Egzemplarz bezpłatny Wydanie niekomercyjne do użytku prywatnego Piosenki żeglarskie i nie tylko Rozsądek nakazuje nie pić, ale silna wola zwycięża 1
AMSTERDAM (KUBAŃSKI SZLAK) Przeklęty niech będzie ten kubański szlak -Bo szkorbut, bo szczury, bo smród Czy starczy mi życia, by poznać ten świat -Gdzie forsy, gdzie forsy jest w bród Do Amsterdamu zawinąć choć raz Jak szczyna parszywa parszywy mam rum -Bo szkorbut, bo szczury, bo smród I w kółko z nim pływam - pić nie chcą go tam -Gdzie forsy, gdzie forsy jest w bród Do Amsterdamu zawinąć choć raz Resztę załatwi czas Do Amsterdamu zawinąć choć raz Resztę załatwi czas Kobiety nie miałem już chyba od świąt -Bo szkorbut, bo szczury, bo smród Bo tu się zaczyna, tam kończy Golfsztrom -Gdzie forsy, gdzie forsy jest w bród Do Amsterdamu zawinąć choć raz Resztę załatwi czas Do Amsterdamu zawinąć choć raz Resztę załatwi czas Złe oczy dokoła i tłum wkoło zły -Bo szkorbut, bo szczury, bo smród Tam czyste diamenty się błyszczą jak łzy -Gdzie forsy, gdzie forsy jest w bród 2
Do Amsterdamu zawinąć choć raz Resztę załatwi czas Do Amsterdamu zawinąć choć raz Resztę załatwi czas Spód w łajbie wyrąbię i puszczę na dno -Bo szkorbut, bo szczury, bo smród I gdzie zamustruję zapyta mnie kto -Gdzie forsy, gdzie forsy jest w bród Do Amsterdamu zawinąć choć raz Resztę załatwi czas Do Amsterdamu zawinąć choć raz Resztę załatwi czas Przeklęty niech będzie ten kubański szlak -Bo szkorbut, bo szczury, bo smród Czy starczy nam życia, by poznać ten świat -Gdzie forsy, gdzie forsy jest w bród Do Amsterdamu zawinąć choć raz. Resztę załatwi czas Resztę załatwi czas Resztę załatwi czas ANGLESEY W majowy dzień los rzucił mnie na ten stary zgniły wrak. Następny drink nie dany mi był, już forsy było brak Ubranie gdzieś przepiłem, buty też zabrali mi I nawet nie wiem, jak znalazłem się na pokładzie "Anglesey". Teraz wiem, że nigdy już nie skusi mnie ocean, Nie będę nigdy więcej wybierał żadnych lin. Teraz wiem, że nigdy już nie skusi mnie ocean, Byle ciepły kąt i stały ląd, byle jak najdalej stąd. 3
Nie będę więcej na oku stał, nie wyjdę już na dek. Z kompasem, sterem, kursem nie chcę nic wspólnego mieć. Nie będę słuchał komend, nasłuchałem się już ich. Jestem pewny, że nie zwiną już mnie na pokład "Anglesey". Teraz wiem, że nigdy już nie skusi mnie ocean, Nie będę nigdy więcej wybierał żadnych lin. Teraz wiem, że nigdy już nie skusi mnie ocean, Byle ciepły kąt i stały ląd, byle jak najdalej stąd. Nie będę więcej żagli szył, to nie dla mnie, już wiem. Przy fałach, brasach i gejtawach nie ujrzą więcej mnie. Nie wejdę już na reje i nic nie zrobią za to mi. Spakuję wór i prysnę jak szczur z pokładu "Anglesey". Teraz wiem, że nigdy już nie skusi mnie ocean, Nie będę nigdy więcej wybierał żadnych lin. Teraz wiem, że nigdy już nie skusi mnie ocean, Byle ciepły kąt i stały ląd, byle jak najdalej stąd. Nie będę zgniłych sucharów jadł, w słonej wodzie się mył. Kabestanem kręcić nie chcę już i do pompy nie mam sił. Ale nim staniemy na cumach, nim obłożą ostatni szpring, Wiem na pewno, że nie będzie już mnie na pokładzie "Anglesey". Teraz wiem, że nigdy już nie skusi mnie ocean, Nie będę nigdy więcej wybierał żadnych lin. Teraz wiem, że nigdy już nie skusi mnie ocean, Byle ciepły kąt i stały ląd, byle jak najdalej stąd. BALAENA Dziś każdy wielorybnik wypłynąć chce z Dundee, Na odległych stąd łowiskach każdy chciałby pierwszym być. Na Północnym Atlantyku będzie wielki wyścig trwał, A najszybsza z nich, chłopcy wierzcie mi, To "Balaena" - mówię wam. 4
Płyniemy pełnym wiatrem, maszyna równo gra, Cała reszta hen, za rufą, już nie ma żadnych szans. Wspaniała jest "Balaena", wszyscy jej dorównać chcą, Wiele razy tak przetarliśmy szlak Od Dundee do St. John. Zaczęło się we wtorek, w środę piekło było już, Z naszej wachty nie wróciło dwóch, potem zmyło jedną łódź. Gruchnęła o nadburcie, szlag trafił wręgi trzy. Trzeba było to załatać i sztormować parę dni. Płyniemy pełnym wiatrem, maszyna równo gra, Cała reszta hen, za rufą, już nie ma żadnych szans. Wspaniała jest "Balaena", wszyscy jej dorównać chcą, Wiele razy tak przetarliśmy szlak Od Dundee do St. John. Dumny Jackman zmieniał szmaty, potem więcej pary dał, Na "Erin Boy'u" kapitan Gay z żywiołem walczył sam, A dzielna "Terra Nova" długo z nami szła łeb w łeb; Na łowiskach już było pewne znów, że "Balaena" pierwsza jest. Płyniemy pełnym wiatrem, maszyna równo gra, Cała reszta hen, za rufą, już nie ma żadnych szans. Wspaniała jest "Balaena", wszyscy jej dorównać chcą, Wiele razy tak przetarliśmy szlak Od Dundee do St. John. Wreszcie sezon się zakończył, ładownie pełne są A bukszpryt już wskazuje kurs, gdzie został ciepły dom. Gdy staniemy już na lądzie, beczki rumu będą tam I Starego zdrowie będziemy pić. Znowu udało się nam! 5
Płyniemy pełnym wiatrem, maszyna równo gra, Cała reszta hen, za rufą, już nie ma żadnych szans. Wspaniała jest "Balaena", wszyscy jej dorównać chcą, Wiele razy tak przetarliśmy szlak Od Dundee do St. John. BARBAROSSA Z Genui do Rzymu droga wiodła morzem. W ładowni muszkiety, złoto oraz noże. Trzystu nagich galerników rytmicznie w mozole Pracowało w pocie wiosłami na dole. Barbarossa, Barbarossa! Kocha ciebie piekło, Boją się niebiosa. Barbarossa, Barbarossa! Kocha ciebie piekło, Boją się niebiosa. Mgła spowiła statek, gdy szło do świtania. A więc nikt nie odkrył, że ktoś ich dogania. Wystarczyła krótka chwila - mistrzowski abordaż, Wszystkich w pień wycięła ta piracka horda. Barbarossa, Barbarossa! Kocha ciebie piekło, Boją się niebiosa. x3 Rudobrody rzuca rozkazy od steru: "Wyrzucić za burtę martwych oficerów" Chrześcijanom w końcu dzisiaj utarliśmy nosa. Jutro świat się dowie kto to Barbarossa! 6
Barbarossa, Barbarossa! Kocha ciebie piekło, Boją się niebiosa. Barbarossa, Barbarossa! Kocha ciebie piekło, Boją się niebiosa. Barbarossa, Barbarossa! Kocha ciebie piekło, Boją się niebiosa. BETTY LOW Maszty w cyklonie ociężale skrzypią, Reje się znaczą widmami szubienic, Na burt się kładzie ociężały kliper, Dzikiego kursu już się nie da zmienić. O "Betty Low", uciekaj z cyklonu! Jakaś mi siła szturwał z rąk wyrwała I tylko w dali, gdzieś na horyzoncie, Wyszczerza zęby rozwścieczona skała. Białe grzywacze pokład w wodzie topią I z chmur skłębionych cień posępny pada. Śmierć w oczy patrzy struchlałej załodze, W strzaskanych lukach czai się zagłada. O "Betty Low", uciekaj z cyklonu! Jakaś mi siła szturwał z rąk wyrwała I tylko w dali, gdzieś na horyzoncie, Wyszczerza zęby rozwścieczona skała. Rozdarte burty morzu się poddały, Nadzieja tonie w sinych wód odmęcie, Porywa kipiel na dno ślad ostatni Po rozszarpanym w paszczy raf okręcie. 7
O "Betty Low", uciekaj z cyklonu! Jakaś mi siła szturwał z rąk wyrwała I tylko w dali, gdzieś na horyzoncie, Wyszczerza zęby rozwścieczona skała. BIAŁA SUKIENKA Czasami gdy mam chandrę i jestem sam, kieruję wzrok za okno, wysoko tam, gdzie nad dachami domów i w noc, i w dzień nadpływa kołysząca marzeniem, snem. I ona taka w tej białej sukience, jak piękny ptak, który zapiera w piersi dech. Chwyciłem mocno jej obie ręce, oczarowany, zasłuchany w słodki śpiew. I cała w żaglach jak w białej sukience, jak piękny ptak, który zapiera w piersi dech. Chwyciłem mocno ster w obie ręce i żeglowałem zasłuchany w fali śpiew. Wspomnienia przemijają, a w sercu żal, wciąż w łajbę się przemienia dziewczęcy czar. Jeżeli mi nie wierzysz, to gnaj co tchu, tam z kei możesz ujrzeć coś z mego snu. I ona taka w tej białej sukience, jak piękny ptak, który zapiera w piersi dech. Chwyciłem mocno jej obie ręce, oczarowany, zasłuchany w słodki śpiew. I cała w żaglach jak w białej sukience, jak piękny ptak, który zapiera w piersi dech. Chwyciłem mocno ster w obie ręce i żeglowałem zasłuchany w fali śpiew. 8
Nie wiem, czy jeszcze kiedyś zobaczę ją, czy tylko w moich myślach jej oczy lśnią, gdy pochylona ostro do wiatru szła, znowu się przeplatają obrazy dwa. I ona taka w tej białej sukience, jak piękny ptak, który zapiera w piersi dech. Chwyciłem mocno jej obie ręce, oczarowany, zasłuchany w słodki śpiew. I cała w żaglach jak w białej sukience, jak piękny ptak, który zapiera w piersi dech. Chwyciłem mocno ster w obie ręce i żeglowałem zasłuchany w fali śpiew. BIJATYKA / 24 LUTEGO To 24-ty był lutego, poranna zrzedła mgła, wyszło z niej siedem uzbrojonych kryp, turecki niosły znak. No i znów bijatyka, znów bijatyka, bijatyka cały dzień, i porąbany dzień, i porąbany łeb, razem bracia aż po zmierzch. No i znów bijatyka, znów bijatyka, bijatyka cały dzień, i porąbany dzień, i porąbany łeb, razem bracia aż po zmierzch. Już pierwszy skrada się do burt, a zwie się Goździk Lee, z Algieru Pasza wysłał go, aby nam upuścić krwi. No i znów bijatyka, znów bijatyka, bijatyka cały dzień, i porąbany dzień, i porąbany łeb, razem bracia aż po zmierzch. No i znów bijatyka, znów bijatyka, bijatyka cały dzień, i porąbany dzień, i porąbany łeb, razem bracia aż po zmierzch. 9
To już drugi skrada się do burt, a zwie się Róży Pąk, plunęliśmy ze wszystkich rur, bardzo szybko szedł na dno. No i znów bijatyka, znów bijatyka, bijatyka cały dzień, i porąbany dzień, i porąbany łeb, razem bracia aż po zmierzch. No i znów bijatyka, znów bijatyka, bijatyka cały dzień, i porąbany dzień, i porąbany łeb, razem bracia aż po zmierzch. W naszych rękach dwa i dwa na dnie, cała reszta zwiała gdzieś, a jeden z nich zabraliśmy, na starej Anglii brzeg. No i znów bijatyka, znów bijatyka, bijatyka cały dzień, i porąbany dzień, i porąbany łeb, razem bracia aż po zmierzch. x6 BITWA Okręt nasz wpłynął w mgłę i fregaty dwie Popłynęły naszym kursem by nie zgubić się. Potem szkwał wypchnął nas poza mleczny pas I nikt wtedy nie przypuszczał, że fregaty śmierć nam niosą. Ciepła krew poleje się strugami, Wygra ten, kto utrzyma ship. W huku dział ktoś przykryje się falami, Jak da Bóg, ocalimy bryg. Nagły huk w uszach grał i już atak trwał, To fregaty uzbrojone rzędem w setkę dział. Czarny dym spowił nas, przyszedł śmierci czas, Krzyk i lament mych kamratów, przerywany ogniem katów. 10
Ciepła krew poleje się strugami, Wygra ten, kto utrzyma ship. W huku dział ktoś przykryje się falami, Jak da Bóg, ocalimy bryg. Pocisk nasz trafił w maszt, usłyszałem trzask, To sterburtę rozwaliła jedna z naszych salw. "Żagiel staw" krzyknął ktoś, znów piratów złość, Bo od rufy nam powiało, a fregatom w mordę wiało. Ciepła krew poleje się strugami, Wygra ten, kto utrzyma ship. W huku dział ktoś przykryje się falami, Jak da Bóg, ocalimy bryg. Z fregat dwóch tylko ta pierwsza w pogoń szła, Wnet abordaż rozpoczęli, gdy dopadli nas. Szyper ich dziury dwie zrobił w swoim dnie, Nie pomogło to psubratom, reszta z rei zwisa za to. Ciepła krew poleje się strugami, Wygra ten, kto utrzyma ship. W huku dział ktoś przykryje się falami, Jak da Bóg, ocalimy bryg. Po dziś dzień tamtą mgłę i fregaty dwie, Kiedy noc zamyka oczy, widzę w moim śnie. Tamci, co śpią na dnie, uśmiechają się, Że ich straszną śmierć pomścili bracia, którzy zwyciężyli. Ciepła krew poleje się strugami, Wygra ten, kto utrzyma ship. W huku dział ktoś przykryje się falami, Jak da Bóg, ocalimy bryg. Ciepła krew poleje się strugami, Jak da Bóg, ocalimy bryg. Jak da Bóg, ocalimy 11
BRANKA Gdzieś od rzeki w dół, tam gdzie London Street, Psów królewskich zwarty oddział szedł. Dla króla trzeba znów świeżej krwi Marynarzy floty wojennej. A że byłem wtedy dość silny chłop, To ogary wnet wpadły na mój trop. W kajdanach za próg wywlekli mnie Marynarze floty wojennej. Na początek wziąłem trzysta plag, Bom dochodzić chciał swoich słusznych praw. Dowódca tu Twoim królem jest Marynarzu floty wojennej! Tylko Bóg policzy, ile skarg Usłyszały te ambrazury dział, Jak wiele w pokład tu wsiąkło łez Marynarzy floty wojennej. Bat bosmana wciąż plecy zgięte tnie, Gdy przy linach wraz mozolimy się. Dla chwały twej słodki kraju mój - Marynarze floty wojennej. Jak o prawa upominać się Na gretingu nauczyli mnie. Niejeden krwią wtedy spłynął grzbiet Marynarzy floty wojennej. Gdy łapaczy szyk formuje się, W pierwszym rzędzie możesz ujrzeć mnie. Kto stanie na mojej drodze dziś - Łup stanowi floty wojennej! 12
BRAMY MEKSYKU Gorące dnie i noce bez snu, Trzymaj kurs, Santy Anna Meksyku bramy widzę już Ozdobione w haft zielonych wzgórz. I widzę, nie wiem, który już raz, Trzymaj kurs, Santy Anna Jak wschodzi nad zachodem dnia Księżyc - perła meksykańskich gór. Ze srebra dolar w niebie jak szkło. Trzymaj kurs, Santy Anna U krzywych szyb pulquerii noc Sączy światła kolorowych lamp. W cynowym kubku, szarym od plam, Trzymaj kurs, Santy Anna Z agawy wódka, gorzki smak, Jak natrętnie kołująca ćma. Gorące dnie i noce bez snu, Trzymaj kurs, Santy Anna Meksyku bramy widzę już Ozdobione w haft zielonych wzgórz. BRZEG NOWEJ SZKOCJI Żegnaj Nowa Szkocjo, niech fale biją w brzeg Tajemnicze twe góry wznoszą szczyty swe Kiedy będę daleko, hen - na oceanie złym Czy was kiedyś jeszcze ujrzę, czy zostaną mi sny Słońce już zachodzi, a ptaki skryły się W liściach drzew znalazły schronienie swe Mam wrażenie, że przyroda już zapadła w cichym śnie Lecz nie dla mnie wolne chwile, praca czeka mnie 13
Żegnaj Nowa Szkocjo, niech fale biją w brzeg Tajemnicze twe góry wznoszą szczyty swe Kiedy będę daleko, hen - na oceanie złym Czy was kiedyś jeszcze ujrzę, czy zostaną mi sny Kiedy me najskrytsze marzenia ziszczą się? Marzę by do przyjaciół swych przyłączyć się Wkrótce już opuszczę te rodzinne strony me A więc żegnaj, ma dziewczyno, i wyczekuj mnie Żegnaj Nowa Szkocjo, niech fale biją w brzeg Tajemnicze twe góry wznoszą szczyty swe Kiedy będę daleko, hen - na oceanie złym Czy was kiedyś jeszcze ujrzę, czy zostaną mi sny Ktoś uderzył w bęben i z domu wyrwał mnie To kapitan nas woła więc stawiłem się Żegnajcie, dziewczyny, wypływamy w długi rejs Powrócimy do swych rodzin znów spotkamy się Żegnaj Nowa Szkocjo, niech fale biją w brzeg Tajemnicze twe góry wznoszą szczyty swe Kiedy będę daleko, hen - na oceanie złym Czy was kiedyś jeszcze ujrzę, czy zostaną mi sny CIĄGNIJ Ciągnij /x4 Ciągnij, chociaż mokre plecy. Ciągnij, rany wiatr uleczy. Ciągnij, chociaż przestać pragniesz. Ciągnij bracie, aż nie padniesz. Wczoraj jeszcze byłeś w domu. Press gang w nocy tak Ci pomógł. Dzisiaj słyszysz wrzask bosmana. Ciągnij liny już od rana. 14
Ciągnij, chociaż mokre plecy. Ciągnij, rany wiatr uleczy. Ciągnij, chociaż przestać pragniesz. Ciągnij bracie, aż nie padniesz Co dzień leci worek w morze. Co dzień jest Ci coraz gorzej. Przetrwasz, albo zdechniesz w zęzie. Musisz ciągnąć jakoś będzie. Ciągnij, chociaż mokre plecy. Ciągnij, rany wiatr uleczy. Ciągnij, chociaż przestać pragniesz. Ciągnij bracie, aż nie padniesz Bosman kazał drzeć Twe plecy. Cieknie ciepła krew na greting. Mogłeś pięści w kieszeń schować. Lepiej ciągnąć, niż żałować. Ciągnij, chociaż mokre plecy. Ciągnij, rany wiatr uleczy. Ciągnij, chociaż przestać pragniesz. Ciągnij bracie, aż nie padniesz W końcu schodzisz dziś po trapie. Bosman Cię zaczepił w pubie. Kiepsko skończysz bohaterze, Będziesz ciągnął na galerze. Ciągnij, chociaż mokre plecy. Ciągnij, rany wiatr uleczy. Ciągnij, chociaż przestać pragniesz. Ciągnij bracie, aż nie padniesz 15
Nożem ciąłeś jego trzewia. Poszedł za ten rejs do nieba. Jego duch Cię w końcu zgubił, Ciągniesz wiosło tak jak mówił. Ciągnij, chociaż mokre plecy. Ciągnij, rany wiatr uleczy. Ciągnij, chociaż przestać pragniesz. Ciągnij bracie, aż nie padniesz x 2 Co się zdarzyło jeden raz, Nie uwierzycie mi, Gdym wdepnął sobie w piękny czas W New-Yorską Chatham Street. CO SIĘ ZDARZYŁO Ciągnij pomalutku, aż do skutku, Jak te New York girls, co nie tańczą polki! Dziewuszka grzeczna vis-a-vis obrała kurs na wprost: "Tuż-tuż na Bleeker mieszkam Street." - Więc się zabrałem z nią. Ciągnij pomalutku, aż do skutku, Jak te New York girls, co nie tańczą polki! Kielicha" - rzekła - "znajdziesz tam, przekąskę, to i sio." Mamusia nas witała w drzwiach, siostrzyczek cały rząd. Ciągnij pomalutku, aż do skutku, Jak te New York girls, co nie tańczą polki! Do wierzchu nalewano w szkło i pito aż po dno, Aż zaczął kręcić się, jak bąk, mój globus w miejscu, o! 16
Ciągnij pomalutku, aż do skutku, Jak te New York girls, co nie tańczą polki! Przyjaciółeczkę wzrusza, bo ja przypominam jej Braciszka, co w Szanghaju jest za nie wiadomo co. Ciągnij pomalutku, aż do skutku, Jak te New York girls, co nie tańczą polki! Przejrzałem nagle, oczy trąc - Królową Boże chroń! Ten goły facet w łóżku jest bez wątpliwości mną! Ciągnij pomalutku, aż do skutku, Jak te New York girls, co nie tańczą polki! Pustynną iście zionie w krąg golizną każdy kąt, A bez bielizny, forsy ktoś jest bez wątpienia mną. Ciągnij pomalutku, aż do skutku, Jak te New York girls, co nie tańczą polki! To, w czym do portu szedłem, dość wytworną miało woń: Po mączce rybnej wór, ahoj! Jak ulał na Cape Horn! Ciągnij pomalutku, aż do skutku, Jak te New York girls, co nie tańczą..break dance!! Kołysał nas zachodni wiatr, Brzeg gdzieś za rufą został. I nagle ktoś jak papier zbladł: Sztorm idzie, panie bosman! 10 W SKALI BEAUFORTA 17
A bosman tylko zapiął płaszcz I zaklął: - Ech, do czorta! Nie daję łajbie żadnych szans! Dziesięć w skali Beauforta! Z zasłony ołowianych chmur Ulewa spadła nagle. Rzucało nami w górę, w dół, I fala zmyła żagle. A bosman tylko zapiął płaszcz I zaklął: - Ech, do czorta! Nie daję łajbie żadnych szans! Dziesięć w skali Beauforta! O pokład znów uderzył deszcz I padał już do rana. Piekielnie ciężki to był rejs, Szczególnie dla bosmana. A bosman tylko zapiął płaszcz I zaklął: - Ech, do czorta! Przedziwne czasem sny się ma! Dziesięć w skali Beauforta! / *3 DZIKI WŁÓCZĘGA Byłem dzikim włóczęgą przez tak wiele dni, Przepuściłem pieniądze na dziwki i gin. Dzisiaj wracam do domu, pełny złota mam trzos I zapomnieć chcę wreszcie jak podły był los. Już nie wrócę na morze, Nigdy więcej o nie. Wreszcie koniec włóczęgi, Na pewno to wiem. 18
I poszedłem do baru, gdzie bywałem nie raz, Powiedziałem barmance, że forsy mi brak. Poprosiłem o kredyt, powiedziała idź precz, Mogę mieć tu stu takich na skinienie co dzień. Już nie wrócę na morze, Nigdy więcej o nie. Wreszcie koniec włóczęgi, Na pewno to wiem. Gdy błysnąłem dziesiątką, doskoczyła jak kot I butelkę najlepszą przysunęła pod nos. Powiedziała zalotnie, co chcesz mogę ci dać, Ja jej na to ty flądro, spadaj znam inny bar. Już nie wrócę na morze, Nigdy więcej o nie. Wreszcie koniec włóczęgi, Na pewno to wiem. Gdy stanąłem przed domem, przez otwarte drzwi, Zobaczyłem rodziców, czy przebaczą mi. Matka pierwsza spostrzegła jak w sieni wciąż tkwię. Zobaczyłem ich radość i przyrzekłem, że.. Już nie wrócę na morze, Nigdy więcej o nie. Wreszcie koniec włóczęgi, Na pewno to wiem. Już nie wrócę na morze, Nigdy więcej o nie. Wreszcie koniec włóczęgi, Na pewno to wiem. 19
EMERYT Leżysz wtulona w ramię i cichutko mruczysz przez sen, Łóżko szerokie, ta pościel biała, za oknem prawie dzień. A jeszcze niedawno koja, a w niej cuchnący rybą koc, Fale bijące o pokład i bosmana zdarty głos. To wszystko było - minęło, zostało tylko wspomnienie, Już nie poczuję wibracji pokładu, gdy kable grają. Już tylko dom i ogródek, i tak aż do śmierci, A przecież stare żaglowce po morzach jeszcze pływają. Nie gniewaj się kochana, że trudno ze mną żyć, Że zapomniałem kupić mleko i gary zmyć. Bo jeszcze niedawno statek mym drugim domem był, Tam nie stało się w kolejkach, tam nie było miejsca dla złych. To wszystko było - minęło, zostało tylko wspomnienie, Już nie poczuję wibracji pokładu, gdy kable grają. Już tylko dom i ogródek, i tak aż do śmierci, A przecież stare żaglowce po morzach jeszcze pływają Upłynie sporo czasu nim przyzwyczaję się, Czterdzieści lat na morzu zamknięte w jeden dzień. Skąd lekarz może wiedzieć, że za morzem tęskno mi, Że duszę się na lądzie, że śni mi się pokład pełen ryb. To wszystko było - minęło, zostało tylko wspomnienie, Już nie poczuję wibracji pokładu, gdy kable grają. Już tylko dom i ogródek, i tak aż do śmierci, A przecież stare żaglowce po morzach jeszcze pływają Wiem, masz do mnie żal - mieliśmy do przyjaciół iść, Spotkałem kumpla z rejsu, on w morze wyszedł dziś. Siedziałem potem na kei, ze łzami patrzyłem na port, I dla mnie też przyjdzie taki dzień, że opuszczę go, a na razie... 20
To wszystko było - minęło, zostało tylko wspomnienie, Już nie poczuję wibracji pokładu, gdy kable grają. Już tylko dom i ogródek, i tak aż do śmierci, A przecież stare żaglowce po morzach jeszcze pływają GDZIE TA KEJA? Gdyby tak ktoś przyszedł i powiedział: - Stary, czy masz czas? Potrzebuję do załogi jakąś nową twarz, Amazonka, Wielka Rafa, oceany trzy, Rejs na całość, rok, dwa lata - to powiedziałbym: Gdzie ta keja, a przy niej ten jacht? Gdzie ta koja wymarzona w snach? Gdzie te wszystkie sznurki od tych szmat? Gdzie ta brama na szeroki świat? Gdzie ta keja, a przy niej ten jacht? Gdzie ta koja wymarzona w snach? W każdej chwili płynę w taki rejs, Tylko gdzie to jest? No gdzie to jest? Gdzieś na dnie wielkiej szafy leży ostry nóż, Stare dżinsy wystrzępione impregnuje kurz, W kompasie igła zardzewiała, lecz kierunek znam, Biorę wór na plecy i przed siebie gnam. Gdzie ta keja, a przy niej ten jacht? Gdzie ta koja wymarzona w snach? Gdzie te wszystkie sznurki od tych szmat? Gdzie ta brama na szeroki świat? Gdzie ta keja, a przy niej ten jacht? Gdzie ta koja wymarzona w snach? W każdej chwili płynę w taki rejs, Tylko gdzie to jest? No gdzie to jest? 21
Przeszły lata zapyziałe, rzęsą porósł staw, Na przystani czółno stało - kolorowy paw. Zaokrągliły się marzenia, wyjałowiał step, Lecz wciąż marzy o załodze ten samotny łeb. Gdzie ta keja, a przy niej ten jacht? Gdzie ta koja wymarzona w snach? Gdzie te wszystkie sznurki od tych szmat? Gdzie ta brama na szeroki świat? Gdzie ta keja, a przy niej ten jacht? Gdzie ta koja wymarzona w snach? W każdej chwili płynę w taki rejs, Tylko gdzie to jest? No gdzie to jest? Twarde miał serce stary Larsen, Bystre spojrzenie, pewną dłoń. Wściekła robota dzień i noc, Holują wielorybi kloc Poprzez zatoki modrą toń. GRYTVIKEN Nie ma już wielorybich stad, Gryzie rdza harpunu ostrą pikę. Nie ma już ludzi z tamtych lat, Dziewiczy wrócił czas w Grytviken. Zakaszlał krwawo stary waleń, Dosięgła go harpunu stal. Spłynęły tony mięsa krwią, Dziś białe żebra w piachu tkwią I w piasek wsiąkł historii szmat. Nie ma już wielorybich stad, Gryzie rdza harpunu ostrą pikę. Nie ma już ludzi z tamtych lat, Dziewiczy wrócił czas w Grytviken. 22
Stary kitoboj stoi w porcie, Pełni ostatnią ze swych wacht. Już nie wypłynie stary wrak Na wielorybich ścieżek szlak Zaryty dziobem w plaży piach. Nie ma już wielorybich stad, Gryzie rdza harpunu ostrą pikę. Nie ma już ludzi z tamtych lat, Dziewiczy wrócił czas w Grytviken. HEAVE AWAY SANTIANA Hej, płyńmy z prądem rzeki tam, gdzie Liverpool, - Heave away, Santiano! Dokoła Hornu, przez Frisco Bay. - Tam, gdzie strome zbocza Mexico! Więc! Heave away i w górę, w dół, - Heave away, Santiano! Nie minie rok, powrócimy znów - Tam, gdzie strome zbocza Mexico! Po złoto Kalifornii ciągle gnał nas wiatr, - Heave away, Santiano! Bo puste ładownie wypełniać trza nam. - Tam, gdzie strome zbocza Mexico! Więc! Heave away i w górę, w dół, - Heave away, Santiano! Nie minie rok, powrócimy znów - Tam, gdzie strome zbocza Mexico! A był to dla nas wszystkich stary, dobry czas, - Heave away, Santiano! W czterdziestym dziewiątym, za młodych lat, - Tam, gdzie strome zbocza Mexico! 23
Więc! Heave away i w górę, w dół, - Heave away, Santiano! Nie minie rok, powrócimy znów - Tam, gdzie strome zbocza Mexico! I dla mnie kiedyś, w końcu, nastał dobry dzień, - Heave away, Santiano! Gdy Sally Brown pokochała mnie. - Tam, gdzie strome zbocza Mexico! Więc! Heave away i w górę, w dół, - Heave away, Santiano! Nie minie rok, powrócimy znów - Tam, gdzie strome zbocza Mexico! Przepuściłem znów całą forsę swą Na hiszpańską dziewkę z Callao Wyciągnęła ze mnie cały szmal I spłukałem na nią się do cna Już znikają główki portu W którym stary został dom Znów za rufą niknie w dali Ukochany stały ląd Dalej chłopcy rwijmy fały Niech uderzy w żagle wiatr W morze znowu wypływamy Ile tam spędzimy lat HISZPANKA Z CALLAO Już nie jeden pokład mym domem był I nie jeden kot me plecy bił Choć robota ciężka żarcie psie W Callao po rejsie znajdziesz mnie 24
Znów znikają główki portu W którym stary został dom Znów za rufą niknie w dali Ukochany stały ląd Dalej chłopcy rwijmy fały Niech uderzy w żagle wiatr W morze znowu wypływamy Ile tam spędzimy lat Zaprószyłem tam nieraz głowę swą W barze u Hiszpanki z Callao Rumu butlę wielką dała mi I ciągnęła ze mną aż po świt Choć znikają główki portu W którym stary został dom Znów za rufą niknie w dali Ukochany stały ląd Dalej chłopcy rwijmy fały Niech uderzy w żagle wiatr W morze znowu wypływamy Ile tam spędzimy lat A pod Cape Horn gdzie nas poniesie wiatr Popłyniemy z sztormem za pan brat Poprzez groźne burze śnieg i lód Dojdziemy aż do piekła wrót Choć grabieją z zimna ręce Zadek mokry dzień i noc Jedna myśl rozgrzewa serce O Hiszpance z Callao Dalej chłopcy rwijmy fały Niech uderzy w żagle wiatr W morze znowu wypływamy Ile tam spędzimy lat 25
HISTORIA STERNIKA CO NIE UŻYWAŁ GRZEBYKA Posłuchajcie opowieści hej heja ho Co ładunek grozy mieści hej heja ho Której strasznym bohaterem hej heja Jest stojący tam za sterem Bardzo wredny łysy typ Co ma w szachu cały ship Dalej chłopcy ciągnąć fały pod nadzorem łysej pały Ciągnij choćbyś padł na pysk gdy nad głową jaja błysk Brać się chłopcy brać do pracy pod nadzorem wrednej glacy Może znajdzie się na dnie typ co gąbką czesze się W porcie gdzieś na bliskim wschodzie hej heja ho Gdzie łysina nie jest w modzie hej heja ho Powiedziały cud hurysy hej heja ho Jaki brzydki jest ten łysy Choćby górę złota dał Nie skorzysta z naszych ciał Dalej chłopcy ciągnąć fały pod nadzorem łysej pały Ciągnij choćbyś padł na pysk gdy nad głową jaja błysk Brać się chłopcy brać do pracy pod nadzorem wrednej glacy Może znajdzie się na dnie typ co gąbką czesze się Tak okrutny bywa los hej heja ho Mu nie spadnie z głowy włos hej heja ho Z desperacji więc matrosy hej heja ho Wyrywają sobie włosy Bo ten widok takich glac Męczy bardziej niźli kac 26
Dalej chłopcy ciągnąć fały pod nadzorem łysej pały Ciągnij choćbyś padł na pysk gdy nad głową jaja błysk Brać się chłopcy brać do pracy pod nadzorem wrednej glacy Może znajdzie się na dnie typ co gąbką czesze się Kiedyś jakiś inny bryg hej heja ho Na dnie morza zniknął w mig hej heja ho Bo te blaski łysej pały hej heja ho Mu latarnią się wydały I gdy kurs swój zmienić chciał To roztrzaskał się wśród skał Dalej chłopcy ciągnąć fały pod nadzorem łysej pały Ciągnij choćbyś padł na pysk gdy nad głową jaja błysk Brać się chłopcy brać do pracy pod nadzorem wrednej glacy Może znajdzie się na dnie typ co gąbką czesze się HISZPAŃSKIE DZIEWCZYNY Żegnajcie nam dziś hiszpańskie dziewczyny, Żegnajcie nam dziś marzenia ze Ku brzegom angielskim już ruszać nam pora, Lecz kiedyś na pewno wrócimy tu znów I smak waszych ust hiszpańskie dziewczyny W noc ciemną i złą nam będzie się śnił Leniwie popłyną znów rejsu godziny Wspomnienie ust waszych przysporzy nam sił. Niedługo ujrzymy znów w dali Cap Deadman, I głowę baranią sterczącą wśród wzgórz. I statki stojące na redzie przed Plymouth, Klarować kotwicę najwyższy czas już. 27
I smak waszych ust hiszpańskie dziewczyny W noc ciemną i złą nam będzie się śnił Leniwie popłyną znów rejsu godziny Wspomnienie ust waszych przysporzy nam sił. A potem znów żagle na masztach rozkwitną. Kurs szyper wyznaczy do Portland i Wright. I znów stara łajba potoczy się ciężko, Przez fale w kierunku na Beachie Fairlie Land. I smak waszych ust hiszpańskie dziewczyny W noc ciemną i złą nam będzie się śnił Leniwie popłyną znów rejsu godziny Wspomnienie ust waszych przysporzy nam sił. Zabłysną nam bielą skał zęby pod Dover, I znów noc w kubryku wśród legend i bajd. Powoli i znojnie tak płynie nam życie, Na wodach i w portach South Foreland Light. I smak waszych ust hiszpańskie dziewczyny W noc ciemną i złą nam będzie się śnił Leniwie popłyną znów rejsu godziny Wspomnienie ust waszych przysporzy nam sił. Który z Holendrów najlepiej się bił? Skiper Jan Rebec Kto dla żeglarzy postrachem był? Skiper Jan Rebec Yaw, yaw- precz z hamaków! Yaw, yaw- won na dek! Yaw, yaw- bo cię dorwie Skiper Jan Rebec JAN REBEC 28
Kto pierwszy herbatę przywiózł z Chin Skiper Jan Rebec I opchnął ją słono w Karolinie? Skiper Jan Rebec Yaw, yaw- precz z hamaków! Yaw, yaw- won na dek! Yaw, yaw- bo cię dorwie Skiper Jan Rebec A kiedy zdobył własny ship Skiper Jan Rebec To nie dorównał mu już nikt Skiper Jan Rebec Yaw, yaw- precz z hamaków! Yaw, yaw- won na dek! Yaw, yaw- bo cię dorwie Skiper Jan Rebec Kto trzy razy w roku się mył, Skiper Jan Rebec A więcej niż ważył piwa pił? Skiper Jan Rebec Yaw, yaw- precz z hamaków! Yaw, yaw- won na dek! Yaw, yaw- bo cię dorwie Skiper Jan Rebec W każdą noc cztery panienki miał: Skiper Jan Rebec czerwoną, żółtą, czarną i białą! Skiper Jan Rebec 29
Yaw, yaw- precz z hamaków! Yaw, yaw- won na dek! Yaw, yaw- bo cię dorwie Skiper Jan Rebec JASNOWŁOSA Na tańcach ją poznałem długowłosą blond Dziewczynę moich marzeń, nie wiadomo skąd Ona się tam wzięła, piękna niczym kwiat Czy jak syrena wyszła z morza czy ja przygnał wiatr. Żegnaj Irlandio, czas w drogę mi już W porcie gotowa stoi moja łódź Na wielki ocean przyjdzie mi zaraz wyjść I pożegnać się z dziewczyną na Long Sherry Ująłem ja za rękę delikatną jak Latem mały motyl albo róży kwiat Poszedłem z nią na plażę wsłuchać się w szum fal Pokazałem jasnowłosej wielki morza czar Żegnaj Irlandio, czas w drogę mi już W porcie gotowa stoi moja łódź Na wielki ocean przyjdzie mi zaraz wyjść I pożegnać się z dziewczyną na Long Sherry Za moment wyruszam w długi, trudy rejs I z piękną dziewczyną przyjdzie rozstać się Żagle pójdą w gore, wiatr mnie pogna w przód I przez morza mnie powiedzie, ty zostaniesz tu. Żegnaj Irlandio, czas w drogę mi już W porcie gotowa stoi moja łódź Na wielki ocean przyjdzie mi zaraz wyjść I pożegnać się z dziewczyną na Long Sherry 30
JA STAWIAM Czy mam pieniądze, czy grosza mi brak - ja stawiam Czy los mi sprzyja, czy idzie mi wspak - ja stawiam Czy mam dziesięciu kompanów, czy dwóch Czy mam ochotę na rum, czy na miód Czy mam pieniądze, czy grosza mi brak - ja stawiam Czy wicher w oczy, czy w plecy mi dmie - ja stawiam Czy mi kamraci ufają, czy nie - ja stawiam Czy ja ścigam wroga, czy wróg ściga mnie Dopóki mój okręt nie leży na dnie Czy wicher mi w oczy, czy w plecy mi dmie - ja stawiam A gdy mnie dziewka porzuci jak psa - ja stawiam Gąsiorek biorę i piję do dna - ja stawiam Kompanię zbieram i siadam za stół I nie ma wtedy płacenia na pół Bo gdy mnie dziewka porzuci jak psa - ja stawiam Ja stawiam żagiel jak kufel na stół - ja stawiam Czy fala mnie niesie czy w górę czy w dół - ja stawiam Czy tam dopłynę, gdzie kończy się świat Czy aż do piekła poniesie mnie wiatr Ja stawiam żagiel jak kufel na stół - ja stawiam Ja stawiam żagiel jak kufel na stół - ja stawiam Ja stawiam żagiel jak kufel na stół - ja stawiam JEJKU, JEJKU Jejku, jejku, mówię Wam, Jaki rejs za sobą mam. Stary, zardzewiały, śmierdzący wrak Na pół roku zastąpił mi świat. 31
W cuchnącej norze zrzuciłem wór, A tu - myk mi spod nóg szczur. Kuk w mesie rzekł: Oto obiad Twój." A na stole karakanów rój. Nawet jeden, co miał biały wąs, Tylko za mną chodził wciąż. Właził mi do piwa i w szufladzie spał, I tam z żoną dzieci miał. Jejku, jejku, mówię Wam, Jaki rejs za sobą mam. Stary, zardzewiały, śmierdzący wrak Na pół roku zastąpił mi świat. W piwnicy", rzężąc resztką sił, Zlany ropą silnik w zęzach gnił, Bił tam z grubej rury księżycowy zdrój, Nawet chief mechanik podstawiał słój, Mówiąc: Gdyby nawet pękł tu wał, To ja dalej będę sobie gnał!" Jejku, jejku, mówię Wam, Jaki rejs za sobą mam. Stary, zardzewiały, śmierdzący wrak Na pół roku zastąpił mi świat. Stary w porcie kupił kaset sto, Same gołe baby, chłopy, no i wiecie co. Potem cichcem to puszczał i czerwony miał łeb I wszyscy mówili, że Stary się wściekł. Nocą gonił bajkoka, by mu czyścił buty, Ale za to miał nasikane do zupy... Jejku, jejku, mówię Wam, Jaki rejs za sobą mam. Stary, zardzewiały, śmierdzący wrak Na pół roku zastąpił mi świat. 32
Już po jakimś czasie, gdzieś po stu trzydziestu dniach Na środku oceanu zaryliśmy w piach. Ściągała nas Yellow Submarine, A była to kubańska Zatoka Świń, I były tam manewry NATO, statków tłok, A nasz jednemu łubudu!" w bok. I była nota w ONZ, A Stary znów miał czerwony łeb. Jejku, jejku, mówię Wam, Jaki rejs za sobą mam. Stary, zardzewiały, śmierdzący wrak Na pół roku zastąpił mi świat. W zaniedbanej radiostacji stół zielony stał, Na nim radzik nic nie robił, tylko w karty grał. I niemyty, niegolony, no nie lubił pić, I ogrywał nas wszystkich do gołej rzyci, A kiedy nazbierał naszych dolców wór, W pewnym porcie zwiał jak szczur. Jejku, jejku, mówię Wam, Jaki rejs za sobą mam. Stary, zardzewiały, śmierdzący wrak Na pół roku zastąpił mi świat. Już w powrotnej drodze przyszła wielka mgła, A nasz Stary tym kaloszem cała naprzód" gna. A kiedy wiatr tę mgłę zwiał, W Hamburgu przy kei nasz statek stał. To Stary uknuł ten chytry plan; Poleciał ćwiczyć na Repeerbahn. A ja - spokojny Stary Dzwon Koleją wróciłem do rodzinnych stron... 33
Jejku, jejku, mówię Wam, Jaki rejs za sobą mam. Stary, zardzewiały, śmierdzący wrak Na pół roku zastąpił mi świat. KOŁYSANKA Już nie mów nic, daj nocy sen, Milczeniem śpiewaj kołysanki, Spokojną falą, falą pieść, Bo słów ci przecież nie wystarczy, nie wystarczy słów By morzu podarować wiersz, By morzu podarować wiersz, Ostatni wiersz, ostatni... Bo to jest nasz ostatni rejs, Bo to jest nasz ostatni rejs, Ostatni... Już nie mów nic, daj usnąć już, Los światła swoje też pogasił I tylko księżyc blaski wzniósł, Aby z wysoka uśpić wanty, aby wanty uśpić By morzu podarować wiersz, By morzu podarować wiersz, Ostatni wiersz, ostatni... Bo to jest nasz ostatni rejs, Bo to jest nasz ostatni rejs, Ostatni... Już nie mów nic, ty stary wiesz, Że sen zbyt długo trwał nie będzie, A droga, którą trzeba przejść, Przez najtrudniejsze ścieżki wiedzie, najtrudniejsze ścieżki Chciej podarować morzu wiersz, Chciej podarować morzu wiersz, Ostatni wiersz, ostatni... Bo to jest nasz ostatni rejs, Bo to jest nasz ostatni rejs, Ostatni... 34
MARCO POLO Nasz "Marco Polo" to dzielny ship, największe fale brał, w Australii będąc, widziałem go, gdy w porcie przy kei stał. I urzekł mnie tak urodą swą, że zaciągnąłem się i powiał wiatr, w dali zniknął ląd, mój dom i Australii brzeg. "Marco Polo" w królewskich liniach był, "Marco Polo" tysiące przebył mil. Na jednej z wysp za korali sznur tubylec złoto dał i poszli wszyscy w ten dziki kraj, bo złoto mieć każdy chciał. I wielkie szczęście spotkało tych, co wyszli na ten brzeg, bo pełne złota ładownie są i każdy bogaczem jest. "Marco Polo" w królewskich liniach był, "Marco Polo" tysiące przebył mil. W powrotnej drodze tak szalał sztorm, że drzazgi poszły z rej, a statek wciąż burtą wodę brał, do dna było coraz mniej. Ładunek cały trza było nam do morza wrzucić tu, do lądu dojść i biedakiem być, ratować choć żywot swój. "Marco Polo" w królewskich liniach był, "Marco Polo" tysiące przebył mil. 35
Hej, me Bałtyckie Morze, Wdzięczny Ci jestem bardzo, Toś Ty mnie wychowało, Toś Ty mnie wychowało, Szkołeś mi dało twardą. X2 Szkołeś mi dało twardą, Uczyłoś łodzią pływać, Żagle pięknie cerować, Żagle pięknie cerować, Codziennie pokład zmywać. X2 Codziennie pokład zmywać Od soli i od kurzy, Mosiądze wyglansować, Mosiądze wyglansować, W ciszy, czy w czasie burzy. X2 W ciszy, czy w czasie burzy, Trzeba przy pracy śpiewać, Bo kiedy śpiewu nie ma, Bo kiedy śpiewu nie ma, Neptun się będzie gniewać. X2 Neptun się będzie gniewać I klątwę brzydką rzuci, Wpakuje na mieliznę, Wpakuje na mieliznę, Albo nam łódź wywróci. X2 Albo nam łódź wywróci I krzyknie - "Hej partacze! Nakarmię wami rybki, Nakarmię wami rybki, Nikt po was nie zapłacze!" x2 MORZE, MOJE MORZE 36
Nikt po nas nie zapłacze, Nikt nam nie dopomoże, Za wszystkie miłe rady, Za wszystkie miłe rady, Dziękuję Tobie Morze. X2 Hej, Morze, moje Morze, Wdzięczny Ci jestem bardzo, Toś Ty mnie wychowało, Toś Ty mnie wychowało, Szkołeś mi dało twardą x2. MARYNARSKIE PORTKI Z obory prosto wzięli ją, niewinny wiejski kwiat, Nie miała jeszcze chłopa, choć szesnaście miała lat. W Hotelu "Księcia Jurka" kelnereczką była tam. Szefowa strzegła cnoty jej, ta najgroźniejsza z dam. Marynarskie portki opięte tu i tam, A w środku kawał chłopa - to marzenie każdej z dam. Do miasta w marszu przybył Czterdziesty Drugi Pułk, Łajdaków i bękartów banda, każdy z nich to zbój. Burdele zatłoczyli, zapchali każdy bar, Lecz kelnereczka wywinęła się z plugawych łap. Marynarskie portki opięte tu i tam, A w środku kawał chłopa - to marzenie każdej z dam. I dragoni Księcia Walii przybyli wkrótce też, Ogiery słynne, wygłodzone wśród zimowych leż. I w całym mieście słychać było kobiet płacz i krzyk, Lecz hotelowej kelnereczki znów nie dorwał nikt. Marynarskie portki opięte tu i tam, A w środku kawał chłopa - to marzenie każdej z dam. 37
Aż kiedyś przybył żeglarz, zwyczajny koł i cham, Z dębowym sercem, krzepki w krzyżu, postrach cór i mam. Przez siedem lat, czy więcej, żeglował gdzieś przez świat, I widać było, o czym myślał przez te parę lat. Marynarskie portki opięte tu i tam, A w środku kawał chłopa - to marzenie każdej z dam. Poprosił ją o świecę, by drogę znaleźć mógł, A potem o poduszkę i ciepły koc do nóg. Powiedział, że nie dotknie jej, że jej nie przerwie snu, Lecz gdyby mogła wleźć do wyra, cieplej będzie mu. Marynarskie portki opięte tu i tam, A w środku kawał chłopa - to marzenie każdej z dam. Niewinna kelnereczka bezmyślnie weszła tam, A on się na niej znalazł w mig, ten brutal, drań i cham. I wykorzystał do dna różnicę obu płci, Na koniec rzekła tylko: "A teraz ciepło ci?" Marynarskie portki opięte tu i tam, A w środku kawał chłopa - to marzenie każdej z dam. Gdy wczesnym rankiem żeglarz bezsilny z łóżka wstał, Za kłopot i siniaki pieniążek srebrny dał. Powiedział: "Jeśli córka będzie - w domu trzymaj ją, A gdyby to był chłopiec - to na morze wyślij go. Marynarskie portki opięte tu i tam, A w środku kawał chłopa - to marzenie każdej z dam. Niech marynarskie portki, jak ja, na zadku ma, Jak jego tatko, niech na reje, gdy mu każą, gna." 38
MEWY Mewy, białe mewy wiatrem rzeźbione z fal, Skrzydlate, białe muzy okrętów odchodzących w dal Kto wam szybować każe nad horyzontu kres W bezmierne oceany przez sztormów święty gniew Żeglarzom wracającym z morza, Na pamięć przywodzicie dom, Rozbitkom wasze skrzydła niosą, Nadzieję na zbawienny ląd. Mewy zapamiętane jeszcze z dziecięcych lat Drapieżnie spadające ze skał na szary Skagerrak. Wiatr w grzywy czesał morze, po falach skacząc lekko biegł, Pamiętam tamte mewy, przestworzy słonych zew. Żeglarzom wracającym z morza, Na pamięć przywodzicie dom, Rozbitkom wasze skrzydła niosą, Nadzieję na zbawienny ląd. MONA W grudniowy płaszcz okryta śmierć Spod ciemnych nieba zeszła chmur. - Przy brzegu konał smukły bryg Na pomoc MONA poszła mu. Gdy przyszedł sygnał każdy z nich Wpół dojedzonej strawy dzban Porzucił, by na przystań biec, Wyruszyć w ten dziki z morzem tan! 39
Był pięćdziesiąty dziewiąty rok Pamiętam ten grudniowy dzień Gdy ośmiu mężczyzn zabrał sztorm Gdzieś w oceanu wieczny cień!... Był pięćdziesiąty dziewiąty rok Pamiętam ten grudniowy dzień Gdy ośmiu mężczyzn zabrał sztorm Gdzieś w oceanu wieczny cień!... A fale wściekle biły w brzeg, Ryk morza tłumił chłopców krzyk, - MONA do brygu dzielnie szła Lecz brygu już nie widział nikt!... Na brzegu kobiet niemy szloch, W ramiona ich nie wrócą już... - Gdy oceanu twarda pieść Dosięgnie ratowniczą łódź! Był pięćdziesiąty dziewiąty rok Pamiętam ten grudniowy dzień Gdy ośmiu mężczyzn zabrał sztorm Gdzieś w oceanu wieczny cień!... Był pięćdziesiąty dziewiąty rok Pamiętam ten grudniowy dzień Gdy ośmiu mężczyzn zabrał sztorm Gdzieś w oceanu wieczny cień!... I tylko krwawy słońca dysk Schyliło już po ciężkim dniu, Mrok okrył morze, niebo, brzeg Wiecznego całun ścieląc snu... Wiem dobrze, ze synowie ich Tez w morze pójdą, kiedy znów Do oczu komuś zajrzy śmierć I wezwie ratownicza łódź!... 40
Był pięćdziesiąty dziewiąty rok Pamiętam ten grudniowy dzień Gdy ośmiu mężczyzn zabrał sztorm Gdzieś w oceanu wieczny cień!... Był pięćdziesiąty dziewiąty rok Pamiętam ten grudniowy dzień Gdy ośmiu mężczyzn zabrał sztorm Gdzieś w oceanu wieczny cień!... Tato mój w Świnoujściu żył I rybakiem morskim był, Miał swój kuter i sieci, i kupę dzieci, I pracował ile sił. A metodę taką miał, Żeby sprawdzić, skąd wiatr wiał: Stawiał świeczkę na oknie I patrzył, czy moknie, I czy jej nie gasi szkwał. METODA ŚWIECZKI Jeśli świeczka zgasła w lot, Tato w palcach skręcał knot, Mówił: "Dmucha za wiele, wyjdę w niedzielę, Jestem rybak, a nie szprot." A metodę taką miał, Żeby sprawdzić, skąd wiatr wiał: Stawiał świeczkę na oknie I patrzył, czy moknie, I czy jej nie gasi szkwał. Kiedy płomień równy był, Tato dalej w łóżku gnił, Mówił mamie: "Kochana, czekam do rana, Walczyć z flautą nie mam sił." 41
A metodę taką miał, Żeby sprawdzić, skąd wiatr wiał: Stawiał świeczkę na oknie I patrzył, czy moknie, I czy jej nie gasi szkwał. Jeśli płomień szedł na West, Tato mówił: "Dobra jest!" Brał ze dwie półlitrówki, by trafić w główki, Sprawdzał, jak z tą rybą jest. A metodę taką miał, Żeby sprawdzić, skąd wiatr wiał: Stawiał świeczkę na oknie I patrzył, czy moknie, I czy jej nie gasi szkwał. Jeśli płomyk szedł na Nord, Tato też opuszczał port. Gdy zapalał maszynę, miał taką minę, Jak ciut, ciut zalany lord. A metodę taką miał, Żeby sprawdzić, skąd wiatr wiał: Stawiał świeczkę na oknie I patrzył, czy moknie, I czy jej nie gasi szkwał. Jeśli ognik szedł na East, Tato w szklance moczył pysk I tak mruczał: "Nie płynę w tą złą godzinę, Po co zwiedzać mam Bałtijsk?" A metodę taką miał, Żeby sprawdzić, skąd wiatr wiał: Stawiał świeczkę na oknie I patrzył, czy moknie, I czy jej nie gasi szkwał. 42
A kiedy dość pływania miał, Stary kuter w spadku dał, No i teraz codziennie, zawsze niezmiennie, Robię tak, jak tato chciał. A metodę taką mam, Żeby sprawdzić, skąd wiatr wiał: Stawiał świeczkę na oknie I patrzył, czy moknie, I czy jej nie gasi szkwał. A metodę taką mam, Żeby sprawdzić, skąd wiatr wiał: Stawiał świeczkę na oknie I patrzył, czy moknie, I czy jej nie gasi szkwał. Kiedy rum zaszumi w głowie, Cały świat nabiera treści, Wtedy chętniej słucha człowiek Morskich opowieści. Hej, ha! Kolejkę nalej! Hej, ha! Kielichy wznieśmy! To zrobi doskonale Morskim opowieściom. MORSKIE OPOWIEŚCI Łajba to jest morski statek, Sztorm to wiatr co dmucha z gestem, Cierpi kraj na niedostatek Morskich opowieści. Hej, ha! Kolejkę nalej! Hej, ha! Kielichy wznieśmy! To zrobi doskonale Morskim opowieściom. 43
Pływał raz marynarz, który Żywił się wyłącznie pieprzem, Sypał pieprz do konfitury I do zupy mlecznej. Hej, ha! Kolejkę nalej! Hej, ha! Kielichy wznieśmy! To zrobi doskonale Morskim opowieściom. Był na "Lwowie" młodszy majtek, Czort, Rasputin, bestia taka, Że sam kręcił kabestanem I to bez handszpaka. Hej, ha! Kolejkę nalej! Hej, ha! Kielichy wznieśmy! To zrobi doskonale Morskim opowieściom. Jak z pod Helu raz dmuchnęło, Żagle zdarła moc nadludzka, Patrzę - w koję mi przywiało Nagą babkę z Pucka. Hej, ha! Kolejkę nalej! Hej, ha! Kielichy wznieśmy! To zrobi doskonale Morskim opowieściom. Niech drżą gitary struny, Niech wiatr grzywacze pieści, Gdy płyniemy pod banderą Morskich opowieści. 44
Hej, ha! Kolejkę nalej! Hej, ha! Kielichy wznieśmy! To zrobi doskonale Morskim opowieściom. Może ktoś się będzie zżymał Mówiąc, że to zdrożne wieści, Ale to jest właśnie klimat Morskich opowieści. Hej, ha! Kolejkę nalej! Hej, ha! Kielichy wznieśmy! To zrobi doskonale Morskim opowieściom. Pij bracie, pij na zdrowie, Jutro ci się humor przyda, Spirytus ci nie zaszkodzi, Idzie sztorm - wyrzygasz. Hej, ha! Kolejkę nalej! Hej, ha! Kielichy wznieśmy! To zrobi doskonale Morskim opowieściom. Kiedy znudzą ci się szanty I obrzydną Ci Mazury, To pierdolnij kapitana I uciekaj w góry. Hej, ha! Kolejkę nalej! Hej, ha! Kielichy wznieśmy! To zrobi doskonale Morskim opowieściom. 45
Kto chce, ten niechaj wierzy, Kto nie chce, niech nie wierzy Nam na tym nie zależy, Więc wypijmy jeszcze. Hej, ha! Kolejkę nalej! Hej, ha! Kielichy wznieśmy! To zrobi doskonale Morskim opowieściom. NIE SPRZEDAWAJCIE SWYCH MARZEŃ Samotni ze sobą nie możemy znaleźć Miejsca i czasu na zadumy chwile Uciekamy do nikąd - pod prąd wyobraźni Zostawiając sny jak bezbronne motyle Ludzie - nie sprzedawajcie swych marzeń Nie wiadomo co się jeszcze wydarzy W waszych snach Może taka mała chwila zadumy Sprawi, że te marzenia pofruną Jeszcze raz Jeszcze raz Wstawcie w okna tęczę, szykujcie witraże Na które wiatr swawolny gwiazd nam nawieje Na pewno przyjdzie wiosna z uśmiechem na twarzy By jak matka dzieciom rozdawać nadzieję Ludzie - nie sprzedawajcie swych marzeń Nie wiadomo co się jeszcze wydarzy W waszych snach Może taka mała chwila zadumy Sprawi, że te marzenia pofruną Jeszcze raz x3 46
NIE WRÓCĘ NA MORZE Gdy wreszcie dotarłem do Liverpool, Zabawić trza było się. Dziewczynki i drinki, normalna to rzecz, Któż liczyłby grosze swe? A zanim w kieszeni ujrzałem dno, Przyrzekłem sobie, że: Dosyć już tego, już nigdy więcej Na morze nie wrócę, o nie! O nie, o nie, Na morze nie wrócę, o nie! Dosyć już tego, już nigdy więcej Na morze nie wrócę, o nie! Ruszyłem w miasto, spotkałem ją, i dałem namówić się: "Chodź ze mną mały, wiem czego Ci brak, nie będzie Ci ze mną źle." Gdy świt mnie obudził, nie było już jej, zniknęła jak we mgle. Wściekły i goły wiedziałem już, że znalazłem się znowu na dnie. Na dnie, na dnie, znalazłem się znowu na dnie. Wściekły i goły wiedziałem już, że znalazłem się znowu na dnie. Powlokłem się, w końcu port blisko był, nie wiedząc co ześle mi los. Znajomy werbownik zdziwił się, gdy znowu usłyszał mój głos. "Niedawno mówiłeś, że skończyć z tym chcesz, takich jak Ty mam ze stu, Lecz dosyć tej gadki, zabieraj manatki i ruszaj na morze znów!" I znów, i znów, ruszaj na morze znów. Dosyć tej gadki, zabieraj manatki i ruszaj na morze znów. 47
Stał tam wielorybnik, co płynąć miał w stronę arktycznych mórz, Gdzie wściekłe wichry, ziąb, śnieg i lód, że prawie zamarza rum. Gdybym miał chociaż co wciągnąć na grzbiet, nie byłoby może tak źle. Prędzej skonam, niż dam nabrać się, by płynąć kiedyś znów rejs. Znów w rejs, znów w rejs, płynąć kiedyś znów w rejs. Prędzej skonam, niż dam nabrać się, by płynąć kiedyś znów rejs. Wiosło mierzy dwadzieścia stóp, a ręce są tylko dwie. Od piątej rano do zmierzchu co dzień, potem z nóg ścina mnie. Czasami po prostu nie chce się żyć, czy kiedyś to skończy się? Znowu przyrzekam sobie, że na morze nie wrócę, o nie. O nie! O nie! Na morze nie wrócę, o nie! Znowu przyrzekam sobie, że na morze nie wrócę, o nie! A, gdy wreszcie dotarłem do Liverpool, zabawić trza było się. Znów dziewczynki i drinki - normalna to rzecz, któż liczyłby grosze swe? I znów, nim w kieszeni ujrzałem dno, przyrzekłem sobie, że: Dosyć już tego, już nigdy więcej, na morze nie wrócę, o nie! O nie! O nie! Na morze nie wrócę, o nie! Dosyć już tego, już nigdy więcej na morze nie wrócę, o nie! 48
OPOWIEŚĆ Jest gdzieś na pewno tawerna, Na pewno, bo wiele jest ich, Czy Boston to, czy też Belfast, To nie ma znaczenia już dziś. W półmroku, przy dębowych ławach, Wędrowców widziałem nie raz Lecz każdy się zaraz oddalał, Tylko jemu zatrzymał się czas. Postawcie choć wino, bo gardeł nam brak, Popatrzcie, tam w kącie nie człowiek, lecz wrak. Na twarzy bruzdami podpisał się los, Ręce mu drżą i już nie ten głos. Hej, Stary, spójrz wkoło, otoczył Cię znów Krąg ludzi spragnionych soli Twych słów. Wychyl tę szklankę i opowiedz nam, Gdzie błądzisz myślami, czy morze jest tam? Podniósł siwiutką swą głowę I mocnym spojrzeniem nas zdjął, I chociaż chłopy z nas zdrowe, Niejednemu hardemu kark zgiął. I wtedy rozpoczął opowieść O życiu złamanym przez wiatr, Jak samemu sobie chciał dowieść, Że ocean to jego brat. Postawcie choć wino, bo gardeł nam brak, Popatrzcie, tam w kącie nie człowiek, lecz wrak. Na twarzy bruzdami podpisał się los, Ręce mu drżą i już nie ten głos. Hej, Stary, spójrz wkoło, otoczył Cię znów Krąg ludzi spragnionych soli Twych słów. Wychyl tę szklankę i opowiedz nam, Gdzie błądzisz myślami, czy morze jest tam? 49
Gdy skończył, rzekł: "Słuchajcie dobrze, By życia nie strawić jak ja, Kotwicę rzućcie na lądzie, Niechaj morze zostanie wam w snach." I wtedy jeden z nas spytał: "A gdybyś tak mógł jeszcze raz Życie na nowo poskładać - Czy też wtedy w morze byś zwiał?" Postawcie choć wino, bo gardeł nam brak, Popatrzcie, tam w kącie nie człowiek, lecz wrak. Na twarzy bruzdami podpisał się los, Ręce mu drżą i już nie ten głos. Hej, Stary, spójrz wkoło, otoczył Cię znów Krąg ludzi spragnionych soli Twych słów. Wychyl tę szklankę i opowiedz nam, Gdzie błądzisz myślami, czy morze jest tam? Postawcie choć wino, bo gardeł nam brak, Popatrzcie, tam w kącie nie człowiek, lecz wrak. Na twarzy bruzdami podpisał się los, Ręce mu drżą i już nie ten głos. Hej, Stary, spójrz wkoło, otoczył Cię znów Krąg ludzi spragnionych soli Twych słów. Wychyl tę szklankę i opowiedz nam, Gdzie błądzisz myślami, czy morze jest tam? Kiedy szliśmy przez Pacyfik Way hay roluj go Zwiało nam z pokładu skrzynki Taki był cholerny sztorm PACYFIK Hej znowu zmyło coś Zniknął w morzu jakiś gość hej policz który tam Jaki znowu zmyło kram 50
Kiedy szliśmy przez Pacyfik Way hay roluj go Zwiało nam z pokładu skrzynki Pełne śledzia i sardynki Taki był cholerny sztorm Hej znowu zmyło coś Zniknął w morzu jakiś gość hej policz który tam Jaki znowu zmyło kram Kiedy szliśmy przez Pacyfik Way hay roluj go Zwiało nam z pokładu skrzynki Pełne śledzia i sardynki Kosze krabów beczkę sera Taki był cholerny sztorm Hej znowu zmyło coś Zniknął w morzu jakiś gość hej policz który tam Jaki znowu zmyło kram Kiedy szliśmy przez Pacyfik Way hay roluj go Zwiało nam z pokładu skrzynki Pełne śledzia i sardynki Kosze krabów beczkę sera kalesony oficera Taki był cholerny sztorm Hej znowu zmyło coś Zniknął w morzu jakiś gość hej policz który tam Jaki znowu zmyło kram 51
Kiedy szliśmy przez Pacyfik Way hay roluj go Zwiało nam z pokładu skrzynki Pełne śledzia i sardynki Kosze krabów beczkę sera kalesony oficera Sieć jeżowców jedną żabę Taki był cholerny sztorm Hej znowu zmyło coś Zniknął w morzu jakiś gość hej policz który tam Jaki znowu zmyło kram Kiedy szliśmy przez Pacyfik Way hay roluj go Zwiało nam z pokładu skrzynki Pełne śledzia i sardynki Kosze krabów beczkę sera kalesony oficera Sieć jeżowców jedną żabę Kapitańską zmyło babę Taki był cholerny sztorm Hej znowu zmyło coś Zniknął w morzu jakiś gość hej policz który tam Jaki znowu zmyło kram Kiedy szliśmy przez Pacyfik Way hay roluj go Zwiało nam z pokładu skrzynki Pełne śledzia i sardynki Kosze krabów beczkę sera kalesony oficera Sieć jeżowców jedną żabę Kapitańska zmyło babę Beczki rumu nam nie zwiało Taki był cholerny sztorm 52