Pamiętnik Kibica Wojciech Warecki Marek Warecki Spis treści Wywiad ze mną... 4 Dzień pierwszy 9 czerwca, piątek...błąd! Nie zdefiniowano zakładki.
Dzień drugi 10 czerwca...błąd! Nie zdefiniowano zakładki. Kibic na forum...błąd! Nie zdefiniowano zakładki. Dzień trzeci 11 czerwca...błąd! Nie zdefiniowano zakładki. 12 czerwca...błąd! Nie zdefiniowano zakładki. środa, 14 czerwca 2006...Błąd! Nie zdefiniowano zakładki. 14 czerwca - rano...błąd! Nie zdefiniowano zakładki. 15 czerwca the day after...błąd! Nie zdefiniowano zakładki. 16 czerwca...błąd! Nie zdefiniowano zakładki. 18 czerwca...błąd! Nie zdefiniowano zakładki. 20 czerwca rano...błąd! Nie zdefiniowano zakładki. 21 czerwca...błąd! Nie zdefiniowano zakładki. 22 czerwca...błąd! Nie zdefiniowano zakładki. 23 Czerwca...Błąd! Nie zdefiniowano zakładki. 24 czerwca, sobota...błąd! Nie zdefiniowano zakładki. 25 czerwca...błąd! Nie zdefiniowano zakładki. 26 czerwca...błąd! Nie zdefiniowano zakładki. 28 czerwca...błąd! Nie zdefiniowano zakładki. 30 czerwca...błąd! Nie zdefiniowano zakładki. 2 lipca...błąd! Nie zdefiniowano zakładki. 5 lipca...błąd! Nie zdefiniowano zakładki. 6 lipca...błąd! Nie zdefiniowano zakładki. 8 lipca...błąd! Nie zdefiniowano zakładki. Koniec...nie to niemozliwe...błąd! Nie zdefiniowano zakładki. Kto naprawdę napisał te książkę?
Trudno określić to z cała pewnością. Raczej można powiedzieć, że napisała się sama przy pomocy internautów kibiców, oglądaniu gazet i nader błyskotliwym komentarzom dziennikarzy sportowych. I moich kilka uwag na marginesie. Taka składanka. Ja sam nie robiłem nic może poza nietrafnym (zwykle) obstawianiu zakładów i piciem piwa z przyjaciółmi przed telewizorem. Zresztą kim jestem aby coś pisać...jestem zwykłym kibicem (ale nie żadnym pseudo) i tylko oglądam mecze choć z drugiej strony całe to zamieszanie przecież się dzieje właśnie z mojego powodu... Bez piłki nożnej świat niewątpliwie by nie mógł istnieć więcej niż jedną kolejkę ligową. To więcej niż pewne a bez kibiców cale to granie nie miałoby żadnego sensu stąd prosty wniosek, że świat utrzymuje się wyłącznie dzięki kibicom. Wisi na szaliku i stoi na piłce. Ogień jaki płonie w duszy kibica jest nie porównywalny z żadnym innym i płonie (co prawda nieco stronniczo) ale najjaśniej jak tylko można. Porównywanie kibica do Prometeusza jest nie od rzeczy zwłaszcza z tego powodu, że nie ma co ukrywać, czasem i jego boli wątroba (Prometuszowi wydziobał ja sęp) a naszą...powiedzmy co innego. Idziemy na mecz? No to chodźmy. Zaczynają się Mistrzostwa Świata.
Niektórzy mówią, że jest tylko jedna głupsza rzecz niż granie w piłkę nożną, a mianowicie oglądanie, jak inni grają. B.Wieczorek Wywiad ze mną - Kiedy pierwszy raz pan...zaistniał...zakibicował? - W Berlinie widziałem jak Leonidas biegał boso a my o mały włos byśmy nie złoili skóry Brazylii... - Ale on przecież wcale nie grał boso... - Jak mówię Panu, że grał to grał! Czy chce pan słuchać co mam do powiedzenia czy ma być tak jak w dyskusji w telewizji : nikt nie daje sobie przerwać? - No już dobrze niech pan mówi. - Potem...potem była dłuższa przerwa aż pewnego dnia dzięki drużynie Kazimierzowi Górskiemu usłyszeliśmy słowa Jasia Ciszewskiego : 20 lat na to czekałem... - Następnie... - Następnie pojechaliśmy do Niemiec w roku 1974 i dzięki Edwardowi Gierkowi, pożyczonej od zachodu kasy zostaliśmy najbardziej czarnym koniem turnieju jaki tylko może. Laliśmy wszystkich jak popadło i dopiero Niemcy zatopili boisko także nasze chłopaki musieli biegać po kolana w wodzie a większej kałuży na dnie ukrył się jak żaba ten kurdupel Miller Jasiowi Tomaszewskiemu strzelił bramkę - Myśli Pan, że oni specjalnie te zerwanie chmury... - Nie takie rzeczy się robi żeby zdobyć tytuł! - I co dalej? - W 1978 w Argentynie mogliśmy ponownie zdobyć Puchar ale Kazio (świeć Panie Boże nad jego duszą) nie strzeli karnego a chłopaki więcej się kłócili o kasę (może to plotki) niż myśleli o graniu... - Nie wiem czy trener Gmoch by się zgodził. - Teraz to on taki mądry w telewizji gada bez przerwy. Na tablicach z Engelem będą rysować alchemię futbolu. Ja go lubię generalnie całkiem. - Pamięta Pan stan wojenny? - No teraz tak naprawdę to teraz jest stan wojenny w naszej piłce skopanej jak nazywa największy specjalista od etyki Jasiu Tomoszewski... - Nie ten z 81 roku a potem Mundial w Hiszpanii.
- W 82 roku w Hiszpanii jak mogłem na trybunach machałem flagami Solidarności a redaktor Szpakowski i jego koledzy za żadne skarby świata nie mogły mnie zauważyć ale i tak mimo stanu wojennego daliśmy sobie nieźle radę. - A...Ameryka? - Cztery lata później nastąpiło dramatyczne lanie w USA i trener Piechniczek w odwecie za to nas był i przeklął i wszyscy myśleli, że to będzie trwało na wieki ale trener Engel zawiózł nas do Korei. Pamiętam. Po mistrzostwo świata i okolic. Olisabubu musiał bitwę pod Grunwaldem oglądać w celach motywacyjnych. - I klops... - Z powidłami. Propaganda sukcesu. - I teraz jesteśmy w Berlinie... - I czekamy co będzie... dobrze będzie. Trzeba wierzyć. - Tak ale..dlaczego trzeba wierzyć? - Bo jak kibic traci wiarę (zwłaszcza jeśli jest obecnie polskim kibicem) to zamienia się w zgryźliwego dziada i przestaje być prawdziwym kibicem. - Wiara czyni cuda? - Właśnie a cuda się zdarzają.