kultura tradycja, historia, obyczaje Ernest Bryll poeta, pisarz, autor tekstów piosenek, dziennikarz, tłumacz i krytyk filmowy, także dyplomata. Autor licznych tomików poezji, sztuk scenicznych, oratoriów, musicali i programów telewizyjnych. Tłumacz z języka irlandzkiego, czeskiego, jidish. Powoli wychodzi z nas Powoli wychodzi z nas jakby nóż z rany Co? Życie prawdziwe; Kiedyś nam zadane Z nienacka. Wbite w plecy stąd często się leczy Zbolałe grzbiety, niestety Kiedy Bóg stał się Hiobem Kiedy Bóg stał się Hiobem Nad Ogrodem Niebo było wysokie tak, że obojętne Przyjaciele Jezusa spali chrapiąc zdrowo A Zły zwyciężał pięknie Patrzył na drżącą Wieczność zapoconą krwawo I niezłą miał zabawę Choć trochę popsutą Przez niezrozumienie: - Po co to cierpienie? Obce mu było niebo i zamarła ziemia Więc kopnął ją pod żebra swym sołdackim butem Poszedł, bo wiedział co się zdarzy: Straże A potem przesłuchania Nuda biczowania Banalność krzyżowania - Nie, nigdy nie wstanie Nie odwali grobu Światło Zmartwychwstania Ale są i tacy, co widzą rękojeść Wbitą prosto w piersi. Ci, bardzo się boją Nóż ciachnie do wsierdzia już bez miłosierdzia Boże może przychodzą teraz dobre dni I życie, które skrycie pod sercem nam tkwi Z lewego boku, z prawej za wątrobą Daje się jakoś pogodzić ze sobą Może i te latka Naszego byle życia też coś dopomogą I cóż Nóż Wyjdzie gładko Od nowa. Od nowa. Z wysiłkiem. Od pyłku, od trawki Objawiać co z nami. Wszystkie marne sprawki Ale czasami i kępka dobrego Zabawki Wieku niby męskiego, naprawdę starczego Spać ledwo ćwierćspaniem. Wierzyć w nienazwane Choć nie da się zapisać nigdy co kochane Prawdą imienia Co zapisane najszybciej się zmienia I jest przeciwnie czytane Bez tchu Czepiać się nocą na granicy snu Choć palce sztywne i zimne Póki się jeszcze trzymasz Znaczy: zostałeś tu 34 ZIMA Roztop Śnieg spadł bardzo banalnie. I o to chodziło Żeby się przykryło wszystko co fatalne I chociaż przez chwilkę nim nadejdzie roztop Równina była prostą. Jak góry górzyste To wszystko czego pragniemy mocno Co śnimy Pośrodku równiny Parę wron dostojnie stąpających I może sikorki sine To się należy w końcu Jak tam czarnym wronom: Dobrze leci? Dziobem dzwonią. Wygrzebują śmieci Rozrzucają w cztery świata strony Najpierw to nieważne. Potem wadzi, drażni Bo co znane robi się nieznanym Prosto spływa roztop. Bruzdą nieba ciemną A sikorki poszły. Już ich nie ma
Orszak Trzech Króli na ulicach Biłgoraja 6.01.2015 fot. Zenon Łój