Wreszcie wakacje! Trzeba odpocząd do codziennej nauki i pracy Najlepiej poza domem, w miłym, przyjaznym gronie i wesoło. Ale wcale nie leżąc do góry brzuchem tak nie. Tylko właśnie robiąc coś, co da zdrowe, pełne zadowolenia z siebie, zmęczenie. Żeby potem można było powiedzied: byłam, widziałam, zrobiłam, poradziłam sobie, nauczyłam się czegoś nowego o świecie i o sobie samej Więc planujemy wakacje. Jest wiele pomysłów Wcześniej byliśmy na wycieczce szkolnej w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Często wspominaliśmy te chwile na korytarzu, na przerwach. A tu przychodzi młodzież i pyta. Co my będziemy robid w wakacje? Dokąd pojedziemy? Młodzież chce jechad z nami. Również rodzice są bardzo chętni. Jest to bardzo sympatyczne, a my czujemy ich zaufanie. Planujemy, ale teraz w większym gronie. Spotkania, lista niezbędnych rzeczy. Co jest ważne na górskiej wyprawie. Wiele z tego już nie musimy mówid, byli, więc pamiętają. Plan gotowy. Jedziemy razem z młodzieżą, ale tym razem jak paczka przyjaciół, prywatnie. A że są wakacje, czas przeznaczony dla własnych rodzin; zabieramy też i własne pociechy. Pomysł finalizuje się. Jedzie: Magda Palacz, Anna Niemiro, Marcin Kozankiewicz, Marta Mocek, moja córka Zuzanna, jej kolega Bartek, Jonasz Józefczak oraz Pani Aneta Józefczak i ja Magda Cichocka. Wiele godzin w pociągu, poznajemy się. Pogoda w Karkonoszach pokazała się nam w pełnej gamie. Upalne słooce, ciężkie plecaki, bo to obóz wędrowny,
zakupy w Szklarskiej Porębie na cały tydzieo, świeżutki chlebek, i w górę. Powietrze czyste, ale nogi bolą. Pierwszy nocleg spędzamy w schronisku na Szrenicy 1361 m.n.p.m fajnie
Ranek mglisty, mocno wieje. Iśd? Nie iśd?. Planujemy dziś dojśd do Domu śląskiego schroniska pod Śnieżką. Idziemy, kaptury na głowy, plecaki na plecy i w drogę. Coraz gorsza widocznośd, musimy iśd. Peleryny już wiatr podarł, mamy mokre spodnie Plecaki ciążą. Wieje tak bardzo, że Wiatr. trzeba iśd parami.
Wiatr jest nieubłagany. Idziemy w chmurach. Nie udaje się nam zobaczyd wspaniałego widoku ze Śnieżnych Kotłów. No cóż i tak bywa. Jednak pogoda w koocu okazuje się dla nas łaskawa i za chmur pokazuje się słooce. Widoki to zawsze nagroda za trud jaki ponosimy przy wspinaczce. Już nie pada. Ciągle wieje. Do Przełęczy Karkonowskiej jeszcze kawałek. Znowu robi się szaro i mglisto. Z trudem udaje się nam otworzyd drzwi schroniska. Jest zimno. Marzymy o czymś gorącym. Jemy obiad. Ale co dalej? Pani Aneta dzwoni do
GOPR-u. Odradzają wymarsz. Zostajemy. Gra w karty, pierwsze kroki przy stole bilardowym. Noc spędzamy na piętrusach.
Kolejny dzieo nie zapowiada się rewelacyjnie. Wieje i jest pochmurno. Idziemy w kierunku Słoneczników. Zza chmur wygląda słooce. Znowu widzimy wspaniałą panoramę.
Słoneczniki prezentują się godnie. Nieprawdaż Stamtąd już udajemy się w kierunku Domu Śląskiego schr onisko pod Śnieżką.
Na razie pogoda nam dopisuje. Jednak kilometr przed schroniskiem dopada nas deszcz i burza. To już nie żarty. Biegniemy. Popołudniu wypogadza się. Świeci słooce wchodzimy na Śnieżkę. Godzinka i już podziwiamy piękne widoki
Wieczorem rozmowy przy herbatce. Z mapą. Skąd przychodzimy? Dokąd idziemy? Ranek i niespodzianka. Za oknem NIC. Nie ma ani ścieżek, ani gór, ani niczego. Zero widoczności. A schronisko powoli się zapełnia Inni dziś nie zobaczą tego, co my wczoraj. Udało się nam. Dzisiaj z Domu śląskiego udajemy się do Schroniska - Strzecha akademicka, stamtąd do Samotni, a dalej wchodzimy Czegoś się też uczymy. Że z pogodą w górach nie ma żartów. Kurtka zawsze w plecaku. Woda i kanapki. Albo gorzka czekolada. Teraz już nikt nie mówi: nie
lubię, bo naprawdę dodaje sił. Że dobry plecak to podstawa. Twarde paski na ramionach gniotą do bólu. Ale na wszystko jest rada. Trzeba podłożyd ręcznik. Tutaj nie jest najważniejsze, jak się wygląda, nawet jeśli trochę śmiesznie. Grunt, że mniej boli. Czegoś się też uczymy o sobie. Także o innych. Ktoś już nie ma chleba ktoś się podzielił.. Taki wypad w góry to sprawdzian z naszego człowieczeostwa. Kolejny dzieo wędrujemy pośród kosodrzewiny, która ma kwiaty męskie i żeoskie. Wzbudza to niemało wesołości. Powoli
tęsknimy za porządną kąpielą, bo w schroniskac h hm Ostatni nocleg, tuż przy granicy czeskiej. Nocujemy na Przełęczy Okraj. Schronisko przytulne, ale zimno jak diabli. Stąd próbujemy umówid kolejny nocleg. Wszystkie miejsca zajęte. Co robid? Dzwonimy do zaprzyjaźnionego przewodnika. Po dwóch godzinach otrzymujemy adres naszego kolejnego noclegu. I już w dole. Karpacz. Idziemy do Western City. Konie,kowboje, zaganianie bydła, ujeżdżanie Kto ma dobre oko i celnie strzela z
łuku? Kto wejdzie na słup? Kto nakarmi kozy, pogłaszcze konie? Jeden mnie nie lubi pokazuje zęby Ostatnią noc spaliśmy w nowoczesnych pokojach. Gospodyni pełna podziwu, że tak wędrowaliśmy, pościeliła nam łóżka. Prawdziwe, czyściutkie kołdry i poduszki. I wody ciepłej do woli. Wspaniały wieczór. No i miasto! Wpadamy do restauracji na porządny obiad. Taki z surówką. Potem lody, ciastka. Taki tydzieo w górach nie jest łatwy. Gdy brakuje nawet ziemniaków czy herbatnika. Bo ileż można unieśd na plecach?!
Ale jednak bardziej nam się podobało tam, wysoko Było ciężko, pierwszy raz, ale daliśmy radę. Każdy jest z siebie dumny. Te wakacje będziemy pamiętad. Każdy będzie je pamiętad. Magdalena Cchocka