O mówcy, 48, [w:] Wybór pism naukowych, Warszawa 2002, s D. K a r ł o w i c z, Sokrates i inni święci, O postawie starożytnych chrześcijan wobec rozumu i filozofii, Warszawa 2005, s

232 synkretyzmu religijnego, co w głównej mierze zbyt swobodnego poczynania sobie z dogmatami wiary, za pomocą pojęć i teorii systemów metafizycznych greckich szkół filozoficznych. Tertulian na podstawie doświadczenia widział zatem, do czego prowadzi przeświadczenie, iż rozum ludzki jest sam władny przeniknąć Bożą transcendencję. Jako receptę na tę przypadłość postuluje on swoisty umiarkowany sceptycyzm rodzaj postawy apofatycznej. Jego antyfilozofizm był więc zarówno rzymski, jak i chrześcijański. Swoją postawą nie tylko uwidacznia on zasadniczą różnicę między filozofią i religią, ale również ograniczając zakres i możliwości dyskursu filozoficznego w pewnym stopniu antycypuje rozwiniętą w pełnym średniowieczu doktrynę o służebnej roli filozofii względem innych nauk. Owo słynne stwierdzenie filosofiaancillatheologiaeest bez Tertuliana mogłoby brzmieć theologiaancillafilosofiaeest. 232

233 Paweł Lewandowski Uniwersytet Łódzki BEGINKI NA ŚREDNIOWIECZNYM ŚLĄSKU Celem tego referatu jest przedstawienie historii ruchu beginek na średniowiecznym Śląsku od chwili jego pojawienia się aż do końca XIV w., kiedy to zniknęły one z tego terenu 1. Dziejami tego regionu zainteresowałem się po lekturze książki Ryszarda Kiersnowskiego 2, w której pierwszy raz spotkałem się z informacjami o ubogich kobietach, które żyły w świeckich konwentach zajmując się tkactwem i modlitwą. Z czasem postanowiłem dowiedzieć się nieco więcej o beginkach, dla których praca sama w sobie stała się czynnością uświęcającą 3. Efektem czego jest ten krótki referat, który obecną formę zawdzięcza m.in. krytycznym uwagom mgr. Damiana Halmera z Uniwersytetu Śląskiego, za które jeszcze raz chciałbym gorąco podziękować. Szczególnie dużo uwagi chciałbym poświęcić ukazaniu codziennego życia sióstr oraz działaniom, jakie były wobec nich podejmowane przez Kościół. Jednak, żeby moja praca nie była zawieszona w próżni, muszę rozpocząć od krótkiego przedstawienia genezy ruchu beginek i ich ogólnej charakterystyce. Zacznjąc od samego określenia beginka trzeba wskazać dwie hipotezy powstania ruchu, które wydały mi się najprawdopodobniejsze. Pierwsza teoria zakłada pochodzenie od staroniemieckiego beggen żebrać/modlić się, druga zaś od francuskiego bege lub beige oznaczające beżowy kolor habitów noszonych przez niektóre siostry 4. Śląscy autorzy zamiast pisać o beginkach używali terminów: capuciatae od noszonych przez nie nakryć głowy, pauperes virgines, begutki lub regulanki 5. W powszechnej opinii beginki są uważane za nic innego jak żeński odpowiednik powstałego wcześniej ruchu begardów. W opinii badaczy zajmujących się tym tematem, nie jest to do końca prawda ponieważ, pomimo iż istniały wzajemne kontakty, oba zgromadzenia znacznie różniły się od siebie. Co do genezy ruchu beginek musimy się cofnąć do roku 1215, kiedy to na czwartym soborze laterańskim biskupi pod przewodnictwem papieża Innocentego III zakazali tworzenia nowych zgromadzeń zakonnych. Jak nie trudno przewidzieć natychmiast po tej decyzji zaczęły powstawać nieoficjalne ruchy, które za cel stawiały sobie realizację ideału biblijnego ubóstwa. Jednym z takich zgromadzeń były właśnie beginki, których istnienie zalegalizował swoją bullą papież Honoriusz III w 1216 r. 6 Istnienie pierwszego konwentu sióstr zostaje potwierdzone w 1223 r. na terenie Kolonii. Same zainteresowane swoją etymologię 1 Z końcem XIV w. kończą się wzmianki o beginkach na Śląsku za wyjątkiem Wrocławia gdzie ich konwenty miały funkcjonować aż do XV w., oraz Głupczyc, wzmiankowanym ostatni w 1572 r. M. O g ó r e k, Beginki i waldensi na Śląsku i Morawach do końca XIV wieku, Racibórz 2012, s. 9; M. L. W ó j c i k, Beginki Głubczyckie, [w:] Klasztor w mieście średniowiecznym i nowożytnym. Materiały konferencji naukowej w Turawie w dniach 6-8 V 1999 r. przez Instytut Historii Uniwersytetu Opolskiego i Instytut Historii Uniwersytetu Wrocławskiego, red. M. D e r w i c h, A. P o b ó g-l e n a r t o w i c z, Wrocław-Opole 2000, s R. K i e r s n o w s k i, Życie codzienne na Śląsku w wiekach średnich, Warszawa M. O g ó r e k, op. cit., s J. S z y m a ń s k i, Ruchy heretyckie na Śląsku w XIII i XIV wieku, Kraków 2007, s M. O g ó r e k, op. cit., s Ibidem, s

234 wywodziły najpierw od św. Beggi ( /693), później zaś od zmarłego w 1177 r. proboszcza z diecezji Liége Lambert Bégue (Jąkała). Postać księdza Lamberta jako prekursora beginek jest o tyle wiarygodna, że wedle jednej ze współczesnych teorii Maria z Ojgnies żyjąca w latach stała na czele pierwszego domu beginek w Nivelles 7. Teza Magdaleny Ogórek, którą zaprezentowała w swojej pracy, 8 jakoby ruchy beginek wyrastał na podstawie kataryzmu i tym samym pośrednio czerpał z nauk manichejczyków uważam za mocno na wyrost. Wskazane przez autorkę podobieństwa takie jak: dualizm, nazywanie osób, które znalazły się w wewnętrznym kręgu doskonałymi, czy fakt, iż zarówno albigensi jak i beginki najczęściej trudnili się tkactwem 9 wydają się mocno wątpliwe. Szczególnie, jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że tylko w niektórych konwentach pojawiły się nauki sprzeczne z oficjalną doktryną Kościoła. Beginki były ruchem oddolnym, który za cel stawiał sobie życie w ubóstwie, pracy i służbie Bogu bez przyjmowania określonej reguły. Z czasem wykształciły się dwa główne modele ich konwentu, pierwszy tzw. flandryjski (nie występujący na ziemiach polskich), w którym siostry zakładały całe autonomiczne osady. Częściej występowały jednak domy konwenty typ nadreński. Członkinie konwentu nie składały żadnych wieczystych ślubów, a jedynie zobowiązywały się do posłuszeństwa przełożonej, czystości i ubóstwa. Podstawowym źródłem utrzymania beginek były jałmużna i różnego typu zapisy pieniężne lub rzeczowe. Po za tym czerpały one niewielkie zyski z posagów wnoszonych przez siostry oraz (co było ich cechą charakterystyczną) ze sprzedaży wyrobów własnego rzemiosła, głównie sukna 10. Pierwsze beginki przywędrowały na Śląsk pod koniec XIII w. z Rzeszy na fali tzw. kolonizacji niemieckiej 11. Pojawiające się w źródłach imiona poszczególnych sióstr wskazują na ich obce pochodzenie. Należy jednak zauważyć, że czynniki, które wpłynęły na wielką popularność tego ruchu, czyli np. gwałtowny rozwój miast, który wiązał się z wytworzeniem nadwyżki liczbowej kobiet, których nie było stać na to, żeby wstąpić do żeńskich zakonów czy rosnąca popularność ruchów dewocyjnych, istniały także na gruncie polskim. Tym samym nie można wykluczyć, a wręcz należy przypuszczać, że szeregi śląskich beginek obok Niemek zasilały też Polki, co jednak nie zostało dotychczas potwierdzone źródłowo. Fundatorem pierwszego konwentu beginek w Legnicy był książę Bolesław Rogatka, jednak data założenia pozostaje nieznana. Pochodzący z 1285 r. list biskupa wrocławskiego Tomasza II wspomina o istnieniu kilku ich domów we Wrocławiu. Na koniec XIII w. datowane jest także powstanie konwentów w Świdnicy i Nysie 12. Co ciekawe, jeden z wrocławskich domów beginek funkcjonował we współpracy z miejscowymi dominikanami. Podobna symbioza zdarzała się częściej i miała miejsce np. w Legnicy na początku XIV w. 13 Poza zakonnikami z zakonów żebrzących do sprawowania opieki duszpasterskiej nad beginkami uprawnieni byli także miejscowi proboszczowie. Jedną z przyczyn sporu świdnickich dominikanów i franciszkanów z tamtejszym proboszczem było właśnie kwestia prawa do sprawowania opieki nad siostrami 14. Więcej 7 Ibidem, s M. O g ó r e k, op. cit., s Z powodu parania się przez katarów tkactwem, często nazywano ich mianem texarant tkacze. 10 M. O g ó r e k, op. cit., s. 73, Ibidem, s D. L a p i s, B. L a p i s, Beginki Polsce w XIII i XIV wieku, Kwartalnik Historyczny 1972, t. 79, s M. O g ó r e k, op. cit., s D. L a p i s, B. L a p i s, op. cit., s

235 informacji o konwentach beginek pojawia się w XIV i na początku XV w. Powstały nowe domy w Świdnicy, Głubczycach, Legnicy, Nysie i Głogowie oraz założono nowe konwenty w Kłodzku, Strzegomiu, Ziębicach, Środzie, Oleśnicy i Grodkowie oraz być może w Jaworznie. Zachowało się bardzo niewiele informacji o domach beginek znajdujących się w innych ziemiach niż Śląsk. Na początku czternastego stulecia powstał dom w Sandomierzu, o którym wspomina przywilej Jadwigi, żony Władysława Łokietka. Z innych małopolskich miast konwenty beginek funkcjonowały także w Krakowie, Kazimierzu pod Krakowem. Poza Małopolską i Śląskiem potwierdzone źródłowo jest jedynie istnienie domów w Toruniu 1405 r. i Poznaniu 1424 r. 15 Chociaż bulle papieży Innocentego VI (1354 r.) i Grzegorza XI (1372 r.), w których wzywali do wytępienia beginek na ziemiach polskich zdają się sugerować, że było ich więcej 16. Ze względu na niewielką ilość rodzimych źródeł starając się odtworzyć codzienność śląskich beginek zmuszeni jesteśmy polegać głównie na informacjach zawartych w protokołach przesłuchań inkwizytora Jana von Schwenkenfelda 17 oraz analogiach do ich sióstr na zachodzie Europy. Co naturalne poszczególne konwenty były zamieszkiwane przez różną liczbę sióstr od kilkudziesięciu (24) w Świdnicy do 2 we Wrocławiu. Na czele każdego domu stała mistrzyni sorores magistra. Do jej kompetencji należało m.in. dysponowanie całością majątku zgromadzenia i udzielanie (lub też nie) pozwolenia na opuszczenia domu. Niżej w hierarchii znajdowała się grupa tzw. starszych sióstr, które sprawowały zwierzchność nad nowicjuszkami i młodszymi stażem. Na czas pobytu w zgromadzeniu beginki zobowiązywały się do posłuszeństwa wobec mistrzyni i przepisów statutu, ślubowały zachowanie czystości i ubóstwo. Ponadto w świdnickim konwencie siostry przyrzekały również, że nigdy nie opuszczą zgromadzenia. W rzeczywistości jednak z wystąpieniem ze wspólnoty nie przedstawiało większego problemu 18. W świetle obecnie posiadanych informacji, o tym jak wyglądały śląskie beginki wiemy jedynie, że przy przyjęciu do zgromadzenia obcinały włosy i nosiły fartuchy. Jednak dzięki przepisom, które obowiązywały ich współsiostry w niektórych miastach Rzeszy dowiadujemy się, że czasem zdarzało się im nosić szaty w tak ekstrawagandzkich kolorach jak, np. czerwony. Być może podobnie rzecz miała się także w niektórych śląskich konwentach. Nie ma jednak żadnych wątpliwości codo tego, że wszystkie beginki sporą część swojego czasu poświęcały pracy charytatywnej, takiej jak np. wychowywanie sierot, lub zarobkowej - głównie tkactwu. Ponieważ nie należały do cechów, a produkcja i sprzedaż sukna należały w tym okresie do jednych z najbardziej dochodowych przedsięwzięć, od samego początku stały się obiektem ataków. W przywileju z 1305 r. Bolesław Rogatka zakazuje im - podobnie jak innym niezrzeszonym tkaczom - detalicznej sprzedaży swoich wyrobów. W 1310 r. wrocławskie beginki został przez księcia wyjęte spod tego prawa, jednak tylko w przypadku białego lub szarego sukna tkanego przez cechy 19. Ostatnią kwestią tego referatu są stosunki beginek z Kościołem, które mimo początkowej aprobaty czasem zaczęły się psuć. Jednak wówczas siostry cieszyły się uznaniem i sympatią mieszczan oraz części duchowieństwa, którzy często stawali w ich obronie. Oskarżenia o herezje, które były formułowane w stosunku do ruchu beginek przez 15 Ibidem, s M. O g ó r e k, op. cit., s S. W r z e s i ń s k i, Inkwizycja na Ziemiach Polskich, Zakrzew 2009, s D. L a p i s, B. L a p i s, op. cit., s Ibidem, s

236 Kościół, zaowocowały wydaniem na soborze w Vienne ( ) dekretu Cum de quibusdam mulieribus, w którym papież Klemens V pod groźbą ekskomuniki wzywał je do porzucenia dotychczasowego sposobu życia. Jednak oskarżenia wobec beginek pojawiały się już dużo wcześniej, bo od poł. XIII w. Pierwsze oficjalne podejrzenia pojawiły się podczas drugiego soboru lyońskiego 20. Papież jako główną przyczynę swojej decyzji wskazywał na fakt, że żyjąc bez ustalonej reguły siostry łatwo przyjmowały błędne poglądy. Beginki pod wpływem kontaktów z begardami miały ulec wpływowi heretyckiej ideologii wolnego ducha, co prawda następca Klemensa V, Jan XXIII w dekrecie Cum de quibusdam mulieribus, wspominał o istnieniu sióstr, które nie były dotknięte herezją. Zaś 13 VIII 1318 r. papież potępił działania tych biskupów, którzy zbyt gorliwie wykonywali jego polecenia. Na gruncie śląskim walkę z beginkami rozpoczął biskup wrocławski Henryk z Wierzbna 21. Z jego polecenia w 1315 r. w Świdnicy i we Wrocławiu spalono jakiś heretyków, być może były wśród nich także beginki. Rok później postępując zgodnie z soborowymi instrukcjami wezwał do zdelegalizowania wszystkich śląskich konwentów zgromadzenia, zaś tym siostrom, które się nie podporządkują, groził ekskomuniką i wygnaniem 22. Eskalację zapoczątkowanej przez biskupa akcji był wytoczony przez inkwizytora Jana von Schenkenfelda proces z roku 1332, w którym oskarżono o herezje świdnickie beginki. Niestety, z powodu niekompletności akt nie znamy wyroku, który zapadł w tej sprawie. Przechodząc do podsumowania warto zaznaczyć, że upadek ruchu beginek nie był w głównej mierze spowodowany przez działania Kościoła, lecz zmiany mentalnościowe zachodzące na przełomie XIV i XV w. Oskarżenia o herezję kończą się bowiem na początku XV stulecia, jednak jednocześnie wśród ówczesnych mieszczan powstało przekonanie o szkodliwości żebractwa. Pociągnęło to za sobą gwałtowny spadek dochodów zakonów żebrzących oraz beginek 23 i stało się dla tych ostatnich przysłowiowym gwoździem do trumny. Niestety, mała liczba zachowanych źródeł nie pozwala na ukazanie wpływu, jakie miało to świeckie zgromadzenie na społeczność średniowiecznego Śląska. Na podstawie licznych donacji ze strony możnych, mieszczan, a także duchownych, których były okazicielkami, można jednak dojść do wniosku, że był on znaczący. 20 S. W r z e s i ń s k i, op. cit., s Henryk z Wierzbna ( ) pochodzący ze zniemczonego rodu śląskiego najpierw kanonik, a potem biskup wrocławski. P. N i t e c k i, Biskupi Kościoła w Polsce w latach Słownik Biograficzny, Warszawa 2000, s D. L a p i s, B. L a p i s, op. cit., s M. O g ó r e k, op. cit., s

237 Michał Mazur Uniwersytet Jagielloński WYBRANE ZAGADNIENIA Z CHRYSTIANIZACJI KRAJÓW EUROPY ŚRODKOWO-WSCHODNIEJ I PÓŁNOCNEJ W IX-XI WIEKU. NAPIĘCIA SPOŁECZNE, PRZEMOC I SYNKRETYZM RELIGIJNY Warto podjąć zagadnienie, które nieczęsto pojawia się w badaniach historycznych z zakresu mediewistyki kwestię badań porównawczych nad procesami chrystianizacji w krajach Europy Środkowej, Wschodniej oraz Północnej. Były to tereny: czeskie (morawskie), polskie, ruskie, węgierskie, oraz w zasadzie cała Skandynawia (ludy zamieszkujące Finlandię przyjęły chrześcijaństwo później, po szwedzkich wyprawach krzyżowych w XIII w.). Zlokalizowane na tych terenach organizmy państwowe dołączyły do wspólnoty krajów chrześcijańskich ok. IX-XI w. Warto pamiętać, iż był to burzliwy okres w łonie samego chrześcijaństwa, wiek rosnących rozbieżności między chrześcijaństwem zachodnim a wschodnim. Pomimo tych przeszkód, aktywność chrystianizacyjna na tych terytoriach nie została zaniechana, zaś sama chrystianizacja wydawała się niezwykle atrakcyjną opcją dla ich władców, chcących umocnić swoje rządy. Przy tym, jak możemy się domyślać z zachowanych źródeł historycznych, ich decyzje nie zawsze pozostawały w zgodzie z sumieniem poddanych. Uwagę zwraca niski stan świadomości historycznej w tematach związanych z chrystianizacją. Na jej temat funkcjonują różne uproszczenia: utożsamienie chrztu Mieszka I z chrystianizacją wszystkich mieszkańców jego państwa. Przy tej okazji nasuwa się kwestia pewnego sporu ze stosunkowo niedawnej historii Polski, szczególnie żywego w PRL lat 60. czy z okazji tysięcznej rocznicy chrztu Mieszka I można mówić o tysiącleciu chrztu Polski czy raczej, patrząc na ten fakt od strony politycznej, lepiej mówić o tysiącleciu istnienia Państwa Polskiego. Trzeba wrócić także i do tego zagadnienia, nie zbaczając jednak z głównego celu kwestii analizy porównawczej chrystianizacji Europy Środkowej, Wschodniej oraz Skandynawii. Dla oceny jej skuteczności ważne będą też pewne przeżytki, związane z wierzeniami przedchrześcijańskimi które okazywały się zdumiewająco żywotne, zwłaszcza w etnosie słowiańskim. Pomijając je, popełnia się błąd rozumując w kategoriach opozycyjnych albo pogaństwo albo chrześcijaństwo zapomina się o synkretyzmie religijnym, a także czasach oficjalnego wyznawania religii chrześcijańskiej i sekretnych praktyk pogańskich (najczęściej w domowym zaciszu) choć jak się przekonamy z pewnego źródła, dotychczas pominiętego w badaniach nad wierzeniami mieszkańców ziem polskich, skrytość praktyk o wyraźnie pogańskiej naturze nie zawsze była regułą. W niniejszym referacie, na podstawie analizy porównawczej źródeł pisanych skandynawskich z tymi z kręgu słowiańskiego, oraz istnienia ciągle żywotnych pozostałości wierzeń Słowian wiele stuleci po ich chrystianizacji, zostanie postawiona teza o mniejszej skali przemocy w nawracaniu krajów słowiańskich co z kolei skutkowało np. dużym synkretyzmem religijnym, a nawet praktykowaniem pewnych stricte pogańskich zwyczajów przez lud polski jeszcze w XV w. W owym stuleciu można mówić o istnieniu 237

238 pewnej dwuwiary. W następnych wiekach jedynie lokalnie, w postaci ludowego synkretyzmu wierzeń słowiańskich z chrześcijaństwem, utrzymują się pozostałości dawnych kultów. Często pomijane przez badaczy archetypy o proweniencji przedchrześcijańskiej, związane z wartościami dawnej religii Słowian, a widoczne u ich potomków jeszcze w czasach nowożytnych są niezwykle istotne w tych rozważaniach. Najdłużej przechowała je kultura ludowa, bo w zasadzie do XX w. Nie oznacza to, iż podobne procesy nie miały miejsca w Skandynawii; jednak, jak można byłoby sądzić ze źródeł historycznych, wskutek silniejszych represji ze strony władzy świeckiej skala tego zjawiska była mniejsza. Słowiańszczyzna a Skandynawia zagadnienia związane z konwersją W Skandynawii chrześcijaństwo zaprowadzano w jednym obrządku łacińskim, zaś akcji chrystianizacyjnej dokonywali misjonarze głównie germańskiego pochodzenia. Również osiedlanie się Normanów na ziemiach będących pod zwierzchnictwem władców chrześcijańskich (np. Normandia) i przyjmowanie tamże chrześcijaństwa przez nich sprzyjało rozciągnięciu się wpływów chrześcijaństwa na ich pozostałych w ojczyźnie krewnych. W odniesieniu do ziem słowiańskich kwestie chrystianizacyjne komplikowało istnienie różnych obrządków: łacińskiego, greckiego, a także tzw. obrządku słowiańskiego, występującego obok łacińskiego na ziemiach czesko-morawskich, a przypuszczalnie także w Małopolsce i na Śląsku. Z drugiej strony jednak, stan koordynacji między misjami chrystianizacyjnymi różnych odłamów mógł być pośrednio odpowiedzialny za przetrwanie w krajach Słowian wielu elementów przedchrześcijańskich, a w wielu przypadkach także ich funkcjonowania w formie bardzo zbliżonej do oryginalnej w zasadzie przez całe średniowiecze. Do tego dochodzić może przypisywany Słowianom przez wielu kronikarzy pewien konserwatyzm obyczajowy i niechęć do cudzoziemskich wzorów przynoszonych na dodatek przez misjonarzy obcego pochodzenia 1. Możliwe też, iż władcy słowiańscy (zwłaszcza piastowscy) traktowali przyjęcie chrześcijaństwa bardziej instrumentalnie niż np. skandynawscy, nie starali się równie gorliwie rozszerzać jego wpływów, bądź sami nie byli jego gorliwymi wyznawcami; uwagę zwraca fakt, iż żaden z zaangażowanych we wprowadzanie chrześcijaństwa Piastów nie został przez Rzym ogłoszony świętym 2. Patrząc na polityczne skutki chrystianizacji pogańskiego władcy możemy twierdzić, iż przyjmując chrzest, ów władca nie tylko dołączał do grupy chrześcijańskich (prawowiernych) władców, likwidując tym samym groźbę potencjalnej krucjaty przeciw sobie, za to sam nabywał prawo do podbijania, prześladowania i nawracania niechrześcijańskich sąsiadów. Czyżby więc jedynie o to chodziło Mieszkowi? Wskutek niedostatku źródeł historycznych z owego okresu kwestia ta prawdopodobnie nigdy nie zostanie jednoznacznie rozstrzygnięta. Inną, równie trudną do rozstrzygnięcia kwestią jest, jak sami Słowianie postrzegali swoich władców (a w konsekwencji ich działania na rzecz chrystianizacji) tzn. czy część panujących nad nimi dynastii nie była dla nich równie obca, co głoszący wiarę w Chrystusa misjonarze. Może dotyczyć to także Piastów 3 ; natomiast pewne jest, iż na Rusi rządzące rody (i część elit społecznych) były skandynawskiego pochodzenia. 1 Nt. kłopotów z chrystianizacją Słowian Połabskich Vide: H e l m o l d, Chronica Slavorum, c. 6; Starogardu c. 69; wysiłków biskupa Poznania Jordana (ogólnikowo) T h i e t m a r, Kronika, ks. IV, c. 56; Kronika Thietmara, tłum. M. Z. J e d l i c k i, red. J. L o h m a n, Kraków 2005, s Jest to różnica w porównaniu z innymi, chrystianizującymi swoje państwa władcami, podniesionymi po śmierci do rangi świętych: Olafem (królem Norwegii), Stefanem (królem Węgier), panującym w Czechach Wacławem, czy rządzącą Rusi Kijowską księżną Olgą. 3 Vide: T. J a s i ń s k i, Początki Polski w nowym świetle, [w:] Nauka, wyd. PAN, Warszawa, nr 4/2007, s

239 Na podstawie zachowanych źródeł pisanych można porównać, jak wyglądały kwestie związane z wprowadzaniem chrześcijaństwa u Słowian i Skandynawów. W Norwegii na szeroką skalę próbował wprowadzić chrześcijaństwo Olaf Tryggvason, rządzący w latach Używał przy tym bardzo okrutnych metod. Jego wyczyny opisano w Oláfs saga Tryggvasonar z królewskiego rozkazu zginął ofiarnik możny Jarnskeggi, a jego świątynia została sprofanowana 4. W sadze, króla opisano niemalże jako świętego, innym razem widzimy go torturującego poganina Rauda, wkładając mu do ust węża (rodzaj niezwykle okrutnej kary śmierci w Skandynawii). Natomiast wszystkich towarzyszy Rauda król ochrzcił, a tych, którzy nie chcieli, zabił lub torturował 5. Rozbijał wizerunki bóstw na kontynencie i na wyspach, także boga Frejra, który w omawianym okresie cieszył się u szerokich rzesz ludu największą popularnością 6. Władcę zapewne wspierały rządzące elity, czego efektem były znaczne zmiany legislacyjne. Król rozkazał, iż czarownicy i wszyscy innych, praktykujących pogańskie rytuały będą pozbawieni życia jak wyjęci spod prawa 7. Surowe kary za praktykowanie zwyczajów pogańskich przewidywało także prawo Gulathingu, choć jeszcze w X w. coś takiego byłoby nie do pomyślenia, zaś sytuacja była wręcz odwrotna. Przykładowo, w Ágrip af Norekskonunga sőgum widzimy chrześcijanina Haakona Dobrego (król Norwegii w latach ), zmuszanego kilkukrotnie przez swój lud do przewodniczenia ofiarom 8. W Szwecji, wskutek pewnego jej rozbicia politycznego aktywność chrystianizacyjna mogła być nieco słabsza niż w Norwegii, zaś w XI w. jej mieszkańcy ciągle balansowali między starą a nową religią, co jednak nie mogło się przekładać na swobodę kultu pogańskiego w późniejszych stuleciach. Wyjątek mogła stanowić jedynie Islandia: mieszkańcy wyspy znacznie oddalonej od Skandynawii, pozbawieni silnej władzy królewskiej nad sobą (choć była to strefa wpływów norweskich, którzy ostatecznie podporządkowali sobie wyspę) mogli pozwolić sobie na pewien liberalizm w tej materii, dozwalając w swych prawach skryte praktykowanie rytuałów pogańskich 9. W każdym razie, proces wprowadzania chrześcijaństwa w Skandynawii był dość szybki i skuteczny, wymazujący wcześniejsze pogańskie wierzenia tak, iż nie znajdujemy wielu ich pozostałości w późniejszych stuleciach. Paradoksalnie wydaje się, iż więcej reliktów wierzeń ludów germańskich zachowało się nie w ich kolebce (Skandynawii), ale poza nią: na obszarach dawnego Cesarstwa i Wyspach Brytyjskich 10. Jak natomiast wyglądały kwestie chrystianizacyjne na Słowiańszczyźnie? W kronice Anonima, zwanego Gallem nie ma słowa o tym, by Mieszko I stosował przemoc fizyczną wobec własnych poddanych, zaś jego syn, Bolesław nie stosuje jej nawet w stosunku do podporządkowanych sobie zbrojnie Pomorzan (jednak wg Thietmara na terenie swego 4 O. S n o r r a s o n, Oláfs saga Tryggvasonar, c. 54 (wyd. dowolne). Warto jednak pamiętać, jak ambiwalentnie przedstawione w sadze zostały postacie króla i ofiarnika: Jarnskeggi zamierzał skłonić króla do uczestniczenia w obrzędzie ofiary ludzkiej, natomiast ów święty król miał w tym czasie romans z jego córką. 5 Ibidem, c. 80. Vide: Ł. M a l i n o w s k i, Berserkir i Ulfhednar w historii, mitach i legendach, Kraków 2009, s O. S n o r r a s o n, op. cit., c. 47; Ibidem, c Prawdopodobnie, wskutek wiązania zjawiska berserkerstwa z magią i religią pogańską prawu temu podlegali także i berserkowie. Vide: Ł. M a l i n o w s k i, op. cit., s L. P. S ł u p e c k i, Świątynia pogańska świątynia chrześcijańska. Problem pogańskich budowli kultowych w Skandynawii, [w:] Sacrum pogańskie Sacrum chrześcijańskie. Kontynuacja miejsc kultu we wczesnośredniowiecznej Europie Środkowej, red. K. B r a c h a, C z. H a d a m i k, Warszawa 2010, s Syntetyczne przedstawienie procesów chrystianizacyjnych w Skandynawii Vide: Ł. M a l i n o w s k i, op. cit., s (i tamże przypisy). 10 Vide: L. P. S ł u p e c k i, Wilkołactwo, Warszawa 1987, s

240 pierwotnego władztwa nakazał wybijanie zębów za nieprzestrzeganie postów). Natomiast Kosmas z Pragi powiada, iż czeski książę Brzetysław zaraz na początku swego panowania, zapalony wielką gorliwością wiary chrześcijańskiej, wygnał wszystkich czarowników, wieszczków i wróżbitów, podobnie i powyrywał, i ogniem spalił gaje lub drzewa, które prosty lud w licznych miejscach czcił. Wygnał, ale nie zabił samo to jest ciekawe. Swoiste kuriozum stanowi za to fakt, iż podobnych wątków nie znajdujemy w kronice Anonima w odniesieniu do Mieszka I czy Bolesława Chrobrego; widzimy natomiast, jak w ziemi Pomorzan ten drugi władca wystawia świątynie chrześcijańskie z wszelkimi okazałościami na własny koszt, rzekomo nie żądając od pokonanych pieniężnej daniny (I, 11). Być może jest to wskazówka, jaki sposób wprowadzania chrześcijaństwa władca uważał za właściwy chciał uczynić je bardziej okazałym, konkurencyjnym w stosunku do kultu słowiańskiego. Natomiast władca ruski Włodzimierz Mądry miał niszczyć i wyrzucać do rzek słowiańskie bałwany niewierni ludzie mieli po nich płakać 11, jednak latopisy ruskie nie wspominają, by działa im się z tego powodu dodatkowa krzywda. Wyjątkiem mogą być jedynie kapłani i czarownicy słowiańskiej religii choć co ciekawe, widzimy też pewne próby dialogu (dysput religijnych?) władzy i kleru z nimi 12. Można pokusić się o tezę, iż porównaniu ze w Skandynawią u Słowian groźba utraty życia i zdrowia nie dotykała równie silnie ogółu społeczeństwa. Oczywiście teza taka wymaga dokładniejszych badań w celu jej weryfikacji, zarówno na źródłach pisanych, jak i archeologicznych, których niniejsza część referatu w żaden sposób nie wyczerpuje. Jednak można założyć, iż w początkach chrystianizacji u Słowian i Skandynawów zaistniały pewne różnice, które mogły mieć wpływ na częstotliwość występowania pozostałości przedchrześcijańskich w następnych stuleciach. Przekonajmy się zatem, na ile wniosek ten mógłby być prawdziwy dla tradycji militarnych, porównując Słowiańszczyznę ze Skandynawią. Tradycje wojownicze kwestia trwałości dziedzictwa przedchrześcijańskiego na Słowiańszczyźnie i w Skandynawii Analizując trwałość elementów dziedzictwa przedchrześcijańskiego w wiekach średnich, należy podjąć kwestie związane z funkcjonowaniem tradycji wojowniczych o przedchrześcijańskiej proweniencji (traktowane niestety marginalnie). W Skandynawii już na początku chrystianizacji starano się je wytępić: w 1006 roku w Islandii i 1014 w Norwegii zakazano pojedynków zwanych holmganga posiadających silne związki z dawną tradycją religijną; karami obwarowano także wprowadzanie się w berserk najpóźniej w stosunkowo liberalnej Islandii, gdzie zostało to zakazane w pochodzącym z 1123 r. chrześcijańskim zbiorze prawa, zwanym Grágás. Ostatni berserkowie 13 zniknęli tam zapewne około poł. XII w. 14 pozostała o nich jedynie pamięć, czego świadectwa znajdujemy w spisywanych głównie w XIII wieku sagach, opartych na wcześniejszej tradycji ustnej 15. Jednak w stuleciach następnych tradycja ta podlegała znacznym modyfikacjom; 11 Vide: J. T. B ą b e l, Reinkarnacja. Z dziejów wierzeń przedchrześcijańskiej Europy, Warszawa 2009, s Dzięki próbom dysput z ruskimi wołchwami zachował się słowiański mit stworzenia świata i człowieka o Bogu pocącym się w łaźni, zapisany w Powieści dorocznej pod rokiem Vide: A. G i e y s z t o r, Mitologia Słowian, wyd. III, Warszawa 2006, s Vide: S. S t u r l u s s o n, Heimskringla, Ynglinga saga, c. 6, wyd. dow. 14 Vide: Ł. M a l i n o w s ki, op. cit., s W początkowym okresie redakcji sag można jednak dostrzec próby pogodzenia wcześniejszych tradycji militarnych z chrześcijaństwem. Związany z berserkerskim stylem walki gest rytualnego odrzucenia zbroi i tarczy pojawia się u władcy bez wątpienia chrześcijańskiego Magnusa, syna Olafa Świętego, w poświęconej mu Magnúsdrápie. Vide: J. M o r a w i e c, Wolin w średniowiecznej tradycji skandynawskiej, Kraków 2010, s

241 berserkowie występują w charakterze głupich i brzydkich osiłków. Również w późniejszych tradycjach rycerskich (herby, legendy) w Skandynawii ciężko byłoby się dopatrywać elementów przedchrześcijańskich widać natomiast elementy wiązane z ruchem pielgrzymkowym i krucjatami, jak np. krzyże, muszle, lwy w heraldyce, czy wyprawy (np. na Finów) pod hasłem krucjat. Drobny wyjątek mogą stanowić pewne legendy rodowe 16. Jak natomiast wyglądały te sprawy na ziemiach Słowian? Wiadomo, iż przed przyjęciem chrześcijaństwa u nich także istniał porównywalny z berserkerskim styl walki 17. Współcześnie przypuszcza się, iż podobnie jak u Skandynawów, łączył się on z występowaniem elitarnych grup wojowników, walczących bez zbroi (lub wręcz nago) ze względów religijno-magicznych 18. Można wskazać zapisy dowodzące występowania takowych wojowników u Słowian w źródłach historycznych: według Saxo Gramatyka w bitwie pod Bråvallą (uważanej przez część historyków za legendarną, przez innych datowaną ok r.) po stronie króla Danii Haralda Hildetana miał brać udział cały zastęp nagich słowiańskich wojów, walczący w pierwszym szeregu. W źródłach skandynawskich widzimy też słowiańskiego nagiego wojownika w trakcie ataku na Konungahelę (obecne Kungälv w Szwecji) w 1135 r., którego miały się nie imać ciosy wrogów 19. Jednak bodaj najciekawszy fakt źródłowy stanowi wzmianka w kronice Anonima, tzw. Galla (III, 3), o stających do walki nago (nudi) polskich wojownikach w oblężonym przez Henryka V Bytomiu, uczestniczących jako lokalni czempioni w pojedynkach z rycerzami cesarza 20. Przyjmując (jak uczynił to Banaszkiewicz) iż jest to pozostałość dawnego rytu wojskowego, można by w ten sposób wyjaśnić inną, bardziej zagadkową wzmiankę w kronice Anonima (oraz podobne, w późniejszych źródłach pisanych polskich, będące jej pogłosami) 21 : o rzekomej niechęci Polaków do zakładania pancerza w czasach Bolesława Krzywoustego. Odrzucanie pancerza przez niektóre grupy dawnych wojowników, bez wątpienia było cechą dziedzictwa przedchrześcijańskiego 22. Jak można się domyślać, pozostałości tego zwyczaju najdłużej utrzymały się tam, gdzie wpływy organizacji kościelnej były najsłabsze. Jeszcze w następnym stuleciu ciągle funkcjonowały tam pozostałości różnych wierzeń przedchrześcijańskich w ludowej syntezie z prawosławiem, jak np. charakternicy wojownicy, wróżbici, znachorzy, czarownicy, czasem też i poeci jednocześnie (podobnie jak skandynawscy berserkowie lub bardziej, jak szamani ludów syberyjskich), których miała się nie imać zwykła broń (w tym także późniejsza broń palna ołowiane kule) 23, a którzy wywodzić się mogli ze zbiegłych w stepy 16 Vide: M. E l i a d e, Kowale i alchemicy, wyd. dow. 17 Vide: M. P. S p e i d e l, Berserks: A History of Indo-European "Mad Warriors", [w:] Journal of World History, nr 2/2002, s J. B a n a s z k i e w i c z,,,nadzy wojownicy''. O średniowiecznych pogłoskach dawnego rytu wojskowego, [w:] Człowiek, sacrum, środowisko. Miejsca kultu we wczesnym średniowieczu, red. S. M o ź d z i o c h, Wrocław 2000, s Vide: G. L a b u d a, Słowiańszczyzna starożytna i wczesnośredniowieczna. Antologia tekstów źródłowych, Poznań 1999, s A n o n i m, Kronika polska, tłum. R. Grodecki, M. Plezia, Wrocław 1996, s. 131 (III, 3). 21 J. B a n a s z k i e w i c z, op. cit., s Vide: W. D u c z k o, Tańczący wojownicy. Ikonografia rytuałów kultowo-militarnych w skandynawskiej sztuce wczesnego średniowiecza [w:] Imago narrat. Obraz jako komunikat w społeczeństwach europejskich, red. S. Rosik, P. W i s z e w s k i, Wrocław 2002, s ; L. P. S ł u p e c k i, Wojownicy i wilkołaki, Warszwa 2011; Idem, Wilkołactwo, Warszawa Opisy takie, w odniesieniu do kozaków zawarli w swych dziełach polscy autorzy: Bartosz Paprocki i Jędrzej Kitowicz. 241

242 wołchwów. Możliwe też, iż religijność ludowa dokonała pewnej syntezy wierzeń pogańskich z chrześcijańskimi, zwłaszcza na ziemiach ukraińskich (kozaczyj spas). Ciekawostkę stanowi fakt, iż w schrystianizowanej formie motyw odporności na broń wydaje się funkcjonować jeszcze współcześnie we wschodnioeuropejskiej kulturze popularnej, nosząc wszelkie znamiona związku z lokalną tradycją i religijnością ludową. Jak zaznaczono na wstępie, ważną kwestią jest istnienie pewnego źródła, pomijanego dotychczas przez głównych badaczy religii Słowian 24, oraz historyków badających aspekty związane z dawną tradycją militarną. Jest to Postylla zbiór kazań magistra Łukasza z Wielkiego Koźmina, spisany (badania Krzysztofa Brachy 25 ) około r. 26 Jego autor, magister Łukasz (w latach rektor Akademii Krakowskiej) był proboszczem w Beszowej Rycerskiej, jak na owe czasy niezwykle wykształconym w teologii i prawie kanonicznym. Jego Postylla zawiera liczne spostrzeżenia nt. stanu religijności ludu, wśród którego przyszło mu prowadzić pracę ewangelizacyjną, wskazując na liczne. Postylla to źródło bezcenne, gdyż nie tylko dowodzi żywotności przedchrześcijańskich zwyczajów w Polsce (i to wcale nie na jej peryferiach cywilizacyjnych) na pocz. XV w. 27 Ponadto uwiarygodnia podawany przez Długosza panteon słowiański, uważany przez wielu religioznawców i historyków (na czele z A. Brücknerem) za sfalsyfikowany, wytworzony przez samego kronikarza na drodze syntezy kultury ludowej i znanych mu ze źródeł starożytnych wierzeń Greków i Rzymian. Najprawdopodobniej Długosz Postyllę znał, i korzystał także z niej pisząc swe Roczniki, czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego. Czytając jego późniejsze o kilkadziesiąt lat względem Postylli dzieło można odnieść wrażenie, iż archaiczne tradycje religijne, występujące wcześniej w jawnie pogańskiej formie w czasach pisania Roczników już wygasały. Zresztą sam magister Łukasz, chcąc upewnić się co do natury wzywanych przez lud imion, sięga do bliżej nieokreślonych kronik samych Polaków. Prawdopodobnie zatem ich znaczenie mogło już nie być na pocz. XV wieku do końca czytelne, zaś u ludu Łada, Jassa czy Nija mogły funkcjonować nie w formie imion bogów, ale mających zapewnić pomyślność magicznych zaklęć. A wracając do Postylli: Przypominam sobie, iż w młodości czytałem w pewnej kronice, że były w Polsce bóstwa, skąd też do naszych czasów dociera taki obrzęd, a mianowicie tańce wykonywane przez dziewczęta z mieczami, jak gdyby na ofiarę bożkom pogańskim, a nie Bogu, i przez chłopców uzbrojonych w miecze i kije, które nawzajem sobie rozłupywali To niezwykła rzecz, gdyż opisywane tu obrzędy to tzw. tańce orężne, znane ze źródeł starożytnych (pisanych i archeologicznych) oraz wczesnego średniowiecza (przedstawienia na artefaktach, głównie germańskiej proweniencji) 28. Stanowią one niezwykle archaiczny element dawnych kultur ludów indoeuropejskich. Zasadniczo były one dwojakiego rodzaju: kontaktowe, polegające na rytmicznym uderzaniu i parowaniu ciosów w trakcie pozorowanej walki, oraz niekontaktowe, w których (jak można się domyślać) dominowały 24 Pominęli je w swych badaniach: Aleksander Gieysztor, Stanisław Urbańczyk, Andrzej Szyjewski. Vide: L. K o l a n k i e w i c z, Dziady. Teatr święta zmarłych, Gdańsk 1999, s Jednakże wspomniany także przez Kolankiewicza Aleksander Brückner Postyllę znał wspomniał o niej w wydanej w 1895 r. części pierwszej Kazań średniowiecznych, ale będąc bodaj największym krytykiem słowiańskiego Olimpu Długosz nie zrobił z tego źródła użytku w swych badaniach. 25 K. B r a c h a, Tria ydola Polonorum na Zielone świątki w krytyce kaznodziejskiej późnego średniowiecza, [w:] Sacrum pogańskie sacrum chrześcijańskie..., s Ibidem, s Opisane powyżej święto wg Długosza miało nosić nazwę Stado. 28 Vide: Ł. M a l i n o w s k i, op. cit., s

243 wymachy bronią w zgodzie z rytmem kroków. Tradycja tańca słowiańskich dziewcząt z mieczami zachowała się dłużej w Serbii (do XIX w.) i Chorwacji. Oczywiście ciężko twierdzić, iż jest to dokładnie ten sam taniec, co opisywany w Postylli jednak tam też pojawiały okrzyki Ljeljo! Łado 29! Równie ciekawie wyglądać musiał taniec mężczyzn (zapewne młodych, skoro po drugiej stronie występują dziewczęta puellae) owe kije (fustibus) można tłumaczyć jako drewniane pałki, maczugi i kto wie, czy nie byłoby to bardziej poprawne, biorąc pod uwagę legendy nt. tej naturalnej broni, oraz pewną związaną z nią magiczną otoczkę (także w etnosie słowiańskim) u przedchrześcijańskich ludów Europy 30. Mając w pamięci, iż: 1) opisany w Postylli taniec męski był kontaktowy, oparty na wzajemnej wymianie parowanych ciosów 2) używaną w nim bronią były maczugi i miecze 3) niewykluczone, iż pewną rolę grała w nim nagość lub przynajmniej częściowe nieprzyzwoite obnażenia (np. nagi tors, oraz prawdopodobnie bose stopy), można dostrzec paralele w źródłach pisanych: z relacją Ksenofonta nt. tańca Traków (aczkolwiek ci mieli wykonywać go w zbroi), oraz tańcami wojowników germańskich, opisywanych przez Tacyta (koniec I w.n.e.) 31, czy też praktykami straży wareskiej (Normanowie), opisanymi przez cesarza Konstantyna VII w X w. 32 Zwłaszcza ludy germańskie są warte szczególnej uwagi, gdyż pozostały po nich kojarzone z tą materią źródła archeologiczne można się zastanowić, na ile podobnie do opisywanego w Postylli tańca wyglądały ich zwyczaje, przedstawione na pozostałych po nich artefaktach, na czele z rogami znalezionymi w miejscowości Gallehus (Dania) 33. Olbrzymi interwał czasowy, jaki dzieli wymienione powyżej źródła od opisywanych przez magistra Łukasza wydarzeń uświadamia, z jak dawnych czasów mogły się wywodzić owe tańce orężne ludu polskiego. Ich konserwatyzm obyczajowy może budzić niejaki podziw, zastanawiając, z czego mogłaby wynikać popularność takich tradycji jeszcze na początku XV wieku? Co może być ciekawego w tańcu z mieczami czy wzajemnym rozłupywaniu klubów, zakładając, iż nie jest to jedynie forma zabawy karnawałowej, jak późniejsze (poł. XV pocz. XVI w.) tańce karnawałowe w Polsce, Czechach czy niektórych miastach niemieckich 34? Przypatrzmy się dwom nagim postaciom męskim na dłuższym rogu z Gallehus, uzbrojonym w maczugę i topór, z wilczymi głowami (maskami?). Biorąc pod uwagę teorię prof. Duczko o religijnym znaczeniu nagości w obrzędach przedchrześcijańskich 35 możemy twierdzić, iż uczestniczą oni w pogańskim sacrum. Jeżeli jednakże przyjmiemy, iż przedstawienie to jest głęboko symboliczne, owe wilcze głowy u tancerzy należałoby, zamiast w kategoriach dosłownych jako maski, interpretować również symbolicznie 36. Wówczas mogłyby one wyrażać transowoekstatyczny stan zmienionej świadomości u tancerzy, jaki zapewniał im ów taniec-walka, 29 G. N i e d z i e l s k i, Pani Lela polańska Wenu,s [w:] Bogowie Polscy Panteon Plemion Lechickich, < [dostęp dn ]. 30 Vide: M. C e t w i ń s k i, M. D e r w i c h, Legendy, mity, dawne herby, Warszawa 1989, s Ł. M a l i n o w s k i, op. cit., s Vide: W. D u c z k o, op. cit., s Wyraźne zdjęcia i przerysy przedstawień figuratywnych z obu rogów Ibidem, s K. B r a c h a, op. cit., s W. D u c z k o, op. cit., s Bez wątpienia oba rogi z Gallehus przedstawiają obrzędy związane z tańcami orężnymi, lecz nie są to przedstawienia realistyczne, o czym mogą świadczyć formy takie jak człowiek-koń, pies z ludzką głową i różne, dziwne formy graficzne (cokolwiek podobne do silnie związanych ze stanami transowymi tzw. zjawisk entoptycznych). Możliwe, iż przedstawienia takie zrodziły się z nietypowych przeżyć uczestników. 243

244 pogłębiający uczestnictwo w sacrum. Być może to swoisty klucz do zrozumienia, dlaczego tańce orężne funkcjonowały w Polsce jeszcze na początku XV w. Z tekstu magistra Łukasza przebija swoisty żal, gdyż lud nie podzielał jego poglądów religijnych. Wygląda na to, iż opisani przez niego mieszkańcy dawnej Polski niezbyt jeszcze potrzebowali sacrum chrześcijańskiego w owym czasie jeszcze to wywodzące się z tradycji ich przodków. Warto też pamiętać, iż nie wszystkie informacje zawarte w źródłach pisanych, np. w tekstach kazań są dokładne (jedno z kazań średniowiecznych podaje nawet, że bożkami czczonymi przez słowiański lud byli Opilo et Obyadlo) 37, zwłaszcza że spora część kleru w ówczesnej Polsce (w Czechach) była obcego pochodzenia i niezbyt rozumiała zwyczaje słowiańskie, sporą barierą mógł być też dla nich język. Ponadto, większość kazań pochodziła z odpisów. Szukając innych pozostałości przedchrześcijańskich tradycji wojowniczych, nie sposób pominąć tematu herbów polskiej szlachty ich nazw, elementów kompozycyjnych, oraz legend i zawołań herbowych. Kluczem do zrozumienia dziedzictwa kryjącego się w wielu herbach polskich, takich jak np. Leliwa, Doliwa, Godzamba, Łada, Żmij (używany przez mazowieckich Piastów), oraz związanych z nimi elementów (legendy herbowe, zawołania) może być odwoływanie się nie tyle do tradycji ludów obcych (Normanowie, Sarmaci), lecz do dawnych wierzeń i tradycji Słowian 38. Niektóre nazwy herbów (Leliwa i Doliwa) mogą kojarzyć się współczesnym badaczom z elementami dawnych wierzeń słowiańskich (bogini Lela i trzy Dole), inne zaś (legenda herbu Łada, który wg Długosza miał pochodzić od miejscowości Łada na Mazowszu, nazwanej tak od bogini czczonej pod tym imieniem) 39 były z nimi wiązane już w wiekach przeszłych. Możliwe zatem, iż liczne krzyże, występujące w wielu herbach polskich miały za zadanie niejako schrystianizować ich przedchrześcijańskie dziedzictwo choć warto pamiętać, że krzyż, będąc jednym z najstarszych symboli znanych ludzkości, nie zawsze musi być symbolem chrześcijańskim. Oczywiście nie powinno się też zakładać, iż wszystkie średniowieczne herby polskie były inspirowane tradycją przedchrześcijańską. W każdym razie, jest to interesujący wycinek badań, zapewne niepozbawiony pewnych perspektyw rozwoju w przyszłości w ostatnich latach głównie w internecie pojawiały się liczne, weryfikowalne i dość ciekawie napisane artykuły w tej materii. Religijność, moralność i tradycja ludowa wybrane przykłady synkretyzmu religijnego na Słowiańszczyźnie Co zostało z dawnych tradycji Słowian? Oprócz powszechnie znanych i włączonych w nurt chrześcijaństwa) pozostałości wierzeń przedchrześcijańskich (zwyczaje związane z obchodami Świąt Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy, chodzeniem po kolędzie, Zielone Świątki) 40 zwróćmy uwagę na te z ich elementów, które są mniej znane prawdopodobnie z tego powodu, iż chrześcijaństwo nie mogło ich wchłonąć w swój nurt, gdyż stały one w zbyt wielkiej z nim sprzeczności. Mimo to wiele z tych wątków przetrwało w tradycji ludowej. Przyjrzyjmy się im bliżej. 37 Vide: A. S z y j e w s k i, Religia Słowian, Kraków 2003, s Vide: P. D u d z i ń s k i, Alfabet heraldyczny, Warszawa 1997, s J. D ł u g o s z, Arma baronum Regni Poloniae per Joannem Długosz descripta, karta 65, < [dostęp z dn. 03 IV 2013]. 40 Vide: Z. K u c h o w i c z, Obyczaje staropolskie XVII-XVIII wieku, Łódź 1977, s

245 Kulturę Słowian uznaje się za par excellence rolniczą 41, z rolnictwem były mocno związane ich wierzenia i obrzędy religijne; toteż nie zdziwił fakt, gdyby występujące w niej od samego początku wartości płodnościowo obfitościowe, zostały podtrzymane także przez ich potomków w stuleciach następnych. O tym, iż tak było, oprócz zasymilowanych przez chrześcijaństwo różnych pozostałości kultowych związanych z rolnictwem (dożynki) lub ogólnie płodnością (dyngus, symbolika jaj wielkanocnych), w nieco dawniejszych czasach najdobitniej świadczył raczej niewielki szacunek mieszkańców dawnej Polski do głoszonych przez kler idei tzw. czystości przedmałżeńskiej 42. Pozostałości te ustają około XV/XVI w. wśród wyższych warstw społecznych, natomiast w warstwach ludowych pozostają w mocy, mimo represyjnej działalności kleru i co gorliwszych feudałów. Jeszcze w następnych stuleciach wśród ludu polskiego często panna szła do ślubu w bardzo zaawansowanej ciąży 43. Na ziemiach wschodnioeuropejskich było podobnie, choć u tamtejszego ludu nawet do XX w. lokalnie utrzymywały się nawet bardziej sprzeczne z naukami chrześcijańskimi tradycje 44. Szczególnej ciekawie wyglądają kwestie związane z przeżytkami słowiańskich wierzeń w pośmiertne odrodzenie i wędrówkę dusz (metempsychozę). Jest to kwestia w zasadzie nie poruszanana, istnieje już opracowanie, podejmujące to zagadnienie: Reinkarnacja. Z dziejów wierzeń przedchrześcijańskiej Europy, autorstwa J.T. Bąbla. Jest to o tyle ciekawy aspekt, gdyż został on pominięty przez badaczy religii Słowian. Dokładna analiza pod tym kątem, np. zachowanych pieśni ludowych, porównanie ich ze źródłami historycznymi może dać zdumiewające rezultaty. Siłą tradycji ludowej jest to, iż nawet w momencie zatarcia się oryginalnych znaczeń różnych zwyczajów, pieśni itp. były one niejako mechanicznie kopiowane przez następne pokolenia 45. Podsumowanie Znany i ceniony badacz wierzeń Słowian, prof. Stanisław Urbańczyk w jednym ze swych najważniejszych dzieł napisał: historia badań nad religią Słowian jest historią rozczarowań 46. Tak wcale być nie musi dojście do pewnych konkluzji nt. ich religii jest możliwe, wymaga jednak szeroko zakrojonych badań interdyscyplinarnych obejmujących wszystkie ziemie, na których żyli bądź żyją ludy słowiańskie. Pamiętając o tym, iż Słowianie, Germanie, Celtowie, czy starożytni Grecy i Rzymianie są klasyfikowane jako indoeuropejskie, można dokonać badań porównawczych między ich wierzeniami, wyciągając z nich wnioski uzupełniające dla religii Słowian. Cenne dla porównawczych badań interdyscyplinarnych są prace pierwszych etnologów zdołali oni utrwalić obraz kultury ludowej, nim tradycyjny, chłopski świat długiego trwania został zniszczony przez procesy modernizacyjne. Korzystając z nich ostrożnie oczywiście pamiętając też o tym, iż zwyczaje ludowe mogą podlegać pewnym zmianom w czasie, możemy uzyskać z nich niejedną informację. Porównując uzyskane z nich informacje z faktami źródłowymi dostrzegamy paralele, odkrywając zapomniany świat wierzeń i kultury naszych przodków, a także walory badań interdyscyplinarnych. 41 Vide: A. S z y j e w s k i, op. cit., s Z. K u c h o w i c z, op. cit., s Ibidem, s M. E l i a d e, Inicjacje, obrzędy, stowarzyszenia tajemne, tłum. K. K o c j a n, Kraków 1997, s Vide: J. T. B ą b e l, A pieśń zachowa pamięć wydarzeń..., < [dostęp z dn. 20 II 2013]; Reinkarnacja..., s S. U r b a ń c z y k, Dawni Słowianie wiara i kult, Wrocław 1991, s

246

247 Marcin Męcina Uniwersytet Łódzki KATARZY DOBRZY LUDZIE W ŚREDNIOWIECZNEJ FRANCJI Średniowiecze to epoka obfitująca w powstawanie nowych ruchów religijnych zarówno na Wschodzie jak i Zachodzie świata - w tym wypadku chrześcijańskiego. Katarzy 1 są niezwykle interesującym ruchem dualistycznym w łonie Kościoła. Zbliżając się w doktrynie do manichejczyków 2, owi dualiści odchodzili od chrześcijaństwa tworząc w zasadzie alternatywną religię z zapożyczoną terminologią i wyobrażeniami 3. Dając solidne podstawy Kościół tych dobrych ludzi 4 rozwinął się najlepiej na terenach południowej Francji. Należy jednak zaznaczyć, iż Langwedocja, gdzie herezja zakorzeniła się najlepiej, była dosyć luźno związana z koroną francuską. Zarówno zwyczaje, jak i język były tam zupełnie różne od tych w północnych regionach królestwa. Nikogo nie dziwiło, że kupcy podróżowali z Tuluzy do Francji. Ani też fakt, iż ten sam kupiec tuluzański czy z Narbonne y praktycznie bez większych przeszkód mógł porozumieć się w Barcelonie, podczas gdy w Paryżu potrzebowałby zapewne pomocy 5. Odmienności kulturowe były widoczne aż nadto. Można postawić sobie pytanie jak Trencavelowie 6 i ich władcy patrzyli na te kwestie i czy do odrębności kulturowej i językowej, nie chcieli również dodać religijnej. Niemniej jednak ruchy heretyckie czy heterodoksyjne były obecne i w innych częściach Francji. Dualistów doszukiwano się zarówno na północy jak i w rejonach graniczących ze Świętym Cesarstwem Rzymskim. Również poza słodką Francją dualiści rozwijali się prężnie. Wymienić można chociażby północne rejony półwyspu Apenińskiego, średniowieczną Bułgarię czy, w mniejszym stopniu, Anglię i właśnie Święte Cesarstwo Rzymskie. Jak widać zatem, temat jest faktycznie szeroki i obejmujący znacznie więcej niż tylko drugą połowę XII w. i kilka dekad XIII w. Zmuszony do dokonania selekcji, postanowiłem skupić się właśnie na Langwedocji i rozwojowi wypadków w tym regionie od soboru w Saint-Félix-de-Caraman z 1167 lub 1175 r. 7, a skończywszy na Traktacie Paryskim z 1229 r., nie zapominając również o opisie religijnych praktyk Katarów. Pojawienie się i rozkwit dualizmu w Europie Zachodniej, a szczególnie na północy półwyspu Apenińskiego i na południu Francji wiązane jest zazwyczaj z prężnie działającymi misjonarzami bogomilskimi 8. Jednakże ich wpływ na genezę kataryzmu wydaje się być 1 Należy pamiętać, iż to tylko jedno z określeń nadawanych heretykom z opisywanego regionu. Inne to np.: manichejczycy, paulicjanie, albigensi czy Bułgarzy. 2 S. R u n c i m a n, Manicheizm średniowieczny, Katowice 2007, s F. N i e l, Albigensi i Katarzy, Warszawa 2002, s Określenie używane w wielu monografiach dotyczących opisywanego tematu, jest tłumaczeniem z francuskiego bon hommes. Tak czasami nazywano najwyżej wtajemniczonych Katarów. 5 J. R. S t r a y e r, The Albigensian Crusade, Michigan 1992, s Ród sprawujący władzę, jako wicehrabiowie m.in. w Albi, Bézires i Carcassonne. 7 W literaturze przedmiotu można spotkać obie te daty. M. B a r b e r, Katarzy, Warszawa 2004, s Zagadkową jest jednak kwestia istnienia ruchów dualistycznych na Zachodzie od schyłku X w. 247

248 niepodważalny 9, a byli dualistami pochodzącymi z terenów średniowiecznej Bułgarii. Nazwę wzięli od Bogomiła, macedońskiego mnicha żyjącego na przełomie X w. 10 Ruch bogomilski rozprzestrzeniał się bardzo szybko i bez większych przeszkód do przełomu XI i XII w. Kiedy cesarz bizantyński Aleksy I Komnen ( ) zaczął przeciwdziałać, na różne sposoby, szerzącej się herezji. Pomimo jego starań, herezjarchowie przeniknęli również do Konstantynopola, gdzie prowadzili intensywną akcję misyjną. Jednakże w połowie XII w. doszło do rozłamu. Wówczas powstały dwa ośrodki, i tym samym dwie szkoły dualistyczne. Pierwsza grupa wyznawców była najliczniejsza w Bułgarii i Bośni. Byli to tzw. dualiści umiarkowani. Z kolei dualistami skrajnymi nazywa się tych wyznawców którzy przebywali w Tracji i Konstantynopolu 11. Z drugiej szkoły wywodził się jeden z ważniejszych uczestników soboru w Saint-Félix-de-Caraman, Niketas. Wpierw udawszy się do Lombardii, nawrócił tam biskupa lokalnej grupy umiarkowanych dualistów Marka, aby wraz z nim wyruszyć w dalszą drogę, aż do Langwedocji. Co interesujące, bułgarscy bogomili na wieść o wydarzeniach w Lombardii zareagowali wysłaniem własnego emisariusza Petracjusza, żeby odwrócić niekorzystny obrót wypadków 12. Dostrzec można wyraźną rywalizację pomiędzy obiema szkołami, jednakże Langwedocja, przynajmniej od czasu soboru, pozostawała w strefie wpływów skrajnych dualistów. Wpływ na to mogło mieć kilka czynników, jednakże wydaje się, że jednym z istotniejszych mógł być wpływ samego Niketasa, jak się zdaje osoby charyzmatycznej i dobrze wykształconej, a także ważnej w hierarchii heretyckiej wspólnoty. Po przybyciu do Francji powołał do życia trzy diecezje - Tuluzy, Carcassonne i Agen 13, a ponadto rozpoczął przekazywanie praw do udzielania consolamentum, czyli tzw. rytuału nałożenia rąk 14. Ów sakrament, najważniejszy dla Katarów, był niejako połączeniem chrztu, bierzmowania, święceń kapłańskich i ostatniego namaszczenia. Przemieniał wierzącego w doskonałego, czyli w Katara czy Albigensa, jak lubili ich nazywać chrześcijańscy kronikarze. Sami heretycy jednak używali określenia dobrzy ludzie, lub doskonali. Istotnym i nieodzownym jest uświadomienie na czym polegała doktryna katarska i czemu była tak kusząca i zarazem tak niebezpieczna. Przede wszystkim kwestia cielesności i duszy była tu jedną z najistotniejszych. Katarzy wierzyli, iż człowiek jest dziełem wspólnego wysiłku Boga i Satanaela, pierworodnego syna Stwórcy i stworzyciela wszystkiego co materialne. Doprowadził on do buntu aniołów i za to został strącony z nieba 15. Następnie ulepił człowieka, lecz sam nie był w stanie tchnąć w niego życia. Poprosił Boga o pomoc sugerując jednocześnie, iż człowiek mógłby zastąpić miejsce upadłych aniołów. Stwórca zgodził się na to i zesłał życiodajne tchnienie. Tak oto Satanael stał się złym bogiem, którego dzieło stworzenia opisuje Księga Rodzaju. Stąd też materia jest zła. Dodatkowo Satanael sprzeniewierzając się wcześniej zawartej umowie z Bogiem, spłodził syna z Ewą - Kaina. Tym samym oto współżycie cielesne stało się również dziełem Złego. Chociaż doskonali mieli i rzekomo przestrzegali postu, również i cielesnego, ich wyznawcy wcale nie musieli tego robić. Stąd pokusa dla wielu, by zażywać przyjemności życia doczesnego, a na łożu śmierci przyjąć consolamentum które zbawiałoby grzeszną duszę. 9 M. B o d k o w s k i, Kataryzm. Historia i system religijny, Kraków 2007, s S. O s h e a, Katarowie, Poznań 2000, s M. B a r b e r, op. cit., s Ibidem, s Ibidem. 14 S. O s h e a, op. cit., s M. B a r b e r, op. cit., s

249 Wypada jednak przypomnieć, iż doskonali w wielu przypadkach faktycznie odznaczali się niemalże ascetycznym trybem życia, przez co stawali się inspirującym przykładem dla swoich braci i sióstr. Jak zostało już wspomniane, dobrzy ludzie musieli zachowywać wstrzemięźliwość seksualną. Dodatkowo obowiązywał ich surowy post, zabraniający spożywania mięsa i produktów ubocznych rozmnażania, np. ser, jajka czy mleko. Wolno im było natomiast spożywać ryby i pić wino 16. Pijaństwo będzie zresztą jednym z głównych zarzutów kierowanych pod ich adresem ze strony chrześcijańskich adwersarzy. Doktryna katarska z czasem nieco ewoluowała, dopuszczając istnienie dobra i złą od zawsze i na równi. Stąd też poniekąd zakaz spożywania mięsa. W miarę ewolucji ku skrajnemu dualizmowi rozpowszechniony został pogląd o kolejnych wcieleniach ludzkiej duszy. W zależności od swoich postępków można było narodzić się ponownie w ciele człowieka lub zwierzęcia 17. Tę wędrówkę i ostateczne zbawienie mogło przerwać jedynie otrzymanie consolamentum. Pośród wiernych, tak jak i wewnątrz grupy doskonałych nie było podziału ze względu na płeć, innymi słowy wszyscy wyznawcy byli sobie równi, a nie rzadko zdarzało się, że najaktywniejszymi spośród doskonałych były właśnie kobiety. To stwarzało możliwość rozprzestrzeniania się herezji na dworach lokalnego rycerstwa. Duszpasterze katarscy całkiem często bywali gośćmi na owych, a ich nauki były chętnie słuchane i przyjmowane przez sporą część szlachty. Warto, zatem zwrócić uwagę z jakiej grupy społecznej rekrutowali się doskonali - mianowicie z bogatego mieszczaństwa, rycerstwa i szlachty. Były to osoby często wykształcone, które potrafiły prowadzić zwycięskie debaty z kiepsko przygotowanym merytorycznie duchowieństwem tamtego regionu. Dopiero nowy zakon, dominikanie, utworzony w 1206 r., a zatwierdzony przez papieża Honoriusza III w 1216 r. 18 zaczął skuteczniej radzić sobie ze zwalczaniem herezji, jednak nadal było to zwalczanie słowem. Organizowanie debat, do których dominikanie byli przygotowanie znacznie lepiej niż świecki kler, np. z Tuluzy. Ich ubogi tryb życia sprawił, że pewna grupa ludzi faktycznie zrezygnowała z podążania za katarami. Dominikanie zaczęli odnosić sukcesy jednak to nadal nie wystarczało. Innocenty III bardzo naciskał by rozwiązać tę sprawę - jeśli nie słowem, to mieczem. Zdaje się, że druga opcja była bliższa papieżowi. Potrzebował silnej Francji dla zorganizowania chociażby kolejnej wyprawy krzyżowej. Nie sposób również zbagatelizować faktu, iż naprawdę zależało mu na wyplenieniu, w jego mniemaniu, bluźnierczego sposobu interpretacji Nowego Testamentu. Gniew jego i innych duchownych podsycał fakt, iż katarzy tłumaczyli Pismo Święte na język okcytański, a co gorsza bezcześcili symbol krzyża, mając go w jawnej pogardzie. To wszystko skłoniło papieża do mianowania Piotra z Castelnau, ponownie, swoim legatem i wysłanie go w rejon najgorętszych sporów i najważniejszy z punktu widzenia strategicznego, do Tuluzy. Wielokrotnie hrabiowie Tuluzy zmieniali front, raz uginając się przed duchowieństwem chrześcijańskim, by zaraz potem powrócić do grupy heretyków. Zresztą, prawowierny chrześcijanin mógł bez przeszkód przyjąć consolamentum chociażby na łożu śmierci. O ile nikt się o tym nie dowiedział, można było pozostać w zgodzie z obiema grupami. Było to wprawdzie trudne, lecz możliwe. Jednym z takich ludzi był ówczesny hrabia Tuluzy, Rajmund. Zmienna postawa, wykorzystywanie licznych oddziałów najemnych do walki o ziemie w Prowansji i niepodporządkowanie się nakazom Piotra - to wszystko 16 S. O s h e a, op. cit., s F. N i e l, op. cit., s J. W i e r u s z - K o w a l s k i, Poczet papieży, Warszawa 1988, s

250 doprowadziło do obłożenia go ekskomuniką na wiosnę 1207 r. 19 Pod wpływem tego Rajmund po raz kolejny uległ i zgodził się tępić heretyków znajdujących się na jego ziemiach, oraz odprawić najemników służących pod jego rozkazami. Wydaje się, że nie miał zamiaru dotrzymać tych zobowiązań, tak jak i nie dotrzymywał poprzednich. Co ciekawe, w tym wypadku herezja zmieszała się z interesami lokalnych feudałów, co w połączeniu zaowocowało wyniszczającymi wyprawami krzyżowymi. Bezpośrednim casus belli było zamordowanie Piotra w dosyć dziwnych okolicznościach. Po ożywionej, a wręcz burzliwej dyskusji z Rajmundem, który rzekomo miał grozić legatowi papieskiemu, Piotr wyjechał 13 I 1028 r. z St. Gilles. Dwa dni później on i jego świta przeprawiali się przez Rodan, gdy nagle ruszył ku nim mężczyzna na koniu i ciosem miecza w plecy zabił Piotra. Dominującą wydaje się opinia, że to podkomendny Rajmunda zabił papieskiego legata. Dopuścić do głosu wypada również dwie inne, mniej popularne teorie. Pierwsza z nich zakłada, iż ów rycerz samemu będąc heretykiem, w porozumieniu z innymi bądź też na własną rękę postanowił zaatakować duchownego. Bardziej interesującą wydaje się jednak druga hipoteza, a mianowicie spisek uknuty przez stronników papieskich chcących sprowokować, wreszcie, otwarty konflikt zbrojny. Rajmund mógł grozić papieskiemu legatowi, ale jego postawa nie dawała powodów do interwencji zbrojnej. Dnie 18 VI 1209 r. ukorzył się publicznie w obecności wielu biskupów i poddał chłoście w ramach pokuty za swoje uczynki. Jego przeszła jak i przyszła postawa zdaje się sugerować, iż to faktycznie ktoś inny stał za morderstwem Piotra z Castelnau. Na nic były jednak zapewnienia hrabiego, Innocenty III usłyszawszy o śmierci swego wysłannika już 10 III 1208 r. zaczął nawoływać do zorganizowania krucjaty przeciwko bezbożnym heretykom. Gdyby Południe umiało się zjednoczyć, wiele spraw mogłoby wyglądać inaczej. Trudno ocenić czy pozwoliłoby to wygrać wojnę. Może połączone siły Langwedocji i króla Aragonu Piotra II byłyby w stanie odeprzeć krzyżowców i sprawić by przystąpiono do rokowań, korzystniejszych dla Południa niż te z 1229 r. Jednakże o unifikacji trudno było mówić do tej pory, a i nadciągająca krucjata nie doprowadziła do niej. Jako pierwsze upadło Béziers, zaatakowane 22 VII 1209 r. Masakra jakiej dopuścili się biorący udział w krucjacie ludzie, świadczyła o raczej grabieżczym charakterze całego przedsięwzięcia, tym bardziej, że Innocenty III obiecał krzyżowcom identyczne odpusty jakie uzyskiwali walczący za wiarę w Ziemi Świętej, a także przyobiecał członkom krucjaty prawo do zajęcia ziem odebranych heretykom 20. Dodatkowo do krucjaty przyłączyli się potężni feudałowie z północnych regionów królestwa Francji, jak np.: diuk Burgundii, hrabia Nevers czy hrabia Auxerre 21. Chociażby z racji tych czynników, oraz w skutek niemożności ustalenia z Rajmundem Rogerem Trencavelem wspólnej linii działania, lub też obrony, hrabia Tuluzy Rajmund VI zgodził się na ukorzenie i publiczną pokutę byle tylko uratować siebie i swe włości. Niewielu jednak przekonała ta ponowna zmiana frontu. Decyzja podyktowana jedynie pobudkami czysto pragmatycznymi spotkała się z chłodnym przyjęciem wśród krzyżowców. Jedną z osób która nie dała się zwieźć był Szymon de Montfort, od schyłku sierpnia 1209 r. przywódca krucjaty przeciwko katarom, aż do 1218 r. kiedy to zginął podczas oblężenia Tuluzy. Postać to niezwykle ciekawa, mająca po matce prawa do hrabstwa Leicester, charyzmatyczna i waleczna. Zarazem jednak okrutny i bezwzględny, Szymon zjednał sobie wielu wrogów, w skutek swojego postępowania. Jednym z nich był 19 S. O s h e a, op. cit., s M. B a r b e r, op. cit., s S. O s h e a, op. cit., s

251 król Piotr II Aragoński, suweren m.in. hrabstwa Foix. Zaniepokojony pustoszeniem ziem swoich wasali, Piotr rozpoczął gromadzenie wojsk i rozmowy z langwedockimi możnymi, by 12 IX 1213 r., stanąć do walki przeciwko wojskom Szymona. Bitwa pod Muret miała fatalny koniec dla Aragończyka i jego sprzymierzeńców. Piotr II poległ, a jego sojusznicy ponieśli dotkliwe straty. Walki z heretykami toczono jeszcze ponad dekadę, z różnym szczęściem. Słabnący zapał krzyżowców, śmierć Innocentego III i polityka Rajmunda VII doprowadziły do sytuacji w której obie strony zgodziły się na podpisanie traktatu pokojowego. Zniszczenie zaplecza gospodarczego zmusiło hrabiego Rajmunda VII do negocjacji, które okazały się dla niego mało korzystne. Utracił on bowiem Prowansję, oraz większość południowych i wschodnich ziem Dolnej Langwedocji 22. Ostatecznie jednak do 1229 r., herezji wyplenić się nie udało. W ciągu następnych lat podejmowano próby mające na celu zwalczenie katarów, jednak echa dawnej herezji pobrzmiewały jeszcze nawet w latach 20. XIV w. Katarzy uderzyli w jedność chrześcijańskiego królestwa. Stali się również wspaniałym casus belli dla rycerzy z północy. Mieli poparcie lokalnych możnowładców którzy, jak się jednak wydaje, wykorzystali herezję do swych własnych celów, czyli do zyskiwania wpływów na kolejnych ziemiach tego rejonu. Wątpliwym wydaje się by kataryzm mógł stać się langwedockim kościołem narodowym, bądź też by mógł w ogóle przetrwać nawet jeśli krucjat zaniechano by. Katarzy pozostawili po sobie interesującą spuściznę i ciekawą legendę obecną i wykorzystywaną w do dziś chociażby w kinematografii i literaturze. Jedno jest pewne, dzięki interwencji w tym regionie udało się silniej związać Langwedocję z królestwem Francji. Zmiana może niezaplanowana, lecz jakże pożądana przez francuskich monarchów tej doby. 22 M. B a r b e r, op. cit., s

252

253 Aleksandra Radzyńska Uniwersytet Łódzki ROLA WILHELMA DE NOGARET W POLITYCE RELIGIJNEJ FILIPA IV PIĘKNEGO Wilhelm de Nogaret urodził się ok r. 1 w Saint Felix de - Caraman 2. W późniejszym czasie pojawiła się hipoteza, iż jego dziadek i rodzice byli Katarami 3 skazanym na śmierć 4. Stąd miało się wziąć jego pragnienie zemsty czy chęć wpływu na religię. Pochodził z dość zamożnej, mieszczańskiej rodziny. Wiadomo też, iż studiował prawo rzymskie ze znakomitymi wynikami. Po ukończeniu studiów rozpoczął karierę jako nauczyciel prawa w Montpellier 5. Następnie niemal od razu otrzymał stanowisko urzędnicze. Rozpoczął pracę w policji. Jego kariera potoczyła się błyskawicznie poprzez wspieranie polityki Filipa IV Pięknego. Działania młodego Nogareta szybko zauważył francuski monarcha. Wnet otrzymał stanowisko w sądzie w Beaucaire i Nimes 6, a w 1299 r. pasowano go na rycerza 7. Dwa lata później stał się królewskim doradcą. Dzięki odpowiedniej polityce, to właśnie on sprawował faktyczną władzę w królestwie. Na początku należy zastanowić się, czemu Filip IV Piękny tak bardzo zajmował się sprawami Kościoła, z wyraźnym wskazaniem na jego finanse. Po pierwsze król Francji pragnął stać się najwspanialszym władcą chrześcijańskim i idąc za przykładem dziadka, Ludwika IX, zostać świętym 8. Jednak w przeciwieństwie do króla Anglii, Edwarda I, nie wziął udziału w krucjacie. Od tego momentu będzie marzył o poprowadzeniu samodzielnej wyprawy. Niemniej na takie przedsięwzięcie były potrzebne fundusze. Jest rzeczą wiadomą, iż skarbiec francuski nie wypełniały fundusze. Stąd też oko królewskie skierowało się ku bogatym i posiadającym odpowiednie zasoby przedstawicielom duchowieństwa. Z drugiej strony, można stwierdzić, iż król Filip IV postanowił zostać świętym poprzez wyplenienie jak największej ilości heretyków. Wilhelm de Nogaret wykorzystał to zyskując łaskę władcy zapewniając mu dodatkowe dochody do skarbca. Pierwszą sprawą, przy której ujawnił się geniusz Wilhelma de Nogaret, był konflikt między królem Francji a papieżem Bonifacym VIII. Pierwsze starcie miało miejsce w latach Papież w 1296 r. wydał bullę Clericos laicis, w której zakazał pobierania podatków od duchownych francuskich. Odpowiedź królewska była szybka. Wydał zakaz wysyłania pieniędzy do Rzymu. Spór stanął w impasie 9. Eskalacja konfliktu rozpoczęła się od wydania 1 J. R a j m a n, Encyklopedia średniowiecza, Kraków, brw. 2 R. P e r n o u d, Templariusze, Gdańsk 2002, s W 1313 r. hrabia Ludwik z Nevres miał go nazwać przeklętym Nogaretem, synem heretyków. R. Pernoud, op. cit., s A. d e l a C r o i x, Templariusze. W sercu wypraw krzyżowych, Poznań 2006, s J. R a j m a n, op. cit. 6 R. P e r n o u d, op. cit., s J. R a j m a n, op. cit. 8 Ludwika IX wyniósł na ołtarze papież Bonifacy VIII pod koniec XIII w. właśnie za panowania Filipa IV. J. B a s z k i e w i c z, Historia Francji, Wrocław 1974, s H. N i c h o l s o n, Rycerze templariusze, Warszawa 2005, s

254 w 1302 r. bulli Unam Sanctam 10. W dniu 12 III 1303 r. w Luwrze Wilhelm de Nogaret zaatakował ostro politykę papieską. Zawiązał także sojusz z rodem włoskim Collona, którego przedstawiciele szczerze nienawidzili rodziny Gaetani, z której pochodził Bonifacy VIII. Monarcha Francji zarzucił biskupowi Rzymu, iż ten przekazywał stanowiska i godności krewnym oraz morderstwo jego poprzednika, Celestyna V w 1294 r. Król zdecydował się skorzystać z umiejętności szefa policji, Wilhelma Nogareta. Na tytuł de miał zaczekać jeszcze kilka lat. Zadanie wykonał po mistrzowsku. Skonstruował wyśmienite zarzuty, które miały poruszyć nie tylko papieża, ale także całe społeczeństwo chrześcijańskie. Mianowicie zarzucił mu: herezję, następnie symonię, iż wybrano go podstępem, po morderstwie poprzednika, jego doradcą miał być demon, obwieszenie kościołów własnymi srebrnymi wizerunkami, sodomię oraz wiarę w brak dusz u Francuzów 11. Reakcja papieża nie jest dokładnie znana. Do końca historycy nie są zgodni czy papież nałożył ekskomunikę na faworyta królewskiego, a sam Wilhelm de Nogaret nie przejął się nią. Możliwe też, że biskup Rzymu nie zdążył tego uczynić przed porwaniem. Do uprowadzenia doszło 7 IX 1303 r. w Anagni. Wilhelm de Nogaret oraz Sciara Collona, z oddziałem 600 jeźdźców i 1 tys. piechurów, aresztowali papieża i przetrzymywali go w strasznych warunkach. Podczas pozbawienia wolności Bonifacy miał powiedzieć: Świetnie bardzo się cieszę, że pozbawia mnie godności papieskiej taki heretyk jak pan, którego ojciec i matka byli heretykami i zostali za to skazani 12. Wnet nadeszła pomoc i papieża oswobodzono z rąk Collonów. Jednak prawdopodobnie na skutek zaistniałych wypadków zmarł kilka dni później, 11 X 1303 r. 13 Wilhelm de Nogaret zasłynął ze sprawy templariuszy. Na początku należy zauważyć, iż po przybyciu tego zakonu do Francji stosunki między zakonnikami a królem układały się poprawnie. Świadczy o tym kilka faktów. Po pierwsze oddanie pod opiekę templariuszy królewskiego skarbca 14, rachunkowości króla i książąt oraz innych kwestii związanych z funduszami 15, po drugie zakonnicy posiadali majątki we Francji, od Normandii po Prowansję, oraz po trzecie Jakub de Molay został ojcem chrzestnym córki Filipa IV Pięknego, Izabelli. Sytuacja zakonu zmieniła się wraz z jeszcze większym pogorszeniem się stanu skarbca, za który odpowiadał m.in. Enguerrand de Marigny. Do ostateczności doprowadził króla Francji, zwłaszcza po odrzuceniu prośby władcy przez mistrza zakonu Jakuba de Molay. Powodem oskarżeń były nie tylko bogate ziemie templariuszy oraz ich legendarny skarb. Templariusze mieli odmówić Filipowi IV Pięknemu tytułu honorowego templariusza. Powodem miało być też aroganckie zachowanie zarówno zwykłych braci zakonnych względem podróżujących, np. nieokazywanie szacunku wyżej urodzonym, czy obawy przed nieuznaniem suzerena, tj. króla Francji. Ponadto Filip IV pragnął utworzyć nowy konwent, na którego czele wyruszyłby na odsiecz Jerozolimie 16. W procesie templariuszy pomógł mu Esquieu Floryan 17. Miał być rzekomo byłym templariuszem, który odszedł z zakonu ze względów moralnych. Jak powiadają miało 10 Jedyny święty W skrócie każdy chrześcijanin musi być posłuszny papieżowi. Nieposłuszeństwo winne karania śmiercią 11 H. N i c h o l s o n, op. cit., s Ibidem, s Ibidem, s M. B a r b e r, Templariusze, Warszawa 1999, s Ibidem, s H. N i c h o l s o n, op. cit., s Inni historycy tak zapisywali jego nazwisko: Esquieu de Floryan oraz Esquieu de Floryan z Biers. 254

255 go oburzyć zachowane współbraci. Początkowo trafił na dwór aragoński, Jakuba II. Jednak władca nie był zainteresowany opowieściami przybysza 18. O Esquieu Floryan usłyszał Wilhelm de Nogaret oraz Wilhelm Plaisair. Do spotkania doszło na przełomie Sama akcja aresztowania była kunsztem sama w sobie, jak na tamte czasy. Sprawna akcja policyjna odbywająca się w tym samym czasie, na dodatek akcję udało się zachować w bezwzględnej tajemnicy. Rozkaz pojmania templariuszy został wydany 14 IX 1307 r. 19 Pierwsze przesłuchania miały miejsce 22 IX 1303 r. Dzień później Wilhelm de Nogaret otrzymał stanowisko kanclerza. Od tej pory gorliwie szukał świadków mogących się przydać sprawie. Rankiem 13 X 1307 r. wojsko weszło do komandorii zakonu i aresztowano wiele osób. Byli to raczej bracia o niższym stopniu, neofici czy służba. Dopiero tortury braci zdradziły miejsce pobytu wyższych dostojników, w tym samego Wielkiego Mistrza, Jakuba de Molay. Na tym etapie ograniczono się do prowadzenia postępowania oraz zajęcia majątków 20. Dnia 14 X 1307 r. podano do wiadomości publicznej informację o aresztowaniu templariuszy oraz oskarżeniach ich 21. W tym miejscu warto zaznaczyć, iż wizytator zakonu templariuszy na Zachodzie, Hugon z Pairaud, stanął po stronie króla Francji w konflikcie z Bonifacym VIII. Otrzymał w nagrodę list gwarantujący bezpieczeństwo zarówno jemu jak i całemu zakonowi templariuszy 22. Następnie członków zgromadzenia oskarżono o: herezję sodomię, homoseksualizm, doradztwo demona, działanie na szkodę Francji, przyjmowanie religii, kultury muzułmańskiej, bezczeszczenie kościoła i Krzyża, kupczenie, wiara w bożka Baphometa, nieodpowiedni sposób przyjmowania braci. Nowi członkowie mieli być całowani w czoło, w usta oraz w krzyż. Plucie na Krzyż oraz inne formy bezczeszczenia Kościoła były, najprawdopodobniej wyolbrzymioną przez oskarżycieli, próbą posłuszeństwa. Co do samej brodatej głowy. Brodę nosili zarówno Jezus Chrystus, jak i Jan Chrzciciel. O homoseksualizmie templariuszy miał świadczyć ich znak dwóch mężczyzn siedzących na jednym koniu co miało symbolizować ubóstwo. Inne zarzuty w kierunku wielkiego mistrza, sięgały wiele lat w przeszłość. Jakubowi de Molay zarzucono chociażby ingerencję w wybory wielkiego mistrza po nakazie Klemensa V. Papież przykazywał zjednoczenie templariuszy i szpitalników 23. Podczas procesu znaleźli się tez świadkowie, którzy potwierdzali rzekomy homoseksualizm wielkiego mistrza. Byli to serwient z świty Jakuba de Molay, który przysięgał, że utrzymywał stosunki cielesne z wielkim mistrzem oraz nieznany z imienia świadek, który utrzymywał, że wielki mistrz miał kochanka o imieniu Jerzy 24. Wobec 138 templariuszy stosowano tortury w miarę potrzeb 25 między 19 X a 24 XI 1307r.. Ponadto w trakcie procesów oskarżyciele posługiwali się rzekomymi zeznaniami zwykłych ludzi, u których templariusze nocowali lub podsłuchali któregoś zakonnika. Dziwnym trafem żaden ze świadków i autorów zeznań nie stawił się na procesie. W takim układzie byłoby niemożliwością, by nie nastąpiła reakcja papieża, Klemensa V. Miał twardy orzech do zgryzienia, gdyż otrzymał urząd dzięki pomocy króla Francji. Mimo 18 M. B a u e r, Templariusze. Mity i rzeczywistość, Wrocław 2003, s R. P e r n o u d, op. cit., s Ibidem, s Ibidem, s Ibidem, s R. P e r n o u d, op. cit., s M. B a r b e r, op. cit., s R. P e r n o u d, op. cit., s

256 pierwotnie ostrych protestów 26 oraz listu z 27 X 1307 r 27., 22 XI 1307 r. papież wydał bullę Pastoralis prominentiae, w której nakazał aresztowanie templariuszy w innych krajach. Jako pierwszy odpowiedział Edward II, który zdecydowanie odmówił. Za jego przykładem poszło kilku innych władców europejskich. Dnia 16 X 1311 r. odbył się sobór w Vienne. Miał on postanowić, co dalej zrobić z członkami skasowanego zakonu. W marcu 1312 r. Filip IV Piękny i Wilhelm de Nogaret stanęli pod Vienne. W końcu 22 III 1312 r. zawarto kolejną bullę Vox in excelso, która likwidowała zakon templariuszy w sposób pokojowy. To znaczy, iż nastąpiła jego kasacja ze względów na rozgłos i złe przedstawienie zarówno zgromadzenia, jak i samej sprawy 28. Decyzja Klemensa V nie była łatwa. Jednak proces obył się 18 III 1314 r. Oskarżono, a następnie skazano na dożywocie Jakuba de Molay, Gotfryda de Channey, Hugo Dariada czy Goffroi de Bonnville. Po ogłoszeniu wyroku zaprotestował Wielki Mistrz. W przemowie odwołał wszystkie poprzednie zeznania mówiąc, że złożył je podczas tortur. Nic to nie dało. Jego i Gotfryda de Charney a sakzano na śmierć na stosie. De Molay umierając miał wyrzec słowa: Rycerzu Wilhelmie, królu Filipie, papieżu Klemensie! Nim rok minie spotkamy się na Sądzie Bożym. Jako pierwszy zmarł Wilhelm de Nogaret 11 IV 1314 r., następnie papież Klemens V, a król Filip IV 29 XI 1314 r. 29 Polityka religijna Filipa IV dotknęła też inne warstwy ludności Francji, m.in. zwykłych ludzi, ale też Żydów. Społeczność żydowska nie miała łatwego życia mieszkając we Francji, dwukrotnie zmuszono ich do opłacenia prawa pobytu, aż w 1306 r. wypędzono ich z kraju 30. Przykłady oskarżania ludzi będącym na samym świeczniku czy w niższych kręgach społecznych wskazują pewną tendencję wyszukiwania na siłę herezji, pokazywania, że państwo, w osobie doradcy królewskiego, zrobi wszystko, by zadowolić swojego władcę, co się bardziej w mojej opinii łączy nie z nienawiścią do katolików lub papieża wywołane rzekomym pochodzeniem katarskim lecz bardziej pragnieniem zrobienia szybkiej kariery i wzbogacenia się poprzez bezwzględną politykę i ogromny wpływ na króla. Wilhelm de Nogaret wpłynął mocno na politykę Filipa IV Pięknego. Stan skarbca królewskiego był tragiczny od lat. Monarcha potrzebował kogoś ambitnego i bezwzględnego, kto by bez skrupułów przysłużył się królestwu. Tą osobą okazał się właśnie Wilhelm de Nogaret. Nie wahał się torturować ludzi, fabrykować dowodów czy nawet uwięzić papieża, by przysłużyć się królestwu. Poprzez politykę antyżydowską oraz proces templariuszy napełnił na pewien czas skarbiec królewski. Każde jego działanie powodowało wzrost jego znaczenia na dworze. Stał się sumieniem oraz rękoma władcy. W mniemaniu Filipa IV, Nogaret kreował go na najbardziej chrześcijańskiego władcę. Ta sytuacja uległa gwałtownej zmianie z chwilą śmierci kanclerza Francji. 26 Papież wysłał wymijające pismo jako odpowiedź na żądanie króla, starając się jednocześnie nakłonić króla Francji do chociażby odłożenia decyzji na później. R. P e r n o u d, op. cit., s Klemens V wyraził w liście sprzeciw wobec aresztowania templariuszy. Objął też opieką członków zakonu pozostających w służbie papiestwu. I b i d e m, s M. B a r b e r, op. cit.,s Wilhelm de Nogaret był podtruwany przez dwórkę swojej przeciwniczki politycznej, Mahaut de Artois. 30 R. P e r n o u d, op. cit., s

257 Jan Mikołaj Wolski Uniwersytet Łódzki TEODOZJUSZ TYRNOWSKI ANIMATOR RUCHU MONASTYCZNEGO W XIV-WIECZNEJ BUŁGARII Monastycyzm zinstytucjonalizowany ruch radykalnej ascezy pojawił się w świecie chrześcijańskim pod koniec III w. jako rozwinięcie ideałów uświęconego dziewictwa, popularnego wśród wyznawców Chrystusa już w czasach apostolskich. Ważny impuls rozwojowi monastycyzmu dały przemiany jakie zaszły w Kościele po uzyskaniu przez chrześcijaństwo statusu religii oficjalnej. Klasztory i eremy, według opinii niektórych historyków, miały stać się wówczas wyrazem sprzeciwu wobec pewnego rozprężenia moralnego w Kościele lub też nadmiernego zaangażowania liderów wspólnoty chrześcijan w sprawy doczesne 1. Ucieczka od świata w obręb murów klasztornych czy do pustelni stała się z czasem w oczach wielu wiernych najpewniejszą drogą, jaką mógł obrać chrześcijanin, by osiągnąć zbawienie 2. Gdy najwyższy wzorzec świętości męczeństwo stał się zasadniczo nieosiągalny w świecie śródziemnomorskim, w związku z ustaniem prześladowań wyznawców Chrystusa w cesarstwie rzymskim, to mnisi zaczęli być postrzegani jako najdoskonalsi chrześcijanie 3. Peter Charanis wyliczył, że spośród 90 znanych mu świętych bizantyńskich z okresu VII XV w. aż 75 było mnichami 4. Ruch monastyczny spełniał ważne funkcje społeczne, pozwalał ludziom zaspokajać ich głęboko zakorzenione potrzeby. Ważnymi czynnikami warunkującymi wybory ludzi średniowiecza, skłaniającymi ich do przywdziania mniszego habitu, były pragnienie osiągnięcia wiecznej szczęśliwości i strach przed potępieniem 5. Istnienie klasztorów było jednakże nie tylko skutkiem decyzji jednostek zatroskanych o swoje życie pozagrobowe, ale również sprawą publiczną. Władcy fundowali klasztory prosząc w zamian za opiekę o modlitwę za siebie i swoje państwo 6. Teodozjusz Tyrnowski jest postacią, której dzieje łączą wyżej zasygnalizowane wątki. Był on zwiastunem odnowy duchowej w czternastowiecznej Bułgarii, przedstawicielem ruchu znanego w historiografii jako 1 J. K e l l e r, Geneza i rozwój Kościoła katolickiego, Euhemer. Przegląd Religioznawczy 1986, III/3-4, s. 149; M. Ż y w c z y ń s k i, Salvianus, [w:] I d e m, Szkice z dziejów radykalizmu chrześcijańskiego, Warszawa 1976, s (pierwodruk w: S a l v i a n u s, O opatrzności Bożej, tłum. D. T u r k o w s k a, Warszawa 1953). Inne spojrzenie na tę problematykę prezentuje m.in. A. G u i l l a u m o n t, O początkach monastycyzmu, [w:] I d e m, U źródeł monastycyzmu chrześcijańskiego, t. 1, tłum. S. W i r p r s z a n k a, Kraków 2006, s I. H a u s h e r r, Vocation chrétienne et vocation monastique selon les Pères, [w:] I d e m, Études de spiritualité orientale, Roma 1969, s C f. J. D a n i é l o u, H. I. M a r r o u, Historia Kościoła, t. 1, Od początków do roku 600, tłum M. T a r n o w s k a, Warszawa 1986, s , H. C h a d w i c k, Pachomios and the Idea of Sanctity, [in:] The Byzantine Saint, ed. S. H a c k e l, New York 2001, s , T. Š p i d l i k, Duchowość chrześcijańskiego Wschodu. Przewodnik systematyczny, tłum. L. R o d z i e w i c z, Kraków 2005, s P. C h a r a n i s, The Monk as an Element of Byzantine Society, Dumbrton Oaks Papers 25, 1971, s C f. C. M a n g o, Historia Bizancjum, tłum. M. D ą b r o w s k a, Gdańsk 2004, s Vide: Chryzobulla Aleksego III z Trapezuntu na rzecz klasztoru Sumela, cyt. za: P. C h a r a n i s, op. cit., s. 84; Gramota Jana Aleksandra na rzecz klasztoru Bogurodzicy Eleusy koło Mesembrii, wyd. И. Д у й ч е в, Из старата българска книжнина, t. 2, София 1944, s

258 hezychazm, ogniwem pośredniczącym między bizantyńskimi mistrzami tego mistycznego kierunku a mnichami słowiańskimi. Opieka jaką car Jan Aleksander objął Teodozjusza sprawiła, że jego działalność organizacyjna nabrała rozmachu. Zdołał on skupić wokół siebie grono uczniów i współpracowników, których twórczość nadawała ton życiu kulturalnemu i duchowemu krajów Slavia Orthodoxa jeszcze długo po jego śmierci 7. Lata działalności Teodozjusza i szerzej cały wiek XIV to obok tzw. Złotego Wieku (IX X w.) jeden z najciekawszych i najlepiej naświetlonych źródłowo okresów w historii kultury średniowiecznej Bułgarii. Obie te epoki charakteryzowały się nasilonymi wpływami Bizancjum na kulturę państw Europy południowej i wschodniej 8. To z Bizancjum Bułgarzy przyjęli chrzest w drugiej poł. IX w., stamtąd zaczerpnęli wzorce życia chrześcijańskiego i monastycznego i wreszcie z Bizancjum przyszedł w XIV w. ruch odnowy duchowej. Pobieżny przegląd podstawowych założeń kultury klasztornej kładącej nacisk na samodoskonalenie się, modlitwę, odcięcie się od świata pozwoliłby uznać monastycyzm, szczególnie w okresie rozwoju hezychazmu, za przejaw kwietyzmu (łac. quietis i gr. hesychia są niemal równoznaczne, oznaczają wyciszenie, spokój). Jednak równie pobieżne przyjrzenie się sylwetkom kilku mnichów dowodzi, że zaangażowanie się w sprawy tego świata nie było im obce. Za przykład mogą służyć mnisi z okresu ikonoklazmu z Teodorem Studytą na czele, tradycyjnie uchodzący za organizatorów oporu przeciwko polityce religijnej ówczesnych cesarzy 9. Również w XIV w. hezychaści nie unikali zaangażowania w spory doktrynalne, działalności w instytucjach kościelnych i włączali się w politykę państwową. Pozwolę sobie przywołać tylko postać patriarchy Konstantynopola Kaliksta I, który zmarł w trakcie misji dyplomatycznej w 1363 r. w Serres, organizując koalicję państw prawosławnych przeciwko Turkom 10. Kolejnym przykładem hezychasty aktywnie uczestniczącego w sprawach publicznych jest bohater mojego wystąpienia. Żywoty świętych należą do szczególnie problematycznych źródeł historycznych. Przepełnione są cudownymi wydarzeniami oraz patosem, a ich treść i struktura służą pochwale świętego, nie zaś rzetelnemu przedstawieniu faktów. Ich wiarygodność budzi słuszne wątpliwości. Na ile możemy zatem ufać hagiografii przy rekonstrukcji zdarzeń i postaw? Zagadnienie to jest szczególnie istotne w przypadku takich postaci jak Teodozjusz, o którego dziejach opowiada szerzej tylko jego żywot. Aby udzielić odpowiedzi na postawione wyżej pytanie należy porzucić ogólne rozważania i przyjrzeć się dokładniej treści i okolicznościom powstania utworu. W naszym przypadku jest to Żywot Teodozjusza Tyrnowskiego pióra wspomnianego już patriarchy Kaliksta. Zasadniczy zrąb opowieści wydaje się wiarygodny pewne podstawowe fakty, jak np. praktykowanie hezychii przez Grzegorza Synaitę, wsparcie przez Jana Aleksandra budowy klasztoru w Parorii, czy aktywność literacką kilifarewskich mnichów potwierdzają inne przekazy. Zaufanie dla faktografii przedstawionej w żywocie zwiększa niewielka odległość czasowa oddzielająca napisanie 7 М. Й о н о в а, Търновска книжовна школа, [w:] Старобългарска литература. Енциклопедичен речник, red. Д. П е т к а н о в а, Велико Търново 2003, s , tam też dlasza literatura. 8 D. O b o l e n s k y, Late Byzantine Culture and the Slavs. A Study in Acculturation, [w:] XV e Congrès International d Études Byzantines. Rapports et co-rapports. IV. Pensée, philosophie, historie des idées, Athènes 1976, s Literatura poświęcona bizantyńsko-bułgarskim relacjom kulturowym jest bardzo obszerna. Najbardziej aktualne całościowe opracowanie tej problematyki stanowi praca Dmitrija Polywjannego Культурное своеобразие средновековной Болгарии в контексте византийско-славянской общности IX-XV веков, Иваново C f. H. A h r w e i l e r, The Geography of the Iconoclast World, [w:] Iconoclasm. Papers given at the Ninth Spring Symposium of Byzantien Studies. University of Birmingham, March 1975, ed. A. B r y e r, J. H e r r i n, Birmingham 1977, s D. M. N i c o l, The Last Centuries of Byzantium, , Cambridge 1993, s

259 tego utworu od śmierci jego bohatera mogły to być najdłużej dwa lata. Ponadto święty i jego hagiograf dobrze się znali obaj byli uczniami Grzegorza Synaity, a kilka ostatnich miesięcy swego życia Teodozjusz spędził w Konstantynopolu pod opieką Kaliksta 11. Z drugiej strony ich bliska relacja oraz przynależność do tego samego środowiska rzutują negatywnie na wiarygodność żywotu, gdyż mogły przyczynić się do tego, że patriarcha konstantynopolitański przecenił rolę Teodozjusza w niektórych wydarzeniach. Spostrzeżenie to na zawsze pozostanie jedynie hipotezą, miejmy je jednak w pamięci przy interpretacji tekstu. Nawet jeśli byśmy przyjęli postawę skrajnie sceptyczną wobec hagiografii, nie należałoby wówczas uznać biografii Teodozjusza zawartej w jego żywocie za zupełnie bezwartościową. Opisane w ŻTT postawy i zachowania odwzorowywały i współtworzyły pewien model, który uznano za godny naśladowania, co możemy zauważyć czytając Słowo pochwalne Eutymiuszowi, pióra Grzegorza Camblaka 12. Powtarzalność pewnych toposów, motywów czy opisów wydarzeń i postaw świadczy raczej o modach literackich i kanonach pisarskich niż o rzeczywistych zdarzeniach. Z drugiej strony ujawnia ideały, do których dążono w środowisku, w którym powstało dzieło. W ten sposób schematyczny tekst, paradoksalnie, odzyskuje status wiarygodnego opisu. Teodozjusz urodził się przypuszczalnie około roku 1300, zmarł w 1362 lub 1363 r. 13 Już od najmłodszych lat prowadził życie cnotliwe i zgodne z przykazaniami bożymi 14. Decyzję o porzuceniu świata podjął usłyszawszy słowa Jezusa zapisane w Ewangelii wg Mateusza: Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje (Mt 16, 24) 15. Wstąpił do klasztoru, gdzie czynił szybkie postępy 16. Jego hagiograf podkreśla z pewną emfazą, że w tym czasie Teodozjusz wspinał się konsekwentnie po drabinie cnót, tak jak ją opisał Jan Klimak, oraz nauczył się na pamięć Psalmów 17. Pierwszy klasztor, w którym przebywał Teodozjusz był położony w okolicach Widynia 18. Stąd wyruszył on, po śmierci igumena tego zgromadzenia, do stolicy Bułgarii, 11 Być może rację miał Wasił K i s e ł k o w (Житието на Св. Теодосий Търновски като исторически памтеникъ, София 1926, s. VII), który twierdził, że Kalikst i Teodozjusz nie spotkali się w Parorii, ale dopiero w Konstantynopolu. Ten sam badacz (Ibidem, s. III-LII) w sposób kategoryczny kwestionował wiarygodność Żywotu Teodozjusza Tyrnowskiego oraz autorstwo Kaliksta odnośnie do obszernych fragmentów, ale jego argumenty w znacznej części były oparte na fałszywych przesłankach (jak np. utożsamienie Romana, towarzysza Teodozjusza z Romanem/Romiłem z Widynia, datowanie śmierci Grzegorza z Synaju na połowę lat 40, etc.) 12 Według Camblakowego świadectwa Eutymiusz prowadził życie pustelnicze, oddawał się walce duchowej, dbał o mnichów, udzielał im nauk oraz założył klasztor (П. Р у с е в, И. Г ъ л ъ б о в, А. Д а в и д о в, Г. Д а н ч е в, Похвално слово за Евтимий от Григорий Цамблак, Sofia 1971). 13 Д. П е т к а н о в а, Теодосий Търновски, [w:] Старобългарската литература. Енциклопедичен речник, red. eadem, Велико Търново 2003, s. 507; K. M a r i n o w, Między Bułgarią, Bizancjum a Serbią - mnisze peregrynacje św. Teodozjusza Tyrnowskiego i św. Romiła Widyńskiego, Balcanica Posnaniensia 2009, nr 15, s Żywot Teodozjusza Tyrnowskiego, ed. В. З л а т а р с к и, Житие и жизнь преподобнаго отца нашего Теодосия иже въ Трънове постничьствовавшаго. Съписано светеишимь патриархомь Константина града кир Калистомь, Сборник за Народни Умотворения, Наука и Книжнина 20/2, 1904 (dalej skrót: ŻTT), s ŻTT, s Podobnie zostało opisane powołanie np. Antoniego Wielkiego (A t a n a z y A l e k s a n d r y j s k i, Żywot świętego Antoniego, tłum. Z. B r z o s t o w s k a et al., kom. E. W i p s z y c k a, Warszawa 1987, s. 56), a w późniejszym okresie Petki-Paraskewy w żywocie autorstwa Eutymiusza Tyrnowskiego (Пространно житие на Петка Търновска от патриарх Евтимий, прев. К. И в а н о в а, [in:] Стара българска литература, t. 4, Житиеписни творби, съст. К. И в а н о в а, София, 1986, s. 193). 16 ŻTT, s ŻTT, s ŻTT, s nn, cf. Б. Н и к о л о в а, Монашество, манастири и манастирски живот в средновековна България, t. 1, Манастирите, София 2011, s

260 Wielkiego Tyrnowa, gdzie zatrzymał się na krótko w klasztorze Bogurodzicy Hodegetrii 19. Później udał się kolejno do Czerwenu, w okolice Sliwenu, a w końcu do Parorii, położonej na południowo-zachodnich rubieżach państwa bułgarskiego 20. Wszystkie te podróże były motywowane poszukiwaniem przewodnika po życiu duchowym 21. Dopiero w ostatnim z tych miejsc Teodozjusz spotkał właściwą osobę Grzegorza z Synaju. Ten słynny hezychasta również przebył długą drogę, nim w latach 30 XIV w. osiadł w klasztorze położonym na pograniczu bułgarsko-bizantyńskim 22. Najważniejszym przystankiem była dla niego Kreta, gdzie nauczył się tzw. modlitwy Jezusowej, metody modlitwy nieustannej polegającej na powtarzaniu jednej formuły zawierającej imię Jezusa 23. Tradycja tej modlitwy była przekazywana razem z nauką o sposobie zachowywania straży serca czyli wolności od namiętnych myśli (gr. nepsis czujność, trzeźwość, cs. trězven je), oraz wyciszenia wewnętrznego i milczenia (gr. hezychia, cs. bezml v je) 24. Właśnie od greckiego słowa oznaczającego wyciszenie została w późniejszych czasach urobiona nazwa ruchu propagującego ten kontemplacyjny tryb życia. Dalszą działalność Teodozjusza będę rekonstruował w układzie tematycznym, ogniskując moją opowieść wokół trzech zagadnień: Teodozjusz jako organizator życia monastycznego, krzewiciel hezychazmu i strażnik ortodoksji. Pierwszą jego misją, gdy przyłączył się do Grzegorza Synaity, było wstawiennictwo u cara bułgarskiego w sprawie rozbójników nękających mnichów osiadłych w Parorii 25. Car Jan Aleksander pomógł paroryjskiej wspólnocie, ofiarował im pieniądze i dobra potrzebne do budowy umocnień (wieży) oraz cerkwii. Teodozjusz został wysyłany jako posłaniec do bułgarskiego władcy jeszcze raz, ale autor żywotu nie wspomina już, w jakiej sprawie 26. Kalikst podkreśla szczególną pozycję, jaką zajmował Teodozjusz wśród uczniów Grzegorza z Synaju. Wyróżniała go pobożność, dlatego przełożony wspólnoty nakazał mu, aby wiódł przez pewien czas życie rekluza i w odosobnieniu prowadził walkę duchową 27. Po śmierci Grzegorza Teodozjusz został wybrany na igumena klasztoru w Parorii, jednak odmówił przyjęcia tej funkcji 28. Swój wybór mnisi paroryjscy motywowali tym, że Teodozjusz był naśladowcą stylu życia ich nauczyciela. Od tego czasu nasz bohater sprawował funkcje ojca duchowego względem Romana który był również uczniem 19 Klasztor ów musiał cieszyć się wówczas dobrą renomą, skoro zatrzymał się w nim również Romił Widyński w trakcie swoich poszukiwań ojca duchowego, K. M a r i n o w, op. cit., s ŻTT, s Szerzej o wędrówkach ówczesnych mnichów cf. D.M. N i c o l, Instabilitas loci: the Wanderlust of late Byzantine Monks, Studies in Church History 22, 1985, s , K. M a r i n o w, op. cit. 22 D. B a l f o u r, Saint Gregory of Sinai s Life Story and Spiritual Profile, Theologia 53/1, s ; A.M. T a l b o t, Gregory Sinaites, [in:] Oxford Dictionary of Byzantium, ed. A.P. K a z h d a n, New York Oxford 1991, t. 1, s. 883; Х.Ф. Б а й е р, Житие и сочинения Григория Синаита, cz. I., Каллист I, патриарх Константинополя. Житие и деятелност иже во святых отца нашего Григория, Екатеринбург 2006 (o położeniu Parorii: s. 195, przyp. 210; datacja przybycia Grzegorza do Parorii: s. 203, przyp. 224). O duchowości Grzegorza vide M. B i e l a w s k i, Świątynia serca. Na marginesie nauki Grzegorza Synaity, [in:] idem, Mikroteologie, Kraków 2008, s K a l i k s t I, Żywot Grzegorza Synaity, [in:] Х.Ф. Б а й е р, op. cit., s , cf. A.E.N. T a c h i a o s, Gregory Sinaites Legacy to the Slavs: Preliminary Remarks, Cyrillomethodianum 7, 1983, s , L. G i l l e t, The Jesus Prayer, Washington 1987, s Filokalia. Teksty o modlitwie serca, Tyniec s.a. 25 ŻTT, s ŻTT, s ŻTT, s ŻTT, s

261 Grzegorza Synaity 29. Jednak ciągle jeszcze podejmował podróże w poszukiwaniu pouczenia duchowego. Po krótkim pobycie w okolicach Sliwenu odwiedził świętą górę Atos, klasztory Tesaloniki i okolic Berroe. Odbył również pielgrzymkę do Konstantynopola, aby pokłonić się narzędziom Męki Pańskiej, i do Parorii, do grobu Grzegorza Synaity 30. Powrót z tej peregrynacji otwiera nowy etap w życiu Teodozjusza, w którym on sam staje się nauczycielem i przełożonym wspólnoty mnichów. Wtedy to, z pomocą cara Jana Aleksandra, Teodozjusz założył klasztor w Kefalarewie 31 (lokalizacja wątpliwa: 10 km na południe od Wielkiego Tyrnowa lub w okolicach Mesembrii (dz. Nesebyr) 32 ). W niedługim czasie zebrało się wokół niego około 50 mnichów 33. Jego sława kierownika duchowego przyciągnęła adeptów drogi ascetycznej nie tylko z całej Bułgarii, ale również z Serbii, Węgier, Wołoszczyzny i Mołdawii 34. Teodozjusz uczył tam mnichów posłuszeństwa, praksis, czyli uwagi oczyszczającej umysł, oraz theorii, czyli kontemplacji związanej z modlitwą nieustanną 35. W ten sposób Kefalarewo stało się ważnym ośrodkiem nauczania hezychazmu. Ważnym narzędziem propagowania nowych ideałów była również ożywiona działalność literacka (przede wszystkim translatorska) prowadzona pod okiem Teodozjusza 36. Równocześnie z rozpowszechnianiem hezychazmu Teodozjusz prowadził działalność mającą na celu zwalczanie herezji, zaprowadzenie porządku w sprawach kultu oraz ściślejsze zachowywanie dyscypliny monastycznej. Był on inicjatorem dwóch synodów, które potępiły mesalian, zwolenników Barlaama i Akindyna oraz osądziły żydów, którzy jakoby mieli bezcześcić cerkwie, obrażać kapłanów i naśmiewać się z mnichów. Mimo że heretycy są precyzyjnie określeni w żywocie pióra Kaliksta (problem żydów nie jest istotny dla moich rozważań), to ich rzeczywiste błędy i powód potępienia pozostają zagadką dla historyków. Zarzuty stawiane rzekomym mesalianom oraz zwolennikom Barlaama i Akindyna brzmią mało wiarygodnie. Mesalianizm był sektą chrześcijańską, której poglądy o rzeczywistej obecności Ducha Świętego w duszy modlącego się ascety i nauka o łasce wzbudziły podejrzenia czwartowiecznych herezjologów 37. Imię tej sekty przylgnęło w późniejszym okresie do herezji bogomilskiej, charakteryzującej się dualistyczną wizją świata, która rozpowszechniła się w dziesiątowiecznej Bułgarii. Później o mesalianizm oskarżeni zostali hezychaści przez zwolenników Barlaama i Akindyna ŻTT, s Teodozjusza i Romana łączyły jakieś więzi, niedoprecyzowane przez Kaliksta, najprawdopodobniej jeszcze z czasów o których narrator ŻTT opowiada jedynie pobieżnie. Warto przy tej okazji zaznaczyć, że to Teodozjusz przyprowadził Romana do Parorii (ŻTT, s ). 30 ŻTT, s ŻTT, s М. Д а м я н о в а, Към въпроса за местоположението на теодосиевия манастир, Търновска Книжовна Школа 4, 1985, s , Я. Н и к о л о в а, М. Р о б о в, Теодосиевият манастир при Килифарево в светлината на археологически проучвания, Търновска Книжовна Школа 5, 1994, s , Б. Н и к о л о в а, op. cit., s ŻTT, s ŻTT, s ŻTT, s ŻTT, s , Cf. Б.С. А н г е л о в, Търновският книжовник Дионисий Дивний, Старобългарска литература VII, 1980, s ; А. М и л т е н о в а, Книжовни средища, [in:] История на българската средновековна литература, red. eadem, София 2009, s A. G u i l l a u m o n t, Mesalianie, [w:] Idem, U źródeł monastycyzmu chrześcijańskiego, t. 2, tłum. S. W i r p s z a n k a, Kraków 2006, s Д. Д р а г о ј л о в и ћ, Исихазам и богомилство, Balcanica 1980, nr 11, s ; A. R i g o, Messalianismo = Bogomilismo. Un equazione dell eresiologia medievale bizantina, Orientalia Christiana Periodica 1990, nr 56, s

262 Teologowie ci podpierając się tomizmem i realizmem pojęciowym kwestionowali niektóre aspekty nauki hezychastycznej oraz praktyki adeptów metody świętej uwagi. Wątpliwości wzbudza fakt, że do oskarżeń o wyznawanie wspomnianych herezji zostały dołączone zarzuty o rozwiązłość obyczajów, seks rytualny, pijaństwo, odprawianie obrzędów magicznych i pogańskich, pustoszenie góry Atos, ikonoklazm, opętanie przez demony czy saloityzm. Historyk analizujący te przekazy stoi przed nie lada wyzwaniem: musi zadecydować które z tych zarzutów były prawdziwe. Połączenie teologii inspirowanej pismami Tomasza z Akwinu z praktykowaniem magii i kultów pogańskich, co przypisane zostało niejakiemu Teodoretowi 39, jest możliwe, ale wydaje się mało prawdopodobne. Oskarżenia wydają się tym bardziej tendencyjne, że podobne egzotyczne połączenia praktyk i poglądów występują w pozostałych sprawach o herezję opisanych na kartach Żywotu Teodozjusza Tyrnowskiego. Większość z tych heretyków była mnichami. Bez względu na to jak zinterpretujemy przytoczone oskarżenia, możemy stwierdzić, że wysiłek Teodozjusza sprowadzał się do przywrócenia dyscypliny dogmatycznej i moralnej oraz podporządkowania błądzących i siejących zamęt władzy przełożonego klasztoru, czy lokalnego biskupa. Niestety nie ma tu miejsca na bardziej szczegółowe przyjrzenie się tym zagadnieniom i dogłębną analizę wspomnianych wyżej przypadków herezji 40. Moim podstawowym zainteresowaniem badawczym (jak i tematem przygotowywanej rozprawy doktorskiej) jest rola społeczna monastycyzmu w późnośredniowiecznej Bułgarii. Dlatego też postanowiłem przyjrzeć się, jak realizował swoją misję społeczną jeden z nielicznych bliżej nam znanych mnichów z tej epoki i terytorium Teodozjusz Tyrnowski. Kluczem do oceny jego działalności jest poznanie kierujących nim motywów. Wspólnym mianownikiem wszystkich jego działań, jak to jest przedstawione w jego żywocie, było pragnienie zbawienia. Teodozjusz starał się o nie dla siebie, gdy prowadził walkę duchową i oddalał się w odosobnienie; dla powierzonych jego opiece mnichów, gdy ich pouczał o praksis i theorii; wreszcie zaś dla wszystkich ludzi, gdy angażował się w walkę z herezjami. Działalność Teodozjusza Tyrnowskiego zaowocowała pojawieniem się aktywnej grupy szczerze oddanych swojemu powołaniu mnichów. Na koniec przywołam postać jednego nich Eutymiusza Tyrnowskiego. Został on ostatnim przed dostaniem się miasta w ręce tureckie patriarchą Tyrnowa. Przypieczętował triumf hezychazmu w Bułgarii, pracował nad jego popularyzacją w krajach ościennych, obejmował szczególną opieką mnichów i patronował prowadzonej na dużą skalę działalności literackiej. Przez wielu jest uznawany za najwybitniejszą postać bułgarskiego średniowiecza ŻTT, s Użycie nazwy bogomili/mesalianie na oznaczenie mnichów niezachowujących dyscypliny klasztornej w jednym żywocie pióra Eutymiusza Tyrnowskiego zostało przeze mnie przeanalizowane w: «Żywot Hilariona z Mogleny» Eutymiusza Tyrnowskiego jako źródło do dziejów bogomilizmu. Wiarygodność tekstu, Słupskie Srudia Historyczne 17, 2011, s К. И в а н о в а, Патриарх Евтимий, София 1986, s. 3-4, dalsza literatura vide: eadem, Eвтимий Търновски, [in:] Старобългарска литература. Енциклопедичен речник, s , М. Й о н о в а, op. cit. 262

263 TRZY KONTYNENTY, TRZY ŚWIATY. ZDERZENIE CYWILIZACJI EUROPEJSKIEJ Z AMERYKAŃSKIMI 263

264

265 Dawid Bujnowski Uniwersytet Łódzki THOMAS JEFFERSON ITALOFIL? WIZERUNEK PATRIOTY, POLITYKA I PLANATATORA W ŚWIETLE KORESPONDENCJI Większość badaczy wskazuje, że Thomas Jefferson przejawiał skłonności frankofilskie, natomiast mało który z nich wspomina o wpływie na jego życie włoskich idei myśli filozoficznej, sztuki, muzyki itd. Sam Th. Jefferson, jak się wydaje, bardzo chętnie propagował te wpływy, a przynajmniej od nich nie stronił. Fakt budowy swojego domu w Monticello w stylu klasycystycznym jak i sama nazwa posiadłości mogą przemawiać za tą tezą. Dodatkowo wykazywał zainteresowanie włoskim rolnictwem, m.in. uprawą winorośli czy dyni, konsultując swe prace z Filippo Mazzei - włoskim filozofem, przybyłym do Ameryki Północnej, z którym szybko nawiązał dobre stosunki i który został jego sąsiadem. Korespondencja między dżentelmenami jest dość obszerna i trwała aż do śmierci Włocha. To właśnie z korespondencji Jeffersona ze swoimi przyjaciółmi, dowiadujemy się o zapatrywaniach autora Deklaracji Niepodległości na problemy filozoficzne, niepodległościowe, polityczne, gospodarcze, społeczne, a nawet religijne kraju, jak i rodzinnego stanu - Wirginii, czy samego Monticello. Nie wszystkie listy zachowały się w całości, ale te, które możemy czytać, obrazują postać Thomasa Jeffersona jako umiarkowanego italofila. Samo pojęcie italofilii, rozumianej jako umiłowanie kultury włoskiej, języka, literatury i wszystkiego co z Italią jest związane 1, w przypadku Th. Jeffersona odnosi się zwłaszcza do czasów starożytnego Rzymu. Wiąże się to niewątpliwie z ideą humanizmu, której autor Deklaracji Niepodległości hołdował, a która w miarę upływu lat i zgłębiania kultury starożytnej - stawała się jego bodźcem do poznawania i postrzegania świata. Przyjmując idee i prądy ze świata starożytnego, wzbogacał je o idee i prądy charakterystyczne dla epoki oświecenia w której żył, a więc: indywidualizm, empiryzm, wiara w potęgę rozumu (racjonalizm), utopizm, profesjonalizacja nauki, czy wreszcie, pośrednio związany z oświeceniem, liberalizm gospodarczy. Ten eklektyzm poglądowy, objawiał się w podejściu Thomasa do spraw polityki, społeczeństwa, sztuki, architektury, filozofii, języka oraz innych dziedzin nauki. Można stwierdzić, że przyjmując wszechstronność zainteresowań charakterystyczną dla epoki renesansu, a zwłaszcza w jego najczystszym, włoskim wydaniu, stawał się jednym z kontynuatorów myśli klasycznej w dobie oświecenia, a następnie promotorem i protoplastą w zaszczepianiu italskiej kultury na kontynencie amerykańskim. Nie byłoby jednak niczym niezwykłym w powrocie do klasycyzmu w dobie oświecenia, gdyby nie spojrzenie samego Jeffersona na tę kwestię, co wyróżniało go na tle innych ówczesnych humanistów. Chodzi mianowicie o jego krytyczne podejście do przyjmowania ideałów rzymskich, czy nawet włoskiego renesansu. Niektóre wzorce odrzucał, a nawet piętnował dostrzegając w nich ciemne strony natury ludzkiej 2, natomiast te z którymi się zgadzał i które przyjął starał się wykorzystywać w codziennym życiu. 1 Nowy Słownik Wyrazów Obcych, red. A. L a t u s k a, Kraków 2003, s K. L e h m a n n, Thomas Jefferson: American humanist, Chicago 1965, s

266 Dlatego też trudno mówić o bohaterze Stanów Zjednoczonych, jako o wielkim miłośniku kultury italskiej (włoskiej), z powodów podanych powyżej jak i z jego zamiłowania również do prądów kulturowych i filozoficznych z innych krajów, jak starożytna Grecja, czy ówczesna Francja. Stawia to go raczej w roli umiarkowanego italofila, jednak w którego życiu wpływy italskie odegrały istotną rolę. Aby potwierdzić tę tezę należy spojrzeć na postać Jeffersona jako na patriotę, polityka i plantatora, które to postawy były charakterystyczne dla ówczesnych mieszkańców kraju, który od 1776 r. możemy nazywać Stanami Zjednoczonymi Ameryki, a które [tj. postawy] w przypadku Jeffersona kreowane były w taki, a nie inny sposób poprzez dialog ze światem starożytnym i kulturą Italii. Tutti gli uomini sono per natura egualmente liberi e indipendenti. Quest eguaglianza è necessaria per costituire un governo libero. Bisogna che ogugno sia uguale all altro diritto naturale - tak brzmiały słowa włoskiego filozofa Filippo Mazzei przybyłego do Ameryki w 1773 r., a które zostały opublikowane w The Virginia Gazette w 1774 r. Thomas Jefferson przetłumaczył je i wykorzystał przy pisaniu Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych Ameryki, a które my Polacy możemy tłumaczyć tak: Wszyscy ludzie stworzeni zostali równymi, równość ta jest niezbędna by tworzyć wolny rząd. Każdy człowiek jest równy wobec prawa naturalnego. Skoro Jefferson przyjął te słowa i wykorzystał w jednym z najważniejszych dokumentów w historii Stanów Zjednoczonych i w jednym z najważniejszych w historii świata, to nie dość, że był świadomy powagi i znaczenia tych słów, to musiał się zgadzać z ich treścią. W istocie tak było, albowiem wyrażały one wschodzące właśnie oświeceniowe poglądy o indywidualizmie i samostanowieniu, suwerenności i prawie naturalnym, które dojrzewały również w Jeffersonie w dobie toczących się napięć politycznych między Wielką Brytanią a jej koloniami w Ameryce Północnej. Z drugiej strony, za tym, że zaafirmował pogląd wyrażony przez Filippo Mazzei, przemawia jego stosunek do zaborczości jednego państwa, czy też ludu, przez drugi. Pogląd o bezcelowym i bezzasadnym okupowaniu politycznym, gospodarczym czy nawet kulturowym, Jefferson wypracował w toku samokształcenia ale i później, kiedy to zaczytywał się w dziełach rzymskich filozofów takich jak Cyceron czy Katon. Formułuje go w korespondencji z Johnem Adamsem, wieloletnim przyjacielem, z którym dzieliły go jednak poglądy polityczne i społeczne. Filozofujący Thomas Jefferson w liście z 10 XII 1819 r. do Johna Adamsa 3 tak mówi o patriotyzmie: ( )Pocieszam się ostatnio czytaniem ksiąg z listami Cycerona. Są one, z pewnością, wyrazem najczystszych wzniesień patriotyzmu, ohydnym kontrastem jest jednak ojcobójca Cezar( ) jeśli był [tj. Cezar - przyp. D.B.] tak cnotliwy jak odważny i błyskotliwy, to co mógłby zrobić, by poprowadzić współobywateli do dobrych rządów? Jeśli ich lud był rzeczywiście, jak my, oświecony, pokojowo nastawiony i naprawdę wolny, odpowiedź byłaby oczywista: przywrócenie niezależności na wszystkich najechanych terytoriach zagranicznych przyniosłoby Italii ulgę od rządu motłochu rzymskiego, który konsultując z narodem uprawionym do samostanowienia, robi co zechce, ale dla przesiąkniętego korupcją, przestępstwami i sprzedajnego, jakim był cały naród (i nikt nie zrobił więcej jak Cezar dla skorumpowania go), nawet Cyceron, Katon i Brutus nic nie mogli zrobić( ). We fragmencie tym widać z jaką krytyką podchodzi Jefferson do formy rządów w starożytnym Rzymie, wskazuje na możliwość zmian dzięki mądrości i rozwadze wybitnych postaci filozofów, jednak nie mają oni pomysłu na poprawę tego stanu rzeczy. W tym przypadku mamy do czynienia z odrzuceniem, a nawet napiętnowaniem rzymskich ideałów przez Jeffersona, uważał on, że w obecnych czasach system rządów jaki zaistniał 3 The Writings of Thomas Jefferson, t. 15, oprac. A. A. L i p s c o m b, A. E. B e r g, Washington 1904, s (tłum. własne). 266

267 od czasów Cezara, a więc konsekwentna deprawacja republiki, nie sprawdziłby się, a przyczynę tego upatrywał w demoralizacji społeczeństwa, dbającego tylko o swoje interesy i fałszywie pojmującego patriotyzm 4. Według Jeffersona lekarstwem dla Rzymian musiałaby być reforma szkolnictwa i uświadamianie ich poprzez edukację w podążaniu drogą prawdy i prawości, gdyż to nie rząd a lud podtrzymuje dobro, na co wskazuje dalszy fragment tego samego listu: ( )Poprawa tego stanu rzeczy musiałaby się wtedy odbyć od kolebki. Ich umysły byłyby informowane o tym co jest dobre a co złe; zachęcani ideami cnoty i odstraszani od popełniania występków w obawie przed karą, oczywiście proporcjonalną, ale nie umarzaną; we wszystkich sprawach do podążania drogą prawdy i wystrzegania się błędu, który w konsekwencji wprowadza nas na drogę nieprawdy w końcowym rozrachunku. Ale operacja ta wymagała okresu całej lub nawet dwóch generacji( ). Thomas Jefferson tłumaczył stan rzeczy zaistniały w Rzymie, wynikiem działalności ciemnej strony natury ludzkiej, która mimo istniejących ówcześnie najlepszych praw, filozofii, brała górę nad Rzymianami, nawet tymi, którzy na pierwszy rzut oka wydawali się godnymi szacunku i naśladowania. Poglądy wyrażone na temat ustroju republikańskiego Jefferson przekładał na grunt nowego państwa jakim były Stany Zjednoczone Ameryki. Nie szukał on antycznych analogii i porównań do Republiki Rzymskiej jak wielu mu współczesnych, np. Charles Lee 5. Starał się on raczej zapobiegać podobnej sytuacji w jego kraju, poprzez wykorzystywanie tych dobrych wzorców rzymskich, jak prawo, nauka, filozofia, itp., które winny być wprowadzane w szkołach w Stanach Zjednoczonych w językach klasycznych, dla lepszego ich zrozumienia i kształtowania osobowości Amerykanów na wzorcach antycznych. Wyraz poglądom Jefferson daje w liście do Johna Braziera z 24 VIII 1819 r. 6 : Chciałeś poznać moją opinię na temat tego, w jakim stopniu klasyczne nauczanie powinno być stosowane w naszym kraju. ( ) Pożytki jakie czerpiemy z pozostałości języka greckiego i łacińskiego są, po pierwsze, wzorcem do naśladowania w piśmiennictwie. Jesteśmy w nich zadłużeni poprzez racjonalny i czysty styl nowoczesnych kompozycji, które tak bardzo odróżniają narody od siebie, dla których te języki [tj. greka i łacina przyp. D.B.] są rodzime. ( ) Po drugie, pośród zalet klasycznego nauczania, szanuję sobie bardzo możliwość luksusu jakim jest czytanie greckich i rzymskich autorów w całym swoim pięknie w oryginale. ( ) Po trzecie, jest to magazyn prawdziwej nauki zgromadzony i nadany nam w tych językach, mianowicie: poprzez historię, etykę, arytmetykę, geometrię, astronomię, historię naturalną, etc. Ale dla kogo te rzeczy mogą być przydatne? Z pewnością nie dla wszystkich ( ), ich przyswajanie powinno być naszym zajęciem w wieku młodzieńczym, kiedy to pamięć jest podatna na głębokie i długotrwałe wrażenia, a rozsądek i wartościowanie nie są jeszcze tak silne, by móc myśleć abstrakcyjnie. Dla moralistów są one wartościowe, ponieważ dostarczają pism etycznych o wysokim standardzie, aczkolwiek w mojej opinii pisma etyczne z czasów dzisiejszych są bardziej zaawansowane od starożytnych i bardziej przydatne dla nauki.( ) Prawnik znajduje w języku łacińskim najbardziej zgodny system prawa cywilnego z wyszczególnieniem praworządności, która jest oparciem dla rządów ludzi, i z której wiele zostało zaczerpnięte do naszego systemu.( ) Mąż stanu odnajdzie w tych językach historię, politykę, matematykę, etykę, elokwencję, miłość do kraju, tę którą trzeba zaliczać do jednej z nauk w dzisiejszych czasach.( ) Wszystkie te nauki muszą powrócić do klasycznego źródłosłowu, by właściwe zrozumieć ich założenia. ( ) Rolnicy potrzebują etyki, matematyki, chemii i filozofii natury. Rzemieślnicy tak samo ( ). Oprócz dzieł antycznych, Thomas Jefferson czytał również prace poświęcone historii Włoch w języku włoskim, który to określał mianem dialektu łacińskiego 7. Jedną z takich 4 K. L e h m a n n, op. cit., s T. Ż y r o, Boża plantacja: Historia utopii amerykańskiej, Warszawa 1994, s The Writings of Thomas Jefferson, t. 15, s K. L e h m a n n, op. cit., s. 98,

268 prac była ta napisana przez Giuseppe Micaliego zatytułowana: L Italia avanti il dominio dei Romani dal Micali, której lekturę Jefferson tak komentuje w liście z 5 V 1817 r. do Johna Adamsa 8 : Byłem zajęty i zachwycony czytaniem kolejnej pracy, która jednak nie obiecywała uzyskania wielu ważnych informacji, ani też nie bawiła: L Italia avanti il dominio dei Romani dal Micali. Nierzadko, jak wiesz, rzeczą godną pożałowania było to, że Kartagina nie miała pisarza, który przedstawiłby jej historię z punktu widzenia Kartagińczyków, podczas gdy jej imperium, siła i splendor dowodzą, że musiała posiadać znakomitą politykę i rząd. Micali dał kontrapunkt na historię Rzymu o narodach, nad którymi Rzymianie rozpościerali swe panowanie. Do tych celów autor zebrał materiały z każdej z prowincji, dostarczając przy tym powodów do refleksji dla tych, którzy dostrzegli, że był to wielki układ za kurtyną, od którego można było odstąpić. Autor z pewnością daje nowe spojrzenie na naród, którego chwała została zamaskowana, natomiast uśmierzyła barbarzyńskie zapędy Rzymian. Na podstawie tych listów możemy wnioskować, że Jefferson nie aprobował polityki rzymskiej, opartej na zaborczości, podbijaniu i ekspansji, nie popierał również polityki wewnętrznej, która miała prowadzić do upadku moralnego i społecznego. Mimo całego swojego uwielbienia dla rzymskiej filozofii, w skład której wchodziły również elementy teorii rządzenia oraz dla rzymskiego prawa (sam posiadał wykształcenie prawnicze), to Jefferson, będąc politycznym pragmatykiem, starał się nie popełniać błędów przodków w myśl idei Cycerona Historia magistra vitae est. Faktycznie, Jefferson uważał historię za jedną z najważniejszych nauk, która nie dość, że daje nam informację o biegu dziejów, to pozwala czerpać z siebie, po to by przewidywać wydarzenia współczesne i w przyszłości oraz stosować najlepsze rozwiązania, także na zasadzie eklektyzmu, do teraźniejszości 9. Oprócz przedstawiania Jeffersona jako patrioty i polityka, należy również skupić się na jego osobie jako na plantatorze z Wirginii. On sam nie był self-made-manem, jak chociażby Benjamin Franklin, gdyż rodzina Thomasa przybyła do Wirginii w XVII w., dość szybko dorobiła się majątku i weszła w krąg elit dzięki małżeństwu ojca Thomasa - Piotra Jeffersona z Jane Randolph pochodzącą ze starego rodu arystokratycznego z Anglii i Szkocji 10. Mariaż pozwolił Jeffersonom na szybkie wzbogacenie się i rozwój swojego majątku ziemskiego w Shadwell w hrabstwie Albemarle, a Thomasowi dobre przygotowanie edukacyjne, które rozpoczął już w wieku 5 lat. O dobre wykształcenie syna dbał ojciec, nie chcąc, aby jego potomek musiał zostać samoukiem i zaczynać od zera. Obowiązki edukacyjne nie przeszkadzały młodemu Jeffersonowi w podziwianiu natury rodzimych krajobrazów i życiu w duchu plantatora z Wirginii 11. Przez całe życie starał się rozwijać gospodarczo majątek odziedziczony po ojcu, nawet kiedy przez dłuższy czas nie schodził z areny politycznej, a do rodzinnego domu przyjeżdżał na kilka tygodni lub miesięcy, to oddawał się w całości sprawom sytuacji plantacji, która zwykle podczas jego nieobecności podupadała ekonomicznie. W tym celu stosował nowinki techniczne oraz uprawy owoców i warzyw nie występujących wcześniej na kontynencie północnoamerykańskim. Duży wpływ na zapał ogrodniczy wywarł na Jeffersona wspominany wcześniej Filippo Mazzei. Był on nie tylko filozofem piszącym artykuły o charakterze publicystycznym, ale również zręcznym przedsiębiorcą nastawionym na rolnictwo. To od niego Thomas przejął wrodzoną Włochom energię i gotowość do działania, a od samego Mazzei jego zamiłowanie do rolnictwa. Na plantacji Jeffersona wkrótce pojawiły się uprawy winogron, oliwy, moreli 8 The Writings of Thomas Jefferson, t. 15, s K. L e h m a n, op. cit., s , 93, Z. L i b i s z o w s k a, Thomas Jefferson, Wrocław 1984, s Ibidem, s

269 i innych owoców, warzyw i roślin z południa Europy, głownie z Włoch 12. Dbałość o interesy plantacji przejawia się u Jeffersona do końca życia i nawet kiedy zaangażowany był w politykę, starał się na bieżąco śledzić sytuację w Monticello, widać to chociażby z listu nadanego z Waszyngtonu w dniu 4 V 1805 r. 13, adresowanego do swojego włoskiego przyjaciela: Otrzymałem owoce z mojej plantacji w Monticello z wyjątkiem pojedynczej uprawy moreli, która została rozkradziona w międzyczasie. Jakkolwiek, jeśli zasiew się powiedzie mogę oczekiwać sporych plonów. Piszę teraz do pana Appletona, żeby odłożył wysłanie mojego wina do października, ponieważ jeśli wyśle się je wiosną, to przeleży w ładowni statku i portach gorące letnie upały, a wina tak delikatne jak te z Montepulciano nie mogą leżakować w ten sposób. Ich zimowy przyjazd będzie najbardziej bezpieczny, a ich dobry stan jest warunkiem transportu do Burgundii i Bordeaux, zachowują tym samym nieskazitelny i delikatny smak. Jefferson wykazuje wyraźną troskę o stan produktów pochodzących ze swojej plantacji oraz wyraz zaznajomienia się z charakterystyką tychże wyrobów. Amerykanin był człowiekiem, który wykorzystywał swoje zdolności intelektualne i wiedzę w codziennym życiu. Wiedzę zdobytą w zakresie humanistyki w toku kształcenia, najpierw w gimnazjum łacińskim w Northam, a później w College u William and Mary w Williamsburgu 14, uzupełniał dodatkowo lekturą prac i opracowań zbieranych przez niego w Monticello przez całe życie. W bibliotece tej, zdigitalizowanej na podstawie klasyfikacji nauk według Bacona (historia-pamięć, poezja-wyobraźnia, filozofia-rozum) i liczącej ponad sześć tysięcy tomów pod koniec życia Jeffersona, znalazły się prace rzymskich myślicieli, a zarazem gospodarzy rzymskich villae: Cycerona, Katona, Warrona i Pliniusza 15. Thomas z ich pism dowiadywał się o formach i stylach prowadzenia gospodarstwa w starożytnym Rzymie. Lektury te, oprócz wiedzy na temat villae, dawały mu też pogląd na styl życia w rzymskich posiadłościach. Inspiracje rzymskim stylem życia na wsi są wyraźnie widoczne u Jeffersona, dochodzą do tego zamiłowania lingwistyczne i architektoniczne, które przełożył na grunt swojej posiadłości w Monticello, a następnie przy budowie i organizacji Uniwersytetu w Wirginii. Już sama nazwa posiadłości Jeffersona przywołuje na myśl włoskie skojarzenia. Otóż faktycznie, monticello oznacza w języku włoskim małą górę 16, daje to wyraz usytuowaniu posiadłości jeffersońskiej na niewielkim wzniesieniu nieopodal rodzinnego Shadwell, a które to usytuowanie było opisywane przez Katona i Warrona jako najdogodniejsze i było jedną z cech charakterystycznych rzymskich villae 17. To właśnie owa posiadłość stała się swego rodzaju laboratorium do eksperymentów architektonicznych Thomasa Jeffersona. Dom budowany przez ponad czterdzieści lat, o zmieniających się na przestrzeni tego czasu koncepcjach i założeniach architektonicznych dokonywanych przez samego gospodarza, jest perełką architektury. Cała posiadłość w zamierzeniu ma nawiązywać do rzymskich villae rusticae, symbolizujących wysoką kulturę obyczajową, swobodę działania i pewnego rodzaju koncepcję życia poza miastem, która tak w Rzymie, jak i w Nowym Świecie służyć miała budowie charakterystyki farmera czy plantatora, dla którego ziemia jest najważniejszym i najszlachetniejszym ze źródeł 12 Z. L i b i s z o w s k a, op. cit., s List Thomasa Jeffersona do Filippo Mazzei z 4 maja 1804 r., tłum. własne [dostęp z dn. 10 III 2013], < 14 Z. L i b i s z o w s k a, op. cit., s K. L e h m a n n, op. cit., s ; Z. L i b i s z o w s k a, op. cit., s Ibidem, s K. L e h m a n n, op. cit., s

270 dochodów, a na której praca prowadzi do uszlachetnienia samego gospodarza oraz daje mu poczucie wolności 18. Same założenia architektoniczne Monticello są wyrazem neoklasycyzmu cechującego oświeconego architekta Jeffersona, który jednak postanawia łączyć ze sobą różne gatunki, począwszy od czysto antycznych założeń, przez renesansowe, aż do neoklasycznych wpływów doby oświeceniowej oraz wpływów innych prądów, jak barokowego racjonalizmu, czy założeń antyku greckiego. Jednak główny trzon budowy domu i urządzenie posiadłości, mimo dokonywanych zmian i modernizacji, opierał się na wzorcach rzymskich. Przede wszystkim wskazać trzeba villa Pliniusza w Toskanii i Hadriana w okolicach Tivoli 19, które to wzorce zostały zaczerpnięte z pism rzymskich gospodarzy 20 oraz współczesnych Jeffersonowi opracowań dotyczących architektury klasycystycznej 21 w trakcie rzetelnej kwerendy bibliotecznej. I tak w Monticello na każdym kroku napotykamy na wpływy klasycyzmu w zabudowie i urządzeniu posiadłości, jak np. kształt ogrodu, który ma przypominać w swych zarysach kształt rzymskiego hipodromu, czy też budynki zewnętrzne, przeznaczone do pracy i odpoczynku, tożsame pod względem funkcji z rzymskimi diaetae jak określał je Pliniusz, a które połączone były z głównym budynkiem kryptoportykami, czyli podziemnymi korytarzami o charakterystyce architektonicznej portyku 22. Przy całym szacunku i umiłowaniu wzorców antycznych w architekturze, Thomas Jefferson miał swój własny pomysł na wykorzystanie tych prądów w celu zaszczepienia ich na gruncie amerykańskim, wiedział bowiem, że jest protoplastą w rozwoju kulturowym nowego społeczeństwa i że jego koncepcje będą promowane przez rzesze naśladowców. Dlatego tak przy budowie Monticello, jak i Uniwersytetu w Wirginii starał się przedstawić taką kulturę architektoniczną, która trafiałaby w gusta, możliwości i potrzeby rodaków 23. Wynikiem tych działań jest jeffersoński eklektyzm w architekturze, który najbardziej uwidacznia się w planach zabudowy osiedla akademickiego i Biblioteki Uniwersyteckiej dla nowo powstającego Uniwersytetu w Wirginii, który to de facto powstał z prywatnej inicjatywy i ambicji emerytowanego już wówczas trzeciego prezydenta Stanów Zjednoczonych. University of Virginia to chyba największe osiągnięcie architektoniczne Thomasa Jeffersona, pomimo że zaprojektował wiele innych budynków, jak Monticello, Kapitol w Waszyngtonie, pałac gubernatorski w Wirginii czy elementy Białego Domu. Budynki uniwersyteckie wzorowane są na rzymskich zabudowaniach pałacowych typu villa, ale nie imają się również wpływów z zabudowy miejskiej. Dochodzą do tego wpływy palladynizmu, który wywierał przemożny wpływ na młodego architekta Jeffersona podczas planowania zabudowy w Monticello, uwidacznia się również jego wpływ w późniejszym okresie prac Amerykanina z zakresu architektury, dając wzorce do naśladowania. Sam Palladio według Jeffersona najlepiej dobierał proporcje antycznych porządków architektonicznych 24. Na terenie kampusu uniwersyteckiego znajdują się pawilony dla studentów i profesorów, wzorowane na wspomnianych wcześniej diateae i otoczone są portykami, podobnie 18 T. Ż y r o, op. cit., s , 49-54; K. L e h m a n n, op. cit., s K. L e h m a n n, op. cit., s Ibidem, s Ibidem, s. 27, K. L e h m a n n, op. cit., s T. Ż y r o, op. cit., s. 32, 37-40; K. L e h m a n n, op. cit., s Ibidem, s. 27, 52, , ,

271 jak w rzymskiej rezydencji Pliniusza Młodszego. Jefferson czerpiąc inspiracje z Cycerona stworzył na terenie kampusu system tarasowy, to jest poziomowy, w którym na wyższym poziomie podobnie jak w villa rzymianina usytuowana jest biblioteka. Między pierwszym a drugim poziomem znajduje się rotunda, której kształt oraz kopuła mają nawiązywać do Panteonu rzymskiego, którego plany zabudowy i opis Jefferson przestudiował na podstawie prac Kasjusza Diona, który uważał iż kopuła Panteonu przedstawia niebo. Było to inspiracją dla amerykańskiego plantatora-architekta do stworzenia z rotundy obserwatorium astronomicznego z mechanizmem pozwalającym imitować zachowanie gwiazd w kosmosie, umieszczonym na ścianach kopuły 25, a którego koncepcję [tj. mechanizmu] zaczerpnął z kolei z opisu Warrona 26. Na niższym poziomie występują podobnie jak w Monticello kryptoportyki, które zastąpiły pierwotne plany otoczenia kampusu z trzech strony grupą zwykłych portyków i arkad. Wielorakość koncepcji z zakresu architektury jeffersońskiej oraz różnorodność funkcji jaką miały spełniać projektowane przez Jeffersona budynki nie przeszkadza dostrzec w nich pewnych cech wspólnych. Oprócz czerpania z dorobku klasycyzmu budynki te łączyło to, że miały symbolizować, w myśl filozofii ich projektanta, system amerykańskiej republiki demokratycznej oraz przeznaczenie dziejowe narodu amerykańskiego, który dla podkreślenia swej roli i przeznaczenia powinien czerpać od największych, w tym przypadku z rzymskiej architektury 27. Jeśli mielibyśmy dokonać oceny Thomasa Jeffersona jako italofila, na pewno nie będzie ona jednolita, a to ze względu na to, iż bohater Stanów Zjednoczonych był przede wszystkim pragmatykiem, który wykorzystywał swoje umiejętności i wiedzę do danej sytuacji. On sam, jak można przypuszczać, chociażby w świetle przytoczonej tu korespondencji, miał różny stosunek do kultury i filozofii płynącej ze świata starożytnych Rzymian jak i ich późniejszych spadkobierców, mieszkańców Italii. Nie zmienia to jednak faktu, że wpływy te były istotne dla kształtowania się osobowości Jeffersona, tak w toku edukacji, jak i w dobie kariery politycznej, kiedy to swe sprecyzowane już poniekąd poglądy na temat starożytnych wzorców politycznych, wykorzystywał wplatając [tj. poglądy] w kontekst ówczesnej sytuacji Stanów Zjednoczonych. Jeśli nawet odnosił się z krytycyzmem do idei z Półwyspu Apenińskiego, to szanował spuściznę jaką pozostawili po sobie Rzymianie i ich kontynuatorzy Włosi, z której on i jemu współcześni mogli korzystać. Z drugiej strony, jeśli nawet był zwolennikiem kultury italskiej w przypadku wzorców architektonicznych, czy stylu życia w rzymskich villae, to starał się on dostosowywać te idee do czasów mu współczesnych, rozumiejąc konieczność postępu poprzez naukę o przeszłości. Patrząc na spuściznę jaką pozostawił Jefferson w dziedzinie kultury, spuściznę o wyraźnym zabarwieniu klasycznym tak w architekturze, jak i bibliotece zaopatrzonej w prace antycznych autorów, możemy mówić Jeffersonie jako o italofilu. Widzimy w nim włoskiego humanistę doby Renesansu dążącego do uzyskania perfekcji formy, i którego głód intelektualny musi być wciąż zaspokajany, widzimy również rzymskiego farmera, dążącego do ekonomicznego rozwoju swojego gospodarstwa, żyjącego według określonych zasad, nie widzimy jednak rzymskiego polityka popisującego się swoimi oracjami podczas zebrań senatu. Jefferson wyciągnął z tej kultury to co jego zdaniem było najlepsze 25 K. L e h m a n n, op. cit., s Ibidem, s T. Ż y r o, op. cit., s ,

272 i możliwe do przyjęcia. Prądy italskie towarzyszyły mu przez całe życie, nie był jednak tak ślepo zapatrzony w te idee, by nie dostrzec błędów i niedoskonałości Rzymian i Włochów. Mówiąc o Jeffersonie jako o miłośniku kultury italskiej, musimy być ostrożni i mieć na względzie kontekst do jakiego ta italofilia jeffersońska się odnosi, gdyż śledząc trzy drogi o italskich podwalinach, po których śmiało kroczył bohater młodego amerykańskiego narodu, widzimy różnorodność jego przekonań i różny stopień otwartości na wpływy z Italii. Umiarkowany prąd italofilski jest tu chyba najbardziej adekwatnym pojęciem na określenie jednego z wpływów, obok prądów oświeceniowych, pragmatyzmu i frankofilii, który cechował Thomasa Jeffersona, i który wykorzystywał w swym bogatym w wydarzenia i działania życiu, jeden z największych ludzi swych czasów i chyba jeden z największych w historii świata. 272

273 Agnieszka Kita Uniwersytet Łódzki ROLA I ZADANIA PIŁKI NOŻNEJ W KSZTAŁTOWANIU ARGENTYŃSKIEJ TOŻSAMOŚCI NARODOWEJ ZA RZĄDÓW JUANA DOMINGO PERÓNA W LATACH Zadaniem, jakie stawia przed sobą każda władza jest stworzenie unikalnego wzorca obywatela. Ma on być symbolem epoki i odzwierciedlać najważniejsze cechy, postawy oraz pragnienia czasu i miejsca, w jakim dany reżim się znajduje. Do stworzenia tego idealnego wzoru bohatera narodowego wykorzystywana jest ideologia, propaganda, aktualna sytuacja gospodarcza i społeczna. W dążeniu do postawionego sobie celu przedstawiciele władzy są w stanie trafnie przewidzieć nastroje tłumów, ich problemy oraz potrzeby. Analiza tych czynników umożliwia rządzącym wyjście naprzeciw tym oczekiwaniom, co oznacza zagwarantowanie sobie sympatii i poparcia. Wsparcie i zaufanie ze strony obywateli pozwala z kolei na realizację najbardziej śmiałych i kontrowersyjnych założeń, które niejednokrotnie, choć nie zawsze, mogą doprowadzić dane państwo i jego mieszkańców do ruiny. W kreowaniu wzorcowego obywatela wykorzystuje się głównie wyżej wspomniane konwencjonalne metody. Jednak, aby odnieść zamierzony sukces, dużo lepiej jest posłużyć się czymś, co lud kocha i co darzy największym sentymentem. Celem mojej pracy będzie prezentacja tego drugiego rodzaju wpływu na społeczeństwo. W tym celu przedstawię Argentynę za czasów rządów Juana Domingo Peróna w latach Za przysłowiowe opium dla ludu posłuży mi traktowana przez Argentyńczyków niemal jak religia piłka nożna. Pierwsza część pracy ma na celu ukazanie krótkiego rysu historycznego rozwoju futbolu w tym kraju oraz przedstawienie najważniejszych faktów historycznych z opisywanego okresu. W drugiej części przedstawię zależności między piłką nożną, a politykami i ich relacjami ze społeczeństwem oraz wpływem, jako futbol może wywierać nawet na stosunki międzynarodowe. Przedstawię przyczyny i proces transformacji argentyńskiego wzorca bohatera od gaucho po zawodowego piłkarza. Wyjaśnię również jak symbioza polityczno-futbolowa wpływała na kształtowanie się postaw społecznych, a co z tym związane na rodzenie i umacnianie się tożsamości narodowej. Piłka nożna pojawiła się w Argentynie już w połowie XIX w. Pierwszymi, którzy w porcie Buenos Aires uprawiali nowy sport byli europejscy żeglarze, którzy w ten sposób odreagowywali męczące rejsy ze Starego Świata. Główną rolę w rozpowszechnieniu futbolu na całym kontynencie południowoamerykańskim odegrali Brytyjczycy, głównie Anglicy. To za sprawą dobrze zorganizowanej mniejszości ze Zjednoczonego Królestwa powstały w Argentynie pierwsze kluby piłkarskie 1. Dalszy wzrost zainteresowania tym sportem związany był z powstawaniem brytyjskich szkół i collegy, a zwłaszcza przybyciem do Buenos Aires szkockiego profesora Alexandra Watsona Huttona, który jest uważany 1 Dzieje kultury latynoamerykańskiej, red. M. F. G a w r y c k i, Warszawa 2009, s

274 za ojca argentyńskiej piłki nożnej 2. Status futbolu, jego popularność i dostępność uprawiania w Argentynie w pierwszej połowie XX w. w niczym jednak nie przypominała tego, czym stała się od czasów rządów J. Peróna, czy czym jest dziś. Sport, podobnie jak kultura i polityka, został zawłaszczony przez pochodzące z Europy elity Buenos Aires. Jak pisze Jimmy Burns: w oczach establishmentu prawdziwy Argentyńczyk był biały, jego korzenie rodzinne sięgały Europy, najlepiej północnej, był właścicielem wielkiej hacjendy na pampie, a w Buenos Aires wytwornego domu 3. W owym czasie piłka nożna była sportem gentlemanów, którzy uważali ją za kulturalny sposób spędzenia niedzielnego popołudnia. Nowy sport przyjął się jednak na argentyńskiej ziemi bardzo dobrze i wkrótce zatracił swą pierwotną ekskluzywność. Będąc sportem elit, futbol był dyscypliną czysto amatorską. Uprawianą przez gentlemanów i ich synów dla przyjemności i w duchu szlachetnej rywalizacji fair play 4. Z czasem, kiedy w piłkę zaczęli grać wszyscy, również ludzie bardzo biedni, oczywistym stał się fakt, że taki stan rzeczy gra dla samej przyjemności grania, nie może utrzymywać się dłużej. Piłka nożna powoli zmieniała swój status z rozrywki stawała się profesją. Doprowadziło to do stworzenia w maju 1931 r. Liga Argentina de Football (Argentyńskiej Ligi Piłki Nożnej) 5. Równocześnie reprezentacja Albicelestes 6 zaczęła odnosić międzynarodowe sukcesy finał Igrzysk Olimpijskich w 1928 r. oraz ten sam wynik podczas pierwszych mistrzostw świata w Urugwaju w 1930 r. Futbol szybko został uznany narodowym sportem przez Argentyńczyków. Stał się nie tylko masową rozrywką, ale również sposobem na scementowanie rodzącej się tożsamości narodowej i dał szanse na kreację nowych bohaterów narodowych. Status bliski religijnej czci, piłka nożna zaczęła zyskiwać od czasów objęcia władzy przez Juana Domingo Peróna. W wyniku przeprowadzonego w 1943 r. wojskowego zamachu stanu obalony został rząd Ramona Castillo. Jednym z zamachowców był Juan Domingo Perón, który wkrótce, już w 1946 r., został prezydentem kraju. Razem ze swoją żoną Evą Duarte stali się najpopularniejszymi politykami w dziejach Argentyny. Ich polityka społeczna zjednywała im wielbicieli wśród biedoty, ale jednocześnie przysparzała wrogów wśród przedstawicieli bogatej elity. W tym miejscu warto przedstawić skład klasowy i etniczny argentyńskiego społeczeństwa z pierwszej połowy XX w. Rozpatrzenie tego problemu i zapoznanie się z nim jest niezbędne do zrozumienia nie tylko popularności J. Peróna i jego polityki, ale także roli jaką w tworzeniu nowego bohatera narodowego odegrała piłka nożna. W chwili, gdy nowy prezydent obejmował władzę, wśród mieszkańców Argentyny występowały znaczne rozbieżności w statusie majątkowym i społecznym. Kryzys lat 30. XX w. sprawił, że wielu ludzi ze wsi przeniosło się do Buenos Aires. Bez wykształcenia, bez pracy i bez perspektyw tak przedstawiała się sytuacja wielotysięcznego tłumu biedaków, który osiedlił się na obrzeżach stolicy kraju 7. Byli to głównie potomkowie nielicznych Indian i emigrantów, głównie z Włoch i Hiszpanii. Po drugiej strony barykady znajdowała się bogata elita. Jej korzenia również sięgały Europy, jednak ich celem w Argentynie nie było szukanie polepszenia swojego losu, a inwestycje i przemyślany plan wzbogacenia się. Przedsiębiorczy imigranci doskonale 2 Alexander Watson Hutton: [dostęp z dn. 23 I 2010]. 3 J. B u r n s, Ręka Boga. Życie Diego Maradony, Poznań 2004, s J. I w a n c z u k, Historia del fútbol amateur en la Argentina, Buenos Aires 1993, s [dostęp z dn. 23 I 2010]. 6 Albicelestes to przydomek reprezentacji Argentyny, pochodzi od barw narodowych i oznacza biało-błękitni. 7 C. F o s s, Juan i Eva Perón, Warszawa 2001, s

275 wykorzystali do tego celu dwie wojny światowe, w których najbardziej ucierpiał kontynent ich przodków. Wielcy posiadacze ziemscy i hodowcy bydła oraz przemysłowcy powiększali swoje fortuny sprzedając borykającemu się z powojennymi problemami Staremu Kontynentowi wołowinę, zboże czy bawełnę. Gdy J. Perón obejmował władzę, w bankach argentyńskich znajdowało się blisko siedemdziesiąt procent rezerw dolarowych całego regionu. Jednak z dobrobytu nie mieli prawa korzystać wszyscy. Ludzie zamieszkujący villas miserias (biedne dzielnice) Buenos Aires wciąż pozostawali w bardzo kiepskiej sytuacji finansowej 8. Do czasów J. Peróna ich losem nie przejmował się prawie nikt. Dlatego nikogo nie dziwiło, że tak zwani descamisados (ludzie bez koszul) bezwarunkowo zaufali nowemu przywódcy, który z nich właśnie uczynił głównych beneficjentów swoich rządów. Jak wynika z powyższego opisu Argentyna J. Peróna była krajem zróżnicowanym nie tylko pod względem zamożności społeczeństwa, miejsca jego zamieszkania, ale także pod względem kultury i pochodzenia mieszkańców. Nic więc dziwnego, że wskazanie jednego wzorca przeciętnego Argentyńczyka było niemożliwe. Nie istniało spoiwo, które łączyłoby tak różne po wieloma względami społeczeństwo i jednoczyło mieszkańców wszystkich prowincji kraju. W latach sytuacja ta miała ulec zmianie. Przyczyniły się do tego migracje ludności ze wsi do miast, a co się z tym wiązało utworzenie nowej klasy społecznej, jaką stali się robotnicy. Razem z klasą pracującą pojawił się nowy styl życia i zagospodarowania przestrzeni. Z miejskim sposobem na życie nieodłącznie wiązała się piłka nożna, która była rozrywką preferowaną przez znaczną większość przedstawicieli nowych mieszkańców miast (głównie Buenos Aires) 9. Ponadto, Rewolucja Peronistowska opierała się w dużej mierze (o ile nie przede wszystkim) na elementach argentyńskiego nacjonalizmu. Nacjonalizmie szczególnym, szowinistycznym, według którego głównym elementem spajającym społeczeństwo była swoista anglofobia, mająca swoje korzenia w historii młodego argentyńskiego państwa 10. Nowy prezydent dodawał do swojego obrazu idealnego argentyńskiego społeczeństwa jeszcze obowiązek podkreślenia własnej odmienności oraz poszukiwania własnej drogi 11. Podążanie własną drogą wymagało zaś przewodnika, nowego bohatera, który poprowadziłby społeczeństwo do zwycięstwa, którym byłaby nowa Argentyna o jakiej wszyscy marzymy. Kiedy J. Perón obejmował władzę, piłka nożna była już gotowym w pełni ukształtowanym produktem. Argentyńska federacja piłkarska była prężnie działającą organizacją, piłkarze stali się pełnymi profesjonalistami, a reprezentacja zyskała sobie międzynarodową sławę i szacunek. Zafascynowany narodowym socjalizmem Adolfa Hitlera i faszyzmem Benito Mussoliniego 12 prezydent zdawał sobie sprawę jakim potężnym argumentem w walce o rząd dusz może być futbol. Sport ten posiada dwie cechy, które szczególnie cenił populistyczny rząd J. Peróna pozwalał na utrzymanie w ryzach życia politycznego, a jednocześnie wzmacniał poczucie tożsamości narodowej 13. Nie jest 8 A. D o m o s ł a w s k i, Gorączka latynoamerykańska, Warszawa 2007, s P. A l a b a r c e s, M. G. R o d r í g u e z, Football and Fatherland: The Crisis of National Representation in Argentinian Soccer, [w:] Football Culture. Local Contests, Global Visions, red. G. P. T. F i n n, R. G i u l i a n o t t i, Londyn 2000, s W. R ó m m e l, Peronizm próba oceny, Warszawa 1975, s S. D a w i d o w s k i, Evita Perón. Pierwsza Dama Populizmu, Suwałki 2011, s W okresie poprzedzającym II wojnę światową i w pierwszych latach jej trwania, wojsko argentyńskie sprzyjało państwom osi i było zafascynowane ideologią narodowego socjalizmu. Wynikało to między innymi z faktu, że przez długie lata argentyński korpus oficerski opierał się na pruskich wzorcach, a oficerowie byli szkoleni przez niemieckie kadry, W. R ó m m e l, op. cit., s J. B u r n s, op. cit., s

276 przesadzonym sformułowanie, że argentyńskie poczucie przynależności do narodu zostało zbudowane na piłkarskim etosie 14. Wybór sportu, a w szczególności piłki nożnej, na spoiwo mające cementować więzi między mieszkańcami Argentyny, spowodowany był również osobistymi sympatiami J. Peróna. Generał był zapalonym sportowcem, uprawiał boks, szermierkę i biegi 15, a w wolnych chwilach organizował turnieje sportowe dla ubogich dzieci 16. Dekada była bardzo interesującym okresem, w pełni ukazującym wzajemne relacje między sportem, klasą pracującą i polityczno-kulturowymi staraniami państwa w budowie nowej ekonomicznej struktury. Rząd wykorzystywał edukację, propagandę państwową połączoną z reinterpretacją historii, militaryzm oraz sport do tworzenia nowej narodowej tożsamości 17. W okresie, kiedy Argentyńczycy walczyli o niepodległość, wzorem i esencją argentyńskości był gaucho, wolny jeździec z pampy, który poświęcał swoje życie w walce o szeroko pojętą niezależność. Jednak niepodległość kraju musiała go rozczarować utracił wolność na rzecz służby u bogatego posiadacza ziemskiego i stał się biednym wieśniakiem 18. Jednak w sytuacji, kiedy życie kulturalne i polityczne Argentyny skupiało się głównie w miastach, niepodległość była już dawno wywalczona, a do głosu dochodzili robotnicy i biedota, należało poszukać odpowiedniego bohatera dla nowej epoki. Bohatera, który mógłby być jednym z nich, dającego nadzieję na lepszą przyszłość i realizację pragnień. Tym oczekiwaniom mógł sprostać piłkarz człowiek z nizin, który zdobył sławę i awans społeczny za pomocą ciężkiej pracy i talentu. Sportowiec był postrzegany jako ikona republikańskiej koncepcji równości, pasująca do nowoczesnej wizji społeczeństwa 19. Taka koncepcja doskonale pasowała również do idei J. Peróna, który nade wszystko cenił pracowitość i odpowiedzialność, jako najskuteczniejsze środki w budowaniu nowej Argentyny 20. W futbolu widział również sposób na kulturalny rozwój kraju oraz środek za pomocą, którego można zaprezentować swoja potęgę na arenie międzynarodowej 21. Hasła Perón wspiera sport, czy Perón pierwszym sportowcem nie były pustymi frazesami ani wyrafinowaną propagandą. Rząd ówczesnej Argentyny zdawał sobie doskonale sprawę z potęgi tego rodzaju sposobów spędzania wolnego czasu i z pełną świadomością włączył propagowanie aktywności fizycznej do swojego programu politycznego 22. Jednak promowanie aktywności fizycznej (głównie futbolu) nie dotyczyło jedynie zwykłych mieszkańców Argentyny. Również elity władzy znalazły swój sposób na aktywne uczestnictwo w popularnej rozrywce ludu. Był to, trzeba przyznać, sposób dość specyficzny, polegający na patronacie wybranemu klubowi piłkarskiemu. Zgodnie z zasadą minister też człowiek wielu członków peronistowskiego rządu było zapalonymi kibicami, którzy jak każdy prawdziwy fan było w stanie zrobić wszystko dla swojego klubu. 14 P. A l a b a r c e s, M. G. R o d r i g u e z, op. cit., s C. F o s s, op. cit., s Ibidem, s Ibidem, s E. P. A r c h e t t i, Masculinities. Football, Polo and the Tango i Argentina., Nowy York 1999, s P. A l a b a r c e s, M. G. R o d r i g u e z, op. cit., s A. D o m o s ł a w s k i, op. cit., s W tym kontekście zadziwiającym wydaje się fakt, że w latach piłkarska reprezentacja Argentyny nie uczestniczyła w najważniejszych międzynarodowych turniejach. Argentyńczycy nie pojawili się na mundialach w Brazylii (1950) i Szwajcarii (1954) ani na Copa América w 1949 r. w Brazylii i w 1953 r. w Peru. 22 T. M a s o n, op. cit., s

277 Ministrowie J. Peróna mieli jednak na tym polu zdecydowanie szersze możliwości. Znany jest przypadek ministra finansów Ramóna Cereijo, który był zagorzałym sympatykiem Racingu. Minister tak żywo kibicował Racingowi, że ten wkrótce otrzymał przydomek Sportivo Cereijo, a oprócz tego najlepszych zawodników, niskooprocentowane kredyty na budowę klubowych obiektów oraz po zdobyciu kolejnego mistrzostwa kraju luksusowe samochody dla piłkarzy 23. Rządzący sprytnie wykorzystywali sport do realizacji swoich celów i tworzenia nowego Argentyńczyka. Ideał ten propagowany był na każdy możliwy sposób, również przez przemysł filmowy. W latach powstała znaczna ilość produkcji poruszających tematykę sportu, głównie futbolu. Najbardziej znane z nich to Pelota de trapo (1948), Escuela de campeones (1950) czy El hincha (1951). Filmy te były skierowane głównie do dzieci i młodzieży. Ich głównymi bohaterami byli młodzi, biedni chłopcy, których największym marzeniem było zostać zawodowym piłkarzem i zagrać w reprezentacji Argentyny. Pelota de trapo opowiada historię Eduardo Díaza (Armando Bó) alias Comeuñas (Obgryzacza paznokci), któremu udało się osiągnąć postawiony sobie w dzieciństwie cel ma szansę wystąpić w finale mistrzostw Ameryki Południowej przeciwko Brazylii. Główny bohater ma jednak bardzo poważny problem ma chore serce, które może nie wytrzymać trudów potyczki. Już w szatni brat-lekarz i przyjaciele odradzają mu udział w spotkaniu, jednak Comeuñas całą dyskusję kwituje słowami: jest wiele sposobów na ofiarowanie swojego życia ojczyźnie. A to jest jeden z nich. Ostatecznie główny bohater bierze udział w meczu i strzela zwycięskiego gola. Suspens filmu wzmacniają oczywiście problemy z sercem i chociaż bohater jest już bliski śmierci, to jednak wszystko kończy się dla niego szczęśliwie i zostaje bohaterem narodowym 24. Nie ulega wątpliwości, że film jest pełen romantycznych idei, dążenia do spełnienia dziecięcych marzeń oraz przesadzonego melodramatu. Jednak jest w nim zawarta również idea poświęcenia się dla wyższej sprawy, w tym wypadku ojczyzny, tak cenionej przez wszystkie populistyczne rządy. Produkcja ta pokazuje również, że bohaterem może zostać każdy, nawet jeśli jego korzenie nie sięgają dawnych arystokratycznych rodów. Tego rodzaju filmy były doskonałym materiałem propagandowym, który służyć miał do edukacji młodego pokolenia Argentyńczyków. Miały one wyrobić w nich pożądane przez władze cechy jak: posłuszeństwo przy jednoczesnym zachowaniu indywidualizmu, zdolność poświęcenia się dla ojczyzny oraz wiarę we własne możliwości 25. Cała ta ideologia przekazywana była w sposób najlepszy i najbardziej przystępny z możliwych za pomocą ukochanego przez cały naród sportu, jakim była piłka nożna. W Pelota de trapo zwraca również uwagę transformacja trzech starszych panów, początkowo krytyków futbolu, a ostatecznie najzagorzalszych fanów Comeuñasa i jego drużyny. Jeśli przyjmie się, że młody gwiazdor symbolizuje wszystkie wartości i przymioty propagowane przez system, to trzej panowie mogą być postrzegani jako personifikacja wrogów peronizmu. Ostatecznie jednak, pod wpływem sukcesów i zaangażowania Díaza w to, co robi, przechodzą przemianę, stając się zwolennikami słusznej sprawy. Zachowanie staruszków można więc interpretować jako zapowiedź zwycięstwa peronizmu i promowanych przez niego wartości, a co za tym idzie zjednoczenie wszystkich Argentyńczyków pod wspólną banderą i w jednym celu ku chwale ojczyzny. 23 Ibidem, s Pelota de trapo, 1948, reż. Leopoldo Torres Ríos. 25 P. A l a b a r c e s, M. G. R o d r i g u e z, op. cit., s

278 Jednak wykorzystywanie piłki nożnej przez rząd J. Peróna miało na celu nie tylko propagowanie ideałów społecznych czy promowanie własnej osoby, ale również bardziej wymierne i przyziemne cele, propagowanie edukacji szkolnej czy poprawienie stanu zdrowia młodych ludzi. Eva Perón, aktywna fanka i bywalczyni stadionów, znała wartość futbolu i radość płynącą z jego oglądania i uprawiania. Głównie dzięki jej wysiłkom w Argentynie powstało wiele młodzieżowych klubów piłkarskich; nic dziwnego, że wkrótce została okrzyknięta matką chrzestną argentyńskiego futbolu. Organizowane od 1949 r. piłkarskie Mistrzostwa Evity były najlepszym tego dowodem. Fundacja pani prezydentowej pokrywała całkowity koszt zawodów, zapewniała ekwipunek młodym piłkarzom i fundowała nagrody. Zwycięzcy turnieju otrzymywali stypendia, motory i skierowania na kolonie. Mistrzostwa z 1949 r. okazały się wielkim sukcesem, przybyło na nie ponad 200 tys. dzieci z całego kraju. Ich przyjazd i pobyt opłaciła Fundacja Evity. Zawody pod patronatem Pierwszej Damy odbywały się od tej pory co roku. Obok propagowania aktywności fizycznej miały one inny szczytny cel przyczyniały się do poprawy stanu zdrowia dzieci. Wymogiem, który trzeba było koniecznie spełnić, aby wziąć udział w rywalizacji były badania lekarskie. Ich przeprowadzaniem również zajmowali się organizatorzy 26. Za czasów J. Peróna piłka nożna (czy szerzej sport w ogóle) pełniły rolę wskaźnika potęgi państwa na arenie międzynarodowej. Sport, podobnie jak w innych systemach autorytarnych czy totalitarnych, był wykorzystywany, na równi z wojskiem, do prezentacji swojej nadrzędnej pozycji w stosunkach z innymi państwami. Najlepszym przykładem takiej polityki były Igrzyska Olimpijskie w Berlinie z roku Miały one ukazać światu potęgę rasy aryjskiej utożsamianej przez Trzecią Rzeszę. Mimo iż nie wszystkie konkurencje zostały wygrane przez gospodarzy, to jednak impreza okazała się niemieckim sukcesem propagandowym, wzbudzającym respekt w całym ówczesnym świecie 27. Dla peronistowskiej Argentyny podobną rangę, choć nie tak spektakularną, miał triumf nad Anglią w 1953 r. Było to pierwsze w historii zwycięstwo Albicelestes nad odwiecznym rywalem, tak znaczące, że dzień, w którym odbył się mecz 14 maja ogłoszono Dniem Argentyńskiego Piłkarza 28. Zwycięstwo 3:1 miało być dowodem argentyńskiej supremacji w świecie i udowodnieniem swojej wyższości nie tylko piłkarskiej, ale i duchowej nad Anglikami 29. Nie ulega wątpliwości, że w okresie populistycznych rządów J. Peróna wpływy piłki nożnej na życie społeczne i kształtowanie się nowej tożsamości narodowej były ogromne. Futbol był wyniesiony do rangi państwowego symbolu. Uprawiający go na najwyższym poziomie traktowani byli jak bohaterowie, którzy zastąpili na tym stanowisku gaucho archetyp argentyńskości z czasów walki o niepodległość. Wydaje się również, że sport ten 26 S. D a w i d o w s k i, op. cit., s Do takiego odbioru widowiska przyczyniła się przede wszystkim znana niemiecka reżyserka i fotografka Leni Riefenstahl i jej monumentalne dzieło Olympia ponad czterogodzinny film dokumentalny na temat berlińskich Igrzysk. 28 Los 50 años del gol de Grillo a Inglaterra, dostępne przez: htm, [dostęp z dn. 11 II 2013]. 29 Wyższość duchowa rozumiana jako styl gry. Argentyńczycy uważali, co zresztą przyznali sami Anglicy, że ich finezyjny, lekki styl gry jest dużo atrakcyjniejszy dla oka niż toporny futbol prezentowany przez wyspiarzy. Ponieważ wedle przekonań piłkarskich fanów styl gry odzwierciedla ducha narodu, tym samym Argentyńczycy są wyżej sytuowani niż Anglicy nie tylko w hierarchii futbolowej. R. D i G i a n o, Peronismo y fútbol. El triunfo sobre Inglaterra en 1953, dostępne przez: [dostęp z dn. 9 II 2013]. 278

279 był najlepszym sposobem na zjednoczenie multikulturowego i rozwarstwionego społeczeństwa Argentyny pierwszej połowy XX w. Piłka nożna dała wielu ludziom poczucie przynależności narodowej i pokazała, że szansa na lepszą przyszłość istnieje. Najważniejszy w tym przesłaniu był fakt, że los obywatela leży w jego własnych rękach i zależy tylko od jego pracowitości, a nie układów i powiązań z wyższymi sferami. Futbolowy sukces stawał się dla nich symbolem sukcesu, jaki można osiągnąć w każdej dziedzinie życia, nie tylko sportowej. Dla wielu kibiców J. Perón (a zatem również jego polityka) stał się tożsamy ze spektaklem piłkarskim, a na stadionach podczas meczów wielokrotnie skandowano jego imię 30. W tym okresie futbol był już głęboko zakorzeniony w sercach Argentyńczyków, którzy kibicowanie reprezentacji uważali za najwyższy sposób okazania swojego patriotyzmu. Dekada peronistowskich rządów wystarczyła, aby wykreować nowy wzór obywatela i wpoić młodym pokoleniom nowe ideały i wartości. Niezaprzeczalnie obok ideologii, polityki społecznej i propagandy ogromną zasługę w tym sukcesie miała piłka nożna. W okresie dobrobytu, w niepodległym i wolnym od wojen kraju wspieranie reprezentacji dało najlepszą możliwość do okazania swojego przywiązania do barw narodowych i państwa. Obalenie J. Peróna w 1955 r. nie oznaczało jednak upadku zainteresowania piłką nożną. Przeciwnie, futbol stał się jeszcze bardziej argentyński niż kiedykolwiek. Była to nie tylko zasługa fanatycznych i oddanych swoim drużynom fanów, ale niestety również wojskowej junty, która wkrótce objęła władzę w Argentynie. 30 J. B u r n s, op. cit., s

280

281 Andrzej Kozłowski Uniwersytet Łódzki NATO W STOSUNKACH AMERYKAŃSKO-FRANCUSKICH W LATACH Powstanie Sojuszu Północnoatlantyckiego (NATO). Sojusz Północnoatlantycki powstał w 1949 r. na mocy Traktatu Waszyngtońskiego i był odpowiedzią państw Europy Zachodniej na zwiększające się zagrożenie sowieckie, o którym świadczyły takie wydarzenia jak przewrót komunistyczny w Czechosłowacji oraz pierwszy kryzys berliński. Państwa europejskie, świadome własnej słabości, zdawały sobie sprawę, że nie zdołają odeprzeć potencjalnego ataku sowieckiego. Czynnik ten był istotnym powodem integracji wojskowej ze Stanami Zjednoczonymi oraz Kanadą. Dawne potęgi kolonialne jak Francja czy Wielka Brytania, musiały uznać wyższość Waszyngtonu, tym samym przyznając się do własnej słabości i niemocy na arenie międzynarodowej 1. Podpisanie Traktatu Waszyngtońskiego było interpretowane różnie, w zależności od kraju. Większość państw europejskich była z tego faktu zadowolona, jednak we Francji pomysł ten nie spotkał się z przychylną opinią. Napotkał on poważne problemy podczas ratyfikacji w parlamencie, a samo francuskie społeczeństwo również było bardzo podzielone co do tej międzynarodowej umowy. Jednak w tamtych czasach Francja, ze względu na własną słabość tak wewnętrzną jak i zewnętrzną, nie miała innego wyjścia niż dołączyć do Sojuszu tworzonego pod amerykańską egidą 2. Stosunek gen. de Gaulle do Amerykanów i jego poglądy na stosunki międzynarodowe. Generał Charles de Gaulle nie darzył sympatią Amerykanów, zresztą z wzajemnością. Powodem takich relacji była problematyczna współpraca z czasów II wojny światowej. Wynikała ona z innych koncepcji prowadzenia walki, ale też z faktu, że Ch. de Gaulle na każdym kroku podkreślał niezależność sił francuskich 3. Również Amerykanie na czele z prezydentem Franklinem D. Rooseveltem mieli ambiwalentny stosunek do de Gaulle a, co objawiło się sceptycznym podjeściem Waszyngtonu co do udziału Francji w konferencjach Wielkiej Trójki oraz przyznaniu jej jednej ze stref okupacyjnych w Niemczech 4. Mimo iż de Gaulle był pragmatycznym politykiem jego osobiste doświadczenia w kontakcie z Amerykanami miały wpływ na jego poglądy i decyzje polityczne, które podejmował. Generał wyznawał poglądy typowe dla realistycznej szkoły stosunków międzynarodowych. Jego zdaniem wszystkie sojusze oraz koalicje miały charakter 1 A. G h e c i u, NATO in the New Europe. The Politics of International Socialization after the Cold War, Stanford 2005, s O stosunku Francji do podpisania Traktatu Waszyngtońskiego: J. B a s z k i e w i c z, Historia Francji, Wrocław 2004, s H. L u t h y, De Gaulle: Pose and Policy, Foreign Affairs 1965, Vol. 43, No. 4, s H. K i s s i n g e r, Dyplomacja, Warszawa 1996 s Vide: R. A g l i o n, Roosevelt and De Gaulle: Allies in Conflict a Personal Memoir, bmw

282 tymczasowy i były skierowane na osiągnięcie zamierzonego celu. Charles de Gaulle uważał również, że jakiekolwiek organizacje międzynarodowe nie mają sensu, ponieważ prymat na arenie międzynarodowej wiodą niepodległe, suwerenne państwa. Wskazywał tutaj na nieskuteczność Ligi Narodów w okresie międzywojennym. Podobnego zdania był również w stosunku do NATO. Uważał, że organizacja ta jest przejawem amerykańskiej dominacji na Starym Kontynencie i pod przykrywką Sojuszu, Amerykanie realizują własne interesy nie licząc się z głosem Europy 5. Charles de Gaulle wątpił również w wiarygodność gwarancji bezpieczeństwa, które dawał Sojusz. Według francuskiego badacza Alfreda Grossera, wynikało to z doświadczeń historycznych generała, który był świadkiem zaniechania obrony Strasburga przez aliantów podczas niemieckiej kontrofensywy w Ardenach w 1944 r. Charles de Gaulle uważał, że w razie sowieckiego ataku na Francję sytuacja może się powtórzyć, a Stany Zjednoczone oraz Wielka Brytania mimo traktatowych zobowiązań nie przyjdą Paryżowi z pomocą 6. Jego przekonanie o takiej możliwości zostało dodatkowo wzmocnione przez Kryzys Sueski 7, który wybuchł w 1956 r. W jego wyniku Francja została upokorzona przez swojego transatlantyckiego sojusznika, który wystąpił przeciwko niej, zmuszając Paryż do odstąpienia od swoich planów. Doprowadziło to do powstania przekonania w elitach francuskich, że bezpieczeństwo francuskie należy umacniać poprzez budowę własnych sił oraz zdystansowanie się od Stanów Zjednoczonych i organizacji, w której kraj ten odgrywał dominującą rolę. De Gaulle obejmując urząd prezydenta w 1958 r. uważał, że bezpieczeństwo Francji było całkowicie uzależnione od Waszyngtonu 8. Przyczyny napięć amerykańsko-francuskich na forum NATO. Dochodząc do władzy w 1958 r. generał zamierzał odbudować międzynarodową pozycję Francji. Te zapowiedzi oraz poważniejsze działania przyniosły wiele krytyki pod adresem de Gaulla ze strony Amerykanów i europejskich sojuszników. Prezydentowi Francji zarzucano megalomanię. Jednak stanął on przed problemem przywrócenia godności własnemu narodowi, który od 20 lat był trapiony przez problemy wewnętrzne i zewnętrzne. II wojna światowa, mimo iż zakończona zwycięstwem nie mogła być doświadczeniem jednoczącym naród ze względu na hańbę kolaboracji z nazistami. Lata tuż po zakończeniu konfliktu zostały zdominowane przez niekończące się spory w polityce wewnętrznej oraz poważne problemy w polityce zagranicznej na czele z wojną w Algierii. De Gaulle wychował się w czasie, kiedy Francja była mocarstwem i dochodząc do władzy chciał, żeby jego obywatele znowu poczuli się dumni z potęgi swojej ojczyzny 9. Generał rozpoczął realizację własnej polityki w stosunku do NATO od wysłania listu skierowanego do przywódców Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, w których proponował następujące reformy: 5 J. C z a p u t o w i c z, Teorie stosunków międzynarodowych, Warszawa 2007, s A. G r o s s e r, La politique exterieure de la V e Republique, Paris 1965, s Kryzys Sueski wybuchł w 1956 r. na skutek decyzji prezydenta Egiptu Gamela Nasera o nacjonalizacji Kanału Sueskiego. Był to cios w interesy Francji i Wielkiej Brytanii, które w spółce zarządzającej kanałem miały 44% akcji. Państwa te, wespół z Izraelem dokonały próby zbrojnego odzyskania kontroli nad tym kluczowym szlakiem. Wspólnota międzynarodowa, w tym Stany Zjednoczone potępił ten akt. Ówczesny amerykańskiej prezydent Dwight Eisenhower zmusił Francję i Wielką Brytanię do wycofania się. Był to upokorzenie dla obu europejskich potęg ukazujące ich zależność od transatlantyckiego partnera. J. K u k u ł k a, Historia współczesna stosunków międzynarodowych , Warszawa 1996, s ; S. C. S m i t h, Reassessing Suez 1956: New Perspectives on the Crisis and Its Aftermath, Farnham H. K i s s i n g e r, op. cit., s M. G o r d e y, The French People and De Gaulle, Foreign Affairs, Vol. 42, nr 4, 1964, s ,

283 Utworzenie w Sojuszu francusko-amerykańsko-angielskiego dyrektoriatu, który odbywałby wspólne okresowe spotkania, powoływał wspólny sztab i wyznaczał wspólne strategie, Współdecydowanie o użyciu broni atomowej - miało to zapobiec odmowie jej użycia przez Amerykanów w razie sowieckiego ataku na Europę 10, Bezpośrednią kontrolę nad siłami zbrojnymi stacjonującymi we Francji mieli przejąć Francuzi, Współpraca poza obszarem określonym w Traktacie Waszyngtońskim, Jego żądania zostały poparte groźbą, że mocarstwa anglosaskie poniosą poważne konsekwencje w przypadku odrzucenia jego pomysłów. Nie zostało jednak powiedziane, jakiego rodzaju konsekwencje Londyn i Waszyngton miałyby ponieść 11. List ten był pierwszą próbą zreformowania NATO po myśli de Gaulla i w zamierzeniach polityki zagranicznej ukierunkowanej na odbudowę mocarstwowej pozycji Francji. Generał swoimi propozycjami nawiązywał do idei czterech policjantów 12 Franklina D. Roosevelta. Trzy zachodnie mocarstwa nuklearne 13, miały być odpowiedzialne za poszczególne regiony świata. Jednak brak pozytywnej odpowiedzi na jego propozycje, umocnił go w przekonaniu, że Sojusz to amerykańskie narzędzie, używane w celu ograniczania Paryża. Dlatego NATO, w jego opinii, było przeszkodą w realizacji zamierzonych przez niego celów polityki zagranicznej 14. List de Gaulla unaocznił też rozdźwięk, co do postrzegania sposobu funkcjonowania Sojuszu. Waszyngton dążył do zbudowania zintegrowanej obrony opartej na partnerskim podziale obowiązków. Generał uważał, że sytuacja, w której Stany Zjednoczone rozdzielają zadania krajom NATO, uwłacza godności Francji i degraduję ten kraj do roli szeregowego członka. De Gaulle krytykował też pomysł organizacji obrony. W jego opinii, każde państwo powinno odpowiadać za swoje bezpieczeństwo. W przypadku, kiedy inny podmiot jest za nie odpowiedzialny, znika chęć rozwoju własnych sił zbrojnych W 1957 r. ZSRR wystrzelił pierwszą międzykontynentalną rakietę balistyczną, która wyniosła sztucznego satelitę Sputnika. Fakt ten miał doniosłe znaczenie dla poczucia bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych, ponieważ amerykańskie terytorium znalazło się w zasięgu rażenia sowieckiej broni nuklearnej. Rakieta balistyczna zamiast satelity mogła przenosić ładunek wybuchowy. Przed 1957 r., ZSRR mogło dokonać ataku tylko i wyłącznie przy użyciu bombowców dalekiego zasięgu. Jednak słabość radzieckiego lotnictwa powodowała, że scenariusz ten miał niskie szanse powodzenia. Zmiana w zagrożenia dla amerykańskiego bezpieczeństwa doprowadziła do przyjęcia w 1961 r. nowej strategii elastycznego reagowania, która zakładała adekwatną reakcję na posunięcia przeciwnika (NATO oficjalnie ją zaadaptowało w 1967 r.). Dawało to decydentom w Stanach Zjednoczonych większą swobodę w podejmowaniu decyzji w sferze bezpieczeństwa i angażowania się w konflikty. Wzbudziło też obawy, europejskich sojuszników Waszyngtonu, że Stany Zjednoczone w przypadku ataku na nich, nie staną w ich obronie w obawie przed atakiem nuklearnym na własne terytorium, J. L. G a d d i s, Zimna Wojna. Historia podzielonego świata, Kraków 2007, s , Foreign Relations of the United States (dalej FRUS), Vol. VII, Part II - Western Europe, Letter From President de Gaulle to President Eisenhower, dok Koncepcja czterech policjantów narodziła się pod koniec II wojny światowej. Był to amerykański pomysł oparcia porządku powojennego świata na międzynarodowej i partnerskiej współpracy pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, ZSRR, Wielką Brytanią i Chinami. Koncepcja ta nie weszła jednak w życie. (R. D. S c h u l z i n g e r, U.S. Diplomacy Since 1900, New York 2008, s ) 13 W tamtym czasie Francja jeszcze nie przeprowadziła próbnej eksplozji bomby atomowej, ale było wiadomo, że to tylko kwestia czasu. Program nuklearny znajdował się w zaawansowanym stopniu rozwoju. 14 M. L a k o m y, op. cit., s H. K i s s i n g e r, op. cit., s

284 Opinie na temat listu wśród historyków są podzielone. Jedni uważają, że miałoby być to rozwiązanie tymczasowe czasu rozwoju własnych sił nuklearnych, inni postrzegają propozycje generała jako drogę do zupełnie nowej współpracy, gdzie Francji przyznanoby rolę lidera na kontynencie 16. Jednak w opinii większości historyków, list był prowokacją mającą na celu wytłumaczenie dalszych francuskich kroków. Intencją de Gaulla było pokazanie, że NATO to sojusz rządzony przez Amerykanów, którzy byli nieskłonni dzielić się władzą 17. Politycy w Waszyngtonie nie rozważali poważnie zaakceptowania pomysłu prezydenta Francji, mając świadomość, że taka reforma Sojuszu spotkałaby się ze zdecydowanym sprzeciwem jego członków i mogłaby negatywnie wpłynąć na postęp integracji wojskowe 18. Stany Zjednoczone prowadziły politykę równowagi wobec sojuszników w Europie Zachodniej 19, a powstanie elitarnego klubu złożonego z trzech państw byłoby sprzeciwieniem się tej zasadzie. Ponadto ograniczałoby znacznie pole manewru dla amerykańskiej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, ponieważ zgodę na współdecydowanie dawała Francji możliwość wetowania użycia broni nuklearnej przez Stany Zjednoczone 20. Oficjalną odpowiedzią na propozycje generała było powołanie przez amerykańskiego prezydenta Dwighta Eisenhowera trójstronnego komitetu, w którym miano debatować na temat francuskich propozycji. Jednakże wyraźnie zastrzeżono, że ta nowa instytucja miała zająć się tylko i wyłącznie pomysłami, a nie ich wprowadzaniem w życie. Była grą na zwłokę ze strony Waszyngtonu, który miał nadzieje, że w ten sposób zaspokoi ambicje de Gaulle a, a z czasem jego propozycje się rozpłyną. Początkowo francuski prezydent z zadowoleniem przyjął decyzję amerykańskiego prezydenta, ale szybko uświadomił sobie, że Amerykanom nie zależało na realizacji jego koncepcji 21. Inną problematyczną kwestią była budowa niezależnych sił nuklearnych Francji. Amerykańska negatywna odpowiedź propozycję o współdecydowaniu o użyciu broni atomowej wraz ze spadkiem wiarygodności sojuszniczej Stanów Zjednoczonych 22, doprowadziły do przyspieszenia prac nad francuska bombą atomową. Wprawdzie pierwsze plany jej budowy pojawiły się jeszcze przed objęciem władzy przez de Gaulle a, jednak dopiero w chwili objęcia urzędu przez generała, prace nad nią znacznie przyśpieszyły. Prezydent uważał, że broń atomowa da mu koronny argument w negocjacjach z USA i pozwoli uniezależnić się ekonomicznie, jak i politycznie od Waszyngtonu. Ówczesny amerykański prezydent Dwight Eisenhower starał się przekonać de Gaulle a, że niezależne siły nuklearne nie są koniecznością, a próba ich utworzenia prowadzi do spadku zaufania wobec amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa. Jednakże stwierdzenie to brzmiało kuriozalnie biorąc pod uwagę zachowanie Stanów Zjednoczonych w obliczu Kryzysu Sueskiego Ibidem, s A. S z e p t y c k i, Francja czy Europa. Dziedzictwo generała de Gaulle a w polityce zagranicznej V Republiki, Warszawa 2005, s , FRUS , Volume VII, Part II - Western Europe, Memorandum of Telephone Conversation Between President Eisenhower and Secretary of State Herter, dok Vide: F. C o s t i g l i o l a, France and the United States. The Cold Alliance Since World War II, New York 1992, s M. L a k o m y, op. cit., s F. C o s t i g o l i a, France and the United States. The Cold Alliance Since World War II, New York 1992, s W oczach Francji i innych państw europejskich zmianą strategii na doktrynę elastycznego reagowania wywołała zaniepokojenie czy Waszyngton przyjdzie z pomocą w przypadku potencjalnego ataku sowieckiego. 23 H. K i s s i n g e r, op. cit., s

285 W 1960 r. cel został osiągnięty: na poligonie na Saharze eksplodowała pierwsza francuska bomba atomowa 24. Stany Zjednoczone skrytykowały francuską próbę twierdząc, że niewielkie siły nuklearne nie stanowią skutecznego odstraszania, a wręcz przeciwnie powodują wzrost zagrożenia nieprzyjacielskim atakiem. Posiadanie broni atomowej przez Francję, w opinii Amerykanów mogło zwiększyć zagrożenie wybuchem wojny atomowej. W razie ewentualnej prowokacji, któraś ze stron mogłaby uciec się do jej użycia. Również fakt, że ten rodzaj uzbrojenia znajdował się we francuskim arsenale mógł spowodować, że inne państwa bloku zachodniego dążyłyby to jej zdobycia. Prowadziłoby to do zwiększenia niestabilności na świecie jak również podważałoby pozycję Stanów Zjednoczonych jako głównego gwaranta nuklearnego odstraszania NATO. Co więcej, posiadanie tego rodzaju uzbrojenia przez np. RFN było nie do przyjęcia przez Wschód jak i Zachód 25. Amerykanie próbowali kontrolować arsenał nuklearny Francji i Wielkiej Brytanii poprzez utworzenie wielonarodowych sił nuklearnych. Koncepcja ta polegała na stworzeniu czwartej siły nuklearnej, którą miało być NATO, obok USA, Wielkiej Brytanii, ZSRR. Raczkujące siły atomowe Francji zostały zignorowane. Według tego planu, decyzja o użyciu broni atomowej powinna być podejmowana przez zbiorową władzę polityczną. Przy czym Stany Zjednoczone zastrzegły sobie prawo weta. W ten sposób Amerykanie chcieli kontrolować arsenał nuklearny sił europejskich. Francja oskarżyła USA o zamach na jej niezależne siły zbrojne. Paryż domagał się współpracy w kwestiach związanych z produkcją broni atomowej, licząc na uzyskanie technologii jądrowej, Waszyngton jednak odmówił. Polityka Stanów Zjednoczonych spotkała się także z krytyką wśród Amerykanów, Generał Lauris Norstad na znak protestu zrezygnował z funkcji naczelnego dowódcy Połączonych Sił Zbrojnych NATO, podobnie postąpił amerykański ambasador w Paryżu 26. Następnym problemem w relacjach amerykańsko-francuskich było porozumienie z Nassau między Waszyngtonem a Londynem. Brytyjczycy planowali zakup pocisków rakietowych typu Skybolt wystrzeliwanych z samolotów. Jednakże administracja nowego amerykańskiego prezydenta John F. Kennedy'ego bez uprzedzenia zrezygnowała z rozwijania tego projektu. Miało to na celu zniechęcenie Brytyjczyków do rozwijania własnych niezależnych sił nuklearnych. W 1962 r. Kennedy spotkał się z ówczesnym premierem Wielkiej Brytanii Haroldem Macmillanem w Nassasu. Zawarli oni umowę, na mocy której Brytyjczycy w zamian za rakiety Skybolt otrzymali 5 łodzi podwodnych wyposażonych w rakiety Polaris. Poprzez tą decyzję Wielka Brytania rezygnowała z rozwoju niezależnych sił nuklearnych, skazując się na amerykańskie środki przenoszenia 27. De Gaulle stwierdził, że Londyn w ten sposób oddał swoje siły nuklearne Stanom Zjednoczonym, a mógł przekazać je Europie 28. W konsekwencji zawetował wejście Wielkiej Brytanii do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej (EWG), upokarzając najbliższego sojusznika Stanów Zjednoczonych. Amerykanie chcieli też zaoferować pociski Polaris 24 Vide: P. C h m i e l e w s k i, Francja - broń atomowa lekarstwem na klęskę, /Piotr-Chmielewski-Francja-bron-atomowa-lekarstwem-na-kleske/Str-2 [dostęp z dn. 4 XII 2012]. 25 J. L. G a d d i s, Strategie powstrzymywania. Analiza polityki bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych w okresie zimnej wojny, Warszawa 2007, s J. K r a s u s k i, op. cit., s Na temat wielonarodowych sił nuklearnych : F. de R o s e, Atlantic Relationships And Nuclear Problems. A French View. Foreign Affairs 1963, Vol. 43, nr 2, s B. T a c k s, The Skybolt Affair, dostępne przez [dostęp z dn.4 XII 2012]. 28 J. K r a s u s k i, op. cit., s

286 Francuzom w ramach trójstronnej współpracy, jednak de Gaulle odmówił, widząc w tym próbę ograniczenia suwerenności francuskiego programu nuklearnego odstraszania 29. Spory związane z bronią atomową jeszcze bardziej uświadomiły de Gaullowi, że Waszyngton próbuje podporządkować swoich sojuszników. Amerykanie bali się, że w przypadku nowego kryzysu podobnego do Sueskiego, Brytyjczycy czy Francuzi uzbrojeni w broń nuklearną przyjmą o wiele twardszą postawę w negocjacjach, co może doprowadzić do konfliktu światowego z ZSRR, w który mimowolnie zostanie wciągnięty Waszyngton. Kroki podejmowane przez de Gaulle wobec NATO. Pierwszym ciosem wymierzonym w NATO była odmowa zwiększenia składek do Sojuszu, motywowana kosztowną wojną w Algierii. Stany Zjednoczone nie otrzymały również pozwolenia na umieszczenie wyrzutni rakiet na francuskim terytorium. De Gaulle tłumaczył tę decyzję tym, że nie życzy sobie we Francji jakichkolwiek jednostek wojskowych, które nie podlegają Paryżowi 30. W 1959 r. Francja odmówiła podporządkowania swojej floty śródziemnomorskiej wspólnemu dowództwu NATO. Jako powód podawano, że dowódcą eskadry był brytyjski admirał, chociaż Royal Navy była na tym akwenie zdecydowanie słabsza niż flota francuska 31. Generał nie wydał też zgody na obecność amerykańskiego arsenału nuklearnego na terytorium Francji, co wiązało się z koniecznością przemieszczenia ponad 200 amerykańskich bombowców strategicznych do Wielkiej Brytanii i Niemiec 32. Były to ostrzeżenia przed dalszym lekceważeniem francuskich interesów oraz demonstracja determinacji Francji. Niedługo po swoich decyzjach, de Gaulle ponowił propozycję zreformowania Sojuszu w oparciu o jego propozycje zawarte w liście z 1958 r. W 1960 r. podczas wizyty francuskiego prezydenta w USA po raz kolejny dały o sobie znać różnice w postrzeganiu NATO. Prezydent Eisenhower był zwolennikiem pogłębienia integracji państw w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego, a de Gaulle za luźniejszym sojuszem 33. Miesiąc po wizycie generała został zestrzelony nad Rosją szpiegowski samolot U2 34. Waszyngton nie informował swoich sojuszników o tych lotach, co Paryż uznał za kolejny dowód na to, że Amerykanie lekceważą sojuszników i nie biorą pod uwagę ich opinii 35. W tym samym czasie narastały kolejne spory we wzajemnych relacjach. De Gaulle odmówił zwiększenia wydatków wojskowych na siły konwencjonalne, uznając za priorytet rozwój sił nuklearnych. W tym czasie Stany Zjednoczone naciskały swoich europejskich sojuszników na zwiększenie funduszy przeznaczonych na zbrojenia konwencjonalne. Było to związane z przechodzeniem NATO na doktrynę elastycznego reagowania. Służyło również amerykańskiemu przemysłowi, ponieważ większość uzbrojenia kupowana była właśnie w Stanach Zjednoczonych FRUS , Volume VII, Part II - Western Europe, Memorandum of Conversation dok Ibidem, dok Ibidem, dok J. K r a s u s k i, op. cit., s Memorandum of Conversation, Foreign Relations of the United States, , Volume VII, Part II, Western Europe, Document U2 był samolotem szpiegowskim wykorzystywanym do lotów nad ZSRR. W 1960 r. startująca z Pakistanu maszyna pilotowana przez Gary ego Powersa została zastrzelona przez Sowietów. Flight to Sverdlovsk, Time nr 20, 16 V 1960, s L. B. P e a r s o n, After The Paris Debacle, Foreign Affairs 1960, nr 4, p A. S z e p t y c k i, op. cit., s

287 W 1963 r. doszło do dyplomatycznego zgrzytu na linii Paryż-Waszyngton. Podczas europejskiego tournée prezydenta Johna Kennedy ego, ominął on francuską stolicę 37. De Gaulle poczuł się tym faktem urażony, i kiedy amerykański przywódca był oklaskiwany w Berlinie, Francuzi wycofali swoje okręty spod wspólnego dowództwa NATO w basenie Oceanu Atlantyckiego. Siły francuskie nie były wprawdzie duże, flota miała wyporność 188 tys. ton przy 2,2 miliona U.S. Navy i 750 tys. Royal Navy, jednak prestiż NATO poważnie ucierpiał 38. W 1965 r. de Gaulle zakomunikował, że wraz z wygaśnięciem Paktu Atlantyckiego w 1969 r., znikną jakiekolwiek zależności Francji względem Sojuszu. Przemówienie to zapowiadało wycofanie się Francji z NATO. Stanowiło to nie lada problem dla Amerykanów, ponieważ europejski system obrony opierał się między innymi właśnie na Paryżu 39. Francuzi kontynuowali zmniejszanie zależności od NATO wycofując kolejne dwie dywizje spod wspólnego dowództwa NATO, zaostrzając zasady wydawania zgody na użycie francuskiego lotnictwa w operacjach Sojuszu oraz odmawiając uczestnictwa w manewrach NATO. Pod koniec 1965 Francja była w Pakcie tylko formalnie, Amerykanie rozpoczęli przemieszczanie swoich sił zbrojnych 40. Na konferencji prasowej 21 II 1966 r. de Gaulle zapowiedział opuszczenie przez Francję struktur wojskowych Paktu. Jako powody wymienił zamiar przyjęcia przez europejskie kraje doktryny elastycznego reagowania, coraz mniejszą wiarygodność amerykańskich gwarancji dla Europy Zachodniej oraz niebezpieczeństwa wciągnięcia w amerykańską wojnę na Dalekim Wschodzie 41. Charles de Gaulle w marcu 1966 r. wysyłał list do prezydenta Lyndona Johnsona, w którym zawiadomił, że francuskie wojska wycofują się ze struktur wojskowych sojuszu. Choć Francja cały czas pozostawała członkiem NATO 42. Cztery dni później Paryż poinformował o swej decyzji europejskich sojuszników. Francuzi zażądali usunięcia wszystkich wojsk i struktur NATO ze swojego terytorium do 1 IV 1967 r. Jednocześnie podkreślali swoje przywiązanie do artykułu V 43. Francuski premier, Georges Pompidou tłumacząc francuską decyzję powiedział, że Paryż nie zgadzał się z kierunkiem zmian, w 37 Press Reaction to President Kennedy s European trip; [dostęp z dn. 13 IV 2013]. 38 A. S z e p t y c k i, op. cit., s J. K r a s u s k i, op. cit., s A. D e m k o w i c z, op. cit., s S. P a r z y m i e s, Od pojednania do Wspólnego bezpieczeństwa. Wojskowe aspekty stosunków Paryż-Bonn, Warszawa 1990, s Letter from Charles de Gaulle to Lyndon B. Johnson, [dostęp z dn. 4 XII 2012]. 43 Aide-mémoire from the French Government to the other 14 NATO countries, [dostęp z dn. 4 XII 2012]. Artykuł ten jest głównym fundamentem NATO, ponieważ oznacza, że atak na członka Sojuszu będzie atakiem na wszystkie państwa NATO, które zobowiązane są udzielić ofierze napaści pomocy. Nie wskazano, jednak że musi mieć ona charakter militarny. Stanowił też instytucjonalizację amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa dla Europy Zachodniej. Zakładano, bowiem, że potencjalny atak sowiecki nastąpi na teatrze europejskim. W celu wzmocnienia znaczenia artykułu V, Stany Zjednoczone rozmieściły swoje siły zbrojne w Europie, włącznie z bronią atomową. Oznaczało to, że amerykańskie gwarancje istnieją w rzeczywistości a nie tylko na papierze. (Traktat Północnoatlantycki i ustawa o jego ratyfikacji, [dostęp z dn. 29 IV 2013]. 287

288 którym podążał Sojusz oraz z tym, że nie uwzględniono ich propozycji. Ponadto podkreślił on, że Francuzi nie potrzebowali już amerykańskiego parasola atomowego, ponieważ mają swój własny. Co więcej, jego zdaniem Europa przestała być głównym obszarem starcia między blokami i NATO nie było dłużej potrzebne 44. De Gaulle wierzył, że Francja może koegzystować bez bliskich relacji z Waszyngtonem oraz pozostawać poza strukturami wojskowymi NATO. W jego mniemaniu to Paryż był niezbędnym elementem w strategii transatlantyckiej a nie Stany Zjednoczone 45. W 1969 r. przypadała 20. rocznica podpisania Paktu Atlantyckiego. Państwa członkowskie miały możliwość wprowadzenia modyfikacji do sojuszu lub wystąpienia z niego. Mimo przewidywań wielu ekspertów, Francja nie zdecydowała się na ten ruch. Głównym powodem tej decyzji była inwazja wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację, co zakończyło krótkotrwały okres ocieplenia w relacjach Wschód- Zachód oraz uświadomiło generałowi, że groźba sowiecka wcale nie przeminęła 46. Reperkusje dla Sojuszu Nie ulega wątpliwości, że prestiż Sojuszu i jedności świata zachodniego poważnie ucierpiały w skutek decyzji francuskiego prezydenta.. Również militarnie i ekonomicznie był to dość dotkliwy cios, ponieważ trzeba było natychmiast opracować nowe plany obrony oraz zbudować nowe bazy dla wojska lub rozbudować już istniejące. Co więcej, francuska wolta wymusiła dostarczenie zaopatrzenia z niemieckich portów, co było niezwykle kosztowne dla Amerykanów. Doprowadziło to nawet do krótkotrwałych przerw w dostawach 47. Z drugiej jednak strony Ch. de Gaulle nie zamknął francuskiej przestrzeni powietrznej dla natowskich samolotów, a w organach organizacji cały czas zasiadali francuscy oficerowie. Francja również była cały czas reprezentowana w Radzie Północnoatlantyckiej NATO 48. Nowa doktryna Sojuszu zakładała wysuniętą obronę 49 w Niemczech, zatem w aspekcie strategicznym, przemieszczenie wojsk amerykańskich stacjonujących we Francji na terytorium RFN nie było szkodliwe, a wręcz pokrywało się z planami 50. Inną ważną sprawą było stacjonowanie francuskich sił zbrojnych na niemieckim terytorium. Paryż na specjalne życzenie Bonn pozostawił swoje dywizje w Niemczech. 51 Widać zatem, że na dłuższą metę militarne skutki francuskiej decyzji nie były dotkliwe. Ponadto rok po francuskiej decyzji podpisano umowę pomiędzy Szefem Sztabu Generalnego Francji a Naczelnym Dowódcą NATO w Europie. Na podstawie tego porozumienia uzgodniono, 44 Speech by Georges Pompidou to the French National Assembly, [dostęp z dn. 4 XII 2011]. 45 J. L. G a d d i s, Zimna Wojna, s J. K r a s u s k i, op. cit., s L. S. K a p l a n, NATO Divided, NATO United, The Evolution of an Alliance, Westport 2004 s Jest to najważniejszy organ decyzyjny NATO. Stanowi platformę konsultacyjną dla członków w kwestii dotyczących bezpieczeństwa. W jej skład wchodzą reprezentanci wszystkich państwa członkowskich. Przewodniczy jej sekretarz generalny. A. M a r c i n k o w s k i, Organizacja Traktatu Północnoatlantyckiego , Warszawa Zasada ta zakładała rozmieszczenie poważnych, realnych, nie tylko symbolicznych sił zbrojnych, w strategicznie ważnych regionach na przewidywanych kierunkach ofensywy sowieckiej po to, aby stworzyć sytuacje wykluczające jakiekolwiek wątpliwości, co do tego czy sojusznicy przyjdą zaatakowanym z pomocą. (J. S o l a r z, Doktryny militarne XX wieku, Kraków 2009 s ) 50 A. D e m k o w i c z, op. cit., s C. L e g r a n d, Charles de Gaulle, Warszawa 2001, s

289 że w razie potrzeby, Paryż mógł przekazać swoje wojska stacjonujące w Niemczech ponownie pod dowództwo NATO 52. Francja sama w sobie nie poniosła poważnych konsekwencji swojej decyzji, była dyplomatycznie izolowana w Europie przez pewien okres czasu. Jednak usunięcie jej z NATO nie było możliwe, ponieważ w Traktacie Waszyngtońskim nie przewidziano takiej możliwości 53. Implikacje dla stosunków amerykańsko-francuskich. Waszyngton nie krył swojego oburzenia decyzją generała de Gaulle. Najzagorzalszym krytykiem francuskiej decyzji był podsekretarz stanu George Ball prywatnie zagorzały frankofil. Krok Paryża potraktował w kategorii zdrady. Domagał się zbadania, czy kroki podjęte przez de Gaulla były zgodne z prawem, jeśli byłyby z nim sprzeczne, Ball domagał się wyciągnięcia poważnych konsekwencji. Jego zdaniem należało odciąć Francję od systemu wczesnego ostrzegania oraz od danych zbieranych przez wywiad państw NATO. Dla Paryża byłby to dotkliwy cios 54. Jeden z amerykańskich dyplomatów określił, de Gaulle a mianem wysokiego egocentrycznego przywódcy, który zrobi wszystko dla odzyskania przez Francję statusu mocarstwa, włącznie z pójściem na konfrontację z Waszyngtonem 55. Jednak oficjalna reakcja amerykańskiej administracji była zdecydowanie łagodniejsza. Część polityków uznała, że była to szansa do zredukowania amerykańskiej odpowiedzialności za Europę i przełożenia ciężaru obrony na barki sojuszników. Sekretarz obrony Robert McNamara spostrzegł we francuskim ruchu możliwość uproszczenia natowskiego systemu obrony, czyniąc go tańszym i efektywniejszym 56. Reakcja prezydenta Johnsona była mocno wyważona. W liście do francuskiego przywódcy przyznał, że był zawiedziony podstawą sojusznika i decyzja generała będzie miała negatywne konotacje na bezpieczeństwo w rejonie transatlantyckim. Jednakże amerykański przywódca unikał krytykowania wprost Francuzów, raczej zachęcał ich do powrotu na łono Sojuszu 57. Chciał w ten sposób uniknąć eskalacji konfliktu w łonie państw zachodnich, co było na rękę ZSRR. Jego reakcja miała też związek z amerykańską polityką przeczekania rządów prezydenta de Gaulla. Waszyngton miał nadzieje, że jego następca będzie zdecydowanie przychylniej nastawiony Stanom Zjednoczonym i z powrotem włączy się w struktury wojskowe NATO 58. Zaskakującym faktem jest, że następstwem wycofania się Paryża ze struktur wojskowych paktu była poprawa stosunków francusko-amerykańskich. W 1969 r. miały miejsce rozmowy pomiędzy nowym amerykańskim prezydentem Richardem Nixonem a de Gaullem, które zaowocowały porozumieniem w sprawie wojny w Wietnamie. Poprawa stosunków między Paryżem a Waszyngtonem jest tłumaczona w histografii na dwa sposoby. Jeden z nich mówi, że Francja dopiero jako niezależny podmiot była w stanie 52 J. K r a s u s ki, op. cit., s A. S z e p t y c k i, op. cit., s L. S. K a p l a n, op. cit., s Ibidem, s. 34, 55 F. L o g e v a l l, Choosing War: The Lost Chance for Peace and the Escalation of the War in Vietnam, Berkley 1999, s Ibidem. 57 Letter from US President Lyndon B. Johnson to General de Gaulle, dostępne przez: [dostęp z dn. 4 XII 2011]. 58 M. L a k o m y, op. cit., s

290 odnowić stosunki z Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi, które byłby oparte na zupełnie innych zasadach. Potwierdzają to słowa francuskiego ministra obrony Michela Debré: Amerykańscy przywódcy w końcu zrozumieli, że przyjaźń niekoniecznie oznacza podporządkowanie. Według drugiej tezy, zdecydowanie bardziej krytycznej względem polityki generała, de Gaulle poniósł porażkę. Jej symbolem miał być kryzys monetarny z 1968 r. 59, który zmusił Paryż do poproszenia Amerykanów o pomoc. Był to przykład na to, że polityka uniezależnienia się od Stanów Zjednoczonych nie powiodła się, a Francja była zbyt słaba, żeby zbudować pod swoimi auspicjami europejską wspólnotę jako trzeci blok 60, będący niezależnym od ZSRR i Stanów Zjednoczonych 61. Francja miała możliwość, żeby w niektórych miejscach pomieszać szyki Amerykanom, ale nie miała wystarczającej siły, żeby zaproponować swoje rozwiązania. W sytuacji, kiedy państwa europejskie miały wybór pomiędzy dominacją francuską a amerykańską w ramach NATO, wybierały tę drugą widząc w niej jedyną realną gwarancję własnego bezpieczeństwa. Małe francuskie siły nuklearne nie były w stanie zapewnić skutecznego parasola atomowego, jakim dysponował Waszyngton 62. Zakończenie Rządy generała de Gaulle we Francji były czasem poważnego kryzysu w stosunkach transatlantyckich. Francuski prezydent, próbując podważyć amerykańską dominację na Starym Kontynencie, uderzył w NATO, które postrzegał jako symbol hegemonii Waszyngtonu. Można rzec, że Sojusz był w tamtych czasach papierkiem lakmusowym relacji amerykańsko-francuskich. Pogarszające się stosunki bilateralne rzutowały na politykę Paryża wobec NATO. W mniemaniu de Gaulle uderzenie w Sojusz oznaczało uderzenie w hegemonię Stanów Zjednoczonych, którą generał uważał za szkodliwą dla Europy. Jednakże nie dążył do podważenia bezpieczeństwa europejskiego, ale do redefinicji pozycji Francji w stosunku do Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Jego decyzja o wycofaniu się ze struktur wojskowych NATO nie zaszkodziła wspólnej koncepcji obrony Starego Kontynentu, ponieważ francuskie wojska wciąż pozostawały na terytorium Niemiec. Decyzja Francji z 1966 r. dała jej więcej swobody i pozwoliło na ułożenie relacji z Waszyngtonem na innym poziomie. 59 W latach 60. pojawił się i narastał deficyt bilansu płatniczego, pokrywany malejącymi zapasami złota. Krótkoterminowe zadłużenie USA już w 1960 r. przekroczyło poziom rezerw. Powołanie Międzynarodowego Funduszu Złota ( London Gold Pool ) tylko przejściowo ustabilizowało sytuację, a samo porozumienie rozpadło się w 1968 r. Fala zaburzeń na rynkach walutowych rozpoczęła się w 1967 r. Zapoczątkowała ją dewaluacja brytyjskiego funta. Jesienią 1968 r. zagrożony został kurs franka francuskiego, a wiosną 1969 r. ruszyła fala spekulacji wokół marki RFN ( gorąca wiosna" 1969 r.). Po przejściowym upłynnieniu marki nastąpiła jej rewaluacja, frank francuski natomiast musiał ulec dewaluacji. F. M. B a t o r, The Political Economics of International Money, Foreign Affairs, Vol. 47, nr 1, 1968, s ; C. F. B e r g s t e n, Taking the Monetary Initiative, Foreign Affairs, Vol. 47, nr 4, 1968, s Francja podjęła próbę stworzenia europejskiej unii politycznej, w skład której miałyby wchodzić państwa Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej (EWG). Jednak pomysł ten został odrzucony przez członków EWG, którzy obawiali się dominacji Paryża oraz antagonizowania Stanów Zjednoczonych. A. M a r s z a ł e k, Z historii europejskiej idei integracji międzynarodowej, Łódź 1996, s A. S z e p t y c k i, op. cit., s H. K i s s i g n e r, op. cit., s

291 Bartosz Lewandowski Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu PRZYCZYNY ORAZ SKUTKI LIKWIDACJI REDUKCJI JEZUICKICH NA TERENIE AMERYKI POŁUDNIOWEJ W II POŁOWIE XVIII WIEKU Problematyka powstawiania i funkcjonowania misji prowadzonych przez zakon jezuitów należy do zagadnień historycznych niejako odkrywanych na nowo. Powodem tego było wieloletnie traktowanie działalności Towarzystwa Jezusowego jako negatywnego elementu historii Ameryki Południowej. W chwili obecnej dawny wizerunek misji jezuickich jest odkłamywany. Rezultatem tego jest chęć przedstawienia najbliższej prawdzie oceny działalności zakonników w ramach tzw. reduccion 1. W obecnie prowadzonych przez badaczy dyskusjach, wskazywana jest znacząca rola polityczna, ekonomiczna i społeczna działalności misyjnej zakonników jezuickich dla poszczególnych momentów historii kontynentu południowoamerykańskiego. Celem niniejszych rozważań, jest przedstawienie schyłkowego okresu działalności misyjnej, związanej z likwidacją jezuickich reducciones. Moment ten, ze względu na swoją specyfikę stanowi ważny punkt w rozważaniach na temat działalności misyjnej w Ameryce Południowej oraz ich rezultatów. Głównym punktem analizy jest przybliżenie czynników, które ostatecznie łącząc się ze sobą przyczyniły się do kresu istnienia misji jezuickich na omawianych terenach. Płaszczyzny, jakie obejmują niniejsze determinanty dotyczą kwestii społecznych, ekonomicznych, religijnych oraz politycznych. Przedstawienie elementów destrukcyjnych ma za zadanie przybliżenie efektów prowadzonych dyskusji na temat wpływów, jakie wywarła likwidacja ośrodków misyjnych na wiele płaszczyzn i sfer życia w tym regionie świata. Wraz z tym winne zostać zaznaczone pozytywne aspekty działalności ewangelizacyjnej, celem przedstawienia stanu zachowanego dziedzictwa jezuickiego. Ramy czasowe analizy tematu obejmują okres II poł. XVIII w., gdzie nagromadzenie burzliwych zdarzeń i aspektów doprowadziło do brutalnego i tragicznego końca reducciones. Podejmując się rozważaniom tematu, niemożliwe jest uniknięcie genezy istnienia samych redukcji. Jej poznanie pozwala na zrozumienie kształtu i charakteru misji. Wiąże się to z faktem, iż wspólna historia jest ściśle związana z ich późniejszą likwidacją, pozwalając na zrozumienie problematyki działalności misyjnej. Początki działalności misyjnej Towarzystwa Jezusowego i jego obecność na terenie Ameryki Południowej związana była pierwotnie z działalnością edukacyjną. Nauczanie, miało odnosić się zarówno do aspektów czysto szkolnych, jak i religijnych. Pierwsze grupy misjonarzy jezuickich, którzy za zadanie przyjęli założenie ośrodków misyjnych, przybyły 1 Polska nazwa redukcja. Pochodzi ona od łacińskiego słowa reducto sprowadzać, przyprowadzać z powrotem. Ideą redukcji było sprowadzenie Indian Guarani do jednego miejsca centrum, gdzie mogli być edukowani i chronieni. Inne spotykane nazwy określające misje to: congregationes (pochodzących od słowa congregatio zgromadzenie) czy Pueblos dos Indios (hiszp. domy Indian). 291

292 na początku XVII w. 2 Ich celem działania były tereny przyległe do kolonii hiszpańskich, położone w południowej części kontynentu, obejmujący obecnie tereny Argentyny (stany: Corrientes, Missiones), Paragwaju, Urugwaju i częściowo Brazylii (stan Rio Grande do Sul). Powstałe na tych terenach placówki zaczęto określać mianem redukcji paragwajskich 3. Nadrzędnym celem przybyłych misjonarzy było stworzenie ośrodków, które miały odtworzyć w tym barbarzyńskim kraju najpiękniejsze dni początków chrześcijaństwa 4. Pierwszy z takich ośrodków powstał w 1609 r. 5 Warto tutaj wspomnieć, iż wraz z założeniem kolejnych redukcji, uwidocznił się jeden z pierwszych aspektów wpływający na charakter działalności misyjnej. Mowa tutaj o niezależności, jaką dysponowali jezuici. Istniała ona mimo formalnej podległości wobec władz świeckich, reprezentowanych przez poszczególne szczeble władzy w koloniach 6. Działania misjonarzy jezuickich cechował duży dynamizm 7. Trwał on do końca I poł. XVIII w. W tym okresie powstała rozbudowana sieć placówek misyjnych, która obejmowała tereny zamieszkałe przez rdzenne plemiona Indian Guarani. Duża ilość powstających congregationes, połączona z brakiem realnej kontroli państwowej nad zakonnikami, spowodowały powstanie terminu, określanego jako Republika Guarani 8. Odnosić się miał on do przypuszczeń o powstaniu państwa w ramach działalności jezuitów. Mimo występowania tego terminu w powszechnym obiegu, jego znaczenie nie odnosi się do ówczesnego stanu rzeczywistego. Nigdy nie powstała jednolita administracja, której miały podlegać wszystkie ośrodki misyjne 9. Każda z powstających reducciones posiadała własną autonomię, będąc oddzielnym podmiotem w relacjach z władzami kolonialnymi, metropolią europejską bądź administracją kościelną. Niezależność misji była jednocześnie kwestią problematyczną. Ponieważ pierwsze powstałe misje, położone były u zbiegu kolonii Hiszpanii i Portugalii (obecnej Brazylii), stanowiły doskonały cel ataku i grabieży. Tym samym, stałym elementem było zagrożenie wypraw łupieżczych, prowadzonych zarówno od strony hiszpańskiej, jak i przyległych ziem będących pod władzą Portugalii. Szczególnym problemem były wyprawy prowadzone z Brazylii przez tzw. Bandeiras 10. Tworzyli je Bandeirantes 11 - ochotnicy, żołnierze i łowcy 2 Zakon jezuitów działał już w II poł. XVI w. na terenie Ameryk prowadząc działalność stricte edukacyjną, i religijną w miastach podległych koloniom Hiszpanii (Wicekrólestwo Peru) i Portugalii (Brazylia) M. A. B u r k h o l d e r, L. L. J o h n s o n, Colonial Latin America, Nowy Jork 2008, s Określenie to, używane bardzo często w materiałach źródłowych i późniejszych publikacjach, miało zastosowanie, mimo że ówczesny Paragwaj był tylko jednym z docelowych miejsc działania. Termin ten był używany ze względu na brak jasnego określenia granic geograficznych ówczesnego Paragwaju, kwalifikując w jego ramach wszystkie tereny na których powstały ośrodki misyjne, vide: A. W o l a n i n, Jezuickie redukcje paragwajskie, Studia Bobolanum, nr 1, Warszawa 2007, s C. L u g o n, Chrześcijańska komunistyczna Republika Guaranów , Warszawa 1971, s M. A. B u r k h o l d e r, L. L. J o h n s o n, op. cit., s M. S. A l p e r o w i c z, Dyktatura Doktora Francii w Paragwaju, Wrocław 1981, s. 22. Formalnie działalność jezuicka podlegała administracji królewskiej, która na kontynencie była reprezentowana przez Wicekróla Peru i w niższej randze przez gubernatorów: Paragwaju i La Platy. Iluzoryczność zależności między zakonnikami a władzą święcką była dodatkowo potwierdzona uznaniem przez Hiszpanię w 1620 r. prawa jezuitów do wydawania własnych zarządzeń i regulaminów, nadanych wcześniej przez papieża Pawła III. 7 M. S. A l p e r o w i c z, op. cit., s. 21. Tylko w latach powstało 12 osiedli misyjnych. 8 Według opinii niektórych badaczy, między innymi Clovis a Lugona, redukcje jednak utworzyły własne państwo o charakterze komunistycznym (sic!), gdzie wedle zasad wprowadzonych przez jezuitów, redukcje były komunami pozbawionymi własności prywatnej, posiadania pieniędzy, zachowującymi kolektywny system pracy. 9 J. M o l e n d a, Wojny Guarańskie , Warszawa 2012, s M. K u l a, Historia Brazylii, Wrocław 1987, s Stosowano również inne określenie Paulistas. Pochodziło ono od ludzi zamieszkujących São Paulo, 292

293 niewolników, którzy opanowywali kolejne tereny, prowadząc rabunki i grabieże wobec zamieszkałych na tych terenach rdzennych Indianach 12. Zagrożenie zbrojnych napadów, zdeterminowało zakładanie kolejnych misji w głębi trudno dostępnej dżungli i formowania się własnych sił zbrojnych. Swoiste armie, powstały począwszy od 1640 r. wraz z wprowadzeniem przez władze Hiszpanii, pozwolenia na posiadanie broni palnej przez zamieszkujących redukcje Indian Guarani 13. Powstałe wówczas siły były w stanie wówczas ograniczyć w pewnym stopniu napady i zapewnić bezpieczeństwo osadom 14. Same przeszkody geograficzne oprócz zmniejszenia zagrożenia napadów i rabunków, ograniczały również możliwość kontaktów zewnętrznych z resztą świata 15. Redukcje, które powstały na terenach zamieszkiwanych przez Indian Guarani cechowało zachowanie tolerancji i równości między zakonnikami, a napływającymi do misji Indianami. Jednakże w kwestii sprawowanej władzy w congregationes, sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Pełnię władzy w ośrodkach posiadali jedynie członkowie Towarzystwa Jezusowego, mimo istniejących organów, składających się z ludności Guarani zamieszkujących redukcje 16. Mimo spotykanego krytycznego stosunku badaczy do sprawowanego przez zakonników systemu władzy, postępowanie jezuitów w redukcjach było w większości akceptowane przez Indian 17. Utrwalanie podstaw systemu zarządzania wiązało się również z długofalowym nastawieniem działalności misyjnej. Innym elementem, który sprzyjał rozwojowi redukcji powstały wewnątrz redukcji system gospodarczy. Specyfika jego funkcjonowania polegała na podjęciu samowystarczalnej produkcji dóbr 18. Tym samym, w każdej z reducciones wytworzył się swoisty mikrosystem, który pozwalał na samodzielne funkcjonowanie, wraz z możliwościami zarobku poprzez sprzedaż nadwyżek wytworzonych towarów. Sprawne zarządzanie gospodarcze, gwarantujące stabilizację ekonomiczną i materialną, miało być kluczem do sukcesu w prowadzonej działalności ewangelizacyjnej 19. Sama chrystianizacja terenów zamieszkałych przez Indian Guarani była efektywna ze względu na wcześniej przytoczone determinanty jak również wobec poprawnych stosunków między ludnością rdzenną a misjonarzami. Wraz z tym tworzyła się swoista więź kulturowo-społeczna, która była kolejnym czynnikiem wyróżniającym specyfikę działania redukcji 20. Pozytywne aspekty rozwoju sprawiły, że w szczytowym momencie, przypadającym na początek II poł. XVIII w., którzy byli ówcześnie głównymi prowodyrami akcji zbrojnych przeciwko Indianom Guarani. 12 T. M i ł k o w s k i, Redukcje jezuickie w Paragwaju zrealizowana utopia?, [w:] Indianie i zakonnicy. Studia z dziejów Kościoła w kolonialnej Ameryce hiszpańskiej, Warszawa 1999, s. 63. Szczególnie wzmożona aktywność Bandeirantes obecna była w latach C. L u g o n, op. cit., s M. S. A l p e r o w i c z, op. cit., s. 23. Jednym z ówczesnych sukcesów było pokonanie wyprawy Bandeirantes pod Mbororé w 1641 r. Zwycięstwo pozwoliło na pewien okres wstrzymać napady na terytorium redukcji. 15 J. C h. C h a s t e e n, Ogień i Krew, Warszawa 2007, s T. M i ł k o w s k i, op. cit., s Ibidem. 18 H. H e r r i n g, A history of Latin America. From the beginnings to the present, Nowy Jork 1962, s Redukcje nastawione były głównie na produkcję rolniczą, wytwarzając między innymi bawełnę, tytoń i yerba mate. 19 J. C a r d i e l, Breve Relatión de las Misiones del Paraguay, [w:] Redukcje Jezuickie ( ). Wybrane dokumenty, red. P. N a w r o t, Poznań 2009, s Przykładem tego była nauka, kodyfikacja i używanie przez wielu misjonarzy jezuickich języka Guarani. Vide: H. M. B a i l e y, A. P. N a s a t i r, Dzieje Ameryki Łacińskiej, Warszawa 1965, s

294 istniało 57 reducciones. Już na początku stulecia, zamieszkiwało je około 100 tys. ludzi 21. Przeciętna osada misyjna skupiała tym samym od 3 do 5 tys. mieszkańców. Liczby te są interesujące, ze względu na stopień zaludnienia miast pobliskich kolonii hiszpańskich, które były dużo słabiej rozwinięte pod tym względem od założonych congregationes. W tym momencie należy skupić się na pierwszym z właściwych przedmiotach tematu, jakim były przyczyny likwidacji redukcji paragwajskich. Rozważania należy rozpocząć od czynników politycznych. Ich problematyka była ściśle związana ze wspominaną we wcześniejszej części niezależnością misji, determinowaną zarówno przez brak faktycznej jurysdykcji nad nimi, jak również niejasnej delimitacji granic terenów, na których owe misje funkcjonowały. Brak formalnego zwierzchnictwa nad nimi dawał możliwości do przejęcia kontroli nad nimi. Kolejny element obejmował kwestie ekonomiczne. Jak zostało już wcześniej wspomniane, powstające osady w ramach redukcji misyjnych były w stanie zaspokoić własne potrzeby, tworząc sprawnie zarządzaną gospodarkę, przynoszącą korzyści mieszkańcom reducciones 22. Taka sytuacja była niebezpieczna dla istniejących w przyległych koloniach hiszpańskich i portugalskich miast i osiedli, wobec których redukcje były konkurencyjne w aspekcie handlu i produkcji dóbr. Szczególnie negatywnie do misji była nastawiona administracja kolonialna gubernatorstwa Asunción i Buenos Aires. Władze te uważały istniejące misje za niebezpiecznego konkurenta w produkcji i dystrybucji dóbr szczególnie yerba maté 23. Dobre położenie materialne większości redukcji sprzyjało również tworzeniu mitów o posiadaniu przez Guaranów złóż złota i srebra, dzięki którym dostatnie egzystują. Uznanie terenów zamieszkałych przez Indian jako swoiste El Dorado i rozpowszechnianie tego rodzaju plotek nie miało żadnego pokrycia w rzeczywistości. Jako pierwsze należy wskazać brak udokumentowanego wydobycia jakichkolwiek metali szlachetnych 24. Innym argumentem jest minimalne użycie przez Indian i misjonarzy kruszców szlachetnych w wymianie handlowej 25. Wyeliminowanie waluty w postaci złota i srebra, na rzecz wymiany barterowej miało swoje uzasadnienie w postępowaniu ewangelizacyjnym i edukacyjnym prowadzonym przez jezuickich misjonarzy. Uważali oni używanie i posiadanie kruszców szlachetnych za jeden z elementów prowadzących do upadku moralnego i obyczajowego 26. Istniejące poglądy o dobrobycie i bogactwie redukcji jeszcze bardziej zwiększały zagrożenie napaści ze strony zbrojnych grup, kierowanych przez hiszpańskich, bądź portugalskich kolonizatorów, bądź oficjalnego przejęcia pełnej kontroli nad nimi przez metropolię europejską. Ostatnim problemem był wzrastający negatywny wizerunek jezuitów, kreowany w Europie, począwszy od I połowy XVIII w. Oskarżenia, kierowane z tego tytułu wobec zakonu, dotyczyły ingerencji zakonników w politykę 27 i sprawy państwowe poszczególnych państw czy skandali finansowych i obyczajowych. W odniesieniu do misjonarzy, 21 H. H e r r i n g, op. cit., s. 181, T. M i ł k o w s k i, op. cit., s. 63. Według niektórych źródeł, do końca I połowy stulecia, liczba mieszkańców redukcji miała wynosić już ponad 150 tys. ludzi 22 Ibidem, s Dzieje Ameryki Łacińskiej, red. T. Ł e p k o w s k i, t. I, Warszawa 1977, s. 99, H. M. B a i l e y, A. P. N a s a t i r, op. cit., s Dodatkowym zarzutem kierowanym pod adresem zakonników jezuickich było nieprzestrzeganie zakazów władz królewskich o prowadzeniu handlu przez duchownych 24 M. S. A l p e r o w i c z, op. cit., Wrocław 1981, s J. C a r d i e l, op. cit., s C. L u g o n, op. cit., s Oskarżenia na tle politycznym były szczególnie popularne w Portugalii i Francji. 294

295 działających wśród Indian Guarani, najpopularniejszym argumentem były zarzuty o herezje i fałszywą chrystianizację rdzennej ludności. Służyć miały one zamaskowaniu prawdziwych pobudek, odnoszących się do kwestii politycznych i ekonomicznych. Tym samym, wszystkie najważniejsze przytoczone argumenty powoli determinowały ograniczanie działalności jezuickiej, prowadząc do ostatecznego rozstrzygnięcia w kwestii obecności i działalności reducciones na terenie dzisiejszej Argentyny, Brazylii i Paragwaju. Przedstawione najważniejsze przyczyny i zagrożenia dalszego istnienia redukcji jezuickich były ściśle związane z charakterem ich działalności, począwszy już od powstania pierwszych organizmów prowadzonych przez Towarzystwo Jezusowe. W tym miejscu, należy zająć się ostateczną kwestią likwidacji działalności jezuickiej na omawianych terenach. Problem ten, należy rozważyć pod dwojakim kątem: hiszpańskim i portugalskim. Podział ten jest potrzebny, ze względu na fakt, iż 7 istniejących misji dostało się ostatecznie w obręb jurysdykcji portugalskiej. Podstawą prawną, wedle których wspomniane misje znalazły się w domenie portugalskiej był tzw. Traktat Madrycki, zawarty 13 I 1750 r. między Hiszpanią a Portugalią. Według jego postanowień, oba mocarstwa ostatecznie uregulowały status granic w regionie dzisiejszego pogranicza Argentyny, Brazylii, Paragwaju i Urugwaju, gdzie Hiszpania zrzekała się na rzecz Portugalii pogranicznych ziem które dotychczas były administrowane przez władze kolonii, bądź do których zgłaszane były pretensje 28. Podział ten utrwalił się z niewielkimi zmianami, stając się podstawą prawną do wytyczenia granic między dzisiejszą Brazylią a Argentyną i Paragwajem. Przejście wspomnianych wcześniej misji pod kuratelę portugalską przypieczętowało ich los. W bardzo szybkim czasie, Portugalczycy zaczęli ściągać i koncentrować kontyngenty wojskowe, które miały przejąć majątek reducciones 29. Ostatecznie zostały one wysłane z żądaniem przekazania władzy w misjach na rzecz Portugalii. Reakcje misjonarzy i ich podopiecznych Indian były różne; od dobrowolnego przekazania władzy nad ośrodkami misyjnymi, po podjęcie walk zbrojnych przez Guaranów i ich przełożonych. Walki zbrojne przybrały nazwę wojny siedmiu redukcji. Trwały one do 1756 r. Indianie Guarani, mimo determinacji i śmiałych działań, ponieśli ostateczną klęskę z rąk połączonych sił hiszpańskich i portugalskich, które stłumiły wszystkie wystąpienia 30. Po wygaszeniu walk, administracja portugalska przeszła do ofensywy, wydając w 1757 r. dekret nakazujący zastąpienie zakonnej administracji redukcji osobami świeckimi 31. Dopełnieniem tego, stanowiącym kresem oficjalnej działalności jezuitów na terenie podlegającym Portugalii była kasata zakonu, dokonana w tym kraju w 1759 r. Jednakże wydarzenie to było brzemienne w skutkach, ponieważ zaostrzyło ono stosunki między Lizboną a Papieżem. Uznawana jako lekkomyślna likwidacja zakonu doprowadziła do wstrzymania wzajemnych relacji na okres ponad 11 lat 32. W przypadku likwidacji redukcji, które miały znajdować się pod jurysdykcją hiszpańską w ramach podpisanych ustaleń z 1750 r., władze zastosowały inny wariant. Działania dążące do ostatecznego usunięcia jezuitów zostały rozłożone w czasie, chcąc z jednej uniknąć niebezpieczeństwa zaognienia relacji z papiestwem, jak miało to miejsce w przypadku Portugalii a z drugiej nie powielić błędów, jakie popełniła Lizbona siłowo 28 Strona hiszpańska przekazała część terytorium dzisiejszego Urugwaju i argentyńskiego stanu Missiones. 29 J. M o l e n d a, op. cit., s M. S. A l p e r o w i c z, op. cit., s M. K u l a, op. cit., s Wraz z zerwaniem stosunków bilateralnych, zagrożeniem dla Portugalii była możliwość nałożenia przez papieża ekskomuniki. 295

296 rozprawiając się z misjonarzami. Za niewłaściwe uznano rozwiązanie problemu przy użyciu jedynie siły, zdając sobie sprawę z możliwości obronnych misji i zdeterminowania Indian Guarani. Nie uchroniło to jednak pozostałych redukcji. Hiszpanie rozprawili się z misjami, prowadząc skoordynowaną akcję dyplomatyczno-wojskową, czego zwieńczeniem była kasata zakonu na terenie Hiszpanii, zgodnie z postanowieniem królewskim z 27 II 1767 r. 33 Początkowo opuszczone przez misjonarzy Towarzystwa Jezusowego placówki miały przejąć inne zgromadzenia zakonne, bądź administracja cywilna 34. Niestety nowa administracja, powołana w niektórych misjach nie potrafiła sprostać wyzwaniu, w wyniku czego ośrodki szybko popadły w ruinę 35. Kasaty zakonu jezuitów, dokonane w Portugalii odpowiednio w 1759 i 1767 r. były jednym z czynników, który doprowadził do ostatecznej likwidacji zgromadzenia przez papieża. Miała ona miejsce w 1773 r. Podstawą prawną do zaprzestania działalności Towarzystwa Jezusowego było brewe kasacyjne Dominus Ac Redempton Noster, autorstwa papieża Klemensa XVI 36. Wydaniu tego dokumentu sprzyjał fakt, iż papież wybrany w czasie konklawe w 1769 r. reprezentował interesy rządzącej w Hiszpanii dynastii Burbonów zwalczającej działalność Towarzystwa Jezusowego 37. Przedstawiając skutki bezpośrednie które towarzyszyły likwidacjom kolejnych redukcji, należy wskazać postawę Indian Guarani wobec przejmowanych misji i wypędzania misjonarzy jezuickich. Podobnie jak w wypadku wojny siedmiu redukcji, Guaranowie również chwycili za broń, stając w obronie przełożonych redukcji. Powszechność tego zjawiska pozwala mówić o wybuchu starć między siłami hiszpańskimi a Indianami, które przerodziły się w otwarty konflikt zbrojny. Walki, trwające już od 1750 r., osiągnęły punkt kulminacyjny w 1767 r. wraz z oficjalną kasatą zakonu jezuitów. Wynik walk był niepomyślny dla Indian, którzy ponieśli ostateczną klęskę, doświadczając niejednokrotnie ze strony zwycięzców okrutnego traktowania. Widoczne są również skutki długofalowe. Przejęcie zwierzchności nad redukcjami doprowadziło do ich upadku gospodarczego. Miał on wyraźny wpływ na sytuację ekonomiczną terenów na których działały omawiane redukcje, gdyż upadły tym samym lokalne centra produkcji i dystrybucji dóbr. Upadło tym samym lokalne rolnictwo, hodowla, rzemiosło i handel 38. Tempo upadku redukcji najlepiej obrazują liczby prawie dwukrotnego spadku pogłowia zwierząt hodowlanych w latach Wraz z tym nastąpiła widoczna depopulacja redukcji. Większość dotychczas zamieszkujących je Indian opuściło je, przenosząc się na inne tereny, bądź powracając do dawnego życia w dżungli 40. W kwestii ekonomicznej warto jeszcze dodać, iż upatruje się również inne elementy związane z upadkiem lokalnej gospodarki, a zdeterminowane przez przejęcie congregationes. Ponieważ wraz z wkroczeniem wojsk i administracji hiszpańskiej i portugalskiej na teren redukcji i włączenia do ich w obręb faktycznej jurysdykcji kolonialnej, otworzyły się nowe 33 H. H e r r i n g, op. cit., s Ibidem, s Ibidem. Upadkowi, wedle badaczy sprzyjała nieporadność nowych władz, które pozbawione były charyzmy i znajomości lokalnej kultury i gospodarki. 36 J. M o l e n d a, op. cit., Warszawa 2012, s Warto wspomnieć, że decyzji papieża nie uznały Rosja i Prusy. Towarzystwo Jezusowe mogło tym samym de iure nadal istnieć na terenach wspomnianych państw. 37 Ibidem. 38 Ibidem, s I. D o m e y k o, Moje podróże pamiętniki wygnańca , t. II, Wrocław Warszawa Kraków 1963, s. 84. Podróżnik posiłkował się tutaj lokalnymi źródłami, obrazującymi sytuację redukcji po wypędzeniu jezuitów. 40 P. E. J a m e s, C. W. M i n k e l, Latin America, Toronto 1986, s

297 szlaki transportowe z resztą ośrodków w pobliskich koloniach. Dostarczane nimi towary okazały się konkurencyjne wobec tych, wytwarzanych jeszcze na terenie istniejących redukcji, co pogłębiło dodatkowo upadek rzemiosła i rolnictwa. Upadła rola misji, jako pośrednika w handlu wraz z rozwojem miast i ośrodków w przyległych koloniach 41. Ponowny rozwój gospodarczy terenów dzisiejszego Paragwaju i przyległych do niego rejonów miał miejsce dopiero na początku XIX w., wraz z wyzwalaniem się poszczególnych kolonii od władz Hiszpanii i deklaracjami niepodległości poszczególnych państw. Likwidacja niezależności politycznej misji unaoczniła, mimo braku scentralizowanej władzy potrzebę zachowania swoistej autonomii, jaką cieszyli się misjonarze. Znając dramatyczny przebieg procesu przejmowania redukcji, władze kolonialne starały się zadowolić zamieszkującą je ludność, nadając pewne swobody terenom dzisiejszego Paragwaju i argentyńskiego stanu Missiones 42. Niestety okazały się one nieefektywne ze względu na dominującą rolę ośrodka, jakim buło Buenos Aires, które stało się w 1776 r. stolicą nowopowstałego Wicekrólestwa La Platy 43. Upadkowi redukcji towarzyszyło też zahamowanie systemu edukacyjnego. Wraz z wypędzeniem jezuitów, zamknięto wszystkie szkoły misyjne, powstałe w redukcjach 44. W wyniku tego zanikł dynamizm w rozwoju świadomości Indian Guarani. Jednakże zanik ten nie był krytyczny. Uległ on jedynie częściowemu osłabieniu z uwagi na fakt w miarę dobrego zachowania przez rdzenną ludność własnego języka i obyczajów w obrębie redukcji. Tak zachowana kultura Guarani jest obecnie nierozłącznym elementem tożsamości Paragwaju, gdzie język, kultura i zwyczaje Guaranów istnieją i koegzystują na równi ze zwyczajami i kulturą powstałą na gruncie ludności kreolskiej. W tym miejscu należy pochylić się jeszcze głębiej nad problematyką świadomości i tożsamości Indian Guarani. Jak wskazywane jest przez większość badaczy, redukcje jezuickie mimo akceptowania zwyczajów i kultury Guaranów nie dopuściły rdzennej ludności do sprawowania funkcji, które pozwoliłyby na ukształtowanie ich świadomości politycznej. Mówiąc krótko wiedząc, że jezuici nie do końca liczyli się ze zdaniem dynamicznie rozwijających się Indian, upadek redukcji mógł spowodować zwiększenie tempa rozwoju własnej świadomości poprzez zrzucenie podległości wobec zakonników. Tak się jednak nie stało. Indianie Guarani, mimo wysokiej świadomości (porównując inne ludy indiańskie Ameryki Południowej) nie stali się motorem napędowym zmian politycznych, związanych z późniejszym wyzwalaniem się Paragwaju z zależności hiszpańskiej 45. Można zatem rzec, że mimo negatywnych opinii odnośnie traktowania Guaranów przez jezuitów, odejście tych drugich nie poprawiło sytuacji. Tym samym potwierdzić można opinię o swego rodzaju paternalizmie roztoczonym przez jezuitów nad Indianami Guarani, który był przez nich akceptowany. Najprostszym dowodem to potwierdzającym była sama sieć redukcji i duża jak na tamte czasy liczba zamieszkujących je mieszkańców, która byłaby niemożliwa w wypadku rzeczywiście ciężkiego wyzysku i dyskryminacji Indian. Upadek redukcji nie zaszkodził poważnie innym ważnym aspektom życia. Wysiłek włożony przez działalność Towarzystwa Jezusowego pozwolił na zaszczepienie 41 Dzieje Ameryki Łacińskiej, s J. M o l e n d a, op. cit., s Ibidem, s Dzieje Ameryki Łacińskiej, s T. M i ł k o w s k i, op. cit., s

298 w rdzennych plemionach Guaranów nauk chrześcijańskich, które nie uległy całkowitemu rozkładowi wynikającemu z likwidacji reducciones. Oczywiście nie można zapomnieć o fakcie, iż zakorzenienie idei religijnych było wypadkową działań jezuitów i własnej interpretacji Guaranów 46. Nie zmienia to jednak faktu, iż efekty działań jezuickich okazały się trwałe, mimo ich krytycznego końca Dokonując niniejszych rozważań, łatwo jest zauważyć silną zależność aspektów gospodarczych, politycznych kulturowo-religijnych, które oddziaływały w sferze przyczyn i skutków likwidacji redukcji jezuickich, znanych również jako redukcje paragwajskie, które działały na terenie Ameryki Południowej do II poł. XVIII w. Faktyczna niezależność gospodarcza i polityczna reducciones stanowiła zagrożenie zarówno dla otaczających je kolonii, jak i samych redukcji, ponieważ były przez to celem ataków i działań, zmierzających do ich ostatecznego podporządkowania władzom kolonii w Ameryce Południowej. Likwidacja ich niezależności odnosiła się do elementów konfliktogennych. Przejęte redukcje przestały być zagrożeniem pod kątem handlu i produkowanych dóbr. Uwidoczniło się tutaj oddziaływanie redukcji na terenie ich działania. Stanowiły one podstawę funkcjonowania lokalnej ekonomii. Wraz z ich przejęciem przez władze świeckie, pogorszyła się sytuacja gospodarcza regionów, na terenie których działały reducciones. Skutki te były obecne aż do rozpoczęcia walk wyzwoleńczych w koloniach a Ameryce Południowej i proklamacji niepodległości kolejnych państw. W kontekście kulturowo-religijnym zachowano, mimo likwidacji misji, wszystkie osiągnięcia dokonane przy kooperacji jezuitów i Indian Guarani. Co prawda Guaranowie nie stworzyli mimo wszystko nowoczesnego jak na ówczesne czasy narodu, (co częściowo uznaje się również za efekt negatywnych działań Towarzystwa Jezusowego), jednakże zdołali zachować najważniejsze elementy kultury i języka, które były w dużym stopniu pielęgnowane w ramach istniejących congregationes. Zachowane dziedzictwo kulturowe Guaranów jest do dnia dzisiejszego ściśle związane z kultem i pamięcią o działalności misyjnej Jezuitów w ramach redukcji paragwajskich, które istniały na terenie kontynentu południowoamerykańskiego. 46 Ibidem. 298

299 WSPÓLNA PRZESZŁOŚĆ, RÓŻNE HISTORIE 299

300

301 Damian Bębnowski Uniwersytet Łódzki STANOWISKO SOBORU WATYKAŃSKIEGO II WOBEC ŻYDÓW. ZARYS PROBLEMATYKI ( ) ludzie nauki na ogół nie spieszą się z wypowiedziami. Ich głos o Soborze da się słyszeć nieco później. Kard. Stefan Wyszyński, 1967 r. 1 Celem niniejszego artykułu jest przybliżenie wypracowanego stanowiska Soboru Watykańskiego II wobec Żydów rozumianych tutaj jako wyznawcy judaizmu. Należy go zatem traktować jako próbę naświetlenia dialogu chrześcijańsko-żydowskiego z punktu widzenia Kościoła rzymskokatolickiego. Problematyka ta wpisuje się w badania nad historią Kościoła w XX w., dziejami Żydów, a także historią powszechną po 1945 r. Tekst powstał w oparciu o dokumenty soborowe oraz wybraną literaturę przedmiotu. W dniu 11 X 2011 r. papież Benedykt XVI wydał w Rzymie list apostolski Porta Fidei, w którym ogłosił w Kościele Rok Wiary, obejmujący okres pomiędzy 11 X 2012 r. a 24 XI 2013 r. Jedno z przesłań listu odnosiło się do spuścizny Soboru Watykańskiego II. Co więcej, data rozpoczęcia owego Roku Wiary przypadła na 50. rocznicę otwarcia obrad Soboru 2. Tym samym, rozważania na temat Vaticanum II oraz zaprezentowanego na nim stosunku Kościoła do Żydów wydają się aktualne i uzasadnione. Sobór Watykański II obradował od 11 X 1962 r. do 8 XII 1965 r. W początkowym okresie przewodniczył mu papież Jan XXIII, a po jego śmierci w czerwcu 1963 r. Paweł VI. Zjazd biskupów z całego świata miał na celu dokonanie reformy Kościoła w kontekście światowych zmian cywilizacyjnych, które stawiały przed tą instytucją wyzwania 3. Owocem prac Soboru jest zbiór 4 konstytucji, 9 dekretów i 3 deklaracji, które zreformowały Kościół i nadały mu kształt, jaki posiada w znacznej mierze po dzień dzisiejszy 4. Analiza stosunku Kościoła do judaizmu nie należy do łatwych. Trudności, jakie napotyka historyk, wynikają z uwarunkowań politycznych, gospodarczych, społecznych i kulturowych, które łącznie wpisują się w koloryt danej epoki historycznej. Ksiądz Stanisław Nagy zwrócił uwagę na fakt, iż na przestrzeni dziejów chrześcijańska refleksja dotycząca religii niechrześcijańskich dzieliła się na dwa zasadnicze nurty. Pierwszy z nich odnosił się do religii innych niż chrześcijaństwo, drugi zaś judaizmu. Zatem, 1 S. W y s z y ń s k i, [Adsumus, Domine Sancte Spiritus ], [w:] Sobór Watykański II. Konstytucje, dekrety, deklaracje, red. J. G r o b l i c k i, E. F l o r k o w s k i, Poznań 1968, s B e n e d y k t X V I, List apostolski w formie «motu proprio» Porta Fidei ogłaszający Rok Wiary, Kraków 2012, s Co ciekawe, zdaniem Philippe a Levillain a, podczas przygotowań do Soboru unikano określenia reformy, które mogły nasuwać skojarzenia z Kościołami protestanckimi, powstałymi w okresie reformacji (P. L e v i l l a i n, Sobór Watykański II ( ), [w:] Historia chrześcijaństwa. By lepiej zrozumieć nasze czasy, red. A. C o r b i n, N. L e m a i t r e, F. T h e l a m o n, C. V i n c e n t, Kraków 2009, s. 349). 4 Sobór Watykański II. Konstytucje, dekrety, deklaracje, red. J. G r o b l i c k i, E. F l o r k o w s k i, Poznań

302 już od pierwszych wieków Kościół poświęcił odrębne miejsce religii mojżeszowej. W ramach tych nurtów wykształciły się pewne tendencje, nie zawsze zgodne z oficjalną nauką Kościoła. Nierzadko błędne rozumienie wyjątkowości chrześcijaństwa rodziło postawę wyższości. W przypadku religii niechrześcijańskich prowadziło to do nieufności i wzajemnej wrogości. Z kolei skomplikowane stosunki chrześcijańsko-żydowskie również były często oparte na błędnie formułowanych przesłankach, niekoniecznie zgodnych z nauczaniem Kościoła. Wzrastająca oraz pogłębiająca się w kolejnych wiekach wzajemna separacja i izolacja prowadziła do wrogości. Ta z kolei, z punktu widzenia stosunku chrześcijan do Żydów, przyczyniła się w pewnej mierze do powstania antysemityzmu. Na przestrzeni dziejów uwidaczniało się to w wielu aktach lub zorganizowanych działaniach wymierzonych przeciwko Żydom, które objęły szereg państw i różnorodne aspekty życia społecznego. Punktem kulminacyjnym był Holocaust hekatomba, która pochłonęła około 6 milionów Żydów. Zagłada narodu żydowskiego wymusiła również na Kościele zmierzenie się z tym problemem. Należało to uczynić tym bardziej, że Kościół nie sprecyzował dotychczas swojego stanowiska wobec judaizmu, co rodziło często sprzeczne tendencje. Co więcej, zarówno instytucja Kościoła, jak i katolicy w różnych państwach przejawiali niejednoznaczne postawy, często odmienne i kontrowersyjne, wobec Zagłady Żydów. Do określenia stanowiska Kościoła wobec judaizmu nakłaniały ośrodki katolickie, środowiska żydowskie oraz sam papież Jan XXIII, który problem ten uwzględnił wśród spraw przeznaczonych pod obrady zwołanego przez siebie Soboru 5. Podczas Soboru sprawy judaizmu i religii niechrześcijańskich również traktowano oddzielnie. Początkowo biskupi skupili się na opracowywaniu dokumentu traktującego o Żydach, pomijając kwestię innych religii niechrześcijańskich. W ogóle sprawa stosunku do judaizmu należała do najważniejszych wśród omawianych kwestii. Za zredagowanie wstępnego zarysu Deklaracji o Żydach odpowiadał niemiecki kardynał Augustin Bea z ramienia Sekretariatu dla Spraw Jedności Chrześcijan. Problem stosunku do innych religii niechrześcijańskich nie był początkowo rozpatrywany na Soborze. We wstępie Deklaracji o Żydach zawarto jednak krótką wzmiankę traktującą o nich. W późniejszym okresie kardynał zaproponował, aby opracowaną deklarację, w której zawarto również trzyrozdziały dotyczące religii niechrześcijańskich, włączono do Konstytucji dogmatycznej o Kościele 6. Stanowiło to próbę uniknięcia politycznego nagłaśniania sprawy deklaracji, którą media i niektóre środowiska pozasoborowe rozpatrywały w kontekście konfliktu izraelskoarabskiego. Pomysłu tego nie zrealizowano i ostatecznie sporządzono odrębny dokument w postaci Deklaracji o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich 7. Bardziej skomplikowane było określenie stanowiska Kościoła do judaizmu. Wynikało to nie tyle z ujęcia doktrynalnego, ile z komplikacji politycznych. Postawa otwartości i serdeczności wobec narodu żydowskiego mogła być bowiem interpretowana jako opowiedzenie się Kościoła po stronie państwa Izrael w jego konflikcie z Arabami. Na Soborze pojawiły się zatem głosy o rezygnacji z rozpatrywania tego zagadnienia. Jednakże upór kardynała Bea uniemożliwił podjęcie takiej decyzji. Początkowo Deklaracja o Żydach miała zostać włączona do Dekretu o ekumenizmie 8 jako rozdział IV. Później pojawiły 5 Vide: S. N a g y, Wprowadzenie do Deklaracji o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich, [w:] Sobór Watykański II, s Constitutio dogmatica de Ecclesia «Lumen gentium». Konstytucja dogmatyczna o Kościele, [w:] Sobór Watykański II Konstytucje, dekrety, deklaracje. Tekst łacińsko-polski, Paris 1967, s Deklaracja o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich, [w:] Sobór Watykański II, s Decretum de Oecumenismo «Unitatis Redintegratio». Dekret o ekumenizmie, [w:] Sobór Watykański II, s

303 się pomysły o dodaniu jej do Konstytucji dogmatycznej o Kościele lub Schematu trzynastego, z którego powstała Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym 9. W międzyczasie usunięto z deklaracji fragment mówiący o uwolnieniu Żydów od zarzutu bogobójstwa. Wywołało to burzliwą debatę na Soborze. Pojawił się również pomysł dotyczący szerokiego rozpatrzenia, w ramach jednego dokumentu, stosunku Kościoła do wszystkich religii niechrześcijańskich, łącznie z judaizmem. Deklarację w takiej postaci planowano włączyć jako aneks do Konstytucji dogmatycznej o Kościele. Pomysłu nie zrealizowano. Ostatecznie na sesji publicznej Soboru, w dniu 28 X 1965 r., w końcowym okresie jego prac, przyjęto odrębny dokument, traktujący o stosunku Kościoła zarówno do judaizmu, jak i innych religii. Koncepcję tę poparło 2221 biskupów przy sprzeciwie 88. Tak powstała Deklaracja o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich (Nostra aetate) 10. Był to dziesiąty z kolei dokument spośród wszystkich szesnastu przyjętych przez Sobór 11. Wydaje się, iż mimo zasygnalizowanego wyżej dwutorowego ukształtowania się stosunku chrześcijaństwa do innych religii, zarówno wyzwania Kościoła względem judaizmu, jak i pozostałych religii były zbliżone. Można więc przypuszczać, iż powód ten przyczynił się do ujęcia owych dwóch wątków w jednej deklaracji, jaką była Nostra aetate 12. Wyjątkowość deklaracji miała wynikać przede wszystkim z trzech aspektów: doniosłości problematyki, procesu jej powstawania oraz zaskakujących postanowień, które zapowiadały w przyszłości znaczne konsekwencje 13. Ze względu na fakt, iż deklaracja Nostra aetate bezpośrednio traktuje o stosunku Kościoła do judaizmu, należy dokonać jej szczegółowej analizy. Wspomniana deklaracja jest najkrótszym dokumentem Soboru Watykańskiego II 14. Składa się z pięciu zasadniczych części. W pierwszej z nich, dostrzeżono postępujący proces globalizacji, w ramach którego pogłębia się jedność między ludźmi oraz wzajemna zależność między różnymi narodami. To zadecydowało o tym, że Kościół ustosunkował się do religii innych niż chrześcijaństwo. W kontekście wspierania jedności i miłości wśród ludzi i narodów Kościół poczuł się zobowiązany, aby wskazać elementy łączące wszystkich. Są to przesłanki: fakt tworzenia przez wszystkie narody jednej społeczności (łac. communitas); wspólny początek (łac. unam originem), wynikający z tego, że Bóg pozwolił zamieszkać im całą ziemię; jeden cel ostateczny (łac. finem ultimum), jakim jest sam Bóg, którego dobroć i zamysły rozciągają się na wszystkich. Religie świata są źródłem poszukiwań odpowiedzi na uniwersalne pytania każdego: kim jest człowiek; czym jest sens i cel życia; co jest dobrem, a co grzechem; co jest źródłem i celem cierpienia; jaki jest sposób osiągnięcia prawdziwego szczęścia; co to jest śmierć, sąd i sprawiedliwość po śmierci; czym jest tajemnica ogarniająca ludzką egzystencję, z której człowiek bierze początek i do której dąży 15. Ostatnia wątpliwość dotyczy pytań o Boga czy Istotę Najwyższą. 9 Constitutio pastoralis de Ecclesia in mundo huius temporis «Gaudium et spes». Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym, [w:] Sobór Watykański Drugi, s Łacińska nazwa dokumentu brzmi: Declaratio de Ecclesiae habitudine ad religiones non-christianas. Tytuł Nostra aetate (łac. W naszej epoce) to incipit utworzony od pierwszych słów dokumentu (K. W o j t y ł a, Wstęp ogólny, [w:] Sobór Watykański II, s. 9). 11 S. N a g y, op. cit., s ; K. W o j t y ł a, op. cit., s Vide:: S. N a g y, op. cit., s Ibidem. 14 Ibidem, s Declaratio de Ecclesiae habitudine ad religiones non-christianas «Nostra aetate». Deklaracja o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich, [w:] Sobór Watykański II, nr 1, s

304 Część druga deklaracji traktuje o stosunku Kościoła do takich religii jak hinduizm, buddyzm i innych niewymienionych z nazwy, choć również uwzględnionych w dokumencie, przynajmniej ogólnie. Ich cechą wspólną jest fakt, iż nie są to religie monoteistyczne 16. Kolejna część dotyczy islamu 17. Religie te nie są przedmiotem niniejszego opracowania, zatem nie poddano analizie tych partii deklaracji. Najobszerniejsza, czwarta, część tekstu dotyczy stosunku Kościoła do judaizmu. Rozważania otwiera stwierdzenie, iż Święty Sobór pamięta o więzi (łac. vinculi), którą lud Nowego Testamentu [chrześcijanie przyp. D.B.] zespolony jest duchowo z plemieniem Abrahama [Żydami]. Kościół uznał, że jego początki sięgają czasów Patriarchów, Mojżesza i Proroków. Powołanie Abrahama jest symbolem powołania chrześcijan, zaś wyjście Żydów z niewoli egipskiej oznacza również zapowiedź i znak zbawienia Kościoła. W dokumencie podkreślono fakt zawarcia przez Boga Przymierza z narodem wybranym. Co więcej, zwrócono uwagę, iż z tego właśnie narodu wybranego Kościół otrzymał Objawienie Starego Testamentu, czyli Jezusa Chrystusa. Jest to wyraźne nawiązanie do faktu, iż Jezus był Żydem, podobnie jak Maryja. Dzięki temu Kościół permanentnie czerpie duchowe bogactwo z tej wyjątkowej relacji z narodem wybranym, co obrazuje porównanie do oliwki symbolizującej Izrael: Przeto Kościół nie może zapomnieć o tym, że ( ) karmi się korzeniem dobrej oliwki (łac. radice bonae olivae), w którą wszczepione zostały gałązki dziczki oliwnej Narodów (łac. rami oleastri Gentium). Ponadto wierzy, że Chrystus przez Krzyż pojednał Żydów i Narody, i w sobie uczynił je jednością (łac. unum). Słowa te świadczą o głębokiej relacji, więzi czy wręcz komunii chrześcijan i Żydów. Podkreślono również fakt, iż Żydami byli Apostołowie i pierwsi uczniowie głoszący światu Ewangelię. W deklaracji zwrócono uwagę, iż Żydzi nie uznali Mesjasza w osobie Jezusa Chrystusa, nierzadko występując przeciwko chrześcijanom: Według świadectwa Pisma św. Jerozolima nie poznała czasu nawiedzenia swego i Żydzi w wielkiej części nie przyjęli Ewangelii, a nawet niemało spośród nich przeciwstawiło się jej rozpowszechnieniu. Nie zmienia to faktu, w świetle dokumentu, iż naród żydowski wciąż pozostaje drogi Bogu, ze względu na swoich biblijnych przodków. W związku z tym Kościół oczekuje dnia, kiedy wszystkie ludy [a więc nie tylko Żydzi] będą wzywały Pana jednym głosem i służyły Mu ramieniem jednym. Słowa te wyraźnie akcentują powszechność Kościoła. Ze względu na tę bogatą duchową wspólnotę i więź Sobór wyraził chęć docenienia tej spuścizny: Święty Sobór pragnie ożywić i zalecić wzajemne ich [tzn. Żydów i chrześcijan] poznanie i poszanowanie (łac. cognitionem et aestimationem). Warto podkreślić, iż zalecenie ma charakter dwustronny i dotyczy zarówno chrześcijan, jak i samych Żydów. Owo poznanie i poszanowanie powinno się odbyć poprzez studia biblijne i teologiczne, a także braterski dialog (łac. fraternis colloquiis). W dalszej części zwrócono uwagę na problem winy za śmierć Jezusa oraz wynikających wskutek tego oskarżeń skierowanych przeciwko Żydom. Mimo że władze żydowskie (starszyzna Żydów) domagały się ukrzyżowania Chrystusa, to nie można przypisać odpowiedzialności za to ani wszystkim bez różnicy Żydom wówczas żyjącym, ani Żydom dzisiejszym. W deklaracji skrytykowano przedstawianie Żydów jako odrzuconych lub przeklętych przez Boga, co ma wynikać rzekomo z interpretacji Biblii. Można to potraktować jako aluzję do błędnego, fragmentarycznego i życzeniowego interpretowania Pisma Świętego. 16 Ibidem, nr 2, s ; S. N a g y, op. cit., s Declaratio de Ecclesiae, nr 3, s

305 Następnie wezwano wszystkich, aby na katechezie i w głoszeniu słowa Bożego nie nauczali niczego, co nie zgadzałoby się z prawdą ewangeliczną i z duchem Chrystusowym. W nawiązaniu do tego wątku Kościół mocno i wyraźnie potępił jakiekolwiek prześladowania wobec kogokolwiek, a w tym kontekście wobec Żydów. W deklaracji otwarcie stwierdzono, iż Kościół ( ), pomnąc na wspólne dziedzictwo z Żydami, nie z pobudek politycznych, ale pod wpływem religijnej miłości ewangelicznej opłakuje akty nienawiści, prześladowania, przejawy antysemityzmu, które w jakimkolwiek czasie i przez jakichkolwiek ludzi kierowane były przeciw Żydom. Słowa te odnoszą się, choć nie wprost, do tragedii Żydów sprzed dwudziestu lat, jakim był Holocaust. Jednakże należy je interpretować w znaczeniu szerszym: Kościół poddał zdecydowanej krytyce, w równym stopniu, wszystkie akty wrogości i nienawiści względem Żydów, które miały miejsce w przeszłości. Zamknięcie tego wątku stanowią słowa o tym, że Jezus przyjął mękę i śmierć dobrowolnie, za grzechy całej ludzkości po to, aby dostąpiła zbawienia. Wynikało to z miłości Chrystusa do człowieka. Krzyż zatem to znak miłości Boga i źródło łaski skierowane do wszystkich ludzi 18. Należy również zwrócić uwagę na wspomniane pobudki polityczne. Stanowiło to odniesienie do ówczesnego konfliktu izraelsko-arabskiego na Bliskim Wschodzie. Kościół nie chciał opowiadać się po którejkolwiek ze stron, unikając tym samym ewentualnych oskarżeń ze strony państw arabskich o popieranie państwa Izrael, o czym zresztą była mowa wyżej. Klamrą zamykającą deklarację stanowi jej ostatnia, piąta, część. Padły w niej znamienne słowa: Nie możemy zwracać się do Boga jako do Ojca wszystkich, jeśli nie zgadzamy się po bratersku traktować kogoś z ludzi na obraz Boży stworzonych. Postawa wobec Boga i człowieka są powiązane i dlatego powinny być do siebie podobne oraz zbliżone. Na tej podstawie odrzucono wszelki pogląd uzasadniający wprowadzanie różnic co do godności i praw między pojedynczymi ludźmi bądź narodami. Co więcej, potępiono akty dyskryminacji i prześladowania ze względu na rasę, kolor skóry, pochodzenie społeczne i religię. Zamknięcie stanowiło wezwanie skierowane do chrześcijan, aby w miarę możliwości żyli w pokoju ze wszystkimi ludźmi i narodami. Dokument został zatwierdzony i podpisany przez papieża Pawła VI oraz uczestników Soboru 19. Literatura przedmiotu podkreśla dużą rangę oraz znaczenie deklaracji Nostra aetate. Ks. S. Nagy dokonał wnikliwej analizy jej treści. Zwrócił uwagę, iż dokument nie stanowił wyczerpującego wykładu doktryny katolickiej w zakresie stosunku do innych religii, lecz jedynie uwypuklił niektóre wątki. Cechą charakterystyczną jest zawarte w nim przewartościowanie postaw rezygnacja z rezerwy i ograniczania kontaktów na rzecz dialogu, współpracy i otwartości. Wynikało to, jego zdaniem, z poczucia licznych więzi istniejących wśród ludzi oraz pragnienia braterskiej miłości, która powinna stać ponad konwersją i ewangelizacją. Autor zasugerował, że przesłanki te wypływają ze wstępu i zakończenia deklaracji. S. Nagy wyróżnił dwie zasadnicze części deklaracji. Pierwsza, dotycząca religii animistycznych, hinduizmu, buddyzmu, islamu i innych, odzwierciedla afirmację wartości propagowanych przez te systemy religijne. Co więcej, przepełnia ją atmosfera dialogu i irenizmu. Część druga, traktująca o Żydach, zasadza się na trzech, według niego, podstawowych aspektach. Po pierwsze, dokument podkreśla istnienie i znaczenie głębokich więzi między Kościołem a narodem wybranym. Związki 18 Ibidem, nr 4, s Syntetyczną interpretację najważniejszych sformułowań użytych w paragrafie 4. deklaracji podaje F. Messner. F. M u s s n e r, Traktat o Żydach, Warszawa 1993, s Declaratio de Ecclesiae, nr 5, s

306 te determinują potrzebę wzajemnego poznania się i poszanowania. Po drugie, deklaracja obala pogląd o rzekomej odpowiedzialności Żydów (ówczesnych i dzisiejszych) za śmierć Chrystusa. Po trzecie, Nostra aetate stanowczo potępia wszelkie akty antysemityzmu i wynikających z niego zbrodni oraz jakąkolwiek dyskryminację o podłożu rasowym czy narodowościowym. Jest to zatem wymiar znacznie szerszy: wykracza poza zagadnienie stosunku do Żydów i obejmuje problem dyskryminacji ludzi na całym świecie. Generalnie, według autora, partia dotycząca judaizmu to wyraźny kompromis pomiędzy ścisłością doktrynalną a otwartością apostolską Kościoła. S. Nagy zwrócił także uwagę na fakt, iż deklaracja nie traktuje o judaizmie współczesnym, skupiając się przede wszystkim na przeszłości i momencie wyrastania Kościoła w łonie narodu żydowskiego 20. Ks. Józef Urban podkreślił generalne znaczenie deklaracji w przełamywaniu dotychczasowych barier i pogłębianiu dialogu międzyreligijnego. Nie rozdzielił przy tym judaizmu od pozostałych religii niechrześcijańskich, traktując je jako wspólny punkt odniesienia. Zauważył, iż sprzyjało temu podkreślenie w dokumencie licznych i różnorodnych więzi istniejących wśród ludności świata; przyjęcie odmienności partnera (w znaczeniu suwerenności), wzajemnego zrozumienia i współpracy; brak odrzucenia, a nawet podkreślenie wartości głoszonych przez inne religie. Tym samym, zdaniem autora, [deklaracja], nic nie odrzucając z tego, co w religiach owych [w tym w judaizmie] prawdziwe jest i święte, dostrzega w nich promień owej Prawdy, która oświeca wszystkich ludzi. Tymi słowy deklaracja postrzega właściwie inną religię jako drogę zbawczą 21. Niemiecki teolog i egzegeta, Franz Mussner stwierdził, że impulsem do przemyśleń na temat relacji chrześcijańsko-żydowskich było Auschwitz, traktowane jako symbol Zagłady Żydów. Po II wojnie światowej, gdy do ludzi docierały potwierdzone informacje o skali Holocaustu, narodziła się refleksja. Zaczęła ona stopniowo przenikać również do sfery kościelno-teologicznej. Był to jednak proces powolny. Największym owocem w tej mierze był paragraf nr 4 w deklaracji Nostra aetate. Wprawdzie nie opracowano odrębnego dokumentu traktującego wyłącznie o judaizmie, co wynikało z oporu uczestników Soboru, jednak fragment deklaracji dotyczący Żydów zawierał istotne impulsy i zapoczątkował wpływy, które nie tylko jeszcze nie ustały, ale dopiero zaczynają oddziaływać (autor pisał te słowa w 1979 r.). F. Mussner dokonał interpretacji poszczególnych sformułowań zawartych we fragmencie deklaracji. Zwracają uwagę jego interesujące, choć odważne stwierdzenia. Autor podkreślił m.in. że Jezus, Maryja, Apostołowie i pierwsi uczniowie, będąc Żydami, ponieśli w świat duchowe dziedzictwo Izraela, dzięki czemu jest ono żywe wśród narodów świata. To sprawia, że świat staje się żydowski w rozumieniu Jezusowym. Autor dodał, że doskonałym zaprzeczeniem tezy o rzekomym odrzuceniu Izraela przez Boga jest fakt nieustannego trwania tego narodu. Bóg ochrania Żydów, co sprawia, że Izrael jest stałym świadkiem wierności i szczerości Boga wobec świata. Co więcej, autor mocno podkreślił, iż antysemityzm, któremu przez stulecia także Kościół dostarczał pożywki, jest jednym z jego największych grzechów w dziejach. Kościół musi stale prosić Boga o wybaczenie tej winy. Stwierdził również, że Chrystus, umierając za wszystkich ludzi, umarł także za Żydów. Konkludując, autor wyznał, iż Sobór, poprzez deklarację Nostra aetate, pozwolił Kościołowi i Żydom ponownie spróbować żyć obok siebie, ale także dał szansę na ich nowe współżycie. Łączy ich wspólnota losów S. N a g y, op. cit., s J. U r b a n, Dialog międzyreligijny w posoborowych dokumentach Kościoła, Opole 1999, s F. M u s s n e r, op. cit., s. 16,

307 Interesujące wydaje się przybliżenie poglądów na omawianą kwestię niemieckoamerykańskiego rabina, Leona Treppa, który stwierdził m.in.: Przede wszystkim jednak obudziło się sumienie Kościoła w stosunku do Żydów. To Kościół wskutek swojego teologicznego antyjudaizmu, którego skutkiem było pozbawienie Żydów praw i prześladowania, stworzył w przeszłości podwaliny pod wyrosły setki lat później antysemityzm. A nowoczesny antysemityzm oparty na teoriach rasowych doprowadził ostatecznie do eksterminacji sześciu milionów Żydów 23. Sformułowanie to jest uproszczone, ponieważ sugeruje, iż nowoczesny antysemityzm, z którego wyniknął Holocaust, wywodzi się w linii prostej od antyjudaizmu chrześcijańskiego. Tym niemniej, L. Trepp słusznie podkreślił znaczenie Soboru Watykańskiego II dla zwrotu w stosunkach między chrześcijaństwem a judaizmem. Dodał również, że Paweł VI przygotowaną podczas Soboru deklarację dotyczącą Żydów uznał za oficjalne stanowisko Kościoła 24. Wśród pozostałych piętnastu dokumentów soborowych istnieją takie, które również, przynajmniej pośrednio, traktują o innych religiach, w tym o judaizmie. Warto w tym miejscu zasygnalizować bodaj najważniejsze aspekty w tej mierze. W Konstytucji dogmatycznej o Kościele (Lumen gentium) wyraźnie stwierdzono, że: Wśród wszystkich tedy narodów ziemi zakorzeniony jest jeden Lud Boży. ( ) Do tej zatem katolickiej jedności Ludu Bożego ( ) powołani są wszyscy ludzie i w różny sposób do niej należą lub są jej przyporządkowani, zarówno wierni katolicy, jak inni wierzący w Chrystusa, jak wreszcie wszyscy w ogóle ludzie, z łaski Bożej powołani do zbawienia 25. Ludzie, którzy jeszcze nie przyjęli Ewangelii, w rozmaity sposób przyporządkowani są do Ludu Bożego. Wśród nich kluczową pozycję zajmują Żydzi. Jest to naród, który pierwszy otrzymał przymierze i obietnice i z którego narodził się Chrystus wedle ciała 26. Żydzi są szczególnie umiłowani przez Boga 27. Dekret o ekumenizmie (Unitatis redintegratio) kładzie mocny nacisk na klimat dialogu 28. Deklaracja o wolności religijnej (Dignitatis humanae) z kolei podkreśla prawo każdego człowieka do kierowania się w sferze religijnej własnym sumieniem 29. Sama deklaracja Nostra aetate wywarła również pewien wpływ na treść Dekretu o działalności misyjnej Kościoła (Ad gentes divinitus). Stwierdzono w nim bowiem, że istnieje możliwość zbawienia poza Kościołem, a w pracy misyjnej konieczna jest atmosfera dialogu, otwarcia i szacunku dla wartości innych religii 30. Reasumując, należy docenić decyzje Soboru Watykańskiego II w kontekście podejmowania dialogu z innymi religiami niechrześcijańskimi, w tym z judaizmem. Najważniejszym dokumentem precyzującym stanowisko Kościoła wobec Żydów jest deklaracja Nostra aetate. Mimo swojego bogactwa i wskazanych wyżej atutów, niewolna jest od pewnych braków, choć trudno traktować je jednoznacznie jako mankamenty. Cechą 23 L. T r e p p, Żydzi: naród, historia, religia, Warszawa 2009, s Ibidem. 25 Constitutio dogmatica, nr 13, s Ibidem, nr 16, s Ibidem; S. N a g y, op. cit., s. 329; J. U r b a n, op. cit., s Decretum de Oecumenismo, s ; S. N a g y, op. cit., s Declaratio de libertate religiosa «Dignitatis humanae». Deklaracja o wolności religijnej, [w:] Sobór Watykański Drugi, s ; S. N a g y, op. cit., s Decretum de activitate missionali Ecclesiae «Dignitatis humanae». Dekret o działalności misyjnej Kościoła, [w:] Sobór Watykański II, s ; S. N a g y, op. cit., s Pewne sprzeczności zawarte w dekrecie nakreśla J. Urban, zauważając, że trudność jednak pozostała z jednej strony, że Kościół nie jest aż tak bardzo konieczny do zbawienia, z drugiej zaś, że poza Kościołem bezwzględnie nie ma zbawienia. Dekret jest jednak otwarty na dialog, kiedy mówi, że ( ) wiadomymi tylko sobie drogami może Bóg doprowadzić ludzi, nieznających Ewangelii bez własnej winy, do wiary ( ). Dekret nie mówi, że owymi drogami są religie niechrześcijańskie, ale jednocześnie przyznaje, iż zbawienie zawiera społeczne i historyczne komponenty. Wypowiedź ta świadczy o pewnej korelacji z innymi dokumentami Soboru (vide:: J. U r b a n, op. cit., s. 139). 307

308 charakterystyczną dokumentów soborowych jest bowiem ich względna ogólnikowość, co wynika z celu, jaki im przyświeca. Nakreślają jedynie główny nurt, wyznaczają niejako tor nauczania Kościoła, co w dalszej kolejności jest precyzowane przez dokumenty niższej rangi. Podobnie było w przypadku omawianej deklaracji. Ogólne wskazania zostały rozwinięte w dwóch dokumentach: Wskazówki i sugestie w sprawie wprowadzania w życie deklaracji soborowej Nostra aetate z 1 XII 1974 r. oraz Żydzi i judaizm w głoszeniu słowa Bożego i w katechezie Kościoła katolickiego z 24 VI 1985 r. 31 Deklaracja oprócz ogólnych, choć ważnych stwierdzeń i tez, nie poruszała również problematyki współczesnego judaizmu. Co więcej, w numerze L'Osservatore Romano z 11 X 2012 r. zamieszczono wypowiedź papieża Benedykta XVI z sierpnia tego samego roku, w której wyznał, iż słabością deklaracji Nostra aetate jest jedynie pozytywne wypowiadanie się na temat religii przy pominięciu jej chorych i wypaczonych form 32. Mimo to jej wydanie, razem z koherentnymi dokumentami, należy uznać za przełomowe w historii Kościoła i jego dialogu z innymi religiami, w tym z judaizmem. W kontekście religii mojżeszowej, deklaracja uwypukliła głębokie więzi między nią a chrześcijaństwem oraz potępiła antysemityzm. Tak prezentuje się to zagadnienie z punktu widzenia oficjalnej nauki Kościoła. Wydaje się, iż dopełnieniem dzieła Soboru w tej mierze były epokowe wydarzenia, za jakie należy uznać złożenie wizyty przez papieża Jana Pawła II w rzymskiej synagodze w kwietniu 1986 r. oraz jego pielgrzymkę do Ziemi Świętej w marcu 2000 r. Problemem pozostają postępy w recepcji postanowień Soboru przez wiernych. Poziom antysemityzmu, również wśród chrześcijan, wciąż jest niepokojący. Zjawisko to występuje także w Polsce. Odrębnym zagadnieniem jest to, w jaki sposób ewoluował dialog judaizmu z chrześcijaństwem oraz jak Sobór wpłynął na postrzeganie religii Chrystusa przez wyznawców religii mojżeszowej. Niech klamrą zamykającą niniejsze rozważania będą słowa przytaczanego już Franza Mussnera: Kościół i Izrael stanowią całość; łączy je wspólnota losów. Kościół nie może już pomijać Izraela, swego korzenia. A czy Izrael może ignorować Kościół? Oto temat do przemyśleń dla Żydów W. C h r o s t o w s k i, Judaizm, [w:] Jan Paweł II. Encyklopedia dialogu i ekumenizmu, red. E. S a k o w i c z, Radom 2006, s. 297; L. T r e p p, op. cit., s B e n e d y k t X V I, Vaticano II, L'Osservatore Romano, 11 X 2012 ( [dostęp z dn. 22 III 2012]. 33 F. M u s s n e r, op. cit., s

309 Armina Muszyńska Uniwersytet Łódzki ŻYDZI W SUBOTICY HISTORIA I WSPÓŁCZESNOŚĆ Wprowadzenie Baczka 1, kraina rozciągająca się między Dunajem a Cisą w granicach serbskiej Wojwodiny i Węgier, jest urodzajną równiną, która dała schronienie licznym narodom i grupom etnicznym, stając się mozaiką językową, religijną, melanżem tradycji i obyczajów. Przestrzeń aglomeracji 2 Baczki stanowi księgę, którą przez wieki zapisywali Madziarzy, Słowianie, Żydzi. O czytelności tych grup świadczyć mogą znaki materialne, takie jak świątynie, cmentarze, pomniki, a także wciąż żywa kultura wyrażająca się w mowie, tańcach, strojach. I tak, kościoły katolickie wspólne są Węgrom, Chorwatom, Buniewcom, zaś cerkwie prawosławne Serbom, Czarnogórcom, Rosjanom, których języki usłyszeć można na ulicach miast i wsi Wojwodiny. W krajobrazie miast Baczki, szczególnie w Nowym Sadzie, Somborze czy Suboticy, uwagę zwracają także monumentalne synagogi oraz zadbane cmentarze żydowskie, choć samych Żydów w tradycyjnych strojach, mówiących jidysz czy ladino, dostrzec nie sposób. Zastanawiające jest, jakie czynniki oraz wydarzenia przyczyniły się do tego, jakże odmiennego w porównaniu z sytuacją na ziemiach polskich, stanu rzeczy? Celem odpowiedzi na to pytanie, rozważono casus Suboticy najbardziej na północ położonego miasta serbskiego, o którego kolorycie świadczy wielokulturowość. Historia subotickich Węgrów, Serbów, Buniewców i Chorwatów jest analizowana od XIX w., do czego przyczyniła się działalność wybitnego historyka miasta Istvána Iványiego. W jego monumentalnym dwutomowym dziele Szabadka szabad királyi város története znalazły się 2 ustępy dotyczące problematyki żydowskiej: 1) rozdział Żydowskie życie świeckie i religijne z podrozdziałami: Życie świeckie, Ludność żydowska, Społeczność; 2) podrozdział: Szkoła żydowska 3. Dokumenty subotickiej gminy żydowskiej uległy zniszczeniu podczas II wojny światowej, stąd też passusy Iványiego są najlepszym świadectwem ilustrującym historię Żydów subotickich do końca XIX w. Natomiast po 1945 r., w związku z nieznaczną liczebnością populacji żydowskiej w Baczce, jej historia, zarówno w odniesieniu do Suboticy, jak i całego regionu, była przedmiotem kilku zaledwie prac oraz artykułów. Literatura serbska i węgierska dotycząca problemu jest więc skromna. Zagadnienia nie podejmowali również polscy badacze. W konsekwencji, podstawą do niniejszych rozważań stały się prace opublikowane w języku serbskim, a także badania terenowe zrealizowane w Suboticy we wrześniu 2011 r. oraz sierpniu 2012 r., podczas których 1 Zapis serbskich nazw geograficznych przyjęto zgodnie z zasadami opracowanymi przez Komisję Standaryzacji Nazw Geograficznych w tomie Nazewnictwo geograficzne świata. Europa. Część I, W przypadku braku polskich odpowiedników, pozostawiono pisownię serbską alfabetem łacińskim. 2 Przez aglomerację rozumiem tu nie zespół miast i osiedli skupionych wokół dużego miasta, lecz nagromadzenie, skupienie zabudowy i mieszkańców. 3 I. I v á n y i, Szabadka szabad királyi város története, t. II, Szabadka

310 przeprowadzono wywiad z chazanem. Korzystanie z literatury serbskiej uwarunkowało również zapis nazwisk żydowskich (szczególnie pochodzących z języka niemieckiego lub węgierskiego) zgodnie z zasadami serbskiej transkrypcji fonetycznej. Osiedlanie się Żydów w Baczce i Suboticy Napływ ludności żydowskiej do Baczki nastąpił po bitwie pod Sentą, do której doszło 11 IX 1697 r. między wojskami austriackimi a tureckimi. Żydzi, którzy w Imperium Habsburgów trudzili się głównie domokrąstwem, podczas wojen, w tym także w czasie bitwy pod Sentą, zajmowali się aprowizacją. Wydarzenia ostatniej dekady XVII w. zaowocowały więc migracjami Żydów aszkenazyjskich z Czech, Moraw, Słowacji, Burgenlandu oraz północnych i zachodnich Węgier do Baczki. Dokładna liczba oraz miejsca osiedlenia nie są znane. W 1736 r. odnotowano rodziny żydowskie w Nowym Sadzie, w gminach Baja i Sivac 4. W maju 1743 r. Subotica (wówczas Szent Maria 5 ) otrzymała status wolnego targowiska komitatu, którego rządzący koncentrowali się na sporach między sprawującymi władzę katolickimi Węgrami a prawosławnymi Serbami domagającymi się przywrócenia przywilejów, którymi cieszyli się przed likwidacją Pogranicza Wojskowego. Dokument z 1743 r. dawał magistratowi pełnię władzy decyzyjnej odnośnie przyzwolenia na osiedlanie się w mieście Greków, Ormian, Żydów i Cyganów 6. W praktyce jednak te pozwolenia nie były wydawane. Dopiero aspiracje władz miasta, które dążyły do ogłoszenia Suboticy wolnym miastem królewskim, skłoniły do większej otwartości i przyjęcia nowych osadników. W efekcie w dniu 7 VIII 1775 r. podpisana została pierwsza umowa między magistratem Suboticy a handlarzem żydowskim Jakobem Heršelem, który uzyskał pozwolenie na pobyt tymczasowy. Podobnie jak inni Żydzi w Baczce, także i Heršel nie miał pełnej wolności. Mógł co prawda osiedlić się z rodziną, lecz wyłącznie jako chłop, z prawem, by od każdego Żyda spotkanego w mieście pobierać cło w wysokości 3 krajcarów dziennie, a w zamian gościć ich jadłem koszernym i winem w swoim domu. Mógł też jako domokrążca sprzedawać w mieście wełnę i skórę 7. Niewiele zmieniła się sytuacja ludności żydowskiej po 1779 r., kiedy to Subotica otrzymała miano Wolnego Miasta Królewskiego Maria Theresiopolis. Punkty 4. i 18. statutu dawały co prawda przywileje związane z poborem podatków od Żydów mieszkających oraz handlujących w mieście, a także określały prawa ludności żydowskiej (możliwość osiedlenia się w mieście jako chłopi, konieczność poszanowania i nienaruszalność przywilejów i praw ludności katolickiej i prawosławnej, prawo do handlu domokrążnego, kupna wełny, skóry, tytoniu, prawo do wynajmu mieszkania), jednakże opór miejscowej ludności stał na przeszkodzie przyjmowaniu do bogacącego się miasta Żydów, którzy w większości byli ubodzy. W efekcie w 1786 r. magistrat wydał zakaz akceptacji nowych osadników żydowskich, pozwalając wszakże na pozostanie 12 rodzinom żydowskim, które osiedliły się przed ogłoszeniem dokumentu 8. Prawa i obowiązki ludności żydowskiej oraz stosunek do niej innych narodowości, warunkowany był również polityką państwa. W czasach panowania Marii Teresy Żydzi nie 4 D. J e l i ć, Kratak pregled istorije subotičkih Jevreja i njihovog doprinosa razvoju grada, Zbornik 5. Studije, arhivska i memoarska građa o istoriji subotičkih Jevreja, Jevrejski istorijski muzej 1987, s Miasto znane dziś jako Subotica (węg. Szabadka), w okresie nosiło nazwę Szent Maria, która w 1779 r. zastąpiona została urbonimem Maria Theresiopolis. 6 L. M a đ a r, Ilustrovana istrorija Subotice, Književna zajednica Subotice 2004, s D. J e l i ć, op. cit., s Ibidem, s

311 mieli pełni praw ani możliwości kultywowania tradycji i rozwoju. W II połowie XVIII w. nie posiadali szkół, a z książek głównie modlitewnik, nie dążyli też do asymilacji 9. Od 1743 r. musieli płacić podatek tolerancyjny Taxa tolerantialis 10. Nie dziwi więc, że i w Suboticy skazani byli na izolację mogli osiedlać się na północ od centrum miasta, w okolicach dzisiejszej ul. Leśnej (Šumska ulica) 11. Sytuacja zaczęła zmieniać się w czasach rządów Józefa II, który wydał m.in. edykt o tolerancji, zezwolił na używanie języka hebrajskiego wyłącznie w synagogach (1781 r.), w 1784 r. dał Żydom wolność osiedlania się (z wyjątkiem miast wokół kopalń) oraz wprowadził obowiązek porozumiewania się w języku niemieckim, zlikwidował podatek tolerancyjny (1785 r.), wprowadził obowiązek szkolnictwa podstawowego (1786 r.), wprowadził obowiązek przyjęcia nazwisk niemieckich (1788 r.) 12. Reformy Józefa II przełożyły się również na stosunek władz Suboticy do ludności żydowskiej, której w dniu 13 VII 1788 r. nie tylko pozwolono na pozostanie, lecz także zezwolono na powrót do miasta osobom wygnanym po 1786 r. pod warunkiem, że będą mieć zapewnioną egzystencję. Poparcie władz państwowych, nawet przy negatywnym nastawieniu mieszkańców Suboticy, umożliwiło Żydom mieszkającym w mieście asymilację, przy jednoczesnym pielęgnowaniu wiary i tradycji. Podjęto starania o uzyskanie pozwolenia na budowę synagogi, które ostatecznie otrzymano w 1789 r., jednakże obowiązek pokrycia kosztów spoczął na działającej od 1786 r. gminie żydowskiej, która nie była w stanie pozyskać funduszy. W efekcie synagogę wzniesiono dopiero na początku XIX w. przy ulicy Leśnej 13. Nie ma pewnych informacji dotyczących powstania kirkutu. Prawdopodobnie od początku istnienia gminy żydowskiej w Suboticy nie zmienił lokalizacji 14, a od 1790 r. troszczyli się o niego członkowie pierwszego żydowskie stowarzyszenia w Suboticy Chewra Kadisza 15. Nie poprawiała się natomiast sytuacja materialna Żydów, których inicjatywę ograniczały subotickie cechy. Pierwsze pozwolenie na pobyt stały w mieście oraz na otworzenie warsztatu przyznano w 1794 r. Salamonowi Hajdušce 16. Kolejny rzemieślnik osiedlił się w mieście (za pozwoleniem magistratu, lecz przy sprzeciwie cechu) dopiero w 1805 r. był to krawiec Jakub Lebl, który mógł świadczyć usługi wyłącznie Żydom 17. Magistrat prowadził rejestr Żydów, którzy osiedlali się w mieście po 1790 r. Na tej podstawie ustalić można, że w 1798 r. w mieście było 97 Żydów (13 rodzin na pobyt stały, 8 czasowy), a w ciągu dekady liczba ludności żydowskiej uległa podwojeniu do 234 osób (44 rodziny). W 1820 r. liczba Żydów w Suboticy wyniosła 375 osób 18. Tym samym wzrosła też gęstość zaludnienia przy ulicy Leśnej. W 1835 r. wydane zostało pozwolenie na osiedlanie się Żydów także poza dotychczas wyznaczonym rewirem, na południe od niego, a tym samym na obszarze położonym bliżej rynku 19 (rys. 1). 9 Ibidem, s P. Š o s b e r g e r, Jevreji u Vojvodini. Kratak pregled istorije vojvođanskih Jevreja, Prometej, Novi Sad 1998, s D. J e l i ć, op. cit., s P. Š o s b e r g e r, op. cit., s D. J e l i ć, op. cit., s Kirkut położony jest przy ul. Majevička 2, ok. 1,5 km na zachód od ul. Leśnej, przy której wówczas mieszkali Żydzi. 15 D. J e l i ć, op. cit., s Ibidem, s Ibidem, s W 1820 r. Subotica zamieszkana była przez osób, Żydzi stanowili 1% mieszkańców miasta. 19 D u š a n J e l i ć, op. cit., s

312 Kirkut Kirkut Rys. 1. Miejsca związane z Żydami w Suboticy w początkach XIX w. na współczesnym planie miasta. Legenda: 1775 rejon ul. Leśnej, przy której osiedlali się Żydzi w XVIII w.; 1835 rejon, w którym Żydzi mogli się osiedlać od 1835 r.; cyframi oznaczono współczesne dzielnice miasta: 1 Centar I, 2 Centar II, 9 Novo Selo, 12 Dudova šuma Źródło: opracowanie własne, 2013, na podkładzie: Generalni plan Subotica-Palić do 2020 godine, Javno preduzeće Zavod za urbanizam opštine Subotica. Asymilacja i emancypacja Żydów w Suboticy Suboticcy Żydzi znaleźli się w innej sytuacji, niż w pozostałych miastach Baczki. Specyfika ta wynika z obecności w mieście Buniewców 20. Buniewcy, trudniący się głównie rolnictwem, byli społecznością majętną, a przy tym introwertyczną. Po 1840 r., kiedy to pojawiły się warunki do rozwoju klasy mieszczańskiej i kapitalizmu, interesy Żydów i Buniewców okazały się zbieżne. W efekcie w mieście nie było wówczas antysemityzmu. Pozytywne nastawienie do Żydów mieli w Suboticy także będący u władzy Węgrzy. Żydzi dali im wyraz swojej lojalności, kiedy to w 1840 r. zaczęto odprawiać nabożeństwa po węgiersku i szerzył się ruch zmierzający do madziaryzacji 21. Sytuację ludności żydowskiej zmieniły także postanowienia Zgromadzenia ziemskiego w latach , których artykuł 39. dawał Żydom następujące prawa: - swobodę osiedlania się (z wyjątkiem kopalń); - możliwość budowy fabryk, w których pracować mogli wyłącznie Żydzi; - możliwość zajmowania się handlem i rzemiosłem; - możliwość kupna ziemi pod zabudowę. Artykuł 39. nakładał również obowiązek korzystania ze stałych nazwisk i imion, rejestrację narodzonych dzieci, a także spisywania dokumentów w istniejących językach żywych 22. Akt ten stanowił ważny przełom na drodze ku emancypacji Żydów. Od czasu jego wydania mogli żyć w godnych warunkach, szczególnie, że praw tych w Suboticy konsekwentnie przestrzegano Buniewcy są Słowianami wyznania katolickiego. Do północnej Baczki przybyli w II połowie XVII w. znad rzeki Buny. W przeciwieństwie do Chorwatów mówiących w dialekcie ijekawskim oraz ekawskich Serbów, mówią dialektem ikawskim. W roku 1948 uznani zostali przez władze Jugosławii za Chorwatów, zaś po rozpadzie SFRJ uzyskali w Serbii status narodu i prowadzą działania zmierzające standaryzacji języka buniewskiego. Żyją także w Chorwacji oraz na Węgrzech, gdzie uważani są za Chorwatów. 21 D. J e l i ć, op. cit., s Ibidem, s Kiedy w 1846 r. Żydzi w Peszcie zwrócili się do swoich pobratymców w Suboticy o wsparcie w celu wspólnego egzekwowania przepisów z 1840 r., ci odmówili pomocy twierdząc, iż żyją zgodnie z prawem. 312

313 Do asymilacji Żydów w Suboticy przyczyniła się też Wiosna Ludów, podczas której poparli oni Lajosa Kossutha. W samej Suboticy działań wojennych co prawda nie prowadzono, jednakże w jej pobliżu ciągnął się południowy front węgierski skierowany przeciwko Serbom. Subotica oraz pobliski Segedyn stanowiły centrum tranzytu wojska, pełniły funkcje sanitarne. W Suboticy działała wówczas jedna organizacja o charakterze charytatywnym Chewra Kadisza, której członkinie zajmowały się leczeniem i rehabilitacją rannych. Mężczyźni żydowscy trudzili się natomiast aprowizacją. W przeciwieństwie do innych miast Baczki, Subotica nie ucierpiała na skutek działań wojennych. Do miasta przybyło wówczas wielu kupców żydowskich, którzy przyczynili się do rozwoju ekonomicznego Suboticy i przejęli handel w mieście 24. Jak na ironię, klęska Węgrów i popierających ich Żydów w rewolucji, przełożyła się na zwycięstwo kultury tych drugich. Na Żydów nałożono dotkliwe kary pieniężne oraz zlikwidowano gminy żydowskie. Wkrótce jednak wpłacone kwoty postanowiono przeznaczyć na fundusz szkolny, dzięki czemu utworzono akademię dla rabinów, żydowską szkołę dla nauczycieli 25. Również rządy Bacha nie przyniosły negatywnych zmian w stosunku do ludności żydowskiej 26, a po jego ustąpieniu przyznano kolejne przywileje. Już w 1859 r. pozwolono Żydom na zatrudnianie uczniów i pomocników domowych wiary chrześcijańskiej, dano prawo zajmowania się gospodarką, od 1860 r. mogli trudzić się farmaceutyką. Pozytywnie przedstawiała się też sytuacja Żydów w Suboticy, gdzie praktycznie nie dochodziło do konfliktów między Żydami a pozostałą ludnością miasta. Problemem pojawiały się natomiast w gminie żydowskiej, której członkowie zajmowali się handlem podczas świąt żydowskich. Przedstawiciele gminy zmuszeni wręcz byli zwrócić się o interwencję do chrześcijańskiego magistratu miasta (sic!) 27. Żydzi suboticcy w Krajach Korony Świętego Stefana W 1867 r. wprowadzono prawo o emancypacji, które zrównywało w prawach obywatelskich i politycznych ludność żydowską z ludnością chrześcijańską. Rok później minister József Eötvös zwołał kongres Żydów węgierskich, na którym zaapelował o likwidację sekt żydowskich, co zaowocowało powstaniem 3 ugrupowań: - gminy działające zgodnie z postanowieniami kongresu; - gminy ortodoksyjne; - gminy działające na zasadzie status quo ante. W Baczce funkcjonowały pierwsze dwie, przy czym dominowali zwolennicy reformy. Wówczas też gminy żydowskie przekształcono w gminy wyznaniowe. Mimo tych konstruktywnych zmian politycznych, stosunek do Żydów w Austro- Węgrzech uległ pogorszeniu na skutek kryzysu gospodarczego spowodowanego hiperprodukcją oraz krachem na giełdzie wiedeńskiej w 1873 r., za które winiono Żydów. W wielu miastach domagano się zniesienia prawa o emancypacji, często też insynuowano mordy rytualne. Jeden taki przypadek miał też miejsce w okolicach Suboticy, w Čantavirze, gdzie oskarżono handlarza żydowskiego o zabicie chłopca z pobudek rytualnych. Władze Suboticy szybko zareagowały i odnaleziono, jak się okazało, zaginione dziecko, gasząc tym samym przejawy antysemityzmu 28. W Suboticy nie było więc ograniczeń w asymilacji 24 D. J e l i ć, op. cit., s Ibidem, s Za jego rządów, w 1851 r. wprowadzono prawo, wedle którego handlem i rzemiosłem zajmować mógł się każdy, bez względu na wiarę. 27 D. J e l i ć, op. cit., s D. J e l i ć, op. cit., s

314 i emancypacji, o czym świadczą zachowania Żydów: zawieranie małżeństw z osobami nieżydowskiego pochodzenia, konwersje, madziaryzacja nazwisk, a także rozwój kultury i sztuki 29. W efekcie coraz więcej Żydów uważało się za Węgrów wyznania mojżeszowego. Sprzyjał temu również obowiązek edukacyjny, z tym że dzieci żydowskie mogły być przyjmowane do szkół publicznych, w których wykładano po węgiersku, jedynie po ukończeniu edukacji religijnej w szkole żydowskiej 30. Żydzi aktywnie włączali się w życie społeczne Suboticy, starając się niwelować problemy, które dotykały jej mieszkańców (w dobie kryzysu gospodarczego Chewra Kadisza i Stowarzyszenie Kobiet Żydowskich podejmowały szereg akcji charytatywnych, założono stowarzyszenie pomocy najuboższym i in.) 31. Tę działalność umożliwiła zmiana statusu społecznego. Z jednej strony, prawo stworzyło możliwość podejmowania zawodów do tej pory niedostępnych np. lekarza 32. Z drugiej strony, Żydzi, z biednych handlarzy produktami spożywczymi, stali się szanowanymi obywatelami, którzy dali podstawę pod rozwój ekonomiczny 33 i duchowny w mieście, co było możliwe dzięki umiejętnemu przeobrażeniu negatywnych tendencji. W związku z kryzysem gospodarczym, wielu drobnych handlarzy i rzemieślników zbankrutowało. Żydzi nie mieli większych możliwości zajęcia się uprawą ziemi, gdyż produkcja rolna była domeną Buniewców. Musieli więc zająć się tymi rzemiosłami, które wymagały większego stopnia profesjonalizmu i w których był szybki napływ gotówki: złotnictwo, kapelusznictwo, krawiectwo, grafika, rzadziej: piekarstwo, fotografia, szewstwo, cukiernictwo i inne 34. Żydzi posiadali na wyłączność, lub, w przypadku spółek akcyjnych, posiadali znaczny udział w większość powstających w mieście fabryk i manufaktur, których produkcja opierała się na bazie surowcowej dostępnej w Suboticy oraz jej okolicach (młyny, cegielnie, mydlarnie, krochmalnie). Część z powstałych wówczas zakładów, w zmienionej formie, działa do dziś. Przykładami są: - fabryka mydła Nica (> kombinat 29 listopada ); r. fabryka sprężyn, żelaznych i metalowych sprzętów domowych Imre Rotmana (> Partizan ); r. Braća Ruf produkcja czekolad i cukierków (>Pionir) 35. Społeczność żydowska stała się więc zamożna, o czym świadczy też fakt, że na sporządzonej w 1906 r. liście najbogatszych suboticzan, aż 16% to Żydzi, przy czym ludność żydowska stanowiła zaledwie 3,6% populacji miasta 36. Najważniejszym jednak wydarzeniem z tego okresu, świadczącym do dziś o ówczesnej sytuacji Żydów w Suboticy, była budowa synagogi. Idea wzniesienia nowego domu modlitwy pojawiła się w latach 90. XIX w., jednakże prace wstrzymywał brak funduszy. Jak wspomina Izidor Milko, kiedy rozpoczęto sprzedaż cegiełek na budowę synagogi, kupowali je nawet ci, których posądzano o antysemityzm 37. Ostatecznie budowę, według projektu Marcela Komora i Dezső Jakaba, zakończono 1 X 1902 r., a pierwsze nabożeństwo miało 29 W końcu XIX w. działali na Węgrzech wybitni artyści żydowskiego pochodzenia, jak pisarz Izidor Milko, czy rzeźbiarz Ede Telcs, a także liczni dziennikarze piszący dla prasy żydowskiej. 30 D. J e l i ć, op. cit., s Ibidem, s Na początku XX w. ponad połowa lekarzy w Suboticy była pochodzenia żydowskiego. 33 W 1869 r. Subotica otrzymała połączenie kolejowe z Segedynem, co ułatwiło wymianę towarową. 34 D. J e l i ć, op. cit., s Ibidem, s Ibidem, s I. M i l k o, Kako smo gradili hram, Zbornik 5. Studije, arhivska i memoarska građa o istoriji subotičkih Jevreja, Jevrejski istorijski muzej 1987, s

315 miejsce 4 X 1902 r. 38 Synagogę wzniesiono w modnym wówczas w mieście stylu secesji węgierskiej nawiązującej do ornamentyki ludowej, a jej twórca, Dezső Jakab, pisał: Ta świątynia wraz ze swoimi motywami folklorystycznymi zostanie jednym z najjaśniejszych punktów w kulturze budownictwa. Chociaż czasy się zmieniają, jej kulturowo-historyczne znaczenie pozostanie 39. O racji tych słów świadczy wypowiedź Ivicy Čerešnješa 40, który ponad 100 lat później, mówiąc o subotickiej synagodze, przyznał: Nie tylko jest przepiękna, lecz i jest pierwszym obiektem, którego architektura wykorzystana została w celach politycznych. ( ) W sensie architektonicznym była to odpowiedź węgierskiego nacjonalizmu na germanizację Austro-Węgier, przeciwieństwo neogotyku 41. Synagoga położona jest w części miasta, którą Żydzi mogli zamieszkiwać po 1835 r. Także i w początkach XX w., mimo swobody wyboru miejsca zamieszkania, większość ludności żydowskiej gromadziła się w jej pobliżu, czyli w centrum miasta. W ogóle nie było Żydów w zachodnich dzielnicach Suboticy, mimo iż znajdował się tam cmentarz żydowski. Do I wojny światowej Subotica w kwestii tolerancji narodowości była relatywnie zwartą całością społeczną. Buniewcy, Węgrzy, Żydzi i Serbowie, mimo różnic poglądowych, żyli bez poważnych konfliktów. W przeciwieństwie do pozostałych miast Baczki, w Suboticy nigdy nie zaobserwowano poważnych starć między narodami, a relacje między Serbami i Żydami były poprawne 42. Żydzi suboticcy w Królestwie SHS i Królestwie Jugosławii Po I wojnie światowej, po włączeniu Suboticy do państwa słowiańskiego, obawiano się stosunku nowych władz do zmadziaryzowanej ludności żydowskiej oraz problemów z jej adaptacją w nowej rzeczywistości politycznej. W sukurs, po raz kolejny, przyszły postanowienia władz 43 oraz umiejętność przełożenia negatywów na pozytywy. Pozytywem okazało się odcięcie możliwości kontaktu z Żydami na Węgrzech, które sprowokowało szybką integrację ludności żydowskiej w Królestwie SHS. Co więcej, Serbowie nie byli zainteresowani dezintegracją kapitału żydowskiego. W latach 20. XX w. przystąpiono do slawizacji Żydów poprzez obowiązkową edukację w szkołach serbskich i chorwackich 44. Władze liczyły, że dzięki temu z Węgrów wiary mojżeszowej, staną się zeslawizowanymi Żydami. W tych warunkach społeczność żydowska w Suboticy pozostała zamożną i dobrze wykształconą, o czym świadczy fakt, że 3-10% spośród nich stanowili hurtownicy, przemysłowcy i bankierzy, 30-35% intelektualiści, urzędnicy i przedstawiciele wolnych zawodów, 50-55% rzemieślnicy i drobni handlarze, 1-5% robotnicy 45. Nieoceniony jest też udział ludności żydowskiej w rozwoju przemysłowym miasta. Władze państwowe zdecydowały się o ulokowaniu w nim nowych fabryk (m.in. wagonów i lokomotyw, maszyn elektrycznych, transportowych, rolniczych, kopalnianych), do czego przyczyniała 38 Ž. S i m o v i ć, Na razmeđi vekova spomenik visokog domašaja stila secesije Zbornik 5. Studije, arhivska i memoarska građa o istoriji subotičkih Jevreja, Jevrejski istorijski muzej 1987, s D. J a k a b, O hramu, Zbornik 5. Studije, arhivska i memoarska građa o istoriji subotičkih Jevreja, Jevrejski istorijski muzej 1987, s Ivica Čerešnješ to urodzony w 1945 r. w Sarajewie architekt, pracownik Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie, który specjalizuje się w dokumentacji żydowskiego dziedzictwa architektonicznego w byłej Jugosławii. 41 I. Č e r e š n j e š, Put u sećanje, Jevrejski pregled, broj , godina XVII (LIV), Beograd, s D. J e l i ć, op. cit., s Wydany został dekret, mówiący o tym, że wojsko serbskie wyciąga pomocną dłoń do wszystkich obywateli na wyzwolonych terenach, bez względu na ich wiarę i narodowość. 44 D. J e l i ć, op. cit., s Ibidem, s

316 się możliwość wykorzystania kapitału ludności żydowskiej. W 1921 r. właścicielami fabryk w Suboticy byli wyłącznie Żydzi, a w spółkach akcyjnych posiadali większość akcji, przy czym ludność żydowska stanowiła zaledwie 4% mieszkańców miasta 46. Podobnie jak w innych miastach w międzywojniu, także i w Suboticy rozwijać się zaczął ruch syjonistyczny, którym zainteresowana była przede wszystkim młodzież. Działacze aktywowali uczniów poprzez sport (szachy, piłka nożna), kulturę (chór, sekcja teatralna), a także uświadamiali społecznie 47. Radykalny odłam ruchu nie znalazł jednak uznania w Suboticy, mimo faktu, iż w 1927 r. odbyło się w niej posiedzenie rady związkowej syjonistów Jugosławii. Poparcia dla ruchu syjonistycznego nie wykazali także ortodoksi. Żydzi zaangażowali się aktywnie w działalność organizacji komunistycznych powstających w Suboticy. W latach kwitło również życie kulturalne ludności żydowskiej, szczególnie muzyczne. Doskonałą scenerię dla koncertów wybitnych artystów stanowiła monumentalna synagoga, z której dźwięki, dzięki emisjom radiowym, docierały do całej Jugosławii 48. Żydzi, w większości nadal węgierskojęzyczni, przyczynili się też do rozwoju prasy węgierskiej. II wojna światowa Pięć dni po napaści Niemiec na Jugosławię, 11 IV 1941 r. do Baczki wkroczyły wojska węgierskie. Wojsko jugosłowiańskie ewakuowało uprzednio ludność regionu, stąd poddał się on praktycznie bez walki. W Suboticy rozpoczęto aresztowania, które przyczyniły się do zawieszenia działalności żydowskiej gminy wyznaniowej, a jej archiwum zostało zniszczone. Przejęto fabryki, zakłady produkcyjne, szpitale i apteki, uznając je za obiekty wojskowe. W 1942 r. doszło do ekspropriacji majątków żydowskich. Na mocy dokumentu z 7 XI 1941 r. zabroniono związków małżeńskich i seksualnych między Żydami a innymi narodowościami. Nie dotyczyło to jednak niemoralnych kobiet, więc wiele pań, które były związane z Żydami, podawało się za prostytutki. W 1942 r. rozpoczęto mobilizację Żydów do jednostek pracy 49. W ten sposób Żydzi z Suboticy znaleźli się na terenie Ukrainy, na Węgrzech oraz w kopalni miedzi w mieście Bor we wschodniej Serbii. Większość z zesłanych nie wróciła do Suboticy 50. Żydzi byli aktywnie zaangażowani w działalność Komunistycznej Partii Jugosławii. W 1941 r. uformowano w Suboticy Miejscowy Komitet Związku Komunistycznej Młodzieży Jugosławii. Partia prowadziła działania dywersyjne, stworzono grupy uderzeniowe, a kobiety miały służyć pierwszą pomocą. Przed jedną z planowanych akcji członkowie grup zostali zdradzeni i już w sierpniu 1941 r. rozpoczęto aresztowania. Oskarżonych skazano na śmierć, osobom, które nie były wyznania mojżeszowego, karę zamieniono na więzienie, zaś 9 Żydów powieszono w dniu 18 XI 1941 r. 51 Miejsce stracenia na terenie dawnych koszar wojskowych, upamiętnia pomnik Ballada powieszonych autorstwa Nándora Glida. W dniu 7 IV 1944 r. na Węgrzech przyjęto uchwałę nr 6163/1944, która zapowiadała, iż węgierska władza królewska oczyści wkrótce kraj z Żydów. Żydów należy przesiedlić do określonych obozów bez względu na płeć i wiek. W nocy z 25 na 26 IV 1944 r. zabroniono Żydom opuszczania mieszkań, skąd przenoszono ich do gett. W maju 1944 r. getto powstało 46 S. M a č k o v i ć, Industrija i industrijalci Subotice ( ), Subotica 2004, s D. J e l i ć, op. cit., s D. J e l i ć, op. cit., s Ibidem, s Ibidem, s Ibidem, s

317 również w Suboticy. Nie miało ono jednak charakteru obszaru zwartego. Znajdowało się w kilku budynkach położonych przy stacji i linii kolejowej (rys. 2). O takiej lokalizacji getta zadecydował fakt, iż teren ten był wówczas często bombardowany. Żydzi w getcie musieli nosić opaskę z gwiazdą Dawida. Skupieni byli po osób w dwu- i trzypokojowych mieszkaniach. Ruch w getcie był dozwolony od godz do 18.00, z możliwością wychodzenia na targ po godz oraz zakazem opuszczania getta w niedziele i święta. Deportacje do obozów (przede wszystkim do Auschwitz) rozpoczęły się w Suboticy 16 VI 1944 r. Z Suboticy wywieziono ok. 4 tys. osób, głównie dzieci, kobiety, starców i chorych. Po wojnie powróciło ok. 1 tys. osób 52. A B C Rys. 2. Obszary wydzielone jako getto w Suboticy w roku 1944 na współczesnym planie miasta. Legenda: A, B, C tereny getta; cyframi oznaczono współczesne dzielnice miasta: 1 Centar I, 3 Centar III, 15 Kertvaroš Źródło: opracowanie własne, 2013, na podkładzie: Generalni plan Subotica-Palić do 2020 godine, Javno preduzeće Zavod za urbanizam opštine Subotica Szacuje się, iż z Żydów zamieszkujących Suboticę przed wojną, 3-3,5 tys. osób zginęło w obozach koncentracyjnych, ok ukryło się, ok. 600 objął obowiązek pracy przymusowej, ok. 400 trafiło do niewoli jako żołnierze wojska jugosłowiańskiego, ok. 100 zginęło w inny sposób 53. Podczas wojny nie ucierpiały żydowskie obiekty sakralne. Społeczność żydowska w Suboticy po II wojnie światowej i współcześnie Po wojnie wróciło do Suboticy ok , czyli 17% przedwojennej liczby Żydów. Działalność wznowiła gmina żydowska, której podstawowym celem była troska o powracających. Na skutek migracji wewnętrznych oraz alii, liczba Żydów w mieście szybko malała i w latach 60. XX w. wynosiła ok. 300 osób 54. Ci, którzy pozostali, dbali o zachowanie pamięci o swoich przodkach i ich historii, co przejawiło m.in. w wznoszeniu pomników i płyt pamiątkowych: - trzy lata po zakończeniu działań wojennych, 5 IX 1948 r. odsłonięto na cmentarzu żydowskim pomnik autorstwa Lajčo Dajča upamiętniający żydowskie ofiary faszyzmu; - w 26. rocznicę powieszenia żydowskich członków młodzieży komunistycznej, na miejscu stracenia, odsłonięto pomnik Ballada powieszonych; - w 1994 r. na placu przy synagodze ustawiono płytę poświęconą Żydom deportowanym do obozów koncentracyjnych, zaś na terenie przy linii kolejowej płytę informującą o istnieniu w tym miejscu getta (obie autorstwa Jagody Alavantić). 52 Ibidem, s D. J e l i ć, op. cit., s Popis stanovništva

318 W związku z faktem, iż wielu Żydów subotickich było aktywnymi komunistami, władze jugosłowiańskie przyczyniły się do ich kommemoracji w plateonimach. Nazwiska artystów żydowskich zapisane są w zaledwie 6 ulicach. Według stanu na 2012 r. nazwiska żydowskie utrwalone zostały w 19 plateonimach, z czego upamiętniają one: - 12 komunistów i działaczy ruchu robotniczego (ulice: Tibora Felegija, Pavla Papa, Bele Kuna, Adolfa Singera, braće Mikloša i Kalmana Majera, Lole Vol, Gelerta Perla, Mikloša Geršona, Mikloša Švalba, Ferenca Baloga, Dežea Forgača, Jenea Kalmara); - 6 twórców (ulice: Izidora Milko pisarz, Milkoša Radnotija poeta, Ernea Lanji kompozytor, Laslo Gala poeta, Karolja Čilaga dziennikarz, Edea Telča rzeźbiarz); - 2 lekarzy (ulice: Maćaša Bruka, Josipa Lihta). Interesujące jest nie tylko to, że w subotickich urbotoponimach utrwalono 2 razy więcej żydowskich działaczy komunistycznych niż artystów, lecz także fakt, iż żadna z ulic nie nosi imienia Danila Kiša urodzonego w Suboticy wybitnego serbskiego pisarza żydowskiego pochodzenia. Popiersie Kiša znajduje się natomiast na placu przy ratuszu miejskim. Związek pomników i nazw ulic z ludnością żydowską jest trudny do identyfikacji dla osób nieznających historii miasta. O obecności Żydów w Suboticy wyraźniej świadczą obiekty związane z judaizmem, nad którymi opiekę sprawuje gmina żydowska. Według spisu ludności z 1991 r., w Suboticy było 38 osób wyznających wiarę mojżeszową i 68 osób deklarujących narodowość żydowską 55, zaś suboticki chazan Stevan Lanji szacuje, że gmina liczy około 200 członków 56. Mimo iż społeczność ta jest nieliczna, wykazuje troskę o obiekty sakralne i dba o życie kulturalne. Rys. 3. Ślady kultury żydowskiej w Suboticy na planie miasta. Legenda: I kirkut, II synagoga, III siedziba gminy żydowskiej, IV pomnik Ballada powieszonych, V płyta pamiątkowa upamiętnająca getto i deportacje Ulice: A Bele Kuna, B Maćaša Bruka, C Mikloša Geršona, D Dežea Forgača, E Laslo Gala, F Jenea Kalmara, G Izidora Milko, H Ferenca Baloga, I Karolja Čilaga, J braće Mikloša i Kalmana Majera, K Mikloša Švalba, L Edea Telča, Ł Milkoša Radnotija, M Trg Sinagoge, N Ernea Lanji, O Adolfa Singera, P Pavla Papa, R Gelerta Perla, S Lole Vol, T Josipa Lihta 55 Popis stanovništva Informacja ta uzyskana została podczas rozmowy z panem Lanjim w Suboticy 22 VIII 2012 r. 318

Zwycięzcy loterii promocyjnej Kamis Smaki 25-lecia. II losowanie edycja jesienna r.

Zwycięzcy loterii promocyjnej Kamis Smaki 25-lecia. II losowanie edycja jesienna r. Zwycięzcy loterii promocyjnej Kamis Smaki 25-lecia II losowanie edycja jesienna 1.08-31.10.2016 r. Laureat nagrody I stopnia 25 000 zł Kamila G. Laureaci nagród II stopnia młynków do przypraw Maria D.

Bardziej szczegółowo

LISTA LAUREATÓW Nagroda IV stopnia zestaw do grillowania

LISTA LAUREATÓW Nagroda IV stopnia zestaw do grillowania LISTA LAUREATÓW Nagroda IV stopnia zestaw do grillowania 1 Bronisław K. zweryfikowany 2 Marta B. w trakcie weryfikacji 3 Kazimierz S. zweryfikowany 4 Damian L. w trakcie weryfikacji 5 Marek Ś. w trakcie

Bardziej szczegółowo

Lista zwycięzców za okres r.

Lista zwycięzców za okres r. Lista zwycięzców za okres 4.08.2014 10.08.2014 r. MIECZYSŁAW S. PIOTR W. ANASTAZJA B. STEFAN J. IRENA K. JERZY K. HELENA R. KAZIMIERZ C. JERZY G. ZOFIA M. EDWARD B. EWA S.P. MIECZYSŁAW D. GRZEGORZ K. JOLANTA

Bardziej szczegółowo

Laureaci z poszczególnych dni: Stella Sz. Janina B. Ewa G. Przemysław S. Martyna K. Jarosław P. Rafał P. Renata N Michał K.

Laureaci z poszczególnych dni: Stella Sz. Janina B. Ewa G. Przemysław S. Martyna K. Jarosław P. Rafał P. Renata N Michał K. Laureaci z poszczególnych dni: 16-02-2018 Stella Sz. Janina B. Ewa G. Przemysław S. Martyna K. Jarosław P. Rafał P. Renata N. 17-02-2018 Michał K. Elżbieta J. Grzegorz P. Agata Sz. Krzysztof K. Karina

Bardziej szczegółowo

Lista zwycięzców 30 zł na start z BZWBK24 mobile

Lista zwycięzców 30 zł na start z BZWBK24 mobile Lista zwycięzców 30 zł na start z BZWBK24 mobile KRYSTYNA S. KRYSTYNA C. EDWARD F. KAROLINA C. WOJCIECH T. JANINA F. FRANCISZKA G. HENRYK H. MIROSŁAW W. JULI BARBARA H. CELINA Ł. STANISŁAW K. HELENA S.

Bardziej szczegółowo

LISTA LAUREATÓW Anna K. Marek K. Karolina K. Barbara K. Katarzyna K. Kamil K. Małgorzata J. Renata F. Andrzej C. Anna N. Anna M. Katarzyna M.

LISTA LAUREATÓW Anna K. Marek K. Karolina K. Barbara K. Katarzyna K. Kamil K. Małgorzata J. Renata F. Andrzej C. Anna N. Anna M. Katarzyna M. LISTA LAUREATÓW Anna K. Marek K. Karolina K. Barbara K. Katarzyna K. Kamil K. Małgorzata J. Renata F. Andrzej C. Anna N. Anna M. Katarzyna M. Iwona Ł. Agnieszka T. Ilona K. Milena G. Zdzisław K. Sandra

Bardziej szczegółowo

Opublikowane scenariusze zajęć:

Opublikowane scenariusze zajęć: mgr Magdalena Tomczyk nauczyciel dyplomowany historii, wiedzy o społeczeństwie oraz wychowania do życia w rodzinie w Gimnazjum Nr 2 im. Mikołaja Kopernika w Tarnowie. Naukowo zajmuje się historią XIX i

Bardziej szczegółowo

Jedną z najciekawszych i najbardziej tajemniczych kultur kontynentu amerykańskiego jest właśnie kultura Majów. Prawdopodobnie była to też kultura

Jedną z najciekawszych i najbardziej tajemniczych kultur kontynentu amerykańskiego jest właśnie kultura Majów. Prawdopodobnie była to też kultura Jedną z najciekawszych i najbardziej tajemniczych kultur kontynentu amerykańskiego jest właśnie kultura Majów. Prawdopodobnie była to też kultura najsilniej rozwinięta na tym obszarze. Majowie to grupa

Bardziej szczegółowo

Lp. Laureat Nagroda 1 Jarozlaw G. I stopnia 2 Jacek K. I stopnia 3 Przemysław B. I stopnia 4 Damian K. I stopnia 5 Tadeusz G. I stopnia 6 Bogumiła Ł.

Lp. Laureat Nagroda 1 Jarozlaw G. I stopnia 2 Jacek K. I stopnia 3 Przemysław B. I stopnia 4 Damian K. I stopnia 5 Tadeusz G. I stopnia 6 Bogumiła Ł. Lp. Laureat Nagroda 1 Jarozlaw G. I stopnia 2 Jacek K. I stopnia 3 Przemysław B. I stopnia 4 Damian K. I stopnia 5 Tadeusz G. I stopnia 6 Bogumiła Ł. II stopnia 7 Marek C. II stopnia 8 Agnieszka K. II

Bardziej szczegółowo

Księgarnia PWN: Ian Wood - Królestwa Merowingów 450-751. Spis treści

Księgarnia PWN: Ian Wood - Królestwa Merowingów 450-751. Spis treści Księgarnia PWN: Ian Wood - Królestwa Merowingów 450-751 Przedmowa.................................. 11 Wstęp. Konstruowanie historii Merowingów.............. 13 Rozdział I. Barbarzyńcy w Galii......................

Bardziej szczegółowo

Anna K. Marek K. Karolina K. Barbara K. Katarzyna K. Kamil K. Małgorzata J. Renata F. Andrzej C. Anna N. Anna M. Katarzyna M. Iwona Ł. Agnieszka T.

Anna K. Marek K. Karolina K. Barbara K. Katarzyna K. Kamil K. Małgorzata J. Renata F. Andrzej C. Anna N. Anna M. Katarzyna M. Iwona Ł. Agnieszka T. Anna K. Marek K. Karolina K. Barbara K. Katarzyna K. Kamil K. Małgorzata J. Renata F. Andrzej C. Anna N. Anna M. Katarzyna M. Iwona Ł. Agnieszka T. Ilona K. Milena G. Zdzisław K. Sandra M. Daniel S. Elżbieta

Bardziej szczegółowo

Egzaminujący Przedmiot Termin Miejsce Uwagi. "Pół-Azja", czyli dzieje Galicji 6 i 20 lutego 2018, godz. 9:00 sala 205

Egzaminujący Przedmiot Termin Miejsce Uwagi. Pół-Azja, czyli dzieje Galicji 6 i 20 lutego 2018, godz. 9:00 sala 205 Egzaminujący Przedmiot Termin Miejsce Uwagi dr Aleksandra Arkusz Rozwój form kancelaryjnych 23 stycznia 2018, 9.45-11.15, Aula (116) prof. dr hab. Michał Baczkowski "Pół-Azja", czyli dzieje Galicji 6 i

Bardziej szczegółowo

Kartograficzny obraz życia kulturalnego Warszawy na dawnych planach miasta.

Kartograficzny obraz życia kulturalnego Warszawy na dawnych planach miasta. Warszawa ma wiele twarzy Konferencja z cyklu Warszawska Jesień Archiwalna 25 listopada 2015 Warszawa Polska Akademia Nauk Archiwum ul. Nowy Świat 72 Pałac Staszica, sala 022 9.00-9.30 Otwarcie konferencji

Bardziej szczegółowo

Stypendia Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego. za wybitne osiągnięcia w roku akademickim 2014/2015

Stypendia Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego. za wybitne osiągnięcia w roku akademickim 2014/2015 Stypendia Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego za wybitne osiągnięcia w roku akademickim 2014/2015 LISTA NAGRODZONYCH DOKTORANTÓW alfabetycznie Lp Imię i nazwisko Uczelnia 1 p. Małgorzata Aleksandrzak

Bardziej szczegółowo

Warszawa ma wiele twarzy Konferencja z cyklu Warszawska Jesień Archiwalna

Warszawa ma wiele twarzy Konferencja z cyklu Warszawska Jesień Archiwalna Warszawa ma wiele twarzy Konferencja z cyklu Warszawska Jesień Archiwalna 25 listopada 2015 Warszawa ul. Nowy Świat 72 Pałac Staszica, sala 022 9.00-9.30 Otwarcie konferencji Teatr w wielkim mieście 9.30

Bardziej szczegółowo

AMERYKAŃSKIE WIZY DLA POLAKÓW

AMERYKAŃSKIE WIZY DLA POLAKÓW AMERYKAŃSKIE WIZY DLA POLAKÓW Warszawa, luty 2004 r. W sondażu OBOP z 5-8 lutego 2004 r. okazało się, że: 80%. badanych uznało sprawę amerykańskich wiz dla Polaków za sprawę ważną dla Polski, zaś 39% -

Bardziej szczegółowo

Egzaminujący Przedmiot Termin Miejsce Uwagi. Historia starożytna ziem polskich 7 luty 2017r. godz. 11:00 Aula Tischnera (116)

Egzaminujący Przedmiot Termin Miejsce Uwagi. Historia starożytna ziem polskich 7 luty 2017r. godz. 11:00 Aula Tischnera (116) Egzaminujący Przedmiot Termin Miejsce Uwagi prof. dr hab. Michał Baczkowski Pół-Azja, czyli dzieje Galicji 6 i 7 lutego godz. 9.00 poprawkowa 22 lutego godz. 12:00 sala 205 dr hab. Jacek Poleski, dr hab.

Bardziej szczegółowo

PLAN WYNIKOWY DLA KLASY I TECHNIKUM (z praktyką miesięczną)

PLAN WYNIKOWY DLA KLASY I TECHNIKUM (z praktyką miesięczną) PLAN WYNIKOWY DLA KLASY I TECHNIKUM (z praktyką miesięczną) NR PROGRAMU: DKOS 4015 90/02. I. Dzieje najdawniejsze - źródła archeologiczne i materialne do dziejów najdawniejszych, - systemy periodyzacji

Bardziej szczegółowo

Michał Grabik Wykaz Autorów. Forum Bibliotek Medycznych 1/1,

Michał Grabik Wykaz Autorów. Forum Bibliotek Medycznych 1/1, Michał Grabik Wykaz Autorów Forum Bibliotek Medycznych 1/1, 501-504 2008 autorzy instytucje Miejscowości Michał Grabik Łódź UM wykaz autorów Spis obejmuje autorów artykułów, referatów, prezentacji i komunikatów,

Bardziej szczegółowo

LISTA ZWYCIĘZCÓW W LOSOWANIU Z DNIA 28.08 NAGRODY II STOPNIA

LISTA ZWYCIĘZCÓW W LOSOWANIU Z DNIA 28.08 NAGRODY II STOPNIA 1. Artur A., Warszawa 2. Tadeusz C., Warszawa 3. Bohdan R., Warszawa 4. Donata W., Rakoniewice 5. Grzegorz C., Sopot 6. Sylwia S., Katowice 7. Mieczysław K., Warszawa 8. Ewa K., Wojcieszów 9. Sybilla J.,

Bardziej szczegółowo

STAROŻYTNE ATENY. Widok na akropol w Atenach

STAROŻYTNE ATENY. Widok na akropol w Atenach STAROŻYTNE ATENY Ateny były otwartym miastem-państwem (bystat). Zajmowali się handlem i interesowali się życiem poza Atenami. Uprawiali (dyrket) oni i sprzedawali oliwki i winogrona, a kupowali zboże z

Bardziej szczegółowo

Trzebnica. Zarys rozwoju miasta na przestrzeni wieków. pod redakcją Leszka Wiatrowskiego. Wrocław Trzebnica 1995 Wydawnictwo DTSK Silesia

Trzebnica. Zarys rozwoju miasta na przestrzeni wieków. pod redakcją Leszka Wiatrowskiego. Wrocław Trzebnica 1995 Wydawnictwo DTSK Silesia Trzebnica Zarys rozwoju miasta na przestrzeni wieków pod redakcją Leszka Wiatrowskiego Wrocław Trzebnica 1995 Wydawnictwo DTSK Silesia Spis treści Przedmowa (Henryk Jacukowicz) 5 Wstęp (Jerzy Kos, Leszek

Bardziej szczegółowo

Średniowieczne stroje kobiece Kinga Pliżga

Średniowieczne stroje kobiece Kinga Pliżga Średniowieczne stroje kobiece Kinga Pliżga Stroje kobiece składały się z dwóch warstw- wierzchniej i spodniej, przy czym szerokość rękawów była oznaką pozycji społecznej kobiety Rękawy sukni- były one

Bardziej szczegółowo

lp. imię żeńskie liczba wystapień lp. imię męskie liczba wystapień JULIA JAKUB WIKTORIA MATEUSZ 10.

lp. imię żeńskie liczba wystapień lp. imię męskie liczba wystapień JULIA JAKUB WIKTORIA MATEUSZ 10. lp. imię żeńskie liczba wystapień lp. imię męskie liczba wystapień 2002 2002 1 JULIA 11.854 1 JAKUB 18.013 2 WIKTORIA 11.356 2 MATEUSZ 10.170 3 NATALIA 9.963 3 KACPER 10.046 4 ALEKSANDRA 9.176 4 MICHAŁ

Bardziej szczegółowo

STUDIA NIESTACJONARNE PIERWSZEGO STOPNIA TERMINY ZAJĘĆ I PLAN STUDIÓW W ROKU AKADEMICKIM

STUDIA NIESTACJONARNE PIERWSZEGO STOPNIA TERMINY ZAJĘĆ I PLAN STUDIÓW W ROKU AKADEMICKIM STUDIA NIESTACJONARNE PIERWSZEGO STOPNIA TERMINY ZAJĘĆ I PLAN STUDIÓW W ROKU AKADEMICKIM 2016-2017 15 X 8.00 8.45 Inauguracja I studiów niestacjonarnych i eksternistycznych pierwszego stopnia sala im.

Bardziej szczegółowo

HISTORIA KLASA I GIMNAZJUM SZKOŁY BENEDYKTA

HISTORIA KLASA I GIMNAZJUM SZKOŁY BENEDYKTA 2016-09-01 HISTORIA KLASA I GIMNAZJUM SZKOŁY BENEDYKTA Cele kształcenia wymagania ogólne I. Chronologia historyczna. Uczeń sytuuje wydarzenia, zjawiska i procesy historyczne w czasie oraz porządkuje je

Bardziej szczegółowo

CENTRUM BADANIA OPINII SPOŁECZNEJ

CENTRUM BADANIA OPINII SPOŁECZNEJ CENTRUM BADANIA OPINII SPOŁECZNEJ SEKRETARIAT OŚRODEK INFORMACJI 629-35 - 69, 628-37 - 04 693-46 - 92, 625-76 - 23 UL. ŻURAWIA 4A, SKR. PT.24 00-503 W A R S Z A W A TELEFAX 629-40 - 89 INTERNET http://www.cbos.pl

Bardziej szczegółowo

GRUPA 1 - POZIOM A1 GRUPA 2 - POZIOM A1

GRUPA 1 - POZIOM A1 GRUPA 2 - POZIOM A1 GRUPA 1 - POZIOM A1 TRYB: poniedziałek, środa 18:15-19:45 1 Jarosław P. 29 2 Justyna T. 37 3 Domicela Arycja K. 47 4 Ryszard Tomasz N. 51 5 Hanna G. 61 GRUPA 2 - POZIOM A1 TERMIN PIERWSZYCH ZAJĘĆ: 19.04.2013r.

Bardziej szczegółowo

WYKAZ SPRAWDZANYCH UMIEJĘTNOŚCI ODNIESIENIE ZADAŃ DO PODSTAWY PROGRAMOWEJ

WYKAZ SPRAWDZANYCH UMIEJĘTNOŚCI ODNIESIENIE ZADAŃ DO PODSTAWY PROGRAMOWEJ WYKAZ SPRAWDZANYCH UMIEJĘTNOŚCI ODNIESIENIE ZADAŃ DO PODSTAWY PROGRAMOWEJ Poniżej zapisano ogólne i szczegółowe wymagania podstawy programowej kształcenia ogólnego z historii na III etapie kształcenia,

Bardziej szczegółowo

Kawa? Proszę! Lista zwycięzców konkursu

Kawa? Proszę! Lista zwycięzców konkursu Kawa? Proszę! Lista zwycięzców konkursu I tura - zgłoszenia z dnia 16 kwietnia 2015 r. 1 Bartosz R 2 Robert F 3 Małgorzata R 4 Michał C Zephirus Warszawa 17 Stycznia 45B 5 Marcin N Zephirus Warszawa 17

Bardziej szczegółowo

Poniedziałek, dnia 12 września 2016 Sygnatura Godzina i sala Oskarżony Oskarżyciel Czyny Opis sprawy Etap postępowania III K 103/11 godz s.

Poniedziałek, dnia 12 września 2016 Sygnatura Godzina i sala Oskarżony Oskarżyciel Czyny Opis sprawy Etap postępowania III K 103/11 godz s. Poniedziałek, dnia 12 września 2016 Sygnatura Godzina i sala Oskarżony Oskarżyciel Czyny Opis sprawy Etap postępowania III K 103/11 godz. 9.30 s. 101 SSO Anna Oraoska Zdych Michał G., Grzegorz P., Albert

Bardziej szczegółowo

Nr rezerwacji Imię AUTOKAR NR Monika 362 Jakub 362 Katarzyna 362 Krzysztof 363 Robert 363 Anna 363 Wojciech 363 Joanna 522 Andrzej 522

Nr rezerwacji Imię AUTOKAR NR Monika 362 Jakub 362 Katarzyna 362 Krzysztof 363 Robert 363 Anna 363 Wojciech 363 Joanna 522 Andrzej 522 Nr rezerwacji Imię AUTOKAR NR 1 362 Monika 362 Jakub 362 Katarzyna 362 Krzysztof 363 Robert 363 Anna 363 Wojciech 363 Joanna 522 Andrzej 522 Agnieszka 924 Aleksandra 924 Anna 924 Alicja 924 Adam 924 Dorota

Bardziej szczegółowo

1. Powstanie państwa Franków

1. Powstanie państwa Franków Monarchia Franków 1. Powstanie państwa Franków Frankowie przywędrowali zza Renu w IV w. Sojusznicy Rzymu Główne ośrodki: Kolonia, Cambrai, Tournai V w. Childeryk z rodu Merowingów królem Franków Panowanie

Bardziej szczegółowo

Mieczysława B. Małgorzata R.

Mieczysława B. Małgorzata R. Imię i Nazwisko Małgorzata K. Joanna W. Anna Z. Elżbieta G. Dorota D. Aneta Ś. Justyna Z. Marek M. Bożena N. Cecylia M. Maria Z. Aneta S. Taisa R. Justyna G. Jadwiga C. Paula W. Monika M. Marcin G. Marta

Bardziej szczegółowo

Program Konferencji Naukowej Między tradycją a współczesnością koncepcje edukacji geograficznej

Program Konferencji Naukowej Między tradycją a współczesnością koncepcje edukacji geograficznej Program Konferencji Naukowej Między tradycją a współczesnością koncepcje edukacji geograficznej 28-29 listopada 2012 r. Instytut Geografii Uniwersytetu Gdańskiego ul. Bażyńskiego 4, 80-952 Gdańsk Sala

Bardziej szczegółowo

HISTORIA klasa 1 Liceum Ogólnokształcącego (4 letniego)

HISTORIA klasa 1 Liceum Ogólnokształcącego (4 letniego) 2019-09-01 HISTORIA klasa 1 Liceum Ogólnokształcącego (4 letniego) Treści z podstawy programowej przedmiotu POZIOM PODSTAWOWY (PP) SZKOŁY BENEDYKTA Podstawa programowa HISTORIA klasa 1 LO (4-letnie po

Bardziej szczegółowo

Lista Zwycięzców nagród w M1 Łódź

Lista Zwycięzców nagród w M1 Łódź Łódź, 22.12.2016 Lista Zwycięzców nagród w M1 Łódź w Loterii o nazwie Loteria w Centrach Handlowych M1 organizowanej w dniach od 03.12.2016 do 18.12.2016 roku, publikowana zgodnie z pkt 7.1. Regulaminu

Bardziej szczegółowo

Plan konsultacji dla studentów studiów niestacjonarnych eksternistycznych pierwszego stopnia w roku akademickim

Plan konsultacji dla studentów studiów niestacjonarnych eksternistycznych pierwszego stopnia w roku akademickim Plan konsultacji dla studentów studiów niestacjonarnych eksternistycznych pierwszego stopnia w roku akademickim 2016-2017 HISTORIA OGÓLNA Rok Semestr Nazwa przedmiotu 1 Ilość konsultacji Egzamin w semestrze

Bardziej szczegółowo

I Cykl Tygodniowy. ipady wygrywają: Głośniki Creative wygrywają:

I Cykl Tygodniowy. ipady wygrywają: Głośniki Creative wygrywają: I Cykl Tygodniowy Mariusz K. Krasne Potockie **********2408 Grzegorz R. Warszawa **********3351 Maciej C. Tarnów **********9561 Tomasz O. Gdynia **********9135 Piotr P. Łańcut **********5793 Ryszard S.

Bardziej szczegółowo

avlinger bønder bygg og hvete dyrke gjødsle jegere samlere jęczmień i pszenica

avlinger bønder bygg og hvete dyrke gjødsle jegere samlere jęczmień i pszenica epoka brązu bronsealderen kl. 3 Część 3 Wielka życiowa zmiana Livet forandrer seg Dzieci w epoce brązu Barn i bronsealderen Zwierzęta i narzędzia Husdyr og redskaper Wielka życiowa zmiana livet forandret

Bardziej szczegółowo

GIMNAZJUM NR 60 IM. CYRYLA RATAJSKIEGO W POZNANIU

GIMNAZJUM NR 60 IM. CYRYLA RATAJSKIEGO W POZNANIU Wymagania edukacyjne z podstawy programowej Klasa pierwsza I półrocze Podstawa programowa Cele kształcenia Wymagania ogólne Treści nauczania -wymagania szczegółowe 1. Chronologia historyczna. Uczeń sytuuje

Bardziej szczegółowo

HISTORIA WOJSKO POLITYKA

HISTORIA WOJSKO POLITYKA KONFERENCJA NAUKOWA HISTORIA WOJSKO POLITYKA MARIAN KUKIEL (1885 1973) I JEGO DZIEŁO ZAPROSZENIE W dziejach Polski Marian Kukiel chlubnie odznaczył się na wielu obszarach. Był wybitnym historykiem, żołnierzem,

Bardziej szczegółowo

Zaproszenie. mają zaszczyt zaprosić na ogólnopolską konferencję naukową

Zaproszenie. mają zaszczyt zaprosić na ogólnopolską konferencję naukową Zaproszenie WYDZIAŁ HISTORYCZNO-SOCJOLOGICZNY UNIWERSYTETU W BIAŁYMSTOKU POLSKIE TOWARZYSTWO HISTORYCZNE POLSKA AKADEMIA NAUK KOMITET NAUK HISTORYCZNYCH PAN KOMISJA HISTORII KOBIET INSTYTUT STUDIÓW KOBIECYCH

Bardziej szczegółowo

Oferta dla nauczycieli i studentów w roku szkolnym 2015/2016

Oferta dla nauczycieli i studentów w roku szkolnym 2015/2016 Oferta dla nauczycieli i studentów w roku szkolnym 2015/2016 Jak uczyć o polskim podziemiu niepodległościowym? W przededniu obchodzonego po raz szósty Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych zapraszamy

Bardziej szczegółowo

Polacy na temat łowiectwa. Raport TNS Polska dla. Polacy na temat łowiectwa

Polacy na temat łowiectwa. Raport TNS Polska dla. Polacy na temat łowiectwa Raport TNS Polska dla Spis treści 1 O badaniu 4 2 3 Aneks 13 Wyniki badania 7 2 Raport przygotowany został na zlecenie Ministerstwa Środowiska przez Zespół Badań Społecznych w TNS Polska. Projekt sfinansowany

Bardziej szczegółowo

MONARCHIA KAZIMIERZA WIELKIEGO ( )

MONARCHIA KAZIMIERZA WIELKIEGO ( ) Uniwersytet Wrocławski Wydział Prawa, Administracji i Ekonomii Instytut Historii Państwa i Prawa Zakład Historii Administracji Studia Stacjonarne Administracji pierwszego stopnia Agata Jamróz MONARCHIA

Bardziej szczegółowo

Spis treści. Klucz do ćwiczeń 117. Dzień dobry! Co słychać? 6. Przepraszam, gdzie jest hotel? 16. Co lubisz jeść? Co lubisz pić?

Spis treści. Klucz do ćwiczeń 117. Dzień dobry! Co słychać? 6. Przepraszam, gdzie jest hotel? 16. Co lubisz jeść? Co lubisz pić? Spis treści lekcja 0 lekcja 1 lekcja 2 lekcja 3 lekcja 4 lekcja 5 lekcja 6 lekcja 7 lekcja 8 lekcja 9 lekcja 10 lekcja 11 lekcja 12 lekcja 13 lekcja 14 lekcja 15 lekcja 16 lekcja 17 lekcja 18 lekcja 19

Bardziej szczegółowo

Spotkania Skolimowskie

Spotkania Skolimowskie Spotkania Skolimowskie Pomysł spotkań formacyjnych dla młodych ludzi, dla których patriotyzm, wiara, Polska są wbrew coraz silniej napierającej ówczesnej rzeczywistości wartościami najważniejszymi, powstał

Bardziej szczegółowo

ZACHOWAĆ PAMIĘĆ OBOZY PRACY PRZYMUSOWEJ NA TERENIE SZCZECINA W OKRESIE II WOJNY ŚWIATOWEJ

ZACHOWAĆ PAMIĘĆ OBOZY PRACY PRZYMUSOWEJ NA TERENIE SZCZECINA W OKRESIE II WOJNY ŚWIATOWEJ ŚCIEŻKA EDUKACYJNO - HISTORYCZNA PRZYGOTOWANA PRZEZ UCZNIÓW KL. I LA XI LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCEGO Z ODDZIAŁAMI DWUJĘZYCZNYMI W SZCZECINIE ZACHOWAĆ PAMIĘĆ OBOZY PRACY PRZYMUSOWEJ NA TERENIE SZCZECINA W

Bardziej szczegółowo

Ulica Zbigniewa Romaszewskiego w Radomiu

Ulica Zbigniewa Romaszewskiego w Radomiu Ulica Zbigniewa Romaszewskiego w Radomiu 24 czerwca odbyły się uroczystości nadania ulicy im. Zbigniewa Romaszewskiego oraz odsłonięcia pamiątkowej tablicy umieszczonej na budynku Dyrekcji Lasów Państwowych

Bardziej szczegółowo

Wpływ Chrztu Polski na nasze teraźniejsze życie

Wpływ Chrztu Polski na nasze teraźniejsze życie Klaudia Ślusarczyk Wpływ Chrztu Polski na nasze teraźniejsze życie Lokalne Przecieranie Oczu, Niekłańska (Re)aktywacja W ramach projektu Lokalne Przecieranie Oczu, Niekłańska (Re)aktywacja organizowanego

Bardziej szczegółowo

edukacja oferta dla grup zorganizowanych

edukacja oferta dla grup zorganizowanych edukacja oferta dla grup zorganizowanych REGULAMIN dokumentowania zajęć edukacyjnych i spotkań muzealnych oraz zwiedzania ekspozycji muzealnych w Muzeum Podlaskim w Białymstoku ZAPRASZAMY DO PAŁACU W CHOROSZCZY

Bardziej szczegółowo

a) W Polsce w X XII wieku większość ludzi mieszkała w osadach. b) Wiek X rozpoczął się w roku. c) Wiek XII zakończył się w roku.

a) W Polsce w X XII wieku większość ludzi mieszkała w osadach. b) Wiek X rozpoczął się w roku. c) Wiek XII zakończył się w roku. 1. Uzupełnij poniższe zdania. a) W Polsce w X XII wieku większość ludzi mieszkała w osadach. b) Wiek X rozpoczął się w roku. c) Wiek XII zakończył się w roku. 2. Przedstaw obowiązki władcy w Polsce w X

Bardziej szczegółowo

PROROK ELIASZ I SUSZA

PROROK ELIASZ I SUSZA PROROK ELIASZ I SUSZA 169 Gdy król Salomon umarł, Izrael podzielił się na dwie części: Judę i Izrael. Każdy z tych krajów miał swojego władcę. Gdy w Izraelu królem był Achab, Pan Bóg wybrał Eliasza na

Bardziej szczegółowo

Sezon łowiecki na dziki

Sezon łowiecki na dziki Sezon łowiecki na dziki Autor: Mariusz Drożdż Data: 25 stycznia 2019 https://www. Polowanie na dziki stało się w tym roku niezwykle gorącym tematem. Jak przebiega? Plan został w 90 procentach wykonany

Bardziej szczegółowo

IV Ogólnopolskie Sympozjum Doktorantów Socjologii Meandry Metodologii Lublin, 9-10 kwietnia 2019 r.

IV Ogólnopolskie Sympozjum Doktorantów Socjologii Meandry Metodologii Lublin, 9-10 kwietnia 2019 r. IV Ogólnopolskie Sympozjum Doktorantów Socjologii Meandry Metodologii Lublin, 9-10 kwietnia 2019 r. IDEA SYMPOZJUM Prace badawcze podejmowane przez doktorantów stanowią dziś bardzo ważną część prowadzonych

Bardziej szczegółowo

Genealogia żydowskich nazwisk rodowych. (Uwagi ogólne)

Genealogia żydowskich nazwisk rodowych. (Uwagi ogólne) Genealogia żydowskich nazwisk rodowych. (Uwagi ogólne) Genealogia żydowskich nazwisk rodowych w myśl przepisów o księgach stanu cywilnego (w tym metrykalnych) nie jest tak odległa jak by się początkowo

Bardziej szczegółowo

Liczba godzin stacjonarne: Wykłady: 30. niestacjonarne: Wykłady: 18

Liczba godzin stacjonarne: Wykłady: 30. niestacjonarne: Wykłady: 18 Karta przedmiotu Wydział: Finansów Kierunek: Prawo I. Informacje podstawowe Nazwa przedmiotu Język prowadzenia przedmiotu Profil przedmiotu Kategoria przedmiotu Typ studiów Historia gospodarcza polski

Bardziej szczegółowo

Andrzej Jezierski. Cecylia Leszczyńska HISTORIA

Andrzej Jezierski. Cecylia Leszczyńska HISTORIA Andrzej Jezierski Cecylia Leszczyńska HISTORIA Wydawnictwo Key Text Warszawa 2003 Spis treści Od autorów 13 Rozdział 1 Polska w średniowieczu 1.1. Państwo 15 1.2. Ludność 19 1.2.1. Zaludnienie 19 1.2.2.

Bardziej szczegółowo

BEZPIECZEŃSTWO KOBIETY - KOBIETY I BEZPIECZEŃSTWO

BEZPIECZEŃSTWO KOBIETY - KOBIETY I BEZPIECZEŃSTWO KONFERENCJA NAUKOWA BEZPIECZEŃSTWO KOBIETY - KOBIETY I BEZPIECZEŃSTWO ORGANIZATOR: Wydział Administracji Wyższej Szkoły Administracji WSPÓŁORGANIZATOR: Stowarzyszenie Ewa Maria Krystyna Kobiety dla Kobiet

Bardziej szczegółowo

Historia. Specjalność nauczycielska Studia niestacjonarne 2. stopnia

Historia. Specjalność nauczycielska Studia niestacjonarne 2. stopnia Historia. Specjalność nauczycielska Studia niestacjonarne 2. stopnia ECTS Liczba godzin egz./zal. I rok II rok razem w. ćw. razem w. ćw. s. 1 s. 2 s. 3 s. 4 I. Przedmioty kształcenia ogólnego 1. Wprowadzenie

Bardziej szczegółowo

Tematy lekcji muzealnych wraz z cennikiem

Tematy lekcji muzealnych wraz z cennikiem Tematy lekcji muzealnych wraz z cennikiem UWAGA Lekcja i - grupa do 30, - grupa do 25 (chyba, że w cenniku podano inaczej), lekcja w szkole - liczebność grupy zgodna z liczbą uczniów w klasie. PROWADZĄCY

Bardziej szczegółowo

Obwodowa Komisja Wyborcza nr 2 w Janowie Lubelskim

Obwodowa Komisja Wyborcza nr 2 w Janowie Lubelskim Obwodowa Komisja Wyborcza Nr 1 w Janowie Lubelskim Załącznik do Zarządzenia nr 79/2015 Burmistrza Janowa Lubelskiego z dnia 5 października 2015 r. 1. Grażyna Barbara Łukasik Janów Lubelski K W Samoobrona

Bardziej szczegółowo

Materiały wypracowane w ramach projektu Szkoła Dialogu - projektu edukacyjnego Fundacji Form

Materiały wypracowane w ramach projektu Szkoła Dialogu - projektu edukacyjnego Fundacji Form Materiały wypracowane w ramach projektu Szkoła Dialogu - projektu edukacyjnego Fundacji Form Nasze zajęcia w ramach Szkoły Dialogu odbyły się 27 i 28 kwietnia oraz 26 i 27 maja. Nauczyły nas one sporo

Bardziej szczegółowo

PONIEDZIAŁEK, 11 marca 2013

PONIEDZIAŁEK, 11 marca 2013 PONIEDZIAŁEK, 11 marca 2013 Poniedziałek był naszym pierwszym dniem w szkole partnerskiej (przylecieliśmy w niedzielę wieczorem). Uczniowie z pozostałych krajów jeszcze nie dojechali, więc był to bardzo

Bardziej szczegółowo

W tym 2018 roku w naszej parafii ochrzczono wyjątkowo dużo, bo 32 dzieci (14 dziewczynek + 18 chłopczyków):

W tym 2018 roku w naszej parafii ochrzczono wyjątkowo dużo, bo 32 dzieci (14 dziewczynek + 18 chłopczyków): CHRZTY, ŚLUBY, POGRZEBY 2018 Sakrament Chrztu: W kancelarii parafialnej spisuje się akt chrztu. Do spisania aktu chrztu potrzebne są: akt urodzenia dziecka z USC, świadectwo kościelne zawarcia sakramentu

Bardziej szczegółowo

DOBRE PRAKTYKI w urbanistyce i planowaniu przestrzennym

DOBRE PRAKTYKI w urbanistyce i planowaniu przestrzennym KONFERENCJA NAUKOWA w INSTYTUCIE GEOGRAFII SPOŁECZNO-EKONOMICZNEJ I GOSPODARKI PRZESTRZENNEJ UNIWERSYTETU IM. ADAMA MICKIEWICZA W POZNANIU DOBRE PRAKTYKI w urbanistyce i planowaniu przestrzennym PATRONAT

Bardziej szczegółowo

Samorządność doktorancka w Polsce rozwój, funkcjonowanie, perspektywy

Samorządność doktorancka w Polsce rozwój, funkcjonowanie, perspektywy Samorządność doktorancka w Polsce rozwój, funkcjonowanie, perspektywy Uniwersytet Gdański Politechnika Gdańska Gdańsk 26-28.07.2013 r. Organizatorzy: PATRONAT HONOROWY: PATRONAT MEDIALNY: Ramowy program

Bardziej szczegółowo

UBEZPIECZENIA I FINANSE NOWE PERSPEKTYWY TOM III

UBEZPIECZENIA I FINANSE NOWE PERSPEKTYWY TOM III UBEZPIECZENIA I FINANSE NOWE PERSPEKTYWY TOM III Patronat Nadzieja Ubezpieczenia Sp. z o.o. oraz Kancelaria Brokera Ubezpieczeniowego Marcin Wojtkowiak UBEZPIECZENIA I FINANSE NOWE PERSPEKTYWY TOM III

Bardziej szczegółowo

Szwecja. Uczestnictwo dzieci w polowaniu. Kynologia łowiecka. Sokolnictwo. Kary za utrudnianie polowań

Szwecja. Uczestnictwo dzieci w polowaniu. Kynologia łowiecka. Sokolnictwo. Kary za utrudnianie polowań Szwecja Nie ma żadnych ograniczeń odnośnie biernego uczestnictwa dzieci w polowaniu. Dziecko może polować od 12 roku życia pod nadzorem osoby dorosłej do ukończenia 18 lat. Szkolenie, konkursy i próby

Bardziej szczegółowo

W skrócie historia gospodarki mieszkaniowej

W skrócie historia gospodarki mieszkaniowej W skrócie historia gospodarki mieszkaniowej Lekcja Projekt Ekodom Źródło: http://hubpages.com/hub/history-of-housing 23/01/2009 1 Pierwsze schronienia Zanim człowiek nauczył się budować schronienia, mieszkał

Bardziej szczegółowo

Lista Zwycięzców nagród w M1 Poznań

Lista Zwycięzców nagród w M1 Poznań Poznań, 22.12.2016 Lista Zwycięzców nagród w M1 Poznań w Loterii o nazwie Loteria w Centrach Handlowych M1 organizowanej w dniach od 03.12.2016 do 18.12.2016 roku, publikowana zgodnie z pkt 7.1. Regulaminu

Bardziej szczegółowo

Spis treêci. I. Wprowadzenie do historii. II. Początki cywilizacji. Od autorów... 8

Spis treêci. I. Wprowadzenie do historii. II. Początki cywilizacji. Od autorów... 8 Od autorów....................................... 8 I. Wprowadzenie do historii 1. Dzieje historia historiografia...................... 12 Czym jest historia?............................... 12 Przedmiot

Bardziej szczegółowo

Akademia Engramowego Adepta. Tygodniowy trening słonia rysowanie

Akademia Engramowego Adepta. Tygodniowy trening słonia rysowanie Akademia Engramowego Adepta Tygodniowy trening słonia rysowanie Witaj! Przed Tobą trening słonia. Czy wiesz, że słonie można nauczyć malować? Jesteśmy w tym naprawdę dobre. Zapraszam Cię do tygodniowej

Bardziej szczegółowo

Koło historyczne 1abc

Koło historyczne 1abc Koło historyczne 1abc Autor: A.Snella 17.09.2015. Zmieniony 05.10.2016.,,Kto nie szanuje i nie ceni swojej przeszłości, ten nie jest godzien szacunku, teraźniejszości ani prawa do przyszłości.'' JÓZEF

Bardziej szczegółowo

HARMONOGRAM EGZAMINU POTWIERDZAJĄCEGO KWALIFIKACJE W ZAWODZIE CZĘŚĆ PISEMNA BHP3. Z.13 - Zarządzanie bezpieczeństwem w środowisku pracy

HARMONOGRAM EGZAMINU POTWIERDZAJĄCEGO KWALIFIKACJE W ZAWODZIE CZĘŚĆ PISEMNA BHP3. Z.13 - Zarządzanie bezpieczeństwem w środowisku pracy HARMONOGRAM EGZAMINU POTWIERDZAJĄCEGO KWALIFIKACJE W ZAWODZIE CZĘŚĆ PISEMNA BHP3 Z.13 - Zarządzanie bezpieczeństwem w środowisku pracy 20 CZERWCA 2017 godz. 12.00 aula PG9 1 B. Sławomir 2 B. Karolina 3

Bardziej szczegółowo

Konferencja naukowa Losy powstańców śląskich po 1922 roku Katowice, 19 października 2018

Konferencja naukowa Losy powstańców śląskich po 1922 roku Katowice, 19 października 2018 Moja Niepodległa https://mojaniepodlegla.pl/mn/konferencje-i-wyklady/6394,konferencja-naukowa-losy-powstancow-slaskich-po-1 922-roku-Katowice-19-pazdzierni.html 2019-10-17, 01:31 Konferencja naukowa Losy

Bardziej szczegółowo

MĄDROŚCI NIEPRZEMIJAJĄCE

MĄDROŚCI NIEPRZEMIJAJĄCE Krystyna Alagor MĄDROŚCI NIEPRZEMIJAJĄCE (wydanie drugie, poprawione i połączone) Copyright by Wydawnictwo Autorskie ALAGOR Krystyna Krawczyk 2007 Skład i łamanie: Rafał Celej Wydawnictwo: W.A. ALAGOR

Bardziej szczegółowo

KOMUNIKAT KOŃCOWY ORGANIZATOR:

KOMUNIKAT KOŃCOWY ORGANIZATOR: KOMKAT KOŃCOWY ORGANIZATOR: Klub Uczelniany AZS Politechniki Łódzkiej al. Politechniki 3a, 90-924 Łódź, www.azs.p.lodz.pl, amp.politechnika.lodz@azs.pl 1/7 Akademickie Mistrzostwa Polski w biegach przełajowych

Bardziej szczegółowo

Wynajem.pl Miesięczny raport rynku wynajmu mieszkań lipiec 2010

Wynajem.pl Miesięczny raport rynku wynajmu mieszkań lipiec 2010 Wynajem.pl Miesięczny raport rynku wynajmu mieszkań lipiec 2010 Na rynku wynajmu mieszkań w okresie wakacyjnym wciąż jest spokojnie i panuje tu urlopowe rozluźnienie. Powoli zaczyna się zauważać ruch wśród

Bardziej szczegółowo

Piotr Elsner odebrał nagrody w Pałacu Prezydenckim

Piotr Elsner odebrał nagrody w Pałacu Prezydenckim Piotr Elsner odebrał nagrody w Pałacu Prezydenckim Piotr Elsner, uczeń Szkoły Podstawowej im. Jana Brzechwy w Nowej Wsi Ełckiej, zajął trzecie miejsce w konkursie Mój Szkolny Kolega z Misji. Wczoraj, wspólnie

Bardziej szczegółowo

SZKOLNY ZESTAW PROGRAMÓW NAUCZANIA dla poszczególnych klas w roku szkolnym 2015/ 2016 Publiczne Gimnazjum III etap nauczania

SZKOLNY ZESTAW PROGRAMÓW NAUCZANIA dla poszczególnych klas w roku szkolnym 2015/ 2016 Publiczne Gimnazjum III etap nauczania SZKOLNY ZESTAW PROGRAMÓW NAUCZANIA dla poszczególnych klas w roku szkolnym 2015/ 2016 Publiczne Gimnazjum III etap nauczania Klasa 1 a 1 Religia/ Etyka Pójść za Jezusem Chrystusem. Program nauczania religii

Bardziej szczegółowo

Działalność KN HaZet na rzecz projektu Uniwersytet Gdański uczelnią przyjazną dla Sprawiedliwego Handlu

Działalność KN HaZet na rzecz projektu Uniwersytet Gdański uczelnią przyjazną dla Sprawiedliwego Handlu Działalność KN HaZet na rzecz projektu Uniwersytet Gdański uczelnią przyjazną dla Sprawiedliwego Handlu Sporządziła: Żaneta Kaczorowska V rok Handel Zagraniczny Sopot, 11.05.2011r. 5 V 2010 Dnia 5 maja

Bardziej szczegółowo

Uwagi do wniosków o wpis na Listę Produktów Tradycyjnych. Opole, 6 kwietnia 2011 r.

Uwagi do wniosków o wpis na Listę Produktów Tradycyjnych. Opole, 6 kwietnia 2011 r. Uwagi do wniosków o wpis na Listę Produktów Tradycyjnych Opole, 6 kwietnia 2011 r. Pkt. 6 Tradycja, pochodzenie oraz historia produktu rolnego, środka spożywczego lub napoju spirytusowego: 1. Tradycja,

Bardziej szczegółowo

Wykonywanie kary ograniczenia wolności i rola samorządu lokalnego w readaptacji społecznej skazanych.

Wykonywanie kary ograniczenia wolności i rola samorządu lokalnego w readaptacji społecznej skazanych. Wykonywanie kary ograniczenia wolności i rola samorządu lokalnego w readaptacji społecznej skazanych. Sąd Okręgowy w Poznaniu Al. Marcinkowskiego 32 61-745 Poznań Poznań, dnia 29 sierpnia 2011r. Szanowni

Bardziej szczegółowo

Konkursy Przedmiotowe w roku szkolnym 2017/2018

Konkursy Przedmiotowe w roku szkolnym 2017/2018 PROGRAM MERYTORYCZNY KONKURSU HISTORYCZNEGO DLA UCZNIÓW GIMNAZJÓW WOJEWÓDZTWA MAZOWIECKIEGO I. CELE KONKURSU kształcenie umiejętności samodzielnego zdobywania wiedzy historycznej; rozbudzanie ciekawości

Bardziej szczegółowo

zapraszają na konferencję naukową

zapraszają na konferencję naukową Zakład Historii XIX wieku Instytutu Historii i Archiwistyki UMK w Toruniu oraz Pracownia Historii Pomorza i Krajów Bałtyckich Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk zapraszają na konferencję naukową

Bardziej szczegółowo

ZESPÓŁ SZKÓŁ INTEGRACYJNYCH IM. POWSTAŃCÓW WIELKOPOLSKICH W INOWROCŁAWIU

ZESPÓŁ SZKÓŁ INTEGRACYJNYCH IM. POWSTAŃCÓW WIELKOPOLSKICH W INOWROCŁAWIU ZESPÓŁ SZKÓŁ INTEGRACYJNYCH IM. POWSTAŃCÓW WIELKOPOLSKICH W INOWROCŁAWIU JAN PAWEŁ II ORĘDOWNIK RODZINY NASZA SPOŁECZNOŚĆ SZKOLNA ŁĄCZY SIĘ Z TYMI SŁOWAMI PAMIĘTAMY 27 kwietnia 2015 roku odbył się w naszej

Bardziej szczegółowo

Hubert Mącik Cmentarz przy ul. Walecznych w Lublinie dokument różnorodności kulturowej Lublina

Hubert Mącik Cmentarz przy ul. Walecznych w Lublinie dokument różnorodności kulturowej Lublina Hubert Mącik Cmentarz przy ul. Walecznych w Lublinie dokument różnorodności kulturowej Lublina Rocznik Lubelskiego Towarzystwa Genealogicznego 4, 273-276 2012 Rocznik Lubelskiego Towarzystwa Genealogicznego

Bardziej szczegółowo

Temat: Skutki zażywania alkoholu-wywiad z ekspertem

Temat: Skutki zażywania alkoholu-wywiad z ekspertem Scenariusz 13 Te zajęcia poświęcone są spotkaniu uczniów z osobą, którą bezpośrednio dotknęła choroba alkoholizmu. Może to być członek klubu AA, ewentualnie ktoś, kto pracuje z ludźmi uzależnionymi np.:

Bardziej szczegółowo

SPRAWOZDANIE Z REALIZACJI ZADAŃ SZKOLNEGO KOORDYNATORA OLIMPIAD (01.09.2013 30.04.2014)

SPRAWOZDANIE Z REALIZACJI ZADAŃ SZKOLNEGO KOORDYNATORA OLIMPIAD (01.09.2013 30.04.2014) SPRAWOZDANIE Z REALIZACJI ZADAŃ SZKOLNEGO KOORDYNATORA OLIMPIAD (01.09.2013 30.04.2014) Lp. ZADANIE UWAGI DOTYCZĄCE REALIZACJI 1 Organizacja obozu dla olimpijczyków Pszczew -2013 (16-19.09.2013) 2 Gromadzenie

Bardziej szczegółowo

TERRA PIZDRIENSIS. Referaty konferencji:

TERRA PIZDRIENSIS. Referaty konferencji: TERRA PIZDRIENSIS Terra Pizdriensis to temat trzeciej z kolei corocznie organizowanej konferencji w Muzeum Regionalnym w Pyzdrach. Odbyła się ona w dniu 17 maja 2014 r. gromadząc przedstawicieli środowisk

Bardziej szczegółowo

KARTA KURSU. Wykład monograficzny epoka nowożytna (stacjonarne, I stopień) Monografish lecture

KARTA KURSU. Wykład monograficzny epoka nowożytna (stacjonarne, I stopień) Monografish lecture Załącznik nr 4 do Zarządzenia Nr.. KARTA KURSU Nazwa Nazwa w j. ang. Wykład monograficzny epoka nowożytna (stacjonarne, I stopień) Monografish lecture Kod Punktacja ECTS* Koordynator prof. dr hab. Franciszek

Bardziej szczegółowo

(Na potrzeby Biuletynu Informacji Publicznej)

(Na potrzeby Biuletynu Informacji Publicznej) (Na potrzeby Biuletynu Informacji Publicznej) OBWIESZCZENIE Miejskiej Komisji Wyborczej w Tuszynie z dnia 27 października 2014 r. o zarejestrowanych listach kandydatów na radnych do Rady Miejskiej w Tuszynie

Bardziej szczegółowo

Wymagania edukacyjne z historii do klasy I dopuszczający

Wymagania edukacyjne z historii do klasy I dopuszczający Wymagania edukacyjne z historii do klasy I dopuszczający wymagania w zakresie wiadomości omawia najważniejsze postanowienia i konsekwencje traktatu wersalskiego definiuje pojęcie totalitaryzmu omawia główne

Bardziej szczegółowo

PLAN PRACY PIN INSTYTUTU ŚLĄSKIEGO W OPOLU na 2019 rok

PLAN PRACY PIN INSTYTUTU ŚLĄSKIEGO W OPOLU na 2019 rok A. PLAN ZADANIOWO-FINANSOWY W CZĘŚCI ZADAŃ BADAWCZYCH PRZEWIDZIANYCH DO SFINANSOWANIA LUB DOFINANSOWANIA Z BUDŻETU PAŃSTWA W ROKU 2018 (DZIAŁALNOŚĆ STATUTOWA) I. DZIEJE GÓRNEGO ŚLĄSKA OD XVIII WIEKU JAKO

Bardziej szczegółowo

Wyższa Szkoła Finansów i Zarządzania w Białymstoku

Wyższa Szkoła Finansów i Zarządzania w Białymstoku Wyższa Szkoła Finansów i Zarządzania w Białymstoku Białystok 2011 SPIS TREŚCI OD REDAKTORA... 9 CZĘŚĆ I POLSKA SZKOŁA PLANOWANIA URBANISTYKI I ARCHITEKTURY Tadeusz Barucki Zapomniana architektura II Rzeczpospolitej...

Bardziej szczegółowo

BADANIE DIAGNOSTYCZNE

BADANIE DIAGNOSTYCZNE Centralna Komisja Egzaminacyjna BADANIE DIAGNOSTYCZNE W ROKU SZKOLNYM 2011/2012 CZĘŚĆ HUMANISTYCZNA HISTORIA I WIEDZA O SPOŁECZEŃSTWIE WYKAZ SPRAWDZANYCH UMIEJĘTNOŚCI GRUDZIEŃ 2011 Numer zadania 1. 2.

Bardziej szczegółowo

Władysław Sebyła. Studium twórczości

Władysław Sebyła. Studium twórczości Władysław Sebyła. Studium twórczości 22 24 kwietnia 2015 Katowice Kłobuck Częstochowa Organizatorzy: Uniwersytet Śląski; Wydział Filologiczny, Instytut Nauk o Literaturze Polskiej im. Ireneusza Opackiego

Bardziej szczegółowo

Gniewomir Pieńkowski Funkcjonalne Obszary Analizy Problemu Kryzysu w Stosunkach Międzynarodowych

Gniewomir Pieńkowski Funkcjonalne Obszary Analizy Problemu Kryzysu w Stosunkach Międzynarodowych Gniewomir Pieńkowski Funkcjonalne Obszary Analizy Problemu Kryzysu w Stosunkach Międzynarodowych Łódź 2014r. Skład, redakcja i korekta techniczna: Wydawnicto Locuples Projekt okładki: Wydawnictwo Locuples

Bardziej szczegółowo