NR 87 WRZESIEÑ 2012 MARZEC 2013 ISSN 1232-6559 CENA 2 Z W NUMERZE Turpista mimo woli ZBIGNIEW IRZYK Nowo mianowany naczelny stawi³ siê w Pa³acu Zamoyskich w samo po³udnie. Zupe³nie jak szeryf ze s³ynnego westernu. W³aœnie o czymœ gorliwie rozprawialiœmy, gdy nadszed³. Ten œredniego wzrostu, szczup³y m³ody cz³owiek o bladej karnacji z wygl¹du przypominaj¹cy s³ynnego mima Marcela Marceau grzecznie siê przedstawi³: Jestem Grochowiak. W rozmowie okaza³ siê sympatyczny, bezpoœredni. Po wymianie kilku zdawkowych konwencjonalnych zdañ z nag³a oznajmi³: Pewnie wkrótce nadejdzie Madzia. Powiedzcie jej, e jestem teraz bardzo zajêty i nie mogê siê z ni¹ widzieæ. I zaraz niespodziewanie doda³: Potem pójdziemy do Fukiera, eby sobie wspólnie omówiæ pilne sprawy redakcyjne. Zapyta³em nieœmia³o: A kto to taki Madzia? Staszek a achn¹³ siê, wyraÿnie zdziwiony, e tego nie wiem, odpar³ moja ona. Niebawem pojawi³a siê drobna ³adna czarnula Madzia Grochowiakowa we w³asnej osobie, a my j¹ zaraz odprawiliœmy, po czym niezw³ocznie ze Staszkiem udaliœmy siê na Stare Miasto, aby wspólnie uczciæ nasz¹ znajomoœæ. Odt¹d byliœmy z nowym naczelnym w znakomitej komitywie. Z biegiem czasu moje wiêzi kole eñskiej z Grochowiakiem stawa³y siê coraz bardziej za y³e. artobliwie przezywa³ mnie niekiedy Jiøik. Moje nazwisko brzmia³o mu podobnie jak nazwisko s³ynnego czeskiego hokeisty. Zreszt¹ Staszek wszystkich swoich kolegów i wspó³pracowników traktowa³ jednakowo przyjaÿnie, bêd¹c dla nas prawdziwym bratem ³at¹. Nigdy nikomu nie okazywa³ swojej wy szoœci. Przybiera³ czasem tylko ton mentorski, oficjalny, gdy wystêpowa³ publicznie. Wtedy bywa³ nieco wynios³y i patetyczny. Wiersze podczas spotkañ autorskich czyta³ z afektowan¹ powag¹, akcentuj¹c ka dy werset, ka dy przecinek, ka - d¹ pauzê. Jak przysta³o na prawdziwego wielbiciela baroku ulubionym i czêsto powtarzanym przez niego s³owem by³o s³owo kunszt. Ten wspania³y poeta ludzkiej mizerykordii posiada³ rzadki dar nadawania nawet najbardziej zwyk³ej swojej wypowiedzi znamion czegoœ niebanalnego, oryginalnego. Zazwyczaj szkice i artyku³y przeznaczone na doraÿny u ytek dyktowa³ z pamiêci lub z konspektu bezpoœrednio maszynistce. Przewa nie nie robi³ w maszynopisie adnych poprawek, czy skreœleñ. Przy tym w trakcie dyktowania starannie, g³oœno zaznacza³ interpunkcjê. Tak w³aœnie powsta³a jego s³ynna Karabela zostanie na strychu traktowana jako swoisty manifest literacki czêœci pokolenia odwo³uj¹cego siê do tradycji pozytywistycznej. Podobne okolicznoœci towarzyszy³y narodzinom jego szkicu poœwiêconego debiutanckiemu tomikowi poezji Haliny Poœwiatowskiej. Grochowiak osobiœcie j¹ zna³ i wysoce sobie ceni³ jak autorkê wierszy mi³osnych. Ów osobliwy kunszt s³owa pisanego u Staszka przejawia³ siê tak e w rzadko spotykanej starannoœci jego rêkopisów pokrywanych gêsto drobnym pismem, Portrety z pamiêci stanowi¹cych w ich lekturze prawdziw¹ przyjemnoœæ estetyczn¹ dla oka, ale i pewne zaskoczenie, e tak du o tekstu mo na pomieœciæ na zaledwie kilku stronach. O tym niebawem przekona³am siê na w³asnej skórze. Pewnego dnia pod pozorem, e Ÿle siê czuje (podejrzewa³am u niego objawy kaca) Staszek Grochowiak poprosi³ mnie, ebym podyktowa³ z obustronnie gêsto zapisanej karteczki jego esej naszej przeœlicznej maszynistce Ani, co te chêtnie uczyni³em w przekonaniu, e nie zajmie mi to zbyt wiele czasu, a przy okazji oddam jemu kole eñsk¹ przys³ugê. Artyku³ dyktowa³em blisko dwie godziny. Wype³ni³ on kilkanaœcie stron maszynopisu. W trakcie dyktowania nawet urocza Ania mi spospolicia³a. By³a to s³ynna Lekcja faulknerowska. Tak jak w swojej sztuce i dzia³alnoœci literackiej Staszek pozostawa³ jak przysta³o na Wielkopolanina niezwykle skrupulatny, wrêcz pedantyczny w swoich poczynaniach tak jego ycie osobiste i sposób bycia pe³en improwizacji i fantazji stanowi³y tego ca³kowite zaprzeczenie. Niezwykle przystêpny, towarzyski, stale otoczony legionem wielbicieli i wielbicielek by³ prawdziwym cyganem literackim, poniek¹d jakby spóÿnionym kontynuatorem tradycji artystycznej bohemy m³odopolskiej spod Dokoñczenie na str. 6
2 KRONIKA W ASNYM G OSEM NR 87 Gdzie jest Gall Anonim? czyli Kruszwicki cieñ Templariuszy Twórcy z M³awy w Galerii Piecowej przy Nowogrodzkiej W dniu 2 lutego 2013 r. w Galerii Piecowej w Warszawie odby³ siê wernisa poplenerowej wystawy fotograficzno- -malarskiej pt. M³awska Wólka cz³onków Zwi¹zku Twórców Ziemi Zakrzeñskiej z M³awy. Zaprezentowano 24 fotografie piêciu autorów: Artura Dêbskiego, Gra yny Dylewskiej, Janusza Dylewskiego, Dariusza Tadrzyñskiego, Danuty Gasto³ek oraz 13 obrazów malarzy: Jerzego Jasiñskiego, Joanny Rodowicz, Beaty Sobieraj i Jacka Stryjewskiego. Janusz Dylewski cz³onek Warszawskiego RSTK i jednoczeœnie Zwi¹zku Twórców Ziemi Zakrzeñskiej z M³awy, bêd¹cy inicjatorem wystawy w Galerii Piecowej, przedstawi³ historiê Zwi¹zku oraz jego dokonania. Przekaza³ nastêpnie g³os Prezesowi ZTZZ w M³awie Jaros³awowi Trzeœniewskiemu-Kwietniowi, który ukaza³ miejsce i rolê M³awy w historii i we wspó³czesnym yciu Mazowsza, a tak e przypomnia³ sylwetki s³awnych w Polsce m³awian. Na prezentacji poetyckiej, swoje wiersze czytali poeci m³awscy: Janusz Dylewski, Gra yna Dylewska i Jaros³aw Trzeœniewski-Kwiecieñ. Wiersze Dariusza Tadrzyñskiego recytowa³a jego ona Dorota. Nastêpnie swoje fotografie i prace malarskie przedstawili wymienieni na wstêpie twórcy. Odby³ siê tak e koncert Joanny Jagie³³o. Po jej wystêpie utwory satyryczne zaprezentowali: Zbigniew Kurzyñski i Ludwik Wambutt z Warszawskiego RSTK. J. D. Sztuka w oku czasu Dnia 26.10.2012 roku w Pa- ³acu Mieroszewskich w Bêdzinie odby³ siê wernisa wystawy Sztuka w oku czasu artystów ze Stowarzyszenia Twórców Kultury Zag³êbia D¹browskiego. W piêknych wnêtrzach Muzeum Zag³êbia okazale prezentowa³y siê prace z dziedziny malarstwa, fotografii i haftu artystycznego. Przed otwarciem wystawy nast¹pi³o uroczyste powitanie licznie zebranych goœci oraz przyjêcie do stowarzyszenia pisarza ze Szwecji, urodzonego w Polsce, Georga Lewestama, który przyjecha³ do Bêdzina wraz z ma³ onk¹ Wand¹. W czêœci oficjalnej wyst¹pi³ Chór Patria im. Jana Kiepury pod dyrekcj¹ Marka Piotrowskiego œpiewaj¹c Gaude Mater Polonia oraz nastrojowe utwory w jêzyku angielskim. Zwieñczeniem koncertu by³a aria Libiamo z Traviaty Verdiego. Publicznoœæ, wzruszona wa n¹ chwil¹ i zachwycona œpiewem, serdecznie przyjê³a goœci ze Szwecji, którzy po obejrzeniu wystawy udali siê do salonu reprezentacyjnego, gdzie w kameralnym nastroju Georg Lewestam przedstawi³ utwory ze swego tomiku poetyckiego Atomy emocji. Wieczór prowadzi³a poetka i malarka, Jolanta Wychowaniec, której obraz zdobi ok³adkê prezentowanej ksi¹ ki. Georg Lewestam swoje wzruszaj¹ce wiersze recytowa³ po polsku, czasami przytaczaj¹c wersjê szwedzk¹, za co otrzyma³ gromkie brawa. Mi³y nastrój dope³ni³y indywidualne rozmowy i dyskusje z autorem, który chêtnie wpisywa³ dedykacje w swojej ksi¹ ce i rozdawa³ autografy. Na zakoñczenie spotkania wszyscy uczestnicy delektowali siê piêknie podanym poczêstunkiem przy dÿwiêkach melodii granych przez pianistê, Andrzeja Czekajskiego. Bo ena Zwi¹zek Z Gorzowa Wielkopolskiego do Kruszwicy z roku na rok jest bli ej. Ju trzeci raz z rzêdu ja i Marysia Borcz mia- ³yœmy przyjemnoœæ zawitaæ na zorganizowane po raz dwudziesty w Kruszwicy, a po raz dwudziesty czwarty w swojej historii, Ogólnopolskie Literackie Spotkania Pokoleñ. Spotkania to dla nas tylko nazwa ogólna bo w³aœciwie s¹ to nieustaj¹ce ROZMOWY POKOLEÑ. Czy w szko³ach na lekcjach poetyckich, czy nad wierszami uczestników, czy na wyk³adach wci¹ trwaj¹ rozmowy. Dodatkowa ich porcja dawkowana jest na piêtrach, w korytarzowych otch³aniach pa³acu oraz w goœcinnych pokojach. Wszêdzie siê mówi, mówi, ewentualnie spo ywa literaturê. W Kobylnikach siê nie œpi w Kobylnikach siê rozmawia. Ten rok jest wyj¹tkowy jubileuszowy przecie. Do szóstej edycji almanachu po raz pierwszy zosta³a do³¹czona p³yta z aran acjami wierszy autorów, którzy publikowani byli w poprzednich almanachach. To novum. Przedsmak zawartoœci p³yty stanowi³ koncert galowy i kilka z wykonanych utworów. To by³a uczta dla ucha (chwilowy tylko odpoczynek od rozmów), podobnie jak koncert pod Mysi¹ Wie ¹. Nasza ukochana Federacja Lubelskich Bardów i ich wspania³y repertuar. Pad³y nawet s³owa wspomnienia Marcina Ró yckiego, który w sierpniu tego roku odszed³, a przecie nale a³ do zespo³u. W trakcie takiego koncertu mo e byæ zimno, wietrznie, a atmosfera jest gor¹ca. Praca najwiêksza to œwiat wierszy ca³y dzieñ konsultacji i znów morze rozmów. Œwietnie zaprezentowa³ siê konsultant Karol Samsel wspierany doœwiadczeniem Leszka uliñskiego. Omawianie, analizowanie i ocenianie wierszy trwa³o w zasadzie przez ca³y przedostatni dzieñ naszego pobytu w Kobylnikach. Obdukcji poddali siê niemal wszyscy uczestnicy zajêæ, emocje by³y spore, ale te w sumie by³a to rozmowa o dobrym i z³ym wierszu, która osobom maj¹cym dystans do siebie mo e daæ sporo nauki i autorefleksji. A w niedzielê wielkie pytanie: No i gdzie jest ten Gall Anonim? Oto historia: kronika domniemanego Galla powsta³a na dworze Boles³awa Krzywoustego. Napisa³ j¹ mnich benedyktyñski Gall Anonim. Opisuje ona dzieje Piastów i zaliczana jest do najstarszych dzie³ polskiego piœmiennictwa. Autentycznoœæ zdarzeñ opisanych w kronice nie jest podwa ana, choæ Gall wybiórczo dobiera fakty historyczne, traktuj¹c jedne obszernie inne pomijaj¹c milczeniem. Czy by mia³ coœ do ukrycia? Czêsto u ywany przez niego zwrot d³ugo by o ty mówiæ wzbudza wiele kontrowersji. Czy relacje o czêœci zdarzeñ by³y niewygodne dla aktualnie panuj¹cego? Czy Gall Anonim przestanie byæ w koñcu anonimowy? Zdaniem Ireneusza Springera, pierwszy kronikarz Polski to Baldwin Gall biskup kruszwicki, który spoczywa w podziemiach kolegiaty kruszwickiej. Œwiadek dziesiêciu stuleci tak mówi¹ o kolegiacie mieszkañcy Kruszwicy. Czy kolegiata by³a te œwiadkiem pogrzebu Galla Anonima? Tak¹ tezê postawi³ Springer. Kruszwica zwana legendarn¹ stolic¹ Polski jest nierozerwalnie zwi¹zana z pocz¹tkami pañstwowoœci polskiej. Na ziemiach nadgoplañskich prowadzone s¹ badania archeologiczne, które dowodz¹ istnienia wokó³ Gop³a tradycji osadniczej siêgaj¹cej epoki kamienia (ok. 10000 r. p.n.e.). Z przyjemnoœci¹ zwiedziliœmy podziemne wykopaliska tu przy Mysiej Wie y. Tak e ostatni dzieñ by³ jedn¹ wielk¹ rozmow¹ Andrzej Antczak, specjalista od dykcji i recytacji, mia³ d³ugie szkolenie, jak dobrze czytaæ swoje wiersze. To jest sta³y punkt kobylnickich spotkañ, do którego niektórzy uczestnicy przywi¹zuj¹ spor¹ wagê. Rozjechaliœmy siê szczêœliwie zmêczeni i nagadani na d³ugi czas... czas, który mo e bêdzie dla nas ³askawy i pozwoli nam spotkaæ siê ponownie za rok. Maria Borcz Beata Patrycja Klary
W ASNYM G OSEM NR 87 KRONIKA 3 Ogólnopolsko i literacko w Kobylnikach ko³o Kruszwicy Wrzesieñ. To jeszcze nie jesieñ. Na koniec lata co roku do Kobylnik ko³o Kruszwicy poeci, którzy zakwalifikowali siê podczas konkursu poetyckiego na Ogólnopolskie Literackie Spotkania Pokoleñ œci¹gnêli z zak¹tków ca³ego kraju, by spotkaæ bratnie dusze, by pobyæ w gronie literackiej rodziny, by od 13-tego do 16-tego wrzeœnia rozmawiaæ i jeszcze raz rozmawiaæ o literaturze z ludÿmi podobnymi i czuj¹cymi podobnie. A by³y to ju Spotkania dwudzieste czwarte, które organizuje Wojewódzki Oœrodek Kultury i Sztuki w Bydgoszczy, oraz Robotnicze Stowarzyszenie Twórców Kultury w Bydgoszczy, a dwudzieste, a wiêc jubileuszowe w Kobylnikach ko³o Kruszwicy. Wieczorem rozpoczê³a siê Inauguracja XXIV Ogólnopolskich Literackich Spotkañ Pokoleñ w pa³acu w Kobylnikach, na które przyby³y w³adze Kruszwicy z burmistrzem Dariuszem Witczakiem, który od pocz¹tku naszym przyjacielem jest, dziêki któremu i w³adzom impreza ta jest dofinansowana ze œrodków Gminy Kruszwica. Goœci i uczestników powita³a Krystyna Wulert prezes RSTK w Bydgoszczy. (co roku w nowej sukni olœniewa zaproszonych goœci.) Zaœ ca³¹ czwartkow¹ imprezê prowadzi³a niezast¹piona Alina Rzepecka. Pierwszym punktem by³o og³oszenie wyników konkursu poetyckiego. Pierwsz¹ nagrodê zdoby³a Bo ena Kaczorowska z Warszawy, drug¹ nagrodê odebra³ S³awomir P³atek z Gdañska, trzeci¹ m³ody poeta z Pabianic Kacper P³usa, a pozostali dostali siê na parnas almanachu poetyckiego pt. S³owiañska woda pamiêci, wydanego jako pok³osie konkursu poetyckiego ze wstêpem El biety Nowosielskiej. Tego wieczoru niespodzianka goni³a niespodziankê, bo po promocji almanachu nast¹pi³a promocja p³yty pt. Nadgoplañskie szepty, piosenki do tekstów z poprzednich almanachów wykonali: Alina Konwiñska i Andrzej Rejman oraz wykonawcy z Kruszwicy, Iwona Jasiñska, Marta Gralak i Dorota Wróblewska, oraz Paulina Ratajczak. Po koncercie Magdalena Jagie³³owicz, osoba od lat spinaj¹ca imprezê w ca³oœæ wrêczy³a swoje prywatne kryszta³owe nagrody przyjacio³om OLSP. Nastêpnie odby³ siê wernisa wystawy Po œcie kach tradycji Kujaw, w ho³dzie Marii Patyk, regionalistki i animatorki ycia kulturalnego na wsi kujawskiej. Drugi dzieñ dla poetów i organizatorów by³ najwa niejszy, bo poeci rozjechali siê po wszystkich szko³ach Gminy Kruszwica na spotkania autorskie z dzieæmi i m³odzie ¹. Tam dzieci mog³y zobaczyæ i dotkn¹æ ywego poetê. Pos³uchaæ Organizatorzy XXIV Ogólnopolskich Literackich Spotkañ Pokoleñ Kruszwica Kobylniki 2012: Wojewódzki Oœrodek Kultury i Sztuki w Bydgoszczy i Robotnicze Stowarzyszenie Twórców Kultury w Bydgoszczy. Wspó³organizatorzy: Centrum Kultury i Sportu Ziemowit w Kruszwicy, Miejsko-Gminna Biblioteka Publiczna im. Stanis³awa Przybyszewskiego w Kruszwicy, Muzeum im. Jana Kasprowicza w Inowroc³awiu, Kwartalnik Artystyczny Kujawy i Pomorze Stowarzyszenie Twórców Ludowych Oddzia³ Bydgosko-Toruñski Impreza by³a finansowana ze œrodków: Województwa Kujawsko-Pomorskiego i Gminy Kruszwica. (by³ taki okres, e Ministerstwo Kultury i Sztuki by³o równie wymieniane, jako sponsor OLSP ) wspó³czesnych wierszy, podyskutowaæ o warsztacie twórczym i przekonaæ siê, e pisz¹cy s¹ normalnymi ludÿmi, mo e trochê w swojej twórczoœci unosz¹cymi siê ponad ziemi¹. Dla tych dzieci, które po kryjomu pisz¹ pierwsze utwory by³a okazja porozmawiaæ o swojej twórczoœci i wreszcie ujawniæ siê przed klas¹. By³a to wspania³a lekcja tak dla uczniów, jak i dla poetów. Dziêki takim spotkaniom Nadia Szymaniak ze S³abêcina ko³o Kruszwicy, m³oda dobrze zapowiadaj¹ca siê poetka by³a uczestnikiem literackich spotkañ. W pi¹tkowe popo³udnie by³y rozmowy o poezji œpiewanej prowadzonej przez Jana Kondraka, barda, autora tekstów, kompozytora i wykonawcê swoich kompozycji. Kilka godzin spêdzone w jego towarzystwie spowodowa³o, e wiadomoœci o poezji œpiewanej, które posiadaliœmy pouk³adaliœmy w jedn¹ ca³oœæ. Doszliœmy równie do wniosku, e czêœæ naszych wierszy mog³aby byæ œpiewana, gdyby zainteresowa³ siê nimi jakiœ kompozytor, wiêc czekamy Jak co roku, tak i w tym odby³a siê otwarta impreza dla mieszkañców Kruszwicy w amfiteatrze pod Mysi¹ Wie a pod nazw¹ Noc Gwiazd. Tego wieczoru odby³ siê koncert Lubelskiej Federacji Bardów z Janem Kondrakiem na czele. By³a to wspania³a uczta duchowa, na któr¹ byliœmy i my zaproszeni, by wzruszyæ siê tym co zosta³o wyœpiewane na kujawskim wzgórzu. Byliœmy d³ugo pod wra eniem muzyki w czasie nocnych rozmów Polaków W sobotê rozpoczê³y siê warsztaty poetyckie z udzia³em dwóch krytyków, Leszka uliñskiego i Karola Samsela. Rozpoczê³o siê sito. Ka dy poeta czyta³ swój jeden wiersz, a krytycy dwoma jakby spojrzeniami oceniali i warsztat, i poetykê. Starali siê odkryæ w ka dym utworze walory dla istnienia danego wiersza, albo te udowodniæ, e to ju w literaturze istnieje i jest ponownie powtórzone. Oczywiœcie Karol Samsel patrzy³ oczami m³odego krytyka, a Leszek uliñski, który z niejednego talerza literatury jada³, (nie chcê pisaæ, e ma swoje lata) patrzy³ swoimi oczyma i dawa³o to nieraz nowe spojrzenie na wiersz autora. Nie zawsze autorzy zgadzali siê z krytykami, bo rozmowy na temat ocen jeszcze d³ugo trwa³y w kuluarach dziwiêtnastowiecznego pa³acu. Na zakoñczenie sobotniego dnia, albo na rozpoczêcie nocy by³y prezentacje poetyckie przy ognisku i og³oszenie wyników konkursu na napisan¹ w czasie spotkañ fraszkê. A e fraszki ³agodz¹ obyczaje ju swobodnie s³uchaj¹c satyrycznych utworów opalaliœmy w ognisku kie³baski. Nagrodê za najlepsz¹ fraszkê nieoczekiwanie zdoby³a jurorka konkursu poetyckiego Dorota Ryst, która otrzyma³a flaszkê. Tak wiêc g³ówne nagrody, z konkursu poetyckiego i za fraszkê pojecha³y do Warszawy. W ostatni niedzielny poranek odby³y siê konsultacje recytatorskie prowadzone przez instruktora teatralnego Andrzeja Antczaka. Od kilku lat stara siê nam, starym koniom wpoiæ zasady mówienia poprawnie w³asnych wierszy, a e poeta to nie aktor, wiêc z tymi umiejêtnoœciami jest po prostu ró nie. Faktem jednak jest, e po wielu próbach wiersz czytany przez autora dociera³ do s³uchaczy i móg³ siê wreszcie podobaæ Impreza zosta³a zamkniêta i podsumowana przez prezesa Rady Krajowej RSTK Paw³a Sorokê. Kolejna udana impreza literacka w Kruszwicy-Kobylnikach przesz³a do historii i trochê al, bo gdyœmy siê egnali ³ezka zakrêci³a siê w oku Krystyny Wulert i Magdaleny Jagie³³owicz. Napisa³bym, do zobaczenia za rok, ale e poprzeczka jest podniesiona wysoko i nie ka dy przejdzie przez sito konkursu poetyckiego, ale XXV Ogólnopolskie Literackie Spotkania Pokoleñ odbêd¹ siê, jak zapewni³ burmistrz Dariusz Witczak, chocia w zmienionym sk³adzie, bo m³odzi poeci pukaj¹ ju do drzwi Grzegorz Maria Pozimka
4 KRONIKA W ASNYM G OSEM NR 87 Gala XIX Konkursu Literackiego Ikarowe Strofy By³am widzia³am podziwia³am Kolejna sesja literacka w Oborach W dniu 30 listopada 2012 roku, podczas uroczystej gali w sali widowiskowo- -konferencyjnej Klubu Si³ Powietrznych w Warszawie przy ul. wirki i Wigury, nast¹pi³o og³oszenie wyników XIX Konkursu Literackiego Ikarowe Strofy. Jury w sk³adzie: Jan Zdzis³aw Brudnicki przewodnicz¹cy, Pawe³ Soroka i Andrzej Zaniewski I nagrodê przyzna³o Magdalenie Cybulskiej za zestaw wierszy, II nagrodê Alinie Mendrala za opowiadanie pt. List dmuchawcowy, a III nagrodê El biecie Tylendzie za zestaw wierszy. Ponadto Jury przyzna³o wyró nienia: Juracie Bogna Serafiñskiej za opowiadanie pt. Mamu, Piotrowi Najwerowi za opowiadanie pt. Spotkanie oraz Karolowi Graczykowi i Bo enie Kaczorowskiej za zestaw wierszy. Specjalne wyró nienie za opowiadanie o tematyce lotniczej otrzyma³ by³y pilot myœliwców ponaddÿwiêkowych Ryszard Grundman. Ceremonii wrêczenia nagród dokonali: gen. dyw. pil. S³awomir Ka³uziñski Zastêpca Dowódcy Si³ Powietrznych, przewodnicz¹cy Jury Jan Zdzis³aw Brudnicki, p³k S³awomir Borychowski oraz Ryszard Pietrzak Prezes Wojskowego Stowarzyszenia Spo³eczno-Kulturalnego SWAT. Sta³o siê ju tradycj¹ rozpoczynanie gali bardzo refleksyjnym utworem poetki Marii Rytlewskiej pt. Wikariatka z ksiêdzem Janem w oprawie muzycznej Piotra Golli, w wykonaniu Bo enny Szkieli. Nastêpnie mia³ miejsce koncert literacko- -muzyczny, podczas którego aktor S³awomir Pacek goœæ specjalny Ikarowych Strof zaprezentowa³ nagrodzone prace. Wielk¹ radoœæ i niek³aman¹ satysfakcjê mieli nagrodzeni i wyró nieni poeci, których wiersze w aran acji muzycznej Piotra Golli by- ³y prezentowane jako piosenki. Dodatkow¹ atrakcj¹ czêœci artystycznej uroczystoœci by³ wystêp piosenkarki Ewy Jarzymowskiej-Ka³udowej, która wykona³a trzy piosenki z repertuaru rozrywkowego i dwie pieœni operetkowe. Po czêœci artystycznej laureaci i uczestnicy konkursu, jurorzy, organizatorzy i wszyscy mi³oœnicy pióra, spotkali siê w mniej oficjalnej atmosferze podczas integracyjnej Biesiady Literackiej, gdzie czeka³a, oprócz sutego poczêstunku dla cia³a, niespodzianka dla ducha. Uczestnicy spotkania otrzymali prezenty w postaci dwóch ksi¹ ek wydanych z tej okazji, tj. kolejny Almanach Grupy Literackiej Si³ Powietrznych pt. S³owa niepozorne oraz œpiewnik pt. Po Ikarowych nutach, zawieraj¹cy utwory poetyckie w opracowaniu graficznym nut Piotra Golli. Wypada zauwa yæ, e konkurs zosta³ og³oszony przez Wojskowe Stowarzyszenie Spo³eczno-Kulturalne SWAT oraz Klub Si³ Powietrznych, którzy byli tak e organizatorami bardzo udanej gali dostarczaj¹cej wielu wra eñ. Jadwiga Piliñska W dniach 19 20 paÿdziernika 2012 r. w s³awnym Domu Pracy Twórczej im. Boles³awa Prusa w Oborach k. Konstancina odby³a siê XXVIII Sesja Wojskowych Kó³ i Grup Literackich. Jej organizatorem by³ Oddzia³ Kultury i Oœwiaty Departamentu Wychowania i Promocji Obronnoœci MON oraz Centralna Biblioteka Wojskowa im. Marsza³ka Józefa Pi³sudskiego. Nale y podkreœliæ wielki wk³ad Jadwigi Ch³opeckiej w przygotowanie sesji. Impreza rozpoczê³a siê od wrêczenia nagród, dyplomów i podziêkowañ za udzia³ w konkursie literackim z r¹k prezesa Zwi¹zku Literatów Polskich Marka Wawrzkiewicza oraz p³k. Marka Lisowskiego szefa Oddzia³u Kultury i Oœwiaty Departamentu Wychowania i Promocji Obronnoœci MON. Jury, któremu przewodniczy³ Marek Wawrzkiewicz, w kategorii poezji przyzna³o: I miejsce Magdalenie ZARÊBIE z Wroc³awia, II miejsce Edycie BUJNOWSKIEJ z Bartoszyc, III miejsce Zbigniewowi JAHNZ ze Szczecina, Wyró nienia: Wies³awa KLUSZCZYÑSKA z Bydgoszczy i Tadeusz KOLAÑ- CZYK z G³ogowa. W kategorii prozy przyzna³o: I miejsce Edycie SZURA z Wroc³awia, II miejsce Kamilowi MAZUROWI z Gdyni, III miejsce Lucynie GÓRLICKIEJ z Torunia, Wyró nienia: Eryk PASTERNAK z Inowroc³awia i Jakub WÓJCICKI z Warszawy. Nagrodê specjaln¹ za tematykê wojskow¹ otrzyma³ Szymon KOTWA z Gdyni. Nagrodzone i wyró nione prace konkursowe omówi³ przewodnicz¹cy jury Marek Wawrzkiewicz. Jak pisaæ dobr¹ poezjê? z wyk³adem na ten temat wyst¹pi- ³a Ewa Zelenay, Pomys³ fabularny na powieœæ przedstawi³ Andrzej or, a temat W¹tki wywiadowcze w literaturze mity i fakty omówi³ dr Miros³aw Minkina. Jak zwykle, wa nym punktem programu by³y warsztaty literackie, które poprowadzili cz³onkowie jury konkursu: Marek Wawrzkiewicz, Ewa Zelenay i Andrzej or, a tak e Pawe³ Soroka. By³y one okazj¹ nie tylko do doskonalenia warsztatu literackiego, lecz tak e do dyskusji o wspó³czesnej literaturze. Du e wra enie na uczestnikach imprezy zrobi³a prezentacja nagrodzonych utworów w wykonaniu aktorów Teatru Impresja i wiolonczelistki Marzeny Bia³obrzeskiej-Korzyckiej. To by³ w istocie perfekcyjnie przygotowany spektakl teatralny, który wszystkich wprowadzi³ w nastrój zadumy i refleksji. Tym bardziej, e spektakl zaprezentowany zosta³ w magicznym miejscu, jakim bez w¹tpienia s¹ Obory. Sesja Wojskowych Kó³ i Grup Literackich po raz kolejny potwierdzi³a, e ruch literacki jest wartoœciowym i ywym zjawiskiem w œrodowisku wojskowym, przyci¹gaj¹cym tak e utalentowanych twórców z innych œrodowisk. P. S.
W ASNYM G OSEM NR 87 XVII Ogólnopolskie Prezentacje Twórczoœci Œwidnik 2012 Fina³ PREZENTACJE Bo ena Fic wiersze w gwarze góralskiej 5 W jesienne sobotnie popo³udnie dwudziestego paÿdziernika odby³o siê rozstrzygniêcie Ogólnopolskiego Konkursu Prezentacje 2012. By³a to ju siedemnasta edycja, w której artyœci amatorzy stanêli w szranki w trzech konkurencjach: literackiej, w której wszyscy pisz¹cy dzielnie chwytali za orê pióra; fotograficznej, w której w ruch posz³y migawki; oraz plastycznej, w której dozwolone by³y ró ne rodzaje broni nie tylko bia³ej, ale przede wszystkim kolorowej. nicy i przeprowadzili nas nie tyle przez: Piek³o, Czyœciec, Niebo ile przez trzy dziedziny sztuki: Literaturê, Fotografiê, Plastykê. Prowadzili z wdziêkiem zapraszaj¹c jury. Na pocz¹tku podano zestaw literacki sk³adaj¹cy siê z samych pañ Beaty Golacik, Uli Gronowskiej i Jolanty Piaseckiej; nastêpnie fotografia, w której panowie wiedli prym w ocenianiu: Bart³omiej Bu³towicz, Waldemar Wawrzyszko i Jacek Zaim; oraz mieszany sk³ad jury plastycznego: El bieta Kle- III miejsce Tomasz Winiarski Nokturn na Z³ote (27), Be³ yce Wyró nienia Anna Witek Lot ptaka w chaosie (47), Œwidnik Halina Grzywaczewska Nadmorskie Wydmy (48), Œwidnik Adam Mielnik Krajobraz we mgle (56), Kraków. Po czêœci oficjalnej przyszed³ czas na artystyczny duet: Uli Gronowskiej i Jacka Zaima, którzy w niebanalny sposób wykorzystuj¹ s³owo i obraz. Ich autor- *** Kiedy przydzie taki cas z bratym sie pozegnaæ dej mi Panie choæby roz holnym chmury przegnaæ Stan¹æ na wiyrsycku wysoko naciesyæ widokiym oko zas³uchaæ w Saba³owe granie zanim ciymnoœæ mi nastanie Dej mi Boze miy³y skrzyde³ or³a siy³y nad Tatrami posybowaæ krzyz Giewontu uca³owaæ Organizatorem tego artystycznego turnieju rodem ze œredniowiecza jest Robotnicze Stowarzyszenie Twórców Kultury w Œwidniku na czele z Prezesem Kazimierzem Kalinczukiem i oddanym zastêpem dzielnych pomocników. Wspó³organizatorami tego zacnego przedsiêwziêcia s¹ niezmienne od wielu lat: Miejsko-Powiatowa Biblioteka Publiczna im. Anny Kamieñskiej w Œwidniku, Spó³dzielczy Dom Kultury i Miejski Oœrodek Kultury. Owe instytucje wspieraj¹ nas duchowo, mentalnie i u yczaj¹ swojej przestrzeni, aby wszystkie prace (fotograficzne i plastyczne) mog³y dostojnie zawisn¹æ na œcianach ich galerii. Dziêkujemy im serdecznie. W tym roku zdecydowaliœmy siê na zmianê tradycji i rozpoczêcie nowego rozdzia³u, a mianowicie rozstrzygniêcie Prezentacji mia³o miejsce w Spó³dzielczym Domu Kultury, w którego zacne progi wprowadzi³a nas Pani Dyrektor Anna Polanowska. Sala przybrana w ga³êzie p³acz¹cej wierzby i ró nobarwne jesienne liœcie, podœwietlone œwiecami i lamp¹ imituj¹c¹ uliczn¹ latarniê mia³a w sobie coœ z poetyckiego poematu, melancholijnego obrazu, albo starej fotografii. Nie wiem co to by³o, ale klimat by³ iœcie artystyczny. Prowadz¹cy Pani Anna Polanowska i Pan Jan Tarajko byli niczym przewod- czek, Zuzanna Zubek-Gañska i Jacek Drobek. Panie i Panowie jurorzy podeszli profesjonalnie do sprawy i oto wyniki ich obrad. Laureaci Konkursu Literackiego: I miejsce Piotr Fa³czyñski za opowiadanie Meander, O³obok II miejsce Irena Molenda za wiersze Nie domykajmy, Letni mrok, Gdy los wytr¹ci ster, D¹browa Górnicza III miejsce Maria Giba³a za wiersz Rozmowy z ojcem, Przemyœl Wyró nienie Mieczys³aw Szabaga za wiersze Zawieszeni, yciorys,... obraz ycia..., Przemyœl Laureaci Konkursu Fotograficznego: I miejsce nagrody nie przyznano II miejsce ex aequo Wies³awa Stawarz zestaw Kropelkowo (5), Sosnowiec Katarzyna Rydz zestaw Czar m³odoœci (2), Œwidnik III miejsce Maria Giba³a Deszczowa symfonia (13), Powiew wiosny (11), Dumne (12), Przemyœl Wyró nienie Zygmunt Szponar zestaw Okno na œwiat (10), Œwidnik Laureaci Konkursu Plastycznego: I miejsce Józef Stachnik Martwa natura z kwiatami (17), Kraków II miejsce Ma³gorzata Bochenko Nad potokiem (44), Œwidnik skie spektakle pt. Malowane s³owem i obiektywem maj¹ swoich wiernych fanów w ca³ej Polsce. Diaporam¹, która na sta³e zamieszka w mojej pamiêci by³o opowiadanie o butach. W tle zdjêcia przeró nych rodzajów butów, pocz¹wszy od dziecinnych, damskich, mêskich, œlubnych, a koñcz¹c na oficerkach w prawid³ach. Komentarzem s³ownym by³o stwierdzenie, e pary ludzi czasem w yciu siê rozchodz¹, natomiast pary butów musz¹ pozostaæ razem, bo pojedynczo s¹ nieu yteczne. Mam nadziejê, e ten duet wyj¹tkowych ludzi nigdy nie rozejdzie siê w ró ne strony artystycznego œwiata, a bêdzie dzielnie kroczyæ naprzód mimo zawirowañ ycia. Dziêkujemy Pani Uli i Panu Jackowi za to, e s¹, i e chcieli swoj¹ wra liwoœci¹ i profesjonalizmem uœwietniæ nasz¹ galê. Wszystkim serdecznie gratulujemy ycz¹c weny, nowych pomys³ów oraz dobrego oka. Dziêkujemy naszym goœciom za przybycie, dla nas to wielki zaszczyt. Natomiast wszystkich czytelników zapraszamy ju za rok, kiedy osi¹gniemy pe³noletnoœæ, poniewa bêd¹ to ju XVIII Ogólnopolskie Prezentacje Twórczoœci Œwidnik 2013. Mam nadziejê, e bêdzie tort i osiemnaœcie œwieczek. Katarzyna Szajewska Rzecznik RSTK *** Nie wstydz sie górolu kie serce ból scisko nie duœ w sobie zolu boœ nieba tu blisko Jak w potoku rzeÿbi kamiyñ cysto woda tak i twoja dusa hyrno jak œleboda Wez swoje skrzypecki i z wiyrchowom nutkom dej ulecieæ ³ezkom i za³koj cichutko Sen na kamieniu Cy to moja œleboda, cy to moje kochanie tu mi zaœciely³a nojcudniyjse pos³anie? Z liœci bucyny moje pierzyny choæ twarde podusie tu dobrze œpi mi sie Ej matusiu moja wy moje serdusko nie banujcies za mnom ba przykryjcie cuskom
6 SYLWETKI ZBIGNIEW IRZYK Dokoñczenie ze str. 1 znaku Przybyszewskiego. Wiecznie siê gdzieœ spieszy³, coœ gubi³, czegoœ zapomina³. W okresie wspólnego redagowania Wspó³czesnoœci bywaliœmy czêsto w ró nych dziwnych miejscach, znajdowaliœmy siê w zabawnych groteskowych sytuacjach, spotykaliœmy siê z ciekawymi osobami. Czêsto razem odwiedzaliœmy zaprzyjaÿnionego z nami znakomitego pisarza Stanis³awa Rembeka i jego przemi³¹ onê pani¹ Mariê, zapatrzona w ukochanego mê a jak w obraz. Wielokrotnie biesiadowaliœmy na Klonowej u obiecuj¹cego slawisty i t³umacza Witka Rutkiewicza zawsze przebywaj¹cego w gronie ³adnych dziewcz¹t wtedy jednego z pierwszych czo³owych playboyów sto³ecznych. JeŸdziliœmy z kolegami i znajomymi paniami noc¹ doro k¹ po Warszawie oraz okolicznych miejscowoœciach. Kiedyœ tak dotarliœmy do Konstancina. Doro karz zapa³a³ do nas tak¹ wielk¹ pijack¹ mi³oœci¹, e próbowa³ przehandlowaæ konia, bylebyœmy mogli dalej ucztowaæ w jakiejœ przydro nej knajpce. Uczestniczyliœmy tak e w licznych wieczorach literackich bêd¹cych wtedy g³ówn¹ atrakcj¹ kulturaln¹ Warszawy. Odbywa³y siê one przewa nie w Harendzie, Krokodylu, Gwiazdeczce, a zw³aszcza w Kamiennych Schodkach. W tych ostatnich przebywaliœmy dopóki pani Piêtakowa, sk¹din¹d ona znanego pisarza, nie wypowiedzia³a nam goœciny w obawie, e utraci swoj¹ sta³¹ klientelê przychodz¹c¹ tu na wyœmienit¹ kaczkê, a nie na popisy jakichœ nawiedzonych m³odych ludzi recytuj¹cych g³oœno swoje niezrozumia³e dla ogó³u wiersze. Staszek Grochowiak zawsze i wszêdzie siê spóÿnia³. Pod tym wzglêdem pozostawa³ niepoprawny. O umówionej porze prawie nigdy nie przychodzi³, nawet, gdy by³y ku temu wa ne powody. I tak pewnego dnia mia³a siê odbyæ w naszej redakcji dyskusja literacka z udzia³em pisarzy i krytyków. Wszyscy nasi znajomi stawili siê punktualnie, ale ku naszej wielkiej konsternacji Grochowiak wci¹ nie nadchodzi³. Czas nieuchronnie up³ywa³. W koñcu do rozmowy przyst¹piliœmy sami. W zastêpstwie Staszka dyskusjê prowadzi³ sekretarz redakcji Andrzej Ch¹ciñski. Mówiono g³oœno o kryzysie w m³odej literaturze, rysuj¹c jej przysz³oœæ w czarnych barwach. Sandauer z pe³nym zrozumieniem powa nie przytakiwa³ g³ow¹, a Zbyszek S³ojewski prawdziwy postrach poetów coœ z³oœliwie wypowiada³ siê na ich temat. I oto nagle w trakcie rozgorza³ej wymiany zdañ, w drzwiach sali pojawi³ siê mocno zdyszany Grochowiak w kusym paletku i w przyciasnym kapelusiku. W takim w³aœnie przyodzianiu utrwali³ go na zdjêciach Erazm Cio³ek. Uradowany jego pojawieniem siê, zawo³a³em z wyraÿn¹ ulg¹: proszê pañstwa, nie ma adnego kryzysu w literaturze! Jest Staszek Grochowiak. Nagle jakby za jakimœ magicznym dotkniêciem ró d ki czarodziejskiej wszyscy siê ze mn¹ ochoczo zgodzili. Odt¹d mówili o licznych ciekawych dokonaniach w poezji i prozie, a wtedy takich przecie nie brakowa³o. W tamtych latach szeœædziesi¹tych i siedemdziesi¹tych Grochowiak by³ ju osob¹ powszechnie znan¹, cenion¹, rozpoznawaln¹. Dzisiaj zapewne mówiono by i pisano o nim w tabloidach jak o jakimœ celebrycie. Samo przebywanie w jego towarzystwie dodawa³o ka demu splendoru, nobilitowa³o. Mog³em siê o tym niejednokrotnie przekonaæ wêdruj¹c z poet¹ po mieœcie w okresie naszej wspólnej pracy, jak i póÿniej. Pewnego dnia odwiedziliœmy moj¹ sympatiê na Akademii Sztuk Piêknych. Staszek chêtnie tam siê wybra³ ze mn¹, poniewa jego wielk¹ pasj¹ by³o malowanie. Wœród znanych plastyków mia³ równie wielu przyjació³. Pojawienie siê Grochowiaka w Pa- ³acu Czapskich wywo³a³o prawdziw¹ sensacjê. Zrobi³o siê wokó³ nas rojno niby w ulu. Zewsz¹d zbiegli siê studenci i studentki oraz wyk³adowcy, eby go zobaczyæ z bliska. Kole anki mojej Marii potem z pewn¹ zazdroœci¹ i podziwem dopytywa³y j¹ o nasz¹ znajomoœæ z poet¹. Kiedyœ znowu Staszek Grochowiak zaproponowa³ mi, ebym siê z nim uda³ do kawiarni Czytelnika, gdzie umówi³ siê z profesorem Stefanem ó³kiewskim. Tego dnia by³ wyj¹tkowo radosny. Widaæ chcia³ koniecznie, abym by³ œwiadkiem tego wyj¹tkowego zdarzenia. Spotkaniem z ministrem kultury czu³ siê najwyraÿniej mile pochlebiony. Poprosi³ tylko, ebym przysiad³ gdzieœ z boku, a on zaj¹³ stolik na wprost schodów. Czekaliœmy d³ugo, cierpliwie. Profesor jednak nie nadchodzi³. W koñcu Staszek wœciek³y, Portrety z pamiêci e ó³kiewski go zlekcewa y³, zaprosi³ mnie do pobliskiego baru. Przy kieliszku pragn¹³ odreagowaæ upokorzenie, jakie go spotka³o. Sprawa wyjaœni³a siê niebawem. Grochowiak na spotkanie z ó³kiewskim pojawi³ siê rzeczywiœcie punktualnie, ale dopiero nastêpnego dnia. To w³aœnie minister na niego na pró no wczeœniej czeka³ w tym samym miejscu. Innym razem wybraliœmy siê do Hybryd mieszcz¹cych siê w dawnym dworku Kraszewskiego przy Mokotowskiej na wieczór autorski Izabeli Czajki-Stachowicz. Na spotkanie z pisark¹ przyby³o wiele osób. Z du ym zainteresowaniem s³uchaliœmy jej opowieœci. Potem przy bufecie dzieliliœmy siê ze znajomymi swoimi wra eniami. W pewnym momencie gdzieœ na koñcu sali mignê³a filigranowa postaæ Przybosia. W przekonaniu, e nie mo e on mnie us³yszeæ, zawo³a- ³em weso³o do Staszka: Ze mn¹ chyba nie jest tak Ÿle, skoro przewy szam o g³owê samego mistrza. Po tym radosnym odkryciu zamówi³em nastêpn¹ kolejkê wina. Sk¹d mog³em wiedzieæ, e Przyboœ zapamiêta³ mnie i jakie z tego powodu w przysz³oœci bêdzie mia³o miejsce zabawne zdarzenie. Kilka lat potem redakcja Kultury zorganizowa³a dyskusjê o poezji, do której zosta³em zaproszony. Uzna³em za spore wyró nienie, e bêdê w niej uczestniczy³ obok Zbigniewa Bieñkowskiego, Staszka Grochowiaka, Krzysztofa Mêtraka i Zbyszka Jerzyny. Tego dnia zasiedliœmy przy d³ugim stole w oczekiwaniu na najwa niejszego goœcia. Jak mia³ to w zwyczaju, ostatni pojawi³ siê Julian Przyboœ, zajmuj¹c miejsce na wprost nas. Niespodziewanie tej drobnej postury poeta o wspania³ej szlachetnej g³owie, ca³kiem niespodziewanie swoje wyst¹pienie zacz¹³ od s³ów: A pan Irzyk jest anarchist¹, nie wyjaœniaj¹c bli ej, o co jemu chodzi. Po tym zaskakuj¹cym wstêpie mówi³ ju ciekawie i na temat. Tak, wiêc z pewn¹ dum¹ po latach, jakie up³ynê³y od tej pory, mogê pochwaliæ siê, e obaj ze Staszkiem jakoœ podpadliœmy znakomitemu twórcy spod znaku awangardy krakowskiej. Ja z powodu niefortunnego artu. Z kolei Grochowiak w s³ynnej Odzie do turpistów zosta³ uznany przez Przybosia za czo³owego obok Mirona Bia³oszewskiego propagatora brzydoty we wspó³czesnej poezji polskiej. Z tej etykiety Staszek nigdy siê ju nie zdo³a³ wyzwoliæ, mimo e czyni³ wszystko, by odmieniæ swój poetycki wizerunek. Ze wspólnie spêdzonych chwil z autorem Nie by³o lata szczególnie mi³o W ASNYM G OSEM NR 87 Turpista mimo woli wspominam nasz pobyt w Empiku przy placu Unii i w Domu Ch³opa z okazji hucznie obchodzonej dziesi¹tej rocznicy powstania miesiêcznika Poezja. Zjechali wtedy licznie do Warszawy twórcy i redaktorzy pism literackich z ca³ej Polski. Tego dnia Staszek po d³ugim leczeniu pod troskliw¹ opiek¹ poety lekarza Zbyszka Ruciñskiego pojawi³ siê specjalnie, eby razem z kolegami œwiêtowaæ to wydarzenie. W czasie uroczystej kolacji panowa³ ogromny gwar. Siedzieliœmy ca- ³¹ gromad¹: Staszek, Piotr Kuncewicz, naczelny Bohdan Drozdowski, ktoœ jeszcze i ja. Podochoceni dobrym jedzeniem i trunkami przekrzykiwaliœmy siê wzajemnie. W tym gronie tylko Grochowiak zachowywa³ powagê i niczego nie pi³. Pewnym momencie spyta³em go: Staszku, jak mo esz tak cierpliwie znosiæ nasze wrzaski? Sprawia mi przyjemnoœæ, e jestem z wami i jeszcze yjê odpowiedzia³ jakoœ dziwnie pogodnie. Potem Staszek Grochowiak stale chorowa³. Si³¹ rzeczy widywaliœmy siê coraz rzadziej. Wtedy chêtnie w zaciszu kawiarnianym przewa nie cytowa³ mi swoje wiersze ciekawy, co o nich s¹dzê. Poma³u za ycia stawa³ siê klasykiem, tworz¹c g³ównie d³ugie poematy w rodzaju tego o Zuzannie i starcach. Na kilka miesiêcy przed œmierci¹ w imiê starej przyjaÿni niepomny na zadawnione urazy do Paxu da³ mi swoje wiersze do druku. Z wielk¹ satysfakcj¹ zamieœci³em je w Kierunkach. W czasie kolejnego pobytu w szpitalu na Zdzis³awa Umiñskiego i na moje zamówienie Staszek udzieli³ obszernego wywiadu Piotrowi G¹siorowskiemu. M³odszy brat Krzysztofa by³ z tego powodu ogromnie dumny i szczêœliwy, e dost¹pi³ tak wielkiego zaszczytu. W tej rozmowie autor Ballady rycerskiej i Kanonu zawar³ najpiêkniejsz¹ definicjê poezji, jak¹ znam. Stwierdzi³ mianowicie, e jest ona wyrazem mi³oœci do mowy ojczystej. By³ to bodaj ostatni wywiad, jakiego udzieli³. Staszek Grochowiak zmar³ wczesnym rankiem 2 wrzeœnia 1976 roku w Warszawie w szpitalu przy Stêpiñskiej w dniu moich urodzin. By³ piêkny s³oneczny, niemal letni dzieñ, gdy z domu przy Salezego wyruszy³em do pracy. W redakcji zasta³em wiadomoœæ, e Grochowiak nie yje. Pomyœla³em z pewnym jakby do niego alem: Staszku, dlaczego zmar³eœ akurat w dniu moich urodzin? Jak e zatem móg³bym o nim zapomnieæ, choæ od tamtego czasu zdarzy³o siê tak wiele i tak bardzo zmieni³ siê otaczaj¹cy nas œwiat.
W ASNYM G OSEM NR 87 PREZENTACJE 7 To by³o w maju Stowarzyszenie Twórców Kultury w Tychach Piknik rodzinny Niedziela 13 V W Oœrodku Wypoczynkowym Paprocany cz³onkowie Stowarzyszenia Twórców Kultury w Tychach bior¹ udzia³ w Pikniku Rodzinnym zorganizowanym przez Wydzia³ Spraw Spo³ecznych i Zdrowia przy Urzêdzie Miasta Tychy. Plastycy ze Stowarzyszenia maluj¹ dzieciom twarze (z czego skorzysta³o oko³o 60 dzieci). Czêœæ dzieci uczestniczy w konkursie malowania i rysowania. Koordynatorem z ramienia Stowarzyszenia jest Kazimiera Wiœniewska. Plastyczki z tyskiego STK. Od lewej: Kazimiera Wiœniewska, Bo ena Wroñska-Wygaœ, Urszula Paliœwit, Agata Cichy, Iwona Morawska. Malowaæ ka dy mo e Pi¹tek 18 V Prezes STK w Tychach Andrzej Czerwiñski otwiera kemping na Oœrodku Wypoczynkowym w Paprocanach. Po chwili otwarcie II Pleneru malarskiego Malowaæ ka dy mo e Paprocany 2012. Plener zorganizowany przez STK w Tychach, dofinansowany zosta³ ze œrodków Tyskich Inicjatyw Kulturalnych Urzêdu Miasta Tychy. O godzinie 10.00 zg³aszaj¹ siê pierwsi uczestnicy pleneru. Bo ena, Helena i Krystyna maluj¹ dzieciom buzie cieszy siê to ogromnym powodzeniem. Prezes STK prowadzi konkurs plastyczny dla dzieci Moje wakacje. Sobota 19 V drugi dzieñ pleneru, pogoda nam sprzyja. Zg³aszaj¹ siê nowi chêtni do udzia³u w plenerze przysz³y osoby, które chcia³y spróbowaæ coœ namalowaæ. Od rana przychodz¹ rodzice z dzieæmi, aby wzi¹æ udzia³ w konkursie plastycznym. Po zakoñczeniu drugiego dnia wieczór przy grillu. Niedziela 20 V komisja segreguje prace dzieci wed³ug wieku, wrêcza dyplomy i nagrody. Prace zostan¹ wystawione w Galerii Prowizorka Biblioteki Miejskiej w Tychach. Prace doros³ych ró ne ktoœ namalowa³ kwiaty, ktoœ inny poci¹gn¹³ kilka razy szpachelk¹ i powsta³a aglówka na wodzie. Kilka prac otrzymuje tê sam¹ iloœæ punktów potrzebna dogrywka. Poziom bardzo wyrównany. I miejsce zaj¹³ Jan Pi¹tek, II miejsce Irina Rej, III Agata Cichy. Wyró nienie otrzyma³y: Helena Urbañczyk-Boroñ, Zbigniew Czarnecki i Jan Œmi³owski. W Bia³ce Tatrzañskiej Sobota 26 V Pensjonat na Grapie piêknie po³o ony nad skarp¹, kilkanaœcie metrów w dó³ gdzie przep³ywa rzeka Bia³ka. Bia³ka przep³ywa obok ska³ek, gdzie by³ krêcony serial Janosik. Nad skarp¹ gospodarz pan Krzysiu zbudowa³ grilla, ³awki, huœtawkê i wodospad. Wita Lekcje S¹ tacy, którzy ucz¹ tylko s³odkich lekcji pokoju i bezpieczeñstwa; Lecz ja uczê, tych których kocham, lekcji wojny i œmierci, Aby byli gotowi odeprzeæ atak, gdy nast¹pi. nas pani Lucyna i przydziela pokoje z widokiem na Tatry i Gorce. Po rozlokowaniu siê i wypiciu kawy ruszamy w teren. W czasie, gdy zape³nialiœmy bia³e podobrazia gospodarz przygotowa³ watrê i zaj¹³ siê pieczeniem barana. Ogieñ i skry z watry bucha- ³y wysoko w niebo do póÿnego wieczora. Niedziela 27 maja œniadanie, ³yk gor¹cej kawy sztalugi i pêdzle w rêce. Malujemy olejem, akrylem, pastelami i o³ówkiem. Czas na obiad. Po dobrym, zdrowym posi³ku egnamy siê z gospodarzami i ruszamy na zwiedzanie. Autokar podwozi nas do wioski Czarna Góra i dalej ju pieszo na szczyt góry sk¹d piêkny widok na oœnie one jeszcze szczyty Tatr i ciemnozielone Gorce, oœwietlone gdzieniegdzie blaskiem s³oñca. Nastêpnie udajemy siê nad Prze³om Bia³ki piêkny widok na zakole rzeki przep³ywaj¹cej obok ska³ek. W ska³kach tych znajduje siê grota, gdzie ok. 50 tys. lat temu zamieszkiwa³ prehistoryczny cz³owiek neandertalczyk. W czasie krótkiego, piêknego i po ytecznego dla ducha i oka pobytu na Grapie powsta³y lub zaczê³y powstawaæ piêkne obrazy, które po ukoñczeniu zostan¹ zaprezentowane szerokiej publicznoœci w tyskich galeriach. Tak nam min¹³ maj w Stowarzyszeniu Twórców Kultury w Tychach. Tekst i zdjêcia: Andrzej Ryszard Czerwiñski Œladami wierszy umar³ych poetów Walt Whitman (1819-1892) A potem odczuwaæ W ³agodnoœci, rozmarzeniu, kwitniêciu i wzroœcie Twoje oczy, uszy wszystkie zmys³y ich wznios³e w³aœciwoœci wszystko co jest znakiem piêkna, Bêdzie wzrastaæ i spe³niaæ siê a potem odczuwaæ. Koronki Jest pewne misterium w haftowanych przez babciê obrusach. Oczka, przez które patrzymy na œwiat na k¹pi¹ce siê w balii dziewczyny. Kuzynka Marta skrywa znamiê na udzie. trze je szorstk¹ g¹bk¹. Mocno. A do krwi. Ale to nie pomaga. Wiêc moczy we wrz¹tku. Namaszcza wonnym olejkiem. Znamiê jest pieczêci¹ Panna Boga. Ma j¹ chroniæ przed oczyma ch³opców. Tak, mówi babcia a gdy ona mówi, to nikt siê nie sprzeciwia. Siódma mg³a z nocy patrzy na mnie porozumiewamy siê w tajemnicy poci¹gi mrucz¹ przez sen szepcz¹ tramwaje martwe miasto nierealny obraz modern s³oñce nie wzejdzie wœród wielu minionych rzeczy pora a nieobecnoœæ Kosmogonia i sta³o siê owocem ca³ej prawdy cia³a, który rozkroisz i wydr¹ ysz z rdzenia. ka dego dnia wch³aniam siê bardziej. jestem czarn¹ dziur¹, w której nikn¹ planety. wokó³ mnie kr¹ ¹ myœli jakbym by³a s³oñcem, rozchodzi³a siê promieniœcie od hipocentrum a po korzenie zalêg³ych w miednicy gwiazd. Wielki Wybuch nast¹pi przez usta. wszystko dziêki macierzance.
8 PROZA Teresa urawska-st¹pór Uliczka W ASNYM G OSEM NR 87 Uliczka bieg³a sobie beztrosko, na obrze ach du ego miasta. Niezbyt szeroka, ale i nie za w¹ska; ani d³uga, ani krótka. Za du a na zau³ek, za ma³a na ulicê. Tabliczka z nazw¹ by³a tak stara, e nikt ju nie zdo³a³ odcyfrowaæ liter na przerdzewia³ej emalii. Ale mieszkañcy nawet tego nie zauwa ali. Oni znali swój adres na pamiêæ. Tutaj przecie przychodzili na œwiat. I st¹d czarny karawan wywozi³ ich ziemskie truch³a na pobliski cmentarz komunalny. Co tu du o pisaæ uliczka jakich jest setki tysiêcy rozsianych po miastach ca³ego œwiata. Czy ty te mieszkasz w takim miejscu? Bo ja tak. Opowiem wam, co zdarzy³o siê niedawno na mojej uliczce, co rozpali³o zastyg³e spojrzenia jej mieszkañców. To by³ ca³kiem pogodny, wiosenny dzieñ powszedni. Dzieci, które by³y jeszcze za ma³e, by wybiec rano z tornistrem do szko³y, zosta³y po œniadaniu wygonione z domów. Takie brzd¹ce potrafi¹ byæ upierdliwe, pl¹cz¹ siê pod nogami; niech polataj¹ po ulicy. Spora gromadka malców zbi³a siê na chodniku, g³oœno ustalaj¹c w co bêd¹ siê bawi³y. W oknach pojawi³y siê kobiece d³onie trzepi¹ce serwetki z œniadaniowych okruchów. W innych zawis³y piernaty p³awi¹ce siê w strumieniu wiosennego s³oñca. Z bramy o ostatnim numerze, wybieg³ ma³y ch³opiec. W poœpiechu dogryza³ czerwone jab³ko. Biegn¹c do kolegów rzuci³ z rozmachem ogryzek na trotuar. Szcz¹tki dojrza³ego owocu bryzgnê- ³y na uliczn¹ latarniê dolepiaj¹c siê do innych zaschniêtych farfocli. Przy witrynie sklepiku z gazetami i papierosami stanê- ³o paru s¹siadów. Jak zwykle o tej porze wyg³aszali swoje s¹dy o wielkich wydarzeniach, które wstrz¹snê³y œwiatow¹ polityk¹ w ostatnich godzinach. Nadszed³ od strony cmentarza. Przez chwilê sta³ u wylotu uliczki uwa nie wpatruj¹c siê w jej g³¹b. Nikt go nie zauwa y³, nikt nie odwróci³ g³owy by zlustrowaæ obcego taksuj¹cym spojrzeniem. Po wzrokowym rekonesansie mê czyzna ruszy³ powoli, samym œrodkiem wybrukowanej jezdni, na drugi koniec ulicy. Wynurzaj¹c siê z cienia wkroczy³ w s³oneczn¹ plamê, ukazuj¹c wszystkim zainteresowanym sw¹ potê n¹ posturê dojrza- ³ego mê czyzny, odzian¹ w wielki, skórzany fartuch taki, którego ju nikt nie u ywa. Z wysokoœci swych stu dziewiêædziesiêciu centymetrów móg³ zajrzeæ w otwarte okna pierwszego piêtra kamieniczek. Szed³ wolnym krokiem cz³owieka zmêczonego, spracowanego. Siwiej¹ce na skroniach w³osy by³y jeszcze bujne, niebieskie oczy spokojnie spogl¹da³y spod krzaczastych brwi. Smag³a i pobru d ona twarz mog³a byæ wskazówk¹, e jej w³aœciciel du o przebywa na powietrzu i wszed³ od dawna w stateczny wiek œredni. Mê czyzna niespiesznie dotar³ do koñca uliczki, co zajê³o mu niewiele czasu. Stan¹³ i odwróci³ siê twarz¹ w stronê, z której przyszed³. Zastyg³ bez ruchu. Teraz ju nie by³ cieniem. Wszyscy stali wpatruj¹c siê w niego jak urzeczeni. Nawet kobiece d³onie œciskaj¹ce œcierki od kurzu, znieruchomia³y. Nawet rozpêdzone, rozwrzeszczane dzieci zatrzyma³y siê w miejscu z piskiem podeszwy, z niemo otwartymi buziami. Nikt nie spuszcza³ z obcego wzroku. A on powoli siêgn¹³ praw¹ rêk¹ do kieszeni fartucha. Uczyni³ to w taki sposób, e œwiadkowie spodziewali siê ujrzeæ srebrzysty kolt, niczym u mœciciela z westernu. Ale w d³oni mê czyzny b³ysnê³a moneta. Przez moment wa y³ j¹ w palcach, po czym z rozmachem rzuci³ w górê. Po chwili schyli³ siê by zobaczyæ na któr¹ stronê upad³a. Ci, którzy stali bli ej tak e pochylili siê. Reszka powiedzia³ odruchowo korpulentny mieszkaniec uliczki. Obcy w fartuchu, jakiego ju nikt od dawna nie u ywa, nie raczy³ ani odpowiedzieæ ani nawet spojrzeæ. Zabra³ monetê, schowa³ j¹ do kieszeni fartucha i zacz¹³ rozwi¹zywaæ d³ugi pakunek, który niós³ w lewej rêce. Tymczasem na ulicy gêstnia³ t³umek ciekawskich mieszkañców. Wychodzili ze swoich domów, z warsztatów, sklepików. Inni tkwili wychyleni po pas, z okien mieszkañ. Ich oczom ukaza³a siê zawartoœæ tajemniczej paczki. By³a to miot³a. Wielka, gruba, mocna miot³a uliczna. Takiego starego typu, jakiego od dawna ju nikt nie u ywa. Mê czyzna, obojêtny, jakby wokó³ nie by³o nikogo, mocno uj¹³ w swoje du- e d³onie miot³ê, przeszed³ na chodnik po parzystej stronie i po prostu zacz¹³ zamiataæ. Mieszkañcy os³upieli. Tyle zachodu o zwyk³e zamiatanie. Jakiœ cieæ rzek³ sprzedawca gazet do piekarza z lekcewa eniem. Ale sk¹d przyszed³? Dlaczego? Na naszej ulicy nie ma ciecia. Kto go przys³a³? docieka³ serwisant komputerowy. W odpowiedzi doczeka³ siê tylko wzruszenia ramion s¹siadów. Kogo obchodzi jakiœ cieæ. Nikt nie skierowa³ swego pytania do mê czyzny z miot³¹. Nie wygl¹da³ na takiego, który udzieli³by odpowiedzi. Uliczka o y³a, wszystko wróci³o w swoje wyrobione koleiny. ycie potoczy³o siê leniwym, ustalonym trybem. Nawet odg³os szurania miot³¹ niespecjalnie zak³óca³ rytm codziennych zdarzeñ. By³ tak samo monotonny i niespieszny jak wszystko dooko³a. Na drugi dzieñ wstaj¹ce s³oñce zajrza- ³o w boczn¹ ulicê z ciekawoœci¹. Ale widocznoœæ by³a gorsza. W powietrzu unosi³ siê kurz z zamiatanych œmieci. Mê - czyzna rano powróci³ ze swoj¹ miot³¹ i rozpocz¹³ pracê dok³adnie w miejscu, w którym wieczorem przerwa³. Do po³udnia dotar³ do koñca chodnika. Wszystkie œmieci wrzuci³ do taczki, któr¹ ze sob¹ przyturla³ i znikn¹³ za rogiem. Wróci³ po pó³ godzinie. Na ramieniu niós³ zwiniêty, gumowy w¹ do wody. Pod³¹czy³ go do ulicznego hydrantu i zacz¹³ polewaæ p³yty zamiecionego chodnika. Wychyleni z okien mieszkañcy obserwowali to ze zdziwieniem. Psu na budê takie sprz¹tanie burkn¹³ piekarz do swojego pomocnika zamiecie drugi chodnik i wszystko zakurzy na nowo. Dlaczego nie sprz¹ta naszej strony zdenerwowa³a siê wdowa po stolarzu w czym tamci s¹ lepsi od nas? Obcy mê czyzna w skórzanym fartuchu (takim jakiego od dawna nikt nie u ywa) nie zwraca³ uwagi ani na biegaj¹ce dooko³a, wrzeszcz¹ce dzieci ani na doros³ych. Spokojnie la³ wodê na pojedyncz¹ p³ytê. Po czym energicznie szorowa³ j¹ wielk¹, ry ow¹ szczotk¹. Sp³uka³, obejrza³ swoje dzie³o i ponowi³ czynnoœæ szorowania. Gdy by³ zadowolony z efektu swojej pracy, przechodzi³ na nastêpn¹ p³ytê. Za nim lœni³ piêkny, jasny granit, wyszlifowany na g³adÿ tysi¹cem kroków. Ludzie wybiegli z domów i cisnêli siê jeden przez drugiego by obejrzeæ trotuar. Jaki piêkny westchnê³a ona urzêdnika. Mieszkañcy drugiej strony wrócili uwa nie ogl¹daj¹c swoje p³yty chodnikowe. Ktoœ splun¹³ i roztar³ butem œlinê by zobaczyæ co jest pod warstw¹ brudu. Ale niczego, oprócz spodniej warstwy brudu, nie zdo³ali zobaczyæ. Szorowanie chodnika zajê³o obcemu dwa dni. Potem rozpocz¹³ polewanie i szorowanie latarni. PóŸniej przysz³a kolej na ³aweczki, które po trzy sztuki znajdowa³y siê po ka dej stronie uliczki. Gdy wreszcie zszed³ z nich brud, wszyscy zobaczyli jak bardzo s¹ zniszczone i odrapane. Gdy porz¹dnie wysch³y, mê czyzna w skórzanym fartuchu takim jakiego ju nikt przyniós³ narzêdzia, pêdzle, puszki z farbami. Wszyscy z zapartym tchem obserwowali proces reperowania ³awek i latarni. Mieszkañcy brudnej strony przestali siê liczyæ na ulicy. Wszyscy skupiali siê na tym co zrobi obcy, czy uda mu siê przywróciæ œwietnoœæ ulicznym urz¹dzeniom. O dziwo wszystko mu siê udawa³o. Niewiele czasu minê³o gdy zab³ys³y od dawna nieczynne latarnie, a ich misternie kute os³ony zajaœnia³y ca³¹ swoj¹ urod¹ dawnego rzemios³a. aweczki utrzymane w podobnym stylu zaprasza³y do odpoczynku strudzonych przechodniów. Wœród mieszkañców obu stron co i rusz wybucha³y spory. Powsta³y dwa zaciekle, zwalczaj¹ce siê obozy. Kto widzia³, by eliwne latarnie malowaæ na czarno krzycza³a ona policjanta. Czerwone ³awki? Powinny byæ zielone sekundowa³ jej m¹. Co wy tam siê znacie lekcewa ¹co odpowiadali z naprzeciwka. My siê nie znamy? My? korpulentny mê czyzna przebieg³ przez jezdniê i napar³ swoim wydatnym brzuchem na sprzedawcê gazet. Ich torsy pochyli³y siê do przodu. Spojrzenia zwar³y siê ze sob¹ w œmiertelnym starciu. Piêœci zwinê³y siê w ku³aki. Ju, ju mia³ rozgorzeæ bój, gdy nagle odskoczyli od siebie jak poparzeni. Ich stopy i nogawki spodni by³y ca³e przemoczone. Cieæ spokojnie polewa³ wê em kamienne schodki wejœciowe. Schody te czyœci?! zdumieli siê wszyscy. Te wyczyœci³. Potem wyszorowa³ piwniczne okienka i piêknie umy³ witryny wszystkich sklepików i warsztatów. ona sprzedawcy gazet przynios³a wiadro, szczotkê i zaczê³a szorowaæ korytarz wejœciowy w swojej kamienicy. Dopiero teraz zobaczy³a jaki jest brudny i obskurny. Po dwóch dniach namys³u reszta kobiet rzuci³a siê do wiader i szczotek. Nikt nie zwraca³ uwagi na obcego mê czyznê w skórzanym fartuchu (takim co to ju nikt ) i czym teraz siê zajmowa³. Wszyscy z zapartym tchem sprawdzali jaki wzór ma posadzka ich sieni, jaka farba kryje siê na œcianach pod brudem i naklejonymi starymi og³oszeniami. Z bramy z ostatnim numerem wybieg³ ma³y ch³opiec. W poœpiechu dogryza³ dojrza³ego banana. Wokó³ d³oni majta³y mu siê paski ó³tej skórki. Ch³opiec bieg³ lœni¹cym chodnikiem koñcz¹c jeœæ i rozgl¹da³ siê za kolegami. Wszyscy wstrzymali oddech. Dziecko podnios³o r¹czkê z pust¹ skórk¹ i zastyg³o. G³uchy
W ASNYM G OSEM NR 87 PREZENTACJE 9 pomruk przeszed³ przez uliczkê. Ch³opczyk pomyœla³, po czym przebieg³ na drug¹ stronê ulicy, rzuci³ skórkê i pêdem wróci³ do siebie. Wœród mieszkañców nieparzystej strony zawrza³o. Gdy wydawa³o siê, e ju nic nie zapobiegnie krwawemu odwetowi, e nic nie ocali spokoju wtedy sta³ siê cud. Z bramy wyskoczy³ piekarz, przebieg³ ulicê, podniós³ skórkê i wrzuci³ do b³yszcz¹cego œwie ¹ farb¹, kutego kosza na œmieci. Och wytrzymajcie jeszcze trochê. Nied³ugo przyjdzie do was powiedzia³ ugodowo. Fakt zgodzili siê po jednej i drugiej stronie przecie ju chyba skoñczy³. Co jeszcze mo e zrobiæ? Widzieliœcie jaki napis jest w bramie pod szóstk¹? ChodŸcie zobaczyæ sypnê³y siê przyjazne zaproszenia. Rozpoczê³o siê zwiedzanie wyszorowanych klatek schodowych. Mê czyÿni toczyli fachowe dyskusje o farbach i szpachlach. Spierano siê o kolory. Planowano wielkie malowanie. Mieszkañcy brudnej strony z niechêci¹ wrócili do siebie. Uliczka wygl¹da³a jak sklejone przypadkiem dwa œwiaty. Brud by³ pora aj¹cy, odbiera³ im chêæ do ycia, pracy, czegokolwiek. Nie bêdziemy na niego czekaæ powiedzia³a ona policjanta. Za drzwiami mieszkania us³ysza³a brzêk wiadra. Ja te idê krzyknê³a i z³apa³a szczotkê i œcierkê. Szybko do³¹czy³a do s¹siadki. Ciekawe jaka u nas jest posadzka? Nigdy jej nie widzia³am, a mieszkam tutaj ju trzydzieœci lat odrzek³a kobieta z trzeciego piêtra. Dotar³y do bramy i okaza³o siê, e by³y ju tam inne mieszkanki kamienicy. Sprawnie ustali³y zakres pracy, rozdzieli³y czynnoœci i wziê³y siê ostro do roboty. Do wieczora niewiele zwojowa³y. Nie dotar³y do pod³o a czyszczonych powierzchni. Ale drugiego dnia spod szczotki coœ b³ysnê³o czystym b³êkitem. Pod wieczór sekundowa³a im ju wiêksza czêœæ mieszkañców uliczki. Spod brudu wy³oni³ siê fresk, którego najstarsi mieszkañcy nie pamiêtali. By³a to bukoliczna scena rodzajowa. Piêkne pasterki zastyg³y s³uchaj¹c graj¹cych na fletach m³odzieñców. Baranki pas³y siê wœród romantycznych ruin. I tylko wychylony z dziupli starej wierzby rogaty satyr zak³óca³ pogodny nastrój malunku. Trzeba to gdzieœ zg³osiæ. Mo e to ktoœ znany namalowa³? To na pewno ma muzealn¹ wartoœæ ze wszystkich stron pada³y ró ne opinie, pytania. W ferworze sporów i odkryæ nikt nie zwraca³ uwagi na sprz¹taj¹cego mê czyznê. Uznali, e jedna strona uliczki jest ju skoñczon¹ doskona³oœci¹. Ale nie docenili jego pomys³owoœci. Od rana cieæ rozstawia³ po czystej stronie skrzynie i donice. Potem pracowicie wype³nia³ je ziemi¹. A nastêpnie trzy dni sadzi³ kwiaty, krzaczki i miniatury drzew. Jego kompozycje by³y wysmakowane, ale i dostosowane do warunków klimatu. Roœliny zastosowa³ efektowne, ale ³atwe w uprawie. W uliczce zaczêli pojawiaæ siê mieszkañcy s¹siednich ulic. Chodzili, ogl¹dali, zwiedzali. Miejscowych te wizyty nie cieszy³y. Obcy przynosili na butach brud, no i mogli po³amaæ kwiaty, rzuciæ niedopa³ek, rozsi¹œæ siê, nie daj Bo e, na ich ³aweczce. I wtedy milcz¹cy mê czyzna wzi¹³ swoj¹ miot³ê i przeszed³ na drug¹ stronê. Ze wszystkich piersi wyrwa³o siê westchnienie ulgi. Dysproporcja jaka wytworzy³a siê na uliczce by³a wprost nie do zniesienia. Teraz mia³o to siê skoñczyæ. Mieszkañcy zaczynali ka dy dzieñ od sprawdzenia postêpów w pracy. Najpierw z przyjemnoœci¹ patrzyli na ukwiecon¹ stronê, nastêpnie z ciekawoœci¹ na drug¹. Wy³oni³ siê jasny granit p³yt chodnikowych, potem zab³ysnê³y naprawione latarnie. Za nied³ugo ju i ich ³aweczki kusi³y swym wygodnym siedziskiem. A za drzwiami bram wejœciowych wprost wrza³o. Mieszkañcy na wyœcigi odnawiali swoje klatki. Co rusz wybucha³y k³ótnie o kolory œcian, kszta³t nowych tralek. To co dzia³o siê na ulicy by³o spraw¹ drugorzêdn¹. Tam toczy³a siê praca. Przy kolacjach rodziny spiera³y siê o skrzynki okienne, o odnowienie pod³óg w mieszkaniu. Liczono fundusze na remonty. O obcym mê czyÿnie w zasadzie siê nie mówi³o. Czasem tylko ktoœ ze z³oœci¹ rzuci³, e siê guzdrze jak stara pierdo³a, e dawno powinien skoñczyæ, e jak sobie ju pójdzie w cholerê to bêdzie na ulicy taki spokój i tak piêknie. Dni bieg³y wartko, dysproporcja na uliczce zmniejsza³a siê z ka dym dniem. Ju wszystko zosta³o wyszorowane, naprawione. Teraz mia³y zjawiæ siê roœliny. Ale rano mê czyzna nie przywióz³ donic i skrzyñ. Nie pojawi³ siê tak e po po³udniu. Nie przyszed³ i nastêpnego dnia. Mieszkañcy zaczêli siê niecierpliwiæ. Mo e jest chory? ³agodzi³a nastroje ona policjanta. To niech przyœle zastêpstwo. Co to za pracownik co nie usprawiedliwi nieobecnoœæ! Parzysta strona uliczki milcza³a. Sprz¹tacz nie by³ ju im potrzebny. Nawet do pielêgnowania roœlin. Tym zajêli siê sami mieszkañcy. I nie mieli ochoty odstêpowaæ tej przyjemnoœci jakiemuœ obcemu facetowi od miot³y. Po tygodniu mieszkañcy uliczki ju byli pewni, e mê czyzna siê nie pojawi. Wieczorem wszyscy wyszli z domów. Mê czyÿni parzystej strony otoczyli swoje skrzynie i donice ywym pierœcieniem ochronnym. Co by³o dalej? A gdyby to by³a twoja ulica? Co wydarzy³oby siê wtedy u was? Co ty byœ zrobi³? Nikt ciê nie s³yszy, nawet ja. Powiedz prawdê. Co byœ zrobi³ w takie sytuacji? Ta rubryka, to kolejne podium dla kolegów z RSTK. Prosimy o nadsy³anie do Redakcji W³asnym G³osem informacji o Waszych sukcesach literackich, plastycznych, fotograficznych, muzycznych, filmowych redakcja Zofia Kulig z Prudnika, zwyciê czyni Opollinek w kategorii proza W drodze na literacki Parnas Od pocz¹tku powstania Robotniczego Stowarzyszenia Twórców Kultury oraz Twórczoœci Robotników, a potem W³asnym G³osem, z radoœci¹ i satysfakcj¹ czytam o osi¹gniêciach cz³onków tego Stowarzyszenia i wspó³pracy z ludÿmi pióra, intelektualistami, którzy nie unikaj¹ kontaktów z osobami mo e niewykszta³conymi, ale maj¹cymi wiedzê ycia i doœwiadczenia. Jak to dobrze, e mog¹ siê realizowaæ, wypowiadaæ swoje jestem, zachowaæ godnoœæ i swoisty autorytet prawdy o yciu pokolenia, które coraz liczniej odchodzi. Sama wchodzi³am w szranki literackie, recenzuj¹c dorobek robotniczych twórców, którzy jestem przekonana, nie mogliby siê wypowiadaæ i pisaæ, gdyby nie grupy regionalne i lokalne, gdzie prowadzone by³y warsztaty, konsultacje, spotkania itp. Sama przez to przechodzi³am od pocz¹tku powstania organizacji i dzia³alnoœci RSTK w Warszawie, a potem na OpolszczyŸnie, zak³adaj¹c pierwsze ko³o RSTK przy klubie Ludzi Pisz¹cych w Prudniku, które objê³o z czasem Nysê, Kêdzierzyn, a potem kolejne miejscowoœci naszego województwa. Dziêki uczestniczeniu w warsztatach literackich rozwija³a siê równie moja twórczoœæ i wydawa³am kolejne tomiki, a uzbiera³o siê ich dziewiêæ. Czytaj¹c apel zamieszczony we W³asnym G³osem nr 85, aby pisaæ o sukcesach naszych cz³onków, chcia³abym pochwaliæ siê tak e naszymi osi¹gniêciami. Otó w 2012 roku nasi cz³onkowie mieli znacz¹ce osi¹gniecia. Witold Hreczaniuk wyda³ debiutancki tomik wierszy pt. Krajobrazy dalekie i bliskie, przyjêty yczliwie przez œrodowisko literackie. Rozwin¹³ siê bardzo Jerzy Stasiewicz poza tworzeniem opowiadañ, znany jest z wierszy zamieszczanych w ró nych almanachach i czasopismach, a zaczyna³ bardzo skromnie. Nowy tomik wierszy wyda³a Danuta Koby³ecka wyró niaj¹ca siê w organizowaniu konkursu literackiego Orzech, w którym bierze udzia³ tak e m³odzie. Uwa am jednak, e najwiêkszym sukcesem s¹ nagrody i wyró nienia dla Zofii Kulig fryzjerki, która w 2012 roku otrzyma³a nagrody godne opublikowania, a mianowicie: I miejsce w kategorii prozy w I Ogólnopolskim Przegl¹dzie Twórczoœci Literackiej Seniorów Opollinki (Opole 2012), II miejsce w XXIII Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim im. Jana Krzewniaka (Karczew 2012) i III miejsce w IX Edycji Konkursu im. Micha³a Lisowskiego. Wyró nienie drukiem w VII Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim O wawrzyn S¹decczyzny. Pe³ni równie od 5 lat opiekê nad Klubem Ludzi Pisz¹cych w Prudniku, prowadz¹c regularne konsultacje. Wspomnê te, e i mnie doceni³o œrodowisko i w³adze Prudnika, przyznaj¹c mi tytu³ Zas³u ony dla miasta i gminy Prudnik w czasie uroczystoœci jubileuszowych Klubu Ludzi Pisz¹cych i promocji tomiku wierszy Rozmiary s³ów (2012). Piszê do Naszych na Parnasie, bo to s¹ ludzie godni, pracowici i ambitni, a jak pisa³ C. K Norwid: Nie po to œwiat³o jest, by pod korcem sta³o, ani sól ziemi do potraw kuchennych. Œwiat³o po to jest by zachwyca³o do pracy praca by siê zmartwychwsta³o. Niech tak e na ³amach naszego pisma zostanie pamiêæ i wiedza o tych, którzy yj¹ i tworz¹ nasz¹ historiê. Daniela D³ugosz-Penca
10 POEZJA Mieczys³aw Wojtasik Na tropie prawdy pomiêdzy cieniami pochylonych drzew i zapatrzonych w krawêdÿ nieba zwierz¹t szukam hodowcy prawd pozdziera³em z murów wszystkie listy goñcze teraz ja bêdê œcigany zanim stanê w miejscu gdzie wszystko siê zaczyna odkroj¹ mi stopy by adnych œladów po mnie nie by³o wy³upi¹ oczy ebym nie widzia³ gdzie wszystko siê koñczy odetn¹ jêzyk i sam stanê siê prawd¹ niem¹ i ociemnia³¹ jak zwykle Majka Maria ywicka-luckner wielkanocna rozmowa z ojcem czy wiesz e ju nie zamykaj¹ oczu piaskiem? kamieniejemy by³byœ niemodny do ywego kochaj¹c grechutê twój prawnuk po nierównej walce piêciolatka z wielkanocn¹ palm¹ pyta niebezpiecznie g³oœno kto zabi³ Jezusa? NA WARSZTACIE RECENZENTA W ASNYM G OSEM NR 87 Na moj¹ pocztê przychodz¹ korespondencje zw³aszcza od m³odych adeptów sztuki pisarskiej, co najbardziej cieszy wiekow¹ ju Siostrê. Cieszy mnie ogromnie, e ta rubryka jest potrzebna, e piszecie do mnie, e czytacie wszelkie komentarze. Niektóre z korespondencji przerodzi³y siê ju prawie w wirtualne przyjaÿnie, co równie bardzo sobie chwalê. Chcia³abym jednak zachêciæ trochê starszych pisz¹cych do dzielenia siê poezj¹, do rozmów o niej. M³odzi s¹ odwa ni a starsi? Na ten nowy sezon literacki yczê wszystkim pisz¹cym WENY i dzielenia siê s³owem. Siostra Konsumata. NADES ANE WIERSZE zaprawdê powiadam wam stworzy³am now¹ konstelacjê strzykawki butelki ginu s³oików z kompotem rzeczy zupe³nie dla mnie obcych w ten sposób radzê sobie z ciemnoœci¹ do twarzy by³o mi naj³adniej zw³aszcza w listopadzie nie potrzebowa³am make-upu utlenionych w³osów wystrza³owych ciuchów i ulubionych kolczyków by³y w wymowie za jednoznaczne jak twoje eseje o byciu cz³owiekiem od chwili poczêcia brakowa³o w nich g³êbi któr¹ najlepiej oddaj¹ jaskinie jest w nich echo jakie pozwala nam na niepamiêæ od ska³y do ska³y wci¹ du o miejsca na sympatyczne roz³o enie ud i wymianê kodów genetycznych wcale nie bez znaczenia by³y podró e przed œwitem kiedy pospiesznie zbieraliœmy porozrzucane Ksi¹ ki do recenzji proszê przesy³aæ na adres redakcji, a wiersze na maila siostrakonsumata@gmail.com POCZYTALNIA! G³êbokie Ÿród³a, Wanda Karczewska G³êbokie Ÿród³a Wandy Karczewskiej powsta³y w 1973 roku. Powieœæ ta dziœ zapomniana jest wspania³ym studium psychologicznym wewnêtrznych relacji cz³onków rodziny. Ludzi obarczonych prze yciami wojennymi, ludzi zagubionych, yj¹cych wed³ug w³asnych mylnych przeœwiadczeñ. Uwielbienie, zagmatwanie, zagubienie, poczucie winy, utrata i do tego wiele przemyœleñ natury pisarskiej. Œwietna, na nowo odkryta podczas Festiwalu im. W. Karczewskiej w Kaliszu polska proza najwy szych lotów. U SIOSTRY KONSUMATY ubrania i nak³adaliœmy na siebie rzeczywistoœæ pomimo e dopiero zupe³nie niedawno pozbyliœmy siê tysiêcy dolarów na operacje plastyczne twarzy moich piersi i twoich poœladków nigdy nie mówi³eœ e po nocach które spêdzi³eœ ze mn¹ masz k³opoty z oddychaniem w bia³ym wierszu czujesz siê jak w zamkniêtej klatce schodowej i zatrzymujesz na ka dym kolejnym wersie stopniu by nabraæ w p³uca farby pêkaj¹cej pod wp³ywem zimnych dotyków wiêc teraz bojê siê ciebie podejœæ tak zwyczajnie jak zawsze wyci¹gam wnioski Daria Dziedzic z D¹browy Górniczej Takie wiersze powoduj¹, e ja tracê robotê tu nie ma czego poprawiaæ. No mo e z jednym wyj¹tkiem proponujê zrezygnowaæ z make-upu. To jest dobry wiersz. polecane ksi¹ ki Wyznania m³odego pisarza, Umberto Eco Wyznania m³odego pisarza, to zbiór przemyœleñ Umberto Eco o tym jak, dlaczego i przy u yciu jakich narzêdzi pisaæ. Pisaæ nie tylko powieœæ, ale równie poezjê. Co to jest natchnienie, podwójne kodowanie, czym s¹ teksty fikcyjne i jak to siê ma do wieloletniej pracy nad tekstem. Ciekawa i pouczaj¹ca wêdrówka z autorem Imienia Ró y, a przy tym zabawa i relaks od ciœnienia na szybkie pisanie. Eco zosta³ przecie pisarzem dopiero po prze yciu pó³wiecza. XXIV Ogólnopolskie Literackie Spotkania Pokoleñ Kruszwica-Kobylniki czekam z odpowiedzi¹ a zmalej¹ mi d³onie Lidia Ziurkowska-Michalewska Bliskoœæ Z twarz¹ wtulon¹ w zielony zapach ziemi ch³onê jej ciep³y oddech zostawiam rosê zmêczenia pulsuj¹ praojców soki s³yszê wieków szept ciszê pos³ania z kamieni ³zy przemienienia
W ASNYM G OSEM NR 87 Leszek uliñski Dekalog dobrego wiersza II(4) VI. Innym przyk³adem umiejêtnoœci inteligentnego bawienia siê wierszem i podporz¹dkowania jego formie wszystkich mo liwych pomys³ów jest strofa pe³na aluzji i kryptocytaów: Ej ty na szybkim koniu!... Dalej wiecie... Wieszcz wielki sobie zapytania czyni; A drugi mu wieszcz w przyleg³ym powiecie Odpar³: Sk¹d, powiedz, wracaj¹ Litwini? That is a question! Tu pytanie trzecie: Komu ty jedziesz? Jak mówi¹ mudzini, Które ja czyniê, naœladuj¹c metra: Galop w po³owie pierwszej hexametra. Najpierw kryptocytat z Marii Antoniego Malczewskiego, potem z Konrada Wallenroda Mickiewicza, wreszcie z Szekspirowskiego Hamleta... Po to, by zademonstrowaæ polsk¹ wersjê homeryckiego heksametru, tzw. heksametr daktyliczny (którego idealnym polskim wzorcem s¹ w³aœnie Mickiewiczowscy Litwini wracaj¹cy z nocnej wycieczki ). Ta wymiana cytatów upozorowana jest na rozmowê miêdzy S³owackim, Mickiewiczem a Malczewskim. Bardzo inteligentna strofa, popisowa wrêcz, a przy tym dowcipna i pomys³owa. Sztuka cytatu potrafi byæ wspania³a. Pozwólmy sobie na dygresjê. Oto znany fragment Lilii Mickiewicza: Kto tam? spad³a zapora, Wychodzi starzec, œwieci; Pani na kszta³t upiora Z krzykiem do chatki leci. Ha! ha! zsinia³e usta, Oczy przewraca w s³up, Dr ¹ca, zblad³a jak chusta; Ha! m¹, ha! trup! A oto parodia Ga³czyñskiego, oparta w³aœnie na kryptocytacie (utwór Lilie albo kwiatki prohibycyjne. Ballada ostrzegaj¹ca, 1930, opowiadaj¹ca przypomnê o biednym panu, którego porzuci³a ona, wiêc ten snu³ siê po mieœcie w czas s³ot, by zalaæ robaka, lecz bezskutecznie z powodu prohibicji, tote wybra³ wyjœcie najsmutniejsze): Rzuci³ siê pan ze ska³y, przekl¹³ onê i zupê... i puchacze puch³y nad ha mê em, ha trupem. Notabene ta dygresja pokazuje jak cudownie literatura ró nych epok potrafi wchodziæ ze sob¹ w dialog, nawi¹zywaæ ³¹cznoœæ, odœwie aæ w³asne wizerunki. VII. Filozofia artu jest trudn¹ kategori¹, musimy do niej dorosn¹æ, dojrzeæ. Musimy nabraæ dystansu do ycia. To przychodzi z wiekiem. Nie wiem, czy wraz z wiekiem œwiat zmienia siê z dramatu w satyrê, ale wiem, e np. histeryk mo e siê zmieniæ w stoika. M³ody poeta leci na lep efekciarstwa, ³atwiej ulega egzaltacji i melancholii... Myœli graj¹c te nuty e jego uduchowienie siêga szczytu i nawet do g³owy mu nie przychodzi, e mo e np. ocieraæ siê o kicz, bana³, standard. Oddajmy po raz kolejny g³os Julowi:... Dopóki serce wre mi³oœnie, Nie yjesz na tym œwiecie, ale drzemiesz: Gdy zgaœnie, wtenczas zaczynasz dopiero Pojmowaæ, e ten ca³y œwiat satyr¹. Dopókiœ m³ody, bawi¹ ciê ballady, Poezja gminna nadzwyczaj zachwyca, Lubisz w wierszykach chmury, ksiê yc, gady, Znajdujesz, e jest jakaœ tajemnica We mgle, w której wiersze brzêcz¹ jak owady, I brylantuj¹ myœl blaskiem ksiê yca; I myœlisz, e to sam poeta roi, Skrzy siê i b³yska i leci?... On stoi. Ty sam te wiersze niesiesz w kraj marzenia, W tej mgle twych w³asnych myœli têcza œwita, W tych dumkach twoje lataj¹ westchnienia; Potem z tych wszystkich wierszy, dumañ kwita! Potem trzy wiersze Danta, pe³ne cienia, Ale rozumu: serce twoje chwyta, Wa y, rozbiera. A prawdziwa lekcja, Która poezji uczy: jest dyssekcja. M³ody poeta stoi w miejscu! Zatraca siê w marzeniu i jego mg³awicach. M³ody poeta wzdycha! Póki nie przekroczy poetyckiego Rubikonu. Póki np. nie weÿmie do rêki Boskiej komedii. To w³aœnie mo e byæ lekcja innych œwiatów i innej poezji. Dyssekcja rozdarcie doœwiadczenia yciowego, przejœcie od ³atwych wzruszeñ do trudnych refleksji. Nie powinienem tutaj cytowaæ konkurencji, a wiêc Mickirewicza, ale to on w³aœnie napisa³ kilka m¹drych s³ów o wieku mêskim wieku klêski... Laureaci XVII Ogólnopolskich Prezentacji Œwidnik 2012 POEZJA Papierowe ptaki 11 Niebo z dziur¹ ozonow¹ wsparte tylko na dachach wie owców Kat z polecenia œci¹³ drzewa ich korzenie zaczepia³y samochody na asfaltowej autostradzie Papierowe ptaki w betonowym mieœcie dr ¹ jak liœcie Mira z Brukseli W gor¹czce popo³udnia przy stacji brukselskiego metra wy³oni³a siê nagle jej elegancja szczup³a d³ugow³osa s³oneczne okulary nie pozwoli³y zajrzeæ w jej oczy zaczê³a siê oddalaæ gdy mijaliœmy belgijsk¹ katedrê wiêc przyœpieszy³em za sznurem zaparkowanych aut zniknê³a i znowu siê wy³oni³a rozmawiaj¹c przez telefon zabrak³o mi œmia³oœci by zamieniæ z ni¹ s³owa mo e dlatego e nie wiedzia³em w jakim jêzyku znowu skrêci³a w alejê a ja dyskretnie za ni¹ gdy rozb³ys³y czerwone œwiat³a zgubi³em j¹ nie pozna³em nawet jej imienia mo e by³a mira em a mo e wehiku³em czasu oddali³a siê w przesz³oœæ? czy w przysz³oœci znowu siê zjawi? tym razem bez okularów wysi¹dzie z wehiku³u czasu przy stacji warszawskiego metra a ja poznam jej imiê i przyjrzê siê jej oczom Bruksela Warszawa, 24-26 lipca 2012 r. Poranny erotyk kota który jest w tobie oswoi³am pantera odgryz³a mi palce tygrysa ju nie ujarzmiê wilczyca we mnie wyje
12 PROZA Roman Habdas z cyklu: Ma³y Pary (5) Na wycieraczce Zuzia rzuci³a przed wyjœciem z mieszkania zostañcie z Bogiem, i pobieg³a do swoich Dzieci Bo ych, którym od roku organizowa³a pi¹tkowe popo³udnia z Pismem Œwiêtym i zabaw¹ w parafialnej salce. Staszek w pokoju goœcinnym siedz¹c przy stole rozwi¹zywa³ krzy ówkê. Ewa wesz³a do niego i zaproponowa³a: W³¹czê telewizor? Jak chcesz odpar³ i przysiad³ na wersalce, obok ony. Mo e zrobimy sobie kawê? Jestem taka œpi¹ca. Zrobimy sobie, czyli ja mam pójœæ i zaparzyæ, czy tak? Tak i nie inaczej odpowiedzia³a z uœmiechem i po³o y³a rêkê na jego kolanie. Tylko pamiêtaj, dla mnie rozpuszczalna z jednej ³y eczki, z mleczkiem i w fili ance. W kuchennej szafce znajdziesz wafelki i otwarte pude³ko delicji. Nie musisz mówiæ, ju przed obiadem je wyczai³em. Staszek wsta³. Ewcia, nastaw g³oœniej telewizor rzuci³ z przedpokoju, bo w³aœnie rozpêdzony poci¹g Teleekspressu wioz¹cy newsy wje d a³ na ekran. Wla³ do czajnika wodê i postawi³ na kuchence. Wyj¹³ fili anki, wsypa³ kawê. Z szafki wyci¹gn¹³ ciastka. Wchodz¹c do pokoju zatrzyma³ siê, patrz¹c w ekran i wys³uchuj¹c podawanej w³aœnie informacji o przyznaniu tegorocznej nagrody Nobla w dziedzinie fizyki. Œwiszcz¹cy gwizdek czajnika nie pozwoli³ mu jednak na d³u sze wpatrywanie siê. Zrobi³ kilka kroków i zakrêci³ gaz. Nala³ wrz¹tku i siêgn¹³ do lodówki po mleko. Kiedy tak s¹czyli popo³udniow¹ kawusiê, Ewa zagada³a: Wiesz co, ja tak¹ nagrodê Nobla przyzna³abym osobie, która wymyœli³a pieluchomajtki. Zobacz, o ile ³atwiej jest matkom i przyjemniej dzieciakom z pampersami? Pamiêtasz, jak ca³¹ trójkê chowaliœmy w tetrowych pieluchach, a Zuziê urodzon¹ dziesiêæ lat póÿniej, ju w pampersach? O ile spokojniej przesypia³a noce. Stwierdzi³a. My równie us³ysza³a. A jak pracowa³am w ³obku pamiêtasz? Bo e, ile tam by³o pieluch z ró nymi odcieniami niezbyt pachn¹cej czekolady darowanych przez te najmniejsze sraluchy. Ech, e te wynalazca pieluchomajtek nie dosta³ nagrody Nobla westchnê³a. Szafot Zaraz po ceremonii chrztu Staszka w parafialnym koœciele, p.w. Œwiêtego Miko³aja, którego udziela³ ksi¹dz proboszcz Hildebrandt, rodzice Elek i Jadzia, chrzestni i kilku goœci, udali siê do domu na obiad. W mieszkaniu przy Promiennej pachnia³o pieczonym miêsem, modr¹ kapust¹ i czernin¹. To matka chrzestna Dorota, podarowa³a ze swojego stadka t³ust¹ kaczkê. Natomiast Maryœ rzeÿnik z zawodu i ojciec chrzestny Staszka, ale równie najlepszy kumpel taty Stasia z czasów kawalerki, przywióz³ pêta kie³basy i po³acie wêdzonek. T³uste oka rozpycha- ³y siê po krwistej polewce i zerka³y znad makaronu w³asnej roboty, pokrojonego drobno przez babciê Melê. Kiedy gospodarz otwiera³ pierwsz¹ flaszkê wódki, Staszek ³apczywie ssa³ ociekaj¹c¹ mlekiem brodawkê matczynej piersi. Wzniesiono pierwszy toast za syna i chrzeœniaka, któremu przy drugiej i ka dej nastêpnej flaszce prorokowano rzeÿniczy fach. Up³ynê³y dobre trzy lata. W czerwcowe sobotnie popo³udnie pojawi³ siê W ASNYM G OSEM NR 87 pierwszy zwiastun przepowiedni. Mama Staszka tarmosi³a akurat pietruszkê za gêst¹ aromatyczn¹ czuprynê, kiedy na podwórze wyszed³ Elek, jego ojciec i zapali³ giewonta. Wujo Jasiu m¹ Doroty, sta³ wpatrzony w go³êbnik. Starsi synowie: Marian z Maciejem, kuzynk¹ Krysi¹ i dzieciarni¹ z s¹siedztwa biegali po ulicy. Ciocia z babci¹ Mel¹ siedz¹c na kolorowej ³awce wystawionej z werandy sztrykowa³y na drutach swetry. Elek odezwa³a siê Jadzia prostuj¹c plecy i wymachuj¹c naci¹ weÿ to zielone od marchwi, co tutaj rzuci³am, i sypnij do kurnika. Tak sobie myœlê ci¹gnê³a, e t¹ pstr¹, co przesta³a siê nieœæ, to mo - na by jutro na rosó³. Jak chcesz, kurczaki s¹ ju coraz wiêksze, to i mo e... Zawiesi³ g³os, a k³¹b dymu poszybowa³ nad jego g³owê, kiedy schyli³ siê po z³o one na kupce marchwiowe natki. Staszek pobieg³ za tat¹. Na mniejszym podwóreczku odgrodzonym od reszty ogrodu popiskiwa³y kurczaki. Ojciec wlaz³ do szopki i wyniós³ toporek. Przejecha³ rêk¹ po ostrzu i odstawi³ go trzonkiem do góry, opieraj¹c o kozio³ek s³u ¹cy do pi³owania drewna. Staszek oparty o pieniek przygl¹da³ siê jego ruchom. Tylko nie ruszaj rzuci³ do szkraba. Odwróci³ siê i podszed³ do kurnika. Przesun¹³ skobel, zrobi³ dwa kroki i zamkn¹³ furtkê. Wypatrywa³ tej, o której mówi³a mama. Po rozgdakanej chwili trzyma³ za skrzyd³a pstr¹, co nie chcia³a siê nieœæ. Spod kozio³ka zabra³ toporek. Odwróci³ siê, odgoni³ synka i na szafot pieñka po³o y³ jej ³eb. Kura zawodzi³a a³oœnie, wzdryga³a siê, szamota³a, a jedno ze skrzyde³ wyœlizgnê³o siê z jego rêki i zatrzepota³o. Le ¹cy na ziemi bia³y puch z podrzynanej wczeœniej przez wuja Jasia kaczej g³owy nagle zatañczy³. I opad³. Ojciec mocniej uchwyci³ skrzyd³a, przymierzy³ toporek, uniós³ go iii...! W tej samej chwili Staszek, nie wiedzieæ z czyjego podszeptu, odskoczy³ w bok i z³apa³ krêc¹cego siê obok szopki pisklaka. Kiedy ³eb kury z rozdziawionym dziobem spada³ na przemieszan¹ z trocinami ziemiê, synek trzymaj¹c szamocz¹cego siê kurczaka krzycza³: Tata! Tego tyz, tego tyz!!! Krzyk Przed pójœciem do ³ó eczka, Staszek podobnie jak starsi bracia musia³ zrobiæ siku do nocnika stoj¹cego w kuchni, miêdzy drzwiami a taboretem. Ubrany w barchanow¹ pi amkê zdj¹³ spodnie i przysiad³. Na taborecie obok le a³a w misce oskubana z piór kura. Sika³, a oczy wpatrywa³ w ptaka, opalonego ju z pipiotów, przygotowanego na jutrzejszy rosó³. Jeœli zrobi³eœ, to marsz do ³ó eczka oznajmi³a mama. Podci¹gnê³a Staszkowi spodenki i wysz³a z nim. Przed zgaszeniem œwiat³a w pokoju, z którego okno wychodzi³o na kurnik, us³ysza³ powtarzane co wieczór s³owa: Pamiêtaj, jak bêdziesz chcia³ w nocy sikaæ, to mnie obudÿ! Otuli³a syna ko³derk¹, zgasi³a œwiat³o i wysz³a. Zrobi³o siê szaro. Zza drzwi dochodzi³ g³os z w³¹czonego w kuchni g³oœnika. Po ca³ym dniu wra eñ nie zd¹ y³ nawet w³o yæ palca w dziurkê w œcianie i posmakowaæ przed zaœniêciem tynku. W œrodku nocy otworzy³ oczy. Ciemnoœæ pokoju nie przera a³a ch³opca. Oswoi³ siê z ni¹ ju dawno. Wiedzia³, e po chwili wpatrywania siê w nicoœæ, zobaczy zarys okna. Wsta³ i nie budz¹c nikogo wyszed³ z ³ó eczka pomiêdzy brakuj¹cymi szczeblami. Namaca³ klamkê i uchyli³ drzwi. Teraz tylko kilka kroków przez mrok korytarzyka do kuchni, do nocnika stoj¹cego przy drzwiach. Wyci¹gniêtymi przed siebie rêkoma nabiera³em pewnoœci. Kroczek za kroczkiem i nagle us³ysza³ g³os mamy: Stasiu, Stasiu, to ty? Nie zd¹ y³ wypowiedzieæ s³owa, tylko rozdar³ noc na strzêpy. Skulony na wycieraczce le a³ przy ciocinych drzwiach na parterze i nadal widzia³ tylko ciemnoœæ. Rycza³ w niebog³osy. Jezus, Maria! Elek! Stasiu spad³ ze schodów! Krzyk matki pootwiera³ wszystkim domownikom oczy. Sztrykowaæ robiæ coœ z we³ny na drutach. Radoœæ, szczêœcie i coœ jeszcze Wierszobranie to wybór wierszy poetów na emigracji. Jest to ju trzeci tom antologii 22 autorów, którzy mieszkaj¹ w Niemczech i pisz¹ w jêzyku polskim. Podobnie jak poprzednie tomy, antologia Wierszobranie powsta³a z inicjatywy Marii Kalczyñskiej i Leonarda Paszka, którzy podjêli siê nie³atwego zadania zintegrowania polonijnego œrodowiska poetów. Ksi¹ ka zosta³a zadedykowana pamiêci Janusza Korczaka. W antologii poeci zaprezentowani s¹ alfabetycznie. Oprócz przedstawienia wybranych wierszy, ka dy z poetów ma swoj¹ notkê biograficzn¹. Wielu z nich jest laureatami konkursów poetyckich, publikuje swoje wiersze w czasopismach, wyda³o swoje tomiki wierszy. Zaistnia³y w tym tomiku równie osoby pisz¹ce do szuflady. Wœród autorów znalaz³a siê tak e Irena Moll, która wspó³pracuje z W³asnym G³osem. W swoim wierszu W metrze poczyni³a bardzo znamienn¹ obserwacjê: kiedyœ/m³odych zbli a³/poci¹g/dzisiaj/para s³uchawek/siedz¹ blisko bez czu³oœci/prawie przytuleni/ (bo kabelek za krótki) /s³uchaj¹ jednym uchem/ale nie siebie. Na uwagê zas³uguj¹ równie zdjêcia. Autorem wiêkszoœci fotografii jest Robert Widera, który potrafi³ utrwaliæ na nich ulotn¹ chwilê radoœci i szczêœcia. Inicjatorzy i wydawcy Wierszobrania Maria Kalczyñska i Leonard Paszek napisali w przedmowie, i trzecim tomem chcieli przypomnieæ, e w codziennym naszym zabieganym yciu jest radoœæ, szczêœcie i coœ jeszcze. Chocia czasem tak trudno je dostrzec. Myœlê, e im siê to w pe³ni uda³o. Stanis³aw Dominiak
W ASNYM G OSEM NR 87 W marcu na jagody Dnia 15 marca w goœcinnej Kawiarence Pod Malwami przy kruszwickim rynku naprawdê zapachnia³o jagodami. Wszystko za spraw¹ poety z G³ogowa Tadeusza Kolañczyka i jego franciszkañskiej poezji (jak j¹ nazwa³a prowadz¹ca spotkanie Magdalena Jagie³³owicz). Tadeusz Kolañczyk z zawodu zegarmistrz, Starszy Cechu Rzemios³ Ró - nych, prezes chóru Beati Cantores, animator kultury, pasjonat muzyki, œpiewak, wspó³autor i wykonawca wielu spektakli i koncertów poetycko-muzycznych. Dotychczas wyda³ trzy tomiki poetyckie. Od 2003 roku uczestnik Ogólnopolskich Literackich Spotkañ Pokoleñ w Kruszwicy- -Kobylnikach, zauroczony Kruszwic¹ i jej magicznym klimatem. Jak sam powiedzia³: To magiczne miejsce, miejsce szczególne. Czy trzeba lepszej promocji Kruszwicy? Poezja goœcia z G³ogowa oscylowa³a wokó³ piêkna przyrody, mi³oœci, przemijania czyli tematów tak bliskich ka demu cz³owiekowi. Utwory T. Kolañczyka przepe³nione s¹ wielk¹ pokor¹ cz³owieka m¹drego, z ogromnym baga em doœwiadczeñ, który wci¹ potrafi byæ cudownie zadziwionym wobec wspania³oœci œwiata przyrody. St¹d okreœlenie: poezja franciszkañska. Spotkanie swoj¹ obecnoœci¹ uœwietni³a dyrektor Muzeum Jana Kasprowicza w Inowroc³awiu pani Janina Sikorska, która podkreœli³a, e T. Kolañczyk jest poet¹, któremu bliska jest poezja Papuszy a jego wiersze poœwiêcone tej romskiej poetce znalaz³y siê w Roczniku wydanym przez Muzeum. Oczarowani s³uchacze prze yli prawdziw¹ ucztê poetycko-muzyczno-kulinarn¹, bo goœæ nie tylko sam recytowa³ po mistrzowsku swe wiersze, ale œpiewa³, gra³ i zabawia³ goœci kawiarenki wysublimowanym artem. Dziêki yczliwoœci w³aœcicielek kawiarenki paniom Sobczak menu korespondowa³o z tytu³em wieczoru: W marcu na jagody goœcie mogli delektowaæ siê jagodami z bit¹ œmietan¹. Gra yna Rochna-WoŸniak Plener w DŸwirzynie W dniach 13-23 sierpnia 2012 r. w nadmorskim DŸwirzynie odby³ siê plener twórczy cz³onków Lubiñskiego Stowarzyszenia Twórców Kultury. W plenerze wziêli udzia³ twórcy wraz z rodzinami. Podczas pleneru odby³y siê warsztaty z zakresu rêkodzie³a, w czasie których mo na by³o nauczyæ siê robiæ ozdoby na ró ne okazje, wyszywaæ oraz sk³adaæ origami. Uczestnicz¹cy w Plenerze artyœci przygotowali prace na wystawê Nowe tematy-sztuka wspó³czesna. Uroczysty wernisa wystawy oraz rozstrzygniêcie konkursu na najlepsze prace plastyczne oraz minikonkursu plastycznego Okiem dziecka odby³y siê 18 sierpnia 2012 r. w Willi Gra yna. Jury, w sk³ad którego wchodzili: Pawe³ Soroka, Jerzy Granos oraz Janina Komarnicka przyzna³o upominki autorom najlepszych prac plastycznych, a tak e wszystkim dzieciom bior¹cym udzia³ w minikonkursie plastycznym. W ramach nawi¹zywania nowych kontaktów w tegorocznym plenerze wzi¹³ udzia³ artysta ze Stowarzyszenia Odlewników Polskich Jan Wielgus, który zaprezentowa³ swoje oryginalne prace plastyczne odlewane w metalu. Dziêkujemy Panu Jerzemu Granosowi w³aœcicielowi Willi Gra yna za pomoc w zorganizowaniu wystawy oraz goœcinnoœæ. Zarz¹d LSTK dziêkuje tak- e Fundacji Polska MiedŸ, Starostwu Powiatowemu w Lubinie oraz Urzêdowi Miasta Lubin za dofinansowanie, dziêki któremu uda³o siê zorganizowaæ plener. Agnieszka K³os PREZENTACJE 13 NAGRODA im. Witolda Hulewicza 26 listopada 2012 w Domu Literatury w Warszawie odby³ siê fina³ XVII Edycji Nagrody imienia Witolda Hulewicza przyznawanej przez Zarz¹d Warszawski Zwi¹zku Literatów Polskich. Ta nagroda, niezwykle presti owa dla kultury polskiej, jest przyznawana w kilku kategoriach. Miêdzy innymi, w obszarze poezji, prozy, leksykografii, sztuk piêknych, upowszechniania kultury, muzealnictwa, dzia³alnoœci wychowawczej, medialnej i wydawniczej. W sk³ad Kapitu³y Nagrody wchodz¹ wybitni naukowcy, intelektualiœci oraz twórcy pochodz¹cy g³ównie z takich oœrodków akademickich, jak Uniwersytet Warszawski, Uniwersytet imienia Kardyna³a Stefana Wyszyñskiego, Uniwersytet Muzyczny imienia Fryderyka Chopina oraz Akademia Sztuk Piêknych. W tegorocznej edycji Nagrody im. W. Hulewicza, do Kapitu³y wp³ynê³o 110 kandydatur, z czego po gruntownej weryfikacji, nagrody przyznano zaledwie 12 osobom. Tegorocznymi laureatami s¹ miêdzy innymi ks. biskup Józef ZAWIT- KOWSKI sufragan Diecezji owickiej (nagroda za cykl homilii wyg³oszonych na antenie Polskiego Radia), prof. dr hab. Marek KWIATKOWSKI wieloletni dyrektor kompleksu pa³acowo-parkowego azienek Królewskich w Warszawie (za ca³okszta³t dzia³alnoœci konserwatorskiej) oraz dr Bogdan TUSZYÑSKI znany sprawozdawca i komentator sportowy. A ponadto prof. nadzw. dr hab. Pawe³ SOROKA poeta, pracownik naukowy Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach i Warszawskiej Szko³y Zarz¹dzania Szko³y Wy szej, dziennikarz, animator kultury i dzia³acz gospodarczy. Pawe³ Soroka otrzyma³ Nagrodê imienia Witolda Hulewicza za ca³okszta³t pracy publicystyczno-literackiej oraz heroiczn¹ obronê polskiego przemys³u.
14 RECENZJE W ASNYM G OSEM NR 87 Recenzje Stanis³awa Stanika G³êbia œwiata Wpisane w moje trwanie to drugi zbiór wierszy Danuty Koby³eckiej, poetki pedagog z Nysy. Debiutowa³a kilkanaœcie lat temu poezjami zamieszczanymi w prasie. Da³a siê poznaæ w konkursach i antologiach. Na jej debiut tomikiem wierszy zwrócili uwagê krytycy literaccy z W³asnego G³osu. Teraz sytuacja powtarza siê, nowy tomik te jest dostrze ony. Czemu to zawdziêcza? Wiersze Koby³eckiej znamionuje wysoka kultura, staranny dobór s³ów, p³ynnoœæ wersyfikacyjna, g³êbia poznawcza. Tu nie ma opisów rzeczywistoœci (poza nielicznymi wyj¹tkami), tu wszystko siê toczy w zderzeniu myœli, w dychotomii i opozycji. Góruje intelekt nad uczuciem. Tyle mo na powiedzieæ o sposobie wierszowania poetki, unikaj¹cej tradycyjnej formy, a zarazem nieopowiadaj¹cej siê za awangardowoœci¹. Forma jej utworów jest ma³o dostrzegalna. Autorka proponuje przede wszystkim to, co ma do powiedzenia, co jest zwierzeniem i apelem. Program autorki zawiera siê w s³owach z wiersza Drogowskazy : Schylam siê po ka dy okruch / Szczêœliwej codziennoœci. A dzieje siê to na drodze do Pana, do Wiecznoœci i Opatrznoœci. W innym wierszu Modlitwa autorka kieruje do Boga proœbê osobist¹, by mi³oœæ dostrzec mog³a, a dalej pisze: Nie daj zamkn¹æ oczu bez rachunku sumienia. Te tony religijne pobrzmiewaj¹ tak e w koñcowej czêœci tomiku, kiedy autorka, popadaj¹c w nutê publicystyczn¹, przeciwstawia siê ³amaniu wartoœci i bol¹czkom ycia spo³ecznego: eutanazji, aborcji i Ÿle pojêtej wolnoœci. Tony religijne nie dominuj¹ jednak w tym zbiorze, tote warto zwróciæ uwagê na inne dominanty. Poetka snuje bowiem tak e refleksje nad up³ywaj¹cym czasem ( Patrzê inaczej na zaistnia³oœæ ), poddaje wiwisekcji naturê cz³owieka ( Postrzegam zapalczywoœæ ), zastanawia siê nad istot¹ cz³owieczeñstwa, prawi o potrzebie tradycji poprzez metaforê drzewa ( Potrzeba mi jego soków by yæ / Si³y by kochaæ / I doœwiadczenia / By nie daæ siê zwieœæ ), oddaje przez wnikliwe rozwa- ania stan rzeczy i duszy. Pozytywny, dodatni nastrój niekiedy przechodzi w nastrój smutku, jesieni i nostalgii, a to ze wzglêdu na negatywn¹ ocenê œwiata. Autorka nastawia siê g³ównie na przedstawienie stanów psychicznych i moralnych cz³owieka. Zdaje siê, e woli cz³owieczeñstwo od œrodka ni z zewn¹trz, poprzez odczytanie prze yæ, nie czynów. Wpisane w moje trwanie, wbrew tytu³owi, nie jest tomikiem osobistym, lecz raczej uniwersalnym, ujawniaj¹cym prawdy powszechne. Oczywiœcie prawdy powszechne dotycz¹ tak e autorki i wychodz¹ od niej, ale w tym wypadku nie maj¹ tonu konfesyjnego, stanowi¹cego wyznanie podmiotu lirycznego. arty nie na arty Jest takie wyra enie: Strachy na Lachy, ciekawie brzmi inne Prochy na ochy, ale Stanis³aw Dominiak, mistrz dowcipu, wybra³ jeszcze inne: Frachy na ochy i achy i opatrzy³ nim tomik fraszek wybranych. A wybranych dlatego, e w przepastnych archiwach prywatnych zebra³o mu siê wiele artobliwych utworów, by teraz po latach, móc z koniecznoœci ujawniæ niektóre. Wiadomo ca- ³oœæ mo e by³aby nudna, na pewno nie porêczna do zestawienia, a poza tym ju nieciekawa. Dowcip najlepiej prezentuje siê w pigu³ce w wyborze, w kwintesencji. Jak rozumie autor gatunek wiersza, który przedstawia w wyborze? Pisze: Fraszka to brzytwa/ yletka/nó // Jeœli kogoœ zranisz có. Zatem nastawia nas Dominiak na ostrze satyry, na ch³ostanie dowcipem, dokuczliwoœæ, a nawet obrazê, która dotyka g³êboko. Ale to pewna przenoœnia z tym ranieniem s³uchacza, zainteresowanego tematem fraszek. Dominiak uprzedzaj¹c ocenê szczegó³ow¹ tomu trzeba wyznaæ: nie kieruje ostrza satyry indywidualnie na kogoœ, nawet nie wymienia nigdy nazwiska osoby krytykowanej, jest bardzo ogólnikowy, ca³oœciowy. W swoich fraszkach Dominiak jest globtroterem donosów z rzeczywistoœci (wyra enie Bia³oszewskiego), czyli ujêæ obrazów, ukazuj¹cych pewn¹ ideê, myœl. Porusza ca³e mnóstwo tematów, dociera do wielowarstwowych treœci. Pisze o naturze kobiet, o sztuce mi³oœci, o pazernoœci on, o zawi³oœciach seksu, tajemnicach alkowy, wadach i u³omnoœciach mody Tak, tyle strun potr¹ca fraszkopisarz przy tematach erotycznych, p³ci piêknej i po yciu ma³ eñskim. O uda³oœci rozwi¹zañ sytuacji, o celnoœci widzenia œwiata, wynik³ego z sumy spostrze eñ œwiadcz¹ choæby dwie fraszki z pocz¹tku tomu: Niepoprawne Przezorna. Pierwsza traktuje o zdradzie kobiet, mianowicie w s³owach: Do dziœ jab³ka Adama/w gard³ach nam stoj¹//a Ewy jak broi³y tak broj¹. Druga o motywie bliÿniaczym ukazuje pazernoœæ kobiet: By nie znaleÿæ siê/w nêdzy/przywi¹zywa³a siê zawsze/do cudzych pieniêdzy. Jest i fraszka Babskie rady, odkrywaj¹ca mechanizmy sztuki kochania : Gdy ch³opów zmieniasz/dyskretnie/twoje ma³ eñstwo ma siê œwietnie. Co za celnoœæ spostrze- eñ! Ile prawdy z porównañ, podpatrzeæ, gry s³ów i sytuacji! Wprowadzi³ Dominiak w swoje fraszki rozdzia³y, roz³¹czaj¹c je tematycznie. Nie tylko kobiety i mi³oœæ da³y natchnienie poecie, tak e relacja: lekarz pacjent, zagadnienia polityczne, spostrze enia krzywym okiem (satyra), migawki z wczasów. Zw³aszcza satyra to jakby ywio³ poety, dodajmy nie przekraczaj¹cego dobrego tonu. Tak t³umaczy swoje uwik³anie w satyrê: Satyryczne migawki to znaczy mój krytyczny stosunek do ró nych zjawisk, np.: wad ludzkich, przywar, obyczajów, zwyczajów, stosunków spo³ecznych i postaw, który oœmiesza i piêtnuje obserwowane zjawiska nie zawsze negatywne. Jedn¹ z ogólniejszych fraszek jest Fakt, który brzmi: 'Tam gdzie morduj¹ ró e/chwasty yj¹ najd³u ej'. Traktuje ona o zjawiskach ogólnych, powszechnych. Ale inne fraszki s¹ nawet uszczypliwe i z³oœliwe. Na szczêœcie nie adresowane imiennie. Trafia Dominiak do szeregu znakomitych fraszkopisarzy: Sztaudyngera, Leca, Tamara Ma w³asny styl, satyryczno-przeœmiewczy, ostry, zw³aszcza celuj¹cy w obserwacji uczuæ mi³osno- -afektywnych. Kunszt wypowiedzi osi¹ga dziêki celnej obserwacji, zaskakuj¹cych zestawieniach, dysocjacjach, koñcowej poincie. Jest Dominiak mistrzem ma³ej formy literackiej, bo nawet w lirykach a jest autorem czterech ich zbiorów liczy siê skrót, trafnoœæ wypowiedzi, istotowoœæ. Jest to zbiór utworów wyró niaj¹cych siê. W osobie Stanis³awa Dominiaka napotkaliœmy zdolnego, wra liwego, b³yskotliwego autora. Stanis³aw Dominiak, Frachy na ochy i achy. Fraszki wybrane. Grafika Andrzej Sobczyk, Warszawa 2013 Wydawnictwo Komograf, s. 102. Sielanka domowa Nie w pe³ni sielanki, ani ca³kiem domowe stanowi¹ wiersze Marii Bednarek z tomu Tylko usi¹œæ i œpiewaæ. W sielance istnieje pewna fabu³a, ci¹g wydarzeñ u Bednarek rzadko, chyba, e przerwy miêdzys³owne zostan¹ uznane za domyœlny przeskok akcji. Po wtóre poetka najczêœciej obraca siê w swoich utworach wokó³ domu tego gospodarskiego, rodzinnego i przyjacielskiego. Proporcje s¹ wywa one. W tej konstytucji zwraca tak e uwagê tytu³ Tylko usi¹œæ i œpiewaæ. Autorce zawdziêczaæ nale y trawestacjê tytu³u Tylko usi¹œæ i p³akaæ. Jaka to potêga tkwi w przeobra eniu p³akaæ na œpiewaæ. To to ca³y optymizm poezji, jej wielkoœæ, wiêcej, radoœæ i szczêœcie zmienia siê w przeobra enie. Prostacyjny tytu³ sielanki domowej ma dwubrze ne znaczenie. Wibruje z nich harmonia, równowaga, sens wybijaj¹cy siê nad ywio³owoœæ, œpiewnoœæ. Z drugiej strony na przekór porz¹dkowi dom, to ostoja ³adu, jeœli sielskoœæ przynosi mu satysfakcjê i m¹droœæ. Poza tym sielskoœæ kojarzy siê ze œwiatem otwartym, przyrodniczym a tu sielskoœæ domowa. Chyba wiêc chodzi o atmosferê otoczenia. W ostatnim swoim tomiku poezji przywo³a³em na myœl pelargonie, jako kwiat pamiêci po Matce. Maria Bednarek ukaza³a obraz pelargonii wspominaj¹c Babciê, któr¹ egna³a. W istocie pelargonia, to czêsta pospolita roœlina, pielêgnowana przez przesz³e pokolenia. Jak e mi-
W ASNYM G OSEM NR 87 KRONIKA 15 ³o spotkaæ siê na kanwie tych samych symboli tak uroczystych i piêknych. Ale i roz³¹cznie ma siê œwiat Marii od wersetów Karpiñskiego, który pisa³ pomiêdzy ludowoœci¹, a luboœci¹ arystokracji: Ju miesi¹c zaszed³ psy siê uœpi³y I coœ tam klaszcze za borem Pewnie mnie czeka mój Filon mi³y pod umówionym jaworem Nie. Nie ma tu wielkich dysonansów, rozpiêtoœci. Maria pisze podobnie, lecz t³em jej pisarstwa jest dom, wnêtrze, œrodowisko pracy, najmniej perspektywa. W tym sensie mo na mówiæ o sielankowoœci wierszy Marii. Karpiñskiego, czy KniaŸnina przypomina Maria tonem spokoju, ³agodnoœci, uczuciowoœci. Ciekawie jawi¹ siê osoby i przedmioty w œwiecie tak uduchowionym jak u Karpiñskiego, z tym, e Karpiñski, to ju nie ta epoka, a Bednarek to ju inna poetyka i inna uczuciowoœæ. Maria jest w swej scenicznoœci dobra, yczliwa, ³agodna wci¹ rozsiewa uczucia mi³oœci ale nie chce narzucaæ stereotypów, przeciwnie odwraca siê od nich i jest samoistna oryginalna. Œwiat Bednarek skupia siê bardziej na ciszy i radoœci tej z widzenia rzeczy. Bednarek kocha, Karpiñski œpiewa o mi³oœci. W tym rozpiêtoœæ obojga. Jej s³owa nie tn¹ jak yletki, co mo na zauwa yæ w poezji najm³odszych. Wpojone wartoœci nie pozwol¹ jej na to. Ale te w odpowiedzi na wulgaryzmy nie wytoczy nikomu wojny, uznaj¹c e: W yciu bez brudu ani rusz, prawda bez oplucia nie bywa przyjêta, poezja ma siê wiêc z czego oczyszczaæ. Mo na jej przypisaæ czystoœæ s³ów, piêkno wys³awiania. Dlatego blisko tej poezji do sielanki. Ogólnie mo na przyj¹æ, e Bednarek w wierszach nie wychodzi z domu. Jeœli pojawi siê brzoza, to z widoku przez okno. Liœæ kojarzy siê z listem. Natura Cz³owiek, realia ³¹cz¹ siê nieraz w jedno, co poetka wyra a s³owami Kamyczki w piasku przybra³y twarz ojca. Jaka to jednoœæ pocz¹tku i koñca. A rzecz odnosi siê do metafory, rozmowy ze zmar³ym. Rodzina tego tomu jest rozleg³a, pokazywana przy pracy, zajêciach pozadomowych. Nad wszystkim panuje mi³oœæ ta mêsko- eñska, która daje ciep³o fizykalne i duchowe. Te wiersze domowe nie koñcz¹ siê na doznaniu zewnêtrznym. S¹ te religijne. Pisze Bednarek wiersze dedykowane Ojcu Œwiêtemu Janowi Paw³owi II. Podaje czytelnikowi Siedem mieczyków Matki Boskiej. Jest wierna Matce Boskiej Szkaplerznej. Na tle przyrody ogródka pisze poetka: Przysz³aœ do mnie Patronko w gor¹cu lipcowym, liliami z ogródka. Tematy œwiête, sztafa zwyczajny, Ale nie to budzi uwagê. Warto zauwa yæ fakt, e z pozycji domu, koœcio³a, ogródka, œrodowiska pracy zawodowej, zbudowa³a Maria Bednarek tom poezji. I to taki tom, który ma smak rekomendacji lirycznej, niekoniecznie ca³y w stylu sielanki. Cz³onkowie opolskiego RSTK na Litwie W dniach 13-16 sierpnia 2012 r. przebywa³a na Litwie grupa z Opolszczyzny, poeci, tancerze, œpiewacy. Pierwszym punktem programu by³o zwiedzenie szko³y œredniej im. Anny Krepsztul w Butrynañcach. Piêkny odremontowany budynek z bogat¹ baz¹ dydaktyczn¹. Dyrektor Teresa Sawiel oprowadzi³a goœci, prezentuj¹c pracownie przedmiotowe, czytelniê, bibliotekê. Poeci przekazali swoje ksi¹ ki. O 19: 00 w Janczunach podjêto nas kolacj¹ regionaln¹ wed³ug miejscowej polskiej tradycji. By³ ch³odnik, ziemniaki, bliny, go³¹bki. Witold Hreczaniuk, Jerzy Stasiewicz, Piotr arczyñski zaprezentowali wiersze ze swoich najnowszych ksi¹ ek. Miejscowy chór zaœpiewa³ kilka polskich pieœni. Na nocleg udaliœmy siê do Ma³ych Solecznik. Rankiem Wilno powita³o nas deszczow¹ pogod¹. Pod parasolem przed cmentarzem Na Rosie oczekiwa³ Wojciech Piotrowicz pisarz i skarbnica wiedzy o wielkich Polakach. Przy grobie matki z sercem syna opowiada³ o czêstych, potajemnych przyjazdach Józefa Pi³sudskiego do Wilna, gdzie raz nocowa³ u siostry, innym razem u brata, unikaj¹c oficjalnych powitañ. Tablica przetrwa³a czasy sowieckie, gdy nigdzie nie by³o nazwiska na grobowcu. Przy ka dym grobie pan Wojciech opowiada³ ciekaw¹ historiê, ale czasu ma³o, za ma³o. Potem wileñska starówka i Ostra Brama, chwila modlitwy, zadumy, indywidualne proœby, Cela Konrada, Cerkiew œw. Ducha, Koœció³ p.w. œw. Kazimierza, Katedra, Pomnik Giedymina, pa³ac prezydencki. Cz³owiek ch³on¹³ piêkno w biegu. Dnia ma³o. 15 sierpnia Œwiêto Matki Boskiej Zielnej. 9.00 msza œw. w Koœciele p.w. Wniebowziêcia Najœwiêtszej Maryi Panny w Turgielach, uroczyste nadanie i poœwiêcenie herbu i sztandaru starostwa w Turgielach. Koœció³ pêka³ w szwach, kolorowe stroje zespo³ów regionalnych, b³yszcz¹ce mundury stra y po arnej. W d³oniach bukiety z zió³, owoce. Uroczysty przemarsz korowodem w asyœcie orkiestry na boisko szkolne. Kramy pe³ne regionalnego jad³a, napitku, postacie ze s³omy siedz¹ce na konnych wozach, powitania, przemówienia, podziêkowania. Geneza powstania herbu i jego symbolika. Wystêpy artystyczne. Polonez dziewczêta w bia³ych, d³ugich sukniach, ch³opcy mundury u³añskie. Prezentuje zespó³ Rozpa³ka z³o ony z uczniów Niepublicznej Szko³y Podstawowej im. Jerzego Kozarzewskiego w Nysie pod kierunkiem Danuty Koby³eckiej. Mazur stroje szlacheckie. Kujawiak dziewczêta w pasiastych sukienkach i zapaskach, ch³opcy pasiate spodnie, granatowe kamizelki z obszyciem, s³omkowe kapelusze. Tañce przeplatane pieœniami patriotycznymi w wykonaniu zespo³u seniorów S³oñce w kapeluszu z ambinowic pod kierunkiem Zbigniewa Marcinkowskiego, akompaniuj¹cego zespo³owi na akordeonie. Wiersze Kazimierza Burnata szefa wroc³awskiej grupy Dysonans. Czeka³y na nas zastawione sto³y miejscowych specja³ów. My przywieÿliœmy ko³acz œl¹ski i nalewki starej receptury sporz¹dzone przez Teresê i Witolda Hreczaniuków z Gostomi. Miejscowy samogon mia³ si³ê, nalewki wykwintnoœæ. W szampañskich humorach i ze œpiewem na ustach dotarliœmy do ruin Republiki Paw³owskiej. Halina Nabrdalik przedstawi³a nam historiê ycia Paw³a Ksawerego Brzostowskiego. Rozkwit pañstwa z konstytucj¹ i zes³anie na Syberiê. Powrót i ycie w ubóstwie. Nastêpnie muzeum Anny Krepsztul. Oprowadzi³a nas siostra malarki, obecnie kustosz. Piorunuj¹ce wra enie wywar³o ³ó ko chorej z dÿwigniami i korbami. Pomagaj¹ce w codziennej egzystencji Annie. Wieczorem uroczysta kolacja, zaszczyci³ nas sw¹ obecnoœci¹ ks. Józef Aszkie³owicz z Wilna, daj¹c znakomity wystêp wokalny piosenek wileñskich, rzuci³ kilka anegdot dotycz¹cych ycia Polaków na Litwie. Zosta³ obdarowany ksi¹ kami. Ostatni dzieñ pobytu. Pa³ac Baliñskich w Jaszunach. Wspomnienie Œniadeckich, Mickiewicza, Zana, Odyñca, S³owackiego. Groby Jana i Jêdrzeja. Troki, zwiedzanie zamku na wodzie. Posmakowanie kuchni karaimskiej. Prezenty dla najbli szych, bursztyny, meteoryty. I w drogê do Polski. Jerzy Stasiewicz Pañstwu Teresie i Witoldowi Hreczaniukom szefom RSTK woj. opolskiego z siedzib¹ w Nysie, wyrazy g³êbokiego alu i wspó³czucia w trudnych chwilach po stracie Syna Rafa³a sk³ada Braæ Literacka. Epitafium dla Rafa³a Kiedym Ciê pozna³ myœla³em eœ Wiking bo i postura i w³os temu poœwiadcza³y, chód sprê ysty dodawa³ gracji. W kontakcie by³eœ delikatny jak niewielu mia³eœ jak powiadaj¹ serce na d³oni. Czu³em promieniuj¹ce ciep³o. W dzieciñstwie chodzi³eœ z dziadkiem na polowania. Zim¹ sanna by³¹ Twoim ywio³em -- Wyros³eœ na zapalonego wêdkarza. Ukoñczywszy uniwersytet ruszy³eœ w œwiat daleki za chlebem. By powróciæ zasobny do Gostomi. Roztoczyæ opiekê nad rodzicami. Syn Twój przyszed³ na œwiat ledwo wczoraj. Zab³ys³a gwiazda radoœci nad famili¹ --- A dziœ anio³owie zabrali Ciebie. Nam pozostawiaj¹c pustkê. Jerzy Stasiewicz
16 RECENZJE W ASNYM G OSEM NR 87 Na ziemi powrotów Szósty almanach, bêd¹cy pok³osiem konkursu poetyckiego i zwieñczeniem XIV Ogólnopolskich Literackich Spotkañ Pokoleñ Kruszwica Kobylniki 2012, to niew¹tpliwie wa na i bardzo udana pod wzglêdem artystycznym i edytorskim pozycja literacka. Mieœci utwory 32 poetów oraz œwietnie zharmonizowane z aur¹ miejsca Spotkañ fotografie z konkursu pn. Ziemia Kruszwicka w obiektywie. Konkurs ten, jak i Spotkania Literackie, zwi¹za³y siê z obchodami 590. rocznicy nadania praw miejskich Kruszwicy przez króla W³adys³awa Jagie³³ê. OLSP odbywa³y siê w Kobylnicach i Kruszwicy po raz dwudziesty i z tej przyczyny redaktor almanachu El bieta Nowosielska napisa³a we wstêpie: Dwadzieœcia lat zwi¹zków ludzi pióra z goœcinn¹ ziemi¹ kruszwick¹, z ludÿmi, dla których królowa literatury poezja, nie jest tylko wyj¹tkowym goœciem, a jest œrodkiem na wzbogacenie codziennej, czêsto szarej i trudnej rzeczywistoœci. Jest te œrodkiem wzbogacaj¹cym wiedzê, kszta³tuj¹cym estetyczne postawy, gusta i charaktery tych, którzy maj¹ okazjê i potrzebê uczestniczenia w uroczystoœciach zwi¹zanych ze spotkaniami z poezj¹ Wielkie to s³owa i jak e znacz¹ce dla obu stron metaforycznego sto- ³u, twórców poezji i jej odbiorców mieszkañców ziemi, która praojcami pachnie (wyimek z tytu³u przywo³anego wstêpu). Przybywaj¹cy z ca³ego kraju, a tak e z zagranicy, do Kobylnik i Kruszwicy co roku poeci nie stanowi¹ formalnej grupy pokoleniowej ani programowej. W gronie 30 40 twórców zawsze znajdzie siê kilku lub kilkunastu nowych, po raz pierwszy goszcz¹cych na w³oœciach legendarnej Goplany, ale te s¹ bywalcy, których przyci¹ga magia i g³êbia historii tego miejsca, a tak e, co dla wielu jest szczególnie kusz¹ce, mo liwoœæ rozmowy wierszami i wymiany obrazów swobody wewnêtrznej. Na miejscu, na gor¹co, rodz¹ siê te nowe wiersze. I nierzadko w tych wierszach pluszcze i faluje goplañska woda, pobrzmiewaj¹ echa prze- yæ bohaterów legend oraz historycznych powieœci i dramatów. El bieta Nowosielska przypomnia³a we wstêpie i przypieczêtowa³a w tytule almanachu nazwanie Gop³a przez Juliusza S³owackiego s³owiañsk¹ wod¹ pamiêci. Wiele w¹tków wpisuje siê w treœæ tego okreœlenia. Mam na myœli równie i te, prezentowane miêdzy innymi przez Japoñczyka Masaru Emoto enuncjacje, bli sze nam czasowo, choæ nie w pe³ni potwierdzone naukowo, e woda magazynuje uczucia i stany œwiadomoœci. Nie dziwota, e jest edukatorem i zwornikiem wyobraÿni poetów przybywaj¹cych na nadgoplañsk¹ ziemiê. Wyrywamy sobie s³owa/ z r¹k. I dok¹d prowadzi/ to wszystko? napisa³a w wierszu Bez dyszla zdobywczyni I nagrody w konkursie poetyckim Bo ena Kaczorowska z Warszawy. Nie trudno jej odrywaj¹c siê wprawdzie od rzeczywistego kontekstu wiersza dpowiedzieæ: na powrót do Kobylnik, na ziemiê kujawsk¹, wiersze uk³adaæ na miedzach (parafraza myœli z wiersza pt. Na kujawskiej ziemi Alicji Podlas z Torunia), dziwiæ siê, e Popiel nie ma skrawka cienia (tytu³ wiersza Nadii Szymaniak ze S³awêcina ko³o Kruszwicy), wreszcie jak ³ódki w agle ³apaæ pomyœlny nadgoplañski wiatr (parafraza strofy z wiersza W kruszwickiej przystani, Ró y Zalewskiej z Krakowa). Dodajmy do tego tytu³y utworów: Baœñ o Gople (Marii Borcz z Gorzowa Wlkp.), Epilog do Kasprowicza (Damiana Skawiñskiego z Inowroc³awia), Dok¹d pêdzisz, Goplano? (Jolanty Zarêbskiej ze Z³otoryi) i mamy kr¹g tematyczny, którego Ÿród³a odzwierciedlaj¹ te, chyba nieÿle, same tytu³y kolejnych almanachów: Kujawskie czakramy (2007), Echa z wody (2008), Œlady dotyku (2009), Z ziemi przychylnej (2010), Tu zakwitaj¹ wiersze (2011), S³owiañska woda pamiêci (2012). Oby treœci i klimaty tych almanachów s³u y³y uczniom, nauczycielom, mieszkañcom nadgoplañskiej ziemi nie tylko podczas tradycyjnych ju spotkañ w ramach kolejnych Ogólnopolskich Literackich Spotkañ Pokoleñ, ale tak e na co dzieñ, bo zbiór lektur jest ca³kiem okaza- ³y, no i mam tu na uwadze poziom artystyczny godny pochwa³y. Wydaje mi siê, e wspólnocie tematycznej widocznej po czêœci w ka dym almanachu, któr¹ mo na nazwaæ najogólniej kujawskoœci¹, towarzysz¹ te podobieñstwa przejawiaj¹ce siê w czêstotliwoœci zastosowañ okreœlonych œrodków stylistycznych, takich jak peryfraza, aluzja mitologiczna, apostrofa, solilokwium, ale to ju jest pretekst do odrêbnych i bardziej szczegó³owych analiz. Mam nadziejê, i ziemia powrotów (okreœlenie z wiersza Kujawy Wies³awy Ludwikowskiej z P³ocka, z almanachu Kujawskie czakramy) bêdzie nadal obficie rodziæ wiersze godne uwagi i krytycznej refleksji. Mieczys³aw Wojtasik El bieta Nowosielska (red.), S³owiañska woda pamiêci, Kruszwica 2012, ss. 80. S³ownik Otolaryngologów Polskich S³ownik Biograficzny Polskich Lekarzy Otolaryngologów XIX i XX wieku jest kamieniem milowym wœród pozycji bibliograficznych. Autor, profesor Stanis³aw Zab³ocki spêdzi³ na jego tworzeniu prawie 40 lat. Jak mówi, zebranie 455 biogramów, dotarcie do Ÿróde³, zestawienie ankiet oraz rozleg³a i kosztowna korespondencja wymaga³y takiego up³ywu czasu. Na koñcu pojawi³ siê problem z wydaniem tej pozycji. Po 10 lat mo na powiedzieæ, do trzeciego wydawnictwa sztuka uda³o siê. Wydawnictwo KOMOGRAF wraz z porozumieniu z Zarz¹dem Towarzystwa Otorynolaryngologów Chirurgów G³owy i Szyi doprowadzi³o do wydania tego niepowtarzalnego i wiekopomnego dzie³a. Nasuwa siê pytanie po co i komu potrzebna jest tak gruba ksi¹ ka? OdpowiedŸ bêdzie jednak prostsza, gdy postawi siê kolejne trafniejsze pytanie: Kim byli Polscy Otolaryngolodzy? Otó polskim lekarzom przysz³o yæ i pracowaæ w bardzo trudnych warunkach. Sytuacja polityczna przed I wojn¹ œwiatow¹ nie by³a zbyt klarowna. Ale to wówczas zawi¹zywa³y siê Towarzystwa Lekarskie, ukazywa³y siê pierwsze periodyki oraz ksi¹ ki instrukta owe. W okresie M³odej Polski zaczê³y powstawaæ kliniki, opracowywano nowe techniki medyczne, urz¹dzenia itp. Otolaryngologia polska budowa³a swoje fundamenty. Dzia³ania te przerwa³y i powa nie zniszczy³y dzia³ania wojenne. Wielu oficerów WP by³o lekarzami, wielu z nich by³o œwietnymi fachowcami w laryngologii, niestety wielu z nich zosta³o zamordowanych w Katyniu. Pozostali wykazali siê heroiczn¹ postaw¹, walcz¹c i pracuj¹c przy chronieniu i ocalaniu dobytku. Po wyzwoleniu, pomimo komunistycznego re imu, dziêki postawie lekarzy kliniki otolaryngologiczne wychodzi³y na prost¹, wyposa- a³y oddzia³y, doskonali³y oraz rozwija³y techniki leczenia chorób uszu, nosa i gard³a. Biogramy otolaryngologów koñcz¹ siê na ok. roku 1960, kiedy to Autor rozpocz¹³ prace nad S³ownikiem. Mo na powiedzieæ, e pierwszy wiek polskiej, a zarazem œwiatowej otolaryngologii mieœci siê na 760 stronach. S³ownik uda³o siê zilustrowaæ jedynie 280 fotografiami. Ze wzglêdów oczywistych g³ównie s¹ to przedruki z ró nych periodyków. Wprawdzie w miêdzywojniu fotografia rozkwita³a i stawa³a siê modna, ale po oga wojenna zniszczy³a wiêkszoœæ zbiorów i archiwów. To poœrednio t³umaczy nie najlepsz¹ jakoœæ zamieszczonych ikonografii, która jednak dziêki dzisiejszym mo - liwoœciom obróbki technicznej zdjêæ pozwoli³a portretowanym kiedyœ lekarzom uzyskaæ wyraÿniejsz¹, przejrzyst¹ twarz. Na zakoñczenie nale y nadmieniæ, e dzie³o Prof. St. Zab³ockiego w pewien sposób jest niepe³ne. W S³owniku jest kilka yciorysów niedokoñczonych. Mam tu na myœli lekarzy, którzy stosunkowo niedawno zmarli. Jest równie kilkoro (w tym równie i Autor) którzy udekorowani zaszczytami ycia ciesz¹ siê zas³u on¹ emerytur¹. Jestem przekonany, e po lekturze S³ownika nasun¹ siê dwie refleksje: pierwsz¹ bêdzie ta o determinacji i heroicznoœci w tworzeniu podwalin otolaryngologii. Co to znaczy³o i jakim cz³owiekiem winien byæ lekarz. Druga to myœl, e trzeba bêdzie kontynuowaæ dzie- ³o Mistrza, aby na tym fundamencie stworzyæ wspó³czesny s³ownik lekarzy otorynolaryngologów. Wybraæ jednostki, które oprócz medycznego rzemios³a wyró niaj¹ siê: pracowitoœci¹, etyk¹, dobro-uczynnoœci¹, a tak e jeszcze wnios³y to coœ, aby zawód otorynolaryngologa nie by³ postrzegany jako uboczny. Z takim materia³em i iœcie redaktorskim zapa³em stworzyæ kolejne dzie³o na poziomie prezentowanego S³ownika. Zgoda profesora Stanis³awa Zab³ockiego na kontynuowanie dzie³a ju jest. Zapraszam zatem do czytania S³ownika biograficznego polskich lekarzy otolaryngologów XIX i XX wieku oraz wyra ania swoich refleksji. Piotr Goszczycki Stanis³aw Zab³ocki: S³ownik Polskich Lekarzy Otolaryngologów XIX i XX wieku. Wyd. KOMOGRAF; Warszawa 2012. Rozmowy filozoficzne dla ka dego Ksi¹ ka Zbigniewa Kresowatego pt. Miêdzy Logos a Mythos sk³ada siê z 27
W ASNYM G OSEM NR 87 RECENZJE 17 wywiadów. Autor rozmawia z wybitnymi postaciami polskiej kultury i nauki mi. in. z poet¹ Ernestem Bryllem, z artyst¹-jubilerem S³awomirem Dereckim, z aktorem i re yserem Adamem Hanuszkiewiczem, z dyrygentk¹ Ew¹ Michnik, czy z profesorem Janem Miodkiem. Zapisu tego nie nale y traktowaæ jako reprezentatywnego czy obiektywnego. To próba udzielenia odpowiedzi na odwieczne pytanie filozofów, dotycz¹cego sensu naszego ycia. Aby lepiej zrozumieæ treœæ ksi¹ ki, trzeba prawid³owo odczytaæ przes³anie tytu³u. Jest on bowiem drogowskazem dla czytelnika. Otó logos, wg Wielkiego S³ownika Wyrazów Obcych, odnosi siê do powszechnej prawid³owoœci œwiata, przeznaczenia, rozumu a tak e do drugiej osoby Trójcy Œwiêtej. Odnosi siê do zasad metafizycznych kieruj¹cych œwiatem i zarazem cz³owiekiem. Pojêcie to oznacza: zbieraæ, mówiæ, myœleæ. Natomiast mythos sprowadza siê do doœwiadczeñ yciowych, które s¹ budulcem ludzkiej wyobraÿni i emocji. Doœwiadczenia te mog¹ w ró ny sposób wykreowaæ wartoœci, którymi kieruje siê cz³owiek. Mythos zwi¹zane jest z wewnêtrznymi prze yciami, z harmoni¹ egzystowania. Zaprezentowane wywiady mog¹ byæ odkrywcze dla czytelnika. Niecodziennie zastanawiamy siê nad wizjami œwiata, nad jego skomplikowan¹ struktur¹ i si³ami, które nim kieruj¹. Ksi¹ ka Zbigniewa Kresowatego, to wartoœciowe Ÿród³o wiedzy biograficznej. Autor jest merytorycznie doskonale przygotowany do ka dej rozmowy. Czêsto zaskakuje t¹ wiedz¹ samego rozmówcê, wzbudzaj¹c zaufanie. A to z kolei powoduje, e dialog staje siê bardziej szczery. Publikacja jest tak e godna zwrócenia uwagi z punktu widzenia mistyczno-racjonalnego (czyli po³¹czenia logosu i mythosu). Wszyscy wspó³autorzy dziel¹ siê swoimi spostrze eniami i rozwa aniami z zakresu historii (równie tej wspó³czesnej) jak i œcis³ego zwi¹zku zachodz¹cego pomiêdzy Ziemi¹ a kosmosem. Przeczytamy tu o tendencjach, które rozwijaj¹ siê w literaturze oraz sztuce. Zosta³ te poruszony temat kariery i pogoni za ni¹. Przeczytamy rozwa ania o poezji: czego potrzebuje, by istnieæ? Dowiemy siê jak, zdaniem wspó³autorów ksi¹ ki, nale y poruszaæ siê w przestrzeni muzyki i wirtualnoœci. Wymieni³am tylko kilka z poruszanych tematów, z którymi spotykamy siê na co dzieñ, czêsto nie zdaj¹c sobie z tego sprawy. Ka dego, kto chcia³by wejrzeæ w g³¹b siebie i jest gotów skonfrontowaæ swoje wewnêtrzne prze ycia z innymi, zachêcam do lektury powy szej publikacji. Publikacji tylko z pozoru trudnej do odbioru. Szybko mo e siê okazaæ, e filozofia ycia znanych z encyklopedii osób jest nam bardzo bliska, zadziwiaj¹co bliska. Izabela Zubko Zbigniew Kresowaty: Miêdzy Logos a Mythos, Wydawnictwo MINIATURA, Kraków 2005. S³owo wstêpne prof. Stefan Bednarek, s. 312. Niespodzianki w znajomym jak w³asna d³oñ W Poezje Kariny Miêkus (Wydawnictwo Komograf 2012) wgryza³em siê bez powodzenia 5 razy, nim za szóstym sta³y siê dla mnie czytelne i to na tyle, by nakazaæ bacznoœæ mojej obecnie jak- e niesk³onnej zajmowaæ siê czymœ innym ni tylko ja sam uwadze. W kontrowersyjnych latach mego dzieciñstwa (a urodzi³em siê w pamiêtnym roku œmierci Stalina, Tuwima i Ga³czyñskiego), jako jedno z najbardziej dla owych czasów znamienne, podnoszono pytanie, które z popularnych wówczas dzienników czytaæ: ycie Warszawy, czy Express Wieczorny. Tu i tam szed³em za g³osem wiêkszoœci podaje siê treœci te same, a, e =Express= robi to ciekawiej, g³ód wiedzy o wydarzeniach dnia lepiej zaspokajaæ, siêgaj¹c do =expressowych= szpalt. Otó wiersze Kariny (piszê tak, bo z autork¹ jestem po imieniu) nie s¹ pisane jêzykiem, który ³atwo (jak tekst gazety bulwarowej) siê ch³onie. W ka dym zaœ razie trzeba siê trochê namêczyæ, a eby z jej poetyckim jêzykiem siê oswoiæ. Mo liwe zreszt¹, e owa nieczytelnoœæ przy pierwszych podejœciach by³o to tylko moje chwilowe subiektywne wra enie, zawinione bardziej przez moj¹ ówczesn¹ czytelnicz¹ niedyspozycjê ani eli przez poetkê, która, a eby uj¹æ rzecz zwiewn¹ i trudn¹ do uchwycenia, ma prawo siêgn¹æ do œrodków, które nie przechodz¹ przez gard³o ³atwo jak smako³yk. Prawdy, które odkrywamy, bywa, e powoduj¹, i znajdujemy sens w tym, co nas otacza i czym sami jesteœmy, oddalaj¹c na bezpieczny dla nas dystans tak zwane poczucie powszechnego bezsensu, co stanowi œciœle praktyczny walor poezji, o jaki nikt spoœród ogromnej wiêkszoœci œmiertelników by jej nie podejrzewa³ (gdyby zapewne nie to moje odkrycie). Nie od razu odkry³em, e tym, co Karinê Miêkus w jej krótkich poetyckich deklaracjach obchodzi, jest sprawa samotnoœci, mi³oœci i po rycersku prowadzonej w imiê zachowania honoru walki. Nie od razu, gdy pocz¹tkowo sk³onny by³em pochopnie uznaæ, e autorka tomiku poetkê tylko udaje. PóŸniej jednak zauwa y³em to, co poda³em wy- ej, nastêpnie zaœ dotar³o do mnie, e widaæ te, jak nie bez znaczenia dla niej s¹ jej spotkania z przedmiotami ; jak do niej przemawiaj¹ nie czymœ wymownym, choæ nieokreœlonym, lecz konkretnie przemawiaj¹cymi ³añcuchami s³ów. Najbardziej spoœród wierszy Kariny przemówi³ do mnie ten o tytule Rozrzut na drodze : pêdÿ w nieznane / l¹duj gdzie ginie pragnienie lotu / rzucam siê w wir oddechów / wzajemnie cierpimy od kul / rzucanych w odleg³oœæ / za kraj i obyczaj / jesteœmy po to / a eby wspólnie odebraæ smak walki wrogom / bitwa jest w nas / drzemie / okazujemy mi³osierdzie. Oczywiœcie tyle jest wierszy, ile ich odczytañ; akurat ten pasuje najbardziej do mojej sytuacji. Poeta tak mi siê przynajmniej wydaje a eby pozyskaæ czytelnika, musi dyskretnie okazaæ w wierszu pewn¹ bezradnoœæ wobec poruszanych kwestii tak, a eby czytelnik a rwa³ siê, by nieœæ mu pomoc. I taka w omawianym tomiku jest, chocia nie gwarantujê, e ta i inne silne strony ksi¹ eczki zrobi¹ z niej najbardziej zaczytywany w kraju poetycki bestseller roku. Œwiadom tego, e autorka poprzez tê publikacjê sumy swoich przemyœleñ pewnie paru ostatnich lat zamierza osi¹gn¹æ prawdopodobnie zupe³nie co innego, polecam tomik amatorom lapidarnych komunikatów, gdzie treœci jest niekiedy wiêcej i celniej trafiaj¹cej w sedno istotnej dla wszystkich sprawy ani eli w niejednym opas³ym tomie. Z innych uwag: ksi¹ eczkê ciekawie od strony graficznej oprawi³ Pawe³ Kwiek, natomiast za podanie do druku s³owa wie yczki przez rz (i jeszcze coœ ponad to) to oczywiœcie b³¹d redaktora. I na tym, a eby rzeczy nie przegadaæ, wypadnie mi poprzestaæ. Marek S³yk Ksiêga 2004 Ksiêga 2004 jest kontynuacj¹ serii wydawniczej Z³ote Myœli Ludzi Wielkiego Umys³u, Talentu i Serca. Twórcy Wizerunku Polski. Seria ksi¹g zosta³a opracowana i wydana przez Fundacjê Dzieciom Zd¹ yæ z Pomoc¹. Za tê seriê Ksi¹g Fundacja otrzyma³a Nagrodê Lutetia 2004 Stowarzyszenia Polskich Autorów, Dziennikarzy i T³umaczy w Europie z siedzib¹ w Pary u. Publikacja zawiera sentencje, aforyzmy i dewizy yciowe przedstawicieli ró nych œrodowisk i zawodów. Goœæmi honorowymi Ksiêgi 2004 s¹ papie Benedykt XVI; Rafa³ Dutkiewicz, prezydent Wroc³awia; Wis³awa Szymborska, laureatka Nagrody Nobla; Ma³gorzata Walewska, wybitna polska mezzosopranistka. W ksiêdze zaistnieli te nasi cz³onkowie z Warszawskiego RSTK: El - bieta Grabosz, Tadeusz Maryniak (ps. Tamar) i Pawe³ Kubiak z którego Piastowsk¹ Konfraterni¹ poetyck¹ wielu naszych cz³onków jest zwi¹zanych. W czêœci drugiej, przedstawiono sylwetki wspó³autorów wydania oraz ich dewizy yciowe i ulubione sentencje i aforyzmy. Mo na równie podziwiaæ reprodukcje prac artystycznych. Znalaz³o siê tu prawie 180 osób. Jak napisa³ fundator i za³o yciel Fundacji Stanis³aw Kowalski: Wspólne dzie³o, jakie stanowi ta wyj¹tkowa pozycja, jest z pewnoœci¹ drogowskazem postawionym nastêpnym pokoleniom, wa - nym impulsem do dzia³añ na rzecz dobra publicznego. ( ) Ksiêga podobnie jak poprzednie tomy przynosi bardzo konkretn¹ pomoc dzieciom objêtym ogólnopolskim Programem Zd¹ yæ z Pomoc¹, poniewa dochód z jej sprzeda y zasili œrodki przekazywane na ich leczenie i rehabilitacjê. Stanis³aw Dominiak Uwagi i refleksje na marginesie ksi¹ ki Czes³awa Parzycha w Pajêczynie ycia Czes³aw Parzych prozaik, poeta, publicysta, od lat zwi¹zany jest z Kurpiami oraz Ostro³êk¹, co wyraÿnie daje siê dostrzec w jego twórczoœci. Jest ona mocno osadzona w realiach kurpiowskich, a przy tym, dziêki m¹droœci i wra liwoœci jej autora, uniwersalna, przemawiaj¹ca do szerokiego, niekoniecznie zwi¹zanego z regionem, odbiorcy. Zbiór wierszy i opowiadañ W pajêczynie ycia ukaza³ siê nak³adem Towarzystwa Przyjació³ Ostro³êki w 2008 roku. Wywo³a³ zainteresowa-
18 RECENZJE Z pó³ki RSTK W ASNYM G OSEM NR 87 nie czytelników oraz pozytywne, by nie powiedzieæ entuzjastyczne, recenzje wœród znawców przedmiotu. Nie zamierzam pisaæ nastêpnej recenzji, chcia³abym natomiast podzieliæ siê uwagami i refleksjami na marginesie lektury tej niezwyk³ej, znakomicie skonstruowanej i piêknie napisanej ksi¹ ki. Czes³aw Parzych zaprasza do swojego, literackiego œwiata uprzejmie, z pewn¹ powœci¹gliwoœci¹, która nie zapowiada nic nadzwyczajnego. Szybko jednak okazuje siê, e nic nie jest tu oczywiste, codziennoœæ przybiera aurê tajemniczoœci, akumuluje pewn¹ magiê, a zwykli, zdawa³oby siê, ludzie z ³atwoœci¹ pokonuj¹ bariery czasu i przestrzeni, by nawi¹zaæ kontakt z osobami nieziemskimi, zagadkowymi, skrywaj¹cymi w sobie jak¹œ trudn¹ do rozwik³ania tajemnicê. Jest to np. niedawno zmar³a ona leœnika, która w noc wigilijn¹ pomaga zb³¹kanemu o³nierzowi trafiæ do mieszkaj¹cej na skraju puszczy dziewczyny. Tajemniczy antykwariusz, który mia³ swój sklepik w Ostro³êce, ale pod koniec XIX wieku. Teraz pojawi³ siê, by zainteresowaæ, i w pewnym sensie przywi¹zaæ do swojego rodzinnego miasta, pisarkê przyby³¹ na spotkanie autorskie zorganizowane w ostro³êckiej Bibliotece Miejskiej. Takich postaci jest wiele, wprowadzaj¹ one element grozy i niesamowitoœci, ale jak siê szybko okazuje s¹ w gruncie rzeczy yczliwe wobec ludzi, z którymi nawi¹zuj¹ kontakt. O onie leœnika mówi autor, e mia³a dziwne, matowe oczy, i dodaje jej twarz emanowa³a jakimœ nieuchwytnym œwiat³em dobroci (318). Dobroæ jest dla Czes³awa Parzycha wartoœci¹ wyró nion¹ i szczególnie chronion¹. S¹dzê, e myœl¹ przewodni¹ tej twórczoœci mog³yby byæ s³owa Cypriana K. Norwida: Z rzeczy œwiata tego zostan¹ tylko dwie ( ) poezja i dobroæ. W jego utworach, zw³aszcza w opowiadaniach, pojawia siê galeria skomplikowanych charakterów i zró nicowanych postaci, które postêpuj¹ ró nie, czêsto Ÿle, ale szanuj¹ dobro, zw³aszcza to, które przybiera postaæ dobroci, czyli umiejêtnoœci zrzekania siê siebie dla innych. Czêsto w tekstach autora, o którym tu mowa, pojawiaj¹ siê nauczycielki z kurpiowskich wsi, ale tak e wspomniany ju wczeœniej o³nierz, pierwszy sekretarz partii, ksi¹dz, sk³ócona ze sob¹ i œwiatem artystka- -rzeÿbiarka. Ostatnia z wymienionych postaci, czyli. artystka-rzeÿbiarka, jest chyba najbardziej samotn¹ i tragiczn¹ postaci¹ w ksi¹ ce Parzycha, dok³adniej w opowiadaniu Chce mi siê w œwiat. Monolog z cieniem w tle. Charakteryzuj¹c siebie mówi: Wci¹ jestem skazana tylko na siebie. A tak mi strasznie zbrzyd³o moje towarzystwo, i dodaje: Dlaczego ludzie s¹ sobie obcy. Nie potrafi¹ siê porozumieæ? (74, 283). Winê upatruje we w³asnym egoizmie, w zapatrzeniu w siebie, które nie pozwala jej zwa aæ na innych. Kreœl¹c postaæ nieco ekscentrycznej artystki, autor w sposób jednoznaczny skrytykowa³ ludzki egoizm opowiadaj¹c siê za dobroci¹ wartoœci¹ stricte chrzeœcijañsk¹, pozwalaj¹c¹ przezwyciê- aæ przesadne poczucie w³asnej wartoœci i zwi¹zane z nim osamotnienie. Trudno siê z autorem tego opowiadania nie zgodziæ, ale te trudno do koñca przyznaæ mu racjê. Bez w¹tpienia myli³ siê Thomas Hobbes twierdz¹c, e cz³owiekowi w³aœciwy jest tylko egoizm. Ale te nie mo na nie przyznaæ racji Janowi J. Rousseau, który samotnoœæ okreœla³ jako stan uprzywilejowany, sprzyjaj¹cy rozwojowi i twórczoœci. By³o wielu wybitnych pisarzy, którzy poczucie osamotnienia oraz trudnoœci w komunikowaniu siê z otoczeniem wykorzystywali przy tworzeniu wartoœciowych dzie³, przyk³adem jest chocia by Witold Gombrowicz. W pajêczynie ycia dotyczy spraw nie³atwych, charakteryzuj¹cych siê du- ym napiêciem intelektualnym i emocjonalnym. Zaprezentowany przez jej autora œwiat jest w swojej zewnêtrznej postaci wielop³aszczyznowy i skomplikowany, ale w istocie, mo na powiedzieæ w warstwie aksjologicznej, prosty i jednoznaczny. Przenikaj¹cy go element baœniowy wywo³uje dreszcz niepokoju, ale czytelnik czuje siê w tym œwiecie bezpiecznie, gdy wsparty jest na tym co dobre, piêkne i prawdziwe, czyli na Bogu z ludzk¹ twarz¹. W wierszu Nadzieja autor pisze: Nosimy w sobie obraz Boga promieñ œwiat³a ze s³onecznych wzgórz. (45) Ten boski promieñ jest swoistego rodzaju drogowskazem, który ukierunkowuje wolnoœæ cz³owieka na realizacjê dobra, wrêcz nakazuje, by byæ lepszym ni siê aktualnie jest. Wielu mówi dzisiaj, e wszystko jest zawodne i w niczym nie mo na pok³adaæ nadziei. Czes³aw Parzych przeczy tego typu opiniom, i to w taki sposób, e mu siê po prostu wierzy. eby pisaæ tak, jak autor W pajêczynie ycia trzeba mieæ olbrzymi¹ wiedzê i nieprzeciêtn¹ wra liwoœæ. Nie chodzi o wiedzê akademick¹, lecz bêd¹c¹ wynikiem obserwacji œwiata oraz znajomoœci charakterów ludzkich. Poeta, o którym tu mowa, opowiada historyjki, incydenty, drobiazgi prosto, bez zbêdnych upiêkszeñ. Swoje doœwiadczenia ujmuje w sposób uderzaj¹cy trafnoœci¹, lapidarnoœci¹, piêknem. Jest mistrzem prozy poetyckiej gatunku niemal e zapomnianego we wspó³czesnej literaturze polskiej. Bardzo ciekawa, inspiruj¹ca lektura. Lucyna Wiœniewska-Rutkowska Jerzy Górczyñski Niewolnicy musz¹ umrzeæ Jego najnowsza powieœæ Niewolnicy musz¹ umrzeæ, wydana w 2012 roku, jest ostatni¹ czêœci¹ tryptyku, który powstawa³ na przestrzeni dziesiêciu lat. Pozosta³e czêœci to Zaklinacze ogrodów (2002) i Przesilenie (2008). Niewolnicy musz¹ umrzeæ to historia ludzi, którzy po przemianach po 1989 roku, zostali zes³ani do dóbr pa³acu dawnej arystokracji pruskiej na pó³nocnych krañcach popegeerowskiej Polski. Tworz¹ spo³ecznoœæ zró nicowan¹ wiekowo. S¹ biedni, bezrobotni, yj¹cy z zasi³ków i dziêki pomocy spo³ecznej. G³ówny bohater powieœci za d³ugi straci³ ziemiê i dom. Zosta³ wykwaterowany wraz z on¹, córk¹ i ziêciem do pustej szopy w pobli u pa³acu rudery. Tragizmu scenerii dope³niali mieszkañcy. ( ) Powiewa³y na nich szmaty wymiête i brudne, w straszliwych kontrastach jaskrawoœci czerwono-niebieskich, ó³tych i zielonych, ociekaj¹c nêdz¹ jakby skradzion¹ z murzyñskich slumsów. I chocia g³ówny bohater stara³ siê jak móg³, z tego miejsca nie by³o ucieczki. Jerzy Górczyñski jest bystrym i wnikliwym obserwatorem. Opisuje ycie prostych ludzi, których pozna³ i wœród których lubi³ siê obracaæ z humorem i ironi¹, lecz te z nale ytym szacunkiem i dystansem. Jerzy Górczyñski urodzi³ siê w 1950 roku w Bartoszycach. Od lat mieszka w pobliskim Wiatrowcu Warmiñskim. Jest poet¹, prozaikiem, eseist¹ i publicyst¹. Debiutowa³ w 1972 roku wierszami w lokalnej prasie, a w 1978 roku jako prozaik 'Opowiadaniami'. Wyda³ kilka tomików wierszy oraz powieœci. Jest laureatem licznych konkursów i nagród literackich. W 2009 roku zosta³ uhonorowany nagrod¹ Marsza³ka Województwa Warmiñsko-Mazurskiego. Stanis³aw Dominiak Wies³awa Teichert-Makuszewska Niepokoje Niepokoje, wydane w 2009 roku, s¹ pierwsz¹ ksi¹ k¹ autorki. Znajduje siê tu wybór wierszy napisanych od 1977 roku. Ksi¹ ka podzielona jest na cztery czêœci. Czêœæ pierwsza Pejza e zawiera wiersze poœwiêcone przyrodzie i Wroc³awowi. W drugiej czêœci Têsknoty autorka umieœci³a wiersze mówi¹ce o têsknocie, mi³oœci przemijaniu i oczekiwaniu. Do czêœci trzeciej Niepokoje poetka wybra³a wiersze wyra aj¹ce jej obawy i niepokój zwi¹zany z wydarzeniami pocz¹tku lat osiemdziesi¹tych. Czêœæ czwarta Dedykacje zawiera wiersze poœwiêcone rodzinie a tak- e skierowane do opuszczonych dzieci, matek, kobiet, do m³odych. Czêœæ tê zamykaj¹ wiersze wyra aj¹ce filozofiê yciow¹ autorki. Wies³awa Teichert-Makuszewska jasno wyrazi³a j¹ miêdzy innymi w wierszu Zachêta : Nie rozpraszaj siê/pracuj/ ycie masz prze yæ sam/a inni s¹ po to/aby ci te dzia- ³ania umo liwiæ. Chcia³bym podsumowaæ tê publikacjê s³owami Kazimierza Burnata, autora pos³owia: Niepokoje Wies³awy Teichert-Makuszewskiej to ksi¹ ka doœwiadczonego cz³owieka, zawieraj¹ca wartoœciowe treœci godne zauwa enia przez m³odsze, jak i starsze pokolenia. Wies³awa Teichert-Makuszewska urodzi³a siê w Rozwadowie. Od 1945 roku mieszka i pracuje we Wroc³awiu. Przez wiele lat naucza³a przedmiotów technicznych. W 2004 roku za³o y³a Policealne Studium, które przygotowuje do ponad dwudziestu zawodów. Pasjonuje siê fotografowaniem, prac¹ z modelkami, kwiaciarstwem, parapsychologi¹ i literatur¹. Od ponad dwudziestu lat pisze wiersze. Zadebiutowa³a wierszem w prasie zak³adowej Elwro w 1977 r. Publikowa³a równie w Kulturze Dolnoœl¹skiej i kwartalniku spo³eczno-kulturalnym Bez Kurtyny.
W ASNYM G OSEM NR 87 GALERIA JEDNEGO AUTORA 19 Andrzej Ryszard Czerwiñski mieszka w Tychach, malarstwem zajmuje siê od 1993 r. (olej, akryl, akwarela, pastel, grafika i rzeÿba w drewnie). Tematyka jego prac to: portrety, pejza e, konie; wykonuje tak e kopie. Od 1997 roku jest cz³onkiem, a od 18.11.2009 r. prezesem Stowarzyszenia Twórców Kultury w Tychach, od marca 2008 r. cz³onkiem Robotniczego Stowarzyszenia Twórców Kultury w Che³mku. Od 2008 r. cz³onkiem Klubu Paleta w Tychach, a od 2009 r. Cz³onkiem Stowarzyszenia Twórców Kultury Ingremio w Chrzanowie. W 2011 r. odznaczony Honorow¹ odznak¹ Zas³u ony dla Kultury Polskiej przyznan¹ przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz medalem im. Jakuba Wojciechowskiego przyznanym przez Spo- ³eczn¹ Kapitu³ê w Bydgoszczy. Jego dorobek artystyczny to: 37 wystaw indywidualnych oraz ponad 100 wystaw zbiorowych, a prace znajduj¹ siê w zbiorach prywatnych w kraju i zagranic¹. Bra³ udzia³ w kilkudziesiêciu plenerach malarskich i rzeÿbiarskich w kraju i za granic¹. Od 2003 r. organizuje indywidualne i zbiorowe wystawy w plenerze (pod go³ym niebem), w 2011 r. zorganizowa³ i bra³ udzia³ w I Plenerze RzeŸby Monumentalnej Tychy 2011.
20 Felicja Borzyszkowska-Sêkowska Bo S ska Mini Galeria W ASNYM G OSEM NR 87 Julia Pawlicka-Dekert Na bogaczy Preferencje Kiedy zmniejsza siê kiesa Nie musisz wrêczyæ mercedesa I choæ cholera ciê bierze Do celu pod¹ aj na rowerze. Potem Takim by³ gierojem e nawet miêdzy kowad³em a m³otem Radê wszystkim dawa³ Lecz co by³o potem? Na wspó³czesnych twórców eby pisarze korzystali ze skrzyde³ musz¹ byæ g³usi na echa mamide³. Aby literaci chêtniej korzystali z piór bud et musia³by nie mieæ tyle dziur. Kary losu Zwyk³y los nierzadko karze bardziej ni wysoki s¹d. Egzystuj¹c na terytorium ducha rzadko przedk³adamy nape³nianie brzucha. Na gadu³y Na scenê wlezie na trybunê wkroczy gadaæ bêdzie nawet gdy Bóg zamknie mu oczy. Na parlament Gdzie myœlenie? gdzie dzia³anie? zabi³o go gadanie Dobra gwiazda Pod dobr¹ gwiazd¹ zrodzony leg³ pod go³ym niebem dziœ czêstuje chlebem bo zadomowiony Pod adresem internetowym www.rstk-warszawa.bloog.pl dzia³a BLOOG WARSZAWSKIEGO RSTK Bloog prowadzi Stanis³aw Dominiak i do niego nale y kierowaæ opinie i uwagi: staszek.dom@wp.pl W³asnym G³osem Pismo Robotniczych Stowarzyszeñ Twórców Kultury. REDAGUJ : Pawe³ Soroka redaktor naczelny pawel@plp.info.pl Maria ywicka-luckner z-ca redaktora naczelnego, e-mail: majkazywicka@wp.pl Stanis³aw Dominiak, Jerzy Do³ yk, Piotr Goszczycki, Zofia Miku³a, Jadwiga Piliñska, Stanis³aw Stanik Krystyna WoŸniak, Felicja Borzyszkowska-Sêkowska. WSPÓ PRACUJ : Beata Patrycja Klary, Ewa Komenda, Jan Rychner, Jan Siwmir. Redakcja prosi o nadsy³anie materia³ów na adres poczty elektronicznej lub na adres redakcji na noœnikach elektronicznych (CD, dyskietka). Redakcja nie zwraca materia³ów niezamówionych, oraz zastrzega sobie prawo zmiany tytu³ów, skrótów i adiustacji. WYDAWCA: Rada Krajowa Robotniczych Stowarzyszeñ Twórców Kultury, 00-695 Warszawa, ul. Nowogrodzka 46/5 II piêtro, tel. 022 629 1517. Korekta: El bieta Antuchow DTP: El bieta Zawadzka, druk: Relex, ul. Borsucza 13, relex1993@gmail.com e-mail: wlasnymglosem@gmail.com www.wlasnymglosem.pl Limeryki historyczne Z Judei mikrus (metr prawie), wci¹ o wielkiej marzy³ s³awie. Gdy przyby³ Goliat ogromny, a nikt walczyæ nie by³ sk³onny, Dawid cisn¹³ kamieniem i po sprawie. * W dawnych Atenach y³ Drakon co w prawie by³ przeciw brakom. Surowe wymyœli³ prawa i z tego dziœ jego s³awa, bo da³ robotê katom. * Znany król Boles³aw z Krakowa wci¹ na niedÿwiedzie polowa³. Wreszcie jeden go trzasn¹³, pazurem gêbê drasn¹³. Król miana Krzywousty siê dochowa³. Fraszki Aleksandra Zamorska Chwa³a Chwa³a szewcom: Jakubowi Behme za mistykê, Jakubowi Kiliñskiemu za powstanie a pozosta³ym za buty. Loteria Wygra³am los na loterii ycia. Niestety, bez pokrycia. Na piêkn¹ Z drugiej strony lustra - pustka. Bohaterowie U nas wirko i Wigura, u Czechów wirek i Muchomorek. spot s³onia Teresa urawska-st¹pór Polski król bêd¹c pod Wiedniem puœci³ b¹ka bezwiednie. Turków tym tak wystraszy³, e Wezyr siê w krzakach zaszy³ sw¹ klêsk¹ zdumiony kompletnie. * Król Stasio z miasta Warszawy by³ plotek i œwiata ciekawy. Co czwartek na obiadek prosi³ bez zbêdnych gadek pisarzy, poetów s³awy. * Znany kurdupel z Korsyki mia³ charakter doœæ dziki. Zwany Kapralem Ma³ym wojowa³ ze œwiatem ca³ym. Pod Waterloo rozbili mu szyki. Sympatia Niektórych antypatie budz¹ moj¹ sympatiê. Na bajkopisarkê Tak d³ugo bajki pisa³a, e zupe³nie zdziecinnia³a. Na poetkê Agnieszkê P. W jej wierszach miêdzy grusz¹ a jab³oni¹ skrzaty siê goni¹. Pomnik Pomnik przyrodyœwiat w kropli wody. Fraszka Fraszka fraszce nierówna: jedna ma wdziêk ptaszka a inna trywialnoœæ g a. Stanis³aw Dominiak UKRYTE RUMIEÑCE Oczy czêsto nie widz¹ czego majtki siê wstydz¹ OMAMY EROTOMANA On ci¹gle widzi oczy ich rozwartych kroczy