Droga Krzyżowa 25 maja 2013 roku Wstęp Przyjacielu, po coś przyszedł? Dlaczego rozważamy Mękę Pańską? Ponieważ jesteśmy współwinni cierpień Chrystusa. On przecież cierpiał również za Nas i z powodu nas, poniósł nasze grzechy na drzewo, abyśmy byli zbawieni. Dzisiejsza Droga Krzyżowa będzie rachunkiem sumienia, pytaniem, czy czasem Chrystus nie cierpi obecnie w jakimś człowieku z naszego powodu? Nabożeństwo to będzie dla nas owocne, jeśli naprawimy krzywdy. Boże nasz Ojcze! Posłałeś do nas Swojego Syna, aby nas zbawił. Pragniemy poprzez dzisiejszą wędrówkę za Krzyżem Jezusa umocnić i ożywić naszą wiarę. Przez rozważania Drogi Krzyżowej chcemy jeszcze bardziej zbliżyć się do Ciebie. Pragniemy, aby nasze życie, poprzez czyny miłości, było świadectwem naszej wiary wobec bliźnich. Przyjmij Ojcze to rozważanie również jako zadośćuczynienie z naszej strony za brak wiary i miłości w naszym życiu i życiu wszystkich ludzi. Amen. I. Jezus skazany na śmierć Weźcie Go i sami ukrzyżujcie! Ja bowiem nie znajduję w Nim Winy, a jednak wydał Go im, aby Go ukrzyżowano (por.[ J 19,6 i 16). Niewinnego wydał na śmierć! I my czynimy tak samo, gdy wydajemy niesprawiedliwy sąd o bliźnim. A sąd ludzki jest zawsze niesprawiedliwy, bo człowiek nie wie wszystkiego o swoim bliźnim. Czasem fałszujemy umyślnie opinię o drugim człowieku np. lepszym pracowniku, przełożonym, dlaczego to robimy? Ze złośliwości? W celu oczernienia? Umocnienia swojej pozycji w środowisku, zakładzie pracy, domu? Nie wystarczy więc spowiadać się z kłamstw, oszczerstw, obmów i plotek. Trzeba wyrządzoną krzywdę naprawić! Pan Jezus stoi jako świadek prawdy. A czym jest ta prawda? Tą
prawdą jest nieskończona miłością Boga do człowieka, do każdego z nas. Zadajmy sobie pytanie czy żyjemy w prawdzie? Czy umiemy ją zaakceptować? Bóg by dać nam dowód swej miłości posyła do nas swego Syna, który do końca nas umiłował. Módlmy się za wszystkie ofiary naszych niesprawiedliwych ludzkich sądów i osądów. II. Jezus bierze krzyż na ramiona Krzyż symbol pogardy, odrzucenia, hańby, symbol największego ciężaru, największych tragedii a zarazem symbol miłości. I właśnie taki krzyż Jezus bierze na swoje ramiona. Nie ma grzechu bez człowieka. Dlatego krzyżem jest też każdy z nas. Jezus niesie więc nas. Ale czyni tak, by objawić nam największe, najważniejsze Prawo: Prawo Miłości Boga do człowieka. Krzyż to cierpienie- pacjenta, drugiego człowieka, problemy w domu, choroba dziecka, konflikty, trudny członek rodziny, uzależnienie, bezrobocie. Jak ja przyjmuję ten krzyż? Czy biorę go na swoje ramiona? Jestem ciężarem dla otoczenia, jestem nieznośny, przykry, i uciążliwy dla najbliższych, dla współpracowników. To z mego powodu cierpią moi najbliżsi. To ja jestem dla nich krzyżem. Naucz mnie, Panie, właściwej postawy wobec Twego i mego krzyża. III Jezus upada pierwszy raz pod krzyżem Pierwszy upadek. Może droga była nierówna, może potknął się o kamień, a może ktoś po prostu Go popchnął. Nasz zawód jest powołaniem do pracy często z człowiekiem cierpiącym. Wymaga nieustannego wysiłku i kształcenia, a także cierpliwości, wyrozumiałości, otwartości. Czy to czynię? Ile razy nie dałem rady i upadłem? Ile razy spowodowałem nieszczęście bliźniego, jego upadek z powodu mego złego przykładu, zgorszenia? Czy z tego się spowiadam? Czy z tego upadku powstaję? A skutki? One przecież zostaną i dalej będą mnie obciążały i staczały na dno. Pomóż mi, Panie, naprawić zło wynikłe z moich zaniedbań.
IV. Jezus spotyka swoją zbolałą Matkę W codziennej pracy spotykamy Matki. Jak Matka w Betlejem, radosne w chwili narodzin swego Syna. Jak Matka na krzyżowej drodze, będące przy łóżku chorego dziecka. I jak Matka Bolesna, patrzące na śmierć swego Dziecka. Czy przeszedłeś obojętnie koło cierpiącej Matki? Czy znalazłeś czas, aby dać słowo pociechy? Czy wsparłeś swoją wiedzą i pracą. Czy z powodu zaniedbania przeze mnie czynności zawodowych nie cierpi czyjaś Matka? Ile matek cierpi, bo dzieci ich spotkało nieszczęście z mego powodu, z mojego braku obowiązkowości, z mojej bezmyślności. Spraw, Panie, by moje czyny niosły innym wsparcie i umocnienie, a nie ból i łzy. V. Szymon z Cyreny pomaga Chrystusowi nieść krzyż I przymusili niejakiego Szymona z Cyreny, ojca Aleksandra i Rufa, który wracał z pola i właśnie przechodził, żeby niósł krzyż Jego Mk 15,21). Jakie poniżenie, ja mam mu pomóc? Ja mam nieść krzyż? Krzyż znak hańby, zgorszenia, porażki. Skazaniec przecież sobie na to zasłużył. A ja? Czemu ja? Człowiek niewinny mam nieść Jego krzyż? Tak działo się z Jezusem i tak dzieje się dzisiaj. Wtedy, tak jak i dzisiaj wystarczyła tylko mała plotka, by potępić i odwrócić się nawet od niewinnego przyjaciela. Ile razy postępowałem tak samo: zobaczyłem, wzruszyłem ramionami i szedłem dalej? Albo z odrazą, niechęcią pochylałem się nad zaniedbanym, zniekształconym lub cuchnącym ciałem pacjenta? A przecież Pan powiedział: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i mnie nie uczynili (Mt 25,35). Czy widzieliśmy w nich Chrystusa? Panie, wybacz mi grzechy popełnione przez zaniedbanie dobra. VI. Weronika ociera twarz Chrystusa Taki prosty gest: otarcie chustą twarzy cierpiącego Człowieka. A mimo to została jeszcze odepchnięta i skrzyczana przez żołnierzy. Jednak uczyniła ten gest bez względu na konsekwencje. Dzięki niemu do dzisiaj pozostała
w naszej pamięci Weronika. Nie lamentuje jak inne kobiety, ale pomaga. Jest odważna, bo kocha. Jak jest ze mną? Nie pomagam, bo jestem tchórzem? Jestem tchórzem, bo nie kocham? I przy tym myślę może, że jestem pobożny, bo chodzę do Kościoła. Lamentuję, że czasy, ludzie, młodzież jest niedobra, ale nic nie czynię, by się sytuacja poprawiła. Taka pobożność jest pusta. Módlmy się za pracowników służby zdrowia, by za przykładem Weroniki pomagali innym z miłością i odwagą. VII. Drugi upadek Jezusa pod krzyżem Jezus znowu upada pod krzyżem. Śmieją się z niego zamiast pospieszyć z pomocą. Ile razy cieszyłem się z upadku, niepowodzenia, nieszczęścia, choroby drugiego człowieka. Ukrywałem swoją złośliwość pod pobożnym płaszczykiem mówiąc, że spotkała go kara Boska. Czy to słabość fizyczna doprowadziła Jezusa do kolejnego upadku? Czy brak wsparcia drugiego człowieka? Zwykły człowiek nie jest w stanie sprostać ciężarowi krzyża. Potrzebuje łączności z Bogiem i wsparcia drugiej osoby. Ale czy upadek jest powodem do wstydu, że jestem słaby, że brakuje mi sił? Czy jest okazją do powstania i umocnienia? My ludzie upadamy, nie tyle z powodu zwyczajnej, fizycznej słabości, ale przede wszystkim z powodu grzechu. Czy wstyd mnie ogarnia, że zgrzeszyłem? Dziś widzimy coś wręcz odwrotnego: wstydem jest być dobrym, wiernym Bogu. Iluż ludzi dziś chlubi się popełnionym grzechem a poprzez media stają się autorytetami, idolami również dla nas, wierzących. Panie, udziel mi daru wrażliwości, abym widział swój grzech, wstydził się go i starał się naprawić krzywdy. VIII. Jezus spotyka niewiasty jerozolimskie A szło za Nim mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i płakały nad Nim... Płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi (Łk 23,27-28).
Lament bez niesienia pomocy pogarsza nieraz sytuację cierpiącego. Aby przyjść bliźniemu z pomocą, trzeba zrozumieć jego sytuację. Nawet samo uważne wysłuchanie skargi cierpiącego może stać się dla niego leczniczym balsamem. Któż by się nie wzruszył na taki widok? Płaczące kobiety nad osobą cierpiącą. Tym bardziej kobiety, pełne czułości i troski o innych. Któż z nas się nie wzrusza, gdy widzi swego bliźniego w tragicznej sytuacji materialnej, chorobowej, może też i duchowej? Nie płaczcie nade Mną! mówi Jezus. Płaczcie nad sobą i nad swymi dziećmi! Co Chrystus chciał nam w tych słowach powiedzieć? To on przychodzi, aby otworzyć nam oczy na prawdziwy powód do płaczu: co się może z nami stać jeżeli pozwolimy sobie na trwanie w grzechu? Czy wierzę w Pana Boga, który płacze z powodu moich grzechów? Spraw, Panie, bym był wszystkim dla wszystkich przez zatroskaną miłość o drugiego człowieka. IX. Trzeci upadek Jezusa pod krzyżem Trzeci upadek. To chyba już koniec. Po cierpieniach biczowania i cierniem koronowania trud drogi pod górę. Dalej krzyczą oprawcy, bijąc i kopiąc swoją ofiarę. Bić leżącego, dobić tego, który upadł; odebrać nadzieję człowiekowi na jego powrót do zdrowia i normalnego życia. To znaczy przekreślić go. Zabić nadzieję, to zabić człowieka. Można to nawet uczynić z modlitewnikiem w ręku. Gdy upadnę, stoczę się z drogi i najbliżsi i przyjaciele postawią na mnie tzw. krzyżyk; i przestaną wierzyć w moja przemianę, nawet wtedy gdy sam zwątpię w swoją poprawę i nawrócenie, zawsze i niezmiennie wierzy w moje powstanie Pan Bóg i daje mi szansę. Dlatego trzeci upadek Jezusa nie kończy krzyżowej drogi. Dlatego Pan Jezus podejmuje dalszy wysiłek, aby mnie ocalić, aby dodać mi sił do powstania i spróbowania jeszcze raz zacząć żyć na nowo. Chrystus jest mym Przyjacielem, nie zostawi mnie, mimo moich upadków i zapierania się Jego.
Daj mi, Panie, siłę do powstania z mojej grzesznej niemocy; nie dopuść, by któryś z moich czynów przyprawił o upadek drugiego człowieka. X. Zdjęcie szat z Jezusa Byłem nagi, a nie przyodzialiście mnie (Mt 25,43). Tak często w swej pracy widzimy nagiego człowieka. Czy umiemy uszanować intymność pacjenta? Pan Bóg, patrząc na człowieka zaraz po jego stworzeniu, stwierdził: Bardzo dobry! (por. Rdz 1, 31). A jak my patrzymy na dzieło Pana Boga? Jak często ciało mające być świątynią Boga jest przez nas wyśmiewane i staje się naszą zabawką w rutynowej pracy czy doświadczeniach medycznych? Czystość serca daje odwagę i wolność. Tak wielu ludzi boi się, że wyda się coś najgłębiej skrywanego z jego życia intymnego. Czy potrafię zachować tajemnicę służbową? Czy nie czytałem ukradkiem cudzej korespondencji? Nie pokazywałem jako sensacji diagnoz medycznych osób znanych? Przez Twoje na krzyżu ogołocenie naucz nas, Chryste, właściwej postawy szacunku do ciała i intymności człowieka. XI. Jezus do krzyża przybity I ukrzyżowali Go. Już nie będzie chodził, nauczał, uzdrawiał, błogosławił dzieci. Już nie będzie nam dokuczał swoją prawdą i miłością. Wyrzuciliśmy Go z miasta na wzgórze straceń. Nie ma Go już w naszym mieszkaniu, miejscu pracy ani w sercach, ani w modlitwie, książce; nawet obrazu lub krzyża już nie posiadamy. Pozbyliśmy się Go. Wystarczy, jeśli jest w kościele. Tam od czasu do czasu pójdziemy; dla formalności, dla zwyczaju, dla zachowania pozorów pobożności. Do czego może doprowadzić złość i nienawiść? Może wszystko zniszczyć. Nawet gdy będzie to drugi człowiek, nawet gdy będzie to Bóg. Oto potęga zła! Pan Bóg pokazuje do czego może doprowadzić Miłość, w znaku krzyża, która jest całkowitym darem dla innych, nawet nieprzyjaciół. Dlatego Pan Bóg tak mocno wiąże się z człowiekiem, abyśmy odzyskali wiarę w potęgę dobra i z Nim trwali w miłości.
Czy naprawdę wierzę w Jezusa, który z miłością przybija się do naszego życia? XII. Śmierć Jezusa na krzyżu A Jezus raz jeszcze zawołał donośnym głosem i oddał ducha (Mt 27,50). Nareszcie pozbyli się Go. Ktoś może pomyślał wtedy, że szkoda tak młodego życia, tyle pożytecznych rzeczy zrobił, choć z tłumem jeszcze dziś rano krzyczał Ukrzyżuj go. Czy może być większa Miłość niż oddanie życia nawet za wrogów? Dlatego jest to Miłość największa, ponieważ staje wobec największego zła. By chronić tych, których kocha, a więc każdego z nas, Chrystus oddał swoje życie, by nieść nam Ewangelię miłości. Taka miłość nie jest łatwa. Nie pozwól, Panie, aby - w moim życiu powtórzyła się tragedia ludzi z Kalwarii przez wyrzucenie Boga z mego życia. XIII. Zdjęcie z krzyża ciała Chrystusa A pod krzyżem stała Matka Jego. Być przy drugim człowiek to być jak Maryja przy Jezusie. Przejmowała się Jego losem od samego początku. Była zatroskana, pełna obaw, cieszyła się z Jego sukcesów, martwiła się o Jego zdrowie. W końcu tuliła martwe ciało swego Syna. A dlaczego ja jestem przy Jezusie? Bo potrzebuję zdrowia i szczęścia? A może by inni widzieli i podziwiali ma wiarę? Czy tez by znaleźć ład i harmonię w życiu, a może szukać sensu swojego życia. Spraw, Panie, bym znalazł radość służąc Tobie w drugim człowieku.
XIV. Chrystus złożony w grobie Józef z Arymatei zabrał ciało i złożył w swoim nowym grobie wykutym w skale (Mt 27,60). Troska o pogrzeb, o grób, o groby opuszczone, mogiły poległych to przejaw subtelnej miłości. Chrześcijanin pamięta o zmarłych w modlitwach, w czasie mszy, w rocznicę urodzin, imienin, śmierci. Miłość silniejsza jest od śmierci. Miłość zwycięża śmierć. Nie po to Chrystus umarł, aby spocząć w grobie. On zstąpił do piekieł, aby wyprowadzić stamtąd wszystkich oczekujących zbawienia. Tu widzimy raz jeszcze Boga, który troszczy się o każdego z nas. Grób Chrystusa to nie koniec lecz początek. Bóg jest między nami, aby wyrwać nas z grzechu i dać nam życie wieczne. Zmartwychwstanie Jezusa jest zadatkiem naszego zmartwychwstania. Czy wierzę, że żyjąc z Chrystusem tu na ziemi z Nim będę umierał, a On przeprowadzi mnie ze śmierci do życia? Czy pamiętam w modlitwie o bliskich zmarłych? Naucz nas Panie wierzyć w świętych obcowanie, grzechów, odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie i żywot wieczny. Zakończenie Przed nami powrót do domów, do miejsc pracy, ciągłej niepewności o jutro. Przed nami trudne rozmowy w rodzinach, ze współpracownikami, pracodawcami, może odejście kogoś bliskiego. Sprawy w naszym życiu mogą stać się prostsze, lżejsze i jaśniejsze, gdy zaprosimy do naszego życia Boga. Bo dla niego wszystko jest możliwe. Prosimy Cię Panie, Ty jesteś Drogą, Prawdą i Życiem. Pozwól podążać za Twym krzyżem, gdyż on jest jedyną Drogą do Ciebie, do Zmartwychwstania i życia wiecznego.