Jeżeli chcielibyśmy przedostać się z Polski do kraju, który z lotu ptaka przypomina dość ładny, damski but, będziemy zmuszeni wybrać się w długą podróż autokarem, poprzez inne europejskie państwa. Jednym z tych państw jest Austria, będąca naszym pierwszym przystankiem. Konkretnie, piękne miasteczko o nazwie Graz. Będąc tam, bardzo prosto zauważyć rowery. Bardzo dużo rowerów, będących jednym z ulubionych środków transportu tego miasta. Z punktu widokowego, czyli wieży zegarowej (Uhrturm) Graz wygląda jeszcze bardziej spektakularnie, wszystkie jego kombinacje ulic, zabytki, przyjazne dla oka domy oraz rozmaite galerie. Warto zrobić sobie krótki spacer, aby poczuć atmosferę tego typowego południowo-austriackiego miasta. Powracając jednak do wcześniejszego tematu, którym są Włochy, zapewne na pytanie - co najbardziej Ci się z nimi kojarzy? Każdy z nas odpowie zupełnie inaczej. W przypadku jednych, będzie to pizza, drugich makaron, a jeszcze innych miasto na wodzie i piękne piaszczyste plaże. Wszystkie one są niezwykle słuszne, jednak po zobaczeniu tego kraju na własne oczy, myślę, że dla każdego z nas słowo Włochy nabrało nowego znaczenia, ukryło się pod nim pełno nowych, przemiłych wspomnień. Tegorocznej wycieczce nadałabym imię ciągle w drodze, zawsze na szlaku ponieważ była czasem, w którym nie było szansy na jakąkolwiek nudę, plan wypełniony po brzegi. Czyli zupełnie tak, jak być powinno. Zza szyby autokaru, włoski krajobraz, wyglądał w mojej głowie zupełnie inaczej niż się tego spodziewałam. Piaszczysta plaża była jedynie małą jego częścią, a prawdziwy zachwyt wywołały nieskończone połacie zieleni przy drogach, setki pól, wysokich drzew, roślin uprawianych, ułożonych tak fantazyjnie symetrycznie, iż mogłyby stać się nowym nurtem w sztuce. Tak, tak zieleń. Na każdym kroku zieleń. Zwiedzając San Marino mogliśmy się przekonać o tym samym. Małe państwo-miasto prezentowało się doskonale, kiedy spacerowaliśmy po basztach zamku na wyższych wzniesieniach. Z punktów widokowych widać je całe w największej jego okazałości. Wydawało się bardzo przyjazne w stosunku do turystów i chyba każdy z uczestników wycieczki wie, co mam na myśli. Miasto na wodzie. Wenecja. Tysiące stoisk z maskami karnawałowymi, sklepików z rękodziełami oraz kawiarni i restauracji. Wypełniona po brzegi ludźmi przybyłymi na promach i łódkach. Miejsce, w którym mamy okazję zrobić doskonałe zdjęcia i obejrzeć specyficzne gondole oraz most westchnień. Muszę jednak przyznać, że o wiele bardziej niż Wenecja, przypadła mi do gustu Verona, ze swoimi prostymi chodnikami, jarmarkowymi namiotami czy amfiteatrem będącym kopią, a w zasadzie podwójnie zmniejszonym rzymskim Koloseum. W Veronie nasza wycieczka zwiedzała dom Szekspirowskiej Julii. Każde z nas miało okazję stanąć pod balkonem niczym Romeo i na nim niczym wcześniej wspomniana Julia. Pamiętam jeszcze, że w pewnym momencie byliśmy w Muzeum Ferrari, lecz jako kobieta nie potrafię powiedzieć nic konkretnego, dużo podobnych samochodów, to wszystko. Przejdę teraz do punktu kulminacyjnego naszej wycieczki, którym stał się park rozrywki Mirabilandia. Proszę sobie tylko wyobrazić! Cały dzień spędzony na absolutnej zabawie, jeżdżąc kolejkami i karuzelami. W dwunastu parkach tematycznych mięliśmy co robić. Skorzystaliśmy nawet z pociągu objeżdżającego cały park wokoło. Chyba każdy z nas bawił się doskonale. Nie byłabym sobą, gdybym nie dokończyła wcześniej poruszonych tematów, a mianowicie - jedzenia i piaszczystej plaży. A zatem jeżeli ktokolwiek zapyta, czy włoska pizza i makarony są naprawdę aż tak dobre? Po spróbowaniu wszyscy chyba jednogłośnie odpowiedzą, że owszem. Jedzenie na naszej wycieczce zdecydowanie zasługuje na porządnego lajka. A czy warto wybrać się na plażę? Cóż, włoskie morze jest wiele cieplejsze od polskiego, doskonałe by kąpać się nawet poza środkiem letniego sezonu. Jednak 1/5
nie każdy jest zwolennikiem morskich kąpieli, jak na przykład ja, ale mimo to bez pamięci zakochałam się we włoskim wybrzeżu. Zbierając każdą muszelkę z czystego piasku, stawiając kroki na plażowych spacerach. Mogłabym tak spacerować po plaży bez końca. Choć myślę, że nic nie byłoby tak przyjemne, gdyby nie doborowe towarzystwo. Każde z nas, zapewne zapamiętało naszą wycieczkę zupełnie inaczej. Spojrzało na pewne rzeczy pod zupełnie innym kontekstem, bo przecież wszyscy jesteśmy indywidualnościami. Jednak myślę, że dla każdego był to miły, dobrze spędzony czas. Jeżeli tylko macie okazję, to warto wybrać się do Włoch i samodzielnie je ocenić. Wszystko co zobaczymy, jest przecież tylko nasze. Otwiera nas na świat i rozwija. Barbara Popiel, III A 2/5
3/5
4/5
5/5