4x 4000 w trzy dni, czyli ostra grań na dach Europy

Podobne dokumenty
Sprawozdanie z działalności wspinaczkowej Masyw Mont Blanc, Alpy Zima 2015

Sprawozdanie z zimowego wyjazdu alpejskiego w 2016 r.

Barre des Ècrins (4102 m n.p.m.)

Karkonosze maj 2014 Dzień 1 Dzień 2

1 tydzień = 5 x 4000 m npm

Sześciopak Alpejski czyli cztery dni w Alpach Walijskich

Rozpoczęcie sezonu ski-turowego na BISHORNIE m -?

Dolomity Do Canazei wjeżdżamy około po 13 godzinach jazdy. Szukamy Campingu Marmolada, na którym zamierzamy nocować.

Sprawozdanie z działalności wspinaczkowej Masyw Mont Blanc, Alpy lato 2016

Sprawozdanie z wyjazdu Sichuan, China 2014

Model WRF o nadchodzących opadach, aktualizacja GFS

Baza w Nangmah Valley, 4300 m n.p.m.

Cienków Niżny, ujście Białej Wisełki i Wylęgarnia Przemysław Borys, , 9:30-13:30

TOUBKAL. Treking w Atlasie Wysokim z wejściem na szczyt Toubkal (4167 m n.p.m)

Sprawozdanie z działalności wspinaczkowej Masyw Mont Blanc, Alpy zima Fot.1 Początkowy kuluar śnieżno lodowy

Nadszedł wreszcie upragniony czas wycieczki. Wszyscy nie mogliśmy się doczekać. Agnieszka Kaj i Arek Grześkowiak ciągle odliczali dni do wyjazdu.

Sokolica najbardziej znany szczyt i drzewo w Polsce

Tetnuldi (4858 m n.p.m.)

Wyprawa na mityczny Kazbek (5047 m n.p.m.)

Krótkie (za krótkie...) lato w Szamoniksie

Słowacki Raj Dzień 1 i 2

południowa ściana - relacja

Javorovy Przemysław Borys :30-16:30

Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej r r. Dzień I r.

Kopa Spadowa, ściana czołowa, Pachniesz Brzoskwinią VII-

Źródło: Wygenerowano: Środa, 28 grudnia 2016, 12:36

Trasa Mała Pętla. Zasady poruszania się w czasie Ekstremalnej Drogi Krzyżowej"

OPIS TRASY Jablunkov Puńców. Śląsk Cieszyński

Trasa św. Franciszka z Asyżu.

Podróże małe i duże. Wyjazd: 9 sierpnia ( niedziela), spod Ośrodka Kultury w Wiśniowej o godz Powrót ok

Sprawozdanie ze zgrupowania wspinaczkowego Norwegia zima 2017

Wspinanie w Chamonix Jacek Kaim, Wrocławski Klub Wysokogórski

SPRAWOZDANIE Z WYJAZDU PATAGONIA ARGENTYŃSKA. Masyw Torres od wsch. fot. Jakub Radziejowski

Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości

TOUR MONTE ROSA. Krótki opis wyprawy w Alpy Pennińskie planowanej na czerwiec Projekt zgłoszony na konkurs Łap (za) dyszkę

EDK DĘBNO. TRASA Dębno Iwkowa 23/03/2018

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

Opis trasy maratonu Agrolok MTB Maraton

OPIS TRASY ZAMARSKI - SZCZYRK

ALPEJSKA OAZA SPOKOJU

Poniżej: wysokość pokrywy śnieżnej na 26 stycznia, model GFS.

Wycieczka do Karpacza

Tatrzańskie wędrówki Kasprowy Wierch

Centralna Komisja Egzaminacyjna Arkusz zawiera informacje prawnie chronione do momentu rozpoczęcia sprawdzianu. UZUPEŁNIA ZESPÓŁ NADZORUJĄCY

UZUPEŁNIA ZESPÓŁ NADZORUJĄCY. SPRAWDZIAN PRÓBNYW SZÓSTEJ KLASIE SZKOŁY PODSTAWOWEJ Ferie zimowe w górach

I. Wycieczki rowerowe w najbliższe okolice Krynicy

Sprawozdanie z wyjazdu alpejskiego w rejon Mont Blanc, lato 2014

Wycieczka klas 1f, 1b, 2f Bieszczadzka Przygoda

Sprawozdanie z wyjazdu dofinansowanego przez PZA INDIE 2009 dol. Miyar w stanie Himachal Pradesh

Z Jaworzynki na Girową Przemysław Borys :00-15:40

RAJD ŚNIEŻNY BESKID ŻYWIECKI TRASA TRZYDNIOWA. DOJAZD: WAGON 15, miejsca 21-28; 31-38; 42-44; 47; 48; 51; 53; 71; 72; 74-78

SPRAWOZDANIE Z PRAKTYKI

Terminy grup otwartych w 2017 roku:

SPRAWOZDANIE Z DZIAŁALNOŚCI KRAKOWSKIEJ WYPRAWY EKSPLORACYJNO WSPINACZKOWEJ W HONBORO GROUP I SHIGAR MOUNTAINS W PAKISTANIE

EKSTREMALNA DROGA KRZYŻOWA RZESZÓW - OPIS TRASY BŁĘKITNEJ- SĘDZISZÓW MŁP. -

W KRAINIE MONT BLANC JAN BABICZ

Z kilkoma przerwami zdobywamy Kostrzycę i o schodzimy na dół do Kraśnika. Z Kraśnika na kwaterę przywozi nas kolejny dość ekstremalny pojazd.

OPIS TRASY BIAŁEJ ŚW. ANTONIEGO tzw. Szlak Trzech Sanktuariów

,,Opowieści ze szlaku. Kacper Werla

Friedrichshafen Wjazd pełen miłych niespodzianek

OPIS TRASY POMARAŃCZOWEJ ŚW. JANA PAWŁA II

"ODKRYJ BESKID WYSPOWY".

Karpacz zimą Co można robić zimą w Karpaczu z dziećmi? jeździć na sankach, nartach i na desce

Góra Czterech Wiatrów

Realizujemy marzenia czyli o wspinaniu w skałach słów kilka.

Wędrówki odbędą się 8-mego i 10-stego listopada (sobota i poniedziałek).

Dolomity latem Dolomity #1

O P I S T R A S Y. wiata Wiktorówka ( ruszamy na trasę we wskazanym kierunku drogą leśną ).

Liczą się proste rozwiązania wizyta w warsztacie

Alpejskie przełęcze. Wyprawa motocyklowa przez Austrię, Włochy, Szwajcarię Biuro podróży Papagayo ALPEJSKIE PRZEŁĘCZE

TRASA CZERWONA. Przy poszczególnych odcinkach trasy podana jest liczba przebytych kilometrów od Klasztoru OO. Bernardynów w Opatowie.

Odkrywam Muzeum- Zamek w Łańcucie. Przewodnik dla osób ze spektrum autyzmu

Małgorzata Wątroba weszła na górę gór dwoma różnymi drogami. Od Przełęczy Południowej oraz Granią Północną.

Droga Krzyżowa na wzór EDK

DZIEN I spotkanie w San Carlos de Bariloche - kolacja przywitalna - nocleg w pensjonacie

Wycieczka - Austria Niemcy Francja Włochy... Wpisany przez Administrator piątek, 29 stycznia :03 - Poprawiony sobota, 06 lutego :24

Trasa Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. Kolbuszowa Niechobrz

EKSTREMALNA DROGA KRZYŻOWA RZESZÓW - OPIS TRASY BŁĘKITNEJ - Rzeszów Sędziszów Małopolski

Leśnicka Łucja Kołodziej Alicja Kościelniak Stefania Bryniarski Wojciech

OPIS TRASY ODCINKI TRASY. Tymowa Michalczowa dł. odcinka ok. 13 km

EDK 45 km. Św. Andrzeja Boboli

EDK Św. Stanisława Kostki Sulbiny

Ekstremalna droga krzyżowa Łęczna 2016

Zamek CHOJNIK w Karkonoszach

ISLANDIA. Kraina ognia i lodu - bezdrożami przez Islandię

TRASA Szczytna- Zieleniec

Zapraszają na wycieczkę w Karkonosze

OPIS TRASY SOCHACZEWSKIEJ EDK. Poniższy opis to wskazówki przebiegu wybranej przez Ciebie trasy.

Sprawozdanie z wyjazdu Alpy Zima 2015

Sprawozdanie z działalności wspinaczkowej w masywie Mont Blanc, pozycja 12 kalendarza PZA Alpy Zima 2009.

Moja przygoda w CzechachKarolina. Zaleńska

Propozycja tras rowerowych z Rzeszowa do CTiR w Kielnarowej. opracowanie: mgr Łukasz Stokłosa Katedra Turystyki i Rekreacji

PRZEBIEG TRASY - św. JÓZEF. Zawadzkie - Staniszcze Wielkie Osiek Łaziska Bokowe - Gąsiorowice - Jemielnica.

Dorota Zembroń. Gimnazjum Nr 7 im. Króla Jana III Sobieskiego w Rzeszowie

OPIS TRASY POMARAŃCZOWEJ ŚW. JANA PAWŁA II

Prognoza pogody dla Polski na okres

WYJAZD DO TURCJI W RAMACH PROJEKTU COMENIUS EURO VILLAGES

Trzcińsko. Działka (Budowlana) na sprzedaż za PLN. Dodatkowe informacje: Opis nieruchomości: Kontakt do doradcy:

! Alesund 2

OPIS TRASY. Przy poszczególnych odcinkach trasy podana jest liczba przebytych kilometrów od Rynku Trybunalskiego.

Transkrypt:

4x 4000 w trzy dni, czyli ostra grań na dach Europy Celem kolejnego wyjazdu członków KW Poznań był alpejski czterotysięcznik Aiguille de Bionnassay. Jest to szczyt leżący w Alpach Graickich (część Alp Zachodnich) w masywie Mont Blanc. Przez szczyt przebiega granica między Francją (region Owernia-Rodan-Alpy) a Włochami (region Valle d'aosta). Szczególnie imponująco wygląda północna ściana (Fot.1) tego czterotysięcznika do podstawy ściany około 1100 metrów wchodnia część i aż 1600-1800 metrów część zachodnia (Fot. 2). Fot. 1. Widok na północną ścianę Aiguille de Bionnassay (4052 m n.p.m.) ostatnie 200 metrów z pięknie widoczną 1,5 km eksponowaną granią AD+ między szczytem a przełęczą Col de Bionnassay

Fot. 2. Północną ściana Aiguille de Bionnassay (4052 m n.p.m.) w całej okazałości

Nasza alpejska przygoda rozpoczęła się tak jak i poprzednie wyjazdy od nocnego dojazdu. Tym razem jest to trasa z Poznania do Chamonix. Jedziemy w dwa samochody. W pierwszym jedzie Jacek, Karol, Marek i ja. W drugim samochodzie jedzie Radek z rodziną. Pozostałe osoby chętne na wyjazd zrezygnowały z niego z różnych przyczyn. Może następnym razem dane im będzie zakosztować tej góry. Poznań opuszczamy około godz. 17:40. Po drodze zmieniamy się cyklicznie za kółkiem. W ten sposób każdy ma możliwość nieco się przespać w samochodzie oczywiście, o ile jest to możliwe. Nie unikamy w Niemczech robót drogowych i przez to zwężeń dróg, które nieco wydłużają podróż. Przebijamy się też przez burze i mocne opady deszczu. Na szczęście nie było wypadków, a co za tym idzie i korków. W Chamonix jesteśmy w piątek 11 sierpnia o godz. 9:40 rano. Wita nas zachmurzenie i padający lekki deszcz. Nie jest to dla nas zaskoczenie prognoza pogody się sprawdza co do joty. Liczymy na to, że nadejdzie jednak ta zapowiadana lampa na następne dni. Kierujemy się na pole kempingowe Les Arolles. Docieramy na miejsce o godz. 10:00. Mamy teraz czas na odpoczynek po podróży. Pierwszą rzeczą, jaką robię, jest rejestracja naszej ekipy w biurze oraz szukanie odpowiedniego miejsca na rozbicie namiotu i zaparkowanie samochodu. Po formalnościach przestało padać, więc szybko rozbijamy nasz namiot. To będzie od teraz nasza baza, gdzie będzie na nas czekać samochód i reszta rzeczy, których nie zabierzemy ze sobą w góry. Po tych podstawowych czynnościach ruszamy na miasto. Chcemy coś zjeść i nieco się rozejrzeć. Mamy na to cały dzień. Odwiedzamy kilka sklepów ze sprzętem górskim, restaurację i przede wszystkim punkt informacji turystycznej. To tam orientujemy się, jak wygląda logistyka z dojazdami do sąsiednich miejscowości o której, skąd i za ile. Zamawiam dla nas transport na następny dzień na godz. 7:00. Mamy jeszcze jedno zadanie rozmienić banknot 500 Euro na drobniejsze. Takiego banknotu nie przyjmują w żadnym sklepie (dziwne uczucie mieć pieniądze, ale jakby ich nie mieć...) i nie chcą go rozmienić ani na poczcie, ani w lokalnych bankach (bo nie jesteśmy ich klientami...). Na szczęście trafamy niemal do ostatniego możliwego banku i tam udaje nam się rozmienić feralny banknot. Uff,

odetchnęliśmy z ulgą. Po południu już nie pada, a pod wieczór nawet się przejaśniło na tyle, że przebijają promienie słońca. Krajobraz od razu nabiera innego kolorytu. Na kampingu pakujemy plecaki na góry i kładziemy się wcześniej spać, aby odespać podróż. W sobotę rano wstajemy około godziny 6:00. Mamy dokładnie godzinę na poranną toaletę, śniadanie i przygotowanie się do wyjazdu w góry. Nie możemy się już doczekać, szczególnie że ponad tropikiem piękny błękit nieba zachęca do opuszczenia namiotu i Chamonix. Spakowani w rynsztunku dochodzimy na umówione miejsce. Taksówka przyjeżdża o czasie. Jedziemy w pięć osób. Humory wszystkim dopisują. Jedziemy do miejscowości Tresse, tam udaje nam się namówić kierowcę, aby podwiózł nasz aż do początku szlaku, w bok od głównej drogi. Rozliczamy się z taksówkarzem, zarzucamy plecaki na plecy, kije trekkingowe w dłoń i dokładnie o godz. 7:45 ruszamy poza asfalt, na leśny szlak. Wita nas w oddali szum strumienia oraz śpiew ptaków. Idzie się dość przyjemnie, panuje lekki chłód od lasu, ponad drzewami widać natomiast świecące słońce. Cieszymy się, że nie podchodzimy w słońcu. Docieramy do schroniska Refuge de Miage (około 1550 m n.p.m.) o godz. 9:00. Przed nami rozpościera się zielona polana. Zbocza otaczających gór porośnięte są drzewami. Widać też granie pobliskich pasm, w tym przełęcz Col de Tricot (około 2100 m n.p.m.) wraz z prowadzącym na nią szlakiem. To tę przełęcz będziemy oglądać z drugiej strony po skończeniu naszej akcji górskiej. Robimy dosłownie krótki postój nad mostkiem przechodzącym nad potokiem. Ruszamy dalej w kierunku wschodnim. Idziemy niemal środkiem doliny aż do małego wodospadu. Teraz wchodzimy na głównie trawiaste półki skalne. Stąd zaczyna nas już łapać słońce, więc czym prędzej się smarujemy kremem z fltrem. W oddali ciągle widzimy nasz dzisiejszy cel przełęcz Col de Miage (3350 m n.p.m.). Wydaje się, że jest nieco bliżej, jednak ciągle przed nami kawał drogi do przebycia. Pokonujemy kolejne metry w górę i w końcu zielone trawy ustępują miejsca białym połaciom śniegu spoczywającym na kamieniach i roślinności. Krajobraz w dole jest dość kolorowy, w górę dla odmiany jest biały, szary i błękitny. Kontynuujemy nasze podejście do około 2650 m n.p.m. Teraz w końcu widać schron Plan Glacier (Fot. 3). Tutaj

kupujemy ciepłą zupę i herbatę uzupełniamy płyny i siły. Słońce ciągle roztapia wczorajszy śnieg ze schronu ciągle lecą stróżki wody. Jest godzina 13:30. Fot. 3. Schron Plan Glacier przyklejony do skalnej ściany Mija pół godziny i ruszamy w dalszą wędrówkę. Od tego momentu teren staje się bardziej nastromiony. Zdarza się nam iść w żlebach, w których właśnie płynie woda z topniejącego śniegu. Uważnie jednak przechodzimy wszystkie przeszkody. Dochodzimy do żeberka skalnego, z którego musimy zejść w dół do moreny bocznej lodowca Glacier de Miage. Decydujemy się na dwa szybkie zjazdy jest to szybsze i bezpieczniejsze rozwiązanie. Teraz czas na związanie się i założenie raków. Idziemy po lodowcu, podchodząc pod właściwą ścianę, którą już będziemy podchodzić wprost do naszego dzisiejszego celu. Na południe rozciąga się natomiast niesamowity widok północnej ściany Domes de Miage,

Fot. 4. Północna ściana Domes de Miage gdzie lodowiec dosłownie lśni w promieniach popłudniowego już słońca, mogąc tym samym kandydować do miana mniejszego brata himalajskich olbrzymów (Fot. 4). Podejście, mimo że zajmuje nieco czasu, to nie dłuży się, szczególnie że za plecami mamy ciągle piękne widoki na przebytą już drogę i wioski w dolinach. Widoczność jest bardzo dobra. Około 18:00 docieramy w końcu do schronu Refuge Durier położonego na wysokości 3358 m n.p.m. (Fot. 5). Topimy śnieg, aby mieć z czego zrobić kolację. Szykujemy też od razu termosy na następny dzień. Tego dnia startowaliśmy z wysokości około 1050 m n.p.m, zatem różnica między punktem startowym a końcowym wynosi około 2300 metrów. Do tego jeszcze teren czasami prowadził w dół, czasami w górę. To całkiem sporo jak na jeden dzień, szczególnie że nie szliśmy na lekko.

Fot. 5. Malutki schron na przełęczy Col de Miage (góra) oraz Karol, Radek, Remi i Jacek (dół) przed schronem Refuge Durier (3358 m n.p.m.)

W niedzielę rano Marek z Radkiem ruszają o godz. 5:00, ja z Karolem i Jackiem wychodzimy pół godziny później chcieliśmy nieco dłużej pospać. Z początku grań jest skalno-śnieżna z przewagą pól śnieżnych. W oddali na pierwszym niewielkim spiętrzeniu widzimy czołówki Marka i Radka. Powoli ich doganiamy. Podziwiamy ciągle widoki za i pod nami. Na wschodzie majaczy olbrzymi masyw Mont Blanc. Za nim w końcu widać pierwsze promienie słońca. Idąc ciągle terenem momentami dość mocno eksponowanym, docieramy do skalnych trudności wycenionych na II i III (Fot. 6), momentami III+ w ekspozycji i z możliwością kilkusetmetrowego lotu. Tutaj trzeba szukać momentami drogi, bo złe wejście może wprowadzić nas na poważne trudności, czasami nie do przejścia dla nieprzygotowanych na to osób. Idziemy drogą o trudności PD+/ADIII+ na wysokości około 4000 metrów. Doganiamy (Karol, Jacek i ja idziemy w zespole 3-osobowym) Marka i Radka (idą w zespole 2-osobowym). Tutaj dla bezpieczeństwa asekurujemy się z pętli (potrzebne są raczej 120 cm i dłuższe, po 2-3 na osobę) i friendów (około 6-7 np. BD Camalot w rozmiarze 0,3-2 na zespoł, najlepiej siadały w szczelinkach rozmiary 0,75 i 1) pokonując tak kilka wyciągów. Kości nie używaliśmy. Zabiera to więcej czasu niż asekuracja lotna, niemniej nie musimy się spieszyć. Po pokonaniu skalnej bariery rozwiązujemy się i każdy w swoim tempie docieramy w końcu dość stromym śnieżnym polem na szczyt Aiguille de Bionnassay (4052 m n.p.m.). Jest godzina 13:00 wbijamy polską oraz klubową fagę, robimy pamiątkowe zdjęcie (Fot. 7) i wiążemy się liną. Ruszamy w kierunku wschodnim na bardzo eksponowaną grań o zaniżonej wycenie AD (Fot. 8), którą docieramy do przełęczy Col de Bionnassay (3888 m n.p.m.). Trudności na tej grani oscylują w okolicy AD+ i można ją spokojnie porównać do grani Lyskammów, z tym że grań Bionnassay jest trudniejsza od grani Lyskammów i bardziej psychiczna!!! Tutaj ekspozycja i wąska grań trzyma nieprzerwanie przez 1,5 kilometra!!! My mieliśmy dobrą widoczność i przede wszystkim zero wiatru, ale bardzo kiepsko trzymający śnieg! Przy pojawieniu się wiatru grań ta staje się bardzo poważnym wyzwaniem. Nie polecam ponadto tej drogi osobom nieobytym z taką ekspozycją i o słabych nerwach. My byliśmy związani i to nas uratowało, kiedy Marek nagle upadł i osunął się kilka metrów w dół... Niemniej, Marek dzielnie poprowadził całą grań aż do przełęczy Col de Bionnassay.

Fot. 6. Karol i Marek na stanowisku w trakcie skalnych trudności (góra) oraz skalna wspinaczka (dół) na wysokości około 3800 m n.p.m. (na drugim planie główne trudności drogi)

Fot. 7. Cała ekipa (od lewej: Marek, Radek, Karol, Jacek, Remi) na szczycie Aiguille de Bionnassay (4052 m n.p.m.) Dalej idziemy w kierunku Piton des Italiens (4003 m n.p.m.), gdzie robimy ostatni wspólny postój (Fot. 9). Tutaj rozdzielamy się Marek i Radek decydują, że schodzą w dół. Tego dnia docierają na nocleg do schroniska Refuge de Tete Rousse (około 3150 m n.p.m.). Ja wraz z Karolem i Jackiem idziemy natomiast na pobliski wierzchołek Dome du Gouter (4304 m n.p.m.). Na szczycie, który jest bardzo płaski i stosunkowo duży niczym boisko, meldujemy się o godz. 17:25. Stąd widzimy nasz dzisiejszy cel schron Refuge Vallot (około 4350 m n.p.m.). Do schronu nasz trójka dociera o godz. 18:00. Wewnątrz wita nas bardzo duży bałagan. Udaje nam się jednak znaleźć 3 miejsca noclegowe obok siebie. Teraz kiedy odczuwamy już powoli zmęczenie całodzienną wędrówką, szybko przynosimy śnieg i topimy go na liofy oraz herbatę. Apetyt nie bardzo dopisuje,

Fot. 8. Marek i Radek (zdjęcie na górze) oraz Karol, Jacek i Remi (zdjęcie na dole) na grani zejściowej z Aiguille de Bionnassay

Fot. 9. Radek, Karol, Jacek i Remi (góra) oraz Jacek i Remi (dół) na Piton des Italiens (4003 m n.p.m.) w tle Aiguille de Bionnassay

ale zmuszamy się do jedzenia. Dodatkowo gotujemy wodę do zaparzenia herbaty na nocne wyjście na Mont Blanc. I w ten sposób na najprostszych czynnościach mija nam 1,5h. Kładziemy się spać przed godz. 21:00. Chcemy o ile to możliwe wypocząć przed jutrem. Jeszcze przed snem wychodzę podziwiać zachód słońca (Fot. 10). Doskonale widać stąd całą drogę, jaką przebyliśmy tego dnia. Teraz wydaje się, że wszystko było ot tak na wyciągnięcie ręki, ale czas odegrał tutaj swoją istotną rolę. Fot. 10. Zachód słońca ze schronu Refuge Vallot po lewej Aiguille de Bionnassay, na środku płaski Dome du Gouter Budzik nastawiliśmy na godzinę 4:30. Nie dało się jednak normalnie spać. Albo budziło nas zimno, albo niewygodna pozycja, albo i przede wszystkim po prostu ludzie przez całą noc wchodzący w rakach po metalowych stopniach do schronu. Szczytem wszystkiego było, jak ludzie związani liną zaczęli w takich

rakach wchodzić do schronu około godziny 4:00. Wówczas miarka się przebrała i podjęliśmy jedyną możliwą i słuszną decyzję, że czas wstawać, bo i tak już nie da się spać. Szybko gotujemy wodę z przyniesionego śniegu. Coś jemy i pijemy. Zostawiamy śpiwory i maszynki z gazem w schronie i idziemy na atak szczytowy na lekko. Wyruszamy o godz. 5:00. Jest jeszcze ciemno, widać gwiazdy oraz księżyc. Poruszamy się przy świetle czołówek. Po około 10 minutach Jacek zawrócił do schronu. Na szczyt idę zatem tylko z Karolem. Po drodze mijamy kilka innych grup klientów z przewodnikami. Na szczycie Mont Blanc (4810 m n.p.m.) meldujemy się o godz. 7:00 (Fot. 11). Robimy szybko kilka zdjęć i idziemy dalej tam, gdzie 99% turystów wchodzących na Mont Blanc już nie chodzi na pobliski Mont Blanc de Courmayeur (4748 m n.p.m.). Tutaj trudności już nieco rosną, dlatego wiążemy się liną idziemy zmrożonym zboczem nachylonym pod kątem około 45 stopni, może nieco więcej. Stylisko czekana nie chce się wbijać w podłoże. Korzystamy z przednich zębów raków oraz wbijamy ostrze czekana. Na szczycie Mont Blanc de Courmayeur meldujemy się o godz. 7:45 (Fot. 12). Jacek po swoim odwrocie wrócił do schronu, ale długo w nim nie zabawił. Po kilkudziesięciu minutach podjął decyzję, że jednak spróbuje wejść na Mont Blanc przecież i tak wchodzą na niego turyści wolnym tempem, więc może i jemu się to uda. To była dobra decyzja! W momencie jak ja z Karolem wracaliśmy już z Mont Blanc de Courmayeur, Jacek stanął na szczycie Mont Blanc. Ja z Karolem musieliśmy i tak wejść jeszcze raz na Mont Blanc, aby wrócić potem do schronu. Spotkaliśmy się we trójkę na południowym zboczu Mont Blanc. Jacek związał się liną z Karolem i idą na Mont Blanc de Courmayeur. Ja w tym czasie na przemian czekam na partnerów i podchodzę pod Mont Blanc. Na szczycie najwyższej góry Alp spędzam około 30 minut. Powoli daje o sobie znać chłód, więc postanawiam się ruszyć i zaczynam schodzić w kierunku schronu Refuge Vallot. Co jakiś czas oglądam się jeszcze za siebie, ale nie widzę ani Jacka, ani Karola. Ostatecznie docieram do schronu o godz. 10:00. Jacek i Karol docierają dopiero o godz. 11:00. Ja w tym czasie spakowałem swój plecak na drogę w dół oraz zjadłem coś ciepłego, uzupełniając również płyny.

Fot. 11. Remi (góra) i Jacek (dół) na szczycie Mont Blanc (4810 m n.p.m.)

Fot. 12. Widok z Mont Blanc de Courmayeur (4748 m n.p.m.) na Mont Maudit Po dotarciu Jacka i Karola jeszcze coś wspólnie jemy i wyruszamy w dół. Karol, zostawiając nam friendy oraz linę (sam ze sobą się przecież nie zwiąże), idzie o godz. 12:15 szybciej w dół, bo na dole ma czekać na niego jego kolega. Ja z Jackiem nie spiesząc się, bo pogoda jest wprost cudowna, ruszamy ze schronu Refuge Vallot o godz. 12:30 i drepczemy w dół. Czasami zawieje lekki wiaterek, poza tym ciągle jest lampa. Czyli prognoza sprawdza się i znów udało się nam wstrzelić w okno pogodowe! Po drodze mijamy oba schroniska Refuge de Gouter (3815 m n.p.m.) są dwa, nowe i stare. Od tego miejsca zaczyna się niestety tłok. Ludzie dość wolno idą na stalowych linach i musimy niejednokrotnie czekać. Karol, idąc tym zejściem, miał okazję uratować jednej dziewczynie życie, łapiąc ją w ostatniej chwili za linę wystającą jej z plecaka. Dziewczyna poleciała w kierunku przepaści, a Karol wykazał się refeksem, łapiąc ją, jak jej nogi już zwisały w dół poza szlakiem. Skończyło się na szczęście na stłuczonej czołówce (spadła na kask). Ostatecznie udaje się nam pokonać ten odcinek i dochodzimy do kuluaru ze spadającymi kamieniami. Jak dotarł tutaj Karol, to poleciało kilkanaście kamieni na osobę akurat przechodzącą kuluarem przed nim. Karolowi udało się szybko ten odcinek przejść, unikając spadających kamieni. Jak

pokonywałem ten kuluar z Jackiem, nic na szczęście nie leciało na nas z góry. Mijamy kolejne schronisko Refuge de Tete Rousse i idziemy w dół. Spoglądamy na zegarek i zaczynamy sobie zdawać sprawę, że nie możemy marnować więcej czasu. Musimy zdążyć na ostatnią kolejkę w dół albo będziemy musieli iść nocą w dół, czego byśmy chcieli uniknąć. Tutaj niestety okazuje się, że Jackowi skończyła się już wszelka woda (miał niestety o połowę mniejszego camelbaka niż ja). Przecież cały czas świeci słońce i picie ubywa nieubłaganie z każdym łykiem. Od czasu do czasu częstuję go swoim piciem. Udaje nam się jednak po drodze znaleźć strumień. Jacek wita go niczym zbawienie, pijąc z niego spokojnie wodę. Po drodze biorę część sprzętu Jacka i wrzucam w mój plecak (teraz mam cały swój osobisty sprzęt wspinaczkowy, friendy, linę, raki moje i Jacka). Z wyczekiwaniem i nadzieją spoglądamy co chwila w dół, gdzie tuż za zakrętem ma się wyłonić górna stacja kolejki. Na zegarku jest już godzina 18:10, a więc do ostatniego pociągu mamy tylko 20 minut. Na szczęście nasze oczy w końcu dostrzegają stację i czekających na niej ludzi. Uff, co za ulga. Już tak niedaleko. Jacek jest jednak mocno odwodniony i ciężko mu się idzie. Na szczęście docieramy do ławeczki na peronie. Zostawiam tam wszystko i biegnę do kasy kupić bilety, aby tylko zdążyć jeszcze dzisiaj zjechać na dół. Udało się! Mamy jednak bilety na inną kolejkę jadącą za 50 minut. Nic nie szkodzi, ważne, że jedzie w dół. Kierunek jest prawie ten sam. Jacek uzupełnia tutaj płyny, pijąc wodę, którą można nabyć na stacji. Ja też odetchnąłem z ulgą. Teraz możemy w końcu rozejrzeć się po okolicy. A przed nami nie byle co, bo północna ściana Aiguille de Bionnassay!!! Wygląda naprawdę potężnie i nieco złowrogo. Szczególnie te wiszące na niej seraki. Nieopodal nas kręcą się kozice, przechadzając się wprost po peronie między ławkami. Po drodze na szlaku spotkaliśmy więcej kozic, także z małymi (ostrożnie je mijaliśmy, aby ich nie drażnić i nie prowokować do obrony młodych). O godz. 19:30, z lekkim opóźnieniem, ruszamy kolejką w dół. Teraz oddajemy się podziwianiu widoków za oknem wagonika. Dojeżdżamy do stacji Le Fayet w Saint-Gervais około godz. 20:45. Tutaj czekamy około 30 minut i podjeżdża do nas samochodem Radek zszedł z Markiem wcześniej tego samego dnia z gór, więc był przed nami w Chamonix. Na naszym kempingu jesteśmy tuż przed godz. 22:00.

Pierwszą rzeczą, jaką robimy, jest prysznic. O godz. 23:15 przebrani w czyste rzeczy wychodzimy na miasto. Idziemy zjeść coś normalnego, mamy już powoli dosyć liofli! Mamy szczęście. Niedaleko nas jest świetna knajpka czynna do późnych godzin nocnych, gdzie puszczają dobrą muzykę i jest bardzo dobre jedzenie. Zabawiliśmy tam około 1,5h. Najedzeni wracamy do namiotu i idziemy spać. Nikt z nas nie nastawia już budzika. Teraz mamy czas na odsypianie zarwanych w górach nocy. Rano wstajemy na spokojnie i pakujemy nasze rzeczy górskie oraz sprzęt wspinaczkowy do samochodu. Udajemy się też na miasto kupić jakieś pamiątki, coś jemy i zwiedzamy Chamonix. Spoglądamy też co jakiś czas na niebo i pogoda powoli się zmienia Mont Blanc jest ciągle w chmurach. Robimy zakupy i przede wszystkim uzupełniamy płyny. Snujemy też plany na kolejne wyjazdy Tego dnia nie wyjeżdżamy jeszcze do Polski. Jest to nasz dzień rezerwowy, którego nie musieliśmy wykorzystywać w górach, bo mieliśmy cały czas piękną pogodę. Wieczorem kładziemy się wcześniej spać, by z rana ruszyć do Polski. Tego dnia pogoda utrzymała się do wieczora na niebie pojawiło się dużo chmur i w końcu przyszedł deszcz. W środę rano jemy śniadanie, zwijamy namiot i wracamy do Polski. Za kółkiem również zmieniamy się cyklicznie, aby kierowca nie odczuwał za mocno zmęczenia. Teraz jedziemy w dzień i czujemy się lepiej za kółkiem niż w nocy. W końcu ten jeden dzień restu po zejściu z gór pozwolił nam nabrać nieco sił skoro miał to być wyjazd wypoczynkowy, to był wypoczynkowy! W Poznaniu jesteśmy w nocy około godziny 1:00. Z taternickim Remi Rajewski

Uczestnicy: Marek Dorożała (KW Poznań) Karol Kłunejko (KW Poznań) Remigiusz Rajewski (KW Poznań) Radosław Sołtykowski (KW Poznań) Jacek Wichłacz (KW Poznań) Wejścia: 13 VIII 2017, godz. 13:00, Aiguille de Bionnassay (4052 m n.p.m.), wejście PD+/AD- III+, zejście AD+, Marek Dorożała, Karol Kłunejko, Remigiusz Rajewski, Radosław Sołtykowski, Jacek Wichłacz 13 VIII 2017, godz. 17:25, Dome du Gouter (4304 m n.p.m.), F, Karol Kłunejko, Remigiusz Rajewski, Jacek Wichłacz 14 VIII 2017, godz. 7:00, Mont Blanc (4810 m n.p.m.), PD, Karol Kłunejko, Remigiusz Rajewski, Jacek Wichłacz 14 VIII 2017, godz. 7:45, Mont Blanc de Courmayeur (4748 m n.p.m.), PD+, Karol Kłunejko, Remigiusz Rajewski, Jacek Wichłacz