10 marzec 2013 Temat: Mój synu, Moja córko powrót do Ojca księga Jozuego- przejście z Egiptu do Ziemi Obiecanej, nawrócenie na pustyni, atakowanie Mojżesza, czym jest Wielki Post dla nas, cale nasze życie to czas obumierania, Bóg ci nie zabierze tej woli-nie zmusi żebyś poszedł do Nieba, Miłosierdzie Ojca Duchu Święty, który jesteś patronem tego miejsca, w którego świątyni jesteśmy, który jesteś Duchem kościoła, Duchem, który żyje w naszych sercach, w naszych duszach, naszych ciałach, proszę Ciebie w imieniu wszystkich tu obecnych przyszedł do nas i rozpalił nas swoją miłością, abyś przyszedł do nas i czynił z nas uczniów Jezusa, synów Boga Ojca. Przyjdź Duchu Święty, aby każe słowo, które dzisiaj i w przyszłości będzie głoszone w tym miejscu było pełne błogosławieństwa, mocy i życia. Przyjdź Duchu Świętym, abym w imię Jezusa mówił to, co Jezus chciałby aby mówił. Przyjdź Duchu Święty, abym głosił ewangelię miłości, ewangelię życia. Przyjdź Duchu Święty przez Maryję, Matkę Bożą Bolesną, słuchającą Boga i wypełniająca wszystko to, co od Niego usłyszała. Przyjdź i działaj w nas teraz. W dzisiejszym, pierwszym czytaniu z księgi Jozuego, proroka, a następcy Mojżesza dowiedzieliśmy się o tym, że wędrówka Izraelitów zakończyła się. Czterdzieści lat trwało to przejście z Egiptu do Ziemi Obiecanej. Wędrówka, która zakończyła się, mówiąc naszym językiem sukcesem, zwycięstwem, bo udało im się wkroczyć do Ziemi, którą dal im Bóg. Bóg skalda obietnice i ją wypełnia, ale potrzebuje współpracy ludzi, którym daną obietnice złożył, bo przecież mógł tak, teoretycznie mówiąc, Pan Bóg wziąć tych ludzi z Egiptu i w jednym momencie przenieść ich, cały naród do Ziemi Świętej, rodzaj takiej lewitacji zbiorowej. Nie chciał tego robić, bo chciał żeby ten lud przeżył nawrócenie na pustyni, chciał żeby ten lud został oczyszczony, przygotowany żeby wejść do miejsca, które Bóg mu przygotował, do Ziemi Świętej, do Ziemi Obiecanej. To było miejsca, do którego należało się przygotować, aby tam wejść. Trzeba było zmienić swoje postępowanie, swojej myślenie, bo kiedy Izraelici byli w Egipcie to tam ulegali bałwochwalstwu, myśleli po prostu jak Egipcjanie, czyli ich myślenie, odczuwanie, przeżywanie swojego życia było takie jak ludzi z 1
Egiptu, wszystkich, czyli po prostu bezbożne, pogańskie, egoistyczne, żeby korzystać z tego co tam było, żeby nie myśleć o Panu Bogu, żeby liczyć tylko na siebie. A na pustyni Izraelici zaczęli liczyć na Pana Boga. Zaczęli ofiarować swoje życie coraz bardziej Bogu i zawierzyć Mu cały naród. Oni już nie mogli liczyć na siebie, bo życie na pustyni, bez pomocy Bożej było skazane na zagładę. I rzeczywiście, bardzo często Izraelici mówili do Mojżesza: po co nas tutaj wyprowadziłeś? Chcesz żebyśmy wyginęli wszyscy? To jest twoją intencją? Oskarżali go. Oni nie widzieli swojej wędrówki do Ziemi Obiecanej jako wędrówkę wiary, jako wędrówka, którą mieli przeżywać z Bogiem, ale jako też sytuacje bez wyjścia. Bo jeżeli człowiek nie ma wiary, to pójście na pustynie jest po prostu bezsensu, to samobójstwo. Ale jeżeli ja wierzę, że Bóg chce żebym ja szedł przez pustynię i zaprowadzi mnie do miejsca, do którego chce mnie prowadzi i obiecał mi to, to znaczy, że Bóg tak zrobi, że Bóg mnie nie opuści, że ja nie jestem sam, że ja nie jestem skazany na zagładę, na jakieś samobójstwo na pustyni. Także Izraelici przeżyli wielkie nawrócenie i dlatego, kiedy nawrócili się do Pana Boga, przez te czterdzieści lat byli poddawani próbom, bo wychodzili co w ich sercach jest ukryte. Ile tam jest właśnie bezbożności, bałwochwalstwa, pychy i tak dalej, pożądliwości. To wszystko wychodziło z nich. Ileż biedny Mojżesz musiał się namęczyć z tym ludem. Co chwile go atakowali. Co chwile wyrzucali mu to, co zrobił. A co on zrobił? Robił to co kazał mu Bóg. Robił to co było zgodne z wolą Boga i Mojżesz widział, że Izrael jest narodem wybranym, ale potrzebuje też karcenia, pewnego czasu pokuty, cierpienia, umierania dla swoich pragnień, pożądliwości, swojego planu jak ma wyglądać przejście przez pustynię i jak ma wyglądasz życie w Ziemi Świętej. Te słowa powiedziałem po to żeby nas wprowadzić w tą liturgię słowa i zrozumieć czym jest Wielki Post również dla nas. To jest wędrówka i w ogóle cale nasze życie, można powiedzieć to jest Wielki Post, który zmierza do Wielkanocy, do Zmartwychwstania w Jezusie. Cale nasze życie tak naprawdę jest takim czasem, czasem obumierania. Czasem kiedy wychodzi z nas szemranie, narzekanie, bunt przeciwko Bogu, kiedy nie zgadzamy się na takie życie, które mamy, kiedy czasami nawet przeklinamy mniej czy bardziej Pana Boga albo innych z powodu tego, co w naszym życiu stało się i jest. Nie zgadzamy się na to, aby Pan Bóg nas tak prowadził. Nie chcemy cierpienia, choroby. Nie chcemy ubóstwa, nie chcemy doświadczać samotności również, która jest związana z tym, że nie ma przy tobie osób, które chcesz żeby był kochające ciebie, a takich nie ma. Może tak jest. A teraz po tym wprowadzeniu również chce żebyście mogli łatwiej przyjąć, zrozumieć to co jest zawarte w ewangelii. Bo ten człowiek z ewangelii o którym jest mowa, ten młody, 2
syn pewnego gospodarza, wielkiego bogacza, on oddalając się od swojego ojca, wszedł w samotność, w różne pokusy. Kiedy odchodził od ojca, ojciec nic nie powiedział, nie było tam prawdopodobnie matki, był drugi brat. Syn, poprosił młodszy, daj mi majątek, połowę, a dawano majątek dopiero po śmierci ojca. Dla niego ojciec był już martwy. Dla niego ojciec nie był już ojcem, nie istniał. Był bez znaczenia i bardzo dziwna prośba i dziwne zachowanie ojca. Ojciec zachował się też trochę jak matka, to znaczy nic nie powiedział. Matki są takie, że jak dziecko prosi o coś swoją matkę, to matka kochając to dziecko da mu wszystko, bo takie są matki, dadzą wszystko. Sobie odbiorą, sobie też zabiorą też to i oddadzą swoim dzieciom co dla nich należy się, takie są matki. I on, ten ojciec zachwal się trochę jak matka, nic nie powiedział synowi, chcesz wszystko, to ten ojciec w milczeniu dal mu wszystko co było dla niego, połowę majątku. Milczeli, ojciec milczy, starszy brat milczy, nikt nic nie mówi. Nie mówią: Zostań z nami, kochamy Ciebie. Jakaś pustka, brak miłości ujawnił się chyba u wszystkich tych osób. I w tym fragmencie jest również mowa o tym, że Bóg nam daje wolność. Przecież Bóg nam tak wiele rzeczy dal, dal nam życie, nieśmiertelność, dal nam ciała, dal nam rodzinę, bliskich, dal nam też ten dzisiejszy dzień, wiarę, kościół. Tu możemy się gromadzić, jest eucharystia. Jakbyśmy się tak zastanowi co Bóg nam dal to, to byłoby mnóstwo tego, co Bóg nam dal, ale Bóg największy dar, który nam dal po życiu, po darze życia to jest dar tez wolności. Bóg, można powiedzieć to absurdu szanuje naszą wolność, czyli jeżeli ty chcesz iść w życiu i tak postępować jak chcesz i iść tą droga zła do piekła do Bóg ci nie zabierze tej woli. To cię nie zmusi żebyś poszedł do Nieba. On będzie robił wszystko żebyś zawrócił z tej drogi zatracenia, ale nigdy cię nie zmusi na sile: chodź tutaj do Nieba, bo ja chcesz żebyś był w Niebie szczęśliwy, Jeżeli człowiek tego nie chce Bóg tego nie zrobi. W tej ewangelii jest też mowa, o tym, że ten młody człowiek chciał być wolny. On skorzystał z daru wolności. Ojciec, go zobaczcie - nie zniewalał. I tutaj jest też nauka dla rodziców, szczególnie chyba dla matek, żeby nie odbierały dzieciom wolności, ale uczyły jak korzystać z wolności. Nie zniewalały, bo czasami można spotkać kobiety, które są bardzo dobrymi matkami, ale z drugiej strony czasami, w swojej miłości do dzieci, nie pozwalają żeby dziecko się trochę potłukło, przewróciło, zraniło i w tym sensie dosłownym zewnętrznym, ale też takim życiowym, żeby nabrało też takiego dystansu do życia. W życiu nie ma tylko ludzi dobrych. Nie jest tak, że wszystko będzie dobrze w życiu. Dziecko musi się także nauczyć, że w życiu jest tez zło, że są źli ludzie też, że jest wiele niebezpieczeństw. Spotkałem też takie kobiety, które tak zabrały dzieciom wolność, że te dzieci nie są wstanie nic zrobić, nic, do niczego są niezdolne. Co prawda są w domu, są bezpieczne, mają 3
co jeść, ale nic nie są wstanie zrobić. nie są wstanie wyjść z domu, żyć swoim życiem. A ten ojciec zachował się też jak, jak prawdziwa matka, dając wolność swojemu synowi. I ten syn, jak opisuje ewangelia, stoczył się na samo dno, bo jak ktoś odrzuca zasady moralne, to wszystko jest wstanie zrobić i stać się, jak to też opisuje ewangelia, pastuchem świń, czyli można powiedzieć jak świnia, niedanie tak, dosadnie, brzydko. Człowiek staje się bez Boga jak po prostu świnia, paplająca się w błotach swojego grzechu i grzechu innych. Straszne to jest, ale w tej ewangelii Jezus tak mówi, że jeżeli oddalisz się od Mojego Ojca, Boga Ojca to stanie się katastrofa. To będziesz na samym dnie kiedyś, nic ciebie nie powstrzyma, bo człowiek bez laski bożej jest wstanie wszystko zrobić, wszystko. Gdyby Pan Bóg nas czasami nie powstrzymywał, nie dawał nam znaków: Nie rób tego. Ja nie chce tego. Idź za dobrem. Idź za Moim Synem. Zachowuj przykazania. Gdyby nie było tych hamulców, to wielu z nas byłoby, nie wiem kryminalistami czy w więzieniu, może trochę przesadzając, ale tak byśmy skończyli bez Boga, na dnie. Taki momentem przełomowym w tej ewangelii jest mowa, samego tego młodzieńca. Był już na samym dnie, już nie dało się niżej zejść, bo być ze świniami, paść świnie i jeszcze nawet nie móc jeść to co świnie jedzą, bo tam są takie słowa, że chciał jeść strąki, ale nie mógł ich zjeść, bo nikt mu nie dawał tych strąków i świnie były trochę wyżej od niego, bo jadły strąki, a on był pastuchem świń, ale był niżej niż one, cierpiał głód, był poniżej tego. Można też powiedzieć, w tym wymiarze duchowym, świnie to również demony. Kiedy Pan Jezus wyrzucał z pewnego człowieka demony to one weszły w świnie, jest taki fragment ewangelii. Kilka tysięcy świń potem, w które weszły złe duchy skoczyły w przepaść i zatopiły się. Zobaczcie, wyobraźcie sobie, kilka tysięcy świń, a jak tutaj gdzieś biegało sobie, a był jakiś człowiek pośród nas opętany, spokojnie by się gdzieś tam pasły te świnie, a tu nagle, wychodzą z tego człowieka, wchodzą w te świnie i trzoda po prostu jak szalona biegnie w jakąś przepaść. Jakie to byłoby wrażenie. To też jest pokazane, że źle duchy człowieka upadlają, niszczą, zanieczyszczają. Zły duch chce człowieka zniszczyć, a Jezus tego nie chce. Bóg Ojciec tego nie chce. Wielu z nas doświadczało działania tego zła w swoim życiu, nawet fizycznie, jest zło, ale na szczęście jest dobro, jest sam Bóg. Dzisiejsza ewangelia mówi, w jakimkolwiek jesteś dzisiaj miejscu duchowym, w jakiejkolwiek sytuacje moralnej jest dla ciebie Miłosierdzie Ojca i ten człowiek powiedział takie słowa, kiedy zrozumiał, że jest na samym dnie, przypomniało mu się nagle, że jest ojciec i to na pewno, nie wynikało z miłości tylko po prostu z głodu, już było mu tak źle, nie mógł wytrzymać tej sytuacji: przecież mam Ojca, mogę do niego wrócić. Ojciec ma sługi, 4
które jedzą chleb, mają pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Pójdę do mojego Ojca, powiem zgrzeszyłem przeciw tobie, względem Boga, uczyń mnie swoim sługą. Czyli jaka była intencja? Ratować swoje życie. Taka egoistyczna powiedzielibyśmy, taka miłość własna już rozpięta do granic. Nie dość, ze ten syn wyrzekł się ojca, opuści ojca nawet mu nie podziękował, że dal mu majątek, roztrwonił wszystko, żył jak chciał, a tu teraz jeszcze, wrócę do mojego ojca i niech,mnie teraz będzie karmił, niech da mi chleb. Przecież to jest egoizm nie chodziło mu o ojca, o to że ojciec cierpiał z powodu tego co on zrobił, nie chodziło mu o to, że zmarnował swoje życie, że zmarnował majątek, chodziło mu o to: nie ma chleba, ale jest ojciec on mi da chleba, niech mnie uczyni najemnikiem, nie będę tutaj ze świniami, będę tam sobie może, nie wiem, owieczki pas, ale będę spokojnie mógł żyć. Tak zakończę też powoli to rozważanie tego fragmentu ewangelii, bo jest bardzo długo i tutaj można by było długo jeszcze to rozważać, komentować, ale też nie o to chodzi żeby tak za bardzo roztrząsać ten fragment. I ten człowiek, kiedy wrócił do ojca, to jest niesamowite działanie, jakby zachowanie, postępowanie ojca. Ojciec zachowuje się jak ojciec, ale też jak matka. Widząc z daleka swojego syna, wybiega mu na przeciw, to tak się bardziej zachowują matki, widząc jak syn wraca z jakieś podróży, przez okno patrząc- no już idzie- to matki nie wytrzymując i biegną do swojego dziecka, do syna, do córki, żeby przywitać się, żeby rzucić się na szyję. I ten ojciec, z miłości do swojego syna, nie wytrzymał. On też wykonał pewną drogę do swojego syna. Wybiegł mu naprzeciw. Biegł jak szalony. Może niektórzy słudzy widząc co się dzieje, myśleli, że może ojciec trochę zwariował, bo nigdy się tak nie zachowywał, a tu nagle jego miłość taka była wielka, że on już nie patrzył na to jak się zachowuje, tylko dla niego syn był ważny. On wraca muszę do niego pobiec, rzucę mu się na szyję i będę płakał razem z nim, kocham go. I tak jest z nami. Życzę każdemu z was i sobie żebyśmy doświadczyli takiej miłości Boga Ojca, żebyśmy doświadczyli takiego przytulania Boga Ojca, kiedy ojciec, Bóg Ojciec, kiedy byłoby tutaj w postaci człowieka to by się każdemu z nas rzucał na szyję i płakał. Byśmy wszyscy tutaj płakali ze szczęścia, jak Bóg Ojciec nas miłuje, jak cię kocha, jak jego serce nie może wytrzymać kiedy widzi twoje cierpienie, jak chciałby cię objąć, przytulić. Taki jest Ojciec. Szkoda, że jednak Bóg Ojciec nie ukazuje się nam trochę jak człowiek, to byśmy tego doświadczyli, ale sadzę, że w Niebie tego doświadczymy, po śmierci naszej, kiedy będziemy wstępowali w bramy nieba to sadzę, że Bóg Ojciec wyjdzie nam naprzeciw i będzie nas ściskał Mój synu, wróciłeś w końcu. Moja córko, nareszcie, tyle czekałem na ciebie, wspaniale. Amen. 5