I Żagle I MORZE Małym jachtem po morzu Tangiem 730 na Bałtyku Kamień Pomorski - brama na szeroki świat 2010" to hasło, pod którym kamieńska załoga jachtu Sputnik" w składzie: Mateusz Stodulski (kapitan - sternik jachtowy), Natalia Machrowicz, Andrzej Kłosowski i Michał Okniński (załoga) zorganizowała przybrzeżny rejs z Kamienia Pomorskiego dookoła południowej części naszego morza. TEKST I ZDJĘCIA MATEUSZ STODULSKI Patronat honorowy nad wyprawą objął powiat kamieński oraz miasto i gmina Kamień Pomorski. Głównym celem rejsu było - poza świetną zabawą i doskonaleniem umiejętności żeglarskich - propagowanie wśród polskich i zagranicznych żeglarzy Kamienia Pomorskiego jako świetnej bazy wypadowej na Bałtyk. Obecnie miasto postrzegane jest przez żeglarzy jako uroczy, ale mało znany i raczej peryferyjny porcik na trasach morskich i śródlądowych wędrówek. W sytuacji, kiedy zbliża się termin realizacji budowy nowej mariny na około 250 jachtów i szykuje się duży wzrost atrakcyjności kamieńskich wód, załoga chciała pokazać żeglarzom i firmom czarterowym, że warto zwrócić uwagę na ten mało uczęszczany akwen, stanowiący świetną alternatywę dla zatłoczonych Mazur. Wody Zalewu Kamieńskiego dają żeglarzom możliwość wyjścia małym jachtem na morze, co obecnie nie wymaga wysokich uprawnień, a do czego wystarczy tak skromny jacht jak Tango 730 - mieczowo-balastowy Sputnik". PRZYGOTOWANIA Główne założenia dotyczące trasy i przygotowania wyprawy były proste i wynikały z ilości wolnego czasu oraz rodzaju jachtu, jaki mieliśmy do dyspozycji. Udało nam się wygospodarować około trzech tygodni urlopu, a dostępny był tylko Sputnik", kupiony przeze mnie dwa lata temu w Giżycku. Jasne stało się, że będzie to rejs przybrzeżny, dający możliwość szybkiej ucieczki do portu lub na piaszczystą plażę przy nagłych zmianach pogody. Po krótkich dyskusjach uzgodniliśmy, że płyniemy na wschód. Jak się później okazało, wyszła z tego około 800-milowa pętla wokół południowego Bałtyku i to wcale niekoniecznie wzdłuż wybrzeża. W tym miejscu trzeba jednak zaznaczyć, że zanim zdecydowałem się pływać mazurskim jachtem po morzu, zafundowałem mu roczny remont, podczas którego wykonane zostały liczne usprawnienia i przeróbki. Obciążenia, którym podlega j acht na bałtyckiej fali, są zupełnie inne niż te, z jakimi musi się on zmierzyć na jeziorze. Konieczność stawienia czoła kilkumetrowej fali i silnym szkwałom wymusiła skonstruowanie zupełnie no- 70 Żagle 1 www.zagle.com.pl
wego miecza wraz z zamocowaniem, które nie ma typowych dla śródlądowych jachtów luzów. Wzmocniona została skrzynia mieczowa, a nowy miecz dociążono do 110 kg. Takielunek zyskał wzmocnione mocowania podwięzi wantowych ze stali nierdzewnej trzymające się burt na długości około 30 cm. Został też dodany nowy, solidny pilers z niezawodną i łatwą w obsłudze windą miecza obrotowego. Na Tangu 730 problemem w żegludze na silniku przy większej fali było zawsze wyskakiwanie" śruby z wody, co skutkowało utratą mocy i sterowności. Mogło się to okazać niebezpieczne przy podejściach do portów, żeby tego uniknąć, został skonstruowany pantograf o płynnej regulacj i wysokości silnika obsługiwany za pomocą wygodnej talii. Sam silnik musiał mieć spory zapas mocy, więc zabraliśmy ze sobą motor o mocy 10 KM, co do tej wielkości jachtu okazało się wystarczające. Zainstalowano 30-litrowy bak na paliwo mocowany na stałe. Jacht dostał nowy, pełnolistwowygrotztrzemarefami,a fokzostał dodatkowo wzmocniony. Zamontowano światła pozycyjne, oświetlenie pokładu, reflektor radarowy i dwa kompasy. Tak przygotowany jacht sprawdziliśmy wcześniej w weekendowym rejsie na Bornholm. Sprawował się doskonale przy wietrze powyżej 7B, więc już bez obaw przystąpiliśmy do kompletowania map i zapasów na dłuższy rejs. Poza mapami papierowymi zabraliśmy ze sobą ręczny chartplotter Garmin 76CSx, przenośną UKF-kę i trochę pirotechniki". Załoga natomiast zaopatrzyła się w pneumatyczne kamizelki ratunkowe z linkami asekuracyjnymi. POLSKIE WYBRZEŻE W niedzielę l sierpnia 2010 r. Sputnik" odcumował od kamieńskiego molo, by wyruszyć w 3-tygodniowy rejs. Po pierwszej dobie żeglugi dopłynęliśmy w strugach ulewnego deszczu do mariny w Kołobrzegu, by przeczekać niepomyślną aurę. Po kilku godzinach rozpogodziło się i r uszyliśmy dalej. Druga doba wyglądała, niestety, podobnie jak pierwsza. Po kilkunastu godzinach na morzu przy wzmagającym się wietrze i w gwałtownych ulewach udało się zawinąć do portu ->
I Żagle 1 MORZE Małym jachtem po morzu Skaliste brzegi Gotlandii są urozmaicone wieloma małymi zatoczkami, a malutkie rybackie przystanie oferują możliwość schronienia w razie niepogody w Darłowie. Pogoda pogorszyła się na tyle, że dalsza żegluga przestała być bezpieczna, więc postanowiliśmy spędzić leniwy dzień, biorąc na przystani gorący prysznic, a w miejscowej tawernie snując barwne morskie opowieści. Odcinek z Darłowa do Ustki zamiast planowanych 20 mil wydłużył się do około 60 z powodu prowadzonych przez marynarkę wojenną strzelań morskich. Byliśmy zmuszeni ominąć morski poligon wojskowy, w zamian za to dane nam było podziwiać efektowny pokaz fajerwerków". Na szczęście żagiel naszego jachtu ma inny kolor niż materiał, z którego wykonane są tarcze dla okrętów i samolotów. Do Ustki zawinęliśmy późno w nocy i dość długo szukaliśmy wolnego miejsca przy kei. Mimo bojowego" nastawienia załogi i omawianych przez cały dzień planów imprezowych zmęczenie szybko zagnało wszystkich do koi. Z Ustki do Łeby jest tylko 30 mil, ale wiejący prosto w mordę" wiatr o sile 5-6B spowodował, że pokonanie tego etapu pochłonęło cały dzień żmudnego halsowania. Wejście do portu w Łebie przy północno-wschodnim wietrze nie było łatwe, natomiast nowoczesna marina i wakacyjna atmosfera panująca w tym mieście wynagrodziły nam wszystkie trudy. W sobotę 7 sierpnia udało się pokonać tylko około 30 mil trasy do portu we Władysławowie z powodu słabych wiatrów i gęste j mgły. Planowaliśmy osiągnąć tego dnia Hel, ale jednym z założeń rejsu było oszczędne korzystanie z silnika, więc zadowoliliśmy się takim krótkim przelotem. LITWA I ŁOTWA Następny dzień zapowiadał się znakomicie. Prognozy pogody wskazywały na idealne warunki do pokonania 110 mil z Władysławowa do litewskiej Kłajpedy. Jak do tej pory Sputnik" okazał się dzielnym morskim jachtem, natomiast załoga wykazała się dobrą odpornością na chorobę morską, więc przy braku rosyjskich wiz postanowiliśmy szerokim łukiem ominąć Kaliningrad i zawinąć do portu w Kłajpedzie. Po raz kolejny sprawdzalność prognoz była tego lata wyjątkowo niska. Pierwsze kilka godzin żeglugi przebiegło zgodnie z planem przy sprzyjającym wietrze o sile 4B. Wieczorem na niebie zaczęły się gromadzić groźnie wyglądające chmury, a siła wiatru rosła, by w środku nocy osiągnąć ponad 8B. Przed wejściem do portu w Kłajpedzie jacht płynął już z prędkością prawie 11 w na samym foku, zjeżdżając z fali o wysokości powyżej 3 m. Wejście w główki litewskiego portu okazało się w tych warunkach wyjątkowo trudne, zwłaszcza w sytuacji, kiedy obsługa portu nie była w stanie nawiązać komunikacji radiowej w języku angielskim, a oba światła w główkach falochronów nie świeciły, mimo panującego półmroku... Zaskoczeniem był także port jachtowy na południowym brzegu kanału, rekomendowany przez locję The Baltic Sea". Na zdjęciu wydawał się tętnić życiem, kiedy jednak do niego dotarliśmy, nie zastaliśmy przy nabrzeżu żadnego jachtu, a okna w okolicznych budynkach straszyły powybijanymi w wielu miejscach szybami. Krótki rekonesans pozwolił ustalić, że właśnie zaczyna się przebudowa mariny i nie mamy w niej czego szukać. Na szczęście działały jeszcze prysznice i była gorąca woda. Szybko udaliśmy się na drugi brzeg i cudem znaleźliśmy ostatnie wolne miejsce przy kei w głównym basenie portowym. Kolejny dzień zajęła załodze regeneracja sil po całodobowych zmaganiach z morzem. Czas nas jednak naglił, a Kłajpeda nie oferowała w owym czasie wielu atrakcji, więc we wtorek rano wyruszyliśmy w trasę do łotewskiej Liepai, odwiedzając wcześniej nowoczesne delfinarium. 70 Żagle 1 www.zagle.com.pl
Sputnik" przy nabrzeżu portu w Liepai Łotewskiport okazał się wyjątkowo przyjemnym i gościnnym miastem ze świetną mariną, do której podejście bardzo dobrze opisał kapitan Kuliński. W Liepai tradycyjny morski klimat łączy się z europejską nowoczesnością. Nie mogliśmy odmówić sobie zwiedzania starówki i wieczornej zabawy w całodobowych lokalach, gdzie większość klienteli stanowią wyjątkowo urodziwe Łotyszki... Po sprawdzeniu prognozy pogody i pozostawieniu u bosmana pliku anglojęzycznych ulotek promujących kamieńską marinę Sputnik" odcumował i obraliśmy kurs na szwedzką Gotlandię, rezygnując z chęci zwiedzania dalszych łotewskich portów. Czas uciekał... SZWECJA I DANIA Na pokonanie trasy z Liepai na Gotlandię jacht, mimo postawienia spinakera, potrzebował z powodu bardzo słabego wiatru ponad doby. Wyspa przywitała nas piękną pogodą i malowniczym krajobrazem. Skaliste brzegi urozmaicone wieloma małymi zatoczkami i wysepkami oraz niska roślinność nasunęły skojarzenia z krajobrazem śródziemnomorskim. Malutka rybacka przystań Yandburg, T R O C H Ę Podsumowując doświadczenia wyniesione z tegorocznego rejsu, który przez Jacht Klub Kamień Pomorski został uznany za Kamieński Rejs Roku 2010", mogą stwierdzić, że żegluga mieczowym jachtem po morzu jest trudna, ale możliwa i satysfakcjonująca. Różni się znacznie od żeglugi jachtem balastowym, ale daje też inne możliwości i doznania. Pozwala dotrzeć w miejsca niedostępne dla jednostek o dużym zanurzeniu, daje możliwość bezpiecznego sztrandowania na piaszczystych plażach i kotwiczenia w płytkich zatokach. Zachowanie lekkiego jachtu mieczowego na wysokiej fali potrafi pozytywnie zaskoczyć, gdyż taka jednostka zamiast przebijać się przez stromą falę, pozwala jej przejść pod kadłubem, nie zalewając pokładu, jak to się dzieje na ciężkich jachtach balastowych. Ciekawe, że Tango 730 mimo otwartej i niskiej rufy praktycznie wcale nie bierze fali do kokpitu, niezależnie od kursu, nawet przy wietrze powyżej 8B. Z moich osobistych obserwacji wynika również, że na małym jachcie mieczowym lepiej znosi się chorobę morską. Na tak małej jednostce bardziej niż na dużym jachcie odczuwa się bliskość żywiołu i jego siłę. Są oczywiście również minusy takiej żeglugi. Mieczówka jest bardzo wrażliwa na wszelkie zmiany siły wiatru i wymaga od załogi zachowania podwyższonej czujności w trakcie całego rejsu. Refowanie żagli należy wykonywać na zapas, a do prognoz pogody podchodzić z dużą dozą nieufności. do której zawinęliśmy, była praktycznie pusta, ale doskonale przygotowana na przyjmowanie jachtów i nieźle oznaczona nawigacyjnie za pomocą dwóch par nabież- R E F L E K S J I Przy wietrze powyżej 4B podział na wachty nie sprawdza się, gdyż cała załoga musi być w stanie najwyższej gotowości, co prowadzi do szybkiego przemęczenia. Powyżej 6B nikt nie powinien znajdować się w kabinie, którą na wszelki wypadek najlepiej zamknąć. W związku z tym nie należy planować przebiegówtrwającychdłużejniżdobę.wtrakcie wielodniowego rejsu niewielka przestrzeń jachtu i brak wygód daje się załodze mocno we znaki. Przed wyruszeniem jachtem mieczowym w morski rejs należy oczywiście łódkę odpowiednio przygotować i sprawdzić w warunkach, jakie panują np. na Zatoce Gdańskiej lub Zalewie Szczecińskim. Rozwijający się obecnie Zachodniopomorski Szlak Żeglarski zakłada popularyzację i zintensyfikowanie żeglugi przybrzeżnej, więc okazji do morskich rejsów mieczówkami przybędziewciągu najbliższych lat,doczego serdecznie namawiam! ników. Na miejscu wypożyczyliśmy rowery, na których wybraliśmy się na wycieczkę po najbliższej okolicy. Dzień minął nam na zwiedzaniu, nurkowaniu i łowieniu ryb, -> 71
I Żagle MORZB 1 Małym jachtem po morzu W porcie w Svaneke chwilę odpoczęliśmy... Farmy gigantycznych wiatraków w Cieśninach Duńskich zmuszają do uważnej nawigacji..i postanowiliśmy spróbować wędzonych śledzi które jak na złość nie brały. Od samego początku wizyty w tym kraju zaskoczyła nas szwedzka życzliwość. Okazało się, że mimo skrupulatnych przygotowań do rejsu nie zabrałem ze sobą szwedzkiej banderki. Miejscowy żeglarz, widząc moje zakłopotanie, natychmiast oddał mi swoją. Następnego dnia rano Sputnik" wyruszył na Olandię i dotarł do niej już wieczorem. Przyjął nas gościnny i dobrze wyposażony mały porcik rybacki Karehamn, z niego wybraliśmy się rano autostopem do miasta Borgholm, aby uzupełnić zapas pieczywa i piwa. Szwedzcy kierowcy byli na tyle uprzejmi, że nie wahali się nadłożyć drogi, by podwieźć na miejsce polskich żeglarzy. Kolejna noc na morzu była dosyć ciężka. Płynąc na południe wzdłuż wschodniego brzegu Olandii, zmagaliśmy się z burzą i wzmagającym się w ciemnościach północno-wschodnim wiatrem oraz zakładaliśmy na żaglu kolejne refy. Nad ranem wiatr wiał już z siłą około 8B, w tej sytuacji podjąłem decyzję o wejściu do małego, ale osłoniętego od wiatru porciku Grónhógen. Uznałem, że dalsza żegluga to zbyt duże ryzyko. Niestety, w tym momencie silnik jachtu odmówił nam posłuszeństwa. Przy panujących warunkach wolałem nie wchodzić do ciasnego i nieznanego portu na żaglach, wykonaliśmy więc udany manewr zarzucenia kotwicy między skałami kilkaset metrów od przystani, aby tam przeczekać bezpiecznie silny wiatr. Silnik, niestety, nadal nie odpalał, ale po niespełna godzinie zaczęła działać niezwykła szwedzka życzliwość i uczynność, gdyż do Sputnika" podpłynęła łódź ratownicza, by bezinteresownie zaholować nas bezpiecznie do przystani... Panująca dwa kolejne dni sztormowa pogoda uniemożliwiała dalszą podróż, co wspólnie z bosmanem portu wykorzystaliśmy na próby reanimacji silnika, a gdy to się nie udało - na zdobycie nowego. Na medal zasłużył ów bosman, który aktywnie włączył się w poszukiwania nowej maszyny, a gdy i to zawiodło... sprzedał nam własny silnik, i to po okazyjnej cenie! Z nowym 15-konnym motorem i wieloma miłymi wspomnieniami popłynęliśmy do porcików Kristianopel i Torhamn, mijając bezpiecznie trzy szalejące na horyzoncie trąby powietrzne... Doprawdy, pogoda nas w tym rejsie nie rozpieszczała... Torhamn jest typowym portem rybackim, ale oferuje odwiedzającym go żeglarzom wszelkie niezbędne udogodnienia, łącznie z darmowymi rowerami, na których dotrzeć można do oddalonego o kilka kilometrów sklepu i stacji benzynowej. Cały następny dzień żeglowaliśmy ostro na wiatr przy wietrze o sile 7B ku Bornholmowi. Wiele godzin bajdewindu przy wysokiej fali ujawniło w naszym tangu liczne, ale niegroźne przecieki na łączeniu pokładu z kadłubem. Zajmiemy się tym przed następnym sezonem. Wieczorem doszczętnie przemoczeni dotarliśmy do Svaneke, by tam odpocząć, skosztować miejscowych wędzonych śledzi i ponurkować, a w sobotę o świcie wyruszyć do Dziwnowa. Początek ostatniego etapu był bardzo udany, trafiliśmy na południowo-zachodnią piątkę i na pierwszym refie grota oraz foku udawało się nam utrzymać kurs na południe. Po kilku godzinach wiatr siadł jednak zupełnie i ostatnie 40 mil zmuszeni byliśmy pokonać wbrew dotychczasowej taktyce na silniku. Okazało się przy tym, że kilkuletnia 15-konna Yamaha była świetnym nabytkiem. Motor pozwalał osiągnąć 6 w na niepełnych obrotach, spalając około 31 benzyny na godzinę. Tym sposobem w niedzielę 26 sierpnia mniej więcej o godzinie 2 w nocy, zgodnie z planem, zawinęliśmy do macierzystego portu w Kamieniu Pomorskim, zamykając tym samym pęd? wokół południowego Bałtyku. 70 Żagle 1 www.zagle.com.pl