Transkrypcja wywiadu z: p.p. Czesławą i Franciszkiem Pręda

Podobne dokumenty
Transkrypcja wywiadu z: p. Przemysławem Namsołkiem

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy?

LP JA - autoprezentacja JA - autoidentyfikacja MY ONI 1. SZKOŁA: nie było jakiejś fajnej paczki, było ze Ŝeśmy się spotykali w bramie rano i palili

W MOJEJ RODZINIE WYWIAD Z OPĄ!!!

Transkrypcja wywiadu z: p. Aliną Jurewicz-Jarosz

VIII TO JUŻ WIESZ! ĆWICZENIA GRAMATYCZNE I NIE TYLKO

Transkrypcja wideo: Czym są środki trwałe i jak je rozliczać? Q&A

Moja przygoda w CzechachKarolina. Zaleńska

Transkrypcja wywiadu z: p. Jadwigą Stasiłowicz

"Nigdy niczego takiego nie widziałam". Mord i pożoga

MAŁGORZATA PAMUŁA-BEHRENS, MARTA SZYMAŃSKA

Biblia dla Dzieci. przedstawia. Kobieta Przy Studni

Biblia dla Dzieci przedstawia. Kobieta Przy Studni

Stenogram Nr 10 VN :22 6:38:30 MAMA SYLWIA KINGA TATA

Trzebinia - Moja mała ojczyzna Szczepan Matan

Przedstawienie. Kochany Tato, za tydzień Dzień Ojca. W szkole wystawiamy przedstawienie. Pani dała mi główną rolę. Będą występowa-

Sprawdzian kompetencji trzecioklasisty 2014

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej r r. Dzień I r.

SP Klasa V, Temat 17

Hektor i tajemnice zycia

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca.

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH

BEZPIECZNY MALUCH NA DRODZE Grażyna Małkowska

Praca z rodzicami dziecka i nastolatka z ADHD

Liczą się proste rozwiązania wizyta w warsztacie

Mamo, tato! Pani w przedszkolu prosiła, żebyśmy się w domu zastanowili jak Internet zmienia życie. Podrzućcie jakiś pomysł

Copyright by Andrzej Graca & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Andrzej Graca ISBN Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

Piaski, r. Witajcie!

ROZPACZLIWIE SZUKAJĄC COPYWRITERA. autor Maciej Wojtas

pacjenci 5-7 lat Jak Marcyś Mały Cukrzydło - Męczydło okiełznał Cukrzyca_5_7_broszurka_dodr.indd :23

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

WYWIAD Z ŚW. STANISŁAWEM KOSTKĄ

Dowód osobisty. Dowód osobisty mówi, kim jesteś, jakie masz imię i nazwisko, gdzie mieszkasz. Dowód osobisty mówi, że jesteś obywatelem Polski.

Wydanie specjalne gazetki szkolnej Na szóstkę. z okazji. Ogólnopolskiego Dnia Praw Dziecka. obchodzonego 20 listopada

Możesz miksować jak SAM chcesz!

BURSZTYNOWY SEN. ALEKSANDRA ADAMCZYK, 12 lat

to jest właśnie to, co nazywamy procesem życia, doświadczenie, mądrość, wyciąganie konsekwencji, wyciąganie wniosków.

FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1)

Rozdział II. Wraz z jego pojawieniem się w moim życiu coś umarło, radość i poczucie, że idę naprzód.

PODRÓŻE - SŁUCHANIE A2

POLITYKA SŁUCHANIE I PISANIE (A2) Oto opinie kilku osób na temat polityki i obecnej sytuacji politycznej:

Igor Siódmiak. Moim wychowawcą był Pan Łukasz Kwiatkowski. Lekcji w-f uczył mnie Pan Jacek Lesiuk, więc chętnie uczęszczałem na te lekcje.

HISTORIA WIĘZIENNEGO STRAŻNIKA

Opowiedziałem wam już wiele o mnie i nie tylko. Zaczynam opowiadać. A było to tak...

WOJEWÓDZKI KONKURS HUMANISTYCZNY DLA SZKÓŁ PODSTAWOWYCH POZNAŃ 2011/2012 ETAP REJONOWY

Joanna Charms. Domek Niespodzianka

Uwaga, niebezpieczeństwo w sieci!

Dzień dobry, chciałbym zrobić test na HIV. Dzień dobry... Proszę usiąść...

Pewien młody człowiek popadł w wielki kłopot. Pożyczył 10 tyś. dolarów i przegrał je na wyścigach konnych.

KONKURS HISTORYCZNY HISTORIA MOJEJ MAŁEJ OJCZYZNY. WSPOMNIENIA O ŻOŁNIERZACH SZP-ZWZ-AK INSPEKTORATU ZAMOŚĆ ORAZ ICH POWOJENNE LOSY

INSCENIZACJA NA DZIEŃ MATKI I OJCA!!

w czasie powstania pseudonim rocznik Lasek 1922 stopień powstańczy biogram data wywiadu starszy strzelec

MAŁGORZATA PAMUŁA-BEHRENS, MARTA SZYMAŃSKA WZL

p. Jadwigą Królikowską-Popingis

Gałąź rodziny Zdrowieckich Historię spisał Damian Pietras

108 I. ODMIANA RZECZOWNIKA, PRZYMIOTNIKA I ZAIMKA OSOBOWEGO. V. Proszę podpisać obrazki. PRZYKŁAD: 6 ciastek 4 ciastka

Kielce, Drogi Mikołaju!

Rodzinki. Prawda: Noe wprowadził do arki po parze zwierząt, aby po wyjściu z niej zapełniły ziemię.

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

Ćwiczenia do pobrania z Internetu

Proszę bardzo! ...książka z przesłaniem!

Transkrypcja wywiadu z: p. Krystyną Geregą z domu Łukaszewicz

Jak się nazywasz i skąd jesteś?

Część I Konwersacja Przeprowadź z egzaminatorem trzy rozmowy na zaproponowane przez niego tematy.

do trzech razy sztuka...

"[...] Rodzice starali się utrzymywać w tajemnicy przed dziećmi to, co było troską dorosłych."

Część 11. Rozwiązywanie problemów.

Oto kilka rad ode mnie:

Ryszard Sadaj. O kaczce, która chciała dostać się do encyklopedii. Ilustrował Piotr Olszówka. Wydawnictwo Skrzat

STARY TESTAMENT. ŻONA DLA IZAAKA 8. ŻONA DLA IZAAKA

dla najmłodszych. 8. polska wersja: naukapoprzezzabawe.wordpress.com

dla najmłodszych. 8. polska wersja: naukapoprzezzabawe.wordpress.com

Sytuacja zawodowa pracujących osób niepełnosprawnych


STARY TESTAMENT. JÓZEF I JEGO BRACIA 11. JÓZEF I JEGO BRACIA

Dla klas 4-7 przed warsztatami

Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej.

Adwent z Piątką Poznańską

Spotkanie z Jaśkiem Melą

Czy pamiętasz jak nazywa się spotkanie dwojga ludzi, często kobiety i mężczyzny, którzy się sobie

CZYTANIE B1/B2 W małym europejskim domku (wersja dla studenta) Wywiad z Moniką Richardson ( Świat kobiety nr????, rozmawia Monika Gołąb)

Streszczenie. Streszczenie MIKOŁAJEK I JEGO KOLEDZY

Copyright 2015 Monika Górska

Są rodziny, w których życie kwitnie.

Czy na pewno jesteś szczęśliwy?

tato cıarz SzCzĘś Joanna Papuzińska ilustracje: Maciej Szymanowicz

B: Chciałem na początek zagadnąć o Nowy Tomyśl. Co to za miasto? Co tu jest fajnego? Jak zostaję na jutro, to co mam zobaczyć?

Podsumowanie ankiet rekolekcyjnych. (w sumie ankietę wypełniło 110 oso b)

Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować. (1 J 4,11) Droga Uczennico! Drogi Uczniu!

Kurs online JAK ZOSTAĆ MAMĄ MOCY

Akademia Marketingu Internetowego Embrace Your Life Sp. z o.o.

1 Ojcostwo na co dzień. Czyli czego dziecko potrzebuje od ojca Krzysztof Pilch

mnw.org.pl/orientujsie

Moje pierwsze wrażenia z Wielkiej Brytanii

* * * WITAJCIE! Dziś jest niedziela, posłuchajcie. opowieści. do jutra! Anioł Maurycy * * *

Transkrypt:

Transkrypcja wywiadu z: p.p. Czesławą i Franciszkiem Pręda Wywiad przeprowadzili: Anna Warzecha Cezary Karpowicz Fotografia: Karolina Liszewska Transkrypcja: Judyta Warzecha 1

[Anna Warzecha] A to jest zdjęcie czyje? To mój tata. [Czarek] Skąd się Pani dowiedziała, ze Pani musi wyjechać już? Stamtąd? Proszę pana, myśmy się nie dowiedzieli, myśmy uciekali. Bo było... To było tak: naprzód przyszli w '39 roku, przyszli Ruscy. Dwa lata porządzili, później wojna, Niemcy przyszli, dwa lata porządzili, głód, nieszczęście, wszystko zabrane. Później po dwóch latach jak Niemcy, znów wojna i znów Ruscy przyszli do nas. I byliśmy tam, niby to już miał być spokój, ale z kolei banderowcy grasowali i Polaków bili, mordowali, palili obejścia i w ogóle wszystko. Pierwszy, czy drugi transport można było pojechać na Ziemie Odzyskane, wtenczas był wagony takie bydlęce, takie duże wagony, w jednym wagonie było piętnaście rodzin, to możesz sobie wyobrazić! Z bagażami, ze wszystkim. ( ) -Nie, właśnie bardzo nas interesuje ten cały przejazd. I proszę panią, byli dzieci, byli dorośli i jechaliśmy... To było 15 stycznia, z Tarnopola wyjechaliśmy do... Miesiąc czasu jechaliśmy do Zamościa. -[Cezary] Miesiąc? Bez wody. To znaczy, jak pociąg stał, to się kąpało i było zimno. Jak wagony jechały, to te metalowe, to wszystko było białe, zaszronione, myśmy tam jechali wszyscy przytuleni i właśnie wszyscy się razem nie znaliśmy, bo jak kto wpadał, jak kto się dostał do tego wagonu, to jechał. I przyjechaliśmy do Zamościa, w Zamościu nas kazali wysiąść z wagonów i była, to jest zima jeszcze mroźna. Nas dzieci dali do szkoły w cemencie, cementowa taka szkoła, spaliśmy tam chyba ze dwa dni w tej szkole dzieci, a rodzice szukali jakiegoś jedzenia... -W Zamościu właśnie, tak? W Zamościu. No, pod koniec kwietnia. Raczej był to luty, marzec, kwiecień, tak? Myśmy później... kazali, może mogliśmy jechać dalej, to nasz tata sobie zapisał po prostu, że pojedziemy do Gdańska, ale Gdańsk jeszcze był zajęty, nie można było, to na ziemie odzyskane... tata mówi: ale do Gdańska jedziemy, też w takich wagonach. I mówi: jadę do Gdańska. Trochę się orientował, nie taka droga do Gdańska. Jedzie do Poznania, za Poznań i przywieźli nas na ziemie odzyskane, Świebodzin się nazywał, Świbus nazywał się miasto. Kazali nam wysiąść wszystkim, wyrzucili, czołgi, bo pociąg z czołgami, wojskiem jechał. Jeszcze był front, bo to 1 maja było. -Który to był rok? No, 1 maja koniec wojny -1945 rok. Bo 9 maja dopiero się skończyła wojna. Myśmy byli w tym Świebodzinie wyrzuceni na bruk. Już ciepło, ładnie było. No, pusto, goło i chłodno, no i trzeba jakoś zacząć życie. I miasto zupełnie było bezludne, nie widzieliśmy ludzi w każdym razie. Ani wojska, ani ludzi. Wojsko pojechało, wysiedli z pociągu, wyrzucili czołgi, pojechali sobie gdzieś w siną dal, dali. A nas tak biedaków zostawili [śmiech nerwowy] I całe cztery, czy pięć wagonów takich ludzi nazbieranych. I już trzeba było czegoś szukać. -Jak ta trasa dalej wyglądała? Gdzie? 2

-Gdzie w końcu dojechaliście? Świebodzin, wielkopolskie obecnie. -I w Świebodzinie już tam zostaliście? Zostaliśmy, ojciec zajął takie gospodarstwo za miastem, bo w mieście ani wody ani światła, nie było nic. To zawiózł nas, poszli poza miasto, taka była wieś, teraz Grodziszcze, gdzieś mam... i tam było już ziemniaki w piwnicy, było zboże w stodole, no i woda w studni takiej. To można było przeżyć. No i myśmy mieszkali siedem lat. I tam mąż też tam się... -W Świebodzinie Pani poznała właśnie męża, tak? Tak, to już też historia jest całkiem inna. ( ) -A Pani mąż jest na tym zdjęciu? Mój mąż tam pracował i później, po siedmiu latach z rodzicami przyjechaliśmy jednak do Gdańska. Mąż poszedł do fabryki do stoczni i tam mieszkamy sobie tyle lat. -Czyli mamy trasę, Czarek. A dokładnie w jakiej miejscowości wyjeżdżaliście na Ukrainie? W jakiej miejscowości? To był Tarnopol wieś. To było takie przedmieście, nazywa się Biała. Tam mąż, ojciec taki miał sklep mięsny i rzeźnie prowadził, i tak dalej. Czasie wojny... Znaczy w '39 tym to ojca zabrali do, na front jako żołnierz i mama została z dwojga dziećmi: ja i brat. Ja starsza od brata jestem sześć lat. I została kobieta bez niczego. Sklep się rozwalił szybko. I nie było po prostu, co bić. Co sprzedawać. Jakim cudem myśmy wyżyli? Straszne. -No właśnie, a ile było dzieci w rodzinie? Dwoje. -Dwoje, brat i Pani. Mama pięć lat czekała na ojca, na męża swojego, by przyjechał z Niemiec z niewoli. Po pięciu latach. Już później ta druga część transportu to już była z ojcem. -I tata dojechał gdzie, w jakiej miejscowości? Do Tarnopola. -I dojechał, i wtedy razem dojechaliście To jest styczeń 1945. A tak to pięć lat nie było ojca. ( ) -A macie może jakieś zdjęcia z tej podróży? Właśnie z Tarnopola do Świebodzina. Nie. Wtedy nie było fotografii, nie było zdjęć. To już nic nie zostało. -Myśmy ostatnio mieli takie warsztaty i mieliśmy kilka takich zdjęć takiego właśnie koczowania w trakcie. A ile Pani miała wtedy lat? Ile miałam... Chyba dwanaście, trzynaście lat. -Czyli dużo Pani pamięta z tej podróży. Bardzo dobrze pamiętam, ja bardzo dobrze. 3

-Czy tam właśnie Pani mówiła, było jakieś piętnaście rodzin. A np. zawarliście tam jakieś znajomości? Nie, proszę panią, jak pociąg stał na jakichś przystankach, no bo miesiąc jechać taki kawałek, to różne były nieraz... Nie puszczali, stawało się gdzieś w polu, czy gdzieś na jakiejś stacji. Tam wyszli ludzie, tacy rodzina, mama, babcia i chyba z pięcioro takich malutkich dzieci. Myśmy pierwszy raz ich widzieli. Mogę powiedzieć? -No pewnie. Jakby se te dzieci w chusteczkach na głowach i te ubrania, bo zimno... Czapy. Jak się przeszli przez ten plac, to za dwa tygodnie wszyscy mieliśmy [niezrozumiałe] Straszne. -To są takie realia wojny. Jak te dzieci siedziały gdzieś w kącie, to przeszło, bo byli ludzie dobrze usytuowani, byli różni. Jak kto mógł wlecieć, wejść do tego wagonu. To jest tak, to było na siłę, także. Kupię bilet jadę tu i tam, prawda? To nie było tak. Tam moja mama to była dosyć energiczna. Wszędzie poszła i wszędzie dobrze było [śmiech]. -A zabrała Pani jakieś pamiątki z Tarnopola? Czy tylko ubrania? Jakie tam można było...[zabrać] w Tarnopolu. Jak to było jeszcze... banderowcy nas gonili. To znaczy bili banderowcy, mordowali. No to się uciekało bez niczego z domu, a oni co chcieli, to zabierali. Po prostu już nic nie zostawało. Wtedy jakieś ciuchy mama poszyła, walonki takie szyte. Teraz wam trudno pomyśleć, jakie to było. I proszę panią, poubierała nas w jakieś kożuszki, w jakieś czegoś, bo tą zimę, żebyśmy przeżyli tam. To było... Myśmy mieszkali na takim końcu, końcu osiedla takiego. Bo tam czasami, tak jak mówiłam rzeźnie, i sklepy, i tego. One się wszystko... W czasie wojny to nic nie zostało. I banderowcy przychodzili do nas i chcieli pomordować. [niezrozumiałe] się wspomina, to przykra sprawa. Przyszło w nocy czterech facetów, a dom parterowy był, taki duży dom. I pod okno... Chcieli wejść do nas do domu. A już tato był. Bo to jest to drugie wejście tych ruskich, nie. I zamaskowani byli, coś mili szmatki, czy coś. Trudno było powiedzieć. I trzech koniecznie chciało nas zamordować, pomordować. A ten jeden ze trzy godziny próbował... Rozmowa pod oknem. Też ich wszystkich rozmów nie potrafię skojarzyć, bo dzieci mama powpychała gdzieś w kąty. I ten jeden człowiek nie pozwolił im. Po prostu walczył o nas i pojechali [łamie się jej głos]. Wsiedli na konie, na sanie i pojechali. Później mama mówi: wiecie co... jeszcze sąsiadka Ukrainka przyszła i mówi: słuchaj Wikciu, ja nie chcę was tu widzieć pomordowanych, uciekajcie. A ja do siebie nie mogę przyjść, bo nas pomordują. I myśmy wyjechali w głąb miasta. Myśmy byli tak na uboczu, no i szukaliśmy transport. No i był taki wagon, gdzie było, gdzie się jechało po prostu, żeby [niezrozumiałe] tam usunąć się stamtąd, bo już nie było wyjścia. -Czyli większość Polaków uciekła? Tak. To są wygnańcy takie, to jest wygnanie. Nie uciekli, to jest przymusowe wygnanie. Tak to było. Także wspomnienia są trudne. -Czyli nie pamięta Pani, że jakąś swoją zabawkę wzięła, czy coś? Mowy nie ma! Mama mi upiekła takie placki. Napiekła trochę, dostała jakiejś mąki i piekła takie placki, to bardzo dobre było. Jak bym nie wiem, kto by to teraz przełknął. To było bardzo dobre [śmiech] Suszyła, miała taki worek tych placków i dawała nam te placki. Mieliśmy wodę i tak się 4

jechało. -Żeby przetrwać. Żeby przetrwać. -A jak już państwo dotarliście do Gdańska, to który to był rok? 1953. -No właśnie. No, myśmy mieszkali tam w Świebodzinie, mąż chodził do pracy, do fabryki mebli, bo był stolarzem. Ja już byłam w domu, bo Miecia małego już miałam później. No, bo to siedem lat trwało. No i w gazecie przeczytałam, że stocznia potrzebuje pracowników. No i mówię: masz urlop, jedź. Przyjechał tutaj do Gdańska i został przyjęty do pracy i po trzech miesiącach dostał dom, mieszkanie, co teraz tutaj. -Na Piwnej. Tylko to jeszcze później mama tu była, tata był, mój brat był. Później przyjechali z Rosji męża rodzice, wszyscy mieszkaliśmy tu, razem! I moje dwoje dzieci, potem jeszcze trzecie się urodziło. Ja też chodziłam do pracy. Starsi ludzie, rodzice tutaj mieszkali tutaj. Jedna kuchnia, dwie teściowe, dwa teście. Ludzie kochani, to teraz byś chyba nie... -Było to trudne pewnie. [śmieje się] Trudne, ale to trzeba było... -Przetrwać. Rozładowywać te sprawy. Potem jeszcze moja mama przyszła, zaczęła się skarżyć: babcia odstawiła mi garnek od kuchni! Jeszcze takie piece były. Ja mówię: trudno, musimy tak mieszkać, bo innej rady nie mamy, nie mamy wyjścia gdzie pójdziecie? Nie mamy wyjścia. Jest to mieszkanie, mąż dostał mieszkanie, chcieliście przyjechać musicie być. A męża mama przyszła do niego, do synka swego zaczęła się skarżyć. Mówi: nie ma. My prostu przychodzimy z pracy i nie ma żadnych żali, żadnych wysłuchiwań, ot tam co. I na tym się skończyło, było spokojnie, fajnie. Moja mama gotowała nam i dzieciom, tamci sobie sami staruszkowie mieszkali i sami gotowali sobie. Myślę, że chyba siedem, czy osiem lat. -Zostały jakieś rzeczy po wcześniejszych mieszkaniach tego? Nie. -A kto tu wcześniej mieszkał, Pani wie? Tutaj, w tym mieszkaniu? Jakiś inżynier mieszkał, ponoć cztery lata. -Polak, tak? Polak i później dostał ze stoczni przeniesienie do warszawy, czy wyjechał i mąż dostał to mieszkanie. A sąsiedzi taka jak odbudowani. Odbudowani. Od budynku odbudowani. Tam jeszcze druga strona to były gruzy, to wszędzie pełno gruzów było [Stare Miasto]. Piwna, to jeszcze dalej były gruzy. Po Długiej tramwaj jeździł i tak dalej. -Bruk był. [śmieje się] Tak to było. Co tam było, ja jeszcze może troszeczkę pamiętam może, nie bardzo. Ja to 5

jakoś w szkole pierwsza wszystko opowiadałam [śmieje się]. Gaduła jestem. -A jak Państwo przyjechali ze Świebodzina do Gdańska, to wszystko tutaj... raczej się więcej rzeczy podobało, czy były jakieś takie trudności? Ja już miałam dwoje dzieci, dwóch chłopców. Miecio był, 4 latka i półtoraroczny synek. Drugi synek, półtora roczku. I mąż przyjechał tam do Świebodzina, chciał mnie zabrać. Naprzód pisał, że przyjedzie. Że już mam mieszkanie, przyjeżdżam i zabieram cię z dziećmi. Zima, lato, taka młoda dziewczyna, bez mamy, bez niczego, z dziećmi w dużym mieście. Za tramwaj to zapłacić, za bułkę to zapłacić. Wszystko trzeba kupić, a gdzie ja dam radę? Nie da rady przecież, nie. No ale mama moja mówi: ty, ty jedziesz... Wy jedziecie, to ja jadę z wami. My z ojcem też tu nie zostaniemy. No i trzeba tutaj wszystkim mieszkać, już później tutaj się rozładowało. [niezrozumiałe] -A właśnie, bo na początku Pani mówiła, że właściwie Gdańsk był tu takim... Dlaczego właśnie Gdańsk? Bo mój ojciec, jak byliśmy tam w Zamościu... Takie troszkę, mąż miał, ojciec taki światowy, troszkę więcej taki oczytany, nie taki zamulony, jak się mówi [śmieją się]. I myślał sobie: o, w dużym mieście ja sobie dam radę. Jestem rzeźnikiem, coś tam w Gdańsku, coś tam sobie zrobię. -I dał radę? I coś robił związanego właśnie z? Nie, poszedł do stoczni, pracował w stoczni. Poszedł do stoczni, a mama była tutaj. Nie, już nie zakładał, bo dużo było jakichś trudności, trudności były. -No właśnie, a tu też jest jakiś artykuł, tak? To jest w stoczni Boże Narodzenie, jak 1 stycznia. -W którym roku to jest? Właśnie pierwsze Boże Narodzenie, w '53? Nie, nie, to trochę później. Chyba to było, za komuny to było. -W latach siedemdziesiątych pewnie. Przyszła, taki wywiad zrobiła z nami i ja się otworzyłam jak teraz, a później patrzę, wszystko napisane. No nic, nic złego. [ ] A jeszcze tam taki konik, konikami jechaliśmy. -I to było właśnie w Świebodzinie? Tak. -To przed zaręczynami, czy po zaręczynach na tym zdjęciu? Po zaręczynach, bo myśmy się znali trzy miesiące i ślub brali. Taki fajny chłopak, to się tego, ale mówiłam koleżankom, że to jest kuzyn, bo... Nie można zazdrościć takiego chłopaka ładnego []śmieje się] A później ślub, wesel. Jak ty mogłaś kuzyn? Trzy miesiące, mówię jak to było. Mama z tatem wybrali, kazali, a mnie się fajny chłopak, to co ja miałam. -[pokazuje] A tutaj, to gdzie to jest? W Gdańsku już? A który mniej więcej rok to może być? Gdzieś koło sześćdziesiątych lat. To mój stryj i ja jestem. -Wiesz co, Karolina to może być fajne, bo tu morze jest. Sześć godzin myśmy wertowali po tych zdjęciach. 6