Kobietom, które kochałem, kocham i kochać będę ;)



Podobne dokumenty
KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

Rozdział II. Wraz z jego pojawieniem się w moim życiu coś umarło, radość i poczucie, że idę naprzód.

Tłumaczenia: Love Me Like You, Grown, Hair, The End i Black Magic. Love Me Like You. Wszystkie: Sha-la-la-la. Sha-la-la-la. Sha-la-la-la.

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

Przedstawienie. Kochany Tato, za tydzień Dzień Ojca. W szkole wystawiamy przedstawienie. Pani dała mi główną rolę. Będą występowa-

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca.

MAŁGORZATA PAMUŁA-BEHRENS, MARTA SZYMAŃSKA. W szpitalu

Kto chce niech wierzy

Joanna Charms. Domek Niespodzianka

BEZPIECZNY MALUCH NA DRODZE Grażyna Małkowska

Bangsi mieszkał na Grenlandii. Ogromnej, lodowatej

I Komunia Święta. Parafia pw. Bł. Jana Pawła II w Gdańsku

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

Katarzyna Michalec. Jacek antyterrorysta

10 SEKRETÓW NAJLEPSZYCH OJCÓW 1. OKAZUJ SZACUNEK MATCE SWOICH DZIECI 2. DAJ DZIECIOM SWÓJ CZAS

Na skraju nocy & Jarosław Bloch Rok udostępnienia: 1994

DOBRE MANIERY. DOBRE MANIERY: zachowanie społecznie właściwe. ETYKIETA: powszechnie przyjęte zasady właściwego zachowania.

Mimo, że wszyscy oczekują, że przestanę pić i źle się czuję z tą presją to całkowicie akceptuje siebie i swoje decyzje

Pewien młody człowiek popadł w wielki kłopot. Pożyczył 10 tyś. dolarów i przegrał je na wyścigach konnych.

Kocham Cię 70 sekund na minutę, 100 minut na godzinę, 40 godzin na dobę, 500 dni w roku...

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

Izabella Mastalerz siostra, III kl. S.P. Nr. 156 BAJKA O WARTOŚCIACH. Dawno, dawno temu, w dalekim kraju istniały następujące osady,

Zaimki wskazujące - ćwiczenia

Sytuacja zawodowa pracujących osób niepełnosprawnych

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy?

HISTORIA WIĘZIENNEGO STRAŻNIKA

Stenogram Nr 10 VN :22 6:38:30 MAMA SYLWIA KINGA TATA

WARTOSCI PRZEDSZKOLAKA OD MALUCHA DO STARSZAKA

to myśli o tym co teraz robisz i co ja z Tobą

Ankieta. Instrukcja i Pytania Ankiety dla młodzieży.

Spis treści. Od Petki Serca

Liczą się proste rozwiązania wizyta w warsztacie

Prywatny Rubikon. Esterko zaczął po chwili niepewnie

Chłopcy i dziewczynki

Czy na pewno jesteś szczęśliwy?

NASTOLETNIA DEPRESJA PORADNIK

WARSZTATY pociag j do jezyka j. dzień 1

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik!

SZOPKA. Pomysły i realizacja: Joanna Góźdź

BURSZTYNOWY SEN. ALEKSANDRA ADAMCZYK, 12 lat

Zuźka D. Zołzik idzie do zerówki

ROZPACZLIWIE SZUKAJĄC COPYWRITERA. autor Maciej Wojtas

Wolontariat. Igor Jaszczuk kl. IV

Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości

Kielce, Drogi Mikołaju!

Oto kilka rad ode mnie:

Drogi Doktorze! Drogi Doktorze!

ŻYCIE BEZ PASJI JEST NIEWYBACZALNE

Biblia dla Dzieci. przedstawia. Kobieta Przy Studni

Biblia dla Dzieci przedstawia. Kobieta Przy Studni

SMOKING GIVING UP DURING PREGNANCY

Pewien człowiek miał siedmiu synów, lecz ciągle nie miał córeczki, choć

MAŁGORZATA PAMUŁA-BEHRENS, MARTA SZYMAŃSKA. A. Awantura

"PRZYGODA Z POTĘGĄ KOSMICZNA POTĘGA"

Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej.

Copyright by Andrzej Graca & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Andrzej Graca ISBN Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

Paulina Grzelak MAGICZNY ŚWIAT BAJEK

BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH

Nazywam się Maria i chciałabym ci opowiedzieć, jak moja historia i Święta Wielkanocne ze sobą się łączą

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

VIII Międzyświetlicowy Konkurs Literacki Mały Pisarz

TRYB ROZKAZUJĄCY A2 / B1 (wersja dla studenta)

Taniec pogrzebowy. Autor: Mariusz Palarczyk. Cmentarz. Nadjeżdża karawan. Wysiadają 2 osoby: WOJTEK(19 lat) i ANDRZEJ,(55 lat) który pali papierosa

Część 4. Wyrażanie uczuć.

Kierowco-piłeś NIE JEDŹ! Z poważaniem, Uczennica szkoły średniej.

Biblia dla Dzieci przedstawia. Bóg sprawdza miłość Abrahama

Chrzest. 1. Dziękuję za uczestnictwo w Sakramencie Chrztu Świętego

Promienie miłości Bożej. Pomóż mi rozsiewać Twoją woń, o Jezu. Wszędzie tam, dokąd pójdę, napełnij moją duszę. Twoim Duchem i Twoim życiem.

Zrób sobie najlepszy prezent

Moje pierwsze wrażenia z Wielkiej Brytanii

Opowiedziałem wam już wiele o mnie i nie tylko. Zaczynam opowiadać. A było to tak...

Magdalena Bladocha. Marzenie... Gimnazjum im. Jana Pawła II w Mochach

Copyright 2017 Monika Górska

Streszczenie. Streszczenie MIKOŁAJEK I JEGO KOLEDZY

ĆWICZENIA PO CESARSKIM CIĘCIU

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły.

Świat bez Klamek opowiadanie surrealistyczno erotyczne cz. 2/3

Widziały gały co brały

Witajcie dzieci! Powodzenia! Czekam na Was na końcu trasy!

INSCENIZACJA NA DZIEŃ MATKI I OJCA!!

RYSZARD SADAJ KRAKÓW 2010

Pan Toti i urodzinowa wycieczka

Olaf Tumski: Tomkowe historie 3. Copyright by Olaf Tumski & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Zbigniew Borusiewicz ISBN

,,Bezpieczny świat dziecka

Zazdrość, zaborczość jak sobie radzić?

WYBÓR SIEDMIU DIAKONÓW

Chwila medytacji na szlaku do Santiago.

Nie ruszaj, to moje!

TEST SPRAWDZAJĄCY UMIEJĘTNOŚĆ CZYTANIA ZE ZROZUMIENIEM DLA KLASY IV NA PODSTAWIE TEKSTU PT. DZIEŃ DZIECKA

Przyjazne dziecku prawodawstwo: Kluczowe pojęcia

I Komunia Święta. Parafia pw. Św. Jana Pawła II Gdańsk Łostowice

Odkrywam Muzeum- Zamek w Łańcucie. Przewodnik dla osób ze spektrum autyzmu

Dowód osobisty. Dowód osobisty mówi, kim jesteś, jakie masz imię i nazwisko, gdzie mieszkasz. Dowód osobisty mówi, że jesteś obywatelem Polski.

Hektor i tajemnice zycia

Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować. (1 J 4,11) Droga Uczennico! Drogi Uczniu!

ASERTYWNOŚĆ W RODZINIE JAK ODMAWIAĆ RODZICOM?

Kurs online JAK ZOSTAĆ MAMĄ MOCY

Wiersz Horrorek państwowy nr 3 Ania Juryta

Transkrypt:

Kobietom, które kochałem, kocham i kochać będę ;)

Aspiration sp. z o.o. ul. Żwirki i Wigury 17 62-300 Września ISBN: 978-83-62553-03-7

Od Autora Mon récit, intitulé Allée des Orages, s adresse à tous ceux, et en particulier aux femmes, sensibles à la beauté, comprenant le sens de la lutte pour surmonter les difficultés : ses propres difficultés et les difficultés externes, souhaitant passer des moments inoubliables pendant toute la durée de l action, fortement ancrés dans la réalité d aujourd hui. Vu sa grande dose d érotisme subtil, voir même de sexe violent, ce récit s adresse exclusivement aux personnes adultes. L action, à nombreuses trames, cohérente et logique se passe surtout dans la région de Sudavie met en valeur la beauté naturelle de cette région, son mode de vie spécifique ainsi que ses habitudes et ses contraintes historiques. Les moments essentiels du récit se passent en Angleterre, au Kenya tandis que les plus beaux moments se passent à Saint Mandrier sur la Côte d Azur française. L héroïne s appelle Łucja Dobrzyńska. Une femme belle, sensible, riche, ayant connu des moments dramatiques dans sa vie. D autres femmes sont liées à ce personnage, toutes différentes de par leur milieu, leur éducation, leur beauté et leurs biens matériels. Chacune d entre elles possède une vie interne compliquée, souvent dramatique. Le trait de caractère qui lie l héroïne à ce cercle de femmes est leur capacité à vaincre les moments de crise et se sortir saine et sauve des évènements traumatisants. Les hommes qui apparaissent plus rarement dans le récit sont à la fois des personnages sombres et des personnages capables d amour, de sacrifice. Ce sont également des hommes qui reviennent sur le droit chemin grâce à l aide de leur élue. Le récit se lit avec plaisir grâce à ses nombreux dialogues. Les dialogues sont soumis à une action très mouvementée écrite avec un langage raffiné et une pincée d ironie qui mettent en valeur les personnages, épisodiquement les «petits», comme les personnages principaux. Actuellement, je décris (sous forme de nouvelles) mes impressions de mon séjour en Corse et dans d autres régions de la France continentale. Traduction : Mikołaj Lohmann

ALEJA BURZ Spis treści: Rozdział I Boginie Suwalska Perła Śmiertelny wróg Shalom Hannah, shalom! Zmiana Szara gęś Polisa na życie Szkatułka mojej babci Rozdział II Czarny Las Głosy Firma W sklepie Nasza ciemność Przyjaciel ludu Czarny Las Pole i Pałac Havana Club Nazywam się Katarzyna Sinh Pensjonat pod Gołębim Sercem Pożegnanie Złotego Wieku Rozdział III Wzgórze Starych Łosi Królowa chmur Upiory Wzgórze Starych Łosi Harmonia 1

Dwa światy Imagia Trójkąt Ognisko Pogrzeb księcia Deja vu! Dożynki Sekret mojego kwiatu Śmieć Kamienna twarz Rozdział IV Aleja Burz SMS od Mamy Anioł przychodzi wieczorem Kałuża Granica IV Spowiedź członka Szkoła dusz Doktor Algebra Aleja Burz Suwalska perła Studia prawnicze na Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, wymarzyłam sobie już w ogólniaku. Do gołdapskiej Alma Mater, dojeżdżałam w mróz, błoto i upał, kilkadziesiąt kilometrów z zapadłej wsi. Piątek i świątek. Serdecznie miałam dość biedy, beznadziei, widoku biadolących kobiet, bitych przez mężczyzn, codziennie uchlewających się tanią Arizoną. Miałam po dziurki w nosie, ględzenia o 2

zielonych płucach Polski, perspektywach po wejściu do Unii i agroturystyce, jako recepty na przyszłość. Wszystko, ale to wszystko, podporządkowałam temu celowi. I byłam dumna z siebie, że jako nastolatka mam tak sprecyzowane plany, i siłę w sobie do zmian. Z obrzydzeniem - naprawdę - patrzyłam na szkolne koleżanki, które szybko i bogato chciały wyjść za mąż, albo po maturze zasiąść w gminie na jakiejś urzędniczej posadce... Brr! Egzamin wstępny zdałam tylko na, tyle, aby dostać się na studia. Wynik nie był rewelacyjny, ale i tak byłam zadowolona. Bo byłam lepsza od tych miastowych bubków, którzy wszystko mieli podane na tacy przez bogatych rodziców. Jednak zachłysnęłam się dużym miastem. Studencką niby - wolnością. Szpan, luz, bywanie na imprezkach. Szybko zdobyłam przezwisko Suwalska Perła. Gdy na pierwsze zaliczenie poszłam na kacu i oczywiście nie zaliczyłam - przeraziłam się nie na żarty. Przecież kilka miesięcy temu w rodzinnej wsi prorokowano: nie da rady, wróci. Czyżby mieli mieć rację? Nie, po stokroć nie! Opamiętałam się. Pierwszy rok zaliczyłam z oceną lekko powyżej średniej. Na drugim, byłam w pierwszej dziesiątce a trzeci, już mój. Pierwsza! Wyścig szczurów. Biblioteka, zajęcia i wykłady. Udzielanie korepetycji. Czas wolny? Najczęściej na sali sądowej w charakterze obserwatorki. Przysłuchiwałam się zeznaniom świadków, słuchałam biegłych, wystąpień prokuratorów i mów obrończych. W myślach ferowałam wyroki. Analizowałam różnice pomiędzy 3

moimi a faktycznymi orzeczeniami. Tak bardzo pragnęłam zostać sędziną. Być w todze z łańcuchem na szyi i majestacie prawa rozstrzygać i stanowić o ludzkich sprawach. Wkrótce znali mnie wszyscy: od strażnika do prezesa sądu. Uwagę zwrócił na mnie również mecenas Jarek. Tytan pracy, wybitny intelekt i rzutki prawnik a zarazem, bardzo atrakcyjny mężczyzna. Bon vivant. Wdowiec z dwójką dorosłych dzieci. Jako studentka podjęłam pracę w jego kancelarii. Zostałam sekretarka a za niedługi czas później - asystentką. Chyba nie muszę dodawać, że praca renomowanej kancelarii to olbrzymie wyróżnienie, prestiż wśród braci studenckiej, elit i w ogóle kopnięcie w górę. Mecenas Jarek szybko wprowadzał mnie w tajniki kuchni prawnej. Stałam się jego najbardziej zaufaną pracownicą. Zaczęłam bywać z nim na toruńskich salonach i nie tylko. Klub Strzelecki PARABELLUM, w którym na tarcze przywieszano, listy gończe z wizerunkami przestępców, lub fotografie kolejnych ministrów sprawiedliwości. Zajazd Na Górce gdzie wśród gości, pełno było ogolonych głów. Pił tam rzecznik prasowy prokuratury Jacek Drink Drawicki, przyjaciel z imienia i nazwiska, wszystkich liczących się dziennikarzy województwa. Bywał łagodny dla swych wybranych sądzonych, siwiutki sędzia Zbigniew Tatek Świętojański. Konno jeździł tam prokurator Adam Pruss, który zasłynął tym, że opuścił na chwilę suto zakrapianą stypę po radcy prawnym Michale Tylmanie, 4

by odczytać akt oskarżenia przeciwko alkoholikowi, znęcającemu się nad swoją rodziną! Raziła mnie u nich nadmierna ilość wypijanego alkoholu. Ja, poza krótkim okresem pierwszego roku studiów nie piłam wcale lub od wielkiego święta. Pamiętałam jeszcze na swoje szczęście pijaną wioskę. Zaczęłam dostrzegać instrumentalnie wykorzystywane prawo. Kiedy próbowałam dyskutować z mecenasem Jarkiem na ten temat cynicznie odpowiedział.- Łucjo z Krainy Wielkich Jezior! Żyj sama i daj żyć innym. Prawo to nie matematyka gdzie dwa razy dwa równa się zawsze cztery. Wygrywa ten, co ma więcej sprytu, wiedzy, układów i szmalu. Na sali sądowej każdy kłamie: prokurator, adwokat, świadkowie a biegli wydają sprzeczne opinie. Czym jest prawda? Parafrazując Arystotelesa: czy jest prawdą to, że jesteś piękna, bo wszyscy tak sądzą? Czy prawdą jest to, że jesteś śliczną kobietą, bo sama tak sądzisz? A może prawdą jest to, że jesteś piękna, bo to pożyteczne i moje męskie oko na twój widok cieszy się? Czym jest perła? W połączeniu z przymiotnikiem suwalska, żartobliwą a ironiczną oceną twojej osoby. Dla fizyka, mniejszym lub większym, kulistym lub nieregularnym tworem. Dla chemika, produktem wapiennym. Dla kobiety, klejnotem do zawieszania na szyi. Dla poety, przejawem olśnienia. Dla mężczyzny, ładną główką szpilki do krawata. Dla inteligenta, środkiem do obrazy maluczkich, bo przecie, pereł nie będzie rzucał przed wieprze. Prawda? - Kontynuował- Najgorzej ma sędzia. Z sumy kłamstw, fałszu i obłudy, sprzecznych 5

interesów, wyrokować musi. To wszystko lotne piaski i fatamorgana. Miraże i złudy. Walka o byt i przetrwanie. Walka o swoją samicę lub samca, piękna Łucjo. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Ten mężczyzna przygniatał mnie swoim intelektem, bogactwem, kpiną i umiejętnością czerpania korzyści z życia. Czułam się przy nim jak córka przy ojcu, studentka przy profesorze. Bezpiecznie, z punktem odniesienia. Nie dość, że za pracę płacił mi bardzo dobrze to w mgnieniu oka rozwiązywał moje egzystencjalne problemy. Gdy bardzo nieśmiało naprawdę, poprosiłam go o poręczenie kredytu na zakup małej kawalerki sam, zaproponował mi pożyczkę. Chyba, że chce pani zmienić pracodawcę? Oczywiście, że nie; tym przełamał moje opory. Gdyby jeszcze tak przedmiotowo nie traktował kobiet... Kiedyś zaproponował mi wspólny obiad. Mecenasie! - Odpowiedziałam.- Czy pan mnie podrywa? Mam być jedną z wielu głupich bab w pańskiej kolekcji?- Odmówiłam rozeźlona, bo miałam akurat swój kobiecy, zły dzień. Też wybrał sobie moment - pomyślałam jakby musiał znać moją fizjologię. Mecenas zaniemówił z wrażenia, ale na krótko. - Pani Łucjo! To tylko lunch - lex a nie sex - party. Dokąd pani zmierza? Sąd Najwyższy czy Trybunał Konstytucyjny? I co dalej? Po co? Życie pani umyka. Gdzie są pani przyjaciele, mąż, dzieci i rodzina? Chce pani skończyć jak premier Hanka? Tym mnie uraził. Jestem ładną kobietą. Dodatkowo niezłe warunki materialne, regularne i dobre odżywianie, brak nałogów sprawiały, że zawsze 6

wyglądałam świeżo, atrakcyjnie i ponętnie. O, z tego zdawałam sobie doskonale sprawę. Nie raz i nie dwa, byłam obiektem zainteresowania i pożądania ze strony mężczyzn. Ale też byłam samotna. Właściwie prócz mecenasa Jarka, nie miałam nikogo bliskiego. Prócz Jarka... Siedziałam zamyślona przy biurku. Przypomniał mi się okres, kiedy mecenas Jarek miał złamaną rękę. Przez sześć tygodni jeździłam jego luksusowym samochodem. Rano po drodze zabierałam go do kancelarii i często do sądu. Zdarzało się też, że odwoziłam go do domu, lub na jakąś imprezę czy spotkanie. Brać studencka zauważyła to od razu i oczywiście, dokuczano mi więcej niż zwykle. Na szczęście miałam nad nimi kolosalną przewagę. Nasze światy, przenikały się tylko na uczelni. Gdy jednak profesor Marian Filarski znany na cały prawniczym świecie autorytet, powiedział, wpisując ocenę z egzaminu - słaba piątka. Albo prawo, albo powożenie - rozbeczałam się. Boże, jacy oni są podli. Co złego jest w uprzejmości i byciu miłym, wobec swojego pracodawcy, którego zresztą lubię i szanuję? - Witam w rzeczywistym świecie. I jak pani Wysoki Sądzie, oceni jego postępowanie?- Mecenas jak zwykle ironicznie, skomentował moje żale. - Mam napisać sobie na czole, że nie jesteśmy kochankami? Udowadniać, że nie jestem wielbłądem? - Nie ukrywałam swojego złego humoru. - Szkoda.- Powiedział jakimś ciepłym głosem, którego ton dopiero później sobie uświadomiłam. 7

- Szkoda, że co? Że nie jesteśmy kochankami czy, że ludzie są świnie.- Dociekałam. Nic nie odpowiedział. Z zamyślenia wyrwał mnie wesoły głos mecenasa. - Sto tysięcy za pani myśli i drugie sto, gdybym to ja był obiektem zamyślenia. Patrzyłam na niego inaczej niż zwykle. Wydawał mi się taki ludzki, przyjazny i sympatyczny. - Pacta sunt servanda. Jest mi pan winien dwieście tysięcy. Boże, myślę spanikowana. Co ja wyprawiam? Zapadła cisza, słyszę tylko łomot swojego serca. Zaczerwienił się, stracił zwykłą pewność siebie. - Łucjo, Łucjo! - Odmieniał moje imię na wszelkie sposoby.- Tak długo czekałem. Objął mnie ramieniem; zbliżył swoje usta do moich. Całował i całował. Fizyczna bliskość ciała mężczyzny, sprawiła mi olbrzymią przyjemność. Od dawna - żaden mnie nie obejmował i nie całował. Ekscytujące! Ale nie w biurze. Delikatnie, ale stanowczo odsunęłam go od siebie. - Musi pan - zarumieniona, poprawiłam się - musisz być w sądzie. - Wycofałbym dzisiaj wszystkie akty oskarżenia, gdybym był prokuratorem! Taki jestem szczęśliwy. Hm.- Pomyślałam. Romantyczny Jarek. Takim go nie znałam. Na kolację W Trzech Koronach z kobiecą próżnością, spóźniłam się pół godziny. Fryzjerka, kosmetyczka i przeglądanie szafy - nie miałam się, w co ubrać!... Zajęło mi mnóstwo czasu. Pozwoliłam sobie na grand entree. Efekt był piorunujący. Widziałam, że obecni na sali faceci, 8

wybałuszali na mnie gały z podziwem a i kobiety, patrzyły z zazdrością. Oszołomiony na mój widok Jarek, też wyglądał jak żywcem wyjęty z żurnala mody. Do oświadczyn, dołączył nieprzyzwoicie duży bukiet kwiatów i - a jakże - pierścionek zaręczynowy: brylant otoczony perłami. Iskrzyło, oj iskrzyło! W ten wyjątkowy wieczór, marzenie każdej kobiety, pozwoliłam sobie wypić odrobinę alkoholu. Szczęśliwa, wniebowzięta, lekko oszołomiona tempem zmian, jakie właśnie nadchodziły w moim życiu, szepnęłam mu na ucho - Chodź do mnie! W oczach miał pożądanie. Rozbierał mnie. Czule i erotycznie zsunął sukienkę i bieliznę. Kiedy naga, dziewczęco zarumieniona, próbowałam zasłonić piersi i łono, chwycił moje dłonie i odsunął na bok. -, Jaka jesteś piękna Łucjo!- Szepnął. Z miłością całował piersi, pępek i stopy. Językiem drażnił intymny zaułek ciała, aż pęczniały różowe płatki waginy. Gryzł małżowiny uszu. Masował plecy, to takie przyjemne i rozluźniające uczucie! Przywarłam mocno do jego ciała, które mnie przygniatało. Rozchylał mi uda, wchodził we mnie. O...Och!- Chciałam krzyczeć. Wypełniał mnie, dość. Starczy. Ziemia drży, trzęsie się. Ciało moje pręży, wygina się! Zagryzam wargi. Jarek, Jarek - krzyczę w myślach. Kochany mój - Szepczę mu do ucha. Czuję skurcz, TAM. Ekstaza! Paznokcie wbijam w jego plecy! Eksploduję. Brzuch wypełnia mi fala gorąca. Wiotczeję. Oszalałe serce, powoli przywraca swój rytm. To było TO! Błogość. Wszechświat. Gwiazdy. Jarek i Łucja. Łucja i Jarek. 9

Harmonia. Relaks. - A ślub...zaczął Jarek, -...cywilny, weźmiemy tutaj na miejscu w Toruniu a kościelny w parafii Grabowo. Miesiąc miodowy zaś, spędzimy w suwalskiej głuszy.- Dokończyłam. Najpierw patrzył na mnie badawczo i w milczeniu. Potem w jego oczach zabłysły filuterne ogniki i roześmiał się. Głośno, szczerze tak od serca. -O co chodzi Jarku? - Nie pojmowałam jego rozbawienia. Rzuciłam poduszką. Złapał w locie i odrzucił. - Jeszcze niedawno, miałaś alergię na sam dźwięk słowa Suwalszczyzna. Czyżbyś chciała pochwalić się mężem? - A pan mecenasie, czy nie jest pan dumny z pięknej i mądrej narzeczonej? - I bogatej. - Dodał, podając mi kopertę. W środku, był czek potwierdzony na dwieście tysięcy złotych. -? - Zatkało mnie. - Pacta sunt servanda, kochana Łucjo. Pacta sunt servanda - powtórzył jakby zamyślony. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć i począć z czekiem. Do kościoła jechałam z mężem - co oczywiste - bryczką. A za nami najdziwniejszy orszak weselny, jaki w życiu widziałam. Drogie auta i limuzyny znajomych męża, mieszały się z chłopskimi furmankami. Traktory rolnicze ciągnące przyczepy i fury naładowane ludźmi, poprzetykane były jadącą... konno na oklep młodzieżą, zmiksowaną z rowerzystami. Kolorytu dodawał, wóz strażacki OSP z wyjącą syreną i robotnicy leśni, którzy 10

przyjechali budą. Mój małżonek, lew toruńskich salonów, przepoczwarzył się w kameleona. Tak doskonale się wtopił w miejscowe tło, że hmm...nawet nie było nocy poślubnej. Pana młodego, spili mi do nieprzytomności. Polubił zielone płuca. Wędrowaliśmy po Puszczy Boreckiej, kochali na leśnych polanach i kąpali nago w licznych jeziorach i rzeczkach. W słońcu, bezczynnie wylegiwaliśmy się na pachnących rumianem, szałwią, kąkolem, miętą i Bóg wie, czym jeszcze, bezkresnych łąkach. Uśmiałam się do łez, gdy grzecznie, ale stanowczo odmówił ojcu pomocy w przepalowaniu półtonowego byka. Gęsi, wyciągające do niego szyje też omijał szerokim łukiem. Zamyślony powiedział - Nie z książek Łucjo, powinnaś uczyć się sędziowania. Mąż bije żonę widocznie zasłużyła. Żona opuszcza męża to alkoholik. Dzisiaj ja tobie pomogę a jutro ty mnie. Ukradłeś, trzeba ci zabrać. Zabiłeś to będziesz pomszczony. Takie to proste. Tutaj tyle ziemi leży odłogiem.- Westchnął. Wiele dobrego moglibyśmy uczynić. Może kupimy sobie farmę Łucjo?- Zbliż się żono - przyciągał mnie do siebie.- Zrobię ci teraz małego farmera. -O Bogowie Temidy! - Zażartowałam.- O niczym innym teraz nie marzę, tylko o dziedzicu i życiu na wsi. Spoważniał. - Studia i tak musisz skończyć. A gdybyś nawet urodziła piątkę dzieci, stać nas. Czy będziemy ziemianinami to jeszcze się okaże? Mile połechtało mnie słowo nas. Kochaliśmy się. 11

Ze swojej kawalerki do domu męża, przeniosłam tylko książki, rzeczy osobiste i kwiaty. Majątek Jarka był o wiele większy niż mogłam się spodziewać. Ja, biedna suwalska dziewczyna a tutaj taki luksus, przepych. No, no... Wir zajęć. Uczelnia, sąd, kancelaria, życie towarzyskie i coś nowego - rodzinne. Kierat obowiązków i zajęć. -Szkoda, że nie ma lepszej oceny niż piątka.- Profesor Filarski skomentował wynik mojego egzaminu. I przepraszam pani Łucjo. -Nie żywię żadnej urazy, panie profesorze.- Powiedziałam szczerze. Praca z panem to olbrzymia przyjemność, wyzwanie a przede wszystkim wyróżnienie. - Jarku gdzie znajdę telefon do pana L.?- Pytam w kancelarii. - W moim kalendarzu, leży na biurku. Idę do sądu. Cześć kochanie. Wyszedł. Wertuję kalendarz w poszukiwaniu informacji. Własnym oczom nie wierzę widząc wpis: II Przychodnia. HIV? Obowiązkowo!. Co jest grane?! To pismo męża. Uff... Jak duszno. Ciemnieje mi w oczach. II to drugie badanie, które wyklucza albo potwierdza nosicielstwo wirusa HIV; będzie za miesiąc! Nerwowo przeglądam kartki kalendarza sprzed pięciu miesięcy. Wiem, czego nie chcę znaleźć. To jakiś obłęd. Paranoja! Jest zapis 10.00 Przychodnia D.!!! Nogi mi wiotczeją. Trzy miesiące przed ślubem. Boże święty! Jak on mógł? Łzy wielkie jak groch, leją mi się z oczu. Mój mąż jest zarażony a ja razem z nim. Świat wali się jak domek z 12

kart. Wszystko, w co wierzyłam nie ma sensu. Mój tytan to tylko kolos na glinianych nogach. Miłość równa się fałsz. Fałsz równa się miłość. Prawda to oszustwo. Nie mogę opanować płaczu, nie chcę. Do kancelarii wchodzi uśmiechnięty Jarek. - Zapomniałem...Urywa raptem.- Co się stało?- Blednie widząc w moich rękach kalendarz, otwarty na tej stronie. - Jak mogłeś mi to zrobić! Podły! Podły! Podły!- Krzyczę bijąc pięściami. Próbuje mnie objąć. -To nie tak jak...-zaczyna. - Proszę cię, nie kłam. Brzydzę się tobą. Błagam nie dotykaj. Widzę przerażenie w jego oczach.- ŁUCJA!!! Wymiotuję. Wybiegam z biura. Jak dojechałam do swojej kawalerki - chwilowego azylu - nie bardzo pojmuję? Utkwił mi w pamięci facet, kwitujący moją jazdę samochodem - dobitnym kółkiem na czole. Drugi, którego omal rozjechałam, wręcz wyzwał mnie od idiotek, dających dupy za prawo jazdy. Nie zareagowałam. Leżałam na swoim tapczanie odrętwiała z bólu i przerażenia. Czułam się zbrukana i sponiewierana. Jak zgwałcona. Domofon brzęczał. Na telefon stacjonarny, ciągle nagrywał się Jarek. Na komórkę też. Wyłączyłam. Ból, żal, gorycz, stłamszenie. Z odrętwienia budził mnie głód. W mieszkaniu prócz wody z kranu i kostek lodu nie było, co do jedzenia. Na śmierć głodową nie zasługiwałam, musiałam wyjść. 13

Do przedwojennej willi, którą tak pokochałam, przyjechałam, gdy Jarka nie było. Zapakowałam niezbędne rzeczy. Zostawiłam klucze i kartkę, na której napisałam: wyjeżdżam na wieś. Nie dzwoń, nie przyjeżdżaj. Łucja. Na uczelni w pół godziny załatwiłam sobie urlop dziekański. Ach te koneksje... - Rozszczekały się psy; zapalono światła. Drzwi otworzył mój tato. Spojrzał na mnie, na walizkę. Podniósł. Bez słowa szłam za nim. Otworzył drzwi do pokoju. - Tatusiu - zaczęłam szlochać - tatusiu. Prześpij się córeczko. Wszystko będzie dobrze.- Pieszczotliwie gładził mnie po włosach. Poczułam jak zdejmuje mi buty. Usnęłam. Przyroda. Słońce, świeże powietrze i ruch powoli wyrwały mnie z odrętwienia. Zaczęły ścierać się we mnie dwie kobiety. Prawniczka: zataił prawdę, słusznie zrobiłaś odchodząc. Sprawę rozwodową masz wygrana. Żona: kocham cię Jarku. Przysięgałeś mi miłość, wierność i uczciwość małżeńską. Prawniczka zarechotała - uczciwość małżeńska! He, He! Żona: każdy ma prawo do błędu. Prawniczka: umrzesz młodo na AIDS! Żona: czy mam prawo i ja złamać przysięgę małżeńską, i cię opuścić? Przecież kocham ciebie! Prawniczka: Puść go z torbami. Chwilami sama nie wiedziałam, co lepsze. Letarg, w którym przebywałam czy sprzeczne myśli, który miałam w głowie. Mętlik. Konflikt wewnętrzny, z którym nie umiałam sobie poradzić. - Chcesz mnie kontrolować!? Zapytałam kiedyś z 14

wyrzutem, gdy poprosił, o mój tygodniowy plan zajęć. - Łucjo, nie myl miłości i uprzejmości, z zazdrością. Jesteś jak moja ulubiona książka, którą wiele razy czytałem, czytam i po wielokroć, będę do niej wracał. A kiedy nie będę miał ochoty na czytanie, będę podziwiał na półce i chronił przed kurzem, wilgocią, ogniem, i kradzieżą. Jesteś dla mnie, kimś wyjątkowym. Bezcennym, jak najdroższy klejnot z rodzinnej kolekcji, który się podziwia, hołubi, szczyci nim, a nikomu nie daje do ręki, bo zbyt kosztowny, właśnie jest! Jesteś najpiękniejszym i najdroższym, kwiatem w mym ogródku. Jedynym i niepowtarzalnym kwiatuszkiem. Trzeba go podlewać, nawozić, pilnować, aby miał słońce, chronić przed wichurami i szkodnikami. Starannie pielęgnować, a w uprawę, wkładać serce i duszę. Chociaż masz wolną wolę, robisz zakupy w sklepach, uczęszczasz na zajęcia i spotykasz się z innymi ludźmi należysz do mnie, i tylko do mnie. Tylko ja i wyłącznie ja, mam prawo widzieć ciebie nago, pieścić i kochać. Ależ kochanie, nie dąsaj się! Jesteś moją własnością, tak jak książka, klejnot i kwiat. Pytam o twój plan zajęć, bo chcę od czasu do czasu, sprawić ci niespodziankę. Przyjść na uczelnię z kwiatami, otworzyć przed tobą drzwi samochodu, pocałować przy świadkach. Niech inne kobiety widzą, że ktoś dba o ciebie, troszczy się i kocha. Niech mężczyźni, zazdroszczą mi żony. Nie, nie zamieram ciebie szpiegować, zakładać podsłuchu, kontrolować w żaden sposób. Nie myl uwielbienia i miłości, z zazdrością. Która kobieta nie byłaby, wniebowzięta po taaaakiej 15

miłosnej tyradzie? Ja byłam. Tylko, dlaczego mnie oszukiwał? Polną drogą nadjeżdżał listonosz. -Telegram, pani Łucjo.-Nie patrzył mi w oczy. Bałam się - jakie by one nie były - wiadomości od Jarka. Ojciec nie żyje - donosił pasierb. Nie!!! Nie mam już sił na płacz. Niech ten koszmar się skończy. Obudzę się rano, ja śnię. Dowlokłam się do swojego pokoju. Umrzeć, chcę umrzeć! Musiałam zadzwonić. - Serce mu pękło z żalu.- Relacjonował pasierb. Właśnie tak: nie potępiał, nie oceniał, zdawał sprawozdanie. - Od twojego wyjazdu nie wychodził z gabinetu. Siedział przed waszym zdjęciem ślubnym i twoją kartką - wiesz, jaką. I pił na umór. Kiedy kończył się alkohol, dzwonił po taksówkarza, aby mu przywieźć następne butelki z wódką. Zostawił dwa listy. Jeden do nas, drugi do ciebie. Twój jest w prokuraturze. Chcą cię przesłuchać, podejrzewają samobójstwo. Jako żona, musisz zająć się pogrzebem. Tata, zostawił ci cały swój majątek, o którym wiedziałaś i jeszcze więcej. My wiedzieliśmy o tym już dawno i nie mamy żadnych pretensji. Postąpił słusznie, był z tobą taki szczęśliwy. Każde słowo pasierba, odbierałam jak gwóźdź do trumny. Na pogrzebie Jarka, byłam w tej samej sukience i tak samo uczesana jak wtedy, w Trzech Koronach. Setki ludzi przyglądało mi się ze zdziwieniem i niesmakiem. To nie był strój żałobny, ale wiedziałam, że Jarek tak 16

chciałby mnie zapamiętać. Boże jak cierpiałam. Prokurator był zły, że nie otworzyłam przy nim pożegnalnego listu Jarka. Nie otworzyłam go też później. Bałam się wiedzy w nim zawartej. Albo Jarek był chory i mnie oszukał, albo niesłusznie podejrzewałam go, czym spowodowałam jego śmierć. Żadna prawda, nie mogła mi przynieść ulgi, a jemu przywrócić życia. Żadna. Profesora poinformowałam, że pracy naukowej nie podejmę i nie będę sędziną. W sprawie własnej nie umiałam podjąć decyzji to i nie mogłam rozstrzygać w cudzych. - Jurek z dziećmi chciał zamieszkać na wsi. Muszę zrealizować jego marzenia. - Jak?- Zapytał profesor Filarski - Jestem w ciąży.- Powiedziałam. Mały farmer, owoc naszej miłości, właśnie wiercił mi się w brzuchu. -Żałuję, że nie chce poświęcić się pani pracy naukowej. Sędziowanie...to takie trudne zajęcie. Powiedział zadumany i jakby smutny. Pacta sunt servanda. Samochód zwolnił. Pasażer wystawiając głowę przez okno, zawołał do spacerującej brzegiem wielkiego lasu kobiety - Którędy do Wierzbianki, babo? Poczuła wyraźną woń alkoholu, obruszyła się impertynenckim odezwaniem. - Spadaj pętaku. - No, no głupia dziwko. Chcesz się zabawić? - Chwycił za dres, przyciągając do samochodu. Próbowała się wyrwać, ale z drugiej strony auta wyskoczył kierowca. - Spokojnie. - 17

Powiedział uderzając dziewczynę w brzuch. Skuliła się z bólu. - Bądź grzeczna.- Uderzył pięścią jeszcze raz fachowo, poniżej pępka w splot słoneczny. Łucji pociemniało w oczach. Jarek! - Wyjąkała tylko i straciła przytomność. - Otwórz bramę. Wjechał samochodem do środka. Był to garaż, niby warsztat. Z bagażnika wyciągnęli dziewczynę. Była nieprzytomna, coś mamrotała pod nosem. Trzymając za ręce i nogi, zanieśli do kanciapy. Położyli na tandetnym tapczanie. -Co teraz? - Zapytał pierwszy z pasażerów. - Zwiąż jej ręce i przywiąż do oparcia. Sam ściągnął jej adidasy. Zauważył, że miała rajstopy. Mężczyźni siedzieli na rozklekotanych taboretach i pijąc wódkę rozmawiali. Zebra, bo taką miał ksywę kierowca, przyglądał się leżącej kobiecie. Była dość wysoka i szczupła. Miała długie jasne włosy, spięte gumką, zgrabne stopy. Piersi jej falowały. Łucji wracała świadomość. Gdyby wiedziała, co ujrzy, zapewne nie chciałaby się obudzić. Z przerażenia nie mogła krzyknąć - miała zaklejone usta. Ręce, wyciągnięte ponad głowę były do czegoś przywiązane. Okrakiem na jej kolanach siedział mężczyzna odziany tylko w slipy. - Nie wolno mówić do ludzi - pętaku. - Pogroził jej palcem. Spróbowała szarpnąć rękoma, zrzucić mężczyznę z siebie. Daremnie, była unieruchomiona. - Ale się panienka wierci. Zobaczymy później czy tak będziesz wierzgać. Jarek tu nie pomoże. - Zadrwił. 18

Powoli zaczął rozpinać zamek bluzy, który miała na sobie. Zamknęła mocno oczy, odchylając głowę na ile mogła do góry, aby nie patrzeć na swojego oprawcę. - Patrz na mnie suko. - Krzyknął, boleśnie uderzając ją pięścią w bok. Zabolało. Ze strachu przed bólem z niemym błaganiem o litość, oczami pełnymi łez, posłusznie patrzyła mu w oczy. Rozpiął jej bluzę i przeciągnął pod plecami ponad głowę. Zbliżył swoją twarz do jej twarzy i z lubością wciągał w nozdrza jej ładny zapach. Włożył rękę pod spodnie, szukając brzegu podkoszulka. Drgnęła, spięła się czując dłoń mężczyzny na swoim podbrzuszu. Przesuwał powoli podkoszulkę do góry odsłaniając coraz więcej ciała. Co rusz patrzył dziewczynie w oczy, napawając się jej przerażeniem, bólem i wstydem. Gdy tylko próbowała zamknąć oczy lub skręcić głowę, by go nie widzieć, wystarczyło, żeby groźnie powiedział nooo...i wszystko wracało do normy. Jego normy. - Zdejmę ci stanik, co? - Zaproponował. - Będzie ci wygodniej. Nie czekając na odpowiedź, której nie mogło przecież być, włożył ręce pod plecy leżącej i rozpiął haftki. Piersi miała średniej wielkości. Chwycił je oburącz. Były jędrne, ciepłe. Kształtne z dużymi sutkami, zachęcającymi do zabawy, pieszczot. Palcami chwycił lewy sutek, potem prawy. Pociągał, ściskał. Zbliżył usta do piersi i zaczął je ssać. Kiedy mimowolnie piersi dziewczyny nabrzmiały, zaśmiał się. - Nie będzie źle. Wiesz? Lewy balon masz cieplejszy niż prawy. Zaczerwieniła się - o ile tak to można określić. 19

- Teraz zobaczymy, co panienka ma pomiędzy nogami. - Zachichotał ze swojego dowcipu. Dla Łucji, zaczął się kolejny etap koszmaru. -Jareczku kochany ratuj! Twoja Łucja potrzebuje pomocy - Krzyknęła pełnym głosem, którego i tak nikt nie usłyszał. Kiedy ściągał z niej dresowe spodnie, próbowała zewrzeć nogi, spleść nie dopuścić do zupełnego obnażenia. Bez skutku; Zebra uderzył znowu pięścią w bok. Czuła piekący ból, wstyd i przerażenie. - Rajstopy też nie będą ci potrzebne. - Stwierdził. Zsuwał z bioder ostrożnie, by nie ściągnąć ich razem z majtkami. Umiejętnie dozował upokorzenie i hańbę. Siedział okrakiem na jej nogach, poniżej kolan. Wsunął dłonie pod majtki na biodrach. Pod pośladki. Były równie jędrne jak piersi. Przesunął dłoń na podbrzusze i zaczął wolno ściągać ostatnie odzienie dziewczyny. Odkrył łono. - Ale masz futerko... - Cmoknął. Łucji leciały łzy z oczu. - Nie płacz głupia, nie mydło, nie wymydli się. Znowu bezskutecznie próbowała zewrzeć nogi. - Rozłóż! Syknął. Przyglądał się jej badawczo, obmacywał jakby taksował klacz na spędzie. Gmerał w łonie. - Masz ładne majtki, w kwiatki. Zajrzał do ich środka, tak, aby to widziała. Powąchał.- Czyściutkie, takie lubię. Zawstydzał. Wstał, przeciągając się. Jego członek, co zauważyła, wprost wypychał slipy. -Ugnij je w kolanach i rozłóż jeszcze szerzej. Teraz widział jej różową szparkę w całości, jak na dłoni. 20

Fotografował, a Bolo chichotał. Wstyd był gorszy od bólu fizycznego, gdy podpici faceci, zaglądali do jej najsłodszego wnętrza. - Bolo, napijemy się trochę. - Powiedział Zebra. Ty tak leż, nie ruszaj się, odpocznij i wybierz sobie kogoś z nas na pierwszego. Masz wolny wybór. Chwilowa przerwa w koszmarze. Obolała, udręczona i spodlona zaczęła ulatywać w niebyt, gdy głos Zebry, przywrócił ją do ponurej świadomości. Zobaczyła stojących przed sobą dwóch pijanych facetów. - Który ma być pierwszy? Mrugnij lewym okiem to będę ja a prawym, to Bolo. Odruchowo zamknęła oczy.. - Ty...Zebra! - Zaśmiał się Bolo. - Ona chce nas dwóch na raz! Łucja znowu krzyknęła Jarek kochany, ratuj! Ale dręczyciele, usłyszeli tylko jęk rozpaczy. Nastąpił dalszy ciąg gehenny. Zebra, studwudziestokilogramowy mężczyzna, przygniatał Łucję do tapczanu. Szerokimi biodrami, rozpychał na boki nogi. Kiedy poczuła jego ponadnaturalnego członka w sobie, jęknęła z bólu. To było niczym wbicie na pal za jakąś wyimaginowaną karę. Czuła odór alkoholu, gdy śliniąc się ją obcałowywał. Widziała każdy wyprysk i krostę na jego policzkach. Do wielkiego poczucia krzywdy i bólu, i poniżenia, doszła fizyczna odraza do jego twarzy. Poczuła, że chce wymiotować, coś z jelit wędrowało do gardła i szukało wyjścia. Krztusiła się przełykając wymiociny. Powietrze wdychane i wydychane nosem 21

świszczało. Jej konwulsyjne drgawki, Zebra inaczej zrozumiał. - Dogodziłem ci, co? - Sapnął. Poczuł się jakoś bardziej dowartościowany i aby udowodnić swoją samczą siłę, założył nogi dziewczyny na swoje ramiona. Do tej pory splugawiona i oszalała z bólu, Łucja jakoś walczyła. Teraz całkowicie unieruchomiona pod goliatem, poczuła się jak zwykły śmieć, jak gumowa lalka, z którą chłop może zrobić, co zechce. Jak pojemnik na spermę? Napięte mięśnie, wyciągniętych poza głowę nóg, całkowite zniewolenie i obnażenie kobiecości, stępiły raptownie jej uczucia. Zobojętniała. A Zebra, rytmicznie wykonywał dalej ruchy swoim wielkim penisem, pocąc się, sapiąc jej do ucha, aż wreszcie wypłynęło z niego samcze nasienie. Zmęczony, powoli zsuwał się z dziewczyny. Nogi jej opadły bezwiednie. Chwilę wcześniej, napięte muskuły krzyczały o ulgę, teraz wracały do naturalnej pozycji. I rozprężały się boleśnie. Leżała nadal przywiązana i goła, oglądana przez dwóch pijanych mężczyzn. Obojętniała... Z letargu wyrwały ją słowa wypowiedziane przez Bola.- Teraz ja. Jeszcze jeden i to będzie koniec.- Czemu tak jej przemknęło przez myśl, nie wiedziała? Wróciła do rzeczywistości, gdy Bolo przekręcał ją na brzuch. Nie! Przywarł całym ciałem do jej pleców. Nie był tak olbrzymiej postury jak poprzednik, ale to nie miało najmniejszego znaczenia. Pośladki same się zwierały, gdy prącie Bola szukało jej odbytu. Z trudem wpychał jej twardego penisa do środka. Bardzo bolało, chciała wyć wniebogłosy, ale zaklejone usta nie dawały 22