Nad Odr¹ 3-4 M I E S I Ê C Z N I K S P O E C Z N O - K U L T U R A L N Y. ROK XIX, NR 3-4 ( ) CENA 4,50Z ISSN

Wielkość: px
Rozpocząć pokaz od strony:

Download "Nad Odr¹ 3-4 M I E S I Ê C Z N I K S P O E C Z N O - K U L T U R A L N Y. ROK XIX, NR 3-4 ( ) CENA 4,50Z ISSN"

Transkrypt

1 Nad Odr¹ M I E S I Ê C Z N I K S P O E C Z N O - K U L T U R A L N Y ROK XIX, NR 3-4 ( ) CENA 4,50Z ISSN ROK XIX, NR 3-4 ( )

2 2 Nad Odr¹

3 Obrazy napisane œwiat³em Guadalupe str. 25 B³¹d antropologiczny metody zap³odnienia in vitro (c.d.) str. 29 Myœl œwiêta wypraw krzy owych (c.d.) str. 34 Istota i organizacja Masonerii (odc. 15) str. 39 Rola neofitów w dziejch Polski (odc. ostatni) str. 43 Polska strapiona (c.d.) str. 47 Ch³opi na po³udniowym Podlasiu str. 49 Korporacjonizm katolicka idea pañstwa str. 52 Dom Sienkiewicza str. 57 Dowcipny art operowosceniczny, czyli koncert Aleksandra Fredry str. 59 Ze strony internetowej str. 65 LISTY - POLEMIKI - RECENZJE: (w tym) "Trylogia" u progu XXI w. str. 69 Nie mog¹ byæ przedawnione oszczerstwo i krzywda str. 79 OD REDAKCJI Otrzymane pisma z Towarzystwa Kultury Narodowo-Religijnej im. Jana Paw³a II Polska Bogiem Silna z/s w Zielonej Górze z dnia 7 i 13 marca 2009 r. sygnowane jego pieczêci¹ jako w³aœciciela tytu³u i wydawcy Nad Odr¹, a podpisane przez Za³o yciela Towarzystwa i Miesiêcznika ks. Henryka Nowika drukujemy na str. 4 i 5 jako dokumenty istotne z zakresu w³adztwa Towarzystwa z tytu³u nadzoru, czy jest realizowana przez Redakcjê formu³a Karty Ideowej Towarzystwa. Przyznajê, e charakter czasopisma, g³osz¹cy wartoœci narodowe i religijne wspólne dla wszystkich narodów i ich religii nie przystaj¹ do listu otwartego p. Tomasza Sobczaka, opublikowanego w Nad Odr¹ w numerze 1-2 ( ) 2009 r. Rzeczywiœcie, niefortunna tutaj okaza³a siê publikacja tego listu otwartego. Nie do³o y³em szczególnej ostro noœci w ocenie u ytych w nim s³ów i zwrotów, które mog³y byæ odebrane przez o. Tadeusza Rydzyka jako obra aj¹ce Go. Z tego w³aœnie wzglêdu sk³adam wyrazy ubolewania i przepraszam Czcigodnego Adresata tego listu otwartego. Ca³y okres (ponad 18 lat) mojego nieprzerwanego, pe³nienia obowi¹zków Redaktora Naczelnego Nad Odr¹, to okres realizowania ideowych za³o eñ Towarzystwa w miesiêczniku Nad Odr¹. Zasadny jest wiêc zarzut ks. Henryka Nowika, e przez publikacjê w Nad Odr¹ w/w listu otwartego, nast¹pi³o naruszenie Karty Ideowej Towarzystwa, bior¹c za podstawê oceny jego formê o charakterze roszczeniowym, yczeniowym, moralizatorskim, pouczaj¹cym i zuchwa³ym, zaœ sama treœæ by³a pozbawiona g³êbokiej analizy elit politycznych. List pozbawiony by³ w tej ocenie psychologicznej refleksji nad liderami partyjnymi. Z uwagi na przedstawion¹ ocenê tego zdarzenia, nie bêd¹ ju publikowane adne listy otwarte, gdy Redakcja nie ma mo liwoœci, ze wzglêdu na czas i zbêdny trud, poddawania nadsy³anych tekstów listów otwartych mudnym analizom co do ich formy i treœci. Podobnie artyku³ p. Tomasza Sobczaka Rejtan naszych czasów, którego pierwsza czêœæ zosta³a wydrukowana w tym samym numerze Nad Odr¹ nie przystaje, a zw³aszcza jego tytu³, do osoby p. Romana Giertycha. Nie jest wykluczone, e móg³ On poczuæ siê nawet niezrêcznie tym porównaniem, co potwierdza³by fakt braku Jego reakcji na ten artyku³. Wszystkie w/w okolicznoœci zmuszaj¹ mnie do zaniechania drukowania kolejnych czêœci tego artyku³u i mam nadziejê, e Autor pogodzi siê z t¹ decyzj¹. Koñcz¹c, proszê PT. Czytelników Nad Odr¹ o powœci¹gliwoœæ w zaistnia³ej sytuacji w interesie bezkonfliktowego wydawania Nad Odr¹. Jednoczeœnie z okazji zbli aj¹cych siê Œwi¹t Wielkanocnych sk³adam wszystkim Autorom, Czytelnikom i Osobom Wspó³pracuj¹cym yczenia zdrowych, pogodnych i Weso³ych Œwi¹t. Redaktor Naczelny Jan Nowik ROK XIX, NR 3-4 ( )

4 4 Nad Odr¹

5 ROK XIX, NR 3-4 ( )

6 PRYMAS TYSI CLECIA W S U BIE KOŒCIO OWI I NARODOWI POLSKIEMU O PRAWO DO DZIEJÓW, KULTURY I DZIEDZICTWA RODZIMEGO (ci¹g dalszy) FUNDAMENTEM PRAWDZIWEJ ODNOWY REHABILITACJA PRAWA BO EGO [...] Ktoœ powiedzia³, e jedn¹ z przyczyn wspó³czesnej niedoli i rozk³adu moralnego naszego Narodu jest to, e w pocz¹tkach tego okresu dziejów Polski uporczywie odmawiano miejsca Chrystusowi, zw³aszcza w yciu rodzinnym oraz w wychowaniu dziatwy i m³odzie y. Nie by³o dla Chrystusa miejsca w gospodzie, w tym polskim Betlejem". Schroni³ siê On do œwi¹tyni, schroni³ siê do naszych serc, i tam przetrwa³ programowan¹ zimnicê i wrogoœæ wobec Boga-Cz³owieka, tam przetrwa³ obojêtnoœæ, jak te wyrafinowane oœwiadczenia: Nie znam tego Cz³owieka... Nie wiem, co mówisz". Niestety, tak by³o czêsto. Na skutek takiej sytuacji pog³êbia³ siê duchowy bez³ad wielu naszych braci, narasta³o wewnêtrzne, psychiczne rozdwojenie, które prowadzi³o do chaosu i utraty zdolnoœci w³aœci- 6 wego wartoœciowania wszystko jest wzglêdne, wszystko jest dostêpne, wszystko mo na czyniæ, co siê tylko komu podoba. Dzisiaj patrzymy na ten ujawniaj¹cy siê rozk³ad, który przyszed³ na nas tak nagle, chocia zdawa³oby siê, e wszystko by³o wzglêdnie" dobrze. Panowa³a wzglêdna" cisza, a tu nagle taki wstrz¹s"! Zaczê³o siê od kryzysu gospodarczego, jednak powoli zaczêliœmy dociekaæ: No dobrze, ale dlaczego siê tak sta³o? Jedni mówi¹ ludzie zawiedli, inni mówi¹ b³êdne by³y zasady budowy nowej wspólnoty narodowej i politycznej. Gdy obecnie czytamy prasê krajow¹ i zagraniczn¹, zastanawia nas to, e ludzie tak dobrze widz¹ teraz przyczyny naszej niedoli i umiej¹ je wyliczyæ, ale mnie siê wydaje, Najmilsi, e w szeregu najrozmaitszych przyczyn, które siê podaje, nie wymienia siê najstarszej: oto u podstaw tej sytuacji le y jakiœ bez- ³ad moralny spo³eczeñstwa. Zapewne, gdyby nie by³o b³êdów nadrzêdnych, pochodz¹cych od kierownictwa, do których siê to kierownictwo teraz przyznaje, mo e ³atwiej by³oby jeszcze wytrzymaæ b³êdy obywateli. Ale gdy siê jedno z drugim sprzêg³o, wtedy dopiero rozpoczê³a siê prawdziwa niedola. Trzeba teraz d³u szego czasu naprawy, eby Naród siê z niej wydoby³. Mo e jeszcze ³atwiej siê bêdzie nam dÿwign¹æ z niedoli gospodarczej, ale z tej strasznej fali rozk³adu moralnego, która nas ogarnê³a, wydobywaæ siê bêdziemy z wielkim trudem. Je eli dziœ weÿmie siê do rêki gazetê, ³atwo dostrzec, jak du o jest nieuczciwoœci, niesumiennoœci, bezprawia, nie tylko na najwy szym poziomie, ale nawet na p³aszczyÿnie pracy, czy to zawodowej, przemys³owej, czy rolniczej, zw³aszcza we wspólnotach uspo³ecznionych. Gdy siê to ³¹czy jeszcze z nietrzeÿwoœci¹, a wiêc z os³abieniem postawy psychicznej i moralnej, wtedy rzeczywiœcie naprawa prêdko przyjœæ nie mo e. Trzeba zacz¹æ od naprawy cz³owieka. Dzisiaj s³yszy siê wielkie wo³anie o powrót moralnoœci ewangelicznej do naszego ycia osobistego, rodzinnego i narodowego. Zawsze mo emy powiedzieæ: Tak, ale przecie nie wszyscy s¹ Ÿli. Napewno nie wszyscy. Gdyby by³o inaczej, Naród ju dawno by zgin¹³. Je eli w ka dym œrodowisku istnieje przynajmniej grupa ludzi, którzy umiej¹ w sobie, w swoim yciu rodzinnym i w swojej pracy broniæ moralnoœci chrze- Nad Odr¹

7 œcijañskiej, to bardzo czêsto ci w³aœnie ludzie, których staæ na mêstwo, s¹ przyczyn¹ trwania ca³ego Narodu. S³uszn¹ jest rzecz¹, abyœmy oddali pe³ny szacunek tym ludziom, którzy w niebywa³ym trudzie przyznawali siê zawsze do Chrystusa i do Ewangelii, którzy nie poddawali siê z³udzeniom. Niemniej trzeba sobie powiedzieæ, e du o musimy odmieniæ w naszym yciu spo³ecznym. Dlatego dzisiaj wo³anie o powrót moralnoœci chrzeœcijañskiej jest tak nies³ychanie donios³e. To mo e staæ siê warunkiem naszego uratowania, zw³aszcza, e Bóg uczyni³ narody uleczalnymi" i nie ma sytuacji beznadziejnych. Istnieje bowiem jeszcze sumienie cz³owieka, jego zdrowy rozs¹dek, sumienie rodzinne, sumienie Narodu, o czym mówi³em obszernie w Katedrze Œwiêtojañskiej w dniu 6 stycznia bie ¹cego roku. To jest Ÿród³o naszej nadziei na uratowanie. Przecie ten wspó³czesny ruch, kieruj¹cy siê ku Ewangelii Chrystusowej, to wo³anie o obecnoœæ Chrystusa w pracy stoczniowców, górników, hutników, pracowników ró nych instytucji przemys³owych, a tak e rolników, jest w³aœnie przejawem wspomnianego zdrowego rozs¹dku, g³osem sumienia narodowego. Trzeba to przyj¹æ jako szczególn¹ ³askê Bo ¹: Garn¹ce siê do Koœcio³a zwi¹zki zawodowe daj¹ dowód, i dobrze rozumiej¹, co jest dzisiaj potrzebne Narodowi. Najpierw musimy wyjœæ z niedoli duchowej, z klêski moralnej, jak¹ jest przede wszystkim nietrzeÿwoœæ, pijañstwo, kradzie e, nieuczciwoœæ, brak sumiennoœci w pracy, nadu ycia, szczególnie natury spo³ecznej i publicznej. Œwiadomoœæ koniecznoœci takiej przemiany jest dowodem, e chocia du o by³o wœród nas z³a, jednak sumienie pozosta³o i ono wo³a o miejsce chrzeœcijañskiej Ewangelii w naszym yciu spo³ecznym, gospodarczym i narodowym. Koœció³, do którego tak powszechnie zwracaj¹ siê dziœ organizacje zawodowe, nie ma zamiaru tworzyæ z nich jakichœ bractw, nie chce im nadawaæ charakteru wyznaniowego, jak siê to niekiedy mówi. My chcemy dla wszystkich i dla tych, którzy pracuj¹, i dla tych, którzy nimi kieruj¹ ducha Ewangelii Chrystusowej. Dlatego Koœció³ przypomina dzisiaj podstawowe tezy. chrzeœcijañskiego myœlenia, katolickiej nauki spo³ecznej. [...] Z przemówienia wyg³oszonego w uroczystoœæ Matki Boskiej Gromnicznej Gniezno, 2 lutego 1981 OBRONA PRZED ATEIZACJ [...] Rozliczne s¹ tereny ycia, na których widaæ te ofiary. Bo jeœli weÿmiemy pod uwagê teren reform ideologicznych, to ju tutaj widzimy mnóstwo ofiar. Do nich nale ¹ ludzie, którzy nie chc¹ siê rozstaæ ze swoim œwiatopogl¹dem, wyznawan¹ wiar¹ w Boga, w przekonaniu, e zachowanie wolnoœci sumienia jest podstawowym prawem i obowi¹zkiem cz³owieka. I w³aœnie tutaj spotkaæ mo na ludzi bez œrodków do ycia, czêsto dlatego, e mieli odwagê myœleæ samodzielnie". Tu spotykamy rodziców, których dzieci s¹ ateizowane przez programy szkolne, a nawet demoralizowane przez doœwiadczenia wychowawcze. Tu spotykamy m³odzie i dzieci, które wychowywane s¹ bez Boga dlatego, e ich rodzice albo sami nie znaj¹ Boga, albo boj¹ siê przyznaæ do Niego, albo te wrêcz zabraniaj¹ dzieciom kontaktu z Koœcio³em, z religi¹, z katechizacj¹, z modlitw¹ w œwi¹tyniach. Gdy kap³ani przys³uchuj¹ siê wypowiedziom prosz¹cych o chrzest m³odych ludzi, maj¹ mo noœæ widzieæ ca³e okrucieñstwo tych, których zadaniem jest zas³oniæ m³ode pokolenie przed Bogiem i Koœcio³em. Ciê ko o tym mówiæ, bo nieraz trudno znaleÿæ wiarê, e tak jest! [...] Z listu na XXXIII Tydzieñ Mi³osierdzia Warszawa, sierpieñ 1977 SZKO A MA BYÆ NARODOWA! [...] Szko³a musi byæ narodowa! Szko³a musi daæ dzieciom i m³odzie y mi³oœæ do Ojczyzny, do kultury domowej, rodzinnej i narodowej. I musi wychowaæ je w tym duchu. Szko³a nie jest instytucj¹ autonomiczn¹ i nadrzêdn¹ nad Narodem. Wyrasta z potrzeby Narodu, z jego ducha. I musi liczyæ siê z Narodem, z jego wymaganiami, z jego kultur¹ i obyczajnoœci¹. [...] Z przemówienia w uroczystoœæ Wniebowziêcia Matki Bo ej Czêstochowa, 15 sierpnia 1977 OBOWI ZEK NAUCZANIA RELIGIJNEGO [...] Gdy wspó³czeœnie nie mamy mo noœci w OjczyŸnie naszej prowadziæ nauczania i wychowania religijnego w szko³ach co zawsze uwa amy za wielk¹ krzywdê dla narodu katolickiego nie pozostaje nam nic innego, jak tylko praca katechetyczna i jak najwy szy kontakt z dzieæmi i m³odzie ¹. Przez wra - liwoœæ naszych serc, przez nasz¹ kap³añsk¹ gorliwoœæ mamy otworzyæ im dostêp do Chrystusa. On bowiem jest drog¹ i yciem dla naszej dziatwy i m³odzie y najwiêkszego skarbu Narodu. Polska ma ró ne skarby ukryte w ziemi, posiada ogromne bogactwa naturalne, i s³usznie stara siê je uruchomiæ dla w³aœciwej rozbudowy ycia gospodarczego. Wszystko to ma swój sens. Jednak e najwa niejsz¹ spraw¹, najwiêkszym naszym bogactwem s¹ dzieci i m³odzie. To jest budowa Polski przysz³ego wieku". Nie mówimy innej", drugiej" Polski, bo Polska jest jedna, ale Polski przysz³ego wieku", która jak mówi³ papie Pius XII w pamiêtnym wrzeœniu 1939 roku nie chce umrzeæ. Jeœli zaœ nie chce umrzeæ, musi og³osiæ w swojej OjczyŸnie pierwszeñstwo dla dzieci i m³odzie y. [...] Z przemówienia w czasie Mszy œwiêtej pogrzebowej za œp. Abpa A. Baraniaka, Poznañ 18 sierpnia 1977 ROK XIX, NR 3-4 ( )

8 8 MATKA BO A W ZNAKU JASNOGÓRSKIEGO OBRAZU PRZYCHODZI DO RODZIN [...] Wiecie dobrze, Najmilsi, jak wielkie jest zagro- enie wiary naszego Narodu przez systematycznie prowadzon¹ laicyzacjê i ateizacjê. Trwa bezustanna walka z wiar¹ w sercach dzieci i m³odzie y. Na tê walkê przeznacza siê olbrzymie fundusze, p³yn¹ce z podatków wierz¹cego Narodu, które s³u ¹ i temu, aby zabijaæ Boga w sercach wierz¹cych. Podejmuje siê wysi³ki, aby wydrzeæ wiarê malutkim dzieciom, ateizuj¹c je ju w przedszkolach i tworz¹c klasy zerowe, aby zanim dziecko zetknie siê z katechet¹ i ksiêdzem, by³o przygotowane do dalszej ateizacji. Czêsto utrudnia siê katechizacjê w szko³ach podstawowych i licealnych, uk³adaj¹c tak zajêcia szkolne, aby nie by³o czasu na religiê. Programy nauczania i wychowania w szko³ach nie mówi¹c ju o œrodkach masowego przekazu s¹ tak pomyœlane, aby nie przekazywa³y dziatwie i m³odzie y tego, co jest chrzeœcijañskie w naszej kulturze narodowej. Mo na mno yæ inne przyk³ady, jak kolonie letnie bez dostêpu dzieci do œwi¹tyñ i bez Mszy œwiêtej niedzielnej, pomimo nawet pisemnych ¹dañ rodziców o praktyki religijne dla swoich dzieci. Pragnê, abyœcie wiedzieli Wy, którzy przyjmujecie obraz Matki Bo ej e walka z religi¹ nie usta³a. Zel a³y zewnêtrzne formy ucisku Koœcio³a, natomiast trwa walka z wiar¹ i chrzeœcijañsk¹ kultur¹ Narodu, jakby do przemian spo³ecznych w OjczyŸnie konieczne by³o wyrywanie Boga z serc ludzkich. Wszyscy wierz¹cy w Polsce, biskupi i kap³ani, rodzice, m³odzie i dzieci, s¹ odpowiedzialni za zachowanie wiary Narodu i chrzeœcijañskiej kultury ojczystej. Po to wiêc przede wszystkim przychodzi do Was Matka Najœwiêtsza, aby o ywiæ w Was wiarê i aby Was wspomóc w walce o zachowanie jej i przekazanie nowemu pokoleniu m³odej Polski. [...] Z listu do polskich rodzin przygotowuj¹cych siê na nawiedzenie kopii obrazu Matki Boskiej Jasnogórskiej Gniezno, 15 sierpnia 1978 NASZE ZADANIE BRONIÆ OJCZYZNY PRZED ROZDWOJENIEM [...] Ojciec Œwiêty daje nam przyk³ad, jak wybroniæ Koœció³ i Naród przed rozdwojeniem, rozbiciem i nie³adem. Najwa niejsz¹ spraw¹ jest obrona ³adu moralnego. Jesteœmy œwiadkami wielu przejawów niepokoju w obliczu nie zawsze dostatecznie rozwa onych i ocenionych poczynañ, które doprowadzaj¹ do rozbicia zwartoœci moralnej w Polsce. Niejednokrotnie ju z tego wzgórza mówiliœmy o niebezpieczeñstwie rozdzia³u miêdzy yciem moralnym, religijnym i narodowym. Bronimy nasz Naród przed rozbijaniem tej zwartoœci na skutek laicyzacji i ateizacji, dokonywanej niekiedy przemoc¹ wobec dzieci w szko³ach i na koloniach, czy w ró nych formach wspó³czesnego ycia publicznego, spo³ecznego i kulturalnego. Œwiêty Stanis³aw przez swoje wyst¹pienie wobec króla mia³ na uwadze przede wszystkim obronê zwartoœci religijnej i moralnej Narodu. Ten obowi¹zek Koœció³ zawsze uwa a za swój. Dlatego próby laicyzowania naszej dziatwy i m³odzie y uwa- amy mówi¹c delikatnie za poczynania niedostatecznie rozwa one. Powoduj¹ one bowiem groÿne w skutkach procesy, takie jak rozbrajanie moralne, psychiczne i duchowe m³odego pokolenia, odbieranie im si³, które mog¹ byæ jedynym œrodkiem obrony przed deflacj¹, psychiczn¹ bezwol¹, niechciejstwem, zanikiem inicjatywy, zainteresowania siê wspólnym losem naszego ycia moralnego, spo- ³ecznego, narodowego i publicznego. Wa n¹ jest rzecz¹, aby to, co zwarte, nie by³o rozbijane przez poczynania nieca³kowicie zrozumia- ³e i celowe. Je eli Naród jest zwarty moralnie, jeœli yje w duchu chrzeœcijañskiej moralnoœci, nie jest nam potrzebna jakakolwiek inna moralnoœæ, tak zwana laicka, bo jest ona bez wyrazu, bez oblicza, bez rumieñców ycia, bez nadziei. Stanowi zagro- enie wartoœci duchowych Narodu. Os³abia te si³y, które w trudnych chwilach mog³yby stanowiæ tarczê obrony przed niebezpieczeñstwami. Dlatego przemoc ateizacji i laicyzacji uwa amy za bezrozumne poczynania, które mog¹ zagroziæ przysz³ej zwartoœci i jednoœci Narodu. Przegl¹da³em w tych dniach ksi¹ kê o Polsce, nades³an¹ mi yczliwie przez autora. Ksi¹ ka piêkna w swoim wydaniu, ale nie znalaz³em w niej ani jednej wzmianki o znaku, który w Polsce ma sw¹ g³êbok¹ wymowê: o krzy u, który jest znakiem nadziei jedynej i zwyciêstwa nad œmierci¹, zwyciêstwa mi³oœci do Boga i ludzi, znakiem jednoœci. A przecie Polska yje nadal w znaku krzy a œwiêtego i wiemy wszyscy, jak olbrzymie znaczenie dla naszej zwartoœci moralnej i narodowej ma w³aœnie ten znak na horyzoncie naszej kultury ojczystej. Za szczególnie niebezpieczne uwa amy rozwa a³ to ostatnio Episkopat Polski na swojej 173 Konferencji Plenarnej w Warszawie laicyzowanie dzieci i m³odzie y przez tak donios³¹ instytucjê, jak¹ s¹ kolonie wakacyjne. Je eli tyle energii wk³ada siê w ich organizowanie, aby stworzyæ dzieciom mo - noœæ wypoczynku i wytchnienia, to trzeba równie czuwaæ nad tym, aby te kolonie nie zabija³y ducha sw¹ bezreligijnoœci¹ i obcoœci¹, przez brak ycia religijnego i kontaktu dzieci pochodz¹cych z katolickich rodziców z Bogiem. Zawsze jest On tam, gdzie s¹ dzieci Bo e. [...] Z przemówienia podczas uroczystoœci na Ska³ce ku czci œw. Stanis³awa, Kraków, 11 maja 1980 Nad Odr¹

9 WY SZE UCZELNIE TWÓRCZ SI KULTURY NARODOWEJ "BOGU I OJCZY NIE" [...] Koœció³ katolicki by³ w naszych dziejach twórcz¹ si³¹ ycia chrzeœcijañskiej kultury narodowej. Szczególnie zaœ w okresie niewoli politycznej by³ jedynym odwa nym wyrazicielem jednoœci i narodowych potrzeb nie tylko religijnych, ale oœwiatowych, naukowych, twórczych. W zaborze rosyjskim i pruskim, gdzie nie by³o polskich uniwersytetów, nie by³o te wiêkszych zastêpów inteligencji katolickiej. Nie posiadaliœmy mo liwoœci kszta³cenia ubo szych warstw spo³ecznych, a zw³aszcza na wsi. Dlatego te w Lublinie, podówczas w centralnym punkcie kszta³tuj¹cej siê Rzeczpospolitej, wœród mnóstwa wiosek i ma³omiasteczkowych osad, na skrzy owaniu dróg kulturowych Zachodu i Wschodu, w mieœcie Unii narodów Polski i Litwy otwierano nowy Uniwersytet. Naród katolicki tworzy³ sobie w³asne instytucje w tym Uniwersytet Katolicki w Lublinie aby móc yæ w wolnoœci ducha, a przede wszystkim myœleæ i poznawaæ, gdy to wyznacza drogi rozwoju ycia ducha ludzkiego. Szeœædziesi¹t lat istnienia i pracy Katolickiego Uniwersytetu w Lublinie potwierdzi³o nadzieje i oczekiwania, jakie ywi³o katolickie spo³eczeñstwo w stosunku do swej m³odej Uczelni, która nawi¹zywa³a do tradycji Uniwersytetu Jagielloñskiego, do Akademii Zamojskiej, do dzia³alnoœci Uniwersytetu Stefana Batorego. Ks. Idzi Radziszewski by³ ostatnim rektorem Akademii Duchownej, która w 1917 roku zakoñczy³a w Piotrogradzie sw¹ dzia³alnoœæ. Katolicki Uniwersytet Lubelski zatwierdzony przez Stolicê Apostolsk¹ uzyska³ pe³ne prawa pañstwowe uchwa³¹ sejmow¹ w roku 1938, gdy wykaza³ sw¹ 20-letni¹ dzia³alnoœci¹, e w swej pracy stoi na poziomie ówczesnych uniwersytetów Polski. W czasie ostatniej okupacji wojennej Uniwersytet dzieli³ losy ca³ego Narodu. Straci³ bardzo wiele ze swego stanu posiadania, nade wszystko utraci³ ludzi nauki, aresztowanych i rozstrzelanych. Nie zaprzesta³ jednak swej dzia³alnoœci, lecz prowadzi³ tajne nauczanie w ró nych miastach Polski. W warunkach trwaj¹cej wojny rozpocz¹³ w roku 1944 regularn¹ pracê jako pierwszy wznowiony Uniwersytet odbudowuj¹cej siê Polski. Ponowne swoje powstanie zawdziêcza ofiarnej pracy ks. infu³ata Józefa Kruszyñskiego, ks. pra³ata Antoniego S³omkowskiego oraz ocala³ych w czasie wojny profesorów i pracowników naukowych z ró nych uczelni. Po wojnie trzeba by³o skupiæ wszystkie si³y na wyrównaniu strat narodowych i koœcielnych. Okupanci uœmiercili oko³o 3 tysiêcy ksiê y, przede wszystkim profesorów Wy szych Seminariów Diecezjalnych, zakonnych, pracowników naukowych, duszpasterzy i pracowników administracji koœcielnej. Duchowieñstwo nasze w proporcji do innych stanów spo³ecznych ponios³o najwiêksze straty. NajeŸdŸcy wiedzieli bowiem dobrze, gdzie znajduj¹ siê si³y gwarantuj¹ce to samoœæ, niezale noœæ i historiê Narodu. W warunkach powojennych Uniwersytet Katolicki w Lublinie musia³ wykszta³ciæ profesorów Seminariów Duchownych, pracowników administracji Koœcio³a. To, e duchowieñstwo i Koœció³ polski tak szybko stan¹³ na poziomie, jest miêdzy innymi tak e zas³ug¹ KUL-u, z którego dawnych studentów i profesorów wywodzi siê dziœ oko³o dwie trzecie Episkopatu Polski. Tysi¹ce m³odzie y duchownej i œwieckiej kszta³towa³o i do dziœ kszta³tuje swoj¹ formacjê duchow¹ w murach czcigodnej Alma Matris. Ponad 10 tysiêcy magisteriów, ponad 600 doktoratów i ponad 100 habilitacji, odby³o siê na tej Uczelni. Ludzie wykszta³ceni, s³u ¹cy braciom-ludziom i Bogu w myœl programu Uniwersytetu Bogu i OjczyŸnie" pracuj¹ w naszym Kraju dla rozwoju i podtrzymania narodowej kultury. Jest to nowa polska inteligencja, zwi¹zana przez swe humanistyczne studia w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, z nurtem tej tradycji, która ywi³a naszych ojców poprzez tysi¹c lat naszych dziejów. Ilu profesorów i twórców kultury w skromnych murach uniwersyteckich wesz³o w swój yciowy posag. Ile dzie³, rozpraw i artyku³ów napisanych w ci¹gu 60 lat przez pracowników i absolwentów Katolickiego Uniwersytetu wzbogaci³o polskie piœmiennictwo, œwiadcz¹ o tym Zeszyty Naukowe". A po ostatniej wojnie Uniwersytet Katolicki sta³ siê rzecznikiem naukowym chrzeœcijañskiej kultury, bez której zatracilibyœmy nasz¹ to - samoœæ narodow¹. Jej wyrazem jest pomnikowe dzie³o Encyklopedia Katolicka KUL. [...] Z listu na 60-lecie istnienia i pracy KUL-u Warszawa, 12 paÿdziernika 1978 SI A NARODU Z WIARY [...] Naród bez perspektywy religijnej, naród, któremu odbiera siê wiarê, któremu nie daje siê ksiêgi œwiêtej, naród, w którym zamyka siê Chrystusowi wstêp do szkó³, pozbawiony jest najwiêkszej energii twórczej wiary w zmartwychwstanie i w przysz³oœæ. Gdyby Polska pozbawiona by³a wiary i religijnej teologicznej œwiadomoœci zmartwychwstania, nie by³oby ani twórczoœci wielkich wieszczów, ani powstañ narodowych, w których ludzie padali, wiedz¹c, e u yÿniaj¹ ziemiê ojczyst¹ tak¹ upraw¹, która musi wydaæ owoc stokrotny. W tym duchu powstawa³ Katolicki Uniwersytet Lubelski i Uniwersytet Stefana Batorego w Wilnie. Takim duchem i my yjemy, pos³uszni Koœcio³owi Chrystusa, który ka demu z nas szepcze do serc: Ja jestem zmartwychwstaniem i yciem. Kto we Mnie wierzy, choæby i umar³, yæ bêdzie. Ka dy, kto yje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki" (J 11,25-26). Móg³ tak wierzyæ Piotr Skarga, pierwszy rektor Uniwersytetu Wileñskiego, mogli tak wierzyæ nasi het- ROK XIX, NR 3-4 ( )

10 mani i wodzowie pod Kirholmem, Chocimiem, pod Warszaw¹ czy pod Monte Cassino, mog¹ i musz¹ tak wierzyæ ich spadkobiercy, którzy po nich odziedziczyli spuœciznê. Nie tylko ziemiê, ale ducha narodowej kultury, która dobija siê dzisiaj o swoj¹ wolnoœæ, o prawa obywatelskie w nadziei, e tylko Naród wolny mo e mi³owaæ. Tylko Naród mi³uj¹cy mo e trwaæ i pracowaæ dla przysz³oœci tak, jak tworzyli j¹ powstañcy padaj¹cy na polach bitew, czy wieszczowie, którzy swoimi gasn¹cymi oczyma patrzyli w przysz³oœæ tak daleko, tak przenikliwie i tak detalicznie, e zdo³ali wypatrzeæ nawet Polaka na tronie papieskim. [...] Z przemówienia na 60-lecie istnienia Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Lublin, 12 listopada 1978 ALMA MATER VILNENSIS PRAWDZIWA MATKA I WYCHOWAWCZYNI POKOLEÑ 10 [...] Bieg kulturowy poszed³ w œwiat. I chocia burze, po ary i zgliszcza zerwa³y jednoœæ i pokój domowej zagrody, jednak e z³ota strza³a kultury chrzeœcijañskiej, od Krakowa przez Warszawê ku Wilnu i Królewcowi, utrzyma³a siê w historycznych wspomnieniach i w dorobku tak zaszczytnym dla wszystkich, którzy tam pracowali i tam siê ywili. Wartoœci kultury chrzeœcijañskiej bowiem nie niszczej¹. Dobro ma to do siebie, e rodzi dalsze dobro i zapisane jest na chwa³ê Bo ych pracowników, mê- ów chwalebnych, których dzisiaj czcimy. Gdybyœmy zdo³ali wspomnieæ wszystkie te postacie, katedry, uczonych, kierowników Uczelni Batorego, którzy zmarli czy te ywi dotrwali poprzez cztery stulecia do naszych czasów, musielibyœmy pochyliæ czo³o przed nimi, jak to w duchu czynimy teraz. Pragnieniem, sercem i myœl¹ docieramy do ka dej z tych postaci, wdziêczni za wielk¹ inicjatywê i ogromny trud. Gdyby stan¹³ przed nami wybitny Biskup, który wtedy szuka³ najlepszych ziaren dla siewu na tej ziemi, musielibyœmy przyznaæ, e mia³ niemal prorocz¹ wizjê, której nic nie zdo³a³o przes³oniæ. Bo my nawet na cmentarzach ogl¹damy ze wzruszeniem pomniki tych, którzy odeszli. M¹droœæ Bo a udzieli³a siê im dla przysz³ych pokoleñ. Twórc¹ pierwszej Uczelni Kolegium zwanego Gimnazjum w Wilnie w roku 1570, obok biskupa Protasewicza, jest przez swój duchowy wp³yw wybitny m¹ kardyna³ Stanis³aw Hozjusz, jeden z przewodnicz¹cych Soboru Trydenckiego. Wielkie zas³ugi ma te Zakon Ojców Jezuitów, jak e wtedy niezwykle czynny, ruchliwy i owocny w swoim dzia³aniu. Kolegium, które swoje czyny i osi¹gniêcia mo e przypisaæ temu w³aœnie Zakonowi, powoli, pod tchnieniem dobrej woli i zrozumienia ówczesnych potrzeb Narodu i narodów, przemieni³o siê w ci¹gu nastêpnych oœmiu lat w Uniwersytet. Król Stefan Batory na czele Uczelni postawi³ ksiêdza Piotra Skargê jezuitê. Dzia³a³ wtedy równie potê ny duch ksiêdza Jakuba Wujka, któremu zawdziêczamy polski tekst Pisma Œwiêtego; dzia³a³ duch papie a Grzegorza XII, który w rok póÿniej, po ustanowieniu Uczelni przez króla, nada³ jej charakter kanoniczny. Wtedy to w tej kolebie, otoczonej troskliwymi i wielkimi sercami, zaczê³y ukazywaæ siê pokolenia, które my, œledz¹c karty dziejów Uczelni, dzisiaj wspominamy. Mo e trzeba by³o, aby przy tej Uczelni spotkali siê a tak wybitni ludzie, jak ksi¹dz Jakub Wujek, król Stefan Batory czy ksi¹dz Piotr Skarga, by w takiej atmosferze mogli rodziæ siê wielcy synowie tej ziemi, z których dorobku korzysta³y póÿniej obficie nastêpne pokolenia. [...] Skargowska Uczelnia Batorego wyda³a swoje owoce, które bardzo siê przyda³y Narodowi i narodom w chwilach trudnych. Wyczuwa³o siê wtedy w pracy tych ludzi fundament, na którym budowano ich wiedzê, styl osobowy i ycie. Jak e d³ugi musia³by byæ wykaz wielkich ludzi, którzy przeszli przez Uczelniê. Spójrzmy wstecz, choæby krótko: Mickiewicz, S³owacki, Zañ, Odyniec, Domeyko, Korsak, Ignacy ChodŸko, Œniadeccy i tak bez koñca. To s¹ ludzie kultury chrzeœcijañskiej i kultury rodzimej. Byli oni nie tylko studentami Akademii, ale jej duchowymi dzieæmi, które siê w tej Alma Mater Vilnensis wewnêtrznie rodzi³y i czerpa³y pokarm wiedzy z piersi od ywianej takimi duchami jak Skarga i inni. To ludzie, którzy weszli do kultury œwiatowej i przyczynili siê do jej wzbogacenia bo dobro siê rozszerza. Nic dziwnego, e z tej Uczelni poszli ludzie daleko w œwiat i znani s¹, jak np. Sarbiewski w dzisiejszych szko³ach angielskich. W Polsce uczono nas ³aciny na tekstach Cezara i innych, w Anglii uczono jej na utworach Sarbiewskiego, którego szcz¹tki œmiertelne spoczywaj¹ obok, w œwi¹tyni Ojców Jezuitów. Z dalekiego Wilna profesorowie Uniwersytetu trafiali daleko, a hen, na zachodnie wybrze e Stanów Zjednoczonych, gdzie tak e mo na by³o ich spotkaæ. Albowiem do tego, by powstali wielcy ludzie powtarzam trzeba ducha wolnoœci i uszanowania jej. Prawdziwa wiedza, prawdziwa m¹droœæ, prawdziwa kultura nie znosi ³añcuchów! Umys³u ludzkiego nie da siê skrêpowaæ. Jak ptak wzbije siê ponad wszelkie mury i znajdzie sobie wyjœcie w œwiat, tak jest z m¹droœci¹ Bo ¹, która wziêta z potê - nego umys³u Deus scientiarum Dominus s³u y wszystkim tym, co prawdziwie j¹ mi³uj¹. To doœwiadczenie wieków musi zapaœæ jako dorobek dziejów kultury i we wspó³czesne ycie, na katedrach i ³awach akademickich. Prawdziwa wiedza musi ³¹czyæ siê z chrzeœcijañsk¹ dobroci¹, w s³u bie cz³owiekowi. Dziaæ siê tak musi szczególnie dziœ, gdy po wielu doœwiadczeniach wiemy, e najwiêksz¹ wartoœci¹ na œwiecie by³, jest i pozostanie cz³owiek, istota rozumna, mi³uj¹ca, a wiêc wolna! [...] Z przemówienia na 400-lecie Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie podczas uroczystej Mszy œw. w Warszawskiej Bazylice Archikatedralnej Warszawa, 29 listopada 1978 Prymas Tysi¹clecia, Editions du Dialogue, Pary Wybór i opracowanie redakcyjne: Florian Kniotek SAC, Zenon Modzelewski SAC, Danuta Szumska Nad Odr¹

11 S UCHAÆ BOGA, BY YÆ Z NAUCZANIA KSIÊDZA ARCYBISKUPA PROF. DR HAB. KAZIMIERZA MAJDAÑSKIEGO Ojczyzna jest Matk¹ Trudno mówiæ tutaj, w Siekierkach, najbli ej tej stolicy, z której wysz³y czterdzieœci szeœæ lat temu straszliwe rozkazy: rozkazy nie wydania wojny, lecz okrutnej napaœci. Trzeba, by jednak mówiæ tak, by s³owa odpowiada³y temu dniowi i temu miejscu. Tote mówi¹c i s³uchaj¹c, módlmy siê o to, by tak by³o. A przyjmijcie w duchu ³agodnoœci zaszczepione w was s³owo, które ma moc zbawiæ dusze wasze" (Jk l, 21). Tak dziœ Aposto³. Bardzo nam jego rada jest potrzebna, by i nasze s³owa by³y Bo ym s³owem, które zbawia choæ s¹ s³owem trudnym. A chcê powiedzieæ o trzech sprawach: o tym miejscu, które jest nasze, i o tym prawie, które jest nasze, i o tym, które nie jest nasze. I. KORZENIE 2. POLSKI TRYPTYK (Ci¹g dalszy) Naród ma miejsce i prawo dane przez Boga Homilia wyg³oszona w rocznicê wybuchu II wojny œwiatowej, Siekierki nad Odr¹, l IX 1985 r. (fragmenty). Mo e to trudne zadanie, by mówi³ dzisiaj, 1 wrzeœnia, ktoœ, kto prze y³ 1 wrzeœnia 1939 roku i wszystkie nastêpne rocznice. Miejsce nasze! 1. Miejsce nasze tutaj, na tym skraju Ojczyzny, na kresach Polski i Koœcio³a, to jest najpierw cmentarz, na którym myœlimy o pobitych. O pobitych czterdzieœci lat temu i o pobitych od czasów Mieszka I, który tu by³ i który siê wraz ze swoimi wojami bi³ o nasze prawa. Padali ju wtedy i padali za Chrobrego, i tak tu bywa³o czêsto i gêsto, a do smutnego rekordu II wojny œwiatowej. Któ policzy tych, którzy padli tutaj, w Siekierkach, przy przeprawie przez Odrê! Doprawdy, sta³a siê ta rozlana rzeka nieznanym o³nierzom przytuliskiem i grobem. Sta³a siê grobem nieznanego o³nierza. Modlimy siê za wszystkich. Nie pytamy, czy na ich grobach jest krzy, czy nie. Ka dy cz³owiek dziecko Bo e! O ka dym cz³owieku mówi³ z Krzy a Jezus: Matko, to syn Twój" (por. J 19, 26). Tyle o cmentarzach: o tym, na którym jesteœmy, i o tym opodal. 2. Chcê Was prosiæ, by mi by³o wolno przypomnieæ to, co powiedzia³ Kardyna³ Karol Wojty³a, gdyœmy stanêli na jeszcze innym cmentarzu, pod Monte Cassino w 1970 roku. Mówi³ wówczas o tym, e szliœmy do wolnej Polski poprzez wszystkie pola bitew i poprzez wszystkie obozy koncentracyjne, w których najwiêcej by³o Polaków, a wœród nich najwiêcej kap³anów polskich. ROK XIX, NR 3-4 ( )

12 A dzisiaj modlimy siê na cmentarzu niedaleko obozu koncentracyjnego Sachsenchausen- Oranienburg, gdzie najpierw zostali wywiezieni wybitni przedstawiciele kultury polskiej, profesorowie wy szych uczelni z Krakowa, a potem ca³a rzesza innych Polaków i ca³a rzesza kap³anów polskich. By³em tam. 3. Id¹c podwójnym szlakiem do Ojczyzny wolnej i do tej ziemi nad Odr¹ i Ba³tykiem, osi¹gnêliœmy tak e to miejsce, które teraz czcimy i na którym stoimy, najdalej na Zachód Rzeczpospolitej. Jest zaœ tutaj w Siekierkach, gdzie buduje siê koœció³, inny jeszcze cmentarz, obejmuj¹cy tych, którzy nie maj¹ swoich grobów, tak jak nie maj¹ ich wszyscy Polacy, którzy zostali spaleni w piecach krematoryjnych obozów koncentracyjnych. Jest to cmentarz poœwiêcony Nieznanemu dziecku polskiemu"! A Wy wiecie, co to znaczy... I niech nikt nie mówi: bo takie jest prawo". Jest Bóg, Prawodawca Najwy szy, i nie pozwala na tak straszliw¹ krzywdê w imiê jakiegokolwiek prawa. 4. Miejsce nasze, to miejsce tych dzieci polskich, które siê rw¹ do ycia i maj¹ do niego prawo, bo im to prawo da³ Bóg ycia. Miejsce nasze najdalej na Zachód Rzeczpospolitej. Niech tu przychodz¹ pokolenia, by siê uczyæ mi³oœci Ojczyzny w czasie zagro enia i w czasie pokoju. Niech tu przychodz¹, by siê uczyæ. Papie Jan Pawe³ II mówi³ do nas na Jasnej Górze, e historii koniecznie trzeba siê uczyæ, e naród, który by nie zna³ swojej historii, nie by³by godny swojej przysz³oœci. 5. Zatrzymajmy siê wiêc na chwilê przy tej zachêcie: Niech tu przychodz¹! Niech przychodz¹ wszystkie pokolenia Polaków i niech przychodz¹ obcy. Nie kryjmy siê z t¹ prawd¹, e Szczecin jest wspania³ym polskim miastem! e Pomorze Zachodnie a po Ba³tyk i po sam¹ Odrê jest wspania³ym krajem, któremu ca³emu, z tym Pomorzem Zachodnim tak uroczym na imiê Polska"! Tak e w imiê tej prawdy witamy tutaj dzisiaj wszystkich goœci, którzy do nas przyjechali, którzy siê z nami witali i mówili radoœnie, e s¹ z Warszawy, z Wroc³awia, z Katowic... I otoczyli o³tarz. Tak e w imiê tej prawdy proszê: niech szlaki turystyczne dla goœci zagranicznych prowadz¹ tak e do nas, do Szczecina! I niech nie bêdzie Wasz biskup pytany za granic¹: A czy ksi¹dz biskup u ywa w Szczecinie tak e jêzyka polskiego? Dlaczego nie przychodz¹ i nie s³uchaj¹, i nie ogl¹daj¹? Dlaczego szlaki turystyczne prowadz¹ gdzie indziej? 6. Niech siê nikt na mnie nie gniewa za prawdê. Telewizja te nie. Na przyk³ad wczorajszy dziennik telewizyjny by³ okazj¹ do obejrzenia meczu pi³ki no nej w Szczecinie, ale 5-lecia wielkich wydarzeñ... nie by³o! W innym mieœcie tak, ale w Szczecinie nie. Pierwsza ugoda spo³eczna w Szczecinie! 12 Czy byœmy siê tak e i tego wstydzili? Czy byœmy tak e i to chcieli ukryæ? Nie pierwszy to raz. 7. Otrzyma³em dziœ prezent wspania³y i zarazem bolesny. Trzeba o tym tak e powiedzieæ w tym w³aœnie miejscu. Przyniesiono mi, gdy wybiera³em siê do Siekierek, prezent od górników na nasze szczeciñskie 5-lecie. SpóŸniony, bo ich delegacja delegacja górników z Piekar Œl¹skich, od Matki Bo ej zosta³a zatrzymana. (Wczoraj w dzienniku by³o o Piekarach Œl¹skich, ale inaczej). Mówiê o tej delegacji z bólem w sercu. Tak wspaniale przyjechali na nasze 40-lecie i Pan Bóg zdarzy³, e tutaj siê zobaczyli najpierw ze swoim nowym biskupem, ks. biskupem Damianem Zimoniem. Nie mogli natomiast przyjechaæ na 5-lecie, ani nawet nie mogli daæ znaæ o tym. Dopiero dziœ siê dowiedzia³em, przed wyjazdem. Czego by³o siê baæ? e delegacja górników jedzie do Szczecina? Przecie to oni, obok stoczniowców, pracuj¹ najciê ej i to jest tak e wielka bitwa o Polskê! Jaka wielka szkoda, eœmy nie mogli pokazaæ przedwczoraj w katedrze tego daru, który tak pragnêli przekazaæ. Wiêc oczywiœcie pokazujemy go przy pierwszej okazji, dziœ, w Siekierkach. Kogo siê by³o baæ? Czy œw. Barbary, która tu jest wyobra ona? Czy jednego z górników, który tu jest wyobra ony? Czy tego wspania³ego zawo³ania Szczêœæ Bo e!", które nam siê tak przyda? A mo e tylko tego jednego jedynego s³owa, które tu zosta³o wypisane na uboczu: Solidarnoœæ"? Przecie to by³aby naiwnoœæ chcieæ powiedzieæ, e jej nigdy w Polsce nie by³o. Przyniesiono wiadomoœæ: górnicy zostali zatrzymani. Przyniesiono dziœ, przed wyjazdem do Siekierek, 1 wrzeœnia 1985 roku, w nasze 40-lecie. Przynoszê ten prezent i przynoszê tê wiadomoœæ, bo ona nie jest moja, nale y do wszystkich. Przynoszê, powtarzaj¹c: A przyjmijcie w duchu ³agodnoœci zaszczepione w was s³owo, które ma moc zbawiæ dusze wasze". Ci¹gle przebaczaæ i ci¹gle mieæ œwiêt¹ cierpliwoœæ to nasz obowi¹zek! Ale czy wolno innym go nadu ywaæ? Nasze Prawo Chrystus! 1. A teraz, Izraelu, s³uchaj praw i nakazów, których uczê was wype³niaæ, abyœcie yli i doszli do posiadania ziemi, któr¹ wam daje Pan, Bóg waszych ojców" (Pwt 4, 1). Z tak¹ wiar¹ i z tak¹ œwiadomoœci¹ stajemy dzisiaj znowu na tej piêdzi polskiej ziemi. Osadnicy jacy byliœcie dzielni! Niech Wasi synowie i Wasze córy, i wszyscy m³odzi Polacy nie uciekaj¹ z tej ukochanej ziemi, nabytej za tak straszliw¹ cenê i obficie zroszonej krwi¹. Budowniczy, którzyœcie odbudowali tak piêknie Szczecin i Pomorze Zachodnie, nie dziwcie siê, e Nad Odr¹

13 u yjê trochê dziwnego pozdrowienia: Czeœæ pracy! To jest pozdrowienie, jakiego my, klerycy seminarium w³oc³awskiego, nauczyliœmy siê od naszego profesora, Ks. Stefana Wyszyñskiego, który za- ³o y³ tam chrzeœcijañskie zwi¹zki zawodowe. Tak siê oni pozdrawiali: Czeœæ pracy pracy czeœæ! Tyle w³o ono tutaj rzetelnej pracy, a teraz stajemy przed niejedn¹ z ruin i pytamy: Dlaczego? Czemu jeszcze tyle ruin, choæ s¹ ludzie, którzy chc¹ odbudowywaæ? Czemu tyle ruin historycznych z Wolinem i Chojn¹? Koœció³ chce odbudowywaæ i wszyscy wiedz¹, e Koœció³ to umie. Czemu tak trudno? Pytamy bardzo spokojnie. Pytamy Polaków. Tyleœmy odbudowali, dlaczego nie mo emy wiêcej, choæ tak bardzo chcemy? Choæ tak bardzo chce lud Bo y? Czy nie powinno byæ tak, by w Polsce, zwanej Ludow¹", lud mia³ glos? 2. B¹dŸmy m¹drzy! Nie bójmy siê prawdy. Szkoda, e ktoœ wzi¹³ odpowiedzialnoœæ za zatrzymanie delegacji z Piekar Œl¹skich do Szczecina: ta wiadomoœæ siê tam rozejdzie i narobi wiele z³ej krwi po co?! Delegacja przyjêta zawioz³aby wiadomoœæ o tym, jak to w Szczecinie, w bazylice katedralnej tak jak chyba nigdzie w Polsce godnie, choæ pogodnie obchodzi³o siê 5-lecie. Prawda o polskim Szczecinie i prawda o polskiej ziemi. 3. A teraz, Izraelu a teraz, Polsko s³uchaj praw i nakazów, których uczê was wype³niaæ, abyœcie yli i doszli do posiadania ziemi, któr¹ wam daje Pan, Bóg waszych ojców". To On, Bóg naszych ojców i nasz. Tak budujemy prawdziw¹ Polskê. My tu Jemu s³u ymy, tak jak s³u y³ Koœció³ w ci¹gu tysi¹ca lat. I to siê nam œwiêcie op³aci³o". I to nam siê œwiêcie sprawdzi³o. 4. Nie prowadzimy polityki, nie prowadzimy wrogiej polityki" (czasem s³yszê takie s³owo) ani w katedrze, ani tutaj. Nasz¹ Prawd¹ i naszym Prawem jest Chrystus, który ocali³ Polskê i ocali j¹ z ka dej topieli, takiej straszliwej, jak by³a i takiej, jaka grozi. Wam wszystkim, sk¹dkolwiek przyszliœcie, a najbardziej Wam, którzy przyszliœcie z okolic najdalszych, by ju st¹d nie powróciæ, Wam wszystkim, Braciom S³owianom ze Wschodu, mówimy, jak mówili Wasi Ojcowie: Wieczny pokój, wieczny odpoczynek daj Wam wszystkim Bo e, Ojcze ludów i narodów! A yj¹cym, wraz z górnikami ze Œl¹ska: Szczêœæ Bo e!" 5. I przypomnienie s³ów Moj esza: Z pewnoœci¹ ten wielki naród to lud m¹dry i rozumny..." Oby tak by³o! Mo e, Ksiê e Proboszczu, taki przyk³ad znamy go obaj który mówi zarówno o pokoju jak i o zagro- eniu. Gdyœmy kilka lat temu w czasie wizytacji przyjechali do Rudnicy Starej (to te bardzo blisko), ludzie wyszli z chor¹gwiami i poprowadzili nie do koœcio³a, lecz nad Odrê. Powiedzieli: Tu prowadzimy najpierw naszego biskupa, zanim go wprowadzimy do koœcio- ³a. I wskazuj¹c na rzekê: Jest dla nas okrutna, ka - dego roku powódÿ, wiêc my jesteœmy ludzie biedni, ale niech siê ksi¹dz biskup nie martwi, my jednoczeœnie jesteœmy ludzie bardzo bogaci, bo mamy wiarê". To jest m¹droœæ, o której dziœ trzeba mówiæ, bo mówi o niej s³owo Bo e: Z pewnoœci¹ ten wielki naród to lud m¹dry i rozumny" (Pwt 4, 6). Mówimy na miejscu, które jest nasze i pytamy o nasze prawo. Ju wiemy: A teraz, Izraelu a teraz, Polsko s³uchaj praw i nakazów, których uczê was wype³niaæ, abyœcie yli i doszli do posiadania ziemi, któr¹ wam daje Pan, Bóg waszych ojców". 6. Abyœcie yli" nie za wielu Polaków! Nie trzeba ich niszczyæ! I abyœcie doszli do posiadania ziemi, któr¹ wam daje Pan, Bóg naszych ojców" ju na zawsze! Strze cie praw i nakazów, i wype³niajcie je, bo s¹ one wasz¹ m¹droœci¹ i umiejêtnoœci¹ w oczach narodów." I tak jest! Posiadanie ziemi daje Pan Bóg", abyœmy yli s³uchaj¹c Jego praw. Raz jeszcze wiêc powtórzmy za Ksiêdzem Piotrem Skarg¹: Ten stary d¹b nasz d¹b, nasza Polska tak urós³, a wiatr go aden nie obali³, bo korzeñ jego jest Chrystus". Prawem naszym Chrystus. Œpiewali rycerze przez wieki: Bogurodzico, Dziewico, Bogiem s³awiena Maryjo..." Daj nam, na ka - dy czas, Maryjo b³ogos³awiona, Twojego Jezusa, by ten stary d¹b ci¹gle nara ony na wichry i burze nigdy nie pad³. Byœmy yli, byœmy odnosili najtrudniejsze zwyciêstwo - nad sob¹ samym, i by ca³y naród by³ zwyciêski. Takie jest prawo nasze: Ten stary d¹b tak urós³, a wiatr go aden nie obali³, bo korzeniem jego jest Chrystus". Prawo nie nasze Ale jest te prawo nie nasze. Mówi dziœ o nim Pan Jezus: Z serca ludzkiego pochodz¹ z³e myœli, nierz¹d" koniecznie go chc¹ w Polsce, kradzie e, zabójstwa, cudzo³óstwa, chciwoœæ, przewrotnoœæ, podstêp, wyuzdanie, zazdroœæ, obelgi, pycha, g³upota" (Mk 7, 21). Tak Syn Bo y, którego s³owa nigdy nie przemin¹. Darujcie, e wymieniê, ale to jest chyba obraz tego, przed czym ostrzega dziœ Pan Jezus: to obok Stalina Hitler. Jak to siê staæ mog³o? Cz³owiek cz³owiekowi? Widocznie dopóki cz³owiek yje, zawsze mo e tkwiæ w nim taka potworna moc. Ogromna wiêkszoœæ spoœród Was nie s³ysza³a, ale ja, ³achmaniarz, s³ysza- ³em w tym obozie niedalekim i dalszym, emocje i brawa, gdy przemawia³ mo e najwiêkszy na ziemi szaleniec i mo e najwiêkszy na ziemi i najgroÿniejszy terrorysta. By³ pewny siebie, a t³umy razem z nim. Kierowa³a nim pycha, g³upota"... Biedny, jak e biedny taki cz³owiek. I wielu ludzi razem z nim! ROK XIX, NR 3-4 ( )

14 A teraz, Izraelu..." a teraz Narodzie polski, po tylu doœwiadczeniach nale y ci siê m¹droœæ s³uchaj praw i nakazów (...), abyœcie yli i doszli do posiadania ziemi, któr¹ wam daje Pan, Bóg waszych ojców. (...) Strze cie ich i wype³niajcie je, bo one s¹ wasz¹ m¹droœci¹ i umiejêtnoœci¹ w oczach narodów". Nie pycha i g³upota, która rozpêta³a najstraszliwsz¹ wojnê. Wasza m¹droœæ i umiejêtnoœæ w oczach narodów, które us³yszawszy o tych prawach powiedz¹: «Z pewnoœci¹ ten wielki naród to lud m¹dry i rozumny»". Dzisiaj jest taki œpiew (³adnie go wykona³a schola): Kto nie czyni bliÿniemu nic z³ego, nie ubli a swoim s¹siadom, kto za godnego wzgardy uwa a z³oczyñcê, ale szanuje tego, kto siê boi Pana" (Ps 15, 3-4). Kto wywo³a³ wojnê czy taki cz³owiek? Wiêc czytamy raz jeszcze: Kto nie czyni bliÿniemu nic z³ego, nie ubli a swoim s¹siadom, kto za godnego wzgardy uwa a z³oczyñcê, ale szanuje tego, kto siê boi Pana". Gdy wspominam pewnie najbardziej groÿnego terrorystê w historii ludzkoœci, ostrzegam Bracia, ostrzegam i proszê. Niech nikogo z nas nie kusi straszliwe zjawisko: przemoc, bicie, katowanie, terroryzm wobec brata, syna tej ziemi. To jest prawo nie nasze. Tak mówi Jezus o cz³owieku o sercu nieczystym. Prawy zamieszka w domu Twoim, Panie". Ten stary d¹b" od Mieszka zapuszcza tutaj korzenie, a Wy wiecie, e Mieszko, pierwszy w³adca, postara³ siê o to, by korzenie tego Narodu stanowi³ Chrystus i Jego Ewangelia. Ten stary d¹b tak urós³ jak e urós³ od ks. Piotra Skargi, jezuity a wiatr go aden nie obali³". Tak e wiatr ostatniej wojny nie da³ rady. Nadodrzañska Królowo Pokoju, strze tego z gór¹ tysi¹cletniego dêbu, strze Polski! Jak dobrze, e tu przyniesiono Twój Obraz! Jak dobrze, e zamieszkujesz opodal st¹d. Nadodrzañska Królowo Pokoju, strze tego z gór¹ tysi¹cletniego dêbu Polski, strze jego korzeni. Mów nam, e naszym skarbem najwiêkszym jest Twój Syn, Jezus Chrystus. Niech mocnego dêbu, który dot¹d by³ nie do obalenia, aden wiatr nie obali. Amen. Abp Kazimierz Majdañski, Ojczyzna jest Matk¹ POLSKA moim domem jest Polska o serdecznym progu z oknami na wiarê z drzwiami Dekalogu przez które ciê wo³am gdy siê do mnie zbli asz aby mnie przywitaæ czu³ym znakiem krzy a Polska moim domem w muzyce Chopina w szlochu S³owackiego w codziennym Ojcze...nasz.. w zbiorowej nadziei której nam potrzeba w milczeniu Norwida nad okruchem chleba w smutku i radoœci w obawie i lêku gdy nosimy s³on¹ kroplê potu w rêkach w wolnoœci zrodzonej z wiary i pacierza odwagi i dumy polskiego Papie a naszym domem Polska suma naszych czynów i zbiorowa troska Jej córek i synów... Kazimierz J. Wêgrzyn 29 kwietnia 2009 mija druga rocznica dnia w którym w rocznicê wyzwolenia obozu w Dachau, a zarazem rocznicy utworzenia Instytutu Studiów nad Rodzin¹ w omiankach Pan Bóg odwo³a³ do Siebie œp. Ks Abpa prof. dr hab. Kazimierza Majdañskiego wiêÿnia hitlerowskich wiêzieñ oraz obozów koncentracyjnych w latach nr KZ Sachsenhausen i nr w KZ Dachau gdzie zosta³ poddany zbrodniczym doœwiadczeniom pseudomedycznym ( ) wiernego S³ugi Prawdy Bo ej o rodzinie. 14 Nad Odr¹

15 W KRÊGU ROZWA AÑ Ks. Arcybiskupa prof. zw. dr hab. Stanis³awa Wielgusa MOCNI W WIERZE PRZECIWSTAWIAJCIE SIÊ Z U (1 P 5, 9) (Czêœæ wiêkszsej ca³oœci ci¹g dalszy) Kap³an i Eucharystia (Wielki Czwartek, Katedra p³ocka, r.) Od wielu ju lat my, kap³ani Koœcio³a p³ockiego, gromadzimy siê w naszej katedrze, gdzie przyjmowaliœmy œwiêcenia kap³añskie, i gdzie prze ywaliœmy najwa niejsze wydarzenia koœcielne, aby wzi¹æ udzia³ we wspólnej celebrze Mszy œwiêtej, w trakcie której nast¹pi poœwiêcenie œwiêtych olei, które u ywane bêd¹ przy udzielaniu sakramentów œwiêtych chrztu, bierzmowania, namaszczenia chorych, a tak e kap³añstwa. Poœwiêcenie olei nastêpuje w³aœnie dziœ, w Wielki Czwartek. Jest organicznie zwi¹zane z liturgi¹ Triduum Paschalnego, poniewa udzielane i przyjmowane przez nas sakramenty œwiête swoje Ÿród³o maj¹ w Misterium Krzy a i Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Poœwiêcone dziœ oleje, które zaniesiemy do wszystkich naszych parafii, wspó³tworz¹ jednoœæ naszego Koœcio³a p³ockiego, a poprzez niego ³¹cznoœæ ka dej naszej wspólnoty parafialnej z ca- ³ym, tym samym od dwóch tysiêcy lat, Chrystusowym Koœcio³em Powszechnym. Tê ³¹cznoœæ, która przez d³ugi, ci¹gn¹cy siê dwadzieœcia wieków, ³añcuch nak³adania r¹k w sakramencie kap³añstwa, cofa nas a do powo³ania Aposto³ów, a do Wieczernika, a do Krzy a na Golgocie i a do Zmartwychwstania naszego Pana Jezusa Chrystusa. My, uczestnicz¹cy dziœ w wielkoczwartkowej liturgii Mszy Krzy ma kap³ani p³occy, którzy zostaliœmy ju namaszczeni w sakramentach: chrztu, bierzmowania i kap³añstwa zechciejmy w tej podnios³ej chwili wejœæ duchowo w wielk¹ jednoœæ Mistycznego Cia³a Chrystusa i w Jego Wielkanocne Misterium, z którego zrodzi³o siê nasze kap³añstwo i z którego rodzi siê zbawienie dla ca³ej ludzkoœci. Zechciejmy siê zamyœleæ nad ustanowionymi przez Chrystusa w Wielki Czwartek: sakramentem kap³añstwa i sakramentem Eucharystii, której sprawowanie jest nie tylko spotkaniem siê nieba i ziemi, lecz tak e spotkaniem Koœcio³a sprzed dwóch tysiêcy lat z Koœcio³em wspó³czesnym, istniej¹cym tu i teraz. Ustanowione przez Chrystusa pasterskie urzêdy: papie a, biskupów i kap³anów, gwarantuj¹, e wszyscy katolicy na ca³ym œwiecie uczestnicz¹ w tej samej Eucharystii, po ywaj¹c to samo Cia³o i tê sam¹ Krew Pañsk¹ w jednym, œwiêtym, prawdziwym, powszechnym i za³o onym przez Chrystusa Koœciele. W œrodku kanonu ka dej sprawowanej przez nas Mszy œwiêtej znajduj¹ siê s³owa opowiadaj¹ce o zdarzeniach, które nast¹pi³y w Wieczór przed Mêk¹ Pañsk¹. ROK XIX, NR 3-4 ( )

16 Gdy my kap³ani, sprawuj¹c Eucharystiê, wypowiadamy te s³owa, nie wspominamy historii, która zdarzy³a siê kiedyœ, i która dawno ju minê³a. Powtórzone przez nas s³owa Chrystusa, wypowiedziane w czasie Ostatniej Wieczerzy, sprawiaj¹, e to, co dzia³o siê w Wieczerniku, dzieje siê tak samo realnie jak wówczas, w ka dej sprawowanej przez kap³ana Mszy œwiêtej. To jest Cia³o Moje" mówi dziœ kap³an. Ale to nie s¹ jego s³owa. To s¹ s³owa samego Chrystusa. aden cz³owiek na œwiecie nigdy nie móg³ i nie mo e powiedzieæ tych s³ów sam od siebie i w swoim imieniu. Te s³owa Moje Cia³o" mo e powiedzieæ tylko sam Chrystus. Gdyby ktoœ odwa y³ siê wypowiedzieæ je od samego siebie, gdyby swoje ja" uzna³ za Ja" Chrystusa pope³ni³by bluÿnierstwo obra aj¹ce Pana Boga, ale nie wywo³uj¹ce realnych skutków. Dla ustanowienia sakramentu Eucharystii nie wystarczy³yby jednak same s³owa Chrystusa wypowiedziane w czasie Ostatniej Wieczerzy w Wieczerniku. S³owa Chrystusa uzyska³y swoj¹ moc, sta³y siê twórcze i sprawcze na wszystkie czasy, dziêki Jego zbawczej Œmierci na Krzy u. Ale tak e Œmieræ Chrystusa na Krzy u nie wystarczy³aby dla ustanowienia Eucharystii, gdyby po niej nie nast¹pi³o Jego Zmartwychwstanie. Tak wiêc na ustanowienie Eucharystii sk³adaj¹ siê te trzy elementy: S³owa Chrystusa wypowiedziane podczas Ostatniej Wieczerzy, Jego Zbawcza Œmieræ na Krzy u i Zmartwychwstanie. Oznacza to, e Eucharystia jest czymœ daleko wiêkszym ni sama tylko Ostatnia Wieczerza, poniewa Eucharystia kosztowa³a Chrystusow¹ Œmieræ i majestat tej Œmierci jest w niej obecny. Œmieræ Chrystusa na Krzy u jest wiêc realnie obecna w ka dej sprawowanej przez nas Mszy œwiêtej, ale jednoczeœnie obecne jest w niej Jego Zmartwychwstanie i dlatego Eucharystiê prze ywamy jako Œwiêto ycia, jako przemienianie ze œmierci ku wiecznemu yciu ca³ego œwiata. Ludzie wszystkich czasów i wszystkich kultur w obchodzonych przez siebie religijnych misteriach usi³owali wy³amaæ bramy œmierci. Ka da religia i ka da filozofia pozostaj¹ p³ytkie i bez znaczenia, jeœli nie daj¹ odpowiedzi na pytanie: jak przezwyciê yæ œmieræ. Eucharystia, któr¹ sprawujemy, jest jedyn¹ wiarygodn¹ odpowiedzi¹ na to fundamentalne pytanie ludzkiej egzystencji. Jednoczeœnie musimy mieæ œwiadomoœæ, e aden cz³owiek, aden dostojnik i adna ludzka si³a ani spo- ³ecznoœæ nie mo e daæ ani sobie, ani nikomu innemu, w³adzy sprawowania Eucharystii, w³adzy przemieniania chleba i wina w Cia³o i Krew Chrystusa. Tej w³adzy mo e udzieliæ tylko jeden, œwiêty, apostolski, powszechny Koœció³, któremu Chrystus sam siê ofiarowa³ i któremu da³ tê w³adzê. 16 Z tego powodu dla sprawowania Mszy œwiêtej potrzebny jest nie ktoœ, kto mówi w swoim imieniu, kto przychodzi sam od siebie b¹dÿ od jakiejœ ludzkiej wspólnoty, lecz tylko autentyczny kap³an, który niedaj¹c¹ siê ogarn¹æ ludzkim umys³em, pochodz¹c¹ od Chrystusa w³adzê kap³añsk¹ otrzyma³ od ca³ego, prawdziwego Koœcio³a, i który, jako kap³an, reprezentuje ca³y Koœció³. Koœció³ ze wszystkich miejsc i ze wszystkich czasów. Prawda, e kap³añstwo wi¹ e siê nierozerwalnie z Eucharysti¹, nie pochodzi od hierarchów czy teologów. Nierozerwalna wiêÿ kap³añstwa z Eucharysti¹ pochodzi z najg³êbszej treœci s³ów Chrystusa: To jest Cia³o Moje", które mog¹ byæ wypowiedziane tylko na mocy sakramentalnej w³adzy kap³añskiej, danej przez Chrystusa ca³emu Koœcio³owi i przez niego przekazywanej kap³anom. Eucharystia nie jest ofiar¹ ani poszczególnych kap³anów, ani poszczególnych wspólnot. Zawsze, nawet najskromniej i najciszej sprawowana, jest ofiar¹ ca³ego Koœcio³a. Kap³añstwo zrodzi³o siê razem z Eucharysti¹ i razem z Koœcio³em, który yje s³u b¹ kap³añsk¹. Nie ma prawdziwego Koœcio³a bez kap³anów. A rdzeniem i sensem ich s³u by jest to, co tak piêknie formu³uj¹ Dzieje Apostolskie": Trwali w nauce Aposto³ów i we wspólnocie, w ³amaniu chleba i w modlitwach (Dz 2,42). Z zacytowanych s³ów wynika, e g³ówne elementy kap³añskiego pos³ugiwania to s³u ba S³owa i sprawowanie Eucharystii. Ka dy kap³an pos³any jest do g³oszenia S³owa Bo ego. Jego obowi¹zkiem jest nieœæ œwiat³o prawdy Bo ej, aby wskazywa³o w³aœciw¹ drogê do zbawienia ludziom b³¹dz¹cym w ciemnoœciach grzechu i fa³szywych teorii. To dlatego Psalmista wo³a arliwie do Boga: Twoje S³owo jest lamp¹ dla moich stóp i œwiat³em na mojej œcie ce (Ps 119,105). W czasach wielkiego nadu ywania s³owa, kiedy s³u y ono czêsto jako narzêdzie do rozsiewania k³amstw i nienawiœci; kiedy drukowane w rozmaitych publikacjach, czy wypowiadane do milionów ludzi w telewizji i radiu, manipuluje œwiadomoœci¹ niezliczonych osób w tych czasach na kap³anach spoczywa szczególny obowi¹zek piêknego, m¹drego, zrozumia³ego dla s³uchaczy przepowiadania S³owa Bo ego. Jest to obowi¹zek tym wiêkszy, e czêsto ambona pozostaje ostatnim miejscem, z którego mo na ludziom pomóc uporaæ siê z fa³szem rozsiewanym przez licznych dziœ siewców k¹kolu, rozpowszechniaj¹cych k³amstwa, anarchiê moraln¹ oraz pogardê dla wiary chrzeœcijañskiej i jej zasad moralnych. Pamiêtaæ przy tym nale y, e S³owo Bo e nie jest niczyj¹ prywatn¹ w³asnoœci¹ i nigdy nie mo e s³u yæ do tego, by przy jego pomocy toczyæ osobist¹ walkê z kimœ, kto nas dotkn¹³, obra- Nad Odr¹

17 zi³ czy skrzywdzi³. Ewangelia nigdy te nie mo e byæ interpretowana w prywatny sposób, bez liczenia siê z Urzêdem Nauczycielskim Koœcio³a, po to, jak to niekiedy zdarza siê nieprawowiernym teologom, by w ten sposób uzasadniaæ ich w³asne, kontestuj¹ce naukê koœcieln¹ teorie i wyobra enia. We wspó³czesnym œwiecie, opanowywanym przez tzw. poprawnoœæ polityczn¹", g³osz¹c¹ irracjonalne i bezrozumne zasady, relatywizuj¹c¹ prawdê i dobro, oraz k³amstwo i z³o, a odrzucaj¹c¹ sumienie i œwiadomoœæ grzechu, coraz czêœciej atakuje siê Koœció³ katolicki za to, e oœmiela siê nawo³ywaæ ludzi do nawrócenia z grzechu, e mówi o s¹dzie Bo ym i poœmiertnej odpowiedzialnoœci ka dego cz³owieka za jego czyny. Zwolennicy owej nowej, absurdalnej zreszt¹, ale skutecznej w swoim oddzia³ywaniu ideologii domagaj¹ siê, by nikogo nie pouczaæ, nie nawracaæ, nie wychowywaæ; by zgadzaæ siê na wszelkie wynaturzenia i by sankcjonowaæ je prawnie. Ka dego, kto nie s³ucha tych dezyderatów, og³asza siê w us³u nych mediach osobnikiem nale ¹cym do sfery ciemnoty, fundamentalizmu i nietolerancji. W imiê tzw. tolerancji, którym to pojêciem niektórzy szermuj¹ dziœ dla okreœlonych celów na prawo i lewo, zwalcza siê ka - dego, kto oœmiela siê mieæ inne zdanie ni oni i ich medialne autorytety; albo przeciwne pogl¹dy, trudne do odparcia, pokrywa siê g³uchym medialnym milczeniem. Religia katolicka jest, zdaniem takich ludzi, fundamentalistyczna dlatego, e nie zgadza siê na tak zwane postêpowe" dzia³ania, jak: aborcja, eutanazja, produkowanie i mordowanie ludzkich embrionów itd. By³aby postêpowa i œwiat³a, gdyby zgadza³a siê na wszystko, co wymyœl¹ ateistyczni libera³owie. Powinna radowaæ siê z ich pomys³ów i wszystkie b³ogos³awiæ, bo przecie powiadaj¹ niektórzy z nich Ewangelia" to dobra nowina, powinna wiêc g³osiæ tylko to, co mi³e i przyjemne. Zapominaj¹, e w staro ytnym œwiecie Ewangelia" oznacza³a zawsze wiadomoœæ od króla lub cesarza", wiadomoœæ, która by³a dobra, uszczêœliwiaj¹ca, ale która zawiera³a tak e nierzadko ostrze enie i wzywa³a do trudu. Chrystusowa Ewangelia jest zawsze dobr¹ nowin¹, poniewa zwiastuje nam zbawienie, poniewa ka de jej s³owo przepojone jest mi³oœci¹ i trosk¹ o nas; tak e wtedy, gdy mówi o koniecznoœci dÿwigania krzy a, opanowania samych siebie, rezygnacji z siebie, niezmiernie trudnego przebaczania nieprzyjacio³om, bo to wszystko jest konieczne dla naszego zbawienia. Jak powiada Kardyna³ Ratzinger, wspó³czesny biskup i prezbiter powinni byæ pontifeksami", ale przede wszystkim dobrymi pasterzami". Tytu³ pontifeks, czyli budowniczy mostów", odnoszono w staro ytnym Rzymie do pogañskich kap³anów. Ich zadaniem by³o budowanie przenoœnie rozumianych mostów miêdzy ludÿmi, ale zw³aszcza mostów miêdzy ludÿmi a mocami nadnaturalnymi. Ten tytu³ przejê³o tak e chrzeœcijañstwo i nie traci on swego piêknego znaczenia, jeœli kap³an tworzy wiêzi miêdzy ludÿmi, a zw³aszcza miêdzy ludÿmi a Bogiem. Niemniej jednak dla nas wa niejszy jest biblijny tytu³ kap³ana, pojêtego jako dobrego pasterza z lask¹ w rêku, który troszczy siê o swoje owce, kocha je, prowadzi w okreœlonym kierunku, broni przed drapie nikami, a jeœli trzeba oddaje za nie nawet swoje ycie. NajgroŸniejszym wspó³czesnym drapie nikiem, zdaniem Ratzingera, jest ateistyczna ideologia liberalizmu, która robi wszystko, przy pomocy potê - nych swoich mediów i innych narzêdzi, aby w œwiadomoœci wspó³czesnych narodów zast¹piæ etos judeochrzeœcijañski, który jest fundamentem kultury euroatlantyckiej, wspominan¹ ju poprawnoœci¹ polityczn¹", która odrzuca wszelkie normy moralne i wszystkie prawdy wiary w imiê podpowiadanej ju naszym pierwszym rodzicom w raju przez szatana absolutnej wolnoœci; wolnoœci, która jest po prostu anarchi¹ moraln¹ prowadz¹c¹ do nihilizmu. Wspó³czesny dobry pasterz" musi mieæ odwagê, po³¹czon¹ z arliw¹ wiar¹, a jednoczeœnie dobre filozoficzno-teologiczne przygotowanie, by móc dziœ stan¹æ do walki z tym trudnym przeciwnikiem, który uwodzi niezliczone ludzkie dusze i prowadzi je do zguby. Obok pos³ugi s³owa, katolicki kap³an, tak jak to mówi¹ Dzieje Apostolskie, winien sprawowaæ Eucharystiê i trwaæ na modlitwie. Koœció³ yje Eucharysti¹, yje yciem obecnego w niej Chrystusa. Bez Eucharystii ycie Koœcio³a zamiera. To dlatego tak e wspó³czesny kap³an musi mieæ œwiadomoœæ, e bez prze- ywanej g³êboko czystym sercem i sprawowanej czystymi rêkami Eucharystii, staje siê karykatur¹ kap³ana. Bez wzglêdu na to, jakie mia³by sukcesy spo³eczne czy materialne swojej pracy, jeœli yje w grzechu, po ywaj¹c niegodnie Cia³o i Krew Pañsk¹, œmieræ sobie po ywa, jak mówi Pismo Œwiête. Eucharystia zmienia cz³owieka. Niepodobna siê nie zmieniæ; niepodobna nie staæ siê lepszym, g³êbszym, bardziej oddanym Bogu i bliÿnim, jeœli codziennie sprawuje siê Eucharystiê, i czyni siê to z pe³n¹ œwiadomoœci¹, pokor¹, uwielbieniem i najszczersz¹ modlitw¹. Jeœli tak nie jest, jeœli mimo codziennego sprawowania Eucharystii nie stajemy siê lepsi i bli si Bogu to znaczy, e bierzemy udzia³ w tym Przenajœwiêtszym Misterium z duchow¹ pustk¹, mo e grzesznie, a mo e z zabijaj¹c¹ ycie wieczne naszej duszy rutyn¹, z której cieszy siê z³y duch. W Wielki Czwartek, który jest dniem kap³añskim, dniem poœwiêconym szczególnej refleksji ka dego z nas nad skarbem naszego kap³añstwa, przepraszajmy Boga za nasze grzechy i niedoskona³oœci, obiecajmy szczerze nawrócenie serc, módlmy siê ROK XIX, NR 3-4 ( )

18 gor¹co o ³askê wytrwania w kap³añskich œlubach, które w dniu dzisiejszym raz jeszcze odnawiamy. Bo ej Opiece polecajmy tych kap³anów, którzy ugrzêÿli w niewoli grzechu i prze ywaj¹ g³êboki kryzys swojego kap³añstwa. Niech odst¹pi¹ od nich si³y z³a. Niech wróc¹ na drogê pokornego, œwiêtego kap³añstwa. Niech Pan pomo e im rozwi¹zaæ trudne problemy i niech ich poprowadzi ku sobie. Wszystkim Braciom Kap³anom, zgromadzonym dziœ w naszej katedrze, a tak e tym, którzy musieli zostaæ w swoich parafiach, z serca dziêkujê za ofiarn¹, pokorn¹, cich¹, czasami dostrzegan¹ tylko przez Boga, pracê duszpastersk¹. Dziêkujê za Wasz¹, tak bardzo wa n¹ dla mojego pos³ugiwania biskupiego, modlitwê zanoszon¹ w czasie Mszy œwiêtych i w innych okolicznoœciach. Dziêkujê za ponoszony trud, za ofiarnoœæ, za solidarnoœæ z biskupami, za wielk¹ troskê o nasz¹ diecezjê. Dziêkujê za wasze poœwiêcenie i za ofiarne dÿwiganie ró nych krzy y, które spadaj¹ na wasze ramiona, w toczonej przez was walce o ludzkie dusze, w której to walce to w³aœnie wy jesteœcie na pierwszej linii frontu. Na zbli aj¹ce siê Œwiêta Zmartwychwstania Pañskiego sk³adam Wam najszczersze yczenia. Niech Zmartwychwsta³y Chrystus, który przezwyciê y³ transcendentne z³o i œmieræ, pomo e ka demu z Was prze³amaæ wszelkie trudnoœci, jakie niesie ycie. Niech darzy Was dobrym zdrowiem tak wa nym w pos³ugiwaniu duszpasterskim i katechetycznym. Niech broni Was przed z³em i b³ogos³awi Wam na ka d¹ chwilê ycia. Szczêœæ Wam Bo e. Wydawca: P³ocki Instytut Wydawniczy P³ock, Pl. Narutowicza piw@plock.home.pl NIECH WE MNIE ŒPIEWA STRUNA TWEGO SERCA niech we mnie œpiewa struna Twego serca bym móg³ Ciê wielbiæ Najjaœniejszy Panie! i aby œwiat³o p³ynê³o jak s³oñce jak co dnia gdy ju znad Baraniej wstanie b¹dÿ pochwalony Wszechmog¹cy Bo e! nasz¹ czu³oœci¹ na jawie i w snach i gdy wieczorem zamykasz nam oczy by rano stan¹æ w nieba wielkich drzwiach w deszczu i s³oñcu w chmurach i pogodzie w wietrze i dr eniu granitowych ska³ by daæ œwiadectwo e o nas pamiêtasz e zawsze by³eœ i e bêdziesz trwa³ niech we mnie œpiewa struna Twego serca ciep³a i czu³a jak Twych r¹k czuwanie gdy znad przepaœci patrzymy strwo eni jak spada z sykiem czasu groÿny kamieñ... W RAMIONA KOŒCIO A po górach...dolinach... rozlega siê g³os idziemy za Ojcem budowaæ nasz los jak dobrze us³yszeæ to Ojca wo³anie gdy œwiata milczenie za nami zostanie idziemy do domu do sto³u o³tarza gdzie Bóg w nas nadziejê i mi³oœæ pomna a kto s³ucha jak Ojciec serdecznie go wo³a ten idzie z radoœci¹ w ramiona Koœcio³a (Kazimierz J. Wêgrzyn) 18 Nad Odr¹

19 WIELKOPOSTNY LIST PASTERSKI Ksiêdza Biskupa Ordynariusza Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej Umi³owani w Chrystusie Bracia i Siostry! 1. Rozpocz¹³ siê w Koœciele okres Wielkiego Postu Œrod¹ Popielcow¹ rozpocz¹³ siê w Koœciele okres Wielkiego Postu. Okres ten to czas przygotowania do pe³nego i owocnego prze ycia Œwi¹t Wielkanocnych: Mêki, Œmierci i Zmartwychwstania Chrystusa. Jak prze yæ Wielki Post? Co jest w nim najwa niejsze? Oto pytania, które powinniœmy sobie postawiæ w tych dniach, by tego czasu ³aski nie zmarnowaæ. Dla jednych Wielki Post jest ulubionym okresem w ci¹gu ca³ego roku: sprzyja wewnêtrznej odnowie, przypomina, e wszystko mo na znowu zacz¹æ od pocz¹tku, podprowadza do prawdziwej radoœci, p³yn¹cej z faktu zmartwychwstania Chrystusa. Inni natomiast nawet go nie dostrzegaj¹ albo te siê go boj¹ wszak w centrum tego okresu pojawia siê krzy : cierpienie, ofiara, wyrzeczenie, a wiêc to wszystko, co cz³owiek chcia³by w swoim yciu odrzuciæ. Dla chrzeœcijan Wielki Post jest zadaniem. Mam w tym czasie, miêdzy innymi, odpowiedzieæ na pytania: jaka jest moja wiara, jak siê modlê, czy jestem wierny Bogu, czy dokonuje siê we mnie przemiana i stajê siê bardziej dojrza³ym uczniem Chrystusa. W okresie przygotowania do Œwi¹t Paschalnych powinienem te postaraæ siê odnaleÿæ swoje aktualne miejsce w Koœciele, zastanowiæ siê, czy wypracowa³em w sobie postawê mi³osierdzia i odwagê bycia dobrym, a przede wszystkim czy podj¹³em wysi³ek pojednania siê z Bogiem i ludÿmi, przebaczenia tym, którzy wobec mnie zawinili. W pierwsz¹ Niedzielê Wielkiego postu ws³uchujemy siê w s³owa Chrystusa: Nawracajcie siê i wierzcie w Ewangeliê (Mk 1,15). Wezwanie to nie jest skierowane jedynie do wielkich grzeszników, ateistów, ale tak e do ludzi wierz¹cych i praktykuj¹cych po prostu do ka dego z nas. Ka dy uczeñ Chrystusa jest wezwany do wzrostu, do nieustannego odnawiania swego ycia na wzór Mistrza z Nazaretu. Ka dy z nas mo e zawsze pe³niej zaakceptowaæ, przyj¹æ z wiar¹ i w sposób doskonalszy wype³niaæ orêdzie Ewangelii. 2. Wartoœæ i sens chrzeœcijañskiej praktyki postu Owocnemu prze ywaniu Wielkiego Postu towarzysz¹ co roku s³owa papieskiego orêdzia. Tym razem w tradycyjnym orêdziu na Wielki Post Ojciec Œwiêty Benedykt XVI w szczególny sposób rozwa a wartoœæ i sens postu. Pisze w nim miêdzy innymi: Wydaje siê, e w obecnych czasach zmniejszy³o siê nieco znaczenie duchowe praktyki postu, a sta³a siê ona raczej w kulturze zdominowanej przez poszukiwanie dobrobytu materialnego œrodkiem terapeutycznym wspomagaj¹cym pielêgnacjê w³asnego cia³a. Post s³u y oczywiœcie dobrej kondycji fizycznej, ale dla ludzi wierz¹cych stanowi w pierwszej kolejnoœci terapiê pomagaj¹c¹ leczyæ to wszystko, co uniemo liwia wype³nienie woli Boga (Orêdzie na Wielki Post 2009 r.). Dzieje siê tak wyjaœnia Ojciec Œwiêty poniewa post umacnia cz³owieka w unikaniu grzechu, w przezwyciê aniu egoizmu i otwiera ludzkie serce na mi³oœæ Boga i bliÿniego. Orêdzie Ojca Œwiêtego powinno staæ siê przedmiotem szczególnej refleksji w grupach i ruchach istniej¹cych w parafii. Jego treœæ powinna dotrzeæ do osób doros³ych i m³odzie y. Przybli a ono bowiem w³aœciwe rozumienie wartoœci i sensu rezygnacji z czegoœ, co samo w sobie jest dobre i pozwala nam yæ, a rezygnacja z tego mo e przyczyniæ siê do naszego wzrostu. Co ma byæ przedmiotem naszego postu? Przede wszystkim to, co przeszkadza nam w prawdziwym rozwoju i szczêœciu. Bêdzie to wiêc post od ha³asu i naiwnoœci, grzechu i s³aboœci, bezmyœlnoœci i krzywdy. Post jest bowiem rzeczywistoœci¹, która karmi. To modlitwa, wewnêtrzna dyscyplina, wra liwoœæ na ludzi biednych materialnie i moralnie. Wielki Post to czas intensywnego karmienia siê Bogiem, Jego prawd¹, mi³oœci¹, a tak e Jego œwiêtoœci¹ i wolnoœci¹. Wielkopostna modlitwa, refleksja, dyscyplina i ofiarnoœæ nie s¹ celem samym w sobie. To wszystko przygotowuje nas do spotkania ze Zmartwychwsta³ym, z Tym, w którym mog¹ zmartwychwstawaæ nasze pragnienia i aspiracje. Dlatego Wielki Post staje siê dla nas czasem nawrócenia. A nawróciæ siê to nauczyæ siê kochaæ. To staæ siê najpiêkniejsz¹ wersj¹ samego siebie. To dojrzale przyjmowaæ mi³oœæ od Boga i od ludzi. Wielk¹ pomoc¹ w tym wzglêdzie jest udzia³ w wielkopostnych rekolekcjach, spowiedzi œwiêtej, a tak e w nabo eñstwach tego okresu: Drodze Krzy owej i Gorzkich alach. ROK XIX, NR 3-4 ( )

20 3. Wielki Post czasem solidarnoœci z rodzinami W okres Wielkiego Postu wpisuje siê ogólnopolski program roku duszpasterskiego zatytu³owany: Otoczmy trosk¹ ycie. W naszej diecezji chcemy otoczyæ szczególna trosk¹ rodzinê wspólnotê, która stoi na stra y ycia ludzkiego. W niej siê rodzimy, wzrastamy i umieramy. W rodzinie dokonuje siê nasz rozwój fizyczny i duchowy w tym równie religijny. Obserwujemy, e dzisiaj rodzina jest wci¹ zagro ona i ma prawo oczekiwaæ pomocy zarówno ze strony pañstwa, jak i Koœcio³a. Czas Wielkiego Postu jest okazj¹ do tego, abyœmy ujawnili kulturê solidarnoœci z rodzinami poprzez bezinteresown¹ mi³oœæ bliÿniego. W dobie kryzysu ekonomicznego, który dotyka Europê i œwiat, w tym Polskê, kiedy wielu ojców i wiele matek jest zagro onych utrat¹ pracy, a tym samym Ÿród³a utrzymania tak wa na jest wspomniana solidarnoœæ, okazana rodzinie przez pañstwo, samorz¹dy i parafie. Okres Wielkiego Postu jest odpowiednim czasem, a eby rady parafialne, stowarzyszenia s³u ¹ce rodzinie, parafialne zespo³y Caritas i inne grupy dzia³aj¹ce przy parafii, mog³y siê pe³niej zaanga owaæ i, w sobie w³aœciwy sposób, pospieszyæ z pomoc¹ rodzinie. Szczególnym terenem zatroskania powinni byæ chorzy, niepe³nosprawni i umieraj¹cy. Towarzyszenie rodzinom, w których znajduj¹ siê osoby chore i cierpi¹ce, okazywana im mi³oœæ, a tak e troska o w³aœciwe zrozumienie cierpienia, mog¹ byæ i s¹ najcenniejszym darem, zarówno dla samych chorych, jak i dla ca³ej rodziny. Wielki Post mo e byæ czasem pog³êbionej refleksji na temat mi³oœci i wiernoœci ma³ eñskiej, a tak e czasem otoczenia mi³oœci¹ tych wszystkich, którzy pomimo wielkiego pragnienia nie doœwiadczyli ³aski macierzyñstwa i ojcostwa. Z bólem prze ywamy zarówno niekoñcz¹ce siê dyskusje na temat zap³odnienia pozaustrojowego in vitro, które z punktu widzenia nauki Koœcio³a jest niemo liwe do zaakceptowania, jak i informacje na temat wzrostu liczby ma³ eñstw rozwiedzionych. Województwo lubuskie niestety zdaje siê w tym wzglêdzie przewodziæ. Jesteœmy wezwani, aby otoczyæ trosk¹ osoby oszukane i skrzywdzone, ale te by podj¹æ wspólny wysi³ek lepszego wychowania do ma³ eñstwa i rodziny, czêstszego mówienia i ukazywania przyk³adów wspania³ych ma³ onków, którzy owocnie buduj¹ wspólnotê ma³ eñsk¹. 4. Z Maryj¹ idziemy na spotkanie ze Zmartwychwsta³ym Matka S³owa Wcielonego poprzedza i przygotowuje spotkanie ze Zmartwychwsta³ym. Ona wiar¹ wyprzedzi³a zmartwychwstanie Chrystusa, a dziêki obecnoœci w Wieczernikowe Zes³anie Ducha Œwiêtego jest wpisana na zawsze w ycie Koœcio³a. Diecezja Zielonogórsko-Gorzowska, jako najwiêkszy skarb, przyjê³a po wojnie obraz Matki Bo ej Rokitniañskiej z Bia³ym Or³em na piersi, czczony przez wiernych od stuleci. W latach 80-tych ubieg³ego wieku ówczesny biskup diecezjalny Józef Michalik pisa³ o Matce Bo ej z Rokitna: St¹d przyjdzie odrodzenie i umocnienie, tu trzeba wypracowaæ i wymodliæ umiejêtnoœæ mówienia o godnoœci cz³owieka, tu trzeba walczyæ na kolanach o sta³oœæ rodzin naszych, postulowaæ czystoœæ m³odzie y, propagowaæ otrzeÿwienie narodu, budziæ mi³oœæ do zagro onej ziemi, wi¹zaæ nasz lud wzajemn¹ mi³oœci¹ i wiar¹ i otwieraæ go na sprawy ca³ego Koœcio³a i œwiata. Rokitno umi³owane przez Maryjê niech i nadal bêdzie kuÿnic¹ mocnej wiary i prawoœci sumieñ. Tu bowiem bije «Ÿród³o wody ywej» na ycie wieczne. Podzielaj¹c prawdziwoœæ tych s³ów, 13 czerwca br. chcemy jako diecezja zgromadziæ siê u Matki Najœwiêtszej w Rokitnie. W 20-t¹ rocznicê koronacji Jej wizerunku pragniemy odnowiæ mi³oœæ do Maryi jako nauczycielki ycia, pog³êbiæ wiêÿ z Bogiem, umocniæ mi³oœæ do Koœcio³a i dynamizowaæ nasz¹ aktywnoœæ apostolsk¹. Zaprosimy na to Rokitniañskie œwiêtowanie ksiê y biskupów s¹siednich metropolii, a tak e kap³anów, siostry zakonne, goœci, a przede wszystkim Was, Drodzy Diecezjanie, aby dziêkowaæ za minione 20 lat odrodzonej wolnoœci¹ Ojczyzny, modliæ siê o jej pomyœlnoœæ oraz o pokonanie aktualnie piêtrz¹cych siê trudnoœci, a tak e wypraszaæ ycie wiary dla diecezji. Zachêcam, aby ju teraz w okresie Wielkiego Postu sk³adaæ przed Bogiem duchowe dary, postanowienia i przyrzeczenia, aby owocniej prze yæ spotkanie ze Zmartwychwsta³ym Chrystusem i Maryj¹ nasz¹ Matk¹. Z tych duchowych ofiar budowany bêdzie fundament naszego dziêkczynienia i wo³anie o dalsz¹ nad nami opiekê. Umi³owani w Chrystusie Bracia i Siostry, niech ten szczególny czas ³aski i zbawienia zaowocuje w nas nowym, Bo ym yciem. Niech umocni w nas chrzeœcijañsk¹ nadziejê i pozwoli w postawie mi³oœci w³¹czyæ siê w budowanie Królestwa Bo ego. Trwaj¹c w jednoœci z Biskupem Paw³em i Biskupem Adamem, pos³uguj¹cymi w Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej, na dobre prze ycie Wielkiego Postu i Œwiêtych Dni Wielkanocnych przekazujê zapewnienie o modlitwie i udzielam pasterskiego b³ogos³awieñstwa. W Imiê Ojca i Syna i Ducha Œwiêtego. 20 Zielona Góra, 24 lutego 2009 r. Znak: B2-4/09 Wasz Biskup + Stefan Regmunt Biskup Zielonogórsko-Gorzowski Nad Odr¹

21 Zdzis³aw Marczenia PAN OBECNY WŒRÓD NAS Ci¹g dalszy z poprzedniego numeru Eucharystia a nauki przyrodnicze Co do sposobu obecnoœci Chrystusa w Eucharystii, zdaniem œwiêtego Tomasza dziêki rozci¹g³oœci cia³o istnieje w trójwymiarowej okreœlonej przestrzeni, czyli lokalnie. Cia³o Pana Jezusa w Eucharystii jest pod postaciami na sposób substancji, czyli nierozci¹gle, nieprzestrzennie i nielokalnie. Poniewa ywy, zmartwychwsta³y Chrystus przebywa pod postaciami chleba i wina na sposób substancji, zatem jest obecny ca³y pod jak¹kolwiek cz¹stk¹ chleba, na przyk³ad podczas ³amania hostii, i wina, podczas rozlewania, i nie jest zwi¹zany z miejscem, st¹d mo e przebywaæ jednoczeœnie na wszystkich o³tarzach œwiata. Pod postaci¹ chleba Cia³o Chrystusa jest wprawdzie rozci¹g³e, ale nie w sposób lokalny. W niebie Chrystus porusza siê przestrzennie, w Eucharystii zaœ nie. Jest On tu obecny nawet cia³em, choæ nie w ten sposób, w jaki cia³a s¹ umiejscowione w przestrzeni, jak naucza papie Pawe³ VI w encyklice Mysterium fidei. Zstêpuj¹c do postaci eucharystycznych, Chrystus uwielbiony nie opuszcza nieba. Obecnoœæ w Eucharystii nie jest multilokacj¹, czyli zwielokrotnieniem obecnoœci Pana. Nie ma adnej odleg³oœci przestrzennej miêdzy Chrystusem w Eucharystii i w niebie. Chrystus w Eucharystii jest bowiem pokarmem nie cia- ³a, lecz ycia duchowego. Wed³ug teologa Suareza w niebie Chrystus jest wed³ug rozci¹g³oœci zewnêtrznej i wewnêtrznej. Lokalnie i rozci¹gle przebywa tylko w niebie, a w postaciach tylko substancjalnie. Nie ³¹czy siê z postaciami przestrzennie i fizycznie, wiêc nie jest oddalony i oddzielony od siebie. Jezus zmartwychwsta³y ma ³¹cznoœæ z przestrzeni¹, ale nie przestrzennie, jak myœl w ludzkim ciele czy telefon, który dzia³a na tysi¹ce kilometrów. Cia³o Chrystusa uzyskuje bowiem nowy sposób istnienia: Chrystus ³¹czy siê z postaciami eucharystycznymi w nowym wymiarze, siêga realn¹ obecnoœci¹ ponad nasz¹ przestrzeni¹ do wszystkich postaci konsekrowanych. Zdaniem Roberta Bellarmina Chrystus utrzymuje zwi¹zek z postaciami i nowy sposób istnienia. Jak wspomniano, Chrystus ma poœredni kontakt z przestrzeni¹, zaœ wed³ug J. de Lugo gdzie s¹ postacie, tam jest Cia³o Chrystusa. Wed³ug niektórych teologów postacie eucharystyczne maj¹ realny stosunek do Chrystusa w niebie, tak, e On ma kontakt pozaprzestrzenny dziêki konsekracji. Tak mówi klasyczna teologia œwiêtego Tomasza. Jednak zdaniem papie a Piusa XII Eucharystia zawiera samego Chrystusa, a nie jest tak, e postacie maj¹ relacjê z Chrystusem w niebie (por. Orêdzie do liturgistów w Asy u, Acta Apostolicae Sedis 48,1950). Chrystus jest wiêc obecny w sposób niewyobra alny, ró ny od innych sposobów. W encyklice Humani Generis Pius XII broni klasycznego pojêcia transsubstancjacji i odrzuca opiniê o postaciach eucharystycznych jako jedynie znakach duchowej obecnoœci Chrystusa i ³¹cznoœci nas z Nim w Mistycznym Ciele (AAS 42, 1950). Chrystus jest wiêc obecny ponadnaturalnie i ponadprzestrzennie. Ten sam Chrystus ³¹czy siê ponad prawami naszej trójwymiarowej przestrzeni z wieloma eucharystycznymi postaciami. Umys³ ludzki pouczony przez Boga stanowi¹cego prawa bytu nie idzie za swymi zmys³ami, lecz opiera siê na Bo ej powadze. Wierz¹cy ma przyj¹æ fakt obecnoœci Jezusa Chrystusa w Eucharystii ze wzglêdu na autorytet Boga-Cz³owieka. Rozum mo e przyj¹æ istnienie praw ró nych od naszych. Dyskutuje siê o interpretacji sposobu obecnoœci Chrystusa, ale jej fakt trzeba przyj¹æ. Nasze prawa fizyki nie s¹ absolutnie konieczne, by móc wykluczyæ mo liwoœæ innych sposobów istnienia materii. Mimo wielkich osi¹gniêæ ludzkoœci w naukach przyrodniczych, tezy o istocie materii s¹ nadal niesprawdzalne, wiêc nie mog¹ byæ wysuwane przeciw dogmatowi Eucharystii. Istniej¹ i mo liwe s¹ inne œwiaty istniej¹ce wed³ug nieznanych nam praw fizyki. Wed³ug nowoczesnej hipotezy Cia³o Chrystusa by³oby obecne w Eucharystii wed³ug innych praw, które nie mog¹ byæ przez nas poznane i wyobra one. W Eucharystii jest wiêc obecny Chrystus wed³ug praw innego œwiata, czyli œwiata nadprzyrodzonego. Teolog mówi do przyrodnika, e zmiana w przeistoczeniu nie podlega doœwiadczeniu, gdy s¹ to rzeczywistoœci pozafizyczne i niedoœwiadczalne. Prawda Bo a jest wiêc niesprzeczna z doœwiadczeniem i rozumem. Cia³o i Krew, dusza i Bóstwo Ca³y Chrystus istnieje pod jedn¹ i drug¹ postaci¹ eucharystyczn¹, ca³y przebywa w Eucharystii. Zdaniem Soboru Trydenckiego zaraz po konsekracji jest obecne Cialo i Krew, dusza i Bóstwo Chrystusa. Cia³o i dusza s¹ obecne dziêki przyrodzonemu zwi¹zkowi i wspó³istnieniu. Bóstwo jest utajone w Eucharystii przez hipostatyczn¹ jednoœæ z cia³em i dusz¹. Ca³y integralny Chrystus jest w ka dej cz¹stce chleba i kropli wina (Denz. 876). Jest to dogmat wiary uroczyœcie okreœlony na Soborze Trydenckim. S³owa konsekracji mówi¹ jedynie o Ciele i Krwi Chrystusa, ale z racji z³¹czenia ich z ca³¹ ludzk¹ natur¹ i Bóstwem.W Eucharystii przebywa ca³y Bóg-Cz³owiek. Ludzka natura Chrystusa jest nierozerwalnie z³¹czona z Osob¹ Syna, dziêki czemu w Eucharystii jest obecne Bóstwo, które nie jest wymierne ROK XIX, NR 3-4 ( )

22 i przestrzenne. Bóg-Cz³owiek przez naturê bosk¹, identyczn¹ liczbowo z natur¹ Ojca i Ducha, wprowadza nas w zwi¹zek z ca³¹ Trójc¹. Kto wiêc godnie przyjmuje Eucharystiê, jednoczy siê coraz bardziej z Bogiem w Trójcy. Jednak nie wolno st¹d wnioskowaæ, e w Eucharystii jest ca³a Trójca. Tylko Syn jako cz³owiek jest obecny w Eucharystii. Dowód na to jest w Piœmie Œwiêtym. Wed³ug obietnicy Chrystusa zawartej w tekœcie biblijnym (J 6,57-59) kto spo ywa Go jako chleb, yæ bêdzie na wieki, bo przyjmuje ca³ego Chrystusa. Wed³ug 1 Kor 11,27 niegodne spo ywanie chleba eucharystycznego to zniewaga Cia³a i Krwi Chrystusa w ka dej postaci. Wed³ug Tradycji, a dok³adniej œwiêtego Cyryla Jerozolimskiego w Katechezie mistagogicznej (EP 845) ci, którzy pili z kielicha oraz komunikuj¹cy chorzy, którym zanoszono do domu jedn¹ postaæ Komunii, jednoczyli siê z Chrystusem, byli Jego nosicielami, w jêzyku greckim christophoroi. W Eucharystii jest wiêc obecny Chrystus z natur¹ bosk¹ i ludzk¹, bo wed³ug s³ów ustanowienia chleb sta³ siê natychmiastowo Cia³em, a wino Krwi¹, które ³¹cz¹ siê z dusz¹ rozumn¹ i bosk¹ natur¹ Chrystusa. Ca³y Chrystus przebywa pod ka d¹ cz¹stk¹ postaci po ich rozdzieleniu. Wed³ug tekstu Mt 26,27 ka dy Aposto³ wypi³ prawdziw¹ Krew z jednego kielicha, przyj¹³ wiêc ca³ego Chrystusa obecnego we Krwi. Nie da siê Chrystusa podzieliæ, bo ca³y jest pod ka d¹ cz¹stk¹ chleba i kropl¹ wina. Dzielenie postaci eucharystycznych podczas Mszy œwiêtej nie powoduje adnych zmian w ludzkiej naturze Chrystusa, bo On nie podlega zmianom. Substancja Eucharystii jest ca³a nawet w cz¹stce przed podzia³em. Chrystus znajduje siê pod eucharystycznymi postaciami nie tylko w czasie odprawiania Mszy œwiêtej lub spo ywania w Komunii, jak uwa a³ Marcin Luter, lecz stale a do zniszczenia postaci (Denz. 886). Przebywanie Chrystusa w Eucharystii nie jest ograniczone do chwili trwania obrzêdu liturgicznego ani przyjmowania w Komunii, ale jest uwarunkowane istnieniem konsekrowanych postaci. Teza ta jest podstaw¹ dla rozwoju kultu eucharystycznego, czego przyk³adem s¹ wystawienia, adoracje, procesje, noszenie Eucharystii do chorych, nawiedzenia i b³ogos³awieñstwa. Wed³ug Pisma Œwiêtego, a œciœlej s³ów ustanowienia, Aposto³owie przyjêli Komuniê po pewnej chwili po przeistoczeniu. Tradycja mówi o rozsy³aniu Komunii nieobecnym na liturgii przez diakonów, o czym wspomina œwiêty Justyn w Apologii. Tertulian w dziele De oratione (PL. 1181) zachêca wiernych do nabo eñstw, mówi o przyjmowaniu i zostawianiu Komunii. Œwiêty Bazyli pisze w listach o zwyczaju przechowywania Eucharystii w domach prywatnych w Egipcie, zaœ Sobór Nicejski mówi o sta³ym prawie noszenia Komunii ciê ko chorym (Denz. 57). Wed³ug Soboru Trydenckiego Jezus przebywa w hostiach, ich konsekrowanych czêœciach, przed i po rozdzieleniu Komunii œwiêtej (Denz. 886,c.4). Tak wiêc czas przebywania Chrystusa pod postaciami eucharystycznymi koñczy siê po ich zniszczeniu. 22 Materia i forma Eucharystii Wa n¹ materi¹ Eucharystii jest tylko przaœny, czyli niekwaszony chleb pszenny, w Koœcio³ach wschodnich kwaszony, i wino z winogron. Chrystus prawdopodobnie u y³ chleba przaœnego, stosowanego w Passze ydowskiej. Tylko wino gronowe jest wa n¹ materi¹ konsekracji. Mówi o tym Pismo Œwiête w k 22,18 i Tradycja w dokumencie zwanym Didache oraz Ojcowie Koœcio³a tacy jak œwiêci Ireneusz, Cyprian i Efrem. Od pierwszych wieków Koœcio³a istnieje wiêc nieprzerwana tradycja co do materii sakramentu Eucharystii. Koœció³ nie móg³ pob³¹dziæ co do najwa niejszego obrz¹dku w chrzeœcijañstwie, o czym mówi¹ dokumenty takie jak Wyznanie wiary dla waldensów (Denz. 424), Dekret dla Ormian (Denz. 698) i kanony Soboru Trydenckiego (zw³aszcza Denz. 884). Nakaz Koœcio³a, zawarty w nauczaniu Soboru Trydenckiego, ma oparcie w tekstach Ojców Koœcio³a i nakazach Soboru Konstantynopolitañskiego III i Synodu Kartagiñskiego III, który odby³ siê w 397 roku. Nale y tu dodaæ, e Jezus, konsekruj¹c chleb i wino, ka ¹c to czyniæ aposto³om, a przez nich kap³anom, najprawdopodobniej wed³ug zwyczaju ydowskiego dola³ odrobinê wody do wina. Zwyczaj ten by³ od II wieku praktykowany w Koœciele, o czym mówi¹ œwiêci Justyn yj¹cy w II wieku i Cyprian yj¹cy w III wieku. Obrzêd ten przypomina krew i wodê z boku Chrystusa, jest symbolem zwi¹zku chrzeœcijan z Chrystusem oraz mówi o zwi¹zku boskiej i ludzkiej natury w Chrystusie i naszym udziale w Jego bóstwie. Forma sakramentu Eucharystii to s³owa u yte przez Chrystusa nad chlebem i winem w czasie Ostatniej Wieczerzy, jak naucza Sobór Trydencki. W Eucharystii jest te signum tantum, czyli widzialny znak chleba i wina, i res et sacramentum, czyli rzecz oznaczona, inaczej Cia³o i Krew Chrystusa. Konsekracja to przyczyna sprawcza, zaœ komunia jest celem. Komunia nie jest istot¹ sakramentu Eucharystii, lecz jego aplikacj¹, czyli rozprowadzeniem. Eucharystia jest wielorak¹ co do liczby, jeœli chodzi o czasow¹ odleg³oœæ i iloœæ przyjmuj¹cych. Skutki Eucharystii Jeœli chodzi o skutki Eucharystii dla przyjmuj¹cych j¹, to jest ona znakiem i sprawczym narzêdziem ³aski, gdy zawiera Dawcê nadprzyrodzonego ycia. Skutkiem Eucharystii jest mieszkanie Chrystusa w ludzkiej duszy, a cz³owieka w Nim. Powoduje ona pog³êbienie naszej ³¹cznoœci z Chrystusem, yj¹cym i dzia³aj¹cym w Koœciele, zapocz¹tkowanej przez wiarê i chrzest, nadaje jej wyj¹tkowego charakteru i intensywnoœci: Kto spo- ywa moje Cia³o i Krew moj¹ pije, trwa we Mnie, a Ja w nim (J 6,56). Przez Komuniê istnieje analogiczny zwi¹zek przyjmuj¹cych z Chrystusem jak zwi¹zek mi³oœci Ojca i Syna (J 6,52-58). Wed³ug œwiêtego Paw³a jest to udzia³ w ofierze, czyli stole Pañskim, i pog³êbia nasz zwi¹zek z Bogiem (1 Kor 10,16). Poganie ³¹cz¹ siê przez swe ofiary z duchowym œwiatem z³a, chrzeœcijanie zaœ przez udzia³ w o³tarzu Pañskim ³¹cz¹ siê ze swym Panem, czyli Bogiem-Cz³owiekiem. Dziêki Eucharystii stajemy siê wspó³cieleœni z Chrystusem, jak uwa a œwiê- Nad Odr¹

23 ty Cyryl Jerozolimski. W tym zjednoczeniu Chrystus obdarza cz³owieka swoim Boskim yciem (J 6,53-59) i innymi darami, wzmacniaj¹c wiarê, nadziejê i mi³oœæ, powoduj¹c wzrost radoœci i pokoju. W ten sposób chrzeœcijanin przyobleka siê w Chrystusa (Kol 1,28) i staje siê mieszkaniem Ducha Œwiêtego (Rz 8.9; Ef 2,22), buduj¹c tym samym swoje cz³owieczeñstwo. Eucharystia rozbudowuje zycie nadprzyrodzone w duszy cz³owieka, który jest w³¹czony do Cia³a Chrystusa, jest odnowiony i posiada radoœæ w sercu, o czym jeszcze bêdzie mowa poni ej. Mówi o tym Dekret dla Ormian (Denz. 698). Jest to duchowy pokarm dla dusz, które yj¹ yciem Chrystusa, na co wskazuje Sobór Trydencki (Denz. 875). Maj¹ one ci¹g³e zdrowie i moc w d¹ eniu do nieba. Chrystus daje udzia³ w Bo ej naturze i dziêki temu nastêpuje w duszy wzrost cnót, jak pisze Ojciec Œwiêty Leon XIII w encyklice Mirae caritatis (AAS 34). W Eucharystii zjednoczenie z Chrystusem osi¹ga w obecnym œmiertelnym yciu swe szczyty, na co zwraca uwagê papie Pius XII w encyklice Mystici corporis (AAS 35). Jak zauwa a teolog L. Billot, propria res Eucharistiae est spiritualis transformatio hominis in Christum per charitatem, czyli rzecz¹ Eucharystii jest duchowe przekszta³cenie cz³owieka na podobieñstwo Chrystusa przez mi³oœæ. Bowiem przez godne przyjêcie sakramentu Eucharystii coraz bardziej kszta³tujemy w sobie ycie Chrystusa, ³¹cz¹c siê z Nim duchowo, szczególnie przez mi³oœæ. ¹cznoœc z Chrystusem zosta³a rozpoczêta przez chrzest, Eucharystia zaœ jest œciœlejszym zwi¹zkiem, upodobnieniem do Jego ycia ludzkiego, potem Bo ego: myœleæ i pragn¹æ jak On, naœladowaæ Go w stosunku do Boga i ludzi (por. Gal 4,19), s³owem: jednoczy nas z Chrystusem przez mi³oœæ i przekszta³ca na Jego wzór. Jest to zni enie siê Bo ej Mi³oœci do nas i podniesienie siê naszej ku Bogu przez Chrystusa. W tym przejawia siê aspekt antropologiczny Eucharystii. Chrystus przychodz¹c podczas ka dej Mszy œwiêtej w swym Duchu chce byæ obecny w naszym wnêtrzu i daæ nam swego Ducha w tym celu, by pomagaæ w duchowej walce z grzechem i szatanem, pomna aæ ³askê uœwiêcaj¹c¹, która jest yciem Bo ym w nas i stanem przyja ni z Bogiem oraz komunii z Jezusem, stanem synostwa Bo ego. Pan chce ci¹gle dawaæ nam swego Ducha, który ma nas przekszta³ciæ na Jego podobieñstwo. Zdaniem jednego z Ojców Koœcio³a, œwiêtego Efrema Syryjskiego, w Eucharystii jest obecny ogieñ Ducha Œwiêtego, który ma nas przemieniæ i usun¹æ z nas to, co z³e. Owoce Ducha Œwiêtego wymienia œwiêty Pawe³ w Liœcie do Galatów (5,22). Wtedy to wraz z Aposto³em bêdziemy mogli powiedzieæ: Teraz zaœ ju nie ja yjê, lecz yje we mnie Chrystus (2,20). aska sakramentalna Eucharystii podtrzymuje i daje wzrost nadprzyrodzonego ycia, jest zadatkiem wiekuistego szczêœcia i Ÿród³em duchowej radoœci. Wed³ug tekstu biblijnego J 6,56-58 Eucharystia ³¹czy nas œciœle z Bogiem i do Niego upodabnia; ka de nowe nawi¹zanie ³¹cznoœci z Bogiem przez duchowy pokarm podtrzymuje ycia ³aski. Chrystus porównuje ten zwi¹zek do ga³¹zek w krzewie winnym, które bêd¹ podtrzymywane w yciu i otrzymaj¹ si³ê do wzrostu (J 15,1-11). Jak wy ej wspomniano, Eucharystia jest Ÿród³em duchowej radoœci. Po Komunii œwiêtej mog¹ zjawiaæ siê uczucia i nastroje religijne. Skutek Eucharystii jednocz¹cej nas w szczególny sposób z Chrystusem zmartwychwsta- ³ym i uwielbionym to g³êboki wewnêtrzny spokój, wzrost mi³oœci i nadziei chrzeœcijañskiej, co w psychice wywo- ³uje g³êbokie zadowolenie z ycia, które ³¹czy siê ze swym ród³em. Œwiêty Pawe³ mówi tu, jak wsopomniano, o owocach Ducha Œwiêtego, zw³aszcza radoœci (Gal 5,22; Flp 4,4-7). Jednoœæ z Chrystusem przez Komuniê tworzy nastrój wewnêtrznego pokoju i wesela. Eucharystia przyjêta jako Komunia Œwiêta uwalnia nas od grzechów powszednich, ustrzega od pope³niania grzechów œmiertelnych i pomaga w kierowaniu instynktami zmys³owymi. Cz³owiek lêka siê obraziæ Boga jako Ojca i Przyjaciela i w ten sposób opanowuje sk³onnoœæ do grzechu. Grzechy lekkie nie odwracaj¹ od celu ostatecznego, ale s¹ os³abieniem religijnej gorliwoœci i wykonywania aktów cnót, nieuœwiadomion¹ i pó³dobrowoln¹ chêci¹ z³a; jednak nie odwracaj¹ od Boga z racji ma³oœci. Kara za grzech powszedni jest g³adzona przez Eucharystiê zale nie od skali mi³oœci. Uczestnictwo w Eucharystii przez Komuniê Œwiêt¹ zak³ada stan ³aski, ale nie bezgrzesznoœci, gdy Eucharystia jest Chlebem grzeszników d¹ ¹cych do œwiêtoœci. Zdaniem teologów Eucharystia zmniejsza si³ê po ¹dliwoœci, ka dy odruch zmys³owy w kierunku z³a, czyli w jêzyku ³aciñskim concupiscentia. Ka dy grzech powoduje zam¹cenie harmonii zmys³ów i rozumu, miêdzy rozumem a Bogiem; zaœ ka de zjednoczenie siê z Bogiem harmonizuje instynkty. Im cz³owiek jest bli ej Boga, tym bardziej zbli a siê do pierwotnej harmonii zak³óconej przez grzech. Komunia Œwiêta daj¹c nam Boga-Cz³owieka wp³ywa na zmniejszenie po ¹dliwoœci. Uczy o tym Sobór Trydencki. Jego zdaniem, Eucharystia to antidotum, czyli lekarstwo uwalniaj¹ce od codziennych win i strzeg¹ce od ciê kiego grzechu (Denz. 875, kan. 5). Nie mo e do niej przyst¹piæ ten, kto odczuwa grzech œmiertelny. Zdaniem papie a Leona XIII zawartym w encyklice Mirae caritatis Eucharystia wzmacnia mi³oœæ i os³abia po ¹dliwoœæ. Podobnie naucza Pius X, by wierni brali si³ê do opanowywania po ¹dliwoœci i obmywali siê z grzechów lekkich, do których jest sk³onna ludzka natura, w³aœnie przez Komuniê (Denz. 1983). Uwalnia ona od tego, co os³abia naturê ludzk¹, czyli od grzechów powszednich, wprowadza harmoniê w ludzkie ycie i zmniejsza po ¹dliwoœæ, umacnia wiêÿ z Bogiem i strze e od grzechów œmiertelnych, jak twierdzi œwiêty Tomasz z Akwinu (S.th. III, q.76, a.6). Wed³ug œwiêtego Jana Chryzostoma Krew Pañska godnie przyjêta odpêdza szatanów, przywo³uje anio³ów i ich Pana, obmywa i ozdabia duszê ( In. Matth. hom., PG LVIII, 50). Zdaniem œwiêtego Ambro ego lekarstwo na rany grzechu to w³aœnie niebieski sakrament, zaœ œwiêty Tomasz uwa a, e Eucharystia odpuszcza karê za grzechy i wzmacnia intensywnoœæ mi³oœci i wzmacnia intensywnoœæ nadprzyrodzonego (S.th. III, q.79, a.5). Ci¹g dalszy w nastêpnym numerze ROK XIX, NR 3-4 ( )

24 Kazimierz Józef Wêgrzyn ROZTRWONILIŒMY SKARBY NADZIEI I WIARY JA TOBIE TYLKO CHRYSTE BEZGRANICZNIE UFAM œwiat zapomnia³ mi³oœci i ofiary krzy a a czas nam darowany bezlitoœnie mija nie potrafimy dojrzeæ Twoich znaków Chryste prawdy która wyzwala...grzechu co zabija... z pych¹ grzebiemy co dzieñ w Twoich œwiêtych ranach wierzymy szatanowi gdy widok roztacza zapomnieliœmy dzisiaj kolejnych przykazañ mamona nam bezwzglêdnie zadania wyznacza roztrwoniliœmy skarby Nadziei i Wiary dobra i serdecznoœci która w nas mieszka³a przyjaÿni czekaj¹cej w progu naszych domów mi³oœci¹ nazywamy tylko sprawnoœæ cia³a piêkno ju nie jest piêkne swobod¹ wyboru harmonia ju nie koi...prostota nie zbli a... hedonistyczna nasza filozofia ycia ³amie oraz odwraca œwiête znaki krzy a uwierzyliœmy k³amcom pozorom i wrogom masonom i mamonie...wolnoœci w niewoli... drzazga wbita w sumienie ju nam nie dolega narkotyk tolerancji sprawia e nie boli... œwiat zapomnia³ mi³oœci dlatego choruje na grypê nienawiœci na pandemiê grzechu na serca znieczulicê na chciwoœæ i pychê któr¹ szatan roznosi w ka dym swym oddechu ja Tobie tylko Chryste bezgranicznie ufam gdy czytam codziennoœci ksiêgê mego trwania gdy spotykam bliÿniego w imiê Twoje Panie i rozwi¹zujemy wspólnie wêze³ zak³amania tego œwiata co staje przeciw Twemu prawu omamiony z³udzeniem pychy i wielkoœci który idzie za g³osem co prowadzi w przepaœæ przeciw Twym przykazaniom prawdzie i mi³oœci idê Chryste za Tob¹ wœród mych braci w wierze za Twym krzy em t¹ jedyn¹ i bezpieczn¹ tarcz¹ chocia go odwracaj¹ wyznawcy szatana i choæ wrogowie groÿnie niczym wilki warcz¹ choæ brakuje pasterza i œwiat³a w ciemnoœci i g³osu co zawo³a w gêstej mgle zw¹tpienia ja Tobie tylko Chryste bezgranicznie ufam prowadzony do Ciebie przez mosty cierpienia na drug¹ stronê œwiata ku Twojej mi³oœci ku zjednoczeniu w Prawdzie co z k³amstwa wyzwala gdzie wokó³ Twego tronu ten który uwierzy³ od Twego serca lampê wiecznoœci zapala wiêc Tobie tylko Chryste bezgranicznie ufam nios¹c swoj¹ nadziejê po nie³atwych drogach gdzie spotykam pod krzy em siostry oraz braci z którymi razem wo³am idÿmy w stronê Boga 24 Nad Odr¹

25 Józef Dudkiewicz OBRAZY NAPISANE ŒWIAT EM GUADALUPE "Wielu mówi o Bogu w imiê Boga g³osi nienawiœæ i dokonuje gwa³tu. Dlatego musimy odnaleÿæ prawdziwe oblicze Boga. Ukaza³o siê ono naszym oczom w Jezusie Chrystusie, który dla nas pozwoli³ sobie przebiæ serce." Papie Benedykt XVI, 20 sierpnia 2005, Kolonia W ksi¹ ce Paula Badde pt. ''Guadalupe" (Polwen, Radom 2006) na stronie pierwszej widnieje motto zaczerpniête ze s³ów Eliasa Canetti, które daj¹ siê streœciæ w kilku zdaniach: cz³owiek potrzebuje do ycia kilku obrazów... Albowiem droga do rzeczywistoœci prowadzi przez obrazy... Jest ich kilka nie mog¹ byæ zbyt liczne, gdy ich sens polega na tym, e kondensuj¹ rzeczywistoœæ... Musi istnieæ tak e miejsce, gdzie cz³owiek móg³by je znaleÿæ nienaruszone, i to nie tylko on sam, miejsce, gdzie znajdzie je ka dy kto traci oparcie. Dzisiaj, kiedy prze ywamy prawdziw¹ rewolucjê informacyjn¹, której granic nikt nie jest w stanie okreœliæ, potoki obrazów nacieraj¹ na nas w takiej obfitoœci, e nie nad¹ amy ich absorbowaæ, kodowaæ, medytowaæ je, zastanawiaæ siê nad ich treœci¹ i znaczeniem. Po prostu przelatuj¹ przed oczami jak barwne motyle... œledz¹c tê inwazjê, oczekuj¹ zach³annie kolejnych serii. Zdaje sobie z tego sprawê psychologia reklamy, pism kolorowych, filmów komercyjnych, etc. Faktycznie bowiem, obraz znaczy wiêcej ni tysi¹c s³ów. Aby dostrzec ró nicê miêdzy tekstem a obrazem, wystarczy u yæ komputera. Co prawda, maszyna traktuje obraz i tekst w ten sam sposób: jako zbiór danych. Ró nica polega jednak na tym, e jeden plik graficzny zawiera zazwyczaj nieskoñczenie wiêcej informacji ni jakikolwiek tekst. Jedna fotografia cyfrowa ma przeciêtnie cztery razy wiêcej bajtów ni ca³a ksi¹ ka. Mówi¹c jêzykiem technicznym, zawiera w sobie cztery razy wiêcej jednostek informacji. Jeszcze wiêcej informacji jest zapisanych w zdjêciu holograficznym. Rozpoczê³a siê nowa epoka. W czasach elektronicznych œrodków przekazu obrazy, nawet rysunki, staj¹ siê bardziej niebezpieczne ni bomby. Ten zmasowany atak obrazów uderza w nas dzisiaj miliardami bomb we dnie i w nocy z ekranów TV oraz internetu. W tym stanie rzeczy co znacz¹ dzisiaj dwa obrazy, które ka dy mo e zobaczyæ w ka dej chwili na w³asne oczy, a które utrwali³ na niezwyczajnych tkaninach, pêdzel zanurzony w naczyniu ze œwiat³em. Nie ma bowiem na nich. œladu farb. Jednym z nich jest znany od 500 blisko lat obraz Matki Bo ej z Guadalupe w Meksyku, drugim odkryty dopiero co w XXI wieku, ca³un Oblicza Chrystusa z Manoppello w Abruzji we W³oszech. aden skarbiec nie kryje takich klejnotów jak te dwa miejsca na Ziemi. Daje temu wyraz m.in. dziennikarz niemiecki Paul Badde w dwóch kolejno po sobie wydanych ksi¹ kach, które w t³umaczeniu, znalaz³y siê na rynku ksiêgarskim w Polsce w 2006 roku. (Paul Badde, Guadalupe, Objawienie, które zmieni³o dzieje œwiata, Wyd. Polwen, Radom Paul Badde, Boskie Oblicze Ca³un z Manoppello, Wyd. POLWEN, Radom 2006.) ywa Monstrancja Od tego obrazu zaczê³y siê dzieje nowo ytne. Ten obraz zmieni³ porz¹dek i równowagê si³ na ca³ym ziemskim globie. Obraz Dziewicy z Guadalupe utrwalony na p³aszczu Indianina, Juana Diego, utkanym z w³ókien agawy, zmieni³ bieg historii. ''Czegoœ takiego Bóg nie dokona³ wobec adnego innego narodu stwierdzi³ papie Benedykt XIV w 1754 roku oficjalnie, w imieniu Koœcio³a, uznaj¹c prawdziwoœæ objawienia. Mia³o ono miejsce 12 grudnia 1531 roku. Dziesiêæ lat wczeœniej meksykañscy Indianie zostali brutalnie ujarzmieni przez wojsko Corteza. Podbój kraju kosztowa³ ycie setek tysiêcy mieszkañców. Zarazy poch³ania³y miliony ofiar. To tego dnia w³aœnie Królowa Niebios posy³a Juana Diego na szczyt wzgórza po kwiaty, które zanieœæ ma biskupowi, którym by³ franciszkanin Don Fray Juan de Zumaraga, aby go przekonaæ, e w owe poprzednie trzy dni, kiedy przychodzi³, mówi³ prawdê przekazuj¹c orêdzie Jaœniej¹cej Pani. A oto fragment z tekstu z roku 1649 Luysa Lasso la Vegi: WejdŸ na szczyt wzniesienia, tam, gdzie mnie ujrza³eœ i otrzyma³eœ ode mnie swoj¹ misjê. Ujrzysz mnóstwo kwiatów kolorowych. Zerwij je i zbierz, a potem zejdÿ i przynieœ je przed moje oblicze. Juan Diego wszed³. Tam ogarnê³o go niezmierne zdumienie: zakwit³o tam mnóstwo przepiêknych kastylijskich ró z szeroko otwartymi kielichami we wszystkich kolorach i gatunkach. A przecie nie by³ to ich czas i miejsce, gdzie mog³y siê pojawiæ. Ros³y tam zwyczajnie osty i kaktusy. Juan Diego zszed³, ze wzgórza i przyniós³ Królowej Niebios owe kolorowe kwiaty. ROK XIX, NR 3-4 ( )

26 Ona uporz¹dkowa³a je i swoimi d³oñmi z³o y³a w okrycie (tilmê) Indianina i rzek³a: "Mój ma³y syneczku, te kolorowe kwiaty s¹ owym znakiem, który zaniesiesz biskupowi. Powiedz mu ode mnie, e maj¹ mu one ukazaæ moje yczenie i sk³oniæ go do wype³nienia mojej proœby. Jesteœ moim pos³añcem i darzê ciê zaufaniem. ¹dam od ciebie,byœ otworzy³ swoj¹ tilmê tylko w obecnoœci biskupa i tylko jemu pokaza³, co w niej przynios³eœ. Opowiedz mu wszystko co widzia³eœ i co dane ci by³o podziwiaæ. Tak w³aœnie zdobêdziesz jego serce. Potem on uczyni to, co powinien i zacznie budowê mojej œwi¹tyni. Juan Diego kiedy ujrza³ biskupa, upad³ przed nim na twarz i raz jeszcze opowiedzia³ co widzia³ i co dane mu by³o podziwiaæ. Raz jeszcze wyg³osi³ swoje orêdzie: A oto kwiaty, które maj¹ zaœwiadczyæ o prawdzie moich s³ów, s¹ owym znakiem, którego ¹da³eœ, by obróciæ w czyn Jej wolê. Oto one, przyjmij je, proszê. Tu rozpostar³ swój bia³y p³aszcz utkany z w³ókien kaktusa, w którym zawiniête by³y kwiaty. W momencie kiedy ró e upad³y na posadzkê, sam p³aszcz w jednej chwili zamieni³ siê w znak. Nagle ukaza³ siê na nim s³odki obraz Dziewicy, Œwiêtej Maryi, odbicie Matki Œwiêtego Boga w formie i postaci, w jakiej zachowa³o siê poœród nas do dnia dzisiejszego, dok³adnie 477 lat. Kiedy biskup i reszta œwiadków ujrzeli ten cud, w zdumieniu upadli na kolana. Ich serca wype³ni³ al. Biskup poœród ³ez b³aga³ Œwiêt¹ Dziewicê o przebaczenie, e nie uwierzy³ Jej s³owom i nie spe³ni³ Jej woli od razu. Wczeœniej misjonarze, których Cortez sprowadza³ z Hiszpanii, nie odnosili wiêkszych sukcesów. Teraz, od 1531 roku, krzy na broszy Matki Bo ej jednoznacznie wskazywa³ Indianom Boga hiszpañskich zdobywców. Aztekowie byli wra liwi na znaki i objawienia. Ich jêzyk i pismo sk³ada³y siê z takich w³aœnie znaków. Promienista monstrancja za plecami Madonny by³a dla nich jak meteor, który pojawia siê na niebie. To, e Dziewica zas³oni³a s³oñce, znaczy³o dla nich, e min¹³ czas sk³adanych bogu S³oñca ofiar z ludzi, które czasem poch³ania³y ca³e plemiona. Królewski turkus p³aszcza pozwoli³ im rozpoznaæ Królow¹, nawet jeœli Jej skroni nie wieñczy korona. Kwiaty znaczy³y dla nich, e jej szat¹ jest œwiat stworzony, a gwiaÿdzisty p³aszcz e Jej okryciem jest ca³y Kosmos. Obraz przemówi³ do nich bez s³ów. Mogli nawet tañczyæ w rytm promieni, które otacza³y Matkê Bo ¹. Ona by³a ich pocieszeniem w rozpaczy. Maryja sama namalowa³a swój wizerunek. To by³ niewyobra- alny cud. Aztekowie natychmiast to pojêli. Aztekowie czcili ponoæ dwustu bogów g³ównych i tysi¹c szeœciuset bo ków pomniejszych, których spotykali dos³ownie na ka dym kroku. Czcili i wychwalali swoich bogów w ka dym kwiecie i z têsknoty za nimi 26 ( Obraz Matki Bo ej z Guadalupe na obrze ach Maxico-City, utrwalony na utkanym z w³ókien agawy okryciu miejscowego Indianina Juana Diego, rok potrafili w ci¹gu tygodnia z³o yæ w ofierze dwadzieœcia tysiêcy ludzkich ofiar. W tym celu w³aœnie prowadzili wojny, zwane wojnami o kwiaty. Nie po to eby pokonaæ wroga, czy te zdobyæ jakiœ kraj lub miasto, lecz by wzi¹æ jeñców, by nasyciæ i uszczêœliwiæ boga mo liwie najwiêksz¹ liczb¹ ofiar, kwiatów dla boga, aby s³oñce mia³o si³ê wstaæ nastêpnego poranka. Umrzeæ dla boga by³o w ich oczach najwiêkszym zaszczytem. Maryja z Guadalupy jest dusz¹ Meksyku Meksyk w niezwykle krótkim czasie sta³ siê, krajem chrzeœcijañskim, liczba przyjmuj¹ca chrzest ros³a z dnia na dzieñ. Po tej gwa³townej chrystianizacji Meksyk sta³ siê wzorem dla wszystkich pozosta³ych krajów Ameryki aciñskiej, a po Ziemiê Ognist¹. To, e mówimy o Zachodzie jako pewnej ca³oœci, œciœle wi¹ e siê z tym kawa³kiem kontynentu, który w tak niezwyk³y sposób w³¹czy³ siê, w kr¹g kultury zachodniej. Ameryka wygl¹da³aby zupe³nie inaczej, gdyby nie to nies³ychane wydarzenie, o jakim tak niewiele siê wie w Europie. Nad Odr¹

27 Obraz Matki Bo ej w Guadalupe to przek³ad Pisma Œwiêtego na obrazkowe pismo Azteków. Tak, jak œwiêtemu Janowi na wyspie Patmos w formie wizji ukaza³ siê wielki znak Dziewicy otoczonej przez gwiazdy i ksiê yc pod stopami, to tutaj drugiemu Janowi, Juanowi Diego, or³owi z Tapeyac ukaza³a siê tyle e w rzeczywistoœci Królowa Niebios odziana w s³oñce, z ksiê ycem pod stopami, ozdobiona czterdziestoma szeœcioma gwiazdami. Apokaliptyczna Dziewica œw. Jana wkroczy³a na Wzgórzu Tapeyac w dzieje œwiata. Wszêdzie indziej potem objawia- ³a siê i objawia siê po dzieñ dzisiejszy (np. w Med iugorju). Ale tam, w Meksyku niejako mieszka, jak to sama mia³a oœwiadczyæ. Juan Diego by³by tu drugim Janem dzisiaj te ju œwiêtym. Przez to wydarzenie w Meksyku wprost z nieba zst¹pi³ nowy œwiat. To wtedy wszystko w jednej chwili ulega radykalnej zmianie. Historia œwiata nie zna bardziej pokojowego orêdzia. A ono brzmi: ''Mo emy prze- yæ tylko wtedy, gdy po³¹czymy nasze si³y w zgodzie pod wspólnym niebem! Objawienie urzek³o tubylców. To Bóg wybra³ Meksyk, by objawiæ oblicze Dziewicy z Guadalupe. To ono jest tam pi¹t¹ objawion¹ indiañsk¹ Ewangeli¹. Indianie byli ludÿmi niezwykle religijnymi, zas³uguj¹cymi na zbawienie. Jednak tutaj zbawienie, jak w adnym innym narodzie, przychodzi przez Dziewicê Maryjê. To Ona ukaza³a Aztekom drogê do prawdziwego Boga, którego oblicze Hiszpanie tak bardzo przes³onili swoimi mordami Indian. I oto wkrótce po Objawieniu oba narody, tak bardzo siê nawzajem nienawidz¹ce i pragn¹ce siê wzajemnie wyniszczyæ, przed obliczem Madonny pad³y sobie w ramiona. Dzisiaj nie ma tam ju Hiszpanów ani Indian. Mieszkañcy Meksyku stworzyli nowy naród. I to by³ pocz¹tek nowej cywilizacji Zachodu na tym kontynencie. Coœ podobnego zdarzyæ siê musia³o ju w Jerozolimie po Zmartwychwstaniu Chrystusa. Zaistnia³ i wtedy obraz Jego oblicza z pustego grobu, do którego, jak pamiêtamy bieg³o dwóch uczniów. Ujrzeli le ¹ce p³ótna oraz chustê, która by³a na Jego g³owie, le- ¹c¹ nie razem z p³ótnami, ale oddzielnie zwiniêt¹ na jednym miejscu. Ów drugi uczeñ ujrza³ i uwierzy³. I wtedy to Oblicze musia³o odegraæ równie niepojêtn¹ rolê w dziele pojednania ydów i pogan. Powsta³ nowy lud chrzeœcijañski o czym z podziwem pisze Pawe³ Aposto³ w Liœcie do Efezjan, (13-22). Garstka uczniów wtedy po wieœci o Zmartwychwstaniu Chrystusa, zgromadzona wokó³ Aposto³ów sta³a siê wszak kilkutysiêczn¹ spo³ecznoœci¹. A przecie jeszcze przez wiele pokoleñ chrzeœcijanie nie mieli innego tekstu prócz ydowskiej Biblii, jako ksiêgi œwiêtej. A wiêc ten cud pojednania wtedy ydów i pogan musia³ byæ wynikiem jakiegoœ wyraÿnego obrazu. (Powiemy o tym w dalszym ci¹gu tego tekstu). To tamten cud powtórzy Matka Bo a 1500 lat póÿniej w Meksyku. Nigdzie indziej nie dokona³o siê takie zmieszanie narodów. Nigdy nie dosz³o do po³¹czenia wiêkszych przeciwieñstw religijnych, rasowych i kulturowych. Wszyscy taraz raptem stali siê obywatelami Guadalupe niewa ne sk¹d przybyli. Chrystianizacja nast¹pi³a w nies³ychanym tempie, lecz siêgnê³a bardzo g³êboko dotyczy to zarówno Indian, jak i Hiszpanów. Meksyk sta³ siê wzorcem dla pozosta³ych krajów Ameryki Œrodkowej i Po³udniowej, gdzie mieszka dziœ po³owa chrzeœcijan. Idea jednego narodu zast¹pi³a wizjê narodu czystego etnicznie. Mo na rzec, e Meksykanie s¹ naprawdê wzorcowym narodem, ludem Matki Bo ej. Na tym polega ten najwiêkszy cud Objawienia obraz z 1531 roku. W najbardziej rozpaczliwym momencie swojej historii Aztekowie stali siê ludem Maryi nowym narodem. Ten cud pozwala nam wierzyæ, e najwiêksze wydarzenia s¹ wci¹ jeszcze przed nami. Bo jeœli Europa wspó³czesna nie zrozumie co siê tam wówczas wydarzy³o, wszyscy bêdziemy musieli prze yæ jeszcze niejedn¹ tragediê. Tak, na przyk³ad, jeœli ydzi i Palestyñczycy nie zrozumiej¹, co siê tam sta³o wszyscy staniemy siê ofiarami zbiorowego samobójstwa, wraz z ca³ym œwiatem runiemy w przepaœæ. To w Meksyku przed piêciuset laty zapocz¹tkowano now¹ drogê, któr¹ wspólnie i w pokoju kroczyæ mog¹ wszystkie narody. Oczekujemy kolejnego znaku z nieba. Jest on zapowiedziany przez Matkê Bo ¹ Królow¹ Pokoju w Med iugorju. Data jego ukazania siê i treœæ znana jest wizjonerom. Tak, jak fatimski znak cudu s³oñca zapowiedziany wtedy przez Matkê Bo ¹ nast¹pi³ dok³adnie 13 paÿdziernika 1917 roku, tak mieæ bêdzie miejsce ten w Med iugorju. Matka Bo a dotrzymuje obietnic. Dotykaj¹c obrazu Cud narodzin zupe³nie nowego œwiata jest zawsze mo liwy mówi¹ oczy Maryi w Jej obliczu z Guadalupe. Cud ró znany jest w ca³ej Ameryce aciñskiej. Jest to dzisiaj na œwiecie najwiêksze sanktuarium pielgrzymkowe ku czci Matki Bo ej. Pielgrzymuje tam co roku ponad dwadzieœcia milionów ludzi. Interpretacja symboli na p³aszczu Dziewicy przez Azteków, doprowadzi³a do prawdziwego przewrotu w ich kulturze pogañskiej, miliony ich przyjê³o chrzest w krótkim czasie. Odmieni³o siê wnet oblicze meksykañskiej ziemi. A dzisiejsze techniki optyczne i fotograficzne dope³niaj¹ informacji na temat samego oblicza Maryi. Chodzi tu nade wszystko o zdjêcia utrwalone w oczach Dziewicy. S¹ to nie tyle zdjêcia, co odbicia na Ÿrenicach Maryi, powsta³e w chwili cudu ró z 12 grudnia 1531 roku. Odkrycie to sta³o siê mo liwe dziêki dokonanym w ostatnim czasie powiêkszeniu Ÿrenic Maryi. ROK XIX, NR 3-4 ( )

28 To s¹ prawdziwe ywe Ÿrenice", zawo³a³ pewien fotograf ju w latach dwudziestych zesz³ego wieku, w chwili gdy odkry³ w oczach Matki Bo ej odbicia kilku mê czyzn. Aktualnie, od 1979 roku do chwili obecnej trwaj¹ badania nad oczami Madonny. Nowoczesna technologia, w której w ci¹gu ostatnich dziesiêcioleci dokona³ siê wrêcz rewolucyjny postêp, sprzêt za pomoc¹ którego NASA wykonuje zdjêcia satelitarne, umo liwi³ dwa tysi¹ce piêæset razy powiêkszyæ mikroskopijne wycinki têczówki i Ÿrenicy Maryi z Guadalupe. I oto podziw badaczy: Jak to mo liwe, e chocia na obrazie nie stwierdzono œladu farby, pigment zachowuje tu swoj¹ barwê i po³ysk? Poza tym barwy obrazu zmieniaj¹ siê w zale noœci od k¹ta, pod jakim siê do niego zbli amy efekt, którego dot¹d ludzie nie potrafi¹ wywo³aæ. Jeszcze wiêksz¹ uwagê wzmog³y odkrycia, jakich badacz Jose Aste Tonsmann dokona³ w oczach Madonny w roku W trakcie analiz stwierdzi³ on mianowicie, e po odpowiednim przefiltrowaniu zdjêæ mo na na nich rozpoznaæ nie jedn¹ czy dwie odbite w Ÿrenicach Maryi postacie, lecz ca³¹ grupê osób. W sumie naliczy³ ich trzynaœcie. Badacz wyci¹gn¹³ wniosek, i postacie obrazów w oczach Dziewicy mo na zrozumieæ tylko wówczas, gdy przyjmie siê, e powsta³y one w chwili ods³oniêcia Jej wizerunku. Ka da z osób znajduje siê w innej pozycji i postawie cia³a. Obraz w oczach artysty malarza W roku 1756 meksykañski artysta malarz, don Miguel Cobrera, któremu zlecono zrobiæ kopiê Madonny aby podarowaæ j¹ papie owi Benedyktowi XIV, pozostawi³ po sobie cienk¹ ksi¹ eczkê, w której opisa³ swoje spostrze enia o tym obrazie z punktu ( Szczegó³y twarzy z obrazu apokaliptycznej Madonny z Guadalupe, czczonego od XVI wieku jako,,acheiropoietos, <obraz którego nie namalowa³a ludzka rêka>". widzenia regu³ sztuki malarskiej. Orzek³, e w tym obrazie jest kolekcja dziwów, bo zda³o mu siê, e na tym obrazie znajduje siê nie jeden tylko cud, ale jest ich wiele. Napisa³: Nie jestem w stanie wypowiedzieæ tego, co sam obraz mówi do ka dego kto nañ patrzy. Jest to nieznany dot¹d rodzaj malarstwa, które mog³o wyjœæ tylko spod niebiañskiego pêdzla, poniewa obraz ³¹czy w sobie nie tylko to wszystko, co najlepsze w malarstwie, lecz równie cztery ró ne techniki malarskie: malarstwo olejne, akwarelowe, i dwie odmiany temperowego. G³owa i rêce namalowane s¹ farb¹ olejn¹, suknie oraz anio³a i chmury, które J¹ otaczaj¹ farb¹ temperow¹, zaœ p³aszcz akwarel¹. W 1946 roku przeprowadzono pierwsze badania mikroskopowe obrazu, które pozwoli³y jednoznacznie stwierdziæ, e wizerunek Maryi, œciœle bior¹c, nie jest obrazem, poniewa nie ma na nim œladu ruchów pêdzla. S³owem, obraz jest tajemnic¹, jest dzie³em Boga. Obraz chciano zniszczyæ. 14 listopada 1921 roku zamachowcy umieœcili dynamit w jednym ze stoj¹cych bezpoœrednio pod obrazem Madonny wazonów na kwiaty. Si³a eksplozji by³a ogromna, wypad³y wszystkie szyby z okien katedry. Sam obraz zosta³ nienaruszony, a na chroni¹cej go szybie nie powsta³a nawet jedna rysa. Jeno potê ny krucyfiks wygiêty le y dzisiaj w gablocie w nowej bazylice na specjalnie wykonanej poduszce, upamiêtniaj¹c to wydarzenie. 28 Nad Odr¹

29 Ks. Henryk Nowik B D ANTROPOLOGICZNY METODY ZAP ODNIENIA IN VITRO Ci¹g dalszy z poprzedniego numeru 4. Analiza b³êdu antropologicznego w strukturze metody zap³odnienia in vitro Zap³odnienie metod¹ in vitro przebiega w sposób nieosobowy, lecz na drodze biotechnicznej, czyli zredukowanej jednostki ludzkiej do poziomu cytologicznego, gdzie próbówka i zamra arka oraz ró nop³ciowi dawcy komórek haploidalnych (gamet), pe³ni¹ rolê instrumentaln¹. Metoda zap³odnienia in vitro rozk³ada siê na pewne etapy, takie jak: pobranie od kobiety odpowiedniej iloœci dojrza³ych komórek jajowych (gamet). Wieloœæ pobranych gamet jest koniecznym warunkiem skutecznoœci tej metody. Zatem strukturalnie przyjmuje siê w tej metodzie absolutne ryzyko œmierci zarodków, oraz ryzyko zagro enia zdrowia matki, a w przysz³oœci zdrowia matek do wynajêcia. Wymagan¹ wieloœæ komórek jajowych otrzymuje siê przez sztuczn¹ stymulacjê hormonaln¹. W latach osiemdziesi¹tych stosowano œrodek stymulacyjny, zwany cytrynianem klomifenu, podawanym doustnie. Przysadka mózgowa natychmiast zwiêksza wydzielanie hormonu glokoproteidowego (.FSH), pobudzaj¹cego dojrzewanie i wzrost pêcherzyka jajnikowego. Na pocz¹tku cyklu miesiêcznego w obu jajnikach powstaje ich od 5 do 8, a owulacjê przechodzi tylko jeden, inne zaœ ulegaj¹ degradacji. Stymulacja zaœ hormonalna zatrzymuje ich degradacjê. W celu wywo³ania owulacji, wstrzykuje siê domiêœniowo ludzk¹ gonadotropinê kosmówkow¹ (hormon HCG), który jest odpowiednikiem w naturalnym cyklu hormonu luteinizuj¹cego (LH), odgrywaj¹cym funkcjê sygnaln¹ mózgu do jajnika na informacjê hormonu (estradiol), dostarczonego przez jajnik. Gamety winne byæ pobrane po osi¹gniêciu dojrza³oœci. Nie mo na bowiem interweniowaæ po wyrzuceniu gamet z jajnika. Trudny jest tu bowiem do okreœlenia termin naturalnego cyklu hormonalnego, wobec ³atwego do ustalenia programu czasowego stymulacji. Hormonaln¹ stymulacjê wywo³uje siê równie na drodze podania ludzkiej gonadotropiny menopauzalnej (HMG). która analogicznie, jak cytrynian klomifenu, warunkuje zwiêkszenie wydzielania FSH. Najczêstszym schematem superowolacji jest zestaw gonadoliberyny i gonadotreopiny menopauzalnej (GnRH). Wstêpna czêœæ metody in vitro polega g³ównie na hormonalnej ingerencji w biosystem integracji endokrynologicznej, powi¹zany w sposób bardzo precyzyjny z centralnym uk³adem nerwowym ze wzglêdu na zachowanie i rozwój organizmu w relacji ró nop³ciowej dla pomyœlnego trwania gatunku, w perspektywie ewolucyjnej. Zatem manipulacja hormonalna na poziomie gametogenezy (sztuczny proces jajeczkowania) jest bardzo ryzykown¹ ingerencj¹ w integracyjne systemy organizmu, o walorze psychosomatycznym, zagra aj¹c zdrowiu organizmu i zdrowiu psychicznemu osoby ludzkiej. Ma to wszystko swoje prze³o enie nie tylko na cz³owieka, ale i na ludzki gatunek, nie wy- ³¹czaj¹c ewolucjê biocenotyczn¹ i ca³¹ bioplanetê, gdy w metodzie in vitro mo e za³amaæ siê hormonalna kondycja kobiety, albowiem w uk³adach hierarchicznych obowi¹zuje zasada: po ma³ej przyczynie, z najni szego poziomu biosystemu, nastêpuje wielki skutek na najwy szym poziomie jako ca³oœci uk³adu o ywionego (np. wzmacniacz). Nastêpnym etapem metody in vitro jest zabieg pobierania gamet. Biologicznie dojrza³e gamety pobiera siê w czasie miêdzy 34 a 36 godzin¹ po rozpoczêciu owulacji w nastêpstwie podania HCG. Dokonuje siê tego zabiegu b¹dÿ drog¹ znieczulenia danego miejsca pacjentki dawczyni i pobrania z dojrza³ych pêcherzyków jajnikowych (obserwowanych laparaskopowo), za pomoc¹ strzykawki lub pompki pró niowej po ¹dane gamety, b¹dÿ bez laparoskopu, ale wówczas ig³ê doprowadza siê do jajników pod kontrol¹ ultrasonograficzn¹. Pobrane gamety umieszcza siê w œrodowisku, zbli- onym do naturalnego. Po 3 godzinach inkubacji komórki jajowe ³¹czy siê z przygotowanym ju nasieniem. Po 19 godz. inkubacji plemników i komórek jajowych ocenia siê stan zap³odnienia i umieszcza siê w nowym naczyniu, pozbawionym plemników, gdy one siê rozk³adaj¹ i dzia³aj¹ toksycznie. W czasie od godz. otrzymuje siê dwa blastomery, a po godz. czterech elastomer (zbyt wczesny lub zbyt póÿny transfer do ³ona matki, utrudnia implantacjê.). Transfer ten koñczy cykl in vitro poza ustrojem matki. Do vaginy, z p³ynem hodowlanym, wprowadza siê 2-4 zarodki. Aktywnoœæ zarodka mo na wykryæ po 11 dniach. Jest to technika klasyczna. W metodzie zaœ GIFT wprowadza siê pobrane gamety bezpoœrednio do jajowodu. Inne metody polegaj¹ na udoskonaleniu techniki klasycznej. ROK XIX, NR 3-4 ( )

30 30 Nale y zauwa yæ, e przebieg metody zap³odnienia in vitro pokazuje, e nie jest ona terapeutyczn¹, ale eugeniczn¹ i to w sensie yczeniowym. Rodzi ona z³e owoce. Stwierdzono bowiem, e u dzieci poczêtych in vitro wystêpuj¹ takie wady ustrojowe, jak otwarty rozszczep krêgos³upa, transpozycja wielkich pni têtniczych (choroba serca). Hormonalne œrodki stymulacyjne zwiêkszaj¹ ryzyko powik³añ porodowych, ci¹ e mnogie (15%), aborcje (25%), ci¹ e pozamaciczne (5%), przedwczesne porody (20%), Przedawkowanie gonadotropiny stymuluje du ¹ iloœæ pêcherzyków jajnikowych, nastêpuje czêsto gromadzenie siê p³ynów w jamie brzusznej i klatce piersiowej, co zagra a yciu kobiety, czêste u ywanie laparoskopii warunkuje powstawanie zrostów w pow³oce brzusznej, co utrudnia dalsze operacje, powstawanie ci¹ y jajowodowej (5%). Ryzyko zagro enia zdrowia i ycia matki jest ogromne i niczym nie usprawiedliwione, albowiem metoda zap³odnienia in vitro, ju z samej definicji nie leczy bezp³odnoœci i jest tylko propagowana na bazie etyki sentymentalnej (osobiste szczêœcie kobiety bezp³odnej), by tworzyæ pretekst dla spraw biznesu œwiatowego. Nale y przy tym dodaæ, e w dyskusjach nad ryzykiem zap³odnienia in vitro, funkcjonuje sprawa wyboru matki, to w przypadku ryzyka zagro eñ dziecka z próbówki, niczym nie mo - na usprawiedliwiæ tego procederu. Tym bardziej, e jakoœæ istnienia dziecka z próbówki, ju w stadium prenatalnym, jest spraw¹ gorsz¹, od jego nieistnienia. Zaczyna siê tu bowiem (mo e) czas nadziei, dla przypadkowych rodziców (w stosunku do zarodków), ale dla pozosta³ych embrionów i komórek jajowych rozpoczyna siê bezprawna przysz³oœæ w zamra arce w p³ynnym azocie w temperaturze minus 195 o C. I dok³adnie tu pisze Wolfgang Hingst w pracy Geny, bomba zegarowa zaczynaj¹ siê wrota do piek³a, furtka, przez któr¹ wkraczaj¹ eksperymenty na ludzkich embrionach, planowanego hodowania ludzi, klonowania cz³owieka a nawet tworzenia ludzko-zwierzêcych chimer krzy ówek cz³owieka i zwierzêcia [..] Wielu [..] obawia siê, e ukryta ta bomba zegarowa zaczê³a ju tykaæ, bomba gorsza jeszcze ni zagro- enie nuklearne (Warszawa 1995,s.30). Ten stan ogólnoludzkiego zagro enia zostaje okupiony dramatem ludzi, sprowadzonych do materia³u produkcyjnego w metodzie in vitro na rzecz medycznego biznesu. Wszystko to siê dzieje w scenerii œmierci, w pogoni za jak¹œ form¹ ycia, nie pytaj¹c, a co potem?! W metodzie in vitro brak wszelkiej analogii do zjawiska in vivo, gdzie ca³y przebieg zdarzenia jest miêdzyosobowy, a spotkanie siê gamet przebiega w sposób bardzo z³o ony, a przy tym bardzo precyzyjny pocz¹wszy od samej gametogenezy, wypracowanej wielkim trudem przez ewolucjê. Œwiadcz¹ o tym liczne problemy teorii fuzji gamet.. Teoria ta zawiera nastêpuj¹ce zagadnienia: 1. W jaki sposób gamety ró nop³ciowe odnajduj¹ siê wzajemnie? 2. W jaki sposób wchodz¹ ze sob¹ w kontakt? 3. W jaki sposób gameta mêska wchodzi do gamety eñskiej? 4. Jakie mechanizmy zapobiegaj¹ polispermii zap³odnieniowej? 5. W jaki sposób zostaje zapewniona specyficznoœæ zap³odnienia? Odpowiedzi na te pytania tworz¹ powa - ny zr¹b ontogenezy, z zakresu bardzo precyzyjnych struktur, subtelnych funkcji i teleonomicznego rozwoju dla dobra jednostki i gatunku. W wewnêtrznej strategii zap³odnienia np. u ssaków proces ten jest regulowany œrodowiskiem biotycznym organizmu matki i biotycznym zachowaniem siê gamet, a w strategii zewnêtrznej np. u ryb œrodowiskiem wodnym i funkcj¹ gamet. Nale y zauwa yæ, e sztuczne œrodowisko probówki jest bardziej podobne do strategii zap³odnienia zewnêtrznego ni wewnêtrznego, wbrew postêpowi ewolucji. Sama zaœ procedura metody in vitro jest bezosobowa i nie kontrolowana przez medycynê i prawo, gdy taka kontrola jest niemo liwa z przyczyn praktycznych. Tu siê nie strze e ycia, ani siê nie chroni, gdy tu panuje prawo walki, eugenicznie kontrolowane przez lekarza, o najstosowniejszego zarodka wed³ug etyki sentymentalnej: pragnienie dziecka, by utrzymaæ najlepsz¹ liniê genetyczn¹ w rodzinie i wed³ug prawa stanowionego przez pañstwo: polityczna jakoœæ ycia. Metoda in vitro jest na wskroœ antybiologiczna, nie mówi¹c ju, e antyludzka. Wystarczy choæby w wielkim skrócie uœwiadomiæ g³ówne ogniwa tego procesu: lekarz in ynier pobiera gamety eñskie i mêskie od osób przygodnych i konstruuje zygoty na zamówienie biorczyni lub pañstwa, a nastêpnie dochodzi ca³e zaplecze produkcyjne, jak sieæ laboratoryjna, sieæ dystrybucyjna, punkty handlowe (zakup biotycznego materia³u wyjœciowego i sprzeda zarodków ludzkich (nie wykluczone s¹ krzy ówki z gametami zwierz¹t na zamówienia stron prowadz¹cych wojny, jako broñ zooantropiczna), oœrodki propagandowe, reklamowe, wychowawcze itp. W ten biotyczny przemys³ wchodzi miêdzynarodowy system parlamentarny, bêd¹cy na us³ugach œwiatowego biznesu. Skoro uœwiadomi siê fakt, e finansjera globalistyczna chce przej¹æ w³adzê nad rz¹dami pañstw, jednocz¹c je w super pañstwo na skalê ogólnoœwiatow¹, by ratowaæ system bankowy i go wzbogacaæ w obszarze handlu, w znacznej mierze na drodze stymulacji zakupu ludzkich zarodków w zamówieniach rz¹dowych, kredytowanych przez banki, na potrzeby wyselekcjonowania potencja³u ludzkiego armii, brygad ochroniarskich, czy grup terrorystycznych. Nie jest wykluczone, e cz³owiek zapragnie stan¹æ w poprzek ewolucji i odst¹pi od modelu organizacji krêgowców (pary odmiennop³ciowe, rodziny, stada itp.), a zbuduje genetyczny model organizacji na wzór spo³ecznoœci owadów, jako biotyczny fundament dla globalizm œwiatowego. Problemy te œwiadcz¹ o tym, e metoda zap³odnienie in vitro jest procedur¹ bardzo groÿn¹, ze wzglêdu Nad Odr¹

31 na wielkie ryzyko nie tylko dla poszczególnych jednostek ludzkich, ale i dla szerokich warstw spo³ecznych, a nawet dla ca³ego Rodzaju Ludzkiego. Technika zap³odnienia in vitro pisze Barbara Chyrowicz wystawia wysoce skomplikowane dziedziczne uposa enie zarodka na dzia³anie szkodliwych czynników natury hormonalnej, termicznej, optycznej, chemicznej i mechanicznej. [ ] moralne niepokoje zwi¹zane z metod¹ in vitro rosn¹ wraz z rozwojem technicznych mo liwoœci tworzonych przez wspó³czesn¹ biologiê i genetykê molekularn¹. Sztuczna inseminacja i zap³odnienie in vitro to nadto, zdaniem wielu, równia pochy³a w kierunku manipulacji na ludzkim zarodku, z technik¹ klonowania w³¹cznie (Bioetyka i Ryzyko, Lublin 2000, s.96n.). Istot¹ równi pochy³ej jest fakt wprowadzenia aksjologicznego twierdzenia: jakoœæ ycia, pochodz¹cego z liberalizmu oœwieceniowego, na miejsce twierdzenia aksjologicznego: wartoœæ ycia, wywodz¹cego siê z filozofii klasycznej. Jest tak dlatego, e metoda in vitro wywodzi siê nie tylko z filozofii podmiotu Kartezjusza i Kanta, ale ponadto i z b³êdnej koncepcji nauki (mikroredukcjonizm), czyli poznawczego równania w dó³, niszcz¹c ca³oœciowe ujêcia poznawcze, rezygnuj¹c tym samym z ogl¹dania perspektyw rozwoju nauki i filozofii ycia. Redukcjonizm w dó³ uderza bowiem w metodologiczno-epistemologiczn¹ strukturê nauk biologicznych. Niweczy cenny pr¹d humanizacji przyrodoznawstwa w syntezach naukowofilozoficznych (np. Teilhard de Chardin, Boles³aw Gawecki). Rujnuje teoretyczny ³ad myœli realistycznej filozofii przedmiotu tworz¹cej organizacyjn¹ ca³oœæ poznania wszechœwiata, cz³owieka i Boga. Ca³e to wielkie dziedzictwo cywilizacji ³aciñskiej jest przeciwne mikroredukcjonistycznej koncepcji nauki (mechanicyzm, pozytywizm, pragmatyzm) oraz subiektywistycznej filozofii neomodernistycznej (przepaœæ miêdzy myœl¹ a rzecz¹). Metdologiczne i merytoryczne racje przemawiaj¹ za odrzuceniem mikroredukcjonizmu w naukach biologicznych i nie tylko, a tym samym i metody in vitro.), ufundowanej w³aœnie na metodologii równania w dó³, t³umacz¹c ca³oœæ przez sumê czêœci. Wspó³czesna nauka odchodzi od metodologii równania w dó³ (upadek marksizmu, neopozytywizmu), a dokonuje siê szybki wybór nauki o yciu w koncepcji organizmalnej, z jej metodologi¹ makroredukcjonistyczn¹ (równania w górê), polegaj¹c¹ na tym, e biolog podejmuje badania czêœci uk³adu o ywionego z punktu widzenia jego ca³oœci, która jest czymœ wiêcej, ni sum¹ jego elementów. W paradygmacie biologii organizmalnej (ca³oœciowej) jedynym sposobem zap³odnienia jest metoda in vivo. A metoda in vitro jest sprzeczna ze wspó³czesn¹ teori¹ nauk przyrodniczych, zw³aszcza nauk biologicnych. Nale y przy tym dodaæ, e metodologia holistyczna nie przekreœla mikroredukcjonistycznego punktu widzenia, ale go uzupe³nia w sposób komplementarny, na drodze symplifikacji holistycznej. Wychodz¹c od ca³oœci biosystemu w kierunku jego czêœci. Tym bardziej, e tu chodzi o cz³owieka, który jest punktem odniesienia poznawczego w empiriologicznej kosmologii w myœl zasady antropicznej: kosmos powsta³ taki, by móg³ w nim zaistnieæ cz³owiek (równanie w górê). I zaistnia³ on jako dziecko Boga, w przyjaznym kosmosie, na kszta³t ogrodu w Eden. Ta godnoœæ cz³owieka, w wymiarze: metodologicznym, kosmogenetycznym, genetycznym, psychofizjologicznym, personalistycznym i teologicznym, zosta³a odrzucona przez metodê in vitro, rodz¹c liczne odmiany b³êdu antropologicznego w praktyce sztucznego zap³odnienia. Niektóre aspekty tego b³êdu zosta³y ju zarysowane w pod tytu³ach. Dosz³y inne, warto je przedstawiæ, choæby w wielkim skrócie (nie obejdzie siê jednak bez pewnych powtórzeñ). 5. Odmiany b³êdu antropologicznego w metodzie zap³odnienia in vitro W œwietle teoretycznych analiz biokosmologicznych i w ramach refleksji w p³aszczyÿnie metodologicznoepistemologicznej w kontekœcie filozofii przedmiotu i teologii, jak i równie w filozofii prawa, nasuwa siê nieodparcie teza, i metoda zap³odnienia in vitro zawiera b³¹d antropologiczny i to w ró nych odmianach jak: (1). B³¹d metodologiczny metody zap³odnienia in vitro wywodzi siê ze z³ej koncepcji nauki, a mianowicie takiej teorii wiedzy przyrodniczej, gdzie twierdzenia o ca³oœci uk³adów sprowadza siê do twierdzeñ o ich elementach. Tak¹ procedurê metodologiczn¹ zwyk³o siê nazywaæ mikroredukcjinizmem. W myœl tej teorii nauki, ca³e dziedzictwo biosu, sprowadza siê do praw fizyko-chemicznych, a obszar sfery psychicznej do p³aszczyzny biotycznej. Od tej metodologii nauk przyrodniczych odesz³y nauki biologiczne, a nauki medyczne i psychologiczne przyjê³y walor humanistyczny; zw³aszcza po upadku neopozytywizmu i marksizmu. Cz³owiek bowiem nie jest: uk³adem fizyko-chemicznym (mechanicyzm) lub sum¹ struktur biotycznych (biologizm), czy jednostk¹ zachowañ wg. schematu: bodziec-reakcja (behawioryzm) i nie jest równie uk³adem samych relacji miêdzyludzkich (socjologizm). Na tym b³êdzie metodologicznym nauki pojawi³a siê w³aœnie metoda zap³odnienia in vitro, która nie dostrzega dziedzictwa ewolucji biotycznej w gametach i ich przysz³oœci rozwojowej na drodze misternej fuzji w jednoœci ze S³owem stwórczym, w rozwoju ontogenetycznym ku yciu postnatalnym, które siê spe³ni w kulturze rodziny ludzkiej na kanwie powo³ania osób ludzkich. Nale y zatem ca³kowicie uznaæ metodologiê makroredukcjonistyczn¹ (równanie poznawcze w górê), na gruncie antropologii naukowej i filozoficznej, gdzie cz³owieka siê widzi w centrum kosmosu i zarazem siê go ogl¹da, jak przez wieki ca³e przekracza ten œwiat sw¹ kultur¹ materialn¹ i duchow¹. (2). B³¹d kosmologiczny, staje siê widoczny w metodzie in vitro, gdy ignoruje ona kosmologiczn¹ zasadê antropiczn¹, jako empiriologiczn¹ podstawê, ROK XIX, NR 3-4 ( )

32 usprawiedliwiaj¹c¹ powstanie takiego kosmosu, jaki dziœ obserwujemy. W myœl tej zasady cz³owiek jest nie tylko obserwatorem, ale i punktem odniesienia, w procesie powstania i rozwoju kosmosu. Ten naukowy kosmocentryzm znalaz³ ju wczeœniej swoje miejsce u myœliciela przyrodnika: P. Teilharda de Chardin w zasadniczym jego studium: Fenomen cz³owieka, gdzie tê fenomenalnoœæ kosmologiczn¹ podnosi do rangi osoby, na drodze jej stworzenia, przyjmuj¹c Chrystyczny Punkt Alfa (Wcielenie) i Punkt Omega (Paruzja). Mi³o mi przywo³aæ na pamiêæ wielkiego teologa ks. Czes³awa Stanis³awa Bartnika, który w epistemologiczno-metodologicznym studium Teilhardyzm jako historia uniwersalna, mówi o cz³owieku jako o œwiadku prawdy historycznej. Pragnê ponadto dodaæ, e mój prof. Boles³aw J. Gawecki w dziele swego ycia: Filozofia Rozwoju ukaza³ cz³owieka jako najwy sze centrum organizacji psychosomatycznej Wszechœwiata. Cz³owieka powo³anego, wraz z kosmosem do przezwyciê ania œmierci (wzrost entropii) na drodze negentropii, czyli rozwoju ycia. Cz³owiek, na wzór biosmosu, jest powo³any do pokonywania nie- ³adu moralnego ludzkoœci, na drodze prawdy dobra, piêkna i œwiêtoœci. Antropiczna zasada kosmologiczna i wielka wizja naukowo-biblijna Teilharda de Chardin oraz syntetyczna teoria rozwoju biotycznego i kulturowego Gaweckiego s¹ w jawnej sprzecznoœci do metody sztucznego zap³odnienia in vitro, gdy ona wbrew nauce wspó³czesnej i ca³ej cywilizacji Chrzeœcijañskiej, umieszcza poczêcie cz³owieka w próbówce w kontekœcie œmierci. (3). B³¹d psychofizjologiczny daje o sobie znaæ ju w samej strukturze logicznej metody: pars pro toto, gdy bierze siê tu czêœæ za ca³oœæ gamety za autonomiczne jednostki, nie bacz¹c na to, e wszystkie komórki haploidalne, wraz z ich fizjologicznym œrodowiskiem w organizmie kontroluje uk³ad hormonalny (endokrynologiczny) i system nerwowy. Pobrane gamety mêskie (w tej metodzie) nie tworz¹ pulê reprezentatywn¹ jako ca³oœæ biotyczna z organizmem. S¹ one oderwane z w³asnym polem biotycznym od ca³oœci organizmalnej i pola biotycznego dawcy (A.A. Gurwicz). Pole botyczne pisze Teresa Ryska jest to zasada organizuj¹ca, normuj¹ca przep³yw informacji, materii i energii w przestrzeni i czasie, w odgraniczonym uk³adzie makrocz¹steczek organicznych zgodnie z wzglêdnie sta³ym programem zakodowanym w oœrodku informacyjno-sterowniczym uk³adu (Tajemnice uorganizowania ywej komórki, Warszawa 1986, s. 453). Zdaniem autorki jest to robocza definicja, ale dla naszych celów jest wystarczaj¹ca. Stwierdza ona bowiem fakt, sterowniczej roli tego pola w aspekcie informacji i energomaterii. Zatem wyprowadzenie gamet ze œrodowiska dawców jest naruszeniem tego, co w jakiœ sposób kontroluje zachowanie siê komórek haploidalnych w organizmie. Gametê eñsk¹, wyrwan¹ 32 z naturalnego œrodowiska ³ona matki (zdegradowan¹) skazuje siê tym samym na po³¹czenie z gamet¹ mêsk¹ równie zdegradowan¹, gdy wyrwan¹ równie sztucznie z ³ona mê czyzny, pozbawiaj¹c naturalnego œrodowiska i pola biotycznego organizmu. Po³¹czenie siê gamet dokonuje siê tu na drodze doboru sztucznego przez biotechnika, kontrolowanego interesem zleceniodawcy, a nie psychobiotycznym wigorem i mi³oœci¹ duchow¹ osób. Dobór ten jest przeciwny idei doboru naturalnego Karola Darwina. Dokonuj¹c ekstrapolacji tego doboru na wielk¹ rzeszê gamet mêskich, zmierzaj¹cych do gamety eñskiej, w naturalnych warunkach, daje siê szansê dla najstosowniejszej komórki haploidalnej mêskiej, spoœród rzeszy tych komórek. Ten psychosomatyczny proces zap³odnienia in vivo nie jest bez znaczenia dla prawid³owego rozwoju gatunku ludzkiego. Zatem metoda zap³odnienia in vitro pozostaje w jawnej sprzecznoœci z nauk¹ o psychosomatycznej kondycji cz³owieka. (4). B³¹d genetyczny jawi siê w obszarze ryzyka naruszenia genomu cz³owieka, czyli wszystkich koduj¹cych i niekoduj¹cych sekwencji DNA, które s¹ zawarte w gamecie. Genomika donosi, e genom cz³owieka wynosi trzy miliardy par zasad w 23 chromosomach. W konsekwencji fuzji j¹der gamet, po 20 godzinach po zap³odnieniu powstaje diploidalne j¹dro zygoty, prowadz¹ce do skomplikowanego organizmu z³o- onego z wyspecjalizowanych tkanek i narz¹dów oraz do dziedziczonego planu, czyli morfogenezy ca³ego organizmu. Przebieg rozwoju zarodka przebiega w pierwszej fazie kontrolowany przez organizm matki, w kolejnej zaœ fazie przez w³asny genom. Podzia³ zygoty na dwa elastomery jawi siê po 30 godzinach od czasu zap³odnienia. Po 3-4 dniach zarodek osi¹ga blastomereów stadium moruli. Komórki potomne s¹ totopotencjalne, zdolne do tworzenia ró nych tkanek. PóŸniej nastêpuje kwalifikacja stabilna. Geny zarodka, w pierwszej fazie s¹ zablokowane. Po powstaniu moruli, kontrolê nad rozwojem sprawuj¹ informosomy ma³e ziarenka RNA w cytoplazmie. Inplantaja nastêpuje miêdzy 6 a 12 dniem po zap³odnieniu. Nale y zauwa yæ, e tak decyduj¹ce momenty rozwoju ontogenetycznego zarodka przypadaj¹ na czas zamra ania i implantacji, w metodzie zap³odnienia in vitro, ryzykuj¹c zmiany w informacyjnym jêzyku genów. Ma tu miejsce naruszanie dóbr osoby, uznawanych na drodze odwo³ywania siê do nastêpuj¹cych za³o eñ: (1) biologiczna sta³oœæ krzy owania siê osobników wewn¹trz tego samego gatunku hybrydy zooantropiczne wykluczone z prawa natury; (2) psychosomatyczna kondycja cz³owieka decyduje o jego statusie osobowym; (3) biotyczna i prawna ochrona rozwoju prenatalnego cz³owieka, w imiê jego wrodzonej godnoœci osobowej oraz (4) zachowanie warunków identycznoœci i integralnoœci osoby, w przypadku ingerencji genetycznych. Nad Odr¹

33 Ingerencje te znajduj¹ siê w krêgu ryzyka (stan realnego zagro enia ycia ludzkiego). Zatem ma tu miejsce argument równi pochy³ej (nieuchronne staczanie siê w dó³ œmierci). Zarówno eugenika selekcyjna (eliminacja osobników obci¹ onych genetycznie), jak i projekty genetycznej modyfikacji istot ludzkich, ³¹cz¹ siê z naturalistyczn¹ aksjologi¹, opart¹ na zasadzie: jakoœæ ycia, zamiast aksjologii cywilizacji ³aciñskiej, g³osz¹cej: wartoœæ ycia. To przewartoœciowanie aksjologiczne jest w³aœnie mechanizmem: równi pochy³ej. Przewartoœciowanie aksjologiczne ma swe Ÿród³o w dualizmie kartezjañskim (filozofia podmiotu bez teorii prawdy obiektywnej). Niezale noœæ œwiadomoœci i materii sprawia, e pojêcie osoby traci rolê jednocz¹c¹ pomiêdzy cielesnoœci¹ a œwiadomoœci¹. W ten sposób w dualizmie Kartezjusza rozesz³y siê kryteria to samoœci cz³owieka i osoby. Poprzestano dziœ na ró nie pojêtej jakoœci ycia cz³owieka, a osobê zaœ zredukowano do samoœwiadomoœci (œwiadomoœæ to samoœci). Na bazie ideologii modernistycznej (filozofia podmiotu) powsta³ w³aœnie antropologiczny b³¹d genetyczny, prowadz¹cy do równi pochy³ej w krêgu bezwzglêdnego ryzyka, gdy zosta- ³y naruszone, wy ej wymienione za³o enia. Przyjêto tu bowiem redukcjonistyczn¹ koncepcjê genetyki równania poznawczego w dó³, co wydaje owoce œmierci. Ludzie nauki przestrzegaj¹ przed ambiwalencj¹ praktycznych osi¹gniêæ wspó³czesnej genetyki (zob.barbara Chyrowicz, Bioetyka i ryzyko, Lublin 2000). (5). B³¹d personalistyczny metody in vitro polega na tym, e osoba ludzka w swej godnoœci, maj¹c wymiar transcedentny, przekraczaj¹cy ca³¹ naturê, staje siê w metodzie in vitro elementem natury, podporz¹dkowanym przyrodzie w sposób manipulacyjny, na zasadzie etyki sentymentalnej lekarstwa dla chorej natury biorcy. Nie wiadomo jeszcze, czy bezp³odnoœæ jest chorob¹, np. u owadów pszczo³y robotnice s¹ bezp³odne i pracuj¹ na ca³oœæ populacji. W rodzinie ludzkiej istnieje macierzyñstwo i ojcostwo duchowe, dzia³aj¹ce na rzecz w³asnych rodzin lub spo³eczeñstwa w narodzie, rodziny zastêpcze, adopcje itp. Wydaje siê, e metoda in vitro, przebrana w etykê sentymentaln¹ jest tylko pretekstem do wielkiej gry œwiatowej finansjery. Metoda ta, ponadto jest sprzeczna z Dokumentami nauki Koœcio³a Katolickiego (Donum vitae, Evangelium vitae, Dignitas personae) i z Dokumentami prawnymi ONZ, broni¹cymi wrodzonej godnoœci osoby ludzkiej w imiê pokoju. Wszak preambu³a Powszechnej Deklaracji Praw Cz³owieka w koñcowej czêœci nawo³uje ludzkoœæ do podjêcia wielkiego nurtu wychowania narodów do pokoju œwiata. Twórcy w³aœnie tej Deklaracji np. Jacques Maritain nawo³ywali œwiat do w³¹czenia siê w ruch Rewolucji o godnoœæ osoby ludzkiej, jako podstawy pokoju. Osoba ludzka jest bowiem drog¹ ycia w pokoju. (6). B³¹d teologiczny jest najbardziej tragiczny, a w swej wymowie na wskroœ szatañski, gdy polega na targniêciu siê na tajemnicê drzewa poznania dobra i z³a i na tajemnicê drzewa ycia, by zaj¹æ miejsce Boga. Strategiê walki z cz³owiekiem w Raju, szatan zastosowa³ dziœ, uderzaj¹c metod¹ in vitro w istotê p³odnoœci cz³owieka, w myœl planu Bo ego. Wed³ug bowiem zamys³u Boga mê czyzna i niewiasta w raz ze swoim Stworzycielem kreuj¹ nowego cz³owieka. Zamys³ ten zaœ jest przedmiotem kontemplacji, a nie studium pragmatycznym dla potrzeb cz³owieka. Tylko ta kontemplacja mo e daæ szczêœcie rodzicom i radoœæ panowania p³odnoœci¹ w pokoju na bioplanecie. W kontekœcie odmian b³êdu antropologicznego, metoda zap³odnienia in vitro, g³êboko przera a ludzi dobrej woli na ca³ym œwiecie tym bardziej, e u wielu wybitnych osobistoœci nauki, kultury, oœwiaty, polityki i biznesu, poziom etyczno-moralny niekoniecznie odpowiada ich wielkim osi¹gniêciom. Antropologiczny b³¹d metody zap³odnienia in vitro jest fa³szem, gdy pozostaje w sprzecznoœci z nauk¹, a w szczególnoœci z antropologi¹ naukow¹, filozoficzn¹, teologiczn¹ i z Powszechn¹ Deklaracj¹ Praw Cz³owieka. Ponadto metoda ta jest z³a, gdy cz³owiek targn¹³ siê na drzewo ycia, by rozstrzygaæ o genezyjskiej tajemnicy drzewa poznania dobra i z³a, wbrew zakazowi Boga w Eden. A czyni to w obszarze in ynierii: mikrofizycznej, genetycznej, ekologicznej i mentalistycznej. Miara wyznaczona z³u, we wspó³czesnych dziejach Europy i œwiata znalaz³a siê w dobrych rêkach cz³owieka naszych czasów - Jana Paw³a II. Ugodzony œmierci¹ y³, by dotykaæ los cierpi¹cych ludów œwiata, broniæ godnoœci osoby ludzkiej w parlamentach pañstw ró nych kontynentów, ukazywaæ zgodnoœæ rozumu z wiar¹ w aulach uniwersytetów ró nych krajów, kontemplacj¹, s³owem i poca³unkiem ziemi, przybli aæ Ojca braciom, w rodzinie ludzkiej i jej ycia. Zasiane dobro niech siê rozmna a w sercach wielu, by przyœpieszyæ upadek z³a. Nasz los spoczywa w naszych d³oniach, uk³adaj¹cych siê na kszta³t modlitwy, w kraju i na œwiecie, w krêgu telewizji Trwam i Radia Maryja, wobec baranka z Apokalipsy, który jest obecny wœród nas i dzia³a w historii. ROK XIX, NR 3-4 ( )

34 Beata Fonseca MYŒL ŒWIÊTA WYPRAW KRZY OWYCH 34 Ci¹g dalszy z poprzedniego numeru Od po³owy XI wieku Bizancjum zaczê³o przesiedlaæ do Macedonii Pieczyngów, Turków, Kumanów Ormian i inne ludy, w celu zapobiegania oporu miejscowej ludnoœci, a tak e do obrony tych terenów przed nieprzyjacielem zewnêtrznym. W koñcu XI i na pocz. XII w. tak¹ politykê prowadzi³ równie cesarz Aleksy I Komnen. Z dokumentów Teofilakta wynika, e osiedlono tu du ¹ liczbê Ormian. Kiedy w r. 1081, Normanowie oblegali Dracz, w jego obronie bra³o udzia³ Ormian. 67 W Bizancjum nawet w czasie pokoju stosowano œcis³y nadzór nad wiêkszymi grupami cudzoziemców przeje d aj¹cych przez terytorium cesarstwa. Rusini np. mogli wje d aæ do Konstantynopola tylko jedn¹ bram¹, nieuzbrojeni i w grupach do 50-ciu osób. Nadzór nad nimi sprawowa³ urzêdnik cesarski. 68 Niezbyt goœcinnie na pó³wyspie Ba³kañskim zosta³ przyjêty Hugo z Vermandois, bowiem kiedy przybi³ do bizantyjskiego wybrze a Adriatyku, po tym jak jego flotê rozrzuci³ po morzu sztorm, gubernator Dyrrachium kaza³ go zatrzymaæ i pod eskort¹ odstawiæ do Konstantynopola. 69 Uwa a siê, e kontyngent Normanów z po³udniowej Italii dowodzony przez Boemunda zaatakowany zosta³ przez Pieczyngów na rozkaz cesarza. 70 Podobnie Rajmund z Tuluzy i jego armia Prowansalczyków zosta³a zaatakowana przez S³owian w Dalmacji, a w pobli u Pelagonii Pieczyngowie zaatakowali i ograbili papieskiego legata Ademara z Le Puy. 71 Z bizantyjskiego punktu widzenia pierwsz¹ krucjatê przedstawia Anna Komnena, córka cesarza Aleksego I. 72 By³a wstrz¹œniêta brakiem poszanowania dla ceremonia³u dworu bizantyjskiego przez rycerzy krzy owych. Uwa a³a ich za barbarzyñców. Wiêc ju od samego pocz¹tku zarysowywa³ siê konflikt miêdzy ³acinnikami i Grekami. U Greków panowa³y du o bardziej ba³wochwalcze obyczaje korzenia siê przed wy ej postawionymi. Ksi¹ ê Antiochii Renald zosta³ zmuszony do przeprosin cesarza" z odkryt¹ g³ow¹, boso, z obna onymi a do ³okcia ramionami, trzymaj¹c za ostrze szpadê, której rêkojeœæ by³a zwrócona w stronê cesarza". 73 Steven Runciman w swojej trzytomowej pracy "Dzieje wypraw krzy owych"( ) 74 wprowadzi³ jednoznaczny obraz tych poczynañ, jako t.zw. interes "m³odszych synów". Chodzi³o o to, e w œredniowiecznej Europie w celu zapobie enia rozdrobnienia maj¹tków rodowych, prawo dziedziczenia posiadali najstarsi potomkowie wielkich rodów. M³odsi synowie natomiast pozostawali bez dziedzictwa. St¹d wyci¹gniêto wnioski, e wyprawy krzy owe s³u y³y g³ównie tym m³odszym synom do zdobywania sobie maj¹tków i tytu³ów. Ca³a natomiast historia wypraw krzy owych udowadnia zupe³nie inn¹ tezê. Druga wyprawa krzy owa prowadzona w latach by³a zorganizowana i dowodzona przez króla Francji Ludwika VII i cesarza Niemiec Konrada III, wiêc trudno pos¹dzaæ tych monarchów o chêæ zdobywania ziemi dla siebie. Podobnie rzecz ma siê z trzeci¹ wypraw¹ w latach prowadzon¹ si³ami cesarza Niemiec Fryderyka I Barbarossy, króla Francji Filipa II Augusta i króla Anglii Ryszarda Lwie Serce. Podobnie pi¹ta wyprawa w latach prowadzona by³a si³ami króla Wêgier Andrzeja II Arpadowicza, ksiêcia Antiochii Boemunda IV i króla Cypru Hugo I Cypryjskiego. Szósta i siódma wyprawa by³y podjête przez króla Francji Ludwika IX. (lub wed³ug innych obliczeñ VII i VIII, jeœli za szóst¹ uwa aæ wyprawê cesarza Fryderyka II). Kiedy elektorzy pierwszego w³adcy Jerozolimy, po jej zdobyciu w r. 1099, zbierali informacje o yciu prywatnym ka dego kandydata spoœród przywódców pierwszej krucjaty, ludzie z najbli szego otoczenia Gotfryda z Boullion (lotaryñskiego) nie znaleÿli w nim adnej wady. Niektórzy tylko uwa ali, e oddaje siê on w przesadnym stopniu praktykom religijnym. 75 Godfryd nie mia³ ambicji rz¹dzenia i po pewnych wahaniach, przyj¹³ w³adzê, ale poprosi³, by nie nadawano mu tytu³u króla. By³ on g³êboko przekonany, e najwy sz¹ w³adzê w Ziemi Œwiêtej powinien sprawowaæ Koœció³ Chrystusowy, wiêc na jego osobist¹ proœbê przyznano mu miano Advocatus Sancti Sepulchri - Obroñca Grobu Œwiêtego. 76 W póÿniejszym okresie powsta³o wiele prac wykazuj¹cych, jakie finansowe ofiary musieli ponieœæ uczestnicy wypraw i ich rodziny, aby wzi¹æ udzia³ w wyprawach krzy owych. 77 Godfryd z Bouillon zmuszony by³ sprzedaæ hrabstwo Verdun, by móc zorganizowaæ swoj¹ wyprawê. Podobnie na krucjatê w 1101 r. wicehrabia z Bourges sprzeda³ królowi Filipowi I miasto i wicehrabstwo. 78 Przyk³ady te, oraz wiele innych, mog¹ œwiadczyæ o tym, e nie chodzi³o tutaj o materialne zyski. Autorzy epoki oœwie- Nad Odr¹

35 cenia równie z pogard¹ okreœlaj¹ ten wielki zryw, jako fanatyczne podejmowanie przez "tysi¹ce g³upców (...) a³osnych wysi³ków zbawienia duszy". 79 Jakiej by tu interpretacji nie zastosowaæ, to "niezale nie od tego, czy krucjata koñczy³a siê sukcesem czy klêsk¹, ka dy krzy owiec ryzykowa³ œmieræ, kalectwo, czy ruinê finansow¹". 80 Przed szturmem Konstantynopola wszyscy rycerze wyspowiadali siê i przyjêli komuniê, z t¹ myœl¹, e mog¹ zgin¹æ w walce. 81 Doœwiadczenia pozostawionych rodzin by³y czêsto bardzo ciê kie, mimo zapewnieñ o przywilejach dla krzy owców i opiece Koœcio³a. Kobiety i dzieci by³y nara one na wiele krzywd. 82 Krucjaty nie by³y typem samo finansuj¹cych siê przedsiêwziêæ i chocia ³upy niekiedy by³y znaczne, to jednak rzadko równowa y³y koszty wyprawy. 83 Klasa rycerska ponadto nie by³a znana z zapobiegliwoœci, tote wa n¹ rolê odgrywa³y rodziny, znajomi i panowie krzy owca w finansowaniu jego wyprawy. ród³em finansowania wyprawy by³o równie wykorzystywanie prawa w³asnoœci. W celu zapewnienia sobie œrodków sprzedawano maj¹tek ruchomy, np. drewno. Kazano wycinaæ i sprzedawano lasy. Uzyskiwano te pieni¹dze od swych poddanych za ich wyzwolenie lub ze sprzeda y praw i przywilejów mieszczanom podleg³ym jurysdykcji danego rycerza. Od r pieni¹dze na krucjatê zdobywano w formie po yczek, czêsto zabezpieczonych na dobrach. 84 W tych czasach wierzono, e "cechy charakteru s¹ przekazywane przez krew, a historie o pochodzeniu ludzi od biblijnych i mitycznych antenatów, sta³y siê sednem rozumienia przez Europejczyków" 85 Takie wiêc pochodzenie zobowi¹zywa³o do wykazania siê cechami pozytywnymi. Zarzucane czêstokroæ okrucieñstwo w czasie krucjat, z którym spotykamy siê w dzia³aniach wojennych, wystêpowa³o wówczas powszechnie. W ówczesnym spo³eczeñstwie przemoc by³a endemiczna i sama w sobie niezauwa alna. Brutalnoœæ do tego stopnia by³a nierozerwaln¹ czêœci¹ codziennoœci, e stawa³a siê prawie rytua³em. 86 Okrucieñstwem wyró niali siê zarówno muzu³manie, jak i Grecy. Zdetronizowanemu cesarzowi Andronikowi wyrwano w³osy z brody, wybito zêby, odr¹bano rêce, g³odzono przez kilka dni w lochu, wykolono jedno oko, posadzono na wielb³¹dzie z g³ow¹ w stronê ogona, by dodatkowo drêczyæ go nieznoœnym odorem, wyj¹tkowo intensywnym u wielb³¹da i przepuszczono przez t³um, by ten móg³ go k³uæ no em i kaleczyæ. Dobito go na hipodromie, robi¹c z tego widowisko. 87 Równie okrutne jest postêpowanie muzu³manów, gdy po zdobyciu Trypolisu, gdzie mieszka³a ludnoœæ chrzeœcijañska. "Kiedy (...) skoñczyli mordowaæ mieszkañców i pl¹drowaæ miasto, su³tan rozkaza³ zrównaæ je z ziemi¹. Po zdobyciu Trypolisu ogromny t³um mê czyzn i kobiet schroni³ siê na wyspie i w koœciele (œw. Tomasza). Muzu³manie przeprawili siê wp³aw przez morze, pozabijali wszystkich mê - czyzn, a kobiety pognali w niewolê". 88 Podobnie okrutnie postêpowano z ludnoœci¹ chrzeœcijañsk¹ po zdobyciu Akki 28 maja 1291 r. "A jeœli jakiœ Saracen sprzecza³ siê z drugim o napotkan¹ kobietê, wtedy obaj j¹ zabijali. A zdarza³o siê, e zabierali kobietê, a dziecko rzucali na ziemiê i tratowali koñmi. Kobiety brzemienne gnali i pêdzili tak, e umiera³y z uduszenia, a razem z nimi dziecko, które nosi³y w ³onie". 89 O wielkim okrucieñstwie i wrêcz dzikoœci obyczajów œwiadczy fakt opisywany przez Usamê ibn Munkidha, kiedy to zabito jednego ze swoich wodzów: "Nadbiegli Murzyni i zabili go. Mieszkañcy Kairu podzielili cia³o Ridwana na kawa³ki, aby je zjeœæ i staæ siê dzielnymi'. 90 Arabowie te mieli liczne przes¹dy, które skutkowa³y wielk¹ œmiertelnoœci¹ rannych. Uwa ali bowiem, e nie mo na rozbanda owywaæ rany poza swoim domem. Poci¹ga³o to za sob¹ œmieræ od gangreny, ale nie wyci¹gano z tego adnych wniosków. Twierdzono, e "zdarzy³o siê tak dlatego, e nadszed³ kres jego ycia". 91 Wyj¹tkowo drastyczne opisy postêpowania z chrzeœcijanami, mo liwe, e tendencyjnie przerysowane, by spowodowaæ reakcjê rycerstwa i duchowieñstwa, dochodzi³y do papie a Urbana II. "Lud [...] rasy nieznanej, zupe³nie obcej Bogu[...], zaj¹³ ziemiê chrzeœcijan, doœwiadczaj¹c ich mieczem, grabie ¹ i ogniem. Ludzie ci zniszczyli o³tarze i skalali je swym obrzydliwym obyczajem. Wyrzynali chrzeœcijan, a ich krwi¹ mazali o³tarze albo nape³niali ni¹ chrzcielnice. A tym, którym œmieræ postanowili zgotowaæ w mêczarniach, rozpruwali brzuchy, wywlekali trzewia i przywi¹zywali je do s³upa, i ci¹gali ich potem dooko³a, ch³oszcz¹c, i zabijali ich, gdy padali na ziemiê ze wszystkimi wnêtrznoœciami na wierzchu". 92 Wraz z osadnictwem frankijskim na zarz¹dzanych przez krzy owców terenach nast¹pi³ wiêkszy porz¹dek; rolnicy zyskali ochronê przed beduiñskimi i turkmeñskimi rozbójnikami. Na tych terenach muzu³manie musieli p³aciæ specjalny podatek, tzw. pog³ówne, natomiast na terenach muzu³mañskich chrzeœcijanie i ydzi p³acili gizjê, te pog³ówne. Natomiast katolicy musieli p³aciæ dziesiêcinê. W rezultacie wieœniacy na terenach chrzeœcijañskich byli lepiej traktowani i p³acili mniej podatków, ani eli ci pod w³adz¹ muzu³mañsk¹. Istnia³o wiec niebezpieczeñstwo przechodzenia islamistów na now¹ wiarê. 93 Nie wszyscy jednak muzu³manie byli zadowoleni z takiej sytuacji. Wielu ucieka³o do Aleppo i Damaszku i opowiada³o siê za prowadzeniem d ihadu. 94 "D ihad" znaczy "dok³adanie starañ" (aby rozwijaæ islam). Istniej¹ dwa rodzaje d ihadu: dzihad wewnêtrzny, skierowany przeciwko wadom jednostki i dzihad zewnêtrzny, wymierzony w niewiernych. D ihad zewnêtrzny natomiast dzieli³ siê na zbiorowy obowi¹zek w celu poszerzenia terytorium panowania islamu i walki defensywnej pozbycie siê ROK XIX, NR 3-4 ( )

36 36 najeÿdÿców. Muzu³manie walczyli bezp³atnie, chrzeœcijanom i ydom natomiast, którzy brali udzia³ w tej walce, p³aci³ skarb pañstwa. Wed³ug zasad Koranu muzu³manin nie mo e zabijaæ kobiet i dzieci. 95 Najbardziej kontrowersyjna jest czwarta wyprawa krzy owa. Ocena jej niezmiennie jest negatywna, ze wzglêdu na akt barbarzyñstwa, jakim by³o spl¹drowanie Konstantynopola 96. By jednak prawid³owo zrozumieæ zaistnia³¹ sytuacjê, nale y j¹ szczegó³owo zanalizowaæ, gdy moralnej wartoœci czynu nie mo na oceniæ badaj¹c jedynie czyn w oderwaniu od kontekstu. 97 Otó Grecy w oczach Zachodu traktowani byli wówczas jako schizmatycy, których nale y nawracaæ. Z chwil¹ podjêcia przez Aleksego IV rozmów o unii koœcielnej, stali siê braæmi w wierze. Natomiast po przewrocie politycznym i zabójstwie prawowitego monarchy, za jakiego krzy owcy uwa ali Aleksego IV, sytuacja diametralnie uleg³a zmianie. Przy organizowaniu tej wyprawy na apel papie a Innocentego III ju sam wybór przywódcy IV wyprawy przez baronów napotyka³ na wielkie trudnoœci. Po nieudanych próbach pozyskania ksiêcia burgundzkiego Eustachego i Tybalda de Bar 98 markiz Bonifacy z Montferrat by³ wielce zaskoczony decyzj¹ baronów. Nastêpnie zwrócono siê do Pizy, Genui i Wenecji o pomoc w dostarczeniu floty na przewiezienie wojsk do Afryki. Wszystkie miasta odmówi³y, uwa- aj¹c zadanie to nie do wykonania, jedynie Wenecja wyrazi³a zgodê. Duc de Venice Henryk Dandolo pisa³: "Panowie, chêtnie zawrzemy z wami umowê i znajdziemy dla was okrêtów za 100 tys. marek, jeœli zechcecie, pod tym warunkiem, e razem z wami udam siê ja i po³owa spoœród tych, którzy w ca³ej Wenecji mo e nosiæ broñ, przy czym otrzymamy po³owê wszystkiego, co bêdzie podbite lub zdobyte, a ponadto wystawimy wam 50 galer na nasz koszt i w ci¹gu roku od takiego dnia, który oznaczymy, przewieziemy was do ukochanej ziemi, któr¹ sobie za yczycie, b¹dÿ do Babilonu 99 b¹dÿ do Aleksandrii". 100 Ponadto wydano te rozporz¹dzenie o nie zawieraniu adnych innych umów, dopóki flota dla krzy- owców nie zostanie ukoñczona. Zap³acono Wenecjanom jedynie zaliczkê w wysokoœci 25 tys. marek, na któr¹ z³o yli siê hrabia Szampanii i hrabia Flandrii, Baldwin, póÿniejszy cesarz ³aciñski. Resztê zaliczki zebra³ mistrz Fulko. 101 Wenecjanie ci¹gnêli losy, kto ma pójœæ na wyprawê, gdy nie wszyscy zdolni do noszenia broni mieli na to ochotê. Wynik³y równie trudnoœci z uregulowaniem d³ugu w stosunku do Wenecjan, gdy na 4 tys. zaplanowanych rycerzy, przyby³o tylko tysi¹c, a ze 100 tys. pieszych nie by³o wiêcej, ni 60 tys. Rycerze og³osili dodatkow¹ zbiórkê, ale jeszcze po tym zosta- ³o do zap³acenia 50 tys. marek. Poniewa Wenecjanie od pó³tora roku nic nie zarabiali, przygotowuj¹c flotê dla krzy owców, do a uwiêzi³ ca³¹ wyprawê na wyspie œw. Miko³aja. Po dokonaniu jeszcze jednej zbiórki pozosta³o jeszcze 36 tys. marek do zap³acenia. Uzgodniono, e ten d³ug zostanie oddany w postaci pierwszych zdobyczy. W ten sposób powsta³a sprawa zdobycia dla Wenecji Zadaru. 102 Flota wenecka by³a istotnie imponuj¹ca "...kiedy odp³ywa³a z portu w Wenecji(...) by³o to najpiêkniejszym widowiskiem od stworzenia œwiata. (...) Kiedy wyszli na otwarte morze, wydawa³o siê i ca³e morze zape³ni³o siê okrêtami. (...) a by³a to prawda, e nigdy tak piêknej floty, jak ta, ani bogatszej, nie widziano, ani nie zebrano w adnym kraju". 103 Wenecja wiêc wywi¹za³a siê ze swych zobowi¹zañ, ponosz¹c olbrzymie koszta, tote chciano je w jakiœ sposób odzyskaæ. Ze swej strony do a wenecki wyprawi³ 50 uzbrojonych galer na w³asny koszt. Zdobycie chrzeœcijañskiego Zadaru w 1202 r. spotka³o siê z interdyktem papieskim. PóŸniej Innocenty III zdj¹³ go z krzy owców, z wy³¹czeniem Wenecjan, których wini³ za sprowadzenie wyprawy na manowce. Kiedy natomiast wynik³a sprawa przywrócenia tronu bizantyjskiego Aleksemu, synowi Izaaka, którego siostra by³a ma³ onk¹ Filipa Szwabskiego, papie by³ przeciwny ³¹czeniu tej sprawy politycznej z wypraw¹ krzy ow¹. 104 Równie do a wenecki nie by³ zainteresowany zmian¹ kursu wyprawy, by pomóc m³odemu Aleksemu. Wenecjanom chodzi³o g³ównie o Zadar, gdy wielka konkurencja Pizañczyków by³a dla nich istotnym zagro eniem. 105 Bizancjum prze ywa³o wówczas kryzys za kryzysem. W administracji cesarskiej panoszy³a siê korupcja i samowola. Po dokonaniu przewrotu w 1195 r. i usuniêciu bardzo rozrzutnego Izaaka Angelosa, w rezultacie spisku pa³acowego, jego brat przej¹³ w³adzê jako Aleksy III. By³ nieco bardziej dyplomatyczny od swego brata i stara³ siê pozyskaæ przychylnoœæ papie a, proponuj¹c uniê Koœcio³ów. Niestety w sprawach wewnêtrznych pozostawi³ decyzje w rêkach swej ony Eufrozyny, która by³a równie bardzo rozrzutna i przekupna. 106 W takiej to sytuacji wewnêtrznej w Bizancjum zaczê³a byæ organizowana czwarta wyprawa krzy owa, która pierwotnie mia³a na celu wyzwolenie Grobu Pañskiego poprzez zwyciêstwo nad Egiptem. Konstantynopol nie by³ zdobyty przez 9 wieków, od chwili powstania i nie by³ zdobyty przez krzy owców, gdy po ucieczce cesarza z miasta Bizantyjczycy otworzyli bramy i uznaj¹c Aleksego Angelosa za cesarza wpuœcili Franków do miasta. 107 Henryk Dandolo po zdobyciu Konstantynopola napisa³ do Innocentego III w r. 1204: "Wasza Œwi¹tobliwoœæ musi wiedzieæ, e we wszystkim, co uczyniliœmy, ja i lud wenecki, pracowaliœmy dla chwa³y Boga i œwiêtego Koœcio³a rzymskiego, a tak e dla chwa³y Waszej Œwi¹tobliwoœci". 108 Krzy owcy mieli umowê z cesarzem Aleksym IV Angelosem. Z ca³¹ hojnoœci¹ pretendenta do tronu obieca³ Aleksy krzy owcom i Wenecjanom olbrzymie wynagrodzenie, dla pozyskania sobie Nad Odr¹

37 przychylnoœci papie a, który by³ przeciwny ³¹czeniu tej sprawy politycznej z wypraw¹ krzy ow¹, 109 Aleksy wspomnia³ o unii Koœcio³ów. Nastêpnie zobowi¹za³ siê po odzyskaniu tronu, popieraæ krucjatê poprzez przy³¹czenie siê do niej. 110 Jednak e w nocy 25 stycznia Murzuflos, który udawa³ wiernoœæ Izaakowi, obali³ Aleksego i da³ zlecenie do zabicia go parê dni póÿniej. 111 Do a wenecki spotka³ siê z nowym cesarzem i za- ¹da³, by cesarz wyp³aci³ krzy owcom obiecane poprzednio sumy za opuszczenie okolic Konstantynopola. Uwa a siê, e wysuwa³ te inne ¹dania: przywrócenie tronu Aleksemu IV, podporz¹dkowanie siê papie owi i udzia³ w wyzwalaniu Ziemi œw. 112 Murzufles móg³ ³atwo zapewniæ sobie przymierze z krzy- owcami, ale uwa a³, e jest od nich silniejszy i liczy³ te na lud Konstantynopola, który odnosi³ siê do krzy owców z jawn¹ wrogoœci¹. Tote krzy owcy postanowili uznaæ go za zdrajcê, który zamordowa³ swojego cesarza, natomiast Bizantyjczyków godnych pogardy za niedope³nienie obietnicy jednocz¹cej Koœcio³y. "Jednym z leitmotywów krucjaty by³a œwiêtoœæ umów. Niedope³nienie umowy by³o najwiêksz¹ hañb¹". 113 Si³y Bizantyjczyków, w porównaniu do Franków by³y bardzo ograniczone, tote pos³ali oni po pomoc do Sulejmana, pana Konyi 114, a wiêc muzu³manina przeciwko chrzeœcijanom. Wywo³a³o to wielkie oburzenie wœród rycerstwa, którego g³ównym zadaniem by³a walka z niewiernymi. Przywódcy krucjaty uspakajali krzy owców maj¹cych w¹tpliwoœci co do zdobywania miasta chrzeœcijañskiego si³¹, e Bizantyjczycy s¹ schizmatykami i zamordowali prawowitego cesarza. "Gdy miasto zosta³o wziête, nie czyniono krzywdy ani biedakom, ani bogaczom. Ci wiêc, którzy chcieli odejœæ, opuszczali miasto, a ci, którzy chcieli zostaæ, zostawali. Z miasta wyszli najbogatsi". 115 G³ównym Ÿród³em wiedzy o zajêciu Konstantynopola jest "Historia" Niketasa Choniatesa, ale opis wydarzeñ kontrastuje z faktami, które dotyczy³y go osobiœcie, gdy nie dozna³ on adnej krzywdy. 116 W kronice Nowogrodzkiej, zawieraj¹cej szczegó³owy opis z³upienia koœcio³a M¹droœci Bo ej, podana jest informacja, e wprawdzie mnichów i mniszki grabiono, ale niewiele osób zosta³o zabitych. Nie ma te wzmianek o gwa³tach na zakonnicach. 117 Wieœæ o przejêciu Konstantynopola na Zachodzie przyjêto z eufori¹. "Innocenty III nigdy nie porzuci³ wiary w to, e podbój Konstantynopola by³ dzie³em Bo ym maj¹cym naprawiæ <szatê Chrystusa tkan¹ bez szwów>". 118 W ostatecznoœci jednak nie ratyfikowa³ traktatu podzia³owego, gdy zrozumia³, e nie brano pod uwagê interesów Koœcio³a, a podbój Bizancjum odci¹ga³ naturalnych obroñców Ziemi œw. Najwybitniejszymi i najbardziej zaanga owanymi religijnie postaciami wypraw krzy owych by³ król Anglii zwany Ryszardem Lwie Serce (Coeur-de Lion) i król Francji Ludwik IX, póÿniej kanonizowany i zwany Ludwikiem Œwiêtym. Ryszard by³ synem królowej Eleonory z Akwitanii i Henryka II Plantageneta, drugiego mê a Eleonory, której osobowoœæ zdominowa³a II po³. XII w. 119 Wyjazd obu królów na wyprawê krzy ow¹- Francji i Anglii, zosta³ uczczony ceremoni¹ w Verelay 4 lipca 1190 r. Czterdzieœci lat wczeœniej wystêpowa³ tu œw. Bernard, opat z Clairvaux, podczas odjazdu króla Francji Ludwika VII i jego królewskiej ma³ onki Eleonory. Od tego czasu pielgrzymki mia³y siê zaczynaæ u stóp wzgórza poœwiêconego Marii Magdalenie. Gromadzili siê tu te pielgrzymi bêd¹cy w drodze do Œwiêtego Jakuba z Compostelli. 120 W tym samym czasie zdarzy³o siê wielkie nieszczêœcie, gdy 10 czerwca mia³ miejsce wypadek - w rzece Salef w Armenii uton¹³ cesarz niemiecki Fryderyk Barbarossa. Dowodzi³ on potê n¹ armi¹, "najpotê niejsz¹, jak¹ kiedykolwiek powo³ano do wyprawy zamorskiej" 121 która po jego œmierci uleg³a ca³kowitemu rozproszeniu. Wyprawa wiêc by³a oparta na armiach angielskiej i francuskiej. Flota angielska dogoni³a Ryszarda w Mesynie. Liczy³a ona 106 wielkich okrêtów "wy³adowanych ludÿmi gotowymi do walki oraz ywnoœci¹ i broni¹". 122 Ka dy okrêt móg³ pomieœciæ 40 koni, 40 piechurów, 15 marynarzy i ywnoœæ na ca³y rok dla ludzi i koni. 123 Na Sycylii Ryszard otrzyma³ przydomek "Lwa", gdy bezzw³ocznie i energicznie wymierza³ sprawiedliwoœæ sprawcom grabie y, gwa³tów i kradzie y. Wszyscy, i tubylcy i cudzoziemcy, bez wzglêdu na wiek i p³eæ, poddani zostali prawu przewidzianemu dla krzy owców, pope³niaj¹cym przestêpstwa podczas wyprawy. 124 Po odzyskaniu od Tankreda z Lecce do ywocia królowej Joanny 125, wdowy po królu Sycylii Wilhelmie, ca³y ten maj¹tek swojej siostry przeznaczy³ król Ryszard na wyprawê. Przyjêto te, e krzy owcy bêd¹ dysponowaæ tylko po³ow¹ dóbr, które przywieÿli ze sob¹, reszta zaœ ma byæ przekazana mistrzowi zakonu templariuszy i szpitalników. 126 Gry hazardowe by³y ca³kowicie zabronione wœród wszystkich krzy owców, z wyj¹tkiem rycerzy i duchownych, ale z ograniczeniem jedynie do 20 su na dobê. To samo dotyczy³o obu królów. Kto zosta³ przy- ³apany na grze, musia³ przez trzy dni chodziæ nago. Marynarze natomiast byli zrzucani z pok³adu okrêtu jeden raz dziennie przez trzy dni. 127 Muzu³manie tak e bardzo wysoko cenili Ryszarda I, króla Anglii, który zyska³ sobie ju s³awê w Europie, gdy nie ma tam "cz³owieka, który by³by nieczu³y na urok i bezsporn¹ charyzmê Ryszarda". 128 "Ten król Anglii(...) - by³ mê czyzn¹ odwa nym, energicznym, zuchwa³ym w walce. Chocia ni szy rang¹ od króla Francji 129, by³ od niego bogatszy i bardziej s³awny jako o³nierz". 130 Wkrótce pojawi³y siê trudnoœci ze strony Cesarstwa Bizantyñskiego, rozesz³y siê te s³uchy o uk³a- ROK XIX, NR 3-4 ( )

38 dach pomiêdzy su³tanem Saladynem 131 a cesarzem Izaakiem Angelosem, nazywanym przez muzu³manów Kyrsac. 132 Uk³ad z Saracenami, zawarty jeszcze za Andronika I, zosta³ odnowiony oraz rozszerzony o now¹ klauzulê, w której mówi³o siê o zobowi¹zaniach Bizancjum do stawiania przeszkód przemarszowi krzy owców niemieckich. 133 Sztorm rozproszy³ flotê Ryszarda, a cesarz Izaak Komnen, w³adca Cypru, nie poœpieszy³ z pomoc¹, ale zagarn¹³ wszystko ze statków osiad³ych na mieliÿnie. Natomiast statkowi, na którym znajdowa³a siê siostra i narzeczona Ryszarda, odmówi³ wejœcia do portu. W takiej sytuacji Ryszard by³ zmuszony do zajêcia Cypru si³¹. 134 Gdy Saladyn dowiedzia³ siê o zajêciu przez Ryszarda Cypru, nawi¹za³ kontakt z cesarzem Bizancjum, by mu pomóc w zaatakowaniu i odzyskaniu wyspy. 135 Gdy Cypr zosta³ przekazany Gwidonowi z Lusignan, który te wszed³ w porozumienie z Saladynem, pomoc oferowana Izaakowi w zajêciu wyspy sta³a siê nieaktualna. 136 Ci¹g dalszy w nastyêpnym numerze Przypisy: 67. Por. J. #,:R@&F84,?ND4*F8"H" "DN4,B4F8@B4 " E8@B, 1997, c Por. J. Harris, Bizancjum i wyprawy krzy owe, s Tam e, s Por. tam e, s Por. tam e. 72. Por. A. Komnena, Aleksjada, t³um. O. Jurewicz, Ossolineum, Wroc³aw-Warszawa-Kraków, Anna urodzi³a siê w 1083 r. w sali Purpurowej, przys³ugiwa³ wiêc jej tytu³ ksiê - niczki purpuratki, porphyrogennety. By³a nastêpczyni¹ tronu i wymieniano j¹ w aklamacjach. Otrzyma³a wszechstronne wykszta³cenie, porównywano j¹ z Hypati¹, Sofon¹ i Kleopatr¹. Po narodzeniu siê brata Jana, przesta³a byæ nastêpczyni¹ tronu. y³a 70 lat i zmar³a w klasztorze. 73. Cyt. za: R. Pernoud, Kobieta w czasach wypraw krzy owych, s Por. S. Runciman, Dzieje wypraw krzy owych, t³um. J. Schwakopf, t. I-III, PIW, Warszawa Por.tam e, t. I, s Por. tam e. 77. Por. J. Riley-Smith, Ruch krucjatowy a historycy, w: Historia krucjat, Por. M. Bull, Pocz¹tki, w: Historia krucjat, s T.F. Madden, Wstêp, w: Krucjaty. Chrzeœcijañstwo. Islam. Pielgrzymki. Wojny, s J. Riley-Smith, Mentalnoœæ Krzy owców na Wschodzie , w: Historia krucjat, s Por. R. de Clari, Zdobycie Konstantynopola, s Por. J. Riley-Smith, Mentalnoœæ Krzy owców na Wschodzie , s Por. S. Lloyd, Ruch krucjatowy , s Por. tam e, s Tam e, s Por. M. Bull, Pocz¹tki, s Por. Robert de Clari, Zdobycie Konstantynopola, s. 30, przypis R. Pernoud, Kobieta w czasach wypraw krzy owych, s Cyt. za tam e, s Kitab al. I'tibar. Ksiêga pouczaj¹cych przyk³adów, dzie³o Usamy ibn Munkidha, t³um. J. Bielawski, Ossolineum, Warszawa-Wroc³aw 1975, s Cyt. za tam e, s T. Asbridge, Pierwsza krucjata. Nowe spojrzenie, s Por. R. Irwin, Islam a ruch krucjatowy , s Por. tam e. 95. Por. tam e, s "Z³upienie Konstantynopola by³o mniej barbarzyñskie, ni siê to na ogó³ opisuje". M. Angold, Czwarta krucjata, t³um. B. Spieralska, Warszawa (2006), s Por. M. Bull, Pocz¹tki, s Por. Robert de Clari, Zdobycie Konstantynopola, s. 8, przypis Babilonem nazywano czêœæ obecnego Kairu Robert de Clari, Zdobycie Konstantynopola, s Por. tam e, s W r Zadar wyzwoli³ siê spod rz¹dów weneckich i znalaz³ pod wp³ywami Beli III, króla Wêgier. Próby odzyskania przez Wenecjê Zadaru w latach nie powiod³y siê. Por. R. de Clari, Zdobycie Konstantynopola, s. 15, przypis Tam e, s Por. Z. Pentek, Wstêp, w: R. de Clari, Zdobycie Konstantynopola, s. IX Por. M. Angold, Czwarta krucjata, s Por. S. Runciman, Dzieje wypraw krzy owych, s Por. R. de Clari, Zdobycie Konstantynopola, s Cyt. za M. Angold, Czwarta krucjata, s Por. Tam e, s Por. G. Ostrogorski, Dzieje Biznancjum, s Por. M. Angold, Czwarta krucjata, s Por. tam e, s Tam e 114. Por. A. Maalouf, Wyprawy krzy owe w oczach Arabów, s Cyt. za: M. Angold, Czwarta krucjata, s Por. tam e, s Por. tam e, s Tam e, s Por. R. Pernoud, Ryszard Lwie Serce, s Por. tam e, s Tam e, s Tam e, s Por. tam e, s Por. tam e, s Do ywocie królowej i wszystkie zapisy testamentowe jej mê a stanowi³o ogromny maj¹tek. By³ tam z³oty stó³ - 12 stóp d³ugoœci, 100 galeonów zaopatrzonych we wszystko na dwa lata, 60 tys. miar jêczmienia i tyle owsa i wina, 24 z³ote puchary, 24 tarcze ze z³ota i inne drogocennoœci. Por. tam e, s Por. tam e, s Por. tam e, s A. Maalouf, Wyprawy krzy owe w oczach Arabów, s Królowa Eleonora, matka Ryszarda Lwie Serce, by³a najpierw on¹ króla Francji Ludwika VII, po 15-tu latach wspó³- ycia z nim, kaza³a og³osiæ ma³ eñstwo za niewa ne, powo- ³uj¹c siê na argument pokrewieñstwa. Poœlubi³a potem króla Anglii Henryka II, a trzej jej synowie z³o yli przed królem Francji oœwiadczenie poddañstwa i zale noœci wasalnej. Por. R. Pernoud, Ryszard Lwie Serce, s Cyt.za A. Maalouf, Wyprawy krzy owe w oczach Arabów, s An-Nasir Salah ad-din Jusuf Ibn Ajjub, w³adca Egiptu i Syrii ( ), pochodzi³ z kurdyjskiego rodu Al.-Ajjub; przej¹³ w³adzê jako wezyr Egiptu w 1169 r.. Zniós³ kalifat fatymidzki w Egipcie. Odt¹d pi¹tkowe mod³y w meczetach prowadzono w imieniu kalifa abbasydzkiego z Bagdadu i Nur ad-dina - su³tana Damaszku. Po œmierci Nur ad-dina Saladyn zaj¹³ Damaszek. Por. R. Irwin, Islam a ruch krucjatowy , s Por. R. Pernoud, Ryszard Lwie Serce, s Por. G. Ostrogorski, Dzieje Biznancjum, s Por. S. Runciman, Dzieje wypraw krzy owych, t. III, s Por. M. C. Lyons, D. E. P. Jackson, Saladyn, t³um. K. Pachniak, PIW, (Warszawa 2006), s Por. tam e, s Nad Odr¹

39 Na Zachód od Odry Z przesz³oœci Odcinek nr 15 * W roku 1935 wysz³a w jêzyku polskim broszura Veraxa p. t. "Masoneria - czym nie jest, a czym jest", t³umaczona z jêzyka francuskiego. Autor jej, ukrywaj¹cy siê pod pseudonimem literackim, jest by³ym cz³onkiem masonerii, z której wyst¹pi³ 15), czyli jest t. zw. "nawróconym masonem". Wed³ug informacji dr K. M. Morawskiego 16), broszura ta jest wydawnictwem Katolickiej Agencji Prasowej (K.A.P.), której dyrektorem jest ksi¹dz Zygmunt Kaczyñski. Treœæ omawianej broszury Veraxa dla ka dego, kto siê bli ej zagadnieniom masonerii interesuje, budzi zastrze enia. Uderza przede wszystkim wyraÿne lekcewa enie i bagatelizowanie strony organizacyjnej masonerii. Autor nic, jak siê zdaje, nie wie i nigdy nie s³ysza³ o takich miêdzynarodowych organizacjach masoñskich, jak miêdzynarodowa "Federacja Najwy - szych Rad Rytu Szkockiego Dawnego i Uznanego", jak "Association Maçonnique Internationale" (= "Miêdzynarodowe Zjednoczenie Masoñskie"), jak "Universala Framasona Ligo" (= "Powszechna Liga Masoñska") i inne. Nie wiedz¹c zaœ nic o tych i im podobnych organizacjach, twierdzi autor stanowczo i kategorycznie, e centralnych organizacji masoñskich nie ma. 17) Na innych znowu stronach pracy swojej stara siê autor podobnie zbagatelizowaæ i zlekcewa yæ znaczenie ydostwa dla masonerii i jego w niej rolê. 18) W tych wiêc dwóch sprawach omawiana broszura Veraxa idzie ca³kowicie po linii oficjalnego pogl¹du masoñskiego, rozpowszechnianego dziœ szeroko przez masoneriê na swój zewnêtrzny u ytek. O ile jednak treœæ samej broszury budzi zastrze enia i stawia pod znakiem zapytania potrzebê specjalnie jej wydawania, wobec istnienia tylu innych o wiele lepszych publikacji, bo tym wiêksze zastrze enia budziæ musi rozdzia³ wstêpny tej broszury "Wolnomularstwo i jego kryzys", napisany przez ksiêdza Zygmunta Kaczyñskiego, dyrektora Katolickiej Agencji Prasowej. Stwierdzamy bowiem, e rozdzia³ ten - poza jego wstêpem i zakoñczeniem - w czêœci dotycz¹cej masonerii w Polsce jest przepisany prawie dos³ownie (z bardzo ma³ymi zmianami natury przewa nie stylistycznej, z opuszczeniami i skrótami d³u - szych fragmentów) z rozdzia³u "Polen" (= "Polska") miêdzynarodowego leksykonu masoñskiego "Internationales Freimaurerlexikon" E. Lennhoffa i O. Posnera (Zurych - Lipsk - Wiedeñ, (1932), strony: od 1216 do 1220) oraz z pracy p. Stanis³awa Ma³achowskiego- empickiego "Zarys historii wolnomularstwa polskiego", zamieszczonej jako wstêp do publikacji tego autora p.t. "Wykaz polskich ló wolnomularskich" oraz ich cz³onków w latach " (Kraków, 1929, strony: od 4 do 10). (T³umaczenie polskie rozdzia³u "Polen" oraz "Zarys historii wolnomularstwa polskiego" zosta³y przedrukowane przez polsk¹ anonimow¹ publikacjê masoñsk¹ "Wolnomularstwo w œwietle encyklopedii" (Warszawa, 1934, strony: od 34 do 42 oraz od 9 do 21), które to wydawnictwo jak wynika z treœci rozdzia³u wstêpnego 19), zna ksi¹dz Kaczyñski i za poœrednictwem którego czerpa³ prawdopodobnie dos³owne fragmenty z wymienionych Ÿróde³ do swego rozdzia³u). Na dowód tego przytaczamy niektóre wyj¹tki z rozdzia³u ks. Kaczyñskiego i odpowiednich Ÿróde³ masoñskich: (Fragmenty z wydawnictwa "Wolnomularstwo w œwietle encyklopedii".) Oko³o roku 1738 hr. Rutowski, brat naturalny króla Augusta III, zak³ada w DreŸnie lo ê Trzech Or³ów Bia³ych, która staje siê pramatk¹ wolnomularstwa polskiego, pierwsze bowiem lo e w Warszawie na dworze królewskim i w stolicy powstaj¹ jako filie wspomnianej lo y drezdeñskiej. 20) Do ló za czasów saskich nale a³a przewa nie arystokracja polska. Wolnomularstwo ówczesne wp³ywu na spo³eczeñstwo nie mia³o i uwa aæ je nale y za modn¹ zabawkê. 21) Kto kontroluje przesz³oœæ kontroluje przysz³oœæ kto kontroluje teraÿniejszoœæ kontroluje przesz³oœæ. George Orwell Istota i organizacja Masonerii Ci¹g dalszy reprintu w odcinkach, ksi¹ ki autorstwa Boles³awa Che³miñskiego, Wydawnictwo Prawda Zwyciê y Warszawa 1936 (odcinek 1 w Nad Odr¹ nr 7-8/2007) (Fragmenty o masonerii w Polsce z rozdzia³u ks. Zygmunta Kaczyñskiego.) W roku 1738 hr. Rutowski, brat naturalny króla Augusta III, zak³ada w DreŸnie lo ê "Trzech Or³ów Bia³ych", która staje siê pramatk¹ wolnomularstwa polskiego, pierwsze bowiem lo e w Warszawie na dworze królewskim powstaj¹ jako filie lo y drezdeñskiej. Za czasów saskich do ló nale a³a przewa nie arystokracja polska. Wolnomularstwo polskie wp³ywu na spo³eczeñstwo polskie nie mia³o, arystokraci traktowali je jako modn¹ zabawkê. 15) V e r a x "Masoneria - czym nie jest, a czym jest", Poznañ, 1935, przedmowa t³umacza, na str ) "Pro Christo", nr 3 z marca 1936 roku, na str ) V e r o x "Masoneria...", na str ) Tam e, na str ) Tam e, na str ) S t. M a ³ a c h o w s k i - e m p i c k i "Zarys..." - "Wolnomularstwo w œwietle encyklopedii", na str. 10 i ) S t. M a ³ a c h o w s k i - e m p i c k i "Zarys..." - tam e, na str. 12 i ) Prawdopodobnie jest tu jakaœ pomy³ka drukarska. Przypisek nasz. 23) "Internationales Freimaurerlexikon" - "Wolnomularstwo w œwietle encyklopedii", na str ) V e r a x "Masoneria...", na str ) S t. M a ³ a c h o w s k i - e m p i c k i "Zarys" - "Wolnomularstwo w œwietle encyklopedii", na str. 16. ROK XIX, NR 3-4 ( )

40 Royal York, Œcis³a Obserwa, Wielki Wschód Francji zak³adaj¹ na wyœcigi lo e. 23) Król Stanis³aw August wstêpuje w r do lo y pod Trzema He³mami na wschodzie Warszawy... Król popiera czynnie wolnomularstwo, daruj¹c Wielkiemu Wschodowi dom "pod Rydzyn¹" przy ul. Trêbackiej, który sta³ na miejscu obecnego hotelu Rzymskiego; wspiera równie wolnomularstwo pieniê nie... 25) Aby po³o yæ w pewnej mierze koniec bez³adowi rytua³ów i obediencji, zawarto wreszcie konkordat. Jedna z najwybitniejszych osobistoœci kraju, hr. Ignacy Potocki, od r czcigodny Lo y-matki Prowincjonalnej "Katarzyna pod Gwiazd¹ Pó³nocn¹", zosta³ obrany Mistrzem wszystkich ló Polski i Litwy... 26)...wielkim mistrzem obrany zostaje Ignacy Potocki, prezes Rady Nieustaj¹cej, który przygotowuje ustawê Wielkiego Wschodu Królestwa Polskiego i Wielkiego Ksiêstwa Litewskiego, og³oszon¹ 26 lutego r Ustawa ta sk³ada siê z 54 artyku³ów, traktuj¹cych o w³adzy prawodawczej i wykonawczej wolnomularstwa... 27). Wolnomularstwo polskie za czasów Stanis³awa Augusta a do Sejmu Czteroletniego by³o pod wp³ywem wolnomularstwa rosyjskiego i partii rosyjskiej. Ówczesna wielka lo a zosta³a nazwana na czeœæ cesarzowej Katarzyny II lo ¹ Katarzyny pod Gwiazd¹ Pó³nocn¹; cz³onkami jej byli synowie ambasadora rosyjskiego Stakelberga, a cz³onkami honorowymi w wielu lo ach polskich dygnitarze wolnomularstwa rosyjskiego, jak hr. Bazyli Musin - Puszkin - Brius, ks. Aleksander obanow - Rostowski, Jerzy Ellisen, Aleksander erebcow, Sergiusz anskoj i inni. 28) W czasie okupacji pruskiej od r do 1806 berliñska Wielka Lo a Krajowa oraz lo a "Trzech Globów" za³o y³a w Warszawie i ró nych innych miastach dwanaœcie ló... 29) W czasie okupacji pruskiej W. Wschód Polski nie istnia³ wcale. W Polsce pracuj¹ wówczas lo e niemieckie, zale ne od wielkich ló berliñskich i sk³adaj¹ siê z pruskich wojskowych i urzêdników. 30) Kiedy w r za spraw¹ Napoleona powsta³o Ksiêstwo Warszawskie, w WM. [Wolnomularstwie] polskim zaznaczy³ siê natychmiast wp³yw Wielkiego Wschodu Francji. Wraz z armi¹ francusk¹ przyby³y francuskie i polskie lo e wojskowe;... w r proklamowano ponownie - Wielki Wschód Ksiêstwa Warszawskiego. Wielkim mistrzem z wyboru zosta³ prezes Senatu, Ludwik Gutakowski... Po œmierci Gutakowskiego w r.1811 zasiad³ na katedrze wielkiego mistrza hr. Stanis³aw Potocki... 32) W roku 1815 zaczyna siê œwietna epoka wolnomularstwa polskiego pod protektoratem Aleksandra I. Wolnomularze zaczynaj¹ wierzyæ w gwiazdê m³odego monarchy, "przyjaciela Polaków". 33) W marcu r liczy³o WM. [wolnomularstwo] w Polsce nie mniej ni 32 lo e (z tego 14 w Warszawie), okr¹g³o 4000 cz³onków. 34) Cesarz sam wolnomularz, czynnie popiera wolnomularstwo polskie i na cele dobroczynne wp³aca lo om powa ne sumy pieniê ne. 35) Royal York, rytua³u szkockiego 22) oraz Wielki Wschód Francji zak³adaj¹ na wyœcigi lo e... W r wstêpuje do lo y "Pod Trzema He³mami" w Warszawie król Stanis³aw August. Król popiera czynnie wolnomularstwo 24), daruj¹c Wielkiemu Wschodowi dom "pod Rydzyn¹" przy ul. Trêbackiej (obecnie hotel Rzymski) i udzielaj¹c subsydiów lo om. Rozproszkowane wolnomularstwo polskie ró nych rytua- ³ów udaje siê wreszcie zjednoczyæ w r Wielkim Mistrzem wszystkich ló Polski i Litwy zostaje obrany hr. Ignacy Potocki, który przygotowa³ ustawê polskiego Wielkiego Wschodu, og³oszon¹ w r Ustawa ta sk³ada siê z 54 artyku³ów, traktuj¹cych o w³adzy prawodawczej i wykonawczej wolnomularstwa polskiego. Masoneria polska za czasów Stanis³awa Augusta zostaje pod wp³ywem wolnomularstwa rosyjskiego i partii rosyjskiej. Ówczesna wielka lo a zosta³a nazwana na czeœæ carowej lo ¹ "Katarzyny pod Gwiazd¹ Pó³nocn¹", a cz³onkami honorowymi w niej s¹ masoni rosyjscy, jak hr. Stackelberg, ambasador rosyjski w Warszawie, erebcow, hr. Musin - Puszkin i inni. W czasie okupacji pruskiej od r do 1806 berliñska wielka lo a krajowa za³o y³a w Warszawie i innych miastach dwanaœcie ló. Wolnomularstwo polskie wtedy [t.j. za okupacji pruskiej] zostaje pod przemo nym wp³ywem pruskim. Z chwil¹ powstania Ksiêstwa Warszawskiego wraz z armi¹ francusk¹ przyby³y francuskie i polskie lo e wojskowe; w r proklamowano utworzenie "Wielkiego Wschodu Ksiêstwa Warszawskiego" Na wielkiego mistrza zosta³ wybrany marsza³ek senatu Ludwik Gutakowski, a po jego œmierci hr. Stanis³aw Potocki. 31) W roku 1815 zaczyna siê epoka najwiêkszego rozwoju wolnomularstwa polskiego pod protektoratem cara Aleksandra I. Lo e powstaj¹ jedna po drugiej, masoni polscy wierz¹ w gwiazdê monarchy rosyjskiego "przyjaciela Polaków". W marcu roku 1818 na terenie Królestwa Kongresowego istnia³y 32 lo e z cz³onków. Car wyp³aca lo om powa ne sumy pieniê ne. Garstka oficerów, nie chc¹c nale eæ do ló, uzale nionych od rz¹du rosyjskiego, tworzy w³asne tajne zwi¹zki masoñskie. Major Walerian ukasiñski zak³ada w r "wolnomularstwo narodowe", z³o one wy³¹cznie z wojskowych. Lo a ta przetrwa- ³a zaledwie rok; ukasiñski odpokutowa³ dzia³alnoœæ do ywotnim strasznym wiêzieniem w lochach podziemnych... 36) Po rozwi¹zaniu ló w r pozosta³o na ziemi polskiej tylko kilka czynnych ló w Wielkim Ksiêstwie Poznañskim. Emigranci po 1831 roku wstêpowali do ló zagranicznych. W r utworzono w Besançon polsk¹ lo ê "Perseverance- Esperance", poczym powsta³y dalsze lo e w Avignon, w Le Puys ("Enfants de Hiram Polonais") itd. W r za³o ono w Londynie "The Polish National Lodge"; w r utworzyli cz³onkowie polskiej szko³y oficerskiej w Cuneo (W³ochy) równie lo ê ) "Internationales Freimaurerlexikon" - "Wolnomularstwo w œwietle encyklopedii", na str. 35 i ) S t. M a ³ a c h o w s k i - e m p i c k i "Zarys..."- "Wolnomularstwo w œwietle encyklopedii", na str. 14 i ) S t. M a ³ a c h o w s k i - e m p i c k i "Zarys.."- tam e, na str. 15 i ) "Internationales Fraimaurerlexikon" - tam e, na str ) St. M a ³ a c h o w s k i - e m p i c k i "Zarys.."- tam e, na str ) V e r a x "Masoneria..", na str ) "Internationales Freimaurerlexikon"- "Wolnomularstwo w œwietle encyklopedii", na str. 37 i ) St. M a ³ a c h o w s k i- e m p i c k i "Zarys..",- tam e na str ) "Internationales Freimaurerlexikon"- tam e, na str ) S t. M a ³ a c h o w s k i - e m p i c k i "Zarys..."- tam e, na str ) V e r a x "Masoneria..." - tam e, na str. 13. Nad Odr¹

41 Ju przedtem przesta³a istnieæ uboczna organizacja wolnomularska, utworzona przede wszystkim w celach narodowych, a powo³ana do ycia dn. 5 maja r przez majora Waleriana ukasiñskiego... by³o z³o one wy³¹cznie z oficerów "Wolnomularstwo Narodowe"... Ta Wielka Lo a przetrwa³a zaledwie powy ej roku... ukasiñski odpokutowa³ swoj¹ dzia³alnoœæ wolnomularsk¹ do ywotnim strasznym wiêzieniem w lochach podziemnych. 37) Po zakazie z r pozosta³o na polskiej ziemi ju tylko kilka czynnych ló w W. Ks. Poznañskim. Jednak liczni Polacy przy³¹czyli siê do ló zagranicznych. W r utworzono w Besançon polsk¹ lo ê, "Perseverance-Espperance", poczym powsta³y dalsze lo e w Awignon ("L'Aigle"), w Le Puys ("Enfants de Hiram Polonais"); w paryskich lo ach tego okresu odgrywali Polacy wielk¹ rolê, zw³aszcza w lo y "Trinite Indivisible". W r za³o ono w Londynie "The Polish National Lodge", w r utworzyli cz³onkowie polskiej szko³y oficerskiej w Cuneo (W³ochy) równie lo ê. W r polscy wolnomularze zaryzykowali próbê wniesienia W M. [wolnomularstwa] z powrotem na teren zaboru rosyjskiego. Polacy cz³onkowie paryskiej lo y "Renovaturs" (GO), za³o yli w Warszawie lo ê "Wyzwolenie". Uda³o im siê nadto powo³aæ do ycia w okresie dalsze lo e w Kaliszu ("Œwit"), Wilnie i Petersburgu i drug¹ lo ê w Warszawie ("Odrodzenie"). Wielka Lo a Narodowa Polski. Po wojnie œwiatowej z lo y polskiej "Polonia" istniej¹cej w Rzymie od r. 1916, wysz³a inicjatywa wskrzeszenia oficjalnego wolnomularstwa w Rzeczpospolitej Polskiej. Dn. 20 wrzeœnia 1920 r. proklamowano Wielk¹ Lo ê Polski, któr¹ uzna³a nastêpnie "Gran Loggia Nazionale" w Rzymie (Obrz¹dek Szkocki Dawny i Uznany) patentem z d. 1 paÿdziernika r. 1921, jako "prawid³owo ukonstytuowan¹, woln¹ i niezale n¹". 7 paÿdziernika 1922 r. przyjêto w Lozannie, podczas kongresu Federacji Rad Najwy szych Obrz¹dku Szkockiego Dawnego i Uznanego, powsta³¹ w miêdzyczasie Radê Najwy sz¹ Polski. W wyniku w¹tpliwoœci, jakie powsta³y póÿniej odnoœnie do w³oskiej Wielkiej Lo y, Rada Najwy sza (Polski) ustanowi³a w dn. 14 wrzeœnia r Wielk¹ Lo ê Narodow¹ Polski jako "prawid³owo ukonstytuowan¹, suwerenn¹, woln¹ i niezale n¹". Wielka Lo a rozpoczê³a wtedy normaln¹ pracê wed³ug Obrz¹dku Szkockiego Dawnego i Uznanego. Pierwszym wielkim mistrzem zosta³ senior polskich wolnomularzy, znany lekarz prof. dr Rafa³ Radziwi³³owicz, pierwszym wielkim sekretarzem - historyk Józef D¹browski. Uznano najstarsz¹ lo ê "Kopernik" jako lo ê matkê... Wielka Lo a nale y do Miêdzynarodowego Zjednoczenia wolnomularskiego (Association Maçonnique Internationale"). 40) W r polscy cz³onkowie paryskiej lo y "Renovateurs" (Wielki Wschód) wznowili dzia³alnoœæ ló na terenie b. zaboru rosyjskiego, zak³adaj¹c w Warszawie lo ê "Wyzwolenie", do której weszli dzia³acze z Polskiej Partii Postêpowej, P.P.S. i radykalnego stronnictwa ch³opskiego "Zaranie" (póÿniej Wyzwolenie). W okresie powsta³y dalsze lo e w Warszawie 38), w Wilnie, Kaliszu oraz wœród kolonii polskiej w Petersburgu i Moskwie. Po wojnie œwiatowej z lo y polskiej "Polonia" istniej¹cej w Rzymie od r. 1916, wysz³a inicjatywa wskrzeszenia oficjalnego wolnomularstwa w Rzeczpospolitej Polskiej. Dn. 20 wrzeœnia 1920 r. proklamowano Wielk¹ Lo ê Polski, któr¹ uzna³a nastêpnie w³oska. Wysz³a inicjatywa wskrzeszenia W M. [wolnomularstwa] w Rzeczpospolitej Polskiej. Dn. 20 wrzeœnia r proklamowano Wielk¹ Lo ê Polski, któr¹ uzna³a nastêpnie "Gran Loggia Nazionale" w Rzymie (Obrz¹dek Szkocki Dawny i Uznany) patentem z dn. 1 paÿdziernika r. 1921, jako "prawid³owo ukonstytuowan¹, woln¹ i niezale n¹". Dn. 14 wrzeœnia 1924 r. kongres masoñskich rad najwy szych w Lozannie ustanowi³ suwerenn¹ Wielk¹ Lo ê Narodow¹ Polski wed³ug obrz¹dku szkockiego. 39) Pierwszym wielkim mistrzem zosta³ senior polskich wolnomularzy, znany psychiatra dr Rafa³ Radziwi³³owicz, kilka lat temu zmar³y. Pierwszym wielkim sekretarzem zosta³ historyk Józef D¹browski. Najstarsz¹ lo ê "Kopernik" uznano jako lo ê-matkê. Wielka Lo a Polska nale y do Miêdzynarodowego Zjednoczenia Wolnomularstwa (Association Maçonique Internationale).>> 41) 37) "Internationales Freimaurerlexikon" - tam e, na str. 39 i ) V e r a x "Masoneria..." - tam e, na str ) Zupe³nie b³êdne streszczenie odpowiedniego fragmentu z "Internationales Freimaurerlexikon". Przypisek nasz. 40) "Internationales Freimaurerlexikon"- "Wolnomularstwo w œwietle masonerii", na str. 40, 41 i ) V e r a x, "Masoneria...", na str. 15. ROK XIX, NR 3-4 ( )

42 Po tym zestawieniu dodaæ jeszcze musimy, i ksi¹dz Kaczyñski nigdzie nie zaznacza, e rozdzia³ swój przepisuje ze Ÿróde³ masoñskich, przeciwnie - podpisuje go w ca³oœci swoim nazwiskiem, jako ksi¹dz i dyrektor Katolickiej Agencji Prasowej. Co wiêcej - o wydawnictwie, z którego bezpoœrednio czerpa³, tak pisze dos³ownie na pocz¹tku swego rozdzia³u: << Wolnomularstwo, bêd¹c zdyskredytowane i potêpione przez opiniê narodu, w ostatnich czasach poczê³o czyniæ próby samoobrony. Niedawno wysz³a w Warszawie ksi¹ ka pt. "Wolnomularstwo w œwietle encyklopedii", bez wskazania autora i wydawcy. Anonimowe to wydawnictwo, luksusowe i tanie, usi³uje obroniæ masoneriê, przed zarzutami walki z religi¹, moralnoœci¹ chrzeœcijañsk¹ i pos³ugiwaniem siê tajnymi celami politycznymi. Liczy widocznie na brak pamiêci...>> 42) Tak uprzedziwszy czytelnika, podaje dalej ksi¹dz Kaczyñski w³aœnie stamt¹d dos³owne wyj¹tki. Wygl¹da to na celowe zacieranie œladów. Jednak e nie tylko sama sprawa autorstwa jest tutaj najwa niejsza. Pierwsze Ÿród³o, z którego ksi¹dz Kaczyñski czerpie - "Internationales Freimaurerlexikon" ("Miêdzynarodowy Leksykon Masoñski"), jak sam jego tytu³ wskazuje, jest Ÿród³em masoñskim. Drugie - praca p. Stanis³awa Ma³achowskiego- empickiego musi byæ równie uznana za Ÿród³o masoñskie, poniewa - jak ju uprzednio podawaliœmy p. Stanis³aw Ma³achowski- empicki opracowuje historiê masonerii w Polsce przy wspó³udziale - a mo e i pod kontrol¹ dr Emila Kipy 43), wybitnego masona 44), ucznia Szymona Askenazego. Mówi¹c wiêc o masonerii w Polsce, podaje ksi¹dz Kaczyñski i rozpowszechnia pod katolick¹ firm¹ masoñskie opracowanie tych spraw, opracowanie niew¹tpliwie masonerii dogodne, a miejscami fa³szywe. Stwierdza to wyraÿnie dr K. M. Morawski: << Wydawca [ksi¹dz Kaczyñski] broszury naszej [tj. omawianej przez dr K. M. Morawskiego], a zarazem autor przedmowy do niej, nie jest spraw tych [tj. dotycz¹cych historii masonerii w Polsce] badaczem-fachowcem, przeto powtarza, za opracowaniami masoñskimi, pewne ich b³êdy, jak np. nieuzasadnion¹ niczym wersjê o genezie ló polsko-saskich, sprostowan¹ jak s¹dzê, w rozprawie mojej "Bractwo wrogów wstrzemiêÿliwoœci" ("Kwartalnik historyczny", XL VIII/3, str ), która autorowi przedmowy [ksiêdzu Kaczyñskiemu] jest nieznana 45). Tak samo niektóre inne daty, przyjête przez autora przedmowy z danych masoñskich, winny byæ zrewidowane... >> 46) My zaœ, jako zajmuj¹cy siê masoneri¹ wspó³czesn¹, mo emy stwierdziæ, i ksi¹dz Kaczyñski, pisz¹c o masonerii w Polsce w dobie obecnej, mówi jedynie o "Wielkiej Lo y Polski", a wiêc tylko o jednym z wielu od³amów masonerii, jakie dzisiaj u nas pracuj¹. Nie wspomina ani s³owem o "Najwy szej Radzie Polski" (grupuj¹cych masonów wy szych stopni), o lo ach niemieckich, o lo ach czysto ydowskich ("Bnei Brith") w Polsce, o lo ach zakonu "Odd Fellows" itd. 47) Idzie wiêc w tym wzglêdzie ca³kowicie po linii oficjalnego pogl¹du masoñskiego, który wysuwa dziœ jedynie "Wielk¹ Lo ê Polski" na czo³o, gdy siê spytaæ o masoneriê w Polsce, a pozosta³e od³amy i organizacje masoñskie stara siê ukryæ. Podaj¹c masoñskie i masonerii dogodne opracowanie, maskuje je ksi¹dz Kaczyñski i ukrywa pod katolick¹ firm¹, podpisuj¹c omawiany rozdzia³ swoim nazwiskiem i nie zaznaczaj¹c nigdzie, e wiadomoœci w nim zawarte, czerpie z masoñskich Ÿróde³. Przeciêtny czytelnik, przeczytawszy ten rozdzia³ i zobaczywszy pod nim podpis katolickiego ksiêdza, dyrektora Katolickiej Agencji Prasowej, nigdy nie bêdzie przypuszcza³, e ma przed sob¹ masoñskie opracowanie, masoñskie pogl¹dy. We fragmencie zaœ - jak siê wydaje - w³asnym omawianej czêœci rozdzia³u stara siê ksi¹dz Kaczyñski usprawiedliwiæ niektórych dawnych masonów, przedstawiaj¹c ich jako ludzi, którzy dlatego tylko wst¹pili do masonerii, poniewa "naiwnie wierzyli, i przez to obroni¹ kraj przed rozbiorami". 48) Bior¹c to wszystko pod uwagê i wychodz¹c z za³o enia, e o przypadku, czy te nieœwiadomej dzia³alnoœci nie mo e tutaj byæ mowy - zdecydowaliœmy, w pe³ni odpowiedzialnoœci, zamieœciæ powy sze fakty, ilustruj¹ce dzia³alnoœæ ksiêdza Zygmunta Kaczyñskiego na stanowisku dyrektora Katolickiej Agencji Prasowej, w rozdziale traktuj¹cym o wp³ywach masonerii w Polsce wspó³czesnej. * Ci¹g dalszy w nastêpnym numerze 42) V e r a x, "Masoneria...", na str ) Dowód: S t a n i s ³ a w M a ³ a c h o w s k i - e m p i c k i "Wolnomularstwo na ziemiach dawnego Wielkiego Ksiêstwa Litewskiego", Wilno, 1930 na str ) Dowód: "C. v a n D a l e n `s Kalender für Freimaurer" (= "C v a n D a l e n a Kalendarz dla masonów"), rocznik 1930, na str. 373 oraz E u g e n L e n n h o f f - O s k a r P o s n e r "Internationales Freimaurerlexikon", na str i ) Pisz¹c o masonerii w Polsce, opiera siê ksi¹dz K a c z y ñ s k i na "Miêdzynarodowym Leksykonie Masoñskim" i pracy p. S t a n i s ³ a w a M a ³ a c h o w s k i e g o - e m p i c k i e g o, a ca³kowicie ignoruje wyniki badañ dr K. M. M o r a w s k i e g o, jedynego dziœ - zdaje siê - historyka w Polsce, zajmuj¹cego siê masoneri¹, a od niej ca³kowicie niezale nego. Przypisek nasz. 46) "Pro Christo", nr 3 z marca 1936 r., na str ) Pomija równie ksi¹dz K a c z y ñ s k i milczeniem rolê "Wielkiego Wschodu Francji" i polowych ló niemieckich w budowie "Wielkiej Lo y Polski" a wyolbrzymia - za wydawnictwem masoñskim - rolê masonerii w³oskiej. 48) V e r a x "Masoneria...", czym nie jest, a czym jest", na str. 13, wiersz - 17 od góry i nastêpne. 49) Dowód: "C. v a n D a l e n ` s Kalender für Freimaurer" (= "C. v a n D a l e n a Kalendarz dla masonów"), rocznik 1930, na str ) E u g e n L e n n h o f f - O s k a r P o s n e r "Internationales Freimaurerlexikon" (= "Miêdzynarodowy Leksykon Masoñski"), Zurych - Lipsk - Wiedeñ, 1932, na str Nad Odr¹

43 Rola neofitów w dziejach Polski (Czêœæ wiêkszej ca³oœci z reprintu opracowania autorstwa Stanis³awa Didera. Nak³adem Myœli Narodowej Warszawa 1934) (pocz¹tek w Nad Odr¹ nr 12/2007) Odcinek nr 12 ostatni Co siê tyczy neofickich przywódców powstania styczniowego, którzy znaleÿli siê we Francji, to uwa- ali oni, e najwa niejszym zadaniem by³o utworzenie w 1866 r. Komitetu Reprezentacyjnego. G³ówn¹ rolê odgrywali tutaj: Stanis³aw Jarmund, Bronis³aw Wo³owski, Jaros³aw D¹browski z bratem, spokrewniony z frankistowsk¹ rodzin¹ Cietrowskich, i inni. Dzia³acze ci, oskar eni o fabrykacjê fa³szywych banknotów rosyjskich i malwersacje pieniê ne, uwa ali siebie za godnych reprezentantów wychodÿstwa polskiego. Bardzo czynni podczas komuny paryskiej, doprowadzili do tego, e Wersalczycy obeszli siê szczególnie srogo z Polakami w Pary u, rozstrzeliwuj¹c wielu z nich. Nieciekaw¹ rolê odegra³ wówczas Bronis³aw Wo³owski, którego broszura pt. Polacy w rewolucji paryskiej przepojona jest sympati¹ dla komunistów francuskich. Maj¹c dostêp do Thiers'a, nie uwa a³ ten wp³ywowy meches za stosowne stan¹æ w obronie niewinnie skazywanych na œmieræ Polaków. To te mia³ Wo³owskiego dosyæ nawet W³adys³aw Mickiewicz, który pisz¹c o jego wêdrówkach do Wersalu ( Emigracja polska , st. 80) zaznacza, e pod tymi podró- ami Bronis³awa Wo³owskiego coœ siê ukrywa³o, e powodowa³a nim chêæ z³apania czegoœ w mêtnej wodzie... Starano siê poza tym podtrzymywaæ wœród emigrantów polskich radykaln¹ tradycjê obozu w Portsmouth. Miejsce Krêpowickiego postarali siê zaj¹æ: wychrzta Stanis³aw Mendelsohn i Diksztejn, wspó³pracownicy Równoœæ, organu zwolenników socjalizmu miêdzynarodowego. Na obchodzie 50-ej rocznicy powstania listopadowego, urz¹dzonym w Genewie dn. 29.XI.1880 przez redakcjê pisma Równoœæ, wznieœli oni okrzyk: Precz z patriotyzmem i reakcj¹! Niech yje internacjona³ i rewolucja socjalna! Mendelsohn i Diksztejn byli te wspó³pracownikami Przedœwitu, który zacz¹³ wychodziæ w 1881 r. zamiast Równoœci. Diksztejn i Mendelsohn zagalopowali siê w swoich zapêdach antynarodowych polskich tak daleko, e zacz¹³ stroniæ od nich nawet Boles³aw Limanowski i wyst¹pi³ z redakcji Równoœci. Od maja 1884 r. Mendelsohn, wspó³pracuj¹cy w katolickim organie S³owo, wydawa³ w Pary u miesiêcznik p.t. Walka klas, który przejawia³ rewolucyjne rusofilstwo. Tym zaciek³ym wrogom Polski sekundowa³ dzielnie Bronis³aw Wo³owski, za- ³o yciel pisma w Wiedniu Le Messager de Vienne, które po 11 latach przenios³o siê do Pary a i wychodzi³o od 1885 r. pt. Le Messager d'occident. Nie wszyscy jednak Polacy szli na pasku zamaskowanych nieprzyjació³ narodu polskiego. Wielu z nich przejrza³o perfidn¹ grê przywódców ydostwa. Na czo³o ówczesnych dzia³aczy polskich wysun¹³ siê ks. Roman Wilczyñski, pod którego redakcj¹ zacz¹³ wychodziæ Tygodnik o nastawieniu anty ydowskim. Nie byli te wolni od czu³ej opieki prowokatorów neofickich nieszczêœnicy polscy na Syberii. Wysy³ani setkami tysiêcy z kraju, ci mêczennicy sprawy polskiej szpiegowani byli na ka dym kroku przez tych wyrzutków ludzkoœci. Ponur¹ s³awê zyska³ tam frankista Aleksander Zwierzchowski, o którego nikczemnej zdradzie pisa³ obszernie w swoich pamiêtnikach W³adys³aw Dani³owski (Minusinsk ). OKRES POZYTYWIZMU Utworzony na pocz¹tku 1864 r. przez cara Aleksandra Komitet dla spraw Królestwa Polskiego rozpocz¹³ œciœlejsze zespolenie kraju z cesarstwem rosyjskim od masowego wysiedlania rdzennie polskiego ywio³u na Sybir i konfiskaty dóbr ziemskich. Jak podaj¹ Les deportations en Siberie, le nombre des deportés et leurs sort dans l'exil (Rkp. Czartoryskich nr. 5577) urzêdnicy rosyjscy pod koniec 1866 r., okreœlali liczbê zes³anych w g³¹b Rosji i na Syberiê Polaków na 250 tysiêcy osób. By³ to kwiat narodu polskiego. Studenci, ziemianie, oficerowie, ksiê a stanowili powa n¹ czêœæ tych najofiarniejszych synów Polski. Przyst¹pili te Moskale do dalszego wyw³aszczania szlachty. Na Ukrainie, Podolu i Wo³yniu skonfiskowano Polakom w roku 1863/ morgów ziemi, której wartoœæ wynosi³a setki milionów rubli. Postarano siê poza tym o przeprowadzenie uw³aszczenia w³oœcian w sposób, który mia³ zapewniæ wieczn¹ wdziêcznoœæ carskim urzêdnikom ze strony ciemnego i biednego ludu, a dziedziców doprowadziæ do ruiny finansowej. I oto, w okresie ogólnej a³oby narodowej zaszed³ wypadek, który wywar³ wielkie wra enie w kraju. Do Królestwa powróci³ Leopold Kronenberg, przebywaj¹cy zagranic¹ od chwili podania siê Wielopolskiego do dymisji. Na powrót ministra skarbu Rz¹du Narodowego (tak nazywano Kronenberga), którego stanowisko i znaczenie w stronnictwie Bia³ych, by³y znane tysi¹com ludzi, nikt nie liczy³. Opinii publicznej starano siê wyt³umaczyæ, e obecnoœæ Kro- ROK XIX, NR 3-4 ( )

44 44 nenberga w kraju potrzebna jest dla zbudowania wa - nej kolei strategicznej z Warszawy do Brzeœcia Litewskiego. Posiada³ on bowiem kredyt zagranic¹ i dostateczny mir w kraju. Lepiej jednak wyjaœni³ ten niezwyk³y fakt Miko³aj Berg, który pisa³ ( Zapiski o powstaniu polskim, t. III str ), e sta³o siê to dziêki ³apówkom, zap³aconym genera³om rosyjskim. Po powrocie do Warszawy wyst¹pi³ Kronenberg od razu jako potê ny finansista, ostry, lekcewa ¹cy, z drwi¹co-chytrym uœmiechem na ustach. Zacz¹³ on bardzo czêsto zagl¹daæ do Zamku, i to nie tylko w dni powszednie, ale i w niedziele, w czasie uroczystych, niejako urzêdowych przyjêæ, uzyskuj¹c zawsze przed innymi wstêp do gabinetu namiestnika. Hr. Berg nie bra³ ³apówek pospolitych, nie odmawia³ jednak wspó³udzia³u w wielkich przedsiêwziêciach lub sprawach finansowych, np.: przypuszczali go neoficcy bankierzy stolicy do udzia³u bez pieniêdzy w ró nych przedsiêbiorstwach lub nabywali dla niego akcje. Namiestnik naturalnie zgadza³ siê na to, a po obrachunku z wielk¹ przyjemnoœci¹ chowa³ do kieszeni pokaÿn¹ sumkê. Podobnych wspólników, jak pisze M. Berg ( Zapiski... t III, str ), mieli chrzczeni ydzi warszawscy tak- e i w Petersburgu. Kronenberg dla interesów tego rodzaju utrzymywa³ w stolicy Rosji specjalnego agenta w osobie yda Jelenkiewicza. Móg³ wiêc Kronenberg nie obawiaæ siê odwetu zaborców moskiewskich za finansowanie powstania styczniowego. Nie siedzia³ on w wiêzieniu, nie by³ poci¹gany do œledztwa, nie odwiedzi³ Syberii i maj¹tek jego nie uleg³ konfiskacie. Zbyt rozleg³e i wp³ywowe stosunki posiada³ on w stolicy nad New¹, gdzie nawet car by³ dla niego yczliwie usposobiony. Zrozumia³e wiêc staje siê, dlaczego i hr. Berg dawa³ pierwszeñstwo Kronenbergowi przed genera³ami i cywilnymi dygnitarzami rosyjskimi, wpuszczaj¹c go o ka dej porze dnia do swoich apartamentów. Gdy ukaza³a siê w Warszawie broszura Ustimowicza O spiskach i zamachach na ycie hr. Berga, na której koñcu zamieszczono imienny spis znanych cz³onków organizacji powstañczych 1863 r., wœród których figurowa³o nazwisko ministra skarbu Rz¹du Narodowego, nie przestraszy³ siê on tym zbytnio. Namiestnik bowiem posun¹³ swoj¹ przychylnoœæ dla ydowskiego przyjaciela do tego stopnia, e poleci³ pracê Ustimowicza wycofaæ z handlu, nie zwa aj¹c, e sam pierwej da³ upowa nienie do jej og³oszenia. Gorzej dzia³o siê w kraju kierowniczej warstwie narodu. W dalszym ci¹gu œledzono i przeprowadzano masowe aresztowania. Wchodzono do domów, rozbijano œciany, w³a ono do ka dego zak¹tka. Nie darowano nawet podziemiom klasztornym; zaczêto rozbijaæ groby i otwieraæ trumny spoczywaj¹cych tam snem wiecznym zakonników. W stosunku do ziemian represje trwa³y dalej. Wystarczy³o najmniejsze podejrzenie, a eby przyszed³ nakaz satrapów moskiewskich przymusowej sprzeda y maj¹tku nieszczêœliwca. Systematycznie przeprowadzana zag³ada szlachty folwarcznej, bêd¹cej wyrazicielk¹ polskiej idei narodowej, zapewni³a wiele korzyœci ydostwu polskiemu. Zrujnowane ziemiañstwo musia³o ko³ataæ do ydów o po yczkê lub o posadê. Powstaj¹ca plutokracja, przewa nie pochodzenia ydowskiego, nie mog³a byæ w niezgodzie z synami Izraela. M³odzie ydowska wstêpowa³a gromadnie po 1863 r. do œrednich i wy- szych szkó³. Zaroi³o siê w Królestwie od chrzczonych i niechrzczonych ydowskich lekarzy, adwokatów, techników, dziennikarzy i literatów. Zajmowali oni w szybkim tempie miejsca inteligencji polskiej, wyniszczonej podczas powstania, gnij¹cej w kopalniach Syberii lub pêdz¹cej tu³aczy ywot na obczyÿnie. Pomóg³ ydom panuj¹cy wówczas nastrój zespolenie eksperymentów asymilacyjnych i doktryny pozytywistycznej. Nie darmo Kronenberg i jego satelici potrafili natchn¹æ zmêczone spo³eczeñstwo polskie myœl¹, e krajowi bardzo zale y na zyskaniu sympatii mas ydowskich, licz¹cych w samej Warszawie oko³o stu tysiêcy osób. Panuj¹cy wszechw³adnie po powstaniu styczniowym pozytywizm w³¹czy³ do swego programu doktrynê asymilacji. Prawie wszyscy pozytywiœci owego czasu byli filosemitami, bratali siê z ydami, uwa aj¹c za wzór cnót obywatelskich bankiera Kronenberga, nagrodzonego przez rz¹d moskiewski za us³ugi orderem œw. W³odzimierza III klasy (z czym by³o po³¹czone nadanie dziedzicznego szlachectwa rosyjskiego) i bankiera Jana Blocha, którego testament zaczyna siê od s³ów: By³em ca³e ycie ydem i umieram jako yd (I was my whole life a Jew and Jew die as a Jew... The Jewish Encyclopeda. Funk and Wagnalls Company, New York and London, t. III, str. 252). Pozytywiœci wyhodowali grupê literatów i dziennikarzy pochodzenia ydowskiego, która obsadzi³a t³umnie prasê warszawsk¹. Wœród ksiêgarzy i wydawców najpowa niejszych pism stolicy widzimy: Gluecksberga, Lewentala, Stanis³awa Kronenberga, braci Orgelbrandów, E. Leo, M. Wo³owskiego, Krzywickiego, R. Okrêta i innych. Otaczaj¹ siê ci chrzczeni i niechrzczeni dyktatorzy ówczesnej opinii polskiej wspó³pracownikami te przewa nie ydowskiego pochodzenia, jak to: St. Kramsztyk, B. Rajchman, H. Elzenberg, D. Zgliñski, Niedzielski, Niemirowski, Chêciñski i inni. Pe³no ich by³o zarówno w pismach zachowawczych ( Gazeta Polska, S³owo ), jak i postêpowych ( Przegl¹d Tygodniowy, Niwa, Nowiny ). By³o jednak w Polsce wielu przeciwników asymilacji ydów. Obawiano siê s³usznie, e os³abione spo³eczeñstwo nie tylko nie spolszczy ydów, przyjmuj¹cych licznie w okresie pozytywizmu chrzest, lecz samo z ydzieje i pójdzie na s³u bê ydowskich idea³ów. Zaczêto badaæ szczeroœæ intencji ydów, chc¹cych nawróciæ siê na katolicyzm. Œwiadczy o tym korespondencja judofilskiego Kraju z Warszawy: Wielu Nad Odr¹

45 z pomiêdzy przyjmuj¹cych chrzest ydów ko³ata³o najprzód do kap³anów katolickich, lecz tak byli przyjêciem ich zra eni, e zwrócili siê do protestanckich (S. Hirszhorn: Historia ydów w Polsce, str. 242). Zainteresowano siê znowu Frankistami. Stwierdzono, e ci najgorêtsi rzecznicy asymilacji ydów, chocia przyjêli chrzeœcijañstwo przesz³o sto lat temu, pozostaj¹ jednak w œcis³ej ³¹cznoœci pomiêdzy sob¹ i z synami Izraela. S³usznie obawiali siê patrioci polscy wznowionego po powstaniu styczniowym masowego porzucania wiary ojców przez inteligencjê ydowsk¹. Na przyk³adzie Kronenberga widzieli, jak neofici polscy umieli przystosowaæ siê do ka dej okolicznoœci. Pob³a liwoœæ rz¹du rosyjskiego dla tego, który finansowa³ 1863 r., nasuwa³a te niejednemu ciekawe przypuszczenia co do mo liwoœci istnienia poza sutymi ³apówkami innych, ukrytych dla spo³eczeñstwa polskiego nici, ³¹cz¹cych satrapów moskiewskich, (czêsto pochodzenia niemieckiego) z czo³owymi przedstawicielami ydostwa polskiego, a e cele przywódców Izraela nie by³y przyjazne dla narodu polskiego, to ³atwo siê mo na przekonaæ, przeczytawszy okólnik kierowników politycznych kó³ ydowskich, wydany w listopadzie 1898 r. do ydów polskich. Odezwa ta brzmi: Bracia i wspó³wyznawcy! Trzeba, a eby kraj (tj. Galicja przypisek) zosta³ naszem królestwem... Starajcie siê po trochu usun¹æ Polaków ze wszystkich wa niejszych stanowisk i skupiæ w waszych rêkach wszystkie nici w³adzy spo³ecznej. Wszystko, co do chrzeœcijan nale y, powinno staæ siê wasz¹ w³asnoœci¹, zwi¹zek izraelski dostarczy wam potrzebnych do tego œrodków. Ju zaczêto na ten cel zbieraæ potrzebne fundusze, a udaje siê lepiej, ni przypuœciæ by³o mo na. Dla doprowadzenia do skutku planu wyrwania stanowczo Galicji chrzeœcijanom, wszyscy nasi wielcy i bogatsi zapisali siê na znaczne sumy. Da baron Hirsz (wkrótce potem umar³ przypisek), dadz¹ Rotszyldzi, Bleichröderowie i Mendelsohnowie i inni dadz¹... Bracia i wspó³wyznawcy! Do³ó cie wszelkich usi³owañ, a eby doprowadziæ do skutku to, co zamierzamy... (L. Viel. Le Juif sectaire str. 173). Jak w œwietle tej odezwy, a by³a ona zapewne jedn¹ z wielu, wygl¹da finansowy udzia³ w powstaniu styczniowym Kronenberga, który przez poszczególnych badaczy historycznych jest wychwalany za to, e bez jego pomocy finansowej nie mog³yby organizacje powstañcze rozwin¹æ skutecznej agitacji? Jemu zawdziêcza³a wiêc w lwiej czêœci Polska, e setki tysiêcy najwierniejszych Jej synów marnia³o w tajgach syberyjskich lub gni³o w ziemi. W kraju zaœ pozosta³y masy biernych, wœród których erowali synowie narodu wybranego. Przywódcy ydostwa polskiego nie zniechêcili siê wstrêtami, czynionymi wychrztom przez œwiatlejsz¹ czêœæ naszego spo³eczeñstwa. Rzucono has³o ma³- eñstw mieszanych. Wynaleziono wielu zubo a³ych arystokratów, pragn¹cych poz³ociæ swe herby. W krótkim czasie przedstawiciele najstarszej arystokracji polskiej weszli w zwi¹zki rodzinne z potomkami frankistów a tak e z neofitami. Wo³owscy, Lascy, Epsteinowie, Kronenbergowie, Blochowie, Rotwandowie, Reichmanowie, Halpertowie, Goldfederowie koligac¹ siê z Woronieckimi, Rzyszczewskimi, Potulickimi, Lasockimi, Iliñskimi, Skarbkami, Morsztynami, Wielopolskimi, Koœcielskimi, Jundzi³³ami, Wodzyñskimi, Ho³yñskimi, Poklewskimi i in. Klasycznym przyk³adem wychrzty, który, zdawa³oby siê, e wrós³ nieodwo³alnie w spo³ecznoœæ polsk¹, by³ Jan Bloch, herbu Ogoñczyk. Wp³ywowy ten bankier, podkreœlaj¹cy swój patriotyzm polski na ka dym kroku, czego dowodem mia³o byæ skoligacenie siê z piêcioma wybitnymi rodami kraju, inaczej przedstawi³ siê potomnoœci w testamencie swoim. Móg³ siê on œmia³o zaliczyæ do grona tych ydów, na których czeœæ wyg³oszone zosta³o w 1875 r. w kahale lwowskim odpowiednie przemówienie. Mêdrzec Syjonu oœwiadczy³ m.in., i...prawd¹ jest, e niektórzy ydzi daj¹ siê chrzciæ, ale fakt ten tylko przyczynia siê do wzmocnienia naszej potêgi, gdy chrzczeni ydzi zawsze ydami zostaj¹... (Rudolf Vrba: Die Revolution in Russland, statistische und sozialpolitische Studien ). S³u yli te czêsto zrujnowani karmazyni polscy za parawan dla nieczystych, podejrzanych spekulacji. Wynajmowali ich ydowscy plutokraci do zarz¹dów swoich przedsiêbiorstw, do komitetów, mianuj¹c ich cz³onkami rad nadzorczych. Poniewa utytu³owani radcowie mirfli takie samo pojêcie o handlu, o metodach czystego kapitalizmu, jak ch³op o astronomii, przeto rz¹dzili siê ydzi sami bez adnej kontroli. Przyszed³ 1905 r., o którym pisa³ zasymilowany yd J. Unszlicht ( 0 pogromy ludu polskiego ), e nasta³ moment decyduj¹cy roz³amu miêdzy polskoœci¹ i ydostwem. Potulna, wychowana przez frankistów: Krzywickiego, Matuszewskiego, Wo³owskiego, Niemirowskiego i in., neofitów: Kraushara, Posnera, Mendelsohna i in. oraz ydów: Askenazego, Dicksteina i in., inteligencja polska zobaczy³a z przera eniem obok siebie, zamiast uk³adnych neofitów i asymilatorów, aroganckiego abotyñskiego, Radka, Grosnera i in. Spostrze ono gêst¹ sieæ spisku antypolskiego, uknutego przez ydów, do którego wci¹gniêto nieuœwiadomione masy ludu polskiego. Z krzykiem precz z bia³¹ gêsi¹ kroczyli po ulicach Warszawy czarni bundyœci, subsydiowani przez ochrzczonego milionera azarza Polakowa i... Powszechny Zwi¹zek Izraelski. Komitet statystyczny miasta Warszawy wykaza³, e wypadki 1905 r. zburzy³y i zniszczy³y w Królestwie oko³o mniejszych zak³adów przemys³owych, nale ¹cych do Polaków. Cofniêty zosta³ o dziesi¹tki lat wstecz swojski, dopiero kie³kuj¹cy przemys³. Lud roboczy zubo a³. Wielcy kapitaliœci ydowscy drwili zaœ sobie z tej pseudo-antykapitalistycznej rewolucji ROK XIX, NR 3-4 ( )

46 ZAMKNIÊCIE Ksi¹ ka niniejsza ma charakter pionierski: rozpoczyna ona systematyczne badania w dziedzinie dotychczas przez uczonych naszych pomijanej i przemilczanej. Zrozumia³e jest przeto, i bêd¹c pierwszym w³aœciwie studium naukowym w tym zakresie nie ma ona bynajmniej pretensji do wyczerpania tematu, który dopiero dalsze prace historyków polskich w pe³ni zbadaj¹ i wyœwietl¹. Bêdzie to dla autora wielk¹ radoœci¹, je eli trud przezeñ podjêty stanowiæ bêdzie zachêtê i bodziec do dalszych poszukiwañ w tej dziedzinie. Badania owe przynios¹ niew¹tpliwie szereg rewelacji, których obecnie czêstokroæ nawet domyœlaæ siê nie potrafimy. Autor kierowa³ siê w swojej pracy jedynym celem, jakim by³o najbardziej obiektywne przedstawienie prawdy dziejowej, rozumiej¹c dok³adnie, jak niezmiernie wa ne jest dla narodu, a eby pozna³ rzeczywisty, nie sfa³szowany ubocznymi wzglêdami, obraz swojej przesz³oœci. Widz¹c zaœ, jak dalece s³u ba prawdzie wymaga niejednokrotnie odwagi cywilnej i si³y charakteru, nie mo e siê powstrzymaæ od wyra enia na tym miejscu serdecznego podziêkowania Redakcji Myœli Narodowej, która, drukuj¹c poszczególne rozdzia³y pracy w postaci artyku³ów, umo liwi³a opublikowanie jej w formie ksi¹ - kowej. Koniec Tytu³ Rola neofitów w dziejach Polski Autor Stanis³aw Didier Miejsce wydania Poznañ Wydano w roku 1999 ISBN Wydawnictwo WERS Adres wydawnictwa: Poznañ 22 skr. poczt. 59 wolna-polska@wp.pl 46 Nad Odr¹

47 Od Nadodrza po Kresy Wschodnie Czes³aw Miazga POLSKA STRAPIONA (ci¹g dalszy z numeru poprzedniego) RELIGIA I WARTOŒCI Z ³ona œmierci urodzi³o siê ycie obraz moralnego wskrzeszenia œwiata przez Ewangeliê... pisze w swoim dziele pt. Zasady i ca³oœæ wiary Katolickiej X. J. Gamê. Swój wyk³ad historyczny autor rozwin¹³ poprzez za³o enia dogmatyczne i filozoficzne, opisuj¹c zmiany, które doprowadzi³y do ewolucji w systemie wartoœci. W pogañstwie zasad¹ dominuj¹c¹ by³o prawo mocniejszego, które istotê s³absz¹ poddawa³o pod jarzmo uzale nieñ i wyzysku. Boski Prawodawca, Król królów, umieraj¹c za swój lud, z wysokoœci Krzy a napomina: Niech ten, który jest pierwszy pomiêdzy nami, bêdzie s³ug¹ innych. Przedtem wyrzek³:... Oddajcie, co jest cesarskie cesarzowi...da³em wam przyk³ad, abyœcie mnie naœladowali. WypowiedŸ ta akceptuje istnienie w³adzy œwieckiej i potrzebê podporz¹dkowania siê jej woli. Chrystus nie usprawiedliwia i nie potêpia stanu uzale nienia narodu ydowskiego od Rzymian. W wypowiedzianej powy ej mowie jest nakaz obowi¹zku dla zachowania szacunku dla tych, którzy sprawuj¹ w³adzê. Kto wiêc czyni dobro, nie ma powodu lêkaæ siê w³adzy. W zasadzie tej znosi siê prawo przymusu, zastêpuj¹c je prawem mi³oœci. Chrystus zobowi¹za³ swoich uczniów tymi s³owami do przestrzegania jego zasad: Mi³ujcie bliÿniego jak siebie samych; b³ogos³awcie tym, którzy was nienawidz¹; módlcie siê za tych, którzy was przeœladuj¹; po tem poznaj¹, e mymi uczniami jesteœcie, je eli siê wzajem mi³owaæ bêdziecie. Jezus z Nazaretu g³osi³ o prymacie mi³oœci, jako drodze do sprawiedliwoœci. Broni³ praw ubogich przed ciemiê ycielami, krytykowa³ otwarcie hipokryzjê i butê wielkich tego œwiata. Rozgraniczenie porz¹dków politycznego i religijnego dokonane przez Chrystusa, posiada³o dwojaki punkt odniesieñ; odszed³ od teokracji ydowskiej i od ubóstwiania w³adzy cesarskiej. W cesarzach rzymskich widzia³ tylko politycznych zwierzchników, jako tych, którzy mogliby byæ uznani jako s³udzy, pierwsi wybrani spoœród innych. Religia i polityka nie wykluczaj¹ faktu potrzeby wzajemnych kontaktów i powi¹zañ. Polityka jest umiejêtnoœci¹ rz¹dzenia pañstwem, a w szerszym znaczeniu uzdolnieniem i uprawnieniem do kierowania ró nymi spo³ecznoœciami. Punktem stycznym polityki i religii jest prawo zabezpieczaj¹ce istotê wolnoœci. Jezus swoje stanowisko Nowego Przymierza przedstawi³ w œwietle Prawa, danego przez Boga na Synaju: Nie s¹dÿcie, e przyszed³em znieœæ Prawo albo Proroków. Nie przyszed³em znieœæ, ale wype³niæ. Dopóki niebo i ziemia nie przemin¹, ani jota, ani jedna kreska nie zmieni siê w Prawie, a siê wszystko zmieni. Ktokolwiek wiêc zniós³by jedno z tych przykazañ, choæby najmniejszych, i uczy³by tak ludzi, ten bêdzie najmniejszy w Królestwie niebieskim (Mt. 5,17-19). Przyjmuj¹c prawo w jego integralnoœci zaznaczy³, e istota przestrzegania ca³oœci prawa w jego najdoskonalszym znaczeniu nie wype³ni aktu sprawiedliwoœci. Prawo mo e byæ wadliwe w swej konstrukcji, b¹dÿ, mog¹ nast¹piæ b³êdy w jego zastosowaniu lub zrozumieniu niezale nie od woli, czy te intencji. Taki pogl¹d wynika z za³o enia, e cz³owiek nie jest istot¹ doskona³¹ i jego u³omnoœæ mo e byæ przyczyn¹ dla zdarzeñ, których nie jesteœmy w stanie przewidzieæ. W innym œwietle przedstawia siê niewype³nienie przykazania Bo ego. Ten nakaz jest wyryty w sercu i jest g³osem sumienia moralnego dla cz³owieka, który dziedziczy tê wartoœæ od pokoleñ. Przykazania Dekalogu dostêpne dla ka dego rozumu zosta³y objawione. Dla chrzeœcijan jest to akt wy szego znaczenia od prawa stosowanego, które orzeka za ycia o pope³nionych winach przez cz³owieka. Dziesiêæ przykazañ jest wyrazem podstawowych powinnoœci wzglêdem Boga i wzglêdem bliÿniego. Pouczaj¹ nas one o prawdziwym cz³owieczeñstwie cz³owieka i podkreœlaj¹ g³ówne obowi¹zki, a poœrednio podstawowe prawa w³aœciwe naturze ludzkiej. Dekalog stanowi organiczn¹ jednoœæ dla bytu sumienia, przekroczenie jednego przykazania jest naruszeniem ca³ego Prawa. Tak jak Chrystus ma dwie natury: Bosk¹ i ludzk¹ zjednoczone w jednym ciele, które stanowi¹ symbol doskona³oœci objawienia i cz³owieczeñstwa, tak i spo³eczeñstwo powinno ³¹czyæ w sobie naturê w³adzy z przedmiotowoœci¹ prawa. Mo na traktowaæ w³adzê jako pos³annictwo w s³u - bie spo³eczeñstwa. Dla tej misji z wyboru lub z przeznaczenia, towarzyszyæ powinien zbiór praw i zasad etyczno-moralnych, stawiaj¹cych wy sze wymagania w zakresie odpowiedzialnoœci i rozumienia potrzeby s³u ebnoœci wobec innych. Nale y tworzyæ warunki i urz¹dzenia, by wszyscy stosowali siê do norm spra- ROK XIX, NR 3-4 ( )

48 wiedliwoœci i by ta zasada sprzyja³a rozwi¹zaniom najbardziej humanitarnym wobec samego cz³owieka. Rz¹dz¹cy powinni rozró niaæ prawa od obowi¹zków, postêpowaæ stosownie do posiadanej wiedzy i kompetencji. Œwiadectwem ycia s¹ nie tylko s³owa, deklaracje, obietnice, ale równie wytrwa³oœæ woli i sam czyn. Ten, kto utrzymuje swoje cia³o i kieruje swoj¹ dusz¹, nie pozwalaj¹c, by by³a ona niepokojona namiêtnoœciami, jest panem siebie; s³usznie mo e byæ nazywany królem, poniewa umie panowaæ nad samym sob¹; jest wolny i niezale ny oraz nie poddaje siê w niewolê grzechu. Takie stanowisko zaj¹³ œw. Ambro y, który zauwa y³, e w cz³owieku wyzwala siê szereg namiêtnoœci. Grzech jest nie tylko aktem wystêpowania przeciwko Bogu, ale równie przeciwko jego dzie³om stwórczym. Mo emy uwa aæ, e cz³owiek jest autonomiczn¹ czêœci¹ w dziele stwórczym i ten, kto nie rozumie tego przes³ania nie mo e byæ królem dla innych. Królem jest siê w sobie i nie dla siebie, lecz poprzez okazywanie cnót wype³nia siê pos³annictwo, wynikaj¹ce z w³adzy. Przez analogiê mo emy odnieœæ to porównanie do œwiata polityków. Stwierdzenie mo e byæ takie, e je eli ktoœ nie kieruje siê w swym postêpowaniu ogólnie przyjêtymi zasadami i nie doskonali ich w imiê wy szej koniecznoœci, ulega zniewoleniu, a jest to stan uzale niania siê od z³a. Z ³ona œmierci zrodzi³o siê ycie i przez œmieræ Chrystusa na drzewie krzy a tak, wiêc pod wp³ywem chrzeœcijañskiej wiary, prawo i wszystkie stosunki miêdzyludzkie zosta³y przekszta³cone w sposób ewolucyjny. Oczywista zmiana nast¹pi³a za Konstantyna, gdzie wraz z Koœcio³em do prawodawstwa w³¹czy³ on zasadê ewangeliczn¹ mi³oœci i braterstwa, zniós³ wielo eñstwo i podwójne Ÿród³o niewoli wobec bóstwa i cz³owieka. Rodzina jako podstawowa komórka spo³eczeñstwa sta³a siê trwa³ym zwi¹zkiem mê czyzny i kobiety. Wp³yw Chrystusa na ukszta³towanie siê ycia moralnego w spo³eczeñstwie jest olbrzymi. Jego istotnym dzia³aniem by³o, wskazanie zasad, jak powinny one obowi¹zywaæ w yciu. Podstaw¹ sprawiedliwoœci jest równoœæ ludzi wobec wszystkich praw, ustanowionych na ziemi. Tam gdzie wystêpuje nadu ycie w³adzy, trzeba broniæ ubogich i pokrzywdzonych. Œw. Pawe³ w trzynastym rozdziale Listu do Rzymian daje instrukcjê jak powinien wygl¹daæ stosunek cz³owieka wierz¹cego do w³adzy. W³adza pochodzi od mocy Boga, nale y jej s³uchaæ tak, jak winni jesteœmy pos³uszeñstwo samemu Bogu. W tym rozumieniu w³adza jest narzêdziem doskona³oœci, które ma u³atwiæ czynienie dobra ogólnego spo³eczeñstwu. Wszystkie œwiadczenia nakazane przez w³adzê s¹ obowi¹zkiem... Oddajcie ka demu to, co mu siê nale y: komu podatek-podatek, komu c³o-c³o, komu uleg³oœæ-uleg³oœæ, komu czeœæ-czeœæ (Rz 13,7). Z powy szego kontekstu wynika, e œw. Pawe³ formu³uj¹c te nakazy odniós³ je do w³adzy, która we w³aœciwy sposób wype³nia swoje pos³annictwo. Zaleca³ równie swoim gminom wprost: Ka dy 48 niech bêdzie poddany w³adzom (Dz.5,34-40). Racj¹ dla pos³uszeñstwa nie jest osoba w³adcy, czy te ustrój pañstwa, lecz troska o dobro wspólne. Wiara sta³a siê wa nym elementem dla poszerzenia sensu ludzkiego ycia. Powsta³ nowy wymiar wykraczaj¹cy poza barierê czasu ycia doczesnego. Cz³owiekowi do jego œwiadomoœci zosta³o zaszczepione prawo o przemijalnoœci. Chrzeœcijanie w swym bycie przyjmuj¹ nieœmiertelnoœæ dla duszy ludzkiej. W tej interpretacji prawdy, sens ycia zobowi¹zuje, by by³a zachowana to samoœæ osoby i jej czynów w oczekiwaniu na spotkanie z Bogiem. Sens ycia doczesnego polega na pog³êbianiu wiary dla uzyskania stanu ³aski, dotarcia bez bojaÿni przed oblicze Boga. Œwiadomoœæ os¹dzenia czynów i poniesienia nieuniknionej kary, która przez naturê wszechobecnoœci Boga nie mo e byæ ukryta, powoduje, e ka dy krok, ka dy czyn w yciu staje siê wa ny i odpowiedzialny. Nie ma mi³oœci do Boga, je eli cz³owiek zamyka siê przed bliÿnim czy wrêcz go nienawidzi. Cz³owiek pozbawiony tej prawdy yje bojaÿni¹ i lêkiem, jest determinowany instynktown¹ kalkulacj¹, tym, co jest dobrem dla niego samego. W tym rozumieniu nie powinniœmy oceniaæ cz³owieka i jego natury, lecz jego intelekt i dzia- ³ania, które s¹ okreœlone i respektowane w kulturze spo³ecznej wspólnoty. Sens chrzeœcijañskiego ycia, to codzienne spotkania z ludÿmi, ich problemami, ich troskami i oczekiwaniem na sprawiedliw¹ ocenê. Chrystus Bóg - Cz³owiek, ³¹czy œwiat ludzi ze œwiatem doskona³ym Boga w integraln¹ ca³oœæ. Podœwiadoma mi³oœæ do Boga zwraca siê w naturalnym odruchu w stronê cz³owieka. Cz³owiek buduje sw¹ godnoœæ, gdy zauwa a w swym otoczeniu drugiego cz³owieka, odkrywa jego problemy i potrzeby. Ludzkie ycie jest czêsto rozumiane jako walka dobra ze z³em. Ma to sens wówczas, gdy ten proces zachodzi w naszej duszy, w obszarze sprzecznoœci dla wartoœci moralnych, a w realizacji uzyskuje sensownoœæ i pozytywn¹ ocenê drugiego cz³owieka. Ci¹g dalszy w nastêpnym numerze In. Czes³aw Miazga (ur. 1950r.) od roku 1970 zwi¹zany z Miêdzyrzecem Podlaskim. W wolnych chwilach zajmuje siê histori¹ regionu, filozofi¹ i fotografi¹ dokumentacja zabytków kultury, czego wyrazem jest m.in. wydana w 2007 roku ksi¹ ka Ch³opi na po³udniowym Podlasiu". Na co dzieñ czynny obserwator zmian politycznych w Polsce. Jest wyraÿnym zwolennikiem wartoœci narodowo-chrzeœcijañskich w yciu spo³eczno-politycznym. Za swoje przekonania i orientacjê prawicow¹, zap³aci³ doœæ wysok¹ cenê, kiedy to zosta³ pozbawiony pracy przez lokalny uk³ad w³adzy. To bolesne doœwiadczenie sta³o siê zaczynem g³êbszych przemyœleñ na temat istoty filozofii w³adzy i moralnoœci politycznej w procesie transformacji. Prywatnie cz³owiek skromny i odpowiedzialny. Nad Odr¹

49 Warto przeczytaæ * * * * DNI WOLNOŒCI I ZAGRO ENIA Podczas okupacji niemieckiej na ziemiach oddzielaj¹cych Rosjê Sowieck¹ od odradzaj¹cej siê Polski w tym i na Podlasiu zauwa alna by³a aktywnoœæ si³ politycznych w du ej mierze przeciwstawnych sobie. Czêœæ spo³eczeñstwa yj¹ca w niedostatku uleg³a agitatorom propagandy bolszewickiej, maj¹c nadziejê, e rewolucja poprawi ich sytuacjê. Pozosta³a czêœæ patriotyczna by³a zwi¹zana z nurtem narodowym, wspiera³a organizacjê POW i opowiedzia³a siê za niepodleg³oœci¹. Pañstwo polskie, które w tym czasie obejmowa³o ziemie centralne, prze ywa³o okres wstêpnej organizacji niezbêdnych struktur. W obliczu ci¹g³ego zagro enia dla uzyskanej wolnoœci z rozkazu Naczelnika Pi³sudskiego pospiesznie formowano oddzia³y Wojska Polskiego. Do czasu opuszczenia Podlasia przez Niemców na ziemiach wolnych ochotnicy stworzyli oko³o 100 tysiêczn¹ armiê. Pospiesznie wysy³ano wojsko na wszystkie fronty i tam gdzie trzeba by³o wspieraæ zrywy powstañcze. Czêœæ nowoutworzonych oddzia³ów zosta³a skierowana przez strefê wojsk Ober-Ostu na liniê Niemen, tworz¹c tym samym front obrony skierowany przeciwko wojskom bolszewickim. 14 lutego 1919 r. dosz³o do pierwszych walk o Berezê Kartusk¹. W ten sposób niewypowiedziana wojna polsko-bolszewicka sta³a siê faktem, kiedy to polskie oddzia³y stanê³y na drodze czerwonoarmistów w ich marszu rewolucyjnym maj¹cym wyzwoliæ Europê. Pi³sudski obserwuj¹c niekorzystny rozwój sytuacji na kresach wschodnich dawnej Rzeczpospolitej zarz¹dzi³ obowi¹zkowy pobór do wojska. Rozbudzone sympatie probolszewickie w swym rozmiarze stawa³y siê niebezpieczne dla uznania polskiego charakteru tych ziem. Czerwony marsz" zyskiwa³ tu swoich zwolenników. Tam, gdzie Polacy stanowili mniejszoœæ, rozwinê³y siê ruchy nacjonalistyczne miejscowych mniejszoœci inspirowane przez komunistów wspieraj¹cych ideê rewolucji œwiatowej. Drugim elementem rzutuj¹cym na obraz politycznych zapotrzebowañ i wynikaj¹cych podzia³ów by³a niejednorodna struktura wyznaniowa, jako czynnik du ej wra liwoœci zwi¹zany z historyczn¹ przesz³oœci¹ tego terytorium. Uk³ad si³ politycznych jaki wstêpnie ukszta³towa³ siê na Podlasiu, najlepiej opisuj¹ wyniki wyborów do Sejmu Rzeczpospolitej z 1919 r., które potwierdza³y charakter narodowo-ludowy miejscowego spo³eczeñstwa. W chwili rozpisania wyborów na podstawie Dekretu Naczelnika Pañstwa (28 XI 1918 r.), znaczna czêœæ Podlasia znajdowa³a siê pod okupacj¹ wojsk niemieckich, st¹d te w okrêgu nr 20 Bia³a Podl. odby- ³y siê one dopiero 9 marca 1919 roku. Ordynacja wyborcza dla tych wyborów wprowadza³a zasadê list zblokowanych tzw. zwi¹zku list wyborczych, ugrupowañ o podobnych opcjach politycznych uwzglêdniaj¹cych równie racje narodowo-religijne. W okrêgu bialskim utworzono trzy zwi¹zki list: - ugrupowañ prawicowych, listy nr 2 i 3, - ruchu ludowego; PSL Wyzwolenie lista nr l, Zjednoczenie PSL Piast lista nr 10, Ch³opsko-Robotnicza lista nr 8, Ch³opska (PSL) lista nr 9. - ugrupowañ ydowskich. Wyniki do Sejmu na Podlasiu przedstawia³y siê nastêpuj¹co; prawica narodowo-demokratyczna zdoby³a ponad 3/4 g³osów oddanych w wyborach. Jedynie w powiecie radzyñskim ruch ludowy uzyska³ wiêcej g³osów ni narodowy (45,44% wobec 40,45%). Z ogólnej liczby 14 gmin, w 9-ciu listy ruchu ludowego popar³a wiêkszoœæ g³osuj¹cych. Charakter proludowy zosta³ zaznaczony w takich gminach jak: Jab³oñ, Mi- ³anów, K¹kolewnica, Siemieñ, Suchowola, Szóstka, T³uœcieæ, Zahajki i erocin. Listy narodowe uzyska³y wiêkszoœciowe poparcie w gminach Bia³a, Brzozowy K¹t, Lisiowólka, Misie i Przegaliny. (J. Jachymek: Przemiany na Podlasiu II Rzeczpospolitej. Prace arciwalnokonserwatorskie na terenie województwa siedleckiego. Zeszyt 7. T-2. Siedlce 1991, str. 24.) Na pierwszy plan ycia politycznego i przywódców politycznych wysu- ROK XIX, NR 3-4 ( )

50 nêli siê dzia³acze, którzy zdobyli mandaty poselskie. Z powiatu radzyñskiego do Sejmu dosta³y siê cztery osoby. Z narodowej demokracji mandat uzyska³ Seweryn ksi¹ ê Czetwertyñski z Suchowoli. Józef Kowalczuk z Drelowa zdoby³ mandat z lokalnej listy ch³opsko-robotniczej. Nauczyciel Józef JóŸwik z Wólki Krzymowskiej uzyska³ mandat z listy PSL Piast. Ludwik Rola z Paszek Ma³ych otrzyma³ mandat z Narodowego Zjednoczenia Ludowego. (J. Jachymek: tam e str ) Wybory odby³y siê w czasie kiedy wojna toczy³a siê z dala od Podlasia. O jej przebiegu informowa³y spo³eczeñstwo doniesienia prasowe i docieraj¹ce od czasu do czasu listy z frontu. Z zachowanych listów Andrzeja Dymitruka z Tuli³owa mo na siê dowiedzieæ jak by³a trudna sytuacja na froncie, oraz koszmarny opis zniszczeñ i jaka by³a nêdza na kresach objêtych wojn¹. Przeto prosi³ on o przys³anie chocia by chleba i s³oniny, gdy bywaj¹ dni kiedy nic nie mo na zdobyæ do jedzenia. Przymusowe rekwizycje wojska pogarsza³y tylko i tak trudn¹ sytuacjê ludnoœci wiejskiej, która jeszcze nie otrz¹snê³a siê z wczeœniejszych zniszczeñ wojennych. Dlatego te w tym trudnym okresie w wiêkszych oœrodkach organizowano wiece i zgromadzenia ch³opskie z udzia³em pos³ów i innych osób wp³ywowych œwiata politycznego, aby utrzymaæ ducha wiary w zwyciêstwo i potrzeby poniesienia ofiar na rzecz Ojczyzny. Apelowano o dary i ywnoœæ dla wojska i ludnoœci miejskiej, gdy widmo g³odu by³o powszechne. Taki opis wiecu w czasie kiedy nawa³nica bolszewicka zbli a³a siê do Miêdzyrzeca, na ³amach Gazety Œwi¹tecznej pozostawi³ A. Bojar. Relacjonuje on: By³o to w lecie 1920 roku. W jedn¹ niedzielê lipcow¹ mia³ siê odbyæ wiec pos³ów z Podlasia. Id¹c drog¹ spotka³em mnóstwo ludzi uciekaj¹cych od wojny z koñmi, byd³em i wszystkim co mogli zabraæ. Patrzy³em na nich, na ich ywinê, na ich wozy wy³adowane i serce z alu mi siê œciska³o. Przyszed³em do miasta, tu ludzie stoj¹ gromadkami i ywo rozprawiaj¹ o gro ¹cym najœciu bolszewików. ydzi wylegli jakby jakie mrowisko, a tacy rozradowani! Chodz¹ gromadami œmiej¹ siê, prawie skacz¹ z radoœci. Podchodzi do mnie jeden i mówi widzicie, myœmy od wojska wszyscy uciekli. Po co nam biæ siê z bolszewikami? Niech on przyjdzie, to nie my was, ale wy nas s³uchaæ bêdziecie, oni waszym panom odbior¹ a nam dadz¹. Nie wiem, co bym by³ mówi³ dalej, ale zajecha³ samochód i wysiedli z niego dwaj pos³owie. Jak em siê zdziwi³, gdym zobaczy³ ksiêcia Czetwertyñskiego i Kowalczuka z dwóch przeciwnych sobie stronnictw. Ksi¹ ê Czetwertyñski wszed³ na mównicê, mówi³ o ówczesnym po³o eniu kraju....przemawia³ tak e Kowalczuk, nawo³uj¹c do zgody nazwaliœcie mnie bolszewikiem mówi³ ale tak nie jest. Gdy idzie o obronê Ojczyzny, to nie ma walki partyjnej, tylko zgoda i jednoœæ, póÿniej przyjdzie porachunek. Ha! Pomyœla³em sobie Polska nie zginie, je eli wszyscy nawo³uj¹ do zgody... Rano 9 sierpnia opuœci³y nas 50 wojska polskie. o³nierze mówili: Ukrywajcie siê, my nied³ugo wrócimy. Od rana do godziny 3 po po³udniu by³o tak cicho, jakby kto makiem zasia³. Na podwieczorku wysunê³y siê z pobliskiego lasku pierwsze oddzia³y bolszewickie.... Zaraz pozabierali nam konie i wozy na podwody, mówi¹c, e tylko kilka wiorst ich podwieziemy i puszcz¹ nas. By³ rozkaz, eby im oddaæ byd³o: mieli zostawiæ po jednym bydlêciu na 10 osób. Spieszyli siê bardzo do Warszawy, pytaj¹c czy jeszcze daleko". (A. Bojar: Wspomnienia z najazdu bolszewików. Gazeta Œwi¹teczna" Nr 2150 z 1922 r.) Podczas postêpuj¹cego zagro enia dla kraju, w Sejmie trwa³ przewlek³y kryzys rz¹dowy rozpêtany przez zantagonizowanych partyjnych liderów. W prasie widoczna by³a nagonka na Naczelnego Wodza, czêœæ wczeœniejszych jego sympatyków przesz³a do opozycji. W celu naprawienia sytuacji, kiedy wróg zbli- a³ siê do Warszawy powo³ano rz¹d pozaparlamentarny W³adys³awa Grabskiego. Na jego wniosek Sejm 1 lipca powo³a³ Radê Obrony Pañstwa z Naczelnikiem Pi³sudskim jako przewodnicz¹cym. Jej celem by³o przyspieszenie powo³ania rz¹du Obrony Narodowej. Misji tej podj¹³ siê klub PSL Piast, którego propozycja przedstawionego rz¹du zosta³a przyjêta, a 24 lipca nowy sk³ad zosta³ zaprzysiê ony przez Naczelnika Pañstwa. Przywództwo Prezesa PSL Piast Wincentego Witosa mia³o byæ gwarancj¹ dokonania zmian w ustroju wsi i wykonania ustawy o reformie rolnej z dnia 15 lipca, ale ju w warunkach pokojowych. Nic dziwnego, e w takiej sytuacji dzia³acze ch³opscy wi¹zali du e nadzieje ze zmianami spo³ecznymi na wsi. Niektórzy jednak potraktowali doœæ koniunkturalnie w swej polityce udzia³ ch³opów w wojnie i zamierzali z tego zrobiæ kapita³ w swych gierkach. Nasilaj¹ca siê rywalizacja miêdzy Wyzwoleniem, a Piastem na forum sejmowym os³abia³a reprezentacjê ch³opów w parlamencie. Brak wspólnej strategii i niezdrowa konkurencja, niszczenie autorytetów, by³o nastêpstwem podzia³ów w terenie. Brak czytelnych porozumieñ miêdzy stronnictwami uwidacznia³ siê równie na forum samorz¹dowym, stronnictwa os³abia³y siê wzajemnie w œrodowisku wiejskim. Podzia³y wynikaj¹ce z ró nic programowych wp³ywa³y na ideologiê, która w œrodowisku wiejskim ma³o zorientowanym politycznie by³a nieczytelna. Pos³owie starali siê zdobywaæ zaufanie ch³opów na organizowanych spotkaniach zjazdach partyjnych. Przekazywane informacje mia³y zazwyczaj charakter demagogiczny, nikt z miejscowych dzia- ³aczy nie posiada³ takich mo liwoœci aby zweryfikowaæ uzyskane wiadomoœci i odkryæ intencje w³adz partyjnych. Mo na zauwa yæ, e dzia³acze ch³opscy, ci bez zdolnoœci krasomówczych szybko tracili posady polityczne i znaczenie w terenie. Z chwil¹ kiedy minê³o zagro enie dla bytu narodowego tu po zwyciêskiej bitwie warszawskiej, nieobliczalne zachowania pos³ów ch³opskich przyczyni³y siê do pog³êbienia kryzysu rz¹dowego. Przeciwnicy polityczni spoza lobby ch³opskiego wykorzystuj¹c sytuacjê skutecznie blo- Nad Odr¹

51 kowali zapowiadane reformy na rzecz wsi. Wiadomym jest, e sk³ócone spo³eczeñstwo w swym postêpowaniu staje siê nieracjonalne i podatne na wszelkiego rodzaju manipulacje. Wiemy te, e w tym czasie nie powsta³y adne struktury w terenie i mo na by³o skutecznie zniechêcaæ ch³opów do ich tworzenia. PSL Piast dla wzmocnienia swojej pozycji w parlamencie stara³o siê pozyskaæ pos³ów z rodowodem ch³opskim z innych klubów. Znacz¹c¹ osob¹ dla tego uk³adu by³ zapewne Józef Kowalczuk z Klubu Robotniczo-Ch³opskiego, który po przejœciu do Piasta otrzyma³ funkcjê wiceprezesa Zarz¹du G³ównego. PSL Piast pozyska³ jeszcze m.in. Aleksandra Niedbalskiego z Wyzwolenia, Józefata B³yskosza z klubu narodowego, byli to znani pos³owie z Podlasia. Niemniej mo na powiedzieæ, e Kowalczuk odczu³ doœæ boleœnie zmianê barw klubowych, w du ej mierze utraci³ powa anie, a intencje polityczne zniechêci³y do niego wielu wczeœniejszych sympatyków. Da³ siê równie uwik³aæ w sprawê ywca. By³ jednym z tych pomówionych, który przyj¹³ od Karola Habsburga znaczn¹ sumê pieniêdzy. Faktem jest, e wspiera³ zachowanie autonomii czêœci polskiej Ksiêstwa Cieszyñskiego, kiedy to Rada Ambasadorów w 1920 r. zlikwidowa³a jego status. Doœæ powa nie by³ równie zaanga owany w misji ukraiñskiej wspieraj¹cej kandydaturê Wilhelma Habsburga na króla Ukrainy. Kowalczuk zachowa³ swe kontakty z okresu kiedy w Kijowie by³ cz³onkiem Zarz¹du Okrêgu Wszechrosyjskiego Zwi¹zku Pracowników Rolnych i Przemys³u Rolnego, mia³ wiêc mo liwoœæ uczestniczenia w przed³o eniu takiej oferty w czasie kiedy Rz¹d Polski móg³ stanowiæ o losie Ukrainy. Zorganizowane ycie spo³eczno-polityczne na wsi rozwinê³o siê dopiero po roku 1920, a g³ównymi organizatorami byli nauczyciele wiejscy, ci z wczeœniejszym sta em niepodleg³oœciowym. Najazd bolszewicki równie wp³yn¹³ na zmianê œwiadomoœci wiêkszoœci spo³eczeñstwa. Ka dy liczy³ swoje straty i w jakimœ stopniu móg³ doœwiadczyæ dobrodziejstw wynikaj¹cych z bolszewickiej propagandy. Z ycia politycznego znikn¹³ Zarz¹d Zwi¹zku Zawodowego Robotników Rolnych, który zrzesza³ g³ównie fornali i wyrobników. Od w³adz tego zwi¹zku odci¹³ siê równie i Kowalczuk, który wczeœniej uzyska³ w wyborach wsparcie jego w³adz. Inni znani dzia³acze Domagalski, Domañski, Dyduch, Zamy³ko i Hawryszuk uciekli z bolszewikami. Poprawi³ siê te stosunek ydów do Polaków. ydzi zrozumieli, e w Polsce jest im nienajgorzej" informowa³ wojewodê starosta radzyñski. (H. Mierzwiñski: Wojna polsko-sowiecka Rok 1920 na Podlasiu. Bia³a Pódl. 1990, str. 127.) Byæ mo e by³o to nastêpstwo udzielonej im lekcji lojalnoœci, której dost¹pili cz³onkowie Rad Robotniczych za sw¹ wspó³pracê z bolszewikami. Jaworczycy m.in. w Miêdzyrzecu nakazali publiczne obna yæ siê czerwonej w³adzy". By³o to du e upokorzenie, niemniej ci aktywni zostali aresztowani, na innych na³o ono obowi¹zek pracy na rzecz armii i administracji polskiej. Równie ludowcy" z Drelowa byli rozczarowani rz¹dami bolszewików, jak o tym donosi³ swym prze³o onym starosta radzyñski. Dzia³aczy ludowych pos¹dzono o podatnoœæ na has³a bolszewickie, co k³ad³o cieñ uprzedzeñ na ich wizerunek i to utrudnia³o wspó³pracê z administracj¹ powiatu. Bezpoœrednio po ucieczce bolszewików agitacja wywrotowa" oparta na has³ach rewolucji usta³a zupe³nie. Za dzia³alnoœæ probolszewick¹ aresztowano w powiecie 128 osób. Straty spowodowane najazdem by³y doœæ du e; nie licz¹c byd³a i œwiñ, zrabowano 1500 koni, 1000 wozów z gospodarstw ch³opskich i ziemiañskich. Wywieziono ok. 100 wagonów ziarna, przewa nie yta i owsa. Pojawi³o siê wiele ognisk chorób przywleczonych przez o³dactwo. (H. Mierzwiñski: tam e str. 128.) * * * * * Kazimierz Józef Wêgrzyn NASZYM OBOWI ZKIEM JEST S U YÆ OJCZY NIE bo czas ju zdezynfekowaæ nasz Ojczysty Dom po tych co jak choroba podstêpnie siê czaj¹ gdy ukryci w krwiobiegu naszego narodu ze œmierteln¹ gor¹czk¹ poœród nas wracaj¹ ci co ju zapomnieli e s³u yli wiernie w wydawanych na Kremlu nieludzkich rozkazach niech zostan¹ w wapiennym archiwalnym dole by wci¹ nie powraca³a czerwona zaraza Naród przecie nie prosi... na ³askê nie czeka i nie ebrze o ja³mu nê... o to co jest jego... bo on jest gospodarzem w swoim w³asnym domu ci co chc¹ go zniewoliæ s¹ w³aœnie dla niego niech zatem pamiêtaj¹ e w tym domu prawo zapisane jest jasno ka d¹ dat¹ krwaw¹ ci zaœ którzy go ³ami¹ i k³amstwem i zdrad¹ pozostan¹ w pamiêci ho³ot¹ plugaw¹ ta podstêpna choroba wirus zak³amania który niszczy bo e prawa i wolnoœæ obala kiedy z wiatrem historii roznosi choroby groÿny mutant co ca³e narody zniewala naszym obowi¹zkiem jest s³u yæ OjczyŸnie i wo³aæ o jej przysz³oœæ dramatycznym g³osem wbrew tym co dzisiaj milcz¹ nad trumn¹ wolnoœci i ³a ¹ po salonach kupcz¹c Polski losem ROK XIX, NR 3-4 ( )

52 Marek Kopaczyk KORPORACJONIZM KATOLICKA IDEA PAÑSTWA W dobie zaniku idei pañstwowoœci i prze ytku demokracji, kapitalizmu, oraz socjalizmu nadszed³ czas siêgniêcia po idee i koncepcje pañstwa katolickiego, zawartego w systemie polityczno-gospodarczym zwanym korporacjonizm (³ac. corporatio zrzeszenie, stowarzyszenie). Jest to koncepcja ustroju wypracowana przez katolicyzm spo³eczny w wieku XIX i XX, bazuj¹ca na charakterze samorz¹du stanowo-zawodowego. Podstaw¹ tego ustroju s¹ stowarzyszenia zawodowe, korporacje, które jako instytucje publiczno prawne zrzeszaj¹ wszystkich zatrudnionych w danym zawodzie i to zarówno pracobiorców, jak i pracodawców. Istnienie takich zrzeszeñ nie wyklucza mo liwoœci zak³adania zwi¹zków zawodowych o charakterze klasowym, grupuj¹cych osobno przedsiêbiorców i osobno robotników. Celem korporacjonizmu nie jest tylko zrzeszanie siê w ramach wytwarzania okreœlonych dóbr, ale tak e rozwój kulturalno-spo³eczny cz³onków korporacji. Jeszcze w czasie II wojny œwiatowej, korporacjonizm zaczyna³ krystalizowaæ siê w pewn¹ doktrynê. Jak podaje "Szczerbiec": "System, który nie jest ani marksistowski ani kapitalistyczny, a nazwany przez francuskiego myœliciela Augusta Murata (1944), korporacjonizmem bazuje na rozwa aniu spo³ecznym, politycznym i gospodarczym rzeczywistoœci, która napêdza³a jej g³ównych propagatorów. Pocz¹tkowo "korporacjonizm", nastêpnie okreœlony przez swoich brytyjskich propagatorów, jak Hilaire Belloc i G.K. Chesterton, mianem "dystrybucjonizmu", by³ odpowiedzi¹ ze strony niemieckich tradycjonalistów i katolików na wtargniêcie uczynione przez ideologiê Rewolucji Francuskiej ich krajowi na pocz¹tku i w po³owie XIX wieku. Instytucje bronione w myœli Korporacjonizmu to staro ytne "maj¹tki" oraz "cechy", które by³y filarami chrzeœcijañskich Niemiec przez wieki. Te organy korporacyjne, zrzeszaj¹ce wszystkich ludzi konkretnego zawodu lub funkcji spo- ³ecznej, by³y instytucjonaln¹ opozycj¹ do rewolucyjnych doktryn indywidualizmu i równoœci ludzkiej. Wczesny myœliciel prawicowy, Adam Muller, opiera³ tradycyjn¹ myœl spo³ecznego uwarstwienia na podstawie organicznej hierarchii maj¹tków oraz cechów (Berufstandische). Taki system potrzebny by³ z powodu podstawowych ró nic miêdzy ludÿmi. Ponadto taki system zapobiega³by "atomizacji" spo³eczeñstwa, tak bardzo po ¹danej przez rewolucjonistów, którzy pragnêli w nowej formie odtworzyæ to, co zosta³o rozbite przez liberalizm" Na przestrzeni wieków istnia³y ró ne koncepcje i doktryny spo³eczno-gospodarcze. Koœció³ katolicki by³ i jest obroñc¹ wszystkich ludzi, którym dzieje siê krzywda (i to nie tylko katolików ale równie ludzi niewierz¹cych lub wywodz¹cych siê z innych religii). Podzia³ sprawiedliwy dóbr materialnych od pocz¹tku zajmowa³ g³ówne miejsce w nauce spo³ecznej Koœcio³a. Ju sam Jezus Chrystus w Ewangelii œw. ukasza ( k. 6, 24-25) mówi o odpowiedzialnoœci tych ludzi, którzy posiadaj¹ maj¹tek lub yj¹ w bogactwie. Trafnie zauwa a ewangelista Marek (Mr. 10, 24), który pisze; "jak e trudno wejœæ do Królestwa Bo ego tym, którzy w dostatkach pok³adaj¹ ufnoœæ". Œw. Pawe³ w I Liœcie do Tymoteusza zaznacza, e korzeniem wszystkiego z³ego jest mi³oœæ pieniêdzy (6,10), a w II Liœcie do Koryntian wskazuje na naturaln¹ miedzy ludÿmi solidarnoœæ i zamyka to w s³owach: "niech wasz dostatek przyjdzie z pomoc¹ w waszych niedostatkach i aby nasta- ³a równoœæ". Koœció³ ju w pierwszych wiekach rozwi¹za³ sprawê opieki nad ubogimi w ma³ych gminach chrzeœcijañskich poprzez charytatywn¹ dzia³alnoœæ diakonów. W póÿniejszych wiekach przekazywa³ 1/4 swoich dochodów koœcielnych na rzecz ubogich. Oprócz tego zainicjowa³ dzia³alnoœæ licznych fundacji, szpitali, domów ubogich i domów sierot 2. Wielu pisarzy katolickich, jak Tertulian, Grzegorz z Nazjanzu, œw. Jan Chryzostom, œw. Bazyli Wielki, Lactantius, œw. Hieronim, œw. Augustyn, Klemens Aleksandryjski rozwijali naukê solidarnoœci miêdzyludzkiej. Papie Grzegorz I stanowczo potêpia³ starorzymskie pojmowanie w³asnoœci prywatnej, okreœlaj¹c dostarczanie pomocy ka demu potrzebuj¹cemu wprost jako powszechny obowi¹zek. Ale dopiero œw. Tomasz z Akwinu zebra³ te rozrzucone myœli Doktorów Koœcio³a w jednolity system, rozró niaj¹c miêdzy prywatnym prawem nabywania rzeczy i zarz¹dzania nimi, a prawem ich u ywania, do którego w³aœciciel ma obowi¹zek dopuœciæ wszystkich potrzebuj¹cych w granicach ich potrzeb 3. Pewne cechy systemu korporacyjnego mo emy znaleÿæ w œredniowiecznej Europie. W wiekach œrednich powstaje patrycjat miejski, który konsoliduje siê w kupiectwo, rzemios³o oraz handel, tworz¹ siê bogate cechy, które maj¹ powa anie w spo³eczeñstwie 4. W tym okresie gdzie nie by³o jeszcze fabryk, lecz drobne warsztaty rêkodzielnicze, ka dy, kto pracowa³ w warsztacie, musia³ nale eæ do cechu. Nie nale ¹cy do cechu nie mieli prawa pracowaæ. Jednak w za- Nad Odr¹

53 mian za przynale noœæ do cechu ka dy pracownik zyskiwa³ pewne zabezpieczenia swojej pracy i swego zarobku. Do cechu nale eli majstrzy, czeladnicy i uczniowie. Miêdzy majstrem a podw³adnym istnia³ stosunek prawie rodzinny. Podw³adni po prostu nale eli do rodziny majstra, mieszkali u niego i sto³owali siê tam. Cech, a wiêc to zrzeszenie, do którego obowi¹zkowo nale eæ musieli majstrzy i podw³adni (ka dy zawód mia³ odrêbny cech), regulowa³ najwa niejsze sprawy dotycz¹ce pracy, zakupu surowców, sprzeda y gotowych artyku³ów, sporów miêdzy majstrem a czeladnikami itp. Bez zgody cechu nie mo na by³o otwieraæ nowych warsztatów. Cech okreœla³, ile kto mo e mieæ czeladników, ile i gdzie mo e kupowaæ surowce, gdzie mo e sprzedawaæ swe wytwory. S³owem zarówno pracodawca jak i pracobiorca by³ chroniony przez cech. Najwiêksze znaczenie mia³o to oczywiœcie dla pracobiorców, którzy w ten sposób bezpieczni byli przed wyzyskiem ze strony pracodawców. Zreszt¹ i jedni i drudzy czuli jeszcze wtedy sw¹ ³¹cznoœæ, bo wykonywali pracê, sprawowali tê sam¹ funkcjê spo³eczn¹. Tworzyli jeden stan ludzi pracuj¹cych 5. W³aœnie œredniowiecze wykszta³ci³o i ukszta³towa³o pewne formy korporacji w postaci gildii (okreœlenie œredniowiecznych stowarzyszeñ kupieckich i rzemieœlniczych) lub cechów, zrzeszaj¹cych poszczególne zawody lub stany. Oczywiœcie nie by³y to korporacje w dzisiejszym rozumieniu tego s³owa. Problemem tym zajmowa³ siê w Przegl¹dzie Powszechnym, Karol Górski, gdzie pisa³: "podstaw¹ ustroju korporacyjnego w Œredniowieczu jest monopol producentów na pewnych okreœlonych, niewielkich obszarach (miasto i okrêg). Nikt poza posiadaj¹c¹ monopol korporacj¹ nie móg³ wykonywaæ przemys³u, a w razie nadu yæ monopolistów ingerowa³o pañstwo. Korporacja zaœ dba³a o danie pracy wszystkim warsztatom i wszystkim pracownikom zawodu" 6. Jednym z pierwszych pañstw w Œredniowieczu o systemie korporacyjnym by³o Pañstwo Krzy ackie: "cel pañstwa korporacyjnego (Krzy ackiego M.K.) polega³ na zapewnieniu sprawiedliwoœci w yciu spo³ecznym. Dlatego pañstwo, jako producent w yciu gospodarczym nie ingerowa³o. Krzy- acy postawili swemu pañstwu cel produkcyjny, mianowicie zysk. Do pomno enia tego zysku przyczynia³ siê udzia³ pañstwa w yciu ekonomicznym, jako najwiêkszego kapitalisty-bankiera, jako najwiêkszego kupca, poza tym wynikiem tych d¹ eñ by³a konkurencja przemys³owa, a w mniejszym stopniu monopole (bursztyn, pierwokup futer)" 7. Wielkim b³êdem ówczesnego systemu by³ nadmierny fiskalizm i etatyzm. Prócz korporacji gospodarczej znano w œredniowieczu korporacje wojskowe, oœwiatowe, narodowoœciowe oraz religijne. Koœció³ posiada³ w ówczesnym czasie korporacje terytorialne takie jak parafie i diecezje oraz korporacje osobowe jak zakony, zgromadzenia, stowarzyszenia. W okresie miêdzywojennym (w czasie tzw. Wielkiego Kryzysu w latach ) wykrystalizowa³a siê alternatywa wobec upadaj¹cych pañstw demokratycznych w Europie. Skupiono siê na szukaniu tzw. "trzeciej drogi". Zarówno ekonomiœci jak politycy zainteresowali siê koncepcj¹ korporacjonizmu. Oczywiœcie ró nie go rozumiano, zw³aszcza systemy polityczne, które odrzuca³y naukê spo³eczn¹ Koœcio³a. Wszystko zale a³o od œwiadomoœci i pogl¹dów na temat pañstwa. W czasopismach lat 30-tych XX wieku poœwiêcano wiele uwagi zagadnieniom i teoriom wy ej wymienionego systemu spo³eczno-gospodarczego. Karol Górski w prasie katolickiej tak uj¹³ ten system: "Charakter korporacjonizmu zale y w ca³oœci od pojêcia pañstwa. Je eli celem pañstwa jest wy³¹cznie uzyskanie jak najwiêkszej potêgi militarnej czy gospodarczej, korporacje bêd¹ œciœle podporz¹dkowane w³adzy rz¹dowej. Bêd¹ one narzêdziami tworzenia potêgi militarnej, gospodarczej, kulturalnej, a w dalszej konsekwencji - narzêdziem podbojów. Taki jest cel pañstwa korporacyjnego w³oskiego (o czym bêdê pisaæ ni ej M.K.), takim niew¹tpliwie bêdzie cel Trzeciej Rzeszy. W tej formie prowadz¹ korporacje do gospodarki planowej, zbli onej do komunizmu. Taki ustrój korporacyjny, oparty na planowej gospodarce, da spo³eczeñstwu sta³oœæ, ale te nie potrafi bodaj uchroniæ go od periodycznych g³odów. Jeœli jednak celem pañstwa jest wprowadzenie sprawiedliwoœci i pokoju wewnêtrznego, na niej opartego, je eli pañstwo ma zapewniæ obywatelowi warunki osi¹gniêcia osobistego szczêœcia a samemu sobie znaczenie i potêgê, to ustrój korporacyjny bêdzie mia³ cechy zgo³a inne. Korporacje takie bêd¹ obejmowa³y pracodawców i robotników, zrzeszonych nie tylko w celach gospodarczych, ale dla wzajemnej pomocy, jak najszerzej pojêtej. Takie korporacje z koniecznoœci bêd¹ cieszy³y siê szerokim samorz¹dem, a wysi³ek pañstwa skierowany bêdzie nie wy- ³¹cznie ku wyzyskaniu maksymalnemu si³ kraju, ale przede wszystkim ku usuniêciu niesprawiedliwoœci" 8. Apogeum spo³ecznej nauki Koœcio³a przypada na koniec wieku XIX. Najwiêcej encyklik oraz dokumentów dotycz¹cych spraw spo³ecznych przypada na pontyfikat papie a Leona XIII ( ). W trzech zaœ po sobie nastêpuj¹cych encyklikach Diuturnum (1881), Immortale Dei (1885), Libertas (1888) papie Leon XIII omawia³ zasady chrzeœcijañskie co do ustroju pañstwa i jego obowi¹zków zarówno wzglêdem obywateli, jak i wzglêdem innych organizacji spo³ecznych. Nie zapomnia³ te przestrzec œwiat przed zgubnymi pr¹dami politycznymi i spo³ecznymi. W encyklice zaœ Quod Apostolici (1878) Leon XIII wspomina kwestiê spo³eczn¹. Wspó³czuj¹c robotnikom, zaleca im tworzenie stowarzyszeñ robotniczych pod patronatem religii. W encyklice Humanum genus (1884) powraca do tej kwestii, pisz¹c: "Jedna instytucja, któr¹ winniœmy ojcom naszym, mog³aby w epoce, w której jesteœmy, staæ siê typem i form¹ podobnych organizacji. Chcemy mówiæ o korporacjach robotników, ROK XIX, NR 3-4 ( )

54 przeznaczonych do ochrony pod opiek¹ religii interesów pracy i obyczajów robotników" 9. Koncepcje korporacjonizmu s¹ g³êboko zakorzenione w katolickiej myœli spo³ecznej oraz filozoficznej. Dwie encykliki papieskie Rerum Novarum i Quadragesimo Anno stanowi¹ fundament spo³ecznej nauki Koœcio- ³a. Pierwszy dokument Stolicy Apostolskiej poruszaj¹cy sprawy w³asnoœci i jej jak najszerszego upowszechnienia by³a, og³oszona w roku 1891, encyklika Leona XIII Rerum Novarum. Ten sam problem podniós³ nieco póÿniej, w roku 1931 w encyklice Quadragesimo Anno, papie Pius XI. W Rerum Novarum (o kwestii robotniczej) ograniczano zakres interwencjonizmu pañstwowego do sprawy obrony interesów bytowych pracuj¹cych, z jednoczesnym wskazaniem na koniecznoœæ ochrony w³asnoœci prywatnej przez dzia³alnoœæ agend Pañstwa 10. Papie Leon XIII "wskazywa³ na to, i kapita³ i praca stanowiæ powinny wspó³dzia³aj¹ce podstawowe czynniki, gdy tak kapita³ nie mo e istnieæ bez pracy, jak i praca nie mo e istnieæ bez kapita³u" 11. W wy ej wymienionej encyklice papie mówi o czterech zasadach, nazywa je zasadami: a. prawdy, b. sprawiedliwoœci, c. mi³oœci, d. wolnoœci. Bez tej podstawy, aden system spo³eczno-gospodarczy d³ugo nie bêdzie istnieæ. W tych systemach politycznych, które odrzucaj¹ powy sze zasady przewa nie dochodzi do wypaczenia, albo do skrajnych i nieobliczalnych zachowañ. W tej encyklice wspomniana jest teza o zró nicowaniu spo³ecznym. Papie uzna³ za s³uszn¹ zasadê dotycz¹c¹ ograniczonej interwencji pañstwa w sprawy kapita³u prywatnego. Krytykowa³ tym samym marksistowsk¹ teoriê socjalizmu. Wed³ug Koœcio³a w³asnoœæ jest prawem naturalnym cz³owieka. Leon XIII w owej encyklice przyznaje prawo robotnikom do w³asnych organizacji zawodowych, wzorowanych na œredniowiecznych modelach korporacji. Takie has³a by³y wyraÿn¹ krytyk¹ wobec marksistowskim zasadom walki klasowej. W pewnych kwestiach dopuszcza³ mo liwoœæ ingerencji pañstwa, ale tylko w dziedzinie socjalnej. Sformu³owa³ równie zasadê "sprawiedliwej p³acy rodzinnej". G³ównym celem tej zasady by³o zaspokojenie potrzeb wszystkich cz³onków rodziny robotnika, ale równie mia³a ona pozwoliæ mu na posiadanie oszczêdnoœci, które w przysz³oœci pozwol¹ na zdobycie skromnego mienia. W encyklice Rerum Novarum (1891) papie Leon XIII: "Napiêtnowa³ w niej (tej encyklice przyp. M.K.) wspó³czesnego ducha kapitalizmu jako lichwê w nowej postaci, z oburzeniem wyrazi³ siê o garstce bogaczy, nak³adaj¹cej jarzmo prawie niewolnicze stanowi pracuj¹cemu, potêpi³ wyzysk, uprawiany wobec niezliczonej liczby ludzi, wiod¹cych ywot niegodny cz³owieka, i traktowanie ich jakoby rzeczy martwych. Powtórzy³ za œw. Tomaszem, e na w³asnoœci prywatnej ci¹ y obowi¹zek 54 dopuszczenia bliÿnich do u ywanie jej w razie potrzeby, oraz domaga³ siê pomocy i opieki pañstwa dla ubogich, w szczególnoœci ¹da³, aby ci w³aœnie, którzy wytwarzaj¹ najniezbêdniejsze dobra, nie pozostawali w ci¹g³ych zapasach z okropnoœciami nêdzy, oraz zaleca dba³oœæ o to ze strony w³adzy pañstwowej. Wed³ug pogl¹dów Leona XIII ingerencja pañstwa jest zawsze nieodzown¹, ilekroæ czy to interes ogó³u, czy te stosunki poszczególnych warstw spo³ecznych zostan¹ naruszone lub choæby zagro one" 12. Dziêki temu dokumentowi papie Leon XIII zosta³ nazwany "papie em robotników". Mniej wiêcej tak w skrócie mo na przedstawiæ ow¹ encyklikê. W encyklice spo³ecznej Quadragesimo Anno (o ustroju stanowo-zawodowym), og³oszonej w dniu 5 maja 1931 roku Ojciec Œwiêty Pius XI, porusza sprawê korporacjonizmu. Choæ encyklika zawiera tylko podstawowy zarys tej koncepcji jest jednak w swej istocie dokumentem najwa niejszym; "Na wstêpie swych rozwa añ o wzajemnej wspó³pracy poszczególnych stanów zwraca Pius XI na to uwagê, i zarówno mê owie stanu, jak i œwiatli obywatele winni d¹ yæ do tego, aby od walki pomiêdzy klasami przejœæ i wznieœæ siê do zgodnej wspó³pracy poszczególnych stanów. W tym zdaniu ujêta jest zasadnicza wada dotychczasowego ustroju oraz wskazano, jak te niedomagania usun¹æ. Po zaniechaniu walki klasowej, która jest cech¹ charakterystyczn¹ ery liberalizmu gospodarczego, nale y d¹ yæ do zgodnej wspó³pracy poszczególnych stanów. Dotychczas bowiem ustrój spo³eczny by³ oparty na klasach o przeciwnych zainteresowaniach i wskutek tego nieodzown¹ musia³a byæ walka obu klas spo³ecznych, grupuj¹cych siê dooko³a rynku pracy. Œcieraj¹ce siê dwie klasy tworzy³y z jednej strony grupê pracodawców, a z drugiej strony grupê pracobiorców, które siê wzajemnie zwalcza³y" 13. Pius XI w tym dokumencie wprowadzi³ oraz sprostowa³ wiele niejasnoœci, w¹tpliwoœci oraz b³êdów, jakimi w zakresie nauki spo³ecznej Koœcio³a ulegali tak- e niektórzy katolicy. Encyklika ta inspirowa³a katolików do dzia³ania zarówno w zakresie teorii jak i praktyki. Papie Pius XI w pierwszym rzêdzie nakazuje wyeliminowaæ przeciwieñstwa klasowe: "Dotychczasowe klasy spo³eczne nale y zast¹piæ nowym przeszeregowanym spo³eczeñstwem na zupe³nie innych podstawach. T¹ now¹ organizacj¹ ma byæ ustrój stanowo-zawodowy lub, jak go siê ogólnie nazywa, korporacjonizm 14. Korporacje powinny byæ naturalnymi sk³adnikami spo³eczeñstwa, a przynale noœæ do nich porównuje encyklika Quadragesimo Anno z uczestnictwem w gminach lub samorz¹dach terytorialnych. Cz³onkowie gminy lub samorz¹du s¹ równie po³¹czeni pewnymi wiêzami organizacyjnymi (...). Powo³uj¹c siê na zdanie œw. Tomasza z Akwinu, który istotê porz¹dku nazwa³ "jednoœci¹ dobrze uporz¹dkowanej mnogoœci", Ojciec Œwiêty wskazuje Nad Odr¹

55 na to, i w ten sposób powinny byæ zorganizowane korporacje. W ka dym zawodzie istnieje ró norodnoœæ, która jednak skierowana jest w kierunku tej samej wytwórczoœci. Poszczególni, cz³onkowie pracuj¹cy w danym zawodzie np. w górnictwie, spe³niaj¹ ró norodne funkcje w tym tak bardzo skomplikowanym organizmie gospodarczym. Jednolitoœæ wynika z d¹ eñ wszelkimi si³ami i prac¹ do jednego i tego samego celu i w ten sposób powstaje jednoœæ spo³ecznej organizacji, która nie jest wynikiem zewnêtrznego przymusu, lecz któr¹ ³¹czy wspólny wysi³ek woli, skierowanej do osi¹gniêcia wspólnego celu, czyli innymi s³owy: mnogoœæ si³, jednoœæ w dzia³aniu 15. W encyklice Quadragesimo Anno ustrój stanowozawodowy zosta³ wskazany jako najw³aœciwszy sposób odnowienia ustroju spo³ecznego, jak równie przezwyciê enia wzniecanej przez socjalizm i komunizm "walki klas". ycie spo³eczne nie mo e siê opieraæ na zantagonizowanych klasach spo³ecznych, gdy nienawiœæ i walka s¹ z³em prowadz¹cym do zupe³nego rozstroju spo³eczeñstwa i pañstwa, a wprowadzaj¹ca w ycie zgubne postulaty indywidualistyczne, wolna konkurencja nie mo e byæ zabsolutyzowan¹ zasad¹ ycia spo³ecznego, poniewa wypacza ona moralny i spo³eczny charakter przedsiêbiorczoœci. W miejsce zasad kolektywistyczno-socjalistycznej i indywidualistyczno-liberalnej nale y wprowadziæ nowe zasady i podnieœæ je do rangi naczelnej, chodzi tu o sprawiedliwoœæ spo³eczn¹. W tej pierwszej nie nale y siê jednak doszukiwaæ, jak czêsto czyni¹ to liberalni krytycy katolickiej nauki Koœcio³a, zainfekowania mentalnoœci¹ socjalistyczn¹, albowiem ze s³ów papie a wynika, e nie chodzi tu o nowy rodzaj sprawiedliwoœci, lecz o dwa ³¹cznie, a doskonale znane klasycznemu tomizmowi, rodzaje sprawiedliwoœci: zmienn¹rz¹dz¹c¹ stosunkami interpersonalnymi i opartej na zasadzie równoœci oraz rozdzielcz¹ reguluj¹c¹ œwiadczenia zbiorowoœci na rzecz osób i opart¹ na zasadzie proporcjonalnoœci, które powinny przesi¹kn¹æ instytucje spo³eczne i pañstwowe, tak aby stanowi³y nieodzown¹ i praktyczn¹ czêœæ spo³eczeñstwa. Jednak ten nowy ustrój winien mieæ charakter organiczny, tote warunkiem koniecznym prawdziwego uleczenia jest stworzenie "nale ycie zorganizowanych cz³onów spo³ecznego organizmu, mianowicie stanów zawodowych, do których nale eliby ludzie nie na mocy swojego stanowiska na rynku pracy, ale zale - nie od funkcji spo³ecznej, z któr¹ s¹ zwi¹zani przez pracê". Zrzeszenie siê ludzi zwi¹zanych w jakikolwiek sposób z okreœlon¹ profesj¹ w korporacje stanowozawodowe papie uznaje wprost za sk³onnoœæ wynikaj¹c¹ z natury, co implikuje nawet domniemanie naturalnoœci samych tych, autonomicznych korporacji. Papie Pius XI sw¹ uwagê poœwiêca równie zwi¹zkom zawodowym powsta³ym po og³oszeniu Rerum Novarum. Podzieli³ je na dwa rodzaje: organizacje, które za cel obieraj¹ ogó³ danego zawodu oraz takie, które zosta³y powo³ane dla celów specjalnych, jak zwi¹zki zawodowe, organizacje spó³dzielcze i organizacje o celach religijno- moralnych. Te ostatnie s¹ potrzebne zw³aszcza tam, gdzie katolicy nale ¹ do neutralnych zwi¹zków zawodowych. Papie wyra a al, e rzadkie s¹ jeszcze stowarzyszenia katolickich przedsiêbiorców i ma³o jest katolickich organizacji rolników. W rozwa aniach na temat w³asnoœci prywatnej papie podkreœla jej charakter indywidualny, ale równie spo³eczny. Indywidualny poniewa, ka dy ma obowi¹zek dbania i zdobywania dóbr, ale równie ich utrzymania, gdy s¹ Ÿród³em materialnym rodziny. Jednak ma ona równie charakter spo³eczny, poniewa ca³oœæ dóbr zosta³a oddana przez Stwórcê do dyspozycji wszystkich ludzi. Zatem wszyscy maj¹ prawo do korzystania z nich, a ci którzy je posiadaj¹, zaci¹gaj¹ przez to pewne zobowi¹zania wobec spo- ³eczeñstwa a w³adza spo³eczna jest uprawniona do regulowania stosunków w³asnoœci. Indywidualizm i kolektywizm pope³niaj¹, zdaniem Papie a ten b³¹d, e ka dy z nich ujmuje tylko jeden aspekt tego zagadnienia. W³asnoœæ natomiast jest uprawnieniem cz³owieka, ale równoczeœnie rodzi tak e zobowi¹zania. Formy w³asnoœci ulegaj¹ przemianom a w³adza spo³eczna ma prawo do ingerowania w te sprawy. Nie ma natomiast prawa do odbierania cz³owiekowi podstawowego uprawnienia do posiadania, a wiêc do zniesienia systemu w³asnoœci, przeciwnie, powinna jej broniæ i skierowaæ j¹ do dobra wspólnego, nad którym ma obowi¹zek czuwaæ. Papie przypomina, e istniej¹ dwa podstawowe tytu³y w³asnoœci: zajêcie rzeczy niczyjej i praca. W zwi¹zku z tym podkreœla, e pracuj¹cy ma prawo do owoców pracy, co nie sprzeciwia siê uprawnieniu kapita³u do udzia³u w dochodzie 16. Zarówno encyklika papie a Leon XIII jak i Piusa XI: (...) podkreœlaj¹ zale noœæ zrealizowania wy ej wymienionych postulatów gospodarczych od odrodzenia moralnego. Dopiero, gdy to odrodzenie moralne bêdzie dokonane, wówczas organizacja korporacjonizmu da nale yte wyniki oraz rozwi¹ e ludzkie problemy. Ale odrodzenie moralne jest zale ne od tego, aby wszyscy, i to zarówno mê owie stanu, jak i obywatele pañstwa, przejêli siê zasadami sprawiedliwoœci i prawdziwej chrzeœcijañskiej mi³oœci bliÿniego i zrozumieli, e ycie doczesne jest tylko drog¹ prowadz¹c¹ nas do ycia wiecznego i e wobec tego znaczenia, które mu nadawa³ obecny fa³szywy ustrój spo³eczny. Dlatego ka dy katolik powinien siê g³êboko przej¹æ ide¹ korporacjonizmu i d¹ yæ do tego, aby ideê tê krzewiæ i rozpowszechniaæ celem naprawy obecnego ustroju spo³ecznego 17. Powy sze zasady i ogólne koncepcje spo³eczne, wymienione w encyklikach bazuj¹ na filozofii œw. Tomasza z Akwinu, wed³ug, którego spo³ecznoœæ jest to zjednoczenie ludzi, dla wspólnego dzia³ania i osi¹- ROK XIX, NR 3-4 ( )

56 gniêcia celu. Spo³ecznoœæ to nie jest byt substancjalny, ani osobowy, ale jest czymœ wiêcej ni zbiorem jednostek. Jest to zjednoczenie przez naturê. Na czym polega owe zjednoczenie w spo³eczeñstwie? Jest to zjednoczenie dla wspólnego osi¹gniêcia celu, ale to dzia³anie musi byæ œwiadome i ludzkie. Musi siê sk³adaæ z bytów zdolnych do podobnego dzia³ania. Jednoœæ spo³eczna jest jednoœci¹ porz¹dku. Spo³ecznoœæ jest wynikiem zjednoczonego i œwiadomego wspó³dzia³ania osób ludzkich i wspólnego d¹ enia do uznanego i wybranego dobra. Dlatego te dobro wspólne stanowi o wspólnocie. Relacje miêdzyludzkie, które siê rodz¹ w spo³eczeñstwie to relacje duchowe. Oczywiœcie nie ka de dzia³anie ludzkie jest dzia³aniem spo- ³ecznym, choæ ka de powinno s³u yæ spo³eczeñstwu. Dlatego te myœli poszczególnych papie y na przestrzeni wieków, s¹ zakorzenione w filozofii œw. Tomasza. Oczywiœcie powy szy wywód na temat spo³eczeñstwa jest zaledwie zarysem. Jeden z polskich znawców sytemu korporacyjnego pisa³ w latach miêdzywojennych: "idea korporacjonizmu siêga do przesz³oœci i dodatnie cechy dawnego ustroju chce w dostosowanej odpowiednio do obecnych potrzeb formie zrealizowaæ w ustroju spo- ³ecznym czasów obecnych. Tylko wiêc na podstawie charakterystycznych cech dawnego ustroju korporacyjnego mo emy ustaliæ cechy korporacjonizmu jako systemu spo³eczno-gospodarczego, a nastêpnie wydzieliæ z systemów ekonomicznych te, które dane cechy posiadaj¹, i poci¹gn¹æ je pod wspólne pojêcie korporacjonizmu" 18. I dalej: " Pomimo zmian, jakim ustrój korporacyjny na przestrzeni wieków tj. poprzez Œredniowiecze a do koñca XVIII w., ulega³, mo emy przyj¹æ jako jego sta³e i charakterystyczne cechy nastêpuj¹ce: a) opiera siê on na korporacjach czyli organizacjach zawodowych, ³¹cz¹cych pracuj¹cych w danej dziedzinie produkcji (rzemioœle) na danym terenie; b) korporacje nie s¹ jednostkami zbiorowymi dla celów wytwórczych, lecz maj¹ za zadanie rozwijaæ ducha wspó³pracy i solidarnoœci zawodowej wœród wszystkich cz³onków, zabezpieczyæ im odpowiedni¹ egzystencjê i staæ na stra y interesów zawodu oraz dobra publicznego; c) korporacje posiadaj¹ prawo reglamentacji zawodu; d) indywidualne warsztaty s¹ organizatorami produkcji jak równie w³asnoœæ prywatna jest podstaw¹ ustroju; e) pañstwo sprawuje nadzór nad korporacjami. Stany (czyli warstwy spo³eczne przyp. M.K.) s¹ te wyrazem solidarnoœci interesów, ³¹cz¹c ludzi na szerszej podstawie, bo na mocy wspólnoty pozycji i to samoœci funkcji spo³ecznej. W stanach organizuje siê ca³e ycie spo³eczne, a korporacje s¹ organizacjami ycia gospodarczego. Szereg ró nych zorganizowanych korporacji tworzy wielk¹ grupê czyli stan gospodarczy. Te dwa pojêcia uzupe³niaj¹ siê. Bior¹c pod uwagê cechy charakterystyczne ustroju korporacyjnego 56 w przesz³oœci, dzisiaj mianem korporacjonizmu nazywa siê taki system, który: a) chce oprzeæ ustrój spo³ecznogospodarczy na odpowiednio zorganizowanych korporacjach, ³¹cz¹cych w imiê solidarnoœci zawodowej i wspólnych interesów, celem wspó³pracy wszystkich czynników zainteresowanych w danym zawodzie, czyli do wspó³pracy kapita³u i pracy; b) nie czyni jednak z korporacji zbiorowych cia³ wytwórczych i nie zastêpuje nimi obecnych indywidualnych przedsiêbiorstw; c) przyznaje korporacjom pewien zakres samorz¹du; d) i utrzymuje w³asnoœæ prywatn¹ jako podstawê ustroju spo³eczno-gospodarczego" 19. Przypisy: 1 P. Chojnowski, Dystrybucjonizm, ekonomia dla ludzi, Szczerbiec (2005) 1-2, s Zob. L.Caro, Zasady nauki ekonomii spo³ecznej, Lwów (1926), s Por.L.Caro, Problemy spo³eczne w katolickim oœwietleniu, Poznañ (brak daty wydania), s.7. 4 Por. K. Mazurkiewicz, Czego ucz¹ kryzysy ubieg³ych wieków, Poznañ (1933), s R. Wensierski, Dwie encykliki spo³eczne, Poznañ (1937), s Zob. K. Górski, Etatyzm i korporacjonizm w pañstwie krzy ackim, Przegl¹d Powszechny (1936), kwiecieñ -maj-czerwiec, tom 209, rok CIII, s Tam e, s K Górski, Korporacjonizm i syndykalizm w nowej konstytucji polskiej, Pr¹d (1934) czerwiec-sierpieñ, tom 2, rok 21, s Por. A.Roszkowski, Katolicyzm spo³eczny, Poznañ (1932), s W. Trojan, Koncepcje korporacjonizmu, Warszawa 2003, s K. Dziembowski, Podstawowe zagadnienie korporacjonizmu w teorii i w praktyce, Pr¹d (1934) listopad, tom 27, rok 21, s L.Caro, Problemy spo³eczne...,dz.cyt., s K. Dziembowski, Podstawowe zagadnienie..., dz.cyt, s Tam e, s Tam e, s Por. 17 Por. K. Dziembowski, Podstawowe zagadnienie..., dz.cyt, s A. Roszkowski, Korporacjonizm katolicki, Poznañ (1932), s Tam e, s.181. Ci¹g dalszy w nastêpnym numerze Nad Odr¹

57 Warto przeczytaæ Potomkom Henryka Sienkiewicza godnym Jego Pamiêci Wszystkim w OjczyŸnie i poza jej granicami, którym do dziœ Sienkiewiczowskie dzie³o krzepi serca. Wszystkim, którzy w ankiecie "Polityki" wybrali Henryka Sienkiewicza najwiêkszym pisarzem polskim XX stulecia. Wszystkim szko³om nosz¹cym Jego imiê i pe³ni¹cym s³u bê przes³aniu autora "Trylogii": "OjczyŸnie nie mo na za wiele ofiarowaæ...". Dom Sienkiewicza to opowieœæ o losach daru narodowego", jakim by³ maj¹tek Oblêgorek na KielecczyŸnie ofiarowany Sienkiewiczowi ze sk³adek tysiêcy wiernych czytelników. Autor W pustyni i w puszczy prze y³ tam swe ostatnie lata, a dziedzictwo obj¹³ Jego jedyny syn Henryk Józef. Z tej ksi¹ ki poznacie losy najbli - szych autora Trylogii" dzieci, wnuków, prawnuków, tych którzy s¹ wœród nas. Dom Sienkiewicza to tak e relacja o zwi¹zkach autora Krzy aków z tak blisk¹ jego sercu Wielkopolsk¹ i dziejach piêknego Muzeum Sienkiewicza w Poznaniu, fundacji Ignacego Mosia. To przypomnienie historii domu zwanego Sienkiewiczówk¹ w Krakowie i cennych przyjaÿni autora Quo vadis z elit¹ intelektualn¹ królewskiego grodu. W ycie autora Bez dogmatu wpisa³ siê tak e znacz¹co œwietny ród Krasiñskich z Radziejowic na Mazowszu. Barbara Wachowicz jest odkrywczyni¹ rewelacyjnej korespondencji Sienkiewicza z tym domem, który mia³ dewizê Mi³oœæ ojczyzny naszym prawem". Barbara Wachowicz jest wyj¹tkowym zjawiskiem we wspó³czesnej kulturze polskiej. Jej wielkie dokonania w dziedzinie twórczoœci literackiej, ogromne zas³ugi w dzia³alnoœci edukacyjno-naukowej i artystycznej, niezwyk³e ofiarna, pe³na spo- ³ecznikowskiej pasji praca dla kultury narodowej, wspania³e osi¹gniêcia w upowszechnianiu wiedzy o wielkich Polakach w Kraju, a tak e poza granicami Ojczyzny budz¹ najwy sze uznanie". Prof. Lech Ludorowski Prezes Towarzystwa imienia Henryka Sienkiewicza Barbara Wachowicz ma w swoim yciorysie twórczym, zawieraj¹cym œwietne monografie wielkich Polaków, wiele prac poœwiêconych Henrykowi Sienkiewiczowi. S¹ wœród nich: Filmowe przygody ma³ego rycerza" opowieœæ o realizacji filmu Pan Wo³odyjowski, pe³na cennych porównañ miêdzy warsztatem twórczym Henryka Sienkiewicza a prac¹ ekipy filmowej. Marie jego ycia" biografia artysty znanego ca- ³emu œwiatu widziana przez pryzmat dziejów jego mi- ³oœci, ksi¹ ka nagrodzona wielu nagrodami, wydana przez RYTM w jubileuszowym Roku Sienkiewicza ROK XIX, NR 3-4 ( )

58 Cykle programów radiowych i telewizyjnych o yciu i twórczoœci autora Trylogii". W Roku Sienkiewicza 1996 odby³a siê premiera wystawy Barbary Wachowicz Henryk Sienkiewicz ( ) - Dla pokrzepienia serc", zorganizowanej pod protektoratem Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie i stanowi¹cej jego w³asnoœæ. Po uroczystej premierze na sto³ecznym Ratuszu wystawa by³a prezentowana w wielu miastach polskich i Misji ONZ w Genewie. Jest pierwsz¹ tego typu ekspozycj¹, która ilustruje ycie i twórczoœæ autora Trylogii" zestawem bezcennych fotogramów od genealogii rodu po sekwencjê wspó³czesnej s³awy i chwa³y. OFICYNA WYDAWNICZA RYTM Warszawa, ul. Górczewska 8, tel./fax (022) * * * Mo na pokochaæ Oblêgorek Prószy³ drobny, listopadowy œnieg. Po ubielonym parku chodzi³ Kalenik Zbyszko z Bogdañca, napastowany przez piêcioletniego Bartka Sienkiewicza-prawnuka pytaniami o walkê z niedÿwiedziem. W salonie zapalono kominek, dymi³a w czareczkach herbata, nakrêcaliœmy telewizyjny Portret Sienkiewicza. By³ rok Piêædziesiêciolecie œmierci pisarza. Brak³o mi tylko ziemi naszej Czy jesteœ za Oblêgorkiem, czy przeciw, bo s³ysza³em, e s¹ dwie partie?" wykpiwa³ Sienkiewicz cichuœko, dyskretnie jubileuszowe zabiegi i nabycie dlañ maj¹tku ziemskiego w darze narodowym. Marzy³ o kamieniczce na Kanonii, a nie o dobrach, które z³oœliwie przezwie odwieczn¹ siedzib¹ przodków". * * * Powy sza dedykacja Autorki ksi¹ ki, wpisuje siê obok okazywanych mi serdecznoœci od Innych Osób, jako potwierdzenie prawid³owo obranego kierunku redagowania Nad Odr¹, e to Autorzy wspó³tworz¹ czasopismo ze mn¹, jako Zespó³, i e wspólnie stanowimy o ideowym jego charakterze, co piêknie w dedykacji Autorka ujê³a za co serdecznie dziêkujê. Jan Nowik 58 Nad Odr¹

59 LECH LUDOROWSKI DOWCIPNY ART OPEROWO-SCENICZNY, czyli KONCERT ALEKSANDRA FREDRY "Dzie³o sztuki jest [...] przedmiotem tak skomponowanym przez woœci wyboru jego wersji artystycznie pe³nej (i poddaj¹cej siê dalszemu "wzbogaceniu") b¹dÿ zsymplifikowa- autora, aby ka dy odbiorca móg³ (poprzez reakcje w³asnej wra liwoœci i inteligencji na konfiguracjê p³yn¹cych od tego przedmiotu bodÿców) odtworzyæ sobie oryginalny jego kszta³t, stworzony w wyobraÿni wariantu autora, konstrukcja Koncertu poddaje siê jesznej, krótszej (i estetycznie ubo szej). Obok owego dwu- twórcy [...]. Reaguj¹c na zespó³ bodÿców i staraj¹c siê zrozumieæ ich cze jednej za przyzwoleniem poety odmiennej wariancji multyplifikuj¹cej mo liwoœci swobodnego (cho- wzajemne powi¹zanie, odbiorca czyni to z okreœlonych pozycji, jego wra liwoœæ jest w swoisty sposób uwarunkowana, ma on okreœlon¹ kulturê, gust, predylekcje [...], tote odtworzenie pierwotnego kszta³tu cia niezupe³nie dowolnego) wyboru innych komponentów muzyczno-wokalnych, tworzenia indywidualnych re- dzie³a dokonuje siê z okreœlonej indywidualnej perspektywy". Umberto Eco, Dzie³o otwarte, s. 26 pertuarów œpiewanych (w potencjalnych teatralizacjach), indywidualnych wariantów kombinatoryjnych. I. Jest tedy Koncert interesuj¹cym fenomenem artystycznym Wœród kilkudziesiêciu komedii wielkiego twórcy Zemsty, i pomys³owym utworem wœród sztuk muzycz- który jak niegdyœ napisa³ Stanis³aw KoŸmian nych Fredry. Wyró nia go tak e pewna osobliwoœæ; "uratowa³ Polskê od ogólnej melancholii", obok arcydzie³ posiada on bowiem szczegó³owszy, ni inne dzie³a tego powszechnie znanych, cenionych i stale obecnych na autora, ciekawy autokomentarz wyk³adaj¹cy w postaci scenach ojczystych (czêsto tak e grywanych w teatrach wstêpnej "przemowy" w³asn¹ poetykê sformu³owan¹ innych krajów), s¹ równie sztuki szczególnie interesuj¹ce, utworu, ujawniaj¹c¹ jej podstawowe czynniki genetycz- a mniej popularne i wrêcz niedoceniane. Nale y ne, teleologiczne, konstrukcyjne i estetyczne, poetykê, do nich tak e Koncert króciutka, zagadkowa komedyjka zas³uguj¹c¹ przecie na bli sze rozpatrzenie. z operowymi œpiewami urocze "intermezzo w jed- Genetycznym elementem Koncertu jest przede nej scenie", napisane (wedle ustaleñ S. Pigonia) po roku wszystkim dobitnie zamanifestowane osobiste upodobanie 1861 (lub jeszcze póÿniej) 1 dla tzw. "teatru salonowego" twórcy do zabawy w amatorski teatr salonowy (théâtre de société), przyjemnej i popularnej wœród z muzyk¹. Zacytujmy wiêc fragment "przemowy" wedle lwowskich sfer arystokratycznych XIX stulecia zabawy wczeœniejszej, niedawno odnalezionej wersji: w teatr, w którego przedstawieniach uczestniczyli przecie Jedn¹ z najprzyjemniejszych zabaw notuje Fredro w obszerniejryk. i ona poety, Zofia, i m³odszy brat Aleksandra, Henszej rêkopiœmiennej wersji "przemowy" jest bez w¹tpienia teatr salo- Ów "drobiazg" sceniczny, zwany równie pob³a liwie nowy (théâtre de société) [pozbawiony jednak e tak bardzo cenionej przez dawniejszych fredrologów "b³ahostk¹", szcze- i lubianej przez komediopisarza muzyki L. L.]. Wykluczono z niej gólnie przydatny dla takiego w³aœnie teatru amatorskiego wszak e muzykê <opery tam bowiem, równie jak koncerta, s¹ prawie wy szych sfer towarzyskich, czy mo e nawet napi- niemo liwe>, a to z przyczyn ³atwych do pojêcia. Jest bowiem niepo- sany specjalnie dla teatru domowego Fredrów (jak nie dobn¹ prawie rzecz¹, a eby towarzystwo jakie, choæby i w jednym bez podstaw przypuszcza prof. Pigoñ 2 ) jest z pewnoœci¹ utworem wartoœciowym i oryginalnym artystycznie. z wiêkszych miast znalaz³o w sobie tyle artystycznie ukszta³conych amatorów, bod¹cych w stanie przedstawiæ znoœnie jak¹ b¹dÿ ca³oœæ muzykaln¹. Jest utworem w pe³ni zas³uguj¹cym na szczegó³owe Mo na by temu mo e po czêœci zaradziæ staj¹c na stanowisku poznanie i nastrêczaj¹cym przy tym interpretatorowi poœrednim miêdzy oper¹ a koncertem. Napisa³em wiêc jako wzór, kilka trudnych problemów. a raczej jako próbê, fraszkê nie maj¹c¹ adnej wartoœci dramatycznej Bowiem przy pozorach nieskomplikowania, kompozycyjnie przejrzyste intermezzo Fredry jest struktur¹ nie rzyæ nowy rodzaj intermezzo, niby ramkê sceniczn¹, w któr¹ koncert [dopowiada ze skromna kokieteri¹ poeta], jedynie tylko, a eby utwo- tylko z³o on¹, ale i skomplikowan¹. Skomplikowany œciœniêty móg³by znaleÿæ miejsce w salonowym teatrze. w swym konstrukcyjnym zgêszczeniu, nak³adaj¹cych siê, Najwiêcej jednak uwagi poœwiêca Fredro muzycznemu planowi swego utworu, traktuj¹c go bardzo wy- przeplataj¹cych i ³¹cz¹cych dwóch ró nych porz¹dków strukturalnych: porz¹dku dramatycznego i porz¹dku raÿnie jako konstrukcjê modaln¹, ³atwo poddaj¹c¹ siê, muzycznego oraz w swej wewnêtrznej wielowariantowej poetyce jakby dzie³a otwartego zró nicowane- modyfikacji i wariancji. zale nie od potrzeb i mo liwoœci, ró nym zabiegom go, ale te pod wzglêdem konstrukcyjnym i artystycznym. Poetyce, maj¹cej przecie swoje praktyczne kon- ich muzykalny uk³ad da siê ³atwo zmieniaæ pod³ug woli g³osów i miej- O takie ramki nietrudno bêdzie w ka dym czasie, a i wewnêtrznie sekwencje inscenizacyjne. Stwarza ona bowiem mo liscowych okolicznoœci. Zadaniem dyryguj¹cego muzyk¹ by³by wybór (œpiewów) arii <dla u³atwienia> zawsze w jêzyku w³oskim œpiewa- ROK XIX, NR 3-4 ( )

60 nych, równie te jak po³¹czenie chocia by tylko czêœciowe akompaniamentu fortepianu, koniecznie dla formy potrzebnego z kwartetem albo te i ca³¹ orkiestr¹. 4 Po wykazie zaœ osób i "treœci muzykalnej" intermezza poeta dodaje jeszcze "notê" nastêpuj¹c¹: "W du ym teatrze przedstawienie mo e byæ rozpoczête uwertur¹" 5, czy te, jak formu³uje w ostatecznym tekœcie Koncertu: "Na wielkim teatrze mo na rozpocz¹æ uwertur¹". 6 Có to za utwór, który mo na rozpocz¹æ "uwertur¹ na wielkim czy du ym teatrze"? Fredro pisze o nim w³aœciwie z du ¹ skromnoœci¹, jakby wrêcz bagatelizowa³ (ale chyba tylko pozornie, bo przecie wiadomo, e utwór ten docenia³ 7 ) tê swoj¹ "próbê", "fraszkê, bez adnej wartoœci dramatycznej", "ramkê sceniczn¹". Równoczeœnie jednak wskazuje na pewn¹ oryginalnoœæ komedii jako "nowego rodzaju intermezzo", podkreœla, e jest utworem "poœrednim miêdzy oper¹ a koncertem". Zaznacza nastêpnie, e do jego wykonania potrzebny jest jak w operze czy operetce - ca³y zespó³ muzyków: dyrygent i œpiewacy, pianista-akompaniator i kwartet instrumentalny, a nawet "ca³a orkiestra". Tote Koncert napisany zosta³ nie tylko dla amatorów teatru salonowego. Intencja twórcy przeznacza go w stopniu wy- szym chyba dla dobrze wyszkolonych muzycznie i aktorsko artystów sceny zawodowej. Wreszcie omawiana,.przemowa" zawiera jeszcze jedn¹ wa n¹ informacjê o estetyce wykorzystywanej w intermezzu muzyki. Maj¹ to byæ tylko operowe "arie, zawsze w jêzyku w³oskim œpiewane". A wiêc tylko opera w³oska! W "treœci muzykalnej" rêkopisu widniej¹ wprawdzie ogólne nazwy "wokalnych numerów" (romanza, dwie arie i dwa duety) bez podania tytu³ów oper, jednak e objaœnienia wydawcy pozwalaj¹ ustaliæ kanon przywo³anych i wyzyskanych dzie³. I ten sam, co w tekœcie wielokrotnie drukowanym, zestaw wielkich w³oskich nazwisk: Rossini, Donizetti, Bellini i zapewne te Verdi. Jest to wa ny trop interpretacyjny. II. W Koncercie stworzy³ Fredro interesuj¹c¹ sztukê, dowcipny art sceniczny o wzajemnym rozpoznawaniu siê ma³ onków: Celiny i Ernesta êckich (poprzez komiczne ods³anianie swojego incognito), gdy powracaj¹cy ze studiów muzycznych m¹, ju artysta operowy, zwabiony doskona³ym g³osem tajemniczej damy, odkrywa w niej opuszczon¹ przed czterema laty dopiero poœlubion¹ brzydulê, która w miêdzyczasie sta³a siê piêkn¹ kobiet¹ i œwietn¹ œpiewaczk¹. Koncert, zaliczony znanym werdyktem (24 listopada 1876 r.) Rady Przyjació³ (oceniaj¹cych dorobek tzw. drugiego okresu po œmierci wielkiego komediopisarza) do sztuk "pierwszej" kategorii jako "bardzo ³adny", chocia wedle opinii tego kolegium, "trudny do u ycia" 9, jest utworem tyle wdziêcznym dla wykonawców (o czym œwiadczy piêkne przedstawienie zaprezentowane przed laty w Teatrze Telewizji), co te szczególnie interesuj¹cym dla badacza zagadkowoœci¹ swojej genezy i artystycznej faktury. 60 Swoisty wdziêk (ale i trudnoœæ zarazem) Koncertu polega na tym, e tê doskona³¹ towarzysk¹ zabawê w muzyczny koncert operowy, utrzyman¹ w klarownych rygorach dramaturgicznych komedii jednoaktowej w jednej scenie, mog¹ dobrze (tzn. bez "markowania") zagraæ tylko aktorzy o zawodowych kwalifikacjach wokalnych lub te œpiewacy o dyspozycjach komediowych. Utwór Fredry jest bowiem ciekawym i udanym po³¹czeniem muzyki i œpiewu operowego integralnie (w zamyœle autorskim) zespolonym ze struktur¹ krótkiej jednoaktówki, daj¹cym jednoczeœnie wykonawcy mo liwoœæ wyboru wersji rozmiarowo pe³nej lub krótszej, a tak e wersji o odmiennym doborze komponentów muzycznych, owych "numerów" wokalnych, oczywiœcie, przy swobodnym ich potraktowaniu. Modakia struktura intermezza, w³aœciwa dla form otwartych, stwarzaj¹ca jak podkreœlono mo liwoœæ zwielokrotnionego wyboru jego wariantów ontycznych, ma szczególne znaczenie praktyczne, daje bowiem du ¹ swobodê inscenizatorowi, z której korzystali dot¹d realizatorzy wszystkich przedstawieñ teatralnych od prapremiery krakowskiej z 7 listopada 1885 roku poczynaj¹c. 10 Jednoczeœnie zaœ prowadzi do podstawowych pytañ o istotê metaporz¹dku Koncertu i o granice to samoœci autorskiej wersji utworu oraz o jej uprawomocnienie strukturalne, o sens konstrukcyjny i artystyczn¹ wartoœæ w stosunku do wariantów kombinowanych. W niniejszych rozwa aniach omawiamy przede wszystkim zagadnienia muzyki operowej, gdy prowadz¹ one do zrozumienia autorskiego porz¹dku konstrukcyjnego, uchwytnego dla badacza i maj¹cego przy tym pe³ne i jedyne (chocia ukryte) uzasadnienie strukturalne w porównaniu z wariantami o swobodnej kombinatoryce. Tworzy je bowiem (jak pamiêtamy) okreœlony decyzj¹ komediopisarza repertuar z³o ony z fragmentów wielkich dzie³ najwybitniejszych twórców opery w³oskiej ubieg³ego stulecia: Rossiniego, Belliniego, Donizettiego i Verdiego. Wybór ten ma pe³ne uzasadnienie strukturalne i estetyczne. Strukturalne, poniewa Fredro w mistrzowski sposób przetworzy³ z przywo³anych dzie³ operowych zespó³ motywów personalnych, sytuacyjnych, zdarzeniowych (sprawê tê rozpatrujemy w innej pracy). Estetyczne, poniewa ów konsekwentny repertuar wyra a (nawet w skróconej wersji autorskiej) osobiste upodobania Fredry, który lubi, zna i ceni w³osk¹ operê. III. Cechê dominuj¹c¹ porz¹dku muzycznego intermezza Fredry stanowi przede wszystkim jego wokaln o œ æ, sugerowana sam¹ nazw¹ "koncert" i mieszcz¹ca w swoim zakresie równie znaczenie koncertu œpiewanego. Obejmuje ona dwie sfery zjawisk: sferê ukszta³towañ wokalnych wyraÿnych i sferê ukszta³towañ stylizowanych (potencjalnych). W utworze Fredry ta pierwsza sfera - wyraÿnych ukszta³towañ wokalnych -zawiera struktury jêzykowe tekstu g³ównego wykonywane kilkoma ró nymi sposobami techniki œpiewaczej. Nad Odr¹

61 I tak w scenie wstêpnej bêdzie to œpiew nucony Celiny, przypominaj¹cej znane sobie ju doskona³e arie sopranowe z Cyrulika sewilskiego 11 i W³oszki w Algierze G. Rossiniego. Nucone mezzo voce pierwsze frazy (.,To mi tajny mówi g³os, gdy mi³oœci¹ serce drga" [...] oraz "Myœl o ojczyÿnie i nieustraszenie wype³niaj swój obowi¹zek [..] 12 zgodnie z intencjami autora (zaznaczane w tekœcie wielokropkiem) mog¹ byæ oczywiœcie wykonywane swobodnie, a wiêc przed³u one lub realizowane inn¹ technik¹ (na przyk³ad nie œpiewem, lecz tzw. wokaliz¹ zastêpuj¹c¹ s³owa). Ów œpiew-wyznanie bohaterki doskonale harmonizuje z intymnym charakterem tej sceny. Równie naturalne i zestrojone s¹ owe przejœcia od œpiewu nuconego do mówienia, od pó³g³oœnego œpiewu do g³osu mówionego. Naturalne w warunkach przygotowañ do œpiewania pleno voce, do œpiewu pe³nym g³osem, który zakoñczy tê scenê próby pierwszym popisem wokalnym: cavatin¹ z Lindy di Chamounix G. Donizettiego. Scena próby i pierwszy numer solowy (znamienne, e Fredro, okreœlaj¹c kolejne partie wokalne "numerami", respektuje zarówno zwyczajowo przyjête nazewnictwo w operze, jak i w tradycyjnych programach koncertowych wpisuje wiêc w poetykê utworu komediowego pocz¹tek innej poetyki poetyki koncertu. Solowemu popisowi Celiny odpowiada solowy popis Ernesta w zakoñczeniu drugiej sceny. Tenorowa aria z III aktu opery Belliniego Pirat ("Zobaczysz nieszczêœliw¹, która z p³aczu [...]") 13 w wykonaniu Ernesta prezentuje muzyczny portret bohatera, jego mo liwoœci wokalne; stanowi równoczeœnie wa ne ogniwo dramaturgiczne, okreœla bowiem w formie subtelnej aluzji sytuacjê nieoczekiwanego powrotu, sugeruje wzajemne rozpoznanie i status " yciowy" obojga bohaterów. W scenie trzeciej kolejnym numerem koncertu jest równie pomys³owo wkomponowana, wyodrêbniona "mikroscena" duetu, poprzedzona najpierw jakby prób¹, przygotowaniem wspólnego wystêpu, czêœciowo ju œpiewana. Zamiast s³ownej odpowiedzi operowy recytatyw Celiny ("Nie, nie, nie!, w. 132), przechodz¹cy dalej w dialog mówiony, poprzedza wspólny popis obojga wokalistów. Szczególnie interesuj¹co wyzyska³ autor nastêpny numer koncertu "bravour ariê nr 4" z aktu III sceny fina- ³owej opery Belizariusz Donizettiego. Ta kolejna popisowa partia, potwierdzaj¹ca wysokie umiejêtnoœci œpiewacze Celiny, stanowi œwietnie zharmonizowan¹ paralelê wobec wyeksponowanego w utworze Fredry przeobra enia siê Celiny z "brzydkiego kacz¹tka" w piêkn¹ kobietê i prawdziw¹ artystkê. Doskona³oœæ samego wykonania brawurowej arii Antoniny z tej opery podkreœla komiczny kontrast œmiesznego naœladowania b³êdnej techniki g³osowej, œpiewu gard³owego, owego voce di gola oraz œpiewu nosowego Ernesta, "udaj¹cego taki œpiew przez parê taktów", a tak e potencjalnie wokalne recytatywne zaprzeczenia Celiny. Koñcz¹ca komedyjkê Fredry, przejêta z I aktu Traviaty G. Verdiego, "pieœñ toastowa" Alfreda, œpiewana na proœbê piêknej Yioletty, toast, rozpoczêty przez Ernesta, a podchwycony nastêpnie przez Celinê i chór zebranych s¹siadów, rozrasta siê w wielki fina³ rozbrzmiewaj¹cy potê nym tutti, "pieœni¹ na czeœæ mi³oœci" 14, ewokuj¹c¹ atmosferê radoœci i szczêœcia odnajduj¹cych siê po latach ma³ onków oraz potêguj¹c¹ nastrój weso³ej zabawy w "koncert na teatrze". Porz¹dek koncertu wokalnego wpisany w intermezzo Fredry poddany jest przede wszystkim logice œ p i e- wu i logice opery. Autor wyzyska³ bowiem ró ne rodzaje i techniki œpiewania: nucenia, œpiewania pó³g³osem (sotto voce) i pe³nym g³osem, przechodzenia œpiewu w mówienie (oraz odwrotnie), wyzyska³ technikê próby wokalnej, zarówno solowego rozœpiewywania g³osu, jak i próby duetu, a tak e swoistych æwiczeñ emisyjnych owego naœladowanego (wrêcz parodiowanego) œpiewu przez nos i gard³o, przeciwstawionego (implikowanemu wprawdzie, chocia tylko potencjalnemu), lecz uwyraÿnionemu znaczeniem samej wypowiedzi, sposobowi rejestru piersiowego (voce di petto) 15, "z piersi g³osu dobytego, silnego" (w. 281). Obok solowych partii œpiewanych i recytatywnych (fragmentu) zastosowa³ równie partie ansamblowe (duet) i zespó³ wspó³dzia³aj¹cy z chórem (brindisi z Traviaty). Zabawa w koncert operowy wymaga wiêc od potencjalnych aktorów dobrego wyszkolenia wokalnego oraz umiejêtnoœci gry na fortepianie, akompaniowania, a tak e wykonywania swoich ról œpiewanych z towarzyszeniem kwartetu instrumentalnego lub nawet z ca³ym zespo³em symfonicznym. Osi¹gniêcie wysokiej sprawnoœci technicznej w muzyce jest jak wiadomo szczególnie niezbêdnym warunkiem artystycznego efektu wykonawczego w tej sztuce. To znaczy, trzeba umieæ zaœpiewaæ (i to dobrze!) takie samodzielne sk³adniki opery jak cavatina, aria, aria brawurowa, duet, pieœñ toastowa z chórem. S¹ to przecie elementy fakturalnie i ekspresywnie zró nicowane, przy tym w szczegó³owy sposób wkomponowane w strukturalno-fazowym porz¹dku intermezza. Po nuconym, "wprawkowym" i jednoczeœnie jakby improwizowanym wstêpie, operowy koncert otwiera nacechowana akcentami subtelnej melancholii melodyjna i prosta w uk³adzie pieœñ liryczna ("Ach, zbyt siê spóÿni³am, a naszemu mi³emu [...]", w. 8), wspó³tworz¹ca nastrój i charakteryzuj¹ca postaæ Celiny ¹ckiej. Ze wzglêdu na prostotê budowy i niezbyt du e utrudnienia techniczne (od strony wykonawczej) cavatina Lindy jest równoczeœnie dalszym ogniwem rozœpiewywania g³osu, kolejnym jakby dydaktycznie zaplanowanym "æwiczeniem" przed nastêpnymi, coraz trudniejszymi rolami wokalnymi Celiny: bardziej dramatyczn¹ w duecie z Ernestem a po wirtuozeriê "bravour arii nr 4" z Belizariusza 6 (nawi¹zuj¹cej do typu wielkiej arii da capo, oddaj¹cej równie silne prze ycia emocjonalne). Wykonanie tej ostatniej wymaga wysokiej sztuki wokalnej, a zw³aszcza du ej ruchliwoœci g³osu, swobodnej techniki przejœæ interwa³owych, warunkuj¹cych umiejêtnoœci ozdobnego œpiewu, tzw. fioritury. Zreszt¹ œpiewany koncert uwydatnia jeszcze jedn¹ ROK XIX, NR 3-4 ( )

62 fabularn¹ rolê Celiny rolê niejako "uczennicy" sk³adaj¹cej popisowy egzamin przed wymagaj¹cym nauczycielem. Taki bowiem charakter ma, poprzedzona trzema ³atwiejszymi "numerami" wprawkowymi, popisowa aria, stanowi¹ca jednoczeœnie rodzaj egzaminu mistrzowskiego, potwierdzaj¹cego wysoki poziom sztuki wokalnej i bêd¹ca tak e równie œwietn¹ odpowiedzi¹ na pierwsz¹ ariê Ernesta w œpiewaczej rywalizacji ze swym partnerem. Podobnie te pieœñ toastowa, intonowana przez Ernesta i Celinê, potê niej¹c w g³osach chóru i towarzysz¹cego zespo³u orkiestrowego, rozrasta siê zgodnie z logik¹ opery w mocny operowy fina³ Koncertu. IV. Wyzyskane w jednoaktówce elementy dzie³ operowych wspó³kszta³tuj¹ strukturê Koncertu na zasadzie improwizacji, potencjalnoœci i alternatywnoœci, nadaj¹c jej pewne cechy w³aœciwe dzie³u otwartemu. Funkcjonuj¹ce tu bowiem partie operowo-wokalne mog¹ byæ wykonywane w sposób swobodny, nawet improwizowany (na przyk³ad nucone fragmenty arii w scenie pocz¹tkowej mo na przed³u yæ, powtórzyæ lub zaœpiewaæ inaczej), przy tym czêœæ utworu - zgodnie ze wskazówkami autora - mo na opuœciæ. Koncert mo e byæ zatem realizowany (jak wspomniano) w dwóch autorskich wersjach: pe³nej oraz krótszej (lecz bez w¹tpienia ubo szej!), zredukowanej o pi¹t¹ czêœæ ca³oœci (w , ), a wiêc z pominiêciem œrodkowych, udanych dramatycznie oraz ciekawych pod wzglêdem wokalnym fragmentów, obejmuj¹cych scenê duetu i brawurowej arii. Obok tej alternatywy konstrukcyjnej 17, zwi¹zanej z rozmiarowoœci¹ utworu, instrukcje odautorskie zestawiaj¹ce "jedynie dla przyk³adu" repertuar "numerów" operowych, przyzwalaj¹ równie wykonawcy (jak wspominaliœmy) na tworzenie indywidualnych wariantów kombinatoryjnych. Obchodzi nas jednak g³ównie dwuwariant samego autora, jego alternatywa konstrukcyjna i decyzje twórcze. Czym mianowicie móg³ siê kierowaæ Fredro? Tworzy on jak wiadomo Koncert dla teatru salonowego, amatorskiego i do jego mo liwoœci próbuje dostosowaæ obie wersje zabawy w operê tê trudniejsz¹, bardziej efektown¹ i tê ³atwiejsz¹, lecz mniej efektown¹. Przy czym postêpowanie komediopisarza jest wielce charakterystyczne. W wersji krótszej redukuje on tylko najtrudniejsze technicznie fragmenty (jak aria brawurowa) na g³os sopranowy, lecz nie zmienia podstawowego kanonu repertuarowego i nie zmienia tak e kompozytorów. Decyzje te okreœla bowiem, wspomniana ju wczeœniej, koncepcja artystyczna oparta na genetycznostrukturalnym zwi¹zku intermezza z przywo³anymi w nim operami. Okreœla je tak e pewna konsekwencja w wyborze estetyki operowej wielkiej w³oskiej opery Rossiniego i Verdiego oraz arcymistrzów w³oskiego belcanta 18, Donizettiego a zw³aszcza Belliniego. Wybór ten mo e mieæ ró norakie uzasadnienia. Mo e on mianowicie byæ wyrazem powszechnej wówczas akceptacji tego stylu ozdobnego, "piêknego œpiewu" z ca- 62 ³ym jego niezwyk³ym bogactwem inwencji melodycznej oraz techniczn¹ wirtuozeri¹" 19 rozkwit³ego przecie bujnie w operze w³oskiej jeszcze w XVIII stuleciu, stylu, któremu jak pisze H. Swolkieñ "uleg³o wielu najwybitniejszych twórców, nie wy³¹czaj¹c i wielkiego Jana Sebastiana Bacha" czy, póÿniej, Chopina. 20 Zatem wybór Fredry jest zgodny z gustami epoki, ale œwiadczy te o du ym smaku estetycznym twórcy, poniewa dotyczy najwybitniejszych oper Rossiniego, Donizettiego, Be³liniego. Jak pisze wspó³czesny muzykolog sztuka Be³liniego "potrafi³a jednak wnikliwie wyraziæ uczucia mi- ³oœci, cierpienia, melancholii. Jego muzyka, której g³ównym atutem jest œpiewnoœæ, rodzi siê z g³êboko wyczutych nastrojów poetyckich". Upojne melodie oper Be³liniego, którymi "wzrusza³y siê do ³ez nasze prababki i ulega³ czêœciowo ich wp³ywowi Chopin" zna³ równie dobrze teatralny Lwów miasto Aleksandra Fredry. Wypada równoczeœnie przypomnieæ, e w³aœnie tutaj "do roku 1836 (a wiêc zaledwie w rok po œmierci Be³liniego), wystawiono a 6 jego oper", w tym tak e Pirata. 22 Równie znanym twórc¹ Koncertu by³ drugi z wymienianych kompozytorów, Gaetano Donizetti, "mistrz zarówno opery serio, jak przede wszystkim opery komicznej", grywany "z niezwyk³ym powodzeniem na wszystkich scenach europejskich - pisze muzykolog, prof. Reiss -zw³aszcza od mediolañskiej premiery Napoju mi³osnego w roku 1832 (który przyniós³ swemu twórcy miêdzynarodow¹ s³awê) ugruntowa³ swoj¹ pozycjê takimi dzie³ami jak Lukrecja Borgia (1833), ucja z Lammermooru (1835), Belizariusz (1836), Faworyta (1840), Linda di Chamounix (1842), a zw³aszcza dwoma arcydzie³ami opery komicznej: Córk¹ pu³ku (1840) i Don Pasquale (1843)". 23 Ogromna popularnoœæ Donizettiego w Polsce wyrazi³a siê nie tylko w teatralnej karierze jego kompozycji operowych, grywanych bardzo czêsto w Warszawie, Krakowie, Wilnie, zw³aszcza we Lwowie. 24 Wyrazi³a siê ona równie w karierze szczególnego rodzaju: oto niektóre melodie z oper Donizettiego awansowa³y do godnoœci pieœni patriotycznych, powszechnie znanych i œpiewanych w Polsce w okresie powstania styczniowego. Jak informuje J. W. Reiss "arie z oper Donizettiego œpiewano u nas jako pieœni patriotyczne:»zgas³y dla nas nadziei promienie«do melodii z Lukrecji Borgia i Do broni, bracia, powstañmy wraz! do chóru weselnego z ucji i Lammermooru jako tzw. Marsz Mieros³awskiego". 25 Popularnoœæ muzyki Donizettiego, a byæ mo e nawet jakieœ swoiste patriotyczne skojarzenia, patriotyczne aluzje, które ona budzi³a w okresie powstañczego zrywu, rozpoznawalne w melodiach tego kompozytora, mog³yby dodatkowo jeszcze wyjaœniæ decyzje Fredry co do wyboru fragmentów z dwóch jego oper. Owe patriotyczne funkcje muzyki wielkiego w³oskiego kompozytora mog³y wiêc sk³oniæ komediopisarza (oczywiœcie obok osobistych upodobañ) do w³¹czenia cavatiny z Lindy di Chamounix oraz duetu i arii z Belizariusza (dzie³a obecnie w Polsce nie grywanego) do repertuaru wokalnego intermezza. Domys³ ten móg³by dodatkowo uzasadniaæ Nad Odr¹

63 dowodzenie prof. Pigonia w sprawie genezy utworu, koryguj¹ce b³êdne oznaczenia czasu powstania Koncertu zarówno przez L Chrzanowskiego (1834), jak i E. Kucharskiego (1831, 1932), a ustalaj¹ce chronologiê narodzin intermezza Fredry na okres po r lub "nawet póÿniej, po roku 1865" 26 na podstawie poœrednich wprawdzie, lecz zasadniczo s³usznych przes³anek. Zestawienie bowiem dat oper wyzyskanych w Koncercie: "najdawniejszej" (1813 W³oszka w Algierze) i "najpoÿniejszej" (1853 Traviata) jak argumentuje wielki badacz mo na udobitniæ pe³niejsz¹ informacj¹ o premierach dzie³a Verdiego w naszym kraju; wykonano je po raz pierwszy w r w wersji oryginalnej, w 1864 zaœ w wersji polskiej. Szczególnie wa na dla rozpatrywanej tu problematyki (obok zagadnienia "wokalnoœci") muzyki operowej w Koncercie Fredry jest równie geneza i funkcjonowanie pewnych motywów (przejêtych z dzie³ w³oskich twórców) w artystycznej strukturze intermezza. To z³o one zagadnienie, wymagaj¹ce zreszt¹ osobnego ujêcia, omawiamy w skrócie tylko na przyk³adzie jednego dzie- ³a Cyrulika sewilskiego. Dzie³u temu, jednej z najznakomitszych oper komicznych w dziejach muzyki, przypada bowiem rola doœæ niezwyk³a w twórczoœci polskiego komediopisarza. Fredro by³ przecie (chocia nieczêsto mówi siê o tym w literaturze fachowej) pod wyraÿnym urokiem maestro Rossiniego i jego arcydzie³a. Z ducha tej arcyopery zrodzi³ siê wiele lat przed Koncertem - Nocleg w Apeninach (1825) - udana artystycznie operetka m³odego Fredry, utwór o du ej ekspresji komicznej i szczególnej popularnoœci, opracowany muzycznie a przez siedmiu kompozytorów (F. Mirecki, W. Simon, A. Sonnefeld, E. Gluziñski, M. Swierzyñski, H. Jarecki) z Moniuszk¹ na czele. A Koncert! Intermezzo Fredry wi¹ e siê z Cyrulikiem sewilskim w sposób zupe³nie wyj¹tkowy i bardzo interesuj¹cy. Wi¹ e siê zarówno poœrednio, jak i bezpoœrednio, poprzez wyra on¹ tu apologiê arcydzie³a Rossiniego. Nawi¹zania poœrednie maj¹ charakter aluzji strukturalnej, zamaskowanej daleko id¹c¹ wariacyjnoœci¹ motywów cyrulikowych, utrudniaj¹cej ich "czytelnoœæ". Z opery przejêty zosta³ przecie g³ówny motyw uruchamiaj¹cy oœ komediowych zdarzeñ w Koncercie, ów motyw komicznej intrady Ernesta do salonu Celiny, bêd¹cy przetworzeniem pamiêtnego wejœcia Almavivy z Figarem po drabinie przez balkon do pokoju Rozyny (w 2 scenie ostatniego aktu Cyrulika). Przejêty zosta³ równie ca³y kompleks motywów zwi¹zanych z muzycznym kamufla em bohatera Rossiniego (w scenie l aktu II), który, po nieudanej pierwszej próbie przedostania siê do domu Don Bartola w przebraniu o³nierskim, forsuje po raz drugi niedostêpne progi przebrany za nauczyciela œpiewu Alonzo, maj¹cego w zastêpstwie rzekomo chorego Don Basilia, udzieliæ lekcji pilnie strze onej Rozynie. Na tê fazê komediowych dzia³añ operowego hrabiego sk³adaj¹ siê przede wszystkim zdarzenia wokalno-komediowe, zwi¹zane z tzw. "lekcj¹ œpiewu", a wiêc, wspólny œpiew obojga zakochanych (przy fortepianowym akompaniamencie Almavivy u Fredry œpiewaj¹cej duet i ariê Donizettiego Celinie akompaniuje Ernest), s³u ¹cy tak e jako sposób przekazywania aluzji personalno-sytuacyjnych, nastêpnie karykaturalny œpiew Don Bartola i mistrzowski popis wokalny Alonza. Repliki tych motywów w przestylizowanej postaci znalaz³y odbicie w konstrukcji intermezza Fredry. Kr¹g strukturalnych podobieñstw rozszerza równie zespó³ motywacyjny, okreœlaj¹cy g³ównie sposób dzia³ania bohatera, oparty na ukrywaniu w³asnej to samoœci poprzez przebranie i podawanie siê za kogoœ innego (qui pro quo), d¹ eniu do przezwyciê enia zapory zamkniêtych drzwi i utrzymania swojej pozycji w domu (wbrew woli gospodarza) przy wyzyskaniu muzyki i œpiewu jako pretekstu do osi¹gniêcia ostatecznego celu. Wskazany tutaj refleks cyrulikowych motywów w postaci rudymentarnej (inwariantnej), ujawnia wysoki stopieñ ich przestylizowania. Pokazuje jednoczeœnie perfekcjê, z jak¹ komediopisarz przetwarza motywy w³oskiego kompozytora tak, e staj¹ siê one trudno rozpoznawalne w artystycznym kszta³cie Koncertu, utworu, bêd¹cego rodzajem dowcipnego i uroczego artu osnutego na motywach arcydzie³a Rossiniego, lecz bêd¹cego tak e apologi¹ tego arcydzie³a wyra on¹ expressis verbis. Oto bowiem bohaterka Fredry w swej pierwszej kwestii otwieraj¹cej intermezzo manifestuje zachwyt dla II Barbiere di Seviglia, nuc¹c melodiê s³awnej arii ("To mi tajny mówi g³os [...]") z pocz¹tku 2 ods³ony I aktu opery "przecudnej" jak mówi "znanej na pamiêæ" (w. 2-3). Jest to przecie zabieg wielce znacz¹cy, poniewa aden z pozosta³ych numerów repertuaru operowego Koncertu nie zosta³ w taki sposób wyró niony. W tym aspekcie rozpatrywany Koncert, owo lekkie, dowcipne intermezzo muzyczno-komediowe, art sceniczny oparty na motywach operowych, pyszna zabawa w operê (a mo e i art z samej opery?), jest wyrazem uznania komediopisarza dla wielkiej w³oskiej muzyki operowej. Ale jest przede wszystkim ho³dem artystycznym z³o onym jej arcydzie³u Cyrulikowi sewilskiemu. Przypisy: 1. Por. S. Pigoñ, Koncert, Uwagi o tekœcie, [w:] A. Fredro, Pisma wszystkie, opraæ. S. Pigoñ, wstêpem poprzedzi³ K. Wyka, t. IX, Komedie, seria II, Warszawa 1957, s Por. S. Schniir-Pep³owski, Teatr polski we Lwowie (17SO- 1881), Lwów 1889, s. 106; S. Wasylewski, Bardzo przyjemne miasto, Poznañ [b.d.], s Przedstawienia owego amatorskiego teatru lwowskiej m³odzie y arystokratycznej, thedtre de societe, stanowi³y jakby rodzinn¹ przyjemnoœæ klanu Fredrów. Sam poeta odnotowa³ pedantycznie w Zapiskach w ksi¹ kach gospodarskich pod dat¹ l i 28 "aprila" 1840 roku udzia³ w przedstawieniach tego teatru swojej ony, Zofii i brata, Henryka, pozosta³ych aktorów i jego repertuar (por. A. Fredro, op. cit., opraæ. S. Pigoñ, wstêpem poprzedzi³ K. Wyka, t. XIII, cz. I, Proza, Warszawa 1968, s. 310). Ta przyjemna zabawa mog³a niekiedy przyjmowaæ -jak przypuszcza S. Pigoñ - charakter teatru familijnego, "domowego»teatru«fredrów", organizowanego "na przyk³ad w zwi¹zku z zabawami towarzyskimi jedynaczki Zofii" (z okazji ROK XIX, NR 3-4 ( )

64 jej zam¹ pójœcia l X 1861). Z zabawami tymi mo na tymi ewentualnie tak e - wedle sugestii wymienionego badacza - ³¹czyæ genezê Koncertu (por. S. Pigoñ, op. cit., s. 376). 4 A. Fredro, Aneksu: Koncert, [w:] Pisma wszystkie, opraæ. S. Pigoñ, wstêpem poprzedzi³ K. Wyka, t. XV, Pisma polityczno-spo³eczne, aneksu, Warszawa 1980, s Ibid.,s.36S. 6 A. Fredro, Koncert. Intermezzo w jednej scenie. Przemowa, [w:] Pisma wszystkie, t. IX, s Wszystkie cytaty tekstu utworu - z przywo³anego wydania. 7 Poeta z ca³¹ pewnoœci¹ utwór swój docenia³ i ceni³ na równi z najwiêkszymi dzie³ami (np. Panem Jowialskim). Intermezzo figuruje bowiem we wszystkich wersjach "Planów i dyspozycji wydawniczych" jako sta³a pozycja w kolejno projektowanych tomach od roku 1861 (por. A. Fredro, Pisma wszystkie, t. XIII, s ). Szczególnie zaœ poœwiadcza tê ocenê znamienna instrukcja Fredry zalecaj¹ca w "LuŸnych dyspozycjach" ("Plany i dyspozycje wydawnicze") usuniêcie Noclegu w Apeninach, znanej operetki, na rzecz Koncertu. Pisze wiêc poeta: "Nocleg w Apeninach wypuœciæ zupe³nie, a na to miejsce w³o- yæ w IV tom po komedii Pan Jowialski - Koncert, intermezzo w jednym akcie" (ibid., s. 350). 8Por. A. Fre dr o, Aneksy: Koncert, s Por. S. Pigoñ, Spuœcizna literacka Aleksandra Fredry, Warszawa 1954, s (Narady wzgl¹dem komêdyj AL Fredry}; id., Dodatek krytyczny, [w:] A. Fredro, Pisma wszystkie, t. IX, s Por. tak e: B. Z akr zew s k i, Fredro i Fredrusie, Wroc³aw-Warszawa-Kraków- Gdañsk 1974, s Recenzent tego przedstawienia, chwal¹c artystyczn¹ doskona- ³oœæ utworu Fredry jako "prawdziwej pere³ki artystycznej, w której [...] odzwierciedla siê ca³y olbrzymi talent naszego nieporównanego mistrza", w mo liwoœci swobodnego wyboru repertuaru wokalnego upatruje w³aœnie szczególn¹ w³aœciwoœæ nowatorski) i prawdziw¹ zaletê. Koncertu, tê jego (jak pisze) "œmia³¹ licencjê, sceniczn¹". "Ze œmia³¹ licencj¹ sceniczn¹ - czytamy w recenzji prapremiery Koncertu - takim tylko geniuszom jak nasz Fredro w³aœciw¹- dane tu jest szerokie pole dwojgu artystom do popisania siê z talentem muzycznym wdowolnym [podkr. L. L.] wyborze utworów do odœpiewania. - Nasi artyœci, którzy w tej sztuce grali, panna Ziembiñska i p. Solski wybrali sobie cztery rzeczy: dwa œpiewy solowe: Marzenia dziewczyny eleñskiego (sopran, panna Ziembiñska) i Mój kwiatek. Froschla (tenor, p. Solski), tudzie dwa duety Campany'ego: Kochaæ - to yæ i Wszystko przemija". (por. "Czas" 1885, nr 258). Nie inaczej by³o w pozosta³ych inscenizacjach intermezza Fredry. Na przyk³ad w spektaklu re yserii J. Maœliñskiego w toruñskim Teatrze Ziemi Pomorskiej w roku 1946 Koncert wykonywano z "przyjemn¹, prost¹ (jak podaj¹ badacze recepcji teatralnej twórcy Do ywocia) muzyk¹ Mozarta" (por. S. D¹browski, R. Górski, Fredro na scenie, Warszawa 1963, s. 112). 11 W oryginale ariê tê, napisan¹ na mezzosopran, po nieznacznych przeróbkach, wykonuje sopran (por. W. P o Ÿ n i a k, Cyrulik sewilski Joachima Rossiniego, Kraków 1955, s. 48). 12 Cyt. wg tekstu podanego przez muzykologa (W. P o Ÿ n i a k, op. cit., s. 62). Natomiast S. Pigoñ w swoim komentarzu przytacza nieco inne polskie t³umaczenie tych arii (por. Koncert. Objaœnienia, s. 431). 13 Komentarze edytorskie (Koncert. Objaœnienia, s. 430) dotycz¹ce charakteru tej opery (Pirat) wymagaj¹ niestety pewnej korekty. 14 Por. H. S w o l k i e ñ, Traviata J. Verdiego, Kraków 1957, s Por. Mata encyklopedia muzyki, Warszawa 1968, s Bravour aria nr 4 nawi¹zuje do typu wielkiej arii da capo (por. J. W. R e i s s, Podrêczna encyklopedia muzyki, Kraków 1949, s ), oddaje równie silne prze ycia emocjonalne (por. W. P o Ÿ n i a k, Z dziejów polskiej kultury muzycznej, II, Od Oœwiecenia do M³odej Polski, Kraków 1966, s. 116). 17 Por. interesuj¹ce rozwa ania o dwóch wymiarach "zewnêtrznym", "rozmiarowym" i "wewnêtrznym", "wyobra eniowym" faktu literackiego w monografii J. Trzynadlowskiego Ma³e formy literackie {Wroc³aw 1977, s. 5-6). 18 Por. H. Swolkieñ, Spotkanie z oper¹, Warszawa 1971, s Por. J. W. Reiss, op. cit., s H. Swolkieñ, Spotkanie z oper¹, s llbid.,s.l25. 22Ibid., s J. W. Reiss, op. cit., s Interesuj¹cy nas tutaj Belizariusz (skomponowany w 1836 r.) by³ wystawiany trzykrotnie we Lwowie w latach: 1838, 1842, 1846 (por. S. S chniir-pep³o w ski, Teatr polski we Lwowie, s. 153, 186,205). 25 J. W. R e i s s, op. cit., s Por. S. P i g o ñ, Koncert. Uwagi o tekœcie, s Por. I. Chrzanowski, O komediach Aleksandra Fredry, Kraków 1917, s ; L. Ludorowski, Dwie komedie muzyczne Aleksandra Fredry, [w:] Z badañ nad literatur¹ i jêzykiem, pod red. L. Ludorowskiego, PWN, Warszawa- Poznañ 1974, s ; por. tak e L. Ludorowski, Operetki Aleksandra Fredry (w druku) Nad Odr¹

65 Ze strony internetowej: Iwo Cyprian Pogonowski I CZEGO NIEMCY NAUCZYLI SIÊ OD YDÓW A YDZI OD NIEMCÓW Talmud, który uczy, e dziesiêæ przykazañ obowi¹zuje ydów wy³¹cznie w stosunku do ydów, czyli nie w stosunku ydów do nie- ydów i uczy o wy szoœci ydów nad innymi. Talmud by³ przyk³adem dla Niemców, w formu³owaniu przez nich nazistowskiego konceptu Herren Volk." Koncept ten jest zawarty w Talmudzie, opiera siê na wierze, e nie- ydzi mog¹ byæ traktowani jak byd³o. Przed wojn¹ w Polsce, w zamo nych domach ydowskich, nigdy nie zatrudniano s³u ¹cych ydówek tylko Polki, g³ównie ze wsi. Skandale zwi¹zane z seksualnym nadu ywaniem tych kobiet, powodowa³y, e ju kilkaset lat temu, n.p. na Podolu by³y ustawy zabraniaj¹ce ydom zatrudnianie nie- ydówek jako s³u by domowej. Problem ten szerzy³ siê równie w Austrii. Na przyk³ad, pracuj¹ca jako s³u ¹ca w ydowskim domu we Wiedniu, babka Hitlera, Anna Schicklgruber, zasz³a w ci¹ ê i zosta³a wyrzucona z pracy. Po powrocie do wsi rodzinnej urodzi³a ona nieœlubnego syna Aloisa Schicklgrubera. Z czasem, ojczymem jego sta³ siê Johan Georg Hiedler i da³ mu swoje nazwisko. Alois Schicklgruber pisa³ mylnie swoje nowe nazwisko jako Hitler," ale nadal nazywany by³ ydowskim bêkartem." W wieku lat 52 Alois mia³ syna Adolfa z swoj¹ trzeci¹ on¹, wiejsk¹ kobiet¹ nazwiskiem Klara Ploetzl. Komuniœci niemieccy w obozie w Sachsenhausen pod Berlinem, gdzie spêdzi³em lata wojny, równie nazywali Hitlera ydowskim bêkartem." Wielu prawdomównych ydów pisze podobnie jak profesor Izrael Szahak, który ubolewa w swojej ksi¹ ce ydowskie dzieje i religia: ydzi i goje XXX wieków historii," nad z³ymi skutkami nauk Talmudu tak dla ydów jak i dla nie- ydów. Talmud ma jakoby broniæ to samoœæ ydowsk¹ przed asymilacj¹ kosztem innych, którzy mieli byæ ofiarami ydowskiego paso ytnictwa i wyzysku, takiego, na jaki nacjonaliœci niemieccy narzekali w republice Weimarskiej, czêsto nazywanej przez nich Juden Republik." Wczeœniej Immanuel Kant ( ) pisa³ w Królewcu oburzony na ydów polskich, e nie tylko oszukuj¹ i wyzyskuj¹ innych, ale e siê tym chwal¹. Natomiast profesor Szahak zarzuca ydom, e ukrywaj¹ prawdziw¹ treœæ Talmudu i rozpowszechniaj¹ tylko wersje spreparowane dla gojów. Blisko tysi¹c lat temu, po przek³adzie Talmudu na ³acinê przez rabinów nawróconych na wiarê katolick¹, szerzy³o siê ogólne oburzenie na ydów, za zniewa anie przez nich Matki Boskiej i Chrystusa. Spowodowa³o to powstanie s³owa perfidia ydowska" w dzisiejszym znaczeniu. W czasie Drugiej Wojny Œwiatowej Niemcy, jako Herren Volk" traktowali ydów w nieludzki sposób, które to traktowanie pozostawili w œwiadomoœci ydowskiej. ydzi nauczyli siê jak Niemcy poni ali ich, by w podobny sposób traktowaæ Palestyñczyków i stworzyæ w Palestynie re im ydowskiej Apartheid. By³y prezydent USA, Jimmy Carter opisuje ten stan rzeczy, w swojej ksi¹ ce: Palestine: Peace Not Apartheid." Pó³tora miliona Palestyñczyków na terenie Gazy jest gnêbiona przez ydów za pomoc¹ blokady dostaw koniecznej ywnoœci, lekarstw, przerywanie dzia³ania urz¹dzeñ sanitarnych oraz brak elektrycznoœci. Jakiekolwiek protesty Arabów wywo³uj¹ brutalne bombardowania, a aresztowani ludzie s¹ czêsto torturowani, w ramach rekrutacji donosicieli na rzecz Izraela. Ostatnio na terenie Gazy ydzi zabili ponad 1300 osób, w czasie, kiedy sami stracili nieco ponad 10 o³nierzy, w czym jedn¹ trzecia w³asnych ludzi sami zastrzelili przez pomy³kê. Jak wiadomo dwudziesty wiek jest nazywany wiekiem œmierci, poniewa w tym wieku zosta³o zamordowanych ponad dwieœcie dwanaœcie milionów ludzi, najwiêcej w historii ludzkoœci. W samych Sowietach, w czasie kolektywizacji, dokonywanej przez yda, Lazara Kaganowicza, zosta³o zabitych g³odem pond dwa razy wiêcej ludzi, g³ównie Ukraiñców, ni Niemcy zabili ydów dziesiêæ lat póÿniej. Tak wiêc tragedia ydowska jest ma³¹ czêœci¹ tragedii ludzkiej dwudziestego wieku, poniewa przedstawia ona poni ej 3% strat w ludziach w czasie tego wieku œmierci." Je eli weÿmie siê pod uwagê udzia³ ydów w samym sowieckim aparacie terroru i fakt, e terror sowiecki odbywa³ siê w tradycji tysi¹cletniego terroru rabinów nad spo³ecznoœciami ydowskimi, perspektywa cierpieñ ludzkich wygl¹da inaczej, ni jest opisywana przez wspó³czesn¹ propagandê ydowsk¹ i skompromitowany ydowski ruch roszczeniowy opisany przez profesora Normana Finkelsteina w jego ksi¹ ce Holocaust Industry," czyli zyskowne Przedsiêbiorstwo Holokaust." Wed³ug niego aferzyœci ydowscy okradali faktyczne ydowskie ofiary terroru niemieckiego. Ciekawe jest, e zbrodniarze nazistowscy byli stawiani przed s¹dem, podczas gdy, aden z licznych zbrodniarzy komunistycznych, wœród których wielu by³o ydami, nie by³ poci¹gniêty do odpowiedzialnoœci przed s¹- ROK XIX, NR 3-4 ( )

66 dem za kolosalne zbrodnie przez nich pope³nione. Mo - liwe, e tak siê sta³o w du ej mierze, dziêki solidarnoœci ydów i ich poczucia wy szoœci w tradycji Talmudu. Od ydów postawy tej nauczyli siê Niemcy, kiedy próbowali stanowiæ œwiatowy Herren Volk" nie tylko od Renu do W³adywostoku," ale równie na ca³ym globie. Zdaniem pracownika CIA o trzydziestoletnim sta- u, Raya McGoverna, prezydent Obama ulega lobby Izraela. To stwierdzenie zosta³o zawarte w jego artykule pt. Obama Caves to Izrael, (Obama ustêpuje Izraelowi), opublikowanym w Consortiumnews.com i w Antiwar.com w dniu 12 marca 2009 roku. Bie ¹cym dowodem na ten stan rzeczy jest rezygnacja ambasadora Charlesa Freemana z pozycji szefa National Intelligence Council (NIC), uzasadniona niemo noœci¹ uczciwej pracy w kontekœcie wymogu okazywania wiernoœci i s³u alstwa wobec Izraela i jego celów strategicznych. Lobby Izraela zastosowa³o character assasination (akcjê oszczerstw) wobec krn¹brnego Freemana, który ostrzega³: Obecnie jest rzecz¹ w¹tpliw¹, czy rz¹d Obamy bêdzie móg³ podejmowaæ w³asne decyzje w polityce na Bliskim Wschodzie, czy raczej kierowaæ siê planami lobby izraelskiego, narzucanymi za pomoc¹ weta przy wyborze ludzi na odpowiedzialne stanowiska, tak by urzêdnicy wykonywali plany tego lobby kosztem interesów USA. WypowiedŸ ta spowodowa³a schadenfreunde ydów, takich jak Steve Rosen, obecnie s¹dzonych o szpiegostwo na rzecz Izraela, które to szpiegostwo jest prawie tak rozbudowane w USA, jak szpiegostwo Chin i Rosji. W dodatku szef sztabu prezydenta Obamy, Rham Emanuel, jest uwa any przez wielu za agenta Mossadu, jako weteran s³u by w armii izraelskiej (w listopadzie 2007 roku Emanuel zosta³ odznaczony przez prezydenta Lecha Kaczyñskiego Krzy em Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski za zas³ugi w rozwoju wspó³pracy polsko-amerykañskiej). Cz³onkowie organizacji Weteran Intelligence Professionals for Sanity; VIPS (weterani wywiadu w obronie zdrowego rozs¹dku) w liœcie do admira³a Blaira z 8 marca 2009 roku wsparli nominacjê ambasadora Freemana, wyra aj¹c ubolewanie z powodu wymuszenia jego rezygnacji za pomoc¹ oszczerczej kompanii ze strony lobby Izraela. Kampania ta coraz g³êbiej penetruje s³u by specjalne USA i os³abia rz¹d prezydenta Obamy, w momencie, kiedy przygotowuje siê on do rokowañ z W³adimirem Putinem i innymi politykami, którzy bêd¹ go oceniaæ i jako niedoœwiadczonego przywódcê próbowaæ wzi¹æ do galopu, jak to siê mówi³o przed wojn¹. Rosjanie ciesz¹ siê z uto samiania interesów USA z Izraelem, poniewa przynosi to nieobliczalne szkody dla USA na Bliskim Wschodzie i ogóle na œwiecie. Putin, chocia dobry zapaœnik, jest jeszcze lepszy w grze w szachy i na pewno nie przyjmie zaproszenia od Obamy, by zagraæ z nim w jego ulubion¹ koszykówkê. Obecnie powstaje wra enie, e Obama jest coraz ³atwiej manipulowany przez ydowskich ekstremistów, tradycyjnie przepe³nionych talmudycznym sadyzmem i nienawiœci¹ wobec gojów. Ludzie ci gotowi s¹ przynieœæ nieszczêœcie ludnoœci Izraela i innym narodom, kiedy wybior¹ Benjamina Netanjahu na stanowisko premiera i popr¹ jego szaleñcze plany niby zapobiegawczego ataku na Iran, popieranego np. przez Rhama Emanuela, szefa sztabu w gabinecie prezydenta Obamy. 66 II Obama ulega lobby Izraela? Uczciwi pracownicy wywiadu USA s¹ przeciwni dominacji ze strony ydowskiego lobby. Coraz bardziej wygl¹da na to, e bêd¹ oni rozczarowani dalszym ci¹giem poœwiêcania interesów USA na rzecz Izraela, tak jak to by³o pod rz¹dami Busha-Chenneya, i teraz wraca w powrotnej fali wraz z dymisj¹ ambasadora Freemana. McGovern nazywa tak¹ uleg³oœæ urzêdników USA podwijaniem ogona (tucking tail) wobec lobby Izraela i zupe³nym brakiem sumienia (unconscionable timidity), wyra aj¹cym siê uleg³oœci¹ wobec ekstremistów ydowskich w rz¹dzie USA. Podobna sytuacja mia³a ju miejsce w czerwcu 1967 roku, kiedy to prezydent Lyndon Johnson opóÿnia³ pomoc dla rannych marynarzy amerykañskich na statku USS Liberty. Johnson czyni³ to, eby nie kompromitowaæ Izraela, jako wa nego alianta USA, którego genera³ Rogers nazwa³ kamieniem m³yñskim u szyi Stanów Zjednoczonych. W dniu 8 czerwca 1967 roku Izrael próbowa³ zatopiæ statek marynarki amerykañskiej USS Liberty, niedaleko Synaju, eby upozorowaæ atak egipski i spowodowaæ odwetowe bombardowanie Egiptu przez Amerykanów. Nadzieje Izraela nie spe³ni³y siê, mimo œmierci 34 marynarzy amerykañskich i poranienia 170 Amerykanie nie zbombardowali Egiptu. Zbrodnicza prowokacja Izraela nie zosta³a nigdy wyjaœniona w Kongresie w Waszyngtonie, poniewa wszystkie próby dochodzenia prawdy w tej sprawie skutkowa³y koñcem politycznej kariery cz³onków Kongresu, chc¹cych oficjalnie tê skandaliczn¹ prawdê udokumentowaæ i wyci¹gn¹æ z niej konsekwencje. Wed³ug Raya McGoverna, odpowiedÿ na pytanie: Kto w USA boi siê lobby Izraela jest jedna, e mianowicie wszyscy politycy: republikanie, demokraci, konserwatyœci i libera³owie. Czynnik strachu jest powszechny i ³atwo wyczuwa siê go w rozmowach z ludÿmi, którzy robi¹ wra enie wytresowanych przez media jak psy Paw³owa, w celu wyrobienia w nich korzystnych dla ydów odruchów warunkowych. Lobby ydowskie, a zw³aszcza America Israel Public Affairs Committee (AIPAC) chwali siê, e jest najbardziej wp³ywowym zagranicznym lobby w Waszyngtonie. Dzieje siê tak, mimo e dzia³a ono w Waszyngtonie bezprawnie, poniewa nie jest zarejestrowane jako lobby zagraniczne, a jednak od wielu lat kontroluje politykê zagraniczn¹ USA na rzecz Izraela, udaj¹c, i tak nie jest. W konkluzji trzeba pamiêtaæ, e w ju w czerwcu 1967 roku ydzi izraelscy przekonali siê, i mog¹ ca³kowicie bezkarnie pope³niaæ zbrodnie i morderstwa na Amerykanach i mimo to nie uszczuplaæ swoich wp³ywów w Waszyngtonie. Zdarzenia ubieg³ego tygodnia wykazuj¹, e ekstremiœci izraelscy i ich lobby z ³atwoœci¹ dokonuj¹ oszczerczych kompromitacji niewygodnych dla nich Amerykanów. Na tym polega akcja character assassination, czyli niszczenie dobrego imienia ludzi w celu pozbawienia ich stanowisk. Dla Amerykanów jest rzecz¹ g³êboko upokarzaj¹c¹ widzieæ, jak prezydent Obama zgadza siê na takie postêpowanie w jego imieniu. Nad Odr¹

67 Apele listy wspomnienia polemiki recenzje Sprostowanie Redakcji do artyku³u Barbary Wodziñskiej Zdziwienie, ale nie zaskoczenie w nr 12 (129) 2008 na stronie 40, a mianowicie: 1. W lewej szpalcie na stronie 41 poczynaj¹c od wersu 13 od do³u do wersu 8 od góry w szpalcie prawej, na tej samej str. 41 jest to tekst nie pochodz¹cy od Autorki tego artyku³u. 2. Tekst zawarty w ww. wersach z niezrozumia³ych wzglêdów zosta³ wprowadzony ze strony internetowej w wyniku zamiaru wskazania (jako dopisek od redakcji), e pozycje ksi¹ kowe wymienione w artykule s¹ niedostêpne zgodnie z informacj¹ na tej stronie internetowej, a jednoczeœnie, e wymienione tam nazwiska dzia³aczy obozu patriotycznego, poczynaj¹c od ksiêcia Adama Czaroryskiego, zosta³y przez Ludwika Hassa uwzglêdnione bezpodstawnie i bez g³êbszej analizy biografii osób tam wymienionych. 3. Za powy szy tak powa ny lapsus naszej Redakcji i niezauwa enie podczas korekty materia³u przed oddaniem miesiêcznika do druku przepraszam serdecznie Autorkê artyku³u i proszê o wybaczenie. Redaktor Naczelny Jan Nowik Kontynuacja polemiki Barbary Wodziñskiej z Redaktor Naczelnym Przegl¹du Uniwersyteckiego KUL p. Beat¹ Górka (Nad Odr¹ nr 11 (128) 2008): ROK XIX, NR 3-4 ( )

68 Gliwice, 15 listopada 2008r. Barbara Wodziñska Ul. Kokoszki 6/ Gliwice Redaktor Naczelny Przegl¹du Uniwersyteckiego KUL Pani Beata Górka Al. Rac³awickie Lublin Dziêkuje za list z dnia 23 paÿdziernika b.r. Z odpowiedzi¹ czeka³am na wydanie listopadowego nr. Nad Odra, który, wraz z numerem 7-8 / 2008, w za³¹czeniu przesy³am. Podziêkowanie jest podwójne. Dziêkuje te za zwrócenie uwagi, e w numerze,,przegl¹du Uniwersyteckiego poœwiêconego, w pierwszej kolejnoœci, Osobie i uroczystoœciom pogrzebowym œ.p. Ojca Profesora Mieczys³awa Krapca, nie znalaz³o siê nie tylko s³owo po egnalne Ojca Tadeusza Rydzyka Dyrektora Radia Maryja, ale i przemówienie Ksiêdza Biskupa Prof. Ignacego Deca Ordynariusza Œwidnickiego. Nie mogê zrozumieæ, jak mog³am przeoczyæ brak tekstu po egnania, w³aœnie Ksiêdza Biskupa Deca. T³umaczê, przed sob¹, tym, e przemówienie Ojca Dyrektora Radia Maryja przebiega³o w czytelnej atmosferze odbioru przez uczestników pogrzebu wyra anego oklaskami, co wywo³a³o oburzenie Abpa yciñskiego. St¹d po otrzymaniu,,przegl¹du..., z pe³nym przekonaniem, e nie znajdê, szuka³am przemówienia Ojca Tadeusza Rydzyka i... nie znalaz³am. Przypomnienie Pani Redaktor ( Nieprawda jest, e w numerze nie znalaz³o siê jedynie przemówienie Ojca Rydzyka...), utwierdzi³o mnie w przekonaniu jakim kluczem pos³u y³a siê Redakcja przy doborze tekstów. Zabrak³o miejsca na s³owa, tylko dwóch osób. Druga czêœæ uroczystoœci, odbywaj¹ca siê na cmentarzu, mia³a ju mniej oficjalny charakter. Ksi¹dz Biskup Prof. Ignacy Dec uczeñ Ojca Profesora mówi³: Ojcze drogi, pasj¹ Twojego ycia by³a twórczoœæ intelektualna, by³a pos³uga myœlenia na polu filozofii, Obroni³eœ racjonalnoœæ filozofii i bra³eœ w obronê ludzki rozum, zniekszta³cony przez filozofie oœwiecenia, a ostatnio przez modernizm..." (podk.b.w.) No tak, nie by³o wyjœcia, Redakcja musia³a zastosowaæ ograniczenia (sic!) I dalej Ksi¹dz Biskup: Ojciec uczy³ nas dobrego, prawdziwego myœlenia o rzeczywistoœci, o bycie, uczy³ nas odczytywaæ prawdê o rzeczywistoœci, w tym prawdê o cz³owieku i prawdê o Bogu. Jednoczeœnie przestrzega³, e z ka dego b³êdu potem siê rodzi wielkie z³o, przestrzegaj szczególnie przed konsekwencjami tak zwanego b³êdu antropologicznego w dziedzinie ludzkiej kultury, a wiec w dziedzinie nauki, moralnoœci, sztuki i religii." (podkr. B.W.) Wœród Polaków zatroskanych o los polskiej kultury, o los cywilizacji ³aciñskiej coraz czêœciej s³yszy siê opinie, e dzisiejszy KUL, to nie ten, który by³. Oczywiœcie, nie dotyczy to ca³ej Uczelni. Jakie s¹ dowody? Nawet te przedstawione w mojej korespondencji. [...] Œ.p. Ojciec Profesor mówi³: nie jestem w³asnoœci¹ KUL-u, bo mojego KUL-u ju nie ma..." (L. Ogiñska, WSPOMNIENIE, Nad Odr¹ nr 7-8, 2008). Pamiêtam dobrze s³owa Ojca Profesora, s³owa pe³ne goryczy, wypowiedziane bardzo krótko przed œmierci¹, podczas Sympozjum w Wy szej Szkole Kultury Spo³ecznej i Medialnej w Toruniu. Smutne to, i trudno o tym pisaæ. Barbara Wodziñska 68 Nad Odr¹

69 Adrianna Adamek-Œwiechowska "TRYLOGIA" U PROGU XXI WIEKU Na deskach Teatru Starego w Krakowie 21 lutego 2009 r. odby³a siê premiera adaptacji scenicznej "Trylogii" Henryka Sienkiewicza w re yserii Jana Klaty. Spektakl wpisuje siê w projekt rewizji sarmatyzmu, kolejnego przedsiêwziêcia dyrektora teatru Miko³aja Grabowskiego. Gdy w latach , kiedy w odcinku wychodzi³y kolejne czêœci "Trylogii" Sienkiewicza, "nie by³o rozmowy relacjonowa³ krakowski historyk literatury, Stanis³aw Tarnowski która by siê od tego nie zaczyna³a i na tym nie koñczy³a, e o bohaterach powieœci mówi³o siê i myœla³o jak o ywych ludziach" 1. Minê³y wprawdzie czasy, w których ów fenomen czytelniczy budzi³ powszechne zajêcie, by³ przedmiotem burzliwych uniesieñ, sk³ania³ do podejmowania gor¹cych dyskusji. Nie ulega jednak w¹tpliwoœci, e w³aœnie to dzie³o z panteonu klasycznych dzie³ ubieg³owiecznych odnios³o triumf najwiêkszy i najsilniej zawa y³o na mentalnoœci minionych pokoleñ. Dostrze enie tego wp³ywu zaowocowa³o kolejnymi atakami na ideologiê Sienkiewiczowskiego dzie³a, które w tym wypadku odczytywano nazbyt jednostronnie. Rozumiano przewa nie je w sposób uproszczony, powierzchowny, wynikaj¹cy z intuicyjnych odczytañ, subiektywnych odczuæ, uzale nionych od indywidualnych postaw œwiatopogl¹dowych. Czêœciowo model odczytañ warunkowa³a formu³a koñcowa intencji pisarza, i "Trylogia" powsta³a "ku pokrzepieniu serc". W tym roku mija 120 lat od ukoñczenia "Pana Wo³odyjowskiego" ostatniej czêœci historycznego cyklu z dziejów polskiego siedemnastowiecza i pojawia siê nowa próba rozliczenia z Sienkiewiczem tym razem za poœrednictwem zespo³owego przedstawienia. "Gry z sarmatyzmem" to cykl przedsiêwziêæ teatralnych, w ramach których zaistnia³ spektakl "Trylogia" w re yserii Jana Klaty. Dyrektor Narodowego Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie, Miko³aj Grabowski podj¹³ w roku 2009 temat zwi¹zany ze swoimi fascynacjami barokiem. Festiwal Re_wizje/sarmatyzm to projekt, który ma umo liwiæ dialog z polskim dziedzictwem kulturowym. Ma odpowiedzieæ na pytanie, czym ono jest, jak funkcjonuje wspó³czeœnie, jaki jest obecnie do niego stosunek. Teatr przedzierzgnie siê w salê sejmow¹, arenê, na której rozstrzygane bêd¹ problemy narodowe oraz diagnozowane cechy polskiego patriotyzmu. Historyczne ujêcie zapobiec ma wyeliminowaniu perspektywy koniecznej do podjêcia dyskusji na ten temat, bo uwzglêdnia korzenie postaw obywatelskich obserwowanych w dzisiejszym yciu politycznym i spo³ecznym. "Trylogia" Klaty zainaugurowa³a festiwal krakowski. W jednym z wywiadów (w 12. odcinku "Szota" Marty Wardyñskiej) 2 re yser podkreœla swoje pierwszeñstwo jako realizatora teatralnej inscenizacji. Stwierdza, e jest pionierem adaptacji scenicznej ca³ego dzie³a Sienkiewicza w ogóle, e przed nim "absolutnie nikomu nie przychodzi³o do g³owy zrobienie z "Trylogii" czy z któregokolwiek jej tomu spektaklu"... Nie mo na zgodziæ siê w pe³ni z tym twierdzeniem, bo zaprzecza mu wykaz i omówienie wczeœniejszych scenicznych adaptacji w monografii autorstwa Haliny Kosêtki ("Adaptacje sceniczne dzie³ prozatorskich Henryka Sienkiewicza"), w której oprócz informacji o inscenizacjach poszczególnych tomów "Trylogii" jest te wzmianka o przedstawieniu fragmentów wszystkich czêœci cyklu trylogicznego w adaptacji i realizacji scenicznej Danuty Micha³owskiej w jubileuszowym roku 1966 (premiera 5 grudnia 1966 r.) w krakowskim teatrze jednego aktora za dyrekcji Jerzego Meissnera 3, to przyznaæ trzeba, i wœród wielu realizacji nie by³o podobnej do tej najnowszej propozycji Narodowego Teatru Starego. Pod pewnym wzglêdem jest to wiêc realizacja pionierska, bo siêga po ca³oœæ dzie³a Henryka Sienkiewicza z zamiarem dokonania rewizyjnej diagnozy. Dotychczasowe adaptacje, w tym tak e te wczeœniejsze, pojawiaj¹ce siê na krakowskiej scenie ju od czasu powstania cyklu powieœci, stara³y siê dochowaæ wiernoœci intencji pisarza. Fakt, e wielokrotnie wystawiane by³y czêœci "Trylogii" u schy³ku wieku XIX i na pocz¹tku XX nie mia³ znaczenia dla wspó³czesnych twórców. Skoro zaœ nie interesowa³a ich tradycja adaptacji scenicznych, nie mieli zamiaru tworzyæ kontynuacji. Nowa inscenizacja jest z za³o enia odmienna towarzyszy jej chêæ weryfikacji, diagnozy zjawisk zobrazowanych w pierwowzorze. Jej twórcy mimo swojej zapowiedzi, i spe³niaj¹ marzenia pisarza, pragn¹cego, wedle mistyfikacyjnej deklaracji, towarzysz¹cej zapowiedziom spektaklu, ujrzeæ "Trylogiê" w teatrze spogl¹daj¹ na jej œwiat przez pryzmat Witolda Gombrowicza a nie autora "Trylogii". Zamiar ten zosta³ podkreœlony poprzez wystawienie "Trans-Atlantyku" w re yserii Miko³aja Grabowskiego jako prologu festiwalu re_wizje/sarmatyzm. Podkreœliæ zatem trzeba, e wypowiedÿ dramaturga Sebastiana Majewskiego, z którym Jan Klata dokona³ opracowania dramaturgicznego "Trylogii", imituj¹ca wyznanie Sienkiewicza i prezentowana w materia³ach promocyjnych jako tekst pisarza, mo e wprowadzaæ w b³¹d s³abo zorientowanego odbiorcê. ROK XIX, NR 3-4 ( )

70 Brzmi ów falsyfikat: "Marzy mi siê Polska niepodleg³a. Polska silna i sprawiedliwa. Polska m¹dra i waleczna. Polska godna swoich bohaterów. Marzy mi siê Trylogia w teatrze, na scenie. Wielki spektakl o naszym kraju i o naszych bohaterach, polskich, walecznych i odwa - nych. Spektakl grany na scenie krakowskiej albo warszawskiej. Chocia krakowska wydaje mi siê wa niejsza, bo przecie Kraków to nasz matecznik narodowy, skarbiec i jednoczeœnie grobowiec. Spektakl z najlepszymi aktorami, w wielkiej inscenizacji, z muzyk¹, œwiat³ami i w kostiumie. Spektakl b³yskotliwy i przenikliwy. Spektakl przeszywaj¹cy widzów niczym przenikliwe spojrzenie Matki Boskiej. Spektakl, który bêdzie mówi³ do rodaków, wiêcej, który bêdzie krzycza³: Polacy, Polacy, to o nas, to my, wszyscy razem i ka dy z osobna, to my, Polacy. Marzy mi siê Zbara, Czêstochowa, Kamieniec na scenie. I Skrzetuski, Kmicic i Wo- ³odyjowski razem, wspólnie. Marzy mi siê. I œni. Mnie Henrykowi Sienkiewiczowi". Wyznanie to, stylistycznie obce Sienkiewiczowi odpowiadaæ mo e jego marzeniom, spe³nia te z pewnoœci¹ doskonale funkcjê marketingow¹, ale niew³aœciwie oœwietla intencje twórców przedstawienia. Wszak samo odejœcie inscenizatorów od realistycznej konwencji, czyli tej, w jakiej pierwowzór powsta³, zawiesza w pró ni kwestiê mo - liwoœci spe³niania marzeñ pisarza. Polska na scenie Starego Teatru w lutym 2009 r. nie oka e siê odzwierciedleniem tej, jak¹ wskrzesi³ Sienkiewicz. Nie bez znaczenia wydaje siê fakt, i Klata, bêd¹cy w wieku, w którym Sienkiewicz zacz¹³ tworzyæ "Trylogiê", nale y do pokolenia, dla którego autorytetem by³y kusz¹ce buntowniczym nastrojem utarte formu³y Witolda Gombrowicza na temat tak poezji romantycznej, jak i dorobku pierwszego polskiego noblisty w dziedzinie literatury. Wp³yw, jaki bez w¹tpienia wywar³ autor "Trans-Atlantyku" na koncepcjê przedstawienia nie zaszkodzi³ wprawdzie dzie³u scenicznemu, ale wyposa y³ go w now¹ perspektywê znaczeniow¹, ³¹cz¹c¹ go z myœleniem jednego z luminarzy dwudziestowiecznych. Jednoczeœnie jednak nowa inscenizacja zosta³a zwolniona z heroiczno-patriotycznych przes³añ oraz d¹ eñ do wskrzeszenia Sienkiewiczowskiego œwiata z jego ju obcym i w przekonaniu twórców szkodliwym dla wspó³czesnych œwiecie wartoœci. Nazwany "rewolucjonist¹ polskiego teatru" re yser dokona³ z Sebastianem Majewskim adaptacji w zakroju fabularnym opartym na scenariuszu adaptacji filmowych Jerzego Hoffmana. Wybór scen, dialogów 70 Helena, Bohun i Skrzetuski w spektaklu Klaty "Trylogia"_fot. Bart³omiej Sowa oraz wprowadzenie aluzji do filmowej "Trylogii" upowa nia do wysnucia wniosku, e by³a ona w pewnym stopniu poœrednikiem miêdzy Sienkiewiczem a teatraln¹ wersj¹. Tym samym groteskowy spektakl zwraca siê nie tylko przeciw wizji Sienkiewicza, ale tak e konkretyzacji Hoffmana, która zreszt¹ dla wiêkszoœci wspó³czesnych odbiorców kultury w tym tak e twórców inscenizacji jest g³ównym Ÿród³em poznania œwiata Sienkiewiczowskiej "Trylogii". Wydaje siê, e obejrzenie adaptacji filmowych powinno poprzedziæ tak e odbiór spektaklu, gdy bez tego przynajmniej kontekstu mo e byæ on nieczytelny. W misternie tkanej materii spektaklu pojawi¹ siê te elementy demitologizuj¹ce idealizm pierwowzoru za poœrednictwem jego filmowego odbicia. Tendencja ta najbardziej oczywista staje siê w momencie wprowadzenia motywu "Dumki na dwa serca", nuconej Bohunowi przez wytr¹con¹ z równowagi Helenê g³osem ³udz¹co podobnym do œpiewu Edyty Górniak, promuj¹cej film "Ogniem i mieczem" w re yserii Jerzego Hoffmana. Cytat spoza dzie³a Sienkiewicza tworzy ze spektaklu zjawisko eklektyczne, postmodernistyczne. Sygnalizuje, i "Trylogia" znalaz³a siê obecnie w obrêbie kultury masowej za spraw¹ filmowych jej wersji. Adaptacja sceniczna Klaty stanowi odrêbn¹ wizjê. Nie ulega w¹tpliwoœci, e jeden z najg³oœniejszych twórców polskiego teatru ostatnich lat podj¹³ próbê nowego spojrzenia na œwiat "Trylogii" przez pryzmat wspó³czesnoœci. Jak siê okazuje, uczyni³ to bez odczucia potrzeby wgl¹du w rzeczywistoœæ, która powo³a³a do istnienia literackie obrazy. Istotniejszy by³ dla niego kontekst recepcji "Trylogii", szczególnie w okresie II wojny œwiatowej, w czasie której by³a ona Ÿród³em wzorów zachowañ, o czym œwiadczy³o przyjmowanie przez m³odzie walcz¹c¹ pseudonimów rodem z dzie³ pisarza. Zdaje siê nawi¹zywaæ do tego scena pocz¹tkowa spektaklu, kiedy le ¹cy na szpital- Nad Odr¹

71 Kmicic na s³u bie u Radziwi³³a fot. Bart³omiej Sowa nych ³ó kach, obanda owani aktorzy prezentuj¹ siê: "Jam Kmicic, jam Baœka, jam Wo³odyjowski, jam Skrzetuski...". Obsadzeni zostali w rolach wbrew warunkom, okreœlonym w pierwowzorze, na przekór filmowym kreacjom. Groteskowe kostiumy niewiele maj¹ wspólnego z sarmackim stylem. Scenografia zaprojektowana przez Justynê agowsk¹ mo e w tej sytuacji symbolizowaæ dwudziestowieczn¹ przestrzeñ zrujnowanej œwi¹tyni, gdzie z³o ono rannych powstañców czy gdzie schronili siê przed bombardowaniem cywile. Perspektywê tê wywo³uj¹ tak e kolejne nawi¹zania do powstania warszawskiego, a tak e egzekucji katyñskiej w innych obrazach scenicznych: przedzieranie siê ³¹czniczki przez barykady, wchodzenie do kana³u, zbiorowy mord poprzez strza³ w ty³ g³owy. Twórca m³ody, a wiêc przejawiaj¹cy buntowniczy stosunek do rzeczywistoœci i na wspó³czesnoœæ czu- ³y, bez sentymentu, ale za to z radykaln¹ ostroœci¹ zdaje siê powo³ywaæ do istnienia nie tyle bohaterów "Trylogii", co ich póÿniejszych spadkobierców czy naœladowców, którzy ponawiaj¹ jakby los Kordiana S³owackiego. Nie ma pewnoœci, czy uczestnicz¹ w wielkich czynach, czy tkwi¹ w szpitalu wariatów. Na pewno przekonuj¹ siê, jak bohater romantycznego dramatu o tym, e s¹ uwik³ani w tragiczn¹ sytuacjê. Trac¹ jednak szlachetny wymiar dziewiêtnastowiecznego etosu. Postacie Klaty nie maj¹ œwiadomoœci mi³oœci i wiernoœci ojczyÿnie, dzia³aj¹ jak automaty, kierowane instynktem. Brak im ducha rycerskiego, poczucia obowi¹zku wobec dobrowolnie przyjêtych zasad. S¹ ofiarami lojalnoœci wobec narzuconych tradycj¹ stylów zachowañ. Re yser okreœla tê sytuacjê mianem "uwiêzienia w micie, z którego nie ma wyjœcia" 4. Najwidoczniej, w przekonaniu twórcy teatralnego, u progu XXI wieku mit narodowego heroizmu jest nadal ywy i czuje on potrzebê obna enia jego bezsensu. Po³o enie bohaterów do ³ó ek przywo³uje dramat Bohatera z "Kartoteki" Tadeusza Ró ewicza. Mo na przyj¹æ, e wszystkie rozmowy przebiegaj¹ podobnie jak w teatrze absurdu w ich podœwiadomoœci. Zabieg wystêpowania aktora w kilku rolach (np. Tadeusz Huk gra ksiêdza Kamiñskiego, aszcza, atamana, jednego z kompanionów Kmicica, Rocha Kowalskiego, Murzyna Janusza Radziwi³³a, starego Nowowiejskiego; Krzysztof Globisz Bohdana Chmielnickiego i Kmicica; Ma³gorzata Ga³kowska Helenê Kurcewiczównê, jedn¹ z Sikorek oraz Zosiê Bosk¹) mo na w tym kontekœcie odczytaæ jako symptom niemo noœci okreœlenia to samoœci, utraty pamiêci, wyalienowania po wstrz¹sie moralnym, jakim by³o doœwiadczenie okrucieñstwa wojen. Idea³y i wartoœci siê zdewaluowa³y. Prowokacyjna pozycja horyzontalna oraz symbolizuj¹ce biernoœæ ³ó ka znamionuj¹ antybohaterstwo. ó ek jest dwanaœcie, a wiêc ich liczba jest "zupe³na i ca³a" 5, co eksponuje wspólny, gromadny narodowy los. Wszystko jedno, czy akcja osadzona jest w okresie wojennym czy powojennym dramat toczy siê w psychice, rozgrywa na p³aszczyÿnie œwiata wewnêtrznego. Zaprezentowany rodzaj prze yæ œwiadczy o uwiêzieniu we wstrz¹saj¹cej historii, w której wiêcej jest mroku ni œwiate³. Spektakl koncentruje siê na w¹tkach romansowych, okrojonych do kilku scen, ukazanych w krzywym zwierciadle, epatuj¹cych erotyzmem. Trudno zgodziæ siê z uwag¹ jednego z recenzentów, ukasza Drewniaka, e krakowska "Trylogia" Klaty ocala mi³oœæ 6. Parodia sentymentalnych i romantycznych motywów sk³ania do weryfikacji równie tej sfery ycia bohaterów Sienkiewicza. W mi³oœci bohaterów heroicznych weteranów: Skrzetuskiego (siwy 60-letni Jerzy Gra- ³ek), Kmicica (têgi, w dojrza³ym wieku Krzysztof Globisz) i Wo³odyjowskiego (siwiuteñki Andrzej Kozak), gdy tych wzywa ojczyzna, zastêpuj¹ ich m³odzi rywale: Bohun (Zbigniew Kaleta), Bogus³aw Radziwi³³ (B³a ej Peszek) i Azja (Zbigniew Kaleta), odbywaj¹cy na scenie akty seksualne z Helen¹ (Ma³gorzata Ga³kowska), Oleñk¹ (Barbara Wysocka) i Baœk¹ (Anna Dymna). Ostre konkury, w których nie zabrak³o te sugestii, e Kmicic uwodzi erotycznie ze wzajemnoœci¹ Bogus³awa, przerywaj¹ sceny symbolizuj¹ce wojnê. Niezale nie od tego, z któr¹ czêœci¹ "Trylogii" mamy do czynienia, jest to wycie syren, warkot, bombardowanie, b³yskawice œwiate³ w mroku, ha³aœliwa muzyka. Wówczas nasila siê pierwiastek tragiczny: postacie wpadaj¹ w trans galopu, s¹ zdezorientowane, ulegaj¹ niewidzialnej sile, która czyni zeñ og³upia³e zwierzê- ROK XIX, NR 3-4 ( )

72 ta. Przychodzi na myœl, e to ju zdecydowanie nie "Trylogia", ale "Pamiêtnik z powstania warszawskiego" Mirona Bia³oszewskiego... Skupienie na motywach erotycznych oddala sprawy wielkiej wagi, ale sugeruje, e to w³aœnie ta sfera ycia, a nie powinnoœci obywatelskie jest bli sza potrzebom cz³owieka. Klata wysuwa na czo³o kompozycji konflikt miêdzy mi³oœci¹ a patriotyzmem. W rezultacie nie ³¹cz¹ siê ze sob¹ te wartoœci w sposób, w jaki funkcjonuj¹ u Sienkiewicza. Powieœciowe oblicza mi³oœci do wybranej kobiety i ojczyzny niemal siê uto samiaj¹. Rycerz otrzymuje wsparcie od ukochanej orêdowniczki ojczyzny, gdy wyrusza na wojnê. Namiêtnoœæ przejawia siê subtelnie, bo obowi¹zuje katechizmowa wstrzemiêÿliwoœæ i wstydliwoœæ. Sferê seksualn¹ wypiera opór natury psychicznej. W "Trylogii" Sienkiewicza mi³oœæ to si³a przede wszystkim duchowa, która oczyszcza, ulepsza, uszlachetnia, wymaga doskona³oœci, nieskazitelnoœci. Dlatego na szczêœcie trzeba zas³u- yæ, a winê odkupiæ. Roz³¹ka kochanków jest zatem konieczna, ma miejsce po to, "by mi³oœæ wznieœæ wy ej, by j¹ przeistoczyæ" 7. Jest podporz¹dkowana postulatowi heroicznej ofiarnoœci, ale za to poœwiêcenie wyznacza pe³n¹ nagrodê, tak e szczêœcie rodzinne, które jest mo liwe wtedy, gdy jest ono w ojczyÿnie. Presji tych nie ma w adaptacji Klaty. Mi³oœæ nie odradza bohatera, nie jest Ÿród³em wytrwa³oœci czy czynnikiem stymuluj¹cym przeobra enie. Nie wychodzi ona zreszt¹ poza ma³ eñskie lub cudzo³o nicze ³o e, objawia siê zmys³owym oddzia³ywaniem, przybieraj¹cym charakter gwa³townego wspó³ ycia. Namiastkê ukojenia przynosi u ywka - po gwa³cie Helena zapala papierosa, podobnie jak Jokasta w innym przedstawieniu Klaty "Oresteja" wed³ug Ajschylosa (2007, Narodowy Teatr Stary w Krakowie). Diagnoza jest taka, e wspó³czeœnie nie jest mo liwe subtelnienie uczucia. Okreœlaj¹cy siebie mianem "konstruktora katastrof miêdzyludzkich" Klata patrzy na wojnê podobnie jak Sienkiewicz, w czym istotnie pozostaje mu wierny. Nie jest bowiem tak, jak upraszcza wizerunek autora "Trylogii" Gombrowicz, e mamy do czynienia z "przemilczaniem brzydoty", ograniczeniem do efektu zewnêtrznego, ³atwoœci¹ przekazu 8. Klata, wystawiaj¹c poprzednio "Sprawê Dantona" Stanis³awy Przybyszewskiej (2008, Teatr Polski we Wroc³awiu), k³ad³ nacisk na myœl, przypisywan¹ Dantonowi, e rewolucja po era w³asne dzieci. W jego "Trylogii" te pojawia siê ten punkt widzenia, wyartyku³owany przez Sienkiewicza na kartach "Ogniem i mieczem": "Wojna, z³a matka, w³asne dzieci jako Saturn po era, a których nie po re, to poobgryza jak pies koœci" 9. Pod wierzchni¹ warstw¹ znaczeniow¹ groteskowych obrazów scenicznej "Trylogii" te kryje siê g³êbszy dyskurs, do którego dociera inscenizator. Wp³yw konfliktów, czasu przemocy, zbrodni, agresji jest destrukcyjny, nawet bardziej ni w pierwowzorze, gdzie nastêpuje sakralizacja wojny obronnej. Tak¹ wymowê wprowadza uwypuklona poprzez funkcjê scenicznej klamry kompozycyjnej przemowa ksiêdza Kamiñskiego nad 72 trumn¹ Wo³odyjowskiego fragment wa ny tak e w powieœci z uwagi, jak wskazuje Lech Ludorowski, na "najwyrazistsz¹ w ca³ym cyklu trylogicznym homeryck¹ stylizacjê" 10 : "Dlaboga, panie Wo³odyjowski! Larum graj¹! Wojna! Nieprzyjaciel w granicach! a ty siê nie zrywasz? szabli nie chwytasz? na koñ nie siadasz? Co siê sta³o z tob¹, o³nierzu?" 11. Na wezwanie ma³y rycerz nie odpowie ani nikt w jego zastêpstwie, jak to mia³o miejsce w filmowym kadrze Hoffmana, id¹cego tropem Sienkiewicza, który wprowadza w tym momencie zwyciêskiego hetmana Sobieskiego. Bêdzie ono brzmia³o jako g³os wo³aj¹cego na puszczy... Konstrukcja aktów nie zosta³a podporz¹dkowana zamiarowi krzepienia serc. Wzbieraj¹ce fale katastrof nie pozostawiaj¹ wra enia spokoju, wyjœcia z wielkiego kataklizmu. Nie ma optymistycznej perspektywy, choæ w koñcowych scenach dwie szczêœliwe pary spodziewaj¹ siê potomstwa. Przetoczy³o siê zbyt wiele absurdalnych zdarzeñ. Zapad³y w pamiêci wyeksponowane motywy zbrodnicze. Pozosta³a atmosfera grozy i przera enia. Nie rodzi siê podziw, ale wspó³czucie dla niepe³nosprawnych, sterroryzowanych psychicznie bohaterów, rzucanych jak kamienie na szaniec bez apoteozy, bo id¹cych na œmieræ jak w wierszu Mi³osza "Walc" "ma³pio uœmiechniêci". Tym samym zakwestionowany zosta³ kanon tyrtejski, zdegradowany romantyczny sposób myœlenia. O ile wezwanie ksiêdza Kamiñskiego brzmi na pocz¹tku donoœnie, dobitnie, przenikliwie, o tyle w finale zamiera, cichnie, zostaje zag³uszone tonami niepokoj¹cej muzyki, bêd¹cej now¹ wersj¹ chocholego grania. Mobilizuj¹ca frazeologia zagrzewania do czynu nie ma ju racji bytu. Centralny punkt scenerii to o³tarz z wizerunkiem Matki Boskiej Czêstochowskiej. W powszechnym wyobra eniu ta przestrzeñ nale na jest bohaterom sprawy narodowej. ¹czy siê z tradycj¹ godnego umierania, mêczeñsk¹ ofiar¹. W takiej przestrzeni sakralnej werystycznie b¹dÿ symbolicznie umierali Roland, Sowiñski, Ordon i ich Sienkiewiczowscy spadkobiercy, jak Longinus Podbipiêta, Wo³odyjowski, Ketling. U Klaty pojawia siê rewizja i tego toposu. Postaci najbardziej naznaczonej piêtnem eposu antycznego i œredniowiecznego, a wiêc litewskiego rycerza zabrak³o w przedstawieniu. Nie ma wznios³ego motywu jego mêczeñskiej œmierci na wzór œwiêtego Sebastiana. Ta scena w filmie Hoffmana nale y do szczególnie przejmuj¹cych, wyzwalaj¹cych zgrozê i wzruszenie nie tylko w aktorskich towarzyszach obrony Zbara a, ale tak e w widzach. Natomiast stylizacji nadludzkiego heroizmu w postawach Skrzetuskiego, Kmicica i Wo³odyjowskiego zosta³ odebrany wymiar patetyczny. Wprawdzie typowy wed³ug Gombrowicza bohater Sienkiewiczowski grzesznik i pokutnik Kmicic 12 przybiera pozê krzy a przed obrazem Królowej Niebios, co mo na odczytaæ jako symboliczny akt pójœcia œladem Chrystusa, ale efekt skojarzenia z histori¹ mêki Pañskiej zostaje zburzony przez groteskowy gest tarmoszenia jego w³osów przez rêkê, wychylaj¹c¹ siê z obrazu Czarnej Madonny. Nad Odr¹

73 Krzysztof Globisz jako Kmicic w pozie mêczennika fot. Bart³omiej Sowa Nie sposób nie zaznaczyæ, i najwa niejsz¹ rolê odgrywa w przedstawieniu wizerunek Matki Boskiej z jasnogórskiego sanktuarium. Przy jednej dekoracji jest to nie tylko sta³y element sceny, ale i g³ówny rekwizyt, który zamienia siê w postaæ sceniczn¹ zgodnie z tradycj¹ dramatu symbolicznego gra w przedstawieniu. Tylko o ile u Wyspiañskiego symbolem ojczyzny by³a bronowicka chata, tu jest nim Jasna Góra czy koœció³ ze œwiêtym obrazem. Zreszt¹ z uzasadnionych wzglêdów w scenografii "Wesela" obraz czêstochowski te by³ obecny. Jest przecie nieodzownym symbolem polskiej religijnoœci, a ta ³¹czy siê z patriotyzmem. Obrona ojczyzny jest wype³nieniem obowi¹zku religijnego, a kult maryjny stanowi jego fundament. W œwietle analiz Józefa Bocheñskiego widaæ, e w tekœcie Sienkiewicza Matka Boska zajmuje trzecie g³ówne miejsce jako istota nadziemska, pe³ni funkcjê poœredniczki miêdzy ludem a Bogiem, ale w hierarchii uczuciowej ma pierwszeñstwo, a w rezultacie "wygl¹da czasem na trzeci¹ osobê bosk¹" 13. Uzasadnia tê pozycjê chwila dziejowa wszak w okresie potopu szwedzkiego po cudownym triumfie jasnogórskim Jan Kazimierz w uroczystym dekrecie lwowskim uczyni³ z Matki Boskiej Królow¹ Polski. Istotne jest to, e w inscenizacji Klaty ikona czêstochowska przyozdobiona jest kosztownymi sukienkami, co wraz z wyeksponowanymi darami wotywnymi jest sygna³em szczególnej czci, jakiej cudowny obraz doznaje. Madonna, jak przysta³o na patronkê Polski w sarmackiej koncepcji Opatrznoœci, nie jest martwa o ywa, przemawia, najczêœciej g³osem narratora. Maria z Dzieci¹tkiem na rêku jest niesiona w procesji religijnej wœród s³aniaj¹cych siê wiernych. Zwrócona frontem do widowni nie jest obojêtna, g³ucha, bezduszna, ale bliska, opiekuñcza, mi³osierna. Nie zachodzi jednak porozumienie miêdzy bohaterami a Matk¹ Bosk¹, przyjmuj¹c¹ zreszt¹ twarz jednej z postaci, najczêœciej Ewy Kolasiñskiej, która w innych scenach odgrywa te rolê Sikorki z "Potopu" i Krzysi Drohojowskiej z "Pana Wo³odyjowskiego". W obronie Jasnej Góry zabrzmi "Bogurodzica", ale zbiorowo œpiewana pieœñ nie wyposa a w hart i moc przetrwania. Atmosferê duchowego uniesienia niwecz¹ ponure, zgrzytliwe akordy. Procesja ma wymiar a³obny, a nie dziêkczynny czy triumfalny. Sceny nie spowija aura arliwej wiary. Plan cudownoœci nie zosta³ zarysowany z patosem, nie spowija go mistyka, ale nie dotyka go te kpina, choæ groteskowy element wprowadza tak¹ ewentualnoœæ nieoczekiwanie rozbrzmiewa skoczna, wspó³czesna piosenka. Dominuj¹ w obrazie oblê enia twierdzy w "Potopie" z³owieszcze akordy. Obraz Czarnej Madonny jest symbolem mechanizmu, który zniewala, sk³ania od wieków do automatycznego Procesja z obrazem Matki Boskiej fot. Bart³omiej Sowa ROK XIX, NR 3-4 ( )

74 74 Wojenny galop w Trylogii" Klaty fot. Bart³omiej Sowa zawodzenia, zamienia bohaterów w p³aczki a³obne, powtarzania utartych zwrotów i gestów, uczestniczenia w rytuale umierania. Najbardziej znany bohater "Trylogii", uosabiaj¹cy zjawisko sarmatyzmu w jego tak pozytywnych, jak i negatywnych przejawach, postaæ u Sienkiewicza najbardziej aktywna i wymowna 14 Onufry Zag³oba w spektaklu (w tej roli Juliusz Chrz¹stowski) nie wyrasta na jedn¹ z g³ównych postaci i w niczym nie przypomina nie tylko swojego pierwowzoru, ale nawet i staropolskiego szlachcica. Nie ma w sobie nic z imæ pana Paska. Jego wizerunek m³odego, bli ej nieokreœlonego typa, mo e przygranicznego handlarza walut¹ (na przegubach r¹k nosi zegarki), mo e ofiary jakiegoœ wypadku (ma obanda owane koñczyny) jest zainteresowany bardziej kalkulacj¹ w sensie wspó³czesnym ekonomicznym ni staropolskim, ³¹cz¹cym siê z konceptami, b³yskotliwym rozwi¹zywaniem trudnych spraw (nie bez powodu wyakcentowana zosta³a fraza w rozmowie z Rochem Kowalskim: "Bardzoœ to roztropnie wykalkulowa³ [...]" 15 ). Zajmuje drugorzêdn¹ pozycjê i traci wa ne konotacje historyczne. Zmieniony obraz postaci wypada na jej niekorzyœæ. Nie jest to silnie zindywidualizowana postaæ, która budzi³a uznanie nawet oponentów Sienkiewicza. Wraz ze szczególn¹ jej pozycj¹ gin¹ najœwietniejsze epizody "Trylogii". Dziwi ten zabieg, bo ta figura typowego Sarmaty mog³aby w przedstawieniu pos³u yæ do planowanych rozliczeñ z mentalnoœci¹ szlacheck¹. Ogólne rzecz bior¹c, wra enie, jakie pozostawia inscenizacja, to obraz histerii, szaleñstwa czy ob³¹kania. W wiêkszoœci scen sposób prezentacji zachowañ bohaterów przypomina kabaretowy cykl "Rycerzy trzech" Andrzeja Waligórskiego i film "Monty Python i œwiêty Graal", co zabarwia opowiedziane historie komizmem i uchyla psychologiczne prawdopodobieñstwo. Dramatyczna treœæ ujêta w ramy kabaretowej zabawy traci wymiar nie tylko podnios³y, ale i powa ny. Jednoczeœnie jednak duch szyderstwa i buntu blednie. Powa n¹ refleksjê na temat bohaterstwa, poœwiêcenia ycia zaciera ywio³ przeœmiewczy. Wznios³ym tonom marsza a³obnego czy dostojnej pieœni "Bo e, coœ Polskê" towarzyszy b¹dÿ pasowanie siê wrzeszcz¹cych bohaterów, b¹dÿ ich miotanie siê w a³osnym transie. Sztuka teatralna Klaty nawet w niewielkim stopniu nie odtwarza natchnienia minionych wieków, lecz tworzy jego karykaturaln¹ postaæ. Najwiêksz¹ zalet¹ przedstawienia jest zachowanie Sienkiewiczowskiego stylu w dialogach i wybranych fragmentach narracji. Mo na rzec, e gdyby nie ów zabieg, trudno by by³o okreœlaæ spektakl mianem adaptacji. Ponadto, fakt, e fraza Sienkiewiczowska mo e brzmieæ w ywym s³owie na scenie jest niezaprzeczalnym triumfem dziewiêtnastowiecznego pisarza. Nie mo e zmieniæ jej wdziêku jakakolwiek, nawet parodystyczna intencja, a tê wywo³uje si³¹ rzeczy realizacja podszyta Gombrowiczem. Eksponowanie podtekstów obcych Sienkiewiczowi o satyrycznym wydÿwiêku w pewnym stopniu tak e siedemnastowiecznym realiom jest atrakcyjne dla wspó³czesnego odbiorcy, który zazwyczaj przyznaje, e tekst Sienkiewiczowski jest za trudny. Szlachetna retoryka, patos przy pozorach prostoty, harmonia zdañ wielokrotnych mimo artów czy skeczy, wprowadzaj¹cych efekt komiczny brzmi dostojnie, monumentalnie. Jest to mo liwe, bo jak stwierdza Lech Ludorowski, historyk literatury, który sztuce pisarskiej autora "Trylogii" poœwiêci³ wiele studiów warstwa jêzykowostylistyczna jest wyznacznikiem postawy epickiej, decyduje o jej ekspresywnej sile, retorycznej noœnoœci 16. Podjêcie siê adaptacji "Trylogii" jest ogromnym wyzwaniem. Wiadomo, e niezwykle z³o one strukturalnie z uwagi na ogrom wielow¹tkowej akcji dzie³o prozatorskie, nieprzeznaczone do realizacji scenicznej stawia sporo problemów. Wydaje siê jednak, e nie istnia³y one dla twórców krakowskiego przedstawienia. Prowokacyjnie wrêcz, jakby uchylaj¹c wszystkie problemy, jakie stwarzaj¹ obszerne czêœci "Trylogii", autorzy inscenizacji rewizyjnej postanowili stworzyæ w³asne dzie³o. Pocz¹tkowo wyra a³o siê to w decyzji, by zawrzeæ opowieœæ w 45 minutach. Wydaje siê, e spotêgowa³a ona trudnoœci wyboru, selekcji sk³adników z orygina³u literackiego. Tymczasem by³ to celowy sposób na ich unikniêcie. Na przekór stwierdzeniom o niemo noœci pe³nego przek³adu, Klata nie kusi³ siê na pokonywanie nieprzezwyciê alnych trudnoœci, Nad Odr¹

75 stoj¹cych przed jakimkolwiek adaptatorem wielotomowego dzie³a. Posuniêcie to niew¹tpliwie opiera³o siê na rozmyœlnym sprzeciwie wobec tendencji, zmierzaj¹cych do odzwierciedlania treœci pierwowzoru. Za³o y³ zatem inn¹ perspektywê dzie³o teatralne ma stanowiæ autorsk¹ wizjê, kojarzon¹ z orygina³em, ale samodzieln¹ i poniek¹d niezale n¹. Ma przemawiaæ samo za siebie. Czy bowiem wykrojenie kilkunastu scen tworzy odpowiednik materia³u powieœciowego? Poszerzenie czasowe do czterech godzin dawa³o wiêksze mo liwoœci, ale i tak wymusza³o dokonywanie skrótów. Zabieg ten zatem podobnie jak rewizyjna intencja w zasadzie uchyla ocenê adaptacji ze wzglêdu na stosunek do pierwowzoru, czyli okreœlenie na ile dostatecznie wykorzystany zosta³ tekst literacki. Bêd¹c przygotowanym na szczup³e ramy sceniczne, niepozwalaj¹ce na w³aœciwe uwypuklenie choæby g³ównych w¹tków historycznych i mi³osnych z tekstów Sienkiewicza oraz znaj¹c dotychczasowe przedsiêwziêcia Jana Klaty, nie doznaje siê rozczarowania. Jeœli wzi¹æ jeszcze pod uwagê trud poddania uscenicznieniu tych walorów prozy Sienkiewicza, które wynikaj¹ z jego epickiego charakteru, to uznaæ mo na, i rzecz zosta³a wykrojona z materia³u powieœciowego z uzasadnion¹ pomys³owoœci¹. Tê z pewnoœci¹ podyktowa³a tak intencja re ysera, jak i uwzglêdnienie horyzontu oczekiwañ wspó³czesnego odbiorcy, który preferuje kpinê, ironiê, art, satyrê, konwencjê groteski. Majewski przywi¹zuje wagê do tego, e spektakl jest wystawiony na scenie krakowskiej podkreœla: "Kraków to nasz matecznik narodowy, skarbiec i jednoczeœnie grobowiec". Zwa ywszy na aspiracje ideowe i podjêty temat ma to ogromne znaczenie. Istotne jest to, e "Trylogia" pojawia siê w Krakowie w sercu polskiej duchowoœci narodowej, a w dodatku w roku, w którym obchodzone jest stulecie patronki teatru, na deskach którego jest wystawiona. To w³aœnie Helena Modrzejewska ceni³a historyczn¹ atmosferê pradawnej stolicy Polski z jej symbolami: zamkiem wawelskim "œwiadkiem okropnoœci wojen, zbrodni, namiêtnoœci, zwyciêstw, uzasadnionej dumy i pychy, zaszczytów, jak i niewypowiedzianych smutków i klêsk, wielkich cnót chrzeœcijañskich i potwornego bezprawia, a w koñcu zupe³nego upadku szlachetnego narodu" oraz dzwonem Zygmunta "przywo³uj¹cym chlubn¹ przesz³oœæ" 17. "Trylogia" Sienkiewicza by³a tym dzie³em, dziêki któremu naród podniós³ siê z upadku, odrodzi³ i wskrzesi³ swoj¹ pañstwowoœæ. Dialog z nim powinien zostaæ podjêty w tym wyró nionym pod wzglêdem kulturowym miejscu. Co ciekawe, tak e figura b¹dÿ wizerunek Matki Boskiej jest czêstym ornamentem architektury kamienic podwawelskiego grodu. Sienkiewiczowski cykl trylogiczny niejednokrotnie trafia³ na krakowsk¹ scenê. Nale a³ sto lat temu do najpopularniejszych dzie³ przek³adanych na jêzyk sztuki teatralnej. Adaptacje odgrywa³y ogromn¹ rolê spo³eczn¹ i polityczn¹, upowszechniaj¹c wzorce postawy heroicznej, krzewi¹c œwiadomoœæ narodow¹. Wielokrotne przerabianie w teatrach zawodowych i amatorskich nasila³o siê z okazji jubileuszy, ale nie wi¹za³o siê œciœle z intencj¹ ho³downicz¹. Wybitni inscenizatorzy podejmowali to zadanie z myœl¹ o wydobywaniu artystycznych walorów fabu³ Sienkiewiczowskich. Teatralizacja polegaj¹ca na przedstawieniu szeregu powi¹zanych ze sob¹ obrazów nie by³a pozbawiona zalet dramaturgicznych. Z du ¹ pieczo- ³owitoœci¹ - której pozostali wierni twórcy filmowych adaptacji - inscenizatorzy dbali o ducha, który w dzie- ³ach literackich decydowa³ o ich fenomenalnoœci. Prze ycie dzie³a Sienkiewicza stanowi³o bramê, której przest¹pienie otwiera³o cz³owieka na historiê w³asnego narodu, decydowa³o o poczuciu w³asnej to samoœci. Wyposa a³o w zrozumienie poprzednich pokoleñ, podejmuj¹cych kontrowersyjne decyzje polityczne, dziêki którym jednak nie dosz³o do wynarodowienia. Twórcy wspó³czesnej adaptacji twierdz¹, e rola ta ju siê wype³ni³a. Przyznaj¹, e porozumienie z przodkami jest mo liwe jedynie za spraw¹ literatury, która ukazuje fragment naszej mentalnoœci, decyduj¹cej o charakterze narodowym. W inscenizacyjnym rozliczeniu z sarmatyzmem zosta³y jednak dostrze one g³ównie szkodliwe cechy i to w jego wykwitach i przerysowaniu. Wydobyto te treœci, które biczuj¹ naród, a nie krzepi¹. Wprawdzie w finale pierwszego aktu padaj¹ s³owa Matki Boskiej, g³osz¹cej prawdê, i ratunek ojczyzny zale y od stworzenia mitu bohatera. Przekszta³caj¹c obraz intencji dzie³a, inscenizatorzy zapominaj¹ o sensie tej przestrogi dziewiêtnastowiecznych pisarzy w odniesieniu do czasu pokoju, e bez dziedzictwa kulturowego naród zajmuje pogardzane stanowisko w œwiecie. Kiedy sam odczuwa sw¹ ma³oœæ, wyrzeka siê to samoœci, wstydzi z niej zdaæ sprawê. O tej prawdzie przypomina obecnie twórca filmowej "Trylogii", Jerzy Hoffman: "nie jestem przekonany, czy dziœ warto zagl¹daæ pod podszewkê Trylogii. Odegra³a swoj¹ rolê w wychowaniu patriotycznym. Ilu by³o Kmiciców, Wo³odyjowskich, Bohunów w wojennej konspiracji? Nie wiem dlaczego, ale lubimy do beczki z miodem w³o yæ ³y kê gówna. Z Sienkiewicza zrobimy antysemitê, z Kapuœciñskiego agenta, pok³ócimy siê o Sierpieñ '80 albo o Okr¹g³y Stó³ i wszyscy na œwiecie myœl¹, e koniec komunizmu zapocz¹tkowa³ upadek berliñskiego muru. A póÿniej siê dziwimy, e m³odzi wyje d aj¹ z Polski tam, gdzie ludzie nie maj¹ do siebie wiecznych pretensji, szanuj¹ siê zamiast nienawidziæ i uœmiechaj¹ na dzieñ dobry" 18. Nawi¹zanie kontaktu z podstawowymi archetypami narodowej to samoœci jest mo liwe dziêki trwa³oœci mitu. Obecnie, podobnie jak przed wiekiem, popularnoœæ Sienkiewicza dopomaga realizacji scenicznej, ale nie zaciera wra enia i nie czyni œlepym na b³êdy czy usterki adaptacji. Zmieni³a siê intensywnoœæ uczuæ wobec "Trylogii", a tak e jej stopieñ znajomoœci. Dawniej yczliwoœæ wobec adaptatorów wi¹za³a siê z mi³oœci¹ do twórcy orygina³u. Dziœ decyzja inscenizatora nie jest godna pozazdroszczenia, bo siêga po dzie³o ROK XIX, NR 3-4 ( )

76 76 rugowane na margines kultury wysokiej, napiêtnowane w opinii powszechnej jako prze ytek, a przy tym najczêœciej lekturê jedynie elitarnej czêœci spo³eczeñstwa 19, bo to w wiêkszoœci, zdobywaj¹c siê na wysi³ek poznawczy, siêga raczej po adaptacje filmowe poczynione z pierwowzorów. W tej sytuacji inscenizator nie nara a siê wprawdzie na niezadowolenie mi³oœników dzie³a, ale traci te potencjaln¹ ich gotowoœæ do bezkrytycznego przyjêcia. Tego rodzaju widowniê trzeba zainteresowaæ, porwaæ, przekonaæ, e warto zainicjowaæ wspó³czesn¹ dyskusjê nad dziedzictwem dziewiêtnastowiecznej Biblii narodowej, bo nie traci ona swej aktualnoœci. W pewnym zakresie Klata odnosi sukces. Artystyczny rezultat jego przedsiêwziêcia spe³nia oczekiwania krytyków dziêki wysokiemu poziomowi wykonania, sprawnemu wykorzystaniu jêzyka teatru. Zadowolona jest tak e widownia, ywo reaguj¹ca salwami œmiechu i oklaskami. Mo na wnioskowaæ, i spektakl odradza zainteresowanie "Trylogi¹". Wydaje siê jednak, e to zjawisko powierzchowne, nierównoznaczne z tym, e dorastaj¹ce pokolenia, tak ¹dne mocnych wra eñ, znowu siêgn¹ po Sienkiewicza, e odœwie one spojrzenie na "Trylogiê" przyczyni siê do jej renesansu we wspó³czesnej kulturze. Nie mo na stwierdziæ, e najnowsza adaptacja stanowi pod wzglêdem rangi odpowiednik, ekwiwalent literackiego pierwowzoru. Jako wyraz odejœcia od klasyki polskiej jest pretekstem do szukania gorzkiej wiedzy o naszych cechach narodowych. Twórcom adaptacji zale a³o na dialogu, a nie na konfrontacji. Bez w¹tpienia jednak rozmowa z Sienkiewiczem przybiera postaæ polemiki z postawami jego herosów, z ideami, jakie wcielali w czyn. Wyeksponowano wady: ksenofobiê, nietolerancjê religijn¹, wybuja³y indywidualizm i narcyzm, megalomaniê, interesownoœæ. W przedstawieniu mamy tragikomediê dalek¹ od œwiata moralnego pos³annictwa. Wspó³czeœni twórcy mówi¹, e nie da siê urzeczywistniæ idealnych postaw. W zamian nie daj¹ odpowiedzi, jak godnie yæ, jak pracowaæ, by byæ Polakiem i w czasie zawieruchy, i w codziennoœci. Zdaj¹ siê pamiêtaæ o credzie Gombrowicza, odpieraj¹cego zarzut, e jego "literatura jest tylko igraszk¹, kaprysem": "[...] ycie jest trudne. Drogi ludzkoœci mudne i zawi³e. Wypracowania zadowalaj¹ce pod ka dym wzglêdem, idealnie poprawne, pisuj¹ tylko pensjonarki. Nie wymagajcie ode mnie, abym rozwi¹za³ zagadkê bytu, opanowa³ ywio³ ludzki, ani te abym da³ w sztuce pe³ny jego obraz nie, ja mogê tylko przekazaæ wam jeden aspekt rzeczywistoœci, fragment, cz¹stkê, która musi byæ uzupe³niona tysi¹cem i tysi¹cem innych ujêæ, innych podejœæ..." 20. Dziwna rzecz przedstawienie Sienkiewicza w kostiumie Gombrowicza niweluje zarzuty, jakie pod adresem "Trylogii" pada³y z jego strony. Patrz¹c na œwiat ukazany na deskach Starego Teatru nie ma potrzeby kwestionowaæ tego, co krytykowa³ autor "Trans-Atlantyku", czyli gloryfikacji szlachetczyzny, uprawiania narodowej mitologii, czy te podsuwania fa³szywych wartoœci. Jednoczeœnie adaptacja wskazuje, e dzie³o Sienkiewicza yje w³asnym yciem po przesz³o stu latach. Sceniczna wizja "Trylogii" jest teatralnym wyrazem przekonañ, e mo e ono s³u yæ do twórczych przekszta³ceñ tradycji. Jest to przecie oczywista prawda, e jak twierdzi Andrzej Mencwel, historyk literatury i kultury polskiej, który w refleksji naukowej zastanawia siê nad zjawiskiem kampanii antysienkiewiczowskiej "nigdy w historii po stu latach nie zdarzaj¹ siê proste kontynuacje" 21. Przypisy: 1. S. Tarnowski, Pierwsza pochwa³a "Ogniem i mieczem", [w:] Trylogia Henryka Sienkiewicza. Studia, szkice, polemiki, wybór i oprac. T. Jode³ka, Warszawa 1962, s "SZOT - szybko o teatrze" to cykliczny program realizowany przez Instytut Teatralny im. Z. Raszewskiego i zespó³ e-teatr.tv. menu-id-214.html 3. H. Kosêtka, Adaptacje sceniczne dzie³ prozatorskich Henryka Sienkiewicza, Kraków 1997, s Cyt. za:. Drewniak, Sarmaci - polscy kamikadze, D. Forstner OSB, Œwiat symboliki chrzeœcijañskiej, przek³. i oprac. W. Zakrzewska, P. Pachciarek, R. Turzyñski, Warszawa 1990, s Drewniak, Sarmaci - polscy kamikadze, 7. D. De Rougemont, Mi³oœæ a œwiat kultury zachodniej, przek³. L. Eustachiewicz, Warszawa 1968, s W. Gombrowicz, Sienkiewicz, [w:] tego, Dziennik , Kraków 1989, s. 355 i H. Sienkiewicz, Dzie³a, pod red. J. Krzy anowskiego, t. VIII: Ogniem i mieczem, Warszawa 1949, s L. Ludorowski, Msza a³obna za Pana Wo³odyjowskiego, [w:] Motywy religijne w twórczoœci Henryka Sienkiewicza, pod red. tego, Kielce 1998, s H. Sienkiewicz, Dzie³a, pod red. J. Krzy anowskiego, t. XIX: Pan Wo³odyjowski, Warszawa 1950, s Por. W. Gombrowicz, Sienkiewicz, [w:] tego, Dziennik , Kraków 1989, s J. Bocheñski O.P., Religia w "Trylogii", Kraków 1993, s Zob. A. Stoff, Zag³oba sum! Studium postaci literackiej, Toruñ 2006, s H. Sienkiewicz, Dzie³a, pod red. J. Krzy anowskiego, t. XII: Potop, Warszawa 1949, s Zob. L. Ludorowski, Artyzm Trylogii Henryka Sienkiewicza, Lublin 1993, s. zw³ H. Modrzejewska, Wspomnienia i wra enia, przek³. M. Promiñski, Kraków 1957, s. 8 i Cyt. za: J. Cieœlak, Ku przera eniu serc, Zob. J. Axer, "Trylogia" jako lektura elitarna, [w:] Po co Sienkiewicz? Sienkiewicz a to samoœæ narodowa: z kim i przeciw komu?, pod red. T. Bujnickiego i J. Axera, Warszawa 2007, s W. Gombrowicz, Przedmowa [1951], [do:] tego, Trans-Atlantyk, Kraków 1988, s A. Mencwel, Sienkiewicz i Brzozowski, [w:] Po co Sienkiewicz? Sienkiewicz a to samoœæ narodowa: z kim i przeciw komu?, pod red. T. Bujnickiego i J. Axera, Warszawa 2007, s. 99. Przyp. red. NO pogrubienia tekstów w artykule dokona³a redakcja. Nad Odr¹

77 Ewa Micha³owska Walkiewicz Gramy od trzydziestu lat Jesteœmy wizytówk¹ naszego miasta. W tym roku mija trzydzieœci lat, odk¹d zespó³ instrumentalno -wokalny Wamp, dzia³a na terenie Skar yska. Obs³uguje on muzycznie wa niejsze imprezy kulturalne miasta oraz powiatu. W obecnym sk³adzie w zespole Wamp, gra na perkusji Marek Majewski, na gitarze solowej W³odzimierz Nowak, na gitarze basowej Przemys³aw Wolski, zaœ na organach elektronicznych gra Jerzy Drozdowski, który jest jednoczeœnie prezesem zespo³u. Pamiêtam, jak przed laty nasz zespó³ bra³ udzia³ w przegl¹dzie zespo³ów m³odzie owych z ca³ego kraju, który mia³ miejsce w Toruniu opowiada Jerzy Drozdowski. Byliœmy wtedy bardzo m³odzi, a o naszej kapeli nie by³o s³ychaæ nawet w naszym mieœcie. Tam pokazaliœmy co potrafimy i nie spodziewaj¹c siê niczego zajêliœmy, drugie miejsce. To nas utwierdzi³o w przekonaniu, e jesteœmy dobrymi muzykami relacjonuje W³odzimierz Nowak i Jerzy Drozdowski na próbie prezes. Warto by³o czekaæ Od zawsze lubi³am s³uchaæ muzyki, w wykonaniu zespo³u Wamp dopowiada Ewa Œliwa. Czêsto wyje d a³am na spotkania plenerowe, które w ró nych zak¹tkach regionu œwiêtokrzyskiego organizowa³a Telekomunikacja Polska, z okazji Dnia ¹cznoœciowca. Nasz skar yski zespó³ Wamp, obs³ugiwa³ muzycznie takie imprezy. Muzyka wykonywana przez nich, podoba³a siê ka demu, poniewa grali oni big beat, bluesa, rocka, a tak e lubiane przez wszystkich kawa³ki Disco Polo. Pewnego razu, skar yski zespó³ mia³ doœæ spore opóÿnienie, w dotarciu na miejsce imprezy. Niektórzy zniecierpliwieni goœcie, szli do domu, ale ja czeka³am na nich wytrwale. Jak siê okaza³o warto by³o, gdy ich muzyka zrekompensowa³a nam wszystko wtr¹ca pani Œliwa. Kilka dni w Suchej Beskidzkiej Przed laty, wraz z m³odzie ¹ uprawiaj¹c¹ ró ne rodzaje sportu, wyjecha³em do Suchej Beskidzkiej na zgrupowanie kadrowe mówi Jan Kania skar yski dzia- ³acz sportowy. Nasz skar yski zespó³ Wamp by³ zaproszony przez w³adze miasta, aby gra³ dla m³odzie y, która przyby³a tam na kolonie letnie. Przez te kilka dni pobytu zespo³u w tym miasteczku, gromadzi³ on na swoich wystêpach tysi¹ce fanów, nagradzaj¹cych ich wystêpy gromkimi owacjami. By³em dumny, e pochodzê z tego samego miasta co cz³onkowie zespo³u, a wykonywana przez nich muzyka, potrafi chwytaæ za serce ka dego s³uchacza dopowiada mê czyzna. By³am w Suchej Beskidzkiej, na obozie szkoleniowym cz³onków OHP, akurat w tym samym czasie, co wystêpowa³ tam zespól Wamp relacjonuje skar- yszczanka Magda Konieczna. By³am bardzo szczêœliwa, gdy m³odzi muzycy, z³o yli mi swoje autografy, na kartce pocztowej, któr¹ posiadam do dnia dzisiejszego dopowiada kobieta. Pierwsze miejsce Wielkim zaskoczeniem, by³o otrzymanie przez nasz zespó³ pierwszego miejsca, na przegl¹dzie zespo³ów muzycznych w Rzeszowie mówi gitarzysta zespo³u W³odzimierz Nowak. By³o to dwadzieœcia lat temu, gdy przysz³o nam siê zmierzyæ z wieloma zespo³ami muzycznymi, które na wspomniany przegl¹d przyjecha³y do Rzeszowa z ca³ego kraju. Dla nas ju ogromnym wyró nieniem, by³o zakwalifikowanie siê do wystêpu, aden z nas nie s¹dzi³, e zdobêdziemy jak¹kolwiek nagrodê. D³ugo nie mogliœmy uwierzyæ w to, e nasz zespó³, wywodz¹cy siê z ma³ego miasteczka zdoby³ tam pierwsz¹ nagrodê wspomina W³odek. Nagroda ta, doda³a nam ROK XIX, NR 3-4 ( )

78 wszystkim wiary w siebie, co zdopingowa³o nas, abyœmy raz jeszcze zaistnieli przed tak wielkim audytorium relacjonuje Marek Majewski. Zatem kolejny nasz wystêp, mia³ miejsce w Koszalinie, a zagraliœmy wtedy w Oœrodku Sportowym, dla mieszkañców miasta dopowiada perkusista. W³asne kompozycje Nasz zespó³, bardzo lubi graæ bluesa wtr¹ca Marek Majewski. Czêsto wykonujemy utwory ró nych œwiatowych zespo³ów, które tak jak my lubi¹ ten gatunek muzyki. Ale te, tworzymy w³asne kompozycje muzyczne, które najbardziej podobaj¹ siê s³uchaj¹cej nas publicznoœci podkrêcaj¹c w¹sa dodaje Marek. Z takich bardziej znanych utworów, gramy: Blondyneczkê, Deszcz, Dla ciebie maj, czy te Czarne oczy z uœmiechem mówi W³odek Nowak. Ale nie obce nam s¹ te utwory bardziej powa ne, które gramy na ró - nych uroczystoœciach pañstwowych. Do nich nale y: Marsz legionów, Pierwsza brygada, czy te Pierwsza kadrowa koñczy gitarzysta. Na zlocie motorowym Od lat, lubiê ogl¹daæ zlot mi³oœników motocykli, który jest organizowany w skar yskim klubie sportowym Ruch mówi Anna Szczeœniak. Czêsto imprezy te, oprawia³ muzycznie zespó³ Wamp, których muzyka bardzo mi siê podoba. Szczególnie chwyci³a mnie za serce, improwizacja gitarzysty solowego pana Nowaka, który gra³ utwory Jimiego Hendriksa. Jak zauwa y³am, Przemys³aw Wolski, graj¹cy na gitarze basowej nie tylko ja by³am pod wra eniem, gdy s³ysza³am w doskona³ym wykonaniu klasykê gry gitarowej dodaje pani Szczeœniakowa. 78 Nad Odr¹

79 Barbara Wodziñska NIE MOG BYÆ PRZEDAWNIONE OSZCZERSTWO I KRZYWDA Jestem czytelniczk¹ tytu³ów: Nasz Dziennik, Niedziela, Mi³ujmy siê!, Nasza Polska, Myœl Polska i ze wzglêdu, ale nie wy³¹cznie, na felietony Stanis³awa Michalkiewicza tygodnika Najwy - szy Czas, chocia, do dziœ nie mogê uwierzyæ, e Pan Michalkiewicz jest autorem tekstu w numerze 2 (869), z 13 stycznia 2007 roku. (strona 46)??!. Na ile mi czas pozwala, czytam je w miarê dok³adnie, szczególnie Nasz Dziennik, zw³aszcza artyku³y pod nag³ówkiem Myœl jest broni¹, Nasza Polska zaczynam od lektury felietonów Pana Profesora Piotra Jaroszyñskiego. W ka dym, z wymienionych tytu³ów, znajdujê tekst lub teksty do pozostawienia w moim archiwum". Trafiaj¹ tam, czêsto, teksty nie przeczytane, ale od³o one ze wzglêdu na tytu³ lub autora. W tych dniach (pocz¹tek marca 2009r.) uzupe³nia- ³am segregator z napisem Rok 1920, moj¹ uwagê zwróci³a strona z Naszej Polski (napewno wczeœniej nie przeczytana), data: 16 stycznia 2007, nr.3 (586), strona 16, Tekst opatrzony zdjêciem obrazu Witolda Gutowskiego Ksi¹dz Ignacy Skorupka prowadzi do ataku pod Radzyminem, to t³umaczy przydzielenie artyku³u do tego, a nie innego segregatora. Dzia³ tygodnika: Historia i wspó³czesnoœæ, nadtytu³: Z trudnych dziejów polskiego Koœcio³a, tytu³: Inna perspektywa, autor: Magdalena Chadaj. Zaczê³am czytaæ i oniemia³am Artyku³ zaczyna siê od s³ów: 5 stycznia stanêliœmy przed najg³êbsz¹ rozterk¹ i przed jak¹ mo e stan¹æ katolik: co robiæ? Jaka jest wiara w ogóle (podk.b.w.) skoro pasterzom tysiêcy wiernych ma zostaæ cz³owiek, który sprzeniewierzy³ siê podstawowej zasadzie wiary prawdzie, wspó³pracuj¹c ze s³u bami specjalnymi PRL. Wspó³pracuj¹c? Z jakiego Ÿród³a autorka czerpa³a tego typu, k³amliw¹ informacjê?! Dalej nastêpuje ubolewanie nad dziejami Koœcio³a, który mia³ zawsze do rozwi¹zania trudne problemy, zawsze mia³ w swoim ³onie ³udzi ró nych: œwiêtych i niegodziwych, silnych i s³abych, dobrej i z³ej woli... Tak proszê Pani, mia³, ma i bêdzie mia³. Tylko nie problem to osób, które pytaj¹ jaka jest wiara w ogóle, a pytaj¹ w kontekœcie zaciêtej walki katolewicy z Koœcio³em. Magdalena Chadaj, wymieniaj¹c datê 5 stycznia 2007roku, tym samym informuje, e wiedze, o zaplanowanym ataku i kampanii oszczerstw na temat, rzekomej wspó³pracy ze s³u bami specjalnymi PRL, Ks. Abpa Stanis³awa Wielgusa, czerpa³a z tygodnika Gazeta Polska,w tym celu wynajêtego. Polacy zorientowani w naszej trudnej sytuacji, po roku 1989, bezb³êdnie umiej¹ tego typu akcje i odczytaæ, i oceniæ, i odpowiednio zakwalifikowaæ publikatory, bior¹ce udzia³ w tego typu akcjach. Myœl¹c o sprawie Ksiêdza Arcybiskupa Stanis³awa Wielgusa przypomina siê akcja prowadzona przeciwko Biskupowi Czes³awowi Kaczmarkowi, szczegó³owo opisana przez Ks. prof, Jana Œledzianowskiego (w: Ksi¹dz Czes³aw Kaczmarek Biskup Kielecki , Kielce, 1991). Wtedy rolê M. Chadaj i innych tego typu dziennikarzy, wynajmuj¹cych siê do oczerniania Duchownych, m.in. pe³ni³ Tadeusz Mazowiecki, który po objêciu stanowiska premiera, ale i potem, t³umaczy³ siê, e nie wiedzia³ co czyni!, Bogu dziêki Ksiêdza Arcybiskupa ominê³y, w³aœciwe tamtym czasom lat piêædziesi¹tych, tortury fizyczne, którym by³ poddany Biskup Czes³aw Kaczmarek. Bogu dziêki! Ale ile trzeba mieæ si³y, eby znieœæ duchowe? W rozmowie z Ksiêdzem Arcybiskupem Józefem Michalikiem, po ponownym wyborze Ksiêdza Arcybiskupa na stanowisko Przewodnicz¹cego Konferencji Episkopatu Polski, przeprowadzonej przez Ojca Zdzis³awa Klafkê CSsR dla Radia Maryja i Telewizji Trwam, Ksi¹dz Arcybiskup odpowiadaj¹c na postawiony przez Ojca problem dotycz¹cy przeœladowania Koœcio³a Katolickiego poprzez przeœladowanie Biskupów i Ksiê y; wspomnia³abym tu Ks. Abpa Wielgusa, czy ostatnio zamordowanego Ks, Tadeusza w diecezji drohiczyñskiej.... Ksi¹dz Arcybiskup powiedzia³: Temat rzeka, trudny, delikatny. Chcia³bym powiedzieæ tak: w tych ludziach Koœció³ jest zraniony. Koœció³ cierpi, ale patrz¹c na te wydarzenia, trzeba te spojrzeæ, z jak¹ wielk¹ godnoœci¹ zniós³ Ks. Abp Stanis³aw tê wielka próbê, tê wielk¹ godzinê. Muszê powiedzieæ, e jest to te szko³a, któr¹ wyniós³ z Koœcio³a, Myœlê, i kiedyœ mo e przyjdzie moment, e to do koñca bêdzie..., ale ta moc cier- ROK XIX, NR 3-4 ( )

80 80 pliwoœci, godnoœci, to jak ten cz³owiek siê teraz zachowuje, pokazuje kim on jest, e jest to cz³owiek wielki. I nie trzeba siê baæ tego spojrzenia. Ja jestem szczególnie wra liwy na tym punkcie, bo wiem jakie to by³y czasy, wiem jak ustosunkowywano siê do Ksiê y. Kiedyœ nas nêkali, byli postrachem, wszyscy siê przed nimi bronili, unikali tych spotkañ, kto nie musia³, ten nie szed³. Czy to by³o ³udzicie? A póÿniej oni wpisywali sobie na swoje konto, e rzekomo pozyskali kogoœ. Cz³owieka widzia³ raz czy drugi i on zapisuje «e ty jesteœ tajnym wspó³pracownikiem, I teraz pozostaje zaufanie do ludzi. Trudno, trzeba to przyj¹æ, wyci¹gn¹æ wniosek, e przyjd¹ inne trudne sprawy. Nigdy nie wolno ulec przemocy..." (zapis magnetofonowy rozmowy, Radio Maryja, 13 marca 2009r.) Tak proszê Redakcji Naszej Polski " zapytam czyjej a naszej? Dlaczego Redakcja nie zajmie siê tropieniem i ujawnianiem nazwisk tych, którzy wpisywali sobie na swoje konto.... Gdzie ci funkcjonariusze s¹? Dlaczego nie znamy ich nazwisk, czêsto musimy siê jedynie, obserwuj¹c dzia³anie, domyœlaæ! Uzurpatorstwo autorki, siêga jeszcze dalej, Chadaj odwa a siê upominaæ Koœció³!: Ale do tej dramatycznej sytuacji nie dosz³oby, gdyby u progu III RP Koœció³ polski zidentyfikowa³ te 10 proc. uwik³anych w swoim ³onie, rozliczy³ siê z nimi w duchu chrzeœcijañskiego mi³osierdzia, zada³ pokutê, odsun¹³ od stanowisk, wys³a³ do klasztorów bo ja wiem co... (!) Jeszcze raz pytam: jakim prawem? Jaki to problem dla osoby nie wiedz¹cej jaka jest wiara w ogóle. Kogoœ takiego nie dotykaj¹ konsekwencje nie zidentyfikowanych w Koœciele, Jakim prawem zabiera na ten temat g³os i to, w takiej formie? Ja jestem zainteresowana identyfikacj¹ nauczycieli akademickich, nauczycieli w ogóle, dziennikarzy, twórców kultury, prokuratorów, sêdziów, urzêdników pañstwowych i administracyjnych, funkcjonuj¹cych nie tylko przed 1989 rokiem, tych po te, mamy prawo znaæ ich korzenie. Konsekwencje braku lustracji wymienionych œrodowisk, jestem zmuszona ponosiæ ka dego dnia! Interesuj¹ mnie teczki tych, którzy od stycznia 2007 roku zgorszeni rzucaj¹ kamieniami. Dlaczego, nale y pytaæ, tak agresywnie bronicie siê przed lustracj¹ i ukrywacie pod mazowieck¹ grub¹ kresk¹? Ktoœ powiedzia³, e gdyby przeprowadziæ lustracjê na Wy szych Uczelniach, to trzeba by by³o zamkn¹æ pokaÿn¹ liczbê wydzia³ów. Trudno! A tak, bêdziemy dalej pog³êbiaæ siê w procesie degradacji etyki i kultury, w tym niszczenia rozumu, fa³szowania historii, degradacji gospodarki...! Tekst Magdaleny Chadaj koñczy siê od¹ do radoœci i triumfu : 7 stycznia wróciliœmy (podkr.b.w.) z nad przepaœci; papie Benedykt XVI w ostatniej godzinie zatrzyma³ nieszczêœcie spadaj¹ce na podstawowe wartoœci ewangeliczne; prawdê i prawoœæ. Uwik³ani w z³o nie bêd¹ nami kierowaæ, (podkr. B.W.). Wróciliœmy z nad przepaœci kto wróci³, z kim wróci³?, Uwik³ani w z³o nie bêd¹ nami kierowaæ którzy uwik³ani nie bêd¹ kierowaæ? Jakim prawem Chadaj wypowiada³a siê, na przyk³ad, w moim imieniu? By³o to uzurpatorstwo po³¹czone z zuchwalstwem, zdaj¹cym sobie sprawê z panuj¹cej w Polsce bezkarnoœci. W imieniu nas Polaków Katolików stanowisko w tej sprawie zajêta osoba do tego upowa niona Ksi¹dz Kardyna³ Józef Glemp, w homilii wyg³oszonej 7 stycznia 2007 roku, w Katedrze œw. Jana w Warszawie. Autorka udaje, bo niemo liwe eby nie wiedzia³a, e Papie Benedykt XVI jedynie przychyli³ siê do proœby Jego Ekscelenencji Ks. Abpa Stanis³awa Wielgusa. Ale czy mo na dyskutowaæ z osob¹ z³ej woli!? Nie mam pretensji do Magdaleny Chadaj, treœci¹ tekstu dowodzi, e egzystujemy na ró nych p³aszczyznach œwiadomoœci religijno-narodowej, Mam pretensje do Redakcji Naszej Polski i autorów publikuj¹cych na ³amach tego tygodnika, o to, e taki tekst móg³ siê ukazaæ i o to, e nikt nie zareagowa³, je eli przeoczy³am bêdê wdziêczna za poinformowanie. Redakcja obrazi³a Hierarchê Koœcio³a katolickiego, cz³owieka wielkiego, tym samym, obra ona zosta³a ogromna rzesza Polaków, w liczbie niewspó³miernie wiêkszej od tej, która wróci³a z nad (sobie wiadomej) przepaœci, oczywiœcie, pod przewodnictwem Magdaleny Chadaj, rozumiem, e w towarzystwie Kolegium redakcyjnego. Jedno nale y podkreœliæ autorka bezb³êdnie sformu³owa³a tytu³ artyku³u: Inna perspektywa '', tak, nie nasza, inna ani katolicka, ani polska. Nakreœlona przez œrodowisko nie zweryfikowanych i to nie w iloœci tylko 10 procent, œrodowisko spoza Koœcio³a. Nad Odr¹

81 Kazimierz Józef Wêgrzyn BÓG BÊDZIE STRZEG WOLNOŒCI... znów czerwoni siê martwi¹ przysz³oœci¹ Koœcio³a zagl¹daj¹c bezczelnie w nasze ludzkie sprawy i próbuj¹ zrozumieæ sierpem oraz m³otem to czym Bóg nas obdarza kiedy jest ³askawy mówi¹ nam o wolnoœci która jest niewol¹ i próbuj¹ wyceniæ mamon¹ sumienie chc¹ pod mikroskopem zobaczyæ twarz Boga oraz tê tajemnicê co zwie siê istnienie i próbuj¹ rozdzieliæ Ojczyznê od Boga honor od naszej wiary... mi³oœæ od godnoœci dumê od patriotyzmu... nadziejê od Matki i korzenie od Ÿród³a prawdy i polskoœci wiêc my wo³amy Matko! jesteœmy przy Tobie! mocni Twoj¹ opiek¹ trosk¹ i mi³oœci¹ a kiedy próbuj¹ nas znów zniewoliæ k³amstwem to my wo³amy Chryste! Ty jesteœ wolnoœci¹! i idziemy za Matk¹... idziemy za krzy em... nios¹c jak cierñ z korony to wielkie pytanie czy idziemy uwa nie drog¹ naszej wiary za s³owem co powsta³o kiedyœ zmartwychwstaniem bo to s³owo buduje te woln¹ Ojczyznê opart¹ na mi³oœci krzy a i ofierze i dopóki bêdziemy silni nasz¹ wiar¹ Bóg bêdzie strzeg³ wolnoœci przez œwiête przymierze! Witam serdecznie. Redaktor Naczelny "Nad Odr¹" W nawi¹zaniu do naszej rozmowy telefonicznej, pozwoli³em sobie wys³aæ do Pana moje dwie ksi¹ ki. Nie wpisa³em dedykacji, bo nie wiedzia³em, czy s¹ przeznaczone dla Pana, czy te dla kogoœ, komu postanowi³ je Pan sprezentowaæ. Proszê potraktowaæ je, jako prezent w podziêkowaniu za piêkne dzie³o, jakim jest pismo "Nad Odr¹". Przeczyta³em kilka numerów i jestem pod ogromnym wra eniem. Mam przy okazji proœbê. Otó w numerze 12/2008, str. 42 akapit Z ostatniej chwili zauwa y³em w artykule Pani Barbary Wodziñskiej odniesienie do moich ksi¹ ek. Przy opisie mojego wydawnictwa postawi³a znak zapytania obok nazwy "Aurora". Chcia³bym za Pañskim poœrednictwem wyjaœniæ powód, dla którego wybra³em tê w³aœnie nazwê. Nie ma ona nic wspólnego z bolszewick¹ rewolucj¹ w Rosji. Je eli, to tylko w takim zamyœle, i moj¹ prac¹ i ksi¹ kami przeze mnie pisanymi pragnê zrewolucjonizowaæ sposób myœlenia w³aœciwy wiêkszoœci Polaków. Urabiany codzienn¹ medialn¹ papk¹ obliczon¹ na ca³kowite myœlowe ubezw³asnowolnienie moich Rodaków. Aurora uto samiana jest z ró anopalc¹ bogini¹ Eos Jutrzenk¹. Chcia³bym, aby moje ksi¹ ki mog³y okazaæ siê takim symbolem lepszego jutra, zwiastunem niezale noœci w pojmowaniu œwiata przez moich Czytelników. Zupe³nie przy okazji, jako cz³owiekowi lotnictwa, Aurora kojarzy mi siê z tajnym programem amerykañskiego samolotu zwiadowczego, nastêpcy SR-71, który wed³ug wielu znawców przedmiotu istnieje ju od kilku lat. Ma ponoæ pulsacyjne silniki, potrafi lataæ na wysokoœci nieosi¹galnej dla pocisków przeciwnika (40 kilometrów) i z szybkoœci¹ szeœciokrotnie przekraczaj¹c¹ prêdkoœæ dÿwiêku. yczy³bym sobie, by moje ksi¹ ki i wydawnictwo, by³y równie nieosi¹galne dla ich przeciwników. A ju prawdziwym zrz¹dzeniem losu, czêœæ mojej Rodziny, która promuje moje ksi¹ ki w Kanadzie i USA, mieszka w kanadyjskim, piêknym miasteczku, które nosi nazwê Aurora. By³bym szczerze zobowi¹zany za przekazanie tych informacji Pani Barbarze Wodziñskiej, wraz z yczeniami wszystkiego najlepszego z okazji nadchodz¹cych Œwi¹t, które wraz z podziêkowaniami za reklamê mych ksi¹ ek, sk³adam równie i na Pana rêce. Szczêœæ Bo e. S³awomir M. Kozak ROK XIX, NR 3-4 ( )

82 Warto przeczytaæ 82 * * * KOŒCIÓ NA WSCHODZIE... Pocz¹tek Stajemy siê liczniejsi, kiedy nas zabijaj¹; krew mêczenników jest nasieniem chrzeœcijan" (Tertulian) Przewrót bolszewicki i pierwsze lata umacniania zdobytej w³adzy przez Sowietów nie wyzwoli³y jeszcze tych si³ i œrodków, które zosta³y zastosowane w póÿniejszym okresie przeciwko religii. W czasie prowadzonych dzia³añ wojennych skierowanych przeciwko odrodzonemu pañstwu polskiemu i bia- ³ym" oddzia³om zwolenników starej Rosji bolszewicy mordowali w wielu miejscach duchownych katolickich, którzy znaleÿli siê na szlaku Armii Czerwonej. Oskar ano ich na ogó³ o szpiegostwo na rzecz Polski lub Watykanu. Jedn¹ z pierwszych ofiar by³ administrator katedry w Mohylewie ks. Eugeniusz Œwiatope³k-Mirski. Postawiony przed trybuna³em rewolucyjnym, poddawany torturom kap³an mia³ byæ wed³ug relacji œwiadków postawiony wobec alternatywy: zaparcia siê Boga i uratowania ycia lub trwania przy wierze i mêczeñskiej œmierci. Œwiatope³k-Mirski mia³ odpowiedzieæ: Cia³o mo ecie zabiæ, lecz ducha nie zabijecie"' (Ks. A. Oko³o-Ku³ak, Bolszewizm a religia, Warszawa 1923). W okresie 1918/1920 r. w podobny sposób zosta³o zamordowanych co najmniej 16 ksiê y katolickich na terenie Rosji, Bia³orusi i Ukrainy (Ks. R. Dzwonkowski SAC, Represje wobec duchowieñstwa katolickiego w ZSRR , [w:] Skazani jako szpiedzy Watykanu", Z¹bki 1998, s. 37.). Po umocnieniu swej w³adzy bolszewicy rozpoczêli kolejny etap walki z religi¹, zgodny z ateistycznymi naukami Marksa i Lenina. Najg³oœniejszy proces tego okresu to s¹d nad 14 duchownymi z Petersburga z biskupem Janem Cieplakiem i pra³atem Konstantym Budkiewiczem na czele. Tych dwóch wybitnych kap³anów zosta³o skazanych w pokazowym procesie w Moskwie w 1923 r. na karê œmierci. O ile w przypadku bi-skupa Cieplaka podjêta interwencja ze strony wielu pañstw œwiata przynios³a rezultat w postaci jego u³askawienia a na-stêpnie deportacji via otwa do Polski, w przypadku Budkiewicza zakoñczy³a siê fiaskiem. D³ugoletni proboszcz koœcio³a œw. Katarzyny w Petersburgu zosta³ zamordowany strza³em w ty³ g³owy w nocy z Wielkiej Soboty na Niedzielê Wielkanocn¹ 1923 r. (C. Falkowski, Budkiewicz Konstanty ( ), [w:] PSB, t. 3; ks. T. Skalski, Terror i cierpienie. Koœció³ katolicki na Ukrainie Wspomnienia, oprac. Ks. J. Wólczañski, Lublin-Rzym-Lwów 1995) Golgota Gdy Nil wylal, gdy Nil pól nie nawodni³, podczas klêsk trzêsienia ziemi, g³odu, zarazy, powszechne wœród ludzi by³o ¹danie; chrzeœcijan lwom na po arcie" (Tertulian) Represje przybra³y na sile w drugiej po³owie lat dwudziestych, by osi¹gn¹æ apogeum w nastêpnej dekadzie. Wówczas w parafiach katolickich w ca³ym ZSRS przetrwa³o zaledwie kilku ksiê y. Pozostali najpierw zostali aresztowani, a w okresie w wiêkszoœci rozstrzelani w wiêzieniach, ³agrach, g³ównie na terenie Wysp So³owieckich. W tym czasie zamordowano ponad 140 ksiê y ró nych narodowoœci pracuj¹cych wczeœniej w parafiach katolickich na terenie ca³ego ZSRS.... "Wo³anie z Wo³ynia" Bia³y Dunajec Ostróg 2009, Oœrodek "Wo³anie z Wo³ynia", Poronin, skrytka pocztowa 9 Nad Odr¹

83 ROK XIX, NR 3-4 ( )

84 84 Nad Odr¹

DROGA KRZYŻOWA TY, KTÓRY CIERPISZ, PODĄŻAJ ZA CHRYSTUSEM

DROGA KRZYŻOWA TY, KTÓRY CIERPISZ, PODĄŻAJ ZA CHRYSTUSEM DROGA KRZYŻOWA TY, KTÓRY CIERPISZ, PODĄŻAJ ZA CHRYSTUSEM Anna Golicz Wydawnictwo WAM Kraków 2010 Wydawnictwo WAM, 2010 Korekta Aleksandra Małysiak Projekt okładki, opracowanie graficzne i zdjęcia Andrzej

Bardziej szczegółowo

KRYTERIUM WYMAGAŃ Z RELIGII. Uczeń otrzymujący ocenę wyższą spełnia wymagania na ocenę niższą.

KRYTERIUM WYMAGAŃ Z RELIGII. Uczeń otrzymujący ocenę wyższą spełnia wymagania na ocenę niższą. KRYTERIUM WYMAGAŃ Z RELIGII Uczeń otrzymujący ocenę wyższą spełnia wymagania na ocenę niższą. KLASA III Ocena dopuszczająca -Wie, dlaczego należy odprawiać I piątki miesiąca. -Wie, że słowo Boże głoszone

Bardziej szczegółowo

Pierwszorzêdnym autorem Pisma œw. jest Duch Œwiêty, a drugorzêdnymi ludzie natchnieni przez Ducha Œw. zwani hagiografami.

Pierwszorzêdnym autorem Pisma œw. jest Duch Œwiêty, a drugorzêdnymi ludzie natchnieni przez Ducha Œw. zwani hagiografami. PYTANIA DLA OSóB PRZYGOTOWUJ¹CYCH SIê DO PRZYJêCIA SAKRAMENTU BIERZMOWANIA W PARAFII ŒW. RODZINY W S³UPSKU 1.Co to jest religia? Religia jest to ³¹cznoœæ cz³owieka z Panem Bogiem. 2.Co to jest Pismo œwiête?

Bardziej szczegółowo

B OGOS AWIEÑSTWA I NA OÝENIA SZKAPLERZA

B OGOS AWIEÑSTWA I NA OÝENIA SZKAPLERZA SKRÓCONY OBRZÆD B OGOS AWIEÑSTWA I NA OÝENIA SZKAPLERZA Obrzêdy wstêpne 36. Celebrans, przed obrazem Matki Bo ej, zwraca siê do tych, którzy maj¹ przyj¹ã Szkaplerz, i zachêca ich do wùaœciwego uczestnictwa

Bardziej szczegółowo

DZIECI I ICH PRAWA. Prawa Dziecka są dla wszystkich dzieci bez wyjątku

DZIECI I ICH PRAWA. Prawa Dziecka są dla wszystkich dzieci bez wyjątku DZIECI I ICH PRAWA Prawa Dziecka są dla wszystkich dzieci bez wyjątku i jakiejkolwiek dyskryminacji, niezaleŝnie od koloru skóry, płci, języka, jakim się posługuje, urodzenia oraz religii. Zostały one

Bardziej szczegółowo

Kieleckie Studia Teologiczne

Kieleckie Studia Teologiczne Kieleckie Studia Teologiczne 1 2 3 Wy sze Seminarium Duchowne w Kielcach KIELECKIE STUDIA TEOLOGICZNE Tom XIII CZ OWIEK WOBEC EWANGELII Wydawnictwo JEDNOή Kielce 2014 4 Copyright by Wy sze Seminarium

Bardziej szczegółowo

TRIDUUM PASCHALNE Nowa Pascha. Szczyt liturgii i dziejów... 49

TRIDUUM PASCHALNE Nowa Pascha. Szczyt liturgii i dziejów... 49 SPIS TREŒÆI S³owo wstêpne................................ 7 1. Jaœnieje szczyt Roku liturgicznego Pascha.. 7 2. Co oznacza termin Pascha?............... 10 3. Misterium Paschalne obejmuje wszystko....

Bardziej szczegółowo

Nowenna za zmarłych pod Smoleńskiem 2010

Nowenna za zmarłych pod Smoleńskiem 2010 Nowennę za zmarłych można odprawiad w dowolnym czasie w celu uproszenia jakiejś łaski przez pośrednictwo zmarłych cierpiących w czyśdcu. Można ją odprawid po śmierci bliskiej nam osoby albo przed rocznicą

Bardziej szczegółowo

Ref. Chwyć tę dłoń chwyć Jego dłoń Bóg jest z tobą w ziemi tej Jego dłoń, Jego dłoń

Ref. Chwyć tę dłoń chwyć Jego dłoń Bóg jest z tobą w ziemi tej Jego dłoń, Jego dłoń 1. Chwyć tę dłoń 1. Czy rozmawia z tobą dziś i czy głos twój zna Czy w ciemnościach nocy daje pewność dnia Czy odwiedza czasem cię w toku zajęć twych Czy dłoń Jego leczy czy usuwa grzech Ref. Chwyć tę

Bardziej szczegółowo

Badania naukowe potwierdzają, że wierność w związku została uznana jako jedna z najważniejszych cech naszej drugiej połówki. Jednym z większych

Badania naukowe potwierdzają, że wierność w związku została uznana jako jedna z najważniejszych cech naszej drugiej połówki. Jednym z większych Badania naukowe potwierdzają, że wierność w związku została uznana jako jedna z najważniejszych cech naszej drugiej połówki. Jednym z większych ciosów jaki może nas spotkać w związku z dugą osobą jest

Bardziej szczegółowo

Uzdrawiająca Moc Ducha Świętego

Uzdrawiająca Moc Ducha Świętego 1 / 5 Moc Ducha Świętego to miłość! Uzdrawiająca Moc Ducha Świętego to temat rekolekcji Rycerstwa św. Michała Archanioła, które odbyły się w dniach 13-14 grudnia 2013r. w Rycerce Górnej. Rekolekcje prowadził

Bardziej szczegółowo

PIOTR I KORNELIUSZ. Bóg chce, aby każdy usłyszał Ewangelię I. WSTĘP. Teksty biblijne: Dz. Ap. 10,1-48. Tekst pamięciowy: Ew.

PIOTR I KORNELIUSZ. Bóg chce, aby każdy usłyszał Ewangelię I. WSTĘP. Teksty biblijne: Dz. Ap. 10,1-48. Tekst pamięciowy: Ew. PIOTR I KORNELIUSZ Teksty biblijne: Dz. Ap. 10,1-48 Tekst pamięciowy: Ew. Marka 16,15 Idąc na cały świat, głoście ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Bóg chce, aby każdy usłyszał Ewangelię Zastosowanie: *

Bardziej szczegółowo

Reguła Życia. spotkanie rejonu C Domowego Kościoła w Chicago JOM 2014-01-13

Reguła Życia. spotkanie rejonu C Domowego Kościoła w Chicago JOM 2014-01-13 spotkanie rejonu C Domowego Kościoła w Chicago JOM 2014-01-13 Reguła życia, to droga do świętości; jej sens można również określić jako: - systematyczna praca nad sobą - postęp duchowy - asceza chrześcijańska

Bardziej szczegółowo

CENTRUM BADANIA OPINII SPOŁECZNEJ

CENTRUM BADANIA OPINII SPOŁECZNEJ CENTRUM BADANIA OPINII SPOŁECZNEJ SEKRETARIAT OŚRODEK INFORMACJI 629-35 - 69, 628-37 - 04 693-46 - 92, 625-76 - 23 UL. ŻURAWIA 4A, SKR. PT.24 00-503 W A R S Z A W A TELEFAX 629-40 - 89 INTERNET http://www.cbos.pl

Bardziej szczegółowo

1. Od kiedy i gdzie należy złożyć wniosek?

1. Od kiedy i gdzie należy złożyć wniosek? 1. Od kiedy i gdzie należy złożyć wniosek? Wniosek o ustalenie prawa do świadczenia wychowawczego będzie można składać w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Puławach. Wnioski będą przyjmowane od dnia

Bardziej szczegółowo

01-02.05 VIII Mistrzostwa Polski Liturgicznej Służby Ołtarza w Piłce Nożnej Halowej o Puchar KnC

01-02.05 VIII Mistrzostwa Polski Liturgicznej Służby Ołtarza w Piłce Nożnej Halowej o Puchar KnC 01-02.05 VIII Mistrzostwa Polski Liturgicznej Służby Ołtarza w Piłce Nożnej Halowej o Puchar KnC 01-04.05 Oaza rekolekcyjna animatorów ewangelizacji (ORAE), Dąbrówka 01-05.05 Pielgrzymka KSM śladami wiary

Bardziej szczegółowo

œwiêt¹. Jesteœmy obecni na niej tylko dla samego bycia obecnym. Uczestniczymy w tym obrzêdzie dla samego uczestniczenia. Bierzemy udzia³ w tym

œwiêt¹. Jesteœmy obecni na niej tylko dla samego bycia obecnym. Uczestniczymy w tym obrzêdzie dla samego uczestniczenia. Bierzemy udzia³ w tym NASZA EUCHARYSTIA Jak my odbieramy Mszê œwiêt¹? Jak widzimy Ucztê Eucharystyczn¹? Jak traktujemy to powtórzenie Ostatniej Wieczerzy w kszta³cie obrzêdu liturgicznego? Co jest dla nas najwa niejsze we Mszy

Bardziej szczegółowo

Synod papie a Franciszka

Synod papie a Franciszka Synod papie a Franciszka ~ 1 ~ ... Krystian Kratiuk... ~ 2 ~ Krystian Kratiuk Synod papie a Franciszka Warszawa 2016 ~ 3 ~ Komu innemu móg³bym zadedykowaæ ksi¹ kê napisan¹ w obronie nierozerwalnoœci ma³

Bardziej szczegółowo

Narodziny Pana Jezusa

Narodziny Pana Jezusa Biblia dla Dzieci przedstawia Narodziny Pana Jezusa Autor: Edward Hughes Ilustracje: M. Maillot Redakcja: E. Frischbutter; Sarah S. Tłumaczenie: Katarzyna Gablewska Druk i oprawa: Bible for Children www.m1914.org

Bardziej szczegółowo

INSTYTUCJE WYMIARU SPRAWIEDLIWOŚCI WARSZAWA, LIPIEC 2000

INSTYTUCJE WYMIARU SPRAWIEDLIWOŚCI WARSZAWA, LIPIEC 2000 CBOS CENTRUM BADANIA OPINII SPOŁECZNEJ SEKRETARIAT OŚRODEK INFORMACJI 629-35 - 69, 628-37 - 04 693-58 - 95, 625-76 - 23 UL. ŻURAWIA 4A, SKR. PT.24 00-503 W A R S Z A W A TELEFAX 629-40 - 89 INTERNET http://www.cbos.pl

Bardziej szczegółowo

Klasa IV. VIb. Bóg pragnie naszego szczęścia Bóg zawsze wierny swojemu przymierzu VII. zeszyt 4 katechezy 40-51

Klasa IV. VIb. Bóg pragnie naszego szczęścia Bóg zawsze wierny swojemu przymierzu VII. zeszyt 4 katechezy 40-51 Klasa IV VIb. VII. Bóg pragnie naszego szczęścia Bóg zawsze wierny swojemu przymierzu zeszyt 4 katechezy 40-51 31 45. ABRAHAM I IZAAK I. ZA O ENIA KATECHEZY Cel katechezy Ukazanie, e wiara jest podstaw¹

Bardziej szczegółowo

SCENARIUSZ LEKCJI WYCHOWAWCZEJ: AGRESJA I STRES. JAK SOBIE RADZIĆ ZE STRESEM?

SCENARIUSZ LEKCJI WYCHOWAWCZEJ: AGRESJA I STRES. JAK SOBIE RADZIĆ ZE STRESEM? SCENARIUSZ LEKCJI WYCHOWAWCZEJ: AGRESJA I STRES. JAK SOBIE RADZIĆ ZE STRESEM? Cele: - rozpoznawanie oznak stresu, - rozwijanie umiejętności radzenia sobie ze stresem, - dostarczenie wiedzy na temat sposobów

Bardziej szczegółowo

Przedmiotowy system oceniania z religii dla klasy piątej szkoły podstawowej

Przedmiotowy system oceniania z religii dla klasy piątej szkoły podstawowej Przedmiotowy system oceniania z religii dla klasy piątej szkoły podstawowej Wymagania programowe i kryteria oceniania I. Podstawowe: Na ocenę celującą uczeń: Spełnia wymagania na ocenę bardzo dobrą. Posiada

Bardziej szczegółowo

Satysfakcja pracowników 2006

Satysfakcja pracowników 2006 Satysfakcja pracowników 2006 Raport z badania ilościowego Listopad 2006r. www.iibr.pl 1 Spis treści Cel i sposób realizacji badania...... 3 Podsumowanie wyników... 4 Wyniki badania... 7 1. Ogólny poziom

Bardziej szczegółowo

HAŚKO I SOLIŃSKA SPÓŁKA PARTNERSKA ADWOKATÓW ul. Nowa 2a lok. 15, 50-082 Wrocław tel. (71) 330 55 55 fax (71) 345 51 11 e-mail: kancelaria@mhbs.

HAŚKO I SOLIŃSKA SPÓŁKA PARTNERSKA ADWOKATÓW ul. Nowa 2a lok. 15, 50-082 Wrocław tel. (71) 330 55 55 fax (71) 345 51 11 e-mail: kancelaria@mhbs. HAŚKO I SOLIŃSKA SPÓŁKA PARTNERSKA ADWOKATÓW ul. Nowa 2a lok. 15, 50-082 Wrocław tel. (71) 330 55 55 fax (71) 345 51 11 e-mail: kancelaria@mhbs.pl Wrocław, dnia 22.06.2015 r. OPINIA przedmiot data Praktyczne

Bardziej szczegółowo

KOMISJA WSPÓLNOT EUROPEJSKICH. Wniosek DECYZJA RADY

KOMISJA WSPÓLNOT EUROPEJSKICH. Wniosek DECYZJA RADY KOMISJA WSPÓLNOT EUROPEJSKICH Bruksela, dnia 13.12.2006 KOM(2006) 796 wersja ostateczna Wniosek DECYZJA RADY w sprawie przedłużenia okresu stosowania decyzji 2000/91/WE upoważniającej Królestwo Danii i

Bardziej szczegółowo

ZARZĄDZENIE nr 1/2016 REKTORA WYŻSZEJ SZKOŁY EKOLOGII I ZARZĄDZANIA W WARSZAWIE z dnia 15.01.2016 r.

ZARZĄDZENIE nr 1/2016 REKTORA WYŻSZEJ SZKOŁY EKOLOGII I ZARZĄDZANIA W WARSZAWIE z dnia 15.01.2016 r. ZARZĄDZENIE nr 1/2016 REKTORA WYŻSZEJ SZKOŁY EKOLOGII I ZARZĄDZANIA W WARSZAWIE z dnia 15.01.2016 r. w sprawie zmian w zasadach wynagradzania za osiągnięcia naukowe i artystyczne afiliowane w WSEiZ Działając

Bardziej szczegółowo

Rzecznik Praw Ucznia - mgr inż. Beata Kosmalska

Rzecznik Praw Ucznia - mgr inż. Beata Kosmalska Rzecznik Praw Ucznia - mgr inż. Beata Kosmalska Rzecznik Praw Ucznia pracuje w oparciu o Regulamin Rzecznika Praw Ucznia oraz o własny plan pracy. Regulamin działalności Rzecznika Praw Ucznia: 1. Rzecznik

Bardziej szczegółowo

KS. PROF. DR HAB. INFUŁAT WŁADYSLAW BOCHNAK HONOROWY OBYWATEL LEGNICY

KS. PROF. DR HAB. INFUŁAT WŁADYSLAW BOCHNAK HONOROWY OBYWATEL LEGNICY KS. PROF. DR HAB. INFUŁAT WŁADYSLAW BOCHNAK HONOROWY OBYWATEL LEGNICY Ks. prof. dr hab. Władysław Bochnak urodził się w 1934 r. w miejscowości Groń k. Nowego Targu. Studia teologiczne odbył we Wrocławiu,

Bardziej szczegółowo

WZÓR SKARGI EUROPEJSKI TRYBUNAŁ PRAW CZŁOWIEKA. Rada Europy. Strasburg, Francja SKARGA. na podstawie Artykułu 34 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka

WZÓR SKARGI EUROPEJSKI TRYBUNAŁ PRAW CZŁOWIEKA. Rada Europy. Strasburg, Francja SKARGA. na podstawie Artykułu 34 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka WZÓR SKARGI EUROPEJSKI TRYBUNAŁ PRAW CZŁOWIEKA Rada Europy Strasburg, Francja SKARGA na podstawie Artykułu 34 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka oraz Artykułu 45-47 Regulaminu Trybunału 1 Adres pocztowy

Bardziej szczegółowo

Powołani do Walki EFEZJAN 6:10-24

Powołani do Walki EFEZJAN 6:10-24 Powołani do Walki EFEZJAN 6:10-24 Efezjan 6:10-24 10. W końcu, umacniajcie się w Panu oraz w Jego potężnej sile. 11. Włóżcie na siebie pełną zbroję Bożą, byście umieli sobie radzić z podstępami diabła.

Bardziej szczegółowo

ZASADY WYPEŁNIANIA ANKIETY 2. ZATRUDNIENIE NA CZĘŚĆ ETATU LUB PRZEZ CZĘŚĆ OKRESU OCENY

ZASADY WYPEŁNIANIA ANKIETY 2. ZATRUDNIENIE NA CZĘŚĆ ETATU LUB PRZEZ CZĘŚĆ OKRESU OCENY ZASADY WYPEŁNIANIA ANKIETY 1. ZMIANA GRUPY PRACOWNIKÓW LUB AWANS W przypadku zatrudnienia w danej grupie pracowników (naukowo-dydaktyczni, dydaktyczni, naukowi) przez okres poniżej 1 roku nie dokonuje

Bardziej szczegółowo

================================================

================================================ Barbara Jańczuk Święta i uroczystości październikowe.1 Moja modlitwa różańcowa......2 Rok Eucharystii..3 Wydarzenia z życia świętych......5 Pośmiejmy się....6 ================================================

Bardziej szczegółowo

ROK SZKOLNY 2015/2016

ROK SZKOLNY 2015/2016 ROK SZKOLNY 2015/2016 Szkolne Koło Caritas w roku szkolnym 2015/2016 liczy 28 wolontariuszy, którzy z wielkim zaangażowaniem i oddaniem włączają się w prace naszego Koła. 18 września 2015 r. ognisko SKC

Bardziej szczegółowo

O Królowaniu królowi Cypru fragmenty

O Królowaniu królowi Cypru fragmenty œw. Tomasz z Akwinu* O Królowaniu królowi Cypru fragmenty Rozdzia³ 15: O tym, e pojêcie rz¹dów zaczerpniête zosta³o z rz¹dów boskich 15.1. I jak za³o enia miasta lub królestwa odpowiednio zaczerpniêto

Bardziej szczegółowo

P R Z E D S T A W I E N I E

P R Z E D S T A W I E N I E P R Z E D S T A W I E N I E O TEMATYCE BOśONARODZENIOWEJ JA TAKśE PÓJDĘ DO TEJ STAJENKI opracowanie: Krystyna Kwiatkowska Występują: Narrator, Anioł, Dziecko, Pasterz, Król, Józef, Maryja, Jezus, Jacuś,

Bardziej szczegółowo

Nie racjonalnych powodów dla dopuszczenia GMO w Polsce

Nie racjonalnych powodów dla dopuszczenia GMO w Polsce JANUSZ WOJCIECHOWSKI POSEŁ DO PARLAMENTU EUROPEJSKIEGO WICEPRZEWODNICZĄCY KOMISJI ROLNICTWA I ROZWOJU WSI Tekst wystąpienia na Konferencji: "TRADYCYJNE NASIONA - NASZE DZIEDZICTWO I SKARB NARODOWY. Tradycyjne

Bardziej szczegółowo

SPECYFIKACJA ISTOTNYCH WARUNKÓW ZAMÓWIENIA DLA PRZETARGU NIEOGRANICZONEGO CZĘŚĆ II OFERTA PRZETARGOWA

SPECYFIKACJA ISTOTNYCH WARUNKÓW ZAMÓWIENIA DLA PRZETARGU NIEOGRANICZONEGO CZĘŚĆ II OFERTA PRZETARGOWA Powiat Wrocławski z siedzibą władz przy ul. Kościuszki 131, 50-440 Wrocław, tel/fax. 48 71 72 21 740 SPECYFIKACJA ISTOTNYCH WARUNKÓW ZAMÓWIENIA DLA PRZETARGU NIEOGRANICZONEGO CZĘŚĆ II OFERTA PRZETARGOWA

Bardziej szczegółowo

MĄDROŚĆ, WIARA i WYCHOWANIE. Koncepcja pracy Katolickiego Gimnazjum im. św. Jadwigi Królowej w Sandomierzu na lata 2015/2020

MĄDROŚĆ, WIARA i WYCHOWANIE. Koncepcja pracy Katolickiego Gimnazjum im. św. Jadwigi Królowej w Sandomierzu na lata 2015/2020 MĄDROŚĆ, WIARA i WYCHOWANIE Koncepcja pracy Katolickiego Gimnazjum im. św. Jadwigi Królowej w Sandomierzu na lata 2015/2020 Podstawa prawna: Ustawa z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty (Dz.U. 2004

Bardziej szczegółowo

STATUT KOŁA NAUKOWEGO KLUB INWESTORA

STATUT KOŁA NAUKOWEGO KLUB INWESTORA STATUT KOŁA NAUKOWEGO KLUB INWESTORA 1 I. Postanowienia ogólne 1. Koło Naukowe KLUB INWESTORA, zwane dalej Kołem Naukowym, jest jednostką Samorządu Studenckiego działającą przy Wydziale Finansów i Bankowości

Bardziej szczegółowo

REGULAMIN SAMORZĄDU UCZNIOWSKIEGO GIMNAZJUM W ZABOROWIE UL. STOŁECZNA 182

REGULAMIN SAMORZĄDU UCZNIOWSKIEGO GIMNAZJUM W ZABOROWIE UL. STOŁECZNA 182 Załącznik nr 6 REGULAMIN SAMORZĄDU UCZNIOWSKIEGO GIMNAZJUM W ZABOROWIE UL. STOŁECZNA 182 Na podstawie atr.55 Ustawy o systemie oświaty z dnia 7 września 1991 roku (Dz.U. z 1991 roku nr 59 poz.425) ze zmianami

Bardziej szczegółowo

UCHWAŁA NR XXX/263/2014 RADY GMINY PRZODKOWO. z dnia 31 marca 2014 r.

UCHWAŁA NR XXX/263/2014 RADY GMINY PRZODKOWO. z dnia 31 marca 2014 r. UCHWAŁA NR XXX/263/2014 RADY GMINY PRZODKOWO z dnia 31 marca 2014 r. w sprawie w sprawie regulaminu udzielania pomocy materialnej o charakterze socjalnym dla uczniów zamieszkałych na terenie Gminy Przodkowo.

Bardziej szczegółowo

WNIOSEK O USTALENIE PRAWA DO ZASIŁKU DLA OPIEKUNA

WNIOSEK O USTALENIE PRAWA DO ZASIŁKU DLA OPIEKUNA Nazwa organu właściwego prowadzącego postępowanie w sprawie zasiłku dla opiekuna: Adres: WNIOSEK O USTALENIE PRAWA DO ZASIŁKU DLA OPIEKUNA przysługującego na podstawie z ustawy z dnia 4 kwietnia 2014 r.

Bardziej szczegółowo

Wójt Gminy Bobrowniki ul. Nieszawska 10 87-617 Bobrowniki WNIOSEK O PRZYZNANIE STYPENDIUM SZKOLNEGO W ROKU SZKOLNYM 2010/2011

Wójt Gminy Bobrowniki ul. Nieszawska 10 87-617 Bobrowniki WNIOSEK O PRZYZNANIE STYPENDIUM SZKOLNEGO W ROKU SZKOLNYM 2010/2011 Nr wniosku.../... Bobrowniki, dnia... Wójt Gminy Bobrowniki ul. Nieszawska 10 87-617 Bobrowniki WNIOSEK O PRZYZNANIE STYPENDIUM SZKOLNEGO W ROKU SZKOLNYM 2010/2011 1. Dane osobowe WNIOSKODAWCY Nazwisko

Bardziej szczegółowo

Warto wiedzieæ - nietypowe uzale nienia NIETYPOWE UZALE NIENIA - uzale nienie od facebooka narkotyków czy leków. Czêœæ odciêtych od niego osób wykazuje objawy zespo³u abstynenckiego. Czuj¹ niepokój, gorzej

Bardziej szczegółowo

1. NAUCZANIE JĘZYKÓW NOWOŻYTNYCH (OBOWIĄZKOWYCH) W RAMACH PROGRAMU STUDIÓW STACJONARNYCH (CYKL A I B) I NIESTACJONARNYCH

1. NAUCZANIE JĘZYKÓW NOWOŻYTNYCH (OBOWIĄZKOWYCH) W RAMACH PROGRAMU STUDIÓW STACJONARNYCH (CYKL A I B) I NIESTACJONARNYCH 1 Szczegółowe przepisy wykonawcze na rok akadem. 2010/11 wprowadzające w życie Zarządzenie Rektora PWT we Wrocławiu w sprawie nauczania języków obcych na PWT we Wrocławiu z dnia 29 września 2009 r. 1.

Bardziej szczegółowo

Nawracać się. 04.03 09.03.2013 III. tydzień Wielkiego Postu. Modlitwa małżeńska

Nawracać się. 04.03 09.03.2013 III. tydzień Wielkiego Postu. Modlitwa małżeńska Nawracać się 04.03 09.03.2013 III. tydzień Wielkiego Postu Modlitwa małżeńska Wspólnota Ruchu Światło - Życie On Jest (www.onjest.pl) marzec 2013 Opracowanie: Monika Mosior/ Jerzy Prokopiuk Modlitwa małżeńska

Bardziej szczegółowo

Rady Miejskiej Wodzisławia Śląskiego. w sprawie stypendiów dla osób zajmujących się twórczością artystyczną i upowszechnianiem kultury.

Rady Miejskiej Wodzisławia Śląskiego. w sprawie stypendiów dla osób zajmujących się twórczością artystyczną i upowszechnianiem kultury. identyfikator /6 Druk nr 114 UCHWAŁY NR... Rady Miejskiej Wodzisławia Śląskiego z dnia... w sprawie stypendiów dla osób zajmujących się twórczością Na podstawie art. 7 ust. 1 pkt 9 i art. 18 ust. 1 ustawy

Bardziej szczegółowo

KRÓLEWSKIE SERCE KOBIETY

KRÓLEWSKIE SERCE KOBIETY KRÓLEWSKIE SERCE KOBIETY PAŁAC DZIAŁYŃSKICH W POZNANIU STARY RYNEK 78/79 23-24 MARCA 2013R. 13-14 KWIETNIA 2013R. PIĘKNO NALEŻY WSPIERAĆ, BO TWORZY JE NIEWIELU A POTRZEBUJE WIELU PIĘKNO BEZ DOBROCI JEST

Bardziej szczegółowo

POSTANOWIENIA DODATKOWE DO OGÓLNYCH WARUNKÓW GRUPOWEGO UBEZPIECZENIA NA ŻYCIE KREDYTOBIORCÓW Kod warunków: KBGP30 Kod zmiany: DPM0004 Wprowadza się następujące zmiany w ogólnych warunkach grupowego ubezpieczenia

Bardziej szczegółowo

REGULAMIN STYPENDIALNY FUNDACJI NA RZECZ NAUKI I EDUKACJI TALENTY

REGULAMIN STYPENDIALNY FUNDACJI NA RZECZ NAUKI I EDUKACJI TALENTY REGULAMIN STYPENDIALNY FUNDACJI NA RZECZ NAUKI I EDUKACJI TALENTY Program opieki stypendialnej Fundacji Na rzecz nauki i edukacji - talenty adresowany jest do młodzieży ponadgimnazjalnej uczącej się w

Bardziej szczegółowo

POMOC PSYCHOLOGICZNO-PEDAGOGICZNA Z OPERONEM. Vademecum doradztwa edukacyjno-zawodowego. Akademia

POMOC PSYCHOLOGICZNO-PEDAGOGICZNA Z OPERONEM. Vademecum doradztwa edukacyjno-zawodowego. Akademia POMOC PSYCHOLOGICZNO-PEDAGOGICZNA Z OPERONEM PLANOWANIE DZIAŁAŃ Określanie drogi zawodowej to szereg różnych decyzji. Dobrze zaplanowana droga pozwala dojechać do określonego miejsca w sposób, który Ci

Bardziej szczegółowo

Projekty uchwał na Zwyczajne Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy zwołane na dzień 10 maja 2016 r.

Projekty uchwał na Zwyczajne Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy zwołane na dzień 10 maja 2016 r. Projekty uchwał na Zwyczajne Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy zwołane na dzień 10 maja 2016 r. Uchwała nr.. Zwyczajnego Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy OEX Spółka Akcyjna z siedzibą w Poznaniu z dnia

Bardziej szczegółowo

Wspólnota Sióstr Służebnic Bożego Miłosierdzia z Rybna

Wspólnota Sióstr Służebnic Bożego Miłosierdzia z Rybna Siostry z Rybna, Wspólnota Sióstr Służebnic Bożego Miłosierdzia, Siostry Służebnice Bożego Miłosierdzia Zgromadzenie Sióstr Jezusa Miłosiernego jest katolickim zgromadzeniem zakonnym żeńskim, założonym

Bardziej szczegółowo

Regulamin Konkursu na cykl zajęć edukacyjnych o prawach dziecka i ich realizacji w praktyce

Regulamin Konkursu na cykl zajęć edukacyjnych o prawach dziecka i ich realizacji w praktyce Regulamin Konkursu na cykl zajęć edukacyjnych o prawach dziecka i ich realizacji w praktyce I. Postanowienia ogólne 1. Organizatorem konkursu jest Rzecznik Praw Dziecka, zwany dalej Organizatorem, z siedzibą

Bardziej szczegółowo

Regulamin studenckich praktyk zawodowych w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Nowym Sączu

Regulamin studenckich praktyk zawodowych w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Nowym Sączu Regulamin studenckich praktyk zawodowych w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Nowym Sączu 1 1. Uczelnia organizuje studenckie praktyki zawodowe, zwane dalej "praktykami", przewidziane w planach studiów

Bardziej szczegółowo

Fed musi zwiększać dług

Fed musi zwiększać dług Fed musi zwiększać dług Autor: Chris Martenson Źródło: mises.org Tłumaczenie: Paweł Misztal Fed robi, co tylko może w celu doprowadzenia do wzrostu kredytu (to znaczy długu), abyśmy mogli powrócić do tego,

Bardziej szczegółowo

Zarządzenie Nr 4851/2014 Prezydenta Miasta Radomia z dnia 18 marca 2014 r.

Zarządzenie Nr 4851/2014 Prezydenta Miasta Radomia z dnia 18 marca 2014 r. Zarządzenie Nr 4851/2014 Prezydenta Miasta Radomia z dnia 18 marca 2014 r. w sprawie: przyjęcia Regulaminu przyznawania, wydawania i użytkowania Karty Rodzina Plus. Na podstawie art. 7 ust. 1 pkt 6a i

Bardziej szczegółowo

Omnec Onec Zbiór tekstów - Część III - List od Wenusjan

Omnec Onec Zbiór tekstów - Część III - List od Wenusjan Omnec Onec Zbiór tekstów - Część III - List od Wenusjan Venusian Script Collection of Texts Part III - Copyright 2000 by Omnec Onec Zbiór tekstów Part III - Copyright 2000 by Omnec Onec Kopiowanie i rozpowszechnianie

Bardziej szczegółowo

WSZĘDZIE DOBRZE, ALE... W SZKOLE NAJLEPIEJ!!!

WSZĘDZIE DOBRZE, ALE... W SZKOLE NAJLEPIEJ!!! GAZETKA SZKOLNA Szkoła Podstawowa Im Mikołaja Kopernika Chorzelów 316 Chorzelów http://www.spchorzelow.pl/ Numer 1 WRZESIEŃ 2009 WSZĘDZIE DOBRZE, ALE... W SZKOLE NAJLEPIEJ!!! CO WARTO PRZECZYTAĆ W GAZETCE?

Bardziej szczegółowo

Wnioskodawcy. Warszawa, dnia 15 czerwca 2011 r.

Wnioskodawcy. Warszawa, dnia 15 czerwca 2011 r. Warszawa, dnia 15 czerwca 2011 r. My, niŝej podpisani radni składamy na ręce Przewodniczącego Rady Dzielnicy Białołęka wniosek o zwołanie nadzwyczajnej sesji Rady dzielnicy Białołęka. Jednocześnie wnioskujemy

Bardziej szczegółowo

PRZYJĘCIE NA LECZENIE DO SZPITALA

PRZYJĘCIE NA LECZENIE DO SZPITALA PRZYJĘCIE NA LECZENIE DO SZPITALA (Część 3 Ustawy o zdrowiu psychicznym z 1983 roku [Mental Health Act 1983]) 1. Imię i nazwisko pacjenta 2. Imię i nazwisko osoby sprawującej opiekę nad pacjentem ( lekarz

Bardziej szczegółowo

Ogłoszenie o zwołaniu Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia Spółki ELKOP S.A.

Ogłoszenie o zwołaniu Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia Spółki ELKOP S.A. Ogłoszenie o zwołaniu Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia Spółki ELKOP S.A. Zarząd ELKOP S.A. z siedzibą w Chorzowie (41-506) przy ul. Józefa Maronia 44, spółki wpisanej do Rejestru Przedsiębiorców Krajowego

Bardziej szczegółowo

Opracowanie: mgr Krystyna Golba mgr Justyna Budak

Opracowanie: mgr Krystyna Golba mgr Justyna Budak 1 Wyniki badań ankietowych nt.,,bezpieczeństwa uczniów w szkole przeprowadzone wśród pierwszoklasistów Zespołu Szkól Technicznych w Mielcu w roku szkolnym 2007/2008 Celem ankiety było zdiagnozowanie stanu

Bardziej szczegółowo

Uchwała Nr... Rady Miejskiej Będzina z dnia... 2016 roku

Uchwała Nr... Rady Miejskiej Będzina z dnia... 2016 roku Uchwała Nr... Rady Miejskiej Będzina z dnia... 2016 roku w sprawie określenia trybu powoływania członków oraz organizacji i trybu działania Będzińskiej Rady Działalności Pożytku Publicznego. Na podstawie

Bardziej szczegółowo

Zapytanie ofertowe nr 3

Zapytanie ofertowe nr 3 I. ZAMAWIAJĄCY STUDIUM JĘZYKÓW OBCYCH M. WAWRZONEK I SPÓŁKA s.c. ul. Kopernika 2 90-509 Łódź NIP: 727-104-57-16, REGON: 470944478 Zapytanie ofertowe nr 3 II. OPIS PRZEDMIOTU ZAMÓWIENIA Przedmiotem zamówienia

Bardziej szczegółowo

Regulamin Krêgów Harcerstwa Starszego ZHR

Regulamin Krêgów Harcerstwa Starszego ZHR Biuro Naczelnictwa ZHR 1 Regulamin Krêgów Harcerstwa Starszego ZHR (za³¹cznik do uchwa³y Naczelnictwa nr 196/1 z dnia 30.10.2007 r. ) 1 Kr¹g Harcerstwa Starszego ZHR - zwany dalej "Krêgiem" w skrócie "KHS"

Bardziej szczegółowo

113 LITANII. Wybór i opracowanie. ks. Jerzy Lech Kontkowski SJ

113 LITANII. Wybór i opracowanie. ks. Jerzy Lech Kontkowski SJ 113 LITANII Wybór i opracowanie ks. Jerzy Lech Kontkowski SJ Wydawnictwo WAM Księża Jezuici Kraków 2012 SPIS TREŚCI Słowo wprowadzenia... 7 Psalm 136(135)... 13 Część I Litanie do Trzech Osób Trójcy Świętej

Bardziej szczegółowo

Regulamin Rady Rodziców. przy Gimnazjum w Jasienicy. Postanowienia ogólne

Regulamin Rady Rodziców. przy Gimnazjum w Jasienicy. Postanowienia ogólne Regulamin Rady Rodziców przy Gimnazjum w Jasienicy Postanowienia ogólne 1. Rada Rodziców zwana dalej Radą a/ reprezentuje interesy ogółu rodziców, b/ wpływając na sprawy szkoły może przyczynić się do lepszej

Bardziej szczegółowo

Temat: Św. Bernadetta Soubirous.

Temat: Św. Bernadetta Soubirous. Kazanie ze spotkania młodych 11 października 2014r. Temat: Św. Bernadetta Soubirous. Wiara otwiera nam drogę do Bożej rodziny, tworząc duchową rodzinę. "Błogosławione łono które Cię nosiło". Pan Jezus

Bardziej szczegółowo

KATECHEZA DL SZKOŁY PODSTAWOWEJ KLASY I III

KATECHEZA DL SZKOŁY PODSTAWOWEJ KLASY I III s. Agata Trzaska KATECHEZA DL SZKOŁY PODSTAWOWEJ KLASY I III TEMAT: Powołanie do życia konsekrowanego co to takiego? ZAŁOŻENIA EDUKACYJNE 1. Cele katechetyczne wymagania ogólne Uczeń uświadamia sobie kim

Bardziej szczegółowo

Sentencje. 1 'Kochaæ, to nie znaczy patrzeæ na siebie nawzajem, lecz patrzeæ razem w tym samym kierunku.' /A. de Saint Exupery/

Sentencje. 1 'Kochaæ, to nie znaczy patrzeæ na siebie nawzajem, lecz patrzeæ razem w tym samym kierunku.' /A. de Saint Exupery/ Podziêkowanie Serdecznie dziêkujemy za przybycie i za nasze zdrowie toastu wypicie. Dziêkujemy za chêæ dzielenie radoœci, za yczenia, prezenty i wszystkie serdecznoœci. Serdecznie dziêkujemy, e byliœcie

Bardziej szczegółowo

Adres strony internetowej, na której Zamawiający udostępnia Specyfikację Istotnych Warunków Zamówienia: www.wup.pl/index.php?

Adres strony internetowej, na której Zamawiający udostępnia Specyfikację Istotnych Warunków Zamówienia: www.wup.pl/index.php? 1 z 6 2013-10-03 14:58 Adres strony internetowej, na której Zamawiający udostępnia Specyfikację Istotnych Warunków Zamówienia: www.wup.pl/index.php?id=221 Szczecin: Usługa zorganizowania szkolenia specjalistycznego

Bardziej szczegółowo

POWIATOWY URZĄD PRACY

POWIATOWY URZĄD PRACY POWIATOWY URZĄD PRACY ul. Piłsudskiego 33, 33-200 Dąbrowa Tarnowska tel. (0-14 ) 642-31-78 Fax. (0-14) 642-24-78, e-mail: krda@praca.gov.pl Załącznik Nr 3 do Uchwały Nr 5/2015 Powiatowej Rady Rynku Pracy

Bardziej szczegółowo

Co zrobić, jeśli uważasz, że decyzja w sprawie zasiłku mieszkaniowego lub zasiłku na podatek lokalny jest niewłaściwa

Co zrobić, jeśli uważasz, że decyzja w sprawie zasiłku mieszkaniowego lub zasiłku na podatek lokalny jest niewłaściwa Polish Co zrobić, jeśli uważasz, że decyzja w sprawie zasiłku mieszkaniowego lub zasiłku na podatek lokalny jest niewłaściwa (What to do if you think the decision about your Housing Benefit or Council

Bardziej szczegółowo

Nazwisko. Ulica Numer domu Numer mieszkania.... (imię i nazwisko) Data urodzenia:... numer PESEL... Kod pocztowy: Ulica. Numer domu. Telefon...

Nazwisko. Ulica Numer domu Numer mieszkania.... (imię i nazwisko) Data urodzenia:... numer PESEL... Kod pocztowy: Ulica. Numer domu. Telefon... Nazwa organu właściwego prowadzącego postępowanie w sprawie świadczeń rodzinnych: Adres: Część I Dane osoby ubiegającej się WNIOSEK O USTALENIE i WYPŁATĘ ZASIŁKU DLA OPIEKUNA Imię Nazwisko Numer PESEL

Bardziej szczegółowo

DOPALACZE. - nowa kategoria substancji psychoaktywnych

DOPALACZE. - nowa kategoria substancji psychoaktywnych DOPALACZE - nowa kategoria substancji psychoaktywnych CZYM SĄ DOPALACZE? Dopalacze stosowana w Polsce, potoczna nazwa różnego rodzaju produktów zawierających substancje psychoaktywne, które nie znajdują

Bardziej szczegółowo

Ogłoszenie o zwołaniu Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy TELL Spółka Akcyjna z siedzibą w Poznaniu na dzień 11 sierpnia 2014 r.

Ogłoszenie o zwołaniu Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy TELL Spółka Akcyjna z siedzibą w Poznaniu na dzień 11 sierpnia 2014 r. Ogłoszenie o zwołaniu Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy TELL Spółka Akcyjna z siedzibą w Poznaniu na dzień 11 sierpnia 2014 r. I. Zarząd TELL S.A., działając zgodnie art.399 1 k.s.h., niniejszym

Bardziej szczegółowo

Nadzieja Patrycja Kępka. Płacz już nie pomaga. Anioł nie wysłuchał próśb. Tonąc w beznadziei. Raz jeszcze krzyczy ku niebu.

Nadzieja Patrycja Kępka. Płacz już nie pomaga. Anioł nie wysłuchał próśb. Tonąc w beznadziei. Raz jeszcze krzyczy ku niebu. W zmaganiach konkursowych wzięli udział: Patrycja Kępka, Sebastian Wlizło i Łukasz Magier - uczniowie Zespołu Szkół nr 1 w Hrubieszowie, którzy udostępnili swoje wiersze: Nadzieja Patrycja Kępka Płacz

Bardziej szczegółowo

FORUM ZWIĄZKÓW ZAWODOWYCH

FORUM ZWIĄZKÓW ZAWODOWYCH L.Dz.FZZ/VI/912/04/01/13 Bydgoszcz, 4 stycznia 2013 r. Szanowny Pan WŁADYSŁAW KOSINIAK - KAMYSZ MINISTER PRACY I POLITYKI SPOŁECZNEJ Uwagi Forum Związków Zawodowych do projektu ustawy z dnia 14 grudnia

Bardziej szczegółowo

WNIOSEK O USTALENIE I WYPŁATĘ ZASIŁKU DLA OPIEKUNA

WNIOSEK O USTALENIE I WYPŁATĘ ZASIŁKU DLA OPIEKUNA Nazwa organu właściwego prowadzącego postępowanie w sprawie świadczeń rodzinnych: Adres: Część I Dane osoby ubiegającej się Imię Numer PESEL *) Obywatelstwo WNIOSEK O USTALENIE I WYPŁATĘ ZASIŁKU DLA OPIEKUNA

Bardziej szczegółowo

Tischner KS. JÓZEF. Opracowanie Wojciech Bonowicz

Tischner KS. JÓZEF. Opracowanie Wojciech Bonowicz Tischner KS. JÓZEF Tischner KS. JÓZEF Opracowanie Wojciech Bonowicz Wydawnictwo Znak Kraków 2010 KAZANIE PIERWSZE o tym, za kogo umarł Pan Jezus KSIĄDZ JÓZEF: Dzieci kochane! Wysłuchaliśmy przed chwilą

Bardziej szczegółowo

Uchwała z dnia 20 października 2011 r., III CZP 53/11

Uchwała z dnia 20 października 2011 r., III CZP 53/11 Uchwała z dnia 20 października 2011 r., III CZP 53/11 Sędzia SN Zbigniew Kwaśniewski (przewodniczący) Sędzia SN Anna Kozłowska (sprawozdawca) Sędzia SN Grzegorz Misiurek Sąd Najwyższy w sprawie ze skargi

Bardziej szczegółowo

I. POSTANOWIENIE OGÓLNE

I. POSTANOWIENIE OGÓLNE Załącznik do Zarządzenia Nr 26/2015 Rektora UKSW z dnia 1 lipca 2015 r. REGULAMIN ZWIĘKSZENIA STYPENDIUM DOKTORANCKIEGO Z DOTACJI PODMIOTOWEJ NA DOFINANSOWANIE ZADAŃ PROJAKOŚCIOWYCH NA UNIWERSYTETCIE KARDYNAŁA

Bardziej szczegółowo

STATUT FUNDACJI CHCEMY POMAGAĆ Postanowienia ogólne

STATUT FUNDACJI CHCEMY POMAGAĆ Postanowienia ogólne STATUT FUNDACJI CHCEMY POMAGAĆ Postanowienia ogólne 1 1. Fundacja pod nazwą Chcemy Pomagać, zwana dalej Fundacją, ustanowiona przez: Piotra Sołtysa zwanego dalej fundatorem, aktem notarialnym sporządzonym

Bardziej szczegółowo

za pośrednictwem 00-898 Warszawa Al. Solidarności 127 (art. 398 2 kpc) ul. Góralska 5 01-112 Warszawa

za pośrednictwem 00-898 Warszawa Al. Solidarności 127 (art. 398 2 kpc) ul. Góralska 5 01-112 Warszawa (WZÓR) Warszawa, dn. 2012 r. SĄD APELACYJNY SĄD PRACY I UBEZPIECZEŃ SPOŁECZNYCH w Warszawie za pośrednictwem Sądu Okręgowego XIV Wydział Ubezpieczeń Społecznych w Warszawa 00-898 Warszawa Al. Solidarności

Bardziej szczegółowo

1922-1939 KALENDARIUM

1922-1939 KALENDARIUM 1922-1939 KALENDARIUM 1918 Grudzieñ - ukazuje siê Rozkaz nr 1 Departamentu Sanitarnego Ministerstwa Spraw Wojskowych z 9.12.1918 r., który o lekarzach s³u ¹cych w wojsku stwierdza, i...s¹ oficerami i pos³uguj¹

Bardziej szczegółowo

Na podstawie art.4 ust.1 i art.20 lit. l) Statutu Walne Zebranie Stowarzyszenia uchwala niniejszy Regulamin Zarządu.

Na podstawie art.4 ust.1 i art.20 lit. l) Statutu Walne Zebranie Stowarzyszenia uchwala niniejszy Regulamin Zarządu. Na podstawie art.4 ust.1 i art.20 lit. l) Statutu Walne Zebranie Stowarzyszenia uchwala niniejszy Regulamin Zarządu Regulamin Zarządu Stowarzyszenia Przyjazna Dolina Raby Art.1. 1. Zarząd Stowarzyszenia

Bardziej szczegółowo

Regionalna Karta Du ej Rodziny

Regionalna Karta Du ej Rodziny Szanowni Pañstwo! Wspieranie rodziny jest jednym z priorytetów polityki spo³ecznej zarówno kraju, jak i województwa lubelskiego. To zadanie szczególnie istotne w obliczu zachodz¹cych procesów demograficznych

Bardziej szczegółowo

UCHWAŁA Nr XIX/170/2012 RADY MIEJSKIEJ w KOZIENICACH z dnia 29 marca 2012 r.

UCHWAŁA Nr XIX/170/2012 RADY MIEJSKIEJ w KOZIENICACH z dnia 29 marca 2012 r. UCHWAŁA Nr XIX/170/2012 RADY MIEJSKIEJ w KOZIENICACH z dnia 29 marca 2012 r. w sprawie zasad udzielania stypendiów o charakterze motywującym ze środków Gminy Kozienice. Na podstawie art. 18 ust. 2 pkt

Bardziej szczegółowo

Warszawa, maj 2012 BS/74/2012 O DOPUSZCZALNOŚCI STOSOWANIA KAR CIELESNYCH I PRAWIE CHRONIĄCYM DZIECI PRZED PRZEMOCĄ

Warszawa, maj 2012 BS/74/2012 O DOPUSZCZALNOŚCI STOSOWANIA KAR CIELESNYCH I PRAWIE CHRONIĄCYM DZIECI PRZED PRZEMOCĄ Warszawa, maj 2012 BS/74/2012 O DOPUSZCZALNOŚCI STOSOWANIA KAR CIELESNYCH I PRAWIE CHRONIĄCYM DZIECI PRZED PRZEMOCĄ Znak jakości przyznany CBOS przez Organizację Firm Badania Opinii i Rynku 11 stycznia

Bardziej szczegółowo

POSTANOWIENIE z dnia 14 września 2010 r.

POSTANOWIENIE z dnia 14 września 2010 r. POSTANOWIENIE z dnia 14 września 2010 r. Krajowa Izba Odwoławcza w składzie: Przewodniczący: Piotr Kozłowski po rozpoznaniu na posiedzeniu niejawnym bez udziału stron w dniu 14 września 2010 r. w Warszawie,

Bardziej szczegółowo

Regulamin Konkursu Start up Award 9. Forum Inwestycyjne 20-21 czerwca 2016 r. Tarnów. Organizatorzy Konkursu

Regulamin Konkursu Start up Award 9. Forum Inwestycyjne 20-21 czerwca 2016 r. Tarnów. Organizatorzy Konkursu Regulamin Konkursu Start up Award 9. Forum Inwestycyjne 20-21 czerwca 2016 r. Tarnów 1 Organizatorzy Konkursu 1. Organizatorem Konkursu Start up Award (Konkurs) jest Fundacja Instytut Studiów Wschodnich

Bardziej szczegółowo

Regulamin konkursu na logo POWIATU ŚREDZKIEGO

Regulamin konkursu na logo POWIATU ŚREDZKIEGO Regulamin konkursu na logo POWIATU ŚREDZKIEGO I. Organizator konkursu Organizatorem konkursu jest Zarząd Powiatu w Środzie Śląskiej, zwany dalej Organizatorem. Koordynatorem konkursu z ramienia Organizatora

Bardziej szczegółowo

DLACZEGO WARTO G OSOWAÆ NA PSL?

DLACZEGO WARTO G OSOWAÆ NA PSL? DLACZEGO WARTO G OSOWAÆ NA PSL? 1. Bo jest Stronnictwem politycznym, którego g³ówne idee programowe siêgaj¹ bogatej, nieprzerwanej tradycji ruchu ludowego. Ma za sob¹ najd³u sz¹ spoœród wszystkich polskich

Bardziej szczegółowo

UCHWAŁA NR XXVIII/294/2013 RADY GMINY NOWY TARG. z dnia 27 września 2013 r. w sprawie przyjęcia programu 4+ Liczna Rodzina

UCHWAŁA NR XXVIII/294/2013 RADY GMINY NOWY TARG. z dnia 27 września 2013 r. w sprawie przyjęcia programu 4+ Liczna Rodzina UCHWAŁA NR XXVIII/294/2013 RADY GMINY NOWY TARG z dnia 27 września 2013 r. w sprawie przyjęcia programu 4+ Liczna Rodzina Na podstawie art. 18 ust. 2 pkt 15 oraz art.51 ust.1 z dnia 8 marca 1990 r. ustawy

Bardziej szczegółowo

Co do zasady, obliczenie wykazywanej

Co do zasady, obliczenie wykazywanej Korekta deklaracji podatkowej: można uniknąć sankcji i odzyskać ulgi Piotr Podolski Do 30 kwietnia podatnicy podatku dochodowego od osób fizycznych byli zobowiązani złożyć zeznanie określające wysokość

Bardziej szczegółowo

Rozdział 6. Pakowanie plecaka. 6.1 Postawienie problemu

Rozdział 6. Pakowanie plecaka. 6.1 Postawienie problemu Rozdział 6 Pakowanie plecaka 6.1 Postawienie problemu Jak zauważyliśmy, szyfry oparte na rachunku macierzowym nie są przerażająco trudne do złamania. Zdecydowanie trudniejszy jest kryptosystem oparty na

Bardziej szczegółowo

K R Y T E R I A O C E N I A N I A

K R Y T E R I A O C E N I A N I A K R Y T E R I A O C E N I A N I A z katechezy w zakresie III klasy szko³y podstawowej do programu nr AZ-1-01/1 i podrêcznika nr AZ-13-01/1-5 Jezusowa wspólnota serc pod redakcj¹ ks. Stanis³awa abendowicza

Bardziej szczegółowo

Świadomość, która obala stereotypy. Ewa Kucharczyk-Deja, Małgorzata Biadoń, ŚDS nr 2 w Warszawie

Świadomość, która obala stereotypy. Ewa Kucharczyk-Deja, Małgorzata Biadoń, ŚDS nr 2 w Warszawie Świadomość, która obala stereotypy Ewa Kucharczyk-Deja, Małgorzata Biadoń, ŚDS nr 2 w Warszawie Plan prezentacji 1. Jak to się zaczęło? 2. Komu to pomoże? 3. Choroby psychiczne stereotypy. 4. Opinie Polaków

Bardziej szczegółowo