Nr 4/2008 UKAZUJE SIĘ OD 1907 ROKU

Wielkość: px
Rozpocząć pokaz od strony:

Download "Nr 4/2008 UKAZUJE SIĘ OD 1907 ROKU"

Transkrypt

1 Nr 4/2008 UKAZUJE SIĘ OD 1907 ROKU

2 Spis treści: Od redakcji 1 Nr 4 (320) Warszawa 2008 Rok 82 Pharilapcha (A. Sokołowski) 2 Pamir (R. Róg) 7 Nanda Devi East debiut polskiego himalaizmu (J. Kurczab) 16 Nowe drogi w Tatrach 20 Zagadki Kotła pod Polskim Grzebieniem (A. Z. Górski, P. G. Mielus, H. F. Rączka) 24 Jaki powinien być dobry instruktor? (B. Kowalski) 28 Mięśnie brzucha (K. Drozda) 30 Z teki rysownika (M. Konecki) 33 Rozmaitości 34 Nasze skały (M. Biedrzycki) 40 Jaskinie 43 Marzena Skotnicówna (M. B. Bednarz) 44 Pożegnania 45 Od redakcji Mija właśnie 70 lat od chwili, którą uznajemy za początek polskiego himalaizmu. W 1939 roku w przededniu rozpoczęcia II wojny światowej Jakub Bujak i Janusz Klarner zdobyli Nanda Devi East (7434 m). Był to ogromny sukces, który zapoczątkował okres wzlotów i upadków polskiego himalaizmu. W czasach powojennych okoliczności nie pozwalały Polakom na eksplorację odległych Himalajów. W latach 70-tych nabraliśmy wiatru w żagle i przez dobre dwie dekady zadziwialiśmy świat naszymi sukcesami. Wraz z początkiem kapitalizmu i otwarciem świata dla Polaków pojawiamy się w górach wysokich coraz liczniej. Nasza obecność przyjmuje różne oblicza. Dla wielu celem jest samo osiągnięcie szczytu czy przekroczenie granicy 8000 m. Coraz liczniej korzystamy z opieki wykwalifikowanych przewodników. Są też alpiniści, którzy pragną osiągnąć wierzchołek nową drogą, trudną drogą czy też zmagając się z himalajską zimą. Pamiętajmy jednak zawsze zwłaszcza, gdy zabieramy się za stopniowanie i ocenianie wyników naszych górskich osiągnięć że wszystkich tych ludzi łączy to, iż spełniają swoje ambicje, sięgają swoich marzeń, zdobywają jak to trafnie określił nieodżałowany Mirek Falco Dąsal swój własny Everest. Właśnie teraz swoje marzenia spełniają Artur Hajzer, Robert Szymczak i Don Bowie czekając od kilku tygodni na pogodę pod Broad Peakiem (8047 m). Osiągnęli już wysokość 7000 m, w chwili oddania tego numeru do druku walczyli o szczyt. Swoje marzenia spełniali też himalaiści 70 lat temu tekst Janusza Kurczaba, opisujący ich wejście, znajdziecie w tym numerze Taternika. Swe marzenia chcą zrealizować również uczestnicy wyprawy jubileuszowej na Nanda Devi East, którzy pragną w bieżącym roku powtórzyć sukces sprzed lat. To właśnie z marzeń bierze się to, że wyruszamy w góry. Mam nadzieję, że przewracając kartki Taternika pomyślicie o kolejnych wyzwaniach, kolejnych podróżach, kolejnych wspinaczkach... Jagoda Adamczyk-Ceranka Zdjęcie na okładce: Rejon szczytu Pharilapcha, fot. Andrzej Sokołowski Zdjecie obok: Wspinaczka w dolinie Gastein, lodospad Federweisfall, fot. Marcin Miczke A NT Y K WA R I AT G ÓRSK I FIL A R H. R ączka Alabastrowa 98, Kielce tel , filar@antykwariat-filar.pl

3 Góry wysokie Góry wysokie Pharilapcha Andrzej Sokołowski Pomysł wyjazdu do Nepalu zrodził się już w roku ubiegłym, kiedy to do listopada 2007 roku musieliśmy podać miejsce i termin wyprawy dla Komisji Wspinaczki Wysokogórskiej PZA. Wyprawę zaplanowaliśmy na listopad 2008, wiedząc, że jest to okres po monsunie, a pogoda jest wówczas przeważnie ustabilizowana. Tuż przed samym wyjazdem ze składu wyprawy wypadł Marcin Kacperek, który doznał urazu głowy. Zmieniliśmy nieco plan, który wcześniej zakładał wspinaczkę w dwóch niezależnych zespołach i zaplanowaliśmy wspinaczkę w trójkę. Pojechaliśmy więc w składzie: Michał Król z Nowego Targu, Przemek Wójcik spod Giewontu oraz ja. Cel był dla nas jak najbardziej odpowiedni: po pierwsze wysokość szczytu niski sześciotysięcznik, 6017 m (ale już sześciotysięcznik). Nikt z nas nie był wcześniej na tej wysokości, więc wybór takiego szczytu był sensowny chociażby ze względu na to, że samo wspinanie odbywało się tak naprawdę poniżej 6000 m. Po drugie, według fotografii z różnych stron internetowych zejście ze szczytu wschodnim kuluarem wyglądało na niezbyt trudne. Jak zwykle przed samym wyjazdem wszystko załatwialiśmy na ostatnią chwilę, ale szczęśliwie w końcu znaleźliśmy się w samolocie W rejon szczytu Pharilapcha trafiliśmy po kilku dniach pobytu w Nepalu. Naszą bazę założyliśmy w osadzie Machermo na ok m. Tu już zaczęła nam lekko dokuczać wysokość, co było związane z niepotrzebnym pośpiechem przy podejściu. Wiedzieliśmy, że może nas dopaść choroba wysokościowa, ale widocznie magnes przyciągający nas do ściany był silniejszy! Zamiast poczekać kilka dni na tej wysokości, już bodajże drugiego dnia poszliśmy ze sprzętem pod ścianę... Mieliśmy bóle głowy, mdłości, brakowało nam sił, ale szczęśliwie zaliczyliśmy nocleg na 4900 m. Po biwaku zeszliśmy do Machermo na odpoczynek gdzie czekaliśmy przez kilka dni i choć codziennie była piękna pogoda, my jednak baliśmy się, że mogą przyjść chmury i opady. Każdy z nas borykał się z takimi wątpliwościami. Droga na szczyt Zespół Linia zejścia 2 3

4 Góry wysokie Góry wysokie Po kilku dniach, pełni wigoru podeszliśmy na lekko pod ścianę, mieliśmy przy sobie tylko śpiwory i namiot, bo resztę rzeczy już tam zdeponowaliśmy. O szóstej rano zaczęliśmy wspinaczkę. Prowadziłem pierwszy blok wyciągów, najpierw dość trudny wyciąg lodowy za ok. WI4+ na pełne 55 m. Kolejny wyciąg trochę nas zatrzymał z daleka wyglądał na łatwy lód, jednak przy pierwszej próbie ominięcia go terenem skalnym, kruchym i pozbawionym asekuracji, zrezygnowaliśmy z tej możliwości. Po drugiej próbie bez wcześniejszego odpadnięcia lód puścił i według nas mógł mieć trudności ok. WI5+. Był pionowy, odparzony i trochę poprzerywany, było trochę asekuracji ze skały. Po tych dwóch wyciągach lodowych o łącznej długości ok. 100 m zaczął się główny kuluar, który miał długość ok. 300 m, w jego połowie był 50-metrowy próg lodowy, który już poprowadził Przemek, wyceniając go na ok. WI5. Następnie były jeszcze dwie długości liny łatwego, nieasekurowalnego terenu, które przeszliśmy z lotną. Byliśmy już prawie pod monolitem, skąd nieco w lewo do góry piął słońce. Nastąpiła szybka zmiana na prowadzeniu i Przemek pociągnął kolejne wyciągi. Wspinanie na samym filarze było różne od samego śniegu do suchej skały, trudności do ok. V. Kolejny wyciąg był ryzykownym trawersem idącym skośnie do góry po stromych śniegach. Cukier śnieg osypywał się, a pod nim była czysta sucha skała. Takie wyciągi kosztowały nas najwięcej wysiłku, po nich jednak napotkaliśmy najtrudniejszy odcinek. Przejąłem prowadzenie. Była to lekko pochylona płyta z dobrą, o dziwo, asekuracją, lecz trudnymi ruchami. Czasem ostrza dziabek były osadzone bardzo płytko i niepewnie, poza tym niekiedy trzeba było czyścić skałę ze śniegu. Wyciąg kończył się prawie pionowym kuluarkiem, również trudnym. Pierwszą część wyciągu wyceniliśmy na M7, drugą na M6. Cały miał około 50 m. Następny również sprawił nam trudności był to kruchy pionowy komin z wyjściem w świeży, nieprzyjemny śnieg. Trzeba było bardzo uważać, by nie spaść, bo asekuracja była Buldering w dniu restu iluzoryczna. W ten sposób wyszliśmy znów na filar i znaleźliśmy dość dobre siedzące miejsce na trzeci biwak. Rano poczekaliśmy na słońce, które nas znakomicie ogrzało. Do końca wspinania jak się później okazało mieliśmy jeszcze dwa pełne wyciągi. Na przedostatnim Przemek zrzucił, podczas Przemek Wójcik na prowadzeniu WI5 Biwak w ścianie się kuluar mikstowo-lodowy. Był długi na kilka wyciągów, najtrudniejsze z nich sięgały stopnia M6 i WI5. Obserwując ten fragment ściany z dołu, spodziewaliśmy się większych trudności, ale okazało się, że w miarę puszczało, choć nie było nam łatwo. Po przejściu kuluaru wyszliśmy na strome pola śnieżne i już po zmierzchu szukaliśmy dogodnego miejsca do spania. Znaleźliśmy małą platforemkę śnieżną, która po podkopaniu dawała trzy miejsca siedzące. Byliśmy bardzo zmęczeni, bo tego dnia zrobiliśmy ok. 500 m ściany. Następnego dnia wspinaczkę zaczęliśmy dość późno, Michał poprowadził teren śnieżno skalny, ale sypki śnieg skutecznie wszystko utrudniał szukanie rys do asekuracji oraz samo wspinanie. Tego dnia był jeden trudny wyciąg, Przemek poprowadził kominek, który wyceniliśmy na M6 z bardzo słabą asekuracją. Po nim był jeszcze łatwy wyciąg i założyliśmy kolejny biwak na platforemce, na której już nawet można było się położyć. Poszliśmy szybko spać i dzień następny rozpoczęliśmy od wspinania łatwym mikstem. Michał zrobił trzy wyciągi i wyszedł na ewidentny filar, który był oświetlony przez Grań szczytowa 4 5

5 Góry wysokie Góry wysokie Przemek w ścianie próby zaklinowania dziaby, spory głaz, który leciał prosto na nas, jednak na szczęście odbił się i przeleciał kilka metrów przed nami. Ostatni wyciąg też był ciekawy. Był to bardzo kruchy komin, który latem miałby może V, ale takie, że każdy chwyt się wyciąga i wkłada z powrotem dla partnera poniżej. Kiedy skończyła się skała, zaczął się firn, który wyprowadził nas na grań szczytową. Z tego miejsca już na lekko (tylko z jedną dziabką) weszliśmy na szczyt. Po pół godzinie szczytowania zaczęliśmy schodzić najpierw śnieżnym stokiem, a później wykonaliśmy szereg zjazdów wschodnim kuluarem. Zaliczyliśmy schodzenie stromymi piargami już o zmroku i gdy już byliśmy w bezpiecznym terenie, zatrzymaliśmy się na biwak. Następnego dnia w południe byliśmy w Machermo. Mieliśmy jeszcze jakiś plan na wspinanie, ale tak nam przemroziło palce, że fizycznie nie było takiej możliwości. Jesteśmy bardzo zadowoleni z naszej drogi, dobrze nam się wspinało w trójkę i liczymy, że jeszcze gdzieś się kiedyś razem wybierzemy. Do zlokalizowania się w ścianie mieliśmy tylko aparat ze zrobionym wcześniej zdjęciem ściany. Wspinając się, nie szukaliśmy na siłę trudności, wręcz odwrotnie szliśmy jak najłatwiej. Jak się okazało, było zupełnie inaczej niż na pierwszy rzut oka to, co wydawało się, że będzie łatwe było trudne i odwrotnie. Rejon jest bogaty w szczyty, na których można otwierać nowe drogi. Dodatkową sprawą, która może zachęcić Was do wypadu do Nepalu jest stabilna pogoda, znacznie lepsza niż w Alpach. A prosta organizacja wyprawy sprawia, że rejon ten w dzisiejszych czasach stanowi doskonałą alternatywę dla wyjazdów do np. wciąż deszczowego Chamonix. Cały zespół bardzo dziękuje sponsorom, bez których moglibyśmy tylko czytać o wspinaniu: Polskiemu Związkowi Alpinizmu, Subaru Import Polska, Directalpine, Regamet, Freerajdy Zdjęcia: Andrzej Sokołowski Pamir Robert Róg Wyprawa w Pamir Tadżycki odbyła się w lipcu i sierpniu 2008 roku. Było to pierwsze wejście w sezonie na Pik Korżeniewskiej Irek Waluga, wejście w stylu alpejskim Robert Róg i Marek Liwski. Marcin Kaczkan zdobył jako trzeci z Polaków tytuł Śnieżnego Barsa, a Irkowi i Maćkowi Stańczakowi brakuje tylko jednego szczytu do tego tytułu. Oli Dzik, która jako jedyna kobieta na wyprawie objęła funkcje nieformalnego kierownika, zostały do zdobycia dwa wierzchołki. W wyprawie brali udział również Dawid Stec i Szymon Wawrzuta z Grupy Beskidzkiej GOPR. Wszyscy uczestnicy weszli na oba szczyty (oprócz Oli, bo na Korżeniewskiej była rok wcześniej i Marka, który ze względu na wcześniejszy wyjazd nie mógł uczestniczyć w akcji na Somoni). Pik Korżeniewskiej 7104 m Pik Somoni (Kommunizma) 7495 m Dwie góry patrzą na siebie, ale nigdy się nie spotkają... pasterz tadżycki Wyrzucam plecak ze śmigłowca i rozglądam się ciekawie wokół. Poznaję nasz namiot Mareczek nie próżnował, przyleciał z Dżirgitalu raptem godzinę przede mną, a żółte Khumbu już stoi na równej platformie. Zanim tam się znajdę, szybki bieg do małej trójkątnej budowli. Podwójny sukces zdążyłem i papier jest na miejscu. Efekty bliskich kontaktów z lokalną florą bakteryjną będą nam towarzyszyć do końca wyprawy... Kazachstan, Kirgizja, Tadżykistan coraz dalej na południe, a właściwie to na wschód, zagłębianie się co kilka lat w kulturę i zwyczaje Azji. Pełen spokój i zdziwienie moje, na widok ich luzu oraz ich, gdy widzą naszą nerwowość. A jak tu się nie denerwować, gdy czeka się w upalnym Duszanbe, a potem w szarym i zaniedbanym Dżirgi na dawno obiecany lot śmigłowiec do bazy na lo- Aklimatyzacja pod ścianą Michał i Przemek na szczycie Zachód słońca nad bazą po lewej żebro Borodkina na Piku Somoni (fot. Robert Róg) 6 7

6 Góry wysokie Góry wysokie traktorek zabiera beczki ze śmieciami z całej bazy, nie ma żadnej, nawet wstępnej segregacji, nie mówiąc o utylizacji. Aż prosi się, aby pakować worki do śmigła, które w większości przypadków na dół zlatuje na lekko. Ot, marzenia lekkoduchów... Wydaje się, ze nikomu taki stan rzeczy nie przeszkadza, nawet, zdawałoby się, wyedukowani i kulturalni Europejczycy traktują najbliższą szczelinę jak przydrożny kosz, a często po kolorowych papierkach, beztrosko pozostawionych na miejscu biwaków, można rozpoznać nację. Cóż, co mi tam, myśli sobie niejeden z nas, dzisiaj jestem w Pamirze, jutro w Andach, nigdy tu już nie przyjadę, mogę śmiecić. Ola rzuca mnie na kolana znosząc z jedynki przytroczony do plecaka (pod którego ciężarem przysiadam) worek ze śmieciami. Na niewiele zdaje się to poświęcenie, wór zamiast w szczelinie na 5100 m, ląduje na 4300 m. Ale, przyznajmy, działanie szlachetne. Podejście do obozu I na 5100 m jest bardzo nużące i nielubiane przez wszystkich. Ścieżka wznosi się, opada, omija skalne żeberka, przekracza potoki i skalne usypiska. Kilka poręczówek z czegoś, co tylko kształtem przypomina linę. Włosy na brodzie stają mi dęba, jak widzę sposób ich mocowania, staram się ich nie dotykać, co nie zawsze jest możliwe. Fotografuję takie kwiatki dla celów szkoleniowych. O dziwo, mimo nawet regularnego obciążania przez wycieczki spod znaku Summit Club DAV-u, Turków i Irańczyków żadna lina się nie zrywa. Czyżbym był przewrażliwiony i nie dowierzał sznurkom do bielizny made in Tajikistan? Jedynka położona jest na kamiennym stoku, gdzie z trudem można znaleźć niewielkie platformy pod namiot. Dla tych, którzy dotarli później, zostaje miejsce niżej, przy samym lodowcu. To, jak określiła Ola, grupa wysokiego ryzyka lub desperaty, jak mawiali Czesi. Pierwszej nocy budzi nas potworny huk, słychać łomot pędzących mas śniegu, namiotem targają ostre podmuchy. Patrzymy na siebie z Markiem, jednocześnie mówimy spie... i usiłujemy wyskoczyć ze śpiworów. Gdy kończymy otwierać zamki namiotu, nastaje cisza i naszym oczom ukazują się namioty przysypane kilkucentymetrową warstwą śniegu. Nachodzi mnie refleksja, że boso, po nocy i w samych majtkach daleko byśmy nie zabiegli... Może lepiej zostać zasypanym w namiocie? Przez całą noc trwa exodus spanikowanych Irańczyków i Turków z dolnych platform. Jastrzębiacy okazują się twardzielami i pozostają na miejscu. Rano lawinisko robi wrażenie lodowiec zasłany śniegiem i sporymi dowcu Moskwina. Niestety, nie mamy szczęścia do agencji, która ma nas w głębokim poważaniu i w górach jesteśmy dopiero po tygodniu od wylotu z kraju. Odbijamy to sobie przemycając do śmigłowca dobre 40 kg nadbagażu. Tak karzemy niecne monopolistyczne praktyki. Baza, ciekawie położona na morenie pomiędzy lodowcem Waltera i Moskwina, różni się od tych poznanych wcześniej pod Chanem i Leninem. Podobna wysokość około 4200 m, ale jest jakaś roślinność, są zwierzęta i oszklony, z ogromnym talerzem anteny satelitarnej budynek stołówki-świetlicy, szybko przemianowany przez nas na Akwarium. Jest i boisko do siatkówki (zamiast parkietu pamirski szuter), stół do ping-ponga i drążek do ćwiczeń, gdyby komuś znudził się alpinizm i chciał zmienić dyscyplinę. Jakby nie było zbliża się czas Igrzysk w Pekinie. Rok wcześniej po bazowym jeziorku można było popływać kajakiem. Ale po wspinaczce największe wzięcie i tak miało pływanie, o ile tak można nazwać wylegiwanie się w lodowatej wodzie po wyjściu z sauny. Jura szef tego biznesowego przedsięwzięcia na wysokim poziomie (mowa tylko o wysokości n.p.m.) dał się przekonać argumentom Mareczka, że my Polacy, a więc Słowianie jak i on, nie możemy płacić tyle Pik Somoni kopuła szczytowa (fot. Robert Róg) samo co westmani (w znaczeniu inni, bo dotyczyło to również Turków i Irańczyków). Jura z uśmiechem inkasował więc od nas po 5 za pakiet gorący prysznic + sauna, przy nominalnej cenie Negocjacyjno-biznesowe zdolności Marka zrobiły na wszystkich spore wrażenie. Do tego stopnia, że Szymkowi przyśniła się scena, w której Marek podczas lotu śmigłowcem telefonicznie negocjuje z prezydentem Tadżykistanu kupno atrakcyjnych działek nad powstającym jeziorem zaporowym. Urządzanie bazy idzie sprawnie, dwóch, jak by nie było, inżynierów, czyli ja i Marek konstruuje z kamieni, desek i zdobycznego kawałka blachy spiżarnie i kącik kuchenny jesteśmy z siebie dumni. Mamy pewien komfort, ale nie korzystamy z niego na razie, idziemy do jedynki. Droga wiedzie początkowo przez nietrudny lodowiec, ale trasa poprowadzona jest nieciekawie. Potem przechodzimy już Moskwinę własnym wariantem, dokładnie w poprzek, co oszczędza nam czasu w labiryncie lodowych turni i strumyków. Droga mija wtedy śmietnik, co zawsze w podobnych sytuacjach wzbudza we mnie smutne refleksje na temat ekologii. To pojęcie nie istnieje tutaj, wszystkie odpadki niepotrzebne rzeczy z wyposażenia bazy, folie i kartusze lądują w szczelinie. Specjalny Pik Korżeniewskiej w całej krasie widok z drogi na Somoni (fot. Robert Róg) 8 9

7 Góry wysokie Góry wysokie namiot na chyba jedynym jeszcze wolnym miejscu nadającym się na jego postawienie. Rano zabieramy ze sobą namiot, platformę ogradzamy repikami i bambusowymi traserami, zostawiamy depozyt. Jutro mają tu przyjść nasi, a chętnych na równe miejsce jest sporo. Trawersy pod skalnymi żebrami, wspinaczka śnieżno-lodowymi depresjami. Tu już trzeba uczciwie pracować rakami i czekanem. Rosyjscy przewodnicy nie zdążyli założyć jeszcze poręczówek, zakładamy swoje. Obiecują oddać nam mojego błękitnego Beala w dwójce nie odzyskuję go jednak do końca wyprawy, mimo interwencji u szefa bazy. Zbyt ładny był i spodobał się. O, święta ludzka naiwności! Jakbym nie znał starego przysłowia: Dobry zwyczaj.. W pewnej chwili widzę, jak równolegle ze mną przesuwa się Apin z Jastrzębia. Prędkość ma dobrą, tylko kierunek nie ten Wyjechały mu raki, zgubił po drodze dziabkę, ale na szczęście zatrzymał się na małym wypłaszczeniu i podszedł do naszej poręczówki. Później sytuacja się powtórzyła, ale na szczęście był już wpięty. Obsuwam się i ja, na szczęście tylko dwa metry. Z ust Irka będącego powyżej na stanowisku słyszę: Wpędzicie mnie kiedyś do grobu. W zapadających ciemnościach dochodzimy do obniżonej trójki na 6000 m. Marek, zmęczony, chce nocować niżej, na wąskiej śnieżnej grzędzie. Na szczęście daje się przekonać argumentowi, że kopanie platformy zajmie więcej czasu niż dojście do widocznego już namiotu. Zmęczeni wysiłkiem i emocjami trudnego dnia korzystamy z pustej pałatki Rosjan. Miejsce jest wietrzne, źle nam się śpi, więc rano przesuwamy pobudkę z godziny na godzinę. Na szczęście do właściwej trójki jest niedaleko, zaporęczowany skalny uskok i śnieżna grań. Miejsce prezentuje się okazale, wypłaszczenie zawieszone nad lodowcami, z jednej strony widoczna nareszcie droga na szczyt, po przeciwnej majestatyczny Somoni. Obok, w swojej szmatce kierownika, rozbijają się Irek z Apinem, którzy jako jedyni z Jastrzębia idą do góry. Jest także trójka rosyjskich przewodników. Do nas dochodzi jeszcze Irek, co skutkuje spaniem w trójkę w khumbu. Źle nie jest, ale noc do komfortowych nie należy. Właściwie po tym biwaku planowałem zejście do bazy, odpoczynek i ponowne wyjście do góry, już z zamiarem wejścia na szczyt. Tak kalkulowałem ilość zabranego jedzenia i tak nastawiałem się psychicznie. Argumenty Marka za jutrzejszym pójściem do góry przekonują mnie: jest pogoda, nie wiadomo, jaka będzie za kilka dni. Pik Korżeniewskiej lawina pyłowa ogarnia obóz pierwszy (fot. Marek Liwski) blokami lodu, czoło przewaliło się przez morenę kuracji, poręczówki wydają mi się tutaj zbędne. boczną i zasypało miejsce, gdzie nawet król chodzi Zmieniam zdanie przy zejściu, po śniegu zostało wspomnienie, a kruchy lód nie daje pewnego piechotą. Zostać odkopanym za parę tysięcy lat, jak Ötzi, na dodatek z opuszczonymi spodniami... oparcia rakom. Poręczówek i tak nie używamy mało honorowa sprawa. z banalnego powodu po prostu ich nie ma, leżą Dwa dni później rączy kłus boso po kamieniach na dole z wytopionymi śrubami. Kociołek wydaje się bezpieczny i przytulny, jednak okazuje się uskutecznili beskidziacy i przyznam, zabiegli nad podziw wysoko. W tym czasie pomiędzy starymi to złudzeniem. Na wydeptanej ścieżce nogi wpadają mi w szczelinę, na powierzchni trzyma mnie ple- wyjadaczami, którzy z pełnym spokojem, z aparatami w ręku obserwują panikę w obozie toczy cak i odruchowo wyciągnięte na boki ręce. No tak, się dialog: nikt nie chodzi tu związany, a przecież cały czas M: Ratuj zupę! jesteśmy na lodowcu. Szkolny błąd. Próg przed R: Nie mogę, robię zdjęcia lawiny. dwójką pokonujemy dość sprawnie, a na poręczówkach powyżej Marka mija czerstwy mężczy- M: Ratuj zupę, śnieg ją zasypie!!! R: Nie mogę, robię zdjęcia. zna, na oko 60-latek. Przepraszającym tonem Rosjanin z Nowosybirska tłumaczy, że idzie szybciej, Biały tuman ogarnia nas i zupę. Na obiad jemy coś innego... bo ma lżejszy plecak. Wygląda, że to nie jedyna Do jedynki plus, jak nazwaliśmy obóz na 5300 m, przyczyna, po prostu jest świetny. W konwersacji idzie się godzinę po osypujących się kamieniach, nie przeszkadza mu tlący się w kąciku ust papieros Dwójka sprawia na nas nieciekawe wrażenie wzdłuż lodowcowego potoku. Czuję się trochę jak w kamieniołomie, ale za to otwiera się widok wąski pasek śniegolodu pod lekko przewieszoną na wiszący lodowiec, który regularnie produkuje skałą, która chroni przed lecącymi z góry skalnymi odłamkami różnego kalibru. Poza tym brudno lawiny i dostarcza wszystkim tyle emocji. Stromy stok śnieżno-lodowy wyprowadza do dużego kotła, na którym stoją namioty obniżonej ca do późnego wieczora. Dwie godziny zajmuje nam i smrodliwie. Plusem są ładne widoki i ciepło słoń- dwójki. Stok jest do uważnego przejścia bez ase- kopanie, a właściwie budowanie platformy pod Baza po nocnym opadzie śniegu (fot. Robert Róg) 10 11

8 Góry wysokie Góry wysokie Pik Korżeniewskiej tzw. obniżona dwójka w lodowcowym kociołku (fot. Robert Róg) Poranne gotowanie i przygotowania do wyjścia dłużą się przez to niemiłosiernie, wychodzimy dopiero po porannej łączności po 8. Wrzucam do plecaka dodatkowe czekolady i skarpety na wypadek późnego powrotu, gdzieś pojawia się obawa przed przymusowym biwakiem. Łopatka na wypadek kopania jamy też ląduje w plecaku. Po zimnej nocy jest bezwietrznie i słonecznie, Irek rozpina puchowe spodnie, ta nonszalancja skutkować będzie bolesnym poparzeniem. Źle mi się idzie, nie mogę złapać swojego rytmu, za mną, pod wiszącym serakiem z lodowymi soplami jest tylko Apin. Szeroka początkowo śnieżna grzęda stopniowo zwęża się do śnieżnej grani. Po lewej kilkanaście metrów zmrożonego śniegu i skalna ściana, po prawej nieco łagodniej, ale poniżej szczeliny spod szczytowego lodowca. Jest gdzie lecieć, wydeptana ścieżka wcale nie zwiększa bezpieczeństwa. Po krótkim popasie połączonym ze zdjęciem uprzęży odzyskuję wigor i doganiam chłopaków pod spiętrzeniem, spod którego wycofali się, prowadzący dotychczas, Rosjanie. Irek samotnie walczy w głębokim śniegu, przekopanie się przez krótki odcinek zajmuje mu sporo czasu, a do szczytu jeszcze daleko Nie wygląda to dobrze. Potem jeszcze skalny uskok z zetlałymi poręczówkami, który próbuję obejść z prawej strony, beznadziejnie zakopując się w głębokim śniegu. To tutaj, według Rosjan, miały przydać się uprzęże. Okazały się właściwie niepotrzebne, kilkanaście metrów nietrudnej skały można było przejść bez asekuracji. Zmieniam na prowadzeniu Irka co jakiś czas, ale moje zmiany są krótkie, myślałem, że jestem silniejszy Irek bierze na siebie ciężar torowania na sam szczyt. Jestem pod wrażeniem jego siły. Ja mam za sobą wyjazd aklimatyzacyjny w Alpy, on przyjechał tu niemalże z poziomu zero i odwala czarną robotę. Jak przystało na zwycięzcę Zamberlan Adventure Trophy. Poniżej szczytu nagle robi się ciemniej i gwałtownie spada temperatura. Szczękając zębami z zimna wyjmuję z plecaka primalofta, dodatkowe rękawice i maskę. Okazuje się, że załapaliśmy się na zaćmienie słońca. Wchodzę na szczyt za Irkiem, przy okazji dając przed nim efektownego nura w niewielką, na szczęście, szczelinę. Wierzchołek to wydłużona śnieżna grań przypominająca Blanca. Widoki ładne, niestety ograniczone cytat za WHP :), niskie chmury otulające Korżeniewską nie pozwalają delektować się panoramą. Nie widać Lenina od południa, a liczyłem na to. Marek robi zdjęcia, ale równie dobrze mógłby fotografować prześcieradło w domu. No tak, przyjechali chłopcy z Karkonoszy i przywieźli swoją pogodę. Krótkie gratulacje, ale, aby sukces był pełny, trzeba jeszcze zejść na dół. Mijamy podchodzącego Irka z Jastrzębia, został mu jeszcze kwadrans na szczyt. Schodzę ostrożnie, może przez to zbyt wolno, uczulając też Marka na niebezpieczeństwa zejścia. Tutaj wystarczy jeden nieostrożny ruch, zaczepienie rakiem o but i na hamowanie może już być za późno. Trochę marudzimy przy seraku, a ostatni odcinek do namiotu pokonujemy już przy czołówkach. Irek przyjmuje nas morzem picia, coś przekąszamy i w czasie rozmowy okazuje się, że nikt nie mijał Apina podczas zejścia. Jestem przekonany, że zmęczony i pokonany przez wysokość zawrócił, już od trójki szedł bardzo wolno. Rzut oka do namiotu Jastrzębiaków potwierdza nasze obawy nie ma go. Jeszcze nie zdajemy sobie sprawy z powagi sytuacji, oświetlamy namiot czołówkami, gotujemy herbatę do termosów i nie wiadomo kiedy zasypiamy. Ranek przynosi kolejne rozczarowanie nie ma ani Apina, ani Irka. W zasięgu wzroku nie widać żadnej kolorowej plamki, żadnego śladu człowieka. Czarne myśli i niepokój przeplatają się z nadzieją na zobaczenie ich żywych. Jesteśmy zbyt zmęczeni wysiłkiem poprzedniego dnia, aby podjąć próbę kolejnego wyjścia w górę, możemy tylko schodzić w dół. W pewnej chwili zauważamy żółty punkt na śniegu takiego koloru kombinezony puchowe noszą Jastrzębiacy. To Irek, biwakował w jamie nad obozem, nie miał już siły schodzić. Widać po nim trudy wejścia i samotnego biwaku. Pije, je i zasypia w namiocie. I on nie spotkał podczas zejścia Apina. Nie mam złudzeń, gdyby Apin wrócił się i próbował nawet biwakować, musielibyśmy się na niego natknąć. Droga zejścia pokrywa się z podejściem, cztery osoby nie mogły przeoczyć ubranego w jaskrawe kolory człowieka. Nie widzieliśmy również żadnych śladów upadku, hamowania czekanem, śladów krwi, czy innych oznak wskazujących na walkę o życie. Najprawdopodobniej potknął się, źle postawił nogę, wyjechał mu rak, z którym wcześniej miał problemy. Pewnie zmęczenie, niedostateczna aklimatyzacja i związana z tym zmniejszona szybkość reakcji spowodowały upadek. Gierasimow, szef bazy, wskazał trzy przyczyny wypadku: niedostateczna aklimatyzacja, rozdzielenie partnerów i zlekceważenie góry. Zgadza się, ruszyli z bazy praktycznie non stop do góry, nie mając wcześniejszej aklimatyzacji, stąd wolne tempo, zwłaszcza Apina. Drugi punkt między sobą ustalili w zespole, że każdy chodzi swoim tempem. Czy jest to wtedy zespół, czy tylko dwójka solistów związana wspólnym namiotem, to kwestia do dyskusji. Późniejsze pretensje kierowane do Irka za zostawienie partnera są bezprzedmiotowe, sam byłem świadkiem rozmowy między nimi, gdy Apin wyraźnie nalegał na Irka, by ten szedł do przodu i nie czekał na niego. Może i nie docenili góry, po wyprawie na Cho Oyu niski siedmiotysięcznik okazał się zbyt wymagający. Gierasimow, zdobywca prawie wszystkich siedmiotysięczników i kilku ośmiotysieczników, uśmiechnął się tylko z zadumą na pytanie, czy swoje wejścia zrobił zgodnie z zasadami sztuki. Wiemy, że tak się w górach nie da, zmniejszamy coraz bardziej margines bezpieczeństwa, ryzykujemy, sądząc, że śmierć nas nie dotyczy, liczymy na kolejny łut szczęścia. Teraz go zabrakło... Z dołu podchodzą kolejne zespoły, część udaje się od razu do góry. Nic tu po nas, schodzimy do bazy. Minęło zaledwie kilka dni, śnieg, który był jeszcze na podejściu został zastąpiony przez lód. Słońce wytopiło i tak kiepsko wkręcone śruby. Marek na progu lodowym poniżej dwójki musiał na nowo budować stanowisko. W duchu dziękuję mu, że namówił mnie na wyjście szczytowe, nie chciałbym jeszcze raz przechodzić niektórych odcinków. Pani Korżeniewska okazała się nadspodziewanie trudną górą. Wysokością porównywalna z Leninem, ale trudności techniczne są znacznie większe. Żegnamy kolegów z Jastrzębia, którzy zdecydowali się wcześniej zakończyć wyprawę. Marek odlatuje z nimi, ja po linii błękitnego krzyża dołączam do zespołu z Grupy Beskidzkiej. Ale przede wszystkim wypatrujemy, czy znalazł się odważny i naiwny do przetarcia drogi na żebrze Borodkina (pierwsza część drogi na Somoni). Pomni własnych i zeszłorocznych Oli doświadczeń na Korżeniewskiej, nie palimy się do torowania. Przychodzą Rosjanie, Ukraińcy, Szwajcarzy, my chodzimy do nich, ale chętnych na założenie śladów nie ma. Powód jest prosty łatwo pozbyć się sił kopiąc się w śniegu i zakładając poręczówki. Sił, których później może zabraknąć na szczyt. Pierwsi pękają Rosjanie, którym zbliża się termin odlotu z bazy. Dwa dni później wyrusza Ola z Marcinem, dzień później reszta. Plecak zapakowany na dziewięć dni akcji ledwo daje się podnieść. Wyrzucam dwie dzienne racje najwyżej będę głodował w zejściu, zostawiam również parę drobiazgów. Do jedynki droga biegnie częściowo skalnym terenem, a częściowo śniegiem po lodowej rampie. Na nią właśnie spadają lawiny z obrywających się seraków ze ściany, którą podcięte jest Pamirskie Plateau. Obserwacje poczynione wcześniej z bazy na niewiele się zdają. Lawiny wcale nie schodzą w południe, jakby sugerował tytuł książki, nie nad ranem, nie w nocy. Schodzą całą dobę z godną podziwu aperiodycznością. Podmuch i śnieżny pył jednej z nich dosięgają nas już na lodowcu Waltera. Obsypani śniegiem miny mamy nietęgie, zastanawiamy się, co dalej. Rozmowa przez radiotelefon z Marcinem, który jest powyżej jedynki, nieco nas uspokaja większe seraki wpadają do szczeliny przed rampą, część, już rozbita na mniejsze kawałki, spada poniżej. Idziemy dalej gotowi w każdej chwili zrzucić plecaki i chronić się za nimi jak za tarczą. Już bez większych przygód docieramy do jedynki. Długie podejście, 900 m przewyższenia i ciężki wór sprawiają, że jestem wykończony. Muszę naprawdę kiepsko wyglądać, skoro Maciek proponuje wzięcie namiotu ode mnie. Kładę to na karb przypadłości jelitowych i ambitnie idę dalej. Okazuje się, że słusznie, bo rano jestem jak skowronek i prowadzę przez cały dzień. Tego dnia popełniamy błąd, który srogo zemści się na nas. Nad lodowym progiem, w zacisznej szczelinie kusi nas rozstawiony pusty namiot. Co prawda mocno pada, ale nie jest późno i można by iść za chłopakami dalej, lenistwo jednak zwycięża i zostajemy. Przez całą noc pada, ranek wita nas mgłami i ponownym opadem. Cóż torujemy w świeżym śniegu do dwójki. Wczoraj szlibyśmy po wydeptanym śladzie, dzisiaj ciężka praca. Po drodze zostawiam pod serakiem mały namiot, którego i tak nie używam, mam nadzieję, że traser i to, co przy nim, nie zniknie do naszego powrotu. Uznajemy, że damy sobie radę w trzy osoby w jednym namiocie. Klasyczne trasery, czyli jaskrawe kawałki materiału na bambusowych patykach, ponownie zdały egzamin. A ja po raz kolejny mam mieszane odczucia dotyczące GPS a. Łatwiej przy jego pomocy wrócić w śnieżycy czy mgle do namiotu, ale nawigowanie w takich warunkach wcale nie 12 13

9 Góry wysokie Góry wysokie Odrobina luksusu lodowata kąpiel po saunie jest łatwe. Nie mówiąc już ile to cudo potrzebuje prądu w ujemnych temperaturach. Zostało przecież stworzone z myślą o pustyni. Namiot rozbijamy powyżej właściwej dwójki, wyrównujemy tylko platformę po poprzednikach. Kolejny dzień to mozolne torowanie, pod wierzchołkiem Borodkina robię tylko jeden krok w małą depresję, aby ominąć mały seraczek i słyszę trzask nad głową. Dzielnie przyjmuję na klatę sporo śniegu, poniżej robi się całkiem niezłe lawinisko. Na Borodkinie nareszcie słońce, podziwiamy Plateau i dalszą drogę. Sporo jeszcze tego. Schodzimy długim trawersem, aby ominąć szczelinę brzeżną 200 m w dół, na lodowiec. Namiot rozbijamy w padającym śniegu. Poranek to bezkresna biel, Wielkie Pamirskie Plateau istotnie zasługuje na przymiotnik wielkie, ślady zasypane, bo w nocy oczywiście padało. W normalnych warunkach dalibyśmy radę wejść w jeden dzień na Pik Duszanbe, teraz rozbijamy namiot już w ciemnościach, w połowie drogi. Po drodze tradycyjnie wpadam jedną nogą w szczelinę, czekan podany przez Dawida pomaga wydostać się z kłopotu. Tym razem Dawid spuszcza na stromym odcinku sporych rozmiarów deskę, na szczęście śnieżny pociąg przejeżdża obok nas. Jesteśmy tak zmęczeni torowaniem, że tylko coś pijemy i zasypiamy bez kolacji. Reszta ekipy ciągle dzień przed nami. Poranne wyjście trwa długo nadrabiamy żywieniowe zaległości, pijemy dużo. W efekcie na kolejny biwak, już pod kopułą szczytową, docieramy w zapadających ciemnościach. Nie mogę odsunąć od siebie uporczywie powracających wizji domowego śniadania bułeczki z białego pieczywa z dużymi plastrami pomidora. Męczę się z tym dość długo, natrętne obrazy powracają. Chwila nieuwagi podczas przerwy na herbatę i nowiutka kurtka Szymka z primaloftu leci w dół. Jeszcze długie kopanie dołu pod namiot. Z ciepłych namiotów tylko Maciek wychodzi nam pomóc, jestem mu wdzięczny. Nasz domek rozstawiamy przy silnym wietrze, pakujemy się do wnętrza z butami. Miejsce na obóz wybrane niefortunnie, jesteśmy na niewielkiej przełęczy, gdzie wiatr dmucha z ogromnym impetem, co prawda pod samą skalną kopułą szczytową, ale dodatkowym minusem jest to, że słońce dociera tu dopiero ok. 9. Okazuje się, że dzisiejsza próba wejścia nie powiodła się, Ola z Marcinem wrócili. Na szczęście następny dzień wita nas słońcem, odpoczywamy, chociaż zdajemy sobie sprawę, że pobyt na równych 7000 m trudno nazwać odpoczynkiem. Ale przynajmniej się nie męczymy. I nawet sporo jemy, co świadczy o dobrej aklimatyzacji. Nie wiadomo, czy tak do końca się z tego cieszyć, bo w spiżarni coraz więcej wolnego miejsca :). Ola z Marcinem dwukrotnie rano próbowali ataku szczytowego, dwukrotnie wracali. Za zimno, nie chcieli ryzykować odmrożeń. Wrócili też Rosjanie i Ukraińcy. Następnego poranka wykazujemy olimpijski spokój, dobrze się wysypiamy i wychodzimy jako ostatni zespół sporo po 10, gdy słońce ogrzało namiot i oświetliło zachodnią ścianę. Niezgodnie z zasadami górskiej sztuki? Może, ale zgodnie ze zdrowym rozsądkiem i wnioskami z poprzednich nieudanych ataków. Pogoda ustabilizowana, idziemy zachodnią flanką, gdzie słońce będziemy mieć do samego wieczora. Początek stromym śnieżno- -lodowym stokiem, potem teren nieco się kładzie, i wyprowadza na skalisto-śnieżną grań szczytową. Wyprawowy rodzynek, czyli Ola (fot. Robert Róg) Szymek wyrwał do przodu i pierwszy melduje się na grani. Zapłaci za to później zmęczony szybkim wejściem zejdzie ostatni. W górach, jak w życiu nie ma nic za darmo. Tutaj robimy popas i depozyt plecakowy, na lekko 20 minut na szczyt. Trudno, trzeba uważnie wbijać raki i czekan. Somoni nagrodził nasz wysiłek piękną panoramą, której poskąpiła Korżeniewska. Przedstawia się teraz imponująco, dwa potężne żebra obejmujące lodowcową kotlinkę. Wokół góry i góry, większość czeka na pierwsze wejścia. Nie tyle trudność i wysokość, co problem z dotarciem do nich sprawia, że zachowały na swoich szczytach nietknięty ludzką stopą śnieg. Jest ciepło, prawie nie ma wiatru, podziwiam z góry ogromne lodowe cielsko jednego z największych lodowców Fedczenki. Stąd widać już wyraźnie krzywiznę Ziemi, szczyty na horyzoncie wydają się nieco przekrzywione. Albo to wysokościowe omamy :-). Zdjęcia, chwila zadumy, trochę radości i skupienie przed wymagającym zejściem grańką. Schodzimy szybko, momentami stosując dupozjazdy. Kolejny raz żałuję, że nie mam nart. Tylko kto by je tutaj wniósł? Przed namiotem żartuję, że to były łatwe szczyty, skoro wszyscy uczestnicy wyprawy na nie weszli. Patrząc na wychudzone twarze i cienie pod oczami sam wiem, że było inaczej. Mieliśmy dużo czasu na aklimatyzację, walkę z biegunkami i przeczekanie niesprzyjającej pogody. Zostawiliśmy naszych bliskich na półtora miesiąca i nadszarpnęliśmy domowe finanse. Czy było warto? Jak zwykle pytanie bez odpowiedzi. Pik Korżeniewskiej w drodze na szczyt, poniżej obóz trzeci (fot. Robert Róg) Zejście do bazy właściwie z jednym nieprzyjemnym momentem. Rosjanie zdjęli nad jedynką liny poręczowe, akurat tam, gdzie były bardzo potrzebne. Stromy stok, urywający się skalną ścianą, lód pod ziarnistym śniegiem i świadomość, że czekan nie wystarczy do wyhamowania. Wypisz-wymaluj, sytuacja jak na Korżeniewskiej. Schodzę przesadnie uważnie, w pewnym momencie nawet przodem do stoku na przednich zębach raków. Byłem już w tym roku na pogrzebie, gdzie żegnaliśmy ofiarę wypadku, który wydarzył się w czasie zejścia, przed trzema tygodniami zdarzył się podobny. Lepiej byłoby nie dodawać niczego do tej statystyki. Już w bazie, wymieniając się wrażeniami, Marcin i Irek zgodnie uznali, że był to jeden z trudniejszych momentów na wyprawie. Pogoda w kratkę, to już końcówka sierpnia, widać wyraźnie, że górskie lato ma się ku końcowi. Znaleziona na Plateau konserwa z tadżycką rogacizną okazała się hitem kolacji. Bo poza kisielami i batonikami to już niewiele nam zostało do jedzenia. Za to na bazie pełna spiżarnia z międzynarodowym menu Czesi i Irańczycy zostawili nam swoje zapasy. Korzystamy z nich, korzystamy... jak i z sauny, to rzeczywiście cudowny wynalazek. Powrót tą samą drogą: śmigło do Dżirgi, blaszanki do Duszanbe, samolot do Stambułu, gdzie mamy przesiadkę i przy okazji zwiedzamy miasto. Na lotnisku miła niespodzianka wracamy małym samolotem LOT-u z dobrym jedzeniem na pokładzie. W domu oczywiście bułka z pomidorem na śniadanie :-) 14 15

10 Góry wysokie Góry wysokie Nanda Devi East debiut polskiego himalaizmu Janusz Kurczab Fascynacja najwyższymi górami świata, wywołana brytyjskimi bojami o Everest, nie ominęła Polski. Prekursorem polskiej wyprawy w Himalaje był warszawski alpinista Adam Karpiński. Będąc pod świeżym wrażeniem epopei Mallory ego i Irvine a, już w 1924 roku wystąpił z projektem zaatakowania Everestu. Wkrótce okazało się, że Polacy nie mają szans na pozwolenie od władz tybetańskich. Plany musiały być zmienione. Głównym celem stał się teraz drugi szczyt świata K2 (8611 m). Rozpoczęto starania w brytyjskim Foreign Office, jednak organizatorów spotykały kolejne niepowodzenia dwukrotnie zostali wyprzedzeni przez Amerykanów. Wreszcie, Na grani Drugiej Turni 16 Masyw Nanda Devi od północy. Po prawej szczyt główny, z lewej Nanda Devi East w lutym 1939 r. udało się uzyskać pozwolenie na wyprawę w Himalaje Garhwalu. Dwuwierzchołkowy masyw Nanda Devi jest najwyższym wzniesieniem Himalajów Garhwalu, a obecnie najwyższym szczytem leżącym całkowicie w granicach Indii. Obydwa wierzchołki są właściwie samodzielnymi szczytami, połączonymi trzykilometrowej długości wyniosłą granią. Główny szczyt (7816 m) wznosi się we wnętrzu trudno dostępnego ogromnego kotła górskiego, zwanego Sanktuarium Nanda Devi, zamkniętego ze wszystkich stron ścianami o wysokości paru tysięcy metrów. Zdobycie go w 1936 roku przez wyprawę brytyjsko-amerykańską pod kierunkiem T. Grahama Browna przyniosło rekord wysokości, poprawiony dopiero po 14 latach przez Francuzów na Annapurnie. Wybór Polaków padł na dziewiczą Nanda Devi East (7434 m). Na kierownika wyprawy został powołany jej największy entuzjasta Adam Karpiński, a w skład weszli ponadto doświadczeni alpiniści i podróżnicy Stefan Bernadzikiewicz i Jakub Bujak. Czwartym uczestnikiem został Janusz Klarner, młody i sprawny sportowiec, ale raczej narciarz i żeglarz niż taternik. Ta kandydatura wywołała początkowo sprzeciw, gdyż Klarner uważany był za taternickiego nowicjusza. O jego udziale zadecydowały głównie względy finansowe. Klarner pochodził z zamożnej rodziny i wniósł 17 sporą kwotę, umożliwiając w ten sposób w ogóle dojście wyprawy do skutku. W Indiach do szczupłego składu dołączyło sześciu Szerpów z Dardżylingu oraz oficer łącznikowy mjr J. R. Foy, który łączył swoje normalne obowiązki ze sprawowaniem funkcji lekarza. 25 maja założona została baza (4050 m) w dolinie Lawan, u podnóży wysokiej na 3000 m, wschodniej ściany Nanda Devi East. Już następnego dnia rozpoczęto akcję zakładania obozów oraz transportu ekwipunku i żywności. Na wysokości 4900 m stanął obóz I. Podczas gdy tragarze nosili do niego ładunki, Karpiński i Klarner weszli 28 maja na przełęcz Nanda Devi Khal (5910 m), gdzie znaleźli dobre miejsce na obóz II. Tymczasem nastąpiło osłabienie wyprawy. Ciężko zachorował Bujak, Bernadzikiewicz i Klarner cierpieli na silne bóle głowy, a Karpiński miał dolegliwości żołądkowe. Unieruchomiony był też jeden z Szerpów. Pomimo tego, już 31 maja akcja została wznowiona. Alpiniści pokonali i zaporęczowali trzy trudne turnie skalne, wznoszące się nad przełęczą. Następnie sforsowali stromy uskok lodowy, by po przebyciu Śnieżnej Kopy i łatwiejszej, lecz długiej partii grani, założyć obóz III (6250 m). Karpiński z Szerpą Dawą Tseringiem zrobili jeszcze wypad rekonesansowy do wysokości 6350 m. Trafili na olbrzymie nawisy śnieżne, grożące oberwaniem. Pogoda zaczęła się psuć, wreszcie nadszedł typowy monsunowy opad śniegu, trwający nieprzerwanie przez ponad dwie doby. Po ponad tygodniu stan zdrowia Bujaka poprawił się na tyle, że mógł wziąć udział w akcji górskiej. To znacznie poprawiło szanse wyprawy. Polacy mogli odtąd działać dwoma samodzielnymi zespołami i szybciej założyć górne obozy. Pogoda poprawiła się i 12 czerwca można było wyruszyć w górę. Warunki na grani okazały się jednak bardzo niekorzystne. Masy świeżego śniegu wymagały wyczerpującego torowania szlaku, na ostrzu grani wisiały wielkie groźne nawisy, obniżanie się na zbocze wiązało się natomiast z ryzykiem wywołania lawiny. Szczególnie niebezpieczna była droga powyżej Śnieżnej Kopy. Śnieg zakrywał szczelinę biegnącą tuż pod granią po stronie Sanktuarium. Wybór rodzaju ryzyka był trudny: albo wpadnięcie w szczelinę, albo lot z oberwanym nawisem... Taką właśnie przygodę w dniu 14 czerwca przeżył Janusz Klarner. Na szczęście w momencie oberwania się nawisu, idący za nim Szerpa Dawa przytomnie Masyw Nanda Devi. Po prawej Nanda Devi East na wprost grań pokonana przez polską wyprawę. Fot. P. Carson

11 Góry wysokie Góry wysokie uskoczył w dół, na drugą stronę grani, zapewniając sobie w ten sposób wytrzymanie szarpnięcia. Mimo ciężkich warunków akcja posuwała się naprzód, a nawet uległa przyśpieszeniu. 17 czerwca na wysokości 6250 m stanęły namioty obozu III. Już w dwa dni później czterej Polacy założyli na polu śnieżnym, u stóp tzw. Wielkiego Uskoku, obóz IV (6400 m). 20 czerwca Bernadzikiewicz i Bujak pokonali i ubezpieczyli dwie trzecie uskoku, w tym pionowy próg skalny. Osiągnięta wysokość 6700 m napawała optymizmem i dawała nadzieję na bliski już moment ostatecznego szturmu. Następnego dnia Bernadzikiewicz i Klarner z Szerpami Dawą Tseringiem i Indżungiem wyruszyli z obozu IV z zamiarem ataku szczytowego. W świeżym śniegu, przy sporych trudnościach technicznych pokonali resztę Wielkiego Uskoku, po czym ostrą granią z nawisami dotarli do wysokości 6950 m. W czasie przygotowań do rozbicia namiotów obozu V pod Indżungiem urwał się olbrzymi nawis śnieżny. Szarpnięcie poszło na związanego z nim Dawę Tseringa. Klarner rzucił się ku Tseringowi i gwałtownymi szarpnięciami pomógł mu utrzymać równowagę. Zszokowany Indżung nie potrafił pomóc towarzyszom, toteż wyciąganie go na grań trwało blisko pół godziny. Załamany psychicznie Indżung nie był zdolny do samodzielnego zejścia, wspinacze musieli odłożyć szturm i zająć się sprowadzeniem Szerpy na przełęcz. Atak próbowali teraz podjąć Bujak i Karpiński. 23 czerwca śnieżyca przeszkodziła im nawet w dotarciu do miejsca planowanego obozu V. Karpiński, który od dawna już odczuwał dolegliwości przewodu pokarmowego, zrezygnował ostatecznie z wierzchołka i zszedł do bazy. Pozostała trójka rozpoczęła od nowa upartą walkę z niepogodą i ciężkim śnie- Widok z platformy podszczytowej Południowa grań Nanda Devi East giem na grani. 30 czerwca wraz z Szerpami Dawą Tseringiem, Boktejem i Nyimą założyli oni obóz V. Stanął on zaledwie 50 m wyżej od miejsca wypadku Indżunga, na skalnej platformie na grani (7000 m). W obozie razem z alpinistami został Dawa Tsering, zaś pozostała dwójka Szerpów zeszła na dół. l lipca szalała nad Nanda Devi huraganowa wichura przy temperaturze -14. Zmusiła ona wszystkich do przeczekania w szarpanych wiatrem namiotach. 2 lipca o 5 rano znów wiał silny wiatr, ale niebo było bezchmurne. Było jeszcze zimniej niż poprzedniego dnia, wkrótce jednak słońce zalało grań i temperatura szybko się podniosła. To pomogło w podjęciu decyzji i cała czwórka wyruszyła do ataku szczytowego. Prowadzili Bujak z Dawą Tseringiem, rąbiąc stopnie w zlodowaciałym śniegu. W pewnym momencie Bujak stracił czucie w stopach, musiał zdjąć buty i długo nacierać palce, aż do przywrócenia normalnego krążenia krwi. Odzyskał ochotę do wspinaczki, jednak Bernadzikiewicz był w bardzo złej formie. O godzinie 11, u stóp Środkowego Uskoku (7200 m) był już tak wyczerpany, że postanowił zawrócić. Wraz z nim zszedł Dawa Tsering. Bujak i Klarner pokonali Środkowy Uskok w trudnej wspinaczce po niekorzystnie uwarstwionych zaśnieżonych płytach skalnych. Dalsza część grani wymagała pracowitego rąbania i wybijania stopni w firnie o zmiennej konsystencji. Zaczął się wyścig z uciekającym szybko czasem. Późnym już popołudniem wspinacze stanęli pod skałami uskoku szczytowego. Z dołu wyglądał on bardzo groźnie, teraz jednak okazał się dosyć łatwy, ze względu na dobre uwarstwienie skał. Prowadzący Klarner po dwóch długościach liny niespodziewanie wynurzył się ze stromizn uskoku na olbrzymią śnieżną płaszczyznę. To był szczyt Nanda Devi East! Tak został osiągnięty cel wyprawy i na długie lata największy sukces polskiego alpinizmu oraz polski rekord wysokości. Niestety, radość ze zwycięstwa szybko uległa przyćmieniu. W czasie próby zdobycia szczytu Tirsuli (7074 m), w nocy z 18 na 19 lipca, pod zwałami lawiny, która zasypała obóz III (6150 m), zginęli Bernadzikiewicz i Karpiński. Ciała ich nie zostały odnalezione. Taki był triumfalny i tragiczny zarazem początek polskiego himalaizmu, o którego sukcesach Na kopule szczytowej Nanda Devi East głośno potem było w świecie. Drogo okupione zdobycie Nanda Devi Wschodniej wówczas szóstego co do wysokości ze zdobytych szczytów miało być początkiem serii wielkich wypraw. Tymczasem wojna zaprzepaściła na długo wszelkie szanse nowych zdobyczy, a powojenne pokolenia polskich alpinistów musiały od nowa zdobywać doświadczenia na drodze ku wysokim szczytom. Czarno-białe zdjęcia pochodzą z archiwum Jana Kazimierza Dorawskiego W skałach i lodach świata, tom II. Wyprawa w bazie. Od lewej: Janusz Klarner, Adam Karpiński, mjr dr J. R. Foy, Jakub Bujak, brytyjski turysta S. B. Blake, Stefan Bernadzikiewicz 18 19

12 Tatry Tatry Nowe drogi w Tatrach Kościelec zachodnia ściana. ORA ET LABORA (A3, 4 wyciągi), Jacek Czech ( W SKALE, KW Katowice, KS Kandahar Katowice), Piotr Poloczek Koala (KW Katowice), wrzesień oraz 3 listopada 2008 roku. Linia drogi wije się piękną stróżką pomiędzy Gorzkimi godami a Proszę się wspinać na zachodnim urwisku Kościelca. Granit w tej części ściany jest wyjątkowo piękny i lity. Przebieg całej drogi jest wkomponowany w naturalne ukształtowanie skały, raczej omijając trudności, niż ich szukając. Plan wytyczenia nowej drogi w tej części ściany zrodził się przed kilkoma laty, podczas przejść sąsiednich dróg. Jednak respekt przed jej trudnościami oraz brak partnera skutecznie mnie hamowały. Już na pierwszym wyciągu podczas pierwszej próby z Łukaszem Kardą w 2004 roku zrozumiałem, że żarty się skończyły, a do próby przejścia cały zespół musi dorosnąć. Plan zdobycia góry zaczął powoli kiełkować, rozwijać się i dojrzewać w mojej głowie. Wielokrotnie przechodząc pod ścianą zatrzymywałem się, obserwowałem, przewidywałem, wyobrażałem sobie co czeka mnie na niewidocznym, tajemniczym, nikomu nieznanym fragmencie granitu. Marzyłem. Jacek Czech na 3 stanowisku Nadszedł czas żniw decyzję podjąłem po kolejnej dyskusji w Betlejemce, kiedy Mikser oświadczył, że czas ospitować całe Tatry. Dla przekonania się, czy będę w stanie działać na upatrzonym terenie wybrałem się z Rybą na Prawego Wolfa. Sprawdzian wypadł pomyślnie, otwarcie nowej drogi stało się celem. Kilka telefonów do potencjalnych partnerów uświadomiło mi, że taternik to gatunek na wymarciu. Ostatecznie rozmowy z Koalą upewniły mnie, że duch w narodzie śląskim nie zginął i nawet mamy szanse. Niedzielny wrześniowy poranek zamiast na Mszę świętą, idziemy pod ścianę. Objuczeni linami, żelazem i mechanikami, docieramy do jej podnóża. Rozgrzanymi po podejściu dłońmi dotykam wyziębionego, nieczułego granitu zaczynamy bitwę. Przeciążony szpejem podchodzę pod kominek wejściowy; odwieszam większość żelastwa na rep i napieram odciągowo rozpieraczkowym stylem, dochodzę pod okapik, gdzie osadzam dla uspokojenia Terminatora. O, Panie, czeka nas ciężka praca prowadź nas. Trawers w lewo i diagonalna rysa w prawo pod wielkim trójkątnym przewieszeniem, przehaczona na kosteczkach i już po trzech godzinach jestem na I stanowisku. Teraz napiera Koala, idzie rewelacyjnie odważnie i szybko. Sprawnie porusza się na małpie, umiejętnie transportuje szpej, bez oporów robi konieczne wahadła, w celu szybkiego czyszczenia wyciągu JESTEŚMY ZESPOŁEM. II wyciąg zaczynam od ławy i spita, na którego osadzenie wystarcza niespełna 1000 uderzeń młotkiem w spitownicę, jeszcze kilka miękkich ruchów w haczykach i po przewinięciu w prawo psychiczne wejście w klasykę na połogą płytę. Oj, teraz będzie trudno. Wykręcam dziwacznie ciało, aby nie polecieć, pode mną wbita na ¼ łyżka mobilizuje mnie, aby założyć coś lepszego. Mikroryski pozwalają na dwa listki i dwa skyhooki, a i tak czas, w którym biję kolejnego spita jakoś się ciągnie Teraz wspinam się klasycznie na granicy odpadnięcia, brzuchaty fragment ściany nie pozwala na zaplanowanie następnych ruchów, spit coraz niżej, a siły wyfrunęły. Błagalnie wyszukuję krawądki, na której wypocznę. Jest dobry skyhook to jest to Około 16. Koala dociera do drugiego stanu i mimo wczesnej pory liczymy, że okapy i cała góra będą lajtowe. Decydujemy się na zjazd, aby wypocząć w Betlejem bo jutro drogę zasiekamy. Rano w strugach deszczu ściągamy ze ściany szpej i gnamy do domu! Niedzielny wrześniowy poranek zamiast na Mszę, idziemy Dół obchodzimy poprzez wielki blok od jego prawej strony dosyć trudnym zacięciem. Wariant dojściowy wymaga również niezłej wojaczki są i hak, i ława, i trzęsiona, i klasyka, i Umawiamy się, że okapy prowadzi Koala, bo miało być łatwo. Asekurując partnera, przezornie przyodziewam się w kolejne warstwy ubrań, aby wisząc kilka godzin w stanie nie wybić sobie zębów, bo po słonecznym poranku nastał chłodny tatrzański dzień. Łatwo nie jest, Koala walczy, ja odprawiam modły normalna szychta. Jest niedzielny wrześniowy wieczór, rodzinka po prawdziwym niedzielnym śląskim obiedzie grzeje się w chałupie, a tata ma zdrętwiałe nogi i obsikany plecak, ma Umęczony Koala wbija drugiego spita w okapie i prawie w mroku opuszczam go do siebie. Już wiemy to obaj dalej jest baaardzo trudno. Pierwsze wirujące płatki śniegu dostrzegam jeszcze przed Karbem, jednak determinacja nie pozwala mi się poddać. Przecież kilka płatków śniegu zimy nie czyni Stoję wyciągnięty jak struna w ławie, koniuszkami palców dosięgam ryski, szukam rozkosznego przewężenia dobrego do osadzenia frienda. Jest, delikatnie wsuwam w nią malutkiego metyla, zaczepiam fifkę, zamykam oczy, modlę się, odciążam ławę i delikatnie dyndam; jeszcze kilka takich cykli i 1000 uderzeń młotkiem w spitownicę, i wracam do rzeczywistości. Droga Ora et Labora Jest środek zimy, sypie tak, że nie widać trawnika pod ścianą. Niedziela 2 listopada, noc byliśmy na Mszy, godzina 23. idziemy na halę. Śniegi nadal zalegają północne zbocza masywu Świnicy, jednak nasza ściana jest sucha. Kolejne dwa spity wyprowadzają mnie znad krawędzi okapu i przewieszenia, teraz uciekam lekko w prawo do rysek, nimi kilka podhaczeń i dalej już klasycznie w lewo. Słońce delikatnie ogrzewa mi plecy odziane w targany 20 21

13 Tatry Tatry przez wiatr ortalion, wiszę komfortowo na skyhooku i stukam sobie kilka tysięcy razy młotkiem, aby pozostawić trwały ślad ingerencji człowieka w tej części ściany. Jest stan. IV wyciąg to już wymarzony lajcik ; 20 minut po płytach, przez okapik i zacięciem do bloku, na lewo od starego spita. Jest 3 listopada, poniedziałek, godzina Słońce schowało się już za turniami. ORA ET LABORA niech tak pozostanie. ZROBILIŚMY. Zapraszam do powtórzeń, jednak uprzedzam: drogi nie wyznacza linia spitów, zła interpretacja schematu drogi może doprowadzić do zapychu (lotu, dupnięcia), droga (tak jak całe taternictwo) z natury jest niebezpieczna, więc zastanów się wspinaczu, czy warto, wybranie się na drogę tylko z ekspresami jest błędem. Proszę o niedobijanie na drodze spitów. Pozwólmy Tatrom jeszcze przez chwilę pozostać górami. Jacek Czech Szatania Turniczka lewe żebro zachodniego filara. Pożegnanie Jesieni (IV A1; 2,5 h), próba (1,5 wyciągu) Andrzej i Marek Pronobis, , całość Marek Pronobis, Droga kończy się na ścieżce WHP 629. Marek Pronobis Schemat drogi Ora et Labora Cień Wielkiej Buli Cień Wielkiej Buli 3 wyciąg prowadzi Marek Grądzki (fot. Rafał Nawrot) 22 Cień Wielkiej Buli 7-, A2 Rafał Nawrot UKA, Marek Grądzki KWW, r. OS 23

14 Tatry Tatry Zagadki Kotła pod Polskim Grzebieniem (część II) Andrzej Z. Górski, Piotr G. Mielus, Henryk F. Rączka BADANIA TERENOWE W rzeczonym rejonie dokonaliśmy kilku wizji lokalnych oraz pomiarów hipsometrycznych z pomocą amatorskich urządzeń GPS Garmin etrex Summit oraz Vista (z funkcją WAAS, której efekty działania nie są jednak dla nas jasne). Dla porównania użyliśmy również niezależnego aneroidu. Wcześniej, podobne pomiary przeprowadzaliśmy od paru lat w innych rejonach Tatr, dzięki czemu mamy już w tej materii pewne doświadczenie. Niemniej jednak, pomiary sprzętem amatorskim, choć nieraz dają dokładność do 1 metra, mogą w skrajnych przypadkach prowadzić do błędów nawet kilkunastometrowych. Dokładność takich pomiarów jest więc trudna do oszacowania. Bardzo istotną zaletą tych modeli GPS jest pomiar ciśnienia powietrza (a więc, pośrednio, wysokości) przez dodatkowo wbudowany aneroid. Stąd też przy jednoczesnym użyciu dwóch różnych urządzeń (z uśrednianiem wyników) oraz niezależnego aneroidu,a następnie po ostrożnej interpretacji wyników), możemy bezpiecznie oczekiwać kilkumetrowej dokładności (Tabela 2). Topografię badanego terenu ilustruje dołączona mapka graniowa (Rys. 3). Kwadratem oznaczono na niej obszar zwornikowy dla grani Hrubej Turni (ok. 2063). Trójkąt oznacza położenie austriackiego Tabela 2. Wyniki pomiarów terenowych nazwa [polska] wysokość (GPS+altimetr) współrzędne GPS długość E punktu triangulacyjnego (kota 2050), znajdującego się na niewybitnej kulminacji pn. grzędy Zmarzłej Kopki. Wyniki naszych pomiarów terenowych zawiera Tabela 1. Współrzędne geograficzne zostały tam zaokrąglone do 0,5 sekundy, co oznacza 10 m długości, a nieco ponad 15 metrów szerokości geograficznej. Jest to dokładność nieprzekraczalna) dla możliwości amatorskich urządzeń GPS. Wysokość zaokrąglono do 1 metra, choć rzeczywista dokładność może być mniejsza, rzędu ±5 m. Głównym problemem było przypisanie KpPG do jednej z dwóch dolin głównych: Doliny Litworowej lub Doliny Świstowej. Wizja lokalna jednoznacznie wykazała, że nie może być mowy o powierzchniowym odpływie wód do którejkolwiek z tych dolin, gdyż KpPG jest od obu oddzielony grzbietem morenowym o wysokości co najmniej kilku metrów i o znacznej szerokości. Grzbiet spadający od Wielickiego Szczytu tworzy tam wielkie siodło Litworowej Przehyby dawniej nieznanej, gdyż ścieżka na Polski Grzebień prowadziła Doliną Świstową. Dalej pn. grań otaczająca KpPG przestaje być granią, a staje się pofałdowanym polem zwornikowym. Poprowadzenie tam linii graniowej jest praktycznie niemożliwe. Właśnie od tego pola zwornikowego (ok. 2063) odchodzi ku pn. grań Hrubej Turni jest to dobry przykład zwornika bez zwornika jak widać, ustalenie linii graniowej nie zawsze jest możliwe szerokość N Litworowa Przehyba ok º 08 12,5 49º 10 36,0 Świstowa Przehyba ok º 08 18,0 49º 10 37,5 Zmarzły Staw [brzeg NW] ok , ,0 zwornik Hrubej Turni [ pole ] ok , ,5 Zmarzła Kopka ok , ,5 Zadni Litworowy Przechód ok , ,0 Litworowa Czubka ok , ,0 Skrajny Litworowy Przechód ok , ,0 Niżnia Litworowa Przehyba ok , ,5 Świstowy Przechód ok , ,5 Świstowa Kopka ok , ,0 Nowe, proponowane przez nas nazwy podane są wytłuszczonym drukiem. Pomiary współrzędnych zaokrąglone są do 0.5, co zgodne jest z dokładnością amatorskich urządzeń GPS. Wysokości zaokrąglono do 1 metra, choć dokładność pomiaru może wahać się w granicach ±5 metrów. z matematyczną dokładnością! Dalej KpPG jest odgraniczony od Doliny Świstowej przez niewybitny grzbiet, wznoszący się ku Dzikiej Turni. Za polem zwornikowym znajduje się drugie, niewybitne, szerokie siodło, które per analogiam, nazwaliśmy Świstową Przehybą (ok. 2060), stanowi ono bowiem bramę do Doliny Świstowej, tak jak Litworowa Przehyba jest bramą do Doliny Litworowej. Istotnym a nieoczywistym wynikiem było stwierdzenie, że Świstowa Przehyba jest wyższa od Litworowej Przehyby (około 10 metrów różnicy). W języku teorii dominacji 18,19, oznacza to, że dla Hrubej Turni bezpośrednim szczytem dominującym jest Staroleśny Szczyt, a nie Gerlach. Nazwy słowackie oraz porównanie naszych pomiarów z dotychczas publikowanymi (wraz z podaniem źródła), podaje Tabela 3. W przypadku bardziej ewidentnych rozbieżności podajemy dwie różne wysokości i dwa źródła. Pd. grań Hrubej Turni. Od wspomnianego wyżej pola zwornikowego, odchodzi ku pn. dość wybitna grań Hrubej Turni, oddzielająca Dolinę Litworową od Doliny Świstowej. Pierwsze niewybitne i obłe wzniesienie w tej grani nazwaliśmy Zmarzłą Kopką (ok. 2076), gdyż jest to pierwsze wzniesienie na pn. od Zmarzłego Stawu. Od tego punktu grań staje się wyraźna. Na obie strony możliwe jest zejście bez trudności (0-), w tym do bardzo bliskiego, znakowanego szlaku w Dolinie Litworowej. Po niewybitnym siodełku (ok. 4 m poniżej następnej czubki), grań nieznacznie wznosi się na kolejną czubę, z której dość znacznie opada na nienazwane trawiaste siodełko. Proponujemy dla tego siodełka nazwę Zadni Litworowy Przechód (ok. 1991). Siodełko to oddzielone jest od następnego, bardzo podobnego siodełka, czubą, która od strony Doliny Litworowej ma całkiem poważny wygląd oraz spore skaliste ścianki. Czubę proponujemy nazwać Litworowa Czubka (ok. 2004), jako że przedstawia się ona całkiem okazale od strony Doliny Litworowej. Za nią znajduje się drugie siodełko, dla którego proponujemy nazwę Skrajny Litworowy Przechód (ok. 1988). Oba siodła Litworowego Przechodu leżą na prawie identycznej wysokości. Jednakże pd. z nich (Zadni Przechód) jest nieco dogodniejsze do przejścia pomiędzy Doliną Świstową a Litworową (trudności 0-/0). Przejście to, jak dotąd, nie zostało opisane w literaturze przewodnikowej (sic!). Właśnie znaczenie komunikacyjne naszego siodełka, jako wygodnego przejścia do sąsiedniej doliny, sprowokowało nas do nazwania go przechodem. Dalej grań zaczyna się wznosić i osiąga kulminację, wyraźnie widocznego z Doliny Litworowej, Żebra Żuławskiego, którym 27.VI.1935 roku wspinał się Wawrzyniec Żuławski, przepatrując pd. ścianę Hrubej Turni. Droga Żuławskiego wychodzi 24 25

15 Tatry Tatry na bardzo niewybitne siodełko, znajdujące się tuż obok kulminacji żebra. Jak już wspominaliśmy, siodełko to WHP nazwał Wyżnią Litworową Przehybą (ok. 2025), choć znajduje się ono znacznie poniżej i w sporej odległości od Litworowej Przehyby. Dalej skalna grań wyprowadza już na Hrubą Turnię, ale z samego siodełka w prawo (ku wsch.) można turystycznie (0) zejść na niewybitny grzbiet, spadający z grani na Świstowy Przechód (ok. 1964) i dalej na Świstową Kopkę (ok. 1973). Ostatni punkt triangulowany był w przeszłości, nasz pomiar wykazał dobrą zgodność z pomiarem triangulacyjnym (1976, różnica z naszym pomiarem = +3 m). Pn. grań Hrubej Turni. Naszą uwagę zwróciła również Średnia Turnia (1819), triangulowana przez Austriaków, powtórzona na mapie TT z 1903 roku, a następnie powtarzana wielokrotnie, m. in. na przedwojennej mapie fotogrametrycznej WIG 23 i na mapach Zwolińskiego aż do 1948 roku 24. Nazwa ta nie występuje w żadnych współczesnych mapach i przewodnikach. Jednakże pomiar odległości tej koty od wierzchołka Hrubej Turni (ok. 475 m w linii prostej) wskazuje, że chodzi tu o Dwojaki (słow. Dvojca, Bohuš 1970) turnię znajdującą się przy końcu pn.-zach. grani, w pn.- -zach. żebrze Hrubego Rogu. Grań ta, szczególnie w źródłach słowackich, jest powodem dużego zamieszania. U Puškaša (AP4) kota 1819 przypisana jest turni nazwanej Prostredná hrubá vežička, co jednak na zamieszczonej tam panoramie odpowiada Zadniej Hrubej Czubie (por. AP4, zdjęcie XIV/4 i WHP13, rys. 323). Tabela 3. Nazwy i mierzone wysokości nazwa Jest to niemożliwe, bowiem turnica ta znajduje się ponad 260 metrów poniżej wierzchołka Hrubej Turni. Taka różnica wysokości jest tam niemożliwa, bo przewyższa największe ściany Hrubej Turni. Wynika stąd, że Puškaš przesunął tę kotę znacznie ku pd. Co jednak mierniczy austriaccy mieli na myśli, wpisując tę kotę i nazwę Średnia Turnia na mapie, tego nie wiemy wymagałoby to dokładniejszych badań. UWAGI TOPONOMASTYCZNE Nazewnictwo dot. badanego rejonu jest bardzo ubogie na XIX wiecznych mapach i w przewodnikach. Na mapie z 1903 roku znaleźć można nazwy: Dolina Litworowa (Litvorová kotlina), Dolina Świstowa, Polski Grzebień (Poľský hrebeň), Hruba Turnia, Litworowy Staw i Zmarzły Staw, a ponadto, wspomnianą wyżej nazwę Średnia Turnia (1819). W zasadzie wszystkie pozostałe nazwy wprowadzone zostały w przewodniku WHP13. Nasza ingerencja w te nazwy jest minimalna. Reasumując uzasadnienia: Niżnia Litworowa Przehyba: zmiana z Wyżnia (WHP13) na Niżnia jest konieczna, gdyż to niewybitne siodełko znajduje się wyraźnie poniżej Litworowej Przehyby. Trudno powiedzieć, dlaczego Mistrz WHP wprowadził określenie Wyżnia, gdyż różnica wysokości jest tak duża, że widoczna na oko, bez przeprowadzania pomiarów. Ponadto, przełęcz ta jest na tyle niewybitna i nieistotna komunikacyjnie, że według nas w ogóle nie zasługuje na nazwę. Znajduje się ona stosunkowo daleko od Litworowej Przehyby, więc odniesienie do niej również jest pozbawione sensu. Nasza konkluzja jest taka, aby to niewybitne i nieistotne komunikacyjnie wysokość npm polska słowacka oficjalna źródło pomiar Litworowa Przehyba Litvorová priehyba 2050 WHP Świstowa Przehyba Svištová priehyba b/d n/d 2060 Zmarzły Staw Zamrznuté pleso 2043/2047 Harmanec/WHP zwornik Hrubej Turni b/d b/d n/d 2063 Zmarzła Kopka b/d b/d n/d 2076 Zadni Litworowy Przechód b/d b/d n/d 1991 Litworowa Czubka b/d b/d n/d 2004 Skrajny Litworowy Przechód b/d b/d n/d 1988 Niżnia Litworowa Przehyba Nižná Litvorová priehyba Hruba Turnia Hruba veža 2096/2091 b/d n/d , AP4/Bohuš, b/d 21 Świstowe Stawki Hrubé plso 1937/1930 WHP13/Geodis b/d Świstowy Przechód Svištový priehod 22 b/d n/d 1964 Świstowa Kopka Svištova kôpka 1976 WHP13, str Dwojaki [Średnia Turnia] Dvojca b/d W przypadku rozbieżności w źródłach podajemy dwie wysokości. siodełko pozbawić jakiejkolwiek nazwy, aby ponad miarę nie tworzyć bytów... - Zmarzła Kopka: tzn. pierwsza, kopka w pd. grani Hrubej Turni, tuż za KpPG. Ponieważ zwornik dla tej grani nie istnieje (faktycznie jest to sporych rozmiarów pofałdowane pole), można by uznać, że pierwsza czubka w tej grani jest w przybliżeniu zwornikiem dla tejże grani. Jako że, ten hipotetyczny zwornik leży nad Zmarzłym Stawem, przez symetrię powinien być nazwany Zmarzłym, ewentualnie Hrubym (od odchodzącej odeń grani). Określenie Hruby zdecydowaliśmy się jednak ewentualnie wykorzystać przy tworzeniu dalszych//kolejnych nazw) w dość rozbudowanej i odległej pn. grani Hrubej Turni. Pozostało więc określenie Zmarzły.) - Litworowy Przechód, Zadni (pd.) i Skrajny (pn.): nazwy te dotyczą dwóch łagodnych trawiastych siodeł, odległych od siebie wzajemnie o ok. 100 metrów i o bardzo zbliżonej wysokości npm. Określenie Litworowy wprowadzamy przez analogię z Litworowymi Przehybami. Przechody są dobrze widoczne z Doliny Litworowej. Jak już wspomnieliśmy, nazywamy je przechodami z powodu istotnego komunikacyjnego znaczenia tych przełączek. Szczególnie pd. z nich (Zadnia) stanowi najdogodniejsze przejście z Doliny Świstowej do Doliny Litworowej (0 /0), a także najdogodniejsze zejście z Hrubej Turni. - Świstowa Przehyba: to następna nazwa, niespotykana dotąd w literaturze, którą pozwalamy sobie zaproponować. Dotyczy ona szerokiego siodła w grzbiecie idącym od zwornikowego pola ku Dzikiej Turni. Topograficznie bardzo istotnym faktem jest, że siodło to znajduje się wyżej niż Litworowa Przehyba. Różnica wysokości jest na tyle duża (około 10 m), że nie może być kwestionowana. - Litworowa Czubka: to już ostatnia nazwa, jaką pozwalamy sobie zaproponować. Dotyczy ona czuby rozdzielającej Skrajny i Zadni Litworowy Przechód. Czuba ta od strony Doliny Świstowej jest mało wybitna, ale od strony Doliny Litworowej prezentuje się całkiem okazale, wraz ze swoimi (do dziś dziewiczymi!) zach. skalistymi ściankami. Czubka ta, wg naszych pomiarów, góruje nad ograniczającymi ją siodłami o ponad 10 metrów, co jest dodatkową miarą (jej) wybitności. Nazewnictwo niepolskie, a zwłaszcza słowackie w tym rejonie zasługuje na szczególną uwagę, z powodu istniejących rozbieżności w kanonicznych źródłach. Nazwy węgierskie i niemieckie są kalkami językowymi nazw polskich i słowackich. Wydany równocześnie z WHP13, czwarty tom przewodnika Puškaša (AP4) podaje nazwy Velická priehyba (Litworowa Przehyba, bez podania wysokości), dla podkreślenia jej związku z Wielickim Szczytem. Hrubá veža (Hruba Turnia) ma tu wysokość 2096, jak na mapach austriackich. Przysłowiowe ostatnie słowo w nazewnictwie słowackim, jakim jest dzieło Bohuša 25, odrzuca nazwy Puškaša, przychylając się do nazw WHP13 i obierając ich słowackie kalki jako kanoniczne. I tak napotykamy tam następujące słowackie nazwy (i koty): Litvorová priehyba (Litworowa Przehyba, ok. 2050), Vyšná Litvorová priehyba (Wyżnia Litworowa Przehyba). Hruba Turnia ma tutaj podtrzymaną kotę, zgodnie z nowymi pomiarami słowackimi (2091). Jeśli chodzi o nazewnictwo węgierskie i niemieckie, to nie jest ono tutaj zgodne. Litworowa Przehyba nazywane jest po węgiersku Litvor-átjáró 26, analogicznie jak po polsku, podczas gdy niemiecka nazwa wzięta jest od Puškaša: Felker Sattel 27. Analogicznie, te same źródła przyjmują odpowiednio nazwę węgierską Felső-Litvor-átjáró oraz niemiecką Felker Kerbe (Wielicki Karb) 28 na Wyżnią Litworową Przehybę (wg WHP). Analizując dotychczasowe pomiary wysokości należy podkreślić, że dokonywane od lat 50-tych słowackie kartowania Tatr nie były zbyt precyzyjne. Widać to wyraźnie już chociażby po przyjrzeniu się słowackim mapom sztabowym (1:10.000) 29. Nazw oraz pomierzonych kot znajduje się tam niewiele, (a) część nazw, nawet bardziej znanych, jest błędnie zastosowana. Według źródeł dobrze poinformowanych jest to efektem niezbyt precyzyjnych pomiarów. Skutkiem tego, na mapach słowackich dane wysokościowe zmieniane były bardzo często (patrz Tabela 1). PODSUMOWANIE Naszym zasadniczym celem było wyjaśnienie pewnych problemów topograficzno-toponomastycznych rejonu Kotła pod Polskim Grzebieniem. Wizja lokalna w całej rozciągłości potwierdziła bezodpływowość tej dolinki, prawdopodobnie największego bezodpływowego rejonu w całych Tatrach. Dotychczas nigdy nie mierzona, Świstowa Przehyba, okazała się być bezdyskusyjnie wyższa od Litworowej Przehyby, co m. in. pociąga za sobą fakt, że dla Hrubej Turni szczytem dominującym jest Staroleśny Szczyt. Nazwa Wyżnia Litworowa Przehyba, wprowadzona do nazewnictwa tatrzańskiego w WHP13 (1967) jest nie tylko nielogiczna (znacznie poniżej Litworowej Przehyby), ale (i zbędna) to niewielkie i niepraktyczne siodełko w ogóle nie zasługuje na nazwę. Natomiast na nazwę zasługuje podwójne siodło przełęczy łączącej turystycznie (0) Dolinę Świstową z Doliną Litworową (Skrajny i Zadni Litworowy Przechód). Są to nie tylko najłatwiejsze i najdogodniejsze przejścia pomiędzy tymi dolinami, ale i najniższe obniżenia grani, znane już w czasach Kordysa. Podobnie, nazewnictwa Puškaša w tym rejonie nie można uznać za zadowalające, a opisy panoramek w AP4 są błędne. Jakkolwiek Bohuš słusznie przychyla się tu do stanowiska Paryskiego, to niestety mechanicznie powiela za WHP13 nazwę Wyżnia Litworowa Przehyba. Analiza danych hipsometrycznych wskazuje, że pomiary prowadzone w tym rejonie były niedokładne, a koty były bezkrytycznie przepisywane 26 27

16 Tatry Tatry ze starszych źródeł. Dowodzą tego oficjalne mapy słowackie, publikujące coraz to inne wysokości. Nasze pomiary, jakkolwiek, z powodu prymitywnego, amatorskiego sprzętu, są niezbyt precyzyjne, to jednak wydają się wyjaśniać niektóre tajemnice. Na koniec przypomnijmy, że choć nie jesteśmy w stanie precyzyjnie określić dokładności naszych pomiarów, to uwzględniając teorię, jak i nasze praktyczne doświadczenia, możemy bezpiecznie twierdzić, że dokładność współrzędnych geograficznych powinna być lepsza niż 1, a najprawdopodobniej wynosiła blisko 0,5 (kilkanaście metrów w terenie). Natomiast dokładność pomiarów wysokości, dzięki sprzężeniu urządzeń GPS z aneroidami była lepsza i wynosiła ok. ±5 metrów. We wszystkich punktach brana była średnia z dwóch niezależnych urządzeń GPS, co dodatkowo umożliwiało kontrolę błędów. 18 E. Jurgalski, Dominanz Prinizpien, w: Wissenschaftliches Alpenvereinsheft Nr 39, DAV Monachium 2004, str i , extreme-collect.de/dominanzprinzip.htm; A. Maizlish, Prominence theory (Oct 2004), org/theory/theory.html. 19 P. Mielus, Korona Tatr: Studium nad wybitnością szczytów tatrzańskich, Magazyn Górski nr 35 (Grudzień 2005). 20 Vysoké Tatry, 1:50.000, wyd. 2, Kartografia Bratislava, naklad Jaki powinien być dobry instruktor? Bogusław Kowalski Dobry instruktor to taki, do którego wysłałbym na kurs własne dziecko. To powiedzenie funkcjonuje w środowisku szkoleniowym od dawna i przewrotnie opisuje zbiór cech, umiejętności oraz wiedzy, którą musi posiadać instruktor wspinania. W naturalny sposób nasuwa się pytanie, czym się wyróżnia tytułowy dobry instruktor? Odpowiadając na to pytanie, dowiemy się czego należy nauczać na kursach instruktorskich. Uściślając, moje rozważania dotyczą szkoleniowca przygotowującego do samodzielnej działalności w górach. W poszukiwaniach wzoru idealnego instruktora świadomie pomijam umiejętności wspinaczkowe oraz techniczne po prostu dobry instruktor MUSI być fachowcem od wspinania. Sprawność fizyczna, 21 Jeden z autorów (PGM) dn. 24.IX.2006 dokonał pomiaru z pomocą samego tylko altimetru różnicy wysokości pomiędzy Skrajną Litworową Przehybą a Hrubą Turnią. Zgodnie z teorią prominencji, Skrajna Litworowa Przehyba jest przełęczą graniczną dla Hrubej Turni. Wskazania altimetru dały różnicę ok m, co sugeruje, że Hruba Turnia jest szczytem P100 (czyli współczynnik minimalnej deniwelacji względnej MDW jest nie mniejszy od 100 m). Dokładność różnicowego pomiaru altimetrem można naszym zdaniem oszacować jako +/- 5 m. 22 Nazwy Svištový priehod i Svištová kôpka wprowadził Paryski w 1967 roku [WHP13, str. 71]. 23 Fotogrametryczna mapa Parku Narodowego Tatry (część polska), 1:20.000, WIG Warszawa Tatry. Mapa turystyczna, 1:50.000, wyd. 2, Zwoliński Zakopane I. Bohuš, Od A po Z o názvoch Vysokých Tatier, ŠL TANAP Łomnica Tatrzańska 1996, str Komarnicki Gyula, A Magas-Tátra hegyvilága, Sport Budapest 1985, wyd Klaus Gattinger, Die Hohe Tatra, ViViT Kieżmark 2003, str Ernst Hochberger, Die Namen der Hohen Tatra in Vier Sprachen. Herkunft und Bedeutung, Karpathendeutsches Kulturwerk Slowakei Karlsruhe 2007, str Mapy sztabowe 1:10.000, wyd. 1, Bratysława Urząd Geodezji i Kartografii 1984, arkusze i (reambulacja ). warsztat pracy instruktora a więc: znajomość wspinaczkowych dróg kursowych, znajomość sprzętu wspinaczkowego, biegłość posługiwania się tym sprzętem, znajomość topografii, meteorologii, taktyki, strategii, fizjologii, a także znajomość historii alpinizmu oraz literatury przedmiotu są dla mnie oczywiste i nie stanowią tematu niniejszego wywodu. Pomijam również, niezbędną każdemu instruktorowi, umiejętność przekazywania wiedzy, a także profesjonalny ubiór oraz schludność. Co jest zatem istotne? Przede wszystkim należy pamiętać, że szkolenie wspinaczkowe odbywa się w małej grupie, w której zachodzą relacje interpersonalne. Na kursy dla początkujących trafiają osoby z określonym bagażem obaw i lęków, doświadczeń oraz postaw. A samo szkolenie przebiega często w trudnych warunkach atmosferycznych oraz w okolicznościach, w których stałym elementem jest ekspozycja i ciągły stres towarzyszący wspinaczce. Dlatego instruktor musi odznaczać się wyjątkowymi cechami charakteru, umiejętnościami interpersonalnymi, a także kulturą osobistą. Do lamusa odeszli już instruktorzy, których sposób bycia był na tyle specyficzny, że stał się tematem legend. Niektórym z byłych kursantów do dziś na wspomnienie pewnych nazwisk cierpnie skóra. Być może doczekamy się kiedyś opisania niezapomnianej szkoły bycia macho. Należy także pamiętać o cesze, którą moim zdaniem każdy instruktor powinien obowiązkowo posiadać o poczuciu humoru. Nie trzeba tłumaczyć jak bardzo ułatwia ono kontakty międzyludzkie. Najważniejsze jednak jest aby dla instruktora wspinanie, ale przede wszystkim szkolenie, było PASJĄ. Jeśli instruktor nie będzie podchodził do swojej pracy z zamiłowaniem, to będzie co najwyżej rzemieślnikiem. Wśród sprzedawców i przedstawicieli handlowych krąży powiedzenie: nikt nigdy nie sprzedał nikomu niczego, zanudzając go na śmierć. Instruktor bez pasji nie zarazi, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, wspinaniem żadnego kursanta. Gdy sam byłem na kursie instruktorskim, to usłyszałem, że obserwujący grupę szkoleniową nie powinien mieć wątpliwości, która z osób jest instruktorem, a która kursantem. I wcale nie chodzi tu o wydawanie komend czy też o zewnętrzne atrybuty instruktora. Innymi słowy, instruktor musi posiadać cechy prawdziwego przywódcy. Jednym z atrybutów przewodzenia jest właśnie wspomniana pasja. Zadajmy sobie pytanie: Co instruktor powinien przekazywać swoim kursantom? Doszedłem do wniosku, że co prawda istotne są tu wiedza i umiejętności, jednak o wiele ważniejsze są wartości, które wpajali mi moi Mistrzowie. Dla nich nie ważne było to, czy moja kariera zakończy się na drogach pokonanych na kursie, czy też wejdę na górę odpowiedniej wysokości. Istotne było to, abym swoje szczyty zdobywał zgodnie ze swoimi przekonaniami oraz zasadami, jakie obowiązują w środowisku. Tak samo mnie zależy na tym, żeby ci, którzy wyszli spod mojej ręki mieli poczucie autentyczności tego, co robią. Te rozważania skierowały mnie w stronę pytań, które sformułował ksiądz Rusiecki odnośnie zawodu nauczyciela, a które mogą przybliżyć definicję dobrego instruktora. 1. Czym tak naprawdę imponuję swoim kursantom? 2. Co powoduje, że chcą mnie słuchać? 3. W jaki sposób zabezpieczam się przed rutyną? 4. Na ile udało mi się uratować radość, płynącą z wykonanej pracy? 5. W jakim stopniu pogłębiam swoją wiedzę? 6. Ile cierpliwości mam w tłumaczeniu, upominaniu, przekonywaniu? 7. Jak rozumiem tolerancję i jaki jej daję wyraz? 8. Jak oddziałuję na grono instruktorskie? 9. Co inni mogą odczytać z mojego zachowania? 10. Na ile jestem przekonany, że jako instruktor mam najpiękniejszą misję do spełnienia? 11. Na ile staję na wysokości zadania? Zastanawiając się nad odpowiedziami, zacząłem szukać wśród swoich kolegów-instruktorów cech, które chciałbym posiąść. Ze zdziwieniem stwierdziłem, że profesjonalizm jest tylko jednym z elementów ich warsztatu. Zdecydowanie najbardziej imponuje mi sposób bycia, empatia, kontaktowość, sugestywność oraz wiedza pozamerytoryczna. Czyli cechy, które sprawiają, że kursanci w czasie wspólnie prowadzonych przez nas zajęć i wykładów słuchają z większym zaciekawieniem właśnie tych, a nie innych kolegów. Pozytywne nastawienie i zaraźliwy optymizm instruktorów pozwala im na dotarcie do najtrudniejszych kursantów. Natomiast fascynacja innymi aspektami życia: kinem, literaturą, historią czy przyrodą, wspaniale wzbogacają postacie moich kolegów. Co więcej, zauważyłem, że najbardziej cenię tych, którzy mają najwięcej pokory wobec ludzi oraz gór. I potrafią tę pokorę, ten szczególny szacunek, który okazują otoczeniu, zaszczepiać swoim podopiecznym. Jaki więc powinien być ten mityczny instruktor? Z pewnością musi być PROFESJONALISTĄ zarówno w aspekcie merytorycznym, jak i wspinaczkowym. Musi CHCIEĆ pokazywać wspinanie, czyli być kimś, kogo cieszy uczenie innych. Musi być WZOREM partnera, którym można się pochwalić i który pozostanie na długo w pamięci jako wzór do naśladowania. Aż wreszcie musi być kimś, z kim mamy ZASZCZYT wiązać się jedną liną. Do kogoś takiego bez wahania można wysłać dziecko na kurs wspinaczkowy. Bogusław Kowalski Instruktor taternictwa Polskiego Związku Alpinizmu 28 29

17 Zdrowie wspinacza Zdrowie wspinacza Mięśnie brzucha Kornelia Drozda Prawdopodobnie każdy z nas, albo prawie każdy, odkrył kiedyś, że ma za słabe mięśnie brzucha. Taka refleksja działa szalenie mobilizująco i pobudza do natychmiastowego podjęcia morderczego treningu. Tysiące brzuszków wykonuje się zwykle leżąc na plecach, z nogami ugiętymi lub prostymi, z podnoszeniem stóp, bądź ich przytrzymywaniem na ziemi, ze skrętami lub na wprost, wreszcie z rękami na głowie, na karku, na brzuchu, skrzyżowanymi lub wzdłuż tułowia. Niektórzy ćwiczą wisząc na na drążku. Tymczasem należy zdać sobie sprawę, że nie każde ćwiczenie na mięśnie brzucha ćwiczy tak naprawdę mięśnie brzucha. Trzeba również wiedzieć, że wszystkie brzuszki są ćwiczeniami bardzo obciążającymi struktury kręgosłupa i warto stosować te, które są najmniej ryzykowne. Na wstępie należy stanowczo zaprzeczyć powszechnemu poglądowi, jakoby ćwiczenia mięśni brzucha powodowały likwidację zebranej wokół bioder warstwy tłuszczu. Badania wykazały, że nie istnieje korelacja między ćwiczoną częścią ciała, a miejscem, w którym redukcji ulega tkanka tłuszczowa. Redukcja tkanki tłuszczowej jest bowiem procesem uogólnionym, a miejsca, w których jej ubywa mniej lub więcej, są uzależnione od cech danego organizmu. W jej pozbywaniu się pomóc może jedynie właściwe odżywianie, wsparte podejmowaniem ponad 30-minutowych wysiłków tlenowych (czyli wysiłki na poziomie około 60-70% tętna maksymalnego 1 ). Mówiąc o mięśniach brzucha, myślimy przede wszystkim o mięśniu prostym brzucha i mięśniach skośnych brzucha (wewnętrznym i zewnętrznym). Mięsień prosty i obustronne działanie mięśni skośnych są odpowiedzialne za zginanie tułowia w przód, co stanowi pracę antagonistyczną w stosunku do mięśnia prostownika grzbietu. Jednostronna praca mięśni skośnych brzucha powoduje skłon tułowia w bok oraz jego ruchy skrętne. W poczet mięśni brzucha zalicza się także mięsień poprzeczny brzucha, który w mniejszym stopniu sprawuje funkcję ruchową, za to odgrywa bardzo istotną rolę w mechanizmie stabilizacji tułowia. Ogólnie mięśnie brzucha pełnią w organizmie następujące funkcje: funkcja ruchowa: - biorą udział w motoryce dowolnej tułowia (ruchy zgięcia tułowia w przód i na boki oraz ruchy skrętne); - jako mięśnie pomocnicze oddechowe wspomagają wydech; funkcja ochronna i stabilizacyjna: - stabilizacja tułowia w postawie wyprostowanej; - kształtowanie właściwej postawy ciała (wpływ na krzywizny kręgosłupa); - odciążanie i ochrona struktur kręgosłupa; - stabilizowanie kręgosłupa w stosunku do ruchliwych kończyn; - ochrona narządów wewnętrznych jamy brzusznej; - mechanizm tłoczni brzusznej (udział w procesach defekacji i mikcji). Wymienione funkcje wskazują jak niezwykle ważną rolę w organizmie ludzkim odgrywają mięśnie brzucha. Aby jednak w pełni zrozumieć pracę tych mięśni, należy przeanalizować otaczające je grupy mięśniowe oraz przyjrzeć się ich budowie morfologicznej. Zaczniemy od tego drugiego. Czeski neuroortopeda, Vladimir Janda na drodze badań zauważył, że mięśnie wykazują zróżnicowanie w budowie morfologicznej, co ma bezpośrednie przełożenie na ich funkcje w organizmie. Na podstawie tych obserwacji dokonał podziału mięśni na dwie grupy czynnościowe. Pierwszą grupę stanowią mięśnie fazowe, które odpowiadają za świadome, precyzyjne i możliwie najszybsze ruchy (funkcja dynamiczna). Drugą grupę stanowią mięśnie posturalne, których funkcją jest utrzymywanie prawidłowej postawy ciała, jak również podtrzymywanie niektórych czynności organizmu (jak np. ruchy oddechowe czy utrzymywanie głowy w pionie). Są to zatem mięśnie wykonujące czynności zarówno zależne od woli człowieka, jak i takie, które odbywają się poza jego świadomością. Człowiek wszak nie zastanawia się jak napiąć poszczególne mięśnie, by utrzymać np. pozycję pionową. Istnieje wiele różnic w funkcjonowaniu mięśni fazowych i posturalnych, jednak szczegółowe ich omówienie nie mieści się w zakresie tego artykułu. Zainteresowanych odsyłam do pozycji podanych w bibliografii. Dla nas najważniejsze jest stwierdzenie, jak te mięśnie reagują na ich zbyt intensywne obciążanie (zarówno ruchem jak i innymi czynnikami stresowymi) oraz jak zachowują się w przypadku unieruchomienia, czy zbyt małej aktywizacji. Reakcją mięśni fazowych na brak lub ograniczenie ruchu jest bardzo szybki ubytek masy mięśniowej, co przekłada się na redukcję ich siły. Mięśnie te, obciążane nadmierną pracą czy czynnikami stresowymi, nie wykazują tendencji do przykurczy, może wręcz wystąpić ich rozluźnienie, ograniczenie aktywności, a w skrajnych przypadkach, zanik. Z kolei mięśnie posturalne, na powtarzające się czynniki przeciążające reagują hiperaktywnością, co przejawia się ich wzmożonym napięciem i przykurczami. Podczas unieruchomienia mięśnie te tracą na sile i masie bardzo powoli. W warunkach prawidłowych mięśnie fazowe i posturalne idealnie ze sobą współpracują. Wówczas układ ruchu funkcjonuje optymalnie, w sposób najbardziej korzystny i ochraniający poszczególne części ciała. Zachowane zostają właściwe stereotypy ruchowe ruchy danych części ciała odbywają się przy właściwej stabilizacji pozostałych członów. W przypadku braku równowagi między stabilnością a mobilnością, prędzej czy później dochodzi do wadliwego ustawienia poszczególnych części ciała względem siebie, co musi prowadzić do zaburzeń ich funkcji, przeciążeń i dalej, dolegliwości bólowych. Teraz przypatrzmy się grupom mięśniowym okolic kręgosłupa lędźwiowego i miednicy. Można w dużym uproszczeniu powiedzieć, że mamy tu do czynienia z 4 grupami mięśniowymi w dużym stopniu odpowiadającymi za równowagę statyczną tego obszaru. Pierwsze dwie mięśnie brzucha i mięśnie grzbietu odpowiadają za ruchy zgięcia i wyprostu kręgosłupa lędźwiowego. Dwie kolejne to mięśnie prostujące kończyny dolne w stawie biodrowym (mięśnie pośladkowe) i zginające w tymże stawie (mięśnie zginacze bioder, głównie mięsień biodrowo-lędźwiowy i mięsień prosty uda). Mięśnie brzucha, jak i mięśnie pośladkowe należą do mięśni fazowych, co tłumaczy ich naturalną tendencję do osłabienia. Z kolei mięsień prostownik grzbietu w odcinku lędźwiowym, jak i grupa zginaczy bioder to mięśnie posturalne wykazujące tendencję do nadmiernego napięcia i przykurczy. Spójrzmy teraz na człowieka współczesnej cywilizacji. Warunki, jakie sami sobie stwarzamy sprawiają, że ograniczona zostaje spontaniczna aktywność ruchowa (w tym ruchy lokomocyjne, jak chód i bieg), na korzyść przyjmowania pozycji statycznych, głównie siedzenia i stania. W takim układzie, stałemu przeciążeniu ulegają mięśnie posturalne, a stopniowemu zanikowi i osłabieniu mięśnie fazowe (m.in. mięśnie pośladkowe i mięśnie brzucha). Szczególnie niebezpieczną dla statyki ciała jawi się pozycja siedząca, w której (poza wieloma innymi niekorzystnymi czynnikami) mm. brzucha jak i mm. pośladkowe są po prostu nieaktywne. Ponadto w siadzie dochodzi do zbliżenia przyczepów mięśni zginaczy bioder, co dodatkowo ułatwia powstawanie ich przykurczy. Takie zaburzenia prowadzą bezpośrednio do tego, że miednica ciągnięta przez mięśnie zginaczy bioder ustawia się w pozycji pogłębionego przodopochylenia, czego nie są w stanie zrównoważyć osłabione mięśnie brzucha i mięśnie pośladkowe. Miednica w takiej pozycji pociąga za sobą odcinek lędźwiowy, który ulega wówczas nadmiernemu wygięciu w przód (powstaje tzw. hiperlordoza lędźwiowa). Tego rodzaju długotrwała nierównowaga statyczna może stanowić podstawę licznych dolegliwości bólowych kręgosłupa. A ośmielę się stwierdzić, że większość z nas ma tego typu problemy. Na tym etapie wydaje się, że podjęcie intensywnego treningu wzmacniającego mięśnie brzucha i pośladkowe jest słusznym postępowaniem, przeciwdziałającym skutkom nierównowagi statycznej w obrębie miednicy. Tak jest w istocie, jednak aby uzyskać rezultaty, na których nam zależy, należy zdać sobie sprawę z kilku faktów. Chodzi przede wszystkim o najsilniejszy mięsień zginający biodra mięsień biodrowo lędźwiowy. Składa się on z mięśnia lędźwiowego, który ma swój początek w kręgach odcinka lędźwiowego oraz mięśnia biodrowego, zaczynającego się w dole kości biodrowej (na miednicy). Mięśnie te mają wspólny przyczep końcowy na krętarzu mniejszym kości udowej, a ich podstawową funkcją jest zginanie kończyny dolnej w biodrze lub, w przypadku, gdy kończyna dolna jest ustabilizowana, może on pochylać miednicę (a z nią cały tułów) ku przodowi. Mięsień biodrowo-lędźwiowy jest intensywnie wykorzystywany podczas wszelkich czynności lokomocyjnych (chód, bieg, wchodzenie po schodach), dlatego zwykle nie potrzebuje on dodatkowego wzmacniania. Co więcej, jako mięsień posturalny, zwykle ma tendencję do nadmiernego napięcia i skracania swojej długości. Jeśli zginacze bioder nie są w porę rozluźniane i równoważone mięśniami brzucha i pośladkowymi, pojawia się wspomniana nierównowaga statyczna, której obrazem jest nadmierne wygięcie odcinka lędźwiowego ku przodowi i towarzyszące temu bóle. Niestety większość tzw. brzuszków wzmacnia nie tyle mięśnie brzucha, czego byśmy sobie życzyli, ile właśnie mięśnie biodrowo-lędźwiowe. Mięśnie brzucha są odpowiedzialne za zbliżanie własnych przyczepów, czyli mostka i żeber do kości łonowej (miednicy). Jeżeli ćwiczymy w pozycji 30 31

18 Zdrowie wspinacza Zdrowie wspinacza leżenia tyłem z nogami ugiętymi, to taki ruch występuje wtedy, gdy odrywamy tułów od podłoża mniej więcej do kąta 15 stopni. Dalszy ruch (czyli dążenie do siadania) zachodzi w stawach biodrowych i za niego odpowiadają już mięśnie zginacze bioder. Aby zminimalizować współdziałanie mięśni zginaczy bioder podczas ćwiczeń mięśni brzucha, warto zastosować dwa zabiegi. Pierwszym z nich jest maksymalne zgięcie nóg w stawach biodrowych (stopy mogą spoczywać na podłożu lub na taborecie ze zgięciem kolan pod kątem prostym). Zaleca się zgięciew biodrach w granicach stopni. Drugim zabiegiem, który równocześnie aktywizuje mięśnie pośladkowe, jest równoczesne wbijanie stóp w podłoże podczas unoszenia tułowia. Z tego też względu nie jest korzystne, kiedy zahacza się stopy np. o drabinki lub prosi się kogoś o ich przytrzymanie przy podłożu. Warto samemu walczyć o to, by one się nie odrywały, a najlepiej wręcz dociskać je do podłoża. Jeśli chodzi o ćwiczenia na mięśni brzucha w zwisach na drążku, są to ćwiczenia w dużej mierze angażujące mięśnie zginające biodra. Najczęściej powtarzane unoszenie obu nóg prostych w kolanach do poziomu to ruch głównie w stawach biodrowych. Dodatkowo wyprost nóg powoduje przedłużenie dźwigni, co intensyfikuje pracę mięśni zginających biodra. Dlatego pomimo tego, że ściana mięśni brzucha w czasie tego ruchu jest napięta, to jednak ogromną pracę siłową wykonują mięśnie zginacze bioder. Nie chcę przez to powiedzieć, że zupełnie należy zaniechać tego typu ćwiczeń. By uzyskać jednak bardziej pożądane efekty (lepsze wzmocnienie mięśni brzucha z ograniczeniem wzmacniania zginaczy bioder) wystarczy zgiąć nogi w stawach kolanowych i przyciągać je wysoko, niemal do klatki piersiowej. Ćwiczenia w zwisach są jednak przeznaczone tylko dla osób bardzo dobrze wyćwiczonych, które nie doświadczają dolegliwości bólowych kręgosłupa. Warto pamiętać o tym, by po każdej sesji treningowej, jak również po każdej sesji przedłużonego siedzenia, rozciągnąć sobie zginacze bioder. Kolejną sprawą jest obciążenie wywierane na krążki międzykręgowe odcinka lędźwiowego podczas ćwiczeń mięśni brzucha. Im dłuższa będzie dźwignia i im więcej elementów skrętnych w ćwiczeniu, tym to obciążenie będzie większe. Jest to istotne przede wszystkim dla osób, które z wielu względów chcą, albo wręcz powinny wzmacniać mięśnie brzucha, a u których występują dolegliwości bólowe kręgosłupa. Jako że większość z nas jest niemal skazana na wcześniejsze lub późniejsze wystąpienie bólu kręgosłupa (przepraszam za ten defetyzm, ale tak niestety jest) może warto zrewidować ćwiczenia, jakie zwykliśmy wykonywać. Nie zalecane zatem są wszelkie nożyce poziome czy pionowe, scyzoryki, unoszenie prostych nóg, czy unoszenie tułowia przy wyprostowanych nogach. Należy się także zastanowić nad wykonywaniem skrętoskłonów. Jak to zostało bowiem wspomniane wyżej, mięśnie skośne brzucha w skurczu obustronnym odpowiadają za zgięcie tułowia w przód (przybliżanie żeber do miednicy). Dlatego przy brzuszkach prostych są one również wzmacniane. Osoby z dolegliwościami bólowymi kręgosłupa powinny wykonywać ćwiczenia mięśni brzucha bardzo powoli. Zdecydowanie należy zrezygnować z dynamicznych zrywów. Zaleca się ograniczenie liczby powtórzeń ćwiczenia na korzyść zatrzymywania tułowia nad powierzchnią podłoża na kilka sekund (mowa o brzuszkach w leżeniu na plecach). Wykonując prawidłowe unoszenie tułowia do kąta 15 stopni należy także unikać nadmiernych ruchów szyi (wysuwanie głowy w przód). Jeżeli wykonuje się brzuszki z rękami założonymi na kark czy z boku głowy, to zaleca się, by łokcie były cały czas skierowane w bok. Nie powinno się ich łączyć z przodu, nie powinno się też ciągnąć rękoma za szyję czy głowę. Zostaje jeszcze omówienie pracy z oddechem. Mięśnie brzucha są mięśniami wspomagającymi wydech, dlatego w naturalny sposób napinają się one podczas wydechu właśnie. Nie inaczej jest podczas ćwiczeń na mięśnie brzucha. Przy napinaniu mięśni (czyli na przykład oderwaniu tułowia od podłoża) powinien następować wydech, a wdech przy ich rozluźnianiu. Wstrzymywanie oddechu przy napinaniu mięśni powoduje mechanizm tłoczni brzusznej (wzrost ciśnienia w jamie brzusznej), który nie jest w tym przypadku mile widziany. Mechanizm ten połączony z ruchem zginania tułowia wywołuje tzw. odruch Valsalvy, czyli zaburzenie powrotu krwi żylnej do serca. Powoduje to obniżenie pojemności minutowej serca i spadek ciśnienia, co w skrajnych przypadkach może prowadzić do omdleń, a nawet zapaści serca. Na koniec warto jeszcze zwrócić uwagę na to, że w każdych brzuszkach mięśnie brzucha działają nie tylko podczas fazy unoszenia (nóg lub tułowia), ale także (nawet bardziej znacząco) w fazie opuszczania. Jest to tak zwana praca ekscentryczna, polegająca na kontrolowanym oddalaniu od siebie przyczepów danego mięśnia. Stąd ostatnia rada, by po fazie unoszenia nie puszczać danej części ciała pozwalając jej na niemal bezwładny opad na podłoże. Lepiej jest w sposób kontrolowany opuścić ją do pozycji leżenia. Jest to postępowanie zwiększające efektywność ćwiczenia, a poza tym dużo bardziej przyjazne dla naszego kręgosłupa. 1 Tętno maksymalne oszacowuje się przy pomocy wzoru: 220 minus wiek (w latach). Wszelkie uwagi proszę kierować na mój adres kornelia.drozda@gmail.com PS: Na koniec jednak chcę zwrócić uwagę na to, że silne mięśnie brzucha nie gwarantują jeszcze sukcesu w podejmowanych przez nas aktywnościach. Często bowiem posługujemy się takimi stereotypami ruchowymi, które wcale nie uwzględniają mięśni brzucha, zatem ich siła jest w tym przypadku obojętna. Przykładowo, podczas ruchu prostowania tułowia z pozycji pochylenia, można napiąć mięśnie brzucha, lub tego nie zrobić. W pierwszym przypadku odciążony zostanie odcinek lędźwiowy kręgosłupa nawet o 30%, a sama czynność będzie dużo łatwiejsza (zwłaszcza, jeśli dodatkowo coś trzyma się w rękach). W drugim wariancie, za cały ruch odpowiedzialne będą mięśnie głębokie grzbietu, co zwiększy niekorzystne obciążenie m.in. na kręgosłup. Podobnie rzecz się ma w przypadku biegania czy wspinaczki. Brak napięcia mięśni brzucha podczas tych aktywności oznacza brak stabilności tułowia, a przez to osłabienie ruchów kończyn jak i niebezpieczne obciążanie struktur kręgosłupa. BIBLIOGRAFIA Kempf H.: Szkoła pleców. Wydawnictwo SIC! Warszawa Jorritsma W.: Anatomia na żywym człowieku. Wyd. Medyczne Urban & Partner, Wrocław Levit K.: Leczenie manualne zaburzeń czynności ruchu. PZWL, Warszawa Janda V.: Manuelle Muskelfunktionsdiagnostik. Ullstein & Mosby, Berlin Stodolny J.: Choroba przeciążeniowa kręgosłupa. Epidemia naszych czasów. Wyd. ZL Natura, Kielce Rakowski A.: Kręgosłup w stresie. Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk Z teki rysownika 32 33

19 Rozmaitości Rozmaitości Edyta Ropek zdobyła Jedynkę Edyta Ropek została tegoroczną laureatką prestiżowej nagrody środowisk wspinaczkowych Jedynka. Podczas uroczystej gali, ostatniego dnia Krakowskiego Festiwalu Górskiego, zaprezentowano sześć finałowych nominacji i wyłoniono spośród nich zwycięzcę. Wśród wybitnych osiągnięć 2008 roku znalazły się dokonania następujących osób i zespołów wspinaczkowych: Kingi Baranowskiej, zespołu Michał Król, Andrzej Sokołowski i Przemek Wójcik, Edyty Ropek, Piotra Morawskiego, zespołu Wojciech Kurz, Artur Magiera i Paweł Wyciślik, zespołu Sławomir Cyndecki i Karolina Adamowska. Spośród finalistów kapituła nagrody, w myśl zasady: Jedno środowisko, jedna nagroda, wybrała jedno, najwybitniejsze polskie dokonanie 2008 roku w dziedzinie szeroko pojętej wspinaczki i alpinizmu. Oficjalny werdykt kapituły, nie przez przypadek, ogłosili Andrzej Marcisz i Krzysztof Pankiewicz. Laureatką tegorocznej Jedynki została Edyta Ropek, której sukcesy w Pucharze Świata w konkurencji wspinaczki na czas zostały docenione przez środowisko wspinaczkowe! Edyta nie kryła zaskoczenia. Odbierając nagrodę z rąk znanego himalaisty Leszka Cichego, powiedziała: Jestem naprawdę wzruszona, to dla mnie ogromne wyróżnienie. Stałam już na podium pucharów świata, mistrzostw świata i Europy, ale ta nagroda jest dla mnie wyjątkowa, ponieważ jest przyznawana przez Was, przez środowisko wspinaczy. Laureatka podziękowała członkom kapituły i internautom, którzy oddali na nią swoje głosy. Piotr Xięski Komisja Himalaizmu W dniu 4 października 2008 roku, decyzją Zarządu PZA powołano Komisję Himalaizmu. Do kompetencji Komisji Himalaizmu należy działalność związana z uprawianiem alpinizmu w najwyższych górach Ziemi: Himalajach, Karakorum i innych górach Azji Wysokiej, których najwyższe szczyty przekraczają 7000 m. Góry Azji Wysokiej: Himalaje (Mount Everest, 8848 m), Karakorum (K2, 8611 m), Hindukusz (Tirich Mir, 7706 m), Pamir (Kongur Tagh, 7649 m), Tien-szan (Pik Pobiedy, 7439 m), Góry Chińsko-Tybetańskie (Minya Konka, 7556 m), Kunlun (Peak 7167 m), Transhimalaje (Gyala Peri, 7294 m), Góry Wyżyny Tybetańskiej (Mayer Kangri, 7011 m). Pasma te biegną przez terytoria dziesięciu państw: Afganistanu, Pakistanu, Indii, Bhutanu, Birmy, Chin, Kirgistanu, Tadżykistanu, Kazachstanu i Uzbekistanu. Rolą Komisji jest popieranie i promowanie w himalaizmie takich kierunków jak: a/ eksploracja nowych terenów (Karakorum, góry na terenie Chin), b/ pokonywanie dziewiczych ścian, grani, c/ wytyczanie nowych dróg, d/ dokonywanie pierwszych wejść zimowych na szczyty ośmiotysięczne, e/ dokonywanie wejść w zespołach kobiecych, f/ wyprawy kobiece. Poludniowo-zachodnia ściana Nirekhi (fot. Jarek Skowron) Do zadań Komisji należy również: popieranie i wyróżnianie ambitnych celów sportowych i wypraw organizowanych przez poszczególne kluby lub ich członków zrzeszonych w PZA, wybór aktualnych wybitnych celów sportowych, organizacja wyjazdów docelowych; zgrupowań treningowych i aklimatyzacyjnych, opiniowanie zgłoszeń i wniosków dotyczących rocznego kalendarza wypraw, prognozowanie zadań w zakresie himalaizmu na okresy kilkuletnie. W skład komisji wchodzą: Danuta Wach przewodnicząca komisji, Janusz Kurczab, Janusz Majer, Ewa Panejko-Pankiewicz, Janusz Skorek, Krzysztof Wielicki. Z członkami komisji można się skontaktować pisząc pod adres kh@pza.org.pl. Nirekha (6159 m) zdobyta przez Polaków W dniu 13 listopada 2008 Grzegorz Kukurowski (Speleoklub Gawra, KW Poznań) i Jarek Skowron (Speleoklub Gawra) weszli na wierzchołek Nirekhi (6159 m). Nirekha (Nepal, rejon Khumbu) zdobyta została pierwszy raz w kwietniu 2003 przez Włochów lub Japończyków i do tej pory najprawdopodobniej nie posiadała polskiego wejścia. W ostatnich latach na szczycie udało się też stanąć wyprawie szwajcarskiej oraz kobiecemu zespołowi z Korei. Po kilku wyjściach aklimatyzacyjnych Grzegorz i Jarek założyli bazę wysuniętą na wysokości 5400 metrów u czoła lodowca spływającego spod Cho La Col. Sama akcja tent-to-tent zajęła im ok. 12 godzin. Wspinaczka miała charakter śnieżno-lodowy i biegła granią zachodnią, która na wysokości ok metrów przechodzi w ścianę zachodnią. Trudności techniczne to pasaże lodowe do stopni i jeden niedługi wyciąg ok. WI4. Wspinaczkę utrudniał bardzo silny, porywisty wiatr oraz duża ilość szczelin. Pierwotnym celem wyprawy było pierwsze polskie powtórzenie drogi amerykańskiej na północno-wschodniej ścianie Cholatse. Jednak brak lodu na pierwszych wyciągach planowanej linii oraz przebyta przez Grzegorza na początku wyprawy kilkudniowa infekcja leczona silnymi antybiotykami, spowodowały niestety konieczność zmiany planów i wybór innego celu. Wyprawa nie odbyłaby się, gdyby nie pomoc, którą Grzegorz i Jarek otrzymali głównie od GBS Bank w Barlinku i burmistrza tego miasta. Zniżek na zakup sprzętu udzieliły Montano, HiMountain i Travellunch. Logistycznie wyprawę wsparła wrocławska agencja Pamir, a merytorycznie Jan Kiełkowski. Marek Reganowicz samotnie na El Capitanie Na przełomie września i października Marek Reganowicz przeszedł samotnie The Shield na El Capitanie. Drogę zrobił dochodząc do Mamucich Tarasów wariantem Free Blast, ale mimo straty przez to jednego dnia wspinania i znacznie większego zużycia wody nie wycofał się po poręczówkach, tylko systematycznie szedł do góry. Na Grey Ledges przez jeden dzień przeczekiwał ulewny deszcz, a później musiał zwolnić wspinanie walcząc z mrozem i bardzo silnym wiatrem, który niespodziewanie na dłużej zawitał w Dolinie. Marek Reganowicz drogę zrobił bez użycia młotka do wy- Marek Reganowicz 34 35

20 Rozmaitości Rozmaitości ciągu The Groove włącznie, który wycenił na C4. Począwszy od The Triple Cracks używał młotka, co nie zawsze w ewidentny sposób obniżało techniczne trudności drogi, ale zdecydowanie przyspieszało wspinanie. Przez ostatnie 4 dni w ścianie musiał racjonować żywność, aż w końcu została mu sama woda. Droga ma znikomą ilość przejść solowych i z reguły jest haczona już od Grey Ledges. Przejścia clean wyciągu The Groove zdarzają się bardzo rzadko (jedno z nich należy do Jacka Czyża). Była to trzecia droga Marka Reganowicza na El Capitanie i tak jak poprzednie zrobiona solo oraz bez poręczowania. Południowo-zachodnia grań Siguniang Shan (6250 m) zdobyta W dniach września Chad Kellogg i Dylan Johnson jako pierwsi przeszli południowo-zachodnią grań szczytu Siguniang Shan (6250 m) w Górach Quonglai w Chinach. Już samo dostanie się pod ścianę nie było łatwe stromy las poprzecinany skałami kończy się na wysokości 4260 m. Pierwsze 17 wyciągów to system rys o trudnościach klasycznych dochodzących do 5.11 i hakowych A2 wymuszonych przez zalegający w rysach mech i trawę. Po około 600 metrach wychodzi się na piękną grań. Alpiniści na ścianie czołowej zaliczyli 3 biwaki, niestety na grani pogoda uległa pogorszeniu i dalsza wspinaczka przebiegała w mgle i śnieżycach. Trudności nie odpuszczały do końca (do M5) a widoczność momentami spadała do zera. Dotarcie do szczytu zajęło im kolejne kilka dni, dopiero 8 dnia wspinania o godzinie alpiniści stanęli na szczycie. Jednak nie był to koniec przygody, bo czekało ich jeszcze kilkudziesięciogodzinne zejście w złych warunkach pogodowych i dopiero dziesiątego dnia akcji zeszli do doliny Changping, co wiązało się jeszcze z przekroczeniem wąskiego wąwozu na wysokości 4080 m. Bazę osiągnęli o Johnson stracił ponad 13 kg wagi, Kellogg ponad 9 kg. Jako ciekawostkę można dodać, że Góry Quonglai stają się coraz popularniejsze wśród polskich wspinaczy, a i sam Siguniang Shan był celem kilku wypraw niestety dotąd nie zrealizowanym. Pierwsze wejście na Kang Nachugo (6735 m) Joseph Puryear i David Gottlieb dokonali pierwszego wejścia na Kang Nachugo (6735 m) w Himalajach Rowling w Nepalu. Piramidalny szczyt na skraju Tybetu i Nepalu para wspinaczy zdobyła w alpejskim stylu w pięć dni. Jednak zanim to się stało, spędzili 6 dni wędrując z miasteczka Shigati do osady w Dolinie Rowling na wysokości 4180 metrów, gdzie spędzili kolejny miesiąc. Pierwszą próbę wejścia na Kang Nachugo podjęli południową ścianą, niestety z powodu złych warunków pogodowych zmuszeni byli zawrócić 150 metrów przed szczytem. Kolejną próbę podjęli granią zachodnią według nich w tych warunkach pogodowych bezpieczniejszą. Wystartowali 14 października. Początkowy fragment drogi wiódł 60 rynnami i trudnymi mikstowymi odcinkami, następnie przez kilka dni wspinali się ostrą granią, którą nazwali Ostrze Khukuri. Szczyt osiągnęli 17 października o godzinie 13.30, po czym zmęczeni i bez jedzenia zjechali południową ścianą. Super tempo Ueli Stecka Ueli Steck w błyskawicznym tempie przesolował 28 grudnia drogę Colton MacIntyre na północnej ścianie Grandes Jorasses (4208 m). Dokonał tego w 2 godziny 21 minut i tym samym ustanowił nowy rekord ściany. Zważywszy, że droga ta wyceniana jest na ED2, WI6, M6, jest to niesamowite tempo. W równie oszałamiającym czasie zdobył trzy sławne ściany północne w Alpach: Eiger, Matterhorn i Grandes Jorasses, ustanawiając na nich rekordy prędkości. Zrobienie Drogi Klasycznej (ED2) na Eigerze zajęło mu 2 godziny i 47 minut, natomiast pokonanie Drogi braci Schmidt na Matterhotnie (ED1) 1 godzinę i 56 minut! Nowa droga na Kwangde Shar (6093 m) Ines Papert i Cory Richards zrobili nową drogę na północnej ścianie Kwangde Shar (6093 m) w Nepalu. Pierwotnie Ines chciała zdobyć szczyt w kobiecym zespole, wraz z Audrey Gariepy i Jen Olson. Dziewczyny rozpoczęły wspinaczkę 2 lutego, jednak po osiągnięciu 5850 m następnego dnia zespół zmuszony był zawrócić. Po tej próbie Audrey Gariepy i Jen Olson zdecydowały się na powrót do domu, natomiast Ines Papert wraz z Cory Richardsem (fotografem ekipy) postanowili podjąć jeszcze jedna próbę. 9 stycznia rozpoczęli wspinaczkę lewą częścią ściany i przez półtora dnia wspinali się dziewiczym terenem. Następnie połączyli się z francuską drogą Extra Blue Sky z 1996 roku (1200 m, ED2), a trzeciego dnia ponownie weszli w dziewiczy teren. Szczyt udało im się osiągnąć czwartego dnia, a powrót zajął im kolejne dwa dni. Zespół nazwał drogę Cobra Norte i wycenił na WI5, M8, TD, R. Co więcej, był to himalajski debiut tego zespołu! Ines Paper należy do najlepiej wspinających się w lodzie i mikście kobiet, próbkę jej możliwości mieliśmy okazję oglądać podczas ostatniego Festiwalu Filmów Górskich w Krakowie, którego była gościem. Medal olimpijski dla ludzi gór W wielkopolskiej prasie i telewizji lokalnej tuż po olimpiadzie pojawiły się ciekawe artykuły i reportaże o sukcesie polskiego filatelisty na Olimpiadzie w Pekinie, na wielkiej międzynarodowej wystawie Olympex, the Olympic Expo Beijing Odbyła się ona w ramach tzw. konkursów kulturalnych towarzyszących Olimpiadom (kiedyś integralna część Olimpiad K. Wierzyński zdobył złoty medal za Dysk Olimpijski w Paryżu w 1924 roku). Na pekińskiej olimpiadzie Mieczysław Rożek zdobył jedno z najwyższych wyróżnień medal pozłacany za eksponat Ku szczytom gór. Taternik: Jak to sie stało, że znalazłeś sie na Olimpiadzie? Mieczysław Rożek: Cztery lata temu na Olimpiadzie w Atenach zdobyłem medal srebrny, oceniony na 75 pkt na 100 możliwych. Wynik dobry stąd po czterech latach, po innych sukcesach w kraju, powrócono do tematu i władze PZF wyznaczyły mój eksponat, aby reprezentował Polskę w Pekinie wśród 6 innych zgłoszonych z Polski. Nasza skromna ekipa zdobyła 2 złote medale, 4 pozłacane i 1 srebrny (ekipa Włoch podobnie, przy 18 eksponatach). T.: Jak wygląda przygotowanie eksponatu na Olimpiadę? M.R.: Jest to mordercza praca, podobnie jak wysiłek każdego sportowca przygotowującego się do Igrzysk, z tą różnicą, że ja muszę zmagać się z innymi problemami niż trenujący sportowiec. Pracę rozpocząłem już w lutym, aby ze zbioru znaczków i wydawnictw pocztowych o tematyce górskiej, które zbieram już od 30 lat, wyodrębnić eksponat na wystawę w Pekinie. Pierwszy krok to napisanie odpowiedniego eseju do tytułu Ku szczytom gór. Musi on odpowiedzieć precyzyjnie na temat, który nastepnie muszę zilustrować wydawnictwami pocztowymi nie tylko znaczkami. Od tego momentu trwa praca nad stworzeniem kolejnych 80-ciu kart A4 w komputerze. Znaczki umieszczone na karcie wystawowej muszą mieć ramkę, aby ją miały trzeba je zmierzyć (są to tysiące zmierzonych znaczków), wprowadzić dane do komputera i w odpowiednim programie rozmieścić na całej karcie, a następnie umocować. Wszystko musi wyglądać nie tylko estetycznie, ale także tematycznie i zgodnie z wymogami filatelistycznymi. T.: Od jak dawna zbierasz znaczki? M.R.: Te o tematyce górskiej zbieram od 33 lat. Przedtem byłem filatelistą, który kolekcjonował wszystkie znaczki Polski i trochę tematycznie strzelectwo. Pierwszy eksponat powstał w 1981 r. Został pokazany na wystawie w Kielcach był to medal brązowy, a obecnie jest to medal złoty, jaki zdobyłem w listopadzie na Ogólnopolskiej Wystawie Filatelistycznej we Wrocławiu (ranga mistrzostw Polski). Był to najlepszy eksponat w klasie tematycznej i dostałem gratulacje od jury. T.: Czym jest dla Ciebie ten medal olimpijski? M.R.: Myślę, że jest to spełnienie chłopięcych marzeń o medalu olimpijskim. Kiedyś wyczynowo strzelałem z pistoletu w klubie WKS Grunwald. Przed Olimpiadą w Montrealu jako junior dorobiłem się dwóch kółek olimpijskich. Były wielkie nadzieje. Niestety, zadziałały systemy układów w sporcie. Przejście z juniorów do seniorów było bolesnym zwrotem musiałem opuścić klub strzelecki. Znalazłem sobie miejsce, w którym panowała swoboda i duch wolności Klub Wysokogórski. Miłość do gór i rozstanie ze strzelectwem przypieczętowały to, że od 30 lat jestem członkiem KW Poznań, kolekcjonującym znaczki o górach. Dziś mogę powiedzieć, że medal mam, a więc spełniły się marzenia, a po drugie było to godne reprezentowanie zarówno Polski, jak i naszego górskiego środowiska w dalekim Pekinie. T.: A jak w tym kontekście wygląda sprawa protestu, bojkotu igrzysk? M.R.: Wielkie wyróżnienie, godne reprezentowanie Polski wśród kilkuset wystawców było ważniejsze niż wycofanie się i niewysyłanie eksponatu do Chin. Pozostawiłem w eksponacie znaczki wolnego niegdyś Tybetu czym narażałem się na możliwość odrzucenia eksponatu przez organizatorów. Zdecydowałem się jednak pokazać te znaczki, bo sam wiem, co to znaczy dla Tybetańczyków, których walkę widziałem w Lhasie w 1987 roku w czasie mojej wyprawy rekonesansowej na przełęcz Lho La pod Mt. Everestem. T.: Co możesz powiedzieć o medalu, czym różni się od tych wręczanych sportowcom? M.R.: W tego typu imprezach jak Olympic Expo Beijing 2008 medale mają inny wymiar, chociaż impreza działała pod patronatem Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego i byłego przewodniczącego MKOL A. Samarancha. Medale w filatelistyce ze względu na olbrzymią konkurencję podzielone są na podgrupy. Mamy więc medale złote, pozłacane, srebrne, posrebrzane i brązowe. Następnie, spośród wszystkich złotych, w tajnym 36 37

Sprawozdanie z działalności wspinaczkowej Masyw Mont Blanc, Alpy Zima 2015

Sprawozdanie z działalności wspinaczkowej Masyw Mont Blanc, Alpy Zima 2015 Wrocław 24.03.2015 Sprawozdanie z działalności wspinaczkowej Masyw Mont Blanc, Alpy Zima 2015 1. Termin 13.03.2015 21.03.2015 2. Uczestnicy Dawid Sysak, Wrocławski Klub Wysokogórski, członek kadry narodowej

Bardziej szczegółowo

Kopa Spadowa, ściana czołowa, Pachniesz Brzoskwinią VII-

Kopa Spadowa, ściana czołowa, Pachniesz Brzoskwinią VII- szlakiidrogi.wordpress.com https://szlakiidrogi.wordpress.com/2015/08/28/kopa-spadowa-sciana-czolowa-pachniesz-brzoskwinia-vii/ Kopa Spadowa, ściana czołowa, Pachniesz Brzoskwinią VII- Krzysiek Sobiecki

Bardziej szczegółowo

Źródło: Wygenerowano: Środa, 28 grudnia 2016, 12:36

Źródło:  Wygenerowano: Środa, 28 grudnia 2016, 12:36 POLICJA.PL Źródło: http://www.policja.pl/pol/aktualnosci/127822,zdobyli-tatry-zachodnie-2248-m-npm.html Wygenerowano: Środa, 28 grudnia 2016, 12:36 Strona znajduje się w archiwum. ZDOBYLI TATRY ZACHODNIE

Bardziej szczegółowo

południowa ściana - relacja

południowa ściana - relacja PODZIĘKOWANIA południowa ściana - relacja Jak Państwo wiecie, po przylocie do Limy udaliśmy się 400 kilometrów dalej do Huaraz. Na miejscu zajęliśmy się logistyką organizacji akcji górskiej. Miejscowe

Bardziej szczegółowo

Sprawozdanie z wyjazdu Sichuan, China 2014

Sprawozdanie z wyjazdu Sichuan, China 2014 Polski Związek Alpinizmu Komisja Wspinaczki Wysokogórskiej Sprawozdanie z wyjazdu Sichuan, China 2014 Termin wyjazdu: 03/10/2014 23/10/2014 Skład: Aleksandra Przybysz David Hood (New Zealand) Dofinansowanie:

Bardziej szczegółowo

Baza w Nangmah Valley, 4300 m n.p.m.

Baza w Nangmah Valley, 4300 m n.p.m. Pakistan, Islamabad Skardu Kande wyjazd z Polski: 1 lipca 2010 powrót do Polski: 6 sierpnia 2010 Uczestnicy: Łukasz Depta, Andrzej Głuszek, Piotr Sztaba Dofinansowanie na osobę: 5333,33 PLN Cel wyjazdu:

Bardziej szczegółowo

SPRAWOZDANIE Z WYJAZDU PATAGONIA ARGENTYŃSKA. Masyw Torres od wsch. fot. Jakub Radziejowski

SPRAWOZDANIE Z WYJAZDU PATAGONIA ARGENTYŃSKA. Masyw Torres od wsch. fot. Jakub Radziejowski SPRAWOZDANIE Z WYJAZDU PATAGONIA ARGENTYŃSKA Masyw Torres od wsch. fot. Jakub Radziejowski Data wyjazdu i powrotu Uczestnicy 23.11-16.12.2018, Piotr Sułowski kierownik (KW Zakopane) Maciej Ciesielski (UKA

Bardziej szczegółowo

Sprawozdanie z zimowego wyjazdu alpejskiego w 2016 r.

Sprawozdanie z zimowego wyjazdu alpejskiego w 2016 r. Poznań, 11.04.2016 Sprawozdanie z zimowego wyjazdu alpejskiego w 2016 r. 1. Termin 19-23.03.2016 2. Uczestnicy Łukasz Chrzanowski (Sopocki Klub Taternictwa Jaskiniowego) Grzegorz Kukurowski (Speleoklub

Bardziej szczegółowo

Sprawozdanie ze zgrupowania wspinaczkowego Norwegia zima 2017

Sprawozdanie ze zgrupowania wspinaczkowego Norwegia zima 2017 Sprawozdanie ze zgrupowania wspinaczkowego Norwegia zima 2017 Termin wyjazdu w dolinę Romsdal w 2017 roku podporządkowaliśmy warunkom pogodowym. Od początku stycznia skrupulatnie monitorowaliśmy sytuację

Bardziej szczegółowo

LEKCJA 1. Diagram 1. Diagram 3

LEKCJA 1. Diagram 1. Diagram 3 Diagram 1 LEKCJA 1 - zaawansowanie czarnych zdecydowanie lepsze, - szansa dojścia czarnych do damki, - przynajmniej jeden kamień białych ginie, ale od czego jest ostatnia deska ratunku - KOMBINACJA! Ale

Bardziej szczegółowo

TOUBKAL. Treking w Atlasie Wysokim z wejściem na szczyt Toubkal (4167 m n.p.m)

TOUBKAL. Treking w Atlasie Wysokim z wejściem na szczyt Toubkal (4167 m n.p.m) TOUBKAL Treking w Atlasie Wysokim z wejściem na szczyt Toubkal (4167 m n.p.m) INFORMACJE OGÓLNE Góry Atlas najwyższe góry Afryki Północnej ciągną się od Tunezji, przez Algierię aż po dalekie południe Maroka.

Bardziej szczegółowo

Sprawozdanie z działalności wspinaczkowej Masyw Mont Blanc, Alpy zima Fot.1 Początkowy kuluar śnieżno lodowy

Sprawozdanie z działalności wspinaczkowej Masyw Mont Blanc, Alpy zima Fot.1 Początkowy kuluar śnieżno lodowy Wrocław, 8 kwietnia 2016 Sprawozdanie z działalności wspinaczkowej Masyw Mont Blanc, Alpy zima 2016 1. Termin 17.03.2016 25.03.2016 2. Uczestnicy Damian Bielecki, Klub Wysokogórski Katowice, członek kadry

Bardziej szczegółowo

Sprawozdanie z uczestnictwa w Unifikacyjnej Wyprawie PZA na Nanga Parbat i Gasherbrumy

Sprawozdanie z uczestnictwa w Unifikacyjnej Wyprawie PZA na Nanga Parbat i Gasherbrumy Sprawozdanie z uczestnictwa w Unifikacyjnej Wyprawie PZA na Nanga Parbat i Gasherbrumy Nanga Parbat od strony Diamir. Fot. Aleksandra Dzik 1. Kraj i miejscowość wyjazdu. Pakistan, Himalaje, Nanga Parbat

Bardziej szczegółowo

Model WRF o nadchodzących opadach, aktualizacja GFS

Model WRF o nadchodzących opadach, aktualizacja GFS Model WRF o nadchodzących opadach, aktualizacja GFS Po dość długim czasie wyliczył się model WRF (w wersji 3.2, na siatce 8km). Co on nam powie o nadchodzących opadach? Najnowszy GFS przesunął granicę

Bardziej szczegółowo

do Komisji Wspinaczki Wysokogórskiej Polskiego Związku Alpinizmu Tychy, dnia

do Komisji Wspinaczki Wysokogórskiej Polskiego Związku Alpinizmu Tychy, dnia do Komisji Wspinaczki Wysokogórskiej Polskiego Związku Alpinizmu Tychy, dnia 11.09.2016 Sprawozdanie z wyprawy Polskiego Związku Alpinizmu do doliny Bezengi 2016. Wyprawa w składzie: Mateusz Grobel, Damian

Bardziej szczegółowo

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM KATARZYNA ŻYCIEBOSOWSKA POPICIU WYDAWNICTWO WAM Zamiast wstępu Za każdym razem, kiedy zaczynasz pić, czuję się oszukana i porzucona. Na początku Twoich ciągów alkoholowych jestem na Ciebie wściekła o to,

Bardziej szczegółowo

Buczynowe Turnie mini monografia by Krzysiek Sobiecki

Buczynowe Turnie mini monografia by Krzysiek Sobiecki Buczynowe Turnie mini monografia by Krzysiek Sobiecki Buczynowe Turnie to raczej zapomniany i dość rzadko odwiedzany przez taterników rejon Polskich Tatr. Dość powiedzieć, że wśród wielu wspinających się

Bardziej szczegółowo

I się zaczęło! Mapka "Dusiołka Górskiego" 19 Maja 2012 oraz zdjęcie grupowe uczestników.

I się zaczęło! Mapka Dusiołka Górskiego 19 Maja 2012 oraz zdjęcie grupowe uczestników. I się zaczęło! Dnia 19-05-2012 roku o godzinie 8:00 po odprawie wystartowali zawodnicy na Dusiołka Górskiego (po raz trzeci) na trasę liczącą 38 km z bazy czyli z Zajazdu w Wiśniowej. Punktów kontrolnych

Bardziej szczegółowo

Sprawozdanie z działalności wspinaczkowej Masyw Mont Blanc, Alpy lato 2016

Sprawozdanie z działalności wspinaczkowej Masyw Mont Blanc, Alpy lato 2016 Sprawozdanie z działalności wspinaczkowej Masyw Mont Blanc, Alpy lato 2016 Wrocław, 17 październik 2016 1. Termin 26.09.2016 08.10.2016 2. Uczestnicy Krzysztof Jendrysik, Wrocławski Klub Wysokogórski Jacek

Bardziej szczegółowo

KAUKAZ CENTRALNY REGION BEZINGI

KAUKAZ CENTRALNY REGION BEZINGI KAUKAZ CENTRALNY REGION BEZINGI LIPIEC 2010 Kaukaz Centralny Pasmo Wielkiego Kaukazu to góry na granicy Europy i Azji. Grań główna stanowi również granicę między Rosją, Gruzją i Azerbejdżanem. Zarazem

Bardziej szczegółowo

BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH

BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH PREZENTUJE: BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH SCENARIUSZ I RYSUNKI: DOROTA MILCZARSKA CZEŚĆ, pewnie często słyszysz, że mycie zębów jest bardzo ważne, no i że musimy to robić najlepiej po każdym

Bardziej szczegółowo

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK Opracowała Gimnazjum nr 2 im. Ireny Sendlerowej w Otwocku Strona 1 Młodzież XXI wieku problemy stare, czy nowe, a może stare po nowemu? Co jest największym

Bardziej szczegółowo

Spotkanie z Jaśkiem Melą

Spotkanie z Jaśkiem Melą Spotkanie z Jaśkiem Melą 20 października odwiedził nas Jasiek Mela najmłodszy zdobywca dwóch biegunów. Jednocześnie pierwszy niepełnosprawny, który dokonał tego wyczynu. Jasiek opowiedział o swoim wypadku

Bardziej szczegółowo

Dolomity latem 2014. Dolomity #1

Dolomity latem 2014. Dolomity #1 Dolomity latem 2014 W tym roku postanowiliśmy zrezygnować z jednego dłuższego wyjazdu na rzecz dwóch krótszych. Termin pierwszego z nich ustaliliśmy na tydzień na przełomie lipca/sierpnia, termin drugiego

Bardziej szczegółowo

Co to jest niewiadoma? Co to są liczby ujemne?

Co to jest niewiadoma? Co to są liczby ujemne? Co to jest niewiadoma? Co to są liczby ujemne? Można to łatwo wyjaśnić przy pomocy Edukrążków! Witold Szwajkowski Copyright: Edutronika Sp. z o.o. www.edutronika.pl 1 Jak wyjaśnić, co to jest niewiadoma?

Bardziej szczegółowo

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze. Przedmowa Kiedy byłem mały, nawet nie wiedziałem, że jestem dzieckiem specjalnej troski. Jak się o tym dowiedziałem? Ludzie powiedzieli mi, że jestem inny niż wszyscy i że to jest problem. To była prawda.

Bardziej szczegółowo

Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej.

Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej. Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej. 34-letnia Emilia Zielińska w dniu 11 kwietnia 2014 otrzymała nowe życie - nerkę

Bardziej szczegółowo

SPRAWOZDANIE Z DZIAŁALNOŚCI KRAKOWSKIEJ WYPRAWY EKSPLORACYJNO WSPINACZKOWEJ W HONBORO GROUP I SHIGAR MOUNTAINS W PAKISTANIE

SPRAWOZDANIE Z DZIAŁALNOŚCI KRAKOWSKIEJ WYPRAWY EKSPLORACYJNO WSPINACZKOWEJ W HONBORO GROUP I SHIGAR MOUNTAINS W PAKISTANIE SPRAWOZDANIE Z DZIAŁALNOŚCI KRAKOWSKIEJ WYPRAWY EKSPLORACYJNO WSPINACZKOWEJ W HONBORO GROUP I SHIGAR MOUNTAINS W PAKISTANIE Uczestnicy: Łukasz Depta (KS Korona, KW Kraków, PTT) Andrzej Głuszek (KS Korona)

Bardziej szczegółowo

1 tydzień = 5 x 4000 m npm

1 tydzień = 5 x 4000 m npm 1 tydzień = 5 x 4000 m npm Pomysł na tygodniowy wyjazd alpejski zapadł jeszcze w czerwcu. Głównym celem na 7 dni w Alpach dla mnie i Marcina stał się Weisshorn (4505 m). Szczyt trudny do zdobycia ze względu

Bardziej szczegółowo

Copyright 2015 Monika Górska

Copyright 2015 Monika Górska 1 Wiesz jaka jest różnica między produktem a marką? Produkt się kupuje a w markę się wierzy. Kiedy używasz opowieści, budujesz Twoją markę. A kiedy kupujesz cos markowego, nie zastanawiasz się specjalnie

Bardziej szczegółowo

BURSZTYNOWY SEN. ALEKSANDRA ADAMCZYK, 12 lat

BURSZTYNOWY SEN. ALEKSANDRA ADAMCZYK, 12 lat BURSZTYNOWY SEN ALEKSANDRA ADAMCZYK, 12 lat Jestem bursztynnikiem. Myślę, że dobrym bursztynnikiem. Mieszkam w Gdańsku, niestety, niewiele osób mnie docenia. Jednak jestem znany z moich dziwnych snów.

Bardziej szczegółowo

Igor Siódmiak. Moim wychowawcą był Pan Łukasz Kwiatkowski. Lekcji w-f uczył mnie Pan Jacek Lesiuk, więc chętnie uczęszczałem na te lekcje.

Igor Siódmiak. Moim wychowawcą był Pan Łukasz Kwiatkowski. Lekcji w-f uczył mnie Pan Jacek Lesiuk, więc chętnie uczęszczałem na te lekcje. Igor Siódmiak Jak wspominasz szkołę? Szkołę wspominam bardzo dobrze, miałem bardzo zgraną klasę. Panowała w niej bardzo miłą atmosfera. Z nauczycielami zawsze można było porozmawiać. Kto był Twoim wychowawcą?

Bardziej szczegółowo

Witajcie dzieci! Powodzenia! Czekam na Was na końcu trasy!

Witajcie dzieci! Powodzenia! Czekam na Was na końcu trasy! Witajcie dzieci! To ja Kolorowy Potwór! Przez te kilka dni zdążyliście mnie już poznać. Na zakończenie naszych zajęć dotyczących emocji przygotowałem dla Was zabawę, podczas której sprawdzicie ile udało

Bardziej szczegółowo

Podanie o dofinansowanie w sezonie letnim 2010 roku wyprawy eksploracyjnej w rejon górski K6 w Pakistanie

Podanie o dofinansowanie w sezonie letnim 2010 roku wyprawy eksploracyjnej w rejon górski K6 w Pakistanie Łukasz Depta Kraków 14.11.2009 KOMISJA WYPRAW I UNIFIKACJI POLSKIEGO ZWIĄZKU ALPINIZMU Ul. Noakowskiego 10/12 00-666 Warszawa Podanie o dofinansowanie w sezonie letnim 2010 roku wyprawy eksploracyjnej

Bardziej szczegółowo

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem Jesper Juul Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem Dzieci od najmłodszych lat należy wciągać w proces zastanawiania się nad różnymi decyzjami i zadawania sobie pytań w rodzaju: Czego chcę? Na co

Bardziej szczegółowo

Sprawozdanie z wyjazdu wspinaczkowego do Solu Khumbu w Nepalu, pozycja 23 Kalendarza KWW PZA 2010

Sprawozdanie z wyjazdu wspinaczkowego do Solu Khumbu w Nepalu, pozycja 23 Kalendarza KWW PZA 2010 Sprawozdanie z wyjazdu wspinaczkowego do Solu Khumbu w Nepalu, pozycja 23 Kalendarza KWW PZA 2010 1. Termin: a) data wyjazdu: 2010.10.10 b) data powrotu: 2010.11.14 2. Uczestnicy Krzysztof Sadlej UKA Warszawa,

Bardziej szczegółowo

POLSKI ZWIĄZEK ALPINIZMU UZUPEŁNIENIE RAPORTU ZESPOŁU PZA DS. DROGI GOLDEN LUNACY. Uzupełnienie raportu Zespołu ds. drogi GL

POLSKI ZWIĄZEK ALPINIZMU UZUPEŁNIENIE RAPORTU ZESPOŁU PZA DS. DROGI GOLDEN LUNACY. Uzupełnienie raportu Zespołu ds. drogi GL Uzupełnienie raportu Zespołu ds. drogi GL POLSKI ZWIĄZEK ALPINIZMU UZUPEŁNIENIE RAPORTU ZESPOŁU PZA DS. DROGI GOLDEN LUNACY Miłosz Jodłowski Janusz Majer Uzupełnienie raportu Zespołu ds. drogi GL Publikujemy

Bardziej szczegółowo

WYCIECZKA DO ZOO. 1. Tata 2. Mama 3. Witek 4. Jacek 5. Zosia 6. Azor 7. Słoń

WYCIECZKA DO ZOO. 1. Tata 2. Mama 3. Witek 4. Jacek 5. Zosia 6. Azor 7. Słoń WYCIECZKA DO ZOO 1 Tata 2 Mama 3 Witek 4 Jacek 5 Zosia 6 Azor 7 Słoń Uczestnicy zabawy siadają na krzesłach (krzesła należy ułożyć jak na rysunku powyżej) Prowadzący zabawę ma za zadanie czytać tekst a

Bardziej szczegółowo

Słońce nie zawsze jest Twoim sprzymierzeńcem przy robieniu zdjęć

Słońce nie zawsze jest Twoim sprzymierzeńcem przy robieniu zdjęć GSMONLINE.PL Słońce nie zawsze jest Twoim sprzymierzeńcem przy robieniu zdjęć 2017-07-23 Akcja partnerska Wakacje to doskonały okres na szlifowanie swoich umiejętności fotograficznych. Mamy więcej czasu

Bardziej szczegółowo

REFERENCJE. Instruktor Soul Fitness DAWID CICHOSZ

REFERENCJE. Instruktor Soul Fitness DAWID CICHOSZ Swoją przygodę z siłownią zaczęłam kilka lat temu. Podstawowym błędem, który wtedy zrobiłam było rozpoczęcie treningów bez wiedzy i konsultacji z profesjonalistą. Nie wiedziałam co mam robię, jak ćwiczyć,

Bardziej szczegółowo

Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości

Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości Rozdział 1 Park Cześć, jestem Jacek. Wczoraj przeprowadziłem się do Londynu. Jeszcze nie znam okolicy, więc z rodzicami Magdą i Radosławem postanowiliśmy wybrać

Bardziej szczegółowo

PATAGONIA (listopad/grudzień 2012) SPRAWOZDANIE Z WYPRAWY (na podstawie

PATAGONIA (listopad/grudzień 2012) SPRAWOZDANIE Z WYPRAWY (na podstawie Warszawa 16 XII 2012 Komisja Wypraw Wysokogórskich Polskiego Związku Alpinizmu 1. Kraj i miejscowość wyjazdu. PATAGONIA (listopad/grudzień 2012) SPRAWOZDANIE Z WYPRAWY (na podstawie http://pza.org.pl/kww/article.acs?id=136974)

Bardziej szczegółowo

potrzebuje do szczęścia

potrzebuje do szczęścia Jest tylko jedna rzecz, której każdy ojciec potrzebuje do szczęścia Na co dzień i od święta, w gazetach, w prasie i w internecie, w rozmowach między znajomymi i w wywiadach wychwala się, analizuje i przerabia

Bardziej szczegółowo

Copyright 2017 Monika Górska

Copyright 2017 Monika Górska I UŁÓŻ OPOWIEŚĆ, NA DOWOLNY TEMAT. JEDYNYM OGRANICZENIEM DLA TWOJEJ WYOBRAŹNI SĄ CZTERY SŁOWA, KTÓRE ZNA JDZIESZ NA NASTĘPNEJ STRONIE, A KTÓRE KONIECZNIE MUSZĄ ZNALEŹĆ SIĘ W TWOJEJ OPOWIEŚCI. NIE MUSISZ

Bardziej szczegółowo

Podróże małe i duże. Wyjazd: 9 sierpnia ( niedziela), spod Ośrodka Kultury w Wiśniowej o godz. 5.30. Powrót ok.22-23.00.

Podróże małe i duże. Wyjazd: 9 sierpnia ( niedziela), spod Ośrodka Kultury w Wiśniowej o godz. 5.30. Powrót ok.22-23.00. Tatry Słowackie po raz drugi czemu nie? Podróże małe i duże Tym razem z bagażem cennych doświadczeo ruszamy na Stary Smokovec, by stamtąd zacząd wędrówkę po wysokogórskich malowniczych szlakach i dotrzed

Bardziej szczegółowo

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik!

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik! 30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik! Witaj w trzydziestodniowym wyzwaniu: Naucz się prowadzić dziennik! Wydrukuj sobie cały arkusz, skrupulatnie każdego dnia uzupełniaj go i wykonuj zadania

Bardziej szczegółowo

Strona 1 z 7

Strona 1 z 7 1 z 7 www.fitnessmozgu.pl WSTĘP Czy zdarza Ci się, że kiedy spotykasz na swojej drodze nową wiedzę która Cię zaciekawi na początku masz duży entuzjazm ale kiedy Wchodzisz głębiej okazuje się, że z różnych

Bardziej szczegółowo

Nadszedł wreszcie upragniony czas wycieczki. Wszyscy nie mogliśmy się doczekać. Agnieszka Kaj i Arek Grześkowiak ciągle odliczali dni do wyjazdu.

Nadszedł wreszcie upragniony czas wycieczki. Wszyscy nie mogliśmy się doczekać. Agnieszka Kaj i Arek Grześkowiak ciągle odliczali dni do wyjazdu. Nadszedł wreszcie upragniony czas wycieczki. Wszyscy nie mogliśmy się doczekać. Agnieszka Kaj i Arek Grześkowiak ciągle odliczali dni do wyjazdu. Droga zapowiadała się długa. Nie mieliśmy rezerwacji w

Bardziej szczegółowo

ANALIZA SPÓŁEK Witam.

ANALIZA SPÓŁEK Witam. ANALIZA SPÓŁEK 11.09.2006 Witam. WIG BANKI Wykres WIG Banki po czerwcowym spadku, w lipcu bardzo szybko odrobił wszystkie straty. Obecnie, od ponad miesiąca trwa konsolidacja pod szczytem. Zakresem wahań

Bardziej szczegółowo

Wyprawa na Kampire Dior 7136m n.p.m.

Wyprawa na Kampire Dior 7136m n.p.m. Wyprawa na Kampire Dior 7136m n.p.m. 9 czerwca odbyliśmy spotkanie w Pakistańskim Klubie Alpinistycznym gdzie przydzielono nam oficera łącznikowego. Po załatwieniu wszystkich formalności zapakowaliśmy

Bardziej szczegółowo

Wspinacie się? Schodzicie do jaskiń? Posłuchajcie ratowników!

Wspinacie się? Schodzicie do jaskiń? Posłuchajcie ratowników! Opublikowano na Miasto Gliwice (https://gliwice.eu) Strona główna > Wspinacie się? Schodzicie do jaskiń? Posłuchajcie ratowników! Wspinacie się? Schodzicie do jaskiń? Posłuchajcie ratowników! Dodano: 03.07.2017

Bardziej szczegółowo

WYJAZD DO TURCJI W RAMACH PROJEKTU COMENIUS EURO VILLAGES

WYJAZD DO TURCJI W RAMACH PROJEKTU COMENIUS EURO VILLAGES WYJAZD DO TURCJI W RAMACH PROJEKTU COMENIUS EURO VILLAGES PONIEDZIAŁEK, 13.05 Wczesnym porankiem nasz grupa składająca się z czterech uczniów klasy trzeciej i dwóch opiekunów udała się na lotnisko w Balicach,

Bardziej szczegółowo

Rozdział II. Wraz z jego pojawieniem się w moim życiu coś umarło, radość i poczucie, że idę naprzód.

Rozdział II. Wraz z jego pojawieniem się w moim życiu coś umarło, radość i poczucie, że idę naprzód. Rozdział II Kupiłam sobie dwa staniki. Jeden biały, z cienkimi ramiączkami, drugi czarny, trochę jak bardotka, cały koronkowy. Czuję się w nim tak, jakby mężczyzna trzymał mnie mocno za piersi. Stanik

Bardziej szczegółowo

Wyprawa na mityczny Kazbek (5047 m n.p.m.)

Wyprawa na mityczny Kazbek (5047 m n.p.m.) Wyprawa na mityczny Kazbek (5047 m n.p.m.) 11.07.2017 17.07.2017 (lub 18.07.2017*) * W zależności od przebiegu akcji górskiej wyprawa będzie trwała siedem lub osiem dni. Jeden dzień jest dniem zapasowym.

Bardziej szczegółowo

OPIS REJONU. Kraków, 10 listopada 2010. Maciej Chmielecki. Polski Związek Alpinizmu Komisja Wspinaczki Wysokogórskiej

OPIS REJONU. Kraków, 10 listopada 2010. Maciej Chmielecki. Polski Związek Alpinizmu Komisja Wspinaczki Wysokogórskiej Kraków, 10 listopada 2010 Maciej Chmielecki Polski Związek Alpinizmu Komisja Wspinaczki Wysokogórskiej Zwracamy się z uprzejmą prośbą o dofinansowanie organizowanej przez członków Klubu Wysokogórskiego

Bardziej szczegółowo

Sprawozdanie z wyjazdu alpejskiego w rejon Mont Blanc, lato 2014

Sprawozdanie z wyjazdu alpejskiego w rejon Mont Blanc, lato 2014 Sprawozdanie z wyjazdu alpejskiego w rejon Mont Blanc, lato 2014 Miejsce wyjazdu: Francja, masyw Mont Blanc oraz wąwóz Verdon. Uczestnicy: Jakub Kokowski (KW Kraków), Kamil Sałaś (KS Korona Kraków), Karol

Bardziej szczegółowo

8 sposobów na więcej czasu w ciągu dnia

8 sposobów na więcej czasu w ciągu dnia http://produktywnie.pl RAPORT 8 sposobów na więcej czasu w ciągu dnia Jakub Ujejski Powered 1 by PROINCOME Jakub Ujejski Wszystkie prawa zastrzeżone. Strona 1 z 10 1. Wstawaj wcześniej Pomysł, wydawać

Bardziej szczegółowo

Na skraju nocy & Jarosław Bloch Rok udostępnienia: 1994

Na skraju nocy & Jarosław Bloch Rok udostępnienia: 1994 Na skraju nocy & Jarosław Bloch Rok udostępnienia: 1994 NA SKRAJU NOCY Moje obrazy Na skraju nocy widziane oczyma dziecka Na skraju nocy życie wygląda inaczej Na moich obrazach...w nocy Życie w oczach

Bardziej szczegółowo

EIGER, Droga Heckmaira, ED2, V+, A0, WI4, 1800 m, 32 godziny (non-stop)

EIGER, Droga Heckmaira, ED2, V+, A0, WI4, 1800 m, 32 godziny (non-stop) EIGER, Droga Heckmaira, ED2, V+, A0, WI4, 1800 m, 32 godziny (non-stop) Północna ściana Eigeru z przebiegiem naszej drogi Na taką pogodę czekałem prawie 2 lata. Z branych pod uwagę potencjalnych partnerów

Bardziej szczegółowo

Jak używać poziomów wsparcia i oporu w handlu

Jak używać poziomów wsparcia i oporu w handlu Jak używać poziomów wsparcia i oporu w handlu Teraz, kiedy znasz już podstawy nadszedł czas na to, aby wykorzystać te użyteczne narzędzia w handlu. Chcemy Ci to wytłumaczyć w dość prosty sposób, więc podzielimy

Bardziej szczegółowo

Poniżej: wysokość pokrywy śnieżnej na 26 stycznia, model GFS.

Poniżej: wysokość pokrywy śnieżnej na 26 stycznia, model GFS. Idzie zima? Ostatnimi czasy model GFS sugeruje, jakoby po 20 stycznia temperatury znacznie spadły, a co więcej, na niektórych obszarach naszego kraju pokrywa śnieżna miałaby na nizinach przekroczyć 10cm,

Bardziej szczegółowo

Chwila medytacji na szlaku do Santiago.

Chwila medytacji na szlaku do Santiago. Chwila medytacji na szlaku do Santiago. Panie, chcę dobrze przeżyć moją drogę do Santiago. I wiem, że potrzebuje w tym Twojej pomocy. cucopescador@gmail.com 1. Każdego rana, o wschodzie słońca, będę się

Bardziej szczegółowo

Karkonosze maj 2014 Dzień 1 Dzień 2

Karkonosze maj 2014 Dzień 1 Dzień 2 Karkonosze maj 2014 Dzień 1 30 kwietnia 2014 rok to dzień wyjazdu na weekend majowy. Wyruszamy około 14.30 aby wieczorem dojechać do Karpacza, gdzie na ulicy Dolnej mamy swoją kwaterę. Po wypakowaniu rzeczy

Bardziej szczegółowo

Dzień 2: Czy można przygotować dziecko do przedszkola?

Dzień 2: Czy można przygotować dziecko do przedszkola? Kurs online: Adaptacja do przedszkola Dzień 2: Czy można przygotować dziecko do przedszkola? Zanim zaczniemy przygotowywać dziecko, skoncentrujmy się na przygotowaniu samych siebie. Z mojego doświadczenia

Bardziej szczegółowo

Wycieczka do Karpacza

Wycieczka do Karpacza Dnia 9 maja uczniowie klas IV VI wyjechali na trzydniową wycieczkę do Karpacza. Opiekowały się nimi p. Lidka Wojciechowska, p. Ksenia Jańska, p. Dominika Małolepsza oraz p. Lidka Mucha, mama Julki i Fabiana.

Bardziej szczegółowo

Irena Sidor-Rangełow. Mnożenie i dzielenie do 100: Tabliczka mnożenia w jednym palcu

Irena Sidor-Rangełow. Mnożenie i dzielenie do 100: Tabliczka mnożenia w jednym palcu Irena Sidor-Rangełow Mnożenie i dzielenie do 100: Tabliczka mnożenia w jednym palcu Copyright by Irena Sidor-Rangełowa Projekt okładki Slavcho Rangelov ISBN 978-83-935157-1-4 Wszelkie prawa zastrzeżone.

Bardziej szczegółowo

Hektor i tajemnice zycia

Hektor i tajemnice zycia François Lelord Hektor i tajemnice zycia Przelozyla Agnieszka Trabka WYDAWNICTWO WAM Był sobie kiedyś chłopiec o imieniu Hektor. Hektor miał tatę, także Hektora, więc dla odróżnienia rodzina często nazywała

Bardziej szczegółowo

Liczą się proste rozwiązania wizyta w warsztacie

Liczą się proste rozwiązania wizyta w warsztacie Liczą się proste rozwiązania wizyta w warsztacie Szybciej poznaję ceny. To wszystko upraszcza. Mistrz konstrukcji metalowych, Martin Elsässer, w rozmowie o czasie. Liczą się proste rozwiązania wizyta w

Bardziej szczegółowo

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca.

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca. Sposób na wszystkie kłopoty Marcin wracał ze szkoły w bardzo złym humorze. Wprawdzie wyjątkowo skończył dziś lekcje trochę wcześniej niż zwykle, ale klasówka z matematyki nie poszła mu najlepiej, a rano

Bardziej szczegółowo

Psychologia gracza giełdowego

Psychologia gracza giełdowego Psychologia gracza giełdowego Grzegorz Zalewski DM BOŚ S.A. Hipoteza rynku efektywnego 2 Ceny papierów wartościowych w pełni odzwierciedlają wszystkie dostępne informacje. Hipoteza rynku efektywnego (2)

Bardziej szczegółowo

wymarzony prezent Prezent Marzeń Lot awionetką

wymarzony prezent Prezent Marzeń Lot awionetką Pomysł na oryginalny wymarzony prezent i Uwielbiam zaskakiwać moich bliskich prezentami, ale równie mocno uwielbiam spełniać swoje marzenia. Stworzyłam nawet na blogu taką swoją listę marzeń (bucket list

Bardziej szczegółowo

ROZDZIAŁ 7. Nie tylko miłość, czyli związek nasz powszedni

ROZDZIAŁ 7. Nie tylko miłość, czyli związek nasz powszedni ROZDZIAŁ 7 Nie tylko miłość, czyli związek nasz powszedni Miłość to codzienność Kasia: Czy do szczęścia w związku wystarczy miłość? Małgosia: Nie. Potrzebne są jeszcze dojrzałość i mądrość. Kiedy dwoje

Bardziej szczegółowo

ĆWICZENIA W ZAPOBIEGANIU OSTEOPOROZY

ĆWICZENIA W ZAPOBIEGANIU OSTEOPOROZY ĆWICZENIA W ZAPOBIEGANIU OSTEOPOROZY Ćwiczenie 1. - Stajemy w rozkroku na szerokości bioder. Stopy skierowane lekko na zewnątrz, mocno przywierają do podłoża. - Unosimy prawą rękę ciągnąc ją jak najdalej

Bardziej szczegółowo

ANALIZA SPÓŁEK Witam.

ANALIZA SPÓŁEK Witam. ANALIZA SPÓŁEK 19.10.2006 Witam. WSIP Wykres spółki obejmuje okres od połowy listopada 2005 do chwili obecnej. Swój poprzedni impuls wzrostowy spółka odnotowała od 15 listopada 2005 do 23 marca 2006 roku.

Bardziej szczegółowo

Wycieczka do Torunia. Wpisany przez Administrator środa, 12 czerwca :29

Wycieczka do Torunia. Wpisany przez Administrator środa, 12 czerwca :29 W dniach 7-9 czerwca udaliśmy się na kolejną integracyjną wycieczkę. Tym razem naszym celem była wizyta w mieście słynnego astronoma i piernikowym królestwie. Już wiecie gdzie byliśmy? Tak, to właśnie

Bardziej szczegółowo

i na matematycznej wyspie materiały dla ucznia, klasa III, pakiet 109, s. 1 KARTA:... Z KLASY:...

i na matematycznej wyspie materiały dla ucznia, klasa III, pakiet 109, s. 1 KARTA:... Z KLASY:... polonistyczna Ad@ i J@ś na matematycznej wyspie materiały dla ucznia, klasa III, pakiet 09, s. To nie moja wina! Przeczytaj uważnie opowiadanie. Edyta Krawiec To nie moja wina Latać, poczuć się jak ptak.

Bardziej szczegółowo

SPRAWOZDANIE Z WYPRAWY

SPRAWOZDANIE Z WYPRAWY Alaska, Mt Dickey, USA kwiecień 2014 SPRAWOZDANIE Z WYPRAWY Celem wyprawy alpinistycznej w której skład weszli Marcin Tomaszewski oraz Dawid Sysak było wytyczenie nowej drogi na północno wschodniej ścianie

Bardziej szczegółowo

ALPEJSKA OAZA SPOKOJU

ALPEJSKA OAZA SPOKOJU ALPEJSKA OAZA SPOKOJU 1. Cele wyprawy 1. Karawanki to część Alp leżąca na pograniczu Słowenii i Austrii. Ich długość to w przybliżeniu 120 kilometrów. Najwyższym szczytem jest Stol - 2236 m n.p.m. Rozciągają

Bardziej szczegółowo

ZADANIA DYDAKTYCZNE NA STYCZEŃ

ZADANIA DYDAKTYCZNE NA STYCZEŃ ZADANIA DYDAKTYCZNE NA STYCZEŃ I. Witamy Nowy Rok 1. Zimowe ubrania 2. Kolory wiosny 3. Latem jest ciepło 4. Jesienne smakołyki 5. Cztery pory roku II. III. IV. Co można robić zimą? 1. Jaki jest śnieg?

Bardziej szczegółowo

Podziękowania naszych podopiecznych:

Podziękowania naszych podopiecznych: Podziękowania naszych podopiecznych: W imieniu swoim jak i moich rodziców składam ogromne podziękowanie Stowarzyszeniu za pomoc finansową. Dzięki działaniu właśnie tego Stowarzyszenia osoby niepełnosprawne

Bardziej szczegółowo

Ekspresowo na Mazury? Tak, ale tylko z GigaBusem!

Ekspresowo na Mazury? Tak, ale tylko z GigaBusem! Ekspresowo na Mazury? Tak, ale tylko z GigaBusem! Jako, że ostatnio mam przyjemność służbowo jeździć na Mazury, to bardzo ucieszyłem się z powstania połączenia ekspresowego na trasie z Warszawy do Giżycka.

Bardziej szczegółowo

Punkt 2: Stwórz listę Twoich celów finansowych na kolejne 12 miesięcy

Punkt 2: Stwórz listę Twoich celów finansowych na kolejne 12 miesięcy Miesiąc:. Punkt 1: Wyznacz Twoje 20 minut z finansami Moje 20 minut na finanse to: (np. Pn-Pt od 7:00 do 7:20, So-Ni od 8:00 do 8:20) Poniedziałki:.. Wtorki:... Środy:. Czwartki: Piątki:. Soboty:.. Niedziele:...

Bardziej szczegółowo

GÓRSKIE WĘDRÓWKI RUDAWY JANOWICKIE - SUDETY ZACHODNIE WOJCIECH BIEDROŃ

GÓRSKIE WĘDRÓWKI RUDAWY JANOWICKIE - SUDETY ZACHODNIE WOJCIECH BIEDROŃ GÓRSKIE WĘDRÓWKI RUDAWY JANOWICKIE - SUDETY ZACHODNIE WOJCIECH BIEDROŃ Projekt okładki Redakcja i korekta Redakcja techniczna Copyright by Wojciech Biedroń Tytuł: Górskie wędrówki Rudawy Janowickie - Sudety

Bardziej szczegółowo

Sprawozdanie z letniego wyjazdu alpejskiego

Sprawozdanie z letniego wyjazdu alpejskiego Sprawozdanie z letniego wyjazdu alpejskiego Uczestnicy: Michał Czech (SAKWA) Jakub Kokowski (SAKWA) Karolina Ośka (SAKWA) Gabriel Korbiel (SAKWA) Wojciech Szulc (KW Gliwice) Termin wyjazdu: 01.08-16.08.2017

Bardziej szczegółowo

Podejścia - ok. 750m. Zjazd - ok. 950m.

Podejścia - ok. 750m. Zjazd - ok. 950m. Trasa - Przełęcz Okraj (1046m.n.p.m.) - Czoło (1266m.n.p.m.) - Sowia Przełęcz(1164m.n.p.m.)Śnieżka (1602m.n.p.m.) - Lucni Bouda (1410m.n.p.m.) - Modre Sedlo (1498m.n.p.m.) - Pec Snezkou (800m.n.p.m.).

Bardziej szczegółowo

Darmowy fragment

Darmowy fragment Ewa Solankowa JAK NA ZAWSZE POZBYĆ SIĘ ZAPARĆ Copyright by Ewa Solankowa & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Ewa Solankowa ISBN 978-83-63080-57-0 Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo Kontakt:

Bardziej szczegółowo

Co obiecali sobie mieszkańcy Gliwic w nowym, 2016 roku? Sprawdziliśmy

Co obiecali sobie mieszkańcy Gliwic w nowym, 2016 roku? Sprawdziliśmy Opublikowano na Miasto Gliwice (https://www.gliwice.eu) Źródłowy URL: https://www.gliwice.eu/aktualnosci/miasto/obiecuje-sobie-ze Obiecuję sobie, że Obiecuję sobie, że Obiecuję sobie, że Tradycyjnie z

Bardziej szczegółowo

ISLANDIA. Kraina ognia i lodu - bezdrożami przez Islandię

ISLANDIA. Kraina ognia i lodu - bezdrożami przez Islandię ISLANDIA Kraina ognia i lodu - bezdrożami przez Islandię INFORMACJE OGÓLNE Zapraszamy na wyjątkową wyprawę przez pustkowia Islandii. Terenowymi samochodami przejedziemy przez środek wyspy odwiedzając tajemnicze

Bardziej szczegółowo

RODZINA KOWALÓWKÓW. Odcinek: Opowieść rodzinna, którą warto ocalić od zapomnienia. (fragment rozszerzonej wersji scenariusza filmowego)

RODZINA KOWALÓWKÓW. Odcinek: Opowieść rodzinna, którą warto ocalić od zapomnienia. (fragment rozszerzonej wersji scenariusza filmowego) RODZINA KOWALÓWKÓW (fragment rozszerzonej wersji scenariusza filmowego) Odcinek: Opowieść rodzinna, którą warto ocalić od zapomnienia SCENARIUSZ: Dominika Kowalówka Uczennica I kl. gimnazjum Szkolnego

Bardziej szczegółowo

Sześciopak Alpejski czyli cztery dni w Alpach Walijskich

Sześciopak Alpejski czyli cztery dni w Alpach Walijskich Sześciopak Alpejski czyli cztery dni w Alpach Walijskich Pod tym nieco kulturystycznym tytułem kryje się krótka relacja z naszego kolejnego wyjazdu, którego celem były czterotysięczniki Alp Walijskich.

Bardziej szczegółowo

Sprawozdanie z wyjazdu dofinansowanego przez PZA INDIE 2009 dol. Miyar w stanie Himachal Pradesh

Sprawozdanie z wyjazdu dofinansowanego przez PZA INDIE 2009 dol. Miyar w stanie Himachal Pradesh Sprawozdanie z wyjazdu dofinansowanego przez PZA INDIE 2009 dol. Miyar w stanie Himachal Pradesh uczestnicy: Krzysztof Banasik i Paweł Fidryk Doliną Miyar zainteresowaliśmy się wkrótce po tym, jak okazało

Bardziej szczegółowo

ODDZIAŁ REGIONALNY PTTK ŚLĄSKA OPOLSKIEGO w OPOLU KLUB GÓRSKI ŚWISTAK R E G U L A M I N

ODDZIAŁ REGIONALNY PTTK ŚLĄSKA OPOLSKIEGO w OPOLU KLUB GÓRSKI ŚWISTAK  R E G U L A M I N ODDZIAŁ REGIONALNY PTTK ŚLĄSKA OPOLSKIEGO w OPOLU KLUB GÓRSKI ŚWISTAK www.swistak.opole.pl R E G U L A M I N 42 JESIENNEGO OPOLSKIEGO RAJDU TATRZAŃSKIEGO 26-30 sierpień 2014r. TATRY POLSKIE i SŁOWACKIE

Bardziej szczegółowo

"ODKRYJ BESKID WYSPOWY".

ODKRYJ BESKID WYSPOWY. Wiadomości Czwartek, 27 sierpnia 2015 W niedzielę odkrywamy Miejską Górę! 6 września na Miejskiej Górze odbędzie się ostatnie w tym roku spotkanie uczestników pieszych wędrówek po Beskidzie Wyspowym w

Bardziej szczegółowo

SMOKING GIVING UP DURING PREGNANCY

SMOKING GIVING UP DURING PREGNANCY SMOKING GIVING UP DURING PREGNANCY Rzucanie palenia w czasie ciąży PRZEWODNIK DLA KOBIET W CIĄŻY PRAGNĄCYC H RZUCIĆ PALENIE Ciąża i palenie Większość kobiet palących w czasie ciąży wie, że może być to

Bardziej szczegółowo

to jest właśnie to, co nazywamy procesem życia, doświadczenie, mądrość, wyciąganie konsekwencji, wyciąganie wniosków.

to jest właśnie to, co nazywamy procesem życia, doświadczenie, mądrość, wyciąganie konsekwencji, wyciąganie wniosków. Cześć, Jak to jest, że rzeczywistość mamy tylko jedną i czy aby na pewno tak jest? I na ile to może przydać się Tobie, na ile to może zmienić Twoją perspektywę i pomóc Tobie w osiąganiu tego do czego dążysz?

Bardziej szczegółowo

Temat: Piękno Tatr i ich stolicy czym charakteryzują się górskie krajobrazy?

Temat: Piękno Tatr i ich stolicy czym charakteryzują się górskie krajobrazy? Scenariusz zajęć nr 106 Temat: Piękno Tatr i ich stolicy czym charakteryzują się górskie krajobrazy? Cele operacyjne: Uczeń: podaje elementy krajobrazu górskiego - góry utworzone ze skał, brak roślinności

Bardziej szczegółowo

Joanna Charms. Domek Niespodzianka

Joanna Charms. Domek Niespodzianka Joanna Charms Domek Niespodzianka Pomysł na lato Była sobie panna Lilianna. Tak, w każdym razie, zwracała się do niej ciotka Małgorzata. - Dzień dobry, Panno Lilianno. Czy ma Panna ochotę na rogalika z

Bardziej szczegółowo

TOUR MONTE ROSA. Krótki opis wyprawy w Alpy Pennińskie planowanej na czerwiec Projekt zgłoszony na konkurs Łap (za) dyszkę

TOUR MONTE ROSA. Krótki opis wyprawy w Alpy Pennińskie planowanej na czerwiec Projekt zgłoszony na konkurs Łap (za) dyszkę TOUR MONTE ROSA Krótki opis wyprawy w Alpy Pennińskie planowanej na czerwiec 2015 Projekt zgłoszony na konkurs Łap (za) dyszkę Spis treści 1. Palcem po mapie- gdzie tym razem chcemy pojechać... 2 2. Ekipa-

Bardziej szczegółowo