POLSKA => USA / ALASKA => KANADA => USA => MEKSYK => BELIZE => GWATEMALA => HONDURAS => GWATEMALA => SALWADOR => HONDURAS => NIKARAGUA => KOSTARYKA => PANAMA => KUBA => PANAMA KOLUMBIA => WENEZUELA => KOLUMBIA => EKWADOR => PERU => BOLIWIA => ARGENTYNA => CHILE => ARGENTYNA The World Is Not Enough Świat to za mało Santiago => przekroczenie granicy Chile / Argentyna => Tunuyan => Chos Malal => Puerto San Juliana => Argentyna / Chile => Cerro Sombrero => Chile / Argentyna => Rio Grande => USHUAIA / Koniec Świata Wyjeżdżam z Santiago i kieruje się na przejście graniczne z Argentyną. Droga cicha i spokojna do momentu prac drogowych. Jest to droga z mocnymi zawijasami i w pewnym momencie dość ostro pod górę wiją się te zakręty. Właśnie na tym odcinku drogi kolejny idiota w chilijskiej ciężarówce, zmiótłby mnie z powierzchni ziemi w przepaść. Ten to chociaż się zatrzymał i przeprosił, bo się zapatrzył na piękne widoki. Orzesz Ty - ja też bym chciał popatrzeć na piękne widoki ale bezpieczeństwo najważniejsze. Zrobiło się zimno, 15 o C,12 o C i 3 o C, i tak wjechałam na granicę argentyńsko chilijską. Podobnie jak na innych przejściach, tutaj też cyrk. Dostałem kwitek od żołnierza, który miał pretensje, że mu wszyscy przeszkadzają. Po przejechaniu 15km jest budynek /przejście jest zadaszone blachami/, w którym mieszczą się służby celne. Załatwiony jestem szybko i witaj kolejny raz Argentyno!!! Za Mendozą w mieście Tunuyan, znajduje hotel w środku miasta z restauracją. Zamawiam fajny, wielki stek z wołowiny argentyńskiej i próbowałem go zjeść na raz, ale stek mnie pokonał i dokończyłem ucztę rano. W hotelu ostrzegali mnie przed fatalną drogą. Jadę cały czas Ruta 40 /matka dróg w całej Argentynie/, jest naprawdę do dupy. Powierzchnia drogi, to nowy asfalt i bardzo zły żwir, chociaż dla lekkich motocykli z oponami terenowymi to istne cudo. Przez kilkaset kilometrów spotkałem bardzo mało samochodów, mały ruch i może ze względu na ten mały ruch jeżdżą tu jak pojebani. Debili nie brakuje szczególnie w dużych terenowych samochodach i nawet jeden z nich chciał się ścigać. Odmówiłem i po minięciu mnie powstała za autem gęsta chmura pyłu o widoczności zero, dlatego zatrzymałem się aby cokolwiek zobaczyć. Znowu się udało, bo z tej chmury na moją stronę wyjechał drugi pędzący debil, który by mnie rozpierdzielił centralnie!!! Motocyklowa wyprawa pt. The World Is Not Enough - Świat to za mało / Wszelkie prawa zastrzeżone 26-31.01.2014 / strona 1 z 6
Dojechałem do stacji i tu za umycie kazali mi zapłacić. Olalem ich i zadzwonili po policje zastawiając mi drogę. Przyjechała policja i przeprosiła za kolejnych debili. Jeden z policjantów znał trochę angielski i spytałem dlaczego ta droga tak fatalnie wygląda. W odpowiedzi usłyszałem, że dawno temu była to droga narodowa i była zadbana, później przeszła pod zarządzanie władz lokalnych, które doprowadziły ją do tragicznego stanu. Teraz ponownie wróciła pod zarządzanie centralne i jest na całej długości remontowana, albo budowana od nowa. Potwierdzam - tak faktycznie jest. Motocyklowa wyprawa pt. The World Is Not Enough - Świat to za mało / Wszelkie prawa zastrzeżone 26-31.01.2014 / strona 2 z 6
Dojechałem do miasta Chos Malal, które wydawało się być cichą i senną mieściną. Wszystko jednak do czasu, kiedy za oknem zaczęła się wielka impreza dla gości hotelowych. Miasto jak miasto, idę szukać jedzenia i okazuje się, że wszystko pozamykane. Tylko lodziarnia otwarta i lokal z kawą, w którym serwowali kanapki - a gdzie argentyńskie steki??? W kawiopizzy spotykam argentyńską rodzinę z o dziwo perfekcyjnie mówiącą po angielsku mamą, która okazała się nauczycielem angielskiego na uniwersytecie. Mili fajni ludzie oni piwo, ja piwo i tak klika razy, i jest fajowo. Rozmawiamy o aktualnym kryzysie w Argentynie. Pytają o dolary: mam - sprzedam - tak - po ile? Kurs rządowy 7Peso, na wolnym rynku 14, sprzedaję po 12Peso. Oni zadowoleni i ja również - tak powinny wyglądać wszystkie transakcje. Rekomendują mi miejscowość San Cristobal de Bariloche. Nie świadomy jeszcze tego co mnie spotka jutro, postanawiam zwiedzić to miasto. Dzień następny to dzień, w którym trafiłem na ryczące czterdziestki, które chciały mi głowę urwać, zmieść mnie z powierzchni ziemi. Tak dostała od nich w dupę, że miałem dosyć i kilka kilometrów przed m. San Cristobal de Bariloche, znalazłem hotel, w którym schowałem się przed nimi na noc. Te cwaniary w nocy też odpoczywają tak mi powiedział facet w recepcji. No to kurde fajnie, jutro będą wypoczęte i od rana to samo. Oczywiście tylko wsiadłem na motocykl i już zaczęła się walka, i tak cały dzień, aż dojechałem do miasta Puerto San Juliana. W mieście spotkałem bratnią duszę - Magellana, Fredka Magellana, który zaprezentował mi co prawda replikę swojego okrętu, którym opłyną świat w XVIw. Motocyklowa wyprawa pt. The World Is Not Enough - Świat to za mało / Wszelkie prawa zastrzeżone 26-31.01.2014 / strona 3 z 6
Fredek pokazał mi jeszcze gdzie są tnie dobre steki w tej pipidówce i później zrobiliśmy sobie wspólną fotka. Na odchodne powiedział, że czekają na mnie wyjące pięćdziesiątki i jak te mnie nie pokonają, to spotkam bezludne sześćdziesiątki - toś mnie pocieszył Wielki Podróżniku Stało się jak mówił Magellan, dostałem się w objęcia wyjących pięćdziesiątek i tu gdyby nie herbatka przemycona z Boliwii, to bym padł, ale cóż - wszystkie chwyty dozwolone dla każdej ze stron!!! Piećdziesiatki trochę przymknęły oko, toż to przecie rówieśnik wyjechał na ich terytorium. No i odpuściły, ale za to zrobiło się bardzo zimno i odczuwalna temperatura sięgała -10 o C. Co ja tu kurwa robię, to najczęściej powtarzane pytanie tego dnia skierowane do..siebie!!! Założyłem wszystko na siebie co miałem w kufrach i jakoś się dotoczyłem do granicy Argentyna-Chile. Na granicy bałagan na maksa, ludzi tysiące i każdy chce przejechać, a PAN URZĘDNIK to jest tu PAN pełna gębą. Tu się wepchnąłem, tam się wepchałem i po dwóch godzinach jestem w Chile. Mam już na dziś dość i szukam hotelu Przypomniały mi się od razu realia Chile, gdzie ceny mają k.m.!!!!! Za norę 80USD bo wiedzą, że nic w promieniu 200km nie ma. Jest zimno, zaczyna się robić ciemno i zostaje na zadupiu o nazwie Cerro Sombrero. Po godzinie przyjeżdża na parking pod hotel coś dziwnego, wycieczka niemieckich emerytów w TIR-ze przerobionym na autobus i przyczepą przerobioną na noclegownie. Fajnie to wyglądało i już jestem prawie w domu, bo przecież sąsiedzi obok. Motocyklowa wyprawa pt. The World Is Not Enough - Świat to za mało / Wszelkie prawa zastrzeżone 26-31.01.2014 / strona 4 z 6
W nocy temp. spada do -8 o C /tu jest podobno lato/ i rano zdzieram lód z siedzenia i szyby. Jadę ponownie super fatalną szutrówką pomiędzy pędzącymi tirami. Jestem już tak zapylony, że nawet mnie mało interesuje otoczenie i forsuje kolejną granicę Chile Argentyna. Nie potrafię zrozumieć po co ten graniczny burdel - cyrk tu istnieje, skoro można by zrobić drogę tranzytową dla Argentyńczyków i wszystkich jadących na południe Dojeżdżam do Rio Grande i chcąc ominąć to miasto, po wyjechaniu zatrzymuje patrol policji i pytam o stacje. Chłopaki zdziwieni odpowiadają, że stacja jest ale tylko w mieście. Zawracam, tankuje, trochę się grzeje i jadę już jednym ciągiem na koniec świata /Fin del Mundo/. Po drodze mijam tablice informacyjne 150km, 100km, 50km, 20km i jest USHUAIA - jestem na KOŃCU ŚWIATA!!! Motocyklowa wyprawa pt. The World Is Not Enough - Świat to za mało / Wszelkie prawa zastrzeżone 26-31.01.2014 / strona 5 z 6
Znajduje hotel, stek WIELKI /zjadam całkowicie/, piwo i świętuję. Nie wierzyłem, że tu dojadę po tym wszystkim, co mnie spotkało po drodze, a jednak JESTEM!!!!!!!!!!!!!! Tu jest spokojnie i nawet sześćdziesiątki są łaskawsze, nie wyją, nie ryczą i dlatego Fredek Magellan nazwał to Pacyfikiem /spokojny/. Tak to jest z tymi 40, 50 i 60-siatkami w życiu /mówię tu o silnych wiatrach wiejących na tych stopniach szerokości geograficznej południowej/. Znam jednego co przezornie cały czas się trzyma... nielotów, prawda BM??? Motocyklowa wyprawa pt. The World Is Not Enough - Świat to za mało / Wszelkie prawa zastrzeżone 26-31.01.2014 / strona 6 z 6