6
Narmina Azerbejdżan Mama Narminy pochodzi z Azerbejdżanu - kraju leżącego w zachoniej Azji, nad Morzem Kaspijskim, jej tata jest Polakiem. Rodzice dziewczynki poznali się we Wrocławiu, dlatego też mają sentyment do tego miasta i planują tu zostać. Pytani o to, co najbardziej podoba im się we Wrocławiu, odpowiadają: - Ludzie!. Azerskie imię Narmina oznacza delikatna. Dziewczynka ma niecałe półtora roku, ale zdążyła odwiedzić Azerbejdżan już dwa razy. Tamtejsze bajki zna bardzo dobrze opowiada je jej babcia. Narminka ma też tradycyjne stroje - piękną ozdobną sukienkę oraz strój kurczaczka, który małe Azerki zakładają do tańca Cucelerim (widzicie ją w nim na zdjęciu!). Jej rodzice chcą, by ich córeczka mówiła równie dobrze w języku mamy, jak i taty. Dziewczynka nie ma jeszcze we Wrocławiu ulubionych miejsc, ale bardzo lubi spędzać czas na placu zabaw i obserwować inne dzieci. Jest towarzyska i wesoła, uśmiecha się do wszystkich, na zawołanie robi zabawne miny, przepada za zabawą w A kuku!. Kocha muzykę koniecznie musi jej słuchać podczas karmienia uwielbia, kiedy ktoś śpiewa i tańczy przed nią, często nuci także swoje własne melodie. Uwielbia wieś, a jej ulubioną zabawą jest pogoń za kurczakami. 7
Cik-Cik chanum Cik-cik xanım Baśń, którą opowiedziała nam mama Narminy, to historia bardzo sprytnej wróblicy Cik-cik chanum. To tajemnicza i pełna magii, a jednocześnie zabawna opowieść jak wszystkie azerskie baśnie. Posłuchajcie: Dawno, dawno temu była sobie wróblica o imieniu Cik-Cik chanum. Pewnego dnia Cik-Cik chanum przeskakiwała z jednego krzaka na drugi, wesoło ćwierkając, kiedy nagle wbił się jej w łapkę kolec. Bardzo starała się go wyciągnąć, ale nie mogła. Zaczęła wylewać gorzkie łzy. Wtedy właśnie zobaczyła ją mieszkająca tuż obok staruszka. Cik-Cik chanum, pieszczoszku śliczny, dlaczego płaczesz? zapytała. Babulko-babuleńko, wbił mi się w łapkę kolec, leci krew. Chodź, pomóż go wyciągnąć! odpowiedziała przez łzy Cik-Cik chanum. Staruszka wyciągnęła kolec i wrzuciła go do pieca chlebowego. Uradowana Cik-Cik chanum poderwała się i fruwała dookoła. Nagle krzyknęła: Babulko, oddaj mi mój kolec! Skąd teraz wezmę kolec, wrzuciłam go do pieca i spłonął zdumiała się Staruszka Nie obchodzi mnie to, oddaj kolec! Jeżeli nie oddasz, zabiorę twój chleb i odfrunę. Staruszka roześmiała się. Ale Cik-Cik chanum nie żartowała. Złapała chleb i już jej nie było. 8
9
Frunęła wysoko pod niebem, kiedy nagle zobaczyła w dole pasterza dojącego owcę. Usiadła na ziemi obok niego i powiedziała: Miłej pracy, bracie! Przyniosłam ci chleb, weź go proszę, zjedz sobie z mlekiem! Pasterz podziękował wróblicy, wziął chleb, nakroił do miski, zalał mlekiem i powiedział: Cik-Cik chanum, pieszczoszku śliczny, chodź, częstuj się. Ja nie jestem głodna, ty zjedz! odpowiedziała Cik-Cik chanum. Pasterz zjadł cały chleb. A wtedy wróblica machnęła skrzydełkami i powiedziała: Bracie pasterzu, oddaj mi mój chleb. Muszę iść. Skąd mam wziąć twój chleb? Zjadłem go przecież zapytał zdziwiony pasterz. To mnie nie obchodzi. Oddaj mój chleb, bo inaczej zabiorę ci owcę i ucieknę! odrzekła wróblica. Pasterz roześmiał się i powiedział: Cik-Cik chanum, ślicznotko, co ja takiego zrobiłem, że chcesz mi zabrać owcę. Sama dałaś mi chleb, ja nie prosiłem. Wróblica fruwała wokoło, to bliżej, to dalej, nagle złapała owcę i już jej nie było. Boże, mój pan mnie zabije! krzyknął pasterz. Cik-Cik chanum frunęła wysoko, mocno trzymając owcę pazurami, kiedy nagle zobaczyła grupę konnych jeźdźców. Zbliżyła się do nich i zapytała: 10
11
Dokąd się wybieracie, bracia? Cik-Cik chanum, pieszczoszku śliczny, jedziemy po pannę młodą dla szacha odpowiedzieli jeźdźcy. Cik-Cik chanum pofrunęła czym prędzej do pałacu szacha, zatrzymała się przy wrotach, oddała owcę sługom i powiedziała: Przyniosłam owcę na wesele szacha, weźcie ją! Po czym wleciała do środka pałacu i zajęła miejsce przy stole. Tymczasem słudzy zabili owcę, zrobili szaszłyk i poczęstowali gości. Siedzący obok starosta i Cik-Cik chanum dostali szaszłyk na jednym talerzu. Starosta łapczywie zjadł szaszłyk, a Cik-Cik chanum pozostała głodna. Rozzłoszczona krzyknęła do szacha: Oddaj moją owcę! Właśnie ją zjedliśmy odpowiedział szach. Wszystko mi jedno, chcę z powrotem moją owcę. Jeśli mi jej nie oddasz, zabiorę twoją pannę młodą! Wszyscy zanieśli się śmiechem, słysząc te słowa. A Cik-Cik chanum wyfrunęła z pałacu, przycupnęła na ogrodzeniu i czekała. W końcu u wrót rozległa się muzyka i pojawił się orszak prowadzący pannę młodą na pięknym koniu. Cik-Cik chanum fruwała wokół dziewczyny, to bliżej, to dalej, aż wreszcie chwyciła ją mocno i już ich nie było. Szach złapał się za głowę i krzyknął wniebogłosy. Cik-Cik chanum fruwała, fruwała, w końcu zbliżyła się do wysokiego drzewa i posadziła pannę młodą w jego cieniu. Wtem dostrzegła, że tuż obok siedzi aszug i gra na sazie. Cik-Cik chanum zwróciła się do niego: Witaj, bracie. Dam ci pannę, jeśli dasz mi swój saz. 12
Aszug spojrzał na piękną dziewczynę i powiedział uradowany: Cik-Cik chanum, pieszczoszku śliczny, niczego ci nie pożałuję. Oto mój saz! Cik-Cik chanum chwyciła saz. Aszug wziął sobie dziewczynę za żonę. Wróblica siedząc pod drzewem zaczęła szarpać struny sazu, śpiewając: Oddałam kolec, zabrałam chleb, Dyng-dyng, mój sazie, dyng-dyng, mój sazie. Oddałam chleb, zabrałam owcę, Dyng-dyng, mój sazie, dyng-dyng, mój sazie. Oddałam owcę, zabrałam pannę, Dyng-dyng, mój sazie, dyng-dyng, mój sazie. Oddałam pannę, zabrałam saz, Dyng-dyng, mój sazie, dyng-dyng, mój sazie. Odtąd Cik-Cik chanum spędza czas grając na sazie. Saz (nazwa pochodzi z języka perskiego i oznacza po prostu muzykę) instrument strunowy szarpany, popularny na terenie Azerbejdżanu (a także Armenii, Iranu, Turcji i krajów bałkańskich). Saz kształtem przypomina lutnię o bardzo długim gryfie. Aszug (aszyk) poeta-pieśniarz ludowy w krajach Bliskiego Wschodu, śpiewający własne utwory (nierzadko improwizowane) przy akompaniamencie instrumentu. 13