Pozwalamy i zachęcamy do kopiowania i rozprowadzania tego materiału w dowolnej formie, pod warunkiem, że nie zmienia się tekstu w żaden sposób i nie pobiera opłaty poza kosztem reprodukcji. Wszelkie wyjątki muszą być zatwierdzone przez autora i Zbór Ewangeliczny Agape w Poznaniu. Lekarz, który się troszczy (26) Ewangelia Marka 7:31-37 Piotr Słomski (Peter Slomski) Seria: Ewangelia Marka Dobra nowina o Jezusie 20 grudnia, 2015 r. Potrzeba lekarza Fragmentu Pisma Świętego, którym zajmiemy się dzisiaj, z Ewangelii Marka 7:31-37, nie odnajdziemy w żadnej z pozostałych Ewangelii. Jest wyjątkowy, niezwykły i piękny. Być może miał on szczególne znaczenie dla Piotra, który opowiedział Markowi, co się wydarzyło. Być może Piotr widział w tym odpowiednik swojego własnego duchowego doświadczenia z Panem. Ewangelia Marka 7:31-37 mówi o spotkaniu Jezusa z głuchoniemym człowiekiem. W czasach starożytnych głuchota była okropnym upośledzeniem. Gdybyś miał możliwość dokonania wyboru pomiędzy byciem ślepym lub głuchym, możesz sądzić, że utrata słuchu nie wydaje się tak zła jak utrata wzroku. Ale ci, którzy są ślepi i głusi, powiedzą coś innego. Z pewnością autorytety medyczne i głusi są innego zdania. Przy całym okropieństwie ślepoty, niewidomy nie doświadcza społecznego bólu i stygmatyzacji, jakiej doświadcza niesłyszący niecierpliwe spojrzenia tych, którzy nie zdają sobie sprawy z jego stanu. Ma również miejsce upokorzenie wynikające z bycia uważanym za głupiego, ponieważ niesłyszący ma trudności ze zrozumieniem tego, co ludzie mówią lub mówieniem w ten sam sposób, jak mówią inni. W relacji, którą mamy przed sobą, ten głuchoniemy człowiek nie mógł zadawać pytań, nie słyszał odpowiedzi, a zatem jest bardzo prawdopodobne, że nie potrafił czytać. Wielu ludzi prawdopodobnie mogło również przypisywać jego stan opętaniu. Jego sytuacja wyglądała żałośnie i beznadziejnie. Ale był ktoś, kto go kochał: Jezus. W sposobie, w jaki Jezus osobiście wchodził w kontakt z tym człowiekiem, zobaczymy kogoś, kto się troszczy o innych. Potrzeba tego głuchego człowieka symbolizuje potrzebę każdej osoby. Z powodu swojego osobistego grzechu każdy jest duchowo głuchy i duchowo niemy. Ludzie potrzebują kochającego, uzdrawiającego dotknięcia boskiego Lekarza, Jezusa. Przyprowadzony do Lekarza Zastanówmy się nad tym, co się stało. Ewangelia Marka 7:31 mówi nam: A gdy znowu wyszedł z okolic Tyru, przyszedł przez Sydon nad Morze Galilejskie środkiem ziemi Dziesięciogrodzia. Może pamiętasz, że Jezus wyszedł poza granice Izraela. Podróżował na północ na teren późniejszej Syrii. Tam uzdrowił opętaną córkę pewnej kobiety. Ale On nie udał się tam po to, aby uzdrawiać, ale aby znaleźć odpoczynek dla Siebie i Swoich uczniów. Ponieważ nie mógł tam odpocząć, ruszył dalej. Opuszczając obszar otaczający Tyr, podążył około trzydziestu kilometrów na północ wzdłuż wybrzeża i przeszedł przez Sydon. Następnie skierował się ku Morzu Galilejskiemu. Ale znajdowało się ono na południowym-zachodzie, a On odbył długą drogę wokół niego i zbliżył się do jeziora od wschodu. Nadal przebywał na terytorium pogańskim, w Dziesięciogrodziu, regionie dziesięciu sprzymierzonych miast, będących pod greckim wpływem. Miał nadzieję, że być może tutaj znajdzie możliwość odpoczynku. 1
Jednakże nie miało się tak stać. Werset 32 stwierdza: I przywiedli do niego głuchoniemego, i prosili go, aby położył nań rękę. Dowiadujemy się tutaj o człowieku będącym w wielkiej potrzebie. Ma on podwójną potrzebę: nie słyszy i nie może mówić. Nie jest jasne, czy człowiek ten był głuchy i niemy od urodzenia, czy też ten problem powstał później. Niektórzy twierdzą, że greckie słowa użyte do opisania jego stanu sugerują, iż ogłuchł i w wyniku tego utracił zdolność do mówienia w sposób zrozumiały. Nie ma to w rzeczywistości znaczenia. Jasne jest, że nikt nie mógł uleczyć go z tego stanu. Jednakże został przyprowadzony do Jezusa. Musieli być ludzie, którzy troszczyli się o tego człowieka. Nie był całkowicie odrzucony przez społeczeństwo. Byli ludzie, którzy na tyle troszczyli się o niego, aby przyprowadzić go do Jezusa. To, co uczynili przyjaciele tego człowieka, było najwspanialszą rzeczą, jaką mogli kiedykolwiek dla niego zrobić. Była to również najbardziej pełna miłości rzecz, jaką mogli uczynić. Zabrali go do jedynej osoby, która mogła go uleczyć z jego głuchoty i niemożności mówienia. Jak powiedzieliśmy wcześniej, w Ewangeliach spotkania Jezusa z różnorodnymi ludźmi symbolizują spotkania, które każdy z nas potrzebuje mieć z Jezusem. Wszyscy jesteśmy w potrzebie. Naszą największą potrzebą jest rozwiązanie kwestii naszego grzechu. Nasza choroba jest chorobą duchową. Zgrzeszyliśmy przeciwko Bogu. Jesteśmy oddzieleni od Boga przez nasz grzech. Ten grzech stale powstrzymuje nas przed staniem się dziećmi Boga. Potrzebujemy kogoś, kto uzdrowi nas z tego grzechu. Dlatego właśnie Syn Boży przyszedł na tę ziemię. Znacznie wcześniej zostało obiecane, że On przyjdzie uzdrawiać. Bardzo znaczące jest to, że ten człowiek był głuchoniemy. Posłuchaj uważnie tych słów z Księgi Izajasza 35:4-6, napisanych setki lat przed tym spotkaniem: Mówcie do zaniepokojonych w sercu: Bądźcie mocni, nie bójcie się! Oto wasz Bóg! Nadchodzi pomsta, odpłata Boża! Sam On przychodzi i wybawi was! Wtedy otworzą się oczy ślepych, otworzą się też uszy głuchych. Wtedy chromy będzie skakał jak jeleń i radośnie odezwie się język niemych Setki lat wcześniej prorokowano, że Bóg przyjdzie uzdrawiać głuchych i niemych. Było to proroctwo o Mesjaszu Bogu przychodzącym jako człowiek aby uzdrowić człowieka. Rabini wiedzieli o tym i o tym nauczali. Wypełnienie tego proroctwa było oczekiwane w dniach Mesjasza. Te cuda symbolizowały to, co Mesjasz uczyni dla chorych duchowo. Grzesznik jest duchowo głuchy na Słowo Boże. Nie może zrozumieć tego, co mówi Biblia, ani nie przyjmie tego, co ona mówi. Grzesznik jest również duchowym niemową. Ponieważ nie rozumie Słowa Bożego, jest niezdolny do mówienia ze zrozumieniem i radością o Bogu. To, co mówi, jest albo pozbawione wiedzy, albo przeciwne Bogu. Jedynie Jezus może uzdrowić go z tej duchowej głuchoty i niemoty. Dlatego, skoro jako chrześcijanie mamy rodzinę i przyjaciół, którzy są duchowo głusi i niemi, największą i najpełniejszą miłości rzeczą, jaką możemy uczynić, jest przyprowadzenie ich do Jezusa. Jezus nie chodzi po ziemi, jak to czynił dwa tysiące lat temu, ale On nie jest martwy. On nadal żyje. On jest prawdziwym i żywym Bogiem. Możemy przyprowadzić naszą rodzinę i przyjaciół do Jezusa, mówiąc im o Nim i o tym, co On uczynił na Golgocie. Możemy przyprowadzić ich do Jezusa, dając im Biblię lub chrześcijańską literaturę. Możemy przyprowadzić ich do Jezusa, zapraszając ich na nabożeństwo w Dzień Pański, aby usłyszeli głoszone Słowo Boże. W ten sposób przyprowadzamy ich do Lekarza, który może wyleczyć ich z duchowej głuchoty i niemoty. Dotknięcie Lekarza Ten głuchoniemy człowiek został przyprowadzony do Jezusa, Lekarza, który jako jedyny mógł go uleczyć. W tym, co wydarzyło się potem, widzimy pełen miłości i troski sposób, w jaki ten boski Lekarz leczył. Na pierwszy rzut oka to, jak Jezus leczył, wydaje się bardzo niezwykłe. Ale zastanów się 2
uważnie nad tym, co jest powiedziane w wersecie 33: A wziąwszy go na bok od ludu, osobno, włożył palce swoje w uszy jego, splunął i dotknął się jego języka. Po pierwsze, zwróć uwagę na to, że Jezus wziął tego człowieka na bok od reszty ludu. Jezus chciał zająć się tym człowiekiem w osobisty sposób. Różniło się to od dzisiejszych tak zwanych uzdrowicieli, którzy wymachują rękoma nad wielkim tłumem i którzy nie wiedzą, kim są ludzie tworzący ten tłum. Jezus zajmował się każdą osobą indywidualnie. Jezus pragnął doprowadzić tego człowieka do osobistej relacji z Sobą. Ten człowiek potrzebował osobiście poznać Jezusa. Sposób, w jaki Jezus postąpił z tym człowiekiem, jest przykładem dla nas, kiedy staramy się pomóc osobom, które potrzebują zostać duchowo uleczone przez Jezusa. Kiedy tylko możemy, powinniśmy okazywać osobiste zainteresowanie i troskę o ludzi. Jezus okazał Swoją osobistą miłość do tego człowieka. Jezus uważał Swoja osobistą relację z chorym za kwestię najwyższej wagi i w tym wypadku świadczą o tym wszystkie jego działania. Poprzez dotknięcie Jezus wszedł w świat psychiki tego człowieka i uzyskał jego zaufanie. Pamiętaj, że człowiek ten nie mógł słyszeć Jezusa i był niezdolny do komunikacji werbalnej. Zatem Jezus przemówił do niego w języku, który mógł zrozumieć w rezultacie, był to język migowy. Jezus stworzył język migowy, aby ten człowiek Go zrozumiał. Zatem po wzięciu tego człowieka na bok Jezus włożył palce w jego uszy. Następnie splunął i dotknął języka tego człowieka. Kiedy włożył Swoje palce w uszy tego człowieka, to tak, jakby mówił do niego: Coś zostanie zrobione dla twoich uszu i ja to zrobię. Zamierzam usunąć barierę istniejącą w twoich uszach. Kiedy splunął, prawdopodobnie splunął na Swój własny palec i tym palcem dotknął języka tego człowieka. Kiedy to zrobił, to tak, jakby mówił do tego człowieka: Coś zostanie zrobione dla twojego języka i ja to zrobię. Zamierzam usunąć barierę istniejącą w twoich ustach. Dotykanie tego człowieka było odruchem pełnego miłości serca Jezusa. Widzieliśmy to już w Ewangelii Marka, szczególnie w wypadku trędowatego w Ewangelii Marka 1:41, gdzie jest powiedziane: A Jezus, zdjęty litością, wyciągnął rękę swoją, dotknął się go. Było to coś niesłychanego w tamtych czasach. W Ewangelii Marka 1:31 dowiadujemy się, w jaki sposób uleczył teściową Piotra: I przystąpiwszy, ujął ją za rękę i podniósł ją; i opuściła ją gorączka, i usługiwała im. Wyciągnięta ręka Jezusa była po prostu wyrażeniem Jego prawdziwej miłości i Jego pragnienia, aby z wrażliwością odpowiedzieć na potrzebę tej kobiety. Dotknięcie Jezusa mówi nam wiele o tym, jaki On jest i jak bardzo kocha ludzi. Dotykając nas z uzdrowieniem i z miłością co jest Jego odruchowym działaniem. Jest On boskim Lekarzem, który się troszczy. Nie wiem, jakie masz doświadczenie z pobytami w szpitalu lub chodzeniem do lekarza. Pamiętam, jak musiałem iść na operację i przyszedł mnie zbadać lekarz. Przyszedł, spojrzał na mnie, coś sobie zapisał i poszedł. Praktycznie nic mi nie powiedział. Są lekarze, którzy po prostu wypisują receptę i niewiele więcej mówią. Niektórzy lekarze są pod dużą presją i prawdopodobnie to wpływa na formę ich interakcji z ludźmi. Ale wydaje mi się, że niektórzy z nich zapomnieli, że ich pacjenci są istotami ludzkimi. Sądzą oni, jak się zdaje, że lekarstwo można podać nie udzielając pacjentowi prawie żadnych wyjaśnień. Nie komunikują żadnej troski o pacjenta. A jednak pamiętam innych lekarzy. Pamiętam pewnego lekarza z mojego dzieciństwa, który był cierpliwy i troskliwy, i poświęcał czas na rozmowę ze mną, pomimo tego, że byłem dzieckiem. Wiedziałem, że się o mnie troszczy. Wiedziałem, że mogę mu zaufać. Jezus zawsze był pod presją, ale On zawsze się troszczył. Zawsze spędzał czas z ludźmi. On jest boskim Lekarzem, który się troszczy. Prawdziwe współczucie wychodzi naprzeciw. Jezus wyszedł naprzeciw potrzebom tego człowieka z miłością i troską. Widać to również bardzo jasno w wersecie 34: I spojrzał w niebo, westchnął i rzekł do niego: Effata, to znaczy: Otwórz się! Dowiadujemy się, że spojrzał w niebo. 3
Nadal używał wobec tego człowieka języka migowego. To tak, jakby mówił do niego: Twoja pomoc może przyjść tylko z góry. Tylko Bóg może cię uzdrowić. Jezus mówił temu człowiekowi, że to nie magia, ale łaska Boża ma go uzdrowić. Dowiadujemy się, że następnie Jezus westchnął. Jezus odczuwał głęboki smutek z powodu tego, jak upadły i zepsuty był ten świat z całym jego cierpieniem. On odczuwał głębokie emocjonalne współczucie wobec tego człowieka. Troski tego człowieka były Jego troskami. Swoim dotykiem i Swoim westchnieniem mówił do niego: Jestem z tobą. Rozumiem. Jezus nie jest bogiem, który jest odizolowany i odległy. Wiele religii przedstawia boga, który jest bardzo daleko i którego nie można osobiście poznać. Ale Bóg Biblii, żywy i prawdziwy Bóg, jest Bogiem, którego można poznać. Można Go poznać przez Jego Syna. On uczynił Siebie poznawalnym. Dobrą Nowiną ewangelią jest to, że Bóg stał się jednym z nas. On uczynił to, aby uleczyć nas z naszego grzechu. Biblia mówi nam o prawości Boga, który będzie sądził nas z powodu naszego grzechu i mówi nam również o kochającym Bogu, który wybawi nas od tego grzechu. To jeden i ten sam Bóg. Marcin Luter, niemiecki reformator, przez wiele lat nie rozumiał tego. Nie mógł pojąć, kim jest Jezus. Jezus przerażał go widział go jedynie jako Prawego Sędziego, który skaże go na piekło. Jego jedyną nadzieją, jak sądził, była modlitwa do Marii i świętych. Pewnego razu pośród ciężkiej burzy niemal został rażony przez piorun i w desperacji zawołał: Pomóż mi święta Anno, a ja zostanę mnichem! Luter widział Jezusa jedynie jako gniewnego sędziego. Luter został mnichem i jego zwierzchnik, Johann von Staupitz, próbował pomóc mu swoimi radami, aby przestał się zmagać i obawiać, i po prostu pokochał Boga. Ale jak mógł on kochać kogoś, kogo tak bardzo się bał? Luter później wspominał swoje prawdziwe uczucia: Kochać Boga? Ja go nienawidziłem! Ale kiedy Luter zaczął zgłębiać Pismo Święte, zaczął widzieć, kim naprawdę jest Jezus. Po pierwsze, studiując Psalmy, przeczytał w Psalmie 22:2, słowa, które Chrystus wykrzyczał na krzyżu: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił...? Luter ze zdumieniem zdał sobie sprawę, że Boski Sędzia kiedyś poznał to samo osamotnienie, które odczuwał on sam. Jezus rozumiał, jak on się czuł. Ta nowa perspektywa przyniosła mu pewne pocieszenie. Następnie, przygotowując się do kazania dotyczącego Listu do Rzymian, przeczytał w wersecie 1:17: Bo usprawiedliwienie Boże w niej [to znaczy w ewangelii] bywa objawione, z wiary w wiarę, jak napisano: A sprawiedliwy z wiary żyć będzie. Zawsze kiedy Luter czytał w Biblii o sprawiedliwości, czyli prawości Boga, sądził, że opisuje ona jedynie świętość gniewnego Boga, który karze bezbożnych grzeszników. Ale zgłębiając dalej te słowa w Liście do Rzymian, zobaczył, że Biblia podaje dwa znaczenia. Pierwsze znaczenie jest dokładnie takie: Jezus, jako Bóg, jest prawy i nadejdzie dzień, kiedy ukarze grzeszników. Ale Luter zdał sobie sprawę, że drugie znaczenie prawości Boga mówi o prawym, doskonałym życiu Syna Bożego. Czytając List do Rzymian zrozumiał, że prawość Boga-człowieka, Jezusa, została przypisana wszystkim tym, którzy złożą swoją wiarę w Jezusie. Bóg przyjął go, niegodnego grzesznika, nie z powodu czegokolwiek, co zrobił, ale na podstawie prawego życia Jezusa. Zatem Jezus, był kochającym Zbawicielem. Przyszedł na tę ziemię, aby prowadząc prawe życie, być jednym z nas. Uczynił to, ponieważ nas ukochał. Jezus udzielił Swojej prawości każdemu, kto ma w Nim ufność. Luter w końcu zobaczył, kim jest Jezus. Nie będąc już w strachu przed Jezusem lub zniewolonym systemem religijnych zasług, Luter ostatecznie był w stanie znaleźć odpocznienie w świadomości tego, że wiara jest wszystkim, co jest konieczne, aby go zbawić. On potrzebował złożyć swoją wiarę w tym kochającym Zbawicielu. Sam akt stania się człowiekiem przez Syna Bożego wcielenie było dziełem miłości i miłosierdzia. Jezus nie dokonał zbawienia z jakiegoś odległego miejsca, ale przyszedł i przebywał pośród nas. On żył pośród nas. On cierpiał pośród nas. On wyszedł nam naprzeciw w jak najbardziej 4
fizyczny i rzeczywisty sposób. On jest kochającym Zbawicielem. To jest Zbawiciel, którego możemy poznać. On może uzdrowić nas z naszej duchowej choroby. On może sprowadzić nas na powrót do Boga poprzez Swoją prawość. On przyszedł na tę ziemię jako człowiek, aby to uczynić. I za każdym razem, kiedy wchodził w kontakt z ludźmi, tak jak z tym głuchoniemym człowiekiem, On w efekcie demonstrował rzeczywistość wcielenia. Jezus demonstrował tę miłość. On okazywał miłosierdzie i troskę. Te spotkania były jak przypowieści lub obrazy wcielenia. Jego język migowy dotknięcia tego głuchoniemego człowieka był w pewnym sensie wyrażoną w działaniu przypowieścią o Jego wcieleniu On wkroczył w świat ciszy tego człowieka i przemówił jedynym językiem, który człowiek ten mógł zrozumieć. Jeśli jesteśmy Jego naśladowcami, będziemy osobiście znali Jego miłość do nas. Będziemy wiedzieli, że On uniżył się i stał się jak jeden z nas, aby nas zbawić. Dlatego potrzebujemy okazywać tą wcieloną miłość innym. Oczywiście nie możemy prowadzić prawego życia za innych ani umrzeć w ich miejsce. Ale kiedy mówimy innym o Jezusie, mamy pokazywać Jego miłość w naszym życiu. Francis Schaeffer był znanym dwudziestowiecznym, amerykańskim teologiem. Pisał wiele o teologii i o współczuciu. Ale on nie tylko o tym pisał. Geniusz jego życia tkwił w jego dotyku. Pewien niewierzący, który przyszedł do Schaeffera po pomoc, powiedział: Nie wiem, czy to, co Francis Schaeffer mówi mi o chrześcijaństwie, jest prawdą, czy też nie. Ale wiem jedno: ten człowiek mnie kocha. Ostatecznie ten niewierzący uwierzył w to, co Schaeffer powiedział mu o Jezusie i stał się chrześcijaninem. Prawda i miłość były połączone w życiu Schaeffera. On podążał śladami swojego Mistrza jako kochający, duchowy lekarz. Uleczony przez Lekarza W Ewangelii Marka 7:31-37 mamy przed sobą głuchoniemego człowieka, który został przyprowadzony do boskiego Lekarza i dotknięty przez boskiego Lekarza. Na koniec widzimy go uzdrowionego przez boskiego Lekarza. Popatrz, co mówi werset 35: I otworzyły się uszy jego, i zaraz rozwiązały się więzy języka jego, i mówił poprawnie. Ten człowiek mógł natychmiast słyszeć i mógł natychmiast mówić. Kiedy czytamy wersety 36 i 37 wydaje się, że ludzie, będący świadkami tego cudu, byli głęboko dotknięci tym, co zobaczyli: I przykazał im, aby nikomu o tym nie mówili, ale im więcej im przykazywał, tym więcej oni to rozgłaszali. I niezmiernie się zdumiewali, mówiąc: Dobrze wszystko uczynił, bo sprawia, że głusi słyszą i niemi mówią. Chcieli powiedzieć innym o tym, co uczynił Jezus. Jednakże w tym, co zrobili, brakowało czegoś, co wskazuje, że chociaż byli pod wrażeniem tego, co uczynił Jezus, jednakże jeszcze nie zrozumieli, kim On jest: nie okazywali posłuszeństwa. Jezus powiedział im, aby nikomu nie mówili o tym, co się wydarzyło. Jezus nie pragnął rozgłosu, gdyż to zaalarmowałoby Jego wrogów, faryzeuszy i uczonych w Piśmie. Nadal było wiele do zrobienia, a dnia ukrzyżowania nie wolno było przyśpieszać. Gdyby Jezus był ich Zbawicielem i Panem, z pewnością byliby posłuszni. Ale nie byli. Jednakże, paradoksalnie, to, co powiedzieli było prawidłowe: Dobrze wszystko uczynił, bo sprawia, że głusi słyszą i niemi mówią. Ten człowiek mógł natychmiast słyszeć i mógł natychmiast mówić. Ludzie, którzy odzyskują słuch, nie mogą automatycznie mówić tak, jak inni. Aby mogli to robić, muszą najpierw wyćwiczyć słuch i język. Ale w wypadku tego człowieka dowiadujemy się, że kiedy mówił, robił to poprawnie. Było jasne, że został całkowicie uleczony ze swojej głuchoty i niemoty. Był to ewidentnie cud. Było to coś, czego nie mógł dokonać zwykły człowiek. Jezus nie był zwykłym człowiekiem, ale boskim Lekarzem. To, co ludzie mówili, wskazywało na to, kim Jezus naprawdę jest, pomimo tego, że oni sami tego nie widzieli. W swoich słowach robili aluzję do słów ze 5
Starego Testamentu, które odnosiły się do Boga, jako tego który leczy: otworzą się też uszy głuchych i radośnie odezwie się język niemych. Te słowa znajdują się w Księdze Izajasza 35:4-6, którą już cytowaliśmy. Setki lat wcześniej prorokowano, że Bóg przyjdzie, aby leczyć głuchych i niemych. Bóg przyszedł jako człowiek, aby uzdrawiać. Fizyczne uzdrowienia, których Jezus dokonywał, wskazywały na większe uzdrowienie, którego miał dokonać: duchowe uzdrowienie grzeszników. W wypadku głuchoniemego, Jezus uzdrowił go z głuchoty i niemoty. Czyż nie jest to prawdziwe w odniesieniu do nas, którzy zostaliśmy uzdrowieni z naszego grzechu przez Jezusa? Czyż On nie uzdrowił naszej duchowej głuchoty i niemoty? Pamiętam, gdy jako student uniwersytetu udałem się do zboru, gdzie, jak mi powiedziano, pastor dobrze głosił Słowo Boże. Poszedłem, słuchałem i nieomal zasnąłem. Nie rozumiałem, co on mówi. Uznałem to za nudne. To wszystko wydawało mi się obce. Rok później poszedłem ponownie i miałem wrażenie, że było to najwspanialsze głoszenie, jakie kiedykolwiek słyszałem. Skąd taka zmiana? Dlaczego wydawałem się za pierwszym razem głuchy na to, co pastor mówił? Czy pastor w ciągu roku został przeszkolony w zakresie skutecznego przemawiania? Czy wprowadził nowe ekscytujące formy komunikowania? Nie. On się nie zmienił. Ja tak. Za pierwszym razem, gdy poszedłem, byłem duchowo głuchy. Nie byłem dzieckiem Bożym. Ale podczas tego trzeciego roku moich studiów, zostałem uleczony z mojej duchowej głuchoty. Poznałem Jezusa jako Zbawiciela, który mnie kocha i zbawił mnie z mojego grzechu. Kiedy otwierałem Biblię, było to prawie tak, jak gdybym mógł słyszeć Boga mówiącego do mnie. Nie wszystko rozumiałem, ale rzeczy zaczęły mieć sens. Nie byłem już głuchy na prawdę Bożego Słowa. A zatem, kiedy ponownie poszedłem posłuchać głoszenia tego pastora, było to jak muzyka dla moich uszu. Słyszałem i rozumiałem, i cieszyłem się. Ale zostałem uzdrowiony nie tylko z mojej duchowej głuchoty, ale również z mojej duchowej niemoty. Wcześniej, kiedy chrześcijanie rozmawiali ze mną, nie mogłem w pełni podjąć z nimi konwersacji. Tak naprawdę, nie wiedziałem, o czym oni mówią. Wydawało się to być innym językiem. Ale następnie Jezus uleczył mnie z mojej duchowej niemoty. Poznałem Jezusa jako mojego Zbawiciela. Zrozumiałem i uwierzyłem słowom Pawła z Listu do Rzymian 5:8: Bóg zaś daje dowód swojej miłości ku nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł. Teraz mój język został uwolniony. Wcześniej byłem duchowo niemy: Nie mówiłem o Jezusie. Teraz chciałem powiedzieć o Nim ludziom. Wielu z nas miało to samo doświadczenie. Ale czy wszyscy? Czy wszyscy możemy powiedzieć, że zostaliśmy uleczeni? Czy przyszedłeś do Jezusa, kochającego Zbawiciela; Lekarza, który się troszczy? Czy słyszysz i rozumiesz, kiedy czytasz Biblię? Czy chcesz mówić o Jezusie? Jezus jest Bogiem, który uniżył się i stał się człowiekiem. On uczynił to z miłości i z współczucia. On przyszedł i dotknął ludzkość. On wszedł do naszego świata, aby uleczyć nas z naszej duchowej głuchoty i niemoty. Czy poznałeś dotyk Zbawiciela? Każdy z nas może go znać. On nie odrzuci nikogo, kto przyjdzie do niego. A możesz powiedzieć, ze jesteś zbyt zły, aby przyjść. Ale to właśnie dlatego musisz przyjść. Nikt nigdy nie poszedł do szpitala dlatego, że sądził, iż jest zdrowy. Czyż nie? Odwiedzamy naszego lekarza, ponieważ wiemy, że jesteśmy niezdrowi; wiemy, że coś jest z nami nie tak. To właśnie dlatego, że jesteśmy duchowo niezdrowi, głusi i niemi, potrzebujemy niebiańskiego Lekarza. Potrzebujemy przyjść do Jezusa dokładnie z tego powodu, że jesteśmy w okropnym, grzesznym stanie. On jest jedynym, który może i który chce cię uzdrowić. On jest boskim Lekarzem, który się troszczy. Peter Slomski i Zbór Ewangeliczny Agape w Poznaniu. Strona internetowa: www.agape-poznan.org 6