Słowacki Raj 2013 Dzień 1 i 2 Kolejny wyjazd w rejon Słowackiego Raju traktowaliśmy dość poważnie. Poważnie mam na myśli przygotowania logistyczne łącznie z noclegiem i planowaniem tras. Na miejsce noclegu wybrałem miejscowość Hrabušice. Jest to miejscowość o ciekawym położeniu w bezpośrednim sąsiedztwie szlaków do Słowackiego Raju. Przy ulicy Hlavnej 98 (czytaj Głównej 98) znajduje się Bar Ascona, a za nim w podwórzu kolejny budynek oferujący noclegi należący do tego samego właściciela. Warunki i cena noclegu bardzo przyzwoite szczegóły na stronie http://www.ascona.sk/ Do Hrabusic przyjechaliśmy wieczorem 11 października 2013 roku. Po zakwaterowaniu i pogawędce poszliśmy spać. Następnego dnia po śniadaniu o godzinie 10 tej wyruszamy na szlak. Pogoda nie napawała optymizmem, gdyż do około tylko mgła. Z Hrabusic idziemy przez łąki w kierunku wejścia na szlak wiodący brzegiem a chwilami nad rzeką Hornad czyli Przełom Hornadu.
Przed nami droga wiodąca po zawieszonych nad wodą mostkach oraz dość eksponowanych drabinkach prawie pionowych w sąsiedztwie wodospadów. Pogoda zmienia się z godziny na godzinę. Rano mgła a później piękna słoneczna pogoda. Gdy pierwszy raz szedłem tym szlakiem w 2006 roku zrobił on na mnie duże wrażenie. Pomimo upływu czasu nadal robi na mnie wrażenie, przez co bardzo chętnie już trzeci raz przemierzam go tą samą trasą. Szum wody oraz cudowne kolory jesieni tworzą niepowtarzalny klimat, który pozostaje chyba do końca życia. Mijamy szlak prowadzący w prawo na Klasztorisko. Naszym celem jest przejście jak najdłuższego odcinka Przełomu Hornadu. Szlak często zmienia swoje położenie. Raz biegnie lewym brzegiem rzeki, raz prawym. Nad rzeką przerzucone są mosty, stanowiące też ciekawy punkt widokowy i miejsce do robienia zdjęć. Należy pamiętać, że mosty te mają określoną nośność, co wskazują piktogramy i tablice określające ile osób może na nie jednocześnie wejść. Myślę, że w zimie mogą być pokryte warstwą szronu lub lodu przez co stają się też bardzo śliskie.
Po kilku godzinach marszu dochodzimy do polanki na której nad brzegiem rzeki zlokalizowany jest mały budynek w, którym mieści się bar gdzie można kupić
coś do picia oraz zjedzenia. Przyznam, że pomimo, iż jest październik temperatura jest bardzo wysoka. Spragnieni i zmęczeni przysiadamy na polanie na dłuższy odpoczynek. Z polanki już tylko kilka chwil do skrzyżowania szlaków niebieskiego, którym szliśmy ze szlakiem zielonym, prowadzącym na Kysel. Po 40 minut dochodzimy w okolicę Kysela. Przed nami kolejne piękne miejsce Tomasovska Bela. Szlak wiedzie drewnianymi podestami wiszącymi bezpośrednio nad wodą. Jest to dolina mniej oblegana ponieważ większość osób idzie na Klasztorisko, a tylko nieliczni przechodzą dalej. Drewniane stopnie latem oraz w porze suchej są w miarę bezpieczne. Niestety jesienią gdy występują przymrozki lub po opadach deszczu to się zmienia. Po 20 minutach skręcamy w prawo wchodząc na żółty szlak wiodący przez Sokolią Dolinę. Tu trochę pionowych drabinek w sąsiedztwie płynącej z góry wody. Osoby z lękiem wysokości lepiej aby nie patrzyły w dół. Drabinka jest oddalona od ściany do, której jest przytwierdzona, co dodatkowo może podnosić adrenalinę. Całość tego odcinka jest zabezpieczona łańcuchami.
Na szczycie ukazuje się nam piękna kolorowa dolina. Barwy jesieni dodatkowo dodają uroku temu miejscu. W dolince można chwilę odpocząć ponieważ w pokonanie drabinek należy włożyć trochę wysiłku. Po odpoczynku ruszamy w dalszą drogę. Nie jest to odcinek wymagający i z uwagi na brak trudności staje się trochę nudny.
Przy skrzyżowaniu szlaków jesteśmy o 18.34. Jest już dość późno jak na jesienne popołudnie. Mamy jeszcze kilka dobrych godzin marszu.
Kolejne skrzyżowanie na Malej Polanie. My podążamy w kierunku Suchej Belej. Wchodzimy na żółty szlak, którym już w ciemnościach zdążamy do szlaku czerwonego.
Pod Vtacim Hrbom jesteśmy o 19.38. Tu skręcimy w lewo w czerwony szlak prowadzący do Podlesoka. O 20.38 jesteśmy w Podlesoku. Jeszcze tylko kilka kilometrów marszu asfaltową drogą do Hrabusic. W końcu o 21.27 jesteśmy w lokalnej karczmie gdzie serwujemy sobie schabowego oraz piwo. Czujemy zmęczenie, ale mamy w końcu mamy ponad 30 kilometrów w nogach. Dzień 3 Tym razem przejdziemy przez Suchą Belą. Można powiedzieć drugim kultowym szlakiem Słowackiego Raju. Z Hrabusic wyjeżdżamy późno bo o 10.50. Start z Podlesoka, gdzie dojechaliśmy samochodami. Po opłaceniu wejścia o 11.20 wyruszamy na szlak. Poruszamy się zielonym szlakiem, prowadzącym przez malowniczy kanion. Chwilami idziemy rzeką. Dobrze, że poziom wody jest niski i nie mamy problemu z przejściem. Jesienne widoki są niepowtarzalne. Nasza trasa jest bardzo zróżnicowana. Wchodzimy na metalowe drabinki, które pną się pionowo do góry. Gdy pokonamy jedną zaraz pojawia się następna i następna.
Odcinek jest dość eksponowany. Część osób na dole zastanawia się czy podjąć próbę wejścia do góry, czy też iść innym szlakiem. My podążamy do góry pocieszając się, że mamy mniej do pokonania szczebli niż na początku. Dzięki ekspozycji miejsce to staje się jedynym w swoim rodzaju punktem do wykonania bardzo ciekawych zdjęć. Należy jednak pamiętać, że pokonujemy znaczną wysokość jak na tą okolicę. Robienie zdjęć dobrze połączyć ze zdrowym rozsądkiem ponieważ chwila nieuwagi może skończyć się dla nas tragicznie. Pod nami dość głęboka przepaść. Dalszy odcinek biegnie szczelinami pomiędzy skałami po drewnianych schodkach, które od wszędobylskiej wody stają się bardzo śliskie. Myślę, że duże plecaki wyprawowe na ten odcinek są raczej nie wskazane, ponieważ mogą się blokować przy pokonywaniu wąskich przejść w skale.
Gdy już wyjdziemy ze szczelin wchodzimy na zawieszone na skale metalowe podesty. Miejscami skała jest bardzo śliska. Dla asekuracji zamontowano tu łańcuchy.
Szlak dochodzi do skrzyżowania ze szlakiem żółtym. My skręcamy w lewo. Jesteśmy w miejscu, które pokonywaliśmy dnia poprzedniego, lecz tym razem przy świetle dziennym bez latarek. Z żółtego szlaku skręcamy w czerwony i wracamy w dół do Podlesoka. Na Parkingu jesteśmy o 16.20. Tak kończy się nasza trzecia przygoda ze Słowackim Rajem. Za każdym razem choć pokonywaliśmy bez mała te same szlaki widzieliśmy coś innego.