Wstęp W trosce o rozwój kultury muzycznej w naszych kościołach pragnę w czterdziestą rocznicę mojej twórczości literackiej wydać darmowo tę oto Szkołę Na Organy Kościelne. Jest to niewątpliwie dzieło mojego życia, wieńczące niczym Glorietta całą moją przygodę z literaturą. Jestem również z wykształcenia muzykiem, z zawodu wykonywanego organmistrzem a z zamiłowania i konstrukcji wewnętrznej logikiem. Będzie więc moja Szkoła połączeniem wszystkich umiejętności w drobnym i słabowitym ciałku, jakim Natura mnie obdarzyła. Dzięki przestudiowaniu niniejszej pozycji, każdy kto pragnie zostać kościelnym organistą będzie mógł swoje marzenie spełnić i służyć wspólnocie parafialnej swą rzetelną i piękną grą. W książce mam zamiar opisać co przyszły organista zobaczy, kiedy po raz pierwszy wejdzie na chór, do czego to wszystko (no... to co mu będzie potrzebne) służy, jak tego czegoś używać. Następnie przejdę do praktycznej nauki gry naszych przepięknych pieśni religijnych, którymi adept będzie mógł poważnie a zarazem radośnie ubogacać wszelkiego typu nabożeństwa. Bardzo możliwe, że jest to ostatnia książka, jaką napiszę. Byłoby to nawet wskazane, gdyż najwartościowsza pozycja winna być ostatnią w czynnym życiu pisarza. Potem bowiem następuje zazwyczaj regres. Wszyscy kiwają głowami z politowaniem, dziwiąc się że tak wspaniały pisarz zdziadział, zramolał twórczo. Że się wypalił i teraz pieprzy trzy po trzy, choć kiedyś... Oddaję więc w Wasze ręce droga Przyszłości polskiej organistyki kościelnej to kompendium wiedzy. Może dzięki niemu umilkną na mszach brzęczące obrzydliwie gitary i rachityczne, niczym turystów w Rucianem nad jeziorem, głosy scholi młodzieżowych. Grajcie, kochani, palców nie żałując. Albert Kunz Kraków, 1 stycznia 2011 roku.
Co zastaniesz na chórze Wchodząc do obcego kościoła należy zorientować się, gdzie we wnętrzu znajduje się instrument zwany organami. Może go tam w ogóle nie być. Jeśli tak, należy kościół ów natychmiast opuścić, strząsając pył z sandałów swoich, gdyż najwyraźniej proboszcz miejscowy hołduje manii młodzieżowo-gitarowej. Tam nie zagrzejesz miejsca, gdyż żeby być organistą, muszą istnieć organy. W starych i godnych świątyniach organy zazwyczaj znajdują się na chórze (emporze) zawieszonej z tyłu, ponad głównym wejściem. Zazwyczaj, ponieważ zdarzają się kościoły zacne i stare, które emporę mają z boku, lub instrument stoi w nawie na poziomie posadzki. W kościołach starych, zacnych a okrągłych, tył wnętrza znajduje się po przeciwnej stronie niż ołtarz. W kościołach nowoczesnych o kształtach namiotów cyrkowych, sal gimnastycznych, hal sportowych czy boisk futbolowych instrumentu trzeba poszukać, choć w około 80% przypadków go tam nie będzie, a przy ołtarzu nie zawsze przypominającym ołtarz zobaczysz pulpity, mikrofony i wzmacniacz piecem zwany. Stamtąd wiej czym prędzej. Dlatego piszę o obcych kościołach, gdyż swój parafialny na pewno znacie jak własną kieszeń. Bo, żeby być organistą, według przepisów licznych archi- i diecezjalnych komisji trzeba być praktykującym katolikiem, słynącym z pobożności, ochrzczonym oraz wybierzmowanym i w sakramentalnym związku małżeńskim. Jak spełniasz te warunki a do tego płci męskiej jesteś, zapewne w młodości niewinnej swej byłeś gorliwym ministrantem. W onym czasie chadzałeś pewnie na chór muzyczny dziurawić miechy lub piszczałki frontowe nie ze złośliwości bynajmniej, lecz z niefrasobliwej młodzieńczej wdzięcznej psotliwości. Jeśliś zaś kobietą dorodną i pociągającą, toś zapewne zakonnica pobożna i skromna, która nie raz i nie dwa omiatała pajęczyny kogucim chmyziem na kiju w interesujących nas okolicach. Jeżeliś natomiast białogłowa niekonsekrowana, w sukniach i błyskotkach rozmiłowana, o balach i rautach marząca, daj pokój zamiarowi swemu, porzuć myśl o organistowaniu, gdyż najprawdopodobniej to nie przejdzie. Pozostań może księżą gospodynią, gotującą kapłanom strawę skromną (czyli obfitą i wykwintną), albo też urwawszy się z domowego i upierdliwego kieratu, pieluch, garów i śmieci biegnij stroić ołtarz na niedzielne uroczystości lub rozścieliwszy wilgotne trociny, zamiataj bezkurzowo nawę. Też się przysłużysz parafii, a podczas wymienionych czynności możesz na całe gardło, niczym organista, ryczeć pieśń pobożną. A więc wstąpiłeś na chór (przyjmijmy, że organy na emporze się znajdują). Nie wiem, jak zdobyłeś klucz od chóru, gdyż zazwyczaj chóry są zamykane. Może go ukradłeś, może wykpiłeś, a może dostałeś po prostu od proboszcza, który albo jest naiwny, albo już przemyśliwa, że taniego lub zgoła darmowego organistę pozyska. Wchodzisz na podłogę wyniesioną wysoko ponad nawę. Wydaje się, że jesteś panem w tym wnętrzu. Ołtarz daleko, nisko, w dole ławki, ludziki jak mróweczki... nawet ksiądz proboszcz... Nawet o tym nie myśl! Arcybiskup, kardynał, ba, papież będą równie malutcy, ale przyklejona w widocznym miejscu Modlitwa Organisty przywołuje cię do porządku. W niej wyraźnie pisze, że ty jesteś nędznym robaczkiem służącym swymi skromnymi umiejętnościami nie tylko klerowi, ale także ludowi, pani Rózi (która sprząta po ludziach) i Głupiemu Kubie (miejscowemu przykościelnemu idiocie). Teraz szukaj wzrokiem szaf. Pomiędzy połamanymi klęcznikami, zniszczonymi feretronami, podartymi chorągwiami i banerami z błękitnego płótna na których szpilkami lub klejem są poprzyczepiane styropianowe lub papierowe litery głoszące wzniosłe hasła (a obok liter kielichy, hostie i winne grona) powinna znajdować się szafa organowa. Czasem jest dzielona na dwie lub trzy nawet. W niej tkwią ponuro błyszcząc piszczałki pryncypału prospektowego. To cię nie powinno interesować, gdyż z dziurawienia rur niewątpliwie już wyrosłeś.
Z boku szafy może się znajdować kontuar. Kontuar także może stać osobno, przodem do ołtarza, jeżeli budowniczy był pobożny, albo tyłem, jeśli budowniczy pobożnością nadmierną nie grzeszył. Kontuar poznasz po tym, że ma klawiaturę lub dwie, a nawet trzy klawiatury. Wyglądają one tak: Jedna klawiatura Dwie klawiatury Pamiętaj. Jeśli klawiatur jest więcej niż jedna, interesuje cię tylko ta najniżej położona. Pozostałe są pokusą dla nieuzasadnionego w pobożnej liturgii popisywania się przed zgromadzonym ludem. Są pokusą, wystawiającą na próbę organistę, której ulec w żadnym wypadku nie wolno! Przed klawiaturą znajduje się ławka, na której organista składa delikatnie dupę. Siadając na niej uważaj, żeby nie stawać nogą obutą na tym, co znajduje się pomiędzy nią a klawiaturą na podłodze. To, co tam jest, to także klawiatura. Nożna, za przeproszeniem, pedałowa. Wygląda ona mniej więcej tak: Klawiatura pedałowa W pewnej części niewielkiej przyda ci się ona, choć konieczna nie jest i jeżeli w ogóle jej nie ma, to żaden problem i strata. Nad klawiaturami albo po ich bokach znajdują się wyłączniki głosów organowych. Gdyby nie to, że bez ich uruchomienia nie odezwałby się żaden dźwięk i mimo pracowitego i forsownego wciskania klawiszy w kościele panowałaby organowa cisza, napisałbym, że wara ci od nich, bo
mogą pobudzić niezdrową fascynację, tak niegodną sługi liturgii, jakim zamierzasz się stać w najbliższym czasie. Bywa, że pod klawiaturą są przyciski. Unikaj ich jak ognia piekielnego, nie kombinuj nic z nimi, ale... jeśli jest tam przycisk oznaczony następująco: R, RG, GR, lub REGISTRY albo REJESTRY wciśnij go na stałe i już nigdy nie patrz w tamtą stronę. Niech cię ręka Boska broni choćby przez pomyłkę tknąć przycisku oznaczonego T, PL, TUTTI albo PLENO! Registry mogą być kołkami: Kołek registrowy z tabliczką Kołek z napisem Mogą też być uchylnymi płytkami: Registrowe płytki uchylne Z niektórych z nich będziesz mógł korzystać do woli. Teraz rozejrzyj się dokoła. Gdzieś w pobliżu klawiatury powinien się znajdować wyłącznik silnika obracającego dmuchawę. Czasem znajduje się po prawej stronie, czasem po lewej, a czasami pod blatem klawiaturowym, aby nie raził prymitywnością swoją. Bywa, że dowcipny elektryk, montujący dmuchawę zainstalował wyłącznik silnika na ścianie za szafą organową lub wręcz przy górnych drzwiach na chór czy w korytarzyku przed nimi. Zdarza się też, że dowcipny ministrant lub poprzedni, obrażony i zwolniony organista umieścił nad tym wyłącznikiem karteczkę o treści: Nie dotykać, Światło albo Grozi wybuchem czy Dzwony. Po kilku najwyżej dniach znajdziesz wreszcie poszukiwany kontakt i ciszę sakralną przetnie potworny ryk motoru, łomot turbiny i syk uciekającego przez dziury w miechu i kanałach powietrza. Uruchomiłeś organy. Teraz możesz zacząć się uczyć grać.
Nauka gry Po przełamaniu problemów z rozlicznymi wystawieniami, spowiedziami, pielgrzymkami, konferencjami, mszami, nabożeństwami, koronkami, zadumaniami, naukami, chrztami, bierzmowaniami, ślubami, sprzątaniami i innymi pobożnościami, kiedy nie da się ćwiczyć, możesz zacząć praktyczną naukę gry. Postulowałbym, żebyś pierwszy raz wystąpił jako organista w Wielki Piątek. Wtedy się nie gra, a tego jeszcze nie umiesz, ale organista, stojąc krzepko na chórze, ryczy a capella pieśń pobożną a smutną (to umiesz, bo już ustaliliśmy, że praktykującym katolikiem być musisz). A teraz do nauki. Po włączeniu silnika rozejrzyj się po rejestrach. Jeśli jesteś mężczyzną, uruchom jakiś flet ośmiostopowy. Patrz też uważnie, aby na sekcji registrów było napisane, że przynależą one do I manuału. Nad czy na registrze pisać winno: Gedeckt 8', Flet kryty 8', Flet 8' czy jakoś podobnie. Jeśli jesteś zakonnicą, uruchom któryś z następujących głosów: Gamba 8', Salicet czy Salicjonal 8', Violino 8'. Najlepsza dla ciebie byłaby Aeolina 8', ale jest zbyt cicha, chyba, że w pierszym manuale jest też Vox coelestis 8', wtedy te oba będą dla ciebie w sam raz. Następnie rozejrzyj się po registrach. Nie wolno ci nigdy i pod żadnym pozorem używać takich głosów jak: Mixtura, Acuta, Cymbel, Harmonia, Scharf, Kornet, Trąbka, Obój, Klarnet, Puzon, Clarino, Bombardon, bo one od diabła pochodzą. Unikaj też głosów wyższych niż 4 stopy. Ranią one swą piskliwością uszy ludu zgromadzonego i nie pozwalają dostojnie i płaczliwie wlec melodii ponad miarę. Pryncypał 8' i jakiś flet 4' będziesz mógł włączyć dopiero gdy nabędziesz właściwej wprawy i wyłącznie podczas hymnu Boże coś Polskę. Spójrz teraz na klawiaturę. Zobacz zakres, jaki będziesz potrzebował do grania: Potrzebny ci zakres klawiatury Dół i góra są całkowicie zbędne pobożnemu organiście. Nawiasem mówiąc słyszałem kiedyś o człowieku uprawiającym zawód organmistrza, który usuwał piszczałki w dolnym i górnym rejestrze, jako niepotrzebne. Teraz ponumerujmy potrzebne klawisze: Zakres klawiatury ponumerowany od 1 do 17
Także klawiatura pedałowa (o ile jest) ma swój potrzebny dla twoich potrzeb zakres: Tobie po prostu potrzebny jest tylko jeden klawisz: C wielkie Klawisza tego będziesz używał zawsze. Na początku, nim nabierzesz wprawy, podczas trwania pieśni wciskaj go cały czas. Gdy już będziesz się czuł pewnie, naciskaj go w momentach dramatycznych i na końcu pieśni. Jedynym używanym przez ciebie głosem będzie Subbas 16'. Zapis nutowy wygląda następująco: Zapis nutowy wielkiego C I jeszcze jedno. Ze środka klawiatury pedałowej można wyjąć kilka klawiszy. Można wtedy spokojnie położyć nogi na podłodze, kiedy się nie gra. Ten zabieg może wykonać przykościelny Złota Rączka. Spotkałem już takie patenty. Teraz przejdziemy do nauki gry ręką. Powinno się używać prawej ręki, jednakże w przypadku gdy jesteś leworęczny, w ostateczności dopuszcza się używania ręki sprawniejszej. Do grania służy palec wskazujący. Po wielu latach ćwiczeń możesz spróbować użyć innych palców. Palec wskazujący dłoni
Pierwszą pieśnią którą się grać nauczymy będzie Serdeczna Matko: Onumerowana klawiszami pieśń Serdeczna Matko. Celowo nie podaję tu jeszcze raz ozdobionej numerami klawiatury, gdyż prawdziwy i rasowy organista gra pieśni na pamięć, czego i ty musisz się nauczyć. Zauważyłeś zapewne, że również nie zrytmizowałem kawałka. Zgadza się. Każda parafia ma swój rytm, a długie wartości (całe nuty) sygnalizują ci, że wlec się z melodią masz jak lud pobożnie zgromadzony, ciągnąc rozdzierająco, co ukontentuje aktyw różańcowy. Grasz to wszystko wskazującym palcem depcząc jednocześnie lewym butem pierwszy klawisz pedału. Zważ, organisto świeżo upieczony, że nauczywszy się pieśni Serdeczna Matko, nauczyłeś się jednocześnie hymnu Boże coś Polskę. Tak to się zgrabnie ułożyło. Umiesz więc już tanim kosztem grać dwie pieśni. Teraz przejdziemy do pieśni drugiej, zwanej pieśnią trzecią. Będzie to Kiedy ranne wstają zorze. Oto ona: Kiedy ranne wstają zorze z numerami klawiszy Nauczywszy się tej pobożnej dumki, znasz już cztery pieśni. Cztery, gdyż na tą samą melodię nuci się wieczornego kujawiaka Wszystkie nasze dzienne sprawy. Umiejąc to, jesteś już prawdziwym organistą(tką) kościelnym(ną). Więcej umieć nie musisz, bo i tak niebawem proboszcz cię wyrzuci, a w twoje miejsce przyjmie kogoś innego, kto grać się nauczył z niniejszej Szkoły. To się nazywa Naturalna Rotacja Organistów. Życzę Wam wielu wspaniałych wrażeń i przeżyć w związku z pracą na niwie liturgii kościelnej, przeżyć niezapomnianych, duchowych i fizycznych. Grajcie na chwałę Pana! Albert Kunz